środa, 26 marca 2025

Jak Niemecka agentura zlikwidowała kadrę dowódczą i najzdolniejszego dowódcę Armii Czerwonej Michaiła Nikołajewicza Tuchaczewskiego

Czytelniku,

 

Warto sobie czasami przypomnieć jak działaja obe słuzby i jakie są tego skutki. Zwłaszcza dzisiaj, gdzie szuka się rosyjskich agentów. Gdzie najpierw niemiecka agentura zwana Platforma Obywatelską rozmontował nam armię, a po niej przyszły żydki z PiSu, co nam tak namotały, że dziś nic nie mamy, a to co mamy  nie działa. I na pewno to nam zrobiła ruska agentura. Taaaaaaaaaaa

A doradców mamy z Londynu przypadek?

 

Ponieważ nie mamy własnych służb warto przynajmniej wiedzieć jak to robią Niemcy. Mają naprawdę dobre słuzby..............................

 

W naszej historii znana jest pod zdarzenie pod nazwą Wielka Czystka, która w Armii Czerwonej była masową rzezią oficerów, która wyniszczyła kadrę zarządzającą armią w latach 1936–1938. W rzeczywistości była to dobrze zaplanowana akcja niemieckiego wywiadu.

 

A wszystko zaczęło się od publikacji - Plany wojenne Hitlera, a raczej trafnej analizy Tuchaczewskiego, który trafnie wypunktował zdolności, możliwości i trafnie ocenił plany Hitlera.

 

publikacja dostępnana : Rękopis artykułu Marszałka Związku Radzieckiego M.N. Tuchaczewskiego z poprawkami I.W. Stalina

Rękopis artykułu Marszałka Związku Radzieckiego M.N. Tuchaczewskiego z poprawkami I.W. Stalina

 

fragment:

 

"Szaleńcza, szaleńcza polityka niemieckiego narodowego socjalizmu popycha świat ku nowej wojnie. Ale w tej szaleńczej militarystycznej polityce narodowy socjalizm przeciwstawia się zdecydowanej polityce pokojowej Związku Radzieckiego. Ta polityka pokojowa jest popierana przez dziesiątki milionów proletariuszy i ludzi pracy wszystkich krajów. Ale jeśli mimo wszystko kapitaliści i ich słudzy rozpalą płomienie wojny i zaryzykują interwencję antyradziecką, to nasza Armia Czerwona i cały nasz socjalistyczny kraj przemysłowy zamienią każdą armię najeźdźczą w armię zniszczenia żelaznymi ciosami i biada tym, którzy sami naruszyli ich granice. Nie ma takiej siły, która mogłaby pokonać nasz socjalistyczny kołchoz, kraj z jego gigantycznymi zasobami ludzkimi i przemysłowymi, z jego wielką partią komunistyczną i jej wielkim przywódcą, towarzyszem Stalinem. <Szpica ta jest dogodną parawaną do ukrywania planów rewanżystowskich na zachodzie (Belgia, Francja) i na południu (Poznań, Czechosłowacja, Anschluss). Nie można między innymi zaprzeczyć, że Niemcy potrzebują francuskiej rudy. Muszą też rozbudować swoją bazę morską. Doświadczenia wojny 1914-1918 wyraźnie pokazały, że bez mocnego opanowania portów Belgii i północnych portów Francji nie da się zbudować potęgi morskiej Niemiec. Dla realizacji swych rewanżystowskich i grabieżczych planów Niemcy będą dysponować do lata tego roku armią liczącą co najmniej 849 000 ludzi, tj. armię o 40 procent większą od Francji i prawie tak liczną jak armia ZSRR (ZSRR liczy 940 000 ludzi, licząc wszystkie rodzaje sił zbrojnych). I to pomimo faktu, że ZSRR ma 2,5 razy więcej ludności i dziesięć razy więcej terytorium niż Niemcy. Tak wygląda w praktyce tzw. równość w zbrojeniach."

 

 

 

Po powyższej publikacji nastąpił proces przygotowania falszywych materialów obciazajacych Tuchczewskiego sporzadzone przez Gestapo podrzucono czechosłowackiemu wywiadowi. Prezydent Czechosłowacji Benesz, przekazał te materiały bezposrednio Stalinowi.

 

Poniewaz rozpoczynała sie własnie obłedna paranoja Stalina wszedzie widzacego szpiegów i zdrajców rozpoczeła sie straszliwa rzez.

 

Tuchaczewski okrutnie torturowany „przyznał się” do zarzucanego szpiegostwa i zdrady stanu. W dwa tygodnie po aresztowaniu został oskarzony przed sądem o udział w „antysowieckiej wojskowej organizacji trockistowskiej”, zdradzie ojczyzny i szpiegostwie na rzecz niemieckiego Sztabu Generalnego. Tuchaczewskiego zabił kapitan NKWD Wasilij Błochin strzałem w kark. Ten Błochin co to masowo mordował pozniej Polakow. Ostatnie słowa Tuchaczewskiego brzmiały rzekomo: „Nie do mnie strzelacie. Rozstrzeliwujecie Armię Czerwoną”

 

Rozstrzelano tez jego zone, braci, szwagrow. Do ciezkich lagrow zesłano matke, córke, siostry i szwagierki.

 

Zamordowano:

 

-3 spośród 5 marszałków

 

-17 spośród 17 komisarzy wojskowych

 

-12 spośród 14 dowódców armii

 

-60 spośród 67 dowódców korpusu

 

-25 spośród 28 komisarzy korpusów

 

-136 spośród 199 dowódców dywizji

 

-221 spośród 397 dowódców brygad

 

-34 spośród 36 komisarzy brygad

 

- kilkadziesiat tysiecy oficerów niższych rang

 

Rejonowe komendy NKWD otrzymały wyznaczone "planowe" kwoty osób do rozstrzelania lub uwięzienia. Rozkaz tworzył „trójki NKWD” złożone z miejscowego oficera NKWD, przedstawiciela partii komunistycznej oraz rejonowego prokuratora. Wydawaly one "wyroki" śmierci lub wyrok 8-10 lat łagru. Oskarżonego sądzono zaocznie, bez udziału obrońcy i oskarżyciela. Rozpatrywanie sprawy jednej osoby trwało do 10 minut. Wyrok śmierci przez rozstrzelanie wykonywano natychmiast. Tak zamordowano okolo 2 mln ludzi. Lacznie roztrzelano 7 milionow ludzi. Skazani na 10 lat łągru bez prawa korespondencji byli w rzeczywistości natychmiast rozstrzeliwani.

 

Do 1941 roku ofiarami represji było blisko 40 milionow ludzi. Czesc z nich z zaharowania, głodu, wyczerpania i zimna oddała zycie w Obozach Koncentracyjnych czyli Lagrach.

 

 

 

Wieloletni rezydent i szef Abwehry na Polskę pułkownik Oskar Reile, w swojej książce "Geheime Ostfront" ("Tajny Front Wschodni") tak opisał prowokacje :

 

"W początkach 1937 roku Heydrich zwrócił się osobiście do Canarisa i poprosił o dostarczenie pisemnych danych dotyczących okresu wojskowej współpracy Niemiec ze Związkiem Radzieckim. Szczególnie zależało mu na tym, aby uzyskać podpisy oraz wzory pisma niemieckich generałów von Seecta oraz von Hammersteina, a także radzieckiego marszałka Tuchaczewskiego. Poza tym Heydrich prosił Abwehrę o pomoc w uzyskaniu specjalisty, posiadającego odpowiednie doświadczenie w podrabianiu pisma. Jakieś trzy miesiące później admirał zrozumiał, jak podłą grę prowadził Heydrich, gdy w Moskwie zaczęła się wielka czystka przeciwko całej czołówce dowódczej Armii Czerwonej, podczas której to czystki Tuchaczewski i cały szereg innych wysokich oficerów armii sowieckiej zostało skazanych na śmierć i straconych. Abwehra dowiedziała się później, że niemieckie Gestapo dostarczyło radzieckiej służbie tajnej OGPU - za pośrednictwem służb informacyjno-wywiadowczych Czechosłowacji - sfałszowanych dowodów na piśmie. Świadczyły one o zdradzieckiej jakoby działalności Tuchaczewskiego i innych wysokich wojskowych radzieckich. Heydrich i jego ludzie byli przekonani, że wyrok skazujący Tuchaczewskiego był wynikiem ich gry wywiadowczej. (...) Heydrich był całkowicie pewny, że ówczesny szef OGPU Jeżow, dał się nabrać na dostarczone mu materiały. Heydrich chwalił się nawet tym w rozmowie z Canarisem. Gdy Canaris zapytał go, jaki sens miała właściwie cała ta akcja, Heydrich oświadczył, że pomysłodawcą tej akcji był sam Hitler, a jej celem było pozbawienie Armii Czerwonej czołowej kadry dowódczej i osłabienie jej w ten sposób na wiele lat.."

 

Komentarz Tygodnia: Łapówkarze z Unii


 

poniedziałek, 24 marca 2025

Statek Zong 1781 jak Anglicy wyrzucili ponad 130 niewolników za burte z powodu braku wody

 Czytelniku,

Jedna z wielu historii angielskich.........

Statek Zong został pierwotnie nazwany Zorg (co oznacza "Opieka" w języku niderlandzkim) przez jego właścicieli, Middelburgsche Commercie Compagnie.

Masakra w Zong była masowym zabójstwem ponad 130 niewolników – min kobiet i dzieci przez załogę brytyjskiego statku niewolniczego Zong w ciągu kilku dni od 29 listopada 1781 roku.  Syndykat William Gregson zajmujący się handlem niewolnikami z siedzibą w Liverpoolu był właścicielem statku w ramach atlantyckiego handlu niewolnikami. Zgodnie z powszechną praktyką handlową ubezpieczyli życie zniewolonych Afrykanów jako ładunek. Według załogi, gdy na statku po serii błędów nawigacyjnych zaczęło brakować wody pitnej, załoga wyrzuciła za burtę zniewolonych Afrykanów.

 

Po tym, jak statek handlarza niewolników dotarł do portu w Black River na Jamajce, właściciele Zonga wystąpili z roszczeniem do swoich ubezpieczycieli za straty zniewolonych Afrykanów. Kiedy ubezpieczyciele odmówili zapłaty, wynikłe sprawy sądowe (Gregson v Gilbert (1783) 3 Doug. KB 232) utrzymywał, że w pewnych okolicznościach mordowanie zniewolonych Afrykanów było legalne i że ubezpieczyciele mogą być zobowiązani do wypłacenia odszkodowania za tych, którzy zmarli. Ława przysięgłych przyznała rację handlarzom niewolników, ale podczas kolejnej rozprawy apelacyjnej sędziowie, na czele z Lordem Prezesem Sądu Najwyższego, hrabią Mansfield, orzekli na niekorzyść właścicieli syndykatu handlującego niewolnikami, uzasadniając to nowymi dowodami sugerującymi, że kapitan i załoga byli winni.

 

Bezwyznaniowe Towarzystwo na Rzecz Zniesienia Handlu Niewolnikami zostało założone w 1787 roku. W następnym roku parlament uchwalił Ustawę o Handlu Niewolnikami z 1788 r., pierwszą ustawę regulującą handel niewolnikami, mającą na celu ograniczenie liczby niewolników na statku. Następnie, w 1791 r., Parlament zabronił firmom ubezpieczeniowym zwracania kosztów właścicielom statków, gdy zniewoleni Afrykanie zostali zamordowani przez wyrzucenie za burtę. Masakra stała się również inspiracją dla dzieł sztuki i literatury. Wspominano go w Londynie w 2007 roku, wśród wydarzeń z okazji dwusetnej rocznicy uchwalenia brytyjskiej ustawy o handlu niewolnikami z 1807 r., która zniosła brytyjski udział w afrykańskim handlu niewolnikami (choć nie zdelegalizowała niewolnictwa). Pomnik ku czci zamordowanych zniewolonych Afrykanów na wyspie Zong został zainstalowany nad rzeką Black River na Jamajce.


DLACZEGO MÓWI SIĘ TAK, A BYŁO INACZEJ ?

 


niedziela, 23 marca 2025

Jak Hołubek popędził kota wojskom arcyksięcia Maksymiliana

Czytelniku,

Poniżej ciekawa historia, też nieuczona w szkołach z naszej historii. Ciekawe czy nie będzie dziś jakiejś powtórki kiedy grupa związana z von Habsburgami razem ze swoimi pastuchami od środka rozmontowuje nam kraj poprzez działania łyska z pokładu Idy ze swoją kohortą w postaci osoby Klausa Szwaba.

 

Poniższy wpis jest z https://przeglad.olkuski.pl/jak-holubek-popedzil-kota-wojskom-arcyksiecia-maksymiliana/

W tym roku mija 430 rocznica sporego polskiego militarnego sukcesu, który miał miejsce na ziemi olkuskiej i ze znaczącym udziałem naszych przodków. Warto o nim pamiętać, bo to jednak była dość okazała batalia, bez porównania poważniejsza od opisywanego ostatnio starcia pod Krzykawką, w którym insurekcjoniści dowodzeni przez Miniewskiego i Nulla poszli w rozsypkę po przegranej z Rosjanami księcia Szachowskiego. Dodatkowym asumptem do napisania o tym wydarzeniu jest fakt otwarcia po remoncie i restauracji zamku średniego w Rabsztynie, czyli tej części naszego Orlego Gniazda, która pamięta tę liczącą prawie cztery i pół wieku historię.

 

Tło polityczne

W sierpniu 1587 r. w Warszawie dokonano dwóch oddzielnych elekcji. Szlachta popierająca kanclerza Jana Zamoyskiego wybrała królem Polski szwedzkiego królewicza Zygmunta Wazę, który był siostrzeńcem ostatniego z rodu Jagiellonów, Zygmunta II Augusta. Natomiast stronnicy rodziny Zborowskich obrali na to wakujące po śmierci Stefana Batorego „stanowisko” arcyksięcia Maksymiliana Habsburga. W efekcie tej zbieżności celów wybuchła w Rzeczypospolitej krótka na szczęście wojna domowa. Zamoyski zajął Kraków, w którym zwyczajowo odbywały się koronacje królewskie. 10 października tegoż roku granicę Polski przekroczył na czele kilku tysięcy konnych i pieszych rycerzy oraz 16 dział Maksymilian. Był przekonany, że chyżo sięgnie po władzę nad Rzeczpospolitą, najpierw musiał jednak zawładnąć stolicą „swego” królestwa. Bez walki poddał mu się nie obwarowany Będzin. Olkusz chciał się na początku bronić, ale ostatecznie wpuszczono Maksymiliana do naszego miasta bez walki, hołdu mu jednak nie złożono, co pretendenta do polskiej korony na pewno nie zadowoliło. Ponoć od początku tej eskapady Maksymilian był zdziwiony, że zamiast chlebem i solą witano go co najwyżej kwaśną miną. Cóż się jednak dalej działo? W Olkuszu z Maksymilianem połączyli się jego polscy stronnicy czyli Zborowscy i Spytek Jordan, którzy przywiedli ze sobą prawie dwa tysiące zbrojnych. O ile jednak Olkusz, którego mury i obwarowania były w fatalnym stanie, poddał się bez walki, o tyle Rabsztyn, należący wówczas do stronnika Zamoyskiego, żupnika olkuskiego Seweryna Bonera, nie wpuścił wojsk Maksymiliana. Przebywał tam już wtedy kozak, Gabriel Hołubek, zaprawiony w bojach zagończyk, który sławę zyskał w wojnach prowadzonych przez króla Stefana Batorego.

 Co za jeden ten Hołubek?

Hołubek to ciekawa postać, która wymaga choć krótkiego omówienia, gdyż odegra w naszej opowieści znamienną rolę. W Polsce zwany Gabrielem, wśród kozaków Hawryłom, urodził się ok. 1550 r. wedle niektórych historyków w kniaziowskiej (książęcej) rodzinie. Wedle herbarza jezuity Kacpra Niesieckiego była to szlachecka rodzina Hołubów herbu Syrokomla. Współcześnie uważa się jednak, że był z niego prosty Kozak, a owe szlachetne pochodzenie tylko mu przypisywano, wszak w tamtych czasach człowiekowi z nizin ciężko było być bohaterem. Mało wiadomo o początkach jego żołnierki. Wiemy, że podczas wojny z Moskwą, w kampanii połockiej (1579) dowodził rotą kozacką, a po zdobyciu Połocka był w załodze tego miasta. W kampanii wielkołuckiej jego rotę podwojono do 200 konnych. Był wówczas w przedniej straży króla Stefana Batorego. Brał rzecz jasna udział w zdobywaniu twierdzy Wielkie Łuki (1580), a gdy ta się – przyznajmy – dość szybko poddała, Stefan Batory pozostawił część swych żołnierzy z zadaniem ufortyfikowania miasta. Wśród załogi znalazł się również oddział rotmistrza Hołubka. Udzielał się jeszcze w zdobyciu Chełmu i obleganiu Pskowa. To wtedy Hołubek i jego żołnierze, w zagonie hetmana litewskiego Krzysztofa Radziwiłła i Filona Kmity dotarli do Wołgi. To była niezwykła, trwająca 78 dni eskapada, gdy w toku nieustannych walk wojska Rzeczpospolitej przeszły ponad 1400 km, uniemożliwiając tym samym koncentrację „Moskwician”, próbujących iść na pomoc oblężonemu Pskowowi. Potem wrócili pod Psków, którego zdobycie uniemożliwiła jednak ciężka zima i determinacja broniących. W grudniu 1581 r. udzielał się w wyprawie na Wielki Nowogród Spytka Jordana. Po wojnie z Moskwą trafił ze swoimi wojakami na leża na Podolu. A w okresie bezkrólewia, jako zwolennik Zamoyskiego, przeniesiony został na dowódcę Rabsztyna.

 Arcyksiążę dostaje po nosie

Wraz z Hołubkiem w zamku było jeszcze 100 kozaków oraz nie znana liczba górników starosty rabsztyńskiego, a zapewne i olkuskich gwarków. Najpierw załoga rabsztyńska odparła atak wojsk hetmana nadwornego koronnego, Jana Zborowskiego. Żołnierze Zborowskiego chcieli wziąć Rabsztyn z zaskoczenia, ale im się to nie udało, potracili przy tym wielu ludzi (sam Hołubek „kilkanaście człowieka postrzelał”). Maksymilian żądał wówczas poddania Rabsztyna, ale jego posłańcom, jak przekazali świadkowie, Hołubek nie otworzył bram zamku, a: „jako że był złej gęby odpowiedział, że już więcej innych między Polakami zdradziec nie ma oprócz tych którzy u Maksymiliana”. Koniec końców odstąpiono od oblegania Rabsztyna i ruszono pod Kraków. Wnet stolica Rzeczpospolitej została otoczona, ale żołnierze arcyksięcia potrzebowali z monarchii habsburskiej posiłków i zaopatrzenia. Na ich drodze był jednak Rabsztyn, a w nim Hołubek. Pierwsze posiłki wystawione przez biskupów ołomunieckiego i wrocławskiego oraz namiestników Górnych i Dolnych Łużyc przekroczyły granicę w połowie października. W ich skład wchodziło 150 konnych junkrów, 200 żołnierzy pieszych oraz 34 wozy z żołdem, prochem i zaopatrzeniem, którymi opiekowało się ok. 100 woźniców. Temu oddziałowi dowodzili hrabia Hans Schlick von Lorz, jego brat Krzysztof von Lorz i Henryk Anzelm Promnitz. Nie zachowywali oni specjalnej ostrożności, co rychło się na nich zemściło. Gdy tylko Hołubek dowiedział się o niemieckich posiłkach, poprosił olkuskich gwarków o wsparcie i przygotował zasadzkę przy drodze ze Sławkowa do Olkusza. Kozacy zaatakowali konne wojska niemieckie od przodu, górnicy natarli na pieszych idących w ariergardzie. Połączone siły olkusko-kozackie odniosły druzgocące zwycięstwo. Tylko niedobitkom udało się ujść z pogromu i schronić w Bytomiu.

 

Na zdobycznych taborach obłowiono się między innymi w tajne listy do Maksymiliana, broń palną, proch (wzmocnił on zapasy w Rabsztynie) i wino, które wypito potem na wydanej na cześć zwycięstwa uczcie. Być może to zwycięstwo nie miało decydującego wpływu na rezygnację Maksymiliana z oblegania Krakowa, ale na pewno mocno go dotknęło osobiście, bo Hołubek podczas bitwy „wziął kilka wozów wina, pieniędzy,(…) ubiory samemu arcyksiążęciu Maksymilianowi bardzo wielkim kosztem porobione, a zwłaszcza płaszczów krótkich, sobolami kosztownymi i drogimi podbitych, to wszystko odebrał. A to się stało pół mile i bliżej nad samym Olkuszem”. Zdenerwowało go ono zresztą na tyle, że przesłał pod Rabsztyn, by wystraszyć Hołubka, aż tysiąc swych żołnierzy, dzielny Kozak się jednak nie zestrachał. Samego Maksymiliana nie ominęła kara za to, że najechała nasz kraj. Choć wnet wycofał się spod Krakowa, to Zamoyski mu nie odpuścił i ścigał go nawet na ziemiach monarchii habsburskiej. Zamoyskiemu, który z wojskiem szedł przez Olkusz, od naszego miasta towarzyszył w tej wyprawie oczywiście i Hołubek, a od Kłobucka podążał w straży przedniej. W styczniu 1588 r. gdy wyparto maksymilianistów z Dankowa, straż przednia Hołubka pobiła pod Parzymiechami wojska jednego ze zwolenników arcyksięcia, Stanisława Stadnickiego. Same wojska Maksymiliana pokonano wreszcie w bitwie pod Byczyną. W bitwie tej zginął niestety i to w pierwszym natarciu Gabriel Hołubek, który prowadził frontalny atak 500 Kozaków. Kula trafiła go w oko. Miejsce, gdzie poległ, zwane jest do dziś Piekłem. Choć jeźdźcy Hołubka, po stracie dowódcy, rozpierzchli się, to jednak Zamoyski, znakomity strateg, kontrolował sytuację i podesłał w newralgiczną przerwę w szykach inne oddziały. Wkrótce sojusznicy zaczęli opuszczać Maksymiliana. Pierwsi zrejterowali Węgrzy, po nich niemieccy rajtarzy i Morawianie. Polska jazda goniła uciekających, ale nie zapomniano o pozostającej na wzgórzu artylerii i piechocie, którą wyrżnięto w pień. Klęska Maksymiliana była całkowita, o on sam trafił do polskiej niewoli. Warto wspomnieć, że potem o jego zwolnienie skutecznie zabiegał w Polsce nuncjusz papieski Ippolito Aldobrandini (późniejszy papież Klemens VIII), który – przypomnijmy – przez kilka tygodni mieszkał nawet w Olkuszu, uciekając przed zarazą panującą w Krakowie.

 

Dodajmy, że śmierć dzielnego, wiernego Rzeczpospolitej Kozaka, skłoniła księdza Stanisława Grochowskiego do napisania panegirycznego utworu „Hołubek do żołnierzów” wydanego w Krakowie w 1588 r.

Gabriel Hołubek pochowany został w oddalonym od Byczyny o 30 km Grębaninie, wsi, która należała do Tomickich, znających się ze zmarłym od czasów wojen o Inflanty.

sobota, 8 marca 2025

Wilno 1390 dlaczego o tym nie uczą w szkołach

Przed Grunwaldem Wilno 1390

12 lipca 1390 r z portu w angielskim Bostonie Chopshire obok Bostonu w kierunku Gdańska „dwóch?” statkach rusza wyprawa złożona, złożona z rycerzy, giermków, łuczników, heroldów, a nawet minstreli. Przed wejściem do Zatoki Gdańskiej zerwała się burza, która rozproszyła statki, tak iż jeden znalazł się w Rozewiu, a drugi w Łebie. Henryk był na statku, który dotarł do Rozewia. Natychmiast wysłał 3 swoich przybocznych: Roberta Watertona, Tomasza Toty’ego i Jana Payna dla odszukania drugiego okrętu, a sam na wynajętych wozach ruszył do Gdańska. Bardzo się widać spieszył. Na co? Na otwarcie wolnych obszarów celnych pewnie……….

Tych statków musiało być znacznie więcej, gdyż do Krzyżaków dotarło, co najmniej 1000 łucznków i wielu możnych panów wraz z biskupem diecezji św. Dawida Jan Bushy…..

Na czele wojsk krzyżackich, których było około 52 000 staje marszałek Eberhard Rabe, zabierając działa, machiny oblężnicze i sprzęt potrzebny do zdobywania grodów. Towarzyszą mu, oprócz Anglików m.in. sławny francuski rycerz hr. Bouciault, dla którego była to już trzecia rejza, a także rycerze z Flandrii i Holandii z licznymi orszakami, zapasami broni i pieniędzmi na potrzeby wojny.

Tymczasem Henryk, przybywszy 10 sierpnia do Gdańska, dowiaduje się, że armia Zakonu już wyruszyła w pole. Pędzi więc po 40 km dziennie, co wg zapisków Kingstona wygląda następująco:

14.08 Elbląg

16.08 Królewiec

28.08 dociera pod Kowno, gdzie znajdował się punkt zborny dla wojsk pruskich, inflanckich, Witoldowych oraz „gości”. Henryk spóźnił się i wojska ruszyły bez niego.

Wojska krzyżackie próbuje zatrzymać Skirgiełło, ale zostaje odepchnięty na wschód. Dalej trwa marsz w kierunku Wilna, spalone zostają Witoldowe Troki. Skirgiełło usiłuje bronić przeprawy przez Wilję, ale znów zostaje pokonany.

4 września 1390 roku potężna armia Zakonu i sojuszników podchodzi pod Wilno. Rozpoczyna się wielotygodniowe oblężenie. Wilna bronią 3 zamki: drewniany Krzywy Gród, obsadzony litewsko-ruską załogą pod dowództwem królewskiego brata Korygiełły, Dolny Zamek, gdzie schroniła się ludność cywilna miasta, oraz Wysoki Zamek z polska załogą pod dowództwem Klemensa Moskorzowskiego.

11 września, z tygodniowym opóźnieniem, dociera pod Wilno Henryk ze swoimi ludźmi. Według angielskich kronikarzy ponoć szczególnie brata się z Witoldem, z którym „dokazuje cudów bohaterstwa” . Okazuje się jednak, że nie jest to bitewne braterstwo krwi, bo młody Lancaster widział się już z Witoldem zaraz po przybyciu do Krzyżaków, o czym donosi skrupulatny skarbnik. Było to 18 sierpnia na zamku w Cremitten, gdzie przebywała żona Witolda i gdzie Henryk podziwiał urodę nie tylko jego córki, Anastazji, ale i jego siostry Ryngałły. Był też świadkiem przybycia do Cremitten poselstwa od Wasyla, księcia moskiewskiego, z prośbą o rękę tejże Anastazji.

Posłowało 3 bojarów o bardzo ciekawych nazwiskach: Belewut, Pole i Seliwan (aż chciałoby się rzec: jaki ten język ruski do angielskiego podobny )

Tymczasem wskutek części załogi Krzywego Grodu dochodzi do podpalenia go od wewnątrz. Obrońcy próbują opanować chaos wywołany pożarem i zdradą i równocześnie odpierać ataki krzyżackie.

 

TEN SAM MANEWR ZROBIONO PODCZAS POBYTU POLAKÓW W MOSKWIE, ZWALAJĄC WSZYSTKO NA NAS.

 

W straszliwym zamieszaniu ginie Korygiełło, którego odciętą głowę nabitą na włócznię najeźdźcy obnoszą pod murami Wysokiego Zamku dla osłabienia ducha obleganych. Według kronikarzy śmierć ponosi kilka tysięcy obrońców, wielu trafia do niewoli, a łucznicy angielscy zabawiają się strzelaniem do jakiegoś krewnego Jagiełły, Narymunta, który wzięty do niewoli, powieszony za nogi na drzewie, służył im za tarczę.

Obrońcy mają też pewne sukcesy: od kuli działowej ginie podczas ataku brat Witolda , Towciwiłł.

Po zdobyciu Krzywego Grodu najeźdźcom udaje się spalić jeszcze Dolny Zamek, gdzie schroniło się wielu wileńskich mieszczan. Następuje znów straszliwa rzeź, a potem niewola setek obrońców i zwykłych mieszkańców.

Wydaje się, że Wilno zostanie wkrótce zdobyte. I pewnie tak by się stało, gdyby nie bohaterska obrona Wysokiego Zamku. Jego dowódca, Klemens Moskorzowski, w obawie przed zdradą zostawia tylko polska załogę. Na wieży zawisła ogromna chorągiew z krzyżem, ale nie przeszkadza to atakującym wyzywać obrońców od zdrajców chrześcijaństwa, co z poganami i barbarzyńcami trzymają. Polacy odpowiadają, że atakujący nowochrzczeńców mordują.

Uszkodzone przez krzyżacką artylerię mury łatają obrońcy czym się da, nawet rozwieszonymi skórami zwierzęcymi, które całkiem nieźle zmniejszają impet kamiennych kul. W miejsce każdego zabitego Polaka staje natychmiast, mimo zmęczenia i wyczerpania, następny. Oblegających nęka nocnymi wycieczkami Skirgiełło.

Wreszcie, po 5 tygodniach walk 7 października 1390 roku Krzyżacy i ich sojusznicy zwijają oblężenie, zostawiając niepogrzebane trupy swoich żołnierzy, którymi jeszcze długo żywiły się psy, aż tak w ludzkim mieście zasmakowały, że długo jeszcze nawet  rzucały się na żywych.

Język wandalski, czyli Polaków, Russów, Czechów itp

Język wandalski, czyli Polaków, Russów, Czechów itp

Poniżej fragment Raportu Wilhelma z Rubruk zacytowany poniżej:

http://kronikihistoryczne.blogspot.com/2016/10/jezyk-wandalski-czyli-jezyk-polski.html

 

zostaje normalnie zacytowany w The Princypal navigations Voyages Traffiques and Discoveries of the English Nation wydanej w 12 tomach wydanej w 1903 roku normalnie pokazuje i cytuje

 

https://archive.org/details/principalnavigat01hakl/page/217/mode/1up

 

s 217 - 218

 

O rzece Jagag, i o różnych regionach, to jest narodach.

 

[na marginesie: Rzeka Jagag, 12 dni podróży od Wołgi. Ziemia Pascatir, lub ziemia Bascirdorum {Baszkirów ?}. lub Zibier]

 

Po tym, jak wyruszyliśmy 12 dni z Etilii, znaleźliśmy wielką rzekę, którą nazywają Jagag. I biegnie od północy z ziemi Pascatir uchodząc do wspomnianego morza. Język Pascatir i Węgrów jest ten sam, i są oni pasterzami bez jakiegokolwiek miasta. O zachodu graniczy z Wielką Bułgarią. Od tej ziemi w kierunku wschodu od strony północnej nie ma już żadnego miasta. Stąd Wielka Bułgaria jest ostatnią krainą mającą miasto. [na marginesie: Węgrzy pochodzą z Pascatir] Z tej krainy Pascatir wyszli Hunowie, którzy potem zostali nazwani Węgrami. Stąd jest też sama Wielka Bułgaria. I mówi Izydor, że dzięki chyżym koniom przechodzili oni wrota Aleksandra na skałach Kaukazu, powstrzymujące dzikie ludy; tak że trybut im płacono aż do Egiptu. Zniszczyli także wszystkie ziemie aż do Francji. Dlatego mieli większą potęgę, niż mają ją dziś Tatarzy. Z nimi zetknęli się Blaci, Bułgarzy i Wandalowie. Z tej bowiem Wielkiej Bułgarii przybyli i tamci Bułgarzy, i ci, którzy są za Dunajem w pobliżu Konstantynopola. I przy Pascatir są oni jako Ilac, co jest tym samym, co Blac, lecz Tatarzy nie potrafią wymawiać dźwięku „b”; z nich przybyli ci,m którzy są na ziemi Assani. [na marginesie: uwaga] Oba te ludy, i tych, i tamtych, nazywają Ilac, w języku Rusinów, Polaków i Czechów. Język Słowian jest wspólny z językiem Wandalów, a wszyscy oni łączyli się z Hunami, tak jak teraz łączą się, po większej części, z Tatarami, których Bóg wzbudził z najbardziej odległych stron świata, lud liczny, i naród głupi, zgodnie z tym, co powiedział Pan [na marginesie: Ks. Powtórzonego Prawa, 32, 21]: Ja ich pobudzę, to jest tych, którzy Prawa swojego nie przestrzegają, w tym, który nie jest ludem, w głupim narodzie ich rozjątrzę. To wypełnia się zgodnie z literą wobec wszystkich narodów nie przestrzegających Prawa Boga. To, co powiedziałem o ziemi Pascitur, wiem dzięki Ojcom Kaznodziejom [na marginesie: Kim byli ci ojcowie?], który udali się tam przed przybyciem Tatarów. I od tego czasu wszyscy byli podporządkowani sąsiadom, Bułgarom Saracenom, i wielu z nich stało się Saracenami. Innych rzeczy można się dowiedzieć przez Kroniki, ponieważ wiadomo, że te prowincje za Konstantynopolem, które obecnie nazywają się Bułgaria, Wołosza, Sklawonia, kiedyś były prowincjami Greków. Węgry były Panonią.

 

W swoich Hugo Steinhous  "Wspomnieniach"  jest dosyć trafny fragment

 

http://miesiecznik.znak.com.pl/archiwumpdf/187.pdf#page=44

 

s. 65

 

.....Mój Kolega Władek Korczak, syn komisarza starostwa, bardzo miły chłopak powtórzył mi raz swojego ojca: Polska mi nic nie da - ja żyję z pensji, która mi Austria płaci - syn zacytował je z uznaniem....

 

I o to chodzi, aby to zrozumieć kto płaci ten wymaga. Więc Niemcy, Austryjacy czy inni po prostu opłacając galicyjskich durniów realizowali po prostu swoją narrację  historii.

 

Kronika Długosza jest sfałszowana wraz z innymi dokumentami, ale jakoś to nie dociera do półgłówków zwanych historykami.

 

Prosze na to spojrzeć z drugiej strony Anglicy swoje przekazy traktują jako rzecz normalną, a nawet się nią chwalą i szczycą, a nam wcisnięto dzieje bajeczne i Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj.

 

Wszystko zawsze polega, aby nasrać w głowach i wydymać z kasy, co do dzisiaj widzimy czytając wypociny uniwersyteckich półgłówków.

 

Wszystko będzie trzeba zacząć pisać od nowa, ale najpierw wyrzucić z uniwersytetów obecną bandę kretynów.