Poniżej ciekawy filmik z dialogiem osób związanych z polityką dzisiejszego Iranu (pod koniec filmiku). Używają nazwy na określenie Polski Lehistan. Więc, nie tylko kiedyś określano w ten sposób Polskę, ale także dzisiaj jest ona NORMALNIE używana. My powinniśmy siedzieć w ich bibliotekach i prowadzić różne sympozja naukowe, aby nasza wiedzę zgłębiać. To jest część naszej historii.
▼
sobota, 27 stycznia 2018
niedziela, 21 stycznia 2018
Biographical Peerage of the Empire of Great Britain - Dynastia Meklemburska i Kronika Prokosza
Poniżej ciekawy fragment z Biographical Peerage of Empire of Great Britan z 1808 r napisana przez sir Samuela Egartona Brydgesa - podrozdział , który opisuje Dom Meklemburski s.51-55 .
https://books.google.pl/books?id=svJsAAAAMAAJ&printsec=frontcover&hl=pl#v=onepage&q&f=false
Ciekawostką jest to, że powyższy fragment zawiera informacje z kroniki Prokosza s. 16, 17 i inne
https://books.google.pl/books?id=WdpbAAAAcAAJ&printsec=frontcover&hl=pl#v=onepage&q&f=false
wraz z informacjami z brakującej w niej strony, które idealnie do siebie pasują. Proszę sobie dopasować fragmenty władców. Podobieństwo jest nieprawdopodobne.
Poniżej przetłumaczony fragment z w.w. stron
Dynastia meklemburska
W pradawnych czasach Księstwo
Meklemburgii miało jurysdykcję w hrabstwach Schwerin, Rostock i Stargard.
Pierwszymi jego mieszkańcami byli Herulowie, Wenedowie i inni, znani pod
ogólnym określeniem Wandalów – wolni i odważni ludzie, którzy nigdy nie zostali
pokonani przez Rzymian oraz byli tak sławni ze swoich wojowniczych osiągnięć,
że cesarz Karol Wielki, choć prowadził prawie nieustanną wojnę z Saksonami,
nigdy nie zdecydował się sprowokować Herulów.
Antyriusz, który wychował się pod
opieką Amazonki, w pobliżu jezior Meockich, w Scytii, szkoląc się w sztuce
wojennej pod Aleksandrem Wielkim, stanął na czele Herulów i przyjął tytuł
króla. Opuszczając posiadłości w Scytii, które przeszły w jego ręce po swoich przodkach,
i mając pod dowództwem grupę wojowniczych ludzi, wyruszył z nimi na pokładzie
swej floty, w której główny okręt miał na rufie głowę woła – od tego czasu
stała się herbem księstwa. Jednak rogi, które były białe aż do czasów cesarza
Karola IV, zaczęły być przedstawiane jako złote z jego rozkazu, a jednocześnie
dodano koronę ze złota, na znak pochodzenia z tak starożytnej grupy królów.
Antyriusz i jego towarzysze,
przybywając nad Odrę, znaleźli się w posiadaniu rozległego obszaru kraju, gdzie
zbudowali kilka miast i ufortyfikowali je mocnymi zamkami, około 3684 roku
świata lub 320 p.n.e. Po Antyriuszu stanowisko objął jego syn Anavas – ojciec
Alimera, trzeciego króla Herulów, zmarłego w 3908 roku świata. Ten został
zastąpiony przez swego syna Antyriusza II, który panował 62 lata i był ojcem
Hutteriusa – króla Herulów, który zmarł w 35 r.n.e., kiedy to suwerenność
przeszła na jego syna Visilausa l, który rządził 56 lat, a jego następcą został
jego syn Vitislaus, zmarły w 127 r.n.e. Jego syn Alarick l był ojcem Dietricka,
który wstąpił na tron w 162 r.n.e. i zmarł w 201 roku, kiedy to jego syn
Tenerick przejął stanowisko. Był on ojcem Albericka I, który objął władzę po
śmierci Tenericka w 237 r. i panował do swojej śmierci w 292 r. Wtedy jego syn
Wisimar przejął stanowisko i panował 48 lat. Mieczysław I, który zmarł w 388
r.n.e., był synem Wisimara i ostatnim królem Herulów.
Radegast I, syn Wisimara, przyjął
tytuł króla Wandalów, zarówno w Europie jak i Afryce. Zmarł w 405 r., gdy jego
syn Corisco przejął władzę i panował pięć lat. Gunderyk, syn Corisco, był
trzecim królem Wandalów i po śmierci w 426, jego syn Genseryk, został królem
Wandalów w Afryce. W 477 panował Visilaus II, który umarł w 486 i pozostawił władzę
Alarickowi II, który rządził aż do 507, kiedy to jego syn Alberick II został
królem. Panował on przez 21 lat, a jego następcą został jego syn Jan – ojciec
Radegasta II, który zmarł w 361, wtedy też jego syn Visilaus III został królem
Wandalów na terenie bałtyckim, potem królem Wenedów i umarł w 652 r.n.e.
Królestwo Wendeńskie, lub Wenedów, było władane kolejno przez piętnastu
monarchów, w miarowych odstępach, a ostatni władca – Pribisław II – zajął tron
w 1159, kiedy kraj był ogarnięty największym zamieszaniem. Henryk Lew – książę
Brunszwiku – podbił jego większą część. W tym samym czasie, jego wybrzeża były
chronione przez flotę Waldemara – króla Danii – po pokonaniu potęgi morskiej
Pribisława, który był zobowiązany błagać o pokój i uzyskał go, jednak odbyło
się to na haniebnych dla niego warunkach i szkodliwych dla jego poddanych.
Ten pokój, tak niekorzystny dla
pokonanych, nie zadowolił zwycięzcy, który wydawał się zdeterminowany, by
wykorzenić rasę Wandalów, czego w końcu dokonał po bitwie w Demmin. Tym samym
królestwo Wenedów zostało zniszczone, ale ich książę przeżył i pomimo
przeciwieństwom losu, jego wybitna rasa wciąż szczęśliwie rządziła krajem,
zamieszkiwanym niegdyś przez ten pradawny naród.
Pribisław, po sabotażu na tronu i
zagładzie jego ludu, został naznaczony przez opatrzność, aby dokonać
niesamowitego odnowienia po rewolucji, przez którą został pozbawiony swoich
posiadłości. Położenie, w jakim znajdował się ten książę, wydawało się wtedy
dość rozpaczliwe, wszystkie nadzieje na odzyskanie jego starożytnego
dziedzictwa dobiegły końca. Jego poddani zostali zabici, wygnani lub trafili w
niewolę. Kraj był przejęty przez wrogów, a on sam stał się wygnańcem, bez
środków do życia, przyjaciół lub sojuszników. Jednak dzięki nadzwyczajnemu
szczęściu został przywrócony do swoich rządów przez samego zdobywcę, który –
aby zapomnieć o wszelkich urazach z przeszłości – usiłował, poprzez hojne
działania, naprawić szkody, które popełnił, i sprawić, by książę stał się jego
przyjacielem, o którego bał się, że zranił go poza wszelkie możliwe nadzieje na
przebaczenie. Jednak Pribisław okazał swą wspaniałomyślność przez szczerość
tego pojednania. W wyniku tak szczęśliwego wydarzenia, Andaluzja stała się
piękniejsza niż kiedykolwiek. Wkrótce potem nastąpiło małżeństwo pomiędzy
Henrykiem, synem Pribisława, a Matyldą, córką Henryka Lwa, co było początkiem
sojuszu i przyjaźni, które od tego czasu istniały między domami Brunszwiku i
Meklemburgii i które były jeszcze bardziej umocnione przez pomyślne małżeństwo
ich obecnych majestatów Wielkiej Brytanii.
Pribisław otrzymał od Henryka Lwa
cały kraj pomiędzy Łabą i Bałtykiem, za wyjątkiem Schwerina. Później został
ochrzczony w Lunenburgu przez opata św. Michała, a jego gorliwość wobec
chrześcijaństwa ujawniała się przy wielu okazjach. Między innymi jego uczynkami
pobożności, ostał się zabytek jego dobroczynności jako założyciela, czym jest
klasztor Dobran. W całym swoim królestwie naprawiał, na tyle na ile mógł,
dewastacje poprzedniej wojny, założył Rostock i odbudował Meklemburgię, która
pierwotnie była założona przez Antyriusza.* (* Anderson's Gen. 533)
Pribisław zmarł w Lunenburgu, 1
października 1178 i został pochowany w klasztorze w Dobranie (wraz z żoną,
która była córką Poisława, króla Norwegii), gdzie jego epitafium przedstawia:
"Pribislaus dei gratia Hemlorum, Vagriorum, Circipoenorum, Polamborum,
Obotritarum, Kiffinorum, Vandalumque Rex."
Henryk Borwin I przejął pozycję
po ojcu Pribisławie – zostałem księciem Wenden i Meklemburgii. Jego małżeństwo
z Matyldą, córką Henryka Lwa, wzbogaciło rodowód jego potomków krwią Widukinda
Wielkiego i jego saksońskimi przodkami. W ten sposób, obecny dom Meklemburgii
mógł rywalizować z domem Brunszwiku, w swoim roszczeniu do saksońskiej linii,
ponieważ oba były równe i sławne, choć w różnych okresach, i wywodziły się od
Hardericka, króla Saksonów.
Tenże książę (którego przyrodni
brat Knut, został uznany za tytułowego księcia Meklemburskiego i zmarł
bezpotomnie w 1183 r.n.e.) zrezygnował z władzy na rzecz swoich dwóch synów,
Henryka Borwina II i Niclotusa w 1219 r.n.e. Ten pierwszy objął w posiadanie
Güstrow lub Werle, a drugi Meklemburgię. Zmarł w 1227.
Posiadłości dwóch książąt, z
braku potomka młodszego z nich, przeszły na dwóch synów Henryka Borwina II:
Jana Boskiego i Niclotusa. Ten drugi przejął Güstrow i dawną Meklemburgię,
której podział trwał niemalże dwa wieki.
Po śmierci Jana Boskiego w 1264
r. władzę przejął jego syn Henryk Jerozolimski, który poślubił Anastazję –
córkę Barnimusza I, króla Pomorza – a gdy umarł w 1308 r., księstwo
Meklemburgii zostało przekazane jego synowi.
Henryk Lew, zmarł w 1329 r.,
kiedy jego dwaj synowie, Albert I i Jan I, podzielili posiadłości: pierwszy z
nich wybrał Meklemburgię, a drugi Stargard.
Ci książęta, w chwili ich objęcia
władzy, przyjęli (jak to stale robili ich przodkowie od czasów Pribisława)
tytuły książąt oraz diuków i byli na tyle wysoko w łaskach cesarza Karola IV,
że stali się diukami poszczególnych terytoriów oraz książętami imperium w
sejmie Pragi w 1349 r.n.e.
poniedziałek, 1 stycznia 2018
Polski mit Napoleona.
Kolejne podejście do Napoleona, który nas przegrywać nauczył, a w hymnie mamy wstawione - jak zwyciężać mamy. Możemy to tylko ocenić czytając inne publikacje, aby wyrobić sobie własne zdanie.
Polski mit Napoleona.
dr J. Jaśkowski
Repetitio est mater studiorum,
Czyli: powtórka jest konieczna i niezbędna do zapamiętania, aby nie popełniać tych samych błędów.
Kochany Wnuczku!
Część II
Z pamiętnika koniuszego Napoleona. Najlepszy I Korpus: „Żołnierze tego korpusu mieli w tornistrach zapasy żywności na 2 tygodnie”. [s.96].
Nie wiem, śmiać się, czy płakać. Hetman Żółkiewski idąc na Wojnę Moskiewską miał zapasy na 6 miesięcy. Gdzie facet planujący atak 500 000 armią chciał się zaopatrzyć w żywność? Szczególnie, że wiedział już o taktyce spalonej ziemi?
Wojsko nie miało odpowiedniej kasy i zaczęły się rabunki, co nastawiło negatywnie ludność do wojsk najeźdźcy. Zapłacili za to okrutnie podczas odwrotu. Bezmyślne przyjecie, że asygnaty, czyli karteczki będą pieniądzem, było wielką naiwnością, delikatnie mówiąc. To przecież w czasie powrotu Żydzi wymordowali prawie 4000 żołnierzy napoleońskich pod Wilnem. Całą Litwa znajac zachowanie Armii z góry była bardzo wstrzemięźliwie nastawiona do Napoleona.
„Napoleon przekroczył Niemen 27 czerwca 1812 roku. Chciał, aby wszyscy gnali jak na skrzydłach…28 czerwca o 9.00 wkroczył do Wilna. Pospieszny pochód przy braku składów z żywnością doprowadził do wyczerpania zapasów, spustoszone zostały także wszystkie znajdujące się po drodze osady. Przednia straż miała jeszcze co jeść, podczas gdy reszta armii umierała z głodu. W wyniku przeciążenia, braku obroku i bardzo zimnych, nocnych deszczy, padło nam 10 000 koni!!! Podczas przemarszu zmarło też wielu żołnierzy Młodej Gwardii. Przyczyną był chłód, przemęczenie i braki w zaopatrzeniu. Dowódcy oczekiwali, że młodzi żołnierze będą rywalizowali z oddziałami zahartowanymi w pokonywaniu wojennych trudów i niebezpieczeństw, okazało się jednak, że młodzi poborowi nie wytrzymują tego nierozsądnego skądinąd zrywu”[s. 100].
Komentarz.
Jeżeli już w pierwszym dniu po przekroczeniu granicy armia umierała z głodu, to jaki idiota idzie dalej? Stracili 10 000 koni. A gdzie oni chcieli to uzupełnić? Żołnierze jeszcze przed jakakolwiek bitwą umierali z wycieńczenia, jak więc mieli walczyć.
Tak samo było zresztą z Niemcami. Wehrmacht zupełnie nie był przygotowany do wojny. Pamiętniki żołnierzy niemieckich pełne są opisów, że ciepłą odzież dostali dopiero w marcu 1942 roku. „Warszawski Dowcip w Walce”, broszura wydana w 1945 roku, doskonale opisuje łapanki niemieckie i polowania na ciepłą odzież, niezbędną na froncie. Straty Niemców idących w kierunku Leningradu wynosiły, tylko z powodu odmrożeń, ponad 12 000 w przeciągu 3 miesięcy. Jako ciekawostkę mogę podać, że odmrożenia najczęściej dotyczyły pośladków i genitaliów. Młodzi chłopcy zmęczeni siadali na pancerzach czołgów i przymarzali. Mięśnie i skóra odpadały.
Sprawa była do tego stopnia poważna, że ci młodzi ludzie popełniali masowo samobójstwa. Przed wejściem więc do szpitala koledzy ich byli szczegółowo rewidowani, czy nie przenoszą pistoletów. Młody chłopak przed pójściem na front żenił się, i jak miał wrócić do żony, bez przyrodzenia.
Przejście przez Wilno:
„….na ulicach tego tak zwanego zaprzyjaźnionego kraju, który przez naszą wycieńczoną i nie otrzymującą żołdu armię traktowany był teraz gorzej, niż ziemie wroga. Obejrzał most, okolicę i podpalone przez wroga magazyny, które się wciąż jeszcze tliły. Nawet gapiów nie było.” [s.101]
Komentarz.
Czy można sie dziwić Polakom, że traktowali Napoleona gorzej aniżeli Moskwicin? Z jednej strony chciał facet wykorzystać zasoby i mięso armatnie, za jakie uznał Polaków, a z drugiej strony jego armia zachowywała się jak hordy Dzingis-chana.
Przypominam, to wszystko działo się jeszcze przed wejściem na terytorium Moskwy. A już ani żołdu, ani żywności, i demoralizacja armii, zmuszonej do rabunków i kradzieży.
„Niezadowolenie dodatkowo potęgowały dokonywane przez armię rozboje. W Wilnie brakowało dosłownie wszystkiego i już po 4 dniach żywności trzeba było szukać daleko od miasta. Wciąż rosła liczba dezerterów. Srogie wyroki wydawane przez sądy wojenne, skłoniły niektórych do powrotu, ale dopóki trwała przeprawa i tak nie dało się przywrócić dyscypliny, ani porządku”.[s.102]
Komentarz.
Jeszcze się wojna tak naprawdę nie zaczęła, a armia była głodna, zdemoralizowana. Trzeba pamiętać, że 2/3 armii to byli cudzoziemcy, w tym wielu Niemców, co dodatkowo działało negatywnie na ludność.
I najważniejsze, że nie było widać żadnych posunięć Sztabu Napoleona, dążących do poprawy warunków marszu. A to pisze jeden z najbardziej zaufanych oficerów Napoleona, więc raczej wybiela, aniżeli straszy. Nawet na takie symboliczne nagrody, jak przywrócenie Małopolski, zwanej Galicją, do Księstwa Warszawskiego, nie chciał się zgodzić Napoleon na sejmie 24 czerwca. Oczywiście, podziałało to na Polaków jak kubeł zimnej wody.
„Jak już wspomniałem, nasza kawaleria i artyleria poniosły dotkliwe straty. Padło sporo koni. Wiele z nich błąkało się gdzieś na tyłach, inne wlokły się gdzieś za korpusami, będąc dla nich tylko niepotrzebnym ciężarem. Musieliśmy w końcu porzucić wiele skrzyń z amunicją do dział i część taborów. Straciliśmy jedną trzecią koni, w szyku pozostało ich nie więcej jak połowa ze stanu na początku kampanii.” [s. 116.]
Komentarz.
Czy potrafisz to sobie wyobrazić Szanowny Czytelniku? Facet idzie na wojnę i po niecałych dwu tygodniach, jeszcze przed jakąkolwiek większą bitwą, traci połowę koni! Zostawia wozy taborowe z amunicja do armat? Przecież to jawna głupota, a nie geniusz. Jeszcze mrozów nie ma, a ten już nie ma transportu!
„W tym samym czasie król Westfalii, Hieronim, zezwolił swoim wojskom na grabież na terenie Księstwa Warszawskiego”.[s.117]
Komentarz.
Czy potrafisz to zrozumieć Dobry Człeku? Z jednej strony chce żywności, koni i mięsa armatniego, a z drugiej strony traktuje Polskę tak samo, jak każdy podbity kraj. I skąd ten mit o Napoleonie, wskrzeszającym państwo polskie? Możesz sam sprawdzić w Wikipedii i innych tego rodzaju publikacjach te wypisywane bzdury, mające ogłupiać Polaków.
Zresztą podobnie zachowują się wojska amerykańskie, ponieważ nie podlegają jurysdykcji lokalnej, a na przepustki wychodzą. Znana jest sprawa strzelania swego czasu z ciężkiego karabinu maszynowego, z korwety stojącej w Gdyni przy Skwerze Kościuszki.
„Z wyjątkiem wyższych stopniem dowódców, administracja wojskowa wykazała się kompletną niefrasobliwością. Nasi chorzy i ranni ginęli z powodu braku jakiejkolwiek pomocy. Przepadło wiele skrzyń z różnego rodzaju zapasami, które gromadzono z ogromnym wysiłkiem przez ostatnie dwa lata – zostały rozgrabione, lub zagubione z powodu braku środków transportu – usłana była nimi cała droga. Szybkie tempo przemarszów, niedobór luzaków, brak paszy, złe traktowanie – wszystko to razem wzięte zabijało nasze, pochodzące z zaprzęgów pocztowych konie. Tymczasem właśnie od nich uzależnione było całe nasze przedsięwzięcie. A trzeba stwierdzić, że dotychczasowe nasze działania tylko na odcinku od Niemna do Witebska kosztowały wielką Armię więcej, aniżeli dwie przegrane bitwy.”[s.120]
Komentarz.
Czyli z jednej strony wiedzieli, że przegrywają, ponieważ tracą środki transportu, a z drugiej strony nie robili nic, aby tą sytuację naprawić.
Przecież polskie kampanie przeciwko Moskwicinowi, czy to za Batorego, czy za Wazów, dostarczyły odpowiedniego materiału, jak trzeba się przygotowywać do wyprawy na Moskwę. Niezbędny zapas żywności musiał być zabezpieczony na kilka miesięcy, a nie dni. Rajdy Pioruna-Radziwiłła pokazywały, jaki sposób walki jest najkorzystniejszy na tych terenach. A geniusz Napoleon wybrał się na przejażdżkę? I nie to jest istotne. Istotne jest to, że tzw. polscy pisarze i historycy dziwnym trafem nie zauważyli tego. A przecież liczba pamiętników i ksiąg dworskich do 1945 roku była ogromna. Liczba ocalałych dworów wynosiła 75 000, a każdy dysponował kilkutysięczną biblioteką. Dopiero potem, jak Sowieci i ich totumfaccy zaczęli niszczyć ślady polskości, czyli dwory szlacheckie, to dziwnym trafem znikały również księgi i pamiętniki. A jeszcze dziwniejsze jest to, że część znajduje się w amerykańskich bibliotekach… A podobno był zakaz wywozu zabytków? Widocznie nie dla wszystkich.
„Z powodu niewybaczalnego skąpstwa w trudnej sytuacji znalazły się nasze punkty opatrunkowe, w których brakowało wszystkiego. Niewystarczająca była nawet ich odsada. Cesarz starał się zawsze osiągnąć jak najlepsze rezultaty jak najmniejszym kosztem. Nigdy wcześniej nasi dzielni żołnierze nie mieli aż tak kiepskiej opieki medycznej. Lekarze i niżsi rangą oficerowie administracji – solidni i energiczni – byli zrozpaczeni, widząc stan szpitali.[…] Dotarliśmy dopiero do Witebska i nie stoczyliśmy jeszcze żadnej bitwy, a już brakowało nam bandaży. Zaprzestano podkuwania koni, a uprząż była w fatalnym stanie, kowale zostali w tyle wraz z taborami, które przeważnie i tak już porzucono. Nie było haceli, brakowało robotników i żelaza na podkowy. Marszalek Murat dopiero wówczas zaczął podliczać i z przerażeniem zauważył, jak spadła siła bojowa jego pułków, zmniejszonych średnio o połowę.” [s.122]
Komentarz.
Jeszcze tzw. wielka armia nie stoczyła żadnej bitwy, a już praktycznie nie istniała. Na jakiej więc podstawie polskojęzyczne wydmuszki intelektualne tak gloryfikują Napoleona?
To, że Francuzi dysponują liczną agendą wywiadowczą na terenie Polski, nie podlega dyskusji. Już przecież tacy pisarze jak Kraszewski, byli agentami wywiadu francuskiego. Problem jest dużo poważniejszy. Zmieniły nam się opcje polityczne w okresie ostatnich 100 lat, a podręczniki nadal zaśmiecane są chałturą. Świadczy to niestety o ciągłości rządów przez cały czas. DOWODEM BEZPOŚREDNIM JEST SZYBKIE UWIJANIE SIĘ FRANCUZÓW PO 1990 ROKU Z WYKUPEM PRZEMYSŁU, o dziwo, dostających zgodę.
Nie będę dalej prezentował tych smutnych faktów ogłupiania Polaków. Odsyłam do książki.
Podam tylko na zakończenie, że opóźniając odwrót, Napoleon, mając 15 000 rannych po bitwie pod Berezyną, ich także nie odesłał do Francji, tylko trzymał w Moskwie, pomimo zbliżającej się zimy, a potem zostawił ich na pastwę losu, samemu uciekając na prymitywnych saniach do Paryża. Tak to jest z malowanymi przyjaciółmi.
Słusznie mówi przysłowie: „Panie Boże chroń mnie od przyjaciół, z wrogami sam dam sobie radę”.
Dlaczego przypominam historię sprzed 200 lat? Ponieważ obecnie także mamy przyjaciół z prawa i lewa, z dołu i góry. Podobno już tak od ćwierć wieku siedzą nam na karku owi przyjaciele, ale jak do tej pory, żadnych pozytywnych efektów tej przyjaźni nie widać. Straciliśmy na ich rzecz banki i przemysł, a żadnych pozytywów nie widać. Ot, taka sobie historia.
Polecam także artykuł na temat tego Typka, przedstawiający nieznane w Polsce fakty. Potwierdzaj one moją tezę, że historię piszą nam użyteczne trole.
Pobrano z:
http://educodomi.blog.pl/2016/01/07/polski-mit-napoleona/
Prezenty Gwiazdkowe. Mit Napoleona.
Kochany Wnuczku!
W czasach młodości Twojego dziadka najczęstszym prezentem pod choinkę była książka. Po 1990 roku to się zasadniczo zmieniło. Zamiast książki drukowanej pojawiły się płyty i książki w wersji elektronicznej. Jedynym celem takiej zmiany była łatwa możliwość zmiany fragmentów tekstu tanim kosztem. Poza tym, czas życia książki elektronicznej jest bardzo krótki, to tylko kilka lat. Po jakiś 5 latach ginie ona z płyty. A dobre płyty, z gwarancją na 25 lat, kosztują ponad 50 złotych, czyli skórka za wyprawkę się nie opłaca, ponieważ książka drukowana może przeleżeć na półce nawet 200, czy 300 lat.
Innymi problemem było wyrugowanie polskich wydawnictw i zastąpienie ich wydawnictwami cudzoziemskimi. Oczywistym następstwem takiego stanu rzeczy jest wprowadzanie kultury obcej nam. Pojawiły się książki ogłupiające, a stosunkowo tanie, typu Harlekin. Była to realizacja planów z początku XVI wieku, opracowanych przez Woltera, po szkoleniu w Londynie w 1725 roku. Wolter pisał do swoich agentów: Trzeba wydawać książki w cenie 4 su, tak, aby każda gospodyni, każdy dozorca mógł sobie ją kupić.” W ten sposób książka spełnia rolę indoktrynacji biedniejszych i mniej wykształconych. Dlatego na ministrów „Oświaty” wybiera się zupełnie przypadkowych ludzików, którym imponuje fakt, że do swojej wioski mogą wracać w eskorcie BOR-u. Ale to właśnie tacy ludzie bez szemrania wykonują polecenia idące z góry.
W tej chwili tylko wydawnictwa tzw. prywatne, czyli bardzo nisko nakładowe, są warte zakupów, ale zazwyczaj są to nakłady rzędu 200 -1000 egzemplarzy. Na więcej autora nie stać i nie ma możliwości dystrybucji swojej książki.
Na przykład książka Antoniego Suttona pt: „Wall Street i Hitler” nie została wydana przez żadna dużą oficynę wydawniczą w Polsce pomimo, że została napisana ponad pół wieku temu. [Warszawa 2015 Jan Białek]. Książka Suttona wywraca do góry nogami wszelkie pozycje, jakie wydrukowano w Polsce po 1945 roku na temat Drugiej Wojny Światowej. Wiedza zawarta w niej jest tak wybuchowa, że obnaża intelektualnych eunuchów pracujących na etatach historyków w Polsce. Praktycznie do tej pory wydawane podręczniki dotyczące II WŚ mogą spokojnie iść na przemiał, ponieważ były tylko i wyłącznie wydawane w celu ogłupiania ludności. Zresztą nie wiadomo, kto to pisał, historycy, czy oficerowie d/s politycznych, oddelegowani na stanowiska nauczycieli akademickich. Przecież po 1990 roku to właśnie uczelnie najbardziej się broniły przed dekomunizacją. To właśnie pracownicy uczelni wyższych obsadzali stanowiska w Instytucie Pamięci Narodowej [Pytanie: jakiego Narodu? Polska zawsze była wielonarodowa!], który dziwnym trafem, sądząc po tytułach publikacji wydawanych, za pieniądze podatnika zajmował się głównie mniejszościami narodowymi w Polsce, a nie Polakami. Obecnie, dzięki stworzonemu monopolowi księgarskiemu, żadna książka poza oficjalnymi nie ma prawa pojawić się w księgarni.
Wracając do Gwiazdki.
Jako stary człowiek, w prezencie otrzymałem książki. Postaram się podzielić swoimi uwagami z Szanownymi Czytelnikami. Na pierwszy ogień biorę pamiętniki wielkiego Koniuszego Napoleona pt. „Wspomnienia z wyprawy na Moskwę 1812 roku. Armanda Caulaincourta. Książka została wydana przez wydawnictwo Katmar, Gdańsk 2015r. Zachęcająca jest okładka, natomiast załączone czarnobiałe ryciny dużo gorszej jakości, psują wyraźnie efekt edytorski. Można było się bez nich doskonale obejść, a zamiast tego załączyć mapy obrazujące miejsca akcji i całej kampanii. Może w kolejnym wydaniu uda sie to zrealizować?
Wyraźnym niedostatkiem książki jest brak życiorysu Napoleona. Co się z tym Panem działo pomiędzy1790, a 1796 rokiem? Dlaczego ten okres jest pomijany? Skąd taki awans zwykłego żołnierzyka? A życiorys jest ciekawy. Są publikacje mówiące o tym, że był jednym z lepszych dowódców kolumn, które mordowały Powstańców w WANDEI. Był także szefem Policji w Paryżu. Podobnie przecież awansował J. Stalin, będąc wcześniej szefem kontrwywiadu partii, czy Józef Beck, będący szefem wywiadu w czasie wojny bolszewickiej.
Nic się oficjalnie nie wspomina o pobycie Napoleona w Londynie, w jakim celu się tam szkolił? Nie podaje się także, że to właśnie Napoleon pozbawił Francję kolonii, sprzedając na przykład Luizjanę za tanie pieniądze Anglikom [Amerykanom]. Wydaje mi się, że ciekawym byłoby potwierdzenie, lub zaprzeczenie tym publikacjom.
Jest to o tyle ważne, że w internecie jest cała masa stron - utrwalaczy obowiązujących wersji opierających się, lub wręcz przepisujących książki wydawane pod cenzurą, czy to zaborców, czy to Sowietów. Wartość tych publikacji jest więc co najmniej wątpliwa. W świetle tych faktów bardzo ostrożnie należy podchodzić do książek leżących na wystawach księgarń i szeroko reklamowanych. Taka reklama w 100% jest tylko i wyłącznie podyktowana chęcią indoktrynacji.
Dlaczego tą książkę biorę na pierwszy ogień? Ponieważ mit Napoleona spowodował już kilkadziesiąt tysięcy niepotrzebnych ofiar oraz okradanie Polski na wiele set milionów franków. Polacy nic za to nie otrzymali. Podobnie obecnie wykrwawiamy się, czy to w Iraku, czy Afganistanie, za przysłowiowy frajer. Przypomnę, że w awantury arabskie wmieszał nas namiestnik Kwaśniewski – Stolzman, piastujący obecnie funkcję członka rady nadzorczej koncernu eksploatującego ropę i gaz na Ukrainie. W radzie siedzi także syn szefa CIA.
Mit Napoleona utrzymywał się do II WŚ i w efekcie kosztował nas kolejne setki tysięcy ofiar.Społeczeństwo nie chce zrozumieć, że FRANCJA OD 1815 ROKU JEST TRZYMANA NA KRÓTKIEJ SMYCZY PRZEZ CITY OF LONDON.
Dlaczego interesuje mnie wyprawa na Moskwę? Ponieważ 200 lat wcześniej taką wyprawę, mniej więcej w tych samych warunkach, organizował hetman Żółkiewski. I załatwił wszystko, co miał załatwić. Napoleon natomiast, poza stratą prawie całej 500 000 armii, nic nie załatwił i nic nie zdobył. Generalnie pamiętnik wskazuje na bardzo przeciętną osobowość, w dodatku pozbawioną wiedzy niezbędnej przy planowaniu takich operacji.
Przykładowo. Już analiza bitwy pod Tyrmandem wskazuje, że nie żaden geniusz Napoleona, ale liczebność amii decydowała o zwycięstwie. Straty francuskie to 69 000 poległych, a moskiewskie 73 000, więc zwycięzcą obwołano Napoleona. A to była rzeź. Jedyne usprawiedliwienie, że 2/3 armii to byli cudzoziemcy, a nie Francuzi.
Zawarty w Tylży 25 czerwca 1807 roku traktat, m.in. powołał do życia Księstwo Warszawskie. Ale nazwa ta była na potrzeby Polaków. W rzeczywistości obszar ten figurował jako 17 departament Francji, ze swoim komisarzem. Chodziło bowiem o ściągnięcie kontrybucji i mięsa armatniego, niezbędnego Napoleonowi do prowadzenia dalszych wojen. Podobne „pochwały” słyszymy również obecnie z ust rozmaitej maści aktorów sceny politycznej.
Poniżej przytoczę wybrane fragmenty omawianego Pamiętnika, uzasadniające moją opinię. Przypomnę, że Napoleon formalnie zwracał się do cara Aleksandra per „Panie Bracie” i kurierzy systematycznie odwiedzali Petersburg. Przy Carze był specjalny stały ambasador francuski od 1807 roku. Napoleon więc:
Po pierwsze, powinien znać doskonale drogi i miasta w całym carstwie.
Po drugie, powinien znać stan armii moskiewskiej i jej dowódców.
Po trzecie, powinien znać środki transportu i klimat.
Pomimo, że przygotowania do wojny trwały prawie 3 lata, popełniono kardynalne błędy. Przygotowując na przykład wozy niezbędne do transportu, przyjęto model fryzyjski, tj. ciężkie duże wozy, zaprzężone w dwa, lub nawet 4 konie. Wozy te na pisakach moskiewskich zupełnie nie zdały egzaminu. Przecież przez te 5 lata mogli podpatrzeć transport armii carskiej i się czegoś nauczyć. Tak duża ilość koni niezbędnych do transportu powodowała konieczność przygotowania olbrzymich zapasów paszy, a te z kolei znowu wozów. Stworzono błędne koło i zapłacono za to już w drugim tygodniu kampanii.
Zakładając błyskawiczne zwycięstwo nie umundurowano odpowiednio żołnierzy, dając im cynkowe guziki, które przy mrozie poniżej 20 stopni pękały i portki trzeba było wiązać sznurkiem. To jest jednak trochę niewygodne dla żołnierza.
Pomimo stwierdzenia celowości podpalania Moskwy przez armię carską, już w pierwszej dobie po wejściu wojsk francuskich nie wyciągnięto z tego żadnych wniosków. Do tego wrócę.
Pobrano z:
http://educodomi.blog.pl/2016/01/05/prezenty-gwiazdkowe-mit-napoleona/
Kampania wrześniowa, czy mordowanie Polaków. Jaja!
Czy nasza historia jest jakąś alternatywną do prawdziwej? Możemy to tylko ocenić czytając inne publikacje, aby wyrobić sobie własne zdanie.
Kampania wrześniowa, czy mordowanie Polaków. Jaja!
Kochany Wnuczku!
Kolejna rocznica odzyskania państwowości w 1918 roku stała się okazją do masowego duraczenia mieszkańców, jeszcze pomiędzy Odrą i Bugiem. Wyraźnie widoczny jest fakt tresury następnego pokolenia na mięso armatnie. Te wszelkiego rodzaju koncerty patriotyczne, w wykonaniu 3-rzędowych aktorów, ale o właściwych koneksjach, tak jakbyśmy nie mieli dobrych głosów. Wiadomo, trzeba swoich finansowo ratować.
To wszystko, łącznie z emitowanymi filmami, np. ”Bitwa Warszawska 1920” J.Hoffmana, ma ugruntować w społeczeństwie jeden politycznie słuszny obraz historyczny, utworzony przez agenturę City. A jak było naprawdę?
Poniżej skrótowe przedstawienie Kampanii Wrześniowej i porównanie jej z wojną fińsko – sowiecką. Wojna polsko-niemiecka doczekała się całej masy publikacji artykułów i artykulików, ale nikomu nie chce się dokonać porównania, zarówno sił obu stron, jak i podobnych walk w innych krajach np. w Finlandii, toczonych w tym samym okresie.
Generalnie polskojęzyczni historycy uznali, że podstawą przegrania przez Polskę wojny, była błędna koncepcja i strategia, która postawiła na rozwój oddziałów konnych, a zaniechała rozwoju broni pancernej. Innymi słowy, w skrócie – wygrali Niemcy, ponieważ mieli więcej czołgów i samolotów. Niestety, jest to typowa fałszywa flaga.
Tablice hańby
Generalnie przyczyną przegrania wojny przez Polskę, była dezercja z pola walki większości dowódców armii. Wiadomo, że armia składająca się z kilku dywizji i innych oddziałów, musi posiadać jednolite kierownictwo. W chwili zniknięcia dowódcy armii, poszczególne dywizje gubią się i są łatwym celem dla przeciwnika.
Dowodem na potwierdzenie mojej tezy jest fakt, że we wrześniu 1939 roku miało miejsce ponad 1500 spotkań ogniowych pomiędzy oddziałami polskimi, a niemieckimi. Niestety, tylko ok. 60 tych walk było pomiędzy polski, a niemieckimi dywizjami. Cała reszta to maleńkie potyczki pomiędzy polskimi plutonami, kompaniami, czy batalionami, a niemieckimi oddziałami. Praktycznie, tylko jedna bitwa nad Bzurą była toczona siłami całej armii. Nietrudno natomiast zrozumieć te małe potyczki, skoro dowódcy poszczególnych pułków, batalionów zostali pozostawieni sami sobie.
wikipedia
Powyższa mapa przedstawia sytuację wojskową w 1939 roku. Jak można sprawdzić, Armii Poznań nie zagrażało żadne ugrupowanie Wehrmachtu. Plan polski przewidywał, że w przypadku wojny wszystkie armie polskie idą do przodu. Armia Poznań w pierwszym dniu wojny wkroczyła na teren Rzeszy ok. 10 km. Potem z nieznanych powodów rozpoczęła wycofywanie się i przez okres jednego tygodnia nie podjęła żadnych działań wojennych. Czyżby gen. Kutrzeba realizował plan City, o którym informował go płk Duglas, łącznik ze sztabu angielskiego?
Z planu wynika jednoznacznie, że Niemcy postanowili uderzyć na Warszawę i po jej zdobyciu zakończyć wojnę. Faktycznie, przy całkowitej bierności Armii Poznań i dezercji gen. J. Rómmla z Armii Łódź, im się to udało.
Podobnie wyglądała sprawa z Armią Pomorze, której dowódca, gen. Bortnowski, zdezerterował już 2 września, pozostawiając całą Armię bez dowództwa. Dopiero 7 września żandarmeria znalazła go w jego majątku pod Toruniem. Po połączeniu z Armią Poznań i sprzeczce z gen. Kutrzebą, kto ma zostać dowódcą połączonych Armii, wdali się w bitwę nad Bzurą, tracąc większość żołnierzy.
Tymczasem naczelny wódz Armii Polskiej, marszałek Rydz-Śmigły, już 3 września śmigał z Warszawy do Krzemieńca, do którego dotarł dopiero 7 września. Czyli, w okresie braku komórek, czy telewizji satelitarnej, praktycznie pozbawił się dowództwa, nie mając żadnej łączności z podległymi sobie jednostkami. Ucieczkę rozpoczął w kilka godzin po tym, jak Anglia i Francja wypowiedziały wojnę Niemcom. Z Krzemieńca, na wniosek ambasadora angielskiego, już 11 września uciekł na przyczółek rumuński, a dopiero 12 września alianci podjęli decyzję o nie udzielaniu pomocy Polsce. Taki p. Marszalek był przewidujący! W dniu 17 września rano przekroczył granicę.
wikipedia
Podsumowując: od 3 września Armia Polska została pozbawiona centralnego kierownictwa. Nie mogła więc w żaden sposób, jako armia, walczyć z Niemcami!
Armie Polskie były ugrupowane:
Grupa Armii gen. Dąb – Biernackiego – Front Północny - dezerter z Armii Prusy,
Grupa Armii gen. Piskora – Front Środkowy,
Grupa Armii gen. Sosnkowskiego – Front Południowy,
Grupa Armii gen. Kutrzeby – przez okres tygodnia nie podejmował walki,
Grupa Armii gen. Rómmela - dezerter z Armii Łódź. Dogadał się z komunistami poprzez wydanie w ich „rence” dokumentacji wywiadu II oraz resztek złota FON-u, 2600 kg. Z tego powstała sprawa „Komandorów”. Do jego śmierci zabraniano pisania jakichkolwiek negatywnych artykułów na jego temat. Komuniści pochowali go na Powązkach w Alei Zasłużonych. Pozostawiam domyślności PT Czytelników, co było powodem takiego postępowania.
Poszczególne Armie:
Armia Modlin – gen. Emil, Karol Przedrzymirski,
Armia Pomorze – gen. Bortnowski - dezerter,
Armia Poznań – gen. Kutrzeba, patrz wyżej,
Armia Łódź – gen. Rómmel - dezerter od 2 września, potem dowódca obrony Warszawy, na jakiej podstawie, nie wiadomo – wyniszczenie miasta i ludności? Z Warszawy wyszedł komunikat do żołnierzy KOP o nie podejmowaniu walki z Sowietami 17 września 1939 roku. Naczelnego Wodza nie było w Warszawie już od dwóch tygodni. Jedynym dowódcą był gen. Juliusz Rómmel. Tak więc z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, to z jego otoczenia wyszedł ów komunikat, czy też rozkaz. Jak podaje J. Łojek, brak dokumentu potwierdzającego nazwisko osoby, która wydała ów rozkaz. Zdziwienie budzi także fakt, że pomimo zaatakowania Polski, polskie władze nie wypowiedziały do 1945 roku wojny Sowietom. Ale to tłumaczy specjalne traktowanie gen. Juliusza Rómmla po 1945 roku.
Armia Kraków – gen A. Szyling,
Armia Karpaty, potem Małopolska – gen. Fabrycy- dezerter,
Armia Odwodowa Prusy – gen. Stefan Dąb-Biernacki, dezerter.
Dowództwo Floty – admirał Unrug, kuzyn niemieckiego admirała, przeczekał wojnę na Helu, zabraniając ataku na niemieckie okręty i konwoje. Nieznane są powody internowania 6 polskich okrętów podwodnych w Szwecji, bez wystrzelenia chociaż jednej torpedy w kierunku niemieckim.
Straty w kampanii wrześniowej, wg różnych źródeł, wahają się:
Polska: 66 000 zabitych,
133700 rannych,
694 000 jeńców wojennych.
Niemcy: 16 843 zabitych,
36 473 rannych,
Luftwaffe – 386 zabitych, 407 rannych
Marynarka wojenna – 77 zabitych, 115 rannych.
Łączne : 17 106 zabitych, 36995 rannych.
Sowieci: 1173 zabitych, 2002 rannych.
Słowacja : 18 zabitych, 11 rannych
Niecały miesiąc później rozpoczęła się wojna fińsko – sowiecka. Mała Finlandia, o liczebności 3.8 miliona mieszkańców, wystawiła armię liczącą 230 000 ludzi i tylko 121 samolotów.
Straty: zabitych 26 662,
rannych 39 886 .
Wg. innych źródeł siły fińskie to: 180 000 żołnierzy, a zabitych 22 839, rannych 43600, ok. 1000 Finów dostało się do niewoli.
Związek Sowiecki zamieszkiwany przez 171 milionów mieszkańców dysponował armią o liczebności 5 milionów. Siły sowieckie to milion bezpośrednio biorących udział w walce i 4-milionowa armia w rezerwie.
Straty: 126 875 zabitych,
18 8671 rannych [ wg innych źródeł 265 000],
5 600 do niewoli.
Zniszczono 2268 czołgów i pojazdów pancernych oraz zestrzelono 934 samoloty. Badania przeprowadzone przez Wehrmacht w 1941 roku podają, że straty Armii Czerwonej były znacznie większe: zabitych 273 000 ludzi, 1500 czołgów i ponad 600 samolotów. Liczbę rannych oceniono na 800 000. Nikita Chruszczow podaje, że w wojnie fińskiej Armia Czerwona straciła ponad milion ludzi w zabitych i rannych.
Reasumując: każdy fiński żołnierz w obronie swojej Ojczyzny zastrzelił 5 czerwonoarmistów. Każdy polski żołnierz w obronie Kraju zastrzelił 0.017 niemieckiego żołnierza. Ale co może zrobić odpowiednio płatna propaganda i jak wyolbrzymiać zdradę, jako cnotę. Wojna maleńkiej Finlandii z potężnym kolosem trwała ponad 4 miesiące, w porównaniu z 4 tygodniami kampanii wrześniowej. Normalnie atakujący traci 5 – 10 razy więcej żołnierzy, aniżeli broniący się. W Polsce, z powodu jawnej zdrady generalicji, stosunek ten jest odwrotny. Pokój podpisany z Rządem Fińskim, nie był bezwarunkowy, jak kapitulacja Polski.
Finowie stracili tylko 35 000 km kw., ale zachowali niepodległość.
Polska straciła byt państwowy i otrzymała 50 lat okupacji najpierw niemieckiej, potem sowieckiej, połączonych ze straszliwym wyzyskiem ekonomicznym.
Czas najwyższy chyba, stworzyć tablice czy księgę hańby w podręczniakch szkolnych.
JAJA
Jaja stanowią ostatnio wielki problem, ponieważ znikają z rynku i strasznie drożeją. Przypomnę, że tzw. eksperci telewizyjni straszą cały czas cholesterolem i jego rzekomo negatywnymi skutkami. Największym eksporterem drobiu do Europy jest Izrael, ponieważ w nim nie obowiązują normy hodowlane UE. Obecny brak jaj moim zdaniem jest wywołany sztucznie w celu podniesienia ceny.
Przypomnę, co mówi na temat jajek nauka. Okazuje się, że 30% zawartości tłuszczu w jaju to jednonienasycone kwasy tłuszczowe MUFA oraz wielonienasycone kwasy tłuszczowe PUFA, bardzo zdrowe dla serca. To oczerniane przed 50 laty żółtko jest najzdrowszą częścią jajka, zwierającą m.in. witaminy A, D, E, K, B-12, tłuszcze omega – 3, przeciwutleniacze, kwas foliowy oraz karotenoidy. Jaja zmniejszają apetyt, czyli są doskonałymi produktami na odchudzanie.
Badania wykazały, że można zjadać spokojnie dwa jajka dziennie, przez 7 dni w tygodniu, przez cały miesiąc i zarówno ciśnienie tętniczej jak i cukrzyca typu 2 nie tylko się nie pogarszają, ale ulegają znaczącej poprawie.
Biotyna, witamina z grupy B, pomaga w metabolizmie kwasów tłuszczowych i glukozy. Jest szczególnie wskazana do przyjmowania w okresie ciąży, a nie tabletki. Badanie DIABEGO wykazało, że konsumpcja dwu jajek dziennie przez cały tydzień poprawia metabolizm glukozy. Mamy obecnie kolejną akcję zwalczania cukrzycy. W żadnym wystąpieniu nie słyszy się o naturalnych metodach postępowania w cukrzycy typu 2. Czyli jest to po prostu medycyna strachu i naganianie do zakupów kolejnej chemii medycznej.
Badania przeprowadzone na 1152 uczestnikach w wieku od 20 do 84 lat wykazały, że konsumpcja jaj wpływa pozytywnie na ciśnienie krwi. Osoby, które jadły więcej jaj, były o 46% mniej narażone na nadciśnienie od tych, które prawie nie jadły jajek.
Niestety, jest pewien problem.
Gotowanie jaj na twardo znacznie zmniejsza ich wartość odżywcza.
I tak, po ugotowaniu jajo traci w porównaniu ze surowym aż:
• 36 % witaminy D,
• 33 % omega -3.
•30• 20 % choliny,
• 19 % cynku,
Także opowiadanie o skażeniu jaj bakteriami jest mocno przesadzone. Badania wykazały, że tylko jedno na 30 000 jest skażone. Ale mycie jaj detergentami właśnie ułatwia penetrację bakterii.
Reasumując, możemy śmiało zjadać jaja, praktycznie ile chcemy. Brak jakichkolwiek prac naukowych stwierdzających, że konsumpcja jaj szkodzi. Jaja należy spożywać najlepiej w postaci kogla-mogla, szczególnie dla dzieci i kobiet w ciąży. Dawniej się po prostu wypijało jajko. Jaja koniecznie kupować u gospodarzy, u których kury znajdują się na wybiegu, a nie w klatkach.
Poza tym musisz pamiętać Dobry Człeku, że ten cholesterol z jaj nie ma żadnego związku z tym, który masz we krwi. Ten we krwi pochodzi z produkcji Twojej wątroby i jest wytwarzany z powodu nadmiaru węglowodanów. Jakieś 10 lat temu wreszcie zmieniono tzw. piramidę żywności i przestano truć ludność. 50% energii powinno pochodzić ze spalania tłuszczy, a tylko ok. 20 % z węglowodanów.
Nie daj się więc ogłupiać ”informacjami” o rzekomej szkodliwości jaj. A tak na marginesie, dlaczego oficjalne biuletyny medyczne w Polsce nie podają tych danych? Od razu masz odpowiedź, komu one służą.
Pallac K1,Dowd S~E2, Villafuerte J1, Randomizowane badania kliniczne,Mikroorganizmy jelitowe 20014.lipiec 5 [4] 458
Ladirat Se1,Schoterman MH2, Rahaoui H3. Br.J.Nutr.2015,28 sierpnia 112.
Substytuty mleka z piersi. Problemy i niebezpieczeństwa na całym świecie. Arch.Dis.Child.2012, czerwiec 97.
WebMD.com śmiertelność niemowląt. Słowacja i Polska na 29 miejscu.
www.articles.mercola.com z 17 czerwca 2015r
pobrano z :
http://educodomi.blog.pl/2017/11/25/kampania-wrzesniowa-czy-mordowanie-polakow-jaja/