sobota, 31 sierpnia 2019

Jak Cię widzą tak Cię piszą - Jak Prezydent pisze nam historię

Bardzo często bardzo łatwo lubimy oskarżać Żydów czy innych o wszystkie nieszczęścia naszego kraju. Ale kto nie rozliczył tej miernoty do dzisiaj. Przecież po czymś takim cała ta rodzina powinna mieć zakaz na najbliższe 3 pokolenia pełnienia jakichkolwiek funkcji publicznych. A sobie normalnie kandydują, jakby się nic nie stało. Wszystkie wybory po 89 r. są fikcją literacką. Jeżeli na spotkanie z finansjerą żydowską, nawet jak by chciała zrobić jakiś interes i słyszy od pełniącego urząd prezydenta kraju takie słowa, to jaką mają sobie  wyrobić opinię o jej mieszkańcach.
Żaden rząd rozpoczynając swoje urzędowanie nie zrobił bilansu otwarcia ile ma w kasie wraz z całym bilansem finansowym.
To że nie interesujemy się własnym krajem, a przede wszystkim historią, finansami własnego kraju jest tylko i wyłącznie naszą winą, a nie żydów i nikogo innego.
I to trzeba zmienić, a nie użalać się nad sobą.




piątek, 30 sierpnia 2019

Wrażenia z Łabęd i nie tylko

Jacek Hoga z fundacji AD ARMA.
Jak pogonimy POPISUAROWE popłuczyny, agentów  amerykańskich, niemieckich i innych zawsze warto mieć na uwadze ludzi, którzy w przyszłości byliby dobrymi kandydatami na MINISTRA OBRONY

Panie Jacku tak trzymać !


środa, 28 sierpnia 2019

Powstanie Warszawskie. Żydzi, Ukraińcy, Cyganie w Waffen SS tzw. pułku Oskara Dirlewangera.

Dziwnym jest, że przybłędy warszawskie zwane przez jakiś błąd rządem polskim nie potrafią albo nie chcą przynajmniej w stosunku do licznych oskarżeń ze strony środowisk żydowskich przynajmniej w stopniu minimalnym, która jest dostępna zbudować choćby jakąkolwiek linię obrony. Pół debilowaty prezydent niemający elementarnej wiedzy historycznej nie potrafi w odpowiedni sposób użyć argumentów o podpisanych 23 listopada 1918 r paktu z Dorotheenstrasse czy porozumieniu Haavara z 25 sierpnia 1933 r, a o udziale żydów w mordowaniu Polaków w Powstaniu Warszawskim to już zupełna cisza. Przypomnijmy więc, nie tylko w strukturach NKWD byli obecni ale też brali udział w strukturach niemieckiego bydła.

PW44 – Pułk Oskara Dirlewangera. Żydzi, Ukraińcy, Cyganie w Waffen SS.







Zdjęcia: batalion Waffen SS „JudenCorp” krymscy żydzi, Bohaterowie Werhmahtu – pół Żydzi, Batalion Bośniackich Muzułmanów w SS. / fot. Archiwum Autora

Kiedy w moje ręce wpadła książka Bryana Marka Rigg’a pt. „Hitler’s Jewish Soldiers”, nie przypuszczałem, że lektura tej książki aż tak diametralnie zmieni moje zdanie o niektórych wydarzeniach II wojny światowej.

Na stronie 165 tej książki, wychwyciłem informcję o rekrutacji do pułku karnego Waffen SS kierowanego przez sadystycznego dowódcę Oskara Dirlewngera, tego samego który był odpowiedzialny na mordowanie cywilnych mieszkańców Warszawy w czasie Powstania Warszawskiego. Odnośnik z informacji kierował do innych źródeł, do książki Fench L. MacLean pt: The Cruel Hunters: SS-Sonder-Kommando Dirlewanger Hitler’s Most Notorious Anti-Partisan Unit  (Atglen, PA: Schiffer Publishing, 1998).

Oskar Dirlewanger (ur. 26 września 1895 w Wurzburgu, zm. 7 czerwca 1945 w Altshasen) – SS-Oberfurer i dowódca specjalnej jednostki karnej SS do zwalczania partyzantów, znany ze swego sadyzmu i odpowiedzialny za rozliczne zbrodnie wojenne popełnione w Polsce, Białorusi i Słowacjii. Ocenia się, że w wyniku akcji dowodzonej przez niego formacji pod nazwą 36. Dywizja Grenadierów Dirlewanger, śmierć poniosło przynajmniej 60 000 ludzi, w większości cywili, znaczną część ofiar spalono żywcem.

36. dywizja Grenadierów
Kim byli oprawcy tej formacji, która uchodziła w procesie Norymberskim za niedościgniony wzór nazistowskiego terroru i zbrodniczych praktyk.
Oskar Dirlewanger rekrutował swoich siepaczy w pierwszym okresie działalności z niemieckich skazańców, których wyroki dożywotniego lub długoletniego więzienia zamieniano na ochotniczą służbę w 36. pułku. Olbrzymia śmiertelność w 36. pułku, który wykonywał tzw. „Mission Impossible” spowodowała, że dowódca wrócił się w kierunku obozów koncentracyjnych.
Służyli więc w nim:
– Niemcy skazani za lewicowe poglądy (przeważnie dezerterowali),
– skazańcy seksualni (gwałcicliele, pedofile, pschopatyczni mordercy),
– Romowie,
– Żydzi,
– Rosjanie,
– Ukraińcy,
– kilku Austriaków.
Powstanie Warszawskie
Mnie osobiście zainteresowała sprawa kadr pułku w okresie Powstania Warszawskiego.
Stan Pułku na Sierpień 1944 r.
3680 osób w tym:
– 240 Romów,
– 400 Rosjan,
– 268 Żydów,
– 120 Ukraińców,
– pozostali to Niemcy – kryminaliści i psychopaci z obozów koncentracyjnych.
Dirlewangerowcy ponieśli jednak olbrzymie straty, w pierwszym okresie z 800 osobowego oddziały zostało 648 żołnierzy, jednak uzupełnienie jakie otrzymali spowodowało, że odział wrócił do „akcji”.
W sumie Pułk stracił 2083 ludzi, będac odpowiedzialnymi za śmierć co najmniej 30 000 ludzi.
Za udział w tłumieniu Powstania Oskar Dirlewanger został awansowany.
Zastanawiający jest jednak udział w tym zbrodniczym procederze, przedstawicieli nacji, które uważają się za jedyne ofiary tej wojny.
Jakim cudem 240 Romów i 268 Żydów trafiło to tej jednostki?
Otóż, w książce jest to opisane, że taką ofertę złożono tym Żydom, którzy wykazali się pomocni w eksterminacji własnych rodaków – jako kapo, obozowi donosiciele, jako ci, którzy uważali, że służba dla III Rzeszy pozwoli im na wykazanie swojej przydatności Niemcom.
Nie byli to tzw. Mischlinge – pół Żydzi, których nazywano również pół Niemcami. Ale Żydami, z ojca i matki Żydówki.
Co w takim razie myśleć o Holocauście, o stosunku Hitlera do Żydów?
Znalazłem również w książce informację o Karaimach, żydowskich mieszkańcach Krymu, których nazistowscy eksperci od czystości rasy, uznali że są to (!?) Tatarzy quasi -Mojżeszowego, a nie „prawdziwi Żydzi”, utworzono z nich przynajmniej jeden Batalion Waffen SS, sam Himmler wydał specjalne zezwolenie, aby członkowie tego batalionu mogli odprawiać Judaistyczne modły.

Dziś propaganda amerykańska też dostała amnezji o współudziale za finansowanie Niemców, którzy tę wojnę podobno przegrali.









wtorek, 27 sierpnia 2019

Robią nas w konia !!! OSACZYŁY NAS SŁUŻBY - WYCOFUJEMY SIĘ - KWW 1POLSKA ROZWIĄZANY!


Tu masz czytelniku przykład działalności zmian i odpowiedź na pytanie dlaczego zmiany jakie mamy w naszym kraju są fikcją.
Teraz już masz przykład co zrobiono z naszą historią i dlaczego jest ona sfałszowana.

niedziela, 25 sierpnia 2019

Polska to Kraj Uśpionych Szans


Ale czytając bredzenia półgłówka nie mającego pojęcia o niczym a tylko wykonującego polecenia kacyka.
https://www.wnp.pl/przemysl-obronny/morawiecki-zagrozenie-dla-wolnego-swiata-plynie-nie-tylko-z-moskwy-lecz-takze-z-pekinu,351716_1_0_0.html

Warto posłuchać przykładów od ludzi, którzy swoim przykładem dają świadectwo, a są banowani wszędzie.





wtorek, 20 sierpnia 2019

Historia Polski Francuskiego księdza Pierre'a François'a Guyot-Desfontaines'a cz. 3

Poniżej cz. 3  Historia Polski Francuskiego księdza Pierre'a François'a Guyot-Desfontaines'a

Cz. 1 dostępna jest poniżej

http://kronikihistoryczne.blogspot.com/2018/05/historia-polski-francuskiego-ksiedza.html

Cz. 2 dostępna jest poniżej

http://kronikihistoryczne.blogspot.com/2018/08/historia-polski-francuskiego-ksiedza.html

Skończyła się na:

{1036 Regenta została przepędzona}  W rezultacie regentka została wygnana, i zmuszona do szukania schronienie poza Polską. Zabrała ze sobą nieprzebrane skarby, owoce zwycięstwa Bolesława Wielkiego, i wraz ze swoim synem Kazimierzem udała się pod opiekę cesarza. Władca ten przyjął ich z szacunkiem, i obiecał im prędką zemstę. Wysłał nawet na granice Polski oddziały wojskowe, lecz raczek dla zachowania pozorów, niż by wykonać wysiłek zdolny do przywrócenia Kazimierz na tron jego ojca. 






                           
 










{1037 Wojna domowa w Polsce} Suwereni i poddani mają ten sam interes w zadośćuczynieniu wzajemnym zobowiązaniom, które kształtują ich związek; jeśli ta odpowiedniość, która sprawia, że królowie są respektowani, a poddanych czyni szczęśliwymi, jest zakłócona, rozziew między nimi jest dla nich na równi zgubny. Ryksa, używając zbyt autorytarnie władzy sobie powierzonej, sprawiła, że korona dla jej syna, Kazimierza, została utracona, a Polacy, zbyt zazdrośni o swoje prawa, wyganiając swojego władcę popadli w anarchię, która zrodziła tysiące kłótni. Każdy wielki pan [w oryginale: seigneur = senior] pretendował na równi do władzy zwierzchniej, lub chciał przynajmniej utrzymać się w pełnej niezależności; stąd pogarda dla praw i bezkarność zbrodni. Nie było już więcej ni rozkazu, ni posłuchu. Niezgoda panowała na równi we wszystkich prowincjach. Człowiek o imieniu Masław [w oryginale: Maslas], zwykły oficer króla Mieszka [w oryginale: Miecslas], ograniczył się do województwa płockiego; nieskończona ilość innych tyranów [autor używa tu słowa „tyran” zgodnie z tradycja antyczną, w Cesarstwie Rzymskim „tyranami” nazywano uzurpatorów władzy cesarskiej] wyrosła we wszystkich zakątkach królestwa. Na równi wrodzy wzajem między sobą, niszcząc jedni drugich, w swoich sporach rozlewali najczystszą krew Polski. Szlachta gnębiła podatkami nie szlachciców, którzy, nie mogą prosić o pomoc prawowitej władzy, sprzysięgali się przeciw szlachcie, i chwytali za broń, by bronic się przed opresją. Chłopi, nie znajdując zwyczajnych owoców swojej pracy, uciekali się do rozboju; stawali się przywódcami band. Bezpieczeństwo dróg było pogwałcone, żaden azyl nie był schronieniem przed napadami rabusiów, atakowali nawet miasteczka i miasta. Religia była w takim samym niebezpieczeństwie jak państwo, i obalone pogaństwo uczyniło ostatni wysiłek, by postawić ołtarze. Kościoły zostały splądrowane, biskupi ledwo uszli z życiem przed wściekłością tych bezbożników, święte naczynia zostały rozbite. Na koniec znalazło się kilku wielkich panów, którzy ośmielili się zaproponować zakazanie chrześcijaństwa, by przywrócić kult Jowisza i Marsa, których Polacy niegdyś czcili pod imionami Jessy [Jeszy] i Liady [Łady].

{1038 Napady Czechów} Wojna z wrogiem zewnętrznym wkrótce dopełniła miarki nieszczęść tego królestwa. Jego starzy wrogowie, Czesi, wykorzystali ten czas wewnętrznych podziałów, by pomścić swoje klęski, i zniewolić tych, którzy ich tak często zwyciężali. Brzetysław wkroczył więc do Polski, wojna domowa otworzyła mu granice, i najsłabszy przeciwnik mógł łatwo ją podbić.* Wrocław i Poznań na próżno opierały się oblężeniu; Brzetysław został ich panem, wydał je na rabunek, i kazał podłożyć ogień. Gniezno, otwarte ze wszystkich stron, pozbawione fortyfikacji, nie ośmielało się przeciwstawiać. Wszystko tam zostało splądrowane i zdewastowane. Jego nieszczęśliwi obywatele zostali albo zabici, albo uprowadzeni w ciężką niewolę. Bezlitosny żołnierz nasycił tam swoją brutalność i swoją chciwość. Kościoły zostały sprofanowane, ołtarze przewrócone. Poddano torturom sługi Boże, by siłą mąk dowiedzieć się, w jakim miejscu znajduje się relikwiarz i ciało św. Wojciecha, i tylko dzięki rodzajowi cudu stało się, że ten cenny depozyt ukryto przed zwycięzcą. Na koniec Gniezno doświadczyło wszystkiego, co wojna ma okrutnego i potwornego. Brzetysław nie odszedł, póki nie uczynił zeń pustkowia i zabrał ze sobą nieskończoną liczbę jeńców wszelkiej kondycji, których osadził w swoim kraju.
{1039 I Rusinów [napady]} Niemal w tym samym czasie Jarosław z drugiej strony wkroczył do Polski. Najazd Rusinów nie był mniej krwawy niż najazd Czechów; wszystko, co uszło przed szałem i chciwością tych ostatnich, stało się łupem Jarosława. Wszędzie w księstwie mazowieckim był ogień i krew, i Jarosław nie odszedł wcześniej, jaka wtedy, gdy nie zostało już nic do zrabowania.

{Poselstwo Polaków w Rzymie} Papieże dążyli wtedy do tego, by ustanowić swoją zwierzchność nad władzą świecką królów, i uczynić siebie sędziami nad ich sporami. Ponieważ księciu [zapewne chodzi tu o Kazimierza] brakowało sił, udał się na dwór rzymski, po opiekę potężniejszą i po błyskawice czasem mocniejsze, niż najliczniejsze armie. Polacy udali się tam po pomoc, i wskutek rady Stefana, arcybiskupa gnieźnieńskiego, wysłano do Rzymu uroczyste poselstwo, by oskarżyć Brzetysława, księcia Czech, o świętokradztwo i bezbożność, i poskarżyć się na zniszczenia poczynione przezeń w Polsce, bez odróżniania tego, co święte, od tego, co świeckie. Posłowie mieli na początku dobre posłuchanie, bardziej dlatego, że było to w interesie papieży, by przyjmować wszystkie rodzaje skarg, i wymazywać z pamięci, że nie było zwyczaju, by papieski trybunał zajmował się takimi sprawami, niż by wyświadczyć Polakom sprawiedliwość. Brzetysław, książę Czech, i Sewer, biskup Pragi, zostali pozwani. Ich wysłannicy, którzy wydawali się bać ekskomuniki, publicznie przyrzekli w imieniu swoich panów zwrócić wszystko, co zostało zabrane kościołowi metropolitalnemu w Gnieźnie i innym kościołom w tym królestwie, i naprawić szkody spowodowane przez wojnę. Ale potajemnie podjęli skuteczne intrygi, a złoto rozdzielano z rozumną rozrzutnością. Sprawiło ono swój zwyczajowy skutek, i dostojnicy dworu rzymskiego nie mogli oprzeć się jego blaskowi,.

Kościół cierpiał wtedy wskutek okropnego zgorszenia, spowodowanego przez wtargnięcie Benedykta IX na tron św. Piotra. Młodość tego papieża, i jego potrzeba pieniędzy, by przeciwstawić się dwóm konkurentom, i by dbać o tych, którzy należeli do jego stronnictwa, były okolicznościami sprzyjającymi Czechom. Zapomniano o dekrecie pozwu, i o obietnicach wysłanników księcia Czech, i Rzym, tak gorliwy w sprawianiu, by mu się podporządkowano (jeśli nie został przekupiony), nie uczynił żadnych zabiegów, by doprowadzić do wykonania swoich dekretów.

Wojna domowa nadal trwała w Polsce z tą samą gwałtownością. Załamanie się handlu, ucieczka chłopów, którzy porzucali wsie opuszczone i bez uprawy, ruina i spalenie się głównych miast, napady i łupiestwa rozbójników - tylko takimi smutnymi cechami odznaczał się nieszczęsny stan, w którym znajdowało się wówczas to królestwo. Rozrywane przez tyranów, którzy wyrośli na jego łonie, atakowane z zewnątrz przez sąsiednie narody, które z ochotą doń wchodziły, jako do kraju powszechnej zdobyczy, było bliskie przyjęcia praw od pierwszego tyrana [w sensie jak poprzednio, czyli: „uzurpator”], który zechciałby tam się osadzić. Wreszcie kilku wielkich panów złączyło się w poszukiwaniu środka zaradczego na te nieszczęścia. Wszyscy zgodzili się, że Polska potrzebuje władcy, ale ich opinie co do jego wyboru były odmienne. Głosy jednych były za władcą sąsiednim, głosy innych przemawiały za nimi samymi, lub za jakimś wielkim panem z narodu; lecz najliczniejszy pogląd, podtrzymywany przez Stefana, arcybiskupa Gniezna, był za tym, by ponownie wezwać Kazimierza. W istocie, byłoby rzeczą niebezpieczną posadzić na tronie sąsiedniego władcę, którego interes mógłby być sprzeczny z interesem narodu. Nie mniej niebezpieczne byłoby osadzić na tronie wielkiego pana polskiego, który nie miałby dość władzy i autorytetu, by sprawić, by go respektowano, i należało się obawiać, że taki wybór rozpali na nowo wojnę domową, którą zamierzano ugasić. {Wezwanie Kazimierza} Te względy połączy wszystkie głosy na korzyść wnuka Bolesława Wielkiego. Nie patrzono już na Kazimierza jako na syna Mieszka i Ryksy, lecz jako na pochodzącego z krwi króla, który Polsce przyczynił chwały i pomyślności, i którego pamięć tym mocniej przywoływały teraźniejsze nieszczęścia.

Młody książę wyjechał z Polski niemal przed pięciu laty, i miejsce jego wygnania było nieznane Polakom. Wysłano więc posłów do Ryksy, jego matki, która wyjechała do Brunszwiku, by ją prosić o wskazanie im miejsca pobytu jej syna. Kazimierz przybył incognito do Francji, i odbył nauki w Paryżu, na tym sławnym uniwersytecie, matce [„uniwersytet” po francusku, tak samo jak po łacinie, jest rzeczownikiem rodzaju żeńskiego] wszystkich innych. Udał się z kolei do Włoch, gdzie św. Romuald przekonał go, by został mnichem. Po powrocie do Francji Kazimierz wstąpił do opactwa w Cluny, gdzie otrzymał habit zakon i święcenia diakonatu.

{Papież przyznaje mu [Kazimierzowi] dyspensę} Posłowie przybyli, by go tam szukać, i złożyli mu hołd jako swojemu królowi. Lecz Kazimierz nie był już wolny, i podwójne zobowiązanie, które zaciągnął, czyniło go niezdolnym do noszenia korony. Należało więc zwrócić się do papieża, dla otrzymania dyspensy. Był to nadzwyczajny przypadek, i zawsze będzie to coś zadziwiającego, widzieć młodego księcia wypędzone ze swojego państwa, który stał się zakonnikiem, a potem opuścił klasztor, by ponownie zasiąść na tronie. Benedykt IX, o którym już mówiliśmy, dał się poruszyć opowiadaniu o nieszczęściach i spustoszeniu królestwa, i konieczność ukoronowania Kazimierza dostarczyła mu motywu wystarczającego do zwolnienia księcia ze ślubów i święceń. Dyspensa ta nie była jednak darmowa. Pierwszym warunkiem było poddanie się podatkowi apostolskiemu, nazywanemu „|denarem św. Piotra”, który wszyscy Polacy byli zobowiązani płacić na głowę. Ojciec Święty chciał także, by Polacy się zobowiązali do przycinania włosów i bród, tak jak to czynią inne narody rzymskiego katolickiego, i by wszyscy na szyi nosili, w główne święta roku, białą lnianą stułę [to z włosami, brodami i stułą na pewno dotyczy tylko duchownych, choć nie jest to wprost powiedziane]. Te trzy warunki zostały wiernie wykonane.

{Schizma w Kościele} Kilku innych historyków twierdzi, że to był Klemens II, który przyznał Kazimierzowi dyspensę. Ta sprzeczność została spowodowana ilością tych, którzy wtedy pretendowali do godności papieskiej, wskutek pomieszania wywołanego przez schizmę w tym czasie. W rzeczy samej, Benedykt IX miał nie więcej, jak 12 lat, kiedy wstąpił na tron św. Piotra. Ten młody papież został jednak uznany; potem go przepędzono, i biskup Sabiny, który przyjął imię Sylwestra, zajął jego imię. Jakiś czas potem Benedykt ponownie objął władzę papieską,ale został zmuszony po raz drugi z niej ustąpić, na rzecz archiprezbitera kościoła św. Jana przy Bramie Łacińskiej, który nazwał się Grzegorzem VI. Wreszcie cesarz Henryk III, gdy nastąpił po, Konradzie, swoim ojcu, przybył do Włoch, wkroczył do Rzymu, usunął tę gromadę samozwańczych papieży, i najwyższego kapłana wyznaczył Suidgera, biskupa Bambergu [to właśnie Klemens II], który nałożył mu cesarską koronę.

W tym samym czasie Jarosław, książę Rusi, który w swojej osobie zjednoczył wszystkie księstwa swojego ojca Włodzimierza, postawił sobie za cel rozszerzyć swoje władztwo. Wypowiedział wojnę cesarzowi greckiemu [bizantyjskiemu], i wysłał swojego syna Włodzimierza z liczną flotą to oblegania Konstantynopola; ale okropna burza pokrzyżowała to przedsięwzięcie. Włodzimierz ledwo zdołał się uratować z rozbici się statku, straciwszy część swoich oddziałów. Ze wszystkiego ogołocony, usiłował wracać przez ziemię ruską, z tymi żołnierzami, którzy mu pozostali, podczas gdy Grecy rzucili się w pościg. Stale ich nękali bez podejmowania generalnej bitwy, mając nadzieję na ich całkowite zniszczenie w tych małych potyczkach. Rusini znużeni, bez paszy i żywności, gotowi ulec atakom wroga, który raz toi umykał, raz to się opierał, napotkali wreszcie przychylny im zbieg okoliczności, który zmusił Greków do stoczenia bitwy. To rozpaczliwe położenie natchnęło Rusinów, i odnieśli zwycięstwo, które by utracili, gdyby nie byli tak zdesperowani.

{1041} Kazimierza przyjęto w Polsce jako tego, kto przywróci pokój i dostatek. Biskupi i wielcy panowie przybyli do granicy, by go przyjąć, z takimi, jakie mogli zgromadzić, oddziałami wojskowymi, i odprowadzili go do Gniezna, gdzie został ukoronowany przez Stefana, arcybiskupa tego miasta. Pierwszą troską nowego króla było oczyszczenie państwa z bandytów, którzy w nim grasowali; obległ i zburzył ich zamki, ich przywódcy zostali zatrzymani i ukarani karą główną. Innym udzielił amnestii, ponieważ byłoby rzeczą niebezpieczną karać tak wielką ich ilość. Chłopi powrócili do uprawy ziemi, kupcy do swojego handlu; wszystkie stany i grupy zwróciły się ku swoim obowiązkom; miasta ponownie się zaludniły; społeczeństwo cywilne odżyło; prawa odzyskały swoją moc; a jeśli pozostawały jeszcze bunty, tyle tylko od nich w czasie ich uzurpacji cierpiano, że z tym większą pewnością je tłumiono.

Po zaradzeniu najbardziej naglącym nieszczęściom państwa, wielcy panowie sądzili, że nie ma nic bardziej zajmującego, niż małżeństwo władcy. Nakłonili go więc do wysłania posłów do Jarosława, księcia Rusi, by prosić go o wydanie za mąż jego siostry o imieniu Maria. Ta księżniczka była córką Włodzimierza i Anny, siostrą Bazylego i Konstantyna, cesarzy Wschodu. Jakkolwiek została wychowana w religii greckiej, różnica rytów nie stanowiła ani trochę przeszkody dla Kazimierza. Interes państwa, i polityka złączona z własną inklinacją Kazimierza, i Maria została oddana w ręce posłów polskich z wielką sumą pieniędzy jako swoim posagiem. Porzuciła ryt grecki, i po ponowieniu ceremonii swojego chrztu - z powodu obawy o nieważność tego chrztu, który otrzymała on na Rusi, a może dlatego, że księża byli jeszcze mało wykształceni – poślubiła Kazimierza, który jakiś czas potem doprowadził do jej koronacji na królową Polski.

{1042} Jako że to królestwo to potrzebowało długiego pokoju, by naprawić swojej zniszczenia, Kazimierz czynił wszystko, by mu pokój zapewnić. Jego małżeństwo z siostrą księcia Rusi zabezpieczyło go z tej strony. Ryksa, jego matka, zapewniła mu przyjaźń Niemców, i mógł u nich liczyć na wszelkie rodzaje pomocy. Brzetysław, książę Czech, był jedynym wrogiem, którego należało się obawiać; lecz cesarz nie pozwalał mu niczego przedsiębrać, i pomścił szkody, które Czesi wyrządzili w Polsce. Ich książę, podporządkowany wszystkim warunkom, które cesarz zechciał mu narzucić, musiał udać się za swoim zwycięzcą aż do Ratyzbony, by złożyć mu hołd ze swojego państwa, i musiał zwrócić Polsce wszystkie miejsca, które, korzystając z wojen domowych, sobie przywłaszczył.

{Pokonanie tyrana Masława} księstwo Mazowsza jeszcze nie uznawało władzy Kazimierza, i Masław [w oryginale: Maslas], o którym już mówiliśmy, wspomagany przez siły Prusów trwał w buncie. Król wreszcie wyruszył przeciw rebelii, i z pomocą Jarosława swojego szwagra pokonał tyrana tej prowincji. Masław znalazł schronienie w Prusach, i w roku następnym wrócił na Mazowsze z nową armią, lecz ponowna klęska rozproszyła całkowicie jego stronnictwo. Prowincja poddała się swojemu prawowitemu władcy, a uzurpator, który raz jeszcze  uciekł do Prusów, by tam od tego, jeszcze barbarzyńskiego, ludu, wziąć broń; i znalazł tam zwykły koniec tyranów,  i został zabity przez tych samych, z których pomocy korzystał dla podtrzymywania swojego buntu.

{1043} Wreszcie po tylu wojnach wewnętrznych i zewnętrznych nastąpił mocny i trwały pokój. Kazimierz skorzystał z tego szczęsnego spokoju, sprawiając, by kwitły religia i sztuki. Jedynymi ich depozytariuszami były klasztory. Szlachta patrzyła na nauki jako na zajęcie niskie i zbyteczne, a ogół pospólstwa zajmował się tylko rolnictwem i handlem. W tych czasach nieuctwa tylko mnisi potrafili się wyróżniać pewną wiedzą. Byli obrońcami religii i piśmiennictwa; to niemal jedyny kanał, którym nam przekazano tradycje i historię naszych ojców. Cluny było wtedy jednym z najsłynniejszych klasztorów; świętość i wiedza jego opatów i wielkich osobistości, które tam zostały uformowane, przyczyniły temu opactwu respektu we wszystkich częściach świata chrześcijańskiego. Wyszło z niego wielu wychowanków, także papieży i królów, a nauki, które tam otrzymali, były tak samo użyteczne dla zarządzania państwem, jak i dla obrony wiary. Kazimierz także się tam wychowywał, i można powiedzieć, że nauczył się tam sztuki rządzenia jako władca chrześcijański. Jego wdzięczność dla jego mistrzów, i sam interes jego królestwa skłoniły go do ufundowania w Polsce klasztorów tego samego zakonu. Wysłał więc osoby zaufane do opata Cluny, z bogatymi podarunkami, by prosić go o kilku z jego mnichów. Opat wysłał ich 12, i kiedy oni przybyli do Polski, kazał zbudować dla nich opactwo w Tyńcu nad Wisłą, w pobliżu Krakowa. Aaron był jego pierwszym opatem; potem doszedł on aż do tronu arcybiskupiego metropolii w Polsce.

{Wojna domowa na Węgrzech} Podczas gdy w Polsce religia się umacniała, a królestwo cieszyło się głębokim pokojem, Węgry, rozdarte przez wojnę domową, niemal całkowicie wróciły do pogaństwa i do swoich dawnych zabobonów. Piotr, syn księcia Burgundii, wstąpił na tron Węgier z pomocą swojej siostry Gizeli, wdowy po królu Stefanie. Lecz Węgrzy nie mogli znieść rozwiązłości tego władcy i jego faworytów, zbuntowali się przeciw niemu, i ukoronowali Abę.

{1046} Okrucieństwo nowego władcy uczyniło go równie znienawidzonym, jak Piotra uczyniły znienawidzonym jego niesławne rozkosze.  Niektórzy wielcy panowie, bojąc się o swoje życie, zbiegli do Niemiec w ślad za swoim dawnym królem, który znalazł schronienie na dworze cesarza Henryka; i namawiali go do podjęcia starań o powrót na tron. Piotr zebrał oddziały, cesarz, jego sojusznik, dołączył swoje, i sam chciał zostać przywódcą tej wyprawy. Aba został pokonany i zabity podczas ucieczki przez swoich własnych żołnierzy. Po jego śmierci wszyscy poddali się pod władzę Piotra, i otrzymał koronę w Alba Regia [węgierski Székesfehérvár, polski Białogród].

{1048} Nie nosił jej ten władca dług. Czy to przez naturalną niestałość tego ludu, czy to dlatego, że odżyła nienawiść, jaką mieli względem niego, zawiązali spisek na jego życie. Sprzysiężeni zostało odkryte, i król nakazał uśmiercić w mękach 3 głównych przywódców buntu, i wydłubać oczy pozostałym konspiratorom. Ta krwawa egzekucja tylko wzmogła nienawiść wielkich panów. Potajemnie ofiarowali oni koronę Andrzejowi, Beli, Lewentemu, którzy uciekli do Polski, i którymi  Mieszko II posłużył się z taką dla siebie korzyścią. Bela nie przyjął ich oferty, ale Andrzej i Lewente przedostali się na Węgry. Wraz z ich przybyciem wszyscy zbuntowali się przeciw Piotrowi; został ujęty, wykłuto mu oczy, zmasakrowano jego oficerów, trzech biskupów i kilku kapłanów rozszarpano na części, i świętokradczy szał, ogarniający znienacka cały naród, wywrócił ołtarze, spustoszył kościoły, i przywrócił wszystkie pogańskie zabobony.

{1049} Lewente, sprawca tak zaskakującego przewrotu, uczynił wszystko, by w kraju nie pozostał żaden ślad prawdziwej religii. Lecz ten bezbożny władca nie żył dostatecznie długo, by spełnić swoje bezbożne zamiary, i przedwczesna śmierć uwolniła Węgry od niego. Andrzej, jego brat, pozostał jako jedyny król. Gdy zobaczył, że jet władza jest już dość utrwalona, użył całej swoje władzy, by swoich poddanych przywieść znów do prawdziwej wiary. Ponieważ ich odstępstwo nie było niczym więcej, jak skutkiem ludowego wzburzenia, zaraz za nim przyszła poprawa. Węgrzy odrzucili z odrazą swoje szaleństwa, pogaństwo zostało zakazane i zapomniane z taką samą łatwością, z jako zostało uprzednio przywrócone.

{1050, 1051, 1052. Wyprawa cesarza na Węgry} Cesarz Henryk podjął się pomścić śmierć swojego sojusznika, cesarza Henryka. Przyniósł wojnę na Węgry, w dwóch osobnych razach, ale z niewielkim sukcesem. Trzecia wyprawa okazała się jeszcze bardziej niepomyślna. Węgrzy, którzy nie byli w stanie pokonać cesarza w otwartym polu, próbowali zwyciężyć za pomocą pewnego podstępu. Znaleźli sposób, by go zwabić do kraju, i tam odciąć go od furażu i żywności. Za głodem nastąpiła zaraza i dyzenteria, i cesarz, utraciwszy swoich najlepszych żołnierzy, nie mogąc dalej walczyć, został zmuszony wycofać się do Niemiec. Lecz gdy po raz czwarty wkroczył na Węgry, z liczniejszą armią, a jego poprzednie klęski nauczyły go, jak walczyć w tym kraju, całkowicie go spustoszył, i zmusił króla Andrzeja, by mu się poddał i prosił go o pokój.

{Papież Leon IX} Lud rzymski odstąpił prawo wybierania papieży, i Henryk III, wykonując tę umowę, wyznaczył na najwyższego kapłana Brunona, biskupa Toul w Lotaryngii, który przybrał imię Leona IX. Ten prałat, udają się po swoim wyznaczeniu do Rzymu, by tam go ukoronowano, przejeżdżał przez opactwo Cluny, gdzie mnich Hildebrand, który potem wstąpił na tron św. Piotra, i stał się tak sławny pod imieniem Grzegorza VII, przekonał go, że jego elekcja nie była kanoniczna, i że cesarze nie mają prawa kreować papieży. Brunon od razu porzucił odznaki swojej godności, i wkroczył do Rzymu bez ceremonii, jako osoba prywatna. Duchowieństwo i lud wybrały go raz jeszcze na papieża, a on nie chciał przyjąć swojego wywyższenia inaczej, jak za ich głosami.
{Poselstwo Hildebranda} Po śmierci Leona Benedykt IX chciał powrócić do Rzymu, skąd go tyle razy wygnano. Rzymianie się temu przeciwstawili, i wysłali Hildebranda do cesarza Henryka III, by go prosił o wyznaczenie na papieża Gerarda [faktycznie Gebharda], biskupa Eichstättu. Zdolny sługa Kościoła uzyskał to, o co prosił, a nawet przekroczył granice instrukcji, które otrzymał. Desygnował on Henryka IV jako następcę we władzy cesarskiej po jego ojcu. Ta czynność pozwoliła mówić, że daleko bardziej, niż cesarz mógł pretendować do kreowania papieży, przeciwnie, papież powinien czynić kogoś cesarzem. Jak już zauważono, od tego czasu można było rozpoznać poglądy Hildebranda, którym pozwolił on rozbrzmieć później, by nadać im moc, kiedy miał już dość autorytetu.

{1056} Cesarz Henryk III zmarł w październiku tego roku, i jego syn Henryk IV w wieku lat 7 został jego następcą, pod regencją cesarzowej Agnieszki. {1058. Śmierć Kazimierza} Po tej śmierci nastąpiła śmierć Kazimierza, króla Polski, obdarzonego przydomkiem Pokojowy. Władca ten umiał wzbogacić swojego królestwo dzięki długiemu pokojowi, a dzięki swojej mądrości naprawił szkody, których religia i państwo doznały w czasie wojen domowych. Choć mogłoby się wydawać, że wolał on odpoczynek od wojennego tumultu, niemniej dał przy wielu sposobnościach dowody swojej odwagi, i można powiedzieć, że pokój, nad którym czuwał on z takim staraniem, był skutkiem raczej polityki i roztropności, niż braku wojennego zapału. Zmarł w wieku 44 lat, po 18 latach panowania. Wszyscy poddani go żałowali, i Polska jeszcze dziś uważa go za jednego ze swoich wielkich królów. Został pogrzebany w kościele katedralnym w Poznaniu, obok swojego dziadka Bolesława Wielkiego.

{Bolesław II. Jego wybór} Niektórzy wielcy panowie uważali, że należy odłożyć koronację Bolesława; lecz pamięć o jego ojcu Kazimierzu, i namowy jego matki, królowej, były tak przemożne, że większość zdecydowała się od razu go wybrać. Został on ukoronowany w Gnieźnie, w obecności tych samych wielkich panów, którzy asystowali przy uroczystościach pogrzebowych zmarłego króla.

{1059} Polska spokojna i potężna służyła za miejsce odpoczynku od władzy dla wszystkich niefortunnych władców. Izjasław [w oryginale: Zaslas], najstarszy syn sławnego Jarosława, księcia Rusi, obawiając się wściekłości swoich poddanych, którzy zbuntowali się przeciw niemu, znalazł schronienie i zaszczytną protekcję na dworze Bolesława, którego był krewnym. W czasie jego nieobecności jego brat, Światosłwa, książę czerniowski [w oryginale: Czerniew] lub czernichowski, pokonał z tylko 3000 ludzi wielką armię Litwinów,  którzy już spustoszyli Ruś, księcia ich uczynił jeńcem, i odebrał im ich łup. Wiaczesław [w oryginale: Wenceslas], najmłodszy z synów Jarosława, który w podziale otrzymał księstwo smoleńskie, skorzystał z buntu poddanych Izjasława, opuścił więzienie, gdzie władca trzymał go od roku, i z pomocą buntowników stał się panem księstwa kijowskiego.

{1060} Bela, niezadowolony z króla Węgier, swojego brata, także udał się do Polski ze swoją żoną i swoimi dziećmi. Książę ten miał nadzieję, że wstąpi na tron Węgier po śmierci swojego brata Andrzeja, któremu ten tron w całości odstąpił, jakkolwiek miał prawo do niego pretendować, jako spadkobierca króla Stefana. Lecz gdy Andrzej ujrzał, że jego władza jest już dość umocniona, namówił wielkich panów do desygnowania jego syna Salomona jako jego spadkobiercy we władzy królewskiej. Bela, gdy go wezwano na tę ceremonię, nie chciał być na niej obecny inaczej, jak dla oznajmienia swojej urazy i swoich pretensji. Przedstawił wielkim panom zebranym na koronację Salomona niesprawiedliwość wyrządzoną przez swojego brata; wymawiał im także, ze nad niego przełożyli siedmioletnie dziecko. Po działaniu z tak wielkim rozgłosem sądził, że nie jest już bezpieczny w państwie swojego brata. Natychmiast więc je opuścił, z największym pośpiechem, by umknąć zemście brata, i schronił się pod protekcję Bolesława, który następnie zwołał na jego rzecz wojska, pokonał Andrzeja i doprowadził do koronacji Beli na króla Węgier.

{1061. Jaromir, książę Czech, chroni się w Polsce} Po śmierci Spitygniewa, syna Brzetysława, księcia Czech, jego brat Wratysław, który uciekł na Węgry, został wezwany przez wielkich panów, którzy uznali go za księcia. Niedole i zmartwienie, których ten władca doznał na wygnaniu, stały się dla niego lekcją wspaniałomyślności i ludzkości. Potraktował swoich braci, Ottona i Konrada, jak prawdziwy ojciec i dał im w wieczyste władania Morawy. Ale Jaromir, ostatni z Braci, który dla
uniknięcia szału okrutnego Spitygniewa schronił się w monasterze, gdy dowiedział się o jego śmierci, opuścił klasztor i – choć złożył już śluby zakonne – przybrał strój świecki. Najpierw udał się do swojego brata Wratysława, który, daleki od tego, by aprobować postępowanie Jaromira, zachęcał go do powrotu do stanu duchownego, którego nie może on opuścić bez dopuszczenia się przestępstwa; a do tych zachęt dołożył mu nadzieję, że sprawi, iż otrzyma on biskupstwo praskie; póki co, namówił go do przyjęcia święceń diakonatu. Te tak mądre rady okazały się bezużyteczne.  Jaromir szybko powrócił do swoich pierwotnych pomysłów, i kilku wielkich panów, niezadowolonych z nowych porządków, którzy się do Jaromira przyłączyło, sprawiło, że po raz drugi opuścił swoje miejsce odpoczynku od życia doczesnego; lecz, ponieważ obawiał się złości swojego brata Wratysława, postanowił zbiec do Polski z dużą liczbą panów czeskich, którzy towarzyszyli mu w ucieczce.

{Najazd Czechów} Polityka skłoniła Bolesława, by przyjął Jaromira w swoim państwie. Książę Czech, obawiając się następstw ucieczki swojego brata, i poirytowany przyjęciem, jakie mu sprawiono na dworze polskim, patrzył na Bolesława jak na wroga, którego zamiary należy uprzedzić. I tak bez żadnego wypowiedzenia wojny, przemierzył Las Hercyński, wkroczył do Polski, i w całym Śląsku przyniósł miecz i ogień. Na wieść o tym najeździe, Bolesław uformował przemieszczający się obóz, i śpieszył, by w krwi wrogów ugasić pożar, który oni rozpalili na granicach. Czesi byli omalże zdumienie jego ruchliwością, i nie radzili sobie inaczej, jak podstępem. W rzeczy samej wojsko polskie, które wskutek przyłączania się chłopów z każdą chwilą coraz bardziej się powiększało, trzymało Czechów otoczonymi w lasach. W tej krańcowej sytuacji Wratysław wysłał jednego zer swoich oficerów, by zaproponować pojednanie, ale został on odprawiony z pogardą, a Bolesław nawet nie wysłuchał propozycji, które tamten miał polecone przedstawić. W tej ostateczności zamyślał wydostać się z tej niebezpiecznej sytuacji przez podstęp. Rozkazał rozpalić wielkie ogniska w swoim obozie, tak jakby pozostawał tam z całym swoim wojskiem, i polecił swoim oddziałom i taborom maszerować pod osłoną nocy wąskimi ścieżkami, które nie były jeszcze pilnowane. Opuścił la s w tak wielkiej ciszy, że był już bardzo daleko, gdy Polacy spostrzegli jego ucieczkę. Bolesław ścigał go bez skutku, i był zmuszony ograniczyć swoją zemstę do kilku działań odwetowych na Morawach.

{1063} Król się przygotował, by wziąć pełniejszą pomstę, i w najbliższą wiosnę wkroczyć do Czech ze wszystkimi polskimi silami; lecz Wratysław, przewidując, że nie mógłby oprzeć się tak imponującej potędze, uciekł się do negocjacji, by odwrócić burzę, która mogłaby go przygnieść. Ten środek mu się powiódł, i uzyskał on, choć z trudem, pokój. By sojusz między dwoma narodami uczynić bardziej trwałym, i by oddalić wszystkie podejrzenia, które mógłby zrodzić pobyt Jaromira w Polsce, król da Wratysławowi za żonę swoją siostrę Świętochnę, z bogatym posagiem. Wesele było celebrowane w Krakowie z okazałością godną dwóch władców.

{Pokonanie Prusów} Pruscy trybutariusze Polski strząsnęli jarzmo, a ich śmiałość posunęła się tak daleko, że na granicy zbudowali zamek, z którego czynili do Polski wypady. Bolesław bezskutecznie oblegał fortecę, która stal się miejscem schronienia dla bandytów z jego kraju. Korzystne położenie tego miejsca, i odwaga, z jaką było bronione, zmusiły go do zwinięcia oblężenia. Barbarzyńcy, wbici w pychę tym sukcesem, jeszcze dalej posunęli swoje najazdy i swoje okrucieństwo. Wkroczyli na Pomorze, domagali się tam kontrybucji i uczynili się panami części tej prowincji. Nie prowadzili wojny inaczej, jak unikając bitwy; gdy armia polska się pojawiła, ukryli się w niedostępnych lasach. Zawszy gdy niedostatek żywności lub zła pora zmuszały ich do wycofania się, ponawiali swoje wypady, i odznaczali się pewnym jakby tchórzliwym okrucieństwem. Bolesław podjął więc tajemnie marsz, by ich zaskoczyć. Dowiedział się, że wrogowie, sądzący, że jest od daleko, obozowali nad brzegami Osy. Przekroczył tę rzekę, a ono go nie zauważyli, i sprawił im wielką rzeź. Ta krwawa klęska zmusiła ich do wycofania się do swojego kraju, i poddali się płaceniu tego samego trybutu, jaki zwyczajowo uiszczali




*            To jest Brzetysław na Śląsku. 


wtorek, 13 sierpnia 2019

Masa upadłości III RP (Józef Białek, dr Jan Przybył)


Nic nie zostało rozliczone po 1989 r. , nie rozliczono żadnej afery. Sprzedajne bydło rządzi naszym krajem. Za to sprowadzamy następnych okupantów. Z naszej historii nie wyciągamy żadnych wniosków.



A jak wygląda pompowanie dla półgłówków do kolejnej wojny CITI. Proszę posłuchać i zadać sobie pytanie o czym ten Pan (czytaj agent)  mówi a o czym nie mówi.






poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Kilka głupich pytań i odpowiedzi o ekonomii, gospodarce i giełdzie ułatwiających zrozumienie historii

Działa zebrane – gospodarka, giełda, rynek 

 

Poniższy tekst jest kompilacją wybranych komentarzy z IT21, z różnych okresów i różnego autorstwa. Głównym bohaterem większości wpisów jest @gruby, jednak dla równowagi zdarzają się (czasem) też inni komentujący. W planach są kolejne części traktujące bardzo ogólnie o tematach takich jak (geo)polityka i afery, antropologia/socjologia, być może motoryzacja.

reset napisał: “To wspaniałe, że IT21 pozwala nam pisać na tematy polityczne, ale o wiarygodności komentatorów powinny świadczyć też ich wpisy o bieżącej sytuacji na rynkach.”
Pojęcie “rynek” jest w obecnej sytuacji mylące. Rynek oznacza, że cena jest ustalana w formie negocjacji pomiędzy kupującym a sprzedającym. Od pewnego już czasu banki centralne na całym świecie skupują aktywa za świeżo wydrukowane papierki, co jest procesem porównywalnym do uwłaszczania nomenklatury z początku lat 90 ubiegłego wieku w Polsce. Ponieważ banki centralne mają monopol na tworzenie waluty z niczego to skala ich zakupów nie jest niczym ograniczona. Banki centralne kupują tyle, ile chcą po cenach jakie uznają za stosowne.
To nie jest rynek, to jest wywłaszczenie.
Banki centralne zniszczyły rynek a my im na to pozwoliliśmy. Jeśli właścicielem gospodarek na całej planecie stopniowo i po cichu staje się pięć współpracujących ze sobą instytucji to nie jest to już wolny rynek, lecz oligopol. Kursy walut są manipulowane, kursy metali są manipulowane, wartość nieruchomości jest ręcznie sterowana, kursy surowców są ustalane w gabinetach a nie na giełdzie. Każda fuzja pomiędzy firmami musi zostać zatwierdzona przez kartel bankowy, bo bez kredytowania fuzji nie przeprowadzisz.
Obudź się, rynek dawno już umarł. Pozostały jeszcze fasady i instytucje ale rynku już nie ma.
Ergo sytuacja na rynkach jest taka, jakiej chcą ich sternicy. To co niby mamy komentować ?

3r3 napisał: “@gruby W przypadku kiedy bank centralny kupuje papier wartościowy P/V wynosi z definicji 0.”
“To możliwe tylko jeśli P wynosi 0.”
W przypadku banków centralnych element “price” z P/V wynosi z definicji zero. Już tłumaczę: masz stówę, obracasz nią 10 razy, za każdym razem wyciągasz 10% z inwestycji. Zarobiłeś stówę, którą możesz przeznaczyć na zakup akcji. Ale: najpierw musiałeś 10 razy tą stówą obrócić, za każdym razem ryzykując. No i oczywiście najpierw pierwotną stówę będącą bazą do twojego biznesu też musiałeś zarobić/wyłudzić/ukraść/pożyczyć/oszczędzić.
To wszystko są istotne koszty, ta zarobiona stówa którą inwestujesz w akcje obdarzona jest sporą porcją twoich nerwów, potu i ryzyka. To jest Twój realny koszt. Dlatego “price” w P/V ma dla Ciebie znaczenie: najpierw musisz bowiem zarobić, żeby efekty twojej pracy móc wymienić na akcje. Im droższe akcje tym więcej musisz najpierw się nakombinować żeby sobie na nie móc pozwolić.
W przypadku banku centralnego jego właściciel siada sobie przed kompem i dopisuje sobie sam do stanu własnego konta stówę. Tak po prostu. Po czym kupuje za nią akcje. Jego ryzyko wynosi zero, jego wkład w zarobienie tej stówy wynosi zero. On kupił za stówę akcje, które go NIC A NIC nie kosztowały. Realna cena wynosi dla niego zero, bo on tej stówy w przeciwieństwie do ciebie nie zarobił, on ją sobie wziął i z powietrza wydrukował.
W przeciwieństwie do Ciebie właściciel banku centralnego nie płaci podatku dochodowego. No i nie musi obawiać się inwazji z urzędu kontroli skarbowej, bo on jej nie podlega. On stoi ponad prawem, drukując ile chce, kiedy chce i zamieniając te papierki na akcje firm, które mu się podobają. On kupuje coś za nic, wciskając nam dodatkowo propagandowy kit o zbawiennym działaniu QE na t.z.w. rynki.
Waluta dla Ciebie jest magazynem wartości, dla właścicieli banków centralnych waluta jest bezwartościowym narzędziem którego zawsze stworzyć można tyle, ile się aktualnie na giełdzie zużywa. Dlatego banki centralne na wartość licznika w parametrze P/V w ogóle nie patrzą.
Najlepsze na koniec: to jest legalne. Audyt FED z roku 2011 ujawnił, że FED stworzył w ten sposób 16 bln dolarów “tajnych kredytów”, które po pierwsze nie figurują w oficjalnych bilansach tej firmy a po drugie nie wiadomo na jakich warunkach były przyznawane. I nikt za to do tej pory nie beknął.

gruby 2016-12-13 20:47
janwar napisał: “Mam pytanie: czy wartosc zlota i srebra moze byc skradziona?”
Tak.
Cena metali szlachetnych ustalana jest ciągle jeszcze za pomocą wyceny ich papierowych certyfikatów. Papierowe certyfikaty zaś tworzone są w bankach bulionowych za pomocą mechanizmu rezerwy cząstkowej.
Na przykład w ciągu jednego dnia po wyborze Trumpa na rynek rzucono 8 kiloton złota. Oczywiście nikt nie ma tyle metalu w skarbcu, żeby się go pozbyć: po prostu “ex nihilo” stworzono papierowe certyfikaty opiewające na 8 tysięcy ton nieistniejącego w rzeczywistości złota po czym zalano nimi rynek. Efektem tego cena złota utrzymała się w mniej lub bardziej stabilnym przedziale.
W niektórych jurysdykcjach system rezerwy cząstkowej został ustawiony na zero procent. Oznacza to, że emitent papieru wartościowego nie musi posiadać absolutnie żadnego zabezpieczenia w skarbcu. Co z kolei pozwala mu drukować certyfikaty na nieistniejące złoto i srebro bez absolutnie żadnych ograniczeń ilościowych.
Dlatego też system w dowolnej chwili może sprowadzić oficjalną cenę złota i srebra do zera. Oczywistym jest również, że tego nie zrobi bo wtedy cena złota papierowego i żółtego dramatycznie rozjechałyby się, klienci zaczęliby szturmować banki i żądać wydania metalu w zamian za certyfikaty i zaczęłaby się prawdziwa rozpierducha, ponieważ tych certyfikatów sprzedano setki razy więcej niż istniejącego w rzeczywistości metalu.
Jeśli podróżujesz samolotem to znane Ci jest zjawisko overbookingu. No więc na rynku złota i srebra sprzedano kilkaset razy więcej biletów na samolot niż jest w nim miejsc. Dopóki klienci nie chcą do tego samolotu wsiąść wszystko jest w porządku. System załamie się dopiero w momencie runu na banki, kiedy klienci powiedzą “sprawdzam” i zażądają wymiany certyfikatów na metal.

gruby 2017-01-12 19:47
zieloniutki napisał: “jak w czasach rezerwy cząstkowej określić ilość waluty w obiegu (bazę monetarną)?”
Nie da się. A jest jeszcze lepiej: dług na kartach kredytowych też przecież jest wytworzoną walutą.
pecet napisał: “Nie zmienia to faktu,że od kilku lat w obiegu ( co prawda bankowym) są biliony $,które nie przekładają się na inflację więc nie podpisze się pod Twoim twierdzeniem.”
Obieg bankowy w swej istocie to przykład barteru, przy czym oni tam się wymieniają obiecankami ich wycenę biorąc z sufitu. Te firmy wymieniają się nawzajem papierem produkując dopiero inflację, która kiedyś w realną gospodarkę uderzy. To co się dzieje w bankach można porównać do sytuacji w której jeden chłop kupił od drugiego chłopa psa za milion złotych płacąc mu dwoma kotami po pół miliona każdy. W następnym miesiącu pies zostanie sprzedany za dwa miliony a w rozliczeniu użyte zostaną dwa koty po milion sztuka. Dojdzie zatem do podwojenia wolumenu transakcji, zarządy banków wypłacą sobie premie (wzrost sprzedaży o 100% !) i na podstawie tych “twardych” choć miauczących “assets” w księgach wyprodukują następnych dwadzieścia milionów nowego kredytu. Ten kredyt przekażą nieoficjalnie kontrolowanym przez siebie funduszom inwestycyjnym (“shadow banking” się kłania) a te z kolei na przykład wykupią od Morawieckiego obligacje. Rząd będzie się cieszył że ma na 500+, banksterka opakuje te obligacje w ABSy, oklei je złotkiem wraz z papierami od Orbana i ponownie puści w obieg. W następnej iteracji kot będzie warty cztery miliony, pies osiem a Morawiecki wydrukuje i sprzeda obligacji na dwieście milionów.
I tak będą sobie obracać trzema zwierzakami i dopisywać sobie zera aż do momentu w którym ktoś postanowi dokonać realnej wyceny kota z sejfu. Sprawa się rypnie i zarząd banku zażąda ratowania go z pieniędzy podatników z paragrafów “system relevant” i “too big to fail”.
Oczywiście Morawiecki uratuje kolegów, no bo przecież ręka rękę myje a winda windzie liny nie przegryzie.

gruby 2017-02-14 09:41
lenon podał ciekawe dane:
“Baza monetarna w Polsce w okresie grudzień 2012, a grudzień 2016 wzrosła o 65%.
Pieniądz M1 w Polsce w okresie grudzień 2012, a grudzień 2016 wzrósł o 68%.
Pieniądz M3 w Polsce w okresie grudzień 2012, a grudzień 2016 wzrósł o 37%.”
Wniosek wyciągam z tych liczb taki, że w Polsce zmniejsza się rola bezgotówkowego obiegu pieniężnego oraz rola sektora bankowego jako takiego. Ilość naprodukowanych przez sektor bankowy wynalazków ujętych w M3 rośnie dwukrotnie wolniej niż ilość gotówki w obiegu. Naród zachowuje się zatem dokładnie tak jak powinien zachowywać się po wprowadzeniu zamordyzmu: schodzi z majątkiem władzy z oczu powtarzając manewr wykonany przez Greków zanim wprowadzono tam reglamentację gotówki. W miesiącach przed wprowadzeniem ograniczeń w korzystaniu z bankomatów Grecy potrafili wyciągać z systemu bankowego po 5 mld € miesięcznie doprowadzając go tym na skraj zapaści.
W tym świetle nazywanie Polaków ekonomicznymi analfabetami jest nieuprawnione: naród najwyraźniej bunkruje po piwnicach gotówkę nie wydając jej (dlatego nie widać na razie jeszcze inflacji).
Aha, jeszcze jedno na koniec: proszę nie nazywaj złotówki pieniądzem. Siejesz w ten sposób zamęt w głowach i wspierasz banksterkę która pragnie żebyśmy wierzyli że ciągle jeszcze obracamy pieniędzmi.

gruby 2017-05-01 13:28
głupi napisał: “bankowość hawala – stary jak świat wynalazek, i występuje w nim coś czego brak i nigdy nie będzie w tradycyjnej bankowości: zaufanie do systemu. bo tam na gębę sie grosz roznosi.”
Spłycasz temat. Kiedy jeszcze korzystanie z usług systemu bankowego nie było przymusowe (tak, tak, takie czasy istniały naprawdę) system ten miał konkurencję w postaci transakcji gotówkowych i wraz z rosnącym zaufaniem partnerów pojawiającym się samoistnie zwyczajem handlowania “na gębę” z płatnością odroczoną. Ja Tobie dawałem dwie kury a Ty mi dawałeś małą brązową monetę. Kiedy rzecz dotyczyła grubych zakupów typu koń potrafiący łamać liche pługi albo moja córka dla Twojego syna w transakcji obu nam towarzyszyli krewni ubezpieczający tą transakcję kłonicami. Jak myślisz, skąd w ogóle wziął się obyczaj weseliska ? Toż to nic innego jak huczne oblewanie perspektywicznej i strategicznej transakcji biznesowej łączącej przyszłość dwóch firm, to znaczy familii. To taki prototyp fuzji, dlatego często podczas weseliska często znikały we wsi sztachety: rody poznawały swoją siłę w praktyce, w ramach spontanicznie organizowanych manewrów. Na takich wspomnieniach i wspólnych przeżyciach można było budować zaufanie, bo charakter człowieka poznajesz dopiero w trakcie walki z nim.
Wróćmy jednak do systemu bankowego: pierwszym praktycznie działającym uniwersalnym systemem bankowości opierającej się na cudzie przekazu pieniężnego był system oferowany przez templariuszy. W Londynie wpłacało się sakiewkę do systemu a w mieście Al-Kuc błędnie również Jerozolimą zwanym można ją było z systemu wypłacić. Pomniejszoną o prowizję, rozumie się. Oczywiście można było wieźć złoto samemu przez pół świata, ale już wtedy efekt konsolidacji powodował, że koszty transportu i ochrony rozłożone na trzystu klientów były mniejsze od kosztu samodzielnego organizowania transportu marności. Tak jak i dzisiaj: taniej jest wynająć miejsce na jeden kontener u spedytora niż wysyłać zawartość kontenera w rejs na samodzielnie zbudowanej szalupie. A ten cały mandat ochrony miejsc świętych w przypadku templariuszy to był taki pic na wodę, chodziło o koncesję na utrzymywanie własnej piechoty, kawalerii i marynarki wojennej, czyli przywilej korony a nie pożal się boże jakichś tam zakonników-bankierów.
Potem ten sam manewr powtórzyło pięciu braci: u jednego Rotszylda we Frankfurcie kupujący wpłacał sakiewkę do systemu transakcyjnego a w Londynie sprzedający ją z systemu odbierał. I znowu: taniej było korzystać z usług żyda niż samemu wozić monety przez kanał La Manche.
Niestety, dzisiaj jakość usług bankowych systematycznie spada a dzieje się to z powodu zakazu prowadzenia działalności konkurencyjnej: nielegalne stało się chociażby gotówkowe rozliczanie transakcji biznesowych. Jak każdy monopol tak i monopol systemu bankowego doprowadzi go w końcu do upadku. Zaufanie do systemu zniknęło, bo zniknęła jakość. Pozostał już tylko czysty fizyczny przymus wymuszany kijem ustawy a egzekwowany aktami prokuratora, togą sędziego i pałą policjanta.
“Nie jest możliwe aby ten system bankowosći wykońćzyć bo on oficjalnie nie istnieje. to taka partyzantka bankowa. Wall Steet nie może i nie da rady bo to walka z cieniem. Good Luck.”
Dlatego walczy się o wprowadzenie nakazu stosowania usług oferowanych przez oficjalny monopol systemu bankowego dla absolutnie wszystkich transakcji. Toż to kapitalizm w czystej postaci, czyli walka z konkurencją aż do jej unicestwienia. Kiedyś marzono o jednym narodzie, jednej rzeszy i jednym wodzu, dziś następcy marzą o jednym systemie transakcyjnym.
Niby coraz mądrzejsi jesteśmy, a cały czas toczymy różne wojny o to samo: władzę, kontrolę i pozycję na drabinie społecznej zapewniającej przywilej bycia utrzymywanym przez odtwarzające się pokolenia niewolników. A jak się nam niewolnicy przestają reprodukować to ściągamy sobie nowych. Tylko że teraz to już nawet nie chce się nam im transportu organizować i każemy im samodzielnie zaciągać kredyt na pokrycie jego kosztów.
Czegoś, co “uchodźtwem wojennym” nazywamy i co oczywiście dawno zdelegalizowaliśmy, żeby podnieść koszty usługi przewozu. Większa cena to większy kredyt a więc większa zależność. A jak podaż niewolników nam siada to dostarczamy nową partię wyrzutni p/panc do Syrii. Dzięki temu Rosjanie dostają zamówienia na nowe serie T-55 i BTR-ów czyszcząc swoje magazyny i odwdzięczając się nam tanią ropą. I się kręci interesik.
Co do przyszłości systemu bankowego: najlepsze, co możemy dla niego zrobić to zalegalizować jego konkurencję. Pozwolić działać bankom opartym o rezerwę całkowitą, znieść limity transakcji gotówkowych oraz oczywiście pozwolić regularnie upadać bankom które mają manko w kasie. Bo tak w końcu działa konkurencja i selekcja naturalna: lepiej zarządzane firmy trwają a źle zarządzane upadają.
Tylko czy właściciele systemu bankowego się na to zgodzą ? To tak, jakbyśmy spróbowali przekonać tygrysa żeby przeszedł na wegetarianizm.

gruby 2017-11-11 18:10
cezary692 napisał: “Gruby a Ty gdzie trzymasz oszczędności?”
Poza systemem. A zresztą jakie oszczędności ? Ja nic nie mam poza tłuszczem. Od tłuszczu jeszcze podatku nie wymyślili a jest to najlepsza znana przez naturę metoda odkładania kapitału to znaczy energii w jej biologicznej wersji. Wysoko wydajna, wysoko skoncentrowana tylko trochę miejsca dookoła kręgosłupa zajmuje. Ale za to jest ciągle pod ręką.
Na zamknięte i splądrowane supermarkety będzie jak znalazł: w kryzysie grubi chudną a chudzi umierają.
“Jeżeli zrobią jak piszesz to nie tylko zamieszki mają na skalę światową ale coś więcej. Co na księżyc zwieją?”
A muszą? Podaj dane osobowe właścicieli systemu. Z nazwiskami i adresami, żebyśmy wiedzieli kogo na latarniach wieszać.
Grupka Szwajcarów przez cztery lata próbowała odpowiedzieć na pytanie kto jest właścicielem systemu i doszli tylko do około 700 podmiotów kontrolujących tą planetę. Trader21 wynikom tych badań poświęcił cały artykuł. Szwajcarom nie udało się odpowiedzieć na pytanie kto kontroluje te 700 podmiotów. W końcu po coś te raje podatkowe, fundacje i trusty wymyślono. Nie zdziwiło Cię, że nikt jeszcze nie nadepnął Delaware na odcisk z paragrafu “pomoc w ukrywaniu majątku przed urzędami skarbowymi” ? Nie zdziwiło Cię że Delaware jest stanem z najwyższym dochodem na mieszkańca w USA mimo tego że oni tam oficjalnie nic poza kutrami rybackimi nie mają ? Nie zdziwiło Cię że USA nie przystąpiło do sieci globalnej wymiany danych o podatnikach ? Albo że nie wciągnięto USA za ten opór na czarną listę krajów wspierających ucieczkę przed podatkami ?
Kto jest właścicielem FED ? Albo EBC ? Kto założył Forex ? Kto decyduje o dostępie do stołu w Forexie ? Kto decydował o tym które greckie firmy zostaną sprywatyzowane ? Kto decyduje o podmiotach, które zostaną uratowane w ramach czyszczenia ich sejfów z toksycznych papierów w ramach QE ? Kto decyduje które konkretnie papiery dostąpią zaszczytu zostania wykupionymi a które firmy niech zdychają z braku dostępu do linii kredytowych ? Kto stał za skoncentrowaną i jednoczesną próbą przepchnięcia ACTA ? Kto naciska na podpisanie CETA czy TTIP, kto opłaca kreatywnych a jednocześnie nie dopuszcza do ujawnienia treści tej umowy zanim nie wejdzie ona w życie ?
Kto przytulił 27 ton ukraińskiego złota i w zamian za co ?
Dlaczego umowy pomiędzy BIS i NBP pozostają tajne ?
Kto wymyślił BRRD i przepchnął ją kolanem przez parlament UE ?
(wskazówka: lobbiści też muszą coś od czasu do czasu do garnka włożyć i kości na zupę bynajmniej nie kupują w Biedronce).
Kto decyduje o tym który bank zyska miano “bulionowego”, czyli zyska prawo do ustalania cen złota ?
Kto zadecydował że certyfikaty na metale szlachetne podlegają regułom rezerwy cząstkowej ?
Kto zadecydował że GS czy BofA zostały uratowane a Lehman został spuszczony po brzytwie ?
Kto przepchnął BRRD przez parlament III RP i to w taki sposób, że jednocześnie i władza i opozycja były “za” ?
Komentarz: jakąż to potężną realną władzą trzeba dysponować, żeby w zgodnym dziele budowania światłej przyszłości pogodzić ze sobą PiS, PO i Nowoczesną … Że PiS poparł dyktat z Brukseli to już w ogóle trzeba byłoby kredą w kominie zapisać, bo przeważnie Komitetowi Centralnemu z Brukseli to pisiaczki stawiają się okoniem rwąc szaty i olabogując w kurwizji aż do zdarcia gardła.
Odpowiedź: wszystkie te czyny zostały dokonane/dopilnowane przez krasnoludki od nadszyszkownika Kilkujadka, futrzaczku i lemingu jeden 🙂

Mam podejrzenia, że aż tak różowo że można kupić czas to już nie jest.
Ponieważ gryzą się tu pewne kwestie:
– skoro dodruk coś daje, to dlaczego parki przemysłowe stoją na sprzedaż i nikt ich nie kupuje aby się bogacić, skoro krecha na nie kosztuje 0%, a w krajach bardzo przemysłowych jest na minusie?
– skoro nowe parki maszynowe czekają na klienta to dlaczego stare idą taniej niż wywóz śmieci i nikt ich nie chce, mimo że jest taka dobra koniunktura? Czyżby walutą były akcje FANG, który zatrudnia płacąc akcjami?
– dlaczego kraje przemysłowo poważne zaczęły robić takie jazdy jak IUC i na siłę chcą przekonać młodzież do przemysłu, skoro się deindustrializują w imię zielono czerwonego bóstwa? Chcą ludzi w zawodach jakich nie będzie? Niby roboty miały to wszystko robić, a tu nagle budżetowa kasa, na to żeby jednak ludzie jeszcze z pokolenie popracowali? Czyżby AI nadawało się tylko do grania na giełdzie i w szachy?
– co to znaczy że “nie opłaca się ryć rudy uranu” w warunkach waluty za darmo? Znaczy nie udało się za tę walutę odkupić narzędzi i siły roboczej? Może waluta popłynęła w złą stronę, a nie do kopalni? A może naprodukowaliśmy tyle dóbr, że aż nie wiemy co z nimi zrobić, bo są nam w ogóle niepotrzebne i muszą zardzewieć jak sovieckie czołgi?
A może kopalnie są zamykane dlatego, że przemysł maszynowy nie nadąża za produkcją maszyn i narzędzi do rycia, bo roboty do pracy nie przyszły, a ludzie owszem już poszli na emerytury? Te materiały do produkcji narzędzi do rycia biorą się z kopalń, jak kopalnie są zamykane to powoli nie będzie czym ich ryć.
Jak za grosze idzie przemysł maszynowy (z braku personelu) i zamykane są kopalnie to waluty możemy drukować ile chcemy, nawet w Afryce takich liczb nie znają jakie na banknotach będą.
Obudzimy się w nowej inflacji – o tyle nowej że na półkach będzie pełno, tylko niczego z tego nie będziemy chcieli kupić.
Będą akcje takie, że będzie można kupić wiertarki, do których nie będzie wierteł?
Na razie mamy oprogramowanie do którego komputerów nie ma, żywność nie zalecana do jedzenia, jeszcze kilka cudów wymyślimy. Dobrze nam idzie. Szczególnie drukowanie grubych instrukcji.

gruby 2017-11-30 12:05
polish_wealth napisał: “Bo jak to mowi Graham rynek porusza sie zawsze od skrajnego przewartosciowania do skrajnego niedowartosciowania i siedza te wujki w funduszach (zeby nie powiedziec brzydziej) obserwujac naraz 20 rzeczy i widza gdzie sie pojawia niedowartosciowana dziura do zasypania bo nienaturalnie potaniala,”
Masz zdecydowanie wyidealizowany pogląd na temat rynków finansowych. Po pierwsze po założeniu naprawdę mocnych okularów czyli na dużym zbliżeniu okaże się rynkiem rządzą automaty a nie człowiek. Żaden człowiek nie jest w stanie przyjąć informacji (wejście), zanalizować jej, podjąć decyzję i zakomunikować ją (wyjście) do otoczenia tak szybko jak maszyna. Większość transakcji na rynkach finansowych dokonywana jest przez automaty decyzyjne zasilane prądem elektrycznym. Człowiek potrzebuje w najlepszym wypadku ułamków sekundy aby zareagować, ludzie od bezpieczeństwa ruchu drogowego ustalili tą wartość na “przeważnie poniżej 1 sekundy”. W porównaniu do człowieka maszyna napędzana prądem przyjmuje wiadomość, analizuje ją, porównuje do innych, wydaje decyzję i wysyła ją w czasie mierzonym w mikrosekundach, czyli średnio licząc jakieś milion razy szybciej niż homo nawet bardzo sapiens.
Pogarszając zdeczka parametry lupy za pomocą której przyglądasz się rynkom zauważysz, że rynki napędzane są sterowanymi przeciekami. To jest cały, skomplikowany i oficjalnie nie istniejący przemysł sterowania kursami na giełdach. Te sterowane przecieki mają to do siebie, że nigdy nie wiadomo skąd plotka przyszła. W tym obszarze rynku aktywni są oficjalnie umiejscowieni w systemie “chlapacze” którzy wykorzystując swoje kontakty na zewnątrz pasą oficjalne mass media informacją a o wiele częściej dezinformacją na rozkaz swoich przełożonych. To z tego źródła biorą się prawie wszystkie “rewelacje” umieszczane potem na pierwszych stronach gazet będące oficjalnie efektem “dziennikarskich śledztw”.
Trzecim stopniem kontroli systemu nad rzeczywistością są oczywiście oficjalne komunikaty etatowych słupów systemu którym płacone jest za występowanie na konferencjach prasowych, podpisywanie oświadczeń oraz branie odpowiedzialności za decyzje nie przez nich przecież podejmowane. Do tego grona zaliczają się szefowie banków centralnych, komitetów tego i owego, komisji do spraw najróżniejszych, międzynarodowych organizacji i tak dalej.
Czwarty element kontroli systemu nad rynkami finansowymi to weekend. Instytucja weekendu jest konieczna aby synchronizować ze sobą automaty podejmujące decyzje na poziomie mikrosekund oraz aby przekazywać informacje które przekazane pastwisku (to znaczy t.z.w. inwestorom) w czasie trwania sesji mogłyby zagrozić automatom HFT. Weekend jest systemową ochroną giełdy przed odpowiednikiem runu na banki w świecie rzeczywistym. To taki bezpiecznik przed przeciążeniem systemów HFT sprzężeniem zwrotnym.
Jak się na tym zarabia:
– HFT: a weź i wejdź do siedziby GPW z ulicy i powiedz im, że chcesz wstawić do nich do serwerowni swój własny system HFT. Ze względu na opóźnienia (mikrosekundy) Twój serwer musi znajdować się w odległości max. 10 metrów od serwera transakcyjnego dla danego waloru. No to weź i go tam wstaw, podłącz kabelkiem który przygotuje Ci GPW. A potem napisz tu nam ilu ludzi na giełdzie ze śmiechu umarło kiedy im pomysł na ten deal przedstawiłeś.
– sterowane przecieki to rewelacyjny sposób zarabiania na rynku. W szczegóły nie będę wchodził choć zasada jest prosta: z jednej strony podmiot A obstawia zakład na wydarzenie Z a później podmiot B “puszcza farbę” o wydarzeniu “Z” zaufanemu pismakowi. Ponieważ podmiot “A” i podmiot “B” są rejestrowane w różnych jurysdykcjach to nikt nie wie, że obydwa kontrolowane są przez tą samą mafię. Jeśli pismak chce zweryfikować historię u drugiego źródła to podstawia mu się podmiot “C” z jurysdykcji innej od tych odpowiedzialnych za spółkę “A” oraz informatora pracującego w “B”. Jak się to inteligentnie poustawia to układ jest nie do wykrycia, zyski są pewne a dziennikarze w pełni od swoich “informatorów” uzależnieni. W rzeczywistości to dziennikarze są prowadzeni przez swoich informatorów, ale tego już nie muszą wiedzieć. Jak wszędzie bowiem zabawa w kotka i myszkę wymaga znajomości własnej roli a najskuteczniejszą metodą kontrolowania myszy jest utrzymywanie jej w przeświadczeniu że jest kotem.
(Dlatego system nazywa dawców kapitału “inwestorami”). Niby że przelewając systemowi własne oszczędności “inwestują”, znaczy się że kiedyś dostaną je z powrotem i to jeszcze z zyskiem 🙂
– oficjalne komunikaty słupów systemu są fantastyczną okazją do zarobku kiedy chociażby pisze się im przemówienia. Tutaj też szeroko używa się własnych słupów, żeby obejść zarzuty o “insider trading”. Przekazujesz informację słupowi zanim zostanie ona upubliczniona za udział w zysku z operacji które wykona Twój słup na własne konto.
– zarabianie na instytucji weekendu też jest możliwe choć weekend głównie zabezpiecza giełdy przed runięciem w ramach paniki dostawców kapitału po wypuszczeniu przez system fugasa. W piątek po zamknięciu Nowego Jorku system puszcza bąka a mass media wąchają go przez cały weekend. Muppety nie mogą zareagować a jednocześnie mają czas żeby zostać zaprogramowane neuronalnie poprzez sieczkę z telewizora. Do nocy z niedzieli na poniedziałek kiedy to otwiera się Tokio system ma zatem czas aby przekazać wiadomość i zaprogramować poddanym reakcję.
*****
Oczywiście nadal wolno Ci wierzyć w jakichś nadludzi którzy gapiąc się na grafiki od Bloomberga analizują kursy i podejmują decyzje. Tylko zastanów się dlaczego tak wiele o nich się pisze, dlaczego stawiani są przez system na piedestale niczym swego czasu Pasza Angelina czy spawaczka Anna Walentynowicz, socjalistyczna przodownica pracy z wynikiem 270% normy.