niedziela, 12 marca 2023

Czy jest coś takiego jak polski kapitalizm? – Andrzej Szlęzak

 Chyba tak. Warto byłoby go opisać. Na razie jestem na to za słabo przygotowany, ale kilka istotnych przemyśleń mogę przedstawić teraz. Dobrym polem obserwacji do tego jest to, co dzieje się w gospodarce województwa podkarpackiego.

 

Określenie „polski kapitalizm” może być mylące. Zapewne należy się zgodzić, jeśli określimy tak system gospodarczy funkcjonujący na obszarze określanym obecnie jako Polska. Mylące jest to określenie przy słowie „kapitalizm”, ponieważ polski kapitał prywatny jest słaby.

 

Otóż o istocie polskiego kapitalizmu decyduje kapitał dużych i wielkich zagranicznych korporacji oraz kapitał dużych, państwowych przedsiębiorstw. Wysunę śmiałą [chyba oczywistą! – admin] tezę, że w obu przypadkach ten kapitał nie buduje przede wszystkim siły państwa polskiego.

 

W przypadku zagranicznych korporacji można powiedzieć, że mamy do czynienia z drastyczną dysproporcją między tym, co zyskują te korporacje w Polsce, a tym, co zyskują, a bardziej tracą, ich polscy pracownicy, a głównie państwo polskie. Widać to choćby na przykładzie rezygnacji rządu PiS-u ze ściągania podatków z amerykańskich korporacji z branży informatycznej.

 

Z kolei duże spółki skarbu państwa, to siedlisko partyjnych interesów, źródło ogromnych dochodów partyjnych nominatów w zarządach i radach nadzorczych oraz podporządkowanie politycznym decyzjom, niejednokrotnie sprzecznym z zasadami ekonomii. Obecne rządy PiS-u pokazują dodatkowo, że zarządzanie spółkami skarbu państwa, to źródło rozlicznych patologii.

 

A teraz powrót do sytuacji w województwie podkarpackim. Koncern Heineken zdecydował o zakończeniu produkcji piwa w browarze w Leżajsku. To smutny fakt i zapewne bolesny dla Leżajska, ale w skali województwa ma większe znaczenie propagandowe niż ekonomiczne. Piwo „Leżajsk” jest rozpoznawalną marką w Polsce. Jednak ta marka jest własnością prywatną i właściciel ma prawo zrobić z nią, co uważa, nawet jeśli to nie podoba się lokalnej społeczności.

 

W tym przypadku podniósł się jednak sprzeciw, polityczny sprzeciw. Śmiem twierdzić, że jego przyczyny są właśnie bardziej polityczne niż ekonomiczne. Jako od zawsze mieszkaniec Stalowej Woli przypomnę, że również rozpoznawalną w Polsce markę maszyn budowlanych ze Stalowej Woli, przed kilkunastu laty sprzedano Chińczykom i ta marka zniknęła. Z chińskim koncernem wiązaliśmy w Stalowej Woli duże nadzieje, ale to nie skończyło się sukcesem. Ani wtedy, ani teraz politycy którejkolwiek opcji nie protestowali i nie protestują.

 

Rozdzieranie szat przy okazji browaru w Leżajsku trzeba uznać za przede wszystkim demonstrację polityczną, którą tłumaczą zbliżające się wybory parlamentarne. Politycy, którzy protestują przeciw decyzji koncernu Heineken nic nie wskórają. Nie ma takiej siły w Polsce, która zmusiłaby silną, zachodnią korporację do liczenia się z głosem lokalnej społeczności. W ostateczności Unia Europejska albo któreś silniejsze państwo z Unii pogrozi palcem, a rząd i władze lokalne pokornie podporządkują się woli tych sił.

 

Jeśli jakieś działanie w tej sprawie ma sens, to zastanowienie się nad prawnymi, ekonomicznymi i politycznymi regułami, które pozwalają zagranicznym korporacjom robić co im się podoba, co bywa, że nie ma nic wspólnego z zasadami wolnego rynku. Tak już działają globalne korporacje, że wraz ze swoją ekspansja stają się wręcz wrogami wolnego rynku i konkurencji. W takiej sytuacji protest polityków, zwłaszcza tych z PiS-u, jest czystą korzyścią polityczną. Wiadomo, że nic nie zmieni, więc za nic nie trzeba będzie brać odpowiedzialności, a łatwo zyskać poklask wyborców.

 

W tym samym czasie, co problem w Leżajsku, na przeciwległym krańcu województwa w Sanoku, dogorywa firma z dwustuletnią tradycją i o ważniejszym znaczeniu ekonomicznym niż leżajski browar. Mam na myśli sanocki „Autosan”. Tę firmę, która już upadała, chciał uratować rząd PiS-u, więc ją upaństwowiono i włączono w struktury organizacyjne Huty Stalowa Wola. W tym przypadku wyszły na jaw ułomności państwa, jako właściciela i zarządzającego gospodarką.

 

Trzeba zadać sobie pytanie, co wspólnego mieli tradycyjny producent autobusów z producentem sprzętu artyleryjskiego. Jeśli nawet coś mieli, to dla HSW „Autosan” okazał się piątym kołem u wozu. Prawdopodobnie „Autosanu” nie da się już uratować, choć takie szanse były. Co ciekawe, w HSW raczej z tego powodu nie będą płakać. To w tym wypadku bardziej potrzebna była i chyba jeszcze jest jakaś interwencja polityczna.

 

Włączenie „Autosanu” w struktury HSW było decyzją czysto polityczną, bez głębszego uzasadnienia ekonomicznego. Jak zdecydowana większość takich decyzji nie mogła skończyć się dobrze. „Autosan” to teraz gorący kartofel, więc nikt – zwłaszcza z rządzącej partii – nie chce poparzyć sobie palców. W obliczu wyborów więcej tu można politycznie przegrać. „Autosan” wymaga decyzji, za które trzeba wziąć odpowiedzialność. Do tego w polskiej polityce zazwyczaj brakuje chętnych. Czy zatem ta zasłużona i potrzebna polskiej gospodarce firma zdechnie? Jeśli patrzeć na dotychczasowe mechanizmy polskiego państwowego kapitalizmu, to niestety nie ma dla niej ratunku. Szkoda.

 

Andrzej Szlęzak

pobrano z :Czy jest coś takiego jak polski kapitalizm? – Andrzej Szlęzak – Bibula – pismo niezalezne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz