poniedziałek, 3 czerwca 2024

Petlura i Stołypin dwie postacie i dwie historie przedstawiane w naszej historii

Czytelniku,

W naszej historii przytacza się zawsze przypadki, które dziwnym trafem promują agentów obcych służb, a deprecjonują stronę z którą inni akurat prowadzą wojnę i nas próbują wciągnąć rozgrywając nasz jak to bywało w przeszłości. Warto przynajmniej przytoczyć jedne z nich.

 

Michał Bułhakow Biała Gwardia

 „Któregoś mianowicie widnego wrześniowego wieczora przyszedł do miejskiego więzienia podpisany przez odpowiednie władze hetmańskie papier zlecający natychmiastowe wypuszczenie z celi nr 666 więzionego tam przestępcy. Tylko tyle…….

 

…… Wypuszczony na wolność więzień nazywał się najzwyczajniej, najniepozorniej – Siemion Wasiliewicz Petlura. Sam siebie nazywał, jakby na francuska modłę Simionem, tak też nazywają go dzienniki- miejskie w okresie od grudnia 1918 do lutego 1919. Przeszłość Siemiona tonęła w nieprzeniknionych mrokach……

……Nie było nigdy tego całego Simona. Ani Turka, ani gitary pod żeliwną latarnią na Bronnej, ani związku ziemskiego……nic. To tylko mit zrodzony na Ukrainie, w mgłach tego strasznego osiemnastego roku.

…..Było co innego – zapiekła nienawiść. Było czterysta tysięcy Niemców. A wokół nich czterykroć  po czterdzieści razy czterysta tysięcy chłopów, w których sercach płonął niepohamowany gniew . O, dużo, dużo się nagromadziło w tych sercach. Smagnięcia leutnackich pejczów po twarzach i ostrzeliwanie szrapnelami niepokornych wsi, plecy poszarpane wyciorami hetmańskich  serdiuków i świstki papieru zapisane przez majorów i leutnantów armii niemieckiej.

„Wypłacić rosyjskiej świni za kupiona od niej świnię 25 marek.”

Dobroduszne pogardliwe natrząsanie się z tych, co z takim kwitkiem przyjeżdżali do niemieckiego sztabu w Mieście.

I rekwirowane konie, i konfiskowane zboże, i pyzate twarze obszarników, którzy przy hetmanie wrócili do swoich dóbr – dygot nienawiści na słowo „oficernia”.

Oto co było…..

..Były też melancholijne pogłoski, że z hetmańskim i niemieckim utrapieniem uporać by się nie mogli tylko bolszewicy, ale bolszewicy to znowu nowe utrapienie:

- Żydy i Komisarze.”

 

 

 

Po wycofaniu się wojsk niemieckich z Ukrainy i ucieczce wraz z nimi hetmana Pawła Skoropadskiego 14 grudnia 1918 roku. Wojska tzw. Dyrektoriatu, zwane od ich nazwiska atamana Semena Petlury – petlurowskimi, zajęły Kijów. Ich pobyt zapisał się w pamięci mieszkańców  miasta gwałtami, pogromami, rabunkami. W początkach 1919 roku podeszły pod Kijów wojska bolszewickie, na których przyjście wyczekiwała sterroryzowana przez petlurowców ludność. Potem wiemy już co było.  Petlura był zwykłym agentem, który był dedykowany do swojej roli, którą mu wyznaczono przez innych.

 

 

U nas narracja IPN wygląda tak https://ipn.gov.pl/pl/historia-z-ipn/150551,Miroslaw-Szumilo-Petlurowcy-Armia-ukrainska-w-obronie-Polski.html

Nieuki zajmujące się historią wojskowości przedstawiają to w taki sposó:

https://polska-zbrojna.pl/home/articleshow/30954?t=Pakt-Pilsudski-Petlura


 

Historia nie jest nigdy czarno biała i zawiera różne jej odcienie. Warto przytoczyć ot, choćby przykład Stołypina, który przytacza Pan Michał Żurawski.

 

 

 

Michał Żórawski Moskwa 1990 – 1996 wspomnienia pierwszego konsula III RP w Moskwie

 

„Na początku XX wieku  premier rządu carskiej Rosji Stołypin postanowił zasiedlić przynajmniej część olbrzymich terenów Syberii, a jednocześnie „rozgęścić” przeludnione rejony  min. kongresówki. W owych czasach tak krytykowanych przez bolszewików za ucisk ludności, obowiązywały jednak cywilizowane zwyczaje. Akcja była dobrowolna, a ci którzy zdecydowali się przesiedlić, otrzymywali zwrot kosztów podróży, bezpłatnie ziemię i trochę pieniędzy na zagospodarowanie. Dwadzieścia lat póżniej komuniści zasiedlili więcej, szybciej, taniej i oczywiście nie zaprzątali sobie głowy uzyskiwaniem zgody przesiedlonych, nawet, gdy na Syberię przesiedlali całe narody.

Na apel Stołypina odpowiedziały setki bezrobotnych chłopów z południa Polski min. z okolic Chrzanowa. Nad Bajkał przybyła ich duża grupa ok. 1910 r. Otrzymali nadziały bardzo żyznej ziemi i zabrali się do pracy. Dalej, na północ , aż po Ocean Lodowaty rozciągały się niezamieszkane pustkowia.

\Warunki pogodowe, jak to na Syberii, były trudne, ale Polaków to nie przerażało. Bardzo szybko zaczęli osiągać coraz lepsze rezultaty swojej pracy.

Jeszcze dzisiaj ta wieś cieszy się dobrą opinią. Przyszedł jednak rok 1937. NKWD wywiozło z Wierszyny kilkudziesięciu mężczyzn. Nikt nie wrócił. Wieś z trudem lizała rany, bo już 4 lata później młodzież została powołana do wojska. Wszystko jednak przemija. Tego dnia 31 maja 1990 roku dojechałem do Wierszyny przy pięknej pogodzie. Spotkaliśmy się z mieszkańcami na łące nad brzegiem strumienia. Opowiedzieli mi swoją, jakże tragiczną historię. Była wśród nich kobieta, babcia Murckowa, jedyna która urodziła się w Polsce. Po zamknięciu kościoła i wywiezieniu księdza w końcu lat trzydziestych, właśnie ona odprawiała modlitwy za umarłych i chrzciła dzieci. We wsi stoi jeszcze zdewastowany budynek kościoła.

Ściany z grubych cedrowych bali przetrwały w dosyć dobrym stanie. Brak jednak dachu. Namawiam mieszkańców do wyremontowania budynku, obiecując pomoc w sprowadzeniu księdza. I rzeczywiście półtora roku później, w grudniu 1992 roku , uczestniczyłem w uroczystym poświęceniu pięknie odremontowanego kościoła.

Spotkanie w Wierszynie wspominam bardzo sympatycznie. Opowiadałem o przemianach w Polsce, o tym, że teraz będziemy utrzymywać z Polonią stałe kontakty i pomagać wielu sprawach. I jeszcze jedno. Rozmawialiśmy po polsku. Większość mieszkańców zachowała język i polskie obyczaje.  Język jest nieco archaiczny, bowiem wieś przez kilkadziesiąt lat nie miała kontaktu z Polską.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz