wtorek, 19 września 2023

Polacy w Moskwie, Dymitriady, czyli odpowiedź dlaczego nie mogło dojść nigdy podczas rozmów z Moskwą do porozumienia cz. 1

 Czytelniku,


W naszej historii, która jest zafałszowana musimy starać się jak najwięcej obalać mity o zdarzeniach, z których korzystają inni napuszczając nas na siebie, w odpowiedni sposób prowadząc edukację.

Przykładem jest kreowanie pewnych wydarzeń, które budują MITY, które służą do zarządzania politycznego w zależności od bieżących potrzeb. Polaków uczą, że zdobyliśmy Moskwę, Rosjan, że zwycięsko wygnali Polaków. Tymczasem prawda jest trochę bardzie prozaiczna i postaram się w sposób prosty odpowiedzieć, dlaczego nasze poselstwa i rozmowy z przedstawicielami w Moskwie zawsze były negatywne, chociaż nasze propozycje były naprawdę dobre. Ot chociażby poselstwo Lwa Sapiechy i jego rozmowy z delegacją od Borysa Godunowa skończyła się negatywnie. 


Ale najpierw trzeba sobie zrobić małe wprowadzenie, gdyż bez tego nie zrozumiemy jednej z głównych zagadek dymitriad - kto tak naprawdę był stroną wygraną, a o której się nie mówi.


Niedawno ukazała się pozycja w księgarniach:

Kronika Polaków Maciej Miechowita wydanie Kraków 2023 w tłumaczeniu z łaciny ks. Michał K. Cichoń

s.384

 

W roku Pańskim 1406 wielki książę litewski Witold wyruszył z pierwszą wyprawą na Moskwę przeciwko swojemu zięciowi, księciu moskiewskiemu Wasylowi, czyli Bazylemu, któremu oddał za żonę swoją córkę Anastazję, i spustoszył ją, grabiąc i rabując.

 

W roku Pańskim 1408 przeciwko temu księciu Wasylowi, z pomocą tysiąca włóczników od króla Polski (i) z jedną chorągwią doborowych rycerzy od mistrza pruskiego Urlyka z Jungingen, zaatakował (podczas) drugiej wyprawy Moskwę i ją spustoszył .

Gdy dowiedział się o tym Świdrygiełło, człowiek niestały, spalił swoje zamki Brańsk i Starodub (i) uciekł do księcia moskiewskiego Bazylego; szkodząc Witoldowi , z korzyścią dla mieszkańców księstwa moskiewskiemu, dniem i nocą zaczepiał i niepokoił jego wojsko. Wreszcie, po odzyskaniu posiadłości, jakie przywłaszczył (sobie) książę moskiewski, zawarto pokój na sprawiedliwych warunkach


Ciekaw jestem jestem miny gen Siergieja Szojgu, gdyby zobaczył u Łukaszenki obraz jak Litwa puściła z dymem Moskwę, jakby ktoś mu taki duży obraz namalował.

Co jest nie tak z tą pozycją. A no to , że ktoś grzebał przy tłumaczeniu i tam są wstawki sfałszowane, pozostaje pytanie kto przy tym tłumaczeniu grzebał. Oczywiście nikt z naszych historyków na to nie wpadł, że tłumaczą im książki nie Ci co powinni.


Wracając do czasów Iwana Groźnego po którym w naszej historii czas zwany jest dymitriadami musimy poznać jaka jest narracja u Rosjan, by ich zrozumieć. W rosyjskiej historii to czasy okupacji Polaków były najgorsze, tymczasem było zupełnie odwrotnie. U Rosjan jest wszystko przekręcone o 180 stopni. Ale, aby to ogarnąć i mieć inne spojrzenie musimy to sobie rozłożyć na części pierwsze.

Narracją, która dominuje w Rosji jest nacechowana mitami. Poniżej jest powieść, która warto przeczytać, gdyż ona zawiera fakty, ale które sa przedstawione w narracji powieściowej, która odbiega od prawdy


Aleksy K. Tołstoj „Srebrny Książę”

Sama postać została wymyślona, dając odpowiednik polskiego Kmicica na kanwę głównego bohatera:

Na stronie 104 pisze tak:

„Czy taki byłeś książę Nikito Romanowyczu, jakim sobie wyobrażam ciebie – o tym wiedzą tylko mury Kremla i stare Dęby moskiewskich okolic!

Ale taki zjawiłeś mi się w godzinie cichych marzeń, w godzinie zmierzchu, gdy pola zasnuwały się mrokiem, w dali zamierał zgiełk i hałas pracowitego dnia, w pobliżu zaś wszystko tonęło w milczeniu i tylko wiatr szeleścił w liściach, i tylko chrabąszcz brzęczał przelatując obok. Smutek i gorycz budziła we mnie miłość ojczyzny; jasno wyłaniały się z mgły stuleci nasze szczęsne i nieszczęsne dzieje, jak gdyby wewnątrz mnie zamiast zwykłego wzroku: nie mogąc przebić ciemności, zaczynało działać jakieś utajone oko, dla którego czas i przestrzeń nie stanowiły przeszkody. Taki oto zjawiłeś mi się Nikito Romanowiczu i wyraźnie ujrzałem Cię, jak biegłeś konno w pościgu za Malutą, i przeniosłem się do twojej straszliwej epoki, w której nie było nic niemożliwego. „

 

S. 43

„..Wróciliśmy do domów i długo czekali, czy się car nie rozmyśli i nie powróci. Mija tydzień i nasz metropolita dostaje gramotę. Pisze car, że z wielkiej żałości serca, nie chcąc znosić nieustających zamachów i spisków, porzuca swoje gosudarstwo i jedzie tam, dokąd mu Bóg drogę wskaże. Jak się ta wieść rozniosła, wybuchnął w Moskwie szloch i jęk: nie mamy cara, nie mamy ojca naszego ! Kto teraz będzie nami rządził?”

Nie ma co prawdy w bawełnę owijać: groźnym był carem Iwan Wasiliewicz, alić stał nad nami z woli Najwyższego i zapewne dla wyplenienia grzechów naszych karał nas tak okrutnie. Zwołaliśmy dumę bojarską i uchwaliliśmy jechać za carem, złożyć mu czołobitność i z płaczem błagać o pomiłowanie.

Powiedziano nam, że car zatrzymał się w Słobodzie Aleksandrowskiej, a leży ta Słoboda stąd o jakie osiemdziesiąt wiorst. Zamówiliśmy pacierze  i pojechaliśmy. A jak się ukazała w oddali Słoboda, przystanęliśmy, żeby jeszcze raz się pomodlić: nie to było straszne, że może skazać nas na śmierć, ale to, że może nie dopuścić nas do siebie. Nic jednak nie okazało się takiego. Dopuścił nas car. Jak weszliśmy, to nie uwierzysz, Nikito Romanowyczu, nie poznaliśmy gosudara! I oblicze jakby nie jego: i włosy, i broda po prostu wylazły!

Co się z nim stało? Car i nie car! Długo rozmawiał z nami, czynił nam wyrzuty co do niebywałych zdrad, wyliczał nasze winy, do których nie poczuwaliśmy się, i wreszcie wyznał, że tylko na usilne prośby swoich bogomódlców episkopów zgadza się dalej gosdarzyć, ale na określonych warunkach. Dał nam do ucałowania rękę i pozwolił odejść.

- A jakież były warunki cara? – spytał Srebrny.

- Zaraz ci powiem, książę posłuchaj. Minęły trzy niedziele. Wrócił Iwan Wasiliewicz do Moskwy. Zapanowała radość wielka: taka radość, że nawet w dzień Zmartwychstania Chrystusa nie bywa takiej. Zwołał car dumę i nas wszystkich, i duchowieństwo. A kiedy zebraliśmy się, oznajmił, że będzie nami rządził, ale tylko po to, by karać zdrajców śmiercią, rzucać w opałę zuchwalców, a mienie im odbierać. I wymaga, by nikt, począwszy od metropolity, kończąc na ludziach przykaźnych, nie ośmielił się zanosić do niego prośby o łaskę. Ustanawiam, powiada, straż ochronną i biorę na swoje wyłączne użytkowanie różne miasta i osady podmiejskie tudzież w samej Moskwie różne ulice. I owe miasta, i ulice, i swoją straż osobną nazywam, powiada, opriczniną, a wszystko, co pozostaje – to ziemszczyzna. A bojarzy, powiada, i metropolita władzy nad osobnymi dobrami moimi stołowymi mieć nie będą.

I pod tym warunkiem obejmuję gasudarstwo! Tak powiedział i odtąd zaczął dobierać sobie nowych  ludzi , i to samych takich, co nie pochodzili z żadnego znanego rodu i co mu poprzysięgli na krzyż święty, że nie będą się zadawali  i kumali z bojarami. Oddał im wszystkie grunta, wszystkie domy i wszystkie dobra ruchome, które wydzielił do swojego wyłącznego użytku. A dawnych dziedzicznych właścicieli majątków, w liczbie około dwunastu tysięcy, wygnał z opriczniny jak bydło.  Doprawdy, Nikoto Romanowyczu, oglądałem to na własne oczy, a dziś dzień nie daję temu wiary!

Jeżdzą teraz po świętej Rusi ich diabelskie krwiożercze pułki z miotłami i psimi głowami; depczą prawdę, wymiatają nie zdradę, ale cześć rosyjską: gryzą nie wrogów gasudara, ale jego wierne sługi, i nie ma na nich sądu ni sprawiedliwości!”

 

S. 101 dotyczy fragmentu z wiązanego z Borysem Godunowem

„…Otóż ty, Borysie Fiodorowiczu, któryś jest tak blisko cara, któremu car ufa, powinieneś mu otworzyć oczy na opriczninę.

Godunow uśmiechął się na tę naiwnośc Srebrnego.

- Car darzy łaską nas wszystkich – powiedział z udaną pokorą i skromnością – i mnie też nagradza ponad zasługi. Nie ja mam zasługi. Nie ja mam sądzić o sprawach państwowych, nie ja mam sądzić o sprawach państwowych, nie ja mam udzielać carowi pouczeń. A opriczninę pojąc nietrudno: cały kraj jest własnością monarchy, wszyscy znajdujemy się  w jego dostojnym ręku; co monarcha weźmie na swoje potrzeby, to jest jego, a co nam zostawi, to nasze; komu rozkaże być przy sobie , ten jest mu bliższy, a komu nie rozkaże, ten jest mu dalszy. Na tym polega cała opricznina.”

 

S. 264 o Krubskim ( to jeden z bojarów, który uciekł na stronę Rzeczypospolitej)

„- Chyba tak. Po co teraz żyć? Wierz mi, Borysie Fiodorowiczu, niekiedy mimo woli wspominam o Kurbskim; myślę o nim i samemu straszno się robi; wydaje mi się, że też mógłbym porzucić ojczyznę i uciec do Lachów, gdyby to nie byli nasi wrogowie.

……..- Gdyby on nie był carem – rzekł posępnie Srebrny – wiedziałbym co mam z nim zrobić; w tej sytuacji jednak  ani rusz nie mogę się na nic zdecydować; Bóg zabrania mi iśc przeciwko niemu, a z nim trzymać nie potrafię; żeby mnie nawet miał rozszarpać na kawałki, z opricznikami się nie pobratam”

S. 290

„Setki i tysiące Rosjan, straciwszy nadzieję lepszych czasów i wszelką cierpliwość, uchodziły tłumnie na Litwę i do Polski.”

S. 291

„Według Oderborna (historyk i teolog z Pomorza. Był pastorem w Rydze) skazał na śmierć dwa tysiące trzysta osób winnych oddania wrogom różnych twierdz, choć sam Batory podziwiał męstwo ich załóg.”

 

S. 293 o Borysie Godunowie

„..Dwadzieścia lat spędzonych przy tronie takiego monarchy jak Iwan Grożny, nie mogło minąć bez śladu dla Borysa Fiodorowicza. Dokonała się w nim już ta godna pożałowania przemiana, która, zdaniem współczesnych, zrobiła przestępcę z człowieka obdarzonego wieloma najwyższymi przymiotami.

 

Taką jest   narracja, a teraz musimy sobie postawić pytanie:

- Dlaczego poselstwa Rzeczypospolitej, nie mogły osiągnąć porozumień, które byłyby korzystne?

- Kto stał, za Iwanem Grożnym i Borysem Godunowem?

- Jak została manipulowa rosyjska cerkiew ?

- Kto stał za mordowaniem bojarów?

- Kto stał za zamordowaniem carów w ówczesnej Moskwie?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz