Czytelniku,
Obserwując wypowiedzi naszych generałów, a szczególnie ich
sposób myślenia można dojść do wniosku, że oni nie myślą, a w szczególności nie
mają zielonego pojęcia o historii swojego kraju.
Poniżej nie wiem czy znana w szczegółach w naszej Marynarce
Wojennej historia, która jest ciekawym przykładem dającym nam odpowiedź. Po co
nam potrzebna jest marynarka wojenna i jaką rolę powinna pełnić, by nasze cele były
realizowane, a nie służyły interesom innych krajów.
Jest on opisany w książce Ludwika Kubali – „Jerzy Ossoliński”
„Ossoliński zaprowadza cło w Gdańsku
Zaledwie więc przebrzmiały królewskie uroczystości weselne,
wyruszył z Warszawy Ossoliński z Denhofem, ekonomem malborskim, i stanąwszy w
Prusach, proklamowali cła, ogłaszając braci Spiringów ich królewskimi poborcami
5 października znalazł się Ossoliński we wsi Redłów za Gdańskiem. Tam
zaprosiwszy na naradę opata oliwskiego, Spiringów i mieszczanina gdańskiego
Jerzego Nowela, udał się na wybrzeże morskie i kazał wznieść maszt z białą
flagą, na znak, że bierze w morze w posiadanie w imieniu króla i Rzpolitej.
Królewskie okręty stojące tam na kotwicy pozdrowiły flagę potrójną salwą
armatnią. Dwa okręty skierowały się ku miastu, stanęły przed portem , a jedna
łódź zarzuciła kotwicę u jego wejścia tak, że żaden okręt bez opłacenia cła nie
mógł ani wpłynąć, ani wypłynąć z portu.
Do miasta wysłano
uniwersał królewski, który nakazywał wszystkim okrętom opłacać nie cło, tylko
tak zwaną morską zulagę. Pod tym tytułem chciano cło morskie w Gdańsku
zaprowadzić, aby się ościenne mocarstwa do tej sprawy nie mieszały i aby król
nie łamał danego Gdańszczanom
przyrzeczenia.
Nazajutrz, tj. 6 pażdziernika, opłacił cło pierwszy okręt – przybywający
z Goteborga. Z pełnym ładunkiem wpłyną do portu, ale zastał komorę gdańską zamkniętą.
Musiał zawrócić. Okazało się, że miasto zamknęło handel morski, nie
pozwalało, ani swoim, ani obcym okrętom wpływac i wypływać. Oprócz tego miasto
wysłało listy do króla, oświadczając, że od swoich przywilejów, które
odziedziczyło po przodkach, nie może odstąpić i że uważa za szlachetniejsza
rzecz zginąć uczciwie, niż żyć w haniebnej niewoli.
Równocześnie z zamknięciem swojego portu zaczęli gdańszczanie
zbierać żołnierzy, głowę Wisły wzmocnili, a twierdze na górze Biskupiej i Oliwskiej
kazali restaurować. Wysłali też natychmiast posłów do Francji, Anglii, Danii,
Holandii, miast hanzeatyckich, Hamburga, Lubeki, Szczecina, Stralsundu,
donosząc o tym, co się stało i prosząc o
wstawienie się za nimi do króla polskiego, szczególnie Francję, Anglie i
Holendrów, jako pośredników przy traktacie sztumdorfskim. Rozesłali też listy
do senatorów, a księcia pruskiego uprosili, aby nie przyjmował w swoich portach
okrętów, które by opłaciły zulagę.
9 pażdziernika stanął Ossoliński pod Piławą, portem
księcia pruskiego, lennika Polski, aby i tam zaprowadzić cło. Wpłynął do
portu na wojennym okręcie polskim jako kupiec pod flagą holenderską i dopiero
przed komorą książęcą kazał wywiesić flagę królewską oraz odsłonić 20 armat.
Komendant Piławy, otrzymawszy rozkazy księcia, oświadczył, że nie uważa tego
okrętu za królewski, ale za korsarski dwóch magnatów polskich, którzy przybyli
na własną rękę cło wybierać. Kazał wymierzyć w okręt działa, odciął załodze
dowóz żywności, polecił też uwięzić każdego, kto by z okrętu na ląd nogę
postawił; przejmował listy; uzbroił statki kupieckie, aby cła nie płaciły, a
wreszcie zamknął handel, podobnie jak gdańszczanie. Nadradcy Księstwa pruskiego,
których Ossoliński zaprosił na konferencje do Drunsbergu, oskarżając księcia o
felonię, posłali swego sekretarza z wyrazami ubolewania nad zuchwałością
komendanta, ale sami przybyć i królewskiego wysłannika wesprzeć nie chcieli.
Opór Gdańszczan
W ten sposób starli się gdańszczanie i książę pruski od
samego początku zapobiec złu, które im groziło, ośmieleni, że nie z Rzpolitą,
ale z królem tylko mieli do czynienia. W odpowiedzi Dwór poruszył wszystkie sprężyny, aby miasto upokorzyć. I
tak 16 pażdziernika Ossoliński ogłosił edykt królewski pozwalający angielskim
okrętom, które opłaciły cło pod Gdańskiem, zawijać do Elbląga przez port
Piławski, i z Elbląga rozwozić sukno po
całej Polsce. Miastu zagroził, że Rzplita skieruje główny brzeg Wisły Nogatem
do Elbląga i tam przeniesie handel. W dodatku ponieważ obywatele ziemscy z
powodu zamknięcia portu nie mogli sprzedawać zboża, rozpuszczono wieść, że król
hiszpański obiecał przysłać kupców do Polski i zakupić wszystkie zboże –
hurtowo. Król wysłał także posłów do mocarstw morskich, które pośredniczyły w
pokoju szturndorfskim: w Holandii tłumaczył się potrzebą zebrania pieniędzy na
wojnę turecką, w Danii skarżył się na buntowniczych gdańszczan. Retorsje nie ominęły też księcia
pruskiego – polski władca pociągnął go do odpowiedzialności.
Zamysły Szwedów
W Szwecji sądzono, że ustanowienie ceł to prowokacja w nią właśnie
wymierzona. W Warszawie bowiem znajdowało się wielu cudzoziemskich oficerów, a
między nimi osławiony Spaar, zajętych werbowaniem ludzi i przygotowaniami do
najazdu na Inflanty, gdyby Szwedzi chcieli wystąpić przeciwko cłom. Twierdzono,
że to wszystko dzieje się za wiedzą i zgodą cesarza.
„I rzeczywiście – pisze Putendorf – niedługo potem
dowiedziano się, że ten plan od Austriaków i Hiszpanów wyszedł, którzy nie
zaniechali myśli prowadzenia wojny na Bałtyku i w tym celu namawiali króla
polskiego, aby cła zaprowadził. Zebrawszy pieniądze, będzie mógł flotę
wybudować i z czasem zająć port gdański w posiadanie, a gdyby gdańszczanie
opierali się oddać swój port dobrowolnie, mógłby ich zmusić i jako buntowników
traktować.
Obiecywali też Austriacy, z pierwszą zmianą szczęścia w
Niemczech, pomagać w tem królowi pieniędzmi i wojskiem, aby koniecznie zajął
ten ważny dla nich punkt, z którego mogli by poskromić potęgę Holendrów, Danii
i Szwecji. W tym celu starali się za pomocą swoich klientów w Polsce poróżnić
króla i stany z gdańszczanami i użyli do
tego Ossolińskiego, który z wdzięczności dla cesarza i małżeństwo, i cła
najbardziej popierał. On to królowi radził wybierać cła, przedstawiając, że tem
powagę królewska w Polsce podniesie i dziedziczność zaprowadzi; dopóki zaś nie
będzie miał portu i floty, nigdy Szwecji nie odzyska. On radził zająć port
gdański, wystawić flotę i wolność szlachecka poskromić, do czego pomoc austriacką
obiecywał. Poseł królewski do Anglii, Rej, opowiadał Salwiuszowi, pełnomocnikowi szwedzkiemu w Hamburgu, że nie
kto inny, tylko cesarz namówił króla do ustanowienia ceł, chcąc go tem w wojnę z Szwecja uwikłać”
„Ale Szwedzi postanowili patrzeć na wszystko przez szpary i
czekać, co z tego wyniknie. W razie wojny z Gdańskiem mieli ochotę pomagać miastu,
a gdyby kiedy wojna między Rzpolitą a Turcją lub Moskwą wybuchła, postanowili
wówczas wystąpić z zapytaniem, dlaczego traktat sztumdorfski pogwałcono. Na
razie sprawa ta więcej Duńczyków, Anglików i Holendrów obchodziła, im więc
zostawili obronę wolnego handlu na Bałtyku”.
Katastrofa
Tymczasem zbliżała się katastrofa. Król duński, widząc, że
przez zamknięcia portu gdańskiego ma blisko 80 000 talentów ubytku w
dochodach z komory celnej na Sundzie, postanowił go oswobodzić. W nocy z 1 na 2
grudnia napadło więc 8 okrętów wojennych duńskich na 4 okręty królewskie, a
raczej Springów, którzy wybierali cła.
Dwa okręty zostały zabrane, dwa uciekły. Na drugi dzień rano wprowadził
admirał duński 40 okrętów kupieckich z towarami po Mindę, bez żadnego cła;
miasto go uhonorowało, co dowodziło, że było w zmowie z królem duńskim. Gdańsk
był wolny, cło zostało zniesione, a na domiar zniewago królewskiej, te
dwa schwytane okręty postanowiono w porcie gdańskim dla jego obrony , zdarłszy
z nich flagi i herby królewskie, zastępując je duńskimi.
Król przyjął wiadomość
o tym haniebnym wypadku z pogodnym obliczem. Stłumił swój gniew, widząc, że nie
może się zemścić. Na dworze nie poruszano tego tematu, dworacy nawet w
prywatnych rozmowach bali się o tym wspominać…
Natomiast w kraju mówiono aż nadto, ale niestety, mało kto
brał obrazę królewską za obraze Rzpolitej, i owszem, wypadek ten uważano za słuszną
karę za bezprawie, samowole i lekkomyślność. Ganili je najpoważniejsi ludzie.
„Że zaś – tak pisał hetman Koniecpolski do podkanclerzego
koronnego – ze stanowieniem ceł morskich król i Rzpolita do tej zniewagi
przychodzi, nie tylko ja, ale każdy dobry obywatel żałować tego musi. Tak
zawsze zbyt skwapliwie i tragiczny maja koniec porywcze rady tragiczny mają koniec. Jako ten błąd bez
uszczerbku powagi Pana i Rzplitej naprawić i jako tę plame zmazać, niełatwy
znajdzie się sposób.
Zaczem wszystkim nam wspólnie na przyszłym sejmie, poznieważeśmy
tak daleko zabrnęli, przyjdzie pracować i
sposobów szukać, żeby ta zniewaga na Panu
i Rzeplicie nie przyschnęła”
Taka historia miała miejsce. Pozostaje pytanie czy wyciągnęliśmy
wnioski. Obserwując tego dzisiejszego ministra spraw zagranicznych Radosława
Sikorskiego widać, że nie.
Należy sobie wprost postawić pytanie czy I Rzeczypospolita
była mocarstwem? Obawiam się, że kraj który nie radzi sobie z takim wypadkami
jak powyżej trudno takim go nazwać.
Kraj, który nie umie liczyć swoich pieniędzy, zawsze będzie
podatny na inne kraje, które to będą za niego robiły. W czasie potopu
szwedziego po wkroczeniu Szwedzi, Prusy cła wprowadzili, przez co za nasze pieniądze
mieli za co finansować zaciągi i prowadzić nimi wojnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz