piątek, 8 marca 2019

dr Jan Ciechanowicz - Antysemityzm cz. 8



                           Rozdział X.

                        Naród globalny



„Jeśli pożyczasz pieniądze ubogiemu z mojego ludu, żyjącemu obok ciebie, to nie będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie każesz mu płacić odsetek”  (Księga Wyjścia  23, 24)… „Od obcego masz się domagać, ale od brata (rodaka) nie będziesz żądał odsetek”  (Księga Powtórzonego Prawa  23, 21). Zarówno  Pięcioksiąg Mojżeszowy  jak  i  Talmud  - na co zwraca uwagę m.in. profesor ekonomii na  Bar Ilan University w Tel-Avivie    Meir Tamari  -  zarówno kategorycznie zabraniają tego, aby Żyd pożyczał Żydowi pod procent, jak i aby Żyd nie czynił tego w stosunku do goja. Kto bowiem ratuje goja z opresji, tego dusza po śmierci trafia do piekła. Zawiązany w ten sposób ponadnarodowy bank akcyjny umożliwił zrealizowanie globalnego podboju finansowego prawie całej ludzkości. Okazało się, że imperializm pieniężny może być nawet bardziej skuteczny niż imperializm militarny.
             Żydzi są dzielnym, energicznym i wysoce uzdolnionym narodem, wywierającym zauważalny wpływ na bieg dziejów ludzkości. Stanowią wyrazistą  odrębną rasę, różniącą się nawet od innych Semitów. Są  też narodem  nie poddającym się asymilacji. Jak bardzo trafnie zauważył Mojżesz Hess w   dziele „Rzym i Jerozolima”, na staroegipskich malowidłach naściennych sprzed pięciu tysięcy lat można wśród wizerunków robotników budujących pałace zidentyfikować typy rasowe zupełnie identyczne z antropologicznym typem Żyda epoki obecnej. Rasa hebrajska  pozostała niezmienna przez całe tysiąclecia i   nie poddała się procesom hybrydyzacji i bastardyzacji, co więcej, nawet mała domieszka tej krwi  powoduje „zżydzenie” potomstwa pod względem fizycznym i psychologicznym. „Rasa żydowska jest rasą czystą, która reprodukuje swoje cechy pomimo różnych wpływów klimatycznych. (…) Na próżno Żydzi i Żydówki próbują zaprzeczyć swojemu pochodzeniu, przyjmując chrzest i mieszając się z ludami indogermańskimi i mongolskimi. Cechy żydowskie są niezniszczalne”… Absolutnie nie ma racji Shlomo Sand, gdy usiłuje dowieść, że narodu żydowskiego  -  jako jedności rasowej i genetycznej  -  nie ma. Ona istnieje, tak jak   istnieje jej wielka kultura i tradycja.
Od prawie trzech tysięcy lat myśliciele żydowscy poszukują odpowiedzi na najskrytsze pytania ludzkości, uwaga zaś elit intelektualnych tego narodu skupia się na Bogu i Jego wpływie na świat, choć obecnie 75% globalnej wspólnoty żydowskiej stanowią ateiści. Już bardzo dawno Hebrajczycy zaczęli traktować sami siebie jako tzw. „naród wybrany”, który – w przeciwieństwie do innych narodów, którzy nie słuchali Boga, gdy się do nich zwracał – usłuchali Najwyższego i On ogłosił im – i tylko im - Prawo. Duch żydowski wspiera się na przekonaniu o szczególnych stosunkach, zachodzących między Bogiem a tym ludem, i właśnie to przeświadczenie jest źródłem niezłomnej mocy trwania i zwyciężania.  Jak trafnie zauważył Władimir Sołowiew, wszyscy hebrajscy prorocy zwracali się nie do ludzi jako ludzi, lecz wyłącznie jako do członków żydowskiej wspólnoty narodowej. „Bóg w Biblii nigdy nie nakazuje swym prorokom obchodzić ziemie i morza, lecz przeciwnie, każe im głosić, że wszystkie narody przyjdą do Izraela”,  i to przyjdą z pokłonem, z oczyma utkwionymi w ziemie, a Izrael będzie im „pożyczał” i „rozkazywał”, gdy   zaś któryś z ludów temu „naturalnemu” stanowi rzeczy sprzeciwi – zostanie wymazany z oblicza ziemi.  Jak powiadał w XIX wieku „lord” Disraeli: „Rasa żydowska łączy współczesne narody z najdawniejszymi czasy. Żydzi stanowią jaskrawe zaprzeczenie fałszywych nowoczesnych nauk o równości i kosmopolitycznym braterstwie ludzi, które w przypadku swej realizacji sprzyjałoby tylko upadkowi wielkich ras”. O żydowskim „wybraństwie” rozprawiał też socjalista Fritz Kahn, pisząc m.in.: „Mojżesz, Chrystus i Marks to trzej specyficzni reprezentanci rasy żydowskiej; Trocki i Lenin są ozdobą naszej rasy”…
I nie są to puste megalomańskie wynurzenia zakompleksionych miernot. Żydzi bywają  znakomitymi lekarzami, muzykami, literatami, naukowcami itd. Do nowoczesnych judajskich cech charakteru profesor Slezkin zalicza: „ruchliwość, niezmordowaną aktywność, brak zakorzenienia, zdolność do pozostawania obcym i unikającym zbliżenia i współodczuwania z innymi ludźmi, rezygnację ze staczania bojów oraz z zasiadania do posiłku z kimkolwiek, a zamiast tego – zdolność do produkowania, wykradania i sprzedawania rozmaitych rzeczy i idei”. Mają szereg wybitnych rodów arystokratycznych, znanych na całym świecie i zasłużonych od szeregu stuleci w wielu dziedzinach życia społecznego, że wymienimy tu tylko kilka powszechnie znanych nazwisk: Rotschild, Joffe, Rappoport, Rubinstein, Montefiore, Rockefeller, Loeb, Singer, Citroen, Bernstein,  Lourie,  Blank, Marx, Margolin, Lewin, Schiff, Soros, Halperin, Oppenheimer, Landau, Turnau, Mann, Schulz, Weiss, Rosenberg,  Kogan  (Cohen) i in., nie mówiąc o saudyjskiej „królewskiej” rodzinie Saudów czy libijskich Kaddafich.
Niekiedy osoby niedoinformowane twierdzą, że Żydzi są jakoby marnymi żołnierzami. A należałoby pamiętać, iż w dalekiej przeszłości Hebrajczycy nieraz zadawali klęskę tak wojowniczym narodom, jak Persowie, Grecy, Arabowie, Rzymianie. Podczas I wojny światowej w wojsku pruskim oficerowie i żołnierze żydowskiego pochodzenia procentowo więcej zdobyli orderów za męstwo niż ci, niemieckiego pochodzenia. W armii rosyjskiej zaś zasłynęła cała plejada znakomitych żydowskich bojowników, a wśród nich m.in. Józef Trumpeldor (1880-1920), który na ochotnika wstąpił do wojska w 1902 roku; w 1905 podczas wojny rosyjsko-japońskiej stracił lewą rękę i ciężko kontuzjowany trafił do japońskiego obozu jenieckiego, w którym założył organizację syjonistyczną. Po zwolnieniu ponownie wprosił się na ochotnika do wojska i już okaleczony wykazywał na polu boju cudów odwagi, tak iż został kawalerem Orderu Św. Jerzego wszystkich trzech stopni. Postać po prostu legendarna, ideowy syjonista, bohater narodu żydowskiego. W okresie późniejszym studiował prawo  na Uniwersytecie Petersburskim. W 1915 roku razem z Ezevem Żabotyńskim uformował w Aleksandrii „Legion Żydowski”. 1917/18 robił w Rosji rewolucję socjalistyczną i organizował oddziały żydowskiej samoobrony terytorialnej, broniącej rodaków przed pogromami. 1919/20 zakładał i bronił osad żydowskich w Palestynie, wykazując i tam olbrzymią siłę ducha i męstwo. Zginął w boju z arabskimi powstańcami. A czyż nie posiada swej wyrazistej umowy fakt, że podczas drugiej wojny światowej wśród dowódców armii radzieckiej, gromiącej Niemców było ponad 160 generałów żydowskiego pochodzenia oraz kilkanaście tysięcy odważnych oficerów frontowych?
Cywilizacja islamu wytworzyła Imperium Otomańskie, Perskie i Kalifat Arabski, chrześcijańska – Święte Imperium Rzymskie Narodu Niemieckiego, Bizantyjskie, Rosyjskie, Brytyjskie, Austrowęgierskie. Obecnie dobiega końca tworzenie globalnego Imperium Żydowskiego, opartego na finansowym i propagandowo-informatycznym opanowaniu całego świata;   narzędziem tego procesu są Stany Zjednoczone Ameryki Północnej  (tzw. USrael), a centrum dowodzenia Państwo Izrael. Israel Shamir nazywa   religię współczesnej Ameryki „neojudaizmem” i „mamonizmem”, dodając, że cechuje ją wrogi stosunek do duchowości, przyrody, piękna, miłości, cnoty, a z drugiej strony – absolutyzacja i ubóstwienie pieniądza, dóbr materialnych, seksu, pederastii i innych perwersji. Żydowski uczony pisze: „Neojudaizm to przeciwduchowy i antychrześcijański kult globalizmu, neoliberalizmu, destrukcji rodziny i niszczenia przyrody. Prócz tego jest to kult utylitaryzmu, wyobcowania narodów od własnych źródeł, od solidarności, tradycji, wiary”… Z prawdziwą kulturą neojudaiści walczą m.in. przez jej wyśmiewanie i dyskredytację w mediach całkowicie przez nich opanowanych. Israel Shamir nazywa Państwo Izrael  „najpotężniejszym syndykatem morderstw politycznych na świecie… Zabójstwa dysydentów politycznych, obok bezprawnych aresztów i porwań, są tu czymś powszednim. W miasteczku Nes-Zion niedaleko od Tel-Awiwu funkcjonuje ośrodek wojny chemicznej i bakteriologicznej, który opracowuje najdoskonalsze jady do zabijania przeciwników politycznych, łącznie z preparatami budzącymi nieodpartą chęć popełnienia samobójstwa. Uzbrojeni w ten arsenał agenci Mossadu dokonują morderstw na całym świecie, otruli Jasera Arafata, upierającego się podczas pertraktacji… W tym państwie tortury, pozasądowe areszty i egzekucje są codziennością”… Judaizm i neojudaizm – według Israela Shamira – domagają się od gojów, aby    nie wierzyli w Boga, nie uczęszczali na  nabożeństwa, nie obchodzili świąt religijnych, nie wyświadczali pomocy swym współwyznawcom ani rodakom, oraz aby się nawzajem nienawidzili, potępiali i zwalczali. „Podstawę żydowskości stanowi przepaść między Żydem a gojem. Tradycyjny Żyd był wychowywany w duchu nienawiści do nie-Żyda, o czym pisał Spinoza oraz inni  „odstępcy”, którzy wyłamali się z żydostwa. Żydowi zabraniano składać prezenty gojowi, zasiadać z nim do stołu, nawet ratować ginącego goja. Zabraniano – na mocy żydowskiego prawa.(…) Żydzi wolą atakować tych, którzy nie mają broni, a więc dzieci, kobiety, bezbronnych uciekinierów – i najlepiej siedząc za sterami bombowców”… Tyle Israel Shamir, wybitny intelektualista żydowski.
Z kolei Zygmunt Freud, aby wyjaśnić żydowską mentalność, wprowadził do obiegu pojęcie „projekcji”. Przestępca, w głębi duszy zdający sobie sprawę z tego, że postępuje źle, przypisuje innym swe własne cechy, intencje i zamiary, rzutuje je na innych ludzi, przede wszystkim na swe ofiary. Tak morderca przerzuca na swą ofiarę chęć popełnienia mordu, złodziej obarcza okradzionego chęcią okradzenia go (złodzieja) itd. Stąd talmudyczna maksyma: „Gdy ktoś przychodzi, aby cię zabić, zabij go pierwszy”. I nie ma znaczenia, że ten „ktoś” może wcale nie zamierzał cię zabijać…
Olbrzymi potencjał resentymentu żydowskiego przeciwko „obcym” spotykamy już w „Księdze Psalmów”, zbiorze 150 tzw. „pieśni pochwalnych” z  okresu przedchrześcijańskiego, ale już po „rozproszeniu”.
„Oto nastają na życie moje, możni spiskują przeciwko mnie. Chociaż jestem bez winy i bez grzechu, i choć nie popełniam nieprawości, oni się zbiegają i stają w pogotowiu. (…) Powracają co wieczór, ujadają jak psy i włóczą się po całym mieście. Na ustach ich groźby, na ich wargach miecze. A któż tego słucha?” I prośba do Jahwe: „Z powodu grzechu ich ust i bluźnierstwa ich warg niech się staną ofiarą własnej pychy, swych przekleństw i kłamstw, jakie szerzą!  Wytrać ich w zapalczywości, wytrać, tak, by się nikt nie ostał! (…) Ty przecież, Jahwe, Boże Zastępów, jesteś Bogiem Izraela! Zbudź się i ześlij karę na wszystkie narody, nie oszczędź żadnego z tych niecnych wiarołomców!” (KP, 59, 4 – 8, 13 – 14).  „Więcej niż włosów na mej głowie jest tych, którzy nienawidzą mnie bez powodu, mocniejsi niż kości moje są ci, którzy niesłusznie stali się mymi wrogami. Mam oddać, czegom nie zrabował. (…) Biorą mnie na języki ci, którzy przesiadują w bramach miejskich, śpiewają o mnie zamroczeni winem. (…) Zniewagi złamały mi serce i oto upadam na duchu. Oczekiwałem współczucia – lecz na próżno; czekałem, by mnie kto pocieszył – lecz nie znajduję nikogo. Podali mi piołun jako chleb pocieszenia, a kiedym pragnął, poili mnie octem. Niech stół ich będzie dla nich sidłem, a uczty ofiarne – pułapką. Niech oczy ich się zaćmią, aż oślepną, spraw, by ich biodra zawsze się chwiały! Wylej na nich Twą zapalczywość, niech ich dosięgnie żar Twego gniewu! (…) Przydaj winy do winy ich i niech nie dostąpią u Ciebie usprawiedliwienia. Niech będą wymazani z księgi życia i niech nie będą zapisani między sprawiedliwymi. Jam uciśniony i zbolały, niech pomoc Twoja, Jahwe, mnie podźwignie” (KP, 5, 13, 21 – 26, 28 – 30). „Ukryj mnie przed sforą nędzników, przed zgiełkliwą zgrają złoczyńców, którzy ostrzą swe języki jak miecz i mają w pogotowiu zjadliwe słowa jak strzały, by mierzyć z ukrycia w niewinnego i bez obawy znienacka ugodzić w niego. Utwierdzają się wzajemnie w swych niecnych zamysłach, zmawiają się, by skrycie zastawić sidła, i myślą: „Któż je dostrzeże?” Knują zbrodnię i kryją się z tym, co umyślili; niezgłębione są myśli i serce każdego z nich” (KP, 64, 3 – 7).  
Te skargi Wiecznego Tułacza wydają się dokładnie przekazywać nastrój zgrozy, stan nieustannego zagrożenia w obcym  otoczeniu, z reguły nawet  swej wrogości nie ukrywającym. To jest atmosfera sprzed pogromu. Jakże tedy mają odpowiedzieć na to ci, o których nawet „śpiący” Bóg wydaje się nie pamiętać,  jeśli nie pogardą i nienawiścią, które jedynie pomagają żyć, trwać i walczyć o swe miejsce pod słońcem? W „Psalmie” 44 czytamy zdania skierowane do Jahwe: „A przecież odtrąciłeś nas i hańbą okryłeś, nie ruszasz już do boju z naszymi zastępami. Sprawiłeś, żeśmy musieli uchodzić przed wrogiem, a ci, którzy nas nienawidzą, złupili nas doszczętnie. Wydałeś nas jak owce na zabicie i rozproszyłeś między narodami. Odstąpiłeś swój lud za niską cenę, niewieleś  zyskał na tym, żeś go sprzedał. Wydałeś nas na wzgardę naszym sąsiadom, na szyderstwo i pośmiewisko tych, którzy nas otaczają. Sprawiłeś, że staliśmy się przysłowiem dla obcych narodów, że ludy potrząsają nad nami głowami”. 
Lecz gniew Boga trwa niedługo i los się odmienia, co poświadcza „Psalm Korachitów” (47): „Klaskajcie w dłonie, wszystkie narody, podnoście radosne krzyki na cześć Boga! Bo Jahwe, nasz Najwyższy, trwogą przejmujący, jest wielkim królem wszystkiej  ziemi. On poddał narody pod nasze władanie i ludy pod stopy nasze”… „Ty nas uchronisz na zawsze od złego plemienia, choć nikczemnicy krążą wszędzie i podłość się panoszy pośród synów człowieczych” (KP, 12, 8 – 9). Wreszcie jednak Jahwe – jak chce autor „Psalmu” 78 -  „wypędził przed nim [Izraelem] obce ludy, których ziemie przydzielił im, by stała się ich dziedzictwem, a w namiotach obcych osadził pokolenia Izraela”. Za sprawą lichwy. Okazuje się, że Jahwe „ludowi swemu objawił potęgę swoich dzieł, dając mu dziedzictwo obcych narodów” (KP. 111, 6). „Dobrze wiem, że wielki jest Jahwe, że Pan nasz przewyższa wszystkich bogów. (…) On poraził pierworodnych w Egipcie od człowieka do bydlęcia… On poraził wiele narodów, wytracił królów potężnych: Sichona, króla Amorytów, i Oga, króla Baszanu, i wszystkie królestwa ziemi Kanaan. I dał ich ziemie w dziedzictwo, w dziedzictwo Izraelowi, ludowi swemu” (KP, 135, 5, 8 – 12). Jakaż to pazerność na cudze dobra! I jaka specyficzna gorliwość religijna! „Niech chwała Boża będzie na ustach Izraela, a w ręku miecz obosieczny, aby wziąć pomstę nad narodami, aby wymierzyć karę ludom. By łańcuchami skuć ich królów, ich dostojników żelaznymi okowami, by wykonać na nich wyrok zapisany” [w żydowskich sercach]. (KP, 149, 6 – 9).  
                                                        *** 
Diaspora jednak demoralizuje. Bardzo krytycznie poziom moralny Żydów przybywających do Izraela w 1948 roku oceniał pierwszy prezydent tego kraju Chaim Weizman, dla którego ta masa adwokatów, pornodealerów, handlarzy walutą, bankierów, spekulantów, burdelmamek, sutenerów, liberalnych dziennikarzy, najemnych morderców była dosłownie „niepożądanym elementem demoralizującym”. Dawid Ben Gurion nazywał ich „wyrzutkami społeczeństwa”, których powinno się reedukować na wzór maoistowski w spółdzielniach rolniczych (kibucach) pod surowym nadzorem organów porządkowych.
Innego materiału ludzkiego jednak nie było i trzeba było z niego tworzyć nowy, zdrowy naród. Najlepiej na podstawie ideologii nacjonalistycznej. Jak mawiał w swoim czasie premier Olmert, „Żydzi posiadają potężną broń, mianowicie wzajemną pomoc i miłość wszystkich Żydów do siebie nawzajem, niezależnie od tego, gdzie się oni znajdują i co robią”…
Wybitny teolog prawosławny Sergiusz Bułhakow pisał: „Samoświadomość żydowska idealizuje swą własną nację i przekształciła się w żydowski rasizm, podczas gdy rasizm niemiecki to tylko zawistna parodia na rasizm Żydów”.  Zresztą i Israel Shamir  w eseju  Apokalipsa dzisiaj” zanotował: „Hitler bał się żydowskiego powodzenia, „wyniesienia Żyda” i postanowił imitować żydowską strategię. Jego bojkot sklepów żydowskich był dokładną kopią bojkotu nieżydowskich przedsiębiorstw i wypychania ich z rynku przez Żydów syjonistów na terenie Palestyny. Jego idea „dejudyzacji” stanowiła zwierciadlane odbicie syjonistycznej „judaizacji”. Jego pomysł o masowym wyrzuceniu Żydów z Europy był kalką koncepcji wysiedlenia Palestyńczyków, wysuniętą przez Teodora Herzla w 1896 roku, a zrealizowanej przez Izrael w 1948”…
Z kolei żydowski profesor John Sprungell w jednym z wywiadów udzielonych w 2010 roku był tak nieostrożny, iż powiedział coś, co spowodowało nagonkę prasową i   kosztowało go utratę pracy; stwierdził mianowicie, iż „judaizm to potworna religia, która w ogóle nie powinna istnieć”.
Jak widzimy, sami naukowcy żydowscy bywają skłonni do niejako przesadnego demonizowania cech własnego narodu. A przecież ten naród ma też szereg cech i osiągnięć  imponujących i pozytywnych.
                                                           ***
W 1996 roku polsko-żydowski dziennikarz Stefan Bratkowski opublikował mini-monografię rodu Rothschildów, której fragmenty poniżej przytaczamy. „Nie tylko weszli błyskawicznie na scenę Historii. Równie błyskawicznie zajęli na niej czołowe miejsca. I choć teoretycy pieniądza znacznie bardziej pasjonują się losami Banku Anglii w tym okresie, my będziemy pasjonowali się teraz przygodami Rotszyldów. Na dalszy rozwój bankowości i pieniądza wpłynęli nie mniej niż Bank Anglii.
Wbrew informacjom świetnej książki Niemca Petera Martina o wielkich spekulacjach historii, to nie ich uważano w roku 1818 za szóste – obok Rosji, Anglii, Prus, Austrii i Francji – mocarstwo Europy. Tak owego roku szef rządu Ludwika XVIII, książę Richelieu, mówił o braciach Baringach, czyli o niedawno teraz upadłym banku Barings Brothers (Baringowie po klęsce Napoleona obsługiwali finanse armii okupacyjnych; byli naprawdę potęgą).
O Rotszyldach jednak będzie się też tak mówiło niedługo później. W ćwierć wieku potem Henryk Heine nazwie przebogaty paryski pałac Rotszyldów przy rue Lafitte Wersalem absolutnego władztwa pieniądza, Natan Rotschild zostanie w Londynie uznany królem londyńskiej giełdy, a być królem giełdy londyńskiej znaczyło wtedy tyle, co być królem – niekoronowanym – świata. Bo Natan Rotschild mógł więcej niż którykolwiek panujący w jego epoce – z wyjątkiem może cara WszechRosji, Mikołaja I Romanowa. A rywalizować z nim mogły tylko pozostałe najpotężniejsze banki Londynu, czyli świata.
Joseph Wechsberg zalicza Rotszyldów do grona merchant-bankers, sławnych kupców-bankierów londyńskiej City. Ale Rotszyldowie, choć weszli do tego grona przebojem, wcale się z niego nie wywodzili.
Bracia Majera Amszela Rotschilda, założyciela dynastii, handlowali w Wolnym Mieście Frankfurcie – starzyzną. Mieszkali na Judengasse, ulicy Żydowskiej; od XIV stulecia stanowiła ona getto, którego mieszkańcy nie mogli opuszczać po zachodzie słońca; wolno im było zawrzeć nie więcej niż dwanaście małżeństw rocznie, żeby liczba rodzin żydowskich we Frankfurcie nie przekroczyła nigdy pięciuset.
Nazwisko Rotszyldów poszło od rodzinnego domu, opatrzonego czerwonym szyldem, Rot Schild. Tam w roku 1743 przyszedł na świat Majer Amszel. Peter Martin i Frederic Morton, autor The Rotschilds, napisał, że hobby, konikiem Majera Amszela, uczącego się w szkole talmudycznej, stała się numizmatyka. Zyskała mu nawet sławę. Ja mam w tej kwestii wątpliwości. Numizmatyka była wtedy w Niemczech po prostu koniecznością handlową: ówczesny handel w Niemczech wymagał wymiany niezliczonej ilości monet najrozmaitszej produkcji i trzeba się było w nich dobrze rozeznawać, żeby cokolwiek dobrze kupić, czy też dobrze sprzedać (przypomnę tu nieoceniony przewodnik po ówczesnym świecie monet, jakim był uniwersał wydany w 1761 roku przez Teodora Wessla, podskarbiego wielkiego Korony Polskiej).
Martin i Morton prostują za to informacje największego historyka gospodarki, Józefa Kuliszera, o początkach kariery Rotszyldów. Wedle Kuliszera ojciec dynastii handlował aż do śmierci odzieżą, angielskimi wyrobami włókienniczymi i winem, przy okazji pożyczając szlachcie pieniądze na lichwiarski procent i dyskontując weksle. Tymczasem po śmierci ojca niedoszły teolog wziął posadę w domu handlowo-bankowym Oppenheimerów w Hanowerze i wykazał się takim talentem, że po kilku zaledwie latach został szefem całego interesu!
Swoje własne wielkie pieniądze zrobił i wszedł w świat wielkiej finansjery, pomógłszy książątku Hesji-Hanau, Wilhelmowi, sprzedawać jego żołnierzy jako wojsko najemne (ci Hesi będą potem najgroźniejszymi formacjami wojsk króla Anglii w walce z Rewolucją Amerykańską). W wieku lat 26 na swoim domu mógł wywiesić szyld: M. A. Rotschild – Fuerstlich Hessen-Hanauischer Hoffaktor, agent dworu księstwa Hesji-Hanau. Ten tytuł był wart zaś dwa razy więcej niż pieniądze, które młody Rotszyld mógł zarobić na prowadzeniu interesów dworu...
Skromny dom na Judengasse zamienił na pięciopiętrowy dom z szyldem zielonego już koloru. Starego domu Rotszyldowie się jednak nie wyrzekli – królowała tam i rodziła tam synów Majerowi Amszefowi jego młodsza o sześć lat żona, Gutele (nie opuściła tego domu nigdy; lord Greville, XIX-wieczny pamiętnikarz angielski, wspomina, że w roku 1843 stara dama, licząca sobie lat 94, ciągle tam rezydowała, wyjeżdżając tylko powozem do teatru i opery). Wedle Martina nie było wtedy w całych Niemczech drugiego Żyda, który by cieszył się taką pozycją. To pewna przesada: potężni żydowscy bankierzy Berlina pomagali Hohenzollernom, a już na pewno podczas Wojny Siedmioletniej większy wpływ na los Niemiec miał osławiony Efraim, któremu Fryderyk Wielki powierzył mennicę elektora saskiego. Jednakże na pewno nie było w Niemczech nikogo o takich ambicjach i takiej wyobraźni.
Wyobraźnię przyszłych interesów urobił sobie Majer Amszel na skalę kontynentu. Nie pisze o tym ani Kuliszer, ani Peter Martin, ale Majer Amszel, ojciec pięciu synów, każdego z nich osadził w jakimś wielkim centrum finansowym Europy. Amszel został z ojcem na miejscu, Salomon osiedlił się w Wiedniu, Jakub, zwany później z angielska James'em, w Paryżu, Kalmann (Karl) pojechał do Neapolu, zaś Natan Majer do Anglii. Daty w różnych źródłach znajdujemy różne; rok 1812 jako rok narodzin domu Rotschildów w Paryżu, rok 1816 jako początek takiegoż domu w Wiedniu, a rok 1820 – w Neapolu, są datami zbyt późnymi, wszyscy bracia byli tam i działali znacznie wcześniej; są to prawdopodobnie daty formalnego ochrzczenia ich firm domami, maison po francusku, house po angielsku, haus po niemiecku. Kiedy Majer Amszel umierał w roku 1812, cała sieć już działała i kwitła. A na podstawie tego można wnioskować, że całą piątkę ojciec odpowiednio do skali swych marzeń przygotował. Dał im w dziedzictwie nie tylko umiejętności; także – zmysł ryzyka i rozmach.
Od początku utrzymywali ścisłe między sobą kontakty i najszybciej, jak tylko można, przekazywali sobie wzajem wszelkie istotne informacje. A pracowali z myślą nie tylko o pieniądzach, lecz i o budowie swej reputacji. Rzecz jasna, swoiście pojmowanej – reputacji wśród potencjalnych klientów. Swojemu księciu, który objął potem Hesję-Kassel, Rotszyldowie uratowali przed Francuzami ponad milion talarów, które zarobił na handlu swymi żołnierzami. Przekazali je Natanowi do Londynu, a po siedmiu latach, po klęsce Napoleona pod Lipskiem, książę, wracając z wygnania do domu, otrzymał gotówkę z ogromnym procentem, pochodzącym z Natana operacji giełdowych. Rotszyldowie chcieli być niezawodni i byli niezawodni.
Natan w 1804 roku przeniósł się z Manchesteru, gdzie zaczynał, do Londynu (według innych źródeł – już w 1798 roku). Wszedł tam w krąg londyńskiej City, a City wymagała niezawodności; wśród merchant-bankers słowo liczyło się tak, jak weksel. Natan podwójnie musiał dbać o opinię – Anglia nie przyznała jeszcze pełnych praw obywatelskich nawet katolikom z warstw wyższych, cóż dopiero mówić o ludziach mojżeszowego wyznania! Rotszyldowie zaś pozostali wierni swojej religii, inaczej, niż na przykład Baringowie, którzy bez oporów zamienili swój niemiecki protestantyzm na brytyjski anglikanizm, unarodowioną wersję katolicyzmu.
Już podczas wojen napoleońskich Rotszyldowie zyskali szczególną renomę: rząd Anglii próbował zaopatrzyć w złoto armię Wellingtona, walczącego przeciw Napoleonowi w Hiszpanii, ale flota brytyjska, która panowała już na morzach, nie mogła podjąć się tej ryzykownej operacji, nie mogła gwarantować jej powodzenia. Przeprowadzili ją Rotszyldowie. Jak?
Natan Rotszyld, ni mniej, ni więcej, dał znać, mimo wojny, swemu bratu, James'owi, do Paryża, a dziewiętnastoletni James nie wahał się ni chwili – Rotszyldowie, przekupując po drodze urzędników i policję, przeszmuglowali złoto przez Francję i całą, ogarniętą szaleństwem wojny Hiszpanię aż do Wellingtona!
Przemilczała ten wyczyn pomnikowa historia Anglii pióra George'a Macaulaya Trevelyana, ale wielki historyk w ogóle nie dostrzegał Rotszyldów; na szczęście dla Anglii, Rotszyldowie byli przeciw Napoleonowi...
Najsłynniejszym wyczynem Natana był wszakże jego sukces po Waterloo. Nie, nie pod Waterloo. Po nim. Wellington z Bluecherem, na nasze nieszczęście, pokonali Napoleona; on, Natan Rotszyld, wygrał Waterloo na giełdzie.
Temu sukcesowi poświęcono tyleż chyba książek, co samej bitwie. Natan Rotszyld nie odniósł go dzięki legendarnemu gołębiowi pocztowemu, który mu rzekomo dostarczył wiadomości wcześniej, niż ktokolwiek dostał ją w Londynie. Ani też nie obserwował Natan bitwy osobiście i – wbrew temu, co stoi u Kuliszera – nie wyprzedził kuriera rządowego w wyścigu do Anglii. To jego specjalnie opłacany agent, Rothworth, wsiadł pierwszy w Ostendzie na szybki stateczek, wioząc holenderską gazetę z 19 czerwca, z opisem rozstrzygniętej już bitwy. Przybył do Londynu wieczorem we wtorek 20 czerwca, w dwa dni po bitwie, ale 24 godziny przed majorem Percy’m, adiutantem głównodowodzącego wojsk brytyjskich, wiozącym słynną depeszę Wellingtona.
Rotszyld wcale nie polecił swoim ludziom kupować zaraz akcji. Przeciwnie, część swoich papierów skarbowych i akcji sam rzucił do sprzedaży. Rozeszło się więc, że Rotszyld sprzedaje, wybuchła nieledwie panika, rzucili się sprzedawać wszyscy, kursy się załamały – odgadywano, że Rotszyld wie już o zwycięstwie Napoleona; dopiero wtedy ludzie Rotszylda zaczęli kupować – po śmiesznie niskich cenach. Zanim wiadomość o klęsce Napoleona dotarła po upływie doby do publiczności i zanim kursy równie gwałtownie skoczyły do góry, było jasne, że Natan Rotszyld zarobił w ciągu tylko tej jednej doby olbrzymią fortunę.
Joseph Wechsberg podaje wszelako za współczesnymi nam historykami informację, której nie ma w książkach o Rotszyldach. Otóż Natan bynajmniej nie zatrzymał wiadomości o klęsce Napoleona dla siebie. Tegoż ranka w środę, kiedy początkowo kazał swym ludziom sprzedawać swoje walory, pospieszył z gazetą do przyjaciela, jednego z komisarzy rządowych, a ten zabrał go na Downing Street, do premiera, lorda Liverpool. Tyle, że Londyn spodziewał się raczej klęski sprzymierzonych, stąd i premier, przygnębiony brakiem wiadomości od Wellingtona – nie dał wiary holenderskiej gazecie...
Oczywiście, nie temu jednemu wielkiemu sukcesowi giełdowemu zawdzięczali Rotszyldowie potęgę i pieniądze. Stali się bankierami władców i rządów. Bardziej, niż Baringowie. Ich sieć finansowa objęła całą Europę.
Dysponowali zawsze najświeższymi informacjami, które mogły wpłynąć na notowania giełdowe. Świadectwo, jak działała ich sieć kurierów, znalazłem w pamiętnikach lorda Greville’a – już rankiem 30 lipca 1830 roku dzięki jej raportowi wiedziano w Londynie ze szczegółami o wybuchu Rewolucji Lipcowej w Paryżu; dopiero w nocy z 31 lipca na 1 sierpnia dotarł do Londynu ze skąpym meldunkiem kurier rywalizującej z nią agencji Stuarta!
Rozpisywali Rotszyldowie pożyczki zaciągane dla swych utytułowanych klientów i ich rządów, a subskrybenci tych pożyczek mogli wskazać, w jakiej walucie chcą odbierać odsetki. W latach 1818-1832, a więc przed wybuchem gorączki kolejowej, tylko sam dom bankowy Natana wypuścił obligacje, wedle Kuliszera, na łączną sumę 25 milionów funtów szterlingów. Było to więcej, jak zwraca uwagę Kuliszer, niż wszystkie łącznie pożyczki zaciągnięte w Amsterdamie w ciągu całego XVIII wieku, ale my wiemy, że nie było to jednak aż tak dużo: przed rokiem 1820 tylko dla obsługi rynku samej ówczesnej Wielkiej Brytanii trzeba było osiemnastu milionów funtów w banknotach Banku Anglii, nie licząc innych. Trudno w ogóle porównywać wiek XVIII z wiekiem XIX. Rotszyldowie zaś, przy całej swej potędze, byli jednym z domów owych merchant-bankers londyńskiej City. I nie przypadkiem Natan Rotszyld skonstatował w 1832 roku, że to Anglia w ogólności stanowi bank dla całego świata; w tym kraju negocjuje się i załatwia wszelkie transakcje dotyczące Indii, Chin, Niemiec i całego świata.
Z Kuliszerowych informacji ważna jest inna: Zdarzało się, że Rotszyldowie umieszczali jakieś państwo na czarnej liście, czyli zamykali mu dyskonto wekslowe, Było to równoznaczne z bankructwem finansowym tego państwa.
Dotyczyło to głównie młodych państw Ameryki Łacińskiej, które zrzuciły panowanie Korony Hiszpańskiej, ale nigdy nie nauczyły się radzić sobie ze swą niepodległością. W Europie Świętego Przymierza odgrywali natomiast Rotszyldowie paskudną rolę jego finansowego oparcia.
Stronili od polityki i wszelkich idei społecznych, a nawet handlowych. Nic nie wiadomo nawet o tym, by Natan Rotsżyld sygnował swym podpisem w roku 1820 petycję londyńskiej City, domagającej się wprowadzenia wolnego handlu. Przypomnijmy: drugie pokolenie londyńskich Baringów spotkamy w ruchu walczącym o zniesienie niewolnictwa, ale też Baringowie byli już od dawna pełnoprawnymi poddanymi Korony Brytyjskiej. Tak bardzo pełnoprawnymi, że jeden z nich w trakcie rozruchów chłopskich 1830 roku obił kijem zakutego już w kajdany więźnia... Niczego w tym rodzaju o Rotszyldach nie wiemy; Rotszyldowie sami jako Żydzi, przywiązani do swej religii, należeli do mniejszości pozbawionej praw.
Dopiero mądry Wellington, wtedy już – książę Wellington, jako premier przeforsował najpierw w roku 1829 równe prawa dla katolików, potem zaś w roku 1830 przeprowadził ustawę, która łagodziła dyskryminację wyznania mojżeszowego. Ale i tak Żydzi byli tą mniejszością religijną Anglii, która najdłużej czekała na pełne równouprawnienie – aż do roku 1860. Baringowie zostali członkami izby lordów jeszcze w XVIII wieku, pierwszym lordem mojżeszowego wyznania został pierwszy Rotszyld dopiero w roku 1886. Mimo że to dzięki pieniądzom, pożyczonym rządowi przez Rotszyldów, Anglia weszła wcześniej w posiadanie zbudowanego przez Francuzów Kanału Sueskiego.
Peter Martin twierdzi, że Rotszyldowie dość późno oswoili się z ideą budowy kolei, czego najlepszym dowodem jest fakt, że pierwszą linię Stephensona, Liverpool-Manchester, kredytować musiał w roku 1830 rząd angielski.
Jednakże Rotszyldowie angażowali się w jakieś przedsięwzięcia po dokładnym zbadaniu ich perspektyw. Gdy już je rozpoznali, inwestowali z rozmachem niebywałym, rozmachem Rotszyldów. Opasły tom francuskiego historyka, Maurice’a Levy-Leboyera, o roli banków europejskich w międzynarodowym uprzemysłowieniu Europy w pierwszej połowie XIX wieku, pełen jest informacji o tym, jak pieniądze Rotszyldów nakręcały wówczas rozwój przemysłu.
Lata trzydzieste XIX wieku przyniosły w Anglii istną gorączkę kolejową. Zasadną: nakłady na budowę linii kolejowych zwracały się w ciągu dwóch, trzech lat, potem sypały przez dziesięciolecia nieustającymi zyskami. W latach czterdziestych koleje podbijały Francję, potem resztę Europy i Amerykę. Rzecz jasna, żaden z domów Rotszyldów niczego sam nie budował we Francji, w Niemczech czy monarchii austriackiej. Oni finansowali budowy, dobierając do nich najlepszych przedsiębiorców budowlanych, głównie – angielskich. Inwestowali często razem z rządami i o wielu rządowych kolejach Europy mówiło się, że nie należą do państwa, lecz do Rotszyldów; dany władca mógł być królem w swej monarchii, ale królami kolei byli Rotszyldowie. Państwa-wspólnicy gwarantowały im za to bezpieczeństwo ich pieniędzy.
W połowie XIX wieku majątek Rotszyldów szacowano na ponad pół miliarda funtów szterlingów. Same procenty od udzielanych kredytów przynosiły im – nie licząc zysków z kolei, przedsiębiorstw przemysłowych i ubezpieczeń – ponad dwa miliony funtów każdego roku.
Niestety, książki o Rotszyldach niewiele zawierają rzeczowych danych o ich operacjach finansowych i handlowych. U Mortona najciekawsze było dla mnie credo Natana Rotszylda: Działam od ręki i nigdy nie tracę czasu. Przybywam gotów na wszystko i załatwiam umowy na miejscu... Zawsze mówiłem sobie, że to, czego potrafi dokonać inny człowiek, potrafię dokonać i ja.
Jeśli coś tu Natan Rotszyld przemilczał, to informacje skrupulatnie i równie szybko gromadzone przed podjęciem jakichkolwiek działań. Ale o ich znaczeniu w interesach Rotszyldów już w Europie wszyscy wiedzieli. I wiedzieli, że nie były to interesy szczęśliwych chucpiarzy.
 ***
Doktor habilitowany Władimir Pawlenko, członek rzeczywisty Rosyjskiej Akademii Geopolitycznej, twierdzi, iż od XVIII wieku Francja, Belgia, Holandia, Rosja, szereg innych krajów stanowią nic innego, jak prowincje finansowego imperium Rothschildów, którzy np. podczas wojny 1812 roku finansowali wszystkie walczące strony, zarówno imperatora Napoleona I Bonapartego, jak i cesarza Aleksandra I Romanowa. Na krwi ludzi zbija się największe fortuny, a nie na handlu ropą czy złotem, jak sądzą co bardziej naiwni ludzie. „Komu wojna, a komu mać rodnaja”. Rockefellerowie z kolei (inny potężny klan  żydowski) byli  „odpowiedzialni” za Niemcy, Arabię Saudyjską, częściowo również Rosję, która stanowi kondominium owych dwu rodzin żydowskich. Podczas II wojny światowej zarówno Rothschildowie, jak i Rockefellerowie, „wspierali”, czyli robili niewyobrażalnie olbrzymie interesy, na wspieraniu zarówno broczących krwią Niemiec, jak i ZSRR, skrycie dostarczając obu walczącym stronom broń, technikę wojskową, przeterminowaną żywność, umundurowanie. W końcu wszystkie narody Europy się wykrwawiły, straciły swe elity i zostały mieszkańcami globalnego Imperium Żydowskiego, którego poszczególne prowincje noszą nazwy dawnych państw niepodległych. Dwie wielkie formacje finansowe dyskretnie ze sobą zarówno współpracują, jak i delikatnie rywalizują; tak np. ugrupowanie Rockefellerów spowodowało demontaż ogromnego Imperium Brytyjskiego, a Rothschildowie odegrali decydującą rolę w odgórnym demontażu Związku Radzieckiego, zbyt silne bowiem państwa gojskie mogłyby w pewnych okolicznościach wykazywać tendencję do nieposłuszeństwa i usiłować wyłamywać się z tzw. „uporządkowanej wspólnoty międzynarodowej”. Masonami wysokiego stopnia i figurantami Rothschildów  byli m.in.: Beria, Andropow, Kuusinen, Gorbaczow, Kosygin, Mikojan. Tak zaś znienawidzony i opluwany przez tzw. światowe media Józef Stalin nie tylko nie słuchał wolnomularzy, ale i kazał szereg z nich rozstrzelać, a w marcu 1953 roku zamierzał wysłać wszystkich sowieckich i wschodnioeuropejskich Żydów na Sybir. Dosłownie w ostatnim momencie, na kilkanaście godzin przed opublikowaniem odnośnego rozkazu, Łazarzowi Kahanowiczowi udało się generalissimusa otruć i w ten sposób udaremnić akcję, która mogła by się okazać czymś znacznie gorszym niż hitlerowskie „ostateczne rozwiązanie”. Odtąd agenturalne elity sowieckie powoli, krok po kroku, konsekwentnie pracowały nad tym, aby obrzydzić, zdyskredytować, zdezorganizować, zdemoralizować, rozpić i osłabić swój kraj, aż w końcu odgórnie go zdemontowały; resztki zaś po nim dają się bez trudu prowadzić na pasku i wyzyskiwać, a to tym łatwiej, że na czele ich wszystkich ulokowano agentów wyszkolonych w dziele chaotyzacji, pederastyzacji, prostytuowania odnośnych ubezwłasnowolnionych ludów, które już nie są samoświadomymi narodami i nie posiadają politycznych elit myślących w kategoriach swego państwa i narodu. Ponoć z Rothschildami i ugrupowaniem Lubavich jest powiązany Władimir Putin, mason; lecz widocznie co do jego lojalności centrala nie ma pewności, skąd wynika nieustanne nękanie prezydenta Rosji przez „społeczność międzynarodową”, media euroamerykańskie, opozycję wewnątrz kraju. Podejrzewa się, że może on, tak jak ongiś Adolf Hitler, uwolnić się spod kurateli „starszych braci w wierze” i spowodować jakąś kłopotliwą zadymę, którą przyjdzie gasić  „wspólnymi siłami”.
   Nad opanowaniem Chin, Indii, Japonii i Brazylii Rockefellerowie i Rothschildowie pracują wspólnie, próbując m.in. powodować między nimi napięcia a nawet wojny. Przejściowe kłopoty mogą zresztą sprawiać także państwa „małe”, niedostatecznie jeszcze ogłupione i zdemoralizowane, jak np. Wenezuela, Kuba, Białoruś, Syria, Iran. Dla nich przygotowano los Jugosławii, którą w 1999 roku zrujnowały bombowce USraela  i „demokratycznych” Niemiec oraz rakiety „morze – ziemia”, wystrzeliwane z brytyjskiej łodzi podwodnej „Splended” (która w 2003 roku prowadziła zmasowany ogień na miasta Iraku, wieloletniego przyjaciela USraela, którego prezydenta wczorajsi sojusznicy powiesili jak psa, publicznie i w odrażający, niegodziwy sposób, korzystając z usług pospolitych bandytów). Slobodana Miłoszewicza zaś, prawowitego prezydenta zlikwidowanej Jugosławii, jak też szereg innych polityków i dowódców wojskowych tego dumnego ongiś kraju, potruto w więzieniach „demokratycznej” Europy Zachodniej. Jak twierdzi profesor Władimir   Pawlenko, dyskretnie usiłowały  sprzeciwiać się żydowskiemu dyktatowi elity czeskie, zafundowano więc im podział Czechosłowacji oraz „demokratycznego” prezydenta w postaci chronicznego pijaka, tak jak Borys Jelcyn, niezdolnego do podejmowania jakichkolwiek rozumnych, odpowiedzialnych i samodzielnych decyzji, podstawiając na wszelki wypadek nową żonę.  Możemy na marginesie dodać, że ten punkt widzenia jest wśród części elit intelektualnych Federacji Rosyjskiej jak najbardziej popularny.
W maju 2012 roku ugrupowanie „Rothschild Investment Trust „Capital Partners” oraz  Rockefellers Financial  Services” podpisały umowę o ścisłej współpracy, co może świadczyć o zbliżaniu się ostatecznego momentu ukształtowania się globalnego Imperium  Żydowskiego, żądzonego przez duumwirat dwu genialnych rodzin, wokół których koncentrują się pozostałe potęgi finansjery światowej. Prawdopodobnie dominującą pozycję zajmie w tym układzie ród Rothschildów (ich klientem jest m.in. George Soros), przejmujący obecnie dyskretnie m.in. gospodarkę Rosji, Chin, Białorusi i innych na pozór niepodległych państw.
***
Cytowani w poprzednich rozdziałach naukowcy rosyjscy W. Polikarpow i I. Łysak  w ksiące  Fenomen jewrejskoj cywilizacji  twierdzą, że niejako słabszą stronę mentalności żydowskiej stanowi czarno-białe widzenie świata  w dychotomiach: wróg – przyjaciel, obcy – swój,  zły – dobry,  brzydki – piękny,  głupi – mądry  oraz niezdolnośc do odczuwania mnóstwa odcieni i stopniowań  leżących miedzy tymi  krańcowościami. Stąd też wynika domniemana skłonność tych ludzi do zbyt pospiesznych, przesadnych i krańcowo jednoznacznych ocen poszczególnych osób, zjawisk czy działań. Dlatego Żydzi tak namiętnie domagali się od Poncjusza Pilata ukrzyżowania Nazaretańczyka i dlatego wybitny polityk i patriota Izraela Icchak Rabin dostał zdradziecką kulę w plecy od porywczego młodzieńca  żydowskiego, zaślepionego własną, uproszczoną wizją rzeczywistości. Julian Tuwim w wierszu pt. „Żydzi” pisał o tym nerwowym narodzie:

„Czarni, chytrzy, brodaci,
Z obłąkanymi oczyma,
W których jest wieczny lęk,
W których jest wieków spuścizna,
Ludzie,
Którzy nie wiedzą, co znaczy ojczyzna,
Bo żyją wszędy,
Tragiczni, nerwowi ludzie,
Przybłędy.

Szwargocą, wiecznie szwargocą,
Wymachując długimi rękoma.
Opowiadają sobie jakieś trwożne rzeczy
I uśmiechają się chytrze,
Tajnie posiedli najskrytsze
Z miliarda czarnych, pokracznych literek
Ci chorzy obłąkańcy,
Wybrany Ród człowieczy
Pomazańcy!

Pogładzą mokre brody
I znowu radzą, radzą…
- Tego na bok odprowadzą,
Tego wołają na stronę,
Trzęsą się… Oczy strwożone
Rzucą szybko przed siebie,
Czy kto nie słyszy…

Wieki wyryły na ich twarzach
Bolesny grymas cierpienia,
Bo noszą w duszach wspomnienie
O murach Jerozolimy,
O jakimś czarnym pogrzebie,
O rykach na cmentarzach…

… Jakaś Szatańska Msza,
Jakieś ukryte zbrodnie
(pod oknami… w piątki… przechodnie…
Goje… zajrzą do okien… Sza! Sza-a-a!) 
………………………………….”.

          Lęk i drżenie… Ten naród posiada jednak szereg rzadkich zalet. Polikarpow i Łysak piszą: „W ciągu prawie dwudziestu wieków rozproszenia Żydzi usiłowali rozsiedlać się nieomal wśród wszystkich narodów. Z reguły spotykało ich na początku ciepłe przyjęcie. Lecz powoli uzdolnieni i pracowici przybysze  zaczynali budzić swym powodzeniem coraz większą zawiść. Zaczynano więc Żydów przyciskać: nakładać dodatkowe podatki, ograniczać w prawach, grabić, zmuszać do porzucenia judaizmu. W końcu w ogóle wypędzano z kraju.  Lecz właśnie brak u Żydów własnego państwa zaktywizował w ich społeczności rozwój rzemiosł i handlu.”  Za jedną z fundamentalnych cech psychicznych i behawioralnych tego  afroazjatyckiego etnosu rosyjscy badacze uważają nomadyzm, koczownictwo i wynikający stąd dynamizm, ruchliwość także Żydów już osiadłych. Przenosząc się z miejsca na miejsce, wszędzie czują się w domu, utrzymują więź z rodakami i nawzajem się w skali globalnej wspierają, pomagają sobie wzajemnie się bogacić, gromadzą  mądrość, doświadczenie, wiedzę i kulturę innych narodów, twórczo je przetwarzają i przystosowują do własnych potrzeb. Życie w globalnym rozsiedleniu  („rozproszenie” nie byłoby tu właściwym określeniem)  czyni członków tego narodu ludźmi uniwersalnymi, posiadającymi wszechogarniający system wiedzy o świecie, doskonale orientującymi się w tym, co się dzieje w każdym zakątku , tworzącymi wielkie, świetnie funkcjonujące państwo ponadnarodowe, niewidoczne dla profanów. Obecnie nie tyle Żydzi przystosowują się do stylu życia innych narodów, ile te narody są zmuszone przystosowywać się do procesu globalizacji, do wymagań stawianych prze żydowskie elity finansowe, polityczne i intelektualne. Wiadomo bowiem, że  -  jak to wyraził Leon Feuchtwanger  -  kto zarządza finansami, ten rządzi krajem, ba, ten rządzi światem”.  W dziele  „Żyd  Süss”  ten autor trafnie zauważał, iż  „Żydzi dawno spostrzegli, że jedyną obroną przed kaprysami losu stanowią pieniądze”… Od początku swej pisanej historii Hebrajczycy słynęli jako mistrzowie w zakresie gromadzenia majątku. Powoli też w okresie średniowiecza w Europie ukształtowała się nowa elita:  finansowa, przewyższająca pod wieloma względami tradycyjne elity rodowe. B. Auerbach napisał:  „Nabywanie pieniędzy wymaga męstwa, ich zachowanie  -  rozsądku, ich wydawanie  zaś stanowi wielką sztukę”. Judaizm docenia znaczenie bogactwa, majątku, złota. Jako religia ludu koczowniczego, pośredniczącego, wszechobecnego  krzewiła przekonanie, że bogactwo  -  niezależnie jak zdobyte  -  stanowi dowód, że Bóg nas kocha, skoro uczynił bogatymi. Nauczyli się więc wyznawcy takiego Boga szybko gromadzić olbrzymie zasoby finansowe, które następnie wykorzystywali w celu korumpowania urzędników, ministrów, prawników, biskupów, monarchów, jak też zapewniali swemu narodowi optymalny poziom konsumpcji.  „Właśnie pieniądze pomagały Żydom diaspory przetrwać  wśród niezbyt dla nich życzliwie usposobionych narodów”. 
Ale i ta okoliczność powodowała często agresję antyżydowską. Henry Ford, wybitny bądź co bądź amerykański przedsiębiorca, inżynier i intelektualista, pisał:  „Międzynarodowa finansjera stoi za kulisami wszystkich wojen. Jest to międzynarodowe żydostwo: Żydzi niemieccy, Żydzi angielscy, Żydzi francuscy, Żydzi amerykańscy”.  Wpływając finansowo, propagandowo  i politycznie na elity rządzące odnośnych państw, popychają je do wojen między sobą, sprzedając broń i wyposażenie wszystkim walczącym stronom i robiąc gigantyczne majątki na handlu ludzką krwią. Jako przykład takiego postępowania Ford przytacza Rothschildów, którzy m.in. w okresie 1805 – 1813 „sponsorowali”  (pod ogromny procent)  zarówno armię francuską, jak też angielską i rosyjską.
Najważniejszymi celami żydowskiej strategii przetrwania są, po pierwsze, właśnie przetrwanie tego narodu i, po drugie, osiągnięcie wpośród wszystkich innych wspólnot narodowych, a co za tym idzie, i w skali globalnej, pozycji dominującej. Droga ku temu prowadzi poprzez opanowywanie takich strategicznych sfer życia narodów, jak handel, bankowość, prawo, medycyna, teatr, kino, dziennikarstwo, edukacja, dyplomacja, bezpieka, przemysł rozrywkowy  i  niedopuszczanmie do tych dziedzin reprezentantów  narodów rdzennych. To wszystko umożliwia bezkarne gromadzenie olbrzymich zasobów finansowych, które są następnie wykorzystywane zarówno w celu zapewnienia najwyższego poziomu życia światowego żydostwa, jak i dalszą realizację ambitnych planów globalnej elity tejże społeczności. Obsadzenie sądownictwa, prokuratur i adwokatury swymi ludźmi pozwala m.in. natychmiast przychodzić z pomocą międzynarodową tym Żydom, którzy popadli akurat w tarapaty  (vide casus  Chodorkowskij).
W dalszym ciągu swych analiz Polikarpow i Łysak twierdzą, iż  Żydzi wynaleźli i doprowadzili do perfekcji sztukę pośredniego działania, którą stosują sterując państwami i społeczeństwami. Na tę sztukę składają się m.in.:  zarządzanie finansami; kierowanie państwami za pośrednictwem tzw.  „doradców”, instalowanych przy gojskich gremiach kierowniczych; zintegrowany system tajnych i jawnych organizacji żydowskich, działających we wszystkich państwach świata pod szyldem  ruchów rzekomo ekologicznych, demokratycznych, pacyfistycznych, kontestujących itp.;  obsadzanie swymi agentami takich sfer jak handel, polityka międzynarodowa, prawo i in. „Ze swoim przeciwnikiem Żyd z reguły nie nawiązuje bezpośredniego kontaktu. Dopina swego anonimowo stosując intrygi, przekupstwo i rozmaite tryki prawnicze... 
 Cywilizacja żydowska przedstawia sobą uporządkowany system wspólnot, który jak pajęczyna ogarnia cały świat. Potęga Żydów polegała na tym, że nie posiadając własnego państwa, mieli swych reprezentantów we władzach wielu krajów… Podstawowa siła Żydów w dziejach polega na posiadaniu przez nich globalnej sieci wspólnot, każda z których funkcjonuje jako samoreprodukująca się organizacja. Wspólnota, gdzie każdy zna każdego, gdzie dominują osobiste węzi i stosunki, jest stabilna i skonsolidowana. Prócz tego konserwatywny charakter, samoodnawialnośc i opieranie się na własne siły takiej wspólnoty są cementowane przez obecność ustnej tradycji. Właśnie  „Tora”, w tym  „Tora”  ustna, zastąpiła dla Żydów państwo, co sprzyjało zachowaniu tego narodu. W wielu sferach życia wspólnota żydowska zachowywała autonomię, lecz musiała też podlegać prawom państwa, w którym mieszkała.
Potęga Żydów w dziejach wynika także z tego, że są oni bezwzględni i nieubłagani w stosunku do swych wrogów, nigdy niczego nie puszczają w niepamięć i nie wybaczają tym, którzy ich w jakiś sposób ograniczali. Można uogólniając powiedzieć, że cywilizacja żydowska jest dynamiczna i żywotna, wywiera niemały wpływ na bieg dziejów powszechnych, a jej rozsianie stanowi nie tylko źródło jej słabości, ale i źródło mocy”. 
Naród żydowski,  ciągną dalej Polikarpow i Łysak,  „uważnie śledzi, co się dzieje wokół niego, aby nie zostać rozdeptanym lub nie roztopić się w gigantach. On nie życzy sobie takiego roztopienia się, chce istnieć samoistnie. Nie jest głupi, nie walczy z olbrzymami; pochyla się, jeśli jakaś fala sięga zbyt wysoko i nakrywa go z głową. A później znów się z toni wyłania, otrząsa się i żyje dalej jakby nigdy nic. Jest twardy, lecz nie bezmyślnie uparty. Pochyla się przed każdą falą, lecz żadnej z nich się nie poddaje. Bierze ze wszystkich potoków to, co mu odpowiada i przystosowuje do swych potrzeb. (…) Obserwacja, analiza, poznanie świata stają się jego istotą. W nim wyrasta wielka skłonność do słowa jako do środka takiego poznawania.  Przepisami świętego prawa karze ciemniaka,  wykształcenie uważa za nakaz  Boży. Odnotowuje na piśmie wszystko, co zauważy…
Do podstawowych postaw osobowości żydowskiej można zaszeregować następujące: 
1.    Orientację na życie w warunkach ekstremalnych; 2. ukierunkowanie na pozyskanie wiedzy; 3. orientację na wartości witalne, ziemskie, a nie na zaświaty;  4. wiarę w jedynoboże; 5. przekonanie o bogowybraności narodu żydowskiego; 6. całościowy obraz świata; 7. strategię działań niebezpośrednich; 8. specyficzny mistycyzm; 9. koczownictwo; 10. alarmistyczny stosunek do świata, to jest poczucie trwogi co do swej przyszłości; 11. niestandardowe zachowanie się, czynny, twórczy aktywizm; 12. bezlitosny, nieubłagany stosunek do wrogów; 13. dążenie do świętości”.

Lord Disraeli wyznawał: „Jestem przygotowany do najgorszego, lecz mam nadzieję na lepsze”.  Żydów cechuje, według rosyjskich analityków, rozwinięte poczucie własnej godności i absolutny brak poczucia nieśmiałości, delikatności i skrępowania. Nigdy nie bywają nieśmiali i przesadnie taktowni, co niektórzy nazywają  „żydowską bezczelnością”.    „Hucpa”  to szczególna odmiana pychy, pobudzająca do działania pozbawionego onieśmielenia i lęku przed własnym nieprzygotowanie, brakiem uzdolnień, wykształcenia czy doświadczenia. Żyd zabiera się do wszystkiego bez żadnego przygotowania, nie zważa na brak kwalifikacji i przygotowania zawodowego; weterynarz może podjąć się zawodu chirurga…  Dla Żyda   „ hucpa”  to  szczególny rodzaj odwagi, podejmowanie  walki  z nieprzewidywalnością losu… Nosiciel  hucpy zachowuje się tak, jakby się zupełnie nie przejmował tym, iż może nie mieć racji. W praktyce prowadzi to do tego, że zyskuje się za swe działania więcej niż by się otrzymało poniechają tych działań. Praktykujące hucpę indywiduum nie gubi się w żadnej sytuacji, poszukuje interesujących zajęć, zaszczytów i wysokich stanowisk, nie obawia się niepowodzeń lub zawodu w swych roszczeniach, nie gubi się przed autorytetami lub nieznanymi sobie osobami. Najbardziej niemiła dla Żyda sytuacja to okazanie swej słabości i nieprzydatności, dlatego sięga on po chytrość, aby nie ujawnić swego świata wewnętrznego przed  innymi”…
                                                    ***
          Żydzi są arcymistrzami paradoksu i absurdu w sztuce i nauce (Hundertwasser, Chagall, Einstein, Picasso, Klee itd.).  W  życiu  politycznym  to  wynikające  z  nakazów  „Awoda-Zary”   zachowanie  przybiera  -  zdaniem  niektórych  naukowców rosyjskich - kształt  rewolucyjności  i  buntownictwa,  zmierzającego  do  wywrócenia  i  schaotyzowania  ładu  państwowego   narodów  niesemickich.    
Gdy elita  żydowska  w którymś kraju dostrzega rodzenie się   jakiegoś ruchu lub silnej organizacji, która potencjalnie mogłaby konsolidować odnośny naród, zaraz usiłuje je zdezorganizować i unieszkodliwić, aby potencjalnie nie mogły zagrozić interesom „narodu wybranego”. Usiłuje się doprowadzić do zderzenia ze sobą różnych ruchów i sił, posiać zamęt i dopiero tę sytuację wykorzystać. Gdy próby zniszczenia się nie powiodą, podejmuje się usiłowania, mające na celu przejęcie kierownictwa odnośnym ruchem, partią,  kościołem  itp., aby nieco później też go rozbić i sprowadzić na manowce. Tak np.   dopięli  nawet  tego, że wprowadzili swych ludzi nawet na Stolicę Apostolską. Papieżami Żydami byli m.in. Jan VIII, Innocenty II, Kalikst III, Aleksander VI, Klemens VIII, Paweł V, Pius IX,  a  rzymokatolicyzm  jest  dzisiaj  oficjalnie  nieomal  zwany  żydokatolicyzmem.
Alfred Rosenberg twierdził, że w rywalizacji pokojowej Semici przegrywają z Aryjczykami, w sytuacji zamętu i rozgardiaszu górą są z reguły Semici, mistrzowie intryg, kombinatorstwa, grabieży i kłamstwa. Ta reguła ponoć   wielokroć sprawdziła się w dziejach wielu krajów, stąd – jak twierdził Rosenberg – Żydzi wszędzie są siewcami zamętu i inicjatorami rewolucji, buntów, rozruchów, kryzysów,  podczas których wychodzą na swoje, przejmując majątek narodowy i władzę polityczną w państwach ogarniętych spowodowanym przez nich chaosem. Nawiasem mówiąc, ta myśl nie była obca także rosyjskim teoretykom  , jak też miała swych zwolenników na Węgrzech, w Rumunii , we Francji  i  w  Polsce.  Obecnie  najbardziej  konsekwentnie  podobny  styl  rozumowania  rozwija  w  Polsce  Henryk  Pająk,  autor  m.in.  wyjątkowo  ostrej  ksiązki  pt.  Lichwa. Rak  ludzkości”  (Lublin  2009),  w  której  obnaża  ukryte  mechanizmy  globalnego  kryzysu  ekonomicznego  2009  roku,  jak  też  ogólniejsze  prawidłowości  w  działalności   „dzieci  szatana”  i  ich  rozmaitych  grup  wyzysku. 
                                                            ***
Nie wszyscy Żydzi są żydami, to znaczy wyznawcami judaizmu, a dokładniej, zaledwie co czwarty Żyd jest żydem. Prócz poczucia solidarności wyznaniowej, mają też wysoce rozwinięty zmysł rasowy, choć gdy nie ma zagrożenia zewnętrznego, zagorzale nawzajem się zwalczają – z reguły zresztą pozostając w ramach zdrowego rozsądku. Bardzo rzadko się asymilują.
Żydzi – jak pisał M. Wańkowicz – asymilują się tylko zewnętrznie”, po prostu stosują swoistą mimikrę psychosocjalną. Udają Rosjan, Ormian czy Niemców, gdy uważają, że to będzie lepsze dla załatwiania interesów. Niekiedy udają gojów, gdy są lub czują się zagrożeni. Rosyjski filozof Rozanow pisał ironicznie, że Żydzi, którzy kryją się ze swym żydostwem, zakładają, że tkwi w nim coś haniebnego, są więc instynktownymi antysemitami, rodzonymi „braćmi” gojów-antysemitów. Takie złośliwości nie robią wszelako żadnego wrażenia na swych adresatach.
Żydzi zawsze byli   mistrzami propagandy. Czegoż jest wart majstersztyk demagogii zawarty np. tylko w jednym zdaniu włożonym w usta Jahwe przez jednego ze współautorów Biblii, a mówiącego o potomkach Abrahama, czyli Żydach, że przeklnie tych, którzy będą ich (Żydów) przeklinać, a błogosławić będzie tym, którzy im będą błogosławić… Mojżeszowi zaś Jahwe miał powiedzieć: „Sprawię, że lęk (...) odczują przed tobą, a w zamieszanie wprawię wszystkie ludy, do których pójdziesz. Sprawię i to, że wszyscy twoi wrogowie uciekną przed tobą”.  Jeśli  chodzi  o  zamieszanie,  to  jest  to  bliskie  prawdy.
Plemienny bóg Hebrajczyków zwany Jahwe mówi do Abrahama w Księdze Rodzaju: „Spójrz na niebo i policz gwiazdy! Czy zdołasz to uczynić?... Tak liczne będzie twoje potomstwo”...W innym miejscu tejże księgi Jahwe jeszcze hojniej sypnie obietnicami: „Ja będę ci szczodrze błogosławił i bardzo rozmnożę twoje potomstwo, jak gwiazdy na niebie lub piasek na wybrzeżu morza”. Tak się też stało po kilku tysiącach lat. Dziś potomków Abrahama nikt policzyć nie potrafi, a ich liczbę można określić tylko w przybliżeniu.
Już w XXI wieku prawdziwym majstersztykiem manipulacyjnej  propagandy pseudonaukowej było „odkrycie” i ogromne nagłośnienie falsyfikatu w postaci sławetnej „ewangelii Judasza”, w myśl której to Jezus był judaszem, który sam siebie ukrzyżował, a Judasz przezacnym i szlachetnym młodzieńcem, nieomal prawdziwym Mesjaszem. Wytwór żydowskiej antychrześcijańskiej „walki ideologicznej”, spisany w języku wroga, czyli Koptów, miał wywieść w pole nie tylko chrześcijan w III, ale i w XXI wieku. To dopiero jest konsekwentnym i niezłomnym dążeniem do raz wytyczonego – przed tysiącleciami! – celu! Żydzi stanowili zawsze etnos o wyrazistym obliczu psychicznym, duchowym, kulturotwórczym.
Lud twardego karku”, podstępny, rozkiełznany – tak mówią o Hebreach autorzy Pięcioksięgu Mojżeszowego. Był też zawsze postrzegany jako „inny”, „obcy”. Jest też nieugięcie przywiązany do swych wartości i tradycji, a to drażni „gojów”. Selig, bohater powieści Stryjkowskiego Głosy w ciemności, tak odpowiada na sugestię „plunąć” na swe narodowe dziedzictwo: „– Jeślibym plunął, to trafiłbym przede wszystkim we własnych rodziców. Mój ojciec jest prostym mleczarzem, biednym Żydem. Moja matka jest prostą Żydówką. I ja jestem prostym Żydem. Ja się uczę w gimnazjum. Pomogła mi w tym nasza wiejska nauczycielka. Pomógł mi w tym nasz dziedzic Brunicki. Ale nie po to przyjąłem tę pomoc, żebym się odwrócił od własnego narodu. Ja nie chcę przestać być Żydem. Będę pomagać swoim rodzicom, a jeśli potrafię, swemu narodowi. Nienawidzę. Nienawidzę tych, którzy wypierają się swoich najbliższych. Ile ten naród wycierpiał! Żaden naród na świecie tego by nie wytrzymał. Pomyśleć: dwa tysiące lat bezustannych cierpień, prześladowań, inkwizycji, bohaterskiego oporu. Inne narody zginęły. I choć dziś Żydzi już nie są zdolni do bohaterstwa, mówię ze wstydem, wierzę, że nie zginie. Utrzymały go właśnie te zabobony, które pan wyśmiewa. Utrzymała go wiara ojców, praojców”... Trudno o bardziej jednoznaczną  i uczciwą deklarację żydowskiego patriotyzmu!...
Ogromne znaczenie w kształtowaniu tak znakomitych postaw życiowych miała zawsze i ma obecnie rodzina żydowska, z reguły oparta na twardych zasadach etycznych, wielkiej mądrości życiowej, przywiązaniu do najwyższych przejawów kultury, wiedzy, oświaty. „Rodzina żydowska – jak pisał prof. Charles Sarolea – posiada równowagę i spójnię, które się gdzie indziej rzadko spotyka. Jestem przekonany, że ta właśnie rodzinna solidarność stanowi jedną z przyczyn powodzenia Żydów na całym świecie.
Szczególnie bodaj wypada w duchowym wizerunku Żydów uwypuklić przywiązanie do wiedzy i nauki, które dosłownie jest w tym narodzie przekazywane z pokolenia na pokolenie – nawet w rodzinach tzw. „prostych ludzi”. „Tyle jest światów – pisze Jan Parandowski – ile jednostek myślących... Nikt nie widzi wszystkiego, każdy przechodzi obok mnóstwa rzeczy, których nigdy nie zauważy, ponieważ umysł od razu je odpiera, zdążając ku temu, co go zajmuje... Geniusze są bardziej ekskluzywni od dyletantów z ich szeroką chłonną ciekawością”...
Właściwości fizyczne i psychiczne, skłonności odziedziczone lub z dawna nabyte, sentymenty i upodobania, sięgające nieraz dzieciństwa, wszelkie przyzwyczajenia, nałogi, odrazy i urazy kształtują mechanizm odbiorczy naszego umysłu i od nich zależy, co zwróci naszą uwagę, co zapłodni myśl... „Każdy słyszy to, co rozumie” mawiał Goethe. Krótko mówiąc, charakter człowieka, jego mentalność i umysłowe zdolności decydują o tym, w jaki sposób odbiera on rzeczywistość, jaki ma pogląd na świat, tj. „światopogląd”. Każdy słyszy i widzi tylko to, co rozumie, lub co znajduje oddźwięk w jego duszy; wszystko pozostałe jest ciszą i milczeniem, po prostu nie istnieje.
Stąd też wielość światopoglądów i orientacji aksjologicznych. Oczywiście, w łonie żydostwa obserwuje się również ogromny pluralizm i wewnętrzne bogactwo postaw i filozofii życiowych, ale jest też coś, co jest niezmienne, – autentyczna kultura i autentyczne uduchowienie. No i coś jeszcze nieuchwytnego, czego nie da się ująć w słowa, jakiś – jak to powiedział Osip Mandelsztam (I ty, Moskwa, siestra moja, legka, Moskwa 1990) – „zapach judaizmu”: „Jak odrobinka piżma napełnia cały dom, tak najmniejszy wpływ judaizmu wypełnia całe życie. O jaki to silny zapach! Czyż mogłem nie zauważyć, że w prawdziwych domach żydowskich pachnie inaczej niż w aryjskich. I to pachnie nie tylko kuchnia, lecz ludzie, rzeczy i odzież...” Tragiczne doświadczenia dziejowe wypełniły duszę żydowską niezgodą na to co się dzieje, na to, że świat jest taki , jaki jest, a jest zły i nikczemny. Tenże Osip Mandelsztam wyznawał: „Pamięć moja nie jest kochająca, lecz wroga i pracuje ona nie nad reprodukcją, lecz nad odrzuceniem przeszłości”.
Tak też czuje wielu jego  rodaków.  Dziejowe, tysiącletnie cierpienia wytworzyły w ich sercach nie pokorę (nie tylko pokorę!), lecz nieprzerwany bunt, permanentną rewolucję przeciwko światu, jak również resentyment  przeciwko  całej  ludzkości. 
Wybitny żydowski historyk, cytowany powyżej nieraz, Heinrich Graetz (1817-1891), autor 11-tomowej Historii Żydów od czasów najdawniejszych do obecnych (1853-1876), uważał, że negacja i bunt stanowią istotę judaizmu, ponieważ jego pierwszą socjalną rolą dziejową była rewolucja przeciwko pogaństwu. (Por. też  Avinieri Shlomo, Osnownyje naprawlenija w jewriejskoj politiczeskoj mysli).
Niemiecki  filozof  Max  Scheler w dziele Problemy socjologii wiedzy stwierdzał:
Niesłychana przewaga, jaką w judaizmie i w jeszcze większym stopniu w zachodnim chrześcijaństwie mają religie objawione, jako czynniki kształtujące społeczeństwo i dzieje, nad czysto albo połowicznie religijnymi metafizykami samopoznania i spontanicznego samozbawienia – zarówno w ostrym przeciwieństwie do prawie całej Azji, jak też do wolnego od dogmatów i kościołów świata antycznego – jest prawdopodobnie uwarunkowana przede wszystkim socjologicznie oraz charakterem tych ludów. To przede wszystkim żądne aktywnego przekształcenia Ziemi, rozszerzenia władzy politycznej, technicznej i ekonomicznej usposobienie życiowe narodów Zachodu musiało w sposób konieczny pociągnąć za sobą owo surowe i bezwarunkowe zbiorowe skrępowanie myślącego ducha, kierującego się ku ostatecznym sprawom bytowania, owe systematyczne zbiorowe uspokojenia i ostateczne zapewnienia, których mogła dostarczyć jedynie personalistyczno-teistyczna religia objawiona, zaś w zaawansowanych pod względem politycznym epokach zawsze naśladująca państwo organizacja „kościelna”. Narody, które wedle własnej woli stale rozmyślają nad metafizycznym sensem życia i same aktywnie poszukują tego, w czym upatrują zbawienie albo coś boskiego, nie mogą siły swego ducha i woli poświęcić tak bezgranicznej pracy wokół spraw ziemskich jak narody, dla których owe kwestie jawią się jako ostatecznie i absolutnie rozwiązane dzięki objawieniu, autorytetowi, dogmatowi i uniwersalnej masowej instytucji służącej zbawieniu”.
 ***

W 300 roku żyło 3 miliony Żydów, był to więc jeden z najliczniejszych narodów świata  owej doby. Rajem dla Żydów stała się w nowych czasach Polska, w której liczebność tego etnosu w okresie od 1264 do 1795 zwiększyła się stokrotnie (liczba Polaków tylko sześciokrotnie). I tak było w wielu innych krajach Europy.
Diaspora żydowska bierze   udział w życiu kulturalnym, artystycznym, literackim narodów, wśród których jest rozsiana. Często   je wzbogaca w interesujące wytwory swej szczególnej twórczości mentalnej, nieraz gorszącej, wulgarnej, szokującej i destruktywnej, ale nieraz też prawdziwie pięknej, szlachetnej i mądrej. Ekstremalne warunki bytowania wyrobiły w tych ludziach znakomitą zdolność do stawiania czoła wszelkim niedogodnościom i do przetrwania i rozwoju w każdych okolicznościach. Kiedy była taka potrzeba, Żydzi potrafili wywrzeć wpływ na każdego władcę i  to  w każdej, nawet na pozór bagatelnej, sprawie. To zaś budzi zawiść, niechęć i nastroje antyżydowskie.
Grecki kompozytor Mikis Teodorakis został pozwany przed sąd (ale nie  osądzony) w listopadzie 2003 roku za słowa: „Oba narody, my i Żydzi, nie mają braci”. [To prawda, język grecki np. nie należy do żadnej ze znanych nauce rodziny językowej; a Żydzi nikogo prócz siebie nie uważają za swych braci, lecz za tzw. „gojów”]. „Ale oni są fanatyczni i potężni. Ten mały naród jest źródłem zła, a nie dobra. Złem jest przekonanie o własnym znaczeniu i zbyt wielki upór”... Kompozytor tu się mylił: Żydzi nie są narodem małym, liczą bowiem około  120  milionów osób w skali globalnej. Potrafią też dać ostrą odprawę każdemu, kogo uznają – słusznie czy nie – za swego oponenta. Tak zresztą było zawsze...
Z reguły zarzuty antysemitów wobec Żydów są śmieszne: wyznawcy  Mojżesza  mają  być sprytni, przebiegli, chciwi, chytrzy itp. Nawet jeśli tacy   bywają (jak Rosjanie, Polacy,  Chińczycy, Niemcy, Birmańczycy i in.), to dlaczego koniecznie Żydzi, i tylko Żydzi, mają być niedołężni, niezdarni, głupi czy wręcz święci i niepokalani?  Nie ma logiki.
Stereotypowym niejako zarzutem pod adresem wszystkich(!?) Żydów ze strony antysemitów jest, jak zaznaczyliśmy powyżej, posądzanie o tak zwane „mordy rytualne”, mające rzekomo na celu „wytaczanie krwi dzieci chrześcijańskich”, aby na tej krwi wypiekać rytualną macę. To potworne obwinienie robi z reguły na Żydach piorunujące wrażenie i kompletnie wytrąca ich z równowagi, czemu się trudno dziwić. Ten zarzut to vice versa twierdzenie, że chrześcijanie to osobnicy, których ulubioną rozrywką jest palenie żywych ludzi na stosach. No, bo przecież wiadomo, że zarówno inkwizycja katolicka, jak też protestancka i prawosławna pozbawiła życia     dziesiątki, jeśli nie setki,  tysięcy tzw. „czarownic” i „czarowników”, nieraz ludzi o gigantycznym potencjale intelektualnym (Jan  Hus, Giordano Bruno, Miguel  Serveto, William Harvey, Thomas  Morus itd.). To prawda, w obrębie judaizmu, który nigdy nie był wyznaniem jednolitym, istniały niekonwencjonalne sekty, które ,  być  może,   sporadycznie posuwały się do mordów rytualnych, ale były to praktyki tak rzadkie i wyjątkowe, że tylko osoby o kompletnym braku sumienia potrafią z tego czynić zarzut skierowany przeciwko całemu  narodowi. Najprawdopodobniej jednak coś takiego w ogóle nigdy nie miało miejsca, ponieważ prawo Mojżeszowe kategorycznie  zabrania spożywania krwi nawet zwierzęcej w jakiejkolwiek postaci i w jakimkolwiek celu, cóż dopiero mówić o spożywaniu krwi ludzkiej! Swoją zaś koleją wypada zadać retoryczne pytanie: dlaczego antysemici nie wypominają Żydom (z których grona przez wieki wychodziły całe zastępy utalentowanych lekarzy), że dosłownie przywracali życie tysiącom, a może milionom gojów, których nikt już kurować nie potrafił? Z faktu, że fanatyczni wyznawcy judaizmu, być może, popełnili ongiś paręset mordów rytualnych na „poganach”, nie wynika, że Żydzi są narodem morderców. Że zaś fanatyczni chrześcijanie,  wyznawcy   „religii  miłości”,   pozabijali ongiś setki tysięcy swych przeciwników, jest obciążeniem wielce poważnym, ale przecież nie upoważniającym do definicji chrześcijaństwa jako konfesji  wściekłych zbójów, uśmiercających ludzi za „niewłaściwe” poglądy. Fanatyczni szaleńcy są w obrębie każdego wyznania, podobnie jak zdegenerowani zbrodniarze rodzą się od czasu do czasu w łonie każdego narodu.
                                                             ***
Antysemityzm bywa krzewiony i podsycany sztucznie przez polityczne, wyznaniowe i finansowe elity narodów nieżydowskich, aby odwrócić uwagę ludności od ich własnych nadużyć i skierować niezadowolenie społeczne na manowce.
A jak wygląda przysłowiowa druga strona medalu? Aby zostać okrzykniętym za „antysemitę”, niekonieczne jest być antysemitą, ponieważ   niektórzy  żydowscy dziennikarze ogłaszają za antysemitę nie tego, kto ich nie lubi, lecz tego, kogo oni nie lubią (gdy jest np. zbyt niezależnym i samodzielnie myślącym człowiekiem). Po prostu, gdy się chce kogoś moralnie sterroryzować, zastraszyć, zrujnować mu karierę i zniszczyć, to się go okrzykuje antysemitą, następnie izoluje itd.
Jeśli adwersarz ma „niepoprawne” poglądy lub drukuje się w „niewłaściwym” piśmie, z nim się nie rozmawia, na niego się szczeka,    tupie   nogami i syczy. Jeśli zaś konwersuje się z osobnikiem, któremu w żaden sposób nie da się zarzucić „antysemityzmu”, to rozbrzmiewają czułe piski,  zaślinione cmokanie i histeryczne postękiwanie, graniczące z orgazmem.
Zarówno syjonofaszyzm, jak i antysemityzm, są zjawiskami bezwzględnie irracjonalnymi,  dwiema  stronami  tego  samego  medalu. Ale na szczęście rzadko bywają do końca konsekwentnymi.
Powszednim zjawiskiem jest to, że nienawidzi się wspólnoty, której członka się kocha (nie jako członka tej wspólnoty, lecz jako indywiduum). „Antysemityzm” lub „nienawiść do Niemców”, nienawiść do Francuzów etc. może godzić się z miłością do indywiduum” – pisał Max Scheler. Często to się przydarzało Rosjanom, którzy mieli nieraz żony Polki, mieli dobrych przyjaciół wśród Polaków, a jednocześnie nienawidzili Polskę. Podobnież antysemici mają niekiedy żydowskie żony, żydowskich przyjaciół i w ten sposób sami zadają kłam i obalają swe   wyobrażenia. Dokładnie tak, jak żydowscy rasiści, nawiązujący jak najserdeczniejsze stosunki z – na pozór – pogardzanymi gojami.
Jednym z istotnych momentów globalizacji jest dążenie światowej oligarchii żydowskiej do rozciągnięcia swego panowania na cały świat, do uczynienia z globu ziemskiego jednej wielkiej   owczarni, po której bez wszelkich granic, ceł i przeszkód rozlewa się, tarza i wciąż pomnaża ogromny kapitał: Złoty Cielec. Właśnie to, a nie tak zwana „demokracja” i osławione „prawa człowieka” są celem Sorosa, Berezowskiego, Solorza, Gusińskiego,  Abramowicza,  Hammera,  Chodorkowskiego itp. Wydaje się, że zarówno stereotypowe wyobrażenie losu żydowskiego jako nieskończonego pasma cierpień, udręk i prześladowań, jak też stereotyp Żyda jako krwawego skrytobójcy, wyzyskiwacza i prześladowcy obcoplemieńców należą do mitów mało wspólnego z rzeczywistością mających. Jak każda inna zbiorowość etniczna, miewali Żydzi swe wzloty i upadki, okresy rozkwitu i uwiądu, popełniali zarówno czyny wzniosłe, jak i haniebne, tworzyli dzieła wielkie, jak i nikczemne. Nie mają żadnej cechy, której nie miałyby w tym czy innym stopniu inne narody, nie uczynili niczego takiego, do czego nie dałoby się przeprowadzić paraleli z życia innych ludów, nawet jeśli chodzi o paradygmat „wybraności”. Ten paradygmat, nawiasem mówiąc, funkcjonujący w postaci mitu narodowego, którego nikomu nie wolno podważać (wiadomo, jaki los spotkał Jezusa z Nazaretu za takie podważanie) służy przysłowiowemu „pokrzepieniu serc” żydowskich, niewiadomo jednak czy ostanie się w konfrontacji z nowoczesnością, liberalizacją i globalizacją współczesnej cywilizacji, która żadnych mitów akceptować nie chce.
Aby postawić kropkę nad „i” w naszym collage’u o antysemityzmie, oddajmy głos wybitnemu żydowskiemu intelektualiście, pisarzowi, dramaturgowi i naukowcowi Awrahamowi B. Jehoszua (ur. 1936), który w eseju Dwa modele żydowskiej tożsamości (publ. 2006) pisał: „Podczas dyskusji nad proponowanymi zmianami w nauczaniu syjonistycznej historii i związaną z tym groźbą podwojenia syjonistycznych mitów, w dzienniku „Haaretz” ukazał się dziwny i zarazem poruszający list. Jego autor przyznawał, że w badaniach historycznych chodzi o dotarcie do prawdy, zarazem wyraził obawę, że prawda ta może zagrozić wielu ważnym żydowskim i syjonistycznym mitom i opowieściom, mającym zasadnicze znaczenie dla kształtowania tożsamości narodowej. Proponował, by nauce historii docierającej do prawdy rzeczowej towarzyszyły specjalne lekcje, mające na celu ocalenie ważnych syjonistycznych czy też żydowskich mitów. Ta rozpaczliwa próba określenia relacji między mitem i historią dowodzi dramatycznego stanu rzeczy w dziedzinie edukacji i tożsamości, który może się już tylko pogorszyć. Narody myślące dziś o swojej tożsamości muszą odnaleźć drogę miedzy własnym dziedzictwem historycznym a tożsamością globalną. Przez całe swe dzieje naród żydowski budował tożsamość głównie na mitach, a nie na świadomości historycznej, na kontakcie z realną historią. Najwyższy czas się z tym zmierzyć.
Proponuję zastanowić się nad następującym problemem: czy Izrael (odróżniam tu diasporę żydowską od Żydów z Izraela) znalazł się na rozdrożu zmuszony wybierać między wzorowaniem swojej przyszłej narodowej tożsamości na modelu europejskim, opartym na poczuciu historycznej ciągłości czasu i miejsca, a wzorowaniem jej na modelu amerykańskim, kreującym i pielęgnującym tożsamość w oparciu o dawne i nowe mity?
Być może wyolbrzymiam różnice między amerykańskim czy kanadyjskim a europejskim i azjatyckim (japońskim lub chińskim) modelem tożsamości. Myślę jednak, że w przypadku Izraela warto je wyraźnie odróżnićnie tyle w kategoriach przeszłości, co z myślą o przyszłej jednoznaczności.
Czym jest mit? Jaki jest sens tego nieuchwytnego, a jednak niezbędnego pojęcia? Sławny badacz kultury Roland Barthes mówił o micie i mitologii jako akceptacji świata nie takiego, jakim on jest, ale jakim chciałby być. Słowo mit wywodzi się od greckiego mythos”, oznaczającego – jak u Homerazgodność z faktami. Rzeczownik oznacza poważny autorytet, czasownikprawdomówność.
W Grecji mit był, według encyklopedii, próbą wytłumaczenia związków racjonalności z prawdą filozoficzną, moralności z wierzeniami religijnymi, był przednaukową próbą interpretacji pewnych realnych lub wyobrażonych zjawisk w kategoriach relacji bogów ze sobą i z ludźmi. Albo, mówiąc krócej, ludzki mit to ludzka prawda, a nie prawda jako taka.
Pierwszym, co zwraca uwagę w tych definicjach, jest połączenie dwóch biegunów. Z jednej strony prawda najwyższa, z wielkim, niemal daremnym trudem łącząca niedające się połączyć elementy, a z drugiej nieprawda, subiektywna wyobraźnia, próbująca nadać znaczenie i prawdziwość temu, czego istnienia nie da się udowodnić ani faktycznie, ani historycznie. To nie prawda, to nie fakt, to tylko mit – tak mówimy, protestując przeciwko kłamstwom i przekręcaniu faktów, którym nadano niewłaściwy status. Stąd chęć obalania mitów w przekonaniu, że służy się prawdzie i zwalcza kłamstwo. Mit unosi się nad historią zakorzenioną w określonym czasie i miejscu, próbując wyrazić i zaktualizować głębszą, ogólniejszą i ponadczasową prawdę, która jednak znaczy o wiele więcej niż fakt historyczny, unieważniony, kiedy mija jego czas. Mii trwa, będąc wspólną własnością różnych ludzi w różnych miejscach. Historia ukrzyżowania i zmartwychwstania Jezusa nie jest faktem historycznym, który miał miejsce w 30 roku n.e., tylko mitem, który miliardy uważają za co najmniej tak realny i prawdziwy, jak to, o czym czytają w gazetach.
Moc mitologicznej opowieści o ofierze Izaaka przez całe tysiąclecia przenikała narodowo-religijne poczucie żydowskiej tożsamości. Nieważne jest jej ulokowanie w określonym historycznym czasie i miejscu. Potęga opowieści żywa jest wśród Żydów żyjących tysiące kilometrów od jerozolimskiego wzgórza, na którym wszystko się wydarzyło.
Ważny i doniosły fakt historyczny może zostać z czasem wyniesiony do rangi mitu. Przykładowo, Holokaust nie był jedynie kolejnym wydarzeniem historycznym w określonym czasie i miejscu – jest już owiany mgłą mitologii. Podobnie zbiorowe samobójstwa Żydów, odmawiających nawrócenia się podczas krucjat pod koniec XI wieku, oddzieliły się od historycznego czasu, miejsca i kontekstu, stając się mitologicznym exemplum.
Przez ponad dwa tysiąclecia diaspory Żydzi budowali swoją tożsamość głównie na świadomości mitologicznej, a nie historycznej. Wynikało to przede wszystkim z prostego faktu, że religia była przez tyle lat podstawowym składnikiem ich tożsamości, a tożsamość religijną określają głównie składowe mitologiczne, a nie historyczne. Narodowa wspólnota terytorium i języka była dla Żydów czymś nierzeczywistym. Rzeczywistość wyobrażoną i istniejącą wyrażano w metaforach, symbolach i rytuałach religijnych, wskutek czego świadomość historyczna skojarzona z konkretnymi miejscami i ścisłą chronologią nie była w żydowskiej tożsamości szczególnie mocno obecna. Spróbuję to wyjaśnić, odwołując się do jednego z wielu przykładów. Żydzi opłakują zburzenie Pierwszej Świątyni, poszcząc w określonym dniu żydowskiego kalendarza. Postu przestrzega się tego dnia w Izraelu. Tak naprawdę, poszcząc, opłakuje się zburzenie obu Świątyń: pierwszej i drugiej. Pierwsza została zburzona w 580 roku p.n.e., druga w 70 roku n.e. Oba te historyczne wydarzenia, odlegle w czasie o niemal 600 lat, różnią się bardzo od siebie. Inne też były w każdej epoce powody zniszczenia.
Pamięć łącząca oba te wydarzenia nie jest pamięcią historyczną, lecz mitologiczną pamięcią niejasnego, uogólnionego wydarzenia.
Żydzi wędrowali z miejsca na miejsce i nawet jeśli osiedlali się na setki lat w krajach takich jak Polska, uważali je za coś przejściowego – rodzaj tymczasowego miejsca pobytu do czasu, kiedy będą mogli wrócić do prawdziwego domu, Ziemi Izraela. Nie byli zainteresowani dokumentowaniem i opisywaniem swojego stylu życia czy dokumentowaniem i opisywaniem swoich stosunków z nie-Żydami, wśród których żyli – miejsce i czas były nieistotne, przejściowe, niegodne zachowania w pamięci narodu – w końcu wkrótce przyjdzie Mesjasz i zawiedzie ich do pierwotnej ojczyzny, miejsca do którego prawdziwie przynależą. Sam czas zmieni się w Erez Izrael, stanie się czasem boskim, czasem odkupienia. Zmieni zupełnie styl życia Żydów, dziś będących na łasce sąsiednich narodów. Co więcej, ponieważ Żydzi byli rozrzuceni po całym świecie, praktycznie niemożliwe było poznanie ich dziejów w obcych miejscach, gdzie żyli. Jak miałby Żyd jemeński zrozumieć życie Żyda polskiego, którego nigdy nie spotkał i którego świat był mu zupełnie obcy? Jedyny kontekst, w jakim mogli się spotkać i odkryć poczucie przynależności, nie był określonym i zapamiętanym miejscem historycznym, tylko królestwem mitów budujących ich wspólną tożsamość.
Żydzi powtarzają w nieskończoność: W każdym pokoleniu musimy spojrzeć na siebie jako na tych, którzy wyszli z Egiptu”. Uznajmy, że w odróżnieniu od historii mit jest czymś żywym, obecnym, i że Żydzi musza dostosowywać swoją tożsamość do mitu, a nie do bezpośredniego historycznego kontekstu, w którym zamyka się ich egzystencja. Jakie są wady i zalety życia świadomością zmitologizowaną? Ewidentną zaletą jest na pozór to, że Żydzi rozproszeni po całym świecie wśród różnych narodów i cywilizacji potrafili – niezależnie od lokalnych, historycznych warunków i okoliczności – przechować jądro swej tożsamości. Mimo wielkiego zróżnicowania stylów życia w obrębie różnych społeczności, umieli zachować jedność dzięki wierze we wspólne, zwykle religijne, mity, choć te ulegały z czasem modyfikacjom, obejmując też mity duchowe. Co więcej, mesjanistyczny mit odkupienia był źródłem nadziei dla Żydów prześladowanych w różnych goszczących ich krajach. Jednak wady zmitologizowanej świadomości wyraźnie przeważają nad jej zaletami.
Przede wszystkim, mało który naród może zachować przez dłuższy czas tożsamość, zdając się na zmitologizowaną świadomość oderwaną od realnej ojczyzny i zobowiązań wobec rodaków. Przez długie lata życia na uchodźstwie wielu Żydów zasymilowało się, gubiąc żydowską tożsamość. W pierwszym stuleciu n.e. w całym starożytnym świecie żyły cztery do sześciu milionów Żydów. W wieku XVIII ich liczba spadła do miliona. [To ostatnie zdanie mija się z prawdą – J.C.]
Co ważniejsze, istota mitu stała się podobna Leibnizjańskiej monadzie. Nie można jej zmieniać ani poprawiać. Ani poddać racjonalnej krytyce – co najwyżej interpretować. Kupujesz albo nie – nie ma innej możliwości. Dlatego na przykład przywiązani do swej zmitologizowanej świadomości Żydzi przyjmowali nienawiść nie-Żydów jako nieunikniony wyrok losu. Na pewnym poziomie zmitologizowana tożsamość zachęcała do zmitologizowanych reakcji – dlatego chrześcijanie uznali swój mit ukrzyżowania za totalne zaprzeczenie żydowskiej tożsamości. Zmitologizowana tożsamość nie pozwoliła też Żydom na historyczne porównania z innymi narodami ani na postrzeganie własnych dziejów jako części historii świata. Żydzi uważali się zawsze za znienawidzonych i zasadniczo odrębnych.
Tak więc mimo geograficznej mobilności, elastyczności społecznej i adaptacyjnych umiejętności poszczególnych Żydów, jako całość żydowska społeczność trwała w spetryfikowanej, zmitologizowanej tożsamości, która wzmocniona wizjami zniszczenia i destrukcji pozwoliła jej żywić bierną i próżną nadzieję na boskie zbawienie, uniemożliwiając – co udowodnił Holokaust – poprawne rozpoznanie zagrażających jej straszliwych niebezpieczeństw.
Kiedy więc wielki żydowski filozof Gershom Scholem nazwał syjonizm żydowskim powrotem do historii, miał przede wszystkim na myśli możliwość zmodyfikowania i osłabienia mitologicznego komponentu żydowskiej tożsamości, a zarazem wzmocnienia świadomości historycznej, osadzonej w ojczystym terytorium z wyraźnie zakreślonymi granicami i świadomie przeżywanym czasem pojmowanym jako następstwo rzeczy wcześniejszych i późniejszych. Byłaby to świadomość ucząca się na własnych błędach i wierząca w możliwość ich naprawy. Świadomość wyciągająca też nauki z historii innych, zwłaszcza sąsiednich narodów, od których może się uczyć, jak poprawić, zmienić czy skorygować siebie samą nie niszcząc istoty swej tożsamości.
Chociaż syjonizm ma już ponad sto lat i liczne osiągnięcia na polu utrwalania narodowej tożsamości, walka między historyczną i zmitologizowaną świadomością Izraelczyków daleka jest od zakończenia. Świadomość mitologiczna jest nadal pielęgnowana i umacniana w Izraelu przez co najmniej cztery rożne czynniki:
1.    istniejące w całym kraju wspólnoty religijne przechowujące podstawowe zasady mitologicznej świadomości (w seminariach i szkołach religijnych nadal studiuje się teksty religijne w oderwaniu od historycznego kontekstu);
2.    głębokie związki z rozproszonymi po świecie żydowskimi wspólnotami, których tożsamość konstytuują zwykle stare mity;
3.    globalizację, zamazującą tożsamość narodową i umożliwiającą mobilność w świecie nowych mitów, które Żydzi łatwo łączą z własnymi, starymi mitami;
4.    polityczną symbiozę ze Stanami Zjednoczonymi, których podstawowa tożsamość także skłania się ku mitowi, a nie historii.
Dlatego my wszyscy, którzy chcemy budować tożsamość historyczną jako antidotum na wsteczną religijność, jako czynnik wzmacniający narodową świadomość Izraelczyków, przeciwstawioną mentalności żydowskiej diaspory, jako sposób na to, by Izrael stał się normalnym członkiem rodziny narodów, sposób na normalizację jego bytu narodowego, umożliwiającą moralną odpowiedzialność za własne działania i uwalniającą od mitologicznych dekretów wiary – wszyscy, którzy do tego dążymy w badaniach i w sztuce, winniśmy wybrać model europejski jako przedmiot dociekań / źródło inspiracji.”
Tak więc prawdopodobnie z biegiem czasu w łonie żydostwa zajdą pozytywne zmiany, egzaltowana mentalność mesjaniczna zostanie oddana do muzeum antropologii historycznej, a nowoczesne i dynamicznie rozwijające się Państwo Izrael będzie – żyjąc w pokoju i bezpieczeństwie – zadziwiać świat swymi osiągnięciami w dziedzinie nauki, sztuki, gospodarki i kultury. Natomiast losy ogromnej żydowskiej diaspory (według danych ONZ na świecie mieszka 25 mln wyznawców judaizmu, ale tylko co piąty Żyd jest wyznawcą tej religii, podczas gdy 4/5 to przeważnie wolnomyśliciele, bezwyznaniowcy) są nie do przewidzenia. Trzeba mieć nadzieję i czynić wszystko, by nigdy więcej nie dotknęły jej wrogość  i prześladowania.       
 Zarówno mitologia antysemityzmu, jak i mitologia żydowskiej megalomanii z jej doktryną o narodzie wybranym są, jak już zaznaczyliśmy powyżej, bezwartościowe z poznawczego, niemoralne z etycznego i   pozbawione  perspektywy  z politycznego punktu widzenia. Powodują bowiem tak absurdalne zjawiska jak np. potępianie (lub vice versa: gloryfikowanie) jakiejś teorii, książki, dzieła sztuki tylko dlatego, że ich autorem jest osoba żydowskiego (lub nieżydowskiego) pochodzenia. Wszelkie mity, w tym antysemickie, jak trafnie ongiś zauważył wybitny żydowski filozof Theodor Wiesengrund Adorno, są ślepym zaułkiem w poznaniu, przysłowiowymi dobrymi zamiarami, które prowadzą do piekła. Prócz tego nie mogą one być akceptowane z punktu widzenia etyki godności, dostrzegającej w każdej ludzkiej osobie i w każdym narodzie urzeczywistnienie jakiejś Boskiej idei i tajemnicę przeznaczenia.
 ***

Warto zasygnalizować jeszcze jeden wątek w stosunkach między żydostwem a resztą świata. Jest to kwestia imponderabiliów. Gdy idzie o kwestię symboli, są dwie sprawy, które działają na żydowskich nacjonalistów, jak czerwona płachta na byka. Pierwsza to tak zwane „hitlerowskie” pozdrowienie przez wzniesienie do przodu prawej ręki. Jest to naturalny gest odruchowy, którym przez tysiące lat pozdrawiali się nawzajem reprezentanci najprzeróżniejszych ras i narodów, że wymienimy tu Hindusów i Tamilów, Chińczyków i Koreańczyków, Rzymian i Greków, Słowian i Germanów. I oto na mocy decyzji potężnych warstw żydowskich od połowy XX wieku odwieczne pozdrowienie wielu narodów staje się gestem zakazanym, rzekomo „faszystowskim”, który to werdykt wynika niewątpliwie z braku wiedzy i edukacji odnośnych osób i kręgów opiniotwórczych.
Drugi „złośliwy” symbol to swastyka, prastary znak wielu ras i etnosów, symbolizujący słońce, radość i moc życia, szczęście, pomyślność. I owszem, niemieccy naziści uczynili jedną z odmian swastyki symbolem swego ruchu, ale przecież z tego faktu w żaden sposób nie wynika, iż jest to znak „faszystowski”. A już zakrawa na ciężką formę paranoi i manii prześladowczej, iż szereg krajów zdominowanych przez żydowskie lobby ustawodawczo zabroniło używania znaku swastyki w jakimkolwiek celu. Tu znów odniosła zwycięstwo żenująca ciemnota, złośliwość  i  fanatyzm,  występujące  jednak  pod  chorągiewką  wolności,  tolerancji  i  demokracji. Jest to tym bardziej żenujące, iż znak swastyki spotyka się również na przedmiotach hebrajskiej kultury materialnej i duchowej z pierwszego tysiąclecia przed nową erą oraz z okresu późniejszego.
Zajrzyjmy na moment do historii. Symbol swastyki był na terenie Indii używany już w XV wieku przed narodzeniem Chrystusa. Był to znak Indry, gromowładnego boga wojny, jak też Słońca, panującego na wszystkich czterech stronach świata oraz najwyższego, cztero-twarzowego boga Brahmy, władcy całego świata.
Pochodzenie nazwy, jak i kształtu swastyki wywodzi się też z Indii, gdzie oznacza talizman: Svasti – przynoszący szczęście, od złożenia słów Su – dobrze, asti – jest. Swastyka wpisała się w hinduską symbolikę wielu prądów religijnych, które miały swój początek w Indiach, a potem rozpowszechniły się także na innych terenach. Czerwona prawoskrętna swastyka z umieszczonymi w kwartałach czerwonymi kropkami jest symbolem dżinizmu – hinduskiej religii, głoszącej ascezę jako drogę życia. Obecnie na świecie istnieje 4-5 mln wyznawców tej nauki. Uczniowie Buddy również przyjęli ten motyw za swój. Często wizerunki medytującej postaci mają na piersiach ów znak, jako symbol harmonii i szczęścia. Czasami jest ona lewo-, czasami prawoskrętna.
Swastykę lewoskrętną zapisywaną specjalnym ideogramem chińskim  czyta się w dialekcie mandaryńskim jako Wán, a po japońsku Manji i oznacza on całe stworzenie. Pojawia się także jako element zdobniczy na przedmiotach codziennego użytku rozmaitych plemion indiańskich od Alaski po Boliwię.
Poza Australią, na całym prawie globie można się natknąć na rozmaite swastyki z różnych okresów. Swastyka bowiem jest nie tylko jednym z najpowszechniejszych, ale i najstarszych oraz – jak zaznaczyliśmy powyżej – najbardziej uniwersalnych znaków. Najczęściej symbolizowała życie, światło, płodność, zbawienie i, co szczególnie istotne, słońce z jego ruchem na nieboskłonie.
Jej pierwsze znalezione wizerunki powstały w Armenii (rysunki skalne w dolinie Ararat) 10 tysięcy lat p.n.e. Początkowo miała znaczenie obrzędowo-religijne, ale później wykorzystywano ją jako motyw zdobniczy szczególnie w architekturze,  i  to  nie tylko sakralnej.
Znak swastyki szczególnie był rozpowszechniony wśród ludów Azji i Europy, rzadziej w Afryce i Ameryce. W Chinach znano swastykę pod nazwą wan jako pierwotny emblemat taoistów i można ją znaleźć w rękopisach założyciela tej religii Lao-Cy. Widnieje na chińskich pieniądzach z VII w. n.e. Do dziś jest w Państwie Środka symbolem nieśmiertelności i długowieczności. Swastyka znajduje się na piersi Buddy oraz – jako jeden z pomyślnych znaków – na jego stopie, oznaczając klucz do raju. Wraz z buddyzmem dotarła także do Tybetu, Nepalu i Japonii. W Kraju Kwitnącej Wiśni zdobiono nią miecze, sztandary bojowe oraz herby (były wśród nich swastyki trójramienne, a także nietypowe z pięcioma ramionami). Tym godłem pieczętują się w Japonii waleczne rody samurajskie Hori i Hosoda. Nieobca była także kulturom Majów i Azteków.
W Skandynawii znano ją jako młot Mjöllnir – atrybut gromowładnego boga Thora. U Germanów, podobnie jak u Celtów, wizerunek swastyki strzegł wojownika, który nosił go podczas walki. Znali ją również między innymi starożytni Syryjczycy, Grecy i Rzymianie. Była jednym z najczęściej spotykanych symboli na monetach bitych w starożytnej Mezopotamii. Swastyki odkryto w Troi i Pompei, a nawet w liczących 2 tysiące lat ruinach synagog w Palestynie. Przez kilka pierwszych wieków chrześcijaństwa zastępowała krzyż. Pojawiała się również w sztuce romańskiej, w tym w katakumbach, na ołtarzach, posadzkach, szatach liturgicznych, sarkofagach.
W wyniku wędrówek ludów, które swoje korzenie miały na płw. Dekan, lub na stepach Azji, a więc indoeuropejskich, swastyka przywędrowała i do Europy. Występuje ona w języku greckim (gammadion), stanowi  częsty element zdobniczy w architekturze, jak również magiczny symbol na szatach greckich hoplitów. W starożytnym Rzymie swastykę stosowano do ozdabiana domów, posadzek, przedmiotów codziennego użytku, broszy, zapięć do pasów, pochew mieczy. Motyw swastyki pojawił się również w tradycji chrześcijańskiej jako ozdobny krzyż grecki.
Na terenach wolnych od wpływu kultury antycznej symbol swastyki również był znany. Do dziś odnajduje się skorupy naczyń różnych kultur prasłowiańskich, w których się on pojawia. Zapinki, brosze, kamienne rzeźby przyozdobione swastykami to chleb codzienny archeologów. W religii prasłowiańskiej swastyka była symbolem słońca-bóstwa. „Ręce bogajako symbol opiekitalizman mający wspierać i ochraniać wszystkie działania, wyobrażone jako wielokrotne powtórzenie motywu swastyki wpisanej w kwartały krzyża greckiego, których każde ramię zakończone było pięciopalczastym wyobrażeniem dłoni. Nazwa rodzimego bóstwa PolanSwaroga bierze swój początek od nazwy swastyka.
Swastykę w herbie mieli m.in. Stuartowie, Radziwiłłowie i Borejkowie. Widniała ona na niektórych banknotach wyemitowanych przez rosyjski Rząd Tymczasowy w 1917 roku. Fińskie lotnictwo od 1918 roku do 1944 roku, używało jako oznaczeń swastyk i nie miało to nic wspólnego z sojuszniczą Rzeszą: niebieska swastyka bowiem była znakiem szwedzkiego barona Ericha von Rosena, który w marcu 1918 roku podczas wojny domowej ofiarował armii fińskiej pierwszy samolot. Swastykę miało (w kolorze bordo) w swej krótkiej przedwojennej historii lotnictwo łotewskie. Znakiem tym oznaczali swoje maszyny również amerykańscy lotnicy, walczący w zbrojnych siłach francuskich podczas I wojny światowej. Także żołnierze utworzonej w 1923 roku, amerykańskiej 45 Dywizji Piechoty żółte swastyki na czerwonym tle nosili na lewym ramieniu: było to odwołanie do indiańskiego znaku pomyślności.
We wrześniu 1935 roku na okres niespełna dziesięciu lat swastyka stała się oficjalnym godłem Trzeciej Rzeszy Niemieckiej.
Naziści, budując swoją mitologię, poszukiwali mitycznych korzeni. Odwoływali się do Aryjów – starożytnych plemion o jasnej skórze, które zasiedlały tereny dzisiejszych Indii i Iranu, odgrywając ogromną rolę cywilizacyjną – zaś swastykę uznali za ich symbol, co przyczyniło się do mylnej teorii, że to od tych ludów ona pochodzi.
Korzenie ideologii nazizmu łączą się z dwoma rodzajami ruchów rozwijającymi się od schyłku XIX wieku – volkistowskimi, gloryfikującymi chłopstwo niemieckie jako nosiciela ducha narodowego, głoszącymi ideały życia w zgodzie z naturą, kult witalności i heroizmu, oraz istotniejszymi, powiązanymi z nimi, neopogańskimi. Dla tych drugich, silnie nacjonalistycznych, jedną z najważniejszych postaci był Austriak Guido von List (1848-1919) – mistyk, badacz znaków runicznych oraz mitologii i historii germańskiej. Wraz z grupką zwolenników w 1875 roku obchodził w pobliżu Wiednia święto letniego przesilenia. Oddawali się neopogańskim rytuałom, w czasie których wznoszono toasty, rozpalano święty ogień, medytowano. Dla uczczenia słońca – wcielenia nordyckiego boga Baldura – ułożono z ośmiu butelek znak swastyki.
Symbolika ezoteryczna ma spore znaczenie w szukaniu źródeł hitlerowskiej swastyki, bo spirytyzm, magia, astrologia itp. fascynowały elity niemieckich faszystów, w tym samego Hitlera. Notabene rozmaite tajne stowarzyszenia o podobnym charakterze wywarły wpływ na nazistów. Były wśród nich nacjonalistyczne Ordo Novi Templi i Stowarzyszenie Thule. Oba wykorzystywały swastyki, a niektóre źródła podają, że Ordo Novi Templi, założone przez ucznia von Lista, pierwsze użyło jej jako symbolu aryjskich odwołań. Z kolei o Thule podczas procesu norymberskiego Alfred Rosenberg, czołowy ideolog III Rzeszy, ponoć Żyd z pochodzenia, pisał: „Wszystko wyszło stamtąd! Pouczenie tajne, któreśmy mogli stamtąd zaczerpnąć, pomogło nam więcej w dojściu do władzy niż dywizje SA i SS. Ludzie, którzy założyli to stowarzyszenie, byli prawdziwymi magami”.
Gdyby jednak poruszać się drogami absurdu i zabraniać wszystkiego, czego używali naziści, to trzeba by było zabronić jeżdżenia samochodami, noszenia butów i czapek, używania mydła, widelców i noży, czytania książek, a nawet picia piwa i oddychania powietrzem, jak też tysięcy innych rzeczy, które przecież też – „czynili hitlerowcy”... Muzykę zaś Wagnera i teksty Nietzschego trzeba by było  spalić , gdyż były one szczególnie lubiane przez Adolfa Hitlera…     
 ***
Zgromadzenie Ogólne ONZ (pod naciskiem Rosjan i krajów afrykańskich) w 1975 roku uchwaliło rezolucję nr 3379, potępiającą syjonizm jako formę rasizmu; w grudniu 1991 roku rezolucja ta została, z kolei pod naciskiem USA, odwołana.
Może warto w tym miejscu napomknąć o wymownym szczególe: to tylko narody europejskie wyolbrzymiają i demonizują, ewentualnie idealizują, rolę Żydów w dziejach ludzkości.
Zastanawiające, że w wielkich kulturach tzw. Wschodu (Chiny, Indie, Japonia, Arabia) Żydzi jako naród kulturotwórczy w ogóle nie są odnotowywani. Jest to dla nich jakiś mało znaczący, egzotyczny lud, na tyle prymitywny i nieokrzesany, że aż posuwający się do samoubóstwiania. Nikt tam też nigdy nie pisał o pochodzeniu chrześcijaństwa od judaizmu czy tym bardziej o tzw. judeochrześcijaństwie; choć chrześcijaństwo jest tam nie tylko uważane za wielką cywilizację, porównywalną ze wschodnimi, ale i z jednej z nich się wywodzącą, mianowicie z buddyzmu. Tak Jawaharlal Nehru w słynnym, pisanym w brytyjskim więzieniu, dziele Glimpses of World History (London 1949) wzmiankuje o Żydach jako o „bardzo swoistym i nad podziw upartym narodzie”, lecz nauki Jezusa z Nazaretu (według niego „urodzonego rewolucjonisty”) były absolutnym zaprzeczeniem żydowskich obyczajów społecznych i dlatego został okrutnie zamordowany. Jawaharlal Nehru był zdania, że Jezus w młodości przez wiele lat pobierał nauki na którymś z ówczesnych uniwersytetów w Indii lub innym kraju azjatyckim, jego zaś koncepcje dotyczące przemienienia, pokonywania zła dobrem, pozbywania się majątku itd. zostały wzięte bezpośrednio z o kilkaset lat starszych nauk Buddy Gautamy. Ten punkt widzenia reprezentują liczni naukowcy na całym świecie, a jego szczegóły przedstawili m.in. Elmar Gruber i Holger Kersten w książce Pra-Jezus. Buddyjskie źródła chrześcijaństwa (Monachium 1994, polskie wydanie Gdynia 1996).
Teoria żydowskiej wyższości i rzekomego „bogowybraństwa” znajduje wielu krytyków w świecie nauki. Uczony rosyjski Andrej Burowski notuje: „Żydzi są ostatnim na kuli ziemskiej , a w każdym bądź razie w Europie, narodem, który poważnie traktuje mit rasy, „ziemi i krwi” (Blut und Boden”. (…) Nie bardzo też jasne, na czym konkretnie polega nieogarnięta wielkość kultury starożytnego królestwa Izrael. Obyczaje powszednie były najdziksze – handel ludźmi, bijatyki i pijaństwo stanowiły codzienność… W gospodarstwach i haremach króla Dawida i Szlomy (Salomona) krzątało się całe mrowie niewolników i kobiet lekkich obyczajów”.   [Paracelsus, Bruno, Goethe, Voltaire, Linneusz, Buffon, Cuvier, Lamarc, Hegel, Galton, Heckel, Vogt, Büchner, Nietzsche, Schopenhauer, Herder – wielkie imiona kultury europejskiej – wszyscy byli przekonani o nierówności ras ludzkich, a Żydów uważali za rasę najgorszą, najnikczemniejszą, najbardziej wirulentną, toksyczną i wrogą wyższej kulturze; z którą nie wiadomo, jak sobie poczynać ze względu na jej przebiegłość, chytrość, dwulicowość i potęgę finansową.]
 Pisarze hebrajscy dopiero w VIII wieku p.n.e. zaczęli notować na piśmie przekazy folklorystyczne, początkowo mgliste i płytkie wywody filozoficzne, teologiczne, historyczne i literackie. Przedtem funkcjonował tylko przekaz ustny. Dla porównania: kroniki i rozprawy egipskie były spisywane już XXX wieku p.n.e., sumeryjskie – w XXVIII, akadyjskie – w XXII wieku p.n.e. Pierwszy kodeks norm prawnych króla Hammurabi spisano w 1750 roku p.n.e., czyli na około 900 lat przed pierwszymi hebrajskimi notatkami o charakterze jurydycznym; przy tym były to luźne uwagi, nie mogące być nawet porównywane z o wiele wcześniejszymi, mądrymi, przemyślanymi i usystematyzowanymi przepisami prawa Egiptu, Asyrii, Chin, Indii, Akadu, Hellady. Gdy idzie o poezję i szerzej o literaturę piękną, to znacznie wcześniejsze były: egipska, babilońska, fenicka, hetycka, asyryjska, hurycka, na których zresztą hebrajska się wzorowała.
Język hebrajski, uważany przez wielu Żydów za sakralny, na początku XX wieku liczył około 15 tysięcy wyrazów i w sposób oczywisty nie nadawał się do tworzenia skomplikowanych tekstów  naukowych, filozoficznych czy technicznych. Jednak w ciągu tego „żydowskiego stulecia” wytworzono mnóstwo sztucznych quasi hebrajskich słów, tak iż dziś powstają  w nim zarówno poważne traktaty teoretyczne, jak i dość ciekawa beletrystyka. Współczesny język hebrajski jest dziełem Icchaka Perelmana (1858 – 1922), znanego też jako Eliezer Ben Jehuda, białoruskiego Żyda z guberni witebskiej, który ułożył gramatykę, podstawy słownictwa oraz fonetykę, opierając je na języku białoruskim, rosyjskim i polskim z dodatkiem niemieckiego, jidysz oraz martwego języka „Pięcioksięgu”.  Od roku 1882 Perelman rozmawiał ze swym synem (już w Palestynie), wymyślając w tym celu nowe wyrazy, jak np. „buba” – lalka, „ofanaim” – rower, „glida” – lody, „cipa” – kura itd. Chłopczyk ponoć nie rozmawiał aż do czwartego roku, nie rozumiejąc nic z bełkotu ojca. Gdy zrozpaczona matka po raz kolejny zwróciła się do dziecka po rosyjsku, Perelman rzucił się na nią z pięściami i krzykiem, a chłopiec wtem zawołał: „Nie ruszaj mamy!” – Po hebrajsku! I został pierwszym hebrajskojęzycznym obywatelem świata. Od 1886 roku zaczęto w Palestynie w niektórych szkołach nauczać w tym języku, a od 1913 rozpoczęto wykłady w Instytucie Technologicznym w Hajfie (przedtem były prowadzone po niemiecku). Obecnie zaś jest to język wykładowy wszystkich uczelni izraelskich.
Syjonizm, jako narodowo-socjalistyczna doktryna polityczna, postulująca stworzenie niepodległego państwa żydowskiego jako ośrodka żydostwa światowego, powstał jako ruch społeczny około roku 1890, kiedy to Natan Birnbaum sformułował to pojęcie, a Teodor Herze (Zeew Benjamin) w 1896 opublikował dzieło „Judenstaat”. Według tej doktryny każdy Żyd, gdziekolwiek zamieszkały i jakiekolwiek funkcje sprawujący, powinien być lojalny w pierwszej kolejności w stosunku do globalnego narodu żydowskiego i Państwa Izrael, w drugiej zaś kolejności ewentualnie – także w stosunku do kraju zamieszkania.
 ***




ZAKOŃCZENIE



Nie powinno  się  akceptować dziwacznej  koncepcji  kongresu USA, iż każde podejmowanie tematu żydowskiego jest przejawem antysemityzmu. To raczej ta amerykańska  doktryna, jakby  wzorowana na sowieckich idiotyzmach,  jest przejawem głupoty i manii  prześladowczej. W naszym przekonaniu antysemityzmem nie jest ani samo w sobie podejmowanie tematu żydowskiego, ani krytyczny stosunek do poszczególnych osób żydowskiego pochodzenia, ani nawet takiż stosunek do wszystkich Żydów. Natomiast istnieją dwa autentyczne kształty tego jednoznacznie negatywnego zjawiska: po pierwsze, antysemityzm teoretyczny, gdy nawołuje się do dyskryminacji lub prześladowania Żydów oraz, po drugie, antysemityzm praktyczny, gdy osoby żydowskiej narodowości są dyskryminowane lub prześladowane ze względu na swą narodowość. Natomiast jakieś publicystyczne czy pseudonaukowe docinki pod adresem Żydów jako takie są po prostu manifestacją braku kultury moralnej i politycznej, i tylko jako taki brak powinny być   interpretowane.
Z przedstawionych w tej książce faktów i analiz jednoznacznie wynika, że antysemityzm bywa niekiedy jakby odmianą natręctwa intelektualnego;   w Rosji  np. niektórzy kapłani prawosławni głoszą, że należy użyć  wszelkich środków, aby nie dopuścić „narodu szatana” do zapanowania nad światem i posuwają  się do kanonizowania Adolfa Hitlera jako człowieka, który usiłował ratować świat przed zbrodniczym żydostwem,  w świątyniach  zaś zawieszają ikony z podobizną autora „Mein Kampf” w aureoli świętości. Antysemityzm jednak wynika  i jest podsycany z punktu widzenia określonych stosunków i interesów społecznych.
Tym, którzy ogólnikowo zarzucają Żydom rzekomy  indyferentyzm moralny i brak bohaterstwa charakterologicznego, można by przypomnieć całą plejadę heroicznych imion i szereg takichże czynów. Nadmieńmy tu jednak tylko nazwisko Henryka Goldszmita, znanego całemu światu jako wielki wychowawca, pisarz i lekarz Janusz Korczak (1879 -1942). Był współkierownikiem Domu Sierot w Warszawie (1911-1942) oraz sierocińca Nasz Dom (od 1919) w Pruszkowie, potem na Bielanach. Zasłynął na świecie jak twórca humanistycznej teorii wychowania, opartej na serdecznym stosunku i bezwzględnym poszanowaniu godności dziecka. Jego książki „Jak kochać dziecko”, „Prawo dziecka do szacunku”, „Prawidła życia. Pedagogika dla dzieci i dorosłych”, „Pedagogika żartobliwa”, „Król Maciuś Pierwszy” zostały przetłumaczone na dziesiątki języków obcych. Otóż ten wielki nauczyciel i niezłomny patriota polski dobrowolnie poszedł na stracenie w Treblince razem z żydowskimi sierotami, którymi opiekował się w czasie pokoju, choć Niemcy oferowali mu katedrę pedagogiki na dowolnym (do wyboru Korczaka) ze swych uniwersytetów. (Uważali jego teorię wychowania za kryształowo aryjską co do swego ducha i treści!). Jakże można uważać za małoduszny naród, który daje światu tak wymowny przykład (wcale nie odosobniony!) odwagi, męstwa i bohaterstwa? Ksiądz poeta Jan Twardowski pisał o Korczaku i jego młodziutkich wychowankach: „Trzymał je za ręce. Razem zginęli. Odszedł w wytartym mundurze polskiego lekarza wojskowego, który włożył w pierwszym dniu wejścia Niemców do Warszawy i nosił ostentacyjnie aż do śmierci.
Nie obawiam się mówić o Korczaku rzeczy już znanych, bo te rzeczy znane – są wciąż jednakowo wzruszające i bliskie; obawiam się, że będę mówił jednym tchem, nieskładnie, mocno nie po kolei, jak dziecko, które chce powiedzieć o kimś, kogo kocha, wszystko, ale nie wie co najpierw, co potem, co ważne, a co mniej ważne – bo wszystko wydaje się wtedy najważniejsze.
Janusz Korczak był wychowawcą. Porzucił praktykę lekarza medycyny, aby wychowywać dzieci. Stał się bezdzietnym ojcem niezliczonej ilości cudzych dzieci. Założył dwa sierocińce – jeden żydowski na ul. Krochmalnej, drugi chrześcijański w Pruszkowie, przeniesiony potem na Bielany. Maria Grzegorzewska w „Listach do młodego nauczyciela” pisze, że był wychowawcą niezwykłym. Wyzwalał prawdę już samą swoją obecnością. Każdy, kto obracał się przy nim – czuł się sobą. Wyczuwało się przy nim marność frazesów, form nieistotnych. Tęskniło się za czystością, prostotą jego myśli, które niosły ludziom jego pełne smutku i zadumy dobre oczy.
Był odrębnym filozofem. Kiedyś tak przemawiał do wychowanków wyruszających w daleką drogę, którą nazywał życiem: „Nie dajemy wam Boga, bo sami musicie Go odszukać we własnej duszy w samotnym trudzie. Nie dajemy wam ojczyzny, bo musicie odnaleźć ją własną pracą swego serca i myśli. Nie dajemy wam miłości dla ludzi – bo nie ma miłości bez przebaczenia, a przebaczenie to wielki mozół i trud, którego trzeba się podjąć. Dajemy wam tęsknotę za lepszym życiem, którego nie ma, a które kiedyś będzie. Może ta tęsknota doprowadzi was do Boga, Ojczyzny i Miłości.”
Był związany z kulturą i obyczajem polskim. W „Curriculum vitae” podaje, że w okresie Bożego Narodzenia ojciec oprowadzał go po jasełkach i szopkach. Wychowywał się na twórczości Brzozowskiego i Świętochowskiego, Nałkowskiego, Dawida, Dygasińskiego, Konopnickiej, Prusa. Jako chłopiec wyczekiwał kiedyś w parku w Nałęczowie z takim wzruszeniem, z jakim kiedyś oczekiwał Sprężycki we „Wspomnieniach niebieskiego mundurka” – przejeżdżającego Syrokomlę.
Był pisarzem. Kto z nas nie pamięta jego „Króla Maciusia I” i „Maciusia na bezludnej wyspie”, jego „Pedagogiki żartobliwej”, jego „Sam na sam z Bogiem – czyli modlitwy tych, co się nie modlą”.
Znał język dziecka. Mówił o zegarku obiecanym przez wujka, o kolorowych ołówkach, o jednym kasztanie znalezionym w parku, o kurze, o kucyku, pieczątce, o wycieczce łódką do Gdańska, o podróży w stalowej kuli dookoła Księżyca.
Był lirykiem, lekko pochylonym panem z małą siwiejącą bródką, szaro-niebieskimi oczami i powiekami czerwonymi często od wzruszenia, przywiązującym wagę do sentymentalnych pamiątek, starych listów i zasuszonych kwiatów, co nie przeszkadzało mu być trzeźwym, kiedy bandażował, jodynował pokrwawione palce, zaglądał do gardła, pytał o gruczoły i infekcje.
Stał poza oficjalnymi wyznaniami, chociaż tak często mówił o Bogu i wracał do Biblii. Na grobie swej matki wyrył napis z Pięcioksięgu: „Nie zapomniałem Twoich przykazań ani ich nie przestępowałem”.
W „Trzech wyprawach Herszka” pisze: „Była wojna. Tytus spalił świątynię. Był pożar. Paliły się książki Boga, ale tylko papier się palił, litery pofrunęły i żyją.”
Nie był formalnie związany przez chrzest z Jezusem, ale ile z jego życia i śmierci możemy się uczyć my, chrześcijanie.
Martyrologia Żydów potwierdza myśl, że kogo Bóg obdarza mądrością, temu też przydziela największą miarę cierpienia.
 ***
          Nieprawdą jest również, iż Żydzi są narodem mało kreatywnym, naśladowniczym, a nawet destruktywnym. Sir Isaiah Berlin, wybitny żydowski historyk idei, pisał: „W ciągu ostatnich dwustu lat swojej niespokojnej i pełnej porażek historii Żydzi stworzyli genialne dzieła w niemal wszystkich dziedzinach. Służyli społeczeństwom, w których żyli, w najrozmaitszym charakterze i często z większym oddaniem niż rdzenni mieszkańcy danych krajów. Wielu z nich dokładało wszelkich możliwych starań, by się zaadaptować i dostosować, świadomie lub nie, do różnych społeczności i instytucji. Niektórzy w bólu i trwodze wychodzili wprost ze skóry, by tylko uniknąć wszystkiego, co mogłoby przeszkadzać otoczeniu, często zniżając głos aż do szeptu. Naśladowali innych ze zdumiewającą zręcznością, przyjmowali niekiedy wszystkie zewnętrzne cechy otoczenia z ogromną dokładnością i w niebywałym tempie. I wszystko to nie zdało się na nic. W głębi duszy wciąż niepokoiła ich jedna myśl: być może ich stoiccy przodkowie, zamykani co wieczór w ohydnym getcie, mieli nie tylko więcej godności, ale i, któż to może wiedzieć, więcej satysfakcji. Mieli więcej dumy, byli mniej przygnębieni; być może bardziej znienawidzeni, lecz mniej pogardzani przez ludzi z zewnątrz. I ten niepokój duszy, którego nie mogły zażegnać racjonalne argumenty, dręczył Żydów i zasmucał ich przyjaciół, zniekształcał spojrzenie na cały problem, jak gdyby w tych rozważaniach tkwił jakiś ukryły element, którego nie sposób było ujawnić, a który stanowił właśnie sedno całej sprawy. Sam problem zawisał w próżni, ponieważ najdrobniejsza doń aluzja wywoływała zażenowanie i nieufność. Oto fakty, które od przeszło stu lat usiłowali niestrudzenie, lecz bez większego sukcesu wyjaśnić wszyscy ci, których interesuje przyszłość Żydów, przyjaciele i wrogowie, Żydzi i nie-Żydzi.
Wydaje się, że wyjaśnieniu tych spraw przeszkadzała i przeszkadza przesadna emocjonalność, która niestety nie optymalizuje procesu poznawczego.
Isaiah Berlin dalej notuje: „Niejednokrotnie zauważano, że Żydzi są lepszymi interpretatorami niż twórcami. W tej opinii tkwi sporo prawdy, aczkolwiek należy ją przyjmować z pewnymi zastrzeżeniami. Niektórzy twierdzą, że interpretacja jest sama w sobie rodzajem twórczości, że wybitni dziennikarze, genialni skrzypkowie czy tłumacze są twórcami w pełnym tego słowa znaczeniu, i jest to oczywiście prawda. Lecz jeśli miałby to być komentarz do wyżej przedstawionej tezy, byłby to czysty sofizmat. Między pracą stricto sensu twórczą i pracą czysto interpretacyjną istnieje różnica oczywista dla każdego, aczkolwiek próby rozgraniczenia wyraźną linią prowadzą nieodmiennie do konkluzji, których głupota i sztuczność nikogo nie są w stanie przekonać. Z pewnością nie zgrzeszy przeciw precyzji ten, kto powie, że Tołstoj czy Bach należeli do kategorii artystów par excellence twórczych – podobnie jak Ibn Gabirol lub autorzy Psalmów – że natomiast ludzie obdarzeni talentem jedynym w swoim rodzaju, jak Saint-Beuve czy Paganini, do tej kategorii nie należeli. Terminy „twórca” czy „interpretator” nie są określeniami wartościującymi, lecz kategoriami opisowymi, i można dodać, że nieraz daje się we znaki ich mglistość i nieadekwatność. Skoro jednak przyjmujemy tę kwalifikację, to szybko okaże się, że w dziedzinach humanistycznych, obojętne, jakie były tego przyczyny, Żydzi wnieśli znaczący wkład nie jako twórcy, ale jako interpretatorzy. Zupełnie inaczej przedstawia się rzecz w dziedzinie matematyki i w ogóle nauk ścisłych. Tu Żydzi wydali twórców genialnych, równie wielkich i w równej liczbie, co inne narody (ostatnio tak często ich wyliczano, że nie ma potrzeby recytowania listy raz jeszcze). Powody tego są stosunkowo proste. Jeśli wolno mi będzie powrócić do wcześniejszego porównania, Żydzi jako cudzoziemcy, którzy usiłują stopić się w jedną całość z nieznanym plemieniem, muszą poświęcić wszystkie swoje talenty i całą swoją energię sprawie zrozumienia i adaptacji, gdyż ich życie jest zagrożone na każdym kroku. Stąd bierze się ta niebywała hipertrofia umiejętności wychwytywania trendów i rozróżniania subtelnych zmian w nastawieniach osób i zbiorowości. Dlatego też udaje im się często tłumaczyć to, czego inni jeszcze nie zauważyli. Stąd wywodzi się owa tak wychwalana finezja zmysłu krytycznego, zaskakująca ostrość spojrzenia w analizach przeszłości, teraźniejszości, a niejednokrotnie nawet w formułowaniu hipotez co do przyszłości, krótko mówiąc, ich powszechnie znany zmysł obserwacji, klasyfikacji i eksplikacji, a w szczególności analizy historycznej i socjologicznej w najsubtelniejszym i najprzenikliwszym wydaniu. Rzeczy, które samemu się odkryło, wielbi się często ponad miarę, przesadzając ich faktyczną doniosłość. Okazuje się więc, że Żydzi są skłonni okazywać osobliwy kult bohaterom i instytucjom narodów, wśród których żyją. Stahl i Friedjung byli prorokami nacjonalizmu niemieckiego. Disraeli był zręcznym i szczerym orędownikiem brytyjskiego tradycjonalizmu i imperializmu. Z kolei panowie Ludwig, Guedalla i Maurois są najsłynniejszymi obecnie autorami popularnych biografii i wielbicielami bohaterów, malarzami życia dworskiego, potrafiącymi wpleść w opisywane fakty wątki powieściowe, wpatrzonymi w temat niemal obsesyjnie, umiejącymi dostrzec wiele szczegółów, które innym naturom, mniej żądnym obrazów szczęśliwszego i bardziej kolorowego świata, wydałyby się nie istniejące. Nie ma bynajmniej potrzeby uciekać się do mętnych i niepewnych teorii psychologicznych, by odkryć w niektórych dziełach gorące pragnienie tego, czego świat odmówił autorowi: a więc Goethe Ludwiga; naiwnie romantyczne (mimo dowcipu i nawet pewnego przerafinowania autora) wizje postaci Wellingtona i Palmerstona pióra Guedalli; studium Maurois o Disraelim, w którym autor odsłania się tak, że niemal przykro patrzeć (a można by tu dorzucić przypochlebny i wytworny zarazem obraz ideałów katolickich, jaki kreśli Bergson w swych ostatnich dziełach). Mamy tu w pewnym sensie replikę tej samej gorliwości i wyobraźni, jakie średniowieczni bankierzy czy lekarze żydowscy oddawali na usługi swych klientów, którzy niekiedy raczyli, jeśli wszystko układało się dobrze, obdarzać ich swoją życzliwością i ulotnymi względami wspanialszego świata.
Dlatego też zdarza się, że kiedy Żydzi zapuszczą się wprost w dziedziny sztuki czy literackiej fikcji, ich próby miewają posmak imitacji i zapożyczenia. Rzecz jest łatwo zauważalna i nie trzeba się tu odwoływać do niebezpiecznych i odrażających teorii, na przykład rasizmu, by dojść do wniosku, że sztuka zakorzenia się nieuchronnie w teraźniejszości i historii zbiorowości, do której artysta należy. Jest bowiem faktem (choć nacjonaliści i inni ekstremiści dokonali ostatnio wiele, by oczywistość tej prawdy zohydzić i skompromitować), że język, struktury muzyczne, kolory i formy, za pomocą których artysta się wypowiada, nie są jedynie dziełem jego indywidualności, lecz czerpią również z szerszej tradycji społecznej, której artysta w znacznym stopniu nie jest świadom, a która w niezastąpiony sposób łączy go z odbiorcą i pozwala mu na instynktowny z nim kontakt. Otóż Żydów, którzy chcieliby wziąć udział w tym wyścigu, okoliczności cofają, by tak rzec, poza linię startu. Wielu spośród nich musi najpierw poświęcić masę energii, by nauczyć się sposobu wypowiadania, którym sąsiedzi posługują się naturalnie i bez wysiłku. Trudno się więc dziwić, że skoro włożyli taki zasób sił intelektualnych i uczuciowych w zabiegi adaptacyjne, niewiele im już zostaje tych sił na twórczość prawdziwie świeżą i oryginalną. Nauka posługiwania się mniej czy bardziej obcym sposobem ekspresji polega z konieczności na przyswojeniu sobie nawyku samokontroli. Zakłada to pełną świadomość własnej relacji do takiego czy innego modelu, do takiego czy innego artysty, takiej czy innej szkoły myślowej. Muzyka Meyerbeera czy Mahlera (a także Busoniego, który nie będąc wprawdzie Żydem, jest również „imigrantem”, pół Niemcem, pół Włochem) jest w swych najlepszych momentach nadmiernie nasycona reminiscencjami innej muzyki, zdaje się też być skażona wieloma elementami obcymi, nie związanymi z muzyką i wskazującymi na znaczny udział pierwiastka myślowego. To samo można powiedzieć o powieściach autorów tak różnych, jak Auerbach i Disraeli, Wassermann i Schnitzler, by ograniczyć się do nazwisk poważnych. W wypadku prozaików, poetów i kompozytorów drugorzędnych charakter ten jest aż nazbyt oczywisty.
Nie znaczy to, że są oni pozbawieni naturalnych zdolności, możliwości rozwinięcia skrzydeł czy też po prostu rzetelności. Brakuje im jednak naturalnego środowiska, w którym nie byliby zmuszeni trwonić polowy swych sił na położenie fundamentów pod przyszłą budowlę dzieła sztuki, fundamentów, które inni zastają gotowe, są bowiem podłożem, na którym normalnie rozwija się ich życie. Warto zaznaczyć, że jeśli te rozważania mają sens w odniesieniu do sztuki i w ogóle do dziedzin humanistycznych, gdzie materią wypowiedzi są słowa i symbole, owoce nieświadomego nawarstwiania się tradycji, zupełnie inaczej rzeczy się mają w dziedzinie nauk ścisłych. Tu symbole są zawsze umownymi znakami, fabrykowanymi na zamówienie przez specjalistów, i z natury swojej powinny być neutralne i międzynarodowe. W sztuce i literaturze nie sposób się obejść bez bogactwa skojarzeń zawartego w symbolu. Wszystko lub prawie wszystko zależy tu od sposobu łączenia tych odcieni, których tworzenie nie ma nic wspólnego z umownością. W matematyce i naukach ścisłych te interferencje są jedynie przeszkodą w uzyskiwaniu pełnej jasności, i słusznie się je eliminuje. W świecie abstrakcyjnych symboli, nie związanych z czasem, miejscem, kulturami narodowymi, geniusz żydowski może rozwinąć pełnię swoich możliwości i ta absolutna wolność pozwala mu na stworzenie znakomitych dzieł. Tu Żydzi mogą startować z tego samego poziomu, co inni, a zasoby ich inteligencji i wyobraźni, wyćwiczonej przez wieki samotności i odosobnienia, pozwalają osiągnąć wspaniałe rezultaty. Nie są tutaj interpretatorami, komentatorami, tłumaczami, lecz twórcami w pełnym tego słowa znaczeniu. To zaledwie przedsmak tego, co Żydzi mogliby stworzyć w warunkach kulturowych porównywalnych do tych, z których korzystają inne narody, i jest to najbardziej żywotny argument za „normalizacją”, która zawsze była głównym i niemal wyłącznym celem syjonizmu.
W ostatnich paru stuleciach inżynierowie żydowskiego pochodzenia byli autorami szeregu doniosłych wynalazków. Konstruktorem np. najlepszej na świecie maszyny do szycia „Singer” (1851) był amerykanski krawiec Isaac Merrit Singer; zanim założona przezeń firma w 2000 roku zbankrutowała, przegrywając rywalizację z Koreańczykami i Japończykami, jej wyroby wiernie służyły ponad stu milionom właścicieli i właścicielek w 67 krajach świata!
 ***
             Wypada jeszcze raz z naciskiem podkreślić, że między potworne „bajki horroru” należy włożyć wątpliwe „przekazy historyczne” o mordach rytualnych.  Ich najprawdopodobniej  w  ogóle    nie było. To, że dręczeni i męczeni Żydzi „przyznawali” się podczas szantażu i tortur do swych rzekomych zbrodni, świadczy nie o ich winie, lecz o bestialstwie ich prześladowców. Można osobę dowolnej narodowości, będącą w dowolnym wieku,  schwytać w jej domu lub na ulicy, postawić jej najdziksze i najbardziej nieprawdopodobne zarzuty, następnie zaprowadzić do katowni, wykręcać i łamać ręce, bić, przypalać żelazem, drzeć pasy skóry z żywego ciała i grozić utopieniem – a osoba ta, aby uniknąć tych potworności i jak najprędzej umrzeć – przyzna się do wszystkich śmiertelnych grzechów i wszelkich zbrodni. Gdy zaś te „wyznania” zostaną spisane i przechowane „dla potomności”  np.  w  tajnych  archiwach  Watykanu, mogą stanowić nie dowód winy nieszczęśliwych ludzi, którym gołosłownie zarzucono popełnianie „mordów rytualnych”, lecz świadectwo skrajnego okrucieństwa i podłości tych, którzy takowe zarzuty w stosunku do dobrych i niewinnych ludzi byli zdolni wysuwać i ich prześladować.
W świetle faktów jest nieusprawiedliwione posądzanie Żydów nie  tylko  o popełnianie mordów rytualnych, ale  też  o wyzysk, lichwę i inne zbrodnie.  Kapitalistyczni  lichwiarze  to  zaledwie  drobny  ułamek   populacji  żydowskiej.  Przy  czym  oligarchowie  żydowscy  wcale  nie  orientują  się  w  swej  przestępczej  działalności  na  wartości  narodowe  i  z  wielką  przyjemnością  okradają  i  odzierają  ze  skóry  także  swych  co  naiwniejszych  rodaków.  W  warszawskim  „Dzienniku”   z  6  lutego  2009  roku   można  było  przeczytać  następujące  zdania:  „Wśród  14  tysięcy  osób  i  instytucji  finansowych  okradzionych  przez  legendę  nowojorskiej  giełdy  i  założyciela  NASDAQ,  znaleźli  się  m.in.  aktorzy  John  Malkowich  i  Kevin  Bacon  oraz  członkowie  rodziny  samego  Bernarda  Madoffa. W  sumie  w  przepastnej  piramidzie  finansowej  stworzonej  przez  niego  wyparowało  50  mld  dolarów.  Listę  opublikował  Irwing  Piccard,  prawnik,  który  zajmuje  się  likwidowaniem  firmy  Madoffa.  W  wielostronicowym  spisie    się  roi  od  nazwisk  gwiazd   show-biznesu  i  nazw  potężnych  instytucji.  Poza  wspomnianymi  aktorami  „Berni”  oszukał  też  żonę  Bacona  Kyrę  Sedgwick,  fundację  należącą  do  Stevena  Spielberga,  popularnego  bejsbolistę  Sandy’ego  Koufaxa  czy  senatora  Franka  Lautenberga.  Nie  oszczędził  też  swoich  bliskich:  wśród  inwestorów    jego  żona,  dzieci,  brat  oraz  adwokatka,  która  będzie  go  bronić  w   mającym  się  zacząć  niebawem  procesie.  (…)  Ofiarą  Madoffa   [zaznaczmy,  należącego  do  populacji  rosyjskich  Żydów,  rządzących  obecnie  Stanami  Zjednoczonymi]      tuzy  runku  finansowego.  Znajduje  wśród  nich  choćby  amerykański  gigant  bankowości  Citigroup  (…),  PriceWaterhouseCoopers,  Columbia  Univercity,  Fundacja  Eli  Wiesela”…   Ofiarą  tego  żydowskiego  oszusta  padło  ponad  sto  żydowsko-amerykańskich  firm  i  banków  oraz  setki  milionerów,  którzy  zaufali  swemu  „genialnemu  rodakowi”,  skazanemu  ostatecznie   na  150  lat  więzienia.  Z powodu wyczynów ojca jego niespełna trzydzistoletni syn popełnił samobójstwo.   
    Dokładnie  tak i jeszcze bardziej  „niepatriotycznie”  postępują  także    lichwiarze  i  hochsztaplerzy  angielscy,  niemieccy,  polscy,  rosyjscy  czy  japońscy…   Nawiasem  mówiąc,  zawłaszczanie  cudzej  własności  na  drodze  np.  zorganizowanej  grabieży  (Niemcy,  Anglicy, Hiszpanie, Chińczycy, Portugalczycy, Rosjanie, Japończycy,  Amerykanie)  lub  indywidualnej  kradzieży  (Cyganie,  Włosi,  Rumuni, Polacy  i in.)  stanowi  zjawisko  tak  powszechne  i  wszechobecne  w  dziejach  i  życiu    ludzkości,  że  czynienie  z  tego  procederu  zarzutu  tylko  jakiemuś  jednemu  narodowi  jest  kompletnym  absurdem.  Żydzi nie mają żadnej złej ani dobrej cechy, której nie miałyby inne etnosy. Nie ma złych czy dobrych narodów. W każdym jednak narodzie bywają źli i dobrzy ludzie. Żydzi dokonali i dokonują znaczącego wkładu twórczego do rozwoju kultury powszechnej, są narodem, który wydał szereg geniuszy w różnych dziedzinach nauki, sztuki, techniki, teologii i jako tacy zasługują na szacunek i sympatię całego świata.
Trzeba rozróżniać między osobami żydowskiego pochodzenia, z którymi styka nas życie, a które – jako ludzie – niczym się zasadniczo nie różnią od innych (są bardzo różni i kryterium etniczne nie ma tu żadnego znaczenia), a żydowską  oligarchią  kapitalistyczną jako potężną formacją globalno-narodową, która, i owszem, może być nieraz groźna i  której wręcz powinno się niekiedy  przeciwstawiać, o ile jej ekspansjonizm posuwa się poza granice zdrowego rozsądku. Jeśli więc antysemityzm w pierwszym przypadku (jako antypatia do przygodnie napotkanej osoby o żydowskiej samoidentyfikacji) jest jakimś nieporozumieniem  i  nietaktem,   o tyle antysemityzm w drugim przypadku (jako świadome przeciwdziałanie nieusprawiedliwionej syjonistycznej  zaborczości i dominacji) stanowi coś zupełnie naturalnego; dokładnie tak, jak antypolonizm Ukraińców („Żyd, Lach ta sobaka  -  wira jednaka”), Litwinów i Białorusinów, antyrosyjskość i antyniemieckość Polaków, antyjapońskość Koreańczyków,  antychińskość   Indonezyjczyków   itp. Po prostu historia, jako nauczycielka życia, uczy ludzi przezorności, ostrożności i roztropnego dbania o własny interes narodowy. Naród, który tę roztropność zatraca, staje się żebrakiem, lokajem,  gościem  we  własnym  domu,  międzynarodową  babcią  klozetową   i pośmiewiskiem innych ludów.
Nikt zresztą lepiej od   elit  żydowskich  tej prawdy nie rozumie i nikt nie wciela jej w życie równie konsekwentnie jak one, a obwinianie o antysemityzm stanowi w ich ręku skuteczną „broń gazową”, służącą do obezwładniania tych, którzy ważą się przed nimi bronić. Podobne chwyty stosują zresztą też inne narody  (np.  Litwini)  w swej odwiecznej walce o przestrzeń życiową i o własne miejsce pod słońcem.
Antysemityzm wcale nie powstaje wszędzie tam, gdzie się Żydzi zjawią, lecz wyłącznie tam, gdzie niektóre  z   ich  ugrupowań  próbują   działać   wedle dzikich stereotypów narzucanych przez poszczególne fragmenty „Talmudu” i innych  dydaktycznych  ksiąg  żydowskich. [„Kto  zaszkodził   gojowi,  ten  jakby  złożył  ofiarę  Bogu”! -  Księga  „Jalkut  Szymon”,  245].   Ale  przecież  i  tak  prawa   Awoda   Zary”      nie  spowodowały  dotychczas zniszczenia  przez  wyznawców  judaizmu  jakichś   wielkich  cywilizacji  i  kultur,  wymordowania  dziesiątków   milionów  niewinnych  ludzi,  spalenia  tysięcy  bibliotek,  zrujnowania  setek  kwitnących  miast   -   jak  to  było  w  przypadku  paru  innych   religii  światowych:  islamu,  buddyzmu  czy    chrześcijaństwa.  Jest  więc  wyrazem  ignorancji  i  cynizmu  zarzucanie  Żydom  i  tylko  Żydom  jakichś  szczególnie  szkodliwych   działań  na  szkodę  ludzkości. 
 ***
               Szereg  znakomitych  żydowskich  działaczy  i  intelektualistów  nie  uważa,    musi  kluczyć  i  kryć  się  z  zaletami  swego  narodu.  Tak  np.  wybitny  intelektualista  i  publicysta  Yuri  Slezkin   („The  Jewish  Century”,  ed.  Princeton  University  Press,  2004)  nazywa  swych  rodaków  społecznością  “merkurialną”,  ruchomą,  lotną,  ciągle  będącą  w  drodze,  trudniącą  się  nie  przyziemną  pracą  fizyczną,  będącą  udziałem  ras  niższych,  lecz  wysiłkiem  swego  twórczego  ducha.  Ta  społeczność,  według  niego,  perfekcyjnie  opanowała  zawody  „zefiryczne”:  wszelkiego  rodzaju  pisarstwo,  przemysł  rozrywkowy  i  pornograficzny,     sądownictwo,  handel,  szkolnictwo  wyższe,  edytorstwo, dyplomację,  media,  politykę.  Dzięki  energii,  sprytowi,  talentowi  mimikry  narodowej,  religijnej  i  politycznej   ten  afroazjatycki  lud     zawsze  pozyskuje  pozycję  dominującą  w  łonie  bardziej  tępych  etnosów  osiadłych.  Y. Slezkin  jest  zdania,  że  w  ciągu  XX  wieku  Żydzi  zajęli  miejsce  elit  narodowych  we  wszystkich  krajach  Europy,  obu  Ameryk,  Australii,  skutecznie  wypierając  autochtonów  z  tak  istotnych  sfer  życia  społecznego,  jak  finanse,  ochrona  zdrowia,  informacja,  służby  specjalne,  polityka  międzynarodowa.  „Oto  naród  -  pisze  amerykański  autor  -  który  nie  ma  własnego  terytorium  (a  właściwie  ma,  tylko  nie  chce  tam  żyć),  nie  ma  własnego  języka  (a  właściwie  ma,  tylko  nie  chce  go  używać),  naród,  który  składa  się  wyłącznie  z  inteligencji  i  konsekwentnie  odmawia  podejmowania  zajęć  proletariackich,  używa  pseudonimów  zamiast  własnych  imion  i  nazwisk  [np. znany  „polski”  reżyser  filmowy  Roman  Polański  to  faktycznie  francuski  Żyd  Rajmund  Libling],   a  jednocześnie  nieugięcie  broni  swej  odrębności;  naród,  który  bezpośrednio  lub  pośrednio  (chociażby  poprzez  żydowskie  żony  nieżydowskich  dygnitarzy)  wywiera  decydujący  wpływ  na  wszystkie  sfery  życia,  łącznie  z  religijnym,  całego  świata.  Hierarchie  wszystkich  kościołów    obsadzone  przez  Żydów,  choć  80  procent  Żydów  to  ateiści;  to  samo  dotyczy  kierownictwa  wszystkich  państw  i  partii  politycznych,  od  komunistycznych  do  chadeckich”.  Jeśli  wierzyć  wywodom  Slezkina,  to  okazuje  się,  że  jego  obrotni  rodacy    globalnymi  liderami  w  niesłychanie  dochodowych  przemysłach,  takich,  jak  alkoholowy,  pornograficzny,  turystyczny.    właścicielami  gigantycznych  fortun  (tysiące  miliarderów  i  milionerów),  mają  właściwie  cały  świat  w  swej  przestronnej  kieszeni.  I  zupełnie  słusznie,  ponieważ  nikt  nie  może  się  nawet  porównywać  z  tym  narodem,  jeśli  chodzi  o  potencjał  intelektualny  (Izrael  jest  pod  względem  potęgi  wojskowej  trzecim  mocarstwem  po  USA  i  Rosji).  Spoiwem  globalnej  społeczności  żydowskiej  -  zdaniem  Y. Slezkina  -  jest  obecnie  nie  religia  judaizmu,  lecz  niezachwiana  i  potężna  świadomość  rasowa i narodowa,  przekonanie  o  swej  „wrodzonej”  roli  i  misji  w  dziejach  wszechświata.  Gojem  może  być  każdy,  Żydem  trzeba  się  urodzić”.  [Czyżby miły autor uważał, że Mongołem czy Murzynem nie trzeba się urodzić?]  Żydzi  i  nie-Żydzi  to  jednak według niego  dwa  absolutnie  różne  gatunki  istot  ożywionych,     pierwszych  z nich Bóg  przeznaczył  do  panowania  nad  światem,  drugich  -  do  służenia  pierwszym.  Ta  ideologia  mocniej  niż  wiara  religijna  cementuje  światową  wspólnotę  żydowską  i  prowadzić    ma do  ostatecznego  zwycięstwa  w  skali  globalnej.
***
           Istnieją jednak też zupełnie odmienne przewidywania, dotyczące przyszłych losów tego narodu. Wedle tajemnych nauk ezoterycznych cierpienia narodu żydowskiego dopiero się zaczęły, a są one skutkiem  popełnionej przez faryzeuszy najohydniejszej w dziejach ludzkości zbrodni: skazania na śmierć i skatowania Syna Bożego. Cierpienia te mają być „zwrotnym uderzeniem Karmy” (Przeznaczenia). (Por. Larysa Dmitrijewa, „Posłannik utrenniej zwiezdy Christos  i Jego uczenije w swietie uczenija Szambały”, t. 2, cz. 1, str. 354. Moskwa 2004). Jeśli nawet najdrobniejszy kamyk rzucony przez człowieka w boskiego Nauczyciela Światłości powoduje ryczącą lawinę górską cierpień i nieszczęść, to czego można oczekiwać naród, który Go zdradził, sponiewierał, zbił, skrwawił, okaleczył, poddał złośliwemu pastwieniu się, torturom, poniżeniu, opluwaniu, a w końcu skazał na haniebną śmierć niby jakiegoś zbrodniarza? I który wolał uwolnić z więzienia raczej mordercę niż Syna Bożego?  Ma oczekiwać od Losu dobrodziejstw? Przecie już sam uwolniony morderca Barabasz niebawem obruszył wszelkie zło na swych wczorajszych wyzwolicieli. Wedle ezoteryków zło będzie jeszcze przez wiele wieków nękać dotkliwie naród żydowski.
„Karma narodu żydowskiego, – zaznacza L. Dmitrijewa – straszliwie obciążona Ukrzyżowaniem Chrystusa, równie straszliwie obciążyła Karmę całej ludzkości. To przerażało Jezusa w przededniu kaźni i uprzedzał On zgromadzony tłum Żydów, że ściągną na siebie i swe potomstwo okropny los, jeśli w tak dziki i krwawy sposób będą chcieli zdobyć dla siebie lepszy los”. Ludzie są wolni ku temu, by postępować tak, jak się im żywnie podoba, lecz od konsekwencji swego postępowania w żaden sposób uratowani i wolni być nie mogą. Helena Roerich zwracając się z listem do Żydów w okresie 1936/37 pisała: „Czyż to nie wy ukrzyżowaliście Chrystusa? Czyż to nie wy naigrawaliście się z Niego, gdy On przyniósł  wam Światło Prawdy? Czyż nie wy paliliście i dręczyliście dziesiątki tysięcy najlepszych umysłów niosących pochodnię wiedzy? Czyż to nie wy powstrzymaliście ewolucję myśli ludzkiej i wtrąciliście całą ludzkość w szał samozniszczenia? Czyż nie wy jeszcze w czasach Chrystusa powstawaliście, tak jak teraz, przeciwko podstawom jedynej Nauki Światłości? Zmieniliście tylko swe szaty, lecz wedle czynów waszych można was rozpoznać”…
Ezoterycy byli i są przekonani, że z biegiem czasu żydostwo opanowało katolicyzm, prawosławie i szereg innych sekt nominalnie chrześcijańskich oraz wydoskonaliło w ich łonie sztukę przekształcania nauk Chrystusa w demagogię Antychrysta. Tak np. ciemni, perwersyjni kłamcy głoszą, że gdyby Judasz nie zdradził Jezusa, a Żydzi Go nie ukrzyżowali, to i nie byłoby żadnego Odkupiciela, ani Boga! A przecież Chrystus przyszedł na ziemię nie po to, by swą czystą krwią zmywać grzechy kanalii, lecz po to, by nauczać ludzi życia wolnego od grzechu. Co pawda, Szatanowi i jego dzieciom udało się jednak zabić ciało Chrystusa, lecz Jego duch pozostał nietknięty i oświecił drogę życiową miliardów ludzi na świecie. Ci zaś, co Go skazali na śmierć i z niej się cieszyli, zapłacili i będą płacić wysoką cenę za swą zbrodnię. Zabójstwo Wcielonego Boga musiało fatalnie się odbić na losach nie tylko Żydów, ale i całej ludzkości. Skazując Chrystusa ludzkość skazała sama siebie na ukrzyżowanie. Śmierć Syna Bożego na krzyżu to nie akt odkupienia ludzkich grzechów, lecz ciężka zbrodnia domagająca się odpokutowania. Zbrodnia zresztą zgodna z prastarą tradycją hebrajską, zgodnie z którą, biorąc dosłownie alegorię z „Tory”, gdzie Abraham gotów jest zamordować nawet własnego jedynego syna, posuwali się Żydzi do zabijania, jak baranków, swoich małych dzieci, byle tylko zamanifestować barbarzyńskiemu otoczeniu swą „wiarę”.
O stosunku z kolei Chrystusa do Hebrajczyków profesor Larysa Dmitrijewa napisze: „Jezus wiedział, co się stanie, ponieważ zbyt dobrze już był poznał ten fałszywy, przewrotny, niewierny i rozkiełznany lud, który nie uznaje proroków w swym kraju, potrafi ich wypędzać i zabijać, by później wznosić im okazałe grobowce dla okazywania czci”… Tak tedy potworna zbrodnia bogobójstwa została dokonana. Przedtem jednak Syn Boży zapowiedział, że na ród ten spadnie kara za krew wszystkich proroków, przelaną od stworzenia świata. Biada im, którzy ani sami prawdy nie lubią, ani innym ją poznać nie dozwalają; jaką miarą odmierzyli, taką im się odmierzy. A niewiasty jerozolimskie ostrzegł, aby płakały nie nad Nim, lecz nad sobą i nad swymi dziećmi, gdyż nadejdą dni, gdy będzie się mówić, iż szczęśliwe są łona niepłodne, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. Bo to przecie hebrajskie tłumy, faryzeusze i czerń, w jedynym porywie szaleńczej nienawiści pędziły Nauczyciela na Łysą Górę, lżąc Go, bijąc, opluwając, poniewierając, wyśmiewając i butnie przywołując krew Jego na siebie i na ich dzieci. Co się też nieraz dokonało i nie mogło się nie dokonywać na mocy Prawa Przeznaczenia.
Dlaczego jednak dalecy praprawnukowie tych, którzy dokonali bezprecedensowej zbrodni, skazując na ukrzyżowanie Mesjasza, Syna Bożego, ponoszą odpowiedzialność i wciąż są karani za bestialstwo swych przodków – niewiadomo. Może dlatego, że nigdy nie zdobyli się na żadne słowo ubolewania i skruchy za tamten złowrogi czyn? Może dlatego, że we Wszechświecie – jak głoszą ezoterycy – obowiązuje wszechogarniające prawo Nemezis: żadna zbrodnia nie pozostaje nieukarana, a za zbrodnie ojców płacą swą krwią synowie. 
Także i Rzymianie – zauważa Mikołaj Roerich – są współwinni mordu na Chrystusie. Pontius Pilatus wiedział, co czyni, rozumiał, że hebrajscy kapłani zamierzali zgładzić Jezusa jego, Piłata, rękami i wiedział, że czynią to z zawiści i rozjątrzenia. A jednak nie zdemaskował ich i dał się wieść na żydowskim pasku. Nie chciał, co prawda, uśmiercać Jezusa, był pewny, że dając Hebrajczykom do wyboru możliwość uwolnienia Go albo Barabasza, wypuszczą na wolność Nauczyciela Światłości, a nie mordercę. Był porażony tym, że stało się inaczej, nie potrafił przewidzieć żydowskiego zacietrzewienia i ślepej nienawiści. A jednak do końca mógł się przeciwstawić wściekłej czerni i jej prowodyrom. Stchórzył i umył ręce, i tym samym poddał się – tak, jak zgromadzeni Żydzi – władzy Szatana i stał się współuczestnikiem zbrodni, w niczym nie lepszym od faryzeuszy. Ten bowiem, kto pozwala cudzej woli wywierać nacisk na jego własną wolę i postępuje tak, jak chce ktoś inny, zmierzając do dokonania zbrodni cudzymi rękami, ponosi równą odpowiedzialność, jeśli zbrodnia się dokonuje. Ezoterycy więc twierdzą, że cała ludzkość długo jeszcze będzie pokutować za śmierć Chrystusa, który męczył się na krzyżu ponad sześć godzin, zanim wyzionął ducha.
 ***
W ujęciu Yuria  Slezkina  walka Żydów z antysemityzmem jawi  się  jako  coś  w rodzaju walki Don Kichota z wiatrakami. Czy można sobie wyobrazić, że np. Niemcy, Cyganie, Francuzi, Chińczycy, Tajowie, Arabowie czy Rosjanie tworzą towarzystwa „przeciw zniesławieniu”, jeżdżą po różnych krajach i apelują  do  innych  ludów  o  tolerancję?  W  obliczu  imponującej  potęgi  światowego  żydostwa  jest  to  zresztą już  zbyteczne.  Nikt  nie  jest  w  stanie  zagrozić  pozycji  tego   dzielnego  narodu.   Tym  bardziej,    wiemy,    że  zło  tkwi  w  naturze  ludzkiej,  że  ludzie  w  sposób  odruchowy  nawzajem  się  nienawidzą  i  żadne  apele  tu  nie  pomogą.   Śmieszne  jest,  przyciskać  kogoś,  by  nas  pokochał. Jest rzeczą znaną, iż wszystkie narody (a szczególnie ze sobą sąsiadujące) nawzajem mniej lub bardziej się nie lubią. Dlaczego więc musiałyby lubić naród rozproszony, który jest sąsiadem wszystkich? – Wydaje się więc, że nie warto   ośmieszać  się  zniżając   do  polemiki z ludźmi małego kalibru.  Tym  bardziej  że  obecnie  żaden  antysemityzm  nie  jest  już  w  stanie  w  jakiś  sposób  zaszkodzić  potężnej  i  świetnie  zorganizowanej  światowej  wspólnocie  żydowskiej.
„Dziś każdy Żyd jest świadom tego, że być Żydem znaczy ponosić poważną odpowiedzialność nie tylko za swą społeczność, lecz także za całą ludzkość”  -  nie bez racji wyznawał  genialny fizyk i ideowy syjonista Albert Einstein. Społeczność bowiem żydowska jest najpotężniejszą wspólnotą narodową świata i to od niej właśnie  w decydujący sposób zależy teraźniejszość i przyszłość ludzkości.   
Ojczyzną wszystkich Żydów nie są przygodne kraje ich aktualnego zamieszkania, lecz Państwo Izrael, a rodakami  -  nie przypadkowi gojim,  lecz członkowie światowej wspólnoty żydowskiej. W jednym z oficjalnych dokumentów ruchu syjonistycznego czytamy: „Państwo Izrael jest i musi pozostać ojczyzną całego narodu żydowskiego. Żydzi w diasporze muszą zawsze uznawać centralność  Izraela i  wynikające z tego wielorakie implikacje. (…) Obowiązkiem Żydów w diasporze jest udzielanie pomocy Izraelowi niezależnie od tego, czy rząd, któremu Żydzi w danym kraju podlegają, pragnie tego, czy nie”.  Powinno się dążyć do zdominowania różnych krajów i stawienia ich do służby globalnemu Yesraelowi. Wybitny intelektualista, polityk i dowódca wojskowy, w swoim czasie minister wojny Izraela  Dawid Ben Gurion w książce  Rebirth and Destiny of  Israel   pisał:  „Gdy Żyd w  Ameryce lub Południowej Afryce mówi do swych rodaków-Żydów o  „naszym rządzie”, to ma on zwykle na myśli rząd Izraela. Żydzi w różnych krajach traktują ambasadora Izraela jako swego przedstawiciela”.  I zupełnie słusznie.
                                                                
      Ostatecznie być  może,  że  niezbyt daleki od prawdy był wybitny polityk izraelski Menachem Begin, gdy w rozmowie z prezydentem USA Jimmy Carterem wyznawał: „Our race is the Master Race. We are  divine  gods on this planet. We are as different from the inferior  races as they are from  insects. In fact, compared to our race, other races are bests  and  animals,  cattls  at  best. Other races are  considered  as  human excrements. Our destiny is  to  rule  over  the inferior  races.  Our  earthly  kingdom  will be  ruled  by  our  leaders  with  a  rod  of  iron.  The gois  masses  will  lick  our  feet  and  serve  as  our  slaves”  (Jimmy  Carter:  Keeping  Faith. Memoirs  of  a  President.  New  York  1982).  -   Nasza rasa jest rasą ludzi wyjątkowych. Jesteśmy  bogami na tej planecie. Różnimy się od innych ras tak,  jak one się różnią od insektów. Faktycznie w porównaniu z naszą rasą inne rasy są bydłem i zwierzętami, w najlepszym razie owcami. Inne rasy to ekskrementy rodzaju ludzkiego. Naszym przeznaczeniem jest panowanie nad innymi rasami. Nasze królestwo ziemskie będzie rządzone przez żydowskich przywódców za pomocą żelaznego knuta. Gojskie zaś masy będą lizać nasze buty  i służyć nam jako niewolnicy”.  I zupełnie słusznie. Każdy naród bowiem ma taki los, na jaki zasługuje: mądry skazany jest na rozkazywanie głupiemu, głupi  -  na słuchanie mądrego. To naturalna kolej rzeczy. Kto jest  aż tak głupi, że nie potrafi rządzić sobą, musi być rządzony przez tego, kto rządzić potrafi.  Jest  to zrozumiałe i sprawiedliwe.  
                                                 ***
Kończąc swój collage,  w którym autor właściwie ograniczył swą rolę do niezbędnego komentarza  cudzych poglądów,  chciałby on jednocześnie zaapelować do ew. czytelnika tego tekstu o krytyczne potraktowanie zreferowanych  powyżej  racji, poglądów, argumentów i kontrargumentów.  Chodzi bowiem o to, że wszyscy pisarze i naukowcy zabierający głos w sprawie jakiegokolwiek narodu operują raczej nie konkretami, lecz uogólnieniami, a uogólnienia niekiedy się mijają z konkretami. I może stać się tak, że  ktoś, kto zapoznał się z rozmaitymi dywagacjami na temat  Żydów  i antysemityzmu, w zetknięciu z żywymi ludźmi, a nie z oderwanymi schematami myślowymi, spostrzeże, iż teoria a praktyka prawie zupełnie ze sobą się nie stykają. I na tym polega niebezpieczeństwo każdego uogólnienia etnologicznego, zarówno antysemickiego, jak też rusofobicznego, polakożerczego czy antyniemieckiego. Należy więc każdą w tym temacie wypowiedź i każdą publikację traktować z przysłowiowym przymrużeniem oka, czyli z krytycznym dystansem, po prostu jako swego rodzaju eksperyment   teoretyczny  niż mającą  odniesienie do sfery praktyki społecznej.
                                                             ***





Bibliografia



 Adler Alfred: Sens życia, Warszawa 1986.
 Adorno Theodor: Dialektyka negatywna, Warszawa 1993.
 Adorno Theodor: Minima Moralia, Frankfurt am Main 1978.
 Adży Murad: Aziatskaja Jewropa, Moskwa 2008.
 Akty izdawajemyje Wilenskoju Archeograficzeskoju Komissijeju dla razbora driewnich aktow, t. 1-42, Wilno 1865-1915.
 Akty  otnosiaszczijesia  k  istorii  Zapadnoj  Rossii,  t.  1 – 5, Sankt-Petersburg  1846 – 1853.
 Andrusiewicz  Andrzej:  Mit  Rosji,  t. 1 – 2,  Rzeszów  1994.
 Archiwum  Książąt  Lubartowiczów-Sanguszków  w  Sławucie,  t.  1 – 7,  Lwów  1887 – 1910. 
 Arendt  Hannah:  Eichmann  w  Jerozolimie,   Kraków  1988. 
 Arendt  Hannah:  Sechs  Essays,  Berlin  1998.
 Arendt  Hannah:  The  Origin  of  the  Totalitarianism,  New  York  1951. 
 Arendt  Hannah:  Wola,  Warszawa  1996. 
 Arystoteles: Etyka Nikomachejska, Warszawa 1982.
 Arystoteles: Poetyka, Wrocław 1989.
 Athenaios von Naukratis: Das Gelehrtenmahl, Leipzig 1985.
 Augustyn Św.: Dialogi filozoficzne, t. 1-2, Kraków 1999.
 Avinieri Shlomo: Osnownyje naprawlenija w jewriejskoj politiczeskoj mysli, Jerusalem 1990.
  Awrech  Aron:  Masony  i  rewolucja,  Moskwa  1990.
Baczko Bronisław: Rousseau: samotność i wspólnota. Warszawa 1964.
 Bałandin  Siergiej:  Osnowy  naucznogo  antisemitizma,  Moskwa  2009.
 Bannow  B.G.  (ed.)  Sionizm  -  prawda  i  wymysły,  Moskwa  1978.
 Barbour  Jan  G.:  Mity,  modele,  paradygmaty,  Kraków  1984.
 Beauvois  Daniel:  Polacy  na  Ukrainie,  Paryż  1987.
Belloc Hillary: The Jews, 1922.
 Ben Gurion  Dawid:  Rebirth and Destiny of Israel. New York  1954.
 Bentov  Itzhak:  Kosmine  knyga  apie  kurinijos  mechanika,  Kaunas  2008.
 Berlin Sir Isaiah: The Magus of the North, Oxford 1993.
 Berlin Sir Isaiah: The Sense of Reality, London 1997.
Białek Józef: Czas spekulantów. Wzlot i upadek polskiej przedsiębiorczości. Wrocław 2014.
 Biegun Władimir: Dieti wdowy, Mińsk 1968.
 Biełaja  kniga  (o  sionizmie).  Nowyje  fakty,  swidietielstwa,  dokumenty.  Moskwa  1985.
 Bocheński  Jan  Maria:  Sto  zabobonów,  Paryż  1987.
 Bonawentura Św.: O poznawaniu Chrystusa, Warszawa  2010.
 Brafman  Jakow:  Kniga  kahała,  Moskwa  2009.
 Brandstaetter Roman: Jezus z Nazarethu, t. 1 – 4. Warszawa 1987.  
 Brod  Max:  Das  Unzerstörbare,  Frankfurt  am  Main  1969.
 Bryan Mark Rigg:  Hitlers judische Soldaten,  Paderborn  2003.
 Buber  Martin:  Ja  i  Ty,  Warszawa  1992.   
 Bühler  Theodor:  Von  der  Utopie  zum  Sozialstaat.  StuttgartBerlin  1942.
 Bułhakow  Siergiej:  Prawosławie,  Moskwa  2001.
 Bullock  A.:  Hitler.  Eine  Studie  über  die  Tyrannei,  Düsseldorf  1953. 
 Burckhardt Jacob: Kultura Odrodzenia we Włoszech, Warszawa 1991.
 Burckhardt Jacob: Czasy Konstantyna Wielkiego, Warszawa 1992.
 Burowskij Andrej: Jewrei, kotorych nie  było, t. 1 – 2. Moskwa 2003.
 Burowskij Andrej: Prawda o jewrejskom rasizmie.  Moskwa 2010.
 Bystroń  Jan  Stanisław:  Dzieje  obyczajów  w  dawnej  Polsce, t.  1 – 2,  Warszawa  1960. 
Carlyle Thomas: Bohaterowie, Warszawa 2010.
 Carter Jimmy: Keeping Faith. Memoires  of  a  President.  New York  1982.
Chamarska Halina: Drobna szlachta w Królestwie Polskim (1832 – 1864), Warszawa 1974.
Chamberlaine Stewart Houston: The Foundation of the Nineteenth Century, 1911.
 Chargraff Erwin: Niepojęta tajemnica, Kraków 1983.
 Chaunu Pierre: Cywilizacja wieku oświecenia, Warszawa 1993.
 Chmielewskij  Dmitrij: Pod zwonkij gołos krowi.  Riga  1998.
 Chodkiewicz Kazimierz: Ewolucja ludzkości, Wrocław 1995.
 Chołoniewski  Antoni:  Duch  dziejów  Polski,  Kraków  1917.
 Cicero Marcus Tullius: Pisma filozoficzne, t. 1-4, Warszawa 1960-1963.
 Ciechanowicz Jan: Na wschód od Bugu, Chicago 1991.
 Ciechanowicz Jan: Twórcy cudzego światła, Toronto-Wilno 1996.
 Ciechanowicz Jan: Na styku cywilizacji, Rzeszów 1997.
 Ciechanowicz Jan: Pod skrzydłami porannej zorzy, Rzeszów 1996.
 Ciechanowicz Jan: Weisheit der Bibel, Rzeszów 2001.
 Ciechanowicz Jan: W bezkresach Eurazji, Rzeszów 1997.
 Ciechanowicz Jan: Filozofia kosmizmu, t. 1-3, Rzeszów 1999; wyd. drugie pt. Kosmofilozofia Warszawa 2016.
 Ciechanowicz Jan: Z rodu polskiego, t. 1-2, Rzeszów 1999.
 Ciechanowicz Jan: Rody rycerskie Wielkiego Księstwa Litewskiego, t. 1-6, Rzeszów 2001-2006.
 Ciechanowicz Jan: Syjon, Olimp i Golgota, Mołodeczno 2001; wyd. drugie pt. Olimp, Syjon i Golgota, Warszawa 2016.
 Ciechanowicz Jan: Myśl i czyn, Mołodeczno 2001.
 Ciechanowicz Jan: Gońcy Ikara, Mołodeczno 2002.
 Ciechanowicz Jan: Zdobywca Azji. Mikołaj Przewalski, Mołodeczno 2002; wyd. drugie Warszawa 2016.
 Ciechanowicz Jan: Musica peregrina, Mołodeczno 2002.
 Ciechanowicz Jan: Herbarz polsko-rosyjski. Rody szlacheckie Imperium Rosyjskiego pochodzące z Polski, t. 1-2, Warszawa 2006.
 Ciechanowicz Jan: Droga geniusza (O Adamie Mickiewiczu), Wilno 1995; wyd. drugie Wrocław 1998.
 Ciechanowicz Jan: Ludzie wśród gwiazd, Rzeszów 2005.
 Ciechanowicz Jan: Dzieci żelaznego wilka, Rzeszów 2005.
 Ciechanowicz  Jan:  Deutsche  Idiome,  Redewendungen,  Sprüche,  geflügelte  Worte,  Sprichwörter,   New  York  2008; wyd. trzecie Warszawa 2015.  
 Ciechanowicz  Jan:  Etyka  życia  i  śmierci,   New  York  2009; wyd. czwarte Warszawa 2016. 
 Ciechanowicz  Jan:  Etyka  czterech  umiejętności,  New  York  2009; wyd. czwarte Warszawa 2016. 
Ciechanowicz Jan: Herbarz Polesia, Boguchwała 2009.
 Ciechanowicz  Jan:  Rozpacz  a  filozofia,  New  York  2009. 
 Ciechanowicz  Jan:  Etyka  wielkich  cywilizacji,  New  York  2010; wyd. czwarte Warszawa 2016.
 Ciechanowicz  Jan:  Antropologia  władzy,  Wilno  2010; wyd. drugie Warszawa 2015.
 Ciechanowicz  Jan,  Polonobolszewia.  Jak  polska  szlachta  komunizowała  rosyjskie imperium,  Boguchwała  2010; wyd. trzecie Wrocław 2016.
 Ciechanowicz Jan:  Poczet profesorów wileńskich, Siemianowice Śląskie 2012; wyd. trzecie Warszawa 2017.
Ciechanowicz Jan: Synowie księcia Gedymina, Siemianowice Śląskie 2012; wyd. trzecie Warszawa 2017.
Ciechanowicz Jan: Z dziejów kultury Wielkiego Księstwa Litewskiego, Siemianowice Śląskie 2012; wyd. trzecie Warszawa 2017.
Ciechanowicz Jan: W cieniu rajskich jabłoni, Warszawa 2015.
Ciechanowicz Jan: Księga herbowa Białej, Czarnej, Czerwonej i Zielonej Rusi, Inflant, Litwy, Moskwy, Polski, Ukrainy i Żmudzi, Siemianowice Śląskie 2014; wyd. trzecie Warszawa 2017.
Ciechanowicz Jan: Nauczyciele. Oblicza humanizmów, Warszawa 2015; wyd. drugie Warszawa 2017.
Ciechanowicz Jan: Na łąkach Stworzyciela, Warszawa 2017.
 Cioran Emil: Historia i utopia, Warszawa 1997.
 Cockborn  Andrew  i  Leslie:  Niebezpieczny  związek. Tajna  współpraca  USA – Izrael, Chicago  1992.
 Custine  de  Astolph:  Rosja  w  1839  roku,  t. 1 – 2,  Warszawa  1995.
 Czacki  Tadeusz:  O  litewskich  i  polskich  prawach,  t.  1 – 2,  Warszawa  1801.
 Cziwilichin Władimir: Pamiać, Moskwa 1982.
 Czyżewskij Aleksandr: Kosmiczeskij puls żyzni, Moskwa 1995.
 Czyżewskij Aleksandr: Na bieriegu Wsielennoj, Moskwa 1995.
 Dallemagne Jacques: Zbrodnia, Warszawa 1902.
 Davies  Norman:  Europa. Rozprawa  historyka  z  historią,  Kraków  1998. 
 Descartes Rene: List do Voetiusa, Warszawa 1998.
 Diamont Michael: Jewrei, Bog i istoria.  Moskwa 1994.
 Dikiy Andrey: Jewrei  w  Rossii  i  w  SSSR. Istoriczeskij  oczerk,  New  York  1967.
 Diogenes Laertios: Żywoty i poglądy słynnych filozofów, Warszawa 1968.
 Dilthey Wilhelm: O istocie filozofii, Warszawa 1987.
 Dmowski Roman: Myśli nowoczesnego Polaka, Warszawa 1991.
 Dmowski Roman: Kościół, Naród i Państwo, Warszawa 1992.
 Dorfman  Michaił:  Kak jewrei proizoszli ot  sławian. Moskwa 2009.
 Dubnow  Solomon:  Kratkaja istorija jewrejew.  Rostow na Donu  1997.
 Durkheim Emile: Zasady metody socjologicznej, Warszawa 2000.
 Dworkin Ronald: Biorąc prawo poważnie, Warszawa 1998.
 Dymski  Przemysław:  Antysemityzm  -  hańba  czy  nadzieja?  Warszawa  1991.
 Ejdelman  Natan:  Iszczu priedka, Moskwa  1978.
 Einstein Albert: Istota teorii względności, Warszawa 1962.
 Einstein Albert: Mój obraz świata, Warszawa 1936.
 Eliade Mircea: Historia wierzeń i idei religijnych, t. 1-3, Warszawa 1997.
 Elred   z  Rievaulx:  Przyjaźń  duchowa.  Warszawa  2010.
Encyklopedia Judaica, t. 1 – 10, Berlin 1928 – 1934.
 Erazm z Rotterdamu: Pochwała głupoty, Wrocław 1957.
 Erazm  z  Rotterdamu:  Podręcznik  żołnierza  Chrystusowego,  Warszawa  1985.
 Eriugena  Jan  Szkot:  Komentarz  do  Ewangelii  Jana,  Warszawa  2010. 
Eucken Rudolf Christoph: Wielcy myśliciele i ich poglądy na życie, Warszawa 2010.
 Feuerbach Ludwig: Wybór pism, t. 1-2, Warszawa 1988.
 Fiedczenko A. F. (red.):  Gosudarstwo Izrail. Ekonomika i politika. Moskwa 1982.
 Finkelstein Norman: Przedsiębiorstwo holocaust, Warszawa 2004.
 Fleck Ludwik: Powstanie i rozwój faktu naukowego, Lublin 1986.
Ford Henry: The International Jew, 1920.
 Fram Edward: Ideal Face Reality: Jewish Law and Life in Poland, Cincinnati 1997.
 Franklin  Benjamin:  Żywot  własny,  Warszawa  1960. 
 Freud Zygmunt: Psychopatologia życia codziennego, Warszawa 1987.
 Fried  Ferdinand:  Die  soziale  Revolution,  Leipzig  1942.
Fromm Erich: Ucieczka od wolności, Warszawa 1993.
 Fromm Erich: Wojna w człowieku, Warszawa 1995. Fried  Ferdinand:  Die  soziale  Revolution,  Leipzig  1942
 Frydland Rachmiel: When Being Jewish Was a Crime, Nashville 1978.
 Fuks M., Hoffman Z., Horn M., Tomaszewski J.: Żydzi polscy. Dzieje i kultura, Warszawa 1982.
 Fukuyama Francis: Koniec człowieka, Kraków 2006.
 Fukuyama Francis: Ostatni człowiek, Poznań 1997.
 Fukuyama Francis: Koniec historii, Poznań 1996.
 Fustel de Coulanges D. N.: La cite antique, Paris 1885.
 Gajewski  Kazimierz:  Poznaj  Żyda,  Poznań  1937.
 Gaczew Georgij: Kosmo-psycho-logos, Moskwa 1995.
 Gamkrelidze T. W., Iwanow W. W.: Indojewropiejskij jazyk i indojewropiejcy, t. 1-2, Tbilisi 1984.
 Gayraud  Hippolite:  Antysemityzm  Świętego  Tomasza  z  Akwinu,  Warszawa  1903.
Gillner Helmut: Fryderyk Nietzsche. Filozoficzna i społeczna doktryna immoralizmu. Warszawa 1965.
Ginsberg Benjamin: Do Jews Have a Future in America? John Hopkins University 2010.
Ginsberg Benjamin: How the Jews Defeated Hitler: Exploring the Myth of Jewish Passivity in the Face of Nazism.  2013.
  Gloger Bruno, Zöllner Walter: Teufelsglaube und Hexenwahn, Leipzig 1983.
 Gielniewski E.: Etyka katolicka, Kielce 1926.
 Giertych  Jędrzej:  Polski  Obóz  Narodowy,  Warszawa  1990.
 Giertych Jędrzej: Tysiąc lat historii polskiego narodu, t. 1-3, Londyn 1986.
 Gładkowski  Romuald:  Gdy  zostaniesz  farmazonem,  Toronto  1990.
 Gładkowski  Romuald:  Myślącym  pod  rozwagę,  Toronto  1984.
 Gobineau  de  hr.  Arthur:  Odrodzenie.  Szkice  historyczne,   Warszawa  1908.
 Goethe  von  Johann  Wolfgang:  Werke  in  zwölf  Bänden,  Berlin  und  Weimar  1974.
 Goldhagen J. Daniel:  Hitlers  willige  Vollstrecker. Ganz  gewöhnliche  Deutsche  und  der  Holocaust,  Berlin  1996.
 Gombrowicz Witold: Dziennik, t. 1-3, Kraków 1997.
 Gorodcow  Wasilij:  Archeologia. Kamiennyj wiek.  Praha 1923.
 Graetz  Heinrich: Historia Żydów, t. 1-9, Warszawa 1929.
 Graf  Jürgen:  Krach  mirowogo  poriadka,  Moskwa  2008.
 Griffits Bede: Zaślubiny Wschodu z Zachodem, Poznań 1996.
Grotjahn Alfred: Higiena ludzkiego rozrodu. Zarys praktycznej eugeniki, Warszawa 1930.
 Gruber R. Elmar, Kersten Holger: Pra-Jezus. Buddyjskie źródła chrześcijaństwa, Gdynia 1996.
 Gumilow Lew: Etnogieniez i biosfiera Ziemli, Leningrad 1989.
 Gumilow Lew: Etnosfera, Moskwa 2011.
 Gumilow  Lew:  Geografia  etnosa  w  istoriczeskij  period,  Moskwa  1989. 
 Hadas Moses: Hellenistic Culture, Fusion and Diffusion, New York 1959.
 Haeckel Ernst:  Czudiesa żyzni,  Petersburg  1908.
 Halecki  Oskar:  A  History  of  Poland,  New  York  1991.
 Hanina  Oksana:  Kijewśkyj  muziej  istoricznich  kosztownostiej,  Kijów  1974. 
 Hansen  Thorkild:  Arabia  Felix,  Warszawa  1968.
 Hart L. A. Herbert: Pojęcie prawa, Warszawa 1998.
 Hertz Aleksander: Szkice o totalitaryzmie, Warszawa 1994.
 Hertz Aleksander: Żydzi w kulturze polskiej, Paryż 1961.
 Hess Moses: Rome et  Jerusalem,  Paris  1881.
 Hezjod: Roboty i dnie, Lwów 1902.
 Hirschman O. Albert: The Passions and the Interests, New Jersey 1977.
 Hitler Adolf: Mein Kampf, München 1943.
 Hochfeld Julian: Marksizm, socjologia, socjalizm, Warszawa 1982.
 Hrabar  Roman:  „Lebensborn”  czyli  źródło  życia,  Katowice  1976.
Huf Hans-Christian: Die Bibel – Wahrheit oder Legende? Die gröβten Rätsel der Heiligen Schrift. Stuttgart-Zürich-Wien 2009.
 Husserl  Edmund:  Wykłady  z  fenomenologii  wewnętrznej  świadomości  czasu,  Warszawa  1989.
 Istoriko-juridiczeskije  materiały  izwleczionnyje    aktowych  knig  Mogilewskoj  i  Witiebskoj    Gubiernij,    t.  1 – 32,  Witebsk  1871 – 1906. 
 Iwanow Jurij:  Ostorożno:  sionizm!,   Moskwa  1969.
 Jablonskis  K.:  Istorijos  Archivas,  Kaunas  1934. 
 Jaczynowska  Maria,  Musiał  Danuta,  Stępień  Marek:  Historia  starożytna,  Warszawa  1999.
Jakubik Andrzej: Histeria, Warszawa 1979.
Jan Paweł II: Adhortacje apostolskie Ojca Świętego Jana Pawła II, Kraków 1996.
 Jan Paweł II: Encykliki Ojca Świętego Jana Pawła II, Kraków 1996.
 Jan Paweł II: Do ludu Bożego, Libreria Editrice Vaticana 1979.
 Jan Paweł II: Fides et ratio, Kraków 1998.
 Jan Paweł II: Wiara i kultura, Rzym-Lublin 1988.
 Janion  Maria, Żmigrodzka  Maria:  Romantyzm  i  historia,  Warszawa  1978.
 Jeske-Choiński Teodor: Poznaj Żyda!, Warszawa 1912.
Jewrejskaja Encyklopedia, t. I – XVI, br., Sankt-Petersburg.
 Jewsiejewa E. S. (red.):  Sionizm  -  prawda i wymysły,  Moskwa  1980.
 Juden unterm Hakenkreuz (ed. Klaus Drobisch, Rudi Goguel, Werner Müller), Berlin 1973.
 Junosza  Klemens:  Nasi  Żydzi  w  miasteczkach  i  na  wsiach,  1890.
 Kac  Aleksandr: Jewrei. Christianstwo. Rossija,  Moskwa  2006.
 Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań Pallottinum 1994.
Kierkegaard Soeren: Albo – albo, t. 1 – 2, Warszawa 1976.
 Kisielew W. I., Nikitina G. S., Fiedczenko A. F.  (red.):  Mieżdunarodnyj sionizm:  istorija i politika,  Moskwa 1977.
 Kissinger  Henry:  Diplomacy, New York-London-Toronto-Sydney-Tokyo-Singapore  1994.
 Klimow  Grigorij: Bożyj  Narod,  Charkow  2007.
 Klimow  Grigorij:  Krasnaja  Kabbała,  Krasnodar  1996.
 Klimow  Grigorij: Peśń  pobieditiela,  Krasnodar  1997.
 Klimow  Grigorij:  Protokoły  sowietskich  mudriecow, Charkow  2008.
 Kommoner  Barry:  Tiechnołogija pribyli,  Moskwa 1976.
 Kon  Igor: Błagosłowienije na genocid. Mif o wsiemirnom  zagowore jewrejew, Moskwa 1990. 
 Koneczny Feliks: Rozwój moralności, Warszawa 1997.
 Koneczny Feliks: Cywilizacja żydowska, Warszawa 1999.
 Koneczny Feliks: O wielości cywilizacji, Warszawa 1997.
 Korwin Ludwik: Szlachta mojżeszowa, t. 1-2, Kraków 1938.
Kosidowski Zenon: Opowieści biblijne. Warszawa 1975.
Kosidowski Zenon: Opowieści ewangelistów. Warszawa 1979.
 Kosman  Marceli:  Reformacja  i  kontrreformacja  w  Wielkim  Księstwie  Litewskim  w  świetle  propagandy  wyznaniowej,  Wrocław  1973.
 Kossecki  Józef: Korzenie  polityki,  Warszawa  1992.
 Kozeński  Jerzy:  Opozycja  w  III  Rzeszy,  Poznań  1987.
 Krasiński Zygmunt: Dzieła literackie, t. 1-3, Warszawa 1973.
 Kraus Karl: Sprüche und Widersprüche, München 1977.
 Kubiak Zygmunt: Mitologia Greków i Rzymian, Warszawa 1998.
Kuderowicz Zbigniew: Filozofia nawozytnej Europy. Warszawa 1989.
 Kuzniecow  A. W. : Babij  Jar,  Moskwa  1966.
 La Bruyere: Charaktery, br.
 Laitman  Michael:  Dvasia  Ir  kunas,  Vilnius  2008. 
 Laitman  Michael:  Kas  yra  kabala,  Vilnius  2008.
 Lapide  Pinchas:  Jesu,  das  Geld  und  der  Weltfrieden,  Güttersloh  1991. 
 Lapinskiene  A. P., Maldzis  A. I.:  Pierazowy  siabrouskich  hałasou,  Mińsk  1983. 
 Le Bon Gustave: Psychologia socjalizmu, Warszawa 2000.
 Le Bon Gustave: Psychologia tłumu, Warszawa 1995.
Leers von Johann: Zbrodnicza natura Żyda, 1944.
Legowicz Jan: Zarys historii filozofii. Elementy doksografii. Warszawa 1967.
 Lelewel  Joachim:  Dzieła,  t.  1 – 10,  Warszawa  1957 – 1969. 
 Levinas Emmanuel: Całość i Nieskończoność, Warszawa 1998.
 Levi-Strauss Claude: Myśl nieoswojona, Warszawa 1969.
 Lippe  K.:  Rabinistyczno-naukowe  odczyty,  Drohobycz  1897. 
 Litwinov  Burnet:  Antisemitism  and  Modern  History,  London  1988.
 Litwinov Burnet:  The Burning Bush,  London 1998.
 Locke  John:  Dwie  rozprawy  o  rządzie,  Warszawa  1992. 
 Lombroso Cesare: Geniusz i obłąkanie, Warszawa 1982.
 Lorenz Konrad: Regres człowieczeństwa, Warszawa 1986.
 Lovejoy O. Arthur: Essays in the History of Ideas, Stanford 1948.
 Lucretius Carus T.: O naturze rzeczy, Warszawa 1994.
 MacGreal P. Ian: Wielcy myśliciele Wschodu, Warszawa 1997.
 Machiavelli Niccolo: Wybór pism, Warszawa 1972.
 Majewski Stanisław: Duch wśród materii, Poznań 1927.
 Malinowski Bronisław: Dzieła, t. 1-7, Warszawa 1983-1990.
 Marks K., Engels F.: Dzieła, t. 1-38, Warszawa 1960-1975.
 Martowa  Ida: Marzec  1968. Nieudana  próba  zamachu  stanu,  Warszawa  1981.
 Mascall Lionel Eric: Chrześcijańska koncepcja człowieka i wszechświata, Warszawa 1986.
 Matieriały izwleczionnyje iz aktowych knig Witiebskoj i Mogilewskoj gubiernij, t. 1-39, Witebsk 1900 i in.
 Mehnert Klaus: Moralność i kultura w Rosji sowieckiej, Warszawa 1934.
 Meister  Wilhelm: Księga  win  Judy,  Warszawa  1922.
 Merton Robert: Teoria socjologiczna i struktura społeczna, Warszawa 1982.
 Michels Robert: Zur Soziologie in der modernen Demokratie, Leipzig 1911.
 Mickiewicz  Adam:  Dzieła  poetyckie,  Nowogródek  1933.  
 Mironow  Borys:  O  jewrejskom  faszyzmie,  Moskwa  1983.
 Mitin M., Modrzynskaja E., Jewsiejew E.: Idieołogija  i  praktika  mieżdunarodnogo  sionizma, Moskwa  1978.
 Modrzynskaja  E., Łapskij  W.:  Jad  sionizma,  Moskwa  1983.
 Montesquieu: O duchu praw, t. 1-2, Warszawa 1957.
 Morawski  Kazimierz,  Moszczyński  Włodzimierz:  Co  to  jest  masoneria?  Warszawa  1939.  
 Mosz  Seweryn:  Nieznany  Jezus,  Katowice  2008.
 Nehru Jawaharlal: Glimpses of World History, v. 1-3, London 1949.
 Nietzsche Fryderyk: Antychryst, Warszawa 1992.
 Nietzsche Fryderyk: Wędrowiec i jego cień, Warszawa 1993.
 Nietzsche Fryderyk: Wola mocy, Warszawa 1993.
 Nietzsche Fryderyk: Ludzkie, arcyludzkie, Warszawa 1991.
 Nietzsche Fryderyk: Z genealogii moralności, Warszawa 1991.
 Notovitch  Nicolas:  Nieznane  życie  Jezusa  Chrystusa,  Rzeszów  1994.
 Obuszenkowa  Ludmiła:  Korolewstwo  Polskoje  w  1815 – 1830  g.,  Moskwa  1979. 
 Ochmański  Jerzy:  Historia  Litwy,  Wrocław  1982.
 Oehler  Richard:  Friedrich  Nietzsche  und  die  deutsche  Zukunft,  Leipzig  1935.
 Orlicki  Józef:  Szkice  z  dziejów  stosunków  polsko-żydowskich   1918-1949,  Szczecin  1983.
 Pająk  Henryk:  Konspirację  czas  zaczynać?  Lublin  2008.
 Pająk  Henryk:  Lichwa. Rak  ludzkości,  Lublin  2009.
 Pająk  Henryk:  Rosja  we  krwi  i  nafcie,  Lublin  2007.
 Pająk  Henryk:  Rządy  zbirów,  Lublin  2007. 
 Pająk  Henryk:  Znów  zwyciężył  kundlizm,  Lublin  2008. 
 Parnow  Jeremiej: Tron  Lucifera,  Moskwa  1991.
 Petkevičius  Vytautas:  Durniškes,  Vilnius  2005.
 Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, t. 1-4, Poznań 1997.
 Platon: Państwo, t. 1-2, Warszawa 1994.
 Platon: Prawa, Warszawa 1997.
 Poeci polscy od średniowiecza do baroku, Warszawa 1977.
 Poezja  i  proza  drewniego  Wostoka,  Moskwa  1973.
 Poland  in  Christian  Civilization,  London  1985. 
 Poliakov Leon: Histoire de l’antisemitisme, t. 1-2, Paris 1977.
 Polikarpow W., Łysak I.:  Fenomen jewrejskoj cywilizacji,  Rostow na Donu 2005.
Poljakov Oleg: The Marvel of Indo-Europeen Cultures and Languages, Vilnius 2015.
 Pranajtis Józef: Chrześcijanin w Talmudzie Żydowskim czyli tajemnice rabinów o chrześcijanach, Petersburg 1892.
 Pringle Heather:  Plan rasy panów, Poznań  2010.
 Prusakow  W.:  Okkultnyj  Miessija  i  jego  Reich,  Moskwa  1992.  
 Pruszyński  Aleksander:  Polacy – Żydzi.  Kto  komu  co  winien,  Mińsk  2007.
 Pruszyński  Graf  Aleksander:  Polacy – Żydzi.  Bilans  wieków współżycia,  Mińsk  2010.
 Rawls John: Liberalizm polityczny, Warszawa 1998.
Reed Douglas: Strategia Syjonu. Nieznana historia narodu wybranego, t. 1-2, Wydawnictwo Wektory. Wrocław 2017.
 Reich Wilhelm: Mordercy Chrystusa, Warszawa 1995.
 Renan Ernest: Antichrist, S. Petersburg 1992.
 Renan Ernest: Apostoł Pawieł, S. Petersburg 1991.
 Renan Ernest: Jewangielija, S. Petersburg 1991.
 Renan Ernest: Żyzń Jisusa, Moskwa 1991.
 Rolicki Henryk: Zmierzch Izraela, Warszawa 1932.
 Rosenberg  Adolf:  Handbuch  der  Kunstgeschichte,  Bielefeld  und  Leipzig,  1921. 
 Rosenberg Alfred: Die Spur des Juden im Wandel der Zeiten, München   1943.
 Rosenberg  Alfred: Mif  XX  wieka,  Charkow  2005.
 Rosenberg Alfred: Unmoral im Talmud, München  1943.
 Rosenzweig Franz: Gwiazda zbawienia, Kraków 1998.
Rossijskaja Jewrejskaja Encyklopedia, t. 1 – 4, Moskwa 1994 – 2000.
 Ruffie Jacques: Seks i śmierć, Warszawa 1997.
 Runciman Steven: Dzieje wypraw krzyżowych, t. 1-3, Warszawa 1997.
 Russel Bertrand: History of western philosophy and its connection with political and social circumstances from the earliest times to the present day, London 1995.
 Ryszka Franciszek: Noc i mgła, Wrocław 1962.
 Ryszka Franciszek: Państwo stanu wyjątkowego, Wrocław 1974.
 Ryszka  Franciszek:  U  źródeł  sukcesu  i  klęski.  Szkice  z  dziejów  hitleryzmu,  Warszawa  1975.
 Sallustius Caius Crispus: Sprzysiężenie  Katyliny. Wojna  z  Jugurtą,  Warszawa  1971.
 Sand Shlomo: Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski, Warszawa 2011.
 Sarolea Charles: Wrażenia z Rosji Sowieckiej, Częstochowa 1925
 Sartre Jean Paul:   Portret antysemita,  Moskwa  1999.
 Schäfer Peter: Jesus in the Talmud,  Princeton and Oxford 2007.
 Scheler Max: Istota i formy sympatii, Warszawa 1986.
 Scheler Max: Pisma z antropologii i filozofii wiedzy, Warszawa 1987.
 Scheler Max: Problemy socjologii wiedzy,  Warszawa 1990.
 Scheler Max: Resentyment a moralność,  Warszawa 1987.
 Schellenberg  Ludwig  Ernst:  Das  Buch  der  deutschen  Romantik,   Bamberg  1943. 
 Schoeps  H. J.:  Ein  Volk  von  Mördern?,   Hamburg  1996.
 Scholem G. Gershom: Major Trend in Jewish Mysticism, t. 1-2, Jerusalem 1993.
 Schopenhauer Arthur: Aforyzmy o mądrości życiowej, t. 1-2, Warszawa 2002.
 Schopenhauer Arthur: Świat jako wola i przedstawienie, t. 1-2, Warszawa 1995-1996.
 Seppelt  Fr.  Ksawery,  Löffler  Klemens,  Zieliński  Zygmunt:  Dzieje  papieży,  t. 1 – 2,   Warszawa  1997. 
 Seneka Lucjusz Anneusz: Dialogi, Warszawa 1998.
 Shahak Izrael: Jewish Religion, Jewish History: The Weight of Three Thousand Years, London and Boulder, Colorado 1994.
Shamir Izrael: Sorwat’ zagowor sionskich mudrecow, Moskwa 2010.
 Shaykh Nefzawi:  Ogród rozkoszy,   Warszawa  1998.
Sholem Gershom: Major Trends in Jewish Mysticism,  vol. 1 -2.
 Sidur  Szaarej  Teszuwa  ,   Warszawa  2005.   
 Sielaninow  Aleksandr: Tajnaja  siła  masonstwa,  Sankt-Petersburg  1911.
 Simon  Jakob:  Jüdische  Provinzbilder  aus  Litauen,  Memel  1929.
 Simon Marcel: Cywilizacja wczesnego chrześcijaństwa, Warszawa 1979.
 Sionizm: słowa i  dieła, b.r.  Moskwa  1987.
  Slezkin  Yuri:  The  Jewish  Century,  Princeton  University  Press  2004.
 Sionskije  protokoły,  b.r.,  Moskwa  1993.
Skorzeny Otto: Aš – Hitlerio komandosas. Vilnius 2018.
 Sołowiew  Władimir:  Jewrejskij  wopros -  christianskij  wopros,  Moskwa  1906.
 Sołowiew  Władimir:  Soczinienija,  t.  1 – 2,  Moskwa  1992.
Song Hongbing: Wojna o pieniądz, t. 1-2, Wrocław 2015.
Spencer Herbert: Zasady socjologii, Warszawa 1889.
 Spinoza Benedykt: Etyka, Warszawa 1954.
 Spinoza Benedykt: Listy mężów uczonych do Benedykta Spinozy oraz odpowiedzi autora wielce pomocne dla wyjaśnienia jego dzieł, Warszawa 1961.
 Spiwak D. L.:  Metafizyka  Petersburga.  Petersburg  2003.
 Sterkowicz Stanisław: Zbrodnicze eksperymenty medyczne w obozach koncentracyjnych Trzeciej Rzeszy, Warszawa 1981.
Steinweis F. Allan: Studying the Jew: Scholarly Anti-Semitism in Nazi Germany, Harvard University Press 2006.
 Stieve Friedrich: Geschichte des  Deutschen  Volkes,  München 1943.
 Stirner Max: Jedyny i jego własność, Warszawa 1995.
 Stolzman  Małgorzata:  Nigdy  od  ciebie   miasto…,   Olsztyn  1987. 
 Stryjkowski  Maciej:  Kronika  polska,  litewska,  żmudzka  i  wszystkiej  Rusi,  t.  1 – 2,  Warszawa  1985. 
 Sumner Graham William: Naturalne sposoby postępowania w gromadzie, Warszawa 1995.
 Szafarewicz  Igor:  Rusofobia,  Moskwa  2000.
 Szahak Izrael: Żydowskie dzieje i religie. Żydzi i goje – XXX wieków historii, Warszawa-Chicago 1997.
 Szestow  Lew:  Kierkegaard  i  filozofia  egzystencjalna,  Warszawa  2009.
 Szmakow  A. S.: Swoboda  i  jewrei,  Sankt-Petersburg  1906.
 Szyfman  J.:  Wietchij  Zawiet  i  jego  mir,  Moskwa  1987.
 Święcki Tomasz: Historyczne pamiątki znamienitych rodzin i osób dawnej Polski, t. 1-2, Warszawa 1982-1983.
 Talmud (opr. Kramstück), Warszawa 1869.
 Talmud in zwanzig Bänden, Frankfurt  am Main  1902 – 1911.
 Tamari  Meir: With All Your Possesions.  Jewish Ethics and Economic Life, Tel-Avive  2010.
Tatarkiewicz Władysław: Historia filozofii, t. 1 – 3, Warszawa 1970.
 Tejkowski  Bolesław: Walka  z  żydo-masonami  o  wiarę  i  Polskę,  Warszawa  1994.
 Teofrast: Pisma, t. 1-2, Warszawa 1965.
 Tharaud  Jean  i  Jerome:  Gdy  Izrael  jest  królem, Poznań – Paryż  1923.
  Tomasz Św. z Akwinu: Suma teologiczna, t. 1-35, Londyn 1962-1986.
 Toynbee Arnold J.: Cywilizacja w czasie próby, Warszawa 1991.
 Trzeciak Stanisław: Program światowej polityki żydowskiej, Warszawa 1936.
 Tuwim Julian: Dzieła, t. 1-5, Warszawa 1955-1964.
 Twardowski Jan: Autobiografia, Kraków 2007.
 Tyrowicz Stanisław: Światło wiedzy zdeprawowanej, Poznań 1970.
 Urbach E. Efraim: The Sages – their Concepts and Beliefs, Jerusalem 1991.
 Uszkujnik W.: Paradoksy historii. Tajna historia Rosji, Europy i świata, Gdańsk 1996.
 Veblen Thorstein: Teoria klasy próżniaczej, Warszawa 1991.
 Vincenz Stanisław: Eseje i szkice zebrane, Wrocław 1997.
 Volumina Legum (red. Józefat Ohryzko), t. 1-9, Sankt Petersburg-Kraków 1859-1889.
 Warner K. James: Aryans and Jews: A Study in Racial Differences, Chalmette 1997.
 Wassermann Grigorij: Lekcii po iudaizmu, Vilnius 1990.
 Weber Alfred: Kulturgeschichte als Kultursoziologie, München 1950.
 Weber Max: Gospodarka i społeczeństwo, Warszawa 2002.
 Weber Max: Szkice z socjologii religii, Warszawa 1995.
 Weil Simone: Świadomość nadprzyrodzona, Warszawa 1996.
 Weininger Otto: Płeć i charakter, Warszawa 1994.
 Wells Weliczker Leon: Shattered Faith: a Holocaust Legacy, Lexington 1995.
 Wergiliusz: Bukoliki, Kraków 1998,
 Wialikaje  Kniastwa  Litouskaje. Encykłapiedyja  u  troch  tamach,  Mińsk  2005 – 2007. 
 Wojtyła Karol: Osoba i czyn, Lublin 1994.
 Wysocki Stanisław: Żydzi w dziejach Polski, Warszawa 1998.
 XYZ:  Judeopolonia,  Kraków  1981.
 Zawadzki Antoni: Polska przedrozbiorowa a  Żydzi,  Warszawa  1968.
 Zieliński Tadeusz: Cesarstwo rzymskie, Warszawa 1995.
Zieliński Tadeusz: Hellenizm a judaizm, Warszawa 1938.
 Zieliński Tadeusz: Po co Homer?, Warszawa 1936.
 Zieliński Tadeusz: Chrześcijaństwo starożytne a filozofia rzymska, Zamość 1921.
 Zieliński Tadeusz: Cicero im Wandel der Jahrhunderte, Leipzig 1908.
 Zieliński Tadeusz: Die Gliederung der altattischen Komoedie, Leipzig 1885.
 Zieliński Tadeusz: Legenda o złotym runie, Kraków 1972.
 Zieliński Tadeusz: Grecja niepodległa, Warszawa 1995.
 Zieliński Tadeusz: Rzeczpospolita Rzymska, Warszawa 1995.
 Zieliński Tadeusz: Szkice antyczne, Kraków 1971.
 Zieliński Tadeusz: Świat antyczny a my, Zamość 1922.
 Zieliński Tadeusz: Z życia idej, Zamość 1925.
 Zielinskij F. F.: Iz żizni idiej, Sankt-Petersburg 1995.
 Zielinskij F. F.: Wozrożdiency, Sankt-Petersburg 1997.
 Z mądrości Talmudu (wybór Szymona Datnera i Anny Kamieńskiej), Warszawa 1988.
 Znaniecki Florian: Ludzie teraźniejsi a cywilizacja przyszłości, Warszawa 1974.
 Znaniecki Florian: Pisma filozoficzne, t. 1-2, Warszawa 1990.
 Znaniecki Florian: Nauki o kulturze, Warszawa 1991.
 Znaniecki Florian: Prawa psychologii społecznej, Warszawa 1991.
 Znaniecki Florian: Społeczne role uczonych, Warszawa 1984.
Żydzi bojownicy o niepodległość Polski (Red. A.K. Kunert, A. Przewoźnik)  Warszawa 2002.

                                                               ***
Podczas prac nad niniejszym tekstem wykorzystano materiały archiwalne, przechowywane w zbiorach Archiwum Rosyjskiej Akademii Nauk w Petersburgu, Państwowego Archiwum Historycznego Litwy w Wilnie, Historycznego Archiwum Narodowego Białorusi w Mińsku, Archiwum Akt Dawnych w Warszawie,  Archiwum Wojewódzkiego w Rzeszowie.  Uwzględniono również publikacje zamieszczone w następujących periodykach: „Ambasador” (Warszawa), „Midrasz” (Warszawa), „Gazeta Warszawska”, „Głos” (Toronto),  Głos Polski” (Toronto), „Opoka” (Kórnik), „Polski Przewodnik” (New York), „Tylko Polska” (Warszawa),   Polityka” (Warszawa), „Polityka Polska” (Warszawa), „Russkij Wiestnik” (Moskwa), „The Jerusalem Post  (Jerozolima),  „Lietuvos  Kurieris”   (Vilnius),  Gazeta  Wyborcza”  (Warszawa), „Magazyn Wileński  (Vilnius),  „Panorama”  (Chicago),   Nowiny”  (Rzeszów)       i in.
                                                         ***

1 komentarz: