Harald Laeuen
Harald Karl Wilhelm Laeuen
(1902-1980) był niemieckim pisarzem i dziennikarzem.
Laeuen początkowo pracował jako
wykładowca w berlińskiej „ Political College for National Political Education
and Training ” pod kierunkiem niemiecko-narodowego historyka Martina Spahna .
Był „pod silnym wpływem pomysłów Moellera van den Brucka
Arthur Ernst Wilhelm Victor Moeller van den
Bruck (także: Moeller-Bruck , eigtl. Moeller ; (1876 - 1925) był
niemieckim historykiem kultury , teoretykiem państwowym i publicystą etniczno -
nacjonalistycznym . Był jednym z
najwybitniejszych przedstawicieli „ konserwatywnej rewolucji ” lat 20. XX
wieku. Jego główne dzieło, opublikowane w 1923 roku, nosi tytuł Trzecia Rzesza
. W ten sposób Moeller przyczynił się do rozpowszechnienia Dietricha
Eckartaukute określenie „ Trzecia Rzesza ”.
Laeuen postrzegał swoje zadanie
jako „pracę nad intelektualnym przygotowaniem nowego budynku imperium” po tym,
jak odrzucił istniejącą republikę demokratyczną. 1928 r. Objął redakcję Kart
Bractwa (https://de.wikipedia.org/wiki/Burschenschaftliche_Bl%C3%A4tter), które
najpóźniej w 1933 r . Przekazał Karlowi Heinzowi Hederichowi . Jako członek niemieckiej wspólnoty narodowej
w tamtym czasie widział się po stronie narodowych socjalistów na drodze do
nowego ustroju politycznego.
Po zakończeniu narodowego
socjalizmu
Laeuen początkowo pracował jako
redaktor berlińskiej gazety (1945–1948) wydawanej przez berliński magistrat ,
następnie jako dyrektor archiwum (1948–1949), a później w berlińskiej gazecie
wieczorowej Der Kurier . Od 1948 r. Pracował także jako niezależny dziennikarz
w Hamburgu, następnie przeniósł się całkowicie na zachód i został redaktorem
gazety Die Welt . W latach pięćdziesiątych brał udział w różnych okólnikach, w
których gromadził i rozpowszechniał informacje o bloku wschodnim, a następnie
publikował własny serwis informacyjny pod tytułem „Służba Wschodnia”. Na
początku lat 50. został redaktorem naczelnym gazety „Ost-West-Kurier” we
Frankfurcie nad Menem. Od 1964 do 1967 pracował w Deutschlandfunk pracował
początkowo przez rok jako szef redakcji polskiej, następnie przez dwa lata jako
szef działu Programów Europejskich, którego strukturę znacząco ukształtował w
tamtych latach. Oprócz szeregu publikacji w różnych pismach i publikacjach
podkreśla się zwłaszcza jego książki „Tragedia polska” (1954) oraz „Polska po
upadku Gomułki” (1972).
Od 1951 do 1957 Laeuen był
członkiem zarządu Niemieckiego Sowarzystwa Studiów Wschodnioeuropejskich (DGO),
założonego w 1913 r. I aż do śmierci w 1980 r. Był autorem wielu monografii
poświęconych Europie Wschodniej, które ukazały się zwłaszcza w okresie
narodowego socjalizmu. Opublikował 27 artykułów w czasopiśmie Eastern Europe
wydawanym przez DGO . Instytut Herdera w Marburgu opiekuje się spuścizną
akademicką Haralda Laeuena .
Harald Laeuen
POLSKA PRZERWA
Epizod z polityki
Wschodu
Berlin
Wydawnictwo Hans von
Hugo
PRZEDMOWA
Książka
historyczna zamyka się w temacie państwa polskiego typu wersalskiego. W celu
zrozumienia przebiegu zdarzeń, które doprowadziły do Kampanii Wrześniowej w
Polsce w 1939 r. niezbędna jest wiedza o celach i charakterze polskiej polityki
zagranicznej. Praca, która opiera się wyłącznie na polskich źródłach i własnych
obserwacjach w Warszawie w latach 1935-1939 próbuje rzeczowym językiem i
zgodnie z wyliczeniami historycznymi
zobrazować polskie starania i dążenia.
Berlin, w styczniu 1940 r.
H.L.
V. Oblężenie angielskie
Na przełomie 1938/1939 w prasie
warszawskiej panowała optymistyczna atmosfera. Przepowiadano spokój na
Wschodzie i rozwinięcie kwestii Kolonii, przy czym liczono na ustępstwa ze
strony Francji wobec Włoch a zauważalna oziębłość dla sojuszników nad Sekwaną
połączyła się ze znaczną serdecznością dla faszyzmu. Gazeta rządowa „Dobry
Wieczór” ( z dnia 28 grudnia 1938)
wyjaśniła z uszczypliwą satysfakcją ,że w poprzednich latach w zachodnich
stolicach przeciwstawiono spokój Europy
Zachodniej niepokojowi na Wschodzie, pisała o nieuregulowanych problemach
narodowościowych i chwaliła rzekomą
stabilizację w Europie Zachodniej.
Czechosłowacki punkt zapalny został w dużej mierze zlikwidowany. Teraz okazało
się, że w Europie Zachodniej pojawiły się napięcia, jednakże Paryż i Londyn
nadal próbowali wzbudzić wrażenie jakoby to Wschód był niespokojny. Albo bili
na alarm z powodu Kłajpedy albo rozpowszechniali ukraińskie fantazje. Anglicy i
Francuzi marzyli o marszu niemieckim na Ukrainę z nadzieją, że Niemcy wplączą
się w przygodę w stylu Napoleona. W rzeczywistości to Zachód jest dziś
zagrożony. Francuscy mężowie stanu zostali zmuszeni do zapewnień, że nie
oddadzą ani kawałka ziemi. Wszystkie mocarstwa kolonialne drżały o swoje
zamorskie posiadłości. To w Hiszpanii znajdował się klucz do głównych cieśnin
morskich, które były symbolizowane przez skałę Gibraltaru. Od Morza Północnego
przez Gibraltar i Fiume ciągnęło się
pasmo niepokoju politycznego. W stolicach zachodnich sytuacja stała się bardzo napięta, podczas
gdy w Europie Środkowej i Zachodniej panował spokój i optymizm. Legenda
„spokojnego Zachodu” i „niespokojnego Wschodu” stała się przeszłością. Po tym
jak przeciwko przepowiedni Beck’a wystarczyło słowo Hitlera , aby zmienić
statut terytorialny Europy, nadzieje Beck’a skierowały się na zajęcie się
kwestią kolonialną, przy czym Polska w towarzystwie Niemiec i Włoch miała
nadzieję zostać współzdobywcą. Wierzbowa wierzyła w to, że z wyjątkiem dużego
przeciwieństwa pomiędzy Niemcami a Zachodem kwestie które pozostały jeszcze do
uzgodnienia pomiędzy Niemcami a Polską zejdą na dalszy plan. Pomylili się przy
tym co do sił we własnym kraju, które w każdych okolicznościach chciały zmienić
kurs przeciwko Niemcom a także co do niemieckiej polityki, która nie była
skłonna przyglądać się niszczycielskiej walce przeciwko niemieckiej mniejszości
narodowej. Gdańsk i naród niemiecki w Polsce pozostały czułymi punktami w
stosunku pomiędzy Berlinem a Warszawą . Ani porozumienie styczniowe z 1934 r.
ani oświadczenie mniejszości z 1937 r.
nie zapobiegły kontynuacji polskiej wojny podjazdowej przeciwko wolnemu
miastu i rozszerzaniu się polskich środków administracyjnych przeciwko osiadłym
na obczyźnie Niemcom a nawet je zaostrzyły. Trwająca już długi czas
powściągliwość po niemieckiej stronie względem tej sytuacji nie mogła trwać
wiecznie. Wkrótce po kryzysie czeskim dnia 24 października 1938 w Berchtesgaden
premier Rzeszy von Ribbentrop na zlecenie fuhrera złożył ambasadorowi Lipskiemu
propozycję ostatecznej reorganizacji stosunków niemiecko-polskich poprzez
zjednoczenie Gdańska z Rzeszą, który jednakże w stosunku gospodarczym ma
pozostać przy Polsce. Ponadto eksterytorialne połączenia kolejowe i samochodowe
mają zostać utworzone obustronnie, pomiędzy terytoriami polskimi niemieckimi.
Obydwa państwa miały ostatecznie uznać swoje wzajemne granice a porozumienie ze
stycznia 1934 miało zostać przedłużone na 25 lat. Gdy minister Beck pojawił się
na wizycie 5 stycznia w Berchtesgaden propozycja od fuhrera została ponowiona .
Przy okazji fuhrer podkreślił , że mąż stanu już nigdy nie będzie miał
możliwości takiej rezygnacji z Korytarza. Niemiecka propozycja została jeszcze
raz przedyskutowana następnego dnia w Monachium przez ministrów spraw wewnętrznych
obu państw. Strona polska realizowała taktykę zwodzenia. Nie odrzuciła
propozycji tylko wskazała na pewne trudności wewnątrzpolityczne i obiecała
gruntowną kontrolę z zapewnieniem, że sami zabiegają o ostateczne wyjaśnienie
stosunków niemiecko-polskich.
Będąc świadomymi obowiązków, które
ciążą na nas jako na polskim punkcie centralnym, wyrażamy nieodpartą chęć walki
o wolność i o polskość obszaru Gdańska . Każdy akt, który złamie nasze święte
prawa będzie przez nas odpierany
wszelkimi środkami. W obronie godności polskiego narodu żądamy zadośćuczynienia jako zapłaty za ostatnie wydarzenia Cały
polski naród został urażony, a więc zareagować musi cały naród. Opierając się
na długoletnim doświadczeniu żądamy od oficjalnych stanowisk zastosowania
zasady ‘ząb za ząb’. Zdecydowanie nawołujemy do zmiany dotychczasowego
tolerancyjnego nastawienia Republiki względem narodowosocjalistycznych
stanowisk Gdańska. Żądamy zastosowania odpowiednich metod , które dają
gwarancję wolności i bezpieczeństwa społeczeństwa oraz wolności ujścia Wisły.
Polski naród w Gdańsku musi zdecydowanie stwierdzić , że sam przejmuje władze
nad ujściem Wisły, o ile dotychczasowe stosunki w Gdańsku nie podlegają
radykalnej i tylko nam pasującej zmianie”. Skutkiem tej decyzji było to, że
niemieccy studenci postanowili usunąć
polskich studentów z Wyższej Szkoły Technicznej w Gdańsku. Na sprzeciw
polskiego przedstawiciela dyplomatycznego senat zapewnił jednak, że polscy
studenci nadal będą mogli mieć możliwość studiowania. Polskie szkoły wyższe
miały teraz okazję aby wkroczyć . 24 lutego w Warszawie, Poznaniu, Krakowie,
Wilnie i Lwowie miały miejsce studenckie manifestacje na których żądano ‘zapłaty’ za ostatnie
wydarzenia w Gdańsku, zakazu wstępu studentów niemieckiego pochodzenia na
polskie uniwersytety oraz pojawiło się żądanie oddelegowania przez rząd
‘ekspedycji karnej do Gdańska’. Oprócz
manifestacji dochodziło do demonstracji ulicznych . W Ambasadzie
Niemieckiej w Warszawie wybito szyby.
Wydawano okrzyki „polski Gdańsk’’, „polskie Mazury” i polska armia.
Jeden mówca oznajmił , że wkrótce odbędzie się marsz na północ i zajęty
zostanie Gdańsk i Prusy Wschodnie. Biorąc pod uwagę całkowitą pasywność ze
strony policji kolejnego dnia
manifestacje i rzuty kamieniami przed ambasadą mogły się powtórzyć. Inna grupa
studentów demonstrowała przed pałacem Bruhla, ministerstwem spraw zewnętrznych
i krzyczała :” Precz z Beck’iem! Do Berezy!”. Dopiero po południ, gdy do
Warszawy przybył włoski minister spraw zewnętrznych energicznie do akcji wkroczyły urzędy i
zapobiegły dalszym zamieszkom przed przedstawicielami dyplomacji Rzeszy.
Jednakże dnia 26 lutego mogła mieć miejsce manifestacja legionu akademickiego
na Uniwersytecie Warszawskim w której wzięli udział rektorzy uniwersytetów
stolicy, wiceminister wojny generał Głuchowski oraz liczni wysocy rangą
oficerzy. Przewodniczący zgromadzenia wyjaśnił , że wydarzenie właściwie
powinno zostać przesunięte , jednakże zezwolono na nie po interwencji wydziałów
militarnych. Komandor Legionu Akademickiego , aktywny pułkownik Tomaszewski ,
wygłosił przemówienie w którym
powiedział: „żołnierze legionu muszą
ruszyć do walki o nader istotne granice , muszą iść tam , gdzie
społeczeństwo okłamywane jest przez obcych agentów jest wyrywane ze swojej
polskości”. W obraźliwy sposób mówił o pracy dyplomatycznej . Wciąż krążyła
opinia jakoby los Polski zależał od „pożółkłych
pergaminów, zielonych stołów i pijących szampana dyplomatów”.
Teren Zaolzia został w końcu
zwyciężony dzięki jednemu słowu : „Marsz!”. Wezwał studentów aby byli dzielni i
ofiarni. „Jest to o tyle ważne niż nieoddanie Polsce ziemi , która powinna
dostać jeszcze wiele z powrotem , tak jak mówią słowa hymnu narodowego ‘Co nam
obca przemoc wzięła szablą odbierzemy’ (Zgromadzenie woła : „Niech żyje polski
Gdańsk! Niech żyją polskie Prusy Wschodnie!”). Mówca opowiada dalej o
„wichrzycielach” w Gdańsku: „Gdańsk jest wrzodem na ciele Polski, trzeba go
naciąć”. (Okrzyki studentów: „Ale Gdańsk jest złym chirurgiem”, „Niemcy chcą
nas traktować jak psy. Nie wstydzimy się, gdy myślimy o tym , że na polskiej ziemi
leży to słynne pole psów, które jest dla Niemców tak bardzo pamiętne!”.
Wspomnienie o bitwie pomiędzy Bolesławem Krzywoustym a Henrykiem V
w 1109 r. na Psim Polu przy Wrocławiu
było bardzo popularne. W każdym polskim sklepie papierniczym można było dostać
pocztówkę na której polski król przypatruje się jak zwłoki niemieckich rycerzy
są pożerane przez psy . Zachwycano się
tymi obrazkami i kierowano się nimi wyciągając słuszne wnioski, że tym
razem uporają się z Niemcami.
Jeszcze przed decydującymi
wydarzeniami minister Beck w komisji zagranicznej senatu 11 marca wyraził
zainteresowanie polskim terenem Dunaju na drogach prowadzących przez Słowację.
„Przez ten obszar”, mówił „przebiega bardzo ważna dla polskiego państwa droga,
na której od stuleci nasze państwo szuka kontaktu z innymi narodami, jeśli
chodzi tylko o połączenia gospodarcze lub kulturowe lub współpracę przy
kreowaniu stosunków politycznych na tym terenie”. Niestety w przeszłości rząd
czechosłowacki utrudnił Polsce swobodne korzystanie z „naturalnej drogi”. Beck
aprobująco wypowiedział się na temat
rosnącego poczucia przynależności narodowej u Słowaków.
15 marca ukazała się „Gazeta Polska”
z wiodącym artykułem: „Niech żyje niezależna Słowacja!”, który w ciepłych
słowach pochwalił nową strukturę państwa i powołał się przy tym na fakt, że
Polska latami była jedynym narodem na świecie, który bezinteresownie wspierał
słowacki ruch nacjonalistyczny. Rzeczywiście Polska jako pierwsze państwo pospieszyła się aby
uznać Słowację i natychmiast wysłać do Bratysławy przedstawiciela dyplomatycznego w postaci
dotychczasowego polskiego konsula w
Uzhorod – doktora Chałupczyńskiego. Entuzjazm dla Słowaków spadł , gdy Słowacja
znalazła się pod ochroną fuhrera . W politycznych obserwacjach polskie
dzienniki rządowe unikały zabierania stanowiska wobec Słowacji, ale w reportażach publikowały także opisy w których poddawały w wątpliwość niezależność
rządu Bratysławy. Nie zabrakło również uwag dotyczących znaczenia , które
uznawało ten fakt za południową granicę
Polski. Już podczas utworzenia państwa słowackiego narodowodemokratyczny
„Dziennik Narodowy” pisał, że odtąd granice Polski „od rzeki Niemiec do Prut” są otoczone
niemieckimi wpływami, wystarczy tylko spojrzeć na mapę, aby zauważyć powagę
sytuacji , a nastroju nie poprawił wpis dotyczący zawarcia niemiecko-rumuńskiego
traktatu handlowego w Warszawie. „Gazeta Polska” została zmuszona wypytać
ambasadora rumuńskiego Franassovici o jego opinię, który zapewniał ją, że
traktat służy do wyciszenia nastrojów i oczyszczenia atmosfery , ale w żadnym
stopniu nie porusza niezależności politycznej i gospodarczej Rumunii. Niemniej
jednak dzienniki takie jak krakowski „Ilustrowany Kurjer” i „Dziennik Narodowy”
utrzymywały, że mamy do czynienia z aneksją Rumunii do systemu gospodarczego
Niemiec, która nie mogła pozostać bez skutków politycznych . Wydarzeniem, które
tak samo jak utworzenie Słowacji poruszyło polską opinię publiczną było rozwiązanie kwestii Kłajpedy. Dopóki
polsko-litewski kontrast istniał w starej formie, żądania Niemców z okręgu
Kłajpedy były traktowane w Polsce nawet z pewną sympatią. Jeszcze podczas
ultimatum dotyczącego Litwy do prasy polskiej dotarła (fałszywa) informacja, że
polska flota wyruszyła w kierunku północno-wschodnim. „Polska Zbrojna”
opublikowała wtedy wiodący artykuł o niezwykle „silnym wrażeniu” jakie wywarła
ta wiadomość na mieszkańcach Kłajpedy i na świecie. Powrót Kłajpedy do Rzeszy
był postrzegany przez polską opinię publiczną jako krok dotkliwie poruszający
polskie zainteresowania Morzem Bałtyckim. Oficjalnie ograniczono się do
stwierdzenia, że Polska nie podpisała statutu Kłajpedy, a litewski rząd nigdy
nie proponował swojemu sąsiadowi uwzględnienia Kłajpedy w kwestii
bezpieczeństwa i integracji Litwy. Parlament uważał jednak, że konieczna jest
manifestacja. Była to wyraźna zmiana w przeciągu kilku dni. Po tym jak
niemieckie wojska wkroczyły do Czech i Moraw poseł generał Żeligowski na
posiedzeniu sejmu w dniu 18 marca wymógł deklarację rządu z uzasadnieniem: „Dwa
braterskie narody słowiańskie, czeski i słowacki w sposób tragiczny straciły
swój niezależny byt. Sytuacja polityczna państwa polskiego jest zagrożona”- wniosek Żeligowskiego upadł
, ponieważ nie został poparty przez
posłów OZN. 22 marca OZN było innego zdania. Poseł Lechnicki wydał w sejmie oświadczenie,
które w wielkiej oprawie zostało wydane
w dziennikach rządowych : „Kilka dni temu w naszym najbliższym sąsiedztwie zostały uregulowane stosunki pomiędzy dwoma
narodami , o nierównych siłach , według zasad które od pokoleń nie były
stosowane w takiej formie. Dziś ponownie odnosimy się do informacji o
decyzjach, które wobec teraźniejszych, realnych warunków z pewnością nie
były łatwe dla naszych litewskich
sąsiadów. Na skutek tych okoliczności
świadomość ta może mieć dla ans o tyle większe znaczenie, gdyż przed
kilkoma dniami minął rok od uregulowania
sąsiednich stosunków pomiędzy wolnym narodem litewskim a wolnym narodem polskim na podstawie pełnego uznania podstawowych
praw obydwu państw. Ten rok przyniósł nam między innymi ogromną wartość poprzez
uczucie wzmocnienia długoletniej współpracy
obu państw . Pozwolono mi wyrazić
moje niezłomne przekonanie w imieniu parlamentu odnośnie ostatnich
wydarzeń, że droga którą podążamy będzie stwarzać długotrwałe warunki dla korzystnego rozwoju obydwu państw i narodów. Następnie 25 marca
senat wydał podobnego rodzaju oświadczenie. Senator Katelbach wypowiedział się
w ten sam sposób jak poseł Lechnicki i
kontynuował: „W ostatnich dniach naród litewski, którego los tak ściśle
związany jest z naszym przez Morze Bałtyckie doświadczył ciężkich momentów. W
imieniu parlamentu chciałbym zapewnić naszego północnego sąsiada , że w sercach
i myślach Polski przeżycia narodu litewskiego wywołują głębokie i żywe
wspomnienia”. Litewski przedstawiciel dyplomatyczny Saulys był obecny w loży dyplomatów Senat dał
niezwykłe widowisko ofiarowując dyplomacie oświadczenia za które dziękował. Zupełnie odmienna była
postawa polskiego parlamentu w
porównaniu do stycznia 1923 , gdy Kłajpeda w wyniku zamachu dostała się w ręce
Litwy a sejm z oburzeniem protestował!
W takim nastroju prasa opozycyjna mogła powtórzyć swoje stare hasło „niemieckiego parcia na Wschód” i
znalazła duży posłuch. Mackiewicz, największy polemiczny talent wśród polskich
dziennikarzy stał się zaciekłym wrogiem Beck’a. W swoim „Słowie”, które cieszyło się zainteresowaniem
w całym państwie i krytyce wewnątrzpolitycznej
był silnie hamowany przez cenzurę , jednakże w krytyce
zewnątrzpolitycznej cieszył się przez
długi czas wolnością. Po publikacji swojego szczególnie ostrego artykułu
przeciwko Beck’owi w marcu udało mu się
przeforsować czasowe wysłanie Mackiewicza do Berezy Kartuskiej. Był to ostatni
raz gdy urzędy wewnętrzne
zainterweniowały w celu ochrony ministra zewnętrznego. Brzescy emigranci
którzy wraz z końcem Czechosłowacji pozostali „bezdomnymi”, Witos, Kiernik i
Bagiński jak również ciężko chory Korfanty
który nie chciał już przeżywać wybuchu konfliktu zbrojnego, wrócili do
ojczyzny aby uczestniczyć w „patriotycznym nastroju”. Rząd nie prowadził, ale
był prowadzony. Przez cały kraj przeszła fala zgromadzeń najróżniejszych
organizacji , które podejmowały wszystkie decyzje o „gotowości do obrony państwa”. W gazetach
otwarcie wymieniano siły militarne poszczególnych państw i perspektywy nowej
wojny światowej przy pesymistycznej ocenie niemieckich możliwości. Nagonka
przeciwko Niemcom i ich prześladowanie w kraju przybierały coraz bardziej
ekstremalne formy. Minister spraw zewnętrznych Rzeszy von Ribbentrop 21 marca
zwrócił uwagę ambasadora Lipskiego w sposób ostrzegawczy wobec tych wydarzeń i
oświadczył, że trzeba podjąć nową próbę sprowadzenia niemiecko-polskiej
polityki na właściwy tor. Ponowił przy tym w korzystnej dla Polski w rozszerzonej formie propozycję Niemiec
dotyczącą rozwiązania problemu Gdańska i Korytarza. Niemcy były gotowe
zadowolić się jedną ulicą i jedną linią kolejową przez Korytarz i utworzyć
wolny, polski port w Gdańsku. Oprócz gwarancji granic oraz wydłużenia paktu o
nieagresji na 25 lat zaproponowały wspólną niemiecko-węgiersko-polską gwarancję
państwa słowackiego. W tym samym czasie polski minister spraw zewnętrznych został zaproszony do Berlina w celu narady
odnośnie porozumienia pomiędzy dwoma państwami. Propozycja Niemiec spotkała się
z całkowitym odrzuceniem w kręgach militarnych w Warszawie od których opinii
bardziej niż kiedykolwiek zależny był gabinet . Postawę tych kręgów wyraziła
„Polska zbrojna” w określony sposób w
artykule z dnia 25 marca , w sposób następujący: „Jesteśmy gotowi na każdą
wojnę, nawet z najsilniejszym przeciwnikiem. Wierzymy,że liczba naszych
własnych dywizji , ich wyposażenie techniczne, ich duch walki i męska postawa
całego narodu polskiego wystarczą by
zwyciężyć . Fuhrer i żołnierze nie są świadomi, że jesteśmy dużym narodem,
który w historii wywalczył niebywałe zwycięstwa takie jak Grunwald
(Tannenberg), Wiedeń i w roku 1920. Jesteśmy spokojni, ponieważ wiemy, że nasze
zwycięstwa nie należą tylko do przeszłości. Dobrze wiemy, że nasze bagnety
również w przyszłości będą narzędziami naszych zwycięstw. Czekamy na to. W
myślach przygotowujemy naszego ducha na przyszłe wojny. Dobrze sobie
poradzimy”. 26 marca rządowi Rzeszy zostało przekazane pisemne oświadczenie
Polski przez ambasadora Lipskiego, w którym zaproponowano wspólną gwarancję
specjalnej pozycji wolnego miasta Gdańsk przez Polskę i Niemcy . Odnośnie
komunikacji z Prusami Wschodnimi rząd polski chciał przedyskutować ten problem
razem z rządem niemieckim, jednak z zastrzeżeniem , że na drogach
komunikacyjnych nie zostanie naruszona polska suwerenność. Poza tym chodziło o stworzenie udogodnienia w
komunikacji zasadniczo zależnego od zgody niemieckiej dotyczącej polskiego
rozwiązania kwestii Gdańska. Ta odpowiedź została odebrana przez stronę
niemiecką jako odrzucenie wspaniałomyślnej propozycji fuhrera. Lipski wyraźnie
oświadczył, że dalsze dążenie do realizacji niemieckich planów odnośnie powrotu
Gdańska do Rzeszy oznacza wojnę z Polską , podczas gdy minister spraw
zewnętrznych Rzeszy odpowiedział, że
naruszenie ternu Gdańska przez wojska polskie z Niemiec będzie traktowane w ten
sam sposób jak naruszenie granic Rzeszy . Jednocześnie Polska wzmocniła swoje
siły militarne z niemieckiej granicy. Wszystkie ostrzeżenia ze strony
niemieckiej o możliwych konsekwencjach nie były przestrzegane.
Wydawało się, że istniały jeszcze
momenty, kiedy Polska wahała się czy w końcu ma zająć front przeciwko Niemcom,
Generał Skwarczyński wygłosił przemówienie dnia 28 marca w którym wyjaśnił: „
Fakty stworzone w ciągu ostatnich dni przez Niemcy , które przedstawiają zmianę
mapy państw Europy i europejskich stosunków bez wątpienia wprowadziły nas w
bardzo trudną sytuację. Podstawowym zadaniem polityki Polski jako państwa
położonego pomiędzy zachodem a wschodem Europy jest utrzymanie pokoju w tej
części Europy. Do tego też dążyła polska polityka po stworzeniu dobrych
stosunków ze wszystkimi sąsiadami. Linia ta znalazła swój wyraz w paktach o
nieagresji z Niemcami i Rosją. Aby dalej ją realizować musimy trzymać się tych
paktów. Polska nie może ulec presji i dać się wciągnąć w jakąś postawę ataku
wobec naszych zachodnich lub wschodnich sąsiadów”. Słowa Skwarczyńskiego można
wyjaśnić tym, że Polska nie uważała jakoby już nadszedł czas na oficjalny zwrot
w polityce zewnętrznej. Negocjacje z Anglią, które były w toku przynajmniej od
wizyty podsekretarza stanu Hudson’a 19 marca w Warszawie nie pokazały jeszcze żadnych konkretnych
rezultatów. Polska wymagała konkretnych zabezpieczeń. Anglia posiadająca
możliwości o których w Warszawie istniały fantastyczne wyobrażenia , okazała
się być skłonną obiecać gwarancje aby
odciągnąć Polskę od Niemiec. Zapowiedziana od tygodni wizyta Beck’a w Londynie
który pierwotnie miał nakłonić angielskie gazety do zwięzłej informacji wydawała się być pierwszorzędną sensacją.
Anglii było łatwo traktować Polskę jak przedmiot. Po odrzuceniu propozycji
powrotu Gdańska do Rzeszy polski rząd stał się więźniem swojej doktryny „nie
dopuścić do umniejszenia praw Polski”.
Angielski plan skończył się połączeniem niemieckiej siły na wschodzie poprzez
wspólny opór Polski i Rosji aby samemu móc przyjąć wyczekującą postawę. W tym
celu podjęte zostały również angielsko-francuskie negocjacje dotyczące paktu z
Unią Sowiecką. Polska nie brała udziału w tych negocjacjach ale ich rezultaty
miały wyjść jej na dobre. Na temat podróży Beck’a do Londynu ukazała się
polemika prasowa na podstawie artykułu „Niemieckiej dyplomatycznej politycznej
korespondencji” w którym wskazano na
wrogie incydenty przeciwko Niemcom w
Polsce , tak jakby do pełnych zaufania stosunków z narodem niemieckim nie
przywiązywano już takiego samego znaczenia jak wcześniej. Jeśli po stronie
polskiej pojawiło by się zdanie, że przestrzeganie praw do życia i godności
narodu niemieckiego nie jest konieczne, to było to przykre dla przyszłego
harmonicznego rozwoju, jak również niewątpliwie bardzo szkodliwe dla samego
narodu polskiego. Właściwe kręgi Polski powinny również zważać na sytuację
geograficzną Polski. Polska musi zdać sobie sprawę z tego jakie zalety przyniosła jej
dotychczasowa polityka i w jakim stopniu
wzrosła jej niezależność i światowe znaczenie. Wątpliwe jest to czy odbiegnięcie od tego
kierunku doprowadziło by do pożądanych
rezultatów gdy obcy dźwięk syren miałby wabić także w innym kierunku.
W odpowiedziach polskiej prasy
mówiono, że niemiecka korespondencja uogólniła „pojedyncze przypadki”. Poza tym
reakcja polskiej opinii publicznej odnośnie ostatnich wydarzeń była zrozumiała.
Polska nie chciała zrezygnować z polityki dobrych stosunków sąsiedzkich.
„Express Poranny” (30 marca) utrzymywał : „Polska z pewnością nie chce żadnej
zmiany w rozpoczętej w 1934 roku polityce. Nie możemy jednak przeoczyć, ze pakt
niemiecko-polski został zawarty z państwem które opierało się na zasadzie
narodu, ale dziś odrzuca tą zasadę na korzyść zasady imperializmu ze wszystkimi
z natury rzeczy wynikającymi z niej nieprzewidywalnymi skutkami”. Czy tym samym
dano do zrozumienia, że warunki dla paktu niemiecko-polskiego już nie
istnieją?. „Dobry Wieczór” (31 marca) kontynuował w tonie „ Expressu
Polarnego”, porównując grę pomiędzy
Niemcami a Polską do partii szachów, która jest remisem. W interesie Niemiec
nie będzie zmiana tego stanu i zagrożenie Polsce matem. Należało by
przemyśleć czy kontynuacja gry z takim
zamiarem przyniosłaby straty Niemcom, ponieważ ma problemy gospodarcze,
znajduje się w niewygodnym położeniu geograficznym , jest obciążona
mniejszościami narodowymi , nie mogłaby ryzykować niepowodzeniem swojego
społeczeństwa jak również musiałaby być przygotowana na możliwość wielostronnych rozliczeń. Niemcy
w 1939 roku miały nie prowadzić żadnych nowych sporów. Polska opinia publiczna
żądała szacunku dla polskiej godności
narodowej, interesów życia Polski, które w żaden sposób nie są zawarte w
granicach Polski oraz dla polskiej pozycji na świecie. Realne warunki w Europie
uniemożliwiały, aby ktoś mógł naruszać interesy życiowe i godność partnera.
Postawa remisowa w historycznej grze w szachy , która mimo tylu trudności
prowadziła na korzyść rezultatów dla Polski i Niemiec miała zostać zachowana. W
ten niespotykany dla dziennika rządowego ton uderzono kilka godzin przed
wydaniem oświadczenia angielskiego premiera w Izbie Gmin: rząd brytyjski czuje
się odpowiedzialny i gwarantuje polskiemu rządowi do do dyspozycji oddaną pomoc
na wypadek gdyby polska niezależność była zagrożona w takiej formie dla której
polski rząd widziałby konieczność
stawienia oporu swoimi siłami zbrojnymi. Chamberlain dodał, że jest upoważniony do poinformowania,
że rząd francuski rząd przyjmie taką samą pozycję jak brytyjski.
W Warszawie starano się przedstawić
to oświadczenie poniekąd jako niegroźne wyrażając swoją silną satysfakcję, że
angielski rząd uznał konieczność stworzenia „wspólnych warunków dla pokoju na
Wschodzie i Zachodzie Europy”, Tym samym wzięto pod uwagę starą koncepcję Polski. Poza tym trzeba
podkreślić, że nie nastąpiła zmiana zasad na których opierała się polska
polityka zagraniczna i o ile będzie od niej zależała – opierała się również
dalej.
Z angielskim czekiem in blanco w
torbie pułkownik Beck udał się do Londynu nie zatrzymując się na pobyt w
Berlinie. Zapowiadające się narady sprawiły , że polski minister spraw
zewnętrznych wyruszył w podróż zagraniczną tym razem z dokładną trasa marszu.
Uważał nawet za konieczność aby podczas dni londyńskich komunikować się
telefonicznie z Warszawą - takiej metody
zwykle nie stosował. Kompetentne stanowiska warszawskie znalazły w oświadczeniu
Chamberlain’a niezgodność, ponieważ taka jednostronna obietnica pomocy z
„godnością wielkiego mocarstwa” Polski zdawała się być nie do pogodzenia. Beck
w Londynie natychmiast zapewnił, że Polska nie przyjmuje dobrodziejstw, ale
jest gotowa odpłacić podobną monetą. Dlatego gwarancja uzyskała obustronny
charakter. Chamberlain na konferencji w Izbie Gmin dnia 6 kwietnia podał do
wiadomości:
„1. Rozmowy z ministrem Beck’iem
miały dalszy zasięg i wykazywały pełną zgodność poglądów odnośnie pewnych
ogólnych zasad.
2. Stwierdzono, że obydwa państwa są
gotowe zawrzeć obustronne porozumienie o długotrwałym charakterze w celu
zastąpienia teraźniejszego tymczasowego porozumienia, które zawiera
jednostronną gwarancję, której udzielił rząd angielski polskiemu rządowi.
3. Do czasu zawarcia ostatecznego
traktatu minister Beck zapewnił rząd angielski, że rząd polski czuje się
zobowiązany udzielić pomocy rządowi
angielskiemu na tych samych warunkach, tak jak zostało to określone w tymczasowej
gwarancji polskiej udzielonej przez rząd angielski.
4. Tak samo jak tymczasowe
zapewnienia ostateczny traktat nie jest kierowany do żadnego innego państwa
tylko ma na celu zapewnić wzajemną pomoc Anglii i Polsce na wypadek
bezpośredniego lub pośredniego zagrożenia niezależności jednego z państw.
5. Stwierdza się , że pewne pytania,
które dotyczą dokładniejszego sprecyzowania różnych sytuacji, gdzie m.in.
mogłaby pojawić się konieczność udzielenia takiej pomocy, wymagają dalszych
kontroli przed zawarciem ostatecznego traktatu.
6. Stwierdza się że w/w decyzje nie
stanowią przeszkody dla żadnego z tych państwa do zawarcia traktatów z innymi
państwami w interesie ogólnym umocnienia pokoju.”
Uzupełnieniem tego porozumienia
stała się przemowa francuskiego premiera Daladier’a z dnia 13 kwietnia w której
powiedział: „Rząd francuski cieszy się z zawarcia paktu wzajemnej pomocy
pomiędzy Anglią a Polską, które zobowiązały się w razie pośredniego lub
bezpośredniego niebezpieczeństwa do wzajemnej obrony swojej niezależności.
Polsko-francuski traktat o sojuszu
został w ten sam sposób potwierdzony przez rząd francuski i polski. Francja i
Polska gwarantują sobie wzajemną, bezpośrednią i natychmiastową współpracę przeciwko próbie zagrożenia koniecznych do
życia interesów”.
Z tymi oświadczeniami wiązała się
zmiana pozycji Polski, gdzie wszelkie przeciwne zapewnienia nie mogły
wprowadzić w błąd. Mieliśmy do czynienia jedynie z pytaniem , jak Polska w
sposób formalny bez łamania zasad swojej
polityki zewnętrznej mogła zostać
„wbudowana” w system , który przygotowała Anglia. Tym samym wykroczono poza
normy zdystansowanej polityki Becka kierowanej względem Zachodu ostatnich 5
lat.
Nic nie charakteryzowało zmiany
trafniej niż to, że polskie żądania odnośnie surowców i kolonii, które zgodnie
z pierwotnym programem miały odegrać dużą rolą podczas wizyty w Londynie nie
zostały już więcej poruszone. Dokładnie miesiąc minął gdy Gówna Rada OZN
sformułowała polskie żądania kolonialne w 18 tezach , które zostały uzasadnione
sytuacją społeczeństwa, potrzebami gospodarczymi, sytuacją geograficzną państwa
i żądaniem równości z innymi mocarstwami. Nie zabrakło również informacji, że
właściciele obszarów kolonialnych nie są w stanie ich zaludnić i zadowalają się
prawie wyłącznie wyzyskiem, podczas gdy naród „dynamiki” polskiej posiadał
szczególne zdolności kolonizacyjne. „Dlaczego” - tak w tym samym czasie pisała
„Gazeta Polska” - „we wszystkich niezbędnych do rozwoju warunkach mają mieć
udział Anglicy, Francuzi, Belgowie, Holendrzy, Włosi, Hiszpanie i
Portugalczycy i dlaczego nie są one
dostępne dla Polski?” (3 marca). Na to pytanie Londyn zamilkł. Angielska
gwarancja została kupiona za zajęcie się
kwestią kolonialną. Nie chodziło już o to jak pułkownik Beck rozegra dalej „Partię
szachów” z Rzeszą, ale o to że zmienił
szachownicę. Decyzje z Londynu przyniosły Polsce szereg poważnych wniosków. Po
pierwsze przed ostateczną regulacją
konieczne były rozmowy militarne i gospodarcze , przy czym pod uwagę brany był
sojusz z Francją. Jeszcze podczas wizyty Ciano w Warszawie odnoszono wrażenie
jakoby Polska wszelkimi środkami
usiłowała trzymać się z daleka od konfliktu francusko-włoskiego. Teraz już nie
miała tej swobody. Rzucona przez Londyn zbiorowa sieć coraz bardziej zaciskała
się nad Polską. Gwarancje dla Rumunii i Grecji wywołały w Warszawie pewien
dyskomfort. Gazety podkreślały, że razem z tym nie powstaną nowe zobowiązania
dla Polski. Czysto zasadniczo- mówiono dalej -liczba gwarancji udzielonych
przez któreś państwo stoi w stosunku odwrotnym do ich wartości. Pośrednio
Polskę poruszyły naturalnie także brytyjskie negocjacje z Sowietami , w ten
sposób ,że Polsce coraz trudniej było czysto zewnętrznie utrzymać stosunki z
sąsiadami na tym samym poziomie. Wspomniane
w Londynie rozszerzenie polsko – rumuńskiego sojuszu dotychczas
ograniczonego do granic wschodnich mogło
mieć wpływ na stosunek Polski do Węgier
i tym samym zagrozić jedynemu nabytkowi ostatniego okresu i uzyskaniu wspólnej
granicy z tym państwem. Żywe dyplomatyczne starania Polski były skierowane na
mediacje pomiędzy Bukaresztem a Budapesztem. Podczas wizyty Ciano „Gazeta
Polska” wykorzystała sformułowanie, że dla trzech największych sąsiadów rejonu
naddunajskiego : Niemiec, Włoch i Polski
nie może pozostać obojętne co się w tym rejonie dzieje (27 lutego). Uznanie
jako „trzeci faktor” Polska mogła uzyskać nad Dunajem tylko przy pomocy
utworzenia węgiersko- rumuńskiego
kompromisu. Perspektywy były tu oczywiście nie większe niż w
przeszłości. Jednakże najpoważniejszy problem wyniknął dla Polski na skutek
wpływu porozumień londyńskich na jej
stosunek do Niemiec. Wymówki niemieckiej prasy , która wskazywała sprzeczności,
które powstały pomiędzy niemiecko – polskim
i angielsko – polskim traktatem skłoniły warszawskie gazety rządowe do
odpowiedzi , w których powiedziano ,że jeśli polsko – francuski sojusz nie
byłby przeciwieństwem paktu ze stycznia 1934, to dla polsko – angielskiej umowy
która miała służyć tylko pokojowi, musiało by obowiązywać to samo. Zarzut ,że
Polska współuczestniczy w oblężeniu
angielskim i daje się wykorzystać jako przedmiot angielskiej polityki został z
oburzeniem odrzucony ze wskazaniem na znane polskie normy. „Na temat oblężenia”
- twierdził „Kurjer Poranny” - „mogłaby powiedzieć więcej Polska niż Niemcy,
szczególnie w czasie gdy niemieckie wojska stacjonowały od Kłajpedy aż do
Doliny Wagu”. Polska argumentacja nie była logiczna. W 1934 r. Niemcy i Polska wyraźnie postanowili, że
„dotychczasowe zobowiązania” nie przeszkadzają w niemiecko – polskiej
deklaracji, nie zaprzeczają jej i nie
poruszają jej. Tym samym miano na myśli sojusz francusko- polski . Automatyczne
rozszerzenie na nowe porozumienia było
oczywiście niemożliwe , w każdym razie należało nadrobić opinię niemieckiej
strony na temat tego punktu. Zasadniczo np. niemiecko- angielski konflikt w
ogóle nie poruszał tematu Polski , która była związana niemiecko – polskim
paktem o nieagresji. Londyńska deklaracja sprawiła, że Polska popadła w
rozterki których nie rozwiązała. Bardziej ważki był zarzut, że porozumienie z
1934 r. zostało stworzone w oparciu na pakcie Kellogg’a. Przy czym decydujące
było pytanie, kto zerwał pokój. Angielsko-polskie porozumienie wychodziło ponad
porozumienie o agresorze. Zobowiązanie o
udzieleniu pomocy nastąpiło, jak również część była zdania, że jej niezależność
jest zagrożona bez sprawdzenia czy to zagrożenie nie zostało wywołane z własnej
winy. Nie można tutaj twierdzić, że chodziło tu o system który obowiązywał
tylko na wypadek agresji. Polska uległa czarowi angielskich planów oblężenia.
Nawet jeśli nie brała bezpośredniego udziału w umowach zbiorowych , to nie
zmieniało to faktu, że dla Anglii porozumienie z Polską było tylko częścią ramy
systemu, który został stworzony przeciwko Niemcom. Fuhrer w swoim przemówieniu w Wilhelmshaven (1 kwietnia) jednocześnie
ostrzegł przed udziałem w brytyjskim oblężeniu. Waga tego ostrzeżenia nie
została w Polsce rozpoznana . Gdy już było jasne, że fuhrer wyjdzie z
Reichstagu z ważnym oświadczeniem
dotyczącym polityki zewnętrznej ,
w „Gazecie Polskiej” 26 kwietnia ukazał się duży, zasadniczy artykuł spod pióra korespondenta berlińskiego
Kazimierza Smogorzewskiego, który dla polskiego pojęcia sytuacji miał dość
znamienne znaczenie. Smogorzewski użalał się, że temperatura sąsiedzkich
stosunków spadła poniżej zera i szerzą się nieufność oraz oburzenie. Winę za to
przypisał Niemcom , że jako pierwsi złamali
„równowagę” w niemiecko-polskich stosunkach a kontrahenta zaskoczyli
dokonanymi faktami, które nie są do pogodzenia z „nastrojem i literami”
porozumienia z 1934 r.. Polska nie utrudniała zbrojenia niemieckiego, fuzji
niemieckiego narodu ani reżimu narodowosocjalistycznego w Gdańsku. Wręcz
przeciwnie, została zaskoczona przez Protektorat Czech i Moraw, ochronę
Słowacji oraz ponowną aneksję Kłajpedy i
musiała podjąć pewne środki ochrony po tamtej stronie polskiej granicy podczas
marszu niemieckich dywizji. W atmosferze wysokiego napięcia została narzucona
kwestia Gdańska, zgodnie z czym kontrola polskich praw miała przejść w ręce
obcego państwa a bezpieczeństwo Polski
przy ujściu Wisły miało zostać zagrożone. Na to Polska nie mogła się
zgodzić. Co dotyczyło ewentualnej gwarancji granic przez Niemcy budziło
wątpliwość Polski. Niemcy decydując się na politykę militarnego nacisku i oblężenia
Polski silnie wstrząsnęły porozumieniem
z 1934 r. i zmusiły Polskę do dodatkowych środków bezpieczeństwa takich jak
gwarancja brytyjska. Ze strony niemieckiej przypuszczano, że porozumienie z
1934 w znaczącym stopniu zlikwiduje sojusz polsko- francuski . Było to cenne
wyznanie. Polski rząd i opinia publiczna nigdy nie miały zamiaru likwidować
sojuszu z Francją. Smogorzewski który użył wspaniałego sformułowania „Żadne
groźby nie mają na nas wpływu. Nasze mury nie upadną przez Trąby z Jerycha” - zapewniał
na koniec. Polska jest gotowa negocjować o nowym statucie wolnego miasta
Gdańska i nie życzy sobie żeby obecne
nastroje trwały dalej w obu państwach. Wszystkim jednostronnym decyzjom , które
łamią polskie interesy będzie się jednak przeciwstawiać. Rozważania
Smogorzewskiego skończyły się przyjęciem sztywnej równowagi pomiędzy Polską a
Niemcami, która ani nie opierała się na zamiarach porozumienia z 1934 roku ani
nie została zaakceptowana w ciągu ostatnich
5 lat. Jakże mogła być o tym mowa również w czasie największych
przewrotów europejskich i przesunięć sił! Każdy partner mógł dążyć do swojego
celu. Kiedy Niemcy zyskiwały przy tym więcej , Polska nie mogła im tego
zarzucić! W mniejszym stopniu chodziło tu także o pojęcie równowagi jak o
przecięcie się obszarów zainteresowania. Polska prasa zachowywała się w ten
sposób, jakby przy pomocy Protektoratu Czech i Moraw pojęcie „niemieckiej
przestrzeni życiowej” stało się niebezpieczną bronią imperialistyczną , która
skierowana była przeciwko Polsce. Całkowicie zapomniała, że dla polskiej
polityki zewnętrznej już od dawna istniało pojęcie „przestrzeni polskich
celów”, które w większości przekroczyło granicę narodu polskiego. Zdaniem
Polski chodziło tu o kraje bałtyckie i w pewnych granicach o teren Dunaju.
Polska i niemiecka polityka zderzyły się tutaj. Czy konieczne było
przewidywanie interesów obszaru tylko ze
sprzeczności niż rozważanie ich jako uzupełniających lub łączących? Dla
Smogorzewskiego istniała ta konieczność: „Nigdy nie zaakceptujemy , że własna
„przestrzeń życiowa” ma być uzupełnieniem „przestrzeni życiowej” Niemiec. Nigdy
nie zgodzimy się z tym, że dobre stosunki sąsiedzkie z Niemcami zostały nabyte
politycznym osamotnieniem , jednostronnymi ustępstwami i rezygnacją z prawdziwej niezależności”. Czy te słowa nie
dają znać o poważnym braku pewności siebie względem problemu współpracy z
Niemcami w Europie Środkowej i Wschodniej? Jeżeli zaprzeczona zostanie
możliwość porozumienia spraw państwowych, pozostanie właściwie tylko inny
skutek o którym wspomniał „Krakowski Kurier Ilustrowany”. „Czy Polska ma na
przykład”, mówiła gazeta , „prawo do przestrzeni życiowej, która zgodnie z
niemieckimi dyrektywami geopolitycznymi miała przede wszystkim obejmować Prusy
Wschodnie , które geopolitycznie leżą w obszarze polsko-litewskim , przy ujściu
polskiej Wisły w pobliżu polskiego morza? Czy Polska na przykład ma prawo do
Śląska polskiego , który nie tylko pod względem etnograficznym jest regionem
polskim, ale jest częścią geopolityczną Polskiego Górnego Śląska? Czy Polska na
przykład ma prawo do organizowania losów Słowacji i Moraw, które leżą na
połączeniach komunikacyjnych , które są dla Polski niesłychanie ważne?”.
Przytoczenie tych pytań wystarczy by
pokazać dokąd musiałoby to prowadzić , gdyby Polska uczyniła hasło walki z
interesów Państwa. W polskiej opinii publicznej powrót Kłajpedy do Rzeszy był odczuwany jako szczególnie mocny cios,
mimo iż nie można było zaprzeczyć , że było to państwo niemieckie , które nigdy
nie graniczyło z Polską. Ale była to ingerencja w „przestrzeń polskich
zainteresowań”. Przy takim zachowaniu Polsce brakowało każdego prawa, aby
zarzucić Niemcom imperializm.
Smogorzewski trafnie podkreślił, że
porozumienie z 1934 roku stworzyło pewien nastrój , który był wyraźnie
odczuwalny całej europejskiej polityce. Obydwie strony realizowały swoje cele w
różnych fragmentach ale w pewnym
równoległym stanowisku. W każdym razie polityka obydwu tych państw w ostatnich
5 latach nazywana była współdziałaniem. Wynikło z tego rzeczywiste osłabienie
sojuszu polsko – francuskiego . Stwierdzone to zostało nie tylko z częstych zarzutów prasy
francuskiej , ale również z takich zdarzeń jak na przykład w marcu 1936 r.
francuski ambasador w Warszawie odbył
konferencję prasową w której wezwał Polskę
przeciwko remilitaryzacji Nadrenii. Było wiele uwag i wypowiedzi
polskiej prasy rządowej , które krytykowały sojusznika francuskiego i
wątpiły w jego wartość dla Polski.
Jeszcze na początku marca 1939 r. Smogorzewski
mówił w swoim przemówieniu w
Łodzi o nieuczciwej grze Francji, która nie uznawała równorzędności swojego sojusznika i chciała prowadzić nowy
spór z Niemcami, najchętniej na polskiej ziemi. Po polskim ultimatum w stosunku
do Pragi w poprzednim roku „Express Poranny” otwarcie rzucił pytanie czy sojusz
z Francją ma jeszcze w ogóle sens i Polska powinna wyciągnąć z nowej sytuacji
odpowiednie wnioski. Częściowa likwidacja polsko- francuskiego sojuszu nie była zamiarem, ale skutkiem
przyjętej w 1934 roku niemiecko- polskiej polityki. Zadziwiające jest to, że
Polska później dziwiła się z tego powodu i chciała pokonać ten skutek. Od 1934
roku Polska oddaliła się wewnętrznie i zewnętrznie od zachodnich demokracji.
Polska szydziła z Genewy. Chciała być współorganizatorem nowego porządku w
Europie. Jako przeludnione państwo Polska rościła sobie żądania kolonialne z takim samym uzasadnieniem jak Niemcy i Włochy. Szukała
teraz ponownie kontaktu ze światem zachodnim
i nie mówiła już o koloniach. Pozwoliła się wprowadzić w pozycję sprzeczności z Niemcami, która –
zrozumiał Smogorzewski – na dłuższą metę była nie do podtrzymania.
28 kwietnia fuhrer podczas
posiedzenia Reichstagu wyciągnął wnioski z postawy Polski i oświadczył o wygaśnięciu
niemiecko-polskiego paktu o nieagresji. W swojej umowie , którą swego czasu
zawarł z Marszałkiem Piłsudskim , powołał się wyłącznie na istniejące już zobowiązania i to znane już
zobowiązania Polski względem Francji. „Rozszerzanie tych zobowiązań stoi w
sprzeczności z niemiecko – polskim
paktem o nieagresji. W takich okolicznościach nie zawarł bym wtedy tego
paktu. Jaki sens mają w ogóle pakty o
nieagresji jeżeli jedna ze stron zezwala na mnóstwo wyjątków. Albo jest wspólne
bezpieczeństwo tzn. wspólna niepewność i wieczne zagrożenie wojną lub jasne porozumienia, które zasadniczo
wykluczają każde działanie broni między
stronami. Dlatego uważam zawarte swego czasu porozumienie między mną a
Marszałkiem Piłsudskim za złamane
jednostronnie przez Polskę a tym samym
za już nieistniejące!”. Fuhrer podkreślił jednocześnie swoją gotowość do ponownego uregulowania umownego stosunków z Polską. W przekazanym
jeszcze tego samego dnia polskiemu rządowi
memoriale stanowisko niemieckie zostało jeszcze bliżej uzasadnione.
Stwierdzono, że polsko-angielskie
porozumienie zgodnie z całą
sytuacją stosunków politycznych jest skierowane wyłącznie przeciwko Niemcom.
Niemiecko- polska deklaracja z 1934 roku
zakładała pełne wzajemne zaufanie
obydwóch stron jak również lojalność planów politycznych. Z nowym sojuszem
polski rząd został podporządkowany polityce, której celem było oblężenie
Niemiec. Niemieckie propozycje miały przedstawiać minimum tego, czego żądano z
punktu widzenia niezłomnych niemieckich interesów. Rząd polski nie skorzystał z
okazji do sprawiedliwego uregulowania kwestii Gdańska , ostatecznego
zabezpieczenia swojej granicy a tym samym
trwałej stabilizacji sąsiedzkich stosunków obydwu państw. 5 maja Beck
udzielił przed sejmem odpowiedzi ze strony polskiej. Jej powstanie nie było
bezcelowe. Według informacji wileńskiego „Słowa” (z dnia 24 maja) 3 maja Beck
nie spisał jeszcze żadnego słowa swojego
przemówienia. Był on już kilka razy goszczony przez prezydenta Mościckiego i Marszałka Rydza – Śmigłego i czekały go
jeszcze dwie wizyty: ambasadora francuskiego i angielskiego. Najpierw pojawił
się ambasador Noel , któremu Beck oświadczył: „Będę mówił stanowczo, ale bardzo
grzecznie. Proszę nie oczekiwać ode mnie nic innego”. Brytyjski ambasador
Kennard nie zadowolił się takimi krótkimi zapewnieniami. Chamberlain oczekiwał
od niego jeszcze tego samego dnia sprawozdania ze wszystkimi szczegółami o
treści i dźwięku przemówienia Beck’a. Rozmowa z Kennard’em trwała do
późnych godzin wieczornych . Beck na
koniec podsumował swoją opinię zdaniem : „Jeżeli Polska nieustępliwie chce
pozostać w kwestii Korytarza drzwi do
rozmów dotyczących nowego statutu Gdańska pozostają otwarte”. Kennard uznał
rozmowę za tak imponującą , że postanowił wysłać ze sprawozdaniem swojego
sekretarza Norton’a samolotem do Londynu. Niemiecki rząd nie pozwolił jednak na
przelot w nocy. Nortonowi udało się akurat jeszcze złapać wieczorny pociąg do
Berlina. Po tym jak narady zakończyły się, Beck zawołał do siebie swoją
sekretarkę i przedyktował jej swoje przemówienie w nocy. 4 maja rano przekazał
on manuskrypt Marszałkowi Rydzowi-Śmigłemu i premierowi Sławoj-Składkowskiemu .
Na tej konferencji trojga ustanowiono
ostateczny tekst. Marschal chciał, aby cały świat dowiedział się, że Polska
będzie stawiać opór, nawet jeśli nie otrzyma pomocy. Poza tym miał wyrazić
aluzję , że Niemcy rzekomo dążą do realizacji planów przeciwko Unii Sowieckiej
. Beck ogłosił swoją gotowość do wyrażenia w przemówieniu aluzji i aby
porozumieć Paryż i Londyn na drodze dyplomatycznej na temat tego co miał na myśli. Z tego opisu
gazety wileńskiej można było wywnioskować , jak duży wpływ wywierała Anglia na
polskie wypowiedzi . Rząd warszawski w swojej beznadziejnej sytuacji mógł
jedynie tylko powtarzać, że nie była skłonna ustąpić. Przy tym wydziały
militarne bardzo mocno zajmowała myśl jak odciążyć Wschód.
Dążenia Rydza-Śmigłego aby rozegrać wcześniejsze napięcia pomiędzy Niemcami a Unią Sowiecką były pod tym względem wystarczające. W swoim dokładnie
nadzorowanym przemówieniu z 5 maja Beck oświadczył „zerwanie”
niemiecko-polskiego układu na rzecz
„niczego takiego o małym znaczeniu”. Jednakże nie ma powodu aby opłakiwać ten układ po tym jak strona
odbiegła od jego głównej zasady. Niemcy żądały ograniczenia wolności polskiej
polityki i jednostronnych, niemożliwych do pogodzenia z interesami Polski podstawowych ustępstw.
Beck zadał pytanie o co chodzi – o wolność niemieckiego społeczeństwa w Gdańsku
, o kwestie prestiżu czy o usunięcie Polski z Morza Bałtyckiego, z którego
Polska nie da się wyrugować. Słowo „Korytarz” jest sztucznym wynalazkiem. Chodziło
o pradawny polski kraj , który wykazywał tylko niewielki procent niemieckich
osadników. Niemieckie propozycje nie
zostały oficjalnie złożone. W nieoficjalnych rozmowach czyniono również całkiem inne aluzje, do
których w razie potrzeby miał wrócić minister. Warunkiem nowego porozumienia z
Niemcami były pokojowe zamiary i pokojowe metody. Wtedy możliwe były rozmowy z
rządem Rzeszy , gdzie polski rząd będzie liczył się z doświadczeniami
ostatniego czasu. Polska nie znała pojęcia pokoju za wszelką cenę. Tylko jedna
rzecz w życiu człowieka, narodów i państw ma bezcenną wartość: honor. W
polskiej opinii publicznej przemówienie to w którym w pewnym stopniu oderwano
się od polityki, uzyskało powszechny poklask. Minister polityki zewnętrznej
zyskał wątpliwą przewagę gdy jego
zacięty przeciwnik z opozycji, profesor Stroński z „Kurjera Warszawskiego”,
znany jako niepohamowany siewca nienawiści względem Niemiec, po raz pierwszy
okazał mu uznanie. W dniu po przemówieniu sejmowym Beck miał w wybuchu złości zamieść całą
stertę telegramów z hołdami pod dywan.
Wiedział, że stał się bezwolnym narzędziem zgubnej polityki. Jego nastrój był
ostrym przeciwieństwem wielkich gestów
na zewnątrz. Gazety zapewniały, że Niemcy
mają wybór. Polska spełniła swój obowiązek wobec siebie i świata i miała
nadzieję , że nie nastąpi „ześlizgnięcie się po krzywym poziomie”. Zdumiewające
było to jak zatwardziałą pozostała Polska i jak bardzo przeceniała siebie samą.
Ześlizgnięcie się po krzywym poziomie właśnie nastąpiło. W celu omówienia
szczegółów militarnej współpracy minister wojny Kasprzycki udał się do Paryża i
Londynu. Przy tym od zachodnich mocarstw zostało narzucone pytanie, czy Polska
nie mogłaby otrzymać wsparcia poprzez dostawy materiałów wojennych i oddziałów
technicznych od Unii Sowieckiej. Polska zareagowała zasadniczo dość
przychylnie, jednakże nie chciała wiązać się w pakt pomocy z zachodnim
sąsiadem.
Podczas powrotu z podróży na Bałkany
10 maja, bezpośrednio po rezygnacji Litwinow’a, w Warszawie zjawił się zastępca
sowieckiego komisarza zagranicznego Potemkin. Dłuższa, oficjalna rozmowa z
Beck’iem uzasadniła u Polaków nadzieję ,
że mogą polepszyć swój stosunek do Sowietów. Gdy 18 maja sejm ratyfikował
polsko-sowiecką umowę handlową, wyrażone zostało oczekiwanie silnego ożywienia
sprzedaży , które było niezbędne ze względów politycznych. „Gazeta Polska”,
która opublikowała artykuł skierowany przeciwko niemiecko-polskim stosunkom handlowym , reprezentowała punkt
widzenia, że przeniesienie kierunku polskiego handlu zewnętrznego ze Wschodu na
Zachód musi nastąpić, co również w razie konfliktu mogłoby mieć swoje
znaczenie.
Było jasne ,że Polska liczyła
przynajmniej na zaopatrzenie w materiały wojenne ze Wschodu, po tym gdy nie było mowy o
dostawie z Zachodu w poważnym przypadku. Nowy ambasador Sowiecki Szaronow,
którego Sowieci mianowali po długiej przerwie, przybył 26 maja do Warszawy i
spotkał się tam z *miłym przyjęciem, którego nie zapewniono jego poprzednikom.
Pierwotnie Polacy zgłosili w Londynie zastrzeżenia przeciwko negocjacjom trzech
mocarstw: Anglii, Francji i Unii Sowieckiej, ponieważ nie chcieli aby Sowieci w
ogóle zostali wciągnięci w kwestie europejskie. Nie podtrzymali tego zdania i
nalegali aby mocarstwa zachodnie wyszły naprzeciw Rosjanom. Na zewnątrz Polski
rząd zapewniał tylko, że rozmowy ich trojga nie powinny obchodzić Rosjan i
Polska reguluje bezpośrednio swoje sprawy z innymi państwami. Jednak Warszawa
mocno zaniepokoiła się gdy trzy mocarstwa negocjowały o pozycji krajów
bałtyckich a więc na obszarze którego domagała się polska polityka
zewnętrzna jako „obszaru polskich
zainteresowań”. Polska prasa wyraziła, trochę w nieśmiały sposób , że nie można
narzucić krajom bałtyckim żadnego
zabezpieczenia, którego same nie chciały by mieć. W odniesieniu do Unii
Sowieckiej podkreślono tylko, że nastąpiło polepszenie stosunków, bez
przytoczenia konkretnych uzasadnień. W środkowej Polsce codziennie wzrastało
napięcie przeciwko Niemcom i niemieckości podsycane ze strony publicznej.
Gazety wszystkich kierunków prześcigały się
we wrogich Niemcom opiniach. Nawet ministrowie oświadczyli w swoich
mowach, że Polska będzie walczyć „aż do powrotu regionów polskiego pochodzenia
w Niemczech”.
Zachwycano się wyobrażeniem brania
udziału w „bitwie pod Berlinem”. Na obszarze prawnym i gospodarczym podjęto
szereg środków do przygotowań do stanu wojennego. Przeciwko niemieckim towarom
ogłoszono bojkot. W różnych miejscowościach dochodziło do ekscesó przeciwko
Niemcom na obczyźnie, które żądały również ofiar. Gdańsk złożył skargę , że
polska służba celna nagle znacznie się wzmocniła i zażądała ograniczenia
czynności tych urzędów, które rozpoczęły szpiegostwo gospodarcze. Zajścia przy
granicy mnożyły się. Gdy senat podjął środki zabezpieczające w postaci
utworzenia wojska (Heimwehr), polska prasa alarmowała o „militaryzacji”
Gdańska. W polskich kręgach militarnych już wtedy powstała chęć ataku, jednakże
Anglia stwierdziła,że moment nie jest właściwy. Ponieważ podczas złożenia
swojej obietnicy pomocy Polsce Anglia nie wypowiedziała się do tej pory
odnośnie Gdańska, Chamberlain 10 lipca zapewnił , że Anglia będzie wspierać
Polskę również wtedy, gdy Polska będzie zdania , że jej prawa w Gdańsku i tym
samym jej niezależne stanowisko w Gdańsku będą zagrożone. Poza tym Anglia w II
połowie lipca wysłała generała Ironside’a do Warszawy, który zrobił szczególnie
korzystnego wrażenia na siłach zbrojnych wojska polskiego. Jeszcze podczas
wizyty Ironside’a marszałek Rydz-Śmigły
zapewnił amerykańskiej o polskim zdecydowaniu do walki, nawet jeśli Polska
miała by walczyć sama. To oświadczenie w jednej chwili zadziałało jak
utrudnienie usiłowania ożywienia „Munchener Geistes” tzn. sympatii do
konferencji. Negocjacje finansowe, które prowadził pułkownik Koc w Londynie
przyniosły w lipcu rezultat w postaci udzielenia przez Anglię swojemu
sojusznikowi kredytu towarowego w wysokości 8 milionów funtów. Anglia odmówiła
jednak kredytu gotówkowego uzasadniając
tym, że Polska nie jest państwem bezdewizowym.
Na kongresie legionistów 6 sierpnia
w Krakowie Marszałek Rydz-Śmigły uznał za stosowne, aby wyrazić , że polskie
stanowisko pozostanie bez zmian. „Jeśli w dzisiejszych czasach”, powiedział
dosłownie „słowa wojna i pokój są na zmianę używane na świecie, stwierdzamy:
szanujemy i cenimy pokój tak samo jak inne narody , ale nie ma mocarstwa, które
mogłoby nas przekonać o tym, że pokój jest wyrazem , który dla jednego oznacza
brać a dla innego dawać”. Nie żywimy do nikogo agresywnych zamiarów. Jest to
jasne i nie ulega wątpliwości, że wszystkimi środkami przeciwstawimy się każdej
próbie pośredniego lub bezpośredniego naruszenia naszych interesów, praw lub
godności naszego państwa. Uważam, że przyjemnym obowiązkiem z głębokim uczuciem
i żołnierskim entuzjazmem jest stwierdzić, że Polska ma wśród narodów szczerych
przyjaciół, którzy rozumieją czuły punkt pytania i wyraziły swój stosunek do
nas. Polska jednoznacznie sprecyzowała stanowisko w kwestii Gdańska , który
jest związany z Polską przez stulecia i tworzy płuco w jej gospodarczym
organizmie. To nie my rozpoczęliśmy proces gdański, to nie my odsunęliśmy się
od obowiązków. Nasze zachowanie będzie kierowało się zachowaniem drugiej
strony. Może ktoś pomyślał, że nasza miłość do ojczyzny ma mniejsze prawo lub
wymaga mniejszych obowiązkó niż miłość kogoś innego do ojczyzny. Przestrzegamy
przed tą pomyłką”.
Tłumy, które przysłuchiwały się
Marschall’owi zachowywały się bardzo wojowniczo i nie potwierdziły jego
przypuszczenia, że Polska w żadnym wypadku nie żywi agresywnych zamiarów.
Zachwycający oddźwięk znalazł okrzyk: „Następny kongres legionistów w polskim
Gdańsku”. Stosunki pomiędzy Gdańskiem a Polską były coraz bardziej nie do
wytrzymania. Polski rząd podejrzewał, że senat przerwał czynność polskich
urzędników celnych i zażądał ultymatywnego unieważnienia odpowiednich zarządzeń,
które miał wydać senat. Senat jednak oświadczył, że nie wydał zarządzeń w celu
utrudnienia pracy inspektorów. Rząd Rzeszy 9 sierpnia w Warszawie
zakomunikował, że powtórzenie tego rodzaju ultymatywnych żądań, które nastąpiły
pod groźbą działań odwetowych, miało spowodować zaostrzenie w stosunkach
niemiecko-polskich za którego skutki odpowiedzialność ponosić będzie tylko
polski rząd. Poza tym zwrócono uwagę Polski na to, że przy podtrzymaniu
polskich środków gospodarczych przeciwko Gdańskowi, Polska zostanie zmuszona
rozejrzeć się za innymi możliwościami importu i eksportu.
Rząd Polski odpowiedział notą
Aide-Memoire z dnia 10 sierpnia, w której wyraził, że każda interwencja rządu
Rzeszy w sprawach Gdańska, która zaszkodzi polskim interesom i prawom będzie
traktowana przez Polskę jako atak. Odpowiednikiem była manifestacja
protestacyjna tego samego dnia na Długim Targu w Gdańsku , gdzie gauleiter
Forster zapewniał, że w ciągu ostatnich tygodni zostało zrobione wszystko aby
odeprzeć każdy napad lub nieoczekiwany atak na Gdańsk i odpowiednio na niego
odpowiedzieć. Godzina powrotu do Rzeszy nadejdzie. Polska nota Aide-Memoire z
10 sierpnia właściwie uregulowała już każdą możliwość negocjacji. Gwarancja,
która do tej pory przyczyniła się do widowiska , otrzymała jednak spory cios
gdy Europa po ostatecznej klęsce w negocjacjach mocarstw zachodnich z Moskwą
została zaskoczona sensacyjną wiadomością oczekiwanego zawarcia paktu o
nieagresji między Niemcami a Unią Sowiecką. Chamberlain uważał gest za
stosowny. 22 sierpnia skierował do fuhrera pismo w którym zaproponował
międzynarodowej gwarancji porozumienie o
niemiecko-polskich problemach z jednoczesnym zapewnieniem, że Wielka Brytania
będzie spełniać swój obowiązek sojusznika względem Polski. Fuhrer w swojej odpowiedzi
wskazał na swoją propozycję z marca tego roku, którą Polska odrzuciła
posiadając gwarancje Anglii i Francji. Ponadto wywołał falę aktów terroru
przeciwko niemieckiej grupie narodowościowej w Polsce i zahamował Gdańsk
gospodarczo. Na Niemcy nie działały żadne próby zastraszenia by powstrzymać je
przed wkroczeniem w obronie swoich praw życiowych. Zawarcie
niemiecko-rosyjskiego paktu o nieagresji w nocy z dnia 23 na 24 sierpnia
podziałała na Polskę jak sygnał. Rząd zarządził tajną mobilizację. W społeczeństwie
panowała wielka konsternacja, mimo że gazety mówiły o ,,nieudanym blefie”.
Słabym wyrównaniem było zawarcie formalnego angielsko-polskiego sojuszu dnia 25
sierpnia w Londynie w którym obydwie strony zapewniły sobie niezwłoczną pomoc w
razie „pośredniego lub bezpośredniego” zagrożenia niezależności. Podpisana
przez stronę polską przez ambasadora hrabiego Edwarda Raczyńskiego umowa
zawierała poza tym zobowiązanie o zawarciu zawieszenia broni lub pokoju tylko
za obustronną zgodą. Sojusz miał obowiązywać przez okres 5 lat i przy
niezerwaniu wydłużyć się automatycznie i wszedł w życie w chwili gdy został
podpisany. Opóźnienie zawarcia umowy z którą liczono się od kwietnia tłumaczono
tym ,że Polska pod pojęciem „pośredniego zagrożenia” nie tylko miała zrozumieć
atak na Litwę ale również atak na Węgry. Anglia miała w końcu zgodzić się z tą
interpretacją. Jako następstwo angielsko-polskiego 5 września w Paryżu został
podpisany dodatkowy protokół do sojuszu francusko-polskiego przy czym sojusz
zawarty w 1921 roku został dopasowany do schematu angielsko-polskiego sojuszu a
więc również miał przewidywać automatyczną pomoc w razie gdyby jedno z państw
czuło się zagrożone oraz obowiązek wspólnego zawarcia pokoju. Obydwa sojusze
nie zatrzymały zguby, która spadła na Polskę
gdy w swoim uporze odgrodziła się od Rzeszy i zdała się na pomoc
Zachodu.
Gdy premier francuski Daladier dnia
26 sierpnia w liście do fuhrera poparł pokojowe rozwiązanie, fuhrer
odpowiedział, że nieunikniona jest rewizja Traktatu Wersalskiego . Gdyby udało
się namówić Polskę do bycia rozsądną, Europa mogłaby cieszyć się przez 25 lat
stanem najgłębszego pokoju. Terror przeciwko mniejszości niemieckiej w Polsce
jest nie do zniesienia. „Gdańsk i Korytarz” stwierdził fuhrer, muszą wrócić z
powrotem do Niemiec”. Warunki macedońskie na naszej granicy wschodniej muszą
zostać pokonane. Nie widzę sposobu aby poruszyć Polskę, która pod ochroną
swoich gwarancji czuje się niepodważalna do pokojowego rozwiązania”. Fuhrer
zwrócił uwagę na to, że obojętnie jak skończy się wojna to Polska poniesie
najcięższe skutki, ponieważ dzisiejsze państwo polskie tak czy tak jest już
zgubione.
Anglia której fuhrer przedstawił
jeszcze propozycje kompleksowej reorganizacji stosunków niemiecko-angielskich
powinna teraz jeszcze raz nawiązać bezpośrednie negocjacje pomiędzy Niemcami a
Polską. Rząd Rzeszy oświadczył gotowość do przyjęcia polskiego negocjatora ,
który miał posiadać wszystkie pełnomocnictwa. Czekała 2 dni na próżno.
Następnie 30 sierpnia powiadomił brytyjski rząd o propozycji , którą chciał
złożyć Polsce. Po tym Gdańsk miał wrócić natychmiast do Rzeszy a w Korytarzu
miało odbyć się głosowanie narodowościowe o politycznej przynależności w którym
wszyscy Niemcy i Polacy, którzy od 1 stycznia 1918 roku zamieszkiwali ten region
mieli być uprawnieni do głosowania. Gdynia miała pozostać polska. Przy wyniku
głosowania na korzyść Niemiec Niemcy miały otrzymać eksterytorialną strefę
komunikacyjną , a przy wyniku na korzyść Polski Polska miała otrzymać
eksterytorialne połączenie do swojego portu w Gdyni. Na te propozycje Polska
odpowiedziała całkowitą mobilizacją . Polska rozgłośnia określiła „bezczelne
żądania” jako nie do przyjęcia. Niemcy miały „zrzucić maskę”. Możliwości
dyplomatyczne zostały całkowicie wyczerpane. Teraz Niemcy działały. 1 września
zostało ogłoszone zjednoczenie Gdańska z Rzeszą . O godzinie 10 w Berlinie
zebrał się Reichstag. Fuhrer oświadczył , że żadne duże mocarstwo z honorem nie
będzie ciągle spokojnie się przyglądać sytuacji po tamtej stronie granicy. Jego
propozycje pośrednictwa poniosły klęskę. Dlatego zdecydował się rozmawiać z
Polską w tym samym języku , którego Polska od miesięcy używała wobec Niemiec.
Celem Niemiec było rozwiązanie kwestii Gdańska
i Korytarza oraz troska o to , aby w stosunku Niemiec do Polski
nastąpiła zmiana która gwarantowałaby wspólne pokojowe życie. Już kilka godzin
przed ta mową rozpoczęły się operacje militarne. Rząd Warszawy wciąż tylko
powtarzał , że nie może pomniejszyć polskich praw , ponieważ państwo zostałoby
wmanewrowane w upadek. Masy ludu, niepohamowane w swoich wybuchach
nienawiści względem Niemiec żyły iluzją, że uda się pokonać przeciwnika i
zabrać mu dalsze tereny. Od miesięcy atmosfera ta mogła się wyszaleć. Kto był
sceptyczny i przewidywał ciężkie czasy był zadowolony przynajmniej z
patetycznych wypowiedzi , że Polska przedkłada haniebnej kapitulacji honorowy upadek w stylu Kościuszki na
przykładzie Czech. Również ci sceptycy wierzyli w to, że Polska nawet gdy
wkrótce miała by zostać pokonana przez Niemców, znów powstanie z końcem wojny
europejskiej w silniejszej formie.
Niesolidność polskiego charakteru pokazała się w tych godzinach. Było się
gotowym jak hazardzista by postawić wszystko na jedną kartę. Każda myśl o ugodzie
była odrzucana . Była to prawdziwa polityka katastroficzna. Katastrofa pod
uderzeniami niemieckiej armii, które były straszniejsze niż przypuszczano , nie
dała na siebie czekać. Państwo, które chciało być mocarstwem runęło w ciągu 18
dni. Gdy ujawniono wypowiedzenie wojny Anglii i Francji przeciwko Niemcom 3 września , Warszawa była
w stanie rauszu. Beck chciał przemówić z balkonu angielskiej ambasady do ludu ,
który szalał z zachwytu. Było to krótkie podziękowanie do zachodnich mocarstw ,
które zostało wyrażone niewyraźnym głosem. Rausz przemienił się w złe
przebudzenie. Już dwa dni później polski rząd opuścił stolicę a 17 września
uciekł przez granicę do Rumunii . Polska nie zdała „nowego egzaminu” państw
powojennych Europy. Na próżno Beck próbował dostać się z Rumunii do Anglii. Do
klęski militarnej jako drugi cios przyszło całkowite niepowodzenie politycznego
systemu porozumienia. Rumunia opowiedziała się jako neutralna i internowała
polskiego ministra. Unia Sowiecka obudziła w nocy z 16 na 17 września polskiego
ambasadora Grzybkowskiego , aby poinformować go o nocie, w której wyjaśniono,
że rząd sowiecki jest zmuszony w celu
obrony własnych interesów i dla ochrony
mniejszości ukraińskich i białoruskich w
Polsce wschodniej wydać swoim oddziałom rozkaz
do przekroczenia dnia 17 września
o 6 rano sowiecko-polskiej
granicy na całej linii. Wkroczenie ma nastąpić , tak jak to nazwano w
nocie sowieckiej „ przy jednoczesnej pełnej obronie neutralności Rosji
Sowieckiej w teraźniejszym konflikcie”. Ponieważ państwo polskie obecnie było
uznawane za nieegzystujące, zdaniem Unii Sowieckiej, wszystkie zawarte z nim
wcześniej porozumienia wygasły. W przemowie radiowej , która wyjaśniła ten krok
, komisarz spraw zewnętrznych Molotow oświadczył, że rząd Moskiewski uważa za swój święty obowiązek
wyciągnąć braterską rękę spokrewnionego społeczeństwa zachodniej Ukrainy i
zachodniej Białorusi. Rumunia oświadczyła, że ze względu na swój pakt o
wzajemnej pomocy z Polską , który dotyczył
granic wschodnich, po zapoznaniu się z rosyjskim uzasadnieniem , nie dostrzegł
w postępowaniu Rosjan żadnego ataku na Polskę. Mocarstwa zachodnie nie były w
stanie zorganizować akcji militarnej ,
która mogła odciążyć Polskę. Los państwa został przesądzony. Według Grabskiego
„Nieunikniona walka” z Niemcami wokół wybrzeża Morza Bałtyckiego została
przegrana. 28 września w Moskwie zawarto niemiecko-sowieckie porozumienie o granicach i pokoju , w którym ustalono
„granicę obustronnych interesów Rzeszy w
regionie dotychczasowego państwa polskiego” a wszelkie mieszanie się mocarstw
trzecich w tym ustaleniu zostało odrzucone.
Granica interesów, która głównie przebiegała przez Bug, gdzie również antanta w 1919 roku chciała by skończyła się Polska, a stamtąd dalej do Sanu , pozostawiła obszar polskojęzyczny pod wpływem niemieckim , natomiast obszary zasiedlone przez Litwinów, Białorusinów i Ukraińców przypadły Unii Sowieckiej. W wyniku porozumienia między Unia Sowiecką a Litwą, Litwie przekazano obszar Wilna, podczas gdy Niemcy przyznały Słowacji tereny , które zostały jej zabrane przez Polskę i do których w 1920 roku nadaremnie rościła sobie prawa. Nowy porządek Europy Wschodniej został zawarty wraz z wygaśnięciem Polski. W prasie angielskiej pod koniec września polemizowali ze sobą hrabia Edward Raczyński i Lloyd George. Raczyński zarzucił staremu mieszkańcowi Wallis , że jest winny „strategicznie niekorzystnym granicom”, które Polska uzyskała w 1919 roku. Ta polemika ujawniła tylko, że wersalskie stworzenie Polski przedstawiło niemożliwość . Nie była ona żadnym „wielkim mocarstwem”, tak bardzo ten tytuł schlebiał polskiej próżności. Aby posiadać szczerze taki charakter Polska musiała by otrzymać „strategicznie korzystne” ukoronowanie przez obszary niemieckie, litewskie, rosyjskie i ukraińskie. Najśmielsze jagiellońskie i piastowskie marzenia musiały by zostać zrealizowane przez naród mniejszości w państwie imperialnym. Do zgodnego z ideą podsumowania Wschodu, ale na zasadzie prawdziwej grupy roboczej narodów, Polsce zabrakło w swojej szowinistycznej ograniczoności każdej intelektualnej i fachowej przydatności, W swojej formie wersalskiej pozostała „międzypaństwem”, które posiadało funkcję filaru systemu , który to miał na celu podporządkować Niemcy lub mógł zostać przejściowo beneficjentem napięcia Berlin-Moskwa. Żył z negatywności. Już w 1920 roku państwo w wyniku swoich planów dotyczących ryzykownego zdobywania stało przed przepaścią. Już prawie w nią wpadło, jeszcze przez tym, gdy Europa naprawdę uświadomiła sobie fakt naprawy Polski. W 1939 roku naprawa umknęła Polsce przy przy ponownej próbie zagrania va banque. Tylko przez krótki okres historyczny , przez dwa dziesięciolecia uwydatniła się jeszcze raz w rejonie Wschodu. Jej polityka pozostała tylko przerwą , jaskrawą przerwą , której nie zabrakło dramatycznych efektów, ale jednak tylko przerwą. W chwili gdy chodziło o przezwyciężenie systemu wersalskiego na Wschodzie , którego szerokie poziomy do pionizacji dużych organizmów państwowych oferowały szczególne warunki , polska polityka została zastąpiona przez politykę, która od stuleci decydowała o losie tego obszaru: niemiecko-rosyjską.
Czy mogło nie dojść do haniebnego września 1939 r MOGŁO, Jakie te sytuacje są dziś podobne............
Trzeba było usunąć Becka poprzez przewrót . Stało się inaczej.
Miały też miejsce incydenty, które nie przynosiły nic dobrego takie jak:
Polskie incydenty antyniemieckie miały miejsce także wobec
niemieckiej większości w Wolnym Mieście Gdańsku. 21 maja 1939 Zygmunt Morawski,
były żołnierz polski, zamordował Niemca pod Kalthofem na terenie Gdańska. Sam
incydent nie byłby tak niezwykły, gdyby nie fakt, że polscy urzędnicy
zachowywali się tak, jakby to Polska, a nie Liga Narodów, miała suwerenną
władzę nad Gdańskiem. Polscy urzędnicy odmówili przeproszenia za incydent iz
pogardą potraktowali starania władz Gdańska o postawienie Morawskiego przed
sądem. Polacy w Gdańsku uważali się za ponad prawem.
Pomijam tu sprawy kontrwywiadowcze, bo to inna para kaloszy.
Zawsze w historii scenariusze się powtarzają. Podobne wydarzenia, które mają miejsce dziś były już ćwiczone.
Pod koniec
lat sześćdziesiątych XVIII w dżuma stała się pretekstem dla Austrii i Prus do
ustanowienia kordonu sanitarnego na granicy z Rzecząpospolitą. Dokonane wówczas
aneksje pogranicza stały się wstępem do pierwszego rozbioru w 1772 r.
Dziś mamy
wymyśloną epidemię Coronowirusa tylko na szerszą skalę
Trwająca od 1769 okupacja terenów starostwa spiskiego przez
Austrię, oficjalnie prowadzona pod pretekstem utrzymywania kordonu sanitarnego
chroniącego Królestwo Węgier przed epidemią dżumy. Od 1770 obejmowała także
starostwa nowotarskie, czorsztyńskie i sądeckie.
W tym samym czasie pod pozorem zabezpieczenia przed epidemią
Fryderyk II ustanowił kordon sanitarny na Pomorzu i w części Wielkopolski. Tym
samym król Prus wytyczał przyszłą granicę swoich nabytków terytorialnych.
Aż do 1772 i I rozbioru Polski, gdy włączono je do państwa
Habsburgów (do węgierskiej części), tereny te oficjalnie pozostawały częścią
Korony Królestwa Polskiego.
Teraz czytelniku już wiesz do czego służą akcje z wirusami,
aby przykryć inne działania. Teraz rozumiesz, dlaczego po 1990 roku nie było
żadnego audytu poszczególnych rządów niezależnie, który to był zasraniec.
Rozjebali nam wojsko, banki i gospodarkę.
A teraz podobno wszystkiemu jest winna Rosja i Chiny.
Co by nie gadać o Rosjanach to ich dyplomacja stoi na wyższym poziome od naszych miernot umysłowych, co zabawnie pokazał to w swoim wpisie Alexey Smirnow z https://cont.ws/@alex-botsman/76089
Oświadczenie Izby Lordów: tłumaczenie z dyplomatycznego na rosyjski
W przeddzień szef komisji wyższej izby brytyjskiego parlamentu ds. UE Lord Christopher Tagendhat opublikował raport pełen niepokoju i żalu „UE i Rosja: przed i po kryzysie na Ukrainie”. Ponieważ sprawozdanie jest pełne dyplomatycznych maksym i uproszczonych sformułowań, pozwoliłem sobie na przetłumaczenie go z dyplomatycznego na rosyjski. Tekst raportu okazał się rozdarty cytatami, które zebrałem z różnych źródeł, więc nie ma linków.
1. W przededniu kryzysu na Ukrainie Wielka Brytania i Unia Europejska wykazały katastrofalny brak zrozumienia sytuacji w regionie = Założyliśmy, że Ukraina została już na tyle sformatowana, aby spokojnie ją ograbić
2. Politycy europejscy, zaczynając od negocjacji na Ukrainie w sprawie podpisania umowy stowarzyszeniowej, nie mogli zrozumieć głębi negatywnego stosunku Rosji do tego procesu = Mieliśmy nadzieję, że Rosja nie będzie kołysać łodzią i milczeć, gdy będziemy odrywać Ukrainę od niej
3. Komitet uważa, że Unia Europejska, a tym samym Wielka Brytania, są winni za wejście w ten kryzys nie zdając sobie z tego sprawy, jak somnambulicy = Podjęliśmy konfrontację z Rosją na rozkaz zza oceanu, bez żadnych korzyści
4. Brak silnych zasobów analitycznych, zarówno w Wielkiej Brytanii, jak iw UE, doprowadził faktycznie do katastrofalnego niezrozumienia nastrojów w przededniu kryzysu = O, do diabła, jeśli chodzi o tajemniczą rosyjską duszę, nasi analitycy nie są dobrzy
5. Rząd brytyjski nie mógł odegrać w tej sprawie tak aktywnej i zauważalnej roli, jaką mógłby odegrać = Rząd brytyjski nie mógłby odegrać w tej sprawie tak aktywnej i zauważalnej roli, jaką mógłby odegrać, gdyby nie Rosja
6. Relacje UE z Moskwą od zbyt dawna opierały się na optymistycznym założeniu, że Rosja podąża ścieżką demokratycznego rozwoju = Do ostatniej chwili liczyliśmy, że Rosja wróci na torze naszej polityki lub przynajmniej milczy
7. Ukraina będzie potrzebowała ogromnej pomocy z UE, ale aby ją otrzymać Kijów musi przeprowadzić reformy i rozpocząć skuteczną walkę z korupcją = Ukraina nie będzie czekać na pomoc z UE
8. Chociaż Wielka Brytania negatywnie odnosi się do przyłączenia Krymu do Rosji i z zadowoleniem przyjmuje sankcje nałożone na Moskwę, UE i Rosja powinny współpracować w kwestiach politycznych i gospodarczych, co jest możliwe tylko wtedy, gdy Bruksela uwzględni słuszne interesy Moskwy = Rozumiemy sprawiedliwość przystąpienia Krym do Rosji, ale na głos zawsze będziemy mówić inaczej
9. stopniowe znoszenie sankcji powinno być częścią stanowiska negocjacyjnego UE = Sami jesteśmy cholernie zmęczeni tymi sankcjami
10. Brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych musi jeszcze raz wzmocnić swoje wydziały zajmujące się analizą Rosji = Musimy przynajmniej czasami nauczyć się zgadywać, co ten nieprzewidywalny Putin zrobi dalej!
Czy nie wydaje się dziwne, że akurat teraz powtarzany jest
stary schemat ćwiczony wielokrotnie przez niemieckie ścierwa wraz z ich
żydowskimi pomocnikami. Prasa wraz z niemieckim wywiadem robi standartową
ustawkę z żydkami z koordynacją z Anglii lub USA. Z Rosją podzielą
między siebie Ukrainę, Polakom po cichu proponują po cichu Lwów i Wilno, w zamian za Śląsk. Jak swojego
wystruganego z teleranka eskimosa Żelenskiego potem pouczą odpowiednio, aby
pozostałą część Ukrainy przyłączyli do Polski tworząc Rzeczypospolitą. Do tego
teraz porzez innych agentów CIA, którzy próboją wysadzić Łukaszenkę, ale Baćka
w ciemię bity nie jest i zaczyna u siebie robić ciche porządki. Kibicujemy
Baćce, aby mu się udało.
Do tego jeszcze dochodzą jeszcze inne zakulisowe działania.
Do bantustanu PIS tzn. pejsaci i szabesgoje sprowadzają dla swojej ochrony obce
okupacyjne wojska, do których jeszcze będziemy dopłacać. No bo w razie czego do
walki z antysemityzmem ktoś musi być. To da przekaz na zewnątrz. W środku kraju
potrzeba pożytecznych idiotów, których w naszej historii nie wiadomo dlaczego
nazywa się patriotami, a powinno półgłówkami.
Do tych
wielopłaszczyznowych działań możemy dodać Kalksztajna zwanego Kaczyńskiem z
jego ekonomiczno - socjalistycznymi pomysłami świadczą tylko o jednym, że
władzę w naszym kraju zawsze obejmuje głupi a po nim głupszy. Tak więc
rozumiesz teraz dlaczego wszystkie wybory były po 1990 r były zwykłą farsą, a
wszystkie pożyczki są nieważne. Do dziś nic się nie zmieniło. Co potwierdza
Moryc Szwindel, pełniący u nas funkcję premiera ze swoją kilkuset miliardową
tarczą, Ale za to ogłasza po poprzednich stwierdzeniach, że jesteśmy własnością
kogoś z zachodu.
No ale
wracając do naszego grajdołka, to trzeba
się zastanowić jak żydki magdalenkowe mogą wykorzystać pod siebie chaos napuszczając na
siebie Polaków.
Do tego
właśnie służą Wojska Obrony Terytorialnej. Zapytasz jak?
Żyjemy w
ciekawych czasach jak mawiają Chińczycy. Rzeczy, które się dzieją na naszych
oczach, które obserwujemy często myślimy, że są legalne jak działania wojsk,
które mogą być użyte w naszym kraju.
Jakie
stosuje się kruczki prawne, aby w legalny sposób zakulisowo wprowadzić
przepisy, aby w majestacie prawa kierować działaniami zaprojektowanymi przez
stronę trzecią.
Możemy
zaobserwować to na przykładzie przysięgi przez jednostki Wojsk Obrony
Terytorialnej:
„Ja,
żołnierz Wojska Polskiego przysięgam służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej,
bronić jej niepodległości i granic. Stać na straży Konstytucji, strzec honoru
żołnierza polskiego, sztandaru wojskowego bronić. Za sprawę mojej Ojczyzny w
potrzebie, krwi własnej ani życia nie szczędzić. Tak mi dopomóż Bóg.”
Z :
https://www.sw.gov.pl/aktualnosc/zaklad-karny-we-wlodawie-przysiega-wojsk-obrony-terytorialnej-we-wlodawie#:~:text=%E2%80%9EJa%2C%20%C5%BCo%C5%82nierz%20Wojska%20Polskiego%20przysi%C4%99gam,Tak%20mi%20dopom%C3%B3%C5%BC%20B%C3%B3g.%E2%80%9D
Czego tu
brakuje?
Brakuje
słowa NARÓD i pominięcie tego
słowa jest istotne.
…….. Stać na
straży Konstytucji….
Teraz
bierzemy:
Prezydent
Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej
Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej. Prezydent Rzeczypospolitej czuwa
nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa
państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium.
https://www.sejm.gov.pl/prawo/konst/polski/5.htm#:~:text=Prezydent%20Rzeczypospolitej%20Polskiej%20jest%20najwy%C5%BCszym,nienaruszalno%C5%9Bci%20i%20niepodzielno%C5%9Bci%20jego%20terytorium.
Więc teraz
wystarczy ustawić swojego człowieka, inaczej agenta jak obecny półgłówek pełniący funkcję
Prezydenta i jego pomocnika Ministra Obrony Narodowej wspomagany przez Moryca
Szwindla pełniącego funkcję premiera.
TAK SĄ
ZDESPEROWANI I SIĘ BOJĄ.
Wprowadzane
są przepisy jak ustawa 1066 przez jednych i inne akty prawne, które wszystkie
są bezprawne i łamiące wszystkie możliwe przepisy. A ktokolwiek przyjdzie robi
dokładnie to samo.
Pozostaje
tylko nadzieja, że w wojsku ktoś to będzie widział, że praktycznie każdy oficer
czy podoficer może zgodnie z prawem się tym działaniom przeciwstawić. Czy tak
będzie zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz