Pod koniec 1930 roku Roman Dmowski opublikował wymowny tekst pt. Kwestia żydowska, w którym zawarł
zarówno szereg myśli i spostrzeżeń trafnych, jak i zupełnie chybionych. Oto
fragmenty tego tekstu. „Kwestia
żydowska, która w życiu Polski ma tak doniosłe znaczenie, jest zarazem wielką
kwestią całego świata naszej cywilizacji. Jej rozwój w Polsce ściśle się wiąże
z ogólną pozycją Żydów w Europie i Ameryce, a losy jej w świecie zależą w
większej, niż to się może wydawać, mierze od położenia żydostwa w Polsce. Stąd,
chcąc sobie zdać sprawę z jej stanu, nie można się zamykać w naszych stosunkach
wewnętrznych, ale trzeba ją rozważać w całości.
W
dobie głębokich i niesłychanie szybko postępujących przemian, które przeżywa
dziś świat naszej cywilizacji, kwestia żydowska nie uniknęła ogólnego losu
zagadnień jego życia. I ona weszła w okres głębokiego kryzysu, który musi
doprowadzić do wielkich zmian w położeniu Żydów i w roli, przez nich
odgrywanej.
Ten
kryzys zjawia się w chwili największej siły i największego znaczenia żydostwa.
Koniec
wojny 1914-18 roku przyniósł Żydom najświetniejszy bodaj triumf, jaki odnieśli
kiedykolwiek w ciągu całych swoich dziejów. Lista ich zwycięstw jest bardzo
długa...
Jeżeli
na konferencji pokojowej, przygotowującej Traktat Wersalski, nie wszystko
poszło po ich myśli, to nie tylko dlatego, że interesy i dążenia narodów w
żadnych warunkach nie mogą być całkowicie od nich uzależnione, ale także i to w
znacznej mierze dlatego, że zajęci sporami między sobą, byli z początku
nieobecni w Paryżu i przysłali swój komitet wtedy, kiedy pewnym sprawom, a
przede wszystkim sprawie polskiej, nadano już kierunek, w którym poszło ich
rozstrzygnięcie. Wpływ ich na ostateczne decyzje w tych sprawach był niemały,
ale nadanego kierunku już zmienić nie mogli. Musieli się pocieszać nadzieją, że
w okresie powojennym niejedno da się odrobić.
To
trzeba stwierdzić, że z chwilą, kiedy zaczęli działać na konferencji, wpływ ich
był ogromny, większy bodaj, niż któregokolwiek z przedstawianych tam narodów.
Mieli
oni w swych rękach głównych ludzi, decydujących o losach świata, a niektórych
używali wprost jako swych agentów.
Pozycja
ich pod koniec wojny i w latach powojennych w największych państwach, zwłaszcza
w Anglii i w Stanach Zjednoczonych, stała się tak silną, że do zajmowania w
nich pierwszorzędnych stanowisk nie mieli już potrzeby deklarować się jako
Anglicy czy Amerykanie. Najwyższe urzędy stały się tam dostępnymi dla ludzi
jawnie zaliczających siebie do narodowości żydowskiej, dla syjonistów, a w
Anglii rządzącym ministrem został nawet członek komitetu wykonawczego
organizacji syjonistycznej.
W
Niemczech, gdzie przed wojną już odgrywali pierwszorzędną rolę w finansach,
handlu i przemyśle, ale mieli bardzo ograniczony dostęp do udziału w machinie
państwowej, te ograniczenia zostały po wojnie usunięte, i od razu wzięli
niemały udział w rządzeniu nową republiką.
Rosja,
jedyne państwo, które się przeciw nim broniło systemem praw wyjątkowych,
została wywrócona przez rewolucję, której duszą i kierownikami byli przede
wszystkim Żydzi. Przedstawiciele systemu walki z Żydami za swoje względem nich
przewinienia drogo zapłacili.
Polska,
która w latach przedwojennych, przekonawszy się aż nadto dobitnie o wrogim
stanowisku Żydów względem jej dążeń narodowych i widząc całe niebezpieczeństwo,
płynące z zażydzenia swych miast, zaczęła energiczniej organizować swój handel
i popierać tę pracę bojkotem handlu żydowskiego – po odbudowaniu państwa zatarła
swe wrogie względem nich stanowisko, a w dalszym ciągu otrzymała rządy wyraźnie
im przyjazne, popierające ich w życiu gospodarczym oraz otwierające im szeroko
dostęp do armii i wszelkiej służby państwowej.
Z
ich właściwie inicjatywy ustanowiona została Liga Narodów, w której to
organizacji zajęli wiele miejsca, a jednocześnie z Traktatem Wersalskim została
podpisana konwencja o mniejszościach, przeznaczona do tego, żeby Żydom w
państwach środkowej Europy zapewnić opiekę z zewnątrz.
Głośny
ruch antysemicki, istniejący do niedawna w różnych krajach, umilkł, jego
organizacje się porozwiązywały lub pędzą żywot suchotniczy, organy prasowe
pozamykały się lub utraciły czytelników. Z wyjątkiem autorów kilku książek,
które się po wojnie ukazały, dziś prawie nikt na Żydów nie napada, nikt ich nie
krytykuje; natomiast ukazuje się niemało publikacji, które ich gloryfikują.
Wreszcie
– najbardziej widoczne zwycięstwo – przyznano im Palestynę jako ognisko czy
siedzibę narodową żydowską (Jewish national home), pod opieką Wielkiej Brytanii
sprawowaną na mocy mandatu Ligi Narodów. Jak wynika z ducha mandatów, ta opieka
ma istnieć dopóty, dopóki Palestyna żydowska nie dojrzeje do całkowitej
niepodległości.
Można
by powiedzieć, że to zwycięstwo niepełne, ponieważ nie ustanowiono od razu
państwa żydowskiego. Tak wszakże nie jest. Żydzi sami tego państwa obecnie nie
chcieli. Palestyna, jako niepodległe państwo żydowskie, musiałaby własnymi
siłami żydowskimi stworzyć obronę przeciw otaczającemu ją, a wrogiemu Żydom
światowi arabskiemu i na własną rękę radzić sobie z przytłaczającą większością
arabską na wewnątrz. Takie państwo zniknęłoby nazajutrz po jego ustanowieniu.
Trzeba było mieć czas na umocnienie żywiołu żydowskiego w kraju, a zrobić to
można było tylko pod opieką potęgi, dla której świat arabski ma respekt.
Przez
pewien czas Żydzi spierali się między sobą, czy tą potęgą ma być Anglia czy
Stany Zjednoczone; zwyciężyło wszakże na realniejszych podstawach oparte
dążenie Żydów angielskich. Stany Zjednoczone są za daleko, nie mają w tej
części świata żadnego punktu oparcia i choćby chciały najgorliwiej sprawować
swą opiekę, nie posiadają do tego warunków. Anglia natomiast, ze swą pozycją w
północno-wschodniej Afryce, panująca w Indiach i biorąca mandaty w części
krajów arabskich, w sąsiedztwie Palestyny, była stworzona na protektorkę
fundamentów żydowskiej państwowości. Silna zaś pozycja Żydów w samej Anglii
dawała gwarancję, że ochoty do tej opieki jej nie zabraknie.
Usadowienie
się w Palestynie, jako w kraju mandatowym angielskim, było z punktu widzenia
Żydów najświetniejszym rozwiązaniem i dawało podstawę do najśmielszych nadziei.
Trudno przeczuć, jak daleko szły te nadzieje: wyparcie z kraju ludności
arabskiej, skolonizowanie go przez Żydów, później zapewne posunięcie daiej
kolonizacji, rozszerzenie granic Palestyny, stworzenie państwa z wielką pozycją
w świecie i udział w sprawach międzynarodowych już jawny, firmowy, w imieniu
państwa żydowskiego, nie zaś, jak dziś, gdy chodzi o udział oficjalny, w
charakterze przedstawicieli innych narodów.
Zrozumiałą
jest rzeczą, że po tak długim szeregu świetnych zwycięstw ogromnie wzrosło w
Żydach poczucie własnej siły i wyższości nad innymi narodami. Wstąpili w nowy
okres dziejów z niezachwianą wiarą w swą wielką przyszłość. Na rozpoczęcie tego
okresu, prócz wszystkich innych, mieli jeszcze jeden, niemały atut w ręku. Gdy
wszystkie narody, wojujące w wojnie światowej, okrutnie się skrwawiły,
potraciły miliony ludzi w kwiecie wieku, Żydzi, których udział w armiach był
bardzo duży, strat mieli niewiele. Na ogół bowiem służyli nie na froncie, ale w
kancelariach.
*
Zaledwie
parę lat upłynęło od zakończenia wojny, gdy się odezwały wśród Żydów pierwsze
głosy pesymizmu, skargi na los, które szybko przeszły w rozpaczliwe zawodzenie.
Nie odezwały się one na szerokim świecie, na terenie działania wielkich Żydów,
jeno w Polsce, w jej prasie żydowskiej.
Przedmiotem
skargi był los masy żydowskiej w naszym odbudowanym państwie. Ta skarga nie
ustała po dziś dzień, przeciwnie, jest coraz głośniejsza, coraz rozpaczliwsza.
Małomiasteczkowy Żyd w Polsce popada w coraz większą nędzę...
Na
to biadanie nie zwracano u nas uwagi. Mało kto prasę żydowską czyta, a jeżeli
dochodziło ono czasami do uszu polskich, nie robiono sobie z niego wiele, uszy
te bowiem nawykły do skarg żydowskich, przeważnie niesłusznych.
Tym
razem wszakże skargi te mają aż nadto poważną podstawę. Szybkie ubożenie zawsze
zresztą ubogiego małomiasteczkowego Żyda w Polsce jest niezbitym faktem.
Nie
znaczy to, żeby Żydom w Polsce na ogół się nie powodziło. Zamożniejszy czy
bogaty Żyd, zajmujący tyle miejsca w naszym handlu i przemyśle, po odbudowaniu
zaś państwa, zwłaszcza po przewrocie majowym 1926 r., i w naszej machinie
państwowej – staje się w stosunku do Polaków coraz zamożniejszym, W ostatnich
latach wiele majątku polskiego przeszło w ręce żydowskie. Mały wszakże Żyd,
biedny staje się coraz biedniejszym, popada w coraz straszniejszą nędzę.
Skargi
więc żydostwa mają podstawę faktyczną; są zaś niesłuszne tylko wtedy, gdy się
zwracają przeciw społeczeństwu i rządowi polskiemu, czyniąc je winowajcą klęski
lub przeciw kierownikom polityki żydowskiej, winnym jakoby nieumiejętnej czy
niedbałej obrony interesów swych współwyznawców.
Postępująca
szybko nędza masy żydowskiej w Polsce ma swoje źródła w procesach
gospodarczych, niezależnych od takiej czy innej polityki Polaków względem
Żydów, czy też Żydów względem Polaków.
Ta
liczna masa żydowska, zalewająca miasta i miasteczka w Polsce, wytworzyła się w
ostatnich stuleciach na gruncie cofnięcia się Polski w rozwoju gospodarczym,
upadku handlu polskiego i siły polskiego mieszczaństwa, wreszcie
barbarzyńskiego stosunku do handlu rządzącego w Rzeczypospolitej stanu
szlacheckiego. W wytworzonych stosunkach rozrosła się niesłychanie warstwa
drobnych pośredników, faktorów, jak ich nazywano, ludzi, nie mających żadnego
zawodu, nic nie wytwarzających, nie znających się też na właściwym handlu, nic
nie umiejących. Warstwę tę dali Polsce Żydzi.
Po
rozbiorach przecięcie Polski granicami, które były skrajnym zaprzeczeniem
granic naturalnych, było wielkim hamulcem dla jej gospodarczego rozwoju.
Najgorzej na nim wyszła Galicja, odgrodzona naturalną granicą karpacką od
państwa, do którego ją przyłączono, a odcięta granicą polityczną od kraju, z
którym stanowiła naturalną całość, i skutkiem tego skazana na gospodarczą
wegetację, sprzyjającą trwaniu dawnych, zacofanych stosunków. W przeciwieństwie
do niej Poznańskie, położone na równinie, pozbawionej naturalnych granic,
szybko zostało wciągnięte w organizm gospodarczy niemiecki. W ostatniej ćwierci
XIX stulecia było ono prowincją rolniczą wielkiego państwa przemysłowego, miało
handel niewielki, ale zorganizowany na sposób nowoczesny. To też drobny
pośrednik znikł tu z życia i znikła w kraju masa żydowska. Żyd zamienił się w
kupca, a w tej roli nie miał dla siebie zbyt wiele miejsca w kraju rolniczym, w
którym nadto wieś wydawała do miast nadmiar swej ludności, szukającej w handlu
i rzemiosłach zarobku, nie mogąc go znaleźć w dostatecznej ilości na roli.
Kupiec żydowski emigrował do tych części Niemiec, gdzie puls handlowy bił
żywiej.
Główna
część Polski, włączona do państwa z niższą cywilizacją i z niższym ustrojem
gospodarczym, które dopiero w drugiej połowie zeszłego stulecia, po
przeprowadzeniu reformy włościańskiej, u siebie i w Polsce, zaczęło się w swym
rozwoju gospodarczym zbliżać do Europy – zapóźniła się w swym życiu
gospodarczym, za długo przechowała dawny typ stosunków. Z chwilą wszakże, gdy w
drugiej połowie stulecia rozpoczął się w niej postęp gospodarczy, drobny
pośrednik, faktor, zaczął tracić pole zarobków i małomiasteczkowy Żyd zaczął
emigrować bądź do wielkich ognisk przemysłowych i handlowych w Polsce i w
Rosji, bądź do Ameryki. Gdy zaś z Rosji zaczęto Żydów wypędzać przez
ustanowienie „strefy osiadłości”, przenosili się stamtąd przeważnie do Warszawy
i Łodzi.
Zjednoczenie
ziem polskich i odbudowanie państwa polskiego dało Żydom w Polsce
równouprawnienie, które było zdobyczą nie tylko polityczną. Ci z nich, którzy
zajęli miejsce w handlu i przemyśle polskim, to miejsce sobie znacznie
rozszerzyli. Atoli dla drobnego pośrednika odbudowanie Polski było momentem
fatalnym. Bez względu na to, czy Polska ma rządy dobre czy złe, czy polityka
gospodarcza tych rządów jest mądra czy niemądra, sam fakt zjednoczenia ziem
polskich, zniesienia przeciwnych naturze granic, krajających na części
geograficzną i narodową całość, wyzwolenie z pod rządów, wrogich interesom
gospodarczym Polski i usiłujących dzielnice polskie wbrew ich naturalnemu
ciążeniu ku sobie związać ściśle z obcymi im organizmami – sam ten fakt musiał
pociągnąć za sobą postęp w organizacji stosunków gospodarczych Polski.
Polska
dziś w ustroju swego handlu szybko zbliża się do zachodniej Europy. Coraz mniej
jest u nas ludzi, nie wiedzących, dokąd się zwrócić, gdy mają coś do kupienia,
czy do sprzedania, coraz mniej potrzebujących drobnego pośrednika, faktora.
Dlatego to dziś wśród ludności żydowskiej naszych miasteczek szybko zapanowuje
coraz większa nędza.
Tą
nędzą zainteresowano się nawet na drugiej półkuli. Zjawiły się w Polsce dolary
Żydów amerykańskich, za które w naszych miasteczkach zaczęto zakładać dla Żydów
bezprocentowe (l) kasy pożyczkowe. Chcąc wszakże podobnym środkiem zaradzić
postępującej nędzy naszego małomiasteczkowego Żyda, trzeba by wydać więcej
dolarów, niż ich chcą i mogą dostarczyć nawet amerykańscy Żydzi, zwłaszcza w
czasach, kiedy i w Ameryce interesy psuć się zaczynają.
Postęp
życia bezapelacyjnie skazał na zagładę drobnego pośrednika, a więc
małomiasteczkowego Żyda w ogromnej liczbie. Nic go od tej zagłady nie uchroni.
*
Dola
małomiasteczkowego Żyda w Polsce nie jest jedynie tragedią miejscową. Jeżeli
nią się interesują Żydzi zagraniczni, jeżeli na pomoc biedakowi śpieszą dolary
amerykańskie, to nie tylko działa współczucie dla cierpiących współwyznawców.
Ten Żyd biedny i ciemny, ten tak zwany chałaciarz ma ogromne znaczenie dla
żydostwa jako całości.
Podstawą
przyszłości narodów są masy ludowe. Gdy warstwy wyższe żyją więcej mózgiem,
oraz popełniają więcej nadużyć, niszczących organizm fizycznie, i skutkiem tego
z pokolenia na pokolenie wyrodnieją – żywotność narodu utrzymuje się przez
czerpanie ciągle nowych sił z dołu.
Ta
potrzeba odnawiania sił elity istnieje wśród żydostwa w o wiele większej
mierze, niż wśród narodów europejskich. Gdy te narody posiadają wiele rodzin, mących
za sobą długi szereg pokoleń, które żyły na wyższym poziomie cywilizacyjnym, rodziny
żydowskie, które przyjęły kulturę europejską i żyją na sposób europejski, wyrodnieją
bardzo szybko i kończą się w ciągu paru pokoleń. Ten proces rzuca się w oczy we
wszystkich krajach; na widowni zjawiają się ciągle nowe rodziny żydowskie,
robią karierę w ciągu jednego, dwóch pokoleń, a w trzecim, czwartym już
znikają.
Po
rewolucji francuskiej, od której zaczyna się szybkie europeizowanie Żydów,
wielcy Żydzi na świecie byli prawie wyłącznie Żydami krajów zachodnich. Ich
rodziny wszakże szybko znikają i w połowie XIX stulecia na szerokiej widowni
europejskiej panują prawie wyłącznie Żydzi, pochodzący z Niemiec. W początkach
naszego stulecia ci jeszcze panują, ale już zjawiają się w coraz większej
liczbie rodziny, pochodzące z Poznańskiego, potem z naszych ziem wschodnich
(tzw. „litwacy”), nieliczni z byłej Galicji, gdy dawne Królestwo Kongresowe
jeszcze czeka na swoją kolej.
Przy
tak szybkim wymieraniu elity żydowskiej i potrzebie ciągłego jej odnawiania,
ciemne, odcięte od wpływów europejskich masy żydowskie, istniejące w Polsce i w
ogóle na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej, są niesłychanie cennym zapasem sił,
jedyną gwarancją, że żydostwo na świecie nie wyginie.
Ten
Żyd biedny, nędznie odżywiający się, żyjący w warunkach, zdawałoby się,
najmniej higienicznych, wykazuje jednak ogromną żywotność, mnoży się znacznie
lepiej od swoich cywilizowanych współwyznawców. Żyje on zgodnie z przepisami
Talmudu, które przede wszystkim czuwają nad tym, żeby się mnożył, z drugiej
strony te przepisy nakazują mu życie wstrzemięźliwe, powstrzymując go od
rozmaitych nadużyć, od których również chroni go bieda materialna. Oparty na
tych przepisach typ jego życia, pomimo swoich stron ujemnych, jest typem, do
którego żydostwo od wielu pokoleń jest przystosowane i w którym żyć jest
zdolne. Gdy się ten typ życia zmienia, następuje degeneracja.
Małomiasteczkowe
żydostwo ziem polskich jest rezerwuarem sił żydowskich dla całego świata, jest
kopalnią surowca żydowskiego, którego nie może zabraknąć, jeżeli Żydzi na
świecie mają istnieć.
Dlatego
to los tego żydostwa tak żywo zawsze obchodził kierowników sprawy żydowskiej na
szerokim terenie światowym, dlatego żadnym krajem nie zajmowali się oni tyle,
co Polską, opiekując się jej losami politycznymi, starając się o takie jej
urządzenie, ażeby nadal pozostała bogatą kopalnią żydowskiego surowca.
Dlatego
przybierająca dziś tak wielkie rozmiary klęska małomiasteczkowego Żyda w Polsce
jest rozumiana, jako klęska całego żydostwa i całe żydostwo w swych żywiołach
kierowniczych wysila się, szukając na nią środków zaradczych.
Ponieważ
nowoczesny ustrój życia gospodarczego uderza przede wszystkim w drobnego
pośrednika, przeto usiłuje się on przekształcić na kupca, lub rzemieślnika. To
mu się w ostatnich czasach w dużej mierze udaje. W zakresie rzemiosł Żydzi w
naszych miasteczkach porobili spore zdobycze, w niemałej mierze dzięki naszemu
systemowi podatkowemu. Podatek obrotowy poważnie podciął rzemieślnika wyższego
typu, w danym wypadku rzemieślnika polskiego.
Przyszłość
wszakże w tym względzie nie przedstawia się najlepiej. Przeludniona wieś polska
musi wysyłać do miast synów swoich w coraz większej liczbie. Niechęć do
dzielenia ziemi pomiędzy wszystkie dzieci i rozdrabiania jej do nieskończoności
występuje u naszego ludu wiejskiego coraz silniej, co pociąga za sobą emigrację
do miast i szukanie chleba w handlu i rzemiosłach. Stąd kupiec i rzemieślnik
żydowski wystawiony jest na coraz silniejsze współzawodnictwo kupca i
rzemieślnika polskiego, który ma w tym współzawodnictwie niejedną słabą stronę,
ale któremu sprzyja postępująca w społeczeństwie świadomość potrzeby popierania
swoich przeciw żywiołowi obcemu. Zresztą postęp w ustroju życia gospodarczego
pociąga za sobą pochłanianie najdrobniejszego kupca, Żyda sklepikarza, przez
większe handle, a tym samym zmniejsza ilość rodzin, żyjących z handlu.
Z
drugiej strony, Żyd, który wyrasta ponad poziom drobnego pośrednika lub
drobnego sklepikarza, ulega coraz więcej kulturalnemu wpływowi środowiska,
wpływowi europejskiemu. Staje się on w świadomości swojej często mocniejszym
Żydem, niż był, utwierdza się w swym żydostwie przy pomocy żargonowej prasy i
przez udział w organizacjach żydowskich, zostaje przeważnie syjonistą. Ale ta
jego świadomość żydowska opiera się już w znacznej mierze na podstawach nowych,
na zapożyczonej od Europy idei narodowej, gdy jednocześnie słabnie jego
talmudyczna ortodoksja. Wyłamuje się on z niej pod niejednym względem, a skutek
tego jest przede wszystkim ten, że się gorzej mnoży.
Jedyny
w naszej nauce gruntowny znawca statystyki Żydów w Polsce, posiadający nie
tylko znajomość cyfr, ale znający ich wartość i głęboko rozumiejący ich
znaczenie, prof. Wasiutyński, w swej świeżo ogłoszonej, znakomitej pracy, przy
całej ostrożności, z jaką traktuje dane urzędowe, dochodzi jednak do wniosku,
że przyrost naturalny ludności żydowskiej w Polsce, który do niedawna znacznie
przewyższał przyrost ludności chrześcijańskiej, po wojnie światowej zaczął
spadać, i dziś jest mniejszy od przyrostu ludności chrześcijańskiej.
Jego
analiza cyfr wykazuje, że głównej przyczyny tej zmiany szukać należy w szybkim
zmniejszaniu się liczby Żydów ortodoksyjnych, żyjących w ścisłej zgodzie z
przepisami Talmudu.
Ponieważ
niezależnie od innych czynników, jak to wyżej już powiedzieliśmy, sam postęp
życia gospodarczego sprawia, że typ Żyda talmudycznego szybko zanika, nie
należy się spodziewać, ażeby nastąpiła zmiana w kierunku przeciwnym. Raczej
należy oczekiwać, że liczba ludności żydowskiej w stosunku do chrześcijańskiej
coraz bardziej będzie się zmniejszała.
Dla
każdego narodu lud wiejski, rolniczy jest głównym zapasem jego siły fizycznej.
Żyje on najbliżej przyrody, w o wiele większej niż inne warstwy zgodzie z
tradycyjnym typem życia, do którego się przez długi szereg pokoleń
przystosował, najmniej ulega niszczącym żywotność rasy wpływom. Z niego też
nieustannie odnawiają swą ludność miasta i z niego ciągle czerpią nowe sity
wyższe warstwy narodu.
Żydzi
nigdy właściwie, nawet w czasach biblijnych, tego ludu rolniczego nie mieli.
Jest to jedna z głównych przyczyn, dla których dana im przez Jehowę obietnica,
że rozmnoży ich, jak piasek na brzegu morskim, nie została spełniona. Żydzi są
narodem prawie równie starym, jak Chińczycy, i od równie dawna usiłują się
mnożyć: jakżeż nikłą jest cyfra tych kilkunastu milionów Żydów, których liczy
się dziś na całym świecie, w porównaniu z czterystu pięćdziesięciu milionami
Chińczyków! I nie ma już widoków, żeby ta obietnica kiedykolwiek była
spełniona.
Tę
swoją słabość, tkwiącą w braku ludu rolniczego, Żydzi ostatnich czasów
widocznie rozumieli i rozumieją dobrze. Widać to z ich powtarzających się
ciągle usiłowań zorganizowania kolonizacji rolniczej w tym lub innym kraju.
Pierwszym
krajem w Europie, który zaprodukował Żyda na roli, była Polska pod panowaniem
austriackim, Galicja, w szczególności wschodnia. Sprzyjało temu zjawisku
większe, niż gdzie indziej przeludnienie zażydzonych miast, brak średniej klasy
rolniczej, wreszcie bierność gospodarcza ludu ruskiego, zwłaszcza w górach.
Zachęceni tymi początkami Żydzi zaczęli kreślić plany szerszej kolonizacji
rolniczej Galicji, przyszła pomoc pieniężna z zagranicy w postaci sum,
ofiarowanych na ten cel przez Hirscha; jednakże nie mogło to dać poważniejszego
wyniku ze względu na niezwykłą gęstość ludności rolniczej w Galicji i na postęp
energii kolonizacyjnej wśród niej samej.
Zakrojona
na szeroką skalę i dużym nakładem pieniędzy poprowadzona w końcu XIX stulecia
organizacja osadnictwa rolniczego w Argentynie nie tylko się nie powiodła, ale
wprost skompromitowała. Żydzi tam nie chcieli być rolnikami, jeno
przedsiębiorcami rolniczymi, lub też uciekali z ziemi do miast. To też całe to
przedsięwzięcie zostało wkrótce zapomniane.
Plany
syjonistów poprowadzenia kolonizacji Ugandy nie doszły do urzeczywistnienia.
Natomiast
powiodło im się zrobić pierwsze kroki w zakresie kolonizacji Palestyny, która
już przed wojną światową miała pewną ilość Żydów, uprawiających ziemię. Już
podczas wojny, z chwilą kiedy wojska angielskie zajęły Palestynę, organizacja
rolnictwa żydowskiego w kraju poprowadzona została planowo, przy niemałym
nakładzie energii i środków.
Tym
raźniej poszło naprzód dzieło kolonizacji z chwilą, kiedy Palestyna stała się
krajem mandatowym angielskim jako „ognisko narodowe żydowskie”.
Jednakże
tu się nie zanosi na wytworzenie tego, co by można było nazwać ludem rolniczym
żydowskim. Powstają piękne fermy, ze wspaniałymi instalacjami technicznymi,
świadczącymi o wielkim nakładzie środków, a inteligentni ich posiadacze, bądź
objawiający pociąg do gospodarstwa na ziemi, bądź traktujący je jako posłannictwo
ideowe lub jako nowy sposób dorobienia się pieniędzy, są zeuropeizowanymi
typami Żydów, od których można oczekiwać wszystkiego, tylko nie tego, żeby byli
fizyczną rezerwą rasy. Dla niższego typu Żydów, którzy próbowali po wojnie w
większej liczbie tam pociągnąć, nie znaleziono dość miejsca i wielu odesłano z
powrotem.
Wreszcie
w sowieckiej Rosji na południu zaczęto zakładać – we wcale znacznej liczbie –
osady rolnicze żydowskie. Dziś jeszcze nie można powiedzieć nic ostatecznego o
ich widokach; z tego wszakże, co dotychczas o nich do nas dochodzi, należałoby
wnosić, że sprawa stoi raczej źle: z jednej strony, osadnikowi trudno się
przystosować do nowych warunków życia, z drugiej – nieżyczliwość okolicznej
ludności utrudnia mu istnienie.
Tym
sposobem wszystkie dotychczasowe zamierzenia w kierunku wytworzenia na tym czy
innym obszarze żydowskiego ludu rolniczego, a tym samym zbudowania trwałej
podstawy narodowej, zapewniającej przyszłość rasy, bądź zbankrutowały, bądź w
dalszych wynikach przedstawiają się bardzo wątpliwie.
Jednakże
na tych próbach Żydzi poprzestać nie mogą. Wobec losu, który w dzisiejszych
stosunkach gospodarczych spotyka Żyda małomiasteczkowego na ziemiach dawnej
Rzeczypospolitej, i wobec tego, że Żydzi, skupiający się dziś coraz bardziej w
wielkich ogniskach handlowych i przemysłowych, emancypują się szybko spod
panowania Talmudu, skutkiem czego coraz słabiej się mnożą – wytworzenie
konserwatywnego ludu rolniczego spośród Żydów staje się koniecznością. Inaczej
rasie żydowskiej grozi stopniowa zagłada.
Toteż
mózgi żydowskie pracują dalej energicznie nad planami kolonizacji rolniczej.
Najnowszy
plan, który bodaj od dwóch z górą lat został uznany za najrealniejszy w kołach
żydowskich na Zachodzie, jest w porównaniu ze wszystkimi dotychczasowymi wprost
gigantyczny. Obejmuje on stworzenie szerokiego pasa od Bałtyku do morza
Czarnego po obu stronach Dniepru, z ludnością rolniczą żydowską, stanowiącą na
początek 25% ogółu. Ziemie, wchodzące w skład tego pasa, należą dziś do Polski,
Litwy Kowieńskiej, do Rosji, Ukrainy i Białorusi sowieckiej.
Temu,
zdaje się, zawdzięcza nasze Polesie, że w ostatnich czasach tak wiele
interesowano się ze strony żydowskiej jego osuszeniem.
Urzeczywistnienie
tego planu dałoby nareszcie Żydom mocną podstawę narodową, nadto nie byłe jak
ulokowaną geograficznie.
Ma się
rozumieć, ażeby taki plan urzeczywistnić, trzeba by jego wykonanie poprzedzić
dużymi zmianami politycznymi na objętym przezeń terenie.
Gdyby
dziś rząd polski zechciał patronować kolonizacji żydowskiej na kresach
wschodnich, spotkałby się z ogromnymi przeszkodami w społeczeństwie. Ale gdyby
się dało przesunąć państwo polskie na wschód przez oddanie Niemcom ziem byłego
zaboru pruskiego, a natomiast przyłączenie znacznych obszarów na wschodzie, to
znaczy, przez pozbycie się odżydzonych ziem czysto polskich, a pozyskanie mocno
zażydzonych ziem biało- i małoruskich, państwo to stałoby się rodzajem dawnej
Austrii, z tą różnicą, że liczba i rola Żydów byłaby w nim bez porównania
większa, niż w dawnym państwie Habsburgów.
Takie
państwo mogłoby nawet mieć rząd, który sam, na koszt skarbu poprowadziłby na
jego obszarze kolonizację żydowską.
Z
drugiej strony, życie gospodarcze takiego państwa byłoby mniej europejskie, niż
dzisiejszej Polski, i Żyd małomiasteczkowy lepiej by w nim prosperował.
Również
w zbudowanej pod protektoratem niemieckim, a przez Żydów prowadzonej,
niepodległej Ukrainie, kolonizacja rolnicza żydowska miałaby o wiele lepsze
widoki, niż w dzisiejszym państwie sowieckim.
Podobne
zmiany łatwiej kreślić na mapie, niż przeprowadzać w życiu, niemniej przeto
mówiono o nich sporo na przedwiośniu roku 1930, kiedy w opinii publicznej
Europy i Ameryki przygotowywano krucjatę przeciw Rosji sowieckiej.
(W ostatnich
miesiącach trzeba zanotować parokrotną już wymianę zdań w sprawie kolonizacji
Polesia przez Żydów między Żydami a przedstawicielami władz polskich. Ostatnio,
zaczynając od posła polskiego w Waszyngtonie, wszyscy dali Żydom zapewnienia,
iż rząd polski patrzy na tę sprawę bardzo przychylnie. Wynikałoby stąd, iż
obecny rząd naszego państwa uważa granicę sowiecką za najbezpieczniejszą, skoro
pragnie osadzać na niej ludność obcą, nie odznaczającą się zbytnią przyjaźnią
dia Polski, i że z drugiej strony, nie musi uważać przeludnienia naszej wsi
oraz wielkiego nadmiaru chłopów bezrolnych i małorolnych za kwestię poważną,
skoro wolne obszary decyduje się oddać Żydom z chwilą, kiedy można je będzie
przygotować do kolonizacji).
*
Jeżeli
Żydom trzeba jednego więcej dowodu na to, że są narodem nieszczęśliwym, to
takim dowodem jest Palestyna. Ten największy widomy ich triumf w chwili
katastrofy europejskiej po kilku zaledwie latach okazał się triumfem bardzo
wątpliwym, a dziś ta zdobycz żydowska zaczyna wyrastać na kwestię, kryjącą w
sobie olbrzymie niebezpieczeństwa zarówno dla piastunki mandatu, Anglii, jak
dla samych Żydów.
Palestyna
nie tylko zawiodła jako teren do szerszej kolonizacji żydowskiej, jako przyszła
siedziba żyjącego zwartą masą na roli żydowskiego ludu. Przyniosła ona o wiele
boleśniejszy zawód polityczny. Gdyby przed dziesięciu z górą laty politycy
żydowscy zdolni byli przewidzieć następstwa przyznania im tego „ogniska
narodowego”, może nie dobijaliby się o nie tak energicznie.
Powierzchownie
na rzecz patrząc, można by się dziwić, że Anglia poszła tak chętnie na sposób
rozwiązania kwestii palestyńskiej, który dziś już postawił ją w bardzo
kłopotliwe położenie. Jednakże przyglądając się sprawie bliżej, łatwo dojść do
przekonania, że nie miała ona innego wyjścia.
Z
chwilą, kiedy Żydzi wykazali dość wpływu i znaczenia, ażeby wymusić na
mocarstwach przyznanie im Palestyny, Anglia musiała wziąć na siebie rolę
inicjatorki w tej sprawie. Nie mogła ona dopuścić do tego, ażeby w kraiku,
leżącym tak blisko Kanału Sueskiego, usadowiło się w roli opiekuna Żydów
jakiekolwiek inne mocarstwo. Politycy angielscy, choćby byli przewidywali
wszystkie trudności, jakie im gotowało przyjęcie mandatu palestyńskiego z
obowiązkiem protegowania Żydów, woleliby z góry się na nie zdecydować, niż
narazić na niebezpieczeństwo Kanał Sueski, którego posiadanie jest jednym z
głównych warunków istnienia Imperium Brytyjskiego.
Układy
w tej sprawie odbywały się za kulisami i nie wiemy, w jakiej mierze polityka
angielska na tym punkcie uległa szantażowi.
Ze
wszystkich narodów Anglicy najlepiej znają świat arabski i niezawodnie nie
łudzili się, że przerabianie Palestyny na żydowską pójdzie gładko. Przewidywać
musieli opór miejscowej ludności i poparcie tego oporu przez wszystkich Arabów.
Sam
już fakt, że Arabowie, twórcy Islamu i najżarliwsi jego wyznawcy, mają
najsilniejsze poczucie muzułmańskiej solidarności, wystarczyłby do obudzenia
poważnych obaw. Nikt zaś lepiej od Anglików nie wiedział, jak silnie w
ostatnich dziesięcioleciach rozwinęło się wśród Arabów poczucie narodowe,
arabski nacjonalizm: oni sami go budzili i podsycali w celu osłabienia Turcji,
a potem w celu zużytkowania Arabów w wojnie z Turcją.
Niemała
trudność z gwałtownym judaizowaniem Palestyny wynikła stąd, że właśnie w
chwili, kiedy się do niej zabrano, Anglia zamanifestowała się silnie jako
protektorka uciśnionych narodowości, a jej premier i pierwszy delegat na
konferencji pokojowej w Paryżu zajął w tym względzie najskrajniejsze stanowisko
i był głównym sprawcą narzucenia państwom środkowoeuropejskim konwencji o mniejszościach
narodowych.
Arabowie
bacznie śledzili to, co się w Paryżu dzieje, i wygłaszane przez Żyda Lloyda
George’a zasady obiecywali sobie zużytkować w swojej polityce. Jak pogodzić
opiekę nad mniejszościami w części Europy z popieraniem gwałtów nad Arabami w
Palestynie? Chyba tym, że Arabowie w Palestynie nie są mniejszością, ale
ogromną większością... Bo nie wypada przecież przyznać, iż różnica pochodzi
stąd, że tam w Europie idzie o popieranie Żydów przeciw innym narodom, a tutaj
chodzi o obronę innego narodu przeciw Żydom.
W
chwili, kiedy Anglia brała mandat na Palestynę, nikt nie przewidywał, że
wkrótce po wojnie światowej ujawnią się początki jej upadku przemysłowego i
handlowego, które zakwestionują jej dotychczasową potęgę; tak silnie dającą się
odczuć w chwili zakończenia wojny. Nikomu pewnie nie przychodziło do głowy, że
potęga ta zrobi pierwsze kroki wstecz właśnie w tej części świata, do której
należy Palestyna. Zrzeczenie się protektoratu nad Afganistanem, uznanie
formalne niezawisłości Egiptu, wreszcie stan rzeczy, który ostatnimi czasy
wytworzył się w Indiach, nie podniosły w przedniej Azji uroku potęgi
angielskiej i nie zwiększyły względem niej pokory Arabów.
Sprawę
skomplikowało położenie Anglii w Indiach. Mając do czynienia z buntem Hindusów,
Braminów, którzy stanowią większość ludności kraju, musi ona szukać oparcia w
tych żywiołach, które Braminom nie ufają i obawiają się ich rządów. Te żywioły
są dwa: jeden mniejszego znaczenia, jakkolwiek liczący sześćdziesiąt milionów –
to upośledzeni Pariowie; drugi, mocno zorganizowany przez swą religię i
energiczny – to dochodzący liczbą do stu milionów Muzułmanie. Na tych przede
wszystkim Anglia liczy. Warunkiem wszakże możności liczenia na nich są dobre
stosunki z przewodzącymi w Islamie Arabami. Ci zaś są nieprzejednani, gdy
chodzi o ich prawa w Palestynie.
Anglia
tedy coraz wyraźniej staje w sytuacji, w której, chcąc ratować się w Indiach,
będzie musiała poświęcić sprawę żydowską w Palestynie. Jeżeli zaś do tego
dojdzie, to los Żydów tam może być smutny. Arabowie niedawno pokazali w dobitny
sposób, jaki jest ich sentyment względem uprzywilejowanych przybyszów.
Jeżeli
weźmiemy pod uwagę, iż przy okazji tego niedawnego pogromu, wśród Żydów
wszystkich krajów odezwał się chór oburzenia na Anglię za to, że ich
niedostatecznie broni, gdy jednocześnie w Anglii, zwłaszcza wśród rządzącego
obozu robotniczego, wypowiedziały się głosy, że naród angielski nie może
poświęcać swej krwi i swych pieniędzy na przeprowadzanie planów żydowskich –
nie dodawano: przeciw Arabom, z którymi dobre stosunki są cenne – to
spostrzeżemy, że kwestia palestyńska w swym dalszym rozwoju kryje w sobie
jeszcze jedno niebezpieczeństwo, mianowicie popsucia dobrych stosunków między
Anglią a Żydami.
To
zaś jest niebezpieczeństwem nie lada, bo konsekwencją konfliktu Żydów z Anglią
byłoby niezawodnie otwarcie na nowo kwestii żydowskiej w całym świecie naszej
cywilizacji. Tego zaś Zydzi najmniej pożądają.
Gdyby
nie położenie geograficzne Palestyny, Anglia prawdopodobnie dziś zrzekłaby się
swego mandatu, ofiarowując go, jak dar Danajów, komu innemu. Niestety, ze
względu na interesy Imperium tego zrobić nie może.
Sytuacja
tedy i dla Żydów i dla Anglii jest ciężka.
Prawdopodobnie
dla rozweselenia się w smutnej chwili odezwały się głosy, żeby mandatem
palestyńskim obdarzyć... Polskę!
Dziś
już jest rzeczą widoczną, że zdobycie przez Żydów „ogniska narodowego” w
Palestynie okaże się dla nich wielkim nieszczęściem.
Jak
wszystkie nieszczęścia Żydów w historii – a było ich wiele – będzie ono
wynikiem tego, że Żydzi, przy swoich pierwszorzędnych zdolnościach
kombinacyjnych, przy całej umiejętności połapania się w koniunkturze i
wyzyskania na swą korzyść warunków chwili, nie mają daru przewidywania nawet
względnie bliskiej przyszłości. Z drugiej strony, zbyt ich ponosi temperament,
zbyt lubią pokazywać swą sitę, akcentować swe znaczenie, zbyt są łapczywi na
triumfy. Skutkiem tego byli zawsze i są mocnymi współzawodnikami w interesach,
ale bardzo słabymi politykami.
W
tym wypadku zaślepiła ich łatwość zdobycia Palestyny przy wpływie, jaki
wywierali na polityków angielskich i amerykańskich, i nie zastanawiali się nad
tym, jak tę zdobycz utrzymają w rękach. Nie przewidzieli, że po chwilowym
riumfie przyjdzie klęska.
Tej
klęsce wszakże w ich oczach będzie winna Anglia.
Siła
ich wpływów w Anglii może postęp tej klęski w pewnej mierze hamować, ale
kwestii z porządku dziennego nie usunie. Tym sposobem stosunek ich do Anglii
będzie się coraz bardziej komplikował, gdy jednocześnie rozrost partii
„hitlerowców” komplikuje ich stosunek do Niemiec.
(W niespełna trzy tygodnie po napisaniu powyższego,
ogłoszone zostały w Londynie dwa dokumenty urzędowe: raport o położeniu
gospodarczym Palestyny, sir Johna Hope Simpsona, i Biała Księga, zawierająca
deklarację rządu brytyjskiego o polityce palestyńskiej. Sir John Simpson zaleca
powstrzymanie imigracji żydowskiej do Palestyny, dopóki są tam bezrobotni
Arabowie, i wolne dla kolonizacji grunty przeznaczyć dla Arabów. Deklaracja
rządu nie uznaje przywilejów żydowskich w Palestynie, traktuje Żydów jako
równych z innymi mieszkańcami kraju, który tylko jako całość stanowi troskę
rządu. Ogłoszenie tych dokumentów wywołało wielkie wzburzenie w świecie
żydowskim i pociągnęło za sobą protesty szeregu unionistów i liberałów
angielskich. Ma się rozumieć, jest ono wynikiem trudności, jakie rząd angielski
ma w Indiach, i potrzeby pozyskania całkowitego poparcia muzułmanów indyjskich
na konferencjach z przedstawicielami tego kraju.)
*
Mniej
więcej pół roku po klęsce wyprawy Korniłowa na rząd Kiereńskiego, klęsce, która
zadecydowała o doprowadzeniu rewolucji rosyjskiej do bolszewickiego końca, w
rozmowie z ówczesnym ministrem spraw zagranicznych Anglii, Balfourem, zadałem
mu pytanie, po czyjej stronie w owej chwili były jego zdaniem sympatie angielskiej
opinii publicznej.
– Zdaje mi się –
odpowiedział – że w znacznej większości po stronie Korniłowa.
– A jednak –
zauważyłem – w chwili, kiedy Korntłow stał pod Petersburgiem i miał, zdawało
się, wszelkie widoki zwycięstwa, rubel na giełdzie londyńskiej spadł o 40%, po
klęsce zaś Korniłowa podniósł się z powrotem.
Angielski
mąż stanu zdziwił się bardzo.
– Wynikałoby z
tego – rzekłem - iż giełda londyńska nie była w zgodzie z większością
angielskiej opinii publicznej.
Na
giełdzie londyńskiej już od końca XIX stulecia panują Żydzi i owe skoki rubla
były najlepszym, bo namacalnym dowodem, iż żydowskie sfery finansowe, wbrew
dążeniom narodów sprzymierzonych, popierały rewolucjonizowanie się Rosji do
końca. Tu znów ujawniła się niezdolność Żydów do przewidzenia bliskiej nawet
przyszłości.
Zaprowadzenie
i utrwalenie rządów sowieckich w Rosji nie okazało się wcale zwycięstwem
interesów żydowskich.
Przede
wszystkim, bolszewizm rosyjski w obecnym swoim stadium ma bardzo wielu ludzi,
którzy wygłaszane zasady biorą na serio i przeprowadzają je w życiu
konsekwentnie, bez kompromisów,
nie uznając żadnych wyjątków. Jeżeli np. głoszą, że wiara w Boga jest
szkodliwa, że stoi na drodze postępowi ludzkości, to starają się tępić tę wiarę
na całej linii, nie oszczędzając nawet Jehowy. Jeżeli zamykają cerkwie i
kościoły, to zamykają także i bóżnice. Jeżeli zmuszają rodziców chrześcijan do
uczenia dzieci w szkołach bezbożnych, to nie po to, żeby Żydom pozwolić
kształcić swą młodzież religijnie.
Otóż
istnienie Żydów, jako ciała odrębnego wśród innych narodów, opiera się przede
wszystkim na troskliwym wychowaniu religijnym młodego ich pokolenia.
Uniemożliwić to wychowanie to znaczy zgładzić żydostwo z powierzchni ziemi.
Rosja
po Stanach Zjednoczonych i Polsce ma największą ilość Żydów w swych granicach.
Wyniszczenie tam Żydów przez wyzucie ich z religii pociągnęłoby dla żydostwa
olbrzymią stratę liczbową. Położenie więc jest groźne, jakkolwiek Żydzi
sowieckiej Rosji usiłują się ratować przez kształcenie swej młodzieży w Polsce.
Społeczeństwo
nasze nawet nie wie, że w Polsce istnieje kilkadziesiąt religijnych szkół
żydowskich wyższego stopnia, w których kształci się młodzież żydowska z
sowieckiej Rosji. O tym trzeba się dowiadywać dopiero z publikacji
niemiecko-żydowskich. Również nic nie wie o tym, jaką rolę gra i kogo kształci
uniwersytet żydowski w Lublinie.
Ta
sprawa sama jedna wystarcza, ażeby rządy sowieckie w Rosji uważać za
nieszczęście dla Żydów. Mniej świadome rzeczy masy żydowskie, zwłaszcza w
obecnym swym fatalnym położeniu ekonomicznym, mogą sobie z bolszewizmem
sympatyzować, ale kierownicy sprawy żydowskiej na szerokim świecie bodaj że już
wydali nań wyrok. W gwałtownej krucjacie przeciw sowieckiej Rosji, której
niedawno byliśmy świadkami, czuć było silnie ich rękę.
Wielkim
Żydom tego świata jeszcze boleśniej, bo bezpośrednio w ich interesach, czuć się
daje wyodrębnienie się gospodarcze i polityczne sowieckiej Rosji, jej trzymanie
się poza nawiasem wszelkich dążeń do międzynarodowej kooperacji gospodarczej,
zamknięcie jej granic dla wolnego handlu, uniemożliwienie przedsiębiorstwom
zagranicznym należytej eksploatacji jej rynku i jej bogactw naturalnych; z
drugiej zaś strony – jej odporne i drwiące stanowisko względem mającej czuwać
nad międzynarodową kooperacją polityczną, gospodarczą, intelektualną itd. Ligi
Narodów.
Sama
zaś Liga Narodów, której pomysł niewątpliwie się narodził w kołach wpływowych
Żydów amerykańskich i której utworzenie uważane było za wielkie ich zwycięstwo,
nie obiecuje jakoś ziścić pokładanych w niej nadziei.
Chociaż
oficjalnym jej promotorem był prezydent Stanów Zjednoczonych, to jednak wielka
republika amerykańska do niej nie przystąpiła, nie chcąc mieć w Europie
arbitrów w sprawach swoich z republikami środkowej i południowej Ameryki, w
których dogodnie jej jest mieć wolną rękę.
Te
same Stany Zjednoczone, będąc dziś największą potęgą gospodarczą świata oraz
zdobywszy sobie przez swą rolę w wojnie światowej i na konferencji pokojowej
niesłychanie silną w tym świecie pozycję moralną i wpływ na Europę, poprowadziły
faktycznie politykę skrajnie przeciwną zasadom międzynarodowego współdziałania.
Czymże innym jest ich zamknięcie wrót dla imigracji europejskiej lub zaostrzona
ostatnimi czasy polityka celna?
Wielka,
niosąca dotychczas sztandar wolności republika amerykańska jest dziś skrajną
wyrazicielką egoizmu gospodarczego, dążącego do jak najdalej idącej
eksploatacji innych krajów, przy jak najdalej również idącym zamknięciu swych
bogactw dla obcych. Ten przykład musi pociągnąć za sobą naśladownictwo, tyle że,
przy całej dzisiejszej frazeologii o międzynarodowym współdziałaniu
gospodarczym, egoizm gospodarczy narodów leży w duchu czasu i coraz silniej się
w ich postępowaniu uwydatnia. Bariery pomiędzy państwami są dziś o wiele
większe, niż były przed wojną światową: tak liberalna zawsze Anglia utrzymuje
dziś ścisły system paszportowy, przeznaczany głównie do tego, ażeby nie
dopuścić żadnego cudzoziemca do osiedlenia się w Anglii celem zarobkowania.
Przy
wszystkich tedy wielkich projektach kooperacji, życie, zdaje się, prowadzi
narody do coraz większego odgradzania się nawzajem od siebie, do zazdrosnego
chronienia swoich zasobów przed wyzyskiem obcych. Robią to dziś najbogatsi –
niezawodnie nauczą się od nich i biedniejsi.
Istnieje
zresztą szereg względów, na których rozważanie nie ma tu miejsca, a które
sprawiać muszą, że państwa będą coraz bardziej skłonne do odgradzania się od
innych cłami i do starania się o jak największą samowystarczalność gospodarczą.
Dzisiejsze
wysiłki ku zorganizowaniu świata w jedną całość gospodarczą są właściwie
wyrazem walki z duchem czasu, potrzebą obrony państw, dotychczas panujących
ekonomicznie nad światem, przeciw emancypacji krajów, dotychczas
eksploatowanych, przeciw rozwojowi przemysłu fabrycznego tam, gdzie go
dotychczas nie było, popieranemu przy pomocy bądź ceł, bądź nawet
zorganizowanego bojkotu towarów obcych, który w ostatnich czasach widzieliśmy i
widzimy w Chinach i w Indiach.
Otóż
ten rozwijający się egoizm gospodarczy narodów daje się czuć mocno nie tylko
wielkim państwom przemysłowym i handlowym, ale i wielkim Żydom, którzy w
przemyśle, handlu i finansach tych państw zajmują potężne stanowisko. Dla tych
potentatów zwężanie się zakresu wymiany międzynarodowej, w której mają oni tę
przewagę nad innymi narodami, że są wszędzie, wszędzie mają swoich, jest
zjawiskiem bardzo niepomyślnym, jeżeli dziś jeszcze może słabo odczuwanym, to
grożącym, że się da odczuć w niedalekiej przyszłości.
Rozwój
egoizmu gospodarczego narodów kryje w sobie na przyszłość niebezpieczeństwo i
dla mniejszych Żydów, zwłaszcza wobec tego, że występują oni dziś wszędzie
coraz silniej jako odrębny naród, i żądają, żeby ich za taki uważano. Tę
odrębność narody zmuszone są coraz bardziej uznawać: jeżeli jej pojęcie
rozciągną i na dziedzinę współzawodnictwa gospodarczego, będzie to dla Żydów
wielką katastrofą.
*
Nigdy,
jak już powiedziano wyżej, Żydzi nie mieli tak wielkiego wpływu i znaczenia w
świecie, jak w chwili zakończenia wielkiej wojny. Zdobycze, które wówczas
porobili, triumfy, które święcili, uprawniały ich we własnym przekonaniu do jak
najśmielszych nadziei na przyszłość i wpoiły innym narodom pojęcie o ich
niezachwianej, ciągle rosnącej potędze.
Krótki
okres powojenny przyniósł światu wiele zawodów, rozwiał wiele złudzeń, a twarda
rzeczywistość nowych czasów, która szybko swe oblicze odsłania, jest dla wielu
wprost przerażająca. Najwięksi zwycięzcy przy zawieraniu pokoju, Żydzi,
najwięcej może dowiedzieli się w tym okresie rzeczy dla siebie niepomyślnych.
Wprawdzie
w tych latach powojennych, które zaczęły się od anarchii na rynkach i od
dzikiej spekulacji, zdobyli wiele, niemało interesów przeszło w ich ręce. W
miarę wszakże, jak stosunki gospodarcze układają się w nowych normach, normy te
zapowiadają się dla nich bardzo niepomyślnie.
Związali
oni swą karierę z kapitalizmem nowoczesnym, na którego rozwój i charakter sami
wielki wpływ wywarli, i przezeń spodziewali się dojść do całkowitego panowania
nad światem. Tymczasem, kapitalizm ten, gdy mowa o świecie naszej cywilizacji,
wszedł w okres ciężkiego przesilenia, które w znacznej swej części nie jest
czasowym przesileniem, ale początkiem stopniowej likwidacji, choć sferom
najwięcej zainteresowanym jeszcze trudno z myślą o tym się pogodzić.
Najgłówniejsze, reprezentujące największy kapitał siły żydowskie ciągnęły
zawsze do państw, przodujących w układzie gospodarczym świata: skupiły się w
Anglii, Francji, Niemczech, wreszcie w Stanach Zjednoczonych, i stamtąd
promieniowały swoim wpływem na resztę świata. Dziś wszakże w tym układzie
zaczęła zajmować miejsce i Azja: Japonia w ciągu paru dziesięcioleci wyrosła na
wielkie państwo przemysłowe i handlowe, a wiele za tym przemawia, że za lat
kilkadziesiąt Chiny będą największą potęgą gospodarczą świata.
Otóż
tam Żydzi nie pójdą, bo choć są z pochodzenia narodem azjatyckim, w Azji dla
nich miejsca nie ma. Nie znaczy to, żeby w portach chińskich i japońskich nie
było kupców-Żydów; ale reprezentują oni handel europejski lub amerykański z
Chinami i Japonią, nie zaś handel chiński czy japoński z Europą i Ameryką.
Chiny
mają od tysiącleci swoich Żydów, ale ci żadnej roli w operacjach pieniężnych
nie odgrywają: są robotnikami od noszenia ciężarów i od innych robót
pośledniejszych.
Pomimo
tak uderzającego zeuropeizowania Japonii całe jej życie gospodarcze, nie tylko
rolnictwo i przemysł, ale handel i bankowość, znajduje się wyłącznie w rękach
japońskich: Żydzi, o ile tam się ich spotyka, są tylko reprezentantami
przedsiębiorstw zagranicznych, i nie ma drzwi, którymi do japońskich mogliby
się wcisnąć.
Tę
rolę, w której ich znamy, zdolni są oni odgrywać tylko w społeczeństwach
chrześcijańskich, jeżeli nie z religii, to z typu cywilizacji.
Im
większe stanowisko będą zajmowały kraje azjatyckie, tym większa będzie część
świata, w której Żydzi żadnego znaczenia nie mają, tym słabsze będą miały
podstawy też marzenia o panowaniu nad światem.
Jeżeli
warunki zewnętrzne układają się dla żydostwa niepomyślnie, to z drugiej strony
grozi mu stopniowy spadek jego sił własnych, co jest o wiele większym
niebezpieczeństwem.
Dla
powierzchownych obserwatorów życia to niebezpieczeństwo jest niespodzianką, a
nawet niejednemu wyda się nieprawdopodobieństwem.
W
okresie powojennym żyją oni pod wrażeniem ogromnego rozwoju i ciągłego postępu
sił żydowskich. Widzą Żydów wszędzie, gdzie potrzeba pieniędzy, czy na to, żeby
je dalej robić, czy żeby je puszczać. Żydzi robią najlepsze interesy, oni są
klientami najdroższych sklepów, oni się najdrożej ubierają, najlepiej jedzą i
piją, oni mają najkosztowniejsze metresy. Widzimy nowe zjawisko – Żydów,
uprawiających sporty, nawet odznaczających się na tym polu, produkujących
spośród swej młodzieży silne i sprawne typy fizyczne.
Są
to wszystko dowody siły Żydów w chwili obecnej; tylko czy siły na przyszłość?
Żądza
użycia, która po wojnie opanowała świat protestancki, jeszcze silniej
zamanifestowała się wśród zamożniejszych Żydów. Żydzi są typem ludzkim wybitnie
zmysłowym: od ujawnienia tej ich właściwości w masie powstrzymuje ich bieda i
przepisy Talmudu. Tam, gdzie biedy nie ma, a nakazy Talmudu nie działają, występuje
ona w formach rażących. Wyraża się w sposobie życia, do którego rasa żydowska w
przeszłych swych pokoleniach nie przystosowała się, w nadużyciach, niszczących
organizm, powoduje szybką degenerację i prowadzi do wymierania rodzin.
Nawet
ci Żydzi, którzy z zamiłowaniem oddają się sportom, nie budują przyszłości swej
rasy. Daje to na razie nieraz wspaniałe rezultaty, ale w ostatecznym wyniku,
będąc radykalnym oddaleniem się od tradycyjnego życia żydowskiego, prowadzi do
zmniejszenia się przyrostu naturalnego ludności żydowskiej.
Jedyny
Żyd, zdolny zapewnić przyszłość swej rasie, ortodoksyjny talmudysta, stale i
szybko znika z powierzchni ziemi. Jeżeli tak dalej pójdzie, jak idzie dzisiaj,
w ciągu paru pokoleń stanie się on rzadkim okazem.
Jest
jeszcze jedno w dzisiejszym świecie zjawisko, dla żydostwa wyjątkowo
niepomyślne.
Wolnomularstwo,
organizacja obrony Żydów zawsze i wszędzie (z wyjątkiem pewnych, heretyckich
lóż pruskich), która im drogę do ich wielkiej kariery w ostatnich dwu
stuleciach wyrównała, zaczyna szybko tracić te znamiona, które były źródłem
jego potęgi i wielkiej jego dotychczasowej roli w świecie. Z drugiej strony
głębokie przemiany gospodarcze i polityczne, odbywające się dziś w świecie
naszej cywilizacji, wpływają na masonerię rozkładowo. W wyniku tego wpływ jej
musi się szybko zmniejszać.
Słabnięcie
tej armii pomocniczej niezawodnie da się żydostwu bardzo we znaki.
Nasza
ojczyzna, która od paru stuleci zaczęła się przekształcać na europejską
ojczyznę Żydów i która postępowała po tej drodze aż do ostatnich czasów, nie ma
już widoków na to, żeby się dalej w tym kierunku rozwijała. Przeciwnie,
weszliśmy niewątpliwie w fazę zmniejszania się odsetka ludności żydowskiej w
naszym kraju. Proces ten, który się rozpoczął i poszedł szybko w ostatniej
ćwierci XIX stulecia w ziemiach zaboru pruskiego, a od początku XX stulecia
zaznaczył się w zaborze austriackim – po zjednoczeniu ziem polskich i
odbudowaniu państwa, uwydatnił się już i na ziemiach byłego zaboru rosyjskiego.
Zrozumienie
jego źródeł pozwala na przewidywanie, że będzie on w przyszłości szybko
postępował.
Z
jego postępem Polską będzie miała coraz mniejsze znaczenie w polityce
ogólnożydowskiej, dla której dotychczas jest przedmiotem szczególnej opieki.
Z
drugiej strony, warunki, o których mówiliśmy, a które sprawiają, że wpływ Żydów
w świecie musi się zmniejszać, według wszelkiej logiki powinny sprowadzić ten
skutek, że opiekowanie się żydostwa światowego Polską, przy najlepszych
chęciach, będzie mniej skuteczne.
W
chwili zakończenia wojny światowej wpływowi na terenie międzynarodowym Żydzi
zapewniali bez ceremonii, że nie dopuszczą do tego, ażeby Polska była państwem
narodowym i miała istotnie narodowe rządy. Czy długo jeszcze będą mogli dawać
takie zapewnienia?” Tyle Roman Dmowski w 1930 roku.
* * *
Profesor Maciej Giertych w 2007 roku pisał o cywilizacji żydowskiej: „Cywilizacja żydowska jest jedną z
najstarszych w świecie. Jej trwałość nie jest związana z posiadaniem
określonego państwa, ani ze znajomością określonego języka. W jakimś sensie
pamięć, a dziś solidarność z państwem izraelskim, odgrywa tu pewną rolę,
podobnie jak większości Żydów nieznany język hebrajski (mimo tego, że wszyscy
Żydzi są piśmienni, co najmniej od pierwszego wieku po narodzeniu Chrystusa).
Do niedawna hebrajski byt językiem martwym i tylko obecnie, od czasu utworzenia
współczesnego Izraela, został odrodzony i uczyniony językiem żywym.
Jednak
ani język, ani istnienie państwa, nie mają większego znaczenia w definiowaniu
tej cywilizacji. Żydzi często przemieszczają się z jednego państwa do drugiego
i przy okazji zwykle bardzo szybko przyjmują język kraju osiedlenia w mowie
domowej, aby przystosować się do otaczającego społeczeństwa.
W
języku polskim mówimy o „narodzie żydowskim”, jest to jednak pojęcie zupełnie
innego rzędu niż naród w sensie cywilizacji łacińskiej. Dła nas naród to
wspólna przeszłość kwitnącej lub zdeptanej państwowości, wspólny język i
literatura w tym języku oraz określone miejsce na ziemi rozumiane jako
ojczyzna. W innych językach europejskich zjawisko wspólnotowości żydowskiej nie
jest określane pojęciem „naród” (nacion, nation), ale raczej pojęciem „lud” (te
peuple juif, the Jewish people, Judenthum) i chyba słusznie, bo jest to
niewątpliwie określony lud, ale spoiwo jego nie ma nic wspólnego z więzią
narodową narodów europejskich.
Spoiwem
tym jest sakralna cywilizacja, a szczególnie sakralna świadomość specjalnej
misji nadanej przez Boga. Żydzi mają świadomość tego wybraństwa, a ich misją
było przygotowanie świata na przyjście Mesjasza, który miał się wśród nich
narodzić, oraz zachowanie do tego czasu prawdy objawionej. Tę rolę Żydzi
spełnili. Wielu z nich rozpoznało Go, gdy przyszedł i poniosło tę Dobrą Nowinę,
Ewangelię, do innych ludów. To, co było misją jednego ludu, stało się misją
Kościoła.
To,
co dziś rozumiemy pod pojęciem narodu żydowskiego, to społeczność tragiczna,
lud który nie rozpoznał czasu nawiedzenia swego. To ci, którzy nie uznali
Jezusa Chrystusa za Mesjasza. Ci Żydzi, którzy poszli za Chrystusem, wtopili
się w chrześcijański uniwersalizm. Ci natomiast, którzy Go odrzucili, stali się
tułaczami po świecie, wśród wyznawców innych religii, zazdrośnie piastując
swoje wybraństwo, swoją mesjanistyczną świadomość, która nadaje definiujące
piętno ich cywilizacji.
Cywilizacja
żydowska to cywilizacja programowej odrębności, programowego odstawania od
otoczenia. W judaizmie nie ma określonej teologii, którą można by poznać i
zaakceptować jako konwertyta. W żydostwo można się jedynie wżenić, biologicznie
wtopić, bowiem Żydzi nie szukają konwertytów. Z własnej woli żyją życiem
odrębnym, w odseparowaniu od otaczających społeczeństw.
Tworzą
swoje gminy (kahały), rządzą się własnymi prawami oraz dbają także o utrzymanie
odrębności przestrzennej. Getta, w których żyją razem, tworzą sami jako dzielnice,
porównywalne do dzielnic chińskich (Chinatowns) w amerykańskich miastach.
Dopiero hitlerowskie Niemcy stworzyły pojęcie izolacji przymusowej, getta
zamkniętego, którego nie wolno było Żydom opuszczać.
Żydzi
nie są pionierami. Nie idą zdobywać świata i ujarzmiać przyrody. Osiedlają się
wśród innych cywilizacji, najchętniej wśród bogatych, mając przy tym tendencję
przemieszczania się z uboższych do bogatszych terenów. Czynią to zawsze
grupowo, od razu tworząc swoją własną, odrębną społeczność.
Żydzi
nie stanowią odrębnej rasy i dlatego traktowanie antysemityzmu jako rasizmu
jest wielkim nieporozumieniem. Żydzi polscy są rasowo nie do odróżnienia od
Polaków, Żydzi Maghrebu są rasowo bliscy Arabom, Żydzi etiopscy są bliscy
Etiopczykom. I tak jest na całym świecie. Natomiast fakt, że trzymają się
swojego środowiska, swojej cywilizacji, swojej odrębności, powoduje, że
biologicznie wyodrębniają się. To nie rasa tworzy cywilizację żydowską, ale
cywilizacja może powodować odrębność biologiczną. Nigdy nie jest to odrębność
zupełna, bo małżeństwa mieszane występują często, ale wystarczająca, by
wszędzie, gdzie społeczności żydowskie żyją przez kilka pokoleń, odróżniano ich
fizycznie od otoczenia. To wszystko jest konsekwencją zbiorowej świadomości o
wybraństwie.
Pamięć
o Bożym wybraństwie, o szczególnej relacji z Bogiem, o Bożej obietnicy, danej
biologicznym potomkom tylko jednego ludu, powoduje, że monoteizm przeradza się
w monolatrię. Wiarę w jedynego Boga zastępuje wiara w jednego, własnego Boga,
Boga szczepowego. Prorocy skutecznie wyplenili tendencje politeistyczne u Żydów
starotestamentowych, natomiast monolatrię usunął Jezus Chrystus, adresując swą
naukę do wszystkich ludów, a nie tylko do wybranych. W gruncie rzeczy
monolatria jest formą politeizmu, gdyż dopuszcza istnienie innych bogów u
innych ludów.
Mesjanizm
zdarzał się u innych ludów nagle dochodzących do przekonania, że posiadają
specjalną rolę nadaną im przez Boga. To przekonanie jednak rzadko kiedy trwało
przez kilka pokoleń. Żydzi, piastując swoje wybraństwo, stworzyli całą
cywilizację opartą o wierności Prawu nadanemu im przez Boga. Przez Prawo
rozumieją Torę, Pięcioksiąg Mojżesza, który oczywiście też i dla nas jest
Pismem Świętym. My jednak czytamy go inaczej.
Żydzi
widzą w nim Prawo, które jest nieodwołalne, które trzeba bezwzględnie
przestrzegać, którego każda litera obowiązuje na zawsze. Nas nauczył Jezus
Chrystus, że ważna jest nie litera tego prawa, ale intencja Prawodawcy. On
Prawa nie zmienił, ale je wypełnił treścią. Zarzucał faryzeuszom, że czczą Boga
tylko ustami, a nie sercem. Kazał ratować owcę czy woła, gdy w szabat wpadnie
do studni (Mt. 12, 11; Ł 14, 5), bo szabat jest dla człowieka, a nie człowiek
dla szabatu (Mk. 2, 27).
My
się nieraz śmiejemy z żydowskich obyczajów, gardzimy nimi. Tymczasem, gdy w
pociągu Żyd w sobotę siedzi na butelce gumowej z wodą, czyni to z wierności
swojej religii, bo w szabat podróżować nie wolno, chyba że na wodzie. Dla niego
jest to przestrzeganie litery Prawa, obowiązek moralny. Dla nas to zakłamanie,
to złamanie intencji Prawodawcy. My wraz z rozwojem życia, z rozwojem
rozumienia intencji Prawodawcy, dopasowujemy przepisy do tego, co uznajemy za
etyczne. Dla nas prawo wynika z etyki. U Żydów odwrotnie – etyka wynika z
Prawa.
Oczywiście
i u nich życie wymaga zmian obyczajów. Dla wygody więc wprowadzają
interpretacje Prawa, wyjaśnienia na różne okoliczności, tak by zachowując jego
literę żyć w sposób rozsądny. Cała uczoność żydowska (Talmud, Kabała, pisma
rabinackie) to właśnie te interpretacje, komentarze do interpretacji,
komentarze do komentarzy itd. – ciągła kazuistyka mnożąca wyjątki od
nietykalnych przepisów. Rozwój ten napędzany jest potrzebą udogodnień. Poza
judaizmem cała ta uczoność jest bez wartości. Sposób jej powstawania bywa
jednak naśladowany i stanowi zagrożenie dla nas. My musimy zmieniać przepisy,
gdy ocenimy, że tego wymaga nasze rozeznanie co jest, lub co nie jest etyczne,
a nie dlatego, że są niewygodne. W cywilizacji łacińskiej każde pokolenie
przenosi coś z etyki do pisanego prawa. Mnożenie praw coraz bardziej ogranicza
zakres naszej swobody. Żydów ogranicza tylko Tora, a wszystkie późniejsze
przepisy tylko redukują zakres obowiązywania tych ograniczeń. Niestety, również
u nas, choć wbrew naszej cywilizacji, pojawiają się ustawy, które czynią
dopuszczalnym to, co jest uważane za nieetyczne i było już zakazane prawami
pisanymi (przerywanie ciąży, rozwody, czyny homoseksualne, kulty sataniczne
itd.). W ten sposób gubi się związek prawa z etyką, a wygoda raczej niż etyka,
staje się źródłem prawa.
W
naszej cywilizacji człowiek prawy, żyjący godziwie, nie znajdzie się w
konflikcie z prawem, nawet nie znając go. Z drugiej strony życie w zgodzie z
literą prawa, ale nieuczciwe, pochodzi z faryzejskiego przywiązania do
przepisów, a nie do etyki. Wykorzystywanie przepisów, niedokładnie napisanych
ustaw, luk w nich, ich nadmiaru i niekonsekwencji, działanie na pograniczu
prawa, techniki unikania opodatkowania, wszystko formalnie w ramach prawa, ale
nieetyczne, pochodzi z rabinicznej kazuistyki, z etyki wywodzonej z praw
pisanych. Jednak taki kombinator, co prawda działający w ramach prawa, w
rzeczywistości nie posiada szacunku dla żadnego prawa. Nie można go porównywać
z Żydem podróżującym w sobotę na butelce z wodą, który także wykorzystuje
wygodną interpretację Prawa, ale który czyni to, by pozostać w zgodzie z
Prawem, a więc z pełnym szacunkiem dla tego Prawa.
Ponieważ
wiele przypisów Prawa Mojżeszowego było nie do utrzymania w diasporze (np.
zakaz nauki języka greckiego), wprowadzano interpretacje, na mocy których
pełnia przepisów obowiązuje w Ziemi Obiecanej, ale nie poza nią. W ten sposób
diaspora stała się ucieczką od Prawa. Skoro etyka pochodzi z przepisów,
powstały tym samym dwie etyki – dla Palestyny i poza nią. Potem przyszła kolej
na dalsze mnożenie etyk, na różne okazje, różne dni, wobec swoich czy wobec
obcych (gojów) itd. Tak powstała etyka sytuacyjna, która jest nam zupełnie
obca. My wyznajemy tylko etykę totalną, tę samą na wszystkie okazje. Czy jednak
zawsze jesteśmy wierni takim pojęciom? Czy np. odróżniamy kradzież przedmiotu
prywatnego od kradzieży przedmiotu należącego do państwa, albo kłamstwa wobec
bliskich i wobec przeciwników? Ta sytuacyjność etyki pochodzi z cywilizacji
żydowskiej i winniśmy się jej wystrzegać.
Niezależnie
od tradycji dotyczącej ksiąg, które interpretują Torę, Żydzi tworzą jedną
rodzinę połączoną mesjańską świadomością wybraństwa. Żyd może stać się ateistą,
może stać się konwertytą do innej religii, może nawet zostać kardynałem, ale
zawsze będzie traktowany przez innych Żydów jako członek społeczności
żydowskiej.
Nam
nieraz imponuje żydowska solidarność, ich wzajemne popieranie się, wierność
żydowskiej wspólnocie. Obserwujemy, jak uczestniczą w różnych walkach,
znajdując się po obu stronach sporu, aby po klęsce jednej strony, Żydzi wśród
zwycięzców zadbali, by nie stała się krzywda Żydom wśród pokonanych. Po
następnym konflikcie rezultat może być odwrotny i znowu ta sama solidarność
zafunkcjonuje. Taką wypracowali sobie metodę trwania wśród narodów. U nas nie
ma takiej solidarności. W istocie zarzucamy sobie kłótliwość i zawiść.
Zazdrościmy Żydom ich wzajemnej wierności ponad wszelkimi konfliktami. Jednak
ta różnica ma też i drugą stronę medalu, bowiem uważamy, że popierać winniśmy
prawdę, dobro, sprawiedliwość, a nie rodaka tylko dlatego, że jest rodakiem.
Musimy zwalczać zło, nieprawdę, wszystko co uważamy, nawet niesłusznie, za
niewłaściwe, bo takie jest nasze rozumienie godziwości. Winniśmy pozostać sobą,
a nie popierać tego, co na poparcie nie zasługuje”...
* * *
Ks. dr Stanisław Trzeciak w książce Program światowej polityki żydowskiej
(konspiracja i dekonspiracja), wielokrotnie w Polsce wydawanej, nazywał
Żydów – za Jerzym Butmi – „wrogami rodzaju ludzkiego”, „narodem
zakonspirowanym” i pisał, że celem tego narodu „jest panowanie Żydów nad
światem”, który cały ma być przekształcony w „królestwo izraelskie”, a
wszystkie pozostałe ludy w bydło robocze.
Polscy publicyści niekiedy zarzucają Żydom, że „przejęli” w Polsce cały
handel i przemysł. Dokładniej byłoby mówić, że stworzyli tu, razem z
kolonistami niemieckimi, te rzeczy. Gdyż już od końca XVII wieku Polacy nie
byli zdolni do tworzenia kultury i cywilizacji: pili, tańczyli, spali i
„chodzili” do kościoła. Kraj obumierał moralnie i umysłowo. A obcy po prostu
wzięli jego losy w swe ręce. Przyroda nie cierpi próżni.
To samo dotyczy „rozpijania” chłopów. Czy
żydowski (lub szlachecki) karczmarz gwałtem lał komuś gorzałę do gardła? A czy
np. teraz też „Żydzi rozpijają Polskę”? Chyba tylko zakłady alkoholowe w
Lublinie należą do Żyda z pochodzenia. A te w Stargardzie, Gdańsku, Warszawie,
Gnieźnie, Szczecinie, Wrocławiu, Krakowie? Kogo to zresztą obchodzi: spożycie
alkoholu w Polsce co roku wzrasta o około 30 procent; masowo rozpijają się już
nawet kobiety i dzieci. A marazm postępuje.
Lecz nie ze
względu na żydowską
- domniemaną -
przewrotnośc, lecz ze
względu na wrodzoną
głupotę i prymitywizm
moralny Słówian, którzy
nie potrafią uporządkować swych
mikrocefalicznych główek. Nikt
nie zaszkodzi temu,
kto sam sobie
nie szkodzi.
* * *
T. Jeske-Choiński był zdania, że pogromy stanowiły „samoobronę mniej przebiegłej rasy przeciw chytrzejszej”.
Zapomina dodać, że
były inspirowane przez
polskich panów.
Kilkanaście razy była wydawana jego książka Poznaj Żyda!, w której autor bronił tezy, że podstawą i metodą
życia żydowskiego jest lichwa czyli pożyczanie na procent i nieuczciwy handel.
W tej książce m.in. czytamy: „Żyd
średniowieczny zagarnął cały handel niewolnikami, ciągnął z tego ohydnego
procederu niezwykłe zyski... Handel niewolnikami i lichwa, nienawiść do
innowierców i szczególna pogarda nauki Chrystusowej – są rysami znamiennymi
Żyda średniowiecznego...
Nie liczyli się jednak Żydzi z
tym, że nikt nie ma ani potrzeby, ani ochoty być wyzyskiwanym przez
kogokolwiek, a najmniej gospodarz przez podróżnego, któremu udzielił gościny.
Że społeczeństwa chrześcijańskie nie chciały być obojętnymi świadkami
gospodarki żydowskiej, że nie chciały iść w niewolę narodu znienawidzonego,
któżby się temu dziwił? Ilekroć się Żydzi w jakimś kraju za bardzo
rozpanoszyli, powstawały rozruchy antysemickie, które burzyły jednym zamachem
całą robotę lichwy i sprytu kupieckiego... Lichwa nie była dla Żydów
średniowiecznych nowiną. Wprawdzie zabraniał jej Stary Testament, ale tylko
względem „brata”, to jest Żyda. Obcego pozwalał łupić: „Będziesz pożyczał wielu
narodom, a sam od nikogo nie będziesz pożyczał, i będziesz panował nad wielu
narodami, a one nad tobą panować nie będą. (...) Nie pożyczysz bratu twemu
pieniędzy na lichwę, ani zboża, ani żadnej innej rzeczy, lecz obcemu”.
Chrześcijaństwo, rozszerzywszy
pojęcie „brata” na całą ludzkość, walczyło z lichwą od pierwszych wieków swego
istnienia. Potępiali ją Ojcowie Kościoła... Czuwał Kościół nad dobrem swoich
wiernych, robił wszystko, co było w jego mocy, aby powstrzymać drapieżność
Żyda, a on, „wybraniec”, „święty”, „osobliwy”, ani myślał poddać się nakazom
gojów. Przeto wymierzał zniecierpliwiony goj sam od czasu do czasu
sprawiedliwość.
Przez całe wieki średnie i
nowsze aż do wielkiej rewolucji francuskiej idzie jedna i ta sama skarga:
„Żydzi plwają na wiarę chrześcijańską i uciskają ubogich”. Cesarz Henryk
Święty, łagodnego serca władca, przypatruje się spokojnie rozruchom
antysemickim (około 1010). Ludwik Święty depce ich bez litości, bo „wyzyskują
ubogich”. Wolnomyślny Fryderyk Barbarossa nienawidzi ich, bo „wynoszą się nad
inne narody”. (...) Ciągle ta sama skarga: lichwa, wyzysk, plwanie na
Chrystusa. I ciągle ten sam skutek: pogrom!
Każdy inny naród porzuciłby
haniebne rzemiosło, gdyby go ono tyle kosztowało, gdyby musiał za nie ciągle
pokutować. Bo na cóż przydały się Żydom olbrzymie fortuny, kiedy pierwszy
lepszy pogrom zniszczył owoc ich długiej a nieuczciwej pracy? Nie byłobyż
lepiej wyrzec się, pozbyć się złych, nieszlachetnych instynktów, a zlawszy się
z resztą współziomków, żyć sobie spokojnie, bez obawy o straszne, krwawe jutro?
Żydzi wileli być bici, poniewierani, ograbiani, nawet zabijani, byle się nie
zmieszać z gojami, z „bydlętami”.
Ich upór podtrzymywała
niezłamana niczym potężna wola semicka. Wyrzuceni jednymi drzwiami, wracają
drugimi. Zgromieni nie śpieszą do Jerozolimy, o co się modlą codziennie, lecz
przyczajają się gdzieś w pobliżu, czekając na uspokojenie umysłów. Gdy
namiętność ostyga, wciskają się znów wszystkimi szczelinami do kraju, z którego
ich wypędzono, i bogacą się lat kilkanaście. A nabiwszy kieszeń nadymają się,
jak poprzednio, nienauczeni smutnym doświadczeniem niedawnej przeszłości. (...)
Tylko Anglicy, Francuzi i Hiszpanie pozbyli się ich radykalnie. Anglicy zabrali
im w roku 1290 prawie całe mienie i wydalili ich z granic swej wyspy. We
Francji, gdzie im pozwolono brać 80 proc. lichwy od wierzyciela, nie
zadawalniali się tym „drobnym zarobkiem”. Za to wyrzucono ich w roku 1394 po
raz trzeci z kraju, ale tym razem stanowczo. Daremnie stukał „wybrany” naród do
bram Londynu i Paryża, daremnie słał delegatów z trzosami. Anglicy i Francuzi
„zacięli” się i nie dali się przebłagać. Żydzi stracili też zaufanie do tych
„niewdzięcznych” narodów i uwolnili ich na długo od swego towarzystwa...
Tak samo postąpiła sobie
Hiszpania i Portugalia. W krajach tych podniesiono stopę procentową do 33%, ale
„malutka” ta cyfra nie podobała się „wybranym”. W końcu spotkał ich i tu los
okrutny. Trzysta tysięcy Żydów opuściło w r. 1492 Hiszpanię, a w 1496 poszli za
nimi ich współwyznawcy portugalscy.(...) Cóżby się było stało, gdyby
społeczeństwa chrześcijańskie były pozwoliły spokojnie, obojętnie siebie łupić
i grabić nienasyconej nigdy chciwości i bezwzględności żydowskiej? Ani jedna
piędź ziemi, ani jeden dom, ani jedna koszula nie należałaby już do
chrześcijan... Lichwa żydowska byłaby strawiła trony, potęgę, siłę i wiarę
ludów europejskich i rzuciła je pod stopy narodu „wybranego”. A straszne byłoby
to poddaństwo, Żydzi bowiem umieją być bezwzględnymi i bezlitosnymi, gdy
poczują swoją siłę”...
W późniejszym okresie Żydzi znaleźli jednak sposób na bezkarne
uprawianie potwornej 200-300-procentowej lichwy. Uczynili ze Stanów
Zjednoczonych Ameryki swój Wielki Izrael i, używając tego państwa jako swego
narzędzia, narzucili całemu prawie światu swe osławione „pożyczki”, które są
niemożliwe do spłacenia i na wieki wieczne poddają w niewolę bankierom z Wall
Street całe narody i kontynenty, pogrążając je w nędzy i wysysając krew z ich
żywych ogranizmów. - Taka
jest historiozofia współczesnych
polskich antysemitów.
* * *
Niektórzy polscy autorzy podejmują tematykę żydowską w przesadnie
emocjonalnym tonie, że przytoczymy tu fragmenty artykułu Dariusza Kosiura pt. Wróg, opublikowanego na łamach
nowojorskiego - dziś zlikwidowanego - dwutygodnika
„Polski Przewodnik” w marcu 2007
roku: „Nie istnieją w Polsce silne media narodowe.
Patriotyczne ugrupowania narodowe nie pojawiają się w publicznych mediach,
przez co nie funkcjonują w społecznej świadomości. Niewielka ilość tytułów
prasowych o małym nakładzie i o zabarwieniu narodowym ma znaczenie marginalne
na rynku prasowym.
Jest
niezauważalna pośród prymitywnych, wulgarnych już często od strony tytułowej
prasowych śmieci. W minimalnym zakresie, jeśli chodzi o dostęp i zasięg wśród
czytelników, medialne braki nadrabia Internet na niezależnych stronach
narodowych. Dobrze, że istnieje, choć taka, skromna możliwość wymiany poglądów.
Niezależne strony internetowe pełnią jednak rolę raczej wentyla bezpieczeństwa,
przez który obniżamy ciśnienie niezadowolenia i oburzenia z powodu niszczenia
każdej normalności i naszej Ojczyzny. Internet, z racji swojej specyfiki nigdy
nie będzie pełnił roli powszechnej, niezależnej narodowej trybuny.
Wszelka
antypolska żydowsko-lewacko-liberalna hołota ma dziś w Polsce do dyspozycji
wszystkie media, a ludzi myślących katolicko i narodowo obowiązuje zasada „morda w kubeł”.
Jedyny
okres wolności po 1939 r., który był odczuwalny niemal fizycznie – nasze płuca
jakby pełniej oddychały – to czas 16-tu miesięcy istnienia „Solidarności”. Choć był wtedy w Polsce i komunistyczny żydowski
rząd i żydowskiego socjalizmu strzegła radziecka Armia Czerwona, to duch Polski
i Polaków był wolny. Była w tym też jakaś zasługa 10-ciu lat (1970-80) rządów
ekipy E. Gierka – komunistów, których sumienia nie mogą być czyste, ale
komunistów polskich, to jednak różnica.
Byliśmy,
jako społeczeństwo solidarnie razem i mieliśmy poczucie siły katolickiego
Narodu. Wolność ducha, mimo biedy i zmęczenia komunizmem, przywracała nam siły.
Dziś radzieckiej armii już nie ma na polskiej ziemi, ale żydowska władza w
polityce, w gospodarce, w mediach panoszy się nadal i jakby ze zwiększającym
się impetem.
Medialną
pałą grzmoci nasze umysły każdego dnia. Niepotrzebne są dziś wrogie armie,
zagony jawnej i tajnej policji, żeby odebrać Narodowi wolność, niszczyć Go,
okradać i prowadzić w ślepą uliczkę kulturowego i gospodarczego żydowskiego
liberalizmu. Wystarczy codzienna dawka trucizny w liberalnych środkach „masowego przekazu” i nawet wykształcony człowiek idiocieje i idzie
łagodnie jak owca na rzeź.
My
myślący katolicko i narodowo nie mamy własnych wielkich mediów. Wyjątkiem jest
katolickie Radio Maryja – dla żydowskich mediów niedościgły etyczny wzorzec. O
mury tej rozgłośni rozbijają się wściekle antypolskie żydowskie i filosemickie
łby różnych Michników.
Rządzące
Polską żydostwo dokładnie zadbało, żeby nie powstała po 1989 r. klasa średnią
która mogłaby wesprzeć swoim kapitałem media i partie narodowe, patriotyczne,
katolickie. Klasa średnia mszczona jest dziś również przez te same siły na
Zachodzie i z tych samych, co u nas powodów. Próbujmy się jednak organizować,
niech każdy znajdzie kilka osób podobnie myślących, a każda z nich znów
następnych kilka itd.
Zagraża
nam likwidacja państwa, jeśli przyjmiemy euro i jakąś unijną konstytucję. Dla
Polski, ze względu na Jej słabość nie tylko gospodarczą, ale także w każdej
innej sferze, likwidacja państwa jest bardziej prawdopodobna i bardziej
niebezpieczna niż dla Francji, czy Niemiec.
Czy
znów będziemy czekać 150 lat, aż nasi wrogowie osłabią się wzajemnie i jeszcze
w prezencie dla nas usuną z naszej Ojczyzny żydo-lewactwo? W dawnych zaborach
istniał przynajmniej polski kapitał ziemi i jakiś finansowy, a dziś tracimy
kolejno wszystkie składniki kapitału narodowego.
W
takich warunkach nawet polska kultura może być zbyt słabym czynnikiem
zachowującym żywą tkankę Narodu. A ze względu na katolicki charakter naszej
kultury, wyrażający się szacunkiem dla człowieka, jest ona szczególnie
osłabiana i niszczona przez Żydostwo od 1944 r. „Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek” – pisał C. K. Norwid – pamiętajmy o tym zawsze.
Czy to są poglądy antysemickie? Nie, choć żydowskie media tak by je sklasyfikowały.
Jesteśmy
Narodem bardziej antyniemieckim – i ma to swoje oczywiste uzasadnienie, mamy
pamięć historii, antyrosyjskim – krwawo tłumione powstania w zaborze,
inspirowane przez europejską żydo-masonerię – o czym wie niewielu, a dziś brak
rozeznania i rozsądku politycznego kształtuje nasz stosunek do słowiańskiej,
odradzającej się w chrześcijaństwie narodowej Rosji.
Nie
jesteśmy natomiast antysemitami i dziwić się trzeba tytko – dlaczego? Żydzi od
wieków są przecież naszym wrogiem wewnętrznym – jest to udokumentowana prawda
historyczna.
Wystarczy
przypomnieć rok 1944 i instalowanie w Polsce żydowskiego sytemu
komunistycznego. Ten system i jego żydowska władza ponoszą odpowiedzialność za
wymordowanie w latach 1945-56 600 tysięcy Polaków. W 2004 r. medialna żydowska
propaganda wepchnęła Polaków do socjalistycznej i, jak ZSRR, totalitarnej unii,
żeby nie mogli rozwijać się samodzielnie gospodarczo i żeby rozbić struktury
państwa narodowego Polaków. A tam, gdzie struktury te słabną, Żydzi jako jedyna
zorganizowana nacja, wyznająca specyficzną, bo niestety szowinistyczną religię,
pasożytują bez ograniczeń.
Prawie
nigdy nie integrują się z narodem, pośród którego żyją. Dbają wyłącznie o
interesy własnej nacji, skłonni do kolaboracji z wrogami zamieszkiwanych państw
w zamian za spodziewane profity.
Żydzi
zawsze wnoszą element destrukcyjny w narodowe struktury państwa. Świadczą o tym
wszystkie historie państw ich pobytu, od starożytnego Egiptu poczynając, a
kończąc na USA, w którym Żydzi zdobyli decydujący glos w kulturze, gospodarce i
polityce, więc i w polityce światowej. Każdy przejaw obrony i sprzeciwu
obywateli amerykańskich przeciw zawłaszczeniu wszystkich sfer funkcjonowania
państwa przez 2,3% mniejszość żydowską w USA jest traktowany jako przejaw nienawiści
rasowej wobec nich i zwalczany.
Budowa
demokratycznego społeczeństwa amerykańskiego jest już tylko mitem, skończyła
się w latach 1950-tych. Najpotężniejsze państwo świata ma dziś największe na
świecie długi i prawie samych wrogów na całej kuli ziemskiej.
Zadłużone
jest w swoim Banku Centralnym (Systemie Rezerw Federalnych), który jest
żydowskim bankiem prywatnym. Płacący podatki obywatele amerykańscy opłacają się
lichwiarzom, którzy opanowali ich kraj. Nie chciał się z tym pogodzić, jako
obywatel, katolik i prezydent, J. F. Kennedy zamordowany w 1963 r. Nie
znajdziemy dziś w polskojęzycznych mediach negatywnej oceny naszej
antyniemieckości, a zwłaszcza antyrosyjskości, którą, w swoim interesie, chce
nam koniecznie zaszczepić liberalne żydo-lewactwo. Uczucie niechęci czy
dystansu do nacji, które były, czy są wobec nas wrogie, jest przecież
uzasadnione.
Wmawiają
nam natomiast rasową nienawiść do Żydów – antysemityzm. Ale przecież to nie my
niszczymy żydowskie pomniki i symbole ich religii w naszej Ojczyźnie, to Żydzi
dewastują pomniki Polaków i kpią w mediach z naszej wiary. To dzieje się w
kraju, w którym oni są niewielką mniejszością, w kraju, który 600 lat temu dał
im schronienie przed kolejnym pogromem Żydów w Europie, w kraju, w którym
Polacy oddawali własne życie za życie Żydów ukrywając ich w czasie niemieckiej
okupacji. Nie uczmy się jednak od nich okazywania wdzięczności i nie oczekujmy
jej.
Obrony
narodowych interesów, narodowego majątku, kultury, wiary, moralności, etyki,
suwerenności gospodarczej i politycznej państwa, godności Narodu nie wolno
utożsamiać z rasową nienawiścią. A właśme do tego chciałoby w Polsce
doprowadzić żydostwo oskarżające swoim medialnym wrzaskiem nas Polaków o
antysemityzm. Chcieliby w ten sposób nas ubezwłasnowolnić, uniemożliwić nam
najmniejszy nawet odruch obrony, do którego mamy prawo. Więcej, mamy obowiązek
obrony Ojczyzny i wszystkich naszych wartości – i nie jest to ani ksenofobia,
ani szowinizm, ani nawet nacjonalizm. Jest to przecież tylko obrona przed
wewnętrznym wrogiem niszczącym każdą sferę bytu państwowego i narodowego – i
jest to dziś nasza polska życiowa konieczność.
Prawie
wszystkie media w Polsce są wściekle antypolskie, antykatolickie i
antynarodowe, bo są zdominowane przez liberalne żydo-lewactwo. W Polsce władza
musi należeć do większości, do prawowitych przedstawicieli polskiego Narodu i
musimy ją odzyskać, inaczej zginiemy, zniszczy nas programowo realizowana nędza,
roztopimy się w żydo-masońskiej unii. Nie może się udać budowa „społeczeństwa otwartego”, otwartego na kolejne po komunizmie oszustwo
żydowskich ideologii – liberalizmu i globalizacji mających umożliwić
rozkradanie majątku narodów.
„Polska Moherowych Beretów”. To nasza rodzinna, katolicka, narodowa Ojczyzna.
Na „Polskę w myckach” zgody nie będzie nigdy.
Polskojęzyczne
media bezkarnie kpią z naszej wiary, narodowej godności, zafałszowują naszą
historię. Przoduje w tym procederze Gazeta Wyborcza i TOK FM. Media te czynią ogromne wysiłki, żeby w nas,
katolikach, Polakach wzbudzić nienawiść rasową do ich własnej nacji, do Żydów –
czyż nie jest to perfidny, przewrotny, zakamuflowany antysemityzm? Czy nie
powinno się zakazać im działalności za podstępne inicjowanie właśnie
antysemityzmu. Ich działania wymierzone przeciw nam uderzają również w uczciwych,
propolsko nastawionych Żydów – a chcę wierzyć, że tacy też zamieszkują Polskę.
„Kto zabije Benedykta XVI?” – takie tytuły miały publikacje w mediach w Polsce
przed wizytą Papieża w Turcji. Zostawiam ocenę P.T. Czytelników, czy były to
media antysemickie, czy antykatolickie i antypolskie?
Skąd
taka postawa u tych mediów? Żydowskie media nie posługują się prawdą obiektywną
w sensie matematycznym, nie powiem katolickim. Dla nich prawda jest zmienna,
zależna od tego, czy im służy, czy nie. Prawdą może być też kłamstwo, jeśli
jest dobre dla Żydów. Jest to zgodne z prawie dwutysiącletnią, ukształtowaną
przez judaizm rabiniczny mentalnością żydowską, która z tego punktu widzenia
całkowicie wyklucza dialog z nie-Żydami. Niemożliwe jest bowiem ustalenie
jakiejkolwiek wspólnej, równoprawnej płaszczyzny budowy porozumienia. Ale czy
warto zajmować się moralnym i historycznym usprawiedliwianiem żydowskiej
mentalności? Ostatnie medialne ataki na rządową koalicję powinny jej uświadomić
bezwzględną konieczność marginalizacji, bądź likwidacji mediów polskojęzycznych
oraz konieczność przywrócenia Narodowi i całkowitego odżydzenia mediów
publicznych.
Proces
marginalizacji mediów antypolskich można zrealizować przy pomocy systemu
podatkowego, a więc prawie dokładnie w taki sposób, w jaki żydowskie rządy w
Polsce zniszczyły po 1989 r. nasz majątek produkcyjny.
Droga
prawna będzie mało wydajna. Stosując odpowiednie preferencje podatkowe należy
koniecznie rozpocząć proces tworzenia mediów narodowych, patriotycznych,
katolickich i propaństwowych.
Wrzaski
protestu żydowskich mediów należy zlekceważyć gwarantując im, co najwyżej
udziały na tym rynku odpowiednie do wielkości tej mniejszości w Polsce, a więc
do ok. 2%. Jeżeli rządząca koalicja nie podejmie takich działań w ciągu najbliższych
3 lat obecnej kadencji sejmu, to następna taka okazja może zdarzyć się nie
prędko i oby nie była spóźniona.”
* * *
W 2008 roku Wiesław Wielopolski pisał na łamach tygodnika „Tylko Polska”: „W historii każdego narodu są momenty wielkich wzlotów i haniebnych
upadków. Dotyczy to także narodu wybranego, a w szczególności polskich Żydów,
kolaborujących z wrogami Polski, w najcięższym dla nas okresie, w latach 1939-1945.
Daleki jestem od uogólnień i
wydawania kategorycznych sądów. W przeciwieństwie do niejakiego Jana Tomasza
Grossa, żydowskiego szowinisty, kłamcy i oszczercy, ograniczę się tylko do
faktów.
Gdy w dniu 17 września 1939
roku, sowiecka Rosja, zadając nam zdradziecki cios w plecy wtargnęła na
terytorium Rzeczypospolitej od wschodu, wśród Żydów zapanował szal radości.
Gdy do miasta Baranowicze
wkraczała Armia Czerwona, Żydzi całowali zakurzone buty żołnierzy.
Wielki matematyk pochodzenia
żydowskiego, profesor Hugo Steinhaus w pracy pod tytułem: „Wspomnienia z
Polski” (wyd. Londyn 1992 r.),
napisał, że masy ludności żydowskiej, które wyległy na spotkanie bolszewików,
ustrojone w czerwone kokardy i
pięcioramienne gwiazdy, budziły jego zaskoczenie, smutek i rozgoryczenie.
Żydzi rozbrajali polskich
żołnierzy na ulicach, całowali rosyjskie tanki i armaty wznosili tryumfalne bramy. To serwilistyczne całowanie
przez Żydów sowieckich butów, czołgów i armat, było tak charakterystyczne, że wymieniane
jest w licznych relacjach i opracowaniach. Wspomina o tym nawet antypolski
arcyłgarz J. T. Gross.
W swojej pracy: „Revolution from Abroad”... (wyd.
Princeton 1998 r.), pisze, że Żydzi całowali czołgi i jak się wydaje mieli predylekcję
do tego całowania, bo jakoś nikt nie wspomina, by robili to Ukraińcy czy
Białorusini.
Naoczny świadek tych wydarzeń
p. Żaroń, w swoich wspomnieniach zatytułowanych: „Agresja Związku Radzieckiego
na Polskę”... wyd. Toruń 1998 r. przetacza swoje wstrząsające przeżycia jeńca
wojennego. Oto fragment jego pamiętnika:
„19 września dostałem się do niewoli bolszewickiej, byłem ranny
i leżałem w szpitalu w Zaleszczykach. Los nasz był straszny. NKWD oddało nas w
ręce Żydów uzbrojonych w karabiny ręczne i broń krótką. Byli to Żydzi polscy w
ubraniach cywilnych z czerwonymi opaskami na rękawach. Obchodzili się z nami,
rannymi żołnierzami, niezwykle brutalnie. Bito nas i kopano, wyszukiwano
oficerów, a znalezionych oddawano w ręce NKWD. Do nas krzyczeli, że jesteśmy
pachołkami burżuazji i że my do tej pory piliśmy ich krew, a oni teraz będą pić
naszą. Rzucano wobec nas wiele obelg, których powtórzyć nie mogę, bo są
ordynarne. Zasypywano nas bluźnierstwami. Gromada Żydów wywlekła z mieszkania
dowódcę Pułku Lotniczego pułkownika Prajsa. Szarpali go, tłukli po głowie i
twarzy potem siłą wsadzili go na wózek z dyszlem, aby obwozić go po ulicach jako
wroga ludu i pluli na niego”.
Ponurym dopełnieniem procesu żydowskiego
rozpasania, zdrady i nikczemności była masowa likwidacja więźniów politycznych,
dokonana po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w dniu 22 czerwca 1941 roku. NKWD przy aktywnej pomocy milicji
żydowskiej, rozstrzeliwała polskich więźniów politycznych, zarówno skazanych na
wieloletnie więzienie, jak również wszystkich chorych i słabych fizycznie, niezdolnych przetrzymać ewakuację w
głąb Rosji.
Chociaż były ku temu okazje,
nieznane są przypadki ocalenia chociażby jednego.
Odpowiedzialność zbolszewizowanych
Żydów za masakry na Polakach nie ulega żadnej wątpliwości. Potwierdza to między
innymi M. Paul w swojej publikacji pod tytułem: Jewish-Polish relations in
Soviet occupied eastern Poland 1939-1941 (wyd. Toronto-Chicago 1998 r.). M. Paul
pisze co następuje: „Istnieje wiele autentycznych raportów o Żydach w służbie sowieckiej uczestniczących
w egzekucjach więźniów, przeprowadzonych na szeroką skalę przez sowiecką,
służbę bezpieczenstwa w owym czasie”.
Tytułem uzupełnienia dodam, że wszystkich
należy rozliczać indywidualnie. Tych ze zbolszewizowanej milicji żydowskiej w
latach 1939-1941, jak też ich pobratymców z lat 1944-56 okrutnych i
bezwzględnych siepaczy totalitarnego aparatu bezpieczeństwa, jakim było
osławione i co najmniej w pięćdziesięciu procentach zażydzone UB. A także tych
z żydowskiego gestapo, tropiących swoich braci oraz żołnierzy polskiego ruchu
oporu.”
* * *
Cecha charakterystyczną pisanych przez Polaków tekstów o tematyce
„antysemickiej” jest często współczucie do Żydów. Nawet krytyczne uwagi są
podawane raczej z pozycji życzliwego przyjaciela, zatroskanego tym, by partner
nie sprawiał sam sobie kłopotów przez lekkomyślne zachowania. Nie ma w tej
krytyce ani śladu tak charakterystycznego dla myśli niemieckiej fundamentalizmu
rasowego, ani cechującej myśl rosyjską demonizacji historiozoficznej.
Dr Stanisław Kozanecki w artykule pod wymownym tytułem Żydzi – dlaczego ich nie kochamy? („Głos Polski” nr 6 2007, Toronto) pisał: „Jest to jedyny naród, który prawie wszędzie,
gdzie sie pokaże i próbuje zapuszczać swoje korzenie – budzi żywe reakcje. Problem
„anty” oraz „filosemityzmu” jest obecny wszędzie tam, gdzie mieszkają Żydzi.
Jest to swego rodzaju fenomen, bowiem chociażby do dna przesiąknięty
nacjonalistycznym szowinizmem naród chiński nie budzi już takich uczuć. Nikt
przecież nie słyszał o „sinofobii”, a
pojęcie „antychinizmu” po prostu nie istnieje. Moglibyśmy zatem spytać:
czemu Żydzi są tragicznym wyjątkiem? Czy
winnym antysemityzmu jest cały świat, wszystkie narody, czy też oni sami
są głównymi czynnikami istniejącego od wieków antysemityzmu?
Smutne zjawisko antysemityzmu – mimo strasznej tragedii holokaustu, zwanej również Shoah, jaka
miała miejsce w ubiegłym wieku – istnieje. Co gorsza, trudno nie zauważyć, że
owo zdecydowanie negatywne zjawisko ostatnio narasta, a nie zanika, jak
moglibyśmy tego oczekiwać, sądząc po nakładach i wysiłkach ludzi władzy i kultury
czynionych w tym kierunku.
Obawiam się, że po przegranej wojnie Stanów Zjednoczonych w Iraku i
w Afganistanie (na co wyraźnie się zanosi), opinia publiczna w USA, jak i na
całym świecie obarczy winą za te wojny wyraźnie prożydowskich amerykańskich
neokonserwatystów i w konsekwencji – samych Żydów. To spowoduje, że zjawisko antysemityzmu
nasili się nawet w Ameryce, nie mowiąc już o zarabizowanej Europie.
Główny
czynnik powodujący antysemityzm, to znaczy chęć odseparowywania się od reszty
społeczeństwa i ciągłe podkreślanie swej inności, powoduje, że Żydzi
wszędzie postrzegani są jako „oni”. Oczywiście jest to zrozumiałe, bowiem tylko w ten
sposób uniknęli losu wielu grup etnicznych, które utraciły tożsamość. Ów
syndrom „oblężonej
twierdzy”
działał jednak w obydwie strony, czasami wręcz nadając danej wspólnocie, w
określonych warunkach, charakter samobójczy. Innymi słowy, powodował w
społeczeństwach naturalny odruch psychologiczny, który sprowadzał się do
przekonania (oczywiście w skrajnym uproszczeniu): „oni” sami są głównymi sprawcami swych tragedii... Zaślepienie tego narodu
jest rzeczywiście wyjątkowe. Mimo że istnieje wielu Żydów i to z różnych kręgów,
którzy zwracają swoim ziomkom uwagę na karygodne (to znaczy godne kary)
rozumowanie i postępowanie elity nimi rządzącej – nic zasadniczego w ich postępowaniu się nie zmienia.
Powołam
sie tutaj dla przykładu na broszurę napisaną przez Krystynę Brzeską, która
cytuje wypowiedzi szeregu Żydów i to osobistości o jakości intelektualnej i
moralnej wyjątkowej. Te osobistości pochodzą tak od zamieszkałych w Izraelu jak
od rozsianych w diasporze, tak od wierzących jak od ateistów. Autorka świadomie
cytuje szeroki wachlarz nazwisk, by podkreślić rozpiętość i wagę tych
wypowiedzi. Każdy uczciwy czytelnik dojdzie do przekonania, że dla uratowania
się – ten naród musi przejść przez głęboką, bardzo głęboką ewolucję w
dziedzinie religijnej, moralnej i politycznej.
Jaka
jest reakcja dominującej masy żydowskiej na podobne wołania o rzetelny dialog i
o zmiany, apele pochodzące tak od lewicy żydowskiej,
jak i od różnych Aryjczyków, między nimi także od Polaków? Wystarczy
przypomnieć sobie reakcje tłumu na wołanie ich premiera Rabina o dialog z
Palestyńczykami. Zresztą – nie oszukujmy się, właśnie dlatego go zabili. A
Rabin to był przecież człowiek wyjątkowy.
Z
kolei, w jaki sposób reagują, gdy jakiś Aryjczyk ich skrytykuje. Nikt nie ma
wątpliwości, co do tego, że doczeka się co najmniej miana „antysemity”, nie mówiąc już o „śmierci politycznej”, jeśli jakieś ważne funkcje społeczne czy
polityczne sprawuje.
Tak
odwieczne, jak współczesne masy Żydów, nastawione są na szukanie źródła zła nie
u siebie, a u innych. Widząc wszędzie antysemitów, koncentrują się na walce nie
tylko z faktycznymi wrogami tego narodu, ale także z wymyślonymi „antysemitami”. Stają się niewolnikami własnej fobii, oskarżając
o antysemityzm tych wszystkich, którzy nie idą po linii żydowskich poglądów i
nie zgadzają się z postępowaniem Żydów, co więcej, w wielu przypadkach uważają po prostu takich ludzi za wrogów.”
Sir Horacy Rumbold, ambasador W. Brytanii w
Polsce, wypowiedział w 1920 roku zdanie: „bardzo
mało korzyści przynosi Żydom wybieranie jako przedmiotu krytyki i zemsty
jedynego kraju, w którym zapewne najmniej ucierpieli”.
* * *
Krzysztof Ligęza na łamach tygodnika „Tylko Polska” (kwiecień 2007) w następujący sposób przedstawia
skrót stosunków między Polakami a Żydami: „Zacznijmy
od przypomnienia, iż przed wiekami Żydów prześladowano w całej Zachodniej
Europie. Wyrzucano ich z Portugalii i Hiszpanii, przeklinano w Anglii,
dyskryminowano we Francji, gnębiono
w Niemczech i na Półwyspie Apenińskim. Pogromy zdarzały się powszechnie, więc
kto tylko mógł, uciekał daleko, jak najdalej, niechby i tam, gdzie rósł
przysłowiowy pieprz. Dla Żydów rósł i owocował on nad Wisłą. Tylko tu oferowano
im schronienie, przyjmowano przyjaźnie, życzliwie, serdecznie. W latach
1340-1772 populacja Żydów w Polsce wzrosła 75-krotnie, a w wieku XIX Polska
stała się kolebką jednej trzeciej światowej populacji Żydów. Słynny myśliciel
żydowski Isserless zanotował: „Jeśliby
Bóg nie dał nam takiego kraju za schronienie, los Izraela byłby nie do
zniesienia”.
To w
Polsce od nowa budowali Żydzi swój świat, zwąc go „żydowskim rajem”. Nadzwyczaj celnie, adekwatnie do sytuacji. W
Rzeczypospolitej dysponowali niespotykaną w owych czasach wolnością. Przywileje
gwarantowały im władze. Mieli możliwość praktycznie nieograniczonego rozwoju
ekonomicznego i kulturalnego. Dysponowali własnym samorządem terytorialnym,
instytucjami kulturalnymi, funkcjonował żydowski sejm, reprezentujący interesy
narodu żydowskiego wobec państwa polskiego (z siedzibą w Lublinie). Nie będzie
twierdzeniem na wyrost, że w dużym, być może nawet decydującym stopniu, to
właśnie dzięki polskiej gościnności, dzięki Polakom, Żydzi zachowali swą
kulturę oraz religijną i narodową tożsamość. Przyznają to także żydowscy
historycy (Lewin, Litvinoff i inni), którzy oceniali, że polskie ustawodawstwo
wobec Żydów mogłoby stanowić wzór dla ustawodawstwa czasów nowożytnych oraz że „Polska uratowała Żydów od całkowitego wyniszczenia”.
*
Pokojowe
współistnienie trwało kilkaset lat, póki rozdrapujący Polskę zaborcy nie
wcielili w życie zasady „dziel
i rządź”. Wzajemne układy
popsuły się, gdy Polacy zaczęli głośno artykułować niechęć w stosunku do tych Żydów,
którzy kolaborowali z wrogiem podczas wojen napoleońskich oraz przy tłumieniu narodowych
powstań. Trzeba zaznaczyć, iż w owym czasie grupy antypolskich Żydów cechowała
szczególna agresywność (często obejmowali oni majątki rekwirowane powstańcom
przez zaborców).
W
Polsce międzywojennej antysemityzm istniał, jak wszędzie, lecz antyżydowskie
wystąpienia były incydentalne, a w każdym razie znacznie rzadsze niż
gdziekolwiek w ówczesnej Europie. Antoni Zambrowski: „Żydzi mieli w Polsce szkoły religijne i świeckie z
językiem żydowskim i hebrajskim, swoje teatry, kluby sportowe, nawet
kinematografię. Działały swobodnie różne żydowskie stronnictwa polityczne,
które miały własnych posłów w Sejmie. Wydawały one gazety po polsku i żydowsku”.
Rzekomo
antysemicka Polska przyjęła w tym okresie (nadała obywatelstwo) 615.000
żydowskich imigrantów z hitlerowskich Niemiec i bolszewickiej Rosji. Działo się
tak mimo nacjonalizmu zwolenników „Judeopolonii”, mimo obojętności czy wręcz wrogości KPP wobec
dążeń niepodległościowych Polaków (organizację w większości tworzyli działacze
pochodzenia żydowskiego), mimo pamięci o 1920 roku, o Żydach nawróconych na
marksizm, najpierw entuzjastycznie witających wkraczających na polskie ziemie
Sowietów oraz udzielających wsparcia najeźdźcom, a później przez lata śniących
o „Polskiej Republice
Rad” (w 1937 roku
warszawska organizacja komunistyczna w 65 procentach składała się z Żydów).
A
potem przyszedł rok 1939, druga wojna światowa, siedemnasty dzień września,
kolaboracja Żydów z Sowietami na Wileńszczyźnie i we Lwowie, i przyszło
zadekretowane przez Niemców „ostateczne
rozwiązanie kwestii żydowskiej”.
Nie
wolno przy tym zapominać, że o ile Europa Zachodnia kolaborowała z hitlerowcami
przy eksterminacji Żydów, zaś jednostki pomogły przetrwać niewielkiej ich
liczbie, to w Polsce, bez pomocy Polaków, bez zaangażowania struktur polskiego
państwa podziemnego, nie ocalałby żaden Żyd. Ocalało wielu, choć za ich
ukrywanie groziła w Polsce (i wyłącznie w Polsce) kara śmierci, wymierzana
przez Niemców całym rodzinom. Rozstrzeliwano bądź wieszano jak leci: mężczyzn, kobiety,
dzieci, starców, nawet niemowlęta. Za ratowanie Żydów Niemcy egzekwowali
odpowiedzialność zbiorową, dlatego Polacy złożyli tak potworną daninę krwi.
Według różnych źródeł, za pomoc Żydom zginęło od 120 do 200 tysięcy Polaków; za
ukrywanie Żydów palono całe wsie, mieszkańców wyrzynając w pień.
*
Z
zagłady zgotowanej przez Niemców ocaleli nieliczni polscy Żydzi, lecz dzięki
poparciu PKWN uzyskali oni
możliwości szybkiego zwrotu mienia. Z danych archiwalnych wynika, że na
przykład w rejonie Kielc ponad 90 procent roszczeń rozpatrzono pozytywnie, a
podobnie było w innych częściach kraju (ministrem ds. odszkodowań w pierwszym
rządzie PKWN był Emil Sommerstein, w Izraelu chwalony za pozytywny stosunek do
roszczeń żydowskich).
Jednak
należy przyznać, że po wejściu wojsk sowieckich i proklamowaniu rządu
lubelskiego stosunek do Żydów uległ diametralnej zmianie. Faktycznie ich
znienawidzono, lecz powody tej niechęci nie wynikały bynajmniej ze względów
rasowych.
To
nie kto inny jak Żydzi, wbrew Polakom, propagowali w Polsce ustrój
komunistyczny. To Żydami obsadzono aparat śledczy Urzędu Bezpieczeństwa, nie
wyłączając stanowisk decyzyjnych krwawego Ministerstwa Bezpieczeństwa
Publicznego. Wysoki odsetek Żydów w aparacie komunistycznych represji
potwierdził między innymi żydowski historyk John Sack – według jego badań, w
1945 roku wszyscy komendanci UB na Górnym Śląsku i trzy czwarte ich podwładnych
było Żydami. Pod datą 17 czerwca 1947 Maria Dąbrowska napisała w dzienniku: „UB, sądownictwo są całkowicie w ręku Żydów. W ciągu
tych przeszło dwu lat ani jeden Żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi
osądzają i na kaźń wydają Polaków”.
To
Żydzi wydawali polecenia i dokonywali aresztowań, torturowali więźniów i
zabijali ich. To rękoma Żydów Sowieci eksterminowali ocalałych z wojennej
zawieruchy patriotów, w tym resztki elity intelektualnej Drugiej
Rzeczypospolitej. Osoby żydowskiego pochodzenia znalazły się w ministerstwach,
na stanowiskach kierowniczych w fabrykach, w urzędach, w wojsku. Nie ma
wątpliwości: komunistyczny totalitaryzm zaszczepiono Polsce przede wszystkim
przy wsparciu zsekularyzowanych Żydów, których kolaboracja z sowieckim
okupantem miała charakter ideowy.
Praca
„Aparat
bezpieczeństwa w Polsce. Kadra kierownicza 1944-56”
(IPN 2005) udowadnia, że w kierownictwie ówczesnej bezpieki, sądownictwie i
służbie więziennej Polacy nie stanowili nawet połowy kadr, zaś blisko
czterdzieści procent stanowisk, w tym najwyższe, piastowali Żydzi, głównie
absolwenci kursów NKWD.
Po
zajściach antyżydowskich czwartego lipca 1946 roku w Kielcach, ordynariusz
kielecki biskup Czesław Kaczmarek pisał do amerykańskiego ambasadora w Polsce,
Arthura Blissa Lane’a („Wokół
pogromu kieleckiego”,
IPN, Warszawa 2006): „Wskutek
komunistycznej działalności Żydów wytworzyła się w stosunku do nich nienawiść
szerokich mas w Polsce. Rzeczywiste wypadki ginięcia dzieci w Kielcach
przypisywane Żydom nie wywołały jej, lecz powiększyły ją w wysokim stopniu. Z
tego postanowiły skorzystać pewne komunistyczne czynniki żydowskie w
porozumieniu z opanowanym przez siebie Urzędem Bezpieczeństwa, aby wywołać
pogrom, który by dało się potem rozgłosić jako dowód potrzeby emigracji Żydów
do własnego kraju, jako dowód opanowania społeczeństwa polskiego przez
antysemityzm i faszyzm i wreszcie jako dowód reakcyjności Kościoła, którego
zabijający byli członkami. W tym celu władze bezpieczeństwa nie zapobiegły
powstającemu zbiegowisku, nie zawiadomiły o zajściu prokuratora, nie dały
rozkazów milicji i wojsku do energicznego wystąpienia”.
W
książce „Umarły
cmentarz”
Krzysztof Kąkolewski tak podsumowuje kieleckie wypadki: „Pogrom kielecki miał przekonać opinię publiczną,
ale także rządy wolnych krajów, że zwycięstwo radzieckie i okupacja Wschodniej
Europy ma głębokie uzasadnienie, a pozostawienie Polski jako państwa niepodległego,
a co gorsza – pozwolenie, by wróciła armia polska z Zachodu, doprowadziłoby do
odrodzenia nazizmu w Niemczech i w Polsce. Oblicze Polaków zostało po 4 lipca
dokładnie odmalowane, a
obraz ten zachowany jest do dziś i, co pewien czas, przypominany światu”.
*
Opisując
społeczność żydowską w USA, Jan Marek Chodakiewicz, historyk, wykładowca The
Institute of World Politics w Waszyngtonie, podkreśla, że właściwie nie ma w
USA organizacji żydowskiej, której stanowisko wobec Polaków nie wpisywałoby się
w szalony paradygmat: polski antysemityzm – prześladowania Żydów – Holocaust.
Ów paradygmat zakłada bezdyskusyjną winę Polaków za Shoah. „W tym sposobie widzenia dziejów niemieccy
narodowosocjalistyczni oprawcy stają się zbędni, znikają. Zostają Polacy” – reasumuje Chodakiewicz, nie tając, iż w jego
ocenie, właśnie stąd biorą się żydowskie wymagania co do nieustannego uderzania
się w polskie piersi.
Na
przykład za Jedwabne, mimo dowodów, że tamten mord na Żydach był jednym z
tysięcy krwawych incydentów antyżydowskich w czasie ofensywy Wehrmachtu na
Związek Sowiecki w 1941 roku. „Wystarczy
wymienić najbardziej głośne pogromy miejscowych Żydów w litewskim Kownie lub
ukraińskim wówczas Lwowie, gdzie ofiary szły w tysiące, a nie w setki, jak w
Jedwabnem” – pisze
Antoni Zambrowski, po czym zauważa: „Wybrano do obchodów wyłącznie Jedwabne, pomijając
miejscowości, gdzie Żydzi padali bezpośrednio ofiarą mordu ze strony Niemców” („Maczuga
jako narzędzie tolerancji”, „Niezależna Gazeta Polska”, lipiec 2006). W swym tekście Zambrowski
przywołuje również nieżyjącego już prof. Tomasza Strzembosza, który pytał
wtedy, czym gorsi są Żydzi białostoccy, w liczbie 800 spaleni przez Niemców w
miejscowej synagodze, od Żydów z Jedwabna, że nie chce się uczcić rocznicy
również i ich męczeńskiej śmierci. Zambrowski rekapitulował wprost: „Chodziło o zaakcentowanie ewidentnie polskiego
sprawstwa mordu na Żydach”.
Najwyraźniej
niektórych Żydów przeraża zbyt duża dawka prawdy. Kiedy przerasta ich ona
również intelektualnie, wówczas fałszują rzeczywistość, żeby nie oszaleć.
*
Ludzi
pokroju Grossa czy Singera oraz ich odrażające insynuacje znakomicie
scharakteryzowały trzy znaczące postacie. Notabene – żydowskiego pochodzenia.
Pierwszą była jedna z najwybitniejszych żydowskich intelektualistek, Hannah
Arendt. W swoich pracach wykazała ona, iż bez żydowskiej współpracy Holocaust
byłby niemożliwy: „Eichmann
[główny planista „ostatecznego
rozwiązania” –
dop. K.L.], rzecz prosta, nie spodziewał się, iż Żydzi wyrażą entuzjazm dla
własnej zagłady, ale pragnął, by wykazali coś więcej niż uległość. Pragnął ich
współpracy w ludobójstwie. I, co jest doprawdy osobliwe, Żydzi nie zawiedli go!
Bez ich pomocy nie miał szans na gładką realizację Shoah. (...) Żydzi w każdym
zamieszkiwanym przez siebie miejscu mieli lokalnych przywódców, i wszędzie,
nieomal bez wyjątku, ci przywódcy chętnie poszli na współpracę z hitlerowcami,
formując Rady Żydowskie (Judenraty), które kierowały wywózką. (...) Bez daleko
posuniętego współdziałania Rad Żydowskich, zamordowanie tak wielkiej liczby
Żydów byłoby niemożliwe”
(Hannah Arendt, „Eichmann
w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła”). Druga postać to amerykański Żyd urodzony w
Polsce, pisarz, noblista, Isaac Bashevis Singer, który w rozmowie z Richardem
Burginem prawdę o Żydach wyraził następująco: „Kiedy [Żyd] wbije sobie do głowy jakąś ideę,
opanowuje go ona do tego stopnia, że człowiek ten zapomina o wszystkim innym.
Weźmy Żyda, który walczy z antysemityzmem. Odnajdzie on ten antysemityzm
wszędzie, nawet na bezludnej wyspie czy Saharze. Człowiek mający obsesję jest
śmieszny, bo tworzy nieistniejące zasady”. I wreszcie trzecia osoba, bezkompromisowy krytyk „Przedsiębiorstwa Holocaust”, Norman G. Finkelstein, większość żydowskich
oskarżeń o antysemityzm nazywający bez ogródek „hucpą”.
*
„Jeśli
chcemy obalić Polskę, moja rada brzmi, by chwycić za nóż i uderzyć tam, gdzie
ich zaboli” –
parsknął swego czasu Marek Edelman, udzielając wywiadu dla „The Daily Telegraph”. Do dziś nie umiem określić, jak traktować jego
słowa i co to właściwie było. Czy uległ manipulacji, ukartowanej przez kolegów
ze Światowego Kongresu Żydów? Może wzywał do bliższego zapoznania się z
sekretami koszernej moralności? A może nawoływał do nienawiści i przemocy?
Tak
czy siak udowodnił, iż rzeczywiście wiek mało kogo oszczędza. Ale są granice
tępoty, za którymi rozpościera się ocean krzywdy i kto jak kto, lecz Edelman
powinien zdawać sobie z tego sprawę, starcza demencja go nie usprawiedliwia.
Jeśli bowiem krytyka żydowskiej nieuczciwości nazywana jest antysemityzmem,
jeśli podobnie traktuje się obronę przed kłamstwami żydowskich oszczerców oraz
starania o przywrócenie Polakom tożsamości i pamięci historycznej, to
oczywiście każdy Polak, więcej, każdy uczciwy człowiek (w tym Żyd), z
konieczności musi wybrać antysemityzm. I jego żona także. I na antysemitów
winni oni wychować swoje dzieci.
Wolno
nam oceniać negatywnie Żydów, którzy żyjąc wśród nas nie nasze wspólne, lecz tylko
własne dobro mają na względzie. Bezpodstawnie oskarżani, powinniśmy też
pamiętać, że Żydzi nad podziw swobodnie używają określenia „antysemityzm”, przywołując ów termin zwłaszcza wtedy, gdy
wytknąć im przejawy antypolonizmu (wówczas bez zahamowań przypinają Polakom
etykietkę ksenofobów i szowinistów, imputując nam agresywny nacjonalizm). W
obliczu podobnych reakcji powinniśmy krzyczeć, głośno oprotestowując
nikczemność. A czyniąc to, możemy też z czystym sumieniem rzucić w twarze polakożerczym
rasistom, cynicznie rozpętującym antypolską fobię, czytelne ostrzeżenie: nie
siejcie wiatru!”
* * *
W 2003 roku tygodnik „Tylko
Polska”, redagowany i wydawany przez konsekwentnego „antysemitę” Leszka Bubla, zamieścił tekst pt.
Jak rozpoznać Żyda? Oto fragmenty
tego tekstu.
„Wprowadzenie.
Cywilizacja
żydowska jest cywilizacją typu sakralnego, tzn. wszystkie normy, przepisy,
zwyczaje itd. dotyczące sposobu życia społecznego zawarte są w przepisach
religijnych. Żyd – członek narodu żydowskiego, jest jednocześnie Żydem –
wyznawcą religii żydowskiej; jest to nierozdzielne. Religią żydowską nie jest,
jak większość ludzi mylnie sądzi, Stary Testament, który zawiera religię zwaną
moza-izmem. Żydzi odrzucili mozaizm – religię objawioną, a wymyślili sobie własną,
ludzką „religię” o nazwie judaizm. W znaczeniu ścisłym nie jest to
religia, gdyż nie chodzi w niej o relację Bóg – człowiek, osobiste uświęcenie,
aby zasłużyć na niebo. Judaizm i powstały na jego podstawie późniejszy
syjonizm, jest systemem mającym na celu zdobycie dla Żydów absolutnej władzy
nad światem. Oni nie wierzą w niebo. Dla nich niebem będzie zdobycie dla siebie
bogactw i władzy całego świata, w którym oni będą panami, a wszyscy nie-Żydzi
będą im służyć jako niewolnicy. Dla nich ważniejszy od Biblii jest Talmud – ich
nowe „Pismo Święte”, którego redakcję zakończono ok. 500 roku n.e.
Główne
zasady judaizmu to: Jahwe jest Bogiem tylko Żydów (bóg plemienny). Ludźmi są
jedynie Żydzi, a inni „ludzie” to wstrętne zwierzęta z ludzką twarzą (goje). Mają
ludzką twarz tylko dlatego, aby Żydom zaoszczędzić przykrości obcowania z tymi
zwierzętami. Bóg przed podjęciem decyzji zasięga rady rabinów. Wszystko, co
istnieje na ziemi, należy do Żydów – a że jest w ręku gojów (?!), to tylko
przejściowo i Żydzi mają obowiązek przejąć to każdym możliwym sposobem,
włącznie z zabiciem goja. Żyd spowiada się przed dowolnie przez siebie wybranym
innym Żydem z góry na cały rok. Żydowi nie wolno pomagać gojom, odwiedzać ich,
przyjaźnić się z nimi. Goja można wykorzystać, okraść, oszukać i nie popełnia
się przez to grzechu. Żyd zabijając chrześcijanina nie grzeszy, lecz składa miłą
Bogu ofiarę. Mordercom chrześcijan obiecuje się najwyższe miejsce w raju.
Talmud jest pełen obelżywych słów przeciwko Panu Jezusowi i Najświętszej Marii
Pannie. Chrześcijaństwo uważa się za sektę żydowską, którą należy zniszczyć
wszelkimi sposobami. Żyd ujawniający gojom treść Talmudu, ma być zabity.
Ponieważ cały świat należy do nich, więc wg zaleceń Sanhedrynu (tajne
kierownicze ciało żydostwa) mają trwać w każdym państwie, przejmować władzę nad
narodami i doprowadzić do utworzenia jednego ogólnoświatowego państwa
żydowskiego. Szczegółowy program polityczny oraz metody jego realizacji zawiera
dzieło znane powszechnie jako „Protokoły
Mędrców Syjonu” – opracowane w tej formie pod koniec XIX w. Istotą
żydowskości jest predestynacja, czyli wybraństwo. Żydzi kierują się naczelną
zasadą, którą zwięźle ujął Żyd Michnik: „Mądry Żyd, to Żyd zakonspirowany”. Kilka spostrzeżeń:
– Jeśli tylko chcesz, możesz nabyć „biblię” dowolnej religii; jej wyznawcy będą z tego
zadowoleni i
chętnie ci pomogą, udzielą wyjaśnień. Natomiast rozprowadzanie Talmudu albo jego objaśnianie
nie-Żydom jest przez Żydów karane śmiercią.
– Czy widział ktoś, by nie-Żyd został duchownym w
judaizmie? Rabinem może być tylko Żyd! To jest rasizm. Nie-Żyd, zwany przez nich pogardliwie gojem, uważany jest przez Talmud za zwierzę z
ludzką twarzą, które ma służyć Żydom.
– Różne narody posiadają swoje organizacje
humanitarne niosące pomoc ofiarom klęsk żywiołowych, prześladowanym, głodującym
itp., bez względu na narodowość czy wyznanie – Czerwony Krzyż, Czerwony
Półksiężyc – kraje muzułmańskie, Czerwony Lew i Słońce – Iran. Czy widział
ktoś, aby organizacje żydowskie niosły pomoc nie-Żydom? Nigdy!
– Czy widział ktoś, aby Żydzi kiedykolwiek
uratowali choćby jednego Polaka od śmierci z rąk Niemców czy Rosjan? A było ich
ponad 3,5 mln – ponad 10% ludności Polski. We wrześniu 1939 r. witali
najeźdźców, zarówno Niemców jak i Rosjan, bramami triumfalnymi oraz chlebem i
solą w każdej miejscowości, gdzie tylko była jakaś większa społeczność
żydowska.
– Czy słyszał ktoś, aby Żydzi kiedykolwiek
przeprosili kogoś za popełnione zło? Nigdy! Czyżby byli narodem aniołów i nigdy
nie wyrządzali zła? Dlaczego tak jest? Odpowiedź zawiera Talmud.
A. Z nazwiska.
1) Żydowskie –
wtedy wszystko jest jasne.
2) Polskie,
ale...
a)
brzmi nazbyt polsko, np.: Złotopolski,
Księżopolski, Polański itp.
b)
jest nieco zabawne, np.: Michnik, Kuroń,
Kryształ, Kukiełka, Osóbka, Indyk, Pietruszka, Śpiewak, Labuda, Pieronek,
Jeneralski, Gadzinowski, itp.
c) pochodzi od nazwy miasta, regionu lub kraju, np.:
Warszawski, Poznański, Krakowski, Białostocki, Rzymowski, Sieradzki,
Mazowiecki, Szwedowicz itp.
Trzeba
pamiętać o tym, że w połowie XVIII w. grupa Żydów, tzw. frankistów, „przeszła” na katolicyzm. Wiele rodów szlacheckich przyjęło
ich do siebie, użyczając nazwiska i herbu – zostali nobilitowani, stąd też mamy
żydowskich Małachowskich, Radziwiłłów, Potockich, Jeziorańskich, Dembowskich,
Muszyńskich, Tarnowskich, Potockich, Działyńskich, Naimskich i innych.
Druga
zorganizowana masowa akcja zmiany nazwisk żydowskich na polskie miała miejsce
tuż po II wojnie światowej, kiedy władający niepodzielnie UB potajemnie dokonał
tej operacji w interesie polityki żydowskiej. Chodziło o niewzbudzanie
podejrzeń przy obsadzaniu Żydami kierowniczych stanowisk w państwie.
B. Z cech antropologicznych .
Żydzi
są narodem rasy semickiej, zaś my – Słowianie jesteśmy rasy aryjskiej. Każda
rasa ma charakterystyczne dla siebie cechy fizyczne, psychiczne i umysłowe. W
tym punkcie omówimy tylko cechy fizyczne Semitów – Żydów. Jest to bardzo
użyteczne narzędzie identyfikacji, gdyż rzutem oka możemy dostrzec „metrykę na twarzy”. Tu trzeba zastrzec, że wielu Żydów pochodzi z
małżeństw mieszanych, w wyniku czego zatracili typowe semickie rysy twarzy, ale
dziedziczą cechy psychiczne i umysłowe, a te rozpoznajemy wg kryteriów podanych
dalej. Semici mają inne niż my proporcje charakterystycznych wymiarów czaszki.
Omówimy w skrócie cechy dostrzegalne gołym okiem, w sposób jakościowy. Wszystko
odnosimy do rasy aryjskiej, tj. do nas – Słowian.
1. Głowa. Wysklepiona górna
powierzchnia czaszki, poczynając od strony czoła. Przykłady: Urban, Oleksy, M.
Borowski. J. Dziewulski, Jan Nowak-Jeziorański.
2. Położenie ucha w stosunku do nosa (widok z profilu). Jeśliby poprowadzić
prostą poziomą styczną do czubka nosa, to u nas linia ta mniej więcej przecina
otwór ucha, u Żydów zaś całe ucho znajduje się powyżej tej linii.
3. Czoło.
U Żydów boczne łuki czołowe mają większy promień krzywizny niż u
Słowian.
4. Oczy. Płytki oczodół,
brwi stosunkowo wyżej nad oczyma i w kształcie łuku (M. Edelman, B. Łazuka).
5. Nos. Z profilu dolna
linia konturowa nosa od strony twarzy wznosi się do góry (ostrzejszy szpic),
zaś z przodu koniec nosa jest bardziej rozłożysty. Generalnie nos żydowski jest
stosunkowo długi, nie ma znaczenia czy łamany – to cecha drugorzędna. U Żydówek
– bardzo wąska przegroda nosowa między oczyma, np. u prezenterek Wiadomości TV:
G. Bukowskiej i J. Pieńkowskiej.
6. Odcinek między nosem a górną wargą jest
znacznie dłuższy niż u Słowian.
7. Usta. grube, rozlazłe. Patrz: W.
Chrzanowski (ZChN), Cz. Kiszczak, E. Sommer (TV Chmurka), Romaszewska – reporter
TV.
8. Ucho: a) Żydowskie ucho
w dolnej sekcji nie posiada opuszki, jest jakby po linii prostej wrośnięte w
głowę, b) W górnej części jest lekko spiczaste, podczas gdy nasze ucho biegnie
po łuku koła. c) U wielu Żydów uszy są jakby zdegenerowane, nieproporcjonalnie
wielkie i odstające (Urban, Mazowiecki, Glemp), albo jakieś malutkie i
skręcone.
9. Chód. Typowy Żyd-Semita
idąc po linii prostej kołysze się na boki, a jego chód przypomina chód kaczki
(widać to wyraźnie u A. Kwaśniewskiego-StoItzmana, Rybickiego z AWS, Oleksego).
Zawsze
staraj się zobaczyć rodziców lub dziadków danego osobnika, bowiem z wiekiem
cechy semickie stają się bardziej wyraziste.
C. Ze sposobu wysławiania się.
1.
Posiadają dar łatwego wysławiania się, tzw. „złotoustość”. Byle jaki Żyd zagada każdego Polaka: Bogusław
Kaczyński prowadzący w TV program muzyczny, J. Owsiak, J. Kuroń, Z. Kałużyński,
Stefan Bratkowski, Waldemar Kuczyński, Cz. Bielecki, Jacek Szymanowski, J.
Weiss, Mann, Najsztub, Wildstein.
2. Mówiąc o sprawach najważniejszych i bliskich sercu
każdego Polaka nie angażują się emocjonalnie, nie przeżywają tego tak, jak my;
mówią monotonnie, wolno, bez emocji – ot, tak sobie, jak o każdej innej
sprawie. To ich wyraźnie różni od nas, jest to inny typ konstrukcji
psychicznej. Przykłady: J. Urban, L. Miller, Marek Markiewicz, kard. Glemp, L.
Falandysz, prof. A. Biela, J. Kropiwnicki, Jan Maria Jackowski, kpt. Sulatycki.
3. Mają problem z prawidłową wymową „r”.
Przykłady: H. Gronkiewicz-Waltz, J. M. Rokita, Nina Terentiew, Lucjan
Kydryński, Donald Tusk, Romuald Szeremietiew, Janusz Zemke, abp Muszyński,
Janusz Steinhoff.
4. Zdarza im się nieopatrznie wtrącić typowo
żydowskie słowa i zwroty, jak np. „tfu” –
naśladujący odgłos splunięcia, używany na oznaczenie pogardy, wstrętu. Często
używany przez Hankę Bielicką.
5. „Uczoność” i poczucie wyższości przechodzące w arogancję.
Przykłady: R. Bugaj, K. Modzelewski, A. Małachowski, abp Życiński, A.
Macierewicz, K. Zanussi, Krystyna Czuba.
D. Z prezencji.
1. Ogólnie Żydzi lubują się w noszeniu brody, jednak
młodsze pokolenie preferuje obecnie tzw. brodozarost.
2. Wśród mężczyzn widoczna niedbałość o wygląd
zewnętrzny – Żydzi nie przywiązują do tego takiej wagi jak my, np.: Szymon
Kobyliński, R. Bender, Artur Balazs, Maciej Jankowski, Ernest Skalski.
3. Pewność siebie z wyraźnie okazywaną butą.
Przykłady: R. Kalisz, L. Balcerowicz.
4. Brak im ogłady, delikatności, taktu, subtelności,
wyrafinowania.
5. Mają charakterystyczne dla siebie tiki i ruszanie
ramionami. Przykłady: Szaranowicz – prezenter sportowy w TV, Anna Śleszyńska -
aktorka.
6. Żydówki z kolei nie posiadają delikatności,
skromności i poczucia wstydu, które to cechy wrodzone są Polkom. Są
bezpardonowe, bezwstydne, wścibskie. Przykłady: Monika Olejnik, Alicja
Resich-Modlińska, Barbara Czajkowska – prezenter w TVP2, Kora Jackowska – „piosenkarka”, Michalina Wisłocka – seksuolog, Izabella Cywińska
– reżyser, H. Knysok – b. wiceminister zdrowia, Monika Lewinsky.
E. Z cech charakteru.
Dusza
żydowska jest na wskroś przesiąknięta sceptycyzmem (podważanie wszystkiego),
żądzą destrukcji i niszczenia. Żydzi nie są w stanie stworzyć czegokolwiek
pozytywnego, budującego. Zniszczą każdą kulturę, każdą ekonomię, ład moralny – pozostawiając
po sobie jedynie chaos.
1. Ukrywają żydowskie pochodzenie i udają
superpatriotów; są w tym bardziej „polscy” od Polaków, np. W. Ziembiński B. Tejkowski, Jan
Olszewski, A. Macierewicz, płk R. Kukliński, Jerzy Robert Nowak. Nie jest
rzadkością, że członkowie tej samej rodziny występują pod różnymi nazwiskami!
2. Rodzina wpaja dzieciom silne poczucie świadomości
narodowej. Każdy Żyd bez zająknięcia poda z pamięci imiona przodków do 10
pokolenia wstecz. Spośród wszystkich narodów świata są społecznością o najsilniejszym
poczuciu odrębności narodowej. Jeśli jedno z rodziców jest Żydem, to z całą
pewnością dzieci staną się Żydami. Czynnikiem wzmacniającym ten proces jest „opieka” gminy żydowskiej. Posiadają silny instynkt
gromadny – są zorganizowani w tajnej sieci gmin żydowskich – tzw. kahałach.
3. Żydowskość jest ekspansywna i żądna władzy – to
naczelny motor jej aktywności. Dla katolika wzorcem będzie osobista świętość,
skromność, pokora, służba prawdzie, dobru i pięknu. Horyzonty polityczne
Polaka-katolika zamykają się w granicach Polski, tylko wybitniejsze jednostki
mają szerszy krąg zainteresowań. Dla Żyda to jest śmieszne; jego wzorcem będzie
bankier – bo posiada największą władzę nad gojami, dziennikarz – bo może
kształtować duszę narodu gojów, polityk – bo może kierować państwem w interesie
Żydów itp. Każdy Żyd myśli na sposób globalny, choć działa lokalnie w danym
środowisku i kraju. Żydzi brzydzą się pracą fizyczną; ich ulubionymi zajęciami
są spekulacja i handel.
4. Solidarność plemienna i instytucja zemsty.
Przykłady morderstwa-zemsty: A. Doboszyński, syn B. Piaseckiego, syn i synowa
M. Jurczyka. Z jakiego powodu? Bo występowali przeciwko Żydom. Żyd nigdy nie
przyłoży ręki do potępienia swoich, choćby przedstawiono mu niezbite dowody
zbrodni – za to bezwarunkowo wspiera współplemieńców.
5. Mistrzowie konspiracji. W mig odnajdują
współplemieńców w każdym nowym środowisku i skrycie rozgrywają sprawy na swoją
korzyść. Sztandarowym przykładem tego mistrzostwa jest masoneria – tajna,
odwieczna, ogólnoświatowa organizacja pederastyczno-satanistyczna, o wielu
poziomach wtajemniczenia, która służy celom polityki żydowskiej, i którą
niezmiennie kierują Żydzi.
6. Posiadają wrodzone wyjątkowe zdolności
adaptacyjne. Żyd rosyjski w powierzchownym oglądzie będzie posiadał główne
cechy Rosjanina, Żyd niemiecki – Niemca, Żyd polski – Polaka, ale wszyscy oni
zgodnie współdziałają dla dobra Żydów kosztem narodów, wśród których mieszkają.
7. Mają zdolności łatwego opanowania języków obcych.
8. Nie uznają żadnej świętości ani niezmiennej
prawdy. Świętością jest to, co służy Żydom. Kierują się podwójną moralnością,
jedną w stosunkach między sobą, a inną w odniesieniu do obcych.
9. Są mściwi i okrutni – nie okażą żadnego
miłosierdzia obcym. Przykłady: wymordowanie narodów Ziemi Obiecanej, ukrzyżowanie
Pana Jezusa, mordy rytualne, dr Mengele, A. Eichmann, H. Himmler, CZeKa, NKWD,
masakry Palestyńczyków. Z całą bezwzględnością stosują zasadę: „oko za oko, ząb za ząb”. Nigdy nie przeproszą, nie okażą skruchy za
popełnione zło, a już przenigdy nie zadośćuczynią. Polak za doznane krzywdy
pała gniewem krótko i jest skłonny do pojednania. Żyd natomiast nie da po sobie
tego poznać, ale zacznie skrycie i przebiegle niszczyć przeciwnika, zaprzęgając
do tego całą swoją inteligencję i umiejętności – na zimno, z wyrachowaniem.
10. Cechuje ich poczucie wyższości i wybraństwa. Z
tego powodu nigdy nie ścierpią doznanego upokorzenia, np. jeśli w czasie wojny
Żyd był zdany na łaskę pomocy Polaka i dzięki temu ocalał, to później zamiast
wdzięczności będzie go jeszcze bardziej nienawidził. Przykład pisarza Jerzego
Kosińskiego (Josek Lewinkopf) jest tu symptomatyczny. Regułą było, iż złapani
przez Niemców Żydzi nigdy nie osłaniali swoich dobroczyńców, ale wydawali ich,
by ginęli razem z nimi.
11. Pochlebcy i przyjaciele dopóki ciągną korzyści –
gdy osiągną cel, bez skrupułów zrywają znajomości i stają się wrodzy.
12. Przewrotność i pokrętna logika w argumentacji.
Przykłady: J. Kuroń, E. Spychalska, prof. M, Szyszkowska, prof. M. Janion, A.
Michnik.
13. Żydowskość jest „nierozpuszczalna” i niezniszczalna, a) Odżywanie żydowskości w
trzecim, czwartym pokoleniu w rodzinach całkowicie zasymilowanych – fenomen
niespotykany nigdzie indziej, b) Powrót do żydostwa na stare lata. Ci, którzy
się niby zasymilowali i nawet dobrze służyli Polsce, pod koniec życia wracają
do żydostwa i opluwają Polaków. Przykłady: Jan Karski, Jan Nowak-Jeziorański,
W. Bartoszewski. Stąd fundamentalne znaczenie sprawdzania metryk!
14. Nie
czują się przywiązani do narodu, pośród którego żyją. Bez sentymentów wyjadą z
kraju, oczerniając Polskę i udając dyskryminowanych. Za granicą zaś, udając
Polaków, włączą się do organizacji polonijnych, starając się je opanować albo
rozbić.
15. Przyjaźnią się i zawierają małżeństwa w
większości przypadków tylko między sobą.
16. Wykazują nadaktywność i zawsze stoją na czele
wszystkiego, co jest skrajne (niespokojne duchy, inspiratorzy zamętu, „reformatorzy”): czy to w polityce, czy w kulturze, czy w
Kościele. Przykłady: Korwin-Mikke, Stefan Niesiołowski, Gabriel Janowski, Anda
Rottermund, ks. St. Musiał, ks. M. Czajkowski, ks. J. Góra (ten od Lednicy).
Jedną
z najcięższych zniewag dla Żyda jest, gdy współplemieniec zarzuci mu asymilację
w jakiejś społeczności gojów. Rozpiera ich duma bycia „wybranymi”, bycia ludźmi – wszak reszta wg Talmudu goje to
zwierzęta z ludzką twarzą.
F. Z metod działań.
Od
ponad 2000 lat Żydów cechuje konsekwencja i niezmienność celu polityki
żydowskiej. Zawsze zorganizowani hierarchicznie; w danym państwie istnieje
jeden zakonspirowany ośrodek kierowniczy (Kahał), którego polecenia są dla nich
święte, zaś Kahary krajowe otrzymują wytyczne od Sanhedrynu – tajnego
światowego rządu żydowskiego (obecnie rezyduje w USA).
1. Stosują zasadę: cel uświęca środki. Najwięksi w
historii zdrajcy, mordercy, przestępcy w 95% przypadków byli Żydami.
2. Utrącają tubylców, a bezwzględnie popierają
swoich. By osłabić państwo polskie, wzmacniają i wykorzystują mniejszości
narodowe: Ukraińców, Niemców, Litwinów, Białorusinów.
3. Łatwo przechodzą na przeciwstawne pozycje ideowe
(istotą sprawy jest zawsze interes Żydów – wszystko inne ma znaczenie
względne). Przykłady:
a) przedzierzgnięcie
się komunistów w demokratów,
b) Macierewicz:
zmiana postawy ideowej z entuzjasty Che Guevary na narodowego katolika (?!).
4. Pchają się na doradców – jest to
najskuteczniejsza metoda sprawowania faktycznej władzy bez ponoszenia
odpowiedzialności; posługują się nią perfekcyjnie. Przykłady: zdominowanie
PZPR, opanowanie Solidarności, infiltracja Radia Maryja.
5. Podstawiają żydowskie kobiety na żony lub kochanki
wybijającym się ponad przeciętność gojom. Chodzi o związanie danej osoby z
żydostwem, a tym samym zneutralizowanie jej dla sprawy polskiej. Gdyby pomimo
tych zabiegów Polak pozostał wierny swemu narodowi, to Żydówka będzie
najlepszym agentem wpływu i donosicielem do Kahału. Przykłady: W. Gomułka, A.
Zawadzki, W. Jaruzelski, A. Seweryn – aktor, Z. Herbert – poeta; Peter Raina -
historyk.
6. Osłabiają morale narodu. Pod osłoną haseł „humanizmu”, „postępu”, akcji charytatywnych itp. szerzą pornografię,
narkomanię, pijaństwo. Przykłady: M. Kotański, Kwaśniewski-Stolzman, Kuroń,
Owsiak, prof. Lew Starowicz.
7. Dążą do podporządkowania sobie wszystkiego w danym
państwie. Dla nich nie ma dylematu: w sposób godziwy czy niegodziwy – wszystko
jest godziwe jeśli posuwa sprawę żydowską do przodu. Główne uderzenie kierują
na newralgiczne ośrodki wpływu w sferze duchowej (media, katedry
uniwersyteckie, hierarchia Kościoła katolickiego) i materialnej (bankowość,
gospodarka) oraz siłowe ośrodki władzy (tajne służby, sądownictwo). Działania
te prowadzą w największej tajemnicy przed tubylcami, w sposób planowy i
długookresowy. Likwidują fizycznie jednostki wybitne i przywódcze. Przykłady:
masowe mordy AK-owców, NSZ-owców, skrytobójstwa patriotycznych księży,
działaczy Solidarności itd.
8. Legalnym systemem prawnym osaczają naród, który
męczy się w nim jak ryba wyjęta z wody. Niszczą ład w państwie niemoralnym
prawem, które chroni przestępcę, a umniejsza uprawnienia organów ścigania.
Chodzi o tzw. „humanitaryzm”, czyli troskę o więźniów, zniesienie kary śmierci,
łagodne wyroki – innymi słowy – zielone światło dla przestępców.
9. Tworzą zamęt intelektualny w społeczeństwie przez
wymyślanie i rozpowszechnianie destrukcyjnych ideologii. Robią to na
uniwersytetach żydowscy „naukowcy”, a dalej przejmują sprawę żydowscy dziennikarze i
politycy. Przykłady: komunizm wymyślił Żyd Marks, a Żydzi: Lenin, Stalin i
Trocki wprowadzili go w życie. Narodowy socjalizm jest dziełem Żydów: Hitlera,
Goeringa, Himmlera, Hessa, Goebbelsa i innych. Zachodni liberalizm dziełem
Żydów: Churchilla, Roosevelta.
10. Bezustannie „reformują” wszystko, co paraliżuje funkcjonowanie państwa,
nie sprzyja kumulacji doświadczeń i naturalnemu wyłanianiu się kompetentnych
elit.
11. Uprzedzają rodzące się dążenia narodu i wskakują
„na czoło pochodu”, przejmując dowodzenie. Przykłady: Solidarność
(żydowscy doradcy), KPN (Moczulski, Słomka), UPR (Korwin-Mikke, Michalkiewicz),
ZChN (Chrzanowski, Czarnecki), ROP (Olszewski, Włodarczyk, Macierewicz,
Romaszewski), AWS (Krzaklewski, J. Tomaszewski, Rybicki), LPR (A. Macierewicz.
G. Janowski, PiS (bracia Kaczyńscy, Mariusz Kamiński).
12.
Zakładają dziesiątki różnych partii politycznych, prowadzą między sobą walkę na
niby i doprowadzają do chaosu.
13. Udając patriotów przenikają do każdej organizacji.
Gdyby jakaś ostała się bez Żydów, będą z nią walczyć z największą zaciekłością
przez dyskredytowanie w mediach, oczernianie działaczy, podawanie do sądu za
wymyślone „przewinienia”: ksenofobię, rasizm, antysemityzm, waśnie etniczne
itp. Jeśli to nie odniesie skutku, uciekną się do otrucia lub skrytobójstwa.
14. W polemikach z przeciwnikiem, któremu nie są w
stanie sprostać, bez ceregieli przechodzą do obrzucania błotem; najczęściej
posługują się takimi określeniami jak: antysemityzm, holocaust, ksenofobia,
nazizm, faszyzm, skrajny nacjonalizm, ciemnogród, zacofanie, zaścianek itp. Nam
Polakom obca jest polemika oparta na inwektywach. To jest wyróżnikiem
charakteru żydowskiego.
15. Żyd rzadko atakuje przeciwnika wprost, robi to
pośrednio, posługując się innymi – on jest przede wszystkim inspiratorem.
16. Żydzi zawsze stoją na czele „postępu” i walki z „zacofaniem”. Skuteczną bronią w ich rękach jest sztuka. Np.
Andrzej Wajda w swoich filmach niekorzystnie przedstawia Polaków (Lotna), wybiela Żydów (Ziemia Obiecana, Pan Tadeusz), opluwa
chrześcijaństwo (Wielki Tydzień), sławi
żydowskich rewolucjonistów (Sprawa
Dantona), fałszuje główne rysy kultury polskiej (Pan Tadeusz). Inny Żyd, Jerzy Hoffman, w filmie Ogniem i Mieczem fałszuje utwór
Sienkiewicza oraz prawdę historyczną, przedstawiając Polaków jako głupców,
pijaków itp., a pozytywnie – Ukraińców.
17. Żydowscy artyści wyśmiewają narodowe tradycje,
wulgaryzują język, wzbudzają obrzydzenie do narodu polskiego. Przykłady:
Kabaret Elita, Olga Lipińska,
Tadeusz Drozda, Krzysztof Piasecki, Jan Kaczmarek, J. Weiss (Radio Zet), W.
Mann z K. Materną.
18. Prowadzą akcje „antysemickie” i prowokują do wystąpień przeciwko Żydom (Polska
Wspólnota Narodowa Tejkowskiego). Jest to żelazny punkt żydowskiego repertuaru.
Daje to im następujące korzyści: a) Wzbudza strach wśród Żydów i zmusza do
trzymania się razem, b) Ten psychologiczny terror wywołuje w podświadomości
Polaków poczucie winy i tym samym osłabia działania antyżydowskie. W takim
klimacie nawet krytyka rażących antypolskich działań Żydów staje się „endemicznym antysemityzmem”, „ksenofobią”, „rasizmem” (typowe slogany propagandy żydowskiej) itp. Owocem
takich działań jest to, że Żydzi w Polsce są nietykalni, c) Powoduje skupienie
się polskich patriotów pod komendą żydowską.
19. Innym stałym punktem działań żydowskich jest
wypisywanie antyżydowskich haseł na murach, podpalanie synagog, niszczenie
żydowskich cmentarzy itp. Dzięki temu media w Polsce i za granicą będą mogły
nas oskarżać o antysemityzm, rasizm itd.
20. „Walczą” z Żydami jako „polscy patrioci”, ale w taki sposób, żeby im nie zrobić krzywdy i
nie dotknąć istoty problemu, inaczej mówiąc – kierują tę walkę w „maliny”. Przykłady: środowisko „Gazety Polskiej”, „Naszej
Polski”, „Głosu”,
prof. Ryszard Bender, prof. Jerzy Robert Nowak, red. Jan Engelgard.
21. Od
samego powstania chrześcijaństwo jest dla nich największym wrogiem. Prowadzą
nieustępliwą walkę z Kościołem katolickim. Podważają autorytet Kościoła
oczerniając księży (Urban), wyśmiewają zasady wiary (Olga Lipińska). Rozbijają
od środka działania ZNAK-u, Tygodnika
Powszechnego, WIĘZI. Przykłady: Jan Błoński, G. Turnau, ks. Tischner,
ks. Musiał, ks. Czajkowski. Współpracują z antynarodową bezpieką. Obwiniają
chrześcijan za holocaust, przypisując nam podsycanie antysemityzmu i zmuszają
Kościół do przepraszania za antysemityzm, co im się udaje, bo wielu biskupów w
Polsce to zakonspirowani Żydzi (Glemp, Gądecki, Macharski, Muszyński, Życiński,
Dembowski, Ziółek, Głodź, Pieronek, Rakoczy, Chrapek).
G. Z prowadzonych działań dezinformacyjnych.
1. Bagatelizowanie kwestii żydowskiej, a tych którzy
o niej mówią, zaliczanie do antysemitów, ksenofobów, oszołomów itp.
2. Wprowadzanie rozróżnienia pomiędzy Żydem –
członkiem narodu, a Żydem – członkiem wspólnoty religijnej albo nazywanie
Żydami tylko wyznawców judaizmu – reszta jest rzekomo zasymilowana. Według Sądu
Najwyższego Izraela: „...Żyd nigdy nie przestaje być Żydem”.
3. Głoszenie, jakoby Protokoły Mędrców Syjonu były fałszywką. Żaden Żyd nie przyzna,
że są one prawdziwe, ale będzie je dezawuował. Przykłady: prof. Marek
Drozdowski, Henryk Piecuch (kuzyn zmarłego niedawno Żyda Arnolda Mostowicza –
autor ujawniający tajemnice PRL-u; podobno inteligentny i dobrze poinformowany,
a jednak... odkrył się. Stosunek do PMS może być testem na żydowskość.
4. Zaciekłe zwalczanie (przez ośmieszanie) tzw.
spiskowej teorii dziejów.
5. Wyśmiewanie albo nazywanie rasistowską postawy
domagającej się ujawnienia przynależności narodowej.
6. Przejaskrawianie do granic absurdu prawdziwych
opinii o Żydach – w ten sposób ośmieszanie głoszących te opinie.
7. Przepraszanie Żydów za rzekomo wyrządzone im
krzywdy i pomoc w odzyskaniu utraconego mienia.
8. „Ekumenizm” w stosunku do Żydów, bratanie się z judaizmem (abp
Życiński, abp Muszyński, kard. Macharski, bp Pieronek), perfidne twierdzenie
jakoby chrześcijaństwo wywodziło się z judaizmu (sic!).
Czułe punkty żydostwa.
1. Boją się ujawnienia prawdy o sobie samych
(szowinizm, antyludzkie cele i niegodziwe metody działań).
2. Zieją nienawiścią do wszystkich ludzi. Judaizm i wywodzący
się z niego syjonizm są najskrajniejszymi formami rasizmu.
3. Nigdy nie działają dla dobra ludzkości i nie
przyczyniają się do rozwoju świata, a jedynie żerują na innych.
4. Zdecydowana większość Żydów to ateiści, zachłanni
na dobra materialne. W razie dużych przeciwności łatwo zdradzają swoich.
5. Są tchórzliwi i przekupni.
6. Zawsze trzymają z silniejszym, a gardzą słabym.
Sedno kwestii żydowskiej.
Zebrana
powyżej wiedza to fakty historyczne oraz zdarzenia rozgrywające się aktualnie
na naszych oczach. Normalny człowiek, po głębszym zapoznaniu się z kwestią
żydowską, jest zaszokowany i dotknięty do żywego perfidią tej nacji. Skąd u
Żydów taka nienawiść i bezgraniczne oddanie się złu? Rozum ludzki, stojąc tylko
na płaszczyźnie naturalnej, nie znajduje zadowalającego wyjaśnienia. Aby w
pełni zrozumieć tę kwestię, musimy odwołać się do Ewangelii. Jak podaje św. Jan
(J 8, 44), Pan Jezus powiedział do nich: „Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać
pożądania waszego ojca”. U
św. Mateusza (Mt 27, 24-25) zaś czytamy: „Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie
raczej wzrasta, wziął wodę i umył go. To wasza rzecz.” A cały lud zawołał: „Krew Jego na nas i na dzieci nasze”.
A
więc naród żydowski dobrowolnie przyjął na siebie najcięższą klątwę, która
ciąży na nim do dziś, a to oznacza, że jest zaprzedany diabłu. Ze źródeł
judaistycznych wiemy, że Sanhedryn świadomie zawarł pakt z diabłem w zamian za
obiecaną mu władzę nad światem. Dopiero w świetle wiary możemy zrozumieć tę
szatańską złość, przewrotność, niegodziwość i perfidię, jakie cechują ten
naród.
Jak ich zwyciężyć?
Punkt
ciężkości walki z żydostwem leży w sferze duchowej: religia, kultura, nauka i
sztuka. Ale ograniczenie się tylko do tej sfery nie wystarczyłoby, a zmagania
trwałyby zbyt długo. Walka z nimi musi być totalna: duchowa i fizyczna. Sfera
duchowa daje wyjaśnienie, zrozumienie, moc duchową (wiara katolicka) oraz
wypracowuje stosowne środki i metody walki, zaś działania fizyczne – to jak
najszybsze odsunięcie ich od wpływu na funkcjonowanie państwa i znieprawianie
polskiego ducha.
1. Kluczem do zwycięstwa jest posiadanie mediów.
Musimy odebrać Żydom media – głównie telewizję, bo jest najpotężniejszym
instrumentem oddziaływania na ludzi. Kto ma media, ten sprawuje rząd dusz i
wygra każde wybory.
2. Drugim zasadniczym warunkiem jest świadomy i
pogłębiony katolicyzm Polaków. Chodzi o to, aby Naród Polski był zjednoczony w
działaniu. Nasi wrogowie wewnętrzni i zewnętrzni są agresywni i ofensywni,
uśpili nas i zepchnęli do obrony. Nikt nie wygra wojny, jeśli nastawi się tylko
na obronę. Dzisiaj walka toczy się głównie w sferze duchowej: o naczelne zasady
w moralności, polityce i ekonomii.
3. W organizowaniu się i metodach działań powinniśmy
naśladować Żydów. Oni wypracowali skuteczne sposoby walki: jeden tajny ośrodek
kierowniczy, skryta wojna totalna, długomyślność, wytrwałość, popieranie tylko
swoich (w naszym przypadku: świadomych Polaków), działania podporządkowane
rozumnemu, a nie uczuciowemu patriotyzmowi. Zasadniczą wojnę toczą na
płaszczyźnie duchowej ideologie: urabianie ludzkich umysłów, narzucanie sposobu
myślenia, dążeń, upodobań. Potężną bronią w ich rękach są media, sztuka
(głównie film) i edukacja.
4. W życiu publicznym muszą obowiązywać kryteria
polskości: polskość z ducha i z metryki. Dotyczy to również duchownych.
5. Szerzenie polskiej idei narodowej i podnoszenie
świadomości narodowej Polaków.
6. Upowszechnianie znajomości zasad cywilizacji
łacińskiej na tle porównawczym z cywilizacją żydowską (judaizmem).
7. Uświadomienie narodowi polskiemu celów żydostwa,
cech żydowskiego charakteru oraz metod działań.
8. Eliminowanie ich wszelkimi możliwymi sposobami.
Nie należy dużo gadać, tylko działać.
9. Ofensywa historyczna ukazująca haniebne czyny
żydostwa na przestrzeni całej naszej historii, następnie zażądanie przeprosin i
zadośćuczynienia (wymusić to). Żyjący, którzy popełnili zbrodnie na Polakach,
muszą stanąć przed sądem.
10. Pamiętaj! Jeśli masz trafić Żyda, to tylko celnie,
bo jak spudłujesz, to do końca życia możesz się spodziewać zemsty.
11. Z Żydami nie wolno wchodzić w układy, skuteczna
jest tylko zasada siły: albo... albo...
12. Wypędzenie Żydów z Polski. Jesteśmy jedynym
państwem w Europie, które nie wypędziło Żydów.
Skuteczny
sposób unicestwienia żydostwa to zebranie wszystkich Żydów z całego świata i
zamknięcie ich w państwie Izrael. Cywilizacja żydowska jest na tyle defektywna,
że uniemożliwia jakikolwiek samodzielny byt – nie wspominając o rozwoju. Oni
się po prostu sami zażrą. Ponad 2000 lat kształtowania żydowskiego charakteru
do życia na cudzy koszt, szkolonego do oszustwa i destrukcji – w końcu wyda „godne”
owoce wśród samego żydostwa.
Zakończenie.
Żydzi
zawsze uważali i nadal uważają Polskę za raj dla siebie. „Polscy” historycy (oczywiście Żydzi) szyderczo chwalą „polską tolerancję” (jak pokazała historia, owa tolerancja była zgubna
dla Polski), propagują polski patriotyzm dla przygłupów: stawianie pomników,
zajmowanie się cmentarzami, świętowanie przegranych powstań itp. – po prostu
bezrozumny sentymentalizm. Zajmują naszą świadomość rzeczami drugorzędnymi, gdy
tymczasem sami skrycie i przebiegle zagrabiają państwo polskie w swoje ręce.
Żydzi
są naszym największym wrogiem, gdyż żyją pośród nas i są głęboko
zakonspirowani, dzięki czemu doskonale znają naszą mentalność, nasze tajemnice,
są z nami powiązani relacjami rodzinnymi, koleżeńskimi, zawodowymi. Oni wiedzą
o nas wszystko, natomiast my nie wiemy o nich prawie nic, nie mamy dostępu do
ich struktur, nawet nie potrafimy ich rozpoznać, więc nic dziwnego, że mają nad
nami olbrzymią przewagę. Ponieważ posiadają władczą mentalność i są doskonale
zorganizowani i solidarni, opanowali pozycje kluczowe dla egzystencji i
tożsamości kulturowej Narodu Polskiego. Konsekwentnie, krok po kroku
przerabiają nas na żydowskich Polaków poprzez zżydzenie kultury, wypłukanie z
niej istotnych etementów polskich. Na płaszczyźnie materialnej zepchnęli nas do
poziomu niewolników zajętych jedynie biologicznym przetrwaniem. Oto mamy
państwo z nazwy polskie, gdzie Naród Polski staje się coraz bardziej „mniejszością” w znaczeniu politycznym, gospodarczym i
kulturowym, rządzoną przez żydowską „szlachtę”.” Tyle redaktor Leszek Bubel, przywódca Polskiej
Partii Narodowej.
* * *
W piśmie pt. „Weteran. Biuletyn
Związku Weteranów Wojny” (styczeń 2007) można było znaleźć formalny pozew
tejże organizacji przeciwko Światowemu Kongresowi Żydów, przeciwko Federacji
Stowarzyszeń Żydowskich w Polsce i przeciwko państwu Izrael jako nosicielom i
krzewicielom krańcowego szowinizmu i rasizmu, wywodzącego się z „najbardziej zbrodniczej księgi świata”, Talmudu. Przytaczamy poniżej ten
dokument, wyłączając powoływanie się na Konstytucję RP, naszym bowiem celem nie
jest zaskarżanie kogokolwiek, lecz wyłącznie poznanie argumentów obu stron w
tej „walce ideologicznej” dwu krańcowo przeciwstawnych cywilizacji. Autorami
tej kryminalistycznej analizy Talmudu
są mecenasi Stanisław Bastowski i Mieczysław Janosz, magistrowie praw:
„1.
Nie
wszystko, co było przekazywane ustnie a następnie zostało częściowo spisane,
zostało włączone do „Biblii”. Obok „Biblii”,
żydzi gromadzili osobno swą tradycję pozabiblijną i to dało początek późniejszemu „Talmudowi”. Tak zwani „uczeni w piśmie” komentowali tak tradycje pozabiblijne jak i zawarte w „Biblii”, ponieważ uznano, że zawierają
one wiele wiadomości i przepisów, które wymagają wyjaśnień. Całość tych komentarzy
zwanych „Miszna”, narastała w ciągu wielu stuleci przed ukrzyżowaniem Jezusa Chrystusa, w różnych skupiskach ludności żydowskiej, a głównie w Babilonii i w
Palestynie. Dopiero
kilka wieków po ukrzyżowaniu przez żydów Jezusa Chrystusa, zaczęto „Miszne” kodyfikować. Zaczęły pojawiać się też komentarze do spisanej „Miszny”, ponieważ jej objętość rozrosła się i stała
się niezrozumiała dla ludu. Te
komentarze do komentarza, którym
już poprzednio była sama „Miszna”, nazwano „Gemara”. „Miszna” jest jedna,
chociaż powstała w wielu miejscach, a głównie w Babilonii i w Jerozolimie. „Gemary” natomiast są dwie: babilońska i jerozolimska, które bardzo
różnią się treścią.
Całość przedstawionej tu, pozabiblijnej, spisanej tradycji żydowskiej, czyli „Miszna” i „Gemara”, została nazwana „Talmudem”, to znaczy „studium tradycji żydowskiej.
Z
upływem czasu, „Talmud” zajął miejsce „Biblii” w życiu żydów, zwłaszcza w erze
chrześcijańskiej. Ci żydzi, którzy uznali Jezusa Chrystusa za Mesjasza, przestali
być żydami i stali się chrześcijanami, a ci którzy nie uznali Jezusa Chrystusa
za Mesjasza, pozostali nadal żydami i wyznawcami judaizmu. Wyznawcy judaizmu
pozostali niemal wyłącznie przy „Talmudzie”,
zachowując z „Biblii” tylko „Pięcioksiąg Mojżesza”, a resztę „Biblii”
uważając za literaturę historyczną, powieściową i poetycką.
„Talmud” złożony
z „Miszny” i „Gemary” stał się księgą ogromną i w niektórych wydaniach jego
objętość dochodzi do szesnastu wielkich tomów. Jest to księga bardzo zawiła.
Jej treść opiera się na autorytetach rabinów, którzy nie są kapłanami tylko
adwokatami, znawcami Prawa religijnego. W ciągu około dwóch tysięcy lat, tych
autorytetów zebrało się straszne mnóstwo i narosła między nimi wymiana
poglądów. Dlatego, „Talmud” stał
się księgą zawiłą a przez to niedostępną dla zwykłych śmiertelników. Powstała
więc konieczność zrobienia wyciągów z „Talmudu”
i tak powstał „Szulchan Aruch” (stół
zastawiony). Z czasem i „Szulchan Aruch”
okazał się opracowaniem zbyt obszernym i trudnym, więc streszczono go i
powstał mały podręcznik o nazwie „Baba
Batra” (otwarta brama).
Początkowo, „Talmud” miał udostępniać żydom naukę „Biblii”, czyli mozaizmu, ale później, zwłaszcza w erze chrześcijańskiej, przeważyło dążenie do przekonania
żydów o słuszności Sanhedrynu i starszyzny żydowskiej co do nie uznania Jezusa Chrystusa za obiecanego Mesjasza. Stąd wzięła się w „Talmudzie” ogromna ilość strasznych
bluźnierstw i okrutnych
napaści na
Chrześcijaństwo. „Talmud” stał się
zasadniczą księgą życia żydów wrogo usposobionych do Kościoła Katolickiego i ogólnie świata chrześcijańskiego. „Talmud” stał się główną podstawą walki judaizmu przeciwko Chrześcijaństwu – szczególnie w
późniejszych wydaniach, kiedy wśród żydów utrwalała się nowa doktryna mesjanistyczna, według której obiecanym Mesjaszem
nie jest jakaś osoba fizyczna, tylko
osoba-gromada, że sam naród żydowski jest Mesjaszem, wybawicielem nie tylko
żydów lecz całej ludzkości. Żydzi uznali, że nadal są „narodem wybranym”, a
nawet „narodem mesjańskim”, czyli zbawiciełskim, a diaspora (życie w rozproszeniu na całym
świecie) nie jest karą Bożą za zamordowanie przez nich Jezusa Chrystusa, ale
odwrotnie, jest drogą i środkiem do opanowania politycznego, gospodarczego i
kulturalnego całego świata.
Jest
wiele wydań Talmudu, bardzo różnią się treścią, głównie z powodu wpływów Kabały
i Gnozy oraz najrozmaitszych odłamów żydostwa. Zawartość „Talmudu” zależy co
najmniej od rodzaju wydania, roku wydania i kraju wydania. To co znajduje się w jednym wydaniu, trudno znaleźć,
w innym.
2.
M.
H. De Heekelingen, w książce „Izrael: przeszłość i przyszłość”,
pisze że „były rabbi Drach, nawrócony
na katolicyzm, mówi, że Talmud ‘zawiera wiele refleksji, zabawnych fantazji, niesmacznych nieprzyzwoitości, a nade wszystko najstraszliwszych bluźnierstw przeciwko wszystkiemu, co w religii chrześcijańskiej jest najdroższego’. Jeśli chodzi o tłumaczenia Talmudu przez nie-Żydów, zawsze preferowaliśmy tłumaczenie Luceńskiego, którego dokładność jest uznana przez
sąd w 1923 r. Główny prokurator Węgier zarządził wstrzymanie wydawania Talmudu węgierskiego pod zarzutem ataku na moralność publiczną oraz pornografii. W wyroku sąd oznajmił m.in.: W Talmudzie
przetłumaczonym przez Alfreda Luceńskiego znajdują się rzeczy straszliwe. Jego tłumaczenie jest poprawne pod względem
wierności oryginałowi’.”
Samson
Hirsch, żyd z Frankfurtu nad Menem, napisał w 1884 r., że ‘Talmud jest jedynym
źródłem, z którego żydostwo wypłynęło, jest gruntem na którym żydostwo istnieje
i jest duszą żyjącą, która żydostwo kształtuje i utrzymuje’.
Rabin dr Groneman, rzeczoznawca w procesie przeciwko redaktorowi Rethwisch’owi (Hanower, 1894 r.) zeznał, że: ‘Talmud
jest miarodajnem źródłem prawnym żydów i posiada jeszcze pełną swą wartość’.
Rabin
Munk z Berlina pisał w 1924 r. w niemieckim piśmie „C. - V. Zeitung”: ‘W
talmudzie zawarte poszczególne twierdzenia i rozstrzygnięcia są, jako takie,
niekoniecznie obowiązujące. Natomiast wskazówki, przykazania talmudu, są w
całej pełni miarodajne i tym samem obowiązujące naród żydowski po wszystkie
czasy i w każdej części świata do uległego posłuszeństwa’.
Henryk
Lowe, Żyd który studiował i tłumaczył Talmud, wyraził się o nim następująco: ‘Jako
całość, jako kodeks życia i kodeks prawa jest jedynym w swojej potworności i
niedorzeczności’.
Ks.
Stanisław Tworkowski: ‘Chcąc naprawdę poznać, kim są Żydzi, trzeba uważnie
przeczytać księgę, która jest odbiciem duszy żydowskiej, według której każdy
Żyd myśli, działa i nienawidzi. Jest to Talmud, księga przewrotności i
kłamstwa... Talmud jest tak zbrodniczą księgą, iż wielokrotnie władze świeckie
i duchowne wydawały przeciwko niej surowe rozporządzenia. Talmud zawiera
obelgi, bluźnierstwa przeciwko Bogu, Trójcy Świętej, Krzyżowi świętemu,
Kościołowi, oraz bezwstydne i rozpustne opowiadania.’
W
1893 roku, Teodor Fritsch ogłosił siedem przepisów z Choszen Hamiszpat i zobowiązał się dowieść sądownie ich
prawdziwości, a żydów nazwał międzynarodowym sprzysiężeniem oszustów.
3.
W
wigilię swej paschy, Żydzi wypowiadają następujące słowa anty-chrześcijańskiej bluźnierczej
modlitwy: „Wylej na nich (chrześcijan) gniew swój, szał gniewu twego niech ich
ogarnie.” Nic więc dziwnego, że zawarte w Talmudzie nauki, zalecenia i nakazy
dla żydów, układają się w porozrzucany po różnych częściach tej żydowskiej
księgi, kodeks postępowania złoczyńcy. Oto niektóre przykłady:
1. Dibre David paragraf 37: „Zakomunikowanie coś nie-żydowi o naszych stosunkach religijnych równa się zabiciu wszystkich żydów, bo gdyby nie-żydzi wiedziel,i czego o nich uczymy,
to by nas pozabijali”.
2. Sanhedryn 59, Aboda Zara 8-6 Szagiga 13: „Każdy goj, który studiuje Talmud i każdy Żyd, który mu w tym pomaga, winien jest
śmierci.”
3. Talmud określa nie-żydów następującymi słowami: „akum” (czciciel gwiazd, bałwochwalca), „goj” (poganin), „nochrim”
(obcy), „klifot” (nierządnik/nierządnica).
4. Księga Midrasz talpot: „Stworzył ich (nie-żydów)
w kształcie ludzi na cześć Izraela, nie są bowiem stworzeni w innym celu, jak
dla służenia im (żydom/Żydom) dniem i nocą; i nie można im dać kiedykolwiek
odpoczynku, ni dniem ni nocą. Nie przystoi bowiem Izraelicie, aby mu służyły
zwierzęta we własnej postaci, lecz zwierzęta w postaci ludzkiej.”
5. Aboda Zara 26b Tosefta: „Najlepszy wśród gojów zasługuje na śmierć.”
6. Baba Mecja 114b: „Wy jesteście ludźmi, ale narody świata nie są
ludźmi, tylko zwierzętami”.
7. Baba Kamma 113b: „Goje, jako niewolnicy, bydlęta służące synom
Izraela, należą do Żyda życiem swoim i majątkiem”. „Oszukanie goja jest dozwolone.”
8. Baba Batra 54b:
– „Jeżeli Żyd wetknął tylko
rydel w ziemię goja, już się stal panem całości.”
– „Majętność
gojów jest jak pustynia, kto ją zajął, niech ją zdobywa.”
9. Tosefta, Aboda
Zara 1,8: „Żydzi nawet kupując majętności gojów, rozumieją, że je wyzwalają, ratują z rąk gojów.”
10. Tosefta
Erubin VIII. 1: „Na dwór goja patrzy się jak na zagrodę dla bydła, wolno
(w szabas) przenosić do dworu i z dworu do domu, też jeśli w owym dworze mieszka
jeden żyd, to on odpowiada, iż przenosić rzeczy nie wolno, albowiem dwór uważa
się jakoby za jego własność.”
11. Choszen Hamiszpat, paragraf 176, art. 12: „Jeżeli
żyd najął żyda, by dla niego pracował z tym, że wszystko co znajdzie będzie do
niego należało i jeżeli ten żyd zainkasuje powtórnie dług dla swego pana u nie-żyda,
który to dług był zapłacony, to pieniądze te należą do posłańca, gdyż są jako
coś znalezionego.”
12. Choszen Hamiszpat, paragraf 183, art. 8: „Jeżeli
żyd od goja przez posłańca żyda wziął na kredyt ubranie i w terminie daje znowu
temu posłańcowi pieniądze, by gojowi zapłacił należność, lecz ów posłaniec zmiarkował,
że goj całkiem o tym zapomniał, to posłaniec musi zwrócić żydowi pieniądze i
nie może mówić, że je zatrzyma, bo może goj sobie przypomni, a także nie może mówić, że chce goja zapłacić dla chwały bożej.”
13. Choszen Hamiszpat, paragraf 232, art. 2: „Jeżeli
Żyd odbiera pieniądze od nie-żyda przez żyda posłańca, a nie-żyd się omylił i
dał za dużo, zwyżka należy do żyda posłańca, chyba, że tego nie zauważył, bo w
takim razie należy do tego, kto go wysłał.”
14. Choszen Hamiszpat, paragraf 348: „Nie-żyda można bezpośrednio okraść, to jest
oszukać go w rachunku itp., byle tylko
nie zmiarkował, gdyż imię
boże mogłoby być znieważone”.
15. Choszen
Hamiszpat, paragraf 176, art. 12: „Jeżeli
jeden wspólnik żydowski co ukradł lub zrabował, to musi się z drugim
wspólnikiem podzielić. Szkodę ponosi sam. Ale jeżeli szkoda przyszła dopiero po
podziale, to ponoszą ją obaj. Tak samo rzecz się ma, jeżeli jeden ze wspólników
kupił kradzione.”
16. Tosefta Aboda
Zara VIII.5: „Żyd może goja
zabić bezkarnie, a goj żyda nie może. Jeżeli goj zabił goja lub zabił Żyda, to odpowiada, jeżeli Żyd zabił goja to nie odpowiada.”
17. Księga Zahar, część I, 219b: „Pewne
jest, że niewola nasza (Żydów) będzie trwała aż dotąd, dopóki nie zostaną
wytępieni z ziemi (nie-żydzi) sprawujący rządy nad ludami czczącymi bożków.”
18. Majmonides,
Hilhot akum, rozdz. X, paragraf 1 i 2: „Izraelita
nie może nigdy według prawa swego zaniechać tępienia gojów, nie wolno im dać
wcale spokoju, nie wolno zostawić jakiegokolwiek miejsca.” „Gdzie Izraelici
górują siłami, niegodziwością jest pozostawić między nimi jakiego bałwochwalcę
... ani przejść nawet nie pozwólmy (chrześcijaninowi) przez ziemię.” „albo
niech do odstępstwa od kultu (go) nakłonią, albo niech zabiją.”
19. Sefer Or Izrael 177b: „Zniszcz życie klifot (chrześcijanina) i zabij je; będziesz
bowiem miły Majestatowi Boskiemu, jako ten, który składa ofiarę kadzidła.”
20. Szulchan aruch, część Choszen hamiszpat,
paragraf 156 art. 5: „Dozwala
się Żydom przyjść do akuma (chrześcijanina) jemu pożyczać, z nim handlować –zniszczyć
go.”
21. Choszen Hamiszpat, paragraf 176 art. 12: „Jeżeli jeden ze wspólników na własną
rękę handlował zdechłym lub nieczystym bydłem, to zyskiem musi się dzielić z drugim wspólnikiem, ale resztę ponosi sam.”
22. Choszen Hamiszpat, paragraf 388: „Jeżeli
żyd jaki fałszuje monety w mieście, w którym rząd to zakazał i należy się obawiać, że może to wszystkich żydów
narazić na nieprzyjemności, to należy owego żyda przestrzec. Przestrzega sąd
żydowski. A dopiero wtedy, gdy żyd na to nie zwraca
uwagi, można go wydać władzy i złożyć zapewnienie, że to tylko ten jeden
żyd tym się trudnił, ale inni nie.”
23. Choszen Hamiszpat, paragraf 176, art. 28: „Jeżeli
dwóch żydów ma niedobry dług i trzeba z tego powodu sięgnąć do przekupstwa, a
jeden z nich nie chce nic na to przekupstwo dać, to drugi może dokonać
przekupstwa na rzecz swojej części, ale bliźni nie może nic przeciwko temu
mieć.”
24. Choszen
Hamiszpat, paragraf 369: „Jeżeli żyd nie dzierżawi cła, tylko cło pobiera
jako urzędnik, to wedle niektórych rabinów nie powinien przeszkadzać tym żydom,
którzy chcą cło obejść, chyba, że się bardzo
boi.”
25. Szulchan
aruch, część Jore Dea, paragraf 157 art. 2: „Jeżeli może (Żyd) oszukać ich
(chrześcijan), żeby go uważali za czciciela gwiazd (akuma-chrześcijanina) wtedy
wolno (udawać).”
26. Miszna, Nedarim III. 1: „Można powiedzieć: wszelki ślub, który uczynię, niechaj będzie unieważniony, lecz powinno się
pamiętać o tym podczas składania ślubu.”
27. Kalla 1b: „Przysiągł
rabin Akiba swoimi wargami, lecz w sercu swoim natychmiast tę przysięgę
unieważnił.”
28. Loewe,
Szulchan Aruch, wydanie 2, I. 247: „Celem
unieważnienia ślubów, przysiąg, i obietnic, żyd udaje się do rabina, a gdy go
nie ma, zaprasza trzech innych żydów, mówi im, że żałuje, iż to uczynił i
unieważnia, oni zaś mówią do niego trzy razy: ‘mutter lach’ (‘wolno tobie’)”.
Tym sposobem, żydzi w każdej chwili w ciągu roku jednostronnie zrywają
zobowiązania (nawet wieczyste) jeżeli uważają, że to im służy.”
29. Loewe,
Szulchan Aruch, wydanie 2, I. 196 i
Preferkowicz, Talmud III 228: „Wszystkich
ślubów i zobowiązań i klątw i zarzekań się i zaklęć i odmian, które począwszy
od tego dnia pojednania do przyszłego dnia pojednania, co aby nam szczęśliwie
nastał, ślubować, przysięgać, obiecywać i nimi wiązać się będziemy, wszyscy
żałujemy (już teraz) i mają być rozwiązane, odpuszczone, zniesione,
unicestwione, skasowane, bezmocne i nieważne. Nasze śluby nie mają być żadnymi
ślubami, a nasze przysięgi nie mają być żadnymi przysięgami.’ – jest to tekst
słynnej pieśni ‘Kol-Nidre’ (‘wszystkie śluby’) śpiewanej trzykrotnie w dzień
sądny, zwany Jom Kipur. Tym
sposobem, żydzi w bożnicy zrywają przysięgi i zobowiązania , przyszłe, które
mogą podjąć w ciągu nadchodzącego roku.”
30. Zahar, cześć I, 38b i 39a: „I jak purpura jest szatą (chlubną i wyróżniającą Boga), tak wyróżnia się i odznacza tych wszystkich, którzy zabijali pozostałe narody (chrześcijańskie) czczące bożków.”
31. Sanhedryn 74b Tosefta:
– „Psa więcej należy szanować niż jego
(chrześcijanina).”
– „Nasienie jego (goja) uważa się za nasienie zwierzęcia, a pożycie małżeńskie chrześcijan, jest jak parzenie się
zwierząt.”
32. Choszen
Hamiszpat, paragraf 26, art. 1: „Nie wolno sądzić
się w sądzie nieżydowskim i w nieżydowskich interesach. Zakaz ten nie traci
siły nawet w wypadkach, kiedy prawo nieżydowskie to samo mówi, co żydowskie,
oraz gdyby obie strony życzyły sobie zwrócić się do sądu nieżydowskiego. Kto
naruszy ten zakaz, jest złoczyńcą. Postępek taki równa się bluźnierstwu,
znieważeniu i podniesieniu ręki na cały zakon Mojżesza ... Sąd żydowski jest
mocen nałożyć na niego niduj i cherem i nie zdejmować z niego tak długo aż uwolni swego przeciwnika z rąk władzy nieżydowskiej.”
33. Choszen Hamiszpat, paragraf 28, art, 3 i 4: „Jeżeli
nie-żyd żąda od żyda, by świadczył przeciw żydowi w sądzie, gdyż winien mu pewną sumę i żyd mógłby świadczyć sprawiedliwie, nie wolno mu tego czynić. Ale jeśli żyd żąda
od żyda, by w
takiej sprawie świadczył przeciwko nie-żydowi, to może.”
34. Baba Kamma 113 a: „Gdy żyd i goj
przyjdą do sądu, a możesz go uwolnić wedle prawa Izraela, uwolnij go; gdy goj
się będzie skarżył, powiedz: nasze prawo tak chce. Jeśli możesz go uwolnić
wedle prawa ludów ziemi, uwolnij go i powiedz: tak chce wasze prawo. A gdy nie jest możliwe ani jedno ani drugie,
postępuj przeciw
niemu chytrze.”
35.Jore Dea
paragraf 240: „Płód w
łonie kobiety gojowskiej niczym się nie różni od
bydlęcia.”
36. Eben Haezer paragraf 6 art 8: „Każda gojówka
(nie-żydówka) jest nierządnicą”.
37. Eben Haezer
paragraf 20 art. 1 Hogah: „Jeżeli
dorosła kobieta (żydówka) uwiedzie chłopca poniżej dziewięciu lat, nie jest winna śmierci.
... nie powinno się karać
mężczyzny (żyda) za stosunek płciowy z dziewczynką poniżej trzech lat.”
38. Szabbat 116a, Tosefta: rabin Mair nazywa księgi chrześcijan (księgi Nowego Testamentu) ‘księgami niegodziwości’.”
39. Księga Zohar,
część II, 282a: „Uczy, że Jezus
Chrystus zdechł jak zwierzę i został pogrzebany w kupie nieczystości, na której
leżą porzucone zdechłe psy i zdechłe osły, i gdzie są pochowani synowie Ezawa
(chrześcijanie) i Ismada (Turcy), że także Jezus i Mahomet nieobrzezany i nieczysty, którzy są psami zdechłymi, zostali w niej
pogrzebani.”
40. Szulchan Aruch, część Jore Dea, paragraf
142, art 10: „Cień domu bałwochwalczego, tak wewnątrz jak i zewnątrz
niego, cztery łokcie przed jego bramą (główną), jest zabroniony; nie zabrania
się zaś cienia z tyłu (kościoła).”
41. Szulchan aruch, część Jore Dea, paragraf 150, art. 2: „Miejsce kultu chrześcijańskiego nazywa się bet tifla – dom
głupoty, nikczemności, zamiast bet tefila – dom modlitwy.”
42. Aboda Zara 26
b: „Heretyków, zdrajców i odstępców należy strącać (do
studni) a nie wyciągać.”
43. Choszen
Hamiszpat, paragraf 425 art. 5: „Niedowiarków
Izraela, tych ... co odpadli do kultu akumów ... trzeba zabijać; kto ma władzę
zabić ich, niech zabija jawnie, mieczem, jeśli nie, to niechaj sięga do
podstępów, aż zginą.”
Wszystkie 43 zarzuty przeciwko żydostwu zostały przez autorów tego
tekstu zaopatrzone w odsyłacze do odnośnych paragrafów Konstytucji
Rzeczypospolitej Polskiej, przewidującej kary za głoszenie nienawiści rasowej,
poniżanie kogokolwiek za przynależność do określonej grupy etnicznej itp.
* * *
Warto w tym miejscu poczynić pewne hipotetyczne wyjaśnienie. Wydaje
się, iż żydowską uniwersalistyczną ksenofobię tego rodzaju da się wyjaśnić per analogiam z podobnymi zjawiskami.
Otóż gdy np. weźmiemy całokształt piśmiennictwa niemieckiego, bez trudu
odnajdziemy w nim (np. w literaturze pięknej, publicystyce czy twórczości
ludowej) wyraziste wątki antyfrancuskie, antyrosyjskie, antypolskie czy
antyangielskie. Analizując z tego punktu widzenia teksty polskie znajdzie się w
nich mnóstwo docinków antyrosyjskich, antyniemieckich, antyukraińskich, a nawet
antylitewskich czy antyczeskich. W piśmiennictwie ukraińskim, litewskim i
białoruskim aż się roi od wypowiedzi antypolskich i antyrosyjskich. Czyli że,
gdy pewien etnos styka się w procesie swych dziejów z innym etnosem, dochodzi
nieuchronnie do pewnych zadrażnień, nieporozumień, rywalizacji, konfliktów, co
z kolei znajduje swe odbicie w określonych stereotypach, uogólnieniach,
szablonach, skrótach myślowych, które są ujmowane w formie „mądrości”,
ostrzeżeń, nakazów, rad itp. Te z kolei nieraz są uwieczniane w postaci tekstów
pisanych. Jednym zaś ze sposobów „walki ideologicznej” z partnerem (wrogiem,
rywalem) jest przedstawianie go w przesadnej, nieraz karykaturalnej, postaci
jako nosiciela jeśli nie wszelkiego zła, to w każdym razie jakichś szczególnie
niemiłych, odrażających cech charakterologicznych. Stąd np. Polak w wyobrażeniu
niemieckiego stereotypu to „podczłowiek”, złodziej, głupiec, któremu z natury
jest obca porządność, uczciwość, słowność, pracowitość, punktualność. Stąd
Polak w przedstawieniu literatury ukraińskiej to grabieżca, pijak, nierób i
hulaka skaczący wokół cudzych żon, a Polka to piękna ladacznica chodząca do
kościoła. Stąd też Rosjanin w wyobrażeniu wielu Polaków stanowi wzór gbura,
nieokrzesanego chama, zaborcy i grabieżcy. Wszystkie te stereotypy mają się
nijak do rzeczywistości, są prawdziwe tylko w znikomym stopniu, ale są
odczuwane jako prawdy, jako mądrość utrwalona przez wieki.
Sąsiedzi nie lubią się i obgadują nawzajem. A ponieważ dla Żydów jako
etnosu globalnego, sąsiadami są wszystkie narody świata, ujęto je wszystkie w
zbiorowym pojęciu gojów i obdarzono – rzecz naturalna i powszechna, choć
przecież odrażająca – najpodlejszymi cechami. (Tkwi w tym uogólnieniu swoista
prawda psychologiczna, bo ludzie, z grubsza biorąc, to rzeczywiście -
w pewnym sensie
- „świnie”. Goje z kolei odpłacili Żydom dobrym za
nadobne, tworząc fantazyjne, rozbudowane i demoniczne postacie antysemityzmu.
Stąd w Talmudzie obok myśli głębokich i pięknych znajdują się sądy głupie,
nikczemne, barbarzyńskie, zupełnie niegodne wielkiej tradycji i kultury tego
utalentowanego narodu. Jest też, niestety, ewenementem w skali światowej,
zupełnie niespotykanym w innych kulturach, by tego rodzaju ksenofobiczne pomysły
zostały wpisane do ksiąg filozoficznych i mądrościowych, a nie pozostały po
prostu częścią marginalnego folkloru ludowego lub doraźnej propagandy
politycznej. Oczywiste też jest, że wbijanie do głów takich idei przez szereg wieków nie mogło nie spowodować deprawacji
serc i umysłów.
Wydaje się wszelako, że już przewidywalna przyszłość powinna przynieść
w tej mierze daleko idące pozytywne zmiany. Swobodny przepływ informacji,
bezpośrednie głębsze poznanie ludzi różnych narodowości, kultur, przekonań w
naturalny sposób spowoduje zanik demonicznych stereotypów etnicznych i
autentyczne uprzytomnienie sobie tej jakże prostej i od dawna głoszonej przez
wielkie systemy religijno-filozoficzne prawdy, że wszyscy ludzie są braćmi, a
między braćmi nie powinno być miejsca dla wrogości, nienawiści, wyzysku,
podbojów, niesprawiedliwości. Każdy naród – tak jak każda osoba ludzka – jest
niepowtarzalny i wspaniały w swej odrębności i inności, ale też w identyczności
swego człowieczeństwa z całą ludzkością. Niedaleki też jest czas, gdy
ucywilizowani i rozumni ludzie będą wszelkie pisane i niepisane szablony
etniczne, przedstawiające jakikolwiek naród w karykaturalnej, antypatycznej
postaci, odbierać z pobłażaniem i śmiechem, jako rudimentarną pozostałość wieku
jaskiniowej ciemnoty i ograniczenia umysłowego.
Z drugiej strony nie powinno się zapominać, że zbiorowe samowywyższanie
się nad inne etnosy dodaje otuchy, pozwala zachować – często wbrew ewidentnym
faktom – pozytywną samoocenę i równowagę ducha. Poczucie wyższości – jak każde
złudzenie – daje siłę do życia, do trwania, do walki. Stąd też pochodzi zarówno
trwałość mitów narodowych, jak i ich – w
zasadzie pozytywna - rola
w życiu etnosów oraz innych grup socjalnych.
* * *
Jak na razie jednak niektórzy polscy intelektualiści usiłują – na różne
sposoby – przeciwstawiać się temu, co nazywają „żydowskim szowinizmem”.
Jerzy Robert Nowak w artykule Żydzi
w obronie kościoła katolickiego („Nasz
Dziennik”, 29.04.2007) pisał: „Niedawno z prawdziwym zaszokowaniem dowiedzieliśmy
się, że tak poważna, zdawałoby się, instytucja izraelska jak Instytut Yad
Vashem dopuściła się oburzającego zniesławienia postaci Ojca Świętego Piusa XlI.
Papież, który swymi interwencjami umożliwił uratowanie setek tysięcy Żydów,
został oczerniony w tekście wyeksponowanym na specjalnej tablicy w Muzeum Instytutu
Yad Vashem (por „Watykan:
Yad Vashem obraża uczucia chrześcijan”, „Rzeczpospolita”, 13 kwietnia 2007 r.). Niestety, była to tylko
jedna z wielu tego typu akcji szkalujących Papieży, Kościół katolicki i religię
chrześcijańską. Akcji inicjowanych przez niektóre bardzo wpływowe środowiska
żydowskie. Ileż to razy z ich strony w Izraelu, Stanach Zjednoczonych i gdzie
indziej dopuszczano się prowokacyjnych wręcz działań dla zafałszowania historii
w duchu antychrześcijańskim. Przytoczę tu parę jakże typowych przykładów tego
typu oszczerczych uogólnień.
Konserwatywny
rabin amerykański Eliezer Berkovits w książce „Faith after the Holocaust” („Wiara
po holokauście”,
New York 1973, s. 14) posunął się aż do stwierdzenia: „Nie potrzeba marnować wiele słów na Kościoły w Niemczech
i w okupowanej Polsce, Słowacji i na Węgrzech. Były one poniżej wszelkiego
możliwego krytycyzmu. One były faktycznymi wspólnikami nazistów” (They were actual accomplices of the Nazis). W
innej książce żydowskiego autora „Christian
Response to Holocaust” („Chrześcijańska odpowiedź na holokaust”) można było spotkać skrajnie oszczercze zdania: „W szczególności katolicka ludność we wszystkich
krajach okupowanych przez Niemcy mordowała Żydów bez litości, zachęcana przez
swych księży. Polacy, Litwini, Austriacy, Chorwaci, Słowacy i Węgrzy byli
wszyscy fanatycznymi katolikami i wszyscy mieli nienasycony apetyt na żydowską
krew. Te okrutne pytony polski kler podjudzał po upadku nazistów do pogromów
tych Żydów, którzy cudem przeżyli”.
Zwróćmy uwagę, że autor oszczerczej książki wymienia Polaków na pierwszym
miejscu wśród tych, którzy mordowali Żydów, że wymyśla ohydne kłamstwo o
polskich księżach, którzy rzekomo zachęcali do mordowania Żydów.
Dodajmy
tu, że właśnie Kościół katolicki w Polsce padł ofiarą szczególnie haniebnych
oszczerczych kampanii ze strony niektórych środowisk żydowskich, w tym
najskrajniejszej sławetnej prowokacji rabina A. Weissa przed klasztorem
Karmelitanek w Oświęcimiu.
Szczególnie
obrzydliwe były różne próby szkalowania wielkiego Papieża Polaka Jana Pawła II.
Szkalowania Ojca Świętego, który w czasie swojego pontyfikatu stał się symbolem
ogromnych, niestrudzonych wysiłków dla rozwoju dialogu między chrześcijaństwem
a judaizmem. Mimo to nie zabrakło nawet przeciw niemu oskarżeń ze strony niektórych
fanatycznych kręgów żydowskich. W „Le Monde” z 9 września 1989 r. pisano, że „Papież Jan Paweł II jest podejrzewany o to, że
udziela poparcia tej części katolickiej ludności polskiej, która pozostała
antysemicka”.
Niektóre organizacje żydowskie uznały kanonizowanie przez Jana Pawła II Edyty
Stein, słynnej niemieckiej Żydówki, nawróconej na wiarę chrześcijańską i
zagazowanej w Brzezince za próbę „zawłaszczenia
holokaustu”. Po
Mszy św. odprawionej przez Ojca Świętego na miejscu kaźni w Brzezince i wzniesieniu
krzyża w Oświęcimiu, w niektórych środowiskach żydowskich uznano Papieża za „przywódcę katolickiego spisku”, mającego na celu „chrystianizację” obozów śmierć. Z niebywale skrajną opinią wystąpił
w 1988 r. znany żydowski pisarz i filozof Elie Wiesel, laureat Pokojowej
Nagrody Nobla. Wiesel pozwolił sobie na stwierdzenie: „Urządzając pielgrzymkę do obozu i zaznaczając
śmierć o. Kolbe, Papież zdaje się jeszcze raz umniejszać śmierć bezimiennych
Żydów, którzy tam umarli”.
W
wydanej w 1991 r. żydowskiej książce o sporze wokół klasztoru w Auschwitz
zaatakowano Jana Pawła II za rzekomą „truciznę” w jego słowach (por. „The Auschwitz Corwent Controversy”, ed. C. Z. Rittner i J. K. Rath, New York 1991, s.
1), Zarzucono Papieżowi, jakoby w kazaniu z sierpnia 1989 r. „deprecjonował znaczenie judaizmu” (tamże, s. 4). W czasie Świąt Wielkanocy 1991 r.
doszło do szczególnie plugawego ataku na postać Ojca Świętego ze strony
żydowskich ekstremistów. Przygotowali oni rozrzucaną w Brooklynie i Queens
obrzydliwą ulotkę głoszącą, że „Jan
Paweł II jest byłym katolickim nazistowskim zbrodniarzem wojennym”. Tak głosił napis tuż pod zdjęciem Jana Pawła II
zamieszczonym na pierwszej stronie kilkustronicowej ulotki. Jeszcze w lutym
2000 r. Arthur Herzberg, wpływowy rabin i historyk, „wezwał mieszkańców Izraela do nieuczestniczenia w
Mszach Świętych mających się odbywać podczas zbliżającej się wizyty w Izraelu,
dopóki Papież nie wyjaśni, co robił jako ksiądz w Polsce podczas II wojny
światowej, gdy społeczność żydowska była masakrowana przez nazistów”. Plakaty naklejane przez ultraortodoksyjnych Żydów
w okolicach Jerozolimy (28 lutego) nazywały Ojca Świętego „złem” i
obiecywały, że jego pielgrzymce do Ziemi Świętej pomiędzy 21-23 marca będą
towarzyszyć niepokoje (wg prof. I. C. Pogonowskiego: Antypolski talk-show, „Nasza Polska” z 13 listopada 2001 r.).
W
marcu 2001 r. doszło do jednego z najbardziej niegodnych ataków na Ojca
Świętego i Polaków w wystąpieniu rabina Mordechaja Friedmana, członka
Amerykańskiej Rady Rabinów. W czasie audycji telewizyjnej nadawanej w Nowym
Jorku rabin Friedman nazwał Jana Pawła II „głupim Polakiem” i zaapelował do Żydów z nowojorskiej metropolii,
by „nie zatrudniali
antysemickich Polaków i Polek. Ani jako służące, ani jako niańki, ani jako
sprzątaczki,., ani w żadnych firmach budowlanych”. Zwracając się do żydowskich lekarzy, prawników,
dentystów i księgowych, rabin Friedman powiedział: „Bojkotujcie tych polskich antysemitów. Nie
udzielajcie im żadnej pomocy. I tak każdy z nich pójdzie do piekła” (cyt. za: „Głos” z
31 marca 2001 r.).
Niestety,
również w Polsce nierzadko dochodziło do antykatolickich wyskoków w
publikacjach niektórych przedstawicieli środowisk żydowskich od Jerzego Urbana
i Aliny Całej po Dawida Warszawskiego i Adama Michnika. Ileż razy oczerniano
najpiękniejsze postacie Kościoła katolickiego w Polsce od Prymasa Augusta
Hlonda i Prymasa Stefana Wyszyńskiego, po ojca Kolbego czy związanych z
Kościołem ludzi świeckich typu pisarki Zofii Kossak. Te ataki ze strony części
środowisk żydowskich na postacie drogie wierzącym Polakom powodowały narastanie
wśród jakże „wielu
z nich tak bardzo zrozumiałego rozgoryczenia. Bywało jednak i tak, że
powtarzające się oszczercze antykatolickie uogólnienia ze strony niektórych
żydowskich publicystów prowadziły do ukształtowania niepotrzebnych, jakże
szkodliwych uogólnień. Niektórzy dowiadując się o ciągłych atakach na Kościół
katolicki i religię chrześcijańską ze strony pewnych żydowskich autorów,
skłonni byli fałszywie oceniać całą społeczność żydowską jako antychrześcijańską
i podawać w wątpliwość uczciwość wszystkich Żydów w ich zachowaniu wobec
Kościoła katolickiego. W poniższym tekście chciałbym przeciwstawić się tym
nieprawdziwym generalizacjom, pokazując postacie tych Żydów, którzy potrafili
bronić Kościoła katolickiego i religii chrześcijańskiej przed oszczerstwami
swych współrodaków. Niektórzy z tych Żydów stali się nawet duchownymi
katolickimi dzięki nawróceniu i żarliwej wierze.
Jedną
z najpiękniejszych i tak niegodnie przemilczanych postaci polskich patriotów
żydowskiego pochodzenia był ks. Julian Unszlicht. Odegrał on wielką rolę w
walce przeciwko negującym ideę niepodległości Polski żydowskim „internacjonalistom” z SDKPiL na czele z Różą Luksemburg, występując w
dwóch obszernych książkach przeciwko ich poglądom i działalności. Początkowo
sam Julian Unszlicht działał przez kilka lat w SDKPiL. Stopniowo jednak
całkowicie zniechęcił się do tej partii, z rosnącym oburzeniem obserwując
negatywny stosunek Róży Luksemburg i jej otoczenia do sprawy niepodległości Polski.
Unszlicht był człowiekiem o bardzo wysokich standardach moralnych. Tym bardziej
nie mógł się więc pogodzić z tym, co uznał za skrajną niewdzięczność części
Żydów wobec Polski jako kraju, który udzielił na swym terytorium schronienia
prześladowanym Żydom z całej Europy w jednym z najtrudniejszych okresów
żydowskiej historii. Unszlicht szczególnie ostro piętnował postępowanie części
Żydów, którzy przybyli z Rosji, tzw. litwaków, uleganie przez nich nastrojom
prorosyjskim i antypolskim. Nazywał ich „litwacką Targowicą” zagrażającą Polsce. W 1911 r. Unszlicht
opublikował w Krakowie obszerną książkę poświęconą obronie Polski i polskości
przed żydowskim nacjonalizmem litwaków z SDKPiL pt. „Socjallitwactwo w Polsce”. Pisał w niej bez ogródek: „Utrwalić najazd moskiewski – co prawda
»zdemokratyzowany« w Polsce, oto obiektywny cel nacjonalizmu żydowskiego u nas.
Przykryć to wszystko frazesem »socjalistyczny« – oto sposób otumanienia umysłów
robotników polskich, aby przy ich pomocy dobić »trupa« znienawidzonej Polski i
na nim organizację żydowską »narodową« wybudować Czas wielki, aby wreszcie
przeciwko tej zgubnej i rozszalałej furii antypolskiej bankrutującego
socjallitwactwa ostro i energicznie zareagowały szerokie masy żydostwa, którego
żywotne interesy są narażone na szwank (...). W ten sposób najlepiej żydostwo
się przysłuży wspólnej Ojczyźnie – Polsce, która zawsze mu przytułek i
gościnność dawała w najgorszych chwilach jego istnienia. (...) Nie, my nie
możemy być spokojni, póki w naszych szeregach czai się zdrada, póki za naszymi
plecami z najazdem moskiewskim przeciwko wyzwoleniu Polski spiskuje litwacka
Targowica (...).
W
1912 r. Julian Unszlicht wydał w Krakowie kolejną, prawie 400-stronicową
książkę demaskującą antypolskie knowania Żydów-litwaków pt. „O pogromie ludu polskiego (Rola socjallitwactwa w
niedawnej rewolucji)”.
Szczególnie ostro potępił tam nieodpowiedzialne działania przywódców SDKPiL nawołujących polskich robotników
do udziału w takich manifestacjach, którym z góry groziło krwawe rozbicie przez
oddziały carskiej armii lub żandarmerii. To lekkomyślne popychanie robotników
polskich pod kule w imię politycznych celów SDKPiL Unszlicht nazwał
prowokowaniem „pogromów
ludu polskiego”.
Przestrzegając przed lekceważeniem knowań Żydów-litwaków przeciw Polsce,
Unszlicht pisał: „Poezja
romantyczna nazwała Polskę Chrystusem narodów. I w rzeczy samej żaden w
dziejach ludzkości naród nie przeszedł takiej martyrologii na własnej ziemi i
żaden nie okazał się tak naiwnie szlachetny w stosunku do swych wrogów i
prześladowców”
(por. J. Unszlicht, O pogromie, s. 373).
Broniący
z taką energią polskości Julian Unszlicht przeszedł na wiarę katolicką i stał
się jednym z jej najżarliwszych wyznawców. Odpowiedział na powołanie do stanu
duchownego i został kapłanem. Był to szczególnie wymowny kontrast w porównaniu
do drogi życiowej jego brata – Józefa Unszlichta, jednego z najbardziej
krwiożerczych bolszewików, zastępcy szefa osławionej Czeka – Feliksa
Dzierżyńskiego. Przypomnijmy, że tenże Józef Unszlicht w 1920 r. wraz z
Dzierżyńskim, Konem i Marchlewskim utworzył samozwańczy pseudorząd prosowiecki w Białymstoku.
Pełnił później szereg kierowniczych funkcji w bolszewickiej Rosji aż do
stracenia w stalinowskich czystkach w 1938 roku. Sam ks. Julian Unszlicht w
ostatnich dziesięcioleciach swego życia pracował jako pełen poświęcenia kapelan
w ośrodku emigracyjnym wśród polskich pracowników we Francji. W 1936 r. ks.
Unszlicht wydał w Paryżu wybór kazań dla wychodźców. W jednym z kazań wyrażał
podziękowania dla Matki Bożej Częstochowskiej, Królowej Korony Polskiej, za
ocalenie Narodu Polskiego pod Warszawą od „azjatyckich hord bolszewickich” (por. ks. J. Unszlicht, Kazania dla wychodźców na
niedziele i święta, Paryż 1936, s. 34). Przypomnijmy, że na czele tych „azjatyckich hord” szedł m.in. jego brat Józef.
Wśród
najpiękniejszych postaci patriotów polskich pochodzenia żydowskiego, którzy
przeszli na katolicyzm i byli żarliwymi obrońcami tej wiary, warto wymienić
słynnego lekarza prof. Ludwika Hirszfelda. Trudno nie ubolewać z powodu
obecnego wyraźnego świadomego przemilczenia jego opublikowanej po raz pierwszy
tuż po wojnie i później parokrotnie wznawianej autobiograficznej „Historii jednego życia”. Książka ta jest nieprzypadkowo przemilczana dziś
przez cenzorów z kręgu myślenia „poprawnego
politycznie”. „Historia jednego życia” Hirszfelda była bowiem gorącym wyznaniem wiary w
polskość, a zarazem zawierała wiele krytycznych uwag o „masach żydowskich fanatyków”, niechętnych polskości, piętnowała skrajną „nieodwzajemnioną miłość” Żydów do Niemców. Warto przypomnieć, że w rzadko
dziś przywoływanym liście do Jerzego Borejszy z 27 października 1947 r.
Hirszfeld ubolewał, iż „nacjonaliści
żydowscy nienawidzą Polaków więcej niż Niemców i że świadomie idą w kierunku
proniemieckim. Tak jak zresztą to przewidziałem w swojej książce (...). Jeśli nie podkreślam tych spraw publicznie, to
dlatego tylko, by Żydom nie szkodzić i nie pogłębiać przepaści, którą kopie
nacjonalizm żydowski pomiędzy Żydami i Polakami” (cyt. za: B. Fijałkowska, Borejsza i Różański.
Przyczynek do dziejów stalinizmu w Polsce, Olsztyn 1995, s. 139).
Gorący
polski patriotyzm i katolicyzm Hirszfelda narażał go niejednokrotnie na niechęć
ze strony sporej części jego żydowskich współziomków. Jeszcze w latach 90.
ubiegłego wieku, w wiele lat po śmierci Hirszfelda oczerniono go w książce Anki
Grupińskiej „Ciągle
po kole”. Nieżyjąca już
dziś lekarka dr Alina Blady-Szwajgier zarzuciła bezpodstawnie prof.
Hirszfeldowi, że „(,..)
sam Hirszfeld wychrzcił się tylko i wyłącznie dla kariery. Był to uczony
światowej sławy i chciał zostać dyrektorem Zakładu Higieny. Powiedziano mu
wyraźnie, że dyrektorem Zakładu Higieny może zostać tylko rzymski katolik”. Ostro zaprotestowała przeciwko temu pomówieniu
siostrzenica prof. L Hirszfelda Joanna Belin, pisząc w liście do „Gazety Wyborczej” (nr z 21 sierpnia 2000 r.): „Jego chrzest nie miał najmniejszego związku ze
sprawą zarządzania Zakładem Higieny. Ludwik Hirszfeld przyjął chrzest, gdy po
odzyskaniu niepodległości postanowił wrócić do Kraju. Był wielkim polskim
patriotą, namiętnie przywiązanym do polskiej kultury. Uważał, że katolicyzm
jest nieodłączną częścią tej kultury – i to był dla niego, jak mniemam, motyw
decydujący. Złożona jest psychika ludzka. Smuci mnie, że sprowadza się ją do
kilku uproszczonych schematów. Czy człowiek nie ma prawa wybierać ze skarbów
duchowych otaczającego go świata tego, co mu odpowiada?”.
Nader
ciekawa była droga do katolicyzmu wybitnego pisarza, poety i dramaturga
żydowskiego pochodzenia Romana Brandstaettera. Przed drugą wojną światową
wyraźnie sympatyzował z syjonizmem, a w jego publicystyce pojawiały się nawet
wątki antychrześcijańskie. Rzecz zadziwiająca – przeżył nawrócenie na
katolicyzm w czasie wojny, mieszkając wśród Żydów w Jerozolimie. Było to już w
czasie, gdy czuł się strasznie wypalony wewnętrznie, po opuszczeniu przez żonę
i po otrzymaniu wiadomości o zamordowaniu jego rodziców w komorze gazowej. Po
nawróceniu napisał liczne utwory o tematyce chrześcijańskiej, m.in. „Kroniki Asyżu”, „Pieśń
o moim Chrystusie” i
słynną tetralogię powieściową „Jezus
z Nazaretu”,
przetłumaczoną m.in. na języki niemiecki i włoski.
Wielokrotnie
występował ze zdecydowaną obroną Polaków i Kościoła katolickiego historyk i
publicysta Józef Lichten. Głośny stał się jego list otwarty do autora
scenariusza filmu „Holocaust” Geralda Greena z 24 czerwca 1978 r. protestujący
przeciw antypolskim fałszom historycznym w tym filmie (m.in. ukazania rzekomego
udziału polskich żołnierzy w rogatywkach z orzełkami w mordowaniu Żydów wspólnie z SS w warszawskim getcie w 1943 r.).
Lichten z oburzeniem krytykował „zaniedbanie” przez Greena wniknięcia w historię stosunków
polsko-żydowskich, jego niewiedzę o tym, że „(...) przecież, kiedy tak zwane zachodnie
cywilizowane narody wygnały Żydów ze swych krajów, to właśnie Polska ich
przyjęła”. W 1986
r. Lichten stanowczo wystąpił w obronie sióstr karmelitanek w Oświęcimiu,
stwierdzając, że ich modlitwa nie przeszkadza nikomu, a decyzja o założeniu
klasztoru w Oświęcimiu „musi
zasługiwać na szacunek”. Lichten
był inicjatorem pierwszego po 1945 r. dialogu katolicko-żydowskiego w USA. W
latach 1963-1965 reprezentował żydowską Ligę Antydefamacyjną na sesjach II
Soboru Watykańskiego. W sierpniu 1986 r. Lichtena odznaczono najwyższym wyróżnieniem
w Watykanie – został rycerzem Komandorem Orderu Papieża Grzegorza Wielkiego. W
Kościele katolickim szczgólnie wysoko oceniono książkę J. Lichtena „A Question of Judgement – Pope Pius XII and the
Jews” („Kwestia osądu – Papież Pius XII a Żydzi”). Kardynał J. Willebrands, przewodniczący
watykańskiego Sekretariatu ds. Jedności Chrześcijan, a zarazem przewodniczący
ds. Stosunków Religijnych z Judaizmem podkreślił, że książka Lichtena
przyczyniła się do obalenia wysuwanych pod adresem Piusa XII niesłusznych
oskarżeń zarzucających temu Papieżowi rzekomą bierność wobec losu Żydów
zagrożonych przez nazizm (por. D. Morawski, II kolokwium katolicko-żydowskie.
Wysokie odznaczenie papieskie dla dr. Józefa Lichtena, w: polonijny „Związkowiec”, 12 listopada 1986 r). Książkę Lichtena uznano za „najbardziej wartościowy wkład do zrozumienia
dylematów, które stały przed papiestwem w czasie wojny”.
Na
tle licznych publikacji żydowskich oczerniających obraz stosunku polskiego
duchowieństwa katolickiego do Żydów w czasie drugiej wojny światowej tym
cenniejszą rolę odgrywają wszystkie świadectwa żydowskie prezentujące
prawdziwy, uczciwy obraz tej sprawy. Do najpiękniejszych świadectw pod tym
względem należą wzruszające wspomnienia wybitnego polskiego matematyka
żydowskiego pochodzenia Stanisława Chaskielewicza „Ukrywałem się w Warszawie. Styczeń 1943 – styczeń 1945” .
Na s. 171 swoich wspomnień Chaskielewicz pisał: „Ukrywając się, zrozumiałem, jak głęboko humanitarna
jest rola religii, jak bardzo nauki Kościoła katolickiego wpływają na kształtowanie
się tego, co najpiękniejsze i najszlachetniejsze jest u ludzi wierzących. Tak
jak w momentach krytycznych większość ludzi nawet niewierzących głęboko zwraca
się do Boga, tak samo myśl o Bogu dyktuje im potrzebę pomagania bliźnim będącym
w niebezpieczeństwie”. W
innym miejscu swej książki (na s. 186) Chaskielewicz pisał: „Osobnym rozdziałem, na ogół stosunkowo lepiej
znanym, była piękna postawa duchowieństwa katolickiego, a w szczególności
sióstr zakonnych, które ocaliły znaczną liczbę dzieci żydowskich”. Z kolei żydowska socjolog z USA prof. Necham Tec,
ustalając wizerunek psychologiczny osób, które w czasie okupacji w Polsce
ratowały Żydów, pisała, iż byli to na ogół „ludzie z kręgów chrześcijańskich, znani z
konsekwencji w dobrych uczynkach, niezależni w myśleniu – wręcz indywidualiści,
nie obliczający racji i szans pomocy, której niesienie jest dla nich oczywiste
i odbywa się spontanicznie”
(cyt. za: A. Zięba, Wizerunek, „Przegląd
Tygodniowy”, 12
grudnia 1993 r).
Do
szczególnie wymownych żydowskich świadectw w obronie Polaków należały
wypowiedzi Żyda karmelity ojca Daniela (Oswalda) Rufeisena. Zasłynął on
niebywałym bohaterstwem w czasie wojny. Najpierw spełniał wallenrodyczną rolę
jako tłumacz między żandarmerią a policją białoruską (nie wiedziano o jego
żydowskim pochodzeniu). Udało mu się między innymi uratować pewną wieś przed
pacyfikacją, a także ocalić około 300 Żydów w Mirze, których uprzedził o
planowanej eksterminacji. Gdy paru Żydów, którzy nie zdołali zbiec, ujawniło
Niemcom prawdę o faktycznej roli Rufeisena, zdołał uciec w ostatniej chwili. Po
kilku dniach ukrywania się w zbożu, Rufeisen schronił się w klasztorze Sióstr
Zmartwychwstanek, w pobliżu budynku żandarmerii. Mieszkał tam w ukryciu około
piętnastu miesięcy. Właśnie wtedy zapoznał się głębiej zarówno ze Starym, jak i
Nowym Testamentem i pod wpływem przemyśleń z tych lektur zdecydował się na
przyjęcie chrztu. Po pewnym czasie, kiedy jego pobyt w klasztorze stawał się
coraz bardziej niebezpieczny dla ukrywających go sióstr, Rufeisen opuścił
schronienie i przyłączył się do oddziału partyzanckiego (por. M. Nowak OP,
Daniel Wallenrod, „Gazeta
Wyborcza”, 19
sierpnia 1995 r. i J. J. Szczepański, Oswald, czyli Daniel, „Tygodnik Powszechny”, 20 sierpnia 1995 r.). Rufeisen walczył w oddziale
partyzanckim aż do nadejścia frontu. Po wojnie przeniósł się do Izraela, gdzie
osiadł jako duszpasterz i opiekun katolickich rodzin (m.in. polskich) w Hajfie,
u stóp góry Karmel. Prowadził w Izraelu specjalną fundację pomocy dla osób
nieżydowskiego pochodzenia ratujących Żydów w czasie wojny. Początkowo musiał
jednak stoczyć zaciętą kilkuletnią walkę z władzami Izraela o przyznanie mu
obywatelstwa tego kraju. Domagał się tego jako Żyd z pochodzenia, ale napotykał
na zacięte sprzeciwy władz, w tym najwyższego sądu Izraela z powodu wyznawania
przezeń wiary rzymskokatolickiej.
W
wywiadzie dla warszawskiej „Polityki” w 1983 r. Rufeisen ostro skrytykował rzucane
przeciw Polakom oskarżenia o rzekomy „antysemityzm”, stwierdzając: „Nigdy nie mówię o polskim antysemityzmie i gdzie
tylko mogę, walczę z tym, bo to jest przesąd, to jest zabobon (...). Wydaje mi
się, że o antysemityzmie mówią nie ludzie, którzy przeżyli czas holokaustu w
Polsce, a ci, którzy przyjechali do Izraela z Polski przed wojną. Tak mi się
wydaje. Ludzie, którzy byli odcięci od społeczeństwa polskiego, którzy
przenieśli swoje koncepcje psychologiczne na sytuację wojenną (...), Mam już
ponad 70 lat, żyłem w Polsce przed wojną, przeżyłem wojnę na wschodnich
terenach polskich, nie widziałem tam Polaków mordujących, natomiast widziałem
Polaków mordowanych. Z drugiej strony widziałem Białorusinów, widziałem
Łotyszów, Estończyków, Ukraińców, którzy mordowali, a polskich jednostek, które
by mordowały, nie widziałem. Ale tego wszystkiego ci idioci nie wiedzą. Im się
tego nie mówi. Tak jest, niech mi nie opowiadają. Ja wiem, jak było” (cyt. za K. Mroziewicz, Jako chrześcijanin, a
nawet jako Żyd, „Polityka”, 29 maja 1993 r.).
Warto
przypomnieć, że ze zdecydowanym poparciem dla Rufeisena w jego walce z
fanatyczną biurokracją izraelską wystąpił w swoim czasie jeden z
najsłynniejszych polskich patriotów żydowskiego pochodzenia Mieczysław
Grydzewski, redaktor naczelny „Wiadomości
Literackich” w
okresie przedwojennym, a po wojnie naczelny redaktor londyńskich „Wiadomości”, słynny antykomunistyczny „niezłomny z Londynu”. Grydzewski z oburzeniem zareagował na jaskrawy
fakt dyskryminacji religijnej wobec chrześcijan na przykładzie historii
Rufeisena. Oburzał go fakt, że odmówiono automatycznego przyznania obywatelstwa
Izraela Rufeisenowi, niegdyś jednemu z najdzielniejszych partyzantów
żydowskich, choć poprzednio zrobiono to wobec setek tysięcy Żydów, z których
większość nie miała na swym koncie nawet jednego promila tych zasług, jakie
miał Rufeisen w czasie wojny przy ratowaniu swych żydowskich rodaków. Jak
komentował M. Grydzewski w tekście z 1962 r.: „(...) Walka przebywającego w Izraelu karmelity
polskiego o. Rufeisena o uznanie, że można być Żydem wyznania katolickiego,
skończyła się przegraną. Jest to także nawrót do najgorszych wzorców
dyskryminacji rasistowskich. Dlaczego nie można uważać się za Żyda
narodowościowo, a za katolika, protestanta czy prawosławnego wyznaniowo? Mamy w
tej mierze analogie. Używany przed pierwszą wojną światową termin »Polak
wyznania mojżeszowego« nie był frazesem. Całe zastępy ludzi pochodzenia
żydowskiego uważały się za Polaków, a mimo to nie chciały porzucić wiary ojców.
Po tym, co naród żydowski wycierpiał z rąk nazistowskich oprawców, tego rodzaju
wybuchy ciemnoty i braku tolerancji są przerażające (...)” (por. M. Grydzewski, Silva rerum, Gorzów Wlkp.
1994, s. 367).
Prawdziwie
humanistyczni autorzy żydowscy z oburzeniem pisali o postawach licznych
izraelskich fanatyków robiących dosłownie wszystko dla storpedowania coraz
żywszego dialogu między chrześcijaństwem a judaizmem za pontyfikatu Jana Pawła
II. Szczególnie cenne były wystąpienia słynnego izraelskiego naukowca prof.
Izraela Shahaka, a zwłaszcza jego książka „Jewish History, Jewish Religion”, po polsku wydana pod tytułem „Żydzi i goje”. Ta wydana najpierw w Stanach Zjednoczonych
(Boulder, Colorado) książka była namiętną, ale bardzo starannie udokumentowaną
filipiką przeciwko religijnemu fanatyzmowi i szowinizmowi większości ludności
Izraela. Shahak szczególnie ostro piętnował podtrzymywanie różnych
antychrześcijańskich fragmentów Talmudu, zwracał uwagę na gwałtowność ich
ataków na chrześcijaństwo. Warto przypomnieć, że prof. Israel Shahak 29
stycznia 1987 r. wystąpił na łamach prestiżowego amerykańskiego pisma „The New York Review of the Books” z obszerną, piękną obroną Polaków przeciwko
oszczerczym uogólnieniom filmu Lanzmanna „Shoah” (por. szerzej: J. R. Nowak, Przemilczani obrońcy Polski, Warszawa
2003, s. 59-60).
* * *
Do postaci żydowskiego pochodzenia
szczególnie stanowczo występujących w obronie Kościoła katolickiego i religii chrześcijańskiej przeciwko
oszczerczym pomówieniom należał jeden z najwybitniejszych polskich prozaików i
eseistów – Paweł Hertz. Pisał m.in.: „Nawet żyjący w Polsce ateusz uczestniczy w
cywilizacji chrześcijańskiej – jego pojęcia, jego humanitarne odruchy biorą się
właśnie stamtąd. Ale rzecz nie tylko w chrześcijaństwie. Ze wszystkich
instytucji polskich jedynie Kościół przechowuje historyczną ciągłość. Wszystkie
inne instytucje w powikłanej polskiej historii upadały. Nic zatem dziwnego, że
to Kościół wraca do świętego Wojciecha. I widzi go nie tylko w aspekcie
religijnym, ale i politycznym – owego hołdu złożonego przed jego trumną przez
niemieckiego cesarza i polskiego księcia. Od lat myślę, i dałem temu wyraz na
piśmie, że dwa elementy gwarantują w Polsce narodową trwałość – wieś i Kościół.
I nie chodzi mi tu o wiarę, aie o ciągłość tradycji, o fundamenty narodowego
trwania. Na dobrą sprawę cała historia Europy – nawet ta jej linia, którą
zainicjowało buntujące się przeciw religii oświecenie – jest chrześcijańska
(...). Jan Paweł II dobrze zdaje sobie sprawę, że poza chrześcijaństwem w
Europie tak naprawdę nic już nie ma. Że wszystkie problemy współczesnej Europy
są problemami chrześcijaństwa (...). Utarło się w kołach intelektualnych, że
stosunek do ruchów katolicko-narodowych jest na ogół nieżyczliwy i spotyka się
to z wzajemnością. Te niechęci są mocno akcentowane. Myślę jednak, że bardzo
lekkomyślny byłby intelektualista, który nie doceniłby znaczenia i wartości
wszystkich nurtów chrześcijańskich i narodowych w kraju, gdzie uczucia narodowe
od stu kilkudziesięciu lat są ranione, a katolicyzm tak organicznie związany z
polskością”.”
* * *
Liczni polscy naukowcy, duchowni i dziennikarze stoją na pozycjach agresywnie
filosemickich i podejmują ostrą, często
nieuczciwą, przesadną, (i dlatego budzącą wątpliwość co do szczerości ich
intencji) polemikę z tymi, kogo uznają – słusznie czy nie – za „antysemitów”. Tak ks. Stanisław Musiał w tekście pt. Droga krzyżowa Żydów sandomierskich
pisze: „Sandomierz był scenerią aż trzech procesów
przeciwko Żydom o rzekomy mord rytualny dokonany na dzieciach. Do dziś w
Sandomierzu w dwóch tamtejszych kościołach znajdują się obrazy przedstawiające
mord rytualny. W Sandomierzu proboszczem był ks. Stefan Żuchowski (1666-1716),
który w tych procesach odgrywał rolę prokuratora. Jest on również autorem dwóch
monografii, „Odgłos...” i „Proces...”, dotyczących spraw rzekomych mordów rytualnych w
Sandomierzu w 1698 i 1710 roku. Jego publikacje stanowiły swego rodzaju
podręcznik pomocny przy prowadzeniu podobnych procesów.
Na
początku kwietnia 1698 r. w sandomierskiej kostnicy znaleziono zwłoki dziecka.
Szybko ustalono, że było to nieślubne dziecko Katarzyny Mroczkowicowej. Matka
tłumaczyła, że dziecko zmarło na kaszel i kolki, lecz nie była w stanie go
pochować z braku pieniędzy. Matkę ukarano. Ale sprawa nie skończyła się na tym.
W mieście zaczęto coraz częściej mówić, że to „sprawa żydowska”. Ponieważ, wedle Żuchowskiego, mieszczanie bali
się wnieść oskarżenie przeciw Żydom, dlatego do akcji musiał wkroczyć Kościół,
aby odwrócić klęski żywiołowe, jakie mogłyby spaść na miasto. Wznowiono
postępowanie sądowe. Mroczkowicowa wyznała, że dziecko „Berkowi zaniosła i w godzinę pokaleczone odebrała”. Dziecko miało umrzeć w wielkich męczarniach
dopiero po trzech dniach. Podczas konfrontacji z Berkiem, Mroczkowicowa
wycofała swe oskarżenia, ale po kilku dniach znowu do nich powróciła i odtąd
konsekwentnie przy nich się upierała, mimo wyraźnych sprzeczności. Żuchowski
przekonany był o winie Berka z tego powodu, że na ciele dziecka znaleziono
ponad 50 ran, a „takie
się pastwienie okrutne jest właśnie żydowskie”. Drugim argumentem było krwawienie zwłok w
obecności mordercy. Po siedmiu tygodniach od pogrzebu z ekshumowanych zwłok „lunęła krew”. Berek odwołał się do sądu starościńskiego, a
następnie proces został przeniesiony do Trybunału Koronnego w Lublinie. Tam
jednym z trzech oskarżycieli był Żuchowski. Berka poddano torturom. Nie ugiął
się jednak i nie przyznał się do popełnienia zbrodni. Wraz z matką dziecka
został skazany na śmierć. Wyrok wykonano przez ścięcie. Berka poćwiartowano,
części ciała wbite na pale rozstawiono przy drogach publicznych.
W
przypadku kolejnego domniemanego mordu rytualnego w Sandomierzu w 1710 r. znowu
pojawia się ks. Żuchowski. Jego postępowanie jest bardzo podobne: stawia się w
roli prokuratora, podejrzenia od razu rzuca na Żydów, wysyła bardzo łatwo
podsądnych na tortury, nieprzejednany jest wobec propozycji uwolnienia Żydów od
kary śmierci, towarzyszy mu religijna w jego przekonaniu motywacja, by „Chrystus łaskawy nie przegrał drugi raz z Izraelem
sprawy”. Żuchowski jest
również fundatorem wspomnianych obrazów w sandomierskiej kolegiacie (dziś
katedrze), które przedstawiają trzy przypadki mordu rytualnego w Sandomierzu.
Dwie sceny są szczególnie okrutne: porąbane ciało dziecka, rzucone psu do
zjedzenia i przez niego zwymiotowane (chodzi o mord z 1628 r.) oraz dziecko
umieszczone w beczce nabitej od wewnątrz gwoźdźmi, by przez tak skonstruowane
narzędzie tortur uzyskać jak najwięcej krwi. Obecność tego obrazu – pisze ks. St.
Musiał SI – wystawionego na widok
publiczny, obraża uczucia nas wszystkich, wierzących i niewierzących. Nie wolno
nam do takich rzeczy się przyzwyczajać. Pod żadnym pozorem. Tym wszystkim,
którzy chcieliby ratować obecność tego malowidła w katedrze, powołując się na
fakt, że jest to zabytek, że obraz ten wkomponowany jest w obszerny cykl
malowideł martyrologium rzymskiego nieszczęść, jakie nawiedziły miasto
Sandomierz, odpowiadam, że nie jestem za zniszczeniem tego obrazu (...). Byłbym
za tym, żeby w Sandomierzu powstało muzeum antysemityzmu, gdzie obraz z katedry
i obrazy z kościoła św. Pawła mogłyby być wystawione w kontekście klarownym,
nie nacechowanym dwuznacznością, poza przestrzenią sakralną. Nie wystarczy,
według mnie, opatrzyć wspomnianych malowideł nobliwym napisem czy komentarzem i
pozostawić ich na dawnym miejscu. Te obrazy, w tym miejscu, zawsze uwłaczać
będą naszej ludzkiej godności. Wyobrażałbym sobie, żeby puste miejsce po
obrazie w katedrze zostało poświęcone pamięci tych Żydów sandomierskich (znamy
co najmniej dziesięć ich nazwisk), którzy zostali pozbawieni życia w imię wtedy
już prawie 600-letniego przesądu, podtrzymywanego przez nas chrześcijan, który
pociągnął za sobą bardzo wiele ofiar w ludziach, a jeszcze więcej lęku i
strachu przed oskarżeniami (...). Oczekuję od Kościoła katolickiego, do którego
mam łaskę należeć, przeprosin za ten grzech (prześladowania za rzekome mordy
rytualne).”
* * *
Profesor Stefan Kurowski w tekście pt. Dziewiąta cywilizacja w działaniu (Wirtualna Polska, 2007) pisze: „Ta
nowa, liberalna cywilizacja „społeczeństwa
otwartego”
powstaje przy decydującym udziale środowisk żydowskich i wobec tego na tle tej
analizy ruchów cywilizacyjnych warto powiedzieć kilka słów o samych Żydach.
Żydzi w powojennym świecie stanowią dominujący czynnik ideologiczny,
polityczny, gospodarczy i cywilizacyjny. Działają jako amorficzna siła nie pod
postacią narodu, partii, religii czy organizacji, więc słusznie możemy przyjąć,
że działają jako cywilizacja, owa „dziewiąta cywilizacja”, pominięta przez Huntingtona. Żydzi byli obecni w
widoczny sposób w historii Europy już od VIII wieku, a w krajach takich jak
Hiszpania, Francja, Anglia czy Niemcy trwali przez wieki średnie aż do czasów
nowożytnych. Na scenie politycznej, kulturalnej i gospodarczej Europy pokazali
się w pełni od czasu rewolucji francuskiej, od połowy XIX wieku zaczęli
dominować w lewicowych ruchach społecznych (socjalizm), potem w nauce, a po I
wojnie światowej opanowali jedno z głównych
mocarstw europejskich i utworzyli Związek Radziecki. Przez dziesiątki lat
tworzyli główną kadrę ruchów komunistycznych w Rosji i w Europie. Ale już pod
koniec rządów Stalina pojawiły się pierwsze zagrożenia pozycji Żydów w ZSRR
(sprawa lekarzy), co sprawiło, że środowiska żydowskie zaczęły rozważać
alternatywne rozwiązania.
Jednocześnie
zasilali wielką emigracją obszar rodzącej się nowej potęgi świata
kapitalistycznego – Stany Zjednoczone. W okresie „zimnej wojny” obstawili więc oba pola historycznej ruletki: pole
kapitalistyczne, jeszcze nie w pełni przez nich opanowane i pole
socjalistyczne, gdzie byli siłą rządzącą od początku, choć już zagrożoną.
Jeszcze w latach 50. nie było wiadomo, gdzie Żydzi ulokują ostatecznie swój
potencjał rewolucyjny i na przykład Rosenbergowie woleli ponieść śmierć na
krześle elektrycznym niż zdradzić swoją socjalistyczną ojczyznę. W czasie
zimnej wojny oba supermocarstwa ubiegały się o Żydów i o to, po czyjej stronie
się opowiedzą. Oczywiście Żydzi stanęli po stronie zwycięzcy i gdy zimna wojna
dobiegała końca, mieli już potężną pozycję w Ameryce. Dziś są dominującą siłą
polityczną w obu partiach amerykańskich, rządzą w Białym Domu, w Pentagonie i w
Departamencie Stanu, decydują na największych uniwersytetach amerykańskich,
kierują ośrodkami finansowymi z Bankiem Centralnym, Bankiem Rezerw Federalnych
(FED) na czele, kierują światowymi instytucjami finansowymi MFW i Bank
Światowy, mają dominujący udział w korporacjach międzynarodowych, są
decydującym czynnikiem w środkach masowego przekazu, w filmie i w przemyśle
fonograficznym. Nie można powiedzieć, że w Ameryce wszystko się dzieje w
interesie żydowskim, ale można powiedzieć, że nic się nie dzieje, co byłoby
sprzeczne z interesem żydowskim.
Jak
to się stało, że to co się stało w ostatnim półwieczu? Lester C. Thurow w
swojej książce „Przyszłość
kapitalizmu”
(1996) próbuje wyjaśnić podobny przypadek w mikroskali i pisze: W demokracjach
każda, skoncentrowana na jednej kwestii grupa specjalnych interesów nie
połączona więzią ze społeczeństwem posiada władzę niewspółmiernie wielką w
stosunku do swej liczebności. Krajowy Związek Strzelecki jest tego dobrym
przykładem. Jego członkowie stanowią niewielką mniejszość, w ankietach opinii
publicznej 90 proc. społeczeństwa opowiada się za kontrolą broni palnej, a
jednak kontrola taka w Ameryce jest niemożliwa. Tak więc mamy wytłumaczenie:
Żydzi działają w Ameryce jak Krajowy Związek Strzelecki. Oczywiście brzmi to
zabawnie i może wyjaśnić tylko pewne elementy techniki zdobywania wpływów, a
nie istotę rzeczy.
Niektórzy
powołują się na liczebność poszczególnych grup narodowościowych w Ameryce i
tutaj widzą źródło ich wpływów i znaczenia. Żydów w Ameryce jest około 5
milionów, a Polaków (osób polskiego pochodzenia) 10 milionów. Ale Polonia
amerykańska ma sto razy mniejsze znaczenie niż środowiska żydowskie, a we
władzach federalnych Ameryki występuje w śladowych ilościach (kilku
kongresmanów i dwóch senatorów), podczas gdy Żydzi mają zawsze kilkunastu
senatorów, a za uchwałami na ich korzyść (np. za pomocą dla Izraela) głosuje
zawsze co najmniej 90 proc. izby.
Nie
dziwmy się jednak słabości Polonii amerykańskiej w porównaniu z Żydami, wobec
których i dominujący (jakoby) WASP (White Anglo-Saxon Protestant) nie potrafią
zorganizować równoważnej, przeciwstawnej siły. Polacy nie potrzebują porównania
z Żydami w Ameryce. We własnym (jakoby) państwie nie mogą sobie dać rady i
Polska, jako III RP, jest najbardziej poddana pod wpływy żydowskie ze wszystkich
krajów postkomunistycznych. Toteż nic dziwnego, że właśnie państwo polskie
okazało się najgorliwszym koalicjantem Ameryki w ekspedycji swych wojsk
wysłanych na podbój i okupację Iraku – a jak się teraz mówi – w misji
stabilizacyjnej. Ta misja stabilizacyjna od marca 2000 r. kosztowała już życie
ponad 1 miliona Irakijczyków, a w Polsce nie można zdobyć się na publiczną
refleksję, że wzięliśmy oto udział w wojnie napastniczej.
Na
koniec wróćmy jeszcze do udziału „dziewiątej
cywilizacji” w
kształtowaniu przyszłości świata. Fakt ten jest najbardziej doniosłym
znamieniem naszej epoki, ważniejszym niż upadek Związku Radzieckiego czy
renesans polityczny i gospodarczy Chin. Podporządkowanie sobie Ameryki, czyli
jedynego obecnie supermocarstwa na świecie, które pretenduje do ustanowienia
już nie dominacji, bo tę już zdobyło, ale hegemonii światowej, oznacza, że tę
hegemonię będą sprawować Żydzi. Czy jest to wynik jakiegoś historycznego
spisku? Jakkolwiek z pewnością można wskazać na świadome dążenie Żydów w tym
kierunku, na ich wiarę w wybraństwo i na to, że od dawna przypisywano Żydom
tworzenie tajnych planów, groźnych programów i „protokołów mędrców”, które z pewnością były opracowywane i stosowane –
to jednak były to zjawiska wtórne. Racjonalnie biorąc, nie można całej ich
historii i obecnej pozycji wytłumaczyć jakimś spiskiem od tysiącleci, chyba że
spiskiem z Panem Bogiem lub szatanem. Jeżeli jednak pominiemy ten aspekt
metafizyczny, to wyjaśnienia trzeba szukać w wyjątkowości Żydów na poziomie
jednostkowym. Żydzi mają pewne szczególne uzdolnienia i w zakresie tych
uzdolnień są sprawniejsi niż ludzie z narodów, które ich dotychczas otaczały
oraz mają stałą tendencję do dominacji i dążność do wyłączności. To sprawia, że
stale u narodów, wśród których przebywali, zdobywali wpływy, przewagę, a potem
dominację i władzę, co kończyło się jednak pojawieniem się u tych narodów
nastrojów antyżydowskich, za którymi szły prześladowania, a potem wygnanie.
Począwszy od starożytnego Egiptu przez średniowieczną Hiszpanię aż do
XX-wiecznej Rosji Sowieckiej, Niemiec weimarskich i do XXI-wiecznej Ameryki
zawsze występował ten sam scenariusz, z tym, że ostatni rozdział jeszcze nie
został napisany.
Oczywiście
dominacja, a następnie hegemonia światowa Żydów kładzie się ogromnym ciężarem
na rozwoju całego świata i działa niszcząco w trzech głównych płaszczyznach:
politycznej – zwiększa groźbę wojny światowej; gospodarczej –prowadzi do
przechwycenia przez Żydów znacznej części dochodu i bogactwa na świecie. W
płaszczyźnie kulturalnej przez opanowanie środków masowego przekazu Żydzi
osiągnęli absolutną dominację w całym świecie zachodnim. Kreują twórczość
kulturalną, określają kryteria wartości dzieł kulturalnych, oceniają i
dopuszczają do upowszechnienia tego, co świat ma uznać za najwyższe osiągnięcia
w dziedzinie literatury, filmu, teatru czy malarstwa. Decydują o tym, kto i za
co ma być nagradzany, uhonorowany, nobilitowany, kreowany na autorytet w sferze
wartości. Przykładem takiej krańcowej deformacji jest literacka Nagroda Nobla.
W 1905 roku nagrodę tę dostał Henryk Sienkiewicz za powieść „Quo Vadis”, w której przedstawiał triumf chrześcijaństwa w
pogańskim Rzymie. Sto lat później taką nagrodę dostała austriacka pisarka
Elfride Jelinek, pochodzenia żydowskiego, była komunistka, za powieść, w której
przedstawia niszczącą krytykę tradycyjnych wartości chrześcijańskich.
Dominacja
w środkach masowego przekazu i w publikacjach naukowych sprawowana przez Żydów,
wypacza nie tylko obraz kultury i nauki, jaki dociera do odbiorcy, ale wypacza
też samą rzeczywistość społeczną, która jest poddana badaniom. W pewnych
dziedzinach sytuacja jest szczególnie krańcowa. Na przykład we wszelkich
pracach naukowych z dziedziny najnowszej historii, stosunków społecznych,
stosunków politycznych czy gospodarczych nie wolno nie tylko źle czy krytycznie
pisać o Żydach, ale najlepiej nie pisać nic, tak aby czytelnik odniósł
wrażenie, że nie tylko nie ma żadnego problemu żydowskiego, ale że w ogóle nie
ma Żydów. Przykładem takiej metody i sposobu widzenia świata jest ostatnia
książka Zbigniewa Brzezińskiego pt.: „Wybór: dominacja czy przywództwo”. Brzeziński,
jeden z głośniejszych heroldów imperializmu amerykańskiego, pisząc o światowej
pozycji Ameryki ani jednym słowem nie wspomni, że ważnym, jeśli nie najważniejszym
komponentem tej pozycji są Żydzi. Otrzymując tak zdeformowany obraz świata w
sferze kultury, polityki i zjawisk społecznych możemy zapytać, co by było,
gdyby Żydzi wyszli z gett Europy nie w XVIII wieku, ale na przykład o 300 lat
wcześniej i opanowaliby wówczas dwory królewskie, uniwersytety i środowiska
opiniotwórcze. Inna byłaby wtedy historia naszego kontynentu i świata, inny
przekaz dziedzictwa kulturalnego. Nie znalibyśmy dziś Szekspira, który po
napisaniu „Kupca
weneckiego”
zostałby uznany za antysemitę i skutecznie zbojkotowany i zapomniany, o ile
przedtem nie uznałby przezornie, że takich rzeczy pisać nie należy.
Czy można coś na to poradzić? To zależy, kto takie
pytanie zadaje. Przy małych środkach niewiele można zdziałać, ale zawsze coś
można zrobić w sferze informacji. Należy np. wypełniać owe białe plamy na mapie
informacji i poszerzać naszą wiedzę o tym szczególnym komponencie naszej
polskiej, a także europejskiej i światowej historii, jaką są Żydzi. Ta
informacja nie musi i nie powinna mieć charakteru antysemickiego. Jeśli będzie
obiektywna, to i tak zostanie uznana za antysemicką. A nawet jeśli będzie w ogóle, nawet apologetyczna, to i tak
będzie budzić
podejrzenie. Prawda jest antysemicka. Najlepiej udawać, że Żydów w ogóle nie
ma. Ponieważ jednak są i to są coraz bardziej, należy wiedzę o tym – ważnym – narodzie poszerzać, pogłębiać i gromadzić.”
* * *
W 2001 roku naukowiec żydowski Piotr Wróbel
pisał na łamach miesięcznika „Midrasz”,
że „w Rosji i Polsce wpływ organizacji syjonistycznej przewyższał zdecydowanie
jej wpływy w innych krajach. Udział czołowych syjonistów rosyjskich w
większości przedsięwzięć Światowej Organizacji Syjonistycznej był decydujący.
Ich stosunek do Teodora Herzla bywał jednak niechętny, a czasami wrogi. Niechęć
dotyczyła często całego kierownictwa ruchu, zdominowanego na początku XX wieku
przez Żydów niemieckich i austriackich. Opór budziła ich asymilacja i
przeświadczenie o wyższości nad Ostjuden, którzy obawiali się, iż mogą stać się
obiektem manipulacji „Niemców
wyznania mojżeszowego”.
Syjonizmu angielskiego i amerykańskiego w Rosji właściwie nie zauważano.
Różnice
te narosły w ciągu kilkudziesięciu lat istnienia syjonizmu i ruchu Chibat Cijon,
„Miłości do Syjonu”, powstałego po fali pogromów w Rosji w latach 80.
XIX wieku. Jego działacze mobilizowali najaktywniejsze jednostki i ożywiali
małe żydowskie miasteczka. Zakładali reformowane chedery, kółka literackie,
historyczne i samokształceniowe, organizowali działalność polityczną, wzywali
do odrodzenia hebrajskiego i docierali do młodych. Wystąpienie Herzla dodało choweuejcijonistom sił i
przekształciło ich ruch, choć od początku istniały w nim sprzeczności, których
Herzl nie był w stanie przezwyciężyć. Kontrowersje narosły, gdy w 1903 roku
Herzl odwiedził Rosję i prowadził pertraktacje z ministrami jej rządu. Wielu
syjonistów rosyjskich przyjęło to jako paktowanie z katami Żydów. Na VI
Kongresie Syjonistycznym w Bazylei w sierpniu 1903 roku doszło do rozłamu na
tle programu osadnictwa w Ugandzie. Rosyjscy przeciwnicy Herzla oskarżali go,
iż lekceważył syjonistów, traktował jak dzieci i manipulował ich poparciem. Po zagadkowej
śmierci Herzla w 1904 roku w ruchu syjonistycznym rozpoczął się kryzys trwający
do lat dwudziestych. W 1905 roku Centralne Biuro Syjonistyczne zostało
przeniesione do Kolonii, a stamtąd do Berlina, gdzie mieściło się w tym samym
lokalu co władze ZVfD. Obie instytucje miały ten sam personel oraz przywódców i
żyły w symbiozie.
Syjonizm
niemiecki różnił się wyraźnie od rosyjskiego. Tworzył organizację legalną, był
zdecydowanie mniej liczny i bardziej elitarny. Opierał się na Żydach dawno
zasymilowanych, skupiał wielu intelektualistów i studentów, a nie jak w
imperium carów – warstwy najbiedniejsze i średnie. Nie było w nim ducha buntu
społecznego i politycznego oraz sprzeciwu wobec kultury Zachodu. Niemieckich
syjonistów nie trzeba było wyprowadzać z duchowego i fizycznego getta.
Większość „Niemców
wyznania mojżeszowego”
uważała Rzeszę za swoją ojczyznę, a niektórzy potrafili to godzić z ideami syjonizmu
i włączali się do walki o godność i prawa obywateli niemieckich wyznania
mojżeszowego, prowadzonej przez Central Verein deutscher Staatsbürger jüdischen
Glaubens (organizacja daleka od syjonizmu). Skoro w Rzeszy żyło się dobrze, to
większość Żydów niemieckich odnosiła się wrogo do syjonizmu. Tak jak „przeciętny” Żyd niemiecki nie przypominał swego współwyznawcy
z Rosji, tak niemieckiego syjonistę łączyła z jego rosyjskim kolegą tylko
mglista wizja powrotu do Palestyny.
„Do I wojny światowej – pisze Ezra Mendelsohn – nie
było czegoś takiego jak oddzielna polska organizacja syjonistyczna. Syjoniści Kongresówki,
Litwy i Białorusi byli częścią rosyjskiej organizacji syjonistycznej”. Warszawa była jednym z jej ośrodków, choć
syjonistów zwalczali nie tylko ortodoksi, ale także Żydzi postępowi,
asymilatorzy, ruch rewolucyjny i Polacy. Konserwatywna część społeczeństwa
polskiego pogardzała Żydami niezależnie od ich poglądów, a postępowa
utrzymywała, że Żydzi są szkodliwi tylko wtedy, gdy stanowią odrębną grupę.
Dlatego postępowi Polacy za absurd brali koncepcję odrodzenia narodu
żydowskiego, gdyż to oznaczałoby w ich oczach powrót do średniowiecznej
ciemnoty. Do syjonizmu obie grupy Polaków ustosunkowały się więc negatywnie,
choć niektórzy początkowo przyjęli syjonizm przychylnie, gdyż proponował
odpowiedź na pytanie, co zrobić z Żydami.
Na
przełomie wieków warszawska organizacja syjonistyczna, utworzona w 1897 roku
miała około 5 tysięcy członków. Rewolucja 1905 roku przyczyniła się znacznie do
ożywienia żydowskiego życia politycznego. Syjoniści warszawscy uczestniczyli w
wyborach do Dumy i zaczęli, ku oburzeniu asymilatorów, występować w imieniu wszystkich
Żydów Kongresówki. W 1906 roku w Warszawie powstało autonomiczne biuro
syjonistyczne. Wśród jego czołowych organizatorów i działaczy był Izaak
Grinbaum, inicjator konferencji w Helsinkach i współautor jej dokumentu
programowego oraz jego współpracownik Abraham Podliszewski. Syjoniści walczyli
przeciwko asymilatorskiemu zarządowi gminy warszawskiej. Już w 1905 roku
powstała bardzo aktywna warszawska grupa Poalej Syjon.
Wybuch
I wojny światowej spowodował w Warszawie zamieszanie. Do stolicy Polski
napłynęli żydowscy uchodźcy. Polacy przystąpili do organizowania samopomocy i
samorządu, w którym zabrakło jednak – poza nielicznymi asymilatorami –
przedstawicieli Żydów. Ci dostrzegli w tym sygnał, iż Polacy nie uważają ich za
współobywateli. Pogarszały się stosunki pomiędzy organizacjami polskimi a gminą
żydowską. Działalność żydowska toczyła się więc dwoma torami. Obok asymilatorów
coraz aktywniejsi byli Żydzi zrażeni postawą polityków polskich i budujący
niezależne organizacje narodowe. Tymczasem syjoniści niemieccy od pierwszych
dni wojny starali się uzyskać wpływ na ludność żydowską na zajmowanych przez
armię niemiecką terenach Rosji. Uważali oni, iż Ostjuden pragną zwycięstwa Niemiec nad caratem w równym stopniu
co żydowscy poddani kajzera. Syjoniści niemieccy wiązali także sprawę Palestyny
z pozyskaniem żydostwa wschodnioniemieckiego i byli przekonani, że ich możliwości
polityczne wobec Żydów niemieckich, rządu Rzeszy i ośrodków syjonistycznych na
Zachodzie wzrosłyby niepomiernie, gdyby Ostjuden
poparli syjonistyczne centrum berlińskie.
Już
4 sierpnia 1914 roku Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rzeszy otrzymało obszerne
memorandum od adwokata Maxa Bodenheimera, założyciela i pierwszego prezydenta
ZVD. Początkowo chciał on skupić wszystkich Żydów Rzeszy wokół „łagodnego syjonizmu”, godzącego patriotyzm niemiecki ze sprawą żydowską
i będącego czymś w rodzaju organizacji kulturalnej i charytatywnej dla Ostjuden. Spotkało się to z oporem „młodych” syjonistów, którzy w 1910 roku doprowadzili do
zastąpienia Bodenheimera przez Arthura Hantkego na stanowisku prezydenta.
Radykalna propaganda „młodych” pogłębiła izolację syjonistów w niemieckiej
społeczności żydowskiej. Bodenheimer usiłował przeciwdziałać temu i odzyskać
kontrolę nad ruchem. Wybuch wojny dał „starym” okazję do odzyskania władzy, gdyż argument, iż
syjoniści i rząd niemiecki powinni współpracować dla wspólnego dobra Rzeszy i
Żydów, stał się bardziej przekonujący.
W
odpowiedzi na memorandum Bodenheimera niemieckie ministerstwo spraw
zagranicznych zaprosiło go do współpracy, która zaowocowała napisaniem przezeń
kilku podobnych dokumentów. Proponował w nich utworzenie między Bałtykiem a
Morzem Czarnym, na terenach geograficznie zbliżonych kształtem do carskiej „strefy osiedlenia” wielonarodowego państwa buforowego, w którym 6
milionów Żydów miałoby status autonomicznej narodowości współpracującej z około
dwumilionową mniejszością niemiecką w interesie Rzeszy. Państwo to
zamieszkiwałyby również inne równouprawnione narody: 8 milionów Polaków, 6
milionów Ukraińców, 4 miliony Białorusinów oraz 3 miliony Litwinów i Łotyszów.
Miała to być monarchia z niemieckim księciem na czele, niemieckim korpusem
oficerskim w armii, niemiecką kulturą i językiem. Bodenheimer przestrzegał
przed utworzeniem państwa polskiego, które wywołałoby jego zdaniem ruch irredentystyczny
w Poznańskiem i Galicji, a także uciskałoby mniejszości.
Przywódca
„łagodnego” syjonizmu zaproponował też władzom niemieckim
opublikowanie dwóch odezw: „do
wszystkich uciskanych narodowości zachodniej Rosji” i do Żydów rosyjskich, by przeciągnąć ich na
stronę Rzeszy, zapewniając, iż po jej zwycięstwie będą im zagwarantowane prawa
narodowe. Bodenheimer opracował tekst takiej odezwy i wysłał ją do berlińskiego
MSZ. Ulotka ta podpisana była przez „Deutsches Komitee zur Befreiung der russischen
Juden”. Organizacja ta
powstała 17 sierpnia 1914 roku. Skupiała przywódców „umiarkowanego” syjonizmu oraz prezydenta ZVfD Hantkego i miała
urzeczywistnić wizję Bodenheimera. Utworzono specjalne biuro, wysłano na
okupowane tereny i do państw neutralnych pierwszych pełnomocników, planowano
organizację sieci pośredników między Żydami a armią niemiecką. Rozpoczęto
propagandę sprawy w Niemczech, w Rosji i na Zachodzie. Komitet uzyskał poparcie
kierownictwa ZVfD i wydawało się, że „starzy” lub „umiarkowani” odzyskają dominację w niemieckiej federacji
syjonistycznej i narzucą jej nową strategię. Niektórzy szefowie wywiadu w
Berlinie doszli do wniosku, iż kontrolują niemiecki ruch syjonistyczny i będą
mogli go wykorzystać w Europie Wschodniej.
Władze
Rzeszy uznały jednak plany Bodenheimera za utopię i pozostały chłodne wobec
inicjatyw syjonistów, którzy uzyskali tylko obietnicę wykorzystania Żydów z
Rzeszy jako pośredników między Ostjuden
a niemieckim dowództwem wojskowym. Nie wydrukowano ulotek Bodenheimera.
Komitet zmienił nazwę na bardziej neutralną; „Komitee für den Osten” (KfdO) oraz starał się powiększyć swą bazę
społeczną. Zdobył poparcie kilku niesyjonistycznych organizacji i przedstawiał
się jako reprezentacja wszystkich Żydów niemieckich. Ta uzurpacja oraz
jednoznacznie proniemiecka działalność KfdO wywołały ostre protesty wśród Żydów
niemieckich. Niektórzy z nich nie ulegli entuzjazmowi pierwszych miesięcy
wojny. Julius Berger, sekretarz Centralnego Biura Syjonistycznego, nazwał
zabiegi KfdO „kryminalną
lekkomyślnością, nieodpowiedzialnym politycznym dyletantyzmem” wzmacniającym negatywny stosunek Polaków do Żydów.
Do władz niemieckich zwrócili się ortodoksi i uzyskali pozwolenie na wysłanie
do Polski swych przedstawicieli. Od Komitetu odcinali się „Niemcy wyznania mojżeszowego” i liberalnych poglądów. Akcja na Wschodzie nie
zintegrowała więc żydostwa niemieckiego, a władze niemieckie nie podejmowały
ostatecznych decyzji związanych z Ostjuden,
by zachować wolną rękę do rozmów z Austrią i ewentualnych rokowań
pokojowych z Rosją. Domagano się, by jego organizatorzy oświadczyli, że ich
akcje nie miały nic wspólnego z syjonizmem. Działania KfdO budziły mieszane
nastroje także wśród Żydów polskich.
Przywódcy
syjonistyczni spoza Niemiec domagali się od początku wojny, by przenieść
Centralne Biuro Syjonistyczne do kraju neutralnego. W odpowiedzi na to
kierownictwo berlińskie uruchomiło placówkę w Kopenhadze. Od 3 do 6 grudnia
1914 roku zebrały się tam obydwa Komitety Akcji, choć w niepełnym składzie.
Przybyli stanowili mniejszość i nie mogli podjąć decyzji wiążących dla całej
Światowej Organizacji Syjonistycznej. Starano się jednak ocalić jej
neutralność. Choć potępiono nieobecnego w Kopenhadze Bodenheimera,
postanowiono, że Centralne Biuro Syjonistyczne pozostanie w Berlinie.
Neutralność miała odzwierciedlać „odpowiedzialna” polityka i wysłanie kilku członków EAC do
najważniejszych stolic. Kopenhaskie biuro syjonistyczne miało pełnić rolę
pomocniczą wobec centrali berlińskiej. Decyzje te skomplikowały stosunki
pomiędzy poszczególnymi krajowymi organizacjami syjonistycznymi. W państwach
Ententy formowała się grupa przywódców syjonistycznych, którzy uważali, iż to
oni powinni przejąć władzę w ruchu, gdyż dotychczasowe kierownictwo znalazło
się w ślepym zaułku. W październiku 1917 roku syjoniści związani z Ententą
otworzyli w Londynie biuro podobne do kopenhaskiego.
Tymczasem,
już w maju 1915 roku, armia niemiecka przerwała front wschodni i wkrótce
odepchnęła Rosjan na linię Zatoka Ryska – Pińsk – Tarnopol. 6 sierpnia Niemcy
zajęli Warszawę. „Żydzi
z radością witali Niemców i z nadzieją przyjęli ich odezwy do ludności
żydowskiej”. Po
barbarzyństwach armii rosyjskiej początek władzy niemieckiej wydawał się
polskim Żydom nadejściem europejskiej kultury i tolerancji. Powstawały
żydowskie organizacje. Pozwolono emigrować do neutralnych Stanów Zjednoczonych,
a w Warszawie otworzył swe biura Joint. Rząd Rzeszy półoficjalnie ogłosił, iż
Żydzi będą traktowani jako mniejszość narodowa. Dowódcy wojskowi na zdobytych
terenach obiecywali, że zajmą się problemem żydowskim oraz będą wspierać
żydowskie życie kulturalne i religijne. Okupacyjny cenzor prasy warszawskiej
wezwał polskich i żydowskich dziennikarzy do zaprzestania sporów, gdyż
osłabiały one wysiłki prowadzące do zwycięstwa Rzeszy. Pod koniec sierpnia 1915
roku Niemcy utworzyli Generalne Gubernatorstwo Warszawskie. Objęło ono sześć
milionów ludzi i trzy piąte byłej Kongresówki. General Hans von Besseler,
generalny gubernator warszawski, przekazał pięć tysięcy marek na biednych,
złożył wizytę w synagodze na Nalewkach i wziął udział w nabożeństwie. Przy
zarządzie Gubernatorstwa utworzono referat żydowski. Wielu Żydów przyjęło gesty
niemieckie za dobra monetę i uwierzyło, iż znaleźli się pod ochroną. Jak się
wyraził Izaak Nissenbaum – znany warszawski działacz syjonistyczny – nadejście
Niemców „zdjęło
kaganiec z ust polskich syjonistów”.
Najważniejszym
zadaniem zarządu okupacji niemieckiej była jednak rozbudowa zaplecza frontu.
Rozpoczęto brutalną eksploatację gospodarczą podbitych ziem. Entuzjazm Żydów
znikał. W nawiązaniu do pruskich tradycji administracyjnych referat żydowski
został podporządkowany decernatowi (wydziałowi) do spraw szkół oraz Kościoła i
ograniczył swe kompetencje do problemów religijnych i kulturalnych. Inne
aspekty życia Żydów zostały podporządkowane resortom ogólnym i tylko w
wyjątkowych przypadkach zajmował się nimi referat żydowski. Na jego czele stał
doktor Ludwik Haase, asymilowany liberalny Żyd badeński, któremu problematyka Ostjuden była obca. Swą rolę
ograniczał do realizacji celów charytatywnych i humanitarnych, z pominięciem
kwestii politycznych i narodowych. Władze niemieckie uznały więc Żydów polskich
za wspólnotę religijną i nic nie wskazywało na to, by w przyszłości miały ich
traktować jak mniejszość narodową. Niemiecka administracja okupacyjna stawała
się w drugiej połowie 1915 roku coraz surowsza, nie miała zrozumienia dla Żydów
i postępowała wobec nich niekonsekwentnie. Żydowską sympatię do nowego okupanta
osłabiała jego pedanteria i – początkowo – nieprzekupność.
Pierwsze
wiadomości napływające do Niemiec z centralnej Polski po zajęciu jej przez
armię niemiecką nie były pomyślne. Później przyszły do berlińskiego biura
syjonistycznego lepsze wieści. „Bieda
jest oczywiście wielka i wszyscy skarżą się na ciężkie czasy, ale mnie wydaje
się, że znacznie przesadzają” –
pisał 29 sierpnia 1915 roku do Hantkego Berger, który znalazł się w Warszawie w
mundurze armii niemieckiej. Przyznawał on, że Żydzi należeli do najbardziej poszkodowanych
przez wojnę, ale dodawał, iż zniszczenia
nie były takich rozmiarów „jak
się to u nas przyjmuje”.
Martwił się natomiast o sytuację w organizacji syjonistycznej. Wraz z
ewakuującą się administracją rosyjską wyjechała z Warszawy grupa polityków.
Byli wśród nich wybitni przywódcy syjonistyczni z Grinbaumem na czele. Berger
rozmawiał z kilkoma działaczami, którzy przejęli władzę w organizacji
warszawskiej: z Heszlem Farbsteinem, Solomonem Seidemannem i Emanuelem
Olschwangerem. „Ci
panowie nie chcą niczego robić przez organizację. W dodatku sytuacja jest tak
niejasna, że nikt nie wie, co robić”. Niemcy bowiem – kontynuował Berger – nie
wypowiadają się jasno co do przyszłości Żydów w Polsce. Nie ma też żadnej
nadziei na współpracę z Polakami.
1
września 1915 roku przedstawiciele gazet „Moment”, „Hajnt” i „Hacefira” wysłali do centrali syjonistycznej w Berlinie
memorandum, skarżąc się, że milicja warszawska zachęcała Polaków do bojkotu
Żydów, biła ich i wymuszała łapówki, aresztowała bez powodu, tolerowała
polskich przestępców okradających Żydów i obrażała ich uczucia religijne. W
sumie opisano 35 wykroczeń milicji. Miesiąc później „Hacefira” przystała do Berlina list z prośbą o szybką pomoc
finansową, gdyż nie miała środków, by się utrzymać. Niepokojąca dla centrali w
Berlinie była konkurencja innych partii żydowskich. W październiku 1915 roku
przybyli z Niemiec do Warszawy przedstawiciele Agudy. Kilka miesięcy później
władze niemieckie zezwoliły działającej w Rzeszy „Freie Vereinigung für die Interessen des orthodoxen
Judentums” na
wysłanie do Polski delegacji, która pośredniczyłaby pomiędzy Żydami a
administracją okupacyjną. Przywódcy syjonistyczni w Berlinie zaczęli się też
obawiać, że Haase – kierownik referatu żydowskiego przy zarządzie cywilnym
Generalnego Gubernatorstwa – reprezentuje antysyjonistyczne nastawienie i
został „urobiony” przez KfdO.
W
sierpniu 1915 roku w Warszawie znalazł się Lazarus Barth, członek niemieckich i
światowych władz syjonistycznych. Pracował w biurze rabina polowego, miał dobry
dostęp do informacji i na parę lat stał się łącznikiem pomiędzy warszawskimi
syjonistami a berlińskim kierownictwem. 25 listopada 1915 roku w jego pierwszym
raporcie, który zdołano przechować, Barth donosił do centrali, iż w Warszawie
odbudował się syjonistyczny związek młodzieżowy i otrzymał siedzibę od
niemieckiej administracji. Powstawały także syjonistyczne organizacje sportowe,
zrzeszenia zajmujące się sprawami języków żydowskich, przedszkola i domy
dziecka, gdzie mówiło się głównie po hebrajsku.
Opisywane
wydarzenia były odpowiedzią na wezwania, jakie od października 1915 roku
wysyłało centralne biuro syjonistyczne do Warszawy. Nawoływało ono do odbudowy
organizacji syjonistycznej. Hantke, który kierował kontaktami ze stolicą
Polski, a jednocześnie był łącznikiem pomiędzy berlińskim zarządem
syjonistycznym a MSZ Rzeszy, przekonywał warszawiaków, iż niemiecki syjonizm
był jedyną siłą zdolną do koordynacji działań światowego żydostwa. W piśmie
centrali z 1 grudnia 1916 roku stwierdzono, że pierwszym zadaniem niemieckiej
organizacji syjonistycznej było jak najszybsze odbudowanie jej związków z
syjonistami w Polsce. Wysyłano do Warszawy informacje o światowym ruchu
syjonistycznym, o ZVfD i o osadnictwie w Palestynie. W zamian za nie domagano
się wieści z Polski, gromadzono adresy syjonistów, abonentów „Die Wek”, osób, które miały krewnych w Palestynie, oraz
dane na temat ludności żydowskiej zajmującej się rolnictwem. W połowie grudnia
1915 roku berlińska centrala syjonistyczna dysponowała już nazwiskami i
adresami 121 działaczy syjonistycznych w centralnej Polsce. W większości były
to postacie nieznane w przedwojennej warszawskiej organizacji syjonistycznej. W
kilku wypadkach współpraca z syjonistami niemieckimi stała się początkiem
kariery politycznej kontynuowanej w okresie międzywojennym.
Berlińska
centrala syjonistyczna otrzymała też raport na temat Żydów-rolników. W grudniu
1915 roku do Berlina nadszedł raport pod tytułem „Prasa warszawska o obecnej sytuacji w Polsce”. Do realizacji celów syjonistycznych w Warszawie
brakowało jednak środków i rozeznania wśród berlińczyków na temat warunków w
stolicy Polski. W liście centrali do Bartha z 27 października 1915 roku
stwierdzano na przykład, że nie ma sensu inwestować większych pieniędzy w „Hacefirę” jeśli nie będzie się ona rozchodziła poza
Warszawą, a jej chwilowe zamknięcie nie będzie nieszczęściem. Mimo to w grudniu
1915 roku Berger jeszcze raz udał się do stolicy Polski, tym razem by postawić
na nogi „Hacefirę”, przywieźć pieniądze uzyskane od Żydów amerykańskich na pomoc dla
warszawiaków i zorientować się lepiej w warszawskich stosunkach. Berger
regularnie podróżował pomiędzy stolicami Polski i Niemiec. Przyjazdy tego
doświadczonego działacza miały duże znaczenie dla kontaktów berlińskiego i
warszawskiego ośrodka syjonistycznego. Berger wysyłał do centrali więcej
informacji niż Barth. Od początku 1916 roku dysponujemy już wyraźnym obrazem
sytuacji w warszawskich środowiskach syjonistycznych i w gminie żydowskiej,
choć raporty z Warszawy, gdzie nadal panowała nędza i głód, nie były
optymistyczne.
Jedną
ze spraw, którymi zajął się Berger była sytuacja Żydowskiego Funduszu Narodowego
w Warszawie. 16 marca 1916 roku Berger wystał obszerny list do głównego biura
ŻFN w Hadze. Dokument ten zaczynał się od ogólnego wprowadzenia: „Jakkolwiek
cała organizacja pracy syjonistycznej w Warszawie nie zrobiła na mnie dobrego
wrażenia, to jednak to, czego się dowiedziałem o Funduszu Narodowym, przekracza
wszystko, co tu znalazłem, jeśli chodzi o brak organizacji i zrozumienia
techniki działania”.
Dalej Berger donosił, iż przez ostatnie dziesięć miesięcy Fundusz Narodowy był
prowadzony przez „pana
Munza”. Przejął on
Fundusz od poprzedniego skarbnika, który wyjechał z Rosjanami i nawet nie
zostawił rachunków. Munz nie orientował się nawet, ile puszek do zbierania
pieniędzy znajdowało się w obiegu i w czyich rękach pozostawały. Sam Berger nie
widział ani jednej. Słyszał natomiast, że w czasie zamieszania przed ewakuacją
rosyjską zostały one otwarte, a pieniądze wydano. Na początku 1916 roku zbiórkę
na Fundusz Narodowy w całej Warszawie prowadziła tylko jedna osoba. W drugiej
połowie 1915 roku i na początku 1916 zebrano tysiąc rubli, ale jedna trzecia z
nich poszła na „drobne
wydatki”. Nie ma więc
kontroli nad zbiórką. Zdenerwowany Berger bezskutecznie starał się zmienić te
sytuację.
Nie lepiej
było też na innych odcinkach. Źle funkcjonowała łączność z Berlinem, gdyż
Farbstein, który był przewodniczącym warszawskiej organizacji syjonistycznej,
rzadko odpowiadał na listy i nie informował centrali o wydarzeniach w
Warszawie, choć żydowskie życie polityczne stawało się coraz intensywniejsze.
Na początku 1916 roku oskarżono Farbsteina o defraudację, gdyż „zniknęło” 105.900 marek ofiarowanych przez amerykańską prasę
żydowską na zorganizowanie w Warszawie syjonistycznego przedszkola. Berger
zarzucał Farbsteinowi, iż nie czytał prasy żydowskiej, a Centralne Biuro
Syjonistyczne słało do niego po kilka listów miesięcznie, prosząc o wiadomości
i skarżąc się, iż o sytuacji w Warszawie dowiadują się z gazet i nie wiedzą, co
robić. Farbstein bronił się, iż jest przeciążony pracą.
Coraz
intensywniej działali młodzi syjoniści. Latem 1916 roku pojawiła się
syjonistyczna organizacja studencka i przystąpiła do przygotowywania koncertu w
Filharmonii, który miał im przynieść reklamę i pieniądze. Syjoniści warszawscy
zaczęli odbudowywać kontakty z syjonistami w innych miastach Polski. Wobec
zakazu podróżowania robili to z pomocą niemieckiej administracji i centrali
berlińskiej. Łączność była tak słaba, iż warszawskie biuro syjonistyczne nie
miało adresu biura w Białymstoku. W sierpniu 1916 roku syjoniści warszawscy
zwrócili się z prośbą do biura berlińskiego o przysłanie z Rzeszy inspektora
szkół hebrajskich, gdyż w Warszawie nie było kompetentnej osoby. Nauczyciele
spierali się o to, w jakim języku nauczać. Syjoniści, a szczególnie Farbstein
starali się przeforsować hebrajski, co jednak napotkało opór. Nie kończyły się
kłopoty finansowe, choć napływała pomoc. W 1916 roku powstał w Kopenhadze
komitet pomocy Żydom dotkniętym wojną, który przysyłał do Warszawy żywność.
Syjoniści zabiegali u Niemców o zmniejszenie ceł na artykuły spożywcze.
Początkowo nadchodziły też pieniądze z Ameryki. Towarzyszyły temu jednak
niekończące się spory, a Farbstein gubił się w amerykańsko-niemieckich
powiązaniach i nie wiedział, do kogo się zwracać. Sytuacja finansowa gminy
warszawskiej stale się pogarszała i zamykano kolejne jej instytucje.
Nie
ustawała walka z innymi organizacjami, które także zabiegały o pomoc. W liście
z 31 lipca 1916 roku do Biura Syjonistycznego w Berlinie Farbstein skarżył się,
że Bund ma silniejsze poparcie w Ameryce, gdyż dostał więcej pieniędzy na
przedszkola. Centrala berlińska dowiedziała się też, że niektórzy Żydzi
warszawscy wysyłali skargi do Nowego Jorku, że syjoniści „uciskają” żydowskie szkoły i przedszkola w Warszawie. We
wrześniu Farbstein groził Berlinowi, że zamknie szkoły utrzymywane przez
organizacje, jeśli nie dostanie dodatkowych pieniędzy. Prosił też, by centrala
berlińska kierowała grupy polskie, które zwracają się bezpośrednio do Berlina,
do Warszawy, gdyż inaczej powstanie trudny do opanowania bałagan.
Niepomyślnie
dla syjonistów warszawskich wypadł pierwszy poważny sprawdzian ich działania,
gdy w dniach 10-14 lipca 1916 roku odbyły się w Warszawie wybory do Rady
Miejskiej. Dawały one Żydom szansę zaznaczenia ich obecności i wejścia do
samorządu. Zostały więc potraktowane bardzo poważnie przez środowiska
żydowskie, które 14 czerwca 1916 roku utworzyły swój komitet wyborczy (Zrzeszenie
Wyborców Żydowskich), obejmujący syjonistów, ortodoksów, chasydów, folkistów,
neoasymilatorów, umiarkowanych asymilatorów i tak zwanych bezpartyjnych.
Kampania wyborcza przyniosła nieoczekiwany wynik. Warszawscy przywódcy
polityczni doszli do wniosku, iż nie należy wewnętrznymi sporami marnować
szansy powstałej dzięki ogłoszeniu wyborów i mimo różnic programowych
doprowadzili do porozumienia między Demokratycznym Komitetem Wyborczym,
endeckim Centralnym Wyborczym Komitetem Narodowym i Zrzeszeniem Wyborców
Żydowskich. Dokonali podziału miejsc w przyszłej Radzie Miejskiej: 26 dla
narodowców, 19 dla demokratów i 15 dla Żydów. Część działaczy żydowskich uznała
to za zdradę, zwłaszcza iż endecy traktowali wybory jako rozgrywkę przeciwko
Żydom. Utworzono Żydowski Ludowy Komitet Wyborczy (Folkskomitet), kierowany
przez Noego Pryłuckiego i Ozjasza Perlmana. Wobec porozumienia komitetów wyborczych
wybory w czterech kuriach właściwie stały się zbyteczne. Naprawdę odbyły się
one tylko w kurii VI (zwanej ogólną lub robotniczą), i ich wynik był
autentycznym wskaźnikiem siły poszczególnych partii politycznych. Wygrali
endecy i Narodowy Związek Robotniczy. Duży sukces odnieśli folkiści zdobywając
cztery miejsca w Radzie. W sumie zasiadło w niej 70 przedstawicieli
społeczności polskiej i 20 żydowskiej: 15 z listy Zrzeszenia Wyborców
Żydowskich, czterech folkistów i jeden bundowiec.
Przebieg
wyborów do Rady Miejskiej potwierdził obawy niemieckich działaczy
syjonistycznych o słabości organizacji warszawskiej. Z listy Zrzeszenia
Wyborców Żydowskich do Rady weszło trzech syjonistów: Farbstein, rabin Samuel
Abraham Poznański i Solomon Seideman. Centralne Biuro Syjonistyczne było
zaniepokojone wynikiem wyborów i rozdźwiekiem pomiędzy partiami żydowskimi w
Warszawie. Gratulowano Farbsteinowi zdobycia mandatu w Radzie, ale przywódcy
berlińscy dostrzegli, że folkiści zwani Partią Ludową (Volkspartei) zdobyli
szerokie poparcie dzięki bardziej radykalnemu programowi narodowemu. Biuro
berlińskie w celach instruktażowych wysłało w sierpniu 1916 roku do Warszawy
materiały z posiedzeń rad miejskich we Frankfurcie, Monachium i Lipsku.
Kroki
te nie przezwyciężyły jednak rozbicia wśród deputowanych żydowskich do
warszawskiej Rady Miejskiej. Szczególnie nie była skłonna do kompromisów grupa
Pryłuckiego, który protestował przeciwko upośledzeniu ludności żydowskiej oraz
antysemickim wystąpieniom niektórych polskich posłów. Prezentował przy tym
stanowisko, które pogłębiało konflikt. – My, Żydzi – mówił w Radzie Miejskiej –
należymy do małych narodów, o których prawa toczy się ta wojna. Spodziewamy się
więc – kontynuował – że w czasie obrad kongresu pokojowego mocarstwa zadbają o
prawa Żydów w Polsce. Syjoniści przyjęli inną taktykę. 24 lipca 1916 roku, w
dniu otwarcia Rady, złożyli następujące oświadczenie: „Organizacja Syjonistyczna w Warszawie solidaryzuje
się z postulatem Niepodległej Polski, wyrażonym w deklaracjach radnych
stołecznego miasta Warszawy, będącym również i naszym bezwzględnym postulatem,
wyraża niezachwiane przekonanie, że słuszne prawa obywatelskie i narodowe Żydów
zapewni im Wolny Naród Polski”.
Później różnice pomiędzy reprezentantami poszczególnych partii żydowskich w
Radzie Miejskiej pogłębiły się tak dalece, iż w grudniu 1916 roku syjoniści
wycofali się z Koła Radnych Żydowskich i utworzyli własną frakcję.
Podsumowaniem
pierwszego okresu działalności syjonistów pod okupacją niemiecką była wielka
konferencja syjonistyczna w Warszawie w dniach 13 do 15 września 1916 roku.
Pierwszego dnia sprawozdania z pracy złożyło 25 delegatów z różnych
miejscowości. Przewodniczył doktor Jerzy Rosenblatt z Łodzi. Pracę w stolicy
Polski referował Farbstein. Wszyscy wyrażali nadzieję, iż oto skończył się
niepomyślny dla syjonistów okres chaosu i zagrożenia. Delegaci uważali, iż nie
musieli się już obawiać prześladowań, a okupowany kraj osiągnął stabilizację.
Odbudowano łączność organizacyjną pomiędzy poszczególnymi grupami, a
uciekinierzy, którzy wracali do swoich domów z Warszawy, nieśli idee
syjonistyczne do odległych miejscowości, gdzie często ruch syjonistyczny nie
istniał.
Drugiego
dnia obradowano nad „Sytuacją
gospodarczą w Palestynie” i „Przyszłą pracą syjonistyczną”. Nie brakowało głosów krytycznych pod adresem
kierownictwa warszawskiego, lecz nie podjęto tematu porażki w wyborach do Rady
Miejskiej, co było sukcesem Farbsteina i pozwoliło mu zachować bez uszczerbku
rolę przywódcy warszawskiego syjonizmu. On sam zaatakował folkistów, których
oskarżył o przekształcanie Żydów w „społeczeństwo żargonowe”. Spierano się o sport i szkolnictwo hebrajskie, a
w przerwie wycieczka delegatów udała się na zwiedzanie syjonistycznych szkół i
przedszkoli w Warszawie. Trzeciego dnia dyskutowano nad trudnościami
finansowymi i sprawami prasy. Olschwanger proponował, by formalnie
zalegalizować polskie związki syjonistyczne i utworzyć „Landesorganisation” z Komitetem Centralnym na czele. Wniosek przyjęto
i utworzono Krajową Organizację Syjonistyczną w Polsce. Wybrano też
trzynastoosobowy Komitet Centralny, kierowany przez Farbsteina.
Polska
organizacja syjonistyczna przezwyciężyła więc największe trudności i wyszła z
okresu zamieszania spowodowanego początkiem wojny, a później ewakuacją ze Wschodu
i sformowała się jako oddzielna federacja krajowa. Wkrótce czekała jednak Żydów
niespodzianka, która spowodowała kolejne perturbacje. 5 listopada 1916 roku
ogłoszono manifest podpisany przez Wilhelma II i Franciszka Józefa I.
Proklamowali oni powołanie Królestwa Polskiego. Przystąpiono do tworzenia
administracji i władz polskich. Niezależnie od prawdziwych intencji obu cesarzy
akt 5 listopada stanowił krok w kierunku utworzenia państwa polskiego. W
środowisku syjonistów warszawskich wywołał on zaskoczenie. Na początku wojny
wydawało się, iż władze niemieckie uznały Ostjuden za sprzymierzeńca, że miały zamiar współpracować z nim
w germanizacji i nowej organizacji Europy Wschodniej. Okazało się jednak, iż
Polacy są ważniejszym partnerem, a Żydzi stają się „problemem wewnętrznym” nowo proklamowanego Królestwa Polskiego. Jeszcze 5
listopada Farbstein wysłał list do centrali berlińskiej. Pisał, iż „w tej historycznej chwili” kierownictwo organizacji syjonistycznej w Polsce
musi wydać jakieś oświadczenie, a on sam musi przyjąć jakąś postawę w Radzie
Miejskiej. Tymczasem, jak się wyraził, „brakuje materiałów”. Kilka dni później ponowił bezskuteczny apel. Z
każdym dniem – pisał – Żydzi tracą nadzieję, iż uda się ułożyć stosunki z
Polakami. Domagał się ostrych artykułów w prasie niemieckiej, które stanowiłyby
ostrzeżenie wobec Polaków, oraz podkreślał, iż Żydzi polscy muszą uzyskać
niemieckie lub międzynarodowe gwarancje autonomii politycznej i kulturalnej w
Polsce, gdyż bez nich padną ofiarą polskiego antysemityzmu.
Akt
5 listopada zaskoczył też syjonistów w Berlinie. Wydarzenia roku 1916 były dla
nich stosunkowo niepomyślne i doprowadziły do radykalizacji wielu działaczy. 9
listopada centrala syjonistyczna wysłała lakoniczną odpowiedź na listy
Farbsteina. Polecała mu czytać „Judische
Rundschau”
oraz „Judische Presse” i czekać na przyjazd Hantkego do Warszawy. Berger,
także 9 listopada, rozmawiał w Reichstagu z Filipem Scheidemanem, jednym z
przywódców SPD, który obiecał „coś
robić”. Konferowano też
z innymi deputowanymi, a nawet wysłano specjalne pismo do kanclerza Rzeszy.
Syjoniści berlińscy starali się zainicjować kampanię prasową. Apelowali do
prasy żydowskiej w Niemczech, by pisała o wadze spraw polskich. Prosili także
gazety niemieckie, by zwróciły uwagę na sytuację, jaka powstała w Polsce po
akcie 5 listopada. Przekonywali, iż zagwarantowanie Ostjuden praw mniejszości będzie korzystne dla samej Rzeszy,
lecz jednocześnie wysłali listy do gazet w Austrii, w Stanach Zjednoczonych i w
innych krajach neutralnych. Publikowano broszury propagandowe. Cała akcja, jak
ocenia to Frank Golczewski, przybrała antypolski charakter.
Zamieszanie
i rozczarowanie panujące wśród syjonistów po proklamacji aktu 5 listopada
powiększyło się, gdy 15 listopada 1916 roku Niemcy wydali zarządzenie o
organizacji gmin żydowskich w Królestwie Polskim, wedle którego gminy miały
status legalnego i prawnie zatwierdzonego ugrupowania religijnego. Zarządzenie
to precyzowało zasady działania gmin i zapowiadało wybory do ich zarządów
oparte na systemie kurialnym. Polacy przyjęli to zarządzenie obojętnie, jako
tymczasowe, obowiązujące tylko do czasu przyjęcia konstytucji w niepodległej
Polsce. Przychylnie zareagowali ortodoksi i asymilatorzy, którym odpowiadała
kurialna ordynacja wyborcza. Wśród syjonistów i folkistów reakcje byty wrogie.
Od początku wojny syjoniści walczyli o uznanie Ostjuden za mniejszość narodową. Usiłowali pertraktować w jej
imieniu z Polakami, Niemcami i Austriakami, domagając się autonomii narodowej
dla Żydów. Tymczasem zarządzenie mówiło o „Personen judischen Glaubens” i wyraźnie traktowało Żydów – zgodnie z tradycją
niemiecką – jako grupę religijną, a nie narodową. Nie odpowiadał syjonistom też
religijny charakter organizacji gminnej oraz ordynacja wyborcza, która
ochraniała dotychczasowe elity. Zarządzenie z 15 listopada stało się także
przedmiotem zabiegów syjonistycznych u władz niemieckich i tematem kampanii
prasowej.”
* * *
W okresie późniejszym rząd Polski ściśle współpracował z syjonizmem. W
latach 1937-1939 polski przemysł zbrojeniowy przekazał organizacjom
syjonistycznym w Palestynie 200 tysięcy karabinów i 20 mln nabojów do nich, jak
też kilka tysięcy karabinów maszynowych polskiej produkcji. Ten, jak też inny
sprzęt wojskowy, przemycano do Palestyny nielegalnie, łamiąc obowiązujące
wówczas postanowienia międzynarodowe i narażając Państwo Polskie na ewentualne
sankcje ze strony Ligi Narodów. Jeden z liderów syjonofaszyzmu Zeew Żabociński
podczas negocjacji z rządem polskim uzyskał możliwość szkolenia na terenie
Polski bojówkarzy takich paramilitarnych organizacji żydowskich jak „Brit Trumpeldor-Betar” i „Brit Naszim Leumijot”. Natomiast Dawid Raziel miał zapewnioną możliwość
szkolenia w polskich bazach wojskowych terrorystów z organizacji „Irgun”, którzy „wsławili” się niezliczonymi
aktami bestialstwa na rdzennej ludności Palestyny. Całość polskiej pomocy Żydom
(udzielanej aż do wybuchu wojny z Niemcami w 1939 roku) była traktowana jako
„dług honorowy” do zwrotu po uzyskaniu przez Izrael niepodległości. Kwota idąca
w dziesiątki milionów ówczesnych dolarów nie została nigdy Państwu Polskiemu
zwrócona. Natomiast Michael (Mojsza) Diamont, niezbyt gruntownie wykształcony
rabin i nader stronniczy historyk żydoamerykański, pisał: „Najbardziej haniebnym było podczas wojny zachowanie się Polaków. Wydali
oni Niemcom 2 miliony 800 tysięcy Żydów spośród 3 mln 300 tysięcy zamieszkałych
w tym kraju… 23 czerwca 1941 roku do Jedwabnego wkroczyły wojska niemieckie, a
25 czerwca Polacy rozpoczęli żydowskie pogromy. Mordowali swych sąsiadów
siekierami, przebijali widłami, wycinali języki, wykłuwali oczy, topili w
stawie, odrąbywali głowy. Zwykli obywatele grali w futbol oderzniętą głową
nauczyciela języka hebrajskiego”. Opis to nie tyle przejmujący, ile banalny
w swym kłamstwie od początku do końca,
operujący gołosłownymi stereotypami z propagandowych bajek politycznych
(zabrakło tylko przysłowiowych główek dzieci roztrzaskiwanych o drzewa lub o ściany
domów!), a przy tym pomijający bardzo ważną okoliczność: zanim Niemcy wkroczyli
do Jedwabnego i spalili w stodole kilkudziesięciu żydobolszewickich aktywistów,
oni z czerwonymi opaskami i z sowiecką bronią w ręku wyprawili na tamten świat
i na Sybir połowę aryjskich mieszkańców Jedwabnego, konfiskując i rozkradając
pozostawione mienie swych polskich ofiar. I po tym wszystkim, gdy Sowieci
uciekli przed Niemcami, Polacy mieliby
kochać takich „sąsiadów”? Jak
powiada Andrej Burowskij, „Żydzi plwają na historię innych narodów i w
ogóle na wszystkich, prócz samych siebie, najukochańszych… Trzy włosy czy dwa
rosły na brodzie króla Salomona? O! To fundamentalna kwestia! A jak
funkcjonowała gospodarka Francji, na jakie stany dzieliło się społeczeństwo
Niemiec? Jaka róznica? Czymże w ogóle są Niemcy i Francja, i oba te kraje razem
wzięte w porównaniu z włosami na brodzie, lub na innym miejscu, króla
Salomona?!”. Tenże autor wskazuje na
podwójny charakter moralności Izraela: a) uniwersalizm i powszechność w
stosunku do samych siebie; b) partykularyzm i pogański egoizm w stosunku do
gojów. Zresztą i Dawid Szturman w dziele pt. „Ziemla za chołmom” (1983) wyznawał:
„U Żydów słabiej niż u narodów
chrześcijańskich manifestuje się cechująca przyzwoitych ludzi skłonnośc do
bycia bardziej wymagającycm w stosunku do siebie samego i do wszystkiego swego
(w tym do swego narodu) niż do innych i do wszystkiego, co obce.” Jest to
pozostałość po epoce barbarzyństwa. „Dawni Żydzi inaczej pojmowali przyzwoitość
niż ludzie współcześni i niektórzy z nich chcą zachować tę prehistoryczną
mentalność i przedcywilizacyjny typ kultury” (Andrej Burowskij, Prawda o jewrejskom rasizmie, Moskwa
2010). Taka mentalność pozbawia skrupułów sumienia np. w stosowaniu zdzierczej
lichwy wobec gojów i umożliwia potworne bogacenie się cudzym kosztem. (W języku
chińskim przechowało się przysłowie: „najbardziej dziwny widok – niezamożny
Żyd”). Lichwa, pożyczanie pod wysoki
procent, czyli wyciąganie z ludzi pieniądza korzystając z ich trudnej sytuacji
życiowej, stanowiło zajęcie wyłącznie żydowskie. Nawet w kupieckich republikach
Florencji, Genui, Wenecji, nie mówiąc o niemieckiej Hanzie, uważano ten
proceder za wyjątkowo podły, który mogą uprawiać tylko najnikczemniejsi
niegodziwcy, nie zaś ludzie uczciwi i przyzwoici.
* * *
Po tej dygresji powróćmy do
stosunków żydowsko – polskich. Ksiądz Julian Unszlicht, rodzony brat
komunistycznego działacza Józefa Unszlichta, był zdania, że Żydzi powinni
przejść na katolicyzm, aby przywrócić sobie godność „narodu wybranego”. W 1936
roku na łamach „Kalendarza Rycerza Niepokolanej” wywodził: „Żyd spokojny, a nawet zuchwały (arogancja żydowska!)
pośród zdechrystianizowanych „gojów”, doznaje zimnych potów wśród wierzących katolików,
nie życzących mu zresztą żadnego zła, bo go cień Chrystusa ściga. A przecież
śmierć Sokratesa nie trwoży sumienia Greków, ani Joanny D'Arc sumienia
Francuzów, ani nawet dawnych proroków sumienia Żydów. Jak jednak błędne serce
żydowskie bije na wspomnienie o Chrystusie po tylu wiekach, choć czas wszystkie
ludzkie sprawy zaciera... Lecz przekleństwo: Krew jego na nas i na syny nasze...
nigdy nie przeminie, bo to jest Krew nie człowieka, lecz Boga. Kamień odrzucony
przez budujących – mówi Pan Jezus do Żydów – stał się podstawą gmachu. Jest to
cud na naszych oczach... Lecz aby ten cud widzieć, trzeba posiadać duszę
opromienianą łaską Bożą. Po dziś dzień nawet „wolnomyśliciele” żydowscy nie zdobyli się na zbudowanie pomnika
Jezusa na Krzyżu przed Synagogą i składanie Mu wieńca w Wielki Piątek,
aczkolwiek tak skwapliwie zachęcają wolnomyślicieli nie-Żydów do czynienia tego
w stosunku do „ofiar” Kościoła katolickiego.
Zaślepienie
więc Izraela jest faktem historycznym, wypływającym z ukrzyżowania Jezusa i
potwierdzającym bogobójstwo. Jeśli Izrael nie ujrzał boskości Jego, to nie dla
braku dowodów, lecz dla braku dobrej woli, jedynie uniemożliwiającej
zrozumienie wartości dowodów.
Po
dziś dzień – jak mówi św. Paweł, a słowa te dotąd nie przebrzmiały – Izraelici,
gdy czytają St. Zakon, mają zasłonę na sercu, która tylko w Chrystusie zanika;
gdy wrócą do Pana, zasłona zniknie (2 Kor. 3, 14).
Rzecz
prosta, Bóg mógł uczynić widoczniejszą dla Izraela misję swego Syna i nakłonić
przez to swój naród do niesienia światła wiary Chrystusowej narodom świata. Tu
stoimy przed misterium nieprzeniknionym, przed którym tylko upokorzyć się
musimy. Rozumiemy jednak ból św. Pawła na widok zaślepienia swych
współplemieńców, których jest synostwo i chwała, i zakon, i prawodawstwo, i
kult, i obietnice, z których jest Chrystus według ciała, który jest Bogiem
błogosławionym na wieki. (Rzym 9, 4).
Lecz
upadek Izraela jest bogactwem narodów, które nie powinny się pysznić z wolnego
wyboru Bożego (Rzym 11, 12, 16), bo jak nawet w tych straszliwych
przekleństwach Powtórzonego Prawa czytamy, że Bóg nigdy swego narodu całkowicie
beznadziejnie nie odrzuca, lecz karząc go strasznie, jeszcze czeka na jego
powrót. „Bez
pożałowania są bowiem dary Boże”; w
niewoli asyryjskiej wierzy Tobiasz, wygnany z ojczyzny wraz z rodakami,
dostępuje łask Bożych godnych proroków Pańskich. I w dziejach narodów
chrześcijańskich widzimy od św. Pawła do O. Libermana szereg świetlanych figur Izraelitów,
w których nie masz zdrady, co wrócili do prawdziwego Mesjasza Izraela,
Chrystusa Pana, Boga – Zbawiciela upadłej ludzkości. A gdy pełnia narodów
wejdzie do Kościoła Chrystusowego, wtedy –jak twierdzi św. Paweł – i resztki Izraela
wrócą do swego Mesjasza.
Kara
więc będzie długa i straszna, jak na to zasługuje zbrodnia bogobójstwa, ale
miłosierdzie Boga, Boga Izraela, nie pozwala, aby była bez końca. Natomiast
dusze żydowskie schodzą z tego świata z odrazą lub wprost z nienawiścią do
Chrystusa i Jego Kościoła, giną w wieczności. Synowie królestwa będą wrzuceni
do ciemności zewnętrznych (Mat. 6, 12). Jest to najbardziej bolesna strona
zagadnienia: zwą się Żydami, mówi Pan Jezus w Objawieniu św. Jana (2, 9), a nimi
nie są, lecz synagogą szatana. Bo prawdziwy Izraelita, w którym nie masz fałszu
(Jan 1, 47), idzie za Synem Dawida – Jezusem, który jest „drogą, życiem i prawdą”.
Dlatego,
o ile musimy zwalczać zły wpływ różnych organizacji, kierowanych przez Żydów,
którzy usiłują podkopać wiarę w duszach chrześcijańskich, a tym samym zgubić je
w wieczności, o tyle winniśmy się starać przynajmniej lepsze dusze żydowskie
wyrwać z sideł synagogi szatana i zdobywać je dla Tego, który przyszedł „jeno do owieczek, co się zbłąkały z rodu Izraela”.
Jedną
z tych owieczek przez Chrystusa odzyskanych jest sam autor tej drobnej pracy,
poświęconej Przenajświętszej Matce swego boskiego Rodaka. Nie mógł On patrzeć
obojętnie, jak ginąłem na wertepach niewiary i nieobyczajności, lecz przeciwnie
za mną pogonił, do Serca Swego mnie przycisnął, w boskim pocałunku winy me
niezliczone przebaczył i kapłanem swym uczynił. „Misericordias Domini in aeternum cantabo”! Oby ten „cud łaski Bożej” otworzył oczy wielu, błąkających się w mrokach
judaizmu lub bezbożności i sprawił ich powrót rychły do prawdziwej owczarni
Chrystusowej – Kościoła świętego, apostolskiego, rzymskiego!” trudno
o rozumowanie bardzie
bezsensowne.
* * *
W Polsce antysemityzm przybiera niekiedy formę antychrystianizmu, czego
- z
pewnością niezamierzonym - przykładem
może być działalność i pisarstwo księdza, naczelnego redaktora antykościelnego pisma „Fakty
i Mity” Romana Kotlińskiego, autora Opowieści biblijnych (2 tomy), których
treść w zasadzie nie odbiega od ongisiejszych
analiz Alfreda Rosenberga, lecz przewyższa je pod względem
treści, erudycji i inteligencji. Swą ideologię R. Kotliński ogłosił otwarcie w swym Credo: „Nienawidzę Cię, kościele katolicki, całym sercem moim, całą duszą moją i ze wszystkich sił moich. Nienawidzę Cię za spustoszenie, jakie poczyniłeś w ludzkości. Za prymitywną doktrynę, którą podajesz ludziom od wieków, jak truciznę. Przeklinam Cię na wieki za inkwizycję, śmierć i prześladowania tych, którzy w ciągu wieków nie podobali się Tobie. Za strach zasiany w umysłach maleńkich dzieci, który później w ciągu życia robi z nich słabych, bojaźliwych, zapijaczonych i rozbitych umysłowo płatników na Twoje
szatańskie ceregiele. A kimże jest ten, którego czcisz i w imię którego od 2 tysięcy lat kradniesz, mordujesz i zniewalasz niewinne narody, niszczysz całe cywilizacje,
naukę, kulturę, sztukę? W imię którego zagrabiłeś i zazdrośnie ukrywasz w bibliotece watykańskiej należące do całej ludzkości prawdziwe rewelacje i oświecenie dla ludzi?
To brudny żydowski kuglarz, którego matka-ladacznica nawet nie wiedziała, kim był jego ojciec i której kult jako
dziewicy stworzyłeś, by zastąpić w umysłach podświadomą potrzebę czczenia prawdziwej Matki – Rodzicielki: bogini Natury, istniejącej od zarania dziejów. Wpajasz ludziom wysoce szkodliwą doktrynę, jakoby ów „syn boży” umarł na krzyżu za ich „grzechy”. Gardzę Tobą za Twoje przesycone
Złem, ponure obrzędy, podczas których na kształt kanibali i wampirów spożywa się ciało i krew tego „boga”. Brzydzę się Twoimi świętami i zwyczajami, a szczególnie spowiedzią, do której zmuszasz niewinnych ludzi, aby wyznawali swoje najskrytsze myśli zboczonym funkcjonariuszom Twojego systemu. Uknułeś swą grubymi nićmi szytą doktrynę w oparciu
o prymitywne podania ludowe, mity i bajki palestyńskich
pastuchów, którzy nigdy nie stworzyli żadnej kultury czy cywilizacji, a dla których najwyższą wartością jest mamona.
W zamian zniszczyłeś i nadal niszczysz i dusisz potężne cywilizacje: egipską, helleńską, rzymską, aztecką – bo górują ponad Tobą jak niebo nad ziemią i do dzisiaj Ci zagrażają. Co niesiesz w zamian? Nic! Tylko zakłamanie, krew, nieszczęścia i tragedie. Zatrułeś w ciągu wieków radosne dla każdego człowieka życie erotyczne, skazałeś na potępienie miliony za to tylko, że idąc za naturalnym
instynktem poczęli nowe życie bez Twojego „błogosławieństwa” i których zdrowe i normalne dzieci nosiły całymi wiekami piętno „bękartów”.
Wraz
ze swoimi „starszymi
braćmi w wierze”
jesteś jak złośliwy nowotwór, toczący ciało i mózg ludzkości. Dlatego
wypowiadam Ci w imieniu tej ludzkości Świętą Wojnę i ślubuję, że nie spocznę aż
do śmierci w moich wysiłkach wytępienia Cię z korzeniami i że dzieci moje
wychowam w nienawiści i pogardzie do Ciebie.”
Na pozór może
się wydawać, że trzeba
niemałej odwagi, by w pseudokatolickiej
Polsce deklarować takie credo. Ale tak
nie jest: bestialscy
mordercy księdza Jerzego
Popiełuszki po odbyciu
łagodnej kary więzienia
otwarcie żyją, pracują,
udzielają wywiadów - i powodzi
się im znacznie
lepiej niż milionom
przyzwoitych ludzi w tym znieprawionym
kraju.
* * *
Dariusz Kosiur z właściwym sobie zdecydowaniem pisał w artykule „RP z
gwiazdą Dawida w tle” (tygodnik „Tylko Polska” nr 52, 2007): „Państwo Polskie z rządzącą mniejszością żydowską.
„Żydzi po całej Polsce rozsypani, wszędzie z swym
duchem wyłączności z naszym ludem pomieszani, nie tylko zaplugawią cały naród,
zaplugawią cały kraj, a zmieniając go w kraj żydowski, wystawią w Europie na
pośmiewisko i wzgardę”. „Przestrogi dla Polski” Stanisław Staszic, rok
1789
Nie
możemy wspólnie z Żydami udawać, że budujemy razem z nimi Państwo Polskie i
dobrobyt w znakomitej większości katolickiego Narodu, gdy w rzeczywistości trwa
proces dokładnie odwrotny.
Żydowska
mniejszość w Polsce ukrywająca się przeważnie pod polsko brzmiącymi nazwiskami,
stanowiąca ok. 2,5% ludności Polski, choć nie istnieją oficjalne dane
potwierdzające tę liczbę i może być ona kilkakrotnie większa, ma na swoim
sumieniu dwukrotną w ciągu ostatnich 60 lat kradzież majątku Polaków. Po 1945
r. żydowsko-komunistyczna władza upaństwowiła prywatne majątki polskie, po 1989
r. żydowskie rządy w Polsce patronowały rozkradaniu majątku produkcyjnego,
finansowo-bankowego, komunalnego wypracowanego przez Naród Polski oraz
patronowała i patronuje wyprzedaży polskiej ziemi. Są i inne żydowskie zbrodnie
na Polskim Narodzie. Komuniści żydowscy z ZSRR ponoszą odpowiedzialność za
wymordowanie po 01.09.1939 r. jeńców wojennych i polskiej inteligencji w
Katyniu, w Miednoje, w Ostaszkowie, w Charkowie, w Starobielsku, w Kozielsku –
to zemsta za udaremnienie rozlania się w 1920 r. żydowskiego komunizmu po całej
Europie.
Od
1944 do 1956 r. żydowsko-komunistyczna władza w Polsce wymordowała 600 tys.
Polaków.
Nie
powiodło się przyjęcie przez ONZ rezolucji potępiającej komunizm za zbrodnie
ludobójstwa – pochłonął 100-120 min ludzkich istnień. Gdyby taką rezolucję
przyjęto, odpowiedzialność za największy mord w dziejach świata spadłaby na
Żydów, twórców i budowniczych komunizmu, ale czy wtedy mogliby po 1989 r.
opanować rządy niemal wszystkich państw Europy i budować JudeoUE-państwo?
Po
zadekretowaniu przez żydowski rząd w Polsce upadku komunizmu w 1989 r., Żydzi
obsiedli ponad 60% sejmowych i senackich foteli, a my Polacy płacimy im za
uchwalanie antypolskiego i antynarodowego ustawodawstwa. Zajmują czołowe
miejsca w większości, a może we wszystkich partiach zasiadających w sejmie RP.
Występują oficjalnie przeciw polskiemu katolicyzmowi, przeciw narodowym
interesom i przeciw państwu polskiemu. Opowiadają się jawnie za budową
JudeoUE-państwa, albo kłamliwie i przewrotnie, że są jej przeciwni, ale zawsze
wtedy, gdy trzeba bronić interesu Narodu, przystają na wszystkie żądania
żydo-masonerii europejskiej i światowej, których interesy są od zawsze wrogie
Polsce i Polakom i całej naszej chrześcijańskiej cywilizacji.
Pod
pretekstem zapaści demograficznej Narodu trwają rządowe prace nad nową polityką
migracyjną. Chodzi o stworzenie zachęt dla narodowości wykazujących dużą
zdolność adaptacji do osiedlania się w Polsce – na wizy do Polski czeka już ok.
miliona Żydów w Izraelu, a oni zdolności adaptacyjne mają we krwi. Polski
narodowy żywioł trzeba osłaniać maksymalnie. Miliony Polaków na Wschodzie
czekają daremnie na powrót do kraju, a około 20-30 mln Polaków na świecie
pozbawionych jest prawa udziału w wyborach do sejmu RP.
Obecny
prezydent RP potępia polski nacjonalizm, ale jak można się domyślać, hołubi
żydowski w Polsce. Tylu festiwali kultury żydowskiej, ile odbywa się dziś w
naszym kraju, nie ma chyba nawet w Izraelu.
Można
postawić pytanie, czy Polska to dziś jeszcze kraj Polaków, skoro jedną z
najważniejszych osób w państwie jest ambasador Izraela pozwalający sobie na
bezczelność zarzucania nam, Polakom, antysemityzmu? Ten Żyd robi to całkowicie
bezkarnie! Chyba tylko jeden Wł. Gomułka, l-szy sekretarz KC PZPR, Polak, ale
niestety komunista zdobył się na odwagę i wyrzucił z Polski w 1968 r.
żydowskich bandytów z UB – organizacji utrwalającej zbrodniczy żydowski system
władzy nad Polakami. Zrobił to niestety niedokładnie i dlatego od 13.12.1981 r.
ciężko za tę jego fuszerkę płacimy. Jednak należy się mu przynajmniej
pamiątkowa tablica, jako pierwszemu i jak dotąd jedynemu Polakowi, który podjął
próbę naprawy tragicznego w skutkach błędu króla Kazimierza „Wielkiego”. Czyżby, dlatego „Wielkiego”, że pozwolił osiedlać się Żydom w Polsce?
W
wyniku zainicjowanych przez Żydów rozruchów w grudniu 1970 r. Wł. Gomutka
stracił władzę, ale krwią za te rozruchy zapłacił Polski Naród. Żydom nie udało
się wtedy zdobyć władzy, l-szym sekretarzem KC PZPR został E. Gierek (złoty
okres polskiej gospodarki), który nie miał już tyle odwagi, co Wł. Gomutka i w
czerwcu 1976 r. zamiast Żydów, kazał pałować Polaków. Za sprawą żydowskiego
sierpnia 1980 r. E. Gierek odszedł i tak skończył się epizod polskich rządów po
1945 r. w dziejach PRL i RP. Zostało nam wspomnienie krótkiej „Solidarności” Narodu, którą Żydzi bardzo łatwo
zniszczyli wprowadzając w Polsce stan wojenny. W jego wyniku zamordowano „tylko” ok.
100 Polaków. W całym okresie żydowskiego PRL-u zamordowano też stukilkunastu
księży. Ostatniego mordu kapłana dokonano w 1990 r., kiedy Polska „była już niepodległa”. Wszystkie te zbrodnie są bezkarne do dnia
dzisiejszego. Gdyby ktoś miał wątpliwości, w czyich rękach znajduje się dziś
władza nad Polską, niech o tym wszystkim pomyśli.
Jeżeli
nasze państwo upadnie, a budowa JudeoUE-państwa w sposób oczywisty wymusza
likwidację Państwa Polskiego, Żydzi z polskiej mniejszości, będący zawsze czymś
w rodzaju „między-narodu”, z pewnością dadzą sobie radę, a Naród Polski
pozbawiany systematycznie od 1989 r. materialnych podstaw egzystencji będzie
musiał zniknąć – już znika. Żydzi w Polsce mający wsparcie swojej światowej
diaspory nie są w stanie wykorzenić polskiego katolicyzmu inaczej, jak przez
fizyczną likwidację Narodu Polskiego.
Naród
pozbawiony własnego majątku produkcyjnego, więc okradziony z dochodów z własnej
produkcji, zmuszany do ograniczania produkcji rolnej, której wielkość nie
pokrywa już zapotrzebowania żywnościowego narodu, reformą oświaty z 2000 r.,
obniżającą poziom edukacji, pozbawiony średniego szkolnictwa zawodowego,
pogrążany w świadomie zaprogramowanej nędzy musi odejść w niebyt. Takie są
nieubłagane prawa ekonomii i żydowscy inżynierowie liberalnego „postępu” w Polsce znają je doskonale.
Niszczona
jest ochrona zdrowia Polaków, ale dzięki wytrwałej, trudnej pracy, choć celowo
nędznie opłacanej, pracowników służby zdrowia, dzięki niepoddającej się
liberalizmowi – czytaj judaizacji – etyce zawodów medycznych przeciętny poziom
lecznictwa w Polsce jest mimo wszystko wyższy niż w wielu krajach Zachodu,
wyższy niż np. w USA – mówią o tym statystyki. Jednak chór pożytecznych idiotów
sprawia, że i lekarze, ulegając podszeptom inżynierów liberalnego „postępu”, żądają prywatyzacji szpitali i usług medycznych.
Ci antypolscy głupcy chcą pozbawić biedniejących Polaków dostępu do ochrony
zdrowia, która należy się ludziom w równym stopniu i niezależnie od ich pozycji
materialnej, bo zdrowie jest dla każdego człowieka dobrem takim samym.
Niestety
nasza świadomość narodowa po 1989 r. uległa za sprawą żydo-lewackich mediów
znacznej erozji. Czy zdołamy ją w porę odbudować i uchronić Państwo Polskie
przed likwidacją – oto jest pytanie? Prawo polskie powinno zakazywać obejmowania
przez nich wszystkich stanowisk mających wpływ na kształtowanie prawa,
programów oświatowych i na życie naszego Narodu. Judaizacja całej naszej
chrześcijańskiej kultury prowadzi do jej degeneracji i wyniszczenia. Za
antypolskie osiągnięcia dla polskiej kultury nagradzani są antypolscy Żydzi
przez pochodzących z tej samej nacji rządzących i przedstawicieli mediów.
Przyglądamy się temu bezradni w swojej bezsilności. Naszą tragedią jest, że
część z nas ogłupionych przez powszechne żydowskie media bierze to za dobrą
monetę. Jedyne w Polsce polskie radio, choć niestety mało narodowe – Radio
Maryja – nieśmiało odpiera ataki, zaprasza tabuny Żydów i każe na nich
głosować. Jeśli państwowym prawem świeckim nie wzmocnimy etyki
chrześcijańskiej, katolickiej moralności we wszystkich przejawach życia
społecznego, to po upadku JudeoUE-państwa nie odnajdziemy już Polskiego Narodu.
Upadek
JudeoUE-państwa nastąpi tak samo, jak wszystkich poprzednich tworów państwowych
zbudowanych przez Żydów. Zdehumanizowany, zateizowany organizm państwa,
wyposażony w zdegenerowane systemy podatkowy i niezależny od władz państwa
system finansowy wyniszczający gospodarkę i środowisko naturalne człowieka oraz
jego samego (a w Polsce mamy dziś z tym do czynienia), od starożytnego Izraela
przez ZSRR do JudeoUE-państwa znamiona własnej śmierci nosi już od chwili
narodzin.
Uzasadnienie
dla wprowadzenia takiego prawodawstwa wynika z konieczności ochrony Narodu
Polskiego, jego żywotnych praw i interesów. Prawo do takiego uzasadnienia
wypływa z kształtowanej od tysiącleci mentalności żydowskiej przepojonej do
nie-Żydów wrogością i nienawiścią, których szczególne nasilenie skierowane jest
przeciw narodom katolickim, takim jak Naród Polski.
Do
dziś żydowska etyka oparta jest na judaizmie rabinicznym – szowinistycznej,
wrogiej wobec chrześcijaństwa religii. Z niej wypływa żydowskie prawo oraz
system prawny dzisiejszego Izraela, będącego w istocie państwem wyznaniowym,
dyskryminującym własne mniejszości.
Jeżeli
dziś ktokolwiek domaga się liberalizmu w znaczeniu wolności i tolerancji dla
ludzi i narodów, powinien tym bardziej domagać się wprowadzenia prawa
zakazującego kultywowania, wychowywania, indoktrynowania ludzi w duchu judaizmu
rabinicznego oraz w duchu ideologii nim inspirowanych: komunizmu, socjalizmu,
nazizmu, liberalizmu, globalizacji, a więc w duchu rasizmu, wrogości,
nienawiści i nietolerancji wobec wszystkich, którzy nie są Żydami. Dziś jednak
w światowych mediach mamy do czynienia ze zjawiskiem odwrotnym; wyśmiewane,
poniżane, negowane, niszczone są wszystkie religie poza jedną, poza żydowską.
Domaganie się ochrony praw narodu, nie ma nic wspólnego z antysemityzmem
rozumianym, jako nienawiść do Żydów i nie oznacza odebrania im praw mniejszości
narodowej, tylko właśnie ochronę życia rdzennego narodu. Jednak mniejszość
dążąca do podporządkowania sobie lub zniszczenia narodu i państwa, w którym
żyje, musi być z niego wyizolowana i pozbawiona wpływu na wszystkie sfery jego
funkcjonowania. Żydowski sposób pojmowania prawa nie może odciskać swojego
piętna w żadnej dziedzinie życia katolickiego Narodu Polskiego.
Żydowskie
i żydo-masońskie środowiska w Polsce od 1926 r. przyzwyczajone do politycznej
władzy nad Polskim Narodem być może chciałyby zmusić nas do życiowej wegetacji
presją alternatywy „albo
my, albo oni” i
świadomością przegranej walki o byt narodu. Nawet przez chwilę nie wolno nam
rozważać podobnej alternatywy i myśli, bo są one poniżej naszej narodowej
godności. To my i tylko my, Polski Naród, mamy niezbywalne prawo do tej ziemi i
do określania i ustalania warunków egzystencji naszego narodu i tych
mniejszości, które wspólnie z nami chcą żyć, pracować i mieszkać. Nasze prawo
jest przed ich prawem, ale musimy je stanowić zgodnie z katolicką nauką i
wiarą, a one dają gwarancję szacunku i równości wszystkim obywatelom państwa.
My,
katolicy, powinniśmy modlić się tylko o łaskę nawrócenia dla naszych tkwiących
w wyniszczającym obłędzie braci Żydów, ale decydowanie o własnym państwie
musimy zastrzec wyłącznie dla nas samych, dla Polaków.
Jeśli
nawet próbuję zrozumieć obłęd mrocznej żydowskiej mentalności, to napawa mnie
odrazą wszelki filosemityzm Polaków. Pomijając poczciwych głupców
niepojmujących własnej zdrady narodowych interesów, jest filosemityzm postawą
godną najwyższego potępienia oraz usankcjonowanego prawem karania i to bardziej
nawet od żydowskiej zdrady i nienawiści.”
* * *
Podczas drugiej wojny
swiatowej zjudaizowana Rosja
i Niemcy wspólnie
opracowały i zgodnie zrealizowały
szatański plan doszczętnej fizycznej likwidacji inteligencji polskiej,
jako warstwy rozumnej,
wykształconej, trzeźwej i
zdolnej do ponoszenia
odpowiedzialności dziejowej, tj. do organizacji
narodu w organiczną,
funkcjonalną całość. Po
wojnie tego „wiekopomnego
dzieła” dokończyła sowiecko-żydowska bezpieka
(UB), której udało
się zinstrumentalizować nawet
kościół katolicki (tysiące
księży i dziesiątki
biskupów jako kapusie
zasłużyli się sprawie
„budowy socjalizmu” w
Polsce) . Naród polski
został przekształcony w
prymitywny kikut cywilizacyjny
bez głowy. O
tej bezprecedensowej sytuacji
bardzo trafnie napisał
Żyd Artur Sandauer:
„W
czasie wojny zginęli
prości Żydzi i
wybitni Polacy. Uratowali
się wybitni Żydzi
i prości Polacy.
Dzisiejsze społeczeństwo w
Polsce to żydowska
głowa nałożona na
polski tułów. Żydzi
stanowią inteligencję, a
Polacy masy pracujce”.
Jest to
diagnoza absolutnie trafna.
Kevin MacDonald w książce The
Culture of Critique (2002) umieścił rozdział pt. Komunizm a żydowska tożsamość etniczna w Polsce, którego fragmenty
(w tłumaczeniu Tadeusza Korzeniewskiego) przytaczamy poniżej za tygodnikiem „Tylko Polska” nr 24 2007).
„W 1991 roku ukazała się w Berkeley książka
Jaffa Schatza „Pokolenie:
Wzlot i upadek żydowskich komunistów w Polsce”. Autor zajmuje się w niej grupą żydowskich
komunistów, nazywanych przez niego „pokoleniem”, którzy doszli do władzy w Polsce po II wojnie światowej. Jest
to ważna praca, gdyż rzuca światło na procesy identyfikacyjne całego pokolenia
komunistów-Żydów w Europie wschodniej.
Inaczej niż w Związku Sowieckim, gdzie zdominowana
przez Żydów frakcja pod przywództwem Trockiego została w większości rozbita, w
Polsce mamy szansę prześledzić działalność i procesy identyfikacyjne komunistów
żydowskich, którzy tu faktycznie posiedli władzę i utrzymali ją przez znaczny
okres. Ogromna większość tej grupy była wychowana w tradycyjnych rodzinach
żydowskich, „w
których życie, tradycje religijne, rozrywka i odpoczynek, kontakt międzypokoleniowy
i życie towarzyskie były, mimo różnic, zasadniczo przeniknięte przez tradycyjne
żydowskie normy i wartości... Rdzeń dziedzictwa kulturowego byt im przekazany
przez formalną naukę i praktyki religijne, celebracje świąteczne, historie,
pieśni, opowieści rodziców i dziadków, przysłuchiwanie się dyskusjom
starszych... Rezultatem był głęboko utrwalony trzon ich tożsamości, wartości,
norm i postaw, z którymi weszli w buntowniczy okres młodości i dojrzałość. Ten
trzon ulegnie transformacji w procesie akulturacji, sekularyzacji i
radykalizacji, czasami osiągając stan kategorycznego zaprzeczenia. Mimo
wszystko, były to głębokie pokłady, przez które filtrowane były wszystkie
późniejsze percepcje”.
Zwróćmy
uwagę na implikację, że działały tu procesy autodecepcji [samozwiedzenia,
samookłamania]: członkowie „pokolenia” zaprzeczali skutkom dominującego doświadczenia
adaptacji społecznej, które zabarwiało wszystkie ich późniejsze percepcje, tak
że w najbardziej realnym sensie nie wiedzieli, do jakiego stopnia byli Żydami.
Większość z nich posługiwała się jidisz w mowie codziennej i miała słabą
znajomość języka polskiego nawet po wstąpieniu do partii. Ich krąg towarzyski
składał się wyłącznie z Żydów, których spotykali w żydowskim środowisku
pracowniczym, sąsiedztwie i żydowskich organizacjach społecznych i
politycznych. Kiedy zostali komunistami, romansowali i pobierali się między
sobą, a ich konwersacje towarzyskie odbywały się w jidisz. Jak w przypadku
wszystkich intelektualnych i politycznych ruchów omawianych w mojej pracy: „The Culture of Critique” [Kultura krytyki], ich mentorami i wpływowymi
osobowościami byli inni etniczni Żydzi, w tym zwłaszcza Luksemburg i Trocki. I
kiedy mówili o swoich bohaterach, byli nimi w większości Żydzi, których wyczyny
osiągały niemal mityczne proporcje.
Żydzi,
którzy włączyli się do ruchu komunistycznego, nie odrzucali początkowo swojej
etnicznej tożsamości, a było wielu, którzy „wysoko cenili żydowską kulturę... [i] marzyli o
społeczeństwie, w którym Żydzi będą równi jako Żydzi”. Istotnie, częste wśród
nich było łączenie silnej żydowskiej tożsamości z marksizmem, jak również
różnymi kombinacjami syjonizmu i bundyzmu. Ponadto powab, jaki komunizm miał
dla polskich Żydów, opierał się w dużym stopniu na wiedzy, że Żydzi dochodzili
do wysokich szczebli władzy i wpływu w Związku Sowieckim, i że rząd sowiecki
ustanowił system wspierający żydowskie szkolnictwo i kulturę. I w Związku
Sowieckim, i w Polsce, komunizm był widziany jako przeciwstawiający się
antysemityzmowi. Jako wymowny kontrast, w latach 30-tych XX wieku rząd polski
podjął politykę wyłączania Żydów z zatrudniania w domenie publicznej, zostały
ustanowione limity na nabór Żydów na uniwersytety i w zawodach
wyspecjalizowanych, i miały miejsce popierane przez rząd bojkoty żydowskich
biznesów i rzemieślników. Najwyraźniej Żydzi widzieli komunizm jako dobry dla
Żydów. To był ruch, który nie zagrażał kontynuacji ich egzystencji jako grupy,
i obiecywał Żydom władzę, wpływ i koniec wspieranego przez państwo
antysemityzmu.
Z
jednej strony spektrum żydowskiej identyfikacji byli komuniści, którzy
rozpoczęli swoje kariery w organizacjach bundowskich i syjonistycznych,
porozumiewali się w jidisz i pracowali w zupełności w środowisku żydowskim,
identyfikacje żydowska i komunistyczna będąc tu całkowicie szczere, bez
dwuznaczności czy postrzeganego konfliktu między tymi dwoma źródłami
tożsamości. W drugim końcu spektrum żydowskiej identyfikacji niektórzy żydowscy
komuniści mogli mieć intencję ustanowienia państwa, w którym nie byłoby
identyfikacji etnicznej, nie byłoby kontynuacji żydostwa jako grupy, chociaż
świadectwa na to nie są tak oczywiste. W okresie przed II wojną światową nawet
najbardziej „odetnicznieni” wśród nich Żydzi asymilowali się tylko
zewnętrznie, ubierając się tak, jak otaczające ich środowisko nieżydowskie,
przyjmując od tego środowiska naturalnie brzmiące nazwiska (co sugeruje
podstęp), i ucząc się jego języka. Starali się oni rekrutować nie-Żydów do
ruchu, ale nie asymilowali się, czy usiłowali asymilować w polskiej kulturze;
zachowali oni tradycyjne żydowskie „pogardliwe i wyniosłe nastawienie” do tego co, jako marksiści, widzieli jako „niedorozwiniętą” polską kulturę chłopską.
Nawet
najbardziej zasymilowani żydowscy komuniści pracujący w ośrodkach miejskich
wśród nie-Żydów byli zbulwersowani sowiecko-niemieckim paktem o nieagresji, ale
kiedy rozpoczęła się w końcu sowiecko-niemiecka wojna, przyjęli to z ulgą –
wyraźny znak, że żydowska tożsamość utrzymywała się blisko pod powierzchnią.
Komunistyczna Partia Polski (KPP) także zachowała w sobie cechy promowania
specyficznie żydowskich interesów raczej, niż ślepą lojalność do Związku
Sowieckiego. Istotnie, Schatz sugeruje, że Stalin rozwiązał KPP w 1938 roku z
powodu obecności trockistów wewnątrz KPP, i że sowieckie kierownictwo
spodziewało się, iż KPP będzie przeciwna sojuszowi z nazistowskimi Niemcami.
Niejednoznaczność
identyfikacyjna jest stałą cechą judaizmu, od oświecenia. To interesujące, że
polscy aktywiści żydowscy okazywali w dużej mierze niejednoznaczność
identyfikacyjną, wynikającą w podłożu ze sprzeczności między „przekonaniem o jakimś sposobie żydowskiego
kolektywnego istnienia i, jednocześnie, odrzuceniem tego rodzaju etnicznej
wspólnoty, ponieważ uważano, że było to nie do pogodzenia z podziałami
klasowymi i szkodziło generalnie walce politycznej; dążeniem do zachowania
specyficznej żydowskiej kultury i, jednocześnie, widzeniem tego jako zwyczajnej
etnicznej formy komunistycznego przekazu, służącej do wprowadzania Żydów w
polskie środowisko socjalistyczne; i utrzymywaniem oddzielnych żydowskich
instytucji, przy jednoczesnym pragnieniu wyeliminowania żydowskiej odrębności
jako takiej”.
Żydzi,
włącznie z żydowskimi komunistami na najwyższych szczeblach władzy rządowej,
żyli dalej jako spójna, dająca się zidentyfikować grupa. Przy czym, choć oni
sami robili wrażenie, że nie zauważają żydowskiej kolektywnej natury tego
procesu, było to widoczne dla innych – wyraźny przykład autodecepcji, dający
się zaobserwować także w przypadku żydowskich członków amerykańskiej lewicy, o
czym mowa w innej części tej pracy.
Ci
żydowscy komuniści byli także zaangażowani w przemyślne racjonalizowanie i
autodecepcję, co do roli ruchu komunistycznego w Polsce, tak, że nie można
przyjmować braku jawnych przejawów żydowskiej tożsamości etnicznej jako mocnego
dowodu na brak żydowskiej tożsamości w ogóle. „Poznawcze i emocjonalne anomalie – skrępowane,
okaleczone i zniekształcone myśli i emocje – były ceną za utrzymanie przekonań
w stanie niezmienionym... Przystosowywanie ich doświadczeń do ich przekonań
odbywało się za pomocą mechanizmów interpretowania, tłumienia,
usprawiedliwiania i wytłumaczania”. „W
tym stopniu, w jakim potrafili zastosować myślenie krytyczne do przenikliwych
analiz odrzuconego przez nich systemu socjopolitycznego, w tym samym stopniu
byli oni zablokowani, jeśli chodziło o zastosowanie tych samych reguł
krytycznej analizy do systemu, który uważali za przyszłość całego rodzaju
ludzkiego”.
Tę
kombinację autodecepcyjnego racjonalizowania, jak również wyraźną obecność
żydowskiej tożsamości, można zobaczyć w uwagach Jakuba Bermana, jednego z
najbardziej prominentnych przywódców okresu powojennego (obok Hilarego Minca,
również Żyda, i Bolesława Bieruta, jednego z trzech głównych przywódców
władających Polską w latach 1948-1956). Odnośnie czystek i mordów na tysiącach
komunistów, w tym wielu Żydach, w Związku Sowieckim w latach 30-tych XX wieku,
Berman stwierdza: „Na
zebraniach próbowałem tłumaczyć wydarzenia, jak mogłem, wyjaśniać tło,
przymusowe i pełne wewnętrznych sprzeczności sytuacje, w jakich prawdopodobnie
znalazł się Stalin, wyolbrzymiając popełnione przez opozycjonistów błędy,
monstrualnie rozdęte następnie w postawionych zarzutach i rozdmuchane przez
propagandę sowiecką. [...] Rzeczywiście trzeba było wtedy wykazać dużo hartu i
oddania sprawie [żeby zaakceptować co się działo], mimo wszystkich wypaczeń,
krzywd i udręk”.
Co
do jego własnej żydowskiej tożsamości, zapytany o plany po wojnie, Berman tak
odpowiedział: „Nie
miałem określonej koncepcji. Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że
najwyższych stanowisk jako Żyd objąć albo nie powinienem, albo nie mógłbym.
Zresztą nie zależało mi, by ustawiać się w pierwszych rzędach. Nie dlatego
nawet, że z natury jestem taki skromny. Faktyczne posiadanie władzy nie musi
wcale iść w parze z eksponowaniem własnej osoby. Zależało mi, żeby wnieść swój
wkład, wycisnąć piętno na tym skomplikowanym tworze władzy, jaki się
kształtował, ale bez eksponowania się. Wymagało to, naturalnie, pewnej
zręczności”.
Berman
wyraźnie identyfikuje się tu jako Żyd i jest całkiem świadomy, że inni widzą go
jako Żyda, i że w związku z tym musi on zwodniczo maskować swój publiczny
wizerunek. Berman także przyznaje, że był on podejrzany w związku z tym, że był
Żydem podczas sowieckiej kampanii „anty-kosmopolitycznej”, rozpoczętej w późnych latach 40-tych XX wieku.
Jego brat, aktywista Centralnego Komitetu Żydów Polskich (organizacji dla
ustanowienia świeckiej kultury żydowskiej w Polsce), wyemigrował do Izraela w
1950 roku, aby uniknąć konsekwencji inspirowanej z Moskwy polityki
antysemickiej w Polsce. Berman komentuje, że nie poszedł w ślady brata i nie
przeniósł się do Izraela, choć brat silnie na niego naciskał: „Byłem zaciekawiony, naturalnie, co się tam dzieje,
tym bardziej że znałem dość dobrze tamtejsze środowisko”.
Najwyraźniej
brat Bermana przyjmował, że nie jest on nie-Żydem, lecz raczej Żydem, który
powinien wyemigrować do Izraela z powodu podnoszącej się fali antysemityzmu.
Bliskie więzy rodzinne i przyjacielskie między bardzo wysoko usytuowanym
politykiem w polskim rządzie i działaczem organizacji promującej świecką
kulturę żydowską w Polsce silnie sugerują, że nie postrzegało się niezgodności
w identyfikowaniu się jako Żyd i jako komunista, nawet wśród najbardziej
zasymilowanych polskich komunistów tego okresu.
Podczas
gdy żydowscy członkowie KPP widzieli ją jako korzystną z punktu widzenia
interesów żydowskich, partia nawet przed wojną była uważana przez Polaków
nie-Żydów za „prosowiecką,
antypatriotyczną i etnicznie «nie prawdziwie polską»”.Postrzegany brak
patriotyzmu był głównym źródłem wrogości w stosunku do KPP.
„Z jednej strony, przez większość swojego istnienia
KPP była w stanie wojny nie tylko z Państwem Polskim, ale z całym jego ciałem
politycznym, włączając legalne partie opozycyjne lewicy. Z drugiej strony, w
oczach znakomitej większości Polaków, KPP była obcą, dywersyjną agenturą
Moskwy, nastawioną na zniszczenie ciężko wywalczonej polskiej niepodległości i
wcielenie Polski do Związku Sowieckiego. Określana jako „sowiecka agentura” czy „żydokomuna”, była widziana jako niebezpieczna i fundamentalnie
nie-polska konspiracja, zaangażowana w sprawę podważenia narodowej suwerenności
i przywrócenia, w nowym przebraniu, rosyjskiej dominacji”.
KPP
poparta Związek Sowiecki w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1920 i sowieckiej
inwazji na Polskę w 1939 roku. Zaakceptowała także granicę z ZSSR z 1939 roku i
przyjęła stosunkowo obojętnie masakrę polskich więźniów wojennych podczas II
wojny światowej, podczas gdy Polski Rząd na Wychodźstwie w Londynie widział ten
fakt w kategoriach narodowych. Armia sowiecka i jej polscy sojusznicy „wiedzeni zimną polityczną kalkulacją, militarną
koniecznością, lub jednym i drugim”, pozwolili, aby powstanie wywołane przez Armię
Krajową, wierną niekomunistycznemu Rządowi Polskiemu na Wychodźstwie, zostało
złamane przez Niemców przy 200 tysiącach ofiar, wyniszczając w ten sposób „kwiat czynnej antykomunistycznej i
niekomunistycznej elity”. Sowieci
wyaresztowali także ocalałych niekomunistycznych przywódców ruchu oporu
natychmiast po wojnie.
Ponadto,
podobnie jak w wypadku KP USA [Komunistycznej Partii USA], rzeczywiste
żydowskie przywództwo i zaangażowanie w polski komunizm były znacznie większe,
niż zewnętrzny wizerunek by na to wskazywał. Etniczni Polacy byli werbowani i
promowani na wysokie stanowiska, aby zmniejszyć wrażenie, że KPP była ruchem
żydowskim. Ten wysiłek, aby podstępnie zamazać żydowski charakter ruchu
komunistycznego, byt także widoczny w Związku Patriotów Polskich,
orwellowsko-nazwanej fasadowej organizacji stworzonej przez Związek Sowiecki
dla okupacji Polski. Poza członkami „pokolenia”, na którego polityczną lojalność można było liczyć
i którzy stanowili przywódcze jądro grupy, Żydom często odradzano włączanie się
w ruch z obawy, że będzie on robił wrażenie zbyt żydowskiego. Jednak Żydom,
którzy fizycznie mogli być wzięci za Polaków, pozwalano wstępować i zachęcano
ich do określania się jako etniczni Polacy, i do zmiany nazwisk na
polsko-brzmiące. „Nie
każdy otrzymywał propozycję [włączenia się w podstęp], a byli tacy, którym
oszczędzono takich ofert, ponieważ nic nie można było z nimi zrobić: ich wygląd
był po prostu zbyt żydowski”.
Kiedy
ta grupa doszła do władzy po wojnie, działała ona na rzecz sowieckich
politycznych, ekonomicznych i kulturowych interesów w Polsce, jednocześnie
agresywnie zabiegając o korzyści specyficznie żydowskie, włącznie z niszczeniem
politycznej opozycji narodowej, której otwarcie głoszony antysemityzm brał się
przynajmniej w części z tego, że Żydzi byli postrzegani jako popierający
dominację sowiecką. Były też zmiany w kulturze, w tym podporządkowanie nauki
politycznym interesom, i kanonizacja prac Łysenki i Pawłowa. O ile prace
naukowe Pawłowa pozostają interesujące, ewolucjonista jest oczywiście
zszokowany wyniesieniem łysenkizmu do statusu dogmy. Łysenkizm to politycznie
inspirowany lamarckizm, użyteczny dla komunizmu z powodu implikacji, że
człowieka można biologicznie zmienić, zmieniając jego środowisko. Żydowskich
intelektualistów lamarckizm silnie pociągał z powodu jego użyteczności
politycznej.
Czystka
grupy Władysława Gomułki wkrótce po wojnie spowodowała awans Żydów i kompletny
zakaz antysemityzmu. Ponadto, generalna opozycja między zdominowanym przez
Żydów komunistycznym rządem w Polsce, a narodowym, antysemickim podziemiem,
pomogła w wytworzeniu się u ogromnej większości populacji żydowskiej lojalności
dla rządu komunistycznego, podczas gdy ogromna większość Polaków nie-Żydów była
zwolennikami partii antysowieckich.
Rezultatem
był szeroko rozpowszechniony antysemityzm: do lata 1947 roku zabitych zostało
około 1.500 Żydów w 155 miejscowościach. Według stów kardynała Hlonda z 1946
r., w związku z incydentem, w którym zabito 37 Żydów, za pogrom „odpowiedzialność ponoszą Żydzi, którzy dziś zajmują
najwyższe stanowiska w polskim rządzie i dążą do narzucenia formy rządu, której
większość Polaków nie życzy sobie mieć”.
[W rzeczywistości kardynał Hlond powiedział:
„W czasie eksterminacyjnej okupacji niemieckiej
Polacy, mimo że sami byli tępieni, wspierali, ukrywali i ratowali Żydów z
narażeniem własnego życia. Niejeden Żyd w Polsce zawdzięcza swe życie Polakom i
polskim księżom. Że ten dobry stosunek się psuje, za to w wielkiej mierze
ponoszą odpowiedzialność Żydzi stojący w Polsce na przodujących stanowiskach w
życiu państwowym, a dążący do narzucenia form ustrojowych, których ogromna
większość narodu nie chce. Jest to gra szkodliwa, bo powstają stąd
niebezpieczne napięcia. W fatalnych starciach orężnych na bojowym froncie
politycznym w Polsce giną niestety niektórzy Żydzi, ale ginie nierównie więcej
Polaków”].
Zdominowany
przez Żydów rząd komunistyczny aktywnie angażował się w odnowienie i
kontynuację życia żydowskiego w Polsce, tak, że podobnie jak w Związku
Sowieckim, nie przewidywało się, iż pod reżimem komunistycznym judaizm obumrze.
Aktywiści żydowscy mieli „wizję
etnopolityczną”, w
której przy współpracy i aprobacie rządu trwałaby w Polsce żydowska kultura
świecka. Tak więc, kiedy rząd aktywnie podejmował działania przeciwko
politycznemu i kulturalnemu wpływowi Kościoła, żydowskie życie zbiorowe w
powojennym okresie kwitło. Zostały założone szkoły i publikacje w języku jidisz
i hebrajskim, jak również wiele różnego rodzaju kulturalnych i społecznych opiekuńczych
organizacji dla Żydów. Znaczny procent populacji żydowskiej zatrudniony był w
żydowskich kooperatywach ekonomicznych.
Ponadto,
zdominowany przez Żydów rząd uważał ludność żydowską, wśród której wielu nie
było przedtem komunistami, za „rezerwuar
tych, którym można wierzyć i werbować do odbudowy kraju przez rząd. Chociaż nie
byli to starzy, «sprawdzeni» towarzysze, nie byli oni również zakorzenieni w
towarzyskich związkach społeczeństwa antykomunistycznego; byli outsiderami
jeśli chodzi o tego społeczeństwa historycznie ukształtowane tradycje, bez
związków z Kościołem, i byli nienawidzeni przez nienawidzących reżym. Zatem
można było na nich polegać i używać do obsadzania potrzebnych stanowisk”.
Żydowskie
pochodzenie było szczególnie ważne przy rekrutowaniu do służby bezpieczeństwa: „pokolenie” żydowskich komunistów miało świadomość, że jego
władza wywodziła się w zupełności ze Związku Sowieckiego i że będą oni musieli
uciec się do przymusu, aby kontrolować fundamentalnie wrogie społeczeństwo
niekomunistyczne. Kluczowi
członkowie sił bezpieczeństwa wywodzili się z żydowskich komunistów, będących
komunistami przed powołaniem polskiego rządu komunistycznego, ale do nich
dołączano również innych Żydów przychylnych rządowi i wyalienowanych z
szerokiego społeczeństwa. W rezultacie popularny obraz Żydów, jako służących
obcym interesom i wrogów etnicznych Polaków jeszcze się wzmocnił.
Żydowscy
członkowie aparatu bezpieczeństwa często wydają się być motywowani osobistą
wściekłością i żądzą rewanżu, mającą związek z ich żydowską tożsamością: „Ich rodziny zostały wymordowane i antykomunistyczne
podziemie było, w ich percepcji, kontynuacją zasadniczo tej samej antysemickiej
i antykomunistycznej tradycji [co nazistowska]. Nienawidzili oni tych, którzy
kolaborowali z nazistami, i tych, którzy przeciwstawiali się nowemu porządkowi
niemal równie intensywnie, i wiedzieli, że jako komuniści, czy równocześnie
komuniści i Żydzi, byli oni nienawidzeni, co najmniej tak samo. W ich oczach
wróg był zasadniczo ten sam. Dawne złe czyny musiały zostać ukarane, nowe
powstrzymane, a bezlitosna walka była konieczna, zanim będzie można zbudować
lepszy świat”.
Tak,
jak w przypadku powojennych Węgier, Polska została spolaryzowana i sprężona
między, w przeważającym stopniu, żydowską klasę rządzącą i administracyjną,
wspieraną przez resztę żydowskiej populacji i sowiecką siłę militarną – a
ogromną większość rodzimej populacji nieżydowskiej. Sytuacja była dokładnie
analogiczna, jak w wielu wypadkach w społeczeństwach tradycyjnych, gdzie Żydzi
tworzyli warstwę pośrednią między obcą elitą rządzącą, w tym wypadku Sowietami,
a nieżydowską społecznością rodzimą. Jednakże ta rola pośredników sprawiła, że
byli outsiderzy stali się elitą w Polsce, i orędownicy sprawiedliwości
społecznej z przeszłości wkładali teraz wiele wysiłku, aby zabezpieczyć własne
przywileje osobiste, włącznie z dużą dawką racjonalizowania i autodecepcji.
Rzeczywiście, kiedy relacje uciekiniera na Zachód o luksusach, w jakie opływała
elita (np. Bolesław Bierut miał cztery wille i pięć innych do dyspozycji), jej
skorumpowaniu, jak również roli jej członków jako agentów sowieckich, doszły do
wiadomości publicznej w roku 1954, spowodowało to szok na niższych szczeblach
partii komunistycznej. Odczucie moralnej wyższości i altruistycznych motywacji
tej grupy były wyraźnie rezultatem jej własnej autodecepcji.
Chociaż
były czynione starania umieszczenia polskiej twarzy na tym, co w rzeczywistości
było żydowsko-zdominowanym rządem, skutek tego był ograniczony z powodu braku
godnych zaufania Polaków, mogących objąć stanowiska w partii komunistycznej,
administracji rządowej, wojsku i aparacie bezpieczeństwa. Żydzi, którzy zerwali
formalne związki ze wspólnotą żydowską, lub którzy zmienili nazwiska na
polsko-brzmiące, lub mogli być wzięci za Polaków ze względu na wygląd fizyczny,
czy brak żydowskiego akcentu, byli faworyzowani w promocjach. Jakakolwiek była
subiektywna tożsamość osób rekrutowanych na te stanowiska rządowe, rekrutujący
wyraźnie kierowali się domniemanym pochodzeniem etnicznym ich obiektów jako
wskaźnikiem zaufania, i w rezultacie sytuacja była podobna do wielu przypadków
tradycyjnych społeczeństw, w których Żydzi i krypto-Zydzi wykształcali
ekonomiczne i polityczne struktury, składające się z współwyznawców: „Poza grupą wpływowych polityków, za matą, by
stanowiła kategorię samą w sobie, byli też żołnierze; aparatczycy i
administratorzy; intelektualiści i ideologowie; policjanci; dyplomaci; i
wreszcie, aktywiści w sektorze żydowskim. Istniała także cała masa zwykłych
ludzi-urzędników, rzemieślników i robotników – których wspólnym mianownikiem była
wspólnota ideologii, przeszłość historyczna i zasadniczo podobny model
etnicznych ambicji”.
Jest
znamienne, że kiedy żydowska ekonomiczna i polityczna dominacja systematycznie
słabła w połowie i końcu lat 50-tych XX wieku, wielu z nich podjęło pracę w
żydowskich kooperatywach ekonomicznych, a Żydzi usunięci z aparatu
bezpieczeństwa w wyniku czystki, otrzymywali pomoc od żydowskich organizacji
finansowanych w rzeczywistości przez Żydów amerykańskich. Nie daje się więc
zasadniczo wątpić o ciągłości ich żydowskiej tożsamości i ciągłości żydowskiego
ekonomicznego i kulturowego separatyzmu. Istotnie, po upadku komunistycznego
reżimu w Polsce „wielu
Żydów, w tym dzieci i wnuki byłych komunistów, wyszło z ukrycia”, otwarcie
przyjmując żydowską tożsamość i tym bardziej potwierdzając tezę, że wielu
żydowskich komunistów było w rzeczywistości krypto-Żydami.
Kiedy
w efekcie zmiany sowieckiej polityki wobec Izraela w końcu lat 40-tych XX wieku
antysyjonistyczny/antysemicki ruch przeciekł ze Związku Sowieckiego do Polski,
miał miejsce inny kryzys tożsamości, wynikający z przekonania, że antysemityzm
i komunizm byty sprzeczne. Jednym ze sposobów reakcji było samozaparcie się
przez negowanie istnienia żydowskiej tożsamości, innym radzenie Żydom, by mniej
się eksponowali. Z powodu bardzo silnego identyfikowania się z systemem wśród
Żydów, generalne dążenie było ku racjonalizowaniu nawet prześladowań w okresie,
kiedy Żydzi byli stopniowo usuwani z ważnych stanowisk: „Nawet kiedy metody stały się zaskakująco bolesne i
przykre, kiedy cel wymuszania przyznania się do niepopełnionych przestępstw i
obciążania winą innych okazał się jasny, i kiedy niesprawiedliwe traktowanie
metodami stojącymi w sprzeczności z etosem komunistycznym dotarło do
świadomości, zasadnicze przekonania ideologiczne pozostały niewzruszone. I tak
święte szaleństwo triumfowało, nawet w celach więziennych” . Wreszcie, ważnym składnikiem kampanii
antyżydowskiej lat 60-tych XX wieku było twierdzenie, że Żydzi-komuniści z „pokolenia” byli w opozycji do sowieckiej polityki
bliskowschodniej, faworyzującej Arabów.
Podobnie
jak z grupami żydowskimi na przestrzeni wieków, antyżydowskie czystki nie
powodowały rezygnacji z oddania grupie u jej członków, nawet kiedy prowadziło
to do niesprawiedliwych prześladowań. Raczej poskutkowało to zwiększeniem
stopnia oddania, „niezachwianą
dyscypliną ideologiczną i posłuszeństwem, prowadzącymi aż do samooszukania.
Uważali oni partię za kolektywne uosobienie postępowych sił historii i,
pojmując siebie jako jej służebników, dawali wyraz specyficznemu rodzajowi
teleologiczno-dedukcyjnego dogmatyzmu, rewolucyjnej arogancji i moralnej
dwuznaczności”. Rzeczywiście,
są pewne oznaki, że spójność grupowa wzrosła, kiedy fortuna „pokolenia” podupadła. W miarę, jak ich pozycja była stopniowo
podważana przez wzbierający antysemicki polski nacjonalizm, stawali się coraz
bardziej świadomi swojej „grupowości”. Po ostatecznej przegranej szybko stracili
jakąkolwiek polską tożsamość, którą mogliby posiadać, i szybko przyjęli
tożsamość otwarcie żydowską, zwłaszcza w Izraelu, miejscu przeznaczenia
większości polskich Żydów. Przyjęli oni teraz punkt widzenia, że ich przeszły
antysyjonizm był błędem i stali się gorącymi zwolennikami Izraela. Podsumowując,
praca Schatza pokazuje, że pokolenie żydowskich komunistów i ich etnicznie
żydowskich stronników musi być uznane za historyczną grupę żydowską. Świadectwa
wskazują, że grupa ta zabiegała o specyficznie żydowskie interesy, włącznie i
szczególnie z interesem zabezpieczenia trwania żydowskiej wspólnoty w Polsce,
jednocześnie czyniąc wysiłki, aby zniszczyć instytucje, takie jak Kościół i
inne manifestacje polskiego bytu narodowego, promujące więzi społeczne Polaków.
Także komunistyczny rząd zwalczał antysemityzm i promował żydowskie interesy
ekonomiczne i polityczne. I podczas kiedy stopień żydowskiej tożsamości
subiektywnie biorąc był w tej grupie różny, świadectwa wskazują na głębiej
wtopione i autodecepcyjne pokłady tożsamości żydowskiej nawet wśród najbardziej
zasymilowanych wśród nich. Cały ten epizod ilustruje zawiłości żydowskiej
tożsamości i jest przykładem znaczenia autodecepcji i racjonalizowania jako
centralnych aspektów judaizmu jako ewolucyjnej strategii grupowej. W Polsce,
jeśli chodzi o rolę żydowsko zdominowanego rządu i jego żydowskich stronników w
eliminowaniu narodowych elit nieżydowskich, miała miejsce intensywna
autodecepcja i racjonalizowanie. Była ona obecna w ich przeciwdziałaniu
polskiej kulturze narodowej i Kościołowi, przy jednoczesnym budowaniu
żydowskiej kultury świeckiej; w ich funkcjonowaniu jako agentów
podporządkowania Polski Związkowi Sowieckiemu; i w ich własnym sukcesie
ekonomicznym, przy równoczesnym wprzęganiu ekonomii polskiej w służbę interesu
sowieckiego i żądaniu znoszenia niewygód i poświęceń od reszty narodu.”
Autor powyższego tekstu został bardzo ostro za swą książkę skrytykowany
przez środowiska żydowskie USA i Europy, obwiniony o rzekome popełnienie błędów
metodologicznych i o niepoprawność polityczną. A przecież Francis Fukuyama (Koniec człowieka, 2006) słusznie
zauważał: „Niepoprawne politycznie
odkrycia niekoniecznie wiążą się ze źle uprawianą nauką. Atakowanie naukowej
metodologii ludzi, których poglądy nam nie odpowiadają, i odrzucanie ich pracy
jako „pseudonauki” jest wygodną metodą uniknięcia dyskusji o meritum rzeczy.
(...) Wielu dyskutantów z lewicy chciałoby po prostu zakrzyczeć argumenty o
związku genów z inteligencją jako rasistowskie i pseudonaukowe, lecz w nauce
nie ma miejsca na tego typu uniki”.
* * *
Mimo przeważnie bardzo
łagodnego stosunku Polaków do
Żydów antypolonizm wciąż jest energicznie
- z
konsekwencją godną innego
celu - krzewiony w określonych środowiskach
żydowskich - a więc
i gojskich - na
Zachodzie, szczególnie w USA. Władze Izraela, co prawda, nagrodziły specjalnymi
medalami około 1,5 tysiąca Polaków za niesienie pomocy Żydom w latach II wojny
światowej, lecz i ta okoliczność jest przez prasę „światową” przemilczana.
Taka postawa i takie postępowanie nie może nie
wywoływać w społeczeństwie polskim oburzenia i prowadzić do rzeczywistego
rozwoju w nim nastrojów i przekonań antyżydowskich – jako swego rodzaju tarczy
ochronnej w obliczu zmasowanego ataku propagandowego ze strony krótkowzrocznych i mało inteligentnych
dziennikarzy i pisarzy żydowskich.
W zasadzie ten irracjonalny charakter czasami
manifestującej się wzajemnej niechęci dość dobrze przedstawił Jan Błoński,
pisząc w artykule Biedni Polacy patrzą na
getto w „Tygodniku Powszechnym” z
1987 roku (nr 2, s. 1-4): „...Każdy
chyba, kto był za granicą, powiedzmy, na zachodzie Europy, usłyszał pytanie,
czy Polacy są antysemitami? Albo wyraźniej: dlaczego Polacy są antysemitami? Ja
sam słyszałem to pytanie tyle razy, i tyle razy wdawałem się w wyjaśnienia, że
mógłbym chyba ze dwadzieścia takich rozmów schematycznie streścić. – Czy Polacy
są antysemitami? – Dlaczego pan tak stawia pytanie? Bywają Polacy antysemici,
bywają filosemici, bywają tacy, których to nic nie obchodzi, i takich właśnie
jest coraz więcej. – Oczywiście, są rozmaici Polacy, ale ja pytam o większość
społeczeństwa. Polacy zawsze uchodzili za antysemitów, nie może to być przypadek?
– Jak to zawsze? Przecież wtedy, kiedy Anglia, Francja, Hiszpania wygnały
Żydów, właśnie w Polsce znaleźli schronienie! – Zapewne, ale to było dawno, w
średniowieczu, wtedy Żydami pogardzano wszędzie, ale od połowy osiemnastego
wieku, w Europie, zawsze były z polską nietolerancją kłopoty. – Ale przecież od
końca osiemnastego wieku żadnej Polski nie było! – Było jednak polskie
społeczeństwo, w którym Żydzi nie mogli sobie znaleźć miejsca, dlaczego? –
Byliśmy w niewoli, musieliśmy myśleć przede wszystkim o sobie. – Właśnie.
Dlaczego nie myśleliście o sobie razem z Żydami? – Za wielu ich było. Nie
mieliśmy szkół, sądów, urzędów. Żydzi nie mówili nawet po polsku. Woleli uczyć
się niemieckiego, rosyjskiego... Ale światli ludzie namawiali do asymilacji,
starali się zbliżyć Żydów do Polaków! – Czemu nie odwrotnie? Czy Żydzi nie
mogli zostać Żydami? Urządzaliście pogromy, nie wiadomo dlaczego? – Pierwsze
pogromy miały miejsce na Ukrainie, sprowokowała je carska policja...” itd.
Być może niechęć niektórych Żydów do Polaków wynika
również z faktu, że Polacy – mimo udawania uprzejmości i zgrywania ludzi kulturalnych
– są niekiedy bardzo niemili w obejściu, zawistni, fałszywi – a już jak
się zagryzają nawzajem – lepiej nie mówić. Nie przypadkiem przecież Edward
Redliński nazywa swych rodaków „szczuropolakami”... Nikt nie musi lubić ludzi,
którzy we własnym gronie nawzajem się nienawidzą... A jednak Polacy bywają
niekiedy lubiani.
Warto podkreślić, że bardzo często spod pióra Żydów
zamieszkałych w innych krajach wychodziły słowa nacechowane wielką miłością do
Polski i Polaków. Szczególnie dotyczy to Żydów rosyjskich, takich np. jak Borys
Pasternak, Osip Mandelsztam, Anatol Rybakow i wielu innych. Dla przykładu,
wybitny poeta żydowsko-rosyjski, laureat nagrody Nobla, Josif Brodski w wierszu
1 września pisze:
Dzień się nazywał
„pierwszy września”. Dzieci –
jako że jesień
była – szły do szkoły.
A Niemcy właśnie
zrywali pasiaste
polskie szlabany.
I jakby paznokieć
gładził cynofolię,
tak czołgi zgładziły
pułki ułanów.
Weź szklanki z
kredensu
i za ułanów
wypijmy, co stoją
na pierwszym
miejscu na liście poległych,
niby w dzienniku
szkolnym.
Znowu brzozy
szumią na wietrze
i liście wirują,
jak nad zrzuconą z
głowy rogatywką,
nad dachem domu,
gdzie nie słychać dzieci.
I ciężkie chmury
niosą pomruk gromu
ponad oknami,
zasnutymi mrokiem.
Takich wierszy o Polsce twórcy żydowscy napisali
wiele, nie mniej niż Polacy – o Żydach.
* * *
Ale zdarzały się obu stronom też wypowiedzi nader zjadliwe i złośliwe. Niemało
krytycznych uwag o Żydach – jak zaznaczyliśmy na początku tego rozdziału - można
znaleźć w twórczości polskich pisarzy: W. Potockiego, M. Reja, J.
Kochanowskiego, A. Mickiewicza, Z. Krasińskiego, J. Słowackiego, C. K. Norwida, S.
Goszczyńskiego, H. Sienkiewicza.
Obecnie w sposób
bardzo odważny, kompetentny
i zasadniczy broni
Polskę „przed okupacją aszkenazyjską” i „wyzyskiem
żydomasońskim” znany uczony
i publicysta Henryk
Pająk, autor cieszących
się popularnością opracowań
„Rządy zbirów”,
„Znów zwyciężył
kundlizm” , „Konspirację czas
zaczynać?”, „Rosja we
krwi i nafcie”
i in. [I odpowiednio wiele zjadliwości
antypolskiej odkryjemy w twórczości szeregu pisarzy żydowskiego pochodzenia,
jak J. Tuwim, A. Słonimski, W. Szymborska, A. Błoński,
Olga Tokarczuk, że już pominiemy milczeniem całe tabuny pseudonaukowców, publicystów i gazeciarzy z
ostatnich dziesięcioleci, którzy skutecznie dorobili Polsce „gębę” kraju
antysemickiego]. Jest zresztą rzeczą z naukowego punktu widzenia znaną, że
narody, szczególnie zamieszkałe obok siebie, traktują się nawzajem raczej
nieżyczliwie, i nie warto z tego powodu rozdzierać szat.
Jeśli chodzi jednak o tzw. „antysemityzm”, to natężenie tego rodzaju
„nastrojów intelektualnych” bywa niekiedy tak wysokie, że ich prąd porywa także
umysły naprawdę samodzielne i twórcze. Na przykład jeszcze w pierwszych
dziesięcioleciach XX wieku socjolog Florian Znaniecki pisał o Żydach w dziele „Upadek cywilizacji zachodniej”: „Są rasą w znaczeniu socjologicznym, związaną
węzłami świadomej solidarności... Ich solidarność narodowa jest silniejsza niż
solidarność innych narodowości, ponieważ została rozwinięta przez wyjątkowo
długi opór przeciw uciskowi. Zmuszeni w przeszłości dostosowywać się do
najróżnorodniejszych środowisk społecznych, uzyskali oni zdolność
powierzchownego upodobniania się do ras, wśród których żyją, bez utraty swych
głębszych cech etnicznych i bez zrzekania się swej solidarności narodowej...
Przesądy rasowe są jednym z głównych powodów, dlaczego Żydzi, pomimo swej
zdolności do praktycznego przystosowania, tylko bardzo powoli i w nieznacznym
stosunku roztapiają się w innych rasach, nawet tam, gdzie ich liczba jest
nieznaczna... Żydzi daleko gwałtowniej sprzeciwiają się małżeństwom mieszanym
niż chrześcijanie, i częściowo ze względów społecznych, częściowo z magicznych
powodów okazują większą niechęć do ścisłych stosunków społecznych z innymi
rasami...
Solidarność narodowa Żydów jest
w takim stopniu spotęgowana przez czynniki religijne, ekonomiczne i społeczne,
że względna liczba rzeczywiście zasymilowanych pozostanie prawdopodobnie
nieznaczna przez długie wieki.Pamiętajmy, że żadna inna religia, prócz może
japońskiego szyntoizmu, nie jest tak wyłącznie i głęboko nacjonalistyczna. Już
Stary Testament, rozważany w dosłownym brzmieniu, jest przynajmniej w tej samej
mierze źródłem nacjonalizmu, co natchnienia religijnego; ten zaś starożytny
nacjonalizm został jeszcze dalej rozwinięty, przekształcony i doprowadzony do
ostateczności w późniejszych dziełach rabinów, w dostosowaniu do nienormalnych
warunków narodowego istnienia Żydów w okresie rozciągającym się od
starożytności aż do czasów najnowszych. Unarodawiający wpływ tej religii
wykazuje przykład Chazarów, plemienia o zupełnie innych cechach rasowych,
którego żadna wspólna tradycja historyczna z Żydami nie łączyła, a które,
przyjąwszy niegdyś judaizm, później, po utracie bytu politycznego, rozproszone
po obcych terytoriach, utożsamiło się z czasem narodowo z plemieniem
żydowskim...
Ekonomiczna specjalizacja Żydów
w handlu, w niektórych rzemiosłach i zawodach wyzwolonych, wywołana po części
ich tradycyjnym wyłączeniem z innych specjalności, po części zaś przez ich
niechęć do natężonej pracy fizycznej, ma ważne skutki społeczne... Ponieważ
radykalna konkurencja wewnątrz gminy żydowskiej jest zabroniona przez
solidarność rasową, Żyd może istnieć tylko za pomocą nie krępowanego żadną
moralnością wyzysku ludności nieżydowskiej, który jest jednym z najbardziej
znanych źródeł antysemityzmu... Żydzi tylko w sporadycznych wypadkach oddają
się niektórym społecznie niezbędnym zajęciom – np. rolnictwu, górnictwu,
zawodom budowlanym, cięższym pracom mechanicznym”...
A jednak, jakby
nieco wbrew tym
słowom wybitnego socjologa
trzeba pamiętać, że
o ile w
Rosji i Niemczech
w masowej świadomości
społecznej funkcjonuje stereotyp
mentalny „głupiego Żydka”
(„głupyj jewrejczik”, „dummes
Jüdlein”), o
tyle Polacy mówią
raczej o „mądrych
Żydach”, rozpamiętują mickiewiczowskiego Jankiela
(zapominając o antyżydowskich docinkach
w tymże poemacie)
itd.
* * *
Wielokrotnie zwracała się ku tematowi żydowskiemu wielka poezja polska.
Często były to wypowiedzi łagodnie lub ostro ironiczne, ale nigdy wrogie czy
nienawistne. Z drugiej zaś strony nagminny był stosunek nacechowany szczerym
uszanowaniem, życzliwością i przyjaźnią.
Cyprian Kamil Norwid w wierszu Żydowie
Polscy w 1861 roku m.in. pisał:
„Ty!
jesteś w Europie, poważny Narodzie
Żydowski,
jak pomnik strzaskany na Wschodzie,
Swoimi
gdy złamki wszędzie się rozniesie,
Na
każdym hieroglif unosząc odwieczny –
A
człowiek północny, w sosnowym gdy lesie
Napotka
cię, odbłysk zgaduje słoneczny
Ojczyzny!
– co kędyś w niebieskim lazurze
Jak
Mojżesz się w wodzie pławiła Nilowej! –
I
mówi: „Jest wielkim, kto
bywał tak w górze
I
upadł tak nisko, i milczy jako wy.”
Północne
my syny z włosami płowemi,
Wschodowej
historii my śnieżne obłoki –
Za
kabał granicą, od razu, wprost z ziemi
Patrzący
na niebios przybytek wysoki:
Jak
Agar synowie – przez kraju istotę.
Jak
Sary synowie – przez ojców robotę;
My
pierwej niż inni – my wcale inaczej
Pojrzeliśmy
ku wam, bynajmniej z rozpaczy:
Boć
herbem gdy z wami szlachetny się łamał.
Krzyż
bywał w przełomie tym – i on nie kłamał!”
Z sympatią zwracała się Eliza Orzeszkowa do narodu żydowskiego jako do
„ludu mego”:
„We śnie ujrzałem ducha ludu mego!
Czy
miał on na ramionach purpurową szatę?
Czy
po świecie nosiły go wozy bogate?
W
prochu dróg kamienistych były stopy jego!
I
prochem siwa głowa była osypana!
I
łachmany słoniły mu chude kolana,
Które drżały!
Och! Smutny, biedny duchu ludu mego!
Czy na los twój zamknięte oko Pana twego?
Gdzie
rozwiała się wielka pyszność twego tronu?
Czy
złamały się na wskroś już cedry Libanu?
Czy
nie zabrzmi nigdy na podziękę Panu
Chóralny twój śpiew?
Czy nie
wyjdziesz już nigdy z głębokich ciemności?
Czy
nie zadrżą w mogiłach ojców twoich kości
Z dumy i rozradowania?
Niech
nogi twe spoczną, niech rany się zgoją.
Niech
blaski świetliste ze zdroju mądrości
Ukoją
twe bole, nędze i ciemności!
Niech
zabrzmi dla ciebie róg zmartwychwstania!
Niechaj
z kajdan uwolni smutną duszę twoją
Anioł poznania!”
Kazimierz Wierzyński w następujący sposób
zwracał się w wierszu Do Żydów:
„Wybrany
po raz nie wiadomo który
Śród
człowieczego potomstwa tej ziemi
Na
wyniszczenie, na śmierć i tortury,
Tym
razem nawet chirurgii i chemii –
Zamknięty
w ghettach i stadem stłoczonym
Do
bram biegnący, by z nędzy i gruzów
Wieźli
cię potem więziennym wagonem
Ludzcy
rzeźnicy do ludzkich szlachtuzów –
Byś
nosząc gwiazdę Dawida dla śmiechu,
Że
ongi silnych obalał był z
procy,
Do
ostatniego wciąż liczył oddechu
Na
jakąś pomoc lub złudę pomocy –
Byś
znakowany numerem na plecach,
Odwszony
z brudnych baraków i kojców,
Stosami
kości nawarstwiał się w piecach,
Syn
takich samych, jak wszyscy my, ojców –
Byś
nie pojąwszy nic z losu własnego,
Od
pierwszej chłosty po życia ostatek
Pytał
się nieba i ziemi: dlaczego?
Syn
takich samych, jak wszyscy my, matek –
Tak
w swej niedoli cierpiący, jeżeli
Szukasz
gdzie bliźnich, spójrz między upiory
Tych
co do końca wraz z tobą cierpieli,
Bracie
z tej samej gazowej komory.”
W 1950 roku Antoni Słonimski, znakomity poeta i intelektualista
żydowsko-polski napisał bardzo piękny wiersz pt. Elegia miasteczek żydowskich:
„Nie
masz już, nie masz w Polsce żydowskich miasteczek
W
Hrubieszowie, Karczewie, Brodach, Falenicy
Próżno
byś szukał w oknach zapalonych świeczek,
I
śpiewu nadsłuchiwał z drewnianej bóżnicy.
Znikły
resztki ostatnie, żydowskie łachmany,
Krew
piaskiem przysypano, ślady uprzątnięto,
I
wapnem sinym czysto wybielono ściany,
Jak
po zarazie jakiejś, lub na wielkie święto.
Błyszczy
tu księżyc jeden, chłodny, blady, obcy,
Już za
miastem na szosie, gdy noc się rozpala
Krewni
moi żydowscy, poetyczni chłopcy
Nie
odnajdą dwu złotych księżyców Chagalla.
Te
księżyce nad inną już chodzą planetą
Odfrunęły
spłoszone milczeniem ponurym.
Już
nie ma tych miasteczek, gdzie biblijne pieśni
Wiatr
łączył z polską piosnką i słowiańskim żalem,
Gdzie
starzy Żydzi w sadach pod cieniem czereśni
Opłakiwali
święte mury Jeruzalem.
Już
nie ma tych miasteczek, choć mgły poetyczne,
Księżyce,
wiatry, stawy i gwiazdy nad niemi
Krwią
stuleci spisały historie tragiczne,
Dzieje
dwu najsmutniejszych narodów na ziemi.”
* * *
W 2007 roku
w Mińsku ukazała
się broszura pt. „Polacy – Żydzi. Kto komu
co winien?” autorstwa
Aleksandra hrabiego Pruszyńskiego, znanego
w Polsce, Kanadzie
i na Białorusi
publicysty, redaktora i
polityka. Warto przytoczyć
kilka intrygujących fragmentów
z tego opracowania.
Czytamy więc w nim:
„W
czasie zaborów zbyt
wielu Żydów wysługiwało
się obcym. Ostatni
wódz Powstania Styczniowego
Romuald Traugutt został
wydany carskiej policji
przez Żyda, Artura
Goldmana, o czym
jest adnotacja w
aktach sprawy Traugutta. (…). U progu odzyskania
przez Polskę niepodległości Żydom
chodziło o to,
by w polskim
prawie pracy, uchwalonym
przez Sejm w 1919 roku,
był dla nich
wyjątek; by robotnicy
bożnic odpoczywali w
soboty, a pracowali
w niedziele. Gdy
Sejm nie przyjął
proponowanej przez Żydów
poprawki, wstał jeden
z posłów żydowskich
i krzyknął: „Chcecie
Gdańska, Śląska, Pomorza
i Wileńszczyzny, ale
po tym, coście
uczynili, ich nie
dostaniecie!” (…) Gdy
do Paryża na
Konferencję Pokojową przyjechał
w 1919 roku
jako ekspert delegacji
polskiej historyk profesor
Szymon Aszkenazy z
Krakowa, zapytano Romana
Dmowskiego, przewodniczącego delegacji
polskiej, co to
za człowiek, to
ten miał odpowiedzieć:
„To nie człowiek,
to Żyd!”… Trzy
dni potem u
ambasadora RP Maurycego
hr. Zamoyskiego zjawił
się jeden z Rotszyldów i
powiedział: „jeśli delegatem
na konferencję będzie
nadal pan Dmowski,
to nie dostaniecie
ani Gdańska, ani
Śląska, ani Pomorza,
ani Kresów”…
W
Polsce międzywojennej ukazywało
się 130 pism
w języku hebrajskim
lub jidysz, funkcjonowało
15 teatrów grających
w tych językach.
W szeregu zawodów,
jak handel, medycyna
czy prawo, Żydzi
stanowili ponad 50
proc. zatrudnionych. Automatycznie
blokowali do tych
zawodów dostęp pragnącym
opuścić wieś bardziej
przedsiębiorczym ludziom. (…)
O Komunistycznej Partii
Polski był kawał:
-
Ilu jest
Żydów w KPP?
-
Sześćdziesiąt procent
-
A reszta?
-
To Żydówki. (…)
Podczas wojny
w miasteczku Dzięcioła
pod Nowogródkiem nauczycielka
pani Maria Stefańska
przechowywała Żydówkę Wandę
Kaplińską, która potem
zbiegła do partyzantki
sowieckiej i wydała
im lokalną placówkę
AK. Podobnie zachował
się młody Żyd,
który przechowywany był
w tej okolicy
i po „wyzwoleniu”
wstąpił do sowieckiej
milicji i wydał
wszystkich znajomych akowców.
W
jednej ze wsi
powiatu Mosty Niemcy
podczas rewizji znaleźli
ukrywanego Żyda. Wtedy
mieszkańców wsi wygnano
na rynek i
zaprowadzono tam Żyda
z ukrywającym go
Polakiem. Oficer niemiecki
dał Polakowi pistolet
i kazał zastrzelić
Żyda. Gdy ten
odmówił, Niemiec dał
drugi pistolet Żydowi
i kazał zastrzelić
Polaka. Żyd wycelował
w głowę Polaka,
pociągnął za cyngiel
i usłyszano tylko
trzask w nienaładowanym pistolecie.
Po tym oficer
odezwał się do
zebranych Polaków: -
Patrzcie, jacy są
Żydzi. Nie liczcie
na ich wdzięczność,
uczciwość i ludzkie
oblicze. Oni was
zawsze zabiją, jak
ten Żyd gotów
był zabić swego
dobroczyńcę. Potem wziął
pierwszy pistolet i
zastrzelił Żyda…
W
innej miejscowości za
Bugiem Niemcy zagnali
pod las sporo
Polaków z łopatami
i kazali im
kopać grób dla
mających być rozstrzelanymi Żydów.
Polacy odmówili. Wtedy
kazano Żydom kopać
grób, w którym
mieli być pochowani
Polacy, którzy odmówili
kopania grobu dla
Żydów. Gdy Żydzi
skończyli kopać grób,
niemiecki oficer powiedział:
- „Patrzcie, Polacy,
jacy są Żydzi;
wyście odmówili kopania
grobu dla nich,
ale oni nie
zawahali się kopać
grobu dla was.
Wynoście się teraz
z waszymi łopatami,
bo już nie
jesteście potrzebni, a
my sami po
rozstrzelaniu Żydów zakopiemy”…
Polska w
latach 1944 – 1956 nie
była państwem „demokracji”,
lecz „żydokracji”. Żydami
była ponad połowa
członków Komitetu Centralnego
Polskiej Partii
Robotniczej, których przezywano
Polskimi Pachołkami Rosji,
podobnie było w
komitetach wojewódzkich, a
później w PZPR.
(Druga połowa to
byli polskie ciemniaki
przy żydowskich żonach).
Opanowali środki masowego
przekazu, handel zagraniczny,
aparat terroru państwowego,
prokuraturę, Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego,
informację wojskową, wyższe
stanowiska w aparacie
politycznym Ludowego Wojska
Polskiego oraz obsadzili
etaty w administracji
państwa… Wymordowali też
od 70 do 120 tysięcy
polskich patriotów. I tak
pozostało dotychczas”...
***
Z powyższego, bardzo skrótowego,
zreferowania stosunków żydowsko-polskich na przestrzeni tysiąca lat wyłania się,
jak widać, obraz daleki od jednoznaczności,
w którym splatają się ze sobą liczne przeciwstawne
sobie nawzajem tendencje, nurty, zjawiska, okoliczności, wątki,
fakty, zdarzenia.
Stosunki polsko-żydowskie w ciągu dziejów były
nader zawiłe i wieloaspektowe, jak wszystkie kwestie narodowościowe
zresztą. Rozpatrując je łatwo wpaść w stronniczość, która istotę rzeczy jeszcze
bardziej gmatwa. Uproszczenia, jak wiadomo, problemów nie rozstrzygają, lecz je
raczej komplikują.
Wspomnieliśmy powyżej o faktach niezbyt budujących,
lecz przecież historia jeszcze nie dobiegła końca i ludzie dobrej woli z obydwu
stron będą mieli nie jedną okazję do naprawienia zła i do kontynuowania
dobra. W tym też kierunku zmierza jedna z wspólnych żydowsko-polskich deklaracji:
„Czas już, by położyć kres temu
wzajemnemu antagonizmowi. Wyrządza on szkody obu stronom i jest szczególnie
bolesny dla tych Żydów, którzy będąc patriotami polskimi, nie zapominają o swym
żydowskim pochodzeniu i chcą być wierni swemu dziedzictwu i religii. Nie służą
temu celowi ani wzajemne rekryminacje, ani próby roztrząsania, kto w tym
tragicznym bilansie ponosi większą winę. Po obu stronach ludzie dobrej woli
dążą do nawiązania dialogu i wzajemnego zrozumienia. Szukajmy w tym dialogu
tego, co dziś łączyć powinno Polaków i Żydów...”
Stosunki żydowsko-polskie można rozpatrywać
jako swego rodzaju zminiaturyzowany model stosunków „narodu wybranego” z innymi
etnosami, choć oczywiście jest to model nader
swoisty. Wszelako i on dowodzi
tego, jak tragiczne i wielkie są dzieje narodu
żydowskiego, jak tajemne jest przeznaczenie tego rozproszonego po całej kuli
ziemskiej ludu, jak wiele czynników zewnętrznych i wewnętrznych warunkuje jego
zagadkową historię, którą w żadnym wypadku nie da się sprowadzić do jakiegoś
jednego, czy chociażby kilku, najważniejszych
aspektów.
* * *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz