Wyprawa Samuela Łaskiego. Jak Polakom udało się zdobyć Sztokholm?
Samuel Łaski był typem człowieka
do zadań specjalnych. Zygmunt III Waza nieraz wysyłał go do Szwecji, której
koronę usilnie chciał odzyskać. Poseł uczestniczył także w wyprawie z 1598 roku
– i na czele jedenastu ludzi zdobył samą stolicę. Jak mu się to udało i
dlaczego zmarnowano takie zwycięstwo?
W nocy z 30 na 31 sierpnia 1598
roku w Sztokholmie szalała burza. Grube krople deszczu bębniły o dachy i okna,
co jakiś czas grzmiało. W tę parszywą noc miejscowi, pozamykani w domach i
gospodach, raczyli się grzanym winem albo smacznie spali. Gdyby jednak któryś z
nich odważył się wyjść na ulicę, spotkałby dwunastu Polaków. Byli przemoczeni,
zmęczeni, poobijani…
Ich statek dostał się w sztorm.
Mimo złamanego masztu jakimś cudem wygrali z żywiołem. Dotarli do lądu! W
zasadzie na tym skończyły się sukcesy. Zgubili się. Przecież płynęli w
królewskiej eskadrze, liczącej kilkadziesiąt jednostek, a nie było po nich
śladu. Ze statku nic nie zostało, roztrzaskał się o brzeg.
„Jak to co? Zdobywamy miasto!”
Przeżyła dwunastka, ale znalazła
się w środku wrogiego kraju, gdzie nawet przyroda okazywała niezadowolenie z
ich przybycia, witając ich okropną burzą. Można sobie wyobrazić, jak to
wyglądało. Na przemian dziękują Bogu za uratowane życie i sypią przekleństwami,
że są w niewiele lepszej sytuacji niż ci, których pochłonął Bałtyk. W oddali
widzą latarnię.
– Wiem, gdzie jesteśmy! – woła
radośnie Samuel Łaski. – To Sztokholm!
– Co robimy? – pyta inny z
rozbitków.
– Jak to co? Zdobywamy miasto!
Zajęcie w dwanaście osób Sztokholmu,
liczącego ponad osiem tysięcy mieszkańców, brzmi jak pomysł, który narodził się
w pijanej głowie. Wprawdzie na pokładach statków w XVI wieku zamiast wody pito
alkohol, ale Polacy ostatnie godziny spędzili, walcząc o życie na morzu, i byli
już absolutnie trzeźwi.
Łaski i jego ludzie trafili do
Sztokholmu po tym, jak burza niemal rozbiła flotę króla Zygmunta III.
Rotmistrz Samuel Łaski był
najważniejszą personą wśród rozbitków, więc jego słowo dla pozostałych
jedenastu było rozkazem. Skoro w dwunastu kazał im zdobywać Sztokholm, tak
musieli zrobić. Do miasta weszli w asyście grzmotów i piorunów. Skierowali się
do ratusza. O czwartej nad ranem znaleźli się na miejscu.
Było ciemno. Słońce miało wzejść
dopiero za półtorej godziny. Nikt nie stawiał oporu, zresztą, kto o tej porze
ryzykowałby starcie z dwunastoma uzbrojonymi żołnierzami? Samuel Łaski kazał
posłać po sztokholmskich patrycjuszy. Z łóżek wyrwano bogatych mieszczan i
wszystkim kazano stawić się przed obliczem polskiego szlachcica.
Przybysz wydaje się im dziwnie
znajomy… – Nazywam się Samuel Łaski – przedstawia się po niemiecku. Zna
świetnie ten język, a dla patrycjuszy w Sztokholmie niemiecki to często
pierwszy język. – Część z was może mnie pamiętać, gdy jako poseł polskiego
króla Zygmunta III odwiedzałem Sztokholm… A więc stąd go znają!
– W imieniu króla Zygmunta
przejmuję miasto – oświadcza Łaski. Sztokholmscy patrycjusze podporządkowali
się bez wahania wysłannikowi króla Zygmunta III i oddali mu do dyspozycji
swoich ludzi. Łaski obsadził strategiczne punkty w mieście, przede wszystkim
zamek i latarnię. W południe całe miasto było jego. Mógł spokojnie wysłać do
swojego władcy wiadomość: „Zająłem Sztokholm samodwunast” (…).
Najlepszy doradca
[Przebywając w Szwecji w czasie
rozpoczętej w 1958 roku wyprawy króla Zygmunta III Wazy] Samuel Łaski
dostrzegał, że czas gra na korzyść regenta [Karola IX Sudermańskiego,
przeciwnika polskiego monarchy w walce o szwedzki tron]. Ludzie nadal byli
głodni, ale zanosiło się na dobre żniwa. Zdawał sobie sprawę z tego, że gdy
będą mieć pełne brzuchy, przestaną narzekać na władzę – dlatego należało
najechać Szwecję jak najszybciej.
Artykuł stanowi fragment książki
Michaela Morysa-Twarowskiego "Polskie Imperium" (Znak/Ciekawostki
Historyczne).
Artykuł stanowi fragment książki
Michaela Morysa-Twarowskiego „Polskie Imperium” (Znak/Ciekawostki Historyczne).
Łaski nawet wiedział jak. Zamiast
pchać się drogą morską w kierunku Kalmaru, gdzie książę Karol zmierzał ze
swoimi ludźmi (oficjalnie pod pozorem jakiegoś zjazdu), należało bezpiecznie
przejść ziemiami Rzeczpospolitej, przez Prusy, Kurlandię i Inflanty, połączyć
się z Finami i wspólnie ze Stålarmem zająć Sztokholm, co wobec postawy władz
miejskich powinno się udać bez komplikacji. Stolica w ręku Zygmunta III
oznaczałaby olbrzymi sukces propagandowy i początek końca księcia Karola –
reszta kraju powinna poddać się, nie stawiając oporu.
Łaski wierzył, że może
przechytrzyć regenta Szwecji w skali makro. Na razie udawało mu się to w skali
mikro. Książę Karol zamknął go pod strażą, ale nie powstrzymało to Polaka.
Najpierw wywiódł w pole szwedzkich szpiegów, pisząc list do króla Zygmunta III
z fałszywymi informacjami, świadomy, że pismo wpadnie w ręce ludzi regenta.
Później uznał, że najwyższa pora wyjść na wolność. Uwolniwszy się dzięki, jak
sam to określił, „pewnym fortelom”, pod koniec lipca zjawił się w Oliwie.
Zygmunt III myślał, niestety, jak
szwedzki Waza, a nie polski Jagiellon. Zamiast posłuchać Łaskiego, poszedł za
głosem skandynawskich doradców, czyli ruszył w kierunku Kalmaru. Jeszcze żeby
przebiegło to sprawnie – królewska flota wypłynęła 3 sierpnia 1598 roku, ale
burza sprawiła, że cała wylądowała na… Helu. Wyruszono po raz drugi, tym razem
udało się dotrzeć do Kalmaru. Twierdza poddała się bez walki. Nadeszły jednak
złe wieści. Finowie pod wodzą Arvida Stålarma zjawili się w okolicy Sztokholmu,
ale zostali rozbici przez zwolenników Karola i cofnęli się na wschód,
zostawiając trzystu swoich ludzi w rękach wrogów. Samuel Łaski musiał szaleć ze
złości, ale nie wszystko było stracone. Należało tylko ruszać dalej.
Tymczasem Zygmunt III zmitrężył
pod Kalmarem dwa tygodnie! Pod wpływem szwedzkich doradców wdał się w rozmowy z
przedstawicielami książąt Rzeszy, którzy próbowali negocjować między polskim
królem a jego stryjem. Kiedy już ruszono, nie wszyscy żołnierze zmieścili się
na statkach. Podzielono armię.
By wyprawić się do Szwecji,
Zygmunt III musiał najpierw uzyskać zgodę sejmu Rzeczpospolitej.
Niefortunny rejs
Dywizja na czele ze Szwedem
Gustawem Brahem i osiemnastoletnim polskim szlachcicem Janem Weyherem miała
ruszyć drogą lądową na północ. Król z głównymi siłami miał popłynąć do portu w
Stegeborgu, leżącego mniej więcej w połowie drogi między Kalmarem a
Sztokholmem. Oczywiście można było próbować od razu ruszyć do stolicy, ale nie
chciano rozpraszać sił. Taki był oficjalny powód, ale nie jedyny. Król ponadto
chciał się spotkać ze swoją siostrą, Anną Wazówną, która przebywała właśnie w
Stegeborgu.
Gdy byli w drodze, rozpętała się
burza, która rozproszyła flotę Zygmunta. 27 sierpnia do Stegeborgu dopłynęło
zaledwie dwadzieścia osiem statków. Potem zjawiały się kolejne, ale dwa
tygodnie później nadal brakowało kilkunastu – w sumie tysiąca żołnierzy.
Inaczej mówiąc, przepadła piąta część armii polskiego króla. Wśród zaginionych
statków znalazł się również ten z Samuelem Łaskim na pokładzie. Wydawało się,
że w odmętach Bałtyku skończył się żywot dyplomaty, który wymyślił, jak zdobyć
Szwecję.
Wtem wieczorem 5 września 1598
roku w Stegeborgu pojawia się przybysz ze stolicy. – Przysłał mnie pan Samuel
Łaski – oświadcza. – Tak, żyje i właśnie zdobył Sztokholm. Z tej okazji
następnego dnia w kaplicy w Stegeborgu odśpiewano uroczyście Te Deum laudamus.
Obecny tam dworzanin podkanclerzego Piotra Tylickiego zapisał w swoim
diariuszu, że „nasi są w Sztokholmie”.
Samuel Łaski od czasu, kiedy
„samodwunast” opanował Sztokholm, radził sobie całkiem nieźle. Pozbawił w
mieście urzędów wszystkich zwolenników księcia Karola. Udało mu się odnaleźć
innych rozbitków z floty króla Zygmunta – najpierw stu pięćdziesięciu szkockich
i stu niemieckich najemników, później kolejnych. Koniec końców miał do
dyspozycji pięciuset żołnierzy. Niestety, o wiele za mało, aby myśleć o
dłuższym utrzymaniu się w Sztokholmie.
Król nie przybywa
Posłaniec Łaskiego, który
przywiózł dobrą nowinę, prosił króla o jak najszybsze przybycie drogą morską,
tym bardziej że wiatry były sprzyjające. Chodziło także o cel propagandowy, bo
pospólstwo w mieście nie wierzyło, że Zygmunt znajduje się w Szwecji. Na
ówczesną chwilę stan faktyczny był taki, że Sztokholm kontrolował
obcokrajowiec, którego miejscowi kojarzyli z dwukrotnym posłowaniem w imieniu
polskiego króla. Dodatkowo regent rozpuszczał pogłoski, że żadnego Zygmunta w
Szwecji nie ma, a na czele obcych najeźdźców stoi samozwaniec (…).
Łaski nieźle radził sobie w
Sztokholmie - potrzebował jednak szybkiego wsparcia ze strony króla.
Zygmunt po raz kolejny nie
posłuchał najmądrzejszego ze swoich doradców. Odpisał Łaskiemu, że cieszy się z
zajęcia miasta, kazał mu go pilnować i nie dopuścić do zajęcia przez księcia
Karola. [Na nieszczęście dla Łaskiego już 6 października 1598 roku] w Linköping
król podpisał niekorzystny dla siebie traktat. Zygmunt na jego mocy miał
odesłać cudzoziemskich żołnierzy i udać się na sejm do Sztokholmu, który został
zwołany na 15 stycznia 1599 roku. Pierwszej części umowy dotrzymał, drugiej nie
– bo niespodziewanie uciekł do Polski.
Po zawarciu traktatu w Linköping
w rękach Zygmunta III pozostały trzy twierdze: Sztokholm, Elfsborg i Kalmar. W
stolicy jeszcze 4 października 1598 roku rządził Samuel Łaski. Przypuszczalnie
niedługo potem ewakuował się ze Szwecji, w listopadzie Sztokholm był już pod
kontrolą księcia Karola. Regent bez trudu podporządkował sobie Elfsborg.
[Załoga Kalmaru skapitulowała 12 maja 1599 roku].
pobrano z https://twojahistoria.pl/2019/07/07/wyprawa-samuela-laskiego-jak-polakom-udalo-mu-sie-zdobyc-sztokholm/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz