Zdarza się czasami czytać pozycje, które w niektórych fragmentach pokazują na naszą historię w kilku zdaniach jak wygląda przygotowanie ustawek w europie, by pozbyć się konkurentów, czego nie rozumieją durnie w wojsku polskim jak i historycy poza wyjątkami.
Taką pozycją jest "Ukraina w połowie XVII w relacji arabskiego podróżnika Pawła, syna Makarego z Aleppo" Marii Kowalskiej
Sama relacja jest pisana, co widać po narracji, że Paweł syn Makarego był prawdopodobnie opłaconym wysłannikiem, któregoś z domów bankowych na zachodzie, ale na uwagę zasługuje jego fragment z pobytu w Kijowie w 1652 r.
Ale najpierw, aby zrozumieć tą układankę jaki był jej początek i jak Londyn opanował szlak pónocny i potem wziął się za budowę szlaku od południa:
Polaków uczą, że zdobyliśmy Moskwę, a Rosjan, że Polaków wypędzono. Zapomnieliśmy jednak o Londynie.
Pobyt w Kijowie od 26 czerwca do 10 lipca 1652 roku
arabskiego podróżnika Pawła, syna Makarego z Aleppo dostarcza nam informacji,
które możemy połączyć i zlepić w całość jak nam zrobiono słynny Potop Szwedzki.
Na stronie 66 w podrozdziale :
Opis Kijowa. W jaki sposób Kozacy stali się wyznawcami wiary chrześcijańskiej.
Budowa cerkwi i Monasterów.
s.67
„….A teraz opowiem o ciekawym
wydarzeniu, stosownym o opisania go w tym miejscu. Podczas naszego pobytu w
Kijowie, o którym jeszcze będzie mowa, przybył do naszego pana, patryjarchy,
pewien znakomity duchowny, z pochodzenia Grek, mieszkający w Paryżu, we
Francji. Spotkaliśmy się z nim z dużą przyjemnością.
Był on posłem królowej wielkiego
kraju – Szwecji, królowej dziewicy (Krystyna 1626-1689, córka Gustawa Adolfa,
królowa Szwecji w latach 1632-1654) , do hetmana Chmielnickiego. Już wcześniej
usiłowała ona wysłać do niego dwóch swoich posłów, lecz Polacy rozpoznali ich i
pojmali; posiadłości jej kraju graniczą z polskimi. Teraz posłała ona tego
duchownego naprzód do Konstantynopola, skąd dotarł na ziemie kozackie do
Chmielnickiego z listem własnoręcznie przez nią napisanym. W liście tym wychwala jego sukcesy w walce z Polakami,
którzy są i jej wrogami, bo – jak wspomnieliśmy już wcześniej – oni zdobyli
wiele jej miast i posiadłości. Napisała ona do Chmielnickiego:
Przyjmij do wiadomości, iż ja
wyprawię na ich kraj 60 tysięcy wojowników, byś ty mógł łatwiej rozbić siły
moich wrogów. Po spotkaniu się tego duchownego z Chmielnickim, hetman ze swej
strony wysłał wraz z nim posła z odpowiedzią do królowej, po czym wspomniany
duchowny skierował się wraz z towarzyszącym mu posłem hetmana do cara
moskiewskiego, mając i jemu do przekazania pismo królowej odnośnie tej samej
sprawy. Królowa, wspominając o tym, że posiadłość państwa szwedzkiego graniczą
z moskiewskimi, przypomniała o wielkiej przyjaźni pomiędzy nią i carem i o tym,
iż w kraju swym posiada wielu podanych pochodzących z ziem moskiewskich.
Mimo woli musze spytać: kim ty
jesteś , o Chmielnicki, noszący łapcie , jak to mówią o tobie twoi wrogowie
Polacy, że do Ciebie posyłają królowie i królowe posłów i bogate dary? Chwała
Bogu jedynemu za to, iż wyniósł ciebie, a ukorzył twoich wrogów i rzucił ich
pod twe stopy”.
O pobycie Chmielnickiego w Londynie po pieniądze nigdzie się
nie wspomina oczywiście.
Szwedzi rozpoczęli przygotowania
do wojny: kompanie konne, pułki piechoty i inne rozliczne oddziały czekały
wokół Verdun, Hamburga czy Lubeki, a wśród nich, szkocki obserwator. O tym, jak
wyglądały pierwsze działania wojenne armii szwedzkiej, pisze w swoich
dziennikach Patrick Gordon, Szkot wykształcony w kolegium jezuickim w
Braniewie. Oto fragmenty jego dziennika z 1655 roku:
Szwedzki riksrad [rada królewska
] był bardzo zgodny i najął na własny koszt trzy pułki. Także Cromwell [Oliver
], który nigdy nie trudził się zagranicą, aby nie dać cudzoziemcom możliwości
wniknąć w swoje zamysły i działania w kraju, przeznaczył pieniądze, za które
sformowano cztery pułki w okręgach Bremen i Verdun. A oto wykaz większości z
tych pułków, które pierwsze wkroczyły do Polski:
Konne
Kompanie
Kurt Kristof, hrabia von Königsmark 9
Hrabia Pontus De la Gardie, pułkownik 9
Generał-major
Betker
10
Kristian
von Bretlach, pułkownik
9
Książę
Franz Hartmann Sachsen-Lauenburg 4
Major
Schlacht
1
Major
Broberg
1
Piechoty
Feldmarszałek
Wittenberg 10
Generał-major
Wurtze
8
Generał-major
Horn
8
Hrabia von
Chanau
8
Pułkownik
Fabian de Fersen
8
Hrabia Oxenstiern(a)
6 szwadronów
Podpułkownik Ludwig
5
Wszyscy oni, za wyjątkiem [pułku]
Wittenberga, zostali zaciągnięci w okręgach Bremen i Verdun, Hamburgu, Lubece i
wokół nich. W Wolgast [Wołogoszczy ] wylądowały pułki: Upplandzki, Östgodzki,
Sinclaira i Banéra, a także pułkownika Larkina, wszystkie konne; pułkownik
Larkin dowodził västgotczykami [żołnierzami z pułku Västgöta ]. Później
przybyli pułkownicy Fabian Barnes i Taube, generał-major Muller, pułkownicy
Engell, Rosa [von Rosen ], Bourmann i wielu innych, o których nie mogę
szczegółowo zdać sprawy. Król także wydał zarządzenie o doprowadzeniu
[liczebności] armii do 40 000 ludzi.
Odszedłem tutaj od metody [przedstawiania wydarzeń w formie]
dziennika, którą zamierzałem na początku [prowadzić], jednak powracam do niej.
16 czerwca. Armia pod dowództwem feldmarszałka Wittenberga
maszerowała do Uchtenhagen [dzisiejsza Krzywnica k/Stargardu ] i Zuderskiego
młyna, skąd wyprawiono trębacza do polskiej armii, znajdującej się w pobliżu
Ujścia i Schneidemühl, nad rzeką Noteć, z listem, w którym była propozycja
oddania się pod opiekę szwedzkiego króla.
17. Przeszliśmy przez Freienwalde i Russischemühl.
18. Dzisiaj nie maszerowaliśmy.
Feldmarszałek wezwał wyższych oficerów w armii i zakomunikował im, że jeśli ten
pochód przeciw Polsce, przebiega tak szybko, to trzeba wydać żołnierzom
wytyczne (z których wielu nie odznacza się dyscypliną), w jaki sposób mają
postępować w każdej sytuacji, a szczególnie podczas nawiązania boju lub starcia
z Polakami, przy czym nie trzeba zwracać uwagi na ich krzyki i wrzaski, ale
ściśle utrzymywać szyk. Ponieważ Polacy to wyborni jeźdźcy i są bardzo sprytni
w każdej sprawie, jednak obawiają się starć z dobrze zorganizowanymi
oddziałami. Choć w najmniejszym stopniu nie wątpił w zdolności swoich dowódców,
uznał wszelako, że należy ich pouczyć, tym bardziej iż mieli przed sobą nowego
przeciwnika, niepodobnego do Niemców. Powinni też delikatnie obchodzić się z
mieszkańcami, aby ci z tych, którzy się poddają, mogli być zadowoleni, że obóz
jest zaopatrzony we wszystko co niezbędne, reszta zaś skłoniona do
posłuszeństwa. A ten, kto będzie postępować inaczej, narazi się na karę
śmierci. Dowódcy zobowiązali się wypełnić te zalecenia i we wszystkim
postępować z najwyższą ostrożnością.
19 [lipca]. Armia bardzo wcześnie przeszła przez Wangeryn i
stanęła pod Bernsdorfem.
20. Przeprawiliśmy się przez Dragę [Drawę ], ćwierć mili
powyżej Dramburga [Drawsko Pomorskie ] i rozbiliśmy obóz pod Falkenburgiem.
21. Przeszliśmy przez Falkenburg
i Henchrichsdorf, całą milę stąd, i w połowie drogi przeszliśmy przez lasek,
który uważa się za pogranicze. Zatrzymaliśmy się w pobliżu Tempelburga i
opanowaliśmy porzucony przez Polaków zamek Dragheim [Drahim –red.]. Pozostał
tutaj major Sachsen z 50 żołnierzami i pewnym zaopatrzeniem, aby trzymać okręg
pod kontrolą. Tego dnia powrócił do nas trębacz z dwoma pismami, w których
zakomunikowano, że od króla i Rzeczypospolitej zostało wyprawione do Szwecji
nadzwyczajne poselstwo, które ma pełnomocnictwa wyjaśnienia wszelkich
rozbieżności, i że lada dzień należy się spodziewać szybkiego zawarcia przez
nie wiecznego pokoju, co zdawało się niewiarygodnym, ponieważ w tym czasie
[Polacy] mogą przygotowywać przeciw nam wrogie działania. [To pismo] kończyło
się przyjacielskim pozdrowieniem polskiej szlachty dla feldmarszałka. Trębacz
opowiedział, że został dobrze przyjęty i otrzymał w darze dziesięć dukatów.
Moglibyśmy iść na Polskę
najbliższą drogą, ale wybraliśmy tę, ponieważ most w Neuwedelu nie był gotów,
inna sprawa też, że nie chcieliśmy dłużej zatrzymywać się na ziemiach kurfirsta
Brandenburskiego. Prócz tego, nasza armia była zaopatrzona na sześć dni w
chleb, piwo i sól, a po opuszczeniu Pomeranii i Neumarku [Pomorza i Nowej
Marchii – red.] książę bezpłatnie przekazał nam 50 000 funtów chleba i 100
beczek piwa.
23. Wymaszerowaliśmy z Dragheimu
w kierunku Krone [Wałcza – red.] i stanęliśmy obozem w polu pod Hofstadtem.
Stąd został wysłany oddział w celu uprzedzenia miejscowych mieszkańców, aby
pozostali w domach i zabezpieczenia dla armii żywności i zapasów; Szwedzi
wkroczyli do Weyershofu, położonego na półwyspie i należącego do Ludwika
Wejhera, wojewody pomorskiego. Zastawszy [miejscowość] opuszczoną, rozmieścili
w niej garnizon, jednak następnej nocy zostali niemalże zaskoczeni znienacka
przez oddział składający się z 500 Polaków. Kwaterujących we wsi schwytano, a
tylko nielicznym udało się ujść do zamku.
Fragment publikacji oparty jest na rosyjskim przekładzie
„Dziennika” Patricka Gordona „Dniewnik 1635-1659”, w przekł. i oprac. D.G.
Fiedosowa, Moskwa 2005.
z: https://www.wilanow-palac.pl/patrick_gordon_ze_szwedami_do_wojny_sie_gotuje.html
Na stronie 124 książki p.t.
„Anglia a Polska w epoce Jana III Sobieskiego” , Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1988
Edward Mierzwa streszczając wyniki kwerendy w wyspiarskich bibliotekach
zauważył, że w wydanym w 1656 roku przez Johna Godbury’ego druku „Coelestis
Legatus” znalazły się między innymi przepowiednie dla Polski na lata 1656-1700.
Głosiły one, że w roku 1660 Polacy utracą ląd i morze, w 1668 wybuchnie wielkie
niezadowolenie, w 1682 Turcy wkroczą na europejskie terytoria i zostaną pobici,
a w roku 1686 Litwa ma doznać okropnego uszczerbku. Edward Mierzwa skwitował to
jednym zdaniem, że zastanawiająca jest niewiarygodna wręcz trafność tych
przepowiedni.
Jest taka pozycja Akta Babińskie, a pochodząca z roku 1636, w
której znajdziemy trafne zdanie dobrze podsumowujące tą operację.
„Niderlandzi usadzili się na to, by Wenecję osuszyć”.
Czego nam zabrakło. Zabrakło nam
koncepcji kompani handlowych, które zaproponował dopiero w 1782 r. Józef Wybicki. Proponował on
utworzenie trzech wielkich kompanii handlowych, którym powierzonoby zarząd
gospodarczy trzech prowincji Rzeczypospolitej.
Pierwsza kompania, południowa lub wschodnio-południowa, obejmowałaby województwa: kijowskie, bracławskie, podolskie, część wołyńskiego i Polesia. Geograficznie zatem związana byłaby z dorzeczem Dniepru i co za tym idzie, ze zlewiskiem Morza Czarnego. Miałaby do dyspozycji rzeki: Dniepr, Boh, Dniestr, Styr, Horyń i Prypeć. Porty zaś, przez które miałaby kierow ać swój eksport i sprow adzać potrzebne towary to: Akerman, Oczaków, Chersoń. Kompania organizowałaby produkcję każdej prowincji, utrzymaną w ramach określonej specjalizacji. W tym przypadku Wybicki projektuje zakładanie i popieranie plantacji lnu i konopi oraz warsztatów sukienniczych z uwagi na niskie ceny wełny, natomiast wysokie sukna. Dla tej prowincji przewidziane byłyby garbarnie, białoskórnie, uprawy tytoniu, ziół i korzeni farbiarskich, a także upraw a w innej latorośli, bawełny i morwy dla jedwabników. W skazane byłoby także zainteresowanie się możliwością uprawy roślin południowych, takich jak figi, czy oliwki. Import, na który miały składać się przede wszystkim artykuły kolonialne oraz futra i miedź. Prowadzony byłby od Morza Czarnego, nie zaś Bałtyckiego. Druga kompania — północna obejmowałaby Żmudź, część Podlasia oraz górną część województwa kijowskiego. Od innych kompanii oddzielałaby ją górna Prypeć, Bug i Narew. Związana byłaby częściowo z Morzem Bałtyckim, częściowo z Czarnym poprzez Dniepr, którego górne dorzecze obejmowałaby swoim zasięgiem. Handel prowadziłby przede wszystkim przez porty bałtyckie: Rygę, Memel, Królewiec, Gdańsk; można by także odnowić port w Połądze. Dla ułatwienia połączeń wewnętrznych proponuje Wybicki połączenie kanałem Narwi z Niemnem. Prowincja ta specjalizowałaby się w produkcji m.in. na eksport wszelkiego rodzaju towarów leśnych, poza tym szkła i terpentyny . Im port zaś, głównie przez porty bałtyckie, zaopatrywałby prowincję w tow ary zamorskie. Trzecia kompania obejmowałaby ziemie Korony bez Ukrainy, a więc Wielkopolskę z Kujawami, Mazowsze i część Podlasia, „trzy powiślańskie województwa Małopolski”, ziemię chełmińską oraz część województw: bełzkiego, wołyńskiego i brzeskiego po rzeki Styr, Bug i Narew. Prowincja stanowiłaby zagłębie przemysłowe Rzeczypospolitej. Kompania miałaby zalecone zakładanie przede wszystkim stalowni, toporni, drutociągnii wszelkiego typu wytwórni narzędzi; powinna również zadbać o ‘’wydobywnictwo’’, jako że próbki marmurów polskich „w Anglii i Holandii wielki zrobiły szacunek” . Wybicki zaleca także kompanii, by założyła manufakturę „ordynaryjnych kitajków , za które Żydzi wywożą znaczne sumy”. Widać tkactwo wielkopolskie nie zaspokajało potrzeb w tym zakresie. A może w związku z kryzysem , jaki przeżywało w ostatnim ćwierćwieczu XVIII w., niedobór ten dawał się szczególnie we znaki.
Kompanie miały być towarzystwami
akcyjnymi, w których uczestniczyliby w części „obywatele”, w części zaś kupcy i
bankierzy. Ponieważ handel zagraniczny prowadzony byłby centralnie, opierając
się na kontraktowaniu produkcji, jarmarkom przypadłaby w udziale wymiana między
prowincjami oraz handel wewnątrz prowincji. Lokalizacja miejsc jarmarcznych
uległaby odpowiedniemu przemieszczeniu, które w rezultacie dałoby większe ich
skupienie wzdłuż granic między prowincjami.
Na dziś wszystko sprowadza się do odzyskania suwerenności nad własnymi finansami i pozbyciu się obcej agentury zwanej sejmem RP.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz