niedziela, 14 września 2025

Władysław Konopczyński - FRYDERYK WIELKI A POLSKA i dziś

Czytelniku,

Patrząc na to co się dzieje w zasadzie jest powieleniem naszej historii. Pytanie pozostaje - czy dzisiaj wyciągamy wnioski z historii?

Poniżej fragment, który wart przypomnienia ku pamięci z książki Władysława Konopczyńskiego - FRYDERYK WIELKI  A POLSKA 

"Polska najspokojniejszą sąsiadką Prus. Dzieło Fryderyka Wilhelma I. Królewicz–marzyciel. Dezerter na pokucie. Tradycja Hohenzol­ler­nów górą. Pierwsze zetknięcie z Sasami i Polakami i pierwsze fantazje polityczne. Ożenek królewicza. Hohenzollernowie wobec wojny o tron polski. Fryc wśród Sarmatów w Królewcu. Jego horyzonty polityczne w Rheinsbergu. Antimachiavel, ou Examen du Machiavel. Co zrobiła z Fryderyka masoneria? Stan porachunków polsko-pruskich. Malkontenci do usług.

Ostatni gest króla–kaprala: pogrom klasztoru w Paradyżu.

Na przestrzeni setek kilometrów, nieprzedzielone żadnym pasmem gór ani żadnymi rzekami, graniczyły ze sobą przez paręset lat dwa twory państwowe o najsprzeczniejszych ustrojach i charakterach – Polska i Prusy. Z jednej strony społeczność, która nie była narodem, bo sztucznie oddarta od całości plemiennej, gwałtem wprzęgnięta w fiskalno-biurokratyczne jarzmo dynastii. Z drugiej społeczność, która także nie była w znaczeniu nowoczesnym narodem, bo tylko górna jej warstwa miała pełnię praw obywatelskich i siebie jedynie uważała za naród. Tu potęgująca się aż do samowoli wolność, tam karność dochodząca aż do niewoli. Tu życie beztroskie według dewizy: „jak kto chce”, „jakoś to będzie”; tam rozkaz, reglamentacja, tresura. Tu katolicyzm, tam luteranizm z kalwińską dynastią u szczytu.

Tu decentralizacja, rządy sejmikowe, tam centralizm i biurokracja.

Tu lichy handel przeważnie w rękach obcych, tam początki przemysłu i umiejętna polityka merkantylna. Tu podatki i cła, obliczone na minimum obrony krajowej; tam śruba przyciśnięta mocno, z takim wynikiem, że dwumilionowe państwo Hohenzollernów miało w 1740 r. około 7 milionów talarów dochodu.

W Polsce na królewszczyznach tuczyła się prywata, w Prusach domeny żywiły wojsko. Toteż 11-milionowa Polska–Litwa spadła w latach 1660–1717 z 60 tysięcy żołnierzy na kilkanaście tysięcy, Brandenburgia i Prusy w latach 1648–1717 od kilku tysięcy do[1]szły do kilkudziesięciu. Najrdzenniejsze podobieństwo polegało na istnieniu tu i tam panującej warstwy ziemiańskiej i na wyzysku chłopa, przeciętnie biorąc cięższym w Polsce niż w państwie Hohenzollernów. Ta wspólność do czasu zbliżała dwa niepodobne kraje: tylko o swych folwarcznych interesach mogli ze zrozumieniem wzajemnym rozmawiać niemiecki junkier z polskim szlachcicem, od kiedy pierwszy dał sobie wybić z głowy inny temat, Polaków wciąż interesujący – wolności polityczne."