środa, 5 sierpnia 2020

Harald Laeuen POLSKA PRZERWA Epizod z polityki Wschodu i dziś


Nasi historycy pożal się Boże bardzo słabo biorą pod uwagę pozycje, stron przeciwnej w pokazywaniu jaki sposób jest ona widziana i na zimno oceniana. Obchodzimy teraz rocznicę powstania warszawskiego w sposób, który niczego nas nie uczy i potem skutki decyzji mamy zawsze opłakane szczególnie dla naiwnego młodego pokolenia. Niedługo będzie kolejna rocznica wybuchu drugiej wojny światowej. Warto zapoznać się przynajmniej z jednym z rozdziałowi książki wydanej w 1940 r, więc po pokonaniu Polski Haralda Laeuena POLSKA PRZERWA Epizod z polityki Wschodu.
Do tego możemy dodać zbieżności z rozbiorów Rzeczypospolitej i zestawić je z dzisiejszą sytuacją

Kim był Harald Laeuen?

Harald Laeuen


Harald Karl Wilhelm Laeuen (1902-1980) był niemieckim pisarzem i dziennikarzem.

Laeuen początkowo pracował jako wykładowca w berlińskiej „ Political College for National Political Education and Training ” pod kierunkiem niemiecko-narodowego historyka Martina Spahna . Był „pod silnym wpływem pomysłów Moellera van den Brucka

Arthur Ernst Wilhelm Victor Moeller van den Bruck (także: Moeller-Bruck , eigtl. Moeller ; (1876 - 1925) był niemieckim historykiem kultury , teoretykiem państwowym i publicystą etniczno - nacjonalistycznym  . Był jednym z najwybitniejszych przedstawicieli „ konserwatywnej rewolucji ” lat 20. XX wieku. Jego główne dzieło, opublikowane w 1923 roku, nosi tytuł Trzecia Rzesza . W ten sposób Moeller przyczynił się do rozpowszechnienia Dietricha Eckartaukute określenie „ Trzecia Rzesza ”.

Laeuen postrzegał swoje zadanie jako „pracę nad intelektualnym przygotowaniem nowego budynku imperium” po tym, jak odrzucił istniejącą republikę demokratyczną. 1928 r. Objął redakcję Kart Bractwa (https://de.wikipedia.org/wiki/Burschenschaftliche_Bl%C3%A4tter), które najpóźniej w 1933 r . Przekazał Karlowi Heinzowi Hederichowi .  Jako członek niemieckiej wspólnoty narodowej w tamtym czasie widział się po stronie narodowych socjalistów na drodze do nowego ustroju politycznego.

Po zakończeniu narodowego socjalizmu

Laeuen początkowo pracował jako redaktor berlińskiej gazety (1945–1948) wydawanej przez berliński magistrat , następnie jako dyrektor archiwum (1948–1949), a później w berlińskiej gazecie wieczorowej Der Kurier . Od 1948 r. Pracował także jako niezależny dziennikarz w Hamburgu, następnie przeniósł się całkowicie na zachód i został redaktorem gazety Die Welt . W latach pięćdziesiątych brał udział w różnych okólnikach, w których gromadził i rozpowszechniał informacje o bloku wschodnim, a następnie publikował własny serwis informacyjny pod tytułem „Służba Wschodnia”. Na początku lat 50. został redaktorem naczelnym gazety „Ost-West-Kurier” we Frankfurcie nad Menem. Od 1964 do 1967 pracował w Deutschlandfunk pracował początkowo przez rok jako szef redakcji polskiej, następnie przez dwa lata jako szef działu Programów Europejskich, którego strukturę znacząco ukształtował w tamtych latach. Oprócz szeregu publikacji w różnych pismach i publikacjach podkreśla się zwłaszcza jego książki „Tragedia polska” (1954) oraz „Polska po upadku Gomułki” (1972).

Od 1951 do 1957 Laeuen był członkiem zarządu Niemieckiego Sowarzystwa Studiów Wschodnioeuropejskich (DGO), założonego w 1913 r. I aż do śmierci w 1980 r. Był autorem wielu monografii poświęconych Europie Wschodniej, które ukazały się zwłaszcza w okresie narodowego socjalizmu. Opublikował 27 artykułów w czasopiśmie Eastern Europe wydawanym przez DGO . Instytut Herdera w Marburgu opiekuje się spuścizną akademicką Haralda Laeuena .






Harald Laeuen

 

POLSKA PRZERWA

Epizod z polityki Wschodu

 

 

Berlin

 

Wydawnictwo Hans von Hugo

 

PRZEDMOWA

 

Książka historyczna zamyka się w temacie państwa polskiego typu wersalskiego. W celu zrozumienia przebiegu zdarzeń, które doprowadziły do Kampanii Wrześniowej w Polsce w 1939 r. niezbędna jest wiedza o celach i charakterze polskiej polityki zagranicznej. Praca, która opiera się wyłącznie na polskich źródłach i własnych obserwacjach w Warszawie w latach 1935-1939 próbuje rzeczowym językiem i zgodnie  z wyliczeniami historycznymi zobrazować polskie starania i dążenia.

 

Berlin, w styczniu 1940 r.                                                                                        H.L.


                                                            V. Oblężenie angielskie

Na przełomie 1938/1939 w prasie warszawskiej panowała optymistyczna atmosfera. Przepowiadano spokój na Wschodzie i rozwinięcie kwestii Kolonii, przy czym liczono na ustępstwa ze strony Francji wobec Włoch a zauważalna oziębłość dla sojuszników nad Sekwaną połączyła się ze znaczną serdecznością dla faszyzmu. Gazeta rządowa „Dobry Wieczór” ( z dnia 28  grudnia 1938) wyjaśniła z uszczypliwą satysfakcją ,że w poprzednich latach w zachodnich stolicach  przeciwstawiono spokój Europy Zachodniej niepokojowi na Wschodzie, pisała o nieuregulowanych problemach narodowościowych  i chwaliła rzekomą stabilizację  w Europie Zachodniej. Czechosłowacki punkt zapalny został w dużej mierze zlikwidowany. Teraz okazało się, że w Europie Zachodniej pojawiły się napięcia, jednakże Paryż i Londyn nadal próbowali wzbudzić wrażenie jakoby to Wschód był niespokojny. Albo bili na alarm z powodu Kłajpedy albo rozpowszechniali ukraińskie fantazje. Anglicy i Francuzi marzyli o marszu niemieckim na Ukrainę z nadzieją, że Niemcy wplączą się w przygodę w stylu Napoleona. W rzeczywistości to Zachód jest dziś zagrożony. Francuscy mężowie stanu zostali zmuszeni do zapewnień, że nie oddadzą ani kawałka ziemi. Wszystkie mocarstwa kolonialne drżały o swoje zamorskie posiadłości. To w Hiszpanii znajdował się klucz do głównych cieśnin morskich, które były symbolizowane przez skałę Gibraltaru. Od Morza Północnego przez Gibraltar  i Fiume ciągnęło się pasmo niepokoju politycznego. W stolicach zachodnich  sytuacja stała się bardzo napięta, podczas gdy w Europie Środkowej i Zachodniej panował spokój i optymizm. Legenda „spokojnego Zachodu” i „niespokojnego Wschodu” stała się przeszłością. Po tym jak przeciwko przepowiedni Beck’a wystarczyło słowo Hitlera , aby zmienić statut terytorialny Europy, nadzieje Beck’a skierowały się na zajęcie się kwestią kolonialną, przy czym Polska w towarzystwie Niemiec i Włoch miała nadzieję zostać współzdobywcą. Wierzbowa wierzyła w to, że z wyjątkiem dużego przeciwieństwa pomiędzy Niemcami a Zachodem kwestie które pozostały jeszcze do uzgodnienia pomiędzy Niemcami a Polską zejdą na dalszy plan. Pomylili się przy tym co do sił we własnym kraju, które w każdych okolicznościach chciały zmienić kurs przeciwko Niemcom a także co do niemieckiej polityki, która nie była skłonna przyglądać się niszczycielskiej walce przeciwko niemieckiej mniejszości narodowej. Gdańsk i naród niemiecki w Polsce pozostały czułymi punktami w stosunku pomiędzy Berlinem a Warszawą . Ani porozumienie styczniowe z 1934 r. ani oświadczenie mniejszości z 1937 r.  nie zapobiegły kontynuacji polskiej wojny podjazdowej przeciwko wolnemu miastu i rozszerzaniu się polskich środków administracyjnych przeciwko osiadłym na obczyźnie Niemcom a nawet je zaostrzyły. Trwająca już długi czas powściągliwość po niemieckiej stronie względem tej sytuacji nie mogła trwać wiecznie. Wkrótce po kryzysie czeskim dnia 24 października 1938 w Berchtesgaden premier Rzeszy von Ribbentrop na zlecenie fuhrera złożył ambasadorowi Lipskiemu propozycję ostatecznej reorganizacji stosunków niemiecko-polskich poprzez zjednoczenie Gdańska z Rzeszą, który jednakże w stosunku gospodarczym ma pozostać przy Polsce. Ponadto eksterytorialne połączenia kolejowe i samochodowe mają zostać utworzone obustronnie, pomiędzy terytoriami polskimi niemieckimi. Obydwa państwa miały ostatecznie uznać swoje wzajemne granice a porozumienie ze stycznia 1934 miało zostać przedłużone na 25 lat. Gdy minister Beck pojawił się na wizycie 5 stycznia w Berchtesgaden propozycja od fuhrera została ponowiona . Przy okazji fuhrer podkreślił , że mąż stanu już nigdy nie będzie miał możliwości takiej rezygnacji z Korytarza. Niemiecka propozycja została jeszcze raz przedyskutowana następnego dnia w Monachium przez ministrów spraw wewnętrznych obu państw. Strona polska realizowała taktykę zwodzenia. Nie odrzuciła propozycji tylko wskazała na pewne trudności wewnątrzpolityczne i obiecała gruntowną kontrolę z zapewnieniem, że sami zabiegają o ostateczne wyjaśnienie stosunków niemiecko-polskich.

Polska opinia publiczna nie zajmowała się tym problemem. Gazety rządowe komentowały wydarzenia z Berchtesgaden tym, że europejska strefa napięcia przeniosła się za Morze Śródziemne. Polska nie musiała obawiać się niespodzianek. Również wizyta Ribbentrop’a w Warszawie z okazji 5 rocznicy deklaracji styczniowych z 1934 roku była interpretowana w ten sposób, że stosunki państw sąsiednich poruszały się na starej linii. Minister spraw zewnętrznych Rzeszy przybył do Warszawy aby ponownie rozmawiać o propozycji dotyczącej Gdańska, a odpowiedź ze strony polskiej nie wypadła inaczej niż w Monachium. Kwestią Gdańska zajęła się jednak bardzo szybko polska opinia publiczna, która  wyciągnęła wnioski  ze wzrostu Niemiec i jej zdaniem musiała się rozwinąć w taki sam sposób. W marcu 1938 podczas „akcji kompensacyjnej” nie został zrealizowany cel polskiego nacjonalizmu-aneksja Litwy. Teren Zaolzia, owoc czeskiego kryzysu wyglądał marginalnie pod względem przestrzeni w porównaniu z zyskami Niemiec. Coraz większa była potrzeba Polski, aby ograniczyć władzę Rzeszy i jej kosztem polepszyć swoje własne stanowisko, nadrobić to co nie zostało zrealizowane w Wersalu. Szukano „wejścia” aby w proteście przeciwko polityce zagranicznej Beck’a wymusić złamanie stosunków z Rzeszą. Okazję stwarzała jak zwykle kwestia Gdańska. 
Na początku lutego we Wrzeszczu dochodziło do utarczek pomiędzy niemieckimi i polskimi studentami. Polacy twierdzili, że w jednym z lokali znajdowała się karta z napisem „psom i Polakom wstęp wzbroniony”, podczas gdy gdańskie protesty wykazywały, że nie było takich obwieszczeń ze strony niemieckiej. Wpływ tego zdarzenia na polską opinię publiczną  był zdumiewający. Następnie 16 lutego polska organizacja studencka Bratnia Pomoc w Gdańsku zwołała zgromadzenie, które podjęło decyzję , której najbardziej charakterystyczne zdania brzmiały następująco : „Opierając się na warunkach geopolitycznych, postanowieniach traktatu wersalskiego  jak również porozumienia polsko-gdańskiego widzimy naturalną rolę terenu Gdańska tylko w służbie i ścisłym przywiązaniu z ojczyzną  - Republiką Polską. Stwierdzamy, że polski naród ma prawo decydować o ujściu Wisły. Wrogie wobec nas elementy w Gdańsku, które są świadome bezzasadności swoich żądań wykorzystują obecny stan rzeczy i stosują już od wielu lat hakatystyczne metody żołnierzy najemnych . Społeczeństwo obszaru Gdańska które niewątpliwie jest narodowości polskiej  lub polskiego pochodzenia ogromnie cierpi z powodu presji wywieranej przez obce elementy , które z mieczem w dłoni przybyły tutaj z Zachodu. Urzeczywistniając hasło „Parcie na Wschód” wściekłe prusactwo zawsze spotykało się  ze zdecydowanym oporem narodu polskiego. Ze względu na mnożące się prowokacje  również dziś nie może być inaczej.

Będąc świadomymi obowiązków, które ciążą na nas jako na polskim punkcie centralnym, wyrażamy nieodpartą chęć walki o wolność i o polskość obszaru Gdańska . Każdy akt, który złamie nasze święte prawa  będzie przez nas odpierany wszelkimi środkami. W obronie godności polskiego narodu żądamy zadośćuczynienia  jako zapłaty za ostatnie wydarzenia Cały polski naród został urażony, a więc zareagować musi cały naród. Opierając się na długoletnim doświadczeniu żądamy od oficjalnych stanowisk zastosowania zasady ‘ząb za ząb’. Zdecydowanie nawołujemy do zmiany dotychczasowego tolerancyjnego nastawienia Republiki względem narodowosocjalistycznych stanowisk Gdańska. Żądamy zastosowania odpowiednich metod , które dają gwarancję wolności i bezpieczeństwa społeczeństwa oraz wolności ujścia Wisły. Polski naród w Gdańsku musi zdecydowanie stwierdzić , że sam przejmuje władze nad ujściem Wisły, o ile dotychczasowe stosunki w Gdańsku nie podlegają radykalnej i tylko nam pasującej zmianie”. Skutkiem tej decyzji było to, że niemieccy studenci  postanowili usunąć polskich studentów z Wyższej Szkoły Technicznej w Gdańsku. Na sprzeciw polskiego przedstawiciela dyplomatycznego senat zapewnił jednak, że polscy studenci nadal będą mogli mieć możliwość studiowania. Polskie szkoły wyższe miały teraz okazję aby wkroczyć . 24 lutego w Warszawie, Poznaniu, Krakowie, Wilnie i Lwowie miały miejsce studenckie manifestacje  na których żądano ‘zapłaty’ za ostatnie wydarzenia w Gdańsku, zakazu wstępu studentów niemieckiego pochodzenia na polskie uniwersytety oraz pojawiło się żądanie oddelegowania przez rząd ‘ekspedycji karnej do Gdańska’. Oprócz  manifestacji dochodziło do demonstracji ulicznych . W Ambasadzie Niemieckiej w Warszawie wybito szyby.  Wydawano okrzyki „polski Gdańsk’’, „polskie Mazury” i polska armia. Jeden mówca oznajmił , że wkrótce odbędzie się marsz na północ i zajęty zostanie Gdańsk i Prusy Wschodnie. Biorąc pod uwagę całkowitą pasywność ze strony policji  kolejnego dnia manifestacje i rzuty kamieniami przed ambasadą mogły się powtórzyć. Inna grupa studentów demonstrowała przed pałacem Bruhla, ministerstwem spraw zewnętrznych i krzyczała :” Precz z Beck’iem! Do Berezy!”. Dopiero po południ, gdy do Warszawy przybył włoski minister spraw zewnętrznych  energicznie do akcji wkroczyły urzędy i zapobiegły dalszym zamieszkom przed przedstawicielami dyplomacji Rzeszy. Jednakże dnia 26 lutego mogła mieć miejsce manifestacja legionu akademickiego na Uniwersytecie Warszawskim w której wzięli udział rektorzy uniwersytetów stolicy, wiceminister wojny generał Głuchowski oraz liczni wysocy rangą oficerzy. Przewodniczący zgromadzenia wyjaśnił , że wydarzenie właściwie powinno zostać przesunięte , jednakże zezwolono na nie po interwencji wydziałów militarnych. Komandor Legionu Akademickiego , aktywny pułkownik Tomaszewski , wygłosił przemówienie  w którym powiedział: „żołnierze legionu muszą  ruszyć do walki o nader istotne granice , muszą iść tam , gdzie społeczeństwo okłamywane jest przez obcych agentów jest wyrywane ze swojej polskości”. W obraźliwy sposób mówił o pracy dyplomatycznej . Wciąż krążyła opinia jakoby los Polski zależał od „pożółkłych  pergaminów, zielonych stołów i pijących szampana dyplomatów”.

Teren Zaolzia został w końcu zwyciężony dzięki jednemu słowu : „Marsz!”. Wezwał studentów aby byli dzielni i ofiarni. „Jest to o tyle ważne niż nieoddanie Polsce ziemi , która powinna dostać jeszcze wiele z powrotem , tak jak mówią słowa hymnu narodowego ‘Co nam obca przemoc wzięła szablą odbierzemy’ (Zgromadzenie woła : „Niech żyje polski Gdańsk! Niech żyją polskie Prusy Wschodnie!”). Mówca opowiada dalej o „wichrzycielach” w Gdańsku: „Gdańsk jest wrzodem na ciele Polski, trzeba go naciąć”. (Okrzyki studentów: „Ale Gdańsk jest złym chirurgiem”, „Niemcy chcą nas traktować jak psy. Nie wstydzimy się, gdy myślimy o tym , że na polskiej ziemi leży to słynne pole psów, które jest dla Niemców tak bardzo pamiętne!”.

Wspomnienie o bitwie  pomiędzy Bolesławem Krzywoustym a Henrykiem V w 1109 r.  na Psim Polu przy Wrocławiu było bardzo popularne. W każdym polskim sklepie papierniczym można było dostać pocztówkę na której polski król przypatruje się jak zwłoki niemieckich rycerzy są pożerane przez psy . Zachwycano się  tymi obrazkami i kierowano się nimi wyciągając słuszne wnioski, że tym razem uporają się z Niemcami.

Te studenckie manifestacje które miały miejsce w tym czasie , kiedy istniała jeszcze Czechosłowacja , Kłajpeda nie była jeszcze przyłączona do Rzeszy a kwestia Gdańska  nie była jeszcze narzucona publicznie, miały swoje znaczenie nie tylko jako nastroje. Studenci mogli liczyć na wsparcie wydziałów militarnych , które dość wyraźnie krytykowały politykę zewnętrzną Beck’a. Chciano uwolnienia od tej polityki z roku 1934. Polski minister spraw zewnętrznych w końcu uległ tym siłom. Polska opinia publiczna bardzo żywo zareagowała na zmiany w obszarze środkowoeuropejskim w połowie marca 1939 r. Republika Czechosłowacka z którą Polska dążyła do stworzenia nowych stosunków ,przestała istnieć. Wraz z utworzenie Protektoratu Rzeszy Czech i Moraw granica Rzeszy z Polską wydłużyła się. Słowacja która prawie dosięgała do polskiego centralnego okręgu przemysłowego na południu była pod ochroną Niemiec. Rumunia, sojusznik Polski zawarła z Niemcami umowę handlową  na szerszym podłożu. Na północy Kłajpeda wróciła do Rzeszy  a tym samym port okazał zainteresowanie Polską od czasów Wersalu. Polska miała tylko jedną pozycję po stronie „ma”: uzyskanie wspolnej granicy z Węgrami. Podczas wizyty Gafencu w Warszawie  na początku marca Polska mogła pokonać ostatnią przeszkodę . Rumunia zrezygnowała ze sprzeciwu  przeciwko przejściu Rusi Podkarpackiej do Węgier. Skutki niemiłych rozmów z Galatz pomiędzy królem  Carolem a Becki’iem  zostały przezwyciężone. Hucznie świętowano przybycie z niecierpliwością wyczekiwanych wojsk węgierskich  na granicy polsko-podkarpackorosyjskiej. W walkach przeciwko Siczy Ukraińskiej brali udział Polacy. Bardziej cenne  od bezpośredniego związku z Węgrami dla Warszawy było pokonanie narodowego rządu Wołynia, który stwarzał ciągły niepokój  jako przedstawiciel „idei wielko-ukraińskich”. Dla Ukraińców w Polsce zmiana była bez wątpienia ogromnym bólem, Wyraził go senator Tworzydło , który 17 marca w senacie  wyjaśnił: „Wielki Dom wyraził swoje zadowolenie związane z utworzeniem wspólnej granicy z Węgrami. Nie chcę wypowiadać się na ten temat. W tym samym czasie na terenie Rusi Podkarpackiej została rozlana krew setek młodych Ukraińców , którzy walczyli dla wielkiej idei narodu. Chylimy nasze głowy przed tymi ofiarami , co jest dowodem ogromnej siły ruchu ukraińskiego. Jesteśmy przekonani o tym , że z tej krwi i prochów powstanie i rozkwitnie narodowe, ukraińskie życie”. W tym momencie głos odebrał mu naczelnik zgromadzenia, ponieważ Tworzydło nie przechodził do rzeczy. Innym skutkiem zniknięcia Rusi Podkarpackiej  było przekonanie  w Warszawie , że Ukraińcy będący w Polsce  po tym jak stracili podparcie  w polityce zewnętrznej zostali zmuszeni do zmiany postawy wobec państwa polskiego. Nadające ton dzienniki rządowe  opublikowały kilkakrotnie artykuły w których polska administracja nie widziała żadnej okazji do przychylności względem Ukraińców. Wręcz przeciwnie. Akcje pacyfikacyjne i zamykanie ukraińskich organizacji we Wschodniej Galicji przyczyniały się do zaostrzenia na linii. „Zmiana” w postawie Ukraińców, którego oczekiwała polska prasa mogła zostać wyrażona praktycznie tylko w niewielkiej sile wytrzymałości na terenie narodowym i kulturowym. Rozwiązanie kwestii ukraińskiej w sensie wyrównania tym razem nie zostało podjęte przez stronę polską ani razu. 
Gdy w 1938 r. Polska nadaremnie zabiegała o wspólną granicę z Węgrami, również w Warszawie narodziła się myśl , aby uwolnić Słowację od Pragi, jednakże z zamiarem ścisłego połączenia  jej zarówno z Polską jak i Węgrami. „Integralne rozwiązanie” oznaczało dla Polski zachowanie samodzielnego obszaru czeskiego , który miał szukać zbliżenia z Warszawą , utworzenie Słowacji która miała być mostem łączącym Polskę z Węgrami oraz zniszczenie podkarpacko-rosyjskiego reżimu  poprzez ekstradycję państwa do Węgier. Polska uważała, że w ten sposób zachowa spokój na całym swoim froncie południowym. Plan też został pokrzyżowany gdy Słowacja nie rozwinęła się zgodnie z życzeniami Warszawy.

Jeszcze przed decydującymi wydarzeniami minister Beck w komisji zagranicznej senatu 11 marca wyraził zainteresowanie polskim terenem Dunaju na drogach prowadzących przez Słowację. „Przez ten obszar”, mówił „przebiega bardzo ważna dla polskiego państwa droga, na której od stuleci nasze państwo szuka kontaktu z innymi narodami, jeśli chodzi tylko o połączenia gospodarcze lub kulturowe lub współpracę przy kreowaniu stosunków politycznych na tym terenie”. Niestety w przeszłości rząd czechosłowacki utrudnił Polsce swobodne korzystanie z „naturalnej drogi”. Beck aprobująco wypowiedział się  na temat rosnącego poczucia przynależności narodowej u Słowaków.

15 marca ukazała się „Gazeta Polska” z wiodącym artykułem: „Niech żyje niezależna Słowacja!”, który w ciepłych słowach pochwalił nową strukturę państwa i powołał się przy tym na fakt, że Polska latami była jedynym narodem na świecie, który bezinteresownie wspierał słowacki ruch nacjonalistyczny. Rzeczywiście Polska  jako pierwsze państwo pospieszyła się aby uznać Słowację i natychmiast wysłać do Bratysławy  przedstawiciela dyplomatycznego w postaci dotychczasowego  polskiego konsula w Uzhorod – doktora Chałupczyńskiego. Entuzjazm dla Słowaków spadł , gdy Słowacja znalazła się pod ochroną fuhrera . W politycznych obserwacjach polskie dzienniki rządowe unikały zabierania stanowiska wobec Słowacji, ale  w reportażach publikowały także opisy  w których poddawały w wątpliwość niezależność rządu Bratysławy. Nie zabrakło również uwag dotyczących znaczenia , które uznawało ten fakt  za południową granicę Polski. Już podczas utworzenia państwa słowackiego narodowodemokratyczny „Dziennik Narodowy” pisał, że odtąd granice Polski  „od rzeki Niemiec do Prut” są otoczone niemieckimi wpływami, wystarczy tylko spojrzeć na mapę, aby zauważyć powagę sytuacji , a nastroju nie poprawił wpis dotyczący zawarcia niemiecko-rumuńskiego traktatu handlowego w Warszawie. „Gazeta Polska” została zmuszona wypytać ambasadora rumuńskiego Franassovici o jego opinię, który zapewniał ją, że traktat służy do wyciszenia nastrojów i oczyszczenia atmosfery , ale w żadnym stopniu nie porusza niezależności politycznej i gospodarczej Rumunii. Niemniej jednak dzienniki takie jak krakowski „Ilustrowany Kurjer” i „Dziennik Narodowy” utrzymywały, że mamy do czynienia z aneksją Rumunii do systemu gospodarczego Niemiec, która nie mogła pozostać bez skutków politycznych . Wydarzeniem, które tak samo jak utworzenie Słowacji poruszyło polską opinię publiczną  było rozwiązanie kwestii Kłajpedy. Dopóki polsko-litewski kontrast istniał w starej formie, żądania Niemców z okręgu Kłajpedy były traktowane w Polsce nawet z pewną sympatią. Jeszcze podczas ultimatum dotyczącego Litwy do prasy polskiej dotarła (fałszywa) informacja, że polska flota wyruszyła w kierunku północno-wschodnim. „Polska Zbrojna” opublikowała wtedy wiodący artykuł o niezwykle „silnym wrażeniu” jakie wywarła ta wiadomość na mieszkańcach Kłajpedy i na świecie. Powrót Kłajpedy do Rzeszy był postrzegany przez polską opinię publiczną jako krok dotkliwie poruszający polskie zainteresowania Morzem Bałtyckim. Oficjalnie ograniczono się do stwierdzenia, że Polska nie podpisała statutu Kłajpedy, a litewski rząd nigdy nie proponował swojemu sąsiadowi uwzględnienia Kłajpedy w kwestii bezpieczeństwa i integracji Litwy. Parlament uważał jednak, że konieczna jest manifestacja. Była to wyraźna zmiana w przeciągu kilku dni. Po tym jak niemieckie wojska wkroczyły do Czech i Moraw poseł generał Żeligowski na posiedzeniu sejmu w dniu 18 marca wymógł deklarację rządu z uzasadnieniem: „Dwa braterskie narody słowiańskie, czeski i słowacki w sposób tragiczny straciły swój niezależny byt. Sytuacja polityczna państwa polskiego  jest zagrożona”- wniosek Żeligowskiego upadł , ponieważ nie został poparty  przez posłów OZN. 22 marca OZN było innego zdania. Poseł Lechnicki wydał w sejmie oświadczenie, które w wielkiej oprawie  zostało wydane w dziennikach rządowych : „Kilka dni temu w naszym najbliższym sąsiedztwie  zostały uregulowane stosunki pomiędzy dwoma narodami , o nierównych siłach , według zasad które od pokoleń nie były stosowane w takiej formie. Dziś ponownie odnosimy się do informacji o decyzjach, które wobec teraźniejszych, realnych warunków z pewnością nie były  łatwe dla naszych litewskich sąsiadów. Na skutek tych okoliczności  świadomość ta może mieć dla ans o tyle większe znaczenie, gdyż przed kilkoma dniami  minął rok od uregulowania sąsiednich stosunków pomiędzy wolnym narodem litewskim  a wolnym narodem polskim  na podstawie pełnego uznania podstawowych praw obydwu państw. Ten rok przyniósł nam między innymi ogromną wartość poprzez uczucie wzmocnienia długoletniej współpracy  obu państw . Pozwolono mi wyrazić  moje niezłomne przekonanie w imieniu parlamentu odnośnie ostatnich wydarzeń, że droga którą podążamy będzie stwarzać długotrwałe warunki  dla korzystnego rozwoju  obydwu państw i narodów. Następnie 25 marca senat wydał podobnego rodzaju oświadczenie. Senator Katelbach wypowiedział się w ten sam sposób  jak poseł Lechnicki i kontynuował: „W ostatnich dniach naród litewski, którego los tak ściśle związany jest z naszym przez Morze Bałtyckie doświadczył ciężkich momentów. W imieniu parlamentu chciałbym zapewnić naszego północnego sąsiada , że w sercach i myślach Polski przeżycia narodu litewskiego wywołują głębokie i żywe wspomnienia”. Litewski przedstawiciel dyplomatyczny Saulys  był obecny w loży dyplomatów Senat dał niezwykłe widowisko ofiarowując dyplomacie oświadczenia  za które dziękował. Zupełnie odmienna była postawa polskiego  parlamentu w porównaniu do stycznia 1923 , gdy Kłajpeda w wyniku zamachu dostała się w ręce Litwy  a sejm z oburzeniem protestował!

W takim nastroju prasa opozycyjna mogła  powtórzyć swoje stare  hasło „niemieckiego parcia na Wschód” i znalazła duży posłuch. Mackiewicz, największy polemiczny talent wśród polskich dziennikarzy stał się zaciekłym wrogiem Beck’a. W swoim  „Słowie”, które cieszyło się zainteresowaniem w całym państwie i krytyce wewnątrzpolitycznej  był silnie hamowany przez cenzurę , jednakże w krytyce zewnątrzpolitycznej  cieszył się przez długi czas wolnością. Po publikacji swojego szczególnie ostrego artykułu przeciwko Beck’owi  w marcu udało mu się przeforsować czasowe wysłanie Mackiewicza do Berezy Kartuskiej. Był to ostatni raz gdy urzędy wewnętrzne  zainterweniowały w celu ochrony ministra zewnętrznego. Brzescy emigranci którzy wraz z końcem Czechosłowacji pozostali „bezdomnymi”, Witos, Kiernik i Bagiński jak również ciężko chory Korfanty  który nie chciał już przeżywać wybuchu konfliktu zbrojnego, wrócili do ojczyzny aby uczestniczyć w „patriotycznym nastroju”. Rząd nie prowadził, ale był prowadzony. Przez cały kraj przeszła fala zgromadzeń najróżniejszych organizacji , które podejmowały wszystkie decyzje  o „gotowości do obrony państwa”. W gazetach otwarcie wymieniano siły militarne poszczególnych państw i perspektywy nowej wojny światowej przy pesymistycznej ocenie niemieckich możliwości. Nagonka przeciwko Niemcom i ich prześladowanie w kraju przybierały coraz bardziej ekstremalne formy. Minister spraw zewnętrznych Rzeszy von Ribbentrop 21 marca zwrócił uwagę ambasadora Lipskiego w sposób ostrzegawczy wobec tych wydarzeń i oświadczył, że trzeba podjąć nową próbę sprowadzenia niemiecko-polskiej polityki na właściwy tor. Ponowił przy tym w korzystnej dla Polski  w rozszerzonej formie propozycję Niemiec dotyczącą rozwiązania problemu Gdańska i Korytarza. Niemcy były gotowe zadowolić się jedną ulicą i jedną linią kolejową przez Korytarz i utworzyć wolny, polski port w Gdańsku. Oprócz gwarancji granic oraz wydłużenia paktu o nieagresji na 25 lat zaproponowały wspólną niemiecko-węgiersko-polską gwarancję państwa słowackiego. W tym samym czasie polski minister spraw zewnętrznych  został zaproszony do Berlina w celu narady odnośnie porozumienia pomiędzy dwoma państwami. Propozycja Niemiec spotkała się z całkowitym odrzuceniem w kręgach militarnych w Warszawie od których opinii bardziej niż kiedykolwiek zależny był gabinet . Postawę tych kręgów wyraziła „Polska zbrojna” w określony sposób  w artykule z dnia 25 marca , w sposób następujący: „Jesteśmy gotowi na każdą wojnę, nawet z najsilniejszym przeciwnikiem. Wierzymy,że liczba naszych własnych dywizji , ich wyposażenie techniczne, ich duch walki i męska postawa całego narodu polskiego  wystarczą by zwyciężyć . Fuhrer i żołnierze nie są świadomi, że jesteśmy dużym narodem, który w historii wywalczył niebywałe zwycięstwa takie jak Grunwald (Tannenberg), Wiedeń i w roku 1920. Jesteśmy spokojni, ponieważ wiemy, że nasze zwycięstwa nie należą tylko do przeszłości. Dobrze wiemy, że nasze bagnety również w przyszłości będą narzędziami naszych zwycięstw. Czekamy na to. W myślach przygotowujemy naszego ducha na przyszłe wojny. Dobrze sobie poradzimy”. 26 marca rządowi Rzeszy zostało przekazane pisemne oświadczenie Polski przez ambasadora Lipskiego, w którym zaproponowano wspólną gwarancję specjalnej pozycji wolnego miasta Gdańsk przez Polskę i Niemcy . Odnośnie komunikacji z Prusami Wschodnimi rząd polski chciał przedyskutować ten problem razem z rządem niemieckim, jednak z zastrzeżeniem , że na drogach komunikacyjnych nie zostanie naruszona polska suwerenność. Poza  tym chodziło o stworzenie udogodnienia w komunikacji zasadniczo zależnego od zgody niemieckiej dotyczącej polskiego rozwiązania kwestii Gdańska. Ta odpowiedź została odebrana przez stronę niemiecką jako odrzucenie wspaniałomyślnej propozycji fuhrera. Lipski wyraźnie oświadczył, że dalsze dążenie do realizacji niemieckich planów odnośnie powrotu Gdańska do Rzeszy oznacza wojnę z Polską , podczas gdy minister spraw zewnętrznych Rzeszy  odpowiedział, że naruszenie ternu Gdańska przez wojska polskie z Niemiec będzie traktowane w ten sam sposób jak naruszenie granic Rzeszy . Jednocześnie Polska wzmocniła swoje siły militarne z niemieckiej granicy. Wszystkie ostrzeżenia ze strony niemieckiej o możliwych konsekwencjach nie były przestrzegane.

Wydawało się, że istniały jeszcze momenty, kiedy Polska wahała się czy w końcu ma zająć front przeciwko Niemcom, Generał Skwarczyński wygłosił przemówienie dnia 28 marca w którym wyjaśnił: „ Fakty stworzone w ciągu ostatnich dni przez Niemcy , które przedstawiają zmianę mapy państw Europy i europejskich stosunków bez wątpienia wprowadziły nas w bardzo trudną sytuację. Podstawowym zadaniem polityki Polski jako państwa położonego pomiędzy zachodem a wschodem Europy jest utrzymanie pokoju w tej części Europy. Do tego też dążyła polska polityka po stworzeniu dobrych stosunków ze wszystkimi sąsiadami. Linia ta znalazła swój wyraz w paktach o nieagresji z Niemcami i Rosją. Aby dalej ją realizować musimy trzymać się tych paktów. Polska nie może ulec presji i dać się wciągnąć w jakąś postawę ataku wobec naszych zachodnich lub wschodnich sąsiadów”. Słowa Skwarczyńskiego można wyjaśnić tym, że Polska nie uważała jakoby już nadszedł czas na oficjalny zwrot w polityce zewnętrznej. Negocjacje z Anglią, które były w toku przynajmniej od wizyty podsekretarza stanu Hudson’a 19 marca w Warszawie  nie pokazały jeszcze żadnych konkretnych rezultatów. Polska wymagała konkretnych zabezpieczeń. Anglia posiadająca możliwości o których w Warszawie istniały fantastyczne wyobrażenia , okazała się być skłonną obiecać gwarancje  aby odciągnąć Polskę od Niemiec. Zapowiedziana od tygodni wizyta Beck’a w Londynie który pierwotnie miał nakłonić angielskie gazety do zwięzłej informacji  wydawała się być pierwszorzędną sensacją. Anglii było łatwo traktować Polskę jak przedmiot. Po odrzuceniu propozycji powrotu Gdańska do Rzeszy polski rząd stał się więźniem swojej doktryny „nie dopuścić  do umniejszenia praw Polski”. Angielski plan skończył się połączeniem niemieckiej siły na wschodzie poprzez wspólny opór Polski i Rosji aby samemu móc przyjąć wyczekującą postawę. W tym celu podjęte zostały również angielsko-francuskie negocjacje dotyczące paktu z Unią Sowiecką. Polska nie brała udziału w tych negocjacjach ale ich rezultaty miały wyjść jej na dobre. Na temat podróży Beck’a do Londynu ukazała się polemika prasowa na podstawie artykułu „Niemieckiej dyplomatycznej politycznej korespondencji” w którym wskazano  na wrogie incydenty  przeciwko Niemcom w Polsce , tak jakby do pełnych zaufania stosunków z narodem niemieckim nie przywiązywano już takiego samego znaczenia jak wcześniej. Jeśli po stronie polskiej pojawiło by się zdanie, że przestrzeganie praw do życia i godności narodu niemieckiego nie jest konieczne, to było to przykre dla przyszłego harmonicznego rozwoju, jak również niewątpliwie bardzo szkodliwe dla samego narodu polskiego. Właściwe kręgi Polski powinny również zważać na sytuację geograficzną Polski. Polska musi zdać sobie sprawę  z tego jakie zalety przyniosła jej dotychczasowa polityka i w jakim stopniu  wzrosła jej niezależność i światowe znaczenie.  Wątpliwe jest to czy odbiegnięcie od tego kierunku  doprowadziło by do pożądanych rezultatów gdy obcy dźwięk syren miałby wabić także w innym kierunku.

W odpowiedziach polskiej prasy mówiono, że niemiecka korespondencja uogólniła „pojedyncze przypadki”. Poza tym reakcja polskiej opinii publicznej odnośnie ostatnich wydarzeń była zrozumiała. Polska nie chciała zrezygnować z polityki dobrych stosunków sąsiedzkich. „Express Poranny” (30 marca) utrzymywał : „Polska z pewnością nie chce żadnej zmiany w rozpoczętej w 1934 roku polityce. Nie możemy jednak przeoczyć, ze pakt niemiecko-polski został zawarty z państwem które opierało się na zasadzie narodu, ale dziś odrzuca tą zasadę na korzyść zasady imperializmu ze wszystkimi z natury rzeczy wynikającymi z niej nieprzewidywalnymi skutkami”. Czy tym samym dano do zrozumienia, że warunki dla paktu niemiecko-polskiego już nie istnieją?. „Dobry Wieczór” (31 marca) kontynuował w tonie „ Expressu Polarnego”, porównując  grę pomiędzy Niemcami a Polską do partii szachów, która jest remisem. W interesie Niemiec nie będzie zmiana tego stanu i zagrożenie Polsce matem. Należało by przemyśleć  czy kontynuacja gry z takim zamiarem przyniosłaby straty Niemcom, ponieważ ma problemy gospodarcze, znajduje się w niewygodnym położeniu geograficznym , jest obciążona mniejszościami narodowymi , nie mogłaby ryzykować niepowodzeniem swojego społeczeństwa jak również musiałaby być przygotowana  na możliwość wielostronnych rozliczeń. Niemcy w 1939 roku miały nie prowadzić żadnych nowych sporów. Polska opinia publiczna żądała szacunku  dla polskiej godności narodowej, interesów życia Polski, które w żaden sposób nie są zawarte w granicach Polski oraz dla polskiej pozycji na świecie. Realne warunki w Europie uniemożliwiały, aby ktoś mógł naruszać interesy życiowe i godność partnera. Postawa remisowa w historycznej grze w szachy , która mimo tylu trudności prowadziła na korzyść rezultatów dla Polski i Niemiec miała zostać zachowana. W ten niespotykany dla dziennika rządowego ton uderzono kilka godzin przed wydaniem oświadczenia angielskiego premiera w Izbie Gmin: rząd brytyjski czuje się odpowiedzialny i gwarantuje polskiemu rządowi do do dyspozycji oddaną pomoc na wypadek gdyby polska niezależność była zagrożona w takiej formie dla której polski rząd  widziałby konieczność stawienia oporu swoimi siłami zbrojnymi. Chamberlain  dodał, że jest upoważniony do poinformowania, że rząd francuski rząd przyjmie taką samą pozycję jak brytyjski.

W Warszawie starano się przedstawić to oświadczenie poniekąd jako niegroźne wyrażając swoją silną satysfakcję, że angielski rząd uznał konieczność stworzenia „wspólnych warunków dla pokoju na Wschodzie i Zachodzie Europy”, Tym samym wzięto pod uwagę  starą koncepcję Polski. Poza tym trzeba podkreślić, że nie nastąpiła zmiana zasad na których opierała się polska polityka zagraniczna i o ile będzie od niej zależała – opierała się również dalej.

Z angielskim czekiem in blanco w torbie pułkownik Beck udał się do Londynu nie zatrzymując się na pobyt w Berlinie. Zapowiadające się narady sprawiły , że polski minister spraw zewnętrznych wyruszył w podróż zagraniczną tym razem z dokładną trasa marszu. Uważał nawet za konieczność aby podczas dni londyńskich komunikować się telefonicznie z Warszawą  - takiej metody zwykle nie stosował. Kompetentne stanowiska warszawskie znalazły w oświadczeniu Chamberlain’a niezgodność, ponieważ taka jednostronna obietnica pomocy z „godnością wielkiego mocarstwa” Polski zdawała się być nie do pogodzenia. Beck w Londynie natychmiast zapewnił, że Polska nie przyjmuje dobrodziejstw, ale jest gotowa odpłacić podobną monetą. Dlatego gwarancja uzyskała obustronny charakter. Chamberlain na konferencji w Izbie Gmin dnia 6 kwietnia podał do wiadomości:

„1. Rozmowy z ministrem Beck’iem miały dalszy zasięg i wykazywały pełną zgodność poglądów odnośnie pewnych ogólnych zasad.

2. Stwierdzono, że obydwa państwa są gotowe zawrzeć obustronne porozumienie o długotrwałym charakterze w celu zastąpienia teraźniejszego tymczasowego porozumienia, które zawiera jednostronną gwarancję, której udzielił rząd angielski polskiemu rządowi.

3. Do czasu zawarcia ostatecznego traktatu minister Beck zapewnił rząd angielski, że rząd polski czuje się zobowiązany  udzielić pomocy rządowi angielskiemu na tych samych warunkach, tak jak zostało to określone w tymczasowej gwarancji polskiej udzielonej przez rząd angielski.

4. Tak samo jak tymczasowe zapewnienia ostateczny traktat nie jest kierowany do żadnego innego państwa tylko ma na celu zapewnić wzajemną pomoc Anglii i Polsce na wypadek bezpośredniego lub pośredniego zagrożenia niezależności jednego z państw.

5. Stwierdza się , że pewne pytania, które dotyczą dokładniejszego sprecyzowania różnych sytuacji, gdzie m.in. mogłaby pojawić się konieczność udzielenia takiej pomocy, wymagają dalszych kontroli przed zawarciem ostatecznego traktatu.

6. Stwierdza się że w/w decyzje nie stanowią przeszkody dla żadnego z tych państwa do zawarcia traktatów z innymi państwami w interesie ogólnym umocnienia pokoju.”

Uzupełnieniem tego porozumienia stała się przemowa francuskiego premiera Daladier’a z dnia 13 kwietnia w której powiedział: „Rząd francuski cieszy się z zawarcia paktu wzajemnej pomocy pomiędzy Anglią a Polską, które zobowiązały się w razie pośredniego lub bezpośredniego niebezpieczeństwa do wzajemnej obrony swojej niezależności.

Polsko-francuski traktat o sojuszu został w ten sam sposób potwierdzony przez rząd francuski i polski. Francja i Polska gwarantują sobie wzajemną, bezpośrednią i natychmiastową współpracę  przeciwko próbie zagrożenia koniecznych do życia interesów”.

Z tymi oświadczeniami wiązała się zmiana pozycji Polski, gdzie wszelkie przeciwne zapewnienia nie mogły wprowadzić w błąd. Mieliśmy do czynienia jedynie z pytaniem , jak Polska w sposób formalny  bez łamania zasad swojej polityki  zewnętrznej mogła zostać „wbudowana” w system , który przygotowała Anglia. Tym samym wykroczono poza normy zdystansowanej polityki Becka kierowanej względem Zachodu ostatnich 5 lat.

Nic nie charakteryzowało zmiany trafniej niż to, że polskie żądania odnośnie surowców i kolonii, które zgodnie z pierwotnym programem miały odegrać dużą rolą podczas wizyty w Londynie nie zostały już więcej poruszone. Dokładnie miesiąc minął gdy Gówna Rada OZN sformułowała polskie żądania kolonialne w 18 tezach , które zostały uzasadnione sytuacją społeczeństwa, potrzebami gospodarczymi, sytuacją geograficzną państwa i żądaniem równości z innymi mocarstwami. Nie zabrakło również informacji, że właściciele obszarów kolonialnych nie są w stanie ich zaludnić i zadowalają się prawie wyłącznie wyzyskiem, podczas gdy naród „dynamiki” polskiej posiadał szczególne zdolności kolonizacyjne. „Dlaczego” - tak w tym samym czasie pisała „Gazeta Polska” - „we wszystkich niezbędnych do rozwoju warunkach mają mieć udział Anglicy, Francuzi, Belgowie, Holendrzy, Włosi, Hiszpanie i Portugalczycy  i dlaczego nie są one dostępne dla Polski?” (3 marca). Na to pytanie Londyn zamilkł. Angielska gwarancja została kupiona  za zajęcie się kwestią kolonialną. Nie chodziło już o to jak pułkownik Beck rozegra dalej „Partię szachów” z Rzeszą, ale  o to że zmienił szachownicę. Decyzje z Londynu przyniosły Polsce szereg poważnych wniosków. Po pierwsze  przed ostateczną regulacją konieczne były rozmowy militarne i gospodarcze , przy czym pod uwagę brany był sojusz z Francją. Jeszcze podczas wizyty Ciano w Warszawie odnoszono wrażenie jakoby  Polska wszelkimi środkami usiłowała trzymać się z daleka od konfliktu francusko-włoskiego. Teraz już nie miała tej swobody. Rzucona przez Londyn zbiorowa sieć coraz bardziej zaciskała się nad Polską. Gwarancje dla Rumunii i Grecji wywołały w Warszawie pewien dyskomfort. Gazety podkreślały, że razem z tym nie powstaną nowe zobowiązania dla Polski. Czysto zasadniczo- mówiono dalej -liczba gwarancji udzielonych przez któreś państwo stoi w stosunku odwrotnym do ich wartości. Pośrednio Polskę poruszyły naturalnie także brytyjskie negocjacje z Sowietami , w ten sposób ,że Polsce coraz trudniej było czysto zewnętrznie utrzymać stosunki z sąsiadami na tym samym poziomie. Wspomniane  w Londynie rozszerzenie polsko – rumuńskiego sojuszu dotychczas ograniczonego do granic wschodnich  mogło mieć wpływ  na stosunek Polski do Węgier i tym samym zagrozić jedynemu nabytkowi ostatniego okresu i uzyskaniu wspólnej granicy z tym państwem. Żywe dyplomatyczne starania Polski były skierowane na mediacje pomiędzy Bukaresztem a Budapesztem. Podczas wizyty Ciano „Gazeta Polska” wykorzystała sformułowanie, że dla trzech największych sąsiadów rejonu naddunajskiego : Niemiec, Włoch  i Polski nie może pozostać obojętne co się w tym rejonie dzieje (27 lutego). Uznanie jako „trzeci faktor” Polska mogła uzyskać nad Dunajem tylko przy pomocy utworzenia węgiersko- rumuńskiego  kompromisu. Perspektywy były tu oczywiście nie większe niż w przeszłości. Jednakże najpoważniejszy problem wyniknął dla Polski na skutek wpływu porozumień londyńskich  na jej stosunek do Niemiec. Wymówki niemieckiej prasy , która wskazywała sprzeczności, które powstały pomiędzy niemiecko – polskim  i angielsko – polskim traktatem skłoniły warszawskie gazety rządowe do odpowiedzi , w których powiedziano ,że jeśli polsko – francuski sojusz nie byłby przeciwieństwem paktu ze stycznia 1934, to dla polsko – angielskiej umowy która miała służyć tylko pokojowi, musiało by obowiązywać to samo. Zarzut ,że Polska współuczestniczy  w oblężeniu angielskim i daje się wykorzystać jako przedmiot angielskiej polityki został z oburzeniem odrzucony ze wskazaniem na znane polskie normy. „Na temat oblężenia” - twierdził „Kurjer Poranny” - „mogłaby powiedzieć więcej Polska niż Niemcy, szczególnie w czasie gdy niemieckie wojska stacjonowały od Kłajpedy aż do Doliny Wagu”. Polska argumentacja nie była logiczna. W 1934  r. Niemcy i Polska wyraźnie postanowili, że „dotychczasowe zobowiązania” nie przeszkadzają w niemiecko – polskiej deklaracji, nie zaprzeczają jej  i nie poruszają jej. Tym samym miano na myśli sojusz francusko- polski . Automatyczne rozszerzenie na nowe porozumienia  było oczywiście niemożliwe , w każdym razie należało nadrobić opinię niemieckiej strony na temat tego punktu. Zasadniczo np. niemiecko- angielski konflikt w ogóle nie poruszał tematu Polski , która była związana niemiecko – polskim paktem o nieagresji. Londyńska deklaracja sprawiła, że Polska popadła w rozterki których nie rozwiązała. Bardziej ważki był zarzut, że porozumienie z 1934 r. zostało stworzone w oparciu na pakcie Kellogg’a. Przy czym decydujące było pytanie, kto zerwał pokój. Angielsko-polskie porozumienie wychodziło ponad porozumienie  o agresorze. Zobowiązanie o udzieleniu pomocy nastąpiło, jak również część była zdania, że jej niezależność jest zagrożona bez sprawdzenia czy to zagrożenie nie zostało wywołane z własnej winy. Nie można tutaj twierdzić, że chodziło tu o system który obowiązywał tylko na wypadek agresji. Polska uległa czarowi angielskich planów oblężenia. Nawet jeśli nie brała bezpośredniego udziału w umowach zbiorowych , to nie zmieniało to faktu, że dla Anglii porozumienie z Polską było tylko częścią ramy systemu, który został stworzony przeciwko Niemcom. Fuhrer w swoim przemówieniu  w Wilhelmshaven (1 kwietnia) jednocześnie ostrzegł przed udziałem w brytyjskim oblężeniu. Waga tego ostrzeżenia nie została w Polsce rozpoznana . Gdy już było jasne, że fuhrer wyjdzie z Reichstagu z ważnym oświadczeniem  dotyczącym polityki  zewnętrznej , w „Gazecie Polskiej” 26 kwietnia ukazał się duży, zasadniczy artykuł  spod pióra korespondenta berlińskiego Kazimierza Smogorzewskiego, który dla polskiego pojęcia sytuacji miał dość znamienne znaczenie. Smogorzewski użalał się, że temperatura sąsiedzkich stosunków spadła poniżej zera i szerzą się nieufność oraz oburzenie. Winę za to przypisał Niemcom , że jako pierwsi złamali  „równowagę” w niemiecko-polskich stosunkach a kontrahenta zaskoczyli dokonanymi faktami, które nie są do pogodzenia z „nastrojem i literami” porozumienia z 1934 r.. Polska nie utrudniała zbrojenia niemieckiego, fuzji niemieckiego narodu ani reżimu narodowosocjalistycznego w Gdańsku. Wręcz przeciwnie, została zaskoczona przez Protektorat Czech i Moraw, ochronę Słowacji  oraz ponowną aneksję Kłajpedy i musiała podjąć pewne środki ochrony po tamtej stronie polskiej granicy podczas marszu niemieckich dywizji. W atmosferze wysokiego napięcia została narzucona kwestia Gdańska, zgodnie z czym kontrola polskich praw miała przejść w ręce obcego państwa a bezpieczeństwo Polski  przy ujściu Wisły miało zostać zagrożone. Na to Polska nie mogła się zgodzić. Co dotyczyło ewentualnej gwarancji granic przez Niemcy budziło wątpliwość Polski. Niemcy decydując się na politykę militarnego nacisku i oblężenia Polski silnie wstrząsnęły  porozumieniem z 1934 r. i zmusiły Polskę do dodatkowych środków bezpieczeństwa takich jak gwarancja brytyjska. Ze strony niemieckiej przypuszczano, że porozumienie z 1934 w znaczącym stopniu zlikwiduje sojusz polsko- francuski . Było to cenne wyznanie. Polski rząd i opinia publiczna nigdy nie miały zamiaru likwidować sojuszu z Francją. Smogorzewski który użył wspaniałego sformułowania „Żadne groźby nie mają na nas wpływu. Nasze mury nie upadną przez Trąby z Jerycha” - zapewniał na koniec. Polska jest gotowa negocjować o nowym statucie wolnego miasta Gdańska  i nie życzy sobie żeby obecne nastroje trwały dalej w obu państwach. Wszystkim jednostronnym decyzjom , które łamią polskie interesy będzie się jednak przeciwstawiać. Rozważania Smogorzewskiego skończyły się przyjęciem sztywnej równowagi pomiędzy Polską a Niemcami, która ani nie opierała się na zamiarach porozumienia z 1934 roku ani nie została zaakceptowana w ciągu ostatnich  5 lat. Jakże mogła być o tym mowa również w czasie największych przewrotów europejskich i przesunięć sił! Każdy partner mógł dążyć do swojego celu. Kiedy Niemcy zyskiwały przy tym więcej , Polska nie mogła im tego zarzucić! W mniejszym stopniu chodziło tu także o pojęcie równowagi jak o przecięcie się obszarów zainteresowania. Polska prasa zachowywała się w ten sposób, jakby przy pomocy Protektoratu Czech i Moraw pojęcie „niemieckiej przestrzeni życiowej” stało się niebezpieczną bronią imperialistyczną , która skierowana była przeciwko Polsce. Całkowicie zapomniała, że dla polskiej polityki zewnętrznej już od dawna istniało pojęcie „przestrzeni polskich celów”, które w większości przekroczyło granicę narodu polskiego. Zdaniem Polski chodziło tu o kraje bałtyckie i w pewnych granicach o teren Dunaju. Polska i niemiecka polityka zderzyły się tutaj. Czy konieczne było przewidywanie interesów obszaru  tylko ze sprzeczności niż rozważanie ich jako uzupełniających lub łączących? Dla Smogorzewskiego istniała ta konieczność: „Nigdy nie zaakceptujemy , że własna „przestrzeń życiowa” ma być uzupełnieniem „przestrzeni życiowej” Niemiec. Nigdy nie zgodzimy się z tym, że dobre stosunki sąsiedzkie z Niemcami zostały nabyte politycznym osamotnieniem , jednostronnymi ustępstwami i rezygnacją  z prawdziwej niezależności”. Czy te słowa nie dają znać o poważnym braku pewności siebie względem problemu współpracy z Niemcami w Europie Środkowej i Wschodniej? Jeżeli zaprzeczona zostanie możliwość porozumienia spraw państwowych, pozostanie właściwie tylko inny skutek o którym wspomniał „Krakowski Kurier Ilustrowany”. „Czy Polska ma na przykład”, mówiła gazeta , „prawo do przestrzeni życiowej, która zgodnie z niemieckimi dyrektywami geopolitycznymi miała przede wszystkim obejmować Prusy Wschodnie , które geopolitycznie leżą w obszarze polsko-litewskim , przy ujściu polskiej Wisły w pobliżu polskiego morza? Czy Polska na przykład ma prawo do Śląska polskiego , który nie tylko pod względem etnograficznym jest regionem polskim, ale jest częścią geopolityczną Polskiego Górnego Śląska? Czy Polska na przykład ma prawo do organizowania losów Słowacji i Moraw, które leżą na połączeniach komunikacyjnych , które są dla Polski niesłychanie ważne?”. Przytoczenie tych pytań wystarczy  by pokazać dokąd musiałoby to prowadzić , gdyby Polska uczyniła hasło walki z interesów Państwa. W polskiej opinii publicznej powrót Kłajpedy do Rzeszy  był odczuwany jako szczególnie mocny cios, mimo iż nie można było zaprzeczyć , że było to państwo niemieckie , które nigdy nie graniczyło z Polską. Ale była to ingerencja w „przestrzeń polskich zainteresowań”. Przy takim zachowaniu Polsce brakowało każdego prawa, aby zarzucić Niemcom imperializm.

Smogorzewski trafnie podkreślił, że porozumienie z 1934 roku stworzyło pewien nastrój , który był wyraźnie odczuwalny całej europejskiej polityce. Obydwie strony realizowały swoje cele w różnych fragmentach  ale w pewnym równoległym stanowisku. W każdym razie polityka obydwu tych państw w ostatnich 5 latach nazywana była współdziałaniem. Wynikło z tego rzeczywiste osłabienie sojuszu polsko – francuskiego . Stwierdzone to zostało  nie tylko z częstych zarzutów prasy francuskiej , ale również z takich zdarzeń jak na przykład w marcu 1936 r. francuski ambasador  w Warszawie odbył konferencję prasową w której wezwał Polskę  przeciwko remilitaryzacji Nadrenii. Było wiele uwag i wypowiedzi polskiej prasy rządowej , które krytykowały sojusznika francuskiego i wątpiły  w jego wartość dla Polski. Jeszcze na początku marca 1939 r. Smogorzewski  mówił w swoim przemówieniu  w Łodzi o nieuczciwej grze Francji, która nie uznawała równorzędności  swojego sojusznika i chciała prowadzić nowy spór z Niemcami, najchętniej na polskiej ziemi. Po polskim ultimatum w stosunku do Pragi w poprzednim roku „Express Poranny” otwarcie rzucił pytanie czy sojusz z Francją ma jeszcze w ogóle sens i Polska powinna wyciągnąć z nowej sytuacji odpowiednie wnioski. Częściowa likwidacja polsko- francuskiego  sojuszu nie była zamiarem, ale skutkiem przyjętej w 1934 roku niemiecko- polskiej polityki. Zadziwiające jest to, że Polska później dziwiła się z tego powodu i chciała pokonać ten skutek. Od 1934 roku Polska oddaliła się wewnętrznie i zewnętrznie od zachodnich demokracji. Polska szydziła z Genewy. Chciała być współorganizatorem nowego porządku w Europie. Jako przeludnione państwo Polska rościła sobie żądania  kolonialne z takim samym  uzasadnieniem jak Niemcy i Włochy. Szukała teraz ponownie kontaktu ze światem zachodnim  i nie mówiła już o koloniach. Pozwoliła się wprowadzić  w pozycję sprzeczności z Niemcami, która – zrozumiał Smogorzewski – na dłuższą metę była nie do podtrzymania.

28 kwietnia fuhrer podczas posiedzenia Reichstagu wyciągnął wnioski z postawy Polski  i oświadczył o wygaśnięciu niemiecko-polskiego paktu o nieagresji. W swojej umowie , którą swego czasu zawarł z Marszałkiem Piłsudskim , powołał się wyłącznie  na istniejące już zobowiązania i to znane już zobowiązania Polski względem Francji. „Rozszerzanie tych zobowiązań stoi w sprzeczności z niemiecko – polskim  paktem o nieagresji. W takich okolicznościach nie zawarł bym wtedy tego paktu. Jaki sens mają w ogóle  pakty o nieagresji jeżeli jedna ze stron zezwala na mnóstwo wyjątków. Albo jest wspólne bezpieczeństwo tzn. wspólna niepewność i wieczne zagrożenie  wojną lub jasne porozumienia, które zasadniczo wykluczają każde  działanie broni między stronami. Dlatego uważam zawarte swego czasu porozumienie między mną a Marszałkiem Piłsudskim  za złamane jednostronnie przez Polskę  a tym samym za już nieistniejące!”. Fuhrer podkreślił jednocześnie swoją gotowość do  ponownego uregulowania  umownego stosunków z Polską. W przekazanym jeszcze tego samego dnia polskiemu rządowi  memoriale stanowisko niemieckie zostało jeszcze bliżej uzasadnione. Stwierdzono, że polsko-angielskie  porozumienie  zgodnie z całą sytuacją stosunków politycznych jest skierowane wyłącznie przeciwko Niemcom. Niemiecko- polska deklaracja  z 1934 roku zakładała  pełne wzajemne zaufanie obydwóch stron jak również lojalność planów politycznych. Z nowym sojuszem polski rząd został podporządkowany polityce, której celem było oblężenie Niemiec. Niemieckie propozycje miały przedstawiać minimum tego, czego żądano z punktu widzenia niezłomnych niemieckich interesów. Rząd polski nie skorzystał z okazji do sprawiedliwego uregulowania kwestii Gdańska , ostatecznego zabezpieczenia swojej granicy a tym samym  trwałej stabilizacji sąsiedzkich stosunków obydwu państw. 5 maja Beck udzielił przed sejmem odpowiedzi ze strony polskiej. Jej powstanie nie było bezcelowe. Według informacji wileńskiego „Słowa” (z dnia 24 maja) 3 maja Beck nie spisał jeszcze  żadnego słowa swojego przemówienia. Był on już kilka razy goszczony przez prezydenta Mościckiego  i Marszałka Rydza – Śmigłego i czekały go jeszcze dwie wizyty: ambasadora francuskiego i angielskiego. Najpierw pojawił się ambasador Noel , któremu Beck oświadczył: „Będę mówił stanowczo, ale bardzo grzecznie. Proszę nie oczekiwać ode mnie nic innego”. Brytyjski ambasador Kennard nie zadowolił się takimi krótkimi zapewnieniami. Chamberlain oczekiwał od niego jeszcze tego samego dnia sprawozdania ze wszystkimi szczegółami o treści i dźwięku przemówienia Beck’a. Rozmowa z Kennard’em trwała do późnych  godzin wieczornych . Beck na koniec podsumował swoją opinię zdaniem : „Jeżeli Polska nieustępliwie chce pozostać w kwestii Korytarza  drzwi do rozmów dotyczących nowego statutu Gdańska pozostają otwarte”. Kennard uznał rozmowę za tak imponującą , że postanowił wysłać ze sprawozdaniem swojego sekretarza Norton’a samolotem do Londynu. Niemiecki rząd nie pozwolił jednak na przelot w nocy. Nortonowi udało się akurat jeszcze złapać wieczorny pociąg do Berlina. Po tym jak narady zakończyły się, Beck zawołał do siebie swoją sekretarkę i przedyktował jej swoje przemówienie w nocy. 4 maja rano przekazał on manuskrypt Marszałkowi Rydzowi-Śmigłemu i premierowi Sławoj-Składkowskiemu . Na tej konferencji trojga  ustanowiono ostateczny tekst. Marschal chciał, aby cały świat dowiedział się, że Polska będzie stawiać opór, nawet jeśli nie otrzyma pomocy. Poza tym miał wyrazić aluzję , że Niemcy rzekomo dążą do realizacji planów przeciwko Unii Sowieckiej . Beck ogłosił  swoją gotowość  do wyrażenia w przemówieniu aluzji i aby porozumieć Paryż i Londyn na drodze dyplomatycznej  na temat tego co miał na myśli. Z tego opisu gazety wileńskiej można było wywnioskować , jak duży wpływ wywierała Anglia na polskie wypowiedzi . Rząd warszawski w swojej beznadziejnej sytuacji mógł jedynie tylko powtarzać, że nie była skłonna ustąpić. Przy tym wydziały militarne bardzo mocno zajmowała myśl jak odciążyć Wschód.

Dążenia Rydza-Śmigłego  aby rozegrać wcześniejsze napięcia  pomiędzy Niemcami a Unią Sowiecką  były pod tym względem wystarczające. W swoim dokładnie nadzorowanym przemówieniu z 5 maja Beck oświadczył „zerwanie” niemiecko-polskiego układu  na rzecz „niczego takiego o małym znaczeniu”. Jednakże nie ma powodu  aby opłakiwać ten układ po tym jak strona odbiegła od jego głównej zasady. Niemcy żądały ograniczenia wolności polskiej polityki i jednostronnych, niemożliwych do pogodzenia  z interesami Polski podstawowych ustępstw. Beck zadał pytanie o co chodzi – o wolność niemieckiego społeczeństwa w Gdańsku , o kwestie prestiżu czy o usunięcie Polski z Morza Bałtyckiego, z którego Polska nie da się wyrugować. Słowo „Korytarz” jest sztucznym wynalazkiem. Chodziło o pradawny polski kraj , który wykazywał tylko niewielki procent niemieckich osadników. Niemieckie propozycje  nie zostały oficjalnie złożone. W nieoficjalnych rozmowach  czyniono również całkiem inne aluzje, do których w razie potrzeby miał wrócić minister. Warunkiem nowego porozumienia z Niemcami były pokojowe zamiary i pokojowe metody. Wtedy możliwe były rozmowy z rządem Rzeszy , gdzie polski rząd będzie liczył się z doświadczeniami ostatniego czasu. Polska nie znała pojęcia pokoju za wszelką cenę. Tylko jedna rzecz w życiu człowieka, narodów i państw ma bezcenną wartość: honor. W polskiej opinii publicznej przemówienie to w którym w pewnym stopniu oderwano się od polityki, uzyskało powszechny poklask. Minister polityki zewnętrznej zyskał wątpliwą przewagę  gdy jego zacięty przeciwnik z opozycji, profesor Stroński z „Kurjera Warszawskiego”, znany jako niepohamowany siewca nienawiści względem Niemiec, po raz pierwszy okazał mu uznanie. W dniu po przemówieniu sejmowym  Beck miał w wybuchu złości zamieść całą stertę telegramów z  hołdami pod dywan. Wiedział, że stał się bezwolnym narzędziem zgubnej polityki. Jego nastrój był ostrym przeciwieństwem  wielkich gestów na zewnątrz. Gazety zapewniały, że Niemcy  mają wybór. Polska spełniła swój obowiązek wobec siebie i świata i miała nadzieję , że nie nastąpi „ześlizgnięcie się po krzywym poziomie”. Zdumiewające było to jak zatwardziałą pozostała Polska i jak bardzo przeceniała siebie samą. Ześlizgnięcie się po krzywym poziomie właśnie nastąpiło. W celu omówienia szczegółów militarnej współpracy minister wojny Kasprzycki udał się do Paryża i Londynu. Przy tym od zachodnich mocarstw zostało narzucone pytanie, czy Polska nie mogłaby otrzymać wsparcia poprzez dostawy materiałów wojennych i oddziałów technicznych od Unii Sowieckiej. Polska zareagowała zasadniczo dość przychylnie, jednakże nie chciała wiązać się w pakt pomocy z zachodnim sąsiadem.

Podczas powrotu z podróży na Bałkany 10 maja, bezpośrednio po rezygnacji Litwinow’a, w Warszawie zjawił się zastępca sowieckiego komisarza zagranicznego Potemkin. Dłuższa, oficjalna rozmowa z Beck’iem  uzasadniła u Polaków nadzieję , że mogą polepszyć swój stosunek do Sowietów. Gdy 18 maja sejm ratyfikował polsko-sowiecką umowę handlową, wyrażone zostało oczekiwanie silnego ożywienia sprzedaży , które było niezbędne ze względów politycznych. „Gazeta Polska”, która opublikowała artykuł skierowany przeciwko niemiecko-polskim  stosunkom handlowym , reprezentowała punkt widzenia, że przeniesienie kierunku polskiego handlu zewnętrznego ze Wschodu na Zachód musi nastąpić, co również w razie konfliktu mogłoby mieć swoje znaczenie.

Było jasne ,że Polska liczyła przynajmniej na zaopatrzenie w materiały wojenne  ze Wschodu, po tym gdy nie było mowy o dostawie z Zachodu w poważnym przypadku. Nowy ambasador Sowiecki Szaronow, którego Sowieci mianowali po długiej przerwie, przybył 26 maja do Warszawy i spotkał się tam z *miłym przyjęciem, którego nie zapewniono jego poprzednikom. Pierwotnie Polacy zgłosili w Londynie zastrzeżenia przeciwko negocjacjom trzech mocarstw: Anglii, Francji i Unii Sowieckiej, ponieważ nie chcieli aby Sowieci w ogóle zostali wciągnięci w kwestie europejskie. Nie podtrzymali tego zdania i nalegali aby mocarstwa zachodnie wyszły naprzeciw Rosjanom. Na zewnątrz Polski rząd zapewniał tylko, że rozmowy ich trojga nie powinny obchodzić Rosjan i Polska reguluje bezpośrednio swoje sprawy z innymi państwami. Jednak Warszawa mocno zaniepokoiła się gdy trzy mocarstwa negocjowały o pozycji krajów bałtyckich a więc na obszarze którego domagała się polska polityka zewnętrzna  jako „obszaru polskich zainteresowań”. Polska prasa wyraziła, trochę w nieśmiały sposób , że nie można narzucić krajom bałtyckim  żadnego zabezpieczenia, którego same nie chciały by mieć. W odniesieniu do Unii Sowieckiej podkreślono tylko, że nastąpiło polepszenie stosunków, bez przytoczenia konkretnych uzasadnień. W środkowej Polsce codziennie wzrastało napięcie przeciwko Niemcom i niemieckości podsycane ze strony publicznej. Gazety wszystkich kierunków prześcigały się  we wrogich Niemcom opiniach. Nawet ministrowie oświadczyli w swoich mowach, że Polska będzie walczyć „aż do powrotu regionów polskiego pochodzenia w Niemczech”.

Zachwycano się wyobrażeniem brania udziału w „bitwie pod Berlinem”. Na obszarze prawnym i gospodarczym podjęto szereg środków do przygotowań do stanu wojennego. Przeciwko niemieckim towarom ogłoszono bojkot. W różnych miejscowościach dochodziło do ekscesó przeciwko Niemcom na obczyźnie, które żądały również ofiar. Gdańsk złożył skargę , że polska służba celna nagle znacznie się wzmocniła i zażądała ograniczenia czynności tych urzędów, które rozpoczęły szpiegostwo gospodarcze. Zajścia przy granicy mnożyły się. Gdy senat podjął środki zabezpieczające w postaci utworzenia wojska (Heimwehr), polska prasa alarmowała o „militaryzacji” Gdańska. W polskich kręgach militarnych już wtedy powstała chęć ataku, jednakże Anglia stwierdziła,że moment nie jest właściwy. Ponieważ podczas złożenia swojej obietnicy pomocy Polsce Anglia nie wypowiedziała się do tej pory odnośnie Gdańska, Chamberlain 10 lipca zapewnił , że Anglia będzie wspierać Polskę również wtedy, gdy Polska będzie zdania , że jej prawa w Gdańsku i tym samym jej niezależne stanowisko w Gdańsku będą zagrożone. Poza tym Anglia w II połowie lipca wysłała generała Ironside’a do Warszawy, który zrobił szczególnie korzystnego wrażenia na siłach zbrojnych wojska polskiego. Jeszcze podczas wizyty Ironside’a marszałek Rydz-Śmigły  zapewnił amerykańskiej o polskim zdecydowaniu do walki, nawet jeśli Polska miała by walczyć sama. To oświadczenie w jednej chwili zadziałało jak utrudnienie usiłowania ożywienia „Munchener Geistes” tzn. sympatii do konferencji. Negocjacje finansowe, które prowadził pułkownik Koc w Londynie przyniosły w lipcu rezultat w postaci udzielenia przez Anglię swojemu sojusznikowi kredytu towarowego w wysokości 8 milionów funtów. Anglia odmówiła jednak kredytu gotówkowego  uzasadniając tym, że Polska nie jest państwem bezdewizowym.

Na kongresie legionistów 6 sierpnia w Krakowie Marszałek Rydz-Śmigły uznał za stosowne, aby wyrazić , że polskie stanowisko pozostanie bez zmian. „Jeśli w dzisiejszych czasach”, powiedział dosłownie „słowa wojna i pokój są na zmianę używane na świecie, stwierdzamy: szanujemy i cenimy pokój tak samo jak inne narody , ale nie ma mocarstwa, które mogłoby nas przekonać o tym, że pokój jest wyrazem , który dla jednego oznacza brać a dla innego dawać”. Nie żywimy do nikogo agresywnych zamiarów. Jest to jasne i nie ulega wątpliwości, że wszystkimi środkami przeciwstawimy się każdej próbie pośredniego lub bezpośredniego naruszenia naszych interesów, praw lub godności naszego państwa. Uważam, że przyjemnym obowiązkiem z głębokim uczuciem i żołnierskim entuzjazmem jest stwierdzić, że Polska ma wśród narodów szczerych przyjaciół, którzy rozumieją czuły punkt pytania i wyraziły swój stosunek do nas. Polska jednoznacznie sprecyzowała stanowisko w kwestii Gdańska , który jest związany z Polską przez stulecia i tworzy płuco w jej gospodarczym organizmie. To nie my rozpoczęliśmy proces gdański, to nie my odsunęliśmy się od obowiązków. Nasze zachowanie będzie kierowało się zachowaniem drugiej strony. Może ktoś pomyślał, że nasza miłość do ojczyzny ma mniejsze prawo lub wymaga mniejszych obowiązkó niż miłość kogoś innego do ojczyzny. Przestrzegamy przed tą pomyłką”.

Tłumy, które przysłuchiwały się Marschall’owi zachowywały się bardzo wojowniczo i nie potwierdziły jego przypuszczenia, że Polska w żadnym wypadku nie żywi agresywnych zamiarów. Zachwycający oddźwięk znalazł okrzyk: „Następny kongres legionistów w polskim Gdańsku”. Stosunki pomiędzy Gdańskiem a Polską były coraz bardziej nie do wytrzymania. Polski rząd podejrzewał, że senat przerwał czynność polskich urzędników celnych i zażądał ultymatywnego unieważnienia odpowiednich zarządzeń, które miał wydać senat. Senat jednak oświadczył, że nie wydał zarządzeń w celu utrudnienia pracy inspektorów. Rząd Rzeszy 9 sierpnia w Warszawie zakomunikował, że powtórzenie tego rodzaju ultymatywnych żądań, które nastąpiły pod groźbą działań odwetowych, miało spowodować zaostrzenie w stosunkach niemiecko-polskich za którego skutki odpowiedzialność ponosić będzie tylko polski rząd. Poza tym zwrócono uwagę Polski na to, że przy podtrzymaniu polskich środków gospodarczych przeciwko Gdańskowi, Polska zostanie zmuszona rozejrzeć się za innymi możliwościami importu i eksportu.

Rząd Polski odpowiedział notą Aide-Memoire z dnia 10 sierpnia, w której wyraził, że każda interwencja rządu Rzeszy w sprawach Gdańska, która zaszkodzi polskim interesom i prawom będzie traktowana przez Polskę jako atak. Odpowiednikiem była manifestacja protestacyjna tego samego dnia na Długim Targu w Gdańsku , gdzie gauleiter Forster zapewniał, że w ciągu ostatnich tygodni zostało zrobione wszystko aby odeprzeć każdy napad lub nieoczekiwany atak na Gdańsk i odpowiednio na niego odpowiedzieć. Godzina powrotu do Rzeszy nadejdzie. Polska nota Aide-Memoire z 10 sierpnia właściwie uregulowała już każdą możliwość negocjacji. Gwarancja, która do tej pory przyczyniła się do widowiska , otrzymała jednak spory cios gdy Europa po ostatecznej klęsce w negocjacjach mocarstw zachodnich z Moskwą została zaskoczona sensacyjną wiadomością oczekiwanego zawarcia paktu o nieagresji między Niemcami a Unią Sowiecką. Chamberlain uważał gest za stosowny. 22 sierpnia skierował do fuhrera pismo w którym zaproponował międzynarodowej gwarancji porozumienie  o niemiecko-polskich problemach z jednoczesnym zapewnieniem, że Wielka Brytania będzie spełniać swój obowiązek sojusznika względem Polski. Fuhrer w swojej odpowiedzi wskazał na swoją propozycję z marca tego roku, którą Polska odrzuciła posiadając gwarancje Anglii i Francji. Ponadto wywołał falę aktów terroru przeciwko niemieckiej grupie narodowościowej w Polsce i zahamował Gdańsk gospodarczo. Na Niemcy nie działały żadne próby zastraszenia by powstrzymać je przed wkroczeniem w obronie swoich praw życiowych. Zawarcie niemiecko-rosyjskiego paktu o nieagresji w nocy z dnia 23 na 24 sierpnia podziałała na Polskę jak sygnał. Rząd zarządził tajną mobilizację. W społeczeństwie panowała wielka konsternacja, mimo że gazety mówiły o ,,nieudanym blefie”. Słabym wyrównaniem było zawarcie formalnego angielsko-polskiego sojuszu dnia 25 sierpnia w Londynie w którym obydwie strony zapewniły sobie niezwłoczną pomoc w razie „pośredniego lub bezpośredniego” zagrożenia niezależności. Podpisana przez stronę polską przez ambasadora hrabiego Edwarda Raczyńskiego umowa zawierała poza tym zobowiązanie o zawarciu zawieszenia broni lub pokoju tylko za obustronną zgodą. Sojusz miał obowiązywać przez okres 5 lat i przy niezerwaniu wydłużyć się automatycznie i wszedł w życie w chwili gdy został podpisany. Opóźnienie zawarcia umowy z którą liczono się od kwietnia tłumaczono tym ,że Polska pod pojęciem „pośredniego zagrożenia” nie tylko miała zrozumieć atak na Litwę ale również atak na Węgry. Anglia miała w końcu zgodzić się z tą interpretacją. Jako następstwo angielsko-polskiego 5 września w Paryżu został podpisany dodatkowy protokół do sojuszu francusko-polskiego przy czym sojusz zawarty w 1921 roku został dopasowany do schematu angielsko-polskiego sojuszu a więc również miał przewidywać automatyczną pomoc w razie gdyby jedno z państw czuło się zagrożone oraz obowiązek wspólnego zawarcia pokoju. Obydwa sojusze nie zatrzymały zguby, która spadła na Polskę  gdy w swoim uporze odgrodziła się od Rzeszy i zdała się na pomoc Zachodu.

Gdy premier francuski Daladier dnia 26 sierpnia w liście do fuhrera poparł pokojowe rozwiązanie, fuhrer odpowiedział, że nieunikniona jest rewizja Traktatu Wersalskiego . Gdyby udało się namówić Polskę do bycia rozsądną, Europa mogłaby cieszyć się przez 25 lat stanem najgłębszego pokoju. Terror przeciwko mniejszości niemieckiej w Polsce jest nie do zniesienia. „Gdańsk i Korytarz” stwierdził fuhrer, muszą wrócić z powrotem do Niemiec”. Warunki macedońskie na naszej granicy wschodniej muszą zostać pokonane. Nie widzę sposobu aby poruszyć Polskę, która pod ochroną swoich gwarancji czuje się niepodważalna do pokojowego rozwiązania”. Fuhrer zwrócił uwagę na to, że obojętnie jak skończy się wojna to Polska poniesie najcięższe skutki, ponieważ dzisiejsze państwo polskie tak czy tak jest już zgubione.

Anglia której fuhrer przedstawił jeszcze propozycje kompleksowej reorganizacji stosunków niemiecko-angielskich powinna teraz jeszcze raz nawiązać bezpośrednie negocjacje pomiędzy Niemcami a Polską. Rząd Rzeszy oświadczył gotowość do przyjęcia polskiego negocjatora , który miał posiadać wszystkie pełnomocnictwa. Czekała 2 dni na próżno. Następnie 30 sierpnia powiadomił brytyjski rząd o propozycji , którą chciał złożyć Polsce. Po tym Gdańsk miał wrócić natychmiast do Rzeszy a w Korytarzu miało odbyć się głosowanie narodowościowe o politycznej przynależności w którym wszyscy Niemcy i Polacy, którzy od 1 stycznia 1918 roku zamieszkiwali ten region mieli być uprawnieni do głosowania. Gdynia miała pozostać polska. Przy wyniku głosowania na korzyść Niemiec Niemcy miały otrzymać eksterytorialną strefę komunikacyjną , a przy wyniku na korzyść Polski Polska miała otrzymać eksterytorialne połączenie do swojego portu w Gdyni. Na te propozycje Polska odpowiedziała całkowitą mobilizacją . Polska rozgłośnia określiła „bezczelne żądania” jako nie do przyjęcia. Niemcy miały „zrzucić maskę”. Możliwości dyplomatyczne zostały całkowicie wyczerpane. Teraz Niemcy działały. 1 września zostało ogłoszone zjednoczenie Gdańska z Rzeszą . O godzinie 10 w Berlinie zebrał się Reichstag. Fuhrer oświadczył , że żadne duże mocarstwo z honorem nie będzie ciągle spokojnie się przyglądać sytuacji po tamtej stronie granicy. Jego propozycje pośrednictwa poniosły klęskę. Dlatego zdecydował się rozmawiać z Polską w tym samym języku , którego Polska od miesięcy używała wobec Niemiec. Celem Niemiec było rozwiązanie kwestii Gdańska  i Korytarza oraz troska o to , aby w stosunku Niemiec do Polski nastąpiła zmiana która gwarantowałaby wspólne pokojowe życie. Już kilka godzin przed ta mową rozpoczęły się operacje militarne. Rząd Warszawy wciąż tylko powtarzał , że nie może pomniejszyć polskich praw , ponieważ państwo zostałoby wmanewrowane w upadek. Masy ludu, niepohamowane w swoich wybuchach nienawiści  względem Niemiec  żyły iluzją, że uda się pokonać przeciwnika i zabrać mu dalsze tereny. Od miesięcy atmosfera ta mogła się wyszaleć. Kto był sceptyczny i przewidywał ciężkie czasy był zadowolony przynajmniej z patetycznych wypowiedzi , że Polska przedkłada haniebnej kapitulacji  honorowy upadek w stylu Kościuszki na przykładzie Czech. Również ci sceptycy wierzyli w to, że Polska nawet gdy wkrótce miała by zostać pokonana przez Niemców, znów powstanie z końcem wojny europejskiej  w silniejszej formie. Niesolidność polskiego charakteru pokazała się w tych godzinach. Było się gotowym jak hazardzista by postawić wszystko na jedną kartę. Każda myśl o ugodzie była odrzucana . Była to prawdziwa polityka katastroficzna. Katastrofa pod uderzeniami niemieckiej armii, które były straszniejsze niż przypuszczano , nie dała na siebie czekać. Państwo, które chciało być mocarstwem runęło w ciągu 18 dni. Gdy ujawniono wypowiedzenie wojny Anglii i Francji  przeciwko Niemcom 3 września , Warszawa była w stanie rauszu. Beck chciał przemówić z balkonu angielskiej ambasady do ludu , który szalał z zachwytu. Było to krótkie podziękowanie do zachodnich mocarstw , które zostało wyrażone niewyraźnym głosem. Rausz przemienił się w złe przebudzenie. Już dwa dni później polski rząd opuścił stolicę a 17 września uciekł przez granicę do Rumunii . Polska nie zdała „nowego egzaminu” państw powojennych Europy. Na próżno Beck próbował dostać się z Rumunii do Anglii. Do klęski militarnej jako drugi cios przyszło całkowite niepowodzenie politycznego systemu porozumienia. Rumunia opowiedziała się jako neutralna i internowała polskiego ministra. Unia Sowiecka obudziła w nocy z 16 na 17 września polskiego ambasadora Grzybkowskiego , aby poinformować go o nocie, w której wyjaśniono, że rząd sowiecki  jest zmuszony w celu obrony własnych interesów  i dla ochrony mniejszości ukraińskich  i białoruskich w Polsce wschodniej wydać swoim oddziałom rozkaz  do przekroczenia dnia 17 września  o 6 rano sowiecko-polskiej  granicy na całej linii. Wkroczenie ma nastąpić , tak jak to nazwano w nocie sowieckiej „ przy jednoczesnej pełnej obronie neutralności Rosji Sowieckiej w teraźniejszym konflikcie”. Ponieważ państwo polskie obecnie było uznawane za nieegzystujące, zdaniem Unii Sowieckiej, wszystkie zawarte z nim wcześniej porozumienia wygasły. W przemowie radiowej , która wyjaśniła ten krok , komisarz spraw zewnętrznych Molotow oświadczył, że rząd  Moskiewski uważa za swój święty obowiązek wyciągnąć braterską rękę spokrewnionego społeczeństwa zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi. Rumunia oświadczyła, że ze względu na swój pakt o wzajemnej pomocy z Polską , który dotyczył  granic wschodnich, po zapoznaniu się z rosyjskim uzasadnieniem , nie dostrzegł w postępowaniu Rosjan żadnego ataku na Polskę. Mocarstwa zachodnie nie były w stanie zorganizować  akcji militarnej , która mogła odciążyć Polskę. Los państwa został przesądzony. Według Grabskiego „Nieunikniona walka” z Niemcami wokół wybrzeża Morza Bałtyckiego została przegrana. 28 września w Moskwie zawarto niemiecko-sowieckie porozumienie  o granicach i pokoju , w którym ustalono „granicę obustronnych interesów Rzeszy  w regionie dotychczasowego państwa polskiego” a wszelkie mieszanie się mocarstw trzecich w tym ustaleniu zostało odrzucone.

Granica interesów, która głównie przebiegała przez Bug, gdzie również antanta  w 1919 roku chciała by skończyła się Polska, a stamtąd dalej do Sanu , pozostawiła obszar polskojęzyczny pod wpływem niemieckim , natomiast obszary zasiedlone przez Litwinów, Białorusinów i Ukraińców  przypadły Unii Sowieckiej. W wyniku porozumienia między Unia Sowiecką a Litwą, Litwie przekazano obszar Wilna, podczas gdy Niemcy przyznały Słowacji tereny , które zostały jej zabrane przez Polskę i do których w 1920 roku nadaremnie rościła sobie prawa. Nowy porządek Europy Wschodniej  został zawarty wraz z wygaśnięciem Polski. W prasie angielskiej pod koniec września  polemizowali ze sobą hrabia Edward Raczyński i Lloyd George. Raczyński zarzucił staremu mieszkańcowi Wallis , że jest winny „strategicznie niekorzystnym granicom”, które Polska uzyskała w 1919 roku. Ta polemika ujawniła tylko, że wersalskie stworzenie Polski przedstawiło niemożliwość . Nie była ona żadnym „wielkim mocarstwem”, tak bardzo ten tytuł schlebiał polskiej próżności. Aby posiadać szczerze taki charakter Polska musiała by otrzymać „strategicznie korzystne” ukoronowanie przez obszary niemieckie, litewskie, rosyjskie i ukraińskie. Najśmielsze jagiellońskie i piastowskie marzenia  musiały by zostać zrealizowane przez naród mniejszości w państwie imperialnym. Do zgodnego z ideą podsumowania Wschodu, ale na zasadzie prawdziwej grupy roboczej  narodów, Polsce zabrakło w swojej szowinistycznej ograniczoności każdej intelektualnej i fachowej przydatności, W swojej formie wersalskiej pozostała „międzypaństwem”, które posiadało funkcję filaru systemu , który to miał na celu podporządkować Niemcy lub mógł zostać przejściowo beneficjentem napięcia Berlin-Moskwa. Żył z negatywności. Już w 1920 roku państwo w wyniku swoich planów dotyczących ryzykownego  zdobywania stało przed przepaścią. Już prawie w nią wpadło, jeszcze przez tym, gdy Europa naprawdę uświadomiła sobie fakt naprawy Polski. W 1939 roku naprawa umknęła Polsce przy przy ponownej próbie  zagrania va banque. Tylko przez krótki okres historyczny , przez dwa dziesięciolecia  uwydatniła się jeszcze raz w rejonie Wschodu. Jej polityka pozostała tylko przerwą , jaskrawą przerwą , której nie zabrakło dramatycznych efektów, ale jednak tylko przerwą. W chwili gdy chodziło o przezwyciężenie systemu wersalskiego na Wschodzie , którego szerokie poziomy do pionizacji dużych organizmów państwowych oferowały szczególne warunki , polska polityka została zastąpiona przez politykę, która od stuleci decydowała o losie tego obszaru: niemiecko-rosyjską.

Czy mogło nie dojść do haniebnego września 1939 r MOGŁO, Jakie te sytuacje są dziś podobne............

Trzeba było usunąć Becka poprzez przewrót . Stało się inaczej.

Miały też miejsce incydenty, które nie przynosiły nic dobrego takie jak:

Polskie incydenty antyniemieckie miały miejsce także wobec niemieckiej większości w Wolnym Mieście Gdańsku. 21 maja 1939 Zygmunt Morawski, były żołnierz polski, zamordował Niemca pod Kalthofem na terenie Gdańska. Sam incydent nie byłby tak niezwykły, gdyby nie fakt, że polscy urzędnicy zachowywali się tak, jakby to Polska, a nie Liga Narodów, miała suwerenną władzę nad Gdańskiem. Polscy urzędnicy odmówili przeproszenia za incydent iz pogardą potraktowali starania władz Gdańska o postawienie Morawskiego przed sądem. Polacy w Gdańsku uważali się za ponad prawem.

Pomijam tu sprawy kontrwywiadowcze, bo to inna para kaloszy.

Zawsze w historii scenariusze się powtarzają. Podobne wydarzenia, które mają miejsce dziś były już ćwiczone.

Pod koniec lat sześćdziesiątych XVIII w dżuma stała się pretekstem dla Austrii i Prus do ustanowienia kordonu sanitarnego na granicy z Rzecząpospolitą. Dokonane wówczas aneksje pogranicza stały się wstępem do pierwszego rozbioru w 1772 r.

 

Dziś mamy wymyśloną epidemię Coronowirusa tylko na szerszą skalę

 

Trwająca od 1769 okupacja terenów starostwa spiskiego przez Austrię, oficjalnie prowadzona pod pretekstem utrzymywania kordonu sanitarnego chroniącego Królestwo Węgier przed epidemią dżumy. Od 1770 obejmowała także starostwa nowotarskie, czorsztyńskie i sądeckie.

 

W tym samym czasie pod pozorem zabezpieczenia przed epidemią Fryderyk II ustanowił kordon sanitarny na Pomorzu i w części Wielkopolski. Tym samym król Prus wytyczał przyszłą granicę swoich nabytków terytorialnych.

 

Aż do 1772 i I rozbioru Polski, gdy włączono je do państwa Habsburgów (do węgierskiej części), tereny te oficjalnie pozostawały częścią Korony Królestwa Polskiego.

 

Teraz czytelniku już wiesz do czego służą akcje z wirusami, aby przykryć inne działania. Teraz rozumiesz, dlaczego po 1990 roku nie było żadnego audytu poszczególnych rządów niezależnie, który to był zasraniec. Rozjebali nam wojsko, banki i gospodarkę.

A teraz podobno wszystkiemu jest winna Rosja i Chiny.

Co by nie gadać o Rosjanach to ich dyplomacja stoi na wyższym poziome od naszych miernot umysłowych, co zabawnie pokazał to w swoim wpisie Alexey Smirnow z https://cont.ws/@alex-botsman/76089


Oświadczenie Izby Lordów: tłumaczenie z dyplomatycznego na rosyjski

W przeddzień szef komisji wyższej izby brytyjskiego parlamentu ds. UE Lord Christopher Tagendhat opublikował raport pełen niepokoju i żalu „UE i Rosja: przed i po kryzysie na Ukrainie”. Ponieważ sprawozdanie jest pełne dyplomatycznych maksym i uproszczonych sformułowań, pozwoliłem sobie na przetłumaczenie go z dyplomatycznego na rosyjski. Tekst raportu okazał się rozdarty cytatami, które zebrałem z różnych źródeł, więc nie ma linków.

1. W przededniu kryzysu na Ukrainie Wielka Brytania i Unia Europejska wykazały katastrofalny brak zrozumienia sytuacji w regionie = Założyliśmy, że Ukraina została już na tyle sformatowana, aby spokojnie ją ograbić

2. Politycy europejscy, zaczynając od negocjacji na Ukrainie w sprawie podpisania umowy stowarzyszeniowej, nie mogli zrozumieć głębi negatywnego stosunku Rosji do tego procesu = Mieliśmy nadzieję, że Rosja nie będzie kołysać łodzią i milczeć, gdy będziemy odrywać Ukrainę od niej

3. Komitet uważa, że ​​Unia Europejska, a tym samym Wielka Brytania, są winni za wejście w ten kryzys nie zdając sobie z tego sprawy, jak somnambulicy = Podjęliśmy konfrontację z Rosją na rozkaz zza oceanu, bez żadnych korzyści

4. Brak silnych zasobów analitycznych, zarówno w Wielkiej Brytanii, jak iw UE, doprowadził faktycznie do katastrofalnego niezrozumienia nastrojów w przededniu kryzysu = O, do diabła, jeśli chodzi o tajemniczą rosyjską duszę, nasi analitycy nie są dobrzy

5. Rząd brytyjski nie mógł odegrać w tej sprawie tak aktywnej i zauważalnej roli, jaką mógłby odegrać = Rząd brytyjski nie mógłby odegrać w tej sprawie tak aktywnej i zauważalnej roli, jaką mógłby odegrać, gdyby nie Rosja

6. Relacje UE z Moskwą od zbyt dawna opierały się na optymistycznym założeniu, że Rosja podąża ścieżką demokratycznego rozwoju = Do ostatniej chwili liczyliśmy, że Rosja wróci na torze naszej polityki lub przynajmniej milczy

7. Ukraina będzie potrzebowała ogromnej pomocy z UE, ale aby ją otrzymać Kijów musi przeprowadzić reformy i rozpocząć skuteczną walkę z korupcją = Ukraina nie będzie czekać na pomoc z UE

8. Chociaż Wielka Brytania negatywnie odnosi się do przyłączenia Krymu do Rosji i z zadowoleniem przyjmuje sankcje nałożone na Moskwę, UE i Rosja powinny współpracować w kwestiach politycznych i gospodarczych, co jest możliwe tylko wtedy, gdy Bruksela uwzględni słuszne interesy Moskwy = Rozumiemy sprawiedliwość przystąpienia Krym do Rosji, ale na głos zawsze będziemy mówić inaczej

9. stopniowe znoszenie sankcji powinno być częścią stanowiska negocjacyjnego UE = Sami jesteśmy cholernie zmęczeni tymi sankcjami

10. Brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych musi jeszcze raz wzmocnić swoje wydziały zajmujące się analizą Rosji = Musimy przynajmniej czasami nauczyć się zgadywać, co ten nieprzewidywalny Putin zrobi dalej! 

Czy nie wydaje się dziwne, że akurat teraz powtarzany jest stary schemat ćwiczony wielokrotnie przez niemieckie ścierwa wraz z ich żydowskimi pomocnikami. Prasa wraz z niemieckim wywiadem robi standartową ustawkę z żydkami z koordynacją z Anglii lub USA. Z Rosją  podzielą między siebie Ukrainę, Polakom po cichu proponują po cichu Lwów  i Wilno, w zamian za Śląsk. Jak swojego wystruganego z teleranka eskimosa Żelenskiego potem pouczą odpowiednio, aby pozostałą część Ukrainy przyłączyli do Polski tworząc Rzeczypospolitą. Do tego teraz porzez innych agentów CIA, którzy próboją wysadzić Łukaszenkę, ale Baćka w ciemię bity nie jest i zaczyna u siebie robić ciche porządki. Kibicujemy Baćce, aby mu się udało.

Do tego jeszcze dochodzą jeszcze inne zakulisowe działania. Do bantustanu PIS tzn. pejsaci i szabesgoje sprowadzają dla swojej ochrony obce okupacyjne wojska, do których jeszcze będziemy dopłacać. No bo w razie czego do walki z antysemityzmem ktoś musi być. To da przekaz na zewnątrz. W środku kraju potrzeba pożytecznych idiotów, których w naszej historii nie wiadomo dlaczego nazywa się patriotami, a powinno półgłówkami.

Do tych wielopłaszczyznowych działań możemy dodać Kalksztajna zwanego Kaczyńskiem z jego ekonomiczno - socjalistycznymi pomysłami świadczą tylko o jednym, że władzę w naszym kraju zawsze obejmuje głupi a po nim głupszy. Tak więc rozumiesz teraz dlaczego wszystkie wybory były po 1990 r były zwykłą farsą, a wszystkie pożyczki są nieważne. Do dziś nic się nie zmieniło. Co potwierdza Moryc Szwindel, pełniący u nas funkcję premiera ze swoją kilkuset miliardową tarczą, Ale za to ogłasza po poprzednich stwierdzeniach, że jesteśmy własnością kogoś z zachodu.

No ale wracając do naszego grajdołka, to  trzeba się zastanowić jak żydki magdalenkowe mogą wykorzystać pod siebie chaos napuszczając na siebie Polaków.

Do tego właśnie służą Wojska Obrony Terytorialnej. Zapytasz jak?

Żyjemy w ciekawych czasach jak mawiają Chińczycy. Rzeczy, które się dzieją na naszych oczach, które obserwujemy często myślimy, że są legalne jak działania wojsk, które mogą być użyte w naszym kraju.

Jakie stosuje się kruczki prawne, aby w legalny sposób zakulisowo wprowadzić przepisy, aby w majestacie prawa kierować działaniami zaprojektowanymi przez stronę trzecią.

Możemy zaobserwować to na przykładzie przysięgi przez jednostki Wojsk Obrony Terytorialnej:

„Ja, żołnierz Wojska Polskiego przysięgam służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej, bronić jej niepodległości i granic. Stać na straży Konstytucji, strzec honoru żołnierza polskiego, sztandaru wojskowego bronić. Za sprawę mojej Ojczyzny w potrzebie, krwi własnej ani życia nie szczędzić. Tak mi dopomóż Bóg.”

Z :

https://www.sw.gov.pl/aktualnosc/zaklad-karny-we-wlodawie-przysiega-wojsk-obrony-terytorialnej-we-wlodawie#:~:text=%E2%80%9EJa%2C%20%C5%BCo%C5%82nierz%20Wojska%20Polskiego%20przysi%C4%99gam,Tak%20mi%20dopom%C3%B3%C5%BC%20B%C3%B3g.%E2%80%9D

 

 

Czego tu brakuje?

Brakuje słowa  NARÓD  i pominięcie tego słowa jest istotne.

 

…….. Stać na straży Konstytucji….

 

Teraz bierzemy:

 

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej. Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium.

https://www.sejm.gov.pl/prawo/konst/polski/5.htm#:~:text=Prezydent%20Rzeczypospolitej%20Polskiej%20jest%20najwy%C5%BCszym,nienaruszalno%C5%9Bci%20i%20niepodzielno%C5%9Bci%20jego%20terytorium.

 

Więc teraz wystarczy ustawić swojego człowieka, inaczej agenta  jak obecny półgłówek pełniący funkcję Prezydenta i jego pomocnika Ministra Obrony Narodowej wspomagany przez Moryca Szwindla pełniącego funkcję premiera.

 

TAK SĄ ZDESPEROWANI I SIĘ BOJĄ.


Wprowadzane są przepisy jak ustawa 1066 przez jednych i inne akty prawne, które wszystkie są bezprawne i łamiące wszystkie możliwe przepisy. A ktokolwiek przyjdzie robi dokładnie to samo.

Pozostaje tylko nadzieja, że w wojsku ktoś to będzie widział, że praktycznie każdy oficer czy podoficer może zgodnie z prawem się tym działaniom przeciwstawić. Czy tak będzie zobaczymy.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz