Czytelniku,
Rozporządzenie w sprawie urządzania schronów przeciwlotniczych zostało ogłoszone 26 sierpnia 1939 roku na 4 dni przed wojną. Warto takie przypominać, bo nie ucza tego w szkołach, ani na historii.
Warto też zapoznać się z fragmentem relacji Komendanta
Głównego Policji Państwowej gen. bryg. Józefa Kordiana-Zamorskiego jak wyglądała
inna relacja od wojskowej by patrzeć na nasze klęski z różnych perspektyw z
pozycji:
Kraśnicka-Zajdler, Urszula Wrzesień 1939 roku widziany oczami Komendanta Głównego Policji Państwowej gen. bryg. Józefa Kordiana-Zamorskiego
22.VIII.
W czasie raportu Ministra Spraw Wewn. poruszyłem sprawę
podróżowania bezcelowego po wschodniej Małopolsce 5 kompanii i 4 szwadronów rezerwy
policyjnej, które powróciwszy do sta~ch miejsc postoju, mogłoby być ośrodkami
czynnej obrony przeciwlotniczej i stanowić ośrodki mob. dla jakiejś jednej lub
2 jednostek wielkich piechoty. Wydawało mi się to łatwe i konieczne, skoro
policja po powołaniu 30 000 rezerwistów osiągała stan 57000 starego żołnierza,
wśród którego 13 kompanii pieszych rezerwy i 8 szwadronów były niezaprzeczenie
elitą wojska. Równocześnie poruszyłem sprawę wydania rozporządzenia
wykonawczego do ustawo policji państwowej o wcieleniu jej w chwili wybuchu
wojny do sił zbrojnych. Czyniłem to corocznie i corocznie dyrektor Hausner,
Szef Gabinetu Ministra utrącał tę sprawę· Obecnie Pan Premier i jedną i drugą
sprawę utrącił na skutek sprzeciwu dyrektora Żyborskiego. Moim zdaniem
należało to rozporządzenie mieć gotowe, a w każdym razie policję poddać
zawczasu sądownictwu wojskowemu, by ten błąd, co błąd, wstrząs organizacyjny,
nie przeżywała w czasie samej już wojny. Ponieważ widziałem przygotowanie do
ewakuacji Ministerstwa, wyrażające się w paleniu aktów, zapytałem o policję,
podkreślając, że jeśli by jakieś zarządzenia wydane, to o policji zapomniano.
Proponowałem, by mnie powierzono tę pracę proponując równocześnie, by rodziny,
broń, amunicję, sukno z magazynów i archiwa, a szczególnie kartoteki wymieść
pomału, bez zwracania niczyjej uwagi na prawy brzeg Wisły teraz. Pan Premier
nie zgodził się na to i oświadczył mi, że jeśli chodzi o Komendę Główną PP to
załatwi to p. Olpiński z Prezydium Rady Ministrów, jeśli zaś chodzi o PP w
terenie, to jej ewakuacja należy do starostów i wojewodów. Na moje
przedstawienie, że w ten sposób zrobimy ewakuację dziką, której nie tylko nie
potrafimy kierować, ale nie zdążymy opanować, nie dał mi Pan Premier żadnej
odpowiedzi. Usiłowałem rozmówić się z p. Ołpińskim, ale ten był szalenie
tajemniczy i w ogóle przestraszony tym, że pragnę wejść w te sprawy.
Oczywiście żadnych wytycznych nie otrzymałem. 23 VIII Płk Wiatr zawiadamia
mnie, że 24 VIII będzie ogłoszona mob. kartkowa wszystkich kolorów w reszcie
korpusów jeszcze nie zmobilizowanych. Wydałem rozporządzenie mające na celu
wzmocnienie służby policyjnej w Warszawie. Powołanie wzmocnienia policji
wyznaczono na termin o 24 godziny późniejszy. Uważałem to za zasadniczy błąd,
co płk. Wiatrowi powiedziałem, uważając, że z chwilą przejazdu transportów rezerwistów
trasy kolejowe powinny być już strzeżone. Poza tym zawiadomiłem go, że
niestety Sztab Główny dla mobilizowanej rezerwy policyjnej mimo moich
wielokrotnych przedstawień nie przydzielił spodni. Dla rezerwy województwa
pomorskiego i łódzkiego uszyłem spodnie z własnego budżetu bieżącego i we
własnym zakresie i spodnie te już na punkty mobilizujące rozesłałem. Dla innych
województw spodni nie ma i proszę o ich przydział. Uważałem, bowiem, że nie
wolno wystawić na posterunku rezerwisty w cywilnych spodniach, zwłaszcza na
terenie województw zachodnich, ponieważ fakt ten dałby asumpt do wrogiej nam
propagandy stacji radiowych niemieckich.
24.VIII
Powołanie rezerwistów do PP na terenie województw pomorskiego
i łódzkiego. Byłem w czasie mob. załogi policyjnej i komp. ochrony linii
kolejowej w Łowiczu. Stawiennictwo było doskonałe, duch wśród rezerwistów
znakomity, element ludzki inteligentny i ideowy. Umundurowanie bez zarzutu. W
czasie mego pobytu tu przybyło kilkadziesiąt taksówek z uciekinierami z
Gdańska.
26.VIII
W czasie raportu u P. Premiera melduję o przebiegu mob.
policji. Podkreślam, że uciekinierzy z Gdańska przeważnie pojechali do
Warszawy, wydaje mi się, że należałoby ostatecznie te sprawę bardzo silnie ująć
i dać odpowiednie wytyczne władzom administracyjnym. Poza tym melduj, że
kadra kompanii rezerwy polic. w Herbach donosi o zgwałceniu granicy polskiej
przez kompanię wojska niemieckiego, która w rejonie m. Kamieńsko pow.
Rybnickiego przekroczyła rzekę Liswartę i osłania budowany przez pionierów
most. Pan Premier pominął te meldunki milczeniem, podobnie jak i następny o
znalezieniu przez policję w m. Sierakowo pow. Września u właściciela majątku
Tschneka 5 rkm + 3000 naboi, 15 pistoletów "Walther" + 600 naboi i 80
puszek z konserwami prawdopodobnie zawierającymi materiał wybuchowy. Prawdziwe
piekło wybuchło dopiero o deski, nie tak przybite, jak chciał P. Premier, na
sklepie jakiegoś paskarza przy ul. Grójeckiej. Dzięki zajęciu się Pana Premiera
tą sprawę, upadł też projekt militaryzacji policji. Wobec tego, że policja
pozostawała nadal organizacją cywilną, a powołano do niej oficerów rezerwy i
rezerwistów armil, miałem cały szereg trudności. Oficerowie, powodowani ambicją
służenia w armii i opierając się zresztą na ustawie o powszechnym obowiązku
służby wojskowej, odmawiali wdziania mundurów policyjnych, uważając się za
oficerów armii a nie policji. Poza tym powstały 2 rodzaje policji. Jedni
podlegali sądownictwu cywilnemu, drudzy wojskowemu. Jedni byli płatni lepiej,
drudzy gorzej. Jedni mile prawo pomocy lekarskiej wojskowej, drudzy nie, itp. Żadne
jednak argumenty nie trafiały do głów Panów z MSWewn., którzy jak się tego dnia
z prawdziwym przerażeniem przekonałem, w wybuch wojny nie wierzyli i w jak
najlepsze pokojowe czasy interesowali się w pierwszym rzędzie Witosem.
Kiedy po raporcie u Premiera w rozmowie z Wiceministrem Nakoniecznikoffem i
Podsekretarzem Stanu panem Brzozowskim wskazywałem na nieudolną i mało
inteligentną naszą propagandę i zaproponowałem, by wezwano do tej akcji
Zygmunta Nowakowskiego, wywołałem tym wybuch prawdziwego oburzenia. Tego dnia
prosiłem płk. Wiatra, by przedstawił Szefowi Sztabu Głównego nonsens sytuacji,
kiedy mając zmobilizowaną policję w 2 województwach, nie wystawia się posterunków
na liniach kolejowych i obiektach. Wydawało mi się, że należy już wzmocnić
policję w całym kraju. Po rozmowie z Szefem Sztabu Głównego zawiadomił mnie płk
Wiatr, że Pan Szef Sztabu zgodził się na wystawienie posterunków ochronnych
przy obiektach użyteczności publicznej, jak np. elektrowniach, gazowniach,
wodociągach, i to tylko tam, gdzie nie będzie to zwracać uwagi! Na liniach
kolejowych stanowczo nie wystawiać, bo zrobiłoby to złe wrażenie i publiczność
jadąca koleją płoszyłaby się! Poruszam przy tej sposobności, jeszcze raz sprawę
nieszczęsnych spodni dla reszty województw. Dostaję te spodnie. Mam je odbierać
w miarę wyprodukowania ich. Pierwszą partię wysyłam pospiesznymi przesyłkami
kolejowymi do Poznania, Krakowa i Lwowa (tylko dla powiatów wzdłuż Karpat
leżących).
27. VIII
Niemcy wysadzili most pod Grybowem. Wreszcie Szef Sztabu
Głównego uwierzył w dywersję niemiecką i wreszcie nie tylko zgodził się, ale zażądał wzmocnienia policji
w województwie poznańskim i krakowskim, oraz tych powiatach wojew. lwowskiego,
które dotykają Karpat. Pan Premier wezwał mnie, bym natychmiast przeniósł na
wschód kom. Rymbarczyka z Warszawy za to, że na terenie jego komisariatu sklep
jakiegoś paskarza był zabity zanadto cienkimi deskami i za małymi gwoźdźmi. W
międzyczasie zacząłem mobilizację policji w województwie warszawskim w 2
powiatach wojew. kieleckiego, 4 powiatach wojew. poznańskiego, do których
spodnie dostarczyłem samochodami policyjnymi. Noc spędziłem w Garwolinie,
Rykach i Mińsku Mazowieckim w ośrodkach mobilizacyjnych policji. Mobilizacja ta
idzie bardzo sprawnie. Lud tu gorszy fizycznie, niż w łowickim, ale ochotny i
pełen fantazji. Nowe piękne umundurowanie i uzbrojenie podnoszą tego ducha. / W
Garwolinie zastaję już dwie rodziny uchodźców z Grudziądza, które koczują w
świetlicy policyjnej.
28.VIII
Transporty spodni wysłane do Poznania, Lwowa i Krakowa
przepadły. Melduję o tym Premierowi z tym, że wysyłam ponownie już moimi
samochodami i ponadto dla województwa białostockiego. Referuję jeszcze raz
nieszczęsną sprawę mobilizacji policji, bez czego nie wyobrażam sobie
możliwości interwencji policji w stosunku do osób wojskowych na etapach i
wewnątrz kraju. Chodzi ponadto o zrównanie korpusu oficerskiego, który wzrósł
do 1500 ludzi i wreszcie nadanie policji, która niewątpliwie weźmie udział w
walkach praw kombatantów. To ostatnie trafia wreszcie Panu premierowi do
przekonania i wreszcie zgadza się na wcielenie PP do sił zbrojnych Państwa, jednak
nie zgadza się na poddanie jej sądownictwu wojskowemu i nadanie stopni
oficerskich "czasu wojny" oficerom policji, co wszystko określa jako
gówniarstwo. Wykonanie tej sprawy poleca p. Nakoniecznnikoff, u którego p.
Żyborski znów protestuje przeciwko militaryzacji policji nawet w zakresie
ustalonym przez Premiera.
Wieczór dzwonię do płk. Wiatra, zawiadamiając go, że
Warszawa-miasto już otrzymało spodnie, i wobec tego proponuję, by ją
mobilizować. Zgadza się i wobec tego o godz. 9.00 wieczór ogłaszam mobilizację
policji m. stoł. Warszawy. Noc spędzam w koszarach policyjnych przy ul.
Ciepłej, gdzie odbywa się mobilizacja. Wszystko odbywa się nieporównanie gorzej
niż na prowincji. Z trudem na godzinę 10 rano stają kompanie i posterunki do
przeglądu, a o godz. na wyznaczonych posterunkach.
29.VIII, Raport u Premiera. Melduję mu, że spodnie wysłane
koleją jeszcze nigdzie nie doszły co gorsza, transportów tych z powodu
bezhołowia panującego na kolejach, oszukać nie można. Węzeł warszawski
zablokowany. Ponadto melduję mu, że 7 komp. rezerwy została na G. Śląsku
rozdzielona pomiędzy strażnice straży granicznej. Wydaje mi się, że jednostkę
tę stracimy niepotrzebnie i proszę o pozwolenie ściągnięcia jej do Warszawy,
gdzie moim zdaniem rząd w chwili wybuchu wojny powinien mieć silny i zwarty
duży oddział policji. Dzwonię do Gen. Sawickiego, by polecił związkom
przysposobienia wojskowego zabrać broń z posterunków policji państwowej. Do
mnie dzwoni Pan Marszałek Śmigły-Rydz, by zrobić na gwałt i za wszelką cenę
mobilizację PP Krakowa, Poznania i powiatów wzdłuż karpackich. Melduję o stanie
rzeczy. Wtedy Pan Marszałek poleca mi dzwonić do WMinistra Komunikacji
Piaseckiego, by ten odszukał te transporty. WMinister ich szuka i wieczór
zawiadamia mnie, że ich nie znalazł. Znalazła je policja. Jeden był jeszcze w
węźle warszawskim, drugi w Dęblinie. Oba wyładowuję i wysyłam autami do
Golendzinowa. Zarządzam mobilizację województw Kieleckiego i Białostockiego. O
godz. 14.00 zwołuje odprawę Szefów wydziałów i samodz. Referatu Komendy
Głównej, których zawiadamiam, że w każdej chwili należy oczekiwać ogłoszenia
mobilizacji powszechnej. Polecam zakończy, wzgl. przerwać wszelkie prace
pokojowe i nastawić aparat na tor wojenny. Ustalam nocne dyżury w każdym
wydziale, oficerowie mają wychodząc z domu zawiadomić dyżurnego, gdzie należy
ich szukać. Dzwonię do gen. Stachiewicza, którego proszę, by ze względu na
dobro służby zgodził się na to, że mobilizacja policji chodź o godzinę
wyprzedzi mobilizację wojska. Zgadza się na szczęście na to o godz. 14.22 i
wobec tego daję niezwłocznie rozkaz mobilizacji policji w całym państwie. Daję
rozkaz wycofania z Górnego Śląska samochodów 7 kompanii i wysyłam inspektora
Patkiewicza do Krakowa do dyspozycji tamtejszego Komendanta Wojewódzkiego dla
zorganizowania tam specjalnej drużyny dla walki z dywersją niemiecką. Melduję o
tym Premierowi, jak również o tym, że dca 7 komp. jest zdania, że oddziały
dywersyjne na pograniczu Śląska nie są to żadne bandy, tylko regularne oddziały
armii niemieckiej, doskonale uzbrojone i wyćwiczone, przebrane w ubrania
cywilne. O godz. 17 przynosi podkom. Krzciuk z mojego wydziału wojskowego pismo
Sztabu Głównego z zawiadomieniem o ogłoszeniu mobilizacji powszechnej z
oznaczeniem 1 dnia mobilizacji na dzień 30 sierpnia godzina 0.01. W godzinę póiniej dzwoni gen. Roguiski z prośbą o wydanie
zarządzeń, zapewniających spokój na ulicach Warszawy, zmniejszenie tempa jazdy
samochodów i zakazu wyszynku alkoholu. Wyjaśniam mu, że sam widzę potrzebę
wydania takich rozkazów, niestety, mnie ich wydać nie wolno. Może to zrobić w 1
rzędzie Komisarz Rządu m. Warszawy lub Wiceminister Nakoniecznikoff. W każdym
razie zadzwoniłem o tym do inspektora Kosielewskiego, kmdta policji państw. w
Warszawie. Wysyłam oficera kasowego po odbiór pieniędzy na kredyt wojenny. O
godz. 20.07 przychodzi odwołanie powszechnej mobilizacji.]a mobilizacji policji
nie odwołuję, uważając, że niemożliwe jest odwołanie takiego rozkazu.
30.VIII
Wydałem rozkaz wzmocnienia oficerami, powołanymi z rezerwy
Wydziału Komendy Głównej II, III i V (gospodarczego, personalnego i ogólnego
dowodzenia) oraz utworzenia Oddziału Kurierów z samochodami i motocyklami dla
Łączności z komendami wojewódzkimi w kraju, bowiem jak ostatnie doświadczenia
wykazały, na komunikację kolejową liczyć nie można. Powołałem przy Zarządzie
Głównym i poszczególnych Kołach Rodziny Policyjnej do życia Koła Opieki nad
rodzinami rezerwistów, powołanych do PP. Referując Panu Premierowi sprawę masek
pgazowych dla rezerwistów, którym Sztab Główny masek nie przyznał. Reakcji
żadnej, natomiast otrzymałem polecenie wypłacić tym, których rodziny
dobrowolnie się ewakuują trzymiesięczne pobory. Dzwoni insp. Kosielewski,
komendant policji m. Warszawy, że Komisarz Rządu Jaroszewicz zabronił mu
wykonywać jakichkolwiek moich rozkazów. O godz. 17.00 robię przegląd 3 i 16
kompanii Ochrony linii kolejowej. Kompanie te mają wyjechać na linię dopiero na
specjalny rozkaz inspektora armii. O godz. 18.00 zawieszam w czynnościach insp.
Izydorczyka, komendanta wojew. z Lublina, za nadanie radiotelegraficznego
meldunku o przebiegu mobilizacji PP w Lublinie elairem. Przedstawiam wniosek na
mianowanie komendanta wojew. pinsp. Brożyńskiego, który to wniosek Premier
aprobuję i podpisuję dekret nominacyjny.
31.VIII
Całe przedpołudnie upływa na konferencji w MSWojsk. na temat
militaryzacji PP. Dyr. Zyborski i tutaj sprzeciwia się militaryzacji policji,
co oczywiście uniemożliwia wystawienie jednej, a nawet dwóch wielkich jednostek
i pozbawia kraj wojskowej służby bezpieczeństwa na etapach. Sama konferencja
upłynęła na bezpłodnej gadaninie i spełzła na niczym. Po południu rozmowa z
płk. Wiatrem, którego prosiłem o 52 ckm dla zorganizowania gniazd obrony
przeciwlotniczej w miejscach postoju kompanii rezerwy policji (Lwów, Łuck,
Białystok, Warszawa - 3 kompanie, Gdynia, Poznań, Herby Wlk., Jaworzno,
Stanisławów, Jarosław, Mikulińce i Żyrardów). Obsługę mam. Chodzi tylko o
sprzęt i amunicję. Oświadcza mi, że nowych nie ma, ale daje mi 30 Hotchkissów i
po 2 jednostki ognia do każdego.
1.lX
Jesteśmy w całym kraju w pełni działań wojennych. W
ministerstwie konsternacja i nadrabianie miną. Wiceminister Nakoniecznikoff
oświadcza gen. Pasławskiemu, że to nie będzie żadna wojna, tylko coś w rodzaju
awantury rosyjsko-japońskiej w Mandżurii. Meldunek z komend. wojew. Poznań donosi o śmierci
mego kuriera porucznika Edwarda Stańczyka, którego dziś rano o godz. 4.00
zastrzelił żołnierz polski w Ostrowie Wkp., jadącego autem służbowym z pocztą.
Posterunki policyjne meldują o zbombardowaniu Grodna, Chojnic, Torunia,
Krakowa, Katowic, Herbów, Częstochowy, Nowo-Radomska, Kowla, Rymanowa. Wojska
niemieckie zajęły Chochołki, Jabłonkę, Suchą Górę. Pragnę przekazać posiadanie
wiadomości do Sztabu Głównego. Niestety Sztab Główny rozleciał się na cztery wiatry,
zrywając wszelkie za sobą połączenia. To samo GISZ i DOK. Na telefonach
wojskowych siadły telefonistki, powariowane z emocji i połączenia z nikim nie
ma. G. 12.00 komendanci wojewódzcy meldują wycofanie z terenu OK IV i OK V. W
tym leży zalążek klęski. Ludność opanuje panika. Zatłoczą wszystkie drogi,
przeznaczone dla wojska, gdyż żadnych szczegółowych wytycznych nie ma, a
niestety dopuszczano do tego, że teraz dopiero jadą rodziny policjantów.
Oczywiście każdy z nich pilnuje baby i dzieci, a nie służby. Zaczynają się
pogłoski o wysadzanych desantach. Daję rozkaz dywizjonowi konnemu wyjechać z
Warszawy na prawy brzeg Wisły i patrolować w rejonie mostów warszawskich na
przestrzeni Jabłonna-Wilanów. G. 12.30 dzwoni z Torunia płk. Trabszo o maski
gazowe dla kompanii ochrony linii kolejowej. Wysyłam je niezwłocznie. G. 13.00
melduję insp. Nowotworskiemu z Torunia, podając sytuację na Pomorzu. Ma
łączność z wszystkimi komendami powiatowymi z wyjątkiem Tczewa. G. 15.00
melduje insp. Gozdziewski ze Lwowa, że Lwów był bombardowany. Od g. 16-18 nalot
na Warszawę. Straty stosunkowo nieznaczne. Był bombardowany mój dywizjon konny
w czasie marszu do Gocławia. Folwark Gocław spalony, 12 koni z dywizjonu
zbiegło, z których 4 schwytano, za resztą poszukiwania trwają. Popołudniowy
meldunek z Torunia donosi, że starosta z Kościerzyny uciekł wraz ze wszystkimi
urzędnikami. Komendant powiatowy, komisarz Rozmuszek, zniszczył
pozostawione akta starościńskie i wraz z sędzią Górnym uzbraja ludność cywilną
i tworzy oddział dla obrony Kościerzyny. Łączność ani z Nacz. Dow., ani
Szt. Gl. nie ma. Nawiązuję ją dopiero za pośrednictwem prywatnego telefonu gen.
Głuchowskiego o godz. 22.30 w ten sposób, że płk Mtinnich przysyła po mnie
auto, które zawozi mnie do m.p. Nacz. Dow. Powiedziałem płk. Mtinnichowi, że
zmiana Kwat. Gł. N.W. jest robiona w sposób równy popłochowi, za co oczywiście
ktoś powinien odpowiadać. P. Marszałek Śmigły-Rydz, u którego się melduję daje
mi polecenie obsadzenia policją linii rzeki Pilicy na odcinku od Tomaszowa do
Warki dla ewentualnego zatrzymania zmotoryzowanych jednostek niemieckich, gdyby
te przez lukę, utworzona między gen. Dąbem-Biernackim, a Rommlem zdołały się
przedostać w kierunku Warszawy. Po powrocie daję rozkaz majorowi Zdanowiczowi,
komendantowi grupy rezerwy polic. w Golendzinowie zorganizowania obsad k.m. już
pobranych z magazynów w Śremie i z batalionem wzmocnionym patrolami saperskimi
obsadzić odcinek.
2.IX
Wszystko co czynimy spóźnione. We wszystkim ubiegają nas
Niemcy i wypadki. Nawet w stosunku do własnej sytuacji nie maja nasze władze
inicjatywy. Ewakuacja robi się sama, zmienia się w bezmyślny popłoch. Wszystko
ucieka w straszliwych warunkach. Starosta z Lublina uciekł, zostawiwszy w
rękach Niemców szyfry i tajne akta. To samo starosta z Grajewa. Meldunek z
Krakowa o zajęciu Zakopanego, w którym Niemcy wzięli niezniszczoną radiostację
policyjną. Natychmiast wstrzymuję korespondencję radiotelegraficzną,
unieważniam poprzedni szyfr i wysyłam nowy kurierami do wszystkich województw. Wydaję rozkaz zbierania baloników,
wyrzucanych przez lotników Niemców i odsyłanie ich z zachowaniem wszelkiej
ostrożności do komendy Głównej. Melduję M.S.Wewn. o dzielnym zachowaniu się
nkom. Żmudz-Florki, kmdt. Powiatowego w Ostrołęce, i proszę o spowodowanie
rozkazu M.S.Wojs., by placówki sanitarne Armii Polskiej udzielały pomocy
sanitarnej policjantom oraz by policjanci cofający się razem z wojskiem, mogli
otrzymywać żywność w naturze od wojska. Pan Nakoniecznikoff jest zdania, że
żywność policjantowi niepotrzebna, bo on i tak rekwiruje. W ten sposób przybyła
jeszcze jedna plaga mianowicie samowolnych rekwizycji. Równocześnie poruszam
sprawę odebrania broni lojalnym obywatelom, co doprowadziło do rozbrojenia
związków kombatanckich na zachodzie i lojalnej ludności polskiej. Wydawało mi
się, że raczej należałoby tę broń zostawić, skoro ma się bronić każdy próg, niż
zgromadziwszy ją na posterunkach PP, przygotować dla Niemców, bo policja
żadnych środków na wywiezienie tej broni mieć nie będzie. Więc raczej nie
ogłaszać tego rozporządzenia. Stanowisko to wzburzyło p. Nakoniecznikoffa,
który przekonał Premiera, że należy rozporządzenie o złożeniu broni ogłosić i
niestety zrobiono to głupstwo. G. 14.00 wyjechałem na odcinek Pilicy,
obsadzony przez bataliony majora Zdanowicza. Odcinek dobrze obsadzony.
Żołnierze nasi mają doskonałego ducha. W nocy melduje komisarz Przygoda z Rawy
Mazowieckiej, że kilka niemieckich wozów pancernych stoi przed Przedborzem. Są
bez benzyny. Wysyłam na "łazika" patrol do Przedborza i dzwonię do
płk. Obertyńskieg, Szefa Sztabu armii gen. Dęba-Biernackiego, który dowodzi
armią "Prusy" i któremu mój batalion podlega. Proponuję zlikwidowanie
tych czołgów przy pomocy jednej mojej kompanii. Nie zgadza się. G. 24.00 powrót
do Warszawy.
I tak to czytelniku wyglądało. Można jeszcze wiele rzeczy
dodać. Pozostaje pytanie czym różni się dzisiejsza banda imbecyli czy to z
wojska czy to z rządu od tych z 1939 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz