środa, 12 czerwca 2019

Wielka Lechia a Lechia i Synod Łęczycki w 1180 r.


Aby rozłożyć naszą historię na czynniki pierwsze musimy rozkładać wszystko na czynniki pierwsze. Odpalono nam temat Wielkiej Lechii. Ciekawą rzeczą jest jest, że to antykościelny w całej okazałości. Pozostaje natomiast faktem, że Wincenty Kadłubek, Kronika Polska pisze o Synodzie w Łęczycy 1180 r.
Tak przeto Kazimierz został monarchą Lechii........
A ponieważ wszystkie wydania Długosza są opublikowane są sfałszowane, więc jego dzieło do czasu prawdziwej publikacji musimy odłożyć.
Lechia była więc publikowana normalnie jako nazwa w Synodach. Natomiast dziś została nam przekręcona na Wielką Lechię z konotacjami propagandowymi.

W roku 1180 na synodzie w Łęczycy, za panowania Kazimierza Sprawiedliwego, ograniczono prawo książęcych urzędników do żądania dostarczenia na potrzeby władcy lub jego ludzi koni wierzchowych (podwody) oraz żywności w czasie podroży przez dobra duchowieństwa. Dodatkowo władca zrzekł się przywileju ius spoli, czyli prawa do przejmowania majątku zmarłego biskupa. Z samego synodu nie zachowały się żadne dokumenty. Informacje o nim zawdzięczamy Wincentemu Kadłubkowi i Janowi Długoszowi. Ten drugi opierał się jednak głównie na poprzedniku. Postanowienia synodu potwierdził w swoim breve papież Aleksander III. Poniższy fragment to pierwsza część z szeregu kilku notek dotyczących synodu łęczyckiego, które pojawią się wkrótce na blogu.

Wincenty Kadłubek, Kronika Polska
Synod w Łęczycy 1180 r.
Tak przeto Kazimierz został monarchą Lechii, tak że cztery księstwa czterech braci, to jest Władysława, Bolesława, Mieszka, Henryka, przypadły na jednego Kazimierza, jak to ojciec dawno przepowiedział mówiąc o czterech rzekach, przez które wyobraził czterech władców, [a] przez koryta rzek cztery księstwa, Kazimierza zaś do złotego dzbana przyrównując, zalety jego do wonnego zdroju. Zrywa wiec pęta niewoli, kruszy jarzmo poborców, znosi daniny, wprowadza ulgi podatkowe; ciężary nie tyle zmniejsza, co zupełnie usuwa, daniny i służebności znieść każe. Miał zaś ten naród [pewne] od prawieku uświęcone i jakby mocą zwyczaju przyjęte [prawo], że każdy wielmoża wyruszający dokądkolwiek z orszakiem przemocą zabierał ubogim nie tylko plewy, siano, słomę, lecz [nawet] zboże po włamaniu się do stodół i chat i porzucał koniom, nie tyle na pożywienie, ile na stratowanie.
Był też inny zadawniony zwyczaj — świadczący o podobnej zuchwałości: ilekroć wielmoża chciał nagle wyprawić do kogoś poselstwo, choćby w jakiejś błahej sprawie, to nakazywał sługom wskakiwać na podwodowe konie biednych ludzi i w mgnieniu jednej godziny rączym kłusem przebywać niezmierzone przestrzenie. Wielu ponosiło z tego powodu wielkie szkody, niektórych bowiem konie marniały nieuleczalnie, niektórych wprost padały, niektóre nieodwołalnie uprowadzano, uznawszy je jeszcze za dobre. Nadarzała się stąd niemała okazja do rozbojów, a niekiedy i zabójstw. Poza tym książęta uporczywie uzurpowali sobie prawo, iżby dobra zmarłych biskupów zabierali niby jacyś rabusie albo je włączali do skarbu książęcego. Co bowiem prawu Boskiemu podlega, niczyją nie może być własnością, dozwolone zaś jest zajęcie tego, co jest własnością niczyją. Wszak Bóg nie pozwala naigrywać się z siebie ani nie wolno mu urągać żadnym dziwacznym wybrykiem. Żeby więc nie działy się więcej takie nadużycia, książę sprawiedliwości zakazuje ich pod grozą klątwy. Jest przy tym obecnych, w święte infuły ustrojonych, ośmiu świętych kapłanów: Zdzisław, arcybiskup gnieźnieński, Gedko, [biskup] krakowski, Żyrosław wrocławski, Cherubin poznański, Lupus płocki, Onolf kujawski, Konrad pomorski, Gaudenty lubuski. Osiem zaś jest pierwszą z litych liczb wśród parzystych i liczbą błogosławieństw; to oznacza, że ustawy powinny być dobre i że ci, którzy je szanują, będą błogosławieni. Wszyscy więc jednogłośnie oświadczają: „Kto zabrałby zboże ubogim bądź gwałtem, bądź jakimkolwiek podstępem, lub kazałby zabierać, niech będzie wyklęty. Kto z okazji jakiegoś poselstwa wymuszałby podwodę lub kazał wymusić [dostarczenie] czworonoga do podwody, niech będzie wyklęty, wyjąwszy jeden przypadek, mianowicie gdy donoszą, że którejś dzielnicy zagrażają nieprzyjaciele. Nie jest bowiem bynajmniej niesprawiedliwością, jeśli ratuje się wtedy ojczyznę wszelkim sposobem". I znowu: „Kto zagarnąłby dobra zmarłego biskupa lub kazałby zagarnąć, czy byłby nim książę, czy jakakolwiek znakomita osoba, czy ktoś z urzędników [książęcych], bez żadnego wyjątku niech będzie wyklęty".
Atoli i ten, kto przyjąłby zrabowane dobra biskupie i zabranych nie zwróciłby w całości albo nie zaręczyłby za niezawodne zwrócenie ich, jako wspólnik tego świętokradztwa powinien być związany udziałem w tej samej klątwie. Wszyscy wyrażają zgodę i zatwierdzają bardzo miłe wszystkim uchwały tak świętych zakazów; trwają one nienaruszone dlatego, że potwierdził je apostolski przywilej Aleksandra III, który natchnionym wyrokiem umocnił panowanie Kazimierza, żeby wola ojcowska nie stanowiła dla niego żadnej przeszkody; niegdyś bowiem zastrzegł sobie [ojciec], aby najstarszy syn piastował naczelną władzę, aby spór o następstwo tronu rozstrzygała zasada pierworództwa.

Jan Długosz, Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego.
Rok Pański 1180
Kazimierz zaprowadziwszy spokój w Królestwie, znosi niegodziwe prawa Mieczysława i ustanawia nowe, sprawiedliwe. Dla ich zatwierdzenia i po ciało jakiegoś świętego wysyła posłów do Rzymu.
Po doprowadzeniu z powrotem do posłuszeństwa wszystkich, dzielnic Królestwa Polskiego dzięki niezwykłej zręczności i obrotności, sławny z męstwa książę uznał za swoje pierwsze zadanie przywrócenie wolności i sprawiedliwości ojczyźnie udręczonej wyszukanymi sposobami ucisku i ciężarami. Znosi więc i unieważnia wszystkie daniny, trybuty, cła i świadczenia nowo ustanowione przez jego brata Mieczysława oraz jego naczelników i urzędników, ukróca oszczerstwa, a oszczerców skazuje na banicję lub piętnuje. Usuwa wszystkie niesprawiedliwe sądy, przez które ludzie tracili majątki i przywraca rzetelny wymiar sprawiedliwości. Następnie cały swój wysiłek obraca na wytępienie większych nadużyć, których według dawnego prawa zwyczajowego nie zaliczano do przestępstw i występków, ale do ustaw i praw królestwa. Ponieważ rozpowszechniły się one wśród książąt, baronów i panów polskich, tym trudniej je było wykorzenić, bo panowie nie mogli ścierpieć pozbawienia ich przywilejów i korzyści. Był bowiem od dawna ustalony zwyczaj w Polsce, że szlachta i rycerze w czasie przejazdów i podróży po Królestwie żądali od wieśniaków nie tylko siana, słomy i plew, ale zboża i innych środków żywności. W razie odmowy najeżdżali i burzyli domy i spichlerze, samowolnie zaspokajali swoje potrzeby i nie tylko wypasali, ale także wydeptywali grunty wieśniaków. Nadto szlachta i rycerze, chcąc załatwić swoje prywatne, nierzadko mało ważne sprawy, chwytali po wsiach i polach konie wieśniaków. Dosiadali ich sami albo ich służba i szybkim, niezmordowanym pędem przebywali niekiedy wielkie połacie kraju.
Następstwem tego, że konie męczono lub osłabiano do tego stopnia, że już nie mogły odzyskać sił, a często nawet zajeżdżano na śmierć lub uprowadzano daleko, a czasem, jeśli były dobre i ładne, przywłaszczano sobie — były wielkie straty i zubożenie wieśniaków, którzy pozbawieni koni, zaniedbywali swoje prace w polu. Nadto dobra zmarłych biskupów zarówno ruchome, jak nieruchome były narażone na złupienie i grabieże lub oddawane na rzecz skarbu książęcego. Zwoławszy więc wielki zjazd do Łęczycy na ogromnym zgromadzeniu książąt, biskupów i rycerzy[książę Kazimierz] przedstawia, jakie nieszczęścia i zabójstwa powstają z trzech wymienionych nadużyć, na jakie spustoszenia i straty jest narażone Królestwo, jak takie przeniewierstwo przypominające okrucieństwo pogan i barbarzyńców obraża Boga i woła o jego pomstę.
Niech wobec tego postanowią, że należy wykorzenić tego rodzaju nadużycia, pozyskać życzliwość zagniewanego dotąd Boga i dostosować się do świętych praw królestw katolickich. [Mówił], że jego tak wychowano, iż nie ścierpi dłużej w swoim królestwie i pod swoimi rządami tak zbrodniczych i haniebnych zwyczajów, powodujących obrazę Boga, krzywdę bliźniego i zhańbienie świętości. Było na tej naradzie ośmiu biskupów: gnieźnieński Zdzisław, krakowski Gedeon, wrocławski Żyrosław, kujawski Unelf, poznański Cherubin, płocki Lupus, kamieński Konrad, lubuski Gaudenty i trzech książąt: poznański Otto, wrocławski Bolesław i mazowiecki Leszek oraz ogromny tłum panów i rycerzy. Ci przeważającą liczbą głosów orzekli, że należy wytępić niegodziwe zwyczaje, z powodu których gniew Boży — byli o tym przekonani — zesłał na Polaków różne nieszczęścia i niepowodzenia. I żeby w przyszłości ktoś przypadkiem nie przywrócił na nowo tych zwyczajów, postanowiono wszystkich sprawców tych albo tym podobnych [nadużyć] ukarać strasznym wyrokiem klątwy. Nazajutrz więc arcybiskup gnieźnieński Zdzisław i wszyscy biskupi polscy ubrani w szaty biskupie w obecności księcia i monarchy polskiego Kazimierza, wszystkich książąt, panów, rycerzy i pospólstwa, którzy, zatwierdzając to postanowienie i poddając mu wśród radosnego uniesienia zarówno siebie, jak swoje potomstwo, ogłaszają, co następuje: „Kto zabierze albo poleci zabrać zboże albo inną własność rolników i wieśniaków siłą albo w jakiś inny sposób, niech będzie przeklęty!
Kto z okazji odbywania poselstwa w publicznej lub prywatnej potrzebie, wyjąwszy doniesienie o grożącym ojczyźnie napadzie wrogów, weźmie lub poleci wziąć czyjegoś konia albo zwierzę pociągowe tytułem obowiązku podwody, niech będzie przeklęty! Kto zagrabi, zagarnie lub roztrwoni dobra zmarłych biskupów albo osób duchownych, choćby był znakomitą osobą i piastował godność króla, księcia albo jakąkolwiek inną, niech będzie przeklęty! Kto by przyjmował zagrabione mienie biskupie bez odszkodowania albo przymykał oczy na posiadanie przez łupieżców rzeczy złupionych lub zagrabionych, bez należnego prawem zadośćuczynienia, jako wspólnik świętokradztwa wyrażający na nie swą zgodę i jako taki, który dla zaspokojenia własnej zachłanności i osiągnięcia korzyści dał okazję do świętokradztwa, niech będzie przeklęty!" Książęta i cały lud odpowiedzieli zgodnym okrzykiem: „Amen!” Ażeby zaś to tak zbawienne postanowienie przetrwało do przyszłych pokoleń, na przezorne zarządzenie księcia Kazimierza wybrano posłów spośród obydwu stanów w celu wysłania ich do Rzymu, do papieża Aleksandra III dla podjęcia starań o apostolskie i papieskie potwierdzenie, które by zapewniło wieczną trwałość tym postanowieniom, spisanym i opatrzonym pieczęciami księcia Kazimierza, książąt i baronów, i dla uzyskania ciała i kości jakiegoś świętego, które by uświetniły katedrę krakowską. Posłowie polscy spotkawszy papieża Aleksandra w Tusculum zostali życzliwie przyjęci i wysłuchani. Aleksander w obecności zgromadzenia kardynałów podziękował Polakom za to, że w czasie zgubnej schizmy, gdy sąsiednie narody i królestwa chwiały się albo okazywały posłuszeństwo antypapieżom, oni ustawicznie trwali w uległości. Następnie chwali i zatwierdza postanowienie Polaków jako sprawiedliwe i bogobojne. W sprawie zaś ofiarowania świętego ciała każe posłom polskim być dobrej myśli i jechać z nim razem do Rzymu.
Odpis zaś jego zatwierdzenia, którego oryginał przechowywany w katedrze krakowskiej nieraz miałem w rękach i oglądałem, dla uniknięcia wątpliwości, załączam: „Aleksander, biskup, sługa sług Bożychpozdrowienie i apostolskie błogosławieństwo ukochanemu synowi i znakomitemu mężowi, księciu polskiemu Kazimierzów. Ze strony Waszej Wysokości doniesiono nam, że za radą arcybiskupa, biskupów polskich i książąt kraju położyłeś kres niektórym nadużyciom i pospolitym krzywdom wyrządzanym kościołom i osobom duchownym, postanawiając, by na przyszłość nie konfiskowano dóbr zmarłych biskupów. Postanowiono też, że gdyby ktoś wyciągnął rękę po majątek zmarłego biskupa, winien się znaleźć pod klątwą, i aby żaden z grabieżców nie odważył się zostać następcą zmarłego biskupa, dopóki nie uzyska łaski przebaczenia po zwrocie tego, co zabrał, lub złożeniu odszkodowania za zabrane mienie. Za radą panów duchownych i świeckich zniosłeś także zachowywany przez książąt kraju zwyczaj, że dokądkolwiek udawali się z orszakiem, nachodzili i wypróżniali spichlerze biednych, czasem nawet pod nieobecność zainteresowanego, mając nieraz błahą sprawę do załatwienia. Niegodziwi ich słudzy rozbiegali się naokoło i porywając napotkane konie, wyczerpywali je szybką jazdą lub zajeżdżali całkiem na śmierć. Toteż ponieważ prosisz, żebyśmy naszą powagą potwierdzili twoje sprawiedliwe i zarazem szlachetne postanowienie, my przychylając się do twoich słusznych próśb, wyżej wymienione rozporządzenie w takiej postaci, jak czytamy w autentycznym piśmie, apostolską powagą zatwierdzamy i niniejszym pismem zapewniamy mu ochronę, zabraniając pod groźbą klątwy, by ktoś nie poważył się naruszyć go z jakiegokolwiek powodu. Nikomu zatem w ogóle nie wolno naruszyć tych słów naszego potwierdzenia, ani nierozważnie im się sprzeciwiać. Gdyby zaś ktoś usiłował to zrobić, niech wie, że narazi się na gniew Boga Wszechmogącego i jego świętych apostołów Piotra i Pawła. Dane w Tusculum 28 marca".

pobrano z http://rotmeister.szkolanawigatorow.pl/synod-w-eczycy-1180-r

12 komentarzy:

  1. "A ponieważ wszystkie wydania Długosza są opublikowane są sfałszowane"
    Znów nie wziąłeś tabletek....

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, wyjdą wasze fałszerstwa, wyjdą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu masz rękopisy i edycje Długosza:
      https://dlugosz.polona.pl/pl/rekopisy-i-edycje
      W lewym górnym roku znajdziesz autograf "Annales..."
      Masz możliwość wskazania, co sfałszowano. Dasz radę? Nie? No właśnie.

      Usuń
    2. Daj spokój. Oczywiście, że nie wskaże. Tu nie chodzi o prawdę tylko o budowanie nastroju spiskowania. Złapany na ewidentnym kłamstwie dalej się będzie upierał, że ma rację. Przypadek nieuleczalny.

      Usuń
  3. Chłopcy to że zrobili wasi koledzy odpisy od orginałów i sprzedawane są jako obecne wypociny możecie sobie głosić u galicyjskich durniów na UJ.

    OdpowiedzUsuń
  4. A nie mówiłem, że przypadek nieuleczalny? W głowie mu się nie mieści, że zachował się autograf. Wszystko musi być sfałszowane bo inaczej jego życie straci sens. Żadnych dowodów na fałszerstwo oczywiście nie przedstawi bo ich nie ma. Jest to kłamca, który święcie wierzy w swoje kłamstwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszak albowiem gdyby było inaczej, to nie prowadziłby swego bloga w taki sposób, w jaki to czyni. Ludzie o "otwartych umysłach" tak mają.

      Usuń
  5. Dziecko wasze kłamstwa WŁAŚNIE UPADAJĄ i nawet wasze bredzenie nic nie pomogą.

    OdpowiedzUsuń
  6. No dobra synek, masz szansę. Które nasze kłamstwa właśnie upadają? Wykaż się. Ale bez bredzenia tylko konkret.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty gadasz? Jaka tam szansa? Wszak konkret to wróg największy wszelkiej paplaniny.

      Usuń
  7. No tośmy się doczekali, bohaterskiego milczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszedł konkretów poszukać i jeszcze nie wrócił.

      Usuń