niedziela, 3 marca 2024

Stanisław August Poniatowski, Ks Kalinka i próby zreformowania armii, czyli troszkę inna spojrzenie…

Czytelniku,

 

 

Cała nasza historia jest fikcją literacką z jednej strony opowiadaną przez oszołomów zwanych historykami i poprawianą przez niedouczonych  wojskowych ze swoimi wnioskami.

 

Warto poznac jedno ze zdarzeń z naszej historii, o którym się nie mówi.

 

Pisze o nim Ks. Walerian Kalinka w pozycji „Przyczyny upadku Polski ostatnie lata panowania Stanisława Augusta” wydanej przez wydawnictwo Wektory w 2023 roku.

 

S. 227

 

 

 

„Sprawy najważniejsze, projekty najbardziej zbawienne dla kraju, jeśli tylko wymagały od wszystkich mieszkańców pewnej ofiary, pewnego dołożenia się z ich strony w pieniądzach lub pracy, były odrzucone ze zdumiewającą, z przerażającą jednomyślnością!

 

Wiadomo, że w 1774 roku Ksawery Branicki, wysłany przez króla do Petersburga, uzyskał od Katarzyny pozwolenie, aby armia Rzeczypospolitej została powiększona do 30 tysięcy. Zdawałoby się, że po tak ciężko opłaconym doświadczeniu, do czego prowadzi zupełna bezbronność państwa, wszyscy chwycą się jak deski zbawienia tego, co Branicki przywoził.

 

W XVIII wieku armia trzydziestotysięczna nie była siłą nic nieznaczącą. Należycie wyćwiczona, ze zdolnymi oficerami, mogła z łatwością zmienić się w kadry, które pomieściłyby, w razie potrzeby, dwa razy większą liczbę wojska. Departament wojskowy, który w następnych latach zostawał pod głównym kierunkiem króla, dając nieograniczone urlopy żołnierzom już wyrobionym, przybierał co rok nowego rekruta, aby mieć w kraju na zawołanie, jak najwięcej ludzi  oswojonych z bronią. Można było zatem, trzymając się tego systemu, przygotować nieznacznie do 60 tysięcy ludzi, bądź dla własnej obrony, bądź na wypadek europejskich konfliktów. Król i jego partia, przyjmując z żywą wdzięcznością ustępstwo otrzymane przez Branickiego, podejmowali w Delegacji pod koniec 1774 roku starania, aby budżet państwa podnieść do odpowiedniej wysokości. Nie uszło to baczności zagranicznych ministrów. Garampi słuszna robi uwagę

 

 „że kiedy stanie porządnie zreformowany trzydziestotysięczny korpus, nie będzie trudno zebrać  koło niego pospolite ruszenie i Rzeczypospolitą od nowego rozbioru na zawsze uchronić”

 

Projekt ten niepokoił pruskiego ministra i nie omieszkał on czynić zachodów, aby wywołać przeciw niemu opozycję. Na nieszczęście, zachody jego były zbyteczne!

 

„Projekt pomnożenia armii i zwiększenia budżetu – donosi wspomniany dopiero co nuncjusz 25 stycznia 1775 roku – są to dwa przedmioty najwstrętniejsze narodowi i nie utrzymają się pewno bez długiej i gwałtownej walki”

 

Jeszcze boleśniejsze świadectwo daje agent saski:

 

„Chociaż nieszczęścia, których Polska doznała powinny przekonać jej mieszkańców, jak konieczną jest rzeczą, aby się nie usuwali od ciężarów, które zapewniają im bezpieczeństwo, godność i porządej państwa, to jednak się pod tym względem od dawnego  nie zmieniło, nikt nie chce się przykładac do ciężarów Rzeczypospolitej. Słuchając polskich obywateli, można by mniemać, że kiedy idzie o podatki, nie ma dla nich ojczyzny !

 

Wszystko chcieliby zwalić na żydów, na duchowieństwo< na mieszczan i na cudzoziemców, ale na siebie i na swoich chłopów nie przyjmują żadnego obowiązku względem Rzeczypospolitej”

 

Jednak pod naciskiem króla Delegacja dała się nakłonić do oznaczenia budżetu na 33 miliony, z których mniejsza połowa miała iść na wojsko.

 

Ale naród nie zatwierdził tej uchwały; zaraz następny sejm (1776) dowiódł, że podatki nie wpływają i że nie ma sposobu wydobyć ich od właścicieli.

 

Musiano zatem zniżyć wydatki do 18 milionów, a budżet armii obciąć o połowę. Zamiast 30 tysięcy, na które Katarzyna w 1774 roku zezwoliła, dwa lata później zdobyliśmy się zaledwie na 16 tysięcy! Król uzyskał wprawdzie uchwałę, której mocą wszystkie oszczędności skarbowe miały być użyte na pomnożenie armii, ale mimo to w ciągu 12 lat, nie przekroczyła ona 21 tysięcy: co cztery lata przybywało po pięćset, po siedemset żołnierzy ! Takie było zachowanie się narodu w sprawach najwyższej wagi. Wzięliśmy też za nią sprawiedliwą zapłatę….i wszystkie trudy pogrobowych synów Polski nie mogły do dziś dnia zmazać uchybień ich dziadów.

 

Nie raz przy rozpamiętywaniu tych smutnych dziejów, wobez tylu bezkarnie popełnionych zbrodni wyrywa się z duszy krzyk zgrozy i imiona zbrodniarzy z zasłużonym piętnem hańby przechodzą z pokolenia na pokolenie! Ale wszystkie razem zbrodnie pojedynczych osób, targowickich nie wyjmując, nie wpłynęły może na losy państwa tak zabójczo jak ten jeden fakt, jak to jedno bezprzykładne skąpstwo całego narodu , który nazajutrz po pierwszym rozszarpaniu Ojczyzny odmawia podatku na armię!....Jak tu wyrzucać Stanisławowi Augustowi, że nie bronił dzielnej godności państwa, kiedy naród tak mało dbał o pierwszy warunek tej godności, o siłę zbrojną! Jak ciskać klątwę potępienia zawsze tylko na Podoskich, Wesslów, Sułkowskich, Ponińskich, Branickich itp., kiedy każdy ze współpczesnych Polaków prawie tyle, ile oni był winien śmierci Ojczyzny? I jak się dziwić, że nikt nam z pomocą nie przyszedł w ostatniej chwili, że Bóg od nas oczy odwrócił, kiedy właśni tego kraju synowie wcale nie myśleli o jego ratunku? „Curavimus Babiloniam” zawołał ekskanclerz Zamojski, gdy się dowiedział o uchwale sejmowej (1780), która odrzuciła jego kodeks praw z zastrzeżeniem „aby na potem nie był nigdy wskrzeszony”!

 

 

 

Konfederacja Barska, którą nam zorganizowano i do niej podpuszczono była bezpośrednią przyczyną pierwszego rozbioru Polski. Skutki Konfederacji Barskiej są trochę inne niż nas się uczy. Majątki konfederatów pustoszyli Moskale, konfederaci pastwili się nad gospodarstwami króla i dobrami jego stronników, zarówno zaś przyjaciół, jak i nieprzyjaciół królewskich obdzierały liczne bandy buhajów wałęsające się po kraju pod pozorem konfederacji. Korzystając z zamieszania Fryderyk II odnowił swój przemysł fałszowania pieniędzy i przez czas konfederacji puścił w kurs do Polski przeszło dwa miliony złotych; a zająwszy Prusy Królewskie i Wielkopolskę wycisnął on z obywateli ziemskich dochód za 1,5 roku, a złapana młodzież siłą wcielał do swojego wojska.

 

To po tym nieszczęściu nastąpiła klęska urodzaju, głód i zaraza. I to właśnie wtedy zaginęła rasa koni polskich niegdyś sławna w całej Europie.

 

Potem przyszedł kurdupel francuski, skutki znamy.

 

Co się zmieniło do dzisiaj?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz