Sejmowy Związek Ludowo-Narodowy
Mowy Sejmowe.
Nr 7.
O okrucieństwach hajdamackich.
Mowa posła tarnopolskiego, prezesa Związku L.-N. w
Małopolsce, Jana Zamorskiego, na posiedzeniu 66 Sejmu dnia 9 lipca 1919 r.
(Mowa posła
Zamorskiego, jako przewodniczącego Komisji Sejmowej Śledczej dla badania
okrucieństw ukraińskich, świadczy najlepiej, że Związek L.-N. słusznie domagał
się od Naczelnego Dowództwa, od samego początku zebrania się Sejmu, wysłania
wojska dla obrony Galicji Wschodniej przed zbrodniami hajdamackiemi. Socjaliści
i tugutowcy, dzisiaj złączeni z witosowcami, którzy sprzeciwiali się ciągle pochodowi
wojsk polskich do Galicji Wschodniej, są odpowiedzialni za te straszne ofiary
polskie).
Wysoki Sejmie! Komisja, wydelegowana przez
Sejm do Galicji Wschodniej dla zbadania okrucieństw popełnionych przez
Ukraińców na ludności polskiej, zebrała się we Lwowie po Zielonych Świątkach i
odbyła kilka posiedzeń celem oznaczenia zakresu i sposobu przeprowadzenia swych
prac. Zgadzano się na to, że okrucieństw takich, które wołają o pomstę do Nieba,
jest bardzo wielka liczba, że poza temi okrucieństwami jest nieskończona liczba
rabunków, podpalań, morderstw wynikających niby to z działań wojennych, których
zapomnieć nie można. Wskutek tego Komisja postanowiła iść w 2 kierunkach.
Należy więc notować i ustalać te zbrodnie, które sprzeciwiają się wszelkiemu poczuciu ludzkości, i
te jaknajspieszniej opracowane przedłożyć Sejmowi, a równocześnie, za
pośrednictwem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, przedłożyć takie jeszcze i
Kongresowi paryskiemu. Pozatem jednak we należy spuszczać z okna tych
wszystkich udręczeń i szkód, jakich ludność polska tam doznała, i dlatego postanowiono zwrócić się do władz cywilnych z prośbą, ażeby te władze
w tym kierunku pracowały. Jakoż osiągnięto zgodę Prezydium Sądu Krajowego we
Lwowie, że w każdym Sądzie Okręgowym jeden z sędziów zostanie wyznaczony jako
sędzia śledczy dla swego okręgu z tem, ażeby przeprowadził całe śledztwo o
zbrodniach Ukraińców. Równocześnie wszystkim starostom, urzędom gminnym
polecono zbierać zgłoszenia o tego rodzaju gwałtach, nadużyciach, rabunkach,
szkodach, z tem, że mają oddawać sędziemu śledczemu. W ten sposób spodziewamy
się, że w niedługim czasie, może za kilka miesięcy na całej przestrzeni Galicji
Wschodniej prawie wszystkie cierpienia ludności polskiej zostaną spisane,
zbadane i ustalone.
Równocześnie władze krajowe jako to,
wydział krajowy, namiestnictwo i gmina m. Lwowa wzmocniły tę komisję swoimi
delegatami. Do tego państwa koalicyjne, mianowicie Francję i Włochy przysłały
swoich zastępców: p. majora Magne i i p. majora Foń.
Ci dwaj panowie biorą udział również w tej
komisji. W ten sposób komisja sejmowa dzisiaj pracuje wzmocniona z komisją
śledczą wojskową, reprezentantami władz
i reprezentantami dwu mocarstw sprzymierzonych.
Rozpoczęcie zostały kroki i są już na
dobrej drodze, żeby także przedstawiciele Anglii i Stanów Zjednoczonych
zechcieli stale z tą komisją współpracować. Ponadto przygotowuje się do
opracowania tego materjału, który jest olbrzymi.
Celem opracowania tego, potrzebne będzie
osobne biuro, dla których już obecnie szuka się sił w namiestnictwie na czas,
dopóki ta komisja pracować będzie po to, ażeby to biuro opracowało w sposób
przejrzysty i należyty tę sprawę. Pragniemy bowiem, na podstawie jednomyślnej
uchwały sejmowej, cały materiał wydać jako księgę pamiątkową, zaopatrzoną w
potrzebne fotografie w ten sposób, że pewne miejscowości, czy pewne powiaty
zostaną opracowane jako oddzielne całości, do nich dołączymy cały materiał
dowodowy. Chcemy wydać tak w polskim, jak francuskim, angielski, ew. włoskim
języku.
Wskutek tego potrzebne będą do tego siły
biurowe, a także stosowne wydatki.
Zadowolę się tem, że zdam sprawę z tej
części działalności, w której sam brałem udział.
Tragedja ludu polskiego zaczęła się z
chwilą upadku państwa Austriackiego, t. zn. z dniem 1 listopada 1918 r. Wiadomo, ale dla pamięci jeszcze przypomnę, że
rząd austrjacki zostawił w Galicji Wschodniej wiele pułków czysto ruskich, ale
wzmocnionych również żołnierzami z pułków niemieckich i węgierskich, którzy w
tej chwili oddali się pod władzę tak zwanej Narodowej Rady ukraińskiej, i
którzy w tej chwili byli tą siłą zbrojną, przy pomocy której ta rada ukraińska
obejmowała rządy w całej Galicji Wschodniej.
Co prawda, Rusini przy obejmowaniu rządów
ogłosili dla wszystkich równouprawnienie, a więc i dla Polaków. Ale natychmiast
po miastach kazano zdejmować napisy polskie i zastępować je rusieńskiemi,
zamykać szkoły polskie i w niedługim czasie wystąpiono do urzędników Polaków z
żądaniem, ażeby dokonali przysięgi na wierność Rzeczypospolitej Zachodnio-Ukraińskiej,
w przeciwnym razie zostaną pozbawieni urzędów.
W ten sposób we wszystkich prawie miastach
Galicji Wschodniej urzędnicy Polacy zostali pozbawieni swoich urzędów, swoich
dochodów. Miasta poddano komisarzom ukraińskim pod zarząd, powiaty również
komisarzom ukraińskim. Ludności polskiej odmawiano prawa do korzystania z
aprowizacji miejskiej. Wskutek tego ta aprowizacja Polaków spadła całą siłą
ciężaru na ludność samą.
Pomoc ludu polskiego.
Ludność wsi polskich starała się Polakom w
miastach donosić żywność. W Tarnopolu tego rodzaju zasilania Polaków miejskich
przez wiejskich zabroniono, i w skutek tego ludność wsi takich jak Ptotycz, jak
Bajkowice, jak Czernielów była narażona na prześladowania, co nie
przeszkadzało, że chłopi w tajemnicy nocą, podkradając się, nosili żywność do
miast, narażając się na aresztowanie i na bicie.
Sam osobiście widziałem mego przyjaciela i
wyborcę, gospodarza Markowicza z Bajkowic, któremu żołnierze ukraińscy zabrali całą żywność, jaką on dla
Polaków w mieście Tarnopolu niósł, przyczem wybili mu kolbą zęby. Ukraińcy
wietrzyli spiski; służyło to do tego, ażeby żołnierzom pozwalano na rewizje, z
któremi były połączone rabunki. Zaledwie jedna wataha ukraińska skończyła
rabować, już przychodziła druga, aby dalej rabować. A kiedy nic nie zostało,
tylko czyste ściany, wtenczas zaczęło odbijać ściany, odgrywać podłogi, i mścić
się na tej ludności, że nie potrafiła już nic dla później przychodzących ze
zdobyczy zachować.
Przy szukaniu broni już ci żołnierze nie tylko
grabią, ale i mordują; tych morderstw zliczyć dzisiaj nie można. My w tym krótkim
czasie stwierdziliśmy, na podstawie zeznań świadków, przeszło 90 morderstw
(Głos; Hańba), morderstw, dokonanych na ludności niewinnej, zupełnie
bezbronnej.
Zhańbienie kościołów.
Przedewszystkiem rabowano w pierwszym
rzędzie dwory i kościoły, przytem wiele kościołów zostało zhańbionych. Mamy
dotąd zanotowane kościoły: Bernardynów w Zbarażu, we Fradze, Samborze kościół, w
Niemirowie i inne.
We Fradze np., nie dość, że potwierdzono i
zabierano wszystkie naczynia kościelne, nie dość, że z kościoła zrobiono
wychodek, ale pozatem muzykalny jakiś podoficer siadł na chórze i zagrał na
organach tańce, a pijana dzicz zaczęła tańczyć w kościele.
Tego rodzaju obrazy, jak ciągnienie przez zabawę
figury Matki Boskiej lub Pana Jezusa do studni, ażeby się napił wody, i
oświadczenie, że pić nie chce, aby sobie wąsów nie zamoczył i t. d. - te
dowcipy przy pohańbieniu kościoła były częste.
Kradzież pieniędzy.
Prócz tego, ściągano pieniądze. Gdy już
zabrakło pieniędzy u Polaków, wtedy ściągano pieniądze ze wszystkich, i robiło
się to pod pozorem zamieniania monety austrjackiej na monetę ukraińską; naprzód
karbowańce, kiedy był Petlura, a gdy Petlury zabrakło – na hrywny. Grzywny te
wydawano w wielkich banknotach, a więc od 500 grzywien wgórę. Skutkiem tego
drobnych nigdy nie było, i kto chciał coś sprzedać, musiał wymieniać na
austrjackie pieniądze mniejsze. Puszczano się i na inne sposoby. Podczas
jarmarku otaczano wojskiem całą ludność, i zaczynała się rewizja kieszonkowa,
zabierano wszystkim ludziom pieniądze austrjackie,
a zostawiono im te grzywny bezwartościowe.
Obozy jeńców cywilnych.
Wietrząc spiski, odrazu zaczęto wywozić.
Główne obozy internowanych, któreśmy dotąd stwierdzili, były w Żółkwi, we
Lwowie, w Złoczowie, w Tarnopolu, w Mikulińcach,
w Strusowie, w Jazłowcu, w Kołomyi na Kosaczu i t. d. Spędzano tych
internowanych w zimie do nie opalanych baraków. Nie dawano im z początku przez
kilka dni nic jeść, a potem dawano jakąś kawę rano, czasem raz na tydzień, albo
na dwa tygodnie kawałek chleba razowego, czasem kawałek koniny, czasem, zamiast
obiadu, harbuzy gotowane. Mam tutaj fotografię tego rodzaju internowanych,
którzy poodmrażali w obozach internowanych nogi, i te nogi im amputowano.
Przedewszystkiem marzli, a potem chorowali. Główną chorobą, która tam się
szerzyła, był tyfus. W samych Mikulińcach stwierdzono przeszło 600 wypadków
śmierci na tyfus między internowanemi.
Tego rodzaju wypadki śmierci powtarzały
się tak samo w Jazłowcu, Strusowie, Kołomyi, Tarnopolu i t. d. Zawsze chorzy
mieszczą się razem ze zdrowymi. Np. lekarz
w Mikulińcach, p. dr. Szpor przychodzi i zdaleka stwierdza, że wszystko jest w
porządku, mimo, iż mu donoszą, że tutaj jest tyfus, mimo, że pielęgniarki
Polski, ł. j. panie z komitetu mówią, że to jest tyfus, on twierdzi, że to
tylko hiszpanka. I w tych warunkach tysiące ludzi wyginęło.
Urządzenie tych obozów internowanych było
tego rodzaju, że stanowczo nasuwa się na myśl wniosek, iż umyślnie chciano
wygubić jaknajwiększą liczbę ludności polskiej.
(Głosy; Hańba).
Internowanie odbywało się w ten sposób, że
zabierano w nocy ludzi zazwyczaj, nie pozwalając im w nic się zaopatrzyć i naturalnie,
rozpoczynało się rabowanie.
W ten sposób internowani siedzą nadzy,
często w łachmanach pół-wojskowych,
w brudzie i o głodzie.
W Tarnopolu utworzył się komitet pań
polskich żołnierzy, z kilkudziesięciu pań. Podzielono się na grupy po 15.
Pierwsza piętnastka dopóty chodziła opiekować się chorymi i donosiła im jadło wyżebrane na wsi, które chłopi polscy znosili, dopóki
kolejno wszystkie panie nie położyły się na tyfus. Potem przyszła druga
piętnastka, potem trzecia. Jednak bardzo wiele z tych osób umarło. Umarł także
ksiądz, wszyscy inni księża przeszli tyfus dwu i trzykrotnie, ponieważ ci księża chodzili zaopatrywać chorych i umierających.
Internowanych wypędzano do robót. Np. w
Tarnopolu przy mrozie przeszło 200 ludzi wypędzano boso, albo z nogami
owiniętymi w słomę do roboty, niby przy kolei, i codziennie po kilku ludzi
umierało na mrozie, a inni chorowali.
Podpalanie polskich wsi i mordowanie ludzi.
I znowu świadectw na to jest tutaj moc.
Gdy ukraińcy z pod Lwowa zaczęli się cofać, wtenczas przyszła ostatnia godzina
na ludność wiejską polską. Przedewszystkiem podpalano wieś. Tak zrobiono w
Sokolnikach, tak zrobiono w Biłce Sz;acheckiej, w Dawidowie, tak robiono zawsze w każdej wsi, która miała opinię wsi polskiej. Wpadli więc
żołnierze do wsi, podpalali ją, co z łatwością im przychodziło, gdyż ściany
okładane tam są słomą, co tworzy nazewnątrz t. zw. zachaty. Otóż podpalano
zazwyczaj zachaty i strzelano do ludzi. Ktokolwiek wyszedł z chaty, padał
zabity albo ranny. W ten sposób spalono przeszło 500 gospodarstw, a więc półtora albo dwa tysiące budynków w Sokolnikach, 96 gospodarstw w Biłce,
cośmy naocznie stwierdzili, a gdy ktokolwiek wyszedł z chaty, zazwyczaj albo
ranny, albo zabity padał. Wychodzono przecież, aby wypuścić bydło, i ci ginęli.
W ten sposób stwierdziliśmy w tym czasie zginęło 50 kilka wypadków śmierci w Sokolnikach, 28 wypadków
śmierci
w Biłce, nie mogliśmy stwierdzić ilości rannych. Przy przesłuchaniu zdarzały
się wypadki, rzeczywiście tragiczne. W takiej Biłce staje dziewczynka wiejska,
Agnieszka Kubów, lat niecałe 14, osoba nad wiek swój poważna. Co jej się stało?
Tatusia zabito na śniegu, gdy go wlokła, ażeby bliżej zaciągnąć go pod stodołę.
Mamę postrzelono kulką dum-dum (wybuchową), chorowało przez szereg tygodni i
umarła. Ciotka w ten sam sposób w nogę postrzelona znajduje się w szpitalu we
Lwowie. Ona sama jedna została głową rodziny.
Ale niema domu, bo dom spalony. Bywały wypadki, że gdy gospodarza zabito, albo
jeszcze konającego podpalono pod nim słomę dla bezpieczeństwa, aby zgorzał;
wypadków takich jest mnóstwo, (Głos; Bestjalstwo).
W ten sposób obchodzono się z polskiemi
wsiami.
Zbrodnie wołające o pomstę do Nieba.
Przy pędzeniu do robót zwracano
przedewszystkiem uwagę na dziewczęta. Dziewczęta te po robotach zostawały
oddane żołnierzom do użytku. Pan komendant Klee, wielki ataman ukraiński.
Niemiec z pochodzenia, założył z dziewcząt polskich dom publiczny dla wojska
z Żółkwi.
Lekarz mając, w leczeniu dziewczę
lat niespełna 20, wykształconą, przysłał i kazał jej uczynić przed komisją
zeznania. Ona opowiadała, jak ją i siostrę komendant Klee razem z drugim oficerem ukraińskim postanowili zgwałcić; gdy ona się broniła, wtedy
na złość oddano ją żołnierzom do użytku. Opowiadali, jak żołnierze zawlekli ją
do stodoły, i dalsze sceny, aż zemdlała. Dziś jest w leczeniu. i lekarz zmusił do
tego, że tego rodzaju rzeczy biedactwo powiedziało. Z łatwo zrozumiałych
powodów nie powiem nazwiska, ani miejscowości osób zainteresowanych.
Tego rodzaju wypadki zaszły, jak
dotąd stwierdziliśmy w 3 klasztorach żeńskich.
Ale pozatem, nasyciwszy swoje chuci kolejno, co żołnierze zazwyczaj mordowali
swoje ofiary, i mamy zeznania np. jak w Chodaczkowie Wielkiem koło Tarnopola,
we wsi czysto polskiej, 4 dziewczęta zostały zamordowane w ogrodzie, bo to było już w maju; oderżnięto
im piersi, a żołnierze ukraińscy podrzucali piersiami dla zabawy jak piłką. Znęcanie się
nad ludnością w ogóle odbywało się w wielu miejscowościach.
O niewiastach wiadomo, że obrzynano
im piersi, zapuszczano im papryki, stawiano granat ręczny w miejsce wstydliwe i
zapalano ten granat ręczny za pomocą lontu, ażeby te zakonnice, czy to
legionistki rozsadzić. To są wypadki, które się dość często powtarzają.
Tak znęcali się, jednak trzeba
zauważyć, specjalnie ludzie, należący do t. zw. półinteligencji. Żołnierz
ukraiński, chłop rusiński mordował, strzelał, ale pastwienie się było rzadsze,
aniżeli u podoficerów ukraińskich, którzy należeli do t. zw. półinteligencji
synowie popów.
W Szkle znaleziono trupa jeńca
Polaka, którego ukraińcy, przywiązawszy za szyję do drzewa i związawszy ręce,
rozstrzelali.
Jeden ze świadków, greko-katolik
Hołowa Michał z Jaworowa, zeznaje. „W połowie grudnia 1918 otrzymałem rozkaz od
żandarmerji ukraińskiej, że mam odwieźć na saniach rannych żołnierzy polskich z
Jaworowa do Żółkwi. Oprócz mnie, otrzymali podobny rozkaz także Iwan Wolbin i
Michał Tyndyk z Jaworowa. Na nasze sanie naładowano 17 rannych. Rannych
eskortowało 6 ukraińskich żołnierzy o nieznanych mi nazwiskach. Wyjechawszy z Jaworowa, nie skręciliśmy w stronę Żółkwi, lecz kazano nam jechać w stronę
Janowa. Gdyśmy dojechali do gminy Szkło, kazali nam żołnierze skręcić do lasu
„Grabnik”, i tam w lesie żołnierze wystrzelali wszystkich rannych.
Otóż odkopano potem ich, i nastąpiło
badanie zwłok.
Zwłok znaleziono 16, bo jeden z tych
17 uciekł. Zwłoki były z odzieży obdarte i nosiły ślady licznych ran
postrzałowych, a więc strzelano do nich ciągle.
Badanie tych zwłok, o którem spisano
powyższy protokół, odbyło się 27 kwietnia 1919 roku.
Tak było z tymi 17-ma. Podobne
rzeczy wydarzyły się w Janowie z 26 jeńcami polskimi.
Księdza Rysia z Wiśniewa zakopano
żywcem dogóry nogami; drugiego księdza, nieznanego nazwiska, zamordowano i
wrzucono do jamy przez niego poprzednio wykopanej. Świadkowie na to są.
Grzebanie żywcem powtarzało się bardzo często. To grzebanie żywcem jest
stwierdzone przez protokoły sądowe.
Wszystkie gminy podmiejskie lwowskie:
Brzuchowice, Biłka, Winniki Dawidów, Sokolniki, Dubiany, Basiówka mogą wykazać
podobne, jedne więcej, drugie mniej tragiczne wypadki. Strzelanina odbywała się
w ten sposób, że jeden tylko człowiek potrafił naliczyć 12 trupów ludzi bezbronnych. U Marcina Piwki w Basiówce ukraińscy żołnierze
dobyli z kołyski płaczącą jego córeczkę półtoraroczną, i rzuciwszy nią o ziemię,
zabili.
Sądy doraźne.
Z
pomiędzy tych wszystkich tragicznych wypadków specjalnie na uwagę zasługuje t.
zw. odkrycie spisku w Złoczowie. W Złoczowie było bardzo wielu ludzi w nędzy
oraz aresztowanych w więzieniu, w dawnym zamku Sobieskiego. Ludziom tym i
kolejarzom, którzy zostali bez roboty i dochodów ponieważ, odmówili przysięgi
na wierność państwu ukraińskiemu, przysłano z Tarnopola zapomogę 5,000 koron. Przywiózł
te pieniądze dr. Nieć. Mimo tego, że pieniądze oficjalnie z komitetu i z kasy
zostały wydano z wiedzą władz ukraińskich w Tarnopolu, mimo to, uznano te
pieniądze, jako pieniądze z organizacji polskiej z poza kraju przysłane dla
zrobienia spisku.
Otóż w nocy z 26 na 27 marca zaresztowano
odrazu kilkunastu ludzi i wzięto do więzienia. Według zeznań, które posiadamy,
oskarżonych przesłuchiwano w ten sposób, że bito ich do nieprzytomności i
wmawiano w nich istnienie spisku przeciw ukraińcom. Świadczy
o tem zeznania najstarszego z tych ludzi, notariusza tamtejszego, liczącego
lat, jak mi się zdaje, 76, staruszka, posądzonego również o spisek, p.
Sawickiego. Zwracam uwagę, że rozprawa przeciw oskarżonym rozpoczęła się o
godz. 7, wyrok zapadł o 9-tej, a o 4-ej popołudniu czekały na dziedzińcu 2 wozy,
aby zabrać trupy zabitych, a więc wyrok był zgóry znany. Od nocy były już dwie wielkie
jamy na cmentarzu gotowe, ażeby tych nieboszczyków przyjąć.
Rzecz znamienna, że w tej chwili po wykonaniu wyroku, przedmioty, będące
własnością zabitych, jak: tabakierki, papierośnice, łańcuszki znalazły się u
panów oficerów z sądu.
Odkopywanie grobów.
Komisja sądowa lekarska przy naszym udziale
odkryła zwłoki w jednym grobie 5 osób pomordowanych, bez trumien, w nieładzie
do grobu wrzuconych, napół nagich, w rozmaitych pozycjach leżących. Jedne
zwłoki były w położeniu kolanowo-łokciowym, co nasuwa podejrzenie, że odnośny
osobnik żywcem został pogrzebany, i po zasypaniu ziemią jeszcze pasował się ze śmiercią.
Są ślady widoczne okrutnego znęcania się
nad nieboszczykami.
U Hercoga widzieliśmy kości czaszki wraz z
podstawą czaszki zgruchotane na drobne kawałeczki, tak, że wszystko z czaszki
wraz z płynnym mózgiem bezwładnie wypada.
U Jerzego Podgórskiego stwierdzono: nos i
twarz spłaszczone, zupełny brak kości czołowej i obu łusek kości skalistej.
Otóż były najpierw katowani, potem obijani
kolbami, a obok tego znęcano się nad nimi, wyrywano języki, wyrywano palce,
pastwiono się w sposób nieludzki. Tego rodzaju wypadków, stwierdzonych
sądownie, mamy z Jaworowa 17, ze Złoczowa 28, z innych miejscowości po jednym
lub po kilka. Zdaje mi się, wystarczy to, ażeby Wysoka izba doszła do
przekonania, że obchodzenie się z ludnością polskę, bez względu na to, czy to
są obszarnicy, inteligenci, czy chłopi, że obchodzenie się to urąga wszelkim
pojęciom zdziczenia wojennego.
Śladami Chmielnickiego.
Jest to wytwór tej szkoły, która
zaprawiała młodzież na hąjdamaków w pojęciu Tarasa Szewczenki, że taki hajdamaka
bierze święty nóż, poświęcony we krwi lackiej, do mordowania wszystkiego, co
lackie, do mordowania nawet żony Laszki i dzieci własnych, jeżeli są z Laszki
urodzone.
Tak bohater szewczenkowskiego poematu p.
t. „Hajdamaki”, znany zresztą z historii Gonta, wyrżnie swoje dzieci własne, bo
się urodziły z żony Polski.
„Ślozy jemu tlekut,
A win taki riże taj riże”.
to
jest: „łzy mu płoną z żalu, ale mimo to rżnie”., bo zrodzone z Laszki.
Gdy na takich poematach zaprawiała
się młodzież, to z tej młodzieży wychodząca pół
i ćwierć inteligencja potem nie umie czego innego, jak tylko znęcać się, pastwić
i mordować.
Zwracam uwagę na jedną okoliczność,
że za te zbrodnie cały naród ruski w Galicji nie odpowiada. Mamy wsie, które
przechowywały Polaków, nawet przechowywały obszarników, dając im ubrania
chłopskie i biorąc ich za członków rodziny. Mamy wsie ruskie, które nie zmazały
się mordem, rzezią i rabunkiem, się mamy także i wsie, w których zamieszkiwał
jakiś nauczyciel, bo przedewszystkiem ci wszyscy kaci w przeważnej części,
porucznicy, czy setnicy, są nauczycielami ludowymi, lub żandarmami.
Gdy osiadł taki żandarm, jakiś
niedokształcony człowiek, tak pracował w tej gminie, że mamy wsie, które
urządzały zbrojone napady na wsie polskie, które podpalały te wsie, nie
czekając wojska.
Mamy także i wśród inteligencji
takich dzikunów, jak tarnopolski Ciokan, jak sędzia Maślak, dr. Korol i t. d.,
ale mamy także nietylko wśród inteligencji, nietylko wśród nauczycieli i
sędziów, ale nawet wśród księży ukraińskich takich, którzy nietylko do zbrodni
ręki nie przyłożyli, ale ratowali ludność polską i oficerom ukraińskim
odradzali, perswadowali, ażeby wsi nie palić, pośredniczyli między ludnością
polską a zdziczałem wojskiem. Wskutek tego należy sprawy ruskie traktować
inaczej. Należy po prostu wszystkich zbrodniarzy zamknąć do więzienia, a potem
rozpocząć mówić z tym ludem, nie ukraińskim a ruskim. Ukraińskość bowiem nie
jest narodowością.
Z tą uczciwą chłopską ludnością
ruską dojść do ładu będzie można, jeśli się ją wyzwoli z pod opieki
nieproszonych opiekunów, wychowanych na ideologii austryjackiej, hajdamackiej
na tradycji niszczyścielsko-zbójeckiej, na poezjach Szewczenki.
Praca będzie długa, ale to praca
Wysokiego Sejmu. Komisja może pracy tej dokonać zaledwie częściowo. Zaraz po
rozejściu się Sejmu, członkowie komisji wyjadą znowu do Galicji Wschodniej, ażeby
rzecz prowadzić dalej. Musimy mieć jednak pomoc wszystkich władz rządowych, bo
bez tej pomocy nie dojdziemy do ładu.
Pomoc ta jest potrzebna, ażeby
sądowanie stwierdzić w sposób wolny od wszelkich zarzutów, fakty, ażeby zbierać
fotografie, bo fotografie są materjałem dowodowym, ażeby tłomaczyć, opracowywać,
a potem wydać. Na to wszystko potrzeba i sił fachowych, które muszą być płatne,
i potrzeba nam pomocy tak władz wojskowych, jak i cywilnych.
Wobec tego, w imieniu Komisji, mam
zaszczyt przedłożyć wniosek:
„Sejm przyjmuje do wiadomości
pierwsze sprawozdanie Komisji dla badania okrucieństw ukraińskich i wzywa rząd,
żeby tej Komisji udzielił wszelkiej żądanej pomocy, celem jak najrychlejszego
zebrania, opracowania, tudzież opublikowania, tak w języku polskim, jak i w
językach obcych wszystkich materiałów, odnoszących się do cierpień i szkód,
wyrządzonych ludności polskiej przez ukraińców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz