CYWILIZACJA ISLAMSKA
Wedle tradycyjnej doktryny, Prorok Mahomet
(Muhammad, Machmud) przyszedł na świat w Mekce (Arabia Saudyjska) około roku 570
w arabskim klanie Haszim szczepu Kurejsz. [Istnieje też koncepcja, wyznawana
m.in. przez Ericha Fromma, według której Prorok należał do rasy czarnej, był
negroidem; w każdym bądź razie nie jest znany wizerunek Jego twarzy, w dziełach
sztuki mahometańskiej zawsze ukrywany za Płomieniem Boskiego Natchnienia]. Jego
ojciec Abdallah, kupiec, zmarł jeszcze przed narodzeniem syna, a matka osierociła
go, gdy miał zaledwie sześć lat. Wychowaniem chłopczyka zajął się dziadek Abd al-Muttalib,
człowiek wyjątkowo pobożny, wierzący w Jedynego Boga (jedni Arabowie wyznawali wówczas
monoteizm, inni zaś politeizm), a później wuj Abu Talib, także gorliwy monoteista.
Z narodowości był Arabem, należał do starożytnego narodu o wielkim potencjale kulturotwórczym
i cywilizacyjnym, znanym jeszcze w trzecim tysiącleciu p.n.e. Jak pisze profesor
Lew Gumilow w dziele „Etnogeneza a biosfera
Ziemi”: „Arabowie są narodem na tyle dawnym,
że już na początku naszej ery zestarzeli się i utracili poczucie jedności etnicznej”.
Musieli mieć za sobą kilka tysięcy lat dziejów. Poszli więc niejako w rozsypkę
na skutek starczego zmęczenia materiału genetycznego. Żyli wówczas w stanie homeostazy
w obrębie cywilizacji bizantyjskiej Syrii, irańskiej Persji i in. Taka sytuacja
trwała przez wiele stuleci, aż w wieku VI nastąpiła w Arabii eksplozja dziejotwórczej
energii etnicznej, zaczęła się na nowo rozwijać myśl filozoficzna i wojskowa, prawo,
medycyna, poezja; pojawiła się chęć do życia, do wojowania, podróżowania, podbojów.
[Roger Bacon, a za nim i Lew Gumilow, uważali, iż stało się to na skutek szczególnej
konstelacji gwiazd i planet, których energia pobudzila materię ożywioną, w tym ludzi,
do aktywności biologicznej i dziejotwórczej na tym terenie. Zjawił się więc i Prorok,
krystalizujący, wyrażający i systematyzujący ten nowy stan zbiorowej duszy etnosu
arabskiego].
Dawni i współcześni autorzy z reguły
bardzo pozytywnie piszą o tym narodzie. Tak np. jeszcze w V wieku p.n.e.
Herodot w „Dziejach” zaznaczał: „Szanują zaś Arabowie przymierze jak rzadko
który naród; a słowu raz danemu pozostają wierni w każdych okolicznościach aż
do śmierci”. W XIX wieku z kolei Thomas Carlyle w dziele „Bohaterowie” napisze: „Szlachetny to i bogaty duchowo naród,
obdarzony silnymi i dzikimi uczuciami oraz żelaznym ramieniem dla powściągania
ich: oznaka to znamienna szlachetności i geniuszu. Dziki Beduin przyjmuje do
swego namiotu obcego człowieka jako kogoś, kto ma prawo do wszystkiego, co w
nim jest. Niech będzie to najgorszy wróg – zabije on źrebię, by go ugościć i
będzie mu służył z niezachwianą gościnnością w ciągu trzech dni, i odprowadzi
go wiernie do jego drogi. Potem zaś – na zasadzie tak samo świętego prawa – zamorduje
go, jeśli tylko będzie mógł. Arab jest raczej milczący niż wielomówny, lecz
jeśli raz mówić zaczyna, rozwija skarby wymowy oraz bogactwo ducha. Jest to
rodzaj ludzi myślących i prawdomównych. Należą oni, jak wiadomo, do rasy
semickiej, lecz ze straszliwą i śmiertelną powagą Żydów łączą jakiś szlachetny wdzięk,
coś lśniącego, co nie jest żydowskie. Przed Mahometem urządzali oni swoje
turnieje poetyckie; w Ocadh na południu Arabii odbywały się jarmarki doroczne,
gdzie, kiedy się kończył handel, poeci śpiewali, walcząc o nagrodę; ten dziki
naród gromadził się, żeby to usłyszeć.
Do
właściwości żydowskich, które przejawiają Arabowie, a które stanowią podstawę wielu
innych wysokich przymiotów, należy instynkt religijny. Po wszystkie czasy byli
oni gorliwymi czcicielami czegoś – stosownie do swego oświecenia. Czcili
gwiazdy albo rozmaite przedmioty w naturze, widząc w nich pewne symbole,
bezpośrednie objawienie się Stwórcy... Wszystkie przecież dzieła Boże są
zawsze, w pewnym znaczeniu, symbolami Boga... Arabowie mieli wielu proroków i
nauczycieli”. A jednym
z ich najdawniejszych paradygmatów duchowych było wyobrażenie Boga Jedynego i
Niewidzialnego, stwórcy świata i ludzi.
Już od najmłodszego wieku Mahometa
cechowało marzycielstwo; znajomi i przyjaciele zwali go „Al-Amin”, czyli „człowiek
prawdziwy i wierny, prawy w czynach, mowie i myślach”. Milczał, kiedy nie miał
nic do powiedzenia, lecz był rozsądny, mądry i szczery, kiedy zaczynał mówić,
rzucając zawsze nowe światło na przedmiot rozmowy. Niektórzy twierdzą, że był
niepiśmienny i nigdy niczego nie przeczytał ani nie napisał, a wszystkie swe
genialne nauki (spisywane przez słuchaczy) wypromieniowywała niejako
bezpośrednio jego dusza. Gdy bowiem Mahomet co roku w ciągu dwudziestu lat udawał
się na pustynię, by przez miesiąc oddawać się medytacji i modlić o odpuszczenie
grzechów, nawiedzał go archanioł Gabryel i wlewał mu bezpośrednio do serca
nauki, przekazywane od Boga.
Pierwsza zachowana wersja świętego „Koranu” (114 rozdziałów) została
spisana irańskim pismem kuficznym, lecz w języku arabskim, ze słów Proroka
przez jego słuchaczy. [Wyraz „Qur’an”
(Koran) można tłumaczyć jako tryb rozkazujący od czasownika „czytać” czyli:
„Czytaj!”]. W ciągu całego Jego życia spostrzegano Muhammada jako człowieka
szczerego i wiernego, braterskiego, pełnego prostoty. Charakter poważny i miły
zarazem, serdeczny, towarzyski i umiarkowanie wesoły, bezpośredni, namiętny,
sprawiedliwy, pełen żywiołowych uzdolnień, jakiegoś wewnętrznego ognia i
światła, a także i cnoty – budził zaufanie, szacunek i sympatię. Jako 25-letni
młody mężczyzna dostał się do służby w charakterze zarządcy majątku do zamożnej
i pięknej 40-letniej wdowy Kadidży, ówczesnej kobiety sukcesu, właścicielki
dużej firmy handlowej. Odbywał wielokrotnie na jej polecenie biznesowe podróże
do kwitnących miast Syrii, Iraku i dalekiej Etiopii. Sprawy prowadził tak
uczciwie i skutecznie, że zdobył zupełne zaufanie i sympatię swej pani. A
niebawem oboje tak się w sobie nawzajem zakochali, że zawarli małżeństwo, w
którym przez wiele lat żyli przyjaźnie i spokojnie, budząc podziw i zawiść
otoczenia, choć materialnie z biegiem czasu podupadli. Z siedmiorga ich dzieci
cztery córki przeżyły ojca.
Jak podają arabscy kronikarze, dom
Mahometa wyróżniał się największą wstrzemięźliwością w jedzeniu i piciu, jego
codziennym pokarmem był jęczmienny chleb i źródlana woda, a ogniska w domu nie
rozkładano miesiącami. Prorok własnoręcznie łatał swe stare ubrania i
remontował sfatygowane buty. Był tak naprawdę człowiekiem biednym i bardzo
pracowitym, a przy tym akceptującym swój los. Opowiada się np., że gdy
doniesiono mu o zgonie ukochanej córki, odrzekł tylko smutnie: „No cóż, Bóg
dał, Bóg zabrał, niech będzie błogosławione Imię Pańskie”... Może zresztą
wstrząs psychiczny był tak głęboki, iż wprawił ojca nie w histerię, lecz w
stupor skamieniałej rozpaczy, który obecni wzięli mylnie za zrezygnowany
„spokój”.
Życie upływało na pozór łagodnie i
cicho, lecz były to tylko łudzące pozory. Thomas Carlyle pisze: „Ten syn pustyni ze swymi pałającymi
czarnymi oczyma i sercem otwartym, towarzyskim, głębokim należał do tych
wielkich dusz milczących, które tylko poważnie zapatrują się na rzeczy i które
z woli przeznaczeń natury muszą rządzić się szczerością... W tym człowieku
podczas jego pielgrzymek i podróży wciąż zjawiały się tysiące mysli: „Czym
jestem? Czym jest to coś, wśród czego żyję, a co ludzie zwą wszechświatem? Czym
jest życie? Czym jest śmierć? W co powinienem wierzyć?”... Dzikie skały gór
Hary i Synaju, surowe samotnie piaszczyste – nie odpowiadały; nie odpowiadało
też wielkie, milczące, wiszące nad głową niebo ze swymi błękitnawymi blaskami gwiazd.
Znikąd nie nadchodziła odpowiedź. Musiała więc udzielić odpowiedzi sama dusza
człowieka z tym zasobem boskiego natchnienia, jaki w nim żył.
Wszystko
to były pytania, które każdy człowiek powinien sobie postawić, i na które
powinien odpowiedzieć. Mahomet wiedział, że była to rzecz nieskończonej wagi,
że wszystko inne traciło wobec niej wszelkie znaczenie. W żargonie rezonujących
sekt greckich, w niewyraźnych przekazach żydowskich, w bezmyślnej rutynie
bałwochwalstwa arabskiego – we wszystkim tym nie znajdował odpowiedzi”... Trzeba więc było spojrzeć w głąb swego
serca i odnaleźć tam słowa wyryte przez Boga. Uczynić to wszelako można było
tylko w ciszy i odosobnieniu. Mahomet stale oddawał się samotności w ciągu – przedislamskiego
jeszcze – miesiąca ramadanu. W czterdziestym roku swego żywota, spędziwszy
dłuższy czas w jaskini w pobliżu Mekki, wrócił do domu i wyznał swej mądrej i
wyrozumiałej żonie Kadidży, iż, dzięki niewysłowionej i wyłącznej łasce Nieba, został
oświecony, przeniknął wszystkie tajemnice, wyszedł ze zwątpień i mroku,
przejrzał na oczy. To znaczy, pojął, iż drewniane bałwany z wyrytymi na nich
zaklęciami były niczym, śmiesznymi kawałkami drewna, że ponad wszystkim się
unosi i we wszystkim żyje jedyny i wielki duchowy Bóg, i że oprócz Niego nie ma
nic wielkiego ani istotnego. On też jest jedyną Rzeczywistością, podczas gdy
cały wszechświat jest tylko Jego snem. Tylko Bóg istnieje naprawdę. Jest Bogiem
jednym i jedynym, ale ma też 100 imion (atrybutów), a pierwszym z nich jest
„ar-Rahman” – „Miłościwy”, Bóg bowiem jest miłością („Allahu mahabbah”), ostatnie zaś imię nie jest ludziom znane, zna je
tylko On sam. To On stworzył niebo i ziemię, ludzi, rośliny i zwierzęta, góry,
pustynie i morza. Ponieważ zaś „Allach akbar” („Bóg jest wielki”), to „islam” („pokora
wobec Boga”, „trzeba poddać się Bogu”) stanowi największą mądrość i
najprawdziwszą religię. Cała ludzka siła leży w poddaniu się mocy Najwyższego i
w wiernym Mu służeniu nie oglądając się na nic. To, co Bóg zsyła, niechby to
były najstraszliwsze cierpienia i śmierć, jest dobrem, czymś najlepszym,
ponieważ dzieje się z woli Wszechmogącego. Powinno się Bogu ufać bez reszty i
bez zastrzeżen, przyjmując z pokorą i radością każdy Jego wyrok, także ten
najsurowszy. Człowiek musi się zrzec swej szalonej pretensji mierzenia tego
wielkiego Świata Bożego swym małym łokciem i kurzym móżdżkiem. Ten świat ma
niezgłębione tajemnice, zupełnie ukryte i na zawsze nieodgadnione dla nędznego
umysłu człowieka. Nie mędrkować, lecz bez reszty ulec prawom Boga i okazywać im
zupełne posłuszeństwo – oto – według Mahometa – największa mądrość. Sam tylko
Bóg istnieje; to On nas stworzył, On może nas zabić lub zachować; Jego wola
jest dla nas najlepsza, należy więc ją – jakakolwiek by była – uznać za
najmądrzejszą i najsprawiedliwszą. Nie powinniśmy słuchać podszeptów ciała i
krwi, ani nadstawiać ucha jałowym roztrząsaniom, ani też przejmować się marnymi
przykrościami i ambicjami. Powinniśmy natomiast zdać sobie sprawę z tego, że
nie wiemy nic, że najgorsze i najokrutniejsze w naszych oczach zło nie jest
tym, czym się nam wydaje, lecz jest rzeczą zesłaną przez Boga. Istotę islamu
stanowi więc zaparcie się samego siebie, negacja swego „ja” przed obliczem bezgranicznej
Bożej potęgi. [Sam dźwięk imienia Bożego „Allach” ~ Al-la-h ~ Al-le ~ El-la ~ Elo-him
~ Al-le-lu-ja ~ przypomina bezradne dziecięce „ela-la-la” zwracające się do
ojca; stąd może Chrystusowe „bądźcie jak dzieci”!]. Bóg Ojciec jest wielki, a
największy nawet człowiek przed Jego obliczem jest małym dzieckiem. (Pod
względem lingwistycznym wyraz „Allah” jest rodzaju żeńskiego i liczby mnogiej;
początkowo był to bóg Księżyca, stąd półksiężyc jako symbol islamu, zwany
dawniej Sina, a wywodzący się z sumeryjskiego bóstwa księżycowego Nanny).
Lecz z drugiej strony, każdy człowiek
jest namiestnikiem Boga na ziemi, Jego ramieniem, służącym do bezpośredniego
utwierdzania sprawiedliwości na świecie; dlatego każdy wyznawca islamu ma nie
tylko prawo, ale wręcz obowiązek, wymierzania sprawiedliwości na własną rękę w
sytuacjach wskazanych przez Szariat, czyli Boskie prawo spisane w „Koranie”, jak np. karanie śmiercią za apostazję,
morderstwo, zdradę (w tym małżeńską), obrazę wiary, złamanie przysięgi,
matkobójstwo, ojcobójstwo i in. Pod tym względem islam stanowi doktrynę skrajnego
indywidualizmu teologicznie ugruntowanego. Allach zresztą jest litościwy i może
przebaczyć wszystko prócz bałwochwalstwa, czyli oddawania czci innym, z
definicji fałszywym, bogom: „On odpuszcza
wedle swej woli wszystkie grzechy i występki, lecz bałwochwalstwo („szirk”)
jest zbrodnią największą i niewybaczalną”.
Kadidża cierpliwie i ze zrozumieniem
odniosła się do wynurzeń męża, choć przecież mogła je uznać za brednie
alkoholowe czy narkotyczne, tyle czasu nie wiadomo po co włóczącego się po
jaskiniach i wertepach męża. Była pierwszym człowiekiem, który uznał Mahometa
za Proroka. Stąd w cywilizacji islamu ogromna cześć i szacunek dla kobiet.
* * *
Gdy Muhammad doznał nadprzyrodzonego olśnienia
i uznał się za Wysłannika Bożego, słuchano go początkowo ze zdziwieniem i
zainteresowaniem, potem obojętnie i krytycznie, a wreszcie złośliwie i
nienawistnie. Dokuczył i obrzydł wszystkim, nawet członkom swego rodu. Przez
trzy lata głoszenia kazań zdobył zaledwie trzech zwolenników: swą żonę Kadidżę,
sługę Seida i stryjecznego brata Ali’ego. Co więcej, spadły na niego gniew, śmiech
i złośliwość nawet najbliższego otoczenia, nie mówiąc o dalszym, które okrzyknęło
go za wariata i osobnika niespełna rozumu. Kurejszyci zaszczuwali Proroka, wytykali
go palcami, obrzucali kamieniami, wypędzali z rodzinnego miasta. Uważali, że
przynosi im ujmę. Thomas Carlyle pisze: „Wszędzie
ścigała go nieustannie wrogość, nienawiść, jawne lub tajne niebezpieczeństwo...
Musiał się kryć po jaskiniach, uchodzić w przebraniu, uciekać to tu, to tam,
bez stałego przytułku, wśród grożącego mu niebezpieczeństwa”... Aż musiał z
grupką zwolenników salwować się ucieczką do Medyny („hidżra”, od niej jest
liczony kalendarz islamu), jak też za morze, do Abisynii, i gdzie indziej. Taki
zresztą bywa los wszystkich Posłańców Najwyższego, ponieważ nikt nie jest prorokiem
wśród swoich. Także i Mahometa spotkał ten los, musiał przejść wiele prób, poniżeń,
cierpień, lecz nigdy nie cofnął się, do końca szedł wyznaczoną mu przez Jedynego
Boga drogą. Jak ogłosi później: „Allach wybiera
na Proroka tego, kogo chce, i przybliża do siebie tego, kto Go słucha”, nie
zważając na zdanie krzątających się na dole, przy ziemi ludzi.
Jak głosi legenda, Prorok posługiwał się
swobodnie wszystkimi językami świata, a z każdą osobą, która się do niego zwróciła,
mówił w jej języku ojczystym. Wielokrotnie też powtarzał, że nie jest ani
pierwszym, ani jedynym Prorokiem; w „Koranie”
znajdziemy – w pozytywnym kontekście – wzmianki o Adamie, Noem, Abrahamie
(Ibrahimie), Mojżeszu (Musie), Aaronie (Harunie), Jezusie (Issie). Arabski
wyraz „Allach” jest pokrewny aramejskiemu „Eli”, hebrajskiemu „Elochim” („bogowie”)
oraz mnóstwu imion Boga na terenach zamieszkanych przez ludy
środkowoazjatyckie.
Życie osobiste Machmuda nie różniło się od
stylu przyjętego od tysiącleci w jego narodzie. Po śmierci umiłowanej żony Kadidży
pojął jeszcze za małżonki jedenaście innych niewiast; były to przeważnie kobiety
dojrzałe, wdowy (w tym trzy po jego zawziętych przeciwnikach), spośród których dwie
były Żydówkami, a jedna chrześcijanką. (Gdy był już po pięćdziesiątce, wziął
kolejną żonę, sześcioletnią dziewczynkę Ajszę, która odchodząc do jego namiotu
wzięła ze sobą swe lalki, a dziewiczości została pozbawina, gdy miała lat
dziewięć). Czynił tak ponoć powodowany miłosierdziem i współczuciem do samotnych
pań, rozpaczających po śmierci swych poprzednich mężów. Może zresztą chodziło i
o to, by także po ich śmierci poniżac swych wrogów, uprawiając miłość z wdowami
po nich. Tradycja głosi, że we śnie Mahometowi sam Bóg miał oznajmić, że może
on mieć dowolną ilość żon, podczas gdy inni muzułmanie – nie więcej niż cztery.
Allach uczynił tylko dla Proroka ten wyjątek. Cała ta duża rodzina tworzyła wspólnotę
wiary, a dzieci, które przychodziły na świat, stanowiły przykład prawości i świątobliwości.
Choć trzeba przyznać, iż krytycy islamu zarzucali Prorokowi i jego zwolennikom ohydne
wielożeństwo, uprawianie rozpusty, szerzenie demoralizacji i wszeteczeństwa. Kilka
stuleci później Roger Bacon w „Dziele większym”
(t. 2) napisze: „Niektóre religie, chcąc osiągnąć
rozkosze życia doczesnego, nie zwracają prawie zupełnie uwagi na zdobycie szczęścia
w życiu przyszłym i to niezależnie od tego, w jakim stopniu ich wyznawcy nadużywają
dóbr doczesnych: religie te pogrążają narody w mrokach rozkoszy, jak na przykład
Saraceni, którzy, zgodnie ze swym prawem religijnym, mnożą ilość posiadanych żon
w zależności od swej woli”. (Obecnie w niektórych krajach muzułmańskich
wielożeństwo jest dopuszczalne, ale np. w Turcji jest ustawowo zakazane od roku
1924).
Mahomet zmarł na gorączką w wieku 63 lat
na rękach jego najukochańszej, młodziutkiej, 18-letniej żony Ajszy 8 czerwca 632
roku i został pogrzebany w jej pokoju, który stanowi obecnie część zespołu świątynnego
miasta Medyny. Ostatnimi jego słowami były: „Przygotowano
mi w raju miejsce w gronie najdostojniejszych”. Na dwa dni przed zgonem,
czując zbliżającą się śmierć, udał się po raz ostatni do meczetu i na głos
zapytał modlących się wiernych: „Czy wyrządziłem komuś z was krzywdę? Jeśli
tak, niech spadnie bicz na moje plecy. Może jestem komuś cos winien?” Jakiś
głos odezwał się: „Mnie – trzy drachmy, pożyczone w takich to okolicznościach”.
Mahomet natychmiast wypłacił należną sumę, mówiąc: „Lepiej wstydzić się teraz
niż w dniu sądu”. Odejście na tamten świat pozostawiając niespłacone długi
uchodzi w islamie za ogromne nieszczęście, niesprawiedliwośc i niegodziwość.
Dla Mahometa czyny człowieka na ziemi posiadają nieskończoną doniosłość i nigdy
nie mogą przeminąć, ani stracić swe znaczenie na skutek np. upływu czasu,
wyrażenia skruchy czy przystąpienia do spowiedzi. Nawet sam Bóg (cóż dopiero
mówić o kapłanach!) nie jest w stanie nas rozgrzeszyć, dopóki żyjemy; dopiero
po śmierci, na Ostatnim Sądzie dokonuje Allach ostatecznego rozważenia naszego
życia. Jedynie dobrymi uczynkami możemy złagodzić konsekwencje wcześniej przez
nas dokonanego zła. Człowiek więc swym krótkim żywotem ziemskim sam sobie
przygotowuje taki, a nie inny los w wieczności. O tym zaś, czy się jest
mahometaninem, decydują wyłącznie czyny danej osoby, a największą cnotą na
ziemi jest sprawiedliwość.
Pierwszym kalifem po śmierci Proroka został
jego wierny przyjaciel Abu Bakr, ojciec Ajszy; następnie na czele wyznawców islamu
stanęli: Omar (w 644 roku zasztyletowany sześcioma uderzeniami noża podczas modlitwy
przez niewolnika Persa, chrześcijanina Firuza); Osman (w 658 roku posiekany szablami
przez współwyznawców z Egiptu i Iraku); Ali (zamordowany przez szyitów podczas modlitwy
w meczecie); Muawia; Husajn (zginął z rąk szyitów w 680 roku w bitwie pod Kebelą).
Na samym początku, tuż po śmierci Proroka, w islamie dokonał się ostry rozłam na
sunnitów i szyitów, którzy – uznając „Koran”
i Proroka – mają jednak różne księgi kanoniczne, tylko siebie uznają za prawowiernych
muzułmanów, a adwersarzy ogłaszają za odstępców lub zgoła za „niewiernych”, nienawidzą
ich z całego serca, potępiają i mordują aż do dnia dzisiejszego, podkładając m.in.
sobie nawzajem ładunki wybuchowe w meczetach, na weselach i pogrzebach. Co
prawda, Carlyle twierdził, że „religia Mahometa
jest odmianą chrześcijaństwa; tkwi w niej szczery pierwiastek tego, co jest
duchowo najwyższe”. To jednak nie przeszkadzało zarówno chrześcijanom
różnych obrządków, jak i muzułmanom, okrutnie się nawzajem wymordowywać.
* * *
Wszyscy mahometanie są przekonani, że islam,
czyli jedyna prawdziwa wiara w Boga Jedynego, istniał wśród Arabów już na kilka
tysięcy lat przed przyjściem Proroka, który dopiero odnowił tę wiarę, przypominając
ludziom owe przedwieczne nauki i poprowadził ich ponownie Drogą Prawdy. Diodor
Sycylijski w V wieku p.n.e. wspominał np. o Kaabie (Czarnym Kamieniu) jako o
najbardziej starożytnej, czczonej od tysiącleci, świątyni świata. (Niektórzy
twierdzą, że jest to ogromny meteoryt, ale tak naprawdę nikt nie wie, czym jest
i skąd się wzięła w zamierzchłej przeszłości Kaaba, uchodzaca dziś za
największą świętość islamu).
Istotnie, religia i kultura islamu organicznie
wyrastały z gigantycznej tradycji duchowo-filozoficznej ludów Bliskiego Wschodu,
liczącej grubo ponad sześć tysięcy lat, i stały się tejże tradycji naturalnymi kontynuatorkami.
Arabowie nazywali swoje istnienie przed Mahometem „wiekiem ciemnoty”, choć przecież
niekoniecznie musi to być zgodne z faktami. [Piękne świadectwo zbiorowej mądrości
tego narodu dają jego pradawne przysłowia:
–
„Strzeż dom przed stróżem jego.
–
Żądza prowadzi do nędzy.
–
Sława człowieka jest jego drugim życiem.
–
Rada starca jest lepsza niż pomoc młodzieńca.
–
Gniew kochanków jest deszczem wiosennym.
–
Kobieta bez wstydu jest jak pokarm bez soli.
–
Z darów Bożych największym jest mądrość.
–
Dzień uczonego jest więcej wart niż całe życie nieuka.
–
Idź za prawdą, a o resztę nie dbaj.
–
Świat należy do tego, kto działa, a nie tylko marzy.
–
Wszystko, co rozdarowałeś na ziemi, wróci do ciebie na niebie.
–
Karm psa, a on cię pogryzie.
–
Strzeż się, aby twój język nie uciął ci szyi.
–
Gdy mówisz, twe słowa muszą być lepsze od milczenia.
–
Milczenie zachowuje przyjaźń.
–
Jeśli pragniesz spokoju, nie mieszaj się do spraw świata.
–
Dwóch nie nasycisz: spragnionego wiedzy i spragnionego majątku.
–
Trzy rzeczy cechują głupca: gniew bez przyczyny, nagradzanie bez zasługi i nieodróżnianie
wroga od przyjaciela.
–
Lepszy wróbel w garści niż tysiąc żurawi w niebie.
–
Pożyczona koszula nie grzeje.
–
Tych trzech rzeczy nigdy nie nasycisz: ziemi wodą, ognia drzewem, kobiety mężczyzną.
–
Milczenie jest najlepszą odpowiedzią głupcom.
–
Kiedy o mej tajemnicy nie mówię, jest mym jeńcem; jeśli ją zdradzę, będę jej jeńcem.
–
O czym nie ma wiedzieć twój wróg, nie mów twemu przyjacielowi.
–
Na drzewie milczenia wisi owoc jego: spokój.
–
Kot zawsze o myszach śni.
–
Pięciu rzeczy od pięciu nie wymagaj: pokory od głupca, daru od biedaka, wierności
od kobiety, dobrodziejstwa od wroga, dobrej rady od zawistnika.
–
Lepszy ucisk niż chaos.
–
Ze złodzieja – kaznodzieja!
–
Lepsza nagana mędrca niż pochwała głupca.
–
Dom bez sąsiedztwa nie ma ceny.
–
Przetrząśnij mieszkanie siedem razy, zanim posądzisz sąsiada o kradzież.
–
Nie chwal nikogo przed czasem.
–
Czyń dobrze i nie oczekuj wdzięczności.
–
Swój jęczmień jest lepszy od cudzej pszenicy.
–
Życie bez wina jest nic nie warte.
–
Dobry kogut już w jajku pieje.”]
Oto zaś nieco inna, zabariona humorem „mądrość
ludowa” także z okresu przedislamskiego:
„Gdy dwóch ci powie, żeś pijany,
Idź się położyć spać,
Zanim rozpoczniesz z diabłem
tany,
Skoro ci mówią, żeś pijany.
I przestań sięgać już po dzbany,
Brzuch – nie bezdenna kadź:
Gdy dwóch ci powie, żeś pijany,
Idź się położyć spać”.
I dalej na tenże temat:
„Nie udawaj abstynenta,
Gdy masz nos czerwony
Gdy masz gębę opuchniętą, ,
Nie udawaj abstynenta.
I w powszedni dzień i w święta
Kolor ustalony –
Nie udawaj abstynenta,
Gdy masz nos czerwony”.
Z okresu przedislamskiego wywodzi się najstarsza
wersja znanych w skali swiatowej „Ksiąg tysiąca
i jednej nocy” („Kitab alf lajla wa lala”), niezrównanego pod względem błyskotliwości
i objętości wielotomowego zbioru baśni o królu Szahrijarze i pięknej niewolnicy
Szeherezadzie.
* * *
Tak więc nie ma powodu do uważania pradawnych
dziejów Arabów za „wiek ciemnoty”. Prawdą natomiast jest, iż po islamskim przełomie
radykalnie zmieniły się stosunki tego narodu z ludami sąsiednimi. I tak np. o ile
przed powstaniem „Koranu” Arabowie mieli
nad wyraz przyjazny stosunek do Żydów i niekiedy chętnie wymieniali z nimi wartości
kulturowe i stereotypy obyczajowe, to po przyjściu Proroka sytuacja istotnie się
zmieniła. Żydzi bowiem „rozpuścili języki” i w żywe oczy drwili i szydzili ze słów
Mahometa, nazywali jego nauki głupstwem i niedorzecznością, a nawet – robiąc, jak
się wydaje, nie najlepszy użytek ze swej potęgi finansowej i propagandowej – zorganizowali
szereg wypraw Kurejszytów i innych szczepów arabskich przeciwko Mahometowi i jego
zwolennikom, tak iż nieraz Prorok stawał twarzą w twarz ze śmiercią, a w bratobójczych
walkach wyginęło mnóstwo Arabów. (Często także obecnie naukowcy żydowscy
nazywają Mahometa „beduińskim półanalfabetą”). Machmud nie puścił tego płazem i
w „Koranie” znalazły się takie epitety
pod adresem Żydów, że wolimy ich w tym miescu nie powtarzać („naród przeklęty i odrzucony przez Boga”,
„małpy”, „świnie”, „lichwiarze”,
„złodzieje” itp.). Mahomet szybko doszedł do wniosku, iż Żydzi są siłą
rozkładową, niszczycielską, wrogą całej ludzkości, śmiertelnie toksyczną, wyspecjalizowaną
w podstępnym szczuciu nawzajem różnych wyznań, w szczególności islamu, buddyzmu
i chrześcijaństwa: „Wśród Żydów
znajdziecie najgwałtowniejszych wrogów prawdziwej religii… Ich celem jest
wprowadzanie zamętu w świecie. Lecz Bóg nie miłuje podżegaczy do nieładu,
ilekroć wzniecą zarzewie wojny, zawsze Bóg je ugasi”… Po tym, gdy z woli Allacha
Prorok zwyciężył swych wrogów, na Żydów spadły ciężkie i bezlitosne ciosy zemsty.
Wiele zaś wątków myślowych, przepisów prawa i obyczajów propagowanych przez
księgi mojżeszowe, kabalistyczne i talmudyczne wyznawcy islamu także obecnie uważają
za niedorzeczne, podłe i barbarzyńskie.
Zwraca na siebie uwagę również
zdeterminowana rasowo róznica w usposobieniu Arabów a Żydów. O ile w
hebrajskiej „Księdze Powtórzonego Prawa”
jej autorzy wkładają do ust swemu bogu Jahwe mściwe i krwiożercze nakazy w
rodzaju: „W miastach należących do
narodów, które ci daje Pan, Bóg twój, niczego nie zostawisz przy zyciu”, o tyle
kalif Omar w 637 roku wydaje rozkaz zwycięskim Arabom: „Nie będziesz działał podstępnie, nieuczciwie i nieumiarkowanie, nie
będziesz kaleczył, zabijał dzieci i starców, ani palił ich palm i drzew
owocowych, zabijał owiec, krów czy wielbłądów, pozostawisz w spokoju modlących
się w swoich domach”. Pierwotny islam nie głosił nienawiści do innych
wyznań, w tym do chrześcijaństwa, z szacunkiem odnosił się do Jezusa i Jego Matki,
tak wulgarnie wyszydzanych przez „Talmud”,
„Zohar”, „Kabałę” i inne księgi żydowskie. Dopiero gdy w drodze pełzającego
przeniknięcia dominację w islamie objęli talmudyści, zainfekowali to wyznanie
straszliwą nienawiścią do ludzkości, bez ogródek głoszoną w „Torze” i „Talmudzie”. „Koran” zaś
przedstawia Jezusa jako „proroka
natchnionego Duchem Bożym”, obwiniając Żydów o zamordowanie „Bożego Apostoła”: „Jezus, syn Maryi, sławny
na tym i na przyszłym świecie, jeden z najbliższych Bogu”. O Jego Matce
powiada: „O Maryjo, zaprawdę Bóg wybrał i oczyścił cię spośród
wszystkich kobiet świata”…
Od samego początku istnienia islamu
między jego wyznawcami a judaistami wybuchały krwawe zatargi. Do pierwszych
starć doszło już w Medynie z Prorokiem osobiście. Pokonani w bojach ulicznych Żydzi
zostawili Arabię i wynieśli się do Palestyny, osiedlając w okolicy jeziora
Genezaret, gdyż kraj ten był ówcześnie we władaniu Persów, niezmiennie Żydów
protegujących (najczęściej na własną zgubę zresztą). Murad Adży w dziele „Azjatycka Europa” twierdzi, że gdy Żydom
nie udało się zwyciężyć mahometan w otwartym starciu, podjęli tajną walkę z
islamem, pozornie niekiedy go przyjmując, skrycie przenikając do tej
społeczności, gdzie na nowo i po swojemu przepisywali „Koran”, coś dodawali, coś ujmowali;
inicjowali nowe nurty, zakładali sekty, prowokowali wyznawców Mahometa do
wzajemnej wrogości i bratobójczego przelewu krwi, a także i do konfliktów z
chrześcijanami. W 658 roku niejaki Abdullah ibn Saba, Żyd pozornie nawrócony na
islam, wysunął teorię zgodnie z którą Mahomet przed końcem świata wróci na
ziemię, a w międzyczasie powinni Go zastępować potomkowie tego, kto był
pomocnikiem Proroka, czyli potomkowie Ali’ego. Ta koncepcja, zwana później
szyizmem, znalazła posłuch wśród Persów, ale nie wśród Arabów. I wobec tego
między tymi dwoma wielkimi narodami wyznającymi przeważnie islam rozpoczęła się
trwająca do dziś, nieubłagana wrogość i krwawa wojna. Tak Żyd – według Murada
Adży – miał zręcznie poróżnić wyznawców Proroka i przez to ich osłabić.
Jeszcze w XVI wieku polityk mahometański
Abu Iszak z Elwiry pisał do kalifa Kordoby: „Żydzi
stali się wielkimi panami, a ich arogancja i pycha nie znają granic… Nie mianuj
tych ludzi na ministrów, gdyż cały świat woła przeciw nim, zwalą zresztą ten
świat, a wraz z nim i nas… Byłem w Granadzie i widziałem, jak się tam panoszą.
Rozdzielili między siebie nasze prowincje i nasz majątek, wszędzie czynią, co
się im żywnie podoba. Zbierają podatki, bogacą się, budują i stroją, podczas
gdy nasze domostwa i nasze szaty, o muzułmanie, są stare i zniszczone. Znają
wszystkie tajemnice państwowe, choć głupotą jest ufać zdrajcom”… Zdziercy
talmudyczni spowodowali w końcu tak nieubłaganą nienawiść Hiszpanów do Maurów,
że Rekonkwista stała się nieunikniona. A przecież kilka wieków wstecz, „gdy islam zwrócił się ku Europie i wtargnął
do Hiszpanii, w jego cieniu podążył na Zachód talmudzki Syjon. Podboje Maurów
wspierane były siłą i pieniędzmi przez Żydów, których zdobywcy traktowali
przyjaźnie jako wspólników, wydających im miasto po mieście” (Douglas
Reed). Czyli że w paradoksalny sposób nieraz dochodziło do swoistego sojuszu
między islamem a judaizmem, żydowscy bankierzy inspirowali i finansowali
wszystkie wyprawy mahometan przeciwko chrześcijanom, byli m.in. zdradzieckimi
przewodnikami islamskiego podboju Hiszpanii i Portugalii w średniowieczu, jak i
„pokojowego” najazdu „imigrantów” z Afryki i Azji na Europę w wieku XXI. Talmudyczna
sekta reprezentowana przez klan Rothschildów i ich klienta Georga Sorosa prze
ku temu, by ze świata chrześcijańskiego uczynić Sodomę, i do tego, by
doprowadzić do wzajemnej niszczycielskiej wojny między dwiema największymi
cywilizacjami i religiami, na ruinach których ma powstać Tysiącletnia Globalna
Rzesza Szatana. Szczególnym celem talmudycznych ataków stają się kraje
goszczące „naród wybrany”, rozproszony po świecie przez Jehowę za jego własne
przewiny. Zauważyli to już gościnni Egipcjanie, o czym informuje „Księga Wyjścia” (1, 10), i choć mieli
się na baczności, i tak zostali złupieni przez Hebrajczyków, czym się dumnie
przechwalają autorzy „Tory”.
* * *
Muzułmanie mają krytyczny stosunek nie
tylko do Żydów, ale także do niektórych prawd chrześcijaństwa, mimo iż w naukach
Chrystusa i Mahometa jest wiele momentów nie tylko podobnych, ale i identycznych.
Przez wyznawców islamu Jezus z Nazaretu jest uważany za jednego z największych proroków
i cudotwórców. „Koran” jednak kategorycznie
neguje chrześcijańskie wyobrażenie o nim jako o domniemanym „Bogu” czy „Synie Bożym”.
Każdy syn rodzi się bowiem na skutek zjednoczenia erotycznego kobiety i mężczyzny,
Bóg zaś nie może w takowe stosunki z ludzkimi samiczkami wchodzić. Nawet gdyby Chrystus
został poczęty w niepokalany sposób (taki cud stworzenia dziecięcia bez udziału
ojca Bóg mógł uczynić, ale po co?), nie daje to podstaw, by uważać Aramejczyka za
„Syna Bożego”. Twierdzenie bowiem, iż Boga mogą łączyć z ludźmi stosunki intymne,
rodzinne lub towarzyskie, stanowi świadectwo kompletnego i barbarzyńskiego niezrozumienia
natury Boga, nieskończenie przecież dalekiej i nieskończenie wyższej od wszystkiego,
co ludzkie. Zupełnym nieporozumieniem – według mahometan – a nawet skandalicznym
bluźnierstwem, jest też używanie przez chrześcijan pojęcia „Matki Bożej”, Madonny.
Bóg bowiem nie może mieć matki, gdyż sam jest Stworzycielem nieba i ziemi,
wszystkich matek i wszystkiego, co istnieje. „Koran” donosi, iż Jezus był po prostu bardzo mądrym człowiekiem, Mesjaszem,
z pochodzenia prawdopodobnie Arabem (stąd żydowska do Niego nienawiść) i że nie
został ukrzyżowany, a zamiast niego przybito do krzyża jednego z Jego wyznawców,
który dobrowolnie wydał się na mękę za swego Mistrza. Bóg zaś wybawił swego Proroka
i zabrał Go żywego i zdrowego do nieba. Misją ziemską Chrystusa miało być nie złożenie
siebie w ofierze i odkupienie przez to grzechów ludzkości (jest to absurdem, ponieważ
każdy człowiek będzie po śmierci indywidualnie sądzony przez Boga podług swych czynów,
o czym zresztą klarownie powiada sam Jezus, jak i przed Nim liczni autorzy tekstów
„Starego Testamentu”), lecz wskazanie
ludziom prawdziwej drogi do Boga (czyli czynnej miłości i zrzeczenia się dóbr
tego świata), o której oni (a w szczególności ówcześni Żydzi) w tamtych czasach
zupełnie już byli zapomnieli i pogrążyli się w hedonistycznym amoralizmie, którego
symbolem został Złoty Cielec.
Tradycja islamu nie pielęgnuje kultu
cierpiętnictwa, pokory i defetyzmu, ceni energię, siłę witalną, dobrobyt materialny,
lecz nie czyni z niego fetyszu, ani wartości nadrzędnej lub naczelnej. Przy
czym akceptuje się wyłącznie majątek zdobyty w uczciwy sposób. Kradzież w tej cywilizacji
przyrównuje się do zbrodni morderstwa czy cudzołóstwa i nawet obecnie w szeregu
krajów muzułmańskich za dokonanie tego czynu grozi odcięcie ręki, a niekiedy
kara śmierci. W Turcji aż do XVIII wieku włącznie przyłapanego na gorącym
uczynku złodzieja pakowano po uszy do dużej beczki wypełnionej fekaliami i tak
obwożono po mieście, budząc rozbawienie i Schadenfreude mieszkańców. Przy czym
stojący na powozie obok beczki kat co jakiś czas ciął poziomo mieczem tuż nad
skrajem pojemnika, a siedzący w beczce złodziej chcąc ratować swe życie, musiał
błyskawicznie przysiadać, chowając wystającą głowę do płynnych ekskrementów. Po
takiej publicznej „reedukacji” powrót do normalnego życia był niepodobieństwem,
a odium hańby spadało także na rodzinę i potomków złodzieja. Z kimś takim nikt
nie chciał nawet wymienić pozdrowienia, nie mówiąc o rozmowie czy tym bardziej
przyjaźni. Od wielu wieków wyznawcy islamu słyną z bezwzględnej uczciwości i
wysokiej kultury moralnej, a kradzież w jej zakresie stanowi rzadkość, choć
dziś już nigdzie nie zanurza się złodziei do pojemników z odnośną zawartością,
natomiast wsadza się ich nieuchronnie na długie lata do ciężkich więzień.
Pożyczanie pod procent, czyli
lichwiarstwo, również jest kategorycznie przez prawo koraniczne zakazane,
ponieważ prowadzi do nędzy wielu ludzi, a do bogactwa nielicznych. Stąd płynie
wyniosła pogarda Arabów do Żydów, żyjących z lichwy i wyzysku narodów. Pożyczka
musi być bezprocentowa i stanowi jakby odmianę dobroczynności. Zwrot długu to
sprawa honorowa, ale jeśli ktoś wpadł w ciężkie tarapaty życiowe i faktycznie
nie jest w stanie pożyczonego zwrócić, Szariat radzi nie nalegać na zwrot
zadłużenia, a nawet je wybaczyć.
Z kolei cudzołożników płci obojga w
przypadkach nie budzących wątpliwości w szeregu krajów pozbawia się życia. Grzesznicy
bowiem to ci, których Szatan swoim dotknięciem przeobraził w to, czym oni są,
czyli w wiecznych potępieńców. Swoim istnieniem obrażają Boga, należy tedy ich
natychmiast zabić.
Mahometanie uważają za niedopuszczalną i
niemoralną także instytucję spowiedzi, istniejącą zresztą tylko w chrześcijaństwie;
interpretują ją jako perfidny, wynaleziony przez urzędników kościoła, sposób zbierania
o ludziach kompromitujących ich informacji, aby pobierać od nich potem haracz za
zachowanie tajemnicy o wyznanych grzechach i wykroczeniach. Pozwala to też kapłanom
trzymać swą „trzodę” w absolutnym posłuszeństwie i w ciągłym stanie zastraszenia
oraz obawy zdemaskowania. Stąd ponoć pochodzi owo charakterystyczne „ubóstwianie”
kapłanów ze strony niektórych parafianek, które wyznały podczas spowiedzi prawdę
o swych odrażających grzechach i zdradach, a teraz boją się spowiednika bardziej
niż czart krzyża.
[W zaskakujący sposób to podejście jest
zbieżne ze słowami wybitnego holenderskiego teologa katolickiego Erazma z
Rotterdamu (1469-1536), który w słynnym dziele „Pochwała Głupoty” pisał
o spowiednikach: „Ponieważ ze spowiedzi
znają wszystkie tajemnice ludzkiego serca, których wszakże nie ważą się
wyjawić, chyba gdy dobrze podchmieleni puszczą się w kolejną gawędkę; wtedy,
nie wymieniają wprawdzie osób, lecz dają bardzo łatwo domyśleć się każdemu,
zwłaszcza dla wspólnej rozrywki, rzecz całą opowiadają sobie nawzajem. Biada
temu, kto tych rozdrażni szerszeni, bo wtedy mszczą się nad takim sowicie w
swych publicznych kazaniach i tak niby z ubocza na niego nacierają, tak go od
niechcenia i niepostrzeżenie wytykają, że nie pozna go chyba tylko ostatni
głupiec, i nie pierwej przestaną szczekać, aż zatkniesz im gębę jakimś kęsem. A
gdy wstąpią na kazalnicę, nie zabawi się tak żaden komediant, żaden kuglarz.
Jakże to śmiesznie wysadzają się oni ze swoją wymową, małpują to wszystko, co
uczeni ludzie o wymowie pisali. Przebóg! Co za gesty, jak trafna zmiana głosu,
jakie wysilenia podobne do śpiewu, jak się miotają, nadymają, inny coraz
przybierają wyraz twarzy i swoim krzykiem zagłuszają wszystkich!... Nadymają
się jak żaby i ogłuszają słuchaczy epitetami... Patrząc od początku do końca na
ich gesty i deklamacje, zdaje się, iż się od ulicznych nauczyli kuglarzy,
którym nie bardzo ustępują pierwszeństwa, chociaż ci w tej mierze nad nich
jeszcze celują. Zresztą tak są do siebie podobni, że trudno powiedzieć, czy ci
od tamtych, czy tamci od nich się nauczyli sztuki wymowy. Mimo to wszystko
znajdują oni jednak swoich wielbicieli, którzy słuchają ich z taką rozkoszą i
uniesieniem, jakby słuchali samych Demostenesa i Cycerona. Są to zazwyczaj
handlarze i kobietki, których względy szczególnie starają się zjednać, gdyż
pierwsi za szczyptę pochlebstwa nieraz składają w ich ręce cząsteczkę swych
niesprawiedliwych zbiorów, drugie są im serdecznie oddane dlatego, że przed
nimi wynurzają gorzkie żale na swych mężów, a czasem zwierzają się im i z czym
innym. Ten rodzaj ludzi za pomocą praktyk obłudnej swej pobożności, śmiesznych
bredni i wrzasków, rządzi despotycznie światem.” O biskupach zaś tenże
katolicki autor notuje: „Tuczą się wśród
wygód życia, a pieczę w swej owczarni zostawiają albo Chrystusowi, albo swym
sufraganom i oficjałom, albo mnichom, których zowią braćmi. Nie pomni, że imię
biskupa, znaczy pracę, czujność i troskliwość, myślą jedynie o zbieraniu pieniędzy
i bogactw, a przez to swoje owieczki skubią i łupią. A jakaż to dla nich
rozkosz, gdy wedle swego upodobania Pismo Święte właśnie jakby z wosku było,
lepią, przylepiają, jak szewc skórę naciągają i przekręcają”...]. W islamie
od początku dawało się zauważyć krytyczny stosunek do „rozdwojenia”
chrześcijan: z jednej strony wzniosłe, lecz jakoby „puste”, frazesy, z drugiej
– wyjątkowo cyniczne i niemoralne zachowanie.
Może w związku z powyżej zaznaczonymi
demaskatorskimi naukami papież w 1095 roku ogłosił pierwszą świętą wojnę z islamem
i wysłał na Bliski Wschód wyprawę krzyżową. (Także żydowski „Talmud” nazywa kapłanów chrześcijańskich
„czarownikami”, oszustami i „szalbierzami”, kłamliwie sugerującymi, iż mają rzekomo
moc odpuszczania grzechów, która to moc – zdaniem żydowskich i islamskich
autorów – należy wyłącznie do Boga, a do żadnego człowieka czy kościoła należeć
bezwzględnie nie może). Tego rodzaju rozważania łatwo znaleźć w muzułmańskich i
judaistycznych publikacjach na ten temat. Stąd też ze względu na swe rzekomo „fałszywe”
wyobrażenia chrześcijanie są zwani przez wyznawców islamu „ad dallin” – „ci, którzy
błądzą”; żydzi zaś, mający jakoby zupełnie pokrętną mentalność, „al magdubi Alejchim”
– „ci, którzy ściągnęli na siebie gniew Boga”. Wyznawcy Proroka są pewni, że po
śmierci każdy z ludzi staje osobiście przed Bogiem, aby jego dusza uświadomiła sobie
przed Nim ciężar odpowiedzialności za życie, które przeminęło.
W islamie raczej nie ma kapłanów z urzędu,
ani sztywnej hierarchii konfesyjnej, choć w różnych krajach sytuacja bywa
odmienna. Imamem, czyli osobą przewodniczącą nabożeństwu, może zostać każdy mężczyzna
obecny na zgromadzeniu, który jest znawcą „Koranu”,
ksiąg kanonicznych, ma talent elokwencji i prowadzi nienaganny pod względem
etycznym tryb życia. Przywódcami zaś duchownymi są mężowie w najwyższym stopniu
uczeni, świetnie znający prawo koraniczne, wszechstronnie wykształceni i wyróżniający
się wysoce świątobliwym stylem życia.
* * *
Nie tylko islam neguje pewne kanony chrystianizmu,
ale i chrześcijanie nie akceptują szeregu moralnych obyczajów muzułmańskich, jak
np. wielożeństwa. Szczególnie krytyczny stosunek do mahometan manifestują wschodnie
odłamy chrześcijaństwa, które przez około półtora tysiąca lat z nimi się bezpośrednio
stykają, a raczej zderzają. Legenda podaje, że książę Rusi Kijowskiej Waldemar
(przedtem władca Nowogrodu Wielkiego), ochrzczony jako Bazyli (Wasilij), a nazwany
później Włodzimierzem Wielkim („wielikij
preświatoj rawnoapostolnyj kniaź Władimir Krasnoje Sołnyszko”), w 988 roku stanął
przed wyborem: jaką religię obrać dla siebie i swego ludu, czyniąc z niej obowiązkowe
wyznanie państwowe. A przybyli do niego w tej sprawie wysocy reprezentanci judaizmu,
chrześcijaństwa i islamu, przedstawiając w jak najkorzystniejszym świetle własne
nauki. Kazał więc władca zebrać i zreferować sobie informacje o odnośnych naukach,
dogmatach i normach moralnych, którymi się kierują w postepowaniu wyznawcy owych
konfesji. Wreszcie doszło do wspólnego zgromadzenia posłów, dworu kijowskiego i
rycerstwa ruskiego z zasiadającym na tronie księciem. Władca Kijowa najpierw zadał
pytanie rabinowi, czy to prawda, że judaizm nie tylko zezwala, ale i pochwala pożyczanie
pieniędzy pod procent, czyli lichwę. Gdy otrzymał odpowiedź twierdzącą, gdyż innej
otrzymać nie mógł, rzekł, iż nie dopuści, aby jego poddani wyznawali kult pieniędzy,
zdzierstwa, kradzieży i wyzysku... Pytanie do reprezentanta mahometanizmu miało
brzmieć osobliwie: Czy to prawda, że wyznawcy tej religii podczas igraszek
miłosnych z kobietami praktykują tzw. „arabski pocałunek” (zwany później na Rusi
„tatarskim”, a jeszcze później w Europie „francuskim”), polegający na tym, że mężczyzna
dotyka swymi ustami i językiem sromu niewieściego. Gdy padła odpowiedź, że to się
zdarza i nie jest potępiane przez wiernych, Włodzimierz z nieukrywanym wstrętem
rzekł, iż religia, która zezwala na praktykowanie takiej obrzydliwości, nie może
być święta i prawdziwa, i nakazał wyznawcom Mahometa, jak też interpretatorom „Talmudu”, natychmiast opuścić rubieże Państwa
Ruskiego. (Inna legenda podaje, że książę zapytał, czy to prawda, że islam
zabrania spożywania napojów wyskokowych, a gdy otrzymał odpowiedź twierdzącą,
zrezygnował z zaakceptowania tego wyznania, gdyż, jak wiadomo, „Rusi wiesielije piti”). W ten sposób władca
dokonał historycznego wyboru, a chrześcijańscy kapłani greccy otrzymali polecenie
ochrzczenia starożytnego Kijowa i całej Rusi. Czystość obyczajów i głębokie, wzniosłe
nauki moralne wyznawców Jezusa Chrystusa były w oczach mądrego władcy najlepszym
świadectwem na rzecz prawdziwości tej wiary. Warto może dodać, iż syn
Włodzimierza Chrzciciela, Jarosław Mądry (978-1054), słynął jako krzewiciel
oświaty. Założył w Kijowie szkołę, w której uczyło się języków obcych,
filozofii i doktryny chrześcijańskiej jednocześnie ponad 300 uczniów („matki oddając synów do nauki płakały, jakby
posyłały ich na śmierć, nie znały bowiem treści nauczania Chrystusowego” – zaznaczy
Nestor). Sam książę Jarosław znał język grecki i łaciński i nie tylko w dawnych
księgach się rozczytywał, ale i kazał tłumaczyć na język ruski dzieła Platona,
Arystotelesa, Seneki, Plutarcha. Za jego to panowania powstały podstawy wielkiego
kodeksu prawnego „Ruska Prawda”.
Odtąd kultura ruska rozwijała się jako część składowa chrześcijańskiej ojkumeny,
rywalizującej z ummą islamu.
* * *
Jeśli chodzi o doktrynę, to, według Mahometa,
najważniejsza prawda polega na twierdzeniu, iż Bóg rządzi światem. „On jest pierwszy i ostatni, jawny i ukryty,
On zna wszystkie rzeczy” (53: 3). Wszystko zależy od Boga, a On nie zależy od
nikogo. Bóg jest „absolutnie absolutny” pod każdym względem i nikt nie może z nim
zawierać żadnych umów, układów czy przymierzy. I właśnie dlatego może On być opoką,
nadzieją i schronieniem dla człowieka. Do końca i w całości można zaufać i ofiarować
siebie tylko Bogu, nie zaś samemu sobie, innym ludziom, okolicznościom, potędze
bogactwa, blichtrowi władzy, ani słońcu, gwiazdom, księżycu czy czemukolwiek innemu
spośród rzeczy stworzonych. Wszystko jest niedoskonałe i wszystko przemija, tylko
Bóg jest doskonały i trwa wiecznie. Jego chwała – w Nim samym. Wyznanie wiary
islamu brzmi: „Nie ma Boga prócz Boga, i
Mahomet jego prorokiem”.
Bóg jest jeden, nie wolno stawiać obok Niego
innych bóstw. Nikt nie może być Jego towarzyszem. Bóg też nie może zostać człowiekiem,
nie może istnieć jako rzekomy Syn Boży lub w postaci Trójcy. On jest absolutnie
jeden i powinno się oddawać cześć tylko Jego Jedynej Osobie. Ład ludzki w całości
zależy od boskiego, a ład boski jest zupełnie niezależny od ludzkiego. Nawet najlepszy
z ludzi może być tylko sługą Boga i nigdy nie może posiadać atrybutów boskich. Mahomet
twierdził, że jest tylko zwykłym człowiekiem, różniącym się od innych wyłącznie
tym, że Bóg uczynił z niego swego Proroka, przez którego chciał przekazać ludziom
część swej boskiej tajemnicy.
Wyznawcy islamu uważają, – idąc za Prorokiem
– że od samego początku istnienia ludzkości na swiecie zjawiali się prorocy i mężowie
opatrznościowi, których przysyłał na Ziemię sam Stwórca, aby przypominali ludziom
o tych czy innych prawdach. Pierwszym wysłannikiem Boga był Adam, o którym na długo
przed „Biblią” informowały święte księgi
Indii, Medii, Sumeru, Egiptu. On też, Adam, był budowniczym pierwszej świątyni,
przeznaczonej do oddawania czci Jedynemu Bogu. Według wszelkiego podobieństwa była
to Kaaba w Mekce, którą później odbudował Ibrahim (Abraham) i jego syn Ismael. Początkowo
świątynia Kaaby była poświęcona Jedynemu Bogu Prawdziwemu, lecz później zadomowił
się w niej kult Baala, aż do czasu, kiedy to ponownie wiarę prawdziwą przywrócił
Mahomet.
Większość ludzi, którzy w pewnej chwili uwierzyli
w istnienie Boga, rychło rozwija w sobie „bogoświadomość”, to jest zaczyna rozumieć,
że wszystkie postępki, słowa, myśli, uczucia są odkryte dla oka Bożego. Żaden nawet
najbardziej ukryty i potajemny odruch emocjonalny, intelektualny, wolicjonalny,
fizyczny nie pozostaje w ciemności. Odtąd życie człowieka, który uwierzył, radykalnie
się zmienia: czyni wszystko, co Bogu może się podobać, a unika wszystkiego, co może
być Mu wstrętne. I przestaje kierować się swą zwierzęcą istotą, w całości poświęcając
się boskiej.
Wierzącemu muzułmaninowi śmierć nie jawi
się jako coś straszliwego i przerażającego, choć rozmyślanie o niej jest smutne.
On wie, że Bóg dawno wyznaczył zarówno chwilę narodzin, jak i moment śmierci
wszystkich ludzi. Przyjmuje więc raczej po stoicku kres swego istnienia i zgon
bliskich słowami „Amr Allach” – „Według Twojej woli, Panie!”, albo „Maszallah!”
– „Bóg tak chciał!”… Przed śmiercią należy załatwić wszystkie ziemskie sprawy, obowiązkowo
spłacić długi, ułożyć testament, pożegnać rodzinę i przyjaciół. Dopiero po tym w
duszy umierającego zapanuje spokój i będzie ona gotowa do przejścia w inny stan
istnienia. Przy osobie umierającej powinni przebywać jej krewni i bliscy przyjaciele;
ale nawet gdy nikogo z nich tu nie ma, wie ona, że obok są aniołowie, z Nieba zaś
spoziera miłosierny Bóg. W pokoju odchodzącego powinien być ład, spokój, dopuszczalna
jest cicha modlitwa, ale zakazuje się płaczu, szlochania, hałasu, krzątaniny. „Koran” nakazuje, że pogrzeb, niezależnie
króla czy żebraka, musi być skromny; kategorycznie zabrania się przepychu, uczt
pominalnych, stawiania okazałych pomników. Mogiła może być wysoka tylko na jedną
dłoń. Kremacja jest zakazana; ciało zmarłego się myje, zawija w kilka warstw płótna
i kładzie do głębokiego na około półtora metra dołu na prawy bok, twarzą w kierunku
Mekki. Okrwawione ciała tych, którzy zginęli w walce za wiarę, nie są obmywane,
aby nie zmyć z nich świętej krwi męczennika.
Mahometanie wierzą, iż życie ziemskie nie
wyczerpuje wszystkich możliwości bytowania osoby ludzkiej. Życie to zaczyna się
nie w chwili narodzin, lecz w momencie, gdy Bogu się spodobało stworzyć nową duszę;
a kończy się nie w chwili zgonu, lecz wówczas, gdy Stwórca postanowi – być może
– tę duszę rozproszyć. Krótki pobyt na Ziemi nie jest jednak pozbawiony sensu, ponieważ
tworzy szansę przejścia przez liczne próby i nauki, które są konieczne dla duchowego
rozwoju osoby, dla jej przygotowania do życia prawdziwego, które się zacznie dopiero
po śmierci, gdy dusza uwolni się z więzów ciała. Aby pomyślnie przejść przez wszystkie
próby, nieraz pełne udręki, bólu i cierpienia, aby nie ulec pokusom łatwego lub
niemoralnego życia, ludzie potrzebują wzorców godnych naśladowania. Stanowią je
wysłannicy Boga: prorocy, mędrcy, błogosławieni, osoby świątobliwe, będące przykładem
dla innych. Powinno się jednak uważać, ponieważ często za osoby wybrane podają się
rozmaici oszuści, fałszywi prorocy, kłamcy, spryciarze, awanturnicy i inni posłańcy
szatana.
Ciało ludzkie – według islamu – należy do
wymiaru materialnego, lecz indywidualną duszę temu ciału daje Bóg niejako w dzierżawę
na tak długi okres, jak to On postanowił. W pewnym sensie dusza jest gościem ciała,
a okres jej przebywania w nim Bóg ustalił jeszcze przed narodzeniem danej osoby.
Decyzja o początku życia i o jego dokładnym kresie należy do Allacha i żadne wysiłki
człowieka, aby to zmienić, czy choćby zrozumieć, skazane są na niepowodzenie, ponieważ
te kwestie znajdują się poza zasięgiem ludzkiego rozumu i ludzkiej woli. Wszyscy
muzułmanie są Bogu wdzięczni za swe życie, niezależnie od tego, jak ono przebiega,
w jakich warunkach miejsca, czasu i otoczenia. I bez rozpaczy czy oporu rezygnują
z daru życia, jeśli taka jest wola Allacha. Wszyscy umierają i nie ma sensu stawiać
opór temu, co nieuchronne. Mimo to niektórzy wierni modlą się i błagają Boga o przedłużenie
ich egzystencji, inni zaś, którzy są albo bardzo nieszczęśliwi, albo bardzo chorzy
i cierpiący, proszą o śmierć – lecz wysiłki te idą na marne: dzieje się wola Allacha,
nie zaś człowieka. Z tego właśnie względu niedopuszczalne jest porywanie się na
własne życie czyli samobójstwo: Bóg lepiej od nas wie, kiedy i jak musimy zejść
z tego świata.
Wszyscy wyznawcy islamu tworzą globalną wspólnotę
wiary i solidarności „ummę”, a różnice narodowe, majątkowe, intelektualne, rasowe,
socjalne między jej członkami nie mają żadnego znaczenia. Mahomet ogłosił, że
wyznawca islamu nie może być niczyim niewolnikiem, lecz z natury jest
człowiekiem wolnym. Uznawana jest tylko jedna forma wyższości, polegająca mianowicie
na uduchowieniu, szczerej pobożności, pokorze i chęci służenia Bogu. Dla mahometanina
własne sumienie stanowi podstawową busolę życia, ponieważ kryje ono w sobie wolę
i nakazy Allacha. To ono powoduje, że cieszymy się ze swych dobrych czynów i wstydzimy
się złych. To ono pomaga nam, jeśli tylko tego chcemy, stawać się coraz to lepszymi
ludźmi. Prorok w „Koranie” powiada: „Spójrzcie na własne błędy. To odwiedzie was
od szukania cudzych. Nigdy nie doszukujcie się potknięć w postępowaniu drugich,
ponieważ byłby to grzech z waszej strony – wskazywać innym na ich błędy, zanim nie
pozbyliście się własnych”. Powinno się zawsze radzić swego serca, w którym tkwi
głos Boga w postaci sumienia, nie zaś iść do kogokolwiek po radę, – przecież Bóg
dał każdemu człowiekowi rozum, aby robił z niego użytek.
W obliczu Allacha jako, mówiąc
kolokwialnie, Absolutnie Absolutnego Absolutu człowiekowi przypada dość skromna
rola w świecie. Przy tym postawa jego winna być bez wyjatku pozytywna, a w szczególności
w stosunku do innych ludzi; ponieważ wszystko istnieje i dzieje się na mocy postanowień
Boga.
Gdyby na niebie i ziemi istnieli prócz Allacha
inni bogowie, musieliby oni zginąć. Jedyność Boga stanowi rękojmię harmonii i całości
swiata, a uładzony i harmonijny wszechświat jest świadectwem jedyności Boga. Z jedyności
zaś Boga i z harmonii świata organicznie wypływa postulat jedności ludzkości, o
ile jest ona – a przecież jest! – związana z Bogiem. Stąd wynika, że globalna jedność
rodzaju ludzkiego może być budowana wyłącznie na wierze w Jedynego Prawdziwego Boga
czyli Allacha.
Cóż to jednak znaczy w islamie: wierzyć w
Boga? – Nic innego, jak wiedzieć, czego Bóg od ciebie żąda i zachowywać się odpowiednio
do tych oczekiwań. Dla Mahometa wiara była czymś więcej niż po prostu nastrojem
duszy czy stanem umysłu, była – określonym trybem życia. Credo religijnej dogmatyki
islamu mieści się właściwie w jednym zdaniu z „Koranu”: „Nie ma Boga prócz Allacha,
a Mahomet jest Jego Prorokiem”. To credo może powtórzyć każdy człowiek, jak
jednak ustalić, czy on naprawdę wierzy w Boga, czy tylko dwulicowo i kłamliwie powtarza
to zdanie mając na celu jakieś własne ukryte cele? Jak oddzielić hipokrytów, którzy
tylko pozornie uznają „Koran”, od osób
naprawdę wierzących? Otóż istnieją cztery
fundamentalne obowiązki, których skrupulatne przestrzeganie czyni prawdziwego mahometanina.
1. Obowiązkowa modlitwa. Struktura modlitwy
składa się z tradycyjnego cyklu słów i ruchów, które dokładnie idą jeden za drugim
w raz i na zawsze ustalonym trybie. Muzułmanin powinien obowiązkowo modlić się pięc
razy w ciągu dnia. Przed modlitwą musi obowiązkowo umyć ręce, nogi, twarz, jak też
inne części ciała; przy tym powinno się to czynić samodzielnie, bez czyjejkolwiek
pomocy. Człowiek nie ma prawa stanąć przed Bogiem jako brudas. Podczas modlitwy
nie wolno rozmawiać, śmiać się, płakać, zwracać uwagę na kogokolwiek i na to, co
się dzieje dokoła. Powinno się też zdjąć ozdoby, drogie szaty i broń. Nie wolno
przystępować do modlitwy w stanie zamroczenia alkoholowego lub narkotycznego. Modlić
się można indywidualnie lub grupowo, w dowolnym miejscu, ale w piątek w południe
najlepiej to uczynić w meczecie. Modlitwa w islamie to sprawa osobistego sumienia,
nikt tego nie kontroluje. Ma ona dobroczynny wpływ na wiernych: dyscyplinuje, porządkuje,
wprowadza rytm w ich życie i myślenie. Stanowi istotną cechę człowieka wierzącego.
Wielki poeta perski Szamsuddin Muhammad Szirazi Hafiz (1325-1390) wyznawał, iż największym
jego skarbem jest modlitwa wczesnym rankiem i późnym wieczorem, przy wschodzie i
zachodzie słońca. [Późniejsza nauka ustaliła, że modlitwa, która we wszystkich religiach
ma melodykę opartą na ośmiohercowej częstotliwości, stanowi szczególny stan psychiki
(obok snu i czuwania), zdejmuje stres, umacnia pamięć i charakter, dodaje spokojnej
ufności co do swego losu. Niektórzy jednak modlą się w świątyniach i składają
ofiary tylko dlatego, że dożywszy starości nie chcą odejść z tego życia, jakim
żyli dotychczas i pragną je kontynuować. Modły takich osób wyrażają jedynie
chęć dogadzania nadal swym zmysłom, a nie prośbę o to, by stała się wola Boża.
Tacy jednak nie zostaną wysłuchani i nie dostąpią żywota wiecznego].
2. Obowiązkowy post. Dziewiąty miesiąc kalendarza
muzułmańskiego Ramadan, wywodzi się z tradycji jeszcze przedkoranicznej. Polega
on na absolutnym powstrzymywaniu się w jasnym okresie doby (kiedy można odróżnić
białą nić od czarnej) od picia, jedzenia, palenia, stosunków erotycznych, czyli
od wszystkiego, co mogłoby odwrócić uwagę od myśli o Bogu. Z zapadnięciem zmroku
te zakazy nie obowiązują. Post kształtuje ludzi i świadczy jednocześnie o ich umiarkowaniu,
powściągliwości, samodyscyplinie; o tym, że potrafią prawidłowo rozumieć wzajemny
stosunek dóbr duchowych i materialnych. Podczas Ramadanu powinno się ze wzmożoną
skrupulatnością pełnić wszystkie obowiązki, a szczególnie pokory i miłosierdzia.
[W kulturze islamu w ogóle uważa się za mądrość etyczną: mało jeść, mało spać, mało
mówić. Oto w VIII wieku filozof Al-Hasan al-Basri udziela rad kalifowi Umarowi II:
„Wraz z całą twą roztropnością wystrzegaj
się tego swiata, jest on bowiem podobny do węża, miłego w dotknięciu, lecz którego
jad jest śmiertelny. Odwróć się od wszystkiego, co cię w nim zachwyca, na ten krótki
czas, który masz w nim spędzić... Strzeż się tego świata, gdyż jego nadzieje są
kłamliwe, a to, czego się po nim spodziewasz, to fałsz. Jego łatwość jest jego trudnością,
a jego przejrzystość tylko bagnem. Oto gdzie jest niebezpieczeństwo: albo przelotna
szczęśliwość, albo nagła klęska, albo bolesne strapienie, albo nieodwracalna ruina...
Bóg nie stworzył nic, co byłoby Mu bardziej wstrętne niż swiat, i od dnia, gdy go
stworzył, nie spojrzał już na niego, gdyż do tego stopnia go nienawidzi”]. W ciągu VIII wieku w Al-Iraku ruch ascetyczny
zdobył wielu zwolenników, którzy wówczas właśnie zaczęli nosić skromne wełniane
habity (suf). Później „sufi” (stąd „sufizm”) nazywano pobożnych ludzi, praktykujących
ubóstwo i nie dążących do przebudowy świata, lecz odwracających się odeń. Ibrahim
ibn Adham, tułacz i filozof, zalecał tylko rozmyślania, medytacje, radził odrzucać
miłość tego świata, która „czyni człowieka
ślepym i głuchym i zamienia go w niewolnika”. Służba Bogu według niego polegać
miałaby właśnie na medytacji i zachowywaniu milczenia, wyjąwszy wspominanie imienia
Bożego. Doktryna sufizmu powstała na gruncie „Koranu”, ale pod wpływem ascetycznych nauk buddyzmu i chrześcijaństwa.
3. Obowiązkowa jałmużna. Jest to swego rodzaju
proporcjonalna składka, idąca do wspólnej skarbonki, z której środki są używane
na wsparcie biednych i potrzebujących, pątników, żebraków, bezdomnych, dotkniętych
nieprzewidzianym nieszczęściem (a nie na pełne przepychu, nadmiaru i bogactwa życie
hierarchii i kleru). „Dawajcie jałmużnę we
dnie i w nocy, jawnie i skrycie, a otrzymacie nagrodę z rąk Przedwiecznego” – zapewnia
„Koran”. – „Jeśli twój dłużnik nie jest w
stanie się wypłacić, bądź cierpliwy, albo, jeśli pragniesz jeszcze lepiej postąpić,
daruj mu dług jego”. Hojność w dawaniu jałmużny stanowi o honorze wyznawcy islamu;
jest to zawsze czyn, w którym uzewnętrznia się braterski – lub nieżyczliwy – stosunek
ofiarodawcy do innych ludzi. W „Koranie”
(Sura XC, 12-15) czytamy: „Czy wiesz,
co jest szczytem cnoty? Wykupić jeńca, nakarmić
podczas głodu sierotę, bliźniego i nieznajomego żebraka”. O ile obowiązek modlitwy
ukazuje właściwy stosunek człowieka do Boga, obowiązek postu – do siebie samego,
o tyle obowiązek dawania jałmużny świadczy o stosunku najważniejszym – do innych
ludzi (a jednocześnie i do Boga i do siebie samego, jako pokonywanie własnej chciwości
i skąpstwa).
4. Obowiązek pielgrzymki, choćby raz w życiu,
do Mekki i Kaaby.
* * *
Gdyby ktoś chciał się zapoznać z usystematyzowanym,
skrótowym ujęciem etyki islamu, musiałby się rozczarować. Mahomet nie zostawił ani
swego „Dekalogu”, ani swego „Kazania na Górze”. Jednak w „Koranie” są zawarte wszystkie normy owych
wielkich kodeksów etyki judaizmu i chrześcijaństwa, znane zresztą przed kilkoma
tysiacami lat mieszkańcom Bliskiego Wschodu i basenu Śródziemnomorza. Zostały one
jednak uzupełnione przez specyficzne zakazy (np. kategoryczny zakaz spożywania wieprzowiny
i wina) lub nakazy, które zostały skodyfikowane jako normy prawa szariatu. O ile
np. cudzołóstwo w judaizmie i chrześcijaństwie jest definiowane jako wykroczenie
moralne i grzech, o tyle w islamie jest ono zarówno grzechem, jak i ciężkim przestępstwem
kryminalnym, karanym przeważnie odebraniem życia obojgu winowajcom przez kamienowanie.
Przy tym trzeba zaznaczyć, że zarówno „Koran”
(„Księga tych, którzy boją się Boga”), jak i komentarze do niego
oraz prawo koraniczne mają charakter wyważony i rozumny, a jednocześnie nacechowany
subtelnym smakiem etycznym i wyczuciem moralnym: ze szczególną odrazą są w nich
traktowane wykroczenia naprawdę ohydne, a nieco łagodniej mniej złośliwe. Gdy np.
nie ma czego jeść prócz właśnie „trefnej” wieprzowiny, prawo islamskie dopuszcza
okresowe odejście od zakazu jej spożywania; gdy trwa Ramadan, kobiet będących w
stanie błogosławionym nie obowiązują tak rygorystyczne zakazy, jak innych wiernych;
także wyznawca islamu będący w obcej niewoli nie musi ściśle przestrzegać przepisów
koranicznych, lecz raczej ma przystosowywać się do przepisów obcych, aby się nie
narazić i nie stracić życia.
Wiele norm moralnych jest w kulturze islamu
przekazywanych w postaci przypowieści. I tak np.: „Rzekł Abd Allach, czyli Ibn Massud, że pewien człowiek spytał Proroka:
„Jaki jest największy grzech, Wysłanniku Boga?” – Odparł mu Prorok: „Kiedy przypisujesz
Mu innego, równego Jemu boga, choć to On ciebie stworzył”. – „A jaki jest drugi
co do wielkości grzech?” – „Jeśli zabijesz swego syna, dlatego, że nie chcesz go
karmić”. – „A jaki następny?” – „Jeżeli cudzołożysz z żoną sąsiada”.
Pewien
mężczyzna zbliżył się do Proroka i wyznał: „Wysłanniku Boga! Cudzołożyłem!” Prorok
odwrócił się od niego, ale ten czterokrotnie poświadczył ponownie przeciwko sobie.
Wówczas Prorok spytał: „Czy jesteś opętany przez złe duchy?” – „Nie”. – „Czy jesteś
żonaty?” – „Tak”. – Na to Prorok rzekł: „Zabierzcie go i ukamienujcie!”.
Islam włącza etykę w religię, moralność w
wiarę; ponieważ postępowanie zgodne z zasadami najsurowszej etyczności (i tylko
ono!) gwarantuje przejście do życia wiecznego, podczas gdy zachowanie niemoralne
nieuchronnie prowadzi do strasznych katuszy wiecznego umierania. (Według islamu
jakiekolwiek „odpuszczanie grzechów” na ziemi jest absolutnie niemożliwe). A więc
bycie sprawiedliwym, miłosiernym, wiernym, słownym, szczodrym, życzliwym – leży
we własnym interesie każdego człowieka. Kto dobrze zna swój interes, nie łamie przysięgi
i danego słowa, szanuje rodziców, nie kradnie, nie pije alkoholu, dba o małżonkę
i o dzieci, wspomaga biednych i cierpiących itd. Bóg kazał ludziom żyć tak, jak
On nakazał. Tu nie ma wątpliwości: kto chce własnej korzyści, musi postępować etycznie,
a im bardziej moralnie postępuje, tym większy odnosi zysk. Wszystko w islamie jest
prostolinijne i naturalne, pozbawione judaistycznej rabulistyki i chrześcijańskiej
kazuistyki. Białe jest białe, czarne jest czarne. Odcieni i wątpliwości nie ma.
Królestwo Mahometa należy zarówno do Świata Bożego, jak i do świata ziemskiego.
Największymi cnotami etycznymi islamu są
według ważności:
1.
Wiara.
„Oddawajcie cześć Bogu tak, jakbyście Go widzieli,
ponieważ On was widzi także wówczas, gdy wy Go nie widzicie”.
2.
Sprawiedliwość.
„Wierni! Bądźcie wytrwali w prawdzie, gdy
dajecie świadectwo Bogu, chocby nawet przeciwko samym sobie, swym bliskim krewnym,
czy są oni bogaci czy biedni. (...) Nie postępujcie niesprawiedliwie, ponieważ Bóg
nie lubi niesprawiedliwych”. Niesprawiedliwość w stosunku do niesprawiedliwego
też jest niesprawiedliwością, powinno się go jednak ukarać z całą surowością sprawiedliwości,
na jaką zasługuje. Miłosierdzie do niesprawiedliwych jest niesprawiedliwością i
grzechem.
3.
Przebaczenie.
„Odpuszczajcie grzechy bliźniemu swemu i bądźcie
mocni w obliczu wroga; postępujcie sprawiedliwie z tymi, kto był w stosunku do was
nieuczciwy i niesprawiedliwy; pomagajcie nawet tym, którzy wam nie pomagali, gdy
byliście w skrajnej potrzebie; i zachowujcie
życzliwość dla tego, kto nie odwzajemnił waszej przyjaźni”.
4.
Współczucie. „Kto nie współczuje ludziom, ten nie jest człowiekiem”.
5.
Czynienie
dobra.
6.
Szczerość.
„Bóg nie przyjmuje waszej wiary, dopóki nie
została odzwierciedlona w waszych czynach; także i nie akceptuje waszych czynów,
dopóki nie podlegają one waszej wierze”. Kto choćby jeden jedyny raz nie
dotrzymał słowa, nie zwrócił długu czy skłamał np. w sprawach handlowych, jest
raz i na zawsze pozbawiony czci i wiary. Znalazł się poza społecznością
wiernych.
7.
Prawdomówność.
„Zawsze mówcie prawdę, jakąkolwiek gorzką
ona nawet jest”.
8.
Wielkoduszność.
„Święci są ci, którzy z miłości do Boga żywią
biedaka, sierotę, jeńca. Człowiek niewierzący, lecz wielkoduszny, milszy jest Bogu
niż wierzący skąpiec”.
9.
Pokora.
„Ten, kto uśmierza swą dumę ze względu na
Boga, będzie przez Boga wywyższony; ten zaś, kogo nadyma pycha, choć uważa siebie
za kogoś wielkiego, upada w oczach ludzi tak nisko, że nawet pies czy swinia są
milsze i lepsze niż on”.
10. Tolerancja. „W religii nie ma przymusu”.
11. Skromność. „Skromność i wiara nierozdzielnie są ze sobą powiązane; bez jednej nie ma
drugiej”.
12. Czystość płciowa. „Rozpustnik oddający się chuciom wykluczony jest spośród wiernych dotąd,
aż wyrazi skruchę co do swych haniebnych wykroczeń.”
13. Cierpliwość i męstwo. „Muzułmanie żyjący wśród do siebie podobnych
cierpliwie znoszą wszelkie spadające na nich nieszczęścia i zmartwienia, są lepsi
od tych, którzy unikają towarzystwa sobie podobnych i nie mogą znieść nawet najmniejszej
zadanej im obrazy”.
14. Odpowiedzialność. „Każdy z was jest pasterzem i na każdym z was spoczywa odpowiedzialność
za powierzoną wam trzodę”.
15. Odwaga. „Walczcie na drodze Boga przeciwko tym, którzy walczą przeciwko wam; lecz
nie bądźcie niesprawiedliwi”.
Nie powinno się ignorować innych ludzi i
ich zdania o nas, może ono bowiem mieć istotne znaczenie. Nie zaszkodzi, jeśli potrafimy
robić na bliźnich dobre wrażenie. Komu zaś zależy na sprawieniu dobrego wrażenia,
musi zważać na to, by wyobrażenie o nim wypadło nie tylko pozytywnie, ale też by
było jak najbardziej jednoznaczne i wyraźne. Możliwość licznych interpretacji naszej
postawy skłania niektórych do spekulowania i błędnych ocen, a te są jak najbardziej
niepożądane.
Do podstawowych wad i cech ujemnych w kulturze
islamu zalicza się następujące:
1. Zakłamanie. „Biada tym modlącym się, którzy są nieprawdziwi podczas modlitwy, tym, którzy
udają”.
2. Nieuczciwość. „Uczciwy i nieprzekupny kupiec stoi obok proroków, świętych i męczenników”.
3. Obmowa i podejrzliwość. „Wierni! Powstrzymujcie siebie przed podejrzliwością;
niektóre podejrzenia są zbrodnicze. Nie podglądajcie skrycie jedni drugich, nie
potępiajcie za plecami jedni drugich. (...) Strzeżcie się podejrzeń, są one bowiem
bardziej kłamliwe od samego kłamstwa!” Powinno się powstrzymywać od potępiania
nawet ludzi podłych, aby z ich obrazy nie wynikły szkody dla ludzi dobrych. Plotek
nie powinno się nawet słuchać, nie mówiąc o ich powtarzaniu. Wiedza bowiem nasza
składa się więcej z tego, co słyszymy, niż z tego, co widzimy. Może dlatego tak
często jesteśmy w swych sądach omylni i niesprawiedliwi. Nas wprowadzają w błąd
sądy innych, nasze sądy wprowadzają w błąd innych. Prawda dociera do ucha ludzkiego
zabarwiona domieszką niezrozumienia, zawiści, złośliwości, miłości, stronniczości
itd. To, co słyszymy, przeszkadza nawet w dostrzeganiu ewidentnej prawdy. Nie powinno
się więc ufać, gdy słyszymy pochwały, a szczególnie – obmowę kogokolwiek. Patrzmy,
jakie są intencje mówiącego, nie dajmy się nagiąć i nie idźmy tam, dokąd on usiłuje
nas – być może, na naszą zgubę – zaprowadzić. Powinno się słuchać własnego rozumu,
a nie ludzkiej nikczemności.
4. Kłamliwość. „Dopóki nie porzucicie swych kłamliwych słów, Bóg nie uzna waszych postów
i modłów”. Wierność danemu słowu uchodzi w kulturze islamu za kamień węgielny
ludzkiej przyzwoitości. „Każda pusta obietnica
to chmura bez deszczu, szabla bez ostrza, drzewo bez owocu” – powiada uzbecko-perski
poeta XII wieku Muhammad As-Samarkandi.
5. Pycha. „Nie wykrzywiaj swej gęby z pogardy do ludzi i nie stąpaj majestatycznie.
Bóg nie lubi dumnych i wyniosłych. Niech twój krok będzie skromny. Przemawiaj cicho,
ponieważ najbardziej przykrym z głosów jest doniosły ryk osła”.
6. Zawiść. „Zobaczywszy kogoś, kto przewyższa nas bogactwem, opuśćcie swój wzrok i
spójrzcie na tych, którzy są biedniejsi od was. Strzeżcie się zawiści, ponieważ
zżera ona dobroć, jak ogień zżera drwa. (...) Kto wierzy w Boga i w Dzień Ostateczny,
powinien mówić dobrze, albo milczeć”.
7. Gniewliwość. „Zaiste, gniew szkodzi wierze, jak gorzki aloes szkodzi słodyczy miodu.
Powściągnij swój gniew, a Bóg powściągnie cię od grzechu”.
8. Kłótliwość i brak solidarności.
9. Niepowściągliwość.
Podstawową wartością islamu są zasady umiarkowania,
harmonii i rozumu. Wszystkie te cechy widać zarówno na niebie, jak i w przyrodzie
oraz w życiu mądrych ludzi. Umiarkowanie jest najlepsze w jedzeniu i piciu, w mowie
i pracy, w nauce i we wszystkim, cokolwiek człowiek czyni. Wyznawcy islamu to zbiorowość
ludzi umiarkowanych w życiu, w słowach i czynach. Umiarkowanie to jedyna droga ku
szczęściu. Ta zasada obowiązuje także w sprawach wiary. Mahomet powiada: „Nie prześladuj bliźnich ze względu na wiarę.
Droga zbawienia mocno się różni od drogi błędu. Napominaj wiernych, żeby przebaczali
niedowiarkom. Bóg odda każdemu według jego zasług”. Również na wojnie powinno
się zachować umiar i nie stosować przemocy ponad konieczną miarę, unikając wszelkiego
okrucieństwa.
Rzeczywistość jednak często okazuje się sprzeczna
z wyznawanymi ideałami. Islam, dokładnie tak jak chrześcijaństwo, samookreśla się
jako religia milości, lecz jego wyznawcy, zupełnie tak jak zwolennicy Aramejczyka,
popełnili i popełniają niezliczone przestępstwa i zbrodnie, łacznie z ludobójstwem,
czystkami etnicznymi i wzajemnym mordowaniem się w obrębie własnej cywilizacji.
W 712 roku dowódca Kalifatu Kutejba ibn Muslim al-Bachili po opanowaniu Choremu
rozkazał zabić wszystkich, którzy znali pismo chorezmijskie, piśmiennictwo i
tradycję; „wymordował kapłanów, spalił
ich księgi i zwoje, Chorezmijczycy stali się analfabetami i, jeśli czego
potrzebowali, mogli polegać tylko na swej pamięci” – wyznawał Abu Rejchan
Biruni. Wrogość do wyznawców Mahometa była w mieście jednak tak nieubłagana, że
Arabowie nawet do meczetu chodzili tylko grupami i z bronią w ręku. Bali się. Z
kolei mieszkańcy Buchary, wyznający tengriańskie jedynoboże, po zajęciu ich
miasta przez Arabów przyjmowali islam, a gdy wojska najeźdźcy wycofywały się,
ponownie wracali do swej starożytnej wiary, stając się „niewiernymi”. To się
powtórzyło cztery razy. Aż wreszcie Arabowie wyrżneli całe miasto, resztki zaś
niedobitków zostały „wiernymi” muzułmanami. W 1009 roku kalif al Hakim kazał zburzyć
i doszczętnie rozgrabić majestatyczną świątynię chrześcijańską nad grobem Jezusa
Chrystusa w Jerozolimie, wzniesioną w pierwszych wiekach ery chrześcijańskiej; przy
okazji wymordowano tysiące chrześcijan: kapłanów, mnichów, uczonych, filozofów.
Trzeba jednak przyznać, iż to nie doktryna jest źródłem takich czynów, lecz złowroga
natura człowieka, który – wbrew wyznawanym ideałom – jest zły niejako z definicji,
wydziela z siebie zło jak mocz i ekskrementy, z tą wszelako różnicą, że się z tym
nawet nie kryje i nie wstydzi.
W mahometańskim średniowieczu – tak, jak
w chrześcijańskim i buddyjskim – straszliwe okrucieństwa były czymś powszednim.
W „Zajmujących opowieściach” Abu Ali al-Muchassin
at-Tanuchi (XII wiek) opowiada o karach mrożących krew w żyłach, stosowanych względem
ciężkich przestępców, cudzołożników, morderców, pederastów lub osób, które ciężko
obraziły lokalnych władców. Tak emir al-Mutadid kazał aresztować dygnitarza Szajłamę,
który uknuł był przeciwko niemu spisek. Gdy władca pytał więźnia o innych członków
sprzysiężenia, ten poprzysiągł na imię Allacha, że nie wyjawi żadnego nazwiska,
choćby go żywcem usmażono. Wówczas al-Mutadid kazał przywiązać zdrajcę do dwu dużych
żerdzi, przynieść żarzących się węgli, rozłożyć duże ognisko, zawiesić nad nim Szajłamę
i smażyć go jak barana obracając nad ogniem, aż wyzionie ducha. Co też uczyniono.
Gdy ujęto rozbójnika Babeka al-Churami i
jego przyjaciela al-Mazjara, kalif al-Mutasim kazał odciąć im kolejno ręce, nogi,
uszy, genitalia i głowę. Gdy Babekowi odrąbano prawą rękę do łokcia, zaczął rozmazywać
kikutem krew po twarzy, aż nic nie można było na niej rozpoznać. Kalif kazał zapytać
skazańca, dlaczego tak postępuje, ów zaś odparł, że dlatego, iż się obawia, że na
skutek upływu krwi twarz jego może zblednąć, a ludzie mogą pomyśleć, że on się boi
śmierci, nie zaś zbladł z powodu wykrwawienia. Na to al-Mutasim rzekł, że gdyby
zbrodnie Babeka nie były tak ciężkie, kazałby puścić go wolno ze względu na jego
męstwo, lecz ponieważ jest to niemożliwe, nakazał katowi kontynuowanie kaźni. Obydwu
mężczyznom poobcinano wszystko, co można było obciąc, rzucono wszystko do kupy,
oblano naftą i podpalono. Z żadnego nie wydobyto jednak ani słowa skargi czy jęku.
Gdy Kirtas, jeden z wojowników, nie tylko
zdradził swego emira, lecz i zranił go strzałą z łuku, a następnie z grupą zwolenników
prowadził wojnę podjazdową, aż wreszcie został ujety, al-Muraffak kazał wyrwać mu
paznokcie z palców rąk, następnie zedrzeć z niego całą skórę, zaczynając od koniuszków
palców przez ramię, plecy i przez drugą rękę (ludzka skóra jest tak mocna, że tego
rodzaju zabieg jest możliwy). Potem z tej podsuszonej skóry skręcono cięciwę, którą,
wciąż jeszcze żywego i przytomnego, Kirtasa uduszono.
Al-Mutadid ukarał dwóch mężczyzn za seks
homoseksualny w następujący sposób: Jednego z nich Ismaiła Ibn Bulbula umieszczono
po pierś w beczce wypełnionej roztopionym ołowiem i trzymano tak, aż wyzionął ducha
w zastygłym już metalu. Drugiego skrępowano sznurem, pozatykano mu surową wełną
wszystkie otwory: nos, usta, uszy, oczy, odbyt, cewkę moczową i tak pozostawiono,
aż po pewnym czasie spuchł strasznie i zmarł po tym, jak pękła mu czaszka.
Tak potworne metody stosowano w celu odstraszenia
ludzi od popełniania złych czynów.
Podobnie jak w Arabii postępowano też w Persji.
Podróżnik polski z XVII wieku Jan Struś (podpisujący się z obca jako Jean Struys)
wspominał w swych refleksjach z podrózy do Moskowii, Tatarii, Persji i Indii o mrożącym
krew w żyłach zdarzeniu. Pewien Pers kupił uprowadzoną w jasyr przez Tatarów Polkę
i pojął ją za żonę. „Surowe z nią obchodzenie
się dzikiego Persa, – czytamy w relacji
Strusia – barbarzyńskie obyczaje zmusiły nieszczęsliwą
niewiastę do szukania opieki w domu ambasadora Polski, którą to funkcję pełnił jeden
z miejscowych dygnitarzy. Obiecał kobiecie, że prześle ją przy okazji do ojczyzny,
ukrył ją i przez jakiś czas żyła tu bezpiecznie. Niebawem jednak doniesiono o wszystkim
prawowitemu małżonkowi. Rozwścieczony Pers, zebrawszy pachołków, domagając się wydania
wiarołomnej niewiasty, grożąc, że w razie oporu puści pałac z dymem. Każdy inny
na miejscu ambasadora byłby się sprzeciwił takiemu obrażającemu jego stanowisko
i prawo narodów żądaniu, lecz słabość charakteru owego dygnitarza nie sprostała
takiemu obowiązkowi. Polecił wyprowadzić niewiastę i wydać ją w ręce męża. Tamten
pochwyciwszy ją, zawlókł do swego domu, gdzie pachołcy już przygotowali krzyż, do
którego rozebraną do naga kobietę przywiązali. W takim położeniu własnymi rękoma
obdarł ją za życia ze skóry. Zebrany na ulicy tłum słyszał przeraźliwe krzyki nieszczęśliwej,
nikt jednak nie myślał, że kara była aż tak okrutna. Przerażenie nasze było bezgraniczne,
gdy ujrzeliśmy ciało jakieś, wyrzucone za bramę. Było to coś tak straszliwego, że
nie mogłem dać wiary oczom własnym, iż owa krwawa, bezkształtna masa była własnie
tamtą męczoną kobietą, której krzyki rozpaczy słyszeliśmy przed chwilą... Morderca
drwiąco wezwał najbardziej oburzonych, aby weszli do pokoju i tam ukazał im zdartą
z nieszczęśliwej niewiasty skórę, powieszoną na ścianie, ku przestrodze – jak mówił
– obecnych. Najbardziej zdziwiło mnie, że sprawiedliwość owego kraju pozostawiła
tę zbrodnię bez kary. Wkrótce potem pachołcy, którzy kobietę ową ze skóry obdartą
wyrzucili za próg, wyprowadzili bezkształtne i już prawie martwe ciało za miasto
i tam gdzieś zatopili je w bagnie”.
Tak potworne postępowanie w oczach Europejczyków,
nieraz chętnie dzielących własne żony ze swymi przyjaciółmi, wydaje się czymś nie
do pomyślenia. W świecie islamu jednak zdradę małżeńską uważa się za zbrodnię absolutnie
niedopuszczalną i krańcowo haniebną, której nie daje się niczym zmazać. Stąd tak
straszliwa sankcja: kobiecie, którą przyłapano na seksie z sąsiadem jej męża, obcinano
wargi sromowe i przybijano na zewnętrznej ścianie domu jej rodziców, do którego
była wyganiana. [Jeśli w tej chwili ktoś się zżyma na widok „azjatyckiego okrucieństwa”,
to przypomnijmy, iż dawny kronikarz pisał o surowych karach, jakie stosowano wobec
„niepoważnych” pań za czasów Bolesława Chrobrego w katolickiej już wówczas Polsce:
„A jeżeli kędy nierządnica się znalazła, tedy
szpetną i okrutną karę na niej przez obcięcie części wstydliwej wymierzano, a ten
wycinek na drzwiach domu był zawieszany”. Gdy zaś niewierna żona podczas długiej
nieobecności męża zachodziła w ciążę z sąsiadem i rodziła bękarta, to publicznie
przystawiano do jej piersi psie szczenięta lub świńskie prosięta, aby piły jej mleko;
bękarta zaś kładziono do suki lub maciory, aby ssał mleko psie i świńskie.
Dziejopisarz niemiecki i biskup
katolicki Thietmar von Merseburg (975-1018) w swej „Kronice Ludolfingerów” pisał o obyczajach Łużyczan i Polaków: „Jeśli kto spośród tego ludu ośmieli się
uwieść cudzą żonę lub uprawiać rozpustę, spotyka go następująca kara: prowadzą
go na pomost targowy i przymocowują doń, wbijając gwóźdź poprzez mosznę z jądrami.
Następnie umieszcza się obok nóż i pozostawia mu trudny wybór: albo tam umrzeć,
albo obciąć sobie jaja... A jeśli przyłapano nierządnicę jakową, obcinano jej
srom, następnie zaś – jeśli godzi się o tym mówić – wieszano ten wstydliwy
okrawek nad drzwiami jej domu, aby ten widok uderzał każdego przechodzącego i
skłaniał do opamiętania na przyszłość i do ostrożności”... Jak widać,
narody aryjskie miały identyczne stereotypy zachowań moralnych, niezależnie od
tego, gdzie zamieszkiwały i jaką religię wyznawały].
W cywilizacji islamu, jeśli który mężczyzna
wpadł na seksie z cudzą żoną, obcinano mu genitalia i przybijano na bramie jego
zagrody; lekarz zaś nie miał prawa zbliżyć się do broczącego krwią, aby udzielić
pomocy; chyba że chciał, aby mu uczyniono to samo. [Dokładnie tak postępowano z
cudzołożnikami w starożytnej Judei, z tą wszelako różnicą, że mężczyzna z obciętymi
genitaliami wykrwawiał się publicznie na placu, a kobietę grzebano żywcem najczęściej
pod fundamentem jakieś nowej budowli].
W tym surowym prawie chodziło widocznie przede
wszystkim o odstraszenie od grzechu i o dobro moralne dzieci, często cierpiących
w obliczu amoralizmu swych rodziców, a wcale nie o zemstę. Żaden grzech w kulturze
islamu nie jest odczuwany jako równie odrażający, jak odejście żony od swego małżonka.
Jak pisał Meleager, „czas nie ukrywa zdrad”,
wręcz przeciwnie, wyciąga je na światło dzienne. A gdy grozi za nie straszliwa
kara, wielu ucieka od szatańskiej pokusy jak od ognia piekielnego. Taka widocznie
była intuicja teoretyków prawa koranicznego w tym zakresie.
* * *
W cywilizacji islamu szczególnym uszanowaniem
cieszy się kobieta jako matka, jako spolegliwa strażniczka ogniska domowego. Jest
to istota święta i nietykalna, a nawet dorośli synowie winni jej zupełne posłuszeństwo
i nienaganną uprzejmość.
„Pewien
człowiek spytał Wysłannika Boga: „Kto z ludzi jest najbardziej godny szacunku?”
On odparł: „Twoja matka”. Tamten zaś znów spytał: „Któż jest następny?” Prorok odpowiedział:
„Znów twoja matka”. Wtedy ów człowiek ponownie zapytał: „A któż kolejny?” Mahomet
rzekł: „Znów twoja matka”... „A któż dalej, kto?” Na to Prorok: „Tym razem – twój
ojciec”...
Autorzy muzułmańscy podkreślają, że zawierając
małżeństwo powinno się pamiętać nie tylko o sferze uczuć, ale i o rozsądku,
zdrowiu i intelekcie. Nie daj Boże pojąć za żonę kobietę głupią, lub się ożenić
z takimże mężczyzną! Zamążpójście, ożenek, założenie rodziny stanowią w cywilizacji
islamu obowiązek religijny. Ale nie tylko uczucie decyduje o wyborze towarzyszki
na całe życie. Namiętnie, trwale i głęboko można kochac tylko kobietę mądrą, wewnętrznie
bogatą, interesującą jako osoba, obdarzoną łagodnym, miłym usposobieniem. Miłość
do ślicznych lecz banalnych „laleczek” szybko ginie utopiona w nudzie. Podobieństwo
poziomu intelektualnego powinno być jednym z ważnych czynników, które należy uwzględniać
przed zawarciem małżeństwa.
Młodzi mahometanie mogą żenić się z chrześcijankami
i żydówkami, ale dziewczyna muzułmanka może wyjść za mąż jedynie za wyznawcę islamu,
ponieważ dzieci z mieszanego małżeństwa zachowują z reguły religię i narodowość
ojca.
„Koran”
zupełnie wyraziście i w sposób racjonalny reguluje w kilkudziesięciu tezach poprawne
stosunki wzajemne między kobietą a mężczyzną. Nie ma w nim ani słowa o tym że żona
jest niewolnicą swego męża, że jest zasadniczo gorsza od niego. Skoro jednak ma
on obowiązek ją utrzymywać i utrzymuje, chroni i dba o nią – ona także powinna być
lojalna, wierna i w ważniejszych kwestiach posłuszna swemu małżonkowi. (W praktyce
bywało jednak i jest bardzo róznie, zależnie od usposobienia, wychowania, kultury,
poglądów, temperamentu i mądrości obojga małżonków – dokładnie tak, jak w kulturze
europejskiej). Oto w „Koranie” czytamy:
„Bój się być niesprawiedliwym względem sierot
i nie miej żon więcej niż dwie, trzy lub cztery, a wybieraj takie, które ci się
podobać będą. Jeśli ich uczciwie utrzymać nie możesz, poprzestaj tylko na jednej
lub ogranicz się do niewolnic. Kto nie będzie taki zamożny, aby mógł się ożenić
z niewiastami wolnymi i czystymi, niech poślubi niewolnice prawowierne. (...) Nie
zmuszaj swych niewolnic do życia rozpustnego, jeśli chcą one żyć cnotliwie. Gdy
je do tego zmusisz, Bóg im ze względu na przymus przebaczy, ciebie jednak ukarze...
Mężczyzna rozpustny może pojąć za żonę tylko kobietę rozpustną, albo którąś spośród
niewiernych i naodwrót. (...) Użyj swych bogactw ku pozyskaniu żony niepokalanej
i cnotliwej, a unikaj rozpusty”. W kulturze islamu są cenione tylko takie dziewczyny,
które nie uprawiały seksu przedmałżeńskiego. Inne są uważane za prostytutki i
małżeństw z nimi się nie zawiera.
Mimo iż „Koran” formalnie zezwala na wielożeństwo, jest ono w praktyce bardzo
rzadkim wyjątkiem, oscylującym około jednego procenta. Podczas gdy w krajach zwanych
„chrześcijańskimi” co trzecie dziecko genetycznie nie należy do swego formalnego
ojca, a po całej gigantycznej przestrzeni eurazyjskiej (od Lizbony do Władywostoku)
rozpościera się gęsta sieć domów publicznych, domów dziecka i domów starców, cywilizacja
zaś islamu w ogóle czegoś takiego nie zna. Aby młoda matka porzuciła po porodzie
swoje dopiero narodzone, bezradne maleństwo, albo żeby dorosły syn wywiózł sędziwego,
niedołężnego ojca z jegoż mieszkania do przytułku dla starców – taka niegodziwość
przekracza granice wyobraźni wyznawców Proroka i nigdy się nie zdarza w cywilizacji
mahometańskiej.
Jeśli wyznawca islamu chce obok prawowitej
żony mieć jeszcze kochankę spośród służących (kobieta wolna nigdy w tamtej kulturze
tak nisko nie upada, aby być sekspartnerką cudzego męża), ponosi wszelkie takiego
kroku konsekwencje prawne. A więc dzieci z nieprawego łoża są równouprawnione z
tymi z „prawego”, po równi dziedziczą majątek i nazwisko ojca, mają prawo do materialnej
opieki ze strony biologicznego rodzica.
Wychodząca za mąż dziewczyna, niezależnie
od posiadanego majątku, nie zabiera do domu męża żadnego posagu (choć jej
rodzice mogą nowożeńcom udzielać znacznego wsparcia finansowego), jedynie przekazuje
mężowi w darze ozdobny szal, wyszywaną koszulę i ew. parę jakichś drobiazgów. Tak
więc tu jest rzadki ożenek z pobudek merkantylnych. Dla męża największym skarbem
ma być mądra, odpowiedzialna, wierna, kochająca i lojalna żona, spolegliwa opiekunka
ich wspólnych dzieci. Mąż natomiast jest zobowiązany podług prawa szariatu zapewnić
żonie co najmniej dwa osobne pokoje, utrzymywać ją i co pół roku sprawiać jej nowe
eleganckie szaty. Także dlatego mało kto decyduje się na wielożeństwo, bo wiadomo,
gdzie wiele żon, tam wiele kłopotów i wydatków.
Mahomet zalecał wczesne małżeństwa, „albowiem małżeństwo łagodzi wzrok mężczyzny
i hamuje kroki kobiety”. Mile widziana jest wielodzietność, a dzieci traktuje
się jak aniołów, których nie wolno ani bić, ani w jakikolwiek sposób poniżać. Zdając
sobie sprawę z ruchliwości i niestałości psychiki żeńskiej Prorok szukał stabilizacji
rodziny w tym, że formalnie stawiał mężczyznę jakby o jeden stopień wyżej w hierarchii
rodzinnej i socjalnej (rzekł nawet, iż mózg kobiety to tylko połowa mózgu
mężczyzny!), nakładając jednocześnie na niego mnóstwo wobec swej połowicy obowiązków.
„Mężczyźni mają pierwszeństwo przed kobietami,
ponieważ Bóg dał im wyższość nad niemi i muszą oni ich utrzymywać. Żony powinny
być posłuszne swym mężom, zachowywać tajemnice mężów, gdyż pod ich straż Niebo je
przeznaczyło. Mężom wolno żony nieposłuszne karać, odsuwać od siebie, a nawet je
bić: uległość niewiast jest dla nich obroną przed złym traktowaniem ze strony mężów”.
Ostatnio jednak następują w tym względzie radykalne zmiany. Egipska uczelnia
Al-Azhar, ciesząca się najwyższym autorytetem
w islamie sunnickim, w końcu 2008 roku uznała, że żona ma prawo uderzyć męża w samoobronie.
Szejk Abdel Hamid al-Atrasz, przewodniczący komitetu fatw tejże uczelni, oświadczył:
„Uderzenie męża przez żonę w samoobronie jest
zgodne z prawem. Każdy ma prawo się bronić, zarówno mężczyzna, jak i kobieta, bo
wszystkie istoty ludzkie są równe przed Bogiem”. Jednocześnie identyczną myśl
wypowiedzieli przywódcy religijni Arabii Saudyjskiej i Turcji. Uczony autorytet
z tego drugiego kraju Fathallah Julun nawet dodał, że „kobieta powinna dwoma ciosami odpowiedzieć na każdy, który został zadany
jej samej”.
W zakresie zawierania małżeństw obowiązuje
w islamie szereg eugenicznych, psychomoralnych i higienicznych ograniczeń,
wywodzących się wprost z cywilizacji aryjskiej. „Nie żeń się z niewiastą, która była żoną twego ojca, bo to grzech... Nie
wolno żenić się z matką, z córkami, siostrami, synowicami, mamkami i ich córkami,
z matkami żon waszych, z córkami kobiet, którymi się opiekujecie, chyba byście nie
mieszkali z ich matkami”...
Małżeństwa muzułmańskie nie są nierozerwalne.
„Jeżeli żywisz nieprzezwyciężony wstręt do
swojej żony – rozwiedź się z nią, a nie obrażaj Boga jej krzywdzeniem”... Jeśli
żona chce odejść, mąż albo po ludzku zatrzymuje ją, albo odsyła bez krzywdy do jej
rodziców. „Ci, którzyby przysięgli, że nie
będą żyć z żonami swymi, mają cztery miesiące do namysłu; gdyby się w tym terminie
pojednali, Pan będzie miłosierny. Rozwódki powinny czekać trzy miesiące, zanim wstąpią
w powtórne związki. Niewiasty powinny zachowywać się z należną przyzwoitością, podobnie
jak i mężczyźni, którzy są wyżsi od żon o jeden stopień. Ktoby trzykrotnie rozwiódł
się z żoną, nie będzie mógł jej pojąć po raz czwarty, chyba że ona, wszedłszy w
inne związki, rozwiedzie się – natenczas wolno im wrócić do siebie. Gdy niewiasta
rozwiedziona z tobą chce zawrzeć ślub z kim innym, nie przeszkadzaj jej. Matki rozwiedzione
powinny przez dwa lata karmić mlekiem swe dzieci, jeśli ojciec tego żąda... Jeżeli
rozwiedziesz się z żoną, której przedtem zapisałeś znaczny majątek, pozostaw go
przy niej w całości; jakże mógłbyś odbierać dar, uczyniony osobie, z którą ściśle
byłeś połączony i która przysięgę twoją odebrała... Nie wolno wam brać majątków
żon waszych bez ich woli, ani przeszkadzać im, gdy po rozwodzie chcą wyjść za mąż,
a to w celu zabrania im tego, coście dali, chyba, gdyby były obwinione o jawny grzech
i zbrodnię. Starajcie się przywiązać do siebie wasze żony dobrodziejstwami i nigdy
z nimi srogo nie postępujcie, gdyż Bóg dla waszego szczęścia je stworzył... Żony
po śmierci męża powinny czekać cztery miesiące i dziesięć dni, a dopiero po tym
okresie mogą ponownie wyjść za mąż... Połowa majątku żony zmarłej bezpotomnie należy
do męża, czwarta część, gdy są dzieci”...
Jeśli chodzi o ew. zdradę małżeńską, to w
„Koranie” widzimy następujące zalecenia
Proroka: „Gdyby która z żon twoich zgrzeszyła
przeciw wierności małżeńskiej, zwołaj czterech świadków i gdy ich świadectwa są
ze sobą zgodne – zamknij ją w domu aż do śmierci.” To znaczy, że niewierna połowica
musiała skonać z głodu. Ale jeśli czterokrotnie przysięgnie na imię Boga, że niesłusznie
została oskarżona, musi być zwolniona. Świadkami mogą być tylko ludzie uczciwi i
przyzwoici. Z kolei mąż, który oskarży żonę o wiarołomstwo, musi cztery razy przysięgnąć
na imię Boga, że mówi prawdę; piąta przysięga (w razie krzywoprzysięstwa) będzie
przekleństwem samego siebie przed Bogiem. Za nieudowodnione oskarżenie żony o zdradę
mąż musi dostać 80 kijów. „Mąż czy żona za
złamanie wierności małżeńskiej otrzymują za karę po sto razów chłosty w obecności
kilku wiernych... Ci, którzy fałszywie oskarżają niewiasty wierne, pokorne i mądre,
będą przeklęci na tym i na tamtym świecie, a męczarnie ich będą srogie”.
Zwyczaj nakazywał paniom, aby opuszczały
oczy, starannie zakrywały swe ciało i nie zanadto odsłaniały kształtne nóżki; twarz
zaś pokazywały tylko swym mężom, ojcom, dziadkom, braciom, synowcom, innym niewiastom,
niewolnikom, starym sługom i dzieciom, które jeszcze nie wiedzą, co zakryte być
powinno. Idzie o to, jak piszą obecnie tamtejsi uczeni, że bezczelne, pożądliwe
przyglądanie się mężczyzn skąpo ubranej a pięknej kobiecie stanowi potok
niszczycielskiej energii ujemnej, która rujnuje jej biopole, stanowiące jakby
otoczkę ochronną ciała. Obronna energia kobiety narażonej na takie chutliwe
spojrzenia słabnie, a jej organizm traci naturalny rytm i równowagę. Na skutek
tego mogą powstawać nie tylko neurozy, ale i procesy zapalne w okolicy macicy,
nerek, pęcherza moczowego. Ten przykry, niepokojący stan może spowodować, iż
kobieta da się uwieść jakiemuś najpodlejszemu nikczemnikowi, co inicjuje cały
szereg upadków, kończących się zupełnym zeszmaceniem, chorobami wenerycznymi i
śmiercią w przysłowiowym rynsztoku. Dlatego należy już w dzieciństwie zaszczepić
dziewczynce nawyk ubierania się skromnego, zasłaniającego większą część ciała,
jak to ma miejsce m.in. w kulturze nie tylko islamu, ale też hinduizmu,
buddyzmu, shinto.
Jednak w końcu 2009 roku szejk Mohammad Tantawi,
rektor uniwersytetu Al-Azhar w Kairze, oficjalnie ogłosił, że kobiety sunnickie
nie muszą, a nawet nie powinny, nosić nikab (żeńską szatę szczelnie zakrywającą
całe ciało z otworem tylko dla oczu). Wydał też fatwę (werdykt religijny), w której
noszenie nikabu uznano za regionalny zwyczaj
ludowy, którego nie ma w „Koranie”, a
który nie ma nic wspólnego z islamem. Jednocześnie (2015) jeden z muftych
Arabii Saudyjskiej (kraju, w którym kobietom ustawowo zakazuje się posiadania i
prowadzenia samochodu!), wydaje instrukcję dotyczącą tego, jak należy
„prawidłowo” bić żonę. Jak więc widać, stosunek do kobiety był i pozostaje
odmienny w różnych krajach islamskich; jest też zmienny w czasie.
Przyjście na świat dziecka muzułmanie uważają
nie za „przypadłość”, lecz za szczególny dar Allacha. Pierwsze, co robia rodzice
ze swym nowonarodzonym dzieciątkiem – szepcą mu do prawego uszka zaproszenie do
modlitwy „azan”, zaczynające się słowami „Allach akbar!” („Bóg jest wielki!”), a
potem szepcą mu do lewego ucha (niekiedy używając specjalnej rurki lub trzciny)
modlitwę „ikama”. W ten sposób pierwszym słowem, jakie słyszy dziecko po przyjściu
na swiat, jest imię Boga – „Allach”.
Chłopcy są w krajach islamskich obrzezani
(to pradawny higieniczny zabieg od kilku tysięcy lat będący w zwyczaju u setek południowych
etnosów), dziewczynki już nie. Wycinanie łechtaczki zostało na początku XXI wieku
kategorycznie zakazane, ponieważ stanowiłoby ewidentne szkodzenie ciału ludzkiemu,
a tego „Koran” jednoznacznie zabrania.
„Koran”
kilkakrotnie zakazuje również dokonywania aborcji: „Nie zabijajcie dzieci waszych z powodu waszej biedy. Będziecie nakarmieni
i wy i one... Nie zabijajcie dzieci waszych, zabijać ich to wielki grzech”. Prorok
powiada, że w Sądnym Dniu dusze nienarodzonych dzieci będą pytać swe niedoszłe matki,
za co one pozbawiły je życia. W okresie przedkoranicznym Arabowie mieli zwyczaj
zabijania niektórych noworodków, przeważnie dziewczynek, zakopując je w piasek twarzą
w dół natychmiast po urodzeniu, zanim nastąpi jeszcze pierwszy wdech. Ta barbarzyńska
praktyka została przez Proroka kategorycznie zakazana.
Jednak życie wnosi swe korekty nawet do najbardziej
jednoznacznych słów „Koranu”. W wielu
krajach muzułmańskich dokonuje się przerywania ciąży, gdy stanowi ona zagrożenie
dla życia matki (np. w przypadku ciąży pozamacicznej); w ten sposób ratuje się realne
życie kobiety kosztem potencjalnego życia płodu. Niektórzy teoretycy islamu uważają,
że aborcja dokonana przed szesnastym tygodniem ciąży jest dopuszczalna, ponieważ
Bóg darowuje duszę płodowi dopiero po tym okresie. Ale można to zrobić tylko w przypadku
ostatecznej konieczności. Inni natomiast twierdzą, że nikt nie wie, co to jest dusza
i kiedy się ona łączy z ciałem, a życie ludzkie jest święte od samego początku.
Sufrażystki istnieją jednak i w świecie islamu, także i tam walczą one o „prawo
kobiety do decydowania o własnym ciele”. Można dodać, że islam dopuszcza elastycznie
różne formy kontroli urodzin przez stosowanie antykoncepcji, nie narzucając w tym
względzie jakichś sztywnych zakazów. Jest to wszelako kwestia uniwersalna, nie zas
istniejąca tylko w obrebie kultury mahometańskiej. Wiadomo, że istnieją cztery podstawowe
sposoby kontroli urodzin:
1. Powstrzymywanie się w ogóle od uprawiania
seksu;
2. Praktykowanie przerywanego aktu płciowego
(coitus interruptus);
3. Stosowanie środków antykoncepcyjnych;
4. Przerywanie ciąży.
Wszystkie te metody mogą być szkodliwe, a
nawet niebezpieczne, dla zdrowia fizycznego i psychicznego partnerów. Van de Velde
w książce „Die Fruchtbarkeit und die Ehe” (1929) twierdzi na podstawie wieloletnich
obserwacji, że nie spotkał w swej praktyce lekarskiej ani jednego przypadku, aby
mąż i żona potrafili na dłuższą metę powstrzymywać się od seksu. Albo więc łamali
swoje postanowienie, albo związek się rozpadał. Seks bowiem stanowi jeden z istotnych
elementów miłości i zaufania, łączy się z szeregiem innych intymnych zachowań (gesty,
spojrzenia, ruchy, głos, mowa), składających się na życie rodzinne. Helmut Thielicke,
wybitny filozof chrześcijański, w dziele „Sex.
Ethik der Geschlechtlichkeit” (1966) twierdzi z kolei, że stosowanie coitus interruptus nie tylko przerywa przyjemność płynącą z aktu seksualnego
w najbardziej nieodpowiedniej chwili, ale też w przypadku osób nie zupełnie prymitywnych
(„bei nicht ganz primitiven Naturen”)
może na dłuższą metę prowadzić do poważnych zaburzeń psychosomatycznych.
Zapobieganie ciąży za pośrednictwem środków
chemicznych, hormonalnych, mechanicznych zawsze z kolei stanowi głęboko traumatyzującą
ingerencję w procesy naturalne zachodzące w organizmie i zawsze są szkodliwe. Niestosowanie
jednak jakichkolwiek sposobów regulowania urodzin nieuchronnie prowadzi do eksplozji
demograficznej, przeludnienia, głodu, wyniszczających konfliktów wojennych, do nadmiaru
w populacji liczby degeneratów i osobników ułomnych pod względem psychicznym i fizycznym.
Przy tym, jeśli w zapobieganiu ciążom chodzi tylko o to, by zapobiec powstawaniu
nowego życia, to podczas wojen i głodomorów giną żywi, świadomi ludzie. [Co sekundę
na świecie, głównie w Afryce, umiera z głodu kilka tysięcy dzieci!].
Dlatego w Chinach zezwalano rodzinom na posiadanie
tylko jednego dziecka (obecnie 2), a w krajach kultury europejskiej, w Izraelu i
niektórych muzułmańskich zezwala się na przerywanie ciąży w kilku podstawowych sytuacjach:
1. Gdy jest ona skutkiem przed- lub pozamałżeńskiego
zbliżenia erotycznego;
2. Gdy jest skutkiem gwałtu;
3. Gdy zdrowie matki jest zagrożone lub nie
rokuje pomyślnego rozwiązania ciąży;
4. Gdy warunki socjalne matki są niewystarczające
dla normalnego rozwoju i życia ew. dziecka;
5. Gdy szybki wzrost liczby ludności stanowi
zagrożenie dla makrosytuacji kraju i spycha go na skraj nędzy (np. Czarna Afryka,
Indie).
Islam i większość konfesji chrześcijańskich
traktuje sztuczne przerywanie ciąży jako zbrodnię ludobójstwa i grzech śmiertelny.
Papież Jan Paweł II nazywał aborcję „potworną zbrodnią” oraz „ciężkim przestępstwem
przeciwko życiu ludzkiemu”. W dużej mierze jednak te nauki idą do lasu, a rocznie
dokonuje się w skali globalnej ponad 100 milionów aborcji.
* * *
W kulturze islamu można znaleźć szereg
dzieł sławiących ascetyzm i świętość, ale też utwory niewątpliwie frywolne, a
jednym z nich jest „Ogród rozkoszy” Shaykha
Nefzawi’ego, w którym to tekście czytamy m.in. następujące wywody: „Chwała Bogu, który uczynił przyrodzone
części ciała kobiety źródłem największej rozkoszy mężczyzny i przysposobił
przyrodzone części ciała mężczyzny ku jak najwyższemu ukontentowaniu kobiety.
On to sprawił, iż owo niewieście przyrodzenie nie daje jej uczucia radości ani
zadowolenia, dopóki nie zagłębi się weń instrument mężczyzny; i na odwrót – członek
męski nie zazna spokoju, nim nie wniknie w przyrodzenie kobiety”... W
rozdziale „dotyczącym aktu płodzenia istot ludzkich” z kolei Shaykh
Nefzawi notuje: „Wiedz, o wezyrze, (i
niech Bóg cię ochrania!), iż jeśli masz zamiar połączyć się z kobietą, nie
powinieneś obciążać sobie żoładka jadłem i napojami, jedynie pod tym warunkiem
wasze spółkowanie będzie zdrowe i udane. Gdybyś chciał to robić z pełnym
brzuchem, mógłbyś tylko sprowadzić nieszczęście na was obydwoje. Groziłyby ci
objawy apopleksji lub podagry, a najmniejszym złem, jakie mogłoby z tego
wyniknąć, byłyby – niezdolność oddawania moczu i uszkodzenie wzroku.
Nie
dopuść zatem do tego, by żoładek twój był przeciążony nadmiarem jedzenia i
picia, a wówczas nie będziesz musiał się obawiać żadnej choroby. Przed
zabraniem się do dzieła podnieć swą małżonkę pieszczotami, aby wasze zespolenie
zwieńczyła wspólnie przeżywana rozkosz. Pieść ją na różne sposoby, nim
zagłębisz w jej pochwie swoje przyrodzenie. Podniecaj, całując jej twarz, ssąc
wargi i kąsając piersi. Obsyp pocałunkami pępek i uda, pieść także jej
przyrodzenie. Przygryzaj ramiona i w pieszczotach nie zaniedbuj żadnego miejsca
na jej ciele. Przylgnij jak najściślej do jej piersi, stale wyrażając miłość i
oddanie... Kiedy tuląc się do swojej ukochanej zauważysz, że jej oczy zachodzą
mgłą, że wzdycha i pragnąc zespolenia zaczyna głęboko oddychać, uczyń tak, by
twoje i jej westchnienia połączyły się w jedno... Jak o tym ktoś powiedział: „Jeśliś
ujrzał, że twa ukochana wzdycha głęboko, a jej wzrok omdlewa, usta wzbierają
czerwienią i są na wpół otwarte, zaś ruchy stają się nieuważne, kiedy słaniając
się na nogach okazuje, jak wielka ogarnia ją senność, ziewając raz po raz,
wiedz, że jest to odpowiednia chwila, by się z nią zespolić. I jeżeli w takich
okolicznościach posiądziesz ją, sprawisz jej bezsprzecznie niebywałą
przyjemność...
Kobieta
jest jak owoc, który nie wydziela swej słodyczy, dopóki nie zaczniesz rozcierać
go w swych rękach. Spójrz na łodyżkę bazylii – jeśli nie rozetrzesz jej w swych
palcach, nie wydzieli żadnego zapachu. Czyżbyś nie wiedział, że ambra, zanim
nie zetknie się z ciałem człowieka i nie ogrzeje jego ciepłem, zatrzymuje w
swych porach aromat, jaki zawiera. Tak samo jest z kobietą. Jeśli nie ożywisz
jej swymi miłosnymi igraszkami, pomieszanymi z pocałunkami, kąsaniem i
dotykaniem, nie otrzymasz od niej tego, czego pragniesz, dzieląc z nią łoże nie
zaznasz rozkoszy i nie obudzisz w jej sercu ani skłonności, ani
zainteresowania, ani miłości do twojej osoby, a wszystkie jej zalety pozostaną
w ukryciu. Tym, co sprawia, że w kobiecie rodzi się namiętność, są igraszki i
pieszczoty, które poprzedzają spółkowanie, i mocny uścisk w chwili wytrysku nasienia...
Pocałunki, kąsanie, ssanie warg, mocne uściski, pieszczenie ustami przyrodzenia,
spijanie świeżej śliny, są to rzeczy, które przyczyniają się do nieustającego podniecenia
u twej miłej.
Jeśli
będziesz działał w ten sposób, chwila najwyższej rozkoszy u was obojga przyjdzie
równocześnie, jako że tak kobieta jak i mężczyzna, powinni przeżyć ją w tym
samym czasie. Wówczas on czuje, jak przyrodzenie ukochanej rytmicznie ściska
jego członek, co sprawia każdemu z nich najwyższą przyjemnośc. Właśnie to napełnia
światłem miłość, zaś gdy sprawy nie przebiegają w ten sposób, kobieta nie
przeżywa w pełni wspólnej rozkoszy, a jej pochwa nie doznaje takiej rozkoszy,
jakiej oczekiwała. Wiedz, że pożądanie kobiety nie zostanie zaspokojone i że
nie pokocha ona swego jeźdźca, jeśli nie będzie on w stanie pobudzić jej
przyrodzenia. Ale jeżeli jej wulwa zostanie dobrze przygotowana do spółkowania,
zapłonie gwałtowną namiętną miłością ku swemu kawalerzyście, nawet gdyby z
wyglądu nie był on urodziwy. Rób więc, co możesz, by wywołać jednoczesne
wytryśnięcie fluidów u obojga uczestników gry – w tym właśnie tkwi sekret miłośći
...
O
wy, mężczyźni, wszyscy razem i każdy z osobna, który zabiegasz o milość i
uczucia kobiety, a który pragniesz, by w jej sercu zrodził się afekt trwalszej
natury, poprzedzaj pieszczotami akt zespolenia, przygotowując swą ukochaną na
nadchodzącą rozkosz i nie zaniedbuj niczego, co może was oboje doprowadzić do
pomyślnego zakończenia. Przyglądaj się jej z największą uwagą i całkowicie
zajęty, nie dopuść do tego, by cokolwiek innego mąciło twoje mysli. Nie pozwól,
aby najpomyślniejszy na zespolenie czas przeszedł mimochodem. Chwila ta
następuje, gdy wilgotnieją na wpół otwarte oczy twej miłej. A wówczas przystąp
do dzieła, lecz pamiętaj, nie czyń tego, dopóki twoje pocałunki i pieszczoty
nie dadzą wiadomego skutku. A gdy wprowadzisz już ukochaną w stan najwyższego
podniecenia, to – o ludzie! – wraź w nia swój członek i jeśli zastosujesz
odpowiednie poruszenia, doświadczy ona rozkoszy, która całkowicie zaspokoi jej
żądze.
Połóż
się na jej pierś, obsyp pocałunkami jej twarz i nie pozwól, by twój członek w
czasie spółkowania choć na chwilę opuścił jej przyrodzenie.” [Odnośny fragment żydowskiego „Talmudu” również zaleca podobne
zachowania]. „Naciskaj na wejście do jej
pochwy, a doczekasz się ukoronowania twych starań. A jeśli z łaski Boga
dostąpisz już najwyższej radości, bacz uważnie, by nie wysunąć członka, lecz
pozwól mu tam pozostać i napawaj się nieskończoną rozkoszą! Wsłuchuj się w
pełen westchnień głęboki oddech ukochanej. Będzie on świadczył o najżywiej
przeżywanym przez nią szczęściu. Zaś zaraz po tym, jak minie rozkosz, a twoje
miłosne zmagania dobiegną końca, uważaj, by nie wycofać się nagle, lecz
ostrożnie wyciągaj swą broń. Pozostań blisko ze swą miłą i połóż się po prawej
stronie łoża, które było świadkiem waszych radości. Sprawi to przyjemność i nie
będziesz jak ów nikczemnik, który dosiada kobiety na podobieństwo muła, bez
jakiegokolwiek baczenia na wyrafinowanie, a który po wytrysku nasienia
spiesznie wyjmuje swój członek i podnosi się z posłania. Unikaj manier tego
rodzaju, jako że takie zachowanie pozbawia twą miłą wselkiej przyjemności...
Wszystko, co stworzył Bóg, jest dobre!”... Tego rodzaju obrzydliwe teksty
nie istniały w literaturze wczesnochrześcijańskiej i trudno się dziwić księciu
Rusi Kijowskiej, że ongiś zbrzydził sobie erotyczną kulturę islamu.
* * *
Mahometanie odrzucają eutanazję, uważając
np., że nawet najstraszliwsze i beznadziejne cierpienia chorego człowieka są zsyłane
przez Boga (być może po to, by oczyszczać i ratować jego duszę) i nikt nie ma prawa
ich sztucznie przed czasem przerywać. Ludziom owe cierpienia wydają się niesprawiedliwe
i niepojęte, ale tak naprawdę Allach zna ich przyczynę, sens i cel. Wszystko więc,
co zsyła nam los, powinniśmy z pokorą i godnością akceptować, niosąc bliźnim pomoc
w znoszeniu ich nieszczęść i ufając, iż taka jest wola Boga.
Jedną z form eutanazji jest jednak kara śmierci,
którą zasadniczo w islamie stosuje się za dokonanie zamierzonego morderstwa, za
ostentacyjną zdradę małżeńską, za obrażanie zasad wiary mahometańskiej przez odstępców
od tejże wiary. Zemsta za morderstwo została oddana przez Proroka w ręce krewnych
osoby zabitej: śmierć za śmierć. Nie wolno jednak w tym przekraczać miary i np.
za jednego zabitego krewniaka wymordować całą rodzinę mordercy, chociaż to się nieraz
w praktyce zdarza. Ale „Koran” powiada,
że jeśli ktoś tak postępuje, ściąga na siebie gniew Allacha.
* * *
Islam cechuje ogromny szacunek dla ludzi
w podeszłym wieku; jego wyznawcy widzą w osobach starszych mądrych nauczycieli,
posiadających bogate i pożyteczne doświadczenie życiowe, którym mogą się podzielić
z młodszymi, a w dzieciach do siódmego roku życia – aniołów. „Kto nie współczuje dzieciom i nie szanuje starców,
ten nie jest człowiekiem”. W „Koranie”
czytamy też dalej piękne zdania: „Bóg, Pan
nasz, nakazuje wam czynić dobro rodzicom: czy jeden z nich jest przy tobie, czy
oboje już dożyli starości, nie wybrzydzaj na nich, nie krzycz na nich, lecz zwracaj
się do nich ze słowami pełnymi szacunku. Przykrywaj ich skrzydłem serdecznej spolegliwości
i mów: „Boże, bądź do nich miłościwy, ponieważ to oni mnie chowali, gdy byłem mały”.
Tak jak oni opiekowali się tobą, gdy byłeś bezbronnym dzieckiem, opiekuj się
nimi, gdy oni są w starości tak bezradni, jak ty byłeś w dzieciństwie.
Wielu ludzi starzejąc się zatraca zdolność
dbania o siebie, przeżywa stany lęku, rozpaczy i osamotnienia. Widząc, jak jeden
po drugim umierają ich krewni, rówieśnicy, przyjaciele i sąsiedzi, jak sami oni
stają się coraz słabsi i niedołężni, cierpiąc coraz bardziej pod ciężarem różnych
schorzeń, zadają sobie po cichu bolesne pytania: „Cóż to ze mną będzie?” „Kiedy
nastąpi wreszcie moja kolej?” „Czy ja nie jestem ciężarem dla moich dzieci i wnuków?”
Obowiązek dbania o rodziców i dziadków jest w kulturze islamu świety, niewzruszony
i w najwyższym stopniu honorowy. W domach pogodnej starości mieszkają tam wyłącznie
starsi ludzie nie mający żadnych krewnych; oddanie zaś sędziwego ojca czy matki
do domu starców pokryło by imię dzieci niezmywalną hańbą, tak iż nikt nie podałby
im ręki na powitanie, ani utrzymywałby z nimi znajomości.
* * *
Islam kategorycznie zakazuje zabijania zwierząt
dla rozrywki; nie akceptuje więc walki kogutów i psów, korridy, polowania na lisy,
szczucia psami niedźwiedzi, łosi, borsuków i innych zwierząt. Uważa za niedopuszczalne
zabijanie zwierzat futerkowych i ptaków w celu pozyskania ich skór, piór itp. Zakazane
jest polowanie dla rozrywki, jest ono dopuszczalne wyłącznie w celu zdobycia pożywienia
i musi być maksymalnie humanitaryjne, to znaczy cierpienie zabijanego zwierzęcia
powinno być możliwie najkrótsze. Myśliwskie psy i sokoły muszą być doskonale wytresowane,
a broń – w najlepszym stanie, aby nie zadawać zwierzęciu łownemu dodatkowych cierpień.
Wykluczone są tak barbarzyńskie rzeczy jak zastawianie pastek i sieci, kopanie dołów,
zabijanie zwierząt kijmi. An Nisaj ibn Chibban pisał: „Jeśli ktoś dla rozrywki zabije nawet wróbla, ten wróbel poda przeciwko
niemu swój głos w Dniu Sądu: „O Boże, ten człowiek zabił mnie za nic! Zamordował
mnie bez żadnego pożytku!”
Kategorycznie są zabronione także eksperymenty
medyczne i naukowe na zwierzętach doświadczalnych, a żydowski ubój rytualny jest
uważany w świecie islamu za szczyt barbarzyństwa.
* * *
Wypada przyznać, że współczesnemu światu
europejskiemu narzucono fałszywy i złośliwy stereotyp, wyobrażający islam jako formację
niemal barbarzyńską, agresywną, nietolerancyjną, ciemną, dążącą do gwałtownego narzucenia
całej ludzkości wiary w Mahometa, jak też do wymordowania wszystkich „niewiernych”.
Islam jako doktryna i jako cywilizacja stanowi zjawisko niezwykle różnorodne, rozbudowane
i wewnętrznie złożone. Np. wielożeństwo czy bigamia są w Turcji ustawodawczo
zabronione, ale są dopuszczalne w niektórych krajach afrykańskich. Fanatyzm też
nie stanowi cechy islamu jako takiego, lecz cechę niektórych osób tę wiarę
wyznających. W średniowieczu ta cywilizacja bywała niekiedy bardziej
tolerancyjna i wolnościowa niż chrześcijańska. Wysokie stanowiska w hierarchii
państwowej krajów muzułmańskich często zajmowali chrześcijanie, podczas gdy
wyznawcy Mahometa prawie nigdy nie piastowali znacznych urzędów w krajach
chrześcijańskich. O islamie nie powinno się sądzić wedle czynów popełnianych
przez terrorystów rzekomo w imię Allacha, tak jak o chrześcijanach nie powinno
się myśleć jako o indywiduach rozmiłowanych w paleniu ludzi na stosach na
podstawie fałszywych zarzutów i jako o zdziczałych twórcach Oświęcimia,
Majdanka, Stutthofu czy Gułagu.
Gdyby nawet ekspansjonizmu islamu nie dało
się w całości zanegować, to i tak należałoby pamiętać, iż „szerzenie prawdziwej
wiary” ogniem i mieczem było w dziejach ludzkości czymś nagminnym, a stanowiło tylko
pretekst do podboju militarnego i gospodarczego pod chorągiewką religii. Przodował
zaś w tym procederze „kulturalny” Zachód. Tak w roku 997 Olaf Tryggvasson, król
norweskich Wikingów, wysłał do Islandii delegację, która formalnie miała za zadanie
nawracanie wyspiarzy na wiarę Chrystusową. Na czele poselstwa stanął jeden z możnowładców
i przyjaciół króla, rycerz o imieniu Thangbrand. Rolę „misjonarza” miał odgrywać
niejaki Gudhleif Marsson, który przedtem wykonywał zawód żołnierza zaciężnego i
zyskał rozgłos jako niezrównany mistrz miecza i topora. Wędrowali więc obaj w asyście
oddziału zbrojnego z krańca na kraniec Wyspy Lodowej, głosząc jej mieszkańcom to,
co im się wydawało naukami Chrystusa. Kiedy zaś napotykali opór i brakło im argumentów
teologicznych, sięgali po najbardziej przekonujący – po miecz, i w ten sposób rozpraszali
wszelkie wątpliwości natury filozoficznej. Po popełnieniu szeregu krwawych mordów
ziemia wyspy zaczęła im się wreszcie palić pod nogami i musieli dość śpiesznie uchodzić
do Norwegii.
Chrześcijański król Olaf tak się przejął
nieuprzejmym potraktowaniem swych emisariuszy, iż kazał natychmiast wymordować wszystkich
Islandczyków, przebywających wówczas w obrębie jego państwa. W ostatniej chwili
udało się jednak masowej rzezi uniknąć, gdyż przerażeni Islandczycy wyrazili zgodę
na ogłoszenie chrześcijaństwa za wyznanie panujące w ich kraju, a tym samym – na
zwierzchnictwo Norwegii nad ich ojczyzną. „Olaf
wstrzymał karzącą dłoń, a Islandczycy skłonili głowy przed nieuniknionym. Latem
1000 roku ustanowiono na althingu prawo, mocą którego Islandia stała się, przynajmniej
oficjalnie, krajem chrześcijańskim” (Farley Mowat, „Wyprawy Wikingów”). Także w celu poszerzenia swej władzy politycznej
na Grenlandię zastosował Olaf podobny chwyt: za pomocą kilku miejscowych renegatów,
stosując szantaż wojskowy i demagogię ideologiczną, rozciągnął swą dominację nad
sąsiadami. Tego rodzaju socjotechnika podbojów pod płaszczykiem szerzenia „prawdziwej
wiary” była stosowana w wielu cywilizacjach i epokach, przypisywanie zaś jej wyłącznie
formacji islamskiej byłoby nadużyciem i wyrazem braku obiektywizmu naukowego. Wypada
nawet podkreślić, iż Mahomet w „Koranie” kategorycznie
zabrania przymusowo nawracać kogokolwiek na islam i jednoznacznie optuje za argumentami
natury filozoficznej.
Wiadomo wszelako, że jeśli ktoś chce ugruntować
swoją wiarę na wiedzy rozumowej – a do tego dążą wszystkie umysły wybrane – styka
się z pustką, grą wyobraźni, bezsensem. Na nic nie ma żadnych dowodów. Stąd postulat
merkantylnych cwaniaków: wiara wyższa od mądrości. Jest jednak inaczej. Wiara bez
myśli (a więc bezmyślna) jest głupia i tylko pozorna, a myśl bez wiary – ślepa.
Stąd w islamie zawsze przywiązywano ogromną wagę do sfery intelektu, do badań filozoficznych,
matematycznych, medycznych, teologicznych – mimo iż w „Koranie” czytamy ostrzeżenie: „Wy,
którzy wierzycie! Unikajcie zbyt wielu myśli, niektóre bowiem myśli są grzeszne”.
Ależ to niezaprzeczalne, że wiele myśli podsuwa ludziom (niewierzącym i na różne
sposoby wierzącym) sam Szatan. Z tego nie wynika wszelako, że człowiek powinien
brać przykład i upodobniać się do bezmyślnego zwierzęcia. Wręcz przeciwnie: wiara
i nauka nawzajem się uzupełniają tworząc syntezę – mądrość.
Świetnie to rozumieli władcy muzułmańscy,
którzy zawsze i wszędzie przywiązywali ogromne znaczenie do oświecenia narodów,
którymi rządzili, zakładali mnóstwo szkół i uniwersytetów, w których kwitły filozofia
i teologia, matematyka i medycyna, astronomia i chemia, prawoznawstwo i historiografia,
filologia i etyka, architektura i botanika, geografia i psychologia. Na skutek zaś
tego wysokiego rozwoju jeszcze we wczesnym średniowieczu doznały tam rozwoju takie
gałęzie gospodarki, jak metalurgia (stal damasceńska!), rolnictwo (sadownictwo,
ogrodnictwo, selekcjonerstwo), hippika itd. Nie tylko w Bagdadzie, Kairze i Damasku,
w innych miastach Iraku, Egiptu i Syrii, w Bucharze i Samarkandzie, lecz także na
terenie podbitej Hiszpanii Arabowie pozakładali byli liczne szkoły i akademie, sprzyjali
rozwojowi sztuki budowlanej i jubilerskiej, malarstwa, muzyki, rzeźby, zdobnictwa;
wydawali mnóstwo ksiąg, aby w ten sposób tworzyć w państwie kult mądrości i zachęcać
młodzież do ćwiczeń intelektualnych. Ludzi mądrych i uczonych otaczano tu szczególnym
kultem i uszanowaniem.
Jednym ze źródeł filozofii i nauki islamu
była kultura grecka. Tytanicznie pracowity intelektualista Al Balabakki w IX wieku przełożył na język arabski kilkadziesiąt dzieł
Platona, Arystotelesa, Euklidesa, Teofrasta i in. Sam zresztą był znakomitością
w zakresie filozofii, matematyki, astronomii, medycyny. Z kolei Al Kindi (ok. 800-879) był wybitnym filozofem,
autorem około 200 dzieł naukowych; wprowadził rozróżnienie między rozumem „biernym”
a „czynnym”, jak też koncepcję trzech stopni poznania naukowego: od logiki i matematyki,
poprzez fizykę i nauki przyrodnicze, aż do filozofii, metafizyki i teologii.
Niejako kontynuatorem dziedzictwa poprzedniego
był Al Farabi (870-950), uczony i poeta,
który m.in. pisał: „Człowiek został człowiekiem
jedynie dzięki rozumowi. – Tylko filozofia stanowi prawdziwą mądrość, teologia zaś
to samo fantazjowanie. – Fałszywym filozofem jest ten, kto studiuje oderwane nauki,
choć nie ma ku temu wrodzonych predyspozycji”...
Twórcą liberalnej szkoły prawa islamskiego
był na terenie Iraku Abu Hanifa (699-767),
jednocześnie filozof i logik, autor rozpraw z tych dziedzin. Ibn al-Mukaffa (724-759) był co prawda Persem
z pochodzenia, lecz napisał w języku arabskim szereg dzieł z zakresu pedagogiki,
beletrystyki, jak też znany poemat „Kalila
i Dimna”.
W języku arabskim tworzył swe fundamentalne
dzieła naukowe genialny matematyk uzbeckiego pochodzenia Muhammad ibn Musa al-Chorezmi (ok. 800), znany w Europie jako Alchwarizmi,
od którego imienia powstał termin „algorytm” i nauka algebra. Wybitnym poetą, teoretykiem
ówczesnego modernizmu w literaturze arabskiej był Ibn al-Mutazz (861-908), autor zarówno wierszy, jak i naukowych traktatów
o poezji. (Z islamskiej Azji Środkowej pochodzi wiele odmian jakże „europejskich”
tulipanów, które pielęgnowano i selekcjonowano tam przed wieloma stuleciami).
Genialny Tadżyk, urodzony niedaleko Buchary,
Abu Ali Husajn ibn Abdullah ibn Hasan ibn Ali ibn Sina (980-1037) jest doskonale
znany całemu światu kulturalnemu jako Awicenna, wszechstronny encyklopedysta, filozof,
lekarz (twórca gerontologii), przyrodnik, astronom, poeta, autor około 200 dzieł
naukowych m.in. „Księgi wiedzy”, „Kanonu medycyny”,
„Traktatu o miłości”, „Metafizyki”, „O duszy wielkiego mędrca”, „Autobiografii”.
Gdy Awicenna ukończył siedemnasty rok
życia, był już tak słynnym lekarzem, że zaproszono go do kurowania chorego
emira Buchary. (Talent lekarski, tak jak muzyczny i inne, jest wrodzony; nie
można się go nauczyć, a lekarz posiadający odpowiednią intuicję zna
dolegliwości swego pacjenta już po kilku sekundach od jego wejścia do gabinetu,
podczas gdy rzemieślnik od medycyny nawet po serii badań laboratoryjnych stawia
błędną diagnozę). Wiele „autorytetów” dowiedziawszy się o zaszczycie, jaki
spotkał młodego Awicennę, powiadało: „Jeśli ten młodzik skutecznie leczy
prostaków, o niczym to jeszcze nie świadczy; prostacy i schorzenia mają proste,
a wielki emir z pewnościa zapadł na jakąś wielką chorobę”. Jednak po pewnym
czasie kurowany przez młodego eskulapa władca zaczął wracać do normalnej
kondycji, aż ozdrowiał ostatecznie. Chcąc wynagrodzić swego dobroczyńcę za
uratowane życie emir spytał go, jaką chciałby otrzymać nagrodę, ten zaś odparł,
że nie potrzeba mu nic ponadto, by mógł korzystać z zasobów przebogatego
księgozbioru emira. Tam też przez pewien czas samodzielnie się dokształcał. Po
kilku latach w Bucharze wybuchły rozruchy, podczas których biblioteka spłonęła,
a zawistni sykofanci rozgłosili, iż to Awicenna podpalił księgozbiór, aby już
nikt więcej prócz niego nie czerpał z dawnych dzieł mądrości. Emir jednak
odrzucił pomówienia i nadal darzył młodego lekarza zaufaniem.
W późniejszym okresie koleje losu tego
genialnego człowieka nie były łatwe, tak iż w jednym ze swych dzieł musiał zauważyć:
„W towarzystwie dwóch czy trzech ciemnych
ludzi, pewnych tego, że ich głupota uchodzi za mądrość, staraj się być osłem. Jeśli
tego nie uczynisz, osławią tego, który nie jest osłem, jako nieprawomyślnego heretyka.
(...) Gdy stałem się wielki, żadne miasto, żaden kraj nie chciał dać mi przytułku;
gdy bezmiernie wzrosła moja wartość, nikt nie chciał mnie nabyć.”…
(...)
„Cel siły rozmnażania się polega na tym, by zachować gatunek, ponieważ dążenie do
długowieczności stanowi coś, co pochodzi od bóstwa, które stoi nad wszystkim...
Moc rozmnażania się znajduje w nader wrażliwym organie, tak iż siła pożądania wciąż
popycha do spółkowania. W przeciwnym razie, gdyby temu nie towarzyszyła ogromna
rozkosz i nie było przedmiotu żądzy, nikt by nie chciał zadawać sobie tyle trudu,
tym bardziej że nie jest to konieczne dla zachowania życia indywiduum”... Legenda głosi, że sam ibn Sina był rozmiłowany
zarówno w winie, jak i w pięknych paniach; i to nadmiernie do takiego stopnia, że
odbiło się to niekorzystnie na stanie jego zdrowia i zmarł we wcale nie sędziwym
wieku.
Wielkim umysłem był Ibn Tufajl (1100-1185), znany szerzej jako Abubacer, znakomity myśliciel,
matematyk i poeta, autor słynnej powieści filozoficznej „Hajj ibn Jakzan” („Żyjący syn Czuwającego”).
Także i Ibn Roszd (1126-1298), wybitny arabski filozof, lekarz, przyrodnik,
należy do reprezentantów kultury mahometańskiej, których dzieła są studiowane na
wielu liczących się uniwersytetach świata.
Arabski historyk i biograf Ibn al-Athir (1160-1234) był autorem trzynastotomowej
historii islamu oraz napisał biografie siedmiu i pół tysięcy towarzyszy Proroka.
Ibn
An-Nafis (1210 – ok.
1290), arabski lekarz z Damaszku, jako pierwszy opisał mały układ krwionośny, kilka
wieków później szczegółowo zbadany także przez Miguela Serweto, spalonego za to
na stosie przez inkwizycję „kulturalnej” Europy.
W wielu językach całego świata wydano dzieło
„Osobliwości miast i dziwy podróży” znakomitego arabskiego geografa
i uczonego podróżnika Ibn Battuty (ok.
1304-1377).
Ibn
Chałdun (Abdurrachman Abu
Zeid, 1332-1406) ułożył w swoim czasie siedem tomów dzieła „Księgi przykładów z dziejów Arabów, Persów, Berberów
i narodów żyjących z nimi na ziemi”.
Znakomitością w dziedzinie teologii, filozofii
i teorii prawa był Ibn Tajmija (1263-1328),
który zresztą kilkakrotnie – jako „dysydent” – siedział w więzieniu za demaskowanie
nadużyć ówczesnej władzy.
* * *
Wybitnym uczonym i pisarzem arabskim, autorem
licznych dzieł naukowych był zamieszkały w Hiszpanii Ibn Hazm (ok. 994-1064). W jego księdze „Tawk al-hamama” znajdziemy szereg interesujących obserwacji i myśli:
–
„Pomyśl, kto zbudował wielki dach nad Ziemią i kto zna miejsce zaludnione i puste
na Ziemi. Kto podtrzymuje ciała niebieskie i Ziemię? Kto gwiazdy wspiera w górze
nieruchome? Kto swoją mądrością tak ustanowił, że dzień i noc niezmiennie przychodzą
po sobie? Kto sprawił, że wody płyną po powierzchni Ziemi, aby je mogły chłonąć
ziarna i owoce? Kto położył kolory na kwiatach roślin i blaskiem rozświetlił róże
i narcyzy? Są wśród nich zielone, czarujące swoją wspaniałością, i są takie, których
czerwień może wzrok oślepić. Kto bez wysiłku wyżłobił doliny rzek, których gwałtowność
toczy twardą skałę? Kto stworzył Słońce, rozsiewające biały blask rano, a wieczorem
dajace żółte światło? Kto stworzył kręgi niebieskie, a bieg ich uczynił dalekim
i tak je ułożył, że równo się toczą? Widzisz, że wszystko powraca do Stwórcy, On
wszystkim włada, prowadzi i kieruje. Przez swych proroków ukazał nam cuda, w których
ujawnił swą wielką potęgę... Wszystko jest Jego darem...
–
Ścieżka bojaźni Bożej jest najlepszą ścieżką, a kto się jej trzyma, jest przezornym,
najlepszym wędrowcem.
–
Widzimy jasno, lecz nas ogarnia urojenie i nie pozwala przejrzeć jego zasłon.
–
Wszystko, co ma początek, musi też mieć swój koniec.
–
Kto wypełnia należne obowiązki, unika spraw zakazanych i nie zapomina o życzliwości
w postepowaniu z ludźmi, ten zasługuje na miano człowieka sprawiedliwego.
–
Nikogo nie obdarzaj zaufaniem, albowiem zepsuci są ludzie i czasy.
–
Dusza ludzka ma naturalną skłonność do dobrych uczynków.
–
Kobiety stworzono dla uciechy mężczyzn, tak jak i mężczyzn stworzono dla kobiet.
–
Zaletą ludzi przyzwoitych jest to, że gdy wzbraniasz im złego, okazują piękne posłuszeństwo;
każdy zaś inny, choćbyś go wychował, zawsze znajdzie drogę, aby zerwać pęta.
–
Posłuszeństwo rodzi się jedynie dzięki długim ćwiczeniom, przenikliwości umysłu
i z pomocą prawdziwej wiedzy.
–
Chroń duszę przed zhańbieniem, odrzuć namiętności, są one bowiem kluczem do bram
piekła.
–
Namiętność jest z początku miła, lecz jej skutki są jakże gorzkie w smaku.
–
Czymże są ulotne przyjemności, skoro żal po nich nie przemija, a skutki się nie
kończą; ten zaś, kto je przeżył, ciągle musi się wstydzić? Przemijają noce i wszystkie
uciechy, a pozostaje tylko grzech i hańba.
–
Czas naprawdę przemija, kiedy ty się bawisz; świat cię pociąga, lecz tylko szkody
ci przynosi. Ileż to narodów los zawiódł na manowce i pozostały po nich tylko opuszczone
mury.
–
Nie lekceważ ciężkiej pracy, kiedy ją zaczynasz. Działaj skrycie w każdej sprawie,
która jest ci droga.
–
Ludzi bogatych często nawiedza strach i złe przeczucia, które ich dręczą przerażeniem
i łamią cierpliwość.”
W kulturze islamu żywi się niepohamowaną
odrazę do każdego fałszu, oszczerstwa, plotki, obmowy, nieprzyzwoitości moralnej.
Panuje powszechne przekonanie, że zarówno poszczególne osoby, jak i całe narody
powinny gardzić oszczerstwem. Zawstydzić bowiem można tylko tych, którzy mają wstyd,
a oszczercy nie mają o nim zielonego pojęcia. Dlatego i w „Koranie” czytamy: „Biada każdemu
oszczercy, który obmawia... Nie słuchaj żadnego człowieka, który przysięga, jest
podły, obmawia, roznosi plotki, powstrzymuje dobro i jest występny, grzeszny, niski
i niegodziwy... Oszczerca nie wejdzie do raju”. Także u jednego z mędrców islamu
Ibn Masuda znajdujemy podobne ujęcie: „Powinniście
być prawdomówni, albowiem prawda prowadzi do dobra, a dobro prowadzi do raju. Trzymajcie
się z daleka od kłamstwa, albowiem prowadzi ono do zła, a zło do ognia piekielnego”...
Za podłość uważa się także donosicielstwo. Al Ahnhaf zauważa: „Człowiek godny zaufania nie donosi. Ten zaś,
kto ma dwie twarze, nie znajdzie szacunku u Boga; natomiast to, co nim kieruje,
jest jedną z najbardziej niskich i podłych cech charakteru”.
Wszystkie odłamy islamu – jak już zaznaczyliśmy
powyżej w tym rozdziale – uznają, iż przelać krew muzułmanina można tylko z następujących
powodów: za przejście z mahometanizmu na inną wiarę i za zwalczanie Boga i Jego
Wysłannika, za zamierzone morderstwo na wyznawcy Proroka, za cudzołóstwo w małżeństwie.
Za najbardziej odrażające wykroczenie moralne uchodzi cudzołóstwo, które jest straszliwyn
poniżeniem kobiety, oraz celowe zniesławianie szlachetnych kobiet. Obowiązuje w
tych przypadkach bezwzględna kara śmierci, od której prawie nie ma żadnego wyjątku.
Nawet zabójstwo krewnego może być nie mszczone karą śmierci w dwóch przypadkach:
jeśli żyjący krewni przyjmą zaproponowaną zapłatę za krew, oraz jeśli krewni ofiary
przebaczą mordercy. Nie można natomiast odstąpić od ukamienowania cudzołożników
ani uwolnić ich od kary śmierci. Z tym że fakt cudzołóstwa musi być potwierdzony
przez czterech świadków. Sam Prorok mówił o tym w następujący sposób: „Tym, którzy oskarżają bogobojne kobiety, a nie
przyprowadzą czterech świadków, wymierzcie osiemdziesiąt batów i nigdy więcej nie
wierzcie ich świadectwu, są oni bowiem rozpustnikami... Ci, którzy oskarżają bogobojne
kobiety, wierzące, chociaż nieuważne, będą przeklęci na tym i na tamtym świecie,
gdzie czeka ich wielka męka”... [Trudno jednak powiedzieć, co Prorok ma na myśli,
gdy mówi o kobietach „nieuważnych”].
U Ibn Hazma czytamy: „Cudzołóstwo jest wystawieniem na pokaz tego,
co zakazane, przyczyną zepsucia potomstwa, rozłączenia małżonków, co Bóg uznał za
rzecz straszną i co dla człowieka nie może być bez znaczenia, jeśli jest rozumny
i posiada choćby trochę poczucia przyzwoitości. Gdyby nie miejsce, jakie cudzołóstwo
zajmuje w życiu człowieka, jak i to, że człowiek nigdy nie jest przed nim bezpieczny,
Bóg nie wyznaczyłby małej kary dla niezaślubionych, a wielkiej dla małżonków.”
Bardziej surowe podejście do tego tematu
manifestowali inni islamscy myśliciele. I tak np. Malik zauważał: „Ten, który do rozpusty namawia, i ten, który
ulega namawiającemu, bez względu na to, czy są żonaci czy też nie, winni być ukamienowani”.
Z kolei Abu Bakr kazał spalić w ogniu pewnego dostojnika, „ponieważ zupełnie jak kobieta posługiwał się
swoim tyłkiem”. Do tej kwestii wrócimy jeszcze w dalszym ciągu niniejszego rozdziału,
a na razie przypomnijmy kilka dalszych wielkich imion moralnej kultury mahometanizmu.
* * *
Wielkim moralistą i myślicielem, autorem
dzieła pt. „Księga wiedzy królewskiej”, zwanego też „Zbawienną wiedzą”, był klasyk kultury ujgurskiej
Jusuf Bałasaguni, żyjący w XI wieku,
a uchodzący za klasyka tradycji zarówno buddyjskiej, jak i mahometańskiej. Twierdził
on m.in., że ten, kogo los wyniósł na wyżyny władzy, powinien skorzystać z tej szansy,
aby czynić dobro:
„Kto imię dobre po śmierci
zostawi,
W modlitwie lud go długo jeszcze
sławi.
Czy żyje, czy dawno już spoczął
w mogile,
Będą go wszyscy dobrym słowem
czcili.
Krótka jest sława człowieka
podłego,
Umrze zaledwie, ginie imię
jego.
Serce i mowa są dla ust prawdziwych,
Spopielony zostanie, kto ma
język krzywy.
Nie czyń niczego w gorączce
pośpiechu,
Abyś zła nie narobił i ludzkiego
śmiechu”.
Obywatele kraju instynktownie i odruchowo
biorą przykład – dobry lub zły – od tych, którzy nimi rządzą. Ci więc, których Bóg
obarczył i uprzywilejował władzą, powinni zachowywać się w szczególnie mądry i odpowiedzialny
sposób. „Tylko tam, gdzie przywódcy skrupulatnie
idą za prawem, panuje w narodzie ład i porządek. Jaką drogą kroczą zwierzchnicy
państwa, taką też podąża za nimi lud”. Do rządzenia krajem nie wolno wybierać
byle kogo. Prostacy, ciemniaki, osobnicy z dołów społecznych nie posiadają genetycznych
predyspozycji do sprawowania władzy w państwie. „Mąż bez rodu nie nadaje się do rządu, gdyż nie potrafi zachować wierności
swemu państwu; za obce pieniądze popełni wiarołomstwo i złamie przysięgę” – notuje
absolutnie słusznie Jusuf Balasaguni w dziele „Kutadhu bilig”. Tylko osoby wywodzące się z rodzin „dobrych”, szlacheckich
mają sumienie, odruchowo stronią od niegodziwości, okrucieństw, zachłanności, niesprawiedliwości,
głupoty. „Bo przecież są rzeczy, które nas
deprecjonują. Należą do nich: język plotkujący, słowo niedotrzymane, zamiłowanie
do hulanek. (...) Upór – rzecz szkodliwa, nikt nie lubi i nie szanuje uparciuchów.
Kolejne zło to kłótliwość, która poróżnia ze wszystkimi. A gdy zbiorą się do kupy
wszystkie te przywary, nie zazna spokoju ani ich posiadacz, ani jego otoczenie.
W skrusze szybko starzeje się zły, a dobry żyje spokojnie, gdyż nie dręczy go poczucie
winy ani wyrzuty sumienia”. Ma on też niezmącony umysł i dlatego do rządzenia
krajem powinno się mianować wyłącznie osoby nie tylko mądre i wykształcone, ale
też znajdujące się na wysokim poziomie moralnym i mające dobre predyspozycje genetyczne.
Oto zaś garść dalszych uwag mędrca ujgurskiego, dotyczących różnych aspektów życia
ludzkiego: „Do spraw dobrych nielekka droga
w górę prowadzi; nie każdy ją znajduje i nie każdy na nią wkracza; prostacy nie
przyjaźnią się z cnotą. – Dobro wznosi w górę, zło strąca w przepaść. – Jakiekolwiek
zaszczyty osiągnie człek zły, zawsze czeka na niego w końcu klęska; dobry zaś nigdy
nie musi żałować tego, co uczynił, gdyż nigdy nie czyni niczego haniebnego. – Złemu
człowiekowi niewczesna skrucha, smutek, żal i kajanie się przypadają w udziale.
– Nawet na zło należy odpowiadać dobrem. – Najpewniejszy jest ten, kto poznał zło,
lecz pozostał wierny dobru. – Z dobrym człowiekiem osiągniesz wszystko, co zamierzasz,
ze złym stracisz wszystko, co masz. – Gorliwość i męstwo są przeznaczeniem męża
godnego, ze złem i zepsuciem nie powinien on się przyjaźnić. – Zły człek jak ogień,
zapal go, a nie powstrzymają go żadne przeszkody. – Serce głupca jak pustynia sucha,
pozostanie bezpłodne i po wlaniu do niej całego morza. – Gdy jesteś dalekowzroczny
i ostrożny, wszystko kończy się bez uszczerbku, beztroska zaś wielu doprowadziła
do zguby. – Kto jest zbyt pewny siebie, ginie marnie zaskoczony przez perfidnych
wrogów. – Trwaj, nie gorączkuj, wszystkie kłopoty mają swój czas; także z zaryglowanych
drzwi spada zapora. Pozostanie z tyłu zbytnio śpieszący, a to, co w pośpiechu zdziałane,
prowadzi do klęski. Czekaj na odpowiednią chwilę, nie wpadaj w pośpiech pochopny,
na wszystko przychodzi odpowiedni czas. – Słuchaj tylko ludzi bezinteresownych.
– Choroba ciała bywa karą za błędy duszy. – Nie pij i nie oddawaj się rozpuście;
te dwie najgorsze odmiany zła prowadzą do nędznej doli; wino zhańbi cię stokrotnie,
a rozpusta pozbawi szczęścia na zawsze. – Zła jest natura człowieka, mało w niej
dobroci, a złości nadmiar. – Jedni są źli z urodzenia, tych do śmierci nic nie poprawi;
inni przejęli zło od ludzi, ci niekiedy chadzają także za dobrymi. – Upór i szorstkość,
kłamstwo bez wstydu oto natura złych, a czeka na nich hańba, żal i potępienie.
– Ludzkie szczęście to jeleń szybkonogi, gdy go złapiesz, spętaj jak najmocniej;
utrzymasz, nigdzie nie ucieknie; wypuścisz, nie wróci nawet na jeden dzień. – Szczęśliwy
powinien dbać o swe szczęście, unikać wszelkiego brudu, a chadzać tylko prostymi
drogami; właśnie to stanowi jedyną podstawę życia szczęśliwego. – Dwóch rodzajów
bywa sława pośmiertna, dobra lub zła; wybierz, która jest ci milsza, a skoro wybrałeś,
porzuć wątpliwości. – Majątek jest jak woda słona, pijesz bez przerwy, a język wciąż
suchy. – Oto istota człowieka: żądny jest bogactw, a nie mysli o ich sensie; zbierał,
gromadził, posiadł to, czego tak pragnął, a tuż śmierć skrada się cichcem; i żarłoki
nadciągają szukać wszystkiego, coś po kryjówkach porozsuwał; będzie uczta huczna.
– Skąpcy to głupcy, którzy okradają samych siebie. – Nie trać sił na przyjemności
tego swiata; mijają szybko, a mszczą się okrutnie; pomocy szukaj tylko u Boga, jeśli
On zechce, wszystko się skończy dobrze. – Młodość przeminie i życie odleci; swiat
cały niby sen, a kolej twoja się zbliza. – Żyjący umrze, ciało złoża do ziemi, a
imię dobre żyć nie przestanie. – O groźna śmierci, okrutny los tobą kieruje, a żaden
środek przed tobą nie ratuje; nie da tobie rady zło ani dobro, lecz ty sama jesteś
wielkim dobrem, niszcząc bowiem wszystko, obdarowujesz błogim ukojeniem na zawsze.
– Ile lat człek przeżyje, tak czy inaczej czeka na niego łoże śmierci; do wszystkich
przychodzi chwila wykonania wyroku i nie ma miejsca, w którym śmierć by była litościwa.
– Stokrotnie by było szczęście większe, gdyby nie gorzki koniec życia ludzkiego;
i korzystanie z władzy byłoby wspaniałe, gdyby śmierć nie posiadała władzy nad życiem;
i młodość by była nieskończenie dostojna, gdyby z czasem nie pochylała jej ku ziemi
starość. – Narodzonego spotka koniec śmiertelny; to, co podniosło się w górę, spadnie;
gdzie radość, tam smutek; gdzie słodycz, tam trucizna. – Wstawaj jak najwcześniej,
odchodź do snu jak najpóźniej, a wszelkie dobra będą twoje. – Wielkości szuka tylko
ten, kto sam jest wielki”.
* * *
Abu-l-Faradż (1226-1286) był znakomitym syryjskim uczonym
encyklopedystą: medykiem, filozofem, astronomem, historykiem, nauczycielem akademickim,
autorem szeregu fundamentalnych dzieł z zakresu wielu dziedzin wiedzy. Najbardziej
popularnym jego tekstem jest „Księga pouczających
opowieści”, ułożona przez autora zarówno na podstawie wcześniejszych źródeł
pisanych, jak i mądrości ludowej narodów Bliskiego Wschodu.
– „Pewnego
filozofa zapytano, jakie zdarzenie zostałoby radośnie przyjęte przez większość mieszkańców
kraju. Tamten odparł: Śmierć złego władcy.
–
Czym się ty różnisz od króla ? – spytano pewnego filozofa. On zaś odparł: Król jest
niewolnikiem własnych żądz, ja zaś jestem ich panem.
–
Pewnego filozofa zapytano, kogo można uważać za człowieka rozumnego. Tamten rzekł,
iż tego, czyje plany w większości są urzeczywistniane.
–
Dlaczego ciebie nie lubi nasz władca? – spytano pewnego filozofa. Dlatego – odparł
– że władcy nie lubią tych, którzy są mądrzejsi od nich; to wspólna cecha wszystkich
władców.
–
Jaki właściwie jest cel demagoga? – spytano pewnego filozofa. Wywyższać osobników
nikczemnych i pomniejszać zasługi wielkich, odparł tamten.
–
Jakiego głupca należy uważać za niepouczalnego? – Takiego, który raz po raz potyka
się na tym samym.
–
Pewien filozof powiedział: Człowiek rozumny zawsze rozpoznaje głupiego, ponieważ
sam był kiedyś w jego skórze, zanim nie nabrał się rozumu. Głupiec zas nigdy nie
rozpozna rozumnego, gdyż nigdy sam takim nie był.
–
Pewien filozof powiedział: Dziwnie jest urządzony człowiek – martwi się, gdy traci
bogactwo, a pozostaje obojętny na fakt, że bezpowrotnie mijają dni jego życia.
–
Źle, gdy w życiu zdarza się coś, co jest sprzeczne z naszymi życzeniami, lecz jeszcze
gorzej, gdy to, czego najbardziej sobie życzymy, wcale się nie zdarza.
–
Ktoś ożenił się z bardzo chudą i małą kobietą. Gdy go pytano, dlaczego to uczynił,
odparł, iż postanowił był wybrać najmniejsze zło.
–
Jakie nauki są najlepsze? – zapytano filozofa. Takie, odparł, jakich nienawidzą
głupcy.
–
Jakim bezcennym skarbem gardzą ludzie? – Skromnościa.
–
Czy to prawda, że nienawidzi się ludzi, którzy mówią prawdę? – To jest prawdą bardziej
w stosunku do oszczerców.
–
Pewnego mędrca pytano o to, jak zdobyć środki utrzymania. On zaś odparł: Jeśli takowe
są ci przeznaczone, nie śpiesz się; jeśli zaś nie przeznaczone, nie staraj się,
bo i tak nic nie wskórasz.
–
Pewien filozof rzekł: Kto wyświadcza przysługę głupcu, upodobnia się do człowieka,
który ozdabia świnię drogocennymi perłami lub do tego, który karmi miodem jadowitego
gada.
–
Filozof rzekł: Serce potrzebuje rozumu nie mniej niż żołądek potrzebuje jedzenia.
–
Pewien mędrzec powiedział: Rana od oszczepu szybko się goi, rana zadana słowem pozostaje
na zawsze niezagojona.
–
Filozof mawiał: Żądze fizyczne są podobne do morskiej wody, im więcej jej pijesz,
tym większe jest pragnienie.
–
Pewien mędrzec zauważył: Nauka dodaje rozumu mądremu, lecz szkodzi głupcowi; dokładnie
tak, jak słońce pomaga widzieć zdrowym oczom, lecz powoduje cierpienia oczu chorych.
–
Ktoś mądry powiedział: Nie wierz swemu wrogowi, nawet gdy mówi ci coś miłego. Pamiętaj,
że woda nagrzana ogniem do wrzenia często przelewa się i gasi ogień.
–
Pewien filozof rzekł: Ludzie mądrzy umacniają swój duch, głupcy dbają tylko o swe
ciało.
–
Gdy filozofa zapytano, kogo można uważać za skończonego durnia, tamten odparł: Mężczyznę,
który ożenił się z młodą ładną dziewczyną, a potem zostawił ją i wyjechał do dalekiego
kraju.
–
Pewnego mędrca spytano, z czym można porównać kobietę nie mającą męża, a on odpowiedział,
iż z rzeką bez wody.
–
Gdy filozofa spytano, na czym polega podobieństwo między ślepym a głupim, tamten
odparł: Podobnie do tego, jak ślepiec nie odróżnia światła od mroku, tak głupiec
nie odróżnia mądrości od głupstwa.
–
Mędrca zapytano, kogo można uważać za naprawdę silnego, a on odrzekł: Tego, kto
nie wpada w sieci obżarstwa i rozpusty.
–
Pewien mądry człowiek powiedział: Powściągliwość i wyuzdanie przejawiają się nie
tylko w czynach, ale także i w słowach.
–
Ktoś napisał na bramie więzienia: Oto dom płaczu, w którym ludzi pogrzebano żywcem.
Tutaj sprawdza się prawdziwych przyjaciół i tutaj poznaje się miarę nienawiści wrogów.
–
Mędrzec powiedział: Obfite pożywienie szkodzi ciału dokładnie tak, jak nadmiar wody
szkodzi zasiewom.
–
Filozof rzekł: Przewrotny człowiek jest jak obnażony miecz – na pozór jest ładny,
lecz najmniejsza nieostrożność w obejściu z nim grozi kalectwem.
–
Mędrzec powiedział: Dusza, w której nie ma mądrości, jest martwa, lecz wystarczy
ją wzbogacić nauką, aby pięknie rozkwitła, jak trawa na nieuprawianej ziemi, którą
zrosił deszcz.
–
Ktoś mądry rzekł: Wyrozumiałość dla niedużych przewinień jest cechą każdego rozumnego
człowieka.
–
Filozof mówił: Człowiek, który od samego początku zachowuje się godnie, nie będzie
miał powodu do wyrzutów sumienia.
–
Mędrzec powiedział: Wielka przywara młodości, czyli upór, w dojrzałym wieku może
stać się wielką zaletą – niezłomnością.
–
Ktoś rzekł: Nie polegaj na zapalczywym przyjacielu, nawet jeśli jest on z natury
dobrym człowiekiem.
–
Ktoś mówił: Zachłanność jest rodzoną siostrą głupoty, którą sama poprzedza.
–
W Grecji, jeśli lekarz zaczynał chorować, pozbawiano go wynagrodzenia. [A chirurg, jeśli pacjent umierał, był strącany
z wysokiej skały do przepaści, albo odcinano mu obie ręce].
–
Pewnego lekarza zapytano, kiedy jest najlepszy czas do spożywania posiłku, na co
ów odparł: Kto ma co jeść, niech je, gdy wygłodnieje; a kto nie ma – gdy coś do
jedzenia zdobędzie.
–
Jakiś malarz przestał rysować i został lekarzem. Gdy zaś go pytano o powód tego
kroku, odparł: Błędy popełnione podczas rysowania są widoczne dla każdego; błędy
natomiast popełnione przez lekarza ukrywa ziemia.
–
Lekarz rzekł do pacjenta, że ów nie powinien jeść ryb i mięsa, na co tamten : Gdybym
mógł jeść mięso i ryby, to bym w ogóle nie chorował.
–
Liska chwaliła się przed lwicą swym licznym potomstwem: „Spójrz, ile mam dzieci!
I co roku rodzą się nowe. A co u ciebie? Tylko jedno młode”... – „Tak, ale to lew”,
odparła lwica.
–
Pluskiewka skarżyła się swej matce: „Gdziekolwiek się zjawiam, ludzie plują na mnie”.
– „To przez twoją urodę i cudowny zapach, – odparła mama – oni ci zazdroszczą”.
–
Pewien skąpiec zwykł był mawiać: Gdybyśmy chcieli zadośćuczynić wszystkim wymaganiom
biedaków, bylibyśmy biedniejsi od nich.
–
Znany sknera, gdy podczas posiłku ktoś do niego przychodził, zaraz mówił: „To nie
jest poczęstunek godny takich osób. To nie żywność, a odchody”. Po czym goście powstrzymywali
się od jedzenia.
–
Umierając skąpiec mowił do syna: „Chciałbym, abyś w stosunkach z ludźmi zachowywał
się jak szachista, abyś na wszelkie sposoby usiłował nie oddać swego i starał się
zagarnąć cudze”.
–
Trzech skąpców wynajmowało jeden pokój i wspólnie w nim mieszkało. Razem kupowali
też oliwę do lampy. Pewnego razu jednemu z nich zabraklo pieniędzy na oliwę. Cóż
zrobili dwaj pozostali? Zawiązali mu oczy szmatą, aby nie mógł korzystać ze światła
lampy na darmochę, i zdjęli mu ją dopiero gdy zgasili lampę i położyli się do snu.
–
Skąpiec pytał stojącego przed nim biedaka, na jakich warunkach ów chciałby wynająć
się do pracy. „Będziesz mnie żywił”, powiedział biedak. „Nic z tego”, odparł skąpiec.
„Prosisz zbyt wysokiego wynagrodzenia”.
–
Pewiem żminda jadał tylko o północy. Gdy go zapytano o powody, odparł: O tej porze
śpią muchy, a prócz tego o północy nikt nie puka do mych drzwi.
–
Pewien sknera ciężko zachorował. Gdy nastąpił dzień kryzysu, on jednak nie pocił
się. Słudzy poinformowali o tym lekarza, ten zaś powiedział: Jedzcie w jego obecności
najdroższe ciastka, jakie on był zwykł jadać, a patrząc na to, zaraz się zacznie
pocić.
–
Ktoś mądry powiedział: Wino nadaje każdemu, kto pije, cztery właściwości. Na początku
człek się staje podobny do pawia – puszy się, jego ruchy stają się powolne i majestatyczne.
Następnie nabywa cech małpy i zaczyna ze wszystkimi igrać i żartować. Potem upodobnia
się do lwa, staje się zarozumiały, dufny i pewny swej potęgi. Lecz ostatecznie przeistacza
się w świnię i – tak jak ona – tarza się w błocie.
–
Pewnego człowieka zapytano, czy może siedemdziesięcioletniemu mężczyźnie urodzić
się syn. Może, odparł tamten, jeśli ma trzydziestoletniego sąsiada.
–
Pewna żona, będąca w ciąży, spojrzała na brzydką twarz swego męża i rzekła: „Biada
mi, jeśli ten, kto jest w moim brzuchu, będzie podobny do ciebie!” Na to mąż: „Co
to, to nie! Biada ci, jeśli on nie będzie do mnie podobny, wówczas bowiem nie będziesz
musiała dłużej jeść mój chleb i pójdziesz do tego, do kogo on będzie podobny”.
–
Pewnego żartownisia zapytano, ile ma dzieci, a ten odparł: „Przysięgam na Allacha,
że liczba moich dzieci od tej żony, przewyższa liczbę nocy, które z nią spędziłem”.
Mimo licznej plejady znakomitych umysłów
cywilizacja islamu nie dorównała chrześcijańskiej pod względem osiągnięć
naukowo – technicznych, bardzo często bowiem traktowano tu badania naukowe z
podejrzliwością, a nawet drukarstwo zakazano w pewnym okresie jako domniemany
„wynalazek szatana”, podczas gdy kultura Zachodu (od Portugalii do Rosji) obok
rytuału i mistycyzmu pielęgnowała troskliwie wiedzę, swobodę myśli, a kościoły
dbały m.in. o zakładanie gimnazjów i uniwersytetów.
* * *
Warto nadmienić, że jedną z
poprzedniczek islamu w Azji była religia manicheizmu.
Jednocześnie bowiem z chrześcijaństwem w
III wieku pojawiło się w Azji Środkowej jeszcze jedno wyznanie o dużym
potencjale intelektualnym. Był to manicheizm, który odegrał ważną rolę w dziejach
kultury duchowej tego regionu. Założyciel tego wyznania – Mani – urodził się w roku
216 w zamożnej rodzinie nieopodal miasta Ktezyfonu w Babilonii. Król sasanidzki
zezwolił na głoszenie nowych nauk, jednakże po pewnym czasie Mani został uwięziony
i ukrzyżowany w 277 roku, a jego doktryna i wyznawcy (manichejczycy) zostali
poddani w Persji okrutnym prześladowaniom. Wedle teorii manichejskiej na początku,
gdy jeszcze nie było Ziemi i Nieba, istniały dwa pierwiastki: Światło (Dobro) i
Ciemność (Zło). W życiu występują jednocześnie te obydwa elementy, a człowiek, jako
istota obdarzona rozumem i dążąca do doskonałości, powinien pomagać pierwiastkowi
Dobra w jego walce ze Złem. Poza wszelką wątpliwością manicheizm przejął szereg
poglądów i wyobrażeń z nauk Zaratustry, co jest zupełnie naturalne, gdyż nowe nauki
religijne, filozoficzne i moralne zawsze niejako wynikają z poprzedzających je,
nawet jeśli im się przeciwstawiają. „Kto jest
bogaty, stanie się biednym i prosić będzie o jałmużnę i cierpieć wieczne męczarnie”
– głosił Mani w zupełnej zgodzie z biblijną przypowieścią o bogaczu, wielbłądzie
i uszku igielnym. Wydaje się, że to właśnie głoszenie wzniosłych ideałów moralnych
ściągnęło na manichejczyków prześladowania ze strony feudałów i kapłaństwa zaratustriańskiego,
ale też zyskało ich religii liczne rzesze zwolenników zarówno w warstwach oświeconych,
jak i wśród mas ludności środkowoazjatyckiej (por. Bobodżan Gafurow, „Dzieje i kultura ludów Azji Centralnej”).
Warto tedy jeszcze raz podkreślić, że
święte księgi islamu i jego wspaniała kultura nie powstały w próżni z niczego,
lecz organicznie wyrosły z syntezy poważnych źródeł. Albert Hourani w dziele „Historia Arabów” wyznaje: „Bez wątpienia, w „Koranie” znaleźć można
echa wcześniejszych religii: żydowskich idei w doktrynie; pewnych refleksów
wschodniej chrześcijańskiej pobożności monastycznej w rozważaniach na temat
okropności Sądu Ostatecznego oraz opisów nieba i piekła; biblijne opowieści w
formie innej niż ta, którą znamy ze Starego Testamentu; echa manichejskiej idei
następowania po sobie objawień, przekazywanych różnym ludom. Istnieją także
ślady lokalnych tradycji: zasady moralne w jakimś stopniu są rozwinięciem idei
panujących w Arabii, chociaż niektóre zrywają z nimi. Tonacja wczesnych
objawień przypomina wypowiedzi arabskich wieszczków, opowiadających swoje
wrażenia ze spotkania z nadprzyrodzonym bytem.
Takie
ślady przeszłości nie niepokoiły muzułmanów, którzy uznawali je za oznakę tego,
że Mahomet pojawił się na końcu łańcucha proroków, nauczających tej samej
prawdy”. Bóg bowiem
objawia prawdę przez mędrców i proroków różnym epokom i różnym narodom, czyniąc
z nich na pewien czas „narody wybrany”. Stąd jako zupełne nieporozumienie jawi
się wzajemne wywyższanie się, potępianie i wrogość między reprezentantami
różnych religii, kultur i cywilizacji. Choć prawda ma wiele twarzy, to przecież
jej istota jest zawsze jedna. Ludzie zaś często nie zdają sobie z tego sprawy.
W swej najgłębszej warstwie cała ludzkośc stanowi istotową jednię. Nie ma tam
ani narodowości, ani różnic wyznaniowych. Na ile tedy więcej w naszej wierze i
w naszym odczuwaniu świata jest życzliwości, na ile mniej lęków, podejrzeń,
zawiści, wrogości, podejrzliwości – na tyle jesteśmy bliżej do Boga.
Ta prawda jednak z wielkim trudem
dociera do ludzi, zasklepionych w egoizmie, dogmatyzmie, ograniczoności i
wzajemnej wrogości. Doktor Francis Robinson w dziele „Świat islamu” powiada: „Od
samego początku stosunek Europy do islamu był zasadniczo wrogi. Europejczycy
wczesnych wieków, odcięci od najważniejszych centrów cywilizacji muzułmańskiej,
stworzyli sobie mglisty i fantastyczny obraz islamu… Jawił się on im jako
herezja zaczerpnięta z nauk chrześcijańskich, które przekazał Muhammadowi mnich
Bahira. „Koran” został zrsłany ludziom na rogach białego byka, a Prorok był
czarownikiem, który przyciągał wiernych zezwalając im na rozwiązłość
seksualną”…
Powolne zmiany zaczęły zachodzić dopiero
od 1143 roku, kiedy to angielski uczony Robert z Ketton przetłumaczył na język
łaciński, odgrywający ówcześnie rolę ogólnoeuropejskiego języka nauki i
kultury, „Koran”. Ale przecież i tak
dostęp do niego miała garstka uczonych mężów, a liczne masy Europejczyków nadal
zadowalały się – i zadowalają się do dziś! – kilkoma skrótami myślowymi o
islamie, nie mając zielonego pojęcia o jego istocie, wielkiej duchowości i sile
moralnej. Warto przy okazji zaznaczyć, że z reguły tłumaczenia „Koranu” na nowożytne języki
europejskie, w tym na polski, są niedokładne, płytkie, niedbałe, robione przez
osoby bez należnego przygotowania filozoficznego, a więc nie przekazują w
adekwatny sposób treści i przesłań zawartych w tym wielkim dziele religijnym.
Może zresztą czyni się to świadomie, zważywszy, przez kogo jest opanowana nauka
europejska od dłuższego czasu.
Spróbujmy to zilustrować jednym
przykładem. Oto bierzemy sury 44 i 52, często cytowane w fałszywy i pokrętny
sposób przez osoby niekompetentne, lecz pełne niekiedy złej woli. W raju
rzekomo prawowierni muzułmanie będą przebywać w towarzystwie pięknych młodych
pań, czyli domniemanych hurys („jasnowłosych i niebieskookich dziewic”). To
wyobrażenie znalazło tysięczny wyraz w europejskim piśmiennictwie i malarstwie
jako temat egzotyczny i dziwaczny, wywołujący ironiczny uśmiech. A przeciez
bazuje ono na zupełnym nieporozumieniu. Faktycznie wyraz arabski „hur” ma odniesienie nie do
„jasnowłosych” pań, lecz do „białych winogron”, czyli do „rajskich” owoców
typowych także dla tradycji chrześcijańskiej, a symbolizujących czystość
moralną. Wyraz „hur”, podobnie jak
tysiące innych wyrazów literackiego języka arabskiego, stanowi zapożyczenie z
języka aramejskiego, i symbolizuje właśnie białe, krystalicznie czyste,
przeźroczyste, dojrzałe winogrona, stanowiące symbol dobra moralnego,
wzniosłości, piękna, wiekuistej szczęśliwości, a nie „jasnowłosych dziewic”,
mających rzekomo umilać muzułmanom życie na tamtym świecie. [Aż ciśnie się w
tym miejscu wspomnieć o gogolowskim: „Z kogo się śmiejecie, panowie? Z siebie
się śmiejecie!”]. Nawiasem mówiąc, nawet wyraz „Koran” („qur’an”) jest
derywatem aramejskiego „geryana”, co
oznacza „księga modlitewna”, „brewiarz”, „skład zasad mądrości”. Nie wchodząc w
dalsze szczegóły podkreślmy, iż kultura islamu pod bardzo wieloma aspektami
doktrynalnymi, etycznymi, światopoglądowymi stała się kontynuatorką zarówno
pradawnej tradycji aryjskiej, jak i młodszej, syryjsko – chrześcijańskiej.
* * *
Gdy nastała epoka mahometańska, jej wielką
kulturę współtworzyli liczni reprezentanci intelektualnej elity Persji, jak też
kulturotwórcze narody środkowoazjatyckie: Tadżycy, Uzbecy, Ujgurowi. Znakomitością
w sferze intelektu był Ali ibn Abi Talib
(600-661), autor m.in. spostrzeżeń: „Największym
bogactwem – rozum; najświetniejszym spadkiem – dobre imię; najstraszliwszą
nędzą – ciemnota”. „Gdy się cofasz, śmierć czyha z tyłu i twe spotkanie z nią
jest nieuniknione”. Wybitnym np. uczonym w zakresie teologii, filozofii, filologii,
pedagogiki, historiografii był Ibn Kutajba
(828-889). Znakomitym poetą arabskim perskiego pochodzenia został Abu Nuwas (ok. 747-815), mistrz literatury
bachicznej i erotycznej. Wybitnym poetą i etykiem w jednej osobie był Ibn Jamin (1286-1368), autor przecudnych
poezji gnomicznych, poruszających przede wszystkim temat milości i przemijania.
Al
Gazali (1058-1111), autor
72 dzieł filozoficznych, w tym słynnego traktatu o miłości, przetłumaczonego na
kilkadziesiąt języków, zwany „ozdobą islamu”, uważał, że trzeba zakazać filozofowania
ludziom prymitywnym i ciemnym, narzucając im w zamian bezrefleksyjny, schematyczny
dogmatyzm. Powierzchowne bowiem uprawianie filozofii (a tylko do takiego jest zdolny
człowiek prosty i ograniczony) prowadzi do bezbożnictwa, dopiero zaś rzadkie dusze
wybrane proroków, mędrców i myślicieli są zdolne do znajdowania spotkania z Bogiem
na drodze rozważań filozoficznych. Oto kilka jego idei: „Dopóki uczeń nie osiągnie poziomu swego nauczyciela, nie pozna się tak
naprawdę na jego wartości. – Zanim poznasz Boga, poznaj wpierw samego siebie. –
Szczęście człowieka polega na poświęceniu siebie Bogu”.
Znakomitym reprezentantem kultury perskiej
w okresie islamu był Abul Kasym Firdousi
(ok. 934-1020), według niektórych źródeł Tadżyk z pochodzenia, urodzony w prowincji
Chorasan w rodzinie drobnego szlachcica, autor epokowego dzieła pt. „Szah name” („Księga królów”), zadedykowanego
chanowi Machmudowie, a zawierającego opis dziejów Persji, jak też mnóstwo trafnych
idei dotyczących mądrości życiowej i sztuki kierowania sprawami państwa. Przypomnijmy
garść jego myśli. „Temu, kto urodził się dla
panowania, wkłada Najwyższy i w duszę i w umysł szlachetność. – Chcesz panować,
znajdź przedtem drogę do sprawiedliwości. – Unikaj złego człowieka, bądź dobrym.
– Trzymaj się z dala od zła. – Nie ufaj dwulicowcom skłonnym do zdrady. – Usuń od
siebie gadułę, który zdradzi twe tajemnice. – Przybliżaj do siebie tylko ludzi dobrych
i uczciwych. – Wszystkiego słuchaj, ale nie wszystkiemu wierz. – Chroń swe tajemnice.
– Odpędź zawiść i chętkę do wypitki. – Trzymaj krótko żonę, nie wprowadzaj do domu
obcych, by wielka hańba cię nie okryła. – Nie bądź skory do zawierania przyjaźni.
– Bądź cierpliwy i nie śpiesz się. – We wszystkim i zawsze zachowaj powściągliwość
i umiar. – Uciekaj przed ludźmi zepsutymi. – Panuj nad żądzami. – Nie czyń i nie
życz nikomu zła. – Bądź rozumny i powściągliwy w gniewie. – Cierpliwość dodaje godności
mężowi. – Pamiętaj o śmierci, żyj godnie. – Powściągaj język przy ludziach. – Mów
tylko to, co starannie przemyślałeś i co jest konieczne. – Nie poniżaj siebie kłamstwem.
– Uśmiechaj się do ludzi, wybaczaj im grzechy i winy, nie wstydź ich, aby cię nie
znienawidzili. – Bądź szczodry, ale nie rozrzutny. – Zachowaj duszę bezgrzeszną.
– Czyń tylko dobro, nie marnuj życia. – Nie hańbij się rozpustą. – Całe życie jest
jak sen, co się szybko kończy, niewierne szczęście przemknie jak ptak. – Kto zrządzeniem
losu zasiadł na tronie, ten powinien rządzić według dobrych praw. – Kto ma nad ludźmi
siłę władzy, ten we wszystkie czasy powinien być dobry. – Kto chce być z narodem
duszą i ciałem, winien być powściągliwy w słowie i czynie. – Szczęście jest zmienne:
przemknie i zginie; raz w górę wznosi, raz strąca z wyżyn. – Bądź dobrym, a nie
wierz fortunie, która przez drzwi wchodzi i przez drzwi wychodzi. – Ustanów nad
ludem prawa sprawiedliwe, a będziesz szczęśliwy. – Daleki czas śmierci, lecz pamiętaj
o nim, módl się w pokorze, bo gdy czas ten nadejdzie, późno będzie na skruchę.
– Odrzuć usługi ludzi chciwych zysku, nie zapraszaj do uczty zdradliwych. – Nie
przelewaj krwi cudzej i nie pożądaj dóbr cudzych, abyś nie zginął śmiercią lichą.
– Co zasiałeś na ziemi, to też ci obrodzi. – Wielkość i władza godne są pochwały,
gdy służą prawdzie i prawu; szczęśliwy tylko ten władca, który po ludzku rządzi
ludźmi. – Którzy panują nad ludźmi, powinni mieć i słowo i czyny piękne. – Gdzie
panuje prawo, tam naród żyje szczęśliwie. – Kto chce dwa światy objąć swą władzą,
powinien unikać pięciu złych rzeczy: stronić od łakomstwa, nie działać przemocą,
na wrogu się nie mścić, niecnych środków się nie chwytać, nie oddawać się rozpuście.
– Tylko sprawiedliwość jest podstawą władzy, którą tylko prawda wypełnia życiem
i zdrowiem. – Jeśli niegodziwcy bliscy są do pana, silną będzie władza ich niedobrej
ręki. – Gdzie złego czci się, tam dobry w ucisku. – Gdzie człowiek prawy kieruje
ludźmi, tam w sługach jego kwitnie cnota. – Szczególnie rażą we władcy fałsz i skłonność
do przemocy. Nie licują też z dostojeństwem władzy chciwość, brak sumienia, gniewliwa
szorstkość, popędliwość, zamiłowanie do wina. Tych samych przywar powinien się strzec
ten, kto znajduje się w służbie państwowej. – Poddani mają spokojną myśl i radosne
serca, jeśli panowie są dla nich dobrzy. – Dobre postępki są zyskiem dobrego. –
U bram twoich głodna wilków gromada, bądź przenikliwy, nie manifestuj swych uczuć
i myśli. – Pozbędź się byczej tępoty; ostrożny bądź w doborze otoczenia, bo z tych,
którzy przychodzą sami, nikt się nie nadaje, z tych zaś, którzy się nadają, nikt
nie przychodzi. – Nie poddawaj się gniewowi, przygłuszaj uczucia, gniewliwi władcy
są pozbawiani władzy; z ludźmi bądź spokojny, nie okazuj szorstkości, która groźniejsza
jest od ognia. – Nie zwlekaj ze sprawami; bądź silny duszą i ciałem. – Postaw nad
narodem prawo, nie siłę; kto utwierdza porządek nieprawy, zyskuje po śmierci złą
sławę. – Gdy ktoś ci czyni zło, nie zapomnij o tym i nie znaj się więcej z tym człowiekiem;
a kto na cię ze złością nastawa, oddaj mu tąż miarą. – Nie znaj się ze złymi, pozostań
dla nich obcy, czyń tylko dobro, a droga twa będzie równa. – Uczciwy bądź i rzetelny
w działaniu, bo naprawdę tylko sprawiedliwy bywa szczęśliwy. – Dar cnoty jest darem
najważniejszym. – Mąż dzielny do każdej nadaje się sprawy, wszystko, co zamyśli,
wykonuje należycie. – Służ tylko temu, kto jest godny tego, by mu służyć; dostojny
nagrodzi za dobrą pracę, zły zapłaci tylko wstydem i zmartwieniem. – Służąc, szukaj
drogi do serca pana, sprawiaj mu radość; służ, jak nakazuje cześć, a zostaniesz
otoczony honorami.”
Księga Firdousi daje wyraz tolerancyjnej,
uniwersalistycznej postawie w stosunku do innych religii, uznaje, że wszyscy
ludzie wierzą w tego samego Boga, choć nadają Mu różne imiona i w różny sposób
Go czczą. Autora dziwi np., że hinduiści uważają krowy za zwierzęta święte,
lecz nie kpi z tak niezrozumiałych dla niego wyobrażeń. Mówiąc o chrześcijaństwie,
nie szczędzi słów uznania i podziwu dla szlachetnych nauk moralnych Jezusa, z
lubością też je referuje w 45 rozdziale swego dzieła. Tutajże spotykamy jednak
przypowieść o biednym derwiszu, który się żywił tylko rzepą i wodą, a który
miał to nieszczęście, iż spotkał na swej drodze Żyda, który, w przeciwieństwie
do wycieńczonego mnicha wędrownego, był „rumiany,
wypasiony i pełny sił”. Nie mając nic do zagrabienia biednemu człowiekowi
Żyd jednak go zabił, a ciało powiesił na drzewie. Zbrodni tej, a przez nią
sprofanowania cudzej wiary, dokonał „z
wesołym obliczem i pogodnym sercem”, obcym najmniejszemu choćby odruchowi
sumienia. Gdy zaś przyszedł do ludzi tamtej ziemi, z której pochodził
zamordowany przezeń derwisz, zaczął prawić kazania o Bogu; mówił wiele,
kwieciście i sprytnie, tak iż naiwna ludność wiejska nazwała go prorokiem, on
zaś sam siebie – „synem bożym”; podżegał również do mordów na tle fanatyzmu i
śmiał się otwarcie na widok powieszonych z jego inspiracji niewinnych ludzi.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że mimo tego rodzaju docinków teoretycznych
Żydzi nie byli w Persji prześladowani, a i dziś cieszą się w Iranie pełnią
praw, odgrywają ważną rolę w życiu naukowym i kulturalnym tego kraju, jak też
innych państw muzułmańskich.
Wielkim mężem stanu i dowódcą wojskowym
był Babur (1483-1530), u którego
znajdujemy trafne i piękne mysli: „Można
zamknąć bramy twierdz, lecz nie sposób zatkać usta wrogom. – Niż żyć ze złą
opinią, lepiej umrzeć z dobrą. – Wyświadczać dobre przysługi złym ludziom jest
tym samym, co prześladować ludzi dobrych. – Kto mówi wiele, mówi bez sensu. –
Wiadomo, że mądrość i miłość nigdy nie idą w zgodzie. – Uroda zawsze jest
najbardziej przekonująca. – Co daleko, bardziej pociąga: dnie, które minęły,
przyjaciele, którzy zmarli”.
* * *
Myśliciele i poeci perscy zabierali głos
w bardzo różnych sprawach. I tak np. Baszar
z Marwu pisał:
„Wino Pan dla wesela i radości
stworzył,
W winnej łozie i napój, i radość
dojrzewa.
...............................................
Z wina i pożywienie, i płyn
orzeźwiający,
Z wina i owoc łagodny, i moc
odurzająca.
...............................................
Szczęście i radość sprzedaje,
kto sprzedaje wino,
Szczęście i radość kupuje,
kto wino kupuje.
...................................................
I stąd też moja miłość do zacnego
wina,
Że kiedy z czarki znika, zaraz
smutek mija.”
Kulturę Wschodu niezmiennie cechował wyrafinowany
kult mądrości i przyzwoitości, jak też nieubłagana wrogośc do „królowej tego swiata”,
czyli głupoty. XII-wieczny mędrzec z Chiwy Pahlawan
Mahmud zaznaczał:
„Sto gór kaukaskich zgrzmocić
łatwiej pięścią,
Sto lat w więzieniu łatwiej
spędzić ciemnym,
I serca krwią niebiosa rozmalować
Niż jedną chwile z durniem
konwersować”.
Dżalaleddin Rumi
(1207-1273), wielki poeta perski, autor prawie sześciu tysięcy utworów, pisał:
„Oto ja – dziś z czarą wina
od samego rana,
Padam, wstaję, nie słucha mnie
głowa pijana.
Przy cyprysie wyniosłym ja
– pijany – siedzę,
Wpadam w niebyt, a sąsiad śmieje
się przez miedzę.”
„Póki się to zwierciadlane
niebo górą toczy,
W sercu mym milości smutek
nie zamroczy.
Dzień mój kiedyś odejdzie i
już nie powróci,
Ale życia obrotów śmierć ma
nie zakłóci”.
Jako teoretyk sufizmu Dżelaleddin Rumi podkreślał,
że nigdy nie wolno zwracać się do Boga z prywatnymi prośbami, lecz powinno się modlić
wyłącznie o to, żeby w stosunku do nas i całego świata działa się wola Boża. Wszystko
bowiem, co się dzieje wedle woli Allacha, jest najlepsze. Rumi notował: „Bóg mówi z każdym... On szepce do „ucha serca”,
lecz nie każde serce Go słyszy. Jego głos potężniejszy od grzmotu, a Jego światło
jaśniejsze od słońca, jeśli tylko potraficie słyszeć i widzieć... Jedyna Prawdziwa
Świątynia to połączenie się z Bogiem”... W obrębie sunnickiego islamu wielką
rolę od stuleci odgrywa właśnie doktryna i zakon sufizmu, czyli mahometańskiego
mistycyzmu, mającego na celu „budzenie serca” na podstawie nie tyle rozumowej, ile
intuicyjnej i emocjonalnej, hołdującej zasadzie ascetyzmu i samoograniczenia w stosunku
do jedzenia, picia, seksu i innych spraw materialnych. Jak już zaznaczyliśmy w tym
rozdziale, nazwę sufizmu przeważnie wywodzi się od wyrazu „suf” czyli „wór” jako
skromny ubiór mędrca, ale niektórzy twierdzą, że ta nazwa pochodzi od greckiego
„sophia” (mądrość), arabskiego „safa” (czystość) lub „sawfa” (być wybranym). Mędrzec
Ali mówił: „Ascetyzm nie polega na tym, abyście
niczym nie władali, lecz na tym, aby wami nic nie władało”. Sufizm krzewi ducha
światła i światłości, czystej radości życia płynącej z mistycznego połączenia z
boską energią (którą się pozyskuje m.in. w wichrze ekstatycznego tańca rytualnego
pod rytmy melodii, które same stanowią emanację kosmicznej muzyki sfer), a jego
cele to: pozbycie się uczuć świeckich, bogactw i przepychu; poszukiwanie wewnętrznego
życia duchowego; oczyszczenie serca przez bezpośrednie religijne przeżycie kontaktu
z Bogiem; wykorzenienie ludzkiej świadomości i pogrążenie się (rozpłynięcie się)
w świadomości Boga; pokonanie dążeń i chuci ciała. Powinno się zresztą odróżniać
milość od chuci. Jak pisał Rumi:
„Uznaj na nas miłości wpływ
zbawienny,
Cóż w niej złego, jak w winie
dobrym?
Lecz chuci swej miłością nie
nazywaj,
Daleka droga od jednej do drugiej”.
Nie zawsze jednak poglądy mędrców i poetów
sufickich dokładnie pasowały do nauk „Koranu”.
Tak wielki poeta suficki Sanai (1050-1130)
nieraz opiewał w swych wierszach uroki picia.
„Idź, sprzedaj oba światy z
czarą w ręku,
Nie trzymaj się ich kurczowo
w bezrozumnym zgiełku.
Lepiej pijanemu w piekle niż
trzeźwemu w raju,
Gdy twe życie na swiecie jest
próżną udręką”.
Wtórował mu znakomity perski matematyk, filozof,
astrolog i poeta w jednej osobie Anwari
(1126-1187), gdy notował w jednym ze swych utworów:
„Wino piję, lecz głowa wciąż
nie jest pijana,
Bo znów nie tak łapczywie pociągam
ze dzbana.
Czy wiesz, czemu nie chcę czci
oddawać winu?
Aby tak jak ty, nie zrobić
z niego swego pana”.
Słynny poeta, podróżnik i nauczyciel Saadi z Szyrazu (1213-1292) z kolei notował:
„Z wina radość i z wina odwaga
się rodzi,
Z ziółek zaś sama suchość i
sam chłód pochodzi.
Lepiej przy czerwonym winie
trwać i białych głowach,
A w radości i zdrowiu Pan Bóg
nas zachowa”.
Tego rodzaju twórczość była niejako teoretycznym
usprawiedliwieniem hedonistów, którzy przenosili wino nad herbatę. W poemacie „Bustan” tegoż autora znajdujemy następujący
fragment o charakterze moralizującym:
„Mądrym, potężnym, znamienitym
królom
Nieznane muszą być wybuchy
gniewu.
Nie koronę na czole szorstki
nosić musi,
Jeno chodzić z owcami koło
swego chlewu”.
W tymże dziele autor porównywał zysk z nadmiernie
drogo sprzedanej rzeczy z kradzieżą lub grabieżą.
„Mąż szlachetny raczej z głodu
umrze,
Niż brzuch napełni chlebem
nieuczciwym”.
Dobre czyny są ważniejsze niż post, modlitwa
i udział w nabożeństwie.
„Mędrca nie z postawy, nie
z słów, nie z odzieży,
Jeno z jego postępków poznawać
należy.
....................................................
Ciężar nędzy lżejszy niż brzemię
wdzięczności.
......................................................
Dobrej szabli z marnego żelaza
nie ukujesz,
Z nicponia wychowaniem dobrego
człowieka nie uczynisz.
....................................................
Nie myśli, kto oszczerstwo
plecie,
Że go samego ono z ziemi zmiecie.
......................................................
Uspokój krok, gdy wiesz, jak
długa droga.
Nam wszystkim miara dana jest
przez Boga.
...................................................
Kto mądry, usta swe zamyka
I przed głupcami milcząc szybko
zmyka.
......................................................
Cóż najsilniejszy nawet zrobić
może,
Gdy Bóg mu w pracach jego nie
pomoże?
.....................................................
Gdyś ty o ludziach źle się
wypowiadasz,
Choć rację masz – honoru nie
posiadasz.
...................................................
Od żony złej odwracaj swoją
duszę,
Bo ją zatruje. Zatkaj także
uszy,
By podłej złości głosu nie
odbierać
I na twarz krzywą żeby nie
spozierać.
Gdy jadowite babsko zacznie
bredzić,
W więzieniu ciemnym lepiej
tedy siedzieć
I po pustyni błądzić po kryjomu
Niż z sekutnicą mieszkać w
jednym domu”.
* * *
Powracając o kilka wieków wstecz przypomnijmy,
że w roku 857 w miejscowości Pandżi Rudak na terenie współczesnego Tadżykistanu
przyszedł na świat jeden z największych geniuszy literatury Abdullah Dżafar ibn Muhammad Rudaki, klasyk
literatury perskiej, którego za swą własność poczytują także aryjscy mieszkańcy
Afganistanu, Iranu, Pakistanu i Indii. Od wiosen chłopięcych manifestował tadżycki
chłopczyk niepospolity talent poetycki i fenomenalne uzdolnienia umysłowe; mając
osiem lat znał na pamięć cały „Koran”
i pisał wiersze, budzące zdumienie i zachwyt dorosłych słuchaczy. Jako zupełnie
młodego człowieka widzimy go na wytwornym dworze Samanidów w Bucharze, będącej ówcześnie
centrum silnego, praktycznie rzecz biorąc niezależnego od Chalifatu, państwa. Ród
Samanidów słynął z hojnego mecenatu nad rozwojem sztuk i nauk, tłocznie więc było
wokół ich tronu od poetów, rzeźbiarzy, architektów, astronomów, malarzy, historiografów,
filozofów, matematyków. Mimo narzucanej dominacji kultury arabskiej i perskiej arystokracja
tadżycka potrafiła dbać o zachowanie własnych chlubnych tradycji narodowych i języka
ojczystego nie mniej niż o zachowanie swej władzy i przywilejów stanowych. Ludzie
zaś utalentowani byli dla niej w tej sprawie naturalnymi sprzymierzeńcami. Tak więc
i młodziutki Abdullah Dżafar został ze wsi rodzinnej zaproszony do dworu Ismaiła,
emira Buchary, i został niebawem jedną z najpiękniejszych pereł jego korony. Ismaił
był wybitnym mężem stanu, potrafił państwo scalić, zcentralizować, zabezpieczyć
zarówno przed atakami koczowników, jak i przed intrygami arabskiego Chalifatu. Cieszył
się więc niekłamanym szacunkiem i miłością swych poddanych, a również i Rudaki poświęcił
mu szereg panegiryków, brzmiących wcale szczerze.
Duża część twórczości poety uległa zagubieniu,
ale z tej, która ocalała, wyłania się duch męża nie tylko uczonego i poważnego,
ale też człowieka z krwi i kości, nie stroniącego ani od głębokiego kielicha „jasnego
wina” w towarzystwie wiernych przyjaciół, ani od licznych przygód miłosnych z paniami
„mającymi piersi jak granaty”.
Jednak szereg dziesięcioleci twórczej pracy
i dość beztroskiego życia skończył się tragicznie. Abdullah Rudaki w wieku około
70 lat został przez zawistnych sykofantów obwiniony o przynależność do „heretyckiej”
sekty karmatów (krzewiących liczne koncepcje hellenistyczne i zaratustriańskie).
Być może chodziło jednak o to (są ku temu twierdzeniu pewne przesłanki), że poeta
nie tylko zakochał się w pewnej urodziwej chrześcijance, ale też pewnego razu, będąc
po paru kielichach wina, stanął przed nią, być może dla żartu, na kolana, co w oku
dumnych muzułmanów uszło za rzecz nie tylko skandaliczną, lecz wręcz zbrodniczą.
Niemłodego już poetę schwytano, zakuto w kajdany, skazano na wyłupienie oczu i na
wieczne wygnanie z Buchary. Tak też się stało: okaleczonego mędrca odwieziono do
jego ojczystej wsi i porzucono bez środków do życia i opieki, gdzie schorowany i
osamotniony w 941 roku żywota dokonał w skrajnej nędzy, poniżeniu i zupełnym zapomnieniu.
Z olbrzymiej liczby około dwu tysięcy kasyd
Rudaki do naszych dni przechował się zaledwie jeden procent. Przypomnijmy garść
jego cudnych dystychów, będących perłami jakże bogatej literatury perskojęzycznej.
„Bierz radość z czarnych, wesołych
oczu,
Bo swiat to tylko bajka i wiatr.
Trzeba radować się z tego,
co będzie
I nie pamiętać o tym, co nie
wróci.
Szczęśliwy, kto brał i dawał.
Nieszczęsny, kto nie dawał
i nie brał.”
W obliczu wielkiej tajemnicy, jakim jest
życie człowieka, gdy rzeczy ostateczne pozostają ukryte przed okiem umysłu ludzkiego,
a dni i lata przemijają jak porywy jesiennego wiatru, pozostaje na pocieszenie „muzyka, dziewczyna jak księżyc i wino różane”...
Wielki poeta poświęcił nawet cały traktat poetycki technologii produkcji wina
pt. „Najpierw trzeba w ofierze”... Najpiękniejsze
w jego twórczości są jednak miniaturowe dwuwiersze o charakterze refleksyjno-filozoficznym.
„Jakże zachować spokój w niespokojnym
świecie,
W którym zło wespół z dobrem
pajęczynę plecie?
Wiedza i mądrość jak pancerz
ze stali
Zawsze człowieka przed biedą
chowały.
Nie ma skarbu większego od
nauki,
Szukaj go przez całe życie,
szukaj.
Życie jest koniem, na którym
ty siedzisz,
Poganiaj odważnie, lecz zważaj,
gdzie jedziesz.
Kto niczego nie nauczył się
od życia,
Temu nie pomoże żaden nauczyciel.
Uskarżasz się, że świat niesprawiedliwy,
A tyś czy zawsze z bliźnimi
uczciwy?
Chwal tego, kto zna wagę słowa,
Nie podziwiaj prostaka głupiego
jak krowa.
Świat ciągle wiruje, jak wicher
pustyni,
Co się dziś narodzi, już nazajutrz
ginie.
Młode staje się próchnem, z
próchna nowe życie
Znów niebawem staje w cudownym
rozkwicie.
Gdzie niedawno kurzyła złowroga
pustynia,
Dzisiaj kwitną sady i pęcznieją
dynie.
A gdzie kwitły sady i śpiewały
dzieci,
Tam gorący wicher nad piaskami
leci.
Fałszywy świat pod maską życzliwości
Ukrywa ogrom zła i bezkres
nikczemności.
Mowa dobra, skierowana do głupca,
jałowa,
Z kozła nie zrobią człowieka
najmądrzejsze słowa.
Krótko żyje czy długo, każdy
z nas umiera.
Ciało ziemi oddaje, duszę Bóg
zabiera.
Czymże jest człowiek? Śmierć
wszystkich równa:
Skórzany worek pełen kości
i gówna.
W mogile śpi spokojnie ten,
kto zmarł.
Innego losu Bóg nikomu nie
nadał.”
Tadżyckiemu mędrcowi przypisuje się również
szereg gnomicznych sentencji, jak np.:
– „Uśmierz
swój gniew; czyj język nie zawiązany, tego nogi powiązane.
–
Nie pusz się swym bogactwem, świat widział wielu takich jak ty i jeszcze wielu zobaczy.
–
Aby nie zazdrościć innym, pomyśl, jak wielu mogłoby zazdrościć tobie.
–
Nie chwytaj pochopnie za miecz i nie czyń zła, którego Bóg nie zapomina.
–
Syty gardzi głodnym, a zdrowy chorym.
–
Jeśli panujesz nad swymi uczuciami, jesteś szlachetny; jeśli nie znęcasz się nad
głuchym i ociemniałym, jesteś szlachetny; jeśli nie kopiesz butem upadłego, jesteś
szlachetny; jeśli wyciągasz rękę ku potrzebującemu, jesteś szlachetny.
–
Przyjaciela poznaje się w nieszczęściu, ponieważ w pomyślności są przyjaciół tysiące.
–
Nie czyń zła drugim, jeśli nie chcesz, aby przyszło do ciebie”.
* * *
Omar
Chajam (ok. 1021-1122),
znakomity astronom, matematyk, filozof, medyk i poeta, zwany „królem mędrców” i
„perskim Lukrecjuszem” był z usposobienia – tak jak Rudaki – wolnomyślicielem i
wyznawcą łagodnego, subtelnego epikureizmu. Urodził się niedaleko miasta Niszapur
w prowincji Chorasan, leżącej na pograniczu Iranu, Turkmenii i Afganistanu, a zasiedlonej
w większości przez Kurdów. Tak więc za swego klasyka kultury i nauki uważają go
Persowie, Turkmeni, Kurdowie, Uzbecy i Pusztuni. Wiadomo dokładnie tylko, iż przyszedł
na świat w dość zamożnej, lecz skromnej rodzinie rzemieślniczej, a „Chajam” to przybrane
nazwisko Omara, znaczące tyle, co „wytwórca namiotów”. Ukończył studia
filozoficzne i matematyczne. Poezje pisał w języku perskim, a teksty naukowe w arabskim.
Przez wiele lat przebywał na dworze emira Buchary, pełniąc funkcje lekarza, meteorologa
i astronoma. W Isfahanie kierował obserwatorium astronomicznym, opublikował
szereg błyskotliwych rozpraw z zakresu matematyki i astronomii oraz opracował
kalendarz bardziej dokładny niż juliański i gregoriański. Zasłynął z tego, że udało
mu się uleczyć umierającego 11-letniego królewicza. Potrafił z zupełną dokładnością
przewidywać zmiany pogody, zaćmienia Księżyca i Słońca. Przebywał też w
Bagdadzie, prowadząc wykłady na tamtejszym słynnym uniwersytecie. Miał niewyparzony
język i do tego stopnia narażał się dostojnikom dworu bucharskiego, że kilkakrotnie
był wtrącany do więzienia, skąd jednak wciąż go wyciągano ze względu na powszechne
uszanowanie, jakim się cieszył we wszystkich warstwach społeczeństwa.
Chajjam rozwinął głęboko humanistyczną koncepcję
etyczną opartą na filozofii rozumnego korzystania z życia w sposób powściągliwy
i szlachetny. Nastrój jego dzieł jest pełen rzewnego smutku i zamyślenia nad sensem
życia w obliczu nieubłaganego przemijania i zagłady wszystkiego, co żyje. Wśród
rzeczy godnych posiadania na tym świecie, takich jak mądrość, milość erotyczna,
przyzwoitość, Omar wymienia także wielokrotnie – i to bodaj na pierwszym miejscu
– „radość i pocieszenie”, jakie rozpaczający człowiek może znaleźć w winie. W pewnym
bowiem momencie stajemy w obliczu „sytuacji granicznej”, jakby na skraju przepaści
(czy zapaści) psychologicznej, kiedy przerażenie egzystencjalne zabija wszelką chęć
trwania i wolę życia. Po co żyć, skoro i tak kiedyś umrzemy?
„Kukiełkami jesteśmy, Niebo
jest kuglarzem,
I to nie w przenośni, ale tak
naprawdę.
Przez chwilę poskaczemy na
scenie jak małpy
I wracamy do ciemni nie poznawszy
prawdy”.
Niezliczone miliardy ludzi bawiły na tym
ziemskim padole, a nastał czas i wszyscy odeszli, tak iż nawet ślad ich imienia
nie pozostał. Co to wszystko znaczy? Jaki ma sens? Po co przychodzimy na ziemię
i po krótkim na niej pobycie ponownie znikamy w czeluści nieistnienia? Ludzie wyciągają
błagalnie ręce ku Niebu, prosząc o odpowiedź, lecz Niebo milczy, a makabryczny korowód
wiecznych narodzin i wiecznego umierania trwa nieprzerwanie.
„Nikt nie zna końca, ani też
początku
Losu, na który jesteśmy skazani.
Ani przyczyny, ni celu ważkiego,
w jakim
Na ziemię żeśmy powolani”.
Przemijanie i wypełnienie świata śmiercią
wlewa w serce człowieka nieskończony ból i tęsknotę niewysłowioną.
„Skoro Niebo ludziom niesie
tylko ból zmartwienia
I buduje tylko po to, żeby
znowu niszczyć,
Nikt by nie chciał przed zrodzeniem
Gdyby o tym wiedział, tu, na
ziemi, istnieć”.
Jeżeli tylko kurz miotany wiatrem pozostaje
po wszystkim co jest, a człowiek nie doznaje niczego prócz strat i klęsk, i skoro
faktycznie nie istnieje nic, co wydaje się istnieć, a wszystko jest nieustannym
zapadaniem się w niebyt, jakiż jest motyw, by przychodzić na ten świat, aby być
tu tak głęboko nieszczęśliwym? W obliczu tej lodowatej i groźnej tajemnicy, jaką
jest milczenie Nieba, ogarnia człowieka bojaźń i drżenie, rozsypują się w pył wszystkie
ostoje, kruszą wszelkie ideały, spadają we mgle gwiazdy przewodnie. Pozostaje osłupienie,
zaskoczenie, lęk, rozpacz, beznadzieja. „Z
mego przyjścia i odejścia gdzież jaki pożytek?” – pyta poeta i machnąwszy na
wszystko ręka zaleca: „Pij wino, bo już nigdy
na ten świat nie wrócisz”. Ponieważ nic nie ma sensu, a wszystko jest skazane
na zagładę, pozostaje człowiekowi „na otarcie łez” szklanka mocnego wina, twarda
dłoń wiernego przyjaciela, pocałunek pięknej pani.
„Dokąd będę się trapił tym,
czy mam coś, czy nie,
I czy życie przeżyję szczęśliwie,
czy nie?
Nalej czarkę mi wina, bo nic
nie wiadomo,
Czy raz jeszcze odetchnę, czy
raczej już nie.
Nie dojdziesz, serce moje,
sensu tej zagadki,
Jaki los na mnie czeka, szczęsliwy
czy hadki.
Gdy nie trafię do raju, czyż
w tym moja wina?
Że nikt z ludzi nie wie, jak
się żyć powinno?
Już ma młodość zmyka, życie
snem się staje,
Gaśnie ogień uczuć i męstwa
nie staje.
Podaj prędzej wina (serce mi
boleje),
Niech rozrusza ciało i duszę
ogrzeje.
Chajjamie, gdy cię wino upoi,
ciesz się,
Bo coś wypił, to twoje.
Całuj piersi kochanki, póki
żyjesz,
Ciesz się ze szczęścia we dwoje.”
Niekiedy usiłuje się interpretować pojęcie
„wina” w poezji Chajjama jako alegorię mistycznego aktu połaczenia się z Bogiem
w olśnieniu miłosnym. Nie wydaje się jednak to prawdopodobne, gdyż tego rodzaju
przenośnia sama w sobie byłaby nader dwuznaczna i dosłownie ocierająca się o profanację
imienia Bożego. Autor rubajjatów był jednak wolnomyślicielem, nie dogmatycznym fanatykiem.
Bywa on często nazywany „królem filozofów Wschodu i Zachodu”, śpiewał raczej z rozpaczy
niż z radości, a milkł tylko wówczas, gdy wypróżniał kolejną czarę wina i całował
piersi roześmianej kochanki.
„Nie przejmuj się, że świat
niesprawiedliwy,
Że jutro na twym grobie rozkrzewią
się pokrzywy.
Nalewaj wina pełno w te graniaste
szklanki
I całuj jędrną pierś młodziutkiej
swej kochanki.
Mijają chwile, dnie, miesiące,
lata.
W tym wichrze wieczność, zdaje
się, ulata.
A z czego rośnie tamten kwiat
uroczy,
To były kiedyś pięknej pani
oczy.
Cóż śmierci lęk? Wiadomo przecież,
bracia mili,
Że Bóg nam duszę dał na krótką
tylko chwilę.
A żadna śmierć nie dorównuje
życiu
Pod względem okrucieństwa
w tym naszym ziemskim byciu.
Żądza nie zna różnicy między
dobrem a złem,
Ślepa miłość nie zważa na ludzi.
I w sercu spragnionym nic strachu
nie budzi,
Ani Bóg, ani diabeł – tak głęboko
tkwi w złem.
Czy wiesz, o czym tak głośno
wołają koguty?
Może o tym, że noc już minęła
– dopóty
Który z ludzi tak wcześnie,
jak one, nie wstanie,
Prześpi całe swe życie i nie
zmartwychwstanie.
Ci, co w winie szukają od trosk
zapomnienia,
Oraz ci, co do Boga zwracają
sumienia –
I nie mogą się pozbyć rozpaczy
frasunku,
Spodziewają się próżno od Nieba
ratunku.
Raduj się! Smutni są nudni!
Człowiek na ziemi daremno się
trudni.
Pracuj, pij wino, chędoż kochankę
I nie frasuj się wieczór, co
będzie na ranku!
Przez okno wleciała na chwilę
do pokoju mucha.
I wraz umknęła. Gospodarz nadstawia
ucha. Słucha.
Lecz nic już po niej, jakby
i nie było tutaj.
Tak też nasze życie przemyka.
I śladu nie szukaj.
Czysty duch uwięziony w naczyniu
nieczystym
Ulatuje po śmierci ku sferom
wieczystym.
Tam on w domu, a tutaj w gościnie
niechcianej
Sam się wstydzi niewoli w materii
marnej.
Wiele lat rozmyślałem nad życiem
pod słońcem,
Nad początkiem człowieka i
nad jego końcem.
Aż posiadłem nareszcie najgłębszą
swą wiedzę,
Że daremno tak długo nad księgami
siedzę.
Widziałem raz, jak robił garncarz
z gliny
Przepiękny dzban na mleko lub
na wino.
Wtem raptem mi się zdalo, że
robi to naczynie
Z prochów mego ojca, o którym
śniłem ninie.
Nie może stanąć świat, skazany
na obroty,
Choć chyba wcale nie ma na
wieczny ruch ochoty.
Tak chory człek cierpieniem
zamęczony
Wciąż musi żyć, choć chciałby
umrzeć udręczony.
Nie da się w sieć strumyka
biegu złapać,
Ani kobiety serca cnotą k sobie
nagiąć.
To cóż, że nie ma w żadnym
z nich stałości?
Pij wodę, tul kobietę, spragnioną
twej miłości.
W tysiącu ksiąg nie szukaj
odpowiedzi,
Filozof i poeta, wszak każdy
w ciemno bredzi
O sensie życia, świata przeznaczeniu.
Nalewaj sobie wina i spocznij
w lipy cieniu.
Co się tam kryje w mrocznym
oddaleniu,
Dowiemy się w ostatnim życia
tego mgnieniu.
I wówczas mocno wszyscy się
zdziwimy,
Że tak w niewiedzy długo przez
żywot cały tkwimy.
Tylko mucha bezwstydna je z
każdego talerza.
Człowiek musi się zbliżać tylko
z tym, z kim należy.
Lepiej umrzeć z pragnienia
i skonac od głodu,
Niż z łajdakiem stół dzielić,
spijać jad jego miodu.
Ten, kto myślą skrzydlatą ulatuje
w przestworza,
Pisze muzykę, wiersze, żegluje
przez morza,
Nawet on przed obliczem potężnego
Boga
Stanie goły w pokorze, jak
nędza uboga”.
Po powyższych rubajjatach Omara Chajama,
podanych w skromnym tłumaczeniu autora tej książki, zauważmy, iż były one już przedtem
przekładane na język polski m.in.. przez Juliana Aleksandra Świętochowskiego, że
podamy tutaj cztery tych tłumaczeń przykłady.
„Flaszka wina, kromka chleba
i poezji księga –
Oto cel mój, poza który myśl
wyżej nie sięga.
Jeśli przy tym śród pustyni
życie nie ulata,
Losu swego nie zamienię z żadnym
władcą świata.
Biada istotom, co z miłości
dzbana
Żadnych rozkoszy i smutków
nie pili;
Którym nie zamknie oczu dłoń
kochana
W ostatniej z ziemią rozłączenia
chwili.
Zgraja głupców – smutno w duszy!
Wodzi cały świat za uszy...
Każdy z nich się sroży, miota,
Bo mu panią jest głupota.
Cześć głupcom wszelkim, zazdrościć
im trzeba,
Ich tylko od zgryzot uwolniły
nieba.
Bo im wraz z rozumem nikną
i kłopoty,
Radość sama płynie ze świętej
głupoty”.
Nie sposób odmówić tym miniaturowym perełkom
bezcennej wartości, wdzięku i mądrości. Jest jednak rzeczą ewidentną, że styl rozumowania
odbijający się w tych utworach Chajjama daleko odbiega od formalnie obowiązujących
(wówczas i teraz) w jego ojczyźnie surowych zasad religii i moralności muzułmańskiej.
Ale, jak to się rzecze, nie człowiek został stworzony dla sabatu, lecz sabat dla
człowieka. Wzniosłe (i słuszne) doktryny pomagają nam zachować nasze człowieczeństwo,
ale nie mogą przecież go zastąpić.
* * *
Chajjam nie był osamotniony w swej zadziwiająco
naturalnej i eleganckiej postawie wobec życia w kulturze Wschodu. Nad przemijaniem
i goryczą istnienia równie rzewnie płakał poeta perski Naser Chosrou, gdy m.in. pisał:
„Ten świat jest snem, jest
tylko snem, mój drogi synu!
Jakżeż kto znajdzie szczęście
w śnie szalonym?
....................................................
Pośród smutków, trudów,
nieszczęść i utrapień
Rychło w starca przemienia
się człowiek mlody.
Nie zamykaj serca w śnie tym
nieprzytomnym,
Zanim ciebie on opuści, ty
go opuść.
Choćbyś ganił go, nie zdołasz
go zawstydzić,
Choćbyś głaskał go, nie znajdziesz
w nim prawości”.
Z kolei mistrz gazeli Hafiz (Szemsuddin al-Din Muhammed, ok.
1320-1390), poświęcił niejedną piękną strofę opiewaniu uroków „picia z ukochaną
przeźroczystego wina”, które czyni także serca przejrzystymi.
„Czara, której zakosztujesz
z ręki twojej miłej,
Będzie źródłem ukojenia i
życia wiecznego”.
Sformułowanie to doprawdy jest bulwersujące
z punktu widzenia ascetycznej doktryny islamskiej, podobnie jak następujace:
„Warto z szklanką wina usiąść
nad strumieniem, warto.
Warto zbiec od trosk wszelakich
i od zmartwień, warto.
Kilka dni trwa czas naszego
życia, tak jak róży –
Warto się dziś uśmiechnąć i
odetchnąć, warto”.
Hafiz jednak, choć nie był mężem uczonym
jak Chajjam, ostrzegał:
„My, pijacy, hultaje, podpalacze
świata, nic się dobrego nas nie ima.
Nawet z nami nie siadaj, jeśli
chcesz zachować swoje dobre imię”.
Jak widzimy więc, nurt epikurejsko-hedonistyczny
stanowi w kulturze moralnej islamu zjawisko rozbudowane i imponujące.
* * *
Mówiąc o kulturze etycznej mahometańskiego
Wschodu nie sposób pominąć milczeniem twórczości wielkiego mędrca Uzbekistanu Aliszera Nawoi (1441-1501), klasyka literatury
tadżyckiej i perskiej, autora m.in. wiekopomnego dzieła pt. „Skarbnica myśli”.
„Człek, który zło czyni, przekona
się snadnie,
Że na niego samego to, co czyni,
spadnie.
Gdy czynisz dobro godne wielkiej
chwały,
Po cóż ci puste durniów pochwały?”
Im większa poezja, tym surowsze prawdy objawia,
jej odwaga ma oczy odsłonięte wobec nieubłaganych prawidłowości życia.
„Nigdy rąk nie wyciągaj do
srebra i złota,
Bo ci one zczernieją, gdy metalu
dotkną.
I w duszy niech cię do nich
nie bierze ochota,
Gdyż i duszę swą zbrukasz słabością
sromotną.
Kto choć raz w życiu skłamał,
biada jego głowie –
Wszyscy zowią go kłamcą, chociaż
prawdę powie.
Wiedz – rozwiązłość języka
sama siebie karze:
Rodzi tysiące nieszczęść i
uczucia wraże.
Gdy prawdy rzec nie możesz,
ale masz ją w cenie,
Pamiętaj, że od kłamstwa lepsze
jest milczenie”.
* * *
Jak wynika z przytoczonych powyżej przykładów,
świat kultury Wschodu jest wielobarwny i cudny, złożony i mądry, choć wciąż mało
Europejczykom znany. Ongiś Stanisław Jerzy Lec z właściwą sobie nonszalancją rzucił
był replikę: „Wobec coraz silniejszego zainteresowania
się w niektórych krajach islamem, należy przypomnieć, że religia muzułmańska surowo
zakazuje spożycia alkoholu”. Z tego nic wszelako nie wynika. Religia chrześcijańska
też surowo zakazuje kradzieży, lecz liczni jej wyznawcy, szczególnie z areału słowiańskiego,
szeroko słyną jako zawołani złodzieje, a w ich krajach właściciele przywiązują rowery
łańcuchami do drzew, wchodząc do sklepu, aby w mig nie zostały skradzione przez
rodaków regularnie chodzących do świątyni: między ideałem a praktyką często tkwi
głęboki rozziew.
Prócz wyżej cytowanych klasyków kultury islamskiej
także m.in. znakomici poeci Ibn Zajdun
(1003-1071) oraz Ibn Kuzman (1080-1160)
opiewali w swych utworach zarówno wdzięki czarnookich pań, jak i radość płynącą
z popijanie czerwonego wina.
Wyznawca islamu nie musi wyrzekać się świata
ze względu na czystość religijną; jest on częścią tego świata i żyje zgodnie z zasadami
swej wiary wśród bliskich sobie duchem ludzi. Islam nie akceptuje życia klasztornego
i odosobnienia, dąży do kooperacji i współpracy. Stąd też przywiązuje dużą wagę
do etycznej wartości przyjaźni, którą uważa za niezwykle cenną wartość w życiu każdego
człowieka. Ale muzułmanie dobierają przyjaciół bardzo starannie. „Człowiek jest skłonny iść za wiarą swego przyjaciela,
bądźcie więc bardzo ostrożni w wyborze przyjaciół” (Achmad). Stąd wynika nakaz
unikania kontaktów z bezbożnikami, przestępcami oraz osobnikami perwersyjnymi czy
zdemoralizowanymi. Wierna przyjaźń stanowi cudowny dar Boga; jest ona zawsze bezinteresowna
i szczera, życzliwa i usłużna. Wyznawcy Mahometa powinni wspomagać przyjaciół w
trudnej sytuacji, nie zostawiać ich na dłuższy czas; stronić od plotek, złośliwości,
obraźliwych żartów, wyniosłości i czynienia zarzutów. W „Koranie” czytamy: „Wystrzegajcie
się podejrzeń, ponieważ podejrzenia są wielkim kłamstwem. Nie szukajcie jeden w
drugim wad, nie sledźcie siebie nawzajem, nie pożądajcie cudzego dobra, nie żywcie
zawiści, nie pochwalajcie złośliwości, nie akceptujcie obojętności. Nie odwracajcie
się od siebie, bądźcie sługami Boga i braćmi sobie nawzajem... Nie zrywajcie więzów
pokrewieństwa, nie noście w sercach wrogości przeciwko sobie, nie żywcie do siebie
wstrętu ani zawiści. Żyjcie jak bracia, tak jak Bóg wam nakazał”.
* * *
Wiele uwagi w kulturze islamu poswięca się
kobiecie (jak już zaznaczyliśmy powyżej w niniejszym rozdziale), lecz wypowiedzi
o niej sa bardzo różne. Oto przysłowia arabskie powiadają: „Dwie rzeczy są szpetne, chudy koń i chuda kobieta. – Tych trzech nigdy
nie nasycisz tymi trzema: ognia drzewem, ziemi wodą, kobiety mężczyzną. – Między
Haną a Maną brodę stracić” (pewien człowiek miał dwie żony, jedną młodą, a drugą
starą; pierwsza, aby wyglądał młodziej, wyrywała mu codziennie po włosku siwym,
druga, aby wyglądał starzej – po czarnym; aż pozostał biedak w ogóle bez brody).
Jedna z ksiąg też powiada o niewieście: „płeć
niestała i do grzechu sklonna, o umyśle nader płochym i ograniczonym”. Że zaś
panie dawały się we znaki swym partnerom także w tamtej cywilizacji, niech poświadczy
jeden z wierszy Sidi Abdarrachmana ben Muhammeda:
„Kobieta oszustwem żyje,
Jam z jej objęc wyzwolony,
Bo pasem dla niej są zmije,
Zaś ozdobami skorpiony”.
Z kolei Ibn Hazm uważał, że panie są bardziej
lojalne niż mężczyźni, choć, naszym zdaniem, może to być powodowane większym amoralizmem
kobiet. A więc arabski filozof notuje: „Odwrotnie
niż mężczyźni, potrafią one dochować tajemnicy [chodzi o tajemnicę związku pozamałżeńskiego],
wzajemnie się pilnują, żeby jej nie wydać,
są zgodne co do tego, że nie należy wyjawiać tajemnicy, kiedy się ją pozna. Nie
widziałem jeszcze kobiety, która wydałaby tajemnicę dwojga kochanków. Jeśli nawet
to uczyni, będzie znienawidzona przez inne kobiety, które zgodnie ją potępią. Tajemnicy
dotrzymują przede wszystkim starsze kobiety. Natomiast wśród dziewcząt bywają takie,
które kierując się zazdrością, często rozgłaszają to, co wiedzą. Ale nawet i takie
przypadki są rzadkie. A starsze kobiety, które straciły już wszelką nadzieję na
milość, poświęcają się bezstronnie dla innych”. Z drugiej jednak strony panie
są nieprzewidywalne, a motywy zmian w ich nastrojach niepojęte. Dlatego „wierzą kobietom tylko niecierpliwi głupcy, którzy
są nieswiadomi przyczyn swojej zguby. (...) Niech nas uchroni Bóg przed przewrotnością
i ostrożnością białogłów w rzeczach złych”. [Chyba nie przypadkiem także ojciec
polskiej historiografii Wincenty Kadłubek w wieku XII zauważał: „pierwej byś ugłaskał furie piekielne, niżbyś
przebłagał srogość niewieścią”. Pozostając na chwilę w kulturze europejskiej
zauważmy, iż impulsywny Baudelaire szukał w kobietach „wdzięku, niepokoju, zręczności i siły samicy, kotki lub lwicy”, które
„kochamy tym więcej, im bardziej są niezrozumiałe”,
a miłowanie niewiast inteligentnych uważał za przyjemność zgoła perwersyjną.
Być może ta awersja do kobiet inteligentnych płynęła stąd, że są one mniej „dostępne”,
potrafią odmówic i nie są tak łatwe do kupienia, jak panie lekkich obyczajów w burdelach,
których stałym klientem był Baudelaire. Prawdziwa miłość powstaje na podstawie wspólnoty
duchowej, a nie jest – jak to dobitnie określił Voltaire – tylko „pocieraniem się o siebie dwóch powłok śluzowych”].
U autorów Wschodu znajdziemy zresztą także
szereg trafnych obserwacji dotyczących miłości. Cytowany powyżej Ibn Hazm, autor
„Naszyjnika gołębicy”, notował: „Miłość na początku bywa żartem, lecz kończy
się poważnie. Jej cechy przez swą wzniosłość są zbyt nieuchwytne, by można je było
opisać; zaś ich wartość poznaje się tylko z wielkim trudem. Religia nie odrzuca
milości, a prawo religijne nie ostrzega przed nią, serca bowiem są w reku Boga wszechmogącego...
Sądzę, że milość jest połączeniem na tym świecie części rozdzielonych dusz w ich
wzniosłej istocie. Wiemy, że tajemnica spotykania się i zbliżania istot ludzkich
polega na połączeniu i rozdzieleniu, bo podobne z uporem szuka podobnego do siebie,
bliskie podąża ku bliskiemu. Gdyby natomiast przyczyną miłości było piękno kształtów
cielesnych, ludzie nie znajdowaliby upodobania w tych, którym tego piękna brakuje.
Tymczasem znamy wielu, którzy ulegają brzydszym od siebie, uznają ich wyższość i
nie mają sposobu, by odwrócić się od nich sercem. Gdyby przyczyną milości była zgodność
zasad postępowania, wówczas człowiek nie kochałby tego, kto mu nie pomaga i nie
odpowiada.” Na długo przed Erichem Frommem i jego dziełem „Kunst des Liebens” Ibn Hazm poddał wnikliwej
analizie różne odmiany tego uczucia. „Istnieje
– pisał – miłość rodzinna, miłość pomiędzy
przyjaciółmi, miłość wynikająca ze wspólnoty dążeń, miłość towarzyska i miłość wśród
znajomych, miłość opiekuńcza w stosunku do brata, miłość, która jest pragnieniem
pomyślnośći ukochanego. Jest też miłość dwojga kochanków, których łączy wspólna
tajemnica, miłość, której celem jest osiągnięcie przyjemności i zaspokojenie pragnień,
wreszcie miłość prawdziwa, która nie ma innej przyczyny prócz pokrewieństwa dusz.
(...) Wszystkie te rodzaje miłości przemijają, gdy znikną ich przyczyny; wzrastają,
gdy przyczyna zwiększa się; maleją, gdy jest mniejsza; umacniają się w bliskości;
słabną przy oddaleniu – wszystkie, prócz prawdziwej miłości, która żyje w duszy
i przemija tylko z chwilą śmierci. (...) Miłość jest nieuleczalną chorobą, która
zawiera w sobie odpowiednie do swego działania lekarstwo. Miłość jest przyjemnym
cierpieniem, którego się pragnie, zdrowy nie chce być pozbawiony tego cierpienia,
chory nie życzy sobie, by go leczono. Choroba ta upiększa w człowieku to, za co
nim pogardzano, ułatwia, co było trudne, a nawet zdolna jest zmienić cechy wrodzone”.
Gdy kobieta wie, że mężczyzna ją kocha, bywa
dla niego oschła i wyniosła, ale gdy sama zakocha się w łajdaku, zupełnie traci
rozsądek i wstyd, a przez kochanka bywa traktowana jak pies. I to jej wcale nie
przeszkadza. „Kto zakochuje się od pierwszego
wejrzenia i wiąże się uczuciem w jednej chwili, ten okazuje tylko brak cierpliwości,
co dowodzi, że szybko to mu się znudzi. Tak jest we wszystkim: to, co najszybciej
powstaje, najszybciej przemija; to zaś, co wolno się rodzi, wolno przemija” – powiada
Ibn Hazm i kontynuuje: „Oznaki miłości to
wzrok nieruchomo utkwiony w jednym punkcie; (...) wzrok zakochanego wytrwale śledzi
ukochaną osobę, obserwuje jej ruchy, garnąc się do niej jak kameleon garnie się
do słonca; (...) kierowanie rozmowy prawie wyłącznie na osobę ukochaną; (...) przysłuchiwanie
się ukochanej, która rozmawia, wyrażanie podziwu dla treści tego, co mówi, nawet
jeśli są to rzeczy niemożliwe; zakochany potwierdza wszystko, co powie ukochana,
przyjmuje każde jej słowo, szuka jej towarzystwa. Do oznak miłości zalicza się zaskoczenie
i przerażenie, jakie ogarnia kochanka, gdy niespodziewanie zobaczy ukochaną osobę...
Zakochany człowiek staje się hojny, choć nigdy przedtem taki nie był – jakby spotkało
go niespodziewane szczęście. Postępuje tak wyłącznie po to, żeby wykazać się swoimi
przymiotami, stać się przedmiotem pożądania. Iluż skąpców przez miłość stało się
szczodrymi, ilu ponurych przemienilo się w radosnych, tchórzy w odważnych; ilu twardych
z natury wzruszyło się, ilu niechlujnych głupców zmądrzało, obszarpanych włożyło
piękne stroje, biednych wzbogaciło się, starych odmłodziło, a ilu wstrzemięźliwych
oddało się rozpuście! (...) Świadectwem miłości jest nadmierna radość, uczucie niepewności
w dużych pomieszczeniach, sięganie po te same rzeczy i potrawy co ukochana osoba;
częste, ukryte spojrzenia, skłonność do wspierania się na osobie ukochanej, do dotykania
jej ręki lub innych odkrytych części ciała podczas rozmowy, dopijanie tego, co ukochana
pozostawiła w naczyniu, odnajdywanie na nim miejsca, którego dotykały jej wargi.
(...) Miłość przejawia się również w poszukiwaniu samotności i odosobnienia, w chudnięciu,
choć brak jest gorączki i nie ma bólów, które mogłyby przeszkadzać w poruszaniu
się, zmianie miejsca i chodzeniu. Jest to prawdziwy dowód i niezawodna oznaka choroby,
którą kryje w sobie dusza. Bezsenność to również jedna z cech kochania... Kochanka
ogarnia niepokój... Miłość oślepia i ogłusza... Oznaką miłości bywa również to,
że kochanek darzy uczuciem rodzinę ukochanej osoby, jej krewnych i bliskich. Są
oni nawet dla niego drożsi od własnej rodziny i bliskich... Z miłości przychodzą
do głowy niedobre myśli i podejrzenia, co jest źródłem częstych sprzeczek między
kochankami. (...) Jeśli kochanek nie jest pewien stałości ukochanej, zwraca uwagę
na rzeczy, które dotychczas go nie interesowały. Stara się mówić wytwornie, jego
ruchy i spojrzenia są wyszukane, zwłaszcza gdy trafi na rywala lub oszczercę. Oznaką
miłości jest również to, że kochanek pilnuje swej ukochanej; zwraca uwagę na wszystko,
co pochodzi od niej; zbiera wszelkie wiadomości na jej temat, nawet najdrobniejsze;
śledzi wszelkie jej ruchy. Na me życie! Nawet głupi staje się wtedy chytry, a debila
stać na przebiegłość!” Ibn Hazm dotyka również kwestii dziwactw w miłości, gdy
opowiada: „Słyszałem o pewnym miernym i podłym
człowieku, że zwykł kłaść listy do ukochanej na swym członku. Ten rodzaj podniecania
się jest wstrętny i może być przykładem rozpustnego pożądania. Jeśli chodzi o dolewanie
łez do atramentu, znam ludzi, którzy to robili. Ich kochanki odwdzięczały się łączeniem
swojej śliny z atramentem”...
Żadna to nowina, także bowiem w kulturze
chrześcijańsko-europejskiej stykamy się z podobnymi i jeszcze bardziej obrzydliwymi
zachowaniami. Jak podaje Cezare Lombroso w książce „Geniusz i obłąkanie”, „hrabia
Adl, znany dyplomata, podczas biesiady nalewał do kieliszka i pił mocz swej kochanki”.
Dalej jednak w „Naszyjniku gołębicy” czytamy: „Miłość
posiada ogromną władzę nad duszami, nieograniczenie nad nimi panuje, wydaje bezwzględne
rozkazy; ma moc rozkazywania, której się nikt nie oprze; potęgę, przeciw której
nikt nie wystąpi; nieodparty wpływ na ludzi”. Nie zawsze dobry zresztą. „Jakież nieszczęście może być większe niż miłość?”
– zapytuje retorycznie Ibn Hazm i ciągnie dalej: „Do zadziwiających oznak miłości należy posłuszeństwo kochanka wobec ukochanej
i dostosowywanie, wbrew własnej woli, swojego charakteru do charakteru osoby, którą
kocha. Gdy powiew miłości owionie człowieka o gniewnej naturze, który jest porywczy,
nieokiełznany, przekorny, stanowczy, gwałtowny, nie znoszący służalstwa, wówczas
znajdzie się on na otwartym morzu miłości i zanurzy w jego wody. Jego złość przemieni
się w łagodność, trudny charakter stanie się prosty, stanowczość zmieni się w chwiejność,
porywczość w posłuszeństwo. (...) Jedną z cech miłości jest wstrzemięźliwość w słowach.
Kochający zaprzecza, gdy go zapytać, czy kocha; udaje cierpliwość; chce, żeby go
uznawano za człowieka, który jest wolny i nie lubi kobiet – ukrywa subtelną tajemnicę
miłości i ogień płonący w sercu. Mimo to miłośc jest od razu widoczna w spojrzeniach
oczu, ruchach wolnych”...
Sam Mahomet uważał dyskretne ukrywanie milości
za rzecz szlachetną, i w „Koranie” zostały
uwiecznione Jego słowa: „Kto kocha, zachowując
czystość, kto miłość utrzymuje w tajemnicy i umiera, ten jest męczennikiem”. W
stosunkach miłosnych wypada zawsze zachować najdalej posuniętą dyskrecję i lojalność,
a w żadnym razie nie przechwalać się tymi stosunkami, ani ich nikomu nie ujawniać.
Ibn Hazm pisze: „Wyjawianie tajemnicy bywa
przyczyną wstrętu ukochanej, jest oznaką braku wychowania i krótkowzroczności. (...)
Bardzo często przyczyną zatajania sekretu miłości jest nieśmiałość, która obezwładnia
człowieka. Podobnie człowiek dumny, widząc, że ukochana odwraca się od niego i jest
mu przeciwna, nie wyznaje swojej tajemnicy, by nie ucieszyć wroga. Może też starać
się udowodnić swoim wrogom i ukochanej osobie, że jest to dla niego sprawa bez znaczenia”.
Jedna z przyczyn rozgłaszania tajemnicy polega na tym, że kochanek, widząc niewierność,
znudzenie lub niechęć ukochanej osoby, uważa za jedyną drogę do wyrównania krzywd
wyrządzenie sobie szkody, która dotknęłaby również ukochanej. „Jest to odkrycie i rozgłoszenie tajemnicy
– najbardziej hańbiąca i największa podłość, która jak mało co świadczy o braku
rozumu i głupocie”.
Często miłości towarzyszy zdrada i idąca
za nią zazdrość. „Nie ma człowieka bardziej
nieszczęśliwego od tego, który jest zazdrosny”. [Porównajmy z tym zdanie z „Pieśni nad pieśniami”: „Jak śmierć potężna jest
miłość, a zazdrość jej nieprzejednana”].
Miłość, oczywiście, jak każde uczucie, jest
zjawiskiem przemijającym. „Łatwo wzniecić
miłość, gdy się jej nie zadowalnia, ale bardzo trudno nie dać jej zgasnąć, gdy znalazła
zaspokojenie” – powiada Bernard de
Fontenelle. A wówczas nikt nie dba o jej zachowanie w tajemnicy czy wierność. Choć
przecież pisze Ibn Hazm: „Wierność należy
do najbardziej godnych pochwały przymiotów, do najbardziej szlachetnych cech i wzniosłych
przejawów ludzkiej natury. Wierność jest najlepszym świadectwem i najjaśniejszym
dowodem dobrego pochodzenia oraz prawego charakteru... Pierwszym stopniem wierności
jest dochowywanie jej wobec człowieka, który jest wierny... Drugi stopień wierności
dotyczy tych, którzy dochowują jej niewiernym. Dotyczy to kochającego, a nie ukochanej.
Ukochana bowiem nie jest zobowiązana do wierności i nic jej nie może zmusić, aby
była wierna. Dochować takiej wierności potrafi tylko człowiek twardy i silny, o
otwartym sercu, wolny duchem, pełen przezorności, wytrzymały, niezwykle rozsądny,
o chwalebnej naturze i serdeczny dla ludzi. Kto za zdradę odpłaca również zdradą,
nie zasługuje na naganę, jednak dochowywanie wierności niewiernemu na pewno lepsze
jest i doskonalsze niż zemsta za zdradę. Najwznioślejszym przykładem wierności jest
odstąpienie od zasady odpłacania pięknym za nadobne, wstrzymanie się przed mściwością
w mowie i w czynach, a także przed naruszeniem więzów przyjaźni... Kiedy zaś zostaniesz
doprowadzony do rozpaczy i opanuje cię gniew, wówczas uwolnisz się od tego, kto
cię oszukuje, będziesz bezpieczny przed tym, kto ci szkodzi, i uratowany od tego,
kto cię poniża. (...) Trzeci stopień to wierność mimo braku choćby cienia nadziei
– kiedy przychodzi śmierć i gwałtowne przemiany losu. W takich przypadkach wierność
jest wspanialsza i piękniejsza od wierności za życia ukochanej osoby, kiedy istnieje
nadzieja na spotkanie... Nic nie jest dla mnie bardziej przygnębiające niż niewierność...
Choć przecież ci, którzy są kochani, często dopuszczają się wiarołomstwa...
Niewierności nie zniesie nikt, a człowiek szlachetny nie puści jej płazem...
Niewierność jest pierwszą przyczyną zapomnienia dla ludzi o wolnej duszy, szlachetnych
i oburzających się na brak wierności. Znoszą ją natomiast tacy ludzie, którym brakuje
męstwa, którzy są podli, nie posiadają dumy, kierują się w życiu niskimi pobudkami...
W miłości najszlachetniejszym postępkiem człowieka jest zachowywanie cnoty, niepopełnianie
grzechów, nieoddawanie się rozpuście”...
Dla porównania warto zaznaczyć, że przyrzekanie
i dotrzymywanie wierności pisarze europejsko-chrześcijańscy (w przeciwieństwie do
mahometańskich) często uważali wręcz za nieporozumienie. Tak filozof katolicki Gabriel
Marcel nazywa przyrzekanie i dotrzymywanie wierności „skandalicznym przymusem” i
pisze: „Jak usprawiedliwić tę dyktaturę, której
w imię pewnego stanu teraźniejszego zamierzam podporządkować moje przyszłe czyny?...
Gdy przypatrzymy się temu z bliska, czy to po prostu nie sama teraźniejszość arbitralnie
przyznaje sobie rodzaj wiecznego prawa? Lecz w takim razie w samym sercu mego życia
wyrasta kłamstwo. Temu fikcyjnemu „wiecznemu prawu” nie odpowiada żadna trwałość
faktyczna; i wydaje się, że staję tu wobec następującej kłopotliwej alternatywy:
w chwili gdy się angażuję – albo arbitralnie zakładam niezmienność mego odczuwania,
której w rzeczywistości nie mam mocy ustanowić, albo też z góry godzę się na wykonanie
w określonym momencie aktu, który w chwili, gdy go będę dokonywał, nie będzie w
najmniejszym stopniu odbiciem moich wewnętrznych dyspozycji. W pierwszym wypadku
okłamuję siebie, w drugim z góry zgadzam się na okłamanie kogoś drugiego... Gdy
przysięgamy wierność istocie stworzonej, jakiejś grupie, idei, nawet Bogu – czyż
we wszystkich tych wypadkach nie grozi nam ten sam zgubny dylemat? Czy wszelka przysięga
nie wyrasta z chwilowego nastroju, którego trwałości nic nie może zagwarantować?”
– zapytuje w retorycznym uniesieniu francuski filozof. Tyle słów i wszystko
jakoś na marne. Bo przecież przysięga nie wyrasta z chwilowego nastroju, lecz stanowi
liczącą tysiące lat fundamentalną instytucję społeczną, znaną wszystkim cywilizacjom,
i stanowiącą jeden z fundamentów tychże cywilizacji i ich najważniejszych urządzeń,
takich jak rodzina, wojsko, państwo, kościół, a i w ogóle człowieczeństwa jako takiego,
które przecież jest nie do wyobrażenia bez takich wartości etycznych, jak wierność,
lojalność, solidarność, współpraca, konsekwencja. Gabriel Marcel jednak w dziele „Być i mieć” idzie jeszcze dalej i twierdzi, że wszelkie zobowiązanie
względem kogo – czy czegokolwiek byłoby zdradą samego siebie. „A przecież nie istnieje zdrada, która by nie
była zaprzeczeniem wierności. Czy zatem istnieje wierność podstawowa, więź pierwotna,
którą zrywam, ilekroć podejmuję śluby, w jakimkolwiek stopniu wiążące to, co nazywam
niejasno moją duszą... Owa pierwotna więź może być tylko tym, co nauczono mnie nazywać
wiernością wobec siebie samego. Gdyż, jak powiadają, zdradzam właśnie siebie samego,
kiedy sobie nakładam kajdany. Siebie samego: nie moją istotę, lecz moje przyszłe
przemiany; nie to, czym jestem dziś, lecz to, czym może będę jutro... Pogląd, według
którego wierność wbrew pozorom jest zawsze pewną odmianą pychy i miłości własnej,
bez wątpienia pozbawia najwznioślejsze w mniemaniu ludzi doświadczenia ich właściwego
charakteru. (...) Wydaje się mi, że rzeczą najistotniejszą jest wykazanie, iż pycha
nie powinna być zasadą, na której opiera się wierność. Wydaje mi się, że wbrew pozorom
wierność nie jest nigdy wiernością samemu sobie, lecz odnosi się do tego, co nazwałem
uzależnieniem”.
Jeśli Gabriel Marcel jest filozofem katolickim,
to w takim razie jego rozumowanie dowodzi, że katolicyzm nie jest odmianą chrześcijaństwa,
lecz raczej talmudycznego judaizmu, a pisarstwo jego to typowy przejaw realizacji
zasad „Awoda-zary”. Wypada tylko podkreślić,
iż źródłem psychologicznym wierności jest nie pycha, lecz sumienie i godność. Nie
przypadkiem tak wysoko ją ceniono i się ceni w rycerskich i wyrafinowanych kulturach
mahometańskiego Wschodu. Może zresztą mamy w tym przypadku do czynienia z osławionym
– mówiąc z niemiecka – „francuskim świntuszeniem” w zakresie etyki, zupełnie zresztą
bezpłodnym, głupim, puste i gorszącym, jak każde świntuszenie.
Po wielu rozpaczliwych dywagacjach, po długim
poniewieraniu się po bezdrożach Gabriel Marcel usiłuje jednak w końcu znaleźć się
na jakimś pewniejszym gruncie i jedyny rodzaj wierności – głęboko religijną wierność
swemu losowi, przyjmowanemu w cnocie i pokorze, wierność we właściwym tego słowa
znaczeniu – uznaje jednak za godny człowieka. „Jakże mógłbym pomylić to przywiązanie duszy do sławy, które jest tylko
najbardziej oschłą, najbardziej sztywną i skostniałą formą miłości własnej, z tym,
co zawsze nazywałem wiernością? Czy jest tylko sprawą przypadku, że przeciwnie,
wierność przybiera najbardziej wiarygodne rysy u tych właśnie istot, którym najmniej
zależy na tym, by błyszczeć w swych własnych oczach?.. Tajemniczy stosunek, łączący
łaskę z wiarą, istnieje wszędzie, gdzie jest wierność; tam zaś, gdzie brak jakiegokolwiek
stosunku tego rodzaju, istnieć może jedynie cień wierności, rodzaj przymusu być
może grzesznego i kłamliwego, któremu dusza ulega... Tam właśnie, gdzie wierność
jest najbardziej autentyczna, tam, gdzie ukazuje nam swe najczystsze oblicze – towarzyszy
jej skłonność charakteru jak najbardziej przeciwstawna pysze: w źrenicach jej odbija
się cierpliwość i pokora. Cierpliwość i pokora, cnoty, których nawet imienia dzisiaj
zapomnieliśmy i których natura okrywa się mrokiem, w miarę jak doskonali się wyposażenie
techniczne i bezosobowe człowieka. (...) Być może w płaszczyźnie ontologicznej najważniejsza
jest wierność” – przyznaje w końcu Gabriel Marcel, przecząc swym wcześniejszym
wywodom. „Istotnie, jest ona uznaniem, nie
teoretycznym czy werbalnym, lecz rzeczywistym, pewnej niezmienności ontologicznej,
niezmienności, która trwa i w stosunku do której my trwamy, niezmienności, którą
zakłada czy której wymaga historia, w przeciwieństwie do niezmienności martwej czy
formalnej, jaka cechuje słuszność jako taką – prawo. Wierność ta jest przedłużeniem
w nieskończoność świadectwa, które w każdej chwili można bądź zmazać, bądź zaprzeć
się go. Jest świadectwem nie tylko utrwalonym, lecz twórczym, i tym bardziej twórczym,
im większa jest wartość ontologiczna tego, co zostaje poświadczone”. Można by te rozważania skwitować złośliwą uwagą,
że najbardziej „twórcza” to jest zdrada,
nie wierność, która jest zawsze „skostniała”... Pozostawmy jednak dywagacje Marcela,
które należą dziś już wyłącznie do historii filozofii XX wieku, i przejdźmy do stwierdzenia,
że zachowywanie wierności w miłości i małżeństwie nie jest mało istotnym szczegółem,
lecz daje świadectwo całej osobowości człowieka, jego wartości i poziomowi. Albo
się jest człowiekiem wiernym, albo podłym i zdradzieckim. I nic w tym nie zmienią
ani rytualne skruchy i pokuty w świątyniach, ani powoływanie się na okoliczności,
ani obarczanie winą za nasze grzechy tych, przed kim zawiniliśmy, ani
ekwilibrystyka pseudofilozoficzna. Gdy miłość słabnie lub wygasa, korzystają z tego
kręcący się po życiu jak hieny uwodziciele płci obojga, którzy „pocieszają” cudzych
żon i mężów, dowartościowując się w ten sposób. Jak trafnie zauważyła bowiem Helen
Palmer, „u podstaw uwodzenia leży troska o
to, by czuc się osobą chcianą, co jest dowodem aprobaty”.
* * *
Temat miłości, który podejmowali w swych
dziełach najwybitniejsi reprezentanci kultury islamskiej, tacy jak Awicenna, Al
Farabi, Ibn Hazm, Al Gazali i dziesiątki innych, był też stale obecny w filozofii
europejskiej. Oto w „Hexameronie” św.
Ambroży zaznacza, iż prawdziwa miłość małżeńska zakłada i wymaga, aby mężczyzna
żywił głęboki szacunek dla równej godności kobiety: „Nie jesteś jej panem, lecz mężem. Nie służącą otrzymałeś, ale żonę. Odpłać
życzliwością za życzliwość, miłość wynagrodź miłością”. Socjaliści utopijni
Robert Owen, Charles Fourier, Claude-Henri de Saint-Simon traktowali fakt istnienia
lub też nieistnienia miłości jako jedyne kryterium moralnej oceny współżycia seksualnego.
Czystość, pisali, to stosunek erotyczny osób wzajemnie kochających się, prostytucja
to stosunek bez uczucia, podejmowany ze względów fizjologicznych, finansowych, ambicjonalnych
itp. Charles Fourier wręcz traktował każde oficjalne małżeństwo pozbawione miłości
jako swoisty rodzaj prostytucji. Oczywiście ten stary kawaler i dziwak spostrzegał
rzecz zbyt jednostronnie, ale później w jego ślady poszli K.Marks, F. Engels, W.
Lenin i miliony ich prostackich zwolenników, walczących o „równouprawnienie” kobiet.
Prawdziwe kobiety nie domagają się równości, gdyż łatwo pokonuja mężczyzn swą kobiecością;
równouprawnienie byłoby dla nich przegraną, utratą mistycznej i magicznej pozycji
dominującej, uprzywilejowanej. W małżeństwie zresztą chodzi bardziej o zgodę niż
o dominację czy równość. Jak pisał żartobliwie poeta rosyjski Adrian Dubrowski:
„Kak niesogłasny my, dla nas
mał cełyj dwor.
Sogłasnym – na odnoj postiele
nam prostor”.
Wbrew pozorom miłość bywa nie tyle
źródłem szczęścia, ile cierpienia.
„Miłość to jest piosnka smutna
W jeden akord bólu zlana.
Miłość to jest łza pokutna
A przez ludzi szczęściem zwana”
(Adam Asnyk).
Miłość jest nieraz uczuciem do tego stopnia
efemerycznym i enigmatycznym, że możemy przejść z nią w sercu przez całe życie i
jej nie zauważyć. A dopiero stojąc nad trumną „niekochanej” żony, rozumiemy, jak
mocno ją kochaliśmy. Coś w tym rodzaju opisał Romain Rolland w powieści „Colas Breugnon”: „Można nie kochać swojej żony, można się z nią żreć jak pies z kotem przez
dwadzieścia pięć lat, ale przecież zapomnieć nie sposób, że z towarzyszką swą dzieliłeś
wspólne, zbyt wąskie łóżko i pot jej mieszał się nierzadko z twoim, i że z jej chudego
lona wyszło pokolenie nowe, przez ciebie poczęte. I wzruszenie chwyta cię za gardło,
jak gdybyś tracił część własnego ja. Więc choć nie była piękna i nieraz ci dokuczała,
rośnie w tobie litość nad nią i nad tobą samym i teraz, mocny Boże, dopiero teraz
czuje człowiek żal i coś jak miłość”... Być może sztuka życia polegałaby w dużym
stopniu na tym, by kochać i manifestować swą miłość we właściwym czasie, a nie wówczas,
gdy jest już na wszystko za późno.
Jeden z najwybitniejszych znawców tematu
miłości, bułgarski filozof Kirił Wasilew w monografii „Lubowta” (Sofia 1976) wskazywał na jeszcze inną stronę kwestii, mianowicie
na zjawisko estetyzacji całokształtu życia przez uczucie miłości erotycznej, i pisał:
„Podmiot wzbogaca pod względem estetycznym
obiekt uczuć. Odbywa się w tym przypadku coś w rodzaju wyrwania się wrażeń i uczuć
od konkretu do ideału, od tego co rzeczywiste do tego co nierealne, od ziemskiego
do nieziemskiego. Sama przyroda, jak się wydaje, wymuszona jest znosić spokojnie
artystyczne dziwactwa subiektu. Rozum, posiadający niezwyciężoną broń logiki, bezradnie
ustępuje pola przed wyobraźnią, fantazją. Ulatując w niebiosa zakochany omija sferę
suchych abstrakcji logicznych, pozostając niezłomnym nosicielem uczuć ziemskich,
konkretnego i subtelnie zindywidualizowanego obrazu. On estetyzuje rzeczywistość,
hiperbolizuje pewne jej strony kosztem innych, tworzy sam dla siebie wyobrażenie
jakiejś zupełnie konkretnej, lecz w jakimś stopniu jednak także nader oderwanej
istoty. (...) Oczywiście, można uważać, że są to halucynacje. Lecz nie sposób nie
przyznać, iż subiektywne „przyozdabianie” przedmiotu uczuć jednak istnieje. Zakochani
mają takie uczucia, taki nastrój psychiczny, który zawsze modeluje, modyfikuje,
wypracowuje wrażenia zgodne z tendencją do estetycznego przekreowania obrazu istoty
ukochanej. Najgłębsze korzenie tego wybiórczego stosunku mężczyzny i kobiety znajdują
się niewątpliwie w naturalnej celowości rozwoju życia. Świadomość omija starannie
wszystko, co może przynieść niemiłe przeżycia, co zagraża całości architektoniki
uczuć. Jednoczesnie wszystko, co jest przyjemne i pożądane, jest jeszcze bardziej
upiększane w laboratorium zdobnictwa... Miłość wypełnia łagodnością i wonią kwiatów
całą atmosferę życia ludzkiego... Miłość estetyzuje nie tylko obraz istoty ukochanej,
ale i wszystko dokoła: domy, drzewa, góry, łąki, powietrze, niebo, księżyc, gwiazdy,
przestrzeń – cały Wszechświat. Jakby złote promieniowanie owiewa ludzi i rzeczy
bajecznym czarem”.
I wreszcie szereg głębokich spostrzeżeń o
miłości można znaleźć w dziełach wybitnego filozofa niemieckiego Maxa Schelera,
który w tekście pt. „Istota i formy sympatii” snuje niemało subtelnych, aczkolwiek
nie zawsze trafnych, rozważań: „Nie wolno
oceniać czystego, prawdziwego przypadku miłości wedle możliwych, zachodzących tutaj
złudzeń. Istnieje np. „rzekoma miłość”, która jest tylko oddaniem, ponieważ dla
kogoś „tak wiele uczyniliśmy”, tyle „energii i troski włożyliśmy w niego” – zgodnie
z rozumowaniem podyktowanym przez resentyment: „Dobre jest to, co wiele kosztuje”.
Albo „rzekoma miłość” z przyzwyczajenia: jakiś element tak zwanego „przywiązania”.
Albo „rzekoma miłość” wywodząca się z „ucieczki przed sobą” (niemożności bycia samemu),
bądź ze „wspólnoty zainteresowań” – która również nosicieli samego aktu może przywieść
do złudzenia, że „kochali” pewien przedmiot; albo patologiczne zniewolenie przez
jakis rys kochanego przedmiotu, podobny do rysu wcześniej kochanego obiektu; albo
„wspólnota przekonań”, która niekoniecznie obejmuje miłość, lecz polega tylko na
szacunku. Albo „wspólnota losu”, jak np. „koleżeństwo”, które bardzo różni się od
„przyjaźni” wspierającej się na miłości. Istota miłości nie powinna być osądzana
na podstawie któregokolwiek z tych możliwych złudzeń...
Fałszywe
byłoby twierdzenie, że miłość jest postawą, w której stale jakby wyszukujemy w naszym
przedmiocie nowe i wyższe wartości; takie wyszukiwanie jest tylko możliwym następstwem
miłości niespełnionej. Fałszywe byłoby również twierdzenie, iż jest ona dążeniem
do podwyższenia jego faktycznej wartości, bądź tylko życzeniem czy chceniem dla
niego dobra, np. pragnieniem ulepszenia jakiegoś człowieka czy udzielenia mu jakoś
pomocy, by stał się nosicielem wyższych wartości. Z pewnością, również i to może
być skutkiem milości. Mówiąc jednak, że w przypadku miłości do jakiejś osoby zostaje
poniekąd nakreślony w ruchu samej miłości jej idealny obraz aksjologiczny, który
nie jest zaczerpniety z jej empirycznych wartości już wyczutych, lecz na nich zbudowany,
nie sądzę, aby to było równoznaczne z dążeniem do podwyższenia wartości kochanego
przedmiotu, z pragnieniem uczyniena go lepszym itd. Takie pragnienie uczynienia
lepszym zakłada 1) nastawienie „pedagogiczne”, które natychmiast i w sposób konieczny
powoduje zniknięcie aktualnej miłości; 2) dokonanie oddzielenia tego, czym odnośny
człowiek już jest, od tego, czym jeszcze nie jest i właśnie powinien się stać. Miłość
jest jednak właśnie obojętna na to oddzielenie; jest ono tym, co zupełnie nie zachodzi
w miłości. (...)
Nie
ma w milości dążeniowego wyznaczania celów, ani wolitywnego wyznaczania celu, zmierzającego
do wyższej wartości i jej realizacji; sama miłość jest tym, co w sposób ciągły,
mianowicie w trakcie swego ruchu, doprowadza do wyłonienia się w przedmiocie wyższej
wartości, jak gdyby ona wytryskiwała sama z kochanego przedmiotu, bez żadnej dążeniowej
aktywności kochającego. (...)
Bez
pewnego poczucia siebie i poczucia własnej wartości – które nie wywodzi się dopiero
z wywieranego na kimś wrażenia, lecz jest pierwotne – człowiek nie może żyć moralnie.
Im bardziej jest ono niszczone w tym procesie, tym bardziej buntuje się dążenie
do niego i tym potężniejsza staje się walka między nim a hamującą go tendencją do
zatracenia się w innym człowieku... Mówiąc obrazowo: „niewolnik” – chociaż sam się
zaprzedał w niewolnictwo – żyjąc nie swoim, lecz cudzym życiem, szarpie w końcu
swymi łańcuchami i powstaje przeciwko swemu „panu”. Tak więc początkowo podobna
do miłości rezygnacja z siebie prowadzi z konieczności do nienawiści jako ostatecznego
środka samopotwierdzenia... Proces ten często objawia się „ambiwalentnym” przeplataniem
miłości i nienawiści, przy czym nienawiść zaczyna się zawsze wtedy, gdy rezygnacja
z siebie stała się zbyt duża, lecz znowu zamienia się w miłość, gdy zostaje odzyskana
własna jaźń. Tak zwana obawa przed miłością czy lęk przed nią jest faktycznie lękiem
przed „rezygnacją z siebie”.
Wydaje się, że według tegoż schematu psychicznego
odbywa się proces zafascynowania się wodzami lub ideałami politycznymi, gdy często
po okresie zafascynowania następują przypadki apostazji, zdrad, odstępstw, buntów,
wrogości. Polityk musi się wystrzegać „zakochiwania” w sobie mas, a skoro to uczynił,
niech zdaje sobie sprawę z tego, że „od miłości do nienawiści jeden krok”.
* * *
Po tej krótkiej dygresji, która ukazała
nam okoliczność, iż wszystkie kultury fascynowały się tematem miłości i
usiłowały w osobach swych najwybitniejszych reprezentantów tajemnice tego
wielkiego uczucia zgłębić, powrócmy ponownie do cywilizacji islamu i zauważmy, iż
nie ustrzegła się ona – dokładnie tak, jak chrześcijańska – przed zetknięciem się
z taką obrzydliwościa, jak homoseksualizm. Choć od samego początku i do dnia dzisiejszego
nigdy nie ogłosiła tej potworności za coś „naturalnego”. Czytamy oto u Ibn Hazma:
„Opowiadają o Al-Hasanie Ibn Hani, że kochał
do szaleństwa Muhammada Ibn Haruna, znanego pod imieniem Ibn Zubajdy. Ten wyczuł,
że Al-Hasan darzy go uczuciem, i karcił za to, że zbyt natarczywie mu się przygląda.
Powiadają, że Al-Hasan miał odwagę patrzeć na Ibn Zubajdę tylko wtedy, gdy był już
zupełnie pijany”... W niektórych okresach i w poszczególnych państwach muzułmańskich
homoseksualistów bezwzględnie prześladowano, a nawet – tak jak to czyniła inkwizycja
katolicka – likwidowano fizycznie. Podobnie niejednolity jest stosunek islamu
do poligamii, w tym przypadku do wielożeństwa. Ta obrzydliwość jest ustawowo
zabroniona jedynie w Turcji i Tunezji, prawodawstwo innych krajów muzułmańskich
ją dopuszcza.
* * *
Miłość erotyczna między kobietą a mężczyzną
nigdy nie stanowiła tematu tabu w kulturze islamu. O ile w katolicyzmie celibat
kapłanów wprowadzono, ponieważ uważano, iż wszelki seks pochodzi od szatana, o tyle
w islamie nie ma owej przesady, a uprawianie erotyki jest nawet chwalebne.
Podkreślając znaczenie wiary i życia wiecznego islam nie neguje znaczenia spraw
świata doczesnego, nie odwraca człowieka od nich. W nim nie ma nauki o grzechu pierworodnym
(według „Koranu” Bóg odpuścił Adamowi
jego winę i ludzkość nie jest dziedzicznie obciążona poczuciem winy i płaceniem
podatku dla kapłanów z tego powodu, że ongiś pierwsi ludzie zachowali się jakoby
nieopatrznie). Miłość erotyczna była często gloryfikowana przez poetów formacji
islamskiej (ale nie w tej z góry amoralnej formie, jak to jest u średniowiecznych
germańskich „Minnesingerów”, zawsze pałających milością do cudzych żon), że przytoczymy
tu garść przykładów. Poeta perski Kawami z Reja zauważał: „Kto kocha, ten o duszę swoją się nie lęka, na drodze swojej nawet króla
się nie boi”... Przejmujaco pisała o tym uczuciu w X wieku poetka irańska Rabia
z Kozdaru:
„Ciągle mnie cierpliwości uczy
twa okrutna miłość –
Z jakim wytłumaczeniem staniesz
przed Bogiem Najwyższym?
I wciąż się nie śmiem burzyć
przeciw twojej miłości,
I wciąż pomimo wzburzenia przykładnie
mej wiary się trzymam.
Nie chcę bez ciebie rozkoszy,
wolę piekło przy tobie,
Bez ciebie cukier jest jadem,
przy tobie – miodem trucizna.
Nie zwódź mnie twarzą kochaną,
bo potem przecież na pewno
Ukaże się twarz starości nad
nieświadomym hiacyntem.
Żadne zwierciadło nie kłamie,
bo, jak powiadał mędrzec,
Poniżon będzie kiedyś każdy,
kto się wywyższa”.
Albo jeszcze inaczej:
„Znowu prosiłam Boga, ażeby
ci nakazał kochać
W zatwardziałości twego serca,
niemiłosierniej jak On sam.
Ażebyś poznał ból miłości,
smutek tęsknoty, ogień pragnienia,
Ażebyś wił się w mękach rozłąki,
ażebyś dobrze poznał mój los”.
* * *
Jak zaznaczyliśmy na początku tego
rozdziału, już w chwili swych narodzin islam i jego założyciel Mahomet zetknęli
się z wysoce ironicznym, a nawet wrogim przyjęciem ze strony wszędobylskich
Żydów. Także obecnie kultura etyczna islamu bywa często poddawana krytyce w ich
mediach. Tak np. we wrześniu 2015 roku liczne pisma kanadyjskie i amerykańskie
[w tym torontoński „Głos Polski” nr
37] oraz Internet [http/gloria.tv/media/SbuKbWmQ5Fn] zamieściły
opracowanie niejakiej Ann Barnhardt pt. „Kilka
uwag o islamie”, w którym czytamy następujące zdania: „Islam nie jest religią. Jest totalitarnym systemem politycznym.
Mohammed powiedział ponad 1300 lat temu: „Przemawia do mnie Allach”. A Al-lach
to tylko bożek księżyca pogańskich Beduinów. „Koran” to brednie szurniętego szaleńca.
Celem islamu jest wzbogacić Mahometa, zebrać armię i uprawomocnić jego
perwersje seksualne. (…) Islam podżega przeciwko każdemu narodowi i państwu i
wymaga, aby muzułmanie współpracowali w celu obalenia wszystkich rządów i
narodów nie stosujących się do prawa szariatu. Dlatego mahometan nie powinno
się wpuszczać do cywilizowanych krajów, a już tam przebywających należy
deportować z pomocą wojska. Politycy, którzy zezwalają na zalew państw przez
muzułmanów, powinni za to odpowiedzieć jak za zdradę stanu. Według „Koranu” każdy
człowiek rodzi się jako muzułmanin. Wszyscy zaś nie-muzułmanie są winni
odstępstwa i zasługują na karę śmierci. Dlatego osoby nie wyznające islamu
winny być całkowicie wymordowane, łącznie z niemowlętami.
Według
„Koranu” kobiety są podludźmi skazanymi na piekło, a ich wartość jest mniejsza
niż zwierząt hodowlanych. To przekonanie jest zaszczepiane chłopcom od
najmniejszych lat. Około 90% – 97% muzułmanek jest okaleczanych w wyniku
wycięcia żyletką łechtaczki i warg sromowych. „Zabieg” wycięcia robi się bez znieczulenia
dziewczynkom w wieku 7-15 lat, aby dobrze zapamiętały ból. Otwór do pochwy po
obcięciu zewnętrznych warg sromowych bywa następnie tak zszywany, aby każdy
stosunek seksualny był bolesny i nie sprawiał kobiecie przyjemności. W związku
z tym muzułmanin ma pewność, że kobieta nie dopuszcza się cudzołóstwa, gdyż nie
osiąga przyjemności z seksu z jakimkolwiek mężczyzną. Podczas porodu otwór do
pochwy jest rozcinany, a następnie znów zaszywany.
Islamska
nienawiść do kobiet doprowadziła do powszechnego homoseksualizmu mężczyzn.
Muzułmanie na całym świecie są pouczani, że szczyt doznań erotycznych osiąga
się podczas seksu oralnego, analnego lub stosunku z chłopcem. Uważa się, że
pedofilia i pederastia są czymś normalnym i prawidłowym. Gwałcenie dzieci oraz
małżeństwa dorosłych mężczyzn z dziećmi to sedno moralności islamu. Także
kazirodztwo i zoofilia uchodzą za normę. Nic dziwnego, że wśród nieustannie
gwałconych chłopców jest wiele samobóców, ale też wielu przyszłych zboczeńców.
„Koran” zaleca stosunki seksualne z dziećmi, trzykrotnie pochwala seks z małymi
chłopcami (52:24, 56:17, 76:19) i raz z dziewczynkami (65:4). Mahomet pozbawił
Ajszę dziewictwa, gdy ona miała 9 lat, a on ponad 60. Dlatego także obecnie w
cywilizacji islamskiej powszechnie używa się dzieci i niemowląt do celów
seksualnych.
Ajatollah
Chomeini orzekł w drugiej połowie XX wieku, że mężczyzna może uprawiać seks ze
zwierzęciem, lecz powinien po osiągnięciu orgazmu zabić je, a mięso sprzedać w
sąsiedniej wsi. Także nekrofilia jest dopuszczalna: imam z Maroka orzekł, iż
nic nie stoi na przeszkodzie temu, by mąż przed pogrzebem zmarłej żony odbył
stosunek seksualny z jej zwłokami. Prostytucja jest z kolei sankcjonowana w ten
sposób, że jeśli mężczyzna złoży kobiecie tzw. „prezent ślubny” (zapłatę za
seks), to może się z nią „ożenić” np. na pół godziny. I wtedy nie ma rozpusty,
lecz seks małżeński. Mahometanie legalnie praktykują kazirodztwo, kojarzą
małżeństwa z kuzynkami, bratanicami i innymi bliskimi krewnymi, co się powtarza
już ponad 1400 lat, i dlatego w tej społeczności często rodzą się degeneraci,
zwyrodnialcy wszelkiego rodzaju, dzieci ciężko upośledzone pod względem
fizycznym, moralnym (charakterologicznym), umysłowym. Mają uszkodzony kod
genetyczny, są podatni na manipulację, skłonni do bestialstw, zdrad i kłamstw”.
Nie będziemy rozstrzygać, ile w
powyższym fragmencie jest prawdy, a ile demagogii i złośliwej propagandy.
Należy jednak stwierdzić fakt, że siła przyciągania mahometańskiej kultury moralnej
jest ogromna. Dziś ogarnia ona swym zasięgiem półtora miliarda mieszkańców ziemi,
a każdy rok przynosi istotny przyrost liczby wyznawców Mahometa. Być może będzie
to w przyszłości religia dominująca w skali globalnej, jeśli jej wyznawcom uda się
zachować czystość serc i bezinteresowność czynów. Nic bowiem tak przekonująco nie
świadczy na korzyść wiary, jak godność i dostojeństwo tych, którzy na co dzien dają
jej świadectwo swym postępowaniem.
Choć z drugiej strony nie wolno niczego
przesądzać. Jakiś np. brak intelektualizmu i kultury samodyscypliny, jakaś
nadmierna emocjonalność i impulsywność wyznawców islamu manifestuje się nie
tylko w zapamiętałym wzajemnym mordowaniu się szyitów i sunnitów, ale i w
okoliczności, że w dniu „Zu l-Hidża” podczas rytualnych obchodów w Mekce święta
Kurban-bajram (Id al-Adcha) regularnie ginie w bójkach i tłoku mnóstwo
sfanatyzowanych pielgrzymów: rok 1990 – 1436; 1998 – 118; 2002 – 251; 2006 –
364; 2015 – 717 osób. Nie jest to najlepsze świadectwo.
Wiele nieufności, ale też
zainteresowania i fascynacji, w świecie budzi od dawna istniejący w łonie
islamu salafizm. „As-salafiyya” (od „salaf” – przodek, protoplasta) to ruch
bezpośrednio nawiązujący do sunnickiej tradycji maksymalizmu etycznego i
postulatu doskonałości moralnej. Abu-Hanifa
(699-767) podzielił świat na dwie nierówne części: „dar al-harb” („dom wojny”) oraz „dar al-islam” (dom islamu, dom Boga). Cała przestrzeń życiowa, na
której nie praktykuje się prawa szariatu, to albo „dom wojny”, który należy
nawrócić (także drogą podboju) na drogę prawdy, albo „dar al-ahd”, teren neutralny, któremu na razie dajemy spokój, ale
który czeka na nawrócenie i przyłączenie do „domu wojny”, a następnie do „domu
islamu”. Wojna prowadzona w tym celu, albo w celu obrony ziemi „dar al-islam” przed najeźdźcami to „dshihad”, a śmierć w takiej wojnie to „shahid”. Choć byłoby bardziej adekwatne
tłumaczenie wyrazu „dshihad” nie jako
„święta wojna”, lecz jako „wojna w obronie tego, co najświętsze”, czyli Boga i
Jego Prawdy.
Dżihad, jako „staranie, usiłowanie,
dążenie” ma dwie postacie. Pierwsza z nich, ważniejsza, to usiłowanie osoby
ludzkiej stawać się wciąż coraz doskonalszą, wciąż na nowo pokonywać w sobie
to, co złe, nikczemne, haniebne, to co inspiruje Szatan, a więc egoizm,
zakłamanie, nieuczciwość, chciwość, hedonizm, tchórzostwo, obojętność,
małoduszność, niegodziwość. To jest „dshihad
al-akbar” czyli „dzihad większy”. W ramach tej walki człowieka ze złem w
nim samym funkcjonuje nauka o „haram”,
o tym, co jest niedopuszczalne i kategorycznie zakazane: ateizm, pijaństwo,
pederastia, narkomania, cudzołóstwo, rozpusta, brak higieny, chodzenie na
dyskoteki czy do domów publicznych, lenistwo, kłamstwo itp. Właśnie to dążenie
do czystości moralnej, międzyludzkiej solidarności i sprawiedliwości
społecznej, wzajemna pomoc, wierność i bezinteresowność przyciągają ku sobie
serca tysięcy młodych ludzi dołączających się do dżihadu.
Natomiast „dshihad al-asghar”, czyli „dżihad mniejszy”, to walka zbrojna w
obronie „ummy”, czyli globalnej
społeczności islamu, oraz wojna w celu ekspansji tej społeczności i
oczyszczenia świata od brudu, czyli amoralnych „niewiernych” („käfir”, „kuffär”). „Dla Boga walczyć i
umrzeć” – to sprawa nie tylko honoru; kto w tej walce ginie, natychmiast trafia
do nieba. Islam bowiem to jedyna prawdziwa religia i kto jej nie wyznaje, jest
bezbożnikiem i wrogiem Boga. Musi tedy albo się szczerze nawrócić, albo zginąć.
CYWILIZACJA JAPOŃSKA
Cesarstwo Japonii (Nippon)
mieści się na 3992 wyspach Morza Japońskiego, z których największe to Hokkaido,
Honsiu, Sikoku i Kyusiu. Jego wybrzeża są długie na 27000 km , a liczba mieszkańców
wynosi ponad 130 mln. Podstawowy ląd tego państwa – w kształcie
trzechtygodniowego księżyca – ma długość 3 tysięcy kilometrów. Kultura Japonii sięga
końca drugiego tysiąclecia p.n.e., a rozwój państwowości zaczyna się siódmym wiekiem
p.n.e., kiedy to na wyspach istniało ponad sto autonomicznych księstw, toczących
między sobą nieustające wojny, a w roku 660 p.n.e. powstało królestwo Jamato. Odtąd,
czyli od prawie 2700 lat, Japonią rządzi dynastia Mikado. Twierdzi się, iż dopiero
około roku 400 udało się położyć kres bratobójczym walkom, i wówczas to Japończycy
połączyli się w wyżej wymienione państwo. W VI wieku dotarł do Krainy
Wschodzącego Słońca buddyzm, a państwo zostało zorganizowane według wzorców chińskich;
ustaliła się monarchia absolutna, rolę zaś elity przejęła klasa feudalna, zwana
później samurajami. „Konfucjanizm oddziaływał
na życie arystokracji głównie w dziedzinie stosunków rodzinnych. Jak się wydaje,
solidarność i duma rodzinna występowały silnie w Japonii już od zarania ustroju
klanowego. Doktryny chińskie, kładąc nacisk na kult przodków, miłość synowską i
ciągłość rodziny, wzmocniły te uczucia i podbudowały je intelektualnie. Nacisk na
ciągłość rodziny z całą pewnością wiązał się z doktryną konfucjańską, traktujacą
brak potomstwa jak największą zbrodnię” (Ivan Morris, „Świat księcia promienistego”).
Nie sposób przeoczyć także
silnego wpływu kultury chińskiej na kształtowanie się japońskiej filozofii, która
wszelako od początku miała swe niepowtarzalne oblicze narodowe. Znany konfucjanista
japoński XVII wieku Yamagata Banto twierdził: „Nie ma piekła, nieba ani duszy, jest tylko człowiek i świat materialny”.
Człowiekowi nic nie stoi na przeszkodzie, aby zmieniał świat i samego siebie
na lepsze przez urzeczywistnianie w swym życiu ładu moralnego. Rządzenie polityczne
zaś miało się sprowadzać w zasadzie do ułatwienia ludziom osiągnięcia owego porządku
moralnego. Kilka stuleci panowania podobnego światopoglądu sprawiły, że Japończycy
mogą się dziś słusznie szczycić nie tylko ogromnymi osiągnięciami cywilizacyjnymi,
lecz także najmocniejszą bodaj na świecie rodziną, jak też wysokim poziomem moralności
publicznej. Wśród trafnych obserwacji filozofa Wang Czunga (27-97 r.) znajdujemy
m.in. następującą: Najszlachetniejsze nawet
wino jest trucizną, gdy zbyt wiele się go wypije”... Umiarkowanie stanowi
jedną z najwyższych cnót w kulturze Japonii.
[W XVI – XVII w. Rzym i
Europa Zachodnia usiłowały krzewić na wyspach japońskich katolicyzm, lecz w obliczu
amoralizmu i zdzierstw popełnianych tu przez funkcjonariuszy koscioła próby te spaliły
na panewce. Doszło do masowego i gwałtownego powstania powszechnego, podczas którego
wymordowano wszystkich księży i misjonarzy (tylko garstce udało się salwować ucieczką),
wszystkich zaś samurajów, którzy przeszli byli przedtem na katolicyzm, poprzybijano
do krzyży i wrzucono do morza; a syfilis dotychczas (tak jak w Turcji) jest w Japonii
zwany „chorobą chrześcijan”. Wypada w tym miejscu podkreślić, iż Japończycy są
żołnierzami bezwzględnymi: po wyprawie w XVI wieku na półwysep Koreański wojska
Mikado przywiozły z powrotem nie tylko niezliczone łupy, ale i 40 tysięcy
zakonserwowanych ludzkich uszu i nosów, odciętych Koreańczykom, które następnie
złożono jako ofiarę w głównej świątyni kraju. W XVIII stuleciu Kraina Kwitnącej
Wiśni kompletnie odgrodziła się od zarazy świata zachodniego, a ponowne otwarcie
nastąpilo dopiero w połowie wieku XIX, i to wyłącznie na wartości techniczne, naukowe
i technologiczne cywilizacji euroamerykańskiej. Natomiast od roku 1945 do dziś
to Amerykanie okupują i trzymają Japonię w żelaznej obręczy].
Mniej więcej od VI
wieku w Japonii istnieje oryginalna narodowa literatura, jak też muzyka, architektura,
malarstwo, rzeźba, filozofia, sztuka walki. Od XV w. zaczyna się wspaniały rozkwit
teatru. Choć istotnym impulsem do powstania duchowości japońskiej było zetknięcie
się z pradawną i wysoko rozwinietą kulturą chińską, to później nabrała ona łatwo
rozpoznawalnych oryginalnych cech narodowych.
Panująca na wyspach religia
„shinto” („droga bogów”) ukształtowała się jako synteza rozmaitych wątków buddyzmu,
taoizmu, konfucjanizmu, rodzimej mitologii animistycznej, politeizmu i kultu przodków.
Obecnie jest to swoisty wysoko rozwiniety światopogląd oparty na kulcie ojczyzny
i cesarza, na obcowaniu z duchami przodków oraz na czterech fundamentalnych cnotach
moralnych: obowiązkowości, pracowitości, wierności i męstwie. Hirohito, panujący
obecnie (2010) władca jest sto dwudziestym piątym cesarzem Japonii z dynastii zapoczątkowanej
przez króla Jimmu Tenno – Zinmu, który miał panować w latach 660-581 p.n.e. Cywilizacja
japońska posiada szereg swoistych cech, nigdzie poza tym nie spotykanych, w szczególności
zaś – bezwzględną i niezachwiana wierność odwiecznej tradycji narodowej, państwu
i cesarzowi, jak też kult męstwa i mądrości. Ojciec japońskiej filozofii Wang Jang-ming
powiadał: „W każdym sercu mieszka mędrzec.
Ale ponieważ nie wierzymy w to dość mocno, przeto pozostaje on w nim pogrzebany”.
* * *
Od samego początku moralna
i literacka kultura Japonii zawierała łagodne wątki epikurejskie. W twórczości genialnego
poety Otomo Tabito (665-731) r.) główne miejsce zajmuje cykl pieśni o winie, który
został ułożony podczas wieloletniego zesłania na wyspę Kiusiu.
„O pustych
sprawach nie ma co rozmyślać,
Lepiej wziąć
czarkę wina,
Niechby nawet
pospolitego,
I nic nie
myśląc wypić ją do dna.
Niż długo
rozprawiać – udając mędrca –
Wielokroć
mądrzej,
Popijając
wino,
Uronić łzę
nad własnym przemijaniem.
Gdy nie wiesz,
co się dzieje,
I nie wiesz,
co masz zrobić,
Nalej sobie
mocnego wina,
Gdyż tylko
ono ma wartość na tym świecie.
Wstręt budzą
we mnie ci,
Co to udają
wielkich mędrców
I nie popijają
wina.
Spójrz na
nich uważnie,
To przecież
są małpy w ludzkim obliczu.
Niech mówią
mi o złocie i nefrycie,
Co błyszczą
w nocy jako we dnie.
Gdy moje serce
wino rozweseli,
Prócz tej
radości nic nie trzeba mi.
Gdy marny
świat zasmuci serce twoje,
I nie ma obok
żadnej bliskiej duszy,
Nalewaj wina,
ono cię pocieszy
I samotności
ciężką mgłę rozwieje.
Wszystkim
żyjącym sądzone ten swiat zostawić,
Po cóż więc
się martwić?
Chwilę tylko
trwa życie nasze,
Nalewaj wina
do czarek, kochana moja!”
To zadziwiające, że tak
różne kultury i cywilizacje, jak żydowska i japońska, arabska i rzymska, grecka
i chińska jako remedium na rozpacz egzystencjalną i Weltenschmerz proponują właściwie
parę identycznych środków: mądrość i wiarę w Boga albo wino i miłość erotyczną!
* * *
W wielu kulturach świata
nawet obrzędy religijne były traktowane przez wiernych jako swoista okazja do spotkań
towarzyskich. Tak było np. w Japonii w X i XI w., kiedy to buddyzm stał się w tym
państwie wyznaniem panującym wśród arystokracji. Ciekawy opis tej obyczajowości
podaje Ivan Morris, profesor japonistyki w Columbia University, w książce wydanej
w wielu językach pt. „Świat księcia promienistego”. Niewiastom japońskim wieku
X wyprawa do świątyni pozwalała od czasu do czasu uciec z czterech ścian domu, oderwać
się na chwilę od monotonijnych spraw rodzinnych i rzucić okiem na szeroki, pełen
blasku świat zewnętrzny, a nawet zaspokoić swe poligamiczne tęsknoty. Ponieważ znaczna
część świątyń buddyjskich położona była w miejscach wyróżniających się szczególnym
pięknem krajobrazu, pielgrzymki przekształcały się nierzadko w majówki mające
na celu obejrzenia np. kwitnących wiśni u stóp góry Hiei lub podziwianie poświaty
księżyca nad jeziorem Biwa. Odwiedziny czy szukanie odosobnienia w odległych świątyniach
dostarczały też niekiedy pretekstu i okazji do schadzek miłosnych i takich czy innych
przygód. (Kultura moralna Japonii nie zna zbyt ascetycznego i surowego stosunku
do spraw erotyki). Dla wielu religia stawała się zwykłą maskaradą. Choć w świątyniach
tłoczno bywało od ludzi, pobudki, które skłaniały ich do tych odwiedzin, miały raczej
charakter rozrywkowo – towarzyski.. Potwierdza to m.in. następujący, nie pozbawiony
ironii fragment z „Notatnika osobistego”
pewnej damy z owej epoki (Sei Shonagon): „Kaznodzieja
winien być przystojny. Aby należycie pojąć zawarte w kazaniu wzniosłe uczucia, nie
wolno spuszczać zeń oka, gdy przemawia; jeśli odwrócimy wzrok, moglibyśmy zapomnieć
się i przestać słuchać. Tak więc brzydki kaznodzieja mógłby stać się źródłem grzechu...
Nieraz w świątyni spotyka się dwóch panów, którzy dawno już się nie widzieli, a
wówczas zdziwienie ich nie ma granic. Siadają więc razem i ucinają pogwarkę, kiwając
głowami, wymieniają anegdoty i szeroko rozpościerają wachlarze, tak by mogli skryć
za nimi twarze i śmiać się do woli. Bawią się wytwornie przystrojonymi różańcami
i rzucają okiem to tu, to tam, krytykują jakiś defekt dostrzeżony w jednym z powozów
lub chwalą elegancję innego. Dyskutują na temat nabożeństw, w których ostatnio uczestniczyli,
i porównują umiejętności różnych kapłanów w dopełnianiu „obrzędu ośmiu kazań” lub
w ofiarowaniu sutr. W tym czasie nie zwracają, rzecz jasna, najmniejszej uwagi na
odprawiane właśnie nabożeństwo”. Ivan Morris pisze o tamtej epoce: „Choć dochowując wiary instytucjom buddyjskim
„dobrze urodzeni” kierowali się rozlicznymi pobudkami świeckimi, nie wynika stąd
bynajmniej, by pozostawali zupełnie nieczuli na intelektualne i duchowe aspekty
religii... Każdy wykształcony arystokrata musiał znać tytuły i w ogólnych zarysach
treść „Sutry Lotosu” oraz innych ważniejszych pism świętych, a wiedzę tę posiadały
także co bardziej kulturalne damy dworu. W rozmowie wplatano od czasu do czasu opowieści
i myśli zaczerpnięte z świętych ksiąg, choć starannie unikano pedanterii i hipokryzji”...
Szlachta japońska, czyli
samurajowie, w XVI – XVIII w. odgrywała rolę czynnego przywódcy społeczeństwa. Była
ona klasą wyższą, świadomą swej genetycznej odrębności i należnych z urodzenia przywilejów:
administrowania sprawami państwa i obowiązku oddania życia w obronie ojczyzny i
cesarza, jeśli zajdzie tego potrzeba. Upoważnieni do noszenia nazwisk rodowych oraz
przypasywania dwóch mieczy, samurajowie mieli w teorii prawo, a w praktyce obowiązek,
zgładzenia na miejscu każdego, kto by się poważył okazać im brak uszanowania. Dostęp
do stanu samurajskiego został po wojnach zjednoczeniowych zamknięty. Tylko sporadycznie
niektórym chłopom lub kupcom przyznawano przywilej nazwiska i miecza. „Chłopów, choć w hierarchii ważności wymieniano
ich tuż po samurajach, traktowano w sposób jaskrawie paternalistyczny i z wielką
surowością. Do ich powinności należało pozostawanie na roli, nieprzenoszenie się
z uprawianej ziemi, skromne życie i pilna praca... Kupców i rzemieślników otaczano
opieką ze względu na świadczone przez nich usługi, lecz zamykano w obrębie specjalnych
dzielnic miasta, określając licznymi przepisami sposób ich życia i zakres działalności”
(J. W. Hall, „Japonia”). Francis Fukuyama
uważa, iż kultura japońska (podobnie jak wiele innych kultur Azji) jest w znacznym
stopniu zorientowana nie na jednostki, lecz na grupy, poczynając od najmniejszej
i najbliższej, czyli rodziny, poprzez rozmaite relacje typu patron – klient w okresie
wychowania i kształcenia, a następnie korporację, dla której się pracuje, skończywszy
zaś na największej grupie, która jest znacząca dla japońskiej kultury, czyli na
narodzie. Tożsamość jednostki w dużej mierze zatraca się w tożsamości grupy: każdy
pracuje nie tyle dla swoich bezpośrednich korzyści, ile dla dobra grupy lub grup,
do których należy. O jego randze przesądzają w mniejszym stopniu osobiste osiągnięcia,
a w większym stopniu osiągnięcia grupy. Jego przywiązanie do grupy ma zatem charakter
wybitnie tymotejski: pracuje dla uznania, które przyznaje mu grupa, i dla uznania
jej przez inne grupy, nie zaś dla bieżących korzyści materialnych, czyli płacy.
W sytuacji, gdy grupą dla której szuka uznania, jest naród, owocuje to nacjonalizmem
gospodarczym. „I rzeczywiście, Japonia jest
bardziej nacjonalistyczna gospodarczo niż Stany Zjednoczone. Nacjonalizm ów nie
wyraża się w jawnym protekcjonizmie, lecz w różnych jego ukrytych formach, na przykład,
w utrzymywaniu przez japońskich wytwórców sieci stałych dostawców krajowych oraz
gotowości do zapłacenia wyższej ceny za japońskie towary. (...) Podstawową grupą
społeczną, której Japończycy winni okazywać posłuszeństwo, jest rodzina, a dobroczynna
władza ojca nad dziećmi pierwotnie stanowiła wzorzec, na którym oparły się wszystkie
stosunki podległości w społeczeństwie, łącznie z tymi pomiędzy władcą i rządzonymi...
Silna rodzina promuje wewnętrzną dyscyplinę i prawość” (Fr. Fukuyama, „Ostatni człowiek”). Można powiedzieć jeszcze
bardziej kategorycznie, iż pojęcie osoby ludzkiej w zasadzie nie istniało w dawnym
samurajskim systemie praw. Najmniejszą komórką w zbiorowości społecznej była rodzina,
pojedyncze zaś osoby istniały jedynie jako jej członkowie – głowa rodu, syn i następca,
drugi syn, córka, żona i tak dalej według hierarchii. „Status rodziny i zachowanie jej jako instytucji, do której odnosiły się
wszelkie prawa własności i przywileje, stanowiły przedmiot największej troski na
wszystkich szczeblach społecznych. Wagę tego problemu dla klasy samurajów ilustruje
rozpowszechnienie rytualnego samobójstwa (seppuku), dzięki któremu samuraj mógł
zmazać winę, zachowując honor rodowy” (J.W.Hall, „Japonia”). O głębi zasięgu kultu rodziny może świadczyć fakt, że większość
szlacheckich (samurajskich) rodzin utrzymywała świątynie przodków, dając także tym
wyraz dbałości o honor rodu.
* * *
W Japonii często mówi się
o rodzicach, iż tak kochają swe dziecko, że gdyby weszło ono im do oka, nie odczuliby
żadnego bólu. Skośnookie maleństwa wolą jednak przebywać na plecach matki, siedząc
na specjalnie skonstruowanym płóciennym lub filcowym siodełku. W zimie duża barwna
peleryna okrywa zarówno matkę, jak i dziecko, tak iż z ukrycia patrzą ciekawie na
świat czarne oczka ulokowane na okrągłej buzi okolonej białym czepkiem. Onbu – tak
się nazywa owo noszenie dziecka na plecach, jest w Japonii jakby symbolem milości
rodzicielskiej i rodzinnej. Często widuje się tu także babcie i dziadków, dumnie
dźwigających na pochylonych plecach słodkie maleństwo. Dziecko japońskie nie jest
pozostawiane sobie ani na chwilę, bez przerwy czuwa nad nim ktoś z dorosłych. Zejście
z matczynych pleców na ziemię stanowi dla niego pierwszy życiowy szok, jednak radość
z samodzielnego poruszania się w wolnej przestrzeni niebawem rekompensuje owo przeżycie
rzekomego porzucenia, choć malec nieraz jeszcze usiłuje dostać się na plecy mamie,
do owego przytulnego i bezpiecznego siodełka, w którym spędził pierwsze kilkanaście
miesięcy swego życia.
Wychowanie dziecka w Japonii
nie jest skazane na pomysł i przemysł rodziców, lecz bazuje na uświęconych przez
tysiąclecia tradycjach, których podstawą jest szacunek dla godności malutkiego człowieka.
Teorytek samurajstwa Jamamoto Cunetomo pisał: „Istnieją reguły wychowania dziecka w rodzinie samuraja. Od pierwszych lat
powinno się w nim pochwalać odwagę, nigdy nie drażnić i nie zastraszać. Jeśli zaś
dziecko w maleńkości przyzwyczai się bać, będzie dźwigało tę wadę przez całe swe
życie. Popełniają błąd ci rodzice, którzy uczą dzieci bania się błyskawicy, zabraniają
chodzić po ciemku lub opowiadają o strachach, aby te przestały płakać. Prócz tego,
jeśli dziecko wiele besztać, stanie się ono zbyt bojaźliwe.
Powinno się unikać kształtowania w dzieciach złych przyzwyczajeń.
Jeśli zaś takie przyzwyczajenie się zakorzeniło, nie pomogą żadne perswazje, dziecko
się nie poprawi. Trzeba powoli przyzwyczajać dziecko do dobrych manier i takiejże
mowy. Niech ono nic nie wie o zamiłowaniu do dóbr materialnych. Jeśli pod tym względem
zostanie wychowane właściwie, cała reszta dokona się sama przez się.
Dziecko wyrośnięte w rodzinie niepomyślnej będzie niegrzeczne.
Jest to naturalne. Nawet ptaki i zwierzęta naśladują zachowanie otaczających ich
osobników. Prócz tego, stosunki między ojcem a synem mogą ulec zepsuciu na skutek
niewłaściwego zachowania się matki. Rodzicielka, która kocha swe dziecko nade wszystko
w świecie, i dlatego zawsze skłania się ku temu, by je bronić, gdy ojciec czyni
jakąś uwagę. Ale jeśli matka staje w sytuacji konfliktowej po stronie syna, między
nim a ojcem nie będzie zgody. Często matka myśli tylko o tym, iż dziecko będzie
się nią opiekowało w starości”... Ojciec powinien dodawać synowi otuchy i wiary we
własne siły, mówiąc: „Byłoby wyrazem lekkomyślności
uważać, że nie potrafisz osiągnąć tego, co osiągnęli wielcy mistrzowie. Oni byli
ludźmi, ty zaś też jesteś człowiekiem. Jeśli wiesz, że możesz zostać takim, jak
oni, już jesteś na drodze ku temu... Pracuj nad sobą. Jasność umysłu osiąga się
dopiero po wielu latach uporczywego wysiłku”...
We wczesnym dzieciństwie
japońskiemu dziecku wolno prawie wszystko. Chłopcy więc są z reguły rozbrykani,
hałaśliwi, czupurni, „nieznośni”, ale też gdy dorastają, cechuje ich wybujała postawa
godności przechodzącej w nadętość, połączona wszelako z absolutną przyzwoitością
i uczciwością. Dziewczynki są rozpieszczone, z natury delikatne i miłe; im też bardzo
wcześnie zaszczepia się nawyki dobrego tonu, subtelnej grzeczności, jak też czystości
i „nieprzystępności”. W wieku sześciu lat japońskie dzieci idą do szkoły, gdzie
się zaczyna ciężka harówka, tak naprawdę trwająca już do końca życia. Rodzice przywiązują
ogromne znaczenie do sprawy kształcenia swych dzieci, gdyż od tego zależy ich przyszłość.
Nauczyciele cieszą się niepodważalnym autorytetem i tutaj nigdy się nie usłyszy
ich obmowy czy skarg na nich; obowiązuje zasada „nauczyciel zawsze ma rację”, a
taka postawa wychodzi na dobre przede wszystkim uczniom. Od ponad trzystu lat w
Japonii obchodzi się 5 maja Święto Chłopca, które jest jednocześnie Dniem Dziecka.
Wówczas wywiesza się tysiące powietrznych rękawów i flag z wizerunkiem tłustego
karpia, symbolu siły witalnej i energii. Przed południem ojcowie grają z synami
w piłkę lub ćwiczą sztukę walki wręcz, obdarowują ich prezentami w postaci mieczy,
hełmów i rynsztunku samurajskiego, podręczników etyki rycerskiej, książek z historii
Japonii itp. Po południu schodzą się goście na przyjęcie, podczas którego chłopcom
wolno spróbować słodkiej sake, a na deser dostaną tradycyjne ciastko fasolowe o
wąskim, podłużnym kształcie, zawinięte w liść bambusu. Przed snem, późnym wieczorem
matka włoży do kąpieli liść irysu, uchodzący tu od wieków za źródło sił fizycznych
i duchowych.
Od niepamiętnych czasów
3 marca obchodzi się w Japonii Hina Matsuri czyli Święto Lalek, będące faktycznie
Dniem Dziewczynek, w którym obdarowuje się je tymi własnie zabawkami, składa gościnne
wizyty, uczy etykiety itd.
W dniu 15 listopada obchodzi
się jeszcze jedno doniosłe święto dzieci zwane Sichigosan, kiedy to rodzice prowadzą
trzyletnie, pięcioletnie i siedmioletnie dzieci do świątyń szintoistycznych, aby
podziękować bogom za ukończenie przez latorośle tych właśnie wiosen życia i prosić
o zdrowie i pomyślność na przyszłość. Trzyletnim dzieciom przestaje się odtąd golić
głowy, a siedmioletnie dziewczynki po raz pierwszy otrzymują swe kimono. Po modłach
dzieciom kupuje się rozmaite prezenty: słodycze, zabawki, książki itp.
Tak czułe wychowanie
jest jednak pod pewnym względem także surowe. Mianowicie w Japonii, gdy dziecko
zetknie się z faktem śmierci (np. widzi kondukt pogrzebowy, zmarłego dziadka
lub w telewizji akt zabijania) i zapyta rodziców: „czy ja też umrę”, matka nie
kluczy i nie kłamie, lecz oświadcza wprost: „tak, ludzie nie żyją długo”.
Drastyczny temat nie jest tuszowany ani łagodzony, mały człowiek już od
początku swego życia musi znać i akceptować fakt swej własnej śmiertelności, – aby
żyć odważnie, sensownie, rozumnie, godnie i odpowiedzialnie, nie uciekając w
sferę złudzeń, mitów i konsolacyjnych przekłamań.
Japonię nazywa się też „krajem
szczęśliwych starców”, mężczyźni żyją tam przeciętnie 80 lat, a kobiety – 86, tych
zaś, którzy przekroczyli lat sto jest kilkadziesiąt tysięcy. Co roku obchodzi
się tam Dzień Osób w Podeszłym Wieku, a ich samych otacza na co dzień troskliwa
opieka, szacunek i dobrobyt. Nawet w Niemczech ludzie starzy nie żyja w tak
komfortowych warunkach. W Japonii się nie bez racji uważa, iż im więcej ludzi
starych, tym mądrzejsze jest społeczeństwo jako całość, ponieważ osoby starsze
przechowują i przekazują młodszym pokoleniom swą mądrość, doświadczenie i
obserwacje dotyczące różnych sfer zycia. Zarówno dzieci, jak i starcy, są w tym
państwie otoczeni nie tylko miłością, ale i bardzo istotną opieką finansową ze
strony aparatu władzy.
Wypada jeszcze zaznaczyć,
iż w Krainie Wschodzącego Słońca mężczyźni i kobiety byli przez wieki traktowani
jako istoty radykalnie odrębne i różne, nawet te same choroby w przypadku panów
a pań kurowano odmiennymi lekami, wychodząc z założenia, iż fizjologia organizmu
męskiego a żeńskiego to dwie dalece niejednakowe rzeczy.
* * *
Prócz kultu cesarza i kultu
dzieci Japonię cechuje kult mądrości i wiedzy. Jukio Misima w dziele „Hagakure Niumon” (XX wiek) pisze: „Duchowymi towarzyszami naszej młodości są przyjaciele
i książki. Przyjaciele posiadają ciało z krwi i kości i dojrzewają razem z nami.
Fascynacje jednego okresu życia z czasem słabną i ustępują miejsca innym dążeniom,
które podzielamy z innymi osobami. Coś takiego da się powiedzieć także o książkach.
Niekiedy się zdarza, iż sięgamy po książkę, która uskrzydlała nas w dzieciństwie,
a później widzimy, że straciła ona w naszym odbiorze na jaskrawości i czarze. Jakby
umarła dla nas, stając się tylko wspomnieniem. Jednak podstawowa różnica między
książkami a żywymi ludźmi polega na tym, że ksiązki pozostają niezmienne, podczas
gdy ludzie się zmieniają. Nawet jeśli księga naszego dzieciństwa długo spoczywała
w kurzu na dnie starego pudła, przechowuje ona święcie swą filozofię i charakter.
Akceptując lub odrzucając książkę, czytając ją lub nie, nie możemy jej zmienić.
Możemy jedynie zmienić nasz stosunek do niej, ale nic ponad to”. Japonia jest
jednym z najbardziej czytających i oczytanych krajów świata, obok Niemiec,
Francji, Izraela, USA i Rosji. Ze starodawnych ksiąg tego narodu dowiadujemy się,
iż obowiązkiem samuraja jest nieustannie doskonalić swój umysł, być rozumnym, ludzkim
i przejawiać odwagę. Rozum zaś to nic innego, jak umiejętność prowadzenia sensownej
i eleganckiej rozmowy z ludźmi; w konwersacji takiej ma się bowiem rodzić nieskończona
mądrość. Człowieczeństwo (humanitaryzm) manifestuje się w tym, co jednostka czyni
w stosunku do innych ludzi, a także w tym, czy potrafi właściwie oceniać i należycie
traktować zalety bliźnich. (Niestety, w latach około 1910-1945 Japończycy
pozwolili sobie wmówić, że są „narodem wybranym” i że nie obowiązują ich żadne
normy moralne w stosunkach z rasami „niższymi”. Zaczęli więc uważać resztę
ludzkości za przysłowiowe „śmieci genetyczne”, wręcz za bydło, a podczas wojen
z Chińczykami i Koreańczykami wycinali żywym mieszkańcom Państwa Środka i
Półwyspu Koreańskiego wątrobę i z apetytem ją spożywali krajając kawałki na
oczach umierającej ofiary; mniemali, że w ten sposób dodają sobie jeszcze
większego animuszu do walki).
Odwaga z kolei to umiejętność
zgrzytania zębami i zdecydowane dążenie do postawienia na swoim za wszelką cenę
i w każdych okolicznościach. Dążyć do czegoś jeszcze wyższego niż te cnoty, nie
ma konieczności. „Sędziwy Mistrz Miecza powiedział
co następuje: W życiu człowieka są etapy poznania Nauki. Na pierwszym etapie człowiek
się uczy, lecz to do niczego nie prowadzi i dlatego uważa siebie i innych za niedoświadczonych.
Taki człowiek jest niepożyteczny. Na drugim etapie będzie on też niepożyteczny,
lecz już uświadamia sobie swą niedoskonałość i dostrzega niedoskonałość innych.
Na etapie trzecim szczyci się swymi uzdolnieniami, cieszy się z pochwał innych ludzi
i smuci się z niedociągnięć swych przyjaciół. Taki człowiek może już być pożytecznym.
Na najwyższym zaś etapie człowiek wygląda tak, jakby nic nie wiedział. To są etapy
ogólne. Istnieje jednak jeszcze jeden poziom, który jest ważniejszy niż wszystkie
pozostałe. Na nim poznaje się nieskończoność doskonalenia się w Drodze i nigdy nie
uważa, że się dobiło do celu podróży. Dokładnie zna swe niedostatki i nigdy nie
myśli, że osiągnął sukces. Nie ulega pysze i dzięki swej pokorze pojmuje Drogę do
końca. Mówią, że Mistrz Jago pewnego razu zauważył: „Nie wiem, jak zwyciężać innych;
ale wiem, jak zwyciężać siebie samego”. Ucz się przez całe swe życie. Co dzień stawaj
się doskonalszym niż byłeś w przededniu, a następnego dnia – doskonalszym niż dziś.
Doskonalenie się nie zna kresu”.
* * *
Wybitny myśliciel Jamamoto Cunetomo (1659-1719) napisał księgę
mądrości japońskiej pt. „Hagakure” („O tym, co kryje się w liściach”), rozpoczynającą
się zdaniem, które później zostało hasłem lotników kamikadze: „Zrozumiałem, że Drogą samuraja jest – Śmierć”.
W dalszym zaś ciągu tego niezwykłego tekstu czytamy znamienne słowa: „W sytuacji „albo – albo” bez wahania wybieraj
śmierć. To nie jest trudne. Bądź zdecydowany i działaj. Tylko małoduszni usprawiedliwiają
się dywagacjami o tym, że umrzeć nie osiągając celu znaczy umrzeć psią śmiercią.
(...) Wszyscy chcemy żyć i dlatego nie dziwi, że każdy chce znaleźć powód, aby nie
umrzeć. Lecz jeśli człowiek nie osiągnął celu, a nadal żyje, manifestuje w ten sposób
małoduszność. Postępuje niegodnie. Jeśli zaś nie osiągnął celu i zmarł, to naprawdę
fanatyzm i psia śmierć. Lecz nie ma w tym nic wstydliwego. Taka śmierć jest Drogą
samuraja. Jeśli więc każdego poranka i każdego wieczoru będziesz przygotowywać siebie
do śmierci, a żyć tak, jakby twe ciało już umarło, zostaniesz prawdziwym samurajem.
Wówczas całe twe życie będzie bez zarzutu i osiągniesz pomyślność w zakresie swej
działalności”. W imię szlachetnej pamięci przodków powinno się gardzić swym
ciałem i swym rozumem, a w całości poswięcić się ofiarnej służbie obowiązkowi. Nic
nie jest wart nawet człowiek obdarzony mądrością i talentami, jeśli obowiązek nie
stanowi dla niego wartości absolutnie nadrzędnej. „Ludzie mniemają, że rozmyślając nad złożonymi zagadnieniami mogą się w
nich zorientować. Jednak gdy się nad czymś zastanawiają, zjawiają się w ich intelekcie
myśli fałszywe. Nie mogą więc podjąć decyzji właściwej, ponieważ w swym osądzaniu
sytuacji kierują się dążeniem do własnej korzyści.
Zrzec się głupich myśli i wykształcić w sobie myślenie bezosobowe
wcale nie jest łatwo. (...) Ponieważ często polegamy na naszej własnej domniemanej
przenikliwości, łatwo stajemy się pazerni, nie słuchamy głosu rozumu, a wówczas
zdarzenia przybierają dalece nie najlepszy kierunek. Ludzie zaś widzą, jak ograniczone
i niegodne są nasze dążenia.
Ponieważ więc w twych rozważaniach trudno ci pozostać bezstronnym,
powinno się zwrócić z prośbą o radę do osoby bardziej doświadczonej. Ta osoba idzie
Drogą w tej mierze, w jakiej jest zdolna do udzielania prostych i szczerych rad,
nie kierując się przy tym względami swego interesu prywatnego... Rozum takiego człowieka
można porównać do drzewa posiadającego mnóstwo korzeni. A jednocześnie spotykamy
przecież często ludzi, których zdolności umysłowe przypominają raczej suchy kij
wetknięty w ziemię, a nie zielone drzewko”. Nie do każdego więc, nie do pierwszego lepszego
powinno się zwracać z prośbą o radę, lecz wyłącznie do ludzi rozumnych i rozsądnych.
„Studiujemy podania o ludziach przeszłości, aby pojąć ich mądrość i pozbyć
się przyziemnego merkantylizmu”. A gdy nauczymy się myślenia bezosobowego i
wierność wespół z obowiązkiem stanie się dla nas wartością bezwzględnie najwyższą,
życie nasze będzie sensowne i piękne. „Jeśli
komuś doskwiera świadomość, że niepowodzenie okryło jego imię hańbą, pozostaje mu
tylko rozpruć swój brzuch. Nie można przecież żyć ciągle czując w sercu upokorzenie,
którego nie sposób się pozbyć. Nie powinno się dalej żyć, gdy wiesz, że przegrałeś.
Jeśli zaś ktoś będzie się lękał śmierci i będzie nadal żył przez pięć, dziesięć
czy dwadzieścia lat, żywiąc nadzieję, że jeszcze jakoś uratuje swą reputację, inni
będą wytykać go palcami i wyzywać od tchórza. Po śmierci jego ciało uzna się za
źródło zepsucia, jego potomkowie będą się wstydzić, że był ich rodzicem, imię jego
przodków zostanie splamione, a wszyscy członkowie jego rodziny – poniżeni. W takim
postępowaniu nie ma nic dobrego. (...) Droga samuraja postuluje praktykę śmierci
dzień po dniu bez przerwy: rozmyślanie o wydarzeniach, które mogą do niej doprowadzić;
wyobrażanie najdostojniejszych sposobów oddania życia; gotowośc do godnego spotkania
śmierci... Jakimkolwiek ktoś jest: bogatym czy biednym, młodym czy starym, wysokiego
położenia czy niskiego, – wiadomo o nim, że wcześniej czy później umrze. Wszyscy
wiemy, że umrzemy, lecz nadal chwytamy się jakiejś gałązki. Wiemy, że nasze dni
są policzone, a jednak mniemamy, że inni pomrą przed nami, a myśmy odejdziemy jako
ostatni. Śmierć wydaje się ciągle czymś dalekim. Ten sąd nie ma sensu. Ponieważ
zaś śmierć zawsze jest obok, powinno się wytężać i działać bez zwłoki”.
Teoretyk samurajstwa Judzan Dajdodzi (1636-1730) w książce „Budo-Sionsiu” („Nauki dla wstępującego na Szlak Żołnierza”) pisał: „Każdy samuraj, wielki czy mały, o wysokiej randze
czy niskiej, powinien przede wszystkim myśleć o tym, jak spotkać nieuchronną śmierć.
Jaki by on ni był mądry i utalentowany, jeśli jest beztroski i niedostatecznie panuje
nad sobą, i właśnie dlatego, stanąwszy znienacka twarzą w twarz ze śmiercią, gubi
się – wszystkie jego poprzednie dokonania tracą wszelki sens, a ogół ludzi przyzwoitych
będzie nim gardził; na jego pamięci zaś na zawsze pozostanie niezniszczalne piętno
hańby.” Gdy samuraj idzie do walki, dokonuje odważnych i wzniosłych czynów,
okrywa sławą swe dobre imię, to postępuje tak tylko dlatego, że swe serce nastroił
na śmierć. Jeśli jest mu sądzone rozstać się z życiem, a przeciwnik pyta go o imię,
musi głośno i wyraziście udzielić odpowiedzi, i z uśmiechem na ustach pożegnać życie,
nie okazując najmniejszej oznaki lęku. Jeśli zaś jest ciężko ranny, tak iż żaden
lekarz już nie może mu pomóc, to – jak przystoi samurajowi – musi, będąc jeszcze
przytomnym, odpowiedzieć na wszystkie pytania dowódców i towarzyszy, opowiedzieć,
jak został zraniony, bez wszelkich ceregieli spotkać śmierć. Podczas II wojny
światowej Japończycy stoczyli szereg bohaterskich bitew morskich z flotą
angłoamerykańską, podczas których z każdej ze stron udział brały setki
krążowników, lotniskowców, łodzi podwodnych, fregat, trałowców i korwet. Gdy
okręt japoński, podziurawiony przez bomby i pociski przeciwnika zaczynał tonąc,
kapitan miał obowiązek do końca pozostawać na pokładzie, ale najczęściej w
ostatniej chwili także ocalała część załogi stawała w szeregu przed sztandarem,
oddawała mu honory wojskowe i ginęła, nie myśląc o ratowaniu swojej skóry.
Przykłady dezercji czy poddania się nie są znane. Dokładnie tak również w okresie
pokoju wytrwały samuraj, stary bądź młody, lecz dotknięty chorobą, powinien okazywać
twardy charakter i zdecydowanie, spokojnie żegnać swe życie.
Zanim to nastapi, powinno
się pożegnać dowódców i podziękować im za doznane dobrodziejstwa, przepraszając
niejako także towarzyszy za taki a nie inny wyrok losu. Zwracając się do młodych
samurajów powinno się im powiedzieć, że najważniejszymi rzeczami w życiu są honor,
wierność i obowiązek, przy których należy zawsze i nieugięcie trwać do końca. Następnie
powinno się pożegnać rodzinę i pocieszyć ją uwagą, że wyroki Losu są nieodwołalne,
a każdy, kto się narodził, musi też kiedyś nieuchronnie umrzeć. „Przed śmiercią słowa człowieka powinny być słuszne.
Jakże żałosny jest ten, kto wciąż nie chce uznać, że jego choroba jest nieuleczalna
i wciąż zamartwia się myślami o śmierci; kto się cieszy, gdy mu ludzie mówią, że
wygląda lepiej, a martwi się, gdy mówią, że jest z nim gorzej; a przy tym dokucza
lekarzom i błaga o nieprzydatne w takich przypadkach modlitwy, wciąż przebywając
w stanie niepokoju i zakłopotania. Gdy siły go zostawiają, nikomu nic nie mówi i
spotyka śmierć jak pies czy kot. Staje się tak dlatego, że nie chciał on stale pamiętać
o śmierci, lecz wciąż od niej uciekał i myślał, że będzie żył wiecznie, chciwie
trzymając się swej egzystencji. Ten, kto z tego rodzaju tchórzliwym usposobieniem
idzie do boju, nie umrze śmiercią sławną, ukoronowany aureolą wierności; dlatego
też żołnierz wypełniony duchem samurajskim powinien umrzeć dzielnie również na własnym
łożu”.
W tymże duchu Judzon Dajdodzi
kontynuuje w „Budo-Sionsiu”: „Powołaniem mężczyzn
– krew... Często zemsta polega na tym, by wpaść do obozu wroga i zostać zarąbanym.
To nie jest hańbą. Jeśli zaś myślisz, że powinieneś dokończyć swych spraw, a potem
dopiero się zemścić, czas na wymierzenie sprawiedliwości może nigdy nie nadejść...
Niech nawet twój wróg ma tysiąc żołnierzy, powodzenie będzie ci towarzyszyć, jeśli
wystąpisz zdecydowanie przeciwko nim w zamiarze wytępienia wszystkich co do jednego.
Postępując tak, postawisz na swoim... Twój wróg nie ma prawa umrzeć własną śmiercią.
Działaj szybko, zdecydowanie i bezwzględnie... Gdy wybije godzina, nie ma czasu
na rozterki i wątpliwości... Droga samuraja to przede wszystkim rozumienie faktu,
iż nikt nie wie, co się z nim stanie za chwilę. Dlatego we dniu i w nocy trzeba
rozważać wszelkie nieprzewidywalne możliwości. Triumf a porażka często zależą od
ulotnych okoliczności. Lecz w każdym razie uniknięcie hańby nie jest trudne, wystarczy
ku temu – umrzeć. Dążyć do celu musi się nawet wówczas, gdy się wie, że jest skazanym
na porażkę. Do tego nie są potrzebne ani mądrość, ani technika. Prawdziwy samuraj
nie myśli ani o zwycięstwie, ani o klęsce, lecz tylko o spełnieniu obowiązku i mężnie
wychodzi naprzeciw nieuchronnej śmierci. Jeśli postąpisz tak, zbudzisz się ze snu”...
Z kolei Jamamoto Cunetomo stwierdza: „Jeśli
postanowiłeś zabić człowieka, nie powinieneś szukać okrężnej drogi, nawet jeśli
działać bezpośrednio bardzo trudno. Przecież możesz stracić moc ducha, dogodna chwila
minie i nie osiągniesz sukcesu. Dlatego najlepiej od razu rzucić się na wroga i
wykończyć go”. Gdy na statku sługa pewnego samuraja posprzeczał się, a potem
pobił z jednym z marynarzy, pan zaś usiłował ich rozdzielić, Jamamoto Cunetomo uważa:
„Pan musiał spokojnie zbliżyć się do sługi
i marynarza i zarąbać obydwu mieczem na miejscu”.
Wychowani w tym duchu żołnierze
japońscy podczas wojny ze Związkiem Sowieckim na terenie Mongolii i Chin w latach
1937-1939, mimo iż ilościowo kilkakrotnie mniej liczni, siali panikę w szeregach
przeciwnika. Czerwonoarmiści po prostu uciekali z pola walki, bo w walce na bagnety
Japończycy przewyższali ich o całe niebo, jeśli chodzi o przygotowanie psychologiczne
i fizyczne. Dopiero zmasowane bombardowania z powietrza spowodowały fizyczną śmierć
samurajskiego korpusu ekspedycyjnego i przechyliły szalę zwycięstwa na rzecz Rosjan
nad jeziorem Hasan i Chałchingoł. W ten sam sposób pokonano Armię Kwantuńską w sierpniu
1945; Amerykanie zaś zmusili Japończyków do bezwarunkowej kapitulacji dopiero na
skutek barbarzyńskiego zbombardowania atomowego spokojnych miast Hiroszimy i Nagasaki,
kiedy to zginęło w okamgnieniu ponad 300 tysięcy pokojowej ludności. Wielką sławę
zyskali sobie podczas II wojny światowej kamikadze („boski wiatr”), ochotnicze załogi
samolotów japońskich, które kierowały swe maszyny na cele nieprzyjaciela (okręty
itd.), a lotnicy ginęli bohaterską śmiercią samobójczą. Japoński oficer mógł trafić
do niewoli jedynie jeśli był zraniony lub kontuzjowany i nie mógł walczyć. O ratowaniu
życia przez zdradliwe i tchórzliwe zdanie się na łaskę wroga w tej kulturze nawet
mowy być nie mogło. Tak piękna postawa żołnierska była skutkiem wychowania młodzieży
na ideałach tradycji samurajskiej.
* * *
Podstawą kultury i życia
Japończyków było przez setki lat „busido” – kodeks honorowego postepowania, oparty
na zasadach godności, odwagi, wierności, pogardy śmierci, bezwzględnej obowiązkowości.
Francis Fukuyama określa busido jako etykę klasy samurajów i powiada, że była to
„arystokratyczna ideologia wojowników, która
stawiała na piedestale narażenie życia, zachęcała wszakże nie do „pańskiej” bezczynności,
lecz do ascetyzmu, oszczędności i nade wszystko – edukacji”... Cytowany powyżej
Judzan Dajdodzi pisał: „Samuraj powinien przede
wszystkim stale pamiętać – pamiętać dniem i nocą – że musi umrzeć. To jest dlań
najważniejsze. Jeśli będzie zawsze o tym pamiętał, przeżyje swój żywot zgodnie z
zasadami wierności i synowskiego oddania sprawie, uniknie niezliczonych nieszczęść
i zła, uchroni się przed chorobami i nedzą, będzie cieszył się długim życiem. Zostanie
wyjatkową osobowością, obdarzoną wspaniałymi właściwościami. Przecież życie i tak
jest ulotne, podobne do kropli rosy wieczornej i do szronu porannego. Tym bardziej
jest takim życie zołnierza”... Nie warto myśleć o dniu jutrzejszym, gdyż on
w ogóle może nie nastąpić. Każdą chwilę życia uważać za ostatnią. Patrząc w oblicze
bliskich czuć, że widzi się ich po raz ostatni i nigdy więcej ich nie spotka. Ważne
jest tylko poczucie obowiązku, posłuszeństwo swemu przeznaczeniu, wierność nie znająca
wahań i wątpliwości. Jeśli wszelako samuraj zapomni o śmierci, stanie się beztroski
i nieostrożny, będzie wypowiadał zdania obrażające innych ludzi i da w ten sposób
powód do sprzeczek i zaczepek. Jeśli będzie chadzał tam, gdzie się bawi tłum, może
się zetknąć z jakimś głupcem szukającym zwady i zostanie wciągnięty w spór, zanim
się spostrzeże. Wówczas może zostać zabity, jego imię zostanie splamione, a krewni
narażeni na zarzuty. Te i inne nieszczęścia spadają na człowieka, gdy nie pamięta
o śmierci. Ten zaś, kto jest prawdziwym samurajem, zwracając się do kogoś lub komuś
odpowiadając, starannie waży kazde słowo i nie wdaje się w bezsensowne polemiki.
Samuraj nikomu nie pozwoli wciągnąć siebie do pułapki, w której może znaleźć się
w sytuacji bez wyjścia, i dlatego unika zarówno wątpliwego towarzystwa, jak i wszelkich
przykrych niespodzianek. „Zarówno osoby wywyższone,
jak i należące do klas niższych – jeśli nie pamiętają o śmierci – manifestują skłonność
do niezdrowego nadmiaru w jedzeniu, piciu wina, obcowaniu z kobietami; umierają
też przedwcześnie od chorób wątroby i śledziony, a nawet póki żyją ich istnienie
jest niepotrzebne. Ci natomiast, którzy zawze mają przed oczyma oblicze śmierci
i pamiętają o przemijaniu i względności wszystkich rzeczy, są silni i zdrowi w młodości,
a ponieważ dbają o swój stan, są umiarkowani w jedzeniu i piciu, powściągliwi i
skromni we wszystkim, choroby ich nie wysuszają, a ich życie jest długie i piękne”.
Samuraj powinien prócz tego
być ciągle zajęty pożytecznymi sprawami społecznymi, jak i osobistymi. Gdy jednak
znajdzie nieco czasu dla siebie, aby pobyć w ciszy, niech się poswięca medytacjom
o przemijaniu wszystkiego i o śmierci.
* * *
„W busido są trzy właściwości o pierwszorzędnym znaczeniu: wierność,
poprawne zachowanie (sprawiedliwość) i odwaga. Mówimy o żołnierzu wiernym, sprawiedliwym
i odważnym, i tylko ten, kto posiada te wszystkie cnoty, jest wojownikiem najlepszym”.
Łatwo go
rozpoznać także poza polem walki: jest oddany swemu panu (zwierzchnikowi, a zwierzchnikiem
wszystkich Japończyków jest cesarz) i pełen uszanowania w stosunku do swych rodziców.
Gdy zdarzy mu się wolna chwila, wykorzystuje ją w celu samokształcenia poprzez lektury
oraz do doskonalenia się w sztukach walki. Będzie twardo unikał próżnowania i uważnie
wydawał każdy grosz, gdyż samuraj wydaje wiele tylko tam, gdzie jest to konieczne.
Nie uczyni też niczego, co by było sprzeczne ze wskazówkami zwierzchnika lub było
pogardzane przez rodziców, i to niezależnie od tego, jakie są jego własne zamierzenia.
Tak więc przede wszystkim marzy o tym, by dokonać jakiegoś wybitnego czynu; dlatego
temperuje siebie w jedzeniu, piciu wina i w fascynacji kobietami – w tej największej
ułudzie dla człowieka, aby zachować swe ciało zdrowym i silnym. W tych, jak i we
wszystkich innych sprawach, wstrzemięźliwość stanowi podstawę cnoty męstwa. Mężny
bowiem jest nie tylko ten, kto zwycięża wroga, ale przede wszystkim ten, kto potrafi
w każdej sytuacji zachować przytomność umysłu i chłodne panowanie nad samym sobą.
Tego można się uczyć od innych ludzi. Ten zaś, kto jest niewrażliwy na wskazówki
swego przełożonego i na nauki rodziców, skazany jest na bezsensowne błądzenie po
manowcach, czyni to, czego czynić nie powinien, i na pierwszym miejscu stawia swe
własne chęci. Taki lubi uciąć drzemkę na ranku i po południu, a do nauki żywi niechęć
szczególną. Traci dowolne pieniądze na wystawne uczty, rzuca na wiatr swe wynagrodzenie
i oddaje w zastaw oszczędności rodziców, nie myśląc o dniu jutrzejszym. Tam zaś,
gdzie rzeczywiście powinno się poczynić wydatki, jest skąpy i nie dba nawet o to,
by wypolerować pozostałą po ojcu zbroję. Nadwyrężone przez hulanki i nieróbstwo
zdrowie uniemożliwia mu należyte pełnienie zobowiązań wobec zwierzchnika; i nic
go nie obchodzą zmartwienia jego rodziców. Je i pije za wiele, zbyt dużo uwagi poświęca
niewiastom; a taka lekkomyślna trata sił i czasu wynika ze słabego i niewyrobionego
umysłu, niezdolnego do narzucenia sobie samodyscypliny. W ten sposób można rozpoznać
człowieka małodusznego, nawet wówczas, gdy w bezruchu siedzi na dywaniku w swoim
domu.
Na wojnie czy w czasie pokoju
– samuraj zawsze myśli tylko o spełnieniu obowiązku, a nie o własnych zamiarach,
interesach i ambicjach. Czy dokonuje czegoś wielkiego i godnego chwały, o tym on
sam sądzić nie powinien. Wystarczy, iż sumiennie spełni swój obowiązek, a nic nie
zmusi go do wyrażania swego niezadowolenia.
* * *
Kto rodzi się samurajem,
powinien dokładnie się stosować do nakazu synowskiego uszanowania względem rodziców.
Gdyby nawet urodził się jako dziecko wyjątkowo uzdolnione, pojętne i dobre, a zabrakło
mu szacunku do ojca – na nic wszystko, ponieważ busido („szlak żołnierza”) wymaga,
aby zachowanie człowieka było poprawne zawsze, we wszystkim i pod każdym względem.
Jeśli nie będzie przezorności we wszystkim, nie będzie też zrozumienia tego, co
należne. Ten zaś, kto nie rozpoznaje swej powinności, nie może nazywać się samurajem.
Samuraj zdaje sobie sprawę z tego, że rodzice obdarzyli go życiem, i że jest on
cząstką ich ciała i krwi. A właśnie z nadmiernie wygórowanego mniemania o sobie
rodzi się nieraz brak poszanowania dla rodziców.
Wobec nikogo nie jesteśmy
aż tak zobowiązani, jak względem ojca i matki. Dlatego, jakbyśmy wiele ni czynili
dla nich jako dzieci, zawsze jest to niewystarczające. „Nawet jeśli rodzic jest zły, zgorzkniały i kapryśny, jeśli ciągle burczy
i powtarza, że wszystko w domie stanowi jego własność, jeśli nie daje dzieciom nic
i nie licząc się z ograniczonymi zasobami rodziny, wciąż domaga się napoju, jedzenia
i odzieży; jeśli spotykając ludzi mówi: „Mój niewdzięczny syn jest beztroski i dlatego
prowadzę tak żałosny tryb życia; nikt nie może nawet wyobrazić, jak ciężkie jest
moje życie!” – poniżając w ten sposób własne dzieci przed obcymi osobami, to nawet
takiemu nieużytemu rodzicowi powinno się okazywać poszanowanie, i nie manifestując
żadnych objawów rozdrażnienia, potakiwać jego złemu usposobieniu i pocieszać go
w jego starczej niemocy. Poświęcać wszystkie swe siły takiemu rodzicowi – oto prawdziwie
synowski szacunek”. Tak postępujący młody samuraj, również gdy się znajdzie
w służbie wojskowej, nie będzie szukał własnej korzyści, lecz pozostanie wierny
krajowi nie tylko w okresie pomyślności, ale i w chwili klęski, i będzie bronił
swego dowódcę do ostatniej kropli krwi, uważając swe życie za coś bez znaczenia
w porównaniu z zachowaniem wierności żołnierza. „Nie sposób sobie wyobrazić, aby ktoś, kto nie szanuje swego rodzica, był
wierny swemu przełożonemu; ponieważ ten, kto nie jest zdolny do spełnienia synowskiego
obowiązku względem własnych rodziców, którzy dali mu życie, nie będzie z oddaniem
służył swemu panu, z którym go nie łączą więzy krwi, z uwagi na sam tylko szacunek.
Gdy taki syn wstępuje do służby swemu suwerenowi, będzie osądzał wszelkie jego wady,
a gdy coś się mu nie spodoba, zapomni o wierności i zniknie w chwili niebezpieczeństwa
lub wręcz zdradzi swego pana i podda się wrogowi. Przykłady tak haniebnego zachowania
można znaleźć we wszystkich czasach i powinno się go z pogardą wystrzegać”.
Ponieważ samuraj należy
do jednej z czołowych klas społecznych, a jego powołaniem jest sprawowanie rządów,
powinien być dobrze wykształcony i rozumieć istotę rzeczy. Dlatego w rodzinach samurajskich,
gdy chłopiec podrośnie i ma 7-8 lat, trzeba zapoznać go z „Czworoksięgiem”, „Pięcioksięgiem”
i „Siedmioksięgiem”, jak też nauczyć kaligrafii
i znaczenia hieroglifów. Potem, gdy skończy 15-16 lat, należy nauczyć go strzelania
z łuku, jazdy konno i wszystkich innych umiejętności należących do kanonu sztuki
wojskowej. Brak wykształcenia u dziecka jest niewybaczalnym błędem rodziców. Samych
dzieci trudno o to winić; jest to bezwzględna wina rodziców, którzy, powodowani
własną ciemnotą lub niedbalstwem, nie wykazują prawdziwej miłości do dzieci, przejawiającej
się w dbaniu o ich wyrobienie umysłowe, a tym samym o ich przyszły los.
Z dawnych czasów wielu młodych
samurajów udawało się do buddyjskich klastorów, gdzie – wędrując od jednego ośrodka
kultu i kultury do drugiego, od jednego nauczyciela do kolejnego – uczyli się mądrości,
biegłości w piśmie, umiejętności kierowania sobą i ludźmi, praktycznej cnoty i sztuki
medytacji. Nigdy też nie zaprzestawali samodoskonalenia się, uważali, że uczyć się
powinno przez całe życie. Samurajów, którzy oddawali się próżnowaniu, nie szanowano
i uważano za osobników pustych i bezwartościowych. Za godne i zasługujące wszelkiej
pochwały uchodziło nabywanie i gromadzenie starych ksiąg, rękopisów, map, jak też
ich studiowanie i badanie. „Samuraj powinien
stale czytać dawne kroniki, aby umocnić swój charakter... Samuraj musi umrzeć, dlatego
zaś jego celem jest – umrzeć tak, aby swym wielkim męstwem zadziwić zarówno przyjaciela,
jak i wroga, aby nad jego śmiercią ubolewali przełożeni i dowódcy, aby jego sławne
imię pozostało w pamięci przyszłych pokoleń. Inny los spotyka godnego pogardy tchórza,
który idzie do natarcia jako ostatni, a cofa się jako pierwszy, który chowa się
za plecami swych towarzyszy, żeby się uchronić przed strzałami. Zabity przez zabłąkany
pocisk, pada i umiera jak pies, a jego towarzysze mogą go wdeptać w błoto. To stanowi
największą hańbę dla samuraja. O tym powinien on rozmyślać dniem i nocą i nigdy
nie zapominać...
Najbardziej godni potępienia są ci, którzy z nadętym wyglądem
piastują wysokie urzędy i hańbią je, ponieważ nie mają ani koniecznej wiedzy, ani
odpowiednich uzdolnień. Są też niesłychanie szkodliwi, gdyż przez nich są wystawione
na szwank dobre imię, majątek i życie obywateli”... Judzan Dajdodzi dalej powiada:
„Uważa się, że postępować słusznie i czynić
dobro jest trudno, a postępować niesłusznie i czynić zło – łatwo i przyjemnie; dlatego
wielu skłania się ku temu, co niesłuszne i złe, oraz nie lubi tego, co słuszne i
dobre. Lecz być niestałym i nie odróżniać tego, co dobre, od tego, co złe, to cecha
głupców. Czynić zaś świadomie zło to cecha niegodziwców. Dlatego ten, kto widzi
różnicę między dobrem a złem, lecz postępuje niewłaściwie, nie jest samurajem, będąc
istotą nieokrzesaną i gburowatą. Wynika to z braku umiejętności kierowania samym
sobą. A jeśli spojrzeć głębiej, to się okaże, iż korzeniem wszelkiego zła jest tchórzostwo”.
Powinno się postępować honorowo
z obawy przed wstydem, jaki wynika z postepowania haniebnego. Aby uniknąć pogardy,
powinno się postępować zawsze słusznie. Wówczas stanie się to naszym przyzwyczajeniem,
a z biegiem czasu stałą skłonnością. „To samo
dotyczy męstwa. Kto się urodził odważnym, spokojnie idzie do boju pod pociski i
kule. Pełen wierności i poczucia obowiązku, uczyni ze swego ciała cel i będzie się
śpieszył, aby przez swą wyjątkową dzielność dać innym przykład do naśladowania.
Z drugiej strony, może być też i taki, któremu na widok niebezpieczeństwa trzęsą
się kolana i drży serce, lecz idzie do
przodu, ponieważ się wstydzi, aby nie okazać się wśród swych towarzyszy jedynym,
kto się cofnął i przez to stracił twarz. Tak umacnia swe zdecydowanie i rusza za
odważnym. Choć jest znacznie słabszym od tego, kto się mężnym urodził, po kilku
bitwach się przyzwyczaja, z biegiem czasu jego odwaga się wzmacnia i staje się żołnierzem
pod żadnym względem nie ustępującym temu, kto się odważnym urodził. Dlatego czynienie
tego, co słuszne i dobre, nie ma innego początku i źródła niż poczucie wstydu. Jeśli
człowiek mówi o tym, co niewłaściwe, że to nie ma znaczenia i postępuje niesłusznie,
a także gdy widzi tchórza i mówi, że to nie ma znaczenia – jakże można takiego nauczyć?”
W rozdziale „Poczucie wstydu” znajdujemy
sugestię, iż młodzi samurajowie nigdy nie powinni nawet mówić o korzyści lub stracie
materialnej, o cenach, o sprawach miłosnych. Ich obowiązkiem jest poznawanie pradawnych
ideałów moralnych, nawet jeśli nie są oni w stanie ich osiągnąć: „Nawet gdy ktoś ma złamany nos, a jednak potrafi
nim oddychać, wszystko jest w porządku”.
Samurajowie pełniący bezpośrednio
służbę wojskową powinni perfekcyjnie opanować sztukę fechtunku, jazdy konno, strzelania,
walki wręcz oraz stale się ćwiczyć w dyscyplinie, samokontroli i nieustępliwości.
Zarówno oni, jak i samurajowie urzędnicy, – gdy w państwie zostaje zakłócony porządek,
wybucha wojna lub rozruchy – natychmiast porzucają formalistyczne wymagania etykiety,
zrzucają szaty ceremonialne i stają przy swoim zwierzchniku w pełnej zbroi, gotowi
do walki i do wykonania każdego rozkazu dowódcy. Każdy samuraj, niezależnie od pełnionych
funkcji, jest przede wszystkim doskonale wykształconym i świetnie wyszkolonym członkiem
stanu rycerskiego, którego zadanie stanowi kierowanie sprawami państwa i jego obrona
przed wszelkimi możliwymi do przewidzenia zagrożeniami. Według Judzana Dajdodzi
„rzeczą najważniejszą jest, że samuraj nigdy
nie może zapomnieć o pielęgnowaniu w sobie ducha walki – w każdej chwili i w każdych
okolicznościach. Nasz kraj różni się od innych tym, że nawet najpośledniejsi spośród
ludzi, chłopi, handlarze i rzemieślnicy, przechowują w swych domostwach stare, zardzewiałe
miecze – w czym się manifestuje żołnierski duch wielkiego Imperium Japońskiego...
Nawet najmniejsi spośród sług samurajów zawsze powinni mieć przy sobie krótki miecz.
Najbardziej zaś wierni zachowują tępy lub drewniany miecz nawet podczas zażywania
gorącej kąpieli. I jeśli tak się postępuje nawet we własnym domu, na ileż bardziej
jest to konieczne, gdy gdzieś się wyprawiasz, przecież w drodze zawsze można się
natknąć na pijaka czy głupca, który nie omieszka wszcząć sprzeczkę. Dawne przysłowie
powiada: „Wychodząc z swego domu, zachowuj się tak, jakbyś szedł na spotkanie z
wrogiem”. Jeśli jesteś samurajem i nosisz przy pasie miecz, nigdy nie możesz zapomnieć
o duchu walki. Wówczas twój rozum skoncentrowany będzie na śmierci. Samuraj zaś,
który nie posiada ducha walki, podobny jest do chłopa lub handlarza, przebranego
za wojownika, nawet gdy u boku jego wisi miecz”.
Jeśli samuraj ma wolny czas
i nie pełni w tej chwili bezpośrednich obowiązków służbowych, nie może próżnować,
lecz powinien czytać lub doskonalić się w piśmie, studiując historię starożytną
oraz zasady dobrego wychowania i sztukę prowadzenia działań bojowych.
Wymagania higieniczne busido
w stosunku do samurajów pełniących funkcje urzędnicze polegają na obowiązku mycia
rąk i nóg rano i wieczorem, oraz codziennego brania gorącej kąpieli. Każdego ranka
samuraj porządkuje swe włosy i się goli; zawsze jest ubrany odpowiednio do wymogów
ceremoniału, ma przy sobie dwa miecze i wachlarz przywiązany do pasa, Przyjmując
gościa, zachowuje się zgodnie z normami etykiety i unika pustych rozmów. Nawet miseczkę
z ryżem lub filiżankę herbaty bierze się do rąk w odpowiedni sposób, bardzo uważnie
unikając najmniejszego nawet niedbalstwa. „Ponieważ
wszyscy samurajowie znajdują się w służbie, a ich obowiązek polega na tym, by niszczyć
buntowników i rozbójników, jak też mieć w pieczy spokój i bezpieczeństwo trzech
stanów społecznych, nawet najpośledniejszy spośród noszących to miano nie powinien
popełniać przestępstw lub niesprawiedliwości przeciwko tymże stanom. A więc nie
może wymagać od chłopów większego niż zwyczajny podatku i nie powinien siłą zmuszać
ich do świadczenia mu usług. Nie może zamawiać u rzemieślnika jakiejś rzeczy, a
potem odmawiać zapłacenia za nią; nie ma też prawa zabierać rzeczy mieszczanom i
kupcom lub zmuszać ich do zbyt długiego czekania na spłacenie przezeń należności.
Najbardziej zaś haniebne i prostackie byłoby dla samuraja pożyczanie pieniędzy pod
procent, czyli lichwa, i gromadzenie w ten sposób majątku.
Należy zawsze być uważnym w stosunku do ludzi, współczuć chłopom
w swych posiadłościach i nie czynić szkód rzemieślnikom. Nawet gdy nie ma możliwości
natychmiastowego zwrotu długów mieszczanom i kupcom, powinno się je od czasu do
czasu spłacać po częściach, aby nie wpędzać owe stany w nędzę. Samuraj, którego
obowiązkiem jest karanie grabieżców i rozbójników, nie może kroczyć drogą tychże
zbrodniarzy”.
* * *
Życiowo doniosłą umiejętność
stanowi sztuka dobierania sobie przyjaciół. „Rzeczą
dla samuraja znajdującego się w służbie najważniejszą jest obcowanie i nawiązywanie
przyjaźni wyłącznie z tymi spośród towarzyszy, którzy są odważni, mądrzy i cieszą
się dobrą opinią. Lecz ponieważ takich ludzi jest niewielu, powinno się spośród
szeregu współtowarzyszy wybrać jednego, na którym w razie konieczności można będzie
bezwzględnie polegać. W sumie nie powinno się wybierać bliskich przyjaciół spośród
tych, których się lubi i z którymi wspólnie się bawi, pije, je czy podróżuje. Ponieważ
jeśli jednemu z nich okaże się więcej sympatii i życzliwości, i szczególnie zbliży
go do siebie, mniemając, iż zostanie on wesołym i dobrym kolegą, inni mogą być skłonni
do tego, aby się zachować w sposób nie licujący z mianem samuraja: nie będą zachowywać
ceremonii, usiądą naprzeciwko siebie w zbyt swobodnych pozach, będą wieczorami wyśpiewywać
piosnki i ballady, obcować ze sobą w przesadnie poufały sposób i sprzeczać się z
powodu błahostek. Tego rodzaju niechwalebny brak godności wykazuje, że choć niektórzy
wyglądają jak samurajowie, ich serca są jak u bezdomnych włóczęgów.
W żadnym razie nie powinno się wyświadczac komukolwiek pomocy
bez poważnych ku temu powodów; mieszać się do spraw, które są bez znaczenia; brać
na siebie zobowiązania, które nie mają z naszą osobą nic wspólnego. Nawet jeśli
sprawa w jakimś stopniu dotyczy także ciebie, lepiej pozostać na uboczu, jeśli nikt
cię nie prosi o wmieszanie się. Nawet bowiem mało znaczące kwestie, już nie mówiąc
o doniosłych, mogą spowodować, że nie będziesz mógł wycofać się nie wystawiając
na szwank swego życia. Dlatego samuraj nie powinien bez konieczności brać na siebie
tych czy innych zobowiązań. Gdy jest on proszony o uczynienie jakiejś przysługi,
musi najpierw zastanowić się, co ma uczynić, a jeśli uzna sprawę za wątpliwą lub
go nie dotyczącą, natychmiast odmówić. Ten bowiem, kto bez namysłu bierze na siebie
jakieś zobowiązania, a nie potrafi potem z nich się należycie wywiązać, zyskuje
sobie opinię osobnika lekkomyślnego i niepoważnego. Udzielać rad i wypowiadać sądy
powinno się również po starannym namyśle. Wszystko bowiem, co wychodzi z ust samuraja,
powinno być wyważone i logiczne. Gdy się zaś nie chce zabierać głosu w jakiejś kwestii,
wystarczy powiedzieć, że się nie ma swego zdania w tym temacie i nie chce go omawiać.
Jeśli jednak się bierze udział w wymianie zdań, najlepiej mówić
to, co się myśli, jak też wypowiadać się wprost, klarownie i krótko, bez ogródek
i wykrętów, nie dbając o to, czy inni czasem nie zareagują na nasze słowa niezadowoleniem
i oburzeniem. Nie wolno bowiem odwracać się od tego co prawdziwe, czy zgadzać się
z tym co nierozumne, mając na celu uniknięcie zwady. Zawsze też powinno się brać
na siebie odpowiedzialność za swe słowa i nie wykręcać się sianem, jak to zwykli
czynić osobnicy nikczemni i tchórzliwi”.
Samuraj będący w służbie
czynnej musi żyć dniem dzisiejszym i nie dbać o jutro, gdyż jeśli dzień po dniu
gorliwie i dokładnie pełni swój obowiązek, tak iż nic nie pozostaje niedokonane,
nie musi niczego żałować i nic sobie zarzucać. Nieszczęście nadchodzi wówczas, gdy
ludzie pokładają nadzieję w przyszłości, stają się leniwi, próżni i pozwalają swym
sprawom wyśliznąć się z rąk; kiedy to po długich dywagacjach odkładają pilne sprawy,
nie mówiąc już o mniej ważnych, mniemając, że będą mogli załatwić je jutro. Przekładają
też na barki jeden drugiego obowiązek czynienia tego czy owego, czynią sobie nawzajem
rozmaite zarzuty i czekają, aż ktoś za nich wszystko załatwi; gdy się zaś to nie
staje, jeśli pomóc nie ma kto, porzucają sprawy niedokończone, tak iż zbiera się
ich w końcu niezliczone mnóstwo. Ten błąd zachodzi dlatego, że ludzie polegają na
przyszłości, czego powinno się ze wszech miar unikać. Wszystko trzeba robić natychmiast,
zachowując zasady dokładności i skrupulatności, żadnej sprawy nie odkładać na czas
przyszły.
„Samurajowie będący w służbie czynnej powinni zawsze być oszczędni,
lecz przy tym nie oszczędzać na utrzymaniu domu. Ci, którzy mają wielkie dochody,
muszą szybko zmienić swe wydatki, gdy zauważą, że żyją ponad stan. Zachowując się
uważnie, potrafią poczynić różne drobne oszczędności, które niebawem umożliwią rozliczenie
się z długami... Kłopoty finansowe zmuszają nieraz nawet ludzi o bardzo dobrej reputacji
do popełniania nieuczciwych czynów, sprzecznych z ich naturą. Dlatego trzeba zawczasu
podjąć decyzję o życiu oszczędnym, takim, na jakie pozwalają posiadane środki; być
bardzo uważnym, aby nie ponieść zbędnych strat, a pieniądze wydawać tylko tam, gdzie
jest to konieczne”. Musi
się również uważać na to, aby nie wpaść w żądzę zdobywania brudnych dochodów i nie
postradać niepostrzeżenie wszelkiej godności. Tacy ludzie zatracają nieraz wszystkie
odruchy z wyjątkiem instynktu zbieractwa. To, co oni czynią, nie jest jednak oszczędnością,
lecz skąpstwem i zachłannością, które to cechy są do twarzy chłopom i handlarzom,
nie zaś szlachcicom. Jeśli bowiem samuraj odkłada wszystkie pieniądze i nie chce
ich wydawać, o ileż bardziej kurczowo będzie się trzymał swego bez porównania droższego
życia. Taki nie będzie odważnym żołnierzem. Dlatego dawni mędrcy Chin i Japonii
uważali, że skąpstwo stanowi jakby odmianę tchórzostwa.
I jeszcze jedno ważne spostrzeżenie:
Samuraj będący w służbie nigdy nie może potajemnie potępiać, obmawiać czy wyśmiewać
błędów swych towarzyszy lub przełożonych, które dostrzegł lub o których słyszał.
A to dlatego, że człowiekowi nie jest dane zrozumieć, na ile on może się w takich
rzeczach mylić lub ich nie pojmować. Może też tak się stać, że jutro będziemy potrzebować
życzliwości, a nawet pomocy, tych osób, których wczoraj za ich plecami obmawialiśmy
i krytykowaliśmy. Taka zmiana tonu z oszczerczego na przyjacielski przynosi wielką
hańbę temu, kto postępuje w ten sposób. Nigdy więc nie wolno nikogo obmawiać, obwiniać,
krytykować i potępiać. Dotyczy to również członków rodziny. „Jeśli samuraj jest niezadowolony z jakichś postępków
swej żony, powinien z pomocą rozumnych dowodów przekonać ją do swych racji. Przy
tym w sprawach drobnych lepiej być w stosunku do niej cierpliwym i wyrozumiałym.
Lecz jeśli żona zachowuje się nagannie i widać, że nie będzie z niej żadnego pożytku,
lepiej się z nią rozwieść i odesłać ją do jej rodziców. Jeśli jednak samuraj tego
nie czyni i nadal trzyma ją w swym domu, tak iż ludzie do niej się zwracają z uszanowaniem,
a on na nią pokrzykuje i poniża obraźliwymi przezwiskami, – zachowuje się jak zbir,
najemnik, jak czerń, zamieszkująca plebejskie dzielnice miasta. A to nie licuje
z godnością samuraja. Jeszcze mniej jest mu do twarzy chwytać za miecz i wygrażać
żonie pięścią. Jest to odwaga, na którą decyduje się tylko samuraj tchórzliwy. Przecież
dziewczyna urodzona w domu samurajskim, która osiągnęła wiek małżeński, nigdy –
gdyby była mężczyzną – nie ścierpiała, że ktoś grozi jej pięścią. Tylko dlatego,
że urodziła się jako dziewczyna, nie pozostaje jej nic innego, jak się pogodzić
z losem i wylewać łzy w ukryciu. Odważny samuraj nigdy nie grozi temu, kto jest
od niego słabszy. Ten zaś, kto lubi i czyni to, czym gardzi człowiek odważny, słusznie
jest zwany tchórzem”.
* * *
W dawnych księgach japońskich
czytamy sformułowania jakże podobne do mądrościowych ksiąg Syracha i Koheleta: „Słusznie postępuje ten, kto traktuje świat jako
marę senną. Gdy ci się przyśni koszmar, budzisz się i mówisz sobie, że to był tylko
sen. Powiadają, że nasz świat niczym się od takiego snu nie różni. Wszystko na tym
świecie jest marnością, lecz ludzie często o tym zapominają. (...) Na tym świecie
nieokreśloności nie można być pewnym niczego, nawet teraźniejszości...I nie ma nic
prócz bieżącej chwili... Wszystko jest tylko przedstawieniem teatru lalek...
Zaiste, życie człowieka trwa tylko jedną chwilę, trzeba więc żyć tak, jak chcesz,
i czynić to, co chcesz. Byłoby głupstwem żyć w tym, podobnym do mary sennej, świecie
robiąc tylko to, co ci się nie podoba. Lecz nie wolno tego mówić ludziom zbyt młodym,
ponieważ oni mogą to zrozumieć niewłaściwie i wielce sobie zaszkodzić”. Filozoficzny
dystans do życia, do tzw. rzeczywistości, stanowił swego rodzaju cnotę intelektualną
Japończyka. Choć przecież nie są mu obce rozterki, obawy, lęki i nadzieje, związane
z faktem przemijania. Poeta Otomo Jakamoti (718-785 r.) w wierszu „Modlitwa o długie życie” pisał:
„Choć wiem,
że próchnem nasze ciało,
Podobne pianie
jest na wodzie,
A jednak proszę
Ciebie, Dobry Boże,
Daj życie
długie, wieczne, jeśli możesz”.
* * *
Wybitnym intelektualistą
był, jak już stwierdziliśmy powyżej, Jamamoto Cunetomo, który m.in. zaobserwował,
iż każdy człowiek głęboko odczuwa różnicę między sobą a innymi, kryje więc często
w sercu nieżyczliwość i spiera się z innymi, gdy w jego duszy nie dostaje współczucia.
Jeśli zaś jest z natury zdolny do współodczuwania z innymi ludźmi, nie będzie z
nikim konfliktował. „Zawiść, gniew i głupota
są wadami, które łatwo dostrzec. Jeśli na świecie dzieje się coś złego, przyjrzyj
się uważnie, a zobaczysz, że nie obeszło się tam bez tych trzech ułomności. A gdy
starannie się przyjrzysz ludzkim zaletom, spostrzeżesz, iż są one nieoddzielne od
mądrości, człowieczeństwa i odwagi... Zalety każdego człowieka są widoczne na pierwszy
rzut oka. Są zalety wyglądu zewnętrznego i są zalety spokoju. Są zalety lapidarnych
słów i nienagannych manier. Są zalety dostojnego postępowania i zalety głębokiego,
jasnego rozumowania. Wszystkie zalety manifestują się na powierzchni, lecz ich podstawę
stanowi prostota myśli i siła ducha... O tym, czy ktoś jest zły czy dobry, można
sądzić według prób, które przypadły mu w udziale. Pomyślność i niepowodzenie są
determinowane przez nasz los. Dobre i złe czyny – to Droga Człowieka. Odpłata zaś
za dobro lub zło – to tylko czcze pouczenia kaznodziejów”...
Zanim się zacznie przechodzić
przez rzekę, powinno się dowiedzieć, gdzie się w niej znajdują mielizny, a gdzie
głębokie tonie, gdzie prąd jest szybki i groźny, a gdzie powolny i łagodny. Podobnie
jest z życiem; zanim zacznie się czynnie działać, dobrze jest poznać realia swego
czasu i usposobienie ludzi, wśród których się żyje, ich psychologię, zwyczaje, poziom
umysłowy i moralny, ich skłonności, wady i zalety. Istnieje wiele rzeczy, o których
powinno się pomyśleć zawczasu. „Nawet kapłan
nie powinien zajmować wysokiego stanowiska przed przekroczeniem czterdziestego roku
życia. Rzecz w tym, że zbyt młody człowiek może popełnić wiele błędów. Po osiągnięciu
zaś wieku odpowiedniego zarówno co głupsi, jak i co bardziej umysłowo rozgarnięci,
są dość doświadczeni i dojrzali, aby nic nie mogło zmienić ich usposobienia i postawy”.
Następne dwadzieścia lat stanowią najbardziej odpowiedzialny okres życia, gdy
się posiada największy potencjał energetyczny i intelektualny. Później jest gorzej.
„Starcze słabogłowie manifestuje się w tym,
że człowiek zaczyna ulegać swym skłonnościom. Łatwo je ukrywać, dopóki się jest
silnym i sprawnym, ale gdy nadchodzi starość, niektóre cechy usposobienia rzucają
się w oczy i mogą przynosić hańbę. To się może zamanifestować w różny sposób, lecz
nie ma nikogo, kto by nie podstarzał dobiegając lat sześćdziesięciu. A jeśli ktoś
uważa, że nigdy nie straci rozumu, już samo to może świadczyć o jego starczej demencji”.
W takim wieku najlepiej jest niezbyt wiele przebywać w towarzystwie, a więcej
czasu spędzać w domu.
„Ktoś proponował, by być wymagającym w stosunku do ludzi, lecz
trudno jest z tym się zgodzić. Wiadomo, że ryba nie będzie żyła tam, gdzie woda
jest zupełnie czysta. Lecz gdy pokryją ją glony i inne rośliny, ryba będzie się
pod nimi chowała i rozmnoży się obficie. Poddani też będą żyć spokojniej, jeśli
niektóre strony ich życia będą pozostawione bez uwagi. Bardzo ważne jest to rozumieć,
gdy się ocenia zachowanie ludzi. (...) Walczyć z niesprawiedliwością i bronić prawdy
niełatwo, co więcej, jeśli będziesz zawsze starał się być świętym i dołożysz do
tego wysiłku, popełnisz wiele błędów”. „Droga” jest ważniejsza od świętości; trzeba ją
szukać przez wiele lat, także pytając o zdanie innych ludzi, starszych i bardziej
doświadczonych. Myśl za myślą, krok po kroku uświadamiamy sobie nasze potknięcia
i nie wpadając w dogmatyzm schematów myślowych oczyszczamy mózg ze sztucznych konstrukcji,
pozyskując w ten sposób prostotę, jasność i zupełną wolność wewnętrzną.
Do poważnych spraw trzeba
nieraz mieć stosunek lekki, do spraw nieistotnych – poważny. O wszystkim pomyśleć
zawczasu, aby nie dać się zaskoczyć zdarzeniom i odnieść sukces. „Wszystko, co robisz, powinieneś czynic w imię
swego pana, rodziców i ludzkości, a także w imie swych potomków. Właśnie to stanowi
wielkie współ-czucie. Mądrość i odwaga, które przychodzą razem ze współ-czuciem,
stanowią właśnie prawdziwą mądrość i prawdziwą odwagę. Gdy kogoś poddajesz karze
lub czegoś wymagasz ze współ-czuciem w sercu, twoje działania są bez zarzutu. Robić
coś tylko dla siebie i ze względu na siebie – to małostkowość i brak godności; takie
postępowanie zawsze obraca się w zło.”
Powinno się polegać na własnym
zdaniu. Jeśli za wiele myśleć o tym, czy się postępuje słusznie, czy nie, to w decydującym
momencie nastąpi zamieszanie, a cel nie zostanie osiągnięty. W zasadzie wystarczy,
że się jest uduchowionym i gotowym w każdej chwili pożegnać życie. „Powiada się: „Jeśli chcesz wejrzeć w serce człowieka,
zachoruj”. Gdy bowiem jesteś chory lub przeżywasz jakieś inne trudności, wielu spośród
tych, którzy zawsze się z tobą przyjaźnili, zdradzą cię. Zawsze, gdy okażesz się
w kłopotliwej sytuacji, obserwuj, kto spośród twych przyjaciół wyświadcza ci pomoc.
Później zaś nigdy nie zapominaj o tych, którzy wsparli cię w trudnej chwili. Tak
rozpoznasz swych znajomych. Przecież na świecie jest wielu ludzi, którzy korzystają
z pomocy innych, gdy trapią ich kłopoty, a potem nawet o nich nie wspominają. (...)
W naszych czasach ludzie, których nazywa się mądrymi, oszukują
innych, kryjąc się za pozorną wiedzą. Dlatego są oni gorsi niż nieokrzesani chłopi”...
* * *
Jamamoto Cunetomo pisał:
„Jeśli ktoś zaczyna w młodości uprawiać sodomię,
hańbi siebie na całe życie”. Ale też nie mógł nie przyznać, iż podobnie jak
starożytni Grecy, japońscy samurajowie skłonni byli akceptować – za przeproszeniem!
– „milość między dojrzałym wojownikiem a jego
młodym przyjacielem”. Ichara Sajkaku nawet twierdził, że „nastolatek bez starszego kochanka jest tym samym,
czym kobieta bez męża”. Natomiast Jamamoto Cunetomo dodawał: „Młody człowiek powinien sprawdzać swego starszego
przyjaciela co najmniej w ciągu pięciu lat. Jeśli przez ten okres ani razu nie zwątpił
o jego dobrych intencjach, może odpowiedzieć mu wzajemnością. Z osobnikiem niestałym
niepodobna ułożyć dobre stosunki, gdyż zdradzi on niebawem swego kochanka. Jeśli
tacy ludzie poświęcają sobie nawzajem swe życie, to żywią do siebie zaufanie. Lecz
jeśli ktoś jeden jest niestały, drugi może zadeklarować, iż nie życzy sobie dalszego
utrzymywania stosunków, a potem zdecydowanie je zerwać. Jeśli pierwszy zapyta, dlaczego,
drugi musi odeprzeć, że nie powie za nic w świecie. Jeśli tamten nie uspokoi się,
należy się rozgniewać; a jeśli będzie nalegał, powinno się go zarąbać na miejscu.
Prócz tego starszy musi też sprawdzać prawdziwe intencje młodszego.
Jeśli zaś młodszy pozostaje wierny w ciągu pięciu lub sześciu lat, można uważać,
że zasługuje na zaufanie...
Pederastię w naszej prowincji wprowadzał Hosino Riotecu i chociaż
miał wielu uczniów, każdego z nich instruował osobiście. Edajosi Saburodzaemon był
zaś tym, kto wyjaśnił sens pederastii. Pewnego razu go zapytano:
– Jak rozumiesz pederastię?
– To jest coś jednocześnie przyjemnego i nieprzyjemnego...
Po kilku latach ktoś poprosił Saburodzaemona o wyjaśnienie sensu
tych słów, a on odparł: „Oddać swe życie w imię drugiego człowieka – oto podstawowa
zasada pederastii. Jeśli za nią się nie idzie, jest to zajęcie haniebne. Jeśli zaś
jest ona realizowana, u ciebie nie zostało nic, co mógłbyś jeszcze ofiarować swemu
panu”...
Jak zauważyliśmy na początku
niniejszego rozdziału, japońska etyka płciowa nie była i nie jest rygorystyczna;
prawdopodobnie stąd wynika też jej liberalny stosunek do miłości homoseksualnej.
* * *
W dziełach Jamamoto Cunetomo
znajdujemy szereg interesujących idei, z których część przytaczamy poniżej.
– „Człowiek by wiele osiągnął, gdyby nie naśladował we wszystkim innych.
– Trzeba poznać wielu ludzi i od każdego przejąć to, co najlepsze.
– Na służących zawsze trzeba uważać.
– Gdy coś czynisz, najlepiej jest polegać tylko na sobie.
– Niczego nie czynić w pośpiechu i zamieszaniu.
– Koncentrować się na czymś jednym; wszystko powinno się czynić
w sposób skupiony.
– Podczas rozmowy nie wolno ani na chwilę przestać uważnie słuchać.
– Z kimkolwiek rozmawiasz, patrz mu w oczy; mówić z opuszczonym
wzrokiem to okazywać brak uprzejmości.
– Nieładnie jest chodzić trzymając ręce w kieszeni.
– Po przeczytaniu książki najlepiej ją wyrzucić.
– Powinno się wstawać, gdy wschodzi słońce, a iść spać, gdy
ciemnieje.
– Samuraj dłubie wykałaczką w zębach, nawet jeśli nic nie jadł.
– Wewnątrz psia skóra, na zewnatrz tygrysia.
– Samuraj powinien starannie dbać o wygląd zewnętrzny.
– Kto żyje podążając za swymi żądzami i słabostkami, wcześniej
czy później ściągnie na siebie hańbę.
– Gdy ktoś w obecności samuraja zaczyna mówić o pieniądzach,
modzie lub swych albo cudzych miłostkach – zadaje mu tym obrazę.
– Osobnicy, w duszach których dominują materialne interesy,
są pozbawieni poczucia obowiązku; ci zaś, którzy nie mają poczucia obowiązku, nie
cenią też swojej czci i honoru.
– Wyrachowanymi ludźmi powinno się gardzić.
– Aby nauczyć się prawidłowo wysławiać, trzeba uważać na swą
mowę także wówczas, gdy znajdujesz się w domu.
– Trzeba uważać na swą mowę.
– Słowo samuraja jest twardsze od metalu.
– Samuraj nigdy nie wypowiada się niepewnie czy dwuznacznie.
– Gdy piszesz list, pisz go tak, aby nie było wstyd wywiesić
go na ścianie w miejscu publicznym.
– Nie należy nikomu pokazywać komnaty, w której się śpi.
– Jeśli będziesz o coś się modlił, to to koniecznie się stanie.
– Nie myśl o nieszczęściu, aby się nie zdarzyło.
– Gdy czyjaś reputacja jest czysta, a stoi on przed wyborem,
żyć lub umrzeć, lepiej kontynuować życie.
– Nie ma sensu umierać, gdy ludzie mają o tobie złe zdanie.
– Gdy napotykasz trudności, trzeba śmiało i radośnie podążać
naprzód.
– Samuraj wszystko czyni szybko; jeśli długo rozmyślać, skutek
będzie opłakany; decyzję powinno się podjąć w ciągu siedmiu wdechów i wydechów.
– Już sam fakt, że się nie ucieka, podwaja siły.
– Litość dla wroga jest równą hańbą jak tchórzostwo.
– Komu braknie odwagi na tatami, temu zabraknie jej i na polu
bitwy.
– Jeśli nie uczynisz czegoś natychmiast, nie uczynisz tego do
końca życia.
– Serce człowieka cnotliwego jest spokojne, dlatego on się nie
szarpie i nie rzuca; niegodziwiec zaś nie znajduje spokoju, wszystkim doskwiera
i ze wszystkimi się spiera.
– Każdego hańbi najbardziej jego własna niegodziwość.
– Jest niepodobieństwem żyć i nie popełniać błędów.
– We wszystkich sprawach ważne jest zakończenie.
– Człowiek doskonały nie szarpie się, zachowuje spokój i samokontrolę,
a skoro zaczyna działać, postępuje zdecydowanie i odważnie.
– Mało komu udaje się w życiu pozostać niesplamionym i nie ściągnąć
na siebie jakiejś hańby.
– Największą hańbą jest haniebna śmierć.
– Nie polegaj na własnej sile i nie pożyczaj siły cudzej; porzuć
wszelkie myśli i żyj, jak się żyje.
– Od razu zwyciężaj, potem się bij.
– Cieżko w nauce, łatwo w boju.
– Podstawowa zasada sztuk walki polega na tym, by atakować,
nie myśląc o życiu i śmierci.
– Jeśli żołnierz nie rzuca się na wroga i nie rąbie go zamknąwszy
oczy, nie jest nic wart.
– Siedem razy upadłeś, osiem razy wstałeś.
– Dążenie do śmierci jest największym celem samuraja.” [Tylko na pozór jest to
zdanie „egzotyczne”, w kulturze europejskiej ta idea była również wypowiadana wielokrotnie,
że przypomnimy tu tylko to, co na ten temat napisał wybitny pisarz fiński Mika Valtari:
„Śmierć jest przyjacielem człowieka; w obliczu
zła panoszącego się w świecie jest jedynym pewnym ratunkiem i niezawodną ucieczką
od cierpień”].
– „Osobnik, który nigdy nie popełnia błędów, jest niebezpieczny.
– Nawet jeśli ktoś, według powszechnego przekonania, osiągnął
doskonałość w sztukach, i tak prawdopodobnie pozostał – jako człowiek – skończonym
głupcem. Ze względu bowiem na swą ograniczoność skupił się wyłącznie na czymś jednym,
nie zauważając nic innego, i dlatego zasłynął jako „znakomity znawca”. A przecież
pozostał nic nie wartą kreaturą.
– Źle, jeśliś jest zbyt konsekwentny; poluzuj sobie.
– Lepiej, gdy rodzą się synowie a nie córki, one bowiem nie
mogą rozsławić swej rodziny, a na rodziców ściągają hańbę; bardzo źle, jeśli pierwszym
dzieckiem jest córka, a najlepiej, jeśli wszystkie dzieci są synami.
– Pośpieszne wyrokowanie o tym, co dobre, a co złe, prowadzi
donikąd.
– Kto jest niecierpliwy, wszystko poplącze i niczego nie osiągnie.
– Żadne twe poczynanie nie uwieńczy powodzenie, jeśli nie widzisz
prawdy.
– Wszelką umiejętność powinno się opanowywać bez pośpiechu;
dotyczy to zarówno sztuki walki, jak i sztuki rządzenia państwem.
– Każda chwila życia jest decydująca; ona nie przyjdzie, ona
jest teraz.
– O człowieku można sądzić na podstawie jego snów.
– Jeśli ktoś rychło naprawia swe błędy, idą one szybko w zapomnienie.
– Niełatwo jest naprawdę uświadomić sobie własne ograniczenia
i słabe miejsca.
– Głębokie wykształcenie może stać się przeszkodą w sprawach
powszedniej praktyki.
– Aby zmienić na lepsze czyjeś zachowanie, potrzeba włożyć wiele
wysiłku.
– Czasy się zmieniają, a ludzi dostojnych jest coraz mniej.
– Jest bardzo mało takich, którzy widzą prawdziwą istotę rzeczy.
– W sercu jest dość miejsca na wszystko.
– Prawo nie podlega dyskusji.
– Małpowanie cudzych tradycji świadczy o zakłamaniu i głupocie.
– W swoim postępowaniu powinno się manifestować wszystko, co
najlepszego odziedziczyło się po przodkach – oto na czym polega szacunek do nich.
– Niedobrze jest mówić źle o kimś po jego śmierci.
– Gdyby ludzie dbali o osiągnięcie harmonii i we wszystkim polegali
na Opatrzności, w ich duszach panowałby spokój.
– Żaby w sadzawce nic nie wiedzą o oceanie.
– Nie ma złych czasów.
– Kto nie trzyma na uwięzi swego języka, ściąga na siebie hańbę
i pozostaje bez przyjaciół.
– Warto każdego dnia wieczorem zaplanować działania na dzień
jutrzejszy i ułożyć listę spraw do załatwienia; to jest jedna z możliwości, by wyprzedzić
innych.
– Współczuj i pomagaj ludziom”.
* * *
W kulturze samurajstwa przywiązywano
ogromną wagę do sztuki poprawnego obcowania z ludźmi. U Jamamoto Cunetomo znajdziemy
szereg wskazówek dotyczących tego zagadnienia. Przede wszystkim więc trzeba zawsze
starannie się zastanowić, a potem dopiero mówić. Bo nie jest tak, że wszędzie, zawsze
i każdemu można wszystko powiedzieć; miejsce, chwila i osoba mają w konwersacji
duże znaczenie. „Podczas spotkania z kimś
nieznajomym należy uważnie obserwować cechy jego usposobienia, a potem je uwzględniać
w trakcie obcowania z nim. Szczególnie czujnym trzeba być z tymi, którzy lubią posprzeczać
się. W rozmowie z takimi osobami powinno się początkowo zgadzać z ich wszystkimi
dowodami, a potem, w dogodnym momencie obalić je niepodważalną logiką argumentów.
Jednak powinno się to uczynić tak, aby nie wydać się aroganckim i wyniosłym, i nie
dać partnerowi powodu do zatajenia złości przeciwko tobie. W tym celu musi się pamiętać
o doborze słownictwa i o intonacji wypowiedzi... (...) Rozmówca musi odnosić wrażenie,
iż konwersacja z nim stanowi dla ciebie rzecz ważną. A żegnać każdego wypada powściągliwie,
bez robienia komplementów, gdyż pociąga to za sobą zmęczenie i zniechęcenie... Gdy
się rozmawia z osobami starszymi lub wpływowymi, powinno się zachowywać oględnie
i unikać takich tematów, jak światopogląd, religia, moralność i tradycja; wypowiadanie
się o nich może zabrzmieć niewłaściwie...
Udając się do kogoś, aby z nim porozmawiać, lepiej mu o tym
zawczasu zakomunikować. Jest wyrazem nieuprzejmości przyjść do kogoś i nie zapytać,
co porabia i jak się ma. Obowiązuje też złota zasada: „Nie idź tam, gdzie cię nie
zapraszają”. Dobrych przyjaciół rzadko się spotyka. Nawet jeśli zostałeś zaproszony,
zastanów się. Trudno bowiem przewidzieć, co może zajść w towarzystwie nieznanych
ci ludzi. Podczas takich spotkań łatwo o popełnienie błędu. Ale nie wolno się zachować
bezceremonialnie i nietaktownie, jeśli ktoś wpada do ciebie wówczas, gdy jesteś
zajęty...
Ziewanie w obecności innych stanowi oznakę złego tonu. Jeśli
nieoczekiwanie poczułeś chęć do ziewania, to odczucie zniknie pod warunkiem, że
pogładzisz swe czoło dłonią ruchem od dołu do góry. Jeśli to nie pomaga, obliż swe
usta nie otwierając ich, lub po prostu zasłoń je ręką albo rękawem, by nikt nie
spostrzegł, co czynisz. To samo dotyczy kichania. Kichając w towarzystwie możesz
ujść za głupca. Są też inne rzeczy, które wymagają uwagi i praktyki...
Zdarza się, że ktoś wpada w hazard i wyraża się bez zastanowienia
nad treścia i sensem swych słów. Lecz nasz rozmówca często widzi, że jesteśmy nieszczerzy
i mówimy, co ślina na język przyniesie. W takim przypadku trzeba skupić myśli i
mówić prawdę. Powinno się jednak mówić tak, aby nie dotknąć uczuć rozmówcy...
Rozmawiać o sprawach innych ludzi to wielki błąd; nikogo nie
powinno się obgadywać, ale chwalić kogokolwiek również nie warto...
Złośliwe wypowiadanie się o innych nie jest świadectwem rozumu...
Kto szuka cudzych wad, zostanie ukarany...
Trzeba tedy być czujnym, aby nie powiedzieć czegoś, co mogłoby
spowodować kłopoty. Gdy ludzie stykają się z problemami, tracą panowanie nad sobą
i bez zastanowienia mówią wszystko. Dlatego mówienie o sobie jest nie tylko pozbawione
sensu, ale i szkodliwe. Mogą pojawić się plotki, a razem z nimi i złośliwi wrogowie.
Mówią, że w takim razie najlepiej pozostać w domu i czytać poezje...
Jeśli bliscy przyjaciele, osoby ci życzliwe lub takie, co do
których masz dług wdzięczności, uczyniły coś nie tak, jak należy, powinieneś im
o tym powiedzieć we cztery oczy, aby pomóc im usprawiedliwić się i poprawić przed
ludźmi. Powinieneś zapomnieć o złej reputacji kogoś takiego i musisz wychwalać go
jako najdostojniejszego z tysięcy. Jeśli tak wyrazisz komuś swe zdanie o nim, aby
nikt o tym nie wiedział, jego błąd zostanie naprawiony, a w przyszłości taka osoba
będzie bardziej oględna. Gdy zaś pochwalisz takiego człowieka w obecności innych,
zmienią oni swój do niego stosunek, a zła opinia pójdzie niebawem w zapomnienie.
Wypada postępować poprawnie, a ludzi traktować ze współczuciem.
Kiedy ci się opowiada o wybitnych osobach, musisz słuchać bardzo
uważnie, nawet gdy słuchasz tego już nie po raz pierwszy. Może słuchając tego po
raz dziesiąty lub dwudziesty, nieoczekiwanie doznasz olśnienia i wszystko zrozumiesz,
a będzie to chwila niezapomniana...
Ustępując w dyskusji nie pomniejsza się swych zalet. To jest
jak w walce sumo. Jeśli ktoś myśli tylko o tym, by wygrać, z wysiłkiem zdobyte zwycięstwo
będzie gorsze od porażki. A porażka w tym przypadku będzie godną politowania i żałosną
klęską.
Najważniejsze w zachowaniu są spokój i wewnętrzna siła...
Jeśli się ktoś źle wypowiada o swym rodzie, powinno się go traktować
bez zrozumienia i bez litości...
Popełniwszy błąd musi się go natychmiast poprawić. Jeśli uczynić
to bez zwłoki, rychło zostanie zapomniany. Lecz jeśli próbować błąd tuszować, wypadki
mogą potoczyć się jeszcze gorzej. Jeśli źle się wysłowiłeś, lecz natychmiast się
poprawiłeś, twoja niefortunna wypowiedź nie spowoduje ujemnych skutków i nie będziesz
musiał nią się przejmować. Lecz gdy ktoś zacznie ci czynić zarzuty, wypada mu powiedzieć:
„Wyjaśniłem przyczynę swego potknięcia. Ponieważ powiedziałem to przez przejęzyczenie
i bez namysłu, proszę potraktować moje słowa tak, jakby w ogóle nie zostały wypowiedziane
i nikogo o nic nie oskarżać”. Nigdy nie wolno rozmawiać o innych ludziach i o sprawach
dyskretnych. Podczas konwersacji trzeba uważnie obserwować reakcje rozmówcy i, jeśli
wyczujemy, że coś jest nie tak, spotkanie uprzejmie przerwać...
Człowiek, któremu brakuje mądrości, utyskuje na swe czasy. Lecz
jest to tylko początek jego upadku. Kto jest powściągliwy w słowach, odniesie pożytek
w dobrych czasach, a w złych potrafi uniknąć kary...
Samuraj powinien unikać spożywania dużej ilości wódki, nadmiernej
dumy i nieumiarkowanego przepychu. Gdy komuś los nie sprzyja, nie ma powodu do niepokoju,
lecz gdy zjawia się pomyślność, te trzy pokusy ponownie stają się niebezpieczne.
Zobacz, jak żyją ludzie. Kiedy ich sprawy biegną dobrze, wpadają w pychę i tracą
rozum. Dlatego jeśli w młodości los komuś nie sprzyja, nie ma w tym niczego złego.
Taki ktoś często styka się z trudnościami, a to wykształca mocny charakter. Jeśli
zaś w obliczu niedogodności ktoś zaczyna podupadać na duchu, to znaczy, ze nic nie
jest wart”.
* * *
W dawnej i bogatej kulturze
Japonii mamy do czynienia nie tylko z imponującą duchowo-organizacyjną formacją
samurajską, ale i z szeregiem innych, w tym nie opartych na kodeksie honorowym busido.
Jednym z nich była (i jest) formacja Nin-jitsu – „sztuka niezwykła”, przez półtora
tysiąca lat zachowująca swą doktrynę, wpływy i struktury organizacyjne. Aby należeć
do Ninja powinno się było spełnić szereg podstawowych wymagań: posiadać wysoką inteligencję,
uzdolnienia organizacyjne (łącznie z umiejętnością wzniecania rozruchów); umieć
walczyć z dowolnym przeciwnikiem bez względu na rodzaj stosowanej przez niego taktyki
i broni; potrafić dokonywać mordów i skrytobójstw bez najmniejszych skrupułów moralnych;
umieć zastawiać zasadzki i przeprowadzać akcje dywersyjne. Tego zresztą także po
mistrzowsku w organizacji nauczano przez kilkanaście stuleci, tak iż wytworzyła
się swoista subkultura tej sztuki walki.
Ninja (samonazwa
„sinobi no mono”, czyli „ukrywający się” lub „skradający się”) przeważnie wynajmowali
się na służbę do wpływowych i majętnych feudałów jako zabójcy, szpiedzy, podpalacze,
bandyci, ponieważ samurajowie nie mogli wykonywać tak niehonorowych, ale często
koniecznych i nieuchronnych, zadań. Wielkie klany rodzinne Ninja delegowały swych
członków, za obfitym wynagrodzeniem, do wykonywania tych czy innych poleceń, ale
zawsze zachowywały swą absolutną niezależność. Obawiali się ich nie tylko pomniejsi
i więksi samurajowie i książęta, ale i sam shogun. We wszystkich wewnętrznych sporach
i konfliktach w Japonii wygrywał tylko ten, kto miał Ninja po swojej stronie. Przez
kilkanaście wieków najważniejsze centra szkoleniowe tej formacji znajdowały się
w prowincjach Iga i Koga, a w XVII wieku działało w kraju ponad 70 klanów
„sinobi no mono”. Członkiem tej organizacji mógł zostać samuraj, buddyjski
mnich-żołnierz „suchej”, górski pustelnik, a także rozbójnik czy złodziej.
Wspólnym zajęciem specyficznym tej społeczności było szpiegostwo, dywersja,
skrytobójstwa, działalność agenturalna i tym podobne zadania, wymagające
wyjatkowych cech charakterologicznych i takichże umiejętności.
Z lat 574-622 pochodzą informacje
o tym, że książę Shotoku wynajął do celów szpiegowskich mnichów Ninja z klanu Yamabushi.
Tysiąc lat później zakon Ninja był tak potężny, iż zagroził stabilności tronu i
państwa. Dopiero wyprawa wybitnego dowódcy Ody Nobunagi na rejony Sandała i Ueno
na czele 46-tysięcznej armii pozwoliła po ciężkich i krwawych zmaganiach z trudem
pokonać dwunastokrotnie mniej licznych Ninja. Ostatnią bitwę zakon stoczył podczas
wojny Shimabare w 1637 roku przeciwko czterdziestu tysiącom japońskich chrześcijan
na wyspie Kyushu, kompletnie ich rozbijając i wycinając w pień. W walkach przeciwko
Europejczykom z Portugalii, którzy długo i bezskutecznie usiłowali poddać Nippon
swej władzy, Ninja używali nie tylko tradycyjnych prostych mieczy chińskich, włóczni,
łuków, łańcuchów zakończonych żelazną kulą, noży, granatów, kusz, ale i broni palnej,
początkowo zdobywanej na najeźdźcach, a potem produkowanej na własną rękę. Działali
prawie wyłącznie w nocy, dlatego ich sale treningowe były malowane na czarno i nie
miały okien. Wyróżniali się fenomenalną sprawnością fizyczną, potrafili bez trudu
wspinać się po murach twierdz wysokich na 70-80 metrów, czaić się w zupełnym bezruchu
przez kilkanaście godzin, znosić głód i pragnienie, a ciosami jiu jitsu władać perfekcyjnie.
Podczas oblężeń Ninja stosowali systemy taranów, katapult, balist, jak też latawców
do dokonywania nocnych desantów, a na otwartym polu także używali miotaczy ognia,
rakiet prochowych, lotni. Budowali proste łodzie podwodne oraz statki przeznaczone
do niszczenia takichże łodzi przeciwnika. Wytwarzali buty do chodzenia po wodzie,
miniaturowe ostrza (gwiazdki) do rzucania, metalowe pazury na ręce i nogi do wspinania
się i chodzenia po ścianach. W swych rezydencjach wznosili ruchome mury i dachy,
zapadnie, podziemne przejścia itp.
Najważniejszymi nakazami
etycznymi Ninja były: bezwzględne posłuszeństwo każdemu rozkazowi przełozonego,
absolutna wierność swemu zakonowi i obowiązkowi, żelazna dyscyplina i samodyscyplina,
nieustająca praca nad doskonaleniem swych umiejętności bojowych, przyjście na pomoc
towarzyszom walki bez względu na zagrożenie, bronienie swego klasztoru i wodza do
ostatniej kropli krwi. [Zwraca na siebie uwagę uderzające podobieństwo tradycyjnej
etyki Japończyków do odnośnych kodeksów honoru rycerstwa europejskiego,
mongolskiego, mahometańskiego]. Jeśli ktokolwiek sprzeniewierzył się tym zasadom,
był w hańbiący sposób eliminowany fizycznie z szeregów zakonu. Zasada humanitaryzmu
była przez Ninja nieuznawana; każdego mordu na kimkolwiek dokonywano z zimną krwią
jako zabiegu czysto technicznego; osobiste sumienie i ludzkie współczucie zmuszano
do milczenia przekonaniem, że cokolwiek się dzieje, odbywa się nie na mocy ludzkiego
postanowienia, lecz z woli Nieba, która to zasada dotyczy także naszych indywidualnych
postanowień oraz decyzji naszych dowódców. Gdyby nie było na coś woli Nieba, nie
uczynilibyśmy tego. Nie ma więc powodu do rozterek, każdy rozkaz musi być wykonany
bez wahań, skrupulatnie i dokładnie.
Każde urodzone w klanie
„sinobi” dziecko niemal od samego zjawienia się na świat było ćwiczone
psychicznie i fizycznie do walki ze światem, do stawiania czoła
przeciwieństwom, do pokonywania cudzej siły i własnej słabości. Kołyskę z
maluchem rozhuśtywano co mocy, tak, aby uderzała o ścianę, a chłopczyk nabierał
instynktownej umiejętności błyskawicznej samokoncentracji. Półroczne dziecko
uczono pływania i ono, nie umiejąc jeszcze chodzić, potrafiło świetnie pływać i
nurkować. Obowiązkową część treningu stanowiło łażenie po drzewach, rozmaite
skoki z gałęzi na gałąź w dół i w górę, tak iż później Ninja potrafił zarówno
wspinać się jak pająk po gładkich stromych murach twierdz, jak i bez szwanku
zeskakiwać na ziemię z ponad 10-metrowej wysokości. Wytrzymałość i siłę rąk
rozwijano najprostszym ćwiczeniem: dzieci zmuszano chwytać za grubą gałąź
drzewa i wisieć na niej, ile starczy mocy, początkowo od kilkunastu sekund,
następnie do wielu godzin. Ten trening pozwalał później zwiadowcy dowolnie
długo wisieć np. na zewnętrznej stronie ściany, wyczekując dogodnego momentu,
by przeniknąć niepostrzeżenie na wewnątrz. Nie do przecenienia była sztuka
szybkiego biegu zarówno na krótkie, jak i na długie dystanse – przydatna
umiejętność zarówno służąca do ataku, jak i do błyskawicznej ucieczki,
ratującej nieraz życie. Dlatego w klanach „sinobi” biegi na 10-15 kilometrów
stanowiły normę dla każdego chłopca po przekroczeniu granicy siedmiu lat,
dorośli zaś w razie potrzeby łatwo pokonywali w ciągu doby odległość 100 kilometrów .
Wskaźnikiem normy podczas ćwiczeń był słomiany kapelusz, przyciśnięty na
starcie do piersi biegacza: aż do finiszu musiał on być utrzymywany w tym
położeniu, przyciskany do ciała „sportowca” wyłącznie przez sprzeciw powietrza.
Obok doskonałego
opanowania sztuki walki na miecze, noże, kopie, kije, topory (nie mniej niż na
20 na rzędzi!) czy na pięści, doprowadzano do perfekcji umiejętność sterowania
własnym ciałem, jak np. rozluźniania stawów, co pozwalało Ninja uwalniać się z
każdych więzów, przenikać przez małe otwory itp. Najbardziej tajemną była sztuka
zadawania śmierci przez choćby lekkie dotknięcie określonego punktu na ciele
przeciwnika, aby ów niebawem padł martwy na ziemię. Efekt zabicia następował na
skutek uderzenia niewidoczną wiązką ujemnej energii w określone, szczególnie
czułe miejsce na ciele, przez co procesy fizjologiczne organizmu ulegały
gwałtownemu zakłóceniu i następował zgon.
Gdy z zadaniem
dywersyjnym nie radzili sobie mężczyźni, na widowni zjawiały się „śmiercionośne
kwiaty”, czyli młode panie z klanu sinobi. Wyszkolone w sztuce kokietowania i
uwodzenia, łącznie z wyszukanym seksem, uzbrojone w kobiecy spryt i intuicję,
jak też w głęboką wiedzę męskiej psychiki – czyniły z dowolnego mężczyzny swego
niewolnika i ew. łatwą ofiarę. W falbankach eleganckich powłóczystych szat
mogły zresztą kryć się noże i igły, w puszystych fryzurach słynne zatrute
szpilki „kandzasi”, w kolorowych wachlarzach sproszkowana, błyskawicznie
działająca trucizna, dyskretnie podsypywana do herbaty lub saki, albo wprost na
ofiarę. Niekiedy gardło niczego nie domyślającego skazańca było jak brzytwą
podcinane przez zwykłą kartkę papieru, albo piękna dziewczyna podczas
namiętnego pocałunku chwytała zębami język partnera i wyrywała go gwałtownym
szarpnięciem głowy – po kilku sekundach mężczyzna umierał od szoku bólowego i
potwornego upływu krwi. Śmierć mogła zresztą nastąpić także na skutek
gwałtownego ściśniećia ręką męskich genitaliów lub zgoła ich urwania.
Jeszcze w okresie
1940/45 w sekretnej szkole wywiadu wojskowego Japonii Rikigun Nakano Hakko
wyszkolono około 2300 dywersantów i szpiegów na bazie doktryny Ninja, lecz cała
dokumentacja tego dotycząca, programy nauki i metodyki zniknęły bez śladu.
Jednak niektóre momenty
doktryny i mentalności Ninja przetrwały do dziś w kulturze i usposobieniu zarówno
Japończyków jako nacji, jak i w kulturze innych narodów. Np. Lew Tołstoj, który
był admiratorem ducha japońskiego, podzielał tamtejszy stosunek do samobójstwa
jako do mężnego i stanowczego postanowienia o świadomym i samodzielnym odejściu
z życia, jako rzecz osób najsilniejszych, najbardziej energicznych i
najwartościowszych. Pisał dosłownie: „Polega
ono [to odejście] na tym, że ponieważ życie jest złe i bezsensowne,
należy je unicestwić. Tak postępują wyjątkowi, silni i konsekwentni ludzie.
Zrozumiawszy, że szczęście zmarłych jest wyższe od szczęścia żywych, i że
najlepiej jest nie być, robię tak i kończę od razu głupi żart mego życia; toć
są sposoby: pętla na szyję, woda, nóż, który przebija serce, pociągi na
kolejach żelaznych... Tak robią na ogół ludzie w najlepszym okresie życia, kiedy
dusza ich jest w samym rozkwicie”. Tchórze i miernoty tak odważnych decyzji
nie podejmują. Dodajmy od siebie jednak, że podejmują je nagminnie osoby chore
na umyśle, szaleńcy i psychopaci, jak też dotkliwie potraktowani przez los, a
wcale nie sami bohaterowie i filozofowie. W każdym bądź razie także obecnie
samobójstwo, jako odruch honoru i lekceważenia mało wartościowego życia, jest w
Kraju Kwitnącej Wiśni traktowany ze zrozumieniem.
* * *
Na zakończenie tego rozdziału
przypomnijmy garść barwnych idei dwu wybitnych japońskich myślicieli. Jamamoto Dzinemono nauczał:
– „Siła woli i upór pokonują wszelkie przeszkody.
– Kto krytykuje otwarcie, nie knuje intryg.
– Pieniądze znaleźć łatwo, dobrego człowieka trudno.
– Przejdź z kimś sto metrów, a już ci siedem razy skłamie.
– Zawijaj swe zamiary do igiełek sosny.
– Nigdy nie powinno się upadać na duchu w obliczu nieszczęść
i nie cieszyć się nadmiernie, gdy los nam sprzyja.
– Nic nie sprawia tyle cierpienia jak niewczesne żale”.
Z kolei Jamamoto Dziotio zanotował m.in.:
– „Najważniejsze w życiu to zawsze postępować godnie, konsekwentnie i zdecydowanie.
– Jeśli nie straciłeś życia, nie straciłeś nic.
– Wielkim nieszczęściem człowieka jest nie umrzeć po tym, gdy
postawiona została ostatnia kropka w jego życiu”.
Kultura etyczna Japonii
to zjawisko wzniosłe, rycerskie i szlachetne, stanowiące doniosłą część dorobku
kulturotwórczego całej ludzkości.
* * *
Mundus transit, sapientia manet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz