poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Bitwa pod Legnicą 9 kwietnia 1241, czyli skutki paktu Wenecji z Mongołami z 1221 r

 Czytelniku,

Jeśli Ci się jeszcze nie pomieszało w głowie od oglądania w telewizorniach cudów o tej ruchawce na Dzikich Polach zwanej Ukrainą pozwól, że Ci przypomnę fragment naszej historii, abyś lepiej rozumiał choć trochę historię swojego kraju, zwłaszcza, gdy większość historyków to zwykłe osły.

Zacznijmy od skutków.

Bitwa stoczona pod Legnicą 9 kwietnia 1241 roku została przeprowadzona w sposób sprytny, gdyż Mongołowie użyli wtedy coś w rodzaju gazów bojowych i dymu, w celu odwrócenia uwagi i sprowokowane ucieczki. O tym, że posługiwali się podbitymi Rusinami nie trzeba wspominać

Mongołowie rozbili rycerzy zakonnych i hufiec racibosrko-opolski i wtedy w wynku sprytnego manewru wciągają w wir walki Króla  Henryka II Pobożnego wraz z jego hufcem . Jego wojska zostały okrążone i wycięte. Głowę księcia, nabitą na włócznię, Tatarzy pokazali załodze legnickiej. Pewni, że rozbici Polacy nie stanowią już zagrożenia, udali się do głównych sił Batu-chana łupiących Węgry. Przedwczesna śmierć księcia Henryka doprowadziła do rozpadu jego państwa i pogłębiła rozbicie dzielnicowe. Tak kończą pobożni bez rozeznania w geopolityce. Generalnie skończyło się to dla nas słabo jak wiemy z historii.

Dobrze, ale pozostaje pytanie jak to się stało, że dziki lud ze wschodu porusza się w sposób zorganizowany i PLANOWY jakby wiedział, którędy ma iść i co ma rabować. Wojska jego są dzielone, jakby wiedział jak ma w takiej operacji podzielić ogromną armię.

Mongołowie nie mieli szkół wojskowych, pozostaje pytanie jak i skąd to wiedzieli. Skutkiem ich działań było min. załamanie wydobycia złota, a otworzyła min. sukces na cukier, który akurat sprzedawała Wenecja, a który był traktowany jako rarytas, luksus i lekarstwo, czyli świetny produkt do handlu. Tak się kreuje handel i politykę.

Odpowiedź znajdziemy w książce J. Chambers: The Devil's Horsemen: the Mongol Invasion of Europe. Londyn 1979, s. 24

Mongołowie zimą 1221 (luty/marzec) zawarli sojusz z kupcami weneckimi; w zamian za mapy i szczegółowe informacje na temat Europy Środkowej i Zachodniej, zniszczyli genueńskie miasto Soldaia ( to konkurencja Wenecji) na Półwyspie Kerczeńskim.

„To właśnie podczas rzezi Kumanów nad Morzem Azowskim i palenia miast, które dawały im schronienie, Subedei dokonał jednego z najważniejszych osiągnięć wyprawy. Po raz pierwszy spotkał ludzi z Europy Zachodniej. Dla kupców z Wenecji było oczywiste, że Mongołowie nie byli zwykłymi koczowniczymi bandytami, jak Kumanowie: żołnierze nosili pod lekką zbroją delikatny jedwab; ich dyscyplina i broń były takie, jakich Wenecjanie nigdy nie widzieli; z ich armią jechali lekarze i dyplomaci oraz korpus tłumaczy, w skład którego wchodził ormiański biskup; a muzułmańscy kupcy w ich taborze bagażowym byli tak skuteczni, że już drukowali tanie Biblie i sprzedawali je miejscowym Rosjanom. Subedejowi, z drugiej strony, Wenecjanie udowodnili, że nie są jego wrogami i w jego interesie było, aby stali się jego przyjaciółmi: nie mieli żołnierzy, nie oferowali ochrony Kumanów, a ich wiedza na temat geografii i polityki europejskiej byłaby nieoceniona. Przez kilka dni bawił ich wystawnie, a Wenecjanie z radością przyjmowali jego gościnę i odpowiadali na jego niekończące się pytania o cywilizacje Europy oraz pozycje i siłę królestw, które leżały na krańcach stepów. A kiedy uczty i rozrywki dobiegły końca, podpisano tajny traktat między Wenecją a Imperium Mongolskim. Podróżujący weneccy kupcy mieli sporządzać szczegółowe raporty na temat siły gospodarczej i ruchów militarnych w krajach, które odwiedzali, oraz szerzyć taką propagandę, jakiej wymagali Mongołowie, a w zamian za to, gdziekolwiek Mongołowie jeździli, wszystkie inne stacje handlowe miały zostać zniszczone, a Wenecja miała otrzymać monopol.

 

Subedei pragnął teraz bardziej niż kiedykolwiek posunąć się naprzód i rozpoznać granice Węgier, ale zanim wrócił na spotkanie z Jebe nad Donem, skorzystał z okazji, by zademonstrować Wenecjanom swoją szczerość. Cieśnina Kerczeńska, która oddziela Morze Azowskie od Morza Czarnego między lądem stałym a półwyspem krymskim, była zamarznięta. Na Krymie stała bogata genueńska stacja handlowa w Sudaku, która wtedy nazywała się Soldaia. Prowadząc swoich żołnierzy przez lód, Subedei zrównał Soldaię z ziemią i podczas gdy on jechał z powrotem przez Perekop, by dołączyć do Jebe, nieliczni ocaleni, którzy uciekli na galerach, wrócili do Włoch z pierwszymi relacjami naocznych świadków o bezlitosnych jeźdźcach.” ( tłumaczenie uproszczone )

 

Jeszcze fragment o Złotoryi z The Devil's Horsemen: ( ten fragment jest z tłumaczenia jednej z osób piszącej w komentarzach w szkole nawigatorów.

 

Bajdar i Kadan umówili się na ponowne spotkanie pod Wrocławiem, stolicą Śląska, gdzie spodziewali się zastać najsilniejszą z polskich armii, a ponieważ mosty na Odrze zostały zniszczone, Bajdar musiał najpierw zebrać wszystkie łodzie w Raciborzu i zbudować własny most pontonowy. Zanim dotarł do Wrocławia, mieszkańcy spalili już własne miasto i wycofali się do cytadeli. Kadan jeszcze nie dotarł, więc Bajdar zaczął go oblegać, ale w końcu otrzymał wiadomość, że Henryk Śląski [Henryk II Pobożny] zebrał armię północnych książąt pod Liegnitz, które znajdowało się zaledwie czterdzieści mil stąd, a król czeski Wacław maszeruje, by się z nim połączyć. Bajdar odstąpił od oblężenia, wysłał wiadomość do Kadana i Batu, i ruszył pełną parą, by dotrzeć do Liegnitz przed Wacławem.

 

Wrocławianie wierzyli, że zostali ocaleni przez cud, a legenda głosiła, że modlitwy przeora klasztoru dominikanów sprowadziły na niego tak promienną światłość z nieba, że Mongołowie uciekli w popłochu.

 

Pod Liegnitz, dziś znanym jako Legnica, naprędce zebrana armia Henryka liczyła nie więcej niż dwadzieścia pięć tysięcy ludzi, a wielu z nich było niewyszkolonych i źle wyposażonych. Mieczysław z Opola przyprowadził swoją armię, a margrabia Moraw wysłał wojsko pod dowództwem swojego syna Bolesława, ale składały się one głównie z niedoświadczonych wojsk feudalnych. Wielu rekrutów z Wielkopolski i duży kontyngent ochotników zebranych przez bawarskich górników złota z Goldburga [Złotoryja ?] na Śląsku byli uzbrojeni jedynie w narzędzia swojego fachu. Oddziały templariuszy z Francji i szpitalników  były zbyt małe, by mieć jakiekolwiek znaczenie. Poza własną armią Henryka złożoną z najemników i regularnych żołnierzy śląskich, którzy byli doświadczeni i wybitni, jedyną poważną jednostką w połączonej armii był wspaniały kontyngent krzyżacki dowodzony przez pruskiego landmistrza Poppo von Osterna. Morale nieświadomych poborowych podnosiła pewność siebie i splendor chrześcijańskich rycerzy z ich sztandarami i wspaniałymi zbrojami, ale chociaż ci poborowi mogli być zaciekłymi i odważnymi obrońcami na murach miasta, nie można było sobie wyobrażać, że mogliby być skuteczni na polu bitwy.

My widzimy informacje, o których się mamy uczyć, ale właściwe są zawsze ukryte, czasami są pod nosem, których nie widzimy, że Imperium Mongolskie odnosi się do królestwa stepowego założonego przez Czyngis-chana i rządzonego przez jego potomków Ögedei Khana, Güyük Khana i Möngke Khana (1190 do 1260), a także społeczności czterech kolejnych imperiów: Chanatu Czagatai (do 1565 r.), Ilchanatu (do 1507 r.), Złotej Ordy (do 1502 r.) i dynastii Yuan. (do 1387 roku, ale w Chinach tylko do 1368 roku). Imperium mongolskie nadal znało instytucję Wielkiego Chana nawet po 1260 roku, ale według Möngke Khana, odpowiedni Wielki Chan nie był już w pełni uznawany przez wszystkie mongolskie chanaty, ale częściowo działały jak niezależne imperia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz