sobota, 28 maja 2022

Feliks Pisarewski – Parry „Orły i Reszki” czyli kolejny przykład jak to naprawdę wyglądało z żydami podczas II wojny światowej

Czytelniku,


Poniżej,  mało znany przykład jak to naprawdę wyglądało z tymi żydami i Polakami.

Warto go poznać, gdyż narracja żydokomuny odwraca wszystko do góry nogami.

Są to wspomnienia do dziś żyjącego jeszcze autora w Australii jak to się stało, że został uwolniony, brał udział w akcjach i jak to widział.

Feliks Pisarewski – Parry „Orły i Reszki” czyli kolejny przykład jak to naprawdę wyglądało z żydami podczas II wojny światowej. 

Poniżej tylko małe fragmenty z jego wspomnień, który pokazuje, że nie mamy własnej narracji,  ale te obecne pisowska hołota rządząca w Polsce musi zostać odsunięta od władzy, gdyż za co się nie wezmą to spartolą. A skutki obserwujemy na co dzień.


s.64

„ Tu słowo o „Pietii”, któremu winien jestem dozgonna wdzięczność. Jeżeli żyje  i te słowa dotrą do niego, niech mi wybaczy nieco rubaszną charakterystykę. Był to niepozorny, chuderlawy, jakby przyczajony, nijako uśmiechający się człowiek. Butów z cholewami nie wyciągał nigdy, uważał zapewne, że by go dekonspirowały, za to nosił przybrudzone bryczesy. Powiedziałem kiedyś, że wygląda jak chłopak na posyłki  ( co może było w tym czasie komplementem). Przez pół godziny „Pietia” ignorował mnie patrząc spod przymrużonych powiek w innym kierunku. Miał szparę między zębami, przez którą mówił świszcząco – sycząco, monotonnie i rozwlekle. Ale działał szybko i zdecydowanie. Był rozważnym, mądrym konspiratorem.

Zastanawiałem się cały czas, dlaczego dokonali operacji odbicia mnie z Pawiaka? Mnie – właśnie mnie, i kto mnie odbijał? To było najbardziej intrygujące. Moje głównie kontakty siedziały na Pawiaku, teraz Ci ludzie byli już dawno wywiezieni do obozów lub rozstrzelani.

Odbitką może organizować tylko jednostka dysponująca odpowiednimi siłami, sprzętem, melinami, bronią itd. Itd., a przede wszystkim uzasadnieniem odbicia. Odbitka nie była na pewno codziennym wydarzeniem. Musiało to być  chyba odpowiednio rozpracowane, zbadane, skoordynowane i także zatwierdzone.

„Pietia” był jak się potem okazało, dowódcą podokręgu, miał więc techniczne możliwości realizacji zadania. Nie wiedząc dokładnie do jakiej organizacji należy, nie zdawałem sobie sprawy z całokształtu tej imprezy.

Odpowiedź otrzymałem dopiero teraz: po pierwsze wiedziałem gdzie jest zamelinowana broń, którą Zaturski szykował już do kooperacji z ZSRR, po wtóre byłem „specjalistą od Pawiaka”, jako, że działałem w kolumnie sanitarnej, znałem terminy zmian wart, plany, cele i ich rozkład, zakamarki, rozmieszczenie więźniów, ewentualne punkty podkopów itd.;

Wszystkie te informacje ZWZ-AK z pewnością już miały poprzez szpital, ale wkrótce wyklarowało się, dlaczego „Pietia”, ne miał do nich dostępu; i po trzecie „Pietia” niezależnie od faktu, że był moim serdecznym przyjacielem, wierzył również w moje wartości konspiracyjne i szanował moją organizacyjną, nie mającą z nim  nic wspólnego przeszłość. Znaliśmy się przed wojną z działalności sportowej.  „Pietia” był AZS, a ja w Polonii.

Wszystko w sumie stanowiło wielkie osobiste wyróżnienie, które mi pochlebia do dnia dzisiejszego.

Prawdziwy szok nastąpił w chwilę później, gdy dowiedziałem się, że organizacja  „Pietii” wchodzi w skład NSZ-u! NSZ co prawda wkrótce scaliły się wkrótce z AK, ale to nie zmienia faktu. Byłem chyba jedynym Żydem w szeregach NSZ i do tego przez NSZ odbity!

 

s. 66

„W owym czasie wyłoniło się nowe zagadnienie, które postanowiłem szybko rozwikłać! Przy którejś tam zdawkowo ogólnej tam dyskusji „Pietia” nadmienił, że jeden z jego kumpli cierpi na zapalenie skórki  na penisie i że musi się poddać operacji zwanej „fimozą”. Polegała ona na obcięciu górnej warstwy pletwy tworzącej żołądź, pokrywającej cewkę.

Zabieg to może nie wszystkim znany, nieważny nieistotny i bardzo osobisty. Lekarz chirurg, który zabieg ten miał przeprowadzić w szpitalu, specjalizował się podobno prywatnie w „dorabianiu” tej skórki znajomym Żydom.

Brzmi to dzisiaj zapewne śmiesznie i problem ten ma brzmienie archaiczne, ale wówczas pomyślałem żałośnie, że tylko bardzo rasowy i nie splamiony pochodzeniem Aryjczyk, posiadający dobre papiery  i mocne lekarskie alibi, może pozwolić sobie na luksus takiej operacji.

Dla Niemców tak zwane obrzezanie było dowodem pochodzenia. Lekarze gestapo lub SS urządzali z reguły „szwancparady” połapanych ofiar, a potem lancet, szkło powiększające, wykazywały niezbicie przynaleznośc rasową lub religijną. Tacy biedacy byli  albo rozstrzeliwani, albo ginęli w obozach koncentracyjnych – Et voila, a ja tu pętam się z moją higienicznie spreparowaną przybudówką, jak gdyby dla pogłębienia moich licznych kłopotów.

Zwyczaj obrzezania sięga 4000 r. pne i różne sa wersje jego pochodzenia. Wiadomo, że poddawali się temu zabiegowi Egipcjanie, Abisyńczycy, Żydzi, Arabowie i inne narody. Obrzezanie oznaczało osiągnięcie dojrzałości fizycznej i psychicznej. Pitagoras poddał się zabiegowi, zanim pozwolono mu studiować w egipskich świątyniach. Obrzezaniu podlegały również kobiety. W Afryce, Egipcie, płd Ameryce i Europe, w Malezji, W Australii, Indiach skracano im wówczas zewnętrzne genitalia. Jak z tego wynika zwyczaj ten był bardzo szeroko rozpowszechniony i stosowany z pobudek religijnych lub higienicznych, specjalnie w krajach o ciepłym klimacie. Dzisiaj zwyczaj rozpowszechnia się coraz bardziej na całym świecie  włączając zachodnią Europę i Amerykę.

Zastanawiałem się, czy w ogóle warto w moich wspomnieniach nadmieniać, ale chyba tak – była to przecież część mojej wojny. Były w tym i humorystyczne momenty – wojny na wesoło. Zawołałem wówczas:

- „Pietia”! Czy ten twój znajomy lekarz mógłby i mnie pomóc?

„Pietia” popatrzył na mnie uważnie i z dobrotliwym uśmiechem i nie zdziwił się. Byłem mu za to wdzięczny.

Następnego dnia wiedzieliśmy na ten temat więcej. Cała sprawa jest oczywiście związana z kosztami, które „Pietia” zobowiązał się pokryć.

Lekarz miał malutki zakonspirowany szpitalik. Oświadczył, że zabieg jest bolesny, polega głównie na zamelinowaniu wymordowanego towarzysza niedoli w lodowatych okładach przez tydzień. Żadnej podniecającej lektury! – nekrologi proszę bardzo.

„Pietia” zakomunikował mojej łączniczce Jadzi, że mam problem z nerkami i zostałem ulokowany na kilka dni w podziemnej klinice.

Zabieg był bolesny i nieprzyjemny. Mimo lokalnego znieczulenia zaciskałem zęby i przeklinałem w myślach wszystkie kutasy z tego świata!

Minęło parę dni. Pracowałem nad planem odbijania więźniów z Pawiaka, byłem napompowany makabrycznymi wspomnieniami i rozmyślaniami. Trochę jadłem, ale nie piłem. Doktor dwa razy badał szwy, posypywał dezynfekcyjnym preparatem, obkładał lodem i mruczał z uciechy.

Mój pobyt w szpitalu dobiegał końca. Doktor oznajmił mi, że musi wyjechać na kilka dni na gościnne występy do innego siedliska obrzezańców i że jego asystentka (przyjaciółka) wyjmie nazajutrz szwy. Dodał, że powinienem się potem grzecznie zachowywać i że wojnę na pewno wygramy. Rzucił raz jeszcze okiem na swe dzieło sztuki i oznajmił:

- Wszystko wygląda znakomicie, nawet Hitler i Goebbels nie powstydzili by się tak aryjskiego wyglądu.

 

I tak to wyglądało naprawdę

 

 

s.70

„Podobno Armia Krajowa, zawiązana 14 lutego 1942 roku na bazie ZWZ, liczyła już 380 tysięcy zaprzysiężonych członków. Czy liczba ta obejmowała ludzi z innych organizacji, nie wiem. Działało ich wtedy niemało. Każda miała oddzielne dowództwo, inną strategię, przeprowadzała nieskoordynowane operacje. To prawda cel był wspólny…..Cóż, kiedy praktyka pozostawiała wiele do życzenia. Dochodziło do niepotrzebnych nieporozumień, tracono energię na spory  i wzajemne animozje. Młodzi Polacy nie byli najczęściej absolutnie nieświadomi rozgrywek na wyżynach, nie zdawali sobie sprawy z założeń politycznych organizacji, do których należeli.

Czym to się skończyło wiemy

 

s. 130

„Polacy celują w demonstrowaniu „jak ginąc należy” , ale znacznie wstydliwsi są w udowodnieniu „jak przeżyć i żyć można”.”

 

Bardzo celna uwaga

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz