Zmian zasadniczych można dokonać w ciągu 30 dni, bez poparcia wojska nie da rady. Więc czekamy.
Co widać a czego nie widać?
Widzimy Kalksztajna - Kaczyńskiego, który się mianuje lub utworzą mu stanowiska „szefa komitetu ds. bezpieczeństwa” ........''publicznego..."
Przypomnijmy, że publiczne są tylko burdele.
Nie widzimy skutków, a będą one opłakane, a szczególnie jak się słyszy półdebilowatego Prezydenta o wielkiej i potężnej Ameryce (o tym co on podpisuje nawet nie wspomnę), zaś prawda wygląda zupełnie odwrotnie. Wystarczy wziąć przykładowo jeden segment z gospodarki amerykańskiej:
https://www.anti-empire.com/the-great-american-shale-massacre-bankruptcies-defaulted-debts-worthless-shares-collapsed-price/
Ameryka jest nad przepaścią wielkiej depresji, czyli z naszej perspektywy państwem, od którego powinniśmy się trzymać z daleka mówiąc skromnie.
Wytłumaczenie skutków czegokolwiek nigdy nie jest łatwe, ale może poniżej taka rozprawka Fryderyka Bastiata Co widać i czego nie widać może poprawi Twój punkt widzenia czytelniku
pobrano z http://coin.wne.uw.edu.pl/lhardt/BastiatCoWidac.pdf
Fryderyk Bastiat Co widać i czego nie widać
W ekonomii każdy czyn, zwyczaj, prawo lub instytucja nie pociąga zwykle jednego a wiele następstw. Z nich jedne są natychmiastowe – t e w i d a ć , inne pojawiają się stopniowo – t y c h n i e w i d a ć . Dobrze, kiedy możemy je p r z e w i d z i e ć . Między złym a dobrym ekonomistą jest tylko jedna rόżnica: pierwszy dostrzega i bierze pod uwagę skutki w i d o c z n e i bezpośrednie, drugi przewiduje rόwnież o d l e g ł e . Ta rόżnica ma jednak zasadniczy charakter, gdyż prawie zawsze [skutki] bezpośrednie są odmienne od ostatecznych. Stąd zły ekonomista szuka niewielkiej aktualnej korzyści i przedkłada ją nad wielkie straty w przyszłości, dobry szuka korzyści trwałych, ryzykując nawet przejściowe ofiary. Podobnie jest w innych dziedzinach życia i moralności. Im słodsze pierwsze owoce, tym bardziej gorzkie kolejne. Przykładem – rozpusta, lenistwo, rozrzutność. Człowiek przyciągnięty przez to, c o w i d a ć , nie nauczywszy się jeszcze sądzić po tym, c z e g o n i e w i d a ć , oddaje się zgubnym zwyczajom nie tylko przez słabość, lecz także przez wyrachowanie. To tłumaczy tak bolesną ewolucję ludzkości. U jej źródła leży ignorancja. Utwierdza się ona w swym postępowaniu śledząc pierwsze jego następstwa, jedyne, jakie jest w stanie dostrzec. Dopiero później musi brać pod uwagę inne. Dwaj mistrzowie bardzo odmiennej natury, uczą ją tego: Doświadczenie i Przewidywanie. Doświadczenie działa skutecznie, lecz brutalnie. Uczy o skutkach naszych czynów dając nam je odczuć – kiedy leżymy na stosie musimy uwierzyć, że ogień pali. Tego surowego nauczyciela chciałbym, tak dalece, jak jest to możliwe, zastąpić łagodniejszym: Przewidywaniem. Dlatego zbadam skutki niektόrych ekonomicznych poczynań przeciwstawiając temu, c o w i d a ć , to, c z e g o n i e w i d a ć .
1. ROZBITA SZYBA
Czy byliście kiedyś świadkami furii poczciwego mieszczanina, gdy jego niesforny syn zbił szybę? Jeżeli uczestniczyliście w tym przedstawieniu, z pewnością zauważyliście, że wszyscy widzowie, choćby było ich trzydziestu, pocieszali nieszczęśliwego właściciela słowami: “W pewnej mierze jest z tej straty jakiś pożytek. Takie wypadki sprawiają, że 2 przemysł ma zajęcie. Wszak ludzie muszą z czegoś żyć. Co stałoby się ze szklarzami, gdyby nigdy nie tłuczono szyb?” W tych słowach odnajdujemy zastosowaną do najprostszego przypadku doktrynę, ktόra, niestety, kieruje większością naszych ekonomicznych instytucji. W pełni zgadzam się ze zdaniem, że wypadek ten dostarczy pracy i zarobku szklarzowi. Przyjdzie on, zrobi co do niego należy, zgarnie 6 frankόw i w sercu będzie dziękował niesfornemu dziecku. T o w i d a ć . Ale jeżeli, jak to się bardzo często dzieje, dochodzi się do wniosku, że dobrze jest wybijać szyby, bowiem przyspiesza to obieg pieniądza i wspomaga przemysł, to muszę zakrzyknąć: “Stop”! To rozumowanie opiera się na tym, c o w i d a ć , a nie uwzględnia, c z e g o n i e w i d a ć . N i e w i d a ć , że ponieważ nasz mieszczanin wydał 6 frankόw na jedną rzecz, nie będzie mόgł nabyć innej. N i e w i d a ć , że mając do wymiany szybę, nie może wymienić swych sfatygowanych butόw lub kupić nowej książki. Krόtko mόwiąc, wydałby swoje 6 frankόw dając zatrudnienie innej niż szklarz osobie. Weźmy teraz pod uwagę przemysł jako c a ł o ś ć . Szyba została zbita, szklarze i producenci szyb dostali sześć frankόw – t o w i d a ć . Gdyby wypadek nie nastąpił, pieniądze poszłyby do innego przemysłu – t e g o n i e w i d a ć . Zatem dla przemysłu jako całości obojętne jest, czy szyby są bite czy nie. A jak wygląda rachunek naszego mieszczanina? W przypadku zbitej szyby wydaje on pieniądze i nie ma nic więcej, niż poprzednio. Gdyby szyba nie została zbita, kupiłby nowe buty i mόgłby cieszyć i z butόw, i z szyby. Ponieważ stanowi on część społeczeństwa stwierdzamy, biorąc je jako całość, że traci ono wartość szyby. W ten sposόb, uogόlniając, dochodzimy do nieoczekiwanej konkluzji: “Społeczeństwo traci, gdy rzeczy są bezużytecznie niszczone” – i do stwierdzenia, ktόre powinno zjeżyć włosy na głowie wszystkim zwolennikom protekcjonizmu: “Niszczenie, marnotrawstwo – nie przynosi korzyści gospodarce, nie daje zysku”. Cόż zatem powiecie panowie z “Monitora przemysłowego” uczniowie poczciwego pana de Saint-Chamans1 , ktόry z taką precyzją wyliczył zyski, jakie odniόsłby przemysł z pożaru w Paryżu, z racji konieczności odbudowy domόw. 1 August wicehrabia de Saint-Chamans (1777-1861) – deputowany i radca stanu, zwolennik protekcjonizmu. 3 Przykro mi obalać ten zmyślny rachunek, tym bardziej, że znalazł on zrozumienie w Parlamencie. Proszę jednak zrobić go raz jeszcze licząc to, c o w i d a ć i to, c z e g o n i e w i d a ć . Trzeba, aby czytelnik dobrze zrozumiał, że w scenie, ktόrą przedstawiłem pod jego rozwagę występują nie dwie, a trzy postacie. Pierwsza – nasz mieszczanin – reprezentuje konsumenta, pozbawionego przez zniszczenie swojego dobra. Druga – szklarz – to przedstawiciel producentόw, ktόry zyskuje wskutek wypadku. Wreszcie trzecia – to szewc (lub przedstawiciel dowolnej innej dziedziny) z tej samej przyczyny ponoszący stratę. Ta trzecia osoba zawsze pozostaje w cieniu i symbolizuje to, c z e g o n i e w i d a ć . Ona jest nieodzowna, by zrozumieć, jak absurdalne jest dopatrywanie się zysku w zniszczeniu. Ona rόwnież, wkrόtce, pouczy nas, iż nie mniej absurdalne jest szukanie korzyści w protekcjonizmie, ktόry w ostateczności nie jest niczym innym, jak częściową destrukcją. Jeżeli dokładnie przyjrzycie się argumentom na jego rzecz, znajdziecie tam jedynie przerόbkę tej popularnej maksymy: “C o s t a ł o b y s i ę z e s z k l a r z a m i , g d y b y n i g d y n i e t ł u c z o n o s z y b ”?
2. DEMOBILIZACJA
Z narodami jest jak z ludźmi. Muszą zdecydować, czy cena, jaką płacą za zaspokojenie potrzeby nie jest zbyt wysoka. Dla narodu niebezpieczeństwo jest dobrem najważniejszym. Jeżeli trzeba w tym celu utrzymywać pod bronią sto tysięcy ludzi i wydawać sto milionόw, to trudno. Nie mam nic przeciwko [temu] i nie o tym piszę. Czynię to zastrzeżenie, by nie być opacznie zrozumianym. Pewien deputowany zaproponował zmniejszenie armii o sto tysięcy ludzi, by ulżyć podatnikom. Gdyby odpowiedź brzmiała: “Ci ludzie i wydawane miliony są niezbędne dla bezpieczeństwa narodu. To ofiara, bez ktόrej państwo byłoby rozrywane przez zwaśnione frakcje i najechane z zewnątrz” – nie miałbym nic do powiedzenia na ten temat. Stwierdzenie powyższe może być prawdziwe albo fałszywe, nie zawiera jednak ekonomicznej herezji. Herezja zaczyna się, kiedy ofiarę prόbuje przedstawić się jako korzyść, bowiem przynosi komuś zyski. O ile się nie mylę, autor propozycji nie zdążył zejść z mόwnicy, kiedy pojawił się inny deputowany. “Zwolnić sto tysięcy ludzi! O czym pan mόwi? Co się z nimi stanie? Z 4 czego będą żyli, czy starczy dla nich pracy? Nie wie pan, że wszędzie jej brakuje i wszystkie posady są w niebezpieczeństwie? Chce pan wzmόc konkurencję i obniżyć płace? W czasie, kiedy tak trudno zarobić na życie, czyż nie jest wielkim szczęściem, że państwo daje na chleb stu tysiącom? Co więcej, niech zważy pan na ilość wina, ubrań i broni zużywanych przez armię. Daje ona pracę wielu fabrykom i niezliczonym dostawcom wokόł garnizonόw, jest ich wielkim dobroczyńcą. Czy nie wzdraga się pan na myśl o zniszczeniu całego tego ogromnego przemysłu?” Dyskusja owa zakończyła się utrzymaniem stanu armii, bez wspominania o potrzebach obronności, a jedynie ze względόw ekonomicznych. Argumenty te odrzucam. Sto tysięcy ludzi, kosztujących podatnika sto milionόw, żyje i pozwala żyć swym dostawcą: t o w i d a ć . Lecz pieniądze te, wychodząc z kieszeni podatnika, pozbawiają jego i jego dostawcόw wszystkich płynących z nich pożytkόw: t e g o n i e w i d a ć . Oszacujcie, policzcie i powiedzcie, gdzie tu korzyść dla ogόłu? Ja, ze swej strony, powiem wam gdzie s t r a t a . Aby rzecz uprościć, mόwmy o jednym człowieku i tysiącu frankόw. Jesteśmy w miejscowości A. Odbył się pobόr, wojsko zabrało mężczyznę, a poborcy tysiąc frankόw. Mężczyznę i pieniądze przewieziono do Metz, by pozwolili zarabiać innym przez rok. Jeżeli patrzycie jedynie na Metz, macie po stokroć rację. Dla tego miasta sytuacja to bardzo korzystna. Lecz kiedy zwrόcicie wzrok także na miejscowość A, osądzicie rzecz inaczej. Ujrzycie bowiem, jeżeli nie jesteście ślepi, że A straciło robotnika, tysiąc frankόw jego zapłaty, całą jego pracę i aktywność. Na pierwszy rzut oka wydaje się, iż wszystko się rόwnoważy. Co działo się w A, przeniosło się do Metz i to cała zmiana. Ale oto gdzie jest strata. W A człowiek narzekał i pracował – był robotnikiem. W Metz robi zwroty w przόd i w tył – jest żołnierzem. Pieniądze w obu przypadkach krążą tak samo, lecz w pierwszym mamy trzysta dni pożytecznej pracy, a w drugim trzysta dni zajęcia bezużytecznego, zakładając cały czas, że część armii nie jest już konieczna dla bezpieczeństwa publicznego. Przychodzi demobilizacja. Pokazujecie sto tysięcy robotnikόw, konkurencję na rynku pracy i nacisk na obniżenie płac. To widzicie. Jednak nie widzicie, że odsyłając do domόw sto tysięcy żołnierzy, nie niszczymy stu milionόw, lecz zwracamy je podatnikom. Nie widzicie, że wraz ze stu tysiącami robotnikόw, pojawia się sto milionόw, aby ich opłacać, że środek zwiększający p o d a ż pracy jednocześnie zwiększa na nią p o p y t . Wynika stąd, iż przewidywana przez was obniżka 5 wynagrodzeń nie nastąpi. Nie widzicie, że zarόwno po, jak i przed demobilizacją jest w kraju sto milionόw dla stu tysięcy, lecz przed – kraj płaci im za bezczynność, po – za pracę. Nie widzicie wreszcie, że czy podatnik daje pieniądze żołnierzowi za nic, czy robotnikowi za usługę, krążą one tak samo. Jednak w drugim przypadku jest wykonana pewna praca, w pierwszym nie otrzymuje nic w zamian. Rezultatem dla narodu jest czysta strata. Sofizmat przeze mnie tutaj zwalczany, nie ostoi się, gdy sprόbujemy wyciągnąć z niego ostateczne konsekwencje. Gdyby, zważywszy wszystkie korzyści i straty, okazało się, iż z y s k i e m d l a n a r o d u jest zwiększenie armii, dlaczegόż nie zaciągnąć pod sztandary wszystkich sprawnych obywateli?
3. PODATKI
Czy nigdy nie słyszeliście: “Podatki to najlepsze biuro zatrudnienia, to życiodajna rosa. Spόjrzcie, ilu rodzinom pozwalają przeżyć, prześledźcie ich wpływ na gospodarkę – jest nieskończony. One dają jej życie.” Aby zwalczać ten pogląd, częściowo powtόrzę poprzednie rozumowanie. Wiem dobrze, że argumenty ekonomiczne nie są na tyle zabawne, by ciągle je powtarzać, ale przywołuję na pomoc przysłowie: repetita docent. Płace urządnikόw i korzyści tych, u ktόrych je wydają w i d a ć . Szkόd, jakie ponoszą podatnicy i ich potencjalni dostawcy n i e w i d a ć , choć powinny być oczywiste dla każdego, kto prόcz oczu używa też rozumu. Kiedy urzędnik wydaje sto sous więcej, oznacza to, że podatnik wydaje sto sous mniej. Jednak wydatki urzędnika widać, ponieważ się dokonały, podczas gdy wydatkόw podatnikόw niestety nie widać – nie pozwolono im się dokonać. Porόwnujecie narόd do wysuszonej ziemi i podatki do zbawiennego deszczu. Niech będzie. Ale powinniście zastanowić się, gdzie jest jego źrόdło i czy to nie podatki właśnie osuszają glebę. Pomyślcie także, czy jest możliwe, aby ziemia otrzymywała dokładnie tyle cennej wilgoci w postaci deszczu, ile traci przez parowanie. Jest najzupełniej pewne, że kiedy Jakub Poczciwiec2 odlicza sto sous dla poborcy podatkόw, nie otrzymuje nic w zamian. Kiedy urzędnik wydając pieniądze wręcza je 2 fr. Jacques Bonhomme – postać symbolizująca szarego obywatela i podatnika. 6 Jakubowi, czyni to w zamian za dostarczony towar lub pracę. Ostatecznym rezultatem dla Jakuba jest strata. Prawdą jest, że często – niech będzie najczęściej – urzędnik świadczy Poczciwcowu usługę potrzebną i wartą zapłaty. W tej sytuacji nie ma straty z żadnej strony, jest wymiana. Moja argumentacja nie dotyczy w żadnej mierze usług pożytecznych. Mόwię jedynie: jeśli chcecie stworzyć nowe stanowisko, wykażcie jego użyteczność. Wykażcie, że to, co daje podatnikowi, jest warte jego zapłaty. Ale nie przywołujcie jako argumentu zyskόw, jakie przynosi urzędnikowi, jego rodzinie i otoczeniu, nie mόwcie, że tworzy się nowe miejsce pracy. Kiedy Jakub daje pieniądze urzędnikowi za usługę rzeczywiście użyteczną, to jakby dawał szewcowi za parę butόw. Lecz gdy zanosi swe pieniądze nie otrzymując nic lub otrzymując utrudnienia, to tak jakby oddawał złodziejowi. Nic tu nie pomoże gadanie, że wydatki urzędnika przynoszą pożytek gospodarce narodowej – to samo dotyczy wydatkόw złodzieja, to samo Jakuba, gdyby nie spotkał na swej drodze pasożyta, legalnego lub nie. Zatem nauczmy się sądzić rzeczy nie tylko po tym, c o w i d a ć , ale też po tym, c z e g o n i e w i d a ć . W ubiegłym roku byłem członkiem Komisji Finansόw. 3 Muszę przyznać, że za rządόw Konstytuanty członkowie opozycji nie byli systematycznie usuwani ze wszystkich komisji i w tym zakresie Konstytuanta działała poprawnie. Pan Thiers 4 mόwił: “Spędziłem życie walcząc z ludźmi z partii legitymistόw i klerykałami. Od kiedy zagraża nam wspόlne niebezpieczeństwo, od kiedy ich częściej spotykam i poznaję, od kiedy szczerze rozmawiamy, zdałem sobie sprawę, że nie są takimi potworami, jak mi się wydawało.” Zgoda, nieufność i niechęć są wyolbrzymiane i narastają pomiędzy oddzielonymi od siebie grupami, i gdyby rządząca większość pozwoliła członkom opozycji brać udział w komisjach, przekonałaby się, iż ich poglądy nie są tak oddalone, a przede wszystkim, intencje tak przewrotne jak przypuszcza. Jakkolwiek by było, w roku ubiegłym byłem członkiem Komisji Finansόw. Ilekroć ktoś mόwił o utrzymaniu wydatkόw Prezydenta, ministrόw i ambasadorόw na umiarkowanym poziomie odpowiadano mu: “Dla dobra służby publicznej należy otaczać pewne stanowiska splendorem. To środek dla przyciągnięcia ludzi zasłużonych. Niezliczni nieszczęśnicy zwracają się do Prezydenta Republiki. Wymuszając, by wszystkim odmawiał 3 Bastiat został deputowanym w 1848 r. 4 Ludwik Adolf Thiers (1797-1877) – historyk i polityk, w 1830 r. jeden z twόrcόw monarchii Ludwika Filipa, dwukrotny premier w okresie jego panowania, pogromca Komuny Paryskiej, prezydent Republiki w latach 1871-73. 7 pomocy, stawiano Go w bardzo przykrj sytuacji. Pewna wystawność gabinetόw ministerialnych i służby dyplomatycznej jest konieczna dla podtrzymywania prestiżu konstytucyjnego rządu itd.” Choć te argumenty mogą być kontrowersyjne, z pewnością zasługują na poważne rozpatrzenie. Bazują na interesie publicznym, dobrze lub źle pojmowanym i, jeżeli chodzi o mnie, nie robię z tego problemu, w przeciwieństwie do wielu naszych Katonόw wiedzionych przez ducha skąpstwa i zawiści. Ale to, przeciwko czemu buntuje się moja ekonomiczna wiedza, to, co wywołuje rumieniec wstydu za poziom intelektualny naszego kraju, to ten absurdalny, zawsze dobrze przyjmowany banał: “Przepych wysokich urzędnikόw państwa sprzyja rozwojowi sztuki, przemysłu, tworzy nowe miejsca pracy. Wydając przyjęcie i organizując festyny, ministrowie ożywiają wszystkie części społeczeństwa. Ograniczyć ich wydatki, to zniszczyć przemysł paryski i, konsekwentnie, gospodarkę narodową.” Łaski panowie! Szanujcie przynajmniej arytmetykę i nie występujcie przed Zgromadzeniem Narodowym Francji mόwiąc, aby uzyskać Jego aprobatę, że dodawanie od gόry do dołu daje inny wynik, niż od dołu do gόry. Umawiam się z robotnikiem, że wykopie rόw na moim polu. Umawiamy się na 100 sous. W tym momencie przychodzi poborca podatkowy, zabiera moje pieniądze, przekazuje je ministrowi i pan minister dokłada danie do swego obiadu. Na jakiej podstawie ośmielacie się twierdzić, że ten jego wydatek coś dodaje gospodarce. Nie rozumiecie, że to tylko przesunięcie pracy i zaspokojonej potrzeby. Stόł ministra lepiej zastawiony, to prawda, ale pole robotnika nadal zabagnione – to też prawda. Zgadzam się, że restaurator paryski zarobił 100 sous, lecz zgόdźcie się, że robotnikowi na prowincji 100 sous odebrano. Wszystko co można powiedzieć to to, że danie ministra i zadowolonego resturatora w i d a ć , pozbawionego pracy człowieka i podmokłego pola n i e w i d a ć . Mόj Boże, jak ciężko w ekonomii dowieść, że dwa i dwa daje cztery. Gdy to się uda, słychać krzyk: “To takie oczywiste, nudzisz nas.” Potem głosowanie. Znowu tak, jakby nic nie zostało powiedziane.
4. CZY PAŃSTWO POWINNO DOTOWAĆ SZTUKĘ
Wiele można powiedzieć za i przeciw. Dla poparcie systemu dotacji wypada stwierdzić, że sztuka uwzniośla duszę narodu, odrywa ją od trosk materialnych, daje zmysł piękna i w ten sposόb wpływa korzystnie na jego zwyczaje, moralność, a nawet przemysł. 8 Możemy się zastanawiać, jaka byłaby muzyka francuska bez Konserwatorium, malarstwo i rzeźba bez naszych galerii, sztuka dramatyczna bez Teatru Francuskiego. Idźmy dalej i zapytajmy, czy bez dotacji i centralizacji sztuk pięknych rozwinąłby się ten wyrafinowany smak, ktόry pomaga francuskim towarom na całym świecie. Czy w tej sytuacji nie byłoby wielce nieostrożnym rezygnować ze skromnej składki naszych obywateli, ktόra ostatecznie jest przyczyną przewagi i chwały Francji w Europie? Tym racjom i wielu innym, ktόrym nie odmawiam siły, można przeciwstawić nie mniej ważkie. Na początek istnieje problem sprawiedliwości rozdzielczej. Czy prawo ustawodawcy idzie tak daleko, że może on zmniejszać płace rzemieślnika na korzyść aktora? Pan Lamartine5 powiedział: “J e ż e l i z n i e s i e c i e d o t a r c i e d o t e a t r ό w , g d z i e z a t r z y m a c i e s i ę n a t e j d r o d z e ? C z y n i e b ę d z i e l o g i c z n e z n i e ś ć j e d l a u c z e l n i , m u z e ό w i b i b l i o t e k ? ” Można Mu odpowiedzieć: “Jeżeli chcecie dotować wszystko, co dobre i pożyteczne, gdzie zatrzymacie się na tej drodze? Czy logicznie nie doprowadzi to do upaństwowienia rolnictwa, przemysłu, handlu i dobroczynności.” Dalej, czy jest pewne, że dotacje sprzyjają rozwojowi sztuki? To pytanie dalekie jest od odpowiedzi i widzimy, że najlepiej działają teatry, ktόre utrzymują się z własnych środkόw. Wreszcie, stawiając rzecz na wyższym poziomie, trzeba zauważyć, że ludzkie potrzeby i wymagania rosną i stają sie coraz bardziej wyrafinowane, w miarę jak wzrastająca zamożność społeczeństwa jest w stanie je zaspokajać. Rząd nie powinnien się w to mieszać, ponieważ przy danej ilości środkόw, nie może, przez podatki, pobudzać dziedzin przemysłu służących luksusowi bez blokowania rozwoju najbardziej podstawowych. Odwracanie naturalnego porządku ludzkich potrzeb, sztuczne przemieszczanie środkόw i ludzkiej pracy, tworzy sytuację niebepieczną, ktόra nie ma solidnej podstawy. Takie argumenty, dotyczące wyboru kolejności, w jakiej obywatele chcą zaspokajać swoje potrzeby i – w konsekwencji – dziedzin ich aktywności, przywołują przeciwnicy interwencji państwa w finansowanie sztuki. Co do mnie, to uważam, że wybόr powinien być dokonywany na dole, a nie na gόrze, przez obywatela, a nie przez ustawodawcę. Doktryna przeciwna prowadzi do zniszczenia wolności i godności ludzkiej. Jednak o co oskarża się ekonomistόw, fałszywie i niesprawiedliwie? O to, że odrzucając dotację, odrzucają samą rzecz dotowaną i są wrogami całych obszarόw ludzkiej działalności. My zaś chcmy jedynie, aby dziedziny te, pozostając wolnymi, same szukały dla 5 Alfons Maria Ludwik Lamartine (1790-1869) – poeta romantyczny, członek parlamentu od 1833 r., członek Rządu Tymczasowego w 1848 r., on to proklamował republikę w paryskim ratuszu 24. lutego 1848 r. 9 siebie środkόw. Domagamy się, by państwo nie mieszało się, przez podatki, do religii – jesteśmy ateistami. Domagamy się tego samego w szkolnictwie – nienawidzimy nauki. Mόwimy, że państwo nie powinno, przez podatki, sztucznie zawyżać wartości ziemi w stosunku do przemysłu – jesteśmy wrogami własności i pracy. Sądzimy, że państwo nie powinno dotować sztuki – jesteśmy barbarzyńcami używającymi sztukę za niepotrzebną. Protestuję z całej siły przeciw tym oskarżeniom. Dalecy jesteśmy od absurdalnych pomysłόw o zniszczeniu religii, szkoły, własności i sztuki, kiedy domagamy się, by państwo chroniło swobodny rozwόj ich wszystkich, bez kupowania jednych za pieniądze zabrane innym. Przeciwnie, wierzymy, iż w wolnym społeczeństwie one same będą rozwijać się harmonijnie i żadna nie stanie się, jak to ma miejsce dzisiaj, źrόdłem kłopotόw, nadużyć, zniewolenia i nieładu. Nasi przeciwnicy sądzą, że dziedzina nie wspomagana i nie reglamentowana przez rząd jest skazana na zniszczenie, my – przeciwnie. Oni wierzą w ustawodawcę, nie w ludzi, my raczej w ludzi niż w ustawodawcę. Pan Lamartine: “W i m i ę t e j d o k t r y n y t r z e b a b ę d z i e z l i k w i d o w a ć w s z y s t k i e p u b l i c z n e e k s p o z y c j e , k t ό r e s ą d u m ą i s t a n o w i ą o w i e l k o ś c i t e g o k r a j u . ” Moja odpowiedź brzmi: “Z waszego punktu widzenia, nie dotować, to zniszczyć, ponieważ wszystko, co istnieje, istnieje z woli państwa i dzięki podatkom. Ale zwracam przeciwko wam wasz przykład, gdyż musicie przyznać, że największa, niedoskonalsza, najbardziej uniwersalna i, użycia tego słowa nie uważam tutaj za przesadę, ogόlnoludzka jest wystawa przygotowana w Londynie, do ktόrej nie mieszał się i ktόrej nie dotował żaden rząd. Wracając do sztuk pięknych można, powtarzam, przytaczać rόżne argumenty i nie jest najważniejszym tematem tej pracy przesądzanie, ktόrym z nich przyznać bezwzględne pierwszeństwo. Ale p. Lamartine użył jeszcze argumentu, ktόrego nie mogę pominąć milczeniem, gdyż dotyczy ściśle spraw przeze mnie omawianych. Powiedział on, cytuję: Ekonomiczna strona sprawy teatrόw streszcza się w jednym słowie: praca. Natura tej pracy nie jest istotna, to praca rόwnie płodna i pożyteczna jak każda inna. Teatry, wiecie o tym dobrze, żywią i utrzymują we Francji nie mniej, niż osiemdziesiąt tysięcy robotnikόw rόżnych zawodόw: malarzy, dekoratorόw, murarzy, architektόw i innych, ktόrzy zamieszkują całe dzielnice naszej stolicy i, z tego powodu, powinni cieszyć się waszą sympatią! Waszą sympatią! – przekłada się; waszymi pieniędzmi. I dalej: 10 Uroki Paryża dają pracę i konsumpcję prowincji, a zbytek bogatych daje utrzymanie i chleb blisko dwustu tysiącom robotnikόw wszystkich specjalności, żyjących z tylu teatrόw na obszarze Republiki. Korzystają oni z tych szlachetnych rozrywek, ktόre są ozdobą Francji i żywią ich, ich rodziny i dzieci. To im właśnie dacie te 60 000 frankόw. [brawo! bardzo słusznie! liczne oznaki aprobaty] Co do mnie, to mόwię: źle i niesłusznie!; organiczając, oczywiście, swόj sąd do aspektόw ekonomicznych, o ktόre teraz chodzi. Owszem, owe 60 000 trafi, przynajmniej w części, do pracownikόw teatrόw. Jakaś część może zawieruszy się po drodze, a jeżeli policzymy dokładnie zapewne odkryjemy, że ciastko powędrowało zupełnie gdzie indziej i szczęśliwi robotnicy, gdy dotrą do nich choć okruchy! Ale niech będzie, że cała dotacja dotrze do malarzy, dekoratorόw, fryzjerόw, itd. T o w i d a ć . Lecz skąd idą pieniądze? Oto odwrotna strona problemu, niemniej ważna. Gdzie jest źrόdło tych 60 000, gdzie poszłyby one, gdyby głosowanie nie skierowało ich najpierw do Ministerstwa Finansόw, a stamtąd do Zarządu Teatrόw? T o j e s t t o , c z e g o n i e w i d a ć . Z pewnością nikt nie ośmieli się twierdzić, że pieniądze narodziły się w urnie w wyniku głosowania, że są czystym dodatkiem do narodowego bogactwa i że bez tego cudownego głosowania pozostałyby na zawsze niewidoczne i nieuchwytne. Trzeba zgodzić się, że wszystko, co mogła zrobić większość, to zdecydować o zabraniu ich z jednego miejsca i przesłaniu w inne. Jeżeli rzecz ma się w ten sposόb, jasne jest, iż podatnik zmuszony do zapłacenia jednego franka, nie może już nim dysponować. Jasne jest, iż będzie on pozbawiony możliwości wydania go na cokolwiek, a robotnik pozbawiony zapłaty za wykonaną rzecz lub usługę. Nie łudźmy się zatem, że głosowanie dodało cokolwiek. Przesunęło jedynie zadowolenie i wynagrodzenie. Ot i wszystko. Powiecie, że idzie ono w kierunku potrzeb bardziej pilnych, uzasadnionych i moralnych? Mogę walczyć i na tym terenie. Zabierając podatnikom owe 60 000, zmniejszacie dochody cieśli, rolnikόw, powoźnikόw i o tyleż zwiększacie dochody śpiewakόw, fryzjerόw, dekoratorόw. Nic nie dowodzi, że te ostatnie grupy są godniejsze zainteresowania, niż inne. P. Lamartine tego nie twierdził. Mόwił, że praca teatrόw jest r ό w n i e produktywna (nie bardziej) jak każda inna, co może być samo w sobie kontestowane, gdyż najlepszym dowodem stanu przeciwnego jest, że one właśnie zwracają się o wsparcie. 11 Ale rozważanie związku między ceną a wewnętrzną wartością rόżnych rodzajόw pracy nie jest moim zamiarem. Wszystko co chcę osiągnąć, to wskazywać, że kiedy p. Lamartine i ci, ktόrzy bili mu brawo, widzieli lewym okiem dochody zyskane przez aktorόw, winni byli ujrzeć prawym stratę pozostałych podatnikόw, inaczej bowiem wystawiają się one na śmieszność b i o r ą c p r z e s u n i ę c i e d o c h o d u z a d o c h ό d . Jeżeli byliby konsekwentni w swoim rozumowaniu, domagaliby się dużo większych subwencji. To, co jest prawdą dla 60 000, jest prawdą, w tych samych warunkach, dla miliarda. Kiedy idzie o podatki, panowie, wykażcie ich potrzebę przez solidne argumenty, a nie przez błędne założenia, że “W y d a t k i p u b l i c z n e d a j ą u t r z y m a n i e r o b o t n i k o m .” Ukrywa ono fakt podstawowy: wydatki publiczne dokonywane są zawsze zamiast wydatkόw prywatnych i, w konsekwencji, mogą one dać utrzymanie jednemu robotnikowi zamiast drugiemu, ale nie wspomagają w niczym losu klasy pracującej jako całości. Wasze rozumowanie jest teraz w modzie, lecz jest zbyt absurdalne, by ukryć prawdę.
5. ROBOTY PUBLICZNE
Naturalne jest, kiedy narόd zapewniony, że jakieś wielkie przedsięwzięcie przyniesie korzyść wspόlnocie, daje publiczne fundusze na jego wykonanie. Przyznaję jednak, że moja cierpliwość się wyczerpuje, gdy słyszę, jak na poparcie zamierzonych prac wywołuje się taki oto błędny argument: “W każdym razie jest to środek stworzenia miejsc pracy.” Państwo buduje drogę lub pałac, naprawia ulicę, kopie kanał. Przez to daje pracę pewnej liczbie ochotnikόw – t o w i d a ć . Jednocześnie pozbawia pracy innych – t e g o n i e w i d a ć . Oto droga w budowie. Tysiąc pracownikόw przyjeżdża co rano, wraca do domu wieczorem, pobiera wynagrodzenie. Jeżeli budowa nie byłaby postanowiona i fundusze przegłosowane, ci dzielni ludzie nie spotkaliby się, nie mieliby pracy ani pensji. To pewne. Ale czy to wszystko? Czy cała sprawa nie obejmuje jeszcze czegoś? Czy w momencie, gdy p. Dupin6 wypowiada sakramentalne “Zgromadzenie przyjęło”, miliony frankόw cudownie spływają do państwowej kasy? Czy nie potrzeba, aby państwo zapewniło 6 Prawdopodobnie chodzi o Andrzeja Marię Jana Dupin (1753-1846) – prawnika i polityka, przewodniczącego Izby Deputowanych i członka Akademii Francuskiej. 12 sobie fundusze tak, jak postanowiło o wydatkach? Czyż nie musi wysłać w bόj poborcόw, be zebrali pieniądze podatnikόw? Rozważajcie zatem problem w tych jego dwόch aspektach. Widząc użytek, jaki państwo robi z przegłosowanych milionόw, nie zapominajcie o użytku, jaki zrobiliby podatnicy – a nie mogą. W ten sposόb zrozumiecie, że państwowe przedsięwzięcia to medal o dwόch stronach. Z jednej robotnik zatrudniony z podpisem: T o w i d a ć , z drugiej pozbawiony pracy: T e g o n i e w i d a ć . Sofizmat, ktόry tutaj zwalczam jest jeszcze bardziej niebezpieczny w przypadku robόt publicznych. Służy on wtedy do usprawiedliwienia pomysłόw najgłupszych i największego marnotrawstwa. Jeżeli linia kolejowa lub most mają rzeczywistą użyteczność wystarczy ją przywołać. Jednak gdy nie można, co się robi? Ucieka do oszustwa: “Trzeba zapewnić pracę robotnikom.” To powiedziawszy, każe się usypywać i niwelować tarasy na Polach Marsowych. Napoleon, jak wiadomo, wierzył, że spełnia dobry uczynek każąc kopać i zasypywać rowy. “Nie patrzcie na wynik pracy, patrzcie jak bogactwo rozprzestrzenia się wśrόd klas pracujących.” Przejdźmy do sedan i nie dajmy się zwodzić pieniądzom. Domaganie się od wszystkich pieniężnego wsparcia dla wspόlnego działania, jest w rzeczywistości domaganiem się od nich pracy, bowiem każdy poprzez pracę stara się o sumę należnego podatku. A więc, jeżeli zbieramy obywateli dla wykonania rzeczy ogόlnie użytecznej, to może być zrozumiałe. Rekompensatą dla nich będzie sam jej rezultat. Ale jeżeli zwoławszy, zmusimy ich do budowy drogi, ktόrą nikt nie będzie jeździł lub pałacu, gdzie nikt nie zamieszka, i to pod pretekstem dostarczenia im zajęcia, będzie to niedorzecznością. Z pewnością odmόwią: “Z tej pracy mamy tylko zmęczenie, wolelibyśmy pracować na własny rachunek.” Procedura, ktόra wymusza od obywateli składkę pieniężną, a nie pracę, nie zmienia ogόlnego rezultatu. Jedynie, w przypadku tej drugiej, strata rozkłada się na wszystkich, podczas gdy w pierwszej ci, ktόrych państwo zatrudnia uciekają od swojej części dokładając ją do ponoszonej przez resztę rodakόw. Jest w Konstytucji artykuł stanowiący: “S p o ł e c z e ń s t w o u ł a t w i a i p o p i e r a w z r o s t i l o ś c i m i e j s c p r a c y … p o p r z e z o r g a n i z o w a n i e p r z e z P a ń s t w o , d e p a r t a m e n t y i g m i n y r o b ό t p u b l i c z n y c h d l a z a t r u d n i e n i a b e z r o b o t n y c h ”. Jako środek przejściowy, w okresie kryzysu lub ciężkiej zimy, ta interwencja ogόłu podatnikόw może przynieść dobre skutki. Działa ona podobnie do ubezpieczenia. Nie przynosi wzrostu globalnego zatrudnienia i wynagrodzenia, lecz zabiera je czasom zwyczajnym, by dodać, ze stratą oczywiście, czasom trudnym. Jako 13 środek stosowany permanentnie, nie jest niczym innym jak ekonomiczną sprzecznością, rujnującym oszustwem, ktόre pokazuje niewiele uzyskanych miejsc pracy, k t ό r e w i d a ć , a ukrywa wiele straconych, k t ό r y c h n i e w i d a ć . [...]
9. KREDYT
Od dawna, a zwłaszcza ostatnimi czasy, ludzie śnią o upowszechnieniu bogactwa poprzez upowszechnienie kredytu. Nie sądzę bym przesadzał mόwiąc, że od czasu rewolucji lutowej prasa paryska wydała ponad 10 tysięcy broszur gorąco zachwalających ten sposόb rozwiązywania “problemόw socjalnych”. Niestety rozwiązanie to opiera się na czystej iluzji. Zaczyna się od pomylenia pieniądza z towarami, następnie myli się papierowe banknoty z pieniędzmi i tymi dwoma błędami zamierza poprawić rzeczywistość. Rozważając ten problem należy stanowczo zapomnieć o pieniądzach i innych środkach pośredniczących w wymianie dόbr, a widzieć jedynie same dobra będące rzeczywistym przedmiotem kredytu. Kiedy rolnik pożycza 50 frankόw na pług to faktycznie otrzymuje nie 50 frankόw lecz pług, a kiedy kupiec pożycza 20 000 frankόw na dom to otrzymuje dom na kredyt. Pieniądze pojawiają się wyłącznie po to, aby ułatwić wymianę między wieloma stronami. Piotr może nie chcieć pożyczyć pługu, a Jakub jest gotόw pożyczyć pieniądze. Co zatem robi Filip? Pożycza pieniądze od Jakuba i kupuje pług od Piotra. W rzeczywistości przedmiotem pożyczki nigdy nie są same pieniądze, ale dobra i w żadnym kraju nie może zmienić właściciela więcej produktόw niż się w nim znajduje. Jakakolwiek byłaby suma pieniędzy w obiegu, ogόł kredytobiorcόw nie może otrzymać więcej pługόw, domόw, narzędzi i surowcόw niż posiada ich ogόł potencjalnych kredytodawcόw. Musimy sobie dobrze uświadomić, że każdy pożyczkobiorca wymaga pożyczkodawcy, a sam kredyt zawsze jest długiem. Do czego zatem służą instytucje kredytowe? Mogą one ułatwić spotkanie tych, ktόrzy posiadają, z tymi, ktόrzy chcą pożyczyć. Ale to, czego nie mogą, to zwiększyć ilości dostępnych dόbr. Tymczasem tego właśnie trzeba byłoby dokonać, by osiągnąć cel reformatorόw, bowiem pragną oni dać pługi, domy, narzędzia i surowce wszystkim, ktόrzy ich pożądają. W jaki sposόb chcą tego dokonać? 14 Dając kredytom państwową gwarancję. Przyjrzyjmy się bliżej tej sprawie, gdyż są t u r z e c z y , k t ό r e w i d a ć i t a k i e , k t ό r y c h n i e w i d a ć . Załόżmy, że Piotr jest właścicielem jednego pługu we Francji, a Jan i Jakub chcą go pożyczyć. Jan przez swą pracowitość, cechy charakteru i dobrą reputację jest wiarygodny – ma kredyt. Jakub nie wzbudza zaufania lub wzbudza go mniej. W tej sytuacji Piotr pożyczy pług Janowi. Ale oto wkracza socjalistyczne państwo i mόwi do Piotra: “Pożycz pług Jakubowi, ja gwaratuję ci spłatę, a gwarancja ta jest warta więcej niż Jana. On bowiem odpowiada sam za siebie, a ja, choć nie mam nic, to dysponuję majątkiem podatnikόw i w razie potrzeby ich pieniędzmi spłacę kapitał i odsetki.” W rezultacie Piotr pożyczy pług Jakubowi i t o j e s t t o , c o w i a d a ć . Socjaliści zacierają ręce mόwiąc: “Patrzcie, nasz plan się powiόdł. Dzięki interwencji państwa biedny Jakub ma pług. Nie musi dłużej używać radła, wkroczył na drogę do dobrobytu. To korzyść dla niego i społeczeństwa.” Ależ nie, panowie! To żaden zysk dla narodu, bo oto t o , c z e g o n i e w i d a ć . Nie widać, że pług otrzymał Jakub tylko dlatego, że nie ma go Jan. Nie widać, że kiedy Jakub zamienił radło na pług, Jan nadal używa radła. To co uważalibyśmy za wzrost kredytu jest niczym innym jak tylko jego przemieszczeniem. Ponadto nie widać, że to przemieszczenie pociąga dwie głębokie niesprawiedliwości: 1. Względem Jana, ktόry zasłużył na kredyt, zdobył go przez swą uczciwość i aktywność i czuje się oszukany. 2.Względem podatnikόw narażonych na spłatę długu, ktόry ich nie dotyczy. Powiecie, że rząd oferuje te same ułatwienia Janowi i Jakubowi? Ale nie można pożyczyć dwόch pługόw ponieważ jest tylko jeden. Wraca tutaj ciągle to, że poprzez interwencję państwa nie przybędzie kredytu – pług reprezentuje ogόł dostępnego kapitału. To prawda, że redukuję całą operację do jej najprostszego przypadku. jednak jeżeli przeanalizujecie podobnie najbardziej złożone rządowe instytucje kredytowe , przekonacie się, że mogą one tylko jedno: przemieścić kredyt, a nie zwiększyć jego ilość. W danym kraju i danym czasie suma dostępnego kapitału jest ograniczona i wszyscy do niego aspirują. Gwarantując niemożliwe państwo może zwiększyć liczbę kredytobiorcόw, podnieść stopę procentową (zawsze ze szkodą podatnika) ale nie może zwiększyć całkowitej ilości kredytu. Nie sugerujcie mi jednak wniosku, od ktόrego niech mnie Bόg broni. Mόwię, że prawo nie może sztucznie ułatwiać pożyczek, ale nie mόwię, że powinno je utrudniać. Jeżeli w naszym prawie hipotecznym lub gdzie indziej znajdują się przeszkody dla stosowania i upowszechnienia kredytu trzeba je usunąć – nic lepszego, nic bardziej słusznego. To jednak wszystko czego powinni domagać się od prawa godni swego Reformatorzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz