Czytelniku,
W naszej historii przytacza się zawsze przypadki, które
dziwnym trafem promują agentów obcych służb, a deprecjonują stronę z którą inni
akurat prowadzą wojnę i nas próbują wciągnąć rozgrywając nasz jak to bywało w
przeszłości. Warto przynajmniej przytoczyć jedne z nich.
Michał Bułhakow Biała Gwardia
„Któregoś mianowicie
widnego wrześniowego wieczora przyszedł do miejskiego więzienia podpisany przez
odpowiednie władze hetmańskie papier zlecający natychmiastowe wypuszczenie z
celi nr 666 więzionego tam przestępcy. Tylko tyle…….
…… Wypuszczony na wolność więzień nazywał się najzwyczajniej,
najniepozorniej – Siemion Wasiliewicz Petlura. Sam siebie nazywał, jakby na
francuska modłę Simionem, tak też nazywają go dzienniki- miejskie w okresie od
grudnia 1918 do lutego 1919. Przeszłość Siemiona tonęła w nieprzeniknionych
mrokach……
……Nie było nigdy tego całego Simona. Ani Turka, ani gitary
pod żeliwną latarnią na Bronnej, ani związku ziemskiego……nic. To tylko mit
zrodzony na Ukrainie, w mgłach tego strasznego osiemnastego roku.
…..Było co innego – zapiekła nienawiść. Było czterysta
tysięcy Niemców. A wokół nich czterykroć
po czterdzieści razy czterysta tysięcy chłopów, w których sercach płonął
niepohamowany gniew . O, dużo, dużo się nagromadziło w tych sercach. Smagnięcia
leutnackich pejczów po twarzach i ostrzeliwanie szrapnelami niepokornych wsi,
plecy poszarpane wyciorami hetmańskich serdiuków
i świstki papieru zapisane przez majorów i leutnantów armii niemieckiej.
„Wypłacić rosyjskiej świni za kupiona od niej świnię 25
marek.”
Dobroduszne pogardliwe natrząsanie się z tych, co z takim
kwitkiem przyjeżdżali do niemieckiego sztabu w Mieście.
I rekwirowane konie, i konfiskowane zboże, i pyzate twarze
obszarników, którzy przy hetmanie wrócili do swoich dóbr – dygot nienawiści na
słowo „oficernia”.
Oto co było…..
..Były też melancholijne pogłoski, że z hetmańskim i
niemieckim utrapieniem uporać by się nie mogli tylko bolszewicy, ale bolszewicy
to znowu nowe utrapienie:
- Żydy i Komisarze.”
Po wycofaniu się wojsk niemieckich z Ukrainy i ucieczce wraz
z nimi hetmana Pawła Skoropadskiego 14 grudnia 1918 roku. Wojska tzw. Dyrektoriatu,
zwane od ich nazwiska atamana Semena Petlury – petlurowskimi, zajęły Kijów. Ich
pobyt zapisał się w pamięci mieszkańców
miasta gwałtami, pogromami, rabunkami. W początkach 1919 roku podeszły
pod Kijów wojska bolszewickie, na których przyjście wyczekiwała sterroryzowana
przez petlurowców ludność. Potem wiemy już co było. Petlura był zwykłym agentem, który był
dedykowany do swojej roli, którą mu wyznaczono przez innych.
U nas narracja IPN wygląda tak https://ipn.gov.pl/pl/historia-z-ipn/150551,Miroslaw-Szumilo-Petlurowcy-Armia-ukrainska-w-obronie-Polski.html
Nieuki zajmujące się historią wojskowości przedstawiają to w taki sposó:
https://polska-zbrojna.pl/home/articleshow/30954?t=Pakt-Pilsudski-Petlura
Historia nie jest nigdy czarno biała i zawiera różne jej
odcienie. Warto przytoczyć ot, choćby przykład Stołypina, który przytacza Pan
Michał Żurawski.
Michał Żórawski Moskwa 1990 – 1996 wspomnienia pierwszego
konsula III RP w Moskwie
„Na początku XX wieku
premier rządu carskiej Rosji Stołypin postanowił zasiedlić przynajmniej
część olbrzymich terenów Syberii, a jednocześnie „rozgęścić” przeludnione
rejony min. kongresówki. W owych czasach
tak krytykowanych przez bolszewików za ucisk ludności, obowiązywały jednak
cywilizowane zwyczaje. Akcja była dobrowolna, a ci którzy zdecydowali się
przesiedlić, otrzymywali zwrot kosztów podróży, bezpłatnie ziemię i trochę
pieniędzy na zagospodarowanie. Dwadzieścia lat póżniej komuniści zasiedlili więcej,
szybciej, taniej i oczywiście nie zaprzątali sobie głowy uzyskiwaniem zgody
przesiedlonych, nawet, gdy na Syberię przesiedlali całe narody.
Na apel Stołypina odpowiedziały setki bezrobotnych chłopów z
południa Polski min. z okolic Chrzanowa. Nad Bajkał przybyła ich duża grupa ok.
1910 r. Otrzymali nadziały bardzo żyznej ziemi i zabrali się do pracy. Dalej,
na północ , aż po Ocean Lodowaty rozciągały się niezamieszkane pustkowia.
\Warunki pogodowe, jak to na Syberii, były trudne, ale
Polaków to nie przerażało. Bardzo szybko zaczęli osiągać coraz lepsze rezultaty
swojej pracy.
Jeszcze dzisiaj ta wieś cieszy się dobrą opinią. Przyszedł
jednak rok 1937. NKWD wywiozło z Wierszyny kilkudziesięciu mężczyzn. Nikt nie
wrócił. Wieś z trudem lizała rany, bo już 4 lata później młodzież została
powołana do wojska. Wszystko jednak przemija. Tego dnia 31 maja 1990 roku
dojechałem do Wierszyny przy pięknej pogodzie. Spotkaliśmy się z mieszkańcami
na łące nad brzegiem strumienia. Opowiedzieli mi swoją, jakże tragiczną
historię. Była wśród nich kobieta, babcia Murckowa, jedyna która urodziła się w
Polsce. Po zamknięciu kościoła i wywiezieniu księdza w końcu lat trzydziestych,
właśnie ona odprawiała modlitwy za umarłych i chrzciła dzieci. We wsi stoi
jeszcze zdewastowany budynek kościoła.
Ściany z grubych cedrowych bali przetrwały w dosyć dobrym
stanie. Brak jednak dachu. Namawiam mieszkańców do wyremontowania budynku,
obiecując pomoc w sprowadzeniu księdza. I rzeczywiście półtora roku później, w
grudniu 1992 roku , uczestniczyłem w uroczystym poświęceniu pięknie
odremontowanego kościoła.
Spotkanie w Wierszynie wspominam bardzo sympatycznie.
Opowiadałem o przemianach w Polsce, o tym, że teraz będziemy utrzymywać z
Polonią stałe kontakty i pomagać wielu sprawach. I jeszcze jedno. Rozmawialiśmy
po polsku. Większość mieszkańców zachowała język i polskie obyczaje. Język jest nieco archaiczny, bowiem wieś
przez kilkadziesiąt lat nie miała kontaktu z Polską.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz