wtorek, 15 sierpnia 2017

Zajęcie Wawelu przez zabór czwarty - czego w szkole nie usłyszysz

Zajęcie Wawelu przez zabór czwarty

Ty będziesz widział moje białe kości
W straż nieoddane kolumnowym czołom…

Juljusz Słowacki.
Twierdzenie nasze, iż gdyby Polska jakimś cudem historycznym wyzwoliła się z pod panowania trzech mocarstw politycznych, czyli trzech zaborów, to popadłaby natychmiast w jawną niewolę zaboru czwartego, watykańskiego, jak obecnie pozostaje w niewoli watykańskiej tajnej dla ogółu naszych ziomków – sprawdziło się niestety aż zbyt rychło. Cesarz Franciszek Józef kazał wojskom swym opróżnić Wawel i oddać go narodowi. Naród zaś przypuszczając, iż rzeczywiście jest panem swej ukochanej pamiątki historycznej, postanowił do jego grobów królewskich przenieść zwłoki wieszcza Juljusza Słowackiego. Lecz wtedy, rezydujący w Krakowie, rzymski ambasador Piusa X, kardynał książe Puzyna krótko i węzłowato powiedział: Wawel mój i Słowackiego zwłok tam nie wpuszczę!
A tej odpowiedzi nie dał ani redakcji Myśli Niepodległej, ani z szatanem pokumanej postępowej prasie warszawskiej, ani socjalistom, ani żydom, ani masonom, ale najprawowierniejszym owieczkom katolickim z marszałkiem sejmu lwowskiego Stanisławem Badenim na czele, który przecież niedawno jubileuszową pielgrzymkę do Rzymu kornie poprowadził, dalej korzącemu się przed świętością katolicyzmu papieskiego Adamowi Krechowieckiemu, błogosławionemu przez papieża Henrykowi Sienkiewiczowi, ze wszech miar pod względem katolickim poprawnemu prezydentowi miasta Krakowa panu Leo, wszystkim opłacającym solidnie i punktualnie świętopietrze Stańczykom, stanowczo z księdzem do Ludu idącej Narodowej Demokracji, jednem słowem wszystkim tym, którzy po miljon razy wykazali, że są w stosunku do Kościoła korni, cisi i pobożni. Im wszystkim ambasador papieski, wyciągnąwszy rękę, pokazał figę.
Wszyscy ci zacni mężowie, wszystkie te grupy, warstwy i pokłady społeczne, cała ta oficjalnie i w głębi serca katolicka Polska pilnie baczyła, aby na każdem objectum, jej własność stanowiącem, widniał krzyż. Mniemała poczciwie, że ten symbol jest świętym herbem Męczennika Golgoty. Przekonała się teraz, że sprawa się nieco inaczej przedstawia. Rezydujący w Krakowie ambasador rzymski kardynał Puzyna uznał to godło za markę ochronną własności rzymsko-katolickiego mocarstwa. Skoro Wawel został nią opieczętowany, nie stanowi on wcale własności Narodu Polskiego, ale własność czwartego zaboru, czyli Watykanu.
A nawet formalnie jest kardynał w porządku. Z doniesień dzienników wynika, iż Naród Polski przez Komitet Obywatelski sprowadzenia zwłok Juljusza Słowackiego na Wawel zwrócił się do ambasadora rzymskiego kardynała Puzyny z prośbą o pozwolenie złożenia tam zwłok wieszcza. Tym faktem naród sam udowodnił, iż nie siebie uważał za właściciela i gospodarza Wawelu, ale tego, do którego z prośbą się zwrócił. Kto zwraca się z prośbą, ten chyba przewidywać musi nietylko „tak”, ale i „nie”. Ksiądz Puzyna powiedział: nie!
Przysłowie łacińskie powiada i to przysłowie, które jest artykułem prawa, że „volenti non fit injuria”. Z chwilą, gdy „wolą” Narodu było uznać aktem prośby za gospodarza Wawelu ambasadora Watykanu, staje się Narodowi może przykrość, iż nastąpiła odmowa, ale nie „krzywda”. Poddał się dobrowolnie wyrokom władzy a że te wyroki są nieprzyjemne, to inna sprawa. Pan Wilhelm Feldman, najbardziej widocznie biegły w metodyce katolickiej, wystąpił nawet z projektem apelacji „de Puzyna male informato ad Puzynam melius informatum”, albowiem, jak donosi N* 240 „Nowej Gazety”, wystąpił z wnioskiem, „aby komitet wybrał delegację, któraby się udała do księcia kardynała Puzyny i przedstawiła mu i wszechstronnie uzasadniła prośbę (!) o zezwolenie (!) na pochowanie zwłok Słowackiego w grobach katedry Wawelskiej”.
„Nowa Reforma” donosi, iż wiadomość o decyzji ambasadora rzymskiego wywarła „niesłychanie deprymujące wrażenie”. Przypuszczać należy, że to wrażenie wyrazi się w szeregu zakupionych nabożeństw żałobnych.
Ponieważ „Nowiny Podhalańskie” stale Polaków nazywają „narodem katolickim”, przeto, pomijając wszystko, co się dotychczas powiedziało, nastąpił jeszcze fakt wielkiej doniosłości. Oto wieszcz Juljusz Słowacki, jedna z najświetniejszych gwiazd konstelacji poetów polskich, został z „katolickiego narodu” wyobcowany. Ambasador rzymski kardynał Puzyna orzekł niejako: może on tam leżeć w masońskiej Francji na cmentarzu, ale tu, gdzie panują jeszcze stare, dobre obyczaje katolickie, ten heretyk na poświeconem miejscu nie spocznie…
Wzbroń mu ziemie,
Wzbroń mu role,
Wzbroń mu siły,
Wzbroń mu wole.
Niechaj będzie
Poniechany,
Ludziom, światom
Zapomniany.
Wzbroń mu soli,
Wzbroń mu chleba,
Wzbroń mu domu,
Wzbroń mu nieba.
Niech się błąka
Obłąkany,
Zapomniany,
Poniechany…

Komitet zbladł. Zaimprowizowano kilka wniosków. Wniosek pierwszy radził „wobec nieprzepartych (??) trudności” podjąć prace dalsze wówczas, gdy to będzie możliwe. Wniosek drugi proponował złożyć mandaty i odwołać się do społeczeństwa. Przeszedł wniosek trzeci, aby „podjąć wszelkie starania”.
Apelacja do społeczeństwa właściwie juz nastąpiła przez sam fakt opublikowania rzeczy w prasie. Na czem mają polegać „wszelkie starania”, odgadnąć chyba łatwo. Ale dlaczego owe „trudności” miałyby być „nieprzeparte”, tego zrozumieć nie możemy.
jest to przecież, jak powszechnie wiadomo, tylko kwestja gotowizny. Beatyfikacja Joanny d’Arc kosztowała, jak donosiliśmy, coś około półtora miljona franków. Ale chodziło o bogatą Francję. Kto wie, czy uwzględniając ubóstwo Polski ambasador rzymski kardynał Puzyna nie przyjąłby imunizacji w kwocie miljona franków, względnie 400,000 rubli.
Właściwie komitet postąpił bardzo nieoględnie. Przecież to każda baba wiejska wie, iż się na plebanję z pustemi rękami nie idzie.
Gorzej jeszcze, bo komitet postąpił wprost nietaktownie. Należało przed udaniem się do kardynała ogłosić publiczną składkę… Jakżeż można było kardynała na taką przykrość narazić!
Raz już ambasada rzymska w Krakowie wykazała nadzwyczajną względność, gdy chodziło o pogrzeb niejakiego pana Mickiewicza, Towiańczyka, autora kilku podejrzanych broszurek, do dnia dzisiejszego będących na Indeksie, i wogóle człeka typu „katylinarnej egzystencji”. Wpuszczenie go wtedy na Wawel gratis było aktem nadzwyczajnej dobroci. Prawda, wtedy Wawel był jeszcze pod bezpośredniemi rozkazami cesarza Franciszka Józefa i stały tam jego wojska. No, ale ambasada mogła była wpływami swemi dużo zaszkodzić. A nie zaszkodziła. Może przypuszczała, że Naród potem uiści pokładne? Nie uiścił. Wiadomo przecież, że w takich wypadkach czeka się tedy do – następnego razu.
No i przyszła koza do woza.
Teraz naturalnie pójdzie ciężej i – drożej. Oprócz pokładnego trzeba będzie zapłacić karę za niedomyślność. Kara taka zdwaja zazwyczaj cenę. Kto wie, może trzeba będzie rzeczywiście zebrać z jakie 800,000 rubli…
Owem „jak się da, to się zrobi” tłomaczyć chyba należy przyjęty powszechnie wniosek poprawnego zawsze pana prezydenta miasta Krakowa, ujęty w słowa uchwały: „podjąć wszelkie starania, aby gorącemu życzeniu jak najrychlej stało się zadość…”
– – – – – – – – – – – – – – –
Ale teraz Tyś nasz i tylko nasz, czterowiekowej Polskiej Wolnej Myśli Mistrzu i Wieszczu!
Uświetniłeś nasze szeregi. Gwiazdą naszych szyszaków się stałeś. Świętą oryflamą naszego hufca!
I nikt nie może już powiedzieć, iż uzurpacją to jest z naszej strony. Nie i jeszcze raz nie! Bo gdy małoduszni chcieli Cię kontrabandą pod Rzymskie Kropidło przemycić, celnicy watykańscy zamknęli rogatką drogę.
Był to gwałt dokonany nad Tobą, Mistrzu nasz, nad Tobą, któryś do Polski wołał: twa zguba w Rzymie! Był to niegodny gwałt nad urną bezsilnych prochów dokonany, prochów, które kiedyś piętnowały owe „zjadliwe legjony robactwa”. Tyżeś to przecie pisał: „której pies nie chce, wąż nawet nie pije”!
Cały przestwór Twego Ducha podniósł wielki protest przeciwko profanacji, jaka Cię miała spotkać. Nie, iżbyś spoczął pod kolumnowemi czołami Wawelskiego Nekropolu, boć on nasz, tylko przez Watykan zabrany, ale że mieli Ciebie tam składać Ci, którzy jako sępy mózg wyjadali Prometeja Polskiego i prawie cały rzeczywiście wyjedli…
Protest Twój, Święty Prochu, potężniejszym był od głosu żywych. Niecna komedja nie została odegrana, komedja obłudy, kłamstwa i bojażliwego pozoru.
Tak jasno, tak potężnie, tak gromowo wyraziłeś Swego Ducha, że za małą okazała się dla niego kotolicka trumna. Patrz, zbladły twarze Twych wielbicieli, struchleli ci, którzy już się do Ciebie chcieli przymówić, żaden nie śmie tego powiedzieć, co jedynie powiedzieć był powinien:
– Precz z Wawelu, czarna zgrajo morderców i łupieżców! Precz z Wawelu, zabójcy Brunów i Vaninich, kaci Łyszczyńskich i Wajglowych, złodzieje idei Cieśli Ewangielicznego, parodjo człowieczeństwa, plemię srebrnikowe Judaszów! Każdy oddech wasz truje, każde dotknięcie plami, wasz uśmiech życzliwy jest obelgą, wasze błogosławieństwo niesławą! Precz wy, co za rubla sprzedajecie niebo, tak, za rubla, sto kopiejek, dwieście groszy, a lepiej, jak będą dwa ruble, o dobrym brzęku, gdy się na marmurek rzuci! Za gotowiznę spaliliście bohaterkę Francji, za gotowiznę zmyliście z niej czarownictwo, wyoleili, wykadzili i wyświęcili! Gdyby wam teraz rzucić pod nogi tęgo wyładowaną kiesę złota, królewski gest zmieniłby się w lot na rękoczyn krupjera! Was się – kupuje, was wszystkich razem, poczynając od proboszcza a kończąc na tym bieliźnianym cudaku w potrójnej szlafmycy!
Nie, tego im nie powiedzą, wybladli ze strachu przed upiorem swego własnego urojenia. Opuszczą ręce, opuszczą głowy, opuszczą nosy i doznawać będą tylko „niesłychanie deprymującego wrażenia”…
Więc Tyś nasz, doprawdy tylko nasz a oni nawet nie wiedzą, jak nas uczcili.
Całe jestestwo nasze wołało, że Ty możesz być tylko nasz, Ty, coś jak Roland wpół przecinał skały, Ty, któryś powiedział: pójdę gdzieindziej i lud pójdzie za mną!
Wielka nam chwała, nam, Synom Polskiej Myśli Wolnej, spadkobiercom najcięższych zadań, bo obrony mózgu narodowego przed sępami watykańskiemi! Wielka nam chwała, że Ciebie nam pozostawili! Nam nie braknie odwagi, by Ciebie głosić, jakim byłeś. My Ciebie nie sfałszujemy, nie przystosujemy do kruchty, nie umniejszymy na miarę jakiegoś tam kardynalika Puzyny…
Tylko naród dobrowolnych niewolników był na tyle bez czoła, aby Ciebie, Wielki, poddawać pod aprobaty parafjańskich magów. Bo gdzież duma? Gdzież wola? Gdzież władanie sobą?
Bo któż im kazał leźć pod to jarzmo? Sami poleźli, bez niego żyć nie umiejąc.
Tedy Tyś nasz i my z Tobą pójdziemy budować Nowy Naród Polski. Z prochu Rejów, z prochu Kochanowskich, z prochu Stasziców, z prochu Lelewelów!
A niechaj tam umarli grzebią SWOJE umarłe.
– – – – – – – – – – – – – – –
Ale przecież miara się przebrała i najlepsza cząstka narodu dumnie głowę podniosła. We Lwowie odbył się ogólno-akademicki wiec publiczny sub anspiciis poety i profesora Jana Kasprowicza, który to wiec postanowił proklamować SEKULARYZACJĘ WAWELU. Sejm lwowski jako najwyższa władza autonomiczna kraju winien taką uchwałę powziąć i ująć ją w paragraf prawa.
Cześć młodzieży lwowskiej! Cześć Kasprowiczowi, który łącząc w sobie pięknie spadek wiedzy i poezji zdobył się na tak jasne postawienie kwestji.
Właśnie otrzymujemy odezwę tej treści:
Szanowna Redakcjo! Prosimy o umieszczenie następującej notatki:
Ogólno-akademicki wiec młodzieży polskiej, zebrany d. 30 maja w sali Tow. Pedagogicznego, oświadcza:
W setną rocznicę urodzin J. Słowackiego zaszedł nieoczekiwany, niezmiernie smutny i bolesny fakt. Książe biskup krakowski kardynał Puzyna założył samowolne veto przeciwko tylekroć z całą stanowczością wyrażonej woli całego narodu, który pragnął umieścić zwłoki wieszcza na Wawelu, własności narodowej.
Przeciw temu zamachowi na zgodną wolę społeczeństwa podnosi młodzież polska uroczysty głos protestu i zwraca się do ogółu Polaków z wezwaniem do energicznej samoobrony.
1) Ażeby uniemożliwić na przyszłość cenzurowanie przez czynniki niepowołane zgodnej woli narodu, pragnącego Wawel uczynić Panteonem swoich Największych, wiec młodzieży polskiej podnosi myśl sekularyzacji Wawelu i zwraca się do reprezentacji kraju z przedstawieniem, by wszczęła kroki w celu poddania podziemi katedry wawelskiej pod bezpośrednią władzę narodu    
2) Wiec zwraca się do wszystkich postępowych żywiołow społeczeństwa, szczególnie kładąc na sercu sprawę tę młodzieży – by rozpoczęto akcję planową, zmierzającą do wyzwolenia świadomości narodowej polskiej z łączności i z pod wpływów organizacji klerykałów.

Z głąbokiem poważaniem
Wacław Premier mp.    
przew. wiecu   

Adam Skwarczyński mp.
zast. przew.

pobrano z  http://retropress.pl/mysl-niepodlegla/zajecie-wawelu-przez-zabor-czwarty/

Katolicyzm i polskość- dwa przeciwieństwa

W naszej historii brakuje podsumowań związanych z katolicyzmem, a najlepszym podsumowaniem są wykręty, że wszystkiemu są winne żydy i masony. Potrzebne są konkrety co było dobre, a co złe i zwykła zimna kalkulacja, aby wyciągnąć wnioski na przyszłość.  Ginąć potrafimy, ale wygrywać z pomyślunkiem rzadko. Dzięki braku zimnej kalkulacji z dwóch lenników wyrosły mocarstwa kosztem Polski. 
Poniżej ciekawy artykuł próbujący pokazać związek katolicyzmu z polskością, dwa przeciwieństwa, które nigdy nie powinny być ze sobą łączone.

Jerzy Kurnatowski

Katolicyzm i polskość (cz.1)

1. Od Grunwaldu do Warny.

Jak Hiszpanie, którzy wygnawszy Maurów z pomocą duchowieństwa katolickiego, stali się niebawem niewolnikami Rzymu, tak i Polacy po uwolnieniu się od niebezpieczeństwa Krzyżackiego i po nawróceniu na wiarę katolicką Litwy przetworzyli się w bierne narzędzia polityki papieskiej. Chwilową korzyść polityczną, jaką katolicyzm przyniósł tym państwom musiały one później przypłacić ciężkiemi stratami. Katolicyzm, raz użyty jako narzędzie przez te słabe ustroje państwowe, niebawem podporządkował je sobie i z nich porobił swoje narzędzia. Rozbieżność interesów państwowości polskiej i kościoła katolickiego zarysowała się zaraz po oddaleniu niebezpieczeństwa Krzyżackiego, t. j. już w XV-ym wieku. Państwowość polską reprezentuje wówczas możnowładztwo, które znajduje się w stanie pełnego rozkwitu i stoi na nadzwyczajnie wysokim szczeblu kultury umysłowej i moralnej. Panowie małopolscy, genjalni twórcy państwa polsko-litewskiego, waleczni rycerze z pod Grunwaldu, niczem nie przypominają późniejszych zwyrodniałych i zapitych magnatów z XVII-go wieku. W XV-ym wieku, w sąsiednich nam Czechach budzi się ruch husycki, mający na celu zarówno religijne oderwanie się od Rzymu, jak i polityczne uniezależnienie od Niemców. Blizkość językowa była jeszcze wtedy tak wielka, że kaznodziejów czeskich lud polski doskonale rozumiał. Niższe duchowieństwo, część szlachty i możnowładzców, sprzyjali husytom. W 1420-ym roku Husyci ślą poselstwo do Władysława Jagiełły z prośbą o pomoc przeciwko Niemcom i ofiarują mu koronę czeską. Jagiełło zwołuje szlachtę na zjazdy do Łęczycy i Lublina, ogólnie przeważa głos za udzieleniem pomocy Husytom, sam biskup krakowski, Wojciech Jastrzębiec, ten ostatni dostojnik kościoła katolickiego w Polsce, który stawiał wyżej interes narodowy, niż papieski, jest po stronie Husytów, jednak zorganizowana hierarchia kościelna pod wodzą przebiegłego Zbigniewa Oleśnickiego dokłada wszelkich starań, aby nie zbliżyć Polski z zarażonymi odszczepieństwem Czechami. Przodujące warstwy społeczeństwa nie umieją stawić czoła zabiegom rzymskiego duchowieństwa a słaby Jagiełło, pod wpływem Oleśnickiego, daje posłom czeskim odpowiedź, że „dopiero po pogodzeniu się z Rzymem mogą się przyjęcia korony od Jagiełły spodziewać”. Niedość było tego duchowieństwu, niebawem zaprowadzono inkwizytorów herezji husyckiej w Polsce i uzyskano w 1424-ym roku na słabym Jagielle sławny edykt wieluński, zapewniający kościołowi i jego klątwie zbrojną egzekutywę przez starostów grodowych, t. j. przez urzędników państwa. Egzekutywa polegała na odbieraniu przemocą majątku Husyta na korzyść kościoła. Państwo stało się komornikiem kościoła, który za odstępstwo od dogmatów niebieskich łupił dobra ziemskie. Jednak bezwzględność w tłumieniu ruchu husyckiego budziła wciąż rosnące niezadowolenie. Duchowieństwo, stojące u steru polityki, znajduje sposób odwrócenia uwagi ogółu od sprawy husyckiej. Sposobność ku temu nastręcza śmierć Witolda, wielkiego Księcia litewskiego, w 1430-ym roku. Litwini i Rusini, zupełnie równouprawnieni pod względem językowym i religijnym w państwie litewskiem, wynoszą na tron Świdrygiełłę, który pragnie utworzyć samoistne państwo litewsko-ruskie. Polacy, z pomocą części Litwinów fanatycznie po katolicku usposobionych, zwyciężają Świdrygiełłę, na tron wielkoksiążęcy wprowadzają kreaturę kościelną w osobie Zygmunta, Księcia Starodubowskiego, i w 1432-im r. za zgodą tego księcia odrywają od państwa Litewsko-Ruskiego Wołyń i Podole, przyłączając te prowincje do Polski. Duchowieństwo rzymsko-katolickie odrazu bierze je w swoją szczególną opiekę i rozpoczyna w nich prześladowanie obrządku greckiego, który dotąd był szanowany przez Litwinów. Mimo wszystko stronnictwo husyckie nie daje za wygraną. Przytłumione podczas wojny z Świdrygiełłą, wybucha ono z nową siłą zaraz po zawarciu pokoju, tembardziej, iż po tron czeski, osierocony śmiercią bezdzietnego Zygmunta Luksemburczyka, sięga jego zięć Albert Habsburg. Czesi, przerażeni widmem germanizacji, błagają Jagiełłę, aby im przysłał syna swego Kazimierza na króla. Cały naród polski gotów jest tej prośbie zadość uczynić, lecz, jak mówi Kobrzyński, „kiedy cały naród do myśli tej się zapalił, jedna hierarchja kościelna, a na czele jej Oleśnicki, stanęła żelaznym murem przeciwko wielkiej łączności z Czechami”. Hierarchja kościelna, jako instytucja rzymska, doskonale rozumiała, że łatwiej dzieła nawrócenia na katolicyzm Czechów dokonają Niemcy, dążąc oprócz tego do zgermanizowania ich, niż Polacy którzyby Czechów polszczyć nie mogli, gdyż wówczas języki dwóch tych narodów niczem się prawie nie różniły. Znowu duchowieństwo katolickie zwyciężyło. Jagiełło nie posłał Kazimierza do Czech, a koronę świętego Wacława objął Albert Habsburski, przyłączając w ten sposób opuszczone przez Polskę Czechy do Rzeszy Niemieckiej. Tu już jednak miara cierpliwości się przebrała. Stronnictwo czeskie w Polsce powstało z bronią w ręku przeciwko duchowieństwu. Jednak duchowieństwo z pomocą wojsk królewskich zwyciężyło. W rozstrzygającej bitwie pod Grotnikami w 1439-ym roku padł wódz stronnictwa czeskiego, magnat małopolski, Spytko z Melsztyna, ten sam, który kilkanaście lat przedtem Jadwigę rzucał w objęcia barbarzyńskiego Jagiełły, aby nawróconą na katolicyzm Litwę zespolić z Polską i aby szerzeniu mieczem wiary przez Krzyżaków odjąć rację bytu.
Kościół katolicki zwyciężył w Polsce, kościół zyskał Wołyń i Podole, serce Rusi, które z całą bezwzględnością począł nawracać z obrządku greckiego na rzymski. Państwo polskie przegrało. Zamiast połączenia z wysoce cywilizowanymi i mówiącymi tym samym językiem Czechami, którzy sami pragnęli wejść w stosunki z Polską, zamiast wdarcia się w serce Europy i zaważenia na szali europejskich losów, Polsce dostała się wrogo usposobiona Ruś jako zdobycz, jako pole do szerzenia wiary katolickiej i jako zarzewie przyszłych buntów kozackich, tem szerzeniem wywołanych. Kościół katolicki w Polsce odrazu zaznaczył się jako instytucja rzymska, jako rzecznik i wykonawca wyłącznych interesów katolicyzmu. Potrzeby państwa polskiego i kultury polskiej, o ile nie zgadzały się z interesem katolicyzmu, były bezlitośnie zwalczane zato kościół nie wahał się stawić na kartę posłusznej sobie państwowości polskiej, gdy jej potrzebował, choćby przedsięwzięcie miało być zbrodnią lub szaleństwem. Po śmierci Władysława Jagiełły wstąpił na tron Władysław III, któremu niebawem Węgrzy ofiarowali swoją koronę. Węgrzy szukali w Polsce sprzymierzeńca przeciwko nowemu wrogowi, który przybył do Europy, przeciwko Turkom. Władysław III koronę węgierską przyjął, Turków z granic Węgier wypędził i zawarł w 1443-im roku wieczny pokój, stwierdzony przysięgą z sułtanem tureckim Amuratem. Polska i Węgry mogły przez jakiś czas poświęcić się wewnętrznej konsolidacji i reformom. Jednak kościół katolicki obawiał się wszelkiej wewnętrznej kulturalnej pracy, gdyż ta mogła osłabić jego powagę, fale reformacji mogły się łatwiej w czasie pokoju wedrzeć do Polski. Dlatego papież, za staraniem Zbigniewa Oleśnickiego, zwalnia Władysława III go od danej Amuratowi przysięgi, i słaby król, narzędzie hierarchji duchownej, zapuszcza się na czele polskich i węgierskich hufców aż za Dunaj, gdzie ani Polska, ani Węgry żadnego interesu nie miały, i w 1444-ym roku znajduje klęskę i śmierć pod Warną. Zbrodnia wiarołomstwa w połączeniu z szaleństwem politycznem, podyktowane przez kościół, srodze pomściły się na państwowości polskiej. Tak zakończył się pierwszy akt walki pomiędzy państwem i kościołem w Polsce. Pod Grunwaldem interes kościoła był jeszcze podporządkowany interesowi państwa. Z punktu widzenia katolickiego obojętnem bowiem było, kto nawróci Litwinów na katolicyzm: Polacy, czy Zakon; obojętnem też było, czy katolicka Polska i Litwa same sobą będą rządziły, czy też rządzić nimi będzie katolicki Zakon Krzyżowy; choć z drugiej strony kościół katolicki zrozumiał, że łatwiej Litwę nawróci Polska, niż Zakon, dlatego pozwolił się użyć jako narzędzie połączenia Litwy z Polską. Uczyniwszy to jednak, odrazu chciał wyzyskać wszystko, co tylko mógł. Rzucił Czechy na pastwę Niemcom, zgniótł Husytów, zabrał sobie grecką Ruś i chciał sobie zabrać -ciągle polskiemi rękoma – muzułmańsko- grecki półwysep bałkański Te wszystkie plany przeprowadzał, nie licząc się najzupełniej ani z siłami, ani z potrzebami, ani z sympatjami i antypatiami narodu. Do zupełnego podboju Zakonu, który siedział na ziemiach rdzennie polskich i litewskich, czego zarówno, jak i Unji z Czechami, pragnął cały naród – kościół katolicki nie dopuścił; za to posłał nas pod Warnę, abyśmy, sami przezeń zniewoleni, nowych mu niewolników dostarczyli.

2. Zwycięstwo państwa nad kościołem w Polsce.

Historja wolnej Polski w czasach nowożytnych zawiera dwa wielkie okresy: Okres Odrodzenia i Okres Oświecenia. Okres Oświecenia przypadł na schyłku naszego istnienia politycznego, nie zdołał już uratować zbutwiałej państwowości polskiej, lecz uratował kulturę polską, kładąc w życie narodowe zarodki przyszłego rozwoju. Okres ten rozpoczyna się od zamknięcia Zakonu Jezuitów w 1773-im roku. Przez podobne osłabienie potęgi kościoła i dzięki niemu rozpoczyna się największy i najwspanialszy okres dziejów Polski: Okres Odrodzenia, inaczej Złotym Wiekiem zwany. Przez drugą połowę długiego panowania Władysława Jagiełły i przez całe panowanie Władysława Warneńczyka właściwie rządziła Polską hierarchja katolicka z Zbigniewem Oleśnickim na czele; państwo polskie stało się potulnem narzędziem w ręku duchowieństwa rzymskiego. Te rządy teokratyczne spowodowały nie dojście do skutku unji Polski z Czechami, zaniechanie ostatecznego podboju Zakonu, prześladowania Husytów w Polsce i klęskę pod Warną. To też, gdy wstąpił na tron monarcha, pod którego panowaniem Polska doszła do szczytu potęgi politycznej, sprawa obalenia władzy kościelnej stała się koniecznością zarówno dla króla, który nie chciał być poddanym Rzymu, jak i dla narodu, który łaknął odwetu za zdeptanie przez duchowieństwo najdroższych swoich zamiarów. Kazimierz Jagielończyk sprawę tę rozwiązał i stworzył w ten sposób epokę potęgi politycznej i moralnej Polski. Dotąd kapituły wybierały biskupów, papież ich zatwierdzał, a król tak wybranych biskupów musiał przyjmować do swojej rady. W ten sposób papież i duchowieństwo zdobywali sobie wpływ na politykę kraju. Kazimierz Jagielończyk, otoczony tego rodzaju ludźmi, jak Jan Ostroróg, Rytwiański i inni, którzy wykształciwszy się na wzorach zagranicznych rozumieli, że średniowieczne feodalno-stanowe państwo musi się przetworzyć w nowożytną absolutną monarchję, postanowił usunąć przemożny wpływ duchowieństwa. To też w 1460-ym roku Kazimierz Jagielończyk nakazuje wybrać kapitule Krakowskiej na biskupa Jana Gruszczyńskiego, a gdy kapituła w porozumieniu z papieżem Mikołajem V-ym wybiera Siemieńskiego, król wydaje mandat, grożący gardłem każdemu, ktoby Siemieńskiego poważył się popierać, starostom zaś rozkazuje odebrać Siemieńskiemu dobra biskupie, które ten zagarnął, i zwrócić Gruszczyńskiemu. Rozkazy królewskie zostają wykonane i odtąd królowie polscy sami biskupów mianować będą. Od tej chwili datuje się zwycięstwo państwa nad kościołem w Polsce i początek politycznej potęgi Polski. Przez wiek cały kościół katolicki będzie zbyt słabym, aby robić sobie z Polski narzędzie do własnych celów, z celami Polski całkiem niezgodnych, i wiek ten będzie okresem największego rozkwitu narodu i państwa. Daremnie kościół, okiełzany przez władzę królewską, zechce apelować do narodu. Naród, który w początku XV-go wieku skłaniał się do nauki husyckiej, w XVI-ym wieku naoścież otworzy wrota reformacji. W XV-ym wieku najwięcej kulturalną warstwą narodu było możnowładztwo; ono wydawało takich ludzi jak Ostroróg, którzy wbrew klasowemu interesowi swego stanu, w imię interesów ogółu, dążyli do utrwalenia absolutnej monarchji. W XVl-ym wieku możnowładztwo bardzo szybko degeneruje się a najkulturalniejszą warstwą społeczeństwa staje się szlachta. Do tej też warstwy przedostaje się szerokim strumieniem reformacja, budząc jednocześnie polskie piśmiennictwo, oraz szeroki program społeczno-religijnej „naprawy rzeczy-pospolitej”. Szlachta, jako stan, zaczyna się przeciwstawiać możnowładztwu i szuka oparcia w królu. Ze szlachty przejętej idejami reformacji wychodzi Rey, pierwszy pisarz polski, ona wydaje znakomitych „statystów”, jak wówczas mawiano, Przyłuskiego i Frycza Modrzewskiego. Program polityczny szlachty dążył wówczas do stworzenia dobrze zorganizowanego narodu. Monarchja absolutna trwała u nas tylko w przeciągu rządów Kazimierza Jagielończyka i Jana Olbrachta. Podczas panowania Aleksandra, Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta, monarchów bez inicjatywy i energji, prawo państwowe zaczęło się opierać na różnych zwyczajach nie skodyfikowanych. Sejm ogólnokrajowy nie miał przewagi nad sejmikami lokalnymi. Prawo przyjęte przez sejm ogólnokrajowy mogło być odrzucone przez sejmiki. Znaczenie sejmików dawało obszerne pole anarchicznej agitacji możnowładców, w dodatku zasada przyjmowania wniosków większością głosów nie była wyraźnie przyjęta, ani na sejmie, ani na sejmikach. Otóż szlachta żądała, aby sejm ogólnokrajowy, stale zasiadający, na parę lat wybrany i decydujący większością głosów – miał prawo wydawania postanowień, które stawałyby się obowiązującemi, gdy zatwierdził je król, bez odwoływania się do sejmików. Ta reforma, opisana w wiekopomnem dziele Frycza Modrzewskiego „De emendanda Republica”, wprowadzała doskonale zorganizowany system monarchji konstytucyjnej, odbierała magnatom możność kupowania sobie głosów pieniędzmi czy winem na sejmikach wśród ciemnych tłumów szlacheckich, słowem tworzyła klasową wprawdzie, lecz prawidłową i stałą instytucję prawodawczą. Reforma jednak wychodziła z łona heretyckiej szlachty, to wystarczało, aby duchowieństwo stanęło po stronie magnatów i udaremniło ją, utrwalając, wpływ zdegenerwowanego możnowładztwa. Słynne małżeństwo Zygmunta Augusta z córką magnata Barbarą Radziwiłłówną, było właśnie zwycięztwem anarchicznej klerykalno-magnackiej koterji.
Pod względem religijnym szlachta początkowo dążyła do Kościoła Narodowego, który miał się niewiele różnić od katolicyzmu, lecz miał być zupełnie niezależnym od Rzymu. Zygmunt August pod wpływem jezuity Commendoni’ego, magnatów i biskupów, stanowczo sprzeciwił się Kościołowi Narodowemu; wówczas część szlachty przeszła na kalwinizm i arjanizm. Wszakże pod wpływem ruchu reformacyjnego przeszła ustawa z r. 1565, zakazująca egzekucji wyroków kościelnych przez władze świeckie i zaprowadzająca tolerancję wyznań.
Ta tolerancja wyznań w XVI-ym wieku, którą zawdzięczamy reformacji, pozostanie na zawsze chlubą imienia polskiego. Otóż ten wiek, którego słupami granicznymi jest rok 1460, nominacje biskupów przez Króla, i rok 1565 – tolerancja religijna, wiek w którym społeczeństwo przeszło wszystkie fazy buntu przeciwko papiestwu: Husytyzm, Kościół Narodowy, Kalwinizm, Luteranizm, Arjanizm, Tolerancję dla innych wyznań, jest wiekiem najwyższego rozwoju Polski pod wszystkiemi względami. Kościół katolicki i jego hierarchię znajdujemy w tym wieku zawsze po stronie wsteczników, którzy starają się utrwalić przeżyte formy i nie dopuścić do powstania nowych. W XV-ym wieku za Kazimierza Jagielończyka kościół chce nadal utrzymać Polskę w zależności od Rzymu. W XVI-ym wieku, zbyt słaby, aby działać otwarcie, kościół katolicki chowa się za plecy zdegenerowanego możnowładctwa i niedołężnego Zygmunta Augusta, a z pomocą tych wstecznych żywiołów udaje mu się zniweczyć program monarchji konstytucyjnej i kościoła narodowego, to jest niezależności narodowej. Natomiast wszystko, co współdziałało postępowi Polski, co stanowiło jej wielkość w tej epoce, powstało wbrew kościołowi, dzięki zwalczeniu go. Wbrew kościołowi w XV-ym wieku powstała potężna i najlepiej do opoki przystosowana absolutna monarchja Kazimierza Jagielończyka, który odebrawszy Krzyżakom dwie trzecie ich posiadłości zrobił z Zakonu wasala Polski i który na tronach Czech i Węgier posadził swoich synów. Wbrew kościołowi w XVI-ym wieku powstał szeroki reformacyjny prąd, który wydał wspaniałe naukowe i literackie piśmiennictwo polskie, z Kopernikiem, Reyem i Modrzewskim na czele, i który pobudził w masach krytyczną myśl tak dalece, że Polska jest jedynym krajem w Europie, uznającym tolerancję już w zaraniu nowych wieków.
Potęga polityczna, umysłowa i moralna Polski w okresie 1460-1565 znajduje się w ścisłym związku z upadkiem katolicyzmu w Polsce w tym czasie; ma się do niego w tym stosunku, jak skutek do przyczyny.
pobrano z  http://retropress.pl/mysl-niepodlegla/katolicyzm-i-polskosc-cz-1/

piątek, 11 sierpnia 2017

Dr Jan Ciechanowicz Żydzi i Polacy w rewolucji bolszewickiej

Złożoność naszej historii wymaga podejścia z każdej strony. Posłuchania o złożoności naszej historii. Co było główną przyczyną przyczynienia się lichwiarzy żydowskich, kapitałów niemieckich i anglosaskich nie potrafimy do dziś jasno sobie odpowiedzieć. Naiwność zwykła doprowadziła do upadku państwo Rzeczypospolitej, co skutkowała samobójczymi decyzjami. Do dziś się nic nie zmieniło, co widać poprzez wkręcanie nas w kolejne awantury szczególnie USA, a analfabetyzm gospodarczy powoduje dymanie nas przez Niemców i UE.

Poniższy wykład zawiera kilka ogromnie ciekawych informacji naszych stosunkach z sąsiadami.
Oczywiście przez naszych rodzimych półgłówków, zwanych historykami wszystko jest kacapska propagandą. Ale żeby pojechać i poszukać po bibliotekach tego co się tam znajduje, a jest normalnie dostępne to nie, ale przepisywać i uczyć durnot niemieckich  i głupot żydowskich, szczególnie od Gieremka, który reprezentował masonerię Wielkiego Wschodu, czy innych matołów co po 1945 r do dziś siedzi na uniwersytetach to potrafią.


pobrano z https://www.youtube.com/watch?v=J7XpZZWwtos