Wpis z bloga Pana Rafała Bauera jakże aktualny dziś........Rafał Bauer – o biznesie bez ściemy – Strona 34 (rafalbauer.pl)
Oj jaka to szkoda, że Wiki kopie w takiej świeżej historii.
Gdyby była szansa na daty sięgające głębiej udało by się dowiedzieć czegoś
więcej o naszej współczesnej historii. Zastanawiające jest bowiem to, że w
naszym kraju jak ktoś jest agentem to wyłącznie albo służb PRL albo rozmaitych
macek rosyjskich. Co ciekawe, w zasadzie NIGDY na przestrzeni ostatnich 20 lat
nie wykryto u nas agentów CIA lub innej amerykańskiej służby. Można by
powiedzieć, że penetracja bratniego kraju to nonsens. Nic bardziej błędnego,
szczególnie jeśli wiemy, że za czasów PRL związek radziecki potrafił zadbać o
odpowiednie zabezpieczenie agenturalne na terenie RP. Ot tak na wszelki
wypadek. Trudno zatem założyć, że USA postępują dzisiaj inaczej. To stereotyp
miłości do amerykańskich chłopców versus krasnoarmiejcy skutecznie wyniósł
wszystko co nieprzyjemne poza nawias publicznej percepcji.
A wszystko zależy od punktu widzenia. Kiedyś w trakcie wizyty
w Tokio miałem okazję zwiedzać muzeum w którym istotna część ekspozycji
poświecona była zniszczeniom dokonanym przez Amerykanów w trakcie nalotów na
Tokio. Przewodnik opowiadając o tym barbarzyństwie stropił się nieco słysząc
moją uwagę o morderczych praktykach armii japońskiej. Sumitował się przez
chwilę po czym zauważył, że jesteśmy z Polski, kraju obozów koncentracyjnych. I
temat mieliśmy z głowy bo tłumaczenie kto mordował a kogo mordowano to była już
walka w narożniku.
Można zatem przyjąć, że tak jak się nie wykrywało agentury
ZSRR do 1989 roku, tak dzisiaj nie dotyka się agentury USA w myśl tej samej
zasady nie plątania się pod nogami sojuszników.
Jestem głęboko przekonany, że byli byśmy niezwykle zaskoczeni
zawartością depesz z Warszawy. Najwyższy chyba czas, aby masowo zdać sobie
sprawę, że w geopolityce nie ma się przyjaciół tylko płatnych akolitów. Nad
Wisłą pokutuje mit, że współpraca państw dokonuje się w oparciu o idee i
braterstwo a nie dostawy i pieniądze. Jednym z paradoksów doskonale
obrazujących nasze myślenie życzeniowe, jest niezrozumiały kult De Gaulla.
Generał jeszcze jako młody oficer udzielał się w ramach francuskiej misji wojskowej
w czasie wojny polsko bolszewickiej w 1920 roku. Wyrobił sobie o nas jak
najgorsze przekonanie i w efekcie prowadził politykę delikatnie mówiąc
wstrzemięźliwą wobec Polski.
Podobnie traktujemy Amerykanów, a ich ambasada symbolizuje
wolność podczas gdy rosyjska jest symbolem zniewolenia. Abstrahując od
ewidentnej konieczności takich a nie innych politycznych wyborów w naszym
kraju, warto jednak zastanowić się nad tym, czy nasz udział w amerykańskich
przedsięwzięciach politycznych jest konieczny, żeby nie zapytać wprost czy jest
opłacalny. Lektura doniesień ambasadorskich mogła by wiele powiedzieć kogo
ambasada lubi a kogo nie, kto w jej interesie lobbuje a kto wprost realizuje amerykański
interes.
W Iraku walczyła a w Afganistanie walczy obecnie nasza armia
zawodowa. Jej wyekwipowanie i utrzymanie kosztuje, a jak powszechnie wiadomo
wojna kosztuje nie mało. Czy nie jest zasadnym pytanie co za to otrzymujemy
względnie otrzymaliśmy? 5 lat misji irackiej kosztowało życie 22 a przez kontyngent przewinęło się ponad 15
tys żołnierzy. Na pewno był to poligon dla naszej armii. Nigdzie nie natrafiłem
jednak na informację ile łącznie nas kosztowała ta przygoda a przede wszystkim
ile sprzętu zostało na ten cel dokupione w naszej bratniej armii amerykańskiej.
Rad bym się dowiedział jaki procent PKB został poświecony na ten cel bo o ile
wymachiwano argumentami natury internacjonalistycznej, nawoływano do obrony
przed światowym terroryzmem to warto pamiętać, że broni masowego rażenia która
była powodem interwencji w Iraku nie znaleziono.
Od zarania świata realizowanie polityki innymi środkami, że
pozwolę sobie znów zacytować Clausewitza było kosztowne, toteż podłożem do każdej wojny były
spodziewane ekonomiczne frukta. Działo się tak zawsze nawet w epoce wojen
ideologicznych. Każdy sztab dokonywał ekonomicznej kalkulacji działań wojennych
licząc zasoby które pozyska na zajętym terytorium.
Chciałbym się dowiedzieć, czy nasz sztab dokonał takiej
kalkulacji, bo podejrzewam, że ruszyliśmy na tą wojnę bez jakichkolwiek
gwarancji a w oparciu o mgliste zapewnienia, choćby takie jak zniesienie wiz do
USA których nawiasem mówiąc nie zniesiono do dzisiaj.
Jedna z najważniejszych
bitew w naszym wojennym etosie to
szarża pod Samosierrą. W ciągu trwającej kilka minut spektakularnej szarży,
zginęło pięćdziesięciu kilku z nieco ponad stu kawalerzystów którzy zaatakowali
wąwóz. Bohatersko, bo otoczenie Cesarza otwarcie wątpiło w skuteczność ataku
wprost na armaty. Napoleon ripostował: „Zostawcie to Polakom”. Dla nas wielki
dowód polskiego męstwa, ale ta sama bitwa w historiografii napoleońskiej ma zupełnie określenie.
Słynie z tego, że jest jedną z najtańszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz