Kochany Wnuczku!


W czasach młodości Twojego dziadka najczęstszym prezentem pod choinkę była książka. Po 1990 roku to się zasadniczo zmieniło. Zamiast książki drukowanej pojawiły się płyty i książki w wersji elektronicznej. Jedynym celem takiej zmiany była łatwa możliwość zmiany fragmentów tekstu tanim kosztem. Poza tym, czas życia książki elektronicznej jest bardzo krótki, to tylko kilka lat. Po jakiś 5 latach ginie ona z płyty. A dobre płyty, z gwarancją na 25 lat, kosztują ponad 50 złotych, czyli skórka za wyprawkę się nie opłaca, ponieważ książka drukowana może przeleżeć na półce nawet 200, czy 300 lat.

Innymi problemem było wyrugowanie polskich wydawnictw i zastąpienie ich wydawnictwami cudzoziemskimi. Oczywistym następstwem takiego stanu rzeczy jest wprowadzanie kultury obcej nam. Pojawiły się książki ogłupiające, a stosunkowo tanie, typu Harlekin. Była to realizacja planów z początku XVI wieku, opracowanych przez Woltera, po szkoleniu w Londynie w 1725 roku. Wolter pisał do swoich agentów: Trzeba wydawać książki w cenie 4 su, tak, aby każda gospodyni, każdy dozorca mógł sobie ją kupić.” W ten sposób książka spełnia rolę indoktrynacji biedniejszych i mniej wykształconych. Dlatego na ministrów „Oświaty” wybiera się zupełnie przypadkowych ludzików, którym imponuje fakt, że do swojej wioski mogą wracać w eskorcie BOR-u. Ale to właśnie tacy ludzie bez szemrania wykonują polecenia idące z góry.

W tej chwili tylko wydawnictwa tzw. prywatne, czyli bardzo nisko nakładowe, są warte zakupów, ale zazwyczaj są to nakłady rzędu 200 -1000 egzemplarzy. Na więcej autora nie stać i nie ma możliwości dystrybucji swojej książki.
Na przykład książka Antoniego Suttona  pt: „Wall Street i Hitler” nie została wydana przez żadna dużą oficynę wydawniczą w Polsce pomimo, że została napisana ponad pół wieku temu. [Warszawa 2015 Jan Białek]. Książka Suttona wywraca do góry nogami wszelkie pozycje, jakie wydrukowano w Polsce po 1945 roku na temat Drugiej Wojny Światowej. Wiedza zawarta w niej jest tak wybuchowa, że obnaża intelektualnych eunuchów pracujących na etatach historyków w  Polsce. Praktycznie do tej pory wydawane podręczniki dotyczące II WŚ mogą spokojnie iść na przemiał, ponieważ były tylko i wyłącznie wydawane w celu ogłupiania ludności. Zresztą nie wiadomo, kto to pisał, historycy, czy oficerowie d/s politycznych, oddelegowani na stanowiska nauczycieli akademickich. Przecież po 1990 roku to właśnie uczelnie najbardziej się broniły przed dekomunizacją. To właśnie  pracownicy uczelni wyższych obsadzali stanowiska w Instytucie Pamięci Narodowej [Pytanie: jakiego Narodu? Polska zawsze była wielonarodowa!], który dziwnym trafem, sądząc po tytułach publikacji wydawanych, za pieniądze podatnika zajmował się głównie mniejszościami narodowymi w Polsce, a nie Polakami. Obecnie, dzięki stworzonemu monopolowi księgarskiemu, żadna książka poza oficjalnymi nie ma prawa pojawić się w księgarni.

Wracając do Gwiazdki.
            Jako stary człowiek, w prezencie otrzymałem książki. Postaram się podzielić swoimi uwagami z Szanownymi Czytelnikami. Na pierwszy ogień biorę pamiętniki wielkiego Koniuszego Napoleona pt. „Wspomnienia z wyprawy na Moskwę 1812 roku. Armanda Caulaincourta. Książka została wydana przez wydawnictwo Katmar, Gdańsk 2015r. Zachęcająca jest okładka, natomiast załączone czarnobiałe ryciny dużo gorszej jakości, psują wyraźnie efekt edytorski. Można było się bez nich doskonale obejść, a zamiast tego załączyć mapy obrazujące miejsca akcji i całej kampanii. Może w kolejnym wydaniu uda sie to zrealizować?

Wyraźnym niedostatkiem książki jest brak życiorysu Napoleona. Co się z tym Panem działo pomiędzy1790, a 1796 rokiem? Dlaczego ten okres jest pomijany? Skąd taki awans zwykłego żołnierzyka? A życiorys jest ciekawy. Są publikacje mówiące o tym, że był jednym z lepszych dowódców kolumn, które mordowały Powstańców w WANDEI. Był także szefem Policji w Paryżu. Podobnie przecież awansował J. Stalin, będąc wcześniej szefem kontrwywiadu partii, czy Józef Beck, będący szefem wywiadu w czasie wojny bolszewickiej.

Nic się oficjalnie nie wspomina o pobycie Napoleona w Londynie, w jakim celu się tam szkolił? Nie podaje się także, że to właśnie Napoleon pozbawił Francję kolonii, sprzedając na przykład Luizjanę za tanie pieniądze Anglikom [Amerykanom]. Wydaje mi się, że ciekawym byłoby potwierdzenie, lub zaprzeczenie tym publikacjom.
Jest to o tyle ważne, że w internecie jest cała masa stron - utrwalaczy obowiązujących wersji opierających się, lub wręcz przepisujących książki wydawane pod cenzurą, czy to zaborców, czy to Sowietów. Wartość tych publikacji jest więc co najmniej wątpliwa. W świetle tych faktów bardzo ostrożnie należy podchodzić do książek leżących na wystawach księgarń i szeroko reklamowanych. Taka reklama w 100% jest tylko i wyłącznie podyktowana chęcią indoktrynacji.
Dlaczego tą książkę biorę na pierwszy ogień? Ponieważ mit Napoleona spowodował już kilkadziesiąt tysięcy niepotrzebnych ofiar oraz okradanie Polski na wiele set milionów franków. Polacy nic za to nie otrzymali. Podobnie obecnie wykrwawiamy się, czy to w Iraku, czy Afganistanie, za przysłowiowy frajer. Przypomnę, że w awantury arabskie wmieszał nas namiestnik Kwaśniewski – Stolzman, piastujący obecnie funkcję członka rady nadzorczej koncernu eksploatującego ropę i gaz na Ukrainie. W radzie siedzi także syn szefa CIA.

Mit Napoleona utrzymywał się do II WŚ i w efekcie kosztował nas kolejne setki tysięcy ofiar.Społeczeństwo nie chce zrozumieć, że FRANCJA OD 1815 ROKU JEST TRZYMANA NA KRÓTKIEJ SMYCZY PRZEZ CITY OF LONDON.

Dlaczego interesuje mnie wyprawa na Moskwę? Ponieważ 200 lat wcześniej taką wyprawę, mniej więcej w tych samych warunkach, organizował hetman Żółkiewski. I załatwił wszystko, co miał załatwić. Napoleon natomiast, poza stratą prawie całej 500 000 armii, nic nie załatwił i nic nie zdobył. Generalnie pamiętnik wskazuje na bardzo przeciętną osobowość, w dodatku pozbawioną wiedzy niezbędnej przy planowaniu takich operacji.
Przykładowo. Już analiza bitwy pod Tyrmandem wskazuje, że nie żaden geniusz Napoleona, ale liczebność amii decydowała o zwycięstwie. Straty francuskie to 69 000 poległych, a moskiewskie 73 000, więc zwycięzcą obwołano Napoleona. A to była rzeź. Jedyne usprawiedliwienie, że 2/3 armii to byli cudzoziemcy, a nie Francuzi.

Zawarty w Tylży 25 czerwca 1807 roku traktat, m.in. powołał do życia Księstwo Warszawskie. Ale nazwa ta była na potrzeby Polaków. W rzeczywistości obszar ten figurował jako 17 departament Francji, ze swoim komisarzem. Chodziło bowiem o ściągnięcie kontrybucji i mięsa armatniego, niezbędnego Napoleonowi do prowadzenia dalszych wojen. Podobne „pochwały” słyszymy również obecnie z ust rozmaitej maści aktorów sceny politycznej.

Poniżej przytoczę wybrane fragmenty omawianego Pamiętnika, uzasadniające moją opinię. Przypomnę, że Napoleon formalnie zwracał się do cara Aleksandra per „Panie Bracie” i kurierzy systematycznie odwiedzali Petersburg. Przy Carze był specjalny stały ambasador francuski od 1807 roku. Napoleon więc:

Po pierwsze, powinien znać doskonale drogi i miasta w całym carstwie.
Po drugie, powinien znać stan armii moskiewskiej i jej dowódców.
Po trzecie, powinien znać środki transportu i klimat.

Pomimo, że przygotowania do wojny trwały prawie 3 lata, popełniono kardynalne błędy. Przygotowując na przykład wozy niezbędne do transportu, przyjęto model fryzyjski, tj. ciężkie duże wozy, zaprzężone w dwa, lub nawet 4 konie. Wozy te na pisakach moskiewskich zupełnie nie zdały egzaminu. Przecież przez te 5 lata mogli podpatrzeć transport armii carskiej i się czegoś nauczyć. Tak duża ilość koni niezbędnych do transportu powodowała konieczność przygotowania olbrzymich zapasów paszy, a te z kolei znowu wozów. Stworzono błędne koło i zapłacono za to już w drugim tygodniu kampanii.

Zakładając błyskawiczne zwycięstwo nie umundurowano odpowiednio żołnierzy, dając im cynkowe guziki, które przy mrozie poniżej 20 stopni pękały i portki trzeba było wiązać sznurkiem. To jest jednak trochę niewygodne dla żołnierza.

Pomimo stwierdzenia celowości podpalania Moskwy przez armię carską, już w pierwszej dobie po wejściu wojsk francuskich nie wyciągnięto z tego żadnych wniosków. Do tego wrócę.

Pobrano z:
http://educodomi.blog.pl/2016/01/05/prezenty-gwiazdkowe-mit-napoleona/