Rozdział VI.
                     Antysemityzm w Rosji
Od najdawniejszych czasów
Żydzi cieszyli się w Rosji jak najgorszą opinią domniemanych  „trucicieli”, „gorszycieli” i „złodziei”.
Jakiś instynkt rasowy nakazywał Rosjanom traktować Izraelitów podejrzliwie,
ostrożnie, a gdy uważali za konieczne, także –  ostro. Wielu wybitnych pisarzy i twórców
rosyjskich wypowiadało się o „narodzie wybranym” krytycznie, że wspomnimy tu
tak znaczące imiona, jak Turgieniew, Ostrowski, Miereżkowski, Sałtykow, Bunin,
Nabokow, Rozanow, Czajkowski, Strawiński, Dostojewski, Szafarewicz, Sołżenicyn.  Współczesna 
publicystyka 
narodowo-rosyjska 
najczęściej  szereguje  swych 
żydowskich  współobywateli  do 
gatunku  „Atropos pulsatorius”  (wesz 
odzieżowa,  gnieżdżąca  się 
w  składkach  brudnej 
bielizny)  oraz  „Troctes  divinatorius”   (wesz  wędrowna, 
zamieszkała  w  kurzu). Nie 
należą  do  rzadkości 
małostkowe  docinki  w 
rodzaju  uwag,  iż 
kozy  to  „żydowskie 
krowy”,  a  szachy 
to  „żydowski  boks”… 
 
Cesarz  Rosji 
Piotr  I  Wielki 
powiadał:  „Wolę  widzieć  w 
mym  kraju  mahometan  
i  pogan  niż 
Żydów,  którzy  są 
oszustami  i  przestępcami”.  Jego 
córka,  cesarzowa  Elżbieta, 
w  XVIII  wieku 
pisała:  „Żydzi  mieszkają  w 
różnych  częściach  Rosji. 
Od  tych  nienawistników  Chrystusa 
nie  możemy  oczekiwać 
niczego  dobrego.  W 
związku  z  tym 
nakazuję:  wszyscy  Żydzi, 
mężczyźni  i  kobiety, 
niezależnie  od  ich 
stanu  i  majątku, 
z  całym  ich 
dobytkiem  muszą  natychmiast 
wynieść  się  za 
rubieże  naszego  państwa. 
Od  tych  wrogów 
Chrystusa  nie  chcę 
mieć  żadnej  korzyści”. 
Wielu  Żydów  wypędzono 
wówczas  do  Rzeczypospolitej,  ale 
niebawem  cesarzowa  zmarła 
w  tajemniczych  okolicznościach,  a 
jej  ukaz  po 
cichu  cofnięto.  I 
wreszcie  zachowała  się  wypowiedź 
cesarza  Mikołaja  I, 
która  brzmi  jak 
następuje:  „Główną  przyczyną  nędzy 
rolników  są  Żydzi. 
Przez  swą  umiejętność 
wyzyskują  niemiłosiernie  bezbronną 
ludność.  Żydzi  są  tu  wszystkim: 
handlarzami,  dostawcami,  rzemieślnikami  itd. 
Są  chytrzy  w 
okłamywaniu  ludzi…  To 
zwykłe  pijawki,  które 
wysysają  wszystko  i 
doprowadzają  do  nędzy 
całe  prowincje  kraju”. 
W  podobny 
sposób  ważyło  się 
wypowiadać  się  też 
wielu  rosyjskich  intelektualistów.  Teodor Dostojewski straszył w końcu XIX
wieku: „Na trupach i gruzach wojny i
rewolucji światowej pozostaną tylko Żydzi i ich złote miliardy”. Wszyscy
Żydzi w jego   dziełach  literackich 
budzą   odrazę i zgrozę. A już w wieku XX znany pisarz
i historyk Aleksander Zinowiew napisze, iż judaizm to „synagoga Szatana”, że
ponad połowę od ogólnej liczby  popów
prawosławnych w Rosji i księży katolickich stanowią Żydzi, czyli fałszywi
wyznawcy Chrystusa, działający na szkodę własnej „firmy”… 
Byłoby jednak krzywdzącym
uproszczeniem, gdybyśmy do tych faktów nie dodali spostrzeżenia, że nie brakło
w literaturze i  filozofii  rdzennie rosyjskiej także słów sympatii i
szacunku pod adresem „narodu wybranego”.  Wybitny 
prawosławny  filozof  Sergiusz 
Bułhakow  w  połowie 
XX  wieku  twierdził, 
że  na  świecie 
 są  dwa 
najważniejsze  narody:  Rosja 
i  Izrael,  stanowiące 
zwornik  dziejów  całej 
ludzkości   („sriedotoczije  wsiego  sowierszajuszcziegosia  w 
mirie”),  których  powołaniem 
też  jest  objęcie 
globalnego  przewodnictwa.  „Strasznyje  i 
rokowyje  sud’by  oboich 
narodow,  każdaja  po 
swojemu,  znamienujet  ich 
iskluczitielnoje  znaczenije    w 
żyźni  wsiego  czełowieczestwa,  i 
imienno  tiepier, bolsze  czem 
kogda – libo,  stanowiatsia  oni  w  centre 
mirowoj  istorii”. 
Nad  wyraz 
szlachetny,  humanistyczny,   życzliwy 
stosunek  do  Żydów 
i  ich  zadziwiających  dziejów 
 manifestował  genialny 
filozof  Władimir  Sołowiow, 
który  nie  tylko 
opublikował  szereg  znakomitych 
tekstów  w  tym 
temacie,  ale  też 
podnosił  głos  protestu, 
gdy  „czarna  sotnia” 
organizowała  pogromy  pod 
hasłem  „Biej  Żydow,  spasaj 
Rasieju!”…  Sotnia ta zresztą,
czyli „Sojuz Russkogo Naroda”, okrzykiwała W. Sołowiowa za „żydowskiego
pachołka” i za „Żyda”…
 Maksym Gorki   (Pieszkow) 
pisał   (bez  ironii 
i  bez  przekąsu!), że Żydzi są „inteligencją
rosyjską”, przez co podkreślał fakt owocnej symbiozy intelektualistów
żydowskich z kulturą Rosji.  Ten  pisarz 
zresztą  adoptował  rodzonego 
brata  Jakowa  Swierdłowa 
(Nachamkesa,  znanego  czerwonego 
kata,  na  którego 
rozkaz  wymordowano  rodzinę 
cesarską),  który  to 
brat  był  ponoć 
jego  „partnerem”  w 
seksie,  a  następnie 
wyjechał  z  ZSRR 
do  Francji,  gdzie 
zrobił  zawrotną  karierę 
w  wojsku  i 
dyplomacji, zostając admirałem marynarki francuskiej.
Historia stosunków
rosyjsko-żydowskich nie była jednak prosta ani sielankowa, choć przecież
organiczną część wielkiej kultury rosyjskiej stanowi dorobek znakomitych
artystów i uczonych żydowskiego pochodzenia, jak Isaak Lewitan, nobliści Borys
Pasternak, Iosif Brodskij, Lew Łandau, Ilja Sielwinskij, Isaak Dunajewskij,
Matwiej Błanter, Jurij Łotman, Eduard Bagrickij, Jewgienij Jewtuszenko, Michaił
Isakowskij, Arkadij Rajkin, Faina Raniewskaja (Feldman), Dmitrij Kabalewskij,
Michaił Czajkowskij   (nie  idzie 
o  żydokatolickiego  księdza, 
profesora     KUL-u, 
słynnego  agenta  KGB!), Iosif Kobzon, Ałła Pugaczowa,
Konstantin Simonow, bracia Strugackije, Ilja Ehrenburg, Leonid Utiesow
(Wajsbejn, Weissbein), Wasilij Grosman, Wasilij  Aksionow  (Ginzburg), 
Giennadij  Fisz, Natan Rybak,
Izaak Babel i in.   Ten ostatni pisarz zresztą organicznie
nienawidził Rosjan, drażnił go kolor ich włosów, modulacja głosu, kształt uszu,
nosa i ust; zachłystywał się wszelako entuzjazmem pisząc o  „arystokratyzmie” żydowskich złodziei,
sutenerów, pederastów, najemnych morderców z odesskiej Mołdawanki. Podobny
szowinizm manifestował także Osip Mandelsztam, Dżek Altchauzen i mnóstwo innych
rosyjskojęzycznych ludzi pióra. 
 ***
         W V wieku między Morzem Kaspijskim i Czarnym ukształtowało
się wieloplemienne społeczeństwo koczownicze – „Pax Chazarica”. Ci nowi panowie stepów przepędzili część Bułgarów
nad Dunaj, a w VII wieku powstrzymali na Kaukazie Arabów. Bizancjum, któremu
zapewnili spośród siebie cesarza, powierzyło im misję zapory przed mahometanami
i innymi koczownikami, zwłaszcza ruskimi wikingami. Spośród Słowian podbili
Polan, Siewierzan i Wiatyczów. W momencie przejściowej porażki ich kagan Merwan
musiał przyjąć na krótko islam. Bizancjum postarało się nawrócić na
chrześcijaństwo wpływowego chana Al-Ilitwera i w ciągu wieku utworzyć
metropolię z siedmioma eparchiami. W wyniku złych doświadczeń z cesarstwem
chrześcijańskim i Arabami zrazili się jednak 
Chazarowie do obu religii. Spośród trzech religii zdolnych do
skonsolidowania  wspólnot  rodowych w   monolityczny
naród    zdecydowali się przyjąć judaizm, Około 740
roku, według żydowskich albo pod koniec VIII wieku według pisarzy arabskich, „Żydom udało się zdobyć króla dla swej wiary
tak, iż przyjął judaizm. Nazywał się Obadia, był mężnym i szanowanym mężem,
który zreformował rządzenie, umocnił prawo zgodnie z tradycją i zwyczajem,
zbudował synagogi i szkoły, zgromadził mnóstwo mędrców Izraela, obsypał ich
darami złota i srebra, i kazał im objaśnić dwadzieścia cztery księgi, Misznę i
Talmud i inne księgi ze zbiorami świątecznych modlitw.”Judaizm stał się
religią państwową, a Chazaria miejscem ucieczki Żydów prześladowanych przez
Bizancjum, Arabów i nadciągających od Skandynawii Rusów, którzy wypierali z
Europy Wschodniej żydowską spółkę handlującą niewolnikami Radanię.
Spowodowało to rewolucję Kabarów w
Chazarii. Kagan uciekł do bazy Rusów pod Rostowem, co dało początek Kaganatowi
Ruskiemu, znanemu już od 830 roku. Tymczasem „Pax Chazarica” zaczęła się chylić
ku upadkowi. Zanim jednak Rusowie w swym parciu na Konstantynopol przepędzili z
chazarskiego Kijowa żydowskich radanitów, różnorakie wspólnoty żydowskie
(talmudyści i karaici) z Bizancjum, Palestyny, Syrii, Arabii skutecznie zaległy
Chazarię, w której przewodzili przez dwieście lat. Ówczesny Sambat, czyli
Kijów, był niewątpliwie pod ich wpływem. Nawet przepędzani przez kolejne watahy
normańskich Rusów zachowali tam swoje ośrodki. Jeszcze w X wieku hiszpańscy
Żydzi korespondowali z chazarskim kaganem poprzez ziemię „Rus”. Włodzimierz nie
musiał szukać Żydów w pozostałościach Chazarii, gdyż zastał ich w samym
Kijowie. Jeżeli dawna Fanagoria, późniejsza Tmutorokań, od IX wieku była
rzeczywiście ruską kolonią, jak twierdzą historycy rosyjscy, to wraz z nią
zostało przyłączone do Rusi najważniejsze żydowskie miasto, ośrodek kultury
żydowskiej. Wówczas nacisk judaizmu na Ruś szedł i od Chazarów, i z żydowskich
kolonii nad Morzem Czarnym. Nie jest wykluczone, że część Słowian pod Chazarami
uległa prozelityzmowi i w charakterze niewolników przyjęła judaizm.
Nieprzypadkowo w X wieku pisarze żydowscy nazywali Słowian Chananejami, czyli niewolnikami, podobnie jak u muzułmanów zwali
się saqualiba (sclavi). Spośród nich
rekrutowali się obrzezywani natanei do
posługi w świątyniach i domach żydowskich. Tamtejsi judeochrześcijanie mogli z
powodzeniem apostołować na Rusi, jak czynili to w Bułgarii za papieża Mikołaja
I, skąd też przyszło na Ruś bogomilstwo.
O
ile książę Włodzimierz według latopisu posyłał na zwiad religijny ambasadorów
do muzułmanów, łacinników i Greków, latopis milczy o takiej delegacji do
chazarskich Żydów. Widocznie miał ich pod dostatkiem na miejscu. Źródła ruskie
odnotowują z tego czasu „żydowską bramę”, „żydowską ulicę” w Kijowie. Św.
Teodozjusz Pieczerski po nocach nawracał kijowskich Żydów. Paterykon Kijowsko-Pieczerski zawiera wiele akcentów
antyżydowskich. Całe Słowo o prawie i
łasce metropolity Hilariona zwrócone jest przeciwko judaizmowi. Przeciwko
Żydom były formułowane zakazy prawne. Kroniki odnotowują też szereg pogromów
Żydów.
Nic
więc dziwnego, że do Włodzimierza, jak podaje latopis, „przyszli Żydowie chazarscy”. Historyczny
był także jego kontrargument: „To jakże
wy innych nauczacie, a sami jesteście od Boga rozproszeni? Jeśliby Bóg miłował
was i zakon wasz, to nie bylibyście rozproszeni po cudzych ziemiach. Czy
chcecie, aby i nas to spotkało?” Oparta
na judaizmie Chazaria rozpadła się prawie na jego oczach i to za przyczyną
Rusów. Odtąd Kaganici znienawidzili z całego serca wszystko co ruskie i
niezmiennie zawierali sojusze ze wszystkimi przeciwnikami nie tylko Rosji, ale
i całej Słowiańszczyzny, a dzieje Księstwa Kijowskiego, Moskiewskiego i innych
to w dużej mierze także dzieje bronienia się tych państw przed nieubłaganą
mściwością i perfidnymi knowaniami potomków Chazarii. Nie była to wojna na
miecze, lecz na idee i wartości moralne. [To, co powiedzieliśmy powyżej, nie
wyklucza faktu, że w wielu przypadkach dochodziło do symbiozy imperializmu
rosyjskiego z ekspansjonizmem żydowskim, np. jeśli chodziło o zniewolenie i
wyzysk Polski, tutaj te dwie formacje przez parę stuleci zgodnie
współpracowały. Podobnież bardzo chętnie wykorzystuje Żydów w swych celach
imperializm niemiecki, brytyjski czy amerykański.]
 ***
Jak twierdzi W. Sombart,
„żydowskie rycerstwo istniało przez czas
jakiś w epoce krucjat w Syrii”. Nie wyróżniło się jednak szczególnymi
cnotami żołnierskimi w walce przeciwko chrześcijanom i niebawem skierowało swe
zainteresowania wyłącznie w kierunku pieniędzy, które stały się dla niego nie
tylko wartością samą w sobie, ale też środkiem do zaprowadzania swego panowania
nad innymi narodami, w obcych państwach. Wielu z nich wierzyło, że rzeczywiście
obietnicą Deuteronomium jest to, że
Izrael będzie „pożyczał wielu narodom”,
że obywatele Jerozolimy staną się panami dłużników (Pwt 15, 6), a w końcu
popadło w sieć   wyobrażenia, że świat został stworzony przez
Boga dla Żydów, czy wręcz, że „Izrael
jest Bogiem”, jak to wyznają liczne ekstremistyczne sekty judaistyczne.
Chrześcijański mesjanizm Rusi wielokrotnie się zderzał z monoetniczym
mesjanizmem Żydów, a trwająca przez wieki wojna podjazdowa prowadzona była ze
zmiennym skutkiem. Była to zaś przede wszystkim walka szlachty rosyjskiej z
Żydami, gdyż plebs tego kraju bywał często filosemicki, elity zaś nigdy. Dzieje
tych wielowiekowych zmagań były częścią dziejów walki Żydów o swą pozycję w
świecie. (por.: Kevin
Macdonald, The Culture of Critique: an
evolutionary analysis of Jewish involvement in twentieth-century intellectual
and political movements, p. 1-2, 330-333. Long Beach 2002).
W Rosji Żydzi usiłowali
poddawać swej kontroli różne struktury władzy, w tym też kościelnej – przez
parę stuleci biskupi prawosławni musieli stawiać czoła „żydowstwujuszczym”
ugrupowaniom, nurtom i działaczom cerkiewnym; w przeciwieństwie też do
kościołów katolickich udało się im obronić zarówno czystość doktryny, jak i
hierarchii przed obcą infiltracją i pełzającym podbojem struktur kościelnych
przez ich zręcznych przeciwników. Nikt w kościele prawosławnym nie poważy się
używać np. tak dziwacznego  pojęcia jak
„judeochrześcijaństwo”.
W antysemitach rosyjskich budzi sprzeciw
domniemane dążenie Żydów do zdobywania dominacji gospodarczej, politycznej i
kulturalnej w świecie. Twierdzą oni, że ta teza znajduje odzwierciedlenie w Starym Testamencie jak i w Torze o narodzie wybranym, który został –
jak głosi się w tych dziełach – wybrany przez Boga i ma jego przyzwolenie do
przewodzenia   całej  ludzkości  i 
całemu  światu.
Nie tylko ogólnikowe poglądy  Tory
o „wybranym narodzie” wzbudzają zastrzeżenia i sprzeciwy w  Rosji.   Wprost
szokują teksty o roli Żydów w życiu gospodarczym, politycznym i kulturalnym
oraz nauki rabinów i innych przywódców żydowskich, zawierające postulaty i
dążenia narodu „wybranego” właśnie do zdobywania panowania nad światem. Charakterystyczne
pod tym względem poglądy między innymi znajdują się w (już  przez 
nas  cytowanym)  liście Żydów z Arees we Francji do swoich
braci w państwie otomańskim, adresowane do głównego rabina Konstantynopola.
Żydzi francuscy informowali, że mieli do rozwiązania niezmiernie trudne sprawy.
Otóż władze i wpływowe elity francuskie przeciwstawiały się działalności
mniejszości żydowskiej, zmierzającej do zdobywania ważnych, kierowniczych
stanowisk w administracji państwowej i w ogóle w życiu publicznym. Żydzi mieli
więc dwa wyjścia: zaniechać realizacji swoich aspiracji politycznych lub szukać
w innych państwach warunków sprzyjających urzeczywistnianiu idei narodu
wybranego. „Nie wiemy, jak mamy postąpić
według praw Mojżeszowskich. Dlatego was prosimy, abyście nam mądrze wskazali,
co mamy robić”? List ten sygnował w kwietniu 1489 roku rabin w Arees –
Chamorre.
Książę Żydów w Konstantynopolu udzielił
bardzo konkretnych, praktycznych rad autorom listu z Arees, a pośrednio także
Żydom w całej Francji oraz w sąsiednich państwach, zwłaszcza w Hiszpanii, gdzie
występowały podobne zjawiska antyżydowskie. „Kochani bracia w Mojżeszu! Otrzymaliśmy wasz list, w którym dajecie nam
poznać przeciwności i nieszczęścia, które znosicie. Najwięksi rabini i satrapi
naszego prawa wyrzekli następujące zdanie: Mówicie, że król Francji chce,
abyście zostali ochrzczeni. Zróbcie to, jeśli inaczej nie możecie, lecz
zachowajcie pamięć w sercu o Mojżeszu. Uczyńcie wasze dzieci kupcami, a przy
pomocy handlu wszystko mieć będziecie. Wy się skarżycie, że oni godzą na wasze
życie. Uczyńcie dzieci wasze lekarzami, aptekarzami, którzy sprawią, że oni
(Francuzi) swoje utracą, bez obawy kary. Do tego co mówicie, że niszczą wasze
synagogi. Starajcie się, aby wasze dzieci były kanonikami i duchownymi, aby oni
rujnowali ich kościoły. A co do tego, co mówicie że was bardzo gnębią, uczyńcie
wasze dzieci adwokatami, notariuszami i ludźmi, którzy mają się zajmować
zwyczajnie sprawami publicznymi, a w ten sposób wy zapanujecie nad
chrześcijanami, zajmiecie ich ziemie i pomścicie się nad nimi. Nie odrzucajcie
rozkazu – postulował książę Żydów Konstantynopola – jaki my wam dajemy, a zobaczycie przez doświadczenie, że z
pognębionych staniecie się wysoko wyniesionymi”.
300 tys. Żydów przyjęło wówczas pozornie
chrzest i stało się  „Hiszpanami”, lecz
nadal w ukryciu praktykowali judaizm, zyskując sobie pogardliwy przydomek „marranów”.
[Jest to jeden z wielu przykładów bezpodstawności czynienia z kryterium
wyznaniowego dowodu na przynależność do tego czy innego narodu; wyznanie można
zmieniać niemal dowolnie, jak to np. czynił Józef Piłsudski, a genów  zmienić się nie da, i to one są jedynie
ważne].  Żydzi w Hiszpanii i Francji uznali
rady „księcia Konstantynopola” za wytyczne do bezwzględnego wykonywania.
Starali się więc pozorować gorliwych Francuzów i Hiszpanów. Przyjmowali   chrzest
 i 
-  jak  później 
w  Polsce  -  ostentacyjnie
  „chodzili  do 
kościoła”  i  manifestacyjnie uczestniczyli  we wszystkich obrzędach   katolickich. Faktycznie   były to
jedynie teatralne gesty. Stanowiły one zasłonę dymną dla skrytej działalności,  zmierzającej do urzeczywistnienia założeń
talmudycznych i aktualnych wytycznych rabinackich, zawsze antychrześcijańskich
i antygojskich. 
N. Machiavelli uważał, że
ludy, które wypędza z ojczyzny jakaś ostateczna potrzeba, okazują się zazwyczaj
bardzo niebezpieczne, i jeśli nie przeciwstawi się im zdecydowanie, nic nie
powstrzyma ich pochodu. Pisał też, iż Mojżesz na czele Żydów należał do tych
ludów, które „gwałtem wdzierają się do
obcych krajów, wymordowują ich mieszkańców, przywłaszczają sobie ich mienie,
zakładają nowe państwo i zmieniają nazwę kraju”... Mojżesz nazwał Judeą
podbitą przez siebie część Syrii. Maurowie, którzy w zamierzchłych czasach
zamieszkiwali Syrię, „zdając sobie
sprawę, że nie będą w stanie oprzeć się nadciągającym Hebrajczykom, zabrali swe
rodziny i powędrowali z nimi do Afryki”, gdzie się też na wieki usadowili.
                                                          ***
W kołach intelektualnych
Rosji rozpowszechniona jest sceptyczna postawa w stosunku do – jak to się tam
określa – „żydowskiej manii wielkości” i podkreśla się z naciskiem, że wyniki
badań archeologicznych nie potwierdzają żadnych „wielkich czynów” dawnych
Izraelitów, a nieraz wręcz obalają „megalomańskie bajki” z Pięcioksięgu Mojżeszowego,
choć na poszukiwanie ich potwierdzenia zmarnowano ogromne sumy pieniędzy. 
Pozostawiając te polemiki
na uboczu podkreślmy wszelako, że w duchowości rosyjskiej zawsze było bardzo
silnym przekonanie o kardynalnym przeciwieństwie istniejącym między naukami
Jezusa Chrystusa a duchem judaizmu, i że w Rosji zawsze stanowczo
przeciwstawiano się niebezpiecznym dla chrześcijaństwa próbom rozmywania lub
zamazywania istniejących różnic. W 
rosyjskiej prasie  narodowej  często 
spotyka  się  twierdzenie, 
iż poprzez
wpływy ekonomiczne, przez opanowanie prasy i w ogóle sfery informatycznej, w
tym wielu kościołów chrześcijańskich, jak też przenikając do elit tradycyjnych
i nowoczesnych, Żydzi stanęli mocno na arenie światowej w gronie
najpotężniejszych narodów. W Rosji Żydzi w epoce dopiotrowskiej nie mieli swych
reprezentantów wśród dworzaństwa rosyjskiego. Ale już przy nim wicekanclerzem
został syn ochrzczonego Żyda Szapiry – Szafirow; znany dyplomata Wiesiełowskij
też był Żydem z pochodzenia. Później ta skryta ekspansja wewnętrzna żydostwa
nasiliła się, a jego reprezentanci coraz gęściej obsadzali kluczowe urzędy i
stanowiska w stolicy i na peryferii Cesarstwa Rosyjskiego, rozkładając i paraliżując
jego siły obronne i energię.
Bobrinskij (t. 1, s. 1)
pisze, że książęta Bagration mieli za protoplastę niejakiego Bagrata, który
przybył do Gruzji z Palestyny w 575 roku, a miał się wywodzić „z rodu Dawida”. Dynastia
 przezeń zapoczątkowana odgrywała  znaczną rolę zarówno w życiu politycznym
Gruzji, jak i w okresie późniejszym – Rosji. Podobne przykłady można by mnożyć:
matką kanclerza Nesselrode była Żydówka, ojcem Niemiec, itd.
Żydzi niekiedy wiązali
się ze sprawą polską (ponieważ była to jednocześnie sprawa antyrosyjska) i byli
przez polskie dowództwo wykorzystywani w różnych celach. Tak np. 24 sierpnia
1813 roku wojskowy policmajster Pragi rosyjski generał-lejtnant Ertel
raportował litewskiemu wojennemu gubernatorowi: „Pod twierdzą Neisse złapany został szpieg polskiego generała
Dombrowskiego Żyd Chackel Jankielewicz, który wśród innego wyznał, że prócz
niego dwóch innych Żydów miasta Agensburg Jankiel Jankiełowicz i Jaś
Jasiełowicz wysłani zostali przez tegoż generała do Moskwy w celu ustalenia,
ile jest wojska w kraju rosyjskim”. Raport kończył się prośbą o odesłanie
ujętych Żydów – o ile zostaną złapani – do sztabu głównego armii sojuszniczych
pod pewną eskortą. (Akty i dokumienty
archiwa wilenskogo, kowienskogo i grodnienskogo generał-gubernatorskogo
uprawlenija, t. 2, Wilno 1912).
 ***
Bardzo sceptyczny stosunek do Tory, jako do absurdalnego zbioru
żydowskich klechd i legend, miał genialny pisarz Lew Tołstoj, którego za jego Spowiedź biskupi cerkwi prawosławnej
wyklęli. Autor Wojny i pokoju m.in.
pisał:
„Historia
święta zaczyna się od opisu, jak to Bóg, istniejący wiecznie, stworzył z
niczego przed sześcioma tysiącami lat niebo i ziemię, jak potem stworzył
zwierzęta, ryby, rośliny i wreszcie człowieka Adama i żonę jego Ewę, uczynioną
z jego żebra. Mamy następnie podane, jak to Bóg, bojąc się, aby Adam z żoną nie
jedli jabłek z drzewa, mającego czarodziejską siłę obdarzania potęgą, zabronił
im jeść tych jabłek; jak to, nie bacząc na ten zakaz, pierwsi ludzie zjedli
jabłko i zostali za to wypędzeni z raju i jak za to samo zostało następnie
przeklęte całe ich potomstwo, przeklęta ziemia, która odtąd zaczęła wydawać
trujące rośliny. Mamy potem opisane życie potomków Adama, którzy tak
znikczemnieli, iż Bóg zmuszony był ich potopić i to nie tylko ludzi, ale i
zwierzęta, a zostawił tylko jednego Noego z rodziną i z zabranymi do arki
zwierzętami. Mamy dalej opisane, jak to ze wszystkich ludzi, którzy się po
potopie rozrodzili, Bóg wybrał Abrahama i zawarł z nim przymierze, według którego
Abraham zobowiązał się uznawać Boga za Boga i na dowód tego zaprowadzić
obrzezanie, a w zamian za to Bóg zobowiązał się obdarzyć Abrahama licznym
potomstwem i popierać go i jego potomków. Potem mamy opowiedziane, jak to Bóg,
protegując Abrahama i jego potomków, czynił w ich Interesie same nadzwyczajne
rzeczy, zwane cudami i popełniał zarazem najbardziej wyszukane okrucieństwa.
W
ten sposób cała ta historia, z wyjątkiem naiwnych (jak odwiedziny Abrahama
przez Boga i dwóch aniołów, ożenek Izaaka i inne), niekiedy niewinnych, lecz
częściej nieetycznych opowieści (jak oszustwo umiłowanego przez Boga Jakuba, okrucieństwa
Samsona, przebiegłość Józefa), cała ta historia, począwszy od klęsk zesłanych
przez Mojżesza na Egipcjan i wymordowanie przez anioła wszystkich ich
pierworodnych, do ognia, który zniszczył 250 buntowników, do zapadłych w ziemię
Kore, Datana i Abirona, do zniszczenia w ciągu kilkunastu minut 14.700 ludzi,
do rżniętych piłami wrogów tępionych przez Eliasza (wziętego na ognistym wozie
do nieba) ofiarników i Elizeusza, przeklinającego wyśmiewających się z niego
malców – oto szereg cudownych wydarzeń i przeraźliwych przestępstw, dokonanych
przez naród żydowski, jego wodzów i samego Boga.
Jeżeliby
cała ta historia Starego i Nowego Testamentu była wykładana jako zwykła
powiastka, wtedy mało który z wychowawców odważyłby się opowiadać ją dzieciom
lub dorosłym, których, chciałby oświecić. Powiastka ta jednak uważana jest za
nie nadającą się do roztrząsania przez ludzi, jako zawierająca jedynie
prawdziwe opisanie świata i jego praw, jako najbardziej wierne odtworzenie
życia dawniej żyjących ludzi i tego, co należy uważać za dobre, a co za złe, o istocie
i własnościach Boga i obowiązkach człowieka. Mówi się o książkach szkodliwych.
Lecz czyż jest w chrześcijańskim świecie książka, która by przyniosła więcej
szkody ludziom niż ta okropna książka, zwana „Historią świętą starego i nowego przymierza”?
...Dla
człowieka, któremu  wtłoczono  do głowy 
 jako najświętszą prawdę, wiarę w
stworzenie świata z niczego przed sześcioma tysiącami lat, a następnie w arkę
Noego, która pomieściła wszystkie zwierzęta,   w
upadek Adama, w niepokalane poczęcie, w cuda Chrystusa i poniesioną przezeń
ofiarę na krzyżu dla ludzkiego zbawienia – dla takiego człowieka wymagania
rozumu nie są obowiązujące i taki człowiek nie może potem uwierzyć w żadną inną
prawdę. Jeżeli możliwą jest trójca, niepokalane poczęcie, odkupienie ludzkości
przez krew Chrystusa, staje się możliwym wszystko i potrzeby rozumu są
zbyteczne.
Wbijcie
klin pomiędzy deski podłogi spichlerza. Choćbyście potem nie wiem ile sypali
weń zboża wszystko wyleci. Podobnie jest z głową, w którą wbito klin trójcy,
czyli Boga, który stał się człowiekiem i swoim cierpieniem odkupił ludzkość, a
następnie znowu wrócił do nieba – w głowie tej nie utrzyma się potem żadne
rozsądne, trzeźwe pojmowanie życia.
Syp
ile chcesz ziarna do   spichlerza z dziurawą podłogą, wszystko ci
wyleci. Kładź, co chcesz w głowę, która raz przyjęła na wiarę rzeczy
bezsensowne, nic się w niej nie ostoi.”
Nie tylko hierarchowie cerkwi prawosławnej,
ale też liczni pisarze żydowscy mieli te słowa Tołstojowi za złe,  ogłaszali 
je  wręcz  za 
manifestację  antysemityzmu. 
                                                    
***
 Dwunastego  marca 
1911  roku  -  jak 
donosiła  ówczesna  prasa 
ukraińska  i  rosyjska 
-  czterdziestoletni  Żyd 
Menachim   Mendel,  syn 
Tewji,  Bejlis,  mieszczanin 
miasta  Wasilkowa,  porwał 
i  uprowadził  w 
Kijowie  dwunastoletniego  chłopca 
Andrzeja  Juszczyńskiego,  prawdopodobnie 
ukraińskiej  lub  polskiej 
narodowości,  zawlókł  go 
do  znanego  sobie 
pomieszczenia,  w  którym 
już  się  znajdowali 
także  inni  żydowscy 
spiskowcy,  i  dokonał 
na  chrześcijańskim  dziecku 
bestialskiego   mordu  rytualnego. „Wspólnicy  Bejlisa,  za 
jego  wiadomością  i 
zgodą,  skrępowali  Juszczyńskiemu  ręce 
i  zatykając  mu 
usta,  zadawali  dziecku 
straszliwą  śmierć  czyniąc 
47  ran  kłutych 
i  ciętych  na 
głowie,  szyi  i 
ciele,  powodując  w 
ten  sposób  uszkodzenie 
weny  mózgowej,  weny 
szyjnej,  arterii  sennej 
i  lewej  skroni, 
a  także  zranienie 
twardej  powłoki  mózgowej, 
wątroby,  prawej  nerki, 
płuc  i  serca; 
którym  to  uszkodzeniom 
towarzyszyły  ciężkie i  przewlekłe 
cierpienia  oraz  spowodowały 
prawie  zupełny  upływ 
krwi  z  żywego 
jeszcze  ciała  Juszczyńskiego”.  (Z 
ekspertyzy  medycznej  profesora 
Uniwersytetu  św. Włodzimierza  w 
Kijowie  Iwana  Sikorskiego; 
cyt.  wg  „Kniga  kahała. 
Iż  tajnikow  iudiejskich”, 
Moskwa  2009,  s. 
376). Następnie  martwe  dziecko 
zostało  w  nocy 
po kryjomu wyniesione  z  pomieszczenia 
i  złożone  w 
pozycji  siedzącej  w 
jednej  z  jaskiń 
w  pobliżu  posiadłości 
niejakiego  Bernera  przy 
ulicy  Nahornej.  20 
marca  1911  trup, 
mający  nadal  związane 
ręce,  a  na 
sobie  koszulkę,  kalesony 
i  jedną  skarpetkę, 
został  wykryty  przez 
policję.  Obok  zwłok 
leżały  czapka,  kurtka 
i  stopka  związanych 
zeszytów  podpisanych  imieniem 
Andrzeja  Juszczyńskiego,  ucznia 
klasy  przygotowawczej  Kijowo-Sofijskiej  Szkoły 
Duchownej.  Informacja  o 
tym  przedostała  się 
do  prasy  i 
wywołała  ogromne  wzburzenie 
w  całym  Imperium 
Rosyjskim,  w  Europie 
i  USA.  Mniejsza 
część  mediów,  ta 
która  nie  należała 
do  kapitału  żydowskiego, 
obruszyła  się  na 
społeczność  izraelicką  i 
spowodowała  w  wielu 
miejscach  wybryki  antysemickie. 
Ponieważ  już  wówczas 
większa  część  prasy 
w  Rosji  i 
na  świecie  znajdowała 
się  w  ręku 
Żydów,  zaroiło  się 
w  niej  od 
okrzyków  oburzenia  na 
rosyjski  i  ukraiński 
antysemityzm,  na  domniemaną 
żydofobię  policji,  prokuratury, 
cerkwi,  sądownictwa  i 
w  ogóle  całej ludności  imperium. 
W  tymże  antyrosyjskim 
duchu  wszczęto  kampanię 
propagandową  w  Europie 
i  USA,  a 
temat przeniesiono  także  na 
płaszczyznę  dyplomatyczną  i 
polityczną, domagając  się  od 
rządu  rosyjskiego  „zdecydowanego  położenia 
kresu  kampanii  antysemickiej”,  zamknięcia 
śledztwa  w  sprawie 
Juszczyńskiego,  którą  z 
góry  ogłoszono  za 
sfingowaną  przez  policję 
prowokację. Zanim  jednak  sprawę 
wyciszono  i  zatuszowano, 
wypowiedziało  się  na 
jej  temat  wiele 
znakomitości,  prezentując  zresztą 
różne  punkty  widzenia. 
O  ile  np. 
znakomity  pisarz  Maksym 
Gorki  stanął  natychmiast 
po  stronie  żydowskiej, 
o  tyle  Wasilij 
Rozanow  w  artykule 
„Ubój  rytualny”   (Żertwiennyj  uboj”) 
ujął  tragedię  kijowskiego 
dziecka  w  szerszym 
kontekście,  sugerując,  iż 
żydowski  fanatyzm  i 
szowinizm  stanowi  groźne 
niebezpieczeństwo  dla  całej 
ludzkości.  Fragmenty  tej 
publikacji,  zamieszczonej  w 
kilku  ówczesnych  periodykach 
rosyjskich,  brzmią  jak 
następuje:  „Przyszło  mi  pewnego 
razu  być  obecnym 
w  rzeźni  żydowskiej 
i  obserwować,  jak 
według  reguł  izraelickiego 
rytuału  dokonuje  się 
ubój  rytualny.  Przytaczam 
same  fakty.  A  było  tak. 
Przed  około  sześcioma 
laty  w  związku 
z  pełnieniem  obowiązków 
służbowych  mieszkałem  w 
dużym  ośrodku  miejskim 
Kraju 
Południowo-Zachodniego,  w  trzech 
czwartych  zamieszkanym  przez 
Żydów. Podczas   częstych  wycieczek 
poza  miasto  uwagę 
moją  zwróciła  na 
siebie  dziwnie  wyglądająca 
budowla  podobna  do 
fabryki,  okolona  przez 
wysoki  płot,  jakim 
u  nas  ogradza 
się  więzienia  i 
inne  miejsca  odosobnienia. 
Niebawem  się  dowiedziałem, 
iż  była  to 
rzeźnia  miejska.  Ponieważ 
do  sfery  moich 
zainteresowań  należała  kwestia 
uporządkowania  miast,  w  tym  zagadnienie 
stołecznych  rzeźni,  postanowiłem 
obejrzeć  tutejszą  rzeźnię,  zupełnie 
zapominając  o  okoliczności, 
że  przecież  ludność 
miasta  składa  się 
przeważnie  z  Żydów, 
a  cały  handel 
jest  w  ich 
ręku,  z  czego 
wynikało,  że  i 
rzeźnia  musiała  być 
żydowską.  
         Nie 
myśląc  o  tym 
udałem  się  tam, 
żydowski  zaś  stróż 
na  moje  zapytanie, 
czy  mógłbym  obejrzeć 
rzeźnię  poczuł  się 
ewidentnie  zakłopotany  i 
postanowił  poradzić  się 
jakiegoś  autorytetu  spośród 
swego  zwierzchnictwa  w 
niedużej  przybudówce  przy 
bramie. Wnet  wyskoczył  stamtąd 
ruchliwy,  groźnie  wyglądający 
Żydek  i  jął 
się  czynić  stróżowi 
energiczne  wymówki. Nieco  rozumiejąc 
żargon  żydowski  potrafiłem wyodrębnić  następującą 
frazę:  „Coś  ty  tak  długo 
z  nim  rozmawiasz? Przecie  widzisz, 
iż  to  nie 
jest  Żyd,  a 
masz  prawo  wpuszczać 
wyłącznie  Żydów”…  „W 
takim  razie  powinienem 
za  wszelką  cenę 
dostać  się  do 
rzeźni”  -  pomyślałem 
sobie  i  postanowiłem 
kontynuować  przechadzkę.  Powracając 
do  domu  znów 
mimo  rzeźni  zauważyłem,  
że  stróża  zmieniono, 
i  postanowiłem  powtórnie 
spróbować  szczęścia. Dla  dodania 
większej  pewności  poinformowałem  stróża, 
iż  reprezentuję  nadzór 
weterynaryjny  i  muszę 
w  sprawach  służbowych 
wstąpić  do  zarządu 
rzeźni,  i  dlatego 
też  proszę  go 
o  odprowadzenie  mnie 
do  tegoż  zarządu. Stróż  trochę 
niezdecydowanie  wyjaśnił  mi, 
kędy  mam   pójść… 
Starszego  Żyda  w 
przybudówce  już  się 
nie  okazało  i 
pomyślnie  dotarłem  do 
zarządu.  Tam  spotkał 
mnie  z  inteligencka 
wyglądający  Żyd.  Przedstawiłem 
się  jako  weterynarz, 
nie  wymieniając  zresztą 
swego  nazwiska,  i 
poprosiłem  zaprowadzić  mnie 
do  rzeźni.
       Kierownik  zaczął 
mi  z  najdrobniejszymi  szczegółami 
opowiadać  o  urządzeniu 
rzeźni,  która  ma 
nawet  wodociąg  oraz 
stosuje  najnowocześniejsze  metody 
obróbki  mięsa.  Wreszcie 
zaczął  mi  opisywać, 
skąd  przeważnie  jest 
dostarczane  bydło,  jakiej 
ilości,  jakiej  ono 
jest  rasy itd. Gdy  mu 
przerwałem  i  ponownie 
poprosiłem  odprowadzić  mnie 
na  rzeźnię,  po 
krótkiej  przerwie  oświadczył 
mi,  że  nie 
może  tego  uczynić. 
Skoro  jednak  mnie 
„interesuje  techniczny  aspekt 
sprawy”,  to  on 
może  mi  pokazać, 
jak  jest  segregowane 
mięso. W  tym  momencie 
kierownika  gdzieś  pilnie 
zawołano,  a  on 
odchodząc  rzekł,  iż 
niebawem  przyśle  mi 
przewodnika.  Postanowiłem  jednak, 
że  nie  będę 
na  niego  czekać, 
gdyż  on  widocznie 
chciałby  mi  pokazać 
wyłącznie  to,  co 
mnie  nie  interesowało. 
Poszedłem  dalej  i 
bez  specjalnych  trudności 
dotarłem  do  rzeźni, 
która  przedstawiała  sobą 
szereg  murowanych  szop, 
w  których  odbywało 
się  sortowanie  i 
obróbka  mięsa.  Jedyne, 
co  zwracało  na 
siebie  uwagę,  to 
skrajnie  antysanitaryjny  stan 
pomieszczeń.  Jeden  z 
robotników  wyjaśnił  mi, 
że  ubój  już 
się  skończył  i 
że  tylko  w 
ostatnim  budynku  kończony 
jest  ubój  cieląt 
i  drobnej  rogacizny. 
W  tym  właśnie 
pomieszczeniu  mogłem  wreszcie 
obserwować,  jak  się 
odbywa  ubój  bydła 
według  obrzędu  żydowskiego.
        Przede 
wszystkim  uderzała  okoliczność, 
że  widzę  nie 
po  prostu  ubój 
zwierząt,  lecz  jakiś 
tajemniczy  rytuał,  uświęcone 
biblijne  złożenie  ofiary. 
Przede  mną  znajdowali 
się  nie  zwykli 
rzeźnicy,  lecz  kapłani, 
których  role  były 
najwidoczniej  dokładnie  podzielone. 
Rola  główna  należała 
do  rzeźnika  uzbrojonego 
w  broń  kłującą; wspomagał  zaś 
go  cały  szereg 
służebników:  jedni  trzymali 
zabijane  zwierzęta,
utrzymując  je  ciągle 
w  stanie  pionowym, 
inni  nachylali  jego 
głowę  i  zaciskali 
otwór  gębowy. [ Zwierzę  musi 
stać. Po  co?  Po 
co  przy  tak 
długim,  a  nie 
szybkim  zabijaniu?  Ponieważ 
jest  to  „proceder”, 
„ceremonia”  sprawiania  jak 
najstraszliwszych  cierpień  istocie 
mordowanej.  „Duszę”, sedno  uboju 
żydowskiego  stanowi  sprawianie 
cierpienia,  a  „stanie” 
ofiary  przynależy  do 
systemu  jej  powolnego 
konania. „Ofiara”  koniecznie  musi 
być  strapiona,  udręczona, 
znużona  -  musi 
się  „dusić”  jak 
tefarim  w  oliwie. 
Każdy,  kto  czuł 
kiedyś  ogólną  słabość 
(nagłą  chorobę)  wie, 
jak  się  chce 
wówczas  „położyć”,
„spocząć”,  „odetchnąć”.  Zabór 
zaś  krwi  przez 
dokonywanie  powolnych  ukłuć 
musi  powodować  straszliwe 
wymęczenie  ofiary,  potworne 
osłabienie,  wycieńczenie.  „Prawie 
cała  krew  uszła”, 
„pozwólcie  się  położyć”, 
„nogi  nie  trzymają”, 
„nie  mogę  ustać”, 
„padam”…  „Stój!”  i 
mechanicznie  nie  pozwalając 
ugiąć  się  kolanom 
ofiary  pomocnicy  głównego 
rzeźnika  („mogiela”)  siłą 
zmuszają  do  stania 
dziecko – jagnię. Zatem,  podczas  uboju 
cielęcia,  jakby  obejmując 
umierające  powoli  zwierzątko, 
muszą  wyraziście  czuć, 
jak  w  ich 
ręku  drży  i 
bije  się  w 
konwulsjach  rogate  dziecię, 
krowi  chłopczyk,  mały 
byczek.  
       Warto 
przypomnieć,  że  w 
trakcie  rytualnego  uboju 
w  Świątyni  Jerozolimskiej  głowa 
i  szyja  zakłuwanego 
szydłami  zwierzęcia  muszą 
być  skierowane  na 
południe,  a  twarz 
na  zachód.  Wszystko 
odbywa  się  w 
dokładnej  zgodności  z 
przepisami  kultu  świątynnego 
i  obowiązującego  obrzędu. 
Składanie  ofiary  powinno 
być  uroczyste  i 
ciche.  W  świątyni 
się  nie  hałasuje, 
nie  krzyczy,  nawet 
się  nie  rozmawia. 
Także  beczenie  i  jęki  zwierząt 
są  wykluczone.  Dochodzi 
zaś  tu  tak 
ulubione  przez  Żydów 
dręczenie. Krzyk,  podanie  głosu 
(„Mamo!”)  nawet  w 
przypadku  jagnięcia,  koźlika 
czy  cielaka  może 
obniżyć  poziom  bólu. 
I  tu  Żydzi 
mówią:  „Stop,  ani 
piśnij!”]  
      Dalsi 
pomocnicy  rzeźnika  zbierali 
krew  do  naczyń 
ofiarnych  i  wylewali 
ją  na  podłogę 
mamrocząc  odpowiadające  chwili 
modlitwy.  Jeszcze  inni 
wreszcie  trzymali  święte 
księgi,  z  których 
odczytywano  modły  i 
celebrowano  święty  rytuał. 
A  byli  wreszcie 
i  zwykli  rzeźnicy, 
którym  przekazywano  ubite 
zwierzęta  po  skończeniu 
rytuału.  Ich  obowiązkiem 
było  zdzieranie  skóry 
i  siekanie  mięsa. 
       Ubój 
cechowało  szczególnie  wyszukane 
okrucieństwo  i  niesamowita 
potworność.  Mordowanemu  zwierzęciu 
lekko  luzowano  pęta, 
aby  mogło  stać 
na  nogach;  w 
tym  położeniu  ciągle 
je  podtrzymywało  trzech 
pomocników,  nie  pozwalając 
upaść,  gdy  ono 
słabło  na  skutek 
utraty  krwi.  Przy  tym  rzeźnik 
dzierżył  w  jednym 
ręku  długi  na 
pół  metra  nóż, 
zwężający  się  ku 
końcowi,  a  w 
drugim  długie  na 
około  20  centymetrów 
szydło,  którymi  to 
narzędziami  spokojnie,  metodycznie, 
powoli   zadawał  zwierzęciu 
głębokie  rany  kłute. Przy 
czym  każdy  cios 
był  sprawdzany  według 
księgi,  którą  chłopiec 
trzymał  otwartą  przed 
rzeźnikiem. Każdemu 
uderzeniu  towarzyszyła  ustanowiona 
modlitwa,  nucona  przez 
rzeźnika.  [Uderzające!  To 
było  formalne  składanie 
krwawej  ofiary.  Nawet 
wiedząc,  że  ubój 
jest  z  definicji 
i  metody  „rytualny”, niemożliwe  było 
przypuścić  istnienie  tak 
potwornych  szczegółów  tego 
straszliwego  obrzędu.  Tak, 
to  jest  naprawdę 
religia  okropności,  kult 
Molocha.  Jeśli  ktoś 
potrafi  męczyć  owada 
odrywając  mu  łapkę 
po  łapce,  jeśli 
kogoś  stać  na 
to,  by,  jak 
w  rzeźni  żydowskiej, 
   z 
żywej  kury  wyrywać 
pióra  -  uciekaj, 
człowiecze,  od  kogoś 
takiego  jak  najdalej, 
aby  kiedyś  się 
nie  dobrał  i 
do  twojej  skóry]. 
      Pierwsze 
ciosy  były  zadawane 
w  głowę  zwierzęcia, 
następne  w  szyję, 
kolejne  w  boki 
i  pod  pachę. Ile 
dokładnie  zadawano  uderzeń, 
tego  nie  zapamiętałem, 
lecz  było  widać, 
że  ich  liczba 
była  taka  sama 
podczas  każdego  uboju; 
przy  tym  ciosy 
kierowano  w  określonej 
kolejności  w  dokładnie 
te  same  miejsca. 
Widocznie  nawet  forma 
ran  miała  jakieś 
symboliczne  znaczenie,  ponieważ 
jedne  rany  zadawano 
nożem,  a  inne 
szydłem.  Przy  tym 
wszystkie  zranienia  były 
kłute,  ponieważ  rzeźnik 
dźgał  zwierzęta  z 
całej  siły,  a 
one  się  wzdrygały, 
usiłowały  się  wyrwać, 
próbowały  beczeć,  lecz 
były  bezradne:  nogi 
miały  skrępowane,  a 
trzech  silnych  mężczyzn 
mocno  je  trzymało; 
czwarty  zaś  zaciskał 
pięścią  gębę,  tak 
iż  słyszano  tylko 
głuche,  zduszone  rzężenie. 
[Zgroza! Zgroza! Zgroza!  Mistyczna  zgroza 
niewysłowionego  cierpienia!
Oto  „religie  chamickie” 
w  całej  ich 
okazałości].  
       Każdemu 
ciosowi  rzeźnika  towarzyszył 
strumyk  krwi,  przy 
czym  z  jednych 
ran  ona  się 
tylko  lekko  sączyła, 
a  z  drugich 
biła  fontanną,  pryskając 
na  twarz,  ręce 
i  szaty  rzeźnika 
i  jego  pomocników, 
którzy  przy  tym 
oblizywali  sobie  usta. 
[Tak  oblizywali  się 
widocznie  Hercensztejn,  Jollos 
i  Tan  podszczuwający  tłumy 
chłopów  przeciwko  dworkom 
szlacheckim. Mili  i  dobroduszni 
„humaniści”,  „nasi  współobywatele”  i 
„bracia”].  Wraz  z 
uderzeniem  noża  jeden 
z  pomocników  podstawiał 
do  ran  święte 
naczynie,  do  którego 
spływała  krew  zwierzęcia. 
W  ewidentny  sposób 
było  to  świątynne 
składanie  ofiary.  [Gdy 
do  gardła   przystawia 
się  naczynie  po 
tym,  jak  kapłan 
przeciął  paznokciem  „naprzeciwko 
potylicy”  główkę   synogarlicy,   przeżynając 
w  ten  sposób 
arterie  i  weny, 
lecz  nie  oddzielał 
zupełnie  głowy  od 
tułowia.  I  ptaszków 
dobierano  jak  najłagodniejszych  - 
gołębi,  synogarlice… Dajcie  nam 
nie  złodzieja,  nie 
bandytę,  nie  rozbójnika, 
nawet  nie  dorosłego  człowieka, 
dajcie  nam  uosobioną 
niewinność  -  właśnie 
ją  ukrzyżujemy.  Jakże 
zrozumiały  jest  teraz 
Jezus  i  jego 
męczeństwo  na  krzyżu! 
Zaiste  było  to 
potężne  ukłucie  satanistycznego  kultu. 
I  jak  dobrze 
się  stało,  że 
On  zdeptał  ten 
potworny  kult  zaiste 
„śmierć  śmiercią  zwyciężając”!]  
       Przy 
tym  pomocnicy  trzymający 
maltretowane  zwierzę   rozcierali 
i  ugniatali  jego 
boki,  mając  widocznie 
na  celu  spotęgowanie 
wypływu  krwi  z 
organizmu. Po  zadaniu  wyżej 
opisanych  zranień  następowała 
przerwa,  podczas  której 
zbierano  krew  do 
naczyń  i  pod 
akompaniament  modlitw  wylewano 
ją  na  podłogę, 
powodując  powstawanie  całych 
kałuż.  Następnie,  gdy 
zwierzę  z  trudem 
utrzymywało  się  na  nogach  i 
było  już  w 
dostatecznym  stopniu  pozbawione 
krwi,  szybko  przewracano 
je  na  grzbiet, 
wyciągano  głowę,  a 
rzeźnik  zadawał  ofierze 
ostatni  wreszcie  cios, 
przecinający  gardło.  [W 
jednym  z  miejsc 
„Talmudu”  czytałem  przed 
wieloma  laty,  że 
posadzka  Świątyni  Jerozolimskiej  była 
wypełniona  krwią  do 
takiego  stopnia,  że 
sięgała  ona  kapłanom 
do  kostek  , 
aż  musieli  ostrożnie 
podkasywać  szaty,  aby 
je  nie  zakrwawić]. 
         Po 
dokonanej  jatce  rzeźnik 
przechodził  do  kolejnego 
zwierzęcia,  a  inni 
zabierali  się  do 
cięcia  mięsa  ofiary 
na  kawałki,  który 
to  proceder  stanowił 
widocznie  również  jakieś 
„magiczne  rozczłonkowanie”.
Nie  wiem,  czy  w  ten 
sposób  odbywa  się 
także  ubój  dużej 
rogacizny,  gdyż  na 
moich  oczach  zabijano 
tylko  owce,  cielęta 
i  rocznych  byczków. 
W  każdym  razie 
był  to  proceder 
nie  skracający,  lecz 
celowo  sztucznie   przedłużający  męczarnie 
i  konanie  ofiar, 
a  przy  tym 
odbywający  się  dokładnie 
według  znanych  przepisów, 
z  ustanowionymi  modłami. 
Na  niektórych  rzeźnikach 
był  modlitewny  płat 
z  czarnymi  pasami, 
który  przywdziewają  rabini 
w  synagogach.  Na 
jednym  z  okien 
taki  płat   leżał 
obok  naczyń  ofiarnych 
oraz  innych  narzędzi 
tortur.  Wreszcie  widok 
rzeźnika  mamroczącego  modlitwy 
i  wygląd  jego 
pomocników  nie  pozostawiały 
wątpliwości  co  do 
celebrowanego  rytuału.  Wszystkie 
twarze  miały  jakiś 
okrutny,  skupiony,  fanatyczny 
wyraz.  Nawet  postronni 
Żydzi,  handlarze  mięsem 
i  sklepikarze,  zgromadzeni 
na  podwórku  i 
czekający  na  zakończenie 
uboju,  robili  wrażenie 
dziwnie  skupionych.  Nie 
było  słychać  zwykłej 
wśród  Żydów  krzątaniny, 
wrzasków,  gadania  w 
żargonie;  wszyscy  stali 
milcząco  w  modlitewnym 
skupieniu. Widocznie 
żydowska  dusza  podczas 
tak  dokonywanych  okrucieństw 
łączy  się  ze 
swym  bogiem,  bogiem 
Izraela.  
       W 
pewnej  chwili  poczułem 
się  wyczerpany  widokiem 
niewysłowionych  męczarni  zabijanych 
zwierząt,  ilością  przelanej 
krwi  i  jakimś 
nadmiernym, 
nieusprawiedliwionym 
okrucieństwem. Chcąc  jednak  do 
końca  obserwować  ubój 
bydła  oparłem  się 
o  framugę  drzwi 
i  mimowolnie  zdjąłem 
kapelusz.  To  starczyło, 
aby  mnie  ostatecznie 
zdemaskowano.  Widocznie  mi  się  od 
dawna  przyglądano,  lecz 
mój  ostatni  ruch 
stanowił  ewidentną  obrazę 
dokonującego  się  misterium, 
ponieważ  wszyscy  uczestnicy, 
a  nawet  postronni 
obserwatorzy  rytuału  wciąż 
mieli  czapki  na 
głowach.  Momentalnie  podskoczyło 
do  mnie  dwóch 
świergotliwych  Żydków,  powtarzając 
wciąż  na  nowo 
jakieś  niezrozumiałe  dla 
mnie  pytanie.  Widocznie 
było  to  hasło 
znane  każdemu  Żydowi, 
na  które  musiałem 
udzielić  odnośnej  odpowiedzi. 
Moje  milczenie  spowodowało 
nieopisany  „gwałt”. Rzeźnicy  i 
pomocnicy  rzucili  się  w  moim 
kierunku.  Z  innych 
pomieszczeń  powyskakiwało  mnóstwo 
dalszych  subiektów,  które 
dołączyły  do  rozkrzyczanego  tłumu, wypychającego  mnie  na  ulicę, 
gdzie  się  okazałem 
ze  wszystkich  stron 
otoczony.  Tłum  wrzeszczał 
coraz  donośniej,  a 
nastrój  stawał  się 
coraz  groźniejszy,  tym 
bardziej  że  w 
rękach  rozjątrzonych  rzeźników 
tkwiły  noże,  a 
pięści  niektórych  z 
pomocników  już  ściskały 
duże  kamienie.  W 
tej  chwili  z 
jednego  z  pomieszczeń 
wyszedł  elegancko  ubrany 
Żyd,  którego  autorytetowi 
tłum  bezapelacyjnie  uległ, 
z  czego  wywnioskowałem,  iż 
był  to  widocznie 
główny  rzeźnik  - 
osoba  w  oczach 
Żydów  niewątpliwie  święta 
i  bardziej  ważna 
niż  rabin.  Zawołał 
coś  do  tłumu, 
który  natychmiast  się 
uciszył.  Potem  zbliżył 
się  do  mnie 
twarzą  w  twarz 
i  gburowato  krzyknął, 
zwracając  się  do 
mnie  przez  „ty”: 
„Jak  się  poważyłeś 
tu  wejść?  Czy 
nie  wiesz,  że 
według  naszego  prawa  osoby 
postronne  nie  mogą 
być  obecne  przy 
uboju?” W  możliwie  najspokojniejszy  sposób 
odparłem:  „Jestem  lekarzem 
weterynarii  i  stawiłem 
się  tu  w  celu
służbowym,  wobec  czego proszę 
zwracać  się do  mnie 
w  odpowiednim  tonie”. Moje 
słowa  zrobiły  na 
rzeźniku  i  na 
motłochu  pewne  wrażenie. Rzeźnik  wcale 
uprzejmie  i  już 
per  „pan”,  lecz 
nadal  w  tonie 
nie  cierpiącym  sprzeciwu 
zadeklarował: „Radzę  panu  natychmiast 
stąd  się  oddalić 
i  nikomu  - 
dla  pańskiego  dobra 
-  nic  nie 
mówić  o  tym, 
co  pan  tu 
widział. Pan  widzi,  jak 
rozgniewany  jest  lud 
i  ja  nie 
ręczę  za  konsekwencje, 
jeśli  pan  natychmiast 
nie  opuści  terytorium 
rzeźni”.  Pozostawało  mi tylko 
pójść  za  jego 
radą.  [Tutaj  wreszcie 
zrozumiałem  powód  dla 
którego  nad  wejściem 
do  Świątyni  Jerozolimskiej  znalazł 
się  napis:  „Kto 
przekroczy  ten  próg, 
niech  wini  samego 
siebie,  bo  za 
nim  nastąpi  śmierć”. 
Stopień  przerażenia,  budzonego 
przez  prawdziwe  żydowskie 
składanie  ofiar  „według 
wszelkich przepisów”,  niekiedy  z 
tysiącami  pomordowanych  zwierząt 
w  jednym  dniu, musiała 
w  każdym  postronnym 
człowieku  budzić  taki 
lęk  i  takie 
oburzenie,  że  mury 
Jerozolimy  runęłyby  znacznie 
wcześniej  niż  za 
Wespazjana.  Utrzymując  w 
tajemnicy  wnętrze  świątyni 
chroniono  swe  zbiorowe 
żydowskie  „ja”  przed 
oczyma  innych  narodów, 
ponieważ  normalni  ludzie, 
stojący  na  punkcie 
widzenia  powszechnego  człowieczeństwa  i 
moralności  ogólnoludzkiej,  roznieśliby 
w  pył  i  puch  owo 
gniazdo  zadawania   nieskończonych  męczarni 
i  cierpień]. 
          Tłum 
bardzo  niechętnie,  ale 
jednak  się  rozstąpił, 
a  ja  możliwie 
najpowolniej,  nie  tracąc 
panowania  nad  sobą 
ruszyłem  w  kierunku 
wyjścia  z  rzeźni. Gdy 
znalazłem  się  w 
odległości  kilkunastu  kroków, 
poczułem  za  sobą 
stuk  spadających  za 
mną  kamieni,  rzucanych 
przez  fanatyczny  tłum 
Żydów,  i  nie  mogę  ręczyć, 
iż  nie  zdruzgotałyby 
one  mojej  czaszki, 
gdyby  nie  obecność 
starszego  rzeźnika  i 
nie  smykałka  i 
samodyscyplina,  które  nieraz 
wyręczały  mnie  w 
życiu. Już  zbliżając  się 
do  bramy  przemknęła 
mi  myśl:  „A 
co,  jeśli  oni  
mnie  zatrzymają  i 
każą  okazać  dokumenty?” 
Mimo  woli  przyspieszyłem  kroku. 
Dopiero  za bramą  z 
ulgą  odetchnąłem  i 
wyraźnie  sobie  uświadomiłem, 
jak  bardzo  poważnego 
niebezpieczeństwa  udało  mi 
się  uniknąć.  
        Oto 
więc  jaki  obraz 
obejrzałem  w  żydowskiej 
rzeźni, obraz  jakiegoś  straszliwego 
przerażenia,  jakiejś  wielkiej, 
skrywanej  tajemnicy,  jakiejś 
do  połowy  skrywanej 
zagadki,  której  bym 
nigdy  nie  chciał 
odcyfrować  do  końca. 
Próbowałem  z  całych 
sił  jeśli  nie 
zapomnieć,  to  choćby 
niejako  odsunąć  na 
dalszy  plan pamięci  ów 
obraz  straszliwego  okrucieństwa, 
co  mi  też 
po  części  się 
udało.  Z  biegiem 
czasu  stracił  on 
na  wyrazistości  i 
został  wyparty  przez 
inne  przeżycia”.
           W XX wieku część rabinów, idąc, jak się
wydaje, za wyobrażeniami islamskich sufiów, doszła do wniosku, że bestialsko
mordowane w trakcie uboju rytualnego zwierzęta zanoszą swój głos do Boga, który
przecież ich też stworzył, a On wysłuchuje ich skarg i narzekań i nie
pozostawia okrutnych dręczycieli bezkarnymi. Należy więc ubój rytualny przekazać
w ręce ludów prymitywnych, mających ograniczony umysł i tępych pod względem
moralnym, najlepiej chrześcijańskich, aby za pieniądze dręczyły i zabijały Boże
stworzenia (proces umierania naszych „młodszych braci” trwa nie – jak pisała
niedawno głupia prasa – dwie minuty czterdzieści pięć sekund, lecz ponad dwie
godziny, a cierpienia tych istot Bożych są niewyobrażalne. Tylko prawdziwe
dzieci szatana mogą w tym procederze brać udział, niechby tylko poprzez
spożywanie „koszernego” mięsiwa umęczonych zwierząt. 
             Rozanow dalej pisze: „Okropny 
obraz  morderstwa  na 
Andrzejku  Juszczyńskim,  opisany 
przez  ekspertyzę  profesorów 
Kosoworotowa  i  Sikorskiego, 
wywarł  na  mnie 
piorunujące  wrażenie.  Widok 
ten  był  dla 
mnie  potworny  w 
dwójnasób:  przecież  ja  to  widziałem. 
Tak,  widziałem  na 
własne  oczy  krwawe 
molestowanie  w  żydowskiej 
rzeźni.  Dla  mnie 
nie  była  to 
żadna  nowina.  Nie 
wiem,  dlaczego  nie 
wołałem  wówczas  „Ratunku!”, 
nie  wrzeszczałem  od 
współprzeżywanego  bólu.  Przecież 
domyślałem  się,  że 
mam    przed  sobą 
nie  ubój  bydła, 
lecz  pradawne  misterium, krwawe  składanie 
ofiary  wypełnione  lodowatym 
okrucieństwem!  Nie  przez 
przypadek  poleciały  za 
mną  kamienie  i 
nie  przez  przypadek 
w  ręku  rzeźników 
błyszczały  krwawym  połyskiem 
ostre  noże.  Nie 
przez  przypadek  znalazłem 
się  wtedy  tak 
blisko  śmiertelnego  niebezpieczeństwa.  Przecież 
samą  swą  obecnością 
dokonałem  profanacji  ich 
świątyni.  Oparłem  się 
o  framugę  drzwi 
świątynnych  wówczas,  gdy 
mogli  być  w 
niej  obecni  tylko 
Lewici  i  kapłani; 
pozostali  zaś  pospolici 
Żydzi  stali  w 
oddaleniu.  Wreszcie  w 
dwójnasób  zbezcześciłem  ich 
misterium,  ich  rytuał, 
zdejmując  czapkę.  (…) Tak, 
po  tysiąckroć  ma 
rację  obrońca  Andrzejka 
Juszczyńskiego,  gdy  powiada: 
„Osamotniony,  bezradny,  będący 
w  stanie  śmiertelnego 
przerażenia  i  rozpaczy 
przyjął  chłopczyk  swój 
męczeński  los.  Nie 
mógł  widocznie  nawet 
zapłakać,  gdy  jeden 
zbrodniarz  zatykał  mu 
usta,  a  drugi 
zadawał  ciosy  w 
głowę  i  mózg”… 
Tak,  to  odbywało 
się  właśnie  tak, 
byłem  tego  widzem, 
naocznym  świadkiem,  a 
jeśli  milczałem  podczas 
procesu,  to  tylko 
dlatego,  że  byłem 
absolutnie  pewien,  iż 
Bejlis  zostanie  obwiniony, 
a  bezprecedensowa  zbrodnia 
zostanie  pomszczona,  że 
sędziom  przysięgłym  zostanie 
przedstawione  w  całej 
pełni  zagadnienie  mordów 
rytualnych,  że  nie 
dojdzie  do  maskowania, 
tuszowania,  że  nie 
będzie  miejsca  na 
choćby  chwilowy  triumf 
okrutnego  żydostwa.
        Tak, 
morderstwo  Andrzejka  było 
widocznie  bardziej  złożonym 
i  mrożącym  krew 
w  żyłach  rytuałem 
niż  ten,  który 
miałem  możliwość  zaobserwować 
w  rzeźni;  przecież 
temu  chłopcu  zadano 
47  ran,  podczas 
gdy  zwierzęciu  ofiarnemu 
zadawano  ich  10 – 15, 
być  może  trzynaście, 
nie  liczyłem.  Natomiast 
charakter  i  lokalizacja  zranień 
jest  zupełnie  identyczna: 
na  początku  są 
zadawane  ciosy  w 
głowę,  następnie  w 
szyję  i  ramię… W 
tym  czasie  ofierze 
zaciskano  usta,  ona 
zaś  dygotała  w 
konwulsjach  świadoma  swego 
umierania  i  rzęziła… 
Właśnie  to  ustaliła ekspertyza sądowa  w 
sprawie  Juszczyńskiego:  „Chłopcu 
zaciskano  usta,  aby 
nie  krzyczał  oraz 
po  to,  aby 
spotęgować  upływ  krwi. 
Był  przytomny,  bronił 
się.  Pozostały  sińce 
na  ustach,  na 
twarzy,  na  bokach”… 
Oto  jak  umierało 
maluśkie  człekokształtne  zwierzę. 
Oto  jest  ona, 
ofiarna  śmierć  chrześcijańska  -    z 
zatkanymi  ustami,  podobna 
do  bydlęcej.  Oto 
w  taki  męczeński 
sposób  umierał,  według 
słów  profesora  medycyny 
Pawłowa,  „młody  człowiek, 
pan  Juszczyński,  od 
śmiesznych,  zabawnych  ukłuć”… 
Lecz  co  z 
niepodważalną  dokładnością  ustaliła 
komisja,  to  pauzę, 
przerwę,  która  nastąpiła 
po  zadaniu  ran 
w  szyję,  powodujących 
obfity  wylew  krwi. 
Tak,  ta  pauza 
niewątpliwie  miała  miejsce… Lecz 
oto  szczegół,  który 
widocznie  zupełnie  uszedł 
uwagi  ekspertów,  a 
który  wyraziście  i 
jednoznacznie  pozostał  mi 
w  pamięci:  Podczas 
gdy  ofierze  wyciągano 
głowę  i  mocno 
zamykano  usta, trzech  innych 
pomocników  z  całych 
sił  miętosiło  i  ugniatało  boki 
zwierzęcia,  widocznie  w  celu  zaktywizowania  wycieku 
krwi.  Według  analogii 
przypuszczam,  że  tak 
samo  postępowano  z 
Andrzejkiem  Juszczyńskim.  Widocznie 
jemu  też  uciskano 
żebra  i  pocierano 
ciało,  aby  spotęgować 
upust  krwi,  i 
stąd  widocznie  duży 
siniec  na  jego 
boku,  na  który 
komisja  nie  zwróciła 
uwagi…  W  miarę 
upływu  krwi  zwierzę 
słabło,  lecz  było 
sztucznie  utrzymywane  w 
pozycji  stojącej.  Właśnie 
to  stwierdza  profesor 
Jan  Sikorski,  gdy 
powiada:  „Chłopczyk  słabnął 
z  przerażenia  i 
rozpaczy  i  opadał 
na  ręce  morderców”… 
          Potem 
po  przerwie  nastąpiły 
dalsze  metodyczne  razy, 
którym  towarzyszyły  modły. 
Te  ukłucia  dawały 
bardzo  niewiele  krwi  lub  wcale 
jej  nie  dawały. 
Zadawano  je  w 
plecy,  pod  pachy 
i  w  bok 
ofiary…  Zwierzę  po 
zadaniu  mu  serii 
ciosów  jest  przewracane 
na  grzbiet  i 
zadaje  mu  się 
ostatni,  decydujący  cios 
przez  poderznięcie  gardła. 
Czy  coś  takiego 
uczyniono  z  Andrzejem 
Juszczyńskim,  nie  ustalono. Ale 
widocznie  był  to 
rytuał  bardziej  złożony 
niż  ten,  którego 
się  dokonuje  w 
trakcie  zabijania  zwierząt…(…)
        Jestem 
głęboko  przekonany,  że 
w  osobie  Andrzeja 
Juszczyńskiego  ma  się 
do  czynienia  z 
ofiarą  mordu  rytualnego 
i  żydowskiego  fanatyzmu. 
Nie  ulega  wątpliwości, 
że  musiał  to 
być  rytuał  bardziej 
skomplikowany  niż  zwykły, 
według  którego  codziennie 
szlachtuje  się  tysiące 
zwierząt,  składając  krwawe 
ofiary  barbarzyństwu.  (…) 
Żydostwo  nie  chce  
przyciągać  do  siebie 
zbytniej  uwagi,  chce 
popełniać  swe  zbrodnie 
po  kryjomu.  Jakże 
mało  wiemy  o 
Żydach  i  żydostwie! 
Zupełnie  ich  nie 
znamy.  Nie  zdajemy 
sobie  sprawy  z  tego,  jak 
umiejętnie  ukrywają  pod 
figowym  liściem  niewinności 
swą  gigantyczną  siłę 
globalną,  która  z 
każdym  rokiem zmusza  coraz 
bardziej,  aby  z 
nią  się  liczono 
i  ją  słuchano”… 
         Opublikowanie  powyższego 
artykułu  Wasilija  Rozanowa 
spowodowało  falę  protestów 
ze  strony  światowej 
wspólnoty  Żydów  jako 
przejaw  najdzikszego  i 
najzawziętszego 
antysemityzmu.  I  zupełnie 
słusznie.   W 
trakcie   bowiem  trwania 
procesu  Bejlisa  i  po  jego 
usprawiedliwieniu  w  Imperium 
Rosyjskim  odnotowano  setki 
wyjątkowo  krwawych  pogromów 
żydowskich.  Zginęło  wiele 
absolutnie  niewinnych  ludzi 
w  różnych  miastach 
i  regionach  tego 
rozległego  kraju.  Później 
przebąkiwano,  że  w 
ten  sposób  podpisano 
karę  śmierci  dla 
samego  Cesarstwa.  Niebawem 
wybuchła  tu  rewolucja 
komunistyczna.
                                                                
***
                  Niektórzy narodowcy  rosyjscy piszą, że apogeum dominacji
żydowskiej w Rosji stała się antychrześcijańska rewolucja bolszewicka 1917-1919
roku, kiedy to naród  rosyjski  boleśnie 
doświadczył  na  sobie 
praktycznej  realizacji  wandalizmu 
nauk  zawartych  w 
księdze  „Awoda  Zara”,  a  
zdezorientowany przez talmudyczną propagandę gojski motłoch na czele z   wyszkolonymi 
w  midraszach    komisarzami   wymordował ogromną większość dworianstwa
rosyjskiego, czyli naturalną elitę narodową. 
„Od wieków i przez całe stulecia
marzenia mesjaniczne o państwie idealnym, w którym by nie było ani biednych,
ani bogatych i w którym panowałaby  sprawiedliwość  i 
zupełna  równość, nigdy  nie 
przestały  pociągać  wyobraźni 
Izraela. W obrębie  getta,
przepełnionego  pyłem  odwiecznych marzeń,  Żydzi 
galicyjscy  z  uporem 
szukali  na  niebie 
w  jasne  wieczory 
księżycowe  znaków  zapowiadających  przyjście 
Mesjasza.  Trocki, Bela  Kun 
i  inni  im 
podobni  podjęli  z 
kolei  te  marzenia 
swych  przodków.  Tylko 
że  zmęczeni  szukaniem 
w  niebie  Królestwa 
Bożego, które  jakoś  nie 
nadchodziło,  postanowili  zaprowadzić 
je  na  ziemi” 
(Jerome  i  Jean 
Tharaud,  Gdy  Izrael  jest 
królem). Ten  los  padł 
-  widocznie  nie 
przypadkowo  -  właśnie 
na  Rosję.  
Według historyków
rosyjskich zbliżonych do kręgów arystokratycznych i narodowych dwie rewolucje
rosyjskie 1917 roku (lutowa i październikowa) były dziełem tajnych lóż
masońskich, afiliowanych do żydowsko-francuskiego „Wielkiego Wschodu”. [Według  Georgija 
Klimowa  masoni, rotarianie,  iluminaci, hierarchowie katoliccy  itp. to 
tajne  towarzystwa  biologicznych degeneratów,  przede 
wszystkim  pół-Żydów  i 
homoseksualistów,  których  celem jest opanowanie świata i wyniszczenie
osób  normalnych i szczególnie  uzdolnionych. Degeneraci z reguły intensywnie
nienawidzą ludzi normalnych; mają głęboką skłonność  zarówno do homoseksualizmu, jak  i do seksu patologicznego (zoofilia, seks  analny 
i  oralny, nekrofilia, koprofagia
itp.). Degeneraci, jak twierdzi tenże autor, posiadają często niezwykłe
uzdolnienia oraz mają wyolbrzymione dążenie do dominacji, władzy, popularności.
Społeczności złożone z degeneratów (np. kryminaliści czy pederaści) czują się
„wybranymi”,  „elitą”  (mania 
wielkości), a jednocześnie twierdzą, że są jakoby  „prześladowane”  i 
„dyskryminowane”  (mania  prześladowcza.] 
Wszyscy członkowie Rządu
Tymczasowego 1917 roku byli ponoć masonami,  pół-Żydami, 
a ich  nadrzędnym celem   w skali
światowej było  (i  jest) rozbicie i rozczłonkowanie Rosji jako
jedynego mocarstwa słowiańskiego, aryjskiego, wzniesionego na podstawach chrześcijańskich,
i poddać ją nieograniczonej władzy żydostwa. W. Uszkujnik w znanej książce Paradoksy historii. Tajna historia Rosji,
Europy i świata (polskie wydanie 1996) pisze o „żydowskich rewolucjach”
1917 roku: „Jak należało oczekiwać,
jednym z pierwszych aktów rządów masońskich w Rosji było nadanie pełnych praw
obywatelskich wszystkim Żydom, zamieszkałym w tych czasach na obszarze kraju,
których liczebność dochodziła do 3% wszystkich mieszkańców imperium. Oprócz
tego powołano natychmiast specjalną komisję, składającą się prawie wyłącznie z
samych Żydów, dla wyszukiwania tych osób ze składu administracji, które według
od dawna zakorzenionej w całym świecie „żydowskiej legendy” były odpowiedzialne
za organizowanie żydowskich pogromów na południu Rosji. Nastąpiła konsternacja.
Takich ludzi nie znaleziono i sprawa szybko została zatuszowana, lecz legenda,
tak jak i też inne legendy z tego samego źródła, jest bardzo żywotna i niekiedy
pojawiała się w ostatnim czasie na szpaltach zachodnich gazet.
Obecnie w obiegu jest drugi wariant historii rosyjskiej. Lutowa
masońska rewolucja, która nadała Żydom pełne prawa obywatelskie, wykreślona
została całkowicie z kronik historii przez niektórych amerykańskich „ekspertów
do spraw rosyjskich”. Natomiast czynny udział Żydów w przewrocie komunistycznym
tłumaczy się w ten sposób, jakoby Lenin i spółka pierwsi nadali w Rosji
wszystkie prawa obywatelskie Żydom i tym samym zdobyli ich wdzięczne serca.
To, co tworzyło się w ciągu wieków, masoni z pomocą kamaryńskich
chłopów zdołali zrujnować w ciągu półwiecza. Nieznany rosyjskiemu organizmowi
bakcyl komunizmu nie miałby żadnych szans na odniesienie sukcesu, jeśliby
masoni tego nie pragnęli i nie przygotowali dla niego najbardziej odpowiedniej
gleby, czegoś w rodzaju sztucznej pożywki, na jakiej rozwijają się
mikroorganizmy w laboratorium.
Także według oświadczenia samego Lenina, nawet w tych najbardziej dla
nich sprzyjających warunkach, bolszewicy nie mieliby żadnych szans na
zwycięstwo, gdyby nie znaleźli całkowitego poparcia wśród setek tysięcy
małomiasteczkowych Żydów, ewakuowanych w czasie I wojny światowej z zachodnich
guberni do centralnej Rosji. Ich kadry utworzyły tam szkielet administracji,
który uratował komunizm w najbardziej krytycznym okresie jego istnienia i
zapewnił ostateczne zwycięstwo.
Z taką samą pełną otwartością jak Aronson o udziale masonów w Rewolucji
Lutowej pisał inny Żyd, profesor Samuel Goldman o tym, jak Żydzi z małych
miasteczek poparli i obronili rewolucję Lenina oraz jaką czarną
niewdzięcznością spadkobiercy Lenina odpłacili im za to. (Biuletyn „Instytutu
Naukowo-Badawczego ZSRR”, Nr 4/32, 1959, Monachium). W artykule tym przytoczone
zostały niżej przedstawione słowa Lenina wypowiedziane do jego przyjaciela Żyda
Dimansztajna.
Artykuły profesora Goldmana i dziennikarza Aronsona są „kluczowe”, a
takie rzadko pojawiają się na szpaltach współczesnej prasy. Na mgnienie oka jak
wybuch magnezu oświetlają one ciemne zakątki historii. Ale błysk jest krótki,
oczy publiczności przywykły do mętnej mgły i wszystko zostało zapomniane.
Słowa Lenina przytoczone w znakomitym artykule Goldmana były takie: „Te
żydowskie elementy były mobilizowane przeciw sabotażowi Rosjan i w ten sposób
Żydzi mieli możność obrony rewolucji w tym krytycznym okresie. My zaś mogliśmy
przejąć aparat administracyjny tylko dlatego, że mieliśmy pod ręką taką rezerwę
mądrej i wykształconej siły roboczej.”
Wszystko jest jasne i dokładnie tak było. Nieliczni jeszcze pozostali
przy życiu, którzy widzieli na własne oczy dni rewolucji w Rosji, dobrze pamiętają
tę „siłę” i jak ona rozprawiała się z narodem rosyjskim. Liczba „mobilizowanych
Żydów” dochodziła do 1,4 miliona osób, a bardzo znaczna część „poborowych”
skierowana została do szeregów tworzonego „Czeka” i zajęła w nim wszystkie
kierownicze stanowiska.
Niejaki Nowak, były komunista i być może Żyd, potwierdził w pełni słowa
Lenina w artykule, który ukazał się w „Saturday Evening Post” 28 maja 1960.
Pisał tak: „Rosyjscy Żydzi uciskani przez carów, związali swój los z rewolucją
1917 r. od samego początku i podtrzymywali ideały komunizmu. Inteligencja
żydowska stała na czele rewolucji i była jej siłą przywódczą w najcięższym
okresie. Lecz sowiecka rewolucja tak jak i inne pożarła swoje dzieci.”
Tu trzeba wspomnieć o drugim „paradoksie” rosyjskiej historii, o którym
nikt, nigdy i nigdzie nie wspomniał. Żydowsko-francuski „Wielki Wschód” przez
swoje rosyjskie „córy” przejął władzę nad olbrzymim krajem – Rosją. Zawrót
głowy od sukcesów, rozumie się samo przez się, był proporcjonalny do wielkości
zdobyczy. Jednak przełknąć jej nie udało się i smaczny kąsek w ostatniej chwili
został brutalnie wyrwany z gardła.
Lenin – z Europy przy pomocy Niemców, a Trocki – z Nowego Jorku przy
pomocy bankierów Żydów, ściągnęli do Rosji kilkuset zawodowych rewolucjonistów,
wśród których co najmniej 9/10 było Żydami. Bardzo bogaty, mający tajemnicze
powiązania Żyd Parwus odgrywał poważną rolę w tych ciemnych machinacjach –
importu owego niebezpiecznego towaru na rosyjską ziemię. Znalazłszy się w
Petersburgu ten „zaczyn” zaczął przejawiać szaloną aktywność. Importowani
rewolucjoniści przyciągnęli na swoją stronę masy półanalfabetów lub w ogóle
analfabetów, „kamaryńskich chłopów” i poprowadzili ich do szturmu na już
dotknięty zgnilizną masońską „Rząd Tymczasowy”.
Ta cała demokratyczna farsa skończyła się przy pierwszym uderzeniu.
Kiereński przebrany w ubiór kobiety uciekł do Finlandii. Rozpoczęła się
straszna i krwawa epoka wojennego komunizmu, wojna domowa i całkowite
rozprzężenie państwa. Obecnie jasne jest, że żydowska elita zgubiła Rosję przy
pomocy niedużej grupy renegatów Żydów, wspieranych przez Żydów z małych
miasteczek, którzy w swej politycznej naiwności nie mieli żadnego pojęcia, na
kogo podnoszą rękę. Innymi słowy, słodki owoc zwycięstwa światowej masonerii
nad Rosyjskim Imperium po głuchej wojnie trwającej ponad sto lat został wyrwany
przez żydowską grupę etniczną zamieszkałą w tym czasie na terytorium kraju i
grupę przywiezioną przez Lenina i Trockiego dla realizacji ich planów... Czyż
nie jest to gorzki i przykry paradoks historii?
Wyższe sfery żydowskie straciły głowy od takiego nieoczekiwanego
afrontu; uciekły się nawet do terroru: założyciel Czeka, Żyd Urycki został
zabity przez młodego bogatego Żyda Kannegisera, a sam Lenin był ciężko zraniony
przez Żydówkę Dorę Kapłan.
Przejście całej masy małomiasteczkowych Żydów na stronę bolszewików, co
dało im zwycięstwo, nie miało żadnego ideologicznego podkładu. Od „najbardziej
demokratycznego państwa na świecie” – jak nazywał Rosję masonów Kiereński –
Żydzi już otrzymali pełne prawa obywatelskie i otwierały się przed nimi
najszersze możliwości przeniknięcia do wszystkich dziedzin handlu i gospodarki
narodowej kraju.
Jak magnes przyciąga niepowstrzymanie do swoich biegunów opiłki
żelazne, tak też Żydzi z całej Rosji przyssali się ze wszystkich stron do
nowych organów władzy, czyniąc je trwałymi i odpornymi w okresie okrutnych i
krwawych lat wojny domowej.
Trudno sobie wyobrazić, że wśród Żydów istniało w tym smutnym okresie
sprzysiężenie i że mieli oni jedno ogólne dla wszystkich kierownictwo. Można
raczej przypuszczać, że cała ich masa znajdowała się pod wpływem swego rodzaju
„rasowego instynktu”, który jak magnes ciągnął ich do biegunów władzy. Rząd
Tymczasowy uczynił ich „równymi wśród równych”, ale komunizm stworzył znacznie
bardziej ponętną perspektywę: nie równości lecz panowania nad gojami i pełną
władzę nad ich życiem i mieniem. Było to zgodne z gorącymi marzeniami żydostwa,
wyrażonymi w następującej formie: „Niezłomna nadzieja Izraela dotyczy dwóch
spraw: po pierwsze, że kiedyś wróci on do ziemi obiecanej Kanaan oraz po drugie,
że pojawi się w Izraelu „Książę Mesjasz”, który zmusi cały świat do kłaniania
się jego Bogu i zrobi swój naród właścicielem świata”. Nie, to zdanie nie jest
wzięte z Protokołów Mędrców Syjonu, lecz z bardzo rozpowszechnionej w Ameryce
Kolumbijskiej Encyklopedii, gdzie można je znaleźć pod hasłem „Judaizm” na
stronie 1026 wyd. z 1950 r. (...)
Jak można się domyślić, powszechne przejście wszystkich mas żydowskich
na stronę bolszewików – związane dla nich ze zbiorowym ryzykiem – było dla
wszystkich zjawiskiem nieoczekiwanym. Oczywiście, że Lenin i Trocki mieli
nadzieję, iż przyciągną na swoją stronę znaczną część żydowskich młodych
„aktywistów”, lecz o tym, żeby pozyskać prawie półtora miliona żydowskich pracowników,
nikt z przywódców bolszewizmu nie mógł marzyć. Nikt również nie potrafił
przepowiedzieć przyszłości. Bolszewicy niejednokrotnie stali na krawędzi
przepaści i ich zniszczenie nieuchronnie pociągnęłoby za sobą prawie całkowite
wyniszczenie Żydów na całym terytorium Rosji, a szczególnie na Ukrainie, gdzie
Żyd i bolszewik byli prawie synonimami dla białogwardzistów, którzy nie mieli
dla nich litości. Z drugiej strony, bez żadnego dla siebie ryzyka całe
rosyjskie żydostwo mogłoby okazać zorganizowane wsparcie dla Rządu Tymczasowego
i zapewnić mu tym samym zdecydowaną przewagę w walce z bolszewikami. Dlatego
można z całym przeświadczeniem stwierdzić, że w tym przypadku w masach
żydowskich nie decydował rozum, lecz wyczucie – intuicja. W ciągu wieków w ich
duszach kultywowano nienasyconą żądzę panowania nad gojami – panowanie twardo
im obiecano w Talmudzie. Rozpad państwa rosyjskiego stanowił dla nich
całkowicie wyjątkowy przypadek, sprzyjający realizacji tego okrutnego marzenia
Izraela i dawał im do ręki możliwość „bycia wszystkim” tam, gdzie dotąd byli
oni niczym. Los został wyzwany i kierując się nie rozumem, lecz ukształtowanym
przez Talmud instynktem nienawiści i pogardy dla gojów, Żydzi bez zastanowienia
rzucili się w nurt rosyjskiej krwawej rewolucji i nie u boku tych, którzy już
im dali równouprawnienie, lecz tych, którzy obiecali dać coś znacznie
ważniejszego”.
Przerywając w tym miejscu
rozważania rosyjskiego historyka przypomnijmy, że 13 czerwca 1918 roku pod
Permem bolszewicy bez sądu ograbili i rozstrzelali wielkiego księcia Michaiła
Aleksandrowicza Romanowa, tego samego, który po Rewolucji Lutowej 1917 roku
paradował po Piotrogrodzie z czerwoną kokardą w klapie i nie uczynił nic, aby
unieszkodliwić podnoszącą coraz wyżej głowę hydrę bolszewicką. Parę dni
później, w nocy na 17 lipca, grupa zawodowych rewolucjonistów, czyli bandytów,
na czele z Filipem Gołoszczokinem (Kahlwangiem), Georgijem Safarowem i Abramem
Jurowskim w bestialski sposób wymordowała całą rodzinę imperatora: Mikołaja II,
jego żonę, pięć młodziutkich córek i małoletniego syna. Wszystkie ciężko
zranione i agonizujące cesarzówny zostały – zgodnie z nakazem  Talmudu
 (jako niewinne, nie znające przedtem
mężczyzn) – rozebrane do naga i pozbawione dziewictwa przez zgwałcenie,
niektóre były już martwe. (Dopiero na przełomie roku 2017/18 Rosyjska Cerkiew
Prawosławna odważyła się z pozwolenia prezydenta Władimira Putina powołać
specjalną komisję, aby ustalić konkretnie i naukowo, czy ten mord był
rzeczywiście i formalnie mordem rytualnym, co natychmiast wywołało hałaśliwy
sprzeciw Żydów rosyjskich i zdystansowanie się prezydenta od tematu). 
To nie był jednak kres
martyrologii rodu Romanowów, dynastii, która uczyniła Rosję mocarstwem, i za
której panowania Żydzi dominowali w rosyjskiej literaturze, teatrze, medycynie,
sądownictwie, prasie. Niedaleko od miasta Ałapajewsk w nocy na 18 lipca 1918
roku bez śledztwa i sądu został rozstrzelany (pod bezpośrednim kierownictwem
Safarowa) wielki książę Sergiusz Aleksandrowicz Romanow. Za tym została żywcem
wrzucona do głębokiej na 60
 metrów  sztolni jego żona Jelizawieta Fiodorowna, siostra
cesarzowej Aleksandry Fiodorowny. Tuż za nią w podobny sposób żydowscy
rewolucjoniści wespół z pijanymi bandytami łotewskimi i rosyjskimi zakatowali
księcia Joanna Konstantinowicza oraz Igora Konstantinowicza Romanowów, jak też
księcia Władimira Paleja (syna wielkiego księcia Pawła Aleksandrowicza czyli
kuzyna cesarza Mikołaja II). Umierający, z pogruchotanymi kośćmi zaintonowali z
dna piekła chrześcijański hymn cherubiński, a ciało Jielizawiety Fiodorowny nie
uległo rozkładowi, jak stwierdzili oficerowie Białej Gwardii w 1919 roku, po
przejściowym oswobodzeniu tych okolic.
Nieco później, w nocy na
28 stycznia 1919 roku w Piotrogrodzie, na terenie Twierdzy Pietropawłowskiej
rozstrzelano wielkich książąt Georgija Michajłowicza, Dmitrija
Konstantinowicza, Nikołaja Michajłowicza i Pawła Aleksandrowicza Romanowów. Warto
odnotować, że w kwietniu 1917 roku (po Lutowej Rewolucji masońskiej w Rosji)
król Anglii Jerzy V (kuzyn cesarza Mikołaja II) pod naciskiem żydowskiego lobby
odmówił gościny w swym państwie komukolwiek z rodziny Romanowów! Czyli
wszystkie powyżej przedstawione zbrodnie były zawczasu planowane i skrupulatnie
przygotowywane. Makabryczny los domu Romanowów przypomina los krewnych Jezusa z
Nazaretu, którego rodzice, trzej bracia i siostra już po ukrzyżowaniu
Aramejczyka zostali bestialsko wymordowani. 
Uszkujnik tedy dalej
pisze: „Strona materialna miała również
sporą siłę przyciągania dla żydowskich kadr, które opanowały władzę, wchodząc w
skład nowego rządu. Trudno sobie nawet wyobrazić, na jaką skalę występowało
trwonienie mienia państwowego przez żydowskich panów, którzy dorwali się do
władzy. Ciągnęli wszystko i wszędzie tam, gdzie tylko mogli. Żadne, nawet
najbardziej przybliżone obliczenie tej zorganizowanej przez naród „zwycięzców”
grabieży nie jest oczywiście możliwe. Wystarczy przytoczyć kilka przykładów:
bezcenną kolekcję znaczków pocztowych zabitego cara ukradł z pałacu osobiście
sam Bronsztejn – Trocki. Jak mówią, kolekcja ta spoczywa dotychczas w sejfach
jednego z żydowskich banków w Nowym Jorku. Najlepszą w świecie kolekcję
rosyjskich monet zebraną przez W. Ks. Georgija Michajłowicza zrabowała grupa
Żydów, a następnie przewiozła ją potajemnie do Ameryki i tam rozsprzedała
częściami bogatym numizmatykom. Kodeks Synajtikus przypadkowo znaleziony przez
barona Tyszendorfa w jednym z klasztorów Synaju właśnie w momencie, kiedy
zakonnicy postanowili go już spalić razem z nagromadzonymi gratami, był
sprzedany przez Żydów za 100 tys. funtów szterlingów Muzeum Brytyjskiemu. Ten
Kodeks oraz Koran Omara zalany jego własną krwią były chronione w bibliotece
Ermitażu i uważane za najbardziej drogocenne książki świata. Kodeks został
sprzedany jawnie, a Koran zniknął bez śladu i do tej pory nie wiadomo, u kogo
się znajduje.
Znany Żyd Saul Barnato był głównym pośrednikiem w sprzedaży wielu
kosztowności zrabowanych w cerkwiach i u osób prywatnych. Była ich taka
nieprawdopodobna ilość, że jednostką pomiarową drogocennych kamieni nie był
karat, który zazwyczaj jest stosowany, lecz drewniana skrzynka do cygar...
Po całkowitym przejęciu przez Żydów aparatu administracyjnego kraju
zostali oni jego rzeczywistymi gospodarzami. Robert Wilton, Anglik, który
przebywał w Rosji, będąc korespondentem Times’a, poinformował, że po zdobyciu
władzy przez bolszewików z 556 osób zajmujących wyższe stanowiska
administracyjne w Rosji, 447 było Żydami. Raz uchwyciwszy władzę w swoje chciwe
łapy Żydzi nie mieli żadnego zamiaru jej wypuszczać, co potwierdza etniczny
skład rządu sowieckiego tuż przed drugą wojną światową. Z 500 członków wyższej
sowieckiej administracji 83% było Żydami, 5% Rosjanami, 5% Łotyszami i 6% innej
narodowości. Czyli w stosunku procentowym Żydów w składzie sowieckiego aparatu
rządowego było nawet nieco więcej (o 3%), niż w pierwszym porewolucyjnym
okresie. (...)
I jeszcze jeden paradoks historii! Kiedy Lenin umarł w 1924 r., w 54
roku życia, z przyczyn całkowicie niezrozumiałych i do tej pory przez nikogo
nie wyjaśnionych, na miejsce Lenina został wybrany nie Trocki, jak wszyscy
oczekiwali, lecz mało komu znany Stalin, który niczym szczególnym się dotąd nie
wsławił. Natomiast żydowski Napoleon – Trocki, został z hańbą zesłany do
środkowej Azji, później wydalony z ZSRR i w końcu zginął z rąk anonimowego Żyda
w Meksyku, dokąd zabójca po długich przygotowaniach potrafił się podstępnie
przedostać.
Większość innych współpracowników Lenina i Trockiego zostało wściekle i
bezlitośnie zamordowanych w piwnicach GPU przez swoich własnych rodaków, którzy
obwinili ich o najbardziej nieprawdopodobne przestępstwa. Kiedy stary bolszewik
Kamieniew (Rozenfeld) został wezwany przed sąd, jego oskarżycielami byli:
Oldberg, Dawid, Berman, Reingold i Pikel, jako sędziowie występowali naczelnicy
oddziałów NKWD – Słucki, Friczowski, Pauker i Redens. Cała dziewiątka to Żydzi!
Drugi współpracownik Lenina, Bucharin, oświadczył na procesie, że
krajem obecnie kieruje nie partia, lecz tajna policja, co było naturalnie
prawdą. Bucharin mógł dodać, że na czele tej policji stoją „zmobilizowani”
małomiasteczkowi Żydzi i wówczas wszystko byłoby całkowicie jasne i zrozumiałe.
W dniu śmierci Lenina, który nawiasem mówiąc prawdopodobnie został
otruty, jest bardzo możliwe, iż Żydzi – pseudobolszewicy, będąc świadomi swej
siły, już zaczynali uprawiać swoją własną politykę. Jako podwójny zdrajca
masonerii i żydostwa Trocki był dla nich osobistością znienawidzoną i całkiem
nie do przyjęcia. Stalin, posiadający „niejasną przeszłość” (w pewnym okresie
był agentem policji przy rządzie carskim), był człowiekiem najbardziej
odpowiednim, którego łatwo było trzymać w ręku. O tym, że Żydom było wiadomo
już od dawna o tej stronie życia Stalina, napisano długi, potwierdzony
dokumentami artykuł, wydrukowany w czasopiśmie „Life” wkrótce po śmierci „wodza”.
Pozostało tylko do wyjaśnienia, DLACZEGO tak długo trzymano tę historię w
ścisłej tajemnicy... Autorami tego artykułu byli Lenin i Krywicki.
Dokładnie tak samo, jak to zrobili zwycięzcy-masoni, którzy postawili
swoich przedstawicieli na czele rządu, zwycięzcy-Żydzi umieścili swoich ludzi
na wszystkich najważniejszych stanowiskach w nowym rządzie.
Rozumiejąc wyjątkową ważność organów bezpieczeństwa wewnętrznego dla
swojej władzy postawili sobie za cel przeniknięcie do ich szeregów, które w krótkim
czasie stały się swego rodzaju „rządem w rządzie” – posiadającym całkowicie
autonomiczną organizację i nawet rodzaj sił zbrojnych – i które były
bezpośrednio podporządkowane szefowi organizacji bezpieczeństwa... Tajna
policja jest „kluczem” do władzy w ZSRR. A „klucz” ten był całkowicie w
kieszeni Żydów: posługiwali się nim dla umocnienia i podtrzymania swojego
panowania. (...) We wszystkich
sowieckich państwach satelitarnych tajna policja była pod kontrolą Żydów, co
samo wpłynęło na nasilenie „antysemityzmu” w tych krajach... Na Węgrzech, gdzie
70% tajnej policji i wszyscy jej naczelnicy byli w tym czasie Żydami, skończyło
się w 1956 roku dużym pogromem. Tłum łapał Żydów na ulicach, zabijał na miejscu
i wieszał na słupach i płotach”...
Rozzuchwaleni swymi
zwycięstwami na terenie zniszczonego przez nich Cesarstwa Rosyjskiego Żydzi
rozpoczęli krwawe porachunki we własnym gronie, a ich  różne sekty walczyły bez skrupułów o dostęp
do władzy. Żydowscy bojówkarze spośród tzw. „socjalistów-rewolucjonistów” zastrzelili
zarówno swego rodaka i byłego członka Bundu Mojżesza Goldsztejna (pseudo:
Wołodarskij, 26 lat), Mojżesza Urickiego (34 lata), jak również mnóstwo innych
niedawnych współbojowników. Cudem uratował się W. Lenin, podziurawiony (6 kul!)
z naganu przez Fanny Kapłan. Później było jeszcze gorzej. W. Uszkujnik pisze: „Żydowscy oprawcy dręczyli i znęcali się nad
swoimi rodakami w bardzo okrutny i podły sposób, czego by oczywiście nie
robili, gdyby byli wykonawcami woli „azjatyckiego despoty” Stalina. Jednak
zorganizowany na wielką skalę spisek w jednostkach sowieckich sił zbrojnych
stanowił najbardziej realne i śmiertelne niebezpieczeństwo dla
małomiasteczkowych Żydów. To, co wydarzyło się latem 1953 roku, mogło się
zdarzyć już piętnaście lat wcześniej i zmienić cały bieg historii świata.
Ostrze spisku wojskowego skierowane było oczywiście nie przeciw
„dyktatorowi”, lecz przeciwko Berii z jego komunistami i wszystkimi
małomiasteczkowymi Żydami z Kaganowiczem na czele. Masoni, samo przez się
zrozumiałe, okazali istotne wsparcie dla dwóch Żydów – Berii i jego bliskiego
towarzysza broni Izraiłowicza w wynajdywaniu różnych argumentów częściowo
fałszywych, pociągających za sobą śmierć wielu tysięcy ludzi.
W końcu 1938 roku, kiedy Żydzi kończyli już czystkę w armii sowieckiej,
jej straty w stanie osobowym wynosiły w przybliżeniu około 30 tys. osób z kadry
dowódczej.
Wśród nich było:
186 z liczby 220 dowódców brygad,
110 z liczby 195 dowódców dywizji,
57 z liczby 85 dowódców korpusów,
13 z liczby 15 dowódców armii – oraz wszyscy bez wyjątku dowódcy
okręgów wojskowych itd.
Jak widać z powyższych liczb, czystka była bardzo ostra i radykalna.
Jest zrozumiałe, że musiała ona w następstwie osłabić gotowość bojową armii.
Źródła niemieckie potwierdzają obecnie, że właśnie ta czystka była
główną przyczyną, mającą wpływ na decyzję Hitlera w sprawie napadu na Związek
Sowiecki. Byłoby rzeczą dziwną, gdyby Hitler pominął taką wyjątkową okazję. Kto
mógłby przewidzieć, że potencjalny przeciwnik hitlerowskich Niemiec nagle sam
pozbawi się doświadczonego kierownictwa własnej armii i tym samym niejako
otworzy wrota na wtargnięcie wroga.
Historycy zagraniczni, którzy już dawno nie odważali się mówić prawdy z
obawy przed Żydami, w żaden sposób nie mogą rozwiązać problemu tych krwawych
czystek w armii sowieckiej wobec śmiertelnego zagrożenia ze strony Niemiec i
próby Stalina zawarcia układu z Hitlerem dla jego uspokojenia.
Prawdziwe
podłoże i kulisy tej historii leżą znacznie głębiej. Zwłaszcza, jak zaznacza
Deutscher, w „konserwatywnych” kręgach wojskowych już w latach przedwojennych
zaznaczał się silny ruch przeciw „żydowskiemu jarzmu”, które było wielokrotnie
gorsze od tatarskiego.
Żydzi
znaleźli się wobec dwóch wrogów – wewnętrznego i zewnętrznego. Istniała mała
nadzieja, aby z wrogiem zewnętrznym dogadać się w jakiś sposób i odwlec na
jakiś czas jego agresję. Wyboru po prostu nie było: albo my (Żydzi) albo armia
(tj. Rosjanie).
Wersja,
że spisek był skierowany przeciw osobie Stalina, a nie przeciw tym, którzy nim
kierowali i stali za jego plecami, stanowi oczywiście zupełny absurd.
Czy
można przyjąć wersję, że znajdując się w obliczu groźnego niebezpieczeństwa,
którym były dla nich hitlerowskie Niemcy, Żydzi poszliby na straszne ryzyko,
pozbawiając sowieckie siły zbrojne dowództwa dla ratowania Stalina? Jeśliby tu
nie chodziło o ich własną skórę, „pretoriańska gwardia” w Związku Sowieckim
zdławiłaby natychmiast swojego „wodza”, gdyby on tylko zapragnął, w obliczu
bezlitosnego wroga Żydów – Hitlera, zniszczyć dowódcze kadry swej armii.
Teraz,
jakby „paradoksalne” to się nie wydawało, dla lepszego zrozumienia tych
wydarzeń, które miały miejsce w Rosji w owych latach, musimy zrobić małą
wycieczkę w czasie, w daleką przeszłość, kiedy to Rosja – jako taka – jeszcze
nie istniała na mapie.
Na
nizinach nadwołżańskich istniało wówczas bardzo bogate i silne państwo
chazarskie. Chazarowie ze względu na swoje pochodzenia byli Turko-tatarami.
Pozostając pół-koczownikami, posiadali oni w tamtym okresie duże miasta i
prowadzili rozległy handel ze wszystkimi sąsiadami. Handel „żywą siłą”, tj.
niewolnikami, był ich główną specjalnością. Dla uzupełniania zasobów Chazarowie
często dokonywali najazdów na słowiańskie plemiona i pojmanych jeńców brali na
sprzedaż.
W
siódmym i ósmym stuleciu naszej ery judaizm zaczął przenikać przez
konstantynopolskich rabinów do Chazarów, najpierw do wyższych klas tej
społeczności, a później rozprzestrzenił się także wśród prostej ludności.
Warto
nadmienić, że w rosyjskich legendach wspomina się niekiedy „Wielkiego
Żydowina”, z którym rosyjscy bohaterowie staczali boje na „Dzikich Polach”.
Samo przez się rozumie, że ten „Żydowin” nie był palestyńskim Żydem-semitą,
lecz chazarskim najeźdźcą grabiącym słowiańskie wioski.
Doprowadzeni
do rozpaczy Słowianie dokonali w 965 roku głębokiego napadu na Chazarię pod
wodzą kijowskiego księcia Świętosława, i przy pomocy finansowej Bizancjum,
któremu Chazarowie również sprawiali dużo kłopotów i nieprzyjemności. Spalili
wówczas i rozgrabili główne chazarskie miasta: Itil, Białą Wieżę i Samender, po
czym z bogatą zdobyczą wrócili do siebie do domu.
Nie
sposób przypuszczać, że wbrew prawu i obyczajom tych czasów, Słowianie nie
odpłacili swym dręczycielom-Chazarom tą samą monetą i nie pognali w niewolę po
zwycięstwie tylu chazarskich jeńców, ilu można było schwytać i sprzedać. Jeśli
dostarczenie czarnych niewolników z Afryki na plantacje do Ameryki było sprawą
dość trudną, to przepędzić tłum chazarskich jeńców, posadziwszy ich na własne
wozy i konie, przez stepy południowej Rosji było rzeczą prostą i łatwą do
wykonania.
Należy
przypuszczać, że i dług zaciągnięty w Bizancjum przez Świętosława został
spłacony tą samą monetą, tj. chazarskimi niewolnikami rzuconymi na rynek w
dużej liczbie po dokonaniu owego zwycięskiego najazdu.
Więcej
niż 80% populacji żydowskiej żyjącej dziś na świecie należy do tzw.
„aszkenazyjskiej” grupy wschodnich Żydów, którzy od swych pobratymców
należących do południowo-zachodniej grupy „sefardyjskiej” różniła się znacznie
nie tylko obyczajami, lecz również wyglądem zewnętrznym.
Jak
niektórzy rosyjscy historycy od dawna przypuszczali, większość „wschodnich”
Żydów nie jest Semitami, lecz Turko-tatarami, właśnie potomkami tych Chazarów,
którzy najpierw zostali rozbici przez Świętosława, a później dobici przez Czyngis
Chana i uciekli do Europy Wschodniej pod naciskiem jego hord.
Nawet
w samym Izraelu są obecnie, wprawdzie nieduże, grupy społeczne, które są
przekonane o prawdziwości tej historii.
Jeżeli
na ogół wszyscy wybitni działacze żydowscy i syjonistyczni należą do grupy
„wschodnich” Żydów, to z przyczyn w pełni zrozumiałych ta historyczna prawda
nie cieszy się wśród nich dużą popularnością. Jednak ku ich wielkiemu
zdziwieniu, bardzo znany w kręgach europejskiej inteligencji pisarz Artur
Koestler, sam wywodzący się ze wschodnich Żydów, wydał książkę pod tytułem
„Trzynaste pokolenie” [„The Thirteenth Tribe”], w której wyraźnie i
przekonywująco udowadnia, że on sam i wszyscy jego rodacy Żydzi „aszkenazyjscy”
w żaden sposób nie mogą być Semitami, lecz są w prostej linii potomkami Chazarów.
Jak Koestler słusznie twierdzi, takie silne i żywotne plemię jak Chazarowie w
żaden sposób nie mogło zniknąć bez śladu z powierzchni ziemi. Jako naród
koczowniczy przenieśli się po prostu na zachód pod naciskiem Mongołów i
osiedlili się w Europie Środkowej, powiększając tam liczbę swoich rodaków
zagarniętych siłą i sprowadzonych przez Świętosława. Znani w Polsce i na
Ukrainie jako „Żydzi”, ci przesiedleńcy z nizin nadwołżańskich byli właśnie
tymi „Żydami”, o których wspominają stare pieśni rosyjskie.
Jak
to zwykle bywa po przyjęciu nowej wiary, neofici zaczęli wykonywać wszystkie
obrzędy z jeszcze większą gorliwością, niż to czynili sami Żydzi semickiego
pochodzenia, dodając do tych obrzędów również swoje chazarskie obyczaje.
Trudno
oczywiście twierdzić, że wschodni Żydzi nie mają domieszki krwi semickiej.
Wielu Żydów-semitów żyło w Chazarii, a część Żydów zachodnich, ratując się
przed Krzyżakami przeniosła się do wschodniej Europy i zamieszkała ze swoimi
współwyznawcami Chazarami. Lecz turecko-tatarska krew pozostała dominująca
wśród tzw. Żydów „aszkenazyjskich”.
Sam
tego nie podejrzewając oczywiście Koestler uchylił swoimi historycznymi
badaniami rąbek tej zasłony, która zakrywała do tej pory przed oczami
niewtajemniczonych niektóre dziwne „obyczaje” chazarskich władców Kremla.
Na
54 stronie jego książki jest taki akapit: „Arabscy i współcześni historycy są
zgodni, że chazarski system rządzenia miał podwójny charakter: Kagan był
przedstawicielem władzy religijnej, a Bek – państwowej”. Koestler dodaje, że prawie
nigdy nie widziany przez zwykłych śmiertelników Kagan był w rzeczywistości
pełnoprawnym władcą Chazarów, a Bek był tylko jego pełnomocnikiem wykonującym
funkcje administracyjne.
Po
przejęciu władzy w swoje ręce, potomkowie Chazarów postępując zgodnie ze swymi
starymi obyczajami, nie tylko wprowadzili również podwójny system kierowania
społeczeństwem w ujarzmionym przez siebie kraju, ale – co już zupełnie
nieprawdopodobne i wręcz dziwne – wprowadzili swojego Kagana – potomka
chazarskich chanów – Łazara Kaganowicza nazwanego przez emigrantów „Bladym
strażnikiem Kremla”, a Stalina wyznaczyli jego Bekiem...
Kaganowicz
był jednym z nielicznych komunistów Żydów, który nigdy nie zmienił swojego
rodowego nazwiska, składającego się z dwóch części: Kagan, tj. „chazarski chan”
i przyrostka -owicz, oznaczającego pochodzenie, jak na przykład Ruryk-owicz.
Innymi słowy – i bez żadnej wątpliwości – Łazar Kaganowicz był w prostej linii
następcą tj. męskim potomkiem ostatnich chanów chazarskich i „zgodnie z prawem”
otrzymał władzę pod przykrywką stanowiska Sekretarza Partii. (...)
Koestler
również pisze, że u Chazarów istniał zwyczaj rytualnych zabójstw, a w
niektórych przypadkach zabijali rytualnie nawet swojego własnego chana. Warto w
tym miejscu zaznaczyć, że i w naszych czasach Chazarowie, lub inaczej mówiąc
Żydzi wschodniej Europy, do których należą wszyscy niemal mieszkańcy Nowego
Jorku w liczbie przeszło pięciu milionów, przestrzegają nadal krwawych
obyczajów swoich przodków i jedzą tylko mięso „koszerne” rytualnie zabijanej
zwierzyny, której gardło podrzyna się na krzyż w obecności „cadyków”,
pobierających za to pieniężne wynagrodzenie”...
 ***
         Natomiast sytuacja samych Żydów w
diasporze nie była prosta  nigdzie,   gdzie
wolą losu rozbijali swe namioty.  Cesarz
austriacki Józef II zniósł sądownictwo rabiniczne, zakazał używania języka
hebrajskiego i jidysz. W sprawach handlowych i publicznych zakazał Żydom pobytu na wsi, w przypadku gdy
próbowali zajmować się działalnością nieprodukcyjną, np. szynkarstwem i lichwą.  Cesarzowa 
zaś  Austro-Węgier  Maria 
Teresa  tak  wypowiadała 
się  o  tym 
ludzie:  „Nie  znam  żadnej 
innej  tak  złośliwej 
dżumy  wewnątrz  kraju 
jak  ta  rasa, 
która  wyniszcza  naród 
swą  chytrością,  lichwiarstwem,  pożyczkami 
pod  ogromny  procent. 
W  miarę  możności 
powinno  się  ich 
izolować  i  wypędzać”. 
Wkrótce  po  upublicznieniu  tej 
wypowiedzi  będąca  w 
kwiecie  wieku  cesarzowa 
została  w  biały 
dzień  na  ulicy 
Wiednia  zadźgana  nożem, 
a  sprawcy  nie 
ujęto,   choć  wokół 
pełno  było  policji 
i  przechodniów.  
 W ciągu pół wieku w
zaborze austriackim odsetek szynkarzy i arendarzy żydowskich spadł aż o około
75 proc.
Szczególną formą troski o „równouprawnienie” Żydów było
wprowadzone przez biurokratów austriackich zakazu używania przez Żydów hebrajskich nazwisk i odpowiednie
„obdarowywanie” ich ośmieszającymi nazwiskami niemieckimi, jak np.: Eselkopf –
(ośla głowa), Ziegenschwanz – (kozi ogon), Wildschwein – (dzika świnia),
Galgenstrick – (sznur szubienniczy), Cifferblatt (tarcza zegarowa), (Scheissberg
– (kupa gówna), Taschengregger – (kieszonkowiec), Borgenicht – (nie pożyczaj),
Pferdapfel – (końskie łajno), Knobloch (czosnek); lub polskimi: Bzdyl, Chujec,
Czerw, Dziura, Kłak, Kleszcz, Kwoka, Nędza, Pięta, Stopa, Siorek, Pinda,  Kolano,  Pizdło, Fiut, Dura,   Badyl,  Szatan, Paskuda, Juda, Rozporek, Ksiądz,
Szachraj, Oszust, Pupa, Ogórek, Nicpoń, Cukier, Wychodek, Śledź,  Menda, Tyłek, Pantofel, Kibel, Pergament,
Tapczan, Knebel, Sołowiejczyk, Perec     itp. 
Dla uzyskania lepszego nazwiska, jak na  przykład.: Kluger (mądry) czy Diamant, Żydzi
musieli bardzo słono zapłacić.
W 1813 roku austriaccy urzędnicy obarczyli Żydów specjalną
„taksą korekcyjną” (Korrektentaxe) czyli opłatą od każdego Żyda przybywającego
do Wiednia. Szpiedzy policyjni czyhali na każdego Żyda, który po przybyciu do
Wiednia nie zaopatrzył się w kartę meldunkową i traktowali go wówczas jak
kryminalistę.
W zaborze pruskim, pod rządami Fryderyka II, wydano w 1750
roku tzw. „Prawa żydowskie”, które
rozróżniały „zwyczajnych” i „nadzwyczajnych” Żydów. Żydów
„zwyczajnych" pozbawiono dziedziczenia praw zamieszkiwania i ograniczono
im dostęp do wykonywania licznych zawodów. W
latach 1772-1780 z inicjatywy Fryderyka II doszło do wypędzenia biedniejszej części
społeczności żydowskiej z Prus.
Po włączeniu do Rosji części ziem ówczesnej
Rzeczypospolitej zamieszkałej przez wielką liczbę Żydów, caryca Katarzyna II
szybko pozbawiła ich przywilejów jakimi cieszyli się w Rzeczypospolitej. Zaczęto likwidować
samodzielność kahałów, rosyjscy dygnitarze zalecali jak największą ostrożność
wobec Żydów w polityce i gospodarce. Żydzi musieli oddawać bardzo dużo
pieniędzy do skarbu rosyjskiego.
Władze carskie podjęły działania dla ograniczenia
żydowskiego szynkarstwa i arend, w ramach którego Żydzi rozpijali chłopów
wódką, do której dodawali różnych ziół, aby tym sposobem łatwiej doprowadzić
chłopa do utraty przytomności, aby później okraść go ze wszystkich pieniędzy i
zapisać mu tyle długów, ile sami zechcą, żądając zapłaty w gotówce lub w
ziarnie. Ukazem Carycy II w 1791 roku zakazano Żydom przemieszczania się w głąb
państwa moskiewskiego.
Tak w praktyce wyglądała sytuacja Żydów w
zaborach ówczesnej Polski, o wiele gorzej niż w niepodległej Rzeczypospolitej.
W ogóle bywało zawsze tak: im głupszy naród i jego rządy, tym lepsza sytuacja
intruzów; im mądrzejszy naród i jego rządy, tym zdecydowaniej broni swego
kraju, dobytku i zdrowia.
*         *         *
         W 1918 roku Jakub Nachamkes-Swierdłow
ogłosił „bezlitosny masowy terror przeciwko
wszystkim wrogom rewolucji”, co w zaszyfrowanym języku bolszewii znaczyło
krwawy terror skierowany na wszystkie narodowo i kulturalnie świadome warstwy
narodu rosyjskiego. Na jego bezpośredni rozkaz bestialsko zamordowano
wszystkich żyjących wówczas członków rodziny cesarskiej, a zaspirtowane głowy
ofiar tej straszliwej zbrodni nie zostały z Tobolska przesłane do Moskwy (jak
tego domagał się Nachamkes-Swierdłow) tylko dlatego, że gdyby po drodze kompani
Jurowskiego z takim bagażem wpadli do rąk oficerów Białej Gwardii, nie sposób
sobie nawet wyobrazić, jaka by ich spotkała kara. W ten sposób mordercy
zadowolili się tylko „zwykłym” wymordowaniem rodu carskiego. [Najbardziej
naukowo uzasadniony, precyzyjny, a zarazem głęboko przejmujący obraz egzekucji
rodziny carskiej przez żydowskich i łotewskich „gołoworezów” pod przywództwem
Jakowa Jurowskiego podał Robert K. Massie w książce The Romanovs. The Final Chapter (New York 1995, p. 3-6)]. Rosyjski
historyk W. Uszkujnik pisze dalej:
(...)
„Rozkaz zabicia cara, jego rodziny i
bliskich razem w liczbie jedenastu osób, został wydany osobiście przez Jakowa
Swierdłowa i był przez niego przekazany do wykonania Szaji Gołoszczekinowi,
ówczesnemu przewodniczącemu Uralskiej Rady. Jekaterynburg „na cześć” zabójcy
został przemianowany na Swierdłowsk, a jeden z krążowników sowieckiej floty
nosił również jego nazwisko. Swierdłow przeżył swoje ofiary o mniej niż rok.
Jak podano – pobili go w czasie mityngu robotnicy jednej z morozowskich
manufaktur i w następstwie tego pobicia zmarł w 1919 roku, w wieku trzydziestu
pięciu lat. Oficjalnie podano, że jego śmierć była wynikiem zapalenia płuc.
Wykonawca zabójstwa Gołoszczekin wyznaczył z
kolei Żyda Jankiela Jurowskiego, syna Chaima Jurowskiego, zesłanego na Sybir za
złodziejstwo. Jankiel dobrał sobie szajkę profesjonalnych zabójców-czekistów,
składającą się z trzech Rosjan, siedmiu „Węgrów” i jednej osoby o nieznanej
narodowości. Mówią, że w tej liczbie Węgrów biorących udział w zabójstwie był
również Imre Nagy (późniejszy ulubieniec zachodniej prasy), rozstrzelany przez
wojska sowieckie po powstaniu w 1956 roku.
Jurowski osobiście zastrzelił z rewolweru
cara i następcę, którego ojciec trzymał w ramionach. Carewicz Aleksiej
cierpiący na hemofilię miał w tym czasie 14 lat.
Istnieje dokument podpisany przez Lenina,
Trockiego, Zinowiewa, Bucharina, Dzierżyńskiego, Kamieniewa i Petersena
datowany 27 lipca 1918 r. o dostarczeniu głowy cara i jej identyfikacji.
W świetle wyżej wspomnianych faktów staje się
rzeczą oczywistą, że jekaterynburskie zabójstwo było rozmyślnym rytualnym morderstwem zaplanowanym znacznie
wcześniej, dokonanym całkowicie i wyłącznie przez Żydów – Swierdłowa,
Gołoszczekina i Jurowskiego. Wschodni Żyd Jurowski był tym „cadykiem”, który
własną ręką „złożył na ofiarę” monarchę największego chrześcijańskiego państwa
świata  oraz jego następcę.
Jak należy przypuszczać, według obyczajów
Chazarów, cała działalność Kagana – Łazara Kaganowicza – pozostawała, jak
zwykle, w głębokiej tajemnicy. Bek Stalin był zawsze na widoku i jako
nieograniczony w swoich prawach „wschodni despota” ponosił pełną
odpowiedzialność za całą wewnętrzną i zewnętrzną politykę państwa.
Wychowany w ciągu lat na tym prymitywnym
kłamstwie, przeciętny czytelnik, zarówno rosyjski jak i zagraniczny, po prostu
nie może wyobrazić sobie innego prawdziwego obrazu tego, co rzeczywiście miało
miejsce za kulisami sowieckiej historii.
Stalin był marionetką w rękach Kagana – Kaganowicza i jego
najbliższego żydowskiego otoczenia. Władza wykonawcza należała do jego Beka tj. Dżugaszwili, który służyć miał
również jako „kozioł ofiarny” w razie potrzeby. Żadnych ważnych samodzielnych
decyzji podejmować on nie mógł, a
jego bezgraniczny „despotyzm” był tylko iluzją dla „maluczkich” – jak mówią
Polacy.
Nieograniczona władza KAGANA opierała się w
całości nie na partii komunistycznej i nie na jej Komitecie Centralnym, które
spełniały rolę parawanu – co prawda dość przejrzystego – a na niesamowicie
złożonej i silnej organizacji organów bezpieczeństwa wewnętrznego, których
główny sztab znajdował się w ogromnym bloku należącym wcześniej do towarzystwa
ubezpieczeniowego przy ulicy Łubiańskiej w Moskwie, w pobliżu Kremla.
W ciągu szesnastu lat na czele tego aparatu
bezpieczeństwa stał gruziński pół-Żyd, Ławrientij Beria, którego, jak powiedział
pewnego razu Deutscher, nienawidził i bał się cały kraj.
Można powiedzieć z pełną odpowiedzialnością,
że w całej historii ludzkości nikt i nigdzie nie potrafił utworzyć czegoś
podobnego do sowieckiego systemu tajnej policji, która przenikała do wszystkich
zakamarków życia i miała swoich agentów, tak zwanych „sekcyjnych”, w każdej
komórce aparatu państwowego.
W zarządzie tej policji znajdowali się
również wszyscy pracownicy przymusowych obozów pracy w Związku Sowieckim, w
których tak skutecznie mielono żywą, biologiczną siłę kraju i łamano ludzkie
dusze. Wynalezienie tych obozów jest „zasługą” Żyda Frenkiela, co, o dziwo,
pisma zachodnie skromnie przemilczają.
Bogiem a prawdą należałoby przyznać pokojową
nagrodę Nobla także Frenkielowi, zasłużył on na nią nie mniej niż jego ziomek i
kolega po fachu Henry Kissinger, który zgotował wielu ludziom Azji śmierć i
obozowe życie, czyli skazał na stopniowe zniszczenie miliony ludzi...
Cała etniczna grupa Żydów oczywiście
znajdowała się po stronie „naszego” rządu i okazywała mu pełne poparcie i pomoc
polegającą głównie na tym, że jej członkowie prowadzili gorliwie obserwację
gojów i donosili na nich kierownictwu, jeśli spostrzegli cokolwiek podejrzanego
w ich postępowaniu.
W każdym razie, jak by „super-paradoksalnie”
to nie brzmiało, wschodni Żydzi postanowili zrekonstruować w połowie XX wieku
system rządzenia panujący w ich ojczystej Chazarii około X wieku naszej ery,
lecz pod płaszczykiem rosyjskiego quasi-komunizmu! Cały kościec tej władzy już
istniał, lecz tylko został obciągnięty czerwoną skórą: Kagan, jako najwyższa,
prawie niewidoczna władza, za nim Bek, wykonawca jego woli. Chańska gwardia pod
kierownictwem współpracownika Kagana i „wdzięczni mieszkańcy” wspierający
swojego chana przeciw ujarzmionym obcoplemieńcom.
Jak pisał z dużym uznaniem na stronach znanej
brytyjskiej encyklopedii z 1953 r. Żyd, prof. Jakow Markus: „Uczyniono ogromny
wysiłek, ażeby tępić wyjęty spod prawa antysemityzm. Karą za to „przestępstwo”
były TRZY lata pracy przymusowej w obozach, co dla ludzi o słabym zdrowiu
równało się śmierci. Można przypomnieć, że w „despotycznej” carskiej Rosji za
obrazę samego cara skazywano na jeden miesiąc aresztu lub 300 rubli grzywny.
Dlatego nie ma w tym nic dziwnego, że tacy
wybitni Żydzi wschodni jak Ben Gurion, Golda Meir, Mojsze Hertzog i inni,
badali sowiecki system rządzenia i zachwycali się nim, o czym pisał na
szpaltach Reader’s Digest (grudzień 1968 r.) znany amerykański pisarz Lester
Welt. Będąc potomkami Chazarów i rozumiejąc istotę sowieckiego ustroju, nie
mogli nie wpadać w zachwyt widząc, jak ich ziomkowie kierują największym krajem
świata”...
 ***
Byłoby uproszczeniem, gdybyśmy w całości zaufali
powyżej cytowanym zdaniom i spostrzegali historię Rosji jako dzieje jej zmagań
z potomkami dawnych Chazarów. Rzeczywistość była i pozostaje bardziej złożona i
wielopłaszczyznowa. Co prawda, antysemityzm był zawsze żywy w masach ludności
wielkoruskiej. Dlatego rosyjski wyraz „pogrom” stał się tzw. „internacjonalizmem”.
   Ale 
i  w  tym  kraju  Żydzi  wcale  nie 
dawali  za  wygraną. 
W 1787 roku Katarzyna II (na prośbę i za łapówkę
Żydów ze Szkłowa) wydała ukaz, na mocy którego zabroniono w Rosji używania
wyrazu „Żyd”, jako obraźliwego (miał rzekomo dosłownie znaczyć „psi chuj”), a
nakazano pisać i mówić tylko „jewrej” (czyli Hebrajczyk,  czyli 
„wybrany  przez  Boga”).
W 1804 roku cesarz Aleksander I wydał ukaz, aby
Żydzi sami sobie wybierali nazwiska (przedtem w większości ich nie mieli albo
mieli zbyt jednoznaczne). I od tego roku Żydzi wręcz masowo zaczęli (i to w
majestacie prawa) zmieniać i przybierać nazwiska polskiej szlachty i
arystokracji: Dunajewski, Krasiński, Giedrojć, Nowakowski, Czajkowski, Brodski,
Potocki, Politkowski, Konarski, Pac, Mickiewicz, Zamojski, Mazowiecki, Radziwiłł,
Radziński, Sienkiewicz, Korf, Lubomirski, Tyzenhauz(en), Cywiński, Plater itd. 
[W zaborze pruskim i austriackim – jak
zaznaczyliśmy powyżej – urzędy niemieckie wręcz znęcały się nad Żydami, nadając
im nazwiska ośmieszające i poniżające. Szczególnie wynalazczy był pod tym
względem E. T. A. Hoffman (1776-1822), wybitny pisarz, poeta, kompozytor i
malarz, autor znanych baśni, ale też pruski urzędnik i ciężki alkoholik. To on
wymyślał w Warszawie dla Żydów takie „barwne” nazwiska jak: Krötenstaub, Penisglanc,
Hosenstank, Gebetbuch, Schweinefleisch, Biskup, Arschdick, Pissflasch,
Scheissenreich, Nissenbaum itp.
To samo czyniły władze austriackie w Galicji, z
tym, że i polskim chłopom dobierały tak „finezyjne” nazwiska, jak Figa, Biskup,
Sraka, Depa, Łajdacki, Mendocha, Soska, Szczur, Dunda,   Sikun,   Ofermiak
itp.].
                                                          
***
Do
rosyjskiej szlachty neofickiej w XIX wieku należeli: Abramson, Adelson, Ariel,
Beilstein, hr. Belkassem, hr. Cancrin, Chwolson, hr. Devieres, Eybenberg,
Frenkel, Hantower, Hartwig, Horowitz, Heimann, Jewrieinow, hr. Kaiserling,
Löwenthal, Magasiner, Messerer, Mestmacher, Oettinger-Wallenstein, Oppenheim,
Peretz, Raffałowicz, br. Rall, Rosenfeld, Rubinstein (pierwotnie Ruben),
Salomon, Sacharow, br. Schafirow, Schmulewitsch, Weiner, hr. Witte, Zdekauer, szereg innych. Po rewolucji
socjalistycznej 1917 roku nowa nomenklatura sowiecka początkowo na ponad 80%
była etnicznie żydowska, co pozwoliło antysemitom na używanie zdań w rodzaju: „Gdziekolwiek komuniści doszli do władzy,
pierwszą czynnością było wymordowanie albo uwięzienie narodowych przywódców;
drugą czynnością było usadowienie Żydów na każdym szczeblu władzy. W Rosji
miliony nie-Żydów zostały zamordowane przez żydowskich oprawców” (Frank L.
Britton, Za plecami komunizmu,
Wrocław 1996).  W  rosyjskiej 
prasie  antykomunistycznej  z 
lat  1918 – 1925  znajdujemy 
spisane  nieraz  na 
gorąco  straszliwe  obrazy 
tego,  jak  bolszewiccy 
komisarze  wymordowywali  wówczas 
kwiat  inteligencji  tego 
kraju.  Oto  niektóre 
fragmenty  z  tych 
publikacji:  
„Komisarz 
Wichman  w  Odessie 
zarzynał  ludzi  nożem, 
przy  czym  na 
początku  podcinał  gardła 
dzieciom  na  oczach 
rodziców,  a  potem 
zarzynał  kolejno  wszystkich”…
„W 
Kijowie  żydowscy  czekiści 
przywiązywali  osobę  torturowaną 
twarzą  do  ściany 
czy  do  słupa, 
następnie  umocowywali  z 
tyłu  żelazną   rurę, 
grubą  na  kilkanaście 
centymetrów,  jednym  końcem 
skierowaną  do  odbytu 
ofiary.  Przez  drugi 
zaś  otwór  wsadzali  do 
rury  szczura,  a 
otwór  zamykano  żelazną 
siatką.  Niekiedy  zamiast 
rury  używano  metalowego 
garnka  z  wąskim 
gardłem  i  z 
dziurą  w  dnie. 
Następnie  szczura  drażniono 
rozpalonym  żelaznym  prętem, 
albo  straszono  palącym 
się  tuż  przy 
otworze  płomieniem.  Przerażone 
gorącem  i  bólem 
zwierzę  rozpaczliwie  szukało 
wyjścia  i  znajdowało 
go  w  otworze 
odbytniczym  katowanego  człowieka; 
szczur  wściekle     wdrapywał 
się  do  wnętrza 
ofiary  powodując  niewyobrażalne  jej   cierpienia  
.  Tortura  trwała 
często  po  kilka 
i  kilkanaście  godzin 
ku  uciesze  sadystów 
z  CzK,  na 
których  oczach  w 
męczarniach  umierał  człowiek 
ze  szczurem  we 
wnętrzu.  Szczególnie  często 
ten  sposób  „walki 
klasowej”   stosowano  względem 
przedstawicieli  kleru  chrześcijańskiego”…
 „W 
czernihowskiej  satrapii  podczas 
egzekucji  generała  Cz., 
jego  żony  i 
20-letniej  córki   dziewczyna 
została  najpierw  brutalnie 
zgwałcona  na  oczach 
związanych  rodziców,  a 
następnie  całej  rodzinie 
podcięto  gardła  nożem”…
„W 
pojedynczej  celi  męczono 
nauczycielkę  Dąbrowską,  której 
wina  polegała  na 
tym,  że  podczas 
rewizji  znaleziono  w 
jej  mieszkaniu  walizkę 
z  rzeczami  jakiegoś 
oficera,  jej  dalekiego 
krewniaka,  który  odwiedził 
ją  przejazdem  jeszcze  
gdy  służył  u 
Denikina.  Co  do 
tej  winy  Dąbrowska 
szczerze  się  przyznała, 
ale  czekiści  otrzymali 
donos,  że  ukrywa 
ona  jakieś  złote 
przedmioty.  Anonimowy  donos 
wystarczył,  by  poddano 
ją  torturom.  Najpierw 
została  grupowo  zgwałcona. 
Jako  pierwszy  gwałtu 
dokonał  komisarz  Fridman, 
potem  inni.  Następnie 
młodą  osobę  torturowano, 
aby  wyznała,  gdzie 
ukrywa  domniemane  złoto. 
Nie  mogła  tego 
uczynić,  gdyż  nie 
miała  żadnego  złota. 
Zaczęła  więc  odchodząc 
z  bólu  od 
zmysłów  konfabulować,  wskazując 
to  lub  owo 
miejsce  w  mieszkaniu, 
gdzie  rzekomo  znajdują 
się  skarby.  Rozebranej 
do  naga  kobiecie 
wyrzynano  nożami  kawałki 
skóry  i  mięśni 
z  obolałego  ciała; 
żelaznymi  obcęgami  zmiażdżono 
kolejno  koniuszki  wszystkich 
palców  rąk  i 
nóg.  Skatowaną  do 
nieprzytomności  rozstrzelano  dopiero 
o  21  godzinie 
6  listopada”… 
„W 
Odessie  byłych   carskich 
oficerów,  którzy  zresztą 
nie  podjęli  walki 
z  komuną,    przywiązywano  do 
desek,  a  następnie  
wkładano  je  powoli 
nogami  do   przodu 
do  palących  się 
pieców  parowozów,  tak 
aby  człowiek  żył, 
a  już  się 
palił  jednocześnie.    Innych 
rwano  na  części 
dźwigami  ręcznymi  lub 
parowymi;  jeszcze  innych 
zanurzano  po  kilka 
razy  do  baków 
z  kipiącą  wodą”…
„W 
1918  roku  jakoby 
„w  celu  sprawdzenia 
dokumentów”  zgromadzono  w 
teatrze  miejskim  około 
2  tysięcy  byłych 
carskich  oficerów.  Wszystkich 
co  do  jednego 
zarąbano  i  wystrzelano 
na  tejże  sali 
teatralnej,  tak  iż 
wynoszący  trupy  robotnicy 
brodzili   po  kostki 
w  ludzkiej   krwi”…
„Byłych 
oficerów  wieszano  masowo 
na  drzewach  w 
parkach  w  uniformie 
i  z  zasłużonymi 
na  froncie  orderami”…
„W 
Kronsztadzie  wziętych  do 
niewoli  oficerów  w 
marcu  1919  roku 
krępowano  drutem  kolczastym 
i  zabijano  strzałem 
w  tył  głowy. 
Innych  skrępowanych  razem 
po  dwoje  i 
troje  ładowano  po 
kilkaset  na  barże, 
które  następnie  zatapiano 
w  otwartym  morzu…  
W  zakładach  metalurgicznych  palono 
żywcem  młodych  oficerów 
i  junkrów,  przedtem 
wiążąc  im  nogi 
i  ręce  tak, 
aby  stali  w 
poniżonej  pozycji  pochylonej. 
Tak  zamordowano  ponad 
50  osób”…
„W  Sewastopolu  w 
lutym  1918  roku 
wymordowano  ponad  800 
oficerów  i  najbardziej 
szanowanych  obywateli  miasta. 
Przed  powieszeniem  ofiarom 
wydłubywano  oczy,  obcinano 
nosy ,  uszy   i  
genitalia,     dzieciom  podcinano 
gardła;   skrępowanym  drutem 
oficerom  bolszewicy  gwoździami 
przybijali  epolety  do 
ramion”…
Georgij  Klimow 
później  skomentował  te 
wydarzenia  zdaniem,  iż 
Żydzi,  mordując  i 
prześladując  inne  narody, 
wciąż  krzyczą,  że 
to  oni  są 
prześladowani  przez  „antysemitów”…   Według 
niego  i  profesora 
 Igora  Szafarewicza 
„żydosowiecka”   władza  wyniszczyła  
około  60  milionów 
Rosjan,     słynne 
sowiecko-stalinowskie 
„trojki”  NKWD,  ferujące 
i  natychmiast  wykonujące 
wyroki  śmierci  na 
niewinnych  ludziach,  stanowiły 
kontynuację  i  odmianę 
judaistycznych  małych  trzyosobowych 
sądów  „Bet  Din”.    Niestety, 
obaj  rosyjscy  autorzy 
przypisują   te  potworne 
zbrodnie   wyłącznie   Żydom, 
podczas  gdy  wiadomo, 
że  w  CzK, 
a  potem   w 
NKWD,  służyło   mnóstwo 
Ormian,  Gruzinów,  Czeczenów, Polaków,  Ukraińców,  
Łotyszów,  Rosjan.  A 
byli  to  przeważnie 
mordercy  i  inni 
zbrodniarze  uwolnieni  w 
1917  roku  z  więzień   Imperium 
Rosyjskiego,  którzy  masowo 
zaciągnęli  się   pod 
sztandary  rewolucji   komunistycznej,  a  
potem   zdominowali  władzę 
tego  kraju.  Byli 
wśród  tych  bandytów 
także  bardzo liczni  Żydzi, 
ale  w  żadnym 
razie  -  tylko 
Żydzi.            
        Rosyjscy 
historycy  należący  do 
nurtu  nacjonalistycznego  pomijają 
też  fakt,  że  wiele
tysięcy Żydów  znajdowało się po stronie
antybolszewickiej, stając  się na równi z
Aryjczykami ofiarami terroru rewolucyjnego...
Ale
też prawdą jest, że elita sowiecka w znacznej większości składała się z Żydów i
pół-Żydów w rodzaju Lenina, Kahanowicza, Breżniewa czy – jeśli chodziłoby o
sferę intelektualną –   Łurie, Kiedrowa, Rozentala, Ginzburga, Judina.
W literaturze rosyjskojęzycznej okresu sowieckiego większość też stanowili pisarze
żydowscy, tacy jak Ehrenburg, Pasternak, Brodski, Grossman, Babel, Kanowicz i
mnóstwo innych, niekiedy   zresztą  wcale utalentowanych mistrzów pióra.
Żydologów  rosyjskich w szczególny sposób fascynuje
psychologia   „narodu wybranego”  oraz metody jego działanie na arenie
międzynarodowej. W. Polikarpow i I. Łysak w 
książce  „Fenomen jewrejskoj cywilizacji” 
przedstawiają   m.in.  trzynaście sposobów przetrwania, jakoby
stosowanych przez globalną wspólnotę żydowską, wymieniając  „technologię
anonimowości”, kiedy to te czy inne działania nie są afiszowane lub wręcz
są ukrywane (pozostając w cieniu można skutecznie realizować swe cele stosując
presję finansową, propagandową, polityczną). 
Z powyższą sąsiaduje pokrewna  „technologia działań pośrednich”, czyli
wywieranie wpływu na bieg zdarzeń przez ukryte kanały i sposoby. Także
niezachwiane wyznawanie narodowej ideologii (nacjonalizm) pozwala bardziej
jednoznacznie orientować się w złożonym, zmiennym świecie i umożliwia trwanie
przez wieki. Ważną rolę odgrywa fakt bezpośredniej więzi i ścisłej współpracy
społeczności żydowskich różnych krajów w skali międzynarodowej,
koordynacja  poczynań i inicjatyw,
wymiana informacji finansowej, politycznej, gospodarczej  (jest to możliwe dzięki obsadzeniu przez  „swoich” 
ludzi źródeł,   kanałów  przesyłu 
i  magazynów  informacji, która staje się obecnie
najdroższym towarem). Rękojmię efektywnego i operatywnego wykorzystanie tych
czy innych danych stanowi ich rzetelność oraz 
zupełne wzajemne zaufanie i lojalność w rywalizacji z obcym, uważanym za
wrogie, otoczeniem. Umacnia pozycje światowej wspólnoty Żydów także ich
inicjatywa, ruchliwość, nieustanne kreowanie  nowych  pseudorzeczywistości wirtualnych, używanych w
celu siania zamętu, manipulacji i tumanienia rywali. Ogromną rolę odgrywa  - 
zdaniem rosyjskich socjologów 
-   „technologia wirtualnej imitacji”, 
czyli mimikry,  polegającej na
tworzeniu pozorów upodobniania się do swego obcego otoczenia, np. pozornego
przyjmowania obcej religii, poprawnych poglądów politycznych i światopoglądowych,
imitacji tej czy innej postawy moralnej, udawania lojalności  (podczas gdy faktycznie pozostaje się
lojalnym wyłącznie w stosunku do globalnego narodu żydowskiego). Wiąże się z
nią  „technologia
wirtualnej asymilacji”, kiedy to Żydzi na zewnątrz udają patriotyzm,
solidarność i upodobnienie się do obcego narodu, w istocie zaś pozostają sobą;
zmieniają nazwiska na nieżydowskie, ostentacyjnie okazują jakąś obcą wiarę itp.
(są na pozór gorliwymi katolikami w Polsce, 
niemieckimi nacjonalistami w Niemczech, 
komunistami w ZSRR itd.). Zmieniając maski tym bardziej pozostają
sobą.  
Polikarpow
i Łysak  twierdzą, że jedną z
socjotechnik jest również dążenie do sterowania życiem obcych społeczeństw za
pośrednictwem wiedzy, którą  to  - 
wysoce wyspecjalizowaną  np. w
dziedzinie finansów, psychotechniki, politologii  -  wiedzę   nabywają i posiadają tradycyjnie, przyłamując
swoje potomstwo od najmłodszych lat do poważnych lektur,  rozważań, dyskusji, studiów.  Władze wielu krajów, które nie potrafią
samodzielnie  sterować    procesami socjalnymi, angażują do tego
sprytnych i inteligentnych ekspertów 
i  „doradców”  żydowskich, którzy oczywiście robią przy
okazji znakomite  własne interesy
kosztem  głupiego  „szefa”. Zresztą obecnie elity żydowskie po
prostu  (i bez zaproszenia)  sadowią swych ludzi na fotelach
prezydenckich, ministerialnych, premierowskich, dyrektorskich  nikogo o nic nie pytając,  nie stosując żadnego kamuflażu  i działając już nie zza kulis, lecz zupełnie
otwarcie  -  na tyle są pewni swej wszechpotęgi. Kolejna
socjotechnika polegałaby na delegowaniu osób żydowskiej narodowości  (to jedyne i najważniejsze kryterium)  do wszystkich bez wyjątku partii  (przed wszystkim mających w nazwie  wyraz 
„chrześcijańska”  czy
„demokratyczna”), ruchów politycznych, kościołów, rządów  - 
nawet do tych o proweniencji antysemickiej  -  aby
trzymać  „rękę na pulsie”  i 
niczego nie zaniedbać. Infiltracja pozwala wszystko wiedzieć i we
wszystkim się precyzyjnie orientować. Jeśli jakiegoś kontrowersyjnego ruchu nie
da się od razu zniszczyć, wprowadza się do niego swoich ludzi, obejmuje
kierownictwo nim, a następnie rozkłada i dyskredytuje od wewnątrz, prowadząc na
manowce lub stawiając na służbę żydowskim celom. Żadna partia w Europie czy
Ameryce nie ma szans na istnienie, jeśli w jej gronie kierowniczym nie ma Żydów.
 Niejawne manipulowanie świadomością za pomocą
fałszu i terroru informacyjnego stanowi ponoć jeszcze jedną metodę ułatwiającą
przetrwanie w nieprzyjaznym środowisku socjalno-etnicznym. Manipulacja jest
skrytym oddziaływaniem, które nie powinno być uświadamiane przez przedmiot, na
który ona się kieruje. Typową cechą manipulacji jest ukrywanie określonych
faktów, podawanie zmyśleń za fakty, pokrętna interpretacja i przekręcanie
zdarzeń  -  wszystko zaś w scenerii udawanej szczerości i
życzliwości. Jeśli np. ktoś nas pyta o drogę do Krakowa, myśmy zaś kierujemy go
do Białegostoku, popełniamy zwykłe kłamstwo. Gdy jednak tak zagadamy
pytającego, że w trakcie konwersacji odechce mu się jechać do Krakowa i
podejmie decyzję podążania do Białegostoku, będzie to znaczyło, żeśmy go
skutecznie zmanipulowali, czyli dokonaliśmy swoistego aktu przemocy na jego
umyśle. Dokonywanie licznych manipulacji przez Żydów  -  jak
piszą Polikarpow i Łysak  -  jest ułatwiane przez cechującą ich jakoby
swoistą bezczelność, połączoną z zupełnym brakiem sumienia i wstydu, oraz
charakterystycznym  „małpim”  artyzmem. 
I wreszcie trzynastą 
„technologią”, stosowaną rzekomo przez Żydów w stosunkach z gojami, jest
alfonsie wykorzystywanie czynnika kobiecego, polegające na tym, że wpływowym
osobom w społeczeństwach gojskich dyskretnie podsuwa się żydowskie żony lub
kochanki, albo też ułatwia się kariery tym spośród nich, którzy już takowe żony
mają. Awans służbowy, polityczny, naukowy, artystyczny  „naszych” 
ludzi odbywa się poprzez skryte finansowanie, propagandę itp., potem zaś
ci, zajmujący eksponowane stanowiska goje, są wykorzystywani w interesach
żydowskich.  Już w  „Biblii”  w podobny sposób wykorzystano Sarę, Esterę,
Judytę, Ruth. Polikarpow i Łysak podkreślają, iż żydowskie kobiety posiadają
ukształtowane przez wieki rozwoju kulturalnego cenne cechy charakteru, jak
delikatność, elastyczność, wrodzone poczucie taktu, tolerancja, subtelność, wyrafinowanie,
oddanie i gotowość do niesienia pomocy swemu mężowi, o ile nie jest on
antysemitą. Są one przeciwieństwem gojek, które nagminnie swych mężów
zdradzają, obmawiają, szykanują, poniżają, a nawet donoszą na nich do tajnych
policji. Tak w ZSRR żydowskie żony np. Mołotowa, Kalinina i innych prostackich dygnitarzy
sowieckich pomagały swym mężom w nabyciu ogłady, kultury, a nawet wiedzy w
zakresie spraw państwowych. Obecnie ponoć w krajach europejskich  i amerykańskich nie ma żadnego  prezydenta, który albo nie byłby Żydem,
pół-Żydem lub nie miał żony Żydówki. 
Kreśląc
psychologiczny wizerunek Żyda Polikarpow i Łysak opisują 22 jego cechy
charakterystyczne:
1.               
Żydowi brakuje odwagi, ale posiada on inną
odmianę męstwa  -  konsekwentny upór, dzięki któremu wiecznie
rozpoczyna wszystko od nowa.
2.               
Działając solidarnie z innymi rodakami Żyd,
nie robiąc wiele hałasu, dąży wedle możności do zajęcia kluczowego miejsca w
obcym społeczeństwie.
3.               
Żyd zastępuje siłę rozumem i chytrością.
4.               
Żyd działa orientując się na rzeczywistość, a
nie na różnego rodzaju iluzje i utopie, wszystkie jego dążenia ograniczają się
do spraw ziemskich, fizycznych.
5.               
Żyd posiada nader przenikliwy i giętki, lecz
ograniczony, umysł.
6.               
Żyd nie jest ani dobry, ani zły.
7.               
Żyd jest energiczny, natarczywy, stanowczy i
uparty w dążeniu do celu, w jego usposobieniu nie ma skromności, nieśmiałości i
lękliwości.
8.               
Żyda cechuje dar praktycznej smykałki,
cudowny i nieuchwytny dar, przynoszący obfite owoce w sferze działalności
politycznej i finansowej.
9.               
Żyd posiada uzdolnienia dyplomatyczne dzięki
wysokiemu poziomowi obcowania z innymi ludźmi.
10.           
Żyd jest obdarzony takimi cechami jak
niezwykła odporność na przeciwności losu oraz talent organizatorski.
11.           
Żyd nie pozwala obrażać swych rodaków,
posiada poczucie własnej godności.
12.           
Żyd umie zbierać informacje, co pozwala mu
być na bieżąco we wszystkim, co się dzieje na świecie. 
13.           
Żyda cechuje naiwność, dziecięca percepcja
świata, co bardzo ważne w twórczości naukowej.
14.           
Żyd jest hedonistą, zorientowanym na
przyjemności i rozkosze, odrzuca ascetyzm i wyznaje filozofię marności
wszystkiego co ziemskie. 
15.           
Żyda cechuje zadziwiająca energia,
ukierunkowanie na przeciwstawianie się wpływowi środowiska oraz poczuciu
zupełnej bezradności.
16.           
Żyd posiada genialną zdolność rozstrzygania
skomplikowanych problemów, znajdowania wyjścia z najbardziej niezwykłych
sytuacji.
17.           
Żyda cechuje umiejętność wyczekiwania,
niezwykła cierpliwość, co pozwala mu na osiąganie swych celów.
18.           
Żyd jest zdolny do działania na dwa fronty,
aby wyciągać korzyści dla siebie.
19.           
Żyd pełni w społeczeństwie humanitarną misje,
służy sprawie cywilizacji, sprzyjając zbliżeniu narodów. 
20.           
Żyd nie jest okrutnikiem, nie dąży do
działalności destrukcyjnej.
21.           
Żyd może uchodzić za wzorzec człowieka
rozmiłowanego w życiu rodzinnym, dba o swą rodzinę, jest znakomitym wychowawcą
i pedagogiem.
22.           
Żyd jest zorientowany na pozyskanie majątku,
a jednocześnie może być zadziwiająco bezinteresownym.(…)  Alegorycznym modelem Żyda jest lis; nie
przypadkiem pierwszą książką, z którą zapoznają się żydowskie dzieci, są
właśnie baśnie o tym inteligentnym, przebiegłym, sprytnym zwierzęciu,
potrafiącym wyjść cało z każdej opresji. (…) Żyd naprawdę jest podobny do lisa:
w ciągu  2,5 tysięcy lat   nieprzerwanie był poddawany prześladowaniom,
nieraz ograbiano go do nitki, on zaś zawsze potrafił przeżyć i wszystko zacząć
od nowa”…   
Jest
czymś zgoła zaskakującym, że tym  nieco
ryzykownym  wywodom rosyjskich
socjologów  wtóruje znakomity żydowski
intelektualista Uri Slezkin, który w książce 
„The Jewish Century”  opisuje i zachwyca się właśnie fenomenalną
zręcznością  swych rodaków i
wyszczególnia dokładnie te cechy i 
„technologie”, jakie przedstawiliśmy powyżej. 
                                                        
  ***
Na
terenie Rosji zostały opublikowane po raz pierwszy słynne „Protokoły mędrców Syjonu” (Protokoły sionskich mudriecow), będące
czymś w rodzaju opartego ponoć na dokumentach archiwalnych opracowania
publicystycznego.   G. Klimow  jest 
zdania,  że  „Protokoły  mędrców 
Syjonu”  zostały  spisane 
przez  Aszera  Ginzberga 
jako  program  polityczny 
chasydyzmu,  najbardziej  złowieszczej 
sekty  judaizmu”  (Por. 
„Bożyj  Narod”, 
s. 19 – 20).  Kluczową
postacią jednak był w tej sprawie Piotr Raczkowski (1853-1910),
początkowo prawnik, potem redaktor naczelny antyżydowskiego czasopisma „Russkij Jewrej”, zamieszany w działalność
jednej z polsko-rosyjskich organizacji rewolucyjnych. Od 1884 do 1902 roku
współpracował z tajną policją polityczną, z Paryża kierował rozgałęzioną siecią
rosyjskiej agentury w Europie i Ameryce. W 1905 roku był szefem ochrony
osobistej cesarza Aleksandra III, wicedyrektorem departamentu policji.
Inicjował pogromy Żydów, aby ratować Rosję – jak deklarował – przed ich
wywrotową działalnością; na jego wniosek opublikowano (na podstawie jakoby przechwyconych
materiałów kahału) słynne Protokoły mędrców
Syjonu, których publikację rozpoczęła w sierpniu 1903 roku petersburska
gazeta „Znamia”, a które w ciągu XX  stulecia wydano w kilkudziesięciu językach w
astronomicznych nakładach zbliżonych do nakładów dzieł najbardziej popularnego
pisarza wszechczasów Teodora Dostojewskiego. Istota tej publikacji była prosta:
Raczkowskiemu, jako superszpiegowi wywiadu rosyjskiego, udało się zdobyć
domniemane protokoły tajnych posiedzeń światowej czołówki żydostwa. W tych
protokołach został streszczony złowieszczy plan zniewolenia całego świata przez
„dzieci szatana”, wykorzystujących instrumentalnie idee demokracji,
liberalizmu, praw człowieka w celu zdemoralizowania i podboju całej ludzkości,
m.in. przez opanowanie środków przekazu i dyskredytowanie w nich papieża oraz
całego chrześcijaństwa, przez zniszczenie tradycyjnego modelu rodziny,
ośmieszanie patriotyzmu, prowokowanie wojen między narodami, religiami i
klasami społecznymi w celu schaotyzowania całego świata i przejęcia kontroli
nad nim. 
Po raz pierwszy w postaci książki Protokoły zostały opublikowane w dziele
Sergiusza Nilusa Wielikoje w małom w
1905 roku. Autor widział w Żydach uosobienie wszelkiego zła, zbiorowego
Antychrysta. Cesarz Mikołaj II przeczytał tę książkę jednym tchem, a na jej
ostatniej kartce napisał: „Nie ma żadnej
wątpliwości co do autentyczności protokołów”. Otoczeniu zaś swemu mówił: „Oto skąd wszystkie rewolucje, oto jest ręka
wskazująca i kierująca”. Nie potrafił jednak tej ręki ukrócić, a ona
wymordowała w 1918 roku w Jekatierinburgu całą cesarską rodzinę.
[Istniej też inna wersja tego tematu,
którą streszczamy poniżej idąc za przypisami do książki Douglasa Reeda („Strategia Syjonu”, t. 1, str. 342 – 343.
Wrocław 2017): „W 1884 roku Justyna
Glinka, córka rosyjskiego generała, zaangażowana była we Francji w zbieranie
informacji politycznych dla dworu cara Aleksandra III. Glinka zatrudniała
żydowskiego agenta Józefa Schoersta alias Szapiro, który podawał się za masona
i członka loży „Mizraim”, żydowskiego zakonu masońskiego o własnych rytuałach i
protokołach. Schoerst zaoferował Glince za kwotę dwóch i pół tysiąca franków
pewien dokument, który, jak powiedział, z pewnością ją zainteresuje. Dokument
ten składał się z niezwykłych dyktowanych pism, pochodzących z różnych
przemówień, później włączonych do końcowego zbioru „Protokołów Syjonu”. Glinka
niezwłocznie przekazała dokument swojemu zwierzchnikowi w Paryżu, generałowi
Orgijewskiemu, który z kolei przesłał go generałowi Szerewinowi, ministrowi
spraw wewnętrznych, bezpośrednio na dwór w Petersburgu”… Szerewin dokument
zatrzymał i dopiero tuż przed śmiercią udostępnił protokoły cesarzowi
Mikołajowi II. I dalej narracja się kończy, niewiadomo, co się z dokumentami
działo. W 1902 roku Sergiusz Nilus opublikował ich fragmenty w książce „Rządy Szatana na ziemi”; w 1917 on że
opublikował pełny tekst tych dokumentów. Gdy bolszewicy objęli władzę nad Rosją,
Nilus został aresztowany, poddany długotrwałym bestialskim torturom i w 1924
roku rozstrzelany. W 1919 roku bolszewicy wydali ukaz, na którego mocy każdy
przyłapany na posiadaniu lub czytaniu tekstu „Protokołów mędrców Syjonu” podlegał karze natychmiastowego
rozstrzelania na miejscu.].
„Protokoły
mędrców Syjonu” były szczególnie popularne w Rosji w latach 1917-1920
(rewolucja bolszewicka), w Niemczech między 1933 a  1945 rokiem, w Turcji
i Japonii w pierwszych dekadach XXI wieku. W tym ostatnim kraju Protokoły wydano w XX wieku ponad 70
razy w milionowych nakładach, a teza o „żydowskim zagrożeniu” jest w Japonii
niesłychanie popularna. Na tym tle doszło pewnego razu do zaskakującego
zdarzenia. Gdy w samym końcu XX wieku do Izraela zaproszono wybitnego
japońskiego pisarza, ten złożył w prezencie premierowi Menahemowi Beginowi
przepięknie wydany tom Protokołów mędrców
Syjonu, mówiąc: „Jacy wy, Żydzi,
jesteście mądrzy, żeście potrafili opracować tak świetny plan podboju świata”.
Premier Izraela początkowo się pogubił, a potem rzekł: „Wie pan, to jest najstraszliwsze oszczerstwo przeciwko Żydom w całej
historii ich istnienia”... Teraz z kolei pogubił się Japończyk i bardzo
przepraszał za nietakt.
Israel Szamir (Shamir) nazywa „Protokoły” „tajemniczym tekstem, którego stworzenie przypisuje się rosyjskiej
ochranie, choć przecież władze carskie zakazały drukowania i rozpowszechniania
tej książki, a i napisać jej nie mogły z powodu swej ograniczoności
intelektualnej”. 
Obecnie dalece nie wszyscy wiedzą, że
inicjatorem opracowania i opublikowania „Protokołów”
– jak już nadmieniliśmy – był generał policji rosyjskiej Piotr Raczkowski. Na
marginesie warto dodać, że najbliższym jego współpracownikiem w dziele
„demaskowania spisku żydowskiego” był Matwiej (czyli Mateusz) Hołowiński, też
szlachcic polski z pochodzenia, który zasłynął w swoim czasie (przełom XIX-XX
w.) jako wyjątkowo skuteczny oficer tajnej policji rosyjskiej (lekarz z
wykształcenia), a przy tym utalentowany publicysta i analityk procesów
politycznych. Jego ojciec był w młodości rewolucjonistą, został skazany na karę
śmierci w tymże procesie sądowym, co Dostojewski. Ale ten wyrok złagodzono i
zesłano młodego człowieka na Sybir. M. Hołowiński urodził się w 1865 roku w
Symbirsku, został sierotą mając 10 lat i w bardzo młodym wieku, znajdując się w
trudnej sytuacji, zgodził się na współpracę z tajną policją polityczną.
Na początku XX wieku generał Piotr
Raczkowski, kierownik rosyjskiej sieci agenturalnej za granicą, oddał do
dyspozycji M. Hołowińskiego pewną ilość materiałów archiwalnych, jakoby
powstałych podczas tajnych narad przywódców światowej wspólnoty żydowskiej, a
przechwyconych przez „ochranę”, i kazał mu przygotować je do druku. W ten
sposób powstał najsłynniejszy tekst antyżydowski wszechczasów, powszechnie
znany jako Protokoły mędrców Syjonu.
Po rewolucji bolszewickiej 1917 roku – co
jest kompletnie niepojętym paradoksem – Maciej Hołowiński znalazł się w
najbliższym otoczeniu Włodzimierza Lenina, jako dyplomowany i zdolny medyk
leczył dyktatora komunistycznego, zakładał organizację czerwonych pionierów
(sowieckich harcerzy), udzielał się jako publicysta, teoretyk socjalizmu,
wychowawca młodzieży itp. Zmarł w 1920 roku.
W 1919 roku, gdy w Rosji bolszewickiej
obowiązywał ustawowy zakaz kary śmierci, wprowadzono w tym kraju jedyny wyjątek
– rozstrzelanie na miejscu (bez śledztwa i sądu!) za użycie wyrazu „żyd”...  Wówczas 
to  powstało  ludowe 
porzekadło:  „Nie  gowori   „żyd”, 
budiet  dołgo  żyć; gowori   
„jewriej”,  sdochniet  skorej”…
W ZSRR przy wydawaniu kolejnych edycji
dzieł takich pisarzy, jak Dostojewski, Gogol czy Rozanow, bądź co bądź klasyków
literatury europejskiej, pierwotne teksty od roku 1917 i aż do końca  okresu 
socjalizmu  były   poddawane cenzurze, to znaczy redagowane w ten
sposób, że skreślano  w   nich
wszystkie „antyżydowskie”, to znaczy krytyczne w stosunku do Żydów
sformułowania, niechby nawet tylko żartobliwe, a na ich miejsce wstawiano  „poprawne politycznie”  zdania. W ten sposób np. czytelnicy Pamiętnika pisarza Dostojewskiego od
prawie stu lat nie mogą dowiedzieć się, co w 
tym  temacie myślał ich narodowy
geniusz. Czyż nie byłoby mądrzejsze, a przy okazji skuteczniejsze, umieszczenie
w tych  książkach odnośnych krytycznych
komentarzy, ukazujących, dlaczego np. taki Rozanow był w jakimś sensie
„antysemitą”. Cenzurowanie natomiast dzieł wybitnych pisarzy i uczonych pod
jakimkolwiek względem i z jakichkolwiek powodów jest przejawem nieokrzesania,
barbarzyństwa i chamstwa. Nawiasem mówiąc, antypolskie akcenty w rosyjskiej
literaturze nigdy nie były „wyciszane”, i zupełnie słusznie, gdyż pomaga to ew.
polskim czytelnikom spojrzeć na samych siebie cudzym, krytycznym okiem.
*         *         *
W pierwszych latach XX wieku w Rosji opublikowano
szereg książek demaskujących domniemane plany światowego żydostwa w stosunku do
tego mocarstwa. Szczególnie znamienne były pod tym względem dwie pozycje:
Sergiusz Nilus Wielikoje w małom i Antichrist kak blizkaja politiczeskaja
wozmożność (1902) oraz G. Butmi Obliczitielnyje
rieczi. Wragi roda czełowieczeskogo (1907). W zaskakujący sposób te książki
szczegółowo opisywały zdarzenia, które zaszły w Rosji dopiero w okresie
1917-1938, łącznie z masowym mordowaniem elity narodowej, zniszczeniem
monarchii, arystokracji, kapłaństwa, cerkwi, wszelkich swobód obywatelskich. A
wszystko pod hasłem rzekomej walki o wolność i demokrację. Jako narzędzia w tym
dziele zniszczenia użyto mas ludowych, w czasach pokoju uśpionych, lecz
strasznych w swym zaślepieniu, zwierzęcej 
głupocie   i okrucieństwie, gdy zostaną one przez
propagandę napuszczone na swe własne państwo i swe własne elity moralne i
umysłowe.
Znany historyk francuski Joly nie bez sarkazmu
notował: „Zły instynkt człowieka jest mocniejszy
niż instynkt dobry. Człowieka bardziej pociąga zło niż dobro; strach i siła
działają nań skuteczniej niż rozum. Dlatego lepsze wyniki w kierowaniu ludźmi
są osiągane przez przemoc i niszczenie niż przez wysoce moralne dywagacje.
Wszyscy ludzie dążą do władzy, a nikt z nich nie zrezygnowałby z roli tyrana,
gdyby to tylko było dlań możliwe. Prawie wszyscy są gotowi złożyć ofiarę z
innych ludzi gwoli swym własnym interesom. Tylko poddanie tych drapieżnych
zwierząt takiejże jak one prostackiej sile – najlepiej ujętej w kształt prawa –
zdolne jest do powstrzymania ich przed zupełnym wzajemnym zniszczeniem. Kto był
świadkiem zmienności i nikczemności czerni, jej niezdolności do rozumienia i
cenienia życia wolnego, ten widzi, że lud stanowi ślepą, skazaną na samozagładę
siłę, o ile ona się nie znajdzie w twardej ręce jednej osoby... Nikt nie zdaje
sobie sprawy z nieskończonej nikczemności ludów. One się czołgają przed siłą,
są bezwzględne w stosunku do słabych, okrutne do błędów i wyrozumiałe do
zbrodni. Ludy są niezdolne do dźwigania ciężaru i przeciwieństw ustroju
wolnościowego, lecz cierpliwie znoszą wszelkie poniżenia i przemoc ze strony
odważnego despotyzmu. Podczas rewolucji lud, to krwiożercze zwierzę, zasypia
tylko wówczas, gdy upije się krwią; a wówczas nowi władcy zakuwają je w kajdany
jeszcze mocniejsze niż poprzednie”... Trędowaty pod względem moralnym i
bezwartościowy pod względem umysłowym motłoch może posłużyć za narzędzie do
wykonania każdych planów i osiągnięcia dowolnych celów. Manipulacja nim za
pośrednictwem tych czy innych sprytnie spreparowanych haseł stanowi zagadnienie
czysto technologiczne i nieskomplikowane, gdyż tłum jest prymitywny,
łatwowierny, pozbawiony rozumu, czci, wiary i godności.
Większość żydowskich intelektualistów uważa Protokoły za fałszywkę, ale dalece nie
wszyscy. Tak np. Henry Makow uważa je za autentyk i pisze: „Protokoły Mędrców Syjonu” przedstawiane
są nieustannie jako „fałszywka”. Tymczasem, mówi się w nich wyraźnie o
atakowaniu czterech podstawowych filarów naszej ludzkiej identyfikacji, jakimi
są rasa, religia, rodzina i naród. W jaki sposób je podważyć? I tu wypada
przypomnieć, że spisywane były one ponad 100 lat temu! A więc obecne
wydarzenia, jakich doznajemy na co dzień – czyż nie są realizacją tychże
protokołów?
Oczywiście, że frontalny atak
na nie mógłby sprowokować duchowy opór. Zamiast tego lansuje się „tolerancję”,
która ma zniszczyć te kolektywne siły poprzez zacieranie różnic między nimi. W
rezultacie mamy więc: ruch ekumeniczny w Kościele, lansowanie mieszania ras,
czy wreszcie regionalizm w narodowych państwach (EU, NAU). Rodzinę rozwala się
poprzez zacieranie się różnic pomiędzy płciami. Trudno się dziwić, że w takiej
sytuacji kręgi masońsko-bankierskie uznały narody chrześcijańskie i muzułmańskie
jako swoich głównych wrogów.
Tolerancję stosuje się u nas
selektywnie. Toleruje się wszystko co podważa wspomniane podstawy społeczeństwa,
ale równocześnie lansuje się „zero tolerancji” w stosunku do wszystkich działań,
które próbują się przeciwstawiać tej destrukcji. Np. toleruje się czarnych
raperów, którzy znieważają w swoich utworach kobiety i w tym samym czasie
zwalnia się z pracy Don Imusa za jego uwagi na temat afro-amerykańskich
zawodniczek.
Zero tolerancji dla białych
chrześcijańskich heteroseksualistów, a aktywiści gejowscy mogą spiskować
przeciwko społeczeństwu, które kieruje się heteroseksualnymi normami moralnymi,
przykład – Unia Europejska potępia Polskę za „homofobię” w związku z zakazem
promowania homoseksualizmu w szkołach.
Rosyjski oligarcha Żyd Borys
Bierezowski może na emigracji w Londynie organizować spisek w celu obalenia
Putina oraz wykorzystywać czeczeńskich terrorystów, aby zabijać rosyjskie
dzieci np. w Biesłanie, ale każdy muzułmanin podejrzany o terroryzm może być w
UE i USA torturowany lub nawet zabity. Amerykańscy syjoniści mogli sprowokować
straszną wojnę w Iraku i to jest tolerowane, ale w Unii Europejskiej za
nielegalne uznaje się każdą próbę wyjaśniania wątpliwości związanych z
Holokaustem, aby przypadkiem nie uznać syjonistów za współwinnych.
Tolerancja i prawa człowieka to
dwulicowa mowa zwolenników światowego rządu, o której pisał kiedyś Orwell. W
takim świecie toleruje się homoseksualistów a zwalcza heteroseksualistów. W
świecie rządzonym przez jeden rząd, w którym obowiązywać będzie jedna religia i
gdzie będzie jedna rasa musi być również jedna płeć (by były spełnione plany
szatana).
Tworzy się homoseksualny świat,
w którym zaciera się różnice pomiędzy tym co żeńskie a co męskie. W 1973 r.
Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne sponsorowane przez Fundacje
Rockefellera wykreśliło definicje homoseksualizmu jako dewiacji i uznało go za
normalny wybór stylu życia. Na internecie Fundacja Rockefellera ma ok. 500 000
linków, co pokazuje, jak łatwo za pieniądze bankierów można kupić różnych
„naukowców” i „ekspertów”. Niektórzy niezależni psycholodzy protestowali
przeciwko wspomnianej definicji. Np. Ray Johnson napisał, że ASP zostało
podporządkowane politycznym aktywistom, którzy nie dbają o naukę lub
demokrację.
Od lat 70-tych ASP zaangażowało
się w promowanie nieograniczonej aborcji (włączając w to aborcje u nieletnich
matek bez obowiązku informowania rodziców), homoseksualizmu oraz walkę z
dyskryminacją płci, rasy lub grupy etnicznej. ASP zajmuje się lobbingiem na
rzecz homoseksualistów, których uznaje za „chronioną mniejszość”. Propaganda
syjonistyczna atakuje stany, które mają ustawodawstwo antygejowskie.
ASP popiera programy szkolne,
które walczą z homofobią oraz lansują ideę młodzieży biseksualnej lub
gejowskiej i lesbijskiej. ASP jest przeciwne prowadzeniu terapii konwersji
homoseksualistów w heteroseksualistów, ponieważ oznaczałoby to, że
homoseksualizm jest czymś niewłaściwym. W 1979 r. dwaj psychoterapeuci Masters
i Johnson opublikowali wyniki swoich badań, z których wynikało, że pewna grupa
homoseksualistów niezadowolonych ze swojej sytuacji, którzy poddali się
terapii, przekształcili się w zadowolonych heteroseksualistów. ASP natychmiast
przeprowadziło atak na wyniki tych badań podważając zastosowaną metodologię i
kwestionując, czy byli to rzeczywiście homoseksualiści. W ten sposób skończyła
się kariera naukowa obydwu amerykańskich psychologów. Tylko w takim
syjono-komunistyczno-masońskim systemie nauka może być uzależniona od polityki.”
*         *         *
      Niezwykłe były dzieje antysemityzmu w
ZSRR (1922-1991), w kraju, w którym Żydzi zajmowali kluczowe pozycje we
wszystkich sferach życia społecznego, łącznie z polityką, w którym jednak
formacje aryjskie nigdy nie dały za wygraną, a nawet wymuszały na Semitach
określone ustępstwa. Ciekawym w tym względzie zjawiskiem była działalność
złożonego wyłącznie z Żydów Radzieckiego Komitetu Antysyjonistycznego, jak też
publikowanie w tym kraju licznych pozycji edytorskich, demaskujących i
potępiających politykę światowego żydostwa, których autorami znowuż były
nieomal wyłącznie osoby żydowskiego pochodzenia.  Przeciwstawianie  się 
ekspansji  żydowskiej  było 
w  ZSRR  prowadzone 
pod  sztandarem  tzw. 
„walki  z  syjonizmem”. 
W  1982  roku 
-  przytoczmy  tu 
po  prostu  jeden 
z  ogromnej  liczby 
przykładów  tego  rodzaju 
publikacji  -  wiele 
pism,  w  tym 
polskojęzyczny  dziennik  „Czerwony  Sztandar” 
w  Wilnie,  zamieściło 
na  swych  łamach 
charakterystyczny  artykuł  publicysty 
Borysa  Bannowa  (żydowskiego 
pochodzenia)  pt.  „Syjonizm  w 
naturze. Złowieszcze 
podobieństwo”.   (Rosjanie  zawsze 
byli  mistrzami  wykorzystywania  Żydów 
w  walce  przeciwko 
Żydom).  Ten  tekst  in 
extenso  brzmiał  jak 
następuje:  „W  dniach  agresji 
izraelskiej  na  Liban 
ludzkość  poznała  nową 
odmianę  faszyzmu  - 
syjonofaszyzm  pod  izraelską 
flagą  narodową.  Mimo 
woli  opinia  społeczna 
przeprowadziła  analogię  między 
bestialstwami  rasistów  syjonistycznych  a 
zbrodniami  faszystów  niemieckich 
podczas  II  wojny 
światowej.  Ówczesne  Coventry 
i  dzisiejszy  Bejrut, 
Oradour  i  Treblinka 
wówczas,  a  obecnie 
Szatila  i  Sabra 
są  zjawiskami  tożsamymi. 
Ludobójstwo,  „ostateczne  rozwiązanie”, 
„nowy  ład”  - 
to  terminologia  Izraelczyków 
wywołująca  w  pamięci 
zbrodnie  nazistów  - 
pisał  Sekretarz  Generalny 
Komitetu  Centralnego  Komunistycznej  Partii 
Izraela  Meir  Wilner 
w  dniach  wydarzeń 
libańskich.  Dziś  jednak 
stosuje  się  ją 
w  odniesieniu  do 
polityki  kół  rządzących 
Izraela.  Jest  to 
naturalne.  Tamte  i 
te,  mimo  wielu 
różnic,  łączy  niewątpliwe 
pokrewieństwo,  polegające  na 
rozpasanym  rasizmie,  niepohamowanej  agresywności, 
kursie  na  zagarnięcie 
obcych  ziem  i 
na  fizyczną  zagładę 
całych  narodów,  w 
tym  przypadku  - 
palestyńskiego.  Zbrodnie  agresorów 
syjonistycznych  na  ziemi 
libańskiej  stoją  w 
jednym  szeregu  z 
bestialstwami  faszystów  w 
okresie  II  wojny 
światowej.  
        
„Kierując  spojrzenie  na 
północ,  widzimy  żyzne 
niziny  Syrii  i  Libanu;  na 
wschodzie  leżą   bogate 
doliny  Eufratu  i 
Tygrysu,  ropa  naftowa 
Iraku;  na  zachodzie 
-  kraina  Egipcjan. 
Nie  będziemy  mieli 
możliwości  rozwoju  zanim 
nie  rozwiążemy  naszych 
problemów  terytorialnych  za 
pomocą  siły,  póki  nie  zmusimy 
Arabów  do  całkowitej 
uległości.”  -  Tak 
mówi  premier  Izraela 
Menachem  Begin.  Wtóruje 
mu  oprawca  Bejrutu 
generał  Ariel  Szaron: 
„Interesy  strategiczne  Izraela 
nie  ograniczają  się  do  arabskich 
krajów  Bliskiego  Wschodu, 
regionu  Morza  Śródziemnego 
i  Morza  Czerwonego. 
W  imię  zapewnienia 
bezpieczeństwa  powinny  one 
się  rozszerzyć  na 
takie  kraje  jak 
Turcja,  Iran,  Pakistan, 
na  takie  regiony 
jak  Zatoka  Perska 
i  Afryka”…  W 
wywiadzie  zamieszczonym  w 
czasopiśmie   „Stern”  Szaron 
zapytywał  ze  skrajnym 
cynizmem:  „Czyż  warto 
się  niepokoić  z 
powodu  tego,  że 
chcemy  podbić  Turcję, 
Iran,  Irak,  Pakistan, 
czy  nawet  całą 
Afrykę?”   Tak,  Izrael 
zamierza  zostać  państwem 
imperialistycznym  i  w 
tym  celu  usiłuje 
rozbić  świat  arabski, 
zawładnąć  jego  bogactwami 
naturalnymi  i  zasobami 
siły  roboczej.  
     
Zbrodnicza  praktyka  podbudowana 
jest  równie  przestępczą 
ideologią.  Jakie  zaś  są  te 
„idee”,  które  pobudzają 
syjonistów  do  niesłychanych 
zbrodni?  Jest  to 
oficjalna  ideologia  państwa 
syjonistycznego,  są  to 
„święte”  księgi,  na 
których  studiowanie  każdy 
uczeń  w  szkołach 
Izraela  półtora  tysiąca 
godzin  rocznie.  W 
szkolnym  podręczniku  izraelskim 
czytamy:  „Naród  żydowski 
-  to  naród 
wybrany  na  mocy 
siły  swej  rasy, 
swego  wykształcenia  i 
charakteru  ziemi,  na 
której  się  rozwijał… 
Rasa  narodu  żydowskiego 
jest  najlepszą  spośród 
wszystkich  innych,  powstała 
bowiem  drogą  selekcji 
najlepszych  w  każdym 
pokoleniu”…  Czego  uczą 
syjoniści  w  szkołach 
izraelskich?  Nienawidzić  inne 
narody  i  wynosić 
naród  żydowski  ponad 
wszystkie  inne.  Czym 
to  się  różni 
od  filozofii  faszystów 
niemieckich?...  
       Złowieszcza 
analogia  między  syjonizmem 
Izraela  a  faszyzmem 
hitlerowskim  i  tym, 
co  jest  napisane 
w  książce  Adolfa 
Hitlera  „Mein  Kampf” 
daje  się  zauważyć 
bez  trudu.  „Historia 
obdarzyła  nas  rzadkimi 
cechami  etycznymi  i 
intelektualnymi,  a  to 
daje  nam  prawo 
i  nakłada  obowiązek 
bycia  gwiazdą  przewodnią 
dla  innych  narodów” 
-  to  słowa 
Ben  Gubiona.  A 
oto  co  twierdził 
Adolf  Hitler:  „Aryjczyk 
jest  Prometeuszem  ludzkości. 
Jego  jasna  głowa 
jest  obdarzona  iskrą 
bożą.  To  jemu 
było  sądzone  zapalić 
pierwszy  ogień  rozumu 
ludzkiego”…
     
Syjonizm  i  faszyzm 
łączy  nie  tylko 
podobieństwo  pozycji  ideowych 
i  doktryn  politycznych. 
W  Wiedniu  opublikowano 
„Rozmowy  z  Hitlerem” 
Hermanna  Rauschninga,  które 
zawierają  szczere  wyznanie 
Hitlera,  iż  zapożyczył 
on  od  syjonistów  
„sztukę  intrygi  politycznej, 
technikę  konspiracji,  rozkład 
rewolucyjny,  umiejętność  zachowania 
tajemnicy  i  wprowadzania 
w  błąd   „obcych”, 
jak  też  zasady 
organizacyjne   i  ideologię 
wyższości  rasowej  i 
narodowej   (…)”.   Tyle   radziecki 
publicysta  żydowski  Borys 
Bannow.  Nic  dodać, 
nic  ująć…
                                                                   
***
Najbardziej bodaj znamienną i charakterystyczną
figurą w „antysyjonizmie”  sowieckim  był Władimir Biegun, profesor filozofii na
wyższych uczelniach Mińska w latach około 1960-1980, autor szeregu książek i
artykułów w zakresie żydoznawstwa. Aby unaocznić charakter i styl tej „radosnej
twórczości”, przytaczamy poniżej fragment artykułu W. Bieguna Sożżenije Wieniery, opublikowany w
zbiorowym tomie pt. Dary Danajcew (Mińsk
1987). W tym tekście białoruski filozof wysuwa twierdzenie, że żydostwo zawsze
i wszędzie stanowi siłę rozkładową i niszczycielską, uważającą za swój
obowiązek religijny profanację, zohydzanie, wyśmiewanie i podważanie wszelkich
wartości, doktryn, dzieł i nauk, powstałych w obrębie kultur nieżydowskich. Z
czego W. Biegun wyciągał wniosek, iż Żydzi są wrogami nie tylko każdej wyższej
kultury, ale też ludzkości jako takiej. Oddajmy jednak głos autorowi Spalenia Wenus.
W. Biegun pisze, iż Talmud, stanowiący komentarz do Tory,
wszystkie wyznania poza mojżeszowym uważa za heretyckie, pogańskie,
bałwochwalcze i zabobonne. Przewiduje więc dla nich odpowiednie potraktowanie,
a przepisy odnośne zostały zawarte w specjalnej księdze Talmudu, zwanej Awoda-zara,
co dosłownie znaczy „obce służenie”, to jest służenie cudzym, nieżydowskim
bogom, obcym bałwanom. W Biegun pisze: „To
pojęcie ogarnia faktycznie cały pozajudaistyczny kult, przedmioty tego kultu –
rzeźby, wizerunki, naczynia, świątynie, ołtarze, a nawet zakazane zachowania,
które mogłyby być wyrazem zamierzonego lub niezamierzonego szacunku do cudzego
bóstwa lub sacrum, czyli, mówiąc językiem Biblii, do „obcoplemiennych
obrzydliwości”. Awoda-zarą jest też każda nieżydowska sztuka, szczególnie jeśli
się opiera na podstawach religijnych. Traktat „Awoda-zara” określa stosunek
Żydów do świata niejudaistycznego, „pogańskiego” w ogóle, sugeruje „głęboką
nieufność do zasad etycznych pogaństwa”.
Talmud wymaga od
swych zwolenników nie po prostu negatywnego, lecz ostro krytycznego, wrogiego
stosunku do „obcego służenia”. Jeśli jakaś obca wartość została nazwana mianem
pełnym szacunku, np. „oblicze Boga”, to wierzący Żyd ma obowiązek nazwania jej
mianem pogardliwym – „oblicze psa”. Nawet jeśli pojemnik został wypełniony
powietrzem (to znaczy po prostu znajdował się) w domu „awoda-zary”, jest on
nieczysty, trefny. „Jeśli komuś wysypały się pieniądze naprzeciwko domu
awoda-zary, to żyd nie może się pochylić, aby je zebrać, dlatego że miałoby to
postać ukłonu oddanego awoda-zarze, lecz on się odwraca tyłem i dopiero zbiera
rozsypane monety”.
Jako „obce
służenie” są interpretowane wszelkie „pogańskie” wizerunki, w stosunku do
których kategorycznie się zabrania wyrażać szacunek lub ich używać. Zabrania
się wizerunków na „rzeczach szanowanych”, a więc naszyjnikach, pierścionkach,
co zaś dotyczy „rzeczy nieszanowanych”, takich np. jak naczynia kuchenne,
nocniki, prześcieradła, koszule itp., to awoda-zara może być na nich
przedstawiana, a nawet to się zaleca, by zademonstrować brak szacunku do tychże
wizerunków. Tak więc znęcanie się nad cudzymi wartościami jest nawet nakazem
religijnym. Wszelkie „helleńskie”, to jest „pogańskie” księgi też należą do
„obcego służenia”. A w jakim razie awoda-zara przestaje być zakazaną?
„Zniesienie zakazu – podaje „Jewriejskaja Encikłopiedija” – jest warunkowane
zniszczeniem świętości danego przedmiotu... Najpewniejszą zaś oznaką kresu czci
jest porzucenie przedmiotu na łaskę losu, jego zepsucie i celowe uszkodzenie
jego części”. W ten sposób np. wykradane z kościołów obrazy i rzeźby można po
ich uszkodzeniu chować w żydowskich domach jako dzieła sztuki, sprzedawać je i
nabywać, darować etc. (...) Jasne i klarowne wskazówki co do walki przeciwko
„obcemu służeniu” zostały zebrane w księdze „Szulchan-Aruch”. Oto niektóre z
nich: „Każdy, kto zobaczy bałwany, postąpi dobrze, jeśli je spali i
zniszczy”... „Powinno się dążyć do wykorzenienia bałwanów i do nazywania ich
hańbiącymi imionami”... „Zabrania się też wszelkich przyjemności, które bałwany
mogą dawać; nawet gdy są spalone, zakazuje się robić użytek z węgli i popiołu
po nich, jednak cieszyć się ich płomieniem można”...
Przedstawiona
powyżej judaistyczna koncepcja dotycząca stosunku do obcej sztuki, dokładnie
potwierdza słowa Karola Marksa o tym, że religia żydowska zawiera „głęboką
pogardę do teorii, sztuki, historii, pogardę do człowieka”...
Dlaczego jednak
Talmud wymaga od wierzących znęcania się nad obcą sztuką? W jakim celu Tora to
nakazuje? (...)
W literaturze
syjonistycznej nierzadko jest gloryfikowana trzeźwość Żydów i ta, niewątpliwie
dodatnia ich cecha, jest interpretowana jako jeszcze jeden dowód wyższości Żydów
w porównaniu z innymi, skłonnymi do alkoholizmu, ludźmi. Otwarty szowinista L.
Zukrajnij pisał np., iż Żydzi „stanowią arystokrację ducha wśród wszystkich
narodów świata”, i że „apostołowie powściągliwości, walki przeciwko pijaństwu
rekrutują się przeważnie spośród żydostwa”. W rzeczywistości trzeźwość Żydów
trzeba wyjaśniać nie jakimiś ich etnicznymi czy biologicznymi cechami, lecz
dawną i głęboką tradycją, u której podstaw tkwi bezpośredni sens polityczny.
Rzecz w tym, że
tenże traktat talmudyczny „Awoda-zara” surowo zakazuje wyznawcom judaizmu picia
wina „pogan”. Brak tego zakazu prowadziłby, według autorów Talmudu, do
niepożądanego obcowania cielesnego ze środowiskiem nieżydowskim, co by
prowadziło do zacierania się odrębności etnicznej, wyjawiania kastowych
tajemnic i bastardyzacji. Wykonanie nakazu stało się tradycją, a jego
rzeczywisty sens dla wielu ludzi pozostał tajemnicą... Tak za tym co „boskie”
nietrudno jest dojrzeć to, co jest socjalne, ludzkie.
Społeczne
ukierunkowanie i klasową istotę żydostwa głęboko ujął K. Marks. W swej znanej
pracy „W kwestii żydowskiej” pisał: „Jaka jest świecka podstawa żydostwa?
Praktyczna potrzeba, merkantylizm.
Jaki jest świecki
kult Żyda? Geszefciarstwo.
Kto jego świeckim
bogiem? Pieniądz...
Pieniądz to
zazdrosny bóg Izraela, przed którego obliczem nie może być żadnego innego
boga”.
Filozof niemiecki
Ludwik Feuerbach, którego poglądy w kwestii żydowskiej wysoko cenił K. Marks,
także odnotowywał, że „najwyższą zasadę żydostwa stanowi utylitaryzm,
korzyść”... Nie negują tego także ci syjonistyczni ideologowie, którzy
dyskutują we własnym środowisku. Tak, M. Weintrob przyznaje, że w judaizmie
„najwyższą wartość stanowi bogactwo”, a „główne zadanie człowieka polega na
pozyskiwaniu dóbr”.
Jeśli jest to prawdą, to nie byłoby błędem
nazywanie całej współczesnej cywilizacji kapitalistycznej cywilizacją
„żydowską”, opartą na zapamiętałym produkowaniu, nabywaniu i używaniu dóbr
materialnych czyli na kulcie „złotego osła”.
W. Biegun kontynuuje: „Możliwości pomnażania majątku i egoistycznego dysponowania dobrami
zwiększają się, gdy się posiada władzę polityczną. Oto dlaczego wiara judaizmu
ustami Jahwe i proroków ogłasza dążenie do panowania nad światem: „Opanujecie
narody, które są liczniejsze i silniejsze od was. Każde miejsce, gdziekolwiek
stąpi wasza noga, będzie wasze; od pustyni i Libanu, od rzeki Eufratu nawet do
morza zachodniego będą wasze”. Ta myśl o opanowaniu świata jest wielokrotnie
powtarzana w Pięcioksiągu.
Bogactwo i władza
to dwa wzajemnie warunkujące się cele ogłaszane przez judaizm. To są jego
najważniejsze dogmaty, leżące u podstaw ideologii i polityki syjonizmu, a
mające prowadzić do zapanowania nad całym światem. Gdy całe bogactwo globu
znajdzie się w ręku Żydów, w ich ręku znajdzie się też władza nad całym światem.
Do realizacji tej idei ma prowadzić „poprzez polityczną demokrację, poprzez
modyfikację kapitalizmu w kierunku wolnego rynku i wreszcie do panowania nad
światem” droga ostatecznego zwycięstwa według ideologa współczesnego syjonizmu
M. Steinberga.
Żydowska
burżuazja, której „konstytucją” zawsze był i obecnie pozostaje Talmud, nigdy
nie potrafiła osiągnąć tych celów metodą bezpośredniej przemocy zbrojnej,
ponieważ zawsze stanowiła statystyczną mniejszość wśród narodów. Dlatego stale
urzeczywistniała pokojową, pełzającą ekspansję, niedostrzegalną dla profanów,
gdyż nie każdemu dane jest widzieć i wiedzieć, jak są dokonywane spekulatywne
geszefty i finansowe machinacje, przekupstwo, korumpowanie, polityczne intrygi.
Wyzysk dostarczał pieniądze, te zaś umacniając pozycje polityczne żydowskiej
burżuazji, szczególnie w warunkach kapitalizmu, gdy w większości krajów
europejskich dokonała się emancypacja polityczna żydostwa. Władza finansowa
Rotschildów, Montefiorów, Polakowów, Ginzburgów i wielu innych żydowskich
magnatów, a również pomniejszych biznesmenów i bankierów, potęgowała się tak
gwałtownie, że zostawali lordami, baronami, szlachcicami, ministrami i zostali
dopuszczeni do sterów władzy w różnych krajach. Teodor Herzl, autor wielu
fałszywych frazesów o „żydowskim cierpieniu”, nie mógł ukryć faktu, że
„osiągnęliśmy przewagę w sprawach pieniężnych” i że „stale wzrasta nasza
potworna potęga finansowa”. W wyprawie po majątek i władzę ci cisi okupanci
zawsze usiłują zachować jedność i solidarność swych szeregów, a osłabić tych,
przeciwko którym jest kierowana ich gospodarcza i polityczna agresja. Według
Talmudu wszyscy Żydzi są rękojmią jeden drugiego, wszyscy Żydzi stanowią jakby
jednego człowieka, a interes ich jest wspólny. Syjonistyczne czasopismo „Rasswiet”
stwierdziło, że w łonie żydostwa odwiecznie istnieje zasada trzymania razem i
zachowania solidarności narodowej. G. Wuk określa Żydów jako „nieśmiertelne
indywiduum korporatywne”.
Taka samoizolacja
i wrogość w stosunku do obcych spowodowały zastój i kulturotwórczą bezpłodność
żydostwa, zawistnie zezującego na cywilizacyjny rozkwit innych narodów, o czym
nie bez goryczy pisał Martin Buber. Jakby zaś uzupełniając go syjonista A.
Idelson pisał o tym, że „myśl żydowska w ciągu dwóch tysięcy lat nie wytworzyła
niczego w żadnej dziedzinie ludzkiej kultury: ani w poezji, ani w beletrystyce,
ani w sztuce, ani w muzyce, ani w naukach przyrodniczych czy socjalnych, ani w
sferze higieny, pedagogiki, architektury, ani w żadnej innej”. Ten punkt
widzenia prezentuje też izraelski analityk A. Galin.
Taki więc jest
żałosny wynik liczących dwa tysiące lat wysiłków zmierzających do
wyegzekwowania prawa o awod-zarze. Twórczość kulturalna została złożona w
ofierze konsolidacji narodowej, zachowaniu wzajemnej rękojmi wyzyskiwaczy.
Poszukiwanie Prawdy i Piękna zostało zinterpretowane jako przeszkoda w
oddawaniu czci złotemu cielcowi – jedynemu bogu, który zabezpieczał władzę
żydowskich bogaczy zarówno nad współwyznawcami, jak i nad „poganami”.
W masie żydowskiej
jednak zachowywał się potężny impuls twórczy, a talentów rodziło się nie mniej
niż wśród sąsiednich narodów. Ludzkość otrzymała niezniszczalne dzieła Marksa,
Heinego, Lewitana i wielu innych wybitnych działaczy kultury światowej nie
dzięki, lecz wbrew judaizmowi i osławionej solidarności plemiennej.
Ci, którzy ważyli
się odstąpić od wiary, byli okrzykiwani za niszczycieli „solidarności
podstawowego zespołu”, za renegatów i byli okrutnie prześladowani. Są znane
liczne przykłady bezwzględnego stosunku zwierzchników kahału do owych odważnych
humanistów, którzy ważyli się zerwać klejką pajęczynę talmudycznego ciemnogrodu
i prowadzić swych rodaków do światła nauki i kultury. Myśliciela racjonalistę
Uriela d’Acostę, który wystąpił przeciwko judaizmowi i katolicyzmowi, Żydzi kopali
nogami przed wejściem do synagogi. Wielki filozof Baruch Spinoza za
wolnomyślicielstwo został poddany heremowi (anatemie), szowiniści podejmowali
nawet próby zgładzenia go. „Niech będzie przeklęty za dnia i za nocy, gdy się
kładzie i gdy wstaje, przy wyjściu z domu i przy powrocie! Niech mu Bóg nigdy
nie wybaczy, niech Jego gniew i zemsta wybuchnie nad tym człowiekiem, i niech
ciążą nad nim wszelkie przekleństwa zapisane w Prawie!” – tak brzmiał tekst
anatemy rzuconej na Spinozę przez rabinów Saula Morteirę i Izaaka Awoawa...
Zaszczuwany i obrażany był obok wielu innych słynny rosyjski rzeźbiarz Marek
Antokolski, który tworzył swe wspaniałe dzieła wbrew prawom Talmudu.
Tak więc judaizm,
stanowiący narzędzie dla realizacji egoistycznych dążeń burżuazji żydowskiej,
konserwował patriarchalne skostnienie, izolował wierzących Żydów od kultury
powszechnej, nakładał zakaz na twórczość artystyczną i w ten sposób odegrał w
ich życiu skrajnie ujemną rolę. Obecnie judaizm połączył się z syjonizmem, gdyż
głównym, podstawowym celem syjonizmu jest osiągnięcie panowania nad światem
przez zbudowanie globalnego izraelickiego supermocarstwa, którego zalążkiem są
USA. W książce „Wierzę” (Credo), zaaprobowanej przez rabinów „ziemi obiecanej”,
powiada się, że: „Należy studiować i znać prawa Tory oraz nauki mędrców
żydowskich. Ale się zabrania w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek celu
zwracać się do cudzych nauk. Nie wolno oglądać przedmioty ich kultu, słuchać
ich muzyki, czytać ich książki, zbliżać się bliżej niż na cztery łokcie (2 m ) do ich świątyń i budowli
(...) U kresu czasów przyjdzie Żyd z Domu Dawidowego, który zostanie
odkupicielem świata”... Takie są apetyty syjonistów.
*
Skonsolidowana pod
sztandarem syjonizmu żydowska burżuazja występuje w roli przestępczego klanu
międzynarodowego, pasożytującego w wielu krajach świata. Ta mafia tym
skuteczniej zdobywa bogactwo i władzę, im bardziej jest skonsolidowana i im
bardziej poróżnione i osłabione są te siły, przeciwko którym kieruje się jej
agresja. Dlatego też syjonizm dąży, z jednej strony, do poddania sobie pod
względem politycznym różnych krajów i narodów, a z drugiej strony, do
ułatwienia sobie takiego podboju metodą dzielenia i demoralizowania
społeczeństwa, destrukcji kultury narodowej i dyskredytacji jej najlepszych
przedstawicieli, do osłabienia w ludziach uczuć patriotycznych, wyrastających
na gruncie tradycji historycznych i kulturowych. Sukces takiego podboju jest
widoczny na przykładzie Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie moralna i duchowa
degradacja społeczeństwa jest wprost proporcjonalna do politycznej i finansowej
potęgi klanu syjonistyczno-masońskiego, który faktycznie sprawuje władzę w tym
kraju...
Syjoniści, jak
wyznawał ich lider W. Żabotyński, „powinni sączyć jad i rozkład
niedostrzegalnie, po cichu i perfidnie”. (A. Idelson, Etiudy po sionizmu,
SPetersburg 1903). Każde rujnowanie najlepiej zaczynać od podstaw.
Najważniejszą zaś podstawą jest klasyczne dziedzictwo kulturowe. Wydrwić,
oczernić, narzucić lekceważący do niego stosunek, zastąpić autentyczne wartości
kulturalne tandetną kulturą masową – to znaczy osłabić podstawy życia
narodowego, wyjałowić patriotyzm, obniżyć w duszach ludzi immunitet przeciwko
wpływom obcym i wrogim. Taki anemiczny pod względem kultury narów staje się
łatwą zdobyczą doskonale zorganizowanych drapieżników syjonistycznych.”
Jak jest dokonywana tego rodzaju działalność? –  W 
poświęconym  W. Biegunowi  artykule 
w  tygodniku  „Russkij  Wiestnik”  (2000)   można 
było  przeczytać,  że  wydrwiwać i poniżać obcą duchowość można pośrednio,
np. nadając miano „Madonny”, czyli w terminologii chrześcijańskiej „Matki
Bożej”, wulgarnej i rozwydrzonej piosenkarce żydowskiego pochodzenia, skaczącej
nago po scenie i słynącej z lekkich obyczajów, 
czy  oferując  literacką 
nagrodę  Nobla  za  wulgarne  antyislamskie 
teksty  żydowskiemu  paszkwilantowi  Salmanowi 
(Salomonowi)  Rushdiemu.   Według
W. Bieguna „niedostrzegalnymi” elementami judaizacji współczesnej kultury są
m.in. bezprzedmiotowe malarstwo abstrakcyjne (Talmud zabrania wyobrażania
graficznego „stworów”), poezja pisana bez znaków przestankowych (jak Talmud)
czy atonalna (chaotyzująca umysł słuchaczy) muzyka. W dalszym ciągu swych
dywagacji uczony białoruski pisał:
„Konkretne
wykonanie takiego celu strategicznego może być realizowane na różne sposoby, w
zależności od miejsca, warunków, konstelacji sił politycznych. Jeśli się zaś
uważnie przyjrzeć licznym przykładom z najnowszej historii, to da się
prześledzić pewne interesujące prawidłowości.
Za przedmiot
napaści wybiera się jakiegoś geniusza narodowego. W oczach narodu jest on
najwspanialszym z ludzi, kimś, kto wniósł do skarbnicy nacji i ludzkości swe
nieśmiertelne dzieła. Wszystko, co on stworzył, powiązane jest z duszą narodu,
charakterem narodowym, wartościami ideowymi, ale przecież nie z jakimiś
osobistymi ułomnościami. Jest nieistotne, że Sokrates miał brzydkie oblicze, że
Byron był chromy, a Kant przez całe życie pozostawał przekonanym kawalerem.
Mądrość Sokratesa, czar poezji Byrona, głębia myśli Kanta nic przecież nie
ucierpiały z powodu owych „wad”. Wielkość poematów Homera czy „Słowa o pułku
Igora” jest niewzruszona, choć prawie nic nie wiemy o ich twórcach. Tak
rozumuje każdy rozsądny człowiek. Jednak ten, kto knuje perfidne plany, dla
kogo ten geniusz jest obojętny i obcy, a nawet wrogi, myśli inaczej, ma inny
skład umysłu. Taki „odbrązowiacz” zaczyna mierzyć geniusza taką samą miarą,
jakby to była jakaś pospolita miernota. Stawia na to, że z punktu widzenia
filistra chromota stanowi jednak wadę, a niechęć do żeniaczki – niewybaczalny
grzech. Filistra nie interesują nauki Sokratesa, ale za to on dobrze pamięta,
że filozof biednie się ubierał i że miał kłótliwą żonę Ksantypę. Biorąc to
wszystko pod uwagę, a nuż się da znaleźć w geniuszu lub mu przypisać coś
niegodnego albo nieprzyzwoitego? Jeśli uda się to uczynić, negatywny stosunek
do wielkiego człowieka rzuci cień także na jego dzieła, nauki, idee, mądrość.
Wielokrotne powtarzanie w massmediach i literaturze informacji o rzeczywistych,
rzekomych lub wyolbrzymionych wadach i niedostatkach, szczególnie jeśli czynią
to osoby niejako z urzędu cieszący się kredytem zaufania (np. naukowcy i
dziennikarze), potrafi poniżyć w oczach ludzi nawet najbardziej godnych
szacunku twórców. W ten sposób są przez syjonistów niszczone wszelkie pozytywne
autorytety.
Przytoczmy
przykład takiej działalności.
W końcu XIX wieku
włoski psychiatra Cesare Lombroso wydał książkę pt. „Geniusz i obłąkanie”.
Wysunął w niej koncepcję, według której każdy geniusz jest psychicznie
nienormalnym człowiekiem. We wstępie do książki autor otwarcie wyznał, że
będzie skalpelem analizy ciał i odrzucał owe słabe zasłony, którymi się
przyozdabia i za które chowa się człowiek w swej dumnej nikczemności. Cynizm
Lombroso nazwał ostatecznym wynikiem służenia prawdzie.
Skalpel swej
analizy Lombroso zmontował z wątpliwych wniosków, które wysnuł podczas
obserwacji osób psychicznie chorych, z salonowych plotek, pogłosek, własnych
fantazji oraz pseudonaukowych twierdzeń w rodzaju tego, że poeta pisze wiersze
dlatego, że mu krew do głowy przypływa. Taki też galimatias posłużył za
podstawę do „odbrązowiania” słynnych ludzi.
Wspomnijmy jeszcze
raz o Sokratesie. Ten genialny filozof przeżył długie życie i do głębokiej
starości zachowywał jasny umysł. W dialogu „Uczta” Platon pisze o nim: „Do
wypitki nie był skory, ale gdy go do tego przymuszano, daleko wszystkich
wyprzedzał, i, co najdziwniejsze, nikt nigdy nie widział pijanego Sokratesa”.
Lombroso zaś twierdzi coś sprzecznego z tym, co pisał Platon, uczeń Sokratesa:
„Nie wyróżniali się trzeźwością Sokrates, Seneka, Alcybiades i Katon”... Dalej
do szeregu pijaków zapisuje Aleksandra Macedońskiego, Awicennę, Tassa, Haendla,
Glucka.
A może ktoś uważa
za znakomitość filozofa niemieckiego Schopenhauera? Czyżbyście więc nie
słyszeli – szepce Lombroso – że on nienawidził kobiet, Żydów i filozofów, a na
domiar złego był obżartusem? Na liście „wariatów” umieszcza też Newtona,
Woltera, Rousseau, Pascala, Galileusza, Keplera, Michała Anioła i innych.
Dowody? Lombroso nie zawraca nimi głowy ani sobie ani czytelnikom jego książki.
Ale cień na genialnych ludzi już został rzucony.
O nienormalność
można byłoby podejrzewać samego autora tej szarlatańskiej koncepcji. Jednak
Lombroso miał trzeźwy umysł. Jak podaje „Encyclopedia Judaica”, „Lombroso
pochodził z rodziny, która dała szereg wybitnych rabinów i talmudystów, a sam
on początkowo studiował piśmiennictwo żydowskie”. Prócz tego Lombroso w liście
do swego ucznia Maksa Nordau’a, znanego działacza syjonistycznego i oczerniacza
klasycznej literatury europejskiej, z uznaniem pisał o syjonizmie i życzył mu
powodzenia. W świetle tych faktów staje się zrozumiałym stosunek talmudycznie
wykształconego intelektualnego kryminalisty do twórców awodo-zary.”
W. Biegun wskazuje na okoliczność, że w XX wieku
powstała rozległa żydowska literatura pseudonaukowa, szczególnie w zakresie
biografistyki, która się wyspecjalizowała w robieniu ludziom wody z mózgu przez
potworne oczernianie i niszczenie wszystkich wybitnych nie-Żydów, wszystkich
świętości i wartości świata chrześcijańskiego i islamskiego. Powstała też
ogromna pod względem objętościowym i nikła pod względem artystycznym i
intelektualnym masowa beletrystyka, tworzona przez osoby żydowskiego
pochodzenia w różnych językach, a siejąca demoralizację, kult alkoholizmu, seksu
i narkomanii, idee kosmopolityzmu i konsumizmu, a wszystko w celu zatrucia serc
i umysłów oraz duchowego zniszczenia narodów aryjskich. Ciekawe jednak, że zło
wraca do tych, którzy je czynią. Minęło trochę czasu, a autorzy aryjscy zaczęli
stosować tę samą metodę, pisząc o... słynnych Żydach. Dało się ten nurt
zaobserwować w Niemczech i Anglii, w USA i Rosji, we Włoszech i Francji. Tak
np. ostre pióra gojów wyciągnęły na światło dzienne „prawdziwą sylwetkę”
Alberta Einsteina, którą przedstawiliśmy powyżej, „największego geniusza
fizyki”, jak go nazywają źródła żydowskie.
Wracając do tekstu Włodzimierza Bieguna, oddajmy mu
znów słowo. „Nie mniej zabawne –
pisze on – są wywody osławionego
teoretyka psychoanalizy Sigmunda Freuda. We wstępie do wydanego w Londynie
wyboru utworów Freuda znajdujemy twierdzenie, jakoby on „zmienił kierunek
dziejów zachodniej kultury intelektualnej, wywarł zauważalny i długotrwały
wpływ na całą naszą kulturę”, i że jego imię obecnie stanowi „synonim odrębnej
części wszechświata”. „Ostatnie dziesięciolecia – czytamy w tym przesadnym
panegiryku – są świadkami przyswojenia teorii i techniki psychoanalitycznej
przez wszystkie dyscypliny naukowe. Olśnienia Freuda stały się nie tylko
nieodłączną częścią współczesnej psychologii i medycyny, – w najgłębszy sposób
wyjaśniły i zmieniły tak różne dziedziny, jak socjologia, moralność,
antropologia, filozofia, nauki o polityce... Jako nowatora i odkrywcę Freuda
porównuje się z Arystotelesem, Kopernikiem, Kolumbem, Magellanem, Newtonem,
Goethe’m, Darwinem, Marksem i Einsteinem. Zbiór wypowiedzi o zasługach Freuda
złożyłby się na opasły tom”... Być może nawet nie na jeden, a na kilka tomów,
gdyż nie ma piedestału bardziej wysokiego niż tworzony przez potężną i
hałaśliwą reklamę.
Freud jednak nie zasługuje
na ubóstwienie, ponieważ jego teoria psychoanalizy, choć od lat propagowana na
Zachodzie, jest bezpodstawna z naukowego punktu widzenia, czego już
dostatecznie przekonywująco nieraz dowiedziono. Nie będziemy wchodzić w
szczegóły, lecz zatrzymajmy się na chwilę przy „iluminacjach” Freuda,
dotyczących osobowych charakterystyk wielkich działaczy kultury.
Oto np. co on
pisze o Leonardzie da Vinci. „Określona bierność i indyferentyzm są w nim
ewidentnie dostrzegalne. W okresie, gdy każdy człowiek usiłuje znaleźć dla
siebie najszersze pole aktywności, co nie może się odbywać bez energicznej
manifestacji agresywności w stosunku do innych ludzi, on manifestował
uderzająco pokojowe usposobienie, unikał wrogości i sprzeczek. W stosunku do
wszystkich był łagodny i życzliwy, zrezygnował, jak powiadano, z potraw
mięsnych, ponieważ uważał za niesprawiedliwe pozbawianie życia zwierząt, i
znajdował przyjemność w tym, by kupować na rynku drób i wypuszczać go następnie
na wolność. Potępiał też wojny i wszelki przelew krwi”...
Zauważmy, że już samo twierdzenie, jakoby brak
agresywności, łagodne, pokojowe, miękkie i życzliwe usposobienie, jak też
odraza do przemocy były oznakami bierności i indyferentyzmu, a więc cechami
ujemnymi, jak to twierdzi Freud. Czyżby pozytywny, aktywny, nieindyferentny
człowiek musiałby koniecznie być agresywnym, okrutnym, złym, krwiożerczym,
nieużytym? Oczywiście, takie cechy spotyka się u ludzi, lecz nie stanowią one
normy.
„Wątpliwe, czy
Leonardo trzymał kiedykolwiek kobietę w ramionach” – zjadliwie zauważa Freud. A
dlaczego, na jakiej podstawie? Niewiadomo! I jeśli nawet „nie trzymał w
ramionach”, cóż nam dziś do tego? I po co te wszystkie przypuszczenia?
Im dalej, tym
trudniej czyta się te utwory, a ich referowanie stanowiłoby po prostu nieprzyzwoitość.
Jednak spójrzmy, o co mu chodzi. Freud przytacza wspomnienie Leonarda da Vinci
o tym, jak w dzieciństwie przyśnił mu się sen – jakby na niego, leżącego w
kołysce spadł z nieba jastrząb i przelatując uderzył go ogonem po ustach. Sny,
oczywiście, bywają bzdurne, o czym wie każdy bez podpowiedzi psychoanalizy. Ale
czy naukowiec ma prawo gruntować swe rozważania na bzdurach? Freud zaś tak
właśnie postępuje! Nie, powiada, to nie był ogon jastrzębia, lecz... penis!
Następnie Freud przypomina sobie, że „podobno” Leonarda „podejrzewano” o
stosunek homoseksualny do jakiegoś chłopca, skąd wnioskuje, iż ów sen był wizją
erotyczną, a myśl swą kończy zdaniem wręcz niewyobrażalnym w przypadku
naukowca: „Przy tym dla nas jest obojętnym, czy ów zarzut, dotyczący jego
stosunku do chłopca, był oparty na faktach czy nie”...
W nauce obowiązuje
fundamentalna zasada: istnieje obowiązek opierania wszelkich wywodów
teoretycznych na doświadczeniu praktycznym, na konkretnych, sprawdzonych
faktach. Ten, kto świadomie tę zasadę ignoruje, dla kogo fakty są obojętne,
jest nie naukowcem, lecz szarlatanem. W tym przypadku, ponieważ brak dowodów
kroczy ręka w rękę z poniewieraniem pamięci wielkiego artysty i uczonego,
szarlataneria występuje obok oszczerstwa, przy tym oszczerstwa zamierzonego i
świadomego.
Wykorzystując
ulubioną metodę przypuszczeń – „wydaje się”, „być może”, „widocznie”, „jak
można przypuszczać”, „trudno tego dowieść, ale...”, „nie można tego stwierdzić
z pewnością” – Freud szuka czegoś w życiu (chciałoby się powiedzieć: „w brudnej
bieliźnie” – uw. J.C.) jeszcze jednego
geniusza.
„Jest on podobny
do barbarzyńcy z okresu wędrówki ludów... Kultura przyszłości niewiele mu
będzie zawdzięczała... Powstaje pokusa zapisania go do szeregu
kryminalistów”... itd. Następnie, „choć nie da się tego dokładnie dowieść”,
następują nikczemne i podłe pomówienia. Ten paszkwil ma nazwę „Dostojewski i
ojcobójstwo”. Jak to się rzecze, komentarze są tu zbędne.
Będąc lekarzem
psychiatrą, Sigmund Freud leczył chorych i dlatego mógł dokonywać jakichś
odkryć oraz dochodzić do nieoczekiwanych wniosków w zakresie psychiatrii,
ponieważ miał doświadczenie obserwatora i lekarza. Tutaj nie podajemy w
wątpliwość tej strony jego działalności. Chodzi o to, że Freud, nie posiadając
ani doświadczalnego, ani jakiegokolwiek innego pewnego materiału, imputował
wielkim ludziom, oddalonym od niego przestrzennie i czasowo, dyskredytujące ich
postępki, a więc znów „nadawał nieszacowne nazwy szacownym imionom”.
Czym zaś można by
wyjaśnić stronniczy do nich stosunek „ojca” teorii psychoanalizy? Nie czym
innym, jak jego członkostwem w syjonistyczno-masońskiej organizacji „B’nai
Brith”, do której wstąpił – według jego własnego wyznania – „ze względu na
tęsknotę do kręgu ludzi wybranych, mających wzniosły styl myślenia”. Że tam
myślą i działają według schematów Talmudu, to sam Freud niezbicie udowodnił.”
Po części wypada W. Biegunowi przyznać rację, gdyż
koncepcje psychoanalityczne S. Freuda naprawdę są nienaukowe, a jego „dzieła”
to często  oszczercze, złośliwe pamflety,
oparte na fałszywych przesłankach i złych intencjach. Choć przecież nie sposób
nie dostrzec okoliczności, że sam współtwórca psychoanalizy miał osobowość
wykoślawioną i właśnie przez jej pryzmat widział świat w krzywym zwierciadle. O
sobie pisze, kto pisze o innych. Jak donoszą najnowsi badacze życia i
twórczości S. Freuda, miał on bzika na tle seksu, uprawiał ten proceder już w
dzieciństwie, gdy był molestowany seksualnie na przemian przez swego ojca i
matkę; gdy nieco dorósł kopulował z własną siostrą, a w wieku dojrzałym
wykorzystywał seksualnie swego syna i córkę. Uchodził też za bywalca
wiedeńskich domów publicznych, gdzie ponoć przepadał za seksem oralnym, liżąc i
całując intymne miejsca prostytutek. Zważywszy zaś, że w waginie publicznych
kobiet żyje pewna odmiana wirusa, która wywołuje raka jamy ustnej i gardła u
mężczyzn (o ile tam trafia), trudno się dziwić, że w wieku 83 lat Sigmund Freud
zapadł na syfilityczny herpes i po wielu miesiącach cierpień zmarł na raka
gardła.
Powróćmy jednak jeszcze do tekstu Włodzimierza
Bieguna. 
„Freud i
Lombroso – pisze on – nie raczyli
zaszczycić swą uwagą Woltera. Tę „lukę” wypełnił niejaki Ch. Emmrich, który
wydał książkę o encyklopedyście francuskim, która z kolei spowodowała
tryumfujące wrzaski zachwytu i cmokanie w mediach syjonistycznych. Oto co
napisał w recenzji Ch. Pfeffer, syjonistyczny dziennikarz: „Gdy przed kilkoma
laty obchodzono 150 rocznicę śmierci Woltera, ze wszystkich stron słyszano
głośne pochwały i uroczyste hymny. Jego gloryfikowano, rozdmuchiwano kadzidła
przed ołtarzem jego chwały, ozdabiano legendę o „bojowniku tolerancji”, którą
przez lata sztucznie wokół niego wytwarzano”. Taki stosunek do Woltera
syjonistom nie pasował, Emmrich i Pfeffer nazwali więc Woltera falsyfikatorem,
literackim kameleonem, osobnikiem pozbawionym wstydu, nieprzebierającym w
środkach, barbarzyńcą i łgarzem. Czym się tak naraził encyklopedysta francuski
syjonistom? Ano tym, że nawoływał Żydów do wyrzeczenia się judaizmu,
niestosownie wypowiadał się o królu Salomonie, utożsamiał Molocha z Jahwe,
uważał Stary Testament za siewcę fanatyzmu i okrucieństwa etc. Recenzent
uznawał książkę Emmricha o Wolterze za ogromne osiągnięcie biografistyki
światowej, ponieważ ukazano w niej prawdziwy (nieżyczliwy) stosunek francuskiego
filozofa do żydostwa.
Dążąc do podbicia,
do „amerykanizacji” Rosji syjoniści także skierowywali ostrze swej rujnującej
działalności przeciwko klasykom literatury rosyjskiej. Podobnie jak Lombroso i
Freud absolutnie się nie liczyli ani z godnością narodową Rosjan, ani z
rzeczywistymi faktami.
W jednym ze swych
publicznych wystąpień lider syjonistów W. Żabotyński pobłażliwie uznawał talent
rosyjskiej literatury klasycznej, w tym też, jak nie bez pogardy się wyraził
„niejakiego Gogola”, ale po drodze nazywał „antysemitami” i Gogola, i
Turgieniewa, i Dostojewskiego. Uniwersalna broń „antysemityzmu” została przez
Żabotyńskiego użyta z tego względu, że owi twórcy w swych dziełach... „nie
ukazali pozytywnego Żyda”. Dywagując o kulturze rosyjskiej inny herszt syjonistów
J. Bruckus, nie obciążając się zbytnią delikatnością, wprost deklarował, iż
jego zwolennicy „nie mogą z jakąś specjalną czcią ustosunkowywać się do uczuć i
tradycji ludów, które dopiero względnie niedawno wyszły ze stanu
barbarzyństwa”, i dlatego nie mogą adekwatnie odbierać ani Gogola, ani
Turgieniewa, ani Tołstoja, ani Czechowa”... Syjonista Mark Słonim wiele lat
życia poświęcił wydrwiwaniu klasycznej literatury rosyjskiej i radzieckiej. Ze
szczególną zaś nienawiścią ustosunkował się do Dostojewskiego, Majakowskiego,
Jesienina. Napisana w stylu Freuda książka Słonima „Trzy miłości
Dostojewskiego” stanowi odrażający paszkwil, poświęcony życiu osobistemu i
rodzinnemu wielkiego pisarza. Poezja Majakowskiego w ocenie tego nienawistnika
to nie więcej niż „prymitywne”, „płytkie” wierszydła rewolucyjne. Jesienin zaś
został nazwany „poetyckim odszczepieńcem”, a jego życie „niedługą i niepomyślną
egzystencją”.
Obserwacja życia
wykazuje, że funkcjonuje jakieś niepisane prawo: im wyższy jest talent, im
pełniej wyraża w swych dziełach usposobienie i duszę narodu, tym ostrzej i
wścieklej się go atakuje i zaszczuwa. Ta prawidłowość jak najbardziej się
potwierdza w przypadku S. Jesienina. Znane są podejmowane w przeszłości próby
nałożenia zakazu na jego utwory, przedstawienia go jako „nieudacznika” i
marnego poety... To robili i to robią dziś osobnicy dalecy od kultury
rosyjskiej. Syjonistyczne pismaki piszą o rzekomej „infantylności” zarówno
osobowości, jak i poezji Jesienina, polewają też błotem twórczość Balmonta, Siewierianina
i innych znakomitych poetów rosyjskich.
W okresie, gdy w
naszym kraju utwierdzał się ustrój socjalistyczny, do literatury radzieckiej, w
tym na kierownicze stanowiska w organizacjach literackich, przeniknęło niemało
osobników, którzy w swych poglądach mało czym się różnili od zawziętych
syjonistów Bruckusa, Słonima itp. Oni dobrze rozumieli, że milionowe masy
narodu, z którego tylko co zdjęto łańcuchy, i które dopiero zaczynają się
zapoznawać ze skarbami kultury, nie mogą się zorientować w subtelnościach
polemiki literackiej, w mnogości rozmaitych nurtów i szkół, a określały swój
stosunek do tego czy innego reprezentanta kultury dość schematycznie: Kto on?
Reakcjonista? Wróg klasowy czy bojownik o dyktaturę proletariatu? Prasa zaś dla
tych niewytrawnych i niewyrobionych politycznie ludzi miała autorytet
niepodważalny. Ona zaś, wypełniona złośliwymi oszczerstwami Awerbacha i
Lelewicza, pouczała: klasycy rosyjscy – to „reakcjoniści”, „burżuje”,
„wyzyskiwacze”, antysemici, „wrogowie ludu pracującego i proletariatu”. Na
łamach opanowanej przez Żydów prasy dźwięczały nawoływania do „wyrzucenia
Puszkina z okrętu nowych czasów”, do „spalenia Rafaela”, do zniszczenia całego
kulturalnego dziedzictwa klasycznego. Dlatego w szkołach Rosji literaturę
klasyczną mieszano z błotem, Dostojewskiego ogłaszano za „kontrrewolucjonistę”,
M. Gogola i L. Tołstoja krytykowano i poniżano za religijność.
Trafną wykładnię
tego szaleństwa, w którym tkwił oczywiście pewien system, podał historyk S.
Siemionow, pisząc: „To nie były przypadkowe przejęzyczenia, wcale nie. To była
absolutnie świadoma i w swoisty sposób dalekowzroczna polityka, polegająca na
pozbawianiu różnych narodów perspektywy historycznej, na niszczeniu przez wieki
ukształtowanej i uświęconej tradycji, na zdeptaniu naszej tysiącletniej
kultury. A wszystko po to, by przekształcić całą ludzkość w amorficzną masę
pozbawioną własnej twarzy, w powolne narzędzie żydowskich hochsztaplerów
politycznych, marzących o panowaniu nad światem”.
Rzecz jasna,
destrukcja kultury narodowej nie odbywa się tak prostolinijnie i zauważalnie,
jak może się wydać na pierwszy rzut oka. W jednym przypadku, jak wyznaje M.
Weintrob, syjoniści zaszczepiają to, co niemieckie, na gruncie rosyjskim, a to,
co rosyjskie, na gruncie niemieckim, i wówczas powstają kosmopolityczne martwo
narodzone chimery. W drugim przypadku sieje się defetyzm i autoagresję
narodową. W trzecim – na powierzchnię wypływa ni stąd ni   zowąd
jakaś modernistyczna inicjatywa w zakresie literatury i sztuki albo jakaś
agresywna „interpretacja” dziedzictwa kulturowego.”
Dzięki wysiłkom takich „autorytetów moralnych”
cywilizowany naród przekształca się powoli 
w  nieświadome  bydło, 
-  podsumowuje  Władimir 
Biegun  swe  filipiki. 
Jakimi bagnistymi ścieżkami może chadzać sztuka, a
raczej „sztuka” w cudzysłowie, świadczą eksperymenty w tym względzie
degeneratów uchodzących za nowatorów. I tak niejaki „twórca” o nazwisku Klein
wykoncypował „bodyart”, czyli „sztukę” polegającą na tym, że „artysta”
wysmarowywał pośladki i inne części ciała wynajętych do tego celu panienek o
lekkiej konduicie, a następnie kazał im siadać, kłaść się lub tarzać po
wyścielonych płótnach. Tak powstawały „modernistyczne” dzieła „sztuki”, które były
okrzykiwane za najnowsze osiągnięcia kultury europejskiej. W czerwcu-lipcu zaś
2006 roku w Londynie odbyło się kilka wystaw i pokazów na żywo w zakresie tzw.
„fallografii”, czyli „sztuki”, wykonywanej w ten sposób, że kobieta, „artystka
malarka” tworzy swe dzieła malując obrazy penisem mężczyzny. 19 lipca 2006 roku
rozgłośnia British Broadcasting Corporation (BBC) nadała w kilku językach
zachłyśnięte z zachwytu reportaże o plenerach i wystawach na terenie Anglii
tego nowego rodzaju „sztuki”, wynalezionego przez wolnomyślnych rodaków i
kontynuatorów pana Kleina. Zaiste, Herr Klein, Ihre Kunst ist sehr klein!
W. Biegun kończy swe wywody następującymi zdaniami:
„Niekiedy społeczeństwo jest szokowane
jakąś szczególną modą, niemającą nic wspólnego z tradycjami i obyczajami
narodu, która jest narzucana przez ponadnarodowe media, a wspierana i
upowszechniana przez osoby lekkomyślne lub po prostu niewykształcone i
niewyrobione pod względem kulturalnym. Ukryci zaś inspiratorzy kolejnej
awantury z niewinną miną zacierają po cichu ręce, ciesząc się, że „głupi goje”
sami sobie dołki kopią.”
Wypada zaznaczyć, że tego rodzaju charakterystyczne
teksty były pisane w ZSRR przez setki autorów i publikowane ze szczególnym
natężeniem na Ukrainie, Białorusi, w Mołdawii i Rosji. Inne republiki
radzieckie pozostawały pod tym względem daleko w tyle.
Z książek W. Bieguna wyłania się imponujący obraz
globalnego etnosu żydowskiego, licznego „jak piasek pustyni”, ogarniającego
niewidoczną siecią całą kulę ziemską, świetnie zorganizowanego, mającego do
swej dyspozycji nieograniczone środki finansowe, medialne, kadrowe. Jest to
wizja jakiejś globalnej organizacji ni to rewolucyjnej, ni to wywrotowej, ni to
konserwatywnej, w której każdy Żyd, pół-Żyd, kwadrogen czy oktogen pełni jemu
nadaną i tylko jemu przeznaczoną funkcję, stosownie nie tylko do posiadanych
kwalifikacji merytorycznych w tej czy innej dziedzinie, lecz przede wszystkim
odpowiednią do poziomu czystości krwi, czystości rasowej. Najwyższe stopnie w
hierarchii światowego, a niewidocznego, „państwa żydowskiego”, którego
autonomicznym ośrodkiem jest Izrael, zajmują wyłącznie Żydzi czystej krwi, geny
bowiem decydują o wszystkim, i tylko Żyd czysty rasowo może adekwatnie oceniać
stan aktualny i perspektywy działania „narodu wybranego”.
Żydzi sowieccy z oburzeniem reagowali na kolejno
ukazujące się w Mińsku książki W. Bieguna, nieraz wykupywali je „na pniu” i
następnie palili, by „antysemickie brednie” nie docierały do szerszej
publiczności czytającej.
Dotychczas w akademickich kołach Mińska krążą
informacje, że W. Biegun pochodził z rodziny żydowskiej (choć w dowodzie
osobistym miał wpis: „narodowość Polak”), i że za swe antysemickie książki
został   jakoby  otruty w szpitalu, do którego trafił w wieku
60 lat ze względu na jakąś banalną dolegliwość.
*         *         *
Cechą charakterystyczną antysemityzmu radzieckiego
było tzw. „klasowe podejście” do tego tematu, które polegało na tym, że
demaskowano, krytykowano i potępiano nie Żydów jako takich, lecz „burżuazję”
żydowską, kapitalistów, oligarchów, „wyzyskiwaczy”. Jednocześnie zaś z uznaniem
pisano o demokratycznych tradycjach żydowskiego proletariatu czy tzw. mas
ludowych.
Krótko podsumowując koncepcję W. Bieguna wypada
powiedzieć, że nie ustrzegł się on niejako ześlizgnięcia się do schematów antysemityzmu.
Miał rację, gdy pisał, że istnieje cały szereg naukowców i pseudonaukowców
żydowskich, piszących w różnych językach, którzy polewają błotem wybitnych
działaczy kultury innych narodów, którzy 
są skunksami historiografii, socjologii, antropologii, beletrystyki, a
nawet filozofii. Czytając tych autorów, ich wynurzenia ma się poczucie, że się
„wykąpało” w latrynie i widzi się, że jedyną winą owych oczernianych luminarzy
światowej kultury jest to, iż „odważyli” się być wielkimi, nie będąc Żydami. I
do tego momentu W. Biegun ma rację. Jego zaś błąd polega na tym, że nie
zauważył lub świadomie pominął milczeniem dwie ważne okoliczności. Po pierwsze,
obok „skunksiej” czy „szakalej” istnieje też rzetelna i wspaniała nauka
żydowska (w tym antropologia i historia), która opisuje rzeczywistość nie tylko
adekwatnie, obiektywnie i precyzyjnie, ale też w sposób szlachetny i mądry,
stroniąc świadomie od przeinaczeń, narodowych przesądów i resentymentów.
Istnieje też takaż żydowska polityka i takaż publicystyka. A więc byłoby rażącą
niesprawiedliwością posądzać wszystkich intelektualistów i twórców żydowskich o
tendencyjność i złą wolę.
Po drugie, W. Biegun przeocza też okoliczność, że
wcale nie tylko „syjonistyczni” naukowcy bywają stronniczy i niegodziwi. Ileż to
uczonych „skunksów” i „hien” można przy okazji znaleźć w obrębie nauki polskiej
i niemieckiej, rosyjskiej i litewskiej, ukraińskiej i brytyjskiej! Przy czym –
co wypada podkreślić z całym naciskiem – są to Aryjczycy „z krwi i kości”, a
nie jacyś „zamaskowani” czy „ukryci” Żydzi. Zawodowi „odbrązowiacze”, a raczej
obsmarowywacze, działają w obrębie wszystkich narodowości. Mieszają oni z
błotem zarówno luminarzy kultury żydowskiej, jak i nieżydowskiej, obrzucają się
nawzajem najpodlejszymi inwektywami, paskudzą wszystko wokół siebie – ale
jednak jakoś nikt nie wpada na pomysł, by twierdzić, że np. pan Kowalski czy
pan Brown są intelektualnymi śmierdzielami i osobnikami pozbawionymi wstydu i
sumienia dlatego, że są odpowiednio Polakiem i Anglikiem. Dlaczego więc ktoś
twierdzi, że Freud snuł swe chore idee dlatego, że był „zdegenerowanym Żydem i
syjonistą”, a nie po prostu dlatego, że był chorym, ułomnym, zdemoralizowanym i
niegodziwym, ale przecież też dość inteligentnym i dobrze wykształconym, choć
bardzo stronniczym i omylnym, pisarzem.
W konfrontacji więc z całą rzeczywistością
kulturową, a nie z jej wybranymi fragmentami, rozumowanie W. Bieguna samo
okazuje się tendencyjne, stronnicze i świadomie złośliwe, czyli dokładnie
takie, jakim mu się wydaje całe pisarstwo żydowskie.
Jeśli chodzi o zarzut, iż Żydzi rzekomo wszędzie
występują jako gorszyciele i demoralizatorzy, jest to wierutne kłamstwo, gdyż
ten naród – gdziekolwiek się osiedlał – promieniował na otoczenie wysoką
kulturą moralną i umysłową, którą wypracował przez tysiące lat swego istnienia
i swej wielkiej pracy cywilizacyjnej. To właśnie Żydzi byli w średniowiecznej
Europie elementem najbardziej rozwiniętym pod względem etycznym i kulturalnym.
I takie też było ich oddziaływanie na swych sąsiadów.
*         *         *
Sytuacja Żydów w ZSRR nie była jednoznaczna. Z
jednej strony pełno ich było we wszystkich kierowniczych ogniwach i strukturach
tego kraju, zaś służby specjalne były przez nich kontrolowane niepodzielnie.
Ale z drugiej strony istniał oficjalny antysyjonizm, wielu zaś żydowskich
intelektualistów i artystów dość bezceremonialnie szykanowano.
Kilkadziesiąt lat temu, gdy autor tych słów był
jeszcze młodym człowiekiem, jego dwaj bliscy przyjaciele Leonid Sztejman i
Mikołaj Ginzburg opowiedzieli mu o następującym wydarzeniu, które być może
nawet nie miało miejsca, ale też niewykluczone, że jednak się zdarzyło. Otóż
ponoć podczas pewnej uroczystości towarzyskiej w Moskwie czy Leningradzie
(około roku 1950?), na której zgromadziła się śmietanka intelektualna tych
miast, utalentowana poetka żydowskiego pochodzenia Margarita Aligier zwróciła
się do swego rodaka, również wybitnego człowieka pióra, Ilji Ehrenburga z
zapytaniem: „Poczemu w Rossii nie lubiat jewrejew?” – „Dlaczego w Rosji nie
lubi się Żydów?”... Autor Upadku Paryża
i Burzliwego życie Lejzorka Rojtszwanca
wzruszył ramionami, nic nie odpowiedział, przez parę minut się zastanawiał, a
potem wstał, spojrzał na M. Aligier i zaimprowizował w następujący sposób: 
„Na wasz
wopros otwietit’ nie umieja,
Skażu ja, czto nam
biedy sużdieny.
My winowaty w tom,
czto my jewrei,
My winowaty w tom,
czto my umny.
My winowaty w tom,
czto naszy dieti
Striemiatsia k
znanijam i mudrosti ziemnoj.
My winowaty w tom,
czto broszeny na swietie
I nie imiejem
rodiny odnoj
Nas sotni tysiacz
żyzni nie żaleja
Proszli boi
dostojnyje legiend,
Cztob wnow
usłyszat’: „Kto eto, jewrei?
Oni w tyłu
srażaliś za Taszkient”  (...)
Narod
biessmiertien, nowych Makkawiejew
On porodit
griaduszczemu w primier.
I ja gorżuś,
gorżus, a nie żaleju,
Czto ja jewrej,
towariszcz Aligier.”
Ten wiersz – niektórzy zaprzeczają, iż autorem był
Ehrenburg – był przekazywany z ust do ust i stał się jakby częścią folkloru
intelektualno-politycznego Żydów radzieckich. Za jego publiczne recytowanie
szereg z nich władze sowieckie wpakowały okresowo do lecznic psychiatrycznych,
niektórych relegowano z uczelni, a innych znów zwolniono z pracy pod zarzutem
szerzenia żydowskiego nacjonalizmu i syjonizmu, choć przecież w tym wierszu
była i taka zwrotka:
„Niedarom
słowo „Żyd” wsiegda sinonim
S wielikim słowom,
słowom „kommunist”.
Istotnie, widziałem, że moi żydowscy przyjaciele
byli głęboko przejęci duchem i treścią tego w zasadzie niepretensjonalnego
utworu zwanego przez nich Otwiet
Margaritie Aligier.
*         *         *
Wypada 
zaznaczyć,  iż  w 
okresie  istnienia  ZSRR 
kolportowano  w  tym 
gigantycznym  kraju  , 
w  „drugim  obiegu”, 
rozmaite  elaboraty,  co 
do  istoty   i 
autorstwa   których  dotychczas 
nie  ma  jasności, 
czy  to  były 
teksty  przygotowane  przez , 
za  przeproszeniem,  „demokratyczną  opozycję”, 
czy  wprost  przez 
oficerów  KGB. Często  były 
to  opracowania  w 
temacie  „kwestii  żydowskiej”. 
Należał  do  nich 
tajemniczy   „Katechizis  jewrejew  w 
SSSR”,  którego  wymowny 
fragment  pozwolimy  sobie 
poniżej  przytoczyć  w 
naszym  tłumaczeniu  z 
„bibuły”. 
„Jewrei!  Kochajcie 
siebie  nawzajem,  pomagajcie 
jeden  drugiemu  nawet 
wówczas,  gdy  się 
nienawidzicie!
Nasza  siła 
-  w  jedności, 
w  niej  - 
gwarancja  naszych  sukcesów, 
nasz  ratunek.  Liczne 
narody  zanikły  w 
rozproszeniu,  gdyż  nie 
posiadały  dokładnego  programu 
działania,  poczucia  solidarności. 
My  zaś  dzięki 
naszemu  kolektywizmowi   przetrwaliśmy  całe 
wieki  zachowaliśmy,  pomnożyliśmy 
i  umocniliśmy  siebie. 
Jedność    jest 
celem  i  środkiem 
osiągania  celu.  Oto 
jest  sens  i 
cel,  do  którego 
powinniśmy  dążyć.  Cała 
reszta  jest  czymś 
pochodnym,  co  przychodzi 
samo  przez  się.  
Pomagajcie  sobie 
nawzajem,  nie  obawiajcie 
się,  że  ktoś 
będzie  was  nazywał 
nacjonalistami;  nie  unikajcie 
protekcjonizmu,  stanowi on  bowiem 
naszą  główną  broń. 
Nasz  nacjonalizm  ma 
charakter  międzynarodowy  i 
dlatego  jest  niezniszczalny.  W 
nim  są  otwarte 
drzwi  dla  Żydów 
wszystkich  krajów,  wszystkich 
konfesji, wszelkich  partii.  Prawdziwym 
internacjonalistą  jest  tylko 
ten,  kto  związany 
węzłem  krwi  z 
żydostwem,  cała  reszta 
to  profanacja  i 
fałsz…
Kształćcie  narodowe 
kadry.  Są  one 
czymś  najważniejszym.  Dzisiejsze 
kadry  to  nasza 
przyszłość. Każda  pracownia,  każda 
katedra,  każdy  instytut 
powinny  zostać  kuźnią 
kadry  narodowej  Żydów. 
Szykujcie  żydowską  młodzież 
do  przejęcia  sztafety 
pokoleń.  Niech  każde 
kolejne  pokolenie  młodzieży 
żydowskiej  ma  głęboko  zabezpieczone 
odwody.  Każdego  razu, 
gdy  ze  sceny 
schodzi  starsze  pokolenie, 
powinna  na  nią 
wstępować  kohorta  zawczasu 
przygotowanych  młodych  Żydów. 
W  tym  celu 
powinno  się  możliwie 
najwcześniej  wysuwać  młodych 
ludzi  na  stanowiska 
kierownicze,  umacniając  ich 
dojrzałość  i  talent. 
Kto  ma  władzę, 
ten  ma  rację. 
Powinniśmy  przekazać  naszym 
dzieciom  więcej  niż 
otrzymaliśmy  od  naszych 
ojców,  a  one 
przekażą  jeszcze  więcej 
swym  dziedzicom.  W 
sztafecie  pokoleń  tkwi 
nasza  moc,  nasza 
stabilność,  nasza  nieśmiertelność.  
Świat  jest 
okrutny,  w  nim 
nie  ma  miejsca 
na  dobroczynność.  Każdy 
naród  jest  kowalem 
swego  losu.  Nie 
jest  naszym  zadaniem 
dbać  o  interesy 
innych  nacji.  Jeśli 
one  się  lenią, 
dlaczego  my  musimy 
myśleć  o  nich. 
Nie  bierzcie  przykładu 
z  Rosjan  i 
Arabów,  którzy  żyją 
beztrosko  dniem  dzisiejszym 
według  zasady  „jakoś 
tam  będzie”.  Nie 
oczekujcie  łaski  od 
natury,  lecz  bierzcie 
od  niej  wszystko, 
czego  potrzebujecie.  Twórzcie 
swe  zespoły  i 
wypychajcie  nie-Żydów  z 
rywalizacji.  Pamiętajcie:  wszystkie 
wysoko  płatne  posady 
i  urzędy  powinny 
należeć  do  Żydów. 
Pamiętajcie,  że każdy 
nie-Żyd,  który  dorasta 
do  naszego  poziomu, 
stanowi  zagrożenie  i 
może  zająć  miejsce, 
które  z  natury 
przynależy  Żydom.  Tworzymy 
więc  kolektywy,  aby 
goje  nie  mogli 
przeszkodzić  nam  żyć 
tak,  jak  się 
nam  podoba.  Niech 
goje  spróbują  sami 
tworzyć  własne  zespoły, 
choć  przecież  to 
im  się  nigdy 
nie  uda;  zawsze 
posprzeczają  się  wcześniej, 
niż  zdołają  coś 
zrobić,  a  my 
im  w  tym 
pomożemy.  
Goje  nie 
potrafią  myśleć  głęboko, 
analizować,  wyciągać  wnioski; 
oni  są  podobni 
do świń,  które  żyją 
z  ryjem  tkwiącym 
w  ziemi  i 
nawet  nie  podejrzewają, 
że  istnieje  niebo. 
Oni  odbierają  wszystko 
zbyt  powierzchownie,  zbyt 
konkretnie,  nie  spostrzegają 
faktów  w  ich 
logicznej  kolejności  i 
powiązaniu.  Oni  nie 
są  zdolni  do 
abstrakcji  i  uogólnienia. 
Dla  nich  każdy 
przypadek  to  tylko 
osobny  przypadek,  z 
którego  nic  nie 
wynika.  (…)
Wszystko,  co 
oni  posiadają,  jest 
nasze  -  w 
ich  czasowym  korzystaniu. 
Zabrać  im  to 
-  to  nasz 
obowiązek  wobec  Boga. 
Rosjanie  są  uparci 
i  leniwi,  dlatego 
też  ciągle  się 
śpieszą.  Wszystkie  kwestie 
usiłują  załatwić  za 
jednym  zamachem.  Rezygnują 
z  małego,  aby 
odnieść  duże  zwycięstwo. 
Ale  i  zwyciężając 
pozostają  z  ręką  w  nocniku. 
My  zaś  stosujemy 
taktykę  małych  zwycięstw. 
Rosjanie   nie  umieją 
ani  rozkazywać  ani 
słuchać.  Są  zawistni, 
nienawidzą  tych  spośród 
swych  rodaków,  którzy 
czymś  się  wyróżniają. 
Dajcie  im  sposobność 
rozerwać  na  części 
lepszych  spośród  siebie, 
a  uczynią  to 
z  przyjemnością.  Bądźcie 
dla  nich  arbitrami, 
stańcie  w  pozę 
czyniących  pokój,  brońcie 
„praw  człowieka”  tych, 
przeciwko  którym  burzy 
się  motłoch.  Lecz 
tylko  o  tyle,  ile  trzeba, 
by  zdobyć  reputację 
kogoś  bezstronnego  o 
dobrotliwego.  Gdy   bije 
się  dwóch  Rosjan, 
zwycięża  Żyd.  Szczujcie 
ich  na  siebie 
nawzajem,  podgrzewajcie  zawiść, 
lecz  czyńcie  to  pod  maską 
życzliwości,  dyskretnie  i 
dyplomatycznie.  Rosjanie  nie 
umieją  żyć  i 
stawiać  przed  sobą 
zadania.  Dlatego  to 
my  będziemy  dawali  
im  zadania,  a 
oni  niech  usiłują 
je  wykonywać.  Rosjanie 
nie  umieją  prosić, 
uważają  to  za 
poniżające,  a  przecież 
i  bez  tego 
są  poniżeni  i 
biedni.  Myśmy  zaś 
powiadamy:  „Wszelkie  poniżenie 
jest  dobrem,  o 
ile  przynosi  pożytek”. 
Aby  dopiąć  swego 
celu,  można  się 
poniżyć;  ale  przecież 
i  poniżać  się 
można  z  godnością. 
Nic  nie  jest 
amoralne,  co  służy 
interesom  naszego  narodu. 
Rosjanie  są  głupi, 
a  swą  głupotę 
nazywają  uczciwością,  pryncypialnością,  przyzwoitością.  Brak 
umiejętności 
przystosowywania  się,  zmieniania 
swego  zachowania  odpowiednio 
do  zmieniającej  się 
sytuacji,  oni  zwą  postawą  zasadniczą, 
ale  faktycznie  jest 
to  głupstwo,  podobnie 
jak  nieumiejętność  sprytnego 
kłamania  i  zwodzenia. 
Ze  względu  na 
głupie  zasady  są 
zdolni  do  popełnienia 
samobójstwa.  (…)
Trzymajcie  się 
i  przemawiajcie  z 
pewnością  siebie,  natarczywie, 
agresywnie,  „naukowo”.  Twórzcie   nowe 
teorie,  hipotezy,  kierunki, 
szkoły;  im  bardziej 
ekstrawaganckie  i  nierealne, 
tym  lepiej.  Niech 
durnie  zaprzątają  nimi 
swój  umysł. Przyjdzie  nowy 
dzień,  a  z 
nim  i  nowe 
idee.  Na  tym 
polega  siła  naszego 
ducha.  Niech  goje 
szukają  w  naszych 
ideach  tego,  czego 
tam  nie  ma. 
Jutro  podamy  nową 
strawę  dla  ich 
prymitywnych  móżdżków.  
Nie  ma 
znaczenia,  co  im 
mówimy,  ważne  jest, 
jak  to  robimy. 
Wasza  pewność  siebie 
zostanie  odebrana  jako 
ideowość,  ambicja  - 
jako  wzniosłość,  zwyczaj 
poprawiania,  pouczania  i 
krytykowania  -  jako 
przewaga.  Niszczcie  wolę 
tych,  którzy  ważą 
się  wam  przeczyć. 
Podszczuwajcie  motłoch  przeciwko 
sceptykom.  W  polemikach 
i  dyskusjach  używajcie 
chwytów  znajdujących  się 
na  granicy  przyzwoitości.  Pytajcie 
o  nazwisko,  miejsce 
pracy  i  zamieszkania 
tych,  którzy  wątpią 
o  prawdziwości  naszych 
słów.  Z  reguły 
to  szokuje  i 
zastrasza.  Na  wszelkie 
obiekcje  odpowiadajcie:  „To 
nie  jest  tak” 
itp.  Jeśli  jakiś 
mądrala  spróbuje  was 
zdemaskować,  napuśćcie  na 
niego  tłum,  mówiąc: 
„Czy  pan  uważa, 
że  jest  mądrzejszy 
od  wszystkich  tu 
zebranych,  którzy  podzielają 
przecież  nasz  punkt 
widzenia?”…  Jeśli  zaś 
zdemaskuje  ich  głupotę, 
oni  mu  tego 
nigdy  nie  wybaczą. 
Jeśli  Rosjanin 
spróbuje  coś  mówić, 
róbcie  w  tym 
momencie  jak  najwięcej 
hałasu  na  sali, 
rozmawiajcie,  stukajcie  nogami, 
chodźcie,  przesuwajcie  krzesła, 
śmiejcie  się,  opowiadajcie  kawały, 
nućcie  coś,  pociągajcie 
nosem,  kaszlajcie,  przerywajcie 
żartami  i  głośnymi 
uwagami.  (…)  
Zarzucajcie  antysowietyzm 
każdemu,  kto  usiłuje 
was  zdemaskować.  Przyklejajcie 
im  łatkę  antysemity 
i  zobaczycie,  z 
jak  wielka  przyjemnością 
reszta  gojów  uchwyci 
się  za  tą 
wersję. W  ogóle  to 
Rosjanie  są  antysemitami, 
ale  jeśli  przykleić 
łatkę  tego  rodzaju 
jednemu  z  nich, 
to  cała  reszta 
rzuca  się  na 
niego  i  dusi   
własnymi  rękami.   
Grajcie  na 
współczuciu  Rosjan,  przedstawiajcie  siebie 
jako  biednych,  nieszczęśliwych,  prześladowanych;  budźcie 
do  siebie  litość 
i  współczucie  jako 
do  ludu  wygnańców, 
wiecznych  tułaczy,  ciągle 
dyskryminowanych  w  przeszłości 
i  obecnie.  Taktyka 
„biednego  Żyda”  została 
sprawdzona  przez  tysiące 
lat…   Patrzcie  na 
wszystko  przez  pryzmat 
naszego  interesu  narodowego. 
Informujcie  się  nawzajem 
o  wszystkim,  co 
może  być  dla 
was  pożyteczne  lub 
szkodliwe.  Informacja  to 
najdroższy  towar.  Pieniądze, 
kadry  i  informacja 
-  to  kamienia 
węgielne  naszej  potęgi. 
Święty  obowiązek  każdego 
Żyda  informować  innych 
o  zamiarach  gojów. 
Dziś  ty  pomogłeś 
mi,  jutro  ja 
pomogę  tobie  - 
na  tym  polega 
nasza  siła.   
Bóg  oddał 
świat  w  nasze 
władanie  i  my 
nim  władamy.  Zadanie 
polega  na  tym, 
by  go  utrzymać. 
Powinniśmy  mieć  we 
własnym  ręku  środki 
propagandy,  prasę,  radio, 
telewizję,  kino;  musimy 
nadal  przenikać  do 
aparatu  władzy  partyjnej 
i  państwowej,  aby 
móc  kształtować  opinię 
publiczną  w  zgodzie 
z  naszym  interesem 
narodowym.  Żaden  proces 
społeczny  nie  może 
być  puszczony  samopas. 
Trzeba  stawać  na 
czele  każdej  inicjatywy, 
aby  ukierunkować  ją 
we  właściwym  kierunku. 
Bądźcie  liderami, 
dążcie  ku  temu, 
aby  zawsze  być 
na  pierwszym  miejscu. 
Kształtujcie  charakter  przywódczy 
co  godzinę,  co 
minutę,  nawet  w 
drobnych  sprawach  życia 
codziennego.  W  każdym 
zespole  pracy  bierzcie 
władzę  w  swe 
ręce  i  rządźcie 
nim  zgodnie  z 
naszym  interesem  narodowym. 
Gojom  trzeba  pozostawić 
tylko  prace  najcięższe 
i  brudne.  Niech 
będą  stróżami,  sprzątaczkami,  babciami 
klozetowymi,  hydraulikami  itp. 
Do  twórczości  można 
jako  wyjątek  niekiedy 
dopuszczać  gojów  nierosyjskiego  pochodzenia. 
Rosjan  w  żadnym 
razie!
Jeśli  macie 
wakat,  zatrudniajcie  tylko 
Żyda.  Gdyby  nie 
było  to  możliwe, 
wakat  zlikwidujcie.  Jeśli 
nie  możecie  uczynić 
ani  tego  ani 
owego,  zatrudnijcie  Azjatę. 
Jeśli  takowego  nie 
ma,  bierzcie  Ukraińca, 
Polaka  lub  nawet 
Białorusina.  Oni  mają  
własne    porachunki  z 
Rosjanami.  Po  niedużym 
szlifie  zostaną  naszymi 
sojusznikami.  Wszyscy  oni  są  antysemitami 
tylko  w  swojej 
ojczyźnie.  W  Rosji 
bardziej  opłaca  się 
być  internacjonalistą.  
Nie  niszczcie 
pomników  rosyjskiej  tradycji, 
ale  i  nie 
odbudowujcie  ich.  Minie 
nieco  czasu  i 
one  same  się 
rozsypią.  A  chuligani 
i  miłośnicy  staroci 
rozkradną  je  po 
cegiełce.  Udawajcie,  iż 
tego  nie  zauważacie, 
gdyż  jesteście  zajęci 
bardziej  ważnymi  sprawami 
gospodarczymi.  Naród  bez 
historii  jest  jak 
dziecko  bez  rodziców, 
zaczyna  wszystko  od 
nowa  i  z 
niego  można  wylepić 
wszystko.  Można  pozbawić 
własnej  twarzy  całe 
narody:  najpierw  pozbawimy 
ich    pamięci  historycznej, 
tradycji,  a  potem 
ukształtujemy  tak,  jak 
się  będzie  nam 
podobało.  Trzymajcie  pod 
kontrolą  każdy  krok 
Rosjan.  Nie  pozwalajcie 
im  się  jednoczyć, 
rwijcie  wszelkie  między 
nimi  więzy;  ich 
kontakty  między  sobą 
muszą  odbywać  się 
z  nami  i 
poprzez  nas.  Nie 
pozwalajcie  im  omawiać 
cokolwiek  bez  naszej 
obecności.   
Jeśli  nie 
daje  się  „zasuszyć” 
lub  zablokować  młodych 
i  perspektywicznych  Rosjan, 
uczyńcie  ich  sterowalnymi. 
Wciągajcie  ich  do 
swego  towarzystwa,  twórzcie 
wokół  nich  ciasne 
koło  żydowskiego  otoczenia, 
pozbawiajcie  ich  kontaktów 
poza  waszym  kręgiem. 
Zmuszajcie  do  ożenku 
z  żydowskimi  kobietami 
i  tylko  po 
tym  otwierajcie  przed 
nimi  „zieloną  ulicę”. 
Nie  bójcie  się, 
ich  dzieci  już 
w  każdym  razie 
będą  nasze.  Pomagając 
takim  Rosjanom,  wnosicie 
swój  wkład  do 
sprawy  żydowskiej.  Odtąd 
ich  wynagrodzenie  stanowi 
nasz  dochód  narodowy. 
Ze  względu  na 
dobro  własnych  dzieci 
oni  odrzucą  swe 
obywatelskie  uczucia  i 
oczywiście  nigdy  nie 
będą  antysemitami.  Kojarzenie 
z  żydowską  kobietą 
stanowi  jedną  z 
metod   wciągania  utalentowanych  Rosjan 
do  sfery  naszych 
wpływów.  Bierzcie  sobie 
za  żony  ładne 
i  zdrowe  kobiety 
rosyjskie,  niech  przyniosą 
nam  jędrne   i 
dzielne  potomstwo,  niech  ulepszają  naszą  
starą  rasę.  Tak 
więc     dla  każdego 
perspektywicznego  Rosjanina   - 
żydowską  przyjaciółkę  lub 
przyjaciela.  (…)
Dawajcie  im 
łapówki,  róbcie  prezenty, 
częstujcie  koniakiem,  wódką, 
a  najlepiej  - 
technicznym  spirytusem.  Za 
te  obrzydliwości  oni 
sprzedadzą  wszystko  - 
łącznie  ze  swą 
ojczyzną.  
I  jeszcze 
jedna  rada.  Czuwajcie! 
Hiszpańska  inkwizycja  i 
niemiecki  faszyzm  nie 
mają  prawa  się 
powtórzyć.  Tłumcie  w 
zarodku  każdą  próbę 
oporu  wobec  nas, 
gaście  antyżydowskie  tendencje 
na  samym  początku, 
niezależnie  od  tego, 
w  jakim  kształcie 
one  się  przejawiają. 
Faszyzm  nie  był 
zjawiskiem  przypadkowym.  Powstaje 
on  wszędzie  tam, 
gdzie  my  niedoceniamy 
dążenie  tubylców  do 
bycia  gospodarzami  swego 
kraju.  Faszyzm  dojrzewa 
wszędzie  podskórnie.  Ale 
na  szczęście  różne 
kraje  dochodzą  do 
niego  w  różnym 
czasie  i  pod 
różnymi  nazwami.  
Skupujcie,  zagarniajcie 
i  niszczcie,  nie 
dopuszczajcie  do  publikowania 
wydań  demaskujących  naszą 
taktykę  i  strategię ,  przedstawiających  nasz 
naród  w  nieżyczliwym 
świetle.  Gojskie  narody 
nie  muszą  znać 
faktycznych  powodów  pogromów 
i  prześladowań;  jeśli 
chodzi  o  te 
zagadnienia,  mogą  one 
znać  tylko  nasze 
interpretacje.  Szczególną  uwagę 
poświęcajcie  osobom  nonkonformistycznym,  niepokornym, 
upartym,  które  nie 
chcą  skłonić  głowy 
przed  naszą  wyższością, 
nie  chcą  dla 
nas  pracować  oraz 
przeciwstawiają   się  naszej 
taktyce  i  polityce. 
Z  takich  osób 
wcześniej   czy  później 
kształtują  się  antysemici. 
Nie  pozwólcie  urosnąć 
przyszłym  pogromszczykom.  Muszą 
zostać  zduszeni  w 
zarodku  razem  z 
ich  ideą  godności 
narodowej.  Demaskujcie  i 
kompromitujcie  ich  pod 
byle  pretekstem,  zaszczuwajcie 
na  wszelkie  możliwe 
sposoby.  Póki  będą 
osamotnieni,  nic  nie 
poradzą  w  obliczu 
naszego  kolektywizmu,  w 
obliczu  naszego  nacisku. 
Niech  będą  mieli 
rację  w  tysiącach 
jakichś  tam  szczegółów, 
są  winni  - 
ponieważ  nam  zawadzają. 
Rozpowszechniajcie  o 
nich  kompromitujące  pogłoski, 
twórzcie  wątpliwą  reputację. 
W  końcu  zaczną 
ich  omijać  nawet 
ci,  którzy  dobrze 
ich  znają,  popierają 
i  mają  o 
nich  najlepsze  zdanie. 
Pozbawiajcie  ich  powiązań 
i kontaktów,  pozbawiajcie  możliwości 
efektywnej  pracy,  podawajcie 
w  wątpliwość  wartość 
ich  dokonań  i 
zajmowanego  stanowiska;  izolujcie 
ich,  napuszczajcie  na 
nich  motłoch,  nie 
dopuszczajcie  do  wpływowych 
pozycji  w  społeczeństwie.  
Prowokujcie  ich 
na  konflikt;  poniżajcie, 
poddawajcie 
niesprawiedliwemu 
traktowaniu.  A  gdy 
będą  protestować,  zarzucajcie 
im  konfliktowość,  nieumiarkowanie,  ekstremizm, 
łamanie  norm  dobrego 
tonu  i  prawa. 
Mówcie  o  ich 
swarliwości,  intryganctwie,  wichrzycielstwie,  kłótliwości 
i  plotkarstwie.  Dobre 
skutki  przynosi  obwinianie 
o  wariactwo,  szaleństwo, 
chorobę  psychiczną.  Apelujcie 
do  społeczności  i 
administracji,  wleczcie  ich 
do  komitetów  partyjnych, 
do  milicji,  do 
sądu.  Jeśli  jesteście 
starsi,  obwiniajcie  ich 
o  brak  szacunku 
dla  ludzi  starszych; 
jeśli  jesteście  rówieśnikami, 
zarzucajcie  im  koleżeńską 
nielojalność;  a  zawsze 
-  brak  internacjonalizmu.  Efektywność 
tych  chwytów  została 
sprawdzona  przez  pokolenia. 
Najważniejsze  - 
obwiniać,  zarzucać;  niech 
się  usprawiedliwiają.  Kto 
się  usprawiedliwia,  już 
jest  winien.  Jeśli 
zaistnieje  okazja,  warto 
im  zarzucić  polityczną 
lub  światopoglądową  nieprawomyślność,  pisać 
na  nich  donosy 
(najlepiej  anonimowe,  zawsze 
coś  z  brudu 
zostanie),  obwiniać  o 
amoralizm,  merkantylizm  itp.”  
Można 
by  ten  tekst 
z  lat  osiemdziesiątych  XX 
wieku   (rozpowszechniany  w 
ZSRR  jako  nielegalna 
„bibuła”)   ciągnąć 
dalej,  lecz  już 
z  przytoczonego  fragmentu 
widać,  że  jest 
to  opracowanie  na 
bardzo  wysokim  poziomie 
kompetencji  i  socjotechniki.  Żydowscy 
przyjaciele  autora  tej 
książki,  który  pracował 
ówcześnie  w  charakterze 
docenta  filozofii  w 
Wileńskim  Uniwersytecie  Pedagogicznym,    przekazali 
mu  ten  tekst 
z  sugestią,  aby 
go  uważnie  przeczytać, 
co  też  nie 
omieszkałem  uczynić  niezwłocznie. 
Wrażenie  było  „niezatarte”. 
Powstaje  pytanie:  kto 
może  być  autorem 
tego  elaboratu?  Jakiś 
wytrawny  syjonistyczny    intelektualista  i 
działacz?  A  może 
jeszcze  bardziej  szczwany 
goj  antysemita?   Otóż 
z  doświadczenia  lat 
dla  autora  tej 
książki  nie  podlega 
żadnej  wątpliwości,  iż 
został  on  opracowany 
przez  oficerów  KGB  
ZSRR  (należących  do  tamtejszej  „frakcji 
rosyjskiej”) ,  a  miał 
na  celu  moralną 
dyskredytację  sowieckich  Żydów, 
którzy  wówczas  coraz  
bardziej  zdecydowanie   przechodzili 
z  pozycji  obrońców 
na  pozycje  przeciwników 
realnego  socjalizmu.  Jako 
ciekawostkę  warto  w 
tym  miejscu  uwypuklić 
fakt,  że  wszystkie 
owe  „szatańskie  sztuczki”, 
które  radzi  się 
domniemanym  Żydom  do 
stosowania  wobec  gojów, 
już  były  od 
lat  stosowane  w 
„obozie  socjalistycznym”  przez 
komunistyczną  bezpiekę  w 
stosunku  do  osób  „nieprawomyślnych”   i 
„niepewnych”,  czego  autor 
tej  książki  doświadczył 
na  własnej  skórze 
bardziej  niż  dotkliwie. 
   
Powyżej 
cytowane  opracowanie  - 
warto  zwrócić  na 
to  szczególną  uwagę 
-  w  czymś 
jest  bardzo  podobne 
do  „Protokołów  mędrców  Syjonu”. 
Wyczuwa  się   „charakter 
pisma”  rosyjskich  służb 
specjalnych:  jak  coś 
złego  -  np. 
pogoda  się  zepsuje 
-    to   zaraz   „Żydzi  winni”…     
                                                                 
***  
Krzewienie antysemityzmu w Związku Radzieckim
spowodowało  -  jak 
twierdzą  niektórzy  analitycy 
rosyjscy  -   że
światowe żydostwo poczuło z tego względu dyskomfort i w końcu postanowiło
unicestwić wymykające się spod kontroli „pierwsze
w dziejach państwo ludu pracującego”.
W latach 1985-1991 ZSRR został odgórnie zdemontowany przez elitę polityczną i
tajne służby tegoż państwa – fenomen niespotykany w dotychczasowych dziejach
rodzaju ludzkiego.  Narodowe  publikatory 
rosyjskie  są  wypełnione 
rozważaniami  o  tym, 
że  oto  w latach 1990-2000 z nomenklatury bezpieki
sowieckiej wyłoniła się kolejna fala  „arystokracji”
żydowskiej w Rosji, tym razem w kształcie oligarchii finansowej,  i  wymieniane  są   przykładowo takie nazwiska, jak Abramowicz,
Bieriezowski, Boner, Szachraj, 
Afanasjew, Czubajs, Frenkiel, Gusinski, Szaronow, Chodorkowski, Miller,
Gref, Potanin, Wajnsztok, Wekselberg, Hajduk, Newzlin i in. W  samej 
Moskwie  mieszka  pół 
miliona  Żydów,  z 
których  co  dziesiąty 
jest  dolarowym  milionerem. Ci ludzie sprywatyzowali do swych
kieszeni gigantyczny majątek narodowy byłego ZSRR, wielomiliardowe oszczędności
zwykłych, uczciwych obywateli, jego niezmierzone bogactwa naturalne i wywierają
zdecydowany wpływ na politykę i całe życie społeczne Federacji Rosyjskiej,
której większość ludności żyje w biedzie, nędzy, często nie ma stałego
zatrudnienia, ginie w alkoholizmie, a za wszystkie nieszczęścia swego kraju –
znów! – wini Żydów. Ta sytuacja jest potencjalnie groźna i może stać się
powodem do nowych nieporozumień, pretensji, konfliktów, a nawet zarzewiem
wybuchu rozruchów antysemickich, na podobieństwo tych, które miały miejsce na
początku wieku XX. Historia lubi się powtarzać, jeśli ludzie nie wyciągają   z 
niej  nauk.   
Jak 
wspomnieliśmy  powyżej,  wybitni 
uczeni  Igor  Szafarewicz,    matematyk 
zatrudniony  na  Uniwersytecie 
Moskiewskim,  oraz  Aleksander 
Janow,  profesor  Columbia 
University,  uważają,  iż 
w  Rosji  mieszka 
od  23  do 
27  milionów  Żydów, 
do  których  nadal 
należy  cała  władza 
realna  w  tym 
kraju.  Proponują  więc 
wysłać  ich  wszystkich 
do  Izraela  i 
ostrzegają,  że  jeśli 
ludzkość  nie  upora 
się  z  Żydami, 
to  Żydzi  uporają 
się  z  ludzkością, 
doprowadzając  do  zagłady 
wyższej  kultury,    elit 
narodowych,  a  może 
i  całych  -  szczególnie  niepokornych 
-  narodów.  Po 
prostu  urządzą  na 
skalę  światową  to, 
co  w  1917 
roku  urządzili  Rosji. 
Postulują  więc  m.in. 
wprowadzenie  testu  przedmałżeńskiego  na 
żydowskość  czyli  degeneratywność.  Według 
nich   90  procent 
Żydów  to  zwyrodnialcy 
i  dewianci  skłonni 
do  pederastii,  seksu 
analnego  i  oralnego, 
jak  też  wszelkiego 
nihilizmu  moralnego,  a 
każda  domieszka  krwi 
żydowskiej  powoduje,  iż 
na  świat  przychodzi 
potomstwo  z  zatrutymi 
genami  (dziedziczni  homoseksualiści,  złodzieje, 
włóczęgi,  bandyci,  psychopaci, 
„suchorączki”,  chromi,  krzywi, 
kulawi,  samobójcy,  prostytutki 
itp.).  Stąd  postulat, 
aby  przyszli  małżonkowie 
mieli  prawo  jeszcze 
przed  zawarciem  związku 
nawzajem  się  genetycznie 
sprawdzić,  czy  aby 
nie  są  skażeni 
żydowskością,  co  by 
miało  fatalne  skutki 
dla  ewentualnego  potomstwa. 
Wiedząc, 
jak  długofalowe,  radykalne 
i  konsekwentne  jest 
myślenie  historiozoficzne  Rosjan, 
można  przypuszczać,  że 
kolejnym  postulatem  będzie 
nakaz  przymusowych  badań 
genetycznych  nad   latentną   
żydowskością,  potem  - 
zakaz  prokreacji  dla 
„ukrytych  Żydów”   i 
w  końcu  ich 
powszechna  kastracja  i 
eksterminacja  w  obozach 
koncentracyjnych.  
Przecież 
żadnych  innych  wniosków 
nie  można  wysnuć 
ze  słów  jednego 
z  czołowych  teoretyków 
antysemityzmu  w  tym 
kraju  Borysa  Mironowa, 
który  w  tekście 
„O 
żydowskim  faszyzmie”  pisze: 
„Żydzi  dbają 
tylko  o  własną 
korzyść.  Inaczej  myśleć 
oni  nie  potrafią. 
Nie  jest  im 
dane.  Tacy  są. 
Żydów  nie  sposób 
reedukować  czy  przekonać. 
Nie  ma  sensu 
apelowanie  do  ich 
sumienia,   wstydu    czy 
litości.  Oni  tych 
uczuć  nie  znają. 
Powinno  się  ich 
brać  takimi,  jakimi 
są,  i  nie 
dawać  im  żadnej 
władzy,  ani  wielkiej, 
ani  małej!  Ponieważ 
oni  każdą  władzę 
wykorzystują  wyłącznie  na 
własną,  żydowską,  korzyść. 
Żyd  pracuje  tylko 
na  Żyda.  Żydowska 
ręka  myje  tylko 
żydowską  rękę.  Aby 
uratować  Rosję,  nie 
wolno  na  Żydów 
głosować.  Niech  odeschnie 
ręka   głosująca  na 
Żyda!”…  I  tak 
dalej  w  tymże 
duchu…
Także 
inni  uczeni  teoretycy 
antysemityzmu,  osoby  habilitowane, 
profesorowie,  autorzy  dzieł 
naukowych  w  różnych 
dziedzinach  wiedzy  - 
a  jest  ich 
w  Rosji  wielkie 
mnóstwo  -  wypowiadają 
się  w  równie 
jednoznaczny      sposób. 
***
Obecnie rosyjskie media narodowe lansują pogląd, że
światowe żydostwo uważa za swój pierwszoplanowy cel osłabienie Rosji m.in.
używając do tego celu takie „małe narody”, jak Ukraińcy, Polacy, Uzbecy,
Kirgizi, Tatarzy, Łotysze itp., aby w końcu ten ogromny kraj rozbić na 7-8
części i uczynić z każdej z nich „niepodległe” nominalnie państewko, będące
jednak pod faktycznym protektoratem USA, Japonii, Niemiec, W. Brytanii. Takie
małe i poróżnione ze sobą stwory nie potrafią bowiem stawiać czoła Wielkiemu
Izraelowi (tak rosyjska prasa narodowa nazywa USA), który też zawładnie
niezmierzonymi terenami i bogactwami, których Rosja zjednoczona po części
jeszcze broni (choć żydowscy oligarchowie np. z „Gazpromu” odprowadzają ponoć  do Izraela 60 procent zysków wypracowywanych
przez naród rosyjski, pozostawiając temu ostatniemu zaledwie ochłapy z
ogromnych dochodów). Media nacjonalistyczne też twierdzą, że Żydzi, jako obca
agentura i odwieczny wróg Rosji, podżegają ruchy separatystyczne i dążą do
rozpętania wojny domowej w ich kraju. 
Często  też  się 
pisze  o  „podwójnej 
lojalności”  Żydów,  którzy 
są  „lojalni”  przede 
wszystkim  w  stosunku 
do  swej  globalnej 
wspólnoty  i  państwa 
Izrael,  a  dopiero 
na  drugim  miejscu 
-  jeśli  w 
ogóle  -  do 
kraju  swego  zamieszkania. 
W nader swoisty sposób, nawiasem mówiąc,
nacjonalistyczni publicyści rosyjscy interpretują tragedię Katynia, Charkowa i
Miednoje, gdy w 1940 roku NKWD wymordowało do 25 tysięcy polskich oficerów i
inteligentów. Argumentacja Rosjan streszcza się w mniej więcej takim ujęciu:
Sowiecki reżym w Rosji został stworzony przez Żydów i to oni byli mordercami
kilkudziesięciu milionów ludzi, w tym około 60 milionów Rosjan; że wykonawcami
bezpośrednimi tych zbrodni byli reprezentanci różnych narodowości, ma mniejsze
znaczenie. Ale ani Stalin, ani Beria, ani Kaganowicz, ani Merkułow, ani cała
wierchuszka aparatu państwowego ZSRR nie była rosyjska. Całe kierownictwo NKWD
było żydowskie, choć było w nim też mnóstwo   oficerów Gruzinów, Ormian, Czeczenów, Azerów.
Słowianie stanowili znikomą mniejszość.
Ukazujące się w Kraju Krasnodarskim, na Kubaniu, na
Uralu lokalne narodowe pisma rosyjskie opisują tragedię Katynia inaczej niż
prasa polska. Twierdzą mianowicie, że to barbarzyńskie morderstwo poprzedziła
perfidna prowokacja zorganizowana przez żydowskie NKWD, które ułożyło tzw. List oficerów Wojska Polskiego do oficerów
bohaterskiego Wehrmachtu niemieckiego, w którym znalazły się słowa o tym,
że internowani w ZSRR polscy oficerowie z utęsknieniem czekają na chwilę, gdy
zostaną uwolnieni przez armię niemiecką, aby wstąpić gremialnie do Wehrmachtu i
wspólnie bronić Europy przed bolszewickim barbarzyństwem. Ten list był ponoć  przez agentów NKWD, polskich Żydów, dawany w
tajemnicy do podpisania więzionym polskim oficerom. Był  to 
terror  moralny,   czyniony 
pod  pozorem  rzekomego 
polskiego  patriotyzmu.   Ci, którzy taki podpis złożyli, tym samym
podpisywali na siebie wyrok śmierci i zostali nieco później rozstrzelani. Ci,
którzy  wcześniej  złożyli deklarację, iż nie będą występować
przeciwko władzom ZSRR, zostali przeniesieni do innych obozów lub nawet
zwolnieni.  [Jeszcze  przedtem 
więźniom  zaproponowano  przejście 
do  służby  w 
siłach  zbrojnych  ZSRR; 
niektórzy  się  zgodzili 
i  po  zmianie 
żydowskich  nazwisk  na 
rosyjskie  zostali  oficerami 
NKWD.  Ogromna  większość 
jeńców  pozostała   jednak 
wierna  przysiędze  na 
wierność  Narodowi  Polskiemu 
i  nie  zgodziła 
się  także  na 
późniejszą  propozycję  podpisania 
przyrzeczenia, iż  nie  będą 
walczyć  przeciwko  ZSRR. 
Zresztą  prawie  400 
osób  podpisało  i 
zostało  natychmiast  zwolnionych. 
A  gdy  spreparowano 
ów  list,    los  
pozostałych  został  przypieczętowany.  Dotychczas 
nazwiska  prowokatorów  i 
donosicieli  NKWD  (setki!) 
spośród  więzionych,  a 
potem  zwolnionych,  oficerów 
są  utrzymywane  w 
tajemnicy  przez  władze 
Polski;   Rosja  te 
dane  przekazała  Warszawie 
w  2010  roku]. 
Większość morderców z Katynia jakoby  stanowili kadeci tamtejszej Szkoły Służb
Specjalnych oraz żołnierze z I Batalionu Armii Berlinga, mający
charakterystyczne nazwiska: Berman, Szechter, Goldwicht, Dikman, Kalksztajn,
Stolzman itp. Udział w tym mordzie był dla nich deklaracją lojalności i
złożeniem przysięgi na wierność swym sowieckim pobratymcom, którzy też po
wojnie oddali im w pacht całą Polskę.  Bezpośrednio 
dokonaniem  tego  odrażającego 
mordu  masowego  kierował 
generał  NKWD  Leonid 
Rajchman.  Niektórzy z morderców potem  długo 
dożywali  wieku w Izraelu, USA, W.
Brytanii, Argentynie, Australii i Niemczech. Tyle „narodowa” prasa wielkoruska  o 
polskiej  tragedii  narodowej. 
Bóg  wie,  ile  w
tym  szczerości,  a  ile  dalekosiężnej 
perfidii.   
Wypada 
zresztą  zaznaczyć,  że 
przedstawiona  powyżej  wizja 
tragedii  katyńskiej  raz  po  raz 
odbija  się  echem 
także  w  publikatorach 
polskich.  W  periodyku 
narodowym  „Polski  Przewodnik”  (New 
York,  czerwiec  2010)     można  było 
przeczytać  artykuł  pt.  „Trzy 
tajemnice  Katynia”,  podpisany 
„płk.  Słomiński”,  w 
którym  znalazły  się 
następujące  sformułowania:  „Przed  laty 
izraelska  gazeta  „Maariv”  
opublikowała  wywiad  z 
niejakim  Wydra,  którego 
wtajemniczali  sami  oprawcy, 
którzy  osobiście  rozstrzeliwali  polskich 
oficerów  w  Katyniu. 
Wywiad  ten,  opublikowany 
po  hebrajsku,  trafił 
w  ręce  amerykańskiego  dziennikarza 
znającego  hebrajski,  który 
przetłumaczył  go  na 
język  angielski  i 
zamieścił  w  amerykańskiej 
gazecie  „Truth  at 
Last”.  Stąd  wiemy, 
ze  mordu  na 
polskich  oficerach  dokonali 
Żydzi  enkawudziści. (…)  Gdy 
do  Katynia  przywieziono 
partię  polskich  oficerów 
żydowskiego  pochodzenia,  odłączono 
ich  od  reszty, 
zabrano  im  dokumenty, 
które  włożono  do 
kieszeni  już  pomordowanym 
polskim  oficerom,  po 
uprzednim  zabraniu  im 
polskich  dokumentów  identyfikacyjnych.  Informacje 
te  podaje  Albin 
Siwak  w  książce 
„Bez  strachu”.  Gdy  Niemcy  w 
1943  roku  dokonywali 
ekshumacji  ciał  polskich 
oficerów  przy  udziale 
międzynarodowej  komisji,  Polakiem, 
który  brał  w 
tym  udział,  był 
polski  pisarz  Józef 
Mackiewicz.  W  książce 
„Fakty  i  ludzie” 
opisuje  te  zdarzenia 
i  jest  mocno 
zdziwiony,  że  wśród 
pomordowanych  były  ciała, 
przy  których  znaleziono 
dokumenty  z  żydowskimi 
nazwiskami.  Ogólnie  uważano, 
że  Żydzi  byli 
sprawcami  tej  zbrodni, 
a  więc  nie 
mogli  rozstrzeliwać  swoich. 
A  tu  takie 
zaskoczenie!  Po  latach 
wyszła  na  jaw 
machinacja  enkawudzistów.  Dlatego 
taki  Wajda,  „wielki 
gwiazdor  kina  polskiego”, 
może  udawać,  że 
jego  ojciec  zginął 
w  Katyniu.  A 
jego  film  „Katyń” 
zafałszowuje  prawdę  o 
zbrodniarzach.  A  szczególnie 
to,  z  jakiej 
pochodzili  narodowości;  zbrodnię 
katyńska  zręcznie  przerzuca 
na  Rosjan”…
W ten sposób ponownie powraca teza, że „wszystkiemu
są winni Żydzi”, a zbrodniarze innych narodowości po prostu nie istnieją lub  też    są „Żydami”. A przecież wiadomo, że reżym
bolszewicki  -  na 
co  już  kilkakrotnie 
w  tej  książce 
zwracaliśmy  uwagę  -  miał
charakter internacjonalistyczny.   W   jego
tworzeniu i w jego zbrodniach brali udział reprezentanci kilkudziesięciu
narodowości, w tym Polacy, że przypomnimy okoliczność, iż twórcami i pierwszymi
po kolei komendantami sowieckiej bezpieki byli dwaj „dobrze urodzeni” Polacy:
szlachcic zagrodowy Feliks Dzierżyński i hrabia Czesław Mężyński, prokuratorem
zaś generalnym ZSRR przez 35 lat był arystokrata z pochodzenia Andrzej
Wyszyński. Komunizm i jego zbrodnie nie miały narodowości, były wytworem
zbiorowego obłędu i wyrazem głębokiego kryzysu kultury europejskiej, nie zaś
dziełem wyłącznie  Żydów .
***
          Współcześni antysemici zarówno
rosyjscy, jak i polscy, uważają, że manichejskie zmagania między aryjskimi
Rosjanami a semickimi Żydami trwają nadal. W Rosji, podobnie jak w Europie,
obydwu Amerykach i Australii Żydzi – dzięki swym uzdolnieniom – prawie
niepodzielnie dominują w mediach, przemyśle rozrywkowym (dającym ogromne
profity i takież wpływy), wielu innych ważnych sferach życia społecznego.
W 2007 roku („Patriotyczny
Ruch Polski” nr 160) profesor Henryk Pająk opublikował tekst, w którym
m.in. pisał: „Twórcą niszczycielskiej dla
Sowłagru pierestrojki, tym samym „naszej” Solidarności, nie był obecny gigant
globalizmu czyli Gorbaczow, tylko Jurij Andropow, szef KGB potem gensek KPZR. O
żydowskim pochodzeniu Andropowa pisali autorzy rosyjscy już w latach
poprzedzających pierestrojkę, ale musieliśmy czekać do czerwca br., aby uzyskać
oficjalne potwierdzenie tego faktu na podstawie dokumentów z archiwów KGB,
opublikowanych w rosyjskim piśmie „Itogi” z 13 czerwca 2006 roku.
Andropow
urodził się 15 czerwca 1914 roku w Moskwie jako Grigorij Feinstein. W archiwach
Łubianki zachowała się fotografia jego majmełe, o czym na podstawie pisma
„Itogi”, pisze „Ojczyzna” w numerze z lipca-sierpnia br. Jego ojciec to
imigrant z Finlandii – bogaty handlarz rosyjskimi diamentami. Zginął w 1919 r.,
stając po stronie białogwardzistów.
Biografię
Andropowa przerabiano czterokrotnie i zapewne żadna z tych wersji nie oddaje
całej prawdy o tym [mordercy gojów] bandycie. W oficjalnej biografii jest synem
kolejarza [jak nasz Rokossowski] Władimira, z pochodzenia Osetyńca z guberni
Stawropolskiej.
Rosyjskie
i światowe żydostwo metodycznie inwestowało w karierę Andropowa, jego
protegowanego Gorbaczowa i w kariery kilkudziesięciu innych rosyjskich
krypto-syjonistów.
Niemal
natychmiast po śmierci Breżniewa, niewidzialne lobby promowało [10 listopada
1982] właśnie Andropowa na stanowisko I Sekretarza KC KPZR. Ta nominacja była
naruszeniem wszelkich reguł obowiązujących w dziejach Sowłagru. Czymś
dotychczas nie spotykanym było bowiem mianowanie na szefa KGB genseka KPZR!
Zawsze bowiem aparat partyjny dominował nad aparatem fizycznego terroru – nad
KGB i GRU. Tak oto znawcy reguł otrzymali czytelny sygnał, że dokonuje się
zasadnicze przesunięcie dominacji w nienaruszalnym dotąd trójkącie władzy –
Partia, Armia i KGB.
Andropowowi,
jego zdalni i miejscowi protektorzy wyznaczyli rolę młota kruszącego
żydobolszewickie imperium Szatana. Miał on od początku pełną świadomość tego
historycznego zadania, tego zlecenia, tej misji.
Cieszył
się jednocześnie dyskretną akceptacją „demokratycznego” Zachodu – szczególnie
od powstania węgierskiego! Wtedy właśnie rozpoczęło się metodyczne przenoszenie
rządów razem z Sowłagrem z partii i armii do KGB, naszpikowanego na wszystkich
decyzyjnych szczeblach pobratymcami Andropowa. Dość przypomnieć, że po rozpadzie
ZSRR aż 20.000 kagiebistów wyjechało do Izraela, wywożąc ze sobą dziesiątki
miliardów dolarów w złocie, kosztownościach i dolarach.
Proces
podporządkowywania partii kagiebistom rozpoczął już Breżniew [ożeniony z
Żydówką]. Dał on przyzwolenie na gromadzenie „haków” przeciwko członkom KC i
Politbiura. Pęczniejące teczki z „hakami” czyniły ich posłusznymi narzędziami w
rękach Andropowa. Doskonałym, nieprzebranym źródłem „haków” była powszechna,
epidemiczna korupcja.
Tak
naprawdę został on namaszczony przez niewidzialne lobby już na kilka miesięcy
przed śmiercią Leonida Breżniewa. Przygotowując się do funkcji genseka,
zrezygnował z funkcji szefa KGB.
Nieprzebrane
kolekcje „haków” sprawiły, że Andropow już jako gensek wdrapał się na drugi
szczyt Sowłagru – został przewodniczącym Rady Najwyższej ZSRR. Jego
strategicznym celem była rozbiórka Sowłagru zapoczątkowana prowokacjami
strajkowymi w Lublinie i Stoczni Gdańskiej, ale z wykluczeniem interwencji
wojskowej. 
Natychmiast
rozpoczął strategiczny, wielopłaszczyznowy proces przygotowywania „pierestrojki”.
Kiedy został gensekiem, los pozostawił mu niewiele czasu. W chwili nominacji był
już ciężko chory na niewydolność nerek. Zmarł
9 lutego 1984 roku, po 15 miesiącach panowania.
Dopiero
następne dziesięciolecie po śmierci wykazało, że Andropow zdążył jeszcze
wykonać swoje podstawowe zadanie – przekazać władzę nad Sowłagrem jego protegowanemu,
Michaiłowi Gorbaczowowi. Podczas elekcji Gorbaczowa, nagle, nie wiadomo
dlaczego, Politbiuro jednogłośnie wybrało Gorbaczowa na genseka, co dokładnie
opisał W. Bukowski w książce pt. „Moskiewski proces”. wyd. Polskie 1998 r.
Wkrótce
potem protegowani Jelcyna i Gorbaczowa – Żydzi: Bierezowski, Chodorkowski,
Gusiński, Potanin, Wekselberg, Abramowicz, Awel, Liwszyc, Szachraj, Czubajs,
Burbulis, Popow, Gajdar, Jawlinskij i kilkunastu innych „oligarchów” otrzymali
przyzwolenie na totalną grabież majątku narodowego Rosjan. Była to dokładna
powtórka pierwszej gigantycznej grabieży, tej z lat 1917-1920.
W
tym samym czasie trwała grabież majątku narodowego Polaków. W Rosji nazywało
się to „pierestrojką”, w Polsce „transformacją ustrojową”.
Nie
po raz pierwszy, i chyba nie ostatni, los narodu rosyjskiego sprzęgł się z
losem narodu polskiego”...
***
          W 2002 roku ukazało się w Moskwie
pierwsze wydanie (później kilkakrotnie wznawiane) książki wielkiego pisarza,
noblisty (1970) Aleksandra Sołżenicyna   (rosyjscy 
narodowcy  nazywają  go 
pół-Żydem)    pt.  Dwiestie
let wmiestie (Dwieście lat razem).
Licząc od 1772 roku Cesarstwo Rosyjskie przyłączyło do siebie rozległe połacie
Rzeczypospolitej Polskiej w dużym stopniu zasiedlone przez Żydów. Przedtem ten
etnos nie  był do Rosji  wpuszczany lub   był  z
niej wypędzany. Sołżenicyn opisuje dramatyczne dzieje stosunków wzajemnych
między tymi dwoma narodami. „Moja książka
– pisał autor – jest ukierunkowana na
wczuwanie się w myśli, uczucia i psychologię Żydów – w ich duchową składnię...
Nigdy nie wyciągałem uogólniających wniosków na temat ludzi. Zawsze będą
rozróżniał między różnymi grupami Żydów... Temat Żydów przez długi czas był
uważany za zakazany. Żabotyński, syjonista i pisarz żydowski, powiedział
pewnego razu, że najlepszą przysługę, jaką nasi rosyjscy przyjaciele mogliby
nam oddać, to nigdy nie mówić o nas głośno. Diabeł chce, by o nim mówiono, że
go nie ma, i w ten sposób zyskuje swobodne i szerokie pole do nieskrępowanego
działania.”
A. Sołżenicyn szczegółowo opisuje rewolucję bolszewicką w Rosji
1917-1919, wskazując na ogromną nadreprezentację w partii komunistycznej i w
sowieckich służbach bezpieczeństwa elementu żydowskiego, demaskuje Żydów jako –
jego zdaniem – oprawców narodu rosyjskiego, posuwa się do twierdzenia, że nawet
żydowskich przestępców w obozach i więzieniach sowieckich traktowano ulgowo. „Gdybym chciał uogólniać i powiedział, że
życie Żydów w łagrach było szczególnie ciężkie, to mógłbym to zrobić bez
narażenia się na zarzuty niesłusznej narodowej generalizacji. Jednak w łagrach,
gdzie mnie trzymano, było inaczej. Życie Żydów, których doświadczenie poznałem,
było łatwiejsze niż innych... Czy znalezienie odpowiedzi na wieczne pytanie:
kogo należy oskarżyć, kto prowadził nas na śmierć, jest niemożliwe? Wyjaśnienie
akcji kijowskiej Czeki jedynie w oparciu o fakt, iż dwie trzecie jej członków
było Żydami, z pewnością jest niewystarczające”. A. Sołżenicyn jednak
podaje, iż prawie wszyscy kierownicy stalinowskich obozów pracy i zagłady byli
Żydami.
Jest więc naturalne, że takie przedstawianie sprawy spowodowało, iż
żydowscy krytycy i żydowskie media stwierdziły, iż książka noblisty „nie ma
żadnej wartości”, że „jest zwykłą pomyłką” i antysemicką „tandetą”.
***
Narodowcy rosyjscy z przekąsem nazywają globalistyczny ruch żydowski
„Czwartą Rzeszą”, czyniąc w ten sposób aluzję do podobieństwa między
mentalnością hitleryzmu a  „syjonofaszyzmu”.
W 2005 roku W. Nazarow, kierownik wydawnictwa „Russkaja Idieja” ułożył petycję, podpisaną następnie przez prawie
sześć tysięcy rosyjskich uczonych, artystów, pisarzy, sportowców, generałów,
dziennikarzy, nauczycieli, reżyserów filmu i teatru itd., a wystosowany do
Prokuratury Generalnej FR, którego fragmenty przytaczamy poniżej.
„Szanowny Panie Prokuratorze Generalny!
Ukryte oznaki ludobójstwa wobec
rosyjskiego narodu i jego kultury, zmusiły nas zwrócić się do Pana z tym
podaniem. Kwestia poruszona przez nas jest pod „zakazem”, proponujemy nie
ograniczać się suchymi i typowo prawnymi terminami, lecz zaopatrzyć  je 
w    objaśnienie  treści tego zagadnienia i pokazać
usprawiedliwione przyczyny naszego niepokoju.
Zapewniamy Pana Prokuratora Generalnego, że
względem tych kwestii na całym świecie istnieje wielka ilość powszechnie
znanych i uznanych faktów i źródeł, na podstawie których można bezbłędnie wnioskować. Negatywne oceny
patriotów rosyjskich przez Żydów,
to typowe dla żydostwa działania skierowane przeciwko nie-Żydom. Są zgodne z
rzeczywistością, i nie są przypadkowe, a nawet są zalecane talmudycznym judaizmem i są praktykowane
od dwóch tysięcy lat. Inkryminowane patriotom wypowiedzi i publikacje przeciwko
Żydom, w dużej większości przypadków są samoobroną, która nie zawsze bywa
poprawna politycznie, ale jest usprawiedliwiona w swej istocie.
Zwracamy Pana uwagę na oficjalnie wydaną w Moskwie
przez Kongres Żydowskich Religijnych Organizacji i Stowarzyszeń w Rosji (KŻROOR) książkę „Kicur Szulchan Aruch”. Została ona wydana w dużym
nakładzie. Jest to skrócone wydanie
judaistycznego zbioru zasad „Szulchan aruch”, powstałego kilka stuleci temu na podstawie
„Talmudu”, którego zasady obowiązują Żydów aż do dziś. We wstępie do książki,
wydanej w latach 1999-2001, kierownik komitetu wykonawczego KŻROOR, rabin
Zinowij Kogan, jawnie przyznaje: 
„Rada
redakcji KŻROOR postanowiła, że konieczne jest omijanie w tym przekładzie niektórych
halachicznych wskazówek..., umieszczenie których w wydaniu w języku rosyjskim
może być odebrane przez społeczeństwo Rosji, nie będące wyznawcami judaizmu,
jako niesprowokowana obraza. Czytelnik, który zechce przeczytać książkę „Kicur
Szulchan Aruch” w zakresie pełnym, jest zaproszony do jeszywy, żeby studiować
tę oraz inne święte księgi w oryginale”.
To
znaczy, że jeden z liderów rosyjskiego żydostwa przyznaje, że niektóre pozycje
tego judaistycznego kodeksu, są obrażające dla nie-żydowskiego społeczeństwa
Rosji, lecz uważa za normalne zapraszać swoich rodaków do studiowania tych nauk
w jeszywach – żydowskich szkołach,
finansowanych m.in. z budżetów terytorialnych oraz budżetu Państwa.
Nawet w tym bardzo ocenzurowanym wydaniu znajdziemy następne punkty: 
„Figura
złożona z dwóch skrzyżowanych pałek, którą czczą, jest zakazana w stosowaniu”.
To jest chrześcijaństwo należy do
idololatrii...
– Nakaz
w razie spotkania się z „domem służenia idolom” (tj. świątyni) – trzeba
wygłosić mu przekleństwo: „Dom dumnych wyrwie Bóg”, a w razie zrujnowanej świątyni
wykrzyknąć: „Bóg zemsty przejawił się!”. Mało tego, dalej proponuje się jeszcze
taki wariant nakazu: „niektórzy sądzą, że chodzi o domy nie-Żydów, żyjących w
pokoju i zamożności”.
Obowiązuje
też zakaz nauczania nie-Żydów rzemiosła; „Żydówce nie warto pomagać nie-Żydówce
przy porodzie", poza przypadkami, „żeby nie wywołać wrogości do nas...,
lecz tylko za opłatą”. 
–
„Jeżeli człowiek pożyczył pieniądze  u
nie-Żyda, a ten zmarł,   ma prawo nie płacić jego synowi, który nie wie
dokładnie, czy pożyczał ten człowiek u jego ojca”. 
– W
rozrachunkach „jeżeli nie-Żyd sam się pomylił, jest dozwolone skorzystać z
pomyłki”.
–
„Zakaz oddawania Żyda w ręce nie-Żyda, jeżeli chodzi o życie Żyda albo o jego
majątek; i nie ma znaczenia, czy to czyni się za pomocą jakiejś sprawy, czy też
na słowach; zakazane jest donosić na Żyda lub zdradzać miejsce, w którym jest
schowany jego majątek”. 
– Koniecznie
prosimy zwrócić uwagę: to dotyczy nakazu zachowania się Żydów na procesie
sądowym lub śledztwie. 
Judaizm
w 13 swoich zasadach nakazuje oczekiwanie żydowskiego wszechświatowego króla, który
pozwoli Żydom królować w świecie nad innymi narodami: „Bez wątpienia wierzę w
przyjście Maszyacha, i chociaż on spóźnia się, ja mimo wszystko codzienniej będę
na niego czekał”. – W nauce Cerkwi Prawosławnej i Kościoła Katolickiego, ten
oczekiwany właściciel świata utożsamiany jest z Antychrystem (diabłem), o
którym nas uprzedzał Pan Jezus Chrystus, święty Paweł i święci Ojcowie Cerkwi i
Kościoła. Jest to ważna i nieodłączna część prawosławnych i katolickich nauk o
końcu historii.
We wstępie
do tej książki, rabin Kogan pisze, że „Talmud” jest „nieprześcignionym
pomnikiem żydowskiego geniusza”, a skrót jego moralności „Kicur Szulchan Aruch”
„jest podręcznikiem żydowskiej cywilizacji naszych czasów... Ta książka jest dla
was zupełnie niezbędna. Możecie robić to, co jest w niej napisane, i być pewnymi,
że spełniliście wolę Boga”.
Natomiast
główny rabin Rosji A. Szajewicz napisał w przedmowie: „Zainteresowanie tą
książką przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania. Dostajemy od różnych ludzi
w ciągu całego tego czasu ogrom podziękowań. Jeszcze większą ilość listów
dostajemy z usilną prośbą pomóc nabyć te wydania”.
To nie jest historyczny pomnik, lecz instrukcja do
działania. Sądzimy, że już na podstawie tego jednego oficjalnego żydowskiego
wydania organy ścigania powinny według par. 282 Kodeksu Karnego RF, zabronić
rozpowszechniania tej religii, rozpalającej u żydostwa nienawiść do innych
narodów Rosji. To trzeba zrobić natychmiast, tym bardziej, gdy zajrzymy do pełnego
zbioru „nieprześcignionego pomnika żydowskiej moralności” – „Szulchan aruch”,
wykładanego w jeszywach.
Skorzystamy
z tłumaczenia amsterdamskiego wydania, którego autorem jest ekspert sądowy,
uczony-hebraista doktor K. Eckert. Tłumaczenie wykonał na potrzeby sądowego
procesu w Niemczech w 1883 r. 
Sprawa
sądowa była zainicjowana przez Żydów w związku z tym, że jeden z ich rodaków
(Justus Briman), po przejściu na chrześcijaństwo, ogłosił zasady „Szulchan arucha”
i „Talmudu”. Sąd uniewinnił publikatora, uznając tłumaczenie za zgodne ze źródłem. Dr K. Ecker wniósł w
tekst tylko małe korekty. Poprawiony tekst będzie zacytowany niżej w
charakterystycznych fragmentach, ze wskazaniem
dokładnych żydowskich źródeł (polegając na zaufaniu do kwalifikacji niemieckiego
eksperta-hebraisty i niemieckiego sądu).
–
„Jego (nie-Żyda) siemię jest uważane za siemię bydła” (Tosefta – dopełnienie do
„Talmudu” Ketubot, 3b). Zmarłym sługom... nie mówią słów pocieszenia pozostałym
po nich, lecz trzeba powiedzieć
mu (Żydowi-właścicielowi): „Niech wyrówna Bóg twoją stratę”, zupełnie tak, jak
mówią człowiekowi, gdy u
niego zdechnie wół lub osioł”. 
– „Zabrania
się ratować ich (nie-Żydów, akumów), gdy oni są blisko śmierci. Na przykład, gdy
zobaczysz, że jeden z nich upadł w morze, to nie ratuj go, nawet jeśli on chce
zapłacić”...
„Dozwala
się próbować na akumie lek, – czy on działa?” (Jore 158-1).
– „Pieniądze akumów są dobrem niczyim i każdy, kto
przyjdzie pierwszy zawładnie nimi”. „Wobec akuma nie istnieje oszustwo” (Hoszen
ga-miszpat 156-5, Haga; 227-26; 348-2).
– „Gdy Żyd okradł akuma i jego (Żyda) zmuszają do
przysięgi..., wtedy on musi w swoim sercu przyznać przysięgę nieważną ponieważ
on jest do niej zmuszany” (Jore 329-1, Haga). – Uwaga: to znów dotyczy
zachowania Żydów w procesie sądowym i w śledztwie!
– „Gdy o kimś ustalono, że on trzykrotnie zdradzał Żyda
lub przekazywał jego pieniądze akumowi, wtedy należy znaleźć sposób, aby
doprowadzić go do śmierci”. W wydatkach
z tytułu likwidacji zdrajcy powinni uczestniczyć wszyscy mieszkańcy
miasteczka” (Hoszen gamiszpat 388-15 i 16). 
– Zdrajcę dozwala się zabijać w każdym miejscu, i w
każdym czasie. Zabić go dozwolone jest wcześniej, niż on zdąży donieść (powodem
czego mogą być straty „na ciele, albo w pieniądzach, nawet gdy było ich
niewiele”)... i każdy, kto zabije pierwszy, nabywa nagrodę” (Hoszen Gamiszpat
388-10).
– „Żyd wolnomyślny, to jest ten, który służy Bogu
akumów, (...) zabijać takich wszystkich – jest dobrą sprawą. Gdy jest możliwość
zabić ich publicznie mieczem, wtedy niech tak będzie; jeżeli nie, wtedy należy
ich oplątywać w każdy sposób, żeby doprowadzić do śmierci. Na przykład gdy zobaczysz,
że jeden z nich wpadł do studni i w studni stoi drabina, wtedy pośpiesz się
wyciągnąć drabinę, mówiąc; „Otóż mam troskę, – trzeba zdjąć syna z dachu, i ja
za chwilę ją ci przyniosę z powrotem, itd.” (Hoszen gamiszpat 425-5).
Wszystkie
te teksty, których autentyczność już jest udowodniona przez sąd niemiecki, są
też potwierdzone przez szereg młodych rabinów i „seminarzystów” – jeszybotników,
potępiających tę rasistowską moralność. Na przykład izraelski pisarz I. Szamir
w piśmie „Nasz Sowriemiennik” (2004, Nr 11), opublikował aktualnie stosowane
nakazy:
– „Żydzi
– są pełnowartościowymi, doskonałymi istotami: natomiast nie-Żydzi mimo że są
ludźmi, jednak nie są pełnowartościowymi i doskonałymi. Różnica między Żydami a
innymi narodami jest podobna do różnicy między duszą a ciałem albo między
ludźmi a zwierzętami... Różnica między duszą Żyda a nie-Żyda jest większa,
głębsza i bardziej znacząca, niż różnica między duszą ludzką a duszą zwierzęcia”.
– Zakaz
nienawidzić (innego człowieka) stosuje się wyłącznie wobec Żydów...
– Prawo
żydowskie pozwała na zemstę i pamiętliwość wobec nie-Żydów...
– „Każdy
oddający  cześć     idolom
(zarówno  Żyd ,  jak 
i    nie-Żyd) musi być skazany na śmierć... Gdy nie
ma pełnomocnego sądu, każdy Żyd ma prawo i nawet obowiązek zabicia Żyda, oddającego
cześć idolom... Wobec chrześcijan istnieją różne opinie, jednak większość
autorytetów opowiada się za uznaniem chrześcijan za pogan”. 
Do
wszystkiego tego można dodać słowa modlitwy „Szefoch”, w której w przeddzień
swojego święta Wielkanocy, Żydzi błagają swojego Boga o wytępienie w niebie wszystkich
innych narodów.
Cieszymy
się, że wśród nie przyjmujących tej nienawidzącej
człowieka judaistycznej nauki mamy uczciwych zwolenników z narodu żydowskiego,
obywatelów Izraela: Szahaka Israela z Jeruzalimskiego Uniwersytetu i Szamira Israela,
którzy potępiają moralność „Szulchan arucha” w talmudystycznej teorii, jak i w
praktyce władz żydowskich wobec Palestyńczyków.
Należy
podkreślić, że wymienione ludobójcze nakazy są praktykowane do czasów obecnych. Były prezes
stowarzyszenia Żydów w Charkowie E.Chodos opublikował dowody („Siekiera nad
prawosławiem, albo kto zabił ojca Mienia”. Charków 1999) oskarżające członków
żydowskiego ruchu Habad o zabójstwo duchownego Żyda o. Aleksandra Mienia (który
„służył idolom akumów” i marzył o stworzeniu „żydowskiej cerkwi prawosławnej”,
co jest uważane za przestępstwo kryminalne zgodnie z prawem Izraela), lecz władze
Rosji nie zainteresowały się tymi dowodami. Przestępców należy rzekomo szukać
wśród „rosyjskich antysemitów”.
Zwolennicy
moralności „Szulchan aruch” nie dziwią się, że w całym świecie mnóstwo kampanii
antyżydowskich organizuje się właśnie Żydami w celu prowokacji. W Rosji jest
najbardziej znana sprawa Noryńskiego, który w 1988 r. rozsyłał groźby Żydom w
imieniu organizacji „Pamiat”, celem zmuszenia władz do represji wobec tej organizacji. Pomagał jego rodak,
główny redaktor czasopisma „Znamia” G. Bakłanow, opublikowawszy ulotkę o półmilionowym
nakładzie. Tylko po wykryciu tego faktu prowokacja została ujawniona („Znamia”
Nr 10, 1988; „Prawda”. 19.11.88; „Komsomolskaja prawda”. 24.11.88; „Ogoniok” Nr
9, 1989). Wśród niedawnych zdarzeń można przypomnieć dziwny szereg aktów
wandalizmu w latach 1998-1999. 13 maja 1998 r. w Moskwie w nocy wybuchła
synagoga w Marjinoj Roszcze, w ten sam dzień w pobliżu synagogi podłożono
„kanister z etyliną”, a w Irkucku „sprofanowano” cmentarz żydowski. Rzecz jasna,
krzyk w światowej prasie był niesamowity i w końcu odpowiedzialność spadła na „rosyjskich
nazi” („Niezawisimaja Gazieta”, 1999. 15.5.98). Po tych wydarzeniach w 1999
roku, zburzono synagogę w Birobidżanie, jednak sąd ustalił, że właśnie sami Żydzi
wynajęli człowieka do tej akcji („Radonież”, 1999, Nr 15-16). „Demokratyczna”
prasa milczała o tym fakcie.
Na
podstawie wymienionych zasad i praktyk żydowskiego zachowania się, jest łatwo
zrozumieć, dlaczego we wszystkich narodach, które przyjęły Żydów, po jakimś
czasie powstawał antysemityzm. Właśnie dlatego Żydzi nie mieli równości praw w
chrześcijańskich państwach i otrzymali ją dopiero w rezultacie burżuazyjnych
rewolucji po obaleniu tradycyjnej władzy. Także i w Imperium Rosyjskim Żydzi,
po nieudanych próbach rządu carskiego zrobienia ich „takimi jak wszyscy”,
stracili równość praw w XIX w. Nie na skutek tego, że byli Żydami według krwi
(imperium było wielonarodowościowe); nie dlatego, że byli niechrześcijanami, a
dlatego, że żydowska religia w swej istocie jest antychrześcijańska i
ludobójcza, prowadząca do mordów rytualnych. Sądy dowiodły wielu przypadków
kultowego ekstremizmu.
Duchową
przyczynę tej nienawiści do ludzi rozjaśnia Nowy Testament słowami Chrystusa o
żydowskich przywódcach duchowych, którzy wyrzekli się Boga Ojca i dlatego
odtrącili i ukrzyżowali Syna Boga: „Wasz ojciec diabeł, i wy chcecie spełniać
wolę ojca waszego; on był ludobójcą od początku”. W prawosławiu jest to
tradycyjne objaśnienie żydowskiej agresywności jako przejawu szataństwa. Za nim
opowiadali się słynni filozofowie, inteligenci, których nie można oskarżyć o
antysemityzm. Na przykład, A. F. Łosiew („Istocznik”. M., 1996, Nr 4 str. 117-122),
o. Paweł Fłoreński (w książce W. Rozanowa „Saharna”, M., wydawnictwo
„Respublika", 1998, str. 360) i o. Sergij Bułgakow: „odrzuciwszy Chrystusa
żydostwo zostało „laboratorium wszelkich duchowych grzechów, trującym świat i
szczególnie chrześcijaństwo” („Wiestnik RHD” Paryż 1973, Nr 108-110, str. 72).
Nawet judeo-chrześcijanin o. Aleksandr Mień, walczący z „antysemityzmem”,
twierdził, ze Żyd odrzucający chrześcijaństwo, „zdradza siebie i lekko poddaje
się władzy ciemnych sił” (czasopismo „Jewrei w SSSR”, 1975 Nr 11).
Właśnie
to się zdarzyło większej części narodu żydowskiego (w odróżnieniu od małej części,
która przyjęła chrześcijaństwo). Żydzi nie chcą tego zrozumieć i uważają, że
słowa Chrystusa, a zatem i prawosławia, są dla nich obrażającymi. Żydzi często
kierują swoje oskarżenia o „antysemityzm” przeciwko istotnej części nauki
prawosławia, żądając jej zakazu (jak w wypadku podręcznika „Podstaw kultury
prawosławnej”). Jednak nie możemy się pogodzić z zakazem nauki prawosławnej o
sensie historii jako walki sił dobra (po stronie Cerkwi i Kościoła) z siłami
zła (po stronie religii przeciwległej, przygotowującej przyjście szatana).
Jesteśmy
wierni nakazom prawosławnych ojców Cerkwi, nie możemy akceptować fałszywej
koncepcji tolerancji, rozumianej jako uległość przed grzechem, złem, kłamstwem
i w tym przypadku walki z Bogiem. Chrześcijanin powinien właśnie z miłości do
Boga, tkwiącej w każdym człowieku i dla uratowania jego duszy otwarcie wskazywać
Żydom na ich niebezpieczne odejście od prawdy. W tym, z punktu widzenia
chrześcijan, tkwi przejaw prawdziwej miłości do ludzi, ponieważ tylko nawrócenie
do prawdziwej chrześcijańskiej wiary może uratować Żyda. „Tolerancyjne”
zachowanie się wobec herezji i szataństwa, tylko zaś sprzyja ich duchowej śmierci.
A pod ich presją – wielu ich ofiar.
Należy
od razu odpowiedzieć na możliwy zarzut, że rosyjscy patrioci, oskarżający Żydów
niby nie zawsze odróżniają religijnych Żydów od niereligijnych, gdyż większość
ich nie zalicza siebie do wierzących i nie czyta „Szulchan aruch ”. Natomiast
wiele pokoleń odrębnego Życia żydów wśród innych narodów (w tym zaś tkwi sens
żydowskiego kahału, jako „państwa w państwie), sprawiło to, że moralność „Szulchan
aruch” stała się częścią żydowskiej narodowej mentalności. Do takiego wniosku
doszła żydowska pisarka-socjolog H. Arendt:
– „Właśnie
w procesie sekularyzacji urodził się całkiem realistyczny żydowski szowinizm”...
– „Myśl
o wybraństwie Żydów przekształciła się ... w pogląd, że są oni pępkiem ziemi.
Od tej chwili stara religijna koncepcja wybraństwa przestaje być istotą
judaizmu, lecz staje się istotą żydostwa”. („Antsemityzm” // „Syntaksis. Paryż
Nr 26 1989).
Ten
„realistyczny żydowski szowinizm”, zuchwałość, wywodząca się z „Szulchan
aruch”, jawnie przejawiły się w czasie strasznego ludobójstwa popełnionego
przez żydobolszewię na prawosławnym narodzie rosyjskim w latach 1920-1930 (po
czym Żydom należy szczególnie się wstrzymywać od oskarżeń przeciwko patriotom
rosyjskim), jak również w zniszczeniu ZSSR i w postkomunistycznych reformach w
naszym kraju. Wyrazem czego jest nielegalne zawłaszczenie własnością państwową,
jakby „niczyją” oraz skład rządu: „przepełnionego Żydami” – wyraża swą dumę
rabin A. Szajewicz. W ten sposób ich odpowiedni wpływ na życie kraju okazał się
zupełnie nieproporcjonalny do ich ilości (0,16 % według ostatniego spisu
ludności), kosztem lekceważenia interesów wszystkich pozostałych narodów kraju i
głównie najliczniejszego rosyjskiego narodu. 
Znany
żydowski publicysta L. Radzichowski nazywa to „kapitalistyczno-demokratyczną rewolucją...
Żydowska i okołożydowska inteligencja była w Rosji głównymi nosicielami
zachodnio-liberalnej ideologii i właśnie oni zostali ideologami tej rewolucji”.
Dlatego „Żydzi mają większy udział w rosyjskiej polityce i biznesie, niż dla
przykładu w polityce i biznesie każdego innego chrześcijańskiego kraju”. To Radzichowski
nazywa „żydowskim szczęściem” w
„Nowym Ruskim Słowie”, 17.1.96.
Sami żydowscy oligarchowie otwarcie
przyznali się w telewizji izraelskiej (2 program, 3.10.96) do źródeł swojego
„szczęścia” w uczynionej przez nich rewolucji:
„Stopień
korupcji w Rosji całkowicie odpowiada stopniowi przekształceń w Rosji. Nie
sądzę, że w rękach funkcjonariuszy Izraela... jest możliwość redystrybuować bogactwa
warte dziesiątki, setki milionów i
miliardów dolarów... To było niczyje, to było państwa, to było
wszystkich! Otóż funkcjonariusz miał możliwość jednym podpisem samoczynnie
określić: czy to należy do ciebie, czy do kogo innego... Dobra walka, która doprowadziła
do rezultatu, który dziś mamy” (Bierezowski). „Takich dochodów i takich zysków,
które można było zrobić w Rosji, nie można było zrobić nigdzie... Większa część
kapitału (50%), należy do żydowskiego biznesu”. Gusinski, pierwszy prezes
żydowskiego kongresu Rosji, w tamtej telewizyjnej relacji wymienił wśród przyczyn
żydowskiej udanej transformacji: – „mniej zasad etyki, więcej zasad siły, więcej
zasad agresji”.
Nie
zapomnijmy, że Gusiński, będąc prezesem ŻKR, był oskarżony o przestępstwa
finansowe, po czym wraz ze skradzionym kapitałem ukrył się w Izraelu. Jego następca
w ŻKR Niewzlin ukrył się tamże, będąc oskarżonym o udział w zabójstwach konkurentów.
I tacy ludzi zostali wybrani przez Żydów na swoich kierowników! Międzynarodowe
żydostwo ich chroniło przed sądem krzykami o „państwowym antysemityzmie”! A
jeszcze ilu przestępców podobnych tym wciąż walczy o władzę w Rosji!
„Nareszcie
przez tysiącletni okres pierwszego osiedlenia się Żydów w Rosji otrzymaliśmy prawdziwą
władzę w tym kraju” – oświadcza żydowski literat E. Topol, w „otwartym piśmie
do Bierezowskiego, Gusińskiego, Smoleńskiego, Chodorkowskiego i innych
oligarchów” („Argumienty i Fakty”, 1998 Nr 38). Przy tym Topol i inni czujni Żydzi
(na przykład, J. Nudelman – „Sowietskaja Rosija”, 20.6.2002) podkreślają, że
niszczycielska i chciwa polityka żydowskich oligarchów, poniżająca rosyjski
naród, prowokuje wrogość rosyjskiego narodu do Żydów, jako takich.
Prosimy
Generalną Prokuraturę wziąć pod uwagę tę opinię Topola i Nudelmana. jak
przyznanie się do odpowiedzialności ze strony żydowskiej do współczesnego
zaostrzenia rosyjsko-żydowskiego konfliktu.
Tym
bardziej, że do utrzymania nielegalnie zawłaszczonej „niczyjej” państwowej
własności i swojej władzy, ta rządząca warstwa prowadzi celową politykę
demoralizacji narodowej i wytruwania duchowych wartości, dążąc co zmienienia
narodu na bydlęcy tłum bez wiary i tradycji – celem lżejszego rządzenia nim i łatwiejszego
tłumienia niezadowoleń. W tym są jawne przejawy duchowego ludobójstwa naszego
narodu.
W szczególności
właśnie Żydzi okazali zawzięty opór przeciwko sprawie wykładania w szkołach
„Podstaw prawosławnej kultury” i właśnie z ich inicjatywy nam, podstawowemu rosyjskiemu
narodowi, zabrania się wpisywać do dowodu osobistego swoją narodowość. Główny
rabin RF Szajewicz w wywiadzie „Los Angeles Times” potwierdził, że właśnie Żydzi
nalegali na zniesienie punktu o narodowości, i przyczynę tego wytłumaczył jako
„okupowanie najwyższych stanowisk w administracji przez Żydów”. To znaczy, że
nawet oni sami zdają sobie sprawę ze złej opinii o nich ze strony
nie-żydowskiej, i dlatego starają się ukryć swoje pochodzenie – to już daje
dużo do myślenia.
Wśród
innych licznych przykładów wytruwania duchowych wartości, nie możemy nie
zwrócić uwagi na politykę ministra kultury Szwydkoja (obecnie on rządzi w
państwowej agendzie d/s kultury) i zwłaszcza na jego telewizyjny program „Kulturnaja
rewolucja”, w której on regularnie poniża rosyjski patriotyzm i tradycje
prawosławia, kultywuje się ideę, że „seks to motor kultury” (7.3,2002).
Wszystkie sprzeciwy rosyjskiego społeczeństwa przeciwko oburzającej, a w swej
treści prowokacyjnej działalności tego „głównego kulturalnego człowieka kraju”
okazały się bezskuteczne.
Przy
tym Szwydkoj i jego koledzy dla neutralizowania ataku, trzymają w ręku
rosyjskie centralne kanały telewizyjne, a broniący się prawosławni patrioci
mają malusieńkie nakłady, za które są prześladowani i sądzeni. 
W
porównaniu z wypowiedziami oskarżanych patriotów rosyjskich, żydowskie
wypowiedzi są bardziej agresywne wobec nie-Żydów i w dodatku są drukowane w RF,
w żydowskich gazetach. Na przykład, w organie Rosyjskiego Żydowskiego Kongresa
„Jewrejskije Nowosti” (2002, Nr 16, str. 9) deputowany knesetu A. Liberman
apelował o przymusowe przesiedlenie Palestyńczyków z Izraela. Przy tym Palestyńczyków
nie tylko wypędzają z własnej ziemi (4 miliony uchodźców), wbrew uchwale Rady
Bezpieczeństwa ONZ, ale także zabijają ich aktywistów wraz z rodzinami, burzą
domy ich krewnych – tak wygląda „Szulchan aruch” w państwowej polityce Izraela.
A żydostwo z Rosji wspiera ją. Rosyjski Żydowski Kongres wśród swoich celów
przedstawia, że „prowadzi kampanię solidarności z narodem Izraela” („Jewrejskie
Nowosti”, 2002, Nr 15, str. 5) Ten cel również wspiera państwowy Urząd badania
Izraela i Bliskiego Wschodu, kierownikiem którego jest Satanowski. Zarządza on
także Rosyjskim Kongresem Żydów.
Żydowskie
stowarzyszenia we wszystkich krajach prowadzą podobne „krycie polityczne” interesów
międzynarodowego żydostwa kosztem interesów kraju zamieszkania, i szczególnie w
USA –- to państwo słało się narzędziem w osiągnięciu globalnych celów żydostwa,
co otwarcie przyznał A. Szaron w knessecie w 2001 r. Żydom nawet udało się
wykorzystać armię USA w izraelskich interesach do zburzenia całego kraju –
Iraku. Rasizm swojego „Szulchan aruch” starają się maskować poprzez
uprzedzające oskarżenie o antysemityzm” (niby rasowej nienawiści) przeciwko każdemu,
kto nie zgadza się z ich morale, ich działaniem, ich wojnami. (...) Na
przykład, „Moskiewski oddział praw człowieka” pod kierownictwem Żyda A. Broda
zawalił prokuraturę takimi „antysemickimi” skargami, faktycznie blokując pracę
organów sprawiedliwości i pokazując, między innymi, że za „prawa człowieka”
uważane są głównie prawa Żydów. Można mówić o tym, że cały demokratyczny świat
dziś jest uzależniony od finansowej i politycznej kontroli międzynarodowego
żydostwa, i z tego otwarcie się cieszą znani bankierzy (A. Attali). My nie
chcemy, żeby nasza Rosja, przeciwko odrodzeniu której prowadzi się stałą wojnę
bez zasad, znalazła się w gronie takich ujarzmionych krajów.
Dlatego
w celu obrony naszej ojczyzny, jak zarówno i własnej samoobrony, jesteśmy zmuszeni
zwrócić się do Pana, szanowny Panie Generalny Prokuratorze, z następującymi konkretnymi
sprawami. Opierając się na obowiązującym prawie RF, żądamy zaprzestania w teorii
i w praktyce stosowania tego rodzaju ekstremizmu, prosimy:
1)
Zweryfikować fakt oficjalnego wydania i rozpowszechnienia w Moskwie w języku
rosyjskim przez Kongres Żydowskich Religijnych Organizacji i Stowarzyszeń w
Rosji (oficjalny adres: 101000 Moskwa, B. Spasogliniszewski per., d. 10, p. 1)
judaistycznego kodeksu zachowana się
„Kicur Szulchan Aruch”, zawierającego w wydaniach z roku 1999 i 2001 wyżej
wymienione nakazy nienawiści do nie-Żydów. Prosimy wziąć pod uwagę, że to nie
zwykły starożytny historyczny tekst, lecz praktyczne wskazówki do zastosowania
w czasach obecnych, co podkreśla kierownik komitetu wykonawczego KŻROOR rabin
Z. Kogan w przedmowie książki; natomiast
główny rabin Rosji A. Szajewicz, świadczy tamże o wielkiej popularności tej
księgi w środowisku rosyjskiego żydostwa. W Moskwie ta książka rozpowszechniała
się w wielu żydowskich księgarniach (na przykład, na wydziale dziennikarskim
Moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu) i oczywiście w synagogach. Zupełnie niedawno,
w 2004 roku, sprzedawano ją w księgarni pod wyżej podanym adresem KŻROOR.
Jeżeli ta książka będzie uznana za ekstremistyczną, pomoże to ujawnić i
izolować jedno z najpoważniejszych źródeł ekstremizmu w Rosji. 
2)
Prosimy zweryfikować fakt przyznania się Z. Kogana w jego przedmowie do książki,
że najbardziej ekstremistyczne nakazy, pominięte w celu konspiracji w wydanym
„utworze”, są charakteryzowane przez samego Kogana jako obrażające dla nie-Żydów; są wykładane w jeszywach.
Rabin Kogan otwarcie zaprasza swoich rodaków do tych szkół do nauczania się. Do
zweryfikowania tych faktów wystarczy zrobić analizę naukowego materiału w
dobrze znanych jeszywach Moskwy, w tym należących do struktury rabina Berla
Lazara, które nawet rabinowie Kogan i Szajewicz uważają za najbardziej
ekstremistyczne. Sprawdzenie naukowego materiału w jeszywach prosimy
przeprowadzić za pomocą niezależnych tłumaczy-hebraistów (nie-Żydów), uwzględniając
wskazane fragmenty z „Talmudu” i „Szulchan aruch”, cytowane w powyższym
tłumaczeniu sądowym dr-a K. Eckera.
W
razie potwierdzenia przyznania rabina Kogana może stać się, że wyżej wymieniony
szkoleniowy materiał zostanie zabroniony do używania – więc to będzie drugim
ważnym krokiem w pokonaniu pierwotnego źródła ekstremizmu. Trzeba wziąć pod
uwagę, że te teksty zawierają istotę i treść judaizmu, z którego judaiści
raczej nie zrezygnują, nawet gdy zrobią dodatkowe skróty w tych księgach, to zamienią
swoje kultywowanie nienawiści na sposób słowny, którym przekażą swoje nauki
(jak to zazwyczaj praktykowali w państwach chrześcijańskich). Dlatego proponujemy
w celu likwidacji źródła ekstremizmu wprowadzić twarde kroki w respektowaniu prawa,
które jest tak samo stosowane do szeregu innych podobnych ekstremistycznych
stowarzyszeń.
3)
Żądamy oficjalnego wszczęcia sprawy o zakaz w naszym kraju, jako przejawu
ekstremizmu, wszystkich religijnych i narodowych stowarzyszeń opierających się
o moralność „Szulchan aruch”. Prosimy o pociągnięcie do odpowiedzialności osób,
odpowiedzialnych za przydzielenie miejskiego i państwowego majątku, przywilejów
i państwowego finansowania, mimo zajmowanych przez nich stanowisk. Prosimy
także o rozwiązanie problemu: czy można nosicielom takiej moralności przy ich
udowodnionej przynależność do podobnych eksternistycznych stowarzyszeń, dalej
zajmować wpływowe stanowiska na szczeblu państwowym, zarówno jak i w mediach.
4)
Rezultaty sprawdzeń prosimy brać pod uwagę nie tylko dla bieżących procesów
sądowych skierowanych przeciwko rosyjskim patriotom o tak zwany „antysemityzm”,
ale też na tej podstawie
prosimy uważnie zbadać poprzednie podobne wyroki, inicjowane przez żydowską
stronę – na ile one są prawdziwe w świetle powyżej przedstawionych faktów.
Prosimy
poinformować nas o rezultatach w odpowiedzi pod adresem autorów Petycji.
Kopie
kierujemy do Dumy Państwowej z prośbą skierować do Generalnej Prokuratury.
20
marca 2005 r.”
Później zebrano pod tym listem bez trudu kilka
milionów podpisów.  Ten  tekst 
został  zamieszczony  w 
licznych  rosyjskich  periodykach, 
a  w  Polsce 
przedrukowany  przez  tygodnik 
Leszka  Bubla  „Tylko  Polska”, 
za  którym  też    przytoczyliśmy  go 
w  naszym  opracowaniu 
jako  przykład  niesłychanie 
ostrej  „walki  ideologicznej”  w 
Rosji  między  tamtejszą 
elitą  narodowo  rosyjską 
a  inteligencją  liberalną, 
  żydowską.  
Autora i osoby, które podpisały ten dokument
żydowskie organizacje wielokrotnie pozywały przed sądy pod zarzutem
„antysemityzmu” i „faszyzmu”, lecz bezskutecznie. Walka między narodowcami
rosyjskimi a żydowskimi w Federacji 
Rosyjskiej  trwa nadal na dobre,  choć 
z  drugiej  strony 
nie  sposób  nie 
zauważyć   -   i  to  jest  bodaj  bardziej 
istotne  -   Rosjanie 
i  Żydzi  znakomicie 
ze  sobą    współpracują   zarówno 
wewnątrz  tego  kraju, 
jak  i  na 
arenie  międzynarodowej.  Izraelski 
Mossad  i  rosyjska 
Federalna  Służba  Bezpieczeństwa  funkcjonują 
jak  niepodzielna  całość 
i  nie  mają 
przed  sobą  tajemnic, 
a  ruch  osobowy 
między  tymi  państwami 
odbywa  się  bezwizowo. 
Rosja  też  pozostaje 
-  obok  USA 
-  nadal  gwarantem istnienia  i 
bezpieczeństwa  Izraela.  
                                                   ***
I  na  zakończenie 
tego  rozdziału  warto 
kilka  słów  poświęcić 
tekstom  czołowego  obecnie 
teoretyka  antysemityzmu  w 
Rosji ,  pisarza, byłego  oficera 
i  dyplomaty,  Grigorija   Klimowa, 
autora  siedmiu  obszernych 
książek  o  „zagrożeniu 
żydowskim”,  który  nieraz 
dawał  wyraz  przekonaniu, 
że  o  ile 
Bóg  stworzył  ludzi, 
o  tyle    - 
na  złość  Bogu 
-  Szatan  zapłodnił 
swym  nasieniem  Ewę,  a  urodzony 
z  tego  zbliżenia 
bękart  dał  początek 
narodowi  żydowskiemu,  jako 
wrogowi  całej  ludzkości. 
Ze  Starego  Testamentu 
wynika  ponoć,  że 
bogiem  Izraela  jest 
Książę  Ciemności,  który 
boi  się  światła, 
zamieszkuje  Dolną  Otchłań  
czyli  piekło,  i 
przybiera  nieraz  postać 
kozła,  który,  jak 
wiadomo,  symbolizuje  Zło 
i  Szatana   (Mojżesz 
też  miał  rogi). 
Natomiast  -  według 
Klimowa  -  Jezus 
z  Nazaretu,  Aramejczyk, 
który  o  tym 
doskonale  wiedział,  wprost 
nazywał  Żydów  „dziećmi 
Szatana”,  za  co 
został  przez  nich 
umęczony  na  krzyżu. 
  W  opracowaniu 
pt.  „Narod  Bożyj”   autor 
pisze:  „Jak  tylko  ktoś 
spróbuje  opisywać,  krytykować 
lub  analizować  kwestię 
żydowską,  natychmiast  ze 
wszystkich  nor  wypełzają 
degeneraci  i  podnoszą 
gwałt  w  obronie 
Żydów”.   „Degeneraci”  zaś 
według  niego  to 
nikt  inny  jak 
żydowsko-gojscy  „mieszańcy”,  przeważnie 
pederaści.   G. Klimow  jest 
zdania,  że  degeneraci 
albo  tworzą  rozmaite 
sekty  zbliżone  pod 
wieloma  względami  do 
band  kryminalnych,  albo 
organizują  ugrupowania  przestępcze, 
albo  idą  do 
pracy  w  policji, 
najchętniej  -  politycznej.  
We  wszystkich  tych 
przypadkach  ich  głównym 
zajęciem  staje  się 
prześladowanie  i  niszczenie 
normalnych  ludzi.  Degeneraci 
są  czymś  w 
rodzaju  wirusów  AIDS, 
atakujących  i  wyniszczających  zdrowy 
organizm  socjalny,  i 
w  końcu  powodujących 
jego  rozkład  i 
śmierć.  Wszyscy  degeneraci 
są  moralnymi  daltonistami, 
albo  inaczej  - 
moralnymi  wariatami,  nie 
tylko  nie  potrafiącymi 
odróżnić  dobra  od 
zła,  ale  wręcz 
z  lubością  tarzającymi 
się  w  błocie 
amoralizmu.  Źródłem  więc 
wszelkiego  zła  są 
Żydzi  i  degeneraci, 
ukrywający  swe  prawdziwe 
pochodzenie.  G. Klimow  pisze: 
„Sama  istota 
judaizmu  polega  na 
jego  wojującej  nienawiści 
do  wszystkiego  co 
nie  jest  żydowskie … 
Talmud  (Eruwim)  sądzi: 
„Nie  zazna  łaski 
Bożej  ten,  kto 
zwraca  rzecz  zgubioną 
przez  goja”.  Zwrot 
tej  rzeczy  byłby 
niewybaczalnym  grzechem.  Według 
tejże  księgi  im 
mądrzejszy  jest  goj, 
tym  bardziej  powinno 
się  go  nienawidzić. 
Kto  nie  zabije 
mądrego  goja,  podlega 
„chorem”   czyli  klątwie. 
Żaden  Żyd  nie 
ma  prawa  chwalić 
nie-Żyda,  nawet  jeśli 
ów  jest  najbardziej 
rozumny  i  prożydowski. 
Gloryfikować  natomiast  wolno 
i  powinno  się 
zamaskowanych  Żydów,  o 
których  nikt  z 
gojów  nie  wie, 
że  są  Żydami. 
I  w  ogóle 
Żydzi  powinni  chwalić 
i  reklamować  tylko 
Żydów.”  
W 
dalszym  ciągu  swych  rozważań  w 
książce  pod  ironicznym 
tytułem  „Bożyj  Narod”  G. Klimow 
notuje:  „Pan  Bóg  nienawidzi 
rasizmu  w  każdej 
formie.  Bóg  nienawidzi 
samą  ideę  o 
tym,  że  jakiś 
naród  może  ogłaszać 
sam  siebie  narodem 
wybranym.  To  rasizm 
w  najgorszej  postaci…
W  przypadku 
małżeństw  mieszanych  żydowska 
krew  zawsze  okazuje 
się  silniejsza.  W 
jakim  sensie?  - 
Tak  jak  kropla 
jadu  jest  silniejsza 
od  zdrowej  krwi. 
Pierwiastek  negatywny  zawsze 
jest  silniejszy… 
W  Talmudzie 
zasada  „Nie  cudzołóż” 
jest  interpretowana  w 
ten  sposób,  że 
nie  powinno  się 
sypiać  z  zamężną 
Żydówką;  natomiast   pójście 
do  łóżka  z 
gojką  nie  stanowi 
grzechu  cudzołóstwa,  ponieważ 
goje  są  bydłem 
w  ludzkim  obliczu 
powołanym  do  tego, 
by  zadowalać  życzenia 
Żydów…  
Na  mocy 
przepisów  Halachy  krew 
płynąca  z  ranki 
obrzezanego  dziecka  musi 
być  zlizywana  językiem 
rabina.  Niektórzy  rabini 
używają  zresztą  do 
obrzezania  nie  noża 
lecz  własnych   zębów, 
a  ponieważ  mają 
często   zęby  zepsute, 
zarażają  dzieci  rozmaitymi 
chorobami.  Odcięty  zaś 
kawałeczek  napletka  musi 
być  wrzucony  do 
szklanki  z  winem 
i  wszyscy  obecni 
mają  obowiązek  z  tej  szklanki 
nieco  odpić.  Jest 
to  połączenie  ludożerstwa 
z  kanibalizmem”…   
Takimi  „rozważaniami”  i 
„spostrzeżeniami”  G. Klimow  wypełnił 
wszystkie  siedem  tomów 
swych  antyżydowskich  opracowań, 
a  w  Żydach 
widzi  źródło  i 
przyczynę  wszelakiego  zła 
w  jego  umiłowanej 
ojczyźnie.  Twierdzi,  że 
w  języku  rosyjskim, 
podobnie  jak  w 
niemieckim,  większość  leksyki 
świata  przestępczego  ma 
pochodzenie  hebrajskie,  a 
to  dlatego,  że 
zarówno  w  Europie, 
jak  i  w 
Rosji  to  głównie 
osoby  żydowskiego  pochodzenia   
były  złodziejami,  mordercami, 
sutenerami,  alfonsami,  prostytutkami 
itp.     Podejmowanie 
polemiki  z  tego 
rodzaju  poglądami  jest  prawie  niemożliwe 
z  powodu  ich 
raczej  emocjonalnego  niż 
intelektualnego  charakteru.     Klimow 
oczywiście  powtarza  również 
tezę  o  tym, 
że  komunizm  wymyślili 
i  narzucili  Rosji 
Żydzi,  którzy       „byli     głównym 
motorem  obydwu  „rosyjskich” 
rewolucji,  a  teorię 
komunizmu  stworzył  Karol 
Marks  (w  panieństwie 
Mordechaj  Levy,  partner 
homoseksualny  Fryderyka  Engelsa), 
Żyd,  którego  sami 
Żydzi  nazywają  antysemitą… 
Kiereński  i  Lenin 
byli  pół-Żydami,  urodzonymi 
przez  żydowskie  matki, 
ale  o  tym 
milczą  historycy  na 
Zachodzie,  jak  też 
milczeli  naukowcy  radzieccy. 
Czemuś  nie  wolno 
mówić  o  Żydach 
w  aspekcie  rosyjskiej 
rewolucji,  jest  to 
jakby  temat  tabu… 
R. Reagan  nazwał  ZSRR 
„imperium  zła”,  a 
przecież  całe  zło 
w  Związku  Sowieckim 
wychodziło  od  Żydów. 
Teoria  bazowała  na 
Karolu  Marksie,  praktyka 
-  na  rządzie 
radzieckim,  który  w  80  procentach 
składał  się  z 
jawnych  Żydów,  a 
w  20     z 
pół-Żydów,  zamaskowanych  Żydów 
lub  osobników  mających 
żydowskie  żony…   W 
okresie  rewolucji  1917 
roku  i  w 
czasach  komuny  Żydzi 
wymordowali  60  mln 
Rosjan…  Jeśli  w 
Rosji  przez  300 
lat  było  jarzmo 
tatarskie,  to  po 
rewolucji  bolszewickiej  nastąpiło 
jarzmo  żydowskie,  jeszcze 
dotkliwsze  niż  tatarskie… 
Kierownictwo  i 
kadra  oficerska  organów 
i  wojsk  NKWD 
w  95  procentach 
składały  się  z 
Żydów,  którzy  nie 
tylko  gojów,  ale 
i  swych  rodaków 
traktowali  po  bestialsku. 
Łazarz  Kaganowicz  miał 
trzech  braci,  zajmujących 
wysokie  stanowiska  w 
administracji  sowieckiej.  Wszyscy 
trzej  zostali  na 
rozkaz  Stalina  aresztowani 
i  rozstrzelani.  Gdy  Kaganowicza  o 
tym  poinformowano,  zareagował 
wymownie:  „Ja  mam 
tylko  jednego  brata 
-  towarzysza  Stalina!”…
W  takim  właśnie 
duchu,  jak  przytoczone 
powyżej  fragmenty,  są 
utrzymane  wszystkie  opasłe 
opracowania  Grigorija  Klimowa, 
raz  po  raz 
wznawiane  w  Rosji, 
na  Ukrainie  i 
Białorusi  w    milionowych     nakładach . 
Popyt  z  biegiem 
lat  na  tę 
produkcję  nie  tylko 
nie  maleje,  lecz 
ciągle  wzrasta.  
Ten 
pisarz,  nawiasem  mówiąc, 
zabiera  głos  także  w  kwestii 
polskiej.  I  to 
równie  zdecydowanie,  jak 
w  kwestii  żydowskiej. Twierdzi  mianowicie, 
że  już  kilka 
stuleci  temu  w 
Polsce  mieszkało  siedem 
milionów  Żydów,  co 
spowodowało  kompletne  genetyczne 
zaśmiecenie  ludności  tego 
kraju  i  jego 
antropologiczną 
hybrydyzację,  czyli  degenerację 
i  zwyrodnienie; a  to 
zarówno  fizyczne,  jak 
i  umysłowe  oraz 
moralne.  Obecnie  prawie 
nie  ma  Polaków 
o  nie  zatrutej 
żydowskością  krwi. Winą  za  
to  Klimow  obarcza 
„głupiego  króla”  Kazimierza 
Wielkiego,  którego  jego 
żydowska  konkubina  Esterka 
zaraziła  syfilisem  i 
uczyniła  w  ten 
sposób  „słaboumnym”  i 
bezpłodnym,  a  on 
sprowadził  na  swój   
naród  straszliwą  plagę 
w  postaci  kilku 
milionów  Hebreów...   Nie 
ma  więc  dla 
Polaków  żadnej  nadziei 
na  zrzucenie  z 
siebie  „żydowskiego  jarzma”, 
skazani  są  oni 
na  to,  by 
na  wieczne  czasy 
pozostać  „żydowskimi  pachołkami”!… 
   
                                                             
***
OdpowiedzUsuńNapełnij swoje życie działaniem Nie czekaj, aż się wydarzy Spraw, aby się wydarzyło. Stwórz swoją własną przyszłość. Stwórz swoją własną nadzieję. Stwórz swoją własną miłość. I bez względu na twoje przekonania, Możemy napotkać wiele porażek, ale nie możemy zostać pokonani Albo znajdę sposób, albo go stworzę, to były słowa, które pozwalały mi iść dalej, gdy mój mąż został mi zabrany przez 3 lata, dopóki nie poznałam PEACEFUL HOME SOLUTION, który obiecał pomóc mi odzyskać radość i szczęście w ciągu 48 godzin i jestem mu wdzięczna, że się nie zawiodłam, dotrzymał słowa i dziś żyję szczęśliwie z moim mężem. Skontaktuj się z tym wielkim duchowym lekarzem pod adresem ( peacefulhome1960@zohomail.com ) lub WhatsApp na: ( +2348104102662 ). To doświadczenie zmieniające życie