czwartek, 20 października 2016
10 królów inaczej, czyli jak się tworzy mity
W naszej historii, która jest zakłamana doszukanie do przyczyn wymaga kluczenia i powiązywania drobnych kawałków w całość. Poniżej fantastyczny artykuł dr Jerzego Jaśkowskiego, który w sposób pokazuje jak tworzy się historię i manipuluje ludźmi. Ot np. dzisiejszy Tryzub u banderowców, którym zostało wciśnięte przez chazarów symbol niepodległości, a w rzeczywistości chazarzy znaczyli nim BYDŁO. Ot i cały majdan.
10 królów inaczej. W czterech częściach.
„Dziesięciu królów inaczej”.
Tworzenie kolejnych mitów.
dr J. Jaśkowski
cz.1
„By dotrzeć do źródła trzeba płynąć pod prąd” S.Lec
Po zapoznaniu się z pracą p. Stanisława Bulzy pt: „Dziesięciu Królów” [PolishClubonline], miałem tak mieszane odczucia, że postanowiłem przelać je na papier.
Generalnie nie zgadzam sie ze sprowadzaniem roli inteligencji do maskowania i zaciemniania rzeczywistości. Roli wybielacza matrixu. Wręcz przeciwnie, uważam, że rolą tej warstwy, którą dawniej nazywano szlachtą , jest odkrywanie białych plam i demaskowanie konfabulacji. Jeżeli chcemy jeszcze kiedykolwiek żyć swobodnie, to musimy zachować przynajmniej resztki przyzwoitości i nie brać udziału w tej maskaradzie tworzenia wyimaginowanych światów dla starszych i mądrzejszych. Nie możemy brać udziału w maskowaniu nieuczciwości, tworząc górnolotne nazwy dla prostego cwaniactwa i oszustw.
Autor próbuje dokonać pewnej syntezy starożytnych „zwyczajów, czy praw”, obowiązujących na całym świecie, w konfrontacji z tworzeniem się tzw. NWO, czyli Nowego Porządku Świata.
W związku z faktem częstego pojawiania się takich prac uważam za konieczne zwrócenie uwagi na niebezpieczeństwa utrwalania falszywek, masowo produkowanych przez troli.
Przypomnę, że po II Wojnie Światowej było w Polsce jeszcze ok.75000 dworów. Dzięki planowej i centralnej gospodarce dyrektywami pozostało już ich tylko ok. 5000.
Każdy dworek miał bibliotekę. Zniknęły nie tylko te biblioteki, ale w”ostatnim” cwierć wieczu znikają również biblioteki miejskie, gminne itd. W związku z likwidacja wojska spalono wszelkie ksiażki będące na wyposażeniu jednostek wojskowych. Ot taka sobie centralna gospodarka. Dzisiaj w domach „uczonych” króluje internet. Książek brak. A przecież treść wydawnictw interentowych się zmienia.
Wracając do tematu. Wszelkie takie próby są cenne, ale muszą się opierać na wiedzy historycznej, archeologicznej, weryfikowalnej. Opieranie się tylko i wyłącznie na przekazach istniejącego w chwili obecnej piśmiennictwa, jest obciążone znacznymi błędami i wprostprowadzi do konfabulacji.
Wprowadza także zamieszanie, odrywając czytelników od ważnych problemów dnia codziennego, wpisując się w najbardziej istotny problem rządzących, czyli jak zagospodarować czas społeczeństwu.
Poniższy tekst może wydawać się niespójny, ale jest dostosowany do pojawiających się w oryginale artykułu tematów.
Już podane przez PT Autora przykłady pozycji książkowych, na które się powołuje, takie jak Dana Brown „Święty Gral”, czy „Kod Leonarda Davinci”, jest nieporozumieniem. Takie książeczki można czytać na tej samej zasadzie, co Piotrusia Pana, czy Tolkiena, ewentualnie Barona Munchausena. Każdy troszeczkę znający historię, już po przejrzeniu pierwszych kilkudziesięciu stron przestaje traktować Brauna jako historyka. Książka powstała w celu zamieszania ludziom w głowach i doskonale pasuje do prowadzonej od XIX wieku walki protestanckich ideologów z Kościołem Katolickim.
Spełnia poza tym zadanie podstawowe, czyli zagospodarowuje czas wolny od pracy przymusowej. Czyli jest takim samym czynnikiem dla „intelektualistów”, jak butelka piwa dla robotnika.
O tym, jak łatwo ludziom obecnie mącić w głowach, świadczą przykłady lotów w kosmos. Przypomnę, że pierwsi kosmonauci opisywali,że jedynymi budowlami widocznymi z kosmosu na ziemi są piramidy i tzw. Chiński Mur. Dopiero loty właśnie Chińczyków zadały kłam tym twierdzeniom, ponieważ z kosmosu wcale tych budowli nie widać. Potwierdzają to także badania rozdzielczości oka ludzkiego. Innymi słowy, wmówiono ludkowi coś, czego nie było. A ludek to kupił. A przecież takie obliczenia powinien umieć przeprowadzić każdy przeciętny inżynier.
Wyszło także na jaw obecnie, że pierwszym kosmonautą sowieckim wcale nie był Jurij Gagarin, ale Andriej Jakowlew, syn znanego konstruktora Jaków. Miał pecha i nie wylądował tam, gdzie planowano, wiec zastąpił go przed kamerami J. Gagarin. Wiadomo propaganda i polityka. I chociaż obecnie to już wyjaśniono, we wszystkich podręcznikach i encyklopediach nadal figuruje Jurij Gagarin, jako pierwszy kosmonauta. [Abstrahując od niemieckich doświadczeń z 1942 roku. Proszę nie zapominać, że ojcem medycyny kosmicznej jest Niemiec -Hubertus Strughold, Ze względu na swój wielki wkład w rozwój amerykańskiej astronautyki, jest nazywany „ojcem medycyny kosmicznej„.Innymi słowy skąd Niemcy znali zasady i prawa medycyny kosmicznej?].
Oczywiście można przytoczyć takich przykładów mącenia ludziom w głowach dziesiątki, jeżeli nie setki, od WTC 9/11 poczynając, a kończąc na tzw. katastrofach lotniczych.
Reasumując, obecne mącenie w głowach ludkowi niczym nie różni się od świetnego opisu zaćmienia słońca z „Faraona”, Bolesława Prusa. Obecnie dzięki telewizji, technice cyfrowej jest o wiele łatwiejsze to do przeprowadzenia.
Jeżeli chcemy dokonywać jakiejś syntezy, ciągłości przekazów, to powinniśmy się opierać nie tylko na przekazach pisanych, ale też na tych weryfikowanych materialnie czyli odkryciach archeologicznych.
Biblia jako dokument historyczny ma ograniczoną wartość, ze względu na ciągłe manipulacje tzw. tłumaczy. Przypomnę, że pierwsze tłumaczenie na łacinę miało miejsce dopiero w 1517 roku, czyli 1500 lat po opisywanych wydarzeniach.
Jednak do dnia dzisiejszego, nie wiadomo z jakich względów, do dalszej „obróbki” dopuszczono tłumaczenie żydowskich autorów z 1525 roku. Przeciętny czytelnik nie ma możliwości przeprowadzenia weryfikacji, „co wycięto”. Pierwsze polskie tłumaczenie to dopiero 1596 rok. Reprint wydany przez wydawnictwo Antyk w 2008r.
Ale pierwsze pełne, naukowe opracowanie Biblii, w oparciu o różne dokumenty z epoki, łącznie z papirusami leningradzkimi etc., dokonane zostało dopiero w latach 20-tych XX wieku, w Niemczech. Przypisy do tekstu oryginalnego, z wyjaśnieniami poszczególnych pojęć, zajmują chyba dwa razy większą objętość. Całość skończono w latach 30-tych, już w III Rzeszy. Opracowanie to nigdy nie było tłumaczone na inne języki.
Obecne wydania Biblii w rodzaju Biblii Tysiąclecia, zwanej inaczej Biblią tysiąca błędów, nie mogą być traktowane poważnie. Dodatkowo posługiwanie się Biblią utrudnia obecne uzgodnienie Episkopatu Polski z Prawosławiem z 2010 roku. Uzgodnienia te określają np. że jedna strona Biblii będzie w wersji prawosławnej, a druga katolickiej. Generalnie podam, że pomimo zastrzeżeń, że „ni kropki ni kreski zmieniaćnie wolno, bo to słowo Boże”, samo Imię Boże zostało wymazano z Biblii. W pierwotnej wersji było ono wymieniane ok. 7000 razy, a obecnie tylko 200. W nowej wersji ma być pojęcie „Starik”. Także numeracja wersetów i rozdziałów ma zostać zniesiona.
Od 20 lat twierdzę, że wszelkie pozycje wydawnicze, wbrew temu, co podają krytycy, służą tylko i wyłącznie indoktrynacji, czyli poprawności politycznej danego etapu. Jeżeli się uda na tym zarabiać, to dobrze. Dopiero drugim celem jest zajęcie czasu czytelnikom. Przekazanie prawdy jest możliwe tylko w niskonakładowych wydawnictwach i wydanych za pieniądze autora.
Nie należy zapominać, że zdecydowana większość tzw. bestsellerów jest pisana przez agentów rozmaitych służb, choćby takich, jak Ryszard Kapuściński, czy Ernest Hemingway.
Tak więc opieranie się na wydawnictwach, w pracach nawet popularno -naukowych, z lat 60 – 70 – 90 mija się z celem. Takimi właśnie dezinformacjami z zakresu historii najczęściej nas częstuje obecnie strona „Histmag”, podając artykuły oparte na pozycjach z minionej epoki jako na „faktach”, bez krytycznej analizy ówczesnych czasów.
To wyjaśnienie jest konieczne, ponieważ pokazuje ograniczenia, jakie powinien przyjąć czytelnik, chcący wyciągnąć wnioski z czytanego tekstu. Na przykład, jeżeli jakiś autor pisał w stanie wojennym o stanie wojennym, to z góry można założyć tendencyjność. Była przecieżcenzura i autor wiedział o tym. Tak więc naprawdę bardzo krytycznie trzeba to czytać. Najlepszym PT Autorem stanu wojennego lat 80-tych był przecież Jerzy Urban. Innymi słowy, jak napisał coś krytycznego o władzy, to można się było na to powoływać, ale na nic innego. Przecież żaden „rozsądny” człowiek nie będzie pisał negatywnie o pracodawcy. Dotyczy to także, a może przede wszystkim historyków uniwersyteckich, szczególnie XIX wieku i okresu po 1945 roku.
Jak łatwo poznać, czy dana pozycja zasługuje na wiarygodność, czy też nie? Trzeba wyszukać pojęcia, lub zdarzenia, co do których istnieje pewność, że nie istniały. Na przykład Solidarność walcząca rozsyła po Polsce wystawę, wykonaną na ok. 30 banerach, pokazującą historiętej „organizacji”. Na 3 i 4 bodajże planszy pokazują rzekome fakty, jak to robotnicy w Stoczni Gdańskiej w 1982 roku, na podstawie otrzymanych planów z Anglii, przygotowywali broń palną do powstania. Jest to wierutna bzdura, ponieważ robotnicy tego wydziału, którzy pracowali na tym wydziale, mówili nam, że tam nawet obrabiarek takich nie było. Więc niby czym mieli robić tę broń: młotkiem i kowadłem? Wystawa była prezentowana w naszym „Muzeum Sybir pro memento” przez okres kilku miesięcy. Więc sporo robotników ze Stoczni się z nią zapoznało.
Ale celem wystawy było wmówienie społeczeństwu, że stan wojenny był potrzebny, bo doszłoby do walki zbrojnej i więcej ofiar by było. Innymi słowy, wystawa rozgrzeszała huntę wojskową. Możesz sobie sam, PT Czytelniku, odpowiedzieć na pytanie, kto za tym stoi.
Podobnie pisanie o „królach” przed rokiem 810- jest nieporozumieniem. Pojęcie król powstało od Karola Wielkiego – „Korol”, „Karol” itd. Czyli żaden władca przed tym rokiem nie może nosić tytułu król.
Tak więc nazywanie biblijnego Dawida królem jest nieporozumieniem. Mógł być władcą, panem itd, ale nie królem. Tym bardziej, że nie mażadnej wymiany korespondencji pomiędzy tym rzekomym wielkim królem, a sąsiednimi władcami Egiptu, czy Babilonii. Bez wątpienia, gdyby jakakolwiek dokumentacja istniała, to byłaby nagłaśniana na wszelkie możliwe sposoby.
Ten przydługi wstęp jest konieczny, aby podkreślić znaczenie krytycyzmu w stosunku do słowa drukowanego. Powtarzam, słowo drukowane musiało zostać wydane. Więc ktoś musiał za to płacić?
Wracając do tematu „syntezy” ustrojów politycznych. Chcąc dokonać jakiejkolwiek porównania, musimy się oprzeć na drabinie. Taką drabiną w historii są daty. Wiadomo, że ludzie mają tendencję do upiększania rzeczywistości. Typowym przykładem jest rodzina Romanowych, której potomkowie do dnia dzisiejszego, na przykład w Hiszpanii, zajmują się sprzedażą dyplomów bojarskich. Podobno sam Putin kupił sobie za 100 000 dolarów tzw. osobisty dyplom bojara.
Trzeba jednak pamiętać, że po pierwsze: pojęcie bojar nie jest równoznaczne z pojęciem szlachcic, czy rycerz. Szlachcicem było się z krwi, czyli urodzenia, bojarstwo się kupowało z majątku. Stąd spisy szlachty przeprowadzane w carstwie moskiewskim, sprawdzające co kilka pokoleń, czy dany osobnik ma jeszcze majątek, czy już nie. Podobnie zresztą robił to Wiedeń, sprzedając nagminnie tytuły szlacheckie, szczególnie po ludobójstwie przeprowadzonym w 1846 roku. Stąd taka ilość „hrabiów galicyjskich”, późniejszych naukowców uniwersytetu krakowskiego, czy lwowskiego.
Prawdziwe dzieje rodziny Romanowych opisał Wacław Gąsiorowski w świetnej książce „Królobójcy”. Prawdziwi Romanowowie zostali wymordowani w XVII wieku.
Praca p. St. Bulzy zaczyna się od opisu „idealnego” państwa Platona [427 -347]. Czyli opis powstał koło V wieku przed naszą erą. Platon opisuje stare państwo Atlantydę, jako wytwór wyobraźni. Pan Bulza traktuje to tylko jako teorię, na którą chcą się powoływać współcześni twórcy NWO.
Problem polega na tym, że archeolodzy znaleźli co najmniej kilka miejsc na świecie, pasujących do opisu Platona, miast idealnych – okręgów. Miasta koła są FAKTAMI, a nie teorią. Takie miasta istnieją przed Uralem. Również ślady takich miast istnieją w Afryce, w dawniejszej Rodezji. Miasta budowane na planie koła, z kolistymi miasteczkami obok. Ośrodki te są połączone brukowanymi drogami, wykonanymi z kamienia o średnicy około 30 cm. Drogi mają szerokość 6 metrów i wiele kilometrów długości.
Jeżeli te platonowskie kręgi to fantazja starożytnego autora, to kto wybudował te fizycznie istniejące miasta?
Miasta te są datowane na 75 000 – 100 000 lat. Oczywiście musimy być bardzo ostrożni w przyjmowaniu tych dat, ponieważ praktycznienie dysponujemy żadnym zegarem czasu na takim dystansie. Badania radioizotopowe zawiodły, o czym wiadomo od co najmniej 30 lat. Kawałek skały z końca XIX wieku [wybuch wulkanu] rozesłano do kilkunastu laboratorów zajmujących się datowaniem izotopowym. Rozrzut podanych wyników wynosił od 10 000 do 3 000 000 lat. Skała miała ok. 80 lat. Obecna nauka potrafi już wyjaśnić to zjawisko. Okazuje się, że na kilka dni przed zmianą aktywności słońca, zmienia się tempo rozpadu izotopów.
Te miliony, czy miliardy lat, były potrzebne XIX i XX wiecznym „naukowcom”, w celu uzasadnienia istnienia ewolucji, a zaprzeczeniu istnienia Pana Boga. Wszystkie wykopaliska, nawet sprzed 20 000 lat pokazują, że szkielet człowieka się nie zmieniał. Czyli w tym okresie żadnej ewolucji nie było. Jeżeli ”naukowcy” wychodzili od jednej komórki, do tak skomplikowanej maszynerii, jaką jest człowiek, to musieli wydłużać czas. Stąd te miliony i miliardy lat Ziemi.
Pamiętaj:
JAK CHCESZ SPRAWDZIĆ KRĘGI POWIĄZAŃ, ZAWSZE SZUKAJ PRZEPŁYWU PIENIĄDZA, nie zajmuj się niebieskimi migdałami.
PAMIĘTAJ, TYLKO TE IDEE ŻYJĄ, KTÓRE WEDŁUG STARSZYCH I MĄDRZEJSZYCH ŻYĆ MAJĄ.
http://davidicke.pl/forum/arkaim-najwieksza-rosyjska-tajemnica-t2688.html
http://treborok.wordpress.com/slowianszczyzna/arkaim-kolebka-slowianskiej-aryjskiej-cywilizacji/
http://pl.wikipedia.org/wiki/Musasir
http://www.fronda.pl/a/arka-noego-byla-okragla-tabliczka-sprzed-4000-lat,33982.html
http://chomikuj.pl/ezo-Rita/Dokumenty/ksi*c4*85*c5*bcki+i+wideo/ARCHEOLOGIA+Staro*c5*bcytne+wojny.Zagninione+cywilizacje/Czy+kto*c5*9b+mieszka*c5*82+przed+nami+na+ziemi,2578687962.odt
budowa Stonehenge 1901 roku.
http://treborok.wordpress.com/slowianszczyzna/arkaim-kolebka-slowianskiej-aryjskiej-cywilizacji/
dane geograficzne wykopalisk
Karolina - 25 55 ’53,28 „S / 30 16′ 13,13″ E
Badplaas - 25 47 ’33,45 „S / 30 40′ 38,76″ E
Waterval - 25 38 ’07,82 „S / 30 21′ 18,79″ E
Machadodorp - – 25 39 ’22,42 „S / 30 17′ 03,25″ E
Budowa Stonehenge 1901r.
„Dziesięciu królów inaczej”.
Tworzenie kolejnych mitów.
dr J. Jaśkowski
cz.2
„Propaganda polityczna to sztuka czynienia innych nielubianymi” H.Tissot
Najlepszym przykładem na to, że można wyprać mózgi tzw. historykom, jest porównanie prac na ten sam temat sprzed 100 laty, z obecnymi. Na modny obecnie temat terenów zwanych Ukrainą, a dawniej Podolem, Dzikimi Polami, rozmaitej maści użyteczne trole zapisują całe tony papieru. Zdecydowana większość tych prac opiera się na podręcznikach Marksizmu i Leninizmu, używanych w szkołach specjalnych, zwanych WUM-lami. Nie można zapomnieć, że cenzurę tych podręczników prowadzili już od lat 40-tych Ozajasz Szechter z żoną Heleną Michnik. Wystarczyły więc dwa pokolenia prania mózgów, aby osiągnąć dzisiejszy efekt Gazety Wyborczej i jej podobnych.
Zrealizowano dokładnie plan DuPointa, opisany w liście do generała Waszyngtona [Biblioteka Kongresu USA]. Oświata państwowa jest indoktrynacją. Żadna szkółka niedzielna, ani oświata domowa, nie zmieni nastawienia ucznia, szkolonego 5 godzin dziennie, przed 6 dni w tygodniu.
Poniżej przytoczę fragment pracy prof. Feliksa Konecznego sprzed 100 lat, dotyczący wiedzy na temat Dzikich Pól, Podola itd. Zdecydowanie jego prace są bardziej wartościowe, aniżeli te produkowane obecnie, z prostego powodu. Obie wojny spowodowały zniszczenie większości bibliotek i archiwów polskich i zawierających polskie zbiory. Na przykład Bibliotekę Raczyńskich w Poznaniu w 1943 roku zniszczył nalot amerykańskich bombowców.
Archiwa monarchii austro-węgierskiej znajdują się w USA.
Po 1945 roku mieliśmy jeszcze 75 000 dworków. Każdy dworek miał dużą bibliotekę, gromadzoną przez pokolenia. Obecnie dworków zostało koło 5000, najczęściej w rękach nowouryszy. Książki palono. Powiadał w naszym Muzeum „Sybir pro memento” uczestnik takiego palenia książek, jak to w latach 1951 – 53 palono przywiezione do Biblioteki PAN, na ul. Wałowej w Gdańsku, książki z Biblioteki Rapaswhile.
Poniżej przytaczam parę fragmentów z „Dziejów Rosji” Feliksa Konecznego. Pierwsze wydanie ukazało się w 1921r.
Tak więc prace prof. F. Konecznego są zdecydowanie lepiej oparte na dokumentach, a zatem bardziej wiarygodne, aniżeli to, co masowo produkują starsi i mądrzejsi. Oczywiście trzeba pamiętać, że prace pisane w zaborze austriackim były recenzowane przez urzędników miłościwie panującego „cysorza”.
Po drugie, autorzy ówcześni pisali bardzo poprawnie politycznie, czyli unikali przytaczania niezbyt chwalebnych faktów. I oczywiście nie mogli źle pisać o rodzinie „cycorza”
Cytuję: „Dalekie wyprawy żeglarskie były od dawna kwestią ekonomicznego bytu dla południowej Skandynawi; znała też cała Europa zachodnia normandzkich twórców państw nadmorskich, “wikingów”, których rodzonych braci nazwano na Podnieprzu “waregami” ,”Rusami”. Nawiedzali oni od dawna krainy nad Dźwiną zachodnią i Newą, lecz tylko sporadycznie, bo nawet dotarłszy w okolice jeziora Ilmenu, niewielkie odnosili z tych wypraw korzyści. Dowiedziawszy się atoli, że gdzieś dalej na południu są kraje bogate, do których wszystkie te ludy północne dostarczają futer, nie spoczęli, aż rzecz tę zbadali bliżej i pozbierali informacje w szeregu wypraw eksploracyjnych, podróży, przedsiębranych w celu odkryć geograficznych nad Dniepr, Don, Morze Czarne i Wołgę. Stwierdzili, że jezioro Ilmen stanowi klucz do wszystkich dróg wodnych tej strony świata, jako położone na rozstajach, łączących Morze Bałtyckie z Czarnem i Kaspijskim, Skandynawję z Carogrodem i kalifatami Azji muzułmańskiej. Około roku 850 zaczynają się systematyczne najazdy Waregów, celem opanowania górnych biegów Dniepru i Wołgi. Chodziło Rusom o to, żeby osiąść bliżej początków złotodajnych dróg wodnych, przyczem ostatecznym celem zamierzonej ekspansji było “złote miasto”: Carogród. Zaczyna się “put iz Warjag w Greki”, mająca stanowić hasło dwu następnych wieków.
Ludy słowiańskie i fińskie około Ilmenu zawarły sojusz przeciw Waregom, lecz bezskutecznie. W latach 859-862 rozstrzygnęła się walka na rzecz Rusów i żaglowe łodzie “wareskie” spuszczono po raz pierwszy już i na Wołgę. Tak zaczyna się historia tych krajów od wojen handlowych. Nie rolnik, lecz kupiec nadaje tu piętno historyczne.
Waregowie pragnęli zdobyć sobie państwo nad Bosforem, a Podnieprze miało dla nich wartość i znaczenie jedynie jako “droga do Grecji”. Wśród wschodnich Słowian zakładali tylko stacje wojenne i handlowe, a cała ich działalność posiadała wszelkie cechy świadomej tymczasowości. Oni też sami pozostali tylko drużynami, skupionymi około pewnych grodów, w nieustannym pogotowiu do wypraw. Jedna z drużyn wareskich podążyła Dnieprem aż do krańców osadnictwa, tj. do Kijowa i wydarła tamtejsze krainy zwierzchnictwu chazarskiemu. Stąd już pomiędzy r. 860 a 865 odbyła się pierwsza wyprawa wareska pod Carogród. Inna drużyna, zająwszy w r. 862 Nowogród nad Ilmenem pod wodzą Rusa R u r y k a, wybierała się również na Kijów – lecz dopiero w 20 lat potem, w r. 882, znalazły się wszystkie stacje wareskie około Ilmenu i wzdłuż Dniepru pod jednym wspólnym kierunkiem. Dokonał tego następca Ruryka, Oleg (879-912), wierny opiekun nieletniego jego syna i dziedzica, Igora (912-945). Oleg wyprawiał się na Bizancjum w r. 907, wymusił gruby okup i nader korzystny traktat handlowy. Największą wyprawę urządził Igor w r. 941 w 10.000 łodzi żaglowych, ale porażon “ogniem greckim”, sam ledwie zdołał się ocalić ucieczką w 10 łodzi. Powrócił na wody Bosforu w trzy lata potem z nową walną wyprawą i wziął okup, lecz musiał przystać na traktat handlowy na warunkach gorszych, niż za pierwszym razem.
Dwa razy ulegała wśród tego “droga do Grecji” zamknięciu, zatarasowana przez dzicz koczowniczą. Raz w r. 884, gdy na stepy na południe od Kijowa przesiedliła się większość Madiarów z nad Wołgi i Kamy, co jednak trwało zaledwie sześć lat, gdyż dzicz Madiarska przeniosła się na niziny węgierskie, sprowadzona przez cesarza niemieckiego przeciw państwu wielkomorawskiemu. Drugim razem zajęli stepy południowe w r. 915 wyparci przez Chazarów z nad morza Kaspijskiego Pieczyngowie, lud turański. Po niedługim czasie sprzymierzył się z nimi Igor przeciw Bizancjum. Dzięki Rusom nawiązały się tedy stosunki pomiędzy dorzeczem Dniepru a cesarstwem greckim.
Wpływy chrześcijańskie poczynają skutkiem tego działać, aż wdowa po Igorze, Olga (945-964), zjechała w r. 957 do Konstantynopola i przyjęła tam chrzest – w obrządku grecko-katolickim. (schizmy jeszcze nie było). Obstawał jednak przy pogaństwie syn jej, Światosław (964-973), który dwa razy wyprawiał się na półwysep bałkański (967, 969), dwa razy zdobywał i tracił państwo bułgarskie, a zginął od Pieczyngów (pozyskanych tymczasem przez Bizancjum) podczas przygotowań do trzeciej wyprawy (973).
Wyprawy Światosława stanowiły pierwsze zetknięcie się Słowiańszczyzny wschodniej z południową; niosły zaś nadto zarodek zetknięcia i z zachodnią Słowiańszczyzną: Waregowie dowiedzieli się w Bułgarji, którędy sprowadzano na półwysep bałkański z Zachodu “srebro i konie”. Zainteresowali się poddunajskim szlakiem handlowym, łączącym Europę środkową z półwyspem bałkańskim, i poczęli badać sprawę, którędy mogliby mieć do tego traktu dostęp od Kijowa. Szlak ów miał kilka odgałęzień ku północy. Najbardziej wschodnie z nich wiodło przez wąwóz dukielski w Karpatach na ziemię polskiego ludu Lachów [ Lendzian -jj]. Siedziby jego, sięgające mniej więcej od Sanu do Strypy i górnego Bugu, stanowiły jakby południowe przedłużenie Mazowsza. Ani Mazowszanie, ani Lachowie nie należeli jeszcze do państwa piastowskiego, pogrążeni w pierwotnym bycie plemiennym pod drobnymi książątkami grodowymi. Nie było też jeszcze od wschodu bezpośredniego sąsiedztwa z osadnictwem wschodnio-słowiańskim, gdyż z jednej strony z prawego brzegu Bugu koczowała Jaćwież, z drugiej zaś nad górną Prypecią i najbardziej zachodnimi jej dopływami nie było zgoła osad ludzkich.
Wśród słowiańskiej ludności odbywała się praca misjonarska również w obydwóch obrządkach. Aż do Pieczyngów zapędził się słynny ”
http://w.kki.com.pl/pioinf/przemysl/dzieje/bruno/bruno.html
” \t „_blank” św. Bruno z Kwerfurtu , misjonarz z poręki polskiej, wielbiciel Bolesława Wielkiego. Znaczną część dorzecza Prypeci, Turowszczyznę, nawracał biskup kołobrzeski, Reinbern. Różnica obrządku nie stanowiła na dworze kijowskim najmniejszej przeszkody. Biskupi ci mieli wspólniczkę “łaciństwa” w księżniczce szwedzkiej, żonie Jarosława, syna Włodzimierzowego, a jednak w niej właśnie znaleźli przeciwniczkę – nie z wyznaniowych tedy względów, lecz z politycznych. Chodziło o sprawę następstwa po Włodzimierzu. Miał do tego słuszne prawa synowiec Włodzimierzów, Światopełk, który zyskał oparcie w potężnym władcy Słowiańszczyzny zachodniej, będąc od r. 1012 zięciem polskiego Bolesława Wielkiego. Włodzimierz wolał oczywiście przekazać Kijów synowi Jarosławowi, niż synowcowi – i Światopełk znalazł się w więzieniu wraz z żoną. Bolesław ujął się za córką, a zwycięska jego wyprawa roku 1013 miała istotnie ten skutek, że gdy we dwa lata potem nastąpiła śmierć Włodzimierza, władcą Kijowa został Światopełk. Ale Jarosław nie dał za wygraną i sprzymierzył się przeciw polskiemu władcy z Henrykiem II niemieckim. Pokonany został na głowę. Bolesław zajmuje w r. 1018 Kijów i stojąc u szczytu powodzenia… opuszcza jednakże sprawę zięcia, powraca do Polski, a Światopełka pozostawia własnemu losowi. Ten pobity przez Jarosława w r. 1019, ucieka i nie pojawia się już na widowni dziejowej.
Bolesław Wielki porzucał sprawę zięcia z widoczną świadomością i z własnej woli. Gdyby był chciał, mógł był utrzymać go przy Kijowie. Wszak władał tym grodem i czuł się tam panem; czuł się władcą od Łaby po Dniepr, skoro z Kijowa wyprawiał dwa poselstwa, do obydwóch cesarzy: do “rzymskiego” cesarza Henryka II w Niemczech i do Bazylego II w Carogrodzie, ogłaszając się ich sąsiadem, prosząc o przyjaźń, a grożąc w razie nieprzyjaźni.
Panowanie wareskie nie miało w tym okresie (ani nawet za Jarosława) granic terytorialnych, określonych choćby mniej więcej; nie ciągnęło się bowiem bez przerw przez zwarte terytoria, lecz szerzyło się jakby skokami, przeskakując znaczne przestrzenie, od jednej stacji wojenno-handlowej do drugiej. Zachodzą poważne wątpliwości, czy w połowie XI wieku obejmowało ono już wszystkie krainy Podnieprza, oddalone bardziej od znaczniejszych dróg wodnych.
Na południe sięgało panowanie Włodzimierza i Jarosława do rzeki Suły (poza którą koczowali Pieczyngowie, a następnie Połowcy), na lewym zaś brzegu Dniepru tylko do Rusi. Poza Podnieprzem była stacja wareska od czasów jeszcze Ruryka w Rostowie; Włodzimierz założył ich kilka na zdobytej ziemi Lachów, a Jarosław dodał trzy nowe: stację stałą w Jurjewie (Dorpat) po zachodniej stronie jeziora Czudzkiego i dwie niestałe, zrazu przez lato tylko utrzymywane, w dwóch ogniskach ludów fińskich: w Suzdalu wśród Mery i w Muromie wśród Mordwy. Kraje pośrednie pomiędzy Sułą a Muromem nie były znane Waregom ani nawet jeszcze z początkiem XI wieku. Granice panowania były tym wątpliwsze, że wojny, prowadzone przez Rurykowiczów, nie miewały na celu zdobyczy terytorjalnych. Chodziło tylko o wymuszenie coraz lepszych warunków handlowych, o złamanie danego monopolu u ościennych i ściągnięcie nowego działu handlu na targowicę kijowską czy nowogrodzką, o zdobycie nowej drogi handlowej, stanowiącej dotychczas wyłączność Chazarów, czy Bułgarów nadwołżańskich itp. Tak na przykład Światosław, zdobywszy w r. 965 całe państwo Chazarów, nie zatrzymał ani skrawka ziemi, poprzestając na tem, że zmusił ich przepuszczać kupców przez Don; państwo zaś chazarskie istniało nadal.
Pojęcie zwierzchności terytorjalnej nad ziemią samą było zgoła nieznane wschodniej Słowiańszczyźnie owych czasów. Ziemia stawała się własnością tego, kto ją pierwszy osiedlił, obrobił, począł wyzyskiwać łowami, rybołówstwem, bartnictwem. Książę nie miał w tej dziedzinie życia żadnego prawa wyższego. Na równi z kimkolwiek mógł obrobić ziemię pustą i, zająwszy ją z tego tytułu, zostawał właścicielem ziemskim, jako prywatny właściciel-gospodarz, lecz bynajmniej nie z racji zwierzchnictwa państwowego. Podobnież zwierzchność wareska nad Słowianami była zwierzchnością bez pierwiastka państwowego. Najazd ich nie był zdobywaniem ziemi na Słowianach, lecz tylko wymuszaniem utrzymania i danin. Waregowie nie pragnęli bynajmniej własności ziemskiej. Drużynnik książęcy wareski stawał się nieraz kupcem, lecz rolnikiem w tym okresie żadną miarą! Drużynnicy pozostali żywiołem ruchomym, załogującym po grodach na utrzymaniu książęcym. Nie o założenie państwa szło Waregom, lecz o życie cudzym kosztem i o bogacenie się. Już za Olgi powstały około jeziora Ilmenu specjalne targowiska książęce, nazwane “pogostami”, ponieważ przybywali tam “goście”, tj. kupcy obcy. Przez długie wieki trwał też we wschodniej Słowiańszczyźnie handel na rachunek książęcy.
Władza książęca wobec ludności słowiańskiej ograniczała się do spraw o powinność wojskową i wybieranie daniny. Jeniec wojenny stanowił wyłączną własność księcia; można go było użyć do robót przymusowych, lub sprzedać kupcom wschodnim. Waregowie nie zajmowali się ani rządem, ani administracją – a zgoła już mylnem jest mniemanie, jakoby wnieśli byli do Słowiańszczyzny wschodniej feudalizm. Panowanie Rurykowiczów było wspólnotą rodową, nie rozdzieloną, lecz tylko podzieloną na udziały, z których żaden nie ma być przywiązanym dziedzicznie do pewnej gałęzi rodu. Starosta rodowy dzierży Kijów, inni zaś otrzymują gród bardziej lub mniej intratny, stosownie do miejsca, zajmowanego w hierarchii rodowej. Każdy Rurykowicz przechodził tedy kolejno, stopniowo na coraz wyższy szczebel hierarchii w rodzie i na coraz intratniejsze księstwo. Żaden książę nie był związany na stałe z żadnem księstwem, ani materialnie, ani moralnie; żadna dzielnica nie była mu gniazdową, dziedziczną z dziada pradziada. Jeden tylko zachodził wyjątek: komu zmarł ojciec przed dziadkiem, stawał się “izgojem” (wykolejeńcem), tracił prawo do postępu w hierarchj rodu i grodów i musiał poprzestać wraz z całym już dalszym swem potomstwem na ojcowiźnie, jaką ona była w chwili śmierci ojca. Wyjątkowo więc tylko w udziałach izgojów (np. Połock) mogła się wytwarzać jakaś tradycja dynastyczna i wyrabiać jakieś ustalone stosunki państwowe. Starosta rodowy, książę kijowski, posiadał w zasadnie władzę patriarchalną nad krewniakami, lecz nie był zgoła ich zwierzchnikiem państwowym. Nie było żadnego “wielkiego księcia kijowskiego”, ani nawet tytuł wielkoksiążęcy nie był znany. Żaden książę dzielnicowy nie płacił daniny księciu kijowskiemu.
Zachodzi tu różnica zasadnicza pomiędzy dziejami Słowiańszczyzny wschodniej a Europy zachodniej i środkowej. Wszystkie narody europejskie zaczynały od organizacji państwowej, narzuconej sobie przez zdobywczą dynastię – poczem następuje walka społeczeństwa o wpływ na państwo, aż dochodzi się do państwa, opartego na społeczeństwie. Ale Waregowie całkiem państwa nie tworzyli i okres wareski nie jest wcale narzuceniem państwa społecznościom wschodnio-słowiańskim. O ile zaś miałoby się uważać panowanie ich za państwową stronę dziejowego życia Słowiańszczyzny wschodniej, dojdzie się do nieznanego Zachodowi widoku: odsłoni się rozbieżność społeczeństwa a państwa. Nie mogło nie być rozbieżności takiej tam, gdzie marzeniem dynastii było porzucić kraj opanowany. Wszak Rurykowicze pragnęli rzucić Podnieprze, a zdobyć sobie państwo na Bałkanie, wyzyskać podwładne ludy słowiańskie do celu, nie mającego żadnego związku z interesami społeczeństwa, a nawet pozostającego z niemi pod niejednym względem w jaskrawym przeciwieństwie.
Sprzeczności tej objawem jest też ustanowienie stolicy w Kijowie, mieście posiadającym do tego najmniej warunków. Okoliczne krainy były ubogie, a zamożność Kijowa polegała nie na produkcji, lecz na pośrednictwie tylko tranzytowym: położony przytem na granicy osiedlenia i narażony na napady Pieczyngów, miał położenie jak najkłopotliwsze. Ale dynastia zrobiła stolicę z Kijowa, bo był najdalszą stacją południową ich “drogi do Grecji”. Pierwszeństwo Kijowa oparte było na zamiarze zdobycia Carogrodu, a potem Cerkiew urobiła z niego “macierz grodów ruskich” ze względu na Ławrę Peczerską.
Wśród coraz ostrzejszego współzawodnictwa nowych i starych ognisk handlowych utracił Nowogród W. swój handel morski i możność ekspansji handlowej ku zachodowi, gdyż nie zdążył opanować wybrzeża czudzkiego w Estonji. Hegemonię handlowa dzierżyli tu “Warjagowie z gockiego brzegu”, tj. kupiectwo z wyspy Gotlandji, (której stolica, Wisby, uchodziła za najbogatsze po Konstantynopolu miasto chrześcijaństwa).
Miało się to zmienić, odkąd kupcy bremeńscy odkryli w r. 1159 ujście i dolny bieg Dźwiny zachodniej, i odtąd handel niemiecki staje do współzawodnictwa. Gdyby w owych czasach – pod koniec wieku XII – powiodło się było Nowogrodowi złamać w sojuszu z niemieckimi miastami handlową hegemonię “gocką”, byłaby się Ruś północna otwarła dla cywilizacji zachodnio-europejskiej już pod koniec XII wieku – gdyż nastąpiłoby parcie ku wybrzeżom Estonii, skutkiem czego Bałtyk byłby się stał morzem także ruskiem.
“0kno do Europy” było wybite już za czasów Andrzeja Bogolubskiego, ale on sam zabił je, osłabiając Nowogród wojną, która właściwie nie ustawała odtąd nigdy, przerywana niedługimi tylko niejako rozejmami. Nowogrodowi zależało odtąd tym bardziej na tym, żeby nie dopuścić do wytworzenia się na Zalesiu znaczniejszej siły państwowej. Kombinował najrozmaitsze sojusze podczas długoletniej wojny miast, zataczającej coraz szersze kręgi na Smoleńsk, Witebsk, Połock, Druck, Rjazań, Rostów i Włodzimierz n/Kl.
Rola książąt w tej wojnie mieszczańsko-handlowej zeszła do kondotierstwa w obronie lokalnych interesów kupieckich; coraz też częściej zdarzało się, że książę, zmieniwszy swe “kniażenie”, walczył kolejno za wręcz przeciwne sprawy. Tak na przykład Nowogrodzianie, potrzebując teraz wybitnego wojownika, powołali do siebie na “księcia” Mścisława Chrobrego ze Smoleńska, miasta wówczas sobie wrogiego. Wśród zmiennego szczęścia wojennego stawał się zrazu sprzymierzony z Nowogrodem W. Rjazań zwierzchnikiem Zalesia, gdy tymczasem brat Bogolubskiego, Michał, ledwie samą tylko Moskwę zdołał zająć. Niebawem atoli najmłodszy z braci Bogolubskiego, Wsewołod – zwany dla licznego potomstwa “Dużem Gniazdem” (Bolszoje Gniezdo) – stał się pogromcą Rjazania i jedynowładcą Zalesia. Książę ten nie posiadał ani przedsiębiorczości, ani zmysłu politycznego, ale miał dziwne szczęście. Dał się we znaki Nowogrodowi: zajął mu ważny “prigorod”, Torżek i uwiódł mieszkańców do Suzdalszczyzny – zaczynając w ten sposób owe sztuczne wędrówki ludów, urządzane przemocą przesiedlania, które miały stać się taką swoistą cechą dziejów Rosji…”
Z ciągiem dalszym tej interesującej historii Słowiańszczyzny Wschodniej można się zapoznać w „Dziejach Rosji”, wydawnictwo Antyk.
I proszę teraz porównać ten tekst z tekstami umieszczonymi w tzw. polskich wydaniach, po 1945 roku historii Rosji. Stąd takie zakłamanie na temat tego biurkowego tworu, jakim jest obecna Ukraina, pod prezydenturą obywatela izraelskiego Króla Czekolady”. Jest to jednocześnie dowód wprost na to, kto kieruje prasą i masmediami w POlsce.
Jest to także powód do tego, by krytycznie zapoznawać się z piśmiennictwem ostatnich dwóch pokoleń.
Ps. Prof. F.Koneczny trzyma się tutaj wiedeńskiego „zezwolenia” na początki historii tych rejonów. Historia słowiańszczyzny wschodniej i środkowej jest dużo starsza. W rejonie Przemyśla - ośrodku Lędzian - znaleziono złoty medal cesarza rzymskiego Walensa (364-378 r n.e.). Medale takie były bite tylko dla cesarza, który wręczał je dwa razy w roku jako nagrody dla najbliższego otoczenia, zwycięskim wodzom, głowom państw współpracujących z imperium. Trudno przypuszczać, aby taki medal został „sprzedany na aukcji” komuś innemu, aniżeli jednej z wymienionych osób. Znaleziono także osadę z czasów rzymskich, wraz z przedmiotami codziennego użytku oraz naczyniami liturgicznymi chrześcijaństwa obrządku wschodniego [schizmy nie było jeszcze]. Tak więc istnieją dowody materialne na „życie państwowego” na tych terytoriach co najmniej 1000 lat wcześniejsze aniżeli pokazuje to obecna „historia”.
Podkreślenia jj
cz.III
Historia wywiadów. Dziesięciu królów inaczej.
dr J. Jaśkowski
PAMIĘTAJ, TYLKO TE IDEE ŻYJĄ, KTÓRE WEDŁUG STARSZYCH I MĄDRZEJSZYCH ŻYĆ MAJĄ -jj.
Archeolodzy robią podstawowy błąd, oceniając wiek wykopaliska na podstawie warstw ziemi. Czym głębiej, tym warstwa starsza. Odwołam się do powodzi z 1997 roku. Jeżeli krowa ze Śląska przeniesiona falą powodziową wylądowała na Wolinie i została przysypana mułem, a po wielu latach zostanie znaleziona i w jej żołądku będą resztki roślin górskich, to znaczy, że te rośliny rosły na wybrzeżu? [fakt autentyczny].
Prościej mówiąc, nie wiemy, w jaki sposób powstawały warstwy w danej okolicy, więc nie możemy oceniać na tej podstawie co jest starsze, co młodsze. Nawet stosunkowo dokładne badania C-14 w ocenie wieku do 5000 lat, często nie są przeprowadzane z powodów ekonomicznych [tak twierdzą].
W ogóle, w archeologii stosunkowo rzadko stosuje się badania chemiczne, czy izotopowe, do oceny na przykład składu zapraw murarskich.
W Polsce przyjmuje się, za propagandą pruską, że zamki na Warmii i Mazurach budowli Krzyżacy, chociaż sami Krzyżacy piszą, że odkupywali je od lokalnych właścicieli.
Tzw. grupy rekonstrukcyjne pokazują prastarych Słowian jako mieszkających w kurnych chatach, a jeszcze w XIX wieku z morza na Wolinie wystawały kamienne kolumny greckie. Kolumny te rozebrały władze pruskie do budowy portu w Szczecinie. Piszą o tym XIX-wieczne podręczniki.
Kapitanowie rzymskich statków podają w swoich księgach okrętowych, że płynąc na wschód od Danii Długim Morzem [obecnie nazywanym Bałtykiem] widzieli liczne miasta i twierdze. Trudno zakładać, by kapitanowie znający Rzym z milionem mieszkańców, czy Konstantynopol, ponad milion, nie umieli rozróżnić wioski, od miasta.
Podobnie hełmy wikingów z rogami nigdy nie istniały w rzeczywistości. Nie znaleziono ani jednego takiego hełmu w wykopaliskach. Udowodniono, że są wytworem Hollywood z 1936 roku. Nie przeszkadza to nadal produkować takie gadżety, widziane w grupach rekonstrukcyjnych.
A nasi politrucy po 1945 roku włożyli to wszystko między nieudowodnione bajki. I tak zostało, że kultura techniczna przybyła dopiero z Krzyżakami.
Podobnie między bajki włożono sprawę, że „myszy zjadły Popiela”, a Karol Szajnocha dokładnie 100 lat wcześniej wyjaśnił, że pojęciem „mysses” nazywano w tamtym okresie najazdy wikingów. Było ich koło 11, między innymi 3 w Polsce, ale i Norymbergię „myszy” zjadły. W Polsce oprócz Kruszwicy, także księcia w Wyszogrodzie „myszy” zjadły.
Najdziwniejsze jest to, że podręczniki dla Polaków, po polsku wydawane w państwie pruskim, datowały pierwszego władcę Polski – Leszka, na 520- 549, a „polskie” po 1945 roku wycięły z historii te 500 lat.
Dlatego instrukcja Ściśle tajne Moskwa, 2.VI.1947r. K.AA/OC 113 INSTRUKCJA NK/003/47 roku zabrania drukowania reprintów dokumentów. Można było mniej wartościowym tubylcom tylko omówienia tych dokumentów przedstawiać. Dotyczyło to całej Europy okupowanej przez Sowietów.
Przypomnę tylko, że Sowieci powstali dzięki 10 000 000 marek w złocie Otta Warburga, ministra spraw wewnętrznych Cesarstwa Pruskiego i 20 000 000 dolarów w złocie jego brata, bankiera z Wall Street, wraz z kompanami Leibą Khunem i Oppenhaimerem. [Zbrodnia na Morzu Białym 1940] . Ukraina obecnie powstaje dzięki 5 miliardom dolarów. Cóż inflacja.
Tak więc wszelkie dywagacje o komunistach, bolszewikach itd, są wypocinami eunuchów intelektualnych. Tzw. bolszewicy to były roboty wykonawcze, głowy znajdowały się zupełnie gdzie indziej.
Że nadal tak jest, udowadnia wypowiedź generała niemieckiego z 2009 roku, twierdzącego, że w chwili powstania Niemieckiej Republiki Federalnej kanclerz i prezydent musieli podpisać zobowiązanie, że cała oświata i wszelkiej maści masmedia będą do 2099 roku pod kontrolą USA. Jakie to ma znaczenie, można się przekonać porównując skutki kontroli przez sowietów polskiej oświaty, tylko przez dwa pokolenia. A tutaj w Niemczech aż 7 pokoleń będzie indoktrynowanych.
W Niemczech mogą się ukazywać wspomnienia żołnierzy poszczególnych dywizji z okresu II Wojny Światowej, w nakładach kilkuset egzemplarzy dla członków tych oddziałów. Tylko! A my mówimy, że u nas jest cenzura!
Tak więc wracając do historii, istniała cywilizacja oparta na widocznych ruinach kołowych miast. Opis Platona jest opisem tylko literackim. Mniej więcej tak samo dokładnym, jak Kroniki Długosza, opisujące na podstawie klerykalnych dokumentów historię Polski z przed 500 lat. Nie można zapomnieć, że żaden z Piastów nie stanął na wysokości zadania, aby utworzyć znane na zachodzie wyższe szkoły, zwane uniwersytetami. Wszelkie dokumenty pisali u nas obcokrajowcy. A wiarygodność ich może być wątpliwa. Wystarczy przytoczyć takiego Kallimacha, szpiega co najmniej 3 dworów. O innych agentach nie wspomnę.
To, że ówcześni ludzie opływali morza i oceany, nie jest żadną tajemnicą. Bogactwa wykopalisk aż nadto dobitnie potwierdzają ten fakt. Już koło 3 wieku naszej ery wojownicy indiańscy w Peru nosili uzbrojenie samurajów z XVI-XVII wieku.
Wydaje się jednak co najmniej wątpliwe sugerowanie tych samych znaczeń pojęciom z różnych epok. Pan Bulza porównuje znaczenie malowideł z okresu babilońskiego z VII wieku p.n.e., do sumeryjskich z okresu 3000 lat wcześniejszego. Pojęcia się zmieniają w znacznie krótszym okresie. Przed 100 laty określenie osoby płci żeńskiej mianem kobieta mogło spotkać się z policzkiem, bowiem oznaczało prostytutkę. Osobę taką nazywano kobita. Starsi i mądrzejsi dokonali zmiany i dzisiaj jest odwrotnie.
Podobnie budowanie teorii na R. Polańskim, czy innych tego rodzaju „autorach”, jest kolejnym nieporozumieniem. Oni wykonują tylko zalecenia służb, takie jak wyżej podałem. Chodzi o zajęcie czasu ludkowi mniej wartościowemu i przekazanie informacji, przyzwyczajanie do nowych treści. Jest to Orwell w całej pełni.
Przykładem może być tworzenie tzw. Centralnych Banków Narodowych, jako dowodu samodzielności kraju. Tworzy się wszelkie atrybuty samodzielności, w rodzaju Rady Polityki Pieniężnej [mianowanej, a nie wybieranej].
A prawda jest taka, że obecnie już ponad 140 banków „centralnych narodowych” należy do konsorcjum, formowanego przez Rothschilda, byłego patrycjusza Frankfurtu, poddanego księcia Hesji – kuzyna Habsburgów.
Żaden kraj na świecie nie może drukować pieniędzy dowolnie. Dlatego stworzono te wszelkie banki centralne i międzynarodowe. Potem opowiada się bajki dla dzieci o tym, kto to rządzi. Opisuje się czyny Cezara i jego tragiczną śmierć, ale nie podaje się, że nastąpiła ona z powodu bicia na szeroką skalę własnej monety. Tym czynem doprowadzić mógł do upadku wielkich banków. To, że banki posługują się seryjnymi mordercami opisałem wcześniej. Nawet w tak wielkim i demokratycznym Państwie jak USA, każdy prezydent, który chciał tworzyć własny pieniądz, ginął. Tak zamordowano i Lincolna i Kennedyego. W ostatnim roku zginęło 12 wysoko postawionych pracowników najpoważniejszych banków. Być może za dużo wiedzieli.
Z polskiej historii można przytoczyć niewyjaśnione zgony Stefana Batorego, czy Władysława IV.
Przyjmowanie opowiadań Browna, czy Baigneta, o rodowodzie Merowingów jako faktów, jest co najmniej dziwne, jeżeli nie śmieszne. Ponieważ ani wcześniej, ani później, nikt nie potwierdził tej opowieści. To, że pewni ludzie dorabiają sobie życiorysy, możemy prześledzić na Radziwiłłach, czy innych litewskich „książątkach”. Ale co to ma wspólnego z faktami? Facet, ktory władał mniej więcej obszarem powiatu dorabia sobie życioryc. Nie jest to nic dziwnego vide hrabia K…
To, że pewne symbole były przejmowane przez różne grupy, jest faktem bezspornym.
Takim przykładem jest liczba 12 plemion Izraela, 12 rycerzy okrągłego stołu, 12 apostołów, czy 12 doradców Bolesława Chrobrego. Biorąc pod uwagę rozpiętość wieków pomiędzy tymi opisami, można po prostu przyjąć, że im się podobało nawiązywanie do wybitnych w owym czasach zdarzeń.
Trudno też robić jakieś karkołomne założenia w związku z hakenkrojcem i symbolem słońca Ariów.
Podobnie wmówiono banderowcom, że ich znak firmowy, czyli trizub, pochodzi od pierwszych kniaziów Rurykowiczów. Tak naprawdę jest to znak, jakim cechowali bydło żydowscy Chazarzy – tamgas.
Te wszelkie bałamutne opieranie się na opisach rozmaitej nacji pośredników tradycji są niepoważne. Niestety duża część z pośród nich to użyteczne trole. Jak podała prasa, obecnie 99% gazet w Polsce drukuje wydawnictwo niemieckie.
Pani Bławatny była agentem wywiadu brytyjskiego. Pisze o tym w swoich pamiętnikach adwokat hinduski z Pretorii, zwany później Gandhim. Gandhi podaje, jak to się spotkał w Londynie z odpowiednimi przedstawicielami służb, w restauracji wegetariańskiej pani Bławatny.
Taka przykrywka jest doskonała. W owym czasie wegetarianizm był w powijakach, więc przez większość czasu lokal był pustawy. Wegetarianizm stał się modny dwa pokolenia później.
Podobnie tzw. loża masońska saska spotykała się pod „Bachusem”, rzekomo na orgiach pijackich. Dziwnym trafem na spotkaniach byli tylko wysocy oficerowie armii saskiej, później zarządzający Polską. Na tych spotkaniach wymyślono w 1692 roku tę blaszkę zwaną Orłem Białym, o którą się tak biją niektóre gremia.
Przypomnę, Polska za Piastów, czy za Jagiellonów, żadnych blaszek nie uznawała. Mało tego, jeszcze w 1654 roku Sejm uchwalał ustawy karania gardłem tych zdrajców, którzy przyjmą od obcych odznaczenia,
Podobnie trudno się zgodzić z twierdzeniem p.St. Bluzy, uważającego barona Pierre de Coubertina za twórcę współczesnych olimpiad, ponieważ tak podają poprawne politycznie dezinformatory, zwane encyklopediami. Coubertin był agentem wywiadu francuskiego, wyznaczonym do realizacji pewnego zadania. Po wojnie prusko – francuskiej 1871 roku i ciężkim laniu, jakie dostała Francja, łącznie z olbrzymią kontrybucją, sztab generalny zaczął myśleć. Oczywistym było dla wszystkich, że najbardziej zawiodła informacja, na przykład o wyposażeniu armii pruskiej. W celu zdobycia tej informacji Francja użyła najlepszej broni, jaką zawsze dysponowała, tj. miłości francuskiej. Do dania dzisiejszego, idąc od placu Pigal w dół ulicą Budapeszteńską, widzimy całe koszary prostytutek.
Tak więc sztab francuski zaprzągł do roboty te setki panienek. Ale jak dotrzeć z nimi do przeciwnika. Najlepszym sposobem są oczywiście igrzyska sportowe. Stąd idea olimpiad i podrzucania panienek przed i po zawodach chłopcom w pikelhałzach.
Opisują to dokładnie autorzy francuscy w książce pt: „Historia wywiadów”.
Podobnie szeroko swego czasu nagłaśniany bandyta, zwany Józefem Światło, prawdziwe nazwisko Izaak Fleischfarb.., był od 1947 roku agentem brytyjskim. Jego postępowanie, o którym mogliśmy się dowiedzieć dopiero po 1990 roku, na przykład wbijanie butelek w pochwy torturowanych kobiet, widocznie się nie bardzo podobało ówczesnym przełożonym z MI-6 i sprzedali go Amerykanom. Światło, pracując na dwóch etatach, jako agent NKWD i CIA, brał udział w przygotowaniu tzw. Października, jako spiker radia WOLNA EUROPA, czyli wywiadu CIA. A potem, jako szanowany profesor amerykańskich uniwersytetów, uczył kolejne pokolenia Amerykanów, aż do lat 70-tych, historii komunizmu. Znał ją przecież z autopsji. I proszę zauważyć, że ani po 1970 roku, czyli w czasie odwilży genseka Gierka, ani później, nikomu z tzw. władz polskich nie przyszło do głowy zażądać ekstradycji tego bandyty. Dziwić się nie należy, że pokolenie wychowane przez Światło i jemu podobnych, brały udział w tajnych więzieniach i torturach.
Dorabianie do tego ideologii nie uchodzi. Po prostu jest nie na miejscu.
ZAWSZE SZUKAJ PRZEPŁYWU PIENIĄDZA, JAK CHCESZ STWORZYĆ KRĘGI POWIĄZAŃ, nie zajmuj się niebieskimi migdałami.
http://pl.wikipedia.org/wiki/J
ózef_Światło
http://hej-kto-polak.pl/wp/?p=65660
http://pl.wikipedia.org/wiki/Karol_Szajnocha
http://www.4lomza.pl/forum/read.php?f=1&i=29822&t=29822
public.bibliothek.uni-halle.de/index.php/hjg/article/download/…/18
http://www.polishclub.org/2014/08/28/dr-jerzy-jaskowski-jak-banderowcow-wydmuchano-z-cyklu-listy-do-wnuczka-czesc-6/
http://www.polishclub.org/2014/09/02/dr-jerzy-jaskowski-dziesieciu-krolow-inaczej-tworzenie-mitow/
http://www.polishclub.org/2014/04/15/dr-jerzy-jaskowski-dziwni-historycy-ukraina-dezinformacja-czesc-ii/
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=10597&Itemid=119
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=11807&Itemid=119
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=12588&Itemid=47
http://wsercupolska.org/joomla/index.php?option=com_content&view=article&id=6665:dr-jerzy-jaskowski-tajne-akta-cia-a-edukacja-z-cyklu-polska-istnieje-formalnie-&catid=6:warto-przeczytac&Itemid=18
pobrano z
http://educodomi.blog.pl/2014/09/07/166/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
>>pierwsze tłumaczenie na łacinę miało miejsce dopiero w 1517 roku<<
OdpowiedzUsuńAha, czyli wiesz, że nic nie wiesz, nawet nie słyszałes o Wulgacie...
Taka tylko uwaga techniczna. Gdyby dzielił Pan tekst za pomocą akapitów i odstępów akapitowych, lepiej by się czytało... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń