Czytelniku,
W naszej histori jak i "Wojsku Polskim" mamy dużo pozytywnych jak i negatywnych historii i dopóki ich nie rozłozymy na części pierwsze i nie wyciągniemy wniosków będziemy skazani na powtarzanie tych samych błędów.
Wystarczy sięgnąć tak nawet z ciekawości na stronę SKW, by samemu się przekonać, że tam siedzą ludzie inteligentni inaczej. Ale nie będziemy się nad nimi znęcać, tylko napiszemy o pewnej organizacji, która to naprawdę powinna być w każdym podręczniku o Muszkieterach.
Od czego zaczniemy, może od znaku, ryngrafu, który stanowił ich znak rozpoznawczy. Poniższe zdjęcie jest z książki Jerzego Rostkowskiego Świat Muszkieterów Zapomnij albo zgiń, obowiązkowej pozycji do przeczytania.
Mamy wrzesień 1939 sanacyjna władza wiała z walizkami, generałowie, którzy byli na różnych zagranicznych budżetach wykonali swoją robotę, czyli zwiała i zdeorganizowała całą obronę. Zostali Polacy jako główne danie w ustawce europejskich krajów.
Ostatnie dni kampani wrześniowej toczyły się pod dowództwem generała Franciszka Kleberga, to jeden z tych, których warto zachować w pamięci.
W rejonie Kocka, zdając sobie sprawę, że Polska przegrała kampanię wrześniową, w toku przygotowań swoich oddziałów do formalnej kapitulacji 5 października 1939 r. wezwał porucznika rezerwy Stefana Witkowskiego i w obecności pułkownika Eplera powierzył mu zadanie utworzenia tajnej organizacji ruchu oporu, która mogłaby kontynuować walkę przeciw Niemcom i Sowietom.
W ten sposób zainspirowano powstanie organizacji Muszkieterów.
Do jej tworzenia miał niesamowity talent, z którym rodzą się ludzie jeden na kilka tysięcy. Do tego był świetnym wynalazcą, którego patenty są do dziś w Genewie.
Podstawą tej organizacji był wywiad. Przyjaciół miał Witkowski bardzo wielu, ale przy tworzeniu siatki wywiadowczej niezbędny był stały schemat, którego trzonem musiały być dwie najważniejsze sprawy: bezpieczeństwo całej agentury oraz wysoki poziom i fachowośc jej członków. Tylko jedno środowisko gwarantowało tak stabilne podwaliny. Fundamentem, na którym "Inżynier" zdecydował się zbudować swą organizację, były drobniejsza szlachta i część arystokracji mającej zazwyczaj silne powiązania z oficerskimi kołami wojskowymi.
Warto wiedzieć, że wg aliantów mówiąc o całej organizacji stanowili jedną z najlepszych organizacji wywiadowczych podczas II wojny światowej. O ich sukcesach niech świadczy fakt, że jedna z Muszkieterek hrabianka Klementyna Mańkowska pracująca dla Witkowskiego została wysłana do Londynu przez Abwehrę, a w zasadzie Canarisa z misją wywiadowczą. Warto jak ktoś ma chęć przeczytać jej wspomnienia. Niesamowita kobieta.
18 września 1942 roku w Warszawie przy ulicy Wareckiej 6. Tam otworzyli do niego ogień sprawcy ubrani w mundury niemieckiej żandarmerii. Zginął na miejscu. Przypięli mu kartkę "Największy polski bandyta".
Dziwnym się stało, że nikt nie powiadomił Gestapo, a sprawcy mieli trzy godziny na przeszukanie mieszkania. Potem następują aresztowania w Krakowie i w innych miastach. Sposób w jaki to robili świadczy, że szli jak "po sznurku". Meldunek do Anglików został złożony DOPIERO 2 czerwca 1943 roku na skutek ich zapytań, gdyż Kierownictwo AK zapomniało o tym poinformować.
Dziś już wiadomo, że wyrok wykonała komórka likwidacyjna podlegająca zastepcy szefa kontrwywiadu Stefanowi Rysiowi. Szefem II oddziału (wywiad i kontrwywiad) był Marian Drobik ps. Dzięciął. To on wydał bezpośredni rozkaz likwidacji Witkowskiego.
Organizacja Stefana Witkowskiego została z pełną premedytacją wydana w ręce Gestapo przez dowództwo Związku Walki Zbrojnej w ramach nadzwyczajnej w świecie w ramach wewnetrznej walki politycznej skazując polskich patriotów na śmierć lub obozy koncentracyjne.
W ZWZ-AK działał referat 994 - kryptonim SONDA , polityczny kontrwywiad do właściwego rozpoznania w walce z "przeciwnikami" politycznymi. W ten sposób sparaliżowali Konwent Organizacji Niepodległościowych kierowany przez ppłk. Wacława Lipińskiego. Promowany jest Kazimerz Leski, który sam zajmujący się w Muszkieterach kontrwywadem i wywiadem komunikacyjnym przejmuje potem referat 999, czyli zajmującymi się agentami w Gestapo i Abwehrze ZWZ.
W swoich wspomnieniach Życie niewłąściwie urozmaicone nie wspomina, że w ówczesnym czasie zastępcą ówczesnego kontrwywiadu ZWZ był sierżant podchorąży Stefan Ryś dowodzący egzekucją Stefana Witkowskiego.
Jerzy Rostkowski wspomina w swojej książce zdolnego gestapowca Alfreda Spielkera specjalistę od "gier" policyjnych mających źródła w wywiadzie wojskowym z własną siecią konfidentów. Pisząc wprost bardzo niebezpieczny gość. Witkowski miał rację szukając bezpośredniego dojścia do wywiadu brytyjskiego obawiając się "przecieków".
Sonderkomando IV AS nigdy nie zdołało aż do śmierci Witkowskiego aresztować żadnego z Muszkieterów. TAKIE PRZYKŁADY I GRY POWINNY BYĆ PODSTAWĄ DLA NAS NA DZIŚ.
Pozostaje pytanie po obecnych krokach dzisiejszych rządów ile gier podobnych jest prowadzonych???
Niemcy aresztowali 7 lipca 1941 r płk. dypl Janusza Albrechta i osoby z otoczenia szefa Sztabu Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej. Niemcy poznali całą strukturę ZWZ, zadania, pseudonimy i nazwiska. Niemcy mieli jeszcze więcej wtyczek.
Gestapo dysponowało listą Muszkieterów i ich lokali, ale tylko tych, które nie zgodziły się do "jedynie słusznej" organizacji Armii Krajowej. I piszę to z wielkim, żalem zwłaszcza, że mój dziadek był w AK.
24 maja 1957 roku zginęła hrabina Teresa Łubieńska. Otrzymała wiele ciosów nożem w sposób znany służbom. Tak samo zrobiono z następną Muszkieterką hrabiną Krystyną Skarbek.
Teresa Łubieńska znała tajemnice Muszkieterów dotyczące ich współpracy z SIS oraz zdrady, jakiej wobec nich się dopuszczono, zapewne przy cichej aprobacie angielskich mocodawców.
Ta organizacja została wymazana z naszej historii.
Cóż można jeszcze dodać. Zwłoki od Niemców wykupiła za własne pieniądze prywatna osoba sprzedając jedną z dwóch willi w Podkowie i tylko ona była w kondukcie pogrzebowym. Tą osobą była Mieczysława Ćwiklińska. Ta słynna aktorka była Muszkieterką.
Klementyna Mańkowska po dostaniu się z misją do Londynu usłyszała od oficera, który ją przesłuchiwał ostrzeżenia mówiąc do niej:
"Tak zwalczany jest każdy przejaw bezpośrednich kontaktów Witkowskiego z nami i tak wymusza się, aby wszystkie informacje wywiadowcze dla aliantów przechodziły rutynową drogą służbową ustaloną przez władze polskie w Londynie. To przygnębiająca sytuacja i obawiam się, że po wyjściu stąd będzie Pani miała poważne trudności. Na zakończenie dobra rada: Proszę, jeżeli to możliwe, nie zostawać w Londynie"
Klementyna Mańkowska zgodnie z poleceniem Witkowskiego usiłowała uzyskać "audięcję" u Naczelnego Wodza, by osobiście przedstawić mu sytuację organizacji w Polsce. Aby wykonać to zadanie spotykała się z oficerami z jego otoczenia. Mimo ostrzerzeń Kleeberga i Anglików postawa tych ludzi bezustannie wprawiała ją w osłupienie. "Panów oficerów" nie interesowała sytuacja w Polsce. Położenie prześladowanej ludności, informacje wojskowe i wywiadowcze nie ciekawiły ich wcale. Obchodził ich wyłącznie Witkowski i to co dotyczyło jego organizacji.
Udało się jej wreszcie spotkać z gen. Kazimierzem Sosnkowskim i dopiero wtedy okazało się, że dowódzwo AK nie informowało przełożonych w Londynie o pobycie Śmigłego Rydza w Warszawie i jego gotowości oddania się pod komendę Bora Komorowskiego. Gdy się dowiedział jeszcze innych rzeczy powiedział jej:
"Proszę jak najszybciej opuścić Londyn. Zechcą się Pani pozbyć."
Co roku obchodzimy rocznicę powstania warszawskiego warto przy tym dodać istotny fakt, który powinien zostać w naszej pamięci, że pomoc którą oferował Rokossowski była oferowana dla powstańców. Były cały czas wysyłane depesze ze sztabu Konstantego Rokssowskiego:
"Wskażcie nam cele do bombardowania" do sztabu powstańczego gen. Chruściela "Montera".
Odpowiedzi ze sztabu "Montera" były wysyłane stale i niezmienne:
"Potrzebujemy tylko zrzutów broni i amunicji, a z Niemcami sobie poradzimy"
Rokossowski robił co mógł i robił to bez zgody Stalina, a pisze, że wysyłane przez niego oddziały na drugim brzegu zostały same i bez kontaktu jakiego się spodziewał.
Jest jeszcze książka Sujkowskiego z treściami meldunków zupełnie przeciwnymi. Meldunki są prawdziwe, ale ich treść zawierała kłamstwa, a Ci co je pisali przekręcili rzeczywistość.
Skończyło dla nas to jak skończyło. Jedynie co możemy dziś zrobić, że nie wszystko wyglądało tak jak nam się teraz wmawia. I warto zachować w pamięci, że była taka organizacja jak Muszkieterowie, którą niesłusznie oczerniono.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz