piątek, 11 lipca 2025

Jak nas okradają???? Czego "Oni"się tak boją??

 Jak nas okradają????  Czego  "Oni"się tak  boją??

Z cyklu: "P-326, państwo istnieje formalnie".



dr J.Jaśkowski


Zapamiętaj:
"A do polityki garną się ludzie, którzy nic nie osiągnęli, a więc nieudacznicy i darmozjady. Polityka to dla nich deska ratunku, mogą godnie żyć, nie dając w zamian nic.”  Ziuk, JP-vel Selman -Ginet.



Jak potwierdzają to wpisy licznych internautów, komuś moje artykuły bardzo przeszkadzają. W żadnym bowiem innym przypadku nie angażowano by takiego aparatu  do reakcji na te pisma.
Proszę zauważyć: 
już chyba z dziesięć witryn stara się podważyć moje wystąpienia. Najczęściej jest to robione w sposób bardzo infantylny ad personam, a nie ad meritum.
Zarówno ci, którzy udają prawą stronę polityki jak i ci maskujący się jako lewicowi, używają tych samych argumentów.
Jednym i drugim nie podoba się krzyż na herbie naszego stowarzyszenia. Opisują bajki wszelkiego rodzaju, odpowiednio do swojego poziomu intelektualnego. Sprawa jest bardzo prosta. Jesteśmy stowarzyszeniem katolickim, jednym z pierwszych zarejestrowanych z numerem 126.  Symbolem katolickim jest KRZYŻ. Nie widzę żadnego powodu, dla którego miałbym się wstydzić KRZYŻA.
Nie widzę także, żadnego powodu, abym miał to ukrywać.
Proszę samemu posłuchać pieśni pt.: "Stary Krzyż" śpiewanej przez Bogdana Ładysza. Może wówczas, przynajmniej niektórzy zrozumieją o co chodzi.

Zdecydowana  większość wpisów, poczyniana jest przez osoby z bardzo niskim poziomem wiedzy. To są produkty eduakcji prowadzonej w państwowym, powszechnym programie tresury młodego pokolenia, zgodnie ze starą zasada DuPoina, agenta City of London Corporation ` 1773 roku. Ta tresura trwa nieprzerwanie już prawie 300 lat.   Trudno się dziwić, że jak wykazały to badania naukowców z Warszawy, tylko dwa promile maturzystów rozumie słowo pisane. Prawdopodobnie z urzędnikami byłoby jeszcze gorzej, ponieważ dokładnie nie pamiętam, ale ok 75% podejmowanych decyzji na szczeblu lokalnym jest, uchylana przez sądy odwoławcze.
Dane te wyjaśniają całkowicie infantylność i tematykę wpisów trolli pod wykładami.
Zaskakujące  jest także jawne obnażanie się z niewiedzą ,twierdzeniami w rodzaju:
" szukałem i nie mogłem znaleźć danego tematu"
Jak komuś Bozia rozumu nie dała to i szukać nie nauczyła. To pokolenie owych najemników ma po prostu trudności z zapoznawaniem się z książkami i podręcznikami. Typowym przykładem jest niejaki p. Patlewicz, poprzednio jak podają internauci pracujący na stanowisku kelnera.
Nie budzą więc zdziwienia jego  informacje, że nie może czegoś znaleźć, a do biblioteki daleko.
Po usłyszeniu pojęcia "Narodowy" od razu mi się zapala czerwone ostrzegawcze światełko.
Dlaczego?
To proste.
Wystarczy sobie przypomnieć "LALKĘ" Bolesława Prus i fragment o sklepikarzu Żydzie. 
W skrócie brzmi on tak:
Sklepikarz wyjaśnia młodemu wnukowi, dlaczego w rocznicę Powstania zapala świeczkę w oknie wystawowym. Wyjaśnia to w sposób bardzo prosty. Jak zapala świeczkę za 10 kopiejek, to Polacy tłumnie kupują w jego sklepiku. Zysk z takiego dnia to kilkadziesiąt rubli. Innymi słowy, to mu się po prostu opłaca. Polacy widząc świeczkę, traktują to jako symbol sympatii dla powstańców.

Oczywiście nie ma to nic wspólnego z prawdą, ponieważ jak wiadomo z historii, zarówno donosy, jak i rabunek kasy powstańczej to działanie Żyda. Ostatniego Naczelnika Powstania, Romualda Traugutta, także wydal Ochranie carskiej Żyd -Artur Goldman. Zaistniała dziwna maniera w tej prasie polskojęzycznej, niemieckich właścicieli. Każdego, kto urodził sie w obszarze pomiędzy jeszcze Odrą i Bugiem, a brał udział w jakimś zdarzeniu kryminalnym, nazywają Polakiem, pomimo faktu, że był narodowości żydowskiej, a paszport posiadał rosyjski czy austriacki. Przypomnę, wg badań MIT, 96 % prostytutek w Galicji było Żydówkami.

Natomiast, jeżeli człowiek wybijał się w nauce czy interesach, to przypisywano mu narodowość innego państwa. 

Przypomnę, Ciołkowski, pomimo, że z pochodzenia Polak, zaliczany jest do Rosjan.

Słynny Kuba Rozpruwacz, morderca prostytutek w Anglii, Żyd z terenów polskich, z paszportem rosyjskim, w Gazecie Wyborczej i innych mass mediach przedstawiany jest jako Polak.

Prof.Robert Koch, ten od gruźlicy, pomimo urodzenia się w Księstwie Poznańskim, czyli kolebce Polski, został zakwalifikowany jako niemiecki uczony. Jeden z najsłynniejszych teoretyków wojskowości, gen.von  Clausewith, urodzony na terenat polskich, jest przedstawiany jako  pruski wojskowy.

Gen.Dąbrowski, wprowadzony do wojska jako niemiecki junker i do końca życia nie umiejący poprawnie mówić po polsku, w Polsce jest przedstawiany jako Polak.
Doskonale przedstawi go w swoich wspomnieniach księżna Izabela z Flamingów.

Po 1989 roku namnożyło sie nam owych "narodowych" stowarzyszeń na metry. Państwowy Zakład Higieny, szanowna instytucja żałożona w 1927 roku, nagle zmieniła nazwę na Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego.  Nigdy nie podano jakiego narodu są przedstawicielami, a wiadomo na podstawie nawet tej okrojonej historii, że w Polsce było co najmniej 4-5 narodowości.  Wiadomo natomiast, że po zmianie nazwy, stali się dealerami szczepionek. 
Jak wiadomo, w Polsce sprzedaje się od 8 do 10 milionów dawek szczepionek. Jak nie schodzą z magazynu, to wywołuje się gazetową epidemię. Cena szczepionek waha się od kilkudziesięciu złotych do nawet 1500. 
Otóż ,raz w roku sanepidy, ogłaszają tzw. żółty tydzień i sprzedają szczepionki o 30% taniej. Jest oczywistym, dla każdego chociaż trochę myślącego, że cena sprzedaży nie jest dofinansowywana przez pracowników tej instytucji. Innymi słowy, przez pozostałe 51 tygodniu w roku, cena sprzedaży jest o te 30% wyższa. Pomimo, że owe trolle próbują podważyć informacje podawane przeze mnie od lat,  żaden spośród nich nie podważył tego faktu w okresie ostatnich kilku lat.
I mamy poważny problem.
Jeżeli sanepidy zarabiają ok. 30% na każdej szczepionce to tworzy się w okresie roku pokaźna kwota. Sanepidy są to instytucje powołane do kontroli, generalnie mówiąc czystości,  a nie do handelku. Jeżeli jest handelek i jest zysk, to jaki jest regulamin wydawania tych pieniędzy?
Kto jest tak naprawdę beneficjentem tego okradania społeczeństwa, czyli handlowania szczepionkami ?
Nie podaje się tego oficjalnie i próżno byś szukał Dobry Człeku takiej informacji na stronach internetowych tej instytucji .                                             Całą tę sprawę wyjaśnia fakt, że "polskie" sanepidy są zarejestrowane w niemieckiej izbie handlowej we Frankfurcie i to nie jako np. Główny Inspektorat Sanitarny, ale oddzielnie każde województwo. Tak jak za rozbicia dzielnicowego w 1138 roku i stania się lennem niemieckim  do 1320 roku, czyli za czasów Pierwszego Rozbioru, ukrywanego skrzętnie przez lokalnych opowiadaczy historii, po szkołach realizujących program eduakcji, opracowany przez specjalistów z City.
Podobnie mamy Narodowy Bank Polski, ale obwarowany  przepisami jest takie, że Rząd pożyczki musi brać z banków City. Nie wspominając o tym, że ten rzekomo Narodowy Bank, zaraz po przewrocie wojskowym przeprowadzonym w maju 1926 roku, a dokonanym za 800 000 funtów otrzymanych z City, sprzedał ponad 30% akcji p.Rothschildowi, czyli konsorcjum książąt niemieckich. 
https://www.facebook.com/JJaskow/posts/a-to-cyrk-z-tym-piłsudskim-selmanem-ginetemz-cyklu-w-145-listy-do-wnuczka-dr-jja/786361291696499/

Pamiętam, jak przed laty po raz pierwszy o tym pisałem, to pewna Pani , adiunkt z "wyższej" uczelni ekonomicznej z Wrocławia, robiła mi przez kilka dni wyrzuty internetowe, że podaję nieprawdę. Przecież Konstytucja na to nie pozwala. Dopiero zaprzestała swojego bełkotu, jak ten sam fakt podała polskojęzyczna gazeta niemieckich właścicieli. Z litości nie podam nazwiska owej nauczycielki akademickiej. Może jest już obecnie profesurem owej "wyższej" uczelni. Nigdy nic nie wiadomo.
Po 1989 roku podobnie jak po 1944, nie matura a chęć szczera robiła z ciebie..... Sam przecież Icek Dickman, zwany Mazowieckim,  do tej pauperyzacji nauki walnie się przyczynił. Samo rozmnożenie liczby wyższych szkół z ok. 80 do ok. 470, przy ewidentnym braku nauczycieli akademickich, plus obniżenie nakładów na naukę z ok 2.4%  do ok. 0.38% dopełniło reszty.
Tak więc, wszelkiej maści tzw. Media Narodowe, bez podania jakiego oni są narodu, to zwykłe fałszywki. 

Przecież ktoś musiał pieniądze wyłożyć!
Ktoś musiał ten sprzęt zakupić!
Najlepiej uwidacznia się zależność i kogo owi Narodowcy reprezentują jak się zapozna z kim trzymają i jak takie zdarzenie opisują.
Konkretnie.
Po opublikowaniu książki  o BOLKU, od razu w jedną noc w Szczecinie zebrano ok. 1 500 podpisów na liście protestacyjnym, przeciwko szkalowaniu  opinii takiej osobistości, która skończyła 5 klas , a fale historii umieściły ją na szczycie władzy.
Czy można to zmienić?
Nie!
Wszelkie marsze protestacyjne to tylko bicie piany.
Pierwszym, co trzeba by było zmienić, to ordynacja wyborcza.
Bierne prawo głosu może mieć tylko osoba, która nie tylko pracuje, ale ten limit czasowy powinien być jednoznacznie określony np. 2 lata pracy zawodowej. Nie może być tak, aby obibok i bumelant głosował, a więc decydował na co pójdą nasze podatki. Nie może być tak, że pracownik w imieniu wyborców sam będzie sobie ustalał wynagrodzenie i generalnie będzie  jedynym beneficjentem podatków. 
Proszę zauważyć, to nie jest tak, że społeczeństwo płaci podatki na coś konkretnego o czym wie.
Najpierw ustala się wysokość okradania społeczeństwa, a potem zatwierdza plan wydatków i terminu jego realizacji.
Czynne prawo wyborcze  do rad miejskich, gminnych, powinna mieć osoba , która co najmniej 10 lat przepracowała zawodowo, 
do sejmu ten limit powinien być podniesiony do 20 lat, 
a do senatu, do 30 lat pracy zawodowej.
Tak było za Pierwszej Rzeczypospolitej. Prawo głosu miał każdy dorosły obywatel, który posiadał warsztat rzemieślniczy, sklep lub tzw. wolny zwód czyli, prawnik, nauczyciel, lekarz, a nie jak jest obecnie, że posłem zostaje osoba, która w czasie kadencji dopiero  kończy maturę i studia.
Tak było nawet z wyborami miejskimi np. w XVI wieku w Gdańsku. Prawo wyborcze miał każdy, kto pracował, miał warsztat, sklep, lub posiadał tzw wolny zawód lekarza, parnika, nauczyciela. Musiał się wykazać, że zasługuje na szacunek swoja pracą. Wbrew temu co się mówi, nauka była dostępna nawet dla biedaków jak się chcieli uczyć. Dzisiaj synalek czy córeczka nowobogackiego nie musi się uczyć - tatuś, mamsia, czy babcia załatwi. Tak było np. z przyjęciem na studia prawnicze w Gdańskim Uniwersytecie  studentów, którzy nie zdali egzaminów wstępnych, ale rodzice pracowali w wymiarze sprawiedliwości na etatach prokuratorów i sędziów. Działo się to przed kilkunastu laty. Nikomu włos z głowy nie spadł. Całą sprawę zamieciono pod dywan, a studenci przyjęci zostali.

Wracając do wydatków i podatków.
Najpierw powinny być ogłoszone plany inwestycyjne, a dopiero potem np. porzez głosowanie wybrane inwestycje do realizacji, z podaniem terminu ich wykonania. Nie może być tak, że planuje się budowę mostu za jedną cenę, a potem co kilka miesięcy tworzy się aneks i dodaje kolejne kwoty, nie wspominając o karach za przekroczenie terminu realizacji nieraz o całe lata.
Nie może być tak, że głosować na osobnika iks to społeczeństwo może, a odwołać  użytecznego idioty jak mawiał Goldman zwany w Polsce Leninem, to już nie wolno.
Przykładem kolejnego okradania społeczeństwa będzie podatek katastralny.
Przypomnę.
Jak na początku lat 90, po tzw. przemianach po raz pierwszy wspomniano o podatku katastralnym, to nawet prawnicy nie wiedzieli o co chodzi. Potem polskojęzyczne mass media  niemieckich właścicieli, systematycznie co kilka miesięcy coś tam podawały.
Obecnie już otwarcie się o tym pisze, że najpóźniej po wyborach w 2020 roku, podatek taki zostanie wprowadzony.
Co to znaczy?
To znaczy, że zasada niemożności prowadzenia podwójnego opodatkowania zostanie złamana.
Proszę zauważyć.
Podatek katastralny polega na ściąganiu haraczu przez nierobów, zwanych aktorami sceny politycznej. Pieniądze te potrzebne są na ich utrzymanie.
Podatek ten będzie polegał na płaceniu od 0.5 do nawet 3 % wartości mieszkania  lub domu, jaki obywatel posiada.
Czyli mówiąc po prostu.
Jeden będzie przez całe życie oszczędzał, weźmie pożyczkę i w końcu kupi sobie upragnione mieszkanie lub wybuduje dom, a potem okradną go poprzez podatek katastralny.
Drugi będzie bumelował i żył w mieszkaniu komunalnym.
Ten pracuś, płacił co miesiąc podatki w wysokości ok. 80% swojego wynagrodzenia. Mozolnie ciułając, uzbiera w końcu sumę, która wystarczy mu na wybudowanie domu. I tutaj czeka go pułapka. Przyjdzie jakiś urzędniczyna i wyceni jego domek na powiedzmy, milion złotych.
Co to znaczy?
To znaczy, że podatek katastralny może wynosić 30 000 złotych rocznie.
Jak nasz pracuś pracował, to wszytko jakoś się kręciło, ale w 65 roku życia przeszedł na emeryturę i jego dochody zmalały znacząco. 
Przykładowo;
Średnie wynagrodzenie w Polsce, obecnie przekracza 5 000 złotych, a urzędnicze 7 000 złotych. Średnia emerytura to ok. 1 800 złotych.
Innymi słowy, jak się postara taki emeryt,  to na emeryturze może osiągnąć  dochód rzędu 25 - 40 000 zł. w ciągu roku, a za domek musi zapłacić 30 000 rocznie.
Czyli, pozostanie mu na utrzymanie, media itd., ok.1000 złotych miesięcznie.
Sam pomyśl Dobry Człeku, jak z tego masz się utrzymać?
Oczywiście, przestaniesz za coś płacić. Zaliczą to tobie na tzw. hipotekę. No oczywiście, w wariancie gorszym mogą takiego niepłacącego wysiedlić do baraku i dom zabrać za długi
Po kilku latach, po twojej śmierci, rodzina zapozna się ze spadkiem, a tutaj bank twierdzi: hola, jaki spadek, najpierw trzeba spłacić hipotekę dziadka/babci plus odsetki itd. czyli, kilkaset tysięcy złotych i to gotówką, Jak nie spłacicie, to bank przejmuje dom, mieszkanie. 
Nieczęsto się zdarza, aby młody człowiek dysponował gotówką kilkuset tysięcy złotych.
Bank sprzedaje starszym i mądrzejszym, czyli swoim,  mieszkanie dziadka/babci za niziutką kwotę i w rozliczeniu przekazuje spadkobiercy parę tysięcy z mieszkania wartego wyjściowo milion złotych.
To co piszę, nie jest niczym nowym w tym teoretycznie istniejącym państewku.
Po wojnie ludzie remontowali sobie na własny koszt rozmaitego rodzaju ruiny. Były one bez wody, gazu i prądu. Dostawali tzw. przydział i mogli mieszkać. Co bardziej pracowici, doprowadzali na własny koszt wodę czy gaż. Przychodził urzędnik i stwierdzał, że standard domu uległ podwyższeniu i podnosił czynsz. Nieraz kilkakrotnie. 
Czy ktoś się buntował?
Nie!  zastraszenie było takie, że każdy bał się UB, którym straszyli urzędnicy.
Podobnie było z płotkami okalającymi domek. Dopóki płotek był drewniany, krzywy i połamany, przysłowiowy pies z kulawą nogą się nim nie interesował. Jak  właściciel domku poprawił stan ogrodzenia i postawił płot murowany, musiał płacić wyższy podatek.
Reasumując, że chodzi tylko i wyłącznie o okradanie ludności przedstawię historię tego okradania.
Po 90 -tym roku zaczęto namawiać ludność do wykupywania mieszkań i domków komunalnych na własność. Zaczęto przygotowywać grunt do wprowadzenia podatku katastralnego od wartości domu, zamiast wieczystego użytkowania itd.
Po 2012 roku nasiliły się kampanie reklamujące korzyści wykupu mieszkań komunalnych za kilka procent wartości.
Podobno od 2012 wszelkie przepisy niezbędne do wprowadzenia podatku katastralnego były przygotowane.
Po stwierdzeniu, że 80 - 90% ludności już wykupiło mieszkania komunalne, wyznaczono datę wprowadzenia podatku na 2020 rok.
Wcześniej byłoby to chybione posunięcie, ponieważ za mało ludzi posiadało własne mieszkania.
Te systemy okradania ludności czy wywłaszczania stosuje się po 1989 roku nagminnie.
Typowym przykładem okradania ludności jest rzekoma walka ze smogiem, po zniszczeniu przemysłu w Polsce, który jest jedynym porducentem smogu. Pisałem o tym kilkakrotnie. Chodzi tylko i wyłącznie o wyrugowanie starych mieszkańców z domów w centrum miast i wzrost dochodu niemieckich przedsiębiorstw energetycznych.

Bardzo smutnym jest fakt, że robi się to "rencami" lokalnych mieszkańców, zwanych radnymi. Wyraźnie uwidacznia się fakt, że państwowa tresura powszechna zwana oświatą, daje efekty.  Tzw. radni nie potrafią, przemyśleć własnych posunięć na rok czy dwa do przodu.  Ważne jest, by nachapać się tu i teraz.
I to by było w skrócie na dziś.
dan; dzień 12 kwietnia św. Zenona
Zenon z Weronywł. Zeno di Verona (ur. 300 w prowincji Mauretanii, zm. 12 kwietnia 371-375 w Weronie) – biskup Werony, święty Kościoła katolickiego.
Urodził się w Cezarei Mauretańskiej w Afryce8 grudnia 362 roku został mianowany ósmym biskupem Werony. W czasie jedenastoletniego okresu sprawowania władzy biskupiej założył wiele kościołów, gorliwie zwalczał herezję i rozwijał naukę chrześcijańską. Był wykształconym mówcą – do dziś zachowały się jego dziewięćdziesiąt trzy kazania(16 dużych i 77 małych). Był obrońcą trynitaryzmu i najstarszym autorem zachowanych kazań w języku łacińskim[1].
Według legendy Zenon został po urodzeniu wykradziony przez diabła, a w miejsce chłopca został podłożony skrzat. Ssał on mleko matki Zenona przez 18 lat, lecz mimo to w ogóle nie urósł. Zenon, którego wychowali zakonnicy, został wezwany, by zbadać to zjawisko. Rozwiązał tę zagadkę i kazał skrzatowi zwrócić całe mleko do ogromnego zbiornika. Z tej legendy wywodzi się również patronat Zenona nad niemowlętami.
Oprócz niemowląt Zenon z Werony patronuje również temu miastu i wędkarzom.
Wkrótce po śmierci Zenona powstał kościół nad jego grobem, w którym około 440 św. Petroniusz, biskup z Bolonii, wygłosił kazanie.
Święty Zenon czczony jest we Włoszech i Bawarii.
ikonografii przedstawiany jest z wędką i rybą jako "rybak dusz".

środa, 18 czerwca 2025

Polski mit Napoleona. Dla przypomnienia

 

Czytelniku,
Kolejne podejście do Napoleona, który nas przegrywać nauczył, a w hymnie mamy wstawione - jak zwyciężać mamy. Możemy to tylko ocenić czytając inne publikacje, aby wyrobić sobie własne zdanie.


Polski mit Napoleona.


dr J. Jaśkowski


Repetitio est mater studiorum, 
Czyli: powtórka jest konieczna i niezbędna do zapamiętania, aby nie popełniać tych samych błędów.

Kochany Wnuczku!
Część II
            Z pamiętnika koniuszego Napoleona. Najlepszy I Korpus: „Żołnierze tego korpusu mieli w tornistrach zapasy żywności na 2 tygodnie”. [s.96].
Nie wiem, śmiać się, czy płakać. Hetman Żółkiewski idąc na Wojnę Moskiewską miał zapasy na 6 miesięcy. Gdzie facet planujący atak 500 000 armią chciał się zaopatrzyć w żywność? Szczególnie, że wiedział już o taktyce spalonej ziemi?
Wojsko nie miało odpowiedniej kasy i zaczęły się rabunki, co nastawiło negatywnie ludność do wojsk najeźdźcy. Zapłacili za to okrutnie podczas odwrotu. Bezmyślne przyjecie, że asygnaty, czyli karteczki będą pieniądzem, było wielką naiwnością, delikatnie mówiąc. To przecież w czasie powrotu Żydzi wymordowali prawie 4000 żołnierzy napoleońskich pod Wilnem. Całą Litwa znajac zachowanie Armii z góry była bardzo wstrzemięźliwie nastawiona do Napoleona.

            „Napoleon przekroczył Niemen 27 czerwca 1812 roku. Chciał, aby wszyscy gnali jak na skrzydłach…28 czerwca o 9.00 wkroczył do Wilna. Pospieszny pochód przy braku składów z żywnością doprowadził do wyczerpania zapasów, spustoszone zostały także wszystkie znajdujące się po drodze osady. Przednia straż miała jeszcze co jeść, podczas gdy reszta armii umierała z głodu. W wyniku przeciążenia, braku obroku i bardzo zimnych, nocnych deszczy, padło nam 10 000 koni!!! Podczas przemarszu zmarło też wielu żołnierzy Młodej Gwardii. Przyczyną był chłód, przemęczenie i braki w zaopatrzeniu. Dowódcy oczekiwali, że młodzi żołnierze będą rywalizowali z oddziałami zahartowanymi w pokonywaniu wojennych trudów i niebezpieczeństw, okazało się jednak, że młodzi poborowi nie wytrzymują tego nierozsądnego skądinąd zrywu”[s. 100].

Komentarz.
Jeżeli już w pierwszym dniu po przekroczeniu granicy armia umierała z głodu, to jaki idiota idzie dalej? Stracili 10 000 koni. A gdzie oni chcieli to uzupełnić? Żołnierze jeszcze przed jakakolwiek bitwą umierali z wycieńczenia, jak więc mieli walczyć.
Tak samo było zresztą z Niemcami. Wehrmacht zupełnie nie był przygotowany do wojny. Pamiętniki żołnierzy niemieckich pełne są opisów, że ciepłą odzież dostali dopiero w marcu 1942 roku. „Warszawski Dowcip w Walce”, broszura wydana w 1945 roku, doskonale opisuje łapanki niemieckie i polowania na ciepłą odzież, niezbędną na froncie. Straty Niemców idących w kierunku Leningradu wynosiły, tylko z powodu odmrożeń, ponad 12 000 w przeciągu 3 miesięcy. Jako ciekawostkę mogę podać, że odmrożenia najczęściej dotyczyły pośladków i genitaliów. Młodzi chłopcy zmęczeni siadali na pancerzach czołgów i przymarzali. Mięśnie i skóra odpadały.
Sprawa była do tego stopnia poważna, że ci młodzi ludzie popełniali masowo samobójstwa. Przed wejściem więc do szpitala koledzy ich byli szczegółowo rewidowani, czy nie przenoszą pistoletów. Młody chłopak przed pójściem na front żenił się, i jak miał wrócić do żony, bez przyrodzenia.

Przejście przez Wilno:
„….na ulicach tego tak zwanego zaprzyjaźnionego kraju, który przez naszą wycieńczoną i nie otrzymującą żołdu armię  traktowany był teraz gorzej, niż ziemie wroga. Obejrzał most, okolicę i podpalone przez wroga magazyny, które się wciąż jeszcze tliły. Nawet gapiów nie było.” [s.101]
Komentarz.
Czy można sie dziwić Polakom, że traktowali Napoleona gorzej aniżeli Moskwicin? Z jednej strony chciał facet wykorzystać zasoby i mięso armatnie, za jakie uznał Polaków, a z drugiej strony jego armia zachowywała się jak hordy Dzingis-chana.
Przypominam, to wszystko działo się jeszcze przed wejściem na terytorium Moskwy. A już ani żołdu, ani żywności, i demoralizacja armii, zmuszonej do rabunków i kradzieży.

            „Niezadowolenie dodatkowo potęgowały dokonywane przez armię rozboje. W Wilnie brakowało dosłownie wszystkiego i już po 4 dniach żywności trzeba było szukać daleko od miasta. Wciąż rosła liczba dezerterów. Srogie wyroki wydawane przez sądy wojenne, skłoniły niektórych do powrotu, ale dopóki trwała przeprawa i tak nie dało się przywrócić dyscypliny, ani porządku”.[s.102]
Komentarz.
Jeszcze się wojna tak naprawdę nie zaczęła, a armia była głodna, zdemoralizowana. Trzeba pamiętać, że 2/3 armii to byli cudzoziemcy, w tym wielu Niemców, co dodatkowo działało negatywnie na ludność.
I najważniejsze, że nie było widać żadnych posunięć Sztabu Napoleona, dążących do poprawy warunków marszu. A to pisze jeden z najbardziej zaufanych oficerów Napoleona, więc raczej wybiela, aniżeli straszy. Nawet na takie symboliczne nagrody, jak przywrócenie Małopolski, zwanej Galicją, do Księstwa Warszawskiego, nie chciał się zgodzić Napoleon na sejmie 24 czerwca. Oczywiście, podziałało to na Polaków jak kubeł zimnej wody.

            „Jak już wspomniałem, nasza kawaleria i artyleria poniosły dotkliwe straty. Padło sporo koni. Wiele z nich błąkało się gdzieś na tyłach, inne wlokły się gdzieś za korpusami, będąc dla nich tylko niepotrzebnym ciężarem. Musieliśmy w końcu porzucić wiele skrzyń z amunicją do dział i część taborów. Straciliśmy jedną  trzecią koni, w szyku pozostało ich nie więcej jak połowa ze stanu na początku kampanii.” [s. 116.]

Komentarz.
Czy potrafisz to sobie wyobrazić Szanowny Czytelniku? Facet idzie na wojnę i po niecałych dwu tygodniach, jeszcze przed jakąkolwiek większą bitwą, traci połowę koni! Zostawia wozy taborowe z amunicja do armat? Przecież to jawna głupota, a nie geniusz. Jeszcze mrozów nie ma, a ten już nie ma transportu!


            W tym samym czasie król Westfalii, Hieronim, zezwolił swoim wojskom na grabież na terenie Księstwa Warszawskiego”.[s.117]
Komentarz.
Czy potrafisz to zrozumieć Dobry Człeku? Z jednej strony chce żywności, koni i mięsa armatniego, a z drugiej strony traktuje Polskę tak samo, jak każdy podbity kraj. I skąd ten mit o Napoleonie, wskrzeszającym państwo polskie? Możesz sam sprawdzić w Wikipedii i innych tego rodzaju publikacjach te wypisywane bzdury, mające ogłupiać Polaków.
Zresztą podobnie zachowują się wojska amerykańskie, ponieważ nie podlegają jurysdykcji lokalnej, a na przepustki wychodzą. Znana jest sprawa strzelania swego czasu z ciężkiego karabinu maszynowego, z korwety stojącej w Gdyni przy Skwerze Kościuszki.

„Z wyjątkiem wyższych stopniem dowódców, administracja wojskowa wykazała się kompletną niefrasobliwością. Nasi chorzy i ranni ginęli z powodu braku jakiejkolwiek pomocy. Przepadło wiele skrzyń z różnego rodzaju zapasami, które gromadzono z ogromnym wysiłkiem przez ostatnie dwa lata – zostały rozgrabione, lub zagubione z powodu braku środków transportu – usłana była nimi cała droga. Szybkie tempo przemarszów, niedobór luzaków, brak paszy, złe traktowanie – wszystko to razem wzięte zabijało nasze, pochodzące z zaprzęgów pocztowych konie. Tymczasem właśnie od nich uzależnione było całe nasze przedsięwzięcie. A trzeba stwierdzić, że dotychczasowe nasze działania tylko na odcinku od Niemna do Witebska kosztowały wielką Armię więcej, aniżeli dwie przegrane bitwy.”[s.120]

Komentarz.
Czyli z jednej strony wiedzieli, że przegrywają, ponieważ tracą środki transportu, a z drugiej strony nie robili nic, aby tą sytuację naprawić.
Przecież polskie kampanie przeciwko Moskwicinowi, czy to za Batorego, czy za Wazów, dostarczyły odpowiedniego materiału, jak trzeba się przygotowywać do wyprawy na Moskwę. Niezbędny zapas żywności musiał być zabezpieczony na kilka miesięcy, a nie dni. Rajdy Pioruna-Radziwiłła pokazywały, jaki sposób walki jest najkorzystniejszy na tych terenach. A geniusz Napoleon wybrał się na przejażdżkę? I nie to jest istotne. Istotne jest to, że tzw. polscy pisarze i historycy dziwnym trafem nie zauważyli tego. A przecież liczba pamiętników i ksiąg dworskich do 1945 roku była ogromna. Liczba ocalałych dworów wynosiła 75 000, a każdy dysponował kilkutysięczną biblioteką. Dopiero potem, jak Sowieci i ich totumfaccy zaczęli niszczyć ślady polskości, czyli dwory szlacheckie, to dziwnym trafem znikały również księgi i pamiętniki. A jeszcze dziwniejsze jest to, że część znajduje się w amerykańskich bibliotekach… A podobno był zakaz wywozu zabytków? Widocznie nie dla wszystkich.

            „Z powodu niewybaczalnego skąpstwa  w trudnej sytuacji znalazły się nasze punkty opatrunkowe, w których brakowało wszystkiego. Niewystarczająca była nawet ich odsada. Cesarz starał się zawsze osiągnąć jak najlepsze rezultaty jak najmniejszym kosztemNigdy wcześniej nasi dzielni żołnierze nie mieli aż tak kiepskiej opieki medycznej. Lekarze i niżsi rangą oficerowie administracji – solidni i energiczni – byli zrozpaczeni, widząc stan szpitali.[…] Dotarliśmy dopiero do Witebska i nie stoczyliśmy jeszcze żadnej bitwy, a już brakowało nam bandaży. Zaprzestano podkuwania koni, a uprząż była w fatalnym stanie, kowale zostali w tyle wraz z taborami, które przeważnie i tak już porzucono. Nie było haceli, brakowało robotników i żelaza na podkowy. Marszalek Murat dopiero wówczas zaczął podliczać i z przerażeniem zauważył, jak spadła siła bojowa jego pułków, zmniejszonych średnio o połowę.” [s.122]

Komentarz.
Jeszcze tzw. wielka armia nie stoczyła żadnej bitwy, a już praktycznie nie istniała. Na jakiej więc podstawie polskojęzyczne wydmuszki intelektualne tak gloryfikują Napoleona?
To, że Francuzi dysponują liczną agendą wywiadowczą na terenie Polski, nie podlega dyskusji. Już przecież tacy pisarze jak Kraszewski, byli agentami wywiadu francuskiego. Problem jest dużo poważniejszy. Zmieniły nam się opcje polityczne w okresie ostatnich 100 lat, a podręczniki nadal zaśmiecane są chałturą. Świadczy to niestety o ciągłości rządów przez cały czas. DOWODEM BEZPOŚREDNIM JEST SZYBKIE UWIJANIE SIĘ FRANCUZÓW PO 1990 ROKU Z WYKUPEM PRZEMYSŁU, o dziwo, dostających zgodę.

Nie będę dalej prezentował tych smutnych faktów ogłupiania Polaków. Odsyłam do książki.
Podam tylko na zakończenie, że opóźniając odwrót, Napoleon, mając 15 000 rannych po bitwie pod Berezyną, ich także nie odesłał do Francji, tylko trzymał w Moskwie, pomimo zbliżającej się zimy, a potem zostawił ich na pastwę losu, samemu uciekając na prymitywnych saniach do Paryża. Tak to jest z malowanymi  przyjaciółmi.

Słusznie mówi przysłowie: „Panie Boże chroń mnie od przyjaciół, z wrogami sam dam sobie radę”.

Dlaczego przypominam historię sprzed 200 lat? Ponieważ obecnie także mamy przyjaciół z prawa i lewa, z dołu i góry. Podobno już tak od ćwierć wieku siedzą nam na karku owi przyjaciele, ale jak do tej pory, żadnych pozytywnych efektów tej przyjaźni nie widać. Straciliśmy na ich rzecz banki i przemysł, a żadnych pozytywów nie widać. Ot, taka sobie historia.
Polecam także artykuł na temat tego Typka, przedstawiający nieznane w Polsce fakty. Potwierdzaj one moją tezę, że historię piszą nam użyteczne trole.
Pobrano z:
http://educodomi.blog.pl/2016/01/07/polski-mit-napoleona/

GENEWA 1530, czyli Covid w XVI w

Czytelniku,  

„Kiedy w 1530 roku w Genewie szalała dżuma dymienicza, wszystko było przygotowane. Dla ofiar zarazy otwarto nawet cały szpital. Z lekarzami, ratownikami medycznymi i pielęgniarkami. Kupcy wnosili wkład, magistrat co miesiąc dawał dotacje. Pacjenci zawsze dawali pieniądze, a jeśli jeden z nich umierał sam, cały towar trafiał do szpitala.

 

Ale wtedy nastąpiła katastrofa: zaraza wymierała, a stypendia zależały od liczby pacjentów.

 

Dla personelu genewskiego szpitala w 1530 roku nie było mowy o tym, co dobre, a co złe. Jeśli zaraza zarabia pieniądze, to jest dobra. A potem zorganizowali się lekarze.

 

 Początkowo zatruwali pacjentów tylko po to, by zwiększyć statystyki śmiertelności, ale szybko zdali sobie sprawę, że statystyki muszą dotyczyć nie tylko śmiertelności, ale także śmiertelności z powodu zarazy.

 

Zaczęli więc wycinać czyraki z ciał zmarłych, suszyć je, ucierać w moździerzu i podawać jako lekarstwo innym pacjentom. Następnie zaczęto zapylać ubrania, chusteczki do nosa i podwiązki. Ale zaraza jakoś się cofała. Najwyraźniej suszone dymienice nie działały dobrze.

 

Lekarze jechali do miasta i nocą posypywali klamki proszkiem do uderzeń, aby wybrać domy, w których mogłoby to przynieść korzyści. Pewien naoczny świadek napisał o tych wydarzeniach: „Przez jakiś czas było ukryte, ale diabłu bardziej interesuje dodanie większej liczby grzechów niż ich ukrywanie”.

 

Jednym słowem, jeden z lekarzy stał się tak bezczelny i leniwy, że postanowił przestać wędrować po mieście w nocy i po prostu wyrzucić śmietnik w tłum w ciągu dnia. Smród uniósł się do nieba i jedna z dziewcząt, która akurat wychodziła ze szpitala, odkryła, co to za zapach.

 

Lekarza związano i oddano w dobre ręce kompetentnych „rzemieślników”. Próbowali wydobyć od niego jak najwięcej informacji.

 

Egzekucja trwała jednak kilka dni. Pomysłowy Hipokrates był przywiązywany do słupów na wozach i obwożony po mieście. Na każdym skrzyżowaniu kaci odrywali kawałki mięsa rozgrzanymi do czerwoności szczypcami. Następnie zabrano je na plac publiczny, ścięto im głowy i poćwiartowano, a kawałki wywieziono do wszystkich części Genewy. 

 

Jedynym wyjątkiem był syn dyrektora szpitala, który nie stawił się na rozprawie, ale oświadczył, że umie robić eliksiry i przygotowywać proszek bez obawy o zakażenie. Został po prostu ścięty, „aby zapobiec szerzeniu się zła”.


z : https://symptomandsense.wordpress.com/2021/12/16/lesenswert-chronik-von-genf-1530-uber-die-okonomie-einer-sauche/

Brak komentarzy:

Straty w Bitwie pod Grunwaldem, czyli jak zniekształca się historię przez Niemców i Citi of London

  Czytelniku,

 

 

 

Dziś, gdzie trwa szczucie Polaków na Rosjan po raz enty w naszej historii pokażę jak praktycznie jest zafałszowany i zniekształcany by nam obraz naszej historii.

 

Dla przykładu bierzemy jedno z kilkunastu narzędzi deziformacji dla półgłóków na uniwersytetach zwanych historykami.

 

z: https://histmag.org/Bitwa-pod-Grunwaldem-15-lipca-1410-roku-4432

 

Bitwa pod Grunwaldem: liczebność i organizacja wojsk

 

Bardzo ważnym zagadnieniem jest liczebności wojsk biorących udział w bitwie. Należy odrzucić fantastyczne informacje dawnych kronikarzy piszących o setkach tysięcy walczących w tym starciu. Jedynym niespornym faktem jest to, iż same tylko wojska polskie (bez litewskich) miały przewagę liczebną nad siłami wielkiego mistrza. Brak rzetelnych danych źródłowych skazuje historyków na stawianie hipotez, przy czym używane są bardzo różnorodne metody szacowania wielkości obu armii. Spore rozbieżności dotyczą liczebności wojsk zakonnych. W literaturze można spotkać informacje, że von Jungingen dowodził pod Grunwaldem siłami liczącymi od 11 do 32 tysięcy zbrojnych. Najnowsze badania wskazują, iż Krzyżacy dysponowali 15 tysiącami zbrojnych. Szacunki co do liczebności armii polskiej wahają się od 11 do 20 tysięcy, przy czym nowsza literatura skłania się jednak ku tej drugiej liczbie. Do tego dochodziły wojska litewskie, które wraz z oddziałami złożonymi z Rusinów, Tatarów i Mołdawian mogły liczyć około 10 tysięcy ludzi.

 

Bierzemy wydanie przedrozbiorowe, które nie przeszło przez łapy agentury niemieckiej Dzieje Prus z 1725 r z Braniewskiego wydania.

s. 212

 

"...Wielu wrogów nie uciekło daleko. Polacy bowiem na kilka mil w którąkolwiek ze stronę ścigając uciekających, część zgładzili , część uprowadzili jako jeńców. W pewnym zaś bagnistym miejscu blask zbroi zdradził kilka ukrytych oddziałów. Po złożeniu broni gnani przez Polaków przed sobą jak bydło, zapędzeni zostali do obozu, po zabiciu kilku, którzy początkowo odważyli się opierać.

 

Mówi się, że tego dnia  zabitych zostało piędziesiąt tysięcy wrogów, wśród nich Mistrz i Komturowie, wyjąwszy niewielu. Było też między nimi dwadzieścia tysięcy z Obywateli, Wieśniaków i Wasali Pruskich. Pojmanych do czterdziestu tysięcy. Choragwi wojskowych zdobyto piędziesiąt jeden. I to nikomu nie powinno wydawać się dziwne, bo mam pisarzy, że było do stu czterdziestu tysięcy. A zaiste cała Germania za sprawą Krzyżaków sprzysięgła się była na zgubę Polaków.

 

Także książęta Ślązaków i Słowian, którzy mieszkają nad Germańskim Oceanem, oddani zgubie swoich krewnych i przodków, wspierali Krzyżaków bronią i ludżmi . Z nich Konrad Biały Oleśnicki i Kazimierz Szczeciński, którzy sami osobiście obecni byli z posiłami, żywi zostali pojmani, wielu też innych znakomitych i wybitnych mężów.

 

Zasobny obóz ograbiony. Znaleziono tam wielką ilość pochodni na pożary w Polsce, łańcuchów przygotowanych do pętania Polaków. Łańcuch Mistrza Uldrycha ze złotym krzyżem zdobnymi kamieniami przyniósł do króla Mściwuj Skrzyński, wyciągnięty od swego szeregowego żołnierza, który go zabił."

 

s. 214

 

"...Natomiast posłowie króla Zygmunta, gdy dowiedzieli się w Malborku o klęsce Krzyżaków i śmierci Mistrza, zabierając z Gdańska pozostałych dwadzieścia tysięcy powrócili do swojego Króla.."


Do dzisiaj się nic nie zmieniło, a obecnie to tylko zmieniony scenariusz w innym wydaniu.


Cóż mamy standartowo:

Należy odrzucić fantastyczne informacje dawnych kronikarzy piszących o setkach tysięcy walczących w tym starciu.

Takie same same fantastyczne informacje nazywane są dzisiaj dziejami bajecznymi w naszej historii.

Najnowsze badania wskazują, iż Krzyżacy dysponowali 15 tysiącami zbrojnych.

Najnowsze badania to większość książek jest zafałszowana włącznie z Kroniką Długosza, czego nie widzą tumany na uniwersytetach, zwani historykami.

Zafałszowaniu i ogłupianiu służy właśnie centralne nauczanie i urząd zwany Ministerstwem Edukacji Narodowej i pilnowaniem, aby na jego czele stał lokalny tuman nic nie rozumiejący.

Cała edukacja w Polsce i w Rosji jest tak prowadzona, by napuścić  cały czas nas na siebie i poniżyć na możliwe wszystkie sposoby. Potem ograbić nas i zamotać nas o Wielkiej Lehii czy innych wymysłach.

Przewaga Niemców ( a właśniwie Franków ) wynika z przejęcia metod rządzenia z Rzymu, tak jak to obecnie czynią Amerykanie. Scenariusze są te same i powielane.