poniedziałek, 25 listopada 2019

ETYKA WIELKICH CYWILIZACJI - DR JAN CIECHANOWICZ cz.6


            CYWILIZACJA ISLAMSKA


Wedle tradycyjnej doktryny, Prorok Mahomet (Muhammad, Machmud) przyszedł na świat w Mekce (Arabia Saudyjska) około roku 570 w arabskim klanie Haszim szczepu Kurejsz. [Istnieje też koncepcja, wyznawana m.in. przez Ericha Fromma, według której Prorok należał do rasy czarnej, był negroidem; w każdym bądź razie nie jest znany wizerunek Jego twarzy, w dziełach sztuki mahometańskiej zawsze ukrywany za Płomieniem Boskiego Natchnienia]. Jego ojciec Abdallah, kupiec, zmarł jeszcze przed narodzeniem syna, a matka osierociła go, gdy miał zaledwie sześć lat. Wychowaniem chłopczyka zajął się dziadek Abd al-Muttalib, człowiek wyjątkowo pobożny, wierzący w Jedynego Boga (jedni Arabowie wyznawali wówczas monoteizm, inni zaś politeizm), a później wuj Abu Talib, także gorliwy monoteista. Z narodowości był Arabem, należał do starożytnego narodu o wielkim potencjale kulturotwórczym i cywilizacyjnym, znanym jeszcze w trzecim tysiącleciu p.n.e. Jak pisze profesor Lew Gumilow w dziele „Etnogeneza a biosfera Ziemi”: „Arabowie są narodem na tyle dawnym, że już na początku naszej ery zestarzeli się i utracili poczucie jedności etnicznej”. Musieli mieć za sobą kilka tysięcy lat dziejów. Poszli więc niejako w rozsypkę na skutek starczego zmęczenia materiału genetycznego. Żyli wówczas w stanie homeostazy w obrębie cywilizacji bizantyjskiej Syrii, irańskiej Persji i in. Taka sytuacja trwała przez wiele stuleci, aż w wieku VI nastąpiła w Arabii eksplozja dziejotwórczej energii etnicznej, zaczęła się na nowo rozwijać myśl filozoficzna i wojskowa, prawo, medycyna, poezja; pojawiła się chęć do życia, do wojowania, podróżowania, podbojów. [Roger Bacon, a za nim i Lew Gumilow, uważali, iż stało się to na skutek szczególnej konstelacji gwiazd i planet, których energia pobudzila materię ożywioną, w tym ludzi, do aktywności biologicznej i dziejotwórczej na tym terenie. Zjawił się więc i Prorok, krystalizujący, wyrażający i systematyzujący ten nowy stan zbiorowej duszy etnosu arabskiego].
Dawni i współcześni autorzy z reguły bardzo pozytywnie piszą o tym narodzie. Tak np. jeszcze w V wieku p.n.e. Herodot w „Dziejach” zaznaczał: „Szanują zaś Arabowie przymierze jak rzadko który naród; a słowu raz danemu pozostają wierni w każdych okolicznościach aż do śmierci”. W XIX wieku z kolei Thomas Carlyle w dziele „Bohaterowie” napisze: „Szlachetny to i bogaty duchowo naród, obdarzony silnymi i dzikimi uczuciami oraz żelaznym ramieniem dla powściągania ich: oznaka to znamienna szlachetności i geniuszu. Dziki Beduin przyjmuje do swego namiotu obcego człowieka jako kogoś, kto ma prawo do wszystkiego, co w nim jest. Niech będzie to najgorszy wróg – zabije on źrebię, by go ugościć i będzie mu służył z niezachwianą gościnnością w ciągu trzech dni, i odprowadzi go wiernie do jego drogi. Potem zaś – na zasadzie tak samo świętego prawa – zamorduje go, jeśli tylko będzie mógł. Arab jest raczej milczący niż wielomówny, lecz jeśli raz mówić zaczyna, rozwija skarby wymowy oraz bogactwo ducha. Jest to rodzaj ludzi myślących i prawdomównych. Należą oni, jak wiadomo, do rasy semickiej, lecz ze straszliwą i śmiertelną powagą Żydów łączą jakiś szlachetny wdzięk, coś lśniącego, co nie jest żydowskie. Przed Mahometem urządzali oni swoje turnieje poetyckie; w Ocadh na południu Arabii odbywały się jarmarki doroczne, gdzie, kiedy się kończył handel, poeci śpiewali, walcząc o nagrodę; ten dziki naród gromadził się, żeby to usłyszeć.
Do właściwości żydowskich, które przejawiają Arabowie, a które stanowią podstawę wielu innych wysokich przymiotów, należy instynkt religijny. Po wszystkie czasy byli oni gorliwymi czcicielami czegoś – stosownie do swego oświecenia. Czcili gwiazdy albo rozmaite przedmioty w naturze, widząc w nich pewne symbole, bezpośrednie objawienie się Stwórcy... Wszystkie przecież dzieła Boże są zawsze, w pewnym znaczeniu, symbolami Boga... Arabowie mieli wielu proroków i nauczycieli”. A jednym z ich najdawniejszych paradygmatów duchowych było wyobrażenie Boga Jedynego i Niewidzialnego, stwórcy świata i ludzi.
Już od najmłodszego wieku Mahometa cechowało marzycielstwo; znajomi i przyjaciele zwali go „Al-Amin”, czyli „człowiek prawdziwy i wierny, prawy w czynach, mowie i myślach”. Milczał, kiedy nie miał nic do powiedzenia, lecz był rozsądny, mądry i szczery, kiedy zaczynał mówić, rzucając zawsze nowe światło na przedmiot rozmowy. Niektórzy twierdzą, że był niepiśmienny i nigdy niczego nie przeczytał ani nie napisał, a wszystkie swe genialne nauki (spisywane przez słuchaczy) wypromieniowywała niejako bezpośrednio jego dusza. Gdy bowiem Mahomet co roku w ciągu dwudziestu lat udawał się na pustynię, by przez miesiąc oddawać się medytacji i modlić o odpuszczenie grzechów, nawiedzał go archanioł Gabryel i wlewał mu bezpośrednio do serca nauki, przekazywane od Boga.

Pierwsza zachowana wersja świętego „Koranu” (114 rozdziałów) została spisana irańskim pismem kuficznym, lecz w języku arabskim, ze słów Proroka przez jego słuchaczy. [Wyraz „Qur’an” (Koran) można tłumaczyć jako tryb rozkazujący od czasownika „czytać” czyli: „Czytaj!”]. W ciągu całego Jego życia spostrzegano Muhammada jako człowieka szczerego i wiernego, braterskiego, pełnego prostoty. Charakter poważny i miły zarazem, serdeczny, towarzyski i umiarkowanie wesoły, bezpośredni, namiętny, sprawiedliwy, pełen żywiołowych uzdolnień, jakiegoś wewnętrznego ognia i światła, a także i cnoty – budził zaufanie, szacunek i sympatię. Jako 25-letni młody mężczyzna dostał się do służby w charakterze zarządcy majątku do zamożnej i pięknej 40-letniej wdowy Kadidży, ówczesnej kobiety sukcesu, właścicielki dużej firmy handlowej. Odbywał wielokrotnie na jej polecenie biznesowe podróże do kwitnących miast Syrii, Iraku i dalekiej Etiopii. Sprawy prowadził tak uczciwie i skutecznie, że zdobył zupełne zaufanie i sympatię swej pani. A niebawem oboje tak się w sobie nawzajem zakochali, że zawarli małżeństwo, w którym przez wiele lat żyli przyjaźnie i spokojnie, budząc podziw i zawiść otoczenia, choć materialnie z biegiem czasu podupadli. Z siedmiorga ich dzieci cztery córki przeżyły ojca.
Jak podają arabscy kronikarze, dom Mahometa wyróżniał się największą wstrzemięźliwością w jedzeniu i piciu, jego codziennym pokarmem był jęczmienny chleb i źródlana woda, a ogniska w domu nie rozkładano miesiącami. Prorok własnoręcznie łatał swe stare ubrania i remontował sfatygowane buty. Był tak naprawdę człowiekiem biednym i bardzo pracowitym, a przy tym akceptującym swój los. Opowiada się np., że gdy doniesiono mu o zgonie ukochanej córki, odrzekł tylko smutnie: „No cóż, Bóg dał, Bóg zabrał, niech będzie błogosławione Imię Pańskie”... Może zresztą wstrząs psychiczny był tak głęboki, iż wprawił ojca nie w histerię, lecz w stupor skamieniałej rozpaczy, który obecni wzięli mylnie za zrezygnowany „spokój”.
Życie upływało na pozór łagodnie i cicho, lecz były to tylko łudzące pozory. Thomas Carlyle pisze: „Ten syn pustyni ze swymi pałającymi czarnymi oczyma i sercem otwartym, towarzyskim, głębokim należał do tych wielkich dusz milczących, które tylko poważnie zapatrują się na rzeczy i które z woli przeznaczeń natury muszą rządzić się szczerością... W tym człowieku podczas jego pielgrzymek i podróży wciąż zjawiały się tysiące mysli: „Czym jestem? Czym jest to coś, wśród czego żyję, a co ludzie zwą wszechświatem? Czym jest życie? Czym jest śmierć? W co powinienem wierzyć?”... Dzikie skały gór Hary i Synaju, surowe samotnie piaszczyste – nie odpowiadały; nie odpowiadało też wielkie, milczące, wiszące nad głową niebo ze swymi błękitnawymi blaskami gwiazd. Znikąd nie nadchodziła odpowiedź. Musiała więc udzielić odpowiedzi sama dusza człowieka z tym zasobem boskiego natchnienia, jaki w nim żył.
Wszystko to były pytania, które każdy człowiek powinien sobie postawić, i na które powinien odpowiedzieć. Mahomet wiedział, że była to rzecz nieskończonej wagi, że wszystko inne traciło wobec niej wszelkie znaczenie. W żargonie rezonujących sekt greckich, w niewyraźnych przekazach żydowskich, w bezmyślnej rutynie bałwochwalstwa arabskiego – we wszystkim tym nie znajdował odpowiedzi”... Trzeba więc było spojrzeć w głąb swego serca i odnaleźć tam słowa wyryte przez Boga. Uczynić to wszelako można było tylko w ciszy i odosobnieniu. Mahomet stale oddawał się samotności w ciągu – przedislamskiego jeszcze – miesiąca ramadanu. W czterdziestym roku swego żywota, spędziwszy dłuższy czas w jaskini w pobliżu Mekki, wrócił do domu i wyznał swej mądrej i wyrozumiałej żonie Kadidży, iż, dzięki niewysłowionej i wyłącznej łasce Nieba, został oświecony, przeniknął wszystkie tajemnice, wyszedł ze zwątpień i mroku, przejrzał na oczy. To znaczy, pojął, iż drewniane bałwany z wyrytymi na nich zaklęciami były niczym, śmiesznymi kawałkami drewna, że ponad wszystkim się unosi i we wszystkim żyje jedyny i wielki duchowy Bóg, i że oprócz Niego nie ma nic wielkiego ani istotnego. On też jest jedyną Rzeczywistością, podczas gdy cały wszechświat jest tylko Jego snem. Tylko Bóg istnieje naprawdę. Jest Bogiem jednym i jedynym, ale ma też 100 imion (atrybutów), a pierwszym z nich jest „ar-Rahman” – „Miłościwy”, Bóg bowiem jest miłością („Allahu mahabbah”), ostatnie zaś imię nie jest ludziom znane, zna je tylko On sam. To On stworzył niebo i ziemię, ludzi, rośliny i zwierzęta, góry, pustynie i morza. Ponieważ zaś „Allach akbar” („Bóg jest wielki”), to „islam” („pokora wobec Boga”, „trzeba poddać się Bogu”) stanowi największą mądrość i najprawdziwszą religię. Cała ludzka siła leży w poddaniu się mocy Najwyższego i w wiernym Mu służeniu nie oglądając się na nic. To, co Bóg zsyła, niechby to były najstraszliwsze cierpienia i śmierć, jest dobrem, czymś najlepszym, ponieważ dzieje się z woli Wszechmogącego. Powinno się Bogu ufać bez reszty i bez zastrzeżen, przyjmując z pokorą i radością każdy Jego wyrok, także ten najsurowszy. Człowiek musi się zrzec swej szalonej pretensji mierzenia tego wielkiego Świata Bożego swym małym łokciem i kurzym móżdżkiem. Ten świat ma niezgłębione tajemnice, zupełnie ukryte i na zawsze nieodgadnione dla nędznego umysłu człowieka. Nie mędrkować, lecz bez reszty ulec prawom Boga i okazywać im zupełne posłuszeństwo – oto – według Mahometa – największa mądrość. Sam tylko Bóg istnieje; to On nas stworzył, On może nas zabić lub zachować; Jego wola jest dla nas najlepsza, należy więc ją – jakakolwiek by była – uznać za najmądrzejszą i najsprawiedliwszą. Nie powinniśmy słuchać podszeptów ciała i krwi, ani nadstawiać ucha jałowym roztrząsaniom, ani też przejmować się marnymi przykrościami i ambicjami. Powinniśmy natomiast zdać sobie sprawę z tego, że nie wiemy nic, że najgorsze i najokrutniejsze w naszych oczach zło nie jest tym, czym się nam wydaje, lecz jest rzeczą zesłaną przez Boga. Istotę islamu stanowi więc zaparcie się samego siebie, negacja swego „ja” przed obliczem bezgranicznej Bożej potęgi. [Sam dźwięk imienia Bożego „Allach” ~ Al-la-h ~ Al-le ~ El-la ~ Elo-him ~ Al-le-lu-ja ~ przypomina bezradne dziecięce „ela-la-la” zwracające się do ojca; stąd może Chrystusowe „bądźcie jak dzieci”!]. Bóg Ojciec jest wielki, a największy nawet człowiek przed Jego obliczem jest małym dzieckiem. (Pod względem lingwistycznym wyraz „Allah” jest rodzaju żeńskiego i liczby mnogiej; początkowo był to bóg Księżyca, stąd półksiężyc jako symbol islamu, zwany dawniej Sina, a wywodzący się z sumeryjskiego bóstwa księżycowego Nanny).
Lecz z drugiej strony, każdy człowiek jest namiestnikiem Boga na ziemi, Jego ramieniem, służącym do bezpośredniego utwierdzania sprawiedliwości na świecie; dlatego każdy wyznawca islamu ma nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek, wymierzania sprawiedliwości na własną rękę w sytuacjach wskazanych przez Szariat, czyli Boskie prawo spisane w „Koranie”, jak np. karanie śmiercią za apostazję, morderstwo, zdradę (w tym małżeńską), obrazę wiary, złamanie przysięgi, matkobójstwo, ojcobójstwo i in. Pod tym względem islam stanowi doktrynę skrajnego indywidualizmu teologicznie ugruntowanego. Allach zresztą jest litościwy i może przebaczyć wszystko prócz bałwochwalstwa, czyli oddawania czci innym, z definicji fałszywym, bogom: „On odpuszcza wedle swej woli wszystkie grzechy i występki, lecz bałwochwalstwo („szirk”) jest zbrodnią największą i niewybaczalną”.
Kadidża cierpliwie i ze zrozumieniem odniosła się do wynurzeń męża, choć przecież mogła je uznać za brednie alkoholowe czy narkotyczne, tyle czasu nie wiadomo po co włóczącego się po jaskiniach i wertepach męża. Była pierwszym człowiekiem, który uznał Mahometa za Proroka. Stąd w cywilizacji islamu ogromna cześć i szacunek dla kobiet.

* * *

Gdy Muhammad doznał nadprzyrodzonego olśnienia i uznał się za Wysłannika Bożego, słuchano go początkowo ze zdziwieniem i zainteresowaniem, potem obojętnie i krytycznie, a wreszcie złośliwie i nienawistnie. Dokuczył i obrzydł wszystkim, nawet członkom swego rodu. Przez trzy lata głoszenia kazań zdobył zaledwie trzech zwolenników: swą żonę Kadidżę, sługę Seida i stryjecznego brata Ali’ego. Co więcej, spadły na niego gniew, śmiech i złośliwość nawet najbliższego otoczenia, nie mówiąc o dalszym, które okrzyknęło go za wariata i osobnika niespełna rozumu. Kurejszyci zaszczuwali Proroka, wytykali go palcami, obrzucali kamieniami, wypędzali z rodzinnego miasta. Uważali, że przynosi im ujmę. Thomas Carlyle pisze: „Wszędzie ścigała go nieustannie wrogość, nienawiść, jawne lub tajne niebezpieczeństwo... Musiał się kryć po jaskiniach, uchodzić w przebraniu, uciekać to tu, to tam, bez stałego przytułku, wśród grożącego mu niebezpieczeństwa”... Aż musiał z grupką zwolenników salwować się ucieczką do Medyny („hidżra”, od niej jest liczony kalendarz islamu), jak też za morze, do Abisynii, i gdzie indziej. Taki zresztą bywa los wszystkich Posłańców Najwyższego, ponieważ nikt nie jest prorokiem wśród swoich. Także i Mahometa spotkał ten los, musiał przejść wiele prób, poniżeń, cierpień, lecz nigdy nie cofnął się, do końca szedł wyznaczoną mu przez Jedynego Boga drogą. Jak ogłosi później: „Allach wybiera na Proroka tego, kogo chce, i przybliża do siebie tego, kto Go słucha”, nie zważając na zdanie krzątających się na dole, przy ziemi ludzi.
Jak głosi legenda, Prorok posługiwał się swobodnie wszystkimi językami świata, a z każdą osobą, która się do niego zwróciła, mówił w jej języku ojczystym. Wielokrotnie też powtarzał, że nie jest ani pierwszym, ani jedynym Prorokiem; w „Koranie” znajdziemy – w pozytywnym kontekście – wzmianki o Adamie, Noem, Abrahamie (Ibrahimie), Mojżeszu (Musie), Aaronie (Harunie), Jezusie (Issie). Arabski wyraz „Allach” jest pokrewny aramejskiemu „Eli”, hebrajskiemu „Elochim” („bogowie”) oraz mnóstwu imion Boga na terenach zamieszkanych przez ludy środkowoazjatyckie.
Życie osobiste Machmuda nie różniło się od stylu przyjętego od tysiącleci w jego narodzie. Po śmierci umiłowanej żony Kadidży pojął jeszcze za małżonki jedenaście innych niewiast; były to przeważnie kobiety dojrzałe, wdowy (w tym trzy po jego zawziętych przeciwnikach), spośród których dwie były Żydówkami, a jedna chrześcijanką. (Gdy był już po pięćdziesiątce, wziął kolejną żonę, sześcioletnią dziewczynkę Ajszę, która odchodząc do jego namiotu wzięła ze sobą swe lalki, a dziewiczości została pozbawina, gdy miała lat dziewięć). Czynił tak ponoć powodowany miłosierdziem i współczuciem do samotnych pań, rozpaczających po śmierci swych poprzednich mężów. Może zresztą chodziło i o to, by także po ich śmierci poniżac swych wrogów, uprawiając miłość z wdowami po nich. Tradycja głosi, że we śnie Mahometowi sam Bóg miał oznajmić, że może on mieć dowolną ilość żon, podczas gdy inni muzułmanie – nie więcej niż cztery. Allach uczynił tylko dla Proroka ten wyjątek. Cała ta duża rodzina tworzyła wspólnotę wiary, a dzieci, które przychodziły na świat, stanowiły przykład prawości i świątobliwości. Choć trzeba przyznać, iż krytycy islamu zarzucali Prorokowi i jego zwolennikom ohydne wielożeństwo, uprawianie rozpusty, szerzenie demoralizacji i wszeteczeństwa. Kilka stuleci później Roger Bacon w „Dziele większym” (t. 2) napisze: „Niektóre religie, chcąc osiągnąć rozkosze życia doczesnego, nie zwracają prawie zupełnie uwagi na zdobycie szczęścia w życiu przyszłym i to niezależnie od tego, w jakim stopniu ich wyznawcy nadużywają dóbr doczesnych: religie te pogrążają narody w mrokach rozkoszy, jak na przykład Saraceni, którzy, zgodnie ze swym prawem religijnym, mnożą ilość posiadanych żon w zależności od swej woli”. (Obecnie w niektórych krajach muzułmańskich wielożeństwo jest dopuszczalne, ale np. w Turcji jest ustawowo zakazane od roku 1924).
Mahomet zmarł na gorączką w wieku 63 lat na rękach jego najukochańszej, młodziutkiej, 18-letniej żony Ajszy 8 czerwca 632 roku i został pogrzebany w jej pokoju, który stanowi obecnie część zespołu świątynnego miasta Medyny. Ostatnimi jego słowami były: „Przygotowano mi w raju miejsce w gronie najdostojniejszych”. Na dwa dni przed zgonem, czując zbliżającą się śmierć, udał się po raz ostatni do meczetu i na głos zapytał modlących się wiernych: „Czy wyrządziłem komuś z was krzywdę? Jeśli tak, niech spadnie bicz na moje plecy. Może jestem komuś cos winien?” Jakiś głos odezwał się: „Mnie – trzy drachmy, pożyczone w takich to okolicznościach”. Mahomet natychmiast wypłacił należną sumę, mówiąc: „Lepiej wstydzić się teraz niż w dniu sądu”. Odejście na tamten świat pozostawiając niespłacone długi uchodzi w islamie za ogromne nieszczęście, niesprawiedliwośc i niegodziwość. Dla Mahometa czyny człowieka na ziemi posiadają nieskończoną doniosłość i nigdy nie mogą przeminąć, ani stracić swe znaczenie na skutek np. upływu czasu, wyrażenia skruchy czy przystąpienia do spowiedzi. Nawet sam Bóg (cóż dopiero mówić o kapłanach!) nie jest w stanie nas rozgrzeszyć, dopóki żyjemy; dopiero po śmierci, na Ostatnim Sądzie dokonuje Allach ostatecznego rozważenia naszego życia. Jedynie dobrymi uczynkami możemy złagodzić konsekwencje wcześniej przez nas dokonanego zła. Człowiek więc swym krótkim żywotem ziemskim sam sobie przygotowuje taki, a nie inny los w wieczności. O tym zaś, czy się jest mahometaninem, decydują wyłącznie czyny danej osoby, a największą cnotą na ziemi jest sprawiedliwość.
Pierwszym kalifem po śmierci Proroka został jego wierny przyjaciel Abu Bakr, ojciec Ajszy; następnie na czele wyznawców islamu stanęli: Omar (w 644 roku zasztyletowany sześcioma uderzeniami noża podczas modlitwy przez niewolnika Persa, chrześcijanina Firuza); Osman (w 658 roku posiekany szablami przez współwyznawców z Egiptu i Iraku); Ali (zamordowany przez szyitów podczas modlitwy w meczecie); Muawia; Husajn (zginął z rąk szyitów w 680 roku w bitwie pod Kebelą). Na samym początku, tuż po śmierci Proroka, w islamie dokonał się ostry rozłam na sunnitów i szyitów, którzy – uznając „Koran” i Proroka – mają jednak różne księgi kanoniczne, tylko siebie uznają za prawowiernych muzułmanów, a adwersarzy ogłaszają za odstępców lub zgoła za „niewiernych”, nienawidzą ich z całego serca, potępiają i mordują aż do dnia dzisiejszego, podkładając m.in. sobie nawzajem ładunki wybuchowe w meczetach, na weselach i pogrzebach. Co prawda, Carlyle twierdził, że „religia Mahometa jest odmianą chrześcijaństwa; tkwi w niej szczery pierwiastek tego, co jest duchowo najwyższe”. To jednak nie przeszkadzało zarówno chrześcijanom różnych obrządków, jak i muzułmanom, okrutnie się nawzajem wymordowywać.

* * *

Wszyscy mahometanie są przekonani, że islam, czyli jedyna prawdziwa wiara w Boga Jedynego, istniał wśród Arabów już na kilka tysięcy lat przed przyjściem Proroka, który dopiero odnowił tę wiarę, przypominając ludziom owe przedwieczne nauki i poprowadził ich ponownie Drogą Prawdy. Diodor Sycylijski w V wieku p.n.e. wspominał np. o Kaabie (Czarnym Kamieniu) jako o najbardziej starożytnej, czczonej od tysiącleci, świątyni świata. (Niektórzy twierdzą, że jest to ogromny meteoryt, ale tak naprawdę nikt nie wie, czym jest i skąd się wzięła w zamierzchłej przeszłości Kaaba, uchodzaca dziś za największą świętość islamu).
Istotnie, religia i kultura islamu organicznie wyrastały z gigantycznej tradycji duchowo-filozoficznej ludów Bliskiego Wschodu, liczącej grubo ponad sześć tysięcy lat, i stały się tejże tradycji naturalnymi kontynuatorkami. Arabowie nazywali swoje istnienie przed Mahometem „wiekiem ciemnoty”, choć przecież niekoniecznie musi to być zgodne z faktami. [Piękne świadectwo zbiorowej mądrości tego narodu dają jego pradawne przysłowia:
– „Strzeż dom przed stróżem jego.
– Żądza prowadzi do nędzy.
– Sława człowieka jest jego drugim życiem.
– Rada starca jest lepsza niż pomoc młodzieńca.
– Gniew kochanków jest deszczem wiosennym.
– Kobieta bez wstydu jest jak pokarm bez soli.
– Z darów Bożych największym jest mądrość.
– Dzień uczonego jest więcej wart niż całe życie nieuka.
– Idź za prawdą, a o resztę nie dbaj.
– Świat należy do tego, kto działa, a nie tylko marzy.
– Wszystko, co rozdarowałeś na ziemi, wróci do ciebie na niebie.
– Karm psa, a on cię pogryzie.
– Strzeż się, aby twój język nie uciął ci szyi.
– Gdy mówisz, twe słowa muszą być lepsze od milczenia.
– Milczenie zachowuje przyjaźń.
– Jeśli pragniesz spokoju, nie mieszaj się do spraw świata.
– Dwóch nie nasycisz: spragnionego wiedzy i spragnionego majątku.
– Trzy rzeczy cechują głupca: gniew bez przyczyny, nagradzanie bez zasługi i nieodróżnianie wroga od przyjaciela.
– Lepszy wróbel w garści niż tysiąc żurawi w niebie.
– Pożyczona koszula nie grzeje.
– Tych trzech rzeczy nigdy nie nasycisz: ziemi wodą, ognia drzewem, kobiety mężczyzną.
– Milczenie jest najlepszą odpowiedzią głupcom.
– Kiedy o mej tajemnicy nie mówię, jest mym jeńcem; jeśli ją zdradzę, będę jej jeńcem.
– O czym nie ma wiedzieć twój wróg, nie mów twemu przyjacielowi.
– Na drzewie milczenia wisi owoc jego: spokój.
– Kot zawsze o myszach śni.
– Pięciu rzeczy od pięciu nie wymagaj: pokory od głupca, daru od biedaka, wierności od kobiety, dobrodziejstwa od wroga, dobrej rady od zawistnika.
– Lepszy ucisk niż chaos.
– Ze złodzieja – kaznodzieja!
– Lepsza nagana mędrca niż pochwała głupca.
– Dom bez sąsiedztwa nie ma ceny.
– Przetrząśnij mieszkanie siedem razy, zanim posądzisz sąsiada o kradzież.
– Nie chwal nikogo przed czasem.
– Czyń dobrze i nie oczekuj wdzięczności.
– Swój jęczmień jest lepszy od cudzej pszenicy.
– Życie bez wina jest nic nie warte.
– Dobry kogut już w jajku pieje.”]
Oto zaś nieco inna, zabariona humorem „mądrość ludowa” także z okresu przedislamskiego:

„Gdy dwóch ci powie, żeś pijany,
Idź się położyć spać,
Zanim rozpoczniesz z diabłem tany,
Skoro ci mówią, żeś pijany.

I przestań sięgać już po dzbany,
Brzuch – nie bezdenna kadź:
Gdy dwóch ci powie, żeś pijany,
Idź się położyć spać”.

I dalej na tenże temat:

„Nie udawaj abstynenta,
Gdy masz nos czerwony
Gdy masz gębę opuchniętą, ,
Nie udawaj abstynenta.

I w powszedni dzień i w święta
Kolor ustalony –
Nie udawaj abstynenta,
Gdy masz nos czerwony”.

Z okresu przedislamskiego wywodzi się najstarsza wersja znanych w skali swiatowej „Ksiąg tysiąca i jednej nocy” („Kitab alf lajla wa lala”), niezrównanego pod względem błyskotliwości i objętości wielotomowego zbioru baśni o królu Szahrijarze i pięknej niewolnicy Szeherezadzie.

* * *

Tak więc nie ma powodu do uważania pradawnych dziejów Arabów za „wiek ciemnoty”. Prawdą natomiast jest, iż po islamskim przełomie radykalnie zmieniły się stosunki tego narodu z ludami sąsiednimi. I tak np. o ile przed powstaniem „Koranu” Arabowie mieli nad wyraz przyjazny stosunek do Żydów i niekiedy chętnie wymieniali z nimi wartości kulturowe i stereotypy obyczajowe, to po przyjściu Proroka sytuacja istotnie się zmieniła. Żydzi bowiem „rozpuścili języki” i w żywe oczy drwili i szydzili ze słów Mahometa, nazywali jego nauki głupstwem i niedorzecznością, a nawet – robiąc, jak się wydaje, nie najlepszy użytek ze swej potęgi finansowej i propagandowej – zorganizowali szereg wypraw Kurejszytów i innych szczepów arabskich przeciwko Mahometowi i jego zwolennikom, tak iż nieraz Prorok stawał twarzą w twarz ze śmiercią, a w bratobójczych walkach wyginęło mnóstwo Arabów. (Często także obecnie naukowcy żydowscy nazywają Mahometa „beduińskim półanalfabetą”). Machmud nie puścił tego płazem i w „Koranie” znalazły się takie epitety pod adresem Żydów, że wolimy ich w tym miescu nie powtarzać („naród przeklęty i odrzucony przez Boga”, „małpy”, „świnie”, „lichwiarze”, „złodzieje” itp.). Mahomet szybko doszedł do wniosku, iż Żydzi są siłą rozkładową, niszczycielską, wrogą całej ludzkości, śmiertelnie toksyczną, wyspecjalizowaną w podstępnym szczuciu nawzajem różnych wyznań, w szczególności islamu, buddyzmu i chrześcijaństwa: „Wśród Żydów znajdziecie najgwałtowniejszych wrogów prawdziwej religii… Ich celem jest wprowadzanie zamętu w świecie. Lecz Bóg nie miłuje podżegaczy do nieładu, ilekroć wzniecą zarzewie wojny, zawsze Bóg je ugasi”… Po tym, gdy z woli Allacha Prorok zwyciężył swych wrogów, na Żydów spadły ciężkie i bezlitosne ciosy zemsty. Wiele zaś wątków myślowych, przepisów prawa i obyczajów propagowanych przez księgi mojżeszowe, kabalistyczne i talmudyczne wyznawcy islamu także obecnie uważają za niedorzeczne, podłe i barbarzyńskie.
Zwraca na siebie uwagę również zdeterminowana rasowo róznica w usposobieniu Arabów a Żydów. O ile w hebrajskiej „Księdze Powtórzonego Prawa” jej autorzy wkładają do ust swemu bogu Jahwe mściwe i krwiożercze nakazy w rodzaju: „W miastach należących do narodów, które ci daje Pan, Bóg twój, niczego nie zostawisz przy zyciu”, o tyle kalif Omar w 637 roku wydaje rozkaz zwycięskim Arabom: „Nie będziesz działał podstępnie, nieuczciwie i nieumiarkowanie, nie będziesz kaleczył, zabijał dzieci i starców, ani palił ich palm i drzew owocowych, zabijał owiec, krów czy wielbłądów, pozostawisz w spokoju modlących się w swoich domach”. Pierwotny islam nie głosił nienawiści do innych wyznań, w tym do chrześcijaństwa, z szacunkiem odnosił się do Jezusa i Jego Matki, tak wulgarnie wyszydzanych przez „Talmud”, „Zohar”, „Kabałę” i inne księgi żydowskie. Dopiero gdy w drodze pełzającego przeniknięcia dominację w islamie objęli talmudyści, zainfekowali to wyznanie straszliwą nienawiścią do ludzkości, bez ogródek głoszoną w „Torze” i „Talmudzie”. „Koran” zaś przedstawia Jezusa jako „proroka natchnionego Duchem Bożym”, obwiniając Żydów o zamordowanie „Bożego Apostoła”: „Jezus, syn Maryi, sławny na tym i na przyszłym świecie, jeden z najbliższych Bogu”. O Jego Matce powiada: „O Maryjo, zaprawdę Bóg wybrał i oczyścił cię spośród wszystkich kobiet świata”…
Od samego początku istnienia islamu między jego wyznawcami a judaistami wybuchały krwawe zatargi. Do pierwszych starć doszło już w Medynie z Prorokiem osobiście. Pokonani w bojach ulicznych Żydzi zostawili Arabię i wynieśli się do Palestyny, osiedlając w okolicy jeziora Genezaret, gdyż kraj ten był ówcześnie we władaniu Persów, niezmiennie Żydów protegujących (najczęściej na własną zgubę zresztą). Murad Adży w dziele „Azjatycka Europa” twierdzi, że gdy Żydom nie udało się zwyciężyć mahometan w otwartym starciu, podjęli tajną walkę z islamem, pozornie niekiedy go przyjmując, skrycie przenikając do tej społeczności, gdzie na nowo i po swojemu przepisywali „Koran”, coś dodawali, coś ujmowali; inicjowali nowe nurty, zakładali sekty, prowokowali wyznawców Mahometa do wzajemnej wrogości i bratobójczego przelewu krwi, a także i do konfliktów z chrześcijanami. W 658 roku niejaki Abdullah ibn Saba, Żyd pozornie nawrócony na islam, wysunął teorię zgodnie z którą Mahomet przed końcem świata wróci na ziemię, a w międzyczasie powinni Go zastępować potomkowie tego, kto był pomocnikiem Proroka, czyli potomkowie Ali’ego. Ta koncepcja, zwana później szyizmem, znalazła posłuch wśród Persów, ale nie wśród Arabów. I wobec tego między tymi dwoma wielkimi narodami wyznającymi przeważnie islam rozpoczęła się trwająca do dziś, nieubłagana wrogość i krwawa wojna. Tak Żyd – według Murada Adży – miał zręcznie poróżnić wyznawców Proroka i przez to ich osłabić.
Jeszcze w XVI wieku polityk mahometański Abu Iszak z Elwiry pisał do kalifa Kordoby: „Żydzi stali się wielkimi panami, a ich arogancja i pycha nie znają granic… Nie mianuj tych ludzi na ministrów, gdyż cały świat woła przeciw nim, zwalą zresztą ten świat, a wraz z nim i nas… Byłem w Granadzie i widziałem, jak się tam panoszą. Rozdzielili między siebie nasze prowincje i nasz majątek, wszędzie czynią, co się im żywnie podoba. Zbierają podatki, bogacą się, budują i stroją, podczas gdy nasze domostwa i nasze szaty, o muzułmanie, są stare i zniszczone. Znają wszystkie tajemnice państwowe, choć głupotą jest ufać zdrajcom”… Zdziercy talmudyczni spowodowali w końcu tak nieubłaganą nienawiść Hiszpanów do Maurów, że Rekonkwista stała się nieunikniona. A przecież kilka wieków wstecz, „gdy islam zwrócił się ku Europie i wtargnął do Hiszpanii, w jego cieniu podążył na Zachód talmudzki Syjon. Podboje Maurów wspierane były siłą i pieniędzmi przez Żydów, których zdobywcy traktowali przyjaźnie jako wspólników, wydających im miasto po mieście” (Douglas Reed). Czyli że w paradoksalny sposób nieraz dochodziło do swoistego sojuszu między islamem a judaizmem, żydowscy bankierzy inspirowali i finansowali wszystkie wyprawy mahometan przeciwko chrześcijanom, byli m.in. zdradzieckimi przewodnikami islamskiego podboju Hiszpanii i Portugalii w średniowieczu, jak i „pokojowego” najazdu „imigrantów” z Afryki i Azji na Europę w wieku XXI. Talmudyczna sekta reprezentowana przez klan Rothschildów i ich klienta Georga Sorosa prze ku temu, by ze świata chrześcijańskiego uczynić Sodomę, i do tego, by doprowadzić do wzajemnej niszczycielskiej wojny między dwiema największymi cywilizacjami i religiami, na ruinach których ma powstać Tysiącletnia Globalna Rzesza Szatana. Szczególnym celem talmudycznych ataków stają się kraje goszczące „naród wybrany”, rozproszony po świecie przez Jehowę za jego własne przewiny. Zauważyli to już gościnni Egipcjanie, o czym informuje „Księga Wyjścia” (1, 10), i choć mieli się na baczności, i tak zostali złupieni przez Hebrajczyków, czym się dumnie przechwalają autorzy „Tory”.

* * *

Muzułmanie mają krytyczny stosunek nie tylko do Żydów, ale także do niektórych prawd chrześcijaństwa, mimo iż w naukach Chrystusa i Mahometa jest wiele momentów nie tylko podobnych, ale i identycznych. Przez wyznawców islamu Jezus z Nazaretu jest uważany za jednego z największych proroków i cudotwórców. „Koran” jednak kategorycznie neguje chrześcijańskie wyobrażenie o nim jako o domniemanym „Bogu” czy „Synie Bożym”. Każdy syn rodzi się bowiem na skutek zjednoczenia erotycznego kobiety i mężczyzny, Bóg zaś nie może w takowe stosunki z ludzkimi samiczkami wchodzić. Nawet gdyby Chrystus został poczęty w niepokalany sposób (taki cud stworzenia dziecięcia bez udziału ojca Bóg mógł uczynić, ale po co?), nie daje to podstaw, by uważać Aramejczyka za „Syna Bożego”. Twierdzenie bowiem, iż Boga mogą łączyć z ludźmi stosunki intymne, rodzinne lub towarzyskie, stanowi świadectwo kompletnego i barbarzyńskiego niezrozumienia natury Boga, nieskończenie przecież dalekiej i nieskończenie wyższej od wszystkiego, co ludzkie. Zupełnym nieporozumieniem – według mahometan – a nawet skandalicznym bluźnierstwem, jest też używanie przez chrześcijan pojęcia „Matki Bożej”, Madonny. Bóg bowiem nie może mieć matki, gdyż sam jest Stworzycielem nieba i ziemi, wszystkich matek i wszystkiego, co istnieje. „Koran” donosi, iż Jezus był po prostu bardzo mądrym człowiekiem, Mesjaszem, z pochodzenia prawdopodobnie Arabem (stąd żydowska do Niego nienawiść) i że nie został ukrzyżowany, a zamiast niego przybito do krzyża jednego z Jego wyznawców, który dobrowolnie wydał się na mękę za swego Mistrza. Bóg zaś wybawił swego Proroka i zabrał Go żywego i zdrowego do nieba. Misją ziemską Chrystusa miało być nie złożenie siebie w ofierze i odkupienie przez to grzechów ludzkości (jest to absurdem, ponieważ każdy człowiek będzie po śmierci indywidualnie sądzony przez Boga podług swych czynów, o czym zresztą klarownie powiada sam Jezus, jak i przed Nim liczni autorzy tekstów „Starego Testamentu”), lecz wskazanie ludziom prawdziwej drogi do Boga (czyli czynnej miłości i zrzeczenia się dóbr tego świata), o której oni (a w szczególności ówcześni Żydzi) w tamtych czasach zupełnie już byli zapomnieli i pogrążyli się w hedonistycznym amoralizmie, którego symbolem został Złoty Cielec.
Tradycja islamu nie pielęgnuje kultu cierpiętnictwa, pokory i defetyzmu, ceni energię, siłę witalną, dobrobyt materialny, lecz nie czyni z niego fetyszu, ani wartości nadrzędnej lub naczelnej. Przy czym akceptuje się wyłącznie majątek zdobyty w uczciwy sposób. Kradzież w tej cywilizacji przyrównuje się do zbrodni morderstwa czy cudzołóstwa i nawet obecnie w szeregu krajów muzułmańskich za dokonanie tego czynu grozi odcięcie ręki, a niekiedy kara śmierci. W Turcji aż do XVIII wieku włącznie przyłapanego na gorącym uczynku złodzieja pakowano po uszy do dużej beczki wypełnionej fekaliami i tak obwożono po mieście, budząc rozbawienie i Schadenfreude mieszkańców. Przy czym stojący na powozie obok beczki kat co jakiś czas ciął poziomo mieczem tuż nad skrajem pojemnika, a siedzący w beczce złodziej chcąc ratować swe życie, musiał błyskawicznie przysiadać, chowając wystającą głowę do płynnych ekskrementów. Po takiej publicznej „reedukacji” powrót do normalnego życia był niepodobieństwem, a odium hańby spadało także na rodzinę i potomków złodzieja. Z kimś takim nikt nie chciał nawet wymienić pozdrowienia, nie mówiąc o rozmowie czy tym bardziej przyjaźni. Od wielu wieków wyznawcy islamu słyną z bezwzględnej uczciwości i wysokiej kultury moralnej, a kradzież w jej zakresie stanowi rzadkość, choć dziś już nigdzie nie zanurza się złodziei do pojemników z odnośną zawartością, natomiast wsadza się ich nieuchronnie na długie lata do ciężkich więzień.
Pożyczanie pod procent, czyli lichwiarstwo, również jest kategorycznie przez prawo koraniczne zakazane, ponieważ prowadzi do nędzy wielu ludzi, a do bogactwa nielicznych. Stąd płynie wyniosła pogarda Arabów do Żydów, żyjących z lichwy i wyzysku narodów. Pożyczka musi być bezprocentowa i stanowi jakby odmianę dobroczynności. Zwrot długu to sprawa honorowa, ale jeśli ktoś wpadł w ciężkie tarapaty życiowe i faktycznie nie jest w stanie pożyczonego zwrócić, Szariat radzi nie nalegać na zwrot zadłużenia, a nawet je wybaczyć.
Z kolei cudzołożników płci obojga w przypadkach nie budzących wątpliwości w szeregu krajów pozbawia się życia. Grzesznicy bowiem to ci, których Szatan swoim dotknięciem przeobraził w to, czym oni są, czyli w wiecznych potępieńców. Swoim istnieniem obrażają Boga, należy tedy ich natychmiast zabić.
Mahometanie uważają za niedopuszczalną i niemoralną także instytucję spowiedzi, istniejącą zresztą tylko w chrześcijaństwie; interpretują ją jako perfidny, wynaleziony przez urzędników kościoła, sposób zbierania o ludziach kompromitujących ich informacji, aby pobierać od nich potem haracz za zachowanie tajemnicy o wyznanych grzechach i wykroczeniach. Pozwala to też kapłanom trzymać swą „trzodę” w absolutnym posłuszeństwie i w ciągłym stanie zastraszenia oraz obawy zdemaskowania. Stąd ponoć pochodzi owo charakterystyczne „ubóstwianie” kapłanów ze strony niektórych parafianek, które wyznały podczas spowiedzi prawdę o swych odrażających grzechach i zdradach, a teraz boją się spowiednika bardziej niż czart krzyża.
[W zaskakujący sposób to podejście jest zbieżne ze słowami wybitnego holenderskiego teologa katolickiego Erazma z Rotterdamu (1469-1536), który w słynnym dziele „Pochwała Głupoty” pisał o spowiednikach: „Ponieważ ze spowiedzi znają wszystkie tajemnice ludzkiego serca, których wszakże nie ważą się wyjawić, chyba gdy dobrze podchmieleni puszczą się w kolejną gawędkę; wtedy, nie wymieniają wprawdzie osób, lecz dają bardzo łatwo domyśleć się każdemu, zwłaszcza dla wspólnej rozrywki, rzecz całą opowiadają sobie nawzajem. Biada temu, kto tych rozdrażni szerszeni, bo wtedy mszczą się nad takim sowicie w swych publicznych kazaniach i tak niby z ubocza na niego nacierają, tak go od niechcenia i niepostrzeżenie wytykają, że nie pozna go chyba tylko ostatni głupiec, i nie pierwej przestaną szczekać, aż zatkniesz im gębę jakimś kęsem. A gdy wstąpią na kazalnicę, nie zabawi się tak żaden komediant, żaden kuglarz. Jakże to śmiesznie wysadzają się oni ze swoją wymową, małpują to wszystko, co uczeni ludzie o wymowie pisali. Przebóg! Co za gesty, jak trafna zmiana głosu, jakie wysilenia podobne do śpiewu, jak się miotają, nadymają, inny coraz przybierają wyraz twarzy i swoim krzykiem zagłuszają wszystkich!... Nadymają się jak żaby i ogłuszają słuchaczy epitetami... Patrząc od początku do końca na ich gesty i deklamacje, zdaje się, iż się od ulicznych nauczyli kuglarzy, którym nie bardzo ustępują pierwszeństwa, chociaż ci w tej mierze nad nich jeszcze celują. Zresztą tak są do siebie podobni, że trudno powiedzieć, czy ci od tamtych, czy tamci od nich się nauczyli sztuki wymowy. Mimo to wszystko znajdują oni jednak swoich wielbicieli, którzy słuchają ich z taką rozkoszą i uniesieniem, jakby słuchali samych Demostenesa i Cycerona. Są to zazwyczaj handlarze i kobietki, których względy szczególnie starają się zjednać, gdyż pierwsi za szczyptę pochlebstwa nieraz składają w ich ręce cząsteczkę swych niesprawiedliwych zbiorów, drugie są im serdecznie oddane dlatego, że przed nimi wynurzają gorzkie żale na swych mężów, a czasem zwierzają się im i z czym innym. Ten rodzaj ludzi za pomocą praktyk obłudnej swej pobożności, śmiesznych bredni i wrzasków, rządzi despotycznie światem.” O biskupach zaś tenże katolicki autor notuje: „Tuczą się wśród wygód życia, a pieczę w swej owczarni zostawiają albo Chrystusowi, albo swym sufraganom i oficjałom, albo mnichom, których zowią braćmi. Nie pomni, że imię biskupa, znaczy pracę, czujność i troskliwość, myślą jedynie o zbieraniu pieniędzy i bogactw, a przez to swoje owieczki skubią i łupią. A jakaż to dla nich rozkosz, gdy wedle swego upodobania Pismo Święte właśnie jakby z wosku było, lepią, przylepiają, jak szewc skórę naciągają i przekręcają”...]. W islamie od początku dawało się zauważyć krytyczny stosunek do „rozdwojenia” chrześcijan: z jednej strony wzniosłe, lecz jakoby „puste”, frazesy, z drugiej – wyjątkowo cyniczne i niemoralne zachowanie.

Może w związku z powyżej zaznaczonymi demaskatorskimi naukami papież w 1095 roku ogłosił pierwszą świętą wojnę z islamem i wysłał na Bliski Wschód wyprawę krzyżową. (Także żydowski „Talmud” nazywa kapłanów chrześcijańskich „czarownikami”, oszustami i „szalbierzami”, kłamliwie sugerującymi, iż mają rzekomo moc odpuszczania grzechów, która to moc – zdaniem żydowskich i islamskich autorów – należy wyłącznie do Boga, a do żadnego człowieka czy kościoła należeć bezwzględnie nie może). Tego rodzaju rozważania łatwo znaleźć w muzułmańskich i judaistycznych publikacjach na ten temat. Stąd też ze względu na swe rzekomo „fałszywe” wyobrażenia chrześcijanie są zwani przez wyznawców islamu „ad dallin” – „ci, którzy błądzą”; żydzi zaś, mający jakoby zupełnie pokrętną mentalność, „al magdubi Alejchim” – „ci, którzy ściągnęli na siebie gniew Boga”. Wyznawcy Proroka są pewni, że po śmierci każdy z ludzi staje osobiście przed Bogiem, aby jego dusza uświadomiła sobie przed Nim ciężar odpowiedzialności za życie, które przeminęło.
W islamie raczej nie ma kapłanów z urzędu, ani sztywnej hierarchii konfesyjnej, choć w różnych krajach sytuacja bywa odmienna. Imamem, czyli osobą przewodniczącą nabożeństwu, może zostać każdy mężczyzna obecny na zgromadzeniu, który jest znawcą „Koranu”, ksiąg kanonicznych, ma talent elokwencji i prowadzi nienaganny pod względem etycznym tryb życia. Przywódcami zaś duchownymi są mężowie w najwyższym stopniu uczeni, świetnie znający prawo koraniczne, wszechstronnie wykształceni i wyróżniający się wysoce świątobliwym stylem życia.

* * *

Nie tylko islam neguje pewne kanony chrystianizmu, ale i chrześcijanie nie akceptują szeregu moralnych obyczajów muzułmańskich, jak np. wielożeństwa. Szczególnie krytyczny stosunek do mahometan manifestują wschodnie odłamy chrześcijaństwa, które przez około półtora tysiąca lat z nimi się bezpośrednio stykają, a raczej zderzają. Legenda podaje, że książę Rusi Kijowskiej Waldemar (przedtem władca Nowogrodu Wielkiego), ochrzczony jako Bazyli (Wasilij), a nazwany później Włodzimierzem Wielkim („wielikij preświatoj rawnoapostolnyj kniaź Władimir Krasnoje Sołnyszko”), w 988 roku stanął przed wyborem: jaką religię obrać dla siebie i swego ludu, czyniąc z niej obowiązkowe wyznanie państwowe. A przybyli do niego w tej sprawie wysocy reprezentanci judaizmu, chrześcijaństwa i islamu, przedstawiając w jak najkorzystniejszym świetle własne nauki. Kazał więc władca zebrać i zreferować sobie informacje o odnośnych naukach, dogmatach i normach moralnych, którymi się kierują w postepowaniu wyznawcy owych konfesji. Wreszcie doszło do wspólnego zgromadzenia posłów, dworu kijowskiego i rycerstwa ruskiego z zasiadającym na tronie księciem. Władca Kijowa najpierw zadał pytanie rabinowi, czy to prawda, że judaizm nie tylko zezwala, ale i pochwala pożyczanie pieniędzy pod procent, czyli lichwę. Gdy otrzymał odpowiedź twierdzącą, gdyż innej otrzymać nie mógł, rzekł, iż nie dopuści, aby jego poddani wyznawali kult pieniędzy, zdzierstwa, kradzieży i wyzysku... Pytanie do reprezentanta mahometanizmu miało brzmieć osobliwie: Czy to prawda, że wyznawcy tej religii podczas igraszek miłosnych z kobietami praktykują tzw. „arabski pocałunek” (zwany później na Rusi „tatarskim”, a jeszcze później w Europie „francuskim”), polegający na tym, że mężczyzna dotyka swymi ustami i językiem sromu niewieściego. Gdy padła odpowiedź, że to się zdarza i nie jest potępiane przez wiernych, Włodzimierz z nieukrywanym wstrętem rzekł, iż religia, która zezwala na praktykowanie takiej obrzydliwości, nie może być święta i prawdziwa, i nakazał wyznawcom Mahometa, jak też interpretatorom „Talmudu”, natychmiast opuścić rubieże Państwa Ruskiego. (Inna legenda podaje, że książę zapytał, czy to prawda, że islam zabrania spożywania napojów wyskokowych, a gdy otrzymał odpowiedź twierdzącą, zrezygnował z zaakceptowania tego wyznania, gdyż, jak wiadomo, „Rusi wiesielije piti”). W ten sposób władca dokonał historycznego wyboru, a chrześcijańscy kapłani greccy otrzymali polecenie ochrzczenia starożytnego Kijowa i całej Rusi. Czystość obyczajów i głębokie, wzniosłe nauki moralne wyznawców Jezusa Chrystusa były w oczach mądrego władcy najlepszym świadectwem na rzecz prawdziwości tej wiary. Warto może dodać, iż syn Włodzimierza Chrzciciela, Jarosław Mądry (978-1054), słynął jako krzewiciel oświaty. Założył w Kijowie szkołę, w której uczyło się języków obcych, filozofii i doktryny chrześcijańskiej jednocześnie ponad 300 uczniów („matki oddając synów do nauki płakały, jakby posyłały ich na śmierć, nie znały bowiem treści nauczania Chrystusowego” – zaznaczy Nestor). Sam książę Jarosław znał język grecki i łaciński i nie tylko w dawnych księgach się rozczytywał, ale i kazał tłumaczyć na język ruski dzieła Platona, Arystotelesa, Seneki, Plutarcha. Za jego to panowania powstały podstawy wielkiego kodeksu prawnego „Ruska Prawda”. Odtąd kultura ruska rozwijała się jako część składowa chrześcijańskiej ojkumeny, rywalizującej z ummą islamu.

* * *

Jeśli chodzi o doktrynę, to, według Mahometa, najważniejsza prawda polega na twierdzeniu, iż Bóg rządzi światem. „On jest pierwszy i ostatni, jawny i ukryty, On zna wszystkie rzeczy” (53: 3). Wszystko zależy od Boga, a On nie zależy od nikogo. Bóg jest „absolutnie absolutny” pod każdym względem i nikt nie może z nim zawierać żadnych umów, układów czy przymierzy. I właśnie dlatego może On być opoką, nadzieją i schronieniem dla człowieka. Do końca i w całości można zaufać i ofiarować siebie tylko Bogu, nie zaś samemu sobie, innym ludziom, okolicznościom, potędze bogactwa, blichtrowi władzy, ani słońcu, gwiazdom, księżycu czy czemukolwiek innemu spośród rzeczy stworzonych. Wszystko jest niedoskonałe i wszystko przemija, tylko Bóg jest doskonały i trwa wiecznie. Jego chwała – w Nim samym. Wyznanie wiary islamu brzmi: „Nie ma Boga prócz Boga, i Mahomet jego prorokiem”.
Bóg jest jeden, nie wolno stawiać obok Niego innych bóstw. Nikt nie może być Jego towarzyszem. Bóg też nie może zostać człowiekiem, nie może istnieć jako rzekomy Syn Boży lub w postaci Trójcy. On jest absolutnie jeden i powinno się oddawać cześć tylko Jego Jedynej Osobie. Ład ludzki w całości zależy od boskiego, a ład boski jest zupełnie niezależny od ludzkiego. Nawet najlepszy z ludzi może być tylko sługą Boga i nigdy nie może posiadać atrybutów boskich. Mahomet twierdził, że jest tylko zwykłym człowiekiem, różniącym się od innych wyłącznie tym, że Bóg uczynił z niego swego Proroka, przez którego chciał przekazać ludziom część swej boskiej tajemnicy.
Wyznawcy islamu uważają, – idąc za Prorokiem – że od samego początku istnienia ludzkości na swiecie zjawiali się prorocy i mężowie opatrznościowi, których przysyłał na Ziemię sam Stwórca, aby przypominali ludziom o tych czy innych prawdach. Pierwszym wysłannikiem Boga był Adam, o którym na długo przed „Biblią” informowały święte księgi Indii, Medii, Sumeru, Egiptu. On też, Adam, był budowniczym pierwszej świątyni, przeznaczonej do oddawania czci Jedynemu Bogu. Według wszelkiego podobieństwa była to Kaaba w Mekce, którą później odbudował Ibrahim (Abraham) i jego syn Ismael. Początkowo świątynia Kaaby była poświęcona Jedynemu Bogu Prawdziwemu, lecz później zadomowił się w niej kult Baala, aż do czasu, kiedy to ponownie wiarę prawdziwą przywrócił Mahomet.
Większość ludzi, którzy w pewnej chwili uwierzyli w istnienie Boga, rychło rozwija w sobie „bogoświadomość”, to jest zaczyna rozumieć, że wszystkie postępki, słowa, myśli, uczucia są odkryte dla oka Bożego. Żaden nawet najbardziej ukryty i potajemny odruch emocjonalny, intelektualny, wolicjonalny, fizyczny nie pozostaje w ciemności. Odtąd życie człowieka, który uwierzył, radykalnie się zmienia: czyni wszystko, co Bogu może się podobać, a unika wszystkiego, co może być Mu wstrętne. I przestaje kierować się swą zwierzęcą istotą, w całości poświęcając się boskiej.
Wierzącemu muzułmaninowi śmierć nie jawi się jako coś straszliwego i przerażającego, choć rozmyślanie o niej jest smutne. On wie, że Bóg dawno wyznaczył zarówno chwilę narodzin, jak i moment śmierci wszystkich ludzi. Przyjmuje więc raczej po stoicku kres swego istnienia i zgon bliskich słowami „Amr Allach” – „Według Twojej woli, Panie!”, albo „Maszallah!” – „Bóg tak chciał!”… Przed śmiercią należy załatwić wszystkie ziemskie sprawy, obowiązkowo spłacić długi, ułożyć testament, pożegnać rodzinę i przyjaciół. Dopiero po tym w duszy umierającego zapanuje spokój i będzie ona gotowa do przejścia w inny stan istnienia. Przy osobie umierającej powinni przebywać jej krewni i bliscy przyjaciele; ale nawet gdy nikogo z nich tu nie ma, wie ona, że obok są aniołowie, z Nieba zaś spoziera miłosierny Bóg. W pokoju odchodzącego powinien być ład, spokój, dopuszczalna jest cicha modlitwa, ale zakazuje się płaczu, szlochania, hałasu, krzątaniny. „Koran” nakazuje, że pogrzeb, niezależnie króla czy żebraka, musi być skromny; kategorycznie zabrania się przepychu, uczt pominalnych, stawiania okazałych pomników. Mogiła może być wysoka tylko na jedną dłoń. Kremacja jest zakazana; ciało zmarłego się myje, zawija w kilka warstw płótna i kładzie do głębokiego na około półtora metra dołu na prawy bok, twarzą w kierunku Mekki. Okrwawione ciała tych, którzy zginęli w walce za wiarę, nie są obmywane, aby nie zmyć z nich świętej krwi męczennika.
Mahometanie wierzą, iż życie ziemskie nie wyczerpuje wszystkich możliwości bytowania osoby ludzkiej. Życie to zaczyna się nie w chwili narodzin, lecz w momencie, gdy Bogu się spodobało stworzyć nową duszę; a kończy się nie w chwili zgonu, lecz wówczas, gdy Stwórca postanowi – być może – tę duszę rozproszyć. Krótki pobyt na Ziemi nie jest jednak pozbawiony sensu, ponieważ tworzy szansę przejścia przez liczne próby i nauki, które są konieczne dla duchowego rozwoju osoby, dla jej przygotowania do życia prawdziwego, które się zacznie dopiero po śmierci, gdy dusza uwolni się z więzów ciała. Aby pomyślnie przejść przez wszystkie próby, nieraz pełne udręki, bólu i cierpienia, aby nie ulec pokusom łatwego lub niemoralnego życia, ludzie potrzebują wzorców godnych naśladowania. Stanowią je wysłannicy Boga: prorocy, mędrcy, błogosławieni, osoby świątobliwe, będące przykładem dla innych. Powinno się jednak uważać, ponieważ często za osoby wybrane podają się rozmaici oszuści, fałszywi prorocy, kłamcy, spryciarze, awanturnicy i inni posłańcy szatana.
Ciało ludzkie – według islamu – należy do wymiaru materialnego, lecz indywidualną duszę temu ciału daje Bóg niejako w dzierżawę na tak długi okres, jak to On postanowił. W pewnym sensie dusza jest gościem ciała, a okres jej przebywania w nim Bóg ustalił jeszcze przed narodzeniem danej osoby. Decyzja o początku życia i o jego dokładnym kresie należy do Allacha i żadne wysiłki człowieka, aby to zmienić, czy choćby zrozumieć, skazane są na niepowodzenie, ponieważ te kwestie znajdują się poza zasięgiem ludzkiego rozumu i ludzkiej woli. Wszyscy muzułmanie są Bogu wdzięczni za swe życie, niezależnie od tego, jak ono przebiega, w jakich warunkach miejsca, czasu i otoczenia. I bez rozpaczy czy oporu rezygnują z daru życia, jeśli taka jest wola Allacha. Wszyscy umierają i nie ma sensu stawiać opór temu, co nieuchronne. Mimo to niektórzy wierni modlą się i błagają Boga o przedłużenie ich egzystencji, inni zaś, którzy są albo bardzo nieszczęśliwi, albo bardzo chorzy i cierpiący, proszą o śmierć – lecz wysiłki te idą na marne: dzieje się wola Allacha, nie zaś człowieka. Z tego właśnie względu niedopuszczalne jest porywanie się na własne życie czyli samobójstwo: Bóg lepiej od nas wie, kiedy i jak musimy zejść z tego świata.
Wszyscy wyznawcy islamu tworzą globalną wspólnotę wiary i solidarności „ummę”, a różnice narodowe, majątkowe, intelektualne, rasowe, socjalne między jej członkami nie mają żadnego znaczenia. Mahomet ogłosił, że wyznawca islamu nie może być niczyim niewolnikiem, lecz z natury jest człowiekiem wolnym. Uznawana jest tylko jedna forma wyższości, polegająca mianowicie na uduchowieniu, szczerej pobożności, pokorze i chęci służenia Bogu. Dla mahometanina własne sumienie stanowi podstawową busolę życia, ponieważ kryje ono w sobie wolę i nakazy Allacha. To ono powoduje, że cieszymy się ze swych dobrych czynów i wstydzimy się złych. To ono pomaga nam, jeśli tylko tego chcemy, stawać się coraz to lepszymi ludźmi. Prorok w „Koranie” powiada: „Spójrzcie na własne błędy. To odwiedzie was od szukania cudzych. Nigdy nie doszukujcie się potknięć w postępowaniu drugich, ponieważ byłby to grzech z waszej strony – wskazywać innym na ich błędy, zanim nie pozbyliście się własnych”. Powinno się zawsze radzić swego serca, w którym tkwi głos Boga w postaci sumienia, nie zaś iść do kogokolwiek po radę, – przecież Bóg dał każdemu człowiekowi rozum, aby robił z niego użytek.
W obliczu Allacha jako, mówiąc kolokwialnie, Absolutnie Absolutnego Absolutu człowiekowi przypada dość skromna rola w świecie. Przy tym postawa jego winna być bez wyjatku pozytywna, a w szczególności w stosunku do innych ludzi; ponieważ wszystko istnieje i dzieje się na mocy postanowień Boga.
Gdyby na niebie i ziemi istnieli prócz Allacha inni bogowie, musieliby oni zginąć. Jedyność Boga stanowi rękojmię harmonii i całości swiata, a uładzony i harmonijny wszechświat jest świadectwem jedyności Boga. Z jedyności zaś Boga i z harmonii świata organicznie wypływa postulat jedności ludzkości, o ile jest ona – a przecież jest! – związana z Bogiem. Stąd wynika, że globalna jedność rodzaju ludzkiego może być budowana wyłącznie na wierze w Jedynego Prawdziwego Boga czyli Allacha.
Cóż to jednak znaczy w islamie: wierzyć w Boga? – Nic innego, jak wiedzieć, czego Bóg od ciebie żąda i zachowywać się odpowiednio do tych oczekiwań. Dla Mahometa wiara była czymś więcej niż po prostu nastrojem duszy czy stanem umysłu, była – określonym trybem życia. Credo religijnej dogmatyki islamu mieści się właściwie w jednym zdaniu z „Koranu”: „Nie ma Boga prócz Allacha, a Mahomet jest Jego Prorokiem”. To credo może powtórzyć każdy człowiek, jak jednak ustalić, czy on naprawdę wierzy w Boga, czy tylko dwulicowo i kłamliwie powtarza to zdanie mając na celu jakieś własne ukryte cele? Jak oddzielić hipokrytów, którzy tylko pozornie uznają „Koran”, od osób naprawdę wierzących? Otóż istnieją cztery fundamentalne obowiązki, których skrupulatne przestrzeganie czyni prawdziwego mahometanina.
1. Obowiązkowa modlitwa. Struktura modlitwy składa się z tradycyjnego cyklu słów i ruchów, które dokładnie idą jeden za drugim w raz i na zawsze ustalonym trybie. Muzułmanin powinien obowiązkowo modlić się pięc razy w ciągu dnia. Przed modlitwą musi obowiązkowo umyć ręce, nogi, twarz, jak też inne części ciała; przy tym powinno się to czynić samodzielnie, bez czyjejkolwiek pomocy. Człowiek nie ma prawa stanąć przed Bogiem jako brudas. Podczas modlitwy nie wolno rozmawiać, śmiać się, płakać, zwracać uwagę na kogokolwiek i na to, co się dzieje dokoła. Powinno się też zdjąć ozdoby, drogie szaty i broń. Nie wolno przystępować do modlitwy w stanie zamroczenia alkoholowego lub narkotycznego. Modlić się można indywidualnie lub grupowo, w dowolnym miejscu, ale w piątek w południe najlepiej to uczynić w meczecie. Modlitwa w islamie to sprawa osobistego sumienia, nikt tego nie kontroluje. Ma ona dobroczynny wpływ na wiernych: dyscyplinuje, porządkuje, wprowadza rytm w ich życie i myślenie. Stanowi istotną cechę człowieka wierzącego. Wielki poeta perski Szamsuddin Muhammad Szirazi Hafiz (1325-1390) wyznawał, iż największym jego skarbem jest modlitwa wczesnym rankiem i późnym wieczorem, przy wschodzie i zachodzie słońca. [Późniejsza nauka ustaliła, że modlitwa, która we wszystkich religiach ma melodykę opartą na ośmiohercowej częstotliwości, stanowi szczególny stan psychiki (obok snu i czuwania), zdejmuje stres, umacnia pamięć i charakter, dodaje spokojnej ufności co do swego losu. Niektórzy jednak modlą się w świątyniach i składają ofiary tylko dlatego, że dożywszy starości nie chcą odejść z tego życia, jakim żyli dotychczas i pragną je kontynuować. Modły takich osób wyrażają jedynie chęć dogadzania nadal swym zmysłom, a nie prośbę o to, by stała się wola Boża. Tacy jednak nie zostaną wysłuchani i nie dostąpią żywota wiecznego].
2. Obowiązkowy post. Dziewiąty miesiąc kalendarza muzułmańskiego Ramadan, wywodzi się z tradycji jeszcze przedkoranicznej. Polega on na absolutnym powstrzymywaniu się w jasnym okresie doby (kiedy można odróżnić białą nić od czarnej) od picia, jedzenia, palenia, stosunków erotycznych, czyli od wszystkiego, co mogłoby odwrócić uwagę od myśli o Bogu. Z zapadnięciem zmroku te zakazy nie obowiązują. Post kształtuje ludzi i świadczy jednocześnie o ich umiarkowaniu, powściągliwości, samodyscyplinie; o tym, że potrafią prawidłowo rozumieć wzajemny stosunek dóbr duchowych i materialnych. Podczas Ramadanu powinno się ze wzmożoną skrupulatnością pełnić wszystkie obowiązki, a szczególnie pokory i miłosierdzia. [W kulturze islamu w ogóle uważa się za mądrość etyczną: mało jeść, mało spać, mało mówić. Oto w VIII wieku filozof Al-Hasan al-Basri udziela rad kalifowi Umarowi II: „Wraz z całą twą roztropnością wystrzegaj się tego swiata, jest on bowiem podobny do węża, miłego w dotknięciu, lecz którego jad jest śmiertelny. Odwróć się od wszystkiego, co cię w nim zachwyca, na ten krótki czas, który masz w nim spędzić... Strzeż się tego świata, gdyż jego nadzieje są kłamliwe, a to, czego się po nim spodziewasz, to fałsz. Jego łatwość jest jego trudnością, a jego przejrzystość tylko bagnem. Oto gdzie jest niebezpieczeństwo: albo przelotna szczęśliwość, albo nagła klęska, albo bolesne strapienie, albo nieodwracalna ruina... Bóg nie stworzył nic, co byłoby Mu bardziej wstrętne niż swiat, i od dnia, gdy go stworzył, nie spojrzał już na niego, gdyż do tego stopnia go nienawidzi”]. W ciągu VIII wieku w Al-Iraku ruch ascetyczny zdobył wielu zwolenników, którzy wówczas właśnie zaczęli nosić skromne wełniane habity (suf). Później „sufi” (stąd „sufizm”) nazywano pobożnych ludzi, praktykujących ubóstwo i nie dążących do przebudowy świata, lecz odwracających się odeń. Ibrahim ibn Adham, tułacz i filozof, zalecał tylko rozmyślania, medytacje, radził odrzucać miłość tego świata, która „czyni człowieka ślepym i głuchym i zamienia go w niewolnika”. Służba Bogu według niego polegać miałaby właśnie na medytacji i zachowywaniu milczenia, wyjąwszy wspominanie imienia Bożego. Doktryna sufizmu powstała na gruncie „Koranu”, ale pod wpływem ascetycznych nauk buddyzmu i chrześcijaństwa.
3. Obowiązkowa jałmużna. Jest to swego rodzaju proporcjonalna składka, idąca do wspólnej skarbonki, z której środki są używane na wsparcie biednych i potrzebujących, pątników, żebraków, bezdomnych, dotkniętych nieprzewidzianym nieszczęściem (a nie na pełne przepychu, nadmiaru i bogactwa życie hierarchii i kleru). „Dawajcie jałmużnę we dnie i w nocy, jawnie i skrycie, a otrzymacie nagrodę z rąk Przedwiecznego” – zapewnia „Koran”. – „Jeśli twój dłużnik nie jest w stanie się wypłacić, bądź cierpliwy, albo, jeśli pragniesz jeszcze lepiej postąpić, daruj mu dług jego”. Hojność w dawaniu jałmużny stanowi o honorze wyznawcy islamu; jest to zawsze czyn, w którym uzewnętrznia się braterski – lub nieżyczliwy – stosunek ofiarodawcy do innych ludzi. W „Koranie” (Sura XC, 12-15) czytamy: „Czy wiesz, co jest szczytem cnoty? Wykupić jeńca, nakarmić podczas głodu sierotę, bliźniego i nieznajomego żebraka”. O ile obowiązek modlitwy ukazuje właściwy stosunek człowieka do Boga, obowiązek postu – do siebie samego, o tyle obowiązek dawania jałmużny świadczy o stosunku najważniejszym – do innych ludzi (a jednocześnie i do Boga i do siebie samego, jako pokonywanie własnej chciwości i skąpstwa).
4. Obowiązek pielgrzymki, choćby raz w życiu, do Mekki i Kaaby.

* * *

Gdyby ktoś chciał się zapoznać z usystematyzowanym, skrótowym ujęciem etyki islamu, musiałby się rozczarować. Mahomet nie zostawił ani swego „Dekalogu”, ani swego „Kazania na Górze”. Jednak w „Koranie” są zawarte wszystkie normy owych wielkich kodeksów etyki judaizmu i chrześcijaństwa, znane zresztą przed kilkoma tysiacami lat mieszkańcom Bliskiego Wschodu i basenu Śródziemnomorza. Zostały one jednak uzupełnione przez specyficzne zakazy (np. kategoryczny zakaz spożywania wieprzowiny i wina) lub nakazy, które zostały skodyfikowane jako normy prawa szariatu. O ile np. cudzołóstwo w judaizmie i chrześcijaństwie jest definiowane jako wykroczenie moralne i grzech, o tyle w islamie jest ono zarówno grzechem, jak i ciężkim przestępstwem kryminalnym, karanym przeważnie odebraniem życia obojgu winowajcom przez kamienowanie. Przy tym trzeba zaznaczyć, że zarówno „Koran” („Księga tych, którzy boją się Boga”), jak i komentarze do niego oraz prawo koraniczne mają charakter wyważony i rozumny, a jednocześnie nacechowany subtelnym smakiem etycznym i wyczuciem moralnym: ze szczególną odrazą są w nich traktowane wykroczenia naprawdę ohydne, a nieco łagodniej mniej złośliwe. Gdy np. nie ma czego jeść prócz właśnie „trefnej” wieprzowiny, prawo islamskie dopuszcza okresowe odejście od zakazu jej spożywania; gdy trwa Ramadan, kobiet będących w stanie błogosławionym nie obowiązują tak rygorystyczne zakazy, jak innych wiernych; także wyznawca islamu będący w obcej niewoli nie musi ściśle przestrzegać przepisów koranicznych, lecz raczej ma przystosowywać się do przepisów obcych, aby się nie narazić i nie stracić życia.
Wiele norm moralnych jest w kulturze islamu przekazywanych w postaci przypowieści. I tak np.: „Rzekł Abd Allach, czyli Ibn Massud, że pewien człowiek spytał Proroka: „Jaki jest największy grzech, Wysłanniku Boga?” – Odparł mu Prorok: „Kiedy przypisujesz Mu innego, równego Jemu boga, choć to On ciebie stworzył”. – „A jaki jest drugi co do wielkości grzech?” – „Jeśli zabijesz swego syna, dlatego, że nie chcesz go karmić”. – „A jaki następny?” – „Jeżeli cudzołożysz z żoną sąsiada”.
Pewien mężczyzna zbliżył się do Proroka i wyznał: „Wysłanniku Boga! Cudzołożyłem!” Prorok odwrócił się od niego, ale ten czterokrotnie poświadczył ponownie przeciwko sobie. Wówczas Prorok spytał: „Czy jesteś opętany przez złe duchy?” – „Nie”. – „Czy jesteś żonaty?” – „Tak”. – Na to Prorok rzekł: „Zabierzcie go i ukamienujcie!”.
Islam włącza etykę w religię, moralność w wiarę; ponieważ postępowanie zgodne z zasadami najsurowszej etyczności (i tylko ono!) gwarantuje przejście do życia wiecznego, podczas gdy zachowanie niemoralne nieuchronnie prowadzi do strasznych katuszy wiecznego umierania. (Według islamu jakiekolwiek „odpuszczanie grzechów” na ziemi jest absolutnie niemożliwe). A więc bycie sprawiedliwym, miłosiernym, wiernym, słownym, szczodrym, życzliwym – leży we własnym interesie każdego człowieka. Kto dobrze zna swój interes, nie łamie przysięgi i danego słowa, szanuje rodziców, nie kradnie, nie pije alkoholu, dba o małżonkę i o dzieci, wspomaga biednych i cierpiących itd. Bóg kazał ludziom żyć tak, jak On nakazał. Tu nie ma wątpliwości: kto chce własnej korzyści, musi postępować etycznie, a im bardziej moralnie postępuje, tym większy odnosi zysk. Wszystko w islamie jest prostolinijne i naturalne, pozbawione judaistycznej rabulistyki i chrześcijańskiej kazuistyki. Białe jest białe, czarne jest czarne. Odcieni i wątpliwości nie ma. Królestwo Mahometa należy zarówno do Świata Bożego, jak i do świata ziemskiego.
Największymi cnotami etycznymi islamu są według ważności:
1.      Wiara. „Oddawajcie cześć Bogu tak, jakbyście Go widzieli, ponieważ On was widzi także wówczas, gdy wy Go nie widzicie”.
2.      Sprawiedliwość. „Wierni! Bądźcie wytrwali w prawdzie, gdy dajecie świadectwo Bogu, chocby nawet przeciwko samym sobie, swym bliskim krewnym, czy są oni bogaci czy biedni. (...) Nie postępujcie niesprawiedliwie, ponieważ Bóg nie lubi niesprawiedliwych”. Niesprawiedliwość w stosunku do niesprawiedliwego też jest niesprawiedliwością, powinno się go jednak ukarać z całą surowością sprawiedliwości, na jaką zasługuje. Miłosierdzie do niesprawiedliwych jest niesprawiedliwością i grzechem.
3.      Przebaczenie. „Odpuszczajcie grzechy bliźniemu swemu i bądźcie mocni w obliczu wroga; postępujcie sprawiedliwie z tymi, kto był w stosunku do was nieuczciwy i niesprawiedliwy; pomagajcie nawet tym, którzy wam nie pomagali, gdy byliście w skrajnej potrzebie; i zachowujcie życzliwość dla tego, kto nie odwzajemnił waszej przyjaźni”.
4.      Współczucie. „Kto nie współczuje ludziom, ten nie jest człowiekiem”.
5.      Czynienie dobra.
6.      Szczerość. „Bóg nie przyjmuje waszej wiary, dopóki nie została odzwierciedlona w waszych czynach; także i nie akceptuje waszych czynów, dopóki nie podlegają one waszej wierze”. Kto choćby jeden jedyny raz nie dotrzymał słowa, nie zwrócił długu czy skłamał np. w sprawach handlowych, jest raz i na zawsze pozbawiony czci i wiary. Znalazł się poza społecznością wiernych.
7.      Prawdomówność. „Zawsze mówcie prawdę, jakąkolwiek gorzką ona nawet jest”.
8.      Wielkoduszność. „Święci są ci, którzy z miłości do Boga żywią biedaka, sierotę, jeńca. Człowiek niewierzący, lecz wielkoduszny, milszy jest Bogu niż wierzący skąpiec”.
9.      Pokora. „Ten, kto uśmierza swą dumę ze względu na Boga, będzie przez Boga wywyższony; ten zaś, kogo nadyma pycha, choć uważa siebie za kogoś wielkiego, upada w oczach ludzi tak nisko, że nawet pies czy swinia są milsze i lepsze niż on”.
10.  Tolerancja. „W religii nie ma przymusu”.
11.  Skromność. „Skromność i wiara nierozdzielnie są ze sobą powiązane; bez jednej nie ma drugiej”.
12.  Czystość płciowa. „Rozpustnik oddający się chuciom wykluczony jest spośród wiernych dotąd, aż wyrazi skruchę co do swych haniebnych wykroczeń.”
13.  Cierpliwość i męstwo. „Muzułmanie żyjący wśród do siebie podobnych cierpliwie znoszą wszelkie spadające na nich nieszczęścia i zmartwienia, są lepsi od tych, którzy unikają towarzystwa sobie podobnych i nie mogą znieść nawet najmniejszej zadanej im obrazy”.
14.  Odpowiedzialność. „Każdy z was jest pasterzem i na każdym z was spoczywa odpowiedzialność za powierzoną wam trzodę”.
15.  Odwaga. „Walczcie na drodze Boga przeciwko tym, którzy walczą przeciwko wam; lecz nie bądźcie niesprawiedliwi”.

Nie powinno się ignorować innych ludzi i ich zdania o nas, może ono bowiem mieć istotne znaczenie. Nie zaszkodzi, jeśli potrafimy robić na bliźnich dobre wrażenie. Komu zaś zależy na sprawieniu dobrego wrażenia, musi zważać na to, by wyobrażenie o nim wypadło nie tylko pozytywnie, ale też by było jak najbardziej jednoznaczne i wyraźne. Możliwość licznych interpretacji naszej postawy skłania niektórych do spekulowania i błędnych ocen, a te są jak najbardziej niepożądane.

Do podstawowych wad i cech ujemnych w kulturze islamu zalicza się następujące:
1.  Zakłamanie. „Biada tym modlącym się, którzy są nieprawdziwi podczas modlitwy, tym, którzy udają”.
2.  Nieuczciwość. „Uczciwy i nieprzekupny kupiec stoi obok proroków, świętych i męczenników”.
3.  Obmowa i podejrzliwość. „Wierni! Powstrzymujcie siebie przed podejrzliwością; niektóre podejrzenia są zbrodnicze. Nie podglądajcie skrycie jedni drugich, nie potępiajcie za plecami jedni drugich. (...) Strzeżcie się podejrzeń, są one bowiem bardziej kłamliwe od samego kłamstwa!” Powinno się powstrzymywać od potępiania nawet ludzi podłych, aby z ich obrazy nie wynikły szkody dla ludzi dobrych. Plotek nie powinno się nawet słuchać, nie mówiąc o ich powtarzaniu. Wiedza bowiem nasza składa się więcej z tego, co słyszymy, niż z tego, co widzimy. Może dlatego tak często jesteśmy w swych sądach omylni i niesprawiedliwi. Nas wprowadzają w błąd sądy innych, nasze sądy wprowadzają w błąd innych. Prawda dociera do ucha ludzkiego zabarwiona domieszką niezrozumienia, zawiści, złośliwości, miłości, stronniczości itd. To, co słyszymy, przeszkadza nawet w dostrzeganiu ewidentnej prawdy. Nie powinno się więc ufać, gdy słyszymy pochwały, a szczególnie – obmowę kogokolwiek. Patrzmy, jakie są intencje mówiącego, nie dajmy się nagiąć i nie idźmy tam, dokąd on usiłuje nas – być może, na naszą zgubę – zaprowadzić. Powinno się słuchać własnego rozumu, a nie ludzkiej nikczemności.
4.  Kłamliwość. „Dopóki nie porzucicie swych kłamliwych słów, Bóg nie uzna waszych postów i modłów”. Wierność danemu słowu uchodzi w kulturze islamu za kamień węgielny ludzkiej przyzwoitości. „Każda pusta obietnica to chmura bez deszczu, szabla bez ostrza, drzewo bez owocu” – powiada uzbecko-perski poeta XII wieku Muhammad As-Samarkandi.
5.  Pycha. „Nie wykrzywiaj swej gęby z pogardy do ludzi i nie stąpaj majestatycznie. Bóg nie lubi dumnych i wyniosłych. Niech twój krok będzie skromny. Przemawiaj cicho, ponieważ najbardziej przykrym z głosów jest doniosły ryk osła”.
6.  Zawiść. „Zobaczywszy kogoś, kto przewyższa nas bogactwem, opuśćcie swój wzrok i spójrzcie na tych, którzy są biedniejsi od was. Strzeżcie się zawiści, ponieważ zżera ona dobroć, jak ogień zżera drwa. (...) Kto wierzy w Boga i w Dzień Ostateczny, powinien mówić dobrze, albo milczeć”.
7.  Gniewliwość. „Zaiste, gniew szkodzi wierze, jak gorzki aloes szkodzi słodyczy miodu. Powściągnij swój gniew, a Bóg powściągnie cię od grzechu”.
8.  Kłótliwość i brak solidarności.
9.  Niepowściągliwość.
Podstawową wartością islamu są zasady umiarkowania, harmonii i rozumu. Wszystkie te cechy widać zarówno na niebie, jak i w przyrodzie oraz w życiu mądrych ludzi. Umiarkowanie jest najlepsze w jedzeniu i piciu, w mowie i pracy, w nauce i we wszystkim, cokolwiek człowiek czyni. Wyznawcy islamu to zbiorowość ludzi umiarkowanych w życiu, w słowach i czynach. Umiarkowanie to jedyna droga ku szczęściu. Ta zasada obowiązuje także w sprawach wiary. Mahomet powiada: „Nie prześladuj bliźnich ze względu na wiarę. Droga zbawienia mocno się różni od drogi błędu. Napominaj wiernych, żeby przebaczali niedowiarkom. Bóg odda każdemu według jego zasług”. Również na wojnie powinno się zachować umiar i nie stosować przemocy ponad konieczną miarę, unikając wszelkiego okrucieństwa.
Rzeczywistość jednak często okazuje się sprzeczna z wyznawanymi ideałami. Islam, dokładnie tak jak chrześcijaństwo, samookreśla się jako religia milości, lecz jego wyznawcy, zupełnie tak jak zwolennicy Aramejczyka, popełnili i popełniają niezliczone przestępstwa i zbrodnie, łacznie z ludobójstwem, czystkami etnicznymi i wzajemnym mordowaniem się w obrębie własnej cywilizacji. W 712 roku dowódca Kalifatu Kutejba ibn Muslim al-Bachili po opanowaniu Choremu rozkazał zabić wszystkich, którzy znali pismo chorezmijskie, piśmiennictwo i tradycję; „wymordował kapłanów, spalił ich księgi i zwoje, Chorezmijczycy stali się analfabetami i, jeśli czego potrzebowali, mogli polegać tylko na swej pamięci” – wyznawał Abu Rejchan Biruni. Wrogość do wyznawców Mahometa była w mieście jednak tak nieubłagana, że Arabowie nawet do meczetu chodzili tylko grupami i z bronią w ręku. Bali się. Z kolei mieszkańcy Buchary, wyznający tengriańskie jedynoboże, po zajęciu ich miasta przez Arabów przyjmowali islam, a gdy wojska najeźdźcy wycofywały się, ponownie wracali do swej starożytnej wiary, stając się „niewiernymi”. To się powtórzyło cztery razy. Aż wreszcie Arabowie wyrżneli całe miasto, resztki zaś niedobitków zostały „wiernymi” muzułmanami. W 1009 roku kalif al Hakim kazał zburzyć i doszczętnie rozgrabić majestatyczną świątynię chrześcijańską nad grobem Jezusa Chrystusa w Jerozolimie, wzniesioną w pierwszych wiekach ery chrześcijańskiej; przy okazji wymordowano tysiące chrześcijan: kapłanów, mnichów, uczonych, filozofów. Trzeba jednak przyznać, iż to nie doktryna jest źródłem takich czynów, lecz złowroga natura człowieka, który – wbrew wyznawanym ideałom – jest zły niejako z definicji, wydziela z siebie zło jak mocz i ekskrementy, z tą wszelako różnicą, że się z tym nawet nie kryje i nie wstydzi.
W mahometańskim średniowieczu – tak, jak w chrześcijańskim i buddyjskim – straszliwe okrucieństwa były czymś powszednim. W „Zajmujących opowieściach” Abu Ali al-Muchassin at-Tanuchi (XII wiek) opowiada o karach mrożących krew w żyłach, stosowanych względem ciężkich przestępców, cudzołożników, morderców, pederastów lub osób, które ciężko obraziły lokalnych władców. Tak emir al-Mutadid kazał aresztować dygnitarza Szajłamę, który uknuł był przeciwko niemu spisek. Gdy władca pytał więźnia o innych członków sprzysiężenia, ten poprzysiągł na imię Allacha, że nie wyjawi żadnego nazwiska, choćby go żywcem usmażono. Wówczas al-Mutadid kazał przywiązać zdrajcę do dwu dużych żerdzi, przynieść żarzących się węgli, rozłożyć duże ognisko, zawiesić nad nim Szajłamę i smażyć go jak barana obracając nad ogniem, aż wyzionie ducha. Co też uczyniono.
Gdy ujęto rozbójnika Babeka al-Churami i jego przyjaciela al-Mazjara, kalif al-Mutasim kazał odciąć im kolejno ręce, nogi, uszy, genitalia i głowę. Gdy Babekowi odrąbano prawą rękę do łokcia, zaczął rozmazywać kikutem krew po twarzy, aż nic nie można było na niej rozpoznać. Kalif kazał zapytać skazańca, dlaczego tak postępuje, ów zaś odparł, że dlatego, iż się obawia, że na skutek upływu krwi twarz jego może zblednąć, a ludzie mogą pomyśleć, że on się boi śmierci, nie zaś zbladł z powodu wykrwawienia. Na to al-Mutasim rzekł, że gdyby zbrodnie Babeka nie były tak ciężkie, kazałby puścić go wolno ze względu na jego męstwo, lecz ponieważ jest to niemożliwe, nakazał katowi kontynuowanie kaźni. Obydwu mężczyznom poobcinano wszystko, co można było obciąc, rzucono wszystko do kupy, oblano naftą i podpalono. Z żadnego nie wydobyto jednak ani słowa skargi czy jęku.
Gdy Kirtas, jeden z wojowników, nie tylko zdradził swego emira, lecz i zranił go strzałą z łuku, a następnie z grupą zwolenników prowadził wojnę podjazdową, aż wreszcie został ujety, al-Muraffak kazał wyrwać mu paznokcie z palców rąk, następnie zedrzeć z niego całą skórę, zaczynając od koniuszków palców przez ramię, plecy i przez drugą rękę (ludzka skóra jest tak mocna, że tego rodzaju zabieg jest możliwy). Potem z tej podsuszonej skóry skręcono cięciwę, którą, wciąż jeszcze żywego i przytomnego, Kirtasa uduszono.
Al-Mutadid ukarał dwóch mężczyzn za seks homoseksualny w następujący sposób: Jednego z nich Ismaiła Ibn Bulbula umieszczono po pierś w beczce wypełnionej roztopionym ołowiem i trzymano tak, aż wyzionął ducha w zastygłym już metalu. Drugiego skrępowano sznurem, pozatykano mu surową wełną wszystkie otwory: nos, usta, uszy, oczy, odbyt, cewkę moczową i tak pozostawiono, aż po pewnym czasie spuchł strasznie i zmarł po tym, jak pękła mu czaszka.
Tak potworne metody stosowano w celu odstraszenia ludzi od popełniania złych czynów.
Podobnie jak w Arabii postępowano też w Persji. Podróżnik polski z XVII wieku Jan Struś (podpisujący się z obca jako Jean Struys) wspominał w swych refleksjach z podrózy do Moskowii, Tatarii, Persji i Indii o mrożącym krew w żyłach zdarzeniu. Pewien Pers kupił uprowadzoną w jasyr przez Tatarów Polkę i pojął ją za żonę. „Surowe z nią obchodzenie się dzikiego Persa, – czytamy w relacji Strusia – barbarzyńskie obyczaje zmusiły nieszczęsliwą niewiastę do szukania opieki w domu ambasadora Polski, którą to funkcję pełnił jeden z miejscowych dygnitarzy. Obiecał kobiecie, że prześle ją przy okazji do ojczyzny, ukrył ją i przez jakiś czas żyła tu bezpiecznie. Niebawem jednak doniesiono o wszystkim prawowitemu małżonkowi. Rozwścieczony Pers, zebrawszy pachołków, domagając się wydania wiarołomnej niewiasty, grożąc, że w razie oporu puści pałac z dymem. Każdy inny na miejscu ambasadora byłby się sprzeciwił takiemu obrażającemu jego stanowisko i prawo narodów żądaniu, lecz słabość charakteru owego dygnitarza nie sprostała takiemu obowiązkowi. Polecił wyprowadzić niewiastę i wydać ją w ręce męża. Tamten pochwyciwszy ją, zawlókł do swego domu, gdzie pachołcy już przygotowali krzyż, do którego rozebraną do naga kobietę przywiązali. W takim położeniu własnymi rękoma obdarł ją za życia ze skóry. Zebrany na ulicy tłum słyszał przeraźliwe krzyki nieszczęśliwej, nikt jednak nie myślał, że kara była aż tak okrutna. Przerażenie nasze było bezgraniczne, gdy ujrzeliśmy ciało jakieś, wyrzucone za bramę. Było to coś tak straszliwego, że nie mogłem dać wiary oczom własnym, iż owa krwawa, bezkształtna masa była własnie tamtą męczoną kobietą, której krzyki rozpaczy słyszeliśmy przed chwilą... Morderca drwiąco wezwał najbardziej oburzonych, aby weszli do pokoju i tam ukazał im zdartą z nieszczęśliwej niewiasty skórę, powieszoną na ścianie, ku przestrodze – jak mówił – obecnych. Najbardziej zdziwiło mnie, że sprawiedliwość owego kraju pozostawiła tę zbrodnię bez kary. Wkrótce potem pachołcy, którzy kobietę ową ze skóry obdartą wyrzucili za próg, wyprowadzili bezkształtne i już prawie martwe ciało za miasto i tam gdzieś zatopili je w bagnie”.
Tak potworne postępowanie w oczach Europejczyków, nieraz chętnie dzielących własne żony ze swymi przyjaciółmi, wydaje się czymś nie do pomyślenia. W świecie islamu jednak zdradę małżeńską uważa się za zbrodnię absolutnie niedopuszczalną i krańcowo haniebną, której nie daje się niczym zmazać. Stąd tak straszliwa sankcja: kobiecie, którą przyłapano na seksie z sąsiadem jej męża, obcinano wargi sromowe i przybijano na zewnętrznej ścianie domu jej rodziców, do którego była wyganiana. [Jeśli w tej chwili ktoś się zżyma na widok „azjatyckiego okrucieństwa”, to przypomnijmy, iż dawny kronikarz pisał o surowych karach, jakie stosowano wobec „niepoważnych” pań za czasów Bolesława Chrobrego w katolickiej już wówczas Polsce: „A jeżeli kędy nierządnica się znalazła, tedy szpetną i okrutną karę na niej przez obcięcie części wstydliwej wymierzano, a ten wycinek na drzwiach domu był zawieszany”. Gdy zaś niewierna żona podczas długiej nieobecności męża zachodziła w ciążę z sąsiadem i rodziła bękarta, to publicznie przystawiano do jej piersi psie szczenięta lub świńskie prosięta, aby piły jej mleko; bękarta zaś kładziono do suki lub maciory, aby ssał mleko psie i świńskie.
Dziejopisarz niemiecki i biskup katolicki Thietmar von Merseburg (975-1018) w swej „Kronice Ludolfingerów” pisał o obyczajach Łużyczan i Polaków: „Jeśli kto spośród tego ludu ośmieli się uwieść cudzą żonę lub uprawiać rozpustę, spotyka go następująca kara: prowadzą go na pomost targowy i przymocowują doń, wbijając gwóźdź poprzez mosznę z jądrami. Następnie umieszcza się obok nóż i pozostawia mu trudny wybór: albo tam umrzeć, albo obciąć sobie jaja... A jeśli przyłapano nierządnicę jakową, obcinano jej srom, następnie zaś – jeśli godzi się o tym mówić – wieszano ten wstydliwy okrawek nad drzwiami jej domu, aby ten widok uderzał każdego przechodzącego i skłaniał do opamiętania na przyszłość i do ostrożności”... Jak widać, narody aryjskie miały identyczne stereotypy zachowań moralnych, niezależnie od tego, gdzie zamieszkiwały i jaką religię wyznawały].
W cywilizacji islamu, jeśli który mężczyzna wpadł na seksie z cudzą żoną, obcinano mu genitalia i przybijano na bramie jego zagrody; lekarz zaś nie miał prawa zbliżyć się do broczącego krwią, aby udzielić pomocy; chyba że chciał, aby mu uczyniono to samo. [Dokładnie tak postępowano z cudzołożnikami w starożytnej Judei, z tą wszelako różnicą, że mężczyzna z obciętymi genitaliami wykrwawiał się publicznie na placu, a kobietę grzebano żywcem najczęściej pod fundamentem jakieś nowej budowli].
W tym surowym prawie chodziło widocznie przede wszystkim o odstraszenie od grzechu i o dobro moralne dzieci, często cierpiących w obliczu amoralizmu swych rodziców, a wcale nie o zemstę. Żaden grzech w kulturze islamu nie jest odczuwany jako równie odrażający, jak odejście żony od swego małżonka. Jak pisał Meleager, „czas nie ukrywa zdrad”, wręcz przeciwnie, wyciąga je na światło dzienne. A gdy grozi za nie straszliwa kara, wielu ucieka od szatańskiej pokusy jak od ognia piekielnego. Taka widocznie była intuicja teoretyków prawa koranicznego w tym zakresie.

* * *

W cywilizacji islamu szczególnym uszanowaniem cieszy się kobieta jako matka, jako spolegliwa strażniczka ogniska domowego. Jest to istota święta i nietykalna, a nawet dorośli synowie winni jej zupełne posłuszeństwo i nienaganną uprzejmość.
„Pewien człowiek spytał Wysłannika Boga: „Kto z ludzi jest najbardziej godny szacunku?” On odparł: „Twoja matka”. Tamten zaś znów spytał: „Któż jest następny?” Prorok odpowiedział: „Znów twoja matka”. Wtedy ów człowiek ponownie zapytał: „A któż kolejny?” Mahomet rzekł: „Znów twoja matka”... „A któż dalej, kto?” Na to Prorok: „Tym razem – twój ojciec”...
Autorzy muzułmańscy podkreślają, że zawierając małżeństwo powinno się pamiętać nie tylko o sferze uczuć, ale i o rozsądku, zdrowiu i intelekcie. Nie daj Boże pojąć za żonę kobietę głupią, lub się ożenić z takimże mężczyzną! Zamążpójście, ożenek, założenie rodziny stanowią w cywilizacji islamu obowiązek religijny. Ale nie tylko uczucie decyduje o wyborze towarzyszki na całe życie. Namiętnie, trwale i głęboko można kochac tylko kobietę mądrą, wewnętrznie bogatą, interesującą jako osoba, obdarzoną łagodnym, miłym usposobieniem. Miłość do ślicznych lecz banalnych „laleczek” szybko ginie utopiona w nudzie. Podobieństwo poziomu intelektualnego powinno być jednym z ważnych czynników, które należy uwzględniać przed zawarciem małżeństwa.
Młodzi mahometanie mogą żenić się z chrześcijankami i żydówkami, ale dziewczyna muzułmanka może wyjść za mąż jedynie za wyznawcę islamu, ponieważ dzieci z mieszanego małżeństwa zachowują z reguły religię i narodowość ojca.
Koran” zupełnie wyraziście i w sposób racjonalny reguluje w kilkudziesięciu tezach poprawne stosunki wzajemne między kobietą a mężczyzną. Nie ma w nim ani słowa o tym że żona jest niewolnicą swego męża, że jest zasadniczo gorsza od niego. Skoro jednak ma on obowiązek ją utrzymywać i utrzymuje, chroni i dba o nią – ona także powinna być lojalna, wierna i w ważniejszych kwestiach posłuszna swemu małżonkowi. (W praktyce bywało jednak i jest bardzo róznie, zależnie od usposobienia, wychowania, kultury, poglądów, temperamentu i mądrości obojga małżonków – dokładnie tak, jak w kulturze europejskiej). Oto w „Koranie” czytamy: „Bój się być niesprawiedliwym względem sierot i nie miej żon więcej niż dwie, trzy lub cztery, a wybieraj takie, które ci się podobać będą. Jeśli ich uczciwie utrzymać nie możesz, poprzestaj tylko na jednej lub ogranicz się do niewolnic. Kto nie będzie taki zamożny, aby mógł się ożenić z niewiastami wolnymi i czystymi, niech poślubi niewolnice prawowierne. (...) Nie zmuszaj swych niewolnic do życia rozpustnego, jeśli chcą one żyć cnotliwie. Gdy je do tego zmusisz, Bóg im ze względu na przymus przebaczy, ciebie jednak ukarze... Mężczyzna rozpustny może pojąć za żonę tylko kobietę rozpustną, albo którąś spośród niewiernych i naodwrót. (...) Użyj swych bogactw ku pozyskaniu żony niepokalanej i cnotliwej, a unikaj rozpusty”. W kulturze islamu są cenione tylko takie dziewczyny, które nie uprawiały seksu przedmałżeńskiego. Inne są uważane za prostytutki i małżeństw z nimi się nie zawiera.
Mimo iż „Koran” formalnie zezwala na wielożeństwo, jest ono w praktyce bardzo rzadkim wyjątkiem, oscylującym około jednego procenta. Podczas gdy w krajach zwanych „chrześcijańskimi” co trzecie dziecko genetycznie nie należy do swego formalnego ojca, a po całej gigantycznej przestrzeni eurazyjskiej (od Lizbony do Władywostoku) rozpościera się gęsta sieć domów publicznych, domów dziecka i domów starców, cywilizacja zaś islamu w ogóle czegoś takiego nie zna. Aby młoda matka porzuciła po porodzie swoje dopiero narodzone, bezradne maleństwo, albo żeby dorosły syn wywiózł sędziwego, niedołężnego ojca z jegoż mieszkania do przytułku dla starców – taka niegodziwość przekracza granice wyobraźni wyznawców Proroka i nigdy się nie zdarza w cywilizacji mahometańskiej.
Jeśli wyznawca islamu chce obok prawowitej żony mieć jeszcze kochankę spośród służących (kobieta wolna nigdy w tamtej kulturze tak nisko nie upada, aby być sekspartnerką cudzego męża), ponosi wszelkie takiego kroku konsekwencje prawne. A więc dzieci z nieprawego łoża są równouprawnione z tymi z „prawego”, po równi dziedziczą majątek i nazwisko ojca, mają prawo do materialnej opieki ze strony biologicznego rodzica.
Wychodząca za mąż dziewczyna, niezależnie od posiadanego majątku, nie zabiera do domu męża żadnego posagu (choć jej rodzice mogą nowożeńcom udzielać znacznego wsparcia finansowego), jedynie przekazuje mężowi w darze ozdobny szal, wyszywaną koszulę i ew. parę jakichś drobiazgów. Tak więc tu jest rzadki ożenek z pobudek merkantylnych. Dla męża największym skarbem ma być mądra, odpowiedzialna, wierna, kochająca i lojalna żona, spolegliwa opiekunka ich wspólnych dzieci. Mąż natomiast jest zobowiązany podług prawa szariatu zapewnić żonie co najmniej dwa osobne pokoje, utrzymywać ją i co pół roku sprawiać jej nowe eleganckie szaty. Także dlatego mało kto decyduje się na wielożeństwo, bo wiadomo, gdzie wiele żon, tam wiele kłopotów i wydatków.
Mahomet zalecał wczesne małżeństwa, „albowiem małżeństwo łagodzi wzrok mężczyzny i hamuje kroki kobiety”. Mile widziana jest wielodzietność, a dzieci traktuje się jak aniołów, których nie wolno ani bić, ani w jakikolwiek sposób poniżać. Zdając sobie sprawę z ruchliwości i niestałości psychiki żeńskiej Prorok szukał stabilizacji rodziny w tym, że formalnie stawiał mężczyznę jakby o jeden stopień wyżej w hierarchii rodzinnej i socjalnej (rzekł nawet, iż mózg kobiety to tylko połowa mózgu mężczyzny!), nakładając jednocześnie na niego mnóstwo wobec swej połowicy obowiązków. „Mężczyźni mają pierwszeństwo przed kobietami, ponieważ Bóg dał im wyższość nad niemi i muszą oni ich utrzymywać. Żony powinny być posłuszne swym mężom, zachowywać tajemnice mężów, gdyż pod ich straż Niebo je przeznaczyło. Mężom wolno żony nieposłuszne karać, odsuwać od siebie, a nawet je bić: uległość niewiast jest dla nich obroną przed złym traktowaniem ze strony mężów”. Ostatnio jednak następują w tym względzie radykalne zmiany. Egipska uczelnia Al-Azhar, ciesząca się najwyższym autorytetem w islamie sunnickim, w końcu 2008 roku uznała, że żona ma prawo uderzyć męża w samoobronie. Szejk Abdel Hamid al-Atrasz, przewodniczący komitetu fatw tejże uczelni, oświadczył: „Uderzenie męża przez żonę w samoobronie jest zgodne z prawem. Każdy ma prawo się bronić, zarówno mężczyzna, jak i kobieta, bo wszystkie istoty ludzkie są równe przed Bogiem”. Jednocześnie identyczną myśl wypowiedzieli przywódcy religijni Arabii Saudyjskiej i Turcji. Uczony autorytet z tego drugiego kraju Fathallah Julun nawet dodał, że „kobieta powinna dwoma ciosami odpowiedzieć na każdy, który został zadany jej samej”.
W zakresie zawierania małżeństw obowiązuje w islamie szereg eugenicznych, psychomoralnych i higienicznych ograniczeń, wywodzących się wprost z cywilizacji aryjskiej. „Nie żeń się z niewiastą, która była żoną twego ojca, bo to grzech... Nie wolno żenić się z matką, z córkami, siostrami, synowicami, mamkami i ich córkami, z matkami żon waszych, z córkami kobiet, którymi się opiekujecie, chyba byście nie mieszkali z ich matkami”...
Małżeństwa muzułmańskie nie są nierozerwalne. „Jeżeli żywisz nieprzezwyciężony wstręt do swojej żony – rozwiedź się z nią, a nie obrażaj Boga jej krzywdzeniem”... Jeśli żona chce odejść, mąż albo po ludzku zatrzymuje ją, albo odsyła bez krzywdy do jej rodziców. „Ci, którzyby przysięgli, że nie będą żyć z żonami swymi, mają cztery miesiące do namysłu; gdyby się w tym terminie pojednali, Pan będzie miłosierny. Rozwódki powinny czekać trzy miesiące, zanim wstąpią w powtórne związki. Niewiasty powinny zachowywać się z należną przyzwoitością, podobnie jak i mężczyźni, którzy są wyżsi od żon o jeden stopień. Ktoby trzykrotnie rozwiódł się z żoną, nie będzie mógł jej pojąć po raz czwarty, chyba że ona, wszedłszy w inne związki, rozwiedzie się – natenczas wolno im wrócić do siebie. Gdy niewiasta rozwiedziona z tobą chce zawrzeć ślub z kim innym, nie przeszkadzaj jej. Matki rozwiedzione powinny przez dwa lata karmić mlekiem swe dzieci, jeśli ojciec tego żąda... Jeżeli rozwiedziesz się z żoną, której przedtem zapisałeś znaczny majątek, pozostaw go przy niej w całości; jakże mógłbyś odbierać dar, uczyniony osobie, z którą ściśle byłeś połączony i która przysięgę twoją odebrała... Nie wolno wam brać majątków żon waszych bez ich woli, ani przeszkadzać im, gdy po rozwodzie chcą wyjść za mąż, a to w celu zabrania im tego, coście dali, chyba, gdyby były obwinione o jawny grzech i zbrodnię. Starajcie się przywiązać do siebie wasze żony dobrodziejstwami i nigdy z nimi srogo nie postępujcie, gdyż Bóg dla waszego szczęścia je stworzył... Żony po śmierci męża powinny czekać cztery miesiące i dziesięć dni, a dopiero po tym okresie mogą ponownie wyjść za mąż... Połowa majątku żony zmarłej bezpotomnie należy do męża, czwarta część, gdy są dzieci”...
Jeśli chodzi o ew. zdradę małżeńską, to w „Koranie” widzimy następujące zalecenia Proroka: „Gdyby która z żon twoich zgrzeszyła przeciw wierności małżeńskiej, zwołaj czterech świadków i gdy ich świadectwa są ze sobą zgodne – zamknij ją w domu aż do śmierci.” To znaczy, że niewierna połowica musiała skonać z głodu. Ale jeśli czterokrotnie przysięgnie na imię Boga, że niesłusznie została oskarżona, musi być zwolniona. Świadkami mogą być tylko ludzie uczciwi i przyzwoici. Z kolei mąż, który oskarży żonę o wiarołomstwo, musi cztery razy przysięgnąć na imię Boga, że mówi prawdę; piąta przysięga (w razie krzywoprzysięstwa) będzie przekleństwem samego siebie przed Bogiem. Za nieudowodnione oskarżenie żony o zdradę mąż musi dostać 80 kijów. „Mąż czy żona za złamanie wierności małżeńskiej otrzymują za karę po sto razów chłosty w obecności kilku wiernych... Ci, którzy fałszywie oskarżają niewiasty wierne, pokorne i mądre, będą przeklęci na tym i na tamtym świecie, a męczarnie ich będą srogie”.
Zwyczaj nakazywał paniom, aby opuszczały oczy, starannie zakrywały swe ciało i nie zanadto odsłaniały kształtne nóżki; twarz zaś pokazywały tylko swym mężom, ojcom, dziadkom, braciom, synowcom, innym niewiastom, niewolnikom, starym sługom i dzieciom, które jeszcze nie wiedzą, co zakryte być powinno. Idzie o to, jak piszą obecnie tamtejsi uczeni, że bezczelne, pożądliwe przyglądanie się mężczyzn skąpo ubranej a pięknej kobiecie stanowi potok niszczycielskiej energii ujemnej, która rujnuje jej biopole, stanowiące jakby otoczkę ochronną ciała. Obronna energia kobiety narażonej na takie chutliwe spojrzenia słabnie, a jej organizm traci naturalny rytm i równowagę. Na skutek tego mogą powstawać nie tylko neurozy, ale i procesy zapalne w okolicy macicy, nerek, pęcherza moczowego. Ten przykry, niepokojący stan może spowodować, iż kobieta da się uwieść jakiemuś najpodlejszemu nikczemnikowi, co inicjuje cały szereg upadków, kończących się zupełnym zeszmaceniem, chorobami wenerycznymi i śmiercią w przysłowiowym rynsztoku. Dlatego należy już w dzieciństwie zaszczepić dziewczynce nawyk ubierania się skromnego, zasłaniającego większą część ciała, jak to ma miejsce m.in. w kulturze nie tylko islamu, ale też hinduizmu, buddyzmu, shinto.

Jednak w końcu 2009 roku szejk Mohammad Tantawi, rektor uniwersytetu Al-Azhar w Kairze, oficjalnie ogłosił, że kobiety sunnickie nie muszą, a nawet nie powinny, nosić nikab (żeńską szatę szczelnie zakrywającą całe ciało z otworem tylko dla oczu). Wydał też fatwę (werdykt religijny), w której noszenie nikabu uznano za regionalny zwyczaj ludowy, którego nie ma w „Koranie”, a który nie ma nic wspólnego z islamem. Jednocześnie (2015) jeden z muftych Arabii Saudyjskiej (kraju, w którym kobietom ustawowo zakazuje się posiadania i prowadzenia samochodu!), wydaje instrukcję dotyczącą tego, jak należy „prawidłowo” bić żonę. Jak więc widać, stosunek do kobiety był i pozostaje odmienny w różnych krajach islamskich; jest też zmienny w czasie.
Przyjście na świat dziecka muzułmanie uważają nie za „przypadłość”, lecz za szczególny dar Allacha. Pierwsze, co robia rodzice ze swym nowonarodzonym dzieciątkiem – szepcą mu do prawego uszka zaproszenie do modlitwy „azan”, zaczynające się słowami „Allach akbar!” („Bóg jest wielki!”), a potem szepcą mu do lewego ucha (niekiedy używając specjalnej rurki lub trzciny) modlitwę „ikama”. W ten sposób pierwszym słowem, jakie słyszy dziecko po przyjściu na swiat, jest imię Boga – „Allach”.
Chłopcy są w krajach islamskich obrzezani (to pradawny higieniczny zabieg od kilku tysięcy lat będący w zwyczaju u setek południowych etnosów), dziewczynki już nie. Wycinanie łechtaczki zostało na początku XXI wieku kategorycznie zakazane, ponieważ stanowiłoby ewidentne szkodzenie ciału ludzkiemu, a tego „Koran” jednoznacznie zabrania.
Koran” kilkakrotnie zakazuje również dokonywania aborcji: „Nie zabijajcie dzieci waszych z powodu waszej biedy. Będziecie nakarmieni i wy i one... Nie zabijajcie dzieci waszych, zabijać ich to wielki grzech”. Prorok powiada, że w Sądnym Dniu dusze nienarodzonych dzieci będą pytać swe niedoszłe matki, za co one pozbawiły je życia. W okresie przedkoranicznym Arabowie mieli zwyczaj zabijania niektórych noworodków, przeważnie dziewczynek, zakopując je w piasek twarzą w dół natychmiast po urodzeniu, zanim nastąpi jeszcze pierwszy wdech. Ta barbarzyńska praktyka została przez Proroka kategorycznie zakazana.
Jednak życie wnosi swe korekty nawet do najbardziej jednoznacznych słów „Koranu”. W wielu krajach muzułmańskich dokonuje się przerywania ciąży, gdy stanowi ona zagrożenie dla życia matki (np. w przypadku ciąży pozamacicznej); w ten sposób ratuje się realne życie kobiety kosztem potencjalnego życia płodu. Niektórzy teoretycy islamu uważają, że aborcja dokonana przed szesnastym tygodniem ciąży jest dopuszczalna, ponieważ Bóg darowuje duszę płodowi dopiero po tym okresie. Ale można to zrobić tylko w przypadku ostatecznej konieczności. Inni natomiast twierdzą, że nikt nie wie, co to jest dusza i kiedy się ona łączy z ciałem, a życie ludzkie jest święte od samego początku. Sufrażystki istnieją jednak i w świecie islamu, także i tam walczą one o „prawo kobiety do decydowania o własnym ciele”. Można dodać, że islam dopuszcza elastycznie różne formy kontroli urodzin przez stosowanie antykoncepcji, nie narzucając w tym względzie jakichś sztywnych zakazów. Jest to wszelako kwestia uniwersalna, nie zas istniejąca tylko w obrebie kultury mahometańskiej. Wiadomo, że istnieją cztery podstawowe sposoby kontroli urodzin:
1.  Powstrzymywanie się w ogóle od uprawiania seksu;
2.  Praktykowanie przerywanego aktu płciowego (coitus interruptus);
3.  Stosowanie środków antykoncepcyjnych;
4.  Przerywanie ciąży.
Wszystkie te metody mogą być szkodliwe, a nawet niebezpieczne, dla zdrowia fizycznego i psychicznego partnerów. Van de Velde w książce „Die Fruchtbarkeit und die Ehe” (1929) twierdzi na podstawie wieloletnich obserwacji, że nie spotkał w swej praktyce lekarskiej ani jednego przypadku, aby mąż i żona potrafili na dłuższą metę powstrzymywać się od seksu. Albo więc łamali swoje postanowienie, albo związek się rozpadał. Seks bowiem stanowi jeden z istotnych elementów miłości i zaufania, łączy się z szeregiem innych intymnych zachowań (gesty, spojrzenia, ruchy, głos, mowa), składających się na życie rodzinne. Helmut Thielicke, wybitny filozof chrześcijański, w dziele „Sex. Ethik der Geschlechtlichkeit” (1966) twierdzi z kolei, że stosowanie coitus interruptus nie tylko przerywa przyjemność płynącą z aktu seksualnego w najbardziej nieodpowiedniej chwili, ale też w przypadku osób nie zupełnie prymitywnych („bei nicht ganz primitiven Naturen”) może na dłuższą metę prowadzić do poważnych zaburzeń psychosomatycznych.
Zapobieganie ciąży za pośrednictwem środków chemicznych, hormonalnych, mechanicznych zawsze z kolei stanowi głęboko traumatyzującą ingerencję w procesy naturalne zachodzące w organizmie i zawsze są szkodliwe. Niestosowanie jednak jakichkolwiek sposobów regulowania urodzin nieuchronnie prowadzi do eksplozji demograficznej, przeludnienia, głodu, wyniszczających konfliktów wojennych, do nadmiaru w populacji liczby degeneratów i osobników ułomnych pod względem psychicznym i fizycznym. Przy tym, jeśli w zapobieganiu ciążom chodzi tylko o to, by zapobiec powstawaniu nowego życia, to podczas wojen i głodomorów giną żywi, świadomi ludzie. [Co sekundę na świecie, głównie w Afryce, umiera z głodu kilka tysięcy dzieci!].
Dlatego w Chinach zezwalano rodzinom na posiadanie tylko jednego dziecka (obecnie 2), a w krajach kultury europejskiej, w Izraelu i niektórych muzułmańskich zezwala się na przerywanie ciąży w kilku podstawowych sytuacjach:
1.  Gdy jest ona skutkiem przed- lub pozamałżeńskiego zbliżenia erotycznego;
2.  Gdy jest skutkiem gwałtu;
3.  Gdy zdrowie matki jest zagrożone lub nie rokuje pomyślnego rozwiązania ciąży;
4.  Gdy warunki socjalne matki są niewystarczające dla normalnego rozwoju i życia ew. dziecka;
5.  Gdy szybki wzrost liczby ludności stanowi zagrożenie dla makrosytuacji kraju i spycha go na skraj nędzy (np. Czarna Afryka, Indie).

Islam i większość konfesji chrześcijańskich traktuje sztuczne przerywanie ciąży jako zbrodnię ludobójstwa i grzech śmiertelny. Papież Jan Paweł II nazywał aborcję „potworną zbrodnią” oraz „ciężkim przestępstwem przeciwko życiu ludzkiemu”. W dużej mierze jednak te nauki idą do lasu, a rocznie dokonuje się w skali globalnej ponad 100 milionów aborcji.

* * *

W kulturze islamu można znaleźć szereg dzieł sławiących ascetyzm i świętość, ale też utwory niewątpliwie frywolne, a jednym z nich jest „Ogród rozkoszy” Shaykha Nefzawi’ego, w którym to tekście czytamy m.in. następujące wywody: „Chwała Bogu, który uczynił przyrodzone części ciała kobiety źródłem największej rozkoszy mężczyzny i przysposobił przyrodzone części ciała mężczyzny ku jak najwyższemu ukontentowaniu kobiety. On to sprawił, iż owo niewieście przyrodzenie nie daje jej uczucia radości ani zadowolenia, dopóki nie zagłębi się weń instrument mężczyzny; i na odwrót – członek męski nie zazna spokoju, nim nie wniknie w przyrodzenie kobiety”... W rozdziale „dotyczącym aktu płodzenia istot ludzkich” z kolei Shaykh Nefzawi notuje: „Wiedz, o wezyrze, (i niech Bóg cię ochrania!), iż jeśli masz zamiar połączyć się z kobietą, nie powinieneś obciążać sobie żoładka jadłem i napojami, jedynie pod tym warunkiem wasze spółkowanie będzie zdrowe i udane. Gdybyś chciał to robić z pełnym brzuchem, mógłbyś tylko sprowadzić nieszczęście na was obydwoje. Groziłyby ci objawy apopleksji lub podagry, a najmniejszym złem, jakie mogłoby z tego wyniknąć, byłyby – niezdolność oddawania moczu i uszkodzenie wzroku.
Nie dopuść zatem do tego, by żoładek twój był przeciążony nadmiarem jedzenia i picia, a wówczas nie będziesz musiał się obawiać żadnej choroby. Przed zabraniem się do dzieła podnieć swą małżonkę pieszczotami, aby wasze zespolenie zwieńczyła wspólnie przeżywana rozkosz. Pieść ją na różne sposoby, nim zagłębisz w jej pochwie swoje przyrodzenie. Podniecaj, całując jej twarz, ssąc wargi i kąsając piersi. Obsyp pocałunkami pępek i uda, pieść także jej przyrodzenie. Przygryzaj ramiona i w pieszczotach nie zaniedbuj żadnego miejsca na jej ciele. Przylgnij jak najściślej do jej piersi, stale wyrażając miłość i oddanie... Kiedy tuląc się do swojej ukochanej zauważysz, że jej oczy zachodzą mgłą, że wzdycha i pragnąc zespolenia zaczyna głęboko oddychać, uczyń tak, by twoje i jej westchnienia połączyły się w jedno... Jak o tym ktoś powiedział: „Jeśliś ujrzał, że twa ukochana wzdycha głęboko, a jej wzrok omdlewa, usta wzbierają czerwienią i są na wpół otwarte, zaś ruchy stają się nieuważne, kiedy słaniając się na nogach okazuje, jak wielka ogarnia ją senność, ziewając raz po raz, wiedz, że jest to odpowiednia chwila, by się z nią zespolić. I jeżeli w takich okolicznościach posiądziesz ją, sprawisz jej bezsprzecznie niebywałą przyjemność...
Kobieta jest jak owoc, który nie wydziela swej słodyczy, dopóki nie zaczniesz rozcierać go w swych rękach. Spójrz na łodyżkę bazylii – jeśli nie rozetrzesz jej w swych palcach, nie wydzieli żadnego zapachu. Czyżbyś nie wiedział, że ambra, zanim nie zetknie się z ciałem człowieka i nie ogrzeje jego ciepłem, zatrzymuje w swych porach aromat, jaki zawiera. Tak samo jest z kobietą. Jeśli nie ożywisz jej swymi miłosnymi igraszkami, pomieszanymi z pocałunkami, kąsaniem i dotykaniem, nie otrzymasz od niej tego, czego pragniesz, dzieląc z nią łoże nie zaznasz rozkoszy i nie obudzisz w jej sercu ani skłonności, ani zainteresowania, ani miłości do twojej osoby, a wszystkie jej zalety pozostaną w ukryciu. Tym, co sprawia, że w kobiecie rodzi się namiętność, są igraszki i pieszczoty, które poprzedzają spółkowanie, i mocny uścisk w chwili wytrysku nasienia... Pocałunki, kąsanie, ssanie warg, mocne uściski, pieszczenie ustami przyrodzenia, spijanie świeżej śliny, są to rzeczy, które przyczyniają się do nieustającego podniecenia u twej miłej.
Jeśli będziesz działał w ten sposób, chwila najwyższej rozkoszy u was obojga przyjdzie równocześnie, jako że tak kobieta jak i mężczyzna, powinni przeżyć ją w tym samym czasie. Wówczas on czuje, jak przyrodzenie ukochanej rytmicznie ściska jego członek, co sprawia każdemu z nich najwyższą przyjemnośc. Właśnie to napełnia światłem miłość, zaś gdy sprawy nie przebiegają w ten sposób, kobieta nie przeżywa w pełni wspólnej rozkoszy, a jej pochwa nie doznaje takiej rozkoszy, jakiej oczekiwała. Wiedz, że pożądanie kobiety nie zostanie zaspokojone i że nie pokocha ona swego jeźdźca, jeśli nie będzie on w stanie pobudzić jej przyrodzenia. Ale jeżeli jej wulwa zostanie dobrze przygotowana do spółkowania, zapłonie gwałtowną namiętną miłością ku swemu kawalerzyście, nawet gdyby z wyglądu nie był on urodziwy. Rób więc, co możesz, by wywołać jednoczesne wytryśnięcie fluidów u obojga uczestników gry – w tym właśnie tkwi sekret miłośći ...
O wy, mężczyźni, wszyscy razem i każdy z osobna, który zabiegasz o milość i uczucia kobiety, a który pragniesz, by w jej sercu zrodził się afekt trwalszej natury, poprzedzaj pieszczotami akt zespolenia, przygotowując swą ukochaną na nadchodzącą rozkosz i nie zaniedbuj niczego, co może was oboje doprowadzić do pomyślnego zakończenia. Przyglądaj się jej z największą uwagą i całkowicie zajęty, nie dopuść do tego, by cokolwiek innego mąciło twoje mysli. Nie pozwól, aby najpomyślniejszy na zespolenie czas przeszedł mimochodem. Chwila ta następuje, gdy wilgotnieją na wpół otwarte oczy twej miłej. A wówczas przystąp do dzieła, lecz pamiętaj, nie czyń tego, dopóki twoje pocałunki i pieszczoty nie dadzą wiadomego skutku. A gdy wprowadzisz już ukochaną w stan najwyższego podniecenia, to – o ludzie! – wraź w nia swój członek i jeśli zastosujesz odpowiednie poruszenia, doświadczy ona rozkoszy, która całkowicie zaspokoi jej żądze.
Połóż się na jej pierś, obsyp pocałunkami jej twarz i nie pozwól, by twój członek w czasie spółkowania choć na chwilę opuścił jej przyrodzenie.” [Odnośny fragment żydowskiego „Talmudu” również zaleca podobne zachowania]. „Naciskaj na wejście do jej pochwy, a doczekasz się ukoronowania twych starań. A jeśli z łaski Boga dostąpisz już najwyższej radości, bacz uważnie, by nie wysunąć członka, lecz pozwól mu tam pozostać i napawaj się nieskończoną rozkoszą! Wsłuchuj się w pełen westchnień głęboki oddech ukochanej. Będzie on świadczył o najżywiej przeżywanym przez nią szczęściu. Zaś zaraz po tym, jak minie rozkosz, a twoje miłosne zmagania dobiegną końca, uważaj, by nie wycofać się nagle, lecz ostrożnie wyciągaj swą broń. Pozostań blisko ze swą miłą i połóż się po prawej stronie łoża, które było świadkiem waszych radości. Sprawi to przyjemność i nie będziesz jak ów nikczemnik, który dosiada kobiety na podobieństwo muła, bez jakiegokolwiek baczenia na wyrafinowanie, a który po wytrysku nasienia spiesznie wyjmuje swój członek i podnosi się z posłania. Unikaj manier tego rodzaju, jako że takie zachowanie pozbawia twą miłą wselkiej przyjemności... Wszystko, co stworzył Bóg, jest dobre!”... Tego rodzaju obrzydliwe teksty nie istniały w literaturze wczesnochrześcijańskiej i trudno się dziwić księciu Rusi Kijowskiej, że ongiś zbrzydził sobie erotyczną kulturę islamu.

* * *

Mahometanie odrzucają eutanazję, uważając np., że nawet najstraszliwsze i beznadziejne cierpienia chorego człowieka są zsyłane przez Boga (być może po to, by oczyszczać i ratować jego duszę) i nikt nie ma prawa ich sztucznie przed czasem przerywać. Ludziom owe cierpienia wydają się niesprawiedliwe i niepojęte, ale tak naprawdę Allach zna ich przyczynę, sens i cel. Wszystko więc, co zsyła nam los, powinniśmy z pokorą i godnością akceptować, niosąc bliźnim pomoc w znoszeniu ich nieszczęść i ufając, iż taka jest wola Boga.
Jedną z form eutanazji jest jednak kara śmierci, którą zasadniczo w islamie stosuje się za dokonanie zamierzonego morderstwa, za ostentacyjną zdradę małżeńską, za obrażanie zasad wiary mahometańskiej przez odstępców od tejże wiary. Zemsta za morderstwo została oddana przez Proroka w ręce krewnych osoby zabitej: śmierć za śmierć. Nie wolno jednak w tym przekraczać miary i np. za jednego zabitego krewniaka wymordować całą rodzinę mordercy, chociaż to się nieraz w praktyce zdarza. Ale „Koran” powiada, że jeśli ktoś tak postępuje, ściąga na siebie gniew Allacha.

* * *

Islam cechuje ogromny szacunek dla ludzi w podeszłym wieku; jego wyznawcy widzą w osobach starszych mądrych nauczycieli, posiadających bogate i pożyteczne doświadczenie życiowe, którym mogą się podzielić z młodszymi, a w dzieciach do siódmego roku życia – aniołów. „Kto nie współczuje dzieciom i nie szanuje starców, ten nie jest człowiekiem”. W „Koranie” czytamy też dalej piękne zdania: „Bóg, Pan nasz, nakazuje wam czynić dobro rodzicom: czy jeden z nich jest przy tobie, czy oboje już dożyli starości, nie wybrzydzaj na nich, nie krzycz na nich, lecz zwracaj się do nich ze słowami pełnymi szacunku. Przykrywaj ich skrzydłem serdecznej spolegliwości i mów: „Boże, bądź do nich miłościwy, ponieważ to oni mnie chowali, gdy byłem mały”. Tak jak oni opiekowali się tobą, gdy byłeś bezbronnym dzieckiem, opiekuj się nimi, gdy oni są w starości tak bezradni, jak ty byłeś w dzieciństwie.
Wielu ludzi starzejąc się zatraca zdolność dbania o siebie, przeżywa stany lęku, rozpaczy i osamotnienia. Widząc, jak jeden po drugim umierają ich krewni, rówieśnicy, przyjaciele i sąsiedzi, jak sami oni stają się coraz słabsi i niedołężni, cierpiąc coraz bardziej pod ciężarem różnych schorzeń, zadają sobie po cichu bolesne pytania: „Cóż to ze mną będzie?” „Kiedy nastąpi wreszcie moja kolej?” „Czy ja nie jestem ciężarem dla moich dzieci i wnuków?” Obowiązek dbania o rodziców i dziadków jest w kulturze islamu świety, niewzruszony i w najwyższym stopniu honorowy. W domach pogodnej starości mieszkają tam wyłącznie starsi ludzie nie mający żadnych krewnych; oddanie zaś sędziwego ojca czy matki do domu starców pokryło by imię dzieci niezmywalną hańbą, tak iż nikt nie podałby im ręki na powitanie, ani utrzymywałby z nimi znajomości.

* * *

Islam kategorycznie zakazuje zabijania zwierząt dla rozrywki; nie akceptuje więc walki kogutów i psów, korridy, polowania na lisy, szczucia psami niedźwiedzi, łosi, borsuków i innych zwierząt. Uważa za niedopuszczalne zabijanie zwierzat futerkowych i ptaków w celu pozyskania ich skór, piór itp. Zakazane jest polowanie dla rozrywki, jest ono dopuszczalne wyłącznie w celu zdobycia pożywienia i musi być maksymalnie humanitaryjne, to znaczy cierpienie zabijanego zwierzęcia powinno być możliwie najkrótsze. Myśliwskie psy i sokoły muszą być doskonale wytresowane, a broń – w najlepszym stanie, aby nie zadawać zwierzęciu łownemu dodatkowych cierpień. Wykluczone są tak barbarzyńskie rzeczy jak zastawianie pastek i sieci, kopanie dołów, zabijanie zwierząt kijmi. An Nisaj ibn Chibban pisał: „Jeśli ktoś dla rozrywki zabije nawet wróbla, ten wróbel poda przeciwko niemu swój głos w Dniu Sądu: „O Boże, ten człowiek zabił mnie za nic! Zamordował mnie bez żadnego pożytku!”
Kategorycznie są zabronione także eksperymenty medyczne i naukowe na zwierzętach doświadczalnych, a żydowski ubój rytualny jest uważany w świecie islamu za szczyt barbarzyństwa.

* * *

Wypada przyznać, że współczesnemu światu europejskiemu narzucono fałszywy i złośliwy stereotyp, wyobrażający islam jako formację niemal barbarzyńską, agresywną, nietolerancyjną, ciemną, dążącą do gwałtownego narzucenia całej ludzkości wiary w Mahometa, jak też do wymordowania wszystkich „niewiernych”. Islam jako doktryna i jako cywilizacja stanowi zjawisko niezwykle różnorodne, rozbudowane i wewnętrznie złożone. Np. wielożeństwo czy bigamia są w Turcji ustawodawczo zabronione, ale są dopuszczalne w niektórych krajach afrykańskich. Fanatyzm też nie stanowi cechy islamu jako takiego, lecz cechę niektórych osób tę wiarę wyznających. W średniowieczu ta cywilizacja bywała niekiedy bardziej tolerancyjna i wolnościowa niż chrześcijańska. Wysokie stanowiska w hierarchii państwowej krajów muzułmańskich często zajmowali chrześcijanie, podczas gdy wyznawcy Mahometa prawie nigdy nie piastowali znacznych urzędów w krajach chrześcijańskich. O islamie nie powinno się sądzić wedle czynów popełnianych przez terrorystów rzekomo w imię Allacha, tak jak o chrześcijanach nie powinno się myśleć jako o indywiduach rozmiłowanych w paleniu ludzi na stosach na podstawie fałszywych zarzutów i jako o zdziczałych twórcach Oświęcimia, Majdanka, Stutthofu czy Gułagu.
Gdyby nawet ekspansjonizmu islamu nie dało się w całości zanegować, to i tak należałoby pamiętać, iż „szerzenie prawdziwej wiary” ogniem i mieczem było w dziejach ludzkości czymś nagminnym, a stanowiło tylko pretekst do podboju militarnego i gospodarczego pod chorągiewką religii. Przodował zaś w tym procederze „kulturalny” Zachód. Tak w roku 997 Olaf Tryggvasson, król norweskich Wikingów, wysłał do Islandii delegację, która formalnie miała za zadanie nawracanie wyspiarzy na wiarę Chrystusową. Na czele poselstwa stanął jeden z możnowładców i przyjaciół króla, rycerz o imieniu Thangbrand. Rolę „misjonarza” miał odgrywać niejaki Gudhleif Marsson, który przedtem wykonywał zawód żołnierza zaciężnego i zyskał rozgłos jako niezrównany mistrz miecza i topora. Wędrowali więc obaj w asyście oddziału zbrojnego z krańca na kraniec Wyspy Lodowej, głosząc jej mieszkańcom to, co im się wydawało naukami Chrystusa. Kiedy zaś napotykali opór i brakło im argumentów teologicznych, sięgali po najbardziej przekonujący – po miecz, i w ten sposób rozpraszali wszelkie wątpliwości natury filozoficznej. Po popełnieniu szeregu krwawych mordów ziemia wyspy zaczęła im się wreszcie palić pod nogami i musieli dość śpiesznie uchodzić do Norwegii.
Chrześcijański król Olaf tak się przejął nieuprzejmym potraktowaniem swych emisariuszy, iż kazał natychmiast wymordować wszystkich Islandczyków, przebywających wówczas w obrębie jego państwa. W ostatniej chwili udało się jednak masowej rzezi uniknąć, gdyż przerażeni Islandczycy wyrazili zgodę na ogłoszenie chrześcijaństwa za wyznanie panujące w ich kraju, a tym samym – na zwierzchnictwo Norwegii nad ich ojczyzną. „Olaf wstrzymał karzącą dłoń, a Islandczycy skłonili głowy przed nieuniknionym. Latem 1000 roku ustanowiono na althingu prawo, mocą którego Islandia stała się, przynajmniej oficjalnie, krajem chrześcijańskim” (Farley Mowat, „Wyprawy Wikingów”). Także w celu poszerzenia swej władzy politycznej na Grenlandię zastosował Olaf podobny chwyt: za pomocą kilku miejscowych renegatów, stosując szantaż wojskowy i demagogię ideologiczną, rozciągnął swą dominację nad sąsiadami. Tego rodzaju socjotechnika podbojów pod płaszczykiem szerzenia „prawdziwej wiary” była stosowana w wielu cywilizacjach i epokach, przypisywanie zaś jej wyłącznie formacji islamskiej byłoby nadużyciem i wyrazem braku obiektywizmu naukowego. Wypada nawet podkreślić, iż Mahomet w „Koranie” kategorycznie zabrania przymusowo nawracać kogokolwiek na islam i jednoznacznie optuje za argumentami natury filozoficznej.
Wiadomo wszelako, że jeśli ktoś chce ugruntować swoją wiarę na wiedzy rozumowej – a do tego dążą wszystkie umysły wybrane – styka się z pustką, grą wyobraźni, bezsensem. Na nic nie ma żadnych dowodów. Stąd postulat merkantylnych cwaniaków: wiara wyższa od mądrości. Jest jednak inaczej. Wiara bez myśli (a więc bezmyślna) jest głupia i tylko pozorna, a myśl bez wiary – ślepa. Stąd w islamie zawsze przywiązywano ogromną wagę do sfery intelektu, do badań filozoficznych, matematycznych, medycznych, teologicznych – mimo iż w „Koranie” czytamy ostrzeżenie: „Wy, którzy wierzycie! Unikajcie zbyt wielu myśli, niektóre bowiem myśli są grzeszne”. Ależ to niezaprzeczalne, że wiele myśli podsuwa ludziom (niewierzącym i na różne sposoby wierzącym) sam Szatan. Z tego nie wynika wszelako, że człowiek powinien brać przykład i upodobniać się do bezmyślnego zwierzęcia. Wręcz przeciwnie: wiara i nauka nawzajem się uzupełniają tworząc syntezę – mądrość.
Świetnie to rozumieli władcy muzułmańscy, którzy zawsze i wszędzie przywiązywali ogromne znaczenie do oświecenia narodów, którymi rządzili, zakładali mnóstwo szkół i uniwersytetów, w których kwitły filozofia i teologia, matematyka i medycyna, astronomia i chemia, prawoznawstwo i historiografia, filologia i etyka, architektura i botanika, geografia i psychologia. Na skutek zaś tego wysokiego rozwoju jeszcze we wczesnym średniowieczu doznały tam rozwoju takie gałęzie gospodarki, jak metalurgia (stal damasceńska!), rolnictwo (sadownictwo, ogrodnictwo, selekcjonerstwo), hippika itd. Nie tylko w Bagdadzie, Kairze i Damasku, w innych miastach Iraku, Egiptu i Syrii, w Bucharze i Samarkandzie, lecz także na terenie podbitej Hiszpanii Arabowie pozakładali byli liczne szkoły i akademie, sprzyjali rozwojowi sztuki budowlanej i jubilerskiej, malarstwa, muzyki, rzeźby, zdobnictwa; wydawali mnóstwo ksiąg, aby w ten sposób tworzyć w państwie kult mądrości i zachęcać młodzież do ćwiczeń intelektualnych. Ludzi mądrych i uczonych otaczano tu szczególnym kultem i uszanowaniem.
Jednym ze źródeł filozofii i nauki islamu była kultura grecka. Tytanicznie pracowity intelektualista Al Balabakki w IX wieku przełożył na język arabski kilkadziesiąt dzieł Platona, Arystotelesa, Euklidesa, Teofrasta i in. Sam zresztą był znakomitością w zakresie filozofii, matematyki, astronomii, medycyny. Z kolei Al Kindi (ok. 800-879) był wybitnym filozofem, autorem około 200 dzieł naukowych; wprowadził rozróżnienie między rozumem „biernym” a „czynnym”, jak też koncepcję trzech stopni poznania naukowego: od logiki i matematyki, poprzez fizykę i nauki przyrodnicze, aż do filozofii, metafizyki i teologii.
Niejako kontynuatorem dziedzictwa poprzedniego był Al Farabi (870-950), uczony i poeta, który m.in. pisał: „Człowiek został człowiekiem jedynie dzięki rozumowi. – Tylko filozofia stanowi prawdziwą mądrość, teologia zaś to samo fantazjowanie. – Fałszywym filozofem jest ten, kto studiuje oderwane nauki, choć nie ma ku temu wrodzonych predyspozycji”...
Twórcą liberalnej szkoły prawa islamskiego był na terenie Iraku Abu Hanifa (699-767), jednocześnie filozof i logik, autor rozpraw z tych dziedzin. Ibn al-Mukaffa (724-759) był co prawda Persem z pochodzenia, lecz napisał w języku arabskim szereg dzieł z zakresu pedagogiki, beletrystyki, jak też znany poemat „Kalila i Dimna”.
W języku arabskim tworzył swe fundamentalne dzieła naukowe genialny matematyk uzbeckiego pochodzenia Muhammad ibn Musa al-Chorezmi (ok. 800), znany w Europie jako Alchwarizmi, od którego imienia powstał termin „algorytm” i nauka algebra. Wybitnym poetą, teoretykiem ówczesnego modernizmu w literaturze arabskiej był Ibn al-Mutazz (861-908), autor zarówno wierszy, jak i naukowych traktatów o poezji. (Z islamskiej Azji Środkowej pochodzi wiele odmian jakże „europejskich” tulipanów, które pielęgnowano i selekcjonowano tam przed wieloma stuleciami).
Genialny Tadżyk, urodzony niedaleko Buchary, Abu Ali Husajn ibn Abdullah ibn Hasan ibn Ali ibn Sina (980-1037) jest doskonale znany całemu światu kulturalnemu jako Awicenna, wszechstronny encyklopedysta, filozof, lekarz (twórca gerontologii), przyrodnik, astronom, poeta, autor około 200 dzieł naukowych m.in. „Księgi wiedzy”, „Kanonu medycyny”, „Traktatu o miłości”, „Metafizyki”, „O duszy wielkiego mędrca”, „Autobiografii”.
Gdy Awicenna ukończył siedemnasty rok życia, był już tak słynnym lekarzem, że zaproszono go do kurowania chorego emira Buchary. (Talent lekarski, tak jak muzyczny i inne, jest wrodzony; nie można się go nauczyć, a lekarz posiadający odpowiednią intuicję zna dolegliwości swego pacjenta już po kilku sekundach od jego wejścia do gabinetu, podczas gdy rzemieślnik od medycyny nawet po serii badań laboratoryjnych stawia błędną diagnozę). Wiele „autorytetów” dowiedziawszy się o zaszczycie, jaki spotkał młodego Awicennę, powiadało: „Jeśli ten młodzik skutecznie leczy prostaków, o niczym to jeszcze nie świadczy; prostacy i schorzenia mają proste, a wielki emir z pewnościa zapadł na jakąś wielką chorobę”. Jednak po pewnym czasie kurowany przez młodego eskulapa władca zaczął wracać do normalnej kondycji, aż ozdrowiał ostatecznie. Chcąc wynagrodzić swego dobroczyńcę za uratowane życie emir spytał go, jaką chciałby otrzymać nagrodę, ten zaś odparł, że nie potrzeba mu nic ponadto, by mógł korzystać z zasobów przebogatego księgozbioru emira. Tam też przez pewien czas samodzielnie się dokształcał. Po kilku latach w Bucharze wybuchły rozruchy, podczas których biblioteka spłonęła, a zawistni sykofanci rozgłosili, iż to Awicenna podpalił księgozbiór, aby już nikt więcej prócz niego nie czerpał z dawnych dzieł mądrości. Emir jednak odrzucił pomówienia i nadal darzył młodego lekarza zaufaniem.
W późniejszym okresie koleje losu tego genialnego człowieka nie były łatwe, tak iż w jednym ze swych dzieł musiał zauważyć: „W towarzystwie dwóch czy trzech ciemnych ludzi, pewnych tego, że ich głupota uchodzi za mądrość, staraj się być osłem. Jeśli tego nie uczynisz, osławią tego, który nie jest osłem, jako nieprawomyślnego heretyka. (...) Gdy stałem się wielki, żadne miasto, żaden kraj nie chciał dać mi przytułku; gdy bezmiernie wzrosła moja wartość, nikt nie chciał mnie nabyć.”…
(...) „Cel siły rozmnażania się polega na tym, by zachować gatunek, ponieważ dążenie do długowieczności stanowi coś, co pochodzi od bóstwa, które stoi nad wszystkim... Moc rozmnażania się znajduje w nader wrażliwym organie, tak iż siła pożądania wciąż popycha do spółkowania. W przeciwnym razie, gdyby temu nie towarzyszyła ogromna rozkosz i nie było przedmiotu żądzy, nikt by nie chciał zadawać sobie tyle trudu, tym bardziej że nie jest to konieczne dla zachowania życia indywiduum”... Legenda głosi, że sam ibn Sina był rozmiłowany zarówno w winie, jak i w pięknych paniach; i to nadmiernie do takiego stopnia, że odbiło się to niekorzystnie na stanie jego zdrowia i zmarł we wcale nie sędziwym wieku.
Wielkim umysłem był Ibn Tufajl (1100-1185), znany szerzej jako Abubacer, znakomity myśliciel, matematyk i poeta, autor słynnej powieści filozoficznej „Hajj ibn Jakzan” („Żyjący syn Czuwającego”).
Także i Ibn Roszd (1126-1298), wybitny arabski filozof, lekarz, przyrodnik, należy do reprezentantów kultury mahometańskiej, których dzieła są studiowane na wielu liczących się uniwersytetach świata.
Arabski historyk i biograf Ibn al-Athir (1160-1234) był autorem trzynastotomowej historii islamu oraz napisał biografie siedmiu i pół tysięcy towarzyszy Proroka.
Ibn An-Nafis (1210 – ok. 1290), arabski lekarz z Damaszku, jako pierwszy opisał mały układ krwionośny, kilka wieków później szczegółowo zbadany także przez Miguela Serweto, spalonego za to na stosie przez inkwizycję „kulturalnej” Europy.
W wielu językach całego świata wydano dzieło „Osobliwości miast i dziwy podróży” znakomitego arabskiego geografa i uczonego podróżnika Ibn Battuty (ok. 1304-1377).
Ibn Chałdun (Abdurrachman Abu Zeid, 1332-1406) ułożył w swoim czasie siedem tomów dzieła „Księgi przykładów z dziejów Arabów, Persów, Berberów i narodów żyjących z nimi na ziemi”.
Znakomitością w dziedzinie teologii, filozofii i teorii prawa był Ibn Tajmija (1263-1328), który zresztą kilkakrotnie – jako „dysydent” – siedział w więzieniu za demaskowanie nadużyć ówczesnej władzy.

* * *

Wybitnym uczonym i pisarzem arabskim, autorem licznych dzieł naukowych był zamieszkały w Hiszpanii Ibn Hazm (ok. 994-1064). W jego księdze „Tawk al-hamama” znajdziemy szereg interesujących obserwacji i myśli:

– „Pomyśl, kto zbudował wielki dach nad Ziemią i kto zna miejsce zaludnione i puste na Ziemi. Kto podtrzymuje ciała niebieskie i Ziemię? Kto gwiazdy wspiera w górze nieruchome? Kto swoją mądrością tak ustanowił, że dzień i noc niezmiennie przychodzą po sobie? Kto sprawił, że wody płyną po powierzchni Ziemi, aby je mogły chłonąć ziarna i owoce? Kto położył kolory na kwiatach roślin i blaskiem rozświetlił róże i narcyzy? Są wśród nich zielone, czarujące swoją wspaniałością, i są takie, których czerwień może wzrok oślepić. Kto bez wysiłku wyżłobił doliny rzek, których gwałtowność toczy twardą skałę? Kto stworzył Słońce, rozsiewające biały blask rano, a wieczorem dajace żółte światło? Kto stworzył kręgi niebieskie, a bieg ich uczynił dalekim i tak je ułożył, że równo się toczą? Widzisz, że wszystko powraca do Stwórcy, On wszystkim włada, prowadzi i kieruje. Przez swych proroków ukazał nam cuda, w których ujawnił swą wielką potęgę... Wszystko jest Jego darem...
– Ścieżka bojaźni Bożej jest najlepszą ścieżką, a kto się jej trzyma, jest przezornym, najlepszym wędrowcem.
– Widzimy jasno, lecz nas ogarnia urojenie i nie pozwala przejrzeć jego zasłon.
– Wszystko, co ma początek, musi też mieć swój koniec.
– Kto wypełnia należne obowiązki, unika spraw zakazanych i nie zapomina o życzliwości w postepowaniu z ludźmi, ten zasługuje na miano człowieka sprawiedliwego.
– Nikogo nie obdarzaj zaufaniem, albowiem zepsuci są ludzie i czasy.
– Dusza ludzka ma naturalną skłonność do dobrych uczynków.
– Kobiety stworzono dla uciechy mężczyzn, tak jak i mężczyzn stworzono dla kobiet.
– Zaletą ludzi przyzwoitych jest to, że gdy wzbraniasz im złego, okazują piękne posłuszeństwo; każdy zaś inny, choćbyś go wychował, zawsze znajdzie drogę, aby zerwać pęta.
– Posłuszeństwo rodzi się jedynie dzięki długim ćwiczeniom, przenikliwości umysłu i z pomocą prawdziwej wiedzy.
– Chroń duszę przed zhańbieniem, odrzuć namiętności, są one bowiem kluczem do bram piekła.
– Namiętność jest z początku miła, lecz jej skutki są jakże gorzkie w smaku.
– Czymże są ulotne przyjemności, skoro żal po nich nie przemija, a skutki się nie kończą; ten zaś, kto je przeżył, ciągle musi się wstydzić? Przemijają noce i wszystkie uciechy, a pozostaje tylko grzech i hańba.
– Czas naprawdę przemija, kiedy ty się bawisz; świat cię pociąga, lecz tylko szkody ci przynosi. Ileż to narodów los zawiódł na manowce i pozostały po nich tylko opuszczone mury.
– Nie lekceważ ciężkiej pracy, kiedy ją zaczynasz. Działaj skrycie w każdej sprawie, która jest ci droga.
– Ludzi bogatych często nawiedza strach i złe przeczucia, które ich dręczą przerażeniem i łamią cierpliwość.”

W kulturze islamu żywi się niepohamowaną odrazę do każdego fałszu, oszczerstwa, plotki, obmowy, nieprzyzwoitości moralnej. Panuje powszechne przekonanie, że zarówno poszczególne osoby, jak i całe narody powinny gardzić oszczerstwem. Zawstydzić bowiem można tylko tych, którzy mają wstyd, a oszczercy nie mają o nim zielonego pojęcia. Dlatego i w „Koranie” czytamy: „Biada każdemu oszczercy, który obmawia... Nie słuchaj żadnego człowieka, który przysięga, jest podły, obmawia, roznosi plotki, powstrzymuje dobro i jest występny, grzeszny, niski i niegodziwy... Oszczerca nie wejdzie do raju”. Także u jednego z mędrców islamu Ibn Masuda znajdujemy podobne ujęcie: „Powinniście być prawdomówni, albowiem prawda prowadzi do dobra, a dobro prowadzi do raju. Trzymajcie się z daleka od kłamstwa, albowiem prowadzi ono do zła, a zło do ognia piekielnego”... Za podłość uważa się także donosicielstwo. Al Ahnhaf zauważa: „Człowiek godny zaufania nie donosi. Ten zaś, kto ma dwie twarze, nie znajdzie szacunku u Boga; natomiast to, co nim kieruje, jest jedną z najbardziej niskich i podłych cech charakteru”.
Wszystkie odłamy islamu – jak już zaznaczyliśmy powyżej w tym rozdziale – uznają, iż przelać krew muzułmanina można tylko z następujących powodów: za przejście z mahometanizmu na inną wiarę i za zwalczanie Boga i Jego Wysłannika, za zamierzone morderstwo na wyznawcy Proroka, za cudzołóstwo w małżeństwie. Za najbardziej odrażające wykroczenie moralne uchodzi cudzołóstwo, które jest straszliwyn poniżeniem kobiety, oraz celowe zniesławianie szlachetnych kobiet. Obowiązuje w tych przypadkach bezwzględna kara śmierci, od której prawie nie ma żadnego wyjątku. Nawet zabójstwo krewnego może być nie mszczone karą śmierci w dwóch przypadkach: jeśli żyjący krewni przyjmą zaproponowaną zapłatę za krew, oraz jeśli krewni ofiary przebaczą mordercy. Nie można natomiast odstąpić od ukamienowania cudzołożników ani uwolnić ich od kary śmierci. Z tym że fakt cudzołóstwa musi być potwierdzony przez czterech świadków. Sam Prorok mówił o tym w następujący sposób: „Tym, którzy oskarżają bogobojne kobiety, a nie przyprowadzą czterech świadków, wymierzcie osiemdziesiąt batów i nigdy więcej nie wierzcie ich świadectwu, są oni bowiem rozpustnikami... Ci, którzy oskarżają bogobojne kobiety, wierzące, chociaż nieuważne, będą przeklęci na tym i na tamtym świecie, gdzie czeka ich wielka męka”... [Trudno jednak powiedzieć, co Prorok ma na myśli, gdy mówi o kobietach „nieuważnych”].
U Ibn Hazma czytamy: „Cudzołóstwo jest wystawieniem na pokaz tego, co zakazane, przyczyną zepsucia potomstwa, rozłączenia małżonków, co Bóg uznał za rzecz straszną i co dla człowieka nie może być bez znaczenia, jeśli jest rozumny i posiada choćby trochę poczucia przyzwoitości. Gdyby nie miejsce, jakie cudzołóstwo zajmuje w życiu człowieka, jak i to, że człowiek nigdy nie jest przed nim bezpieczny, Bóg nie wyznaczyłby małej kary dla niezaślubionych, a wielkiej dla małżonków.”
Bardziej surowe podejście do tego tematu manifestowali inni islamscy myśliciele. I tak np. Malik zauważał: „Ten, który do rozpusty namawia, i ten, który ulega namawiającemu, bez względu na to, czy są żonaci czy też nie, winni być ukamienowani”. Z kolei Abu Bakr kazał spalić w ogniu pewnego dostojnika, „ponieważ zupełnie jak kobieta posługiwał się swoim tyłkiem”. Do tej kwestii wrócimy jeszcze w dalszym ciągu niniejszego rozdziału, a na razie przypomnijmy kilka dalszych wielkich imion moralnej kultury mahometanizmu.

* * *

Wielkim moralistą i myślicielem, autorem dzieła pt. „Księga wiedzy królewskiej”, zwanego też „Zbawienną wiedzą”, był klasyk kultury ujgurskiej Jusuf Bałasaguni, żyjący w XI wieku, a uchodzący za klasyka tradycji zarówno buddyjskiej, jak i mahometańskiej. Twierdził on m.in., że ten, kogo los wyniósł na wyżyny władzy, powinien skorzystać z tej szansy, aby czynić dobro:

„Kto imię dobre po śmierci zostawi,
W modlitwie lud go długo jeszcze sławi.

Czy żyje, czy dawno już spoczął w mogile,
Będą go wszyscy dobrym słowem czcili.

Krótka jest sława człowieka podłego,
Umrze zaledwie, ginie imię jego.

Serce i mowa są dla ust prawdziwych,
Spopielony zostanie, kto ma język krzywy.

Nie czyń niczego w gorączce pośpiechu,
Abyś zła nie narobił i ludzkiego śmiechu”.

Obywatele kraju instynktownie i odruchowo biorą przykład – dobry lub zły – od tych, którzy nimi rządzą. Ci więc, których Bóg obarczył i uprzywilejował władzą, powinni zachowywać się w szczególnie mądry i odpowiedzialny sposób. „Tylko tam, gdzie przywódcy skrupulatnie idą za prawem, panuje w narodzie ład i porządek. Jaką drogą kroczą zwierzchnicy państwa, taką też podąża za nimi lud”. Do rządzenia krajem nie wolno wybierać byle kogo. Prostacy, ciemniaki, osobnicy z dołów społecznych nie posiadają genetycznych predyspozycji do sprawowania władzy w państwie. „Mąż bez rodu nie nadaje się do rządu, gdyż nie potrafi zachować wierności swemu państwu; za obce pieniądze popełni wiarołomstwo i złamie przysięgę” – notuje absolutnie słusznie Jusuf Balasaguni w dziele „Kutadhu bilig”. Tylko osoby wywodzące się z rodzin „dobrych”, szlacheckich mają sumienie, odruchowo stronią od niegodziwości, okrucieństw, zachłanności, niesprawiedliwości, głupoty. „Bo przecież są rzeczy, które nas deprecjonują. Należą do nich: język plotkujący, słowo niedotrzymane, zamiłowanie do hulanek. (...) Upór – rzecz szkodliwa, nikt nie lubi i nie szanuje uparciuchów. Kolejne zło to kłótliwość, która poróżnia ze wszystkimi. A gdy zbiorą się do kupy wszystkie te przywary, nie zazna spokoju ani ich posiadacz, ani jego otoczenie. W skrusze szybko starzeje się zły, a dobry żyje spokojnie, gdyż nie dręczy go poczucie winy ani wyrzuty sumienia”. Ma on też niezmącony umysł i dlatego do rządzenia krajem powinno się mianować wyłącznie osoby nie tylko mądre i wykształcone, ale też znajdujące się na wysokim poziomie moralnym i mające dobre predyspozycje genetyczne. Oto zaś garść dalszych uwag mędrca ujgurskiego, dotyczących różnych aspektów życia ludzkiego: „Do spraw dobrych nielekka droga w górę prowadzi; nie każdy ją znajduje i nie każdy na nią wkracza; prostacy nie przyjaźnią się z cnotą. – Dobro wznosi w górę, zło strąca w przepaść. – Jakiekolwiek zaszczyty osiągnie człek zły, zawsze czeka na niego w końcu klęska; dobry zaś nigdy nie musi żałować tego, co uczynił, gdyż nigdy nie czyni niczego haniebnego. – Złemu człowiekowi niewczesna skrucha, smutek, żal i kajanie się przypadają w udziale. – Nawet na zło należy odpowiadać dobrem. – Najpewniejszy jest ten, kto poznał zło, lecz pozostał wierny dobru. – Z dobrym człowiekiem osiągniesz wszystko, co zamierzasz, ze złym stracisz wszystko, co masz. – Gorliwość i męstwo są przeznaczeniem męża godnego, ze złem i zepsuciem nie powinien on się przyjaźnić. – Zły człek jak ogień, zapal go, a nie powstrzymają go żadne przeszkody. – Serce głupca jak pustynia sucha, pozostanie bezpłodne i po wlaniu do niej całego morza. – Gdy jesteś dalekowzroczny i ostrożny, wszystko kończy się bez uszczerbku, beztroska zaś wielu doprowadziła do zguby. – Kto jest zbyt pewny siebie, ginie marnie zaskoczony przez perfidnych wrogów. – Trwaj, nie gorączkuj, wszystkie kłopoty mają swój czas; także z zaryglowanych drzwi spada zapora. Pozostanie z tyłu zbytnio śpieszący, a to, co w pośpiechu zdziałane, prowadzi do klęski. Czekaj na odpowiednią chwilę, nie wpadaj w pośpiech pochopny, na wszystko przychodzi odpowiedni czas. – Słuchaj tylko ludzi bezinteresownych. – Choroba ciała bywa karą za błędy duszy. – Nie pij i nie oddawaj się rozpuście; te dwie najgorsze odmiany zła prowadzą do nędznej doli; wino zhańbi cię stokrotnie, a rozpusta pozbawi szczęścia na zawsze. – Zła jest natura człowieka, mało w niej dobroci, a złości nadmiar. – Jedni są źli z urodzenia, tych do śmierci nic nie poprawi; inni przejęli zło od ludzi, ci niekiedy chadzają także za dobrymi. – Upór i szorstkość, kłamstwo bez wstydu oto natura złych, a czeka na nich hańba, żal i potępienie. – Ludzkie szczęście to jeleń szybkonogi, gdy go złapiesz, spętaj jak najmocniej; utrzymasz, nigdzie nie ucieknie; wypuścisz, nie wróci nawet na jeden dzień. – Szczęśliwy powinien dbać o swe szczęście, unikać wszelkiego brudu, a chadzać tylko prostymi drogami; właśnie to stanowi jedyną podstawę życia szczęśliwego. – Dwóch rodzajów bywa sława pośmiertna, dobra lub zła; wybierz, która jest ci milsza, a skoro wybrałeś, porzuć wątpliwości. – Majątek jest jak woda słona, pijesz bez przerwy, a język wciąż suchy. – Oto istota człowieka: żądny jest bogactw, a nie mysli o ich sensie; zbierał, gromadził, posiadł to, czego tak pragnął, a tuż śmierć skrada się cichcem; i żarłoki nadciągają szukać wszystkiego, coś po kryjówkach porozsuwał; będzie uczta huczna. – Skąpcy to głupcy, którzy okradają samych siebie. – Nie trać sił na przyjemności tego swiata; mijają szybko, a mszczą się okrutnie; pomocy szukaj tylko u Boga, jeśli On zechce, wszystko się skończy dobrze. – Młodość przeminie i życie odleci; swiat cały niby sen, a kolej twoja się zbliza. – Żyjący umrze, ciało złoża do ziemi, a imię dobre żyć nie przestanie. – O groźna śmierci, okrutny los tobą kieruje, a żaden środek przed tobą nie ratuje; nie da tobie rady zło ani dobro, lecz ty sama jesteś wielkim dobrem, niszcząc bowiem wszystko, obdarowujesz błogim ukojeniem na zawsze. – Ile lat człek przeżyje, tak czy inaczej czeka na niego łoże śmierci; do wszystkich przychodzi chwila wykonania wyroku i nie ma miejsca, w którym śmierć by była litościwa. – Stokrotnie by było szczęście większe, gdyby nie gorzki koniec życia ludzkiego; i korzystanie z władzy byłoby wspaniałe, gdyby śmierć nie posiadała władzy nad życiem; i młodość by była nieskończenie dostojna, gdyby z czasem nie pochylała jej ku ziemi starość. – Narodzonego spotka koniec śmiertelny; to, co podniosło się w górę, spadnie; gdzie radość, tam smutek; gdzie słodycz, tam trucizna. – Wstawaj jak najwcześniej, odchodź do snu jak najpóźniej, a wszelkie dobra będą twoje. – Wielkości szuka tylko ten, kto sam jest wielki”.

* * *

Abu-l-Faradż (1226-1286) był znakomitym syryjskim uczonym encyklopedystą: medykiem, filozofem, astronomem, historykiem, nauczycielem akademickim, autorem szeregu fundamentalnych dzieł z zakresu wielu dziedzin wiedzy. Najbardziej popularnym jego tekstem jest „Księga pouczających opowieści”, ułożona przez autora zarówno na podstawie wcześniejszych źródeł pisanych, jak i mądrości ludowej narodów Bliskiego Wschodu.
„Pewnego filozofa zapytano, jakie zdarzenie zostałoby radośnie przyjęte przez większość mieszkańców kraju. Tamten odparł: Śmierć złego władcy.
– Czym się ty różnisz od króla ? – spytano pewnego filozofa. On zaś odparł: Król jest niewolnikiem własnych żądz, ja zaś jestem ich panem.
– Pewnego filozofa zapytano, kogo można uważać za człowieka rozumnego. Tamten rzekł, iż tego, czyje plany w większości są urzeczywistniane.
– Dlaczego ciebie nie lubi nasz władca? – spytano pewnego filozofa. Dlatego – odparł – że władcy nie lubią tych, którzy są mądrzejsi od nich; to wspólna cecha wszystkich władców.
– Jaki właściwie jest cel demagoga? – spytano pewnego filozofa. Wywyższać osobników nikczemnych i pomniejszać zasługi wielkich, odparł tamten.
– Jakiego głupca należy uważać za niepouczalnego? – Takiego, który raz po raz potyka się na tym samym.
– Pewien filozof powiedział: Człowiek rozumny zawsze rozpoznaje głupiego, ponieważ sam był kiedyś w jego skórze, zanim nie nabrał się rozumu. Głupiec zas nigdy nie rozpozna rozumnego, gdyż nigdy sam takim nie był.
– Pewien filozof powiedział: Dziwnie jest urządzony człowiek – martwi się, gdy traci bogactwo, a pozostaje obojętny na fakt, że bezpowrotnie mijają dni jego życia.
– Źle, gdy w życiu zdarza się coś, co jest sprzeczne z naszymi życzeniami, lecz jeszcze gorzej, gdy to, czego najbardziej sobie życzymy, wcale się nie zdarza.
– Ktoś ożenił się z bardzo chudą i małą kobietą. Gdy go pytano, dlaczego to uczynił, odparł, iż postanowił był wybrać najmniejsze zło.
– Jakie nauki są najlepsze? – zapytano filozofa. Takie, odparł, jakich nienawidzą głupcy.
– Jakim bezcennym skarbem gardzą ludzie? – Skromnościa.
– Czy to prawda, że nienawidzi się ludzi, którzy mówią prawdę? – To jest prawdą bardziej w stosunku do oszczerców.
– Pewnego mędrca pytano o to, jak zdobyć środki utrzymania. On zaś odparł: Jeśli takowe są ci przeznaczone, nie śpiesz się; jeśli zaś nie przeznaczone, nie staraj się, bo i tak nic nie wskórasz.
– Pewien filozof rzekł: Kto wyświadcza przysługę głupcu, upodobnia się do człowieka, który ozdabia świnię drogocennymi perłami lub do tego, który karmi miodem jadowitego gada.
– Filozof rzekł: Serce potrzebuje rozumu nie mniej niż żołądek potrzebuje jedzenia.
– Pewien mędrzec powiedział: Rana od oszczepu szybko się goi, rana zadana słowem pozostaje na zawsze niezagojona.
– Filozof mawiał: Żądze fizyczne są podobne do morskiej wody, im więcej jej pijesz, tym większe jest pragnienie.
– Pewien mędrzec zauważył: Nauka dodaje rozumu mądremu, lecz szkodzi głupcowi; dokładnie tak, jak słońce pomaga widzieć zdrowym oczom, lecz powoduje cierpienia oczu chorych.
– Ktoś mądry powiedział: Nie wierz swemu wrogowi, nawet gdy mówi ci coś miłego. Pamiętaj, że woda nagrzana ogniem do wrzenia często przelewa się i gasi ogień.
– Pewien filozof rzekł: Ludzie mądrzy umacniają swój duch, głupcy dbają tylko o swe ciało.
– Gdy filozofa zapytano, kogo można uważać za skończonego durnia, tamten odparł: Mężczyznę, który ożenił się z młodą ładną dziewczyną, a potem zostawił ją i wyjechał do dalekiego kraju.
– Pewnego mędrca spytano, z czym można porównać kobietę nie mającą męża, a on odpowiedział, iż z rzeką bez wody.
– Gdy filozofa spytano, na czym polega podobieństwo między ślepym a głupim, tamten odparł: Podobnie do tego, jak ślepiec nie odróżnia światła od mroku, tak głupiec nie odróżnia mądrości od głupstwa.
– Mędrca zapytano, kogo można uważać za naprawdę silnego, a on odrzekł: Tego, kto nie wpada w sieci obżarstwa i rozpusty.
– Pewien mądry człowiek powiedział: Powściągliwość i wyuzdanie przejawiają się nie tylko w czynach, ale także i w słowach.
– Ktoś napisał na bramie więzienia: Oto dom płaczu, w którym ludzi pogrzebano żywcem. Tutaj sprawdza się prawdziwych przyjaciół i tutaj poznaje się miarę nienawiści wrogów.
– Mędrzec powiedział: Obfite pożywienie szkodzi ciału dokładnie tak, jak nadmiar wody szkodzi zasiewom.
– Filozof rzekł: Przewrotny człowiek jest jak obnażony miecz – na pozór jest ładny, lecz najmniejsza nieostrożność w obejściu z nim grozi kalectwem.
– Mędrzec powiedział: Dusza, w której nie ma mądrości, jest martwa, lecz wystarczy ją wzbogacić nauką, aby pięknie rozkwitła, jak trawa na nieuprawianej ziemi, którą zrosił deszcz.
– Ktoś mądry rzekł: Wyrozumiałość dla niedużych przewinień jest cechą każdego rozumnego człowieka.
– Filozof mówił: Człowiek, który od samego początku zachowuje się godnie, nie będzie miał powodu do wyrzutów sumienia.
– Mędrzec powiedział: Wielka przywara młodości, czyli upór, w dojrzałym wieku może stać się wielką zaletą – niezłomnością.
– Ktoś rzekł: Nie polegaj na zapalczywym przyjacielu, nawet jeśli jest on z natury dobrym człowiekiem.
– Ktoś mówił: Zachłanność jest rodzoną siostrą głupoty, którą sama poprzedza.
– W Grecji, jeśli lekarz zaczynał chorować, pozbawiano go wynagrodzenia. [A chirurg, jeśli pacjent umierał, był strącany z wysokiej skały do przepaści, albo odcinano mu obie ręce].
Pewnego lekarza zapytano, kiedy jest najlepszy czas do spożywania posiłku, na co ów odparł: Kto ma co jeść, niech je, gdy wygłodnieje; a kto nie ma – gdy coś do jedzenia zdobędzie.
– Jakiś malarz przestał rysować i został lekarzem. Gdy zaś go pytano o powód tego kroku, odparł: Błędy popełnione podczas rysowania są widoczne dla każdego; błędy natomiast popełnione przez lekarza ukrywa ziemia.
– Lekarz rzekł do pacjenta, że ów nie powinien jeść ryb i mięsa, na co tamten : Gdybym mógł jeść mięso i ryby, to bym w ogóle nie chorował.
– Liska chwaliła się przed lwicą swym licznym potomstwem: „Spójrz, ile mam dzieci! I co roku rodzą się nowe. A co u ciebie? Tylko jedno młode”... – „Tak, ale to lew”, odparła lwica.
– Pluskiewka skarżyła się swej matce: „Gdziekolwiek się zjawiam, ludzie plują na mnie”. – „To przez twoją urodę i cudowny zapach, – odparła mama – oni ci zazdroszczą”.
– Pewien skąpiec zwykł był mawiać: Gdybyśmy chcieli zadośćuczynić wszystkim wymaganiom biedaków, bylibyśmy biedniejsi od nich.
– Znany sknera, gdy podczas posiłku ktoś do niego przychodził, zaraz mówił: „To nie jest poczęstunek godny takich osób. To nie żywność, a odchody”. Po czym goście powstrzymywali się od jedzenia.
– Umierając skąpiec mowił do syna: „Chciałbym, abyś w stosunkach z ludźmi zachowywał się jak szachista, abyś na wszelkie sposoby usiłował nie oddać swego i starał się zagarnąć cudze”.
– Trzech skąpców wynajmowało jeden pokój i wspólnie w nim mieszkało. Razem kupowali też oliwę do lampy. Pewnego razu jednemu z nich zabraklo pieniędzy na oliwę. Cóż zrobili dwaj pozostali? Zawiązali mu oczy szmatą, aby nie mógł korzystać ze światła lampy na darmochę, i zdjęli mu ją dopiero gdy zgasili lampę i położyli się do snu.
– Skąpiec pytał stojącego przed nim biedaka, na jakich warunkach ów chciałby wynająć się do pracy. „Będziesz mnie żywił”, powiedział biedak. „Nic z tego”, odparł skąpiec. „Prosisz zbyt wysokiego wynagrodzenia”.
– Pewiem żminda jadał tylko o północy. Gdy go zapytano o powody, odparł: O tej porze śpią muchy, a prócz tego o północy nikt nie puka do mych drzwi.
– Pewien sknera ciężko zachorował. Gdy nastąpił dzień kryzysu, on jednak nie pocił się. Słudzy poinformowali o tym lekarza, ten zaś powiedział: Jedzcie w jego obecności najdroższe ciastka, jakie on był zwykł jadać, a patrząc na to, zaraz się zacznie pocić.
– Ktoś mądry powiedział: Wino nadaje każdemu, kto pije, cztery właściwości. Na początku człek się staje podobny do pawia – puszy się, jego ruchy stają się powolne i majestatyczne. Następnie nabywa cech małpy i zaczyna ze wszystkimi igrać i żartować. Potem upodobnia się do lwa, staje się zarozumiały, dufny i pewny swej potęgi. Lecz ostatecznie przeistacza się w świnię i – tak jak ona – tarza się w błocie.
– Pewnego człowieka zapytano, czy może siedemdziesięcioletniemu mężczyźnie urodzić się syn. Może, odparł tamten, jeśli ma trzydziestoletniego sąsiada.
– Pewna żona, będąca w ciąży, spojrzała na brzydką twarz swego męża i rzekła: „Biada mi, jeśli ten, kto jest w moim brzuchu, będzie podobny do ciebie!” Na to mąż: „Co to, to nie! Biada ci, jeśli on nie będzie do mnie podobny, wówczas bowiem nie będziesz musiała dłużej jeść mój chleb i pójdziesz do tego, do kogo on będzie podobny”.
– Pewnego żartownisia zapytano, ile ma dzieci, a ten odparł: „Przysięgam na Allacha, że liczba moich dzieci od tej żony, przewyższa liczbę nocy, które z nią spędziłem”.
Mimo licznej plejady znakomitych umysłów cywilizacja islamu nie dorównała chrześcijańskiej pod względem osiągnięć naukowo – technicznych, bardzo często bowiem traktowano tu badania naukowe z podejrzliwością, a nawet drukarstwo zakazano w pewnym okresie jako domniemany „wynalazek szatana”, podczas gdy kultura Zachodu (od Portugalii do Rosji) obok rytuału i mistycyzmu pielęgnowała troskliwie wiedzę, swobodę myśli, a kościoły dbały m.in. o zakładanie gimnazjów i uniwersytetów.

* * *

Warto nadmienić, że jedną z poprzedniczek islamu w Azji była religia manicheizmu.
Jednocześnie bowiem z chrześcijaństwem w III wieku pojawiło się w Azji Środkowej jeszcze jedno wyznanie o dużym potencjale intelektualnym. Był to manicheizm, który odegrał ważną rolę w dziejach kultury duchowej tego regionu. Założyciel tego wyznania – Mani – urodził się w roku 216 w zamożnej rodzinie nieopodal miasta Ktezyfonu w Babilonii. Król sasanidzki zezwolił na głoszenie nowych nauk, jednakże po pewnym czasie Mani został uwięziony i ukrzyżowany w 277 roku, a jego doktryna i wyznawcy (manichejczycy) zostali poddani w Persji okrutnym prześladowaniom. Wedle teorii manichejskiej na początku, gdy jeszcze nie było Ziemi i Nieba, istniały dwa pierwiastki: Światło (Dobro) i Ciemność (Zło). W życiu występują jednocześnie te obydwa elementy, a człowiek, jako istota obdarzona rozumem i dążąca do doskonałości, powinien pomagać pierwiastkowi Dobra w jego walce ze Złem. Poza wszelką wątpliwością manicheizm przejął szereg poglądów i wyobrażeń z nauk Zaratustry, co jest zupełnie naturalne, gdyż nowe nauki religijne, filozoficzne i moralne zawsze niejako wynikają z poprzedzających je, nawet jeśli im się przeciwstawiają. „Kto jest bogaty, stanie się biednym i prosić będzie o jałmużnę i cierpieć wieczne męczarnie” – głosił Mani w zupełnej zgodzie z biblijną przypowieścią o bogaczu, wielbłądzie i uszku igielnym. Wydaje się, że to właśnie głoszenie wzniosłych ideałów moralnych ściągnęło na manichejczyków prześladowania ze strony feudałów i kapłaństwa zaratustriańskiego, ale też zyskało ich religii liczne rzesze zwolenników zarówno w warstwach oświeconych, jak i wśród mas ludności środkowoazjatyckiej (por. Bobodżan Gafurow, „Dzieje i kultura ludów Azji Centralnej”).
Warto tedy jeszcze raz podkreślić, że święte księgi islamu i jego wspaniała kultura nie powstały w próżni z niczego, lecz organicznie wyrosły z syntezy poważnych źródeł. Albert Hourani w dziele „Historia Arabów” wyznaje: „Bez wątpienia, w „Koranie” znaleźć można echa wcześniejszych religii: żydowskich idei w doktrynie; pewnych refleksów wschodniej chrześcijańskiej pobożności monastycznej w rozważaniach na temat okropności Sądu Ostatecznego oraz opisów nieba i piekła; biblijne opowieści w formie innej niż ta, którą znamy ze Starego Testamentu; echa manichejskiej idei następowania po sobie objawień, przekazywanych różnym ludom. Istnieją także ślady lokalnych tradycji: zasady moralne w jakimś stopniu są rozwinięciem idei panujących w Arabii, chociaż niektóre zrywają z nimi. Tonacja wczesnych objawień przypomina wypowiedzi arabskich wieszczków, opowiadających swoje wrażenia ze spotkania z nadprzyrodzonym bytem.
Takie ślady przeszłości nie niepokoiły muzułmanów, którzy uznawali je za oznakę tego, że Mahomet pojawił się na końcu łańcucha proroków, nauczających tej samej prawdy”. Bóg bowiem objawia prawdę przez mędrców i proroków różnym epokom i różnym narodom, czyniąc z nich na pewien czas „narody wybrany”. Stąd jako zupełne nieporozumienie jawi się wzajemne wywyższanie się, potępianie i wrogość między reprezentantami różnych religii, kultur i cywilizacji. Choć prawda ma wiele twarzy, to przecież jej istota jest zawsze jedna. Ludzie zaś często nie zdają sobie z tego sprawy. W swej najgłębszej warstwie cała ludzkośc stanowi istotową jednię. Nie ma tam ani narodowości, ani różnic wyznaniowych. Na ile tedy więcej w naszej wierze i w naszym odczuwaniu świata jest życzliwości, na ile mniej lęków, podejrzeń, zawiści, wrogości, podejrzliwości – na tyle jesteśmy bliżej do Boga.
Ta prawda jednak z wielkim trudem dociera do ludzi, zasklepionych w egoizmie, dogmatyzmie, ograniczoności i wzajemnej wrogości. Doktor Francis Robinson w dziele „Świat islamu” powiada: „Od samego początku stosunek Europy do islamu był zasadniczo wrogi. Europejczycy wczesnych wieków, odcięci od najważniejszych centrów cywilizacji muzułmańskiej, stworzyli sobie mglisty i fantastyczny obraz islamu… Jawił się on im jako herezja zaczerpnięta z nauk chrześcijańskich, które przekazał Muhammadowi mnich Bahira. „Koran” został zrsłany ludziom na rogach białego byka, a Prorok był czarownikiem, który przyciągał wiernych zezwalając im na rozwiązłość seksualną”…
Powolne zmiany zaczęły zachodzić dopiero od 1143 roku, kiedy to angielski uczony Robert z Ketton przetłumaczył na język łaciński, odgrywający ówcześnie rolę ogólnoeuropejskiego języka nauki i kultury, „Koran”. Ale przecież i tak dostęp do niego miała garstka uczonych mężów, a liczne masy Europejczyków nadal zadowalały się – i zadowalają się do dziś! – kilkoma skrótami myślowymi o islamie, nie mając zielonego pojęcia o jego istocie, wielkiej duchowości i sile moralnej. Warto przy okazji zaznaczyć, że z reguły tłumaczenia „Koranu” na nowożytne języki europejskie, w tym na polski, są niedokładne, płytkie, niedbałe, robione przez osoby bez należnego przygotowania filozoficznego, a więc nie przekazują w adekwatny sposób treści i przesłań zawartych w tym wielkim dziele religijnym. Może zresztą czyni się to świadomie, zważywszy, przez kogo jest opanowana nauka europejska od dłuższego czasu.
Spróbujmy to zilustrować jednym przykładem. Oto bierzemy sury 44 i 52, często cytowane w fałszywy i pokrętny sposób przez osoby niekompetentne, lecz pełne niekiedy złej woli. W raju rzekomo prawowierni muzułmanie będą przebywać w towarzystwie pięknych młodych pań, czyli domniemanych hurys („jasnowłosych i niebieskookich dziewic”). To wyobrażenie znalazło tysięczny wyraz w europejskim piśmiennictwie i malarstwie jako temat egzotyczny i dziwaczny, wywołujący ironiczny uśmiech. A przeciez bazuje ono na zupełnym nieporozumieniu. Faktycznie wyraz arabski „hur” ma odniesienie nie do „jasnowłosych” pań, lecz do „białych winogron”, czyli do „rajskich” owoców typowych także dla tradycji chrześcijańskiej, a symbolizujących czystość moralną. Wyraz „hur”, podobnie jak tysiące innych wyrazów literackiego języka arabskiego, stanowi zapożyczenie z języka aramejskiego, i symbolizuje właśnie białe, krystalicznie czyste, przeźroczyste, dojrzałe winogrona, stanowiące symbol dobra moralnego, wzniosłości, piękna, wiekuistej szczęśliwości, a nie „jasnowłosych dziewic”, mających rzekomo umilać muzułmanom życie na tamtym świecie. [Aż ciśnie się w tym miejscu wspomnieć o gogolowskim: „Z kogo się śmiejecie, panowie? Z siebie się śmiejecie!”]. Nawiasem mówiąc, nawet wyraz „Koran” („qur’an”) jest derywatem aramejskiego „geryana”, co oznacza „księga modlitewna”, „brewiarz”, „skład zasad mądrości”. Nie wchodząc w dalsze szczegóły podkreślmy, iż kultura islamu pod bardzo wieloma aspektami doktrynalnymi, etycznymi, światopoglądowymi stała się kontynuatorką zarówno pradawnej tradycji aryjskiej, jak i młodszej, syryjsko – chrześcijańskiej.

* * *

Gdy nastała epoka mahometańska, jej wielką kulturę współtworzyli liczni reprezentanci intelektualnej elity Persji, jak też kulturotwórcze narody środkowoazjatyckie: Tadżycy, Uzbecy, Ujgurowi. Znakomitością w sferze intelektu był Ali ibn Abi Talib (600-661), autor m.in. spostrzeżeń: „Największym bogactwem – rozum; najświetniejszym spadkiem – dobre imię; najstraszliwszą nędzą – ciemnota”. „Gdy się cofasz, śmierć czyha z tyłu i twe spotkanie z nią jest nieuniknione”. Wybitnym np. uczonym w zakresie teologii, filozofii, filologii, pedagogiki, historiografii był Ibn Kutajba (828-889). Znakomitym poetą arabskim perskiego pochodzenia został Abu Nuwas (ok. 747-815), mistrz literatury bachicznej i erotycznej. Wybitnym poetą i etykiem w jednej osobie był Ibn Jamin (1286-1368), autor przecudnych poezji gnomicznych, poruszających przede wszystkim temat milości i przemijania.
Al Gazali (1058-1111), autor 72 dzieł filozoficznych, w tym słynnego traktatu o miłości, przetłumaczonego na kilkadziesiąt języków, zwany „ozdobą islamu”, uważał, że trzeba zakazać filozofowania ludziom prymitywnym i ciemnym, narzucając im w zamian bezrefleksyjny, schematyczny dogmatyzm. Powierzchowne bowiem uprawianie filozofii (a tylko do takiego jest zdolny człowiek prosty i ograniczony) prowadzi do bezbożnictwa, dopiero zaś rzadkie dusze wybrane proroków, mędrców i myślicieli są zdolne do znajdowania spotkania z Bogiem na drodze rozważań filozoficznych. Oto kilka jego idei: „Dopóki uczeń nie osiągnie poziomu swego nauczyciela, nie pozna się tak naprawdę na jego wartości. – Zanim poznasz Boga, poznaj wpierw samego siebie. – Szczęście człowieka polega na poświęceniu siebie Bogu”.
Znakomitym reprezentantem kultury perskiej w okresie islamu był Abul Kasym Firdousi (ok. 934-1020), według niektórych źródeł Tadżyk z pochodzenia, urodzony w prowincji Chorasan w rodzinie drobnego szlachcica, autor epokowego dzieła pt. „Szah name” („Księga królów”), zadedykowanego chanowi Machmudowie, a zawierającego opis dziejów Persji, jak też mnóstwo trafnych idei dotyczących mądrości życiowej i sztuki kierowania sprawami państwa. Przypomnijmy garść jego myśli. „Temu, kto urodził się dla panowania, wkłada Najwyższy i w duszę i w umysł szlachetność. – Chcesz panować, znajdź przedtem drogę do sprawiedliwości. – Unikaj złego człowieka, bądź dobrym. – Trzymaj się z dala od zła. – Nie ufaj dwulicowcom skłonnym do zdrady. – Usuń od siebie gadułę, który zdradzi twe tajemnice. – Przybliżaj do siebie tylko ludzi dobrych i uczciwych. – Wszystkiego słuchaj, ale nie wszystkiemu wierz. – Chroń swe tajemnice. – Odpędź zawiść i chętkę do wypitki. – Trzymaj krótko żonę, nie wprowadzaj do domu obcych, by wielka hańba cię nie okryła. – Nie bądź skory do zawierania przyjaźni. – Bądź cierpliwy i nie śpiesz się. – We wszystkim i zawsze zachowaj powściągliwość i umiar. – Uciekaj przed ludźmi zepsutymi. – Panuj nad żądzami. – Nie czyń i nie życz nikomu zła. – Bądź rozumny i powściągliwy w gniewie. – Cierpliwość dodaje godności mężowi. – Pamiętaj o śmierci, żyj godnie. – Powściągaj język przy ludziach. – Mów tylko to, co starannie przemyślałeś i co jest konieczne. – Nie poniżaj siebie kłamstwem. – Uśmiechaj się do ludzi, wybaczaj im grzechy i winy, nie wstydź ich, aby cię nie znienawidzili. – Bądź szczodry, ale nie rozrzutny. – Zachowaj duszę bezgrzeszną. – Czyń tylko dobro, nie marnuj życia. – Nie hańbij się rozpustą. – Całe życie jest jak sen, co się szybko kończy, niewierne szczęście przemknie jak ptak. – Kto zrządzeniem losu zasiadł na tronie, ten powinien rządzić według dobrych praw. – Kto ma nad ludźmi siłę władzy, ten we wszystkie czasy powinien być dobry. – Kto chce być z narodem duszą i ciałem, winien być powściągliwy w słowie i czynie. – Szczęście jest zmienne: przemknie i zginie; raz w górę wznosi, raz strąca z wyżyn. – Bądź dobrym, a nie wierz fortunie, która przez drzwi wchodzi i przez drzwi wychodzi. – Ustanów nad ludem prawa sprawiedliwe, a będziesz szczęśliwy. – Daleki czas śmierci, lecz pamiętaj o nim, módl się w pokorze, bo gdy czas ten nadejdzie, późno będzie na skruchę. – Odrzuć usługi ludzi chciwych zysku, nie zapraszaj do uczty zdradliwych. – Nie przelewaj krwi cudzej i nie pożądaj dóbr cudzych, abyś nie zginął śmiercią lichą. – Co zasiałeś na ziemi, to też ci obrodzi. – Wielkość i władza godne są pochwały, gdy służą prawdzie i prawu; szczęśliwy tylko ten władca, który po ludzku rządzi ludźmi. – Którzy panują nad ludźmi, powinni mieć i słowo i czyny piękne. – Gdzie panuje prawo, tam naród żyje szczęśliwie. – Kto chce dwa światy objąć swą władzą, powinien unikać pięciu złych rzeczy: stronić od łakomstwa, nie działać przemocą, na wrogu się nie mścić, niecnych środków się nie chwytać, nie oddawać się rozpuście. – Tylko sprawiedliwość jest podstawą władzy, którą tylko prawda wypełnia życiem i zdrowiem. – Jeśli niegodziwcy bliscy są do pana, silną będzie władza ich niedobrej ręki. – Gdzie złego czci się, tam dobry w ucisku. – Gdzie człowiek prawy kieruje ludźmi, tam w sługach jego kwitnie cnota. – Szczególnie rażą we władcy fałsz i skłonność do przemocy. Nie licują też z dostojeństwem władzy chciwość, brak sumienia, gniewliwa szorstkość, popędliwość, zamiłowanie do wina. Tych samych przywar powinien się strzec ten, kto znajduje się w służbie państwowej. – Poddani mają spokojną myśl i radosne serca, jeśli panowie są dla nich dobrzy. – Dobre postępki są zyskiem dobrego. – U bram twoich głodna wilków gromada, bądź przenikliwy, nie manifestuj swych uczuć i myśli. – Pozbędź się byczej tępoty; ostrożny bądź w doborze otoczenia, bo z tych, którzy przychodzą sami, nikt się nie nadaje, z tych zaś, którzy się nadają, nikt nie przychodzi. – Nie poddawaj się gniewowi, przygłuszaj uczucia, gniewliwi władcy są pozbawiani władzy; z ludźmi bądź spokojny, nie okazuj szorstkości, która groźniejsza jest od ognia. – Nie zwlekaj ze sprawami; bądź silny duszą i ciałem. – Postaw nad narodem prawo, nie siłę; kto utwierdza porządek nieprawy, zyskuje po śmierci złą sławę. – Gdy ktoś ci czyni zło, nie zapomnij o tym i nie znaj się więcej z tym człowiekiem; a kto na cię ze złością nastawa, oddaj mu tąż miarą. – Nie znaj się ze złymi, pozostań dla nich obcy, czyń tylko dobro, a droga twa będzie równa. – Uczciwy bądź i rzetelny w działaniu, bo naprawdę tylko sprawiedliwy bywa szczęśliwy. – Dar cnoty jest darem najważniejszym. – Mąż dzielny do każdej nadaje się sprawy, wszystko, co zamyśli, wykonuje należycie. – Służ tylko temu, kto jest godny tego, by mu służyć; dostojny nagrodzi za dobrą pracę, zły zapłaci tylko wstydem i zmartwieniem. – Służąc, szukaj drogi do serca pana, sprawiaj mu radość; służ, jak nakazuje cześć, a zostaniesz otoczony honorami.”
Księga Firdousi daje wyraz tolerancyjnej, uniwersalistycznej postawie w stosunku do innych religii, uznaje, że wszyscy ludzie wierzą w tego samego Boga, choć nadają Mu różne imiona i w różny sposób Go czczą. Autora dziwi np., że hinduiści uważają krowy za zwierzęta święte, lecz nie kpi z tak niezrozumiałych dla niego wyobrażeń. Mówiąc o chrześcijaństwie, nie szczędzi słów uznania i podziwu dla szlachetnych nauk moralnych Jezusa, z lubością też je referuje w 45 rozdziale swego dzieła. Tutajże spotykamy jednak przypowieść o biednym derwiszu, który się żywił tylko rzepą i wodą, a który miał to nieszczęście, iż spotkał na swej drodze Żyda, który, w przeciwieństwie do wycieńczonego mnicha wędrownego, był „rumiany, wypasiony i pełny sił”. Nie mając nic do zagrabienia biednemu człowiekowi Żyd jednak go zabił, a ciało powiesił na drzewie. Zbrodni tej, a przez nią sprofanowania cudzej wiary, dokonał „z wesołym obliczem i pogodnym sercem”, obcym najmniejszemu choćby odruchowi sumienia. Gdy zaś przyszedł do ludzi tamtej ziemi, z której pochodził zamordowany przezeń derwisz, zaczął prawić kazania o Bogu; mówił wiele, kwieciście i sprytnie, tak iż naiwna ludność wiejska nazwała go prorokiem, on zaś sam siebie – „synem bożym”; podżegał również do mordów na tle fanatyzmu i śmiał się otwarcie na widok powieszonych z jego inspiracji niewinnych ludzi. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że mimo tego rodzaju docinków teoretycznych Żydzi nie byli w Persji prześladowani, a i dziś cieszą się w Iranie pełnią praw, odgrywają ważną rolę w życiu naukowym i kulturalnym tego kraju, jak też innych państw muzułmańskich.
Wielkim mężem stanu i dowódcą wojskowym był Babur (1483-1530), u którego znajdujemy trafne i piękne mysli: „Można zamknąć bramy twierdz, lecz nie sposób zatkać usta wrogom. – Niż żyć ze złą opinią, lepiej umrzeć z dobrą. – Wyświadczać dobre przysługi złym ludziom jest tym samym, co prześladować ludzi dobrych. – Kto mówi wiele, mówi bez sensu. – Wiadomo, że mądrość i miłość nigdy nie idą w zgodzie. – Uroda zawsze jest najbardziej przekonująca. – Co daleko, bardziej pociąga: dnie, które minęły, przyjaciele, którzy zmarli”.

* * *

Myśliciele i poeci perscy zabierali głos w bardzo różnych sprawach. I tak np. Baszar z Marwu pisał:

„Wino Pan dla wesela i radości stworzył,
W winnej łozie i napój, i radość dojrzewa.
...............................................
Z wina i pożywienie, i płyn orzeźwiający,
Z wina i owoc łagodny, i moc odurzająca.
...............................................
Szczęście i radość sprzedaje, kto sprzedaje wino,
Szczęście i radość kupuje, kto wino kupuje.
...................................................
I stąd też moja miłość do zacnego wina,
Że kiedy z czarki znika, zaraz smutek mija.”

Kulturę Wschodu niezmiennie cechował wyrafinowany kult mądrości i przyzwoitości, jak też nieubłagana wrogośc do „królowej tego swiata”, czyli głupoty. XII-wieczny mędrzec z Chiwy Pahlawan Mahmud zaznaczał:

„Sto gór kaukaskich zgrzmocić łatwiej pięścią,
Sto lat w więzieniu łatwiej spędzić ciemnym,
I serca krwią niebiosa rozmalować
Niż jedną chwile z durniem konwersować”.

Dżalaleddin Rumi (1207-1273), wielki poeta perski, autor prawie sześciu tysięcy utworów, pisał:

„Oto ja – dziś z czarą wina od samego rana,
Padam, wstaję, nie słucha mnie głowa pijana.
Przy cyprysie wyniosłym ja – pijany – siedzę,
Wpadam w niebyt, a sąsiad śmieje się przez miedzę.”

„Póki się to zwierciadlane niebo górą toczy,
W sercu mym milości smutek nie zamroczy.
Dzień mój kiedyś odejdzie i już nie powróci,
Ale życia obrotów śmierć ma nie zakłóci”.

Jako teoretyk sufizmu Dżelaleddin Rumi podkreślał, że nigdy nie wolno zwracać się do Boga z prywatnymi prośbami, lecz powinno się modlić wyłącznie o to, żeby w stosunku do nas i całego świata działa się wola Boża. Wszystko bowiem, co się dzieje wedle woli Allacha, jest najlepsze. Rumi notował: „Bóg mówi z każdym... On szepce do „ucha serca”, lecz nie każde serce Go słyszy. Jego głos potężniejszy od grzmotu, a Jego światło jaśniejsze od słońca, jeśli tylko potraficie słyszeć i widzieć... Jedyna Prawdziwa Świątynia to połączenie się z Bogiem”... W obrębie sunnickiego islamu wielką rolę od stuleci odgrywa właśnie doktryna i zakon sufizmu, czyli mahometańskiego mistycyzmu, mającego na celu „budzenie serca” na podstawie nie tyle rozumowej, ile intuicyjnej i emocjonalnej, hołdującej zasadzie ascetyzmu i samoograniczenia w stosunku do jedzenia, picia, seksu i innych spraw materialnych. Jak już zaznaczyliśmy w tym rozdziale, nazwę sufizmu przeważnie wywodzi się od wyrazu „suf” czyli „wór” jako skromny ubiór mędrca, ale niektórzy twierdzą, że ta nazwa pochodzi od greckiego „sophia” (mądrość), arabskiego „safa” (czystość) lub „sawfa” (być wybranym). Mędrzec Ali mówił: „Ascetyzm nie polega na tym, abyście niczym nie władali, lecz na tym, aby wami nic nie władało”. Sufizm krzewi ducha światła i światłości, czystej radości życia płynącej z mistycznego połączenia z boską energią (którą się pozyskuje m.in. w wichrze ekstatycznego tańca rytualnego pod rytmy melodii, które same stanowią emanację kosmicznej muzyki sfer), a jego cele to: pozbycie się uczuć świeckich, bogactw i przepychu; poszukiwanie wewnętrznego życia duchowego; oczyszczenie serca przez bezpośrednie religijne przeżycie kontaktu z Bogiem; wykorzenienie ludzkiej świadomości i pogrążenie się (rozpłynięcie się) w świadomości Boga; pokonanie dążeń i chuci ciała. Powinno się zresztą odróżniać milość od chuci. Jak pisał Rumi:

„Uznaj na nas miłości wpływ zbawienny,
Cóż w niej złego, jak w winie dobrym?
Lecz chuci swej miłością nie nazywaj,
Daleka droga od jednej do drugiej”.

Nie zawsze jednak poglądy mędrców i poetów sufickich dokładnie pasowały do nauk „Koranu”. Tak wielki poeta suficki Sanai (1050-1130) nieraz opiewał w swych wierszach uroki picia.

„Idź, sprzedaj oba światy z czarą w ręku,
Nie trzymaj się ich kurczowo w bezrozumnym zgiełku.
Lepiej pijanemu w piekle niż trzeźwemu w raju,
Gdy twe życie na swiecie jest próżną udręką”.

Wtórował mu znakomity perski matematyk, filozof, astrolog i poeta w jednej osobie Anwari (1126-1187), gdy notował w jednym ze swych utworów:

„Wino piję, lecz głowa wciąż nie jest pijana,
Bo znów nie tak łapczywie pociągam ze dzbana.
Czy wiesz, czemu nie chcę czci oddawać winu?
Aby tak jak ty, nie zrobić z niego swego pana”.

Słynny poeta, podróżnik i nauczyciel Saadi z Szyrazu (1213-1292) z kolei notował:

„Z wina radość i z wina odwaga się rodzi,
Z ziółek zaś sama suchość i sam chłód pochodzi.
Lepiej przy czerwonym winie trwać i białych głowach,
A w radości i zdrowiu Pan Bóg nas zachowa”.

Tego rodzaju twórczość była niejako teoretycznym usprawiedliwieniem hedonistów, którzy przenosili wino nad herbatę. W poemacie „Bustan” tegoż autora znajdujemy następujący fragment o charakterze moralizującym:

„Mądrym, potężnym, znamienitym królom
Nieznane muszą być wybuchy gniewu.
Nie koronę na czole szorstki nosić musi,
Jeno chodzić z owcami koło swego chlewu”.

W tymże dziele autor porównywał zysk z nadmiernie drogo sprzedanej rzeczy z kradzieżą lub grabieżą.

„Mąż szlachetny raczej z głodu umrze,
Niż brzuch napełni chlebem nieuczciwym”.

Dobre czyny są ważniejsze niż post, modlitwa i udział w nabożeństwie.

„Mędrca nie z postawy, nie z słów, nie z odzieży,
Jeno z jego postępków poznawać należy.
....................................................
Ciężar nędzy lżejszy niż brzemię wdzięczności.
......................................................
Dobrej szabli z marnego żelaza nie ukujesz,
Z nicponia wychowaniem dobrego człowieka nie uczynisz.
....................................................
Nie myśli, kto oszczerstwo plecie,
Że go samego ono z ziemi zmiecie.
......................................................
Uspokój krok, gdy wiesz, jak długa droga.
Nam wszystkim miara dana jest przez Boga.
...................................................
Kto mądry, usta swe zamyka
I przed głupcami milcząc szybko zmyka.
......................................................
Cóż najsilniejszy nawet zrobić może,
Gdy Bóg mu w pracach jego nie pomoże?
.....................................................
Gdyś ty o ludziach źle się wypowiadasz,
Choć rację masz – honoru nie posiadasz.
...................................................
Od żony złej odwracaj swoją duszę,
Bo ją zatruje. Zatkaj także uszy,
By podłej złości głosu nie odbierać
I na twarz krzywą żeby nie spozierać.
Gdy jadowite babsko zacznie bredzić,
W więzieniu ciemnym lepiej tedy siedzieć
I po pustyni błądzić po kryjomu
Niż z sekutnicą mieszkać w jednym domu”.

* * *

Powracając o kilka wieków wstecz przypomnijmy, że w roku 857 w miejscowości Pandżi Rudak na terenie współczesnego Tadżykistanu przyszedł na świat jeden z największych geniuszy literatury Abdullah Dżafar ibn Muhammad Rudaki, klasyk literatury perskiej, którego za swą własność poczytują także aryjscy mieszkańcy Afganistanu, Iranu, Pakistanu i Indii. Od wiosen chłopięcych manifestował tadżycki chłopczyk niepospolity talent poetycki i fenomenalne uzdolnienia umysłowe; mając osiem lat znał na pamięć cały „Koran” i pisał wiersze, budzące zdumienie i zachwyt dorosłych słuchaczy. Jako zupełnie młodego człowieka widzimy go na wytwornym dworze Samanidów w Bucharze, będącej ówcześnie centrum silnego, praktycznie rzecz biorąc niezależnego od Chalifatu, państwa. Ród Samanidów słynął z hojnego mecenatu nad rozwojem sztuk i nauk, tłocznie więc było wokół ich tronu od poetów, rzeźbiarzy, architektów, astronomów, malarzy, historiografów, filozofów, matematyków. Mimo narzucanej dominacji kultury arabskiej i perskiej arystokracja tadżycka potrafiła dbać o zachowanie własnych chlubnych tradycji narodowych i języka ojczystego nie mniej niż o zachowanie swej władzy i przywilejów stanowych. Ludzie zaś utalentowani byli dla niej w tej sprawie naturalnymi sprzymierzeńcami. Tak więc i młodziutki Abdullah Dżafar został ze wsi rodzinnej zaproszony do dworu Ismaiła, emira Buchary, i został niebawem jedną z najpiękniejszych pereł jego korony. Ismaił był wybitnym mężem stanu, potrafił państwo scalić, zcentralizować, zabezpieczyć zarówno przed atakami koczowników, jak i przed intrygami arabskiego Chalifatu. Cieszył się więc niekłamanym szacunkiem i miłością swych poddanych, a również i Rudaki poświęcił mu szereg panegiryków, brzmiących wcale szczerze.
Duża część twórczości poety uległa zagubieniu, ale z tej, która ocalała, wyłania się duch męża nie tylko uczonego i poważnego, ale też człowieka z krwi i kości, nie stroniącego ani od głębokiego kielicha „jasnego wina” w towarzystwie wiernych przyjaciół, ani od licznych przygód miłosnych z paniami „mającymi piersi jak granaty”.
Jednak szereg dziesięcioleci twórczej pracy i dość beztroskiego życia skończył się tragicznie. Abdullah Rudaki w wieku około 70 lat został przez zawistnych sykofantów obwiniony o przynależność do „heretyckiej” sekty karmatów (krzewiących liczne koncepcje hellenistyczne i zaratustriańskie). Być może chodziło jednak o to (są ku temu twierdzeniu pewne przesłanki), że poeta nie tylko zakochał się w pewnej urodziwej chrześcijance, ale też pewnego razu, będąc po paru kielichach wina, stanął przed nią, być może dla żartu, na kolana, co w oku dumnych muzułmanów uszło za rzecz nie tylko skandaliczną, lecz wręcz zbrodniczą. Niemłodego już poetę schwytano, zakuto w kajdany, skazano na wyłupienie oczu i na wieczne wygnanie z Buchary. Tak też się stało: okaleczonego mędrca odwieziono do jego ojczystej wsi i porzucono bez środków do życia i opieki, gdzie schorowany i osamotniony w 941 roku żywota dokonał w skrajnej nędzy, poniżeniu i zupełnym zapomnieniu.
Z olbrzymiej liczby około dwu tysięcy kasyd Rudaki do naszych dni przechował się zaledwie jeden procent. Przypomnijmy garść jego cudnych dystychów, będących perłami jakże bogatej literatury perskojęzycznej.

„Bierz radość z czarnych, wesołych oczu,
Bo swiat to tylko bajka i wiatr.

Trzeba radować się z tego, co będzie
I nie pamiętać o tym, co nie wróci.

Szczęśliwy, kto brał i dawał.
Nieszczęsny, kto nie dawał i nie brał.”

W obliczu wielkiej tajemnicy, jakim jest życie człowieka, gdy rzeczy ostateczne pozostają ukryte przed okiem umysłu ludzkiego, a dni i lata przemijają jak porywy jesiennego wiatru, pozostaje na pocieszenie „muzyka, dziewczyna jak księżyc i wino różane”... Wielki poeta poświęcił nawet cały traktat poetycki technologii produkcji wina pt. „Najpierw trzeba w ofierze”... Najpiękniejsze w jego twórczości są jednak miniaturowe dwuwiersze o charakterze refleksyjno-filozoficznym.

„Jakże zachować spokój w niespokojnym świecie,
W którym zło wespół z dobrem pajęczynę plecie?

Wiedza i mądrość jak pancerz ze stali
Zawsze człowieka przed biedą chowały.

Nie ma skarbu większego od nauki,
Szukaj go przez całe życie, szukaj.

Życie jest koniem, na którym ty siedzisz,
Poganiaj odważnie, lecz zważaj, gdzie jedziesz.

Kto niczego nie nauczył się od życia,
Temu nie pomoże żaden nauczyciel.

Uskarżasz się, że świat niesprawiedliwy,
A tyś czy zawsze z bliźnimi uczciwy?

Chwal tego, kto zna wagę słowa,
Nie podziwiaj prostaka głupiego jak krowa.

Świat ciągle wiruje, jak wicher pustyni,
Co się dziś narodzi, już nazajutrz ginie.

Młode staje się próchnem, z próchna nowe życie
Znów niebawem staje w cudownym rozkwicie.

Gdzie niedawno kurzyła złowroga pustynia,
Dzisiaj kwitną sady i pęcznieją dynie.

A gdzie kwitły sady i śpiewały dzieci,
Tam gorący wicher nad piaskami leci.

Fałszywy świat pod maską życzliwości
Ukrywa ogrom zła i bezkres nikczemności.

Mowa dobra, skierowana do głupca, jałowa,
Z kozła nie zrobią człowieka najmądrzejsze słowa.

Krótko żyje czy długo, każdy z nas umiera.
Ciało ziemi oddaje, duszę Bóg zabiera.

Czymże jest człowiek? Śmierć wszystkich równa:
Skórzany worek pełen kości i gówna.

W mogile śpi spokojnie ten, kto zmarł.
Innego losu Bóg nikomu nie nadał.”

Tadżyckiemu mędrcowi przypisuje się również szereg gnomicznych sentencji, jak np.:
– „Uśmierz swój gniew; czyj język nie zawiązany, tego nogi powiązane.
– Nie pusz się swym bogactwem, świat widział wielu takich jak ty i jeszcze wielu zobaczy.
– Aby nie zazdrościć innym, pomyśl, jak wielu mogłoby zazdrościć tobie.
– Nie chwytaj pochopnie za miecz i nie czyń zła, którego Bóg nie zapomina.
– Syty gardzi głodnym, a zdrowy chorym.
– Jeśli panujesz nad swymi uczuciami, jesteś szlachetny; jeśli nie znęcasz się nad głuchym i ociemniałym, jesteś szlachetny; jeśli nie kopiesz butem upadłego, jesteś szlachetny; jeśli wyciągasz rękę ku potrzebującemu, jesteś szlachetny.
– Przyjaciela poznaje się w nieszczęściu, ponieważ w pomyślności są przyjaciół tysiące.
– Nie czyń zła drugim, jeśli nie chcesz, aby przyszło do ciebie”.

* * *

Omar Chajam (ok. 1021-1122), znakomity astronom, matematyk, filozof, medyk i poeta, zwany „królem mędrców” i „perskim Lukrecjuszem” był z usposobienia – tak jak Rudaki – wolnomyślicielem i wyznawcą łagodnego, subtelnego epikureizmu. Urodził się niedaleko miasta Niszapur w prowincji Chorasan, leżącej na pograniczu Iranu, Turkmenii i Afganistanu, a zasiedlonej w większości przez Kurdów. Tak więc za swego klasyka kultury i nauki uważają go Persowie, Turkmeni, Kurdowie, Uzbecy i Pusztuni. Wiadomo dokładnie tylko, iż przyszedł na świat w dość zamożnej, lecz skromnej rodzinie rzemieślniczej, a „Chajam” to przybrane nazwisko Omara, znaczące tyle, co „wytwórca namiotów”. Ukończył studia filozoficzne i matematyczne. Poezje pisał w języku perskim, a teksty naukowe w arabskim. Przez wiele lat przebywał na dworze emira Buchary, pełniąc funkcje lekarza, meteorologa i astronoma. W Isfahanie kierował obserwatorium astronomicznym, opublikował szereg błyskotliwych rozpraw z zakresu matematyki i astronomii oraz opracował kalendarz bardziej dokładny niż juliański i gregoriański. Zasłynął z tego, że udało mu się uleczyć umierającego 11-letniego królewicza. Potrafił z zupełną dokładnością przewidywać zmiany pogody, zaćmienia Księżyca i Słońca. Przebywał też w Bagdadzie, prowadząc wykłady na tamtejszym słynnym uniwersytecie. Miał niewyparzony język i do tego stopnia narażał się dostojnikom dworu bucharskiego, że kilkakrotnie był wtrącany do więzienia, skąd jednak wciąż go wyciągano ze względu na powszechne uszanowanie, jakim się cieszył we wszystkich warstwach społeczeństwa.
Chajjam rozwinął głęboko humanistyczną koncepcję etyczną opartą na filozofii rozumnego korzystania z życia w sposób powściągliwy i szlachetny. Nastrój jego dzieł jest pełen rzewnego smutku i zamyślenia nad sensem życia w obliczu nieubłaganego przemijania i zagłady wszystkiego, co żyje. Wśród rzeczy godnych posiadania na tym świecie, takich jak mądrość, milość erotyczna, przyzwoitość, Omar wymienia także wielokrotnie – i to bodaj na pierwszym miejscu – „radość i pocieszenie”, jakie rozpaczający człowiek może znaleźć w winie. W pewnym bowiem momencie stajemy w obliczu „sytuacji granicznej”, jakby na skraju przepaści (czy zapaści) psychologicznej, kiedy przerażenie egzystencjalne zabija wszelką chęć trwania i wolę życia. Po co żyć, skoro i tak kiedyś umrzemy?

„Kukiełkami jesteśmy, Niebo jest kuglarzem,
I to nie w przenośni, ale tak naprawdę.
Przez chwilę poskaczemy na scenie jak małpy
I wracamy do ciemni nie poznawszy prawdy”.

Niezliczone miliardy ludzi bawiły na tym ziemskim padole, a nastał czas i wszyscy odeszli, tak iż nawet ślad ich imienia nie pozostał. Co to wszystko znaczy? Jaki ma sens? Po co przychodzimy na ziemię i po krótkim na niej pobycie ponownie znikamy w czeluści nieistnienia? Ludzie wyciągają błagalnie ręce ku Niebu, prosząc o odpowiedź, lecz Niebo milczy, a makabryczny korowód wiecznych narodzin i wiecznego umierania trwa nieprzerwanie.

„Nikt nie zna końca, ani też początku
Losu, na który jesteśmy skazani.
Ani przyczyny, ni celu ważkiego, w jakim
Na ziemię żeśmy powolani”.

Przemijanie i wypełnienie świata śmiercią wlewa w serce człowieka nieskończony ból i tęsknotę niewysłowioną.

„Skoro Niebo ludziom niesie tylko ból zmartwienia
I buduje tylko po to, żeby znowu niszczyć,
Nikt by nie chciał przed zrodzeniem
Gdyby o tym wiedział, tu, na ziemi, istnieć”.

Jeżeli tylko kurz miotany wiatrem pozostaje po wszystkim co jest, a człowiek nie doznaje niczego prócz strat i klęsk, i skoro faktycznie nie istnieje nic, co wydaje się istnieć, a wszystko jest nieustannym zapadaniem się w niebyt, jakiż jest motyw, by przychodzić na ten świat, aby być tu tak głęboko nieszczęśliwym? W obliczu tej lodowatej i groźnej tajemnicy, jaką jest milczenie Nieba, ogarnia człowieka bojaźń i drżenie, rozsypują się w pył wszystkie ostoje, kruszą wszelkie ideały, spadają we mgle gwiazdy przewodnie. Pozostaje osłupienie, zaskoczenie, lęk, rozpacz, beznadzieja. „Z mego przyjścia i odejścia gdzież jaki pożytek?” – pyta poeta i machnąwszy na wszystko ręka zaleca: „Pij wino, bo już nigdy na ten świat nie wrócisz”. Ponieważ nic nie ma sensu, a wszystko jest skazane na zagładę, pozostaje człowiekowi „na otarcie łez” szklanka mocnego wina, twarda dłoń wiernego przyjaciela, pocałunek pięknej pani.

„Dokąd będę się trapił tym, czy mam coś, czy nie,
I czy życie przeżyję szczęśliwie, czy nie?
Nalej czarkę mi wina, bo nic nie wiadomo,
Czy raz jeszcze odetchnę, czy raczej już nie.

Nie dojdziesz, serce moje, sensu tej zagadki,
Jaki los na mnie czeka, szczęsliwy czy hadki.
Gdy nie trafię do raju, czyż w tym moja wina?
Że nikt z ludzi nie wie, jak się żyć powinno?

Już ma młodość zmyka, życie snem się staje,
Gaśnie ogień uczuć i męstwa nie staje.
Podaj prędzej wina (serce mi boleje),
Niech rozrusza ciało i duszę ogrzeje.

Chajjamie, gdy cię wino upoi, ciesz się,
Bo coś wypił, to twoje.
Całuj piersi kochanki, póki żyjesz,
Ciesz się ze szczęścia we dwoje.”

Niekiedy usiłuje się interpretować pojęcie „wina” w poezji Chajjama jako alegorię mistycznego aktu połaczenia się z Bogiem w olśnieniu miłosnym. Nie wydaje się jednak to prawdopodobne, gdyż tego rodzaju przenośnia sama w sobie byłaby nader dwuznaczna i dosłownie ocierająca się o profanację imienia Bożego. Autor rubajjatów był jednak wolnomyślicielem, nie dogmatycznym fanatykiem. Bywa on często nazywany „królem filozofów Wschodu i Zachodu”, śpiewał raczej z rozpaczy niż z radości, a milkł tylko wówczas, gdy wypróżniał kolejną czarę wina i całował piersi roześmianej kochanki.

„Nie przejmuj się, że świat niesprawiedliwy,
Że jutro na twym grobie rozkrzewią się pokrzywy.
Nalewaj wina pełno w te graniaste szklanki
I całuj jędrną pierś młodziutkiej swej kochanki.

Mijają chwile, dnie, miesiące, lata.
W tym wichrze wieczność, zdaje się, ulata.
A z czego rośnie tamten kwiat uroczy,
To były kiedyś pięknej pani oczy.

Cóż śmierci lęk? Wiadomo przecież, bracia mili,
Że Bóg nam duszę dał na krótką tylko chwilę.
A żadna śmierć nie dorównuje życiu
Pod względem okrucieństwa w tym naszym ziemskim byciu.

Żądza nie zna różnicy między dobrem a złem,
Ślepa miłość nie zważa na ludzi.
I w sercu spragnionym nic strachu nie budzi,
Ani Bóg, ani diabeł – tak głęboko tkwi w złem.

Czy wiesz, o czym tak głośno wołają koguty?
Może o tym, że noc już minęła – dopóty
Który z ludzi tak wcześnie, jak one, nie wstanie,
Prześpi całe swe życie i nie zmartwychwstanie.

Ci, co w winie szukają od trosk zapomnienia,
Oraz ci, co do Boga zwracają sumienia –
I nie mogą się pozbyć rozpaczy frasunku,
Spodziewają się próżno od Nieba ratunku.

Raduj się! Smutni są nudni!
Człowiek na ziemi daremno się trudni.
Pracuj, pij wino, chędoż kochankę
I nie frasuj się wieczór, co będzie na ranku!

Przez okno wleciała na chwilę do pokoju mucha.
I wraz umknęła. Gospodarz nadstawia ucha. Słucha.
Lecz nic już po niej, jakby i nie było tutaj.
Tak też nasze życie przemyka. I śladu nie szukaj.

Czysty duch uwięziony w naczyniu nieczystym
Ulatuje po śmierci ku sferom wieczystym.
Tam on w domu, a tutaj w gościnie niechcianej
Sam się wstydzi niewoli w materii marnej.

Wiele lat rozmyślałem nad życiem pod słońcem,
Nad początkiem człowieka i nad jego końcem.
Aż posiadłem nareszcie najgłębszą swą wiedzę,
Że daremno tak długo nad księgami siedzę.

Widziałem raz, jak robił garncarz z gliny
Przepiękny dzban na mleko lub na wino.
Wtem raptem mi się zdalo, że robi to naczynie
Z prochów mego ojca, o którym śniłem ninie.

Nie może stanąć świat, skazany na obroty,
Choć chyba wcale nie ma na wieczny ruch ochoty.
Tak chory człek cierpieniem zamęczony
Wciąż musi żyć, choć chciałby umrzeć udręczony.

Nie da się w sieć strumyka biegu złapać,
Ani kobiety serca cnotą k sobie nagiąć.
To cóż, że nie ma w żadnym z nich stałości?
Pij wodę, tul kobietę, spragnioną twej miłości.

W tysiącu ksiąg nie szukaj odpowiedzi,
Filozof i poeta, wszak każdy w ciemno bredzi
O sensie życia, świata przeznaczeniu.
Nalewaj sobie wina i spocznij w lipy cieniu.

Co się tam kryje w mrocznym oddaleniu,
Dowiemy się w ostatnim życia tego mgnieniu.
I wówczas mocno wszyscy się zdziwimy,
Że tak w niewiedzy długo przez żywot cały tkwimy.

Tylko mucha bezwstydna je z każdego talerza.
Człowiek musi się zbliżać tylko z tym, z kim należy.
Lepiej umrzeć z pragnienia i skonac od głodu,
Niż z łajdakiem stół dzielić, spijać jad jego miodu.

Ten, kto myślą skrzydlatą ulatuje w przestworza,
Pisze muzykę, wiersze, żegluje przez morza,
Nawet on przed obliczem potężnego Boga
Stanie goły w pokorze, jak nędza uboga”.

Po powyższych rubajjatach Omara Chajama, podanych w skromnym tłumaczeniu autora tej książki, zauważmy, iż były one już przedtem przekładane na język polski m.in.. przez Juliana Aleksandra Świętochowskiego, że podamy tutaj cztery tych tłumaczeń przykłady.

„Flaszka wina, kromka chleba i poezji księga –
Oto cel mój, poza który myśl wyżej nie sięga.
Jeśli przy tym śród pustyni życie nie ulata,
Losu swego nie zamienię z żadnym władcą świata.

Biada istotom, co z miłości dzbana
Żadnych rozkoszy i smutków nie pili;
Którym nie zamknie oczu dłoń kochana
W ostatniej z ziemią rozłączenia chwili.

Zgraja głupców – smutno w duszy!
Wodzi cały świat za uszy...
Każdy z nich się sroży, miota,
Bo mu panią jest głupota.

Cześć głupcom wszelkim, zazdrościć im trzeba,
Ich tylko od zgryzot uwolniły nieba.
Bo im wraz z rozumem nikną i kłopoty,
Radość sama płynie ze świętej głupoty”.

Nie sposób odmówić tym miniaturowym perełkom bezcennej wartości, wdzięku i mądrości. Jest jednak rzeczą ewidentną, że styl rozumowania odbijający się w tych utworach Chajjama daleko odbiega od formalnie obowiązujących (wówczas i teraz) w jego ojczyźnie surowych zasad religii i moralności muzułmańskiej. Ale, jak to się rzecze, nie człowiek został stworzony dla sabatu, lecz sabat dla człowieka. Wzniosłe (i słuszne) doktryny pomagają nam zachować nasze człowieczeństwo, ale nie mogą przecież go zastąpić.

* * *

Chajjam nie był osamotniony w swej zadziwiająco naturalnej i eleganckiej postawie wobec życia w kulturze Wschodu. Nad przemijaniem i goryczą istnienia równie rzewnie płakał poeta perski Naser Chosrou, gdy m.in. pisał:

„Ten świat jest snem, jest tylko snem, mój drogi synu!
Jakżeż kto znajdzie szczęście w śnie szalonym?
....................................................
Pośród smutków, trudów, nieszczęść i utrapień
Rychło w starca przemienia się człowiek mlody.

Nie zamykaj serca w śnie tym nieprzytomnym,
Zanim ciebie on opuści, ty go opuść.

Choćbyś ganił go, nie zdołasz go zawstydzić,
Choćbyś głaskał go, nie znajdziesz w nim prawości”.

Z kolei mistrz gazeli Hafiz (Szemsuddin al-Din Muhammed, ok. 1320-1390), poświęcił niejedną piękną strofę opiewaniu uroków „picia z ukochaną przeźroczystego wina”, które czyni także serca przejrzystymi.

„Czara, której zakosztujesz z ręki twojej miłej,
Będzie źródłem ukojenia i życia wiecznego”.

Sformułowanie to doprawdy jest bulwersujące z punktu widzenia ascetycznej doktryny islamskiej, podobnie jak następujace:

„Warto z szklanką wina usiąść nad strumieniem, warto.
Warto zbiec od trosk wszelakich i od zmartwień, warto.
Kilka dni trwa czas naszego życia, tak jak róży –
Warto się dziś uśmiechnąć i odetchnąć, warto”.

Hafiz jednak, choć nie był mężem uczonym jak Chajjam, ostrzegał:

„My, pijacy, hultaje, podpalacze świata, nic się dobrego nas nie ima.
Nawet z nami nie siadaj, jeśli chcesz zachować swoje dobre imię”.

Jak widzimy więc, nurt epikurejsko-hedonistyczny stanowi w kulturze moralnej islamu zjawisko rozbudowane i imponujące.

* * *

Mówiąc o kulturze etycznej mahometańskiego Wschodu nie sposób pominąć milczeniem twórczości wielkiego mędrca Uzbekistanu Aliszera Nawoi (1441-1501), klasyka literatury tadżyckiej i perskiej, autora m.in. wiekopomnego dzieła pt. „Skarbnica myśli”.

„Człek, który zło czyni, przekona się snadnie,
Że na niego samego to, co czyni, spadnie.

Gdy czynisz dobro godne wielkiej chwały,
Po cóż ci puste durniów pochwały?”

Im większa poezja, tym surowsze prawdy objawia, jej odwaga ma oczy odsłonięte wobec nieubłaganych prawidłowości życia.

„Nigdy rąk nie wyciągaj do srebra i złota,
Bo ci one zczernieją, gdy metalu dotkną.

I w duszy niech cię do nich nie bierze ochota,
Gdyż i duszę swą zbrukasz słabością sromotną.

Kto choć raz w życiu skłamał, biada jego głowie –
Wszyscy zowią go kłamcą, chociaż prawdę powie.

Wiedz – rozwiązłość języka sama siebie karze:
Rodzi tysiące nieszczęść i uczucia wraże.

Gdy prawdy rzec nie możesz, ale masz ją w cenie,
Pamiętaj, że od kłamstwa lepsze jest milczenie”.

* * *

Jak wynika z przytoczonych powyżej przykładów, świat kultury Wschodu jest wielobarwny i cudny, złożony i mądry, choć wciąż mało Europejczykom znany. Ongiś Stanisław Jerzy Lec z właściwą sobie nonszalancją rzucił był replikę: „Wobec coraz silniejszego zainteresowania się w niektórych krajach islamem, należy przypomnieć, że religia muzułmańska surowo zakazuje spożycia alkoholu”. Z tego nic wszelako nie wynika. Religia chrześcijańska też surowo zakazuje kradzieży, lecz liczni jej wyznawcy, szczególnie z areału słowiańskiego, szeroko słyną jako zawołani złodzieje, a w ich krajach właściciele przywiązują rowery łańcuchami do drzew, wchodząc do sklepu, aby w mig nie zostały skradzione przez rodaków regularnie chodzących do świątyni: między ideałem a praktyką często tkwi głęboki rozziew.
Prócz wyżej cytowanych klasyków kultury islamskiej także m.in. znakomici poeci Ibn Zajdun (1003-1071) oraz Ibn Kuzman (1080-1160) opiewali w swych utworach zarówno wdzięki czarnookich pań, jak i radość płynącą z popijanie czerwonego wina.
Wyznawca islamu nie musi wyrzekać się świata ze względu na czystość religijną; jest on częścią tego świata i żyje zgodnie z zasadami swej wiary wśród bliskich sobie duchem ludzi. Islam nie akceptuje życia klasztornego i odosobnienia, dąży do kooperacji i współpracy. Stąd też przywiązuje dużą wagę do etycznej wartości przyjaźni, którą uważa za niezwykle cenną wartość w życiu każdego człowieka. Ale muzułmanie dobierają przyjaciół bardzo starannie. „Człowiek jest skłonny iść za wiarą swego przyjaciela, bądźcie więc bardzo ostrożni w wyborze przyjaciół” (Achmad). Stąd wynika nakaz unikania kontaktów z bezbożnikami, przestępcami oraz osobnikami perwersyjnymi czy zdemoralizowanymi. Wierna przyjaźń stanowi cudowny dar Boga; jest ona zawsze bezinteresowna i szczera, życzliwa i usłużna. Wyznawcy Mahometa powinni wspomagać przyjaciół w trudnej sytuacji, nie zostawiać ich na dłuższy czas; stronić od plotek, złośliwości, obraźliwych żartów, wyniosłości i czynienia zarzutów. W „Koranie” czytamy: „Wystrzegajcie się podejrzeń, ponieważ podejrzenia są wielkim kłamstwem. Nie szukajcie jeden w drugim wad, nie sledźcie siebie nawzajem, nie pożądajcie cudzego dobra, nie żywcie zawiści, nie pochwalajcie złośliwości, nie akceptujcie obojętności. Nie odwracajcie się od siebie, bądźcie sługami Boga i braćmi sobie nawzajem... Nie zrywajcie więzów pokrewieństwa, nie noście w sercach wrogości przeciwko sobie, nie żywcie do siebie wstrętu ani zawiści. Żyjcie jak bracia, tak jak Bóg wam nakazał”.

* * *

Wiele uwagi w kulturze islamu poswięca się kobiecie (jak już zaznaczyliśmy powyżej w niniejszym rozdziale), lecz wypowiedzi o niej sa bardzo różne. Oto przysłowia arabskie powiadają: „Dwie rzeczy są szpetne, chudy koń i chuda kobieta. – Tych trzech nigdy nie nasycisz tymi trzema: ognia drzewem, ziemi wodą, kobiety mężczyzną. – Między Haną a Maną brodę stracić” (pewien człowiek miał dwie żony, jedną młodą, a drugą starą; pierwsza, aby wyglądał młodziej, wyrywała mu codziennie po włosku siwym, druga, aby wyglądał starzej – po czarnym; aż pozostał biedak w ogóle bez brody). Jedna z ksiąg też powiada o niewieście: „płeć niestała i do grzechu sklonna, o umyśle nader płochym i ograniczonym”. Że zaś panie dawały się we znaki swym partnerom także w tamtej cywilizacji, niech poświadczy jeden z wierszy Sidi Abdarrachmana ben Muhammeda:

„Kobieta oszustwem żyje,
Jam z jej objęc wyzwolony,
Bo pasem dla niej są zmije,
Zaś ozdobami skorpiony”.

Z kolei Ibn Hazm uważał, że panie są bardziej lojalne niż mężczyźni, choć, naszym zdaniem, może to być powodowane większym amoralizmem kobiet. A więc arabski filozof notuje: „Odwrotnie niż mężczyźni, potrafią one dochować tajemnicy [chodzi o tajemnicę związku pozamałżeńskiego], wzajemnie się pilnują, żeby jej nie wydać, są zgodne co do tego, że nie należy wyjawiać tajemnicy, kiedy się ją pozna. Nie widziałem jeszcze kobiety, która wydałaby tajemnicę dwojga kochanków. Jeśli nawet to uczyni, będzie znienawidzona przez inne kobiety, które zgodnie ją potępią. Tajemnicy dotrzymują przede wszystkim starsze kobiety. Natomiast wśród dziewcząt bywają takie, które kierując się zazdrością, często rozgłaszają to, co wiedzą. Ale nawet i takie przypadki są rzadkie. A starsze kobiety, które straciły już wszelką nadzieję na milość, poświęcają się bezstronnie dla innych”. Z drugiej jednak strony panie są nieprzewidywalne, a motywy zmian w ich nastrojach niepojęte. Dlatego „wierzą kobietom tylko niecierpliwi głupcy, którzy są nieswiadomi przyczyn swojej zguby. (...) Niech nas uchroni Bóg przed przewrotnością i ostrożnością białogłów w rzeczach złych”. [Chyba nie przypadkiem także ojciec polskiej historiografii Wincenty Kadłubek w wieku XII zauważał: „pierwej byś ugłaskał furie piekielne, niżbyś przebłagał srogość niewieścią”. Pozostając na chwilę w kulturze europejskiej zauważmy, iż impulsywny Baudelaire szukał w kobietach „wdzięku, niepokoju, zręczności i siły samicy, kotki lub lwicy”, które „kochamy tym więcej, im bardziej są niezrozumiałe”, a miłowanie niewiast inteligentnych uważał za przyjemność zgoła perwersyjną. Być może ta awersja do kobiet inteligentnych płynęła stąd, że są one mniej „dostępne”, potrafią odmówic i nie są tak łatwe do kupienia, jak panie lekkich obyczajów w burdelach, których stałym klientem był Baudelaire. Prawdziwa miłość powstaje na podstawie wspólnoty duchowej, a nie jest – jak to dobitnie określił Voltaire – tylko „pocieraniem się o siebie dwóch powłok śluzowych”].
U autorów Wschodu znajdziemy zresztą także szereg trafnych obserwacji dotyczących miłości. Cytowany powyżej Ibn Hazm, autor „Naszyjnika gołębicy”, notował: „Miłość na początku bywa żartem, lecz kończy się poważnie. Jej cechy przez swą wzniosłość są zbyt nieuchwytne, by można je było opisać; zaś ich wartość poznaje się tylko z wielkim trudem. Religia nie odrzuca milości, a prawo religijne nie ostrzega przed nią, serca bowiem są w reku Boga wszechmogącego... Sądzę, że milość jest połączeniem na tym świecie części rozdzielonych dusz w ich wzniosłej istocie. Wiemy, że tajemnica spotykania się i zbliżania istot ludzkich polega na połączeniu i rozdzieleniu, bo podobne z uporem szuka podobnego do siebie, bliskie podąża ku bliskiemu. Gdyby natomiast przyczyną miłości było piękno kształtów cielesnych, ludzie nie znajdowaliby upodobania w tych, którym tego piękna brakuje. Tymczasem znamy wielu, którzy ulegają brzydszym od siebie, uznają ich wyższość i nie mają sposobu, by odwrócić się od nich sercem. Gdyby przyczyną milości była zgodność zasad postępowania, wówczas człowiek nie kochałby tego, kto mu nie pomaga i nie odpowiada.” Na długo przed Erichem Frommem i jego dziełem „Kunst des Liebens” Ibn Hazm poddał wnikliwej analizie różne odmiany tego uczucia. „Istnieje – pisał – miłość rodzinna, miłość pomiędzy przyjaciółmi, miłość wynikająca ze wspólnoty dążeń, miłość towarzyska i miłość wśród znajomych, miłość opiekuńcza w stosunku do brata, miłość, która jest pragnieniem pomyślnośći ukochanego. Jest też miłość dwojga kochanków, których łączy wspólna tajemnica, miłość, której celem jest osiągnięcie przyjemności i zaspokojenie pragnień, wreszcie miłość prawdziwa, która nie ma innej przyczyny prócz pokrewieństwa dusz. (...) Wszystkie te rodzaje miłości przemijają, gdy znikną ich przyczyny; wzrastają, gdy przyczyna zwiększa się; maleją, gdy jest mniejsza; umacniają się w bliskości; słabną przy oddaleniu – wszystkie, prócz prawdziwej miłości, która żyje w duszy i przemija tylko z chwilą śmierci. (...) Miłość jest nieuleczalną chorobą, która zawiera w sobie odpowiednie do swego działania lekarstwo. Miłość jest przyjemnym cierpieniem, którego się pragnie, zdrowy nie chce być pozbawiony tego cierpienia, chory nie życzy sobie, by go leczono. Choroba ta upiększa w człowieku to, za co nim pogardzano, ułatwia, co było trudne, a nawet zdolna jest zmienić cechy wrodzone”.
Gdy kobieta wie, że mężczyzna ją kocha, bywa dla niego oschła i wyniosła, ale gdy sama zakocha się w łajdaku, zupełnie traci rozsądek i wstyd, a przez kochanka bywa traktowana jak pies. I to jej wcale nie przeszkadza. „Kto zakochuje się od pierwszego wejrzenia i wiąże się uczuciem w jednej chwili, ten okazuje tylko brak cierpliwości, co dowodzi, że szybko to mu się znudzi. Tak jest we wszystkim: to, co najszybciej powstaje, najszybciej przemija; to zaś, co wolno się rodzi, wolno przemija” – powiada Ibn Hazm i kontynuuje: „Oznaki miłości to wzrok nieruchomo utkwiony w jednym punkcie; (...) wzrok zakochanego wytrwale śledzi ukochaną osobę, obserwuje jej ruchy, garnąc się do niej jak kameleon garnie się do słonca; (...) kierowanie rozmowy prawie wyłącznie na osobę ukochaną; (...) przysłuchiwanie się ukochanej, która rozmawia, wyrażanie podziwu dla treści tego, co mówi, nawet jeśli są to rzeczy niemożliwe; zakochany potwierdza wszystko, co powie ukochana, przyjmuje każde jej słowo, szuka jej towarzystwa. Do oznak miłości zalicza się zaskoczenie i przerażenie, jakie ogarnia kochanka, gdy niespodziewanie zobaczy ukochaną osobę... Zakochany człowiek staje się hojny, choć nigdy przedtem taki nie był – jakby spotkało go niespodziewane szczęście. Postępuje tak wyłącznie po to, żeby wykazać się swoimi przymiotami, stać się przedmiotem pożądania. Iluż skąpców przez miłość stało się szczodrymi, ilu ponurych przemienilo się w radosnych, tchórzy w odważnych; ilu twardych z natury wzruszyło się, ilu niechlujnych głupców zmądrzało, obszarpanych włożyło piękne stroje, biednych wzbogaciło się, starych odmłodziło, a ilu wstrzemięźliwych oddało się rozpuście! (...) Świadectwem miłości jest nadmierna radość, uczucie niepewności w dużych pomieszczeniach, sięganie po te same rzeczy i potrawy co ukochana osoba; częste, ukryte spojrzenia, skłonność do wspierania się na osobie ukochanej, do dotykania jej ręki lub innych odkrytych części ciała podczas rozmowy, dopijanie tego, co ukochana pozostawiła w naczyniu, odnajdywanie na nim miejsca, którego dotykały jej wargi. (...) Miłość przejawia się również w poszukiwaniu samotności i odosobnienia, w chudnięciu, choć brak jest gorączki i nie ma bólów, które mogłyby przeszkadzać w poruszaniu się, zmianie miejsca i chodzeniu. Jest to prawdziwy dowód i niezawodna oznaka choroby, którą kryje w sobie dusza. Bezsenność to również jedna z cech kochania... Kochanka ogarnia niepokój... Miłość oślepia i ogłusza... Oznaką miłości bywa również to, że kochanek darzy uczuciem rodzinę ukochanej osoby, jej krewnych i bliskich. Są oni nawet dla niego drożsi od własnej rodziny i bliskich... Z miłości przychodzą do głowy niedobre myśli i podejrzenia, co jest źródłem częstych sprzeczek między kochankami. (...) Jeśli kochanek nie jest pewien stałości ukochanej, zwraca uwagę na rzeczy, które dotychczas go nie interesowały. Stara się mówić wytwornie, jego ruchy i spojrzenia są wyszukane, zwłaszcza gdy trafi na rywala lub oszczercę. Oznaką miłości jest również to, że kochanek pilnuje swej ukochanej; zwraca uwagę na wszystko, co pochodzi od niej; zbiera wszelkie wiadomości na jej temat, nawet najdrobniejsze; śledzi wszelkie jej ruchy. Na me życie! Nawet głupi staje się wtedy chytry, a debila stać na przebiegłość!” Ibn Hazm dotyka również kwestii dziwactw w miłości, gdy opowiada: „Słyszałem o pewnym miernym i podłym człowieku, że zwykł kłaść listy do ukochanej na swym członku. Ten rodzaj podniecania się jest wstrętny i może być przykładem rozpustnego pożądania. Jeśli chodzi o dolewanie łez do atramentu, znam ludzi, którzy to robili. Ich kochanki odwdzięczały się łączeniem swojej śliny z atramentem”...
Żadna to nowina, także bowiem w kulturze chrześcijańsko-europejskiej stykamy się z podobnymi i jeszcze bardziej obrzydliwymi zachowaniami. Jak podaje Cezare Lombroso w książce „Geniusz i obłąkanie”, „hrabia Adl, znany dyplomata, podczas biesiady nalewał do kieliszka i pił mocz swej kochanki”.
Dalej jednak w „Naszyjniku gołębicy” czytamy: „Miłość posiada ogromną władzę nad duszami, nieograniczenie nad nimi panuje, wydaje bezwzględne rozkazy; ma moc rozkazywania, której się nikt nie oprze; potęgę, przeciw której nikt nie wystąpi; nieodparty wpływ na ludzi”. Nie zawsze dobry zresztą. „Jakież nieszczęście może być większe niż miłość?” – zapytuje retorycznie Ibn Hazm i ciągnie dalej: „Do zadziwiających oznak miłości należy posłuszeństwo kochanka wobec ukochanej i dostosowywanie, wbrew własnej woli, swojego charakteru do charakteru osoby, którą kocha. Gdy powiew miłości owionie człowieka o gniewnej naturze, który jest porywczy, nieokiełznany, przekorny, stanowczy, gwałtowny, nie znoszący służalstwa, wówczas znajdzie się on na otwartym morzu miłości i zanurzy w jego wody. Jego złość przemieni się w łagodność, trudny charakter stanie się prosty, stanowczość zmieni się w chwiejność, porywczość w posłuszeństwo. (...) Jedną z cech miłości jest wstrzemięźliwość w słowach. Kochający zaprzecza, gdy go zapytać, czy kocha; udaje cierpliwość; chce, żeby go uznawano za człowieka, który jest wolny i nie lubi kobiet – ukrywa subtelną tajemnicę miłości i ogień płonący w sercu. Mimo to miłośc jest od razu widoczna w spojrzeniach oczu, ruchach wolnych”...
Sam Mahomet uważał dyskretne ukrywanie milości za rzecz szlachetną, i w „Koranie” zostały uwiecznione Jego słowa: „Kto kocha, zachowując czystość, kto miłość utrzymuje w tajemnicy i umiera, ten jest męczennikiem”. W stosunkach miłosnych wypada zawsze zachować najdalej posuniętą dyskrecję i lojalność, a w żadnym razie nie przechwalać się tymi stosunkami, ani ich nikomu nie ujawniać. Ibn Hazm pisze: „Wyjawianie tajemnicy bywa przyczyną wstrętu ukochanej, jest oznaką braku wychowania i krótkowzroczności. (...) Bardzo często przyczyną zatajania sekretu miłości jest nieśmiałość, która obezwładnia człowieka. Podobnie człowiek dumny, widząc, że ukochana odwraca się od niego i jest mu przeciwna, nie wyznaje swojej tajemnicy, by nie ucieszyć wroga. Może też starać się udowodnić swoim wrogom i ukochanej osobie, że jest to dla niego sprawa bez znaczenia”. Jedna z przyczyn rozgłaszania tajemnicy polega na tym, że kochanek, widząc niewierność, znudzenie lub niechęć ukochanej osoby, uważa za jedyną drogę do wyrównania krzywd wyrządzenie sobie szkody, która dotknęłaby również ukochanej. „Jest to odkrycie i rozgłoszenie tajemnicy – najbardziej hańbiąca i największa podłość, która jak mało co świadczy o braku rozumu i głupocie”.
Często miłości towarzyszy zdrada i idąca za nią zazdrość. „Nie ma człowieka bardziej nieszczęśliwego od tego, który jest zazdrosny”. [Porównajmy z tym zdanie z „Pieśni nad pieśniami”: „Jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana”].
Miłość, oczywiście, jak każde uczucie, jest zjawiskiem przemijającym. „Łatwo wzniecić miłość, gdy się jej nie zadowalnia, ale bardzo trudno nie dać jej zgasnąć, gdy znalazła zaspokojenie” – powiada Bernard de Fontenelle. A wówczas nikt nie dba o jej zachowanie w tajemnicy czy wierność. Choć przecież pisze Ibn Hazm: „Wierność należy do najbardziej godnych pochwały przymiotów, do najbardziej szlachetnych cech i wzniosłych przejawów ludzkiej natury. Wierność jest najlepszym świadectwem i najjaśniejszym dowodem dobrego pochodzenia oraz prawego charakteru... Pierwszym stopniem wierności jest dochowywanie jej wobec człowieka, który jest wierny... Drugi stopień wierności dotyczy tych, którzy dochowują jej niewiernym. Dotyczy to kochającego, a nie ukochanej. Ukochana bowiem nie jest zobowiązana do wierności i nic jej nie może zmusić, aby była wierna. Dochować takiej wierności potrafi tylko człowiek twardy i silny, o otwartym sercu, wolny duchem, pełen przezorności, wytrzymały, niezwykle rozsądny, o chwalebnej naturze i serdeczny dla ludzi. Kto za zdradę odpłaca również zdradą, nie zasługuje na naganę, jednak dochowywanie wierności niewiernemu na pewno lepsze jest i doskonalsze niż zemsta za zdradę. Najwznioślejszym przykładem wierności jest odstąpienie od zasady odpłacania pięknym za nadobne, wstrzymanie się przed mściwością w mowie i w czynach, a także przed naruszeniem więzów przyjaźni... Kiedy zaś zostaniesz doprowadzony do rozpaczy i opanuje cię gniew, wówczas uwolnisz się od tego, kto cię oszukuje, będziesz bezpieczny przed tym, kto ci szkodzi, i uratowany od tego, kto cię poniża. (...) Trzeci stopień to wierność mimo braku choćby cienia nadziei – kiedy przychodzi śmierć i gwałtowne przemiany losu. W takich przypadkach wierność jest wspanialsza i piękniejsza od wierności za życia ukochanej osoby, kiedy istnieje nadzieja na spotkanie... Nic nie jest dla mnie bardziej przygnębiające niż niewierność... Choć przecież ci, którzy są kochani, często dopuszczają się wiarołomstwa... Niewierności nie zniesie nikt, a człowiek szlachetny nie puści jej płazem... Niewierność jest pierwszą przyczyną zapomnienia dla ludzi o wolnej duszy, szlachetnych i oburzających się na brak wierności. Znoszą ją natomiast tacy ludzie, którym brakuje męstwa, którzy są podli, nie posiadają dumy, kierują się w życiu niskimi pobudkami... W miłości najszlachetniejszym postępkiem człowieka jest zachowywanie cnoty, niepopełnianie grzechów, nieoddawanie się rozpuście”...
Dla porównania warto zaznaczyć, że przyrzekanie i dotrzymywanie wierności pisarze europejsko-chrześcijańscy (w przeciwieństwie do mahometańskich) często uważali wręcz za nieporozumienie. Tak filozof katolicki Gabriel Marcel nazywa przyrzekanie i dotrzymywanie wierności „skandalicznym przymusem” i pisze: „Jak usprawiedliwić tę dyktaturę, której w imię pewnego stanu teraźniejszego zamierzam podporządkować moje przyszłe czyny?... Gdy przypatrzymy się temu z bliska, czy to po prostu nie sama teraźniejszość arbitralnie przyznaje sobie rodzaj wiecznego prawa? Lecz w takim razie w samym sercu mego życia wyrasta kłamstwo. Temu fikcyjnemu „wiecznemu prawu” nie odpowiada żadna trwałość faktyczna; i wydaje się, że staję tu wobec następującej kłopotliwej alternatywy: w chwili gdy się angażuję – albo arbitralnie zakładam niezmienność mego odczuwania, której w rzeczywistości nie mam mocy ustanowić, albo też z góry godzę się na wykonanie w określonym momencie aktu, który w chwili, gdy go będę dokonywał, nie będzie w najmniejszym stopniu odbiciem moich wewnętrznych dyspozycji. W pierwszym wypadku okłamuję siebie, w drugim z góry zgadzam się na okłamanie kogoś drugiego... Gdy przysięgamy wierność istocie stworzonej, jakiejś grupie, idei, nawet Bogu – czyż we wszystkich tych wypadkach nie grozi nam ten sam zgubny dylemat? Czy wszelka przysięga nie wyrasta z chwilowego nastroju, którego trwałości nic nie może zagwarantować?” – zapytuje w retorycznym uniesieniu francuski filozof. Tyle słów i wszystko jakoś na marne. Bo przecież przysięga nie wyrasta z chwilowego nastroju, lecz stanowi liczącą tysiące lat fundamentalną instytucję społeczną, znaną wszystkim cywilizacjom, i stanowiącą jeden z fundamentów tychże cywilizacji i ich najważniejszych urządzeń, takich jak rodzina, wojsko, państwo, kościół, a i w ogóle człowieczeństwa jako takiego, które przecież jest nie do wyobrażenia bez takich wartości etycznych, jak wierność, lojalność, solidarność, współpraca, konsekwencja. Gabriel Marcel jednak w dziele „Być i mieć” idzie jeszcze dalej i twierdzi, że wszelkie zobowiązanie względem kogo – czy czegokolwiek byłoby zdradą samego siebie. „A przecież nie istnieje zdrada, która by nie była zaprzeczeniem wierności. Czy zatem istnieje wierność podstawowa, więź pierwotna, którą zrywam, ilekroć podejmuję śluby, w jakimkolwiek stopniu wiążące to, co nazywam niejasno moją duszą... Owa pierwotna więź może być tylko tym, co nauczono mnie nazywać wiernością wobec siebie samego. Gdyż, jak powiadają, zdradzam właśnie siebie samego, kiedy sobie nakładam kajdany. Siebie samego: nie moją istotę, lecz moje przyszłe przemiany; nie to, czym jestem dziś, lecz to, czym może będę jutro... Pogląd, według którego wierność wbrew pozorom jest zawsze pewną odmianą pychy i miłości własnej, bez wątpienia pozbawia najwznioślejsze w mniemaniu ludzi doświadczenia ich właściwego charakteru. (...) Wydaje się mi, że rzeczą najistotniejszą jest wykazanie, iż pycha nie powinna być zasadą, na której opiera się wierność. Wydaje mi się, że wbrew pozorom wierność nie jest nigdy wiernością samemu sobie, lecz odnosi się do tego, co nazwałem uzależnieniem”.
Jeśli Gabriel Marcel jest filozofem katolickim, to w takim razie jego rozumowanie dowodzi, że katolicyzm nie jest odmianą chrześcijaństwa, lecz raczej talmudycznego judaizmu, a pisarstwo jego to typowy przejaw realizacji zasad „Awoda-zary”. Wypada tylko podkreślić, iż źródłem psychologicznym wierności jest nie pycha, lecz sumienie i godność. Nie przypadkiem tak wysoko ją ceniono i się ceni w rycerskich i wyrafinowanych kulturach mahometańskiego Wschodu. Może zresztą mamy w tym przypadku do czynienia z osławionym – mówiąc z niemiecka – „francuskim świntuszeniem” w zakresie etyki, zupełnie zresztą bezpłodnym, głupim, puste i gorszącym, jak każde świntuszenie.
Po wielu rozpaczliwych dywagacjach, po długim poniewieraniu się po bezdrożach Gabriel Marcel usiłuje jednak w końcu znaleźć się na jakimś pewniejszym gruncie i jedyny rodzaj wierności – głęboko religijną wierność swemu losowi, przyjmowanemu w cnocie i pokorze, wierność we właściwym tego słowa znaczeniu – uznaje jednak za godny człowieka. „Jakże mógłbym pomylić to przywiązanie duszy do sławy, które jest tylko najbardziej oschłą, najbardziej sztywną i skostniałą formą miłości własnej, z tym, co zawsze nazywałem wiernością? Czy jest tylko sprawą przypadku, że przeciwnie, wierność przybiera najbardziej wiarygodne rysy u tych właśnie istot, którym najmniej zależy na tym, by błyszczeć w swych własnych oczach?.. Tajemniczy stosunek, łączący łaskę z wiarą, istnieje wszędzie, gdzie jest wierność; tam zaś, gdzie brak jakiegokolwiek stosunku tego rodzaju, istnieć może jedynie cień wierności, rodzaj przymusu być może grzesznego i kłamliwego, któremu dusza ulega... Tam właśnie, gdzie wierność jest najbardziej autentyczna, tam, gdzie ukazuje nam swe najczystsze oblicze – towarzyszy jej skłonność charakteru jak najbardziej przeciwstawna pysze: w źrenicach jej odbija się cierpliwość i pokora. Cierpliwość i pokora, cnoty, których nawet imienia dzisiaj zapomnieliśmy i których natura okrywa się mrokiem, w miarę jak doskonali się wyposażenie techniczne i bezosobowe człowieka. (...) Być może w płaszczyźnie ontologicznej najważniejsza jest wierność” – przyznaje w końcu Gabriel Marcel, przecząc swym wcześniejszym wywodom. „Istotnie, jest ona uznaniem, nie teoretycznym czy werbalnym, lecz rzeczywistym, pewnej niezmienności ontologicznej, niezmienności, która trwa i w stosunku do której my trwamy, niezmienności, którą zakłada czy której wymaga historia, w przeciwieństwie do niezmienności martwej czy formalnej, jaka cechuje słuszność jako taką – prawo. Wierność ta jest przedłużeniem w nieskończoność świadectwa, które w każdej chwili można bądź zmazać, bądź zaprzeć się go. Jest świadectwem nie tylko utrwalonym, lecz twórczym, i tym bardziej twórczym, im większa jest wartość ontologiczna tego, co zostaje poświadczone”. Można by te rozważania skwitować złośliwą uwagą, że najbardziej „twórcza” to jest zdrada, nie wierność, która jest zawsze „skostniała”... Pozostawmy jednak dywagacje Marcela, które należą dziś już wyłącznie do historii filozofii XX wieku, i przejdźmy do stwierdzenia, że zachowywanie wierności w miłości i małżeństwie nie jest mało istotnym szczegółem, lecz daje świadectwo całej osobowości człowieka, jego wartości i poziomowi. Albo się jest człowiekiem wiernym, albo podłym i zdradzieckim. I nic w tym nie zmienią ani rytualne skruchy i pokuty w świątyniach, ani powoływanie się na okoliczności, ani obarczanie winą za nasze grzechy tych, przed kim zawiniliśmy, ani ekwilibrystyka pseudofilozoficzna. Gdy miłość słabnie lub wygasa, korzystają z tego kręcący się po życiu jak hieny uwodziciele płci obojga, którzy „pocieszają” cudzych żon i mężów, dowartościowując się w ten sposób. Jak trafnie zauważyła bowiem Helen Palmer, „u podstaw uwodzenia leży troska o to, by czuc się osobą chcianą, co jest dowodem aprobaty”.

* * *

Temat miłości, który podejmowali w swych dziełach najwybitniejsi reprezentanci kultury islamskiej, tacy jak Awicenna, Al Farabi, Ibn Hazm, Al Gazali i dziesiątki innych, był też stale obecny w filozofii europejskiej. Oto w „Hexameronie” św. Ambroży zaznacza, iż prawdziwa miłość małżeńska zakłada i wymaga, aby mężczyzna żywił głęboki szacunek dla równej godności kobiety: „Nie jesteś jej panem, lecz mężem. Nie służącą otrzymałeś, ale żonę. Odpłać życzliwością za życzliwość, miłość wynagrodź miłością”. Socjaliści utopijni Robert Owen, Charles Fourier, Claude-Henri de Saint-Simon traktowali fakt istnienia lub też nieistnienia miłości jako jedyne kryterium moralnej oceny współżycia seksualnego. Czystość, pisali, to stosunek erotyczny osób wzajemnie kochających się, prostytucja to stosunek bez uczucia, podejmowany ze względów fizjologicznych, finansowych, ambicjonalnych itp. Charles Fourier wręcz traktował każde oficjalne małżeństwo pozbawione miłości jako swoisty rodzaj prostytucji. Oczywiście ten stary kawaler i dziwak spostrzegał rzecz zbyt jednostronnie, ale później w jego ślady poszli K.Marks, F. Engels, W. Lenin i miliony ich prostackich zwolenników, walczących o „równouprawnienie” kobiet. Prawdziwe kobiety nie domagają się równości, gdyż łatwo pokonuja mężczyzn swą kobiecością; równouprawnienie byłoby dla nich przegraną, utratą mistycznej i magicznej pozycji dominującej, uprzywilejowanej. W małżeństwie zresztą chodzi bardziej o zgodę niż o dominację czy równość. Jak pisał żartobliwie poeta rosyjski Adrian Dubrowski:

„Kak niesogłasny my, dla nas mał cełyj dwor.
Sogłasnym – na odnoj postiele nam prostor”.

Wbrew pozorom miłość bywa nie tyle źródłem szczęścia, ile cierpienia.

„Miłość to jest piosnka smutna
W jeden akord bólu zlana.
Miłość to jest łza pokutna
A przez ludzi szczęściem zwana” (Adam Asnyk).

Miłość jest nieraz uczuciem do tego stopnia efemerycznym i enigmatycznym, że możemy przejść z nią w sercu przez całe życie i jej nie zauważyć. A dopiero stojąc nad trumną „niekochanej” żony, rozumiemy, jak mocno ją kochaliśmy. Coś w tym rodzaju opisał Romain Rolland w powieści „Colas Breugnon”: „Można nie kochać swojej żony, można się z nią żreć jak pies z kotem przez dwadzieścia pięć lat, ale przecież zapomnieć nie sposób, że z towarzyszką swą dzieliłeś wspólne, zbyt wąskie łóżko i pot jej mieszał się nierzadko z twoim, i że z jej chudego lona wyszło pokolenie nowe, przez ciebie poczęte. I wzruszenie chwyta cię za gardło, jak gdybyś tracił część własnego ja. Więc choć nie była piękna i nieraz ci dokuczała, rośnie w tobie litość nad nią i nad tobą samym i teraz, mocny Boże, dopiero teraz czuje człowiek żal i coś jak miłość”... Być może sztuka życia polegałaby w dużym stopniu na tym, by kochać i manifestować swą miłość we właściwym czasie, a nie wówczas, gdy jest już na wszystko za późno.
Jeden z najwybitniejszych znawców tematu miłości, bułgarski filozof Kirił Wasilew w monografii „Lubowta” (Sofia 1976) wskazywał na jeszcze inną stronę kwestii, mianowicie na zjawisko estetyzacji całokształtu życia przez uczucie miłości erotycznej, i pisał: „Podmiot wzbogaca pod względem estetycznym obiekt uczuć. Odbywa się w tym przypadku coś w rodzaju wyrwania się wrażeń i uczuć od konkretu do ideału, od tego co rzeczywiste do tego co nierealne, od ziemskiego do nieziemskiego. Sama przyroda, jak się wydaje, wymuszona jest znosić spokojnie artystyczne dziwactwa subiektu. Rozum, posiadający niezwyciężoną broń logiki, bezradnie ustępuje pola przed wyobraźnią, fantazją. Ulatując w niebiosa zakochany omija sferę suchych abstrakcji logicznych, pozostając niezłomnym nosicielem uczuć ziemskich, konkretnego i subtelnie zindywidualizowanego obrazu. On estetyzuje rzeczywistość, hiperbolizuje pewne jej strony kosztem innych, tworzy sam dla siebie wyobrażenie jakiejś zupełnie konkretnej, lecz w jakimś stopniu jednak także nader oderwanej istoty. (...) Oczywiście, można uważać, że są to halucynacje. Lecz nie sposób nie przyznać, iż subiektywne „przyozdabianie” przedmiotu uczuć jednak istnieje. Zakochani mają takie uczucia, taki nastrój psychiczny, który zawsze modeluje, modyfikuje, wypracowuje wrażenia zgodne z tendencją do estetycznego przekreowania obrazu istoty ukochanej. Najgłębsze korzenie tego wybiórczego stosunku mężczyzny i kobiety znajdują się niewątpliwie w naturalnej celowości rozwoju życia. Świadomość omija starannie wszystko, co może przynieść niemiłe przeżycia, co zagraża całości architektoniki uczuć. Jednoczesnie wszystko, co jest przyjemne i pożądane, jest jeszcze bardziej upiększane w laboratorium zdobnictwa... Miłość wypełnia łagodnością i wonią kwiatów całą atmosferę życia ludzkiego... Miłość estetyzuje nie tylko obraz istoty ukochanej, ale i wszystko dokoła: domy, drzewa, góry, łąki, powietrze, niebo, księżyc, gwiazdy, przestrzeń – cały Wszechświat. Jakby złote promieniowanie owiewa ludzi i rzeczy bajecznym czarem”.
I wreszcie szereg głębokich spostrzeżeń o miłości można znaleźć w dziełach wybitnego filozofa niemieckiego Maxa Schelera, który w tekście pt. „Istota i formy sympatii” snuje niemało subtelnych, aczkolwiek nie zawsze trafnych, rozważań: „Nie wolno oceniać czystego, prawdziwego przypadku miłości wedle możliwych, zachodzących tutaj złudzeń. Istnieje np. „rzekoma miłość”, która jest tylko oddaniem, ponieważ dla kogoś „tak wiele uczyniliśmy”, tyle „energii i troski włożyliśmy w niego” – zgodnie z rozumowaniem podyktowanym przez resentyment: „Dobre jest to, co wiele kosztuje”. Albo „rzekoma miłość” z przyzwyczajenia: jakiś element tak zwanego „przywiązania”. Albo „rzekoma miłość” wywodząca się z „ucieczki przed sobą” (niemożności bycia samemu), bądź ze „wspólnoty zainteresowań” – która również nosicieli samego aktu może przywieść do złudzenia, że „kochali” pewien przedmiot; albo patologiczne zniewolenie przez jakis rys kochanego przedmiotu, podobny do rysu wcześniej kochanego obiektu; albo „wspólnota przekonań”, która niekoniecznie obejmuje miłość, lecz polega tylko na szacunku. Albo „wspólnota losu”, jak np. „koleżeństwo”, które bardzo różni się od „przyjaźni” wspierającej się na miłości. Istota miłości nie powinna być osądzana na podstawie któregokolwiek z tych możliwych złudzeń...
Fałszywe byłoby twierdzenie, że miłość jest postawą, w której stale jakby wyszukujemy w naszym przedmiocie nowe i wyższe wartości; takie wyszukiwanie jest tylko możliwym następstwem miłości niespełnionej. Fałszywe byłoby również twierdzenie, iż jest ona dążeniem do podwyższenia jego faktycznej wartości, bądź tylko życzeniem czy chceniem dla niego dobra, np. pragnieniem ulepszenia jakiegoś człowieka czy udzielenia mu jakoś pomocy, by stał się nosicielem wyższych wartości. Z pewnością, również i to może być skutkiem milości. Mówiąc jednak, że w przypadku miłości do jakiejś osoby zostaje poniekąd nakreślony w ruchu samej miłości jej idealny obraz aksjologiczny, który nie jest zaczerpniety z jej empirycznych wartości już wyczutych, lecz na nich zbudowany, nie sądzę, aby to było równoznaczne z dążeniem do podwyższenia wartości kochanego przedmiotu, z pragnieniem uczyniena go lepszym itd. Takie pragnienie uczynienia lepszym zakłada 1) nastawienie „pedagogiczne”, które natychmiast i w sposób konieczny powoduje zniknięcie aktualnej miłości; 2) dokonanie oddzielenia tego, czym odnośny człowiek już jest, od tego, czym jeszcze nie jest i właśnie powinien się stać. Miłość jest jednak właśnie obojętna na to oddzielenie; jest ono tym, co zupełnie nie zachodzi w miłości. (...)
Nie ma w milości dążeniowego wyznaczania celów, ani wolitywnego wyznaczania celu, zmierzającego do wyższej wartości i jej realizacji; sama miłość jest tym, co w sposób ciągły, mianowicie w trakcie swego ruchu, doprowadza do wyłonienia się w przedmiocie wyższej wartości, jak gdyby ona wytryskiwała sama z kochanego przedmiotu, bez żadnej dążeniowej aktywności kochającego. (...)
Bez pewnego poczucia siebie i poczucia własnej wartości – które nie wywodzi się dopiero z wywieranego na kimś wrażenia, lecz jest pierwotne – człowiek nie może żyć moralnie. Im bardziej jest ono niszczone w tym procesie, tym bardziej buntuje się dążenie do niego i tym potężniejsza staje się walka między nim a hamującą go tendencją do zatracenia się w innym człowieku... Mówiąc obrazowo: „niewolnik” – chociaż sam się zaprzedał w niewolnictwo – żyjąc nie swoim, lecz cudzym życiem, szarpie w końcu swymi łańcuchami i powstaje przeciwko swemu „panu”. Tak więc początkowo podobna do miłości rezygnacja z siebie prowadzi z konieczności do nienawiści jako ostatecznego środka samopotwierdzenia... Proces ten często objawia się „ambiwalentnym” przeplataniem miłości i nienawiści, przy czym nienawiść zaczyna się zawsze wtedy, gdy rezygnacja z siebie stała się zbyt duża, lecz znowu zamienia się w miłość, gdy zostaje odzyskana własna jaźń. Tak zwana obawa przed miłością czy lęk przed nią jest faktycznie lękiem przed „rezygnacją z siebie”.
Wydaje się, że według tegoż schematu psychicznego odbywa się proces zafascynowania się wodzami lub ideałami politycznymi, gdy często po okresie zafascynowania następują przypadki apostazji, zdrad, odstępstw, buntów, wrogości. Polityk musi się wystrzegać „zakochiwania” w sobie mas, a skoro to uczynił, niech zdaje sobie sprawę z tego, że „od miłości do nienawiści jeden krok”.

* * *

Po tej krótkiej dygresji, która ukazała nam okoliczność, iż wszystkie kultury fascynowały się tematem miłości i usiłowały w osobach swych najwybitniejszych reprezentantów tajemnice tego wielkiego uczucia zgłębić, powrócmy ponownie do cywilizacji islamu i zauważmy, iż nie ustrzegła się ona – dokładnie tak, jak chrześcijańska – przed zetknięciem się z taką obrzydliwościa, jak homoseksualizm. Choć od samego początku i do dnia dzisiejszego nigdy nie ogłosiła tej potworności za coś „naturalnego”. Czytamy oto u Ibn Hazma: „Opowiadają o Al-Hasanie Ibn Hani, że kochał do szaleństwa Muhammada Ibn Haruna, znanego pod imieniem Ibn Zubajdy. Ten wyczuł, że Al-Hasan darzy go uczuciem, i karcił za to, że zbyt natarczywie mu się przygląda. Powiadają, że Al-Hasan miał odwagę patrzeć na Ibn Zubajdę tylko wtedy, gdy był już zupełnie pijany”... W niektórych okresach i w poszczególnych państwach muzułmańskich homoseksualistów bezwzględnie prześladowano, a nawet – tak jak to czyniła inkwizycja katolicka – likwidowano fizycznie. Podobnie niejednolity jest stosunek islamu do poligamii, w tym przypadku do wielożeństwa. Ta obrzydliwość jest ustawowo zabroniona jedynie w Turcji i Tunezji, prawodawstwo innych krajów muzułmańskich ją dopuszcza.

* * *

Miłość erotyczna między kobietą a mężczyzną nigdy nie stanowiła tematu tabu w kulturze islamu. O ile w katolicyzmie celibat kapłanów wprowadzono, ponieważ uważano, iż wszelki seks pochodzi od szatana, o tyle w islamie nie ma owej przesady, a uprawianie erotyki jest nawet chwalebne. Podkreślając znaczenie wiary i życia wiecznego islam nie neguje znaczenia spraw świata doczesnego, nie odwraca człowieka od nich. W nim nie ma nauki o grzechu pierworodnym (według „Koranu” Bóg odpuścił Adamowi jego winę i ludzkość nie jest dziedzicznie obciążona poczuciem winy i płaceniem podatku dla kapłanów z tego powodu, że ongiś pierwsi ludzie zachowali się jakoby nieopatrznie). Miłość erotyczna była często gloryfikowana przez poetów formacji islamskiej (ale nie w tej z góry amoralnej formie, jak to jest u średniowiecznych germańskich „Minnesingerów”, zawsze pałających milością do cudzych żon), że przytoczymy tu garść przykładów. Poeta perski Kawami z Reja zauważał: „Kto kocha, ten o duszę swoją się nie lęka, na drodze swojej nawet króla się nie boi”... Przejmujaco pisała o tym uczuciu w X wieku poetka irańska Rabia z Kozdaru:

„Ciągle mnie cierpliwości uczy twa okrutna miłość –
Z jakim wytłumaczeniem staniesz przed Bogiem Najwyższym?

I wciąż się nie śmiem burzyć przeciw twojej miłości,
I wciąż pomimo wzburzenia przykładnie mej wiary się trzymam.

Nie chcę bez ciebie rozkoszy, wolę piekło przy tobie,
Bez ciebie cukier jest jadem, przy tobie – miodem trucizna.

Nie zwódź mnie twarzą kochaną, bo potem przecież na pewno
Ukaże się twarz starości nad nieświadomym hiacyntem.

Żadne zwierciadło nie kłamie, bo, jak powiadał mędrzec,
Poniżon będzie kiedyś każdy, kto się wywyższa”.

Albo jeszcze inaczej:

„Znowu prosiłam Boga, ażeby ci nakazał kochać
W zatwardziałości twego serca, niemiłosierniej jak On sam.

Ażebyś poznał ból miłości, smutek tęsknoty, ogień pragnienia,
Ażebyś wił się w mękach rozłąki, ażebyś dobrze poznał mój los”.

* * *

Jak zaznaczyliśmy na początku tego rozdziału, już w chwili swych narodzin islam i jego założyciel Mahomet zetknęli się z wysoce ironicznym, a nawet wrogim przyjęciem ze strony wszędobylskich Żydów. Także obecnie kultura etyczna islamu bywa często poddawana krytyce w ich mediach. Tak np. we wrześniu 2015 roku liczne pisma kanadyjskie i amerykańskie [w tym torontoński „Głos Polski” nr 37] oraz Internet [http/gloria.tv/media/SbuKbWmQ5Fn] zamieściły opracowanie niejakiej Ann Barnhardt pt. „Kilka uwag o islamie”, w którym czytamy następujące zdania: „Islam nie jest religią. Jest totalitarnym systemem politycznym. Mohammed powiedział ponad 1300 lat temu: „Przemawia do mnie Allach”. A Al-lach to tylko bożek księżyca pogańskich Beduinów. „Koran” to brednie szurniętego szaleńca. Celem islamu jest wzbogacić Mahometa, zebrać armię i uprawomocnić jego perwersje seksualne. (…) Islam podżega przeciwko każdemu narodowi i państwu i wymaga, aby muzułmanie współpracowali w celu obalenia wszystkich rządów i narodów nie stosujących się do prawa szariatu. Dlatego mahometan nie powinno się wpuszczać do cywilizowanych krajów, a już tam przebywających należy deportować z pomocą wojska. Politycy, którzy zezwalają na zalew państw przez muzułmanów, powinni za to odpowiedzieć jak za zdradę stanu. Według „Koranu” każdy człowiek rodzi się jako muzułmanin. Wszyscy zaś nie-muzułmanie są winni odstępstwa i zasługują na karę śmierci. Dlatego osoby nie wyznające islamu winny być całkowicie wymordowane, łącznie z niemowlętami.
Według „Koranu” kobiety są podludźmi skazanymi na piekło, a ich wartość jest mniejsza niż zwierząt hodowlanych. To przekonanie jest zaszczepiane chłopcom od najmniejszych lat. Około 90% – 97% muzułmanek jest okaleczanych w wyniku wycięcia żyletką łechtaczki i warg sromowych. „Zabieg” wycięcia robi się bez znieczulenia dziewczynkom w wieku 7-15 lat, aby dobrze zapamiętały ból. Otwór do pochwy po obcięciu zewnętrznych warg sromowych bywa następnie tak zszywany, aby każdy stosunek seksualny był bolesny i nie sprawiał kobiecie przyjemności. W związku z tym muzułmanin ma pewność, że kobieta nie dopuszcza się cudzołóstwa, gdyż nie osiąga przyjemności z seksu z jakimkolwiek mężczyzną. Podczas porodu otwór do pochwy jest rozcinany, a następnie znów zaszywany.
Islamska nienawiść do kobiet doprowadziła do powszechnego homoseksualizmu mężczyzn. Muzułmanie na całym świecie są pouczani, że szczyt doznań erotycznych osiąga się podczas seksu oralnego, analnego lub stosunku z chłopcem. Uważa się, że pedofilia i pederastia są czymś normalnym i prawidłowym. Gwałcenie dzieci oraz małżeństwa dorosłych mężczyzn z dziećmi to sedno moralności islamu. Także kazirodztwo i zoofilia uchodzą za normę. Nic dziwnego, że wśród nieustannie gwałconych chłopców jest wiele samobóców, ale też wielu przyszłych zboczeńców. „Koran” zaleca stosunki seksualne z dziećmi, trzykrotnie pochwala seks z małymi chłopcami (52:24, 56:17, 76:19) i raz z dziewczynkami (65:4). Mahomet pozbawił Ajszę dziewictwa, gdy ona miała 9 lat, a on ponad 60. Dlatego także obecnie w cywilizacji islamskiej powszechnie używa się dzieci i niemowląt do celów seksualnych.
Ajatollah Chomeini orzekł w drugiej połowie XX wieku, że mężczyzna może uprawiać seks ze zwierzęciem, lecz powinien po osiągnięciu orgazmu zabić je, a mięso sprzedać w sąsiedniej wsi. Także nekrofilia jest dopuszczalna: imam z Maroka orzekł, iż nic nie stoi na przeszkodzie temu, by mąż przed pogrzebem zmarłej żony odbył stosunek seksualny z jej zwłokami. Prostytucja jest z kolei sankcjonowana w ten sposób, że jeśli mężczyzna złoży kobiecie tzw. „prezent ślubny” (zapłatę za seks), to może się z nią „ożenić” np. na pół godziny. I wtedy nie ma rozpusty, lecz seks małżeński. Mahometanie legalnie praktykują kazirodztwo, kojarzą małżeństwa z kuzynkami, bratanicami i innymi bliskimi krewnymi, co się powtarza już ponad 1400 lat, i dlatego w tej społeczności często rodzą się degeneraci, zwyrodnialcy wszelkiego rodzaju, dzieci ciężko upośledzone pod względem fizycznym, moralnym (charakterologicznym), umysłowym. Mają uszkodzony kod genetyczny, są podatni na manipulację, skłonni do bestialstw, zdrad i kłamstw”.
Nie będziemy rozstrzygać, ile w powyższym fragmencie jest prawdy, a ile demagogii i złośliwej propagandy. Należy jednak stwierdzić fakt, że siła przyciągania mahometańskiej kultury moralnej jest ogromna. Dziś ogarnia ona swym zasięgiem półtora miliarda mieszkańców ziemi, a każdy rok przynosi istotny przyrost liczby wyznawców Mahometa. Być może będzie to w przyszłości religia dominująca w skali globalnej, jeśli jej wyznawcom uda się zachować czystość serc i bezinteresowność czynów. Nic bowiem tak przekonująco nie świadczy na korzyść wiary, jak godność i dostojeństwo tych, którzy na co dzien dają jej świadectwo swym postępowaniem.
Choć z drugiej strony nie wolno niczego przesądzać. Jakiś np. brak intelektualizmu i kultury samodyscypliny, jakaś nadmierna emocjonalność i impulsywność wyznawców islamu manifestuje się nie tylko w zapamiętałym wzajemnym mordowaniu się szyitów i sunnitów, ale i w okoliczności, że w dniu „Zu l-Hidża” podczas rytualnych obchodów w Mekce święta Kurban-bajram (Id al-Adcha) regularnie ginie w bójkach i tłoku mnóstwo sfanatyzowanych pielgrzymów: rok 1990 – 1436; 1998 – 118; 2002 – 251; 2006 – 364; 2015 – 717 osób. Nie jest to najlepsze świadectwo.
Wiele nieufności, ale też zainteresowania i fascynacji, w świecie budzi od dawna istniejący w łonie islamu salafizm. „As-salafiyya” (od „salaf” – przodek, protoplasta) to ruch bezpośrednio nawiązujący do sunnickiej tradycji maksymalizmu etycznego i postulatu doskonałości moralnej. Abu-Hanifa (699-767) podzielił świat na dwie nierówne części: „dar al-harb” („dom wojny”) oraz „dar al-islam” (dom islamu, dom Boga). Cała przestrzeń życiowa, na której nie praktykuje się prawa szariatu, to albo „dom wojny”, który należy nawrócić (także drogą podboju) na drogę prawdy, albo „dar al-ahd”, teren neutralny, któremu na razie dajemy spokój, ale który czeka na nawrócenie i przyłączenie do „domu wojny”, a następnie do „domu islamu”. Wojna prowadzona w tym celu, albo w celu obrony ziemi „dar al-islam” przed najeźdźcami to „dshihad”, a śmierć w takiej wojnie to „shahid”. Choć byłoby bardziej adekwatne tłumaczenie wyrazu „dshihad” nie jako „święta wojna”, lecz jako „wojna w obronie tego, co najświętsze”, czyli Boga i Jego Prawdy.
Dżihad, jako „staranie, usiłowanie, dążenie” ma dwie postacie. Pierwsza z nich, ważniejsza, to usiłowanie osoby ludzkiej stawać się wciąż coraz doskonalszą, wciąż na nowo pokonywać w sobie to, co złe, nikczemne, haniebne, to co inspiruje Szatan, a więc egoizm, zakłamanie, nieuczciwość, chciwość, hedonizm, tchórzostwo, obojętność, małoduszność, niegodziwość. To jest „dshihad al-akbar” czyli „dzihad większy”. W ramach tej walki człowieka ze złem w nim samym funkcjonuje nauka o „haram”, o tym, co jest niedopuszczalne i kategorycznie zakazane: ateizm, pijaństwo, pederastia, narkomania, cudzołóstwo, rozpusta, brak higieny, chodzenie na dyskoteki czy do domów publicznych, lenistwo, kłamstwo itp. Właśnie to dążenie do czystości moralnej, międzyludzkiej solidarności i sprawiedliwości społecznej, wzajemna pomoc, wierność i bezinteresowność przyciągają ku sobie serca tysięcy młodych ludzi dołączających się do dżihadu.
Natomiast „dshihad al-asghar”, czyli „dżihad mniejszy”, to walka zbrojna w obronie „ummy”, czyli globalnej społeczności islamu, oraz wojna w celu ekspansji tej społeczności i oczyszczenia świata od brudu, czyli amoralnych „niewiernych” („käfir”, „kuffär”). „Dla Boga walczyć i umrzeć” – to sprawa nie tylko honoru; kto w tej walce ginie, natychmiast trafia do nieba. Islam bowiem to jedyna prawdziwa religia i kto jej nie wyznaje, jest bezbożnikiem i wrogiem Boga. Musi tedy albo się szczerze nawrócić, albo zginąć.



CYWILIZACJA JAPOŃSKA



Cesarstwo Japonii (Nippon) mieści się na 3992 wyspach Morza Japońskiego, z których największe to Hokkaido, Honsiu, Sikoku i Kyusiu. Jego wybrzeża są długie na 27000 km, a liczba mieszkańców wynosi ponad 130 mln. Podstawowy ląd tego państwa – w kształcie trzechtygodniowego księżyca – ma długość 3 tysięcy kilometrów. Kultura Japonii sięga końca drugiego tysiąclecia p.n.e., a rozwój państwowości zaczyna się siódmym wiekiem p.n.e., kiedy to na wyspach istniało ponad sto autonomicznych księstw, toczących między sobą nieustające wojny, a w roku 660 p.n.e. powstało królestwo Jamato. Odtąd, czyli od prawie 2700 lat, Japonią rządzi dynastia Mikado. Twierdzi się, iż dopiero około roku 400 udało się położyć kres bratobójczym walkom, i wówczas to Japończycy połączyli się w wyżej wymienione państwo. W VI wieku dotarł do Krainy Wschodzącego Słońca buddyzm, a państwo zostało zorganizowane według wzorców chińskich; ustaliła się monarchia absolutna, rolę zaś elity przejęła klasa feudalna, zwana później samurajami. „Konfucjanizm oddziaływał na życie arystokracji głównie w dziedzinie stosunków rodzinnych. Jak się wydaje, solidarność i duma rodzinna występowały silnie w Japonii już od zarania ustroju klanowego. Doktryny chińskie, kładąc nacisk na kult przodków, miłość synowską i ciągłość rodziny, wzmocniły te uczucia i podbudowały je intelektualnie. Nacisk na ciągłość rodziny z całą pewnością wiązał się z doktryną konfucjańską, traktujacą brak potomstwa jak największą zbrodnię” (Ivan Morris, „Świat księcia promienistego”).
Nie sposób przeoczyć także silnego wpływu kultury chińskiej na kształtowanie się japońskiej filozofii, która wszelako od początku miała swe niepowtarzalne oblicze narodowe. Znany konfucjanista japoński XVII wieku Yamagata Banto twierdził: „Nie ma piekła, nieba ani duszy, jest tylko człowiek i świat materialny”. Człowiekowi nic nie stoi na przeszkodzie, aby zmieniał świat i samego siebie na lepsze przez urzeczywistnianie w swym życiu ładu moralnego. Rządzenie polityczne zaś miało się sprowadzać w zasadzie do ułatwienia ludziom osiągnięcia owego porządku moralnego. Kilka stuleci panowania podobnego światopoglądu sprawiły, że Japończycy mogą się dziś słusznie szczycić nie tylko ogromnymi osiągnięciami cywilizacyjnymi, lecz także najmocniejszą bodaj na świecie rodziną, jak też wysokim poziomem moralności publicznej. Wśród trafnych obserwacji filozofa Wang Czunga (27-97 r.) znajdujemy m.in. następującą: Najszlachetniejsze nawet wino jest trucizną, gdy zbyt wiele się go wypije”... Umiarkowanie stanowi jedną z najwyższych cnót w kulturze Japonii.
[W XVI – XVII w. Rzym i Europa Zachodnia usiłowały krzewić na wyspach japońskich katolicyzm, lecz w obliczu amoralizmu i zdzierstw popełnianych tu przez funkcjonariuszy koscioła próby te spaliły na panewce. Doszło do masowego i gwałtownego powstania powszechnego, podczas którego wymordowano wszystkich księży i misjonarzy (tylko garstce udało się salwować ucieczką), wszystkich zaś samurajów, którzy przeszli byli przedtem na katolicyzm, poprzybijano do krzyży i wrzucono do morza; a syfilis dotychczas (tak jak w Turcji) jest w Japonii zwany „chorobą chrześcijan”. Wypada w tym miejscu podkreślić, iż Japończycy są żołnierzami bezwzględnymi: po wyprawie w XVI wieku na półwysep Koreański wojska Mikado przywiozły z powrotem nie tylko niezliczone łupy, ale i 40 tysięcy zakonserwowanych ludzkich uszu i nosów, odciętych Koreańczykom, które następnie złożono jako ofiarę w głównej świątyni kraju. W XVIII stuleciu Kraina Kwitnącej Wiśni kompletnie odgrodziła się od zarazy świata zachodniego, a ponowne otwarcie nastąpilo dopiero w połowie wieku XIX, i to wyłącznie na wartości techniczne, naukowe i technologiczne cywilizacji euroamerykańskiej. Natomiast od roku 1945 do dziś to Amerykanie okupują i trzymają Japonię w żelaznej obręczy].
Mniej więcej od VI wieku w Japonii istnieje oryginalna narodowa literatura, jak też muzyka, architektura, malarstwo, rzeźba, filozofia, sztuka walki. Od XV w. zaczyna się wspaniały rozkwit teatru. Choć istotnym impulsem do powstania duchowości japońskiej było zetknięcie się z pradawną i wysoko rozwinietą kulturą chińską, to później nabrała ona łatwo rozpoznawalnych oryginalnych cech narodowych.
Panująca na wyspach religia „shinto” („droga bogów”) ukształtowała się jako synteza rozmaitych wątków buddyzmu, taoizmu, konfucjanizmu, rodzimej mitologii animistycznej, politeizmu i kultu przodków. Obecnie jest to swoisty wysoko rozwiniety światopogląd oparty na kulcie ojczyzny i cesarza, na obcowaniu z duchami przodków oraz na czterech fundamentalnych cnotach moralnych: obowiązkowości, pracowitości, wierności i męstwie. Hirohito, panujący obecnie (2010) władca jest sto dwudziestym piątym cesarzem Japonii z dynastii zapoczątkowanej przez króla Jimmu Tenno – Zinmu, który miał panować w latach 660-581 p.n.e. Cywilizacja japońska posiada szereg swoistych cech, nigdzie poza tym nie spotykanych, w szczególności zaś – bezwzględną i niezachwiana wierność odwiecznej tradycji narodowej, państwu i cesarzowi, jak też kult męstwa i mądrości. Ojciec japońskiej filozofii Wang Jang-ming powiadał: „W każdym sercu mieszka mędrzec. Ale ponieważ nie wierzymy w to dość mocno, przeto pozostaje on w nim pogrzebany”.

* * *

Od samego początku moralna i literacka kultura Japonii zawierała łagodne wątki epikurejskie. W twórczości genialnego poety Otomo Tabito (665-731) r.) główne miejsce zajmuje cykl pieśni o winie, który został ułożony podczas wieloletniego zesłania na wyspę Kiusiu.

„O pustych sprawach nie ma co rozmyślać,
Lepiej wziąć czarkę wina,
Niechby nawet pospolitego,
I nic nie myśląc wypić ją do dna.

Niż długo rozprawiać – udając mędrca –
Wielokroć mądrzej,
Popijając wino,
Uronić łzę nad własnym przemijaniem.

Gdy nie wiesz, co się dzieje,
I nie wiesz, co masz zrobić,
Nalej sobie mocnego wina,
Gdyż tylko ono ma wartość na tym świecie.

Wstręt budzą we mnie ci,
Co to udają wielkich mędrców
I nie popijają wina.
Spójrz na nich uważnie,
To przecież są małpy w ludzkim obliczu.

Niech mówią mi o złocie i nefrycie,
Co błyszczą w nocy jako we dnie.
Gdy moje serce wino rozweseli,
Prócz tej radości nic nie trzeba mi.

Gdy marny świat zasmuci serce twoje,
I nie ma obok żadnej bliskiej duszy,
Nalewaj wina, ono cię pocieszy
I samotności ciężką mgłę rozwieje.

Wszystkim żyjącym sądzone ten swiat zostawić,
Po cóż więc się martwić?
Chwilę tylko trwa życie nasze,
Nalewaj wina do czarek, kochana moja!”

To zadziwiające, że tak różne kultury i cywilizacje, jak żydowska i japońska, arabska i rzymska, grecka i chińska jako remedium na rozpacz egzystencjalną i Weltenschmerz proponują właściwie parę identycznych środków: mądrość i wiarę w Boga albo wino i miłość erotyczną!

* * *

W wielu kulturach świata nawet obrzędy religijne były traktowane przez wiernych jako swoista okazja do spotkań towarzyskich. Tak było np. w Japonii w X i XI w., kiedy to buddyzm stał się w tym państwie wyznaniem panującym wśród arystokracji. Ciekawy opis tej obyczajowości podaje Ivan Morris, profesor japonistyki w Columbia University, w książce wydanej w wielu językach pt. „Świat księcia promienistego”. Niewiastom japońskim wieku X wyprawa do świątyni pozwalała od czasu do czasu uciec z czterech ścian domu, oderwać się na chwilę od monotonijnych spraw rodzinnych i rzucić okiem na szeroki, pełen blasku świat zewnętrzny, a nawet zaspokoić swe poligamiczne tęsknoty. Ponieważ znaczna część świątyń buddyjskich położona była w miejscach wyróżniających się szczególnym pięknem krajobrazu, pielgrzymki przekształcały się nierzadko w majówki mające na celu obejrzenia np. kwitnących wiśni u stóp góry Hiei lub podziwianie poświaty księżyca nad jeziorem Biwa. Odwiedziny czy szukanie odosobnienia w odległych świątyniach dostarczały też niekiedy pretekstu i okazji do schadzek miłosnych i takich czy innych przygód. (Kultura moralna Japonii nie zna zbyt ascetycznego i surowego stosunku do spraw erotyki). Dla wielu religia stawała się zwykłą maskaradą. Choć w świątyniach tłoczno bywało od ludzi, pobudki, które skłaniały ich do tych odwiedzin, miały raczej charakter rozrywkowo – towarzyski.. Potwierdza to m.in. następujący, nie pozbawiony ironii fragment z „Notatnika osobistego” pewnej damy z owej epoki (Sei Shonagon): „Kaznodzieja winien być przystojny. Aby należycie pojąć zawarte w kazaniu wzniosłe uczucia, nie wolno spuszczać zeń oka, gdy przemawia; jeśli odwrócimy wzrok, moglibyśmy zapomnieć się i przestać słuchać. Tak więc brzydki kaznodzieja mógłby stać się źródłem grzechu... Nieraz w świątyni spotyka się dwóch panów, którzy dawno już się nie widzieli, a wówczas zdziwienie ich nie ma granic. Siadają więc razem i ucinają pogwarkę, kiwając głowami, wymieniają anegdoty i szeroko rozpościerają wachlarze, tak by mogli skryć za nimi twarze i śmiać się do woli. Bawią się wytwornie przystrojonymi różańcami i rzucają okiem to tu, to tam, krytykują jakiś defekt dostrzeżony w jednym z powozów lub chwalą elegancję innego. Dyskutują na temat nabożeństw, w których ostatnio uczestniczyli, i porównują umiejętności różnych kapłanów w dopełnianiu „obrzędu ośmiu kazań” lub w ofiarowaniu sutr. W tym czasie nie zwracają, rzecz jasna, najmniejszej uwagi na odprawiane właśnie nabożeństwo”. Ivan Morris pisze o tamtej epoce: „Choć dochowując wiary instytucjom buddyjskim „dobrze urodzeni” kierowali się rozlicznymi pobudkami świeckimi, nie wynika stąd bynajmniej, by pozostawali zupełnie nieczuli na intelektualne i duchowe aspekty religii... Każdy wykształcony arystokrata musiał znać tytuły i w ogólnych zarysach treść „Sutry Lotosu” oraz innych ważniejszych pism świętych, a wiedzę tę posiadały także co bardziej kulturalne damy dworu. W rozmowie wplatano od czasu do czasu opowieści i myśli zaczerpnięte z świętych ksiąg, choć starannie unikano pedanterii i hipokryzji”...
Szlachta japońska, czyli samurajowie, w XVI – XVIII w. odgrywała rolę czynnego przywódcy społeczeństwa. Była ona klasą wyższą, świadomą swej genetycznej odrębności i należnych z urodzenia przywilejów: administrowania sprawami państwa i obowiązku oddania życia w obronie ojczyzny i cesarza, jeśli zajdzie tego potrzeba. Upoważnieni do noszenia nazwisk rodowych oraz przypasywania dwóch mieczy, samurajowie mieli w teorii prawo, a w praktyce obowiązek, zgładzenia na miejscu każdego, kto by się poważył okazać im brak uszanowania. Dostęp do stanu samurajskiego został po wojnach zjednoczeniowych zamknięty. Tylko sporadycznie niektórym chłopom lub kupcom przyznawano przywilej nazwiska i miecza. „Chłopów, choć w hierarchii ważności wymieniano ich tuż po samurajach, traktowano w sposób jaskrawie paternalistyczny i z wielką surowością. Do ich powinności należało pozostawanie na roli, nieprzenoszenie się z uprawianej ziemi, skromne życie i pilna praca... Kupców i rzemieślników otaczano opieką ze względu na świadczone przez nich usługi, lecz zamykano w obrębie specjalnych dzielnic miasta, określając licznymi przepisami sposób ich życia i zakres działalności” (J. W. Hall, „Japonia”). Francis Fukuyama uważa, iż kultura japońska (podobnie jak wiele innych kultur Azji) jest w znacznym stopniu zorientowana nie na jednostki, lecz na grupy, poczynając od najmniejszej i najbliższej, czyli rodziny, poprzez rozmaite relacje typu patron – klient w okresie wychowania i kształcenia, a następnie korporację, dla której się pracuje, skończywszy zaś na największej grupie, która jest znacząca dla japońskiej kultury, czyli na narodzie. Tożsamość jednostki w dużej mierze zatraca się w tożsamości grupy: każdy pracuje nie tyle dla swoich bezpośrednich korzyści, ile dla dobra grupy lub grup, do których należy. O jego randze przesądzają w mniejszym stopniu osobiste osiągnięcia, a w większym stopniu osiągnięcia grupy. Jego przywiązanie do grupy ma zatem charakter wybitnie tymotejski: pracuje dla uznania, które przyznaje mu grupa, i dla uznania jej przez inne grupy, nie zaś dla bieżących korzyści materialnych, czyli płacy. W sytuacji, gdy grupą dla której szuka uznania, jest naród, owocuje to nacjonalizmem gospodarczym. „I rzeczywiście, Japonia jest bardziej nacjonalistyczna gospodarczo niż Stany Zjednoczone. Nacjonalizm ów nie wyraża się w jawnym protekcjonizmie, lecz w różnych jego ukrytych formach, na przykład, w utrzymywaniu przez japońskich wytwórców sieci stałych dostawców krajowych oraz gotowości do zapłacenia wyższej ceny za japońskie towary. (...) Podstawową grupą społeczną, której Japończycy winni okazywać posłuszeństwo, jest rodzina, a dobroczynna władza ojca nad dziećmi pierwotnie stanowiła wzorzec, na którym oparły się wszystkie stosunki podległości w społeczeństwie, łącznie z tymi pomiędzy władcą i rządzonymi... Silna rodzina promuje wewnętrzną dyscyplinę i prawość” (Fr. Fukuyama, „Ostatni człowiek”). Można powiedzieć jeszcze bardziej kategorycznie, iż pojęcie osoby ludzkiej w zasadzie nie istniało w dawnym samurajskim systemie praw. Najmniejszą komórką w zbiorowości społecznej była rodzina, pojedyncze zaś osoby istniały jedynie jako jej członkowie – głowa rodu, syn i następca, drugi syn, córka, żona i tak dalej według hierarchii. „Status rodziny i zachowanie jej jako instytucji, do której odnosiły się wszelkie prawa własności i przywileje, stanowiły przedmiot największej troski na wszystkich szczeblach społecznych. Wagę tego problemu dla klasy samurajów ilustruje rozpowszechnienie rytualnego samobójstwa (seppuku), dzięki któremu samuraj mógł zmazać winę, zachowując honor rodowy” (J.W.Hall, „Japonia”). O głębi zasięgu kultu rodziny może świadczyć fakt, że większość szlacheckich (samurajskich) rodzin utrzymywała świątynie przodków, dając także tym wyraz dbałości o honor rodu.

* * *

W Japonii często mówi się o rodzicach, iż tak kochają swe dziecko, że gdyby weszło ono im do oka, nie odczuliby żadnego bólu. Skośnookie maleństwa wolą jednak przebywać na plecach matki, siedząc na specjalnie skonstruowanym płóciennym lub filcowym siodełku. W zimie duża barwna peleryna okrywa zarówno matkę, jak i dziecko, tak iż z ukrycia patrzą ciekawie na świat czarne oczka ulokowane na okrągłej buzi okolonej białym czepkiem. Onbu – tak się nazywa owo noszenie dziecka na plecach, jest w Japonii jakby symbolem milości rodzicielskiej i rodzinnej. Często widuje się tu także babcie i dziadków, dumnie dźwigających na pochylonych plecach słodkie maleństwo. Dziecko japońskie nie jest pozostawiane sobie ani na chwilę, bez przerwy czuwa nad nim ktoś z dorosłych. Zejście z matczynych pleców na ziemię stanowi dla niego pierwszy życiowy szok, jednak radość z samodzielnego poruszania się w wolnej przestrzeni niebawem rekompensuje owo przeżycie rzekomego porzucenia, choć malec nieraz jeszcze usiłuje dostać się na plecy mamie, do owego przytulnego i bezpiecznego siodełka, w którym spędził pierwsze kilkanaście miesięcy swego życia.
Wychowanie dziecka w Japonii nie jest skazane na pomysł i przemysł rodziców, lecz bazuje na uświęconych przez tysiąclecia tradycjach, których podstawą jest szacunek dla godności malutkiego człowieka. Teorytek samurajstwa Jamamoto Cunetomo pisał: „Istnieją reguły wychowania dziecka w rodzinie samuraja. Od pierwszych lat powinno się w nim pochwalać odwagę, nigdy nie drażnić i nie zastraszać. Jeśli zaś dziecko w maleńkości przyzwyczai się bać, będzie dźwigało tę wadę przez całe swe życie. Popełniają błąd ci rodzice, którzy uczą dzieci bania się błyskawicy, zabraniają chodzić po ciemku lub opowiadają o strachach, aby te przestały płakać. Prócz tego, jeśli dziecko wiele besztać, stanie się ono zbyt bojaźliwe.
Powinno się unikać kształtowania w dzieciach złych przyzwyczajeń. Jeśli zaś takie przyzwyczajenie się zakorzeniło, nie pomogą żadne perswazje, dziecko się nie poprawi. Trzeba powoli przyzwyczajać dziecko do dobrych manier i takiejże mowy. Niech ono nic nie wie o zamiłowaniu do dóbr materialnych. Jeśli pod tym względem zostanie wychowane właściwie, cała reszta dokona się sama przez się.
Dziecko wyrośnięte w rodzinie niepomyślnej będzie niegrzeczne. Jest to naturalne. Nawet ptaki i zwierzęta naśladują zachowanie otaczających ich osobników. Prócz tego, stosunki między ojcem a synem mogą ulec zepsuciu na skutek niewłaściwego zachowania się matki. Rodzicielka, która kocha swe dziecko nade wszystko w świecie, i dlatego zawsze skłania się ku temu, by je bronić, gdy ojciec czyni jakąś uwagę. Ale jeśli matka staje w sytuacji konfliktowej po stronie syna, między nim a ojcem nie będzie zgody. Często matka myśli tylko o tym, iż dziecko będzie się nią opiekowało w starości”... Ojciec powinien dodawać synowi otuchy i wiary we własne siły, mówiąc: „Byłoby wyrazem lekkomyślności uważać, że nie potrafisz osiągnąć tego, co osiągnęli wielcy mistrzowie. Oni byli ludźmi, ty zaś też jesteś człowiekiem. Jeśli wiesz, że możesz zostać takim, jak oni, już jesteś na drodze ku temu... Pracuj nad sobą. Jasność umysłu osiąga się dopiero po wielu latach uporczywego wysiłku”...
We wczesnym dzieciństwie japońskiemu dziecku wolno prawie wszystko. Chłopcy więc są z reguły rozbrykani, hałaśliwi, czupurni, „nieznośni”, ale też gdy dorastają, cechuje ich wybujała postawa godności przechodzącej w nadętość, połączona wszelako z absolutną przyzwoitością i uczciwością. Dziewczynki są rozpieszczone, z natury delikatne i miłe; im też bardzo wcześnie zaszczepia się nawyki dobrego tonu, subtelnej grzeczności, jak też czystości i „nieprzystępności”. W wieku sześciu lat japońskie dzieci idą do szkoły, gdzie się zaczyna ciężka harówka, tak naprawdę trwająca już do końca życia. Rodzice przywiązują ogromne znaczenie do sprawy kształcenia swych dzieci, gdyż od tego zależy ich przyszłość. Nauczyciele cieszą się niepodważalnym autorytetem i tutaj nigdy się nie usłyszy ich obmowy czy skarg na nich; obowiązuje zasada „nauczyciel zawsze ma rację”, a taka postawa wychodzi na dobre przede wszystkim uczniom. Od ponad trzystu lat w Japonii obchodzi się 5 maja Święto Chłopca, które jest jednocześnie Dniem Dziecka. Wówczas wywiesza się tysiące powietrznych rękawów i flag z wizerunkiem tłustego karpia, symbolu siły witalnej i energii. Przed południem ojcowie grają z synami w piłkę lub ćwiczą sztukę walki wręcz, obdarowują ich prezentami w postaci mieczy, hełmów i rynsztunku samurajskiego, podręczników etyki rycerskiej, książek z historii Japonii itp. Po południu schodzą się goście na przyjęcie, podczas którego chłopcom wolno spróbować słodkiej sake, a na deser dostaną tradycyjne ciastko fasolowe o wąskim, podłużnym kształcie, zawinięte w liść bambusu. Przed snem, późnym wieczorem matka włoży do kąpieli liść irysu, uchodzący tu od wieków za źródło sił fizycznych i duchowych.
Od niepamiętnych czasów 3 marca obchodzi się w Japonii Hina Matsuri czyli Święto Lalek, będące faktycznie Dniem Dziewczynek, w którym obdarowuje się je tymi własnie zabawkami, składa gościnne wizyty, uczy etykiety itd.
W dniu 15 listopada obchodzi się jeszcze jedno doniosłe święto dzieci zwane Sichigosan, kiedy to rodzice prowadzą trzyletnie, pięcioletnie i siedmioletnie dzieci do świątyń szintoistycznych, aby podziękować bogom za ukończenie przez latorośle tych właśnie wiosen życia i prosić o zdrowie i pomyślność na przyszłość. Trzyletnim dzieciom przestaje się odtąd golić głowy, a siedmioletnie dziewczynki po raz pierwszy otrzymują swe kimono. Po modłach dzieciom kupuje się rozmaite prezenty: słodycze, zabawki, książki itp.
Tak czułe wychowanie jest jednak pod pewnym względem także surowe. Mianowicie w Japonii, gdy dziecko zetknie się z faktem śmierci (np. widzi kondukt pogrzebowy, zmarłego dziadka lub w telewizji akt zabijania) i zapyta rodziców: „czy ja też umrę”, matka nie kluczy i nie kłamie, lecz oświadcza wprost: „tak, ludzie nie żyją długo”. Drastyczny temat nie jest tuszowany ani łagodzony, mały człowiek już od początku swego życia musi znać i akceptować fakt swej własnej śmiertelności, – aby żyć odważnie, sensownie, rozumnie, godnie i odpowiedzialnie, nie uciekając w sferę złudzeń, mitów i konsolacyjnych przekłamań.
Japonię nazywa się też „krajem szczęśliwych starców”, mężczyźni żyją tam przeciętnie 80 lat, a kobiety – 86, tych zaś, którzy przekroczyli lat sto jest kilkadziesiąt tysięcy. Co roku obchodzi się tam Dzień Osób w Podeszłym Wieku, a ich samych otacza na co dzień troskliwa opieka, szacunek i dobrobyt. Nawet w Niemczech ludzie starzy nie żyja w tak komfortowych warunkach. W Japonii się nie bez racji uważa, iż im więcej ludzi starych, tym mądrzejsze jest społeczeństwo jako całość, ponieważ osoby starsze przechowują i przekazują młodszym pokoleniom swą mądrość, doświadczenie i obserwacje dotyczące różnych sfer zycia. Zarówno dzieci, jak i starcy, są w tym państwie otoczeni nie tylko miłością, ale i bardzo istotną opieką finansową ze strony aparatu władzy.
Wypada jeszcze zaznaczyć, iż w Krainie Wschodzącego Słońca mężczyźni i kobiety byli przez wieki traktowani jako istoty radykalnie odrębne i różne, nawet te same choroby w przypadku panów a pań kurowano odmiennymi lekami, wychodząc z założenia, iż fizjologia organizmu męskiego a żeńskiego to dwie dalece niejednakowe rzeczy.

* * *

Prócz kultu cesarza i kultu dzieci Japonię cechuje kult mądrości i wiedzy. Jukio Misima w dziele „Hagakure Niumon” (XX wiek) pisze: „Duchowymi towarzyszami naszej młodości są przyjaciele i książki. Przyjaciele posiadają ciało z krwi i kości i dojrzewają razem z nami. Fascynacje jednego okresu życia z czasem słabną i ustępują miejsca innym dążeniom, które podzielamy z innymi osobami. Coś takiego da się powiedzieć także o książkach. Niekiedy się zdarza, iż sięgamy po książkę, która uskrzydlała nas w dzieciństwie, a później widzimy, że straciła ona w naszym odbiorze na jaskrawości i czarze. Jakby umarła dla nas, stając się tylko wspomnieniem. Jednak podstawowa różnica między książkami a żywymi ludźmi polega na tym, że ksiązki pozostają niezmienne, podczas gdy ludzie się zmieniają. Nawet jeśli księga naszego dzieciństwa długo spoczywała w kurzu na dnie starego pudła, przechowuje ona święcie swą filozofię i charakter. Akceptując lub odrzucając książkę, czytając ją lub nie, nie możemy jej zmienić. Możemy jedynie zmienić nasz stosunek do niej, ale nic ponad to”. Japonia jest jednym z najbardziej czytających i oczytanych krajów świata, obok Niemiec, Francji, Izraela, USA i Rosji. Ze starodawnych ksiąg tego narodu dowiadujemy się, iż obowiązkiem samuraja jest nieustannie doskonalić swój umysł, być rozumnym, ludzkim i przejawiać odwagę. Rozum zaś to nic innego, jak umiejętność prowadzenia sensownej i eleganckiej rozmowy z ludźmi; w konwersacji takiej ma się bowiem rodzić nieskończona mądrość. Człowieczeństwo (humanitaryzm) manifestuje się w tym, co jednostka czyni w stosunku do innych ludzi, a także w tym, czy potrafi właściwie oceniać i należycie traktować zalety bliźnich. (Niestety, w latach około 1910-1945 Japończycy pozwolili sobie wmówić, że są „narodem wybranym” i że nie obowiązują ich żadne normy moralne w stosunkach z rasami „niższymi”. Zaczęli więc uważać resztę ludzkości za przysłowiowe „śmieci genetyczne”, wręcz za bydło, a podczas wojen z Chińczykami i Koreańczykami wycinali żywym mieszkańcom Państwa Środka i Półwyspu Koreańskiego wątrobę i z apetytem ją spożywali krajając kawałki na oczach umierającej ofiary; mniemali, że w ten sposób dodają sobie jeszcze większego animuszu do walki).
Odwaga z kolei to umiejętność zgrzytania zębami i zdecydowane dążenie do postawienia na swoim za wszelką cenę i w każdych okolicznościach. Dążyć do czegoś jeszcze wyższego niż te cnoty, nie ma konieczności. „Sędziwy Mistrz Miecza powiedział co następuje: W życiu człowieka są etapy poznania Nauki. Na pierwszym etapie człowiek się uczy, lecz to do niczego nie prowadzi i dlatego uważa siebie i innych za niedoświadczonych. Taki człowiek jest niepożyteczny. Na drugim etapie będzie on też niepożyteczny, lecz już uświadamia sobie swą niedoskonałość i dostrzega niedoskonałość innych. Na etapie trzecim szczyci się swymi uzdolnieniami, cieszy się z pochwał innych ludzi i smuci się z niedociągnięć swych przyjaciół. Taki człowiek może już być pożytecznym. Na najwyższym zaś etapie człowiek wygląda tak, jakby nic nie wiedział. To są etapy ogólne. Istnieje jednak jeszcze jeden poziom, który jest ważniejszy niż wszystkie pozostałe. Na nim poznaje się nieskończoność doskonalenia się w Drodze i nigdy nie uważa, że się dobiło do celu podróży. Dokładnie zna swe niedostatki i nigdy nie myśli, że osiągnął sukces. Nie ulega pysze i dzięki swej pokorze pojmuje Drogę do końca. Mówią, że Mistrz Jago pewnego razu zauważył: „Nie wiem, jak zwyciężać innych; ale wiem, jak zwyciężać siebie samego”. Ucz się przez całe swe życie. Co dzień stawaj się doskonalszym niż byłeś w przededniu, a następnego dnia – doskonalszym niż dziś. Doskonalenie się nie zna kresu”.

* * *

Wybitny myśliciel Jamamoto Cunetomo (1659-1719) napisał księgę mądrości japońskiej pt. „Hagakure” („O tym, co kryje się w liściach”), rozpoczynającą się zdaniem, które później zostało hasłem lotników kamikadze: „Zrozumiałem, że Drogą samuraja jest – Śmierć”. W dalszym zaś ciągu tego niezwykłego tekstu czytamy znamienne słowa: „W sytuacji „albo – albo” bez wahania wybieraj śmierć. To nie jest trudne. Bądź zdecydowany i działaj. Tylko małoduszni usprawiedliwiają się dywagacjami o tym, że umrzeć nie osiągając celu znaczy umrzeć psią śmiercią. (...) Wszyscy chcemy żyć i dlatego nie dziwi, że każdy chce znaleźć powód, aby nie umrzeć. Lecz jeśli człowiek nie osiągnął celu, a nadal żyje, manifestuje w ten sposób małoduszność. Postępuje niegodnie. Jeśli zaś nie osiągnął celu i zmarł, to naprawdę fanatyzm i psia śmierć. Lecz nie ma w tym nic wstydliwego. Taka śmierć jest Drogą samuraja. Jeśli więc każdego poranka i każdego wieczoru będziesz przygotowywać siebie do śmierci, a żyć tak, jakby twe ciało już umarło, zostaniesz prawdziwym samurajem. Wówczas całe twe życie będzie bez zarzutu i osiągniesz pomyślność w zakresie swej działalności”. W imię szlachetnej pamięci przodków powinno się gardzić swym ciałem i swym rozumem, a w całości poswięcić się ofiarnej służbie obowiązkowi. Nic nie jest wart nawet człowiek obdarzony mądrością i talentami, jeśli obowiązek nie stanowi dla niego wartości absolutnie nadrzędnej. „Ludzie mniemają, że rozmyślając nad złożonymi zagadnieniami mogą się w nich zorientować. Jednak gdy się nad czymś zastanawiają, zjawiają się w ich intelekcie myśli fałszywe. Nie mogą więc podjąć decyzji właściwej, ponieważ w swym osądzaniu sytuacji kierują się dążeniem do własnej korzyści.
Zrzec się głupich myśli i wykształcić w sobie myślenie bezosobowe wcale nie jest łatwo. (...) Ponieważ często polegamy na naszej własnej domniemanej przenikliwości, łatwo stajemy się pazerni, nie słuchamy głosu rozumu, a wówczas zdarzenia przybierają dalece nie najlepszy kierunek. Ludzie zaś widzą, jak ograniczone i niegodne są nasze dążenia.
Ponieważ więc w twych rozważaniach trudno ci pozostać bezstronnym, powinno się zwrócić z prośbą o radę do osoby bardziej doświadczonej. Ta osoba idzie Drogą w tej mierze, w jakiej jest zdolna do udzielania prostych i szczerych rad, nie kierując się przy tym względami swego interesu prywatnego... Rozum takiego człowieka można porównać do drzewa posiadającego mnóstwo korzeni. A jednocześnie spotykamy przecież często ludzi, których zdolności umysłowe przypominają raczej suchy kij wetknięty w ziemię, a nie zielone drzewko”. Nie do każdego więc, nie do pierwszego lepszego powinno się zwracać z prośbą o radę, lecz wyłącznie do ludzi rozumnych i rozsądnych.
Studiujemy podania o ludziach przeszłości, aby pojąć ich mądrość i pozbyć się przyziemnego merkantylizmu”. A gdy nauczymy się myślenia bezosobowego i wierność wespół z obowiązkiem stanie się dla nas wartością bezwzględnie najwyższą, życie nasze będzie sensowne i piękne. „Jeśli komuś doskwiera świadomość, że niepowodzenie okryło jego imię hańbą, pozostaje mu tylko rozpruć swój brzuch. Nie można przecież żyć ciągle czując w sercu upokorzenie, którego nie sposób się pozbyć. Nie powinno się dalej żyć, gdy wiesz, że przegrałeś. Jeśli zaś ktoś będzie się lękał śmierci i będzie nadal żył przez pięć, dziesięć czy dwadzieścia lat, żywiąc nadzieję, że jeszcze jakoś uratuje swą reputację, inni będą wytykać go palcami i wyzywać od tchórza. Po śmierci jego ciało uzna się za źródło zepsucia, jego potomkowie będą się wstydzić, że był ich rodzicem, imię jego przodków zostanie splamione, a wszyscy członkowie jego rodziny – poniżeni. W takim postępowaniu nie ma nic dobrego. (...) Droga samuraja postuluje praktykę śmierci dzień po dniu bez przerwy: rozmyślanie o wydarzeniach, które mogą do niej doprowadzić; wyobrażanie najdostojniejszych sposobów oddania życia; gotowośc do godnego spotkania śmierci... Jakimkolwiek ktoś jest: bogatym czy biednym, młodym czy starym, wysokiego położenia czy niskiego, – wiadomo o nim, że wcześniej czy później umrze. Wszyscy wiemy, że umrzemy, lecz nadal chwytamy się jakiejś gałązki. Wiemy, że nasze dni są policzone, a jednak mniemamy, że inni pomrą przed nami, a myśmy odejdziemy jako ostatni. Śmierć wydaje się ciągle czymś dalekim. Ten sąd nie ma sensu. Ponieważ zaś śmierć zawsze jest obok, powinno się wytężać i działać bez zwłoki”.
Teoretyk samurajstwa Judzan Dajdodzi (1636-1730) w książce „Budo-Sionsiu” („Nauki dla wstępującego na Szlak Żołnierza”) pisał: „Każdy samuraj, wielki czy mały, o wysokiej randze czy niskiej, powinien przede wszystkim myśleć o tym, jak spotkać nieuchronną śmierć. Jaki by on ni był mądry i utalentowany, jeśli jest beztroski i niedostatecznie panuje nad sobą, i właśnie dlatego, stanąwszy znienacka twarzą w twarz ze śmiercią, gubi się – wszystkie jego poprzednie dokonania tracą wszelki sens, a ogół ludzi przyzwoitych będzie nim gardził; na jego pamięci zaś na zawsze pozostanie niezniszczalne piętno hańby.” Gdy samuraj idzie do walki, dokonuje odważnych i wzniosłych czynów, okrywa sławą swe dobre imię, to postępuje tak tylko dlatego, że swe serce nastroił na śmierć. Jeśli jest mu sądzone rozstać się z życiem, a przeciwnik pyta go o imię, musi głośno i wyraziście udzielić odpowiedzi, i z uśmiechem na ustach pożegnać życie, nie okazując najmniejszej oznaki lęku. Jeśli zaś jest ciężko ranny, tak iż żaden lekarz już nie może mu pomóc, to – jak przystoi samurajowi – musi, będąc jeszcze przytomnym, odpowiedzieć na wszystkie pytania dowódców i towarzyszy, opowiedzieć, jak został zraniony, bez wszelkich ceregieli spotkać śmierć. Podczas II wojny światowej Japończycy stoczyli szereg bohaterskich bitew morskich z flotą angłoamerykańską, podczas których z każdej ze stron udział brały setki krążowników, lotniskowców, łodzi podwodnych, fregat, trałowców i korwet. Gdy okręt japoński, podziurawiony przez bomby i pociski przeciwnika zaczynał tonąc, kapitan miał obowiązek do końca pozostawać na pokładzie, ale najczęściej w ostatniej chwili także ocalała część załogi stawała w szeregu przed sztandarem, oddawała mu honory wojskowe i ginęła, nie myśląc o ratowaniu swojej skóry. Przykłady dezercji czy poddania się nie są znane. Dokładnie tak również w okresie pokoju wytrwały samuraj, stary bądź młody, lecz dotknięty chorobą, powinien okazywać twardy charakter i zdecydowanie, spokojnie żegnać swe życie.
Zanim to nastapi, powinno się pożegnać dowódców i podziękować im za doznane dobrodziejstwa, przepraszając niejako także towarzyszy za taki a nie inny wyrok losu. Zwracając się do młodych samurajów powinno się im powiedzieć, że najważniejszymi rzeczami w życiu są honor, wierność i obowiązek, przy których należy zawsze i nieugięcie trwać do końca. Następnie powinno się pożegnać rodzinę i pocieszyć ją uwagą, że wyroki Losu są nieodwołalne, a każdy, kto się narodził, musi też kiedyś nieuchronnie umrzeć. „Przed śmiercią słowa człowieka powinny być słuszne. Jakże żałosny jest ten, kto wciąż nie chce uznać, że jego choroba jest nieuleczalna i wciąż zamartwia się myślami o śmierci; kto się cieszy, gdy mu ludzie mówią, że wygląda lepiej, a martwi się, gdy mówią, że jest z nim gorzej; a przy tym dokucza lekarzom i błaga o nieprzydatne w takich przypadkach modlitwy, wciąż przebywając w stanie niepokoju i zakłopotania. Gdy siły go zostawiają, nikomu nic nie mówi i spotyka śmierć jak pies czy kot. Staje się tak dlatego, że nie chciał on stale pamiętać o śmierci, lecz wciąż od niej uciekał i myślał, że będzie żył wiecznie, chciwie trzymając się swej egzystencji. Ten, kto z tego rodzaju tchórzliwym usposobieniem idzie do boju, nie umrze śmiercią sławną, ukoronowany aureolą wierności; dlatego też żołnierz wypełniony duchem samurajskim powinien umrzeć dzielnie również na własnym łożu”.
W tymże duchu Judzon Dajdodzi kontynuuje w „Budo-Sionsiu”: „Powołaniem mężczyzn – krew... Często zemsta polega na tym, by wpaść do obozu wroga i zostać zarąbanym. To nie jest hańbą. Jeśli zaś myślisz, że powinieneś dokończyć swych spraw, a potem dopiero się zemścić, czas na wymierzenie sprawiedliwości może nigdy nie nadejść... Niech nawet twój wróg ma tysiąc żołnierzy, powodzenie będzie ci towarzyszyć, jeśli wystąpisz zdecydowanie przeciwko nim w zamiarze wytępienia wszystkich co do jednego. Postępując tak, postawisz na swoim... Twój wróg nie ma prawa umrzeć własną śmiercią. Działaj szybko, zdecydowanie i bezwzględnie... Gdy wybije godzina, nie ma czasu na rozterki i wątpliwości... Droga samuraja to przede wszystkim rozumienie faktu, iż nikt nie wie, co się z nim stanie za chwilę. Dlatego we dniu i w nocy trzeba rozważać wszelkie nieprzewidywalne możliwości. Triumf a porażka często zależą od ulotnych okoliczności. Lecz w każdym razie uniknięcie hańby nie jest trudne, wystarczy ku temu – umrzeć. Dążyć do celu musi się nawet wówczas, gdy się wie, że jest skazanym na porażkę. Do tego nie są potrzebne ani mądrość, ani technika. Prawdziwy samuraj nie myśli ani o zwycięstwie, ani o klęsce, lecz tylko o spełnieniu obowiązku i mężnie wychodzi naprzeciw nieuchronnej śmierci. Jeśli postąpisz tak, zbudzisz się ze snu”... Z kolei Jamamoto Cunetomo stwierdza: „Jeśli postanowiłeś zabić człowieka, nie powinieneś szukać okrężnej drogi, nawet jeśli działać bezpośrednio bardzo trudno. Przecież możesz stracić moc ducha, dogodna chwila minie i nie osiągniesz sukcesu. Dlatego najlepiej od razu rzucić się na wroga i wykończyć go”. Gdy na statku sługa pewnego samuraja posprzeczał się, a potem pobił z jednym z marynarzy, pan zaś usiłował ich rozdzielić, Jamamoto Cunetomo uważa: „Pan musiał spokojnie zbliżyć się do sługi i marynarza i zarąbać obydwu mieczem na miejscu”.
Wychowani w tym duchu żołnierze japońscy podczas wojny ze Związkiem Sowieckim na terenie Mongolii i Chin w latach 1937-1939, mimo iż ilościowo kilkakrotnie mniej liczni, siali panikę w szeregach przeciwnika. Czerwonoarmiści po prostu uciekali z pola walki, bo w walce na bagnety Japończycy przewyższali ich o całe niebo, jeśli chodzi o przygotowanie psychologiczne i fizyczne. Dopiero zmasowane bombardowania z powietrza spowodowały fizyczną śmierć samurajskiego korpusu ekspedycyjnego i przechyliły szalę zwycięstwa na rzecz Rosjan nad jeziorem Hasan i Chałchingoł. W ten sam sposób pokonano Armię Kwantuńską w sierpniu 1945; Amerykanie zaś zmusili Japończyków do bezwarunkowej kapitulacji dopiero na skutek barbarzyńskiego zbombardowania atomowego spokojnych miast Hiroszimy i Nagasaki, kiedy to zginęło w okamgnieniu ponad 300 tysięcy pokojowej ludności. Wielką sławę zyskali sobie podczas II wojny światowej kamikadze („boski wiatr”), ochotnicze załogi samolotów japońskich, które kierowały swe maszyny na cele nieprzyjaciela (okręty itd.), a lotnicy ginęli bohaterską śmiercią samobójczą. Japoński oficer mógł trafić do niewoli jedynie jeśli był zraniony lub kontuzjowany i nie mógł walczyć. O ratowaniu życia przez zdradliwe i tchórzliwe zdanie się na łaskę wroga w tej kulturze nawet mowy być nie mogło. Tak piękna postawa żołnierska była skutkiem wychowania młodzieży na ideałach tradycji samurajskiej.

* * *

Podstawą kultury i życia Japończyków było przez setki lat „busido” – kodeks honorowego postepowania, oparty na zasadach godności, odwagi, wierności, pogardy śmierci, bezwzględnej obowiązkowości. Francis Fukuyama określa busido jako etykę klasy samurajów i powiada, że była to „arystokratyczna ideologia wojowników, która stawiała na piedestale narażenie życia, zachęcała wszakże nie do „pańskiej” bezczynności, lecz do ascetyzmu, oszczędności i nade wszystko – edukacji”... Cytowany powyżej Judzan Dajdodzi pisał: „Samuraj powinien przede wszystkim stale pamiętać – pamiętać dniem i nocą – że musi umrzeć. To jest dlań najważniejsze. Jeśli będzie zawsze o tym pamiętał, przeżyje swój żywot zgodnie z zasadami wierności i synowskiego oddania sprawie, uniknie niezliczonych nieszczęść i zła, uchroni się przed chorobami i nedzą, będzie cieszył się długim życiem. Zostanie wyjatkową osobowością, obdarzoną wspaniałymi właściwościami. Przecież życie i tak jest ulotne, podobne do kropli rosy wieczornej i do szronu porannego. Tym bardziej jest takim życie zołnierza”... Nie warto myśleć o dniu jutrzejszym, gdyż on w ogóle może nie nastąpić. Każdą chwilę życia uważać za ostatnią. Patrząc w oblicze bliskich czuć, że widzi się ich po raz ostatni i nigdy więcej ich nie spotka. Ważne jest tylko poczucie obowiązku, posłuszeństwo swemu przeznaczeniu, wierność nie znająca wahań i wątpliwości. Jeśli wszelako samuraj zapomni o śmierci, stanie się beztroski i nieostrożny, będzie wypowiadał zdania obrażające innych ludzi i da w ten sposób powód do sprzeczek i zaczepek. Jeśli będzie chadzał tam, gdzie się bawi tłum, może się zetknąć z jakimś głupcem szukającym zwady i zostanie wciągnięty w spór, zanim się spostrzeże. Wówczas może zostać zabity, jego imię zostanie splamione, a krewni narażeni na zarzuty. Te i inne nieszczęścia spadają na człowieka, gdy nie pamięta o śmierci. Ten zaś, kto jest prawdziwym samurajem, zwracając się do kogoś lub komuś odpowiadając, starannie waży kazde słowo i nie wdaje się w bezsensowne polemiki. Samuraj nikomu nie pozwoli wciągnąć siebie do pułapki, w której może znaleźć się w sytuacji bez wyjścia, i dlatego unika zarówno wątpliwego towarzystwa, jak i wszelkich przykrych niespodzianek. „Zarówno osoby wywyższone, jak i należące do klas niższych – jeśli nie pamiętają o śmierci – manifestują skłonność do niezdrowego nadmiaru w jedzeniu, piciu wina, obcowaniu z kobietami; umierają też przedwcześnie od chorób wątroby i śledziony, a nawet póki żyją ich istnienie jest niepotrzebne. Ci natomiast, którzy zawze mają przed oczyma oblicze śmierci i pamiętają o przemijaniu i względności wszystkich rzeczy, są silni i zdrowi w młodości, a ponieważ dbają o swój stan, są umiarkowani w jedzeniu i piciu, powściągliwi i skromni we wszystkim, choroby ich nie wysuszają, a ich życie jest długie i piękne”.
Samuraj powinien prócz tego być ciągle zajęty pożytecznymi sprawami społecznymi, jak i osobistymi. Gdy jednak znajdzie nieco czasu dla siebie, aby pobyć w ciszy, niech się poswięca medytacjom o przemijaniu wszystkiego i o śmierci.

* * *

„W busido są trzy właściwości o pierwszorzędnym znaczeniu: wierność, poprawne zachowanie (sprawiedliwość) i odwaga. Mówimy o żołnierzu wiernym, sprawiedliwym i odważnym, i tylko ten, kto posiada te wszystkie cnoty, jest wojownikiem najlepszym”. Łatwo go rozpoznać także poza polem walki: jest oddany swemu panu (zwierzchnikowi, a zwierzchnikiem wszystkich Japończyków jest cesarz) i pełen uszanowania w stosunku do swych rodziców. Gdy zdarzy mu się wolna chwila, wykorzystuje ją w celu samokształcenia poprzez lektury oraz do doskonalenia się w sztukach walki. Będzie twardo unikał próżnowania i uważnie wydawał każdy grosz, gdyż samuraj wydaje wiele tylko tam, gdzie jest to konieczne. Nie uczyni też niczego, co by było sprzeczne ze wskazówkami zwierzchnika lub było pogardzane przez rodziców, i to niezależnie od tego, jakie są jego własne zamierzenia. Tak więc przede wszystkim marzy o tym, by dokonać jakiegoś wybitnego czynu; dlatego temperuje siebie w jedzeniu, piciu wina i w fascynacji kobietami – w tej największej ułudzie dla człowieka, aby zachować swe ciało zdrowym i silnym. W tych, jak i we wszystkich innych sprawach, wstrzemięźliwość stanowi podstawę cnoty męstwa. Mężny bowiem jest nie tylko ten, kto zwycięża wroga, ale przede wszystkim ten, kto potrafi w każdej sytuacji zachować przytomność umysłu i chłodne panowanie nad samym sobą. Tego można się uczyć od innych ludzi. Ten zaś, kto jest niewrażliwy na wskazówki swego przełożonego i na nauki rodziców, skazany jest na bezsensowne błądzenie po manowcach, czyni to, czego czynić nie powinien, i na pierwszym miejscu stawia swe własne chęci. Taki lubi uciąć drzemkę na ranku i po południu, a do nauki żywi niechęć szczególną. Traci dowolne pieniądze na wystawne uczty, rzuca na wiatr swe wynagrodzenie i oddaje w zastaw oszczędności rodziców, nie myśląc o dniu jutrzejszym. Tam zaś, gdzie rzeczywiście powinno się poczynić wydatki, jest skąpy i nie dba nawet o to, by wypolerować pozostałą po ojcu zbroję. Nadwyrężone przez hulanki i nieróbstwo zdrowie uniemożliwia mu należyte pełnienie zobowiązań wobec zwierzchnika; i nic go nie obchodzą zmartwienia jego rodziców. Je i pije za wiele, zbyt dużo uwagi poświęca niewiastom; a taka lekkomyślna trata sił i czasu wynika ze słabego i niewyrobionego umysłu, niezdolnego do narzucenia sobie samodyscypliny. W ten sposób można rozpoznać człowieka małodusznego, nawet wówczas, gdy w bezruchu siedzi na dywaniku w swoim domu.
Na wojnie czy w czasie pokoju – samuraj zawsze myśli tylko o spełnieniu obowiązku, a nie o własnych zamiarach, interesach i ambicjach. Czy dokonuje czegoś wielkiego i godnego chwały, o tym on sam sądzić nie powinien. Wystarczy, iż sumiennie spełni swój obowiązek, a nic nie zmusi go do wyrażania swego niezadowolenia.

* * *

Kto rodzi się samurajem, powinien dokładnie się stosować do nakazu synowskiego uszanowania względem rodziców. Gdyby nawet urodził się jako dziecko wyjątkowo uzdolnione, pojętne i dobre, a zabrakło mu szacunku do ojca – na nic wszystko, ponieważ busido („szlak żołnierza”) wymaga, aby zachowanie człowieka było poprawne zawsze, we wszystkim i pod każdym względem. Jeśli nie będzie przezorności we wszystkim, nie będzie też zrozumienia tego, co należne. Ten zaś, kto nie rozpoznaje swej powinności, nie może nazywać się samurajem. Samuraj zdaje sobie sprawę z tego, że rodzice obdarzyli go życiem, i że jest on cząstką ich ciała i krwi. A właśnie z nadmiernie wygórowanego mniemania o sobie rodzi się nieraz brak poszanowania dla rodziców.
Wobec nikogo nie jesteśmy aż tak zobowiązani, jak względem ojca i matki. Dlatego, jakbyśmy wiele ni czynili dla nich jako dzieci, zawsze jest to niewystarczające. „Nawet jeśli rodzic jest zły, zgorzkniały i kapryśny, jeśli ciągle burczy i powtarza, że wszystko w domie stanowi jego własność, jeśli nie daje dzieciom nic i nie licząc się z ograniczonymi zasobami rodziny, wciąż domaga się napoju, jedzenia i odzieży; jeśli spotykając ludzi mówi: „Mój niewdzięczny syn jest beztroski i dlatego prowadzę tak żałosny tryb życia; nikt nie może nawet wyobrazić, jak ciężkie jest moje życie!” – poniżając w ten sposób własne dzieci przed obcymi osobami, to nawet takiemu nieużytemu rodzicowi powinno się okazywać poszanowanie, i nie manifestując żadnych objawów rozdrażnienia, potakiwać jego złemu usposobieniu i pocieszać go w jego starczej niemocy. Poświęcać wszystkie swe siły takiemu rodzicowi – oto prawdziwie synowski szacunek”. Tak postępujący młody samuraj, również gdy się znajdzie w służbie wojskowej, nie będzie szukał własnej korzyści, lecz pozostanie wierny krajowi nie tylko w okresie pomyślności, ale i w chwili klęski, i będzie bronił swego dowódcę do ostatniej kropli krwi, uważając swe życie za coś bez znaczenia w porównaniu z zachowaniem wierności żołnierza. „Nie sposób sobie wyobrazić, aby ktoś, kto nie szanuje swego rodzica, był wierny swemu przełożonemu; ponieważ ten, kto nie jest zdolny do spełnienia synowskiego obowiązku względem własnych rodziców, którzy dali mu życie, nie będzie z oddaniem służył swemu panu, z którym go nie łączą więzy krwi, z uwagi na sam tylko szacunek. Gdy taki syn wstępuje do służby swemu suwerenowi, będzie osądzał wszelkie jego wady, a gdy coś się mu nie spodoba, zapomni o wierności i zniknie w chwili niebezpieczeństwa lub wręcz zdradzi swego pana i podda się wrogowi. Przykłady tak haniebnego zachowania można znaleźć we wszystkich czasach i powinno się go z pogardą wystrzegać”.
Ponieważ samuraj należy do jednej z czołowych klas społecznych, a jego powołaniem jest sprawowanie rządów, powinien być dobrze wykształcony i rozumieć istotę rzeczy. Dlatego w rodzinach samurajskich, gdy chłopiec podrośnie i ma 7-8 lat, trzeba zapoznać go z „Czworoksięgiem”, „Pięcioksięgiem” i „Siedmioksięgiem”, jak też nauczyć kaligrafii i znaczenia hieroglifów. Potem, gdy skończy 15-16 lat, należy nauczyć go strzelania z łuku, jazdy konno i wszystkich innych umiejętności należących do kanonu sztuki wojskowej. Brak wykształcenia u dziecka jest niewybaczalnym błędem rodziców. Samych dzieci trudno o to winić; jest to bezwzględna wina rodziców, którzy, powodowani własną ciemnotą lub niedbalstwem, nie wykazują prawdziwej miłości do dzieci, przejawiającej się w dbaniu o ich wyrobienie umysłowe, a tym samym o ich przyszły los.
Z dawnych czasów wielu młodych samurajów udawało się do buddyjskich klastorów, gdzie – wędrując od jednego ośrodka kultu i kultury do drugiego, od jednego nauczyciela do kolejnego – uczyli się mądrości, biegłości w piśmie, umiejętności kierowania sobą i ludźmi, praktycznej cnoty i sztuki medytacji. Nigdy też nie zaprzestawali samodoskonalenia się, uważali, że uczyć się powinno przez całe życie. Samurajów, którzy oddawali się próżnowaniu, nie szanowano i uważano za osobników pustych i bezwartościowych. Za godne i zasługujące wszelkiej pochwały uchodziło nabywanie i gromadzenie starych ksiąg, rękopisów, map, jak też ich studiowanie i badanie. „Samuraj powinien stale czytać dawne kroniki, aby umocnić swój charakter... Samuraj musi umrzeć, dlatego zaś jego celem jest – umrzeć tak, aby swym wielkim męstwem zadziwić zarówno przyjaciela, jak i wroga, aby nad jego śmiercią ubolewali przełożeni i dowódcy, aby jego sławne imię pozostało w pamięci przyszłych pokoleń. Inny los spotyka godnego pogardy tchórza, który idzie do natarcia jako ostatni, a cofa się jako pierwszy, który chowa się za plecami swych towarzyszy, żeby się uchronić przed strzałami. Zabity przez zabłąkany pocisk, pada i umiera jak pies, a jego towarzysze mogą go wdeptać w błoto. To stanowi największą hańbę dla samuraja. O tym powinien on rozmyślać dniem i nocą i nigdy nie zapominać...
Najbardziej godni potępienia są ci, którzy z nadętym wyglądem piastują wysokie urzędy i hańbią je, ponieważ nie mają ani koniecznej wiedzy, ani odpowiednich uzdolnień. Są też niesłychanie szkodliwi, gdyż przez nich są wystawione na szwank dobre imię, majątek i życie obywateli”... Judzan Dajdodzi dalej powiada: „Uważa się, że postępować słusznie i czynić dobro jest trudno, a postępować niesłusznie i czynić zło – łatwo i przyjemnie; dlatego wielu skłania się ku temu, co niesłuszne i złe, oraz nie lubi tego, co słuszne i dobre. Lecz być niestałym i nie odróżniać tego, co dobre, od tego, co złe, to cecha głupców. Czynić zaś świadomie zło to cecha niegodziwców. Dlatego ten, kto widzi różnicę między dobrem a złem, lecz postępuje niewłaściwie, nie jest samurajem, będąc istotą nieokrzesaną i gburowatą. Wynika to z braku umiejętności kierowania samym sobą. A jeśli spojrzeć głębiej, to się okaże, iż korzeniem wszelkiego zła jest tchórzostwo”.
Powinno się postępować honorowo z obawy przed wstydem, jaki wynika z postepowania haniebnego. Aby uniknąć pogardy, powinno się postępować zawsze słusznie. Wówczas stanie się to naszym przyzwyczajeniem, a z biegiem czasu stałą skłonnością. „To samo dotyczy męstwa. Kto się urodził odważnym, spokojnie idzie do boju pod pociski i kule. Pełen wierności i poczucia obowiązku, uczyni ze swego ciała cel i będzie się śpieszył, aby przez swą wyjątkową dzielność dać innym przykład do naśladowania. Z drugiej strony, może być też i taki, któremu na widok niebezpieczeństwa trzęsą się kolana i drży serce, lecz idzie do przodu, ponieważ się wstydzi, aby nie okazać się wśród swych towarzyszy jedynym, kto się cofnął i przez to stracił twarz. Tak umacnia swe zdecydowanie i rusza za odważnym. Choć jest znacznie słabszym od tego, kto się mężnym urodził, po kilku bitwach się przyzwyczaja, z biegiem czasu jego odwaga się wzmacnia i staje się żołnierzem pod żadnym względem nie ustępującym temu, kto się odważnym urodził. Dlatego czynienie tego, co słuszne i dobre, nie ma innego początku i źródła niż poczucie wstydu. Jeśli człowiek mówi o tym, co niewłaściwe, że to nie ma znaczenia i postępuje niesłusznie, a także gdy widzi tchórza i mówi, że to nie ma znaczenia – jakże można takiego nauczyć?” W rozdziale „Poczucie wstydu” znajdujemy sugestię, iż młodzi samurajowie nigdy nie powinni nawet mówić o korzyści lub stracie materialnej, o cenach, o sprawach miłosnych. Ich obowiązkiem jest poznawanie pradawnych ideałów moralnych, nawet jeśli nie są oni w stanie ich osiągnąć: „Nawet gdy ktoś ma złamany nos, a jednak potrafi nim oddychać, wszystko jest w porządku”.
Samurajowie pełniący bezpośrednio służbę wojskową powinni perfekcyjnie opanować sztukę fechtunku, jazdy konno, strzelania, walki wręcz oraz stale się ćwiczyć w dyscyplinie, samokontroli i nieustępliwości. Zarówno oni, jak i samurajowie urzędnicy, – gdy w państwie zostaje zakłócony porządek, wybucha wojna lub rozruchy – natychmiast porzucają formalistyczne wymagania etykiety, zrzucają szaty ceremonialne i stają przy swoim zwierzchniku w pełnej zbroi, gotowi do walki i do wykonania każdego rozkazu dowódcy. Każdy samuraj, niezależnie od pełnionych funkcji, jest przede wszystkim doskonale wykształconym i świetnie wyszkolonym członkiem stanu rycerskiego, którego zadanie stanowi kierowanie sprawami państwa i jego obrona przed wszelkimi możliwymi do przewidzenia zagrożeniami. Według Judzana Dajdodzi „rzeczą najważniejszą jest, że samuraj nigdy nie może zapomnieć o pielęgnowaniu w sobie ducha walki – w każdej chwili i w każdych okolicznościach. Nasz kraj różni się od innych tym, że nawet najpośledniejsi spośród ludzi, chłopi, handlarze i rzemieślnicy, przechowują w swych domostwach stare, zardzewiałe miecze – w czym się manifestuje żołnierski duch wielkiego Imperium Japońskiego... Nawet najmniejsi spośród sług samurajów zawsze powinni mieć przy sobie krótki miecz. Najbardziej zaś wierni zachowują tępy lub drewniany miecz nawet podczas zażywania gorącej kąpieli. I jeśli tak się postępuje nawet we własnym domu, na ileż bardziej jest to konieczne, gdy gdzieś się wyprawiasz, przecież w drodze zawsze można się natknąć na pijaka czy głupca, który nie omieszka wszcząć sprzeczkę. Dawne przysłowie powiada: „Wychodząc z swego domu, zachowuj się tak, jakbyś szedł na spotkanie z wrogiem”. Jeśli jesteś samurajem i nosisz przy pasie miecz, nigdy nie możesz zapomnieć o duchu walki. Wówczas twój rozum skoncentrowany będzie na śmierci. Samuraj zaś, który nie posiada ducha walki, podobny jest do chłopa lub handlarza, przebranego za wojownika, nawet gdy u boku jego wisi miecz”.
Jeśli samuraj ma wolny czas i nie pełni w tej chwili bezpośrednich obowiązków służbowych, nie może próżnować, lecz powinien czytać lub doskonalić się w piśmie, studiując historię starożytną oraz zasady dobrego wychowania i sztukę prowadzenia działań bojowych.
Wymagania higieniczne busido w stosunku do samurajów pełniących funkcje urzędnicze polegają na obowiązku mycia rąk i nóg rano i wieczorem, oraz codziennego brania gorącej kąpieli. Każdego ranka samuraj porządkuje swe włosy i się goli; zawsze jest ubrany odpowiednio do wymogów ceremoniału, ma przy sobie dwa miecze i wachlarz przywiązany do pasa, Przyjmując gościa, zachowuje się zgodnie z normami etykiety i unika pustych rozmów. Nawet miseczkę z ryżem lub filiżankę herbaty bierze się do rąk w odpowiedni sposób, bardzo uważnie unikając najmniejszego nawet niedbalstwa. „Ponieważ wszyscy samurajowie znajdują się w służbie, a ich obowiązek polega na tym, by niszczyć buntowników i rozbójników, jak też mieć w pieczy spokój i bezpieczeństwo trzech stanów społecznych, nawet najpośledniejszy spośród noszących to miano nie powinien popełniać przestępstw lub niesprawiedliwości przeciwko tymże stanom. A więc nie może wymagać od chłopów większego niż zwyczajny podatku i nie powinien siłą zmuszać ich do świadczenia mu usług. Nie może zamawiać u rzemieślnika jakiejś rzeczy, a potem odmawiać zapłacenia za nią; nie ma też prawa zabierać rzeczy mieszczanom i kupcom lub zmuszać ich do zbyt długiego czekania na spłacenie przezeń należności. Najbardziej zaś haniebne i prostackie byłoby dla samuraja pożyczanie pieniędzy pod procent, czyli lichwa, i gromadzenie w ten sposób majątku.
Należy zawsze być uważnym w stosunku do ludzi, współczuć chłopom w swych posiadłościach i nie czynić szkód rzemieślnikom. Nawet gdy nie ma możliwości natychmiastowego zwrotu długów mieszczanom i kupcom, powinno się je od czasu do czasu spłacać po częściach, aby nie wpędzać owe stany w nędzę. Samuraj, którego obowiązkiem jest karanie grabieżców i rozbójników, nie może kroczyć drogą tychże zbrodniarzy”.

* * *

Życiowo doniosłą umiejętność stanowi sztuka dobierania sobie przyjaciół. „Rzeczą dla samuraja znajdującego się w służbie najważniejszą jest obcowanie i nawiązywanie przyjaźni wyłącznie z tymi spośród towarzyszy, którzy są odważni, mądrzy i cieszą się dobrą opinią. Lecz ponieważ takich ludzi jest niewielu, powinno się spośród szeregu współtowarzyszy wybrać jednego, na którym w razie konieczności można będzie bezwzględnie polegać. W sumie nie powinno się wybierać bliskich przyjaciół spośród tych, których się lubi i z którymi wspólnie się bawi, pije, je czy podróżuje. Ponieważ jeśli jednemu z nich okaże się więcej sympatii i życzliwości, i szczególnie zbliży go do siebie, mniemając, iż zostanie on wesołym i dobrym kolegą, inni mogą być skłonni do tego, aby się zachować w sposób nie licujący z mianem samuraja: nie będą zachowywać ceremonii, usiądą naprzeciwko siebie w zbyt swobodnych pozach, będą wieczorami wyśpiewywać piosnki i ballady, obcować ze sobą w przesadnie poufały sposób i sprzeczać się z powodu błahostek. Tego rodzaju niechwalebny brak godności wykazuje, że choć niektórzy wyglądają jak samurajowie, ich serca są jak u bezdomnych włóczęgów.
W żadnym razie nie powinno się wyświadczac komukolwiek pomocy bez poważnych ku temu powodów; mieszać się do spraw, które są bez znaczenia; brać na siebie zobowiązania, które nie mają z naszą osobą nic wspólnego. Nawet jeśli sprawa w jakimś stopniu dotyczy także ciebie, lepiej pozostać na uboczu, jeśli nikt cię nie prosi o wmieszanie się. Nawet bowiem mało znaczące kwestie, już nie mówiąc o doniosłych, mogą spowodować, że nie będziesz mógł wycofać się nie wystawiając na szwank swego życia. Dlatego samuraj nie powinien bez konieczności brać na siebie tych czy innych zobowiązań. Gdy jest on proszony o uczynienie jakiejś przysługi, musi najpierw zastanowić się, co ma uczynić, a jeśli uzna sprawę za wątpliwą lub go nie dotyczącą, natychmiast odmówić. Ten bowiem, kto bez namysłu bierze na siebie jakieś zobowiązania, a nie potrafi potem z nich się należycie wywiązać, zyskuje sobie opinię osobnika lekkomyślnego i niepoważnego. Udzielać rad i wypowiadać sądy powinno się również po starannym namyśle. Wszystko bowiem, co wychodzi z ust samuraja, powinno być wyważone i logiczne. Gdy się zaś nie chce zabierać głosu w jakiejś kwestii, wystarczy powiedzieć, że się nie ma swego zdania w tym temacie i nie chce go omawiać.
Jeśli jednak się bierze udział w wymianie zdań, najlepiej mówić to, co się myśli, jak też wypowiadać się wprost, klarownie i krótko, bez ogródek i wykrętów, nie dbając o to, czy inni czasem nie zareagują na nasze słowa niezadowoleniem i oburzeniem. Nie wolno bowiem odwracać się od tego co prawdziwe, czy zgadzać się z tym co nierozumne, mając na celu uniknięcie zwady. Zawsze też powinno się brać na siebie odpowiedzialność za swe słowa i nie wykręcać się sianem, jak to zwykli czynić osobnicy nikczemni i tchórzliwi”.
Samuraj będący w służbie czynnej musi żyć dniem dzisiejszym i nie dbać o jutro, gdyż jeśli dzień po dniu gorliwie i dokładnie pełni swój obowiązek, tak iż nic nie pozostaje niedokonane, nie musi niczego żałować i nic sobie zarzucać. Nieszczęście nadchodzi wówczas, gdy ludzie pokładają nadzieję w przyszłości, stają się leniwi, próżni i pozwalają swym sprawom wyśliznąć się z rąk; kiedy to po długich dywagacjach odkładają pilne sprawy, nie mówiąc już o mniej ważnych, mniemając, że będą mogli załatwić je jutro. Przekładają też na barki jeden drugiego obowiązek czynienia tego czy owego, czynią sobie nawzajem rozmaite zarzuty i czekają, aż ktoś za nich wszystko załatwi; gdy się zaś to nie staje, jeśli pomóc nie ma kto, porzucają sprawy niedokończone, tak iż zbiera się ich w końcu niezliczone mnóstwo. Ten błąd zachodzi dlatego, że ludzie polegają na przyszłości, czego powinno się ze wszech miar unikać. Wszystko trzeba robić natychmiast, zachowując zasady dokładności i skrupulatności, żadnej sprawy nie odkładać na czas przyszły.
„Samurajowie będący w służbie czynnej powinni zawsze być oszczędni, lecz przy tym nie oszczędzać na utrzymaniu domu. Ci, którzy mają wielkie dochody, muszą szybko zmienić swe wydatki, gdy zauważą, że żyją ponad stan. Zachowując się uważnie, potrafią poczynić różne drobne oszczędności, które niebawem umożliwią rozliczenie się z długami... Kłopoty finansowe zmuszają nieraz nawet ludzi o bardzo dobrej reputacji do popełniania nieuczciwych czynów, sprzecznych z ich naturą. Dlatego trzeba zawczasu podjąć decyzję o życiu oszczędnym, takim, na jakie pozwalają posiadane środki; być bardzo uważnym, aby nie ponieść zbędnych strat, a pieniądze wydawać tylko tam, gdzie jest to konieczne”. Musi się również uważać na to, aby nie wpaść w żądzę zdobywania brudnych dochodów i nie postradać niepostrzeżenie wszelkiej godności. Tacy ludzie zatracają nieraz wszystkie odruchy z wyjątkiem instynktu zbieractwa. To, co oni czynią, nie jest jednak oszczędnością, lecz skąpstwem i zachłannością, które to cechy są do twarzy chłopom i handlarzom, nie zaś szlachcicom. Jeśli bowiem samuraj odkłada wszystkie pieniądze i nie chce ich wydawać, o ileż bardziej kurczowo będzie się trzymał swego bez porównania droższego życia. Taki nie będzie odważnym żołnierzem. Dlatego dawni mędrcy Chin i Japonii uważali, że skąpstwo stanowi jakby odmianę tchórzostwa.
I jeszcze jedno ważne spostrzeżenie: Samuraj będący w służbie nigdy nie może potajemnie potępiać, obmawiać czy wyśmiewać błędów swych towarzyszy lub przełożonych, które dostrzegł lub o których słyszał. A to dlatego, że człowiekowi nie jest dane zrozumieć, na ile on może się w takich rzeczach mylić lub ich nie pojmować. Może też tak się stać, że jutro będziemy potrzebować życzliwości, a nawet pomocy, tych osób, których wczoraj za ich plecami obmawialiśmy i krytykowaliśmy. Taka zmiana tonu z oszczerczego na przyjacielski przynosi wielką hańbę temu, kto postępuje w ten sposób. Nigdy więc nie wolno nikogo obmawiać, obwiniać, krytykować i potępiać. Dotyczy to również członków rodziny. „Jeśli samuraj jest niezadowolony z jakichś postępków swej żony, powinien z pomocą rozumnych dowodów przekonać ją do swych racji. Przy tym w sprawach drobnych lepiej być w stosunku do niej cierpliwym i wyrozumiałym. Lecz jeśli żona zachowuje się nagannie i widać, że nie będzie z niej żadnego pożytku, lepiej się z nią rozwieść i odesłać ją do jej rodziców. Jeśli jednak samuraj tego nie czyni i nadal trzyma ją w swym domu, tak iż ludzie do niej się zwracają z uszanowaniem, a on na nią pokrzykuje i poniża obraźliwymi przezwiskami, – zachowuje się jak zbir, najemnik, jak czerń, zamieszkująca plebejskie dzielnice miasta. A to nie licuje z godnością samuraja. Jeszcze mniej jest mu do twarzy chwytać za miecz i wygrażać żonie pięścią. Jest to odwaga, na którą decyduje się tylko samuraj tchórzliwy. Przecież dziewczyna urodzona w domu samurajskim, która osiągnęła wiek małżeński, nigdy – gdyby była mężczyzną – nie ścierpiała, że ktoś grozi jej pięścią. Tylko dlatego, że urodziła się jako dziewczyna, nie pozostaje jej nic innego, jak się pogodzić z losem i wylewać łzy w ukryciu. Odważny samuraj nigdy nie grozi temu, kto jest od niego słabszy. Ten zaś, kto lubi i czyni to, czym gardzi człowiek odważny, słusznie jest zwany tchórzem”.

* * *

W dawnych księgach japońskich czytamy sformułowania jakże podobne do mądrościowych ksiąg Syracha i Koheleta: „Słusznie postępuje ten, kto traktuje świat jako marę senną. Gdy ci się przyśni koszmar, budzisz się i mówisz sobie, że to był tylko sen. Powiadają, że nasz świat niczym się od takiego snu nie różni. Wszystko na tym świecie jest marnością, lecz ludzie często o tym zapominają. (...) Na tym świecie nieokreśloności nie można być pewnym niczego, nawet teraźniejszości...I nie ma nic prócz bieżącej chwili... Wszystko jest tylko przedstawieniem teatru lalek... Zaiste, życie człowieka trwa tylko jedną chwilę, trzeba więc żyć tak, jak chcesz, i czynić to, co chcesz. Byłoby głupstwem żyć w tym, podobnym do mary sennej, świecie robiąc tylko to, co ci się nie podoba. Lecz nie wolno tego mówić ludziom zbyt młodym, ponieważ oni mogą to zrozumieć niewłaściwie i wielce sobie zaszkodzić”. Filozoficzny dystans do życia, do tzw. rzeczywistości, stanowił swego rodzaju cnotę intelektualną Japończyka. Choć przecież nie są mu obce rozterki, obawy, lęki i nadzieje, związane z faktem przemijania. Poeta Otomo Jakamoti (718-785 r.) w wierszu „Modlitwa o długie życie” pisał:

„Choć wiem, że próchnem nasze ciało,
Podobne pianie jest na wodzie,
A jednak proszę Ciebie, Dobry Boże,
Daj życie długie, wieczne, jeśli możesz”.

* * *

Wybitnym intelektualistą był, jak już stwierdziliśmy powyżej, Jamamoto Cunetomo, który m.in. zaobserwował, iż każdy człowiek głęboko odczuwa różnicę między sobą a innymi, kryje więc często w sercu nieżyczliwość i spiera się z innymi, gdy w jego duszy nie dostaje współczucia. Jeśli zaś jest z natury zdolny do współodczuwania z innymi ludźmi, nie będzie z nikim konfliktował. „Zawiść, gniew i głupota są wadami, które łatwo dostrzec. Jeśli na świecie dzieje się coś złego, przyjrzyj się uważnie, a zobaczysz, że nie obeszło się tam bez tych trzech ułomności. A gdy starannie się przyjrzysz ludzkim zaletom, spostrzeżesz, iż są one nieoddzielne od mądrości, człowieczeństwa i odwagi... Zalety każdego człowieka są widoczne na pierwszy rzut oka. Są zalety wyglądu zewnętrznego i są zalety spokoju. Są zalety lapidarnych słów i nienagannych manier. Są zalety dostojnego postępowania i zalety głębokiego, jasnego rozumowania. Wszystkie zalety manifestują się na powierzchni, lecz ich podstawę stanowi prostota myśli i siła ducha... O tym, czy ktoś jest zły czy dobry, można sądzić według prób, które przypadły mu w udziale. Pomyślność i niepowodzenie są determinowane przez nasz los. Dobre i złe czyny – to Droga Człowieka. Odpłata zaś za dobro lub zło – to tylko czcze pouczenia kaznodziejów”...
Zanim się zacznie przechodzić przez rzekę, powinno się dowiedzieć, gdzie się w niej znajdują mielizny, a gdzie głębokie tonie, gdzie prąd jest szybki i groźny, a gdzie powolny i łagodny. Podobnie jest z życiem; zanim zacznie się czynnie działać, dobrze jest poznać realia swego czasu i usposobienie ludzi, wśród których się żyje, ich psychologię, zwyczaje, poziom umysłowy i moralny, ich skłonności, wady i zalety. Istnieje wiele rzeczy, o których powinno się pomyśleć zawczasu. „Nawet kapłan nie powinien zajmować wysokiego stanowiska przed przekroczeniem czterdziestego roku życia. Rzecz w tym, że zbyt młody człowiek może popełnić wiele błędów. Po osiągnięciu zaś wieku odpowiedniego zarówno co głupsi, jak i co bardziej umysłowo rozgarnięci, są dość doświadczeni i dojrzali, aby nic nie mogło zmienić ich usposobienia i postawy”. Następne dwadzieścia lat stanowią najbardziej odpowiedzialny okres życia, gdy się posiada największy potencjał energetyczny i intelektualny. Później jest gorzej. „Starcze słabogłowie manifestuje się w tym, że człowiek zaczyna ulegać swym skłonnościom. Łatwo je ukrywać, dopóki się jest silnym i sprawnym, ale gdy nadchodzi starość, niektóre cechy usposobienia rzucają się w oczy i mogą przynosić hańbę. To się może zamanifestować w różny sposób, lecz nie ma nikogo, kto by nie podstarzał dobiegając lat sześćdziesięciu. A jeśli ktoś uważa, że nigdy nie straci rozumu, już samo to może świadczyć o jego starczej demencji”. W takim wieku najlepiej jest niezbyt wiele przebywać w towarzystwie, a więcej czasu spędzać w domu.
„Ktoś proponował, by być wymagającym w stosunku do ludzi, lecz trudno jest z tym się zgodzić. Wiadomo, że ryba nie będzie żyła tam, gdzie woda jest zupełnie czysta. Lecz gdy pokryją ją glony i inne rośliny, ryba będzie się pod nimi chowała i rozmnoży się obficie. Poddani też będą żyć spokojniej, jeśli niektóre strony ich życia będą pozostawione bez uwagi. Bardzo ważne jest to rozumieć, gdy się ocenia zachowanie ludzi. (...) Walczyć z niesprawiedliwością i bronić prawdy niełatwo, co więcej, jeśli będziesz zawsze starał się być świętym i dołożysz do tego wysiłku, popełnisz wiele błędów”. „Droga” jest ważniejsza od świętości; trzeba ją szukać przez wiele lat, także pytając o zdanie innych ludzi, starszych i bardziej doświadczonych. Myśl za myślą, krok po kroku uświadamiamy sobie nasze potknięcia i nie wpadając w dogmatyzm schematów myślowych oczyszczamy mózg ze sztucznych konstrukcji, pozyskując w ten sposób prostotę, jasność i zupełną wolność wewnętrzną.
Do poważnych spraw trzeba nieraz mieć stosunek lekki, do spraw nieistotnych – poważny. O wszystkim pomyśleć zawczasu, aby nie dać się zaskoczyć zdarzeniom i odnieść sukces. „Wszystko, co robisz, powinieneś czynic w imię swego pana, rodziców i ludzkości, a także w imie swych potomków. Właśnie to stanowi wielkie współ-czucie. Mądrość i odwaga, które przychodzą razem ze współ-czuciem, stanowią właśnie prawdziwą mądrość i prawdziwą odwagę. Gdy kogoś poddajesz karze lub czegoś wymagasz ze współ-czuciem w sercu, twoje działania są bez zarzutu. Robić coś tylko dla siebie i ze względu na siebie – to małostkowość i brak godności; takie postępowanie zawsze obraca się w zło.”
Powinno się polegać na własnym zdaniu. Jeśli za wiele myśleć o tym, czy się postępuje słusznie, czy nie, to w decydującym momencie nastąpi zamieszanie, a cel nie zostanie osiągnięty. W zasadzie wystarczy, że się jest uduchowionym i gotowym w każdej chwili pożegnać życie. „Powiada się: „Jeśli chcesz wejrzeć w serce człowieka, zachoruj”. Gdy bowiem jesteś chory lub przeżywasz jakieś inne trudności, wielu spośród tych, którzy zawsze się z tobą przyjaźnili, zdradzą cię. Zawsze, gdy okażesz się w kłopotliwej sytuacji, obserwuj, kto spośród twych przyjaciół wyświadcza ci pomoc. Później zaś nigdy nie zapominaj o tych, którzy wsparli cię w trudnej chwili. Tak rozpoznasz swych znajomych. Przecież na świecie jest wielu ludzi, którzy korzystają z pomocy innych, gdy trapią ich kłopoty, a potem nawet o nich nie wspominają. (...)
W naszych czasach ludzie, których nazywa się mądrymi, oszukują innych, kryjąc się za pozorną wiedzą. Dlatego są oni gorsi niż nieokrzesani chłopi”...

* * *

Jamamoto Cunetomo pisał: „Jeśli ktoś zaczyna w młodości uprawiać sodomię, hańbi siebie na całe życie”. Ale też nie mógł nie przyznać, iż podobnie jak starożytni Grecy, japońscy samurajowie skłonni byli akceptować – za przeproszeniem! – „milość między dojrzałym wojownikiem a jego młodym przyjacielem”. Ichara Sajkaku nawet twierdził, że „nastolatek bez starszego kochanka jest tym samym, czym kobieta bez męża”. Natomiast Jamamoto Cunetomo dodawał: „Młody człowiek powinien sprawdzać swego starszego przyjaciela co najmniej w ciągu pięciu lat. Jeśli przez ten okres ani razu nie zwątpił o jego dobrych intencjach, może odpowiedzieć mu wzajemnością. Z osobnikiem niestałym niepodobna ułożyć dobre stosunki, gdyż zdradzi on niebawem swego kochanka. Jeśli tacy ludzie poświęcają sobie nawzajem swe życie, to żywią do siebie zaufanie. Lecz jeśli ktoś jeden jest niestały, drugi może zadeklarować, iż nie życzy sobie dalszego utrzymywania stosunków, a potem zdecydowanie je zerwać. Jeśli pierwszy zapyta, dlaczego, drugi musi odeprzeć, że nie powie za nic w świecie. Jeśli tamten nie uspokoi się, należy się rozgniewać; a jeśli będzie nalegał, powinno się go zarąbać na miejscu.
Prócz tego starszy musi też sprawdzać prawdziwe intencje młodszego. Jeśli zaś młodszy pozostaje wierny w ciągu pięciu lub sześciu lat, można uważać, że zasługuje na zaufanie...
Pederastię w naszej prowincji wprowadzał Hosino Riotecu i chociaż miał wielu uczniów, każdego z nich instruował osobiście. Edajosi Saburodzaemon był zaś tym, kto wyjaśnił sens pederastii. Pewnego razu go zapytano:
– Jak rozumiesz pederastię?
– To jest coś jednocześnie przyjemnego i nieprzyjemnego...
Po kilku latach ktoś poprosił Saburodzaemona o wyjaśnienie sensu tych słów, a on odparł: „Oddać swe życie w imię drugiego człowieka – oto podstawowa zasada pederastii. Jeśli za nią się nie idzie, jest to zajęcie haniebne. Jeśli zaś jest ona realizowana, u ciebie nie zostało nic, co mógłbyś jeszcze ofiarować swemu panu”...
Jak zauważyliśmy na początku niniejszego rozdziału, japońska etyka płciowa nie była i nie jest rygorystyczna; prawdopodobnie stąd wynika też jej liberalny stosunek do miłości homoseksualnej.

* * *

W dziełach Jamamoto Cunetomo znajdujemy szereg interesujących idei, z których część przytaczamy poniżej.
„Człowiek by wiele osiągnął, gdyby nie naśladował we wszystkim innych.
– Trzeba poznać wielu ludzi i od każdego przejąć to, co najlepsze.
– Na służących zawsze trzeba uważać.
– Gdy coś czynisz, najlepiej jest polegać tylko na sobie.
– Niczego nie czynić w pośpiechu i zamieszaniu.
– Koncentrować się na czymś jednym; wszystko powinno się czynić w sposób skupiony.
– Podczas rozmowy nie wolno ani na chwilę przestać uważnie słuchać.
– Z kimkolwiek rozmawiasz, patrz mu w oczy; mówić z opuszczonym wzrokiem to okazywać brak uprzejmości.
– Nieładnie jest chodzić trzymając ręce w kieszeni.
– Po przeczytaniu książki najlepiej ją wyrzucić.
– Powinno się wstawać, gdy wschodzi słońce, a iść spać, gdy ciemnieje.
– Samuraj dłubie wykałaczką w zębach, nawet jeśli nic nie jadł.
– Wewnątrz psia skóra, na zewnatrz tygrysia.
– Samuraj powinien starannie dbać o wygląd zewnętrzny.
– Kto żyje podążając za swymi żądzami i słabostkami, wcześniej czy później ściągnie na siebie hańbę.
– Gdy ktoś w obecności samuraja zaczyna mówić o pieniądzach, modzie lub swych albo cudzych miłostkach – zadaje mu tym obrazę.
– Osobnicy, w duszach których dominują materialne interesy, są pozbawieni poczucia obowiązku; ci zaś, którzy nie mają poczucia obowiązku, nie cenią też swojej czci i honoru.
– Wyrachowanymi ludźmi powinno się gardzić.
– Aby nauczyć się prawidłowo wysławiać, trzeba uważać na swą mowę także wówczas, gdy znajdujesz się w domu.
– Trzeba uważać na swą mowę.
– Słowo samuraja jest twardsze od metalu.
– Samuraj nigdy nie wypowiada się niepewnie czy dwuznacznie.
– Gdy piszesz list, pisz go tak, aby nie było wstyd wywiesić go na ścianie w miejscu publicznym.
– Nie należy nikomu pokazywać komnaty, w której się śpi.
– Jeśli będziesz o coś się modlił, to to koniecznie się stanie.
– Nie myśl o nieszczęściu, aby się nie zdarzyło.
– Gdy czyjaś reputacja jest czysta, a stoi on przed wyborem, żyć lub umrzeć, lepiej kontynuować życie.
– Nie ma sensu umierać, gdy ludzie mają o tobie złe zdanie.
– Gdy napotykasz trudności, trzeba śmiało i radośnie podążać naprzód.
– Samuraj wszystko czyni szybko; jeśli długo rozmyślać, skutek będzie opłakany; decyzję powinno się podjąć w ciągu siedmiu wdechów i wydechów.
– Już sam fakt, że się nie ucieka, podwaja siły.
– Litość dla wroga jest równą hańbą jak tchórzostwo.
– Komu braknie odwagi na tatami, temu zabraknie jej i na polu bitwy.
– Jeśli nie uczynisz czegoś natychmiast, nie uczynisz tego do końca życia.
– Serce człowieka cnotliwego jest spokojne, dlatego on się nie szarpie i nie rzuca; niegodziwiec zaś nie znajduje spokoju, wszystkim doskwiera i ze wszystkimi się spiera.
– Każdego hańbi najbardziej jego własna niegodziwość.
– Jest niepodobieństwem żyć i nie popełniać błędów.
– We wszystkich sprawach ważne jest zakończenie.
– Człowiek doskonały nie szarpie się, zachowuje spokój i samokontrolę, a skoro zaczyna działać, postępuje zdecydowanie i odważnie.
– Mało komu udaje się w życiu pozostać niesplamionym i nie ściągnąć na siebie jakiejś hańby.
– Największą hańbą jest haniebna śmierć.
– Nie polegaj na własnej sile i nie pożyczaj siły cudzej; porzuć wszelkie myśli i żyj, jak się żyje.
– Od razu zwyciężaj, potem się bij.
– Cieżko w nauce, łatwo w boju.
– Podstawowa zasada sztuk walki polega na tym, by atakować, nie myśląc o życiu i śmierci.
– Jeśli żołnierz nie rzuca się na wroga i nie rąbie go zamknąwszy oczy, nie jest nic wart.
– Siedem razy upadłeś, osiem razy wstałeś.
– Dążenie do śmierci jest największym celem samuraja.” [Tylko na pozór jest to zdanie „egzotyczne”, w kulturze europejskiej ta idea była również wypowiadana wielokrotnie, że przypomnimy tu tylko to, co na ten temat napisał wybitny pisarz fiński Mika Valtari: „Śmierć jest przyjacielem człowieka; w obliczu zła panoszącego się w świecie jest jedynym pewnym ratunkiem i niezawodną ucieczką od cierpień”].
„Osobnik, który nigdy nie popełnia błędów, jest niebezpieczny.
– Nawet jeśli ktoś, według powszechnego przekonania, osiągnął doskonałość w sztukach, i tak prawdopodobnie pozostał – jako człowiek – skończonym głupcem. Ze względu bowiem na swą ograniczoność skupił się wyłącznie na czymś jednym, nie zauważając nic innego, i dlatego zasłynął jako „znakomity znawca”. A przecież pozostał nic nie wartą kreaturą.
– Źle, jeśliś jest zbyt konsekwentny; poluzuj sobie.
– Lepiej, gdy rodzą się synowie a nie córki, one bowiem nie mogą rozsławić swej rodziny, a na rodziców ściągają hańbę; bardzo źle, jeśli pierwszym dzieckiem jest córka, a najlepiej, jeśli wszystkie dzieci są synami.
– Pośpieszne wyrokowanie o tym, co dobre, a co złe, prowadzi donikąd.
– Kto jest niecierpliwy, wszystko poplącze i niczego nie osiągnie.
– Żadne twe poczynanie nie uwieńczy powodzenie, jeśli nie widzisz prawdy.
– Wszelką umiejętność powinno się opanowywać bez pośpiechu; dotyczy to zarówno sztuki walki, jak i sztuki rządzenia państwem.
– Każda chwila życia jest decydująca; ona nie przyjdzie, ona jest teraz.
– O człowieku można sądzić na podstawie jego snów.
– Jeśli ktoś rychło naprawia swe błędy, idą one szybko w zapomnienie.
– Niełatwo jest naprawdę uświadomić sobie własne ograniczenia i słabe miejsca.
– Głębokie wykształcenie może stać się przeszkodą w sprawach powszedniej praktyki.
– Aby zmienić na lepsze czyjeś zachowanie, potrzeba włożyć wiele wysiłku.
– Czasy się zmieniają, a ludzi dostojnych jest coraz mniej.
– Jest bardzo mało takich, którzy widzą prawdziwą istotę rzeczy.
– W sercu jest dość miejsca na wszystko.
– Prawo nie podlega dyskusji.
– Małpowanie cudzych tradycji świadczy o zakłamaniu i głupocie.
– W swoim postępowaniu powinno się manifestować wszystko, co najlepszego odziedziczyło się po przodkach – oto na czym polega szacunek do nich.
– Niedobrze jest mówić źle o kimś po jego śmierci.
– Gdyby ludzie dbali o osiągnięcie harmonii i we wszystkim polegali na Opatrzności, w ich duszach panowałby spokój.
– Żaby w sadzawce nic nie wiedzą o oceanie.
– Nie ma złych czasów.
– Kto nie trzyma na uwięzi swego języka, ściąga na siebie hańbę i pozostaje bez przyjaciół.
– Warto każdego dnia wieczorem zaplanować działania na dzień jutrzejszy i ułożyć listę spraw do załatwienia; to jest jedna z możliwości, by wyprzedzić innych.
– Współczuj i pomagaj ludziom”.

* * *

W kulturze samurajstwa przywiązywano ogromną wagę do sztuki poprawnego obcowania z ludźmi. U Jamamoto Cunetomo znajdziemy szereg wskazówek dotyczących tego zagadnienia. Przede wszystkim więc trzeba zawsze starannie się zastanowić, a potem dopiero mówić. Bo nie jest tak, że wszędzie, zawsze i każdemu można wszystko powiedzieć; miejsce, chwila i osoba mają w konwersacji duże znaczenie. „Podczas spotkania z kimś nieznajomym należy uważnie obserwować cechy jego usposobienia, a potem je uwzględniać w trakcie obcowania z nim. Szczególnie czujnym trzeba być z tymi, którzy lubią posprzeczać się. W rozmowie z takimi osobami powinno się początkowo zgadzać z ich wszystkimi dowodami, a potem, w dogodnym momencie obalić je niepodważalną logiką argumentów. Jednak powinno się to uczynić tak, aby nie wydać się aroganckim i wyniosłym, i nie dać partnerowi powodu do zatajenia złości przeciwko tobie. W tym celu musi się pamiętać o doborze słownictwa i o intonacji wypowiedzi... (...) Rozmówca musi odnosić wrażenie, iż konwersacja z nim stanowi dla ciebie rzecz ważną. A żegnać każdego wypada powściągliwie, bez robienia komplementów, gdyż pociąga to za sobą zmęczenie i zniechęcenie... Gdy się rozmawia z osobami starszymi lub wpływowymi, powinno się zachowywać oględnie i unikać takich tematów, jak światopogląd, religia, moralność i tradycja; wypowiadanie się o nich może zabrzmieć niewłaściwie...
Udając się do kogoś, aby z nim porozmawiać, lepiej mu o tym zawczasu zakomunikować. Jest wyrazem nieuprzejmości przyjść do kogoś i nie zapytać, co porabia i jak się ma. Obowiązuje też złota zasada: „Nie idź tam, gdzie cię nie zapraszają”. Dobrych przyjaciół rzadko się spotyka. Nawet jeśli zostałeś zaproszony, zastanów się. Trudno bowiem przewidzieć, co może zajść w towarzystwie nieznanych ci ludzi. Podczas takich spotkań łatwo o popełnienie błędu. Ale nie wolno się zachować bezceremonialnie i nietaktownie, jeśli ktoś wpada do ciebie wówczas, gdy jesteś zajęty...
Ziewanie w obecności innych stanowi oznakę złego tonu. Jeśli nieoczekiwanie poczułeś chęć do ziewania, to odczucie zniknie pod warunkiem, że pogładzisz swe czoło dłonią ruchem od dołu do góry. Jeśli to nie pomaga, obliż swe usta nie otwierając ich, lub po prostu zasłoń je ręką albo rękawem, by nikt nie spostrzegł, co czynisz. To samo dotyczy kichania. Kichając w towarzystwie możesz ujść za głupca. Są też inne rzeczy, które wymagają uwagi i praktyki...
Zdarza się, że ktoś wpada w hazard i wyraża się bez zastanowienia nad treścia i sensem swych słów. Lecz nasz rozmówca często widzi, że jesteśmy nieszczerzy i mówimy, co ślina na język przyniesie. W takim przypadku trzeba skupić myśli i mówić prawdę. Powinno się jednak mówić tak, aby nie dotknąć uczuć rozmówcy...
Rozmawiać o sprawach innych ludzi to wielki błąd; nikogo nie powinno się obgadywać, ale chwalić kogokolwiek również nie warto...
Złośliwe wypowiadanie się o innych nie jest świadectwem rozumu...
Kto szuka cudzych wad, zostanie ukarany...
Trzeba tedy być czujnym, aby nie powiedzieć czegoś, co mogłoby spowodować kłopoty. Gdy ludzie stykają się z problemami, tracą panowanie nad sobą i bez zastanowienia mówią wszystko. Dlatego mówienie o sobie jest nie tylko pozbawione sensu, ale i szkodliwe. Mogą pojawić się plotki, a razem z nimi i złośliwi wrogowie. Mówią, że w takim razie najlepiej pozostać w domu i czytać poezje...
Jeśli bliscy przyjaciele, osoby ci życzliwe lub takie, co do których masz dług wdzięczności, uczyniły coś nie tak, jak należy, powinieneś im o tym powiedzieć we cztery oczy, aby pomóc im usprawiedliwić się i poprawić przed ludźmi. Powinieneś zapomnieć o złej reputacji kogoś takiego i musisz wychwalać go jako najdostojniejszego z tysięcy. Jeśli tak wyrazisz komuś swe zdanie o nim, aby nikt o tym nie wiedział, jego błąd zostanie naprawiony, a w przyszłości taka osoba będzie bardziej oględna. Gdy zaś pochwalisz takiego człowieka w obecności innych, zmienią oni swój do niego stosunek, a zła opinia pójdzie niebawem w zapomnienie. Wypada postępować poprawnie, a ludzi traktować ze współczuciem.
Kiedy ci się opowiada o wybitnych osobach, musisz słuchać bardzo uważnie, nawet gdy słuchasz tego już nie po raz pierwszy. Może słuchając tego po raz dziesiąty lub dwudziesty, nieoczekiwanie doznasz olśnienia i wszystko zrozumiesz, a będzie to chwila niezapomniana...
Ustępując w dyskusji nie pomniejsza się swych zalet. To jest jak w walce sumo. Jeśli ktoś myśli tylko o tym, by wygrać, z wysiłkiem zdobyte zwycięstwo będzie gorsze od porażki. A porażka w tym przypadku będzie godną politowania i żałosną klęską.
Najważniejsze w zachowaniu są spokój i wewnętrzna siła...
Jeśli się ktoś źle wypowiada o swym rodzie, powinno się go traktować bez zrozumienia i bez litości...
Popełniwszy błąd musi się go natychmiast poprawić. Jeśli uczynić to bez zwłoki, rychło zostanie zapomniany. Lecz jeśli próbować błąd tuszować, wypadki mogą potoczyć się jeszcze gorzej. Jeśli źle się wysłowiłeś, lecz natychmiast się poprawiłeś, twoja niefortunna wypowiedź nie spowoduje ujemnych skutków i nie będziesz musiał nią się przejmować. Lecz gdy ktoś zacznie ci czynić zarzuty, wypada mu powiedzieć: „Wyjaśniłem przyczynę swego potknięcia. Ponieważ powiedziałem to przez przejęzyczenie i bez namysłu, proszę potraktować moje słowa tak, jakby w ogóle nie zostały wypowiedziane i nikogo o nic nie oskarżać”. Nigdy nie wolno rozmawiać o innych ludziach i o sprawach dyskretnych. Podczas konwersacji trzeba uważnie obserwować reakcje rozmówcy i, jeśli wyczujemy, że coś jest nie tak, spotkanie uprzejmie przerwać...
Człowiek, któremu brakuje mądrości, utyskuje na swe czasy. Lecz jest to tylko początek jego upadku. Kto jest powściągliwy w słowach, odniesie pożytek w dobrych czasach, a w złych potrafi uniknąć kary...
Samuraj powinien unikać spożywania dużej ilości wódki, nadmiernej dumy i nieumiarkowanego przepychu. Gdy komuś los nie sprzyja, nie ma powodu do niepokoju, lecz gdy zjawia się pomyślność, te trzy pokusy ponownie stają się niebezpieczne. Zobacz, jak żyją ludzie. Kiedy ich sprawy biegną dobrze, wpadają w pychę i tracą rozum. Dlatego jeśli w młodości los komuś nie sprzyja, nie ma w tym niczego złego. Taki ktoś często styka się z trudnościami, a to wykształca mocny charakter. Jeśli zaś w obliczu niedogodności ktoś zaczyna podupadać na duchu, to znaczy, ze nic nie jest wart”.

* * *

W dawnej i bogatej kulturze Japonii mamy do czynienia nie tylko z imponującą duchowo-organizacyjną formacją samurajską, ale i z szeregiem innych, w tym nie opartych na kodeksie honorowym busido. Jednym z nich była (i jest) formacja Nin-jitsu – „sztuka niezwykła”, przez półtora tysiąca lat zachowująca swą doktrynę, wpływy i struktury organizacyjne. Aby należeć do Ninja powinno się było spełnić szereg podstawowych wymagań: posiadać wysoką inteligencję, uzdolnienia organizacyjne (łącznie z umiejętnością wzniecania rozruchów); umieć walczyć z dowolnym przeciwnikiem bez względu na rodzaj stosowanej przez niego taktyki i broni; potrafić dokonywać mordów i skrytobójstw bez najmniejszych skrupułów moralnych; umieć zastawiać zasadzki i przeprowadzać akcje dywersyjne. Tego zresztą także po mistrzowsku w organizacji nauczano przez kilkanaście stuleci, tak iż wytworzyła się swoista subkultura tej sztuki walki.
Ninja (samonazwa „sinobi no mono”, czyli „ukrywający się” lub „skradający się”) przeważnie wynajmowali się na służbę do wpływowych i majętnych feudałów jako zabójcy, szpiedzy, podpalacze, bandyci, ponieważ samurajowie nie mogli wykonywać tak niehonorowych, ale często koniecznych i nieuchronnych, zadań. Wielkie klany rodzinne Ninja delegowały swych członków, za obfitym wynagrodzeniem, do wykonywania tych czy innych poleceń, ale zawsze zachowywały swą absolutną niezależność. Obawiali się ich nie tylko pomniejsi i więksi samurajowie i książęta, ale i sam shogun. We wszystkich wewnętrznych sporach i konfliktach w Japonii wygrywał tylko ten, kto miał Ninja po swojej stronie. Przez kilkanaście wieków najważniejsze centra szkoleniowe tej formacji znajdowały się w prowincjach Iga i Koga, a w XVII wieku działało w kraju ponad 70 klanów „sinobi no mono”. Członkiem tej organizacji mógł zostać samuraj, buddyjski mnich-żołnierz „suchej”, górski pustelnik, a także rozbójnik czy złodziej. Wspólnym zajęciem specyficznym tej społeczności było szpiegostwo, dywersja, skrytobójstwa, działalność agenturalna i tym podobne zadania, wymagające wyjatkowych cech charakterologicznych i takichże umiejętności.

Z lat 574-622 pochodzą informacje o tym, że książę Shotoku wynajął do celów szpiegowskich mnichów Ninja z klanu Yamabushi. Tysiąc lat później zakon Ninja był tak potężny, iż zagroził stabilności tronu i państwa. Dopiero wyprawa wybitnego dowódcy Ody Nobunagi na rejony Sandała i Ueno na czele 46-tysięcznej armii pozwoliła po ciężkich i krwawych zmaganiach z trudem pokonać dwunastokrotnie mniej licznych Ninja. Ostatnią bitwę zakon stoczył podczas wojny Shimabare w 1637 roku przeciwko czterdziestu tysiącom japońskich chrześcijan na wyspie Kyushu, kompletnie ich rozbijając i wycinając w pień. W walkach przeciwko Europejczykom z Portugalii, którzy długo i bezskutecznie usiłowali poddać Nippon swej władzy, Ninja używali nie tylko tradycyjnych prostych mieczy chińskich, włóczni, łuków, łańcuchów zakończonych żelazną kulą, noży, granatów, kusz, ale i broni palnej, początkowo zdobywanej na najeźdźcach, a potem produkowanej na własną rękę. Działali prawie wyłącznie w nocy, dlatego ich sale treningowe były malowane na czarno i nie miały okien. Wyróżniali się fenomenalną sprawnością fizyczną, potrafili bez trudu wspinać się po murach twierdz wysokich na 70-80 metrów, czaić się w zupełnym bezruchu przez kilkanaście godzin, znosić głód i pragnienie, a ciosami jiu jitsu władać perfekcyjnie. Podczas oblężeń Ninja stosowali systemy taranów, katapult, balist, jak też latawców do dokonywania nocnych desantów, a na otwartym polu także używali miotaczy ognia, rakiet prochowych, lotni. Budowali proste łodzie podwodne oraz statki przeznaczone do niszczenia takichże łodzi przeciwnika. Wytwarzali buty do chodzenia po wodzie, miniaturowe ostrza (gwiazdki) do rzucania, metalowe pazury na ręce i nogi do wspinania się i chodzenia po ścianach. W swych rezydencjach wznosili ruchome mury i dachy, zapadnie, podziemne przejścia itp.
Najważniejszymi nakazami etycznymi Ninja były: bezwzględne posłuszeństwo każdemu rozkazowi przełozonego, absolutna wierność swemu zakonowi i obowiązkowi, żelazna dyscyplina i samodyscyplina, nieustająca praca nad doskonaleniem swych umiejętności bojowych, przyjście na pomoc towarzyszom walki bez względu na zagrożenie, bronienie swego klasztoru i wodza do ostatniej kropli krwi. [Zwraca na siebie uwagę uderzające podobieństwo tradycyjnej etyki Japończyków do odnośnych kodeksów honoru rycerstwa europejskiego, mongolskiego, mahometańskiego]. Jeśli ktokolwiek sprzeniewierzył się tym zasadom, był w hańbiący sposób eliminowany fizycznie z szeregów zakonu. Zasada humanitaryzmu była przez Ninja nieuznawana; każdego mordu na kimkolwiek dokonywano z zimną krwią jako zabiegu czysto technicznego; osobiste sumienie i ludzkie współczucie zmuszano do milczenia przekonaniem, że cokolwiek się dzieje, odbywa się nie na mocy ludzkiego postanowienia, lecz z woli Nieba, która to zasada dotyczy także naszych indywidualnych postanowień oraz decyzji naszych dowódców. Gdyby nie było na coś woli Nieba, nie uczynilibyśmy tego. Nie ma więc powodu do rozterek, każdy rozkaz musi być wykonany bez wahań, skrupulatnie i dokładnie.
Każde urodzone w klanie „sinobi” dziecko niemal od samego zjawienia się na świat było ćwiczone psychicznie i fizycznie do walki ze światem, do stawiania czoła przeciwieństwom, do pokonywania cudzej siły i własnej słabości. Kołyskę z maluchem rozhuśtywano co mocy, tak, aby uderzała o ścianę, a chłopczyk nabierał instynktownej umiejętności błyskawicznej samokoncentracji. Półroczne dziecko uczono pływania i ono, nie umiejąc jeszcze chodzić, potrafiło świetnie pływać i nurkować. Obowiązkową część treningu stanowiło łażenie po drzewach, rozmaite skoki z gałęzi na gałąź w dół i w górę, tak iż później Ninja potrafił zarówno wspinać się jak pająk po gładkich stromych murach twierdz, jak i bez szwanku zeskakiwać na ziemię z ponad 10-metrowej wysokości. Wytrzymałość i siłę rąk rozwijano najprostszym ćwiczeniem: dzieci zmuszano chwytać za grubą gałąź drzewa i wisieć na niej, ile starczy mocy, początkowo od kilkunastu sekund, następnie do wielu godzin. Ten trening pozwalał później zwiadowcy dowolnie długo wisieć np. na zewnętrznej stronie ściany, wyczekując dogodnego momentu, by przeniknąć niepostrzeżenie na wewnątrz. Nie do przecenienia była sztuka szybkiego biegu zarówno na krótkie, jak i na długie dystanse – przydatna umiejętność zarówno służąca do ataku, jak i do błyskawicznej ucieczki, ratującej nieraz życie. Dlatego w klanach „sinobi” biegi na 10-15 kilometrów stanowiły normę dla każdego chłopca po przekroczeniu granicy siedmiu lat, dorośli zaś w razie potrzeby łatwo pokonywali w ciągu doby odległość 100 kilometrów. Wskaźnikiem normy podczas ćwiczeń był słomiany kapelusz, przyciśnięty na starcie do piersi biegacza: aż do finiszu musiał on być utrzymywany w tym położeniu, przyciskany do ciała „sportowca” wyłącznie przez sprzeciw powietrza.
Obok doskonałego opanowania sztuki walki na miecze, noże, kopie, kije, topory (nie mniej niż na 20 na rzędzi!) czy na pięści, doprowadzano do perfekcji umiejętność sterowania własnym ciałem, jak np. rozluźniania stawów, co pozwalało Ninja uwalniać się z każdych więzów, przenikać przez małe otwory itp. Najbardziej tajemną była sztuka zadawania śmierci przez choćby lekkie dotknięcie określonego punktu na ciele przeciwnika, aby ów niebawem padł martwy na ziemię. Efekt zabicia następował na skutek uderzenia niewidoczną wiązką ujemnej energii w określone, szczególnie czułe miejsce na ciele, przez co procesy fizjologiczne organizmu ulegały gwałtownemu zakłóceniu i następował zgon.
Gdy z zadaniem dywersyjnym nie radzili sobie mężczyźni, na widowni zjawiały się „śmiercionośne kwiaty”, czyli młode panie z klanu sinobi. Wyszkolone w sztuce kokietowania i uwodzenia, łącznie z wyszukanym seksem, uzbrojone w kobiecy spryt i intuicję, jak też w głęboką wiedzę męskiej psychiki – czyniły z dowolnego mężczyzny swego niewolnika i ew. łatwą ofiarę. W falbankach eleganckich powłóczystych szat mogły zresztą kryć się noże i igły, w puszystych fryzurach słynne zatrute szpilki „kandzasi”, w kolorowych wachlarzach sproszkowana, błyskawicznie działająca trucizna, dyskretnie podsypywana do herbaty lub saki, albo wprost na ofiarę. Niekiedy gardło niczego nie domyślającego skazańca było jak brzytwą podcinane przez zwykłą kartkę papieru, albo piękna dziewczyna podczas namiętnego pocałunku chwytała zębami język partnera i wyrywała go gwałtownym szarpnięciem głowy – po kilku sekundach mężczyzna umierał od szoku bólowego i potwornego upływu krwi. Śmierć mogła zresztą nastąpić także na skutek gwałtownego ściśniećia ręką męskich genitaliów lub zgoła ich urwania.
Jeszcze w okresie 1940/45 w sekretnej szkole wywiadu wojskowego Japonii Rikigun Nakano Hakko wyszkolono około 2300 dywersantów i szpiegów na bazie doktryny Ninja, lecz cała dokumentacja tego dotycząca, programy nauki i metodyki zniknęły bez śladu.
Jednak niektóre momenty doktryny i mentalności Ninja przetrwały do dziś w kulturze i usposobieniu zarówno Japończyków jako nacji, jak i w kulturze innych narodów. Np. Lew Tołstoj, który był admiratorem ducha japońskiego, podzielał tamtejszy stosunek do samobójstwa jako do mężnego i stanowczego postanowienia o świadomym i samodzielnym odejściu z życia, jako rzecz osób najsilniejszych, najbardziej energicznych i najwartościowszych. Pisał dosłownie: „Polega ono [to odejście] na tym, że ponieważ życie jest złe i bezsensowne, należy je unicestwić. Tak postępują wyjątkowi, silni i konsekwentni ludzie. Zrozumiawszy, że szczęście zmarłych jest wyższe od szczęścia żywych, i że najlepiej jest nie być, robię tak i kończę od razu głupi żart mego życia; toć są sposoby: pętla na szyję, woda, nóż, który przebija serce, pociągi na kolejach żelaznych... Tak robią na ogół ludzie w najlepszym okresie życia, kiedy dusza ich jest w samym rozkwicie”. Tchórze i miernoty tak odważnych decyzji nie podejmują. Dodajmy od siebie jednak, że podejmują je nagminnie osoby chore na umyśle, szaleńcy i psychopaci, jak też dotkliwie potraktowani przez los, a wcale nie sami bohaterowie i filozofowie. W każdym bądź razie także obecnie samobójstwo, jako odruch honoru i lekceważenia mało wartościowego życia, jest w Kraju Kwitnącej Wiśni traktowany ze zrozumieniem.

* * *

Na zakończenie tego rozdziału przypomnijmy garść barwnych idei dwu wybitnych japońskich myślicieli. Jamamoto Dzinemono nauczał:

„Siła woli i upór pokonują wszelkie przeszkody.
– Kto krytykuje otwarcie, nie knuje intryg.
– Pieniądze znaleźć łatwo, dobrego człowieka trudno.
– Przejdź z kimś sto metrów, a już ci siedem razy skłamie.
– Zawijaj swe zamiary do igiełek sosny.
– Nigdy nie powinno się upadać na duchu w obliczu nieszczęść i nie cieszyć się nadmiernie, gdy los nam sprzyja.
– Nic nie sprawia tyle cierpienia jak niewczesne żale”.

Z kolei Jamamoto Dziotio zanotował m.in.:

„Najważniejsze w życiu to zawsze postępować godnie, konsekwentnie i zdecydowanie.
– Jeśli nie straciłeś życia, nie straciłeś nic.
– Wielkim nieszczęściem człowieka jest nie umrzeć po tym, gdy postawiona została ostatnia kropka w jego życiu”.

Kultura etyczna Japonii to zjawisko wzniosłe, rycerskie i szlachetne, stanowiące doniosłą część dorobku kulturotwórczego całej ludzkości.

* * *

Mundus transit, sapientia manet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz