BEN GURION – KONRAD ADENAUER (1960)
TOMASZ GABIŚ
SPOTKANIE BEN GURION – KONRAD ADENAUER (1960)
SPOTKANIE
Pewien
znamienity chasydzki rabin mawiał:
„Nigdy nie bełtaj bagiennych wód, nie skupiaj myśli na przeszłych ludzkich
grzechach, ale na Bogu i Jego dobroci”. Postąpilibyśmy dobrze, gdybyśmy
posłuchali jego rady. Nasza świadomość ma bowiem określoną pojemność. Dlatego
im bardziej obecne jest w niej zło, tym mniej miejsca pozostaje na przeżywanie
obecności dobra (Victor Gollancz)
Wysłuchałem
na jutubie prelekcji prof. Andrzeja Nowaka „W cieniu września 1939” (z cyklu
„Kryzysy polskiej wspólnoty”). Przypomniał m.in. spotkanie kanclerza RFN
Konrada Adenauera i premiera Izraela Dawida Ben Guriona, które odbyło się 14
marca 1960 roku w nowojorskim hotelu Waldorf Astoria. Ben Gurion – mówi prof.
Nowak – zaproponował wówczas, że od tej pory w modlitwach w Izraelu jako
odpowiedzialnych za mordowanie Żydów nie będzie się wymieniać Niemców, lecz
nazistów. Ponieważ wątek ten pojawia się także u polskich publicystów i
dziennikarzy, postanowiłem przyjrzeć mu się nieco bliżej; w rezultacie
pozwoliło to wykryć drobne nieścisłości, które wkradły się do wypowiedzi
profesora.
Jak
przypomina prof. Nowak, informację o zmianie tekstu modlitwy zamieścił
dziennikarz Rolf Vogel w książce dokumentującej rozwój stosunków
izraelsko-niemieckich – Deutschlands Weg nach Israel. Eine
Dokumentation mit einem Geleitwort von Konrad Adenauer (Seewald Verlag,
Stuttgart 1967). Znajduje
się w niej dość krótkie, siedmiostronicowe omówienie politycznego tła oraz
głównych wątków politycznych, trwającej dwie godziny, rozmowy Ben Guriona i
Adenauera a w nim słowa: „Rozmowa zakończyła się specjalnym podziękowaniem
Konrada Adenauera za zmianę w tekście modlitwy za żydowskie ofiary okresu
rządów Hitlera. Z inicjatywy Ben Guriona w modlitwie zmieniono »Niemcy« na
»naziści« ” (s.135). W angielskim przekładzie książki Vogla The German Path to
Israel. A Documentation, (Ed. by Rolf Vogel, Foreword by
Konrad Adenauer, London 1969) czytamy : „The talk ended with Konrad Adenauer
expressing his heartfelt thanks for the changing of the Jewish prayer for the
victims of oppression during the days of Hitler`s rule. On Ben-Gurion`s
initiative the word »Germany« in the prayer was replaced by »Nazis«” (s.120). Widać tu różnicę: w wersji
niemieckiej występują „modlitwa” i „żydowskie ofiary”, w wersji angielskiej
„żydowska modlitwa” i „ofiary prześladowań”.
W swojej
prelekcji prof. Nowak powiedział, że książkę Vogla ukazała się w USA nakładem
prestiżowego wydawnictwa Uniwersytetu Yale`a. W rzeczywistości było inaczej.
Angielskie tłumaczenie najpierw ukazało się w Oswald Wolff Publishers, niszowym
londyńskim wydawnictwie założonym przez żydowskiego emigranta z Niemiec Oswalda Wolffa, który osiedlił się w 1939 roku w Londynie, gdzie w
1958 stworzył wydawnictwo publikujące przekłady z niemieckiej literatury i
kultury, jak również pozycje książkowe poświęcone stosunkom
niemiecko-żydowskim. Angielska edycja
została krótko potem przedrukowana w USA
przez, mające swoją siedzibę w miasteczku Chester Springs w Pensylwanii,
niewielkie wydawnictwa Dufour Editions, specjalizujące się w tamtym czasie w
dystrybucji i przedrukach książek angielskich i irlandzkich.
Prof. Nowak
mówi w swoim wykładzie, że w okresie PRL byliśmy odseparowani od procesów
zachodzących w niemieckiej polityce historycznej, stąd też przegapiliśmy
początek osmotycznego przenikania do obiegu międzynarodowego „nazistów”, którzy
stopniowo wyparli „Niemców”. Wspomnieć
wypada, że ówczesne ośrodki polityczne w Polsce bacznie obserwowały sytuację i
w tym samym roku, kiedy książka Vogla ukazała się w Londynie, w serii
publikacji Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych wydano – na prawach
rękopisu – broszurę pt. Spotkanie Adenauer– Ben Gurion (Polska Agencja
Interpress, Warszawa 1969). Czytamy w niej: „Adenauer zakończył rozmowę
podziękowaniem za zmianę w tekście modlitwy za ofiary terroru hitlerowskiego. Z
inicjatywy Ben Guriona słowo »Niemcy« zastąpiono słowem »hitlerowcy«”. Tak to Ben Gurion przemianował „Niemców” na
„nazistów”, a polski tłumacz przechrzcił „nazistów” na „hitlerowców”.
Propozycja
Bena Guriona, aby „Niemców” zastąpić „nazistami” stanowiła, zdaniem prof. Nowaka,
pewien moment przełomowy w kształtowaniu się niemieckiej polityki
historycznej. Jest rzeczą zastanawiającą, że
trudno znaleźć jakiekolwiek – poza Voglem – wzmianki na ten temat.
Pozwolę sobie zatem zgłosić jako dezyderat badawczy dotarcie do faktów: o jaką
modlitwę chodziło, jaki miała tekst, w jakich okolicznościach i kiedy zmiana
tekstu weszła w życie, czy była to jakaś indywidualna inicjatywa Ben Guriona,
czy też wyszła z szerszego środowiska politycznego, czy prowadzono jakieś
dyskusje na ten temat, czy spotkała się, a jeśli tak to z jakimi, reakcjami w
Izraelu i wśród diaspory żydowskiej, no i jakie były losy modlitwy po odejściu
Ben Guriona z rządu w 1963 roku i siedem lat później z życia politycznego, czy
była to zmiana trwała i czy obowiązuje do dziś.
* * *
Trzydzieści lat po wydaniu w Niemczech książki Vogla w
obiegu międzynarodowym ukazały się jednocześnie dwie publikacje. Pierwsza z
nich to artykuł prof. Zaki Shaloma Document: David Ben-Gurion and Chancellor
Adenauer at the Waldorf Astoria on 14 March 1960 zamieszczony (wraz z tekstem
tego dokumentu) na łamach czasopisma „Israel Studies” (wiosna 1997) wydawanego
przez Schusterman Center for Israel Studies (Brandeis University) oraz
Ben-Gurion University. Autor, związany z
Uniwersytetem Ben Guriona, jest znawcą życia i politycznej działalności
izraelskiego przywódcy. Napisał m.in. Between Dimona and Washington—the Struggle
for the Development of Israel’s Nuclear Option 1960–1968 (2004) oraz Like a
Fire in His Bones – Ben-Gurion and his Struggles for the Image of the State
(2005).
Druga
publikacja to materiał zatytułowany Ben Gurion und Adenauer im Waldorf Astoria.
Gesprächsaufzeichnungen vom israelisch-deutschen Gipfeltreffen in New York am
14. März 1960, który ukazał się w czołowym niemieckim czasopiśmie poświęconym
historii najnowszej „Vierteljahrshefte für Zeitgeschichte” (1997 zeszyt 2 ).
Opracowali go Yeshayahu A. Jelinek i Rainer A. Blasius . Jelinek był (zm. 2016)
znawcą stosunków Izrael–RFN, wykładającym na uniwersytetach w Izraelu, USA i
Niemczech; napisał m.in. Deutschland und Israel 1945-1965. Ein neurotisches
Verhältnis ( München 2004). Blasius jest publicystą , historykiem dyplomacji i
polityki zagranicznej RFN, redaktorem edycji urzędowych akt i źródeł na ten
temat.
Prof. Zaki
Shalom, zajmuje się genezą i treścią dokumentu noszącego tytuł Ben-Gurion`s
Meeting with Chancellor Adenauer, March 14, 1960, Waldorf Astoria. Dokument nie
jest nazwany „protokołem”, nie można też być pewnym, czy był zamierzony jako
protokół. Wiadomo, że w spotkaniu wziął udział attaché handlowy ambasady
Izraela w USA Arie Manor, który robił notatki. Trudno jednak rozstrzygnąć, czy
dokument jest oparty jedynie na notatkach Manora, czy także na innych źródłach.
Prof. Shalom podaje, że Ben Gurion wielokrotnie powtarzał, iż nigdy nie
otrzymał protokołu ze spotkania; w przemówieniu w Knesecie oświadczył, że, o
ile mu wiadomo, istnieją tylko fragmentaryczne zapiski ze spotkania, a nie
pełny i dokładny zapis. To samo powtórzył w liście do Goldy Meir: „ nie ma
[podkreślenie w oryg.] protokołu mojej rozmowy z Adenauerem (..)”. Premier
zapewniał ją, że „nie widział czegoś takiego jak protokół, ponieważ takowy nie
istniał. Były tylko ogólne notatki z fragmentów rozmowy, ale nie protokół”.
Jego osobisty sekretarz Icchak Navon, który towarzyszył mu w podróży do USA,
poświadczył, że nie widział protokołu ze spotkania. Z kolei w liście do
przedstawiciela Izraela w Niemczech Zachodnich Pinkasa Shimara dyrektor
generalny MSZ Haim Yahil poinformował go: „Dostaliśmy krótki telegram od
Abrahama Harmana [ambasador Izraela w USA] o rozmowie premiera z Adenauerem.
Telegram napisał Harman w oparciu o ustną relację Arie Manora. (…)Właśnie
wczoraj otrzymałem marnie zredagowane sprawozdanie napisane po angielsku”.
Jednakże – zwraca uwagę prof. Shalom – w trzecim tomie swojej biografii Ben
Guriona Michael Bar-Zohar podaje, że zapis rozmowy istnieje.
Fakt, iż
najwyraźniej istniał jakiś protokół ze spotkania, zwiększa atmosferę zagadkowości otaczającą
dokument. Prof. Shalom zastanawia się, dlaczego Ben Gurion oraz inni wysocy
urzędnicy go nie otrzymali, i spekuluje, że, być może, dokument celowo ukryto
przed Ben Gurionem, a ukryli go politycy będący w opozycji wobec niego i jego
polityki (również w jego własnej partii) i mający inne pomysły na
zainwestowanie wynegocjowanych od Adenauera pieniędzy niż przeznaczenie ich
prawie wyłącznie (w 90%) na „rozwój pustyni Negew”, co forsował Ben Gurion,
który pod tym pojęciem rozumiał także rozwój „izraelskiej opcji nuklearnej”
(łącznie z budową bomby atomowej). Nie jest to wyjaśnienie specjalnie
przekonywujące, trudno bowiem zakładać, że Ben Gurion nie wiedział, iż rozmowę
w tej czy innej formie protokołowano, i że to nie on protokołem dysponował.
Dlatego podejrzewam, że to nie wrogowie polityczni ukryli protokół przed Ben
Gurionem, ale na odwrót, to on – stary wyga polityczny – ukrył go przed nimi i
przed parlamentem.
Przejdźmy
teraz do publikacji w „Vierteljahrshefte für Zeitgeschichte”. Kwartalnik
wydrukował naprzemiennie, opatrzony przypisami obu historyków, niemiecki i
izraelski zapis rozmowy, dzięki czemu łatwo można je porównywać, aby stwierdzić
zgodności lub wychwycić różnice. Obszerne wprowadzenie na temat okoliczności,
kontekstu politycznego i następstw rozmów w Nowym Jorku napisał Rainer Blasius.
Protokół niemiecki, przechowywany w Archiwum Politycznym MSZ w Bonn, odtajniono
w 1992 roku. Jest to zapis rozmowy dokonany przez długoletniego naczelnego
tłumacza w niemieckim MSZ Heinza Webera; utrwalił on przebieg rozmowy w tzw.
notesie tłumacza i na podstawie tych zapisków sporządził później, 31 marca 1960
roku, dokument napisany w mowie zależnej. Yeshayahu A. Jelinek uzyskał dostęp
do, znajdującego się w Archiwum Państwowym w Jerozolimie, izraelskiego zapisu
rozmowy w trakcie swoich badań nad stosunkami izraelsko-niemieckimi – chodzi o
ten sam tekst, który zamieścił prof. Zaki Shalom w „Israel Studies”. Jest to protokół
tłumacza w języku angielskim sporządzony w mowie niezależnej przez Arie Manora.
Muszę tu przyznać, że dokładność i szczegółowość zapisu w obu – nazwijmy je tak
– „protokołach” jest zadziwiająca, tak jakby ich podstawą były
przetranskrybowane stenogramy.
We
wprowadzeniu pisze Blasius, że po spotkaniu 14 marca 1960 roku ani w
izraelskim, ani w niemieckim MSZ nie ujawniono zapisków z rozmów, lecz „były
strzeżone jako tajemnica państwowa”. Ponieważ mamy do dyspozycji nie tylko
krótką wzmiankę u Vogla, ale dokładniejszy zapis rozmowy Adenauera z Ben
Gurionem, zobaczmy jak przedstawia się w nim interesująca nas kwestia zmiany w
tekście modlitwy.
W protokole
niemieckim czytamy: „Na zakończenie pan kanclerz federalny podziękował panu
premierowi za to, że w pewnej żydowskiej modlitwie [in einem jüdischen Gebet ]
wyrażenie »Niemcy« [die Deutschen] zostało zastąpione wyrażeniem »naziści«”.
Nigdzie w treści protokołu nie znajdziemy żadnego odniesienia do tej sprawy,
nie wiadomo więc, do czego właściwie nawiązuje Adenauer. Vogel podaje, że była
to „modlitwa za żydowskie ofiary okresu rządów Hitlera”, ale w protokole
takiego sformułowania nie ma; Vogel podaje, że była to inicjatywa Ben Guriona,
jednak w protokole użyto strony biernej, zatem jedynie pośrednio możemy
wnioskować, że z inicjatywą wystąpił premier, skoro to jemu a nie komu innemu
dziękował kanclerz. Możemy domniemywać, że chodzi o modlitwę odmawianą w
Izraelu, wszak tylko tam Ben Gurion miał możliwość wprowadzenia w życie swoich
pomysłów politycznych. Według prof. Nowaka Ben Gurion zaproponował, że „od tej
pory” w modlitwach w Izraelu nie będzie się wymieniać „Niemców”, lecz
„nazistów”. Jednakże czas przeszły użyty zarówno w protokole, jak i u Vogla,
wskazuje na to, że Adenauer dziękuje za coś, co już się stało. W protokole mowa
jest o jednej modlitwie, a nie o modlitwach, jak chce prof. Nowak. U Vogla
„naziści” zastąpili „Niemcy” (Deutschland), a w protokole – „Niemców” (die
Deutschen).
A jak
zapisała fragment rozmowy o modlitwie strona izraelska? Okazuje się, że w ogóle
nie zapisała! W izraelskim protokole o żadnej zmianie tekstu modlitwy nie ma
najmniejszej wzmianki! Najwidoczniej albo izraelski „protokolant” podziękowań
Adenauera za zmianę tekstu modlitwy nie dosłyszał, albo uznał je za tak mało
ważne, że ich w protokole nie umieścił. Ostatnie
zdanie wygłoszone przez Adenauera brzmi następująco: „I want to thank you that
you are not identifying German people today with Hitler and with what they
did”. Zatem
podziękowania rzeczywiście są, ale nie za zmianę tekstu modlitwy. Być może
dałoby się ostatecznie wyjaśnić, kto i co dokładnie mówił, gdyby – czego nie
można wykluczyć – istniało nagranie rozmowy; wszak w trakcie Adenauer pyta Ben
Guriona : „Jak Pan myśli, ile mikrofonów jest w tym pokoju, trzy, cztery?”. Na
to Ben Gurion: „Nie wiem ile, ale jestem pewien, że są”. Jak na razie nagrań
tych nie ujawniono, skazani więc jesteśmy na domysły.
Pragnę tu
zwrócić uwagę na fakt, że mamy do czynienia z następującą sytuacją: protokół
izraelski milczy o modlitwie, zaś protokół niemiecki mówi nam, że Adenauer
podziękował Ben Gurionowi. Albo więc Ben Gurion powiedział mu o swojej
inicjatywie, jednak o tym w protokołach nie ma wzmianki, albo kanclerz
wcześniej otrzymał – od kogo, nie wiadomo – informacje o zmianie tekstu
modlitwy. Nie dysponujemy – jak na razie – żadnymi innymi źródłami na temat tej
zmiany – stąd mój, wyrażony wyżej dezyderat badawczy, aby sprawdzić, czy zmiana
taka rzeczywiście nastąpiła. Wątpliwości w tej kwestii są uzasadnione o tyle, że nigdy nie można być pewnym, czy sygnały wysyłane do
Adenauera, obietnice składane jeszcze przed spotkaniem, nie były posunięciami czysto taktycznymi przygotowującymi grunt pod negocjacje z
Niemcami, bez żadnych praktycznych
skutków. Obietnica, której spełnienia w żaden sposób nie można od obiecującego
wyegzekwować, zapewnianie kogoś, że się coś dla niego zrobiło a czego
nie jest on w stanie tego zweryfikować,
są w polityce bezwartościową monetą i można je składać do woli.
Pamiętajmy też, że Ben Gurion był wytrawnym politykiem i doświadczonym
negocjatorem; w trakcie rozmowy bardzo zręcznie grał zarówno kartą moralną
(powoływanie się na cierpienia własnego narodu i wskazywanie na niemiecką
odpowiedzialność), jak i polityczno-pragmatyczną. Jak każdy mistrz realpolitik,
odsuwał na bok wszelkie zastrzeżenia natury moralnej czy ideologicznej, kiedy w
grę wchodziła racja stanu i egzystencjalne interesy państwa.
* * *
Rozróżnienia
„naziści” – „Niemcy” [Deutschland] czy też „naziści” – „Niemcy” [die Deutschen]
należy widzieć w kontekście polityczno-moralno-psychologicznych stosunków
niemiecko-izraelskich (żydowskich). Cofnijmy się do początku lat 50., kiedy
premier Ben Gurion wysunął propozycję podjęcia bezpośrednich negocjacji z
Niemcami w sprawie odszkodowań. Perspektywa takich bezpośrednich rokowań
niemiecko-izraelskich (zakończonych w 1952 roku Porozumieniem Luksemburskim)
wywołała oburzenie wielu środowisk politycznych w Izraelu. Odbywały się
demonstracje pod hasłami typu „Mimo waszych wszystkich pieniędzy, które mogą na
pomóc, powinniśmy wam napluć w twarz”. Golda Meir oświadczyła: „Moja postawa
jest jak najbardziej rasistowska. Dla mnie, z perspektywy czasu minionego,
każdy Niemiec to nazista”. Przywódca opozycyjnej partii Herut Menachem Begin
wykrzykiwał w Knesecie: „Każdy Niemiec jest mordercą. Adenauer jest mordercą.
Wszyscy jego pomagierzy są mordercami”. Ponieważ do „pomagierów” zaliczył także
premiera Ben Guriona, został nawet na trzy miesiące wykluczony z posiedzeń
parlamentu. Co bardziej podejrzliwi obserwatorzy wietrzą tu nawet pewną grę:
Ben Gurion miałby wobec Niemców odgrywać rolę dobrego policjanta, zaś Begin –
złego.
W rozmowie z Adenauerem Ben Gurion powiedział, że jest
atakowany za swój stosunek do współczesnych Niemiec : „Attacks have been made
on me for meeting with you and for differentiating between your Germany and the
Germany of Hitler”. Za
to właśnie rozróżnienie , za nieutożsamianie obecnie żyjącego narodu
niemieckiego z Hitlerem i z tym co było dziełem ówczesnego reżimu, Adenauer
dziękował Ben Gurionowi. Wdzięczny mu był za to, że po zakończeniu rozmowy
przypomniał w wypowiedzi dla prasy o swoich słowach wygłoszonych latem 1959
roku w Knesecie: „Niemcy dzisiejsze nie są Niemcami wczorajszymi. Po spotkaniu
z kanclerzem RFN jestem przekonany, że moja ówczesna ocena była słuszna”. W tym
duchu interpretował zmianę w tekście modlitwy Rolf Vogel, łącząc ją ze słowami
Ben Guriona, że „Niemcy dzisiejsze nie są Niemcami wczorajszymi” (Vogel,
Deutschlands Weg nach Israel, s.135).
Pierwszoplanowym
i oczywistym celem Adenauera było przekonanie Żydów, że „nowe Niemcy“, czyli
rządzona przez niego RFN, nie ma nic wspólnego z Rzeszą Niemiecką pod rządami
narodowych socjalistów. Rozróżnienie pomiędzy RFN Adenauera i Niemcami Hitlera
było oczywiście potrzebne także Ben Gurionowi, gdyż trudno byłoby mu – jako
szefowi rządu Izraela –gawędzić w przyjacielskiej atmosferze na temat pomocy
finansowej i gospodarczej z najwyższym przedstawicielem państwa niemieckiego,
które się nie zmieniło po 1945 roku.
* * *
Warto
przypomnieć, że niecałe trzy miesiące przed spotkaniem Adenauera z Ben Gurionem
w wigilię Bożego Narodzenia 1959 roku
dwaj młodzi członkowie narodowo-radykalnej Deutsche Reichspartei wymalowali swastyki i antyżydowskie hasła na
kolońskiej synagodze, otwartej kilka miesięcy wcześniej w obecności kanclerza
Adenauera; następnie w styczniu 1960 roku odnotowano szereg podobnych aktów
politycznego wandalizmu na terenie całej RFN; miały miejsce także profanacje
cmentarzy żydowskich. Wywołało to medialną burzę w Niemczech i na świecie, a
przy okazji znakomicie wzmocniło pozycję negocjacyjną Ben Guriona wobec
Adenauera, który akurat w tym momencie, w sytuacji, kiedy media światowe
donosiły o „odrodzeniu się w społeczeństwie niemieckim nazizmu i antysemityzmu”,
zmuszony był starać się usilnie o poprawę wizerunku swojego własnego jak i
Niemiec. Nic więc dziwnego, że zgodził się praktycznie na wszystko, czego
domagał się Ben Gurion, który ponadto wiedział doskonale, że w otoczeniu
Adenauera znajdowali się ludzie związani z poprzednim reżimem, czyli jak,
powiedzielibyśmy dziś, „postnaziści”, choćby szef Urzędu Kanclerskiego, prawa
ręka Adenauera Hans Globke. Przed spotkaniem w Nowym Jorku, a po antyżydowskiej
spontanicznej bazgraninie na murach niemieckich miast Ben Gurion powiedział w
Knesecie: „Jest oczywiste, że w Niemczech są antysemici i że żyją tam jeszcze
naziści, ale dzisiejszy naród niemiecki nie jest narodem morderców a dzisiejsza młodzież
niemiecka to nie Hitlerjugend”. Nie ulega wątpliwości, że za takie wypowiedzi
Adenauer był mu głęboko wdzięczny.
Zdaniem
prof. Zaki Shaloma Ben Gurion zaoferował Adenauerowi wsparcie o wielkim
znaczeniu politycznym i moralnym, mianowicie udzielił rozgrzeszenia państwu
niemieckiemu pod jego rządami, ogłaszając, że nie ma ono żadnego związku z
narodowosocjalistyczną przeszłością, nie jest kontynuacją „dawnego reżimu”.
* * *
W liście do
Nahuma Goldmanna z 1952 roku pisał Ben Gurion : „Po raz pierwszy w historii
narodu żydowskiego, który był prześladowany i wyzyskiwany przez stulecia, (…)
prześladowca i wyzyskiwacz musi oddać coś ze swoich łupów i zapłacić zbiorowe
odszkodowanie za część naszych materialnych strat”. Za oddanie zrabowanej
własności złodziej i prześladowca żadnej wdzięczności nie może oczekiwać. Na
żaden „handel wymienny” (np. my wam „kasę”, a wy zamiast „Niemcy” będziecie
mówili „naziści”) nie może liczyć, ponieważ nie o wymianę tu chodzi, lecz o
zwrot nieprawnie posiadanych dóbr lub odszkodowanie za materialne straty i
wyrządzone krzywdy. Zresztą materialne roszczenia do dziś nie wygasły – w
kwietniu 2019 roku „Haaretz” poinformował czytelników: „Germany Still Owes
Israel $19 Billion for the Holocaust”.
Kiedy na
początku maja 1966 roku Konrad Adenauer przybył z wizytą do Izraela, partia
Herut sfinansowała ogromne ogłoszenie w „Jerusalem Post” opatrzone nagłówkiem
„On nie jest naszym gościem“, zawierające zarzuty wobec ex-kanclerza, że
uczynił byłych narodowych socjalistów członkami gabinetu a „autora ustaw
norymberskich“ Hansa Globke swoim „głównym asystentem“ (Globke jako pracownik
MSW napisał komentarz do „ustaw norymberskich”). Rainer
Blasius cytuje „Jerusalem Post” z 2 maja 1966 roku: „To thank him for the
reparations? Yet, in the Knesset, even supporters of the Reparations Agreements
declared that they would never forget and never forgive the nation of
murderers. Mr. Zalman Shazar, now President of Israel, said: »We demand
reparations from the people of Hitler«. And Mrs. Golda Meir declared: »To me
every German is guilty. […] This is not a matter of good-will of Adenauer or
any other man; they owe it to us, we shall sit with the representatives of
Germany not in order to make peace or friendship, not in order to forgive or
forget«”.
3 maja
podczas kolacji wydanej na cześć gościa z Niemiec premier Izraela Lewi Eszkol
wygłosił mowę, której tekst w języku hebrajskim i angielskim wcześniej
przekazano prasie. Znalazły się w niej
słowa: „Nie możemy zapomnieć i nie chcemy zapomnieć. (…) Naród izraelski czeka
na nowy znak i dowody na to, że naród niemiecki uzna straszliwy ciężar
przeszłości. Odszkodowania stanowią jedynie symboliczny zwrot krwawego łupu.
Nie ma zadośćuczynienia za okrucieństwa i nie ma pocieszenia w naszej żałobie”.
Po śmierci kanclerza w 1967 roku Eszkol wystosował telegram kondolencyjny, w
którym tak chwalił zmarłego: „Jednym z najszlachetniejszych jego celów
życiowych, dla którego realizacji nieustająco pracował, było, aby naród
niemiecki przyznał się do zbrodni popełnionych przez narodowosocjalistyczne
Niemcy na narodzie żydowskim, przyznał się do odpowiedzialności za masowe
zbrodnie”. Ci, którzy obawiali się, że Niemcy wykupią się ze swojej moralnej
odpowiedzialności za zbrodnie narodowych socjalistów, mogli czuć się uspokojeni.
Zasada „never forget, never forgive” została zachowana.
* * *
Pisałem już
kiedyś na tych łamach („Arcana” nr 117, 2014) o tym, „skąd się wzięli naziści”,
tam też odsyłam czytelników. Przypomnę tylko jedną z przyczyn popularności
„nazistów”. Mianowicie od kilku dziesięcioleci mamy do czynienia z procesem
zachodzącym na najwyższych piętrach światowej polityki historycznej, określanym
jako „globalizacja pamięci o Holocauście”. Jeśli na całym świecie od Nowej
Zelandii po Norwegię, od Ziemi Ognistej po Cieśninę Beringa, od Przylądka
Północnego do Przylądka Dobrej Nadziei wszyscy ludzie mają słyszeć o
„Holocauście” i go przeżywać, to nieuchronnie następuje „denacjonalizacja”
sprawców, albowiem jako uniwersalne figury Absolutnego Zła, muszą oni – na
pewnym poziomie światowej popkultury politycznej – zatracać swoją etniczną przynależność.
Jako świeccy odpowiednicy złych demonów nie mogą być identyfikowani
narodowościowo – zły demon nie ma wszak narodowości. Nieco inaczej ma się
sprawa z ofiarami „Holocaustu” – ich „denacjonalizacja”, jeśli w ogóle
zachodzi, to w minimalnym stopniu; w ich przypadku dba się, aby nie utraciły
one narodowej identyfikacji.
* * *
Ze słów
prof. Nowaka wynika, że zmiana tekstu modlitwy stanowi jakiś moment przełomowy,
początek długiej drogi do zmiany świadomości historycznej. To wtedy strona
izraelska (żydowska) miała zainicjować proces zastępowania „Niemców” przez
„nazistów”, następnie w ten proces włączyła się niemiecka polityka historyczna.
I to Niemcy doprowadzili do wyparcia – po kilku dziesięcioleciach – w obiegu
międzynarodowym, w przekazie adresowanym do świata, „Niemców” przez
„beznarodowych nazistów”. Jednakże chyba nie do końca się
powiodło, o czym świadczy mowa prezydenta Niemiec Franka-Waltera
Steinmeiera wygłoszona w styczniu tego roku na World Holocaust Forum w Jad
Waszem (zob. http://www.bundespraesident.de/DE/Bundespraesident/Reden-und-Interviews/reden-und-interviews-node.html;
tamże tekst przemówienia po niemiecku, polsku, hebrajsku, francusku, rosyjsku,
włosku, hiszpańsku, turecku i arabsku).
Prezydent, przez złośliwych wrogów nazywany „niezawodnym dostawcą
frazesów”, wygłosił je po angielsku
(początek i zakończenie – po hebrajsku); jak słychać było z medialnych
ech, nie chciał mówić w języku ojczystym, gdyż w Jerozolimie byłby odczuwany
jako „język sprawców” (na pytanie w jakim języku rozmawiał z Adenauerem podczas
podpisywania w 1952 roku Porozumienia Luksemburskiego minister spraw
zagranicznych Izraela Mosze Szaret miał odpowiedzieć: „w języku Goethego i
Schillera”).
Niezależnie
jednak od jego motywów wyboru języka angielskiego, prezydent Niemiec,
przemawiając na „światowym forum”, wybrał współczesny język światowy, tym samym
swoje słowa adresował do całego świata, umieszczał je właśnie w „obiegu
międzynarodowym”: „To Niemcy ich [Żydów] wywieźli. Niemcy wytatuowali im numery
na przedramieniu. Niemcy starali się odczłowieczyć tych ludzi, uczynić ich
numerami, doszczętnie zatrzeć pamięć o nich w obozie zagłady. Nie udało im się.
(…) I muszę tu dzisiaj wypowiedzieć także i to: sprawcami byli ludzie. Byli to
Niemcy. Mordercy, strażnicy, pomocnicy, bierni uczestnicy byli Niemcami.
Dokonany na skalę przemysłową masowy mord na sześciu milionach Żydów,
największa zbrodnia w dziejach ludzkości – popełniona została przez moich rodaków.
Okrutną wojnę, w której śmierć poniosło daleko ponad 50 milionów ludzi,
rozpętał mój kraj”. „Jako prezydent Niemiec” – powiedział Steinmeier – „stoję
tutaj obarczony ciężkim historycznym brzemieniem winy”. I
dalej: „The Eternal Flame at Yad Vashem does not go out. Germany’s responsibility does not
expire”. Co się wykłada następująco: odpowiedzialność Niemiec trwać będzie tak
długo, jak długo płonął będzie wieczny płomień w Jad Waszem. Czyli wiecznie.
29 stycznia
w Bundestagu, zwracając się do honorowego gościa prezydenta Izraela Reuvena
Rivlina, prezydent Steinmeier odnosząc się do zbrodni z przeszłości powiedział:
„Niemcy byli tymi, którzy to uczynili”. W obu przemówieniach ani razu nie użył słowa „nazista” zamiast
„Niemiec” (w ogóle nie użył tego terminu), mimo iż – jak mogłoby się zdawać –
premier Ben Gurion już 60 lat temu dał zielone światło dla stosowania takiej
językowej praktyki.
* * *
Jeśli
„naziści” kogoś wyparli w historyczno-dziennikarskim obiegu międzynarodowym –
udało się im to także w Polsce – to „narodowych socjalistów”. Apeluję zatem
gorąco do historyków, publicystów i dziennikarzy o powrót do pierwotnej,
prawidłowej nazwy; z dodatkiem „niemieccy”, jeśli to potrzebne.
Precz z
„nazizmem”! „Naziści” wynocha do „Nazilandu”! „Nazistki” won do
„Nazistanu”! „Narodowi
socjaliści” z podniesionym czołem
wracajcie do naukowego i
publicystycznego dyskursu!
* * *
We swoim
wykładzie prof. Nowak przywołał wydaną przez Instytut Pileckiego książkę
niemieckiego historyka Jacoba Edera Lęk przed Holocaustem. Republika Federalna
Niemiec a amerykańska pamięć o Holocauście od lat 70. XX wieku (przeł. Maciej
Antosiewicz, Warszawa 2019 ). Wiosną zeszłego roku Instytut zaprosił mnie, obok
Michała Łuczewskiego i Patrycji Grzebyk, do wzięcia udziału w dyskusji na temat
książki Edera . Co zrozumiałe, wcześniej przesłał mi egzemplarz, dzięki czemu
mogłem ją dokładnie przeczytać. Rekonstruując niemiecką (zagraniczną) politykę
historyczną w erze Kohla, Eder napisał, że przez ponad dziesięć lat niemieccy
emisariusze próbowali przekonać pomysłodawców Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie,
aby włączyli do projektu muzealnej ekspozycji powojenną historię Niemiec i
historię niemieckiego antynazistowskiego ruchu oporu. Miało to zatrzeć
wrażenie, jakoby wszyscy Niemcy byli narodowymi socjalistami, i wyraźnie
pokazać, iż Republika Federalna zasadniczo różni się od
narodowosocjalistycznych Niemiec.
Podejmowano
działania na wielu poziomach i wszelkimi kanałami – oficjalnymi,
pół-oficjalnymi, prywatnymi i nieformalnymi; próbowano oddziaływać poprzez
kontakty kulturalne i naukowe, wszelkimi sposobami starano się
przekonać do swoich – w sumie dość skromnych propozycji– kierowników i
działaczy organizacji żydowskich w USA. Eder tak podsumowuje rezultaty tej
„historycznej ofensywy”: „Wszystkie starania zmierzające do wpłynięcia na
kształt ekspozycji muzeum nie przyniosły rezultatów” (zob. Eder, s. 333). Innymi
słowy (zagraniczna) polityka historyczna Niemiec, usiłująca wpłynąć na to,
jakie treści miałyby funkcjonować w „obiegu międzynarodowym” i być „adresowane
do świata” poniosła całkowite fiasko. Dlaczego tak się stało? Albo jej
założenia były błędne albo fałszywie, zbyt optymistycznie, oceniono własne siły
w stosunku do siły innych, poważniejszych graczy. Tak czy inaczej, kompletna
porażka tej polityki powinno być nauką dla innych.
* * *
Pisałem
wyżej, że swego rodzaju prologiem do nowojorskiego spotkania „patriarchów” były
swastyki i antyżydowskie napisy na murach w RFN (podobno inspirowane przez
tajne służby enerdowskie albo czechosłowackie; według Johna Barrona
była to prowokacja służb sowieckich, zob. John Barron, KGB. Tajna
działalność sowieckich tajnych agentów, Warszawa 1990, s.171n). Jego epilogiem
zaś stało się wystąpienie Bena Guriona w Knesecie 23 maja tego roku, w którym
poinformował, że izraelskie służby bezpieczeństwa wytropiły „jednego z
największych nazistowskich przestępców” Adolfa Eichmanna i że przebywa on w
izraelskim więzieniu. W Bonn zapanowała pewna konsternacja , zwłaszcza, że
zaczęły się medialne ataki na Globkego, w których sugerowano , że łączy go coś
z Eichmannem i że na procesie oskarżony ma coś powiedzieć na ten temat. W swoim
dzienniku premier Izraela zapisał: „Niemcy Zachodnie są zaniepokojone procesem
Eichmanna. Niepokoją się, że mogą pojawić się jakieś nazwiska”.
Do
Jerozolimy wysłano, znanego nam dziennikarza, Rolfa Vogla, który spotkał się z
m.in. z Benem Gurionem. Potem tak relacjonował: „Rozmowa zeszła na temat ataków
prasowych na sekretarza stanu Globkego. Ben Gurion zapewniał, iż wie, że
Eichmann powiedział do swojego obrońcy: »Globke, kto to jest? Nigdy nie
słyszałem tego nazwiska. Nie znam go«. Ben Gurion powtórzył to kilka razy.
Sympatia premiera i jego otoczenia w kwestii ataków prasowych jest całkowicie
po stronie Globkego”. Sympatia sympatią, ale te pogłoski stanowiły dobry środek
nacisku i (trzymany na wszelki wypadek) „argument” przetargowy wobec strony
niemieckiej. Dodajmy tu, że w swoim dzienniku Ben Gurion zapisał: „Globke
zachowuje się należycie w stosunku do Izraela”. Taka ocena nie dziwi, ponieważ
Globke był chyba najbardziej proizraelskim wysokim urzędnikiem niemieckim, to
on gorąco popierał finansowe postulaty strony żydowskiej w czasie, zakończonych
Porozumieniem Luksemburskim, rokowań. Są pewne poszlaki wskazujące na to, że
Globke miał ścisłe związki z tajnymi
służbami USA, stąd też był nie do ruszenia, mimo ostrych ataków i oskarżeń
płynących z różnych stron.
* * *
Ben Gurion i
Adenauer rozmawiali w Nowym Jorku nie tylko o gospodarczej pomocy Niemiec dla
Izraela, która miała być kontynuowana także po ustaniu wypłat ustalonych w
Porozumieniu Luksemburskim osiem lat wcześniej – ich zakończenie przypadało na
1966 rok. Ben Gurion poruszył także kwestię dostaw broni, głównie rakiet
powietrze-powietrze i ziemia-powietrze oraz łodzi podwodnych. Już trzy lata
wcześniej minister obrony Franz Josef Strauß spotkał się z kilkuosobową delegacją izraelską w swoim prywatnym domu w Rosenheim
w Bawarii. Najbardziej prominentnym jej członkiem był Szymon Peres – polityk,
który stał się kluczową postacią w następnych dekadach, jeśli chodzi o dostawy
broni z Niemiec, uzgadniane z pominięciem Bundestagu i Federalnej Rady
Bezpieczeństwa . Strauß i Peres prowadzili wstępne rozmowy na temat dostaw
broni zgodnie z „general commitment” danym ustnie przez Adenauera Ben Gurionowi
w Nowym Jorku. Na początku czerwca 1962 roku Peres bawił z wizytą w Bonn i
przekazał Adenauerowi swoją listę życzeń: 6 kutrów torpedowych, 3 okręty
podwodne, 36 haubic, 24 helikoptery, 12 transportowych samolotów Noratlas, 15
czołgów, 54 działa przeciwlotnicze i rakiety Kobra.
Jednakże nie
tylko dozbrojenie Izraela w broń konwencjonalną było (niezamierzonym przez
Adenauera) skutkiem ustaleń poczynionych w hotelu Waldorf Astoria. Nie wiadomo
bowiem, co dokładnie stało się z 630 milionami marek , które w ramach
„Operation Geschäftsfreund” (Operacja „Partner Biznesowy”) rząd RFN – bez
aprobaty parlamentu – przekazał Izraelowi do 1965 roku. Pieniądze przekazywano
za pośrednictwem, mającego siedzibę we Frankfurcie nad Menem, państwowego banku
Kreditanstalt für Wiederaufbau. Z odręcznej notatki sporządzonej przez
pracownika Urzędu Kanclerskiego w 1968 roku wynika, że po pierwsze środki
zostały wypłacone Izraelowi „niezależnie od projektu“, i po drugie nie
przeprowadzono audytu dla sprawdzenia, czy fundusze wykorzystano zgodnie z
przeznaczeniem, czyli na „rozwój pustyni Negew”. Najprawdopodobniej zostały
rzeczywiście przeznaczone na „rozwój pustyni Negew”, jeśli pod tym pojęciem
krył się projekt budowy bomby atomowej (tzw. opcja Samsona). Rząd niemiecki nie
był wtajemniczony w plany budowy bomby, być może z wyjątkiem Straussa, znane jest bowiem jego „ściśle tajne”,
datowane na 12 czerwca 1961, memorandum,
które podyktował po spotkaniu w Paryżu z Ben Gurionem i Peresem. Minister
obrony RFN napisał w nim, że „Ben Gurion mówił o produkcji broni nuklearnej”.
Z artykułu
Made in Germany autorstwa grupy dziennikarzy śledczych opublikowanego w
tygodniku „Der Spiegel” (2012 nr 23) dowiadujemy się, że Izraelowi brakowało
pieniędzy na zrealizowanie „opcji Samsona”, ponieważ, co oczywiste, konstrukcja
bomby pochłaniała wielkie sumy. „Der Spiegel” cytuje w tym kontekście Avnera
Cohena, izraelskiego badacza historii nuklearnej z Monterey Institute of
International Studies w Kalifornii : „Wszystko przemawia za tym, że izraelską
bombę sfinansowano także z niemieckich pieniędzy”.
* * *
Pozwolę tu
sobie zaryzykować hipotezę, że proces
Eichmanna mógł posłużyć m.in. jako propagandowa osłona dla pierwszego etapu
tajnej operacji budowy bomby atomowej, która
powstała w latach 1960–1966/1967,
a jednocześnie miał psychologicznie i politycznie neutralizować wrogów i
krytyków posiadania przez Izrael broni nuklearnej, przypominając i unaoczniając całemu światu,
jaki los czeka Żydów, jeśli nie dysponują odpowiednimi środkami obrony. Osobliwym zbiegiem okoliczności uran potrzebny do wyprodukowania bomby
pochodził , podobnie jak Eichmann, z Argentyny.
Proces
Eichmanna będący „politycznym show zamówionym przez Ben Guriona, mającym
stanowić akt założycielski państwa Izrael” (Claude Lanzmann) i należący do „najistotniejszych światowych wydarzeń
medialnych” (David Cesarani), miał także pewne znaczenie w kontekście
wewnętrznej sytuacji politycznej w Niemczech, albowiem Związek Sowiecki i USA,
zwycięzcy/wyzwoliciele/okupanci Niemiec dogadali się co do ostatecznego
podziału kraju, który nastąpił w sierpniu 1961 roku z chwilą wzniesienia muru
berlińskiego. Istniała obawa, że może to wywołać w Niemczech wzrost nastrojów
„patriotyczno-niepodległościowych”. Dlatego zorganizowanie „sądowego show” z
Eichmannem w roli głównej było w interesie zwycięzców/ wyzwolicieli/okupantów –
przypomnienie przewin i zbrodni za pomocą pokazowego procesu służyło utrzymaniu
nad Niemcami strategicznej przewagi moralno-politycznej.
* * *
Warto z
nieco szerszej perspektywy spojrzeć na to co działo się od końca lat 50 i w
pierwszej poł. lat 60. XX w. w sprawach dotyczących „Holocaustu” i „nazistów”.
W 1958 roku ukazała się po niemiecku „autobiografia” komendanta Oświęcimia
Rudolfa Hössa, przełożona wnet na angielski i francuski. W latach 1957 – 1958
odbywa się w Ulm proces, oskarżonych o zamordowanie 5000
Żydów, członków Einsatzgruppen, szeroko
relacjonowany w mediach i będący pierwszym dużym procesem funkcjonariuszy dyktatury narodowosocjalistycznej toczący
się przed sądem niemieckim. Od końca lat
50. trwają dochodzenia i przygotowania do tzw. procesów oświęcimskich. Pierwszy
z nich odbył się w latach 1963-65 we Frankfurcie nad Menem, a sądzeni byli
esesmani z załogi obozu w Auschwitz. Lata 1960–61 to nagłośniony na cały świat
proces Eichmanna w Jerozolimie. I wreszcie w 1963 roku w Berlinie Zachodnim ma
miejsce w Berlinie premiera debiutanckiej sztuki Rolfa Hochhutha (ur.1931)
Namiestnik, której negatywnym bohaterem jest papież Pius XII, oskarżony przez
autora o „milczenie w czasie Holocaustu”. Martin Esslin w haśle „Rolf Hochhuth“
zamieszczonym w słowniku biograficznym Makers of Modern Culture ( ed. Justin
Wintle, London–New York 1981, str. 232n) podaje: „Ta sztuka przyniosła mu światową
sławą, i spowodowała jedną z najgwałtowniejszych i najburzliwszych
kontrowersji, jakie kiedykolwiek wywołała sztuka teatralna. Debata wstrząsnęła
Kościołem katolickim aż do fundamentów. Sztuka »Namiestnik« wystawiona po raz
pierwszy w Berlinie przez Piscatora w 1963 roku, podniosła kwestię, dlaczego
papież Pius XII milczał o hitlerowskim ludobójstwie Żydów, choć o nim wiedział.
(…) »Namiestnika« wystawiano na całym świecie i wszędzie wywoływał gwałtowne
demonstracje i ostre kontrowersje. Był pierwszym światowym sukcesem
niemieckiego dramaturga z powojennego pokolenia”.
Na mocy
historycznej koincydencji w latach, o których mówimy, miało miejsce jedno z
najważniejszych wydarzeń współczesnej historii Europy i świata. Zaraz po
wyborze na papieża 28 października 1958 roku kardynał Angelo Giuseppe Roncalli
mówił o możliwości zwołania soboru powszechnego. 25 stycznia 1959 r. Jan XXIII
oficjalne powiadomił kardynałów rzymskich o swojej decyzji zwołania soboru
powszechnego, który rozpoczął się 11 października 1962 r. a zakończył w grudniu
1965 roku. Można więc powiedzieć, że Sobór Watykański II odbywał się w
„holocaustowym” klimacie polityczno-medialnym, w czasie pierwszego etapu
formowania się „religii Holocaustu” – pisałem o tym przed laty na łamach
„Stańczyka”: „Religia Holocaustu”, część 1 ( 1996 nr 2), „Religia Holocaustu”, część 2 (1997 nr 1).
Miało to bez
wątpienia wpływ na teologiczną reorientację stosunku Kościoła
rzymskokatolickiego do Żydów i judaizmu, wyrażoną w, przyjętej 28 października
1965 roku, deklaracji Nostra aetate. Na znaczenie tej reorientacji zwrócił
uwagę rabin Daniel F. Polish. Według niego stała się ona punktem zwrotnym w
stosunku Kościoła rzymskokatolickiego do Żydów i judaizmu. Rabin Polish
powiedział: „W Buncie na Caine Herman Wouk posługuje się obrazem potężnych
drzwi obracających się na maleńkim łożysku kulkowym. Chwila ogłoszenia Nostra
aetate, dwadzieścia lat temu, była jak to łożysko. Cały wielki ruch, cały świat
nigdy już nie będzie taki sam. Nostra aetate nie stanowi kulminacyjnego momentu
procesu gigantycznych zmian, lecz go rozpoczyna” ( zob. Polish, Dialog z perspektywy
żydowskiej, przeł. Konstanty Gebert [w:] Żydzi i chrześcijanie w dialogu, red.
ks. Waldemar Chrostowski, Materiały z Międzynarodowego Kolokwium Teologicznego
w Krakowie-Tyńcu, 24–27 IV 1988, , Warszawa 1992, str. 74). Zmiany, którą
zapoczątkowała Nostra aetate stanowią, zdaniem rabina Polisha, „jedno z
najbardziej dramatycznych przekształceń instytucji religijnych w dziejach”
(s.67).
Występując
na kolokwium w Polsce, której – jak powiedział – „historię i kulturę określano
mianem najbardziej antysemickiej na świecie”, rabin Polish ciekawie opisywał teologiczno-polityczny
lobbing organizacji żydowskich w czasie trwania soboru, nazywając go
„bezprecedensowym, pośrednim »uczestnictwem« społeczności żydowskiej w obradach
Soboru” (s.45). Lobbing okazał się skuteczny, Nostra aetate przyjęta. Kto wie, czy tak by się stało,
gdyby Sobór odbył się 10 lat wcześniej, gdyby nie towarzyszyły mu wymienione
wyżej wydarzenia, które otrzymały intensywną medialną oprawę oraz wywołały
lawinę publikacji i dyskusji, tworząc w ten sposób, niezamierzenie rzecz
prosta, rodzaj psychologicznego nacisku na Ojców Soboru.
Przeszkodą
dla przyjęcia deklaracji byłoby też nauczanie Piusa XII, zwłaszcza to zawarte w
ogłoszonej przezeń 29 czerwca 1943 roku encyklice O Kościele – Mistycznym Ciele
Chrystusa, której teologiczna wymowa, jeśli chodzi o stosunek do judaizmu, nie
mieściła się już w ramach „teologii po Holocauście”, była bowiem
kontynuacją odwiecznej tradycji
chrześcijańskiego teologicznego antyjudaizmu: „A więc przede wszystkim w
momencie śmierci Odkupiciela został zniesiony Stary Zakon a na jego miejsce
nastał Nowy Testament; wtedy to właśnie zostało nadane całemu światu uświęcone
krwią Jezusa Chrystusa Prawo Chrystusowe, razem z jego tajemnicami, prawami,
ustanowieniami i świętymi obrzędami. Albowiem w czasie, kiedy Boski Zbawiciel
nauczał na szczupłym skrawku ziemi, będąc posłanym do tych owiec, które zginęły
z domu izraelskiego, obowiązywały równocześnie Prawo i Ewangelia. Umierając na
krzyżu Jezus zniósł Zakon przykazań i przepisów oraz przekreślił pismo Starego
Testamentu przybiwszy go do krzyża, a ustanowił mocą swej krwi, przelanej za
cały rodzaj ludzki, Testament Nowy. Tak naocznie dokonało się wtedy
przerzucenie z Prawa na Ewangelię, z Synagogi na Kościół, z ofiar licznych na
jedną” (cyt. wg przekładu polskiego, Londyn 1945, str.33). Papież stwierdził
również: „A Stare Prawo zmarło na Krzyżu, a wnet miało zostać pogrzebane i stać
się śmiercionośnem” (tamże, str. 29). Tłumacz encykliki X.St.B. w swoim
komentarzu wyjaśnia, że Prawo Starego Testamentu stało się po śmierci
Zbawiciela „zmarłem”, bez mocy obowiązującej, oraz „śmiercionośnem”, to znaczy,
iż zachowujący je, grzeszą śmiertelnie (str.29). Rzucając cień na zmarłego
kilka lat wcześniej papieża, Hochhuth a potem wszyscy inni, którzy oskarżali
go, że był „papieżem Hitlera”, przekreślali tym samym jego nauczanie, będące
przeszkodą na drodze wiodącej ku nowej, „postauschwitzowej teologii”.
Tomasz Gabiś
Pierwodruk:
„Arcana” 2020 nr 1-2
Za: Tomasz Gabiś - strona autorska. Artykuły, raporty, przekłady. (tomaszgabis.pl)