poniedziałek, 28 października 2024
czwartek, 24 października 2024
Bartłomiej Nowodworski - kawaler matański, rycerz autor PROJEKT SZKOLENIA WOJSKOWEGO SZLACHTY
Czytelniku,
Naszą historię piszą osoby lekko
mówiąc niewłaściwe. Obojetnie czy mówimy o szkołach wojskowych czy zwykłych.
Postaci do nauczania powiązanych z ich przygodami mamy sporo. Oby to się w
przyszłości zmieniło. Oto jedna z nich waszmość Bartłomiej Nowodworski.
Bartłomiej Nowodworski (ok.
1552–1625) pochodził z powiatu tucholskiego na Pomorzu, jednak jego ród
wywodził się z Nowego Dworu na Mazowszu. Należał do wybitnych postaci swojej
epoki. Świadczyć o tym może krąg jego znajomych i przyjaciół, w którym znaleźli
się autor dziennika podróży do Ziemi Świętej Mikołaj Krzysztof Radziwiłł
(1549–1616), bratanek Jana z Czarnolasu Piotr Kochanowski (1566–1620),
kaznodzieja Fabian Birkowski (1566–1636), poeta Daniel Naborowski (1573–1640),
ojciec przyszłego króla Jakub Sobieski (1588–1646), czy też późniejszy biskup
krakowski Jakub Zadzik (1582–1642).
Od wczesnej młodości Nowodworski
ćwiczył się rzemiośle rycerskim, początkowo u książąt Zasławskich na Rusi. Na
Węgrzech brał udział w walkach zbrojnych po stronie ówczesnego wojewody
siedmiogrodzkiego, Stefana Batorego. Gdy Batory został królem, Nowodworski
uczestniczył w zwycięskiej kampanii pskowskiej w trakcie wojny o Inflanty w
1581 roku. Wierność kodeksowi rycerskiemu zmusiła go do wyzwania na pojedynek
królewskiego pokojowca, który ubliżał mu słownymi zaczepkami. Dworzanin
Batorego zginął w walce, Nowodworski latem 1582 dobrowolnie udał się na
banicję, bolejąc nad tym niefortunnym pojedynkiem. Początkowo związał się
dworem króla francuskiego Henryka III, który w 1574 roku potajemnie opuścił
tron w Krakowie. Odznaczył się męstwem podczas toczącej się w owym czasie wojny
religijnej katolików z kalwinistami. Dominikanin Birkowski w kazaniu
pogrzebowym z lutego 1625 roku Krzyż
kawalerski abo pamięć wysoce urodzonego Jego M. Pana, P. Bartłomieja
Nowodworskiego tak się wyrazi o Nowodworskim: „Siedmnaście lat strawił we
Francji, a wszystkie w trudach krwawych”. Powodowany głębokim przywiązaniem do
idei walki w obronie wiary z Francji udał się Nowodworski w roku 1599 na Maltę,
aby tam „ślub zakonny Bogu i naświętszej Bogarodzicy oddał, aby gromił, póki
żyw, brzydkie Bisurmańce”. Jako kawaler maltański wsławił się wtenczas
wysadzeniem bramy zamku Lepanto. Powróciwszy do Rzeczpospolitej w 1607 roku,
dzielny żołnierz został dowódcą przybocznej straży Zygmunta III. Nie wziął
udziału w rokoszu Zebrzydowskiego, jednak w późniejszych latach był sceptycznie
nastawiony do niefrasobliwych jego zdaniem poczynań królewskich. Birkowski
poświadczył, że ów „żołnierz wierny” nigdy nie naraził na szkodę króla, wiary
ani ojczyzny i nigdy też nie kierował się chęcią nieuczciwego zysku.
Jego imię rozsławił również
udział w wojnie Rzeczpospolitej z Moskwą. W 1609 roku Nowodworski wysadził
bramę Smoleńska, jednak wskutek braku dostatecznego wsparcia twierdzy nie
zdobyto. Udało się to 13 czerwca 1611 roku.
Bartłomiej Nowodworski,
doświadczony żołnierz Rzeczpospolitej, obmyślił fortel: ubrany w maskujący
strój (biały w zimie, zielony w lecie), a nawet... psie skóry, na czworaka
podczołgiwał się pod mury miasta i sukcesywnie podkładał materiały wybuchowe
pod kanałem zakamuflowanym kanałem ściekowym. W sumie harcownikowi udało się
podłożyć ilość wystarczającą, by 13 czerwca 1611 zrobić wyłom w murze
(przydzielono mu 3 tony prochu). Dzięki temu polskie wojska zdołały zdobyć
Smoleńsk.
Szczególną pomoc przypisał
wówczas Nowodworski m.in. patronowi tego dnia, św. Antoniemu. W trakcie wojny
polsko-moskiewskiej odniósł ranę w prawą rękę; pomimo tego dalej podejmował się
działań wojennych.
Przywiązany był kawaler maltański
do staropolskich obyczajów oraz prawdziwej religijności. Dbał o przywrócenie
chrześcijańskiego pozdrowienia w życiu codziennym, propagował śpiew
Bogurodzicy. W jednym z kazań dedykowanych i wydanych sumptem Nowodworskiego
Birkowski tak pisał o przypisywanej wówczas św. Wojciechowi pieśni: „Wielka
otucha zwycięztwa, gdy ten okrzyk zagrzmi w uszach żołnierza chrześciańskiego”.
Bartłomiej Nowodworski troszczył
się również o rozwój edukacji. W tym celu 4 marca 1617 roku, w uroczystość św.
Kazimierza królewicza, dokonał fundacji na rzecz działających przy Akademii
Krakowskiej szkół zwanych prywatnymi, przygotowujących do nauki na
uniwersytecie. Powtórnie wspomógł uczelnię w roku 1619.
z;https://www.polskieradio.pl/39/1240/Artykul/1375227,Bartlomiej-Nowodworski-komandos-polskich-krolow
https://www.wilanow-palac.pl/rzecz_o_jednym_kawalerze_maltanskim.html
Prace Historyczne z. 138 MAREK
FERENC
PROJEKT SZKOLENIA WOJSKOWEGO
SZLACHTY AUTORSTWA BARTŁOMIEJA
NOWODWORSKIEGO
W nowożytnej Rzeczypospolitej
pojawił się szereg projektów stworzenia systemu kształcenia wojskowego. Wielu
pisarzy politycznych postulowało powołanie do życia szkoły rycerskiej.
Interesujący i wart przybliżenia szerszemu gronu historyków pomysł utrzymania i
szkolenia kadry dla wojsk tzw. autoramentu cudzoziemskiego przedstawił słynny
kawaler maltański i dworzanin króla Zygmunta III Wazy, Bartłomiej Nowodworski.
Początkowo prezentował swoją koncepcję na prowincjonalnych zjazdach szlachty, a
następnie na sejmie walnym warszawskim 1611 r. Niewątpliwą inspiracją było
długo[1]trwałe
i żmudne oblężenie Smoleńska, w którym Nowodworski czynnie uczestniczył i
osobiście mógł się przekonać o słabym przygotowaniu wojsk Rzeczypospolitej do
pro[1]wadzenia
nowoczesnych, regularnych działań oblężniczych.
Przedmiotem niniejszej drobnej
edycji jest właśnie projekt Bartłomieja Nowodworskiego. Podstawę wydania
stanowi siedemnastowieczny odpis przechowywany w Bibliotece Naukowej PAU i PAN
w Krakowie, rkps 2255, k. 277–278. Jest to fragment liczącego w sumie 333 karty
(w tym wiele niezapisanych) tomu zatytułowanego Księga pamiętnicza Jakuba
Michałowskiego, t. V, zawierającego kopie polskie oraz łacińskie listów i
różnych materiałów dotyczących głównie rokoszu Mikołaja Zebrzydowskiego.
Interesujący nas dokument został
zapisany na trzech kartach (k. 277, 277v, 278) o wy[1]miarach 34 x 41 cm.
Na czwartej karcie (bez numeracji) widnieje jedynie informacja, czy też tytuł
brzmiący: Sposób rozmnożenia kawalerów w Polsce i w WXL. Karta ta ma charakter
strony adresowej i ślady składania, co sugeruje, iż dokument był gdzieś wysyłany.
Przy opracowaniu tekstu oparto
się na Instrukcji wydawniczej dla źródeł nowożytnych od XVI do połowy XIX w.,
pod red. K. Lepszego (Wrocław 1953). Pojedyńczy przypis tekstowy (a-a) dla
uproszczenia wydania zamieszczono wewnątrz przypisów rzeczowych. Podział stron
rękopisu oznaczono symbolem: ||. Prezentowany tekst był wykorzystywany na
proseminarium „Praktyczne ćwiczenia w przygotowaniu edycji wybranych źródeł
historycznych epoki nowożytnej”, prowadzwonnym w Instytucie Historii
Uniwersytetu Jagiellońskiego w ramach specjalizacji archiwistycznej. Przy jego
opracowaniu współpracowali studenci: Klaudia Batko, Agata Błaszczak, Barbara
Bochenek, Agnieszka Dulęba, Jarosław Dziubiński, Iwona Kozik,
Damian Kruszyński, Paulina
Krzywda, Justyna Lew, Michał Madej, Małgorzata Majcher, Katarzyna Martela,
Ksenia Oleksy, Daria Rusin, Sylwia Sacha, Łukasz Skowronek, Magdalena Słowińska
SPOSÓB ĆWICZENIA SZLACHTY
POLSKIEJ W DZIELE RYCERSKIM W WOJSKACH
CUDZOZIEMSKICH PRZEZ KRZYŻ Ś[WIĘTEJ] RELIGIJEJ MALTEŃSKIEJ OD P[ANA] KAWALERA
NOWODWORSKIEGO PODANY
Po wszystkim chrześci[j]aństwie,
w każdej porządnej R[zecz]p[ospoli]tej miał sobie stan szlachecki religiją
malteńską za szkołę w rzemiośle rycerskim, gdzie przeciwko nieprz[jacie]lowi
krzyża ś[więtego], i na ziemi, i na morzu, od kilkuset lat wojując, różnych a
potrzebnych na wojnach fortelów, męstwa i dzielności się ucząc, każdy z nich do
ojczyzny swej wielkie z nieśmiertelną
sławą pożytki przynosił. Bacząc to różni monarchowie, każdy w swym państwie
prioraty i komendy na rozmnożenie tej religijej gęsto i hojnie
fundowali. Czego i za świątobliwych przodków naszych, dobre i po dziś dzień są
znaki komenda poznańska i łogowska .
Zaczęta ich szczodrobliwość i w potomkach jeszcze by się była rozmnożyła, kiedy
by sami kawalerowie (jako to różne czasy różne vitia płodzą) niedbalstwem i gnuśnością swą, drogę
do rozszerzenia religijej nie byli zagrodzili. Wskrzesił jednak tę pobożną
dawnych Polaków intencyją książę JMP wojewoda wileński, który sam się dobrze
męstwu i przewagam [s] kawalerów maltańskich przypatrzywszy, komendę z własnej
majętności w W[ielkim] K[sięstwie] Lit[ewskim] fundować i syna swego na to dać
raczył .
Przepędziwszy ja większą część
wieku swego w wojskach cudzozięmskich [s] i tam nie raz za łaską Bożą a
jakimkolwiek ćwiczęniem [s] moim, dobrze się przeciwko n ieprz[jacie]lowi krzyża ś[więtego]
stawiwszy, tęż ozdobę, też pożytki, który hen się w cudzych krajach napatrzył,
radbym z nieśmiertelną sławą w ojczyźnie [s] widział, które jem wszystko
powinięn [s]. I na przeszłych sejmach po wzięciu Smoleńska wniosłem był w koło
poselskie politia moje w tej mierze; lecz widząc na on czas Rz[ecz] p[ospoli]tą
w większych trudnościach zawikłaną, odłożyłem to do tego sejmu, gdzie taki rozmnożenia religijnej malteńskiej i ćwiczenia
szlachty polskiej sposób podaję:
1.Są w każdym województwie, tak w
Koronie, jako i w W[ielkim] K[sięstwie] L[itewskim] pewne dzierżawki w
dyspozycyjnej JKM [Jego Królewskiej Mości], które nie przechodzą intraty
złotych polskich tysiąc mniej albo więcej, ani należą do starostw stołowych i
do ukontentowania wielkich zasług, te by się na komendę takim sposobem obrócić
mogły.
2. Naprzód komenda imieniem
każdego województwa zwała by się. Komendarzami [s] ci by byli, którzy według porządku i
ustawy religijnej naszej, pierwej kawalerami zostali. Oni by po zejściu
teraźniejszych dzierżawców te komendy naznaczone brali.
Polacy w Koronie, a narodu
lite[wskieg]o w W[ielkim] K[ięstwie] L[itewskim].
3. To jednak prawem
obwarowawszy, żeby żaden do tego cudzozięmiec [s] nie należał, jedno szlachcic
obojga narodów.
4. Co naprzód żadnego uszczerbku
dochodom R[zeczy]p[ospoli]tej nie uczyni, gdyż ona te dobra w ręce KJM [Króla Jego Mości]
podała, ani przyniesie ujmy niczyim za[1]sługom,
ponieważ tęnże [s] kawaler tegoż się dosługiwać i w różnych cudzoziemskich wojskach umyślnie by się ćwiczyć miał. Czego
wielką mamy w ojczyźnie potrzebę.
5. Tak by się państwa JKM za
dzielnością i męstwem narodu naszego rozszerzyły, że z różnemi nacjami wojować
a i w różnych cudzoziemskich wojskach, zamków rozmaitemi fortelami dobywać i
bronić nam przychodzi. W czym my będąc nie ćwiczeni, to z sromotą naszą po
obcych narodach szukać musimy, co doma gdy zechcemy snadnie mamy.
6. Ciż kawalerowie maltańscy na
pogranicznych zamkach zostając wybrańce ćwiczyć, cudzoziemska piechotą rządzić,
o działach, prochach, kulach i kiedy by trzeba podkopach zawiadywać mają. W
czym wielka u nas dla samego niedbalstwa nieumiejętność [s] się pokazuje.
7. Co widząc sławnej i
ś[więtej] pamięci król Stefan chciał na ćwiczenie [s] do Niderlandu dzieci
szlacheckie kosztem swym słać, co teraz darmo WM moi M[iłoś]ciwi PP mieć
możecie.
8. A co nie mniejsza domy
szlacheckie po państwach JKM rozrodzone,
dla ubóstwa by upadać tak nie mogły, gdyby jeden drugiemu z rąk do rąk to dobro
Rz[eczy]p[ospoli] tej podawał, a na ślepe się szczęście nie cisnąć, jeden by po
drugim, jako po stopniach, nagrodę cnoty swej brał.
9. WM zaś moi M[iłoś]ciwi Panowie
dzieciom braci i powinnym swoim uczyni[li] byście osobliwy do posług
R[zecz]p[ospoli]tej za pewną nagrodą przysmak i niemały pochop do
nieśmiertelnej sławy, którą zawsze naród nasz słynął.
10. Tym sposobem fundowały by się
komendy w Koronie i w W[wielkim] K[księstwie] L[itewskim], których by według
liczby województw kilka trzydzieści było, a kawalerów przynamniej półtrzecia
sta14 konkurowałoby. A przezwisko, jako się wyżej wspomniało, brałaby komenda
każda od głównego miasta województwa swego.
6. Ciż kawalerowie maltańscy na
pogranicznych zamkach zostając wybrańce ćwiczyć, cudzoziemska piechotą rządzić,
o działach, prochach, kulach i kiedy by trzeba podkopach zawiadywać mają. W
czym wielka u nas dla samego niedbalstwa nieumiejętność [s] się pokazuje.
7. Co widząc sławnej i
ś[więtej] pamięci król Stefan chciał na ćwiczenie [s] do Niderlandu dzieci
szlacheckie kosztem swym słać, co teraz darmo WM moi M[iłoś]ciwi PP mieć
możecie.
8. A co nie mniejsza domy
szlacheckie po państwach JKM || rozrodzone, dla ubóstwa by upadać tak nie
mogły, gdyby jeden drugiemu z rąk do rąk to dobro Rz[eczy]p[ospoli] tej
podawał, a na ślepe się szczęście nie cisnąć, jeden by po drugim, jako po
stopniach, nagrodę cnoty swej brał.
9. WM zaś moi M[iłoś]ciwi Panowie
dzieciom braci i powinnym swoim uczyni[li] byście osobliwy do posług
R[zecz]p[ospoli]tej za pewną nagrodą przysmak i niemały pochop do nieśmiertelnej sławy, którą zawsze
naród nasz słynął.
10. Tym sposobem fundowały by się
komendy w Koronie i w W[wielkim] K[księstwie] L[itewskim], których by według
liczby województw kilka trzydzieści było, a kawalerów przynamniej półtrzecia
sta14 konkurowałoby. A przezwisko, jako się wyżej wspomniało, brałaby komenda
każda od głównego miasta województwa swego.
Z;https://ruj.uj.edu.pl/server/api/core/bitstreams/6cd9edf1-58fd-4dfc-aac4-c40145085f8c/content
poniedziałek, 21 października 2024
Moskwa - próba sabotażu na M-18 Dromader
piątek, 18 października 2024
niedziela, 13 października 2024
Królestwo Tonga - zapomniany sojusznik Polski
Czytelniku,
Rzecz mało znana i warta przypomnienia.
Królestwo Tonga - zapomniany sojusznik Polski
We wrześniu 1939 r., po agresji Niemiec na Polskę, Królestwo
Tonga było jednym z pierwszych państw, które wypowiedziało wojnę III Rzeszy – i
nie poprzestało na tym! W momencie, gdy światowe mocarstwa „skuliły ogon” – za
wszelką cenę unikając konfrontacji z Hitlerem, niezwykły gest nadszedł z tej
oddalonej o ponad szesnaście tysięcy kilometrów wyspy. W ramach publicznej
zbiórki pieniędzy społeczeństwo Tonga kupiło dla Polski trzy myśliwce Spitfire.
We wrześniu 1939 r., po agresji Niemiec na Polskę, Królestwo
Tonga było jednym z pierwszych państw, które wypowiedziało wojnę III Rzeszy – i
nie poprzestało na tym! W momencie, gdy światowe mocarstwa „skuliły ogon” – za
wszelką cenę unikając konfrontacji z Hitlerem, niezwykły gest nadszedł z tej
oddalonej o ponad szesnaście tysięcy kilometrów wyspy. W ramach publicznej
zbiórki pieniędzy społeczeństwo Tonga kupiło dla Polski trzy myśliwce Spitfire.
Królestwo Tonga jest malutkim krajem leżącym na południowym
Pacyfiku, stanowiącym część Polinezji. Jego obszar łącznie liczy 748 km².
Łącznie – gdyż państewko zajmuje 170 wysp będących częścią trzech atoli:
Tongatapu, Haapai, Wawau, rozrzuconych od Nowej Zelandii aż po Hawaje. Ludność
to około 106 000 mieszkańców – czyli tyle ile nasz rodzimy Koszalin. Co
ciekawe, kraj ten nie został nigdy skolonizowany. Ustrój polityczny to
monarchia konstytucyjna z silnym autorytetem króla i ministrami – często mianowanymi
dożywotnio. Przeważająca większość mieszkańców Tonga to chrześcijanie (głównie
metodyści i katolicy). Od 1970 roku jest członkiem brytyjskiej Wspólnoty
Narodów.
Jesienią 1939 roku, władająca od 21 lat wyspiarskim państwem
królowa Salote Tupou III, postanowiła na znak solidarności z Polską
wypowiedzieć wojnę III Rzeszy oraz przystąpić do obozu Aliantów. Był to wielki
gest ze strony tego małego kraju. Społeczeństwo zszokowane brakiem
jakiejkolwiek wymiernej reakcji ze strony sojuszników Warszawy, w ramach
zbiórki, notabene przypominającej polską przedwojenną zbiórkę Funduszu Obrony
Narodowej na ORP „Orzeł”, uzbierało łączną kwotę 15 000 funtów (obecnie około 3
miliony USD). Suma ta pozwoliła na zakup trzech myśliwców Supermarine Spitfire,
nazwanych: Queen Sālote, Prince Tungi i King Tupou I, które zostały przekazane
Aliantom.
Znane są losy dwóch pierwszych samolotów. Queen Sālote
znalazła się na wyposażeniu 602 Dywizjonu RAF, a latał na niej irlandzki as
myśliwski Paddy Finucane. W czasie jednego z lotów na niemieckie pozycje we
Francji 15 lipca 1942 roku, samolot został trafiony w chłodnicę i wskutek
nieudanego wodowania zatonął wraz z pilotem. Prince Tungi, trafił do 485.
Eskadry, którą w 1944 roku przeniesiono w rejon Morza Śródziemnego. Służbę
zakończył w momencie, gdy zabrakło mu paliwa i rozbił się na Sycylii.
W 2016 roku nasz kraj nawiązał oficjalne stosunki
dyplomatyczne z Królestwem Tonga.
pobrane z : Królestwo Tonga - zapomniany sojusznik Polski (tvp.pl)
piątek, 11 października 2024
niedziela, 6 października 2024
Jak Francja potajemnie repatriowała całe swoje złoto przed dewaluacją dolara Nixona
Czytelniku,
Warto czasami przypomnieć sobie sobie historie, które są przykładem jak spryt i mądrość polityków pozwala dbać o interes swojego kraju. W poniższym przypadku była to Francja
artykuł pobrany z :
Prezydent Francji de Gaulle zainicjował tajną operację
"Vide-Gousset" i w latach 1963-1966 sprowadził do kraju 3313 ton
rezerw złota ze skarbców Rezerwy Federalnej w Nowym Jorku i Banku Anglii w
Londynie. De Gaulle obawiał się, że deficyt w bilansie płatniczym Ameryki
doprowadzi do pęknięcia Bretton Woods i dewaluacji dolara w stosunku do złota.
Wszystkie francuskie dolary zostały zamienione na złoto i aby
uniknąć zdrady, metal został repatriowany w ciągu trzech lat. Potrzeba było 44
rejsów statkiem i 129 lotów, aby przywieźć do Banque de France w Paryżu ponad
trzy tysiące ton złota.
Decyzja Francji okazała się bardzo korzystna. Zgodnie z
przewidywaniami Francuzów, cena złota w dolarach gwałtownie wzrosła, z 35 do
800 dolarów za uncję, od 1968 do 1980 roku – dolar stracił 96% swojej wartości
w stosunku do złota. Kraje, które trzymały się swoich dolarów, miały mniej
szczęścia.
Niedawno, po Wielkim Kryzysie Finansowym, Banque de France
sprowadził do kraju 211 ton, zmodernizował wszystkie swoje sztabki do obecnych
standardów hurtowych, wyremontował swoje skarbce, ożywił Paryż jako centrum
handlowe dla inwestorów instytucjonalnych, a historia się powtarza, ponieważ
obecnie znajdujemy się w okresie hossy na rynku złota.
Wprowadzenie do Bretton Woods
Na konferencji w Bretton Woods w stanie New Hampshire w 1944
roku delegaci z 44 państw sprzymierzonych stworzyli nowy międzynarodowy system
monetarny. Zawarto porozumienie w sprawie systemu stałych kursów walutowych i
wolnego handlu. Waluty były powiązane ze złotem za pośrednictwem dolara,
ponieważ Rezerwa Federalna obiecała kupować i sprzedawać złoto po ustalonej
cenie 35 dolarów za uncję, a zagraniczne banki centralne miały obowiązek
utrzymania swoich walut w "wartościach nominalnych" w stosunku do
dolara1.
Dolar był postrzegany jako "dobry jak złoto",
ponieważ dolary zawsze można było zamienić na złoto w Rezerwie Federalnej
(Fed). W ten sposób, obok złota, zagraniczne banki centralne trzymałyby dolary
jako rezerwy międzynarodowe, co sprawiało, że system z Bretton Woods był
porównywalny do "standardu wymiany złota" sprzed II wojny światowej.
Nowo utworzony Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) miał
nadzorować Bretton Woods i wspierać kraje z krótkoterminowymi deficytami
bilansu płatniczego poprzez udzielanie rezerw. Za zgodą MFW kraje mogłyby
zdewaluować (przeszacować) swoją walutę w przypadku utrzymujących się deficytów
(nadwyżek) bilansu płatniczego, aby przywrócić równowagę.
Francuska krytyka Bretton Woods
W 1959 roku były generał francuskiej armii Charles de Gaulle
został prezydentem Francji i stanął po stronie swojego najbardziej wpływowego
doradcy ekonomicznego, Jaquesa Rueffa. Rueff i de Gaulle byli głośnymi
krytykami Bretton Woods i amerykańskiego "wygórowanego przywileju".
Traktat z Bretton Woods pozwolił Stanom Zjednoczonym płacić
za import dolarami, które stworzyły z powietrza, ponieważ system ten z natury
sprawiał, że obcokrajowcy potrzebowali dolarów jako waluty handlowej,
interwencyjnej i rezerwowej. Tylko zagraniczne banki centralne mogłyby
wymieniać dolary na złoto w Fed, jeśli Fed im na to pozwolił. Ponadto
eksportowane dolary powodowały inflację za granicą, ponieważ banki centralne
były zobowiązane do obrony swoich kursów walutowych, a tym samym musiały
drukować walutę, aby kupić dolary.
Stany Zjednoczone od lat pięćdziesiątych XX wieku miały
deficyt bilansu płatniczego (więcej pieniędzy eksportowano niż importowano), co
spowodowało spadek oficjalnych rezerw złota w USA – zagraniczne banki centralne
wykupywały część importowanych dolarów w Fed. Punkt krytyczny został osiągnięty
w 1960 roku, kiedy zagraniczne zobowiązania dolarowe Ameryki przekroczyły
zasoby złota, co wywołało globalne zaniepokojenie wymienialnością.
Wzrost rezerw złota Francji w Fed
W dekadzie od 1958 do 1968 roku Francja doświadczyła silnego
wzrostu gospodarczego i miała nadwyżkę w bilansie płatniczym, co spowodowało
wzrost jej rezerw międzynarodowych. W 1961 roku Rueff, a także inni doradcy De
Gaulle'a, wysunęli teorię, że Bretton Woods nie przetrwa, ponieważ banki
centralne w końcu nie będą chciały gromadzić dolarów, gdy Stanom Zjednoczonym
zaczyna brakować złota. Stany Zjednoczone byłyby zmuszone albo zdewaluować
dolara w stosunku do złota, albo zawiesić wymienialność złota.
De Gaulle i jego zespół boleśnie przypomnieli sobie, co
wydarzyło się w 1931 roku, kiedy Wielka Brytania zdewaluowała funta szterlinga
w stosunku do złota w podobny sposób, powodując, że Banque de France (BdF)
poniósł stratę w wysokości 2,35 miliarda franków francuskich, czyli dwa razy
więcej niż jego kapitał. Francuski Skarb Państwa (podatnik) musiał
interweniować, aby ratować BdF.
Francja stała się bardziej niechętna do akumulacji dolarów
pomimo odsetek, jakie zarabiali posiadacze dolarów.
W listopadzie 1961 r., po tym, jak cena złota w Londynie na
krótko wzrosła, prezes Fed Alfred Hayes przedstawił w Banku Rozrachunków
Międzynarodowych (BIS) w Bazel w Szwajcarii plan wspólnego ustabilizowania ceny
złota na wolnym rynku (Bordo i in. 2017). Europejskie banki centralne zgodziły
się na utworzenie "Puli Złota" z USA, aby kupować i sprzedawać złoto
na londyńskim rynku kruszców w celu utrzymania ceny na poziomie 35 dolarów.
Francja zgodziła się przystąpić pod warunkiem, że USA naprawią jej deficyt bilansu
płatniczego (Avaro, 2022).
Podczas gdy Francja zobowiązała się do współpracy z
operacjami Pool w Londynie, BdF wymieniał nowo nabyte dolary na złoto w Fed w
Nowym Jorku. W związku z tym jego zasoby złota w Nowym Jorku wzrosły w stosunku
do tych w Londynie i Paryżu.
Francja repatriuje swoje złoto
De Gaulle wyraził opinię, że amerykański imperializm wspierał
eksport kapitału. W styczniu 1963 roku powiedział swojemu rzecznikowi:
Europa Zachodnia stała się amerykańskim protektoratem, nawet
nie zdając sobie z tego sprawy. Musimy teraz pozbyć się ich dominacji. Trudność
polega jednak na tym, że skolonizowani tak naprawdę nie chcą się emancypować.
Od zakończenia wojny Amerykanie podporządkowywali nas sobie bezboleśnie i bez
większego oporu.
Dla generała złoto było również narzędziem do odepchnięcia
amerykańskich dążeń do dominacji, w których dolar odgrywał kluczową rolę.
Niedługo potem, w marcu 1963 roku, De Gaulle zaczął martwić się geografią
francuskiego złota i zażądał, aby całość została sprowadzona do Paryża (Avaro,
2022). Każde złoto przechowywane za granicą mogło zostać wykorzystane jako
dźwignia przeciwko Francji.
Pracownicy BdF odradzali repatriację, biorąc pod uwagę koszty
transportu i ubezpieczenia. W ramach kompromisu we wrześniu 1963 r. rozpoczęto
tajną operację "Vide-Gousset" w celu repatriacji 400 ton złota z
Nowego Jorku (Avaro, 2022; Bruneel, 2012).
Początkowo transfery z Nowego Jorku odbywały się drogą
morską, gdyż trudno było zapewnić transport drogą lotniczą. Rozważano
zaangażowanie francuskiej marynarki wojennej, ale to zdmuchnęłoby przykrywkę
operacji. Zamiast tego BdF korzystało z transatlantyków Compagnie Générale
Transatlantique, które były w stanie przewieźć 25 ton w tempie dwóch rejsów
miesięcznie. Warto zauważyć, że nie całe repatriowane złoto trafiało do Paryża,
część trafiała na konto BIS w Banku Anglii (BOE). Możliwe, że BdF współpracował
z BIS w sprawie zamiany lokalizacji.
Nieufność de Gaulle'a wobec Stanów Zjednoczonych w kwestii
przechowywania francuskiego złota szła w parze z trwającym deficytem bilansu
płatniczego Ameryki. Wielka Brytania, którą de Gaulle postrzegał jako
przedłużenie USA, również doświadczała deficytu bilansu płatniczego. Przed
dolarem funt szterling został zaatakowany przez spekulantów w 1964 roku.
Gdy funt szterling znalazł się na skraju dewaluacji,
degradacja dolara stała się jeszcze bardziej prawdopodobna. Oceniając finanse
zarówno Ameryki, jak i Wielkiej Brytanii, Francuzi podjęli decyzję o
zwiększeniu konwersji dolara, przyspieszeniu repatriacji złota z Nowego Jorku,
a także repatriacji złota z Londynu. Od grudnia 1964 roku Banque de France był
w stanie czarterować samoloty pasażerskie z Air France w celu transportu złota
z Londynu do Paryża (Bruneel, 2012).
Plan komunikacji zakładał najpierw ogłoszenie jednej
nietypowej konwersji dolarów; Wtedy francuski urzędnik wyraziłby zaniepokojenie
międzynarodowymi problemami monetarnymi i zażądałby od Ameryki reform. Zgodnie
z planem, w styczniu 1965 r. BdF publicznie ogłosiło konwersję 300 milionów
dolarów na złoto (267 ton), po czym 4 lutego generał zorganizował niesławną
konferencję prasową w Pałacu Elizejskim, na której opowiedział się za powrotem
do standardu złota. Z De Gaulle'a:
W obecnym systemie Stany Zjednoczone mogą zadłużać się za
darmo, kosztem innych krajów, ponieważ to, co Stany Zjednoczone są im winne z
handlu, jest spłacane, przynajmniej częściowo, dolarami, które tylko one mogą
stworzyć3. Biorąc pod uwagę poważne konsekwencje i kryzys, które mogą wyniknąć
z tej sytuacji, uważamy, że należy podjąć środki, aby tego uniknąć. Uważamy za
konieczne, aby handel międzynarodowy był regulowany, tak jak to miało miejsce
przed wielkimi nieszczęściami świata [pierwsza i druga wojna światowa], na
niepodważalnej podstawie monetarnej. Taki, który nie nosi znamion żadnego
konkretnego kraju. Na jakiej podstawie? Prawdę mówiąc, nikt nie jest w stanie
wyobrazić sobie innego standardu niż złoto.
Najwyższym prawem, złotą regułą, która powinna być ponownie
zastosowana w międzynarodowych stosunkach gospodarczych, jest obowiązek
uregulowania bilansu płatniczego między jedną strefą monetarną a drugą poprzez
dostawy i wycofanie metali szlachetnych.
Zaraz po swoim przemówieniu De Gaulle zasugerował swoim
kolegom, aby wysłali do Nowego Jorku krążownik rakietowy "Colbert" i
odebrali francuskie złoto wielkości 4. Jego minister finansów przekonał go, aby
zrezygnował z tego pomysłu, ponieważ może to nieumyślnie zaszkodzić stosunkom
dyplomatycznym (Avaro, 2022).
Bank centralny Francji przystąpił do większej wymiany dolarów
i zaplanował loty pasażerskie, a następnie towarowe samolotów Air France,
zdolnych do przewiezienia około 30 ton każdy, aby latać między Nowym Jorkiem a
Paryżem oprócz liniowców oceanicznych. Repatriacje były wówczas relacjonowane
przez media, ale rozmiar i szczegóły operacji nie były znane, o ile zostało to
ujawnione w archiwach gazet (źródło, źródło).
W ciągu roku prawie całe francuskie złoto zostało sprowadzone
do domu. Chociaż, w miarę pozyskiwania nowych dolarów, działalność Vide-Gousset
rozszerzała się. W latach 1965 i 1966 zorganizowano nie mniej niż 94 loty
lotnicze, które pozwoliły na repatriację z Londynu 1 175 ton złota. Łącznie
1638 ton zostało odzyskanych z USA, podzielonych na 24 rejsy statkiem i 35
lotów lotniczych. W sumie repatriowano 3313 ton, jak podaje
honorowy dyrektor generalny Banque de France, Didier Bruneel, w książce
"The Secrets of Gold" (Les Secrets de l'Or).
Upadek puli złota i dewaluacja dolara
Ponieważ nierównowaga w światowym systemie finansowym wciąż
rosła, Francja nie widziała innego wyjścia, jak tylko wycofać się z londyńskiej
puli złota w czerwcu 1967 roku. Jeszcze w tym samym roku Wielka Brytania
została zmuszona do dewaluacji funta szterlinga, a rynki zaczęły przyglądać się
dolarowi.
Powoli, ale pewnie, sytuacja zaczęła się pogarszać, a Pool
został skonfrontowany ze znacznymi stratami. Od 8 do 14 marca 1968 roku
syndykat złota musiał sprzedać prawie 1000 ton złota, aby ograniczyć cenę złota
w dolarach. "Samoloty amerykańskich sił powietrznych przylatywały do
Londynu coraz więcej złota z Fort Knox, a w sali ważenia Banku Anglii
gromadziło się tak dużo, że podłoga się zawaliła" — pisze Timothy Green w
książce "The New World of Gold".
15 marca 1968 roku Stany Zjednoczone nakazały zamknięcie
londyńskiego rynku kruszców na dwa tygodnie, a działalność Pool została
zakończona. Następnie pojawił się dwupoziomowy system złota: cena złota mogła
unosić się na wolnym rynku, ale oficjalna cena złota pozostała niezmieniona i
wynosiła 35 dolarów. Podmioty prywatne mogły handlować złotem po cenie
wolnorynkowej, a banki centralne mogły dokonywać transakcji między nimi po
oficjalnej cenie, nie mogąc jednak sprzedawać na wolnym rynku. Oczywiście żaden
bank centralny nie sprzedałby złota innemu bankowi centralnemu za 35 dolarów,
wiedząc, że rzeczywista cena jest wyższa.
Jak na ironię, frank francuski znalazł się pod presją pod
koniec 1968 r., a BdF sprzedawało złoto głównie w celu obrony swojej waluty,
ponieważ wymieniło większość swoich dolarów (patrz wykres 1). Następca de
Gaulle'a, Georges Pompidou, zdewaluował franka w 1969 roku.
Chociaż europejskie banki centralne nadal mogły wymieniać
dolary na złoto w Fed w ramach dwupoziomowego systemu, Amerykanie zastraszali
je lub szantażowali, aby tego nie robiły. Ostatecznie prezydent Nixon zamknął
okno na złoto 15 sierpnia 1971 r. z powodu próśb Francji i Wielkiej Brytanii o
wymianę dolarów na metale szlachetne.
Bretton Woods de facto zakończył się w 1968 roku, ale potknął
się aż do 1971 roku. Poza formalnymi zmianami w statucie MFW, które zostały
wprowadzone w życie, era płynnych kursów walutowych rozpoczęła się w 1971 roku.
Z powodu szalejącej inflacji w latach 70. cena złota wzrosła
z 35 dolarów za uncję w 1968 roku do 800 dolarów w 1980 roku. To wzrost ceny
złota w dolarach o 2200% lub dewaluacja dolara o 96%, w zależności od tego, jak
na to patrzeć.
Francja nie tylko trafnie przewidziała dewaluację dolara w
stosunku do złota, ale także podjęła odpowiednie działania, wymieniając jak
najwięcej dolarów, kiedy tylko mogła. Repatriacja złota miała nie tylko wywrzeć
presję na Amerykę, aby zreformowała się, ale także zapobiec niekorzystnym
wynikom. Praktycznie całe francuskie złoto monetarne jest nadal przechowywane w
La Souterraine, skarbcu BdF w Paryżu.
Francja po raz kolejny przygotowała się na hossę na rynku
złota
W 2018 r. druga zastępczyni gubernatora BdF, Sylvie Goulard,
opublikowała w "Alchemiku" niezwykły artykuł: "Banque de France
and Gold: Past and Future". Po pierwsze, Goulard przypomina swoim
czytelnikom o fakcie, że Paryż był ważnym ośrodkiem handlu złotem obok Londynu
i Nowego Jorku w czasach klasycznego standardu złota w XIX wieku. Kontynuuje,
stwierdzając, że "kryzys finansowy [w 2008 r.] zadziałał jak sygnał
alarmowy dla złota", które "okazało się szansą dla złota i dla Banque
de France".
Ten "dzwonek alarmowy" skłonił Banque de France do
modernizacji całego swojego złota monetarnego do obecnych standardów branżowych
w latach 2009-2018, upewniając się, że wszystkie sztabki mogą być w razie
potrzeby rozmieszczone na rynkach hurtowych.
Ponadto La Souterraine został odnowiony: podłogi zostały
wzmocnione, aby utrzymać ciężkie wózki widłowe, dodano nowe schowki skarbcowe w
różnych rozmiarach do przechowywania pojedynczych prętów lub zaplombowanych
palet, istnieją skarbce do przeładunku, transportu i audytu, a także
zintegrowany jest nowoczesny system informatyczny.
Oprócz przechowywania francuskiego złota monetarnego BdF
oferuje usługi powiernicze i rozwiązania handlowe (spot i swap) dla klientów
instytucjonalnych, a także w celu zdobycia udziału w rynku z Londynu. Goulard
wspomina: "W 2012 roku Banque de France zaczął rozszerzać swoją ofertę
usług związanych ze złotem dla zarządzających rezerwami". Nie wspomniała
jednak, że Francja repatriowała kolejne 221 ton z Londynu około 2015 roku.
Po dziesięcioleciach prób demonetyzacji złota przez Stany
Zjednoczone, Wielki Kryzys Finansowy ożywił rolę złota w międzynarodowym
systemie finansowym jako aktywa rezerwowego bez ryzyka kontrahenta. Cena idzie
w górę, a coraz więcej banków centralnych kupuje złoto (i to coraz więcej).
Tymczasem istnieje tendencja do repatriacji złota przez
narody, w tym roku złoto wyprzedziło euro, stając się drugą co do wielkości
walutą rezerwową na świecie, podczas gdy Wschód coraz bardziej rozstaje się z
dolarem jako walutą handlową i rezerwową.
W mojej ocenie Francuzi po raz kolejny trafnie przewidzieli
rozwój sytuacji na rynku złota.
Jak Sanacja schrony budowała i fragment relacji Komendanta Głównego Policji Państwowej gen. bryg. Józefa Kordiana-Zamorskiego jak to wygladało w 1939 roku
Czytelniku,
Rozporządzenie w sprawie urządzania schronów przeciwlotniczych zostało ogłoszone 26 sierpnia 1939 roku na 4 dni przed wojną. Warto takie przypominać, bo nie ucza tego w szkołach, ani na historii.
Warto też zapoznać się z fragmentem relacji Komendanta
Głównego Policji Państwowej gen. bryg. Józefa Kordiana-Zamorskiego jak wyglądała
inna relacja od wojskowej by patrzeć na nasze klęski z różnych perspektyw z
pozycji:
Kraśnicka-Zajdler, Urszula Wrzesień 1939 roku widziany oczami Komendanta Głównego Policji Państwowej gen. bryg. Józefa Kordiana-Zamorskiego
22.VIII.
W czasie raportu Ministra Spraw Wewn. poruszyłem sprawę
podróżowania bezcelowego po wschodniej Małopolsce 5 kompanii i 4 szwadronów rezerwy
policyjnej, które powróciwszy do sta~ch miejsc postoju, mogłoby być ośrodkami
czynnej obrony przeciwlotniczej i stanowić ośrodki mob. dla jakiejś jednej lub
2 jednostek wielkich piechoty. Wydawało mi się to łatwe i konieczne, skoro
policja po powołaniu 30 000 rezerwistów osiągała stan 57000 starego żołnierza,
wśród którego 13 kompanii pieszych rezerwy i 8 szwadronów były niezaprzeczenie
elitą wojska. Równocześnie poruszyłem sprawę wydania rozporządzenia
wykonawczego do ustawo policji państwowej o wcieleniu jej w chwili wybuchu
wojny do sił zbrojnych. Czyniłem to corocznie i corocznie dyrektor Hausner,
Szef Gabinetu Ministra utrącał tę sprawę· Obecnie Pan Premier i jedną i drugą
sprawę utrącił na skutek sprzeciwu dyrektora Żyborskiego. Moim zdaniem
należało to rozporządzenie mieć gotowe, a w każdym razie policję poddać
zawczasu sądownictwu wojskowemu, by ten błąd, co błąd, wstrząs organizacyjny,
nie przeżywała w czasie samej już wojny. Ponieważ widziałem przygotowanie do
ewakuacji Ministerstwa, wyrażające się w paleniu aktów, zapytałem o policję,
podkreślając, że jeśli by jakieś zarządzenia wydane, to o policji zapomniano.
Proponowałem, by mnie powierzono tę pracę proponując równocześnie, by rodziny,
broń, amunicję, sukno z magazynów i archiwa, a szczególnie kartoteki wymieść
pomału, bez zwracania niczyjej uwagi na prawy brzeg Wisły teraz. Pan Premier
nie zgodził się na to i oświadczył mi, że jeśli chodzi o Komendę Główną PP to
załatwi to p. Olpiński z Prezydium Rady Ministrów, jeśli zaś chodzi o PP w
terenie, to jej ewakuacja należy do starostów i wojewodów. Na moje
przedstawienie, że w ten sposób zrobimy ewakuację dziką, której nie tylko nie
potrafimy kierować, ale nie zdążymy opanować, nie dał mi Pan Premier żadnej
odpowiedzi. Usiłowałem rozmówić się z p. Ołpińskim, ale ten był szalenie
tajemniczy i w ogóle przestraszony tym, że pragnę wejść w te sprawy.
Oczywiście żadnych wytycznych nie otrzymałem. 23 VIII Płk Wiatr zawiadamia
mnie, że 24 VIII będzie ogłoszona mob. kartkowa wszystkich kolorów w reszcie
korpusów jeszcze nie zmobilizowanych. Wydałem rozporządzenie mające na celu
wzmocnienie służby policyjnej w Warszawie. Powołanie wzmocnienia policji
wyznaczono na termin o 24 godziny późniejszy. Uważałem to za zasadniczy błąd,
co płk. Wiatrowi powiedziałem, uważając, że z chwilą przejazdu transportów rezerwistów
trasy kolejowe powinny być już strzeżone. Poza tym zawiadomiłem go, że
niestety Sztab Główny dla mobilizowanej rezerwy policyjnej mimo moich
wielokrotnych przedstawień nie przydzielił spodni. Dla rezerwy województwa
pomorskiego i łódzkiego uszyłem spodnie z własnego budżetu bieżącego i we
własnym zakresie i spodnie te już na punkty mobilizujące rozesłałem. Dla innych
województw spodni nie ma i proszę o ich przydział. Uważałem, bowiem, że nie
wolno wystawić na posterunku rezerwisty w cywilnych spodniach, zwłaszcza na
terenie województw zachodnich, ponieważ fakt ten dałby asumpt do wrogiej nam
propagandy stacji radiowych niemieckich.
24.VIII
Powołanie rezerwistów do PP na terenie województw pomorskiego
i łódzkiego. Byłem w czasie mob. załogi policyjnej i komp. ochrony linii
kolejowej w Łowiczu. Stawiennictwo było doskonałe, duch wśród rezerwistów
znakomity, element ludzki inteligentny i ideowy. Umundurowanie bez zarzutu. W
czasie mego pobytu tu przybyło kilkadziesiąt taksówek z uciekinierami z
Gdańska.
26.VIII
W czasie raportu u P. Premiera melduję o przebiegu mob.
policji. Podkreślam, że uciekinierzy z Gdańska przeważnie pojechali do
Warszawy, wydaje mi się, że należałoby ostatecznie te sprawę bardzo silnie ująć
i dać odpowiednie wytyczne władzom administracyjnym. Poza tym melduj, że
kadra kompanii rezerwy polic. w Herbach donosi o zgwałceniu granicy polskiej
przez kompanię wojska niemieckiego, która w rejonie m. Kamieńsko pow.
Rybnickiego przekroczyła rzekę Liswartę i osłania budowany przez pionierów
most. Pan Premier pominął te meldunki milczeniem, podobnie jak i następny o
znalezieniu przez policję w m. Sierakowo pow. Września u właściciela majątku
Tschneka 5 rkm + 3000 naboi, 15 pistoletów "Walther" + 600 naboi i 80
puszek z konserwami prawdopodobnie zawierającymi materiał wybuchowy. Prawdziwe
piekło wybuchło dopiero o deski, nie tak przybite, jak chciał P. Premier, na
sklepie jakiegoś paskarza przy ul. Grójeckiej. Dzięki zajęciu się Pana Premiera
tą sprawę, upadł też projekt militaryzacji policji. Wobec tego, że policja
pozostawała nadal organizacją cywilną, a powołano do niej oficerów rezerwy i
rezerwistów armil, miałem cały szereg trudności. Oficerowie, powodowani ambicją
służenia w armii i opierając się zresztą na ustawie o powszechnym obowiązku
służby wojskowej, odmawiali wdziania mundurów policyjnych, uważając się za
oficerów armii a nie policji. Poza tym powstały 2 rodzaje policji. Jedni
podlegali sądownictwu cywilnemu, drudzy wojskowemu. Jedni byli płatni lepiej,
drudzy gorzej. Jedni mile prawo pomocy lekarskiej wojskowej, drudzy nie, itp. Żadne
jednak argumenty nie trafiały do głów Panów z MSWewn., którzy jak się tego dnia
z prawdziwym przerażeniem przekonałem, w wybuch wojny nie wierzyli i w jak
najlepsze pokojowe czasy interesowali się w pierwszym rzędzie Witosem.
Kiedy po raporcie u Premiera w rozmowie z Wiceministrem Nakoniecznikoffem i
Podsekretarzem Stanu panem Brzozowskim wskazywałem na nieudolną i mało
inteligentną naszą propagandę i zaproponowałem, by wezwano do tej akcji
Zygmunta Nowakowskiego, wywołałem tym wybuch prawdziwego oburzenia. Tego dnia
prosiłem płk. Wiatra, by przedstawił Szefowi Sztabu Głównego nonsens sytuacji,
kiedy mając zmobilizowaną policję w 2 województwach, nie wystawia się posterunków
na liniach kolejowych i obiektach. Wydawało mi się, że należy już wzmocnić
policję w całym kraju. Po rozmowie z Szefem Sztabu Głównego zawiadomił mnie płk
Wiatr, że Pan Szef Sztabu zgodził się na wystawienie posterunków ochronnych
przy obiektach użyteczności publicznej, jak np. elektrowniach, gazowniach,
wodociągach, i to tylko tam, gdzie nie będzie to zwracać uwagi! Na liniach
kolejowych stanowczo nie wystawiać, bo zrobiłoby to złe wrażenie i publiczność
jadąca koleją płoszyłaby się! Poruszam przy tej sposobności, jeszcze raz sprawę
nieszczęsnych spodni dla reszty województw. Dostaję te spodnie. Mam je odbierać
w miarę wyprodukowania ich. Pierwszą partię wysyłam pospiesznymi przesyłkami
kolejowymi do Poznania, Krakowa i Lwowa (tylko dla powiatów wzdłuż Karpat
leżących).
27. VIII
Niemcy wysadzili most pod Grybowem. Wreszcie Szef Sztabu
Głównego uwierzył w dywersję niemiecką i wreszcie nie tylko zgodził się, ale zażądał wzmocnienia policji
w województwie poznańskim i krakowskim, oraz tych powiatach wojew. lwowskiego,
które dotykają Karpat. Pan Premier wezwał mnie, bym natychmiast przeniósł na
wschód kom. Rymbarczyka z Warszawy za to, że na terenie jego komisariatu sklep
jakiegoś paskarza był zabity zanadto cienkimi deskami i za małymi gwoźdźmi. W
międzyczasie zacząłem mobilizację policji w województwie warszawskim w 2
powiatach wojew. kieleckiego, 4 powiatach wojew. poznańskiego, do których
spodnie dostarczyłem samochodami policyjnymi. Noc spędziłem w Garwolinie,
Rykach i Mińsku Mazowieckim w ośrodkach mobilizacyjnych policji. Mobilizacja ta
idzie bardzo sprawnie. Lud tu gorszy fizycznie, niż w łowickim, ale ochotny i
pełen fantazji. Nowe piękne umundurowanie i uzbrojenie podnoszą tego ducha. / W
Garwolinie zastaję już dwie rodziny uchodźców z Grudziądza, które koczują w
świetlicy policyjnej.
28.VIII
Transporty spodni wysłane do Poznania, Lwowa i Krakowa
przepadły. Melduję o tym Premierowi z tym, że wysyłam ponownie już moimi
samochodami i ponadto dla województwa białostockiego. Referuję jeszcze raz
nieszczęsną sprawę mobilizacji policji, bez czego nie wyobrażam sobie
możliwości interwencji policji w stosunku do osób wojskowych na etapach i
wewnątrz kraju. Chodzi ponadto o zrównanie korpusu oficerskiego, który wzrósł
do 1500 ludzi i wreszcie nadanie policji, która niewątpliwie weźmie udział w
walkach praw kombatantów. To ostatnie trafia wreszcie Panu premierowi do
przekonania i wreszcie zgadza się na wcielenie PP do sił zbrojnych Państwa, jednak
nie zgadza się na poddanie jej sądownictwu wojskowemu i nadanie stopni
oficerskich "czasu wojny" oficerom policji, co wszystko określa jako
gówniarstwo. Wykonanie tej sprawy poleca p. Nakoniecznnikoff, u którego p.
Żyborski znów protestuje przeciwko militaryzacji policji nawet w zakresie
ustalonym przez Premiera.
Wieczór dzwonię do płk. Wiatra, zawiadamiając go, że
Warszawa-miasto już otrzymało spodnie, i wobec tego proponuję, by ją
mobilizować. Zgadza się i wobec tego o godz. 9.00 wieczór ogłaszam mobilizację
policji m. stoł. Warszawy. Noc spędzam w koszarach policyjnych przy ul.
Ciepłej, gdzie odbywa się mobilizacja. Wszystko odbywa się nieporównanie gorzej
niż na prowincji. Z trudem na godzinę 10 rano stają kompanie i posterunki do
przeglądu, a o godz. na wyznaczonych posterunkach.
29.VIII, Raport u Premiera. Melduję mu, że spodnie wysłane
koleją jeszcze nigdzie nie doszły co gorsza, transportów tych z powodu
bezhołowia panującego na kolejach, oszukać nie można. Węzeł warszawski
zablokowany. Ponadto melduję mu, że 7 komp. rezerwy została na G. Śląsku
rozdzielona pomiędzy strażnice straży granicznej. Wydaje mi się, że jednostkę
tę stracimy niepotrzebnie i proszę o pozwolenie ściągnięcia jej do Warszawy,
gdzie moim zdaniem rząd w chwili wybuchu wojny powinien mieć silny i zwarty
duży oddział policji. Dzwonię do Gen. Sawickiego, by polecił związkom
przysposobienia wojskowego zabrać broń z posterunków policji państwowej. Do
mnie dzwoni Pan Marszałek Śmigły-Rydz, by zrobić na gwałt i za wszelką cenę
mobilizację PP Krakowa, Poznania i powiatów wzdłuż karpackich. Melduję o stanie
rzeczy. Wtedy Pan Marszałek poleca mi dzwonić do WMinistra Komunikacji
Piaseckiego, by ten odszukał te transporty. WMinister ich szuka i wieczór
zawiadamia mnie, że ich nie znalazł. Znalazła je policja. Jeden był jeszcze w
węźle warszawskim, drugi w Dęblinie. Oba wyładowuję i wysyłam autami do
Golendzinowa. Zarządzam mobilizację województw Kieleckiego i Białostockiego. O
godz. 14.00 zwołuje odprawę Szefów wydziałów i samodz. Referatu Komendy
Głównej, których zawiadamiam, że w każdej chwili należy oczekiwać ogłoszenia
mobilizacji powszechnej. Polecam zakończy, wzgl. przerwać wszelkie prace
pokojowe i nastawić aparat na tor wojenny. Ustalam nocne dyżury w każdym
wydziale, oficerowie mają wychodząc z domu zawiadomić dyżurnego, gdzie należy
ich szukać. Dzwonię do gen. Stachiewicza, którego proszę, by ze względu na
dobro służby zgodził się na to, że mobilizacja policji chodź o godzinę
wyprzedzi mobilizację wojska. Zgadza się na szczęście na to o godz. 14.22 i
wobec tego daję niezwłocznie rozkaz mobilizacji policji w całym państwie. Daję
rozkaz wycofania z Górnego Śląska samochodów 7 kompanii i wysyłam inspektora
Patkiewicza do Krakowa do dyspozycji tamtejszego Komendanta Wojewódzkiego dla
zorganizowania tam specjalnej drużyny dla walki z dywersją niemiecką. Melduję o
tym Premierowi, jak również o tym, że dca 7 komp. jest zdania, że oddziały
dywersyjne na pograniczu Śląska nie są to żadne bandy, tylko regularne oddziały
armii niemieckiej, doskonale uzbrojone i wyćwiczone, przebrane w ubrania
cywilne. O godz. 17 przynosi podkom. Krzciuk z mojego wydziału wojskowego pismo
Sztabu Głównego z zawiadomieniem o ogłoszeniu mobilizacji powszechnej z
oznaczeniem 1 dnia mobilizacji na dzień 30 sierpnia godzina 0.01. W godzinę póiniej dzwoni gen. Roguiski z prośbą o wydanie
zarządzeń, zapewniających spokój na ulicach Warszawy, zmniejszenie tempa jazdy
samochodów i zakazu wyszynku alkoholu. Wyjaśniam mu, że sam widzę potrzebę
wydania takich rozkazów, niestety, mnie ich wydać nie wolno. Może to zrobić w 1
rzędzie Komisarz Rządu m. Warszawy lub Wiceminister Nakoniecznikoff. W każdym
razie zadzwoniłem o tym do inspektora Kosielewskiego, kmdta policji państw. w
Warszawie. Wysyłam oficera kasowego po odbiór pieniędzy na kredyt wojenny. O
godz. 20.07 przychodzi odwołanie powszechnej mobilizacji.]a mobilizacji policji
nie odwołuję, uważając, że niemożliwe jest odwołanie takiego rozkazu.
30.VIII
Wydałem rozkaz wzmocnienia oficerami, powołanymi z rezerwy
Wydziału Komendy Głównej II, III i V (gospodarczego, personalnego i ogólnego
dowodzenia) oraz utworzenia Oddziału Kurierów z samochodami i motocyklami dla
Łączności z komendami wojewódzkimi w kraju, bowiem jak ostatnie doświadczenia
wykazały, na komunikację kolejową liczyć nie można. Powołałem przy Zarządzie
Głównym i poszczególnych Kołach Rodziny Policyjnej do życia Koła Opieki nad
rodzinami rezerwistów, powołanych do PP. Referując Panu Premierowi sprawę masek
pgazowych dla rezerwistów, którym Sztab Główny masek nie przyznał. Reakcji
żadnej, natomiast otrzymałem polecenie wypłacić tym, których rodziny
dobrowolnie się ewakuują trzymiesięczne pobory. Dzwoni insp. Kosielewski,
komendant policji m. Warszawy, że Komisarz Rządu Jaroszewicz zabronił mu
wykonywać jakichkolwiek moich rozkazów. O godz. 17.00 robię przegląd 3 i 16
kompanii Ochrony linii kolejowej. Kompanie te mają wyjechać na linię dopiero na
specjalny rozkaz inspektora armii. O godz. 18.00 zawieszam w czynnościach insp.
Izydorczyka, komendanta wojew. z Lublina, za nadanie radiotelegraficznego
meldunku o przebiegu mobilizacji PP w Lublinie elairem. Przedstawiam wniosek na
mianowanie komendanta wojew. pinsp. Brożyńskiego, który to wniosek Premier
aprobuję i podpisuję dekret nominacyjny.
31.VIII
Całe przedpołudnie upływa na konferencji w MSWojsk. na temat
militaryzacji PP. Dyr. Zyborski i tutaj sprzeciwia się militaryzacji policji,
co oczywiście uniemożliwia wystawienie jednej, a nawet dwóch wielkich jednostek
i pozbawia kraj wojskowej służby bezpieczeństwa na etapach. Sama konferencja
upłynęła na bezpłodnej gadaninie i spełzła na niczym. Po południu rozmowa z
płk. Wiatrem, którego prosiłem o 52 ckm dla zorganizowania gniazd obrony
przeciwlotniczej w miejscach postoju kompanii rezerwy policji (Lwów, Łuck,
Białystok, Warszawa - 3 kompanie, Gdynia, Poznań, Herby Wlk., Jaworzno,
Stanisławów, Jarosław, Mikulińce i Żyrardów). Obsługę mam. Chodzi tylko o
sprzęt i amunicję. Oświadcza mi, że nowych nie ma, ale daje mi 30 Hotchkissów i
po 2 jednostki ognia do każdego.
1.lX
Jesteśmy w całym kraju w pełni działań wojennych. W
ministerstwie konsternacja i nadrabianie miną. Wiceminister Nakoniecznikoff
oświadcza gen. Pasławskiemu, że to nie będzie żadna wojna, tylko coś w rodzaju
awantury rosyjsko-japońskiej w Mandżurii. Meldunek z komend. wojew. Poznań donosi o śmierci
mego kuriera porucznika Edwarda Stańczyka, którego dziś rano o godz. 4.00
zastrzelił żołnierz polski w Ostrowie Wkp., jadącego autem służbowym z pocztą.
Posterunki policyjne meldują o zbombardowaniu Grodna, Chojnic, Torunia,
Krakowa, Katowic, Herbów, Częstochowy, Nowo-Radomska, Kowla, Rymanowa. Wojska
niemieckie zajęły Chochołki, Jabłonkę, Suchą Górę. Pragnę przekazać posiadanie
wiadomości do Sztabu Głównego. Niestety Sztab Główny rozleciał się na cztery wiatry,
zrywając wszelkie za sobą połączenia. To samo GISZ i DOK. Na telefonach
wojskowych siadły telefonistki, powariowane z emocji i połączenia z nikim nie
ma. G. 12.00 komendanci wojewódzcy meldują wycofanie z terenu OK IV i OK V. W
tym leży zalążek klęski. Ludność opanuje panika. Zatłoczą wszystkie drogi,
przeznaczone dla wojska, gdyż żadnych szczegółowych wytycznych nie ma, a
niestety dopuszczano do tego, że teraz dopiero jadą rodziny policjantów.
Oczywiście każdy z nich pilnuje baby i dzieci, a nie służby. Zaczynają się
pogłoski o wysadzanych desantach. Daję rozkaz dywizjonowi konnemu wyjechać z
Warszawy na prawy brzeg Wisły i patrolować w rejonie mostów warszawskich na
przestrzeni Jabłonna-Wilanów. G. 12.30 dzwoni z Torunia płk. Trabszo o maski
gazowe dla kompanii ochrony linii kolejowej. Wysyłam je niezwłocznie. G. 13.00
melduję insp. Nowotworskiemu z Torunia, podając sytuację na Pomorzu. Ma
łączność z wszystkimi komendami powiatowymi z wyjątkiem Tczewa. G. 15.00
melduje insp. Gozdziewski ze Lwowa, że Lwów był bombardowany. Od g. 16-18 nalot
na Warszawę. Straty stosunkowo nieznaczne. Był bombardowany mój dywizjon konny
w czasie marszu do Gocławia. Folwark Gocław spalony, 12 koni z dywizjonu
zbiegło, z których 4 schwytano, za resztą poszukiwania trwają. Popołudniowy
meldunek z Torunia donosi, że starosta z Kościerzyny uciekł wraz ze wszystkimi
urzędnikami. Komendant powiatowy, komisarz Rozmuszek, zniszczył
pozostawione akta starościńskie i wraz z sędzią Górnym uzbraja ludność cywilną
i tworzy oddział dla obrony Kościerzyny. Łączność ani z Nacz. Dow., ani
Szt. Gl. nie ma. Nawiązuję ją dopiero za pośrednictwem prywatnego telefonu gen.
Głuchowskiego o godz. 22.30 w ten sposób, że płk Mtinnich przysyła po mnie
auto, które zawozi mnie do m.p. Nacz. Dow. Powiedziałem płk. Mtinnichowi, że
zmiana Kwat. Gł. N.W. jest robiona w sposób równy popłochowi, za co oczywiście
ktoś powinien odpowiadać. P. Marszałek Śmigły-Rydz, u którego się melduję daje
mi polecenie obsadzenia policją linii rzeki Pilicy na odcinku od Tomaszowa do
Warki dla ewentualnego zatrzymania zmotoryzowanych jednostek niemieckich, gdyby
te przez lukę, utworzona między gen. Dąbem-Biernackim, a Rommlem zdołały się
przedostać w kierunku Warszawy. Po powrocie daję rozkaz majorowi Zdanowiczowi,
komendantowi grupy rezerwy polic. w Golendzinowie zorganizowania obsad k.m. już
pobranych z magazynów w Śremie i z batalionem wzmocnionym patrolami saperskimi
obsadzić odcinek.
2.IX
Wszystko co czynimy spóźnione. We wszystkim ubiegają nas
Niemcy i wypadki. Nawet w stosunku do własnej sytuacji nie maja nasze władze
inicjatywy. Ewakuacja robi się sama, zmienia się w bezmyślny popłoch. Wszystko
ucieka w straszliwych warunkach. Starosta z Lublina uciekł, zostawiwszy w
rękach Niemców szyfry i tajne akta. To samo starosta z Grajewa. Meldunek z
Krakowa o zajęciu Zakopanego, w którym Niemcy wzięli niezniszczoną radiostację
policyjną. Natychmiast wstrzymuję korespondencję radiotelegraficzną,
unieważniam poprzedni szyfr i wysyłam nowy kurierami do wszystkich województw. Wydaję rozkaz zbierania baloników,
wyrzucanych przez lotników Niemców i odsyłanie ich z zachowaniem wszelkiej
ostrożności do komendy Głównej. Melduję M.S.Wewn. o dzielnym zachowaniu się
nkom. Żmudz-Florki, kmdt. Powiatowego w Ostrołęce, i proszę o spowodowanie
rozkazu M.S.Wojs., by placówki sanitarne Armii Polskiej udzielały pomocy
sanitarnej policjantom oraz by policjanci cofający się razem z wojskiem, mogli
otrzymywać żywność w naturze od wojska. Pan Nakoniecznikoff jest zdania, że
żywność policjantowi niepotrzebna, bo on i tak rekwiruje. W ten sposób przybyła
jeszcze jedna plaga mianowicie samowolnych rekwizycji. Równocześnie poruszam
sprawę odebrania broni lojalnym obywatelom, co doprowadziło do rozbrojenia
związków kombatanckich na zachodzie i lojalnej ludności polskiej. Wydawało mi
się, że raczej należałoby tę broń zostawić, skoro ma się bronić każdy próg, niż
zgromadziwszy ją na posterunkach PP, przygotować dla Niemców, bo policja
żadnych środków na wywiezienie tej broni mieć nie będzie. Więc raczej nie
ogłaszać tego rozporządzenia. Stanowisko to wzburzyło p. Nakoniecznikoffa,
który przekonał Premiera, że należy rozporządzenie o złożeniu broni ogłosić i
niestety zrobiono to głupstwo. G. 14.00 wyjechałem na odcinek Pilicy,
obsadzony przez bataliony majora Zdanowicza. Odcinek dobrze obsadzony.
Żołnierze nasi mają doskonałego ducha. W nocy melduje komisarz Przygoda z Rawy
Mazowieckiej, że kilka niemieckich wozów pancernych stoi przed Przedborzem. Są
bez benzyny. Wysyłam na "łazika" patrol do Przedborza i dzwonię do
płk. Obertyńskieg, Szefa Sztabu armii gen. Dęba-Biernackiego, który dowodzi
armią "Prusy" i któremu mój batalion podlega. Proponuję zlikwidowanie
tych czołgów przy pomocy jednej mojej kompanii. Nie zgadza się. G. 24.00 powrót
do Warszawy.
I tak to czytelniku wyglądało. Można jeszcze wiele rzeczy
dodać. Pozostaje pytanie czym różni się dzisiejsza banda imbecyli czy to z
wojska czy to z rządu od tych z 1939 roku
Po co nam Marynarka Wojenna? Czyli wycinek z naszej historii jak król Władysław cła zaprowadzał w Gdańsku i jak to się skończyło R.P. 1637
Czytelniku,
Obserwując wypowiedzi naszych generałów, a szczególnie ich
sposób myślenia można dojść do wniosku, że oni nie myślą, a w szczególności nie
mają zielonego pojęcia o historii swojego kraju.
Poniżej nie wiem czy znana w szczegółach w naszej Marynarce
Wojennej historia, która jest ciekawym przykładem dającym nam odpowiedź. Po co
nam potrzebna jest marynarka wojenna i jaką rolę powinna pełnić, by nasze cele były
realizowane, a nie służyły interesom innych krajów.
Jest on opisany w książce Ludwika Kubali – „Jerzy Ossoliński”
„Ossoliński zaprowadza cło w Gdańsku
Zaledwie więc przebrzmiały królewskie uroczystości weselne,
wyruszył z Warszawy Ossoliński z Denhofem, ekonomem malborskim, i stanąwszy w
Prusach, proklamowali cła, ogłaszając braci Spiringów ich królewskimi poborcami
5 października znalazł się Ossoliński we wsi Redłów za Gdańskiem. Tam
zaprosiwszy na naradę opata oliwskiego, Spiringów i mieszczanina gdańskiego
Jerzego Nowela, udał się na wybrzeże morskie i kazał wznieść maszt z białą
flagą, na znak, że bierze w morze w posiadanie w imieniu króla i Rzpolitej.
Królewskie okręty stojące tam na kotwicy pozdrowiły flagę potrójną salwą
armatnią. Dwa okręty skierowały się ku miastu, stanęły przed portem , a jedna
łódź zarzuciła kotwicę u jego wejścia tak, że żaden okręt bez opłacenia cła nie
mógł ani wpłynąć, ani wypłynąć z portu.
Do miasta wysłano
uniwersał królewski, który nakazywał wszystkim okrętom opłacać nie cło, tylko
tak zwaną morską zulagę. Pod tym tytułem chciano cło morskie w Gdańsku
zaprowadzić, aby się ościenne mocarstwa do tej sprawy nie mieszały i aby król
nie łamał danego Gdańszczanom
przyrzeczenia.
Nazajutrz, tj. 6 pażdziernika, opłacił cło pierwszy okręt – przybywający
z Goteborga. Z pełnym ładunkiem wpłyną do portu, ale zastał komorę gdańską zamkniętą.
Musiał zawrócić. Okazało się, że miasto zamknęło handel morski, nie
pozwalało, ani swoim, ani obcym okrętom wpływac i wypływać. Oprócz tego miasto
wysłało listy do króla, oświadczając, że od swoich przywilejów, które
odziedziczyło po przodkach, nie może odstąpić i że uważa za szlachetniejsza
rzecz zginąć uczciwie, niż żyć w haniebnej niewoli.
Równocześnie z zamknięciem swojego portu zaczęli gdańszczanie
zbierać żołnierzy, głowę Wisły wzmocnili, a twierdze na górze Biskupiej i Oliwskiej
kazali restaurować. Wysłali też natychmiast posłów do Francji, Anglii, Danii,
Holandii, miast hanzeatyckich, Hamburga, Lubeki, Szczecina, Stralsundu,
donosząc o tym, co się stało i prosząc o
wstawienie się za nimi do króla polskiego, szczególnie Francję, Anglie i
Holendrów, jako pośredników przy traktacie sztumdorfskim. Rozesłali też listy
do senatorów, a księcia pruskiego uprosili, aby nie przyjmował w swoich portach
okrętów, które by opłaciły zulagę.
9 pażdziernika stanął Ossoliński pod Piławą, portem
księcia pruskiego, lennika Polski, aby i tam zaprowadzić cło. Wpłynął do
portu na wojennym okręcie polskim jako kupiec pod flagą holenderską i dopiero
przed komorą książęcą kazał wywiesić flagę królewską oraz odsłonić 20 armat.
Komendant Piławy, otrzymawszy rozkazy księcia, oświadczył, że nie uważa tego
okrętu za królewski, ale za korsarski dwóch magnatów polskich, którzy przybyli
na własną rękę cło wybierać. Kazał wymierzyć w okręt działa, odciął załodze
dowóz żywności, polecił też uwięzić każdego, kto by z okrętu na ląd nogę
postawił; przejmował listy; uzbroił statki kupieckie, aby cła nie płaciły, a
wreszcie zamknął handel, podobnie jak gdańszczanie. Nadradcy Księstwa pruskiego,
których Ossoliński zaprosił na konferencje do Drunsbergu, oskarżając księcia o
felonię, posłali swego sekretarza z wyrazami ubolewania nad zuchwałością
komendanta, ale sami przybyć i królewskiego wysłannika wesprzeć nie chcieli.
Opór Gdańszczan
W ten sposób starli się gdańszczanie i książę pruski od
samego początku zapobiec złu, które im groziło, ośmieleni, że nie z Rzpolitą,
ale z królem tylko mieli do czynienia. W odpowiedzi Dwór poruszył wszystkie sprężyny, aby miasto upokorzyć. I
tak 16 pażdziernika Ossoliński ogłosił edykt królewski pozwalający angielskim
okrętom, które opłaciły cło pod Gdańskiem, zawijać do Elbląga przez port
Piławski, i z Elbląga rozwozić sukno po
całej Polsce. Miastu zagroził, że Rzplita skieruje główny brzeg Wisły Nogatem
do Elbląga i tam przeniesie handel. W dodatku ponieważ obywatele ziemscy z
powodu zamknięcia portu nie mogli sprzedawać zboża, rozpuszczono wieść, że król
hiszpański obiecał przysłać kupców do Polski i zakupić wszystkie zboże –
hurtowo. Król wysłał także posłów do mocarstw morskich, które pośredniczyły w
pokoju szturndorfskim: w Holandii tłumaczył się potrzebą zebrania pieniędzy na
wojnę turecką, w Danii skarżył się na buntowniczych gdańszczan. Retorsje nie ominęły też księcia
pruskiego – polski władca pociągnął go do odpowiedzialności.
Zamysły Szwedów
W Szwecji sądzono, że ustanowienie ceł to prowokacja w nią właśnie
wymierzona. W Warszawie bowiem znajdowało się wielu cudzoziemskich oficerów, a
między nimi osławiony Spaar, zajętych werbowaniem ludzi i przygotowaniami do
najazdu na Inflanty, gdyby Szwedzi chcieli wystąpić przeciwko cłom. Twierdzono,
że to wszystko dzieje się za wiedzą i zgodą cesarza.
„I rzeczywiście – pisze Putendorf – niedługo potem
dowiedziano się, że ten plan od Austriaków i Hiszpanów wyszedł, którzy nie
zaniechali myśli prowadzenia wojny na Bałtyku i w tym celu namawiali króla
polskiego, aby cła zaprowadził. Zebrawszy pieniądze, będzie mógł flotę
wybudować i z czasem zająć port gdański w posiadanie, a gdyby gdańszczanie
opierali się oddać swój port dobrowolnie, mógłby ich zmusić i jako buntowników
traktować.
Obiecywali też Austriacy, z pierwszą zmianą szczęścia w
Niemczech, pomagać w tem królowi pieniędzmi i wojskiem, aby koniecznie zajął
ten ważny dla nich punkt, z którego mogli by poskromić potęgę Holendrów, Danii
i Szwecji. W tym celu starali się za pomocą swoich klientów w Polsce poróżnić
króla i stany z gdańszczanami i użyli do
tego Ossolińskiego, który z wdzięczności dla cesarza i małżeństwo, i cła
najbardziej popierał. On to królowi radził wybierać cła, przedstawiając, że tem
powagę królewska w Polsce podniesie i dziedziczność zaprowadzi; dopóki zaś nie
będzie miał portu i floty, nigdy Szwecji nie odzyska. On radził zająć port
gdański, wystawić flotę i wolność szlachecka poskromić, do czego pomoc austriacką
obiecywał. Poseł królewski do Anglii, Rej, opowiadał Salwiuszowi, pełnomocnikowi szwedzkiemu w Hamburgu, że nie
kto inny, tylko cesarz namówił króla do ustanowienia ceł, chcąc go tem w wojnę z Szwecja uwikłać”
„Ale Szwedzi postanowili patrzeć na wszystko przez szpary i
czekać, co z tego wyniknie. W razie wojny z Gdańskiem mieli ochotę pomagać miastu,
a gdyby kiedy wojna między Rzpolitą a Turcją lub Moskwą wybuchła, postanowili
wówczas wystąpić z zapytaniem, dlaczego traktat sztumdorfski pogwałcono. Na
razie sprawa ta więcej Duńczyków, Anglików i Holendrów obchodziła, im więc
zostawili obronę wolnego handlu na Bałtyku”.
Katastrofa
Tymczasem zbliżała się katastrofa. Król duński, widząc, że
przez zamknięcia portu gdańskiego ma blisko 80 000 talentów ubytku w
dochodach z komory celnej na Sundzie, postanowił go oswobodzić. W nocy z 1 na 2
grudnia napadło więc 8 okrętów wojennych duńskich na 4 okręty królewskie, a
raczej Springów, którzy wybierali cła.
Dwa okręty zostały zabrane, dwa uciekły. Na drugi dzień rano wprowadził
admirał duński 40 okrętów kupieckich z towarami po Mindę, bez żadnego cła;
miasto go uhonorowało, co dowodziło, że było w zmowie z królem duńskim. Gdańsk
był wolny, cło zostało zniesione, a na domiar zniewago królewskiej, te
dwa schwytane okręty postanowiono w porcie gdańskim dla jego obrony , zdarłszy
z nich flagi i herby królewskie, zastępując je duńskimi.
Król przyjął wiadomość
o tym haniebnym wypadku z pogodnym obliczem. Stłumił swój gniew, widząc, że nie
może się zemścić. Na dworze nie poruszano tego tematu, dworacy nawet w
prywatnych rozmowach bali się o tym wspominać…
Natomiast w kraju mówiono aż nadto, ale niestety, mało kto
brał obrazę królewską za obraze Rzpolitej, i owszem, wypadek ten uważano za słuszną
karę za bezprawie, samowole i lekkomyślność. Ganili je najpoważniejsi ludzie.
„Że zaś – tak pisał hetman Koniecpolski do podkanclerzego
koronnego – ze stanowieniem ceł morskich król i Rzpolita do tej zniewagi
przychodzi, nie tylko ja, ale każdy dobry obywatel żałować tego musi. Tak
zawsze zbyt skwapliwie i tragiczny maja koniec porywcze rady tragiczny mają koniec. Jako ten błąd bez
uszczerbku powagi Pana i Rzplitej naprawić i jako tę plame zmazać, niełatwy
znajdzie się sposób.
Zaczem wszystkim nam wspólnie na przyszłym sejmie, poznieważeśmy
tak daleko zabrnęli, przyjdzie pracować i
sposobów szukać, żeby ta zniewaga na Panu
i Rzeplicie nie przyschnęła”
Taka historia miała miejsce. Pozostaje pytanie czy wyciągnęliśmy
wnioski. Obserwując tego dzisiejszego ministra spraw zagranicznych Radosława
Sikorskiego widać, że nie.
Należy sobie wprost postawić pytanie czy I Rzeczypospolita
była mocarstwem? Obawiam się, że kraj który nie radzi sobie z takim wypadkami
jak powyżej trudno takim go nazwać.
Kraj, który nie umie liczyć swoich pieniędzy, zawsze będzie
podatny na inne kraje, które to będą za niego robiły. W czasie potopu
szwedziego po wkroczeniu Szwedzi, Prusy cła wprowadzili, przez co za nasze pieniądze
mieli za co finansować zaciągi i prowadzić nimi wojnę.