wtorek, 20 sierpnia 2019

Historia Polski Francuskiego księdza Pierre'a François'a Guyot-Desfontaines'a cz. 3

Poniżej cz. 3  Historia Polski Francuskiego księdza Pierre'a François'a Guyot-Desfontaines'a

Cz. 1 dostępna jest poniżej

http://kronikihistoryczne.blogspot.com/2018/05/historia-polski-francuskiego-ksiedza.html

Cz. 2 dostępna jest poniżej

http://kronikihistoryczne.blogspot.com/2018/08/historia-polski-francuskiego-ksiedza.html

Skończyła się na:

{1036 Regenta została przepędzona}  W rezultacie regentka została wygnana, i zmuszona do szukania schronienie poza Polską. Zabrała ze sobą nieprzebrane skarby, owoce zwycięstwa Bolesława Wielkiego, i wraz ze swoim synem Kazimierzem udała się pod opiekę cesarza. Władca ten przyjął ich z szacunkiem, i obiecał im prędką zemstę. Wysłał nawet na granice Polski oddziały wojskowe, lecz raczek dla zachowania pozorów, niż by wykonać wysiłek zdolny do przywrócenia Kazimierz na tron jego ojca. 






                           
 










{1037 Wojna domowa w Polsce} Suwereni i poddani mają ten sam interes w zadośćuczynieniu wzajemnym zobowiązaniom, które kształtują ich związek; jeśli ta odpowiedniość, która sprawia, że królowie są respektowani, a poddanych czyni szczęśliwymi, jest zakłócona, rozziew między nimi jest dla nich na równi zgubny. Ryksa, używając zbyt autorytarnie władzy sobie powierzonej, sprawiła, że korona dla jej syna, Kazimierza, została utracona, a Polacy, zbyt zazdrośni o swoje prawa, wyganiając swojego władcę popadli w anarchię, która zrodziła tysiące kłótni. Każdy wielki pan [w oryginale: seigneur = senior] pretendował na równi do władzy zwierzchniej, lub chciał przynajmniej utrzymać się w pełnej niezależności; stąd pogarda dla praw i bezkarność zbrodni. Nie było już więcej ni rozkazu, ni posłuchu. Niezgoda panowała na równi we wszystkich prowincjach. Człowiek o imieniu Masław [w oryginale: Maslas], zwykły oficer króla Mieszka [w oryginale: Miecslas], ograniczył się do województwa płockiego; nieskończona ilość innych tyranów [autor używa tu słowa „tyran” zgodnie z tradycja antyczną, w Cesarstwie Rzymskim „tyranami” nazywano uzurpatorów władzy cesarskiej] wyrosła we wszystkich zakątkach królestwa. Na równi wrodzy wzajem między sobą, niszcząc jedni drugich, w swoich sporach rozlewali najczystszą krew Polski. Szlachta gnębiła podatkami nie szlachciców, którzy, nie mogą prosić o pomoc prawowitej władzy, sprzysięgali się przeciw szlachcie, i chwytali za broń, by bronic się przed opresją. Chłopi, nie znajdując zwyczajnych owoców swojej pracy, uciekali się do rozboju; stawali się przywódcami band. Bezpieczeństwo dróg było pogwałcone, żaden azyl nie był schronieniem przed napadami rabusiów, atakowali nawet miasteczka i miasta. Religia była w takim samym niebezpieczeństwie jak państwo, i obalone pogaństwo uczyniło ostatni wysiłek, by postawić ołtarze. Kościoły zostały splądrowane, biskupi ledwo uszli z życiem przed wściekłością tych bezbożników, święte naczynia zostały rozbite. Na koniec znalazło się kilku wielkich panów, którzy ośmielili się zaproponować zakazanie chrześcijaństwa, by przywrócić kult Jowisza i Marsa, których Polacy niegdyś czcili pod imionami Jessy [Jeszy] i Liady [Łady].

{1038 Napady Czechów} Wojna z wrogiem zewnętrznym wkrótce dopełniła miarki nieszczęść tego królestwa. Jego starzy wrogowie, Czesi, wykorzystali ten czas wewnętrznych podziałów, by pomścić swoje klęski, i zniewolić tych, którzy ich tak często zwyciężali. Brzetysław wkroczył więc do Polski, wojna domowa otworzyła mu granice, i najsłabszy przeciwnik mógł łatwo ją podbić.* Wrocław i Poznań na próżno opierały się oblężeniu; Brzetysław został ich panem, wydał je na rabunek, i kazał podłożyć ogień. Gniezno, otwarte ze wszystkich stron, pozbawione fortyfikacji, nie ośmielało się przeciwstawiać. Wszystko tam zostało splądrowane i zdewastowane. Jego nieszczęśliwi obywatele zostali albo zabici, albo uprowadzeni w ciężką niewolę. Bezlitosny żołnierz nasycił tam swoją brutalność i swoją chciwość. Kościoły zostały sprofanowane, ołtarze przewrócone. Poddano torturom sługi Boże, by siłą mąk dowiedzieć się, w jakim miejscu znajduje się relikwiarz i ciało św. Wojciecha, i tylko dzięki rodzajowi cudu stało się, że ten cenny depozyt ukryto przed zwycięzcą. Na koniec Gniezno doświadczyło wszystkiego, co wojna ma okrutnego i potwornego. Brzetysław nie odszedł, póki nie uczynił zeń pustkowia i zabrał ze sobą nieskończoną liczbę jeńców wszelkiej kondycji, których osadził w swoim kraju.
{1039 I Rusinów [napady]} Niemal w tym samym czasie Jarosław z drugiej strony wkroczył do Polski. Najazd Rusinów nie był mniej krwawy niż najazd Czechów; wszystko, co uszło przed szałem i chciwością tych ostatnich, stało się łupem Jarosława. Wszędzie w księstwie mazowieckim był ogień i krew, i Jarosław nie odszedł wcześniej, jaka wtedy, gdy nie zostało już nic do zrabowania.

{Poselstwo Polaków w Rzymie} Papieże dążyli wtedy do tego, by ustanowić swoją zwierzchność nad władzą świecką królów, i uczynić siebie sędziami nad ich sporami. Ponieważ księciu [zapewne chodzi tu o Kazimierza] brakowało sił, udał się na dwór rzymski, po opiekę potężniejszą i po błyskawice czasem mocniejsze, niż najliczniejsze armie. Polacy udali się tam po pomoc, i wskutek rady Stefana, arcybiskupa gnieźnieńskiego, wysłano do Rzymu uroczyste poselstwo, by oskarżyć Brzetysława, księcia Czech, o świętokradztwo i bezbożność, i poskarżyć się na zniszczenia poczynione przezeń w Polsce, bez odróżniania tego, co święte, od tego, co świeckie. Posłowie mieli na początku dobre posłuchanie, bardziej dlatego, że było to w interesie papieży, by przyjmować wszystkie rodzaje skarg, i wymazywać z pamięci, że nie było zwyczaju, by papieski trybunał zajmował się takimi sprawami, niż by wyświadczyć Polakom sprawiedliwość. Brzetysław, książę Czech, i Sewer, biskup Pragi, zostali pozwani. Ich wysłannicy, którzy wydawali się bać ekskomuniki, publicznie przyrzekli w imieniu swoich panów zwrócić wszystko, co zostało zabrane kościołowi metropolitalnemu w Gnieźnie i innym kościołom w tym królestwie, i naprawić szkody spowodowane przez wojnę. Ale potajemnie podjęli skuteczne intrygi, a złoto rozdzielano z rozumną rozrzutnością. Sprawiło ono swój zwyczajowy skutek, i dostojnicy dworu rzymskiego nie mogli oprzeć się jego blaskowi,.

Kościół cierpiał wtedy wskutek okropnego zgorszenia, spowodowanego przez wtargnięcie Benedykta IX na tron św. Piotra. Młodość tego papieża, i jego potrzeba pieniędzy, by przeciwstawić się dwóm konkurentom, i by dbać o tych, którzy należeli do jego stronnictwa, były okolicznościami sprzyjającymi Czechom. Zapomniano o dekrecie pozwu, i o obietnicach wysłanników księcia Czech, i Rzym, tak gorliwy w sprawianiu, by mu się podporządkowano (jeśli nie został przekupiony), nie uczynił żadnych zabiegów, by doprowadzić do wykonania swoich dekretów.

Wojna domowa nadal trwała w Polsce z tą samą gwałtownością. Załamanie się handlu, ucieczka chłopów, którzy porzucali wsie opuszczone i bez uprawy, ruina i spalenie się głównych miast, napady i łupiestwa rozbójników - tylko takimi smutnymi cechami odznaczał się nieszczęsny stan, w którym znajdowało się wówczas to królestwo. Rozrywane przez tyranów, którzy wyrośli na jego łonie, atakowane z zewnątrz przez sąsiednie narody, które z ochotą doń wchodziły, jako do kraju powszechnej zdobyczy, było bliskie przyjęcia praw od pierwszego tyrana [w sensie jak poprzednio, czyli: „uzurpator”], który zechciałby tam się osadzić. Wreszcie kilku wielkich panów złączyło się w poszukiwaniu środka zaradczego na te nieszczęścia. Wszyscy zgodzili się, że Polska potrzebuje władcy, ale ich opinie co do jego wyboru były odmienne. Głosy jednych były za władcą sąsiednim, głosy innych przemawiały za nimi samymi, lub za jakimś wielkim panem z narodu; lecz najliczniejszy pogląd, podtrzymywany przez Stefana, arcybiskupa Gniezna, był za tym, by ponownie wezwać Kazimierza. W istocie, byłoby rzeczą niebezpieczną posadzić na tronie sąsiedniego władcę, którego interes mógłby być sprzeczny z interesem narodu. Nie mniej niebezpieczne byłoby osadzić na tronie wielkiego pana polskiego, który nie miałby dość władzy i autorytetu, by sprawić, by go respektowano, i należało się obawiać, że taki wybór rozpali na nowo wojnę domową, którą zamierzano ugasić. {Wezwanie Kazimierza} Te względy połączy wszystkie głosy na korzyść wnuka Bolesława Wielkiego. Nie patrzono już na Kazimierza jako na syna Mieszka i Ryksy, lecz jako na pochodzącego z krwi króla, który Polsce przyczynił chwały i pomyślności, i którego pamięć tym mocniej przywoływały teraźniejsze nieszczęścia.

Młody książę wyjechał z Polski niemal przed pięciu laty, i miejsce jego wygnania było nieznane Polakom. Wysłano więc posłów do Ryksy, jego matki, która wyjechała do Brunszwiku, by ją prosić o wskazanie im miejsca pobytu jej syna. Kazimierz przybył incognito do Francji, i odbył nauki w Paryżu, na tym sławnym uniwersytecie, matce [„uniwersytet” po francusku, tak samo jak po łacinie, jest rzeczownikiem rodzaju żeńskiego] wszystkich innych. Udał się z kolei do Włoch, gdzie św. Romuald przekonał go, by został mnichem. Po powrocie do Francji Kazimierz wstąpił do opactwa w Cluny, gdzie otrzymał habit zakon i święcenia diakonatu.

{Papież przyznaje mu [Kazimierzowi] dyspensę} Posłowie przybyli, by go tam szukać, i złożyli mu hołd jako swojemu królowi. Lecz Kazimierz nie był już wolny, i podwójne zobowiązanie, które zaciągnął, czyniło go niezdolnym do noszenia korony. Należało więc zwrócić się do papieża, dla otrzymania dyspensy. Był to nadzwyczajny przypadek, i zawsze będzie to coś zadziwiającego, widzieć młodego księcia wypędzone ze swojego państwa, który stał się zakonnikiem, a potem opuścił klasztor, by ponownie zasiąść na tronie. Benedykt IX, o którym już mówiliśmy, dał się poruszyć opowiadaniu o nieszczęściach i spustoszeniu królestwa, i konieczność ukoronowania Kazimierza dostarczyła mu motywu wystarczającego do zwolnienia księcia ze ślubów i święceń. Dyspensa ta nie była jednak darmowa. Pierwszym warunkiem było poddanie się podatkowi apostolskiemu, nazywanemu „|denarem św. Piotra”, który wszyscy Polacy byli zobowiązani płacić na głowę. Ojciec Święty chciał także, by Polacy się zobowiązali do przycinania włosów i bród, tak jak to czynią inne narody rzymskiego katolickiego, i by wszyscy na szyi nosili, w główne święta roku, białą lnianą stułę [to z włosami, brodami i stułą na pewno dotyczy tylko duchownych, choć nie jest to wprost powiedziane]. Te trzy warunki zostały wiernie wykonane.

{Schizma w Kościele} Kilku innych historyków twierdzi, że to był Klemens II, który przyznał Kazimierzowi dyspensę. Ta sprzeczność została spowodowana ilością tych, którzy wtedy pretendowali do godności papieskiej, wskutek pomieszania wywołanego przez schizmę w tym czasie. W rzeczy samej, Benedykt IX miał nie więcej, jak 12 lat, kiedy wstąpił na tron św. Piotra. Ten młody papież został jednak uznany; potem go przepędzono, i biskup Sabiny, który przyjął imię Sylwestra, zajął jego imię. Jakiś czas potem Benedykt ponownie objął władzę papieską,ale został zmuszony po raz drugi z niej ustąpić, na rzecz archiprezbitera kościoła św. Jana przy Bramie Łacińskiej, który nazwał się Grzegorzem VI. Wreszcie cesarz Henryk III, gdy nastąpił po, Konradzie, swoim ojcu, przybył do Włoch, wkroczył do Rzymu, usunął tę gromadę samozwańczych papieży, i najwyższego kapłana wyznaczył Suidgera, biskupa Bambergu [to właśnie Klemens II], który nałożył mu cesarską koronę.

W tym samym czasie Jarosław, książę Rusi, który w swojej osobie zjednoczył wszystkie księstwa swojego ojca Włodzimierza, postawił sobie za cel rozszerzyć swoje władztwo. Wypowiedział wojnę cesarzowi greckiemu [bizantyjskiemu], i wysłał swojego syna Włodzimierza z liczną flotą to oblegania Konstantynopola; ale okropna burza pokrzyżowała to przedsięwzięcie. Włodzimierz ledwo zdołał się uratować z rozbici się statku, straciwszy część swoich oddziałów. Ze wszystkiego ogołocony, usiłował wracać przez ziemię ruską, z tymi żołnierzami, którzy mu pozostali, podczas gdy Grecy rzucili się w pościg. Stale ich nękali bez podejmowania generalnej bitwy, mając nadzieję na ich całkowite zniszczenie w tych małych potyczkach. Rusini znużeni, bez paszy i żywności, gotowi ulec atakom wroga, który raz toi umykał, raz to się opierał, napotkali wreszcie przychylny im zbieg okoliczności, który zmusił Greków do stoczenia bitwy. To rozpaczliwe położenie natchnęło Rusinów, i odnieśli zwycięstwo, które by utracili, gdyby nie byli tak zdesperowani.

{1041} Kazimierza przyjęto w Polsce jako tego, kto przywróci pokój i dostatek. Biskupi i wielcy panowie przybyli do granicy, by go przyjąć, z takimi, jakie mogli zgromadzić, oddziałami wojskowymi, i odprowadzili go do Gniezna, gdzie został ukoronowany przez Stefana, arcybiskupa tego miasta. Pierwszą troską nowego króla było oczyszczenie państwa z bandytów, którzy w nim grasowali; obległ i zburzył ich zamki, ich przywódcy zostali zatrzymani i ukarani karą główną. Innym udzielił amnestii, ponieważ byłoby rzeczą niebezpieczną karać tak wielką ich ilość. Chłopi powrócili do uprawy ziemi, kupcy do swojego handlu; wszystkie stany i grupy zwróciły się ku swoim obowiązkom; miasta ponownie się zaludniły; społeczeństwo cywilne odżyło; prawa odzyskały swoją moc; a jeśli pozostawały jeszcze bunty, tyle tylko od nich w czasie ich uzurpacji cierpiano, że z tym większą pewnością je tłumiono.

Po zaradzeniu najbardziej naglącym nieszczęściom państwa, wielcy panowie sądzili, że nie ma nic bardziej zajmującego, niż małżeństwo władcy. Nakłonili go więc do wysłania posłów do Jarosława, księcia Rusi, by prosić go o wydanie za mąż jego siostry o imieniu Maria. Ta księżniczka była córką Włodzimierza i Anny, siostrą Bazylego i Konstantyna, cesarzy Wschodu. Jakkolwiek została wychowana w religii greckiej, różnica rytów nie stanowiła ani trochę przeszkody dla Kazimierza. Interes państwa, i polityka złączona z własną inklinacją Kazimierza, i Maria została oddana w ręce posłów polskich z wielką sumą pieniędzy jako swoim posagiem. Porzuciła ryt grecki, i po ponowieniu ceremonii swojego chrztu - z powodu obawy o nieważność tego chrztu, który otrzymała on na Rusi, a może dlatego, że księża byli jeszcze mało wykształceni – poślubiła Kazimierza, który jakiś czas potem doprowadził do jej koronacji na królową Polski.

{1042} Jako że to królestwo to potrzebowało długiego pokoju, by naprawić swojej zniszczenia, Kazimierz czynił wszystko, by mu pokój zapewnić. Jego małżeństwo z siostrą księcia Rusi zabezpieczyło go z tej strony. Ryksa, jego matka, zapewniła mu przyjaźń Niemców, i mógł u nich liczyć na wszelkie rodzaje pomocy. Brzetysław, książę Czech, był jedynym wrogiem, którego należało się obawiać; lecz cesarz nie pozwalał mu niczego przedsiębrać, i pomścił szkody, które Czesi wyrządzili w Polsce. Ich książę, podporządkowany wszystkim warunkom, które cesarz zechciał mu narzucić, musiał udać się za swoim zwycięzcą aż do Ratyzbony, by złożyć mu hołd ze swojego państwa, i musiał zwrócić Polsce wszystkie miejsca, które, korzystając z wojen domowych, sobie przywłaszczył.

{Pokonanie tyrana Masława} księstwo Mazowsza jeszcze nie uznawało władzy Kazimierza, i Masław [w oryginale: Maslas], o którym już mówiliśmy, wspomagany przez siły Prusów trwał w buncie. Król wreszcie wyruszył przeciw rebelii, i z pomocą Jarosława swojego szwagra pokonał tyrana tej prowincji. Masław znalazł schronienie w Prusach, i w roku następnym wrócił na Mazowsze z nową armią, lecz ponowna klęska rozproszyła całkowicie jego stronnictwo. Prowincja poddała się swojemu prawowitemu władcy, a uzurpator, który raz jeszcze  uciekł do Prusów, by tam od tego, jeszcze barbarzyńskiego, ludu, wziąć broń; i znalazł tam zwykły koniec tyranów,  i został zabity przez tych samych, z których pomocy korzystał dla podtrzymywania swojego buntu.

{1043} Wreszcie po tylu wojnach wewnętrznych i zewnętrznych nastąpił mocny i trwały pokój. Kazimierz skorzystał z tego szczęsnego spokoju, sprawiając, by kwitły religia i sztuki. Jedynymi ich depozytariuszami były klasztory. Szlachta patrzyła na nauki jako na zajęcie niskie i zbyteczne, a ogół pospólstwa zajmował się tylko rolnictwem i handlem. W tych czasach nieuctwa tylko mnisi potrafili się wyróżniać pewną wiedzą. Byli obrońcami religii i piśmiennictwa; to niemal jedyny kanał, którym nam przekazano tradycje i historię naszych ojców. Cluny było wtedy jednym z najsłynniejszych klasztorów; świętość i wiedza jego opatów i wielkich osobistości, które tam zostały uformowane, przyczyniły temu opactwu respektu we wszystkich częściach świata chrześcijańskiego. Wyszło z niego wielu wychowanków, także papieży i królów, a nauki, które tam otrzymali, były tak samo użyteczne dla zarządzania państwem, jak i dla obrony wiary. Kazimierz także się tam wychowywał, i można powiedzieć, że nauczył się tam sztuki rządzenia jako władca chrześcijański. Jego wdzięczność dla jego mistrzów, i sam interes jego królestwa skłoniły go do ufundowania w Polsce klasztorów tego samego zakonu. Wysłał więc osoby zaufane do opata Cluny, z bogatymi podarunkami, by prosić go o kilku z jego mnichów. Opat wysłał ich 12, i kiedy oni przybyli do Polski, kazał zbudować dla nich opactwo w Tyńcu nad Wisłą, w pobliżu Krakowa. Aaron był jego pierwszym opatem; potem doszedł on aż do tronu arcybiskupiego metropolii w Polsce.

{Wojna domowa na Węgrzech} Podczas gdy w Polsce religia się umacniała, a królestwo cieszyło się głębokim pokojem, Węgry, rozdarte przez wojnę domową, niemal całkowicie wróciły do pogaństwa i do swoich dawnych zabobonów. Piotr, syn księcia Burgundii, wstąpił na tron Węgier z pomocą swojej siostry Gizeli, wdowy po królu Stefanie. Lecz Węgrzy nie mogli znieść rozwiązłości tego władcy i jego faworytów, zbuntowali się przeciw niemu, i ukoronowali Abę.

{1046} Okrucieństwo nowego władcy uczyniło go równie znienawidzonym, jak Piotra uczyniły znienawidzonym jego niesławne rozkosze.  Niektórzy wielcy panowie, bojąc się o swoje życie, zbiegli do Niemiec w ślad za swoim dawnym królem, który znalazł schronienie na dworze cesarza Henryka; i namawiali go do podjęcia starań o powrót na tron. Piotr zebrał oddziały, cesarz, jego sojusznik, dołączył swoje, i sam chciał zostać przywódcą tej wyprawy. Aba został pokonany i zabity podczas ucieczki przez swoich własnych żołnierzy. Po jego śmierci wszyscy poddali się pod władzę Piotra, i otrzymał koronę w Alba Regia [węgierski Székesfehérvár, polski Białogród].

{1048} Nie nosił jej ten władca dług. Czy to przez naturalną niestałość tego ludu, czy to dlatego, że odżyła nienawiść, jaką mieli względem niego, zawiązali spisek na jego życie. Sprzysiężeni zostało odkryte, i król nakazał uśmiercić w mękach 3 głównych przywódców buntu, i wydłubać oczy pozostałym konspiratorom. Ta krwawa egzekucja tylko wzmogła nienawiść wielkich panów. Potajemnie ofiarowali oni koronę Andrzejowi, Beli, Lewentemu, którzy uciekli do Polski, i którymi  Mieszko II posłużył się z taką dla siebie korzyścią. Bela nie przyjął ich oferty, ale Andrzej i Lewente przedostali się na Węgry. Wraz z ich przybyciem wszyscy zbuntowali się przeciw Piotrowi; został ujęty, wykłuto mu oczy, zmasakrowano jego oficerów, trzech biskupów i kilku kapłanów rozszarpano na części, i świętokradczy szał, ogarniający znienacka cały naród, wywrócił ołtarze, spustoszył kościoły, i przywrócił wszystkie pogańskie zabobony.

{1049} Lewente, sprawca tak zaskakującego przewrotu, uczynił wszystko, by w kraju nie pozostał żaden ślad prawdziwej religii. Lecz ten bezbożny władca nie żył dostatecznie długo, by spełnić swoje bezbożne zamiary, i przedwczesna śmierć uwolniła Węgry od niego. Andrzej, jego brat, pozostał jako jedyny król. Gdy zobaczył, że jet władza jest już dość utrwalona, użył całej swoje władzy, by swoich poddanych przywieść znów do prawdziwej wiary. Ponieważ ich odstępstwo nie było niczym więcej, jak skutkiem ludowego wzburzenia, zaraz za nim przyszła poprawa. Węgrzy odrzucili z odrazą swoje szaleństwa, pogaństwo zostało zakazane i zapomniane z taką samą łatwością, z jako zostało uprzednio przywrócone.

{1050, 1051, 1052. Wyprawa cesarza na Węgry} Cesarz Henryk podjął się pomścić śmierć swojego sojusznika, cesarza Henryka. Przyniósł wojnę na Węgry, w dwóch osobnych razach, ale z niewielkim sukcesem. Trzecia wyprawa okazała się jeszcze bardziej niepomyślna. Węgrzy, którzy nie byli w stanie pokonać cesarza w otwartym polu, próbowali zwyciężyć za pomocą pewnego podstępu. Znaleźli sposób, by go zwabić do kraju, i tam odciąć go od furażu i żywności. Za głodem nastąpiła zaraza i dyzenteria, i cesarz, utraciwszy swoich najlepszych żołnierzy, nie mogąc dalej walczyć, został zmuszony wycofać się do Niemiec. Lecz gdy po raz czwarty wkroczył na Węgry, z liczniejszą armią, a jego poprzednie klęski nauczyły go, jak walczyć w tym kraju, całkowicie go spustoszył, i zmusił króla Andrzeja, by mu się poddał i prosił go o pokój.

{Papież Leon IX} Lud rzymski odstąpił prawo wybierania papieży, i Henryk III, wykonując tę umowę, wyznaczył na najwyższego kapłana Brunona, biskupa Toul w Lotaryngii, który przybrał imię Leona IX. Ten prałat, udają się po swoim wyznaczeniu do Rzymu, by tam go ukoronowano, przejeżdżał przez opactwo Cluny, gdzie mnich Hildebrand, który potem wstąpił na tron św. Piotra, i stał się tak sławny pod imieniem Grzegorza VII, przekonał go, że jego elekcja nie była kanoniczna, i że cesarze nie mają prawa kreować papieży. Brunon od razu porzucił odznaki swojej godności, i wkroczył do Rzymu bez ceremonii, jako osoba prywatna. Duchowieństwo i lud wybrały go raz jeszcze na papieża, a on nie chciał przyjąć swojego wywyższenia inaczej, jak za ich głosami.
{Poselstwo Hildebranda} Po śmierci Leona Benedykt IX chciał powrócić do Rzymu, skąd go tyle razy wygnano. Rzymianie się temu przeciwstawili, i wysłali Hildebranda do cesarza Henryka III, by go prosił o wyznaczenie na papieża Gerarda [faktycznie Gebharda], biskupa Eichstättu. Zdolny sługa Kościoła uzyskał to, o co prosił, a nawet przekroczył granice instrukcji, które otrzymał. Desygnował on Henryka IV jako następcę we władzy cesarskiej po jego ojcu. Ta czynność pozwoliła mówić, że daleko bardziej, niż cesarz mógł pretendować do kreowania papieży, przeciwnie, papież powinien czynić kogoś cesarzem. Jak już zauważono, od tego czasu można było rozpoznać poglądy Hildebranda, którym pozwolił on rozbrzmieć później, by nadać im moc, kiedy miał już dość autorytetu.

{1056} Cesarz Henryk III zmarł w październiku tego roku, i jego syn Henryk IV w wieku lat 7 został jego następcą, pod regencją cesarzowej Agnieszki. {1058. Śmierć Kazimierza} Po tej śmierci nastąpiła śmierć Kazimierza, króla Polski, obdarzonego przydomkiem Pokojowy. Władca ten umiał wzbogacić swojego królestwo dzięki długiemu pokojowi, a dzięki swojej mądrości naprawił szkody, których religia i państwo doznały w czasie wojen domowych. Choć mogłoby się wydawać, że wolał on odpoczynek od wojennego tumultu, niemniej dał przy wielu sposobnościach dowody swojej odwagi, i można powiedzieć, że pokój, nad którym czuwał on z takim staraniem, był skutkiem raczej polityki i roztropności, niż braku wojennego zapału. Zmarł w wieku 44 lat, po 18 latach panowania. Wszyscy poddani go żałowali, i Polska jeszcze dziś uważa go za jednego ze swoich wielkich królów. Został pogrzebany w kościele katedralnym w Poznaniu, obok swojego dziadka Bolesława Wielkiego.

{Bolesław II. Jego wybór} Niektórzy wielcy panowie uważali, że należy odłożyć koronację Bolesława; lecz pamięć o jego ojcu Kazimierzu, i namowy jego matki, królowej, były tak przemożne, że większość zdecydowała się od razu go wybrać. Został on ukoronowany w Gnieźnie, w obecności tych samych wielkich panów, którzy asystowali przy uroczystościach pogrzebowych zmarłego króla.

{1059} Polska spokojna i potężna służyła za miejsce odpoczynku od władzy dla wszystkich niefortunnych władców. Izjasław [w oryginale: Zaslas], najstarszy syn sławnego Jarosława, księcia Rusi, obawiając się wściekłości swoich poddanych, którzy zbuntowali się przeciw niemu, znalazł schronienie i zaszczytną protekcję na dworze Bolesława, którego był krewnym. W czasie jego nieobecności jego brat, Światosłwa, książę czerniowski [w oryginale: Czerniew] lub czernichowski, pokonał z tylko 3000 ludzi wielką armię Litwinów,  którzy już spustoszyli Ruś, księcia ich uczynił jeńcem, i odebrał im ich łup. Wiaczesław [w oryginale: Wenceslas], najmłodszy z synów Jarosława, który w podziale otrzymał księstwo smoleńskie, skorzystał z buntu poddanych Izjasława, opuścił więzienie, gdzie władca trzymał go od roku, i z pomocą buntowników stał się panem księstwa kijowskiego.

{1060} Bela, niezadowolony z króla Węgier, swojego brata, także udał się do Polski ze swoją żoną i swoimi dziećmi. Książę ten miał nadzieję, że wstąpi na tron Węgier po śmierci swojego brata Andrzeja, któremu ten tron w całości odstąpił, jakkolwiek miał prawo do niego pretendować, jako spadkobierca króla Stefana. Lecz gdy Andrzej ujrzał, że jego władza jest już dość umocniona, namówił wielkich panów do desygnowania jego syna Salomona jako jego spadkobiercy we władzy królewskiej. Bela, gdy go wezwano na tę ceremonię, nie chciał być na niej obecny inaczej, jak dla oznajmienia swojej urazy i swoich pretensji. Przedstawił wielkim panom zebranym na koronację Salomona niesprawiedliwość wyrządzoną przez swojego brata; wymawiał im także, ze nad niego przełożyli siedmioletnie dziecko. Po działaniu z tak wielkim rozgłosem sądził, że nie jest już bezpieczny w państwie swojego brata. Natychmiast więc je opuścił, z największym pośpiechem, by umknąć zemście brata, i schronił się pod protekcję Bolesława, który następnie zwołał na jego rzecz wojska, pokonał Andrzeja i doprowadził do koronacji Beli na króla Węgier.

{1061. Jaromir, książę Czech, chroni się w Polsce} Po śmierci Spitygniewa, syna Brzetysława, księcia Czech, jego brat Wratysław, który uciekł na Węgry, został wezwany przez wielkich panów, którzy uznali go za księcia. Niedole i zmartwienie, których ten władca doznał na wygnaniu, stały się dla niego lekcją wspaniałomyślności i ludzkości. Potraktował swoich braci, Ottona i Konrada, jak prawdziwy ojciec i dał im w wieczyste władania Morawy. Ale Jaromir, ostatni z Braci, który dla
uniknięcia szału okrutnego Spitygniewa schronił się w monasterze, gdy dowiedział się o jego śmierci, opuścił klasztor i – choć złożył już śluby zakonne – przybrał strój świecki. Najpierw udał się do swojego brata Wratysława, który, daleki od tego, by aprobować postępowanie Jaromira, zachęcał go do powrotu do stanu duchownego, którego nie może on opuścić bez dopuszczenia się przestępstwa; a do tych zachęt dołożył mu nadzieję, że sprawi, iż otrzyma on biskupstwo praskie; póki co, namówił go do przyjęcia święceń diakonatu. Te tak mądre rady okazały się bezużyteczne.  Jaromir szybko powrócił do swoich pierwotnych pomysłów, i kilku wielkich panów, niezadowolonych z nowych porządków, którzy się do Jaromira przyłączyło, sprawiło, że po raz drugi opuścił swoje miejsce odpoczynku od życia doczesnego; lecz, ponieważ obawiał się złości swojego brata Wratysława, postanowił zbiec do Polski z dużą liczbą panów czeskich, którzy towarzyszyli mu w ucieczce.

{Najazd Czechów} Polityka skłoniła Bolesława, by przyjął Jaromira w swoim państwie. Książę Czech, obawiając się następstw ucieczki swojego brata, i poirytowany przyjęciem, jakie mu sprawiono na dworze polskim, patrzył na Bolesława jak na wroga, którego zamiary należy uprzedzić. I tak bez żadnego wypowiedzenia wojny, przemierzył Las Hercyński, wkroczył do Polski, i w całym Śląsku przyniósł miecz i ogień. Na wieść o tym najeździe, Bolesław uformował przemieszczający się obóz, i śpieszył, by w krwi wrogów ugasić pożar, który oni rozpalili na granicach. Czesi byli omalże zdumienie jego ruchliwością, i nie radzili sobie inaczej, jak podstępem. W rzeczy samej wojsko polskie, które wskutek przyłączania się chłopów z każdą chwilą coraz bardziej się powiększało, trzymało Czechów otoczonymi w lasach. W tej krańcowej sytuacji Wratysław wysłał jednego zer swoich oficerów, by zaproponować pojednanie, ale został on odprawiony z pogardą, a Bolesław nawet nie wysłuchał propozycji, które tamten miał polecone przedstawić. W tej ostateczności zamyślał wydostać się z tej niebezpiecznej sytuacji przez podstęp. Rozkazał rozpalić wielkie ogniska w swoim obozie, tak jakby pozostawał tam z całym swoim wojskiem, i polecił swoim oddziałom i taborom maszerować pod osłoną nocy wąskimi ścieżkami, które nie były jeszcze pilnowane. Opuścił la s w tak wielkiej ciszy, że był już bardzo daleko, gdy Polacy spostrzegli jego ucieczkę. Bolesław ścigał go bez skutku, i był zmuszony ograniczyć swoją zemstę do kilku działań odwetowych na Morawach.

{1063} Król się przygotował, by wziąć pełniejszą pomstę, i w najbliższą wiosnę wkroczyć do Czech ze wszystkimi polskimi silami; lecz Wratysław, przewidując, że nie mógłby oprzeć się tak imponującej potędze, uciekł się do negocjacji, by odwrócić burzę, która mogłaby go przygnieść. Ten środek mu się powiódł, i uzyskał on, choć z trudem, pokój. By sojusz między dwoma narodami uczynić bardziej trwałym, i by oddalić wszystkie podejrzenia, które mógłby zrodzić pobyt Jaromira w Polsce, król da Wratysławowi za żonę swoją siostrę Świętochnę, z bogatym posagiem. Wesele było celebrowane w Krakowie z okazałością godną dwóch władców.

{Pokonanie Prusów} Pruscy trybutariusze Polski strząsnęli jarzmo, a ich śmiałość posunęła się tak daleko, że na granicy zbudowali zamek, z którego czynili do Polski wypady. Bolesław bezskutecznie oblegał fortecę, która stal się miejscem schronienia dla bandytów z jego kraju. Korzystne położenie tego miejsca, i odwaga, z jaką było bronione, zmusiły go do zwinięcia oblężenia. Barbarzyńcy, wbici w pychę tym sukcesem, jeszcze dalej posunęli swoje najazdy i swoje okrucieństwo. Wkroczyli na Pomorze, domagali się tam kontrybucji i uczynili się panami części tej prowincji. Nie prowadzili wojny inaczej, jak unikając bitwy; gdy armia polska się pojawiła, ukryli się w niedostępnych lasach. Zawszy gdy niedostatek żywności lub zła pora zmuszały ich do wycofania się, ponawiali swoje wypady, i odznaczali się pewnym jakby tchórzliwym okrucieństwem. Bolesław podjął więc tajemnie marsz, by ich zaskoczyć. Dowiedział się, że wrogowie, sądzący, że jest od daleko, obozowali nad brzegami Osy. Przekroczył tę rzekę, a ono go nie zauważyli, i sprawił im wielką rzeź. Ta krwawa klęska zmusiła ich do wycofania się do swojego kraju, i poddali się płaceniu tego samego trybutu, jaki zwyczajowo uiszczali




*            To jest Brzetysław na Śląsku.