Jak wygląda historia Polski pisana przez cudzoziemców, jak ją zaczynają czy wnoszą coś ciekawego i nowego jeśli chodzi przynajmniej o początek.
Poniżej początek francuskiej kroniki Rewolucji w Polsce wydanej w 1735 r i napisanej przez francuskiego księdza Pierre'a François'a Guyot-Desfontaines'a.
Abbé (ksiądz) Pierre François Guyot-Desfontaines (1685 -1745) – jezuita, historyk i dziennikarz, tłumacz. Kojarzony przede wszystkim ze swej polemiki prowadzonej z Wolterem . Przetłumaczył z jęz. angielskiego Podróże Guliwera Jonatana Swifta z 1727 r. i napisał kilka innych znaczących pozycji.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pierre_Desfontaines
Pierre François Guyot Desfontaines, miedzioryt Georga Fridricha Schmidta, według malunku Louisa Toque, 1742
Tutaj jest link, gdyż myślałem, że nie jest dostępna, ale przez przypadek znalazłem
https://books.google.pl/books?id=o-HTYtbLiioC&printsec=frontcover&hl=pl#v=onepage&q&f=false
Historia rewolucji Polski
Wprowadzenie
Polacy, jaka większość innych
ludów, których początek jest nieznany, szukali sławnych przodków w bardzo
odległej starożytności. Jeśli wierzyć historykom tego narodu, ich pierwszym
księciem był potomek Jafeta, syna Noego, o imieniu Lech [w oryginale: Lecht],
przybyły z Dalmacji. Ten władca pozostawił swój tron swojemu synowi Wizymirowi
[w oryginale: Vissimir], który zbudował miasto Gdańsk. W historii nie znajduje
się żadnego śladu tego, kto był potomstwem tych dwóch pierwszych królów Polski.
To luka, której nawet sama baśń nie próbowała wypełnić. Baśń ta tylko suponuje,
że po wygaśnięciu całej rodziny królewskiej naród zebrał się, by wybrać sobie
nowych panów. Szlachta miała właśnie przystąpić do tej elekcji, gdy lud, udręczony
tyranią ostatnich królów, zażądał zniesienie rządu monarchicznego, by już
dłużej nie zależeć od kaprysów jednego człowieka.
Możni, zwabieni nadzieją
współdzielenia miedzy siebie kolejno zaszczytu przywództwa, bez trudu poddali
się naleganiom ludu. Utworzono więc republikę, której zarząd powierzono 12
wojewodom. Ale niestały lud zniechęcił się wkrótce i do tej nowej formy rządu.
Anarchia pełna bezładu i pomieszania sprawiła, że zaczął nienawidzić swojej
niezależności. Wrogowie, zawsze gotowi korzystać z zamieszek w państwie i z
okoliczności chwili, bezkarnie najeżdżali prowincje, i sprawili, że nieszczęsna
wolność więcej kosztowała ten naród, niż mu oferowała.
Lud otworzył oczy na swoją
prawdziwą korzyść, że jest dla niego bardziej korzystne mieć jednego pana, niż
mieć ich wielu. I tak Polacy zamyślali nad wyborem króla. Wybór ten nie był
łatwy, Należało wybrać wojownika, by powstrzymać najazdy sąsiednich ludów, by
odzyskać zagarnięte ziemie, by przywrócić honor narodu. I należało
jednocześnie, by ten wojownik z wielkąa odwagą połączył roztropne miłosierdzie,
by władać umysłami, które długa niezależności uczyniła nieposłusznymi, i by
cnota przyszłego władcy była gwarantem, że będzie on w stanie sprawować władzę
najwyższą, którą naród zechce mu powierzyć.
Przymioty te rzadko są połączone
w jednym człowieku. Polacy znaleźli jednak jednego ze swoich współziomków,
który je posiadał w tym samym stopniu. Grakch [w oryginale: Grack] był tym
cnotliwym mężem, który położył kres nieszczęściom Polski. Szczęsny w wojnach,
które podejmował, i o roztropności okazywanej w rządzeniu, był on zawsze
ukochany przez swój lud, a dla wrogów był postrachem. Zbudował Kraków nad
Wisłą, a i Czechy podporządkowały się prawom władcy tak doskonałego.1
Lech II, jego syn, stał się jego
następcą nie inaczej, jak za sprawą zbrodni; sekretnie zabił Grakcha, swojego
starszego brata, i wstąpił na tron swojego ojca tak przez wybór szlachty, jaka
i przez prawo sukcesji. Wszytko było mu poddane, dopóki jego zbrodnia
pozostawała sekretna; ale kiedy stała się znana, możni nie mogli ścierpieć
mordercy swojego brata zasiadającego na przywłaszczonym, tronie, i trzymającego
cugle władzy w rękach splamionych krwią ich prawowitego władcy. Został on we
wstydzie wygnany, lub, według pewnych autorów, zmarł bezdzietnie, wzgardzony
przez swoich poddanych, i dręczony wyrzutami sumienia.
Po śmierci dwóch dzieci płci
męskiej Grakcha I Polacy przystali na poddanie się władzy jego córki, zwanej
Wanda, księżniczki o wielkiej piękności, wymowności, mądrości, i o dowadze
ponad swoja płeć. Królowa ona z chwałą, w głębokim pokoju, gdy sąsiedni władca
wysłał do niej posłów, by rokowali o jego z nią małżeństwie, albo - w wypadku
odmowy – wypowiedzieli jej wojnę. Wanda, jak się powiada, nie dała sobie
możliwości wyboru, przez śluby dziewictwa, które złożyła swoim bogom.
Przygotowała się więc do wojny, zebrała oddziały, stanęła na ich czele,
natchnęła je swoją obecnością i swoimi mowami. Pomieszała szyki wrogowi,
przeciwstawiła się jego najazdowi, i na koniec zmusiła go do przybycia na
rozmowy. Czegóż nie potrafi piękność połączona z elokwencją? Wandą z samą swoją
własną bronią stała się wkrótce zwycięska; w jednej chwili oczarowała oddziały
wrogów, dowódcy odmawiali walki przeciw tak czarującej władczyni, żołnierze porzucali
swoje szeregi, najbardziej płochliwi zostali rozbrojeni; zaś ich wódz,
porzucony przez swoich, skonfundowany, gdy utracił nadzieję, zabijając się sam
siebie ukarał za zuchwalstwo.
Władczyni nie miała trudności z
przebaczeniem wrogom pokonanym w taki sposób. Usatysfakcjonowana tym, że
zapewniła pokój swoim poddanym, podążyła, by przyjąć ich owacje w Krakowie,
gdzie oni zdecydowali uświetnić jej triumf, za zwycięstwo, które ona
zawdzięczała tylko swojemu urokowi i swojemu umysłowi, i którego chwały ani
trochę nie dzieliła ze swoimi żołnierzami. Jakiż żal widzieć, jak ta wielka
władczyni stała się szalona po tym wydarzeniu. Patrzyła na nie jako na znak
przychylności swoich bogów opiekuńczych, i uważał, że powinna tym bogom dać świadectwo wdzięczności za
przychylność, przez najdziwniejsza ofiarę, w której ona sama służyła jako
zwierzę ofiarne; i tak skoczyła do Wisły.
Gdy tak tragiczna śmierć drugi
raz pozostawiła Polaków bez pana, zechcieli oni znów posmakować słodyczy
niezależności. Jakkolwiek wolność już raz stała się dla nich zgubna, zwiodła
ich przyjemność zmiany, i powrócili do rządu republikańskiego. Polska został
więc podzielona na 12 województw, zarząd nad którymi został powierzony takiej
samej liczbie możnych, by tam wymierzali sprawiedliwość, i bronili ich przed
wrogami państwa. Ten dawny porządek nadal istnieje; dzisiaj wojewodowie, pod
zwierzchnictwem królów, mają władze niemal taką sama, jaką mieli w czasie ich
pierwszego ustanowienia.
Ta nowa zmiana spowodowała nowe
nieszczęścia. Armie polskie odniosły niewiele sukcesów pod dowództwem
wojewodów. Republika była bez sił, bez oddziałów, i otoczona wrogami gotowymi
całkowicie ją przygnieść. Jedynym człowiekiem, który miał zręczność i odwagę
naprawić całe to zło, i przywrócić państwu jego dawną chwalę, Przemysł [w
oryginale: Przemysle, lub Premislas], albo Leszko I, zwykły żołnierz, którego
wielkie serce i długie doświadczenie ponad stan jego wynosiły, stal się
wybawicielem ojczyzny. Ten dzielny człowiek dostrzegł, że wrogowie, wierząc, że
nikogo już nie ma do pokonania, mało się pilnowali w swoim obozie, i dołączył
do pewnych swoich przyjaciół, wyraźnie przestawił im ich wspólne nieszczęścia,
poczucie bezpieczeństwo ich wrogów i łatwość zwycięstwa, i skłonił ich do
przedsięwzięcia, które tylko godna pochwały zuchwałość czyniła pomyślnym.
Rozdzielił swój oddział na kilka plutonów, skorzystał z ciemnej nocy, i
dołączając celowo strach przed ciemnością do zwykłego pomieszania wynikłego z
zaskoczenia, wniósł przerażenia i śmierć w środek wrogów. Wszystkie jego ataki
się powiodły; wszedł w kilku miejscach do obozu, wszyscy uciekli lub padli pod
ciosami. Bogaty łup był pierwsza nagrodą za tę brawurową akcję. Przemysł został
następnie ukoronowany, i lud swojego wybawiciela uczynił swoim panem.
Sama wartość wyniosła Przemysła
na tron; los dał mu sukcesora. Ten władca zmarł bezdzietnie, wielu możnych
aspirowało na równi do władzy monarszej, i przez swoją rywalizację uformowali
różne partie, których wrogość groziła wojną domową. By jej zapobiec, Polacy zebrali
się, i jednomyślnie zgodzili się uznać za władcę tego, który pokona wszystkich
swoich konkurentów szybkością swoich koni. Wybrano ten środek jako
zabezpieczony przed postępem. Wszelako możny polski, zwany Leszek, sądził, że
sztuczka może dopomóc jego ambicji. Rozsypał więc potajemnie na trasie biegu
ostrza żelaza, zostawiając jako wolna od nich tylko jedną ścieżkę,
rozpoznawalną przez pewne znaki, i ścieżkę tę zarezerwował dla siebie samego.
Ale przypadek uczynił to oszustwo bezużytecznym, bowiem zostało ono zauważone
przez pewnego młodego człowieka, którego wysokie przymioty były przysłonięte
przez niskość jego urodzenia i jego zawodu. Ten młody człowiek sądził, że nie
powinien rozpowszechniać publicznie swojego odkrycia, a to częścią przez
strach, częścią dlatego, że mniemał, iż sam z tego oszustwa skorzysta.
Wreszcie nadszedł dzień ustalony
na wyścig. Ale jakież było zdziwienie całego zgromadzenia, czy też raczej
całego narodu, zebranego na to widowisko, gdy ujrzano, że wszyscy pretendenci
albo tkwią nieruchomo na środku trasy biegu, albo zostali zrzuceni przez swoje
konie, a jeden Leszek pędzi swojego konia z impetem, w kierunku kolumny, która
była znakiem granicznym wyścigu. Przybył tam wkrótce, gdy ten nieznany
młodzieniec, który odkrył sztuczkę i który przybył za tamtym do znaku
granicznego, ośmielił się domagać się tego tytułu, wyjawił bowiem tamtą
sztuczkę. Skoro zaś dowód, że Leszek chwycił się niegodnego środka, by dostąpić
tronu, był pewny, wszyscy jego rywale, którzy zostali oszukani, przeciw niemu
powstali. Lud był poruszony, od razu skazał Leszka na śmierć, i przez dziwny,
lecz stosowny dla pomieszanego tłumu, kaprys, ukoronował denuncjatora.
Polakom szczęśliwie się wiodło
pod panowaniem tego nowego władcy, którego nazwali Leszko II, imię wtedy dość
rozpowszechnione u ludu. On odparł wrogów państwa, i zaniósł wojnę na obszar
ich krajów. Czesi, Morawianie doświadczyli pomyślności jego oręża, i wszystkie
sąsiednie ludy poważały go lub się go bały. Lubo był wojownikiem, miał też
wszystkie inne cnoty wielkiego władcy. Zasługa zawsze była nagradzana pod jego
panowaniem; ojcem był i opiekunem swojego ludu. Zresztą ani trochę nie
zapomniał o swoim dawnym stanie. By zabezpieczyć się przed oznakami pychy,
nakazał, by przed nim w czasie ceremonii publicznych noszono mizerne stroje,
których używał, zanim Polacy przyodziali go w purpurę.
Wierzy się, że Leszko został
pokonany przez Karola Wielkiego, i że został zabity w bitwie przeciw jednemu z
synów tego cesarza. Jakkolwiek było, nastąpił po nim jego syn, Leszko III, i
dzięki swojej odwadze i cnocie podtrzymał rozgłos swojego ojca i swój własny.
Po poskromieniu kilku rebelii, które pojawiły się w Polsce, przyszedł z pomocą
sąsiadom zaatakowanym przez Greków; a jego pomoc była tak silna, że Panonia zawdzięcza
mu swoją wolność. Ten władca miał tylko jednego prawowitego syna, o imieniu
Popiel, ale miał wielką liczbę synów nieprawych, którym dał władzę nad
poszczególnymi prowincjami, dla ulżenia koronie polskiej i ich bratu, który za
zgodą możnych wstąpił po Leszku na tron.
Popiel I był władca pokojowym.
Nie brał oręża inaczej, jak tylko by bronić granic, i, poświęcając się
zarządzaniu wnętrza swojego królestwa, jak tylko po to, by mieć pokój, i
cieszyć się spokojem, który tak zwyczajnie uwielbiał. Przeniósł on stolicę
państwa z Krakowa do Gniezna, i z Gniezna do Kruszwicy, nowego miasta, które
nakazał zbudować, a które jest obecnie znane tylko ze swego dawnego rozgłosu.
Niepełnoletniość jego syna
Popiela II przebiegła bez żadnych kłopotów, pod mądrym zarządem wujów młodego
władcy. Ale niezbyt ich za ich służby wynagrodzono; a Popiel, gdy stał się
pełnoletni, w miejsce należnej wdzięczności, miał dla nich tylko czarną
niewdzięczność. Z natury miał złe usposobienie, a jego złe skłonności na
nieszczęście znalazły wsparcie dzięki sztuczkom ambitnej kobiety. Próbowała
wszystkiego, by odsunąć wujów władcy, a wreszcie postanowiła ich zgubić. „Jak
długo jeszcze” - powiedziała do Popiela - „pozostaniesz pod opieką twoich
wujów? Czy już na zawsze będą panami spraw, i twojej osoby? Podczas gdy
wszystkie ich kroki zmierzają ku tronowi, ty nie podejmiesz żadnego kroku, by
ich od tronu odpędzić? Chcą oni korony, oto cel ich służb. Jeśli nawet ciebie
oszczędza, bój się o nasze wspólne dzieci. Poświęć więc tych wiarołomców dla
twojego bezpieczeństwa; powinieneś obawiać się ich wszystkich.” Ten władca
chciwy i lubieżny tym łatwiej dał się przekonać, że napomnienia jego wujów
odnośnie jego słabości były dlań nie do zniesienia. Udał więc chorobę, i pod
tym pretekstem ściągnął ich wszystkich na dwór, i ani trochę nie wzdrygnął się,
by podczas święta samemu podać im zatruty puchar, który nakazał przygotować.
Popiel chciał osłonić uczynek tak
obrzydliwy, i sprawić, by wierzono, że on tylko ubiegł zgubne zamiary wujów,
zduszając niosący zagładę spiek, uknuty przecie jego życiu i jego koronie.
Zabronił nawet, by oddano im ostatnią posługę, doprowadzając w ten sposób
nieludzkość aż poza ich zgon. Ale te
oszpecone trupy wydały z siebie właściwych mścicieli. Armia szczurów -
jeśli wierzyć niektórym historykom - wyszła z rozkładających się trupów, by
zaatakować tyrana, i zawzięcie aż do jego tronu ścigały jego, jego żonę i jego
dzieci; niczym - jak się powiada - nie można było się od nich opędzić, ani
żelazem, ani ogniem, ani wodą. Cała rodzina królewska stała się łupem szczurów.
Ukaranie Popiela rozciągnęło się
na jego poddanych, i to wydaje się być mniej bajeczne. W istocie, po śmierci
tego niegodziwego władcy pozbawiona przywódcy Polska stała się teatrem
najbardziej krwawej wojny. Grabieże, mordy, podpalenia, wszystko stało się
dozwolone, albo bezkarne, w tych nieszczęsnych czasach. Skłóceni ze sobą możni
na równi sprzysięgali się, przez swoje niezgody, na całkowitą zagładę państwa.
Codziennie powstawały nowe stronnictwa, i słabszy był niszczony przez
silniejszego. Wrogowie [zewnętrzni], dzięki tym zamieszkom, wkrótce uszykowali
się, by zgnieść na równi zwyciężonych i zwycięzców. Strach przed wojną
zewnętrzną bardziej poruszył możnych, niż wszystkie okropności wojny domowej, i
interes publiczny, jednoczący ich przeciw wspólnemu wrogowi, przytłumił
partykularne podziały. Ale nie było władcy, którego autorytet byłby dość
szanowany, by złączyć przywódców niezależnych jeden od drugiego, i którzy
wszyscy na równi aspirowali do dowództwa nad wojskiem.
Deputowani narodu byli od
dłuższego czasu zgromadzeni w Kruszwicy, nie mogąc dojść między sobą do
porozumienia odnośnie wyboru władcy. Wielka liczba osób, które elekcja
przyciągnęła do tego miasta, sprawiła, że było tam tak mało jadła i napojów, że
brakowało ich nawet dla możnych. W tej skrajnej potrzebie - mówi łatwowierny
historyk polski1 - dwaj aniołowie pod
ludzką postacią przybyli do Kruszwicy, i zatrzymali się u pewnego człowieka
nazywanego Piast, najbardziej sprawiedliwego i najbardziej dobroczynnego ze
wszystkich Polaków. U niego nie zostało nic więcej, jak tylko mała beczka
napoju alkoholowego powszechnego w tym kraju. Poczęstował tym napojem swoich
nowych gości, którzy, by się zań odwdzięczyć, obiecali mu koronę Polski, i
upewnili go przez cud, którego w tym celu dokonali, o bliskim spełnieniu się
ich obietnicy. Nakazali mu, by dawał ten napój wszystkim, którzy go oń
poproszą; uczynił to, i obywatele Kruszwicy znaleźli w małym naczyniu źródło,
którego nie mogli wyczerpać.
Wszystkie głosy wyborców
połączyły się na rzecz jednego człowieka, dla którego niebiosa uczyniły znak
wieszczy tak oczywisty. Zabrano Piasta z
jego chaty, by posadzić go na tronie, i jakkolwiek odmawiał tego zaszczytu,.
Polacy jednomyślnie uznali go za władcę. Jego syn Siemowit [w oryginale:
Semovit] był jego następca i panował przez 32 lata. Po jego śmierci możni jego
syna Leszka [w oryginale: Leszko], mimo że był niepełnoletni, wynieśli na tron
ojcowski. Ten władca nie dokonał niczego sławnego, a za następcę miał swojego
syna Siemomysła [w oryginale: Zemomysle, lub Semomislas].
Koniec wprowadzenia.
Księga pierwsza
[na marginesie: Mieszko I, książę
Polski] Północ zaczęła uznawać Jezusa Chrystusa. Sklawinia [zapewne chodzi o
Chorwację] już od pewnego czasu wyzbyły się błędów pogaństwa. Pobożna
księżniczka nawróciła także i Polskę. Dąbrówka, córka sksięcia Czech, była tą,
którą Bóg posłużył się dla tego dzieła; nie zgodziła się ona wyjść za Mieszka
[w oryginale: Miecslas], jak tylko pod warunkiem, że przyjmie on chrzest. [na
marginesie: Polacy przyjmują chrześcijaństwo] Władca został pouczony o prawdach
wiary; a od kiedy stał się chrześcijaninem, chciał, by cały jego lud był
chrześcijański wraz z nim, i stał się jego apostołem. Bałwany zostały rozbite,
a na ruinach ich ołtarzy zbudowano świątynie prawdziwego Boga.
Po pewnym czasie od swojego
nawrócenia Mieszko wysłała do Rzymu arcybiskupa Krakowa, by zapewnić papieża o
swoim posłuszeństwie, i poprosić go o koronę królewską. Lecz Benedykt VII
przełożył nad niego Stefana, księcia Węgier, który tak samo poprosił go o
koronę królewską, czy to dlatego, że papież był uprzedzony do Mieszka, czy to
dlatego, czy to dlatego, że dowiedział się już o śmierci tego władcy.
1 Wierzy się, że Grakch panował na początku
VII wieku. Długosz [w oryginale: Dugloss] mówi, w tomie I: „Niektórzy twierdzą,
że książę Grakch zaczął panować nad narodem polskim około 400 lat przed
Wcieleniem Chrystusa” [fragment Długosza tłumaczony z łaciny]. Jeśliby on żył
400 lat przed Chrystusem, jaka byłaby luka od jego panowania aż do panowania
Mieszka I [w oryginale: Miecslas].
1 Długosz [w oryginale: Dugloss], kanonik
krakowski, autor historii Polski napisanej po łacinie.
{1025} Po tym zwycięstwie
Polska nie miała już więcej wrogów, którzy ośmieliliby się burzyć; cieszyła się
głębokim pokojem, dopóki żył Bolesław. {Śmierć Bolesława} Ten wielki władca
zmarł wieku 58 lat, po 25 latach
panowania. Nastąpił po nim jego syn Mieszko [w oryginale: Miesclas], i został
koronowany w Gnieźnie przez arcybiskupa tego miasta. W tym samym czasie zmarł
także cesarz Henryk Bawarski, którego Kościół zaliczył w poczet świętych.
CO MAMY:
- {Śmierć Bolesława} Ten wielki władca zmarł wieku 58 lat, po 25 latach panowania.
Tutaj mamy łgarstwo Kościoła, osoba duchowna potwierdza, jaka była faktyczna data koronacji.
- Podobnie jak potem Polacy zatriumfowali nad Moskowitami, stawszy się potem ich panami i ich gnębicielami.
Nadal czytelniku myślisz, że nie mamy ocenzurowanych kronik.
- {1012 Zdobycie Saksonii} Gdy wojna ruska skończyła się tak pomyślnie, król obawiał się, by odpoczynek nie rozstroił odwagi żołnierzy, i by zachowa ich w nawyku zwyciężania, postanowił przenieść wojnę do Saksonii. Sasi byli dotąd wolni, ale w końcu musieli przyjąć rozkazy wielkiego Bolesława. Strach poprzedzał jego marsz, i sprawił, że wrogowie nie ośmielili się pokazać przed królem, i wycofali się do trudnych do przebycia lasów. Polacy zniszczyli cały ich kraj, i wzięli zeń znaczący łup. Przy powrocie z tej wyprawy, król kazał postawić dwa żelazne słupy nad brzegami Łaby, zarówno jako wieczny pomnik zwycięstwa, jak też by wyznaczyć granice swojego królestwa.
Mamy dokładna ilość pali na Łabie.
- {1013 Podbój Pomorza} Pomorze i Prusy także poczuły siłę jego wojsk. Ta pierwsza prowincja wzięła się z podziału Polski. Sądzie się, że Leszko III dał ja we władanie licznym spośród sowich nieślubnych synów, pod warunkiem, że ulżą oni koronie; lecz ci drobni książęta potem się zbuntowali, i dzięki kłopotom państwa, lub też słabości królów, długo utrzymywali niezależność. Bolesław Wielki zmusił ich, by uznali go za swojego seniora, lecz, jako że patrzył na nich jak na dawnych przyjaciół, żądał od nich tylko wierności i hołdu, bez żadnego trybutu. {1015 Podbój Prus} Prusy także zostały zmuszone przyjąć jego rozkazy, i płacić mu trybut, taki, jaki zechce nałożyć.
Bez komentarza.
Teraz proszę porównać co mamy z przetłumaczoną Kroniką Bielskiego
https://books.google.pl/books?id=zi0LAAAAIAAJ&pg=PA52&lpg=PA52&dq=Wisimir&source=bl&ots=LziUwukFJm&sig=1uGNTT2asYp2PXhhbZkJeTdpgSA&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwio5rKN4O_aAhXEhiwKHZXFDusQ6AEIaTAO#v=onepage&q=Wisimir&f=false
Nie pisze się tak naprawdę jakiegoś logicznego wyprowadzenia tak jak w Kronice Bielskiego, więc należy napisać naszą historię inaczej, z innej strony.
Postawmy sobie pytanie kim był Grakch, który został wybrany na sejmie na władcę. Załóżmy, że był wandalskim wojewodą, czyli jednym z dowódców wojskowych, który został wybrany na władcę. Ale Wandalów sobie Niemcy lubią przypisywać, więc należy ostatecznie ustalić jakim językiem mówili i do jakiej grupy etnicznej należeli.
Czy oprócz fragmentów przytaczanych obecnie jest jakiś dokument, który powinien rozwiać ostatecznie wątpliwości i być katapultą do innego spojrzenia na Kronikę Prohora (Prokosza) i Kronikę Kadłubka,
{Bolesław Chrobry lub Wielki, I,
król Polski} Nastąpił po nim jego syn Bolesław. Ten władca był już w dojrzałym
wieku, gdy wstąpił na tron. Nigdy trudności nie zatrzymywały jego odwagi.
Najbardziej surowe uciążliwości wojny były dlań przyjemnościami. Dowódca i
żołnierz, on umiał jednocześnie rozkazywać i wykonywać. Okazały na zewnątrz,
gdy chodziło o podtrzymywanie wizerunku poważanego władcy, przystępny i łaskawy
na osobności, był szanowany i kochany przez lud, którego był raczej ojcem, niż
królem. Jego rozgłos stał się tak wielki, że Otton III przybył do Polski, tyleż
by zaoferować mu swój sojusz, ileż by wypełnić ślub, który uczynił dla
męczennika, św Wojciecha [w oryginale dwie francuskie formy tego imienia:
Adalberta, lub Alberta]. {Polska podniesiona do rangi królestwa, 1001} Cesarz
był tak zadowolony z przyjęcia, że uznał, iż powinien dać mu świadectwo swojego
uznania, czyniąc mu zaszczyt, który mógłby dorównać dobrej gościnie, jaką
otrzymał we wszystkich krainach tego władcy [tj. Bolesława]. Ukoronował go na
króla, i jako herb dał mu orła cesarskiego na czerwonym polu. Dwaj władcy
utwierdzili na koniec ich nowy sojusz przez małżeństwo Ryksy lub Rychezy [w
oryginale: Rische], córki Gotfryda, hrabiego palatyna Renu, i siostrzenicy
cesarza, z Mieszkiem, synem Bolesława.
{Wojna czeska} Czesi nie mogli
patrzeć bez zazdrości na ten nowy stopień wywyższenia, który właśnie uzyskał
król Polski. {1002} Wydawało im się, że, skoro nie są gorsi od Polaków, chwała
tego królestwa jest dla plamą dla ich królestwa; i, by plamę te zetrzeć,
nierozważnie nakłonili swojego księcia Bolesława do wojny, która stała się dlań
zgubna. Książę Czech, mimo że nie miał żadnego powodu do skargi, i wszystkie
miejsca, które mógł przemierzać, nasycił ogniem i krwią. Inwazja tak
nieoczekiwana, i tak niesprawiedliwa zasługiwała na szybką zemstę; tymczasem
jednak uznał [Chrobry] za słuszne, by ją przerwać, i posłać posłów do księcia
Czech, by poznali motywy tak nagłego złamania pokoju. Uzgodniono rozejm, który
Czesi także zerwali. Po raz drugi wtargnęli do Polski i dokonali tam takich
samych zniszczeń. Na tę wiadomość król dosiadł konia, i wyruszył przeciw nim;
lecz oni nie ośmielili się nań czekać, pogłoska o jego przybyciu pchnęła ich do
ucieczki, a zatrzymali się dopiero w swoim kraju, ze swoim łupem i wielką
liczbą jeńców.
Król nie uznał za stosowne ich
ścigać, czy to dlatego, że brakował mu żywności, czy to z powodu złej pory.
Lecz choć odłożył swoją zemstę, nie stała się ona przez to mniej powalająca.
Gdy dokonano wszystkich przygotowań, stanął na czele kwitnącej armii, i
wtargnął do Czech, by uczynić z nich swoją zdobycz lub swój łup. Wróg nie
ośmielił się pokazać wobec siły tak znakomitej, i pozostawił go [Chrobrego]
panem wojennej kampanii. Ani zniszczenia czynione przez polskie oddziały, ani
zdobycie i złupienie miast, nie mogło ściągnąć go do bitwy. Praga została
zdobyta po dwuletnim oblężeniu, i wydana na łup. Wszystko przypadło zwycięzcy.
Nie mógł on jednak chlubić się, że jest panem Czech, dopóki nie miał w swej
władzy księcia. Władca ten zamknął się, wraz ze swoim synem Jaromirem, w
twierdzy w Wyszogrodzie, zdecydowany bronić się przed wszystkimi atakami
Bolesława. Otoczono więc twierdzę oblężeniem, którego powodzenie powinno
zakończyć wojnę; silny motyw pełnych wigoru ataku, i takiej samej, lecz
bezskutecznej, obrony. {Zwycięstwa Bolesława, i podbór Czech i Moraw} Trzeba
było ustąpić powodzeniu oddziałów polskich, miejsce zostało zdobyte, książę i
jego syn stali się jeńcami wojennymi. Zdobycie Moraw nastąpiło po zdobyciu
Czech. Łaskawość króla wobec
zwyciężonych ludów zachowała dlań to, co zyskała jego waleczność.
{1005} Jego wspaniałomyślność i
jego chęć, by przyjść z pomocą nieszczęśliwym, skłoniły go wkrótce potem do
wojny trudniejszej, lecz którą jego zręczność pozwoliła mu ukończyć z taką samą
chwałą. By ten fakt zrozumieć, należy się nieco cofnąć w czasie, i dać pewne
wyobrażenie o stanie,w jakim było imperium Rusinów, czy też Moskowitów.
{Wojna ruska} Włodzimierz, książę
Rusi, próbował, przez podział, zapobiec konfliktom, które mogłyby się zrodzić
między jego synami po jego śmierci. Jego starania stały się bezskuteczne, a
środek, który on przedsięwziął dla zachowania pokoju, sam stał się tym, który
rozpalił wojnę. Jarosław, który aspirował do pełni władzy nad Kijowem,
zagniewany tym, że rozporządzenia ojca zawiodły jego nadzieje, chwycił przeciw
niemu za broń, i zawładnął tym miastem, i skarbami, które tam były. Stary
książę także ruszył do walki, by ukarać swojego syna, i wypędzić go z Kijowa;
ale trudy wojny, złączone z troską, której przysporzyła mu ta rewolta, zmusiły
go do zatrzymania się w Berestowie, gdzie zmarł kilka dni potem. W czasie jego
nieobecności Borys i Świętopełk, dwaj inni jego synowie, podjęli się dowodzenia
armią. Nie będąc poinformowani o śmierci ojca, walczyli z tak wielką
dzielnością, że odnieśli całkowite zwycięstwo nad Jarosławem. Świętopełk sam z
niego skorzystał; uczynił się panem Kijowa, i, by się tam utrzymać, i nakazała
zabić Borysa, którego pretensji się obawiał. Gdy ta pierwsza zbrodnia się
powiodła, spróbował drugiej, i w ten sam sposób pozbył się swojego brata Gleba,
by zagarnąć swoje państwo.
{1008} Jarosław wcale nie był
rozbity pierwszą klęską, naprawił swoje straty, i wkrótce pojawił się na czele
jeszcze potężniejszej armii. Świętopełk wyruszył przeciw niemu, i dwaj bracia
spotkali się na brzegach Borystenesu [Dniepru]. Ta rzeka rozdzielała obie
armie; jej wielkość i jej szybki nurt służyły im za wspólny szaniec; krańcowe
niebezpieczeństwo byłoby dla tego, kto jako pierwszy sam siebie nań wystawiłby
przechodząc. Świętopełk nie sądził, że powinien o to się kusić. Zadowoliwszy
się pozostawaniem w defensywie, obozował na brzegu, i tam się fortyfikował.
Wyobrażając sobie, że rzeka jest barierą dostatecznie silną, by zatrzymać jego
wroga, popadł w niebezpieczne poczucie bezpieczeństwa, i zaniedbał straży w
swoim obozie. Jarosław z tego skorzystał; pragnienie pomszczenia śmierci swoich
braci, i swojej własnej klęski, sprawiły, że wykorzystał on wszystkie możliwe
środki, by przejść na drugi brzeg rzeki. Wreszcie mu się to powiodło.
Świętopełk zaskoczony pośrodku swoich fortyfikacji nie znalazł innego środka
ratunku, jak tylko w ucieczce, i udał się do Polski.
{1008} Znalazł tam potężnego
protektora. Król oszukany przez sztuczki Świętopełka, obiecał mu przywrócić go
do panowania. I rzeczywiście wkroczył na Rus, i podporządkował sobie cały kraj,
który rozciąga się do rzeki Bug. Jarosław oczekiwał go na drugim brzegu, by
przeszkodzić mu w przejściu. Walczył z nim przez kilka dni, lecz wreszcie król
dał się ponieść swojej odwadze, nie mogąc znieść dalszej zwłoki. Jakkolwiek niebezpieczna
akcja ta się wydawała, wystawił się on na ryzyko nurtu rzeki, by szukać wrogów
na drugim brzegu. Tak śmiałe uderzenie ich zdumiało. Pokrzepieni wszelako przez
swojego księcia, który musiał stać się dowódcą i żołnierzem, dzielnie walczyli
o zwycięstwo; musiano jednak ustąpić zwycięzcy bardziej potężnemu, i
zręczniejszemu. Stopniowo się cofali, a ich odwrót wkrótce stał się ucieczką.
{Podbój Rusi} Król umiał
skorzystać z tego zwycięstwa. Gdy dowiedział się, że Jarosław po klęsce wycofał
się do Kijowa z resztkami swoich oddziałów, jego pierwszym zamiarem było go tam
oblegać, i zabrał się za to z całym możliwym pośpiechem. Ale Jarosław był na to
za sprytny, albo za dużo wiedział o działaniach swojego wroga, by pozwolić się
zamknąć w oblężeniu, wycofał się przez przybyciem polskich oddziałów. Niemniej uformowano oblężenie tego miejsca
[Kijowa]; król, dowiedziawszy się, że obleganym brakuje żywności, poprzestał na
ścisłej blokadzie, by ich osłabić głodem, bez wystawiania na niebezpieczeństwo życia swoich żołnierzy.
{1008} Oblężeni cierpieli wszystkie okrucieństwa głodu, ale ich wytrwałość była
bezskuteczna, zmuszeni byli poddać się, by zachować swoje życie, które zdali na
łaskę zwycięzcy. Zamek książęcy, po wzięciu miasta, nie mógł się dłużej opierać,
i jego nieprzebrane skarby, które książęta ruscy tam zgromadzili, stały się
łupem Polaków.
Po tej wyprawie król posłał swoje
oddziały na leże zimowe w okolice Kijowa, gdzie pozostał on sam wraz ze
Świętopełkiem, którego przywrócił na tron. Jarosław już z nim więcej nie
walczył. Miał nadal w Kijowie przyjaciół i kontakty, dzięki którym znał
wszystkie kroki króla. Wiedząc, że jest on w tym mieście z niewieloma
oddziałami, stworzył tajemnie ruchomy obóz, by króla porwać lub zabić; ale
spisek został odkryty. Król miał czas, by zgromadzić część swojej armii, ścigał
Jarosława, gdy go zobaczył, przekroczył Borystenes [Dniepr] i sforsował jego
obóz, i rozbił jego oddziały pośrodku ich okopów. Jarosław i tak miał
szczęście, że uratował się w kilka koni do Nowogrodu. Chciał opuścić to miasto,
w obawie bycia oblężonym, lecz mieszkańcy go uspokoili, i zrobili wszystko, by
przywrócić fortunę swojemu księciu; sami zebrali siły wojskowe, i nałożyli
dobrowolnie podatek dla ich utrzymania. Jednakże świeża pamięć ostatniej klęski
kazał im obawiać się następnej, i te przygotowania nie dały skutku.
{Wiarołomność Świętopełka}
Przysługi, które Świętopełk otrzymał od króla Polski, zobowiązywały go do
całkowitej wdzięczności, jednakże spoglądał on na Polaków, których - jak sądził
– już nie potrzebował, jaka na największych wrogów, i imał się najbardziej krwawego środka, by
się od nich uwolnić. Zaplanował masakrę tak wielu dzielnych żołnierzy, którym
zawdzięczał swoją koronę i swoje życie. Masakra już się rozpoczęła, gdy król został
zawiadomiony o tym ohydnym spisku. Wsiadł natychmiast na konia, zebrał w
pośpiechu część swojej armii. {Zdobycie Kijowa} Kiedy się ukazał, podstępny
Świętopełk nie miał odwagi, by bronić swojej zbrodni w bronią w ręku; uciekł
wraz z nadejściem armii polskiej. Król wkroczył do Kijowa jak do miasta
wrogiego, zdanego na jego łaskę, wszystko zostało splądrowane i spustoszone.
Polacy obładowani łupami całej Rusi, wrócili do swojego kraju, ale nawet swój
odwrót upamiętnili nowym zwycięstwem.
{1009} Jarosław znalazł nowe
wsparcie w wierności mieszkańców Nowogrodu. Widząc, że jest na czele licznej
armii, wierzył, że może wyrwać z rąk Polaków zdobycz, którą byli obładowani.
Ponieważ bardzo dobrze znał kraj, ukrył swój pochód, i postępował za Polakami
tak skrycie, że nie mogli go dostrzec. Celem jego było zaskoczyć ich wtedy, gdy
będą się czuli najbardziej bezpiecznie, a jednocześnie znajdą się w jakimś
niebezpiecznym miejscu. Król przybył już na brzeg Bugu, i zbliżał się już do
granic Polski. Wierząc, że wróg został pokonany, lub jest bardzo daleko od niego, odprawił
część oddziałów, resztę przygotowywał do przejścia rzeki, gdy straże podniosły
alarm na odgłos pojawiającej się armii Jarosława. Król nie dał po sobie poznać,
jak wielkie jest niebezpieczeństwo, a jego roztropność była mu, na tę okazję,
nie mniej niezbędna, jak jego odwaga. Zgromadził oddziały, dowódców napełnił
odwagą, ożywił i rozgrzał żołnierzy. Widząc ich pełnymi zapału, uprzedził wroga
i pomaszerował przeciw tym, którzy wierzyli, że go zaskoczą. Dwie armie się
spotkały; walczono; król na czele elitarnego batalionu [zostawiłem w
przekładzie ten anachroniczny tu termin] zgniatał i obalał wszystkich, którzy
mu stanęli naprzeciw. Jarosław był także straszny, i dwaj dowódcy byli na równi
zwycięzcami wszędzie tam, gdzie się spotkali. Ale po kilku godzinach walki
zapał Rusinów zaczął stopniowo zwalniać. Król to dostrzegł, zaczął ich naciskać
i bardziej żywo atakować. Z szablą [kolejny anachronizm, albo literackie
wyrażenie] w ręku, rzucił się w największy wir bitewny; wszystko stało przed
nim otworem, bił i obalał wszystkich, którzy mu stanęli naprzeciw. Wkrótce
wkraczał ze wszystkich stron, rzędy wojska się przerzedzały, liczebność nieco
opóźniała poddanie się królowi, w końcu wszyscy ulegli królowi. Jarosław
uciekł, i zostawił haniebnie oznaki swojej godności, z obawy, by nie wpaść
żywym w ręce wroga. Wtedy klęska stała się powszechna, była to już nie bitwa,
ale potworna klęska. Podobnie jak potem Polacy zatriumfowali nad Moskowitami,
stawszy się potem ich panami i ich gnębicielami. {1010} Jarosław miał jeszcze
dość sił, by podnieść się ze wszystkich swoich klęsk. W następnym roku podjął
on kampanię wojenną, by pognębić wiarołomnego Świętopełka, który już nie miał
pomocy ze strony Polaków. Pokonał go w dwóch wielkich bitwach, zmusił go do
ucieczki i spustoszył wszystkie jego włości. Świętopełk w takiej ostateczności
wierzył, że wciąż jeszcze może rzucić się w ramiona króla Polski, o błagać o
ochronę tego, kogo sam tak niegodnie zdradził. Król, czy to przez życzliwość,
czy to dla racji politycznych, chciał wznowić z nim relacje, i przygotowywał
się do wkroczenia na Ruś, by przywrócić do do władzy, lecz śmierć Świętopełka,
która zdarzyła się tymczasem, udaremniła to przedsięwzięcie.
{1011} Brzetysław, syn Wislasa
[zapewne chodzi o Briaczysława, syna Iziasława], książę połocki [w oryginale
jako Potocko] podjął się pomścić klęskę i śmierć swojego stryja Świętopełka.
Młody książę na początku odniósł sukcesy. Zajął całe księstwo nowogrodzkie, i
opanował także miasto o tym imieniu. Ale Jarosław, które oczekiwała go, gdy
będzie wracał, pokonał na brzegach rzeki Sadomir.
Wreszcie Jarosław, który dotąd
nikomu, oprócz Polaków, pola nie ustąpił, i którego ambicja wydawała się
rozciągać na wszystkie włości jego ojca Włodzimierza, znalazł wroga bardziej od
siebie zręcznego, lub bardziej szczęsnego. Mścisław [w oryginale: Miecslas],
jego brat, wierzył, że w jego własnym interesie byłoby przeciwstawić się
postępowi tak strasznej potęgi, i ograniczyć ją do słusznych granic.
Wypowiedział wojnę Jarosławowi, odniósł nad nim dwa wielkie zwycięstwa, i stał
się panem Kijowa. Ale to nie ambicja
sprawiła, że chwycił za broń przeciw swojemu bratu. Kontentując się
upokorzeniem Jarosława, i daniem mu nauczki, że może być pokonany, zwrócił mu
wspaniałomyślnie to, co na nim zdobył, i nie zachował dla siebie nic więcej,
jak tylko chwałę tak bezinteresownego zwycięstwa.
{1012 Zdobycie Saksonii} Gdy
wojna ruska skończyła się tak pomyślnie, król obawiał się, by odpoczynek nie
rozstroił odwagi żołnierzy, i by zachowa ich w nawyku zwyciężania, postanowił
przenieść wojnę do Saksonii. Sasi byli dotąd wolni, ale w końcu musieli przyjąć
rozkazy wielkiego Bolesława. Strach poprzedzał jego marsz, i sprawił, że
wrogowie nie ośmielili się pokazać przed królem, i wycofali się do trudnych do
przebycia lasów. Polacy zniszczyli cały ich kraj, i wzięli zeń znaczący łup.
Przy powrocie z tej wyprawy, król kazał postawić dwa żelazne słupy nad brzegami
Łaby, zarówno jako wieczny pomnik zwycięstwa, jak też by wyznaczyć granice
swojego królestwa.
{1013 Podbój Pomorza} Pomorze i
Prusy także poczuły siłę jego wojsk. Ta pierwsza prowincja wzięła się z
podziału Polski. Sądzie się, że Leszko III dał ja we władanie licznym spośród
sowich nieślubnych synów, pod warunkiem, że ulżą oni koronie; lecz ci drobni
książęta potem się zbuntowali, i dzięki kłopotom państwa, lub też słabości
królów, długo utrzymywali niezależność. Bolesław Wielki zmusił ich, by uznali
go za swojego seniora, lecz, jako że patrzył na nich jak na dawnych przyjaciół,
żądał od nich tylko wierności i hołdu, bez żadnego trybutu. {1015 Podbój Prus}
Prusy także zostały zmuszone przyjąć jego rozkazy, i płacić mu trybut, taki,
jaki zechce nałożyć.
Po zapewnieniu Polakom – dzięki
pokonaniu wrogów – odetchnienia, sprawił, że w ciągi kilku lat pokoju jego ludy
skosztowały owoców zwycięstw. Zabrał się za uregulowanie zarządu wnętrza
swojego królestwa. Sprawił prawa, o dbał o to, by je zachowywano. Ten
szczęśliwy spokój został zakłócony przez nową wojnę, którą wzniecił Jarosław,
książę Rusi. Zniszczenia, które poczynili Polacy w jego kraju, ich zwycięstwa,
zdobycie i zniszczenie Kijowa, stolicy księcia, uczyniły go nieubłaganym
wrogiem Polski. {1018} Od dłuższego czasu przygotowywał się do zemsty. Wreszcie
rozpoczął. Wszystko wydawało się uginać przed potęgą tak straszną, jak jego.
Jego armia była niezliczona, a przygotowania i narzędzia wojenne odpowiadały
liczbie żołnierzy. Bolesław Wielki nie był ani trochę tym zdziwiony, i miała
oddziały gotowe do przeciwstawienia się wrogowi. Kiedy dowiedział się, że
Jarosław wyruszył na kampanię, także do niej przystąpił, i, zadbawszy o
bezpieczeństwo swoich twierdz, i podjął wyprawę na Ruś, by uprzedzić wrogów,
lub poczynić dywersję w ich kraju, gdyby już weszli do Polski. {Jarosław,
książę Rusi, jest pokonany przez Bolesława} dwaj władcy spotkali się nad
brzegami Bugu, rzeki już wsławionej pierwsza klęska Jarosława. Król kazał
zrobić przerwę, i zamknąć oddziały w obozie, by dać im trochę odpoczynku; lecz
przypadek, i wrogość dwóch stron, doprowadziły od razu do głównego działania.
Stajenni armii polskiej pławili konie w wodach rzeki, kiedy zostali napadnięci
przez paru żołnierzy wrogiej armii. Polacy przybiegli na pomoc swoim ludziom,
przybywali początkowo małymi oddziałami, następnie, tak jak sprowadził ich
przypadek, ich liczba wzrastała, wrogowie także się przyłączali. Zrobił się
wielki hałas, z obu stron biegnięto w szale po broń, dowódcy musieli pójść za
swoimi żołnierzami; Polacy, bardziej czynni, rzucili się do rzeki, przemierzyli
ją wpław, znaleźli wrogów jeszcze nieuzbrojonych, z zapałem na nich ruszyli;
pierwsze szeregi się załamały, Rusini rzucili się do ucieczki, przez co
wywołali popłoch w obozie. Wszystkimi owładnął paniczny strach; nic nie mogło
powstrzymać ich ucieczki. Jarosław, zmieszany, pozbawiony nadziei i pokonany
bez możliwości walki, został zmuszony porzucić swój obóz i tabory, i uciekać ze
swoimi ludźmi.
Pościg dopadł większość przy
życiu, a że król zabronił zabijania pojmanych, ich liczba przekroczyła liczbę
zwycięzców. Bolesław stał się panem wszystkich Rusinów; lecz można by
powiedzieć, że sprawił on, że widziano tyle łagodności, że Rusini raczej
dobrowolnie się poddawali, niż byli zwyciężani. Gdy Jarosław poprosił go o
pokój, łatwo go otrzymał. Jeńcy zostali zwolnieni bez okupu, i Bolesław,
zadowoliwszy się niewielkim trybutem, umiał, dzięki umiejętnej łaskawości,
uspokoić rozhukany zapał tych wojowniczych ludów, którego nie mogły dotąd
poskromić siła wojska i liczne klęski.
CO MAMY:
- {Śmierć Bolesława} Ten wielki władca zmarł wieku 58 lat, po 25 latach panowania.
Tutaj mamy łgarstwo Kościoła, osoba duchowna potwierdza, jaka była faktyczna data koronacji.
- Podobnie jak potem Polacy zatriumfowali nad Moskowitami, stawszy się potem ich panami i ich gnębicielami.
Nadal czytelniku myślisz, że nie mamy ocenzurowanych kronik.
- {1012 Zdobycie Saksonii} Gdy wojna ruska skończyła się tak pomyślnie, król obawiał się, by odpoczynek nie rozstroił odwagi żołnierzy, i by zachowa ich w nawyku zwyciężania, postanowił przenieść wojnę do Saksonii. Sasi byli dotąd wolni, ale w końcu musieli przyjąć rozkazy wielkiego Bolesława. Strach poprzedzał jego marsz, i sprawił, że wrogowie nie ośmielili się pokazać przed królem, i wycofali się do trudnych do przebycia lasów. Polacy zniszczyli cały ich kraj, i wzięli zeń znaczący łup. Przy powrocie z tej wyprawy, król kazał postawić dwa żelazne słupy nad brzegami Łaby, zarówno jako wieczny pomnik zwycięstwa, jak też by wyznaczyć granice swojego królestwa.
Mamy dokładna ilość pali na Łabie.
- {1013 Podbój Pomorza} Pomorze i Prusy także poczuły siłę jego wojsk. Ta pierwsza prowincja wzięła się z podziału Polski. Sądzie się, że Leszko III dał ja we władanie licznym spośród sowich nieślubnych synów, pod warunkiem, że ulżą oni koronie; lecz ci drobni książęta potem się zbuntowali, i dzięki kłopotom państwa, lub też słabości królów, długo utrzymywali niezależność. Bolesław Wielki zmusił ich, by uznali go za swojego seniora, lecz, jako że patrzył na nich jak na dawnych przyjaciół, żądał od nich tylko wierności i hołdu, bez żadnego trybutu. {1015 Podbój Prus} Prusy także zostały zmuszone przyjąć jego rozkazy, i płacić mu trybut, taki, jaki zechce nałożyć.
Bez komentarza.
Teraz proszę porównać co mamy z przetłumaczoną Kroniką Bielskiego
https://books.google.pl/books?id=zi0LAAAAIAAJ&pg=PA52&lpg=PA52&dq=Wisimir&source=bl&ots=LziUwukFJm&sig=1uGNTT2asYp2PXhhbZkJeTdpgSA&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwio5rKN4O_aAhXEhiwKHZXFDusQ6AEIaTAO#v=onepage&q=Wisimir&f=false
Nie pisze się tak naprawdę jakiegoś logicznego wyprowadzenia tak jak w Kronice Bielskiego, więc należy napisać naszą historię inaczej, z innej strony.
Postawmy sobie pytanie kim był Grakch, który został wybrany na sejmie na władcę. Załóżmy, że był wandalskim wojewodą, czyli jednym z dowódców wojskowych, który został wybrany na władcę. Ale Wandalów sobie Niemcy lubią przypisywać, więc należy ostatecznie ustalić jakim językiem mówili i do jakiej grupy etnicznej należeli.
Czy oprócz fragmentów przytaczanych obecnie jest jakiś dokument, który powinien rozwiać ostatecznie wątpliwości i być katapultą do innego spojrzenia na Kronikę Prohora (Prokosza) i Kronikę Kadłubka,
Super się czytalo ...mysle ze wnioski są oczywiste
OdpowiedzUsuńDziękuję
Wnioski zaiste są oczywiste. A właściwie jeden wniosek: po raz kolejny możemy obserwować podróż otwartego umysłu czcigodnego Gospodarza do jednego z alternatywnych światów.
Usuń