Książka Franka Kmietowicza “Kiedy Kraków był Trzecim Rzymem ” jak i wiele innych jest tematem niewygodnym jak kurchany.
publikacje pobrano z fajnego bloga
http://maciejsynak.blogspot.com/p/krakow-iii-rzymem.html
Przedmowa do drugiego wydania
Po opublikowaniu
książki “Kiedy Kraków był Trzecim Rzymem ” w 1980 roku zacząłem zastanawiać się,
czy rzeczywiście wpływy niemieckie spowodowały upadek obrządku słowiańskiego
Cyryla i Metodego w Polsce?
Zabrałem się znów do przetrząsania
najstarszych wzmianek odnoszących się do dziejów narodu polskiego.
Ogarnęło
mnie zdumienie, kiedy doszedłem do wniosku ,że nie cesarstwo niemieckie, ani też
bizantyńskie, ale bogomilcy przetrącili kręgosłup cyrylo-metodianizmu nad Wisłą.
Tymczasem oficjalna historia kategorycznie odrzuca możliwość istnienia
radykalnej sekty w Polsce. Nieszczęśliwe wydarzenia po śmierci Mieszka II to
była tylko “reakcja pogańska”, o czym dobrze informuje Wincenty Kadłubek i Jan
Długosz.
Niestety, obaj kronikarze raczej niezdarnie starali się zatrzeć
ślady po nieprzyjemnym dla nich odłamem chrześcijaństwa.
Po przetrząśnięciu
wszystkich argumentów “za” i “przeciw “postanowiłem uzupełnić książkę “Kiedy
Kraków był Trzecim Rzymem ” nową pracą “Bogomilcy w Polsce”.
Później
natknąłem się na wręcz niemożliwe do przyjęcia wzmianki odnoszące się do
niszczenia polskich parafii przez biskupa krakowskiego Jana Muskatę. One
podsunęły mi przypuszczenie, te Muskata mógł być likwidatorem
cyrylo-metodianizmu w Polsce.
Książka “Kiedy Kraków był Trzecim Rzymem”
ukazała się w Stanach Zjednoczonych. O wydaniu jej w Polsce nie było mowy.
Krajem rządził wówczas “przodujący w świecie komunizm”. Wszystkie publikacje,
które ukazały się na zachodzie, były zabronione do kolportażu w Polsce.
Mimo
drakońskiej cenzury udało się przemycić- 10 do 12 egzemplarzy
książki.
Opanowało mnie niesamowite zdumienie, kiedy bawiąc w Polsce na
wakacjach dowiedziałem się, ze na temat książki byty pogadanki w radiu i
wzmianki w niektórych gazetach. W roku 1989 naród polski po raz drugi w
ostatnich 70 latach odzyskał niepodległość bez wystrzału. Zniknęła cenzura, a
więc można publikować w Polsce co kto chce. Postanowiłem więc opublikować
książkę “Kiedy Kraków był Trzecim Rzymem”. Pracę uzupełniłem informacjami o
walkach z bogomilcami w Polsce, oraz niesamowitą działalnością biskupa
Muskaty.
Przy rozpracowywaniu tematu nie mogłem się pozbyć natrętnej myśli,
jak to się mogło stać, że przez pięć wieków historycy nie potrafili zauważyć
zacierania śladów za bogomilizmem przez kronikarzy?
Jedynym wyjaśnieniem
dla mnie jest próżniactwo elity narodu. Nie możemy wyzbyć się nieszczęsnego
hasła szlacheckiego – “jedz, pij i popuszczaj pasa”, czyli żyj na poziomie
wieprza tuczonego na słoninę!
Po drugiej wojnie światowej zmiażdżone
Niemcy i Japonia skorzystały z pomocy gospodarczej Stanów jednoczonych, a że
były to narody z gruntu pracowite, nie tylko szybko stanęły na nogach, ale
wysunęły się na czoło państw świata.
Z pomocy gospodarczej Stanów
Zjednoczonych korzystała również Wielka Brytania i Francja. Niestety, im
zabrakło pracowitości, więc toczą się w dół i przypominaj a dziś polskie “saskie
ostatki”. Przy powtórnym zdobywaniu niepodległości naród polski wykazał ambitne
tendencje pójścia siadani Niemców i Japonii. W krótkim czasie wysunął się na
czoło państw Europy Wschodniej. Jeżeli z tej drogi nie zboczy, to ma przyszłość.
Polakom nie pozostało nic innego, jak kompletny rozbrat z wszystkim tym, czym
Żyła polska szlachta. Innej drogi nie ma! Pracować!
Pracować! I jeszcze raz,
pracować!
Autor
WSTĘP
Kiedy
po drugiej wojnie światowej zbliżały się obchody “Tysiąclecia Chrześcijaństwa w
Polsce”, w prasie ukazały się liczne artykuły omawiające początki nowej wiary
nad Wisłą. Między innymi znaleźli się autorzy, którzy sugerowali obrządek
słowiański Cyryla i Metodego.
Wtedy poderwał się historyk, cieszący się sławą
wybitnego uczonego:
Co? Cyrylo-metodianizm w Polsce?
Przecież o nim nie ma
żadnych wzmianek historycznych? Nie! Nigdy nie był! Może tu i tam nad granicą
polsko-czeską powstała jakaś drobna misja, która absolutnie nie odegrała żadnej
roli w dziejach narodu polskiego! Zastanawianie się nad obrządkiem Cyryla i
Metodego w Polsce, to czysta strata czasu i energii!
Właśnie w tej chwili,
kiedy historyk gromił ludzi za próbę dyskusji, archeologowie w podziemiach
katedry w Poznaniu znaleźli szczątki pokaźnych rozmiarów świątyni wschodniego
obrządku. Przypuszczalnie była to cerkiew katedralna Mieszka I.
Brak źródeł
pisanych nie upoważnia nikogo do twierdzenia, że jakieś wydarzenie nie miało
miejsca. Około 60 milionów lat temu żyły potężne gady – dinozaury, brontozaury,
tyranozaury itp. One pisać nie umiały, a o ludziach w owych czasach jeszcze
nikomu się nie śniło. Kto miał o nich coś napisać?
Tymczasem opierając się na
pracy archeologów i uczonych pokrewnych nauk, zostały zrekonstruowane nie tylko
“postacie” tych gadów, ale nawet “zwyczaje i obyczaje”, choroby itp. Pewną rolę
w lekceważeniu obrządku słowiańskiego odegrało zupełnie błędne identyfikowanie
go z rosyjskim prawosławiem. Co prawda, cyrylo-metodianizm uległ w niektórych
krajach latynizacji, w innych bizantynizacji, niemniej jednak w Chorwacji
pozostał wierny Stolicy Apostolskiej od chwili, kiedy papież zamianował Metodego
arcybiskupem, aż do naszych czasów. Nie zdołały złamać go represje biskupów
niemieckich, którzy po opanowaniu Watykanu zapowiedzieli zagładę obrządku
słowiańskiego. Przeszedł on zwycięsko poważne prześladowania.
“Murowaną”
opinię historyków, jako by w Polsce nie istniał cyrylo-metodianizm, podkopały
odkrycia archeologiczne po drugiej wojnie światowej.
W Wiślicy znaleziono
chrzcielnicę z IX wieku, zainstalowaną tam na prawie 100 lat przed 966 rokiem. Z
tego samego okresu pochodzą fundamenty pod katedrami w Gnieźnie i Poznaniu, i co
ciekawe, swoim układem wskazują na bizantyjskie pochodzenie. Widać, Że były to
cerkwie cyrylo-metodiańskie.
Można więc przypuszczać, że Mieszko I w 966 roku
wcale nie został “ochrzczony”, tylko z obrządku słowiańskiego przeszedł na
obrządek rzymski. Cerkwie poburzył, a na ich miejsce zbudował katedry
łacińskie.
Szczątki katedr cyrylo-metodiańskich odkryte zostały również w
Krakowie, Wrocławiu i w Przemyślu. Im więcej uczeni grzebią w ziemi, tym więcej
wydostają z niej poświadczeń, nie tylko o istnieniu obrządku słowiańskiego na
ziemiach polskich, ale i niezwykłej roli, jaką on odegrał w zaraniu dziejów
narodu.
Odkrycia archeologiczne skłoniły niektórych historyków do rewizji
poglądów na najstarsze dzieje Polski. Start dał ks. Józef Umiński, profesor
Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie, którego książka “Obrządek słowiański w
Polsce IX-X wieku i zagadnienie drugiej metropolii w czasach Bolesława
Chrobrego”, ukazała się w 1957 roku.
W ramach Tysiąclecia Chrześcijaństwa w
Polsce prof. Karolina Lanckorońska otrzymała
stypendium watykańskie na studia
z zakresu cyrylo-metodianizmu w Polsce. Wynikiem ich była praca w języku
angielskim, “Studies on the Roman-Slavonic Rite in Poland”, wydana przez
papieski Instytut Studiów Wschodnich w Rzymie, w 1961 roku.
O istnieniu i
poważnej roli obrządku słowiańskiego w Polsce i sąsiedniej Rusi
informuje
ceniony w świecie Henryk Paszkiewicz, profesor slawistyki w Anglii,
w ksiąŻce “The Making of The Russian Nation”, wydanej w Londynie, w 1963
roku.
Warto nadmienić, że F.Dvornik, wybitny slawista czeskiego pochodzenia i
zarazem ksiądz katolicki, w książce “Byzantine Missions Among the Slavs”,
wydanej w New Jersey w 1970 r. wprost pisze, Że nie ulega wątpliwości, iż
podczas najazdu Madziarów na Wielkie Morawy w 907 r. arcybiskup
cyrylo-metodiański schronił się w Małopolsce i z niej kierował rozległa
metropolią, która obejmowała prawie wszystkie ziemie słowiańskie.
Jak to się
mogło stać, że o tym nie wie ani Gall, ani Kadłubek, ani Długosz?
Już ks.
Umiński po dokładnym przebadaniu kronik doszedł do wniosku, że zarówno Gall, jak
i Kadłubek, oraz Długosz, świetnie znali dzieje cyrylo-metodianizmu w Polsce,
lecz nie tylko nie wymieniają go, ale skrzętnie zacierają za nim ślady.
“Preparowanie” historii polegające na wyolbrzymianiu drobnych wydarzeń, to znów
bagatelizowaniu poważnych wypadków, przemilczaniu ich, oraz “wycieraniu” ich z
pamięci, jest w naszych, tak bardzo “logicznych” czasach zjawiskiem powszednim,
a cóż się dziwić średniowieczu?
Drugą sprawą jest termin “Trzeci Rzym”. Co on
ma znaczyć?
Nie czując się pewnie w Rzymie cesarz Konstantyn Wielki
zbudował nad Bosforem miasto, które od jego imienia zostało nazwane
Konstantynopolem. Miała to być druga stolica cesarstwa. Konstantyn powołał w nim
senat, przeniósł tu swoją siedzibę. Na monetach bitych w nowym mieście kazał
umieścić rzymską wilczycę. Słowem, był to dla niego “drugi
Rzym”.
Konstantynopol utrzymał swa wysoką pozycję w czasach, kiedy rozwinęło
się chrześcijaństwo. Drugi sobór, który odbył się w tym mieście, w 381 roku,
postanowił, Że biskup Konstantynopola jest pod względem znaczenia drugim po
biskupie Rzymu, ponieważ, jak głosił dokument, “Konstantynopol jest drugim
Rzymem”. Sprawę tą potwierdził czwarty sobór, w 451 roku, przekazując
jurysdykcją kościelną biskupowi tego miasta, przeciw czemu zaprotestował papież
Leon I.
Upadek cesarstwa zachodnio-rzymskiego spowodował wzmocnienie pozycji
Konstantynopola. Stał on się stolicą potężnego cesarstwa, które uważało się za
centrum ówczesnego świata.
Podział Kościoła na “wschodni” i “zachodni” w 1054
roku wzmocnił pozycję patriarchy Konstantynopola. Został on bowiem “papieżem”
wschodniego Kościoła.
Lecz dla “drugiego Rzymu” nastały ciężkie czasy. W roku
1457 Turcy zdobyli Konstantynopol. Cesarz ratował się ucieczką, natomiast
patriarcha pozostał na miejscu. Wprawdzie tureccy zdobywcy zagwarantowali
patriarsze wolność w sprawowaniu urzędu, niemniej jednak musiał się on
dostosować do zmienionych warunków Życia. Skończyła się era “drugiego
Rzymu”.
Rodzina cesarza wschodnio-rzymskiego znalazła się w Rzymie.
Przybył tu też Iwan III, księże moskiewski i w 1472 roku ożenił się z Zofią
Paleolog, kuzynką ostatniego cesarza bizantyjskiego. Moskwa w tych czasach
wysunęła się na czoło miast rosyjskich. W roku 1326 metropolita kijowski
przeniósł tu swoją siedzibę.
Iwan III ogłosił się spadkobiercą cesarstwa
wschodnio-rzymskiego. Kazał nad swoim tronem przybić dwugłowego orła, który
stanowił herb cesarstwa bizantyjskiego i zlecił swemu metropolicie, by go
koronował na cesarza według wschodnio-rzymskiego obrządku.
Tak powstała idea
“trzeciego Rzymu”!
Czy Kraków może pretendować do tytułu “Trzeciego
Rzymu”?
Odpowiedź na to pytanie jest w następnych rozdziałach tej
książki.
CZĘŚĆ I
OBRZĄDEK
SŁOWIAŃSKI
Rozdział
I
ROZWÓJ
CYRYLO-METODIANIZMU
“Wydarzyło się w owych dniach, że Rościsław,
księże słowiański z Świętopełkiem posłali z Moraw do cesarza Michała, poselstwo,
mówiąc następująco: Dzięki łasce Boga jesteśmy zdrowi. I wielu chrześcijańskich
nauczycieli przyszło do nas z Włoch i Grecji i z Niemiec, by nas uczyć w różny
sposób. My, Słowianie, jesteśmy prostym ludem i nie mamy nikogo, kto by nas
poprowadził do prawdy i wyjaśnił jej znaczenie. Tak więc, Mistrzu, poślij nam
takiego człowieka, który by nas uczył wszystkich praw”.
Taki powód powstania
obrządku słowiańskiego podaje “żywot św. Metodego”.
Cesarz bizantyjski
Michał III odniósł się przychylnie do prośby Rościsława I i wysłał na Morawy w
roku 863 misję, na czele której stanęli Cyryl i Metody, dwaj bracia z Salonik,
miasta greckiego zwanego Sołuniem w języku bułgarskim. Stąd często określa się
ich jako “braci sołuńskich”.
Wiadomo, że obrządek słowiański obok łacińskiego
i bizantyjskiego, był jednym z wielu
obrządków jakie chrześcijaństwo
wytworzyło w okresie swego istnienia.
Jaki to obrządek?
Lanckorońska
podaje za Smrzikiem, że jest to obrządek rzymsko-słowianski, z rzymską liturgią
w ceremoniach, a słowiańską w języku1. Stąd należy do zachodniej, rzymskiej
liturgii, wyróżniając się tylko językiem. Natomiast w ceremoniach różni się od
bizantyńsko-słowiańskiej liturgii.
Na dowód tego Lanckorońska przytacza tzw.
“Mszał Kijowski”, najstarszy dokument obrządku rzymsko-słowiańskiego z X wieku,
przechowany w odpisie w Kijowie2. Jest to mszał rzymski, tłumaczony pośrednio
lub też bezpośrednio z łaciny na język staro-cerkiewny. Podobne stanowisko
zajmuje T. Lehr-Spławiński, który bezwzględnie obstaje przy tym, że Cyryl i
Metody przetłumaczyli tylko liturgię zachodnią3. Pomaga mu w tym fakt, że nie
wiadomo, jakie księgi przetłumaczyli Apostołowie Słowian – greckie czy
łacińskie. Odwrotnie twierdzili tradycyjni historycy rosyjscy, według których
cyrylo-metodianizm był niczym innym, jak tylko obrządkiem bizantyńskim z
liturgią przetłumaczoną na język słowiański.
Między tymi biegunami uplasowali
się rzeczoznawcy, którzy zajmują stanowisko pośrednie. Dvornik przypuszcza, że
bracia sołuńscy robiąc tłumaczenie z języka greckiego na słowiański, wprowadzili
na Morawach mszę św. Jana Chryzostoma, która wówczas była popularna w
Konstantynopolu4.
Z drugiej strony mogli się oni zorientować, że Morawianie
są przyzwyczajeni do obrządku łacińskiego wprowadzonego tam przez misjonarzy
niemieckich i włoskich. Stąd przypuszczalnie doszli do przekonania, że msza
bizantyńska mogła być mało zrozumiała dla księży morawskich, którzy do niej nie
byli przyzwyczajeni. Bracia sołuńscy mogli też pod naciskiem misjonarzy
niemieckich odstąpić od niej.
Cyryl zarzucił liturgię św. Jana Chryzostoma i
przetłumaczył mszę łacińską, znaną Grekom jako “liturgia św. Piotra”. Została
ona przełożona z łaciny na grekę przez św. Hilariona, kiedy on przebywał w
Rzymie.
Przetłumaczona na język słowiański msza obrządku rzymskiego przypadła
więcej do gustu Morawianom, niż ta sama msza w języku łacińskim. Z tego okresu
pochodzi “Mszał Kijowski”, najstarszy dokument języka starocerkiewnego. Zawiera
on 35 modlitw podczas mszy bez kanonu. Liturgia św. Piotra zachowała się w
całości jedynie w Chorwacji według oryginału z XIV wieku i dziś jest jeszcze tam
w użyciu.
Mimo wprowadzenia mszału łacińskiego wiele modlitw i ceremonii
greckich pozostało.
Okazuje się, że Cyryl przetłumaczył również modlitwy z
języka niemieckiego na słowiański, które niewątpliwie odmawiali misjonarze
bawarscy na Morawach.
Natomiast historyk czeski J. Yasica wziął pod uwagę
wzmiankę w “Żywocie św. Metodego”, która podaje, że Apostoł Słowian odprawiał
“mszę św. Piotra”. Idzie tu więc o specyficzny rodzaj nabożeństwa5. Msza św.
Piotra stanowi kompilację elementów nie tylko bizantyńsko-rzymskich, lecz
również syryjsko-afrykańskich.
Ma ona zasadniczo strukturę bizantyńską (na
początku krótka proskomidia, małe i wielkie wejście), ale dalej cały kanon jest
wzięty z liturgii łacińskiej aż do “Ojcze nasz”, a potem znów koniec
bizantyński.
Msza św. Piotra była dobrze znana w Konstantynopolu. Według
Yasicy bracia sołuńscy przenieśli ją na Morawy i przetłumaczyli na język
słowiański. Stamtąd przeszła do Czech, Macedonii i Bułgarii, a także do
Chorwacji, gdzie jednak była wypierana przez rzymską mszę w języku słowiańskim,
ale i tam wraca kanon św. Piotra w XII wieku. Umiński uważa, że ta sama liturgia
była w Polsce i na Rusi, zanim została wyparta przez obrządek łaciński i
bizantyński.
Umiński tak definiuje obrządek słowiański: “Obrzędowość (Cyryla
i Metodego) nie była ani bizantyńska ani rzymska, ale odrębna. Bracia sołuńscy
przyszli na Morawy z obrządkiem bizantyńskim, czyli tym, z którym się zżyli.
Atoli chrześcijaństwo w owej chwili już było niezupełną nowością na Morawach. Od
pewnego bowiem czasu działali tam misjonarze łacińscy, jedni obcego,
niemieckiego pochodzenia, inni już może nawet Słowianie. Na tym tle jest jasne,
że chrześcijaństwo metodiańskie przerobiło się bardzo szybko w pewnego rodzaju
stop bizantyńsko-łaciński6. Przypominając dalej podróż Cyryla i Metodego do
Rzymu Umiński zamyka swój wywód taką konkluzją, że “chcąc scharakteryzować
obrządek metodiański trzeba by rzec, iż był on jurysdykcyjnie rzymskim, językowo
słowiańskim, a liturgicznie stanowił zlep bizantyńsko-rzymsko-słowiański”.
Do
podobnej konkluzji dochodzi H. Paszkiewicz7. Uważa on, że obrządek słowiański
jest pośrednią formą wypracowaną poza Rzymem i Konstantynopolem. Jego rytuał nie
był ani łaciński, ani grecki, gdyż różnił się od obydwu. Była to mieszanka
bizantyńsko-rzymska z dodatkiem elementów słowiańskich.
Żyjąc na Wschodzie
Cyryl i Metody byli obznajomieni z różnymi liturgiami i językami. Z tego powodu
nie wydała się im dziwna sugestia Rościsława, aby nauczali Morawian i
przetłumaczyli Pismo św. na język słowiański. Może to miał on na myśli, ale
bracia sołuńscy poszli dalej, wprowadzili liturgię w języku zrozumiałym dla
tubylców.
Było to zaskoczenie dla misjonarzy bawarskich, ponieważ na
Zachodzie odprawiano msze tylko po łacinie oraz gdzieniegdzie w języku greckim.
Zaatakowali więc Cyryla i Metodego twierdząc, że liturgia chrześcijańska może
być tylko w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Na to dowiedzieli się, że
głoszą herezję Piłata, gdyż namiestnik cesarza rzymskiego kazał przybić
Chrystusowi tablicę do krzyża, na której był napis w trzech językach:
hebrajskim, łacińskim i greckim.
Na synodzie biskupów i księży niemieckich w
867 roku Cyryl przytoczył czternaście wyjątków z Pisma św., które wskazywały, że
Boga można chwalić w każdym języku.
Jest przypuszczenie, Że Cyryl jeszcze na
Morawach napisał obronę języka słowiańskiego w liturgii, a następnie wygłosił ją
w Wenecji i przekazał w języku greckim bibliotece w Watykanie, gdyż zarówno
papież Adrian II, jak i papież Jan VIII, wydając zezwolenie na używanie języka
słowiańskiego w liturgii, przytaczają te same argumenty, co autor “Żywota św.
Metodego”.
Intryguje pytanie, co bracia sołuńscy mogli przejąć ze
słowiańskości? Może daleko więcej, niż się wydaje!
W obrządku
cyrylo-metodiańskim wybija się kult Bogarodzicy.
W owych czasach stosunki
matriarchalne, jak można się zorientować z wierzeń słowiańskich, były głęboko
zakorzenione. Wszystko sprowadzało się do kobiety, która była rodzicielka, matką
karmiącą, żywicielką. Cyryl i Metody zauważyli, że kult ten nie da się zepchnąć,
bo system patriarchalny jeszcze się należycie nie rozwinął, więc go przyjęli i
nadali mu charakter sakralny. Rezultat był nadzwyczajny. Umysły słowiańskie już
tak dalece wykształciły się, że wierzenia pogańskie straciły grunt pod nogami.
Nic więc dziwnego, że kult Bogarodzicy tak się szybko przyjął.
Nie słyszy
się, aby misjonarze cyrylo-metodiańscy z wielką gorliwością zabrali się do
palenia świętych gajów i niszczenia posągów bogów słowiańskich, jak to robili
misjonarze niemieccy.
Jak się okazuje, wśród Słowian bałkańskich nabożeństwa
długo odbywały się w gajach po przyjęciu chrześcijaństwa. Może w nich bogów
słowiańskich w ogóle nie było, może gdzieś jakaś prymitywna figura się znalazła,
ale Cyryl i Metody nie usiłowali ją spalić, wrzucić do rzeki czy jeziora, lecz
nadali jej charakter chrześcijański. Stąd Perun otrzymał nowe imię -zwał się św.
Eliaszem Gromownikiem. Inne bóstwa słowiańskie przemieniły się w św. Andrzeja,
św. Mikołaja, św. Wita itp.
Bardzo rozsądne podejście spowodowało, że w ciągu
niecałego wieku cyrylo-metodianizm objął prawie całą Słowiańszczyznę zachodnią
bez Pomorza i Połabia, znaczną część Słowiańszczyzny wschodniej i całą
Słowiańszczyznę bałkańską po Grecję.
Łacińska nazwa obrządku Cyryla i
Metodego to “ritus Sclavorum” lub “ritus Sclavonicae linguae”. Po polsku zwie
się “obrządkiem słowiańskim”, “cyrylo-metodianizmem”, czy
“metodianizmem”.
W kronikach średniowiecznych obrządek ten otrzymał wiele
ujemnych nazw. Była to “cum paganismo polluta religio” – religia skażona
bałwochwalstwem”; “falsi christiani” – fałszywi chrześcijanie; “a fide catholica
deviantes” – odchyleni od wiary katolickiej; “prophanatio fidei christianae”
-profanacja wiary chrześcijańskiej; “intolerabilia simul barbaros sclavorum
pertaesa ritus” – nie do tolerowania i prawie barbarzyński obrządek słowiański
itp.
Ze szczególną nienawiścią do cyrylo-metodianizmu odnosił się kler
niemiecki. Złożyło się na to kilka powodów:
1. Walka z konkurencja.-
Hierarchia niemiecka twierdziła, że Karol Wielki zostawił jej cały wschód, w
którym miała ustanowić swoje władztwo. Tymczasem bracia sołuńscy wydarli im
obszary na Morawach.
Charakterystyczne, że okładając batem Metodego na
synodzie biskupów w 870 roku, Hermanrich, biskup Passau, nie oskarżał go za
wprowadzenie języka słowiańskiego do liturgii, ale pozbawienie hierarchii
niemieckiej dochodów, jakie dawały obszary słowiańskie.
2. Unifikacja
Kościoła.- W czasach Cyryla i Metodego przybierał na sile prąd zjednoczenia
wierzeń i liturgii w Kościele rzymskim. Patronowała mu hierarchia niemiecka.
Zdaniem jej powinien być jeden papież, jeden język liturgiczny i jednakowe
nabożeństwo. Używanie języka słowiańskiego, który według biskupów niemieckich
był na wskroś barbarzyński, uchodziło za bluźnierstwo. Proces unifikacji
Kościoła rzymskiego doprowadził do końca papież Grzegorz VII.
3.
Pierwiastki słowiańskie.- Cyryl i Metody wprowadzili do swego obrządku
pierwiastki słowiańskie, które mogły wywołać zastrzeżenia u łacinników. Bogiem u
Słowian był zarówno Chrystus, Swarożyc, Perun, czy Świętowit. Mogła dla Niemca
powstać kwestia, do jakiego Boga modlą się świeżo ochrzczeni Słowianie? Na pewno
kapłan ma na myśli Chrystusa, ale czy wierni postępują jego śladami? Może w
dalszym ciągu modlą się do Swarożyca, co mogło się tu i tam zdarzyć.
4.
Klin.- Obrządek słowiański był klinem wbitym między obrządkiem bizantyńskim i
rzymskim. Stąd był zwalczany zarówno przez Wschód jak i Zachód.
Najlepiej o
tym świadczą kroniki. Gall z Węgier przez Małopolskę przybył do Płocka, a więc
dobrze znał Kraków. Niemniej jednak w swej kronice tylko raz wymienia to miasto
i to w drobnym epizodzie z Życia Bolesława Śmiałego. Jego niechęć jest
zrozumiała, jeżeli weźmie się pod uwagę, że w Krakowie była metropolia
słowiańska. Gall całkiem dobrze orientował się w stosunkach religijnych w
Polsce, czego dowodem jest jego wzmianka, że zgon Bolesława Chrobrego opłakiwali
zarówno “łacinnicy” jak i “słowianicy”, niemniej jednak wzbrania się od podania
jakiego obrzędu była druga metropolia w Polsce. Co nie szło po myśli
“łacinników”, nie było godne do zanotowania.
Podobnie postępuje Nestor.
Kronikarz kijowski kontroluje siebie na każdym kroku, by nie wymieniać obrządku
słowiańskiego, gdyż on był konkurentem ruskiego prawosławia. Nestor stosunkowo
dość dużo wie o wydarzeniach w Polsce zachodniej, czyli wśród “Lachów”
łacińskich, a uparcie milczy, jeżeli idzie o “Lachów”
cyrylo-metodiańskich.
Nie inaczej do obrządku słowiańskiego ustosunkował
się czeski kronikarz Kosmas.
Jak dalece kronikarze byli niechętnie
nastawieni do cyrylo-metodianizmu świadczy to, że poza Gallem, który podaje o
straceniu św. Stanisława, lecz nie wymienia jego imienia, ani Nestor, ani też
Kosmas, czy inni kronikarze, nic nie wiedzą o tragicznym wydarzeniu w Krakowie,
chociaż zabójstwo biskupa uchodziło wówczas za straszne przestępstwo. Jeżeli z
polecenie króla zginął nie łaciński dostojnik, to według skrybów, nie warto było
o tym pisać.
5.Bogomilizm.- Wdarcie się herezji bogomilstwa do obrządku
słowiańskiego skręciło kręgosłup
cyrylo-metodianizmu.
Rozdział
II
GŁAGOLICA I CYRYLICA
Obrządek słowiański
miał do swej dyspozycji dwa alfabety: głagolicę i cyrylicą. Pierwszy, to
oryginalny alfabet ze znakami wzorowanymi na literach języków wschodnich.
Nazwano go “głagolica” od słowiańskiego wyrażenia “głagoł” – słowo; drugi oparty
jest na wielkich literach uncjaty greckiej.
Historyków zastanawiał fakt,
dlaczego Apostołowie Słowian wprowadzili aż dwa alfabety do języka
słowiańskiego? Czyżby im jeden nie wystarczył?
Zagadkę próbował wyjaśnić
znakomity polski slawista Aleksander Bruckner, a to w ten sposób: Cyryl uchodzi
za twórcę obydwu alfabetów. Można przypuszczać, że jako uczony bizantyński
przyjął wpierw alfabet grecki i dostosował go do dźwięków słowiańskich. To
byłaby normalna rzecz. Oskarżony przez biskupów niemieckich o szerzenie wpływów
Konstantynopola wśród Słowian, bo nawet w piśmie posługuje się alfabetem
greckim, Cyryl, by wytrącić broń przeciwnikowi, zarzucił cyrylicę i ułożył
głagolicę, pismo niepodobne do greckiego.
Natomiast wielu historyków
stanowczo odrzuca możliwość, aby Cyryl wprowadził do języka słowiańskiego
alfabet grecki zwany “cyrylicą”. Swoje twierdzenie opierają na tym, że na
synodzie księży w Wenecji, w 867 roku, Cyryl wyjaśnił, że wiele ludów ma swe
alfabety, jak Armeńczycy, Persowie, Goci, Arabowie, wobec tego Słowianie, jako
wielki naród, również powinni mieć swój oryginalny alfabet. Byłoby poniżeniem
dla nich, gdyby go nie mieli. Dlatego Cyryl ułożył alfabet zwany
“głagolicą”.
Została ona ułożona przez Cyryla i Metodego przed wyprawą na
Morawy. Przypuszczalnie grono księży pod kierownictwem Cyryla opracowało alfabet
w Konstantynopolu. Cyryl przełożył “perikopes”, lekcje czytane w niedziele z
języka greckiego na łaciński, zanim ruszył na Morawy. Głagolicą była w użyciu za
czasów Metodego. Miała dwie formy: okrągłą i kanciastą. Pierwsza po śmierci
Metodego została przeniesiona do Bułgarii, druga natomiast, kanciasta, rozwinęła
się w Dalmacji i Istrii. Stąd zwie się “chorwacką” i tam dotrwała do naszych
czasów. Kiedy wygnani z Moraw uczniowie Metodego zaczęli krzewić obrządek
słowiański w Bułgarii, głagolicą sprawiała dużą trudność, bo jej litery różniły
się od znaków greckich. Stąd szkoła w Presławiu wpadła na pomysł, by do pisma
wprowadzić grecką uncjałę z dodatkowymi znakami, które oddawały dźwięki
słowiańskie, obce alfabetowi greckiemu. Tak powstała cyrylica. Przypadła ona do
gustu carowi Symeonowi, który był wykształcony w Konstantynopolu, oraz innym
Bułgarom, znającym grekę, gdyż łatwiej im było czytać pisma słowiańskie.
Natomiast biskup Klemens, uczeń Metodego, sprzeciwił się temu i stanął po
stronie głagolicy. To było powodem napisania przez niego “Obrony obrządku
słowiańskiego”. Z kolei Symeon usankcjonował cyrylicę, w 893 roku. Jest
przypuszczenie, że cyrylica została skonstruowana w Konstantynopolu, w szkole
słowiańskiej, którą założył Metody i Focjusz, w 882 roku. Z niej wyszedł
późniejszy biskup Konstanty, który ponoć studiował z Symeonem i on wprowadził”
cyrylicą w Bułgarii, podczas gdy Klemens i Naum bronili głagolicy, której
nauczyli się na Morawach.
Nazwa jednak “cyrylica” daje wiele do
myślenia.
Czy przypadkiem Cyryl wpierw nie ułożył cyrylicą, by ją później
zarzucić, bo ludy słowiańskie zasłużyły sobie na swój odrębny alfabet? Uczniowie
Apostołów Słowian mogli o tym pamiętać, a kiedy znaleźli się w Bułgarii,
powrócili do niego, bo więcej na tamtejszym terenie nadawał się niż głagolica.
Na cześć twórcy nazwali go “cyrylicą”.
Język Cyryla i Metodego został nazwany
językiem staro-cerkiewno-słowiańskim.
Rozdział
III
PIERWSZA WZMIANKA
W “Żywocie św.
Metodego”, napisanym przez jednego z uczniów Apostoła Słowian tuż po roku 885,
znalazła się następująca wzmianka1: “Pogansk knjaz, silen vel’ma, sedja v Yisle,
rugasesja krstjanom i pakosti dejase. Poslav ze k nemu ręce: dobro ti sje
krstiti, synu, voleju svojeju na swojej zemli, da ne plenem nudmi krscen budesi
na cuzej zemli i pomjanesi mja, jeże i byst”.
W polskim tłumaczeniu wzmianka
brzmi: “Potężny książę panujący we Wisłach, urągał” chrześcijanom i wyrządzał im
krzywdy. Posławszy więc do niego wieść (Metody) rzecze: Dobrze byłoby, synu,
abyś się dobrowolnie ochrzcił na swej ziemi, bo nie będziesz wzięty do niewoli i
pod przymusem ochrzczony na cudzej ziemi. I wspomnisz mnie, co się też
stało”.
Niektórzy historycy sądzą, że ta wzmianka nie ma nic wspólnego z
cyrylo-metodianizmem w Polsce2. Została wtrącona do “Żywota św. Metodego” przez
autora, który ją wymyślił, by wykazać dar proroczy Apostoła Słowian. W owych
czasach dar ten przypisywano każdemu świętemu. Fakt, że “Żywot św. Metodego” i
inne wczesne pisma starocerkiewne były zaliczane do tzw. “legend panońskich”,
uzasadniał takie przypuszczenie.
Inaczej do sprawy podchodzi większość
historyków. Drobiazgowe badania wykazały, że “Żywot św. Metodego” nie jest
zbiorem legend i pouczeń czy baśni. To fakty historyczne zanotowane nie w
Panonii, ale na Morawach. Stąd dziś odrzuca się pojęcie “legend
panońskich”.
Wzmianka zawiera następujące fakty:
1. nad górną Wisłą był
kraj, w którym rządy sprawował potężny książę słowiański;
2. wśród jego
poddanych byli chrześcijanie i to w poważnej ilości. Obawiając się ich książę
gnębił nową wiarę;
3. Metody przez posłańca ostrzegł księcia, by się
dobrowolnie ochrzcił w swoim kraju, bo inaczej będzie zmuszony do przyjęcia
nowej wiary na obcej ziemi;
4. tak też się stało i to za życia Metodego, a
więc przed rokiem 885, kiedy Apostoł Słowian umarł.
Do tej wzmianki potrzebne
jest wyjaśnienie wyrażenia ” v Visle”. Otóż kraj, który miał nazwę od głównej
rzeki jaka przez niego przepływała, był wymieniany w liczbie mnogiej, bo jego
obszary rozciągały się po obu brzegach rzeki. Stąd nad rzeką Morawą były
“Morawy”. Zgodnie z tym autor “Żywota św. Metodego” zanotował, że nad rzeką
Wisłą było państwo “Wisły”. W polskiej literaturze zamiast mówić “Kraj Wisły”
przyjęła się nazwa “Kraj Wiślan”3.
Mógł też zakraść się błąd. Ów potężny
władca słowiański rezydował w Wiślicy, a autor znów, słabo orientujący się w
polskich nazwach geograficznych, sądził, że Wiślica i Wisła, to jedno i to samo.
Stąd na wzór “Moraw” urobił sobie “Wisły”.
Kto mógł najechać na Kraj Wiślan?
Nikt inny tylko Świetopelk I, książę wielkomorawski! Ostrzeżenie przesłane
księciu słowiańskiemu (szkoda, że autor nie zanotował jego imienia), nie było
proroctwem. Rezydując w Welehradzie, stolicy państwa wielkomorawskiego, Metody,
jako arcybiskup, musiał wiedzieć o zamiarze księcia. Świętopełk najeżdżał na
sąsiednie kraje pod płaszczykiem szerzenia nowej wiary, czyli przygotowywał
uderzenie na południowe obszary polskie, na których rozwijały się państwa
plemienne.
Apostoł Słowian ostrzegł o tym władcę Wiślan. Wskazał mu, że ma
ostatnią szansę uratowania się, jeżeli dobrowolnie da się ochrzcić na swojej
ziemi. Inaczej poniesie klęskę i jako jeniec zostanie zmuszony do przyjęcia
nowej wiary na obcej ziemi.
Książę Wiślan zlekceważył sobie ostrzeżenie i
poniósł konsekwencje. Historia notuje, że w roku 880 Świętopełk najechał na Kraj
Wiślan i przyłączył go do państwa wielkomorawskiego.
Obok wzmianki w “Żywocie
św. Metodego” są ślady działalności misyjnej w Polsce w innych źródłach. W
legendzie macedońskiej “Uspenje Sv. Kyrilla”, spisanej w XV lub XVI wieku, jest
wymieniony Sawa, uczeń Cyryla, jako “biskup Lachów”4. Jest to postać
historyczna, bo wśród siedmiu uczniów Cyryla i Metodego, czczonych w Kościele
bułgarskim, figuruje Sawa. Czeski historyk Stredovsky w dziele “Sacra Moraviae
Historia”, napisanej w roku 1710, wymienia dwa imiona: Wisnog i Oslav. Mieli oni
być misjonarzami cyrylo-metodiańskimi w Polsce. Są przypuszczenia, że Stredovsky
znalazł te imiona w dziełach zakonników cystersów, Christiana. Wisnoga i Oslava
wymienia również J.Lelewel w swej “Historii Polski do Stefana Batorego”. O
słowiańskim biskupie misyjnym w Polsce, którym miał być jeden z siedmiu uczniów
Apostoła Słowian, mówi też krakowski brewiarz z 1443 roku5.
Zdobycie Kraju
Wiślan zaznaczyło się dużym napływem jasnowłosych niewolników w Wenecji, gdzie
znajdował się w owych czasach wielki ośrodek handlu
niewolników6.
Niewątpliwie z wojskiem Świętopełka wkroczyli na ziemie polskie
misjonarze słowiańscy i ochrzcili resztę Wiślan, ratując ich od ciężkiej doli
pojmanego człowieka. Zgodnie z ówczesnymi poglądami chrześcijanin mógł sprzedać
poganina, ale nie wolno mu było czynić tego z człowiekiem spod znaku
krzyża.
Zdaje się, że nie jest przesadą list arcybiskupa Theotmara z
Salzburga z roku 900 do papieża ze skargą, że cały wschód jest już nawrócony
przez uczniów Metodego, wobec czego bawarscy misjonarze nie mają co
robić.
Rozdział IV
ODKRYCIA
ARCHEOLOGICZNE
Czy wzmianka w “Żywocie św. Metodego” o
potężnym księciu Wiślan, który prześladował chrześcijan należy do “legend
panońskich”, które można jedynie “między bajki włożyć” ?
Odkrycia
archeologiczne potwierdzają słuszność przypuszczenia, że w latach 870-tych było
chrześcijaństwo w Małopolsce faktem dokonanym.
Włodzimierz Antoniewicz,
profesor Uniwersytetu Warszawskiego, znalazł w 1958 roku pod powierzchnią ulicy
w Wiślicy szczątki niewielkiego kościółka (4.65 m. długości, 3.30 m. szerokości)
z epoki przedromańskiej. Był on uderzająco podobny do kościółka w Stare Mesto na
Morawach i kościółka Matki Boskiej na wzgórzu hradczańskim w Pradze1. To
pozwoliło Antoniewiczowi na datowanie swego odkrycia na X wiek.
Nie był to
jednak najstarszy ślad chrześcijaństwa w Wiślicy. Pod północną ścianą kościółka
było nieregularne, gipsowe dno baptysterium o średnicy 4 m i w głębieniu w
środku na 35 cm. Boki na pewno miało drewniane. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem
chrzczono dorosłych pogan przez zanurzenie ich w wodzie. Do tego potrzebna była
kadź-chrzcielnica, czyli baptysterium. Baptysteria były w siedzibach biskupów.
Skoro znaleziona w Wiślicy chrzcielnica stanowiła wsparcie dla ściany kościółka,
to znaczy, że przez dłuższy czas nie była w użyciu. Dorosłych pogan już nie było
w okolicy. Ich masowy chrzest odbył się co najmniej o 70 lat wcześniej, czyli
pod koniec IX stulecia.
Zofia Wartołowska łączy najstarszy zabytek w Wiślicy,
misą chrzcielną, z podbiciem Wiślan przez Świętopełka wielkomorawskiego w 879
roku, o czym wspomina omawiany poprzednio tekst z “Żywota św.Metodego”2. W X
wieku na tej części misy zbudowano kościółek z absydą, do której w XI wieku
dobudowano kaplicą grobową.
Dobudowanie tej kaplicy, według opinii
Wartołowskiej, wskazuje na słowiański charakter tego ośrodka w IX wieku. W tym
bowiem czasie, pomimo zakazów soborów na Zachodzie, ustala się zwyczaj grzebania
zmarłych nie tylko w nawach, lecz nawet w prezbiteriach kościołów, natomiast
Wschód pozostaje wierny dawnemu zwyczajowi, dobudowując dla chowania
znaczniejszych zmarłych osobne kaplice, nieraz obok prezbiterium. Przykładem
może być pochowanie Jarosława Mądrego w osobnej kaplicy, która została włączona
do katedry św. Zofii w Kijowie. Podobne umieszczenie osobnej kaplicy grobowej
obok nawy mamy w Wiślicy, co dowodzi większego związku Wiślicy z Kijowem i
Morawami, niż z ośrodkiem łacińsko-niemieckim.
W Krakowie też mamy ślady
archeologiczne mówiące o nie łacińskim chrześcijaństwie tego miasta. Jerzy
Hawrot w związku z odkryciami przy kościele św. Salwatora na Zwierzyńcu w
Krakowie postawił tezę. o istnieniu związku pomiędzy trójdzielna, formą chóru we
wczesnym początku polskiej architektury sakralnej, a potrzebami obrządku
wschodniego3.
W roku 1961 odkryto pod kościołem św. Salwatora w Krakowie
podobną do wiślickiej czworokątną budowlą z absydą, co jeszcze bardziej może
utwierdzać w przekonaniu, że znajdujemy się wciąż na gruncie tej samej tradycji.
Istnieje już olbrzymia literatura na temat rotundy Marii Panny na Wawelu, którą
dawniej wyprowadzano z architektury karolińskiej, później zaczęto łączyć ze
wzorami czeskimi4, a w końcu odkryto jej ścisły związek z architektonicznym
kompleksem na Ostrowie Lednickim, w Wielkopolsce, mającym również pokrewieństwo
z Wiślicą5.
Rotundy mogą mieć bardzo ciekawą genezą.
Najstarsze kościoły
słowiańskie mają podstawą kwadratową, lub zbliżoną do niej. Z chwilą, kiedy
Słowianie zapoznali się z techniką murowania domów, ich świątynie otrzymują
kształt cylindrów, czyli rotund. Dlaczego budowa jest okrągła a nie
prostokątna?
Przypuszczalnie swój kształt zawdzięcza tradycjom
celtyckim.
Jak wiadomo, Celtowie zanim zeslawizowali się, zamieszkiwali
Czechy, północną Jugosławią i zachodnią Polskę. Swe obrządy religijne odbywali w
kręgach kamiennych, których pień nazwy był “krk” lub “crc”. Tradycje te przejęli
Słowianie. Ich święte gaje (Bóg-gaje) miały również kształt kolisty.
Obrządek
cyrylo-metodiański zasymilował szereg wierzeń i pojęć z doby
przedchrześcijańskiej, w tym przypuszczalnie i miejsc do nabożeństwa.
Budownictwo drewniane nie nadawało się do wznoszenia świątyń cylindrycznych.
Stąd pierwsze budowle były kwadratowe. Po zapoznaniu się z techniką murowania
Słowianie nadali swym świątyniom kształt rotund. Występują one na terenie
Chorwacji, Czech i Polski, czyli obszarze obrządku słowiańskiego. Jeżeli idzie o
Polską, to nie tylko w Krakowie, ale też w Cieszynie i Wielkopolsce są ślady
rotundowych budowli sakralnych.
Z łańcuchem zagadnień archeologicznych łączy
się sprawa też katedry poznańskiej, przedstawiona przez Krystynę
Józefowiczówną6. Podaje ona trzy elementy, jakie kwalifikują najstarszy ośrodek
kultu chrześcijańskiego, który istniał za czasów Mieszka I w miejscu obecnej
katedry poznańskiej, a miał charakter zupełnie wschodni. Są to przede wszystkim
relikty trzech mis chrzcielnych, istniejące na tym miejscu, na którym później
została zbudowana katedra. Świadczą one o chrzcie zbiorowym, co autorka
kwalifikuje jako “ślad ceremonii pierwszego chrztu”. Ważne jest przy tym, że
budową swoją przypominają misę chrzcielną w Wiślicy, a więc relikty te służyły
obrzędowi chrztu przez zanurzenie, co autorka uważa za “jeden z przedmiotów
sporu między zwolennikami ordo romanus i ordo orientalis”. I w związku z tym
konkluduję: “Myślę, że mamy prawo domyślać się reliktów wschodniego typu
obrządku chrzcielnego w pierwszej fazie chrześcijaństwa w Polsce w drugiej
połowie X wieku”.
Drugim ważnym odkryciem archeologicznym, tym razem w
fundamentach katedry poznańskiej jest ślad poprzecznego muru oddzielającego nawę
od prezbiterium, na sposób wschodniego ikonostasu, w czym Józefowiczówna widzi
wyraźne nawiązanie “do południowego typu rozwiązań bazylikowych, który
niewątpliwie wykształcił się w zasięgu ośrodków znanych jako długotrwałe bazy
obrządku wschodniego”.
Wreszcie trzecim elementem, który w połączeniu z
poprzecznym murem oddzielającym absydę nie mógł być inaczej odczytany niż jako
relikt obrządku wschodniego, są dwa aneksy boczne, co odpowiadają bizantyńskiej
“prothesis” i pomieszczeniu zwanemu “diaconicon”.
Archeologowie znaleźli
również szczątki katedry z X wieku w Przemyślu, wskazujące na morawskie
powiązania7. Obok reliktów budowli sakralnych wschodniego obrządku na
ziemiach
polskich, archeologowie natrafili też na groby biskupów
niełacińskiego obrządku z X wieku. Jeden z nich odkryli uczeni niemieccy przed
pierwszą wojną światową w Smogorzewie na Śląsku. Zmarły dostojnik kościelny
dzierżył w skostniałych palcach ikonę wschodniego obrządku. Resztki szat
liturgicznych, w jakich został pochowany, wskazywały również na bizantyńskie
powiązania. Ponieważ w owych czasach nie było do pomyślenia, aby obrządek
słowiański mógł być na Śląsku, archeologowie tłumaczyli sobie przypadkowo
odkryty grób tym, że jakiś biskup bizantyński podróżujący po Europie środkowej,
zmarł po drodze i został w Smogorzewie pochowany. Dziś tę hipotezę można
spokojnie odrzucić.
W okresie międzywojennym archeologowie natrafili w
fundamentach tzw. katedry Bolesława Chrobrego na Wawelu na szczątki dwóch
grobowców biskupów, których szaty liturgiczne również nie były łacińskiego
pochodzenia. Może w tych grobowcach zostali złożeni dwaj pierwsi arcybiskupi
krakowscy cyrylo-metodiańskiego obrządku – Prohor i
Prokulf.
Rozdział
V
GORAZD
Metody
wskazał na Gorazda jako swego następcą. Składając protest w Watykanie w 900 roku
przeciwko restytucji metropolii słowiańskiej na Morawach, Theotmar, arcybiskup
Salzburga pisze w liście, że trzej legaci papiescy w składzie arcybiskup Jan,
biskupi Benedykt i Daniel, udzielili sakry biskupiej arcybiskupowi i trzem
biskupom cyrylo-metodiańskim w 898 roku. List nie podaje imion hierarchów
słowiańskich, dlatego nie można się zorientować, kim oni
byli.
Przypuszcza się, że jeden z biskupów objął opuszczoną przez
Wichinga Nitre, drugi został desygnowany do Ołumuńca, a trzeci do
Krakowa.
Czy arcybiskupem został Gorazd, jak sobie życzył Metody?
Nie ma
go wśród uczniów Metodego, którzy uszli do Bułgarii, gdy ich Wiching wypędził z
Moraw1. Przypuszczalnie Gorazd pochodził ze znaczniejszego rodu
wielkomorawskiego i dlatego Metody powołał go na tron arcybiskupi, by utrwalić
metropolią słowiańską na Morawach2. Można było wypędzić uczniów Apostoła Słowian
macedońskiego czy greckiego pochodzenia, ale trudno było wypchnąć z kraju
rodaka, za którym stał możny ród.
Światopełk pozostawił po sobie dwóch synów:
Mojmira II i Światopełka II. Jak to często w takich wypadkach bywało, obaj
bracia toczyli zażarte walki o dziedzictwo po ojcu.
Skorzystali z tego
sąsiedzi, chrześcijańscy Bawarczycy i pogańscy Madziarowie (Węgrzy). Doszli do
porozumienia i uderzyli z dwóch przeciwnych stron na Wielkie Morawy. Osłabione
wewnętrznymi walkami państwo, upadło. Stało się łupem najeźdźców. Co więcej, już
się nigdy nie podniosło.
Cesarz bizantyński Konstanty Porfirogenita
zanotował, że Morawianie uciekali przed Węgrami do Bułgarii i Polski3. Pomiędzy
nimi byli zarówno dygnitarze państwowi jak i kościelni4. Małopolska wówczas
wchodziła w skład Wielkich Moraw. Uciekinierzy więc z jednej części kraju
szukali schronienia w drugiej części, przypuszczając, że Madziarzy nie
przekroczą Karpat i pozostawią ich w spokoju nad Wisłą. Okazało się, że nie
pomylili się. Po całkowitym zniszczeniu Wielkich Moraw Węgrzy skierowali swe
ataki na poprzednich sojuszników, Bawarczyków.
Dlaczego Madziarzy nie napadli
na Małopolskę? Przypuszczalnie bardziej ich nęciły bogate miasta bawarskie, niż
skromne siedziby Wiślan.
Skoro Małopolska zachodnia wchodziła w skład
Wielkich Moraw, po rozbiciu ich musiała popaść w jakąś zależność od Madziarów.
Może płaciła haracz nowym władcom, może małopolskie rody były skoligacone z
dworami węgierskimi i to ich zabezpieczyło od najazdu. Jest rzeczą
charakterystyczną, że zarówno Piastowie, jak i książęta chorwaccy dość wcześnie
weszli w stosunki dynastyczne z koczownikami madziarskimi.
Wśród uciekinierów
do Małopolski musiał się. znajdować arcybiskup Gorazd. Osiadł w Wiślicy i z niej
kierował rozległą metropolią słowiańską.
Jakie podstawy ma ta
supozycja?
Zathey znalazł w Wiślicy kalendarz z drugiej połowy XIV wieku i
przesłał go Bibliotece Narodowej w Warszawie5. Niestety, ten dokument zginął w
pożarze podczas drugiej wojny światowej. Otóż w kalendarzu wiślickim dzień 17
lipca jest dedykowany św. Gorazdowi, uczniowi i następcy św. Metodego.
Dotychczas Kościół wschodni czci go w tym samym dniu, natomiast Gorazd nigdy nie
był na liście świętych Kościoła zachodniego. W Wiślicy, która za czasów
Bolesława Krzywoustego przeszła na obrządek łaciński, kult Gorazda nie dał się.
usunąć. Uczeń Apostoła Słowian do dziś jest tam czczony jako wielki światy,
chociaż papież go nie kanonizował.
Znaleziony w Wiślicy kalendarz był
niewątpliwie kopią kalendarza z XI wieku, gdyż obok Gorazda figurował w nim św.
Leonard i św. Willibord, kanonizowani przez Rzym. Wskazuje to na czasy
wzajemnego szacunku między obrządkiem słowiańskim i łacińskim, kiedy osoby
kanonizowane przez jedną stroną, były respektowane również przez drugą
stroną.
Dvornik6 nadmienia, iż wszystko wskazuje na to, że w Małopolsce mogła
się mieścić metropolia cyrylo-metodianizmu po 907 roku. Gorazd zastał tam
przypuszczalnie biskupa wcześniej ustanowionego, a uciekając z drugim biskupem,
mógł we trójką udzielać sakry biskupiej. Jest mało prawdopodobne, aby drugi
biskup schronił się w Czechach, bo one miały wrogie stosunki z Mojmirem II,
który restytuował metropolią słowiańską na Morawach przed upadkiem tego
państwa.
Korzystając ze względnego spokoju metropolia słowiańska w Wiślicy
mogła w okresie 50 lat rozszerzyć swe wpływy na Czechy, Wielkopolskę, Ruś i
Pomorze.
Dlaczego nic o tym nie wiemy? Jest niemożliwe, aby w Wiślicy nie
było żadnych kronik i rejestrów, jeżeli w niej mieściło się arcybiskupstwo? Na
pewno były, ale w roku 1135 zostały doszczętnie zniszczone przez najazd Rusinów.
Wiemy, jak do cyrylo-metodianizmu odnosił się Nestor, więc można się domyśleć,
że wszystkie księgi odnoszące się do obrządku słowiańskiego musiały być celowo
spalone. Gdyby nie odpis kalendarza, który się zachował, powiązanie Gorazda z
Wiślicą uchodziłoby za czczą fantazję.
Od 907 do 955 roku zachodnia
Małopolska została odcięta od południa przez najazdy madziarskie. Arcybiskup
Gorazd i jego następcy działali więc samodzielnie, bez dyrektyw
papieża.
Samodzielność metropolii słowiańskiej nie datuje się od czasu,
kiedy niefortunny zbieg okoliczności politycznych zmusił arcybiskupa Gorazda do
szukania schronienia w Wiślicy.
Potkański uważa, że lata przebyte w
więzieniu niemieckim były dla Metodego okresem kryzysu i przełomu duchowego7.
Musiał się rozczarować do Rzymu, jako ośrodka zachodniego obrządku. Fakt, że
biskupi niemieccy postępowali zupełnie na swoją rękę, ignorując akty papieża,
wywarł na nim wrażenie. Potwierdza to sytuacja, że kiedy wyszedł z więzienia i z
powrotem objął obowiązki arcybiskupa, nie usłuchał papieża Jana VIII,
zakazującego mu liturgii słowiańskiej. Nie stawił się też na sąd przeciwko
biskupom bawarskim w Rzymie. Co prawda, raz jeszcze udał się do Rzymu w 880
roku, ale pod naciskiem Świętopełka i tam na nowo uzyskał aprobatę liturgii
słowiańskiej, tym razem jako równo równouprawnioną z liturgią
łacińską.
Arcybiskup Gorazd znalazł się w lepszej sytuacji niż jego
poprzednik. W Małopolsce nie było biskupstw łacińskich, obsadzonych przez
Niemców. Odpadły więc uciążliwe walki z nimi i ich protestami w Rzymie. Można
było spokojnie rozwinąć działalność misjonarską na słowiański wschód, zachód i
północ.
Rozdział
VI
POSTRZYŻYNY U
PIASTA
Jak wyglądały ziemie polskie w czasach, kiedy arcybiskup
Gorazd wysyłał z Wiślicy swoich misjonarzy na północ, wschód i
zachód?
Nie wykształciło się jeszcze jedno państwo z centralną władzą,
ale był na nich szereg państw plemiennych. Wytworzyły się one w długim procesie
jednoczenia się. osad opolnych.
Przez opole rozumieć należy kilka osiedli z
centralnym w środku, będącym zazwyczaj grodem warownym, otoczonym wałami. W nim
okoliczna ludność szukała schronienia na wypadek najazdu napastnika.
W miarę
wzrostu ludności najazdy stawały się coraz częstsze i większe. Już jedno opole
nie potrafiło się im oprzeć, stąd szukało porozumienia i pomocy ze strony
sąsiednich opoli.
Tak powstały państwa plemienne, w których naczelną władzą
był wiec złożony z mężczyzn zdolnych do obrony. Na wypadek zagrożenia wiec
wybierał wojewodę, czyli dowódcę. Z biegiem czasu z chwilowych wojewodów
wytworzyli się włodycy z niewielką władzą w czasach wojny i pokoju. Z nich
wykształcili się dziedziczni książęta.
Państwa plemienne oddzielone były od
siebie wielkimi borami, bagnami i nieużytkami, na skutek czego komunikacja
między nimi natrafiała na duże trudności. Nazwy brały bądź to od nazwy większej
rzeki, jaka przez ich terytorium przepływała, lub też od imienia rzeczywistego
lub legendarnego przodka. W pierwszej kategorii nazwa plemienia ma końcówkę
“anie”, jak Ślężanie (Ślęża); w drugim wypadku końcówką jest “yce” lub “ice”,
np. Gołęszyce, od wspólnego przodka,który miał na imię Gołęsz.
Tak zwany
“Geograf Bawarski” w “Opisie regionów i krajów po północnej stronie Dunaju” w IX
wieku (1, podaje, że na Górnym Śląsku w pobliżu granicy morawskiej mieszkali
Gołęszyce, mając 5 grodów. Po obu stronach Odry ulokowali się Opolanie z 20
grodami, przy czym główny z nich zwał się Opolem (miasto o tej nazwie istnieje
do dziś). Koło góry Sobótki (Ślęży) mieli swoje terytorium Ślężanie z 15 grodami
nad środkową Odrą. W rejonie dzisiejszego miasta Legnicy rezydowali
Trzebowianie, których ślad pozostał w nazwie miasta Trzebnica. W pobliżu
Bolesławca mieszkali Bieżuńczanie, a nad średnim Bobrem – Bobrzanie. Na
północnym wschodzie od nich ulokowali się Dziadoszanie, zwani też Dziadoszycami.
Posiadali 20 grodów.
Nad górną Wisłą ulokowali się Wiślanie. Wymienia ich
również Alfred Wielki, król angielski (871-901), w książce “Opis Niemiec”, kraj
ich nazywa “Visleland” – Kraj Wiślan. Dalej na wschód od nich rezydowali
Łędzianie, zwani też Łędzicami. Przypuszczalnie Przemyśl był stolicą ich państwa
plemiennego.
Koło Gopła ulokowali się Goplanie, przyczyni mieli posiadać 40
czy więcej grodów, a więc tworzyli silne państwo plemienne na dzisiejszych
Kujawach. Mazowszanie, usadowieni na
dzisiejszym Mazowszu, posiadali też
liczne grody.
Wysyłani z Wiślicy misjonarze arcybiskupa Gorazda wędrowali
więc od jednego państwa plemiennego do drugiego, szerząc nową wiarę i wyższą
kulturę, jaka szła z południa.
Czy natrafiali na przeszkody?
Gall tak
przedstawia najstarsze dzieje Polski;
“Był mianowicie w grodzie Gnieźnie
(która to nazwa po słowiańsku znaczy “gniazdo”), książę imieniem Popiel, który
miał dwóch synów; a więc przygotowywał wielką ucztę na ich postrzyżyny, na którą
sprosił wielu co możniejszych panów i przyjaciół. Zdarzyło się zaś, zgodnie z
ukrytym zamiarem Boga, że przybyli tam dwaj podróżni, których nie tylko nie
zaproszono na ucztę, lecz zaiste bezprawnie odpędzono od bram grodu, zbiegli na
podgrodzie i szczęśliwym trafem dotarli do chałupki rataja, wspomnianego
księcia, przygotowującego ucztę dla syna. Ów zaś biedak, pełen współczucia,
zaprosił podróżnych do swojej chałupki, ofiarowując im najuprzejmiej swe ubogie
pomieszczenie.
Podróżni chętnie przyjęli zaproszenie ubogiego, a wchodząc do
gościnnej chaty rzekli: “Ciesz się szczęśliwy, żeśmy przybyli i abyś z naszego
przybycia uzyskał obfitość wszelkiego dobra, a z potomstwa honor i
sławę”.
Mieszkańcami owego przybytku byli Piast, syn Chościszki, i jego żona
Rzepka.
Postanowił bowiem ów ubogi wieśniak, gdy jego pan, książę, wyprawiać
będzie ucztę dla swych synów – kiedy indziej wszak nie mógłby tego uczynić dla
zbytniego ubóstwa – urządzić jakąś przekąskę z okazji postrzyżyn swego syna i
zaprosił kilku biednych przyjaciół nie na obiad, lecz raczej na śniadanie,
hodował bowiem prosiaka, którego przeznaczył na ten cel.
Rozkazują więc
Piastowi pewni siebie goście, aby podał piwo, wiedząc dobrze, że przez picie nie
ubędzie go, ale przybędzie. Opowiadają, że piwa tak dużo przybywało, aż
napełniono nim wszystkie pożyczone dzbany i jakie tylko znalazły się po uczcie u
księcia. Polecają też wędrowcy zabić wspomnianego prosiaka, którego mięsem – jak
wieść niesie – napełniono ku ogólnemu zdumieniu 10 naczyń zwanych po słowiańsku
“cebry”…
Przyrządziwszy pod dostatkiem wszystkiego, po zwyczajowym zaczęciu
uczty postrzygli owi goście chłopca i nadali mu imię Siemowita na wróżbę
lepszych losów.
Po tych wypadkach młody Siemowit rósł z latami, coraz
silniejszy i z dnia na dzień poprawiał swą prawość, dlatego też król królów i
książę książąt ustanowił go chętnie księciem Polski, a Popiela wraz z potomstwem
całkowicie pozbawił królestwa. Opowiadają też sędziwi starcy, że owego Popiela
wygnanego z królestwa, tak gwałtownie napastowały myszy, że z tego powodu
uwieźli go towarzysze na wyspę i tak długo bronili w drewnianej wieży przed
rozwścieczonymi zwierzętami, które tam przybyły, aż skończył śmiercią
najhaniebniejszą. Opuszczony bowiem przez wszystkich z powodu morowego powietrza
powstałego z mnogich tych zwierząt, pożarty został przez owe
potwory.
Poniechajmy jednak wspominków o owych wypadkach, o których pamięć
zaginęła zatarta przez wieki i które zeszpecił błąd bałwochwalstwa i po krotce o
nich wzmiankując, przystąpmy do opowiadania o tych sprawach, o których żyje
wierna pamięć.
Siemowit objąwszy księstwo nie tracił naprawdę swej młodości i
w rozkoszy i głupstwach, lecz zdobył prawą sławę i godną chwałę dzięki pracy i
rycerskości. Zaś granice swego państwa rozszerzył dalej niż ktokolwiek przed
nim. Po jego zgonie na jego miejsce jego syn Leszek wstąpił, który czynami
rycerskimi dorównał ojcu w cnotach i odwadze. Po jego śmierci nastąpił syn
Leszka Siemomysł który pamięć ojców potroił i potomstwem i godnością. Synem zaś
tego Siemomysła był wielki i sławny Mieszko”.
Ile w tym opisie jest baśni i
cudownych wydarzeń, a ile może być prawdy?
Zagadkę starał się rozwiązać
polski slawista Justyn Gaisler, w roku 1898. Jako pierwszy wykazał on, że treść
relacji Galla jest prawie identyczna z legendą o św. Germanie, zapisaną w XI
wieku przez Henryka z Auxerre, oraz przez zmarłego w r. 1298 Jakuba de Varagine
w jego utworze “Złota legenda”. Według tej legendy, gdy św. German prowadził
misję chrystianizacyjną w Wielkiej Brytanii, król brytyjski odmówił gościny jego
“towarzyszom, a udzielił jej ubogi chłop. Za to św. German sprawił, że niebawem
na tronie królewskim zasiadł gościnny kmieć. Obie legendy są w głównej treści
niemal identyczne, różnią się tylko szczegółami, np. gdy Gall opowiada o zabiciu
wieprzka, Henryk mówi o cielęciu. Dodajmy, że pierwsza historyczna dynastia
brytyjska od gościnnego chłopa wyprowadziła swój rodowód, podobnie jak polscy
władcy od nadgoplańskiego chłopka.
Zgodnie z średniowiecznymi pojęciami
rodowody panujących miewały cudowne początki. Gall o tym wiedział, dlatego
kreśląc dzieje Piastów u Bolesława Krzywoustego mógł je okrasić legendami, by
przydać splendoru rodzinie władcy. Lecz jako Francuz nie wyimaginował sobie
imion przodków Mieszka I, gdyżsą one ściśle słowiańskie.
Pamięć o tych
imionach dotrwała do czasów Bolesława Krzywoustego, ale nic więcej. W dwieście
lat po wydarzeniach “pamięć o nich zaginęła zatarta przez wieki”, pozostały
tylko imiona. Nie dysponując faktami, Gall dorzuca od siebie, że każdy z
przodków Mieszka I był prawy, rycerski i poszerzał swe
państwo.
Zwyczajowe prawo słowiańskie przewidywało, że księcia wybierał
wiec złożony z dorosłych mężczyzn. Piastowie widocznie doszli do władzy inną,
nielegalną drogą, stąd potrzebne im było usankcjonowanie. Nic bardziej nie mogło
im pomóc, jak stwierdzenie Galla, że “król królów i książę książąt ustanowił go
(Siemowita) księciem Polski”.
A teraz intrygujące pytanie: Kim byli owi
podróżni? Legenda o ich odwiedzinach nosi często nazwę “Aniołowie u
Piasta”.
Przypuszczalnie byli to misjonarze słowiańscy. Cyryl wraz z
bratem Metodym podróżowali we dwójkę. Stąd rozwinął się zwyczaj wysyłania
misjonarzy parami. Zachodzili oni wpierw do dworów książęcych, a gdy natrafiali
na opór, wstępowali do chat wieśniaczych.
Jaki obrzęd odbył się u Piasta:
postrzyżyny czy chrzest? Niektórzy historycy uważali, że
obydwa. Siemowit
mógł być wzorem pogańskim postrzyżony, a następnie ochrzczony przez misjonarzy
cyrylo-metodiańskich.
Okazuje się jednak, że był tylko bizantyński chrzest.
Dvornik informuje, iż pozostała
modlitwa (2, jaka była odmawiana przy
postrzyżynach św. Wacława w Czechach (umarł on w roku 929). Ceremoniał był ten
sam, co w obrządku bizantyńskim, a modlitwa tylko tłumaczeniem z greckiego.
Można więc przypuszczać, że u Piasta odbyły się również postrzyżyny, czyli
obrządek wschodni chrztu Siemowita, a nie “obrzęd pogański”, jak to Gall notuje,
który będąc mnichem francuskim, nie orientował się w ceremoniach bizantyńskich,
stąd mógł błędnie wytłumaczyć sobie postrzyżyny.
Warto zwrócić uwagę, że nie
tylko u Piasta były postrzyżyny, ale również u księcia Popielą. Musiano więc
urządzać je co pewien okres czasu dla wszystkich chłopców, skoro u Popielą było
aż dwóch synów gotowych do chrztu.
Popiel mógł wypędzić podróżnych, ponieważ
sądził, że na ten obrzęd przybędzie do niego
biskup, a nie zwykli
misjonarze.
Wynikałoby ze wzmianki, że państwo Goplan wraz z jego władcą,
było już chrześcijańskie
obrządku cyrylo-metodiańskiego.
Kiedy postrzyżyny
mogły się odbyć?
Dążąc do ustalenia przybliżonej daty urodzin Mieszka I,
historyk Kazimierz Śląski wykazał, że pierwsi Piastowie, od Chrobrego do Mieszka
Starego, żyli przeciętnie po 55 lat. Po uwzględnieniu różnych okoliczności
wynika, że postrzyżyny u Piasta mogły się odbyć między rokiem 863 a 868.
Stąd
skarga arcybiskupa Theotmara w roku 900, że na wschodzie misjonarze niemieccy
nie mają już kogo nawracać, odnosiłaby się do wszystkich ziem polskich.
Gall
po raz drugi nadmienia o postrzyżynach, podając, że prawnuk Siemowita, Mieszko,
jako chłopiec od urodzenia niewidomy, w czasie obrzędu przejrzał na oczy.
Podobne wydarzenie miało zajść podczas chrztu Włodzimierza Wielkiego, co w obu
wypadkach można tłumaczyć tym, że chrzest w kościele greckim nazywa się
“fotismos”, czyli przejrzeniem, oświeceniem3.
Istnieje również analogia
pomiędzy rozmnożeniem pokarmów w czasie postrzyżyn czyli
chrztu Siemowita, a
otwartymi dla wszystkich ucztami Włodzimierza Wielkiego, które Piotr Iwanów
przyrównuje także do ewangelicznego rozmnożenia chlebów4.
Cud rozmnożenia
pokarmów może być reminiscencją liturgii słowiańskiej poświęcenia
chlebów,
pszenicy, wina i oleju na pamiątkę nakarmienia pięciu tysięcy ludzi na puszczy –
w wigili wielkich świąt.
Tak więc czterech pierwszych władców Polan włącznie
z młodocianym Mieszkiem I
przypuszczalnie otrzymało chrzest (postrzyżyny)
według obrządku cyrylo -metodianskiego. Gall pisał w czasach, kiedy rugowanie
obrządku słowiańskiego w Polsce było w całej ostrości. Władze kościelne starały
się nie tylko o zlikwidowanie go, ale nawet o zatarcie po nim wszelkiej pamięci.
Kronikarz odżegnuje się od bezpośredniego podania faktu, że Siemowit został
ochrzczony. Potwierdza jednak to wydarzenie w sposób negatywny, że owe wypadki
“zeszpecił błąd bałwochwalstwa”.
Nie rozchodziło się tu o pogaństwo, gdyż ono
było powszechne od niepamiętnych czasów.
Jeżeli coś mogło “zeszpecić” za
czasów Piasta, to tylko cyrylo-metodianizm, określany przez biskupów
niemieckich, jako “chrześcijaństwo skażone pogaństwem”.
Gall potwierdza
chrzest Siemowita jeszcze w inny sposób, mianowicie nadmienia, że
król
królów, czyli Bóg chrześcijański, chętnie go uczynił księciem Polan.
Jest to teza nie do przyjęcia w średniowieczu. Zdaniem ówczesnych ludzi Bóg nie
tylko nie pomagał żadnemu poganinowi, ale wprost na odwrót, nękał jak
największymi karami tych, co trwali w bałwochwalstwie. Stąd jak mógł wynieść na
tron człowieka bez chrztu?
Do niedawna uważano, że Gall dla ubarwienia
kroniki pozostawił zapis o Popielu, wyspie,
drewnianej wieży i myszach, które
zadręczyły złego księcia. Wszystko to uważano za zapożyczenie legendy
pochodzącej z Nadrenii, a przywiezionej do Polski przez Rychezę, żonę Mieszka
II. Ale badania archeologiczne prowadzone wokół jeziora Gopła w 1978 r.
przyniosły nieoczekiwane rewelacje. Okazuje się, że był tam gród raczej silnego
państwa plemiennego. Krótko mówiąc, weryfikują one w znacznym stopniu przekaz
Galla o Popielu. Przypuszczalnie misjonarze Cyryla i Metodego, a później
Gorazda, mimo woli podjęli pierwszą próbę zjednoczenia ziem polskich. Wiadomo,
Że państwa plemienne z obawy przed napadami sąsiadów, raczej zasklepiały się na
swoich terytoriach. Stąd ich wierzenia pogańskie nie są jednolite. Obok
Swarożyca pojawia się wiele innych nazw bogów słowiańskich na różnych ziemiach,
jak Peruna, Trzygłowa, czy Świętowita. Chrześcijaństwo niosło z sobą jednolity
system wierzeń, a wiać sprzyjało wzajemnemu porozumieniu się państw plemiennych.
Wygląda na to, że zjednoczenie ziem polskich poszło wpierw z południa na północ,
zgodnie z kierunkiem posuwania się obrządku cyrylo-metodianskiego, i na odwrót,
z północy na południe, gdy naród polski przeszedł na obrządek łaciński. Obok
nazw państw plemiennych pochodzących od nazw rzek, jezior i
przodków-założycieli, były również nazwy wskazujące na rodzaj gospodarki
poszczególnych plemion. W tej kategorii mamy Polan, Drzewian i
Lędzian.
Polanom odpowiadała gospodarka na żyznych ziemiach lessowych, gdzie
rzadko spotyka się lasy. Mieszkając i gospodarząc na otwartych przestrzeniach,
czyli “polach”, otrzymali od nich nazwę. Są to Polanie.
Drzewianie prowadzili
gospodarkę Żarową. Palili część lasu i do popiołu wrzucali ziarno bez wzruszania
ziemi. Trzymali się więc lasów, stąd ich nazwa “Drzewianie”.
Łędzianie
rozwinęli pośredni typ gospodarki. W styczniu cięli, czyli “siekli” krzaki
(stąd
miesiąc ten dla nich to “sieczeń”), znosili je na pola uprawne, zwane
“łędami” i na nich pozostawiali do marca. Kiedy ścięte krzaki wyschły, palili
je, rzucali siewne ziarno do popiołu i glebę lekko wzruszali sochami. Popiół był
dla nich nawozem.
Nazwa Polan, Drzewian i Łędzian powtarza się kilkakrotnie
na ziemiach słowiańskich.
Polanie mieli założyć Kijów, mając po przeciwnej
stronie Dniepru Drzewian. Polanie nad Wartą, co dali początek Polsce, poza tym
samym rodzajem gospodarki nie mają plemiennej wspólnoty z Polanami kijowskimi.
Tak teżnie mają Drzewianie ruscy z Drzewianami, jacy koło Hamburga jeszcze w
początkach XVIII wieku posługiwali się językiem słowiańskim.
Podobnie było z
Łędzianami. Geograf Bawarski podaje, że plemię słowiańskie pod taką nazwą
rezydowało na zachód od Wisły, natomiast cesarz Porfirogenita umieszcza je pod
nazwą “Lendzaninoi” i “Lendzeninoi”na wschód od Wisły i Sanu.
Nestor
nadmienia, Że kiedy Wołosi zaatakowali Słowian mieszkających nad Dunajem,
ci
przenieśli się nad Wisłę i nazwali “Lachami”.
W “Starej Kronice
Wielkopolskiej” i u Długosza moŻna znaleźć legendę o trzech braciach:
Lech,
Czech i Ruś; synach Pana, który rządził w Panonii nad Dunajem. Postanowili oni
utworzyć swoje własne państwa, więc Czech ze swoją druŻyną skierował się na
zachód, Lech na północ, a Ruś na wschód. Dali oni początek państwu czeskiemu,
polskiemu i ruskiemu.
Paszkiewicz słusznie konkluduje, Że nazwa “Lech”
wywodzi się od “Łędzian”5. Wskazuje na to przymiotnik od niej urobiony w ruskim
języku -”lyadskij” – język polski. Lędzianie przekształcili się w “Lachów”.
“Lachitów”, czy też”Lechitów” w dobie, kiedy zaczęli tworzyć państwa
wieloplemienne.
Zachodzi tu jednak trudność, a mianowicie, że zarówno źródła
historyczne, jak i
archeologiczne, wskazują na odwrotny kierunek migracji
plemion słowiańskich z ziem polskich na zachód, wschód i południe. Czy Nestor i
Długosz pomylili się wskazując na odwrotny kierunek? Paszkiewicz uważa, że
Nestor pod słowem “yazyk”- język, skoncentrował trzy pojęcia:
a) zwykły
język;
b) wspólnotę plemienną;
c) wspólnotę religijną, w tym wypadku
obrządek cyrylo-metodiański.
W oparciu o taką interpretację uczony ten
wyjaśnił szereg wydarzeń zanotowanych przez
Nestora, które wydawały się być
nonsensem6.
Jeżeli weźmie się pod uwagę, że zarówno Nestor jak i Długosz, nie
mieli na myśli zwykłej migracji plemion z Panonii na zachód, wschód i północ,
ale rozszerzanie się obrządku słowiańskiego, wówczas zarówno legenda o braciach,
jak i zapis Nestora, mają sens. Metody jako arcybiskup rezydował wpierw w
Sirmium, które należało do Panonii. Stąd jego obrządek rozszerzył się na Morawy
(Czech), w Polsce, (Lech) i na Rusi (Ruś).
Nestor mimo woli dorzuca, że
obrządek cyrylo-metodiański spowodował zjednoczenie ziem polskich, czyli
powstanie dużego organizmu politycznego. Pisze on: “Yolkhom bo naszedszem na
sloveni na dunaiskije, i szedszem w nikh i nadilyadszczem im, sloveni zhe ovi
priszedsze sedosza na Yisle i prozvaszasya lyakhove, a ot tekh lyakohv
prozvaszasja polyane, lyakhove druzii luticzi, ini mazoYSzane, ini
pomoryane”.
Tekst ten można zrozumieć w następujący sposób: Kiedy
Lędzianie na zachód od Wisły nazwani Lachami (Lechitami), przyjęli
chrześcijaństwo obrządku słowiańskiego, przenieśli je na Polan, Mazowszan,
Lutyków oraz Pomorzan i z tego powodu plemiona te zwały się Lechitami.
Przypuszczalnie w tych kierunkach poszli misjonarze Gorazda z Wiślicy, jednocząc
plemiona słowiańskie wokół nowej wiary, nadając im wspólną nazwę wziętą z
południa “i przygotowując powstanie pierwszego państwa polskiego obrządku
słowiańskiego.
Jego nazwa byłaby “Lachia”, czy “Lechia”. Słowo “Lech” było
bardzo popularne, że nawet
jeden z przodków Mieszka I zwał się
Leszkiem.
Rozdział
VII
METROPOLIA W
KRAKOWIE
Dwa wydarzenia miały miejsce w roku 955: cesarz
niemiecki Otton I rozgromił Węgrów nad rzeką Lech w Bawarii i Prohor rozpoczął
listę arcybiskupów Krakowie. Gorazda na niej nie ma, bo rezydował w Wiślicy, a
nie w grodzie wawelskim. Te fakty, z natury różne, mogą mieć ze sobą
powiązanie.
Do roku 907, czyli zniszczenia państwa Wielkich Moraw,
Madziarzy stali się zmorą dla zachodu. Urządzali bowiem wyprawy łupieskie na
miasta bawarskie. Po klęsce nad Lechem doszli do przekonania, że jeżeli będą
nadal je urządzać, to podzielą los Hunów i Awarów, to znaczy, znikną z
powierzchni globu ziemskiego. Wobec tego Madziarzy zarzucili łupiestwo i
wzorując się na słowiańskich sąsiadach, zabrali się do uprawy roli.
Zainteresowali się teżchrześcijaństwem.
W bitwie nad rzeką Lech książę czeski
Bolesław I wspomagał Ottona I. W nagrodę za to cesarz niemiecki zlecił mu Śląsk
i Kraj Wiślan, które były podporządkowane Madziarom.
Można przypuszczać, że
Bolesław wybrał Kraków jako siedzibę świeżo uzyskanych ziem Wiślan. Miasto to
miało specjalne znaczenie, ponieważ uplasowało się na ważnej wówczas drodze
handlowej z Pragi do Kijowa.
Skoro niebezpieczeństwo madziarskie przestało
grozić, arcybiskup słowiański mógł przenieść swą siedzibę z Wiślicy do Krakowa.
Z tego miasta wygodniej mu było zarządzać rozległa metropolią, w skład której
weszły nie tylko ziemie polskie i czeskie, ale i ruskie.
Oczywiście decyzji
tej nie podjął Gorazd. Między nim a Prohorem mógł być conajmniej
jeszcze
jeden arcybiskup, który udzielił sakry biskupiej Prohorowi przed 955 rokiem, a
następnie albo umarł, albo wycofał się w zacisze klasztorne.
Jakie są na to
dowody?
W źródłach piśmiennych trudno szukać potwierdzenia, że Kraków stał
się “Rzymem”, czyli stolicą obrządku słowiańskiego. Można tylko drogą pośrednią
dojść do takiego wniosku.
l. Według katalogów biskupów krakowskich Prohor
piastował swój urząd od r. 966 przez 18 lat1. Długosz natomiast w swojej
Historii podaje, że Prohor umarł w r.986, po 31 latach sprawowania urzędu
arcybiskupiego. Później, w żywotach biskupów krakowskich zmienia datę i pisze,
że Prohor umarł po 20 latach piastowania urzędu. Przypuszczalnie Długosz
zorientował się, że jeżeli Prohor umarł w 986 i był arcybiskupem przez 31 lat,
to znaczy, że zaczął urzędować na 11 lat przed chrztem Mieszka I, co nie mogło
się stać, jeżeli Polska przed rokiem 966 była pogańska. Chcąc więc zatrzeć ślad
za cyrylo-metodianizmem “poprawił” Prohorowi czas, skracając mu 11 lat. Lecz i
ta “korekta” pozostawiła frapujące pytanie: Jak to mogło się stać, że kiedy w
968 r. powstało w Poznaniu pierwsze biskupstwo polskie, o dwa lata wcześniej
rezydował w Krakowie arcybiskup, mający jurysdykcją kościelną nad kilkoma
biskupstwami w Polsce?
2. Długosz, który był dobrze zorientowany w źródłach,
jakie miał do swojej dyspozycji, pisze, że w Krakowie mieściła się siedziba
metropolii, jednak wstrzymuje się od podania, jakiego była obrządku. W jego
czasach w dalszym ciągu zacierano ślady za cyrylo-metodianizmem w Polsce.
3.
Dwa katalogi biskupów krakowskich (Nr.4 i Nr.5) podają, że od Prohora do
Lamberta żuli wszyscy hierarchowie byli arcybiskupami, natomiast trzy mniejsze
katalogi, że tylko biskupami.
4. Rocznik Kapituły Krakowskiej podaje pod
rokiem 1027: “Ypolytus archiepiscopus obiit, Bossuta successit”, a pod rokiem
1028: “Stefanus archiepiscopus obiit”.
5. Do najstarszych kościołów na Wawelu
należą: Zbawiciela, Bogarodzicy, św. Michała, św. Jerzego i św. Marii
Egipcjanki. Te dedykacje są charakterystyczne dla obrządku greckiego, tym samym
i dla słowiańskiego.
6. Najstarszy kalendarz kapituły krakowskiej zawiera
imiona wybitnych świętych czczonych w Konstantynopolu, a raczej mało znanych w
Rzymie.
7. W okresie międzywojennym pod szczątkami “katedry Bolesława
Chrobrego” na Wawelu archeologowie natrafili na pozostałości grobowców
hierarchów kościelnych. Resztki szat liturgicznych, w jakich zostali pochowani,
nie wskazywały na zachodnie pochodzenie. Może to były grobowce arcybiskupów
Prohora i Prokulfa?
8. Na ziemiach słowiańskich, gdzie rozpowszechnił się
obrządek cyrylo-metodiański, były
liczne jego biskupstwa, ale nigdzie nie ma
wzmianki, aby jacyś hierarchowie byli arcybiskupami, poza tymi, którzy
rezydowali w Krakowie. Tymczasem sakry biskupiej mógł wówczas udzielić tylko
arcybiskup w asyście dwóch biskupów. Skoro Rzym potępiał obrządek słowiański, a
Konstantynopol nastawił się do niego niechętnie, to sakry kandydatowi na biskupa
cyrylo-metodiańskiego w Słowacji, Chorwacji, na Rusi i w Czechach mógł jedynie
udzielić arcybiskup w Krakowie.
Za istnieniem metropolii słowiańskiej w
Polsce opowiada się M. Gumplowicz, przy czym lokuje ją w Tyńcu2. Natomiast H.
Paszkiewicz uważa, że mieściła się w Sandomierzu3. K. Lanckorońska i J. Umiński
opowiadają się za Krakowem. Warto nadmienić, że F. Dvornik nie poddaje nawet
wątpliwości, że metropolia słowiańska w Polsce stanowiła kontynuację metropolii
ustanowionej na Morawach4.
Dwaj pierwsi arcybiskupi słowiańscy w Krakowie
doczekali się sporej literatury. Jedni historycy uważają, że imiona ich są
słowiańskie, inni, że greckie; są nawet tacy, co twierdzą, że Prokulf mógł być
Niemcem5.
Jaki zasięg mogła mieć metropolia słowiańska w Krakowie?
Pod
koniec życia Metodego, kiedy Welehrad był siedzibą arcybiskupstwa, obejmowało
ono Małopolską, Śląsk, Czechy, Morawy, Słowację, Chorwację, Dalmację i
Serbię.
Po zniszczeniu Moraw 907 roku Słowiańszczyzna została przepołowiona
przez Madziarów. Południowa część arcybiskupstwa słowiańskiego, do której doszła
Bułgaria, rozwijała się raczej samodzielnie, chociaż musiały być jakieś kontakty
wpierw z arcybiskupstwem w Wiślicy, a później w Krakowie.
W dziejach
północnej części metropolii słowiańskiej można wyodrębnić dwa okresy: pierwszy,
po najeździe Węgrów na Wielkie Morawy i drugi za Mieszka I.
Jeżeli idzie o
pierwszy okres, to pewne światło na rozmiary metropolii rzuca przywilej praski z
r. 1085-1086, w którym cesarz niemiecki Henryk IV określa granice łacińskiej
diecezji praskiej Jaromirowi -Gebhardowi, biskupowi Pragi. Przywilej ratyfikował
Klemens III, antypapież z łaski cesarza.
W przywileju podane jest, że cesarz
jedynie potwierdza granice diecezji praskiej, ustalone przez papieża Benedykta
VI i cesarza niemieckiego Ottona I, przy zakładaniu tej to diecezji. Dokument
informuje, że wschodnie obszary diecezji praskiej są oparte na rzekach Boh i
Styr, a na południu na rzece Wag, “cum omnibus regionibus ad predictam urbem
pertimentibus quae Gracouus est”, to znaczy, z miastem
Krakowem6.
Zaskoczeniem dla historyków było, w jaki sposób Jaromir -Gebhard
doszedł do wniosku, że do jego praskiej diecezji ma należeć cała Małopolska z
Krakowem i Słowacja?
Jaromir -Gebhard był skłócony ze swoim bratem, księciem
czeskim Wratysławem II. Przy poparciu dwóch innych braci został biskupem w
Pradze. Chcąc go powściągnąć, Wratysław wystąpił z projektem podziału
kościelnego kraju na dwa biskupstwa: praskie i ołumunieckie. Jaromir -Gebhard,
który obok kierownictwa diecezją praską był także kanclerzem cesarza Henryka IV,
przechytrzył brata. Może wśród zrabowanych w Krakowie przedmiotów przez Czechów
podczas najazdu na Polskę w r. 1037 znalazł się dokument określający granice
metropolii słowiańskiej. Jaromir –Gebhard skorzystał z niego i sfabrykował
pismo, w którym papież Benedykt VI i cesarz niemiecki Otton I, mieli jakoby
wyrazić zgodę przy zakładaniu diecezji praskiej, aby ona obejmowała te kraje,
które kiedyś należały do metropolii słowiańskiej. Henryk IV i antypapież Klemens
III, nie dopatrzyli się podstępu, więc podsunięty papier podpisali. Oczywiście,
nie miał on żadnego znaczenia, bo ani Słowacja, ani też Małopolska nigdy nie
należały do diecezji praskiej.
Jeżeli idzie o drugi okres rozwoju, to służy
Nestor. Kronikarz ruski wskazuje, że cyrylo-metodianizm był powszechnym
obrządkiem nie tylko wśród “Lachów” w Małopolsce, ale i u Polan w Wielkopolsce,
na Śląsku, Mazowszu, Pomorzu, oraz wśród Lutyków. A więc jego zachodnia granica
biegła Odrą, a następnie zakręcała na północny wschód, obejmując port Kołobrzeg
nad Bałtykiem.
Odnośnie wschodu, to nie tylko słowiańskie plemiona Polan,
Drzewian, Nowogrodzian, Połocczan, Dregowiczan, Słowenian i Bużan wyznawały
chrześcijaństwo obrządku cyrylo-metodiańskiego, ale też skandynawscy Warangowie,
którzy wówczas sprawowali władzą nad plemionami wschodnich
Słowian.
Oprócz tych terytoriów trzeba wziąć pod uwagą południową część
cyrylo-metodianizmu, obejmującą Chorwacją, Dalmacją, Serbią, Macedonią,
Bułgarią, Czechy i Słowacją. Odcięta madziarskim kordonem miała raczej luźne
powiązania z metropolią w Krakowie.
Jak wiać można się zorientować,
metropolia słowiańska w Krakowie miała ogromny obszar, wchodząc klinem pomiędzy
Kościołem łacińskim i greckim.
Rozdział
VIII
ROK 966
Oficjalnie
podaje się, że w roku 966 Mieszko I przyjął chrzest w obrządku łacińskim i
równocześnie z tym Polska stała się. państwem chrześcijańskim. Przypuszczalnie
proces chrystianizacji nie był automatyczny, lecz postępował w ciągu dziesiątków
lat, lecz z braku dokumentów przyjmuje się datę chrztu Mieszka I również za datą
wprowadzenia chrześcijaństwa w Polsce.
Czy Mieszko I został ochrzczony w 966
roku?
Roczniki biskupów krakowskich pod powyższą data podają: “Mesco dux
Poloniae baptizatur”.
Już pierwszy kronikarz rzuca cień wątpliwości na to
wydarzenie. Gall bowiem pisze, że Mieszko I urodził się jako dziecko niewidome,
ale gdy miał siedem lat urządzono mu postrzyżyny i wtedy w cudowny sposób
uzyskał wzrok. Był to chrzest w obrządku wschodnim, co zostało już wyjaśnione w
poprzednich rozdziałach.
Jeżeli Mieszko I został ochrzczony, gdy miał siedem
lat, to nie mógł, po raz drugi być
ochrzczony, gdy miał około 50 lat. Dwa
razy chrztu się nie udziela. Rzecz staje się zrozumiała, jeżeli weźmie się pod
uwagę, że Mieszko I był ochrzczony w obrządku słowiańskim, gdy miał siedem lat,
a w roku 966 przeszedł na obrządek łaciński. Chrztu rzymskiego nie było, jedynie
stwierdzenie zmiany obrządku, a nieświadomy kronikarz błędnie zanotował fakt,
lub też celowo skręcił informację, by ukryć fakt, Że władca Polski był wpierw
wyznawcą cyrylo-metodianizmu.
W “Roczniku Krasińskich” jest wzmianka:
“Myeschko per Cirilum et Methodium baptizatur et per Adalbertum confirmatur”1.
“Rocznik Świętokrzyski” z XIV wieku zaznacza: “Iste Meszko filius Semislai
pagani fuit cecus septem annis baptismum, et post baptismi receptionem pluribus
annis vidit”2. Podobną notatkę podaje “KronikaPiotra”: “Hic igitur Myesko… fuit…
cecus septem annis ante baptismum, sed post baptismum miraculose a Deo
illuminatus est”3. Natomiast Krzysztof Warszewicki podaje w XVI wieku taką
wersję: “Miecislaus, Monarcha Poloniae primus Christianus factus 965, caecus
natus, septimo die post baptismum visum recipit, et Poloniam luce evangelica
illustrandam praenunciavit”4.
Wzmianki te wskazują na powiązania Mieszka I z
cyrylo-metodianizmem, przyczyni dobitnie czyni to “Rocznik Krasińskich”.
Kronikarz zaciemnia informację twierdzeniem, że Mieszko I został ochrzczony
przez Cyryla i Metodego, a konfirmowany przez św. Wojciecha. Wykluczone jest,
aby te osoby historyczne miały coś wspólnego z władcą Polan. Metody umarł w 885
roku, a św. Wojciech miał tylko 10 lat w 966 roku. Niemniej notatka staje się
zrozumiała, jeżeli weźmie się pod uwagę, że nie chodzi tu o osoby historyczne,
ale obrządki jakie one reprezentują.
W owych czasach przyjęcie chrztu
przez panujących nawet niewielkich państewek uważane było jako wielki triumf
chrześcijaństwa. Obrzęd odbywał się z wielką pompą, a kronikarze wysilali się w
podawaniu szczegółów odnoszących się do chrztu.
Ibrahim ibn Jakub
dowiedział się od samego cesarza niemieckiego Ottona I, że Mieszko I jest władcą
największego państwa słowiańskiego. Spodziewać należałoby się, że jego chrzest
byłby wielkim wydarzeniem w świecie chrześcijańskim. Byłby na nim na pewno
cesarz i wielu biskupów. Tymczasem poza bardzo skromniutką notatką nie pozostał
żaden opis. Kronikarz niemiecki Thietmar, który obserwował Mieszka I na dworze
cesarskim, podaje jak władca Polan ubierał się i zachowywał, a nic nie wie o
obrzędzie jego chrztu.
Nie ma żadnego opisu, w jaki sposób zostały obalone
posągi bogów polskich, wrzucone do rzek, lub spalone, jak to podają kroniki
odnośnie Arkony i Kijowa. Utwierdza to w przekonaniu, że w 966 roku nie było
chrztu Mieszka I, ani narodu polskiego, bo zarówno książę, jak i jego podwładni,
od dawna byli już chrześcijanami obrządku
cyrylo-metodiańskiego.
Kronikarze notują Mieszka I pod tym samym imieniem
zarówno przed rokiem 966, jak i później. Jest nie do pomyślenia, aby w owych
czasach ochrzczonemu poganinowi pozostawiono dawne imię. Zwyczaj nakazywał, aby
miał on imię świętego, który roztoczy nad nim opiekę. Imię Mieszka uznane przez
obrządek słowiański, zostało akceptowane przez obrządek łaciński, jako
chrześcijańskie, skoro syn “łacinnika” Bolesława Chrobrego, to Mieszko II. Poza
tym imię to powtarza się w rodzinie Piastów w późniejszych czasach, kiedy pamięć
o cyrylo-metodianiźmie w Polsce uległa już zatarciu.
Dubrawka przybyła do
Poznania w 965 roku. Jest nie do przyjęcia, aby księżniczka chrześcijańska
wyszła za mąż w owych czasach za poganina. Byłaby to niesłychana hańba dla
chrześcijaństwa. Tymczasem Dubrawka nie tylko wyszła za Mieszka, ale w rok
później miała z nim syna Bolesława.
Widać z tego, że Mieszko I musiał być
wyznawcą obrządku słowiańskiego, więc ślub z nim, jako chrześcijaninem, nie
natrafiał na przeszkody.
Potwierdza to również nagrobkowy napis Bolesława
Chrobrego: “Perfido Patre tu es natus”- słowem “perfidus” łacinnicy często
określali wyznawców cyrylo-metodianizmu. Okazuje się, że Dubrawka musiała cały
rok pracować nad mężem, nim go zdołała przekonać, by przeszedł na obrządek
łaciński.
Jak doszło do tego małżeństwa?
Mieszko walczył ze słowiańskimi
Wieletami na zachodzie, których wspomagał książę czeski Bolesław, by osłabić
Polan. Była to więc zwykła rywalizacja między książętami słowiańskimi, do której
Rzym nie przywiązywałby większej wagi, gdyby nie duży wzrost
cyrylo-metodianizmu. Objął on już całą Polską, Śląsk, większość plemion ruskich,
a zgodnie z Nestorem, zapuścił korzenie na Pomorzu i wśród słowiańskich Lutyków
na Połabiu. Odnosząc zwycięstwa nad Wieletami, Mieszko torował drogę misjonarzom
słowiańskim do podbitego kraju. Sytuacja łacinników nie była wesoła.
W Rzymie
z wizytą bawiła starzejąca się panna, córka księcia czeskiego, Bolesława I. Koła
kościelne powzięły wtedy niezwykła decyzję. Nakłoniły Dubrawkę do wyjścia za mąż
za Mieszka I z tym, że książę Polan przejdzie na obrządek
łaciński.
Księżniczka czeska zgodziła się, a jej ojciec przyrzekł wycofać się
z sojuszu czesko-wieleckiego. Obawa rozszerzenia się cyrylo-metodianizmu na
Słowian połabskich została zażegnana. Jako łacinnik, władca Polan nie mógł
szerzyć obrządku słowiańskiego. –
Mieszkowi przypadła do gustu propozycja
Rzymu. Miał wolną rękę w gromieniu Wieletów, zyskiwał sojusznika w księciu
czeskim i wchodził w krąg władców chrześcijańskich zachodniej Europy. Miał więc
dostęp do dworu cesarza niemieckiego, co mu dawało nie tylko satysfakcję, ale i
korzyści polityczne. Może ta właśnie okoliczność odegrała największą rolę w
decyzji małżeńskiej księcia Polan.
Niemniej jednak, jak bardzo był
przywiązany do cyrylo-metodianizmu świadczy fakt, że przeszło rok wahał się,
zanim powziął krok ostateczny5.
Warto tu nadmienić, że zupełnie inne
nastawienie do chrztu Mieszka I i obrządku słowiańskiego mieli pisarze wieku
odrodzenia.
Mateusz Miechowita, który zmarł w 1523 roku, w “Cronica
Polonorum” wzmiankuje, że pierwotnie w Polsce był używany język słowiański w
liturgii, podobnie jak łacina i greka, za pozwoleniem papieży.
S.
Sarnicki, w “Annalis sive de Origine et rebus Polonorum et Lithuanorum” (1587)
uważa, że misjonarze słowiańscy byli u Piasta; S. Starowolski, w “Vitae Antistum
Cracoviensum” (1655) podaje, że chrześcijaństwo w Polsce nie zostało wprowadzone
za Mieszka I, ale wcześniej i to w obrządku słowiańskim, a Adam Naruszewicz, w
“Historii Narodu Polskiego” (1836) twierdzi, że natrafił na rodzime i obce
źródła, które podają, że Siemowit, pradziad Mieszka I, był chrześcijaninem
nawróconym przez Apostołów Słowian, lub ich uczniów. W legendzie o “Aniołach u
Piasta” widzi on prawdopodobieństwo chrześcijaństwa owego
księcia.
Rozdział IX
DWIE
METROPOLIE
Kiedy chrześcijaństwo wkraczało
na ziemie jakiegoś księstwa czy królestwa we wczesnym średniowieczu, tworzyło
wpierw biskupstwa misyjne. Po objęciu całego obszaru przekształcało je w zwykłe
biskupstwa, podporządkowane jednemu z nich, które stawało się arcybiskupstwem.
Wówczas granice arcybiskupstwa, a wiać metropolii, pokrywały się z granicami
księstwa czy królestwa.
Tymczasem Gall podaje, że za czasów Bolesława
Chrobrego Polska posiadała dwie metropolie. Kadłubek nieco poszerza wiadomość,
dodając, że granice biskupstw obu metropolii zostały dokładnie ustalone, a
Długosz stwierdza, iż Mieszko I z Dubrawką oraz ich synem Bolesławem założyli
dwie metropolie w Polsce, jedną w Gnieźnie, a drugą w Krakowie.
Powstaje więc
pytanie: Skoro w owych czasach arcybiskupstwo pokrywało się terytorialnie z
państwem, dlaczego za panowania Bolesława Chrobrego Polska posiadała aż dwóch
arcybiskupów? Jaki cel miał pierwszy król Polski godząc się, aby obok
metropolity w Gnieźnie był również metropolita w Krakowie?
Jedyna logiczna
odpowiedź byłaby, że wówczas musiały istnieć w Polsce dwa obrządki
chrześcijańskie. Niestety, ani Gall, ani Kadłubek, ani też Długosz nie
wzmiankują takiej możliwości. Z ich tekstów wynika, że tylko obrządek łaciński
istniał w Polsce.
Z chwilą przejścia Mieszka I na obrządek łaciński w
Poznaniu zjawił się biskup Jordan. Nie jest znane jego pochodzenie. Może to był
Czech, którego Dubrawką sprowadziła z Pragi, by na dworze księcia Polan
zaspakajał potrzeby religijne związane z nowym obrządkiem.
Utrzymuje się, że
w 968 r. powstało pierwsze biskupstwo w Polsce, w charakterze misyjnym, a więc
podporządkowane bezpośrednio Rzymowi. Skoro Polanie od długich dziesiątków lat
byli chrześcijanami obrządku słowiańskiego, nie mogło to być biskupstwo misyjne,
ale ściśle dworskie. Dubrawka wraz ze swym otoczeniem, które z nią przybyło do
Poznania, były obrządku łacińskiego. To samo dotyczyło Mieszka I, skoro porzucił
cyrylo-metodianizm.
W latach 987-990 Mieszko I przejął od Czechów Śląsk i
Małopolskę. Tym samym w granicach Polski znalazła się metropolia słowiańska w
Krakowie.
Przyjazne stosunki jakie miał władca Polan z cesarzem niemieckim
spowodowały, że Bolesław Chrobry, jako młodzieniec, przebywał na dworze Ottona I
w Quedlinburgu. Niektórzy historycy sądzą, że był on zakładnikiem cesarza. może
tak było, w każdym razie przyszły władca Polski dużo nauczył się na dworze
cesarskim, co później z korzyścią stosował w rozbudowie swego państwa. Nie ulega
wątpliwości, że ugruntował sobie przekonanie do obrządku łacińskiego, ale
równocześnie, jak się później okazało, nie zaraził się od Niemców nienawiścią do
obrządku słowiańskiego.
W roku 1000 przybył do Poznania z wizytą cesarz
niemiecki Otton III. Może znał Bolesława Chrobrego z Quedlinurga, może władca
Polski zostawił na dworze cesarskim jak najlepsze wspomnienia, które na skutek
sukcesów politycznych Bolesława, wzmocniły o nim legendę, a może Otton III lękał
się końca świata? Zgodnie z ówczesnymi poglądami rok 1000 miał być ostatnim w
dziejach globu ziemskiego. Warto było, na wszelki wypadek, mieć dobre stosunki z
sąsiadami.
Bolesław Chrobry przyjął Ottona III w Poznaniu z niezwykłą pompą,
co tak podziałało na cesarza, że zdjął koroną z głowy i włożył ją na głową
władcy Polski. Słowem, w spotkaniu tym na szczycie, panowała jak najbardziej
przyjacielska atmosfera.
Wśród porozumień, jakie monarchowie zawarli,
znalazło się również ustanowienie metropolii łacińskiej w Gnieźnie. Co do
obrządku, to nie ma żadnej kwestii. Utarło się, że głównym powodem tego kroku
było odcięcie polskiego chrześcijaństwa od arcybiskupa w Magdeburgu, który
uważał, że cały słowiański wschód ma podlegać jego jurysdykcji kościelnej. Nie
chcąc, aby hierarcha niemiecki mieszał się mu do spraw, Bolesław Chrobry
postanowił uniezależnić się od jego wpływów. Może w tym jest dużo prawdy, jako,
że pierwszym arcybiskupem gnieźnieńskim nie został Niemiec, ale Słowianin, brat
św. Wojciecha, Radzym, a może podziałał tu inny problem.
Przejście Mieszka I
na obrządek łaciński wywarło wpływ na naczelników możnych rodów Polan. Chcąc
mieć łatwy dostąp do dworów zachodnich, wstępowali w ślady księcia. Latynizacja
od góry robiła tak duże postępy, że jeden biskup w Poznaniu nie potrafił
zaspokoić potrzeb religijnych nowych łacinników. Trzeba było powołać nowych
biskupów w Kołobrzegu nad Bałtykiem, w Krakowie i we Wrocławiu. Oczywiście, w
tym wypadku potrzebna była władza zwierzchnia nad świeżo uformowanymi
biskupstwami. Mógł ją sprawować tylko arcybiskup. Stąd trzeba było utworzyć
metropolię łacińską.
Założenie biskupstwa w Kołobrzegu potwierdzałoby
informację Nestora, że cyrylo- etodianizm dotarł do Bałtyku. Wątpliwe jest, aby
tam było chrześcijaństwo obrządku łacińskiego, natomiast bardziej prawdopodobne
wydaje się, że cyrylo-metodianizm porobił poważne postępy w Słowiańszczyźnie
nadbałtyckiej, tak że można było wprowadzić tam obrządek łaciński i zacząć
latynizację chrześcijaństwa.
Zaskakuje tylko fakt, że siedzibą metropolii
łacińskiej zostało Gniezno1, a nie Poznań? Może tam było więcej łacinników, a
może powodem był fakt, że Bolesław Chrobry nie znosił biskupa Ungera, który
rezydował w Poznaniu. W zasadzie on powinien zostać arcybiskupem nowo
utworzonej
metropolii. Został jednak pominięty i dlatego złożył
protest.
Thietmar informuje, że zgodnie z porozumieniem monarchów Radzym
został arcybiskupem, Reinbern biskupem w Kołobrzegu, Jan biskupem Wrocławia,
Poppon biskupem Krakowa, a Unger pozostał na dawnym biskupstwie w
Poznaniu2.
Jak wiać widać, nowo utworzone biskupstwa zostały ulokowane na
ziemiach zachodnich. Jest rzeczą wprost nieprawdopodobną, aby wschodnia część
Polski była pogrążona w pogaństwie. Bolesław Chrobry na pewno skierowałby św.
Wojciecha na Mazowsze, czy w Lubelskie, a nie do Prus?
A co się stało z
metropolią słowiańską w Krakowie?
Logika wskazuje, że zjazd monarchów w
Poznaniu powinien ją zlikwidować po utworzeniu metropolii łacińskiej w Gnieźnie.
Tymczasem Gall nadmienia, że za czasów Bolesława Chrobrego były w Polsce dwie
metropolie, które miały swoich biskupów. Kronikarz ten jest rzeczowy. Nie chcąc
podawać, że metropolia w Gnieźnie została założona, a w Krakowie znów
zalegalizowana, wymienia tylko dwie metropolie. Długosz natomiast twierdząc, że
Mieszko I wraz z Dubrawką i synem Bolesławem, założyli dwie metropolie, jedną w
Gnieźnie, a drugą w Krakowie, chce jedynie ukryć prawdą. W roku 1000, ani
Mieszko I, ani Dubrawką, już nieżyli, kiedy została utworzona metropolia
łacińska.
Czy mogło dojść do tego, aby podczas pamiętnego spotkania na
szczycie w Poznaniu, Bolesław Chrobry i Otton III zgodzili się na
zalegalizowanie metropolii słowiańskiej w Krakowie? Wygląda to na
absurd!
Wychowany w duchu obrządku łacińskiego władca Polski na pewno
posiadał mało entuzjazmu dla cyrylo-metodianizmu, a cesarz niemiecki miał o nim
jak najgorsze opinie, zaszczepione mu przez rodzimych biskupów. Gdyby się nawet
pod presją Bolesława Chrobrego zgodził na legalizację, to spotkałby się z
gwałtownym protestem hierarchii niemieckiej. Okazuje się, że legalizacja
metropolii słowiańskiej w Krakowie nie była takim absurdem, jak by się
wydawało.
Bolesław Chrobry zdawał sobie sprawę, że likwidacja metropolii
cyrylo-metodiańskiej w Krakowie spowodowałaby bunt, a nawet wojnę domową w
Polsce. Obrządek ten tak daleko zapuścił korzenie, że nie mogła go za jednym
pociągnięciem zlikwidować zgoda dwóch monarchów. Poza tym, jak się później
okazało, władca Polski dobrze się orientował, jak cennym instrumentem polityki
może być metropolia słowiańska, więc starał się nadać jej splendor.
Bolesław
Chrobry łatwo mógł przekonać cesarza. Otton III był gorącym zwolennikiem idei
uniwersalistycznych. Marzył o tym, aby cały świat stał się jednym wielkim
mocarstwem z papieżem i cesarzem (to znaczy Ottonem III) na jego wpływy biegłyby
do Krakowa, a stamtąd na cały świat cyrylo-metodiański. Poza tym cesarz nie był
nastawiony wrogo do bizantynizmu. Matka jego, Teofana, była księżniczką grecką.
dążąc do zjednoczenia cesarstwa wschodniego z zachodnim, Otton III zbudował w
Rzymie kościół św. Bartłomieja i św. Wojciecha na wyspie, zwanej “Isola Graeca”,
która w średniowieczu stała się ośrodkiem kultu wschodniego w Kościele
zachodnim.
Podtrzymanie metropolii było też korzystne dla Rzymu. Przykład
Polski wskazywał, że nie jest źle, jeżeli Słowianie przez obrządek słowiański
podciągną się w chrześcijaństwie, bo wtedy bez większego trudu można ich
zlatynizować. Fakt, że w stosunkowo krótkim okresie po wprowadzeniu obrządku
łacińskiego w Polsce trzeba było powołać aż cztery nowe biskupstwa, był wielce
wymowny, zwłaszcza, że na Połabiu misjonarze niemieccy, niosący chrześcijaństwo
w łacinie i języku niemieckim, spotykali się ze stałym oporem i powstaniami
wywoływanymi przez tamtejszych Słowian.
Te okoliczności musiały spowodować,
że w Poznaniu, obok utworzenia metropolii łacińskiej w Gnieźnie, została
zalegalizowana metropolia słowiańska w Krakowie3.
Thietmar, wróg
cyrylo-metodianizmu, udaje, że nic nie wie o tej drugiej metropolii. Nieco
światła natomiast rzucają “Annales Hildensheimenses”4. Nadmieniają one, że
podczas zjazdu monarchów w Poznaniu cesarz “zreorganizował” czy też”odseparował”
siedem diecezji w Polsce. Od razu rzuca się tu nieścisłość. Thietmar mówi o
utworzeniu pięciu biskupstw, a roczniki Hildesheimu o oddzieleniu siedmiu
biskupstw. Mogły to być tylko biskupstwa słowiańskie, które monarchowie
odseparowali od świeżo założonych biskupstw łacińskich, lecz kronikarz wstrzymał
się od wymienienia znienawidzonego obrządku.
W Krakowie na Wawelu były za
czasów Bolesława Chrobrego dwie katedry: jedna romańska, typowa dla budownictwa
sakralnego na zachodzie, w której prawdopodobnie biskup Poppon odprawiał
łacińskie nabożeństwa, a druga, to słowiańska kolegiata św. Michała, o której
Długosz pisze, że była tak stara, iż nie wiadomo, kiedy została
wzniesiona.
Czy diecezje łacińskie miały określone granice? Raczej, nie, bo
łacinnicy rekrutowali się z najwyższej warstwy narodowej. Stąd ich biskupi
rezydowali w wielkich miastach, do których był łatwy dostęp.
Thietmar podaje,
że biskupem krakowskim został Poppon, natomiast w jednym z katalogów biskupów
krakowskich po Prokulfie figuruje Poppon, a na drugim Lambert. Skąd ta
rozbieżność? Jeżeli zgodnie z postanowieniem monarchów w Poznaniu Poppon został
biskupem łacińskim, to Lambert powinien być arcybiskupem słowiańskim.
Czy to
jest możliwe? Imiona sugerowałyby odwrotne obrządki. Poppon powinien być
arcybiskupem słowiańskim, a Lambert łacińskim biskupem. Imię Lambert nosił
patron miasta Liege we Francji. Stało się ono popularne wśród Słowian, stąd
spotyka się je często w rodzinie Piastów. Lambert mógł być krewnym Bolesława
Chrobrego, a że był wyznawcą obrządku słowiańskiego, więc go król Polski powołał
na najwyższy urząd obrządku cyrylo-metodiańskiego5. Natomiast imię Poppon nie
jest obce w obrządku łacińskim, stad biskup o takim imieniu mógł rezydować jako
łacinnik na Wawelu.
Warto zwrócić uwagą na ciekawy fakt kształtowania się
państwa polskiego. Z Wiślicy czy Krakowa wędrują misjonarze na wschód i północ.
Są “Lachami” (Lechitami), stąd wraz z nową wiarą propagują swoje plemię.
“Lechia” o ile można by tak nazwać Kraj Wiślan, wyciąga się w kierunku północnym
do Poznania, a nawet do Kołobrzegu nad Bałtykiem. O Polanach mało kto wie. Nie
wymienia ich nawet Geograf Bawarski. Widocznie było to małe plemię Słowian
północnych. Do znaczenia doszło po przyjęciu obrządku łacińskiego. Dopiero w
drugiej połowie X wieku pojawia się na zachodzie nazwa “Polonia” i “Polonii”. Z
kolei przechodzi ona zgodnie z kierunkiem latynizacji chrześcijaństwa na
południe i obejmuje Małopolską, Śląsk i Mazowsze, a więc ziemie, które stały się
rdzeniem państwa polskiego.
Rozdział
X
BISKUPSTWA
Gdzie mogły być biskupstwa
cyrylo-metodiańskie na ziemiach polskich? Z braku dokumentów trzeba się oprzeć
na dowodach pośrednich!
Kronika Hildensheimu podaje, że siedem biskupstw
zostało wydzielonych podczas zjazdu monarchów w Poznaniu. Niewątpliwie były to
diecezje słowiańskie podporządkowane arcybiskupowi w Krakowie1.
Biskupstwa
słowiańskie na ziemiach polskich mogły powstawać i ginąć w trzystu latach
istnienia cyrylo-metodianizmu. Poza tym, obok normalnych biskupstw mogły być
zakładane “chorbiskupstwa”, czyli biskupstwa wiejskie2. Z tego powodu będzie tu
wzięta większa ilość miejscowości, niż tylko siedem3.
Zacznijmy od Wiślicy,
która mogła być najstarszą siedzibą biskupa cyrylo-metodiańskiego, a przez jakiś
czas nawet metropolity. Wspomniane odkrycia archeologiczne utwierdzają w tym
przekonaniu, podobnie jak i miejscowy kult św. Gorazda.
Długosz, który był
kanonikiem wiślickim jakiś czas, wymieniając kolegiaty diecezji krakowskiej
lokuje wiślicką tuż za sandomierską. Nadmienia też, że tam miał być wystawiony
w”stylu greckim” kościół, charakterystyczny dla dawnego budownictwa sakralnego w
Polsce. Dorzuca też, że pewna mieszkanka Wiślicy, imieniem Anna, ufundowała
ołtarz dedykowany “10 tysiącom Męczenników z Góry Ararat” (typowa dedykacja
cyrylo-metodiańska). Do XV wieku Wiślica stanowiła ośrodek organizacji
kościelnej o dużym zasięgu, co pozwala przypuszczać, że tu musiał istnieć .gród
stołeczny jakiegoś państwa plemiennego. Skoro nie istniała na liście biskupstw
łacińskich, więc Wiślica mogła być siedzibą biskupstwa
słowiańskiego.
Przypuszczalnie biskupstwo to zostało zniesione przy
legalizacji metropolii słowiańskiej w 1000 roku na korzyść
Sandomierza.
Drugie co do wieku było prawdopodobnie biskupstwo w Krakowie.
Powstało zapewne po najeździe Świętopełka l, w 879 roku, co pociągnęło za sobą
przymusową chrystianizację Małopolski. Katedrą jego był przypuszczalnie mały
kościółek św. Spasa (Zbawiciela) na Zwierzyńcu. Został on spalony podczas
rozruchów w latach 1036-1038. Po wzniesieniu nowego kościoła zlatynizowano mu
dedykację. Jest to kościół św. Salwatora. Warto nadmienić, że misjonarze
słowiańscy dedykowali pierwsze kościoły św. Spasowi.
Możliwe, że drugą z
kolei katedrą słowiańską w Krakowie był kościół św. Michała na Skałce, gdzie
według tradycji mieścił się kiedyś silny ośrodek kultu pogańskiego. Nie jest
wykluczone, że kościół ten służył arcybiskupowi Prohorowi, który ulokował swoją
metropolię w Krakowie, zanim w końcu przeniósł siedzibą na Wawel.
Jeżeli przy
latynizacji chrześcijaństwa słowiańskie biskupstwo krakowskie zostało zmienione
na archidiakonat, to miało ono duże terytorium. Długosz podaje, że granica
archidiakonatu krakowskiego biegła do Częstochowy i Kłobucka, przecinała Pilicę,
i Nidą posuwała się na południe do granicy węgierskiej.
W dalszej kolejności
idzie Sandomierz. Gall podaje, że Kraków, Wrocław i Sandomierz stanowiły
siedziby “książąt królewskich”. Długosz pisze, że Sandomierz posiadał kościół,
który swym splendorem nie ustępował katedrom. Była to kolegiata Bogarodzicy,
założona przez Bolesława Krzywoustego w 1121 roku, na tym miejscu, gdzie stał
kościół św. Mikołaja. Długosz dorzuca też, że w mieście był stary kościół św.
Jana. Dedykacje tych -kościołów są typowe dla obrządku słowiańskiego.
O
znaczeniu Sandomierza świadczy fakt, że w tytułach książąt i królów polskich
miasto to jest podawane na drugim miejscu po Krakowie (dux Cracoviae et
Sandomiriae). W XIII wieku kanclerzami Krakowa byli zazwyczaj kanonicy
krakowscy, natomiast wicekanclerzami kanonicy sandomierscy4.
Nie ma
wątpliwości, że Sandomierz był siedzibą biskupa słowiańskiego5. Długosz w
rękopisie swej “Historii” pod rokiem 1030 zanotował, że umarł w Sandomierzu
biskup Roman, a gdy się zorientował, że w mieście tym nie było biskupstwa
łacińskiego w średniowieczu, to skreślił to imią6.Wzmianką o śmierci biskupa
Romana zawiera również”Rocznik Kapitulny Krakowski”, a więc z dużą pewnością
można przyjąć, że koło roku 1030 rezydował w Sandomierzu biskup słowiański
Roman.
Sandomierz miał się stać siedzibą metropolii słowiańskiej po
przesunięciu jej za czasów Bolesława Śmiałego. Zdaje się, że Kazimierz Wielki
miał również na myśli ulokowanie tu arcybiskupstwa słowiańskiego, które
zamierzał wznowić, dlatego w Sandomierzu kazał wznieść okazałe budowle
sakralne.
Jako siedziby biskupstw słowiańskich wchodzą teżmiasta Zawichost i
Lublin. Skoro w pobliskim Sandomierzu było biskupstwo za czasów Bolesława
Chrobrego, to można przyjąć, że w Zawichoście mogło ono istnieć nieco wcześniej,
to znaczy w X wieku. Długosz wyraźnie podkreśla, że miasto to miało kiedyś duże
znaczenie. Przypuszczalnie przy legalizacji metropolii
słowiańskiej w 1000
roku Zawichost stracił swoje biskupstwo na korzyść diecezji sandomierskiej,
podobnie jak to mogło być z Wiślicą.
Co do Lublina, to poza faktem, że tam
został zbudowany kościół św. Mikołaja, specjalnie czczonego w obrządku
słowiańskim, można przypuszczać, że on był katedrą cyrylo- metodiańską. Może w
mieście tym mieściła się siedziba biskupa wiejskiego (chorepiscopus) katedry z X
wieku. Mogła ona być jedynie słowiańska, gdyż obrządek łaciński w owych czasach
jeszcze do tych stron nie dotarł. Możliwe jest, że Przemyślowi przypadła rola
chrystianizacji Rusi.
Na Mazowszu można wziąć pod uwagę miasta takie, jak
Grójec, Czersk i Płock. Grójec uchodzi za najstarsze miasto na tym terenie, więc
mógł być siedzibą biskupstwa słowiańskiego. Andrzej, biskup poznański, w
dokumencie z 1203 roku7, mówi o “diecezji czerskiej”. Mogła ona być tylko
obrządku słowiańskiego, bo łacińskiego biskupstwa w owych czasach w tym mieście
nie było. Niewątpliwie biskupstwo musiało być w Płocku, gdzie rezydował Masław,
wielki obrońca cyrylo-metodianizmu na Mazowszu.
Z Łęczycą związane są legendy
pogańskie. W dobie przedchrześcijańskiej mógł tam być silny ośrodek kultowy boga
leśnego Boruty. Misjonarze słowiańscy lokowali się w centrach kultu pogańskiego,
stąd w Łęczycy mogli założyć swe biskupstwo. Wskazuje też na to fakt, że
tamtejsze opactwo benedyktynów dedykowane było Bogarodzicy i św. Aleksemu, co
często zdarzało się w obrządku słowiańskim.
W Gnieźnie archeologowie znaleźli
w podziemiach katedry szczątki drewnianej budowli. Mogła tam być siedziba
biskupstwa słowiańskiego i to większego znaczenia, skoro w tym mieście zjazd
monarchów w 1000 roku ulokował metropolię łacińską. Fakt, że w katedrze
gnieźnieńskiej przez długie wieki przechowywane były rękopisy i księgi greckie,
a podczas nabożeństwa śpiewano “Bogurodzicę”, mówi bardzo wiele.
Jest nie do
pomyślenia, aby w Poznaniu, który był stolicą Polan za Mieszka I, nie było
biskupstwa słowiańskiego. Odkrycia archeologiczne wskazują, że tam była pokaźna
budowla sakralna wschodniego typu.
Z Moraw był łatwiejszy dostęp do Śląska
aniżeli przez Karpaty do Małopolski. Stąd na jego obszarze mogły wcześniej
powstać biskupstwa słowiańskie niżw Kraju Wiślan.
W katedrze wrocławskiej
były przechowywane relikwie św. Jerzego i św. Klemensa, czołowych świętych
cyrylo-metodianizmu.
Najstarszą siedzibą biskupstwa słowiańskiego był
przypuszczalnie Smogorzew. Długosz w katalogu biskupów wrocławskich, jako
trzeciego wymienia Klemensa, który rezydował w Smogorzewie. Przeszło sto lat
temu natrafiono w tym mieście na grób biskupa z ikoną i innymi śladami
wskazującymi na nie łaciński obrządek8. Może w nim spoczął Klemens, którego
Długosz wprowadził na listę łacińskich biskupów Wrocławia.
Niezwykle
ciekawa wzmianka zachowała się odnośnie biskupstwa wrocławskiego. “Annales
Silesiae” podają, że powstało ono w 966 r., a w rok później wyszedł zakaz
używania języka słowiańskiego w liturgii i zastąpienia go
łaciną.
Rozdział
XI
OPACTWA
W Kościele zachodnim rozwinęły
się, zakony o różnej regule. Inaczej było na wschodzie. Powstał tam jeden typ
zakonu, oparty na regule opata Zosimasa1. Stanowił ona podstawę monasteru
zwanego “Laura” (Ławrą).
Ośrodkiem Życia zakonnego był kościół i klasztor z
grupą stale zmieniających się mnichów, pełniących funkcje kościelne i
gospodarczo-społeczne. W okolicy znów, w oddaleniu do 100 km, znajdowały się
domki pustelnicze zakonników. Jeżeli warunki geograficzne pozwalały, to mnisi
bądź zajmowali pieczary, o ile one były, lub teżw skalach drążyli sobie
pomieszczenie. Stąd powstała sławna “Ławra Peczerska” w grotach wysokiego brzegu
rzeki Dniepr w Kijowie.
Kandydat na zakonnika przebywał długie lata w
klasztorze i po przyjęciu habitu, pobierał nauki, oraz sprawował różne czynności
kościelne i gospodarcze. Dopiero po przejściu dwóch faz życia zakonnego –
początkowej i średniej – w starszym wieku, jako “nauczyciel”, mógł się wycofać
na resztę życia do pustelni na własne życzenie, lub teżz polecenia opata.
Przydzielano mu wówczas młodego mnicha, do posług codziennych i do
ukształtowania duchowego. Pustelnik stawał się w ten sposób nauczycielem, a
młody zakonnik uczniem.
Cyryl i Metody przejęli ten typ zakonu i
spopularyzowali na terenach słowiańskich. Zakonnicy byli zwani benedyktynami
słowiańskimi, lub teżze względu na kolor habitu “czarnoksiężnikami”(czarnymi
księżami).
Gdzie mogły być klasztory benedyktynów słowiańskich w
Polsce?
Stanisław Szczygielski, benedyktyn i archiwista w Tyńcu, w XVII
wieku, pisze, że klasztory benedyktynów słowiańskich w Czechach, na Węgrzech i w
Polsce zostały zlatynizowane2. Istniały przez całe średniowiecze w
Dalmacji.
Najsławniejszy klasztor benedyktynów słowiańskich był w Sazawie, w
Czechach. Założył go św. Prokop wraz z księciem czeskim Oldrzychem3, w 1034
roku. Nie jest wykluczone, że do jego powstania mogli się przyczynić zakonnicy
wypędzeni z Polski przez Bolesława Chrobrego.
Warto zwrócić uwagę na ciekawy
fakt, że po śmierci Prokopa zakonnicy słowiańscy zostali i wypędzeni z Sazawy, a
ich klasztor zajęli benedyktyni łacińscy. Po sześciu latach wygnania Słowianie
wrócili na dawne miejsce, lecz nie na długo, bo w 1097 roku nastąpiła ostateczna
latynizacja opactwa w Sazawie4.
Podobna sytuacja, że klasztory przechodziły z
rąk benedyktynów słowiańskich do rąk benedyktynów łacińskich i na odwrót, mogła
zaistnieć w Polsce. Kronikarze natomiast ukrywając to, podają absurdalne
historie, na podstawie których wynikałoby, że poszczególne opactwa były
fundowane po trzy czy nawet więcej razy.
Jeżeli idzie o wiek, to
przypuszczalnie najstarsze opactwo słowiańskie było w Tyńcu5. Odkrycia
archeologiczne wskazują, że Celtowie tu zbudowali sobie osadą obronną jeszcze za
cesarza rzymskiego Augusta6. Możliwe, że kiedy do Tyńca przybyli mnisi
słowiańscy zastali tam jakąś wspólnotą chrześcijańską, założoną jeszcze przez
misjonarzy irlandzkich w VI wieku7.
Szczygielski, który jasno stawia sprawą,
odnośnie słowiańskich początków benedyktynów w ogólności, jeżeli idzie o jego
opactwo, to usiłuje tą rzecz zatuszować. Robi to zresztą w bardzo niezręczny
sposób. Podaje, że pierwszym opatem w Tyńcu był Aron, w 1047 roku. Każdy z jego
pięciu następców sprawował urząd po 12 lat, z czym trudno się zgodzić,
zwłaszcza, że funkcja opata była dożywotna.
Szczygielski mimo woli wskazuje
na koneksje słowiańskie Tyńca, podając pod rokiem 991, że z Wągier (Słowacji)
przybyła liczna grupa zakonników, którzy przynieśli z sobą “prawdziwą
wiarą”.
Wymieniając relikwie w Tyńcu, Szczygielski na pierwszym miejscu
stawia relikwie św. Aleksego, charakterystyczne dla obrządku słowiańskiego,
dalej relikwie św. Jerzego i św. Wojciecha. Ciekawe, Że w kalendarzu św.
Wincentego we Wrocławiu również św. Jerzy jest wymieniony jako pierwszy przed
św. Wojciechem.
Bulla Grzegorza IX z 1229 r. informuje, że fundatorami
klasztoru tynieckiego był król Bolesław i jego Żona Judyta. Ponieważ między
żonami Bolesława Chrobrego, Bolesława Śmiałego i Bolesława Krzywoustego imię to
nie zachodzi, powstaje wiać pytanie, który z Bolesławów mógł być fundatorem? Czy
Bolesław Chrobry wraz z pierwszą żoną, Węgierką, matką Bezpryma, której imię nie
znalazło się w kronikach?
Gumplowicz zwraca uwagą na ciekawy fakt, że kiedy z
polecenia Cesarza austriackiego, Józefa II, komisarz przejmował klasztor w
Tyńcu, w protokole odbiorczym zanotował 500 rękopisów łacińskich i “sześć ksiąg
zapisanych prastarym pismem”, prawdopodobnie cyrylicą lub może
głagolicą8.
Pod opieką zakonników tynieckich znalazły się trzy najstarsze
kościoły w Krakowie: św. Mikołaja, św. Andrzeja i św. Jerzego na Wawelu. Są to
typowe dedykacje cyrylo-metodiańskie. Między Kielcami a Sandomierzem, na
najwyższym szczycie Gór Świętokrzyskich, uplasowało się opactwo św. Krzyża. Z
powstaniem jego są związane dwie legendy. Jedna głosi, że fundatorem klasztoru
była Dubrawka, która zakonników sprowadziła z czeskiej Sazawy. Nie zgadza się to
z rzeczywistością, bo opactwo w Sazawie powstało w 1032 roku, wiać stosunkowo
późno. Niemniej jednak legenda wskazuje na powiązania z
cyrylo-metodianizmem.
Druga legenda głosi, że w tych stronach polował
Bolesław Chrobry ze swym “kuzynem” św. Emerykiem, synem Stefana, króla
węgierskiego. Urzeczony pięknem krajobrazu Emeryk prosił Bolesława, by tu
założył klasztor, któremu Emeryk podarował relikwie św. Krzyża, otrzymane od
cesarza bizantyńskiego. Tego samego roku (1006) Bolesław Chrobry wystawił
klasztor wraz z kościołem św. Krzyża greckiego obrządku.
Nie wszystko w tej
legendzie zanotowanej przez Długosza, jest baśnią. Jeżeli w 991 r. przybyła z
Węgier większa grupa zakonników, to ona mogła przynieść z sobą relikwie św.
Krzyża z Bizancjum. Stąd relikwiarz w formie krzyża o dwóch poprzeczkach stał
się herbem klasztoru.
Oczywiście, Długosz nie mógł podać, że Emeryk złożył
relikwie w opactwie, bo z tego
wynikałoby, że klasztor już istniał, więc
skręcił, iż założył go Bolesław Chrobry w 1006 roku. Przypuszczalnie pierwszy
król Polski po zalegalizowaniu metropolii słowiańskiej, w sześć lat później
hojnie wyposażył opactwo cyrylo-metodiańskie na łysej Górze, które mogło powstać
w 995 roku. Najstarsza wzmianka odnosząca się do założenia tego klasztoru jest w
“Kronice Wielkopolskiej”, napisanej w XIII wieku. Informuje, Że Bolesław
Krzywousty ufundował opactwo Św. Krzyża.
Trzeci z kolei byłby klasztor w
Sieciechowie. Długosz podaje, że założył go Bolesław Chrobry w 1010 roku. Miał
on tu przenieść część zakonników z opactwa świętokrzyskiego, przy czym
ufundowany klasztor dedykował “10-tysiącom Męczenników z Góry Ararat”. Długosz
wiedział, że jest to typowa dedykacja cyrylo-metodiańska, dlatego stara się
usprawiedliwić króla, dodając od siebie, iż święto tych męczenników przypada
według kalendarza juliańskiego, bo na zachodzie nie są oni znani. Warto tu
dorzucić, że w klasztorze tynieckim też miały być relikwie” 10-tys. Męczenników
z Góry Ararat”.
Fakt, że kościół św. Andrzeja w Krakowie przeszedł spod
opieki Tyńca pod zarząd klasztoru w Sieciechowie, oznacza, że Sieciechów był
raczej kolonią Tyńca niż św. Krzyża.
Kronika Wielkopolska podaje, że
klasztor w Sieciechowie ufundował Bolesław Krzywousty. On to kościół klasztorny
miał dedykować Bogarodzicy9.
Klasztor benedyktynów słowiańskich musiał być w
Tropiu, koło Nowego Sącza, skoro w tej miejscowości kult św. Świerada, zakonnika
cyrylo-metodiańskiego, przetrwał do naszych czasów.
Opactwo w Płocku na
Mazowszu na pewno było starsze, niżpodaje Długosz. Bolesław Krzywousty raczej je
zlatynizował, niż”ufundował”. On nie miał zaufania do benedyktynów. Jeżeli
zakładał klasztory, to dla zakonników zachodnich, jak np. cystersów,
augustianów, kanoników regularnych, którzy byli bojowo nastawieni do
benedyktynów słowiańskich. Klasztory mogły też być przy katedrach słowiańskich.
Archeologowie znaleźli groby zakonników w Wiślicy. Był tam klasztor benedyktynów
słowiańskich, który zlatynizował Kazimierz
Odnowiciel.
Rozdział
XII
ŚWIĘCI
Czy metropolia słowiańska miała
swoją listą świętych? Na to nie ma dowodów. Niemniej jednak są pewne poszlaki,
co wskazują na możliwość kanonizacji w Krakowie.
Dziś proces kanonizacyjny
jest skomplikowany i odbywa się na najwyższym szczeblu w Kościele katolickim,
zgodnie z przepisami papieża Urbana, z 1642 roku1. Kiedyś sprawa była znacznie
prostsza. Między VI a X wiekiem kanonizacje należały do biskupów.
Później
wytworzył się zwyczaj zatwierdzania świętych przez papieża czy też
patriarchę.
Z historycznego punktu widzenia można przyjąć, że słowiański
metropolita w Krakowie przeprowadzał kanonizacje w swoim obrządku, a niektórych
jego świętych zatwierdził bądź to patriarcha w Konstantynopolu, bądź to papież w
Rzymie.
Dokumenty w tej sprawie mogły być przechowywane w Tyńcu, lecz zostały
zniszczone podczas latynizacji klasztoru, lub też podczas pożarów.
Przejdźmy
po kolei tych świętych i osobistości, którzy mogli być kanonizowani przez
arcybiskupów cyrylo-metodiańskich.
CYRYL i METODY.- Na ołtarze mógł ich
wynieść Gorazd, następca Metodego. Zgodnie z ówczesnymi poglądami bracia
sołuńscy, ze względu na swoją działalność misyjną, zasłużyli sobie na miano
świętych. Uczniowie ich, którzy po wypędzeniu z Moraw uszli do Bułgarii,
postarali się, że patriarcha Konstantynopolu zatwierdził kanonizację, więc kult
Apostołów Słowian rozpowszechnił się w całym Kościele wschodnim, natomiast w
Kościele zachodnim wyniósł ich na ołtarze dopiero papież Leon XIII w 1880
roku.
GORAZD.- Następca Metodego przypuszczalnie był kanonizowany w Wiślicy,
skoro do dziś cieszy się tam wielkim kultem. Jego przyjaciele, uczniowie
Apostołów Słowian przebywający w Bułgarii, przypuszczalnie postarali się o to,
że patriarcha również zatwierdził kanonizację.
Gorazd nie figuruje na liście
świętych Kościoła zachodniego, a mimo tego jest czczony w wielu miejscowościach
dawnej metropolii słowiańskiej.
ŚWIERAD.- Jest to pierwszy święty, którego
polskie pochodzenie jest udokumentowane.
Pochodził z chłopskiej rodziny,
zamieszkałej w Małopolsce. Przebywał w klasztorze w Oławie na Śląsku i w Tropiu
koło Nowego Sącza, gdzie jego kult jest do dziś żywy. Kronikarz podaje, że “nie
własnej woli opuścił Polskę”, to znaczy, iz razem z innymi mnichami słowiańskimi
został wypędzony2 przez Bolesława Chrobrego w 1022 roku. Uszedł do Nitry i
wstąpił do klasztoru św. Hipolita na górze Zabór. Opat Filip dał mu imię
Andrzej.
Świerad był typowym zakonnikiem cyrylo-metodiaóskim. Ostatnie lata
spędził jako pustelniki asceta, mając za ucznia Benedykta. Umarł około 1034
roku.
Wieść o jego świątobliwym Życiu szybko się rozniosła, co mogło
spowodować, że arcybiskup krakowski wcześnie wyniósł go na ołtarze.
Świerad
musiał być też czczony w kościołach łacińskich i dlatego król węgierski zwrócił
się do papieża Grzegorza VII o zatwierdzenie kanonizacji. Dekret ukazał się w
1083 roku. Świerada spotkał nie lada zaszczyt. Został wyniesiony na ołtarze
razem z dwoma królami i biskupami węgierskimi.
BENEDYKT.- Był uczniem św.
Świerada. Podobno miał na imię Stoisław i był polskiego
pochodzenia, ale to
nie jest dostatecznie udokumentowane. Mógł to być również Słowak. Imię Benedykta
otrzymał przy wstąpieniu do klasztoru.
Został zabity przez zbójców, którzy
mniemali, że pilnuje ukrytych skarbów, stąd znalazł się na liście męczenników.
Został wyniesiony na ołtarze Kościoła zachodniego tym samym dekretem papieskim,
co św. Świerad.
PROKOP.- Pierwszy opat klasztoru benedyktynów słowiańskich w
Sazawie, Czechach, był pustelnikiem, kiedy w pieczarze spotkał go książę
Oldrzych. Urzeczony ascetycznym życiem mnicha,władca Czechów założył na miejscu
klasztor i pustelnikowi zwierzył opactwo.
Prokop umarł w 1053 roku. Musiał
być kanonizowany przez arcybiskupa słowiańskiego w Krakowie, skoro jemu
dedykowano kościoły w Wielkopolsce.
Papież zatwierdził kanonizację w 1204
roku.
Św. Prokop jest jednym z patronów Czechów i bohaterem wielu
legend.
BORYS i GLEB.-Dwaj młodsi synowie Włodzimierza Wielkiego został i
zabici na rozkaz ich brata, Świętopełka, który przejął władzę w Kijowie. Zginęli
w 1015 roku. Musieli być wpierw kanonizowani przez arcybiskupa słowiańskiego w
Krakowie, skoro ich kult rozpowszechnił się w Czechach.
Kiedy Jarosław Mądry
poddał Kościół ruski jurysdykcji patriarchy bizantyńskiego, postarał się, że
kult zamordowanych braci został zatwierdzony w Kościele wschodnim.
OLGA i
WŁODZIMIERZ.- Księżna Olga i jej wnuk Włodzimierz, mogli również być wpierw
kanonizowani w Krakowie za szerzenie chrześcijaństwa na Rusi. Charakterystyczne,
że Konstantynopol nie chciał zatwierdzić ich kultu. Starania o to trwały
przeszło 200 lat, zanim doprowadziły do pozytywnego rezultatu. Czy zaważyły tu
jakieś względy polityczne, czy też fakt, że oboje byli wpierw kanonizowani w
Krakowie, w obrządku słowiańskim, który w Konstantynopolu nie był dobrze
widziany?
BISKUP STANISŁAW.- Jego sprawa jest omówiona w osobnym rozdziale.
Czy obok wymienionych świętych mogły być kanonizowane jakieś inne osobistości
przez arcybiskupów słowiańskich, lecz ze względu na to, że ani Rzym, ani
Konstantynopol nie zatwierdziły ich kultu, nie są na listach świętych?
Są
poszlaki, że świętym w obrządku cyrylo- metodiańskim mógł być Bolesław Chrobry.
Król ten, chociaż był łacinnikiem, zalegalizował metropolię słowiańską w
Krakowie i nie szczędził darów dla klasztorów słowiańskich. Wprawdzie w 1022
roku wypędził z Polski mnichów, zarażonych bakcylem bogomilizmu, ale to może
podsunął mu myśl sam arcybiskup słowiański, kiedy zorientował się, że nie
potrafi się rozprawić z herezją. Na to wskazywałby fakt, że według Galla śmierć
króla opłakiwali zarówno łacinnicy jak i słowiańscy.
Dla historyków
stanowi zagadkę nagrobek Bolesława Chrobrego3. Napisy na nim wskazywały, że
należał do króla, który był kanonizowany. Tymczasem Bolesława Chrobrego nie ma
na listach świętych? Można więc przypuszczać, że kanonizował go arcybiskup
słowiański, lecz na skutek rozruchów po śmierci Mieszka II biskupi łacińscy
zaniedbali, lub też nie chcieli, by Rzym zatwierdził kanonizację. Stąd sprawa
poszła w zapomnienie. Tu prawdopodobnie tkwi zagadka, jak to się mogło stać, że
pierwsi władcy chrześcijańskiej Rusi, Węgier i Czech zostali wyniesieni na
ołtarze, podczas, gdy w sąsiedniej Polsce ani jeden władca nie doczekał się tego
honoru?
Obok Bolesława Chrobrego świętymi obrządku słowiańskiego mogli zostać
arcybiskupi, Prohor i Prokulf, oraz ich następcy, zwłaszcza ci, co zginęli
podczas rozruchów w latach 1036-38.
Rozdział
XII
AMBITNY PLAN
Spotkanie na szczycie w
1000 roku w Poznaniu wysoko podniosło autorytet Bolesława Chrobrego w oczach
zachodu. Świadczą o tym wzmianki licznych kronikarzy.
Nic więc dziwnego, że w
1004 roku papież wysłał koroną królewską do Poznania.
Niestety, korona
została zrabowana po drodze.
Spodziewać należałoby się,, że papież pospieszy
z drugą koroną.
Nic podobnego!
Minęło przeszło dwadzieścia lat, zanim
druga korona została włożona na głowę Bolesława Chrobrego!
Co się stało?
Dlaczego tak długa zwłoka z wysyłką insygnia królewskich?
Niektórzy
historycy tłumaczą, że Chrobry nie miał czasu na starania, bo prowadził przez
cały czas wojny. Jest to raczej słaby argument. Wysłanie delegacji z zapytaniem
do Rzymu nie stanowiło tak dużo zachodu. Można to było zrobić w każdej
chwili.
A jednak ani Chrobry nie naciskał na Rzym, ani papież nie kwapił
się z posłaniem drugiej korony do Polski!
Coś musiało zajść i to poważnej
natury!
Z wielkiego przyjaciela cesarza niemieckiego Ottona III stał się
Bolesław Chrobry pierwszym wrogiem jego następcy, cesarza Henryka II. Wojował z
nim 18 lat!
Drobna wzmianka Galla, odnosząca się do tych wojen, mówi, że
Bolesław Chrobry na zdobytych terytoriach ustanawiał “swoich
biskupów”.
Jak to rozumieć? Przecież biskupstwa i biskupów zatwierdza
papież? Skąd Bolesławowi Chrobremu przyszło do głowy, by interweniować w sprawy
Rzymu? Czy chciał być bardziej “papieski” niż papież?
Wprawdzie władca
Polski nie miał wiele możliwości do działania w obrządku łacińskim, stosunkowo
mógł zrobić dość dużo w obrządku słowiańskim, zwłaszcza, że jego przyrodni brat
Lambert był arcybiskupem w Krakowie. Jeżeli zabierał go i dwóch biskupów na
wyprawy, to na zdobytym terytorium na Połabiu mógł wskazać, kogo sobie życzy, by
został na miejscu biskupem, a wtedy arcybiskup Lambert w asyście dwóch biskupów
udzielał wybrańcowi sakry biskupiej?
Kwestia tylko, dlaczego łacinnik
Bolesław Chrobry stał się tak wielkim entuzjastą obrządku słowiańskiego, że na
zdobytych terenach ustanawiał “swoich biskupów”? Czy nie interesowały go sprawy
polityczne?
Właśnie sprawy polityczne podsunęły mu ambitny plan.
Będąc
na dworze cesarskim w Quedlinburgu zorientował się, jak Kościół potrafi
jednoczyć i scalać różne państwa plemienne. Podobne zjawisko nastąpiło na
ziemiach polskich. Obrządek słowiański z Wiślicy i Krakowa rozciągnął swe wpływy
poprzez Wielkopolskę aż do Bałtyku. Jest możliwość zbudowania potęgi politycznej
przy pomocy obrządku!
Istniało wówczas “Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu
Niemieckiego” i “Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Greckiego”. Czy obok nich nie
może istnieć “Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Polskiego”?
Oba cesarstwa
mają różne obrządki i języki. “Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Polskiego”, z
polskim językiem i obrządkiem słowiańskim, nie będzie niczym nadzwyczajnym?
Trzeba tylko obrządek słowiański, jak najdalej rozprzestrzenić!
W oparciu
o koncepcję: “Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Polskiego” wszystkie
pociągnięcia Bolesława Chrobrego stają się bardzo logiczne. Głęboko na Połabiu
kazał w rzece Soławie (Solau) wbijać słupy graniczne swego państwa. Przecież tam
nie było Polaków? Podobnie, jak i w Kijowie, gdzie mieczem otworzył “złotą
bramę”, dając tym do zrozumienia, że jest panem i tych ziem.
Na koronie
królewskiej mu nie zależało. Koronę cesarską włoży mu na głowę brat, arcybiskup
Lambert w Krakowie!
Może Bolesław Chrobry był bliski ukoronowania swego
dzieła, gdyby nie zjawił się niezwykły przeciwnik? Nie był nim cesarz niemiecki,
ani cesarz bizantyński! Nie był też papież, ani patriarcha?
Była sekta
bogomilców!
CZĘŚĆ
II
WALKA Z
BOGOMILCAMI
Rozdział
XIV
DUALIZM
Zostawmy
na razie obrządek cyrylo-metodiański, a zajmijmy się “rakiem”, który go omal
całkowicie nie zniszczył. Była to sekta bogomilców.
W systemach
religijnych utrwaliło się przeświadczenie, że świat nie można zreformować,
odnowić, czy przebudować. Trzeba go poznać, czcić i praw jego
przestrzegać.
Nic tu nie zmieniło się.na wschód od Indii. Szintoizm, taoizm,
konfucjanizm i mahajanizm mimo, iż powstały na szczeblach wyższej kultury,
uważają, że człowiek jest bezsilny wobec praw świata.
Wręcz odwrotne
stanowisko zajął Zarathustra, zwany Zoroastrem przez Greków, który żył w latach
630-553 przed naszą erą w Persji. Doszedł on do przekonania, że świat został
zepsuty nie na skutek swojej natury, ale przez przypadek i z tego względu może
być naprawiony przez ludzką działalność.
Była to nie lada sensacja w
starożytności.
Są dwie przeciwne siły, które stworzyły i utrzymują świat
żywych istot: pierwszą, jest “Mazda”, Pan Życia, Światła, Twórca Zakonu Prawdy;
lecz również jest jego przeciwnik, “Angria Mainu”, Demon- Kłamstwa, który, kiedy
świat został stworzony, zdeprawował każdą jego część. Obie siły istnieją
odwiecznie, lecz nie są wieczne, bo przyjdzie czas, kiedy Książę Ciemności i
Kłamstwa zostanie pokonany, a prawda zwycięży.
Dużą rolę w odmienieniu świata
odegra wola człowieka. Zdaniem Zarathustry ludzie nie są stadem baranów
popędzanym przez prawa natury. Każdy człowiek ma prawo i możność rozeznania
dobra i zła, oraz działania w ramach jednego lub drugiego. O tym decyduje wola.
Jeżeli wybierze dobro, po śmierci czeka go wieczna zapłata, ponieważ człowiek
działał w kierunku naprawy zepsutego świata. Natomiast ci, co idą za podszeptami
Demona Kłamstwa, pójdą na męki.
Naukę Zarathustry zredukowali magowie, jego
zwolennicy, do prostego, bezkompromisowego dualizmu boga “Ormuzda” i szatana
“Arymana”, dwóch bez początku sił, które reprezentują absolutne
wartości
dobra i zła. W tej formie zoroastranizm stał się religią państwową Persji za
panowania dynastii Sassanidów i przetrwał do naszych czasów jako religia
Parsów.
Idea dualizmu odpowiada duchowi ludów Zachodu. Dynamizm i prężność
nie dały się wepchnąć w statyczność świata, jaką wyznawają ludy Dalekiego
Wschodu. Zasada walki dobra ze złem stała się podstawą religii starożytnych
Greków, Egipcjan, Rzymian; judaizmu i chrystianizmu, zarówno w głównym trzonie,
jak i w jego odmianach. Bez niej trudno byłoby wyobrazić sobie powstanie i
rozwój potęg politycznych oraz kultur Zachodu. Chrześcijaństwo, podobnie jak
inne systemy religijne Bliskiego Wschodu, ściśle rozgraniczyło role, jakie w
nich odgrywać ma dobro i zło, oraz siły stojące za nimi. Nie każdemu trafiało to
do przekonania, dlatego zrodziły się sekty dualistyczne, które wywarły nie lada
piętno na dziejach Bliskiego Wschodu i Zachodu.
“Mani”, twórca “manicheizmu”,
urodził się 14 kwietnia 214 roku naszej ery, w armeńskiej rodzinie
arystokratycznej. Twierdzi on, że stworzenie świata jest rezultatem walki w
trzech fazach między siłami dobra i zła; duchów niebiańskich i podziemnych
potęg. Świat składa się z dwóch królestw rządzonych przez “Ojca Wielkości” i
“Księcia Ciemności”.
Manicheizm szybko rozprzestrzenił się. W roku 297 został
potępiony w Egipcie; w r. 373 w Syrii, a w Rzymie jego książka “Mani, Apostoł
Jezusa Chrystusa”, została zakazana w 372 roku. Drugą z kolei sektą dualistyczną
na terenie chrześcijańskim był “paulikanizm”. Założył ją biskup Paul (Paweł) w
Armenii, około 657 roku.
Odrzucił on manicheizm, chociaż był o niego
posądzony. Paulikanie wierzyli, że Bóg stworzył duszę, natomiast świat
materialny był dziełem szatana. Odrzucali Stary Testament, kapłaństwo,
sakramenty i Życie klasztorne. Przedmioty materialne i działalność fizyczna
absolutnie nie miała dla nich znaczenia.
Paulikanie tak szybko
rozprzestrzenili się w cesarstwie wschodnio-rzymskim, że stworzyli poważne
zagrożenie dla Kościoła bizantyńskiego. Wobec tego władze postanowiły wytępić
ogniem i mieczem niebezpieczną sektę. Realizując to cesarzowa Teodora zabiła,
utopiła i powiesiła ponad sto tysięcy paulikanów.
W połowie VIII wieku cesarz
bizantyński Konstantyn Kopronim przeniósł pewną ilość paulikanów z Armenii do
Tracji, by osłabić wpływy sekty w Małej Azji. W ślady jego wstąpił inny cesarz,
Jan Zimisces. Chociaż był Ormianinem, przeniósł z Armenii dalszą partię
paulikanów, w liczbie ponad dwieście tysięcy i osadził ich koło Philipolis na
Bałkanach, na początku X wieku.
Cesarz miał sporo kłopotu z Bułgarami, którzy
urządzali napady w kierunku na Konstantynopol. Sądził więc, że sekciarze będą
tworzyć wał, chroniący cesarstwo od północy. Nie spodziewał się wiele. Najeźdźcy
bułgarscy na pewno wybiją większą ilość paulikanów podczas kolejnych napadów, a
więc należycie ukrócą sektę, co będzie bardziej znośne, niż topienie, wieszanie
i palenie sekciarzy, jak to robiła cesarzowa Teodora.
Jakże pomylił się
cesarz! Osadzeni na Bałkanach paulikanie szybko weszli w kontakt z Bułgarami.
Zamiast zwalczać najeźdźców wywarli na nich duży wpływ swoimi doktrynami
religijnymi. Pozyskali dla sekty nie tylko lud, ale nawet
księcia.
Doktryny paulikanów niezupełnie odpowiadały mentalności
słowiańskiej. Pewien pop “Bogomił”, wprowadził do nich pewne innowacje około 940
roku, wskutek czego sekta otrzymała nazwę od jego imienia. Wyznawców nazywano
“bogomilcami”.
Niektórzy historycy wątpią, czy pop Bogomił w ogóle żył.
Sądzą, że innowacje doktrynalne
wprowadzili różni przywódcy sekty, a nazwa
“bogomilcy” powstała dlatego, że zdaniem wyznawców ich wiara była “Bogu
miła”
Tak czy owak, sekciarze odrzucali nazwę “pawlikanów” (paulikanów)
jak i “bogomilców” dla siebie. Tak nazywali ich przeciwnicy. Oni sami mówili o
sobie, że są “chrześcijanami”, którzy wyznają “prawdziwą
wiarę”.
Rozdział
XV
BOGOMILCY
Zgodnie z wierzeniami
bogomilców było z jednej strony bóstwo, zwane Bogiem, niewidzialne,
niematerialne, doskonałe i miłosierne, którego dziełem było stworzenie światła.
Tylko dusza ludzka, wszechświat składający się z niebios, oraz cztery Żywioły
były tworem Boga.
Z drugiej strony istniała zła siła, nazwana szatanem,
“lukavim”-oszustem, lub “neczestvim” – nieczystym duchem, który stworzył
ciemność, materię i cały widzialny świat, włącznie z słońcem, gwiazdami, ziemią,
ludźmi, kościołem i krzyżem.
Bogomilcy odrzucili dogmat Trójcy św.,
sakramenty i ceremonie. Nie uznawali żadnej władzy, tak świeckiej jak i
kościelnej.
Celem bogomilców była praca dla siebie, gminy wyznaniowej,
rozmyślanie, mówienie prawdy, zachowywanie postów i czystości.
Bogomilcy
tworzyli niewielkie gminy wyznaniowe. Zbierali się po domach na modlitwy,
śpiewanie hymnów i łamanie się chlebem. Z modlitw podstawą dla nich był “Ojcze
nasz”, odmawiany w regularnych odstępach czasu w dzień i noc. Głową gminy
bogomilców był “starać”- starzec, natomiast “strojnik” zajmował się
administracją gminy.
Gminy bogomilców regularnie odwiedzał “gost” – gość,
specjalny duchowny, który utwierdzał wiernych w tezach religijnych.
Bogomilcy
w zasadzie nie uznawali hierarchii kościelnej. Niemniej jednak, kiedy objęli
Bośnię, był między nimi “died”- dziad, który spełniał jak gdyby rolę biskupa
całego kraju.
W procesach katarów we Włoszech i albigensów we Francji, którzy
tworzyli odłamy bogomilców, wymieniany jest “died”, jako “papież” sekciarzy,
rezydujący gdzieś w Bułgarii. Bliższych szczegółów o jego władzy nie ma.
Przypuszczalnie był to “died” bośniacki. Były trzy stopnie bogomilców. Najniższy
stanowili “słuchacze”. Przysłuchiwali się wyjaśnieniom tez religijnych przez
misjonarzy. Kiedy wreszcie uwierzyli w nie i wyrazili chęć wstąpienia do sekty,
stawali się “wierzącymi”.
Najwyższy stopień osiągali “doskonali”. Byli to ci
bogomilcy, którzy wyrzekli się wszelkichświatowych właściwości, włącznie z żoną,
rodziną i spędzali czas na pustkowiu, na postach i rozmyślaniu.
Zwyczajni
bogomilcy mogli grzeszyć. Jeżeli respektowali “doskonałych”, to mogli od nich
otrzymać “chrzest duchowy” na łożu śmierci, czyli odpuszczenie grzechów. Nie
obowiązywała ich spowiedź i pokuta jak zwykłych łacińskich chrześcijan. Posty,
wyrzeczenie się uciech światowych, odnosiły się do szczytówki bogomilców. Tego
rodzaju “ułatwienie” było powodem dużej popularności sekty.
Małe gminy
wyznaniowe odpowiadały mentalności Słowian, którzy wówczas tworzyli osady
złożone z najbliższych krewnych, zwane “zadrugami” na Bałkanach.
Zadrugi
miały charakter demokratyczny. Zarówno kierownictwo ich, jak i zasadnicze
decyzje odnoszące się do życia w osiedlu, zapadały jednogłośnie na naradach,
zwanych “wiecami”, w których dorośli brali udział. Na podobnych zasadach
zbudowana była gmina bogomilców. Ogół wybierał sobie “staraca” i “strojnika”.
Wprawdzie gminy odwiedzał “gost”, ale nie miał on charakteru duchownego wyższego
szczebla, czyli nie był “biskupem”, jedynie tylko doradcą utrzymującym wiernych
w dogmatach wiary.
Słowianie w epoce pogańskiej zbierali się w gajach na
nabożeństwa, gdzie czcili swoje bóstwa ofiarami, hymnami i modlitwą. Posągi
bóstw i świątynie były im raczej obce. Przyszły one do niektórych plemion
dopiero w ostatniej dobie pogaństwa. Kapłanów do odprawiania nabożeństw w gajach
zadrugi same sobie wybierały. Ten charakter bogomilizm utrzymał. Nie uznawał on
świątyń, krzyżów, ani posągów, uważając je za dzieło szatana.
Słowianie
pojawili się na arenie światowej w momencie, kiedy krystalizował się system
feudalny w polityce i Kościele. Był on sprzeczny z duchem demokratycznym zadrug.
Stąd natrafił na zdecydowany opór osad, które nie chciały się podporządkować
woli księcia, narzuconej im przez obcy ośrodek. Nawet w obliczu śmiertelnego
zagrożenia przez Niemców Połabianie nie potrafili utworzyć spoistego sojuszu,
który ratowałby ich od zagłady. Odrzucając całkowicie hierarchię kościelną i
system feudalny, bogomilcy szli jak najbardziej Słowianom na
rękę.
Bogomilcy jak rzadko która sekta rozwinęli literaturę apokryficzną
i dzieje biblijne przedstawili na swój bardzo świecki sposób. Dla utrwalenia ich
potrzebne było piśmiennictwo. Bogomilcy skorzystali z głagolicy i cyrylicy. W
obydwu alfabetach słowiańskich pisali swe księgi. Aby one były jak najbardziej
zrozumiałe w każdym kraju, stosowali język miejscowej ludności. W ten sposób
poważnie przyczynili się do rozwoju języków słowiańskich, to znaczy języka
staro- bułgarskiego, staro-serbskiego, staro-ruskiego i niewątpliwie
staropolskiego, a więc tego, w którym zostały spisane “Kazania
Świętokrzyskie”.
Opowieści biblijne o szatanie, stworzeniu świata, grzechu
itp. dosadnie przedstawione działały na wyobraźnię Słowian. Stąd nic dziwnego,
że ludzie chętnie się gromadzili, by posłuchać historii, jakich im powie, lub z
ksiąg wyczyta “gost”, który przyszedł odwiedzić gminę
wyznaniową.
Rozdział XVI
STARCIA Z
BOGOMILCAMI
Szybki rozwój niebezpiecznej sekty,
która nie uznawała hierarchii kościelnej i politycznego feudalizmu, zaalarmował
władze duchowne.
Bułgaria została pierwsza zaatakowana przez bogomilców.
Patriarcha Teofilakt w liście napisanym około 950 roku, ostrzega cara
bułgarskiego Piotra, o istnieniu w jego państwie “manicheizmu wymieszanego z
paulikanizmem”. W roku 972 bułgarski duchowny pisze “Traktat o bogomilcach”,
określając ich heretykami odmawiającymi posłuszeństwa
Kościołowi i państwu.
Pierwsze prześladowanie bogomilców w
Bułgarii zaczęły się około 1010 roku, kiedy ich przywódca Bazyli, został spalony
na stosie. Cios decydujący wymierzył im car bułgarski Borys, którego “Synodicon”
wydany w 1211 r. potępia bogomilców.
Bogomilcy opanowali teę Serbię.
Przeciwko nim wystąpił książę Stefan Nemania około 1180r., nakazując spalenie na
stosach przywódców sekty i ich książek. W walce z bogomilizmem utworzyła się
autokefaliczna Cerkiew Serbska o silnym zabarwieniu narodowym. Jak szybko
rozwijał się bogomilizm wśród Słowian świadczy wzmianka, że biskup Leontyn kazał
uwięzić popa Adriana w 1004 roku za szerzenie herezji na Rusi.
Niezwykłe
dzieje przypadły w udziale bogomilizmowi w Bośni. Zaniepokojony szybkim rozwojem
sekty “patarenów”, jak w tym kraju bogomilcy byli zwani, papież Innocenty III
wysłał legata, któremu udało się nakłonić mnichów bośniackich do porzucenia
herezji, odbycia pokuty i powrotu na łono kościoła, ale to nie powstrzymało
bogomilizmu. Papież Honoriusz III po raz drugi potępił Bośnię w 1221 r. i wezwał
rycerstwo do krucjaty przeciwko niej. Wyprawa krzyżowa, w której brali udział
przeważnie Węgrzy, wyruszyła 1237 roku. Wraz z wojskiem postępowali dominikanie,
paląc na stosach nie tylko złapanych heretyków i ich księgi, ale i osoby
niewinne. Wywołało to ogólne oburzenie. Powstał bunt, na czele którego stanął
ban (Książę) bośniacki, Matej Ninosław.
W międzyczasie Tatarzy napadli na
Węgry. Krucjata w Bośni załamała się. Bośniacy utworzyli własne państwo z
Cerkwią Bośniacką, opartą na zasadach bogomilizmu, niemniej jednak o
umiarkowanym charakterze. Na czele jej stanął “died”, który pełnił obowiązki
“biskupa” kraju, mając do pomocy “gosti” odwiedzających gminy wyznaniowe, oraz
“starców”, przewodniczących gmin.
Przez dwa wieki Bośnia była ośrodkiem
bogomilizmu na całą Europę.
Lecz książęta i możnowładcy nie czuli się
pewnie w swoim kraju. Umiarkowany bogomilizm mógł się przerodzić w krańcowy i
potępić wszelką władzę. Zaprosili w 1340 roku zakonników franciszkańskich i
zaczęli przechodzić na
katolicyzm.
Kiedy szeregi nawróconych
wzrosły, król Tomasz w 1450 roku zażądał, by wszyscy jego poddani wrócili na
łono Kościoła. Około czterdzieści tysięcy Bośniaków sprzeciwiło się temu i wraz
ze swoim “diadem” przeniosło się do sąsiedniej Hercegowiny, która stała się
ostatnim bastionem bogomilizmu.
Najazd Turków na Bośnię w 1463 r. I
Hercegowinę w 1482 r., położyły kres bogomilizmowi. Jego wyznawcy znaleźli wiele
wspólnych cech z islamem i przeszli na niego. Podobnie postąpili magnaci, którzy
chociaż powrócili do katolicyzmu, powierzchownie go wyznawali. W ten sposób
poprzez bogomilizm mahometanizm dostał się do szeregów słowiańskich.
Dziś
nie ma żywych śladów tej herezji na Bałkanach. Pozostało tylko około 55 tysięcy
“steczaków” – nagrobków bogomilskich, na których widnieją ryte w kamieniu
symbole słońca itp.
Rozdział
XVII
ALBIGENSII KATARZY
Bogomilizm nie
ograniczył się do ludów słowiańskich na Bałkanach. Jego misjonarze
rozpowszechnili sektą w północnych Włoszech, gdzie heretycy początkowo byli
zwani “patarenami”, jak w Bośni i w Serbii, a następnie “katarami” –
doskonałymi.
Z Włoch została przerzucona sekciarska działalność do
południowych Niemiec. Tam nazwa “katarzy” została skręcona na
“kecerzy”.
Największy impast zrobiła sekta bogomilców w południowej Francji.
Jej ośrodek stanowiło miasto ” Albi” (starożytna Albiga), stąd bogomilców
nazywano “albigensami”.
W XE i XIII wieku heretycy byli tam zwani “Bougres”-
Bułgarzy, co wskazuje na kierunek, skąd sekta przybyła.
W St. Felix, koło
Tuluzy, w południowej Francji, bogomilcy odbyli swój synod w 1167 roku. Wzięli w
nim udział delegaci sekty z Laquedoc, Bułgarii i Włoch. Notatka z 1223 r.
nadmienia, ze “papież ” albigensów rezyduje gdzieś w Bułgarii.
Albigensi
występowali przeciwko hierarchii kościelnej i korupcji duchowieństwa. Asceci
wśród nich, zwani “katarami” (doskonałymi) lub też po francusku “bon hommes” –
dobrzy ludzie, lub “bon chretiens” – dobrzy chrześcijanie, byli dość
liczni.
Początkowo natrafiali na reakcję Kościoła. W roku 1127 kilku katarów
zostało spalonych na stosach w Tuluzie.
Sytuacja sekty znacznie się
poprawiła, kiedy William IX, książę Akwitanii, wziął albigensów w opiekę. Za nim
poszli możnowładcy i szlachta w południowej Francji. Sekta była im na rękę. Nie
zwalczała władzy świeckiej, tylko korupcję w kościele, która denerwowała
arystokrację w Prowansji.
Po wstąpieniu na tron papież Innocenty III
postanowił zgnieść albigensów. Zwołał więc wyprawę krzyżową przeciw nim w 1209
roku. Rycerstwo z północnej Francji ruszyło na południe. W walkach została
zniszczona wysoko rozwinięta kultura prowansalska.
Pokojem w Paryżu 1229
r. południowa Francja straciła swą niezależność i stała się częścią północnej
Francji, lecz herezja nie została wykorzeniona mimo, że albigensi byli
nielitościwie masakrowani przez krzyżowców.
W podbitym kraju papież Innocenty
III ustanowił inkwizycję z poleceniem, by “oczyściła” terytorium z herezji. Jak
dalece cystersi byli gorliwi w wykonaniu nakazu papieskiego świadczy raport ich
z roku 1245, w którym podają, że w jednym tylko dniu spalili 200 katarów na
stosach. Opuszczeni przez możnowładców i tępieni bezlitośnie przez inkwizycją
albigensi poszli w rozsypką. Po roku 1330 raporty inkwizycji już o nich nie
wzmiankują.
Rozdział
XVIII
SPRAWA ŚW. WOJCIECHA
Czy bogomilcy
byli w Polsce?
Na to pytanie historycy odpowiadają zgodnie – NIE! Sekta ta
nigdy do Polski nie dotarła.
W “Chronografie” niejakiego Samuela, diaka z
Dubkowa, rękopisie z XV wieku, lecz opartym na wcześniejszym tekście1, po
przytoczeniu faktu, że Cyryl, filozof, “wynalazłszy pismo słowiańskie zapisał je
u Morawian, u Lachów i innych narodów, a potem na Rusi” wzmianka podaje, ze św.
Wojciech “zniszczył prawdziwą wiarą i słowiańskie pismo odrzucił i zaprowadził
pismo łacińskie, obrazy prawdziwej wiary popalił, biskupów i księży jednych
pozabijał, drugich rozegnał i poszedł do Prus i tam został ubity, Wojciech,
biskup łaciński”. ” Wśród Polaków i Czechów św. Wojciech cieszy się wielkim
kultem. Stąd zrozumiałe oburzenie, z jakim czytają powyższą notatkę.
Jak
to św. Wojciech? Ten wielki męczennik i patron słowiański?
Nie! Nigdy!
Wzmianka w Chronografie ruskim to nic innego jak obrzydliwy paszkwil napisany
przez zaciekłego popa prawosławnego, który zieje nienawiścią do wszystkiego, co
pochodzi z łacińskiego Zachodu!
Ks. Jerzy Klinger tak komentuje powyższą
notatkę:
“Oczywiście w ustępie tym zawarte są anachronizmy. Św. Wojciech
wierzymy, że nikogo nie “pozabijał” ani nie “rozegnał”, zresztą zbyt krótko
działał sam na terenie Polski. Ale po jego śmierci Bolesław Chrobry,
ufundowawszy nad jego grobem pierwszą łacińską metropolię w 1000 roku, w parę
lat później, bo w r. 1022 “podniósł wielkie prześladowanie mnichów, wypędził
wszystkich ze swego państwa” jak o tym mówi “śywot MojŻesza Węgrzyna” i co
potwierdza kronika Kosmasa. Musiała więc powstać na Rusi tradycja, że
prześladowanie słowiańskiego obrządku w Polsce za Bolesława jakoś związane było
z pamięcią św. Wojciecha, ustanowiony na dzień 23 kwietnia wszedł w miejsce
kultu św. Jerzego – według ks. Umińskiego -szczególnie charakterystycznego w
obrządku słowiańskim.
Według Ch. Frizego św. Wojciech zastawszy jeszcze
obrządek słowiański w Czechach i Morawach “dołożył wszelkich starań, by
wykorzenić liturgię w języku słowiańskim”, co stało się razem z przyjaźnią do
cesarza powodem jego wygnania z kraju. Wypędzony z Czech Wojciech przebywa na
dworze cesarza, zatrzymawszy się na Węgrzech nawraca syna księcia Gejzy Stefana,
pierwszego króla, twórcę łacińskiej orientacji Kościoła węgierskiego, który od
papieża otrzymał za to
koronę”.
Tyle na temat
jednego kierunku tradycji dotyczącej św. Wojciecha, w ujęciu której przedstawia
się on jako zdecydowany wróg obrządku słowiańskiego, oraz krzewiciel misji
Kościoła łacińskiego wśród pogan i w krajach poprzednio ochrzczonych, ogólnie,
jako burzyciel dzieła św. Cyryla i Metodego.
Ale historycy ukazują nam inny
obraz apostoła Pomorza. Ks. Umiński dowodzi, że wrogami ,obrządku słowiańskiego
byli jedynie duchowni niemieccy, nigdy zaś włoscy i obrządek św. Metodego kwitł
dowolnie wśród narodu czeskiego za pierwszych Bolesławów i w czasach św.
Wojciecha, a także jeszcze w pierwszych początkach XI wieku. “Sam św. Wojciech –
według Józefa Birkenmajera -nazywał siebie biskupem słowiańskim, episcopus
Sclavus, żarliwy wyznawca zasady poli liturgicznej, przejętej z
grecko-rzymskiego klasztoru św. Aleksego i Bonifacego, uczeń najukochańszy Św.
Nilusa, przez Greków italskich najpierw uznany za świętego, zaraz po swej
męczeńskiej śmierci. Brat jego Radim, zostawszy niezależnym od Niemiec
arcybiskupem gnieźnieńskim dawne związki z klasztorami włoskimi odnowił,
panująca tam zaś zasada tolerancji liturgicznej (w przeciwieństwie do Niemiec,
gdzie duchowieństwo w znacznej mierze hołduje zapoczątkowanej przez dynastię
karolińską unitaryzacji obrzędowej rzymsko-łacińskiej) widocznie ma zwolenników
w Polsce, skoro Mieszko II modli się2 w języku łacińskim, greckim i
ojczystym”.
K. Lanckorońska również zajmuje się problemem św. Wojciecha,
“burzyciela cyrylo- metodianizmu”3. Uważa, że w wzmiance diaka Samuela nastąpiło
pomieszanie faktów. Zabijanie biskupów w Polsce miało miejsce, ale w
późniejszych czasach, podczas tzw. “reakcji pogańskiej”, która właściwie była
rzezią kleru słowiańskiego.
H. Łowmiański dochodzi do innych wniosków w
sprawie św. Wojciecha4. Pisze: “W początkach roku 997 biskup praski Wojciech w
drodze z Węgier do Gniezna przebywał w Krakowie należącym wówczas do jego
diecezji, a pozostającym pod władzą Bolesława Chrobrego (przyjaciela Wojciecha)
i tam natrafił na obrządek słowiański z biskupami (sic) na czele, co uznał za
naruszenie własnych uprawnień jako ordynariusza diecezji praskiej. Co gorsza
musiało wyjść na jaw, że obrządek przyjęty w Krakowie pochodził z Bułgarii,
aktualnie zaś podlegał raczej patriarsze konstantynopolitańskiemu (a nie
Ochrydzie po zwycięstwie Bazylego II), co było drugim kamieniem obrazy dla
biskupa obediencji rzymskiej, co więcej, księgi liturgiczne, którymi się
posługiwano, były zapewne “skażone błędami greckimi”. Przyszło do gwałtownej
rozprawy z obrządkiem słowiańskim, jednak nie ze względu na jego słowiańskość
tylko z powodu nienależnego wschodniego posłuszeństwa”.
Wyglądająca na
zupełne zagmatwaną sprawa św. Wojciecha staje się jasna, jeżeli przyjmiemy, że
miał on do czynienia z bogomilcami. Przemawia za tym szereg faktów:
1. Zwrot
“prawdziwa wiara”.- Bogomilcy uważali, że jedynie oni są chrześcijanami, bo
tylko ich wiara uchodziła, według nich, za “prawdziwą”.
Mnich podczas czystki
urządzonej w Polsce przez biskupa praskiego ratował się ucieczką na Ruś,
niewątpliwie byt skażony bogomilstwem, skoro oskarża św. Wojciecha o zniszczenie
“prawdziwej wiary”.
2. Napływ mnichów.- Szczygielski zanotował, że w roku 991
przybyła z Wągier (Słowacji) liczna grupa zakonników do Tyńca, którzy przynieśli
z sobą “prawdziwą wiarą”. Mógł on nie wiedzieć, kim byli wyznawcy “prawdziwej
wiary”, bo Żył w XVII wieku. Może wydawało mu się, że byli to zakonnicy
łacińscy, dlatego ten szczegół wygrzebany w starych rocznikach odnotował. Mamy
wiać drugą notatką wskazującą na bogomilców w Polsce.
3. Atak na Kraków.-
Jeżeli weźmie się pod uwagę, że w 1004 roku biskup kijowski Leontyn kazał
zaniknąć popa Adriana za szerzenie bogomilstwa na Rusi, to wręcz narzuca się
idea, że herezja musiała poczynić jakieś postępy w Małopolsce. Co więcej, dla
bogomilców Kraków mógł mieć specjalne znaczenie. Skoro w nim rezydował
arcybiskup słowiański, opanowanie głównego ośrodka cyrylo-metodiańskiego
oznaczałoby zdobycie całej Słowiańszczyzny. Może- właśnie z tego powodu celem
działalności “katarów” (doskonałych bogomilców) stał się gród podwawelski,
bardziej niż jakikolwiek inny ośrodek. Liczny ich napływ w 991 roku, o czym
wspomina Szczygielski, byłby w pełni zrozumiały.
4. Akcja wśród pustelników.-
Wprawdzie bogomilcy nie uznawali klasztorów, niemniej jednak ich “doskonali”
wiedli tryb życia podobny do zakonników słowiańskich w pustelniach. Niezawodnie
pielgrzymowali, jak to wówczas robiła większa część mnichów. Wędrując ze swymi
księgami psalmów i apokryfów wstępowali do domków pustelników na posiłek i
nocleg. Podczas tego rozprawiali na tematy religijne i rozwijali tezy
bogomilskie, które mogły wydać się atrakcyjne dla pustelników. Nie zdając sobie
sprawy z kim mają do czynienia, zakonnicy mimo woli stawali się
bogomilcami.
Misjonarzom sekty nie wyszłaby sprawa tak gładko, gdyby mieli do
czynienia z zakonnikami w zamkniętych klasztorach. Zanim mogliby się
skontaktować z nimi, musieliby wpierw otrzymać zezwolenie przeora, który na
pewno przepędziłby sekciarzy, gdyby się zorientował, że głoszą herezję. Tak było
w niektórych krajach na Bałkanach. Zarówno w Chorwacji jak i w Serbii klasztory
zamknięte odegrały główną rolę przy oczyszczaniu terenu z
bogomilstwa.
Inaczej było w Bośni, gdzie właśnie klasztory były opanowane
przez sekciarzy. Podobny wypadek mógł nastąpić również w Polsce, kiedy grupa
zakonników wyznających “prawdziwą wiarą” przybyła do Tyńca.
5. Piętnaście
lat.- Jeżeli książę czeski Bolesław I otrzymał od Ottona I Małopolską zdobytą na
Madziarach w 955 roku, to pod jurysdykcją biskupa praskiego znalazły się nie
tylko ziemie czeskie ale i obszary wcielone do Czech.
Zostawszy biskupem w
982 r. św. Wojciech wiedział, że w Krakowie mieści się siedziba arcybiskupa
słowiańskiego, co do którego Rzym miał zastrzeżenia, ale go nie potępił. Gdyby
było inaczej, trzeba by było spodziewać się, Że z chwilą otrzymania sakry
biskupiej Wojciech uda się do Krakowa i rozprawi z obrządkiem słowiańskim.
Tymczasem upłynęło piętnaście lat, zanim wyprawił się do Małopolski. Widać, że
bogomilcy dotarli do Wisły dopiero w ostatnich latach sprawowania urzędu św.
Wojciecha i zrobili tak wielkie postępy, że nawet niektórzy biskupi nie
potrafili się im oprzeć. To musiało zaalarmować biskupa praskiego. Stąd trudno
się zgodzić z argumentem, jako by św. Wojciech miał się krwawo rozprawić z
cyrylo- metodianizmem z powodu “nienależnego wschodniego posłuszeństwa”.
6.
Wyprawa na Węgry.- Skoro bogomilcy przybyli z Węgier, św. Wojciech skierował
wpierw swe kroki do tego kraju. Na Węgrzech obrządek słowiański poczynił już
duże postępy. Niemniej jednak musiał być też skażony bogomilstwem. Wprawdzie nie
ma wzmianki aby biskup”pozabijał” i “porozpędzał” tam biskupów i księży,
niemniej jednak charakterystyczne jest, że wprowadził na Węgrzech orientację
łacińską. Widocznie doszedł do przekonania, że jedynie obrządek rzymski potrafi
uratować kraj od zalewu
bogomilstwa.
Warto tu
dorzucić ciekawą obserwację, że biskup praski mimo woli zachował Węgrów od
slawizacji. Gdyby obrządek słowiański całkowicie opanował Madziarów, to
pozostałaby po nich jedynie nazwa jak po Mongołach w Bułgarii.
7. Rozprawa w
Małopolsce.- Z Węgier udał się św. Wojciech do Małopolski. Musiał przybyć z
jakąś drużyną rycerzy, bo trudno sobie wyobrazić, aby jemu samemu udało się
zabijanie i rozpędzanie biskupów i księży. Do konfrontacji musiało dojść w
Krakowie i w Tyńcu, gdzie zagnieździła się grupa przybyszów z Węgier, która do
Polski przyniosła “prawdziwą wiarę”.
8. Mógł zabijać.- Wzmianka, że biskup
Wojciech “jednych biskupów i księży pozabijał” nie powinna nikogo ani razić, ani
dziwić. Maszerując z węgierskimi krzyżowcami dominikanie palili na stosach w
Bośni złapanych bogomilców i ich księgi, tak że swym okrucieństwem wywołali
powstanie w kraju, a we Francji cystersi z dumą raportowali, iż udało im się w
jednym tylko dniu spalić na stosach aż 200 albigensów. W owych czasach zabijanie
heretyków należało do obowiązku pobożnych chrześcijan i uważane było za czyn
chwalebny. Jeżeli czynili to dominikanie i cystersi, to czego można się
spodziewać od biskupa? Aby heretyków błogosławił?
9. Zdala od centrów
kultury.- Nie jest wykluczone, że św. Wojciech mógł zabić lub wypędzić samego
arcybiskupa z Krakowa. Jeżeli zjazd w Poznaniu w 1000 roku restytuował
metropolię w Krakowie, to znaczy, że ona w tym czasie nie istniała. Widocznie
św. Wojciech tak dobrze rozprawił się z klerem słowiańskim skażonym
bogomilstwem, iż reszta, co została, nie miała siły czy też odwagi, by
przywrócić hierarchią cyrylo-metodiańską.
Powstaje pytanie, czy bogomilstwo
mogło tak dalece opanować obrządek słowiański w Polsce, że ulegli mu nie tylko
zakonnicy i księża, ale nawet biskupi? Przeciez w niektórych krajach bałkańskich
klasztory się im oparły i nie ma wzmianki, aby biskupi przechodzili na
herezje?
Bałkany były w lepszej sytuacji niż Małopolska. Na nich krzyżowały
się prądy biegnące z Konstantynopola do Rzymu. Wieści o heretykach szybko
obiegały. Poziom umysłowy słowiańskiego kleru był niewątpliwie wyższy niż w
Krakowie. Sam fakt, że pierwsi arcybiskupi grodu wawelskiego mieli się wywodzić
z Greków, świadczy dobitnie, iż na tubylców liczyć nie można było. Posiadając
niższą wiedzę mogli ulec heretykom, którzy pielgrzymując nauczyli się różnych
chwytów, jak podchodzić do naiwnych ludzi. Nie można stawiać znaku równości
między Krakowem, Rzymem i Konstantynopolem jeżeli idzie o kulturę w owych
czasach.
10. Palenie obrazów.- Wzmianka podaje, że św. Wojciech “obrazy
prawdziwej wiary” popalił. Moze to się wydać dziwne, jeżeli weźmie się pod
uwagę, że bogomilcy ani kościołów, ani krzyżów, a tym samym i obrazów nie
uznawali. Trzeba jednak pamiętać, że na “steczakach” – nagrobkach bogomilców na
Bałkanach, są wyryte symbole słońca, gwiazd, księżyca i inne znaki.
Widocznie
heretycy nimi się posługiwali, co skłoniło biskupa praskiego do palenia tych
“obrazów”, wraz z księgami bogomilskimi, jak to było w Bośni, czy
Francji.
11. Legendy o św. Wojciechu.- Jest szereg miejscowości w Polsce,
które szczycą się tym, jako by podczas pobytu w Małopolsce w latach 996-997, św.
Wojciech rozwinął w nich działalność misyjną i ludność chrzcił. Są to
miejscowości na prawym brzegu Wisły między jej źródłami a górnym
Wisłokiem5.
Natomiast na lewym brzegu Wisły na północ od Krakowa legendarne
ślady zaczynają się dopiero w okolicy źródłowisk Pilicy i idą w dół Warty, a
następnie wzdłuż Wisły przez Pomorze, przy czym zarówno w “żywocie św.
Wojciecha”, jak i w “żywocie pięciu braci” jest wzmianka o tłumnym chrzcie
ludności w Gdańsku.
Misja św. Wojciecha w latach 996-997 nie koniecznie
dotyczyła nawracania pogan. Może tak było w Gdańsku. Natomiast w Małopolsce
mogło być rugowanie bogomilstwa z obrządku słowiańskiego. Jeżeli biskup praski
przepędzając heretyków oczyszczał z nich wioski i grody, ludność mogła go uważać
za wybawiciela. Niewątpliwie “doskonali” bogomilców napędzali ludność do ascezy,
co jej się nie podobało. Stąd radość, że ciemiężyciele zostali przepędzeni.
Fakt, że św. Wojciech chrzcił ludzi jest w pełni zrozumiały, jeżeli weźmie się
pod uwagę, że bogomilcy nie uznawali sakramentów, a więc nie chrzcili
dzieci.
Z drugiej strony, do tej, jak i każdej legendy, trzeba podchodzić
ostrożnie. Mogła się ona zrodzić już po wyniesieniu biskupa na ołtarze. Ludność
zaczęła się szczycić, że przez ich wioski i grody przechodził biskup praski,
chociaż to mógł być inny hierarcha.
Ogółem, jeżeli przyjmie się, ze św.
Wojciech w latach 996-997 rozprawia się z bogomilcami w Polsce, którzy opanowali
obrządek słowiański i jego hierarchią, to wówczas wszystko staje się jasne i
wcale nie ubliża Męczennikowi, że “jednych biskupów pozabijał, a drugich
wypędził”. On tylko niszczył herezją, co w owych czasach należało do obowiązku
każdego duchownego.
Natomiast kategorycznie trzeba odrzucić tezą jako by św.
Wojciech niszczył obrządek słowiański jako taki. Można się zgodzić z tymi, co
twierdzą, że miał duży sentyment dla cyrylo- metodianizmu i sam się uważał za
“biskupa
słowiańskiego”.
Rozdział
XIX
WYPĘDZENIE
MNICHÓW
Sielanka
między Bolesławem Chrobrym a cyrylo-metodianizmem zakończyła się w 1022 roku.
Król wypędził mnichów z Polski.
Kronikarz czeski Kosmas pod rokiem 1022
notuje: “In Polonia facta est prosecutio Christianorum”. Informacja ta stanowi
nie lada zaskoczenie. Jak Bolesław Chrobry mógł prześladować chrześcijan, skoro
sam był chrześcijaninem? Poza tym jest nie do przyjęcia, aby władca Polski w
trzy lata później otrzymał koronę królewską od papieża? Za co? Za prześladowanie
chrześcijan?
W źródłach ruskich zachował się “żywot Błogosławionego
Mojżesza Węgrzyna”, w którym mnich Polikarp z Ławry Peczerskiej (żył około 1230
roku), podaje1, Że podczas wyprawy Bolesława Chrobrego na Kijów, Mojżesz, rycerz
węgierskiego pochodzenia, dostał się do polskiej niewoli. Pewna możnowładczyni w
Polsce wykupiła go z tym, że się z nią ożeni, lub ostatecznie popełniać będzie
cudzołóstwo. Przez pięć lat Mojżesz odrzucał ofertę, aż przybył do Polski mnich
z “Świętej Góry” (Athos, w Grecji) ł potajemnie odebrał od niego śluby zakonne.
Jako mnich, Mojżesz nie mógł być niewolnikiem.
Gdy się o tym Bolesław Chrobry
dowiedział, wielce się rozsierdził i rozpoczął prześladowanie mnichów.
Wszystkich ich wypędził z swego kraju. Lecz wkrótce Bóg pomścił prześladowanych.
Pewnej nocy spotkała Bolesława nagła śmierć, a następnie w całym kraju Lachów
wybuchła rebelia.Powstawszy, ludzie zabijali biskupów i panów, jak to podaje
kronika”.
Ta notatka rzuca nieco więcej światła na wydarzenia w 1022 roku.
Bolesław Chrobry nie prześladował wszystkich chrześcijan, tylko mnichów i
“wszystkich ich wyrzucił ze swego kraju”.
Natomiast sprawa “kary Bożej”,
zacytowana przez Polikarpa, nie odnosi się do Bolesława Chrobrego, ale jego
wnuka, Bolesława Zapomnianego. Skryba kijowski, nie orientując się dobrze w
wydarzeniach w Polsce, połączył dowolnie dwóch Bolesławów.
Z tą wzmianką
łączy się przekaz w “żywocie Teodozjusza”. Kiedy książę Izasław2 wypędził św.
Antoniego z Ławry Peczerskiej w Kijowie, ponieważ udzielił święceń kapłańskich
jeńcom Varlamowi i Jefremowi, jego żona księżna Gertruda, młodsza siostra
Kazimierza Odnowiciela, miała do Izasława powiedzieć: “Nie waż się tego czynić,
bo wydarzyło się u nas (w Polsce), że z jakichś powodów zostali wypędzeni
zakonnicy i z tej racji duże nieszczęście spadło na kraj”.
W “żywocie św.
Świerada” (umarł około 1034 roku) jest wyraźnie stwierdzone, że został on z
Polski, ojczyzny, wypędzony i umarł na górze Zabór w Nitrze, Słowacji, jak
również, iż był mnichem słowiańskim, który zasłynął z uprawiania niezwykle
surowej ascezy.
Wzmianka ta pozwala na domysł, Że banicją zostali objęci
mnisi słowiańscy, którzy uprawiali ascezą. Czy byli tak niebezpieczni dla króla,
że musiał ich usunąć z kraju?
Trudno zgodzić się z tezą, że wyświęcenie jeńca
wbrew woli króla spowodowałoby banicją? Niewątpliwie Bolesław Chrobry ukarałby
winnych, ale nie wypędzałby wszystkich mnichów?
Lanckorońska dorzuca od
siebie, że na starzejącego się króla polskiego mogły podziałać dwie Niemki na
jego dworze: Oda, czwarta żona Bolesława Chrobrego i Rycheza, synowa, żona
Mieszka II; zwłaszcza ta druga, co wprost pałała nienawiścią do
cyrylo-metodianizmu.
Lecz i ten powód nie wydaje się być
oczywisty.
Załóżmy, że banicją zostali objęci bogomilcy! Jakie argumenty
przemawiałyby za taką- możliwością?
1. Wypowiedź Kosmasa.- Kronikarz czeski
mówi o prześladowaniu “chrześcijan” w Polsce.
Heretycy dualistyczni znani
byli pod różnymi nazwami, jako “pawlikeni”, “bogomilcy”, “patareni”, “katarzy”
itp., ale oni siebie tak nie nazywali. Mówili zawsze, że są. “chrześcijanami”
wyznającymi “prawdziwą wiarę” (bon hommes”, “bon chretiens” po francusku).
Przypuszczalnie pod taką nazwą byli znani w Pradze. Pisząc kronikę Kosmas
uważał, że do słowa “chrześcijanie” nie trzeba dorzucać wyjaśnienia, o jakich
“chrześcijan” się rozchodzi, bo nazwa jest jasna. Wykluczone, aby kanonik praski
tak marnie orientował się w sprawach religijnych, że pod nazwą “chrześcijanie”
miał na myśli wszystkich chrześcijan obu obrządków w Polsce? Byłoby tak, jak
gdyby w wojsku porucznik nie odróżniał majora od kapitana? Kosmas daje dowód, że
sekta bogomilców nie tylko była w Polsce, ale doprowadziła do rebelii.
2.
Notatka Długosza.- Długosz był dobrze zorientowany w okolicznościach wypędzenia
mnichów. Stwierdza bowiem, Że pewni możnowładcy “Satana suggerente” i “onerosi
christianae religionis ritus decentes” podnieśli bunt. Mamy więc dokładne
określenie o jakich “chrześcijan” się rozchodziło.
Pod wpływem doktryn
bogomilców możnowładcy odmówili płacenia dziesięciny kościelnej,uczestniczenia w
obrzędach i przepędzili biskupów i księży. Wypędzenie mnichów z Polski było
konsekwencją religijno-politycznej rebelii.
3. Uciekinierzy z Bułgarii.- Czy
sekta bogomilców w Polsce była tak silna, że mogła sobie pozwolić na zbrojne
wystąpienie przeciw władzy kościelnej i świeckiej? Jeżeli św. Wojciech w latach
996-997 przeprowadził czystkę wśród kleru słowiańskiego, to skąd mogło
nagromadzić się tak wielu bogomilców, że stać ich było na wywołanie
rebelii?
Cesarz bizantyński Bazyli II rozgromił Bułgarów w 1014 roku i w
okrutny sposób znęcał się nad jeńcami, tak że do historii wszedł jako
“Bułgarobójca”.
To wydarzenie zaskakuje historyków. W owych czasach
prowadzono wojny celem pojmania jeńców i sprzedania ich przewaŻnie Arabom.
Zwycięzca obok łupów wojennych czerpał czasem większe zyski ze sprzedaży
niewolników. Dlaczego Bazyli w każdej setce jeńców kazał oślepić 99 osobników i
jego rozkaz odnosił się do 14 tyś. jeńców? Co spowodowało, że wolał ich
okaleczyć i ponieść stratę materialną, niż pędzić na rynek
niewolników?
Musieli to być bogomilcy. Już cesarzowa Teodora straciła ponad
sto tysięcy paulikenów, ponieważ sekciarze odmawiali pracy w niewoli i woleli
śmierć niż życie w upodleniu. Poza tym stanowili dodatkowe niebezpieczeństwo, bo
działali rozkładające na ludność i porządek społeczny. Słowem, byli to
niebezpieczni anarchiści, że lepiej było ich wytracić, niż utrzymywać przy
życiu.
Nie wszyscy bogomilcy dostali się w ręce Bazylego Bułgarobójcy. Część
z nich musiała zbiec na północ do stosunkowo spokojnego i rozwijającego się
państwa Bolesława Chrobrego. Mógł ich też znęcić fakt, że władca Polski był
bardzo hojny dla klasztorów słowiańskich, w których oni szerzyli swoją
herezję.
Historyków zastanawia fakt, dlaczego Bolesław Chrobry nawiązał
stosunki dyplomatyczne z Konstantynopolem? Wprawdzie w owych czasach jeszcze nie
dokonał się rozłam w Kościele, niemniej jednak kontrowersje tak dalece się
posunęły, że podział stał się sprawą najbliższych dziesięcioleci. Bolesław
Chrobry stał twardo na gruncie zachodnim, mógł więc narazić się na poważne
zarzuty Rzymu, co nie byłoby mu na rękę, skoro ubiegał się o koronę królewską.
Pomimo tego zaryzykował. Musiały być poważne powody, które go do tego zmusiły.
Może między innymi był problem bogomilców.
Jeżeli Bolesław Chrobry zauważył w
Polsce większą ilość uciekinierów z Bułgarii, którzy mienili się być
“chrześcijanami”, ale zachowywali się inaczej-niż chrześcijanie, mógł prosić
cesarza bizantyńskiego o zdefiniowanie sekciarzy. Na to skazywałby fakt, że
banicją objęci byli mnisi uprawiający ascezę na wzór “doskonałych” (katarów)
bogomilców. Oni to stanowili największe niebezpieczeństwo. Na nich szczególnie
polowali inkwizytorzy w południowej Francji. Bolesław Chrobry wiedział więc,
kogo ma usunąć z państwa.
4. Bunt Wisława.- Długosz pod rokiem 1022 przytacza
opowiadanie, ze pewni rycerze przeznaczyli opactwu na Św. Krzyżu część majątku
możnowładcy Wisława herbu Zabawa, a resztą się podzielili. Widać z tego, że ów
Wisław musiał stanąć na czele buntu. Bolesław Chrobry posłał przeciwko niemu
wojów, którzy go pokonali i podzielili majątek buntownika. Inaczej trudno sobie
wyobrazić, jak to się mogło stać, ze jacyś rycerze dzielili się majątkiem
możnowładcy? To mogło się stać tylko po pobiciu go. Donacja na klasztor wydaje
się być zrozumiała, jeżeli weźmie się pod uwagę, że walcząc z krzyżami, figurami
i obrazami bogomilcy mogli całkowicie zniszczyć uposażenie kościoła
klasztornego.
Góry Świętokrzyskie mogły być wymarzonym terenem zagnieżdżenia
się bogomilców. Ominęli Kraków i Tyniec, wiedząc, co się stało z pierwszą grupą
bogomilców, która opanowała te ośrodki. Mając naturalną osłonę, nie rzucali się
w oczy. Mogli rozwinąć dużą propagandę wśród możnowładców.
Thietmar
nadmienia, że możnowładcy w Polsce podnosili często bunty przeciwko Bolesławowi
Chrobremu. Wykorzystywali nieobecność króla w kraju, kiedy wybierał się na
dalekie wyprawy wojenne. To mogło być powodem rebelii za poduszczeniem
bogomilców w Górach Świętokrzyskich, na czele której stanął Wisław.
5. Bez
wstrząsu.- Wypędzenie mnichów zostało odnotowane w Pradze i Kijowie. Oznacza to,
że uchodzący z Polski zakonnicy znaleźli schronienie u sąsiadów. Niemniej jednak
wydarzenie to nie wywołało wstrząsu w Polsce. Poza rebelią, którą Bolesław
pobił, nie było większych rozruchów.
6. Sprawa św. Świerada.- Czy Świerad był
bogomilcą? Żył przecież zgodnie z doktryną “doskonałych” sekciarzy, którzy
głosili, że najwyższy szczebel doskonałości można osiągnąć przez modlitwy, post
i jak największe udręczenie własnego ciała.
Wypędzony z Tropią koło Nowego
Sącza św. Świerad osiadł na górze Zabór w Nitrze, gdzie w klasztorze byli
zakonnicy trzech obrządków: greckiego, łacińskiego i słowiańskiego. Tam
przebywał do śmierci, czyli jeszcze 12 lat. Gdyby był bogomilcem szerzącym
herezje, na pewno mnisi szybko by go wypędzili z klasztoru. Tymczasem on już
przed śmiercią zasłynął wielkim szacunkiem, tak że był czczony we wszystkich
obrządkach.
Nie był on jedynym ascetą w obrządku słowiańskim. Przypuszczalnie
dekret Bolesława Chrobrego dokładnie podawał, że rozchodzi się o wypędzenie
“ascetów bogomilskich”. Na to wskazuje wzmianka Kosmasa, że prześladowanymi byli
“chrześcijanie”. Niemniej jednak urzędnicy królewscy nie orientując się dobrze w
sytuacji, uważali, że trzeba wypędzić z Polski wszystkich ascetów. Stąd obok
Świerada na pewno znaleźli się inni zakonnicy słowiańscy. Zacierając ślady za
bogomilizmem i cyrylo-metodianizmem kronikarze podrzucili nazwę “o wypędzeniu
mnichów”, powstrzymując się od podawania ich obrządku.
7. Opłakiwany król.-
Gall podaje, że śmierć Bolesława Chrobrego opłakiwali zarówno “łacinnicy” jak i
“słowianicy” (wyznawcy obrządku słowiańskiego). Gdyby król naraził się jednemu
lub drugiemu obrządkowi przez wypędzenie ich mnichów, na pewno ten obrządek nie
opłakiwałby go.
8. Denary Bolesława Chrobrego. – Dla historyków stanowi
zagadkę, jak to się mogło stać, że w Krakowie za czasów Bolesława Chrobrego były
bite denary z cyrylicznym napisem? Cyryl wprowadził do pisma głagolicę, która do
dziś jest w użyciu kościelnym w Chorwacji.Wypędzeni z Moraw uczniowie
arcybiskupa Metodego rozwinęli w Bułgarii cyrylicę. Jak to mogło się stać, że w
sto lat po zaprowadzeniu obrządku słowiańskiego cyrylica była już w powszechnym
użyciu
w Krakowie? Co spowodowało jej przeskok przez głagolicę na
Bałkanach?
H. Paszkiewicz3 dochodzi do wniosku, że ze względu na cenne
wówczas źródła solne w Karpatach, Bułgaria przesunęła na północ swe granice pod
ziemie polskie. Wtedy cyrylica przeniknęła do Polski i stała się oficjalnym
alfabetem.
Wyjaśnienie to jest raczej problematyczne. Skoro Bułgarom
zależało przede wszystkim na imporcie cennej soli, na pewno nie kładli nacisku
na to, aby ich dostawca posługiwał się cyrylicą. Zresztą źródła słone znajdowały
się we wschodnich Karpatach, daleko, jak na tamte możliwości komunikacyjne, od
Krakowa, gdzie w użyciu była cyrylica.
Bardziej prawdopodobne wydaje się,
że bogomilcy przynieśli ją z sobą z Bułgarii do Krakowa i Tyńca i tu dzięki
księgom apokryficznym szybko się
spopularyzowała.
Rozdział XX
BEZPRYM
W 1025 roku
umarł Bolesław Chrobry, a na tron po nim wstąpił jego syn Mieszko D. Lecz
pretensje wysunął Bezprym, pierworodny syn Chrobrego i jego pierwszej żony,
Węgierki. Był on pozbawiony przez ojca praw do korony i przebywał z matką na
obczyźnie. Po śmierci Bolesława Chrobrego wrócił do Polski, by upomnieć się o
dziedzictwo.
Wypędzony przez Mieszka II zbiegł na Ruś. W 1031 roku
wsparty przez księcia ruskiego i cesarza niemieckiego Bezprym zmusił Mieszka II
do opuszczenia kraju.
Do objęcia władzy w Polsce pomogli Bezprymowi nie tylko
sąsiedzi, ale i opór możnowładców. Czy przypadkiem nie tacy jak Wisław, których
buntowali bogomilcy przeciwko władzy kościelnej i
świeckiej?
Charakterystyczny fakt, że kiedy Bezprym na Wawelu znalazł
insygnia królewskie, odesłał je tam, skąd zostały przywiezione, do
Rzymu.
Dlaczego tak postąpił? Przeciez minęło 25 lat, zanim jego ojciec
otrzymał koronę!
Niewątpliwie po stronie Bezpryma stanęli wyznawcy obrządku
słowiańskiego. Chcąc pod reślić, że trzyma się jak najdalej od łacinników,
którym przewodził Mieszko II, odesłał insygnia do Rzymu. Oznaczałoby to, że
stosunki między obydwoma obrządkami bardzo się oziębiły. Minął okres współpracy
i wzajemnej tolerancji. Zjawisko podziału społeczeństwa na “łacinników”, czyli
“partię dworską” i “słowianików”, należących do “partii ludowej” wyraźnie
wystąpiło w Chorwacji i doprowadziło do poważnych zaburzeń w kraju. Nie jest
wykluczone, że birytualizm w Polsce mógł doprowadzić w Polsce do podobnego
podziału.
Bezprym został zamordowany po kilku miesiącach sprawowania
władzy. Można przypuszczać, że zginął z rąk “łacinników”, bo przecież z Polski
wypędził króla obrządku łacińskiego?
Tak mogło być, ale jego zabójcą mógł
też być bogomilca? Jeżeli Bezprym odesłał insygnia do Rzymu widocznie planował,
by mu koronę na głowę włożył arcybiskup słowiański w Krakowie. Tym sposobem
wzmocniłby pozycję hierarchii cyrylo-metodiańskiej, co mogłoby doprowadzić do
nowej czystki w szeregach obrządku słowiańskiego. Bogomilcy mogli więc podjąć
środki zaradcze.
Mieszko II odzyskał tron w 1032 roku za cenę zrzeczenia się
tytułu królewskiego i oddania Łużyc, Słowacji i
Moraw.
Rozdział
XXI
CZY “REAKCJA
POGAŃSKA”?
Gwałtowne wypadki jakie miały miejsce po śmierci
Mieszka II i trwały do przejęcia władzy przez Kazimierza Odnowiciela w 1038
roku, są określane w historii, jako “reakcja pogańska”. Nie trwały one przez
okres czterech lat, tylko po tragicznej śmierci Bolesława
Zapomnianego.
Mieszko II pozostawił po sobie dwóch nieletnich synów,
Bolesława i Kazimierza. Wobec tego matka ich, niemieckiego pochodzenia Rycheza,
przejęła w 1032 roku władzę jako regentka. Rycheza przypuszczalnie sądziła, że
ma słuszny powód do tego. Jej babka, księżniczka grecka Teofana, wdowa po
cesarzu Ottonie II, całkiem dobrze sprawowała rządy w Rzeszy jako regentka,
zanim jej syn, Otton III, doszedł do pełnoletniości. Wnuczce nadarzyła się
podobna okazja. Postanowiła skorzystać z niej, zwłaszcza, że chciała zniszczyć
obrządek słowiański, którego nienawidziła cała duszą.
Jednym z ciosów
zadanych jej ambitnym planom był fakt, że w Polsce nie była znana instytucja
regencji. Po śmierci księcia wstępował na tron jego najstarszy syn, a z braku
męskiego potomka lub zdetronizowanego księcia, wiec naczelników rodów wybierał
następcę. Co gorzej, w słowiańskich stosunkach było wprost nie do pomyślenia,
aby kobieta mogła sprawować rządy.
Wystąpienie Rychezy jako regentki musiało
wzburzyć umysły naczelników rodów. Oliwy do ognia dolała, jeżeli wydała
zarządzenie likwidacji cyrylo-metodianizmu. Wyznawcy obrządku słowiańskiego
zostali zmuszeni do reakcji przeciwko Rychezie.
Jedyne rozwiązanie jakie
mieli przed sobą, było osadzenie na tronie młodocianego Bolesława. Jak kroniki
podają, cel osiągnęli. Zdenerwowana tym Rycheza zabrała młodszego syna
Kazimierza i z nim udała się do swego brata, Hermana, arcybiskupa Kolonii, w
1036 roku.
Zarówno Gall, jak i inne źródła wskazują na to, że Bolesław
Zapomniany był królem. Skoro jego ojciec, Mieszko II, zrzekł się korony,
Bolesław nie dostał jej od papieża. Na to nie zgodziłaby się
Rycheza, która
miała poważne wpływy w Rzymie. Kto więc go ukoronował? Jedynie
arcybiskup
słowiański w Krakowie, który był niezależny od kurii
rzymskiej.
Koronowany król, wnuk Bolesława Chrobrego, którego imię nosił,
został po kilku, czy kilkunastu miesiącach sprawowania władzy zamordowany. Można
przypuszczać, że zbrodni dopuścili się zwolennicy Rychezy, czyli “łacinnicy”.
Lecz mogli to być również bogomilcy, którzy z analogicznych powodów zgładzili
wcześniej Bezpryma, stryja Bolesława Zapomnianego.
Po tragicznej śmierci
rozszalała się wojna domowa, zwana “reakcją pogańską”.
1. Mordowanie
biskupów.- Kronikarze polscy wyraźnie wskazują, że rozruchy w kraju spowodowali
jacyś heretycy, a nie poganie.
a) Gall pisze: “albowiem poddani podnieśli
bunt przeciw panowaniu możnych i sami siebie uczynili panującymi. Ponadto także
od wiary katolickiej odchyliwszy się (de fide catholica deviantes), czego bez
płaczu nie można powiedzieć, przeciw biskupom i kapłanom Boże siedziby
zagarnęli, a jednych z nich, którzy byli godni, zgładzili mieczem, a innych z
nich ukamienowali.
b) Długosz opisując podobne wypadki przedstawia, że
spowodowali je “in fide vacillans in religione oberans”, a więc heretycy. Mogli
nimi być wówczas tylko bogomilcy. Niestety ani Gall, aniDługosz nie znał ich pod
taką nazwą. Gdyby było inaczej, sprawa byłaby jasna i nikt nie bredziłby o
jakiejś tam “reakcji pogańskiej”.
c) O wypadkach pisze też Kadłubek i Kronika
Wielkopolska, a Rocznik Świętokrzyski Nowszy wyraźnie stwierdza, że rozchodziło
się o “profanację wiary chrześcijańskiej”.
2. Jacy biskupi? – Rocznik
kapituły krakowskiej podaje, że w 1027 roku umarł arcybiskup Hipolit, a Bassuta
(Bożęta) przejął po nim sukcesję; natomiast pod rokiem 1028, że umarł arcybiskup
Stefan. Niewątpliwie ktoś po nim został wybrany przez synod biskupów
słowiańskich, czyli w przeciągu dwóch lat na tronie arcybiskupim zasiadało aż
czterech metropolitów. Coś musiało zajść, co spowodowało ich śmierć. Kroniki
zachowują milczenie odnośnie epidemii, czyli w rachubę wchodziły morderstwa.
Jeżeli wypadki te przeniesie się o dziesięć lat później, to sprawa staje się
jasna. Zginęli oni z rąk bogomilców podczas rebelii, jaka rozszalała się w
związku ze śmiercią Bolesława Zapomnianego. Zniszczenie cyrylo-metodianizmu
mogło być dla nich celem pierwszym, jeżeli żywili nienawiść za klęski poniesione
w 997 i 1022 roku.
Gall nadmienia, że rebelianci ścinali głowy tym księżom i
biskupom, dla których mieli jakiś respekt. Może to odnosiło się do kleru
łacińskiego. Natomiast kamieniowanie “niegodnych” biskupów mogło być stosowane
do kleru słowiańskiego. Skoro każda władza kościelna była, zdaniem bogomilców,
dziełem szatana, trzeba wziąć pod uwagę, że mogły się potoczyć głowy zarówno
biskupów słowiańskich, jak i łacińskich.
Natomiast trzeba stanowczo odrzucić
przypuszczenie niektórych historyków, jako by w rozruchach wyznawcy obu
obrządków mordowali się wzajemnie. Takie wypadki nie zaszły na Bałkanach,
chociaż w Chorwacji tarcia między łacinnikami i słowianikami były bardzo
ostre.
3. Mordowanie panów.- Kroniki podają, że słudzy powstali przeciwko
panom i sami się stawali panami. Jest to zwykłe zjawisko każdej rewolucji.
Jeżeli motłoch rzucił się na rezydencją biskupa, zabił hierarchą, rozgrabił jego
majątek i nie został ukarany, bo władzy nie było, to podziałało zarazi i wie na
służbą u możno władco w. Likwidowała ona swych panów i majątki ich przejmowała w
swe race. Trudno tu mówić o jakiejś “walce klas”, bo nic nie wskazuje, aby
rebelianci mieli jakieś plany przebudowy społecznej państwa. Był to zwyczajny
rabunek połączony z morderstwami, jaki zazwyczaj towarzyszy różnym zaburzeniom
ulicznym.
Z anarchii skorzystali sąsiedzi. Kraków złupił książę czeski
Brzetysław I w 1038 roku. Wtargnął on też do Gniezna, zniszczył miasto i wywiózł
z katedry relikwie św. Wojciecha. Zajął Śląsk.
Z Kijowa ruszył Jarosław Mądry
i zagarnął Grody Czerwieńskie.
Kilka faktów przeczy możliwości “reakcji
pogańskiej”, jaka miała się wydarzyć w Polsce, w
latach 1036-1038.
. 1.
Brak świętych.- Gdyby w Polsce była reakcja pogańska, to w krótkim czasie po
rozruchach zabici biskupi byliby wyniesieni na ołtarze. W owych czasach
najszybszą i najpewniejszą drogą dostania się na listą świętych, była śmierć z
rąk pogan. Św. Wojciech już w trzy lata po męczeństwie znalazł się na ołtarzu.
Zamordowany podczas reakcji pogańskiej na Węgrzech biskup Gerard, został
kanonizowany w kilkanaście lat po śmierci. Podobnie było z biskupem Janem, który
zginął podczas rebelii pogańskiej na Połabiu. Tymczasem z rozruchów w Polsce nie
wyszedł żaden światy. Co więcej, nie zanotowano imion biskupów, których głowy
potoczyły się w tragicznych latach.
2. Papież potępia Czechy.- Polacy za
najazd Brzetysława I na Polską złożyli protest w Rzymie. Kosmas notuje, że
papież wezwał do siebie delegacją czeską i mocno ją zrugał za napad na
chrześcijańską Polską. Gdyby w tym czasie w Polsce była “reakcja pogańska”,
niechętny Polakom kronikarz praski na pewno wychwalałby swych rodaków za najazd,
wyjaśniając, że musieli wtargnąć do Gniezna, by nie dopuścić do zbezczeszczenia
relikwii św. Wojciecha przez “pogańskich” Polaków. Tymczasem w jego kronice nic
nie wskazuje, aby tak miało być.
3. Brak określeń.- W żadnym źródle,
informującym o nieszczęsnych wydarzeniach w Polsce, nie ma wyrażenia “idolatra”
czy “paganorum”. Poza tym kronikarze polscy wyraźnie wskazują, że sprawcami
rozruchów byli sekciarze.
Źródła1 podają, że w Polsce był król, który matce
swojej wyrządził tak wielką krzywdą, iż nie jest wart, by był policzony poczet
panujących, ale jak najszybciej “wytarty” z pamięci. Uwaga ta nosi się do
Bolesława Zapomnianego.
Morderstwa ojców, matek i dzieci w rodzinach
panujących nie należą do rzadkości i o nich najstarsze kroniki wcale nie milczą.
Więc niby dlaczego Bolesław został skazany na “wytarcie” z pamięci, skoro on
swoją matkę, Rychezę, nie zabił, ani wyrzucił? Poszła sobie do brata Hermana w
Kolonii. Nie wyszła z Polski z pustymi rękami, skoro stać ją było na fundację
klasztoru w Braunweil, w Niemczech, czy to miało być tak straszną zbrodnią,
jakiej miał się dopuścić młodociany król?
Absolutnie, nie! To tylko
niezdarne maskowanie prawdziwości wydarzeń przez kronikarzy, rzuciło piętno
potwornego zbrodniarza na niewinnego młodzieńca.
Historycy przyjęli tezę, że
Mieszko II miał tylko jednego syna, Kazimierza, którego Rycheza zabrała z sobą
do Niemiec.
Nowsze badania wykazały, że Bolesław był następcą Mieszka II,
zginął w tajemniczych okolicznościach w stosunkowo krótkim okresie panowania2.
Skoro kronikarze zrobili wszystko, co się dało, by za nim zatrzeć ślady, więc
dano mu odpowiedni przydomek. Figuruje jako “Bolesław Zapomniany”.
Czy
nie najwyższy czas, aby go potraktować z godnością?
Kiedy wreszcie polscy
historycy przestaną “jeść, pić i popuszczać pasa” i wezmą się do pisania
rzetelnej historii Polski?
Rozdział
XXII
MASŁAW
Najazd
Brzetysława I na Polską zaniepokoił cesarza niemieckiego. W obawie, aby Czesi
nie rozpoczęli ataki na Rzeszą, postanowił przywrócić władzą w Polsce, by
szachować Pragą od wschodu.
Problem nie był trudny. Kanclerzem cesarskim dla
Włoch był Herman, arcybiskup Kolonii, brat Rychezy. Może to on podsunął
cesarzowi myśl restytucji władzy w Polsce, by siostrzeńca Kazimierza osadzić na
tronie?
Rycheza sprzeciwiła się temu. Kronikarz niemiecki nadmienia, że
błagała syna, by nie wracałdo kraju, z którego “zdrajcy” ją wypędzili, lecz jej
perswazje na nic się zdały1.
Kazimierz przebywał w klasztorze w Cluny,
jak Długosz podaje. Na wniosek arcybiskupa Hermana papież zdjął z niego śluby
zakonne, lecz uwarunkował to tym, że Polska będzie płacić świętopietrze Stolicy
Apostolskiej w wysokości denara od domu i książę dopilnuje, by duchowni w Polsce
mieli krótko przystrzyżone włosy, golili brody i wąsy, nosili tonsury i
odpowiednio się ubierali.
Obydwa punkty mają powiązania z
cyrylo-metodianizmem. Polska już poprzednio składała świętopietrze Rzymowi.
Zachował się list Bolesława Chrobrego do papieża, w którym król tłumaczy się, że
nie mógł uiścić na czas opłaty, ponieważ toczył walki z cesarzem niemieckim.
Obok świętopietrza ludność składała też dziesięcinę na potrzeby Kościoła w
Polsce. Ciężary musiały być zbyt duże i nie jest wykluczone, że stały się jednym
z powodów wybuchu buntu w 1022 roku rozruchów w latach 1036-1038. Aby nie było
nadużyć, papież z góry określił minimalną stawkę.
Jeżeli idzie o wygląd
zewnętrzny kleru, to nie ma wątpliwości, iż odnosi się on do obrządku
słowiańskiego, którego duchowni, wzorem bizantyńskim, nosili długie brody, włosy
i wąsy, nie znali tonsury i przywdziewali długie szaty. Papieżowi więc
rozchodziło się, by kler słowiański pod względem zewnętrznym upodobnił się do
kleru łacińskiego. Nie jest to jedyne zarządzenie Rzymu w tej
sprawie2.
Wyprawiając Kazimierza do Polski cesarz dał mu niewielką
drużynę niemieckich rycerzy. Na jej czele książę wkroczył z Wągier do Polski w
1038 roku.
Rycerze niemieccy nie byli mu potrzebni. Na wieść, że prawowity
władca wraca do kraju, zgnębiona wojna domową ludność obydwu obrządków garnęła
się do niego, spodziewając się, że wreszcie w Polsce zapanuje ład i
porządek.
Kazimierz bez trudu objął władzę i spełnił życzenie narodu.
Wprowadził ład i porządek. Stąd uzyskał zaszczytny przydomek
“Odnowiciela”.
Po zaprowadzeniu porządku, Kazimierz przystąpił do
oczyszczania obrządku słowiańskiego z bogomilizmu. Zwrócił się więc do wuja
Hermana o pomoc. Arcybiskup Kolonii przysłał mu mnicha kluniackiego Arona. Aron
przybył w roku 1046 do Krakowa. Kazimierz zlecił mu reformę klasztoru
benedyktynów w Tyńcu, jak podają źródła. Przypuszczalnie rozchodziło się o
oczyszczenie klasztoru z elementów bogomilizmu.
W Tyńcu miało się mieścić
archiwum metropolii słowiańskiej. Obok ksiąg o treści religijnej i świeckiej,
napisanych głagolicą z wcześniejszej epoki, musiały być również manuskrypty w
cyrylicy, zapewne bogomilskie apokryfy. Księgozbiór mógł być pokaźny. Może w nim
znajdował się “latopis” polskiego Nestora?
Powstaje pytanie, czy Aron
zniszczył księgozbiór tyniecki? Może niektóre księgi spalił, ale nie wszystkie.
Sporą ilość musieli zabrać z sobą zakonnicy, którzy ze względu na powiązania z
bogomilizmem nie mogli dłużej przebywać w Tyńcu. Przenieśli je do założonego w
1032 roku opactwa słowiańskiego w Sazawie (Czechy), bo w krótkim czasie ten
klasztor miał największą bibliotekę pism słowiańskich w środkowej Europie.
Możliwe, że przybyli z Polski zakonnicy narzucili opactwu bogomilskie
nastawienie, bo książę czeski Brzetysław II w 1095 roku wypędził mnichów
słowiańskich z Sazawy i klasztor ich przekazał benedyktynom łacińskim, którzy
doszczętnie zniszczyli bibliotekę słowiańską.
Głównym tworem pisarskiej
działalności bogomilców były apokryfy. Dla etnografów zaskoczenie stanowi fakt,
że zbierając legendy i baśnie ludowe Oskar Kolberg zanotował całą masę opowiadań
w Krakowskim, które mają swe odbicie w apokryfach bogomilskich. Jak one mogły
dostać się do ludu? Jeżeli w Tyńcu był ich księgozbiór, wówczas mnisi
kontaktując się z ogółem, opowiadali je. Apokryficzne legendy musiały tak mocno
utkwić w pamięci, że przekazywano je z pokolenia na pokolenie i w ten sposób
dotrwały do naszych czasów.
Historyków zastanawia fakt, dlaczego Aron został
arcybiskupem Krakowa? Przecież do “zreformowania” opactwa tynieckiego nie
potrzebny mu był paliusz? Coś musiało zajść, że go otrzymał!
Jeżeli mnich
kluniacki dobrze się wywiązał z oczyszczania Tyńca z elementów bogomilskich, to
Kazimierz Odnowiciel mógł mu zlecić przeprowadzenie czystki w całym obrządku
słowiańskim wPolsce. W tym wypadku potrzebna była Aronowi władza
metropolity.
Może w międzyczasie umarł arcybiskup słowiański w Krakowie, a
więc Kazirmierz Odnowiciel przekonał synod cyrylo-metodianski, że dla dobra
obrządku Aron powinien być obrany
metropolita. Tak mogło się, stać, lecz
wybór synodu nie wystarczył. Jako łacinnik Aron zwrócił się o zatwierdzenie do
Rzymu i paliusz otrzymał.
Aron pieczętował się trzema koronami, herbem miasta
Kolonii, który od jego czasów stał się również herbem biskupów krakowskich i
zwie się “Aronem”. Inne ślady poprzedniej ojczyzny pozostawił wznosząc na
wzgórzu wawelskim dwa kościoły (kaplice), dedykowane św. Geronowi i św.
Leonardowi, patronom miasta Kolonii.
Pod koniec panowania Mieszka II Polskę
można by podzielić na Wielkopolskę, która znalazła się pod wpływami łacińskimi;
Małopolskę, gdzie dominował cyrylo-metodianizm i Mazowsze zdobywane przez
bogomilców.
Kiedy w 1022 roku Bolesław Chrobry wypędził mnichów z Polski, ci
co mieli bliżej na Węgry (Słowację), jak św. Świerad (był w klasztorze w Tropiu,
koło Nowego Sącza), powędrowali na południe, natomiast inni musieli szukać
schronienia na Mazowszu. Zastawszy tam po wioskach i miasteczkach raczej ludność
pogańską, bo obrządek łaciński nie był tam znany, a słowiański zapuścił słabe
korzenie, bogomilcy mieli okazję do rozwinięcia swych wpływów.
Kiedy w 1038
roku wracał do Polski Kazimierz Odnowiciel, na Mazowszu sprawował
władzę
“Masław”, zwany też “Mojsławem”, czy “Mięcsławem”. Zlecił mu ją
Mieszko II.
Masław prawdopodobnie pochodził z rodziny Piastów. Jest nie do
pomyślenia, aby Mieszko II zlecił poganinowi administrację dużej połaci kraju.
Na to absolutnie nie zgodziłaby się Rycheza
Masław albo był obrządku
słowiańskiego, albo będąc łacinnikiem przeszedł na cyrylo-metodianizm, kiedy
król zamianował go wielkorządcą Mazowsza.
Przypuszczalnie nauczeni przykrym
doświadczeniem w 1022 roku bogomilcy, którzy schronili się na Mazowszu
zarzucili’ swą bojowość i starali się respektować władzę. To mogło spowodować,
że z trzech dzielnic Polski, jak podkreślają kronikarze, podczas rozruchów w
latach 1036-1038, Mazowsze było najspokojniejsze. Kwitło pod zarządem Masława i
było gęsto zaludnione.
Kiedy Kazimierz Odnowiciel objął tron w Krakowie,
zażądał, by Masław mu się
podporządkował. Spotkał się z odmową.
Może
Masław obawiał się, że dawny mnich kluniacki będzie forsował obrządek łaciński
na Mazowszu, co doprowadzić może do wojny domowej, jak to wydarzyło się w
Małopolsce. Wolał więc mieć w swojej dzielnicy wyznawców obrządku słowiańskiego
i spokojnych bogomilców, niż łacinników. Może też uważał, że ma okazję do
założenia samodzielnego księstwa, zwłaszcza, że utrzymywał dobre stosunki z
pogańskimi sąsiadami na północy. Mógł liczyć na pomoc Jaćwingów, Litwinów,
Prusów i Pomorzan.
Kazimierzowi Odnowicielowi nie pozostało nic innego,
jak wyprawić się zbrojnie na Mazowsze. Wsparty oddziałami ruskimi, przysłanymi
mu przez teścia, księcia kijowskiego Jarosława Mądrego, władca Polski uderzył na
Masława, zanim pogańscy sprzymierzeńcy zdążyli przybyć mu z pomocą. Wielkorządca
Mazowsza poniósł kląska i zginął w boju.
Historycy zaliczyli bitwą
Kazimierza Odnowiciela z Masławem do “reakcji pogańskiej”. Tymczasem Gall
opisując wydarzenie nadmienia, że po zwycięstwie nad wojskami Masława Kazimierz
Odnowiciel przemawiając do swoich rycerzy, powiedział: “Pokonawszy tylu
fałszywych chrześcijan (superatis tot falsis christicolicos), już bezpiecznie
walczyć będziecie z poganami”. Z tych słów wynika, że ani Masław, ani jego
rycerze nie byli poganami, jak Prusowie, którzy nadciągnęli z pomocą, lecz
widząc klęskę wielkorządcy Mazowsza, pospiesznie wycofali się do swego
kraju.
Rozdział
XXIII
BOLESŁAW
ŚMIAŁY
Wychowany prze Rychezę i zahartowany przez życie zakonne
Kazimierz Odnowiciel chciał jak najszybciej pozbyć się słowiańskiego obrządku
Sądził, że cel osiągnie, lecz było to zadanie ponad jego siły.
Na Wawelu
obok katedry łacińskiej wzniesiony został kościół św. Michała po najeździe
czeskim. Jak się, okazuje, była to katedra obrządku słowiańskiego, potrzebna
żonie Kazimierza Odnowiciela, Marii i jej dworowi, który z Kijowa przybył do
Krakowa. Jako wyznawcy obrządku słowiańskiego na pewno mieli trudności w
przystosowaniu się do obcojęzycznego obrządku łacińskiego.
Nie jest jasna
sprawa arcybiskupa gnieźnieńskiego. W katalogu metropolii jest luka. Wygląda na
to, że podczas najazdu czeskiego na Gniezno w 1038 roku, zginął arcybiskup i
przez 40 lat później tron jego nie został obsadzony. Powodem mógł być fakt, że
zarówno miasto, jak i katedra, zostały zniszczone.
Lecz trzeba wziąć pod
uwagą inną możliwość, że arcybiskupi gnieźnieńscy rezydowali w innej
miejscowości, lub też przenosili się, z miejsca na miejsce. Z tego powodu
skrupulatni kronikarze nie wnieśli ich na listę metropolitów gnieźnieńskich. Ani
Gall, ani Kadłubek nie informują, że arcybiskupstwo w Gnieźnie przestało
istnieć. Trudno sobie wyobrazić, aby obaj kronikarze podając czasem szereg mało
znaczących wydarzeń, przeoczyli ten fakt, który miałby dla Polski zasadnicze
znaczenie.
Przypuszczalnie arcybiskup łaciński wrócił do Gniezna w 1064 roku,
kiedy została tam konsekrowana nowa katedra.
Kazimierz Odnowiciel umarł w
1058 roku, a tron po nim objął jego syn, Bolesław Śmiały. Miał on inne podejście
do cyrylo-metodianizmu niż jego ojciec. Wychowany prze matkę, księżniczkę ruską,
Bolesław Śmiały ożenił się z księżniczką ruską, Wieczesławą. Jak pod koniec
życia Bolesława Chrobrego na Wawelu rej wodziły Niemki, tak obecnie rola ta
przypadła Rusinkom. Wskutek tego nastawienie do obrządku słowiańskiego musiało
się znacznie poprawić.
W rok po wstąpieniu na tron Bolesława Śmiałego umarł
arcybiskup Aron. Przez dwa lata były targi, zanim w końcu jego następcą został
Lambert Zula. Nie był on arcybiskupem tylko biskupem. Długosz usprawiedliwia
“degradację” w następujący sposób: “Zula jakoś zaniedbał sobie sprawę paliusza
arcybiskupiego”. Mogło być na odwrót. Żuła starał się. o paliusz, ale panujący
władca sprzeciwił się temu.
Bolesław Śmiały chciał przeprowadzić
reorganizacją Kościoła w Polsce. Jeżeli idzie o
rozmiary diecezji
słowiańskich, istniała duża dysproporcja. Świadczy o tym list papieża Grzegorza
VII do Bolesława Śmiałego, pod datą 20 kwietnia 1075 r.
Papież pisze, że w
Polsce są biskupi niezależni od metropolii w Gnieźnie, którzy nie mając swego
metropolity włóczą się w poszukiwaniu go, by im udzielił sakry. Wobec czego
trzeba im obsadzić tron arcybiskupi1.
Niektórzy historycy sądzą, że odnosi
się to do metropolii w Gnieźnie2. Było na odwrót, co już zostało
wykazane3.
Poza tym wynikła jeszcze inna sprawa. Bolesław Śmiały przyłączył
do Polski Grody
Czerwieńskie, które kiedyś do niej należały. Zamieszkane były
przez ludność prawosławną. Dla niej trzeba było utworzyć metropolię
słowiańską.
Kiedy śuła został biskupem metropolia słowiańska w Krakowie była
bez arcybiskupa.
Zgodnie z przepisami sakry biskupiej-mógł udzielić tylko
arcybiskup w asyście dwóch biskupów. W rachubę nie wchodził arcybiskup łaciński,
gdyż w owych czasach były wrogie stosunki między obrządkami. Jedynym
rozwiązaniem dla kandydatów na biskupów słowiańskich była wędrówka na Ruś, do
Bułgarii, czy Konstantynopola po sakrę.
Przed rozdziałem Kościoła, czyli
schizmą wschodnią, sakra udzielona przez papieża była tak ważna jak i przez
patriarchę. Sytuacja zmieniła się po podziale. Papież rzucił klątwę na
patriarchę, a patriarcha na papieża. Sakra udzielona przez hierarchę łacińskiego
duchownemu obrządku słowiańskiego nie miała znaczenia.
O tym mogli
duchowni nie wiedzieć, lub też sądzić, że jest to tylko chwilowe nieporozumienie
między Rzymem i Konstantynopolem, które zostanie wyjaśnione. Spory między
papieżami i patriarchami trwały już 200 lat.
Przypuszczalnie kandydaci na
biskupów słowiańskich w Polsce wędrowali do Ochrydy, Kijowa lub Konstantynopola.
Może też arcybiskupi wschodniego obrządku wędrowali po Polsce i na miejscu
udzielali sakry kandydatom na biskupów cyrylo-metodiańskich.
To musiało
zaalarmować Rzym. Sprawa została poruszona w innym liście Grzegorza VII do
Bolesława Śmiałego, który nie zachował się, jedynie o nim mówi wzmianka
Długosza4. Podaje onawyraźnie, że papieżowi rozchodziło się o restytucję
metropolii w Krakowie.
Wygląda to na paradoks! Grzegorz VII nakazał
likwidację cyrylo-metodianizmu w Czechach, tymczasem ten sam papież miałby
restytuować metropolię słowiańską w Krakowie, która oficjalnie od śmierci
arcybiskupa Arona przestała istnieć?
Posunięcie Watykanu nie było tak
absurdalne, jak by się wydawało.
Obrządek słowiański był w odwrocie w
Czechach. Spychał go latynizm. Nie było celu ratowania go. Zakaz jedynie skracał
konanie przeznaczonego na śmierć obrządku.
Co innego, jeżeli weźmie się.
stosunki w Polsce. Cyrylo-metodianizm był tak żywy, że nie można go było
lekceważyć. Papież wiedział o tym. Zdawał sobie sprawą, że lepiej będzie, jeżeli
przywróci się metropolię słowiańską podporządkowaną Rzymowi, niż zmuszać
kandydatów na biskupów, by “włóczyli się” i sakrę przyjmowali z rąk arcybiskupów
schizmatyckich?
Był jeszcze inny powód restytuowania metropolii słowiańskiej
w Krakowie. Wypędzony przez braci z Kijowa książę Izasław zwrócił się o pomoc do
papieża. Przyrzekł, że jeżeli wróci na tron, to podda Ruś jurysdykcji kościelnej
Rzymu5.
Metropolia kijowska podlegała wówczas Konstantynopolowi. Pozyskanie
jej byłoby wielkim sukcesem Rzymu. Nie jest wykluczone, że na życzenie papieża
Bolesław Śmiały wyruszył na Kijów, by na tamtejszym tronie osadzić swojego wuja,
Izasława.
Grzegorz VII wysłał do Polski legatów z koroną królewską, którzy
wznowili metropolię słowiańską, tylko nie w Krakowie, ale w Sandomierzu, by była
bliżej ziem ruskich, na które miała działać po przejściu Kijowa pod jurysdykcję
kościelną Rzymu6.
Kroniki milczą na temat, kto stanął na czele metropolii
słowiańskiej. Może na skutek sporu stanowisko chwilowo nie zostało obsadzone. W
każdym razie musiało być porozumienie między biskupami obydwu
obrządków.
Kronikarz niemiecki podaje, że przy koronacji Bolesława Śmiałego
było piętnastu biskupów, co oznaczało wielki splendor7.
Liczba ta stanowi
zaskoczenie dla historyków. Dwadzieścia lat później Gall podaje, że w Polsce
było sześć biskupstw. Wynikałoby z tego, że w ciągu bardzo krótkiego okresu
czasu, zniknęło 7 do 8 biskupstw bez specjalnego powodu, co jest nie do
pomyślenia.
Sprawa staje się jasna, jeżeli weźmie się pod uwagę, że obok
sześciu biskupstw łacińskich, było siedem biskupstw słowiańskich i dwóch legatów
papieskich. Razem więc, przy koronacji Bolesława Śmiałego w 1076 roku było
piętnastu biskupów.
Bolesław Śmiały był niezwykła osobistością. Idąc śladami
pradziada Bolesława Chrobrego, rzucił się w wir walki z sąsiadami. Mimo, że jego
siostra, Świętosława, była żoną księcia czeskiego Wratysława II (1032-1092),
Bolesław Śmiały toczył z nim zacięte boje. Poniósł klęskę pod Grodźcem morawskim
w 1062 r.
Z kolei skierował swój wzrok na Węgry. Dwukrotnie interweniował
zbrojnie, osadzając na tronie wpierw Belę I, w 1062 r., a następnie jego syna,
Gejzę I, w 1063 r.
W 1067 roku Bolesław Śmiały wyprawił się na Kijów, by tam
na tronie osadzić wuja Izasława. Na tle polityki ruskiej popadł znów w konflikt
z Wratysławem II. Wynikiem tego były walki polsko-czeskie w latach
1070-1071.
Przerwał je cesarz niemiecki Henryk IV, wzywając obu książąt do
Miśni na pertraktacje, ponieważ spór polsko-czeski nie był mu na rękę,.
Wymuszone porozumienie na niewiele się, zdało. Bolesław Śmiały ponownie uderzył
na Czechy w 1072 roku.
Chcąc poskromić władcę Polski, Henryk IV zaczął
przygotowywać wyprawę odwetową na Polskę, ale plany pokrzyżował mu bunt Sasów i
spór z papieżem Grzegorzem VII.
Szachując wpływy niemieckie na Węgrzech i w
Czechach, Bolesław Śmiały stał się sprzymierzeńcem papieża, za co Grzegorz VII
obdarzył go koroną królewską.
. Zaraz po koronacji, mając posiłki ruskie,
Bolesław Śmiały uderzył na Czechy.
W roku 1077 wmieszał się znów w spory
dynastyczne na Węgrzech. Osadził na tronie swego wychowanka, Władysława, syna
Beli I. Interweniował też w Kijowie, gdzie po śmierci Świętopełka po raz drugi
osadził na tronie Izasława. Wuj jednak zginął w walce z braćmi i sprawa
podporządkowania Rusi rzymskiej jurysdykcji kościelnej upadła.
Był to szczyt
sukcesów Bolesława Śmiałego. W Polsce wyczerpanej wojnami zaczęło wrzeć. Rosła
liczba ludzi niezadowolonych z polityki króla.
Miał Bolesław Śmiały wiele
zalet. Był odważny, wspaniałomyślny i szczodry. Stąd drugi jego przydomek –
Bolesław Szczodry. Lecz władca Polski posiadał również wady. Był zuchwały,
zarozumiały, niezrównoważony i popędliwy.
Może na jego charakterze
zaciążyło podwójne pokrewieństwo z cesarzami bizantyńskimi8. Przypuszczalnie po
nich odziedziczył niezrównoważony umysł, który często prowadził do
obłędu.
Aroganckim zachowaniem zraził sobie nie tylko sąsiadów, ale też
naczelników możnych rodów polskich, siedzących na wielu grodach. Ci mimo woli
kierowali wzrok na Płock, gdzie rezydował Władysław Herman, młodszy brat
króla.
Bolesław Śmiały dolał oliwy do ognia, kiedy po powrocie z drugiej
wyprawy kijowskiej surowo karał winnych rozprzężenia obyczajów. Tragiczna śmierć
biskupa Stanisława dopełniła reszty. Król musiał szukać schronienia na Węgrzech,
gdzie zginął w tajemniczych okolicznościach. Może zlikwidował go węgierskimi
rękami Sieciech, doradca Władysława Hermana.
Rozdział
XXIV
BISKUP
STANISŁAW
Początkiem czerwca 1979 roku Papież Jan Paweł II odbył
pielgrzymką do kraju rodzinnego, aby się pomodlić przed trumną św. Stanisława w
katedrze wawelskiej z racji 900-lecia tragicznego
zgonu Biskupa ze
Szczepanowa. Jego Świątobliwość podkreślił w kazaniu fakt, że Męczennik był
typowym bojownikiem o prawa ludzkie. Wolał ponieść śmierć, niż w milczeniu
patrzeć na nadużycie władzy.
Papież w swym kazaniu oparł się na
oficjalnej wersji o przyczynach tragicznego zgonu, opartej przeważnie na dziele
Długosza, “śywot św. Stanisława”, napisanym po łacinie w 1474 roku, czyli po 200
latach po kanonizacji biskupa Stanisława, a po 405 latach po jego zgonie. Obok
tej są dwie inne wersje.
Zgodnie z średniowiecznym światopoglądem Długosz
przedstawia Bolesława Śmiałego jako władcę o licznych wadach, a Stanisława jako
człowieka o anielskich zaletach.
Król prowadził rozpustne życie. Uwiódł
rycerzowi Mścisławowi żonę, Krystynę i z nią żył. Tego nie mógł ścierpieć biskup
Stanisław. Początkowo łagodnie napominał Bolesława Śmiałego, a gdy to nie
poskutkowało, zaczął publicznie go piętnować. Wykazał tak wielką odwagę, że
nawet arcybiskup Piotr, który wtedy był głową Kościoła w Polsce, nie odważył się
na taki krok.
Kiedy to nie poskutkowało, biskup Stanisław sięgnął po
najwyższą karę w średniowieczu – rzucił klątwę na króla. Bolesław Śmiały na
wieść o tym tak dalece rozsierdził się, że zebrał rycerzy i ruszył z nimi na
Skałkę. Wkroczył do kościoła św. Michała w momencie, kiedy biskup odprawiał mszę
i rozkazał rycerzom zarąbać hierarchę na śmierć. Ci jednak nie wykazali odwagi.
Wobec tego sam mieczem uderzył w tył głowy biskupa. Stanisław upadł na stopnie
ołtarza. Dopiero wtedy rycerze nabrali odwagi i leżące zwłoki porąbali na drobne
kawałki.
Ciało jednak w cudowny sposób zrosło się po śmierci, więc je lud z
wielkim żalem i płaczem pochował w kościele na Skałce.
Bolesław Śmiały
jeszcze trzy lata po zabójstwie biskupa Stanisława przebywał na Wawelu. Kiedy
zorientował się, że poza niewielką drużyną rycerzy wszyscy od niego odstąpili,
opuścił kraj. Udał się do króla węgierskiego Władysława, którego swego czasu
osadził na tronie w Budzie. Sądził zapewne, że Władysław spłaci dług
wdzięczności, ze swoim wojskiem pociągnie na Polską i zmusi możne rody do
posłuszeństwa dla Bolesława.
Niestety, król swoim aroganckim zachowaniem
zraził sobie dwór węgierski. Władysław cierpliwie znosił wszelkie zniewagi
jeszcze przez trzy lata.
Pewnego razu Bolesław Śmiały nie wrócił z polowania.
Łowcy, którzy mu towarzyszyli, oświadczyli, iż własne psy gończe zagryzły króla.
Syn jego, Mieszko, jakiś czas przebywał na Węgrzech, a następnie wrócił do
Polski, gdzie wkrótce został otruty.
W roku 1588 opat w Osjaku, Karyntii,
kreśląc pokutnika dotarł do Osjaku1. W nim pozostał przez siedem lat, wykonując
najcięższe i najgorsze roboty. Nie komunikował się z otoczeniem, stąd zwano go
“niemym pokutnikiem”. Kiedy rozchorował się i widział, że śmierć się zbliża,
poprosił opata o wysłuchanie spowiedzi. W niej przyznał się, że zabił biskupa,
oraz że jest królem, na dowód czego przedstawił swój pierścień.Wędrował do
Rzymu, by mu papież odpuścił grzech, ale po drodze postanowił odbyć pokutę w
Osjaku.
Opat dał mu rozgrzeszenie i pokutnik umarł w spokoju ducha. Został
pochowany w kościele, a na jego grobowcu zakonnicy umieścili napis: “Bolesław
zabójca św. Stanisława”.
O tej legendzie nie wiedział Długosz, ponieważ
została napisana w sto lat po jego śmierci. Stąd nie ma wzmianki o niej w
“śywocie św. Stanisława”.
Legenda robiła duże wrażenie na Polakach. Fakt, że
król po zabójstwie biskupa tak ciężko pokutował i przed śmiercią pojednał się z
Bogiem, wskazywał, że Bolesław Śmiały nie był tak złym człowiekiem, jak go
Długosz przedstawił. Wędrujący do Rzymu Polacy zatrzymywali się w Osjaku i nie
szczędzili donacji dla klasztoru2.
Dlaczego biskup Stanisław nie został
kanonizowany zaraz po śmierci?
Długosz tłumaczy długą zwłokę innymi
wydarzeniami jakie miały miejsce w Polsce, oraz pewnym zaniedbaniem sprawy przez
biskupów polskich.
Dopiero w 1250 roku, za panowania Bolesława Wstydliwego,
biskup krakowski Prandota wysłał dwóch kanoników, Jakuba i Gerarda, do papieża
Innocentego IV z prośbą o kanonizację biskupa Stanisława
Papież wyznaczył
komisję złożoną z arcybiskupa Fulko, biskupa wrocławskiego Tomasza i opata
cystersów w Lubiążu, diecezji wrocławskiej, aby dokładnie zbadała dokumenty
odnoszące się do życia i śmierci Męczennika.
Wiele mówiący jest fakt, że
Innocenty IV szczególnie interesował się, czy diecezja krakowska graniczy z
“poganami i schizmatykami”. Widać, że petycja polskiej delegacji wywołała
poważne zastrzeżenia w Rzymie.
Nie ufając zbytnio trzem wyznaczonym
komisarzom, jako że byli dostojnikami kościelnymi polskiego pochodzenia, papież
wysłał do Polski włoskiego franciszkanina, Jakuba z Veletri, dla zweryfikowania
prac komisji. Gdy raport był gotowy, ci sami delegaci, co za pierwszym razem,
zostali wysłani do Francji, gdzie rezydował Innocenty IV. Papież przekazał
kardynałowi Gaietanowi raport do rozpatrzenia.
Niestety, ocena nie wypadła
pomyślnie. Gdy Gajetan zreferował sprawę kolegium kardynałów, natrafił na opór.
Część dostojników nie zgodziła się na kanonizację.
Delegaci wrócili do Polski
z poleceniem, aby jeszcze raz pilnie rozpatrzyli wszystkie fakty odnoszące się
do życia biskupa Stanisława.
Biskup Prandota opracował nowy raport.
Delegaci udali się z nim do Perugii, we Włoszech, gdzie papież rezydował. Tym
razem kardynał Gaietan zadowolił się raportem. Zdawało się, że wreszcie biskup
Stanisław zostanie wyniesiony na ołtarze.
Kanonizacji sprzeciwił się inny
kardynał, któremu na imię było Reginald (późniejszy papież
Aleksander II).
Zdawało się, że sprawa upadła na zawsze. Jak Długosz nadmienia, tylko cud mógł
ją uratować. I tak się też stało.
Kardynał Reginald został złożony tak ciężką
chorobą, iż według jego i lekarzy zdania spodziewano się, że umrze lada
chwila.Kiedy majaczył w gorączce, pojawił mu się biskup Stanisław i oświadczył,
że w cudowny sposób przywróci mu zdrowie, o ile kardynał nie będzie sprzeciwiał
się kanonizacji. Reginald wyraził zgodę, powrócił do zdrowia i wycofał
sprzeciw.
Uroczystość kanonizacyjna odbyła się 8 września 1254 r., w Asyżu,
we Włoszech.
Przeprowadził ją papież Innocenty IV w 175 lat po tragicznej
śmierci biskupa Stanisława.
Długosz kończy “śywot św. Stanisława” wyliczaniem
cudów, jakie zdarzyły się za stawiennictwem Męczennika.
Ta wersja o
wydarzeniach związanych z św. Stanisławem była nienaruszona przez całe wieki.
Podważył ją dopiero Tadeusz Czacki w 1803 roku.
Analizując kronikę Galla,
zatrzymał się przy kilku zdaniach poświęconych wydarzeniom związanych ze
śmiercią Męczennika. Gall pisze: “W jaki sposób Bolesław został wyrzucony z
Polski, długo trzeba by opowiadać. To jedno wolno powiedzieć, iż nie powinien
był pomazaniec na pomazańcu jakikolwiek grzech mścić cieleśnie3. Tym bowiem
wielce sobie zaszkodził, że grzech dodał do grzechu, gdy za bunt poddał biskupa
obcięciu członków. Nie uniewinniamy buntownika, ale też nie zalecamy króla,
który zemścił się tak szpetnie4″.
Czacki zwrócił uwagę, że Gall uważał
biskupa Stanisława za winnego. Co więcej, dał mu w tekście łacińskim określenie
“traditor”, czyli zdrajca.
Z miejsca powstała burza. Posypały się gromy na
Czackiego. Jak można tak bardzo czczonego świętego nazwać zdrajcą?5. Toż to
niesłychane bluźnierstwo!
Tak zaczęła się druga wersja tragicznej śmierci św.
Stanisława.
Obok Czackiego inni historycy dorzucali do niej swoje uwagi.
Sprawa ciągnęła się przez cały ubiegły wiek i w dalszym ciągu jest otwarta. Gall
był pisarzem na dworze Bolesława Krzywoustego w latach 1110-1117, a więc w
trzydzieści lat po śmierci biskupa Stanisława. Na pewno był dobrze poinformowany
o wypadkach, bowiem Bolesław Śmiały był stryjem Bolesława Krzywoustego. Jak sam
zaznacza, nie o wszystkim wolno mu było pisać. Mimo, że Gall był zakonnikiem, z
odrazą odnosi się do biskupa, widząc w nim buntownika. Co więcej, nie podał
nawet jego imienia.
Żyjący w sto lat później Wincenty Kadłubek zupełnie
inaczej patrzy na Stanisława. Podaje jego imię, oraz zaznacza, że biskup zginął
“między infułami” na Wawelu, a lud odnosił się do niego z jak największą czcią i
nabożeństwem. Na Kadłubku wzorował się Długosz. Niemniej jednak w zupełnie inny
sposób przedstawił okoliczności samej śmierci biskupa.
Drobiazgowe badania
wykazały, że między katedrą słowiańską św. Michała, a łacińską św. Wacława,
czyli jak Kadłubek pisze w przenośni “między infułami” na Wawelu był plac
sądowniczy, który służył również jako miejsce straceń.
Do króla siedzącego na
tronie przyprowadzano winowajców i ich oskarżano. Jeżeli władca wydał wyrok
śmierci, kat odprowadzał na bok skazańca, ścinał mu głowę, ćwiartował go itp.,
zależnie od tego, jaką zbrodnię popełnił przestępca.
Pisząc o poćwiartowaniu
biskupa Gall przedstawia sprawę we właściwym świetle. Zdrajców (do jakich on
zaliczył biskupa Stanisława) karano obcięciem członków.
Skąd Długosz wziął
historię o zabiciu biskupa w kościele?
Tragiczna śmierć arcybiskupa Tomasza
Becketa w Anglii wywołała wstrząsające wrażenie w ówczesnym świecie. Rycerze
zabijają dostojnika kościelnego podczas mszy w katedrze, w 1173 roku, by zrobić
przyjemność królowi, który toczył zacięte spory z arcybiskupem. Becket w kilka
lat po śmierci został wyniesiony na ołtarze.
Wieść ta musiała podziałać na
biskupów. W Polsce z polecenia królewskiego zginął również dostojnik kościelny.
Ponieważ od śmierci św. Stanisława minęło prawie 200 lat, pamięć o wydarzeniach
już się dobrze zatarła. Dla wywołania większego wrażenia Długosz posłużył się
historią angielską. Biskup nie zginął na placu straceń na Wawelu, jak to podaje
Kadłubek, ale w kościele na Skałce przy odprawianiu mszy, ugodzony mieczem
Bolesława Śmiałego, podczas punktu kulminacyjnego nabożeństwa
-podniesienia.
Gall nadmienia, że biskup Stanisław popełnił zdradę.
Zwolennicy wersji Czackiego wzięli pod uwagę zdradę polityczną6. W Polsce
wyczerpanej wojnami i surowymi wyrokami Bolesława Śmiałego, wrzało. Dążąc do
opanowania tronu Władysław Herman wykorzystał niezadowolenie, jakie powstało
wśród możnowładców zrażonych polityką i zachowaniem się króla. Uknuł spisek, by
obalić Bolesława Śmiałego i wciągnął do niego biskupa Stanisława. Buntowników
poparł cesarz niemiecki Henryk IV i książę czeski Wratysław. Król jednak wykrył
spisek. Chcąc surowo ukarać przywódców buntu, sięgnął po tego, który był pod
ręką.
Niektórzy historycy utrzymują, że Bolesław Śmiały nie chcąc łamać
przepisów prawa kanonicznego, jako że był wiernym sojusznikiem papieża Grzegorza
VII, oddał biskupa Stanisława pod sąd biskupi, któremu przewodniczył arcybiskup
Bogumił. Sąd dopatrzył się winy i wydał wyrok, więc arcybiskup Bogumił zlecił
Bolesławowi Śmiałemu przeprowadzenie egzekucji.
Dowodów na to nie ma. Jedynie
list papieża Paschalisa z 1110 roku, pozwala na przypuszczenie, że tak mogło
być. Papież ostrzega arcybiskupa oznaczonego literą “M”, by nie postąpił tak,
jak jego poprzednik, który ukarał biskupa bez zgody papieża. Nie wiadomo, kim
był ów arcybiskup “M”, gdzie rezydował i jakiego biskupa jego poprzednik
ukarał.
Byli nawet tacy historycy, którzy sądzili, że papież Grzegorz VII
zlecił Bolesławowi
Śmiałemu likwidację biskupa Stanisława. W liście
przesłanym królowi papież nadmienia, iż pewną sprawę ustnie zreferują władcy
Polski legaci papiescy7. Musiała to być jakaś drastyczna sprawa, o której papież
nie życzył sobie, aby po niej pozostał jakikolwiek pisemny ślad. Zwolennicy
Czackiego sądzą, że był to wyrok na biskupa Stanisława.
Bolesław Śmiały
pomylił się w swych przewidywaniach. Sądził, że egzekucja biskupa podziała
paraliżująco na pozostałych buntowników. Stało się na odwrót. Odsunęli się
wcześniej od króla możnowładcy, a po zabójstwie zrobił to lud, który w biskupie
miał swego orędownika. Bolesław Śmiały wyobcował się w swoim narodzie i nie
czując się pewny na grodzie wawelskim, uszedł na Węgry.
Tragiczna śmierć
biskupa Stanisława nie wywołała reakcji w polskiej hierarchii kościelnej. Nie
słyszy się, aby arcybiskup gnieźnieński rzucił klątwę na króla, lub też posłał
protest do Rzymu. Nie ma wzmianki, aby papież rzucił klątwę na Bolesława
Śmiałego. Hierarchia kościelna zachowała się tak, jak by śmierć biskupa
Stanisława była jej na rękę.
Biskupom polskim nie przyszło na myśl, by starać
się o kanonizację straconego biskupa. Może sprawa św. Stanisława poszłaby
całkowicie w zapomnienie, gdyby nie tragiczna śmierć arcybiskupa Becketa w
Anglii. W Polsce wydarzył się podobny wypadek. Dlaczego nie skorzystać z niego,
zwłaszcza, że minęły od egzekucji dwa wieki a więc zatarły się szczegóły sporu?
Jeżeli podretuszuje się to sprawa może przyjąć całkiem dobry obrót w
Watykanie.
Sprzeciwy kardynałów świadczyły, że nie wszystkie szczegóły
stracenia biskupa Stanisława zostały wytarte z pamięci. Wobec tego trzeba było
dowody, jakie jeszcze istniały, poprzestawiać i tak zaciemnić, by nie szkodziły
staraniom o kanonizację.
Z tego czasu datują się katalogi biskupów
krakowskich bez dat, albo z datami dowolnie przesuniętymi. Zamiast arcybiskupów
widnieją na nich biskupi. “Degradacja” ich była potrzebna do zatarcia śladu za
metropolią słowiańską. Aby nie było śladu o buncie, powstaje wersja o
niemoralnym życiu króla.
Moralność na dworze krakowskim nie była niższa od
moralności na dworze praskim, kijowskim, paryskim czy londyńskim. Nie można
stawiać znaku równości pomiędzy ówczesnymi i obecnymi kanonami obyczajowości.
Niemniej jednak, skoro nie można było ujawnić prawdziwych powodów egzekucji,
można było zwalić winę na niemoralne życie króla.
Trzecia wersja o tragicznej
śmierci biskupa Stanisława powstała w ostatnich czasach. Opiera się na
cyrylo-metodianiźmie. Biskup poniósł męczeńską śmierć, ponieważ był obrządku
słowiańskiego.
Wśród licznych synów Włodzimierza Wielkiego Nestor wymienia
Stanisława i Mścisława, lecz nie podaje, co się z nimi stało. Obaj mogli zginąć,
umrzeć, lub też zbiec do Polski na skutek walk bratobójczych. Kraków miał
wówczas duże powiązania z Kijowem.
Tak się złożyło, że w otoczeniu Bolesława
Śmiałego znalazł się zarówno Stanisław jak i Mścisław. Obaj byli bardzo blisko
króla: Stanisław jako biskup krakowski, a Mścisławowi Bolesław Śmiały zabrał
żonę Krystynę. Mogli to być prawnukowie Włodzimierza Wielkiego8.
Był zwyczaj,
że najstarszemu synowi dawano imię dziadka. Syn Bolesława Chrobrego był
Mieszkiem, a jego syn, znów Bolesławem. Taka kolejność imion była praktykowana
przez wszystkie rody i dynastie słowiańskie.
Mścisław i Stanisław jako
uchodźcy ruscy mogli znaleźć dobre przyjęcie w Polsce. Pożenili się i ich
synowie dali swym potomkom imiona dziadków. Tym sposobem w najbliższym otoczeniu
Bolesława Śmiałego znalazł się zarówno Stanisław jak i Mścisław.
Trudno
pogodzić się z Długoszem, że Stanisław pochodził z rycerskiego rodu. To za
niskie urodzenie dla kandydata na tron biskupi w Krakowie, pod bokiem króla. W
Pradze, Kijowie i w innych stolicach infuły nosili synowie domów książęcych.
Jeżeli przyjmie się, że Stanisław był prawnukiem Włodzimierza Wielkiego, to
sprawa staje się jasna. Tron biskupi łatwo przypadł mu w udziale, zwłaszcza, że
wówczas Rusinki wodziły rej na Wawelu. Na pewno w tej sprawie miała wiele do
powiedzenia Maria Dobronega, matka Bolesława Śmiałego.
Na ruskie pochodzenie
św. Stanisława wskazują również jego stosunki rodzinne. Zgodnie z Długoszem,
ojciec Stanisława miał na imię Wielisław, matka zaś Bogna. Miejscem urodzenia
miała być nie istniejąca w czasach Długosza wieś Szczepanów koło Bochni, stąd
biskup został nazwany Stanisławem Szczepanowskim. Wielisław i Bogna zbudowali w
Szczepanowie kościół św. Marii Magdaleny, do której mieli specjalne
nabożeństwo.
Imię Bogna wskazuje na polskie pochodzenie, natomiast Wielisław
i Szczepanów mają ruski wydźwięk. Jeżeli do tego doda się, że rodzice biskupa
mieli osobliwe nabożeństwo do św. Marii Magdaleny, której kult był wysoko
postawiony w Kościele wschodnim, a raczej lekceważony w Kościele zachodnim,
potęguje to przypuszczenie o ruskim pochodzeniu i słowiańskim obrządku
Stanisława.
Również spór o wieś Piotrowin ma ruskie tło. Imię właściciela
wsi, Piotr, podobnie jak i imiona synowców – Piotr, Jakub, Stanisław – to typowe
dla Kijowa imiona. Urobiona od imienia Piotr nazwa wsi, Piotrowin, też ma ruski
wydźwięk. Wreszcie -kościół św. Tomasza Apostoła w niej, wskazuje na słowiański
obrządek.
Trzy wypadki zanotowane przez Długosza potwierdzają możliwość, że
Stanisław był biskupem obrządku cyrylo-metodiańskiego. Pobity przez rycerzy za
użycie łaźni bez ich zgody, Stanisław całą noc modlił się na wzgórzu, które od
tego czasu zwało się “Popową Górą”. Jako biskup został przepędzony przez
szlachcica, Jana z Brzeźnicy, gdy przybył, by konsekrować mu świeżo wzniesiony
kościół. Rzecz ta wygląda na kpiny w wersji Długosza. Jak to, biskup przybył, by
poświęcić kościół, a szlachcic z tego powodu wypędza go? Rzecz staje się jasna,
jeżeli przyjmie się, że szlachcic posłał po biskupa łacińskiego, a sługa przez
nieporozumienie sprowadził biskupa słowiańskiego, którego sobie Jan nie życzył.
Kiedy Bolesław Śmiały rozkazał rycerzom w kościele na Skałce – jak podaje
Długosz – aby się zucili na biskupa Stanisława, a oni się wzdrygali,wtedy
krzyknął z pogardą: “Co, popa się boicie?”. Nazwa “pop” odnosiła się do księży
słowiańskich, podczas gdy duchowni łacińscy byli “księżami”
książętami).
Długosz kilkakrotnie podkreśla, iż ani arcybiskup gnieźnieński
Piotr, ani też inni biskupi nie mieli odwagi, by strofować Bolesława Śmiałego za
niegodziwe uczynki. Robił to wyłącznie biskup Stanisław.
Sprawa staje się
jasna, jeżeli weźmie się pod uwagę bliskie pokrewieństwo króla z biskupem. Były
to raczej kłótnie rodzinne. Jeżeli w tym wypadku Stanisław był biskupem
słowiańskim, to neutralne zachowanie się biskupów łacińskich jest aż nadto
wymowne. Im jak najwięcej zależało na tym, aby przez swoje zachowanie Stanisław
jak najwięcej obrzydził Bolesławowi Śmiałemu cyrylo- metodianizm. Była to woda
na ich młyn.
Zgodnie z Długoszem, Stanisław rzucił klątwę na Bolesława
Śmiałego. Nie mógłby tego zrobić, gdyby był biskupem łacińskim. Prawo do klątwy
władcy kraju miał arcybiskup gnieźnieński, jako głowa Kościoła w Polsce.
Stanisław ją rzucił, to znaczy był “samodzielnym” biskupem, jednym z tych, o
których w liście do Bolesława Śmiałego mówi papież Grzegorz VII. Dlatego nie
musiał pytać Gniezna o zgodę.
Skoro Bolesław Śmiały był łacinnikiem, więc
klątwa nie miała dla niego znaczenia. Rzucił ją przecież biskup innego obrządku,
wówczas już potępianego przez Rzym. Stąd król nic sobie z niej nie
robił.
Możnowładcy nie opuścili króla, jak to się stało w tym samym czasie w
Niemczech, kiedy papież Grzegorz VII rzucił klątwę na Henryka IV. Nie było
Canossy w Polsce. Możnowładcy w większości byli łacinnikami. Nie zważali na
klątwę biskupa słowiańskiego.
Bolesław Śmiały jeszcze przez trzy lata po
śmierci biskupa panował w Polsce. Opuścił Kraków, ponieważ jego szwagier
Wratysław II napadł na Małopolskę, by sobie powetować wszystkie najazdy, jakie
urządził Bolesław Śmiały na Czechy. Nie mając do dyspozycji sił, by mógł
odeprzeć atak, król uszedł na Węgry.
Nic w tym dziwnego. Na Wawelu jakiś czas
przebywał Bela I, a później Gejza I, zanim Bolesław Śmiały osadził ich na tronie
węgierskim. W Krakowie przebywał również książę Izasław, którego bracia
wypędzili z Kijowa. Przyszła więc kolej na Władysława I, króla węgierskiego, by
się zrewanżował i pomógł Bolesławowi Śmiałemu w odzyskaniu tronu w Polsce.
Trudno sobie wyobrazić, aby monarcha węgierski przyjął wyklętego króla i go
respektował. Przecież Władysław I zasłynął z wielkiej pobożności, tak że został
zaliczony w poczet świętych. Długosz często nadmienia, że Bolesław Śmiały
usprawiedliwiał się przed królem węgierskim z zabójstwa św. Stanisława. A więc
Władysław wiedział dobrze, co się wydarzyło w Krakowie, lecz mimo tego nie
reagował, bo klątwa była rzucona przez biskupa obcego obrządku, a tym samym
nieskuteczna.
Co mogło być powodem sporu między królem a
biskupem?
Przypuszczalnie sprawa obsadzenia na nowo restytuowanej metropolii
słowiańskiej, tym razem z siedzibą nie w Krakowie, ale w
Sandomierzu.
Lepszego kandydata na tron arcybiskupstwa cyrylo-metodiańskiego,
niż biskup Stanisław, na pewno nie było. Predestynował go nie tylko obrządek,
ale i rusko-książęce zaplecze. Miał przecież działać na Grody Czerwieńskie,
które jako prawosławne wróciły do Polski, oraz na Kijów, skoro książę Izasław
miał go podporządkować kościelnej jurysdykcji Watykanu.
I tu spotkał go
afront. Może ciągłym strofowaniem Stanisław tak się obrzydził Bolesławowi
Śmiałemu, że król nie chciał się zgodzić na podniesienie go do rangi
metropolity. Może zaważyła tu inna okoliczność. Aby przyciągnąć Ruś do Rzymu
lepiej było osadzić metropolię jakąś osobistością z Kijowa, może synem czy
bratem księcia Izasława. Jak by nie było, Stanisław się zupełnie spolszczył, a
więc mogła powstać obawa, że wraz z obrządkiem będzie forsował polonizację
Rusi.
Stanisław miał dwie możliwości: albo podporządkować się nowemu
arcybiskupowi, jaki zostanie powołany, albo samemu sięgnąć po tę godność. Jeżeli
patriarcha Konstantynopola zamianowałby go metropolitą, wówczas dla Bolesława
Śmiałego byłby to akt dokonany. Mając za sobą poparcie duchowieństwa
cyrylo-metodiańskiego w Polsce, Stanisław mógł zmusić króla do zmiany decyzji.
Wprawdzie schizma wschodnia już istniała, niemniej jednak ogół przypuszczał, że
to jest chwilowe nieporozumienie, które wkrótce zostanie wyjaśnione. Z nominacją
patriarchy, posiadającego sukcesję apostolską, Wawel musiałby się liczyć.
W
tym wypadku obrządek słowiański w Polsce zostałby podporządkowany
Konstantynopolowi. Może Stanisław nie miał takiego zamiaru, jedynie groził, by
wymusić na królu ustępstwo.
Gall pisze, że biskup Stanisław popełnił zdradę.
Czacki wziął pod uwagę tylko zdradę polityczną. Przeoczył fakt doniosły, że Rzym
nie potępiał biskupów buntujących się przeciwko cesarzom czy królom jako takim.
Na odwrót. Niedwuznacznie zachęcał do oporu przeciwko władzy świeckiej, by ją
trzymać w ryzach. Jeżeli biskup przepłacił głową za bunt, czekała go pochwała, a
nawet wyniesienie na ołtarze.
Co innego, gdy biskup zbuntował się przeciwko
papieżowi. Wtedy obowiązywała inna miara. W wypadku biskupa Stanisława tylko
taka zdrada mogła wchodzić w rachubę. Jeżeli groził prawosławiem, to łacińskim
sferom bardzo się naraził9.
Kiedy w 1375 roku została utworzona metropolia
łacińska dla ziem czerwieńskich w Haliczu, jej katedrę dedykowano św.
Stanisławowi.
Podobnie było w Wilnie. Po chrzcie Litwy utworzono tam
metropolię łacińską, a katedrę również dedykowano św. Stanisławowi. Gdyby biskup
zdradził Rzym i przeszedł na prawosławie, na pewno nie spotkałyby go takie
honory.
Gall potępia zarówno biskupa jak i króla. Widać, były to dwa twarde
charaktery. Popędliwy z natury Bolesław Śmiały wydał za surowy wyrok.
Zrównoważony władca pogodziłby się z opozycją biskupa, najwyżej kazałby go
zamknąć w klasztorze, gdyby hierarcha za daleko się posunął.
Eksperci
medycyny sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie otwarli w 1966 roku
srebrną trumnę św. Stanisława w katedrze wawelskiej. Znaleźli w niej czaszkę i
drobne fragmenty kości, które nie wystarczały na to, by móc naukowo stwierdzić,
czy to są szczątki św. Stanisława. Niemniej jednak czaszka była wiele
mówiąca.
Na potylicy ma zgięcie dokonane tępym narzędziem, które według
ekspertów medycyny sądowej spowodowało natychmiastową śmierć
osobnika.
Zdrajcę w średniowieczu nie ścinano, tylko obcinano mu kończyny, co
kończyło się śmiercią z upływu krwi. Przypuszczalnie król zlecił katowi, by
Stanisławowi zaoszczędził męczarni. Kat uderzył obuchem topora w potylicę..
Biskup stracił przytomność i upadł na ziemię. Wtedy oprawcy odcięli mu ręce i
nogi.
Jeden szczegół specjalnie zainteresował ekspertów. Na czaszce są cięcia
nożem, jak gdyby oprawcy chcieli skazańca ogolić po śmierci i wyciąć mu tonsurę.
Jaki mieli w tym cel?
Rzecz staje się zrozumiała, jeżeli weźmie się pod
uwagę, że wyprawiający się do Polski Kazimierz Odnowiciel w 1038 roku, otrzymał
od papieża polecenie, aby księża w Polsce nosili tonsury, golili brody i wąsy,
oraz mieli krótko przystrzyżone włosy. Odnosiło się to do kleru
słowiańskiego.
Przypuszczalnie polecenie to było mało respektowane. Łacinnicy
więc, którzy byli przy egzekucji, doradzili, aby głowę zabitego biskupa
dopasować do wskazówek papieża Więc kat nożem ją ogolił i na głowie wyciął
tonsurę. Oczywiście nie robił tego w sposób fryzjerski, bo miał przecież do
czynienia ze zwłokami skazańca. Stąd pozostawił ślady cięć nożem na czaszce.
Niemniej jednak, zgodnie z ówczesnymi wierzeniami stracony biskup mógł “godnie”
stanąć na sądzie ostatecznym. Był ogolony i miał wyciętą tonsurę. Wyglądał więc
jako łacinnik.
Oto jeszcze jeden dowód przemawiający za tym, że Stanisław
mógł być biskupem cyrylo- metodiańskim.
Wygląda na rzecz niesłychanie
paradoksalną, że z wszystkich królów polskich jedynie tylko Bolesław Śmiały
znalazł się na liście kandydatów do kanonizacji.
Jak to się mogło stać? Czy
zabójca biskupa może być kanonizowany? Oczywiście, nie jest to rzecz niemożliwa!
Jeżeli złoczyńca odpokutuje swoje grzechy, to zgodnie z nauką Kościoła, oczekuje
go korona niebieska.
Kłopot tylko, że żaden z kronikarzy – Gall, Kadłubek.
Długosz – nic nie wiedzą o pokucie Bolesława Śmiałego.
Wprawdzie powstała
stosunkowo dość późno, bo w 1588 roku, legenda o królu-pokutniku w Osjaku,
Karyntii, którym miał być Bolesław Śmiały.
Niestety, piękna legenda
prysła, kiedy w latach 1960-tych grobowiec został otwarty. Eksperci nie znaleźli
w nim szczątków szkieletu mężczyzny, tylko… kobiety! Wysoki jej wzrost i broszka
awarska wskazywały na awarskie pochodzenie.
Co się
stało?
Grobowiec został zbudowany w III wieku naszej ery dla jakiegoś
rzymskiego wojownika, który musiał zginąć, czy umrzeć w okolicy.
W wieku VII
i VIII przechodziły przez Osjak hordy koczowników awarskich na plądrowanie miast
w zachodniej Europie.
Widocznie po drodze umarła, lub też zginęła żona
jakiego dowódcy. Nie namyślając się, wiele, Awarzy otworzyli grobowiec,
wyrzucili z niego szczątki rzymskiego wojownika, złożyli zwłoki żony dowódcy i
grobowiec zamknęli.
Osjak, który był słowiańską osada (Osiek) uplasował się
na drodze z Polski do Rzymu. Zatrzymywali się w nim na nocleg w klasztorze
liczni podróżni z Krakowa. Ponieważ rzeźby na grobowcu wskazywały na wojownika,
ktoś sfabrykował legendę, że w grobowcu jest pochowany król- pokutnik, Bolesław
Śmiały.
Dzięki legendzie klasztor robił niezłe interesy. Pielgrzymi z Polski
obrzucali pieniędzmi grobowiec i gorąco modlili się… do pogańskiej
Awarki!
Jeden Długosz sfabrykował legendę o zabójstwie św. Stanisława podczas
odprawiania mszy w kościele, “drugi” Długosz o królu-pokutniku!
Tymczasem
Bolesław Śmiały nie tylko nie pokutował, ale zaraz po śmierci znalazł się na
liście “Venerabilis” i był czczony w zakonach cystersów i benedyktynów do XVII
wieku10. Jego dzień, rzecz charakterystyczna, obchodzono 11 kwietnia, a więc w
ten sam dzień, kiedy Stanisław został stracony. Czyżby śmierć biskupa miała tak
duże znaczenie dla łacinników, że króla desygnowała do wyniesienia na
ołtarze?
Mogło się zdarzyć, że biskup Czesław, który miał być następcą
Stanisława, zaraz po tragicznej śmierci Męczennika, wyniósł go na ołtarze
obrządku słowiańskiego, stąd lud gromadził się na Skałce i modlił jak do każdego
świętego, co podkreśla Długosz.
Król węgierski Władysław I wkroczył do
Polski, pobił Wratysława II i na tronie polskim osadził Mieszka, syna Bolesława
Śmiałego.
Młodociany władca nie panował długo. Po trzech latach został
‘otruty. Przypuszczalnie przyczynił się do tego wielki wojewoda
Sieciech.
Śmierć Mieszka, syna Bolesława Śmiałego, wywołała dużą
żałobę11.
Władysław Herman stał się władcą całej Polski. Przybył z Płocka do
Krakowa i w dziesięć lat po śmierci biskupa Stanisława kazał trumnę ze zwłokami
Męczennika przenieść z kościoła na Skałce do katedry na Wawelu. Było to
pierwsze, oficjalne uhonorowanie biskupa.
Widać, że Władysław Herman musiał
być albo członkiem obrządku słowiańskiego, albo dużym jego sympatykiem, skoro
zdobył się na ten krok, a cyrylo-metodianizm w dalszym ciągu cieszył się
popularnością na Mazowszu.
Sytuacja zaczyna się zmieniać. Czczony król
zaczyna być potępiany, a jego miejsce zajmuje biskup Stanisław.
Przeniesienie
zwłok do katedry wawelskiej spowodowało wytworzenie się niezwykłej sytuacji. Oto
jest grób biskupa, którego lud czci jako świętego, tymczasem zmarły nie został
kanonizowany przez Rzym.
Wprawdzie podobna sytuacja zaistniała z arcybiskupem
Gorazdem ale, że to działo się w zapadłej Wiślicy, mało kto się. tym przejmował.
Co innego w Krakowie, gdzie w poselstwie do królów polskich przybywali
zagraniczni dygnitarze i legaci papiescy. Na pewno wielu z nich rzucała się
niezwykła rzecz: w katedrze królewskiej jest grobowiec biskupa, którego lud
czci, a kler przeczy temu. Taki stan nie dał się długo utrzymać. Albo Rzym
stwierdzi, że biskup jest kanonizowany, albo jego grobowiec zostanie usunięty z
katedry, by ludzie nie modlili się do kogoś, kto nie jest świętym.
Może
biskup Prandota wysyłając delegację sądził, że sprawa kanonizacji pójdzie gładko
w Rzymie. Papież zaliczył w poczet świętych Świerada i Prokopa, mimo, że obaj
byli zakonnikami słowiańskimi, więc nie powinien robić tu kłopotu. Kwestia
tylko, że obaj święci umarli przed rokiem 1054, a więc przed schizmą wschodnią.
Biskup Stanisław zginął 1079 roku, czyli w dwadzieścia lat po rozdziale Kościoła
na wschodni i zachodni. Czy był on jeszcze biskupem słowiańskim, czy już
prawosławnym?
CZĘŚĆ III
ZANIK
OBRZĄDKU SŁOWIAŃSKIEGO
Rozdział
XXV
LATYNIZACJA
Kiedy Władysław Herman po śmierci
Mieszka, syna Bolesława Śmiałego zajął Kraków i przeniósł zwłoki św. Stanisława
do katedry wawelskiej, zdawało się, że dla cyrylo-metodianizmu nadszedł pomyślny
czas. Ale właśnie wtedy następuje niefortunny zwrot, przypuszczalnie pod wpływem
dokumentu Henryka IV dla biskupstwa praskiego z 1086 roku1. Aby mu
przeciwdziałać, Władysław Herman z jednej strony pragnie przez swe związki
małżeńskie (swoje i syna) przyciągnąć na swoją stronę sympatie cesarza, a z
drugiej strony oprzeć organizacją Kościoła w Polsce o Rzym. W wyniku tej
tendencji przyjeżdża do Polski legat papieski i składa z urzędu dwóch
biskupów.
Według Lanckorońskiej ostatnim biskupem obrządku słowiańskiego w
Krakowie miał być Czesław (Caslaus), krewny św. Stanisława, o którym Długosz
pisze, że został złożony z urzędu w 1103 r., ponieważ nie uważał za potrzebne
zwracanie się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o swe zatwierdzenie.
Jest to
błędne tłumaczenie. Biskupów słowiańskich zatwierdzał ich metropolita, a nie
Rzym, bo taki przywilej nadal arcybiskupowi Metodemu papież Adrian II.
Prawie
równocześnie benedyktyni tynieccy opuścili katedrę wawelską i zachowali dla
siebie tylko kościół św. Jerzego, oraz miejsce dla opata w kapitule.
Po
śmierci Władysława Hermana tron polski powinien był przypaść najstarszemu
synowi, Zbigniewowi, lecz młodszy syn, Bolesław Krzywousty okazał większy spryt
i wymanewrował brata.
Walka między nimi o władzę była przewlekła. Są
poszlaki, że Zbigniewa popierali benedyktyni słowiańscy w Tyńcu i z tego powodu
Bolesław Krzywousty nie miał zaufania do cyrylo- metodianizmu.
W odwrotności
do swego ojca, Bolesław Krzywousty szachował cesarza niemieckiego i prowadził z
nim wojny. W tym celu związał się z Francją. Na stanowisko biskupa w Krakowie
powołał w 1103 r. Balduinusa. Francuz ten przywiózł odwołanie klątwy Rzymu,
rzuconej na cesarza niemieckiego i jego stronnika Władysława Hermana, a tym
samym na Polskę. Lecz największe zadanie reorganizacji Kościoła w Polsce
przypadło w udziale kardynałowi Iwonowi, legatowi papieskiemu francuskiego
pochodzenia. Hierarcha ten wraz z Bolesławem Krzywoustym doszli do słusznego
wniosku, że latynizacja obrządku słowiańskiego przy użyciu ognia i miecza, jak
to chciała zrobić Rycheza, doprowadzić może jedynie do nowej wojny bratobójczej.
Trzeba pozwolić cyrylo- metodianizmowi na powolną śmierć naturalną.
Dawna
metropolia słowiańska w Krakowie skończyła się. na zawsze. Bolesław Krzywousty
wraz z kardynałem Iwonem okroili ją i przekształcili na duże biskupstwo
łacińskie.
W owych czasach do szczytu doszła instytucja archidiakonatu2.
Przypominała ona do pewnego stopnia chorbiskupstwa Kościoła wschodniego, lecz
miała daleko mniejsze uprawnienia. Archidiakon był tylko administratorem biskupa
odległych obszarów diecezji. Bolesław Krzywousty wraz z kardynałem Iwonem
przypuszczalnie przekształcili biskupstwa obrządku słowiańskiego na
archidiakonaty łacińskie, pozostawiając dalej biskupów na swych stanowiskach.
Przydzieleni im archidiakoni rozwijali obrządek łaciński, który przyswajały
sobie wyższe sfery. Tak więc oficjalnie zniknęły biskupstwa cyrylo-metodianskie.
Z dawnej metropolii wyłoniło się jedno biskupstwo, podzielone na szereg
archidiakonatów łacińskich, dotychczasowe katedry otrzymały nazwę
kolegiat.
Utworzony został archidiakonat w Krakowie, Wiślicy, Sandomierzu,
Zawichoście i Lublinie. Skoro zarówno Zawichost, jak i Lublin, nie miały
kolegiat, można przypuszczać, że dawną diecezję sandomierską obrządku
słowiańskiego Iwon podzielił na trzy archidiakonaty3.
Północna część dawnej
metropolii słowiańskiej została przydzielona do archidiecezji łacińskiej w
Gnieźnie, a mianowicie Sieradz, Małogoszcz, Spicymierz, Rozprza, Wolborz, Zamów
i Skrzynne. Kardynał Iwon utworzył też archidiakonat w Kurzelowie i
podporządkował go Gnieznu.
Specjalny problem stanowiło Mazowsze. Mimo klęski
Masława cyrylo-metodianizm musiałbyć silny, skoro pod względem administracji
kościelnej dzielnica ta została rozbita na trzy części. W Płocku powstała mała
diecezja, w Czersku archidiakonat i co ciekawe, nie podporządkowany diecezji w
Płocku, jak by się można było tego spodziewać, ale diecezji w Poznaniu, z którą
ten archidiakonat nie miał żadnych granią, a resztę Mazowsza przydzielił Iwon
arcybiskupstwu w Gnieźnie. Zarówno Poznań jak i Gniezno uchodziły wtedy za
najbardziej łacińskie diecezje w Polsce. Widać było, że rozczłonkowanie Mazowsza
miało się przyczynić do szybkiej latynizacji tej dzielnicy.
Kardynał Iwon
utworzył też biskupstwo łacińskie we Włocławku i archidiakonat w Kruszwicy.
Przekształcenie dawnych biskupstw słowiańskich na archidiakonaty łacińskie w
Polsce nie jest unikatem. Podobna sytuacja zaistniała na Węgrzech. Przy
tworzeniu arcybiskupstwa łacińskiego diecezja słowiańska w Nitrze została
przekształcona na archidiakonat.
Mimo, że metropolia słowiańska w Krakowie
została zredukowana do biskupstwa łacińskiego, nie utraciła uprzywilejowanego
stanowiska. Pomijając fakt, że w stosunku do innych diecezji rozporządzała
olbrzymim terytorium, Biskup krakowski zajmował drugie miejsce po arcybiskupie
gnieźnieńskim bez wzglądu na starszeństwo innych biskupów. Przywilej ten
przyznał papież Urban III, w 1186 roku, a Stolica Apostolska dodatkowo
potwierdziła go w 1256 r. Biskupi krakowscy stale upominali się o paliusz.
Najlepiej o tym świadczy list biskupa Grota do papieża, w którym są następujące
słowa: “quod alias Cracovia fuit metropolitana”. Z czasów cyrylo-metodianizmu
pozostał w Krakowie zwyczaj, że nie kapituła, jak to było w innych diecezjach,
ale wszyscy księża wybierali biskupa4. Ostatecznej latynizacji uległy opactwa
słowiańskie w Polsce, również za Bolesława Krzywoustego, które od pamiętnego
roku 1022, kiedy Bolesław Chrobry wypędził mnichów, przechodziły z rąk do rąk,
zależnie od sytuacji. Nie ma na to wyraźnych dowodów, niemniej jednak fakt, że w
czeskiej Sazawie w ciągu zaledwie 50 lat klasztor dwukrotnie przeszedł z rąk
benedyktynów słowiańskich do rąk benedyktynów łacińskich, “wskazuje, że w Polsce
mogło być podobnie na skutek tarć między dwoma obrządkami. Pod opieką
benedyktynów w Tyńcu były trzy kościoły w Krakowie i katedra na Wawelu. Mimo
latynizacji, Bolesław Krzywousty nie bardzo ufał benedyktynom, dlatego do
Krakowa sprowadził francuskich kanoników regularnych, aby przejęli pieczę nad
kościołami.
Ostatnim fundatorem opactwa św. Krzyża na Łysej Górze miał być
Bolesław Krzywousty. Oznacza to, że, za czasów Bolesława Śmiałego czy też
Władysława Hermana, słowiańscy benedyktyni wrócili na Łysą Górę. Jeden ciekawy
szczegół warto tu przytoczyć. “Fundując” klasztor, Bolesław Krzywousty dedykował
go św. Trójcy. W tym czasie schizma wschodnia była już faktem dokonanym.
Ponieważ Kościół wschodni nie godził się z Kościołem zachodnim odnośnie dogmatu
św. Trójcy, Krzywousty, by podkreślić łacińskość klasztoru, zmienił mu
dedykację.
Trzeba nadmienić, że cystersi zastąpili zakonników “greckich”
czyli słowiańskich przy latynizowaniu chrześcijaństwa na Węgrzech5.
Z
polecenia Bolesława Krzywoustego latynizację na Śląsku przeprowadził Piotr
Włast, administrator tej dzielnicy. Legenda głosi, że był on fundatorem 70
kościołów. Może w grę tu nie wchodziła budowa tych świątyń, tylko zmiana ich
obrządku. Francuskiego pochodzenia żona Własta sprowadziła z Francji augustianów
i ulokowała ich na Sobótce.
Poza kardynałem Iwonem, który był benedyktynem
kluniackim, pozostali francuscy współpracownicy Bolesława Ktrzywoustego
rekrutowali się, z zakonu augustianów. Do nich należał legat Gualo i dwaj bracia
z Malonne, Aleksander, biskup Płocka i Walter, biskup Wrocławia. Aleksander
założył opactwo augustianów w Czerwińsku i zbudował katedrę w Płocku, która do
dziś istnieje.
Bolesław Krzywousty korzystał też z usług kleru niemieckiego.
Kiedy w 1124 roku zdobył Pomorze, zlecił Ottonowi z Bamberga chrystianizacją
nadbałtyckich Słowian.
Mimo, że Bolesław Krzywousty przeprowadził latynizacją
chrześcijaństwa w Polsce, nie był ślepym zwolennikiem Rzymu.
Kiedy papież
Innocenty II wydał w 1133 roku dekret podporządkowujący wszystkie polskie
diecezje wraz arcybiskupstwem w Gnieźnie św. Norbertowi, arcybiskupowi
Magdeburga, władca Polski stanowczo się sprzeciwił. Przypuszczalnie zagroził
Watykanowi powrotem do obrządku słowiańskiego, bo jego sprzeciw szybko przyniósł
pożądane rezultaty. W trzy lata później, ten sam papież zmienił swoją decyzje.
Wydał dekret stwierdzający, że wszystkie biskupstwa i arcybiskupstwo w Gnieźnie,
nie podlegają żadnemu innemu arcybiskupstwu, tylko wprost Stolicy Apostolskie/.
Od tego czasu nikt z sąsiadów nie usiłuje podporządkować sobie Kościoła w
Polsce.
Cyrylo-metodianizm nie zamarł od razu, tylko się jeszcze długo
utrzymywał. Mateusz, biskup krakowski, wysłał list w 1143 roku do św. Bernarda z
Clairvaux, Francji, zapraszając go do Polski. Nadmienia, że obrządek słowiański
jest nie tylko popularny na Rusi, która stanowi inny świat, ale i w Polsce oraz
w Czechach. Zdaniem biskupa Mateusza zlatynizować go mógł tak świetny
kaznodzieja, jakim był św. Bernard.
Latynizacji uległa zachodnia połowa
Polski, natomiast wschodnie obszary znalazły się w zasiągu metropolii
prawosławnej w Kijowie. Język słowiański więcej przemawiał do umysłowości
tamtejszej ludności niż niezrozumiała łacina. Nastąpiła więc bizantynizacja
obrządku słowiańskiego.
Wzorem Kościoła wschodniego cyrylo-metodianizm
uznawał post dziewięciotygodniowy i siedmiotygodniowy adwent.
Post w
Polsce został skrócony do siedmiu tygodni dopiero na synodzie we Wrocławiu,
kiedy Jakub, francuskiego pochodzenia legat papieski i późniejszy papież Urban
IV, stwierdził, że trzeba przystosować go do wymogów Kościoła zachodniego. Od
tego czasu (1248 r.) post zaczyna się w środą popielcową, niemniej jednak po
dawnym poście pozostały nazwy niedziel, jak “starozapustna”, “mięsopustna” i
dopiero po niej idzie niedziela “zapustna”. Prośbą o skrócenie postu wysunęli
osadnicy niemieccy na Śląsku, dla których post dziewięciotygodniowy był za
długi.
Natomiast siedmiotygodniowy adwent, łagodniejszy w obyczajach,
utrzymał się dość długo. Zaczynał się 11 listopada, w dniu św. Marcina i
pozostawił po sobie liczne przysłowia. Kiedy początek adwentu został przesunięty
na dzień św. Andrzeja (30 listopada), wtedy na ten termin zostały przesunięte
wróżby (andrzejki).
W sto lat po wprowadzeniu celibatu księży przez
papieża Grzegorza VII, biskupi w Polsce dalej się żenili7. Wątpić należy, aby to
byli hierarchowie łacińscy. To raczej biskupi słowiańscy, którzy jeszcze w tych
czasach mieli swoje diecezje.
Obrządek słowiański miał jeszcze okazję
odżycia w Polsce. Kazimierz Wielki uzyskał księstwo halicko-włodzimierskie drogą
spadku, w którym była ludność prawosławna.
Zgodnie z ówczesnymi poglądami
obowiązkiem katolickiego władcy było, by ją przyciągnąć do Rzymu.
Przypuszczalnie Kazimierz Wielki chciał to osiągnąć przez
cyrylo-metodianizm.
W liście do papieża Klemensa IV z roku 1350, król
proponuje utworzenie siedmiu biskupstw na terenie księstwa
włodzimiersko-halickiego8. Liczba diecezji jest charakterystyczna dla obrządku
słowiańskiego. Przypuszczalnie w tym też celu kazał on odbudować kościoły św.
Michała i św. Jerzego na Wawelu, jakie kiedyś musiały służyć
cyrylo-metodianizmowi, na co wskazują dedykacje.
Kazimierz Wielki wykazał też
duże zainteresowanie Wiślicy. Kazał tam wznieść kościół gotycki z malowidłami i
napisami słowiańskimi. Przypuszczalnie w owych czasach istniały jakieś źródła,
które wskazywały, że w Wiślicy była pierwsza siedziba metropolii słowiańskiej w
Polsce.
Może król zamierzał ją znów powołać do życia w tym mieście, aby
działała na Ruś wlodzimiersko-halicką. Śmierć Kazimierza Wielkiego pokrzyżowała
te plany.
Prawdopodobnie to samo miała na myśli królowa Jadwiga, kiedy w 1390
roku sprowadziła benedyktynów słowiańskich z czeskiej Pragi do Krakowa i
osadziła ich na Klepamr. Jej przedwczesna śmierć pokrzyżowała te
plany.
Natomiast Władysław Jagiełło, który wprost z pogaństwa przeszedł na
obrządek łaciński, nie był zainteresowany cyrylo-metodianizmem. Przypuszczalnie
sądził on, że ludność ruska powinna od razu przejść z prawosławia na katolicyzm
bez uciekania się do pośredniej drogi przez obrządek słowiański. Sprawa odbudowy
metropolii słowiańskiej w Polsce upadła raz na zawsze.
Kronikarze i
dziejopisarze przez całe średniowiecze starannie zacierali ślady za cyrylo-
metodianizmem. Najwięcej zdziałał Długosz. Nie jest wykluczone, że specjalnie
napisał “żywot św. Stanisława”, by sprawę obrządku Męczennika zatrzeć raz na
zawsze. Widocznie w czasach Długosza sprawa ta była jeszcze drażliwa.
Szkoda,
że Długosz nie urodził się o sto lat później, bo mielibyśmy znakomite źródło do
dziejów cyrylo-metodianizmu w jego pismach. Nastawienie bowiem historyków do
obrządku słowiańskiego fundamentalnie zmieniło się w XVI i XVII wieku. Wpłynęło
na to obudzenie zainteresowania do rodzimego języka i kultury, a tym samym do
wszystkiego, co było słowiańskie.
Pomogła tu reformacja. Będąc wrogo
nastawiona do Rzymu, zwalczała wszystko, co było łacińskie.
Upadek
Konstantynopola i ucieczka uczonych greckich na zachód, a zwłaszcza Unia
Florentyńska w 1439 r. i Unia Brzeska w 1596 r., przypomniały wspólną przeszłość
obu Kościołów, a tym samym i obrządek
słowiański.
Rozdział XXVI
BISKUP
MUSKATA
Przypuszczalnie obrządek słowiański w Małopolsce
całkowicie zniszczył biskup Jan Muskata.
Kim on był?
Korzystając z
rozbicia dzielnicowego w Polsce król czeski Wacław II najechał na Małopolską i
ogłosił się, księciem krakowskim. Nie czuł się, jednak pewnie na zajętym
obszarze, wiać rozglądał się. za kimś, komu by mógł powierzyć administracją.
Wybór jego padł na archidiakona łęczyckiego Jana Muskata, zniemczonego Ślązaka,
który był kolektorem świętopietrza w Polsce.
Umarł biskup krakowski Paweł z
Przemankowa. Wacław II przekupił jednych kanoników, innych zastraszył i w
rezultacie kapituła powołała na tron biskupi w Krakowie Jana Muskate, pod koniec
1294 roku.
Widząc, jak wielkie usługi może mu oddać nowo wybrany biskup,
Wacław II zaczął mu nadawać grody i zamki. Muskata skupił w swych rękach
Sławków, Iłżę, Tarczek i Kielce, które za pozwoleniem króla w 1295 r., otoczył
murami1. W 1301 roku otrzymał zamek Pławiec na Spiszu, który umocnił, a w 1303
roku za wieś Kamienicę otrzymał od Wacława II Biecz, oraz zamki Pelczyska i
Lipowiec.
Mając tak liczne grody i zamki biskup Muskata stał się potęgą
polityczną, z którą musiano się poważnie liczyć. Ponadto w połowie 1303 roku
Wacław II zamianował go starostą krakowsko- sandomierskim z pełnią władzy
wykonawczej i na tym stanowisku pozostał jeszcze przez cały rok 13042.
W
Wielkopolsce umarł po krótkim sprawowaniu rządów Przemysław I, który został
koronowany na króla polskiego. Skoro Wacław II był żonaty z jego wnuczką,
podciągnął z wojskiem pod Gniezno i ogłosił, że w spadku po Przemysławie I staje
się królem Polski. Został więc ukoronowany.
Nie dość na tym. Udało się mu
osadzić na tronie węgierskim syna Wacława III. W ten sposób stały się Czechy
trójkoronnym mocarstwem.
To zaniepokoiło sąsiadów. Dla zaszachowania Wacława
II powstała koalicja, która poparła dążenia Władysława Łokietka do uzyskania
tronu polskiego.
Władysław Łokietek na czele wojsk węgierskich wkroczył do
Polski w 1304 roku3. Droga, jaką się posuwał, wiodła wzdłuż Popradu i Dunajca. W
pierwszej kolejności zajął Pławiec, a następnie Pełczyska, Wiślicę i Lelów.
Atakował więc również warownie biskupa, dając tym samym do zrozumienia, że Jan
Muskata był takim samym wrogiem dla niego, co Wacław II.
Wobec tego biskup
krakowski przystąpił do walki orężnej i wrogich przeciw Łokietkowi knowań
politycznych. Przede wszystkim wzmocnił załogi po grodach. W Lipowcu np. osadził
silny oddział zaciężnego wojska niemieckiego pod dowództwem swojego zięcia
Gerlacha de Kulpen4, a następnie za jego pośrednictwem zdobył warowny Tyniec,
który razem z przeciwległym grodem w Piekarach stanowił przedmurze Krakowa od
południa.
Bogaty klasztor klarysek w Starym Sączu oraz Nowy Sącz opowiedziały
się po stronie Łokietka i pozostały mu wierne nie tylko w latach 1304-1306, gdy
toczyła się. walka z Czechami, lecz także w czasie buntu wójta
Alberta.
Klaryski miały swoje uzasadnione powody, aby poprzeć Łokietka
przeciwko Muskacie. Nie ciesząc się względami biskupa, były narażone na ciągłe
jego zdzierstwa i niesprawiedliwość. Muskata zabierał klasztorowi dziesięciny i
rugował go z posiadania różnych kościołów. Podobne powody występowania przeciw
biskupowi miał również Nowy Sącz. Między innymi Muskata zabrał część łanów
miejskich i przyłączył je do swoich posiadłości leżących blisko
miasta.
Zwycięstwa Władysława Łokietka, który w latach 1304-1305 zajął ziemię
krakowską bez Krakowa i całą Sandomierszczyznę i wreszcie sam Kraków w dniu 15
maja 1306 r., nie załamały
Muskaty. Jego żołdacy po grodach i zamkach
urządzali napady i dopuszczali się niesłychanych okrucieństw na miejscowej
ludności.
Śmierć Wacława II w 1305 roku i jego syna Wacława III, który został
zamordowany w
Ołomuńcu w 1306 r., zmusiły Muskatę do ucieczki na Śląsk.
Po
drodze został schwytany przez rycerzy Władysława Łokietka i odstawiony do
Krakowa.
Stolica Apostolska dała poparcie Łokietkowi przy staraniu się o tron
w Polsce, więc nic dziwnego, że książę chciał ugodowo załatwić sprawę z Muskata,
zwłaszcza, że biskup się przed nim upokorzył. Nadał mu wielki przywilej dla
biskupstwa krakowskiego w dniu 2 września 1306 r.5
Lecz butny biskup nie
zrezygnował z knowań. Kiedy Łokietek wyruszył z wojskiem z Krakowa, by jednoczyć
ziemie pod swym berłem, Muskata wraz z wójtem Krakowa Albertem urządzili rzeź
nielicznej stosunkowo polskiej ludności Krakowa. Zabijali niewinnych ludzi a
ciała ich rąbali na kawałki i rzucali psom na pożarcie, w 1308 r.
Łokietek
wrócił z wojskiem do Krakowa, z którego zdążyli zbiec zarówno Albert jak i
Muskata. Albert schronił się do Pragi, natomiast Muskata ukrywał się gdzieś,
lecz w 1317 zjawił się znów w Krakowie. Przypuszczał, że Łokietek już zapomniał
o rzezi, a więc znów mu wybaczy i będzie mógł wrócić na tron biskupi.
Pomylił
się srodze. Na wieść, że Muskata jest w Krakowie, ludność rzuciła się, by go
złapać i wymierzyć mu sprawiedliwość.
Biskup Jan Muskata z trudem po raz
trzeci czmychnął z Krakowa. Dobrnął na Śląsk i tam
umarł w zupełnym
osamotnieniu w 1320 roku.
Lecz nie sprawy polityczne biskupa Muskaty są
podstawą tego rozdziału. Zostały przytoczone tylko dlatego, by można było
zrozumieć inną jego, wręcz niesamowitą działalność.
Zaraz po uzyskaniu sakry
biskupiej, Muskata sprowadził z Niemiec dominikanów, uzbroił ich w topory i
poprowadził na klasztory oraz kościoły, gdzie księżmi i zakonnikami byli Polacy.
Kazał im toporami rąbać drzwi świątyń, kpiąc sobie, że “topór, to najlepszy
klucz św. Piotra do polskiego kościoła”, mordować księży ł zakonników. Rabował
kościoły z lichtarzy i kielichów, rozbijał grobowce zmarłych księży w
poszukiwaniu wartościowych pierścieni i krzyżów, a następnie podpalał zrujnowany
kościół i pilnował, by zgorzał do korzenia. Dawał rozgrzeszenie dominikanom,
komunikował ich i następnie odchodził z lupami od pogorzeliska.
Czy tak mógł
postępować jakikolwiek biskup? Po prostu, wierzyć się nie chce! Tymczasem nie są
to baśnie?
Kiedy wieść o paleniu polskich kościołów i mordowaniu księży
dotarła do Gniezna, arcybiskup Jakub Świnka surowo zakazał biskupowi Muskacie
dopuszczania się takich czynów. Hierarcha kpił sobie z tego. Wobec tego
arcybiskup Świnka obłożył go klątwą. Muskata postarał się, że Rzym ją
zdjął.
Arcybiskup Świnka powołał biskupa Muskatę przed sąd.
Proces
rozpoczął się w lipcu 1306 roku i został przerwany we wrześniu tego roku, gdy po
śmierci Wacława II biskup Muskata upokorzył się przed Władysławem Łokietkiem. Po
rzezi w Krakowie za którą arcybiskup Świnka znów obłożył Muskatę klątwą, proces
został wznowiony6.
Przed sadem zeznawali pod przysięgą, między innymi:
Włostibor, kanonik kościoła św.Floriana oraz Klemens, Czechosław i Paweł,
wikariusze katedralni. Podawali to, co powyżej zostało opisane.
Tymczasem
legat papieski zdjął drugą klątwę z biskupa.
Wobec tego arcybiskup Świnka po
raz trzeci rzucił klątwę na Muskatę.
Rzecz niesamowita! Jak Rzym mógł kryć
takie zbrodnie biskupa? Dlaczego on palił kościoły do korzenia, przecież musiał
je znów budować, a to wiele kosztuje?
Właśnie w tym kryje się tajemnica. W
protokołach z procesów jest mowa o “polskich” kościołach. W zasadzie wszystkie
kościoły w Polsce są “polskie”, ale w owych czasach taką nazwę miały tylko
nieliczne kościoły i klasztory obrządku słowiańskiego, w których nabożeństwa
odbywały się w rodzimym języku, a więc “polskim”. W pozostałych panowała
łacina.
Gdyby było inaczej, to Muskata musiałby wpierw spalić katedrę na
Wawelu, kościół św. Floriana i wymordować w Krakowie wszystkich księży, a
tymczasem on tego nie zrobił.
W owym czasie cystersi dożynali albigensów we
Francji, a w Niemczech były urządzane wyprawy krzyżowe na waldensów, czy też
kacerów, a więc bogomilców.
Muskacie nie trudno się było wytłumaczyć w
Rzymie, że paląc “polskie” kościoły i mordując ich kler, walczy w Polsce z
zakamuflowanym bogomilstwem. Oczywiście, było to kłamstwo, o którym dobrze
wiedział biskup. Nie zależało mu na “polskich” parafiach. Chciwy bogactw Muskata
chciał tylko zagrabić, co się tylko dało, pod płaszczykiem walki z ukrytą
herezją. Stąd nic dziwnego,że Rzym go stale rozgrzeszał.
Dlaczego
arcybiskup Świnka tak energicznie bronił “polskich” parafii?
Artykuł X Soboru
Laterańskiego w 1215 roku nakazywał biskupom łacińskim pod karą ekskomuniki
wyświęcać kandydatów na księży, którzy odprawiać będą nabożeństwa w języku
takim, w jakim sobie życzą wierni.
Biskupi słowiańscy mogli już nie istnieć w
Polsce. Wobec tego na arcybiskupa gnieźnieńskiego i biskupów łacińskich w Polsce
spadł obowiązek wyświęcana księży do w zanikających powoli parafii obrządku
słowiańskiego. Hierarchia dobrze wiedziała, że w nich nie ma herezji. Ludzie
jednak, dla których łacina nie była dostępna, garnęli się, by po polsku chwalić
Boga. Jeżeli spali się im kościół, to w ogóle odpadną od wiary. Stąd kler
łaciński otaczał opieką “polskie” kościoły.
Niewątpliwie mordowanie
“polskich” księży i palenie kościołów przez Muskatę, podziałało paraliżująco na
“polskie” parafie. Wierni, ratując swoje gardła biegli do kościołów łacińskich,
w których byli na przysłowiowym “tureckim kazaniu”, ale nie mieli innego
wyjścia. Wobec tego można biskupa Muskatę uważać za ostatecznego likwidatora
cyrylo- metodianizmu w Polsce.
Rozdział
XXVII
PO ZA POLSKĄ
Dużo
światła na rozwój obrządku słowiańskiego w Polsce mogą rzucić dzieje cyrylo-
metodianizmu w innych
krajach.
Chorwacja
Zacznijmy od
Chorwacji, gdzie obrządek słowiański przetrwał do naszych czasów.
Justynian I
oswobodził Dalmację z Gotów w 538 roku. Z kolei ten kraj zniszczyli Awarowie,
ale ich pokonał cesarz bizantyński Herakliusz i wezwał Chorwatów do osiedlenia
się. Na opustoszałych obszarach1.
Rozwijające się imperium frankońskie
zagarnęło Bawarię w 788 roku. Chorwaci, którzy zadomowili się w Panonii, dostali
się w ręce Franków. Stąd książę chorwacki Wojnomir towarzyszył Karolowi
Wielkiemu w wyprawach przeciwko A warom.
Osiedlający się w nowej
ojczyźnie Chorwaci natknęli się na resztki ludności gockiej, która wyznawała
chrześcijaństwo w potępionej wersji ariańskiej. Przypuszczalnie część przybyszów
przyjęła od tubylców to wyznanie, bo w późniejszych czasach łacinnicy między
innymi oskarżali
cyrylo-metodiańskich Chorwatów o tę herezję.
Obrządek
słowiański został wprowadzony w Chorwacji w latach 886-878, kiedy Kocel był
księciem Panonii. Fakt, że Metody wpierw został arcybiskupem Sirmium, wzmocnił
wpływy cyrylo- metodiańskie. Nawet kiedy w 873 roku Metody wyszedł z więzienia
niemieckich biskupów, papież Jan VIII potwierdził, że on jest dalej arcybiskupem
Sirmium. Stolica Apostolska zaleciła wtedy Mutimurowi, księciu serbskiemu, aby
swój kraj poddał pod jurysdykcję kościelną Metodego.
W Chorwacji nastąpiła
podobna sytuacja, co na Morawach za czasów Rościsława I. Niemiecki kler
kierujący się arogancją i ździerstwem, doprowadził do zaburzeń w kraju2.
Chorwacja dalmatyńska z ludnością chorwacką w głębi kraju i łacińską w portach
nad adriatyckich, nie została podporządkowana Metodemu. Miała ona już swoich
biskupów w portach, a dla Chorwatów papież ustanowił osobne biskupstwo w Ninie,
w 880 roku.
Wypędzenie księży słowiańskich z Moraw za czasów Wichinga musiało
spowodować, że księgi Starego Testamentu przełożone na język słowiański dostały
się do Dalmacji w latach 882- 885. Dalsze ich wypędzenie z Moraw po śmierci
Metodego, zwiększyło wpływy cyrylo-metodiańskie w Dalmacji.
W Chorwacji
powstało siedem biskupstw słowiańskich, w następujących miejscowościach: Nin,
Skradin, Sibenik, Biograd, Knin i w Bośni, która wówczas należała do
Chorwacji.
W ciągu X i XI wieku księża słowiańscy w Chorwacji byli w bliższym
kontakcie z klerem w Czechach. Stąd “śywot św. Wojciecha” ukazał się w
głagolicy, a w głagolickich brewiarzach datują się z tego okresu
czechizmy.
Niebezpieczeństwo napadów madziarskich skłoniło Chorwatów
panońskich do połączenia się z Chorwatami dalmatyńskimi za panowania Tomisława I
(910-923), który przyjął tytuł króla Chorwatów. Mimo, że w Dalmacji dominował
obrządek łaciński, nie słyszy się, aby obrządek słowiański był
prześladowany.
Stosunki wkrótce się zmieniły. W Rzymie zaczął się ruch
reformatorski dążący do ujednolicenia chrześcijaństwa zachodniego. Zaczął go
Klemens II (1046-1056), a dokończył Grzegorz VII (1073-1085). Chodziło o
inwestyturę, celibat księży oraz jednolitość obrządku i liturgii.
Ruch
reformatorski został wcześnie zapoczątkowany. Arcybiskup Splitu Jan, zwołał
synod do Splitu w 925 roku, na którym był król Tomisław i legaci
papiescy.
Już podczas wstępnych obrad delegaci rozbili się na dwie wrogo do
siebie nastawione grupy. Arcybiskup przewodził klerowi łacińskiemu i
przedstawicielom portów dalmatyńskich. Poparł go król i jego dwór, wobec czego
grupę łacińską zwano “partią dworską”. Po drugiej stronie wokół Grgura,
słowiańskiego biskupa w Ninie, skupili się duchowni cyrylo-metodiańscy i
przedstawiciele rodów chorwackich. Ugrupowanie to zostało nazwane “partią
narodową”3.
Arcybiskup Jan zażądał podporządkowania się wszystkich biskupstw
w Chorwacji metropolii w Splicie. Grgur zaprotestował przeciw temu, lecz sprawę
przegrał. Synod przyznał rację arcybiskupowi, a papież uchwałę
zatwierdził.
Jest kwestią otwartą, czy na tym synodzie został również
uchwalony “punkt dziesiąty” zabraniający kontynuowania obrządku słowiańskiego, w
obronie którego stanął biskup Ninu. Sprawa nie została należycie załatwiona,
dlatego w Splicie odbył się drugi synod w 928 roku. Na nim zostało zniesione
biskupstwo w Ninie, a Grgura przeniesiono do Skradina. Niektórzy historycy
twierdzą, że na tym synodzie została poruszona sprawa cyrylo-metodianizmu.
W
1060 roku odbył się trzeci synod w Splicie. Na nim powzięto uchwałę przeciwko
obrządkowi słowiańskiemu. Brzmi ona: “Zakazujemy pod groźbą ekskomuniki
wyświęcania Słowian, którzy nie znają łaciny”.
Wyjaśnienie do tej uchwały
było następujące: „ Mówią, że gocki ( głagolicki) alfabet został wynaleziony
przez heretyka Metodego, który napisał wiele fałszerstw w tym słowiańskim języku
przeciwko władzy Kościoła katolickiego. Z tego powodu, mówią ludzie, został on
skazany przez sąd Boży na nagłą śmierć”. W tym stwierdzeniu jest pomieszanie
Metodego z biskupem Ulfilasem, który skonstruował alfabet gocki i wprowadził
arianizm wśród Gotów4.
Księża słowiańscy wraz z ludnością świecką
zaprotestowali przeciwko uchwale synodu, lecz bezskutecznie, bo papież ją
zatwierdził.
Słowiański biskup Knina otwarcie wypowiedział posłuszeństwo
łacińskiemu arcybiskupowi w Splicie. Za nim poszli inni biskupi, tak że doszło
do całkowitego zerwania stosunków między obrządkiem słowiańskim i
łacińskim.
W międzyczasie wzrosły wpływy bizantyńskie na Bałkanach. W 1078
roku władca Chorwatów, Gojsław, musiał uznać zwierzchnictwo Konstantynopola.
Wzmocniło to stanowisko obrządku słowiańskiego w Chorwacji, bo z Bułgarii
przyszły wpływy obrządku bizantyńskiego w języku słowiańskim.
Biskupi
cyrylo-metodiańscy Ulfo i Cededa, publicznie zakwestionowali supremację
łacińską.
Wobec tego książę Piotr- KrzesimierzIV musiał zwołać nowy synod do
Splitu. Na nim Ławro, arcybiskup Splitu, poparty przez legata papieskiego, opata
Maynarda, ogłosił biskupa Ulfo heretykiem i kazał go zamknąć w więzieniu, a jego
zwolenników rozproszyć po całej Chorwacji. Po stronie wyklętego stanęła drobna
szlachta i przedstawiciele dwunastu rodów chorwackich. Doszło więc do otwartego
konfliktu.
W uznaniu zasług na polu krzewienia obrządku łacińskiego w
Chorwacji, papież Grzegorz VII obdarzył Piotra -Krzesimierza IV koroną
królewską.
Na polecenie papieża Urbana II, Zwonimierz, następca Piotra
-Krzesimierza IV, zwołał synod do Knina, w 1089 roku. Celem zjazdu było wezwanie
Chorwatów pod broń na wyprawę krzyżową do Ziemi św. Zwolennicy obrządku
słowiańskiego, zwani “partią ludową”, czy też “partią głagolicką”,
zaprotestowali gwałtownie przeciwko udziałowi w wyprawie krzyżowej. Doszło do
walki wręcz podczas obrad, w której Zwonimierz stracił życie. W obronie
cyrylo-metodianizmu Chorwaci wymyślili ciekawą legendę. Skoro Metody został
zaliczony w poczet heretyków, więc zaczęli twierdzić, że alfabet słowiański
wymyślił Św. Jeremiasz, ojciec Kościoła, urodzony w Dalmacji. To ujawnia się w
piśmie papieża Innocentego IV do Filipa, biskupa Senji, w 1247 roku. Przekazując
mu paliusz papież pisze, że pozwala mu, aby w jego diecezjiksięża odprawiali
nabożeństwa w języku słowiańskim, którego alfabet “wynalazł św. Jeremiasz”. To
pismo uważane jest za “Magna Carta” obrządku słowiańskiego w
Dalmacji5.
Wyprawy krzyżowe do Ziemi św. pozwoliły na zetkniecie się z
różnymi obrządkami, a tym
samym nienawiść do cyrylo-metodianizmu
zmalała.
Przepis dziesiąty Soboru Laterańskiego z 1215 roku postanawia, że
różne obrządki i języki w Kościele mogą istnieć obok siebie i trzeba je
respektować, a biskupi pod karą ekskomuniki mają obowiązek wyświecania księży,
by odprawiali nabożeństwa w takim języku, w jakim sobie wierni życzą. Dzięki
temu cyrylo-metodianizm w Chorwacji przetrwał do naszych
czasów.
Bośnia
Bośnia stanowiła tylko biskupstwo
chorwackie obrządku słowiańskiego, kiedy do niego zakradł się bogomilizm.
Herezja poczyniła tam tak duże postępy pod koniec XII wieku, jak w żadnym innym
kraju słowiańskim. Legatowi papieża Innocentego III udało się nakłonić
zbogomilizowanych mnichów słowiańskich do porzucenia herezji, odbycia pokuty i
powrotu na łono Kościoła. Ale to nie powstrzymało bogomilizmu.
Heretycy
zostali po raz drugi potępieni w 1221 roku i w rezultacie do Bośni ruszyła
wyprawa krzyżowa.
Wraz z wojskiem węgierskim postępowali dominikanie,
obchodząc się okrutnie z miejscową ludnością. Skutek był odwrotny od
zamierzonego planu. Powstał bunt, na czele którego stanął bań (książę)
bośniacki, Matej Ninosław.
Krzyżowcy ponieśli klęskę. W walkach religijnych
zrodził się duch narodowy. Ludność utworzyła sobie “Kościół Bośniacki” o
dualistycznym poglądzie, jaki cechował
bogomilców.
Serbia
Stefan Nemanja II, wielki żupan
Kaszki, został ukoronowany przez legata papieskiego w 1217 roku, za cenę
podporządkowania Serbii łacińskiemu arcybiskupowi w Antibari. “Pierwszy
koronowany”, jak Stefana Nemanję II nazywają historycy, wcale nie miał na myśli
latynizacji Kościoła serbskiego.
Chcąc go uniezależnić od arcybiskupa
bizantyńskiego w Ochrydzie, Stefan Nemanja II posłał swego brata Sawę, zakonnika
obrządku greckiego, do Nicei, w Małej Azji. Tam Sawa przekonał chwilowo
rezydującego patriarchę bizantyńskiego do uznania niezależnego Kościoła
serbskiego.
Patriarcha, chcąc mieć jakikolwiek wpływ na Bałkanach opanowanych
przez krzyżowców, nie tylko zgodził się na to, ale udzielił sakry Sawie i
zamianował go arcybiskupem Kościoła serbskiego mimo protestów arcybiskupa
Ochrydy. Sawa postanowił dać mocne podstawy niezależnemu Kościołowi. Z
cyrylo-metodianizmu i z obrządku bizantyńskiego wybrał punkty
najwięcejodpowiadające umysłowości serbskiej. Potworzył biskupstwa i seminaria
duchowne, mając dopomocy dobrze zorganizowane klasztory, które nieco wcześniej
skutecznie rozprawiły się z bogomilstwem.
Narodowy charakter Kościoła
(Cerkwi) serbskiego zyskał na sile przez kanonizację jego założycieli. Świętym
został nie tylko arcybiskup Sawa i jego ojciec, Stefan Nemanja I, który po
wstąpieniu do klasztoru przybrał imię Symeona, ale też później w poczet świętych
zaliczeni zostali inni władcy Serbii.
Niezależny Kościół serbski walnie
przyczynił się do zjednoczenia plemion serbskich i utrzymania ich narodowych
ambicji podczas długiej niewoli
tureckiej.
Bułgaria
Wypędzeni z Moraw greckiego
pochodzenia uczniowie Metodego po jego śmierci, zostali przyjęci w Bułgarii.
Najwybitniejszym z nich był św. Klemens. W jego “śywocie” jest podane, że Cyryl
i Metody wynaleźli alfabet słowiański dla Bułgarów i obaj bracia ochrzcili
Borysa I – co nie odpowiada prawdzie, ale świadczy, jak bardzo do gustu przypadł
Bułgarom kult Cyryla jak i Metodego, że całkowicie przywłaszczyli sobie braci
sołuńskich.
Za czasów Borysa żyli jeszcze w Bułgarii arystokraci mongolskiego
(tureckiego?) pochodzenia, którzy nie chcieli się zeslawizować. Poza tym byli
księża bizantyńscy, którzy uważali, że nabożeństwa powinny się odbywać w języku
greckim. Aby te grupy nie drażnić, Borys I skierował do Macedonii wygnańców z
Moraw, która jeszcze pozostawała w pogaństwie, by tam szerzyli chrześcijaństwo.
Klemensowi dał pełne wyposażenie i ustabilizował go w Ochrydzie.
Klemens
wpierw założył szkołę, w której naukę pobierali kandydaci na księży. Zajęło mu
to siedem lat.
W 893 roku tron objął Symeon, syn Borysa. Ten, widząc
osiągnięcia Klemensa, zamianował go biskupem (pierwszy biskup Bułgarii) w
południowo-zachodniej Macedonii. Klemens założył w Ochrydzie trzy kościoły i w
swojej diecezji nie tylko uczył religii, ale i rolnictwa oraz
sposobów
lepszego życia. Umarł w Ochrydzie w 916 roku.
Drugim prominentnym
uczniem Metodego był Naum. Uczył on kandydatów na księży w Presławiu. Nie
napisał nic, ale zachęcał innych do pisania. Symeon posłał go do Ochrydy, by
jako nauczyciel zastąpił Klemensa, który został biskupem. Naum umarł tam w 906
roku i został kanonizowany.
Tak powstały dwa ośrodki cyrylo-metodiańskie – w
Ochrydzie i Presławiu. Szkoła w Ochrydzie wydała szereg oryginalnych dzieł, jak
“śywot św. Klemensa” i „Obrona obrządku słowiańskiego”. Założona przez Nauma
szkoła w Peresławiu, zaczęła działać dopiero w 893 r.
Nie było oporu
przeciwko obrządkowi cyrylo- metodiańskiemu. Jedyną trudność sprawiała
głagolica, której litery różniły się od liter alfabetu greckiego. Stąd szkoła w
Presławiu wróciła do cyrylicy. Przypadła ona do gustu carowi Symeonowi, który
był wykształcony w Konstantynopolu, oraz innym Bułgarom znającym greką, gdyż
łatwiej im było czytać pisma słowiańskie.
Natomiast Klemens się. temu
sprzeciwił i stanął w obronie głagolicy. To było powodem napisania “Obrony
obrządku słowiańskiego”. Wtedy Symeon, który był przeciwny głagolicy, w roku 893
usankcjonował cyrylicą.
Konstanty, który później został biskupem, okazał się
najlepszym pisarzem w Presławiu. Przetłumaczył on szereg dzieł Kościoła
greckiego. Tłumaczeniem zajmował się nawet sam car Symeon.
Symeon zagarnął
Serbią w 925 roku, ogłosił się carem Bułgarii i Bizancjum, utworzył niezależny
patriarchat bułgarski i biskupstwo dla Serbów w Raszce. Cesarz Bazy l i obalił
ten patriarchat w 1020 roku i ustanowił autonomiczne arcybiskupstwo w Ochrydzie,
któremu była podporządkowana Serbia.
Dzięki cyrylicy Bułgaria została
schrystianizowana według obrządku bizantyńskiego w słowiańskim języku. Obrządek
grecki został zeslawizowany.
Czechy
Obrządek słowiański
musiał się zakorzenić wśród plemienia Zliczan, którego obszary znajdowały się
nad granicą morawską. Na to pokazują odkrycia archeologiczne.
Jeżeli idzie o
środkowe Czechy, to zgodnie z Kosmasem, książę Borzywój został ochrzczony na
dworze Świątopełka na Morawach. Zwolenniczką obrządku słowiańskiego była
Ludmiła, żona księcia. Niemniej jednak w Czechach wybuchła rewolta pogańska i
książe musiał uciekać ze stolicy, którą był Lewy Hradec. Świątopełk pospieszył
mu z pomocą i rozgromił buntowników. Borzywój wrócił do Czech i za stolicę obrał
sobie Pragą.
Były wiać dwa ośrodki cyrylo-metodianizmu w Czechach: Lewy
Hradec i Praga.
Część wypędzonych przez Wichinga z Moraw księży słowiańskich
musiała się schronić w Czechach i wzmocnić te ośrodki.
Podobnie było po
najeździe Wągrów na Morawy w 907 roku. Warto nadmienić, że św. Wacław został
postrzyżony według obrządku bizantyńskiego.
Upadek Moraw wstrzymał rozwój
cyrylo-metodianizmu w Czechach. Zniknął ośrodek dyspozycyjny, wiać biskup
Regensburga, który uważał, że ma jurysdykcją kościelną nad Czechami, nie musiał
się obawiać. Niemniej jednak, kiedy w 973 roku zostało utworzone biskupstwo
łacińskie w Pradze, papież Jan XIII w akcie erekcyjnym ostrzega przed obrządkiem
słowiańskim, co świadczy, że był on żywy w Czechach.
W roku 1032 Prokop
założył w Sazawie klasztor benedyktynów słowiańskich, na który książę czeski
Brzetysław I przeznaczył duże donacje.
Prokop mógł być mnichem w Tyńcu, koło
Krakowa, lecz po wypędzeniu mnichów z Polski w 1022 roku uszedł na Czechy i tam
założył klasztor, bo nie ma wyraźnego śladu, gdzie przedtem przebywał. Według
notatki Prokop zapoznał się. z reguła zakonną i został mnichem, z kolei wrócił
do Czech, a zatem, stało się to poza jego krajem rodzinnym.
Klasztor rozwinął
się przypuszczalnie dzięki wypędzonym z Polski zakonnikom słowiańskim i rozwinął
dużą działalność pisarską. Tłumaczono w nim księgi z łaciny na język
słowiański.
Kiedy w roku 1057 Prokop już nie żył, a opatem został jego
siostrzeniec Wit, . książę czeski Spytygniew, pod naciskiem łacinników, wypędził
benedyktynów słowiańskich z Sazawy, a klasztor ich przekazał zakonnikom
łacińskim.
Wypędzeni z Sazawy mnisi schronili się w klasztorze w Wyszegradzie
na Węgrzech i nawiązali kontakty z Kijowem. Przebywali tam 6 lat.
Między nimi
mógł być książę czeski Wratysław II (1061-1092), który też uszedł na Węgry. Po
śmierci Spytygniewa powrócił do Czech i stał się gorącym zwolennikiem obrządku
słowiańskiego.
Przywrócił on mnichom cyrylo-metodiańskim klasztor w Sazawie,
a nawet w 1080 roku zwrócił się do papieża Grzegorza VII o wprowadzenie obrządku
słowiańskiego w całych Czechach, co papież odrzucił, jako “nierozumne żądanie”.
Mimo tego Wratysław popierał Sazawę.
Dopiero jego następca, Brzetysław II,
pod naciskiem kleru łacińskiego, w roku 1096 wypędził po raz drugi mnichów
słowiańskich z Sazawy. Klasztor przejęli benedyktyni łacińscy i zniszczyli
bogatą bibliotekę6.
Obrządek słowiański w Czechach otrzymał śmiertelny cios.
Pewna część mnichów poprzezWyszegrad na Węgrzech dostała się do klasztorów w
Kijowie. Musiała ona zabrać część ksiąg z Sazawy, bo cały szereg rękopisów
zarówno z okresu morawskiego (tłumaczenia z greckiego), jak i sazawskiego
(tłumaczenia z łaciny), znalazła się w bibliotece Ławry Peczerskiej.
Warto
nadmienić, że Kijów działał też na Sazawę. Relikwie kanonizowanych książąt,
Borysa i Gleba, zostały złożone na ołtarzu w Sazawie w 1093
roku.
Komunikowanie się mnichów Sazawy poprzez Węgry z Kijowem jest
zrozumiałe, jeżeli weźmie się pod uwagę, że nie mogli oni użyć drogi przez
Polskę, bo w tym czasie rugowanie obrządku na Wisłą było w całej pełni.
Mimo
likwidacji cyrylo-metodianizmu w Czechach, pamięć o opacie Prokopie była żywa, a
wiać król czeski Przemyśl Ottokar II postarał się., że papież kanonizował go w
1204 roku. Wielki zwolennik obrządku słowiańskiego cesarz Karol IV uzyskał
zezwolenie na wznowienie zakonu benedyktynów słowiańskich, w 1346 roku, których
osadził w klasztorze na Emaus w Pradze. Objęli go zakonnicy chorwaccy z
Dalmacji, którzy posługiwali się. głagolicą.
Słowacja
W
Nitrze, Słowacji, rezydował za czasów Metodego biskup łaciński Wiching, który
był sufraganem Apostoła Słowian. Stąd jest przypuszczenie, że po zniszczeniu
Welehradu przez Madziarów stolica obrządku słowiańskiego mogła być w tym
mieście.
Akt darowizny króla węgierskiego Stefana I na rzecz kościoła w
Nitrze, z 1006 r.
nadmienia, że w tym mieście jest kapituła bezbiskupa, co
znaczyłoby, że biskup gdzieś się przeniósł. Niektórzy historycy sądzą, że
siedziba cyrylo-metodianizmu mogła przez jakiś czas znajdować się w Nitrze,
zanim w końcu zostałaprzeniesiona do Krakowa7.
Pomimo braku biskupa Nitra
pozostała stosunkowo dużym ośrodkiem cyrylo- metodiańskim. Tam na górze Zabór
dokonał żywota wypędzony z Polski św. Świerad.
Węgry
Król
węgierski Andrzej I musiał uciekać do Kijowa, gdzie został ochrzczony. Jarosław
Mądry dał mu córkę Anastazję za żonę. Po powrocie na Węgry Andrzej I założył dwa
klasztory, w Tihany i w Wyszegradzie, w których osadził mnichów obrządku
słowiańsko-bizantyjskiego z Kijowa.
Św. Wojciech pozyskał dla Rzymu Stefana,
syna Gejzy. Od tego czasu datuje się orientacja łacińska w Kościele
węgierskim.Na Węgrzech, podobnie jak w Polsce, nastąpiła latynizacja
chrześcijaństwa. Mimo tego obrządek słowiański utrzymał się dość długo. Wskazuje
na to list papieża Innocentego III do króla węgierskiego Emeryka w 1198 r., aby
łaciński arcybiskup w Kalocsa nie pobierał większych świadczeń od wiernych, niż
to czynią duchowni obrządku słowiańskiego.
Ruś
Oficjalnie
podaje się, że chrześcijaństwo przyszło na Ruś, kiedy cesarz Bazyli II zwrócił
się do Włodzimierza Wielkiego, aby mu posłał pomoc w stłumieniu rebelii.
Włodzimierz w zamian zażądał jedną z córek cesarza za żoną. Bazyli II zgodził
się na to i posłał mu Annę. Rewanżując się,książę ruski posłał mu sześć tysięcy
wojów w 988 roku, którzy zdusili rewoltę. Włodzimierz miał byćochrzczony w
Chersoniu, w tym samym roku.
Annie nie bardzo podobało się małżeństwo. Aby
się jej przypodobać Włodzimierz kazał obalić posągi bogów w Kijowie, a następnie
masowo ochrzcić ludzi w Dnieprze. Poza tym wypędził on 8 swoich żon i 800
konkubin.
Gdyby na Rusi nie było chrześcijaństwa, to Anna na pewno przy
pomocy swoich misjonarzy zaprowadziłaby obrządek bizantyński w języku greckim,
jak to się stało przy chrzcie narodu bułgarskiego. Zanim ona przybyła do Kijowa
chrześcijańscy Rusini na długo przedtem przysięgali na swego Boga, a pogańscy na
Peruna czy Wełesa. Widać z tego, że na Rusi był cyrylo-metodianizm, który
odznaczał się większą tolerancyjnością, niż obrządek bizantyński. Włodzimierz
musiał zburzyćposągi bogów, bo Annę raziły, że stały przed dworzyszczem, w
którym ona miała mieszkać.
Gdyby chrześcijaństwo przyszło na Ruś z
Bizancjum, to na pewno nie kursowałyby w licznych odmianach przez długie wieki
żywoty Cyryla i Metodego.
Na szlaku handlowym Praga – Kijów był nie tylko
Kraków, ale i Przemyśl, przypuszczalna stolica księstwa Łędzian. Musiał on dojść
do dużego znaczenia, skoro w nim archeologowie znaleźli szczątki katedry z X
wieku8.
Chrześcijaństwo przyszło do mieszkańców Przemyśla zapewne jeszcze z
Moraw, podobnie jak do Kraju Wiślan. Wzmianka wskazuje, że w owym czasie
istniała w Przemyślu najstarsza gminażydowska na ziemiach polskich. Dwa kopce,
zwane “tatarskimi” świadczą, że tam mogło być osiedle celtyckie w pierwszym
wieku naszej ery, podobnie jak w Krakowie.
Razem z kupcami podążali do
Kijowa misjonarze cyrylo-metodiańscy. Z plemion ruskich Polanie byli pierwsi,
którzy przyjęli chrześcijaństwo9. Za nimi poszli Drzewianie, Nowogrodzianie,
Połocczanie, Dregowiczanie, Sewerianie i Bużanie. Nestor nie wymienia Krywiczan,
Uliczan Tywertczan i Radymiczan, co wskazuje, że cyrylo-metodianizm nie objął
tych plemion wschodnio- słowianskich.
Z władców podaje się, że księżna Kijowa
Olga pierwsza przyjęła chrzest przed wizytą w Konstantynopolu 955 lub 957 roku.
Oznacza to, że stała się chrześcijanką obrządku słowiańskiego. Są historycy,
którzy uważają, że jej chrzest nastąpił w Konstantynopolu według obrządku
bizantyńskiego. Niemniej jednak Olga wróciła z Carogrodu tak rozgoryczona, iż
posłała do cesarza niemieckiego po misjonarzy. Widocznie jako chrześcijanka
obrządku słowiańskiego spotkała się z lekceważeniem w Konstantynopolu, bo
patriarcha patrzył krzywym okiem na rzymsko-słowiańskie chrześcijaństwo.Wysłana
do Kijowa misja niemiecka spaliła na panewce.
Na powiązanie Olgi z
cyrylo-metodianizmem wskazuje fakt, że swojemu synowi dała na imię. “Świętosław”
i przypuszczalnie ochrzciła go, lecz jej następca okazał się zatwardziałym
poganinem.
Był nim również jego syn, a wnuk Olgi, Włodzimierz Wielki. Trzeba
wiedzieć, że wówczas skandynawscy Warangowie, którzy opanowali
wschodnio-słowiańskie plemiona, żyli dalej swoja tradycją. Nosili skandynawskie
imiona do pewnego stopnia zeslawizowane, np. Helga – Olga, Waldemar – Wołodimir
itp. Język Warangów był jeszcze w użyciu, tak że cesarz Porfirogenita wzmiankuje
nazwy związane z dolnym Dnieprem zarówno w języku słowiańskim jak
iskandynawskim. Jeżeli Warangowie przechodzili na chrześcijaństwo, to raczej
obrządku bizantyńskiego niż słowiańskiego.
Nestor nadmienia, że w 981 roku
Włodzimierz Wielki wyruszył na “Lachów” (Łędzian) i zabrał im grody: Przemyśl,
Czerwień i inne. W Przemyślu mógł się natknąć na biskupa cyrylo- metodiańskiego,
który wywarł na nim duże wrażenie, co mogło się stać powodem chrztu księcia
kijowskiego. Na podobną możliwość wskazuje też prasa ukraińska w Stanach
Zjednoczonych10.
Warto nadmienić, że metropolia słowiańska w Krakowie sięgała
daleko na wschód poza Przemyśl. Jeszcze w XIV wieku biskupi polscy uważali, że
Kamieniec Podolski należy do diecezji krakowskiej11. Nie jest wiadomo, gdzie
Włodzimierz przyjął chrzest. Nestor mógł celowo ten fakt pominąć, o ile w grę
wchodził obrządek słowiański.
Kijowianie nie bardzo chętnie wchodzili do
Dniepru, gdzie ich księża chrzcili. Przypuszczalnie owymi poganami byli raczej
Warangowie.
Kronikarz niemiecki Thietmar, który umarł w 1018 roku, nadmienia,
że w Kijowie było 400 kościołów. Nie mogło ich tak dużo powstać po stosunkowo
krótkim okresie czasu po chrzcie Rusi. Raczej trzeba przyjąć, że ludność
słowiańska Kijowa stawiała sobie kaplice cyrylo-metodiańskie znacznie wcześniej
niż wypada data chrystianizacji Rusi.
Za czasów Włodzimierza Wielkiego i
Jarosława Mądrego istniały na Rusi następujące biskupstwa: w Nowogrodzie,
Połocku, Czernichowie, Turowie nad Prypecią, w Belgoradzie nad Irpieniem, we
Włodzimierzu Wołyńskim, no i oczywiście w Kijowie; razem siedem biskupstw
obejmujących siedem plemion ruskich12.
Nestor podaje, że przez chrzest
powstała Ruś13. Oznacza to, że cyrylo-metodianizm zosta
rozciągnięty na
skandynawskich Warangów. Przy pomocy nowej wiary obcy element etniczny został
zeslawizowany, a ponieważ on nosił nazwę “Ruś”, termin ten objął również
plemiona słowiańskie.Cyrylo-metodianizm scementował dwa różne elementy etniczne
przez ujednolicenie języka i wyznania14.
Niektórzy historycy uważają, że
chrześcijaństwo na Ruś przyszło z południa. Gdyby tak było, to Jarosław Mądry
nie musiałby je podporządkowywać patriarsze w Konstantynopolu, bo od samego
początku byłoby bizantyńskie. Skoro je zgrecyzował, to znaczy, że przedtem
musiało być podporządkowane jakiemuś innemu ośrodkowi. Jeżeli tak, to w rachubą
wchodzić może jedynie metropolia słowiańska w Krakowie.
Nie zdaje się, aby po
przyjęciu chrztu w Kijowie powstała tam metropolia15. Przypuszczalnie było
biskupstwo o większym znaczeniu. Taki wypadek zaszedł w Chorwacji. Słowiański
biskup Kninu odgrywał czołową rolą, stąd nazywano go “biskupem Chorwacji”, ale
nigdy nie arcybiskupem, bo metropolita rezydował najpierw na Morawach, później w
Wiślicy i Krakowie.
Co skłoniło Jarosława Mądrego do podporządkowania Rusi
bizantyńskiej jurysdykcji kościelnej? Powodem mogła być obawa, że Kościół ruski
może ogarnąć bogomilizm, szerzący hasła anarchistyczne. Źródła kijowskie
wzmiankują, że biskup Leontius potępił popa Adriana w 1004 roku za szerzenie tej
herezji. Wypędzenie mnichów z Polski w 1022 roku mogło być ostrzeżeniem dla
Kijowa. Dalsze wypadki, a zwłaszcza rozruchy po śmierci Mieszka II, dały wiele
do myślenia w stolicy Rusi. Skoro metropolia i hierarchia słowiańska były za
słabe, by się oprzeć naciskowibogomilców, to trzeba było szukać oparcia w jednym
z dwóch głównych ośrodków chrześcijaństwa. Obrządek łaciński ze względu na język
i odległość nie wchodził w rachubę. Kościół ruski można było podporządkować
jedynie Konstantynopolowi.
Około 1039 roku Jarosław Mądry doszedł do
porozumienia z Bizancjum. Patriarcha zgodził się na utworzenie metropolii w
Kijowie z językiem słowiańskim w liturgii. Nie była to nowość. Poprzednio
patriarcha musiał się zgodzić na pozostawienie języka słowiańskiego w
Bułgarii.
Jarosław Mądry nie był jednak zadowolony ze zmiany, stąd w 1051
roku powołał na tron arcybiskupi ruskiego zakonnika Hilariona i kazał mu
udzielić sakry bez porozumienia się z patriarchą. Tym samym dążył do
uniezależnienia swego Kościoła, co stało się chwilowo, gdyż po śmierci Hilariona
patriarcha odzyskał Ruś.
Zniszczenie carstwa bułgarskiego w 1018 roku musiało
spowodować eksodus księży bułgarskich na Ruś, którzy w niej wzmocnili obrządek
słowiański.
Szkoła Kijowska za Jarosława Mądrego dokonała wielu
przekładów z języka greckiego, zarówno dzieł liturgicznych, jak i z ogólnej
literatury.
ZAKOŃCZENIE
Gdyby nie
cyrylo-metodianizmnie byłoby Polski, Rosji, Bułgarii, narodów dawnej
Czechosłowacji i Jugosławii. Po naszych przodkach pozostałyby bardzo mgliste
wspomnienia, jak po Słowianach nad rzeka Łabą w Niemczech, czy po ich kuzynach
osiadłych na Peloponezie; jak po Gotach, Hunach i Awarach, którzy wykazali dużą
bitność, ale z braku spoiwa narodowego rozproszyli się…
Będąc na Morawach
Cyryl i Metody szerzyli chrześcijaństwo w wersji słowiańskiej, czyli dostosowane
jak najbardziej do umysłowości nawróconych ludzi. Nadanie sakralności językowi
słowiańskiemu, wprowadzenie słowa pisanego i wyższej kultury, na których
przyjęcie umysły były dostatecznie rozwinięte, stało się objawieniem dla
Słowiańszczyzny. Podciągnięte przez cyrylo- metodianizm plemiona, zaczęły
tworzyć narody.
Nie poszli ich śladem Słowianie połabscy i na
Peloponezie. Pierwsi przyjęli chrześcijaństwo od Niemców i zniemczyli się,
drudzy od Greków i zgrecyzowali się. Zapłacili najwyższą cenę – wynarodowili
się.
Język staro-cerkiewny, chociaż zrozumiały ówczesnym Słowianom, nie
odpowiadał poszczególnym dialektom. Odchylenia od niego spowodowały wytworzenie
się języka staro- bułgarskiego, staro-ruskiego, staro-polskiego itd. One to
ambitnie parły do stworzenia własnej literatury.
Cyrylo-metodianizm dał wiele
plemionom polskim. Zjednoczył je i na ich ziemiach ulokował swój ośrodek. Przez
około 150 lat arcybiskupi w Wiślicy, a następnie w Krakowie, kierowali rozległą
metropolią, nie wiele mniejszą, nit obszary podporządkowane rzymskiej czy
greckiej jurysdykcji kościelnej. Co więcej, arcybiskupstwo słowiańskie miało do
czynienia z stosunkowo jednolitą masą etniczną, a nie ze zlepkiem różno-
języcznych i różno-plemiennych grup ludzkich. Kiedy więzy między metropolią
słowiańską a Watykanem rozluźniły się, arcybiskup na równi z papieżem i
patriarchą – ustanawiał diecezje, udzielał sakry biskupiej, na ołtarze wynosił
świętych. Kraków był wówczas “Trzecim Rzymem”.
Myli się ten, co sądzi, te z
chwilą latynizacji chrześcijaństwa cyrylo-metodianizm zniknął całkowicie z ziem
polskich. On tylko został zabarwiony na kolory rzymskie. Pod cienką
warstewkąlatynizmu tyje dalej i w dynamiczny sposób daje znać o sobie.
Typowy
dla cyrylo-metodianizmu Kult Maryjny jest dziś może silniejszy u Polaków, niż
był tysiąc lat temu. Kiedy na II Soborze Watykańskim w latach 1960-tych biskupi
niektórych krajów
chcieli go ograniczyć, by przystosować do mentalności
protestantów, przedstawiciele polskiego
episkopatu zdecydowanie się temu
sprzeciwili. Kult Maryjny jest taką świętością dla Polaka, te nie można go brać
na żadne przetargi.
Na około 40 cudownych miejsc w Polsce, wszędzie figuruje
Matka Boska. Największym dla Polaków sanktuarium kościelno-narodowym jest Jasna
Góra z ikoną Bogarodzicy.
Wielu ludzi zastanawia f akt, dlaczego obraz
stanowiący zdobycz wojenna księcia Władysława Opolskiego, w krótkim okresie
czasu wysunął się na czoło kultowych obiektów? Dlaczego od samego początku
podążały tłumy do Częstochowy, by się pomodlić przed obrazem Czarnej
Madonny?
Przypuszczalnie w kościołach słowiańskich dominował jej obraz. Kiedy
przyszła latynizacja, wizerunek znikał. Zastąpiły go obrazy świętych rzymskiego
obrządku, obce umysłowości wiernych. Stąd, kiedy Opolski umieścił zdobytą ikonę
w Częstochowie, wieść rozniosła się, ze do Polski wróciła cyrylo-metodiańska
Madonna. Stęsknieni jej widoku ludzie tłumnie podążali do Częstochowy.
Kult
Apostołów Słowian był żywy w Polsce całe stulecia. Najlepiej potwierdza go
wydarzenie z 1576 roku. Wówczas trzeba było wydać nowy brewiarz. Kardynał
Radziwiłł zlecił księdzu Sokołowskiemu , by w modlitwie do Cyryla i Metodego
skreślił słowo “Apostołowie”, bo go to raziło. Niemniej jednak kardynał
Radziwiłł nie miał odwagi, by usunąć z brewiarza modlitwę, chociaż bracia
sotuńscy nie byli wówczas kanonizowani przez Kościół rzymski. Co gorzej, byli
posądzani o herezję. Jest nie do pomyślenia, aby kardynał Radziwiłł nic o tym
nie wiedział, niemniej jednak kult Apostołów Słowian był tak silny, te nie można
go było podważyć.
Najstarsza polska pieśń kościelna “Bogurodzica”
przypuszczalnie była czołowym hymnem cyrylo-metodiańskim. Musieli ją przynieść z
południa misjonarze słowiańscy, bo według rzeczoznawców językowych zawiera trzy
nawarstwienia: morawskie, czeskie i polskie. Może ze względu na kult’ Matki
Boskiej tak dalece przypadła do gustu Polakom, te stała się hymnem narodowym.
Śpiewało ją rycerstwo przed rozpoczęciem bitwy pod Grunwaldem, Chocimem i
Wiedniem, chociaż to nie jest pieśń bojowa.
Inna ulubiona pieśń kościelna, to
“Święty Boże”. Cenią ją również prawosławni Rosjanie, co Świadczyć może, te oba
narody, polski i rosyjski, miały wspólną przeszłość cyrylo-metodiańską.
Charakterystyczne są też pieśni wielkanocne, bo wskazują na słowiańskie
pochodzenie.
Najstarsze kościoły drewniane zachowały się na Śląsku, natomiast
na Podhalu, mimo obfitości kamienia, ludność nie sili się na murowanie świątyń.
Jeżeli porównać drewniane kościoły na Śląsku i Podhalu z cerkwiami ruskimi, to
podobieństwo jest uderzające. Jak widać, Ślązacy i Podhalanie, mimo
zlatynizowania obrządku, pozostali wierni swoim dawnym, drewnianym kościołom,
wprowadzonym do Polski przez cyrylo-metodianizm.
Podobnie jest z dedykacjami.
Najstarsze kościoły w dalszym ciągu czczą słowiańskich świętych.
Tragiczne
wypadki, jakie wydarzyły się na podłożu dwuobrzadkowym w Polsce, nakazywały
“zapomnienie” cyrylo-metodianizmu i “wytarcie go z pamięci”. Lecz jut w epoce
Odrodzenia obrządek ten nie tylko nie raził, lecz wprost na odwrót,
entuzjazmował umysły światlejsze. Czas najwyższy, aby w podręcznikach historii
oddać mu należyty szacunek, zwłaszcza, te tyjemy w dobie ekumenizmu.
Do
“odtarcia” z pamięci obrządku słowiańskiego mogą wiele zdziałać nie tylko
archeologowie, którzy z ziemi wygrzebują naszą przeszłość, ale też dociekliwe
osoby.Koło Krynicy jest zdrojowisko Muszyna. Miasto to będzie wkrótce obchodzić
800-lecie swego istnienia. Przez 330 lat, aż do rozbiorów Polski, należało do
dóbr stołu biskupów krakowskich.
W ciągu długiego istnienia miała Muszyna
kościoły drewniane, o takich dedykacjach, jak Wniebowzięcia Matki Boskiej, św.
Michała i św. Marcina, św. Marii Magdaleny. Wszystkie dedykacje są typowe dla
obrządku słowiańskiego.
Pieczęć miasta, która pochodzi z czasów, kiedy
Muszyna była “biskupim ” miastem, ma mszał, nad nim infułę, biskupią wraz z
dwoma, skrzyżowanymi z sobą laskami. Jedną z nich jest pastorał z zakręconym w
kółko szczytem; druga laska ma prosty szczyt z dwoma poprzeczkami. Co ona
oznacza?
W murowanym kościele św. Józefa, konsekrowanym przez biskupa
krakowskiego Andrzeja Załuskiego w 1749 roku, jest ołtarz z chrzcielnica. Na nim
są dwie figury świętych. Jedna przedstawia biskupa z infuła na głowie,
pastorałem w raku, który ma krótko przystrzyżone włosy, twarz ogolona, bez brody
i wąsów. Po drugiej stronie ołtarza drugi święty ma długie włosy, brodą i wąsy,
szerokie szaty. Z szyi zwisa mu paliusz. W jednej ręce trzyma otwartą księgę., a
w drugiej prostą laskę, z dwoma poprzeczkami na szczycie. Znów ta sama laska jak
w herbie Muszyny!
W Kościele rzymskim hierarchowie podpierają się.
pastorałami, natomiast w Kościele bizantyńskim została przyjęta prosta laska z
poprzeczką na szczycie (krzyżykiem). Ilość poprzeczek oznacza stopień w
hierarchii. Biskup ma łaskę, z jedną poprzeczką, arcybiskup z dwoma, a
patriarcha z trzema poprzeczkami.
Biskupi krakowscy, jako właściciele
Muszyny, zostawili w herbie miasta i w kościele śladynajstarszych dziejów
biskupstwa krakowskiego: wpierw było to arcybiskupstwo (laska z
podwójnąpoprzeczką) cyrylo-metodiańskie, a później biskupstwo łacińskie
(pastorał).
Jeżeli porobi się. dokładne obserwacje nie tylko w najstarszych
kościołach archidiecezji krakowskiej, ale też w całej Polsce, na pewno natrafi
się na liczne ślady obrządku słowiańskiego.
Trzeba je ponotować i z
szacunkiem się do nich odnosić, bo to, ze dziś jesteśmy Polakami, mamy do
zawdzięczenia Cyrylowi i Metodemu.
Uwaga - po przypisach jest jeszcze
tekst!
PRZYPISY
Rozdział
I
1. K. Lanckorońska, “Studies on the Roman-Slavonic Rite in Poland”,Roma
1961, str.l; S. Smrzik, “The Glagolithic or Liturgy”, Cleveland 1959, str.15.
Roman-Slavonic 2. “Mszał Kijowski” nie jest tekstem czysto zachodnim, Lecz
bardzo luźnym tłumaczeniem sakramentarza łacińskiego z przełomu VI i VII wieku,
posiadającym także stawki z liturgii greckiej. Analizuje go C. Mohlberg, w “II
Messale Glagolitic di Kiev”, Roma 1928.
3. T. Lehr-Spławiński, “Od piętnastu
wieków”, Pax, Warszawa 1961, str.61.
4. F. Dvornik, “Byzantine Missions Among
the Slavs”, New Jersey 1970, str.109 i 117.
5. J. Vasica,”Slovanska liturgia
sv. Petra”, Byzantinoslavica VII, Praha 1939-1946.
6. J. Umiński, “Obrządek
słowiański w Polsce IX i X wieku i zagadnienie drugiej metropolii w czasach
Bolesława Chrobrego”, Lublin 1957, str. 3-5.
7. H. Paszkiewicz, “The Making
of the Russian Nation”, London 1963, str.90.
Rozdział III
1. P.A. Lavrov,
“Materijaly po istoriji voznikovenija drevensej slavianskoj pismennosti”,
Leningrad 1930, str.75.
2. T. Lehr-Spławiński, “Misja słowiańska św. Metodego
a Polska”, Collectanea Theologica, Leopoli 1938.
3. J. Widajewicz, w
“Państwie Wiślan”, Kraków 1947, nazywa te formacje polityczna “państwem”. Zdaje
się, że bardziej odpowiadałaby nazwa “Kraj Wiślan”, jaką podaje Geograf Bawarski
w połowie IX wieku, gdyż przypuszczalnie na jego terenie było nie jedno, ale
dwa, a nawet trzy państwa plemienne, ze stolicami w Krakowie, Wiślicy,
Sandomierzu, a może nawet w Stradowie.
4. F. Dvornik, “Les Legendes de
Constantin et de Methode vues de Byzance”, 1933.
5. M. Niechaj, “De cultu SS.
Cyrilli et Methodii in Polonia”, Olomucci 1937.
6. Może tu ma jakiś sens
legenda o smoku wawelskim, któremu pobliscy mieszkańcy musieli uiszczać haracz,
dostarczając pewnej ilości młodych ludzi do pożarcia. Jeżeli to nie był potwór,
ale Skok, administrator Krakowa, osadzony tam przez Świętopełka I, to jemu
ludność musiała dostarczać co roku ludzi, pędzonych na rynek niewolników w
Wenecji.
Rozdział IV
1. J. Cibulka, “Velkomoravsky Kostel w Modre u
Yelehradu a zacatky Krstanstvi na Morave”, Praha 1958, str.22.
2. Z.
Wartałowska, “Dzieje Wiślicy w świetle odkryć archeologicznych”, referat
wygłoszony na V Konferencji Naukowej Zespołu Badań nad polskim średniowieczem”,
UW i PW Busko-Wiślica 19-20 Y.1966.
3. J. Hawrot, “Pierwotny kościół pod
wezwaniem Salwatora na Zwierzyńcu w Krakowie”, Kwartalnik Archeologii i
Urbanistyki, 1956.
4 J. Cibulka, “Vaclavova rotunda Svateho Vita”,
Svatovaclavsky slovniki, 1934, str.230, 685; V. Mole, “Nowy pogląd na rotundę
śś. Feliksa i Adaukta”, Przegląd Historii Sztuki III, 1932/33.
5. K.
Zakrzewska, “Rotunda wawelska w świetle nowych badań i odkryć archeologicznych”,
Studia do dziejów Wawelu II, 1960.
6. K. Józefowiczówna, “Z badań nad
architektura przedromańską w Poznaniu”, Inst. Hist. Kult. Mat. PAN, Wrocław
1963.
7. “Ukraine: A Concise Encyclopedia”, University of Toronto Press,
Toronto 1971, tom II, str.134.
Rozdział V
1. “Vita S. Clementis Bulg.
Archiep.”
2. J. Stanislav, “O prehodnotenie vel’komoravskych prvkov v
cyrilo-metodejskiej literaturę”, Sofia 1955, str. 258- 9, uważa, że Gorazd był
księciem wielko-morawskim, a Metody wyrażał się o nim jako o wielkim mężu, który
również znal łacinę.
3. “De Administrando Imperio”.
4. B. Paprocki, “Herby
rycerstwa polskiego”, 1584, podaje, że herb Wieniawa przywędrował z Moraw do
Polski. Może ród nim pieczętujący się zbiegł do Małopolski podczas najazdu
Węgrów na Wielkie Morawy, jak to miały zrobić rody Odrowążów i Gryfitów. Warto
nadmienić, że Bossuta, który w 1027 roku został arcybiskupem krakowskim, miał
być herbu Wieniawa.
5. J. Zathey, “O kilku przepadłych zabytkach
rękopiśmiennych Biblioteki Narodowej w Warszawie”, Warszawa 1949.
6. F.
Dvornik, “Byzantine Missions Among the Slavs”, New Jersey 1970 str.199.
7. K.
Potkański, “Konstanty i Metodyusz”, Kraków 1905, str.88.
Rozdział VI
1. H.
Lowmiański, “O identyfikacji nazw Geografa Bawarskiego”, 1958.
2. F. Dvornik,
“Byzantine Missions Among the Slavs”, New Jersey, str.117.
3. Pod tym
względem jest bardzo instruktywne studium O. Culmanna, na temat Ewangelii św.
Jana, w którym wybitny teolog protestancki daje wykład rozdziału
przedstawiającego uzdrowienie ślepego od urodzenia młodzieńca, jako symbolicznie
przedstawiającego chrzest przez oświecenie. O. Culmann, “Les Sacraments dans
l”Evangelie Johannique”, Paris 1951, str.70-72.
4. P. Ivanov, “Tajna
Sviatych”, YMCA Paris, 1949, str.355-6.
5. H. Paszkiewicz, “The Making of the
Russian Nation”, London 1963, str.341.
6. H. Paszkiewicz, jak wyżej, str.62,
64, 66.
Rozdział VII
1. Katalogi biskupów krakowskich stanowią zagadkę.
Znamy je ze stosunkowo późnych pięciu rękopisów: tzw. pierwszy pochodzi z XIII
wieku, pozostałe – z XIV i XV wieku. Katalog pierwszy stanowi sucha lista imion
wpisanych na ostatniej stronie “Rocznika kapituły krakowskiej”. Drugi katalog
podaje rok objęcia i liczbę lat rządów każdego biskupa. Oto początek
listy:
Prohor ustanowiony 969, żył 18 lat;
Prokulf ustanowiony 986, żył 27
łat;
Poppon ustanowiony 1014, żył 8 lat;
Gompon ustanowiony w 1023, żył 8
lat;
Rachelin ustanowiony 1932, żył 13 lat;
Aron ustanowiony arcybiskupem
1046, żył 12 lat.
Następne • katalogi zawierają bogatą treść opisową. Istotne
zmiany w partii początkowej są dwie: poprawki chronologii i dodanie Lamberta.
Ordynacja Prohora została przesunięta na rok 966, co oczywiście wynikło z
dopasowania jej do daty chrztu Mieszka I. Następnie przedłużano liczby lat
rządów tak, by zlikwidować wakanse. Te dowolności mocno podrywają autorytet
katalogów.
2. M. Gumplowicz, “Początki biskupstwa krakowskiego”, 1907.
3.
H. Paszkiewicz, “The Origin of Russia”, New York 1969.
4. F. Dvornik,
“Byzantine Missions Among the Slavs”, New Jersey 1970, str.202, pisze: “one
thing is certain. A Slavonic metropolis with several episcopal sees did exist in
Poland in continuation of the Moravian hierarchie order established by Pope John
IX”.
5. W. Dzięcioł, “The Origin of Poland”, Veritas, London 1963, str.287,
podaje: “Trzynastowieczny rejestr biskupów Krakowa wymienia Prohora jako
pierwszego biskupa pod datą 969 (Prohor 969 ordinatur, 16 annos vixit). Wygląda
na to, że data powinna być 869,a przepisywacz w XIII wieku mógł w dobrej wierze
przesunąć ją na 969, by synchronizowała z chrztem Polski. Data Prokulfa podana
jest na 986. Tu znów kronikarz dopasowałdatę z 886 na 986. Wygląda na to, że
południowa Polska miała prawne biskupstwo w Krakowie od 869 roku, obrządku
cyrylo-metodiańskiego, a od 887 do 913 przypuszczalnie obrządku łacińskiego pod
wpływem Wichinga, a może nawet obydwa obrządki. Prohor mógł być Grekiem. Co do
Prokulfa, to mógł być biskupem metodiańskim greckiego pochodzenia, lub też
łacińskim narzuconym przez Wichinga, przy czym mógł mieć niemieckie imię
“Broc-Wolf”.
J. Umiński uważa imię Prokulf za zniemczoną postać
słowiańskiego Prokopa czy Prokofiusza. Jeżeli weźmie się pod uwagę, że Prokop
został kanonizowany przez papieża dopiero w 1204 roku, to noszący imię w IX czy
choćby w X wieku, nie mógł być biskupem łacińskim.
6. Z licznej literatury
kilka pozycji: L. Hauptmann, “Das Regensburger Privilegium v. 1086″, 1958; R.
Hiltzmann, “Die Urkunde Heinrichs IV 1086″, 1918; K. Buczek, “O dokumencie
biskupstwa praskiego”,1939; J. Widajewicz, “Kraków i Poważę w dokumencie
biskupstwa praskiego z r.1086″, 1936.
Rozdział VIII
1. Monumenta Poloniae
Historica III, 126.
2. jak wyżej, 60.
3. jak wyżej, 1.
4. Christophori
Varsevichi, “Reges, Sancti, Bellatores, Scriptores Poloni”, Roma MDCI, 3.
5.
Na temat chrztu Mieszka I pisze również niemiecki kronikarz Thietmar. Zapis
jego: “Owa bowiem wierna wyznawczyni Chrystusa (Dubrawka) widząc swego męża
pogrążonego w różnorakich błędach pogaństwa zastanawia się usilnie nad tym, w
jaki sposób mogłaby go pozyskać dla swojej wiary. Umyślnie postępowała jakiś
czas zdrożnie, aby później działać dobrze. Kiedy mianowicie po zawarciu tego
małżeństwa nadszedł okres wielkiego postu i Dubrawka starała się złożyć Bogu
dobrowolnie ofiarę przez wstrzymanie się od mięsa i umartwianie swego ciała, jej
małżonek namawiał słodkimi obietnicami do złamania postanowienia. Ona zaś
zgodziła się na to w tym celu, by z kolei móc tym łatwiej zyskać u niego w
innych sprawachposłuch” (Kronika Thietmara, M. Jedliński, Poznań 1953, str.220).
W tekście tym zastanawia, że Mieszko nie jest wprost nazwany poganinem, lecz
tylko “pogrążonym w różnorakich błędach pogaństwa” i że Dubrawka zamiast go
nawrócić do Chrystusa, uczynić chrześcijaninem, myśli, by go jedynie pozyskać
dla swojej wiary, albo raczej, w jaki sposób by go połączyć ze sobą w wierze.
Warto tu zwrócić uwagę na dyscyplinę postów. W obrzędzie słowiańskim, który miał
wschodnia dyscyplinę, posty są surowsze, niż w obrządku łacińskim. Ale trzeba
pamiętać, że w Kościele łacińskim posty są objęte przykazaniem kościelnym
-pojęcie, którego nie zna Kościół wschodni, w którym posty są zwyczajowym
wyrazem indywidualnej pobożności. Wspaniałym tego przykładem może być słynna
Homilia, czytana podczas wschodniej jutrzni wielkanocnej, w której natchniony
autor mówi, “że ci co pościli i ci, co nie pościli, niech weselą się dzisiaj”.
Jak więc widać, to że Mieszko jadł w poście mięso, nie wynikało z jego
pogańskiego trybu życia, ale z dowolności postnej obrządku słowiańskiego.
Charakterystyczne, że zarówno Gall jak i Thietmar podają szczegóły odnoszące się
do Mieszka, natomiast nic nie wiedzą o okolicznościach samego chrztu, bo go w
966 roku nie było.
Rozdział IX
1. W. Semkowicz, “Paleologia łacińska”,
Kraków 1951, podaje, że do końca XVI wieku księgi greckie były trzymane w
katedrze gnieźnieńskiej. Warto tu dodać, że pieśń “Bogurodzica” utrzymałasię
najdłużej również w tej katedrze. Czy przypadkiem w Gnieźnie nie mieściło się
centralne biskupstwo cyrylo-metodiańskie na ziemiach Polan, podporządkowane
metropolii w Krakowie i dlatego Bolesław Chrobry ulokował w nim arcybiskupstwo
łacińskie?
2. Informację Thietmara potwierdzają “Annales Magdeburgenses”,
Monumenta Germaniae Historica, Scriptores XVI.
3. Wzmianki w kronikach o dwu
metropoliach są następujące: – Gall: “suo tempero (w czasach Bolesława
Chrobrego) Polonia duos metropolitanos cum suis suffragansis continebat” (K.
Maleczyński, Gall Anonymi Cronica, MPHNs II, str.30); Kadłubek: (Bolesław
Chrobry) “adhuc tenellas fidei primitias, adhuc in canis vagientem ecclesiam tam
tenero; amplexu, tam adulta fovit teneretudine, ut geminam metropolim
instituerit” (MPH II, str.276). Kadłubek, biskup krakowski, chwali Bolesława
Chrobrego za jego mądrość w podejściu do dwóch metropolii, z których każda miała
swoje biskupstwa.
4. Monumeta Germaniae Historica, Scriptores III, str.92,
podaje:”coadunato sinodo septem episcopis disposuit”.
5. W. Meysztowicz,
“Koronacja Pierwszych Piastów”, Roma 1956, podaje, że Lambert był synem Mieszka
I i jego żony Ody, a więc przyrodnim bratem Bolesława Chrobrego. W 996 roku
zostaje biskupem, a w 1000 roku udaje się do Rzymu po koronę królewską. Umarł w
1030 roku.
Rozdział X
1. Zaskakuje liczba siedem. Miało być siedem
biskupstw cyrylo- metodiańskich na Rusi i w Chorwacji. F. Dvornik w “Byzantine
Missions Among the Slavs”, str.54-55, wyjaśnia, że w biografii św. Cyryla liczba
siedem ma sakralny charakter. Rodzice braci sołuńskich mieli siedmioro dzieci,
przy czym Cyryl był najmłodszy. Po jego urodzeniu rodzice Cyryla żyli w
abstencji małżeńskiej przez 14 lat, a więc 2×7, itp.
2. Instytucja
“chorbiskupów” (chorepiscopi) powstała już w II wieku na wschodzie. Biskupi
bardzo rozległych diecezji mieli trudności dotarcia do zapadłych kątków,
zwłaszcza w górach. W związku z tym delegowali część swoich uprawnień księżom w
wiejskich okręgach. Stad powstała nazwa “biskupi wiejscy”. Mogli oni na własna
rękę udzielić niższych
święceń kapłańskich, natomiast wyższe święcenia tylko
za zgodą biskupa. Władza biskupów wiejskich zaczęła maleć w VIII wieku, tak, że
nie mogli oni wyświęcać nawet lektorów. Ostatecznie instytucja ta zniknęła w XII
wieku. Na zachodzie pojawiła się w VIII
wieku, ale po czterech stuleciach
również zaginęła. Warto nadmienić, że papież Grzegorz VII mógł mieć na myśli
„chorbiskupstwa” podając w liście do Bolesława Śmiałego, że w Polsce są tak małe
biskupstwa, iż obejmują tylko jedną parafię i nie mogą utrzymać biskupa.
3.
K. Lanckorońska, “Studies on the Roman-Slavonic Rite in Poland”, Roma 1961,
str.43-456.
4. S. Kętrzyński, “O zaginionej metropolii czasów Bolesława
Chrobrego”, Warszawa 1947; W. Kętrzyński, “Studia nad dokumentami XII
wieku”.
5.W. Kętrzyński sądził, że nie Kraków, ale Sandomierz był stolicą
drugiej metropolii. H. Paszkiewicz (The Origin of Russia, str.389) uważa, że
skoro w 1000 roku zostało założone biskupstwo w Krakowie podporządkowane
Gnieznu, to metropolia słowiańska byłą gdzie indziej
na terenie polskim,
który kiedyś należał do Moraw, a więc w Sandomierzu. W tym dociekaniu nie jest
wzięta pod uwagę możliwość istnienia biskupstwa i arcybiskupstwa dwóch obrządków
w jednym mieście. A takie wypadki mają czasem miejsce. W roku 1939 we Lwowie
mieściły się trzy metropolie: łacińska, greko-katolicka i ormiańska.
6. W.
Semkowicz-Zarembina, “Powstanie i dzieje autografu Annalum Jana Długosza”,
Rozprawa PAU 1952, str.24.
7. J. Natanson-Leski, “Zarys granic i dziejów
Polski najstarszej”, Wrocław 1953.
8. M. Niechaj, “De cultu SS Cyrilli et
Methodii in Polonia”. Acta VII Conventus Velehradensis, str.159; W.A.
Maciejowski, “Pamiętniki o dziejach piśmiennictwa i prawodawstwa Słowian”,
Warszawa 1939, str.147.
Rozdział XI
1. Zosimas, Fenicjanin z urodzenia,
żył w pierwszej połowie VI wieku. Legenda wiąże go z pustelnicą, Marią
Egipcjanką, której kult był szeroko rozpowszechniony w obrządku
słowiańskim.
2. I.Ostojic, “Katalog Benediktinskih Samostana na Dalmatinskom
Primorju”, Split 1941. 3. “Rerum Bohemicarum” II, 1874.
4. Chalupecky-Ryba,
“Stredovske legendy Prokopske”, Praha 1951.
5. A. Malecki, “Klsztory i zakony
w Polsce”, 1875; W. Kętrzyński, “Biskupstwa i klasztory w Polsce”, 1889; B.
Albers, “śur Geschichte des Benediktinerordens in Polen”, 1896; P. David, “Les
Benedictins et 1′ordre de Cluny dans la Pologne medievale”, Paris 1939.
6.
“Materiały starożytne”, Warszawa 1956, st.1-50; A. Żaki,”Celtowie na ziemiach
polskich”, Rocznik Biblioteki PAN 1958.
7. Wspólnoty chrześcijańskie założone
przez misjonarzy irlandzkich miały przetrwać na Morawach do czasów Cyryla i
Metodego.
8. M.Gumplowicz, “Zur Geschichte Polens in Mittelalter”, Insbruck
1898.
9. I. Gacki,”Benedyktyński klasztor w Sieciechowie”, Radom
1872.
Rozdział XII
1. Instytucja świętych powstała w katakumbach. Jeżeli
chrześcijanin zginał za wiarę, jego zwłoki były chowane z wielka czcią. Wierni
modlili się o stawiennictwo męczennika. W rocznicę męczeńskiej śmierci
gromadzili się u jego grobu i składali modły. O tym czy zmarły był świętym nie
decydowali księża, biskupi czy papieże, tylko sami wierni. Od V wieku świętym
jest ten, kogo biskup kanonizował. Obok męczenników na ołtarze są wynoszeni
asceci, doktorzy kościoła, misjonarze i osoby, które prowadziły świątobliwe
życie. Przejście uprawnienia kanonizacji z biskupów na papieży nastąpiło w X
wieku. Pierwszym historycznie stwierdzonym świętym przez najwyższy autorytet
Kościoła był Udalryk. Kanonizował go papież w 973 roku (New Catholic
Encyclopedia,New York 1966, tom III. str.55-58)
2. “Żywot św. Świerada”
spisał tuż po jego śmierci Maurus, biskup Pięciu Kościołów na Węgrzech. Inne
opracowania: J. Jungnitz, “Der hl. Zoerard u.d. Hospital in Ohlau”, 1916; J.
Zathey, “Z dziejów kultu św. Idziego w Polsce”, śycie i Myśl, Kraków 1951.
3.
Dziś nagrobek Bolesława Chrobrego w katedrze poznańskiej nie istnieje. Znamy go
z opisu benedyktyna Stanisława Streczaka z roku 1490. Na temat nagrobka pisali:
R. Gansiniec “Nagrobek Bolesława Chrobrego”, Przegląd Zachodni, Kraków 1951; K.
Potkański, “Napis grobowy Bolesława Chrobrego”, Pisma pośmiertne, II,
1922.
Rozdział XVIII
1. A. Bielowski, “Monumenta Poloniae Historica”, tom
I.
2. Ks. J. Klinger, “Kult słowiański w początkach chrześcijaństwa
polskiego”, Pólrocznik Teologiczny, Warszawa 1967.
3. K. Lanckorońska,
“Studies on the Roman-Slavonic Rite in Poland”, Roma 1961, str 111.
4. H.
Lowmiański, “Religia Słowian i jej upadek”, Warszawa 1979,str.303.
5. jak
wyżej, str.305.
Rozdział XIX
1.”Polikarpa Mnicha Kijowskich Pieczar, śywot
Mojżesza Węgrzyn”, MPH IV, str.797-817.
2. W. Meysztowicz, “Manuscriptum
Gertrudae Filiae Mesconis II Regis Poloniae”, Ant.II, Roma 1955.
3. H.
Paszkiewicz, “The Making of the Russian Nation”, str.563.
Rozdział XXI
1.
Kronika Wielkopolska i wspominki Przeworskie z XV wieku.
2. T. Wojciechowski,
“O Kazimierzu Mnichu”; O. Balzer,”Genealogia Piastów”, Kraków 1895; S.
Kętrzyński, “Kazimierz Odnowiciel”; R. Gródecki, “Dzieje Polski do roku 1194″,
1926.
Rozdział XXII
1. “Vita Minor Sancti Stanislai”, MPH IV,
str.272.
2. Podobne zarządzenie odnośnie wyglądu księży wydal papież
Aleksander II, w roku 1062 dla duchownych słowiańskich w Chorwacji.
Rozdział
XXIII
1. MPH I, Str.367.
2. W. Abraham, “Organizacja Kościoła w Polsce do
polowy XV wieku”, 1890, str.87-91.
3. Kiedy książę czeski Wratyslaw II
dowiedział się, że papież zamierza przywrócić arcybiskupstwo słowiańskie w
Polsce, zwrócił się do Rzymu z prośbą o pozwolenie mu na restytucję obrządku
słowiańskiego w Czechach. Spotkał się z odmową. Duchowieństwo łacińskie w
Czechach było niemieckie, potrzebne papieżowi do walki z Henrykiem IV.
4. Oto
wzmianka: “cumgue idem Pontifex (Grzegorz VII) vide ret Poloniam altero orbatum
archiepiscopo hoc nomine literas suas ad Boleslaum direxisse, eumgue de
restituendo archiepiscopatu Cracoviensis monuisse, cum eodem tempore et eodum
Pontifice
Gnesnensis ecclesia Petrum archiepiscopam haberet” (St.Lubieński,
“Vitae Episcoporum Plocensium”, Antverpiae 1642).
5. W. Meysztowicz, “L’union
de Kiev avec Rome sous Gregoire VII”,Studi Gregoriani 1956
6. Sandomierz
odgrywał w owych czasach dużą rolę, stąd S. Kętrzyński sądzi,że “zaginiona
metropolia” przez cały czas nie w Krakowie, ale w Sandomierzu miała swoją
siedzibę.
7. Lambert z Hersfeldu (Monumenta Germaniae Historica, V.
str.255),jako mnich, nie mógł potępić papieża za przyznanie korony Bolesławowi
Śmiałemu. Nie mając wyboru w wywarciu zemsty, tak zohydza władcę Polski:
“Bolesław bezwstydnie pokusił się o koronę przeciwko prawom i na hańbę królestwa
naszego niemieckiego”. Ten sam kronikarz zanotował, że przy koronacji Bolesława
Śmiałego było piętnastu biskupów, nie podając, jakiego oni byli obrządku.
8.
Zarówno matka Bolesława Śmiałego, Maria Dobronega, jak i jego babka Rycheza,
miały powiązania pokrewieństwa z cesarzami bizantyńskimi.
Rozdział XXIV
1.
Karyntia była wówczas krajem słowiańskim, a Osjak, to nic innego jak Osiek,
nazwa miejscowości powtarzająca się w całej Słowiańszczyźnie. Klasztor w Osjaku
przez długie wieki należał do benedyktynów słowiańskich.
2. Czar pięknej
legendy prysnął w roku 1965. Domniemany grobowiec Bolesława Śmiałego w Osjaku,
Karyntii, został otwarty. Archeologowie znaleźli w nim szczątki szkieletu
wysokiej kobiety i broszkę awarska. Rzeźba na nagrobku jest rzymskiego
pochodzenia.
3. Przy koronacji Karola Wielkiego na cesarza w 800 roku papież
ustalił ceremoniał, powtarzany również przy koronacji królów. Kandydat do korony
był namaszczany i otrzymywał sakrę biskupia. Z tego powodu Bolesław Śmiały był
takim samym “pomazańcem” jak biskup Stanisław.
4. Tekst brzmi: “Qualiter
autem rex Boleslaus de Polonia sit eiectus longum existit enarrare, sed hoc
dicere licet, quia non debuit christus in christum peccatum guodlibet
corporaliter vindicare. Illud enim multum suibi nocuit, cum peccato peccatum
adhibuit, cum pro traditione pontificum truncacioni membrorum adhibuit. Negue
enim traditorem episcopum excusamus, negue regem vindicantem sic se turpitem
commendamus”(Gall Anonymi Cronica, str.52-53).
5. Obrońcy wersji Długosza
podają, że łacińskie słowo “traditio – traditor” miało więcej znaczeń, jak tylko
“zdrajca”. Może to być człowiek, który coś “podaje”, “oddaje”, “przekazuje”,
“wyjaśnia”, “naucza”. Zgadza się więc z wydarzeniami. Biskup Stanisław
“wyjaśniał” królowi, jakie biedy władca popełniał, “ostrzegał go” przed
konsekwencjami, a więc “nauczał” go. Był więc “traditorem”, czyli
“nauczycielem”. Tego rodzaju wyjaśnienie jest absurdem. Gall wyraźnie z pogarda
odnosi się do biskupa Stanisława i wyraźnie podaję, że król skazał go na
obcięcie kończyn, jak karano zdrajców. Czy to miało być nagroda za “nauczanie”
króla? Poza tym, jak sobie wytłumaczyć zapis niemieckiego kronikarza, żyjącego w
tych samych czasach, co Gall, który nadmienia, że Rychezę z Polski wypędzili
“traditores”? Czy to byli “nauczyciele”?
6. T. Wojciechowski (“Szkice
historyczne z X wieku”) nadmienia, że Bogumił był prawdopodobnie pierwszym
arcybiskupem po odbudowie przez Bolesława Śmiałego katedry gnieźnieńskiej.
Koniec jego rządów zbiega się z końcem panowania Bolesława Śmiałego, poczem
Bogumił wstępuje do pustelni kamedułów w Dobrowie, gdzie zasłynął cudami i umarł
dopiero w roku 1092. Cuda te, według Wojciechowskiego są powtórzeniem cudów św.
Benona, wiernego stronnika Grzegorza VII, prześladowanego przez Henryka
IV.
Bogumił zatem jako ówczesny arcybiskup, musiał brać udział w sądzie nad
biskupem Stanisławem i za to może był usunięty razem z Bolesławem Śmiałym przez
stronnictwo cesarskie.
7. Tekst brzmi: “ipsi juxta sanctorum patrum status
diffimant out nobis diffinienda referent”.
8. Na powiązanie św. Stanisława z
dynastią kijowską Rurykowiczów wskazuje J. Umiński.
9. Według T.
Wojciechowskiego cesarz niemiecki Henryk IV nie stał sztywno za obrządkiem
łacińskim, który stał się orężem dążącego do uniformizacji Kościoła Grzegorza
VII, lecz chętnie popierał obrządek słowiański, o który walczył książę czeski
Wratysław. Rzecz zresztą charakterystyczna, że antypapież, którego każe wybrać
Henryk IV po zwycięstwie nad Grzegorzem VII, przybiera imię Klemensa, tak bardzo
popularne w ramach cyrylo-metodiańskiej tradycji. Nic więc dziwnego, że
zwolennicy obrządku słowiańskiego w Polsce, na czele z biskupem krakowskim i
księciem Władysławem Hermanem, mogli szukać poparcia u Wratysława i Henryka IV.
To może jest ta “zdrada”, o której mówi Gall. Wojciechowski podaje, że nie
Władysław Herman obalił Bolesława Śmiałego, ale czeski Wratysław, najechawszy na
Kraków, który przez parę lat dostał się pod panowanie czeskie. Bolesław Śmiały
dysponując tylko szczątkami dawnej armii musiał uchodzić na Węgry. Wratyslaw
prawdopodobnie nosił się z myślą o zbudowaniu wielkiego państwa słowiańskiego w
oparciu o obrządek cyrylo-metodiański. Czyżby książę czeski podchwycił ideę
Bolesława Chrobrego zbudowania “Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Czeskiego”
w oparciu o obrządek słowiański? Fakt charakterystyczny, że nie ma żadnych
bliższych wiadomości omianowaniu i sakrze biskupa Stanisława. Katalog biskupów
krakowskich dla innych podjął te daty, dla niego milczy.
10. G. Bucelin,
“Monologium Benedictinum sanctorum, beatorum atque illustrium eiusdem ordininis
virorum”, 1655, pod dniem 11 kwietnia pisze: “ipsa die commemoratio Ven. viri
Boleslai regis”. Przechował się również w Rzymie manuskrypt z XVI wieku
(Biblioteca Yalliceliana, Vita Sanctorum, str.125 – pisze o niej J. Zathey, w “O
kilku przepadłych zabytkach piśmiennych”, str.78), który pod dniem 11 kwietnia
podaje: “Commemoratio venerabilis Boleslai regis”. Oznacza to, że z trzech
stopni prowadzących do wyniesienia na ołtarze – czcigodny, błogosławiony, święty
Bolesław Śmiały znalazł się na najniższym. Zaszczyt ten nie spotkał żadnego
króla polskiego.
11. Gall pisze: “Parvi quoque pueri et puelle, servi insuper
et ancille Meschonis exequis lacrimis et suspiriis celebrabant” (MPH II,
str.55-56).Skąd tyle żałości po zgonie królewicza, który po powrocie z Węgier
mieszkał w Polsce tylko trzy lata i nie zajmował żadnego stanowiska? Wprawdzie
on niczego nie dokonał, ale był synem króla czczonego w klasztorach. Gall nigdy
by mu tyle słów nie poświęcił, gdyby ojciec Mieszka, Bolesław Śmiały nie
wyświadczył dużej usługi obrządkowi łacińskiemu.
Rozdział XXV
1. Sprawa ta
została już wyjaśniona.
2. Instytucja archidiakonów powstała przy katedrach
Kościoła zachodniego w IV wieku. Biskup mając rozlegle tereny do wizytacji,
zlecał archidiakonom katedralnym, by go wyręczali wzadaniu. Z biegiem czasu
okazało się, że lepiej wysiać w odległe miejsca diecezji archidiakonów, by tam
stale rezydowali i prowadzili administrację. Tak więc powstały archidiakonaty.
Oprócz administracji archidiakoni otrzymali jurysdykcję kościelna na swoich
terenach. To właśnie stało się powodem likwidacji tej instytucji, gdyż pomiędzy
biskupami a podległymi im archidiakonami powstawały zatargi poważne na tle
władzy. Archidiakonaty osiągnęły swój szczyt i zarazem swój koniec w XIII wieku.
Warto tu przypomnieć, że podobni archidiakonom chorbiskupi w Kościele wschodnim
mieli zasadniczo większa władzę. Mogli udzielać niższych święceń według swojej
woli, a wyższych za zgoda biskupa. Byli więc jak gdyby pół-biskupami.
3. T.
Silicki, “Organizacja archidiakonatu w Polsce”, Lwów 1927.
4. M. Gumplowicz,
“Początki biskupstwa krakowskiego”, Warszawa 1907.
5. E. Ivonka, “Griechische
Kirche und griechisches Monchstum in mittelalterlichen Ungarn”, 1942.
6.
Dekret papieża Innocentego II z datą 5 lipca 1136, znany jako “gnieźnieńska
bulla”, lub też “złota bulla piśmiennictwa polskiego”, ma również inne znaczenie
dla Polski. Potwierdzając uprawnienia metropolitalne Gniezna, dokument ten
stanowi jedno z podstawowych źródeł do gospodarczych dziejów narodu polskiego z
polowy XII wieku. Bardzo liczne (ponad 400) nazwy miejscowe i osobowe,
szczególnie ludności wiejskiej, przynoszą cenny materiał dla badaczy historii
języka polskiego.
7. Rocznik Kapitulny (MPH II, str.800) pod rokiem 1197
podaje: “Kardynał Piotr, legat papieski, przybył do Polski i obłożył klątwą żony
biskupów”.
8. H. Paszkiewicz,”O genezie i wartości Krewa”, Warszawa
1938.
9. Cesarz Karol IV był wielkim entuzjastą czeskiej przeszłości.
Postarał się więc o zgodę papieża Klemensa IV na restytuowanie benedyktynów
obrządku słowiańskiego i ufundował im klasztor w Pradze, w 1346 roku. Z niego
królowa Jadwiga sprowadziła zakonników cyrylo-metodiańskich do
Krakowa.
Rozdział XXVI
1. “Kodeks dyplomatyczny katedry krakowskiej”,
Kraków 1874, str.137.
2. E. DIugopolski, “Władysław Łokietek na tle swoich
czasów”, Wrocław 1951, str.79-80.
3. Mówi o tym “Rocznik Traski”: “1304:
intrat dux Wladyslaus dictus Loctek terram Cracoviensem cum Ungaris and optinuit
Wiślicam”.
4. A. Kłodziński, “Polityka Muskaty” (1304-1306) PAU, Kraków 1934,
str.337.
5. “Kodeks dyplomatyczny katedry krakowskiej”, str.147-149.
6.
“Acta inąuisitionis Jacobi archiepiscopi Gnesnensis contra Johannem Muscata,
episcopum Cracoviensem”, Monumenta Poloniae Vaticana 1914,
str.78-95.
Rozdział XXVII
1. Podobnie jak parami pokazali się Polanie i
Drzewianie, tak też mogło być z Chorwatami. Oprócz dzisiejszej ich ojczyzny
historycznie są notowani w zachodniej Małopolsce, jako “Biali Chorwaci” i poza
Sanem. Przypuszczalnie byli to zeslawizowani Celtowie, którzy zajmowali się
raczej hodowla bydła niż rolnictwem. Stąd mogła powstać ich nazwa (Chorwat,
Hrvat, Croat, Karwat – karw – wól w staropolszczyźnie).
2. J. Zahn, “Urkunden
des Herzogstums Stiermark”, Graz 1875, str.66, informuje, że Baldwin, arcybiskup
Salzburga za czasówpapieża Grzegorza VII, surowo napominał opata świeżo
wzniesionego klasztoru w Admont, by się nie poważył ściągać z miejscowej
ludności większych świadczeń, niż to czynią duchowni obrządku
słowiańskiego.
3. Przypuszczalnie społeczeństwo polskie za czasów Mieszka II
musiało się też rozbić na “partię dworską” obrządku łacińskiego i
cyrylo-metodiański “dół”, czyli “partię ludową”.
4. F. Dvornik, “Byzantine
Missions Among the Slavs”, str.240.
5. jak wyżej, str.244.
6.
Przypuszczalnie w biliotece klasztoru w Sazawie były dokumenty odnoszące się do
najstarszych dziejów Czechów, lecz uległy zniszczeniu. Historyków zastanawia
fakt, że po potężnym państwie wielkomorawskim Samona, a później Mojmira, nie
pozostała literatura odnosząca się do wierzeń religijnych.
7. J. Klinger,
“Nurt słowiański w początkach chrześcijaństwa polskiego”, Pólrocznik Teologiczny
CAT, Warszawa 1967, str.69.
8. “Ukrainę: A Concise Encyclopedia”, University
of Toronto Press, Toronto 1971, tom II, str.134.
9. H. Paszkiewicz, “The
Making of the Russian Nation”, London 1963, str.82.
10. Ukraiński “Nasz
Gołos” w Stanach Zjednoczonych Trenton) Z racji tysiąclecia chrześcijaństwa
Rusi, podaje w numerze z października 1977, że Włodzimierz Wielki ożenił się w
982 roku z księżniczką czeską Rognidą i wtedy mógł przyjąć chrzest w obrządku
cyrylo-metodiańskim w Przemyślu.
11. W. Abraham, “Założenie biskupstwa
łacińskiego w Kamieńcu Podolskim”, Lwów 1911.
12. H. Paszkiewicz, jak wyżej,
str.89.
13. H. Paszkiewicz, jak wyżej, str.66.
14. Podobnie było w
Bułgarii.. Podkreślają to J. Dnicher, “Slavyano bolgarskie drevnosti IX veka”,
1950, str.6-31; A. Yaillant, M. Lascaris, “La data de la conversion des
Bulgars”,1933.
15. A.V. Karstasev, “Ocerki po istorii russkoj cerkvi”, YMCA
Paris, str.107, podaje, że za czasów Włodzimierza Wielkiego nie mógł być
metropolita w Kijowie. Dowodzi tego fakt, iż zbudowana wtedy cerkiew pod
wezwaniem Matki Boskiej Dziesięcinnej, nigdzie nie jest zwana katedrą, a dopiero
Jarosław Mądry wznosi “cerkiew metropolitalną”.
Recenzja Gazeta Krakowska 17 listopada
1981
Czas skończyć z utartym poglądem, że światło wiary i kultury
przynieśli Słowianom misjonarze niemieccy. Oni zniszczyli tylko dorobek
wcześniejszych apostołów — świętego Cyryla i świętego Metodego. Tak uważa Frank
Kmietowicz — polonijny pisarz mieszkający w Toronto, rodem z Muszyny, doktor
historii UJ. oficer 2 Dywizji Strzelców Pieszych gen. Bronisława
Prugara-Ketlinga. uczestnik kampanii francuskiej w 1940 roku. internowany W
Szwajcarii, a po wojnie redaktor kanadyjskiego ..Związkowca” i „Gwiazdy
-Polarnej” w StevensPoint, w USA.
Autor książek o tematyce polonijnej
przed laty zainteresował się najstarszymi dziejami Słowiańszczyzny i Polsiki. W
1973 roku wydał pracę „Ancient Slave”. w sześć lat potem „Bogiem sławiena”. a
przed dziewięciu laty „Kiedy Kraków był trzecim Rzymem”. „Bogomilcy w Polsce” i
,Slavic Mythical Beliefs”. Kmietowicz uważa, że pierwszymi, którzy przynieśli
Polsce chrześcijaństwo byli Cyryl i Metody, działający jak wiadomo w środkowych
dekadach IX wieku, a odchodząc z naszych terenów zostawili rzesze ochrzczonych
Słowian. Teza ta nie jest nowa. Kmietowicz jedynie 1ą rozwija, uważając, że
cyrylo-metodianizm w Polsce miał silne podstawy organizacyjne i przesiąknął swa
ideologią do wszystkich warstw Społecznych. Uważa na przykład, że postrzyżyny.
to nic innego jak chrzest w obrządku słowiańskim, a Do-brawa przybyła nie do
kraju pogańskiego, lecz z zadaniem przeciągnięcia ochrzczonego już w obrządku
słowiańskim Mieszka na obrządek łaciński. Jeśli bowiem przyjąć twierdzenia
kronikarzy, że wyszła za mąż za Mieszka jeszcze nie ochrzczonego, to przecież
popełniała ciężki grzech, a tego jako dobra chrześcijanka żadną miarą nie
mogłaby uczynić. Co innego, gdyby Mieszko był już o- chrzczony, tyle że w innym
obrządku.
Kmietowicz uważa też że gdy w latach 987—990 Małopolska i Śląsk
weszły w skład państwa Polan, w Krakowie działała iuż metropolia
cyrylo-metodiańska. Zresztą nawet w Rzymie uważano za rzecz korzystną istnienie
takiej metropolii, bowiem przygotowywała ona miejscowa ludność do przyjęcia
obrządku łacińskiego. Nieprzypadkowo wymienia się jednym tchem dwóch biskupów w
Krakowie: Popno i Lamberta Jeden z nich był bowiem obrządku.Cyrylo-metodianistów
miał popierać Bolesław Chrobry. Ale wypędził ich z Polski po buncie jednej z
sekt tego obrządku — bogamilców. Wówczas z Polski uszedł Świerad — pierwszy
światy pochodzenia polskiego, który przebywał m. in. w Tropiu nad Dunajcem i
został potem pustelnikiem na Węgrzech. Cyrylo-metodianizm miał przywrócić wedle
Kmietowicza syn Chrobrego — Bezprym, który wypędził Mieszka II. Bezprym miał
zginąć z ręki „łacinników”. Z kolei reakcja pogańska, która potem nastąpiła, nie
była w istocie buntem przeciw chrześcijaństwu lecz przeciw „łacinnikom” Gali
wyraźnie napisał, że poganie przejęli kościoły. Po co je przejmowali, zamiast po
prostu zniszczyć? Poganom nie były potrzebne świątynie. Swoje nabożeństwa
odprawiali na wolnym powietrzu. w gajach i uroczyskach. Z kolei Kosmas,
dziejopis czeski podał, że papież potępił Brzetysława za najazd na Polskę, jako
na kraj chrześcijański. Gdzież wiec ci poganie Galla?… Masław był wyznania
cyrylo-metodiańskiego. Gali wyraźnie podał, że Kazimierz Odnowiciel pokonał
„fałszywych chrześcijan”
Kmietowicz podał też. że Stanisław Szczepanowski był
biskupem cyrylo-metodiańskim, stad też klątwa rzucona przezeń ha Bolesława
Śmiałego nie miała dlań żadnego znaczenia, ponieważ był „łacinnikiem”. Jak
twierdzi Kmietowicz arc-biskupstwo cyrylo-metodiańskie nadal funkcjonowało w
Krakowie, a zniósł je dopiero Bolesław Krzywousty.
Pozostaje odpowiedź na
pytanie dlaczego Kmietowicz nazwał Kraków „Trzecim Rzymem”. Otóż jak wiadomo,
pierwszy leży nad Tybrem. drugim miał być Konstantynopol, trzecim zaś od 1472
roku Moskwa. Wtedy bowiem książę Iwan III twórca scentralizowanego państwa
moskiewskiego ożenił się z Zofią Paleolog kuzynką ostatniego cesarza
bizantyjskiego i uważał, że po upadku Konstantynopola i zajęciu go przez Turków.
Moskwie przypada odegranie roli „trzeciego Rzymu”.
Frank Kmietowicz uważa
jednak, że wcześniej. tj. w X — XI wieku funkcje tę pełnił Kraków, ponieważ
urzędujący tutaj arcybiskup cyrylo-metodiański ustanawiał diecezje, udzielał
sakry biskupiej wynosił świętych na ołtarze, a więc działał jako głowa
niezależnego kościoła. . Na ile te hipotezy historyczne są trafne — trudno
oczywiście wyrokować. Ale nam krakowianom zawsze miło, jeśli ktoś nasze miasto
uważa za „trzeci Rzym”.
Ryszard Dzieszyński
Uwaga - dalej jest jeszcze tekst!
LITERATURA
Abraham W.,
“Organizacja Kościoła w Polsce do połowy XII wieku “,
Lwów
1893.
AbrahanW., “Polityka Muskaty”, Kraków 1894.
“Acta inguisitionis
Jacobi archiepiscopi Gnesnensis contra Johannem Muscata,
episcopwn
Cracoviensis”, Analecta Vaticana, Gracoviae 1914.
Alexander
P.J., “The Papacy, theBavarian Clergy, andSlavonicApostles*’, The Slavonic and
East
European Review, 1941.
Amann A.M., “Abriess der ostslawischen
Kirchengeschichte”, Wien 1950.
Angelow D., “Bogomilstvoto vBalgarija”, Soflja
1969.
Boyle L., “Cyrillo et Methodio i sancti apostolideglio Slaw”, Romae
1963.
Bruckner A., “Wierzenia religijne i stosunki rodzinne”, Warszawa,
1912.
Bruckner A., “Mitologia słowiańska”, Kraków 1918.
Buczek K., “Ziemie
polskie przed tysiącem lat”, Wrocław 1960.
Bujnoch J., “Zwischen Rom
undByzanz”, Graz 1958.
Bury J.B., “A History ofthe Eastern Roman Empire”,
London 1912.
Cibulka J., “Początki chrześcijaństwa na Morawach”, Warszawa
1967.
Codrington H.W., “The Liturgy of St. Peter”, Munster 1935. Constantinus
VII Porphyrogenitus, “De Administrando Imperio”, Budapest 1949.
Cosmas,
“CronicaBoemorwn”, MGH SS XI.
Czekanowski J., “Wstęp do historii Słowian”,
Poznań 1957.
Dittrich Z.R., “Christianity in Great Moravia”, Groningen
1962.
Długopolski E., “WładysławŁokietek na tle swoich czasów”, Wrocław
1951.
Dlugossius J., “Opera omnia “, 14 tomów.
Dostał A., “Originsof the
SlavonicLiturgy”, Cambridge 1965.
Dowiat J., “ChrzestPolski”, Warszawa
1966.
Dunlop D.M., “The History ofthe Jewish Khazars”, Princeton
1954.
Dvornik F., “The Making ofthe Eastern Europę”, London 1949.
Dvornik
F., “Les Slaves, Byzance et Rome au IX siecle”, Paris 1926.
Dvornik F., “The
Slavs, their Early History and CMlisation”, Boston 1956.
Dvornik F.,
“Byzantine Missions Among the Slavs”, New Jersey 1970.
Dzięcioł W., “The
Originsof Poland”. London 1963.
Friess G., “Kirchengeschichte Polens”,
Breslau 1786.
Gacki J., “Benedyktyński klasztor św. Krzyża na Łysej Górze”,
Warszawa 1873.
Gacki J., “Benedktyńsld klasztor w Sieciechowie”, Radom
1872.
Gansiniec R., “NagrobekBolesława Chrobrego”, 1951.
Gieysztor A.,
“Polskie badania wczesnodziejowe w r. 1951″.
Grivec F., “De versionibus
Palaeoslavicarum Yitarum Constantini et Methodii”, Acta Acad.
Velehrad. XIII,
1937.
Gumplowicz M., “Początki biskupstwa krakowskiego”, Przegląd H.,
1907.
Hofman G., “Pabst Gregor VII u.d. Christliche Osten”, SG 50,
1959.
Kapiszewski H., “Eremita Świrad \v Panonii”, ZVGS 50,
1959.
Kętrzyński S., “O zaginionej metropolii czasów Bolesława Chrobrego”,
Warszawa 1947.
Kętrzyński S., “Polska X-XI wieku”, Warszawa
1961.
Kętrzyński W., “Biskupstwa i klasztory w Polsce”, 1889.
Kłodziński
A., “Polityka Muskaty”, Kraków 1936.
Kmietowicz F., “Ancient Slavs”, Stevens
Point 1977.
Kombol M., “Poviest hrvatskeknij tevnosti”, Zagreb
1945.
Labuda G., “Studia nad początkami państwa polskie go”, Poznań
1947.
Labuda G., “Źródła, sagi i legendy do najdawniejszych dziejów
Polski”,
Warszawa 1960. Lanckorońska K., “Studies on the Roman-Slavonic Rite
in Poland”, Roma 1961.
Lehr-Spławinski T., “Czy są ślady istnienia liturgii
cyrylo-metodiahskiej w dawnej Polsce?” S1.XXV
1956.
Lehr-Spławifiski T.,
“Misja słowiańska św. Metodego a Polska”, Lwów 1932.
Lehr-Spławinski T.,
“Zywoty Konstanty na i Metodego”, Poznań 1959.
Ludvikovskij J., “Great
Moravia Tradition in Tenth Century Bohemia”, Brno 1965.
Maleczyński K.,
“Bolesław Krzywousty”, Kraków 1947.
Maleczyński K., “W sprawie autentyczności
bulli z r. 1136″, Wrocław
1947. Meysztowicz W., “L’union de Kiev avec Rome
sous Gregoire V 77″,SG V 1956.
ModelskiT.E., “Post dziewięciotygodniowy w
Polsce”, Przegląd H., 1912.
Mohlberg C., “Messale Glagoliticdi Kiev”, Rome
1928.
Niechaj M., “De Cultu SS. Cyrilli et Methodii in Polonia”, Acta VII
Con.Vd.1937.
Novak G., “Pońjest Splita”, Split 1957.
Parczewski A.,
“Prohor i Prokulf”, Przegląd Historyczny 1907.
Paszkiewicz H., “The Origin of
Russia”, London 1954.
Paszkiewicz H., “The Maldng ofthe Russian Nation”,
London 1967.
Pospieszyńska A., “Mieszko II a Niemcy”, RH
1938.
PotkańskiK., “Krakó wprzed Piastami”, RAU 1898.
PotkańskiK., “Pisma
pośmiertne”, Kraków 1922.
Runciman S., “The Eastern Schism”, Oxford
1956.
Rykaczewski E., “Relacja Nuncyuszów o Polsce”, Berlin 1864.
Sakać
S., “L’origine del vito Romano-Slavoe i SS.Cyrillo e Methodio”, Roma
1949.
Semkowicz W., “Paleografia łacińska”, Kraków 1951.
Sempelt F.,
“Geschichte des BistumsBreslau”, Breslau 1929.
S Unicki T., “Organizacja
archidiakonatu w Polsce”, Lwów 1927. SisicF.,
“PovijestHrvata”,Zagreb
1926.
Smrzik S., “The
GlagoliticRoman-SlavonicLiturgy”,Romz 1959.
Strohal R., “Hrvatska glagolska
kniga”,-Zagreb 1948.
Sulimirski T., “Polskaprzedhistoryczna”, Londyn
1955.
Szcząśniak W., “Obrządek słowiański w Polsce pierwotnej”,
Warszawa
1904. Szostkiewicz Z., “Katalog biskupów krakowskich obrządku
łacińskiego w Polsce do połowy XII
wieku”, Lwów 1893.
Tymieniecki K.,
“Społeczeństwo Słowian Lechickich”, Lwów 1928.
Urbańczyk S.,
“Religiapogańskich Słowian”, Kraków 1947.
Umiński J., “Obrzgdek słowiański w
Polsce X-XI wieku i zagadnienie drugiej
metropolii w czasach Bolesława
Chrobrego”, Lublin 1957.
Yasica J., “De Cultu SS. Cyrilli e Methodii in
Bohemia et Moravia”, Acta VII Vel. 1937.
Vlasto A.P., “The Entry ofthe Slavs
into Christendom”, Cambridge 1970.
Widajewicz J., “Państwo Wiślan”, Kraków
1947.
Widajewicz J., “Prohori Prokulf, najdawniejsi biskupi krakowscy”, NP
1948.
Wojciechowski T., “Szkice historyczne XI wieku”, Kraków
1961.
Wojciechowski Z., “Początki chrześcijaństwa w Polsce na tle stosunków
niemiecko-wieleckich”,ZM
1950.
Wojciechowski Z., “W sprawie rewolucji
pogańskiej w Polsce 1037″, ZM
1950. Zachorowski S., “Rozwój i ustrój kapituł
polskich w wiekach średnich”, Kraków 1970.
Zakrzewski S., “Śląsk i Morawy za
Mieszka I”, KH 1917.
Zakrzewski S., “Czeski charakter Krakowa”, KH
1916.
Zathey J., “O kilku przepadłych zabytkach rękopiśmiennych Biblioteki
Narodowej w Warszawie”,
Warszawa 1949.
śaki A., “Celtowie na ziemiach
Polski”, PAN 1958.
Czy Kraków był
trzecim Rzymem?
- Recenzja „Gazeta
Krakowska” 17 listopada-1990
Czas skończyć z utartym
poglądem, że światło wiary i kultury przynieśli Słowianom misjonarze niemieccy.
Oni zniszczyli tylko dorobek wcześniejszych apostołów — świętego Cyryla i
świętego Metodego.
Tak uważa Frank Kmietowicz — polonijny pisarz mieszkający
w Toronto, rodem z Muszyny, doktor historii UJ. oficer 2 Dywizji Strzelców
Pieszych gen. Bronisława Prugara-Ketlinga. uczestnik kampanii francuskiej w 1940
roku internowany w Szwajcarii, a po wojnie redaktor kanadyjskiego „Związkowca” i
„Gwiazdy Polarnej” w Stevens Point, w USA.
Autor książek o tematyce
polonijnej przed laty zainteresował się, najstarszymi dziejami Słowiańszczyzny i
Polski. W 1973 roku wydał pracę „Ancient Slave” w sześć lat potem „Bogiem
sławiena” a przed dziewięciu laty „Kiedy Kraków był trzecim Rzymem”. „Bogomilcy
w Polsce” i „Slavic Mythical Beliefs”.
Kmietowicz uważa, że pierwszymi,
którzy przynieśli Polsce chrześcijaństwo byli Cyryl i Metody, działający jak
wiadomo w środkowych dekadach IX wieku, a odchodząc z naszych terenów zostawili
rzesze ochrzczonych Słowian.
Teza ta nie jest nowa. Kmdetowicz jedynie ją
rozwija, uważając, że cyrylo-metodianizm w Polsce miał silne podstawy
organizacyjne i przesiąknął swą ideologią do wszystkich warstw społecznych.
Uważa na przykład, że postrzyżyny to nic innego jak chrzest w obrządku
słowiańskim, a Dobrawa przybyła nie do kraju pogańskiego, lecz z zadaniem
przeciągnięcia ochrzczonego już w obrządku słowiańskim Mieszka na obrządek
łaciński. Jeśli bowiem przyjąć twierdzenia kronikarzy, że wyszła za mąż za
Mieszka jeszcze nie ochrzczonego, to przecież popełniała ciężki grzech, a tego
jako dobra chrześcijanka żadną miarą nie mogłaby uczynić. Co innego, gdyby
Mieszko był już ochrzczony tyle że w innym obrządku. Kmietowicz uważa też że gdy
w latach 987—990 Małopolska i Śląsk weszły w skład państwa Polan, w Krakowie
działała już metropolia cyrylo-metodiańska. Zresztą nawet w Rzymie uważano za
rzecz korzystną istnienie tąkiej metropolii, bowiem przygotowywała ona miejscową
ludność do przyjęcia obrządku łacińskiego.
Nieprzypadkowo wymienia się jednym
tchem dwóch biskupów w Krakowie: POPDO i Lamberta Jeden z nich był bowiem
obrządku łacińskiego, drugi zaś — cyrylo-metodianskiego. Wedle Kmietowicza
cyrylo-metodianizm obejmował prowincje: polską, czeską, morawską, słowacką,
ruską, chorwacką i słoweńska. W Polsce działały biskupstwa tego obrządku w
Sandomierzu. Krakowie. Zawichoście. Lublinie. Przemyślu. Grójcu. Czersku i
Płocku. Cyrylo-metodianizm miał dotrzeć też do Gniezna. Poznania i Wrocławia. W
Wiślicy czczono świętego Gorazda następcę Cyryla i Metodego, który tam miał być
arcybiskupem. Jan Długosz wspomina o ufundowaniu ołtarza miedzianego przez
mieszkankę Wiślicy oświęconego „dziesięciu tysiącom męczenników z góry Ararat”.
co Kmietowicz uważa za typową dedykację cyrylo-metodiańska. W Krakowie kościół
cyrylo-metodiański miał stać na Skałce i nosić imię św. Michała. W Gnieźnie i
Poznaniu znaleziono ślady budowli sakralnych wschodniego typu — co ma świadczyć
o istnieniu tam wspomnianego obrządku. We Wrocławiu istniał kult świętego
Jerzego i świętego Klemensa — świętych cyrylo-metodiańskich.
Cyrylo-metodianistów miał popierać Bolesław Chrobry. Ale wypędził ich z Polski
po buncie jednej z sekt tego obrządku bogomilców. Wówczas z Polski uszedł
Świerad — pierwszy święty pochodzenia polskiego, który przebywał m. in. w Tropiu
nad Dunajcem i został potem pustelnikiem na Węgrzech. Cyrylo-metodianizm miał
przywrócić wedle Kmietowicza syn Chrobrego — Bezprym, który wypędził Mieszka II.
Bezprym miał zginąć z ręki „łacinników”. Z kolei reakcja pogańska, która potem
nastąpiła, nie była w istocie buntem przeciw chrześcijaństwu lecz przeciw
„łacinnikom” Gali wyraźnie napisał, że poganie przejęli kościoły. Po co je
przejmowali, zamiast po prostu zniszczyć? Poganom nie były potrzebne świątynie.
Swoje nabożeństwa odprawiali na wolnym powietrzu, w gajach i uroczyskach. Z
kolei Kosmas, dziejopis czeski podał, że papież potępił Brzetysława za najazd na
Polskę, jako na kraj chrześcijański. Gdzież więc ci poganie Galla?… Masław był
wyznania cyrylo-metodiańskiego. Gali wyraźnie podał, że Kazimierz Odnowiciel
pokonał „fałszywych chrześcijan”.
Kmietowicz podał też. że Stanisław
Szczepanowski był biskupem cyrylo-metodiańskim. stąd też klątwa rzucona przezeń
na Bolesława Śmiałego nie miała dlań żadnego znaczenia, ponieważ był
„łacinnikiem”. Jak twierdzi Kmietowicz arcybiskupstwo cyrylo-metodiańskie nadal
funkcjonowało w Krakowie, a zniósł je dopiero Bolesław
Krzywousty.
Pozostaje odpowiedź na pytanie dlaczego Kmietowicz nazwał
Kraków „Trzecim Rzymem”. Otóż jak wiadomo, pierwszy leży nad Tybrem. drugim miał
być Konstantynopol, trzecim zaś od 1472 roku Moskwa. Wtedy bowiem książę Iwan
III twórca scentralizowanego państwa moskiewskiego ożenił się z Zofią Paleolog,
kuzynką ostatniego cesarza bizantyjskiego i uważał, że po upadku Konstantynopola
i zajęciu go przez Turków. Moskwie przypada odegranie roli „trzeciego
Rzymu”.
Frank Kmietowicz uważa jednak, że wcześniej, tj. w X—XI wieku
funkcję tę pełnił Kraków, ponieważ urzędujący tutaj arcybiskup
cyrylo-metodiański ustanawiał diecezje, udzielał sakry biskupiej wynosił
świętych na ołtarze, a więc działał jako głowa niezależnego kościoła.
Na ile
te hipotezy historycznie są trafne — trudno oczywiście wyrokować. Ale nam
krakowianom zawsze miło, jeśli ktoś nasze miasto uważa za „trzeci
Rzym”.
RYSZARD
DZIESZYŃSKI
Źródła.
Strony "chomikuj" zawierają różne
wersje!
hevenrose.wordpress.com/2010/09/11/frank-kmietowicz-kiedy-krakow-byl-trzecim-rzymem-2
http://chomikuj.pl/morefaya2006/Ebooki/Historia+i+wierzenia+S*c5*82owian/Frank+Kmietowicz+-+Bogomilcy+w+Polsce,2114571827.pdf
http://chomikuj.pl/Dooley/Prasa/Historia/Frank+Kmietowicz+*e2*80*93+Kiedy+Krak*c3*b3w+by*c5*82+trzecim+Rzymem,2023526428.docx
http://chomikuj.pl/kurczeno/!rozpakowane/Kmietowicz+Frank+-+Kiedy+Krakow+byl+trzecim+Rzymem,489654904.doc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz