Czytelniku,
W naszej historii warto znać inne spojrzenia, ponieważ tylko
znając ją ze wszystkich stron będziemy w stanie budować lepszą przyszłość. Ma
to szczególe znaczenie zwłaszcza dziś, gdzie banda matołów zwana prawicą, nie
mająca pojęcia o ekonomii i historii swoim bredzeniem narobi nam kłopotów.
Warto zadać sobie pytanie co zrobiliśmy złego i co byłoby gdyby…..
Co by było gdyby po wojnie władzę przejęła prawica oraz
Anglia i Niemcy przed 1939 r
Albin Siwak -Trwałe Ślady ( tę książkę powinien przeczytać każdy z naszych durniów wojskowych)
Fragment
„Wyobraźmy sobie przez chwilę, co by to było, gdyby po
drugiej wojnie światowej. władzę w Polsce przejęła prawica. Wówczas Stalin,
czyli Związek Radziecki, zająłby Polskę, tak jak zajął nasze wschodnie ziemie.
Nikt z Zachodu złego słowa nie powiedziałby mu i nie stanął w obronie Polski.
Już dużo wcześniej, nie pytając Polaków o zdanie, Zachód ułożył się ze Stalinem
i oficjalnie zaakceptował jego pozycję podziału. Gdyby władzę w Polsce przejęła
prawica, to ZSRR byłby zainteresowany, żeby państwo polskie było słabe i małe,
a historycy dobrze wiedzą dlaczego. Na zachodzie, Polska miałaby granice po
staremu i byłaby wtedy nie państwem, ale księstwem kadłubkowym. Są na to
dokumenty, że nasi zachodni przyjaciele, bez sprzeciwu zaakceptowali wschodnią
granicę i wcale nie walczyli o posunięcie Polski na zachód. Prawda jest taka,
że to Stalin wymusił na zachodnich przywódcach, obecną zachodnią granicę
Polski. A ze względów militarnych. Tego, co zabrali nam na wschodzie, nigdy nie
bylibyśmy w stanie im odebrać. Ale to nie wszystko. Jeszcze w latach 1981
-1986, gdy byłem członkiem Biura Politycznego, usłyszałem z ust marszałka
Kulikowa wręcz nieprawdopodobną historię, w którą wtedy nie uwierzyłem i nikomu
z tego ani słowa nie powiedziałem. Bałem się, że ci, którym bym to opowiedział,
potraktowaliby mnie jak chorego umysłowo, a i bez tego dorabiano mi niesamowite
historie. Rok później, będąc na wczasach na Krymie w Związku Radzieckim,
usłyszałem tę samą historię, ale w innym towarzystwie. Na tych samych wczasach,
przebywał z nami ówczesny ambasador ZSRR
w USA Dobrynin. Miesiąc wspólnego pobytu, to dość długo na zdobycie zaufania, a
liczne wycieczki, plażowanie i długie kolacje, zbliżały ludzi. Jednego dnia
Marian Woźniak, który wtedy był pierwszym sekretarz Warszawy i członkiem Biura
Politycznego, wyciągnął mnie na ryby w towarzystwie Dobrynina. Po dwóch
godzinach łowienia, odszukał nas i dołączył generał Tadeusz Dziekan, wtedy
pracownik KC PZPR. Kiedy panowie wypili pół litra pszenicznej, to rozmowa
zeszła na okres wybuchu wojny w 1939 roku. W pewnym momencie Dobrynin zaczął nam mówić to samo, co
rok wcześniej, podczas kolacji w Gdańsku, powiedział mi Kulików. Tak Kulików, jak i Dobrynin mówili o dowodach
na to, że Związek Radziecki miał w sztabie Hitlera dwoje swoich ludzi. Jeden był
Szwajcarem, a drugi Niemcem. Na tego typu ludzi, Rosjanie nigdy nie żałowali
złota i dolarów, bo uważali, że byli oni więcej warci, niż kilka dobrych
dywizji wojska. Wiktor Kulików i Dobrynin podkreślali, że wojny wygrywa ten,
kto ma lepiej i wyżej umieszczonych szpiegów. Z opowiadania obu Rosjan
wynikało jasno, że Kreml posiada wiedzę, iż na długo przed wybuchem wojny,
Anglicy prowadzili liczne rozmowy z rządem Hitlera, w których sugerowali
ratowanie pokoju w Europie kosztem Polski. Według wywiadu radzieckiego,
Anglikom przyświecał tylko jeden cel, a mianowicie umocnienie swoich
imperialnych celów kosztem Polski. Przy okazji, chcieli też umocnić swoją
pozycją w Europie. Mówiąc jasno, rozmawiano o takim samym pakcie jak Ribbentrop
zawarł z Mołotowem. Różnica polegała na tym, że Stalinowi udało się, a Anglikom
nie. W miejscowości Hosum w Szlezwik-Holsztynie, w pobliżu granicy
duńsko-niemieckiej, w posiadłości Birgera Dahlerusa, w sierpniu 1939 roku,
doszło do spotkania z Hermanem Goeringiem, generałem Bodensohatzem, Sekretarzem
Stanu Kornerem i Radcą Ministerialnym Gertnerem. Generał Bodenschatz, 30 lipca
1939 roku, towarzyszył Goebbelsowi podczas jego wizyty w Warszawie i stal na
czele misji, która przybyła do Gdańska w celu dokonania dyskretnej inspekcji i
oceny fortyfikacji granicznych. Niemcy chcieli dobrze wiedzieć, jakie trudności
napotkają ich oddziały, w pierwszym okresie zaatakowania Polski. Już wtedy w
Szelzwiku-Holsztynie, Anglicy proponowali zwołanie konferencji czterech
mocarstw w monachijskiej obsadzie, oczywiście z wyłączeniem Polski. W
całkowitej dyskrecji przed ministrem Józefem Beckiem, zastanawiano się, jak
usunąć przeszkodę pod tytułem „Polska”. Od lata 1939 roku do lata 1941 roku,
odbyło się kilka spotkań na szczycie, na których Anglicy i Niemcy omawiali
sprawy polskie, ale o sprawie niepodległości Polski, w ogóle nie było mowy.
Sprawę tę starannie ukrywano przed rządem Polski w Londynie, a szczególnie
przed generałem Sikorskim. Według
relacji naszych radzieckich rozmówców, kiedy dowiedział się o tej sprawie
Sikorski, to szykował się do męskiej rozmowy z lordem Halifaksem, ale zanim do
niej doszło, Sikorski zginął w katastrofie na Gibraltarze. Radzieccy szpiedzy
stwierdzali, że w ścisłym otoczeniu Sikorskiego
był zamachowiec. O tym fakcie dobrze wiedziało kilka osób. Według Dobrynina, na
podstawie faktów, można śmiało stwierdzić, że polskie sprawy omawiane były
jeszcze przed Jałtą, Ku rozczarowaniu Brytyjczyków, Hitler nie okazał
zainteresowania propozycjom Anglików, gdyż pod naciskiem Goeringa stwierdził: „Po
co mamy dzielić się Polską z Brytyjczykami, jak całą sami weźmiemy?”. On wtedy
już wiedział, że sam całą Polskę zdobędzie. Kolejną propozycję spotkania w
sprawie Polski, w dniu 5 września 1939 roku, złożyły Hitlerowi Włochy, Anglia i
Francja. Oficjalnym celem spotkania miało być omówienie postanowień
wersalskich, które są przyczyną poważnych napięć w Europie. Szczyty angielskiej
władzy widząc bezskuteczność zabiegów swoich przedstawicieli w sprawie Polski
zdecydowały, że na te rozmowy pojedzie sam lord Halifax. Tenże Anglik
powiedział na tym spotkaniu, że: „Doszliśmy do przekonania, iż pięćdziesięcioletni
pokój światowy można by oprzeć na następujących fundamentach: Niemcy są
panującą siłą na kontynencie europejskim, ze szczególnymi w południowo[1]wschodniej
Europie prawami”.„ Sam Dirksen, który udał się w tajnej misji do Berlina, był zaskoczony
i rozczarowany brakiem zainteresowania Hitlera i Ribbentropa tym tematem. Zastępca
Ribbentropa, Ernst von Wejzaecker sporządził własnoręcznie taką notatkę: „Gdybyśmy
tylko chcieli, to w sprawie podziału Polski moglibyśmy podjąć z Brytyjczykami rozmowy
i układy”.„ Taka jest obiektywna prawda, mówił Dobrynin i kiedyś zostaną odtajnione
archiwa brytyjskie i niemieckie. A wymowa tych faktów jest aż nazbyt czytelna, by
nie zauważyć, że Brytyjczykom chodziło o taki sam układ, jaki w sprawie Polski
zawarł Stalin z Hitlerem, podpisany
przez Ribbentropa i Mołotowa. Nie mylili się Kulików i Dobrynin, gdy mówili, że
fakty te i tak wyjdą na jaw. Coraz częściej w Niemczech i Anglii spotkać można
na ten temat publikacje książkowe. Szczególnie niemieccy autorzy opublikowali
liczne fotokopie protokołów z rozmów i dokumentów. Anglicy, jakby wstydząc się
tej części własnej historii trochę piszą, ale raczej ostrożnie. Hitler uważał, że nie ma potrzeby
kontynuowania rozmów z Anglikami, gdyż sam, bez ich pomocy zdobędzie wszystko.
Z ich zachowania wysunął jednak wnioski i oświadczył, jak pisze Ernst von
Waizaecker, że „Brytyjczycy nawet palcem niekiwną, gdy napadniemy na Polskę”.
Jak wspomniałem, na zachodzie ukazało się już sporo publikacji na ten temat,
ale widać, że obecnej formacji w Polsce niezbyt zależy na polskich
tłumaczeniach, tak ważnych dla Polski spraw. Myślę, że najtrafniejszą ocenę
tych zdarzeń zawarli sami Niemcy w swych dokumentach, cytuję: „Tak się ułożyły
losy Polski, że dwie żywotne dla narodowego bytowania decyzje zawdzięczają
Polacy dwóm dyktatorom: Arogancji Hitlera, bo zignorował fiasko monachijskich
zabiegów i propozycji Brytyjczyków wobec Polski. A Stalinowi granice na Odrze i
Nysie” Gdy wybuchła wojna w 1939 roku,
państwa zachodnie dały niepodważalne dowody, że chociaż usta miały pełne
zapewnień o gwarancji dla Polski i chociaż miały z Polską zawarte traktaty to,
gdy Hitler napadł na Polskę, to żadne z nich nie stanęło w obronie Polski. I
dziś jest podobnie, bo nikt na Zachodzie nie chciałby za Polskę, ani ginąć, ani
nawet palca skaleczyć. Ktoś w tym miejscu powie mi, że przecież są traktaty
pokojowe, które Polska podpisała, aby zagwarantować sobie pokój i
bezpieczeństwo. A ja, na podstawie faktów historycznych twierdzę, że w
przeszłości podpisywano mnóstwo traktatów i gwarancji pokojowych, ale tylko po
to, żeby lepiej przygotować się do wojny i napaść z zaskoczenia. „