czwartek, 6 czerwca 2019

Volumina Legum, O prawach przed religią chrześcijańską, sfałszowana Kronika Długosza, dzieje bajeczne i konopie


Poniżej zamieszczam przetłumaczony fragment pozycji Volumina Legum, przedruku zbioru praw wydanej Staraniem Pijarów  w Warszawie od roku 1732 do roku 1782 TOM I wydanego w Petersburgu w 1859 roku nakładem i drukiem Jozafata Ochryzki
Co ciekawe z zapisem -  wolno drukować, z warunkiem złożenia w Komitecie Cenzury, po wydrukowaniu, prawem przepisanej liczby egzemplarzy. Petersburg, dnia 11 / 23 kwietnia 1859 r. Cenzor Pałauzow


                                                              Od Wydawcy


Podając publiczności przedruk zbioru praw Polski, staraniem XX Pijarów, od 1732 do 1782 roku ogłoszonego, pospolicie pod nazwaniem Volumina Legum znanego uważam za obowiązek oświadczyć:

niniejszy przedruk, co do treści i układu, jest powtórzeniem edycyi Pijarskiej, bez żadnych zmian, dodatków i opuszczeń;
zachowano w nim pisownię użytą w owej edycyi, z poprawieniem tylko oczywistych błędów drukarskich;
aby zaś ułatwić nabywcom niniejszego przedruku odszukanie w nim, znajdujacych się w dziełach, o historyi Polski i jej prawach, cytat z edycyi Pijarskiej oznaczono jej paginacyę na marginesach stronic.
Słowem bacząc, że edycya Pijarska stała sie bardzo rzadką i w handlu księgarskim bynajmniej sie nie znajduje, miałem jedynie na celu wykonać dokładny przedruk, mogący tą edycyę w zupełności zastąpić dla nieposiadających jej, a chcących się oznajmić z dawnem prawodastwem polskiem.
Winienem przytem uznać publicznie zasługę około tej pracy szanownego p. Antoniego Białeckiego, członka Towarzystwa Poznańskiego Przyjaciół Nauk i Kommisyi Wileńskiej Archeologicznej, który podjąwszy się korekty najczynniej  przyłożył się do uskutecznienia powziętego przezemnie zamiaru.


                                                                                                              Jozafat Ohryzko
Petersburg, dnia 5/17 Grudnia 1859

Kim był ten patriota Ohryzko Jozafat?







Ohryzko Jozafat / Огрызко Иосафат Петрович (1827–1890), h. Ogończyk, wydawca, wicedyrektor Departamentu Podatków Niestałych Ministerstwa Finansów, działacz polityczny, zesłaniec.

Urodził się w 1827 r. w pow. lepelskim gub. witebskiej (obecnie Białoruś). Pochodził z niezamożnej rodziny szlacheckiej. Był synem Piotra. Początkowo pobierał nauki w domu, następnie w szkole powiatowej w Leplu i w gimnazjum w Mińsku, które ukończył w 1844 r. Zarówno w Leplu, jak i w Mińsku utrzymywał się sam, udzielając korepetycji. W 1845 r. podjął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Petersburskiego, utrzymując się po drodze ze skromnych zarobków dozorcy przy transporcie towarów, podczas studiów zaś – z udzielania prywatnych lekcji „po rozmaitych zakładach naukowych”, czemu sprzyjał fakt, że wypracował sobie opinię znakomitego nauczyciela. Nad Newą zetknął się z Zygmuntem Sierakowskim(1826–1863), kierującym konspiracyjnym kółkiem pochodzącej głównie z guberni litewsko-białoruskich młodzieży studenckiej. W grupie tej byli między innymi przyszły prawnik i ekonomista Baltazar Kalinowski (ok. 1827–1884) i Aleksander Oskierko (1830–1911). Młodzież ta organizowała między innymi obchody rocznic wybuchu powstania listopadowego 1830/31 r., wyrażając nadzieję na kolejne zbrojne wystąpienie. Ohryzko był jednym z uczestników spotkań niedzielnych u profesora prawa państwowego Ignacego Iwanowskiego(1807–1886). 

Mimo ciężkich warunków materialnych ukończył studia w 1849 r. w stopniu kandydata praw, co otworzyło mu drogę do kariery urzędniczej. Rok później związał się z Komisją Kodyfikacyjną Królestwa Polskiego, najpierw jako praktykant, a następnie etatowy urzędnik: w 1852 r. z tytułem sekretarza kolegialnego, dwa lata później zaś zaszczycony „za wzorową służbę” rangą radcy tytularnego. Wszedł też w skład zarządu dóbr i interesów zamożnej rodziny Demidowów (właścicieli fabryk i kopalni na Uralu oraz rozległych posiadłości ziemskich), a nawet został prawnym doradcą ustosunkowanej filantropki hr. Aurory K. Demidowej-Karamzinej (1808–1902). Miało to decydujący wpływ na jego dalszą karierę i położenie materialne. Dzięki hrabinie otrzymał pożyczkę na zakup drukarni w Petersburgu w formie rewanżu za sprowadzenie do stolicy zwłok jej drugiego męża (od 1846 r.) płk. Andreja N. Karamzina (1814–1854), poległego podczas wojny krymskiej. W 1857 r. dzięki poparciu Demidowów podjął pracę w Ministerstwie Finansów, obejmując 11/23 maja tego roku stanowisko młodszego naczelnika działu w Departamencie Spraw Górniczych i Solnych, z którym pozostał związany do 9/21 listopada 1861 r. W 1859 r. otrzymał tytuł kolegialnego radcy dworu i 3 tys. rubli rocznej pensji, uzupełnianej sowitymi nagrodami pieniężnymi (po 400–500 rubli w 1860 i 1861 r.). 4/16 lutego 1863 r. awansował na wysokie stanowisko „rewizora zarządzającego trzema wydziałami Departamentu Podatków Niestałych (II, III i V), na prawach wicedyrektora”.

Ohryzko utrzymywał bliskie kontakty z Rosjanami, zarówno z liberałem, prof. prawa Konstantinem D. Kawielinem (1818–1885), jak i z rewolucyjnym demokratą, krytykiem literackim i filozofem Nikołajem G. Czernyszewskim (1828–1889), z którym łączyły go pasje literackie oraz współpraca wydawnicza. Między innymi na łamach redagowanego przez Czernyszewskiego „Sowremiennika” [Современник] w 1858 r. opublikował zapowiedź nowego czasopisma w jęz. polskim, zatytułowanego „Słowo” [Словo] – zaplanowanego jako opatrzona comiesięcznym dodatkiem, ukazująca się dwa razy w tygodniu gazeta – i zachętę do jego prenumeraty. Do wybuchu powstania styczniowego 1863 r. utrzymywał też przyjazne kontakty z publicystą i działaczem społecznym Michaiłem N. Katkowem (1818–1887), który miał go zachęcać do wydawania polskojęzycznej gazety. Zakup drukarni mieszczącej się najpierw (1858) w Kołomnie „przy moście Ałarczyna [Аларчин мост] w domu Charłamowa” (obecnie zaułek Klimowa [Климов рер.] 4 – oryginalna zabudowa się nie zachowała), a następnie (od 1861 r.) w kamienicy czynszowej Fiedory D. Pietraszewskiej na rogu ulic Kanonierskiej [Канонерская ул.] 2 i Mohylewskiej [Могилёвская ул.] (obecnie prosp. Lermontowski [Лермонтовский пр.]) 17, umożliwił Ohryzce publikację polskich dzieł „prawdziwej wartości” oraz zapewnił spore dochody z wydawnictw w jęz. rosyjskim.

Drukarnia ta stała się faktycznie domem wydawniczym. Po rosyjsku publikowano tutaj kilka czasopism naukowych, urzędowe druki dotyczące reformy włościańskiej, przydatne na różnych szczeblach kształcenia podręczniki, beletrystykę, prace naukowe i publicystyczne, zazwyczaj autorstwa rosyjskich przyjaciół Ohryzki. W jęz. polskim wydano między innymi liczne broszury nawiązujące do dyskutowanej gorąco na przełomie lat 50. i 60. XIX w. kwestii włościańskiej, elementarze, literaturę piękną, a także oryginalne i tłumaczone książki z zakresu ekonomii, filozofii, prawa i historii. Z tej ostatniej dziedziny szczególnie ważna i cenna była i jest do dzisiaj reedycja w latach 1859–1860 ośmiu pomnikowych tomów Volumina Legum, wydanych po raz pierwszy w XVIII w. przez ks. Stanisława Konarskiego (1700–1773), a zawierających zabytki ojczystego prawodawstwa – teksty przywilejów królewskich oraz ustaw, czyli konstytucji sejmowych dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Publikując tak ważne dla historii Polski dzieła, mógł też Ohryzko liczyć na ograniczone wsparcie materialne od Polaków studiujących na uczelniach Petersburga. 

Dochody z drukarni umożliwiły mu również wydawanie nad Newą nowego czasopisma w miejsce skompromitowanego anachronicznym, skrajnie konserwatywnym obliczem „Tygodnika Petersburskiego” („TP”). Przygotowując się do wydawania „Słowa” (podanie o koncesję złożył 19/31 sierpnia 1857 r.) i szukając współpracowników, odwiedził w 1858 r. Litwę, Królestwo Polskie, Galicję, zabór pruski oraz polskie środowiska emigracyjne we Francji i w Belgii; w sumie udało mu się pozyskać do współpracy ok. 100 osób. Dużej pomocy w powołaniu nowego czasopisma udzielił mu zaprzyjaźniony Kawielin, a referencje dał między innymi redaktor „TP” Józef Przecławski (1799–1879). Nowej inicjatywie prasowej sprzyjały też inne okoliczności: łagodniejsza niż w Królestwie Polskim cenzura oraz potencjalnie duży rynek czytelniczy, co potwierdziła wysoka liczba prenumeratorów tego pisma, którego nakład wynosił od 3,4 do 4 tys. egzemplarzy. Prospekt nowej gazety wydrukował 17/29 czerwca 1858 r. w „TP”. „Słowo” zaczęło się ukazywać 14/26 stycznia 1859 r. (a więc już po zamknięciu „TP”), a w skład jego dwunastoosobowej redakcji wchodzili między innymi: prawnik Włodzimierz Spasowicz (1829–1906), Z. Sierakowski, B. Kalinowski, poeta Edward Żeligowski (1816–1864), Jan Staniewicz (1832–1901), adwokat Juliusz Rechniewski (1824–1887) oraz poeta i prawnik Antoni Czajkowski (1816–1873). „Słowo” docierało także do innych zaborów. Gazeta była też chętnie czytana w rosyjskich kręgach liberalnych. Związany z rewolucyjną demokracją publicysta i krytyk literacki Nikołaj A. Dobrolubow (1836–1861) cenił „Słowo” za publikowane na jego łamach listy z guberni litewsko-białoruskich i ukraińskich, poświęcone kwestii włościańskiej oraz walce z alkoholizmem, które wykorzystywał we własnych publikacjach. Ohryzko odwdzięczył się za okazaną przychylność, podejmując się zadania pośmiertnej edycji dzieł tego intelektualisty.


Program skupionego wokół „Słowa” środowiska zmierzał do ugody polsko-rosyjskiej. Za cenę rezygnacji z politycznej niezawisłości Polacy pod zaborem rosyjskim, zarówno w Królestwie, jak i w guberniach zachodnich, cieszyliby się swobodą rozwoju narodowego na zasadzie równoprawnej współpracy kulturalnej i ekonomicznej z liberalnymi środowiskami rosyjskimi. Podstawą ugody miało być też słowiańskie pobratymstwo i „misja dziejowa świata słowiańskiego”. Choć uważano również, że gazeta „niemałą może przynieść przysługę dla narodowości naszej, stojąc na straży historycznej prawdy, zbliżając i oddając pod sąd publiczny fałszywe lub mylne pojęcia rosyjskich i małorosyjskich historyków i skrybentów różnego rodzaju […]” (list E. Żeligowskiego do J. I. Kraszewskiego z 22 października 1858 r.). Mimo ostrożności Ohryzki – unikania tematyki stricte politycznej – żywot czasopisma był niedługi. Datowany 21 lutego/5 marca 1859 r. piętnasty numer gazety był ostatni. Powody zamknięcia „Słowa” nie do końca były jasne, według jednej z wersji gazeta została zlikwidowana na żądanie namiestnika Królestwa Polskiego Michaiła D. Gorczakowa (1793–1861). Jako pretekst posłużył fakt opublikowania listu „przestępcy i emigranta”, tj. wybitnego historyka Joachima Lelewela (1786–1861), członka Rządu Narodowego w powstaniu listopadowym 1830 r. (rękopis z tym listem uzyskał zresztą zgodę urzędu cenzorskiego na druk). Najważniejszym zapewne i rzeczywistym powodem była obawa władz przed reakcją Prus i Austrii na najmniejsze nawet koncesje wobec Polaków.

Ohryzkę odpowiedzialnego za godzące jakoby w interesy Rosji oblicze „Słowa” osadzono w twierdzy Pietropawłowskiej. W jego obronie wystąpili wybitni przedstawiciele elit rosyjskich, tacy jak pisarz Iwan S. Turgieniew (1818–1883) oraz współpracownicy: Spasowicz, Rechniewski i Kalinowski (petycja do Aleksandra II [1818–1881] z 18/30 marca 1859 r.). W wystąpieniach do władz carskich akcentowali oni lojalność i wybitną rolę Ohryzki jako redaktora, który „szczerze kochając ojczyznę, odznaczał się równocześnie rzadkim wśród Polaków brakiem nacjonalistycznych uprzedzeń przeciwko Rosjanom”. Głównie dzięki osobistej interwencji u cesarza Aleksandra II przyjaciela Ohryzki generała-adiutanta Jakowa I. Rostowcewa (1803/1804–1860) uwolniono go po dwóch tygodniach z więzienia, ale „Słowa” już nie pozwolono wydawać. Zebrane materiały, które nie mogły trafić do kolejnych numerów gazety, zostały wydane w grudniu w formie dwutomowego Pisma zbiorowego

Bliskie kontakty Ohryzki z opozycjonistami rosyjskimi nie uszły uwadze agentów III Oddziału. Drukował u siebie dzieła Czernyszewskiego i Dobrolubowa, a wedle agentów tajnej policji także „ostatnie rewolucyjne odezwy zostały wydrukowane czcionkami znajdującymi się w jego drukarni”. Wokół Ohryzki grupowały się cywilne kółka, najpierw o charakterze naukowo-literackim i publicystycznym, w początkach zaś lat 60. XIX w. – konspiracyjnym. On sam jako gorący polski patriota związany był ze stronnictwem „białych”. Znany ze skrupulatności i wyjątkowej uczciwości, surowo tępiący nadużycia, a przy tym pracowity, miał wszelkie szanse na dalszą błyskotliwą karierę urzędniczą; krótkotrwały areszt w twierdzy Pietropawłowskiej nie stanowił dla niej poważniejszej przeszkody.

Kontakty z litewskim odpowiednikiem „białych” – „organizacją obywatelską” – zacieśnił Ohryzko podczas służbowych pobytów w Wilnie w latach 1861–1862, gdy na zlecenie Ministerstwa Finansów wizytował niektóre zachodnie gubernie w związku z planami wprowadzenia nowego systemu poboru akcyzy od wyrobu i wyszynku napojów alkoholowych. Miał też wtedy obiecać konspiratorom obsadzenie na Litwie stanowisk poborców tej akcyzy ludźmi, „którzy nie zdradzą”. W 1862 r. opublikował legalnie w swej drukarni dwa wydania broszury Ludwika Januszewicza O ranach w ogólności, które przekazał do Warszawy i Wilna z myślą, że mogą być przydatne w przypadku wybuchu powstania. Po jego wybuchu władze powstańcze powierzyły mu w lutym lub marcu 1863 r. funkcję komisarza powstańczego na Petersburg, gdzie cieszył się powszechnym szacunkiem i zaufaniem wśród mieszkających tam Polaków. Oddał też powstaniu niemałe zasługi, mimo odległości od teatru działań wojennych. Przekazał dowódcom powstańczym komplet rosyjskich map sztabowych, pomagał w wyprawianiu na Litwę oficerów i pieniędzy oraz organizowaniu ucieczek przed represjami władz carskich. W grudniu 1863 r. sprzedał swą drukarnię petersburskiemu aptekarzowi Ferdynandowi Suszczyńskiemu, Polakowi wyznania prawosławnego, który prowadził ją co najmniej do 1882 r. Drukarnia mieściła się wówczas przy kanale Jekateryńskim [Екатерининский канал] 168. Wydane przez Ohryzkę publikacje, w sumie około stu pozycji, trafiły z czasem na teren zaboru rosyjskiego dzięki przedsiębiorczości księgarzy-sortymentystów, m.in. Zygmunta Nagrodzkiego (1865–1937), który w 1889 r. sprowadził resztki nakładów do Wilna i rozpowszechniał je przez kilka lat.

Wydany przez Władysława Kossowskiego (1836–po 1879), byłego łącznika „Ziemli i Woli” [Земля и Воля] z konspiracją warszawską, został Ohryzko aresztowany 14/26 listopada 1864 r. na polecenie generał-gubernatora wileńskiego Michaiła N. Murawiowa „Wieszatiela” (1796–1866), mimo wstawiennictwa ministra finansów Michaiła Ch. Rejterna (1820–1890) u szefa żandarmerii Wasilija A. Dołgorukowa (1804–1868). Podejrzewano w tym przypadku osobistą zemstę ze strony gubernatora z powodu wykrycia przez Ohryzkę jako wysokiego urzędnika Ministerstwa Finansów jego finansowych nadużyć. Obciążały go zeznania członka komisji śledczej Nikołaja W. Gogiela (1836–1870) oraz fakt znalezienia u niego „szyfru Browna”, używanego do tajnej korespondencji z „Ziemlą i Wolą”, ale szczęśliwie dla podsądnego III Oddział nie dostarczył całej dokumentacji. Poddany brutalnemu śledztwu, dzięki umiejętnej obronie, oczyścił się z wielu stawianych mu zarzutów. W grudniu 1865 r. został skazany początkowo na karę śmierci, zamienioną następnie na 20-letnią katorgę. Chcąc go skompromitować, Gogiel opublikował kłamliwą książkę (Иосафат Огрызко и Петербургский революционный ржонд в деле последнего мятежа, Wilno 1866), w której Ohryzko został okrzyknięty przywódcą rzekomego tajnego powstańczego rządu petersburskiego. Dopiero odwilż po rewolucji 1905 r. umożliwiła przygotowanie i publikację repliki na paszkwil Gogiela. Rozprawę Pamięci Józefata Ohryzki ogłosił w „Bibliotece Warszawskiej” (1907, t. 2, z. 2) Benedykt Dybowski (1833–1930), słynny podróżnik i odkrywca, zesłany nad Bajkał.


Ohryzko przebywał jako katorżnik najpierw w Akatui (w okręgu nerczyńskim na Zabajkalu), następnie w rejonie Irkucka, gdzie założył dla towarzyszy niedoli kasę wzajemnej pomocy, a nawet orkiestrę. Desperacki bunt więźniów, zwany powstaniem zabajkalskim, w końcu czerwca 1866 r. pogorszył sytuację Ohryzki, ponieważ był on wymieniany w śledztwie jako członek tymczasowego rządu rewolucyjnego Syberii, wobec czego został wywieziony do Wilujska w okręgu jakuckim i osadzony pod nr. 11 (bez nazwiska) w specjalnie wzniesionej dlań „tiurmie” nazwanej „polską kazamatą” [польский казамат], gdzie przebywał od marca 1868 do grudnia 1871 r. W latach 70. XIX w. pozwolono mu przenieść się do Jakucka, a potem do położonego na południu Syberii Wierchojańska i Irkucka. Fiaskiem zakończyły się natomiast jego plany zdobycia na Syberii majątku (na terenach złotodajnych) z przeznaczeniem na cele społeczne. Ohryzko cały czas podlegał policyjnej inwigilacji, pozbawiany możliwości korzystania z kolejnych amnestii; mimo trudności życiowych troszczył się o losy swych rosyjskich przyjaciół. Gdy wreszcie uzyskał w ramach amnestii koronacyjnej Aleksandra III (1845–1894) zgodę na przeniesienie się do Ufy w europejskiej części Rosji (1883), nie był już w stanie z tej szansy skorzystać.

Nie założył rodziny. Nękany chorobą oczu, wskutek przebytego wcześniej tyfusu, zakończył życie w Irkucku o północy z 29/17 na 30/18 marca 1890 r. Pochowany został na zniszczonym w latach 30. XX w. tamtejszym cmentarzu Jerozolimskim [Иерусалимское кладбище], mogiła się nie zachowała.

pobrano z:
http://www.polskipetersburg.pl/hasla/ohryzko-jozafat






http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/applet?mimetype=image%2 Fx.djvu&sec=false&handler=djvu_html5&content_url=%2FContent%2F64283%2Fdirectory.djvu

Tłumaczenie stron 5-9



Do czytelnika

Właściwe jest, by każdy w pełni starał się o to, by ojczyźnie swojej móc być użytecznym, i by móc jej się przysłużyć. Taki bowiem jest przede wszystkim obowiązek każdego obywatela, by taki sposób, w jaki może, wspomagać Rzeczpospolitą. Ta wreszcie Rzeczpospolita jest szczęśliwa, szczęsna i kwitnąca, dla której każdy pragnie jak najlepiej się zasłużyć, i jeśli nawet nie może wyświadczyć jej największych powinności, to jednak wyświadcza te, które jest w stanie. Tak bowiem jak dla każdego jego kraj jest własnym, i stosownie do swojej fortuny i sił powinien się  do wspólnego dobra dorzucić, tak też każdemu, kto by chciał, nie brakuje sposobu do czynienia tego, ani też droga do tego nie jest zamknięta. Tak jak bowiem nieskończone oceniane są dobrodziejstwa i zasługi ojczyzny wobec nas, tak i przychodzi nam z pomocą wiele różnych sposobów jeśli nie ich zrównoważenia, to przynajmniej okazania wdzięcznego za niech ducha. A z tych sposobów dla mnie, w miejscu,w którym jestem, jako właściwy wydał się, to jest publicznie przysłużyć się wydaniem ksiąg, których niedostatek dotyka poważnie wszystkich; które to księgi objęły całe prawo ojców i źródła, z których czerpią pozostali piszący o prawach; a jak jest to potrzebne i konieczne, zbędnym byłoby się rozwodzić.

Ponieważ więc to najznakomitsze dzieło zbioru ojczystych ustaw i sankcji zaczęło być tak rzadko dostępne, że ledwo ktoś mógł, z wielkim wysiłkiem i nakładem kosztów, je nabyć, nowa jego edycja jest pożądana przez wszystkich, którzy dobrze wiedzą, ile stąd może wyniknąć korzyści i pożytku dla Rzeczypospolitej. Z tego więc powodu największe pragnienie i staranie dobrego przysłużenia się wszystkim wstąpiło do mojego ducha; lecz gdy duża ilość pieniędzy, niezbędna dla uskutecznienia takiej pracy, długo odbierała możliwość pójścia za głosem publicznych pragnień, szczęśliwie przyszedł mi do głowy ów sposób, który kiedyś jako bardzo użyteczny dla państw widziałem w e Włoszech i we Francji, dość dogodny i tu i ówdzie w najsławniejszych oficynach wydawniczych używany sposób, to jest zaproszenia tych, którzy chcieliby z własnej woli, każdy z osobna – dla zebrania całej sumy – dać taką część, która przypadłaby każdemu z tysiąca osób. Co wydawało się liczbą, którą należy z góry ustanowić. Dlatego, ponieważ życzyłem sobie, by nie pragnienie zysku, lecz tylko wola przysłużenia się znana wszystkim się stała, obliczywszy wydatki na takim tylko poziomie, by drukarnia Rzeczypospolitej nie doznała szkody, zaproponowałem bardzo niską cenę po 4 złote monety, które należałoby wprzódy uiścić, dla sporządzenia całego dzieła zbioru konstytucji, na ile tylko tomów będzie to dzieło podzielone, aż do sejmu w roku 1726; a gdyby nawet było co do większej i najpiękniejszej części okaleczone, dla kupujących będzie warte 20 razy więcej.

Gdy więc na początku tego roku ten sposób wyjścia naprzeciw tej niedogodności [tj. brakowi pieniędzy], przez bardzo wielu zaaprobowany, do wiadomości wszystkich podałem, tak bardzo wielu chętnie pod moją prośbą się podpisało, że w dniu Kalend kwietniowych [1 kwietnia] dzieło tak upragnione poszło pod prasę drukarską; jego pierwszy wolumen z Bożą pomocą już wyszedł na świat, a któremu to dziełu w tym czasie sejmu dla pożytku publicznego i poszczególnych osób będę nadal – jak przyrzekłem – się poświęcał, i pozostałe woluminy, na ile będzie to możliwe, i na ile siły mi pomogą, przyspieszę.

By już coś wspomnieć o najstarszych egzemplarzach, z których jest brane, z całkowitą i najbardziej sumienna wiernością, to, co zawiera ten tom, i to, co będą zawierać pozostałe, przede wszystkim wyznaję największy dług ducha, i wszyscy, którzy z tego dzieła korzystają, wyznać go powinni, dla najznakomitszego sławą rodziny, cnoty i wiedzy męża, Józefa Załuskiego, referendarza koronnego, którego należy zaliczać zarówno do najbardziej uczonych ludzi z tych czasów, jak i do najlepszych znawców praw ojczystego, a który ze swojej biblioteki, którą wielkim staraniem i kosztem stworzył,  najobficiej wyposażonej w dokumenty wszelkiego rodzaju, zwłaszcza zaś w publiczne dokumenty królestwa, sporządził dla mnie kopie bardzo licznych ksiąg i pism, których po większej części gdzie indziej w żaden sposób znaleźć nie mógłbym. Z tego powodu najbardziej według jego egzemplarzy, wśród których nie ma niczego, co nie byłoby zaaprobowane przez Rzeczpospolitą i drukiem kiedyś wydane, jako że nigdzie nie ma lepszej ich kopii, jak ta, która znajduje się w bibliotece Załuskich, całe to dzieło dzięki jego szczególnemu dobrodziejstwu i zamysłowi będziemy prowadzić.

Z pewnością, jeśli chodzi o okres od roku 1347, kiedy – jak nieco niżej pokażemy – po raz pierwszy w Polsce ukazały się ustawy spisane, do roku 1550, żadna zupełnie do dzisiaj nie została sporządzona książka, która by zawierała wszystkie jednocześnie dokumenty Rzeczypospolitej. Wszystkie one z różnych miejsc bardzo wielu pisarzy (których dzieła dziś ledwo gdziekolwiek się znajdują) pozbiera, w jedno zespolić, z niezliczonych niemalże błędów oczyścić należało. Jako pierwszy wprawdzie Jan Łaski, kanclerz koronny, następni arcybiskup gnieźnieński, mąż w swoim stuleciu z pewnością najznakomitszy pobożnością i nauką, rzeczy tego rodzaju, które tu wszystkie są przepisane, do roku 1505 pracowicie i z pożytkiem zebrał, lecz znajdują się u niego po większej części te same rzeczy, które są i u późniejszych autorów. Bardzo wiele rzeczy przetrwało czas w ręcznie spisanych kodeksach, bardzo wiele w oddzielnych foliałach. Ich – nie wszystkich – części i fragmenty można przeczytać, zebrane we wspólne miejsce [łac. loci communes, rzeczy powszechnie powielane i cytowane, stąd „komunały”], można przeczytać i Herburta, Ianusoviusa i u innych. W ten sposób dawne ustawy i sankcje z dwóch stuleci tu po raz pierwszy są publicznie wydane jako zebrane wszystkie naraz w jeden wolumen. Są wprawdzie i inne, podobne, dokumenty z tych samych czasów, w Krakowie w skarbcu królestwa, których obszerny spis niedawno otrzymałem, lecz ponieważ nigdy gdziekolwiek drukiem nie zostały wydane, i nie można tego zrobić prywatnym autorytetem, odłożone zostały na inny, bardziej dogodny czas. Zwłaszcza że są one wprawdzie godne poznania, i staną się dość zdatne dla czytających w przyszłości, te jednak dokumenty, które w tych naszych woluminach się zawierają, już teraz są niezbędne, jako korzystaniem z nich przez Rzeczpospolitą przyjęte i jej autorytetem potwierdzone.

Konstytucje od roku 1550 do roku 1625, które nastąpią po tym, już ukończonym tomie, już gdzie indziej dość wybornie zostały zgromadzone, i w jedną księgę już w uprzednim stuleciu zespolone; pozostałe konstytucje od roku 1625, osobno wydawane, nie dość dokładnie oczyszczone [z błędów], i nie podzielone według cyfr foliałów i lat (które tak bardzo są potrzebne dla łatwiejszego znalezienie czegokolwiek na podstawie indeksu); ponieważ wszyscy nie ma na to się uskarżają, my te konstytucje, z dodaniem także innych, których dotąd tam brakowało, z należną starannością wydamy.

Wszystkie konstytucje już od roku 1685 do ostatniego sejmu królestwa, można teraz, z trudem tu ówdzie, ale w oddzielnych foliałach, znaleźć, i nigdy dotąd nie zostały razem opublikowane w jednej księdze; a które teraz, po raz pierwszy zebrane, w ostatnim tomie, wkrótce ujrzą światło dzienne. W ten sposób wszystko, co zostało publicznie postanowione od roku 1347 aż do dnia dzisiejszego, zostanie wydane w kolejnych po sobie tomach, tak by więcej już nie trzeba było domagać się tej pracy, to jest zebrania wszystkich, jakie istnieją, dawnych i obecnych praw ojczystych.

Także prawa uchylone lub tylko na określony czas przepisane, który jednak nie godziło się pomijać, oznaczymy na końcu ostatniego tomu, i tamże załączymy generalny indeks wszystkich ustaw i konstytucji, który powinien zostać sporządzony w osobnym woluminie. Próżna bowiem byłaby to i nieużyteczna praca, niemało niedogodności przyczyniłaby każdemu, kto by jakiejkolwiek rzeczy szukał, gdyby musiał w różnych miejscach i w osobnych tomach przeglądać oddzielnie dołączone indeksy. W tym pierwszym woluminie niech nam wystarczy ukazać rozdziały zawartości, to jest sumariusz, z dokładnym zachowaniem porządku lat, za którym w tej księdze w sposób najbardziej dokładny poszliśmy, z taką jednak zasadą, że pewne sankcje, by nie były dwakroć czy trzykroć powtarzane, rozmyślnie umieściliśmy nie pod tym rokiem,w którym najpierw zostały wydane, lecz pod tym rokiem, w którym zostały zatwierdzone. Trochę fragmentów niektórych dawnych ustaw do dziś się zachowało, lecz po tym, jak większość została zgromadzona w całość, by nie zabrakło czegoś w tym rodzaju, co kiedyś zostanie znalezione, niech te fragmenty na końcu całego dzieła zostaną dodane.

A styl i sposób pisania, którego w nakazywaniu ustaw używali dawni ludzie, jest, stosownie do okoliczności czasów, tu i ówdzie dość elegancki, w niektórych miejscach niezbyt wytworny, wszędzie jednak bardzo jasny, sprawny, odpowiedni dla majestatu, który rozkazuje. Pewne obce słowa [tj. z języka mówionego], jak go.otae [nie identyfikuję, o jakie polskie słowo tu chodzi], to jest posługi, bori [bory], to jest lasy, granities [granice], to jest granice, i inne podobne nikomu nie przeszkadzają, ponieważ słowami niemal zaraz potem następującymi i przez samo zdanie odpowiednio są one wyjaśniane. Są i inne słowa, które ledwo co są łacińskie, lecz i takimi słowami, dawniej i dzisiaj, zostały okraszone edykty zarówno wszystkich narodów, jak i samego narodu rzymskiego. Bowiem nakazy władców nie są mowami dla trybuny oratorskiej. W tym pierwszym tomie zostały już wydane wszystkie ustawy, jakie zostały ułożone w języku łacińskim; jego bowiem używanie w spisywaniu ustaw trwało do czasów Zygmunta Augusta, potem zostało zmienione, by tym wygodniej było wszystkim rozumieć ustawy. Wreszcie błędy drukarskie, które mogą znaleźć się w całym tym dziele, choć jest ich niewiele, i w żadnym miejscu nie są takie, by zaciemniały sens, łatwo mogą być odkryte, i mamy nadzieję, że można je pozostawić wykształceniu i roztropności czytelnika; zwłaszcza ten błąd, który wkradł się do pierwszych foliałów, gdzie rok 1346 został umieszczony zamiast roku 1347, który został zaraz poprawiony na wszystkich innych stronach [przypis edytora: W tej edycji zostało to poprawione]. Odnośnie foliałów, które są odnotowywane na marginesach stron, należy zauważyć, że od początku do końca całego tego dzieła numery foliałów są dodane – tak jak są one w starych egzemplarzach -  w tym celu, by, tam, gdzie one są cytowane w najstarszych spisach, tak jak u Herburta lub u Ładowskiego, także i w naszej edycji mogły być znalezione. W ten sposób ten, kto np. widzi, że w „Statucie” Herburta jest cytowana ustawa, która jako „Fol. 10” [fol – foliał] była czytana w Łaskim, zauważy w tej księdze [tj. w I tomie Volumina legum] na marginesie oznaczenie „fol. 10”, i znajdzie tę samą ustawę. I tak samo o pozostałych. I tak samo odnośnie pozostałych. Ale foliały tych starych egzemplarzy, których nie było zwyczaju przytaczać, również tutaj zostały pominięte na marginesie. Ponieważ zaś nie pozostały ustawy starsze od czasów Kazimierza Wielkiego, czuje się zobowiązany, by zadośćuczynić godnej pochwały ciekawości badaczy. To bowiem bez wątpienia u każdego powstaje pragnienie głębszego poznania, czy jakieś ustawy i prawodawcy poprzedzili czasy Kazimierza Wielkiego? I przez jaki urząd i w jaki sposób były te ustawy w państwie wydawane? Sądzę, że nie ma nikogo, kto nie poświęciłby chętnie czasu na takie streszczenie; przeto zacznijmy nasze dzieło.

O ustawach starszych od czasów Kazimierza Wielkiego.

Najmądrzejszy z piszących o prawach w ten sposób moc prawa ujmuje [na marginesie; Cyceron, ks. 1, O prawach]: „Prawo jest najwyższym rozumem wszczepionym w naturę, i tym, co nakazuje to, co należy uczynić, i zakazuje rzeczy przeciwnych.” [na marginesie: Prawo ufundowane w naturze]. Prawo więc jest ufundowane w naturze, i początek i pochodzenie od słusznego rozumu wywodzi. Żyć zgodnie z prawem, to jest  zgodnie z naturą i rozumem w sposób właściwy życie i obyczaje w domu oraz w sprawach publicznych kształtować. Dlatego, nawet jeśli żadne ustawy nie zostały przez urzędników wydane, spisane i promulgowane, sama natura i rozum są czymś w rodzaju najwyższego i najbardziej absolutnego prawa. I nie ma żadnej innej różnicy między prawem niepisanym a pisanym, jak ta, że pisane jest późniejsze w czasie od niepisanego. O prawie zaś niepisanym należy to rozumieć [na marginesie: Cyceron, ks. 2, O prawach]: „Prawo nie zostało wynalezione ani przez umysły ludzkie, ani przez jakieś postanowienie ludów, lecz jest ono czymś wiecznym, co całym światem rządzi dzięki umiejętności nakazywania i zakazywania; która to moc starsza jest niż epoka ludów i państw, jest to bowiem moc Bóstwa, które opiekuje się i rządzi niebem i ziemiami. I jeśli nawet za panowania Tarkwiniusza nie było żadnego prawa spisanego o gwałcie [seksualnym], ale nie bez złamania owego wiekuistego prawa Sekstus Tarkwiniusz zadał gwałt Lukrecji, córce Tricipitinusa; była bowiem zasada, która wyszła od natury, odwodząca od występku, nakłaniająca do czynienia słusznie, która nie zaczęła być prawem dopiero wtedy, gdy została spisana, ale wtedy, gdy się zrodziła; a zrodziła się ona z umysłu Boskiego.” Dlatego można być pewnym, że przed wszystkimi prawodawcami, którzy ustawy i prawa dla ludów przepisywali,   w każdym narodzie miało moc prawo wprawdzie nie spisane, ale wszczepione w naturę z Bożego nakazu. Dlatego i my w tym miejscu zapytamy, czy przed czasami Kazimierza Wielkiego, wybornego prawodawcy, wcześniej także istnieli u Polaków prawodawcy, oraz istniały prawa spisane. Mianem zaś praw chcemy objąć tutaj to wszystko, cokolwiek najwyższą władzą zostało usankcjonowane, co należy do zarządzania państwem, co dotyczy czy to obyczajów, czy to urzędów, czy to służby wojskowej, czy to religii, i czegokolwiek, co jest wspólnym dobrem ojczyzny.


O prawach przed religią chrześcijańską.

[na marginesie dopisek: Na początku państwa było niewiele praw] Dla nikogo nie jest dziwne, że zaledwie jakaś pamięć o starych prawach tego królestwa przetrwała, a zostały one kiedyś przekazane nie pismem, lecz nakazem rządzącego. A przecież to rzeczpospolita rzymska, to jest ta, która jest uważana za najbardziej, spośród pozostałych miast, gorliwą w badaniu swoich starożytności, byłą tą, o której to mówi prawnik Pomponiusz: „w początkach naszego państwa lud bez określonej ustawy, bez określonego prawa, postanowił najpierw działać, i wszystko było kierowane ręką królestwa. I tylko dzięki prawu Papiriusza (w którym Sekstus Papiriusz nakazy królów rzymskich był spisał) pozostało nadal tych kilka formuł z pierwszych ustaw: „Niech nie czynią czegokolwiek po zasięgnięciu wróżb”, to jest nie zapytawszy najpierw augurów, czy jakaś rzecz stanie się dobra, lub zła, dla państwa. „Niech tylko ojcowie” - to jest same tylko najbardziej wyborne rodziny -”sprawują ofiary i urzędy”. „Plebejusze niech uprawiają pola. Lud niech wybiera urzędników, uchwala prawa, postanawia o wojnach. Niech nikt w obecności kobiet nie czyni słów obscenicznych. Wszyscy ojcobójcy niech będą karani śmiercią. Kobietę uznaną za cudzołożnicę niech mąż i jego krewni zabiją, jeśli chcą. Jeśli wypiła w domu wino, niech ją ukarzą jak cudzołożnicę. Niech rodzice mają wszelkie prawo, by dzieci wypędzić, sprzedać i zabić” [na marginesie: Manutius, O prawach]; i inne, podobne, prawa królów, i w długo po nich, były raczej dzięki użytkowi przyjęte, niż spisane. Aż do czasu ok. roku 302 od założenia Miasta, prawa, przepisane od greckich państw, i uzupełnione o miejskie, w Dwunastu Tablicach zredagowali decemwirowie. Za nimi nastąpiła niemal niezliczona ilość ustaw w późniejszych czasach rzeczypospolitej. Bowiem wiek człowieka, tak jak i państwa, najpierw prostymi podstawami kształtowany, im bardziej dorasta w latach, tym większą ilością napomnień i reguł dobrego życia potrzebuje być napojony i umocniony. Bowiem, gdybyś zakazywał, wiek dziecinny będziesz powściągał, co trudne będzie, gdy dojdzie się do męskiego rozumu. Dlatego, nim wraz ze wzrostem rzeczypospolitej przyjdzie do, niezbędnej dla tego wieku, mnogości spisanych prawa, wystarczy jej zaiste w tych pierwszych czasach – gdyby skierować oczy na tę kolebkę – niewiele praw, zapisanych w duszach, nie w księgach, jako jak gdyby przymiarki do prawa spisanych.

[na marginesie: Jakie były prawa pod Lechem] Wiadomo, i w czym zgadzają się wszyscy historycy, że już przede wszystkim w czasach Lecha, który jako pierwszy położył fundamenty tego królestwa około roku Zbawienia ludzkiego 550, i w czasach jego potomków rządzących państwem, były prawa, ale żadne takie, które byłyby spisane. Lecz, jak najpierwszy z polskich historyków opowiada [na marginesie dopisek: Kromer o Lechu]: „po ustanowieniu panowania Lech, częściowo w Gnieźnie pozostając, częściowo objeżdżając krainy, dawał ludowi równomierne prawo, nie z przepisu ustaw, których żadnych nie było, lecz ze swojej woli, to jest z tego, co słuszne i dobre.” Zasady zaś skarbca królewskiego w owym burzliwym czasie tak zostały ustalone: [na marginesie: Tamże; tj. u Kromera]„Wtedy władca nie miał dochodów ani własnych pól, lecz ci wszyscy, którzy siali i żęli, z plonów ze wszystkich rzeczy płacili podatek w samych płodach, bowiem pieniądze były wtedy u Polaków nieznane, lecz przez wymianę rzeczy każdy nabywał to, co mu było potrzebne”. Tak samo prawa zarządzania państwem umieszczone były w samej sprawiedliwości i łagodności władcy wobec ludów, i w dobrej woli i posłuszeństwie ludów wobec władców. W ten sposób Lech, chcąc pozostawić swoim następcom przykład, [na marginesie: Tamże; tj. u Kromera] „umiarkowanie władzy używał, bardziej by mieć u poddanych ojcowską miłość, niż surowość pana, tak by oni szli nadal za swoją wiernością.” Co zaś może – jak się donosi – z publicznego ustanowienia Lecha, pierwszego założyciela królestwa, na zawsze dla państwa pozostało, to godło, czyli insygnia, Polski, który przedstawia białego orła z rozłożonymi skrzydłami.

[na marginesie: Pod 12 wojewodami] Po rodzie Lecha nastąpiło dwunastu naczelników, wybranych spośród możnych, i nazwanych wojewodami [palatynami], którzy [na marginesie: Kromer o 12 wojewodach] „urząd, który początkowo od państwa został wzięty, sprawowali, i bardzo mało praw, bardzo prostych – tak jak nieokrzesana była owa epoka – wyryli nie w księgach ani na tablicach, lecz w duszach ludzi lub w praktyce, tak jak kiedyś Likurg u Lacedemończyków.” Te instytucję, która już od tamtych czasów trwa rozpoczęta, państwo zyskało, tak że, nawet jeśli wojewodowie zostali wyzuci z najwyższej władzy, którą sprawowali, to jednak urząd i dostojeństwo wojewodów od najdawniejszych czasach tego państwa w podziale na prowincje trwa, o jest największą tu świetnością. Po zwiększeniu liczby prowincji, to jest, jak je nazywają, województw, liczba wojewodów wzrosła i obecnie liczy 35.

[na marginesie dopisek: Krak prawodawca. Wincenty Kadłubek, List 4, Długosz, ks. 1] Już Krak, który po zniesieniu rządów dwunastu około roku 700, otrzymał władzę monarszą, przez Wincentego, bardzo dawnego pisarza, nazywany jest „pierwszym prawodawcą Polski”, jako ten, „który ogłosił publicznie ustawy, ustanowił sędziów, założył dekrety, wskazał zlecenia, których potem Polacy używali.” Lecz po nich ślad nawet nie pozostał.

O władcy, którzy nastąpili po prawodawcy Kraku, pamięta się, że, chętnie zadowoliwszy się prawami przezeń [Kraka] usankcjonowanymi, niczego do ojcowskich ustanowień nie dodali. [na marginesie: Wojownicy Ziemowita] Aż do czasu, kiedy Ziemowit, syn Piasta, który panował w roku Zbawienia 861, i który był pierwszym w Polsce założycielem i twórcą dyscypliny wojskowej i urzędu wojskowego, wybornie uporządkował sprawy wojskowe; jako że zwykły u dawnych Sarmatów nawyk wojowania dotąd trwał. „Stworzywszy najpierw wodza wojska, ustanowił setników, przełożonych nad 50, dziesiętników, trybunów, chiliarchów [z greki: przełożeni nad 1000]”. [na marginesie dopisek: Długosz, ks. 1].

O prawach od czasów króla Mieszka, pierwszego chrześcijanina.

[na marginesie: Prawa religijne Mieczysława] Gdy dla tego królestwa zrodziło się, około roku 965, światło prawdziwej wiary, także państwo zaczęło być w o wiele bardziej kwitnącym stanie. A jeśli nawet także tych praw i instytucji raczej pamięć, niż pisemne poświadczenie do naszych czasów doszło, to z pewnością [na marginesie: Kromer, ks. 3] „edyktem królewskim Mieczysława” - który jak jakiś Numa [nawiązanie do króla Rzymu, Numy Pompiliusza] swojej ojczyzny religię chrześcijańską i sprawy kościoła jako pierwszy w Polsce utrwalił - „przez urzędników wszędzie w miastach i wsiach zniesione i zakazane zostały ryty i ceremonie dawnego czczego zabobonu; on wyznaczył diecezje itd., wieczystym edyktem przydzielił poszczególnym biskupom, przypisał im dziesięciny z wszelkiego rodzaju płodów, z pół swoich, szlachty i plebsu; w taki zaś sposób, że dziesięciny te po żniwach przez samych oraczy na oznaczone miejsce są zwożone. Stąd zaś dla kapłanów i sług kościelnych niższego stanu zostały przez niego [Mieszka] prawem wieczystym postanowione i przydzielone części z dochodów biskupów, dla każdego w jego diecezji.”

Także syn i następca Mieczysława, Bolesław I, zwany Chrobrym, najlepszy z władców, [na marginesie: Konstytucje Bolesława Chrobrego, Długosz, ks. 2] „dla pożytku państwa ustanowił spisane prawa, zbawienne dla ludzkie społeczności, i publicznym edyktem je utrwalił”. Z tych prawa już niektóre są pamiętane, te właśnie [na marginesie: Kromer, ks.3]: „Przez tego króla od razu na początku został przepisany dla jeźdźców polskich sposób walczenia, po regionach i po prowincjach, które nasi nazywają w naszym języku województwami i powiatami, tak by na podstawie tego przepisu każde województwo własnym publicznym ogłoszeniem wyprowadziło określoną liczbę zbrojnych na wyprawę wojenną, nakazaną przez króla. Także mieszkańcom miast nakazano wysłanie określonej liczby pieszych i wozów. [na marginesie: Długosz, ks. 2] Swoim doradcom, dokonującym oszacowania, wydał ogólne ustanowienie, by każdy osadnik, uprawiający cały łan (juger), jedną miarę pszenicy i jedną miarę owsa z oczyszczonego ziarna bez zwłoki uiszczał, i odprowadzał do najbliższych królewskich spichrzów, na odzienie mianowicie i wikt dla tych żołnierzy, którzy o pokój dla całego królestwa walczyli. Ustanowieniem tego króla jest rozdzielnie koni i dowóz nałożony na miasta, przez co, jeśli coś stało się w królestwie godne poznania lub konieczne do zawiadomienia, jak najszybciej królowi było donoszone, i król, wzajemnie, to co chciał, nakazywał. Oprócz tego wieczystym prawem przyznał ludziom kościoła immunitet od uiszczania królowi i państwu wszystkich ciężarów, robocizn i należności”, [na marginesie: Długosz, ks. 2], wreszcie, „by pośród tylu ludzi nieprawych bezpieczną był niewinność, ogłosił publicznie edykty przeciwko złodziejom, łupieżcom, porywaczom, rozbójnikom, oszczercom, świętokradcom, ludokradcom, Dlatego sprawiedliwie zasłużył, by liczono go między tych władców, którzy najpiękniejszymi ustawami państwo to przyozdobili, i prawo ojców utrwalili. Aczkolwiek – byśmy nie pominęli, jaka była opinia o owych czasach Kromera, najsłynniejszego prawodawcy polskiej historii – [na marginesie: Długosz, ks. 3] „Bardzo proste było wtedy prawo u Polaków, a spory rozsądzano nie mocą najwyższego prawa, lecz na podstawie tego, co jest słuszne i dobre, a niekiedy orężem lub osobistym pojedynkiem waśnie osób prywatnych były rozstrzygane.

[na marginesie: Kazimierza Sprawiedliwego przesławne prawa, Longinus, ks. 6, Kromer, ks. 6] Kazimierz zaś o przydomku Sprawiedliwy, brat Władysław, w roku 1178 nastąpił po nim jako czwarty w pryncypacie [władzy zwierzchniej książęcej], a którego Longinus nazywa „nadawcą najlepszych praw”, „na początku zniósł podatki, robocizny, i wszystkie pozostałe ciężary, przez których ustanawianie Mieczysław wzbudził gniew, poprawił sądy, dowolność działania urzędników pohamował, i ich nieskończoną władzę ograniczył. Chcąc wykorzenić pewien barbarzyński zwyczaj, który przez długą praktykę się zakorzenił, te ustawy – jak się donosi – na wiecu łęczyckim wraz z biskupami i możnymi ustanowił: [na marginesie: Długosz, ks. 6] „By żaden osadnik lub mieszkaniec wsi nie zabierał, siłą lub w jakikolwiek inny sposób, żywności ani innych rzeczy, ani nie był zmuszany, by zabierać. By nikt z tytułu poselstwa, albo konieczności publicznej lub prywatnej, z wyjątkiem doniesienia o zagrażającym ojczyźnie najeździe wrogów, nie zabierał czyjegoś zwierzęcia jucznego lub czworonoga. Niech nikt nie łupi, zajmuje lub odrywa dóbr zmarłych biskupów i osób kościelnych, nawet gdyby była to osoba znakomita, i jaśniała dostojeństwem królewskim, książęcym lub jakimkolwiek innym.” Ustawy te, by większą czcią zobowiązały dusze, zostały podpisane nie tylko przez władcę i możnych, ale też wsparte przez biskupów ich najświętszym autorytetem, bowiem przeciw naruszycielom tych prawa ogłoszono karę kościelnego pioruna; co przez Longinusa jasno jest wspominane. To, że ten Kazimierz wydał daleko więcej innych najświętszych i zbawiennych na wojnie i w pokoju ustaw, jasno wynika ze słów innego Kazimierza, Kazimierza Wielkiego, króla Polski, którego pierwsze ustawy, w Wiślicy napisane, w tym woluminie niemal na pierwszy miejscu są umieszczone, gdzie on w swojej przedmowie tak zachwala ustanowienia swojego poprzednika Kazimierza: [n marginesie: foliał I] „Najbardziej dokładne zbiory i najbardziej niezawodne rozporządzenia, za pomocą których chciał na wzór Rzymian sprawy swoje i swoich poddanych zacnymi obyczajami rozświetlić, oraz prawomocnymi powinnościami prawa i prawami wojny zabezpieczyć.” Lecz te bardzo zbawienne ustanowienia Kazimierza Sprawiedliwego albo przepadły, albo – w co łatwiej byłbym uwierzył – włączone zostały przez Kazimierza Wielkiego do ustaw wiślickich.

Wydaje się, że mniej więcej ostatnim, którego sławi chwała nadanych praw, był Henryk Prawy, władca Polski, który [na marginesie: Henryka Prawego prawa, Kromer, ks. 8] „słusznie i pożytecznie z opinią swojej rady wiele ustanowił, zniósł pewne niesłuszne i zgubne ustawy, które były nazywane pomocniczy dziewiczymi lub wdowimi, niektóre lepsze usankcjonował, potwierdził immunitety kościołów, przeciw złoczyńcom i oszczercom surowo się zwrócił.” Nie pozostały jednak żadne zabytki tych pożytecznych praw.

[na marginesie: Bolesława Wstydliwego prawa] Co prawda odnośnie tego [tj. stanowienia praw] Kromer wspomniał i o Bolesławie Wstydliwym, że „on utwierdził miasto Kraków na prawie saskim, to jest magdeburskim, które nazywane jest niemieckim, a z którego korzysta większość miast, osad i wsi w Polsce, nakazał, by biskup krakowski był w swoich dobrach na prawie książęcym, itd. Także Długosz pisze, że Władysław Łokietek „odbył ogólny więc wszystkich ziem, i, skorzystawszy z porady prałatów i baronów uczynił pewne rozporządzenia i edykty” [na marginesie: Długosz, ks. 9, prawa Władysława Łokietka]. Wspomina się też o pewnych ustanowieniach innych władców, które należałoby nazwać raczej przywilejami niż prawami.

A zatem po Lechu, pierwszym założycielu państwa, do czasów Kazimierza Wielkiego z tych, którzy   rozświetlili ojczyznę prawami takimi, jakie w tamtej epoce mogły być nadane, jako najsłynniejsi są ci mianowicie sławieni: Krakus, Ziemowit, Mieczysław, pierwszy władca chrześcijański, Bolesław Chrobry, pierwszy król Polski, Kazimierz Sprawiedliwy, Henryk Prawy i Władysław Łokietek. Można sądzić, że prawa tych władców były nie tak nieliczne, i były one zbawienne; i że nie tyle wszystkie przepadły, co większość z nich przez Kazimierza Wielkiego i tych królów, którzy po nim nastąpili, zostały zmieszane z tymi prawami, które ci królowie potem ogłosili, i które do dziś istnieją, oraz zostały – jak to jest w zwyczaju – odnowione. 

CO MAMY:

- Najpierw proszę zwrócić uwagę na fakt wydania. Pomimo zaborów i aprobaty cenzury było faktem nieproblematycznym  ukazanie się publikacji z fragmentami publikacji z początkiem naszej historii zaczynającej się od Lecha od ok. 550 od Lecha, więc tutaj nie ze strony carskiej Rosji było zakłamanie ( pomijamy aspekty polityczne)

- Jeszcze raz proszę zwrócić uwagę na konstytucje. Cofnijmy się do konsytucji 3 maja - 
VII. KRÓL, WŁADZA WYKONAWCZA
Stanowimy przeto, iż po życiu, jakiego nam dobroć Boska pozwoli, elektor dzisiejszy saski w Polszcze królować będzie. Dynastia przyszłych królów Polskich zacznie się na osobie Fryderyka Augusta [20], dzisiejszego elektora Saskiego, którego sukcesorom de lumbis [21] z płci męskiej tron polski przeznaczamy. Najstarszy syn króla panującego po ojcu na tron następować ma. Gdyby zaś dzisiejszy elektor Saski nie miał potomstwa płci męskiej, tedy mąż przez elektora, za zgodą Stanów zgromadzonych córce jego dobrany zaczynać ma linię następstwa płci męskiej do tronu Polskiego. Dlaczego Marię Augustę Nepomucenę, córkę elektora, za infantke deklarujemy, zachowując przy narodzie prawo, żadnej preskrypcji [22] podpadać nie mogące, wybrania do tronu drugiego domu, po wygaśnięciu pierwszego. 

Jakim trzeba być durniem, aby obchodzić to święto. Przecież to narracja niemiecka. I dlatego jest promowana w naszych szkołach i na uniwersytetach.
Poniżej można sprawdzić te konstytucje, jak to wyglądało wcześniej:

t 7

http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/applet?mimetype=image%2Fx.djvu&sec=false&handler=djvu_html5&content_url=%2FContent%2F65269%2Fdirectory.djvu

t 6

http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/applet?mimetype=image%2Fx.djvu&sec=false&handler=djvu_html5&content_url=%2FContent%2F65263%2Fdirectory.djvu

t 5

http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/applet?mimetype=image%2Fx.djvu&sec=false&handler=djvu_html5&content_url=%2FContent%2F65094%2Fdirectory.djvu
t 4

http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/applet?mimetype=image%2Fx.djvu&sec=false&handler=djvu_html5&content_url=%2FContent%2F64550%2Fdirectory.djvu&p=310

t 3

http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/applet?mimetype=image%2Fx.djvu&sec=false&handler=djvu_html5&content_url=%2FContent%2F64473%2Fdirectory.djvu

t 2

http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/applet?mimetype=image%2Fx.djvu&sec=false&handler=djvu_html5&content_url=%2FContent%2F64472%2Fdirectory.djvu

t 1

http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/applet?mimetype=image%2Fx.djvu&sec=false&handler=djvu_html5&content_url=%2FContent%2F64283%2Fdirectory.djvu&p=2

Właściwe jest, by każdy w pełni starał się o to, by ojczyźnie swojej móc być użytecznym, i by móc jej się przysłużyć. Taki bowiem jest przede wszystkim obowiązek każdego obywatela, by taki sposób, w jaki może, wspomagać Rzeczpospolitą. 
Niestety nie możemy powiedzieć o naszych historykach.

Jakie były prawa pod Lechem] Wiadomo, i w czym zgadzają się wszyscy historycy, że już przede wszystkim w czasach Lecha, który jako pierwszy położył fundamenty tego królestwa około roku Zbawienia ludzkiego 550, i w czasach jego potomków rządzących państwem, były prawa, ale żadne takie, które byłyby spisane. Lecz, jak najpierwszy z polskich historyków opowiada [na marginesie dopisek: Kromer o Lechu]: „po ustanowieniu panowania Lech, częściowo w Gnieźnie pozostając, częściowo objeżdżając krainy, dawał ludowi równomierne prawo, nie z przepisu ustaw, których żadnych nie było, lecz ze swojej woli, to jest z tego, co słuszne i dobre.” 

Proszę zwrócić uwagę na sformułowanie, że jeśli mówimy o położeniu fundamentach naszego państwa zgadzali się wszyscy historycy i zostało to zaakceptowane i przyjęte przez środowiska prawnicze.

Wojownicy Ziemowita] Aż do czasu, kiedy Ziemowit, syn Piasta, który panował w roku Zbawienia 861, i który był pierwszym w Polsce założycielem i twórcą dyscypliny wojskowej i urzędu wojskowego, wybornie uporządkował sprawy wojskowe; jako że zwykły u dawnych Sarmatów nawyk wojowania dotąd trwał. „Stworzywszy najpierw wodza wojska, ustanowił setników, przełożonych nad 50, dziesiętników, trybunów, chiliarchów [z greki: przełożeni nad 1000]”. [na marginesie dopisek: Długosz, ks. 1]. 

Na 100 lat wczesniej zanim przyszli do nas panowie z dzwonkami i naukami mieliśmy już założona ''szkołę rycerską''.

Krak prawodawca. Wincenty Kadłubek, List 4, Długosz, ks. 1] Już Krak, który po zniesieniu rządów dwunastu około roku 700, otrzymał władzę monarszą, przez Wincentego, bardzo dawnego pisarza, nazywany jest „pierwszym prawodawcą Polski”, jako ten, „który ogłosił publicznie ustawy, ustanowił sędziów, założył dekrety, wskazał zlecenia, których potem Polacy używali.” Lecz po nich ślad nawet nie pozostał. 

Proszę zwrócić uwagę na Datę, daty. Są one wymianiane z cytownych dzieł. I teraz proszę sobie zerknąć w wydania tych dzieł u nas. I czego tam brakuje. BRAKUJE DAT.

Co to oznacza, oznacza to, że wszystkie wydania KRONIKI DŁUGOSZA są ocenzurowane i sfałszowane. W momencie wymazania dat z wydań orginalnych wstawia się swoja narrację i tworzy sie wymyślone narracje jak dzieje bajeczne, które nigdy nie miały miejsca.
I tak przez ponad 150 lat nikt się nie kapnął i cała armia profesorków i doktorków uczy się ze sfałszowanych przez Niemców kronik. Do podtrzymania tej niemieckiej narracji służą żydki na uniwersytetach. Dlatego powinni być usunięci ze wszystkich Wydziałów Historycznych naszych uniwersytetów. Londyn poszedł jeszcze dalej promując takich dezinformatorów jak Norman Dawies, który zaczyna wszystko od 966 r. 



Takich kluczy do rozkminienia naszej historii jest kilka. To jest jeden z nich. Aby odczytać całość naszej historii najpierw musimy mieć poprawne wydania Kroniki Długosza i innych.

Odpalono nam nam projekty WIELKA LECHIA i SŁOWIANIE. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że coś się robi z niczego. Ale jak nam już odpalono te projekty to trzeba wykorzystać ten fakt do odkłamania naszej historii.

- W tradycji łacińskiej fakt początków naszej historii był znany. Pozostaje więc, dlaczego kościół ukrywał u siebie obraz z naszymi władcami. Ciekaw jestem publicznego wytłumaczenia.


Zapytasz czytelniku co mają konopie wspólnego z historią Polski?

Mają gdyż Ci sami ludzie, agenci DePonta i innych pozostałej zgrai ( czytaj Londynu ) zorganizowali nam Komisję Edukacji Narodowej, instytucji odmóżdzania Polaków. Proszę zwrócić uwagę na mechanizm zmian. Najpierw zastępuję się nazwę konopię nazwą meksykańską Marihuana i stwarza się do tego odpowiednią propagandę w celu realizacji swojej narracji. Dokladnie to samo zrobiono z nasza historią.


Prawdziwa historia konopi. Dlaczego doskonały lek i tani materiał pomocniczy (papier, ubrania, żagle, drewno, liny…), musiały odejść w niepamięć?


Czy znasz prawdziwą historie konopi i to, dlaczego doskonały lek i tani materiał pomocniczy (papier, ubrania, żagle, drewno, liny itd..), musiały odejść w niepamięć?

O CO TAK NAPRAWDĘ CHODZI Z TYMI KONOPIAMI ?
Free Hemp
Historia Konopii – Jack Herer. Od ponad tysiąca lat przed Chrystusem aż do 1883 roku naszej ery cannabis sativa, znana też jako konopie, była największą uprawą rolną naszej planety. Uprawa cannabis była najpoważniejszym źródłem tysięcy produktów, dostarczając większości światowego włókna, tkanin, oleju opałowego, papieru, kadzidła i leków, jak również podstawowym źródłem jadalnego białka dla ludzi i zwierząt. Według „Columbia History of the World”, „najwcześniejsza znana tkanina była najwyraźniej zrobiona z konopi, które zaczęto wykorzystywać w ósmym tysiącleciu przed naszą erą”. Cannabis jest najmocniejszym i najtrwalszym naturalnym miękkim włóknem na tej planecie. Jej liście i wierzchołki kwiatowe były – w zależności od kultury – jednymi z najważniejszych i najpowszechniej używanych leków dla dwóch trzecich ludności świata od co najmniej 3000 lat aż do obecnego wieku. Botanicznie konopie są członkiem rodziny konopiowatych, najbardziej zaawansowanej ewolucyjnie rodziny roślin na Ziemi. Są one jednoroczną rośliną trawiastą, wykorzystującą słońce faktycznie bardziej efektywnie niż jakakolwiek inna roślina na naszej planecie, osiągając w jednym krótkim sezonie wysokość 12 – 20 stóp, lub nawet większą. Mogąc rosnąć w faktycznie każdym klimacie i nasłonecznieniu, konopie są najważniejszym odnawialnym zasobem naturalnym Ziemi.ZASTOSOWANIA KONOPIDziewięćdziesiąt procent wszystkich żagli na statkach, od co najmniej V wieku p.n.e. do czasu grubo po nastaniu maszyn parowych w drugiej połowie XIX wieku, było robionych z konopi. Pozostałe 10 procent to był zazwyczaj len albo drugorzędne włókna takie jak sizal, juta czy manila. Mapy nawigacyjne, dzienniki okrętowe i biblie były, w Europie i Ameryce od czasów Kolumba (XV w.) do początku XX w., zrobione na ogół z papieru konopnego. W pierwszym wieku n.e. Chińczycy odkryli,że papier konopny jest 50 do 100 razy trwalszy od większości odmian papirusu i że jest on 100 razy łatwiejszy i tańszy do wykonania.

Osiemdziesiąt procent wszystkich tkanin i płótna na ubrania, namioty, bieliznę, koce, draperie, kołdry, prześcieradła, ręczniki i obrusy było w większości świata aż do XX wieku robione głównie z włókna konopnego. Konopie są miększe, cieplejsze i bardziej pochłaniają wodę niż bawełna. Mają od niej trzy razy większą rozciągliwość i są wiele razy trwalsze. Od setek (jeśli nie od tysięcy) lat, do lat trzydziestych XX w., w Irlandii robiono z konopi najlepszą bieliznę, a we Włoszech najlepsze sukno odzieżowe na świecie. Jeśli rolnik chciał miękkiego włókna na bieliznę, zbierał konopie po dwóch – trzech miesiącach; na sznury i olinowanie po trzech – czterech miesiącach; na grube powrozy i brezent po sześciu miesiącach. Gęstość uprawy także wpływa na jakość włókna.
Po uchwaleniu w 1937 r. w USA ustawy marihuanowej (Marijuana Tax Act) większość produktów z włókna konopnego została zastąpiona przez nowe petrochemiczne „plastikowe włókna” produkowane przez DuPonta. DuPont opatentował nylon w 1935 r., ale mógł go rzucić na rynek dopiero w 1938 r. – po tym jak przemysł tekstylny wykorzystujący konopie został skutecznie zdelegalizowany. Trzeba podkreślić, że blisko 50 % wszystkich środków chemicznych używanych dziś w rolnictwie używanych jest w uprawie bawełny. W przeciwieństwie do bawełny konopie nie potrzebują chemikaliów, nie mając faktycznie żadnych wrogów w postaci chwastów czy owadów.
PAPIER Z WŁÓKNA I PULPY
Do 1883 r. od 75 do 100 % całego światowego papieru było robione z włókna konopnego. Konopie dostarczały papieru na książki, biblie, mapy, banknoty, papiery wartościowe i gazety. Dostarczyły papieru użytego w oryginalnych wydaniach Biblii Gutenberga (XV w.), Biblii Króla Jakuba (XVII w.), broszur „The Rights of Man”, „Common Sense” i „The Age of Reason” Thomasa Paine’a (XVIII w.), dzieł Marka Twaina, Viktora Hugo, Aleksandra Dumasa oraz „Alicji w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla.
Koloniści amerykańscy i reszta świata zwykła była robić papier ze zniszczonych żagli i powrozów sprzedawanych przez właścicieli statków. Nasi przodkowie byli zbyt oszczędni, by cokolwiek wyrzucać, tak, że do lat osiemdziesiątych XIX w. jakiekolwiek zbywające skrawki i ubrania były mieszane i przetwarzane na papier.
POWROZY, FARBA I OLEJ
Faktycznie każde miasto i miasteczko na świecie miało kiedyś lokalny przemysł wytwarzający powrozy z konopi. Największym światowym producentem, wytwarzającym wyroby najwyższej jakości, była jednak Rosja, dostarczająca w latach 1740 – 1940 80% konopi wykorzystywanych w zachodnim świecie. W całej historii z konopi zrobionych było 70 – 90% wszystkich powrozów, sznurów i lin. Zmieniło się to raptownie w 1937 r., gdy naturalne włókna zaczęto zastępować włóknami syntetycznymi wytwarzanymi z ropy naftowej, produkowanymi głównie przez DuPonta. Do wytworzenia farby i pokostu użyto w Ameryce w samym tylko 1935 r. 58.000 ton nasion konopi. Konopne farby i pokosty zostały wkrótce zastąpione przez nowe środki wytwarzane głównie z petrochemicznych materiałów DuPonta.
Do około 1800 r. olej konopny był najpowszechniej zużywanym olejem opałowym na świecie. Do końca lat siedemdziesiątych XIX w. był on drugim co do popularności olejem opałowym (wyprzedzony przez tran).
MATERIAŁ BUDOWLANY I BUDOWNICTWO
Ponieważ z akra konopi można wyprodukować czterokrotnie więcej pulpy niż z akra lasu, konopie są doskonałym materiałem mogącym zastąpić drzewa w produkcji takich wyrobów jak deski z wiórów czy form do odlewania betonu. Konopi używano w historii do wzmacniania dywanów. Silne, odporne na gnicie dywany konopne mogłyby wyeliminować alergiczne reakcje związane z nowymi syntetycznymi dywanami oraz trujące wyziewy produkowane w pożarach domów i sklepów przez płonące syntetyki. Nawet plastykowe przewody instalacji wodnej mogą być wytwarzane z odnawialnej celulozy konopnej zamiast z ropopochodnych nieodnawialnych surowców chemicznych. Można wyobrazić sobie dom przyszłości zbudowany oraz wyposażony w instalację wodna, meble i dekoracje z odnawialnego surowca nr 1 na świecie – konopi.
KONOPIE NA RZECZ EKOLOGII
Używając odzieży zrobionej w 100 % z konopi można swe koszule, spodnie i inne części garderoby przekazać w spadku swym wnukom, Inteligentne zużytkowanie trwalszych, mocniejszych, tańszych, chłodniejszych, bardziej chłonących wodę, przewiewniejszych, podatniejszych na biodegradację włókien naturalnych mogłoby zasadniczo zastąpić używanie petrochemicznych włókien syntetycznych, takich jak nylon czy poliester. Produkty konopne mogłyby zastąpić prawie całą naftę, bez jakichkolwiek odwiertów i rozlewów ropy, metan, metanol, paliwa i plastiki, ograniczając tym samym zużycie paliw kopalnych i chroniąc środowisko. Plama oleju konopnego środowisku nie zaszkodzi, nie wymaga żadnego oczyszczenia i faktycznie użyźni glebę. Paliwo lub olej spożywczy można wyrabiać także z nasion konopi, które zawierają objętościowo do 30 % oleju. Ponieważ „paździerze” konopne to w 77 % celuloza i wydajność konopnej biomasy jest około dziesięciokrotnie większa od wydajności roślin mącznych, konopie są doskonałym źródłem paliwa. Przetwarzaniem konopi można by zastąpić faktycznie całą energię nuklearną i paliwa kopalne, produkując w drodze pirolizy węgiel drzewny, metanol a nawet „konopną naftę”. Farmy konopi mogą wyprodukować bez chemicznych nawozów dziesięć ton biomasy z akra w cztery miesiące i mogłoby zwrócić rolnikom bogactwo naturalne wartości miliardów dolarów, stwarzając na nowo miliony miejsc pracy w rolnictwie. Być może najbardziej przemawiającym ekologicznie argumentem za uprawa konopi jest przygotowywanie ziemi pod uprawę. Do obecnego wieku rolnicy używali konopi do oczyszczania pól, jako uprawę ugorową oraz do przeszkodzenia wysychaniu błot i ubytkowi wody po pożarach lasów. ponieważ konopie zapuszczają w ciągu trzydziestu dni 10 – 20 – calowe korzenie, są one o wiele skuteczniejsze w wiązaniu gleby niż używane obecnie przez rolników żyto czy jęczmień, z ich calowymi korzeniami.
PLAN OCALENIA NASZYCH LASÓW
Rewolucja Przemysłowa i rozwój zmechanizowanego żniwiarkowa przesunął konopie na dalsze miejsce w światowym handlu, gdyż nie znano żadnej technologii zbierania i przetwarzania konopi dla celów produkcji masowej. W 1916 r. dwaj amerykańscy naukowcy przydzieleni do Departamentu Rolnictwa USA (USDA) wynaleźli godną uwagi technologię wytwarzania pulpy konopnej do wyrobu papieru. Poprzednio papier konopny wyrabiano jedynie ze szmat i włókien z łodyg, podczas gdy bogate w celulozę i i włókno paździerze były palone dla użyźnienia gleby. Jeden akr konopi w corocznej rotacji przez okres 20 lat wyprodukowałby tyle pulpy, co 4,1 akra drzew ścinanych w ciągu tego samego okresu. USDA stwierdził także, że ten nowy proces zużywałby jedną piątą do jednej siódmej siarko-pochodnych i kwaśnych chemikaliów używanych do niszczenia drzewnika wiążącego włókna pulpy. Drzewnik musi zostać zniszczony, aby z pulpy można było zrobić papier. Konopie zawierają jedynie 4 % drzewnika, podczas gdy drzewa zawierają go od 18 do 30 %. Wybielanie papieru w celu wyeliminowania pozostałych resztek drzewnika jest źródłem dioksyn w ściekach fabryki papieru. Problemu skażenia dioksynami można uniknąć w procesie wyrobu papieru z konopi, który zastępuje wybielanie nadtlenkiem wodoru. Papier pulpowy wyrabiany ze szmat lub produkowany maszynowo w 60 – 100 % z paździerzy konopnych jest mocniejszy i bardziej giętki od papieru wyrabianego z pulpy drzewnej, jak też mniej kosztowny i bardziej ekologiczny. Jeśli wynaleziony w 1916 r. proces byłby dziś legalny, dostarczałby czterokrotnie więcej pulpy przy przynajmniej pięć do siedmiu razy niższym zanieczyszczeniu, zastępując około 70 % całego papieru z pulpy drzewnej, między innymi papier na książki, do wydruków komputerowych, pudła kartonowe i torby papierowe. Jednak z braku maszyn do zbierania konopi i usuwania zewnętrznych paździerzy z wewnętrznego włókna, proces wyrobu pulpy pozostawał w laboratorium, aż do wynalezienia takiej technologii w 1938 r., gdy magazyn „Popular Mechanics” przedstawił odpowiednie urządzenie.
CO PRZYTRAFIŁO SIĘ KONOPIOM
Gdy maszyny do zbierania konopi stały się pod koniec lat trzydziestych wystarczająco nowoczesne, ogromne spółki drzewne, papiernicze i gazetowe, takie jak Hearst Paper Manufacturing Division, Kimberly Clark czy St. Regis (obecnie wśród największych ponadnarodowych spółek świata) stanęły w obliczu strat miliardów dolarów i prawdopodobnego bankructwa. Zbiegiem okoliczności DuPont opatentował właśnie w 1937 r. nowy, wykorzystujący kwas siarkowy proces przetwarzania drewna w pulpę papierową. Jeśli nie zdelegalizowano by konopi 80 % biznesu DuPonta nigdy by się nie rozwinęło ( i nie pojawiłoby się 80 % zanieczyszczeń rzek na świecie). Amerykańscy baronowie przemysłowi i finansiści wiedzieli, że maszyny przetwarzające konopie w papier staną się dostępne pod koniec lat trzydziestych. Było jasne, że konopia musi odejść. Konkurencja bezpiecznej dla środowiska technologi wyrobu papieru z konopi i włókien zagroziłaby lukratywnym machinacjom finansowym Hearsta, DuPonta i głównego finansowego sprzymierzeńca DuPonta, Andrew Mellona z banku w Pittsburghu. Mimo ekonomicznego chaosu Kryzysu, Doroczny Raport DuPonta z 1937 r. namawiał usilnie akcjonariuszy spółki do aktywnego inwestowania, jako że DuPont oczekiwał „radykalnych zmian” ze strony „zwiększającej dochody władzy rządu (…) zmienionej w instrument wymuszania akceptacji nieoczekiwanych nowych idei przemysłowej i społecznej reorganizacji”.
USTAWODAWSTWO MARIHUANOWE
Nie jest szeroko znanym faktem, że furia wojenna, która doprowadziła do wojny hiszpańsko – amerykańskiej w 1898 r. była rozniecona i podsycana przez Williama Randolpha Hearsta przy pomocy jego ogólnokrajowej sieci gazet. Począwszy od wybuchu wojny gazety Hearsta praktykowały oczernianie ludności hiszpańskojezycznej, Meksykanów i Latynosów. Po zajęciu 800.000 akrów lasów Hearsta przez „palącą marihuanę” armię Pancho Villi, oczernianie to się wzmogło. W latach dwudziestych i trzydziestych XX w. gazety Hearsta prowadziły przemyślaną kampanię na rzecz delegalizacji konopi. Począwszy od około 1920 r. Hearst i inni adepci „żółtego dziennikarstwa” zaczęli opisywać Latynosów i Murzynów jako demony pod wpływem marihuany, grające anty – białą „voodoo – satanistyczną muzykę” (jazz) i popychane do takich przejawów braku szacunku jak następowanie na cień białego człowieka. Używanie potocznej meksykańskiej nazwy konopi, „marihuana”, pomagało zagwarantować, że nikt nie spostrzeże, iż oskrzydlone i wyjęte spod prawa zostać ma główne naturalne lekarstwo i podstawowa uprawa świata. Zeznania przed Kongresem w celu delegalizacji marihuany w 1937 r. składały się prawie w całości z sensacyjnych i rasistowskich artykułów gazetowych odczytywanych na głos przez dyrektora Federalnego Biura ds. Narkotyków (obecnie Drug Enforcement Administration), Harry Anslingera. Anslinger czytał na tych zeznaniach (bez skrupułów) historie o „grubowargich kolorowych” wabiących białe kobiety muzyka jazzową i marihuaną. Anslinger poinformował Kongres, że około 50 % wszelkich przestępstw z użyciem przemocy w USA popełniają Meksykanie, Latynosi, Filipińczycy, Murzyni i Grecy i że te przestępstwa mogą być bezpośrednio wywiedzione z marihuany. W rzeczywistości statystyki FBI pokazywały, że co najmniej 65 – 75 % wszystkich morderstw W USA było wówczas – i jest nadal – związanych z alkoholem. We wrześniu 1937 r. zakaz posiadania konopi stał się prawem. Wkrótce potem utworzono federalne siły policyjne do śledzenia i aresztowania obywateli amerykańskich posiadających marihuanę, w celu ochrony zysków trujących przemysłów; większość innych krajów niedługo dołączyło do orszaku. Intrygująca wiadomość DuPonta do swych akcjonariuszy, aby inwestowali w nowe technologie oparte na „wymuszeniu akceptacji nieoczekiwanych nowych idei przemysłowej i społecznej reorganizacji” nieoczekiwanie nabrała sensu.
Jack Herer, tekst opublikowany w „Earth Island Journal”
marihuana to przede wszystkim medycyna !!! a nielegalna tylko dlatego, ze nie można jej opatentować, czytaj: nie można na niej zarabiać. firmy farmaceutyczne popadały by natychmiast, a one wszak trzymają władze na świecie . Medyczna Marihuana leczy : ADHD, AIDS,alkoholizm, alzheimer, anoreksja, astma, arterioskleroza, artretyzm, bezsenność, biegunki, bóle, bóle menstruacyjne, bóle mięśniowe, bóle nowotworowe, bóle reumatyczne, Crohn ( Leśniowski ), demencja, depresja, dermatozy, dyskinezje, dystonia, dystrofia mięśniowa, egzemy, epilepsja, glejak wielopostaciowy, gronkowiec złocisty MRSA, MSSA, grzybica, HBV, hemoroidy, HCV, HIV, huntington, infekcje, jaskra, jęczmień oka, kachleksja, leukemia, łuszczyca, miażdzyca, migreny, nowotwory mózgu, nowotwory piersi, nowotwory płuc, nowotwory skóry, odleżyny, oparzenia, paraplegia, parkinson, plamica wątrobowa, porażenie mózgowe, PTSD, retinopatia cukrzycowa, skurcze spastyczne, stwardnienie rozsiane, szumy uszne, świąd, tetraplegia, tiki nerwowe, tinnitus, tourett, trądzik, udary mózgu, urazy mózgu, wymioty, wytrzeszcz, zapalenie gardła, zapalenie oskrzeli, zapalenie wątroby typu B, zapalenie wątroby typu C, zapalenie węzłów chłonnych, zapalenie żyły, zapalenie serca, zespół napięcia przedmiesiączkowego, zespół stresu pourazowego, żylaki.
pobrano z:
http://echokamienia.pl/powiat-i-region/prawdziwa-historia-konopi-dlaczego-doskonaly-lek-tani-material-pomocniczy-papier-ubrania-zagle-drewno-liny-musialy-odejsc-niepamiec/







1 komentarz: