czwartek, 14 kwietnia 2022

Ks. Józef Mroczkowski – Obserwator, Ukraińcy, Żydzi, Sowieci czyli jak to było naprawę by dziś nam oczy bielmem nie zaszły

Czytelniku,

Dziś mamy pajaca kijowskiego, który mówi, że powojenna Ukraina będzie naśladować Izrael, nie będzie „liberalna, europejska”.

Żołnierze w „kinach, supermarketach i ludziach z bronią” to przyszłość Ukrainy, Zełenski mówi dziennikarzom, gdy przywódcy tego kraju zaczynają wyobrażać sobie, jak mogłaby wyglądać niebezpiecznie powojenna Ukraina

Ukraina stanie się „wielkim Izraelem” z własną twarzą – oświadczył  ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenskij, wskazując, że jego kraj zamierza naśladować izraelskie państwo bezpieczeństwa po inwazji Rosji.

Nie wiem czy współczuć Ukraińcom, ale chyba tego chcą. To będą mieli.

Izraelski wywiad „bardzo ściśle współpracuje” z Ukrainą, mówi czołowy doradca Zełenskiego, ale twierdzenia pajaca kijowskiego, że Ukraińcy ratowali Żydów podczas Holokaustu potrafi naprawę rozbroić.

Ponieważ obecnie Polską rządzi sprzedajna trzoda chlewna, która już zaciąga kolejne kredyty - bezprawnie, planowane jest wyciąganie wydatków na zbrojenia poza budżet w ilości, która powala na kolana. Skutki będą opłakane jak przyjdzie prawdziwy księgowy i zacznie ludziom mówić prawdę.

 

Polacy mają krótką pamięć i warto przypomnieć przynajmniej jak to było w rzeczywistości podczas ostatniej wojny, by ta hołota bezrozumna nie urządziła nam kolejnego sukcesu ekonomiczno-polityczno-militarnego.

Pojawiła się następna relacja dziennikarza z Holandii

https://blueanon.news/dutch-journalist-in-donbass-western-media-is-lying-about-what-is-happening-in-ukraine/

 

 

Ks. Józef Mroczkowski w swej książce Obserwator  opisuje jak to było na przykładzie swoim, gdzie pełnił posługę. A to co teraz jest uprawiane na Ukrainie ma podobne konotacje, które miały podczas ostatniej wojny.

 

Ks. Mroczkowski, kapłan od 1937 r, w maju 1939 roku związał się z parafią w Oleszycach jako wikariusz

 

5 września 1939 roku

Niemcy rozpoczęły wojnę przeciwko Polsce. Prędko zgasł pierwszy optymizm radości i zawziętości narodu. Żałosny odwrót polskich taborów, potok zbiegłej ludności cywilnej z zachodu płynął dzień i noc aż do tego czasu.

17 września 1939 roku

17 września bolszewicy naruszyli granice kraju. W tydzień później byli już w Oleszycach. Teraz ożyło żydostwo. Wypłynęło tłumnie na ulicę. Rzucano czerwone kwiaty, całowano tanki. Żyd Kaufman Durio pierwszy wywiesił koc czerwony – nad swym bogatym sklepem. Fryzjer Anhalt (co księdza w rękę całował) wyjął dokumenty swej długoletniej przynależności do komuny. Gratulowano sobie szczęścia. Nad domem p. Mudreckego – Ukraińca (polski urzędnik państwowy) powiała też czerwona płachta.

 

Rozdział

Pod znakiem swastyki

To co się działo w tym okresie w naszej Parafii z pewnością nie ma i mieć nie będzie przykładu w historii.

Jeszcze na polach okolicznych toczył się zacięty bój, a już po wioskach i w mieście wychynęły nowe męty – męty „chrześcijańskie” o kulturze zachodnioeuropejskiej, dobrze zorganizowane i przygotowane w ciągu szeregu lat do wytoczenia błękitnej krwi szlachetnej Polaków: tym mętom na imię Ukraińcy.

              Z pełną świadomością historycznego prawa porwali się oni do władzy. Padało hasło: Ukraina tylko dla Ukraińców. Polacy przestali być ludźmi – obywatelami, a o Żydach mowy nie było – rozpanoszony hitleryzm dawał na to gwarancję. Ukraińcy byli dobrowolnymi sojusznikami Niemiec. Powstał samozwańczy rząd ukraiński w mieście i na wsiach. Pierwszym hołową Selrady miejskiej został chłop miejscowy, niejaki Stefan Gontarski. Ten otoczył się zaraz własnymi ludźmi i rozpoczął władzę od rabunku. W Oleszycach było co rabować. Bolszewicy nagromadzili tu pełne magazyny polskiej mąki, drzewa, desek, cegły, cementu, żelaza, były kooperatywy i sklepy hurtowe: tytoń, sól cukier, skóry itp. Wszystko to znikło szybko i niepostrzeżenie.

Równocześnie powstała miejscowa milicja. Pozgłaszali się rozmaici parobcy ukraińscy, którzy przypiąwszy sino-żółte opaski, z bronią lub bez broni – udawali władzę, bezpieczeństwo, wkraczając wszędzie i grabiąc co popadło. W mieście było ich początkowo kilkunastu. Bez żadnych mundurów, każdy prawie tak, jak był przy gnoju, tak stanął do służby. Służba ich jeszcze nie miała jeszcze określonej formy. Najczęściej ich można było widzieć, jak stali na ulicy podnosząc ręce do góry i wyli systemem niemieckim, witając każdego zaufanego. Brzmiał przy tym zwyczajnie swoiste pozdrowienie „Sława Ukrajini” itp.

Pozdrowiony miał odrzec: „Sława, sława”. Równocześnie panował bałagan nieopisany.

Entuzjazm patriotyczny Ukraińców wywołała wieść, że przez Olszyce ma się odbyć przemarsz zorganizowanej ukraińskiej armii pod dowództwem pułkownika Melnyka.

W samym mieście i po wioskach rozpoczęto budowę bram tryumfalnych obwieszonym żółtym kwieciem, festonami (z) sinego papieru, a niekiedy i wyszywanymi ręcznikami.

W górze widniały napisy „Sława Hitlerowi – sława Melnykowi!”. Wszędzie wisiało „szczęście, triumf i sława”, ale ani Melnyka, ani jego armii nikt w Olszycach nie widział.

Po zajęciu (przez Niemców) Lwowa ( 30 czerwca ) pojawiły się w Olszycach odezwy nacjonalistycznej ukraińskiej partii tzw. Banderowców, z programem bardzo ostrym i wrogim „obcym” narodowościom.

Tymczasem cerkiewna władza ukraińska we Lwowie (pod kierownictwem Andrzeja Szeptyckiego) wydała własną proklamację do obywateli „ziemi ukraińskiej”, bardziej umiarkowaną . Do zorganizowania urzędów powołano duchownych  unickich, którzy nie mając często wpływów na kandydatów – postawili na czele swoich diaków (śpiewaków cerkiewnych), pałamarów (zapalaczy świec w cerkwii), bohomolców. Ci zaczęli gorliwie popierać „Cerkiew Świętą”.

 

…….Był na przykład pochód Żydów z łopatami, którzy taki wiersz deklamować musieli:

Nasz Hitler złoty

Nauczył nas roboty.

Nasz Śmigły – Rydz

Nie nauczył nas nic

…….Z kolei zarządzono skakanie przez ogień, który ciągle podsycano. Tłumy gawiedzi szalały z uciechy. Przy stole stanęli tędzy  greccy katolicy – milicjanci, którzy lękających się przy skoku ściągali pałami przez plecy. Jeden z takich milicjantów, Stepan Lończak, puścił się w pogoń za uciekającym Żydziakiem i dogoniwszy go, z rozmachem palnął kolbą między łopatki – tak skutecznie, że Żydek chlusnął krwią ustami i nosem, zaczem padł martwy na ziemię. Było to 27 lipca 1941 godz 6.00.

Żydów przy tym systematycznie głodzono i rabowano.

….15 sierpnia 1941 gestapo i policja ukraińska podpaliły trzy bożnice żydowskie, które z całym urządzeniem bogatym, z dachem blaszanym i oknami – spłonęły.

…27 września 1941

Ukraińcy odmawiają i buntują robotników pracujących przy chodniku kościelnym. Forsują budowę greckiej plebnii, która wcale nie idzie.

4 października

Oficerowie niemieccy chodzą po domach żydowskich i konfiskują lepsze meble i pościel (poduszki)

29 grudnia

Żydzi muszą oddać wszystkie kożuchy i futra dla ogrzania Niemców marznących w Rosji.

…….9 stycznia 1942

Polacy też mają kożuchy, a nie są oni sojusznikami Niemiec ani przyjaciółmi Ukraińców. Dlatego obowiązuje ich to samo zarządzenie co Żydów. Wszystkie kożuchy i futra, rękawice , swetry, ciepłe szale mają być zniesione do gminy. Przestraszeni Polacy znoszą co mają; co lepsze – od razu znika. Po fakcie dowiadujemy się, że w tej sprawie nie było ścisłego zarządzenia władz niemieckich, lecz (wszystko) miało charakter dobrowolny. Zakpili z nas Ukraińcy.

23 maja

Ukraińcy obsiedli pocztę, kolej i inne urzędy. Ale że nie mają fachowców, a każdy z nich złodziej, usuwają ich Niemcy zwąc „kapuścianymi głowami”. Na ich miejsce wracają usunięci Polacy. Tak jest na przykład w nadleśnictwie w Olszycach.

1 czerwca

A jednak ta bezwzględność germańska dała się już we znaki nawet Ukraińcom. Oto trzeźwe myśli zawarte w aforyzmie ukraińskiego chłopa:


Pryszło „choroszo”

Ne było niczoho

Pryszło „zer gut”

Chłopa w mordu biut

A tohda bude dobre

Jak werne „dzień dobry”


Wspominają psie wiary czasy swobody i dobrobytu w przedwojennej Polsce.


…..1944 Rok tragedii

……Każdy werbunek ochotniczych zaciągów ukraińskich do ‘’ukraińskiej dywizji SS” kończył się pogromem, demonstracją i pochodem przeciw Polakom.

3 kwietnia

Znaleziono zwłoki Stanisława Kordasa i drugiego nieznanego męszczyzny, strasznie zmasakrowane – w studni na gajówce obok Suchej Woli.

20 kwietnia

Gruchnęła wieść straszna, że Brusno i wieś Rudtka zostały napadnięte przez setki banderowców. Niemal wszyscy męższczyźni zostali wymordowani. Zginęło też wiele kobiet i dzieci. Wszystkie polskie gospodarstwa wraz z dobytkiem zostały doszczętnie spalone. Ocalał kościół.

4 września

Nocowało na plebanii ośmiu oficerów polskich- berlingowców. Od rana słychać strzały z lasu. Sowieci oczyszczają lasy dachnowskie.

5 września

Rezultat obławy: zabito i złapano około 40 hajdamaków. Gajowy Zawada, Ukrainiec, z synem zabity. Gajówka jego, Goraj, była bazą forteczną dla bulbowców. Podczas boju o nią padło około 30 Sowietów, gajówkę spalono. Podpalono w Suchej Woli kilka gospodarstw.

13 września

W Oleszycach wylądował samolot amerykański. Na pastwisku (obok stacji kolejowej) urządzili bolszewicy swoje lądowisko. Co dzień startują stąd do nauki lotu. Jest więcej niż sto samolotów pościgowych. W dodatku wylądowała z majestatem amerykańska czteromotorowa latająca forteca. Nota bene. Rzuciła się swołocz sowiecka samochodami i pieszo do tej twierdzy. Oni takich gości nazywają „wywiadowcy”. Nie lubią ich szczerze, ale muszą przecież okazać pomoc i gościnę. Po chwili przed urząd gminy podjechało auto z oficerem sowieckim. Stanął on przed burmistrzem i rzekł: Przylecieli Amerykańcy, około 10 osób. Żądają 3 gęsi, miodu i fruktów. Aby się nie powstydził sojusz sowiecki i polski, dajcie to wszystko. A burmistrz do niego: Jeżeli chodzi o honor Rosji i Polski, to my damy pół, a wy dacie resztę.

O nie – odrzekł z uśmiechem lejtnant,

- W dajcie wszystko, bo w Sowieckim Sojuzie ani gęsi, ani miodu nie ma.

Rok 1945

29 marca

W Starym Siole zamordowano 17 osób polskich, w tym kilkoro dzieci. Wszystkie wsie okoliczne są poważnie zagrożone. Mieszkańcy ściągają do miasta. Ukrińcy ze Starego Sioła, Lipiny i Jaliny, w obawie przed odwetem oraz olśnieni sukcesami bulbowców, wraz z kobietami i dziećmi pojechali w lasy, wsie opustoszały. Do Oleszyc przyjechał oddział Wojska Polskiego złożony z trzydziestu kilku ludzi.

Rok 1946

31 stycznia

W południe pijany porucznik wtargnął do gminy miejscowej , zelżył obecnych, chciał zdemolować urząd . Zajęli się nim koledzy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz