piątek, 26 kwietnia 2024
czwartek, 25 kwietnia 2024
poniedziałek, 22 kwietnia 2024
DZIADEK W WEHRMACHCIE, DZIADEK W UPA, a z Polski kamieni kupa. Krzysztof Baliński.
DZIADEK W WEHRMACHCIE, DZIADEK W UPA, a z Polski kamieni kupa. Krzysztof Baliński.
DZIADEK W WEHRMACHCIE, DZIADEK W UPA, a z Polski kamieni kupa
Krzysztof Baliński
Niby odszedł, a jest – tak pisali osłupiali komentatorzy.
Chodziło o Michała Dworczyka – który 13 października 2022 stracił stanowisko
szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a w rządzie pozostał. Gdy Morawiecki w
specjalnym rozporządzeniu określił obowiązki nowego ministra bez teki na:
„Realizacja zadań w ramach projektów dotyczących udzielenia wsparcia państwom
sąsiednim”, stało się jasne, że Dworczyk stanął na czele utworzonego specjalnie
dla niego resortu do spraw ukrainizacji Polski. Na zwołanej z tej okazji
konferencji, chełpił się: „Czas, w którym pełniłem obowiązki szefa kancelarii
obfitował w wiele ważnych zdarzeń i procesów, które do dziś wpływają na naszą
rzeczywistość”. I tu nie łgał, bo (oprócz przewodzenia pandemicznej histerii
rządu, która kosztowała 200 miliardów oraz zakontraktowania tylu szczepionek,
że wystarczały na wyszczepienie stu milionów) to on kierował akcją
przesiedlenia kilku milionów Ukraińców i w ciągu pół roku rozdał na ten cel 40
miliardów oraz dwa razy tyle na pomoc dla Ukrainy.
Jeszcze inne wyczyny Mychajło Dworczuka (bo tak się
pierwotne, czyli właściwie nazywał) na polu ukrainizacji Polski: W 2022 r.
złowieszczo zapowiedział „rząd rozpoczyna pracę nad rozwiązaniami, które
pozwolą na uproszczenie procedur i możliwości związanych z osiedleniem się w
Polsce wszystkich potomków mieszkańców I i II Rzeczypospolitej, którzy
deklarują związek z Polską”. Wyraźnie mówił o „potomkach mieszkańców”, a nie
potomkach Polaków, co jednoznacznie oznacza, że miał zamiar osiedlić w Polsce
Ukraińców.
Tak więc, gdy Orbán nadawał obywatelstwo wszystkim Węgrom
żyjącym na Ukrainie, Mychajło nadawał obywatelstwo ściąganym do Polski
Ukraińcom. Po sprawach kresowych poruszał się jak po prywatnymfolwarku.
Zmonopolizował politykę wschodnią, rozdawał kadrowe karty na polskich
placówkach konsularnych na Wschodzie. Zasiadał we wszystkich możliwych gremiach
zajmujących się Polakami za Granicą. I jeszcze jedno – w Wałbrzychu osiągnął
bardzo dobry wynik w ostatnich wyborach do Sejmu.
„Nie mogę już dłużej milczeć. Z miłości do własnej Ojczyzny.
Nie mogę udawać, że nie widzę tych hańbiących Polskę działań na granicy
polsko-ukraińskiej. Przepraszam Was, drodzy ukraińscy Przyjaciele. To, co się
dzieje, nie może być dziełem moich rodaków. Hańba i wstyd. przepraszam walczącą
Ukrainę, przepraszam” – takimi szokującymi, pogardliwymi słowami obsobaczyła
rolników, którzy przybyli Polsce na odsiecz, Eliza Dzwonkiewicz, konsul
generalna RP we Lwowie. Ale to nie wszystko – przywołała wspomnienia ze swojej
młodości, gdy dowiedziała się, że podczas powstania warszawskiego Rosjanie nie
zgodzili się na lądowanie alianckich samolotów, przewożących pomoc dla
Warszawy: Myślałam, że tak haniebnie mogą się zachować tylko ruscy. Byłam
wówczas, jako nastolatka, przekonana, że tylko ruscy mogą spokojnie patrzeć,
jak inny naród się wykrwawia. Że my, Polacy, nigdy byśmy czegoś podobnego nie
zrobili. Podsumujmy zatem: porównała polskich rolników do Sowietów, oskarżyła o
zadawanie ciosu w plecy Ukrainie i stwierdził, że nie są prawdziwymi Polakami.
Tu przypomnienie – gdy 3 lata temu Ukraina zablokowała tranzyt pociągów
towarowych jadących do Polski z Chin, Dzwonkiewicz milczała.
Kim jestkonsul, która „nie może bez obrzydzenia patrzeć na
polskich rolników i choć przez jeden dzień być lojalnym funkcjonariuszem
państwa polskiego? To bliska współpracowniczka Michała Dworczyka. To
absolwentka ukrainistyki i (tak, jak Dworczyk) podyplomowego Studium Europy
Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. I tak, jak Dworczyk, wywodzi się z grupy
tzw. harcerzy, którzy porobili kariery w strukturach państwa (podharcmistrz ,
członek Wydziału Wschodniego Naczelnictwa ZHR, kierownik Wydziału Polaków Poza
Granicami Kraju). Od 2006 r., wraz z Dworczykiem członek zarządu Fundacji Pomoc
Polakom na Wschodzie. W latach 2010-2016 stała na czele zarządu fundacji Banku
Zachodniego WBK, tego samego, którego prezesem był Mateusz Morawiecki. A potem
poszło jak z płatka – po objęciu władzy przez PiS została dyrektorem w
Narodowym Centrum Kultury, potem tworzyła Fundację Polskiej Grupy Zbrojeniowej,
aby w roku 2019 pojawić się w MSZ i (z rekomendacji Dworczyka) wyjechać do
Lwowa. I jeszcze jedno – w latach 2002–2005 pracowała w Fundacji Ośrodka KARTA,
wówczas gdy przeniknęli do niej Ukraińcy i zniszczyli archiwa dokumentujące
zbrodnie UPA na Polakach.
Dlaczego na placówkę, wymagającą najwyższych kompetencji
dyplomatycznych, wysłano dyletantkę? Bo posiadła podstawową kwalifikację – była
znajomą Dworczyka. Humorystyczne było jej przesłuchanie w sejmowej Komisji ds.
Łączności z Polakami za Granicą. Gdy okazało się, że jest absolwentem filologii
ukraińskiej i zapytano, dlaczego wybrała takie studia, beztrosko odpowiedziała:
aplikowałam na inny kierunek, ale zabrakło mi dwóch punktów. A o Lwowie miała
do powiedzenia tylko to, że przed wojną był wielokulturowy, z ludźmi o poczuciu
humoru. O innych sprawach i zadaniach konsula musieli przypominać posłowie. A i
tak wszyscy zachwycali się, jaką to Rzeczpospolita będzie miała konsul.
Bulwersowała informacja – apologeta banderowców został
dyrektorem Instytutu Kultury Polskiej w Kijowie. Robert Czyżewski, chwalący się
ukraińskimi korzeniami, to wnuk Hryhorija Czyżewskiego, ministra spraw
wewnętrznych Ukraińskiej Republiki Ludowej. Wikipedia pisze: doradca prezydenta
RP, członek NZS i Federacji Młodzieży Walczącej, jeden z założycieli Ligi
Republikańskiej. Co (poza chwaleniem się ukraińskimi korzeniami) głosił? „Może
my, Polacy, powinniśmy zgrzytnąć zębami, niech im ten Bandera stoi, skoro się
uparli. Bandera, człowiek, który walczył o wolną Ukrainę, zabijał polskich
polityków. Przykro nam, Polakom? No przykro, ale w ostateczności nie on
bezpośrednio mordował, ale wydawał rozkazy tak jak Hitler […] Jak się Ukraińcy
uparli stawić mu pomniki, to może my powinniśmy odpuścić. Może niech przez
polskie gardło przejdzie, że ten cel ukraiński jednak był słuszny. Strona
polska również nie jest bez winy, bo reakcja polska w latach 1944/45 była
brutalna i również naznaczona akcjami o charakterze zbrodni wojennych”.
Odnosząc się do narastającego sceptycyzmu ws. bezwarunkowego
wspierania Ukrainy i postawy „sojusznika za darmo”, przywołał słowa Piotra
Skwiecińskiego, dyrektora Instytutu Polskiego w Moskwie: Dla Polski lepiej
jest, żeby w Kijowie rządzili nie tylko banderowcy, ale nawet sam Bandera, niż
odbudowa imperium. I tak, jakoś dziwnie się składa, że Instytutem w Kijowie
kierują wyłącznie Ukraińcy. Przykładem Jerzy Onuch, który wcześniej, w latach
1997-2005 był dyrektorem Centrum George’a Sorosa na rzecz Sztuki Współczesnej w
Kijowie. W tym miejscu przypomnijmy, że instytuty są misją dyplomatyczną
ministerstwa spraw zagranicznych, a ich zadaniem jest promocja Polski i jej
kultury.
Robert Czyżewski to były prezes Fundacji Wolność i Demokracja
(z poręczenia Dworczyka, który fundację założył i gra w niej pierwsze
skrzypce). Fundacja ma możnych mecenasów: Orlen, KGHM, MSZ. Jak sama się
reklamuje, jest organizacją pozarządową działającą w obszarze „pomoc Polakom na
Wschodzie”. Jej partnerem jest Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie, też
zasilana pieniędzmi rządowymi i też mająca statutowy zapis: Niesienie pomocy i
wspieranie Polaków zamieszkałych w krajach byłego ZSRR. Okazuje się jednak, że
obie zajmują się wyłącznie pomocą dla Ukraińców, że środki finansowe
przeznaczane dla Polaków dziwnym trafem trafiają tylko do Ukraińców. Fundacja
powołała Wschodni Fundusz Dobroczynności,
w ramach którego prowadzi zbiórkę pieniędzy „na rzecz ofiar wojny w
Ukrainie, dla potrzebujących zarówno po polskiej jak i ukraińskiej stronie
granicy uchodźców oraz osób w potrzebie, które przebywają w Ukrainie”. Na
swojej internetowej witrynie epatuje: wyekspediowaniem 100 TIR-ów z pomocą
humanitarną dla Ukrainy; ewakuacją 7,2 tys. ukraińskich rodzin z kompleksowym
wsparciem rzeczowym i finansowym; pomocą dla kilkunastu ukraińskich szpitali
wojskowych.
Ale to nie wszystko – Fundacja szczyci się: „Przy dystrybucji
pomocy korzystamy z rozgałęzionej sieci kontaktów z organizacjami polskiej
mniejszości narodowej, polskimi szkółkami i parafiami rzymskokatolickimi”. Tak
więc, zamiast służyć Polakom na Wschodzie, przerabiają tamtejszych Polaków na
sługi narodu ukraińskiego. A zamiast Polakom, pomagają ciemiężycielom Polaków.
Nic też dziwnego, że żyjący na Ukrainie Polacy pytają, czy nie powinna nosić
nazwę „Fundacja Nękania Polaków na Wschodzie”. Prezesem jej zarządu jest
Mikołaj Falkowski (też pupilek Dworczyka, też absolwent Studium Europy
Wschodniej), członkiem zarządu Robert Czyżewski i… Eliza Dzwonkiewicz.
Kiedy pojawiła się informacja, że nasz „strategiczny partner”
wykonał wiekopomny gest – zezwolił na ekshumację mogił Polaków wymordowanych na
Wołyniu, szybko okazało się, że zgoda dotyczy tylko jednej wsi i otrzymał ją
nie IPN, czyli instytucja do tego powołana, ale Fundacja Wolność i Demokracja,
i że jak nie było, tak nie ma zgody na ekshumację szczątków dzieci, kobiet i
starców, leżących w tysiącach dołów śmierci. Okazało się też, że nie chodzi o
ekshumację, ale jedynie o propagandowy gest mający na celu wypromowanie
związanej z Dworczykiem inkryminowanej Fundacji, umocnienie lobby ukraińskiego
w rządzie oraz o przyzwolenie Ukraińcom na wysuwanie kolejnych żądań, „w zamian
za Puźniki”.
Do fundacji płynie rzeka rządowych pieniędzy. Tylko w latach
2017-2021 z różnych ministerstw i z Senatu otrzymała 64 mln zł dotacji, w tym
tylko w 2021 r. 11 mln z kancelarii premiera, którą kierował… Michał Dworczyk.
Jej prezes oficjalnie opisuje się jako „ekspert ds. oświaty na Ukrainie”.
Członkiem rady programowej jest Rafał Dzięciołowski (b. działacz NZS i
Federacji Młodzieży Walczącej), który jednocześnie pełni funkcję prezesa innej
fundacji o identycznym profilu (Solidarności Międzynarodowej). To równocześnie
wiceprezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”. W radzie fundacji zasiada
Tadeusz Płużański, który milczy, że fundusze fundacji, zamiast na pomordowanych
na Wschodzie, idą na potomków tych, którzy mordowali Polaków na Wschodzie.
RafałDzięciołowski, członek sitwy wyznającej tezę, że
przeszkodą w budowaniu dobrych relacji z sąsiadami są Polacy, wraz z Marią
Przełomiec brał udział w bitwie z polskością na Litwie. Nie protestowali, gdy
mer Wilna nie zgodził się na odprawianie w wileńskiej katedrze mszy w j.
polskim. Tolerowali politykę historyczną Litwy o „zbrodniach polskich
okupantów”. Uznali reprezentację Polaków na Litwie za „ruską agenturę”.
Sekundowała im ambasador Urszula Doroszewska, współpracowniczka Kuronia (tego
od deklaracji: „Ja Polak ze Lwowa dumny jestem z tego, że Lwów jest miastem
ukraińskim”). Nawiasem mówiąc, Radek Sikorski nadał Przełomiec odznakę Bene
Merito („za działalność wzmacniającą znaczenie Polski na arenie
międzynarodowej”). Takie samo odznaczenie wręczył prezesowi ukraińskiego IPN,
gdy placówka ta właśnie zainicjowała program ustanawiania świętami narodowymi
rocznic „zwycięstw zbrojnej formacji OUN-UPA nad okupantem polskim”.
W skład Rady Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie wchodzi
Ukrainka Bogumiła Berdychowska, niegdyś wodząca rej w Kancelarii Lecha
Kaczyńskiego, od którego zaczęło się to całe nieszczęście. W skład jaczejki
sympatyków Bandery w Belwederze wchodził także Paweł Kowal, później zastępca
Anny Fotygi w MSZ i eurodeputowany z ramienia PiS (głosował przeciw rezolucji
potępiającej uhonorowanie Bandery tytułem „Bohatera Ukrainy”). Dziś jest posłem
KO, dla którego liczy się tylko interes Ukrainy, który ostentacyjnie i bezczelnie
reprezentuje ukraiński punkt widzenia. Ta zakała Sejmu na pierwszy rzut oka
wydaje się kimś na kształt wioskowego głupka. Tu coś ugotuje, tam wspomni
ciotkę z „Gazety Wyborczej” (Helenę Łuczywo). Ale kiedy przyjrzeć mu się
bliżej, widzimy obrzydliwą proukraińskość, konsekwencję w antypolskiej podłości
i nazwisko, które pojawia się wszędzie tam, gdzie pojawia się interes Ukrainy i
naruszany interes Polski.
Najbardziej przeraża to, że Kowal został przewodniczącym
sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Kreuje więc polską politykę, a konkretnie
politykę proukraiński. I nie ważne z ramienia jakiej partii zasiada dziś w
Sejmie. Bo zarówno PiS jak i PO, w sprawach Ukrainy przemawiają jednym głosem,
manifestując jednomyślność nieznaną od czasów Okrągłego Stołu. Drobne animozje
wynikają jedynie z licytowania się, kto jest bardziej proukraiński i
prześcigania w deklaracjach o wielkości pomocy, jaką Polska powinna udzielić.
Najmocniej atakowały media pisowskie. „Bulwersujące! Konsul
RP we Lwowie gani polskich rolników!” – grzmiał portal wPolityce.pl., ten sam,
który Polaków ganiących pomoc dla Ukrainy wyzywał od „ruskich onuc”. Dla ludu
pisowskiego Dzwonkiewicz to „platformerski urzędnik i dyplomata”. Rzecz w tym,
że z PO ma mało wspólnego, bo konsulem została w październiku 2019. W MSZ
spekulują: Zostanie dyscyplinarnie odwołana, bo Radek Sikorski przymierza się
do mocnego kadrowego zamieszania na ukraińskich placówkach. Tymczasem to jedna
wielka bzdura – Sikorski jej nie odwoła, bo boi się mera Lwowa, bo Dzwonkiewicz
dla ukraińskich mediów to bohaterka i „sprawiedliwa Polka”. Ale
najtragiczniejsza w tym wszystkim jest świadomość, że nawet jeśli odejdzie ze
Lwowa to żadnej pozytywnej zmiany nie będzie. Po prostu, miejsce protegowanej
Dworczyka zajmie protegowana Kowala, i będzie Ukraińcom służyła i wchodziła w
tyłek tak samo głęboko. Albo jeszcze głębiej.
Miała być „dobra zmiana”. A były dziwne roszady kadrowe.
Wydawało się, że rząd PiS wypełni swe wzniosłe deklaracje. Rzeczywistość
okazała się inna – los Polaków na Wschodzie złożyli na ołtarzu (lub raczej na
stosie) relacji z Ukrainą. Ministrem został Jacek Czaputowicz, a wiceministrem
Andrzej Papierz, obaj z anarchistycznej organizacji „Wolność i Pokój”, którzy
wraz z Mychajło Dworczukiem dokonywali „finezyjnej” selekcji kadr w placówkach
na Wschodzie i wcielali w życie doktrynę – walka o prawa dla mniejszości
polskiej to przejaw konfliktowego i archaicznego nacjonalizmu. Zgotowali
Polakom piekło, bo w Kijowie ambasadorem zrobili Jana Piekło, który bajdurzył o
„epizodzie bratobójczej walki między Ukraińcami a Polakami”. A co do ministra,
który Piekło wynalazł, to od ukraińskiego Czaputiwycz, dzieli go ledwie jedna
literka. I nic dziwnego, że dziś wtóruje Dzwonkiewicz: „Rolnicy pomagają Rosji.
Blokada granicy stawia Polskę po stronie Rosji”.
Po ’89, w MSZ sprawy wzięły w łapy dzieci i wnuki działaczy
Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, polskie placówki dyplomatyczne na
Wschodzie zamieniły się w etniczne enklawy, a ich obsada zajmowała się
wszystkim tylko nie sprawami Polski.Geremka, co prawda, już nie ma, ale jego
duch ciągle unosi się lub (jak, kto woli) straszy w ponurym gmaszysku MSZ.
Kaczyński w ciągu ośmiu lat rządów niczego nie zmienił, nie tylko nie oczyścił
MSZ ze złogów po synu rabina, ale dołożył własne w postaci Elizy Dzwonkiewicz.
I Radek Sikorski może być mu wdzięczny za to, że przekazał mu MSZ w
nienaruszonym stanie, takim, w jakim zostawił je w 2015 roku i że nic nie musi
zmieniać.
Czy jest rzeczą normalną, że duża część konsulów na Wschodzie
jest – jak mówił kresowy poeta – „nie z Ojczyzny mojej”?
Uderza, że nikt z wypowiadających się na ten temat, czy to ze
strony szczeropolskiej (licencja ks. Cz. Bartnika), czy to z obozu
kominternowców nie wymienia czynnika etnicznego. Mówi się o wszystkim, nawet o
kolorze włosów i o preferencjach seksualnych, a nic o narodowości delikwenta.
Równocześnie sitwa, która swymi mackami opanowała państwo wmawia nam, że
jednorodność etniczna to anachronizm, a wszelkie rozważania o etnicznych
korzeniach to „ohydne grzebanie w życiorysach”. A wszystko po to, aby nie wyszła
na jaw porażająca prawda, kto rozdaje karty w dyplomacji. Temat można też
drążyć refleksją: Dwa najwyższe stanowiska w Polsce obsadzają: wnuk żołnierza
Wehrmachcie i wnuk bojca UPA. Nie mówiąc o innej, niespotykanej sytuacji – i
prezydent i premier rekrutują się z jednej partii, której przewodził niegdyś
Bronisław Geremek.
Relacje między Polską i Ukrainą są zafałszowane, bo po
stronie polskiej określają je Ukraińcy. Gdy weźmiemy do ręki listę uczestników
„dialogu”, to nie sposób doszukać się tam strony polskiej. Dialogują sami z
sobą. Z Ukraińcami „ścierają się” krajowi adwokaci ukraińskiego nacjonalizmu. I
jasnym stało się, że stosunki polsko-ukraińskie ktoś podmienił na stosunki
ukraińsko-ukraińskie. Doszło do tego, że każda ukraińska łajza i uchodźczy
żebrak czuje się uprawniony do wtrącania w polskie sprawy, napominania, pouczania,
szantażowania, domagania się kolejnych przywilejów. Bronią przy tym zawzięcie
monopolu na wszelkie kontakty z Kijowem. Są przy tym niezwykle elastyczni –
przedwczoraj byli za partią Geremka, wczoraj za PiS, dziś są frakcją kaszubską.
Nie chcą przy tym działać z otwartą przyłbicą. Bo tylko w atmosferze
konspiracji możliwa jest sytuacja, że polski konsul we Lwowie podaje się za
Ukraińca, a w Warszawie za Polaka.
W co grają polskie rządy? Dlaczego poświęcają polskie
interesy na rzecz interesów ukraińskich i popierają żywioły nieprzyjazne
Polakom? Dlaczego polskim obywatelem jest dziś łatwiej zostać potomkowi rezuna,
niż Polakowi? Czy jest prawdą, że Polacy na Wschodzie są bardziej Polakami niż
ci, co rządzą Polską? Dlaczego są dla rządzących kulą u nogi? Czy nie dlatego,
że wadzą w „pojednaniu” z potomkami rezunów i przeszkadzają w podejrzanej
kombinacji geopolitycznej z Ukropolin? Dla Polaka, po 17 września 1939, ostatnią
osobą widzianą przed wywózką w bydlęcym wagonie był ukraiński sąsiad i żydowski
funkcjonariusz NKWD. Dziś jest nią „przyjazna” twarz polskiego konsula
nakazującego pogodzenie się z pomnikiem Bandery.
Krzysztof Baliński
sobota, 20 kwietnia 2024
Federalny Urząd Policji Kryminalnej: Dzieci rzekomo porwane do Rosji mieszkają z rodzicami w Niemczech
Czytelniku,
Nasze kapusie warszawskie o mało jajka nie zniosą, by wprowadzić Polskę w tą awanturę z bandą kijowską wystruganą z banana. Poniżej kolejny dowód potwierdzony i obalający kolejne propagandowe oskarżenia porywaniu dzieci przez Rosję, które odnalazły się w Niemczech......
Federalny Urząd Policji Kryminalnej: Dzieci rzekomo porwane
do Rosji mieszkają z rodzicami w Niemczech
Federalny Urząd Policji Kryminalnej odnalazł w Niemczech
część dzieci, które według Kijowa zostały porwane przez Rosję. Potwierdził to
rzecznik władz na wniosek RT DE.
Część dzieci i nieletnich "porwanych" przez Rosję,
według ukraińskiej relacji, regularnie przebywa w Niemczech z rodzicami. Tylko
nieliczne z nich mają jakikolwiek związek z terenami kontrolowanymi dawniej lub
obecnie przez Rosję. Potwierdził to w czwartek Federalny Urząd Policji
Kryminalnej na wniosek RT DE.
Wcześniej szef ukraińskiej policji Iwan Wygowski spotkał się
we wtorek z szefem Federalnego Urzędu Policji Kryminalnej Holgerem Münchem. Po
spotkaniu Wygowski stwierdził, że ukraińscy policjanci we współpracy ze swoimi
niemieckimi odpowiednikami znaleźli w Niemczech 161 ukraińskich dzieci, które
wcześniej uważano za wywiezione do Rosji.
W odpowiedzi na odnoszące się do tego zapytanie RT DE
rzecznik BKA powiedział, że Ukraina zwróciła się do działających na arenie
międzynarodowej centralnych biur policji, w tym BKA, o wsparcie w ustaleniu
miejsca pobytu zaginionych dzieci i nieletnich, którzy "rzekomo zostali
uprowadzeni w wyniku konfliktu rosyjsko-ukraińskiego". W ubiegłym roku
ukraińskie władze przedstawiły listy danych osobowych "zaginionych
ukraińskich dzieci/nieletnich", które były przetwarzane w tym kraju. Federalny
Urząd Policji Kryminalnej, jako centralny urząd niemieckiej policji
kryminalnej, przejął koordynację poszukiwań osób zaginionych w Niemczech.
Wszystkie dane osobowe zostały sprawdzone w systemach
informatycznych i rejestrach dostępnych dla policji, aby móc uzyskać informacje
o pobycie w Niemczech. Po zebraniu możliwych adresów kontaktowych wysłano
wnioski do właściwych lokalnie wydziałów policji krajów związkowych z prośbą o
sprawdzenie adresów i przesłuchanie zainteresowanych osób i osób im
towarzyszących.
Rzecznik urzędu podsumowuje wynik śledztwa w następujący
sposób:
"Następnie udało się wyjaśnić dużą część spraw
dotyczących osób zaginionych, które można przypisać Niemcom i ustalono, że
zdecydowana większość osób poszukiwanych wjechała do Niemiec w towarzystwie
opiekunów prawnych / osób towarzyszących i na własną prośbę w ramach wspólnej
ucieczki ze strefy działań wojennych".
Tylko w kilku pojedynczych przypadkach można by wskazać na
"możliwy bezprawny transfer dzieci/nieletnich z okupowanych terytoriów
Ukrainy na terytorium Rosji lub tzw. republik ludowych DRL/ŁRL". Szczegóły
tych "kilku indywidualnych przypadków" nie zostały ujawnione,
podobnie jak okoliczności, w jakich ci nieletni ostatecznie dotarli do Niemiec.
Komentując zaskakujący obrót wydarzeń, Komisarz ds. Praw
Dziecka Federacji Rosyjskiej Maria Lwowa - Biełowa powiedziała:
"Od dawna zwracamy uwagę społeczności światowej na to,
że Ukraina tworzy i rozpowszechnia mity dotyczące dzieci, które rzekomo zostały
"deportowane" do Rosji. Wymieniane są dziesiątki tysięcy nazwisk i
podawane są okoliczności, które nie są prawdziwe. Kiedy analizujemy listy
nieletnich, które otrzymaliśmy różnymi kanałami, okazuje się, że niektóre z
nich mieszkają z rodzicami lub w innych krajach od dłuższego czasu i nie
zostały oddzielone od swoich najbliższych krewnych, nawet tymczasowo.
Pobrano: z https://dert.site/inland/203069-bundeskriminalamt-angeblich-nach-russland-entfuehrte/
piątek, 5 kwietnia 2024
Polska: jedyny kraj z grupy Alianckiej, który przegrał II wojnę światową autorstwa Davida Kilbera
Polska: jedyny kraj z grupy Alianckiej, który przegrał II wojnę światową
autorstwa Davida
Kilbera
Zapomniany Holokaust: Polacy
pod okupacją niemiecką 1939-1944, Richard C. Lukas, Prasa Uniwersytecka w
Kentucky, styczeń 1986 r., $24 w twardej oprawie, 300 stron.
Polska
– 1939-1947, John Coutouvidis i Jaime Reynolds, Wydawnictwo Holmes &
Meier, Nowy Jork, 1986 r., Prasa Uniwersytecka w Leicester, 1986 r., $59,50 w
twardej oprawie, 393 strony.
Polska pojawiała się ostatnio
sporo w wiadomościach, ponieważ zubożenie spowodowane połączoną grabieżą krajów
Europy Wschodniej przez radziecką mobilizację wojenną, pieriestrojkę, oraz
lichwiarskie zachodnie centra finansowe doprowadziło do wybuchu buntów w tych
zniewolonych narodach dochodzących do poziomów z roku 1956 r. Czy oszustwo głasnostu
Gorbaczowa teraz upadnie, kiedy to czołgi radzieckie ponownie wkraczają,
aby stłumić bunt? W Polsce widoczny jest duch wolności, który nigdy nie został
stłumiony przez Rosję na przestrzeni wieków ucisku ani połączonych ludobójczych
ataków Hitlera i Stalina podczas II wojny światowej.
Richard C. Lukas, w Zapomnianym
Holokauście, obszernie udowadnia swoją tezę, że nazistowski Holokaust w
Polsce w roku 1939 był ukierunkowany nie tylko na populację żydowską, jakie to
wnioski można wyciągać z obecnej histografii, ale również na cały naród polski.
Jako fałszywe demaskuje on także oskarżenia wobec polskiego rządu emigracyjnego
w Londynie i podziemnej Armii Krajowej o współudział w antysemityzmie. W
rzeczywistości polski rząd często działał sam przeciwko mordowaniu polskich
Żydów, podczas gdy Stany Zjednoczone i Wielka Brytania nie robiły nic.
Tym, co czyni
tę książkę bardziej użyteczną w obliczu obecnego kryzysu światowego, jest
jednak dokumentacja sowieckiej roli w „zapomnianym holokauście”. Nazistowska
inwazja na Polskę we wrześniu 1939 r., a następnie dwa tygodnie później
sowiecka inwazja ze Wschodu, zmiażdżyła polską armię, podzieliła Polskę wzdłuż
linii Curzona paktu Hitler-Stalin i zapoczątkowała partnerstwo mające na celu
trwałe zniszczenie narodu polskiego i eksterminację jego przywództwa i kultury narodowej. Autor
częściowo dokumentuje, ale nie wyciąga wniosków, że to partnerstwo w
wymordowaniu Polski było podstawowym wspólnym interesem Rosji i nazistowskich
Niemiec, który trwał nawet po niemieckiej inwazji na Rosję w czerwcu
1941 roku. Nie jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę wspólne korzenie ruchów
nazistowskich i bolszewickich, wyniesionych do władzy w celu zniszczenia
zachodniej cywilizacji judeochrześcijańskiej przez barbarzyńskie oligarchie
rosyjskie i zachodnie.
Od końca XIV
w., przez renesans i później, Polska stanowiła bastion w obronie zachodniej
kultury judeochrześcijańskiej przed barbarzyństwem ze Wschodu. Jako jeden z
najbardziej rozwiniętych kulturowo narodów świata, Polska odegrała rolę ważnego
sojusznika wielkiego planu kardynała Mikołaja z Kuzy, mającego na celu
chrystianizację Wschodu poprzez Sobór Florencki. Wspólna nienawiść nazistów i
bolszewików do Polski znalazła wyraz w szatańskiej wściekłości wobec chrześcijaństwa
i renesansu ze strony XIX-wiecznych idoli tych ruchów totalitarnych, Fryderyka
Nietzschego i Fiodora Dostojewskiego. Na drodze Hitlerowi i Stalinowi
przeszkodziła nie tylko egzystencja geograficzna Polski, ale również jej
egzystencja kulturowa, która musiała zostać zrównana z ziemią, jeśli III Rzesza
lub moskiewski „Trzeci Rzym” miały rządzić światem.
Zamordowanie
Polski
Jak
relacjonuje Lukas, nazistowska polityka zniszczenia Polski polegała na
„eliminowaniu każdego, kto miał choćby najmniejsze znaczenie polityczne i
kulturalne. Hitler dał zielone światło, zrzucając odpowiedzialność za tę
kampanię na siły SS i policję Himmlera. Nazistowski przywódca w okularach
powiedział swoim funkcjonariuszom: „Powinniście to usłyszeć, ale też o tym
zapomnieć – rozstrzelać tysiące czołowych Polaków”. To samo Frank powiedział
swoim współpracownikom: „Führer mi powiedział: To, trzeba zlikwidować to, co
obecnie w Polsce uznajemy za elitę; trzeba uważać na nasiona, które znów zaczną
kiełkować, żeby je na nowo wykorzenić na czas”. „Świadectwem sukcesu tej kampanii” jest fakt, że w czasie
wojny Polska straciła 45% swoich lekarzy i dentystów, 57% swoich prawników,
ponad 15% swoich nauczycieli, 40% swoich profesorów, 30% jej techników i ponad 18% jej
duchowieństwa”.
W międzyczasie
Sowieci wzięli do niewoli 200 000 polskich żołnierzy podczas inwazji Paktu
Hitler-Stalin. Spośród nich
wydzielono ponad 15 000 polskich oficerów i wybitnych obywateli, osadzono w
specjalnych obozach jenieckich, a później na rozkaz sowieckiego gestapo (NKWD)
rozstrzelano w głowę i wrzucono do masowych grobów. Jeden z tych grobów został
odkryty w kwietniu 1943 roku przez Niemców w Lesie Katyńskim. Nie był to jednorazowy incydent, ale
konsekwentna polityka Sowietów przez całą wojnę, a także po jej zakończeniu.
Jedną z
najbardziej bolesnych tragedii w książce Zapomniany Holokaust jest
rozdział poświęcony powstaniu warszawskiemu polskiej armii podziemnej przeciwko
Niemcom pod koniec 1944 roku. Gdy w lipcu 1944 r. Armia Czerwona zbliżała się
do Warszawy, szybko posuwając się przeciwko Niemcom, generał Bor-Komorowski,
dowódca polskiej armii podziemnej (AK), wydał rozkaz przygotowania do
rozpoczęcia powstania wojskowego przeciwko nazistom, które wyzwoliłoby Warszawę
kiedy to wkroczyli Rosjanie, ustanawiając w ten sposób władzę rządu polskiego
nad stolicą Polski. AK słusznie obawiała się, że jeśli wówczas nie ruszy, jedna
armia okupacyjna zostanie po prostu zastąpiona inną. Niewielu Polaków miało złudzenia co do sowieckich zamiarów.
AK wykonała
swój ruch 1 sierpnia, a Sowieci zatrzymali natarcie. Lukas relacjonuje:
„Niemiecką odpowiedzią na długi, udany atak Sowietów był kontratak, który doprowadził
do chwilowej porażki Sowietów pod Warszawą. Następnie rząd radziecki w dalszym
ciągu utrzymywał, nieprzekonująco, że nie jest w stanie udzielić Polakom żadnej
pomocy wojskowej, a nawet odmówił Stanom Zjednoczonym zezwolenia na
wykorzystanie sowieckich lotnisk do pomocy oblężonym Polakom”. Sowieci czekali
dwa miesiące, podczas gdy od ulicy do ulicy i od domu do domu toczyła się jedna
z najbardziej bohaterskich i desperackich bitew II wojny światowej. Himmler
kazał SS unicestwić Polaków i „wymazać” Warszawę, a oni próbowali tego dokonać
z niewiarygodną brutalnością. Gdy było już pewne, że AK zostanie rozbita, Sowieci zezwolili
aliantom na loty zaopatrzeniowe, a nawet sami zrzucili trochę żywności; były one jednak niewystarczające i za
późno.
Wreszcie,
wygłodzone i wyczerpane pozostałości z warszawskiej AK się poddały. Wkrótce
potem naziści zostali wypędzeni przez Armię Czerwoną, jak relacjonuje Lukas,
„zniszczyli serce instytucji politycznych i wojskowych polskiego podziemia, co
Stalin musiał osiągnąć, zanim jego armie zajęły Warszawę i ulokowały własnych
protegowanych politycznych jako władców Polski”.
Zdrada
Kolejną
najnowszą książką o Polsce w latach wojny jest Polska – 1939-1945
autorstwa Johna Coutouvidisa i Jaime’a Reynoldsa. Chociaż książka jest próbą
przeprosin za zdradzieckie sprzedanie Polski przez Churchilla i brytyjskie
Ministerstwo Spraw Zagranicznych, da się zauważyć znaczącą ilość prawdy, aby
móc pozwolić sobie na wyśmianie bezsensownych i zmyślonych wnioski autorów. Odzwierciedlając
podejście Ministerstwa Spraw Zagranicznych, mają tendencję do utrzymywania, że
polski rząd na uchodźstwie był „jedynym krajem z grupy Alianckiej, który
przegrał drugą wojnę światową”, ponieważ Polacy, choć pełni pasji i oddani
swemu narodowi, zostali przerzedzeni i przez to nierealnie, i mogli lepiej
rozegrać „grę”. Stwierdzają oni: „Być może poza krótkim
okresem, gdy Polska była głównym sojusznikiem Wielkiej Brytanii, od klęski
Francji w połowie 1940 r. do niemieckiej inwazji na Związek Radziecki w połowie
1941 r., wpływ londyńskich Polaków na mocarstwa alianckie nie opierał się na
prawdziwej wspólnocie interesów. Poza bezpośrednim nadrzędnym celem, jakim było
pokonanie Hitlera, postrzegany interes mocarstw sprzymierzonych polegał raczej
na osiągnięciu stabilnych i pokojowych powojennych stosunków z ZSRR, niż na
zaspokojeniu narodowych aspiracji Polski. Wpływy Polski polegały zatem
krytycznie na ograniczeniu jej własnych roszczeń do tych, które były zgodne z
interesami mocarstw zachodnich i w pełni wykorzystywania długu honorowego, jaki
Churchill w szczególności miał wobec Polaków”.
W tym
stwierdzeniu jest oczywiście sporo prawdy. Brakowało „prawdziwej wspólnoty interesów”, ponieważ konferencje w
Teheranie, Jałcie i Poczdamie sprzedały narody Europy Wschodniej w niewolę.
Lepiej, gdyby autorzy oskarżyli Polaków o „głupotę i brak realizmu” nie
dostrzegania kontroli „Anglo-Sowieckiego Trustu” nad Churchillem i Rooseveltem
oraz związanej z tym zdrady. Pytanie jednak brzmi: co mieli z tym zrobić
Polacy, nawet jeśli to dostrzegali? Mieli sojusznika w osobie Charlesa de
Gaulle’a, ale jego także w dużej mierze wykluczano z procesu decyzyjnego.
Książka
rzeczywiście zawiera interesujący materiał ilustrujący tę zdradę. Od samego początku Wielka Brytania
odmawiała wykonania tego traktatu z Polską i ataku na nazistów, gdy Hitler
najechał Polskę. Następnie,
po najeździe przez Sowietów, Wielka Brytania nawoływała do zaakceptowania przez
Polskę nowych sowieckich granic w środku Polski. „Nie udzielono wówczas
odpowiedzi na pytanie, jakie obszary Rząd Jego Królewskiej Mości zamierzał
uznać za granicę Polski. Jednakże w przemówieniu z 26 października [1939 r.]
Halifax stwierdził, że „granica radziecka z Polską pokrywa się teraz z linią
Curzona”. Polski rząd był tym zaskoczony. Jako
sojusznik oczekiwali konsultacji i to musiało być dla
Sikorskiego najważniejsze, gdy 14 listopada wyjeżdżał z Zaleskim do Londynu”. Brytyjczycy
upierali się, że sowiecka inwazja na Polskę nie naruszyła brytyjskiego
zobowiązania traktatowego dotyczącego obrony Polski przed agresją. Na domiar
złego, w londyńskim Sunday Express z 24 września 1939 r. Lloyd George
„napisał artykuł pod nagłówkiem „Co planuje Stalin?”, w którym krytykował
„klasowy rząd polski” i wychwalał rząd sowiecki za „wyzwolenie swoich rodaków spod jarzma
polskiego”. Następnie „Podobne wypowiedzi pojawiły się ponownie w prasie w
połowie 1941 r. Teraz także i rząd polski był przedstawiany w niekorzystnym
świetle w kwestii antysemityzmu”.
Często
powtarzane przez konserwatystów zdanie głosi, że Roosevelt zaprzedał się
Rosjanom, a Churchill zrobił wszystko, co mógł, aby ocalić Polskę. Polska –
1939-1947 zawiera szereg interesujących odkryć, że Churchill i Brytyjczycy
od samego początku byli gotowi dać Stalinowi wszystko, czego chciał. Na
przykład Churchill 7 marca 1942 r. napisał do Roosevelta list, w którym
zasugerował, że Karta Atlantycka nie ma zastosowania do Polski. „Rosnąca powaga
wojny wzbudziła we mnie poczucie, że zasad Karty Atlantyckiej nie należy
interpretować w sposób uniemożliwiający Rosji korzystanie z granic, które
zajmowała, gdy Niemcy ją zaatakowały. Mam zatem nadzieję, że będziesz w stanie
dać nam wolną rękę do
podpisania traktatu, którego pragnie Stalin tak szybko, jak to możliwe”. Następnie
zacytowano Churchilla: „Jeśli chodzi o problemy graniczne, muszę w imieniu
rządu brytyjskiego oświadczyć, że ofiary poniesione przez Związek Radziecki w
trakcie wojny z Niemcami oraz jego wysiłki na rzecz wyzwolenia Polski
uprawniają go, naszym zdaniem, do zachodniej granicy wzdłuż linii Curzona”. Polska
wschodnia miała więc trafić do Sowietów.
W 1943 roku
Brytyjczycy zmusili Polskę do ponownego podjęcia rozmów traktatowych ze
Stalinem, w wyniku których, jak mieli nadzieję, Polska zgodzi się na linię
Curzona. Rozmowy zostały zerwane po odkryciu grobu w Lesie Katyńskim. Polski premier Sikorski zwrócił się do
Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o zbadanie tej sprawy, a Stalin natychmiast
zerwał stosunki. Kilka miesięcy później, w lipcu, Sikorski zginął w katastrofie
lotniczej na Gibraltarze, gdy zacięły się stery jego samolotu. Autorzy
przyznają: „Sprawa jest na tyle głośna, że wymaga komentarza w tym miejscu na
temat zarzutu, że za śmierć Sikorskiego odpowiadają Brytyjczycy. Czy zrobiono
to w ramach przysługi dla Stalina? Niemożliwe – twierdzą. Churchill „lubił”
Sikorskiego. Wcześniej w
książce autorzy zamieścili interesującą wzmiankę o piśmie brytyjskiego
Ministerstwa Spraw Zagranicznych z 30 lipca 1940 r., w którym wspomniano o
bliskim współpracowniku Sikorskiego, Kocie, twierdząc, że sprawia on wiele
kłopotów i może najlepiej będzie „się go pozbyć”.
Najwyraźniej
Churchillowi nie spodobał się następca Sikorskiego, który upierał się, że
Polacy nie zgodzą się na oddanie Stalinowi żądanego przez niego terytorium
Polski. W końcu „Churchill wybuchnął: „Nie jesteście rządem, jeśli nie
jesteście w stanie podjąć żadnej decyzji. Jesteście bezdusznym narodem, który chce zniszczyć Europę. Zostawię was z waszymi problemami… Będę musiał apelować do innych Polaków,
a ten rząd lubelski będzie mógł bardzo dobrze funkcjonować. To on będzie rządem.” Rząd lubelski był
starannie wybranym przez Stalina pionkiem, utworzonym w styczniu 1944 roku i
zaakceptowanym przez Churchilla i Roosevelta. Polski rząd w Londynie został
pozostawiony sam sobie, odcięty od wsparcia, a Quislingowy rząd, którego
nazistom nigdy nie udało się utworzyć w Polsce, został teraz doprowadzony do
władzy przez Armię Czerwoną przy wsparciu Londynu i Waszyngtonu. Tym samym był to koniec jedynego kraju
Alianckiego, który przegrał wojnę.
Pokonanie
Nowej Jałty
Po tym
wszystkim autorzy zadają sobie pytanie: „Dlaczego Rząd na Uchodźstwie nie był w
stanie uratować czegoś z trudnej sytuacji, w której się znalazł? I co go
skłoniło do tak upartej bezkompromisowości, że stał się politycznie bezsilny?”
Oczywiście, Polska została wyprzedana od samego początku.
Polska – 1939-1947,
będąca częścią serii badań Europy Wschodniej opublikowanej przez Uniwersytet w
Leicester w Wielkiej Brytanii, nie przedstawia w swoich wnioskach niczego
użytecznego. Pytaniem nie jest, co było nie tak z Polską, ale jaki był
straszliwy defekt w polityce strategicznej i myśleniu Aliantów, który skierował
Polskę i inne narody Europy Wschodniej w niewolę rosyjską. Zdradziliśmy
bohaterski naród polski. Dlaczego? Należy wyciągnąć pożyteczne wnioski,
ponieważ sojusz NATO jest bliski zdradzenia tego, co pozostało z zachodniej
cywilizacji w „Nowej Jałcie”, chyba że na Zachodzie pojawi się teraz frakcja
patriotyczna posiadająca władzę, aby temu zapobiec. Wymaga to wyraźnego
rozróżnienia między geopolityką imperiów Churchilla, której poświęcono Polskę,
a polityką państwową opartą na wspólnocie suwerennych republik, gdzie wolność
narodu do postępu jest święta i nigdy nie może zostać sprzedana.
niedziela, 24 marca 2024
Straszenie Chinami użytecznych idiotów, a nasze zdrowie
Z cyklu: „P-187, państwo istnieje formalnie”
dr J. Jaśkowski
Pamiętaj!
„Nie można na dłuższą metę wychowywać naród politycznie, bez
przeprowadzenia „kanciastej” granicy pomiędzy pojęciami tak prymitywnymi jak:
sojusznik i najeźdźca, wierny i zdrajca, swój i obcy, wróg czy agent!” -
Józef Mackiewicz.
Taka ludność cofa się w rozwoju do form plemiennych. jj
O tym, że ludność pomiędzy jeszcze Odrą i Bugiem w okresie
ostatniego pokolenia, czyli od 1989 roku, zatraciła cechy poczucia narodowego,
nie trzeba nikomu jako tako wykształconemu przypominać. To niszczenie
narodowości polskiej zaczęło się po słynnych inaczej pożyczkach genseka Gierka,
agenta Kominternu, czyli Międzynarodówki opłacanej i utrzymywanej przez
konsorcjum Rothschilda. Przypomnę, że dostaliśmy rzekome pożyczki, ale nikt nie
stara się opisać za co i na co je przeznaczono? Nie znam osobiście, ani ze
słyszenia żadnego banku, który rozdaje pieniądze za nic. Tym bardziej, jeżeli
te pieniądze dostaje swój, czyli agent.
Za tzw. gierkowskie pożyczki zapłaciliśmy i politycznie i
ideologicznie. W 1972 roku zlikwidowano pojęcie NARÓD z dowodów osobistych,
pozostało tylko pojęcie obywatel. W 1974 roku przeprowadzono reformę oświaty,
eliminując takie przedmioty jak historia. A jak może istnieć NARÓD bez
historii? Potem co dekadę zmieniano tzw. programy, jeszcze bardziej degradując
pojęcie wspólnoty narodowej. I najciekawsze, że nikomu z ludności
zamieszkującej teren, jeszcze pomiędzy Odrą i Bugiem, to nie przeszkadzało.
Takie są skutki wymordowania elit polskich w MORDACH KATYŃSKICH: 75% polskich
profesorów, 56 % polskich lekarzy, 27% polskich nauczycieli i 28% polskich
inżynierów. Obecna sytuacja tzw. elit, czyli ludzi z wyższym wykształceniem,
przypomina ruskie przysłowie „Tisze jedziesz, dalsze budiesz”. Albo dosadnie,
nowomową: fura, skóra i komóra. To są ideały nowych elit.
Jakieś 10 lat temu napisałem prowokacyjny artykuł pt. „CZYJ
jest Gdańsk?”. Dopiero po 10 latach w Gazecie Warszawskiej ukazała się podobna
praca, ale po przysłowiowych łebkach traktująca problem. Zapomnieli bowiem
napisać, że w roku 2000 Senat Wolnego Miasta Gdańska zwrócił się do ONZ o
przywrócenie stanu sprzed wojny, zgodnie z zawartym traktatem. I podobno
otrzymał zgodę. Pewne posunięcia budowlano - drogowe, wykonywane w Gdańsku, za pieniądze polskiego podatnika,
potwierdzają ten fakt.
W Polsce nadal się miesza w głowach jakoby 8/9 maja 1945 był
datą zakończenia wojny. To była tylko data kapitulacji armii i to nie całej.
„Armia Włoska” gen. Kesselring
skapitulowała na początku czerwca przed Brazylijczykami, którzy specjalnie
wypowiedzieli wojnę Niemcom. Układ pokojowy pomiędzy Rządem Niemieckim, a
Aliantami został zawarty na przełomie sierpnia i września. W Polsce to nadal
zakazany temat.
Tak więc nie tylko obecny rząd warszawski [G.Braun], ale
wszystkie rządy od początku czyli po 1945 roku, nic nie zrobiły w tej sprawie.
Pośrednio o tym, że to jest fakt, świadczy sprawa likwidacji PGR-ów, czyli
wielkoobszarowych gospodarstw państwowych. Proszę zauważyć, że po 1945 roku
rozparcelowano ziemie polskie, ale z ziem niemieckich tworzono państwowe
gospodarstwa PGR-y. Dlaczego nie rozparcelowano tej ziemi i nie dano chętnym?
Podobnie po 1992 roku i likwidacji PGR także nie pozwolono
kupować ziemi chłopom polskim, ale tworzono Państwowy Fundusz Ziemi i masowo
oddawano obcokrajowcom po 2000 - 5000 ha kawałki. Generalnie były to
podstawione osoby z Danii, czy Holandii, ale jako tajne spółki niemieckie. Tak
została przejęta ziemia koszalińska, szczecińska, itd.
Gdyby 1945 roku te ziemie poddano polskim chłopom, to po 50
latach mielibyśmy kilka milionów Drzymałów.
A komu to
potrzebne? W ten sam sposób Piłsudski, agent niemiecki i angielski, wstrzymał
rozdawnictwo ziemi na kresach po 1920 roku, z 40 000 kolonistów ziemie dostało
tylko 8000. A potem mieliśmy POŻOGĘ WOŁYNIA.
Niemcy to bardzo poważny naród i planujący długoterminowo.
Obecnie znajduje się co prawda pod okupacją amerykańską, ale...Właśnie, ale..
Jak Państwo pamiętacie, pisałem o tym przed kilku laty.
Wychodzenie Ameryki z Chin rozpoczęło się w 2007 rok. Nowymi terenami ekspansji
USA są obecnie takie kraje jak Rodezja, Namibia, Wenezuela, czy Argentyna. Już
w 2009 roku powstał Afrikacom, czyli specjalne dowództwo Pentagonu dla spraw
afrykańskich. Chodziło o uniknięcie pomyłek w wydawaniu rozkazów ze względu na
strefy czasowe. Siedziba Afrikacom jest w Monachium. W 2010 było tylko nieco
ponad 100 operacji bojowych w Afryce, ale w 2015 już ponad 600. Generalnie jest
to walka o czystą wodę.
http://wsercupolska.org/wsp1/index.php/komentarz-polityczny/7430-7430
http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=16864&Itemid=119
http://www.polishclub.org/2016/08/03/dr-jerzy-jaskowski-oglupiania-polakow-ciag-dalszy-wirusy-aids/
Przypomnę, że wojny o wodę zaczęły się w XIX wieku. Gwałtowny
rozwój przemysłu bez wody nie jest możliwy. Ludzi można przywieźć. Dowód:
budowa kolei transkontynentalnej w Ameryce odbyła się przy pomocy Chińczyków,
masowo przewożonych do Kalifornii. Surowce można przewieźć, vide polskie huty
pracujące na rudzie szwedzkiej i sowieckiej. Wody przewieźć się nie da.
Zanieczyszczone były wody Anglii w XIX i na początku XX wieku, np. Tamiza
dopiero w 1974 roku oczyściła się do tego stopnia, że pojawił się w niej łosoś.
Jak wiadomo, Ameryka jest większym krajem i industrializacja
zaczęła się później. Ale już koło roku 1950 wystąpił ten sam problem czystej
wody. Pomimo prowadzonej w Wietnamie wojny z Chińczykami, zawarto porozumienie
w 1968 - 70 i przemysł amerykański zaczął się przenosić do Chin. Powodem
głównym był brak czystej wody w Ameryce. Dodatkowo niższy koszt pracy. Po 50
latach rabunkowej gospodarki wody chińskie przypominają ścieki, a ludność na
ich brzegach masowo choruje na raka. Koszt oczyszczenia wody jest astronomiczny.
Lepiej zostawić to Chińczykom, a przemysł zacząć przenosić do regionów do tej
pory nieeksploatowanych. Oprócz brudnej wody
zostawiono Chińczykom także worki papierków zwanych dolarami. Podobno
ponad 4 biliony.
CHIŃCZYCY MAJĄ DWIE
OPCJE. Albo dogadać się z Amerykanami i coś za te papierki kupić, albo rzucić
na rynek i spowodować krach dolara jako waluty. „Po czynach ich sądzić
będziecie”. Widać wyraźnie, że Chińczycy dogadali sie z Amerykanami. Oczywiście
na kogoś musiał spaść koszt tego dogoworu. Nie wiem, jak to jest na całym
świecie, ale ewidentnie Chinom udało się wywalczyć tzw. rynki eksploatacyjne w
postaci byłych państw RWPG.
Prościej: Chińczycy otrzymali wolną rękę w eksploatacji
krajów Europy Środkowej, w tym w pierwszym rzędzie Polski, jako największego
rynku zbytu. Mamy na to liczne dowody. Za Jelcyna, tej amerykańskiej
marionetki, udostępniono Chinom 5
milionów hektarów ziemi rolnej na Syberii. Dlaczego nazywam Jelcyna amerykańską
marionetką? A jaki prezydent samodzielnego, dużego państwa, oddałby do
eksploatacji na 99 lat całe zboża diamentów jakuckich? Jaki to normalny, a nie
pijaczyna, oddałby do Nowego Jorku całe archiwa GRU, czyli wojskowego wywiadu,
łącznie z afgańskimi? Jaki to idiota zredukowałby flotę wojenną z 3000 okrętów
do 100? To tylko to, co wiemy.
Wracając do Chin. Dostali także zezwolenie na eksploatację
tego nieuznawanego przez ONZ tworu o nazwie Ukraina i wykupili podobno ponad
pół miliona hektarów. Jak eksploatują Polskę? Podobno mieli budować autostrady.
EFEKT? Polskie firmy straciły ponad miliard. Z niewiadomych powodów sprzedano
im całe zakłady żywnościowe na Mazurach. Jaki idiota sprzedaje kurę, która
znosi złote jaja? Chiny, przy tej ilości ludności nie są samowystarczalne
żywnościowo. Tylko tereny nadmorskie są polami. Czyli z ekonomicznego punktu
widzenia można Chinom sprzedawać żywność, a nie zakłady produkcyjne, gdzie
rodzima ludność będzie pariasami. Tym większe zdziwienie budzi sam fakt
sprzedaży grupie, która jest tak
niewiarygodna. Tych pieniędzy za rzekomą budowę autostrady nie
odzyskaliśmy.
Jesteśmy 52 stanem i musimy wykonywać polecenia Centrali. A
co nam wciska Centrala? Ano, centrala, poprzez polskojęzyczne media niemieckich
właścicieli, zwane w czasie wojny gadzinówkami, cały czas straszy nas
konfliktem zbrojnym, rzekomo prowokowanym przez Chińczyków. Chiny tak naprawdę
nie istnieją od XIX wieku. Są pod całkowitą okupacją City of London. Bank HBSC
specjalnie powstał w celu monopolizacji handlu opium w Azji. Jak wiadomo,
wycofał się z Polski kilka lat temu. W kolonii nie warto działać, to robią
mniejsze płotki.
https://tajnearchiwumwatykanskie.wordpress.com/2014/09/19/polska-jest-52-stanem-stanow-zjednoczonych-dr-jerzy-jaskowski/
https://www.facebook.com/JJaskow/
http://www.polishclub.org/author/jjaskowski/
Amerykanie w sierpniu 2015 roku dwa razy pokazali Chińczykom,
kto tu rządzi. Doszło wtedy do eksplozji w dwu wielkich fabrykach broni w
Chinach. Jak twierdzą znawcy np. Vereranstoday, było to spowodowane poprzez
atak specjalnego pojazdu kosmicznego znajdującego się od 2010 roku w kosmosie,
z bronią laserową na pokładzie. W maju 2015 roku umieszono drugi taki pojazd w
kosmosie. Przypomnę także, że USA jest jedynym państwem posiadającym siły
zbrojne w Kosmosie tzw. AirSpace. Siły te otrzymują jedną czwartą całego
budżetu jawnego Pentagonu.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/potezna-eksplozja-w-chinach-rosnie-liczba-ofiar,568222.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Eksplozja_w_Tiencinie
W styczniu 2016 roku nastąpił kolejny wybuch w fabryce
chińskiej. Opowieści cioci Kloci o budowie jedwabnego szlaku przez Chińczyków,
bez zgody USA, tak się mają do rzeczywistości jak loty Twardowskiego na
księżyc. Rozbudowa dróg kolejowych następuje do miejsc dzierżawionych przez
Chińczyków w celu przewozu zbiorów rolnych. Proszę pamiętać, że przez Syberię
idzie od 100 lat tylko jedno połączenie kolei transsyberyjskiej.
Już w 1893 roku Japończycy wiedzieli, że tym szlakiem
kolejowym można przewieźć zaopatrzenie tylko dla 250-tysięcznej armii. Jak
wiadomo, w 1905 roku w czasie wojny japońsko -
rosyjskiej Petersburg przesłał prawie 800 000 armię na Syberię.
Oczywiście próbowano potem dowieść zaopatrzenie drogą morską, ale pod Czuczimą
flota dostała straszliwe lanie i pomimo prawdziwego wyczynu morskiego, w
postaci przepłynięcia prawie dookoła świata, nie pomogło to oblężonym wojskom
rosyjskim. Ale za to mamy piękny walc „Na Wzgórzach Mandżurii”.
https://www.youtube.com/watch?v=EPXRbq07_k4
https://www.youtube.com/watch?v=C1Jpyy8AJwA
Ad rem.
Nadal będzie tubylczy ludek zamieszkujący tereny pomiędzy
jeszcze Odrą i Bugiem straszony zarówno ekspansją koreańską, jak i chińską,
ponieważ trzeba mu coś rzucić na ruszta umysłowe. W międzyczasie resztki
samodzielności zostaną zniszczone i będzie tylko Robotem Biologicznym na
własnym terenie.
A nasze zdrowie? Jak wiadomo, mamy zalew produktów
żywnościowych z etykietami chińskimi, ale są to produkty wyrosłe w tych farmach
na Syberii i być może już także z Ukrainy. Prasa rosyjska i liczne filmy na
youtube podają, że żywność ta jest uprawiana w takich warunkach chemizacji, że
robotnicy są zmieniani co 3 miesiące w obawie przez zatruciami. Można to bardzo
łatwo sprawdzić samemu kupując np. czosnek polski i chiński, podobnie brokuły,
kalafiory itd.
Osobiście odradzam zakup jakichkolwiek produktów
żywnościowych, łącznie z herbatami z Chin. Produkty te nie są badane pod żadnym
kątem. Jak państwu wiadomo, Główny Inspektor Sanitarny przestawił się na handel
szczepionkami i rap, więc zupełnie zaniechał badań produktów żywnościowych w
supermarketach i podobnych obiektach, sprowadzanych z zagranicy dalekiej i
bliskiej.
No, ale kogo to tak naprawdę obchodzi. Przecież mieliśmy już
stan 40 milionów obywateli, a obecnie, w majestacie prawa, mamy około 37.
Odliczając owe 8 milionów, które jak podała prasa niemiecka, wyjechało za
chlebem, to mamy poniżej 30 milionów obywateli. Odliczając obcokrajowców z
tymczasowymi paszportami to....
Wolę nie pisać.
I tym mało optymistycznym akcentem kończę.
Ps. Jak donoszą internauci, leczenie przeziębień i grypy
dawkami węgla medycznego nie zawsze jest skuteczne. Okazało się bowiem, że
podobnie jak w innych branżach, producenci zarabiają zmniejszając masę
produktu. Przypomnę, dawniej bochenek chleba to był 2 kg, a mały 1 kg. Teraz
mały to 300 - 400 gram, a duży to 700 - 800 g. Podobnie cwaniacy postępują z
tabletkami. To, co dawniej miało masę 500 mg obecnie, w cenie 3 razy wyższej,
posiada masę 150 mg.
Do rzeczy.
Otóż jak pisałem, w momencie poczucia objawów grypy, należy
brać co 5 godzin 10 tabletek węgla medycznego, do czasu, aż kupka będzie czarna
i jeszcze dwa razy. Jeżeli natomiast kupicie ten węgiel po 150 mg to trzeba
brać 3 razy więcej.
To się po prostu w głowie nie mieści, jak naciąga się
frajerów. Dlatego doradzam. Można kupować zwykły węgiel grillowy, tylko trzeba
sprawdzić, aby nie był z Białorusi, czy Ukrainy, ponieważ jest skażony
radioaktywnie oraz, aby nie był spryskany jakimś świństwem łatwopalnym. Może
być także z kominka, tylko trzeba potem zmielić go w zwykłej maszynce do mięsa.
Oczywiście, maszynka musi być ta stara metalowa, a nie ten szajs plastikowy.
Gda, 27.II.17 r
A to cyrk z tym Piłsudskim - Selmanem - Ginetem
Z cyklu W-145; „Listy do wnuczka”
dr J.Jaśkowski
Motto;
„Historię piszą zwycięzcy” - dlatego od 200 lat nie znamy
polskiej historii. - jj
Fałszerzy historii należy karać tak samo jak fałszerzy
pieniądza. - Cervantes.
Pamiętaj!
Nie można na dłuższą metę wychowywać narodu politycznie bez
przeprowadzenia „kańciastej” granicy pomiędzy pojęciami tak prymitywnymi jak:
sojusznik i najeźdca, wierny i zdrajca, swój i obcy, wróg czy agent! - Józef Mackiewicz.
„Taka ludność cofa się w rozwoju do form plemiennych” - jj
Kochany Wnuczku !
Ale nam się narobiło w pierwszych dekadach dwudziestego
pierwszego wieku! Partia PiS, która jest uważana za proamerykańską, stawia
pomniki agentowi Cesarstwa Pruskiego i City of London Corporations niejakiemu
Piłsudskiemu - Ginetowi - Selmanowi [PGS]. Natomiast partia założona i
finansowana przez wywiad niemiecki, zwana Platformą Obywatelską [Piskorski],
nawet o tym nie wspomina. Ale trudno od nich tego wymagać, ponieważ od 1949
roku do 2099 roku Niemcy są pod kontrolą amerykańską, czyli Wall Street to jest
filii City [exterytorialna]. dr Brzeski
https://www.youtube.com/watch?v=bUKcPsIowfw
Jedno jest wpólne dla owego człeka, obecnie gloryfikowanego,
czyli Gineta- Piłsudskiego-Selmana. To to, że był agentem kilku wywiadów w
zależności od okresu swojego życia, m.in. City co wszyscy interesujący się
tematem wiedzą od dawna. To za otrzymane 800 000 funtów dokonał puczu
wojskowego w maju 1926 roku i zaraz potem oddał kopalnie i huty dawnym
właścicielom z takim trudem i krwią Polaków przyłączone do państwa polskiego. W kilka miesięcy potem oddał także
konsorcjum Rothschilda dopiero co stworzony przez Grabskiego Narodowy Bank
Polski.
W ten prosty sposób dopiero co powstała Polska straciła
samodzielność. Państwo bez prawa bicia własnej monety jest tylko i wyłącznie
kolonią. Tak jak obecnie bowiem nasze pieniądze zależą od Brukseli.
Ale od początku.
Po 1989 roku zaczęto obchodzić dzień 11 listopada jako święto
narodowe odzyskania niepodległości po 123 latach niewoli. Proszę zapamiętać to
słowo: „Niewoli”, ponieważ jeżeli to była niewola to wszelkiej maści
podręczniki szkolne i książki wydawane były przez okupanta.
CHYBA NIKT NIE JEST TAK NAIWNY ABY WIERZYĆ, ŻE OKUPANT PISZE
PRAWDĘ O MINIONYCH WYDARZENIACH W
PODBITYM KRAJU.
Chyba nikt nie jest tak naiwny aby sądzić, że okupant pozwala
na pisanie książek „ku pokrzepieniu serc” narodu podbitego i dodatkowo je
opłaca, jak to usiłują wcisnąć nam w ramach powszechnej, obowiązkowej,
państwowej oświaty nadzorcy naszego wesołego baraku jak to podawał w skeczu
J.Pietrzak.
Przypominam.
Od 1864 roku do 1918 roku obowiązywał na terenie
Prewiślannego Kraju, czyli Kongresówki, stan wojenny, a np. Henryk Sienkiewicz
był opłacany przez przyjaciela cara Kronnenberga i wszystkie jego książki były
wydawane „za zezwolenium cenzuroj” plus numer cenzora.
Tak więc 11 listopada nijak się ma do odzyskania wolności,
ponieważ był to dzień zakończenia Wojny Światowej w całej Europie hucznie
obchodzony. Piłsudski przyjechał w salonce - podobno w towarzystwie tego samego
oficera niemieckiego, który przewoził Lenina do Piotrogrodu - w tej samej
salonce 10 listopada. Od kiedy to przewozi sie więźniów w salonkach?
Ale lepiej brzmi!
Dopiero po śmierci PGS od 1937 roku zaczęto świętować dzień
11 listopada jako dzień niepodległości!
Cała heca z tą powszechną oświatą, czyli tresurą obywateli,
wyglądała inaczej. Zdziwienie więc budzi fakt, że do dnia dzisiejszego jest
powielana.
Niestety jest to dowod bezpośredni potwierdzający słowa
premiera Morawieckiego wypowiedziane w chwili szczerości, że jesteśmy
własnością kogoś z Zachodu.
Wszystko zaczęło się od 1773 roku, czyli od stworzenia przez
agenta City, niejakiego DuPointa przy pomocy polskich ogłupiaczy np. biskupa
massalskiego, czy h. kołłątaja, oświaty w Polsce. Nazywało to się stworzeniem
Komisji Edukacji Narodowej. Nie wspominam, że odbyło się to dzięki zniszczeniu
istniejącego systemu i przejęciu go przez agenturę City zwaną masonerią. Jak
wiadomo masoneria to jest nazwa wywiadu City of London Corpotation, państwa
istniejącego co najmniej od 1320 roku. I
tak należy patrzeć piewców masonerii w Polsce.
Oczywistym jest, że po rozbiorach uczelnie we Lwowie,
Krakowie, czy Wilnie, opłacane przez zaborców, realizowały program ogłupiania
lokalnego, mniej wartościowego ludu.
Chyba każdy zna powiedzenie: „ Kto płaci ten wymaga”.
Jeżeli pieniądze płynęły z Wiednia, czy Berlina lub
Petersburga, czyli Carstwa Moskiewskiego, to realizowały politykę tych państw.
Nie wymaga to dowodów.
Zdziwienie więc budzi fakt, że po 1989 roku nadal gloryfikuje
się tych agentów obcych państw, tworzy specjalne filmy przedstawiające ich w
dodatnim świetle. Przykładem ogłupiania jest fim pt „ Ziuk” emitowany 11
listopada 2018 roku. Cała różnica to ta, że obecnie robi się to ogłupianie
społeczeństwa za jego własne z wielkim trudem zarobione pieniądze.
Problem polega na tym, że zarówno Wiedeń jak i Berlin
stanowiły jedno państwo zwane Świętym Cesarstwem Rzymskim Narodu
Niemieckiego.Oczywistym jest, że realizowały wspólną politykę zagraniczną.
Problem dla niewiedzących jest obsada tronu carów, na którym siedziała
księżniczka ze Szczecina, czyli ze Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu
Niemieckiego, a więc swoja.
Trzeba być bardzo naiwnym aby wierzyć, że mogła Katarzyna
prowadzić w tym zakresie inną politykę, kiedy cała jej rodzina siedziała po
drugiej stronie granicy.
Tak więc przez prawie 6 pokoleń Polacy ulegali indoktrynacji
niemieckiej czyli City. Przypominam, że obecna królowa angielska z domu nazywa
się Coburg - Gota- Saks czyli Dom Niemiecki.
Infantylne są wpisy internautów w rodzaju „a w jakiej to
książce napisano?”. Przecież każdy jako tako myślący odobnik wie, że
wydawnictwa od 1944 do 1989 roku były pod kontrolą cenzury moskiewskiej, a
potem zostały „wykupione” przez koncerny zachodnie. To jak mogły pisać prawdę?
To samo dotyczy obecnie licznych witryn internetowych.
Wystarczy sprawdzić na jakim piśmiennictwie, z jakiego okresu, opierają sie
artykuły w takim np. HISTMAGU, czyli powielaczu idei głoszonych przez zaborców.
Wystarczy porównać drzewa genealogiczne poszczególnych dworów
i samemu wyciągać WNIOSKI.
Zdaję sobie sprawę, że ostatnie co najmniej 3 pokolenia były
tak mocno tresowane przez państwowy system powszechnej edukacji prowadzonej za
pieniądze wykradzione pod pretekstem podatków biednemu ludkowi, że trudno jest
już ludziom myśleć samodzielnie.
KAŻDY, NAWET NAJWIĘKSZY EUNUCH INTELEKTUALNY ROZUMIE, ŻE
JEŻELI SYSTEM JEST PROWADZONY CENTRALNIE, TO TYLKO I WYŁĄCZNIE W CELU
ŁATWIEJSZEJ TRESURY PODDANYCH!
Jakikolwiek rozwój w takim systemie jest niemożliwy, ponieważ
wyklucza indywidualne myślenie.
Roboty Biologiczne są potrzebne do wykonywania prac nisko
kwalifikacyjnych w koloniach.
Utrzymanie Robota Biologicznego jest znacznie tańsze. Nie
trzeba dbać o jego mieszkanie, czy zdrowie. Można na tym jeszcze zarobić
nakładając na niego podatki np. pod pretekstem dbania o jego zdrowie.
Proszę zauważyć nawet za czasów „komuny” na zdrowie
przeznaczano ok.10,5 % PKB, a po zmianach 1989 roku, Aron Bucholc, zwany
Leszkiem Balcerowiczem obniżył je do 4 % PKB i nikt się nie buntował. Podobno
do 2025 roku zostaną podniesione do 6% PKB ale nie wiadomo, kto wówczas będzie
przy władzy.
Tak więc po 1944 roku po likwidacji takich przedmiotów jak
logika i filozofia, wytresowany osobnik jest w pełnym tego słowa znaczeniu
Robotem Biologicznym i trudno mu cokolwiek zrozumieć z tego co się dzieje
dookoła niego.
Wystarczy mu „czteropak” i kolorowy telewizor z kabaretami na
każdym programie.
Jak podają historycy wojna wisiała na przysłowiowym włosku od
1905 roku. Sprowokowana przez City wojna japońsko - moskiewska przesunęła
wybuch I Wojny Światowej o ok. 10 lat.
Wojna japońsko - moskiewska wywołana przez angielskiego
Remingtona, który sprzedawał broń jednej i drugiej stronie, ukazała słabość
imperium moskiewskiego. Już przecież w 1892 roku sztabowcy japońscy obliczyli,
że za pomocą kolei transsyberyjskiej można przewieźć zaopatrzenie co najwyżej
dla 300 000 armii. Carscy sztabowcy umieścili na Syberii ponad 800 000 ludzi.
Wynik wojny był zgodny z obliczeniami japońskimi.
Widzimy to w pięknym walcu„Na wzgórzach Mandżurii”.
https://www.youtube.com/watch?v=dkFfyV0s0B8
https://www.youtube.com/watch?v=eF4Wg-k0OOs
https://www.youtube.com/watch?v=3UeRFKPEoK4
Po 1905 roku zaczęto tworzyć koalicje do przyszłej totalnej
wojny.
Polskie mięso armatnie, zarówno z zaboru moskiewskiego jak i
Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, było celem indoktrynacji
zaborców. W zaborze moskiewskim było ponad milion rekruta i Niemcom chodziło o
ich przejęcie. Austriacy już od 1908 roku zaczęli tworzyć Drużyny Strzeleckie i
Drużyny Bartoszowe jako wojska obrony terytorialnej pod wodzą kpt. Hallera.
Uzbrojenie ich było bardzo słabe np. w armaty ładowane od przodu jeszcze z wojen napoleońskich.
Zlot Drużyn Strzeleckich we Lwowie w 1913 roku wykazał zapał młodzieży i atrakcyjność
tej formy organizacyjnej dla Polaków.
W tym samym roku niejaki Piłsudski - Ginet -Selman, agent
zarówno japoński jak i angielski, zgłosił się do szefa wywiadu austriackiego z
propozycją utworzenia jednostki, a właściwie całej armii złożonej z polskich
ochotników. Facet twierdził, że za kordonem ma 100 000 organizację i potrzebuje
tylko broni i amunicji do wywołania dywersji. Wywiad stwierdził, że jest
megalomanem i mało poważnym osobnikiem, ale po naradzie z wywiadem pruskim
przygotwano broń i 3 miliony patronów. W maju 1914 roku Piłsudski zjawił się w
Krakowie z niecałą setką ludzi. Tak powstał „Strzelec” niemiecki. Cała Galicja
wiedziała, że jest to prowokacja niemiecka i nikt się do Strzelca nie garnął.
Ciekawe, że obecnie MON właśnie Strzelca odtwarza, zbroi i
munduruje, a Drużyny Strzeleckie sa marginalizowane?
W 1916 roku doszło do podpisania pokoju Brzeskiego z Caratem,
czyli wojna na froncie wschodnim została zakończona, ale ok. milionowa armia
niemiecka nadal pozostawała na wschodzie.
Niemcy mieli „plan B”.
Polegał on na stworzeniu małych państewek, całkowicie
podległych pod Berlin i dlatego swojego agenta Lenina - Goldmana w 1917 roku
przywieźli do Petersburga. Prawdopodobnie głową tego planu był Max Warburg szef
jawnej i tajnej policji Cesarstwa Pruskiego oraz Minister Skarbu.
Nie wolno rozpatrywać „powstania” Polski bez analizy tego co
się stało za wschodnią i zachodnią granicą Polski.
Niestety sojusze dynastyczne i powiązania kooperacyjne
spowodowały, że wojna nie toczyła się tak jak ją zaplanowano. Już w 1916 r. koncepcja Judeopolonii
[A.Szcześniak - Judeopolonia] ujrzała światło dzienne. Walka na dwa fronty dla
Krajów Centralnych nie była sensowna. W tej sytuacji zrodził się “plan B” Sztabu Niemieckiego. Plan polegał na
przesłaniu grupy “swoich” czyli agentów z Goldmanem - Leninem i wywołania
rewolucji w Rosji. Sprawy te już pół roku wcześniej omówiono w “rodzinie”
carskiej, ale car nie chciał się zgodzić
na separatystyczny pokój. W tej sytuacji plan przewiezienia Lenina -
Goldmana i jego grupy [ok 350 ludzi]
plus ok 10 milionów marek w złocie został zrealizowany.
J. Jaśkowski- Zbrodnia na Morzu Białym 1940
http://www.polishclub.org/2012/11/04/dr-jerzy-jaskowski-historia-polski-szczeglnie-xx-wieku-w-skrcie/
Lenin i jego grupa tak bardzo nie wierzyli w powodzenie
swojej akcji, że natychmiast przystąpili do wysyłki zrabowanych kosztowności do
banków szwajcarskich. W okresie od 1918 do 1920 roku przesłali za granicę ok.
460 milionów dolarów czyli 40 razy tyle ile wydali na rewolucję. [Poligon
Szatana -Igor Bunicz Gutenberg Print 1977].
Żydzi amerykańscy widząc co się święci i że grozi to
wymknięciem się bogactw rosyjskich z ich rąk wysłali szybko Lejby Trockiego-
Bronsztejna, podrzędnego dziennikarzyny z grupą pomagierów [aż 300 - plus 10
000 ochotników] i walizami złota do Rosji. Wymaga podkreślenia fakt, że na
chyba 460 członków najwyższych władz KC tylko 16 było faktycznie Rosjanami,
było też 2 Murzynów i ponad 300 Chazarów zwanych Żydami.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lew_Trocki
W ten prosty sposób powstała Armia zwana Czerwoną. Twórcą jej
był Lejba Bronstein - Trocki wykonawca planu amerykańskiego [Banki Warburga
FED, Kuhna i Leba, Oppenheima, Morgana]. Plan B w skrócie polegał na stworzeniu
jednego kondominium, czyli połączenie Rosji z komunistami niemieckimi [W
Niemczech było ok. 5 000 000 komunistów, w Rosji komunistów w tym czasie było
tylko ok. 100 000 łącznie z przywiezionymi- internacjonalistami Róży
Luksemburg].
Już 11 stycznia 1918 roku zapadła w Petersburgu decyzja o
marszu na zachód. Jedna grupa Armii, zwana Czerwoną, miała iść przez Warszawę
na Berlin - Tuchaczewski, a druga przez Lwów na Wiedeń - Budionny, Stalin.
Oczywistym jest, że plan „amerykański” w pierwszej chwili był bojkotowany przez
“Niemców”. Przecież to armia niemiecka pozostawiona w Rosji po pokoju Brzeskim
[ ok 800 000 - 1 000 000 żołnierzy] broniła Lenina i “rewolucji”, a nie jakaś
nieistniejąca Armia Czerwona. To niemieccy żołnierze, uzbrojeni w ciężką artylerię rozgramiali
wojska Kołczaka i Denikina przy pomocy socjalisty Piłsudskiego-Gineta-Selmana,
który akurat wtedy nie chciał atakować czerwonych. Zadziałało prawdopodobnie
stare “uczucie” do swojego poprzedniego szefa, redaktora naczelnego czasopisma
“Robotnik” Lenina-Goldmana i przynależność do Socjaldemokracji Królestwa i
Litwy, żydowskiej partii socjalistycznej, a także znajomości z Marchlewskim
etc. Piłsudski-Ginet-Selman był w tym czasie już agentem co najmniej 4
wywiadów: carskiej ochrany, japońskiego i austro-węgierskiego oraz oczywiście
angielskiego.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Traktat_brzeski
Do Warszawy, 10 listopada 1918 roku, przywiózł go z
Magdeburga jak głosi legenda, podobno ten sam oficer, który przewoził
Lenina-Goldmana do Petersburga, półtora roku wcześniej.
Niemiecka Rada Regencyjna
w Warszawie powstała w 1916 roku, w minionym okresie odtworzyła już
państwo polskie tworząc policję, oświatę itd. Od razu po przyjeździe mianowała
P-G-S Naczelnikiem, czyli głową polityczną powstającego państwa. W związku z
faktem, że jednym z pierwszych dekretów tego agenta niemieckiego jakim był
Lenin-Goldman, było podjęcie walki z powstającym państwem polskim, w którym
władze pełnił inny agent Cesarstwa Pruskiego tj. P-G-S.
Od tyłu szykowano atak na Polskę w postaci Powstania
Śląskiego. Kolejnym dekretem Lenina-GOLDMANA było wyznaczenie dożywotniej
pensji dla każdego niemieckiego żołnierza oraz awansowanie go o jeden stopień
wzwy jeżeli przejdzie do tworzącej się Armii Czerwonej.
I potem przez cały rok 1918 P-G-S nie pozwalał na działania
przeciwko Niemcom np. w Powstaniach Śląskich, czy Powstaniu Wielkopolskim. Nie
pozwolił na dostarczanie pomocy ani Powstańcom Śląskim, ani Wielkopolskim.
Zablokował także pomoc idącą z Krakowa dla obrońców Lwowa [w Lublinie].
Do dnia dzisiejszego jednym z cięższych przekleństw w
Wielkopolsce jest „ty socjalisto”, „ty piłsudczyku”, „ty komunisto” [od najlzejszego do najcięższego]
Jednocześnie przeprowadzał szybką demobilizację armii
generała Hallera. Działania Piłsudskiego w okresie tego roku, czyli do 1920,
doprowadziły do demobilizacji prawie 50%
doskonale wyszkolonych żołnierzy Błękitnej Armii, których to potem 90
000 zabrakło w Bitwie Warszawskiej, a
ich miejsce musiała zająć młodzież szkolna, ponosząc olbrzymie ofiary. Były to
z całą pewnością działania depopulacyjne. Ginęła głównie przecież najbardziej
patriotycznie nastawiona inteligencja, czyli resztki szlachty. Zresztą zaraz po
1920 roku zlikwidowano ustawowo stan szlachecki.
Zastopowanie bolszewików i załamanie planów stworzenia
niemieckiego „kraju bez granic” nastąpiło w 1920 r. Generał Berbecki napisał w
swoich pamiętnikach: “Odrzucono wojska
Skoropackiego zajmując Kijów”. Wojska polskie wykonując uderzenie
prewencyjne walczyły z rządem księcia
Skoropackiego, a nie z bolszewikami. Przypominam, Kijowa tego miasta, które
otrzymało prawa miejskie od króla polskiego w 1492 roku, bronił w 1920 roku gen.
niemiecki Keller. Generał Rydz-Śmigły, który je zdobywał, opisywał walki jako
zacięte. Najlepszym dowodem zaciętości walk jest śmierć gen.Kellera.
Generałowie rzadko giną na polu walki.
Powtarzam:
Wojskami Księcia Skoropackiego dowodził np. gen. hrabia
Keller - niemiecki generał, który poległ w obronie Kijowa przed wojskami
polskimi. Na nic się zdała także dywersja niemiecka i ataki od tyłu, czyli
Powstania Śląskie, utrudnianie transportu przez komunistów niemieckich,
blokowanie przeładunku sprzętu wojskowego dla armii w portach.
http://www.deportacje.eu/index.php?option=com_content&view=article&id=20&Itemid=24
http://www.polskatimes.pl/artykul/299861,gdynia-zjazd-solidarnosci-z-tuskiem-komorowskim-i-kaczynskim,id,t.html
http://biblioteka.kolbuszowa.pl/Content/3/hupka.pdf
http://pl.wikipedia.org/wiki/3_Korpus_Kawaleryjs
http://www.militis.pl/1914-1939/zarys-dzialan-wojennych-na-froncie-wschodnim-w-1914-roku
http://www.polishclub.org/2010/11/11/dr-jerzy-jaskowski-niepodleglosc-i-jej-skutki/
http://www.deportacje.eu/index.php?view=article&id=20%3Aniepodlego-i-jej-skutki&tmpl=component&print=1&page=&option=com_content&Itemid=24
Ginet-Selman-Piłsudski robił co mógł, aby dać tej nie tylko z
nazwy, Czerwonej Armii, szanse. Jak opisuje płk. Krzeczunowski w swoich
pamiętnikach, „naczelnik” co chwilę zmieniał dowódców frontu uniemożliwiając
przygotowanie i przeprowadzenie ofensywy. Dopiero rozkaz gen. Rozwadowskiego z
maja 1920 roku o konieczności interwencji wszystkich Żydów łącznie z
pisarczykami i zamknięcie ich w obozie pod Warszawą, pozwolił przejść Armii
Polskiej do ofensywy.
Akcja Tuchaczewskiego była skorelowana z Niemcami, którzy w
tym samym czasie uderzyli na Polskę z zachodu.
Przypomnę:
Powstanie Śląskie to lipiec 1920 roku, a Bitwa Warszawska to
sierpień 1920 roku.
Ślązacy jednak woleli pozostać przy Polsce i w wyniku powstań
przyłączyli Górny Śląsk do Rzeczpospolitej.
Na Górnym Śląsku pozostały kopalnie i huty właścicieli -
czyli City of London Corporations.
Kilka lat trwały przygotowania i dzięki puczowi wojskowemu
zwanemu w Polsce „przewrotem majowym”, w maju 1926 roku odzyskali swoje fabryki
i kopalnie.
Powtarzam:
P-G-S przeprowadził ów pucz za otrzymane z City 800 000
funtów. Do dnia dzisiejszego tzw. historycy nie ustalili i nie podali do
publicznej wiadomości kto personalnie otrzymał owe pieniądze i na co je
przeznczono. Zupełnie podobnie jak to się obecnie robi z tzw. pożyczkami. Także
smniej wartościowy ludek nie ma zielonego pojęcia na co idą pożyczki, od kogo i
na ile procent są pobierane.
Ciekawe czy ta gromada dezerterów w mndurach generalskich we
wrześniu 1939 roku to nie byli przypadkiem jurgelnicy City?
Jednym z pierwszych dekretów po 1926 roku, tego pożal się
Panie Boże „naczelnika”, była prywatyzacja fabryk na Śląsku.
Nie będzie błędem przypomnienie, że Piłsudski-Ginet-Selman w
tym czasie odmówił przyjęcia pomocy od Węgrów - 4 dywizje oraz od Rumunii - dwie brygady, a także
przeniesienia zakładów Skody do Polski i utworzenia spółki w Polsce. Skoda -
koncern austro-węgierski po rozpadzie monarchii chciał się przenieść do Polski
i uzbroić w ciągu 6 miesięcy polską armię. Piłsudski-Ginet-Selman odmówił pod
pretekstem nieosłabiania sąsiadów. Za
brak tych dywizji, szczególnie na Podolu, ciężko zapłacili mieszkańcy tamtych ziem. Czesi odpłacili się za to zajęciem Zaolzia w
1919 roku
Proszę zauważyć, na Polskę w 1919-20 napadła koalicja:
Niemcy, Ukraińcy, Czesi i Sowieci.
Dlaczego o tym nie ma ani słowa w podręcznikach, ani
telewizji?
Później, we wrześniu 1939 Niemcy, atakiem pancernym
uzbrojonych w czeską broń dywizji zaatakowali Polskę od strony Słowacji.
Do załamania planu Tuchaczewskiego przyczynił się on sam
podając publicznie, że do Warszawy wchodzi za kilka dni, czym wzbudził
zazdrość grupy Budionny-Stalin i jej
zaniechanie przerzucenia wojsk pod Warszawę. W tym czasie “genialny” marszałek
składał dymisję na ręce prezydenta Witosa i uciekał do kochanki pod Kraków, nie
widząc możliwości zatrzymania bolszewików [przy okazji pozbawił generała
Latinika artylerii i zwiadu lotniczego, przerzucając lotnictwo na południe
Polski].
Wojna skończyła się jak skończyła, ale dzięki “dziwnej”
działalności Piłsudskiego-Gineta-Selmana, tj. opóźnienie ataku i zamknięcie
kotła z Tuchaczewskim, musiało dojść do bitwy nad Niemnem i dodatkowych strat
polskich. Nigdy także nie otrzymaliśmy odszkodowań pokojowych od Sowietów, z
których marszałek wspaniałomyślnie zrezygnował. S.Grabski cytuje
Piłsudskiego-Selmana-Gineta: ”nie możemy przecież robić krzywdy kompanom z
Rosji”.
Nie należy zapominać, że to armia niemiecka pozwoliła, dała
czas, Trockiemu Bronsztejnowi na utworzenie Armii Czerwonej, co zaowocowało już po roku podpisaniem
traktatu w Rappallo i praktycznym zlikwidowaniem postanowień traktatu
pokojowego zawartego w Wersalu. Niemcy uzyskały nie tylko możliwość ominięcia
postanowień odnośnie ćwiczeń wojskowych - poligony na Ukrainie, ale także
możliwość testowania broni lądowej - Ukraina i floty w Piotrogrodzie -
Leningradzie.
Poniżej przedstawiam mapę Cesarstwa Pruskiego na początku XX
wieku.
Mapa Europy przed I Wojną
Nieznajomość podstaw historii i brak wiadomości w
podręcznikach państwowej, powszechnej oświaty jest celowy. Stara rzymska
maksyma mówi
„is fecit, cui prodest” co przekłada się: „ten zrobił komu to
przynosi korzyść”.
Otóż te braki w edukacji wykorzystuje rząd warszawski
„biorąc” pożyczki.
W związku z brakiem jakichkolwiek dokumentów sejmowych
dotyczących pożyczek, czy rozliczenia z nich można postawić tezę, że pożyczki
są fikcją i służą tylko i wyłącznie jako pretekst do wyprowadzania pieniędzy z
kraju pod pretekstem płacenia odsetek.
Przykładowo w 2008 roku zadłużenie pod koniec roku wynosiło
569,94 miliarda.
Sztukmistrz z Londynu, czyli p. Jacek R. jak opowiada p.
Michalkiewicz, już w 2011 roku zwiększył zdłużenie do 771,13 miliarda.
W 2015 roku było to już 834,56 miliarda.
W 2018 zadłużenie wynosiło już 949,70 miliarda.
Proszę wskazać jedną inwestycję, która powstała za tę kwotę?
Płacone odsetki wynoszą ok. 35-40 miliardów rocznie. Do tego
trzeba dodać ok. 20 miliardów opłat klimatycznych płaconych do banku w City. W
sumie jest to kwota porównywalna z wydatkami na utrzymanie całej służby zdrowia
w Polsce.
I dziwisz się Dobry Człeku, że są obecnie kolejki do lekarzy?
W taki sposób opowiadając bajki o jakowyś twórcach państewka
czyli kolonii City, jaką była Polska po 1926 roku ukrywa się kwoty płacone do dnia dzisiejszego właścicielowi kolonii.
A tzw. elity siedzą cicho w myśl starego carskiego
przysłowia: „Tisze jedziesz dalsze budziesz”.
Co nas czeka brnąc dalej w takim systemie totalnego
ogłupiania wskazuje mapa FBI.
Mapa Europy wg. FBI ok. 2030 roku
A tubylczej ludności, zamieszkującej tereny, jeszcze pomiędzy
Odrą i Bugiem, pozwala się obecnie tylko na marsze i machanie choragiewkami.
O pieniądzach mówić nie wolno.
Sam więc widzisz Dobry Człeku, gdzie znajduje się Twoje
miejsce.
Miotła i i łopata.
Czteropak i kolorowy telewizor.
„A do polityki garną się ludzi, którzy nic nie osiągnęli, a
więc nieudacznicy i darmozjady. Polityka to dla nich deska ratunku, mogą godnie
żyć nie dając w zamian nic.”
Tę jakże mądrą maksymę, wypowiedział Józef Piłsudski na
postawie swoich doświadczeń. A przecież wiedział po sobie co robił!
Co nam to przypomina?