Rozdział VI.
Antysemityzm w Rosji
Od najdawniejszych czasów
Żydzi cieszyli się w Rosji jak najgorszą opinią domniemanych „trucicieli”, „gorszycieli” i „złodziei”.
Jakiś instynkt rasowy nakazywał Rosjanom traktować Izraelitów podejrzliwie,
ostrożnie, a gdy uważali za konieczne, także – ostro. Wielu wybitnych pisarzy i twórców
rosyjskich wypowiadało się o „narodzie wybranym” krytycznie, że wspomnimy tu
tak znaczące imiona, jak Turgieniew, Ostrowski, Miereżkowski, Sałtykow, Bunin,
Nabokow, Rozanow, Czajkowski, Strawiński, Dostojewski, Szafarewicz, Sołżenicyn. Współczesna
publicystyka
narodowo-rosyjska
najczęściej szereguje swych
żydowskich współobywateli do
gatunku „Atropos pulsatorius” (wesz
odzieżowa, gnieżdżąca się
w składkach brudnej
bielizny) oraz „Troctes divinatorius” (wesz wędrowna,
zamieszkała w kurzu). Nie
należą do rzadkości
małostkowe docinki w
rodzaju uwag, iż
kozy to „żydowskie
krowy”, a szachy
to „żydowski boks”…
Cesarz Rosji
Piotr I Wielki
powiadał: „Wolę widzieć w
mym kraju mahometan
i pogan niż
Żydów, którzy są
oszustami i przestępcami”. Jego
córka, cesarzowa Elżbieta,
w XVIII wieku
pisała: „Żydzi mieszkają w
różnych częściach Rosji.
Od tych nienawistników Chrystusa
nie możemy oczekiwać
niczego dobrego. W
związku z tym
nakazuję: wszyscy Żydzi,
mężczyźni i kobiety,
niezależnie od ich
stanu i majątku,
z całym ich
dobytkiem muszą natychmiast
wynieść się za
rubieże naszego państwa.
Od tych wrogów
Chrystusa nie chcę
mieć żadnej korzyści”.
Wielu Żydów wypędzono
wówczas do Rzeczypospolitej, ale
niebawem cesarzowa zmarła
w tajemniczych okolicznościach, a
jej ukaz po
cichu cofnięto. I
wreszcie zachowała się wypowiedź
cesarza Mikołaja I,
która brzmi jak
następuje: „Główną przyczyną nędzy
rolników są Żydzi.
Przez swą umiejętność
wyzyskują niemiłosiernie bezbronną
ludność. Żydzi są tu wszystkim:
handlarzami, dostawcami, rzemieślnikami itd.
Są chytrzy w
okłamywaniu ludzi… To
zwykłe pijawki, które
wysysają wszystko i
doprowadzają do nędzy
całe prowincje kraju”.
W podobny
sposób ważyło się
wypowiadać się też
wielu rosyjskich intelektualistów. Teodor Dostojewski straszył w końcu XIX
wieku: „Na trupach i gruzach wojny i
rewolucji światowej pozostaną tylko Żydzi i ich złote miliardy”. Wszyscy
Żydzi w jego dziełach literackich
budzą odrazę i zgrozę. A już w wieku XX znany pisarz
i historyk Aleksander Zinowiew napisze, iż judaizm to „synagoga Szatana”, że
ponad połowę od ogólnej liczby popów
prawosławnych w Rosji i księży katolickich stanowią Żydzi, czyli fałszywi
wyznawcy Chrystusa, działający na szkodę własnej „firmy”…
Byłoby jednak krzywdzącym
uproszczeniem, gdybyśmy do tych faktów nie dodali spostrzeżenia, że nie brakło
w literaturze i filozofii rdzennie rosyjskiej także słów sympatii i
szacunku pod adresem „narodu wybranego”. Wybitny
prawosławny filozof Sergiusz
Bułhakow w połowie
XX wieku twierdził,
że na świecie
są dwa
najważniejsze narody: Rosja
i Izrael, stanowiące
zwornik dziejów całej
ludzkości („sriedotoczije wsiego sowierszajuszcziegosia w
mirie”), których powołaniem
też jest objęcie
globalnego przewodnictwa. „Strasznyje i
rokowyje sud’by oboich
narodow, każdaja po
swojemu, znamienujet ich
iskluczitielnoje znaczenije w
żyźni wsiego czełowieczestwa, i
imienno tiepier, bolsze czem
kogda – libo, stanowiatsia oni w centre
mirowoj istorii”.
Nad wyraz
szlachetny, humanistyczny, życzliwy
stosunek do Żydów
i ich zadziwiających dziejów
manifestował genialny
filozof Władimir Sołowiow,
który nie tylko
opublikował szereg znakomitych
tekstów w tym
temacie, ale też
podnosił głos protestu,
gdy „czarna sotnia”
organizowała pogromy pod
hasłem „Biej Żydow, spasaj
Rasieju!”… Sotnia ta zresztą,
czyli „Sojuz Russkogo Naroda”, okrzykiwała W. Sołowiowa za „żydowskiego
pachołka” i za „Żyda”…
Maksym Gorki (Pieszkow)
pisał (bez ironii
i bez przekąsu!), że Żydzi są „inteligencją
rosyjską”, przez co podkreślał fakt owocnej symbiozy intelektualistów
żydowskich z kulturą Rosji. Ten pisarz
zresztą adoptował rodzonego
brata Jakowa Swierdłowa
(Nachamkesa, znanego czerwonego
kata, na którego
rozkaz wymordowano rodzinę
cesarską), który to
brat był ponoć
jego „partnerem” w
seksie, a następnie
wyjechał z ZSRR
do Francji, gdzie
zrobił zawrotną karierę
w wojsku i
dyplomacji, zostając admirałem marynarki francuskiej.
Historia stosunków
rosyjsko-żydowskich nie była jednak prosta ani sielankowa, choć przecież
organiczną część wielkiej kultury rosyjskiej stanowi dorobek znakomitych
artystów i uczonych żydowskiego pochodzenia, jak Isaak Lewitan, nobliści Borys
Pasternak, Iosif Brodskij, Lew Łandau, Ilja Sielwinskij, Isaak Dunajewskij,
Matwiej Błanter, Jurij Łotman, Eduard Bagrickij, Jewgienij Jewtuszenko, Michaił
Isakowskij, Arkadij Rajkin, Faina Raniewskaja (Feldman), Dmitrij Kabalewskij,
Michaił Czajkowskij (nie idzie
o żydokatolickiego księdza,
profesora KUL-u,
słynnego agenta KGB!), Iosif Kobzon, Ałła Pugaczowa,
Konstantin Simonow, bracia Strugackije, Ilja Ehrenburg, Leonid Utiesow
(Wajsbejn, Weissbein), Wasilij Grosman, Wasilij Aksionow (Ginzburg),
Giennadij Fisz, Natan Rybak,
Izaak Babel i in. Ten ostatni pisarz zresztą organicznie
nienawidził Rosjan, drażnił go kolor ich włosów, modulacja głosu, kształt uszu,
nosa i ust; zachłystywał się wszelako entuzjazmem pisząc o „arystokratyzmie” żydowskich złodziei,
sutenerów, pederastów, najemnych morderców z odesskiej Mołdawanki. Podobny
szowinizm manifestował także Osip Mandelsztam, Dżek Altchauzen i mnóstwo innych
rosyjskojęzycznych ludzi pióra.
***
W V wieku między Morzem Kaspijskim i Czarnym ukształtowało
się wieloplemienne społeczeństwo koczownicze – „Pax Chazarica”. Ci nowi panowie stepów przepędzili część Bułgarów
nad Dunaj, a w VII wieku powstrzymali na Kaukazie Arabów. Bizancjum, któremu
zapewnili spośród siebie cesarza, powierzyło im misję zapory przed mahometanami
i innymi koczownikami, zwłaszcza ruskimi wikingami. Spośród Słowian podbili
Polan, Siewierzan i Wiatyczów. W momencie przejściowej porażki ich kagan Merwan
musiał przyjąć na krótko islam. Bizancjum postarało się nawrócić na
chrześcijaństwo wpływowego chana Al-Ilitwera i w ciągu wieku utworzyć
metropolię z siedmioma eparchiami. W wyniku złych doświadczeń z cesarstwem
chrześcijańskim i Arabami zrazili się jednak
Chazarowie do obu religii. Spośród trzech religii zdolnych do
skonsolidowania wspólnot rodowych w monolityczny
naród zdecydowali się przyjąć judaizm, Około 740
roku, według żydowskich albo pod koniec VIII wieku według pisarzy arabskich, „Żydom udało się zdobyć króla dla swej wiary
tak, iż przyjął judaizm. Nazywał się Obadia, był mężnym i szanowanym mężem,
który zreformował rządzenie, umocnił prawo zgodnie z tradycją i zwyczajem,
zbudował synagogi i szkoły, zgromadził mnóstwo mędrców Izraela, obsypał ich
darami złota i srebra, i kazał im objaśnić dwadzieścia cztery księgi, Misznę i
Talmud i inne księgi ze zbiorami świątecznych modlitw.”Judaizm stał się
religią państwową, a Chazaria miejscem ucieczki Żydów prześladowanych przez
Bizancjum, Arabów i nadciągających od Skandynawii Rusów, którzy wypierali z
Europy Wschodniej żydowską spółkę handlującą niewolnikami Radanię.
Spowodowało to rewolucję Kabarów w
Chazarii. Kagan uciekł do bazy Rusów pod Rostowem, co dało początek Kaganatowi
Ruskiemu, znanemu już od 830 roku. Tymczasem „Pax Chazarica” zaczęła się chylić
ku upadkowi. Zanim jednak Rusowie w swym parciu na Konstantynopol przepędzili z
chazarskiego Kijowa żydowskich radanitów, różnorakie wspólnoty żydowskie
(talmudyści i karaici) z Bizancjum, Palestyny, Syrii, Arabii skutecznie zaległy
Chazarię, w której przewodzili przez dwieście lat. Ówczesny Sambat, czyli
Kijów, był niewątpliwie pod ich wpływem. Nawet przepędzani przez kolejne watahy
normańskich Rusów zachowali tam swoje ośrodki. Jeszcze w X wieku hiszpańscy
Żydzi korespondowali z chazarskim kaganem poprzez ziemię „Rus”. Włodzimierz nie
musiał szukać Żydów w pozostałościach Chazarii, gdyż zastał ich w samym
Kijowie. Jeżeli dawna Fanagoria, późniejsza Tmutorokań, od IX wieku była
rzeczywiście ruską kolonią, jak twierdzą historycy rosyjscy, to wraz z nią
zostało przyłączone do Rusi najważniejsze żydowskie miasto, ośrodek kultury
żydowskiej. Wówczas nacisk judaizmu na Ruś szedł i od Chazarów, i z żydowskich
kolonii nad Morzem Czarnym. Nie jest wykluczone, że część Słowian pod Chazarami
uległa prozelityzmowi i w charakterze niewolników przyjęła judaizm.
Nieprzypadkowo w X wieku pisarze żydowscy nazywali Słowian Chananejami, czyli niewolnikami, podobnie jak u muzułmanów zwali
się saqualiba (sclavi). Spośród nich
rekrutowali się obrzezywani natanei do
posługi w świątyniach i domach żydowskich. Tamtejsi judeochrześcijanie mogli z
powodzeniem apostołować na Rusi, jak czynili to w Bułgarii za papieża Mikołaja
I, skąd też przyszło na Ruś bogomilstwo.
O
ile książę Włodzimierz według latopisu posyłał na zwiad religijny ambasadorów
do muzułmanów, łacinników i Greków, latopis milczy o takiej delegacji do
chazarskich Żydów. Widocznie miał ich pod dostatkiem na miejscu. Źródła ruskie
odnotowują z tego czasu „żydowską bramę”, „żydowską ulicę” w Kijowie. Św.
Teodozjusz Pieczerski po nocach nawracał kijowskich Żydów. Paterykon Kijowsko-Pieczerski zawiera wiele akcentów
antyżydowskich. Całe Słowo o prawie i
łasce metropolity Hilariona zwrócone jest przeciwko judaizmowi. Przeciwko
Żydom były formułowane zakazy prawne. Kroniki odnotowują też szereg pogromów
Żydów.
Nic
więc dziwnego, że do Włodzimierza, jak podaje latopis, „przyszli Żydowie chazarscy”. Historyczny
był także jego kontrargument: „To jakże
wy innych nauczacie, a sami jesteście od Boga rozproszeni? Jeśliby Bóg miłował
was i zakon wasz, to nie bylibyście rozproszeni po cudzych ziemiach. Czy
chcecie, aby i nas to spotkało?” Oparta
na judaizmie Chazaria rozpadła się prawie na jego oczach i to za przyczyną
Rusów. Odtąd Kaganici znienawidzili z całego serca wszystko co ruskie i
niezmiennie zawierali sojusze ze wszystkimi przeciwnikami nie tylko Rosji, ale
i całej Słowiańszczyzny, a dzieje Księstwa Kijowskiego, Moskiewskiego i innych
to w dużej mierze także dzieje bronienia się tych państw przed nieubłaganą
mściwością i perfidnymi knowaniami potomków Chazarii. Nie była to wojna na
miecze, lecz na idee i wartości moralne. [To, co powiedzieliśmy powyżej, nie
wyklucza faktu, że w wielu przypadkach dochodziło do symbiozy imperializmu
rosyjskiego z ekspansjonizmem żydowskim, np. jeśli chodziło o zniewolenie i
wyzysk Polski, tutaj te dwie formacje przez parę stuleci zgodnie
współpracowały. Podobnież bardzo chętnie wykorzystuje Żydów w swych celach
imperializm niemiecki, brytyjski czy amerykański.]
***
Jak twierdzi W. Sombart,
„żydowskie rycerstwo istniało przez czas
jakiś w epoce krucjat w Syrii”. Nie wyróżniło się jednak szczególnymi
cnotami żołnierskimi w walce przeciwko chrześcijanom i niebawem skierowało swe
zainteresowania wyłącznie w kierunku pieniędzy, które stały się dla niego nie
tylko wartością samą w sobie, ale też środkiem do zaprowadzania swego panowania
nad innymi narodami, w obcych państwach. Wielu z nich wierzyło, że rzeczywiście
obietnicą Deuteronomium jest to, że
Izrael będzie „pożyczał wielu narodom”,
że obywatele Jerozolimy staną się panami dłużników (Pwt 15, 6), a w końcu
popadło w sieć wyobrażenia, że świat został stworzony przez
Boga dla Żydów, czy wręcz, że „Izrael
jest Bogiem”, jak to wyznają liczne ekstremistyczne sekty judaistyczne.
Chrześcijański mesjanizm Rusi wielokrotnie się zderzał z monoetniczym
mesjanizmem Żydów, a trwająca przez wieki wojna podjazdowa prowadzona była ze
zmiennym skutkiem. Była to zaś przede wszystkim walka szlachty rosyjskiej z
Żydami, gdyż plebs tego kraju bywał często filosemicki, elity zaś nigdy. Dzieje
tych wielowiekowych zmagań były częścią dziejów walki Żydów o swą pozycję w
świecie. (por.: Kevin
Macdonald, The Culture of Critique: an
evolutionary analysis of Jewish involvement in twentieth-century intellectual
and political movements, p. 1-2, 330-333. Long Beach 2002).
W Rosji Żydzi usiłowali
poddawać swej kontroli różne struktury władzy, w tym też kościelnej – przez
parę stuleci biskupi prawosławni musieli stawiać czoła „żydowstwujuszczym”
ugrupowaniom, nurtom i działaczom cerkiewnym; w przeciwieństwie też do
kościołów katolickich udało się im obronić zarówno czystość doktryny, jak i
hierarchii przed obcą infiltracją i pełzającym podbojem struktur kościelnych
przez ich zręcznych przeciwników. Nikt w kościele prawosławnym nie poważy się
używać np. tak dziwacznego pojęcia jak
„judeochrześcijaństwo”.
W antysemitach rosyjskich budzi sprzeciw
domniemane dążenie Żydów do zdobywania dominacji gospodarczej, politycznej i
kulturalnej w świecie. Twierdzą oni, że ta teza znajduje odzwierciedlenie w Starym Testamencie jak i w Torze o narodzie wybranym, który został –
jak głosi się w tych dziełach – wybrany przez Boga i ma jego przyzwolenie do
przewodzenia całej ludzkości i
całemu światu.
Nie tylko ogólnikowe poglądy Tory
o „wybranym narodzie” wzbudzają zastrzeżenia i sprzeciwy w Rosji. Wprost
szokują teksty o roli Żydów w życiu gospodarczym, politycznym i kulturalnym
oraz nauki rabinów i innych przywódców żydowskich, zawierające postulaty i
dążenia narodu „wybranego” właśnie do zdobywania panowania nad światem. Charakterystyczne
pod tym względem poglądy między innymi znajdują się w (już przez
nas cytowanym) liście Żydów z Arees we Francji do swoich
braci w państwie otomańskim, adresowane do głównego rabina Konstantynopola.
Żydzi francuscy informowali, że mieli do rozwiązania niezmiernie trudne sprawy.
Otóż władze i wpływowe elity francuskie przeciwstawiały się działalności
mniejszości żydowskiej, zmierzającej do zdobywania ważnych, kierowniczych
stanowisk w administracji państwowej i w ogóle w życiu publicznym. Żydzi mieli
więc dwa wyjścia: zaniechać realizacji swoich aspiracji politycznych lub szukać
w innych państwach warunków sprzyjających urzeczywistnianiu idei narodu
wybranego. „Nie wiemy, jak mamy postąpić
według praw Mojżeszowskich. Dlatego was prosimy, abyście nam mądrze wskazali,
co mamy robić”? List ten sygnował w kwietniu 1489 roku rabin w Arees –
Chamorre.
Książę Żydów w Konstantynopolu udzielił
bardzo konkretnych, praktycznych rad autorom listu z Arees, a pośrednio także
Żydom w całej Francji oraz w sąsiednich państwach, zwłaszcza w Hiszpanii, gdzie
występowały podobne zjawiska antyżydowskie. „Kochani bracia w Mojżeszu! Otrzymaliśmy wasz list, w którym dajecie nam
poznać przeciwności i nieszczęścia, które znosicie. Najwięksi rabini i satrapi
naszego prawa wyrzekli następujące zdanie: Mówicie, że król Francji chce,
abyście zostali ochrzczeni. Zróbcie to, jeśli inaczej nie możecie, lecz
zachowajcie pamięć w sercu o Mojżeszu. Uczyńcie wasze dzieci kupcami, a przy
pomocy handlu wszystko mieć będziecie. Wy się skarżycie, że oni godzą na wasze
życie. Uczyńcie dzieci wasze lekarzami, aptekarzami, którzy sprawią, że oni
(Francuzi) swoje utracą, bez obawy kary. Do tego co mówicie, że niszczą wasze
synagogi. Starajcie się, aby wasze dzieci były kanonikami i duchownymi, aby oni
rujnowali ich kościoły. A co do tego, co mówicie że was bardzo gnębią, uczyńcie
wasze dzieci adwokatami, notariuszami i ludźmi, którzy mają się zajmować
zwyczajnie sprawami publicznymi, a w ten sposób wy zapanujecie nad
chrześcijanami, zajmiecie ich ziemie i pomścicie się nad nimi. Nie odrzucajcie
rozkazu – postulował książę Żydów Konstantynopola – jaki my wam dajemy, a zobaczycie przez doświadczenie, że z
pognębionych staniecie się wysoko wyniesionymi”.
300 tys. Żydów przyjęło wówczas pozornie
chrzest i stało się „Hiszpanami”, lecz
nadal w ukryciu praktykowali judaizm, zyskując sobie pogardliwy przydomek „marranów”.
[Jest to jeden z wielu przykładów bezpodstawności czynienia z kryterium
wyznaniowego dowodu na przynależność do tego czy innego narodu; wyznanie można
zmieniać niemal dowolnie, jak to np. czynił Józef Piłsudski, a genów zmienić się nie da, i to one są jedynie
ważne]. Żydzi w Hiszpanii i Francji uznali
rady „księcia Konstantynopola” za wytyczne do bezwzględnego wykonywania.
Starali się więc pozorować gorliwych Francuzów i Hiszpanów. Przyjmowali chrzest
i
- jak później
w Polsce - ostentacyjnie
„chodzili do
kościoła” i manifestacyjnie uczestniczyli we wszystkich obrzędach katolickich. Faktycznie były to
jedynie teatralne gesty. Stanowiły one zasłonę dymną dla skrytej działalności, zmierzającej do urzeczywistnienia założeń
talmudycznych i aktualnych wytycznych rabinackich, zawsze antychrześcijańskich
i antygojskich.
N. Machiavelli uważał, że
ludy, które wypędza z ojczyzny jakaś ostateczna potrzeba, okazują się zazwyczaj
bardzo niebezpieczne, i jeśli nie przeciwstawi się im zdecydowanie, nic nie
powstrzyma ich pochodu. Pisał też, iż Mojżesz na czele Żydów należał do tych
ludów, które „gwałtem wdzierają się do
obcych krajów, wymordowują ich mieszkańców, przywłaszczają sobie ich mienie,
zakładają nowe państwo i zmieniają nazwę kraju”... Mojżesz nazwał Judeą
podbitą przez siebie część Syrii. Maurowie, którzy w zamierzchłych czasach
zamieszkiwali Syrię, „zdając sobie
sprawę, że nie będą w stanie oprzeć się nadciągającym Hebrajczykom, zabrali swe
rodziny i powędrowali z nimi do Afryki”, gdzie się też na wieki usadowili.
***
W kołach intelektualnych
Rosji rozpowszechniona jest sceptyczna postawa w stosunku do – jak to się tam
określa – „żydowskiej manii wielkości” i podkreśla się z naciskiem, że wyniki
badań archeologicznych nie potwierdzają żadnych „wielkich czynów” dawnych
Izraelitów, a nieraz wręcz obalają „megalomańskie bajki” z Pięcioksięgu Mojżeszowego,
choć na poszukiwanie ich potwierdzenia zmarnowano ogromne sumy pieniędzy.
Pozostawiając te polemiki
na uboczu podkreślmy wszelako, że w duchowości rosyjskiej zawsze było bardzo
silnym przekonanie o kardynalnym przeciwieństwie istniejącym między naukami
Jezusa Chrystusa a duchem judaizmu, i że w Rosji zawsze stanowczo
przeciwstawiano się niebezpiecznym dla chrześcijaństwa próbom rozmywania lub
zamazywania istniejących różnic. W
rosyjskiej prasie narodowej często
spotyka się twierdzenie,
iż poprzez
wpływy ekonomiczne, przez opanowanie prasy i w ogóle sfery informatycznej, w
tym wielu kościołów chrześcijańskich, jak też przenikając do elit tradycyjnych
i nowoczesnych, Żydzi stanęli mocno na arenie światowej w gronie
najpotężniejszych narodów. W Rosji Żydzi w epoce dopiotrowskiej nie mieli swych
reprezentantów wśród dworzaństwa rosyjskiego. Ale już przy nim wicekanclerzem
został syn ochrzczonego Żyda Szapiry – Szafirow; znany dyplomata Wiesiełowskij
też był Żydem z pochodzenia. Później ta skryta ekspansja wewnętrzna żydostwa
nasiliła się, a jego reprezentanci coraz gęściej obsadzali kluczowe urzędy i
stanowiska w stolicy i na peryferii Cesarstwa Rosyjskiego, rozkładając i paraliżując
jego siły obronne i energię.
Bobrinskij (t. 1, s. 1)
pisze, że książęta Bagration mieli za protoplastę niejakiego Bagrata, który
przybył do Gruzji z Palestyny w 575 roku, a miał się wywodzić „z rodu Dawida”. Dynastia
przezeń zapoczątkowana odgrywała znaczną rolę zarówno w życiu politycznym
Gruzji, jak i w okresie późniejszym – Rosji. Podobne przykłady można by mnożyć:
matką kanclerza Nesselrode była Żydówka, ojcem Niemiec, itd.
Żydzi niekiedy wiązali
się ze sprawą polską (ponieważ była to jednocześnie sprawa antyrosyjska) i byli
przez polskie dowództwo wykorzystywani w różnych celach. Tak np. 24 sierpnia
1813 roku wojskowy policmajster Pragi rosyjski generał-lejtnant Ertel
raportował litewskiemu wojennemu gubernatorowi: „Pod twierdzą Neisse złapany został szpieg polskiego generała
Dombrowskiego Żyd Chackel Jankielewicz, który wśród innego wyznał, że prócz
niego dwóch innych Żydów miasta Agensburg Jankiel Jankiełowicz i Jaś
Jasiełowicz wysłani zostali przez tegoż generała do Moskwy w celu ustalenia,
ile jest wojska w kraju rosyjskim”. Raport kończył się prośbą o odesłanie
ujętych Żydów – o ile zostaną złapani – do sztabu głównego armii sojuszniczych
pod pewną eskortą. (Akty i dokumienty
archiwa wilenskogo, kowienskogo i grodnienskogo generał-gubernatorskogo
uprawlenija, t. 2, Wilno 1912).
***
Bardzo sceptyczny stosunek do Tory, jako do absurdalnego zbioru
żydowskich klechd i legend, miał genialny pisarz Lew Tołstoj, którego za jego Spowiedź biskupi cerkwi prawosławnej
wyklęli. Autor Wojny i pokoju m.in.
pisał:
„Historia
święta zaczyna się od opisu, jak to Bóg, istniejący wiecznie, stworzył z
niczego przed sześcioma tysiącami lat niebo i ziemię, jak potem stworzył
zwierzęta, ryby, rośliny i wreszcie człowieka Adama i żonę jego Ewę, uczynioną
z jego żebra. Mamy następnie podane, jak to Bóg, bojąc się, aby Adam z żoną nie
jedli jabłek z drzewa, mającego czarodziejską siłę obdarzania potęgą, zabronił
im jeść tych jabłek; jak to, nie bacząc na ten zakaz, pierwsi ludzie zjedli
jabłko i zostali za to wypędzeni z raju i jak za to samo zostało następnie
przeklęte całe ich potomstwo, przeklęta ziemia, która odtąd zaczęła wydawać
trujące rośliny. Mamy potem opisane życie potomków Adama, którzy tak
znikczemnieli, iż Bóg zmuszony był ich potopić i to nie tylko ludzi, ale i
zwierzęta, a zostawił tylko jednego Noego z rodziną i z zabranymi do arki
zwierzętami. Mamy dalej opisane, jak to ze wszystkich ludzi, którzy się po
potopie rozrodzili, Bóg wybrał Abrahama i zawarł z nim przymierze, według którego
Abraham zobowiązał się uznawać Boga za Boga i na dowód tego zaprowadzić
obrzezanie, a w zamian za to Bóg zobowiązał się obdarzyć Abrahama licznym
potomstwem i popierać go i jego potomków. Potem mamy opowiedziane, jak to Bóg,
protegując Abrahama i jego potomków, czynił w ich Interesie same nadzwyczajne
rzeczy, zwane cudami i popełniał zarazem najbardziej wyszukane okrucieństwa.
W
ten sposób cała ta historia, z wyjątkiem naiwnych (jak odwiedziny Abrahama
przez Boga i dwóch aniołów, ożenek Izaaka i inne), niekiedy niewinnych, lecz
częściej nieetycznych opowieści (jak oszustwo umiłowanego przez Boga Jakuba, okrucieństwa
Samsona, przebiegłość Józefa), cała ta historia, począwszy od klęsk zesłanych
przez Mojżesza na Egipcjan i wymordowanie przez anioła wszystkich ich
pierworodnych, do ognia, który zniszczył 250 buntowników, do zapadłych w ziemię
Kore, Datana i Abirona, do zniszczenia w ciągu kilkunastu minut 14.700 ludzi,
do rżniętych piłami wrogów tępionych przez Eliasza (wziętego na ognistym wozie
do nieba) ofiarników i Elizeusza, przeklinającego wyśmiewających się z niego
malców – oto szereg cudownych wydarzeń i przeraźliwych przestępstw, dokonanych
przez naród żydowski, jego wodzów i samego Boga.
Jeżeliby
cała ta historia Starego i Nowego Testamentu była wykładana jako zwykła
powiastka, wtedy mało który z wychowawców odważyłby się opowiadać ją dzieciom
lub dorosłym, których, chciałby oświecić. Powiastka ta jednak uważana jest za
nie nadającą się do roztrząsania przez ludzi, jako zawierająca jedynie
prawdziwe opisanie świata i jego praw, jako najbardziej wierne odtworzenie
życia dawniej żyjących ludzi i tego, co należy uważać za dobre, a co za złe, o istocie
i własnościach Boga i obowiązkach człowieka. Mówi się o książkach szkodliwych.
Lecz czyż jest w chrześcijańskim świecie książka, która by przyniosła więcej
szkody ludziom niż ta okropna książka, zwana „Historią świętą starego i nowego przymierza”?
...Dla
człowieka, któremu wtłoczono do głowy
jako najświętszą prawdę, wiarę w
stworzenie świata z niczego przed sześcioma tysiącami lat, a następnie w arkę
Noego, która pomieściła wszystkie zwierzęta, w
upadek Adama, w niepokalane poczęcie, w cuda Chrystusa i poniesioną przezeń
ofiarę na krzyżu dla ludzkiego zbawienia – dla takiego człowieka wymagania
rozumu nie są obowiązujące i taki człowiek nie może potem uwierzyć w żadną inną
prawdę. Jeżeli możliwą jest trójca, niepokalane poczęcie, odkupienie ludzkości
przez krew Chrystusa, staje się możliwym wszystko i potrzeby rozumu są
zbyteczne.
Wbijcie
klin pomiędzy deski podłogi spichlerza. Choćbyście potem nie wiem ile sypali
weń zboża wszystko wyleci. Podobnie jest z głową, w którą wbito klin trójcy,
czyli Boga, który stał się człowiekiem i swoim cierpieniem odkupił ludzkość, a
następnie znowu wrócił do nieba – w głowie tej nie utrzyma się potem żadne
rozsądne, trzeźwe pojmowanie życia.
Syp
ile chcesz ziarna do spichlerza z dziurawą podłogą, wszystko ci
wyleci. Kładź, co chcesz w głowę, która raz przyjęła na wiarę rzeczy
bezsensowne, nic się w niej nie ostoi.”
Nie tylko hierarchowie cerkwi prawosławnej,
ale też liczni pisarze żydowscy mieli te słowa Tołstojowi za złe, ogłaszali
je wręcz za
manifestację antysemityzmu.
***
Dwunastego marca
1911 roku - jak
donosiła ówczesna prasa
ukraińska i rosyjska
- czterdziestoletni Żyd
Menachim Mendel, syn
Tewji, Bejlis, mieszczanin
miasta Wasilkowa, porwał
i uprowadził w
Kijowie dwunastoletniego chłopca
Andrzeja Juszczyńskiego, prawdopodobnie
ukraińskiej lub polskiej
narodowości, zawlókł go
do znanego sobie
pomieszczenia, w którym
już się znajdowali
także inni żydowscy
spiskowcy, i dokonał
na chrześcijańskim dziecku
bestialskiego mordu rytualnego. „Wspólnicy Bejlisa, za
jego wiadomością i
zgodą, skrępowali Juszczyńskiemu ręce
i zatykając mu
usta, zadawali dziecku
straszliwą śmierć czyniąc
47 ran kłutych
i ciętych na
głowie, szyi i
ciele, powodując w
ten sposób uszkodzenie
weny mózgowej, weny
szyjnej, arterii sennej
i lewej skroni,
a także zranienie
twardej powłoki mózgowej,
wątroby, prawej nerki,
płuc i serca;
którym to uszkodzeniom
towarzyszyły ciężkie i przewlekłe
cierpienia oraz spowodowały
prawie zupełny upływ
krwi z żywego
jeszcze ciała Juszczyńskiego”. (Z
ekspertyzy medycznej profesora
Uniwersytetu św. Włodzimierza w
Kijowie Iwana Sikorskiego;
cyt. wg „Kniga kahała.
Iż tajnikow iudiejskich”,
Moskwa 2009, s.
376). Następnie martwe dziecko
zostało w nocy
po kryjomu wyniesione z pomieszczenia
i złożone w
pozycji siedzącej w
jednej z jaskiń
w pobliżu posiadłości
niejakiego Bernera przy
ulicy Nahornej. 20
marca 1911 trup,
mający nadal związane
ręce, a na
sobie koszulkę, kalesony
i jedną skarpetkę,
został wykryty przez
policję. Obok zwłok
leżały czapka, kurtka
i stopka związanych
zeszytów podpisanych imieniem
Andrzeja Juszczyńskiego, ucznia
klasy przygotowawczej Kijowo-Sofijskiej Szkoły
Duchownej. Informacja o
tym przedostała się
do prasy i
wywołała ogromne wzburzenie
w całym Imperium
Rosyjskim, w Europie
i USA. Mniejsza
część mediów, ta
która nie należała
do kapitału żydowskiego,
obruszyła się na
społeczność izraelicką i
spowodowała w wielu
miejscach wybryki antysemickie.
Ponieważ już wówczas
większa część prasy
w Rosji i
na świecie znajdowała
się w ręku
Żydów, zaroiło się
w niej od
okrzyków oburzenia na
rosyjski i ukraiński
antysemityzm, na domniemaną
żydofobię policji, prokuratury,
cerkwi, sądownictwa i
w ogóle całej ludności imperium.
W tymże antyrosyjskim
duchu wszczęto kampanię
propagandową w Europie
i USA, a
temat przeniesiono także na
płaszczyznę dyplomatyczną i
polityczną, domagając się od
rządu rosyjskiego „zdecydowanego położenia
kresu kampanii antysemickiej”, zamknięcia
śledztwa w sprawie
Juszczyńskiego, którą z
góry ogłoszono za
sfingowaną przez policję
prowokację. Zanim jednak sprawę
wyciszono i zatuszowano,
wypowiedziało się na
jej temat wiele
znakomitości, prezentując zresztą
różne punkty widzenia.
O ile np.
znakomity pisarz Maksym
Gorki stanął natychmiast
po stronie żydowskiej,
o tyle Wasilij
Rozanow w artykule
„Ubój rytualny” (Żertwiennyj uboj”)
ujął tragedię kijowskiego
dziecka w szerszym
kontekście, sugerując, iż
żydowski fanatyzm i
szowinizm stanowi groźne
niebezpieczeństwo dla całej
ludzkości. Fragmenty tej
publikacji, zamieszczonej w
kilku ówczesnych periodykach
rosyjskich, brzmią jak
następuje: „Przyszło mi pewnego
razu być obecnym
w rzeźni żydowskiej
i obserwować, jak
według reguł izraelickiego
rytuału dokonuje się
ubój rytualny. Przytaczam
same fakty. A było tak.
Przed około sześcioma
laty w związku
z pełnieniem obowiązków
służbowych mieszkałem w
dużym ośrodku miejskim
Kraju
Południowo-Zachodniego, w trzech
czwartych zamieszkanym przez
Żydów. Podczas częstych wycieczek
poza miasto uwagę
moją zwróciła na
siebie dziwnie wyglądająca
budowla podobna do
fabryki, okolona przez
wysoki płot, jakim
u nas ogradza
się więzienia i
inne miejsca odosobnienia.
Niebawem się dowiedziałem,
iż była to
rzeźnia miejska. Ponieważ
do sfery moich
zainteresowań należała kwestia
uporządkowania miast, w tym zagadnienie
stołecznych rzeźni, postanowiłem
obejrzeć tutejszą rzeźnię, zupełnie
zapominając o okoliczności,
że przecież ludność
miasta składa się
przeważnie z Żydów,
a cały handel
jest w ich
ręku, z czego
wynikało, że i
rzeźnia musiała być
żydowską.
Nie
myśląc o tym
udałem się tam,
żydowski zaś stróż
na moje zapytanie,
czy mógłbym obejrzeć
rzeźnię poczuł się
ewidentnie zakłopotany i
postanowił poradzić się
jakiegoś autorytetu spośród
swego zwierzchnictwa w
niedużej przybudówce przy
bramie. Wnet wyskoczył stamtąd
ruchliwy, groźnie wyglądający
Żydek i jął
się czynić stróżowi
energiczne wymówki. Nieco rozumiejąc
żargon żydowski potrafiłem wyodrębnić następującą
frazę: „Coś ty tak długo
z nim rozmawiasz? Przecie widzisz,
iż to nie
jest Żyd, a
masz prawo wpuszczać
wyłącznie Żydów”… „W
takim razie powinienem
za wszelką cenę
dostać się do
rzeźni” - pomyślałem
sobie i postanowiłem
kontynuować przechadzkę. Powracając
do domu znów
mimo rzeźni zauważyłem,
że stróża zmieniono,
i postanowiłem powtórnie
spróbować szczęścia. Dla dodania
większej pewności poinformowałem stróża,
iż reprezentuję nadzór
weterynaryjny i muszę
w sprawach służbowych
wstąpić do zarządu
rzeźni, i dlatego
też proszę go
o odprowadzenie mnie
do tegoż zarządu. Stróż trochę
niezdecydowanie wyjaśnił mi,
kędy mam pójść…
Starszego Żyda w
przybudówce już się
nie okazało i
pomyślnie dotarłem do
zarządu. Tam spotkał
mnie z inteligencka
wyglądający Żyd. Przedstawiłem
się jako weterynarz,
nie wymieniając zresztą
swego nazwiska, i
poprosiłem zaprowadzić mnie
do rzeźni.
Kierownik zaczął
mi z najdrobniejszymi szczegółami
opowiadać o urządzeniu
rzeźni, która ma
nawet wodociąg oraz
stosuje najnowocześniejsze metody
obróbki mięsa. Wreszcie
zaczął mi opisywać,
skąd przeważnie jest
dostarczane bydło, jakiej
ilości, jakiej ono
jest rasy itd. Gdy mu
przerwałem i ponownie
poprosiłem odprowadzić mnie
na rzeźnię, po
krótkiej przerwie oświadczył
mi, że nie
może tego uczynić.
Skoro jednak mnie
„interesuje techniczny aspekt
sprawy”, to on
może mi pokazać,
jak jest segregowane
mięso. W tym momencie
kierownika gdzieś pilnie
zawołano, a on
odchodząc rzekł, iż
niebawem przyśle mi
przewodnika. Postanowiłem jednak,
że nie będę
na niego czekać,
gdyż on widocznie
chciałby mi pokazać
wyłącznie to, co
mnie nie interesowało.
Poszedłem dalej i
bez specjalnych trudności
dotarłem do rzeźni,
która przedstawiała sobą
szereg murowanych szop,
w których odbywało
się sortowanie i
obróbka mięsa. Jedyne,
co zwracało na
siebie uwagę, to
skrajnie antysanitaryjny stan
pomieszczeń. Jeden z
robotników wyjaśnił mi,
że ubój już
się skończył i
że tylko w
ostatnim budynku kończony
jest ubój cieląt
i drobnej rogacizny.
W tym właśnie
pomieszczeniu mogłem wreszcie
obserwować, jak się
odbywa ubój bydła
według obrzędu żydowskiego.
Przede
wszystkim uderzała okoliczność,
że widzę nie
po prostu ubój
zwierząt, lecz jakiś
tajemniczy rytuał, uświęcone
biblijne złożenie ofiary.
Przede mną znajdowali
się nie zwykli
rzeźnicy, lecz kapłani,
których role były
najwidoczniej dokładnie podzielone.
Rola główna należała
do rzeźnika uzbrojonego
w broń kłującą; wspomagał zaś
go cały szereg
służebników: jedni trzymali
zabijane zwierzęta,
utrzymując je ciągle
w stanie pionowym,
inni nachylali jego
głowę i zaciskali
otwór gębowy. [ Zwierzę musi
stać. Po co? Po
co przy tak
długim, a nie
szybkim zabijaniu? Ponieważ
jest to „proceder”,
„ceremonia” sprawiania jak
najstraszliwszych cierpień istocie
mordowanej. „Duszę”, sedno uboju
żydowskiego stanowi sprawianie
cierpienia, a „stanie”
ofiary przynależy do
systemu jej powolnego
konania. „Ofiara” koniecznie musi
być strapiona, udręczona,
znużona - musi
się „dusić” jak
tefarim w oliwie.
Każdy, kto czuł
kiedyś ogólną słabość
(nagłą chorobę) wie,
jak się chce
wówczas „położyć”,
„spocząć”, „odetchnąć”. Zabór
zaś krwi przez
dokonywanie powolnych ukłuć
musi powodować straszliwe
wymęczenie ofiary, potworne
osłabienie, wycieńczenie. „Prawie
cała krew uszła”,
„pozwólcie się położyć”,
„nogi nie trzymają”,
„nie mogę ustać”,
„padam”… „Stój!” i
mechanicznie nie pozwalając
ugiąć się kolanom
ofiary pomocnicy głównego
rzeźnika („mogiela”) siłą
zmuszają do stania
dziecko – jagnię. Zatem, podczas uboju
cielęcia, jakby obejmując
umierające powoli zwierzątko,
muszą wyraziście czuć,
jak w ich
ręku drży i
bije się w
konwulsjach rogate dziecię,
krowi chłopczyk, mały
byczek.
Warto
przypomnieć, że w
trakcie rytualnego uboju
w Świątyni Jerozolimskiej głowa
i szyja zakłuwanego
szydłami zwierzęcia muszą
być skierowane na
południe, a twarz
na zachód. Wszystko
odbywa się w
dokładnej zgodności z
przepisami kultu świątynnego
i obowiązującego obrzędu.
Składanie ofiary powinno
być uroczyste i
ciche. W świątyni
się nie hałasuje,
nie krzyczy, nawet
się nie rozmawia.
Także beczenie i jęki zwierząt
są wykluczone. Dochodzi
zaś tu tak
ulubione przez Żydów
dręczenie. Krzyk, podanie głosu
(„Mamo!”) nawet w
przypadku jagnięcia, koźlika
czy cielaka może
obniżyć poziom bólu.
I tu Żydzi
mówią: „Stop, ani
piśnij!”]
Dalsi
pomocnicy rzeźnika zbierali
krew do naczyń
ofiarnych i wylewali
ją na podłogę
mamrocząc odpowiadające chwili
modlitwy. Jeszcze inni
wreszcie trzymali święte
księgi, z których
odczytywano modły i
celebrowano święty rytuał.
A byli wreszcie
i zwykli rzeźnicy,
którym przekazywano ubite
zwierzęta po skończeniu
rytuału. Ich obowiązkiem
było zdzieranie skóry
i siekanie mięsa.
Ubój
cechowało szczególnie wyszukane
okrucieństwo i niesamowita
potworność. Mordowanemu zwierzęciu
lekko luzowano pęta,
aby mogło stać
na nogach; w
tym położeniu ciągle
je podtrzymywało trzech
pomocników, nie pozwalając
upaść, gdy ono
słabło na skutek
utraty krwi. Przy tym rzeźnik
dzierżył w jednym
ręku długi na
pół metra nóż,
zwężający się ku
końcowi, a w
drugim długie na
około 20 centymetrów
szydło, którymi to
narzędziami spokojnie, metodycznie,
powoli zadawał zwierzęciu
głębokie rany kłute. Przy
czym każdy cios
był sprawdzany według
księgi, którą chłopiec
trzymał otwartą przed
rzeźnikiem. Każdemu
uderzeniu towarzyszyła ustanowiona
modlitwa, nucona przez
rzeźnika. [Uderzające! To
było formalne składanie
krwawej ofiary. Nawet
wiedząc, że ubój
jest z definicji
i metody „rytualny”, niemożliwe było
przypuścić istnienie tak
potwornych szczegółów tego
straszliwego obrzędu. Tak,
to jest naprawdę
religia okropności, kult
Molocha. Jeśli ktoś
potrafi męczyć owada
odrywając mu łapkę
po łapce, jeśli
kogoś stać na
to, by, jak
w rzeźni żydowskiej,
z
żywej kury wyrywać
pióra - uciekaj,
człowiecze, od kogoś
takiego jak najdalej,
aby kiedyś się
nie dobrał i
do twojej skóry].
Pierwsze
ciosy były zadawane
w głowę zwierzęcia,
następne w szyję,
kolejne w boki
i pod pachę. Ile
dokładnie zadawano uderzeń,
tego nie zapamiętałem,
lecz było widać,
że ich liczba
była taka sama
podczas każdego uboju;
przy tym ciosy
kierowano w określonej
kolejności w dokładnie
te same miejsca.
Widocznie nawet forma
ran miała jakieś
symboliczne znaczenie, ponieważ
jedne rany zadawano
nożem, a inne
szydłem. Przy tym
wszystkie zranienia były
kłute, ponieważ rzeźnik
dźgał zwierzęta z
całej siły, a
one się wzdrygały,
usiłowały się wyrwać,
próbowały beczeć, lecz
były bezradne: nogi
miały skrępowane, a
trzech silnych mężczyzn
mocno je trzymało;
czwarty zaś zaciskał
pięścią gębę, tak
iż słyszano tylko
głuche, zduszone rzężenie.
[Zgroza! Zgroza! Zgroza! Mistyczna zgroza
niewysłowionego cierpienia!
Oto „religie chamickie”
w całej ich
okazałości].
Każdemu
ciosowi rzeźnika towarzyszył
strumyk krwi, przy
czym z jednych
ran ona się
tylko lekko sączyła,
a z drugich
biła fontanną, pryskając
na twarz, ręce
i szaty rzeźnika
i jego pomocników,
którzy przy tym
oblizywali sobie usta.
[Tak oblizywali się
widocznie Hercensztejn, Jollos
i Tan podszczuwający tłumy
chłopów przeciwko dworkom
szlacheckim. Mili i dobroduszni
„humaniści”, „nasi współobywatele” i
„bracia”]. Wraz z
uderzeniem noża jeden
z pomocników podstawiał
do ran święte
naczynie, do którego
spływała krew zwierzęcia.
W ewidentny sposób
było to świątynne
składanie ofiary. [Gdy
do gardła przystawia
się naczynie po
tym, jak kapłan
przeciął paznokciem „naprzeciwko
potylicy” główkę synogarlicy, przeżynając
w ten sposób
arterie i weny,
lecz nie oddzielał
zupełnie głowy od
tułowia. I ptaszków
dobierano jak najłagodniejszych -
gołębi, synogarlice… Dajcie nam
nie złodzieja, nie
bandytę, nie rozbójnika,
nawet nie dorosłego człowieka,
dajcie nam uosobioną
niewinność - właśnie
ją ukrzyżujemy. Jakże
zrozumiały jest teraz
Jezus i jego
męczeństwo na krzyżu!
Zaiste było to
potężne ukłucie satanistycznego kultu.
I jak dobrze
się stało, że
On zdeptał ten
potworny kult zaiste
„śmierć śmiercią zwyciężając”!]
Przy
tym pomocnicy trzymający
maltretowane zwierzę rozcierali
i ugniatali jego
boki, mając widocznie
na celu spotęgowanie
wypływu krwi z
organizmu. Po zadaniu wyżej
opisanych zranień następowała
przerwa, podczas której
zbierano krew do
naczyń i pod
akompaniament modlitw wylewano
ją na podłogę,
powodując powstawanie całych
kałuż. Następnie, gdy
zwierzę z trudem
utrzymywało się na nogach i
było już w
dostatecznym stopniu pozbawione
krwi, szybko przewracano
je na grzbiet,
wyciągano głowę, a
rzeźnik zadawał ofierze
ostatni wreszcie cios,
przecinający gardło. [W
jednym z miejsc
„Talmudu” czytałem przed
wieloma laty, że
posadzka Świątyni Jerozolimskiej była
wypełniona krwią do
takiego stopnia, że
sięgała ona kapłanom
do kostek ,
aż musieli ostrożnie
podkasywać szaty, aby
je nie zakrwawić].
Po
dokonanej jatce rzeźnik
przechodził do kolejnego
zwierzęcia, a inni
zabierali się do
cięcia mięsa ofiary
na kawałki, który
to proceder stanowił
widocznie również jakieś
„magiczne rozczłonkowanie”.
Nie wiem, czy w ten
sposób odbywa się
także ubój dużej
rogacizny, gdyż na
moich oczach zabijano
tylko owce, cielęta
i rocznych byczków.
W każdym razie
był to proceder
nie skracający, lecz
celowo sztucznie przedłużający męczarnie
i konanie ofiar,
a przy tym
odbywający się dokładnie
według znanych przepisów,
z ustanowionymi modłami.
Na niektórych rzeźnikach
był modlitewny płat
z czarnymi pasami,
który przywdziewają rabini
w synagogach. Na
jednym z okien
taki płat leżał
obok naczyń ofiarnych
oraz innych narzędzi
tortur. Wreszcie widok
rzeźnika mamroczącego modlitwy
i wygląd jego
pomocników nie pozostawiały
wątpliwości co do
celebrowanego rytuału. Wszystkie
twarze miały jakiś
okrutny, skupiony, fanatyczny
wyraz. Nawet postronni
Żydzi, handlarze mięsem
i sklepikarze, zgromadzeni
na podwórku i
czekający na zakończenie
uboju, robili wrażenie
dziwnie skupionych. Nie
było słychać zwykłej
wśród Żydów krzątaniny,
wrzasków, gadania w
żargonie; wszyscy stali
milcząco w modlitewnym
skupieniu. Widocznie
żydowska dusza podczas
tak dokonywanych okrucieństw
łączy się ze
swym bogiem, bogiem
Izraela.
W
pewnej chwili poczułem
się wyczerpany widokiem
niewysłowionych męczarni zabijanych
zwierząt, ilością przelanej
krwi i jakimś
nadmiernym,
nieusprawiedliwionym
okrucieństwem. Chcąc jednak do
końca obserwować ubój
bydła oparłem się
o framugę drzwi
i mimowolnie zdjąłem
kapelusz. To starczyło,
aby mnie ostatecznie
zdemaskowano. Widocznie mi się od
dawna przyglądano, lecz
mój ostatni ruch
stanowił ewidentną obrazę
dokonującego się misterium,
ponieważ wszyscy uczestnicy,
a nawet postronni
obserwatorzy rytuału wciąż
mieli czapki na
głowach. Momentalnie podskoczyło
do mnie dwóch
świergotliwych Żydków, powtarzając
wciąż na nowo
jakieś niezrozumiałe dla
mnie pytanie. Widocznie
było to hasło
znane każdemu Żydowi,
na które musiałem
udzielić odnośnej odpowiedzi.
Moje milczenie spowodowało
nieopisany „gwałt”. Rzeźnicy i
pomocnicy rzucili się w moim
kierunku. Z innych
pomieszczeń powyskakiwało mnóstwo
dalszych subiektów, które
dołączyły do rozkrzyczanego tłumu, wypychającego mnie na ulicę,
gdzie się okazałem
ze wszystkich stron
otoczony. Tłum wrzeszczał
coraz donośniej, a
nastrój stawał się
coraz groźniejszy, tym
bardziej że w
rękach rozjątrzonych rzeźników
tkwiły noże, a
pięści niektórych z
pomocników już ściskały
duże kamienie. W
tej chwili z
jednego z pomieszczeń
wyszedł elegancko ubrany
Żyd, którego autorytetowi
tłum bezapelacyjnie uległ,
z czego wywnioskowałem, iż
był to widocznie
główny rzeźnik -
osoba w oczach
Żydów niewątpliwie święta
i bardziej ważna
niż rabin. Zawołał
coś do tłumu,
który natychmiast się
uciszył. Potem zbliżył
się do mnie
twarzą w twarz
i gburowato krzyknął,
zwracając się do
mnie przez „ty”:
„Jak się poważyłeś
tu wejść? Czy
nie wiesz, że
według naszego prawa osoby
postronne nie mogą
być obecne przy
uboju?” W możliwie najspokojniejszy sposób
odparłem: „Jestem lekarzem
weterynarii i stawiłem
się tu w celu
służbowym, wobec czego proszę
zwracać się do mnie
w odpowiednim tonie”. Moje
słowa zrobiły na
rzeźniku i na
motłochu pewne wrażenie. Rzeźnik wcale
uprzejmie i już
per „pan”, lecz
nadal w tonie
nie cierpiącym sprzeciwu
zadeklarował: „Radzę panu natychmiast
stąd się oddalić
i nikomu -
dla pańskiego dobra
- nic nie
mówić o tym,
co pan tu
widział. Pan widzi, jak
rozgniewany jest lud
i ja nie
ręczę za konsekwencje,
jeśli pan natychmiast
nie opuści terytorium
rzeźni”. Pozostawało mi tylko
pójść za jego
radą. [Tutaj wreszcie
zrozumiałem powód dla
którego nad wejściem
do Świątyni Jerozolimskiej znalazł
się napis: „Kto
przekroczy ten próg,
niech wini samego
siebie, bo za
nim nastąpi śmierć”.
Stopień przerażenia, budzonego
przez prawdziwe żydowskie
składanie ofiar „według
wszelkich przepisów”, niekiedy z
tysiącami pomordowanych zwierząt
w jednym dniu, musiała
w każdym postronnym
człowieku budzić taki
lęk i takie
oburzenie, że mury
Jerozolimy runęłyby znacznie
wcześniej niż za
Wespazjana. Utrzymując w
tajemnicy wnętrze świątyni
chroniono swe zbiorowe
żydowskie „ja” przed
oczyma innych narodów,
ponieważ normalni ludzie,
stojący na punkcie
widzenia powszechnego człowieczeństwa i
moralności ogólnoludzkiej, roznieśliby
w pył i puch owo
gniazdo zadawania nieskończonych męczarni
i cierpień].
Tłum
bardzo niechętnie, ale
jednak się rozstąpił,
a ja możliwie
najpowolniej, nie tracąc
panowania nad sobą
ruszyłem w kierunku
wyjścia z rzeźni. Gdy
znalazłem się w
odległości kilkunastu kroków,
poczułem za sobą
stuk spadających za
mną kamieni, rzucanych
przez fanatyczny tłum
Żydów, i nie mogę ręczyć,
iż nie zdruzgotałyby
one mojej czaszki,
gdyby nie obecność
starszego rzeźnika i
nie smykałka i
samodyscyplina, które nieraz
wyręczały mnie w
życiu. Już zbliżając się
do bramy przemknęła
mi myśl: „A
co, jeśli oni
mnie zatrzymają i
każą okazać dokumenty?”
Mimo woli przyspieszyłem kroku.
Dopiero za bramą z
ulgą odetchnąłem i
wyraźnie sobie uświadomiłem,
jak bardzo poważnego
niebezpieczeństwa udało mi
się uniknąć.
Oto
więc jaki obraz
obejrzałem w żydowskiej
rzeźni, obraz jakiegoś straszliwego
przerażenia, jakiejś wielkiej,
skrywanej tajemnicy, jakiejś
do połowy skrywanej
zagadki, której bym
nigdy nie chciał
odcyfrować do końca.
Próbowałem z całych
sił jeśli nie
zapomnieć, to choćby
niejako odsunąć na
dalszy plan pamięci ów
obraz straszliwego okrucieństwa,
co mi też
po części się
udało. Z biegiem
czasu stracił on
na wyrazistości i
został wyparty przez
inne przeżycia”.
W XX wieku część rabinów, idąc, jak się
wydaje, za wyobrażeniami islamskich sufiów, doszła do wniosku, że bestialsko
mordowane w trakcie uboju rytualnego zwierzęta zanoszą swój głos do Boga, który
przecież ich też stworzył, a On wysłuchuje ich skarg i narzekań i nie
pozostawia okrutnych dręczycieli bezkarnymi. Należy więc ubój rytualny przekazać
w ręce ludów prymitywnych, mających ograniczony umysł i tępych pod względem
moralnym, najlepiej chrześcijańskich, aby za pieniądze dręczyły i zabijały Boże
stworzenia (proces umierania naszych „młodszych braci” trwa nie – jak pisała
niedawno głupia prasa – dwie minuty czterdzieści pięć sekund, lecz ponad dwie
godziny, a cierpienia tych istot Bożych są niewyobrażalne. Tylko prawdziwe
dzieci szatana mogą w tym procederze brać udział, niechby tylko poprzez
spożywanie „koszernego” mięsiwa umęczonych zwierząt.
Rozanow dalej pisze: „Okropny
obraz morderstwa na
Andrzejku Juszczyńskim, opisany
przez ekspertyzę profesorów
Kosoworotowa i Sikorskiego,
wywarł na mnie
piorunujące wrażenie. Widok
ten był dla
mnie potworny w
dwójnasób: przecież ja to widziałem.
Tak, widziałem na
własne oczy krwawe
molestowanie w żydowskiej
rzeźni. Dla mnie
nie była to
żadna nowina. Nie
wiem, dlaczego nie
wołałem wówczas „Ratunku!”,
nie wrzeszczałem od
współprzeżywanego bólu. Przecież
domyślałem się, że
mam przed sobą
nie ubój bydła,
lecz pradawne misterium, krwawe składanie
ofiary wypełnione lodowatym
okrucieństwem! Nie przez
przypadek poleciały za
mną kamienie i
nie przez przypadek
w ręku rzeźników
błyszczały krwawym połyskiem
ostre noże. Nie
przez przypadek znalazłem
się wtedy tak
blisko śmiertelnego niebezpieczeństwa. Przecież
samą swą obecnością
dokonałem profanacji ich
świątyni. Oparłem się
o framugę drzwi
świątynnych wówczas, gdy
mogli być w
niej obecni tylko
Lewici i kapłani;
pozostali zaś pospolici
Żydzi stali w
oddaleniu. Wreszcie w
dwójnasób zbezcześciłem ich
misterium, ich rytuał,
zdejmując czapkę. (…) Tak,
po tysiąckroć ma
rację obrońca Andrzejka
Juszczyńskiego, gdy powiada:
„Osamotniony, bezradny, będący
w stanie śmiertelnego
przerażenia i rozpaczy
przyjął chłopczyk swój
męczeński los. Nie
mógł widocznie nawet
zapłakać, gdy jeden
zbrodniarz zatykał mu
usta, a drugi
zadawał ciosy w
głowę i mózg”…
Tak, to odbywało
się właśnie tak,
byłem tego widzem,
naocznym świadkiem, a
jeśli milczałem podczas
procesu, to tylko
dlatego, że byłem
absolutnie pewien, iż
Bejlis zostanie obwiniony,
a bezprecedensowa zbrodnia
zostanie pomszczona, że
sędziom przysięgłym zostanie
przedstawione w całej
pełni zagadnienie mordów
rytualnych, że nie
dojdzie do maskowania,
tuszowania, że nie
będzie miejsca na
choćby chwilowy triumf
okrutnego żydostwa.
Tak,
morderstwo Andrzejka było
widocznie bardziej złożonym
i mrożącym krew
w żyłach rytuałem
niż ten, który
miałem możliwość zaobserwować
w rzeźni; przecież
temu chłopcu zadano
47 ran, podczas
gdy zwierzęciu ofiarnemu
zadawano ich 10 – 15,
być może trzynaście,
nie liczyłem. Natomiast
charakter i lokalizacja zranień
jest zupełnie identyczna:
na początku są
zadawane ciosy w
głowę, następnie w
szyję i ramię… W
tym czasie ofierze
zaciskano usta, ona
zaś dygotała w
konwulsjach świadoma swego
umierania i rzęziła…
Właśnie to ustaliła ekspertyza sądowa w
sprawie Juszczyńskiego: „Chłopcu
zaciskano usta, aby
nie krzyczał oraz
po to, aby
spotęgować upływ krwi.
Był przytomny, bronił
się. Pozostały sińce
na ustach, na
twarzy, na bokach”…
Oto jak umierało
maluśkie człekokształtne zwierzę.
Oto jest ona,
ofiarna śmierć chrześcijańska - z
zatkanymi ustami, podobna
do bydlęcej. Oto
w taki męczeński
sposób umierał, według
słów profesora medycyny
Pawłowa, „młody człowiek,
pan Juszczyński, od
śmiesznych, zabawnych ukłuć”…
Lecz co z
niepodważalną dokładnością ustaliła
komisja, to pauzę,
przerwę, która nastąpiła
po zadaniu ran
w szyję, powodujących
obfity wylew krwi.
Tak, ta pauza
niewątpliwie miała miejsce… Lecz
oto szczegół, który
widocznie zupełnie uszedł
uwagi ekspertów, a
który wyraziście i
jednoznacznie pozostał mi
w pamięci: Podczas
gdy ofierze wyciągano
głowę i mocno
zamykano usta, trzech innych
pomocników z całych
sił miętosiło i ugniatało boki
zwierzęcia, widocznie w celu zaktywizowania wycieku
krwi. Według analogii
przypuszczam, że tak
samo postępowano z
Andrzejkiem Juszczyńskim. Widocznie
jemu też uciskano
żebra i pocierano
ciało, aby spotęgować
upust krwi, i
stąd widocznie duży
siniec na jego
boku, na który
komisja nie zwróciła
uwagi… W miarę
upływu krwi zwierzę
słabło, lecz było
sztucznie utrzymywane w
pozycji stojącej. Właśnie
to stwierdza profesor
Jan Sikorski, gdy
powiada: „Chłopczyk słabnął
z przerażenia i
rozpaczy i opadał
na ręce morderców”…
Potem
po przerwie nastąpiły
dalsze metodyczne razy,
którym towarzyszyły modły.
Te ukłucia dawały
bardzo niewiele krwi lub wcale
jej nie dawały.
Zadawano je w
plecy, pod pachy
i w bok
ofiary… Zwierzę po
zadaniu mu serii
ciosów jest przewracane
na grzbiet i
zadaje mu się
ostatni, decydujący cios
przez poderznięcie gardła.
Czy coś takiego
uczyniono z Andrzejem
Juszczyńskim, nie ustalono. Ale
widocznie był to
rytuał bardziej złożony
niż ten, którego
się dokonuje w
trakcie zabijania zwierząt…(…)
Jestem
głęboko przekonany, że
w osobie Andrzeja
Juszczyńskiego ma się
do czynienia z
ofiarą mordu rytualnego
i żydowskiego fanatyzmu.
Nie ulega wątpliwości,
że musiał to
być rytuał bardziej
skomplikowany niż zwykły,
według którego codziennie
szlachtuje się tysiące
zwierząt, składając krwawe
ofiary barbarzyństwu. (…)
Żydostwo nie chce
przyciągać do siebie
zbytniej uwagi, chce
popełniać swe zbrodnie
po kryjomu. Jakże
mało wiemy o
Żydach i żydostwie!
Zupełnie ich nie
znamy. Nie zdajemy
sobie sprawy z tego, jak
umiejętnie ukrywają pod
figowym liściem niewinności
swą gigantyczną siłę
globalną, która z
każdym rokiem zmusza coraz
bardziej, aby z
nią się liczono
i ją słuchano”…
Opublikowanie powyższego
artykułu Wasilija Rozanowa
spowodowało falę protestów
ze strony światowej
wspólnoty Żydów jako
przejaw najdzikszego i
najzawziętszego
antysemityzmu. I zupełnie
słusznie. W
trakcie bowiem trwania
procesu Bejlisa i po jego
usprawiedliwieniu w Imperium
Rosyjskim odnotowano setki
wyjątkowo krwawych pogromów
żydowskich. Zginęło wiele
absolutnie niewinnych ludzi
w różnych miastach
i regionach tego
rozległego kraju. Później
przebąkiwano, że w
ten sposób podpisano
karę śmierci dla
samego Cesarstwa. Niebawem
wybuchła tu rewolucja
komunistyczna.
***
Niektórzy narodowcy rosyjscy piszą, że apogeum dominacji
żydowskiej w Rosji stała się antychrześcijańska rewolucja bolszewicka 1917-1919
roku, kiedy to naród rosyjski boleśnie
doświadczył na sobie
praktycznej realizacji wandalizmu
nauk zawartych w
księdze „Awoda Zara”, a
zdezorientowany przez talmudyczną propagandę gojski motłoch na czele z wyszkolonymi
w midraszach komisarzami wymordował ogromną większość dworianstwa
rosyjskiego, czyli naturalną elitę narodową.
„Od wieków i przez całe stulecia
marzenia mesjaniczne o państwie idealnym, w którym by nie było ani biednych,
ani bogatych i w którym panowałaby sprawiedliwość i
zupełna równość, nigdy nie
przestały pociągać wyobraźni
Izraela. W obrębie getta,
przepełnionego pyłem odwiecznych marzeń, Żydzi
galicyjscy z uporem
szukali na niebie
w jasne wieczory
księżycowe znaków zapowiadających przyjście
Mesjasza. Trocki, Bela Kun
i inni im
podobni podjęli z
kolei te marzenia
swych przodków. Tylko
że zmęczeni szukaniem
w niebie Królestwa
Bożego, które jakoś nie
nadchodziło, postanowili zaprowadzić
je na ziemi”
(Jerome i Jean
Tharaud, Gdy Izrael jest
królem). Ten los padł
- widocznie nie
przypadkowo - właśnie
na Rosję.
Według historyków
rosyjskich zbliżonych do kręgów arystokratycznych i narodowych dwie rewolucje
rosyjskie 1917 roku (lutowa i październikowa) były dziełem tajnych lóż
masońskich, afiliowanych do żydowsko-francuskiego „Wielkiego Wschodu”. [Według Georgija
Klimowa masoni, rotarianie, iluminaci, hierarchowie katoliccy itp. to
tajne towarzystwa biologicznych degeneratów, przede
wszystkim pół-Żydów i
homoseksualistów, których celem jest opanowanie świata i wyniszczenie
osób normalnych i szczególnie uzdolnionych. Degeneraci z reguły intensywnie
nienawidzą ludzi normalnych; mają głęboką skłonność zarówno do homoseksualizmu, jak i do seksu patologicznego (zoofilia, seks analny
i oralny, nekrofilia, koprofagia
itp.). Degeneraci, jak twierdzi tenże autor, posiadają często niezwykłe
uzdolnienia oraz mają wyolbrzymione dążenie do dominacji, władzy, popularności.
Społeczności złożone z degeneratów (np. kryminaliści czy pederaści) czują się
„wybranymi”, „elitą” (mania
wielkości), a jednocześnie twierdzą, że są jakoby „prześladowane” i
„dyskryminowane” (mania prześladowcza.]
Wszyscy członkowie Rządu
Tymczasowego 1917 roku byli ponoć masonami, pół-Żydami,
a ich nadrzędnym celem w skali
światowej było (i jest) rozbicie i rozczłonkowanie Rosji jako
jedynego mocarstwa słowiańskiego, aryjskiego, wzniesionego na podstawach chrześcijańskich,
i poddać ją nieograniczonej władzy żydostwa. W. Uszkujnik w znanej książce Paradoksy historii. Tajna historia Rosji,
Europy i świata (polskie wydanie 1996) pisze o „żydowskich rewolucjach”
1917 roku: „Jak należało oczekiwać,
jednym z pierwszych aktów rządów masońskich w Rosji było nadanie pełnych praw
obywatelskich wszystkim Żydom, zamieszkałym w tych czasach na obszarze kraju,
których liczebność dochodziła do 3% wszystkich mieszkańców imperium. Oprócz
tego powołano natychmiast specjalną komisję, składającą się prawie wyłącznie z
samych Żydów, dla wyszukiwania tych osób ze składu administracji, które według
od dawna zakorzenionej w całym świecie „żydowskiej legendy” były odpowiedzialne
za organizowanie żydowskich pogromów na południu Rosji. Nastąpiła konsternacja.
Takich ludzi nie znaleziono i sprawa szybko została zatuszowana, lecz legenda,
tak jak i też inne legendy z tego samego źródła, jest bardzo żywotna i niekiedy
pojawiała się w ostatnim czasie na szpaltach zachodnich gazet.
Obecnie w obiegu jest drugi wariant historii rosyjskiej. Lutowa
masońska rewolucja, która nadała Żydom pełne prawa obywatelskie, wykreślona
została całkowicie z kronik historii przez niektórych amerykańskich „ekspertów
do spraw rosyjskich”. Natomiast czynny udział Żydów w przewrocie komunistycznym
tłumaczy się w ten sposób, jakoby Lenin i spółka pierwsi nadali w Rosji
wszystkie prawa obywatelskie Żydom i tym samym zdobyli ich wdzięczne serca.
To, co tworzyło się w ciągu wieków, masoni z pomocą kamaryńskich
chłopów zdołali zrujnować w ciągu półwiecza. Nieznany rosyjskiemu organizmowi
bakcyl komunizmu nie miałby żadnych szans na odniesienie sukcesu, jeśliby
masoni tego nie pragnęli i nie przygotowali dla niego najbardziej odpowiedniej
gleby, czegoś w rodzaju sztucznej pożywki, na jakiej rozwijają się
mikroorganizmy w laboratorium.
Także według oświadczenia samego Lenina, nawet w tych najbardziej dla
nich sprzyjających warunkach, bolszewicy nie mieliby żadnych szans na
zwycięstwo, gdyby nie znaleźli całkowitego poparcia wśród setek tysięcy
małomiasteczkowych Żydów, ewakuowanych w czasie I wojny światowej z zachodnich
guberni do centralnej Rosji. Ich kadry utworzyły tam szkielet administracji,
który uratował komunizm w najbardziej krytycznym okresie jego istnienia i
zapewnił ostateczne zwycięstwo.
Z taką samą pełną otwartością jak Aronson o udziale masonów w Rewolucji
Lutowej pisał inny Żyd, profesor Samuel Goldman o tym, jak Żydzi z małych
miasteczek poparli i obronili rewolucję Lenina oraz jaką czarną
niewdzięcznością spadkobiercy Lenina odpłacili im za to. (Biuletyn „Instytutu
Naukowo-Badawczego ZSRR”, Nr 4/32, 1959, Monachium). W artykule tym przytoczone
zostały niżej przedstawione słowa Lenina wypowiedziane do jego przyjaciela Żyda
Dimansztajna.
Artykuły profesora Goldmana i dziennikarza Aronsona są „kluczowe”, a
takie rzadko pojawiają się na szpaltach współczesnej prasy. Na mgnienie oka jak
wybuch magnezu oświetlają one ciemne zakątki historii. Ale błysk jest krótki,
oczy publiczności przywykły do mętnej mgły i wszystko zostało zapomniane.
Słowa Lenina przytoczone w znakomitym artykule Goldmana były takie: „Te
żydowskie elementy były mobilizowane przeciw sabotażowi Rosjan i w ten sposób
Żydzi mieli możność obrony rewolucji w tym krytycznym okresie. My zaś mogliśmy
przejąć aparat administracyjny tylko dlatego, że mieliśmy pod ręką taką rezerwę
mądrej i wykształconej siły roboczej.”
Wszystko jest jasne i dokładnie tak było. Nieliczni jeszcze pozostali
przy życiu, którzy widzieli na własne oczy dni rewolucji w Rosji, dobrze pamiętają
tę „siłę” i jak ona rozprawiała się z narodem rosyjskim. Liczba „mobilizowanych
Żydów” dochodziła do 1,4 miliona osób, a bardzo znaczna część „poborowych”
skierowana została do szeregów tworzonego „Czeka” i zajęła w nim wszystkie
kierownicze stanowiska.
Niejaki Nowak, były komunista i być może Żyd, potwierdził w pełni słowa
Lenina w artykule, który ukazał się w „Saturday Evening Post” 28 maja 1960.
Pisał tak: „Rosyjscy Żydzi uciskani przez carów, związali swój los z rewolucją
1917 r. od samego początku i podtrzymywali ideały komunizmu. Inteligencja
żydowska stała na czele rewolucji i była jej siłą przywódczą w najcięższym
okresie. Lecz sowiecka rewolucja tak jak i inne pożarła swoje dzieci.”
Tu trzeba wspomnieć o drugim „paradoksie” rosyjskiej historii, o którym
nikt, nigdy i nigdzie nie wspomniał. Żydowsko-francuski „Wielki Wschód” przez
swoje rosyjskie „córy” przejął władzę nad olbrzymim krajem – Rosją. Zawrót
głowy od sukcesów, rozumie się samo przez się, był proporcjonalny do wielkości
zdobyczy. Jednak przełknąć jej nie udało się i smaczny kąsek w ostatniej chwili
został brutalnie wyrwany z gardła.
Lenin – z Europy przy pomocy Niemców, a Trocki – z Nowego Jorku przy
pomocy bankierów Żydów, ściągnęli do Rosji kilkuset zawodowych rewolucjonistów,
wśród których co najmniej 9/10 było Żydami. Bardzo bogaty, mający tajemnicze
powiązania Żyd Parwus odgrywał poważną rolę w tych ciemnych machinacjach –
importu owego niebezpiecznego towaru na rosyjską ziemię. Znalazłszy się w
Petersburgu ten „zaczyn” zaczął przejawiać szaloną aktywność. Importowani
rewolucjoniści przyciągnęli na swoją stronę masy półanalfabetów lub w ogóle
analfabetów, „kamaryńskich chłopów” i poprowadzili ich do szturmu na już
dotknięty zgnilizną masońską „Rząd Tymczasowy”.
Ta cała demokratyczna farsa skończyła się przy pierwszym uderzeniu.
Kiereński przebrany w ubiór kobiety uciekł do Finlandii. Rozpoczęła się
straszna i krwawa epoka wojennego komunizmu, wojna domowa i całkowite
rozprzężenie państwa. Obecnie jasne jest, że żydowska elita zgubiła Rosję przy
pomocy niedużej grupy renegatów Żydów, wspieranych przez Żydów z małych
miasteczek, którzy w swej politycznej naiwności nie mieli żadnego pojęcia, na
kogo podnoszą rękę. Innymi słowy, słodki owoc zwycięstwa światowej masonerii
nad Rosyjskim Imperium po głuchej wojnie trwającej ponad sto lat został wyrwany
przez żydowską grupę etniczną zamieszkałą w tym czasie na terytorium kraju i
grupę przywiezioną przez Lenina i Trockiego dla realizacji ich planów... Czyż
nie jest to gorzki i przykry paradoks historii?
Wyższe sfery żydowskie straciły głowy od takiego nieoczekiwanego
afrontu; uciekły się nawet do terroru: założyciel Czeka, Żyd Urycki został
zabity przez młodego bogatego Żyda Kannegisera, a sam Lenin był ciężko zraniony
przez Żydówkę Dorę Kapłan.
Przejście całej masy małomiasteczkowych Żydów na stronę bolszewików, co
dało im zwycięstwo, nie miało żadnego ideologicznego podkładu. Od „najbardziej
demokratycznego państwa na świecie” – jak nazywał Rosję masonów Kiereński –
Żydzi już otrzymali pełne prawa obywatelskie i otwierały się przed nimi
najszersze możliwości przeniknięcia do wszystkich dziedzin handlu i gospodarki
narodowej kraju.
Jak magnes przyciąga niepowstrzymanie do swoich biegunów opiłki
żelazne, tak też Żydzi z całej Rosji przyssali się ze wszystkich stron do
nowych organów władzy, czyniąc je trwałymi i odpornymi w okresie okrutnych i
krwawych lat wojny domowej.
Trudno sobie wyobrazić, że wśród Żydów istniało w tym smutnym okresie
sprzysiężenie i że mieli oni jedno ogólne dla wszystkich kierownictwo. Można
raczej przypuszczać, że cała ich masa znajdowała się pod wpływem swego rodzaju
„rasowego instynktu”, który jak magnes ciągnął ich do biegunów władzy. Rząd
Tymczasowy uczynił ich „równymi wśród równych”, ale komunizm stworzył znacznie
bardziej ponętną perspektywę: nie równości lecz panowania nad gojami i pełną
władzę nad ich życiem i mieniem. Było to zgodne z gorącymi marzeniami żydostwa,
wyrażonymi w następującej formie: „Niezłomna nadzieja Izraela dotyczy dwóch
spraw: po pierwsze, że kiedyś wróci on do ziemi obiecanej Kanaan oraz po drugie,
że pojawi się w Izraelu „Książę Mesjasz”, który zmusi cały świat do kłaniania
się jego Bogu i zrobi swój naród właścicielem świata”. Nie, to zdanie nie jest
wzięte z Protokołów Mędrców Syjonu, lecz z bardzo rozpowszechnionej w Ameryce
Kolumbijskiej Encyklopedii, gdzie można je znaleźć pod hasłem „Judaizm” na
stronie 1026 wyd. z 1950 r. (...)
Jak można się domyślić, powszechne przejście wszystkich mas żydowskich
na stronę bolszewików – związane dla nich ze zbiorowym ryzykiem – było dla
wszystkich zjawiskiem nieoczekiwanym. Oczywiście, że Lenin i Trocki mieli
nadzieję, iż przyciągną na swoją stronę znaczną część żydowskich młodych
„aktywistów”, lecz o tym, żeby pozyskać prawie półtora miliona żydowskich pracowników,
nikt z przywódców bolszewizmu nie mógł marzyć. Nikt również nie potrafił
przepowiedzieć przyszłości. Bolszewicy niejednokrotnie stali na krawędzi
przepaści i ich zniszczenie nieuchronnie pociągnęłoby za sobą prawie całkowite
wyniszczenie Żydów na całym terytorium Rosji, a szczególnie na Ukrainie, gdzie
Żyd i bolszewik byli prawie synonimami dla białogwardzistów, którzy nie mieli
dla nich litości. Z drugiej strony, bez żadnego dla siebie ryzyka całe
rosyjskie żydostwo mogłoby okazać zorganizowane wsparcie dla Rządu Tymczasowego
i zapewnić mu tym samym zdecydowaną przewagę w walce z bolszewikami. Dlatego
można z całym przeświadczeniem stwierdzić, że w tym przypadku w masach
żydowskich nie decydował rozum, lecz wyczucie – intuicja. W ciągu wieków w ich
duszach kultywowano nienasyconą żądzę panowania nad gojami – panowanie twardo
im obiecano w Talmudzie. Rozpad państwa rosyjskiego stanowił dla nich
całkowicie wyjątkowy przypadek, sprzyjający realizacji tego okrutnego marzenia
Izraela i dawał im do ręki możliwość „bycia wszystkim” tam, gdzie dotąd byli
oni niczym. Los został wyzwany i kierując się nie rozumem, lecz ukształtowanym
przez Talmud instynktem nienawiści i pogardy dla gojów, Żydzi bez zastanowienia
rzucili się w nurt rosyjskiej krwawej rewolucji i nie u boku tych, którzy już
im dali równouprawnienie, lecz tych, którzy obiecali dać coś znacznie
ważniejszego”.
Przerywając w tym miejscu
rozważania rosyjskiego historyka przypomnijmy, że 13 czerwca 1918 roku pod
Permem bolszewicy bez sądu ograbili i rozstrzelali wielkiego księcia Michaiła
Aleksandrowicza Romanowa, tego samego, który po Rewolucji Lutowej 1917 roku
paradował po Piotrogrodzie z czerwoną kokardą w klapie i nie uczynił nic, aby
unieszkodliwić podnoszącą coraz wyżej głowę hydrę bolszewicką. Parę dni
później, w nocy na 17 lipca, grupa zawodowych rewolucjonistów, czyli bandytów,
na czele z Filipem Gołoszczokinem (Kahlwangiem), Georgijem Safarowem i Abramem
Jurowskim w bestialski sposób wymordowała całą rodzinę imperatora: Mikołaja II,
jego żonę, pięć młodziutkich córek i małoletniego syna. Wszystkie ciężko
zranione i agonizujące cesarzówny zostały – zgodnie z nakazem Talmudu
(jako niewinne, nie znające przedtem
mężczyzn) – rozebrane do naga i pozbawione dziewictwa przez zgwałcenie,
niektóre były już martwe. (Dopiero na przełomie roku 2017/18 Rosyjska Cerkiew
Prawosławna odważyła się z pozwolenia prezydenta Władimira Putina powołać
specjalną komisję, aby ustalić konkretnie i naukowo, czy ten mord był
rzeczywiście i formalnie mordem rytualnym, co natychmiast wywołało hałaśliwy
sprzeciw Żydów rosyjskich i zdystansowanie się prezydenta od tematu).
To nie był jednak kres
martyrologii rodu Romanowów, dynastii, która uczyniła Rosję mocarstwem, i za
której panowania Żydzi dominowali w rosyjskiej literaturze, teatrze, medycynie,
sądownictwie, prasie. Niedaleko od miasta Ałapajewsk w nocy na 18 lipca 1918
roku bez śledztwa i sądu został rozstrzelany (pod bezpośrednim kierownictwem
Safarowa) wielki książę Sergiusz Aleksandrowicz Romanow. Za tym została żywcem
wrzucona do głębokiej na 60
metrów sztolni jego żona Jelizawieta Fiodorowna, siostra
cesarzowej Aleksandry Fiodorowny. Tuż za nią w podobny sposób żydowscy
rewolucjoniści wespół z pijanymi bandytami łotewskimi i rosyjskimi zakatowali
księcia Joanna Konstantinowicza oraz Igora Konstantinowicza Romanowów, jak też
księcia Władimira Paleja (syna wielkiego księcia Pawła Aleksandrowicza czyli
kuzyna cesarza Mikołaja II). Umierający, z pogruchotanymi kośćmi zaintonowali z
dna piekła chrześcijański hymn cherubiński, a ciało Jielizawiety Fiodorowny nie
uległo rozkładowi, jak stwierdzili oficerowie Białej Gwardii w 1919 roku, po
przejściowym oswobodzeniu tych okolic.
Nieco później, w nocy na
28 stycznia 1919 roku w Piotrogrodzie, na terenie Twierdzy Pietropawłowskiej
rozstrzelano wielkich książąt Georgija Michajłowicza, Dmitrija
Konstantinowicza, Nikołaja Michajłowicza i Pawła Aleksandrowicza Romanowów. Warto
odnotować, że w kwietniu 1917 roku (po Lutowej Rewolucji masońskiej w Rosji)
król Anglii Jerzy V (kuzyn cesarza Mikołaja II) pod naciskiem żydowskiego lobby
odmówił gościny w swym państwie komukolwiek z rodziny Romanowów! Czyli
wszystkie powyżej przedstawione zbrodnie były zawczasu planowane i skrupulatnie
przygotowywane. Makabryczny los domu Romanowów przypomina los krewnych Jezusa z
Nazaretu, którego rodzice, trzej bracia i siostra już po ukrzyżowaniu
Aramejczyka zostali bestialsko wymordowani.
Uszkujnik tedy dalej
pisze: „Strona materialna miała również
sporą siłę przyciągania dla żydowskich kadr, które opanowały władzę, wchodząc w
skład nowego rządu. Trudno sobie nawet wyobrazić, na jaką skalę występowało
trwonienie mienia państwowego przez żydowskich panów, którzy dorwali się do
władzy. Ciągnęli wszystko i wszędzie tam, gdzie tylko mogli. Żadne, nawet
najbardziej przybliżone obliczenie tej zorganizowanej przez naród „zwycięzców”
grabieży nie jest oczywiście możliwe. Wystarczy przytoczyć kilka przykładów:
bezcenną kolekcję znaczków pocztowych zabitego cara ukradł z pałacu osobiście
sam Bronsztejn – Trocki. Jak mówią, kolekcja ta spoczywa dotychczas w sejfach
jednego z żydowskich banków w Nowym Jorku. Najlepszą w świecie kolekcję
rosyjskich monet zebraną przez W. Ks. Georgija Michajłowicza zrabowała grupa
Żydów, a następnie przewiozła ją potajemnie do Ameryki i tam rozsprzedała
częściami bogatym numizmatykom. Kodeks Synajtikus przypadkowo znaleziony przez
barona Tyszendorfa w jednym z klasztorów Synaju właśnie w momencie, kiedy
zakonnicy postanowili go już spalić razem z nagromadzonymi gratami, był
sprzedany przez Żydów za 100 tys. funtów szterlingów Muzeum Brytyjskiemu. Ten
Kodeks oraz Koran Omara zalany jego własną krwią były chronione w bibliotece
Ermitażu i uważane za najbardziej drogocenne książki świata. Kodeks został
sprzedany jawnie, a Koran zniknął bez śladu i do tej pory nie wiadomo, u kogo
się znajduje.
Znany Żyd Saul Barnato był głównym pośrednikiem w sprzedaży wielu
kosztowności zrabowanych w cerkwiach i u osób prywatnych. Była ich taka
nieprawdopodobna ilość, że jednostką pomiarową drogocennych kamieni nie był
karat, który zazwyczaj jest stosowany, lecz drewniana skrzynka do cygar...
Po całkowitym przejęciu przez Żydów aparatu administracyjnego kraju
zostali oni jego rzeczywistymi gospodarzami. Robert Wilton, Anglik, który
przebywał w Rosji, będąc korespondentem Times’a, poinformował, że po zdobyciu
władzy przez bolszewików z 556 osób zajmujących wyższe stanowiska
administracyjne w Rosji, 447 było Żydami. Raz uchwyciwszy władzę w swoje chciwe
łapy Żydzi nie mieli żadnego zamiaru jej wypuszczać, co potwierdza etniczny
skład rządu sowieckiego tuż przed drugą wojną światową. Z 500 członków wyższej
sowieckiej administracji 83% było Żydami, 5% Rosjanami, 5% Łotyszami i 6% innej
narodowości. Czyli w stosunku procentowym Żydów w składzie sowieckiego aparatu
rządowego było nawet nieco więcej (o 3%), niż w pierwszym porewolucyjnym
okresie. (...)
I jeszcze jeden paradoks historii! Kiedy Lenin umarł w 1924 r., w 54
roku życia, z przyczyn całkowicie niezrozumiałych i do tej pory przez nikogo
nie wyjaśnionych, na miejsce Lenina został wybrany nie Trocki, jak wszyscy
oczekiwali, lecz mało komu znany Stalin, który niczym szczególnym się dotąd nie
wsławił. Natomiast żydowski Napoleon – Trocki, został z hańbą zesłany do
środkowej Azji, później wydalony z ZSRR i w końcu zginął z rąk anonimowego Żyda
w Meksyku, dokąd zabójca po długich przygotowaniach potrafił się podstępnie
przedostać.
Większość innych współpracowników Lenina i Trockiego zostało wściekle i
bezlitośnie zamordowanych w piwnicach GPU przez swoich własnych rodaków, którzy
obwinili ich o najbardziej nieprawdopodobne przestępstwa. Kiedy stary bolszewik
Kamieniew (Rozenfeld) został wezwany przed sąd, jego oskarżycielami byli:
Oldberg, Dawid, Berman, Reingold i Pikel, jako sędziowie występowali naczelnicy
oddziałów NKWD – Słucki, Friczowski, Pauker i Redens. Cała dziewiątka to Żydzi!
Drugi współpracownik Lenina, Bucharin, oświadczył na procesie, że
krajem obecnie kieruje nie partia, lecz tajna policja, co było naturalnie
prawdą. Bucharin mógł dodać, że na czele tej policji stoją „zmobilizowani”
małomiasteczkowi Żydzi i wówczas wszystko byłoby całkowicie jasne i zrozumiałe.
W dniu śmierci Lenina, który nawiasem mówiąc prawdopodobnie został
otruty, jest bardzo możliwe, iż Żydzi – pseudobolszewicy, będąc świadomi swej
siły, już zaczynali uprawiać swoją własną politykę. Jako podwójny zdrajca
masonerii i żydostwa Trocki był dla nich osobistością znienawidzoną i całkiem
nie do przyjęcia. Stalin, posiadający „niejasną przeszłość” (w pewnym okresie
był agentem policji przy rządzie carskim), był człowiekiem najbardziej
odpowiednim, którego łatwo było trzymać w ręku. O tym, że Żydom było wiadomo
już od dawna o tej stronie życia Stalina, napisano długi, potwierdzony
dokumentami artykuł, wydrukowany w czasopiśmie „Life” wkrótce po śmierci „wodza”.
Pozostało tylko do wyjaśnienia, DLACZEGO tak długo trzymano tę historię w
ścisłej tajemnicy... Autorami tego artykułu byli Lenin i Krywicki.
Dokładnie tak samo, jak to zrobili zwycięzcy-masoni, którzy postawili
swoich przedstawicieli na czele rządu, zwycięzcy-Żydzi umieścili swoich ludzi
na wszystkich najważniejszych stanowiskach w nowym rządzie.
Rozumiejąc wyjątkową ważność organów bezpieczeństwa wewnętrznego dla
swojej władzy postawili sobie za cel przeniknięcie do ich szeregów, które w krótkim
czasie stały się swego rodzaju „rządem w rządzie” – posiadającym całkowicie
autonomiczną organizację i nawet rodzaj sił zbrojnych – i które były
bezpośrednio podporządkowane szefowi organizacji bezpieczeństwa... Tajna
policja jest „kluczem” do władzy w ZSRR. A „klucz” ten był całkowicie w
kieszeni Żydów: posługiwali się nim dla umocnienia i podtrzymania swojego
panowania. (...) We wszystkich
sowieckich państwach satelitarnych tajna policja była pod kontrolą Żydów, co
samo wpłynęło na nasilenie „antysemityzmu” w tych krajach... Na Węgrzech, gdzie
70% tajnej policji i wszyscy jej naczelnicy byli w tym czasie Żydami, skończyło
się w 1956 roku dużym pogromem. Tłum łapał Żydów na ulicach, zabijał na miejscu
i wieszał na słupach i płotach”...
Rozzuchwaleni swymi
zwycięstwami na terenie zniszczonego przez nich Cesarstwa Rosyjskiego Żydzi
rozpoczęli krwawe porachunki we własnym gronie, a ich różne sekty walczyły bez skrupułów o dostęp
do władzy. Żydowscy bojówkarze spośród tzw. „socjalistów-rewolucjonistów” zastrzelili
zarówno swego rodaka i byłego członka Bundu Mojżesza Goldsztejna (pseudo:
Wołodarskij, 26 lat), Mojżesza Urickiego (34 lata), jak również mnóstwo innych
niedawnych współbojowników. Cudem uratował się W. Lenin, podziurawiony (6 kul!)
z naganu przez Fanny Kapłan. Później było jeszcze gorzej. W. Uszkujnik pisze: „Żydowscy oprawcy dręczyli i znęcali się nad
swoimi rodakami w bardzo okrutny i podły sposób, czego by oczywiście nie
robili, gdyby byli wykonawcami woli „azjatyckiego despoty” Stalina. Jednak
zorganizowany na wielką skalę spisek w jednostkach sowieckich sił zbrojnych
stanowił najbardziej realne i śmiertelne niebezpieczeństwo dla
małomiasteczkowych Żydów. To, co wydarzyło się latem 1953 roku, mogło się
zdarzyć już piętnaście lat wcześniej i zmienić cały bieg historii świata.
Ostrze spisku wojskowego skierowane było oczywiście nie przeciw
„dyktatorowi”, lecz przeciwko Berii z jego komunistami i wszystkimi
małomiasteczkowymi Żydami z Kaganowiczem na czele. Masoni, samo przez się
zrozumiałe, okazali istotne wsparcie dla dwóch Żydów – Berii i jego bliskiego
towarzysza broni Izraiłowicza w wynajdywaniu różnych argumentów częściowo
fałszywych, pociągających za sobą śmierć wielu tysięcy ludzi.
W końcu 1938 roku, kiedy Żydzi kończyli już czystkę w armii sowieckiej,
jej straty w stanie osobowym wynosiły w przybliżeniu około 30 tys. osób z kadry
dowódczej.
Wśród nich było:
186 z liczby 220 dowódców brygad,
110 z liczby 195 dowódców dywizji,
57 z liczby 85 dowódców korpusów,
13 z liczby 15 dowódców armii – oraz wszyscy bez wyjątku dowódcy
okręgów wojskowych itd.
Jak widać z powyższych liczb, czystka była bardzo ostra i radykalna.
Jest zrozumiałe, że musiała ona w następstwie osłabić gotowość bojową armii.
Źródła niemieckie potwierdzają obecnie, że właśnie ta czystka była
główną przyczyną, mającą wpływ na decyzję Hitlera w sprawie napadu na Związek
Sowiecki. Byłoby rzeczą dziwną, gdyby Hitler pominął taką wyjątkową okazję. Kto
mógłby przewidzieć, że potencjalny przeciwnik hitlerowskich Niemiec nagle sam
pozbawi się doświadczonego kierownictwa własnej armii i tym samym niejako
otworzy wrota na wtargnięcie wroga.
Historycy zagraniczni, którzy już dawno nie odważali się mówić prawdy z
obawy przed Żydami, w żaden sposób nie mogą rozwiązać problemu tych krwawych
czystek w armii sowieckiej wobec śmiertelnego zagrożenia ze strony Niemiec i
próby Stalina zawarcia układu z Hitlerem dla jego uspokojenia.
Prawdziwe
podłoże i kulisy tej historii leżą znacznie głębiej. Zwłaszcza, jak zaznacza
Deutscher, w „konserwatywnych” kręgach wojskowych już w latach przedwojennych
zaznaczał się silny ruch przeciw „żydowskiemu jarzmu”, które było wielokrotnie
gorsze od tatarskiego.
Żydzi
znaleźli się wobec dwóch wrogów – wewnętrznego i zewnętrznego. Istniała mała
nadzieja, aby z wrogiem zewnętrznym dogadać się w jakiś sposób i odwlec na
jakiś czas jego agresję. Wyboru po prostu nie było: albo my (Żydzi) albo armia
(tj. Rosjanie).
Wersja,
że spisek był skierowany przeciw osobie Stalina, a nie przeciw tym, którzy nim
kierowali i stali za jego plecami, stanowi oczywiście zupełny absurd.
Czy
można przyjąć wersję, że znajdując się w obliczu groźnego niebezpieczeństwa,
którym były dla nich hitlerowskie Niemcy, Żydzi poszliby na straszne ryzyko,
pozbawiając sowieckie siły zbrojne dowództwa dla ratowania Stalina? Jeśliby tu
nie chodziło o ich własną skórę, „pretoriańska gwardia” w Związku Sowieckim
zdławiłaby natychmiast swojego „wodza”, gdyby on tylko zapragnął, w obliczu
bezlitosnego wroga Żydów – Hitlera, zniszczyć dowódcze kadry swej armii.
Teraz,
jakby „paradoksalne” to się nie wydawało, dla lepszego zrozumienia tych
wydarzeń, które miały miejsce w Rosji w owych latach, musimy zrobić małą
wycieczkę w czasie, w daleką przeszłość, kiedy to Rosja – jako taka – jeszcze
nie istniała na mapie.
Na
nizinach nadwołżańskich istniało wówczas bardzo bogate i silne państwo
chazarskie. Chazarowie ze względu na swoje pochodzenia byli Turko-tatarami.
Pozostając pół-koczownikami, posiadali oni w tamtym okresie duże miasta i
prowadzili rozległy handel ze wszystkimi sąsiadami. Handel „żywą siłą”, tj.
niewolnikami, był ich główną specjalnością. Dla uzupełniania zasobów Chazarowie
często dokonywali najazdów na słowiańskie plemiona i pojmanych jeńców brali na
sprzedaż.
W
siódmym i ósmym stuleciu naszej ery judaizm zaczął przenikać przez
konstantynopolskich rabinów do Chazarów, najpierw do wyższych klas tej
społeczności, a później rozprzestrzenił się także wśród prostej ludności.
Warto
nadmienić, że w rosyjskich legendach wspomina się niekiedy „Wielkiego
Żydowina”, z którym rosyjscy bohaterowie staczali boje na „Dzikich Polach”.
Samo przez się rozumie, że ten „Żydowin” nie był palestyńskim Żydem-semitą,
lecz chazarskim najeźdźcą grabiącym słowiańskie wioski.
Doprowadzeni
do rozpaczy Słowianie dokonali w 965 roku głębokiego napadu na Chazarię pod
wodzą kijowskiego księcia Świętosława, i przy pomocy finansowej Bizancjum,
któremu Chazarowie również sprawiali dużo kłopotów i nieprzyjemności. Spalili
wówczas i rozgrabili główne chazarskie miasta: Itil, Białą Wieżę i Samender, po
czym z bogatą zdobyczą wrócili do siebie do domu.
Nie
sposób przypuszczać, że wbrew prawu i obyczajom tych czasów, Słowianie nie
odpłacili swym dręczycielom-Chazarom tą samą monetą i nie pognali w niewolę po
zwycięstwie tylu chazarskich jeńców, ilu można było schwytać i sprzedać. Jeśli
dostarczenie czarnych niewolników z Afryki na plantacje do Ameryki było sprawą
dość trudną, to przepędzić tłum chazarskich jeńców, posadziwszy ich na własne
wozy i konie, przez stepy południowej Rosji było rzeczą prostą i łatwą do
wykonania.
Należy
przypuszczać, że i dług zaciągnięty w Bizancjum przez Świętosława został
spłacony tą samą monetą, tj. chazarskimi niewolnikami rzuconymi na rynek w
dużej liczbie po dokonaniu owego zwycięskiego najazdu.
Więcej
niż 80% populacji żydowskiej żyjącej dziś na świecie należy do tzw.
„aszkenazyjskiej” grupy wschodnich Żydów, którzy od swych pobratymców
należących do południowo-zachodniej grupy „sefardyjskiej” różniła się znacznie
nie tylko obyczajami, lecz również wyglądem zewnętrznym.
Jak
niektórzy rosyjscy historycy od dawna przypuszczali, większość „wschodnich”
Żydów nie jest Semitami, lecz Turko-tatarami, właśnie potomkami tych Chazarów,
którzy najpierw zostali rozbici przez Świętosława, a później dobici przez Czyngis
Chana i uciekli do Europy Wschodniej pod naciskiem jego hord.
Nawet
w samym Izraelu są obecnie, wprawdzie nieduże, grupy społeczne, które są
przekonane o prawdziwości tej historii.
Jeżeli
na ogół wszyscy wybitni działacze żydowscy i syjonistyczni należą do grupy
„wschodnich” Żydów, to z przyczyn w pełni zrozumiałych ta historyczna prawda
nie cieszy się wśród nich dużą popularnością. Jednak ku ich wielkiemu
zdziwieniu, bardzo znany w kręgach europejskiej inteligencji pisarz Artur
Koestler, sam wywodzący się ze wschodnich Żydów, wydał książkę pod tytułem
„Trzynaste pokolenie” [„The Thirteenth Tribe”], w której wyraźnie i
przekonywująco udowadnia, że on sam i wszyscy jego rodacy Żydzi „aszkenazyjscy”
w żaden sposób nie mogą być Semitami, lecz są w prostej linii potomkami Chazarów.
Jak Koestler słusznie twierdzi, takie silne i żywotne plemię jak Chazarowie w
żaden sposób nie mogło zniknąć bez śladu z powierzchni ziemi. Jako naród
koczowniczy przenieśli się po prostu na zachód pod naciskiem Mongołów i
osiedlili się w Europie Środkowej, powiększając tam liczbę swoich rodaków
zagarniętych siłą i sprowadzonych przez Świętosława. Znani w Polsce i na
Ukrainie jako „Żydzi”, ci przesiedleńcy z nizin nadwołżańskich byli właśnie
tymi „Żydami”, o których wspominają stare pieśni rosyjskie.
Jak
to zwykle bywa po przyjęciu nowej wiary, neofici zaczęli wykonywać wszystkie
obrzędy z jeszcze większą gorliwością, niż to czynili sami Żydzi semickiego
pochodzenia, dodając do tych obrzędów również swoje chazarskie obyczaje.
Trudno
oczywiście twierdzić, że wschodni Żydzi nie mają domieszki krwi semickiej.
Wielu Żydów-semitów żyło w Chazarii, a część Żydów zachodnich, ratując się
przed Krzyżakami przeniosła się do wschodniej Europy i zamieszkała ze swoimi
współwyznawcami Chazarami. Lecz turecko-tatarska krew pozostała dominująca
wśród tzw. Żydów „aszkenazyjskich”.
Sam
tego nie podejrzewając oczywiście Koestler uchylił swoimi historycznymi
badaniami rąbek tej zasłony, która zakrywała do tej pory przed oczami
niewtajemniczonych niektóre dziwne „obyczaje” chazarskich władców Kremla.
Na
54 stronie jego książki jest taki akapit: „Arabscy i współcześni historycy są
zgodni, że chazarski system rządzenia miał podwójny charakter: Kagan był
przedstawicielem władzy religijnej, a Bek – państwowej”. Koestler dodaje, że prawie
nigdy nie widziany przez zwykłych śmiertelników Kagan był w rzeczywistości
pełnoprawnym władcą Chazarów, a Bek był tylko jego pełnomocnikiem wykonującym
funkcje administracyjne.
Po
przejęciu władzy w swoje ręce, potomkowie Chazarów postępując zgodnie ze swymi
starymi obyczajami, nie tylko wprowadzili również podwójny system kierowania
społeczeństwem w ujarzmionym przez siebie kraju, ale – co już zupełnie
nieprawdopodobne i wręcz dziwne – wprowadzili swojego Kagana – potomka
chazarskich chanów – Łazara Kaganowicza nazwanego przez emigrantów „Bladym
strażnikiem Kremla”, a Stalina wyznaczyli jego Bekiem...
Kaganowicz
był jednym z nielicznych komunistów Żydów, który nigdy nie zmienił swojego
rodowego nazwiska, składającego się z dwóch części: Kagan, tj. „chazarski chan”
i przyrostka -owicz, oznaczającego pochodzenie, jak na przykład Ruryk-owicz.
Innymi słowy – i bez żadnej wątpliwości – Łazar Kaganowicz był w prostej linii
następcą tj. męskim potomkiem ostatnich chanów chazarskich i „zgodnie z prawem”
otrzymał władzę pod przykrywką stanowiska Sekretarza Partii. (...)
Koestler
również pisze, że u Chazarów istniał zwyczaj rytualnych zabójstw, a w
niektórych przypadkach zabijali rytualnie nawet swojego własnego chana. Warto w
tym miejscu zaznaczyć, że i w naszych czasach Chazarowie, lub inaczej mówiąc
Żydzi wschodniej Europy, do których należą wszyscy niemal mieszkańcy Nowego
Jorku w liczbie przeszło pięciu milionów, przestrzegają nadal krwawych
obyczajów swoich przodków i jedzą tylko mięso „koszerne” rytualnie zabijanej
zwierzyny, której gardło podrzyna się na krzyż w obecności „cadyków”,
pobierających za to pieniężne wynagrodzenie”...
***
Natomiast sytuacja samych Żydów w
diasporze nie była prosta nigdzie, gdzie
wolą losu rozbijali swe namioty. Cesarz
austriacki Józef II zniósł sądownictwo rabiniczne, zakazał używania języka
hebrajskiego i jidysz. W sprawach handlowych i publicznych zakazał Żydom pobytu na wsi, w przypadku gdy
próbowali zajmować się działalnością nieprodukcyjną, np. szynkarstwem i lichwą. Cesarzowa
zaś Austro-Węgier Maria
Teresa tak wypowiadała
się o tym
ludzie: „Nie znam żadnej
innej tak złośliwej
dżumy wewnątrz kraju
jak ta rasa,
która wyniszcza naród
swą chytrością, lichwiarstwem, pożyczkami
pod ogromny procent.
W miarę możności
powinno się ich
izolować i wypędzać”.
Wkrótce po upublicznieniu tej
wypowiedzi będąca w
kwiecie wieku cesarzowa
została w biały
dzień na ulicy
Wiednia zadźgana nożem,
a sprawcy nie
ujęto, choć wokół
pełno było policji
i przechodniów.
W ciągu pół wieku w
zaborze austriackim odsetek szynkarzy i arendarzy żydowskich spadł aż o około
75 proc.
Szczególną formą troski o „równouprawnienie” Żydów było
wprowadzone przez biurokratów austriackich zakazu używania przez Żydów hebrajskich nazwisk i odpowiednie
„obdarowywanie” ich ośmieszającymi nazwiskami niemieckimi, jak np.: Eselkopf –
(ośla głowa), Ziegenschwanz – (kozi ogon), Wildschwein – (dzika świnia),
Galgenstrick – (sznur szubienniczy), Cifferblatt (tarcza zegarowa), (Scheissberg
– (kupa gówna), Taschengregger – (kieszonkowiec), Borgenicht – (nie pożyczaj),
Pferdapfel – (końskie łajno), Knobloch (czosnek); lub polskimi: Bzdyl, Chujec,
Czerw, Dziura, Kłak, Kleszcz, Kwoka, Nędza, Pięta, Stopa, Siorek, Pinda, Kolano, Pizdło, Fiut, Dura, Badyl, Szatan, Paskuda, Juda, Rozporek, Ksiądz,
Szachraj, Oszust, Pupa, Ogórek, Nicpoń, Cukier, Wychodek, Śledź, Menda, Tyłek, Pantofel, Kibel, Pergament,
Tapczan, Knebel, Sołowiejczyk, Perec itp.
Dla uzyskania lepszego nazwiska, jak na przykład.: Kluger (mądry) czy Diamant, Żydzi
musieli bardzo słono zapłacić.
W 1813 roku austriaccy urzędnicy obarczyli Żydów specjalną
„taksą korekcyjną” (Korrektentaxe) czyli opłatą od każdego Żyda przybywającego
do Wiednia. Szpiedzy policyjni czyhali na każdego Żyda, który po przybyciu do
Wiednia nie zaopatrzył się w kartę meldunkową i traktowali go wówczas jak
kryminalistę.
W zaborze pruskim, pod rządami Fryderyka II, wydano w 1750
roku tzw. „Prawa żydowskie”, które
rozróżniały „zwyczajnych” i „nadzwyczajnych” Żydów. Żydów
„zwyczajnych" pozbawiono dziedziczenia praw zamieszkiwania i ograniczono
im dostęp do wykonywania licznych zawodów. W
latach 1772-1780 z inicjatywy Fryderyka II doszło do wypędzenia biedniejszej części
społeczności żydowskiej z Prus.
Po włączeniu do Rosji części ziem ówczesnej
Rzeczypospolitej zamieszkałej przez wielką liczbę Żydów, caryca Katarzyna II
szybko pozbawiła ich przywilejów jakimi cieszyli się w Rzeczypospolitej. Zaczęto likwidować
samodzielność kahałów, rosyjscy dygnitarze zalecali jak największą ostrożność
wobec Żydów w polityce i gospodarce. Żydzi musieli oddawać bardzo dużo
pieniędzy do skarbu rosyjskiego.
Władze carskie podjęły działania dla ograniczenia
żydowskiego szynkarstwa i arend, w ramach którego Żydzi rozpijali chłopów
wódką, do której dodawali różnych ziół, aby tym sposobem łatwiej doprowadzić
chłopa do utraty przytomności, aby później okraść go ze wszystkich pieniędzy i
zapisać mu tyle długów, ile sami zechcą, żądając zapłaty w gotówce lub w
ziarnie. Ukazem Carycy II w 1791 roku zakazano Żydom przemieszczania się w głąb
państwa moskiewskiego.
Tak w praktyce wyglądała sytuacja Żydów w
zaborach ówczesnej Polski, o wiele gorzej niż w niepodległej Rzeczypospolitej.
W ogóle bywało zawsze tak: im głupszy naród i jego rządy, tym lepsza sytuacja
intruzów; im mądrzejszy naród i jego rządy, tym zdecydowaniej broni swego
kraju, dobytku i zdrowia.
* * *
W 1918 roku Jakub Nachamkes-Swierdłow
ogłosił „bezlitosny masowy terror przeciwko
wszystkim wrogom rewolucji”, co w zaszyfrowanym języku bolszewii znaczyło
krwawy terror skierowany na wszystkie narodowo i kulturalnie świadome warstwy
narodu rosyjskiego. Na jego bezpośredni rozkaz bestialsko zamordowano
wszystkich żyjących wówczas członków rodziny cesarskiej, a zaspirtowane głowy
ofiar tej straszliwej zbrodni nie zostały z Tobolska przesłane do Moskwy (jak
tego domagał się Nachamkes-Swierdłow) tylko dlatego, że gdyby po drodze kompani
Jurowskiego z takim bagażem wpadli do rąk oficerów Białej Gwardii, nie sposób
sobie nawet wyobrazić, jaka by ich spotkała kara. W ten sposób mordercy
zadowolili się tylko „zwykłym” wymordowaniem rodu carskiego. [Najbardziej
naukowo uzasadniony, precyzyjny, a zarazem głęboko przejmujący obraz egzekucji
rodziny carskiej przez żydowskich i łotewskich „gołoworezów” pod przywództwem
Jakowa Jurowskiego podał Robert K. Massie w książce The Romanovs. The Final Chapter (New York 1995, p. 3-6)]. Rosyjski
historyk W. Uszkujnik pisze dalej:
(...)
„Rozkaz zabicia cara, jego rodziny i
bliskich razem w liczbie jedenastu osób, został wydany osobiście przez Jakowa
Swierdłowa i był przez niego przekazany do wykonania Szaji Gołoszczekinowi,
ówczesnemu przewodniczącemu Uralskiej Rady. Jekaterynburg „na cześć” zabójcy
został przemianowany na Swierdłowsk, a jeden z krążowników sowieckiej floty
nosił również jego nazwisko. Swierdłow przeżył swoje ofiary o mniej niż rok.
Jak podano – pobili go w czasie mityngu robotnicy jednej z morozowskich
manufaktur i w następstwie tego pobicia zmarł w 1919 roku, w wieku trzydziestu
pięciu lat. Oficjalnie podano, że jego śmierć była wynikiem zapalenia płuc.
Wykonawca zabójstwa Gołoszczekin wyznaczył z
kolei Żyda Jankiela Jurowskiego, syna Chaima Jurowskiego, zesłanego na Sybir za
złodziejstwo. Jankiel dobrał sobie szajkę profesjonalnych zabójców-czekistów,
składającą się z trzech Rosjan, siedmiu „Węgrów” i jednej osoby o nieznanej
narodowości. Mówią, że w tej liczbie Węgrów biorących udział w zabójstwie był
również Imre Nagy (późniejszy ulubieniec zachodniej prasy), rozstrzelany przez
wojska sowieckie po powstaniu w 1956 roku.
Jurowski osobiście zastrzelił z rewolweru
cara i następcę, którego ojciec trzymał w ramionach. Carewicz Aleksiej
cierpiący na hemofilię miał w tym czasie 14 lat.
Istnieje dokument podpisany przez Lenina,
Trockiego, Zinowiewa, Bucharina, Dzierżyńskiego, Kamieniewa i Petersena
datowany 27 lipca 1918 r. o dostarczeniu głowy cara i jej identyfikacji.
W świetle wyżej wspomnianych faktów staje się
rzeczą oczywistą, że jekaterynburskie zabójstwo było rozmyślnym rytualnym morderstwem zaplanowanym znacznie
wcześniej, dokonanym całkowicie i wyłącznie przez Żydów – Swierdłowa,
Gołoszczekina i Jurowskiego. Wschodni Żyd Jurowski był tym „cadykiem”, który
własną ręką „złożył na ofiarę” monarchę największego chrześcijańskiego państwa
świata oraz jego następcę.
Jak należy przypuszczać, według obyczajów
Chazarów, cała działalność Kagana – Łazara Kaganowicza – pozostawała, jak
zwykle, w głębokiej tajemnicy. Bek Stalin był zawsze na widoku i jako
nieograniczony w swoich prawach „wschodni despota” ponosił pełną
odpowiedzialność za całą wewnętrzną i zewnętrzną politykę państwa.
Wychowany w ciągu lat na tym prymitywnym
kłamstwie, przeciętny czytelnik, zarówno rosyjski jak i zagraniczny, po prostu
nie może wyobrazić sobie innego prawdziwego obrazu tego, co rzeczywiście miało
miejsce za kulisami sowieckiej historii.
Stalin był marionetką w rękach Kagana – Kaganowicza i jego
najbliższego żydowskiego otoczenia. Władza wykonawcza należała do jego Beka tj. Dżugaszwili, który służyć miał
również jako „kozioł ofiarny” w razie potrzeby. Żadnych ważnych samodzielnych
decyzji podejmować on nie mógł, a
jego bezgraniczny „despotyzm” był tylko iluzją dla „maluczkich” – jak mówią
Polacy.
Nieograniczona władza KAGANA opierała się w
całości nie na partii komunistycznej i nie na jej Komitecie Centralnym, które
spełniały rolę parawanu – co prawda dość przejrzystego – a na niesamowicie
złożonej i silnej organizacji organów bezpieczeństwa wewnętrznego, których
główny sztab znajdował się w ogromnym bloku należącym wcześniej do towarzystwa
ubezpieczeniowego przy ulicy Łubiańskiej w Moskwie, w pobliżu Kremla.
W ciągu szesnastu lat na czele tego aparatu
bezpieczeństwa stał gruziński pół-Żyd, Ławrientij Beria, którego, jak powiedział
pewnego razu Deutscher, nienawidził i bał się cały kraj.
Można powiedzieć z pełną odpowiedzialnością,
że w całej historii ludzkości nikt i nigdzie nie potrafił utworzyć czegoś
podobnego do sowieckiego systemu tajnej policji, która przenikała do wszystkich
zakamarków życia i miała swoich agentów, tak zwanych „sekcyjnych”, w każdej
komórce aparatu państwowego.
W zarządzie tej policji znajdowali się
również wszyscy pracownicy przymusowych obozów pracy w Związku Sowieckim, w
których tak skutecznie mielono żywą, biologiczną siłę kraju i łamano ludzkie
dusze. Wynalezienie tych obozów jest „zasługą” Żyda Frenkiela, co, o dziwo,
pisma zachodnie skromnie przemilczają.
Bogiem a prawdą należałoby przyznać pokojową
nagrodę Nobla także Frenkielowi, zasłużył on na nią nie mniej niż jego ziomek i
kolega po fachu Henry Kissinger, który zgotował wielu ludziom Azji śmierć i
obozowe życie, czyli skazał na stopniowe zniszczenie miliony ludzi...
Cała etniczna grupa Żydów oczywiście
znajdowała się po stronie „naszego” rządu i okazywała mu pełne poparcie i pomoc
polegającą głównie na tym, że jej członkowie prowadzili gorliwie obserwację
gojów i donosili na nich kierownictwu, jeśli spostrzegli cokolwiek podejrzanego
w ich postępowaniu.
W każdym razie, jak by „super-paradoksalnie”
to nie brzmiało, wschodni Żydzi postanowili zrekonstruować w połowie XX wieku
system rządzenia panujący w ich ojczystej Chazarii około X wieku naszej ery,
lecz pod płaszczykiem rosyjskiego quasi-komunizmu! Cały kościec tej władzy już
istniał, lecz tylko został obciągnięty czerwoną skórą: Kagan, jako najwyższa,
prawie niewidoczna władza, za nim Bek, wykonawca jego woli. Chańska gwardia pod
kierownictwem współpracownika Kagana i „wdzięczni mieszkańcy” wspierający
swojego chana przeciw ujarzmionym obcoplemieńcom.
Jak pisał z dużym uznaniem na stronach znanej
brytyjskiej encyklopedii z 1953 r. Żyd, prof. Jakow Markus: „Uczyniono ogromny
wysiłek, ażeby tępić wyjęty spod prawa antysemityzm. Karą za to „przestępstwo”
były TRZY lata pracy przymusowej w obozach, co dla ludzi o słabym zdrowiu
równało się śmierci. Można przypomnieć, że w „despotycznej” carskiej Rosji za
obrazę samego cara skazywano na jeden miesiąc aresztu lub 300 rubli grzywny.
Dlatego nie ma w tym nic dziwnego, że tacy
wybitni Żydzi wschodni jak Ben Gurion, Golda Meir, Mojsze Hertzog i inni,
badali sowiecki system rządzenia i zachwycali się nim, o czym pisał na
szpaltach Reader’s Digest (grudzień 1968 r.) znany amerykański pisarz Lester
Welt. Będąc potomkami Chazarów i rozumiejąc istotę sowieckiego ustroju, nie
mogli nie wpadać w zachwyt widząc, jak ich ziomkowie kierują największym krajem
świata”...
***
Byłoby uproszczeniem, gdybyśmy w całości zaufali
powyżej cytowanym zdaniom i spostrzegali historię Rosji jako dzieje jej zmagań
z potomkami dawnych Chazarów. Rzeczywistość była i pozostaje bardziej złożona i
wielopłaszczyznowa. Co prawda, antysemityzm był zawsze żywy w masach ludności
wielkoruskiej. Dlatego rosyjski wyraz „pogrom” stał się tzw. „internacjonalizmem”.
Ale
i w tym kraju Żydzi wcale nie
dawali za wygraną.
W 1787 roku Katarzyna II (na prośbę i za łapówkę
Żydów ze Szkłowa) wydała ukaz, na mocy którego zabroniono w Rosji używania
wyrazu „Żyd”, jako obraźliwego (miał rzekomo dosłownie znaczyć „psi chuj”), a
nakazano pisać i mówić tylko „jewrej” (czyli Hebrajczyk, czyli
„wybrany przez Boga”).
W 1804 roku cesarz Aleksander I wydał ukaz, aby
Żydzi sami sobie wybierali nazwiska (przedtem w większości ich nie mieli albo
mieli zbyt jednoznaczne). I od tego roku Żydzi wręcz masowo zaczęli (i to w
majestacie prawa) zmieniać i przybierać nazwiska polskiej szlachty i
arystokracji: Dunajewski, Krasiński, Giedrojć, Nowakowski, Czajkowski, Brodski,
Potocki, Politkowski, Konarski, Pac, Mickiewicz, Zamojski, Mazowiecki, Radziwiłł,
Radziński, Sienkiewicz, Korf, Lubomirski, Tyzenhauz(en), Cywiński, Plater itd.
[W zaborze pruskim i austriackim – jak
zaznaczyliśmy powyżej – urzędy niemieckie wręcz znęcały się nad Żydami, nadając
im nazwiska ośmieszające i poniżające. Szczególnie wynalazczy był pod tym
względem E. T. A. Hoffman (1776-1822), wybitny pisarz, poeta, kompozytor i
malarz, autor znanych baśni, ale też pruski urzędnik i ciężki alkoholik. To on
wymyślał w Warszawie dla Żydów takie „barwne” nazwiska jak: Krötenstaub, Penisglanc,
Hosenstank, Gebetbuch, Schweinefleisch, Biskup, Arschdick, Pissflasch,
Scheissenreich, Nissenbaum itp.
To samo czyniły władze austriackie w Galicji, z
tym, że i polskim chłopom dobierały tak „finezyjne” nazwiska, jak Figa, Biskup,
Sraka, Depa, Łajdacki, Mendocha, Soska, Szczur, Dunda, Sikun, Ofermiak
itp.].
***
Do
rosyjskiej szlachty neofickiej w XIX wieku należeli: Abramson, Adelson, Ariel,
Beilstein, hr. Belkassem, hr. Cancrin, Chwolson, hr. Devieres, Eybenberg,
Frenkel, Hantower, Hartwig, Horowitz, Heimann, Jewrieinow, hr. Kaiserling,
Löwenthal, Magasiner, Messerer, Mestmacher, Oettinger-Wallenstein, Oppenheim,
Peretz, Raffałowicz, br. Rall, Rosenfeld, Rubinstein (pierwotnie Ruben),
Salomon, Sacharow, br. Schafirow, Schmulewitsch, Weiner, hr. Witte, Zdekauer, szereg innych. Po rewolucji
socjalistycznej 1917 roku nowa nomenklatura sowiecka początkowo na ponad 80%
była etnicznie żydowska, co pozwoliło antysemitom na używanie zdań w rodzaju: „Gdziekolwiek komuniści doszli do władzy,
pierwszą czynnością było wymordowanie albo uwięzienie narodowych przywódców;
drugą czynnością było usadowienie Żydów na każdym szczeblu władzy. W Rosji
miliony nie-Żydów zostały zamordowane przez żydowskich oprawców” (Frank L.
Britton, Za plecami komunizmu,
Wrocław 1996). W rosyjskiej
prasie antykomunistycznej z
lat 1918 – 1925 znajdujemy
spisane nieraz na
gorąco straszliwe obrazy
tego, jak bolszewiccy
komisarze wymordowywali wówczas
kwiat inteligencji tego
kraju. Oto niektóre
fragmenty z tych
publikacji:
„Komisarz
Wichman w Odessie
zarzynał ludzi nożem,
przy czym na
początku podcinał gardła
dzieciom na oczach
rodziców, a potem
zarzynał kolejno wszystkich”…
„W
Kijowie żydowscy czekiści
przywiązywali osobę torturowaną
twarzą do ściany
czy do słupa,
następnie umocowywali z
tyłu żelazną rurę,
grubą na kilkanaście
centymetrów, jednym końcem
skierowaną do odbytu
ofiary. Przez drugi
zaś otwór wsadzali do
rury szczura, a
otwór zamykano żelazną
siatką. Niekiedy zamiast
rury używano metalowego
garnka z wąskim
gardłem i z
dziurą w dnie.
Następnie szczura drażniono
rozpalonym żelaznym prętem,
albo straszono palącym
się tuż przy
otworze płomieniem. Przerażone
gorącem i bólem
zwierzę rozpaczliwie szukało
wyjścia i znajdowało
go w otworze
odbytniczym katowanego człowieka;
szczur wściekle wdrapywał
się do wnętrza
ofiary powodując niewyobrażalne jej cierpienia
. Tortura trwała
często po kilka
i kilkanaście godzin
ku uciesze sadystów
z CzK, na
których oczach w
męczarniach umierał człowiek
ze szczurem we
wnętrzu. Szczególnie często
ten sposób „walki
klasowej” stosowano względem
przedstawicieli kleru chrześcijańskiego”…
„W
czernihowskiej satrapii podczas
egzekucji generała Cz.,
jego żony i
20-letniej córki dziewczyna
została najpierw brutalnie
zgwałcona na oczach
związanych rodziców, a
następnie całej rodzinie
podcięto gardła nożem”…
„W
pojedynczej celi męczono
nauczycielkę Dąbrowską, której
wina polegała na
tym, że podczas
rewizji znaleziono w
jej mieszkaniu walizkę
z rzeczami jakiegoś
oficera, jej dalekiego
krewniaka, który odwiedził
ją przejazdem jeszcze
gdy służył u
Denikina. Co do
tej winy Dąbrowska
szczerze się przyznała,
ale czekiści otrzymali
donos, że ukrywa
ona jakieś złote
przedmioty. Anonimowy donos
wystarczył, by poddano
ją torturom. Najpierw
została grupowo zgwałcona.
Jako pierwszy gwałtu
dokonał komisarz Fridman,
potem inni. Następnie
młodą osobę torturowano,
aby wyznała, gdzie
ukrywa domniemane złoto.
Nie mogła tego
uczynić, gdyż nie
miała żadnego złota.
Zaczęła więc odchodząc
z bólu od
zmysłów konfabulować, wskazując
to lub owo
miejsce w mieszkaniu,
gdzie rzekomo znajdują
się skarby. Rozebranej
do naga kobiecie
wyrzynano nożami kawałki
skóry i mięśni
z obolałego ciała;
żelaznymi obcęgami zmiażdżono
kolejno koniuszki wszystkich
palców rąk i
nóg. Skatowaną do
nieprzytomności rozstrzelano dopiero
o 21 godzinie
6 listopada”…
„W
Odessie byłych carskich
oficerów, którzy zresztą
nie podjęli walki
z komuną, przywiązywano do
desek, a następnie
wkładano je powoli
nogami do przodu
do palących się
pieców parowozów, tak
aby człowiek żył,
a już się
palił jednocześnie. Innych
rwano na części
dźwigami ręcznymi lub
parowymi; jeszcze innych
zanurzano po kilka
razy do baków
z kipiącą wodą”…
„W
1918 roku jakoby
„w celu sprawdzenia
dokumentów” zgromadzono w
teatrze miejskim około
2 tysięcy byłych
carskich oficerów. Wszystkich
co do jednego
zarąbano i wystrzelano
na tejże sali
teatralnej, tak iż
wynoszący trupy robotnicy
brodzili po kostki
w ludzkiej krwi”…
„Byłych
oficerów wieszano masowo
na drzewach w
parkach w uniformie
i z zasłużonymi
na froncie orderami”…
„W
Kronsztadzie wziętych do
niewoli oficerów w
marcu 1919 roku
krępowano drutem kolczastym
i zabijano strzałem
w tył głowy.
Innych skrępowanych razem
po dwoje i
troje ładowano po
kilkaset na barże,
które następnie zatapiano
w otwartym morzu…
W zakładach metalurgicznych palono
żywcem młodych oficerów
i junkrów, przedtem
wiążąc im nogi
i ręce tak,
aby stali w
poniżonej pozycji pochylonej.
Tak zamordowano ponad
50 osób”…
„W Sewastopolu w
lutym 1918 roku
wymordowano ponad 800
oficerów i najbardziej
szanowanych obywateli miasta.
Przed powieszeniem ofiarom
wydłubywano oczy, obcinano
nosy , uszy i
genitalia, dzieciom podcinano
gardła; skrępowanym drutem
oficerom bolszewicy gwoździami
przybijali epolety do
ramion”…
Georgij Klimow
później skomentował te
wydarzenia zdaniem, iż
Żydzi, mordując i
prześladując inne narody,
wciąż krzyczą, że
to oni są
prześladowani przez „antysemitów”… Według
niego i profesora
Igora Szafarewicza
„żydosowiecka” władza wyniszczyła
około 60 milionów
Rosjan, słynne
sowiecko-stalinowskie
„trojki” NKWD, ferujące
i natychmiast wykonujące
wyroki śmierci na
niewinnych ludziach, stanowiły
kontynuację i odmianę
judaistycznych małych trzyosobowych
sądów „Bet Din”. Niestety,
obaj rosyjscy autorzy
przypisują te potworne
zbrodnie wyłącznie Żydom,
podczas gdy wiadomo,
że w CzK,
a potem w
NKWD, służyło mnóstwo
Ormian, Gruzinów, Czeczenów, Polaków, Ukraińców,
Łotyszów, Rosjan. A
byli to przeważnie
mordercy i inni
zbrodniarze uwolnieni w
1917 roku z więzień Imperium
Rosyjskiego, którzy masowo
zaciągnęli się pod
sztandary rewolucji komunistycznej, a
potem zdominowali władzę
tego kraju. Byli
wśród tych bandytów
także bardzo liczni Żydzi,
ale w żadnym
razie - tylko
Żydzi.
Rosyjscy
historycy należący do
nurtu nacjonalistycznego pomijają
też fakt, że wiele
tysięcy Żydów znajdowało się po stronie
antybolszewickiej, stając się na równi z
Aryjczykami ofiarami terroru rewolucyjnego...
Ale
też prawdą jest, że elita sowiecka w znacznej większości składała się z Żydów i
pół-Żydów w rodzaju Lenina, Kahanowicza, Breżniewa czy – jeśli chodziłoby o
sferę intelektualną – Łurie, Kiedrowa, Rozentala, Ginzburga, Judina.
W literaturze rosyjskojęzycznej okresu sowieckiego większość też stanowili pisarze
żydowscy, tacy jak Ehrenburg, Pasternak, Brodski, Grossman, Babel, Kanowicz i
mnóstwo innych, niekiedy zresztą wcale utalentowanych mistrzów pióra.
Żydologów rosyjskich w szczególny sposób fascynuje
psychologia „narodu wybranego” oraz metody jego działanie na arenie
międzynarodowej. W. Polikarpow i I. Łysak w
książce „Fenomen jewrejskoj cywilizacji”
przedstawiają m.in. trzynaście sposobów przetrwania, jakoby
stosowanych przez globalną wspólnotę żydowską, wymieniając „technologię
anonimowości”, kiedy to te czy inne działania nie są afiszowane lub wręcz
są ukrywane (pozostając w cieniu można skutecznie realizować swe cele stosując
presję finansową, propagandową, polityczną).
Z powyższą sąsiaduje pokrewna „technologia działań pośrednich”, czyli
wywieranie wpływu na bieg zdarzeń przez ukryte kanały i sposoby. Także
niezachwiane wyznawanie narodowej ideologii (nacjonalizm) pozwala bardziej
jednoznacznie orientować się w złożonym, zmiennym świecie i umożliwia trwanie
przez wieki. Ważną rolę odgrywa fakt bezpośredniej więzi i ścisłej współpracy
społeczności żydowskich różnych krajów w skali międzynarodowej,
koordynacja poczynań i inicjatyw,
wymiana informacji finansowej, politycznej, gospodarczej (jest to możliwe dzięki obsadzeniu przez „swoich”
ludzi źródeł, kanałów przesyłu
i magazynów informacji, która staje się obecnie
najdroższym towarem). Rękojmię efektywnego i operatywnego wykorzystanie tych
czy innych danych stanowi ich rzetelność oraz
zupełne wzajemne zaufanie i lojalność w rywalizacji z obcym, uważanym za
wrogie, otoczeniem. Umacnia pozycje światowej wspólnoty Żydów także ich
inicjatywa, ruchliwość, nieustanne kreowanie nowych pseudorzeczywistości wirtualnych, używanych w
celu siania zamętu, manipulacji i tumanienia rywali. Ogromną rolę odgrywa -
zdaniem rosyjskich socjologów
- „technologia wirtualnej imitacji”,
czyli mimikry, polegającej na
tworzeniu pozorów upodobniania się do swego obcego otoczenia, np. pozornego
przyjmowania obcej religii, poprawnych poglądów politycznych i światopoglądowych,
imitacji tej czy innej postawy moralnej, udawania lojalności (podczas gdy faktycznie pozostaje się
lojalnym wyłącznie w stosunku do globalnego narodu żydowskiego). Wiąże się z
nią „technologia
wirtualnej asymilacji”, kiedy to Żydzi na zewnątrz udają patriotyzm,
solidarność i upodobnienie się do obcego narodu, w istocie zaś pozostają sobą;
zmieniają nazwiska na nieżydowskie, ostentacyjnie okazują jakąś obcą wiarę itp.
(są na pozór gorliwymi katolikami w Polsce,
niemieckimi nacjonalistami w Niemczech,
komunistami w ZSRR itd.). Zmieniając maski tym bardziej pozostają
sobą.
Polikarpow
i Łysak twierdzą, że jedną z
socjotechnik jest również dążenie do sterowania życiem obcych społeczeństw za
pośrednictwem wiedzy, którą to -
wysoce wyspecjalizowaną np. w
dziedzinie finansów, psychotechniki, politologii - wiedzę nabywają i posiadają tradycyjnie, przyłamując
swoje potomstwo od najmłodszych lat do poważnych lektur, rozważań, dyskusji, studiów. Władze wielu krajów, które nie potrafią
samodzielnie sterować procesami socjalnymi, angażują do tego
sprytnych i inteligentnych ekspertów
i „doradców” żydowskich, którzy oczywiście robią przy
okazji znakomite własne interesy
kosztem głupiego „szefa”. Zresztą obecnie elity żydowskie po
prostu (i bez zaproszenia) sadowią swych ludzi na fotelach
prezydenckich, ministerialnych, premierowskich, dyrektorskich nikogo o nic nie pytając, nie stosując żadnego kamuflażu i działając już nie zza kulis, lecz zupełnie
otwarcie - na tyle są pewni swej wszechpotęgi. Kolejna
socjotechnika polegałaby na delegowaniu osób żydowskiej narodowości (to jedyne i najważniejsze kryterium) do wszystkich bez wyjątku partii (przed wszystkim mających w nazwie wyraz
„chrześcijańska” czy
„demokratyczna”), ruchów politycznych, kościołów, rządów -
nawet do tych o proweniencji antysemickiej - aby
trzymać „rękę na pulsie” i
niczego nie zaniedbać. Infiltracja pozwala wszystko wiedzieć i we
wszystkim się precyzyjnie orientować. Jeśli jakiegoś kontrowersyjnego ruchu nie
da się od razu zniszczyć, wprowadza się do niego swoich ludzi, obejmuje
kierownictwo nim, a następnie rozkłada i dyskredytuje od wewnątrz, prowadząc na
manowce lub stawiając na służbę żydowskim celom. Żadna partia w Europie czy
Ameryce nie ma szans na istnienie, jeśli w jej gronie kierowniczym nie ma Żydów.
Niejawne manipulowanie świadomością za pomocą
fałszu i terroru informacyjnego stanowi ponoć jeszcze jedną metodę ułatwiającą
przetrwanie w nieprzyjaznym środowisku socjalno-etnicznym. Manipulacja jest
skrytym oddziaływaniem, które nie powinno być uświadamiane przez przedmiot, na
który ona się kieruje. Typową cechą manipulacji jest ukrywanie określonych
faktów, podawanie zmyśleń za fakty, pokrętna interpretacja i przekręcanie
zdarzeń - wszystko zaś w scenerii udawanej szczerości i
życzliwości. Jeśli np. ktoś nas pyta o drogę do Krakowa, myśmy zaś kierujemy go
do Białegostoku, popełniamy zwykłe kłamstwo. Gdy jednak tak zagadamy
pytającego, że w trakcie konwersacji odechce mu się jechać do Krakowa i
podejmie decyzję podążania do Białegostoku, będzie to znaczyło, żeśmy go
skutecznie zmanipulowali, czyli dokonaliśmy swoistego aktu przemocy na jego
umyśle. Dokonywanie licznych manipulacji przez Żydów - jak
piszą Polikarpow i Łysak - jest ułatwiane przez cechującą ich jakoby
swoistą bezczelność, połączoną z zupełnym brakiem sumienia i wstydu, oraz
charakterystycznym „małpim” artyzmem.
I wreszcie trzynastą
„technologią”, stosowaną rzekomo przez Żydów w stosunkach z gojami, jest
alfonsie wykorzystywanie czynnika kobiecego, polegające na tym, że wpływowym
osobom w społeczeństwach gojskich dyskretnie podsuwa się żydowskie żony lub
kochanki, albo też ułatwia się kariery tym spośród nich, którzy już takowe żony
mają. Awans służbowy, polityczny, naukowy, artystyczny „naszych”
ludzi odbywa się poprzez skryte finansowanie, propagandę itp., potem zaś
ci, zajmujący eksponowane stanowiska goje, są wykorzystywani w interesach
żydowskich. Już w „Biblii” w podobny sposób wykorzystano Sarę, Esterę,
Judytę, Ruth. Polikarpow i Łysak podkreślają, iż żydowskie kobiety posiadają
ukształtowane przez wieki rozwoju kulturalnego cenne cechy charakteru, jak
delikatność, elastyczność, wrodzone poczucie taktu, tolerancja, subtelność, wyrafinowanie,
oddanie i gotowość do niesienia pomocy swemu mężowi, o ile nie jest on
antysemitą. Są one przeciwieństwem gojek, które nagminnie swych mężów
zdradzają, obmawiają, szykanują, poniżają, a nawet donoszą na nich do tajnych
policji. Tak w ZSRR żydowskie żony np. Mołotowa, Kalinina i innych prostackich dygnitarzy
sowieckich pomagały swym mężom w nabyciu ogłady, kultury, a nawet wiedzy w
zakresie spraw państwowych. Obecnie ponoć w krajach europejskich i amerykańskich nie ma żadnego prezydenta, który albo nie byłby Żydem,
pół-Żydem lub nie miał żony Żydówki.
Kreśląc
psychologiczny wizerunek Żyda Polikarpow i Łysak opisują 22 jego cechy
charakterystyczne:
1.
Żydowi brakuje odwagi, ale posiada on inną
odmianę męstwa - konsekwentny upór, dzięki któremu wiecznie
rozpoczyna wszystko od nowa.
2.
Działając solidarnie z innymi rodakami Żyd,
nie robiąc wiele hałasu, dąży wedle możności do zajęcia kluczowego miejsca w
obcym społeczeństwie.
3.
Żyd zastępuje siłę rozumem i chytrością.
4.
Żyd działa orientując się na rzeczywistość, a
nie na różnego rodzaju iluzje i utopie, wszystkie jego dążenia ograniczają się
do spraw ziemskich, fizycznych.
5.
Żyd posiada nader przenikliwy i giętki, lecz
ograniczony, umysł.
6.
Żyd nie jest ani dobry, ani zły.
7.
Żyd jest energiczny, natarczywy, stanowczy i
uparty w dążeniu do celu, w jego usposobieniu nie ma skromności, nieśmiałości i
lękliwości.
8.
Żyda cechuje dar praktycznej smykałki,
cudowny i nieuchwytny dar, przynoszący obfite owoce w sferze działalności
politycznej i finansowej.
9.
Żyd posiada uzdolnienia dyplomatyczne dzięki
wysokiemu poziomowi obcowania z innymi ludźmi.
10.
Żyd jest obdarzony takimi cechami jak
niezwykła odporność na przeciwności losu oraz talent organizatorski.
11.
Żyd nie pozwala obrażać swych rodaków,
posiada poczucie własnej godności.
12.
Żyd umie zbierać informacje, co pozwala mu
być na bieżąco we wszystkim, co się dzieje na świecie.
13.
Żyda cechuje naiwność, dziecięca percepcja
świata, co bardzo ważne w twórczości naukowej.
14.
Żyd jest hedonistą, zorientowanym na
przyjemności i rozkosze, odrzuca ascetyzm i wyznaje filozofię marności
wszystkiego co ziemskie.
15.
Żyda cechuje zadziwiająca energia,
ukierunkowanie na przeciwstawianie się wpływowi środowiska oraz poczuciu
zupełnej bezradności.
16.
Żyd posiada genialną zdolność rozstrzygania
skomplikowanych problemów, znajdowania wyjścia z najbardziej niezwykłych
sytuacji.
17.
Żyda cechuje umiejętność wyczekiwania,
niezwykła cierpliwość, co pozwala mu na osiąganie swych celów.
18.
Żyd jest zdolny do działania na dwa fronty,
aby wyciągać korzyści dla siebie.
19.
Żyd pełni w społeczeństwie humanitarną misje,
służy sprawie cywilizacji, sprzyjając zbliżeniu narodów.
20.
Żyd nie jest okrutnikiem, nie dąży do
działalności destrukcyjnej.
21.
Żyd może uchodzić za wzorzec człowieka
rozmiłowanego w życiu rodzinnym, dba o swą rodzinę, jest znakomitym wychowawcą
i pedagogiem.
22.
Żyd jest zorientowany na pozyskanie majątku,
a jednocześnie może być zadziwiająco bezinteresownym.(…) Alegorycznym modelem Żyda jest lis; nie
przypadkiem pierwszą książką, z którą zapoznają się żydowskie dzieci, są
właśnie baśnie o tym inteligentnym, przebiegłym, sprytnym zwierzęciu,
potrafiącym wyjść cało z każdej opresji. (…) Żyd naprawdę jest podobny do lisa:
w ciągu 2,5 tysięcy lat nieprzerwanie był poddawany prześladowaniom,
nieraz ograbiano go do nitki, on zaś zawsze potrafił przeżyć i wszystko zacząć
od nowa”…
Jest
czymś zgoła zaskakującym, że tym nieco
ryzykownym wywodom rosyjskich
socjologów wtóruje znakomity żydowski
intelektualista Uri Slezkin, który w książce
„The Jewish Century” opisuje i zachwyca się właśnie fenomenalną
zręcznością swych rodaków i
wyszczególnia dokładnie te cechy i
„technologie”, jakie przedstawiliśmy powyżej.
***
Na
terenie Rosji zostały opublikowane po raz pierwszy słynne „Protokoły mędrców Syjonu” (Protokoły sionskich mudriecow), będące
czymś w rodzaju opartego ponoć na dokumentach archiwalnych opracowania
publicystycznego. G. Klimow jest
zdania, że „Protokoły mędrców
Syjonu” zostały spisane
przez Aszera Ginzberga
jako program polityczny
chasydyzmu, najbardziej złowieszczej
sekty judaizmu” (Por.
„Bożyj Narod”,
s. 19 – 20). Kluczową
postacią jednak był w tej sprawie Piotr Raczkowski (1853-1910),
początkowo prawnik, potem redaktor naczelny antyżydowskiego czasopisma „Russkij Jewrej”, zamieszany w działalność
jednej z polsko-rosyjskich organizacji rewolucyjnych. Od 1884 do 1902 roku
współpracował z tajną policją polityczną, z Paryża kierował rozgałęzioną siecią
rosyjskiej agentury w Europie i Ameryce. W 1905 roku był szefem ochrony
osobistej cesarza Aleksandra III, wicedyrektorem departamentu policji.
Inicjował pogromy Żydów, aby ratować Rosję – jak deklarował – przed ich
wywrotową działalnością; na jego wniosek opublikowano (na podstawie jakoby przechwyconych
materiałów kahału) słynne Protokoły mędrców
Syjonu, których publikację rozpoczęła w sierpniu 1903 roku petersburska
gazeta „Znamia”, a które w ciągu XX stulecia wydano w kilkudziesięciu językach w
astronomicznych nakładach zbliżonych do nakładów dzieł najbardziej popularnego
pisarza wszechczasów Teodora Dostojewskiego. Istota tej publikacji była prosta:
Raczkowskiemu, jako superszpiegowi wywiadu rosyjskiego, udało się zdobyć
domniemane protokoły tajnych posiedzeń światowej czołówki żydostwa. W tych
protokołach został streszczony złowieszczy plan zniewolenia całego świata przez
„dzieci szatana”, wykorzystujących instrumentalnie idee demokracji,
liberalizmu, praw człowieka w celu zdemoralizowania i podboju całej ludzkości,
m.in. przez opanowanie środków przekazu i dyskredytowanie w nich papieża oraz
całego chrześcijaństwa, przez zniszczenie tradycyjnego modelu rodziny,
ośmieszanie patriotyzmu, prowokowanie wojen między narodami, religiami i
klasami społecznymi w celu schaotyzowania całego świata i przejęcia kontroli
nad nim.
Po raz pierwszy w postaci książki Protokoły zostały opublikowane w dziele
Sergiusza Nilusa Wielikoje w małom w
1905 roku. Autor widział w Żydach uosobienie wszelkiego zła, zbiorowego
Antychrysta. Cesarz Mikołaj II przeczytał tę książkę jednym tchem, a na jej
ostatniej kartce napisał: „Nie ma żadnej
wątpliwości co do autentyczności protokołów”. Otoczeniu zaś swemu mówił: „Oto skąd wszystkie rewolucje, oto jest ręka
wskazująca i kierująca”. Nie potrafił jednak tej ręki ukrócić, a ona
wymordowała w 1918 roku w Jekatierinburgu całą cesarską rodzinę.
[Istniej też inna wersja tego tematu,
którą streszczamy poniżej idąc za przypisami do książki Douglasa Reeda („Strategia Syjonu”, t. 1, str. 342 – 343.
Wrocław 2017): „W 1884 roku Justyna
Glinka, córka rosyjskiego generała, zaangażowana była we Francji w zbieranie
informacji politycznych dla dworu cara Aleksandra III. Glinka zatrudniała
żydowskiego agenta Józefa Schoersta alias Szapiro, który podawał się za masona
i członka loży „Mizraim”, żydowskiego zakonu masońskiego o własnych rytuałach i
protokołach. Schoerst zaoferował Glince za kwotę dwóch i pół tysiąca franków
pewien dokument, który, jak powiedział, z pewnością ją zainteresuje. Dokument
ten składał się z niezwykłych dyktowanych pism, pochodzących z różnych
przemówień, później włączonych do końcowego zbioru „Protokołów Syjonu”. Glinka
niezwłocznie przekazała dokument swojemu zwierzchnikowi w Paryżu, generałowi
Orgijewskiemu, który z kolei przesłał go generałowi Szerewinowi, ministrowi
spraw wewnętrznych, bezpośrednio na dwór w Petersburgu”… Szerewin dokument
zatrzymał i dopiero tuż przed śmiercią udostępnił protokoły cesarzowi
Mikołajowi II. I dalej narracja się kończy, niewiadomo, co się z dokumentami
działo. W 1902 roku Sergiusz Nilus opublikował ich fragmenty w książce „Rządy Szatana na ziemi”; w 1917 on że
opublikował pełny tekst tych dokumentów. Gdy bolszewicy objęli władzę nad Rosją,
Nilus został aresztowany, poddany długotrwałym bestialskim torturom i w 1924
roku rozstrzelany. W 1919 roku bolszewicy wydali ukaz, na którego mocy każdy
przyłapany na posiadaniu lub czytaniu tekstu „Protokołów mędrców Syjonu” podlegał karze natychmiastowego
rozstrzelania na miejscu.].
„Protokoły
mędrców Syjonu” były szczególnie popularne w Rosji w latach 1917-1920
(rewolucja bolszewicka), w Niemczech między 1933 a 1945 rokiem, w Turcji
i Japonii w pierwszych dekadach XXI wieku. W tym ostatnim kraju Protokoły wydano w XX wieku ponad 70
razy w milionowych nakładach, a teza o „żydowskim zagrożeniu” jest w Japonii
niesłychanie popularna. Na tym tle doszło pewnego razu do zaskakującego
zdarzenia. Gdy w samym końcu XX wieku do Izraela zaproszono wybitnego
japońskiego pisarza, ten złożył w prezencie premierowi Menahemowi Beginowi
przepięknie wydany tom Protokołów mędrców
Syjonu, mówiąc: „Jacy wy, Żydzi,
jesteście mądrzy, żeście potrafili opracować tak świetny plan podboju świata”.
Premier Izraela początkowo się pogubił, a potem rzekł: „Wie pan, to jest najstraszliwsze oszczerstwo przeciwko Żydom w całej
historii ich istnienia”... Teraz z kolei pogubił się Japończyk i bardzo
przepraszał za nietakt.
Israel Szamir (Shamir) nazywa „Protokoły” „tajemniczym tekstem, którego stworzenie przypisuje się rosyjskiej
ochranie, choć przecież władze carskie zakazały drukowania i rozpowszechniania
tej książki, a i napisać jej nie mogły z powodu swej ograniczoności
intelektualnej”.
Obecnie dalece nie wszyscy wiedzą, że
inicjatorem opracowania i opublikowania „Protokołów”
– jak już nadmieniliśmy – był generał policji rosyjskiej Piotr Raczkowski. Na
marginesie warto dodać, że najbliższym jego współpracownikiem w dziele
„demaskowania spisku żydowskiego” był Matwiej (czyli Mateusz) Hołowiński, też
szlachcic polski z pochodzenia, który zasłynął w swoim czasie (przełom XIX-XX
w.) jako wyjątkowo skuteczny oficer tajnej policji rosyjskiej (lekarz z
wykształcenia), a przy tym utalentowany publicysta i analityk procesów
politycznych. Jego ojciec był w młodości rewolucjonistą, został skazany na karę
śmierci w tymże procesie sądowym, co Dostojewski. Ale ten wyrok złagodzono i
zesłano młodego człowieka na Sybir. M. Hołowiński urodził się w 1865 roku w
Symbirsku, został sierotą mając 10 lat i w bardzo młodym wieku, znajdując się w
trudnej sytuacji, zgodził się na współpracę z tajną policją polityczną.
Na początku XX wieku generał Piotr
Raczkowski, kierownik rosyjskiej sieci agenturalnej za granicą, oddał do
dyspozycji M. Hołowińskiego pewną ilość materiałów archiwalnych, jakoby
powstałych podczas tajnych narad przywódców światowej wspólnoty żydowskiej, a
przechwyconych przez „ochranę”, i kazał mu przygotować je do druku. W ten
sposób powstał najsłynniejszy tekst antyżydowski wszechczasów, powszechnie
znany jako Protokoły mędrców Syjonu.
Po rewolucji bolszewickiej 1917 roku – co
jest kompletnie niepojętym paradoksem – Maciej Hołowiński znalazł się w
najbliższym otoczeniu Włodzimierza Lenina, jako dyplomowany i zdolny medyk
leczył dyktatora komunistycznego, zakładał organizację czerwonych pionierów
(sowieckich harcerzy), udzielał się jako publicysta, teoretyk socjalizmu,
wychowawca młodzieży itp. Zmarł w 1920 roku.
W 1919 roku, gdy w Rosji bolszewickiej
obowiązywał ustawowy zakaz kary śmierci, wprowadzono w tym kraju jedyny wyjątek
– rozstrzelanie na miejscu (bez śledztwa i sądu!) za użycie wyrazu „żyd”... Wówczas
to powstało ludowe
porzekadło: „Nie gowori „żyd”,
budiet dołgo żyć; gowori
„jewriej”, sdochniet skorej”…
W ZSRR przy wydawaniu kolejnych edycji
dzieł takich pisarzy, jak Dostojewski, Gogol czy Rozanow, bądź co bądź klasyków
literatury europejskiej, pierwotne teksty od roku 1917 i aż do końca okresu
socjalizmu były poddawane cenzurze, to znaczy redagowane w ten
sposób, że skreślano w nich
wszystkie „antyżydowskie”, to znaczy krytyczne w stosunku do Żydów
sformułowania, niechby nawet tylko żartobliwe, a na ich miejsce wstawiano „poprawne politycznie” zdania. W ten sposób np. czytelnicy Pamiętnika pisarza Dostojewskiego od
prawie stu lat nie mogą dowiedzieć się, co w
tym temacie myślał ich narodowy
geniusz. Czyż nie byłoby mądrzejsze, a przy okazji skuteczniejsze, umieszczenie
w tych książkach odnośnych krytycznych
komentarzy, ukazujących, dlaczego np. taki Rozanow był w jakimś sensie
„antysemitą”. Cenzurowanie natomiast dzieł wybitnych pisarzy i uczonych pod
jakimkolwiek względem i z jakichkolwiek powodów jest przejawem nieokrzesania,
barbarzyństwa i chamstwa. Nawiasem mówiąc, antypolskie akcenty w rosyjskiej
literaturze nigdy nie były „wyciszane”, i zupełnie słusznie, gdyż pomaga to ew.
polskim czytelnikom spojrzeć na samych siebie cudzym, krytycznym okiem.
* * *
W pierwszych latach XX wieku w Rosji opublikowano
szereg książek demaskujących domniemane plany światowego żydostwa w stosunku do
tego mocarstwa. Szczególnie znamienne były pod tym względem dwie pozycje:
Sergiusz Nilus Wielikoje w małom i Antichrist kak blizkaja politiczeskaja
wozmożność (1902) oraz G. Butmi Obliczitielnyje
rieczi. Wragi roda czełowieczeskogo (1907). W zaskakujący sposób te książki
szczegółowo opisywały zdarzenia, które zaszły w Rosji dopiero w okresie
1917-1938, łącznie z masowym mordowaniem elity narodowej, zniszczeniem
monarchii, arystokracji, kapłaństwa, cerkwi, wszelkich swobód obywatelskich. A
wszystko pod hasłem rzekomej walki o wolność i demokrację. Jako narzędzia w tym
dziele zniszczenia użyto mas ludowych, w czasach pokoju uśpionych, lecz
strasznych w swym zaślepieniu, zwierzęcej
głupocie i okrucieństwie, gdy zostaną one przez
propagandę napuszczone na swe własne państwo i swe własne elity moralne i
umysłowe.
Znany historyk francuski Joly nie bez sarkazmu
notował: „Zły instynkt człowieka jest mocniejszy
niż instynkt dobry. Człowieka bardziej pociąga zło niż dobro; strach i siła
działają nań skuteczniej niż rozum. Dlatego lepsze wyniki w kierowaniu ludźmi
są osiągane przez przemoc i niszczenie niż przez wysoce moralne dywagacje.
Wszyscy ludzie dążą do władzy, a nikt z nich nie zrezygnowałby z roli tyrana,
gdyby to tylko było dlań możliwe. Prawie wszyscy są gotowi złożyć ofiarę z
innych ludzi gwoli swym własnym interesom. Tylko poddanie tych drapieżnych
zwierząt takiejże jak one prostackiej sile – najlepiej ujętej w kształt prawa –
zdolne jest do powstrzymania ich przed zupełnym wzajemnym zniszczeniem. Kto był
świadkiem zmienności i nikczemności czerni, jej niezdolności do rozumienia i
cenienia życia wolnego, ten widzi, że lud stanowi ślepą, skazaną na samozagładę
siłę, o ile ona się nie znajdzie w twardej ręce jednej osoby... Nikt nie zdaje
sobie sprawy z nieskończonej nikczemności ludów. One się czołgają przed siłą,
są bezwzględne w stosunku do słabych, okrutne do błędów i wyrozumiałe do
zbrodni. Ludy są niezdolne do dźwigania ciężaru i przeciwieństw ustroju
wolnościowego, lecz cierpliwie znoszą wszelkie poniżenia i przemoc ze strony
odważnego despotyzmu. Podczas rewolucji lud, to krwiożercze zwierzę, zasypia
tylko wówczas, gdy upije się krwią; a wówczas nowi władcy zakuwają je w kajdany
jeszcze mocniejsze niż poprzednie”... Trędowaty pod względem moralnym i
bezwartościowy pod względem umysłowym motłoch może posłużyć za narzędzie do
wykonania każdych planów i osiągnięcia dowolnych celów. Manipulacja nim za
pośrednictwem tych czy innych sprytnie spreparowanych haseł stanowi zagadnienie
czysto technologiczne i nieskomplikowane, gdyż tłum jest prymitywny,
łatwowierny, pozbawiony rozumu, czci, wiary i godności.
Większość żydowskich intelektualistów uważa Protokoły za fałszywkę, ale dalece nie
wszyscy. Tak np. Henry Makow uważa je za autentyk i pisze: „Protokoły Mędrców Syjonu” przedstawiane
są nieustannie jako „fałszywka”. Tymczasem, mówi się w nich wyraźnie o
atakowaniu czterech podstawowych filarów naszej ludzkiej identyfikacji, jakimi
są rasa, religia, rodzina i naród. W jaki sposób je podważyć? I tu wypada
przypomnieć, że spisywane były one ponad 100 lat temu! A więc obecne
wydarzenia, jakich doznajemy na co dzień – czyż nie są realizacją tychże
protokołów?
Oczywiście, że frontalny atak
na nie mógłby sprowokować duchowy opór. Zamiast tego lansuje się „tolerancję”,
która ma zniszczyć te kolektywne siły poprzez zacieranie różnic między nimi. W
rezultacie mamy więc: ruch ekumeniczny w Kościele, lansowanie mieszania ras,
czy wreszcie regionalizm w narodowych państwach (EU, NAU). Rodzinę rozwala się
poprzez zacieranie się różnic pomiędzy płciami. Trudno się dziwić, że w takiej
sytuacji kręgi masońsko-bankierskie uznały narody chrześcijańskie i muzułmańskie
jako swoich głównych wrogów.
Tolerancję stosuje się u nas
selektywnie. Toleruje się wszystko co podważa wspomniane podstawy społeczeństwa,
ale równocześnie lansuje się „zero tolerancji” w stosunku do wszystkich działań,
które próbują się przeciwstawiać tej destrukcji. Np. toleruje się czarnych
raperów, którzy znieważają w swoich utworach kobiety i w tym samym czasie
zwalnia się z pracy Don Imusa za jego uwagi na temat afro-amerykańskich
zawodniczek.
Zero tolerancji dla białych
chrześcijańskich heteroseksualistów, a aktywiści gejowscy mogą spiskować
przeciwko społeczeństwu, które kieruje się heteroseksualnymi normami moralnymi,
przykład – Unia Europejska potępia Polskę za „homofobię” w związku z zakazem
promowania homoseksualizmu w szkołach.
Rosyjski oligarcha Żyd Borys
Bierezowski może na emigracji w Londynie organizować spisek w celu obalenia
Putina oraz wykorzystywać czeczeńskich terrorystów, aby zabijać rosyjskie
dzieci np. w Biesłanie, ale każdy muzułmanin podejrzany o terroryzm może być w
UE i USA torturowany lub nawet zabity. Amerykańscy syjoniści mogli sprowokować
straszną wojnę w Iraku i to jest tolerowane, ale w Unii Europejskiej za
nielegalne uznaje się każdą próbę wyjaśniania wątpliwości związanych z
Holokaustem, aby przypadkiem nie uznać syjonistów za współwinnych.
Tolerancja i prawa człowieka to
dwulicowa mowa zwolenników światowego rządu, o której pisał kiedyś Orwell. W
takim świecie toleruje się homoseksualistów a zwalcza heteroseksualistów. W
świecie rządzonym przez jeden rząd, w którym obowiązywać będzie jedna religia i
gdzie będzie jedna rasa musi być również jedna płeć (by były spełnione plany
szatana).
Tworzy się homoseksualny świat,
w którym zaciera się różnice pomiędzy tym co żeńskie a co męskie. W 1973 r.
Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne sponsorowane przez Fundacje
Rockefellera wykreśliło definicje homoseksualizmu jako dewiacji i uznało go za
normalny wybór stylu życia. Na internecie Fundacja Rockefellera ma ok. 500 000
linków, co pokazuje, jak łatwo za pieniądze bankierów można kupić różnych
„naukowców” i „ekspertów”. Niektórzy niezależni psycholodzy protestowali
przeciwko wspomnianej definicji. Np. Ray Johnson napisał, że ASP zostało
podporządkowane politycznym aktywistom, którzy nie dbają o naukę lub
demokrację.
Od lat 70-tych ASP zaangażowało
się w promowanie nieograniczonej aborcji (włączając w to aborcje u nieletnich
matek bez obowiązku informowania rodziców), homoseksualizmu oraz walkę z
dyskryminacją płci, rasy lub grupy etnicznej. ASP zajmuje się lobbingiem na
rzecz homoseksualistów, których uznaje za „chronioną mniejszość”. Propaganda
syjonistyczna atakuje stany, które mają ustawodawstwo antygejowskie.
ASP popiera programy szkolne,
które walczą z homofobią oraz lansują ideę młodzieży biseksualnej lub
gejowskiej i lesbijskiej. ASP jest przeciwne prowadzeniu terapii konwersji
homoseksualistów w heteroseksualistów, ponieważ oznaczałoby to, że
homoseksualizm jest czymś niewłaściwym. W 1979 r. dwaj psychoterapeuci Masters
i Johnson opublikowali wyniki swoich badań, z których wynikało, że pewna grupa
homoseksualistów niezadowolonych ze swojej sytuacji, którzy poddali się
terapii, przekształcili się w zadowolonych heteroseksualistów. ASP natychmiast
przeprowadziło atak na wyniki tych badań podważając zastosowaną metodologię i
kwestionując, czy byli to rzeczywiście homoseksualiści. W ten sposób skończyła
się kariera naukowa obydwu amerykańskich psychologów. Tylko w takim
syjono-komunistyczno-masońskim systemie nauka może być uzależniona od polityki.”
* * *
Niezwykłe były dzieje antysemityzmu w
ZSRR (1922-1991), w kraju, w którym Żydzi zajmowali kluczowe pozycje we
wszystkich sferach życia społecznego, łącznie z polityką, w którym jednak
formacje aryjskie nigdy nie dały za wygraną, a nawet wymuszały na Semitach
określone ustępstwa. Ciekawym w tym względzie zjawiskiem była działalność
złożonego wyłącznie z Żydów Radzieckiego Komitetu Antysyjonistycznego, jak też
publikowanie w tym kraju licznych pozycji edytorskich, demaskujących i
potępiających politykę światowego żydostwa, których autorami znowuż były
nieomal wyłącznie osoby żydowskiego pochodzenia. Przeciwstawianie się
ekspansji żydowskiej było
w ZSRR prowadzone
pod sztandarem tzw.
„walki z syjonizmem”.
W 1982 roku
- przytoczmy tu
po prostu jeden
z ogromnej liczby
przykładów tego rodzaju
publikacji - wiele
pism, w tym
polskojęzyczny dziennik „Czerwony Sztandar”
w Wilnie, zamieściło
na swych łamach
charakterystyczny artykuł publicysty
Borysa Bannowa (żydowskiego
pochodzenia) pt. „Syjonizm w
naturze. Złowieszcze
podobieństwo”. (Rosjanie zawsze
byli mistrzami wykorzystywania Żydów
w walce przeciwko
Żydom). Ten tekst in
extenso brzmiał jak
następuje: „W dniach agresji
izraelskiej na Liban
ludzkość poznała nową
odmianę faszyzmu -
syjonofaszyzm pod izraelską
flagą narodową. Mimo
woli opinia społeczna
przeprowadziła analogię między
bestialstwami rasistów syjonistycznych a
zbrodniami faszystów niemieckich
podczas II wojny
światowej. Ówczesne Coventry
i dzisiejszy Bejrut,
Oradour i Treblinka
wówczas, a obecnie
Szatila i Sabra
są zjawiskami tożsamymi.
Ludobójstwo, „ostateczne rozwiązanie”,
„nowy ład” -
to terminologia Izraelczyków
wywołująca w pamięci
zbrodnie nazistów -
pisał Sekretarz Generalny
Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii
Izraela Meir Wilner
w dniach wydarzeń
libańskich. Dziś jednak
stosuje się ją
w odniesieniu do
polityki kół rządzących
Izraela. Jest to
naturalne. Tamte i
te, mimo wielu
różnic, łączy niewątpliwe
pokrewieństwo, polegające na
rozpasanym rasizmie, niepohamowanej agresywności,
kursie na zagarnięcie
obcych ziem i
na fizyczną zagładę
całych narodów, w
tym przypadku -
palestyńskiego. Zbrodnie agresorów
syjonistycznych na ziemi
libańskiej stoją w
jednym szeregu z
bestialstwami faszystów w
okresie II wojny
światowej.
„Kierując spojrzenie na
północ, widzimy żyzne
niziny Syrii i Libanu; na
wschodzie leżą bogate
doliny Eufratu i
Tygrysu, ropa naftowa
Iraku; na zachodzie
- kraina Egipcjan.
Nie będziemy mieli
możliwości rozwoju zanim
nie rozwiążemy naszych
problemów terytorialnych za
pomocą siły, póki nie zmusimy
Arabów do całkowitej
uległości.” - Tak
mówi premier Izraela
Menachem Begin. Wtóruje
mu oprawca Bejrutu
generał Ariel Szaron:
„Interesy strategiczne Izraela
nie ograniczają się do arabskich
krajów Bliskiego Wschodu,
regionu Morza Śródziemnego
i Morza Czerwonego.
W imię zapewnienia
bezpieczeństwa powinny one
się rozszerzyć na
takie kraje jak
Turcja, Iran, Pakistan,
na takie regiony
jak Zatoka Perska
i Afryka”… W
wywiadzie zamieszczonym w
czasopiśmie „Stern” Szaron
zapytywał ze skrajnym
cynizmem: „Czyż warto
się niepokoić z
powodu tego, że
chcemy podbić Turcję,
Iran, Irak, Pakistan,
czy nawet całą
Afrykę?” Tak, Izrael
zamierza zostać państwem
imperialistycznym i w
tym celu usiłuje
rozbić świat arabski,
zawładnąć jego bogactwami
naturalnymi i zasobami
siły roboczej.
Zbrodnicza praktyka podbudowana
jest równie przestępczą
ideologią. Jakie zaś są te
„idee”, które pobudzają
syjonistów do niesłychanych
zbrodni? Jest to
oficjalna ideologia państwa
syjonistycznego, są to
„święte” księgi, na
których studiowanie każdy
uczeń w szkołach
Izraela półtora tysiąca
godzin rocznie. W
szkolnym podręczniku izraelskim
czytamy: „Naród żydowski
- to naród
wybrany na mocy
siły swej rasy,
swego wykształcenia i
charakteru ziemi, na
której się rozwijał…
Rasa narodu żydowskiego
jest najlepszą spośród
wszystkich innych, powstała
bowiem drogą selekcji
najlepszych w każdym
pokoleniu”… Czego uczą
syjoniści w szkołach
izraelskich? Nienawidzić inne
narody i wynosić
naród żydowski ponad
wszystkie inne. Czym
to się różni
od filozofii faszystów
niemieckich?...
Złowieszcza
analogia między syjonizmem
Izraela a faszyzmem
hitlerowskim i tym,
co jest napisane
w książce Adolfa
Hitlera „Mein Kampf”
daje się zauważyć
bez trudu. „Historia
obdarzyła nas rzadkimi
cechami etycznymi i
intelektualnymi, a to
daje nam prawo
i nakłada obowiązek
bycia gwiazdą przewodnią
dla innych narodów”
- to słowa
Ben Gubiona. A
oto co twierdził
Adolf Hitler: „Aryjczyk
jest Prometeuszem ludzkości.
Jego jasna głowa
jest obdarzona iskrą
bożą. To jemu
było sądzone zapalić
pierwszy ogień rozumu
ludzkiego”…
Syjonizm i faszyzm
łączy nie tylko
podobieństwo pozycji ideowych
i doktryn politycznych.
W Wiedniu opublikowano
„Rozmowy z Hitlerem”
Hermanna Rauschninga, które
zawierają szczere wyznanie
Hitlera, iż zapożyczył
on od syjonistów
„sztukę intrygi politycznej,
technikę konspiracji, rozkład
rewolucyjny, umiejętność zachowania
tajemnicy i wprowadzania
w błąd „obcych”,
jak też zasady
organizacyjne i ideologię
wyższości rasowej i
narodowej (…)”. Tyle radziecki
publicysta żydowski Borys
Bannow. Nic dodać,
nic ująć…
***
Najbardziej bodaj znamienną i charakterystyczną
figurą w „antysyjonizmie” sowieckim był Władimir Biegun, profesor filozofii na
wyższych uczelniach Mińska w latach około 1960-1980, autor szeregu książek i
artykułów w zakresie żydoznawstwa. Aby unaocznić charakter i styl tej „radosnej
twórczości”, przytaczamy poniżej fragment artykułu W. Bieguna Sożżenije Wieniery, opublikowany w
zbiorowym tomie pt. Dary Danajcew (Mińsk
1987). W tym tekście białoruski filozof wysuwa twierdzenie, że żydostwo zawsze
i wszędzie stanowi siłę rozkładową i niszczycielską, uważającą za swój
obowiązek religijny profanację, zohydzanie, wyśmiewanie i podważanie wszelkich
wartości, doktryn, dzieł i nauk, powstałych w obrębie kultur nieżydowskich. Z
czego W. Biegun wyciągał wniosek, iż Żydzi są wrogami nie tylko każdej wyższej
kultury, ale też ludzkości jako takiej. Oddajmy jednak głos autorowi Spalenia Wenus.
W. Biegun pisze, iż Talmud, stanowiący komentarz do Tory,
wszystkie wyznania poza mojżeszowym uważa za heretyckie, pogańskie,
bałwochwalcze i zabobonne. Przewiduje więc dla nich odpowiednie potraktowanie,
a przepisy odnośne zostały zawarte w specjalnej księdze Talmudu, zwanej Awoda-zara,
co dosłownie znaczy „obce służenie”, to jest służenie cudzym, nieżydowskim
bogom, obcym bałwanom. W Biegun pisze: „To
pojęcie ogarnia faktycznie cały pozajudaistyczny kult, przedmioty tego kultu –
rzeźby, wizerunki, naczynia, świątynie, ołtarze, a nawet zakazane zachowania,
które mogłyby być wyrazem zamierzonego lub niezamierzonego szacunku do cudzego
bóstwa lub sacrum, czyli, mówiąc językiem Biblii, do „obcoplemiennych
obrzydliwości”. Awoda-zarą jest też każda nieżydowska sztuka, szczególnie jeśli
się opiera na podstawach religijnych. Traktat „Awoda-zara” określa stosunek
Żydów do świata niejudaistycznego, „pogańskiego” w ogóle, sugeruje „głęboką
nieufność do zasad etycznych pogaństwa”.
Talmud wymaga od
swych zwolenników nie po prostu negatywnego, lecz ostro krytycznego, wrogiego
stosunku do „obcego służenia”. Jeśli jakaś obca wartość została nazwana mianem
pełnym szacunku, np. „oblicze Boga”, to wierzący Żyd ma obowiązek nazwania jej
mianem pogardliwym – „oblicze psa”. Nawet jeśli pojemnik został wypełniony
powietrzem (to znaczy po prostu znajdował się) w domu „awoda-zary”, jest on
nieczysty, trefny. „Jeśli komuś wysypały się pieniądze naprzeciwko domu
awoda-zary, to żyd nie może się pochylić, aby je zebrać, dlatego że miałoby to
postać ukłonu oddanego awoda-zarze, lecz on się odwraca tyłem i dopiero zbiera
rozsypane monety”.
Jako „obce
służenie” są interpretowane wszelkie „pogańskie” wizerunki, w stosunku do
których kategorycznie się zabrania wyrażać szacunek lub ich używać. Zabrania
się wizerunków na „rzeczach szanowanych”, a więc naszyjnikach, pierścionkach,
co zaś dotyczy „rzeczy nieszanowanych”, takich np. jak naczynia kuchenne,
nocniki, prześcieradła, koszule itp., to awoda-zara może być na nich
przedstawiana, a nawet to się zaleca, by zademonstrować brak szacunku do tychże
wizerunków. Tak więc znęcanie się nad cudzymi wartościami jest nawet nakazem
religijnym. Wszelkie „helleńskie”, to jest „pogańskie” księgi też należą do
„obcego służenia”. A w jakim razie awoda-zara przestaje być zakazaną?
„Zniesienie zakazu – podaje „Jewriejskaja Encikłopiedija” – jest warunkowane
zniszczeniem świętości danego przedmiotu... Najpewniejszą zaś oznaką kresu czci
jest porzucenie przedmiotu na łaskę losu, jego zepsucie i celowe uszkodzenie
jego części”. W ten sposób np. wykradane z kościołów obrazy i rzeźby można po
ich uszkodzeniu chować w żydowskich domach jako dzieła sztuki, sprzedawać je i
nabywać, darować etc. (...) Jasne i klarowne wskazówki co do walki przeciwko
„obcemu służeniu” zostały zebrane w księdze „Szulchan-Aruch”. Oto niektóre z
nich: „Każdy, kto zobaczy bałwany, postąpi dobrze, jeśli je spali i
zniszczy”... „Powinno się dążyć do wykorzenienia bałwanów i do nazywania ich
hańbiącymi imionami”... „Zabrania się też wszelkich przyjemności, które bałwany
mogą dawać; nawet gdy są spalone, zakazuje się robić użytek z węgli i popiołu
po nich, jednak cieszyć się ich płomieniem można”...
Przedstawiona
powyżej judaistyczna koncepcja dotycząca stosunku do obcej sztuki, dokładnie
potwierdza słowa Karola Marksa o tym, że religia żydowska zawiera „głęboką
pogardę do teorii, sztuki, historii, pogardę do człowieka”...
Dlaczego jednak
Talmud wymaga od wierzących znęcania się nad obcą sztuką? W jakim celu Tora to
nakazuje? (...)
W literaturze
syjonistycznej nierzadko jest gloryfikowana trzeźwość Żydów i ta, niewątpliwie
dodatnia ich cecha, jest interpretowana jako jeszcze jeden dowód wyższości Żydów
w porównaniu z innymi, skłonnymi do alkoholizmu, ludźmi. Otwarty szowinista L.
Zukrajnij pisał np., iż Żydzi „stanowią arystokrację ducha wśród wszystkich
narodów świata”, i że „apostołowie powściągliwości, walki przeciwko pijaństwu
rekrutują się przeważnie spośród żydostwa”. W rzeczywistości trzeźwość Żydów
trzeba wyjaśniać nie jakimiś ich etnicznymi czy biologicznymi cechami, lecz
dawną i głęboką tradycją, u której podstaw tkwi bezpośredni sens polityczny.
Rzecz w tym, że
tenże traktat talmudyczny „Awoda-zara” surowo zakazuje wyznawcom judaizmu picia
wina „pogan”. Brak tego zakazu prowadziłby, według autorów Talmudu, do
niepożądanego obcowania cielesnego ze środowiskiem nieżydowskim, co by
prowadziło do zacierania się odrębności etnicznej, wyjawiania kastowych
tajemnic i bastardyzacji. Wykonanie nakazu stało się tradycją, a jego
rzeczywisty sens dla wielu ludzi pozostał tajemnicą... Tak za tym co „boskie”
nietrudno jest dojrzeć to, co jest socjalne, ludzkie.
Społeczne
ukierunkowanie i klasową istotę żydostwa głęboko ujął K. Marks. W swej znanej
pracy „W kwestii żydowskiej” pisał: „Jaka jest świecka podstawa żydostwa?
Praktyczna potrzeba, merkantylizm.
Jaki jest świecki
kult Żyda? Geszefciarstwo.
Kto jego świeckim
bogiem? Pieniądz...
Pieniądz to
zazdrosny bóg Izraela, przed którego obliczem nie może być żadnego innego
boga”.
Filozof niemiecki
Ludwik Feuerbach, którego poglądy w kwestii żydowskiej wysoko cenił K. Marks,
także odnotowywał, że „najwyższą zasadę żydostwa stanowi utylitaryzm,
korzyść”... Nie negują tego także ci syjonistyczni ideologowie, którzy
dyskutują we własnym środowisku. Tak, M. Weintrob przyznaje, że w judaizmie
„najwyższą wartość stanowi bogactwo”, a „główne zadanie człowieka polega na
pozyskiwaniu dóbr”.
Jeśli jest to prawdą, to nie byłoby błędem
nazywanie całej współczesnej cywilizacji kapitalistycznej cywilizacją
„żydowską”, opartą na zapamiętałym produkowaniu, nabywaniu i używaniu dóbr
materialnych czyli na kulcie „złotego osła”.
W. Biegun kontynuuje: „Możliwości pomnażania majątku i egoistycznego dysponowania dobrami
zwiększają się, gdy się posiada władzę polityczną. Oto dlaczego wiara judaizmu
ustami Jahwe i proroków ogłasza dążenie do panowania nad światem: „Opanujecie
narody, które są liczniejsze i silniejsze od was. Każde miejsce, gdziekolwiek
stąpi wasza noga, będzie wasze; od pustyni i Libanu, od rzeki Eufratu nawet do
morza zachodniego będą wasze”. Ta myśl o opanowaniu świata jest wielokrotnie
powtarzana w Pięcioksiągu.
Bogactwo i władza
to dwa wzajemnie warunkujące się cele ogłaszane przez judaizm. To są jego
najważniejsze dogmaty, leżące u podstaw ideologii i polityki syjonizmu, a
mające prowadzić do zapanowania nad całym światem. Gdy całe bogactwo globu
znajdzie się w ręku Żydów, w ich ręku znajdzie się też władza nad całym światem.
Do realizacji tej idei ma prowadzić „poprzez polityczną demokrację, poprzez
modyfikację kapitalizmu w kierunku wolnego rynku i wreszcie do panowania nad
światem” droga ostatecznego zwycięstwa według ideologa współczesnego syjonizmu
M. Steinberga.
Żydowska
burżuazja, której „konstytucją” zawsze był i obecnie pozostaje Talmud, nigdy
nie potrafiła osiągnąć tych celów metodą bezpośredniej przemocy zbrojnej,
ponieważ zawsze stanowiła statystyczną mniejszość wśród narodów. Dlatego stale
urzeczywistniała pokojową, pełzającą ekspansję, niedostrzegalną dla profanów,
gdyż nie każdemu dane jest widzieć i wiedzieć, jak są dokonywane spekulatywne
geszefty i finansowe machinacje, przekupstwo, korumpowanie, polityczne intrygi.
Wyzysk dostarczał pieniądze, te zaś umacniając pozycje polityczne żydowskiej
burżuazji, szczególnie w warunkach kapitalizmu, gdy w większości krajów
europejskich dokonała się emancypacja polityczna żydostwa. Władza finansowa
Rotschildów, Montefiorów, Polakowów, Ginzburgów i wielu innych żydowskich
magnatów, a również pomniejszych biznesmenów i bankierów, potęgowała się tak
gwałtownie, że zostawali lordami, baronami, szlachcicami, ministrami i zostali
dopuszczeni do sterów władzy w różnych krajach. Teodor Herzl, autor wielu
fałszywych frazesów o „żydowskim cierpieniu”, nie mógł ukryć faktu, że
„osiągnęliśmy przewagę w sprawach pieniężnych” i że „stale wzrasta nasza
potworna potęga finansowa”. W wyprawie po majątek i władzę ci cisi okupanci
zawsze usiłują zachować jedność i solidarność swych szeregów, a osłabić tych,
przeciwko którym jest kierowana ich gospodarcza i polityczna agresja. Według
Talmudu wszyscy Żydzi są rękojmią jeden drugiego, wszyscy Żydzi stanowią jakby
jednego człowieka, a interes ich jest wspólny. Syjonistyczne czasopismo „Rasswiet”
stwierdziło, że w łonie żydostwa odwiecznie istnieje zasada trzymania razem i
zachowania solidarności narodowej. G. Wuk określa Żydów jako „nieśmiertelne
indywiduum korporatywne”.
Taka samoizolacja
i wrogość w stosunku do obcych spowodowały zastój i kulturotwórczą bezpłodność
żydostwa, zawistnie zezującego na cywilizacyjny rozkwit innych narodów, o czym
nie bez goryczy pisał Martin Buber. Jakby zaś uzupełniając go syjonista A.
Idelson pisał o tym, że „myśl żydowska w ciągu dwóch tysięcy lat nie wytworzyła
niczego w żadnej dziedzinie ludzkiej kultury: ani w poezji, ani w beletrystyce,
ani w sztuce, ani w muzyce, ani w naukach przyrodniczych czy socjalnych, ani w
sferze higieny, pedagogiki, architektury, ani w żadnej innej”. Ten punkt
widzenia prezentuje też izraelski analityk A. Galin.
Taki więc jest
żałosny wynik liczących dwa tysiące lat wysiłków zmierzających do
wyegzekwowania prawa o awod-zarze. Twórczość kulturalna została złożona w
ofierze konsolidacji narodowej, zachowaniu wzajemnej rękojmi wyzyskiwaczy.
Poszukiwanie Prawdy i Piękna zostało zinterpretowane jako przeszkoda w
oddawaniu czci złotemu cielcowi – jedynemu bogu, który zabezpieczał władzę
żydowskich bogaczy zarówno nad współwyznawcami, jak i nad „poganami”.
W masie żydowskiej
jednak zachowywał się potężny impuls twórczy, a talentów rodziło się nie mniej
niż wśród sąsiednich narodów. Ludzkość otrzymała niezniszczalne dzieła Marksa,
Heinego, Lewitana i wielu innych wybitnych działaczy kultury światowej nie
dzięki, lecz wbrew judaizmowi i osławionej solidarności plemiennej.
Ci, którzy ważyli
się odstąpić od wiary, byli okrzykiwani za niszczycieli „solidarności
podstawowego zespołu”, za renegatów i byli okrutnie prześladowani. Są znane
liczne przykłady bezwzględnego stosunku zwierzchników kahału do owych odważnych
humanistów, którzy ważyli się zerwać klejką pajęczynę talmudycznego ciemnogrodu
i prowadzić swych rodaków do światła nauki i kultury. Myśliciela racjonalistę
Uriela d’Acostę, który wystąpił przeciwko judaizmowi i katolicyzmowi, Żydzi kopali
nogami przed wejściem do synagogi. Wielki filozof Baruch Spinoza za
wolnomyślicielstwo został poddany heremowi (anatemie), szowiniści podejmowali
nawet próby zgładzenia go. „Niech będzie przeklęty za dnia i za nocy, gdy się
kładzie i gdy wstaje, przy wyjściu z domu i przy powrocie! Niech mu Bóg nigdy
nie wybaczy, niech Jego gniew i zemsta wybuchnie nad tym człowiekiem, i niech
ciążą nad nim wszelkie przekleństwa zapisane w Prawie!” – tak brzmiał tekst
anatemy rzuconej na Spinozę przez rabinów Saula Morteirę i Izaaka Awoawa...
Zaszczuwany i obrażany był obok wielu innych słynny rosyjski rzeźbiarz Marek
Antokolski, który tworzył swe wspaniałe dzieła wbrew prawom Talmudu.
Tak więc judaizm,
stanowiący narzędzie dla realizacji egoistycznych dążeń burżuazji żydowskiej,
konserwował patriarchalne skostnienie, izolował wierzących Żydów od kultury
powszechnej, nakładał zakaz na twórczość artystyczną i w ten sposób odegrał w
ich życiu skrajnie ujemną rolę. Obecnie judaizm połączył się z syjonizmem, gdyż
głównym, podstawowym celem syjonizmu jest osiągnięcie panowania nad światem
przez zbudowanie globalnego izraelickiego supermocarstwa, którego zalążkiem są
USA. W książce „Wierzę” (Credo), zaaprobowanej przez rabinów „ziemi obiecanej”,
powiada się, że: „Należy studiować i znać prawa Tory oraz nauki mędrców
żydowskich. Ale się zabrania w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek celu
zwracać się do cudzych nauk. Nie wolno oglądać przedmioty ich kultu, słuchać
ich muzyki, czytać ich książki, zbliżać się bliżej niż na cztery łokcie (2 m ) do ich świątyń i budowli
(...) U kresu czasów przyjdzie Żyd z Domu Dawidowego, który zostanie
odkupicielem świata”... Takie są apetyty syjonistów.
*
Skonsolidowana pod
sztandarem syjonizmu żydowska burżuazja występuje w roli przestępczego klanu
międzynarodowego, pasożytującego w wielu krajach świata. Ta mafia tym
skuteczniej zdobywa bogactwo i władzę, im bardziej jest skonsolidowana i im
bardziej poróżnione i osłabione są te siły, przeciwko którym kieruje się jej
agresja. Dlatego też syjonizm dąży, z jednej strony, do poddania sobie pod
względem politycznym różnych krajów i narodów, a z drugiej strony, do
ułatwienia sobie takiego podboju metodą dzielenia i demoralizowania
społeczeństwa, destrukcji kultury narodowej i dyskredytacji jej najlepszych
przedstawicieli, do osłabienia w ludziach uczuć patriotycznych, wyrastających
na gruncie tradycji historycznych i kulturowych. Sukces takiego podboju jest
widoczny na przykładzie Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie moralna i duchowa
degradacja społeczeństwa jest wprost proporcjonalna do politycznej i finansowej
potęgi klanu syjonistyczno-masońskiego, który faktycznie sprawuje władzę w tym
kraju...
Syjoniści, jak
wyznawał ich lider W. Żabotyński, „powinni sączyć jad i rozkład
niedostrzegalnie, po cichu i perfidnie”. (A. Idelson, Etiudy po sionizmu,
SPetersburg 1903). Każde rujnowanie najlepiej zaczynać od podstaw.
Najważniejszą zaś podstawą jest klasyczne dziedzictwo kulturowe. Wydrwić,
oczernić, narzucić lekceważący do niego stosunek, zastąpić autentyczne wartości
kulturalne tandetną kulturą masową – to znaczy osłabić podstawy życia
narodowego, wyjałowić patriotyzm, obniżyć w duszach ludzi immunitet przeciwko
wpływom obcym i wrogim. Taki anemiczny pod względem kultury narów staje się
łatwą zdobyczą doskonale zorganizowanych drapieżników syjonistycznych.”
Jak jest dokonywana tego rodzaju działalność? – W
poświęconym W. Biegunowi artykule
w tygodniku „Russkij Wiestnik” (2000) można
było przeczytać, że wydrwiwać i poniżać obcą duchowość można pośrednio,
np. nadając miano „Madonny”, czyli w terminologii chrześcijańskiej „Matki
Bożej”, wulgarnej i rozwydrzonej piosenkarce żydowskiego pochodzenia, skaczącej
nago po scenie i słynącej z lekkich obyczajów,
czy oferując literacką
nagrodę Nobla za wulgarne antyislamskie
teksty żydowskiemu paszkwilantowi Salmanowi
(Salomonowi) Rushdiemu. Według
W. Bieguna „niedostrzegalnymi” elementami judaizacji współczesnej kultury są
m.in. bezprzedmiotowe malarstwo abstrakcyjne (Talmud zabrania wyobrażania
graficznego „stworów”), poezja pisana bez znaków przestankowych (jak Talmud)
czy atonalna (chaotyzująca umysł słuchaczy) muzyka. W dalszym ciągu swych
dywagacji uczony białoruski pisał:
„Konkretne
wykonanie takiego celu strategicznego może być realizowane na różne sposoby, w
zależności od miejsca, warunków, konstelacji sił politycznych. Jeśli się zaś
uważnie przyjrzeć licznym przykładom z najnowszej historii, to da się
prześledzić pewne interesujące prawidłowości.
Za przedmiot
napaści wybiera się jakiegoś geniusza narodowego. W oczach narodu jest on
najwspanialszym z ludzi, kimś, kto wniósł do skarbnicy nacji i ludzkości swe
nieśmiertelne dzieła. Wszystko, co on stworzył, powiązane jest z duszą narodu,
charakterem narodowym, wartościami ideowymi, ale przecież nie z jakimiś
osobistymi ułomnościami. Jest nieistotne, że Sokrates miał brzydkie oblicze, że
Byron był chromy, a Kant przez całe życie pozostawał przekonanym kawalerem.
Mądrość Sokratesa, czar poezji Byrona, głębia myśli Kanta nic przecież nie
ucierpiały z powodu owych „wad”. Wielkość poematów Homera czy „Słowa o pułku
Igora” jest niewzruszona, choć prawie nic nie wiemy o ich twórcach. Tak
rozumuje każdy rozsądny człowiek. Jednak ten, kto knuje perfidne plany, dla
kogo ten geniusz jest obojętny i obcy, a nawet wrogi, myśli inaczej, ma inny
skład umysłu. Taki „odbrązowiacz” zaczyna mierzyć geniusza taką samą miarą,
jakby to była jakaś pospolita miernota. Stawia na to, że z punktu widzenia
filistra chromota stanowi jednak wadę, a niechęć do żeniaczki – niewybaczalny
grzech. Filistra nie interesują nauki Sokratesa, ale za to on dobrze pamięta,
że filozof biednie się ubierał i że miał kłótliwą żonę Ksantypę. Biorąc to
wszystko pod uwagę, a nuż się da znaleźć w geniuszu lub mu przypisać coś
niegodnego albo nieprzyzwoitego? Jeśli uda się to uczynić, negatywny stosunek
do wielkiego człowieka rzuci cień także na jego dzieła, nauki, idee, mądrość.
Wielokrotne powtarzanie w massmediach i literaturze informacji o rzeczywistych,
rzekomych lub wyolbrzymionych wadach i niedostatkach, szczególnie jeśli czynią
to osoby niejako z urzędu cieszący się kredytem zaufania (np. naukowcy i
dziennikarze), potrafi poniżyć w oczach ludzi nawet najbardziej godnych
szacunku twórców. W ten sposób są przez syjonistów niszczone wszelkie pozytywne
autorytety.
Przytoczmy
przykład takiej działalności.
W końcu XIX wieku
włoski psychiatra Cesare Lombroso wydał książkę pt. „Geniusz i obłąkanie”.
Wysunął w niej koncepcję, według której każdy geniusz jest psychicznie
nienormalnym człowiekiem. We wstępie do książki autor otwarcie wyznał, że
będzie skalpelem analizy ciał i odrzucał owe słabe zasłony, którymi się
przyozdabia i za które chowa się człowiek w swej dumnej nikczemności. Cynizm
Lombroso nazwał ostatecznym wynikiem służenia prawdzie.
Skalpel swej
analizy Lombroso zmontował z wątpliwych wniosków, które wysnuł podczas
obserwacji osób psychicznie chorych, z salonowych plotek, pogłosek, własnych
fantazji oraz pseudonaukowych twierdzeń w rodzaju tego, że poeta pisze wiersze
dlatego, że mu krew do głowy przypływa. Taki też galimatias posłużył za
podstawę do „odbrązowiania” słynnych ludzi.
Wspomnijmy jeszcze
raz o Sokratesie. Ten genialny filozof przeżył długie życie i do głębokiej
starości zachowywał jasny umysł. W dialogu „Uczta” Platon pisze o nim: „Do
wypitki nie był skory, ale gdy go do tego przymuszano, daleko wszystkich
wyprzedzał, i, co najdziwniejsze, nikt nigdy nie widział pijanego Sokratesa”.
Lombroso zaś twierdzi coś sprzecznego z tym, co pisał Platon, uczeń Sokratesa:
„Nie wyróżniali się trzeźwością Sokrates, Seneka, Alcybiades i Katon”... Dalej
do szeregu pijaków zapisuje Aleksandra Macedońskiego, Awicennę, Tassa, Haendla,
Glucka.
A może ktoś uważa
za znakomitość filozofa niemieckiego Schopenhauera? Czyżbyście więc nie
słyszeli – szepce Lombroso – że on nienawidził kobiet, Żydów i filozofów, a na
domiar złego był obżartusem? Na liście „wariatów” umieszcza też Newtona,
Woltera, Rousseau, Pascala, Galileusza, Keplera, Michała Anioła i innych.
Dowody? Lombroso nie zawraca nimi głowy ani sobie ani czytelnikom jego książki.
Ale cień na genialnych ludzi już został rzucony.
O nienormalność
można byłoby podejrzewać samego autora tej szarlatańskiej koncepcji. Jednak
Lombroso miał trzeźwy umysł. Jak podaje „Encyclopedia Judaica”, „Lombroso
pochodził z rodziny, która dała szereg wybitnych rabinów i talmudystów, a sam
on początkowo studiował piśmiennictwo żydowskie”. Prócz tego Lombroso w liście
do swego ucznia Maksa Nordau’a, znanego działacza syjonistycznego i oczerniacza
klasycznej literatury europejskiej, z uznaniem pisał o syjonizmie i życzył mu
powodzenia. W świetle tych faktów staje się zrozumiałym stosunek talmudycznie
wykształconego intelektualnego kryminalisty do twórców awodo-zary.”
W. Biegun wskazuje na okoliczność, że w XX wieku
powstała rozległa żydowska literatura pseudonaukowa, szczególnie w zakresie
biografistyki, która się wyspecjalizowała w robieniu ludziom wody z mózgu przez
potworne oczernianie i niszczenie wszystkich wybitnych nie-Żydów, wszystkich
świętości i wartości świata chrześcijańskiego i islamskiego. Powstała też
ogromna pod względem objętościowym i nikła pod względem artystycznym i
intelektualnym masowa beletrystyka, tworzona przez osoby żydowskiego
pochodzenia w różnych językach, a siejąca demoralizację, kult alkoholizmu, seksu
i narkomanii, idee kosmopolityzmu i konsumizmu, a wszystko w celu zatrucia serc
i umysłów oraz duchowego zniszczenia narodów aryjskich. Ciekawe jednak, że zło
wraca do tych, którzy je czynią. Minęło trochę czasu, a autorzy aryjscy zaczęli
stosować tę samą metodę, pisząc o... słynnych Żydach. Dało się ten nurt
zaobserwować w Niemczech i Anglii, w USA i Rosji, we Włoszech i Francji. Tak
np. ostre pióra gojów wyciągnęły na światło dzienne „prawdziwą sylwetkę”
Alberta Einsteina, którą przedstawiliśmy powyżej, „największego geniusza
fizyki”, jak go nazywają źródła żydowskie.
Wracając do tekstu Włodzimierza Bieguna, oddajmy mu
znów słowo. „Nie mniej zabawne –
pisze on – są wywody osławionego
teoretyka psychoanalizy Sigmunda Freuda. We wstępie do wydanego w Londynie
wyboru utworów Freuda znajdujemy twierdzenie, jakoby on „zmienił kierunek
dziejów zachodniej kultury intelektualnej, wywarł zauważalny i długotrwały
wpływ na całą naszą kulturę”, i że jego imię obecnie stanowi „synonim odrębnej
części wszechświata”. „Ostatnie dziesięciolecia – czytamy w tym przesadnym
panegiryku – są świadkami przyswojenia teorii i techniki psychoanalitycznej
przez wszystkie dyscypliny naukowe. Olśnienia Freuda stały się nie tylko
nieodłączną częścią współczesnej psychologii i medycyny, – w najgłębszy sposób
wyjaśniły i zmieniły tak różne dziedziny, jak socjologia, moralność,
antropologia, filozofia, nauki o polityce... Jako nowatora i odkrywcę Freuda
porównuje się z Arystotelesem, Kopernikiem, Kolumbem, Magellanem, Newtonem,
Goethe’m, Darwinem, Marksem i Einsteinem. Zbiór wypowiedzi o zasługach Freuda
złożyłby się na opasły tom”... Być może nawet nie na jeden, a na kilka tomów,
gdyż nie ma piedestału bardziej wysokiego niż tworzony przez potężną i
hałaśliwą reklamę.
Freud jednak nie zasługuje
na ubóstwienie, ponieważ jego teoria psychoanalizy, choć od lat propagowana na
Zachodzie, jest bezpodstawna z naukowego punktu widzenia, czego już
dostatecznie przekonywująco nieraz dowiedziono. Nie będziemy wchodzić w
szczegóły, lecz zatrzymajmy się na chwilę przy „iluminacjach” Freuda,
dotyczących osobowych charakterystyk wielkich działaczy kultury.
Oto np. co on
pisze o Leonardzie da Vinci. „Określona bierność i indyferentyzm są w nim
ewidentnie dostrzegalne. W okresie, gdy każdy człowiek usiłuje znaleźć dla
siebie najszersze pole aktywności, co nie może się odbywać bez energicznej
manifestacji agresywności w stosunku do innych ludzi, on manifestował
uderzająco pokojowe usposobienie, unikał wrogości i sprzeczek. W stosunku do
wszystkich był łagodny i życzliwy, zrezygnował, jak powiadano, z potraw
mięsnych, ponieważ uważał za niesprawiedliwe pozbawianie życia zwierząt, i
znajdował przyjemność w tym, by kupować na rynku drób i wypuszczać go następnie
na wolność. Potępiał też wojny i wszelki przelew krwi”...
Zauważmy, że już samo twierdzenie, jakoby brak
agresywności, łagodne, pokojowe, miękkie i życzliwe usposobienie, jak też
odraza do przemocy były oznakami bierności i indyferentyzmu, a więc cechami
ujemnymi, jak to twierdzi Freud. Czyżby pozytywny, aktywny, nieindyferentny
człowiek musiałby koniecznie być agresywnym, okrutnym, złym, krwiożerczym,
nieużytym? Oczywiście, takie cechy spotyka się u ludzi, lecz nie stanowią one
normy.
„Wątpliwe, czy
Leonardo trzymał kiedykolwiek kobietę w ramionach” – zjadliwie zauważa Freud. A
dlaczego, na jakiej podstawie? Niewiadomo! I jeśli nawet „nie trzymał w
ramionach”, cóż nam dziś do tego? I po co te wszystkie przypuszczenia?
Im dalej, tym
trudniej czyta się te utwory, a ich referowanie stanowiłoby po prostu nieprzyzwoitość.
Jednak spójrzmy, o co mu chodzi. Freud przytacza wspomnienie Leonarda da Vinci
o tym, jak w dzieciństwie przyśnił mu się sen – jakby na niego, leżącego w
kołysce spadł z nieba jastrząb i przelatując uderzył go ogonem po ustach. Sny,
oczywiście, bywają bzdurne, o czym wie każdy bez podpowiedzi psychoanalizy. Ale
czy naukowiec ma prawo gruntować swe rozważania na bzdurach? Freud zaś tak
właśnie postępuje! Nie, powiada, to nie był ogon jastrzębia, lecz... penis!
Następnie Freud przypomina sobie, że „podobno” Leonarda „podejrzewano” o
stosunek homoseksualny do jakiegoś chłopca, skąd wnioskuje, iż ów sen był wizją
erotyczną, a myśl swą kończy zdaniem wręcz niewyobrażalnym w przypadku
naukowca: „Przy tym dla nas jest obojętnym, czy ów zarzut, dotyczący jego
stosunku do chłopca, był oparty na faktach czy nie”...
W nauce obowiązuje
fundamentalna zasada: istnieje obowiązek opierania wszelkich wywodów
teoretycznych na doświadczeniu praktycznym, na konkretnych, sprawdzonych
faktach. Ten, kto świadomie tę zasadę ignoruje, dla kogo fakty są obojętne,
jest nie naukowcem, lecz szarlatanem. W tym przypadku, ponieważ brak dowodów
kroczy ręka w rękę z poniewieraniem pamięci wielkiego artysty i uczonego,
szarlataneria występuje obok oszczerstwa, przy tym oszczerstwa zamierzonego i
świadomego.
Wykorzystując
ulubioną metodę przypuszczeń – „wydaje się”, „być może”, „widocznie”, „jak
można przypuszczać”, „trudno tego dowieść, ale...”, „nie można tego stwierdzić
z pewnością” – Freud szuka czegoś w życiu (chciałoby się powiedzieć: „w brudnej
bieliźnie” – uw. J.C.) jeszcze jednego
geniusza.
„Jest on podobny
do barbarzyńcy z okresu wędrówki ludów... Kultura przyszłości niewiele mu
będzie zawdzięczała... Powstaje pokusa zapisania go do szeregu
kryminalistów”... itd. Następnie, „choć nie da się tego dokładnie dowieść”,
następują nikczemne i podłe pomówienia. Ten paszkwil ma nazwę „Dostojewski i
ojcobójstwo”. Jak to się rzecze, komentarze są tu zbędne.
Będąc lekarzem
psychiatrą, Sigmund Freud leczył chorych i dlatego mógł dokonywać jakichś
odkryć oraz dochodzić do nieoczekiwanych wniosków w zakresie psychiatrii,
ponieważ miał doświadczenie obserwatora i lekarza. Tutaj nie podajemy w
wątpliwość tej strony jego działalności. Chodzi o to, że Freud, nie posiadając
ani doświadczalnego, ani jakiegokolwiek innego pewnego materiału, imputował
wielkim ludziom, oddalonym od niego przestrzennie i czasowo, dyskredytujące ich
postępki, a więc znów „nadawał nieszacowne nazwy szacownym imionom”.
Czym zaś można by
wyjaśnić stronniczy do nich stosunek „ojca” teorii psychoanalizy? Nie czym
innym, jak jego członkostwem w syjonistyczno-masońskiej organizacji „B’nai
Brith”, do której wstąpił – według jego własnego wyznania – „ze względu na
tęsknotę do kręgu ludzi wybranych, mających wzniosły styl myślenia”. Że tam
myślą i działają według schematów Talmudu, to sam Freud niezbicie udowodnił.”
Po części wypada W. Biegunowi przyznać rację, gdyż
koncepcje psychoanalityczne S. Freuda naprawdę są nienaukowe, a jego „dzieła”
to często oszczercze, złośliwe pamflety,
oparte na fałszywych przesłankach i złych intencjach. Choć przecież nie sposób
nie dostrzec okoliczności, że sam współtwórca psychoanalizy miał osobowość
wykoślawioną i właśnie przez jej pryzmat widział świat w krzywym zwierciadle. O
sobie pisze, kto pisze o innych. Jak donoszą najnowsi badacze życia i
twórczości S. Freuda, miał on bzika na tle seksu, uprawiał ten proceder już w
dzieciństwie, gdy był molestowany seksualnie na przemian przez swego ojca i
matkę; gdy nieco dorósł kopulował z własną siostrą, a w wieku dojrzałym
wykorzystywał seksualnie swego syna i córkę. Uchodził też za bywalca
wiedeńskich domów publicznych, gdzie ponoć przepadał za seksem oralnym, liżąc i
całując intymne miejsca prostytutek. Zważywszy zaś, że w waginie publicznych
kobiet żyje pewna odmiana wirusa, która wywołuje raka jamy ustnej i gardła u
mężczyzn (o ile tam trafia), trudno się dziwić, że w wieku 83 lat Sigmund Freud
zapadł na syfilityczny herpes i po wielu miesiącach cierpień zmarł na raka
gardła.
Powróćmy jednak jeszcze do tekstu Włodzimierza
Bieguna.
„Freud i
Lombroso – pisze on – nie raczyli
zaszczycić swą uwagą Woltera. Tę „lukę” wypełnił niejaki Ch. Emmrich, który
wydał książkę o encyklopedyście francuskim, która z kolei spowodowała
tryumfujące wrzaski zachwytu i cmokanie w mediach syjonistycznych. Oto co
napisał w recenzji Ch. Pfeffer, syjonistyczny dziennikarz: „Gdy przed kilkoma
laty obchodzono 150 rocznicę śmierci Woltera, ze wszystkich stron słyszano
głośne pochwały i uroczyste hymny. Jego gloryfikowano, rozdmuchiwano kadzidła
przed ołtarzem jego chwały, ozdabiano legendę o „bojowniku tolerancji”, którą
przez lata sztucznie wokół niego wytwarzano”. Taki stosunek do Woltera
syjonistom nie pasował, Emmrich i Pfeffer nazwali więc Woltera falsyfikatorem,
literackim kameleonem, osobnikiem pozbawionym wstydu, nieprzebierającym w
środkach, barbarzyńcą i łgarzem. Czym się tak naraził encyklopedysta francuski
syjonistom? Ano tym, że nawoływał Żydów do wyrzeczenia się judaizmu,
niestosownie wypowiadał się o królu Salomonie, utożsamiał Molocha z Jahwe,
uważał Stary Testament za siewcę fanatyzmu i okrucieństwa etc. Recenzent
uznawał książkę Emmricha o Wolterze za ogromne osiągnięcie biografistyki
światowej, ponieważ ukazano w niej prawdziwy (nieżyczliwy) stosunek francuskiego
filozofa do żydostwa.
Dążąc do podbicia,
do „amerykanizacji” Rosji syjoniści także skierowywali ostrze swej rujnującej
działalności przeciwko klasykom literatury rosyjskiej. Podobnie jak Lombroso i
Freud absolutnie się nie liczyli ani z godnością narodową Rosjan, ani z
rzeczywistymi faktami.
W jednym ze swych
publicznych wystąpień lider syjonistów W. Żabotyński pobłażliwie uznawał talent
rosyjskiej literatury klasycznej, w tym też, jak nie bez pogardy się wyraził
„niejakiego Gogola”, ale po drodze nazywał „antysemitami” i Gogola, i
Turgieniewa, i Dostojewskiego. Uniwersalna broń „antysemityzmu” została przez
Żabotyńskiego użyta z tego względu, że owi twórcy w swych dziełach... „nie
ukazali pozytywnego Żyda”. Dywagując o kulturze rosyjskiej inny herszt syjonistów
J. Bruckus, nie obciążając się zbytnią delikatnością, wprost deklarował, iż
jego zwolennicy „nie mogą z jakąś specjalną czcią ustosunkowywać się do uczuć i
tradycji ludów, które dopiero względnie niedawno wyszły ze stanu
barbarzyństwa”, i dlatego nie mogą adekwatnie odbierać ani Gogola, ani
Turgieniewa, ani Tołstoja, ani Czechowa”... Syjonista Mark Słonim wiele lat
życia poświęcił wydrwiwaniu klasycznej literatury rosyjskiej i radzieckiej. Ze
szczególną zaś nienawiścią ustosunkował się do Dostojewskiego, Majakowskiego,
Jesienina. Napisana w stylu Freuda książka Słonima „Trzy miłości
Dostojewskiego” stanowi odrażający paszkwil, poświęcony życiu osobistemu i
rodzinnemu wielkiego pisarza. Poezja Majakowskiego w ocenie tego nienawistnika
to nie więcej niż „prymitywne”, „płytkie” wierszydła rewolucyjne. Jesienin zaś
został nazwany „poetyckim odszczepieńcem”, a jego życie „niedługą i niepomyślną
egzystencją”.
Obserwacja życia
wykazuje, że funkcjonuje jakieś niepisane prawo: im wyższy jest talent, im
pełniej wyraża w swych dziełach usposobienie i duszę narodu, tym ostrzej i
wścieklej się go atakuje i zaszczuwa. Ta prawidłowość jak najbardziej się
potwierdza w przypadku S. Jesienina. Znane są podejmowane w przeszłości próby
nałożenia zakazu na jego utwory, przedstawienia go jako „nieudacznika” i
marnego poety... To robili i to robią dziś osobnicy dalecy od kultury
rosyjskiej. Syjonistyczne pismaki piszą o rzekomej „infantylności” zarówno
osobowości, jak i poezji Jesienina, polewają też błotem twórczość Balmonta, Siewierianina
i innych znakomitych poetów rosyjskich.
W okresie, gdy w
naszym kraju utwierdzał się ustrój socjalistyczny, do literatury radzieckiej, w
tym na kierownicze stanowiska w organizacjach literackich, przeniknęło niemało
osobników, którzy w swych poglądach mało czym się różnili od zawziętych
syjonistów Bruckusa, Słonima itp. Oni dobrze rozumieli, że milionowe masy
narodu, z którego tylko co zdjęto łańcuchy, i które dopiero zaczynają się
zapoznawać ze skarbami kultury, nie mogą się zorientować w subtelnościach
polemiki literackiej, w mnogości rozmaitych nurtów i szkół, a określały swój
stosunek do tego czy innego reprezentanta kultury dość schematycznie: Kto on?
Reakcjonista? Wróg klasowy czy bojownik o dyktaturę proletariatu? Prasa zaś dla
tych niewytrawnych i niewyrobionych politycznie ludzi miała autorytet
niepodważalny. Ona zaś, wypełniona złośliwymi oszczerstwami Awerbacha i
Lelewicza, pouczała: klasycy rosyjscy – to „reakcjoniści”, „burżuje”,
„wyzyskiwacze”, antysemici, „wrogowie ludu pracującego i proletariatu”. Na
łamach opanowanej przez Żydów prasy dźwięczały nawoływania do „wyrzucenia
Puszkina z okrętu nowych czasów”, do „spalenia Rafaela”, do zniszczenia całego
kulturalnego dziedzictwa klasycznego. Dlatego w szkołach Rosji literaturę
klasyczną mieszano z błotem, Dostojewskiego ogłaszano za „kontrrewolucjonistę”,
M. Gogola i L. Tołstoja krytykowano i poniżano za religijność.
Trafną wykładnię
tego szaleństwa, w którym tkwił oczywiście pewien system, podał historyk S.
Siemionow, pisząc: „To nie były przypadkowe przejęzyczenia, wcale nie. To była
absolutnie świadoma i w swoisty sposób dalekowzroczna polityka, polegająca na
pozbawianiu różnych narodów perspektywy historycznej, na niszczeniu przez wieki
ukształtowanej i uświęconej tradycji, na zdeptaniu naszej tysiącletniej
kultury. A wszystko po to, by przekształcić całą ludzkość w amorficzną masę
pozbawioną własnej twarzy, w powolne narzędzie żydowskich hochsztaplerów
politycznych, marzących o panowaniu nad światem”.
Rzecz jasna,
destrukcja kultury narodowej nie odbywa się tak prostolinijnie i zauważalnie,
jak może się wydać na pierwszy rzut oka. W jednym przypadku, jak wyznaje M.
Weintrob, syjoniści zaszczepiają to, co niemieckie, na gruncie rosyjskim, a to,
co rosyjskie, na gruncie niemieckim, i wówczas powstają kosmopolityczne martwo
narodzone chimery. W drugim przypadku sieje się defetyzm i autoagresję
narodową. W trzecim – na powierzchnię wypływa ni stąd ni zowąd
jakaś modernistyczna inicjatywa w zakresie literatury i sztuki albo jakaś
agresywna „interpretacja” dziedzictwa kulturowego.”
Dzięki wysiłkom takich „autorytetów moralnych”
cywilizowany naród przekształca się powoli
w nieświadome bydło,
- podsumowuje Władimir
Biegun swe filipiki.
Jakimi bagnistymi ścieżkami może chadzać sztuka, a
raczej „sztuka” w cudzysłowie, świadczą eksperymenty w tym względzie
degeneratów uchodzących za nowatorów. I tak niejaki „twórca” o nazwisku Klein
wykoncypował „bodyart”, czyli „sztukę” polegającą na tym, że „artysta”
wysmarowywał pośladki i inne części ciała wynajętych do tego celu panienek o
lekkiej konduicie, a następnie kazał im siadać, kłaść się lub tarzać po
wyścielonych płótnach. Tak powstawały „modernistyczne” dzieła „sztuki”, które były
okrzykiwane za najnowsze osiągnięcia kultury europejskiej. W czerwcu-lipcu zaś
2006 roku w Londynie odbyło się kilka wystaw i pokazów na żywo w zakresie tzw.
„fallografii”, czyli „sztuki”, wykonywanej w ten sposób, że kobieta, „artystka
malarka” tworzy swe dzieła malując obrazy penisem mężczyzny. 19 lipca 2006 roku
rozgłośnia British Broadcasting Corporation (BBC) nadała w kilku językach
zachłyśnięte z zachwytu reportaże o plenerach i wystawach na terenie Anglii
tego nowego rodzaju „sztuki”, wynalezionego przez wolnomyślnych rodaków i
kontynuatorów pana Kleina. Zaiste, Herr Klein, Ihre Kunst ist sehr klein!
W. Biegun kończy swe wywody następującymi zdaniami:
„Niekiedy społeczeństwo jest szokowane
jakąś szczególną modą, niemającą nic wspólnego z tradycjami i obyczajami
narodu, która jest narzucana przez ponadnarodowe media, a wspierana i
upowszechniana przez osoby lekkomyślne lub po prostu niewykształcone i
niewyrobione pod względem kulturalnym. Ukryci zaś inspiratorzy kolejnej
awantury z niewinną miną zacierają po cichu ręce, ciesząc się, że „głupi goje”
sami sobie dołki kopią.”
Wypada zaznaczyć, że tego rodzaju charakterystyczne
teksty były pisane w ZSRR przez setki autorów i publikowane ze szczególnym
natężeniem na Ukrainie, Białorusi, w Mołdawii i Rosji. Inne republiki
radzieckie pozostawały pod tym względem daleko w tyle.
Z książek W. Bieguna wyłania się imponujący obraz
globalnego etnosu żydowskiego, licznego „jak piasek pustyni”, ogarniającego
niewidoczną siecią całą kulę ziemską, świetnie zorganizowanego, mającego do
swej dyspozycji nieograniczone środki finansowe, medialne, kadrowe. Jest to
wizja jakiejś globalnej organizacji ni to rewolucyjnej, ni to wywrotowej, ni to
konserwatywnej, w której każdy Żyd, pół-Żyd, kwadrogen czy oktogen pełni jemu
nadaną i tylko jemu przeznaczoną funkcję, stosownie nie tylko do posiadanych
kwalifikacji merytorycznych w tej czy innej dziedzinie, lecz przede wszystkim
odpowiednią do poziomu czystości krwi, czystości rasowej. Najwyższe stopnie w
hierarchii światowego, a niewidocznego, „państwa żydowskiego”, którego
autonomicznym ośrodkiem jest Izrael, zajmują wyłącznie Żydzi czystej krwi, geny
bowiem decydują o wszystkim, i tylko Żyd czysty rasowo może adekwatnie oceniać
stan aktualny i perspektywy działania „narodu wybranego”.
Żydzi sowieccy z oburzeniem reagowali na kolejno
ukazujące się w Mińsku książki W. Bieguna, nieraz wykupywali je „na pniu” i
następnie palili, by „antysemickie brednie” nie docierały do szerszej
publiczności czytającej.
Dotychczas w akademickich kołach Mińska krążą
informacje, że W. Biegun pochodził z rodziny żydowskiej (choć w dowodzie
osobistym miał wpis: „narodowość Polak”), i że za swe antysemickie książki
został jakoby otruty w szpitalu, do którego trafił w wieku
60 lat ze względu na jakąś banalną dolegliwość.
* * *
Cechą charakterystyczną antysemityzmu radzieckiego
było tzw. „klasowe podejście” do tego tematu, które polegało na tym, że
demaskowano, krytykowano i potępiano nie Żydów jako takich, lecz „burżuazję”
żydowską, kapitalistów, oligarchów, „wyzyskiwaczy”. Jednocześnie zaś z uznaniem
pisano o demokratycznych tradycjach żydowskiego proletariatu czy tzw. mas
ludowych.
Krótko podsumowując koncepcję W. Bieguna wypada
powiedzieć, że nie ustrzegł się on niejako ześlizgnięcia się do schematów antysemityzmu.
Miał rację, gdy pisał, że istnieje cały szereg naukowców i pseudonaukowców
żydowskich, piszących w różnych językach, którzy polewają błotem wybitnych
działaczy kultury innych narodów, którzy
są skunksami historiografii, socjologii, antropologii, beletrystyki, a
nawet filozofii. Czytając tych autorów, ich wynurzenia ma się poczucie, że się
„wykąpało” w latrynie i widzi się, że jedyną winą owych oczernianych luminarzy
światowej kultury jest to, iż „odważyli” się być wielkimi, nie będąc Żydami. I
do tego momentu W. Biegun ma rację. Jego zaś błąd polega na tym, że nie
zauważył lub świadomie pominął milczeniem dwie ważne okoliczności. Po pierwsze,
obok „skunksiej” czy „szakalej” istnieje też rzetelna i wspaniała nauka
żydowska (w tym antropologia i historia), która opisuje rzeczywistość nie tylko
adekwatnie, obiektywnie i precyzyjnie, ale też w sposób szlachetny i mądry,
stroniąc świadomie od przeinaczeń, narodowych przesądów i resentymentów.
Istnieje też takaż żydowska polityka i takaż publicystyka. A więc byłoby rażącą
niesprawiedliwością posądzać wszystkich intelektualistów i twórców żydowskich o
tendencyjność i złą wolę.
Po drugie, W. Biegun przeocza też okoliczność, że
wcale nie tylko „syjonistyczni” naukowcy bywają stronniczy i niegodziwi. Ileż to
uczonych „skunksów” i „hien” można przy okazji znaleźć w obrębie nauki polskiej
i niemieckiej, rosyjskiej i litewskiej, ukraińskiej i brytyjskiej! Przy czym –
co wypada podkreślić z całym naciskiem – są to Aryjczycy „z krwi i kości”, a
nie jacyś „zamaskowani” czy „ukryci” Żydzi. Zawodowi „odbrązowiacze”, a raczej
obsmarowywacze, działają w obrębie wszystkich narodowości. Mieszają oni z
błotem zarówno luminarzy kultury żydowskiej, jak i nieżydowskiej, obrzucają się
nawzajem najpodlejszymi inwektywami, paskudzą wszystko wokół siebie – ale
jednak jakoś nikt nie wpada na pomysł, by twierdzić, że np. pan Kowalski czy
pan Brown są intelektualnymi śmierdzielami i osobnikami pozbawionymi wstydu i
sumienia dlatego, że są odpowiednio Polakiem i Anglikiem. Dlaczego więc ktoś
twierdzi, że Freud snuł swe chore idee dlatego, że był „zdegenerowanym Żydem i
syjonistą”, a nie po prostu dlatego, że był chorym, ułomnym, zdemoralizowanym i
niegodziwym, ale przecież też dość inteligentnym i dobrze wykształconym, choć
bardzo stronniczym i omylnym, pisarzem.
W konfrontacji więc z całą rzeczywistością
kulturową, a nie z jej wybranymi fragmentami, rozumowanie W. Bieguna samo
okazuje się tendencyjne, stronnicze i świadomie złośliwe, czyli dokładnie
takie, jakim mu się wydaje całe pisarstwo żydowskie.
Jeśli chodzi o zarzut, iż Żydzi rzekomo wszędzie
występują jako gorszyciele i demoralizatorzy, jest to wierutne kłamstwo, gdyż
ten naród – gdziekolwiek się osiedlał – promieniował na otoczenie wysoką
kulturą moralną i umysłową, którą wypracował przez tysiące lat swego istnienia
i swej wielkiej pracy cywilizacyjnej. To właśnie Żydzi byli w średniowiecznej
Europie elementem najbardziej rozwiniętym pod względem etycznym i kulturalnym.
I takie też było ich oddziaływanie na swych sąsiadów.
* * *
Sytuacja Żydów w ZSRR nie była jednoznaczna. Z
jednej strony pełno ich było we wszystkich kierowniczych ogniwach i strukturach
tego kraju, zaś służby specjalne były przez nich kontrolowane niepodzielnie.
Ale z drugiej strony istniał oficjalny antysyjonizm, wielu zaś żydowskich
intelektualistów i artystów dość bezceremonialnie szykanowano.
Kilkadziesiąt lat temu, gdy autor tych słów był
jeszcze młodym człowiekiem, jego dwaj bliscy przyjaciele Leonid Sztejman i
Mikołaj Ginzburg opowiedzieli mu o następującym wydarzeniu, które być może
nawet nie miało miejsca, ale też niewykluczone, że jednak się zdarzyło. Otóż
ponoć podczas pewnej uroczystości towarzyskiej w Moskwie czy Leningradzie
(około roku 1950?), na której zgromadziła się śmietanka intelektualna tych
miast, utalentowana poetka żydowskiego pochodzenia Margarita Aligier zwróciła
się do swego rodaka, również wybitnego człowieka pióra, Ilji Ehrenburga z
zapytaniem: „Poczemu w Rossii nie lubiat jewrejew?” – „Dlaczego w Rosji nie
lubi się Żydów?”... Autor Upadku Paryża
i Burzliwego życie Lejzorka Rojtszwanca
wzruszył ramionami, nic nie odpowiedział, przez parę minut się zastanawiał, a
potem wstał, spojrzał na M. Aligier i zaimprowizował w następujący sposób:
„Na wasz
wopros otwietit’ nie umieja,
Skażu ja, czto nam
biedy sużdieny.
My winowaty w tom,
czto my jewrei,
My winowaty w tom,
czto my umny.
My winowaty w tom,
czto naszy dieti
Striemiatsia k
znanijam i mudrosti ziemnoj.
My winowaty w tom,
czto broszeny na swietie
I nie imiejem
rodiny odnoj
Nas sotni tysiacz
żyzni nie żaleja
Proszli boi
dostojnyje legiend,
Cztob wnow
usłyszat’: „Kto eto, jewrei?
Oni w tyłu
srażaliś za Taszkient” (...)
Narod
biessmiertien, nowych Makkawiejew
On porodit
griaduszczemu w primier.
I ja gorżuś,
gorżus, a nie żaleju,
Czto ja jewrej,
towariszcz Aligier.”
Ten wiersz – niektórzy zaprzeczają, iż autorem był
Ehrenburg – był przekazywany z ust do ust i stał się jakby częścią folkloru
intelektualno-politycznego Żydów radzieckich. Za jego publiczne recytowanie
szereg z nich władze sowieckie wpakowały okresowo do lecznic psychiatrycznych,
niektórych relegowano z uczelni, a innych znów zwolniono z pracy pod zarzutem
szerzenia żydowskiego nacjonalizmu i syjonizmu, choć przecież w tym wierszu
była i taka zwrotka:
„Niedarom
słowo „Żyd” wsiegda sinonim
S wielikim słowom,
słowom „kommunist”.
Istotnie, widziałem, że moi żydowscy przyjaciele
byli głęboko przejęci duchem i treścią tego w zasadzie niepretensjonalnego
utworu zwanego przez nich Otwiet
Margaritie Aligier.
* * *
Wypada
zaznaczyć, iż w
okresie istnienia ZSRR
kolportowano w tym
gigantycznym kraju ,
w „drugim obiegu”,
rozmaite elaboraty, co
do istoty i
autorstwa których dotychczas
nie ma jasności,
czy to były
teksty przygotowane przez ,
za przeproszeniem, „demokratyczną opozycję”,
czy wprost przez
oficerów KGB. Często były
to opracowania w
temacie „kwestii żydowskiej”.
Należał do nich
tajemniczy „Katechizis jewrejew w
SSSR”, którego wymowny
fragment pozwolimy sobie
poniżej przytoczyć w
naszym tłumaczeniu z
„bibuły”.
„Jewrei! Kochajcie
siebie nawzajem, pomagajcie
jeden drugiemu nawet
wówczas, gdy się
nienawidzicie!
Nasza siła
- w jedności,
w niej -
gwarancja naszych sukcesów,
nasz ratunek. Liczne
narody zanikły w
rozproszeniu, gdyż nie
posiadały dokładnego programu
działania, poczucia solidarności.
My zaś dzięki
naszemu kolektywizmowi przetrwaliśmy całe
wieki zachowaliśmy, pomnożyliśmy
i umocniliśmy siebie.
Jedność jest
celem i środkiem
osiągania celu. Oto
jest sens i
cel, do którego
powinniśmy dążyć. Cała
reszta jest czymś
pochodnym, co przychodzi
samo przez się.
Pomagajcie sobie
nawzajem, nie obawiajcie
się, że ktoś
będzie was nazywał
nacjonalistami; nie unikajcie
protekcjonizmu, stanowi on bowiem
naszą główną broń.
Nasz nacjonalizm ma
charakter międzynarodowy i
dlatego jest niezniszczalny. W
nim są otwarte
drzwi dla Żydów
wszystkich krajów, wszystkich
konfesji, wszelkich partii. Prawdziwym
internacjonalistą jest tylko
ten, kto związany
węzłem krwi z
żydostwem, cała reszta
to profanacja i
fałsz…
Kształćcie narodowe
kadry. Są one
czymś najważniejszym. Dzisiejsze
kadry to nasza
przyszłość. Każda pracownia, każda
katedra, każdy instytut
powinny zostać kuźnią
kadry narodowej Żydów.
Szykujcie żydowską młodzież
do przejęcia sztafety
pokoleń. Niech każde
kolejne pokolenie młodzieży
żydowskiej ma głęboko zabezpieczone
odwody. Każdego razu,
gdy ze sceny
schodzi starsze pokolenie,
powinna na nią
wstępować kohorta zawczasu
przygotowanych młodych Żydów.
W tym celu
powinno się możliwie
najwcześniej wysuwać młodych
ludzi na stanowiska
kierownicze, umacniając ich
dojrzałość i talent.
Kto ma władzę,
ten ma rację.
Powinniśmy przekazać naszym
dzieciom więcej niż
otrzymaliśmy od naszych
ojców, a one
przekażą jeszcze więcej
swym dziedzicom. W
sztafecie pokoleń tkwi
nasza moc, nasza
stabilność, nasza nieśmiertelność.
Świat jest
okrutny, w nim
nie ma miejsca
na dobroczynność. Każdy
naród jest kowalem
swego losu. Nie
jest naszym zadaniem
dbać o interesy
innych nacji. Jeśli
one się lenią,
dlaczego my musimy
myśleć o nich.
Nie bierzcie przykładu
z Rosjan i
Arabów, którzy żyją
beztrosko dniem dzisiejszym
według zasady „jakoś
tam będzie”. Nie
oczekujcie łaski od
natury, lecz bierzcie
od niej wszystko,
czego potrzebujecie. Twórzcie
swe zespoły i
wypychajcie nie-Żydów z
rywalizacji. Pamiętajcie: wszystkie
wysoko płatne posady
i urzędy powinny
należeć do Żydów.
Pamiętajcie, że każdy
nie-Żyd, który dorasta
do naszego poziomu,
stanowi zagrożenie i
może zająć miejsce,
które z natury
przynależy Żydom. Tworzymy
więc kolektywy, aby
goje nie mogli
przeszkodzić nam żyć
tak, jak się
nam podoba. Niech
goje spróbują sami
tworzyć własne zespoły,
choć przecież to
im się nigdy
nie uda; zawsze
posprzeczają się wcześniej,
niż zdołają coś
zrobić, a my
im w tym
pomożemy.
Goje nie
potrafią myśleć głęboko,
analizować, wyciągać wnioski;
oni są podobni
do świń, które żyją
z ryjem tkwiącym
w ziemi i
nawet nie podejrzewają,
że istnieje niebo.
Oni odbierają wszystko
zbyt powierzchownie, zbyt
konkretnie, nie spostrzegają
faktów w ich
logicznej kolejności i
powiązaniu. Oni nie
są zdolni do
abstrakcji i uogólnienia.
Dla nich każdy
przypadek to tylko
osobny przypadek, z
którego nic nie
wynika. (…)
Wszystko, co
oni posiadają, jest
nasze - w
ich czasowym korzystaniu.
Zabrać im to
- to nasz
obowiązek wobec Boga.
Rosjanie są uparci
i leniwi, dlatego
też ciągle się
śpieszą. Wszystkie kwestie
usiłują załatwić za
jednym zamachem. Rezygnują
z małego, aby
odnieść duże zwycięstwo.
Ale i zwyciężając
pozostają z ręką w nocniku.
My zaś stosujemy
taktykę małych zwycięstw.
Rosjanie nie umieją
ani rozkazywać ani
słuchać. Są zawistni,
nienawidzą tych spośród
swych rodaków, którzy
czymś się wyróżniają.
Dajcie im sposobność
rozerwać na części
lepszych spośród siebie,
a uczynią to
z przyjemnością. Bądźcie
dla nich arbitrami,
stańcie w pozę
czyniących pokój, brońcie
„praw człowieka” tych,
przeciwko którym burzy
się motłoch. Lecz
tylko o tyle, ile trzeba,
by zdobyć reputację
kogoś bezstronnego o
dobrotliwego. Gdy bije
się dwóch Rosjan,
zwycięża Żyd. Szczujcie
ich na siebie
nawzajem, podgrzewajcie zawiść,
lecz czyńcie to pod maską
życzliwości, dyskretnie i
dyplomatycznie. Rosjanie nie
umieją żyć i
stawiać przed sobą
zadania. Dlatego to
my będziemy dawali
im zadania, a
oni niech usiłują
je wykonywać. Rosjanie
nie umieją prosić,
uważają to za
poniżające, a przecież
i bez tego
są poniżeni i
biedni. Myśmy zaś
powiadamy: „Wszelkie poniżenie
jest dobrem, o
ile przynosi pożytek”.
Aby dopiąć swego
celu, można się
poniżyć; ale przecież
i poniżać się
można z godnością.
Nic nie jest
amoralne, co służy
interesom naszego narodu.
Rosjanie są głupi,
a swą głupotę
nazywają uczciwością, pryncypialnością, przyzwoitością. Brak
umiejętności
przystosowywania się, zmieniania
swego zachowania odpowiednio
do zmieniającej się
sytuacji, oni zwą postawą zasadniczą,
ale faktycznie jest
to głupstwo, podobnie
jak nieumiejętność sprytnego
kłamania i zwodzenia.
Ze względu na
głupie zasady są
zdolni do popełnienia
samobójstwa. (…)
Trzymajcie się
i przemawiajcie z
pewnością siebie, natarczywie,
agresywnie, „naukowo”. Twórzcie nowe
teorie, hipotezy, kierunki,
szkoły; im bardziej
ekstrawaganckie i nierealne,
tym lepiej. Niech
durnie zaprzątają nimi
swój umysł. Przyjdzie nowy
dzień, a z
nim i nowe
idee. Na tym
polega siła naszego
ducha. Niech goje
szukają w naszych
ideach tego, czego
tam nie ma.
Jutro podamy nową
strawę dla ich
prymitywnych móżdżków.
Nie ma
znaczenia, co im
mówimy, ważne jest,
jak to robimy.
Wasza pewność siebie
zostanie odebrana jako
ideowość, ambicja -
jako wzniosłość, zwyczaj
poprawiania, pouczania i
krytykowania - jako
przewaga. Niszczcie wolę
tych, którzy ważą
się wam przeczyć.
Podszczuwajcie motłoch przeciwko
sceptykom. W polemikach
i dyskusjach używajcie
chwytów znajdujących się
na granicy przyzwoitości. Pytajcie
o nazwisko, miejsce
pracy i zamieszkania
tych, którzy wątpią
o prawdziwości naszych
słów. Z reguły
to szokuje i
zastrasza. Na wszelkie
obiekcje odpowiadajcie: „To
nie jest tak”
itp. Jeśli jakiś
mądrala spróbuje was
zdemaskować, napuśćcie na
niego tłum, mówiąc:
„Czy pan uważa,
że jest mądrzejszy
od wszystkich tu
zebranych, którzy podzielają
przecież nasz punkt
widzenia?”… Jeśli zaś
zdemaskuje ich głupotę,
oni mu tego
nigdy nie wybaczą.
Jeśli Rosjanin
spróbuje coś mówić,
róbcie w tym
momencie jak najwięcej
hałasu na sali,
rozmawiajcie, stukajcie nogami,
chodźcie, przesuwajcie krzesła,
śmiejcie się, opowiadajcie kawały,
nućcie coś, pociągajcie
nosem, kaszlajcie, przerywajcie
żartami i głośnymi
uwagami. (…)
Zarzucajcie antysowietyzm
każdemu, kto usiłuje
was zdemaskować. Przyklejajcie
im łatkę antysemity
i zobaczycie, z
jak wielka przyjemnością
reszta gojów uchwyci
się za tą
wersję. W ogóle to
Rosjanie są antysemitami,
ale jeśli przykleić
łatkę tego rodzaju
jednemu z nich,
to cała reszta
rzuca się na
niego i dusi
własnymi rękami.
Grajcie na
współczuciu Rosjan, przedstawiajcie siebie
jako biednych, nieszczęśliwych, prześladowanych; budźcie
do siebie litość
i współczucie jako
do ludu wygnańców,
wiecznych tułaczy, ciągle
dyskryminowanych w przeszłości
i obecnie. Taktyka
„biednego Żyda” została
sprawdzona przez tysiące
lat… Patrzcie na
wszystko przez pryzmat
naszego interesu narodowego.
Informujcie się nawzajem
o wszystkim, co
może być dla
was pożyteczne lub
szkodliwe. Informacja to
najdroższy towar. Pieniądze,
kadry i informacja
- to kamienia
węgielne naszej potęgi.
Święty obowiązek każdego
Żyda informować innych
o zamiarach gojów.
Dziś ty pomogłeś
mi, jutro ja
pomogę tobie -
na tym polega
nasza siła.
Bóg oddał
świat w nasze
władanie i my
nim władamy. Zadanie
polega na tym,
by go utrzymać.
Powinniśmy mieć we
własnym ręku środki
propagandy, prasę, radio,
telewizję, kino; musimy
nadal przenikać do
aparatu władzy partyjnej
i państwowej, aby
móc kształtować opinię
publiczną w zgodzie
z naszym interesem
narodowym. Żaden proces
społeczny nie może
być puszczony samopas.
Trzeba stawać na
czele każdej inicjatywy,
aby ukierunkować ją
we właściwym kierunku.
Bądźcie liderami,
dążcie ku temu,
aby zawsze być
na pierwszym miejscu.
Kształtujcie charakter przywódczy
co godzinę, co
minutę, nawet w
drobnych sprawach życia
codziennego. W każdym
zespole pracy bierzcie
władzę w swe
ręce i rządźcie
nim zgodnie z
naszym interesem narodowym.
Gojom trzeba pozostawić
tylko prace najcięższe
i brudne. Niech
będą stróżami, sprzątaczkami, babciami
klozetowymi, hydraulikami itp.
Do twórczości można
jako wyjątek niekiedy
dopuszczać gojów nierosyjskiego pochodzenia.
Rosjan w żadnym
razie!
Jeśli macie
wakat, zatrudniajcie tylko
Żyda. Gdyby nie
było to możliwe,
wakat zlikwidujcie. Jeśli
nie możecie uczynić
ani tego ani
owego, zatrudnijcie Azjatę.
Jeśli takowego nie
ma, bierzcie Ukraińca,
Polaka lub nawet
Białorusina. Oni mają
własne porachunki z
Rosjanami. Po niedużym
szlifie zostaną naszymi
sojusznikami. Wszyscy oni są antysemitami
tylko w swojej
ojczyźnie. W Rosji
bardziej opłaca się
być internacjonalistą.
Nie niszczcie
pomników rosyjskiej tradycji,
ale i nie
odbudowujcie ich. Minie
nieco czasu i
one same się
rozsypią. A chuligani
i miłośnicy staroci
rozkradną je po
cegiełce. Udawajcie, iż
tego nie zauważacie,
gdyż jesteście zajęci
bardziej ważnymi sprawami
gospodarczymi. Naród bez
historii jest jak
dziecko bez rodziców,
zaczyna wszystko od
nowa i z
niego można wylepić
wszystko. Można pozbawić
własnej twarzy całe
narody: najpierw pozbawimy
ich pamięci historycznej,
tradycji, a potem
ukształtujemy tak, jak
się będzie nam
podobało. Trzymajcie pod
kontrolą każdy krok
Rosjan. Nie pozwalajcie
im się jednoczyć,
rwijcie wszelkie między
nimi więzy; ich
kontakty między sobą
muszą odbywać się
z nami i
poprzez nas. Nie
pozwalajcie im omawiać
cokolwiek bez naszej
obecności.
Jeśli nie
daje się „zasuszyć”
lub zablokować młodych
i perspektywicznych Rosjan,
uczyńcie ich sterowalnymi.
Wciągajcie ich do
swego towarzystwa, twórzcie
wokół nich ciasne
koło żydowskiego otoczenia,
pozbawiajcie ich kontaktów
poza waszym kręgiem.
Zmuszajcie do ożenku
z żydowskimi kobietami
i tylko po
tym otwierajcie przed
nimi „zieloną ulicę”.
Nie bójcie się,
ich dzieci już
w każdym razie
będą nasze. Pomagając
takim Rosjanom, wnosicie
swój wkład do
sprawy żydowskiej. Odtąd
ich wynagrodzenie stanowi
nasz dochód narodowy.
Ze względu na
dobro własnych dzieci
oni odrzucą swe
obywatelskie uczucia i
oczywiście nigdy nie
będą antysemitami. Kojarzenie
z żydowską kobietą
stanowi jedną z
metod wciągania utalentowanych Rosjan
do sfery naszych
wpływów. Bierzcie sobie
za żony ładne
i zdrowe kobiety
rosyjskie, niech przyniosą
nam jędrne i
dzielne potomstwo, niech ulepszają naszą
starą rasę. Tak
więc dla każdego
perspektywicznego Rosjanina -
żydowską przyjaciółkę lub
przyjaciela. (…)
Dawajcie im
łapówki, róbcie prezenty,
częstujcie koniakiem, wódką,
a najlepiej -
technicznym spirytusem. Za
te obrzydliwości oni
sprzedadzą wszystko -
łącznie ze swą
ojczyzną.
I jeszcze
jedna rada. Czuwajcie!
Hiszpańska inkwizycja i
niemiecki faszyzm nie
mają prawa się
powtórzyć. Tłumcie w
zarodku każdą próbę
oporu wobec nas,
gaście antyżydowskie tendencje
na samym początku,
niezależnie od tego,
w jakim kształcie
one się przejawiają.
Faszyzm nie był
zjawiskiem przypadkowym. Powstaje
on wszędzie tam,
gdzie my niedoceniamy
dążenie tubylców do
bycia gospodarzami swego
kraju. Faszyzm dojrzewa
wszędzie podskórnie. Ale
na szczęście różne
kraje dochodzą do
niego w różnym
czasie i pod
różnymi nazwami.
Skupujcie, zagarniajcie
i niszczcie, nie
dopuszczajcie do publikowania
wydań demaskujących naszą
taktykę i strategię , przedstawiających nasz
naród w nieżyczliwym
świetle. Gojskie narody
nie muszą znać
faktycznych powodów pogromów
i prześladowań; jeśli
chodzi o te
zagadnienia, mogą one
znać tylko nasze
interpretacje. Szczególną uwagę
poświęcajcie osobom nonkonformistycznym, niepokornym,
upartym, które nie
chcą skłonić głowy
przed naszą wyższością,
nie chcą dla
nas pracować oraz
przeciwstawiają się naszej
taktyce i polityce.
Z takich osób
wcześniej czy później
kształtują się antysemici.
Nie pozwólcie urosnąć
przyszłym pogromszczykom. Muszą
zostać zduszeni w
zarodku razem z
ich ideą godności
narodowej. Demaskujcie i
kompromitujcie ich pod
byle pretekstem, zaszczuwajcie
na wszelkie możliwe
sposoby. Póki będą
osamotnieni, nic nie
poradzą w obliczu
naszego kolektywizmu, w
obliczu naszego nacisku.
Niech będą mieli
rację w tysiącach
jakichś tam szczegółów,
są winni -
ponieważ nam zawadzają.
Rozpowszechniajcie o
nich kompromitujące pogłoski,
twórzcie wątpliwą reputację.
W końcu zaczną
ich omijać nawet
ci, którzy dobrze
ich znają, popierają
i mają o
nich najlepsze zdanie.
Pozbawiajcie ich powiązań
i kontaktów, pozbawiajcie możliwości
efektywnej pracy, podawajcie
w wątpliwość wartość
ich dokonań i
zajmowanego stanowiska; izolujcie
ich, napuszczajcie na
nich motłoch, nie
dopuszczajcie do wpływowych
pozycji w społeczeństwie.
Prowokujcie ich
na konflikt; poniżajcie,
poddawajcie
niesprawiedliwemu
traktowaniu. A gdy
będą protestować, zarzucajcie
im konfliktowość, nieumiarkowanie, ekstremizm,
łamanie norm dobrego
tonu i prawa.
Mówcie o ich
swarliwości, intryganctwie, wichrzycielstwie, kłótliwości
i plotkarstwie. Dobre
skutki przynosi obwinianie
o wariactwo, szaleństwo,
chorobę psychiczną. Apelujcie
do społeczności i
administracji, wleczcie ich
do komitetów partyjnych,
do milicji, do
sądu. Jeśli jesteście
starsi, obwiniajcie ich
o brak szacunku
dla ludzi starszych;
jeśli jesteście rówieśnikami,
zarzucajcie im koleżeńską
nielojalność; a zawsze
- brak internacjonalizmu. Efektywność
tych chwytów została
sprawdzona przez pokolenia.
Najważniejsze -
obwiniać, zarzucać; niech
się usprawiedliwiają. Kto
się usprawiedliwia, już
jest winien. Jeśli
zaistnieje okazja, warto
im zarzucić polityczną
lub światopoglądową nieprawomyślność, pisać
na nich donosy
(najlepiej anonimowe, zawsze
coś z brudu
zostanie), obwiniać o
amoralizm, merkantylizm itp.”
Można
by ten tekst
z lat osiemdziesiątych XX
wieku (rozpowszechniany w
ZSRR jako nielegalna
„bibuła”) ciągnąć
dalej, lecz już
z przytoczonego fragmentu
widać, że jest
to opracowanie na
bardzo wysokim poziomie
kompetencji i socjotechniki. Żydowscy
przyjaciele autora tej
książki, który pracował
ówcześnie w charakterze
docenta filozofii w
Wileńskim Uniwersytecie Pedagogicznym, przekazali
mu ten tekst
z sugestią, aby
go uważnie przeczytać,
co też nie
omieszkałem uczynić niezwłocznie.
Wrażenie było „niezatarte”.
Powstaje pytanie: kto
może być autorem
tego elaboratu? Jakiś
wytrawny syjonistyczny intelektualista i
działacz? A może
jeszcze bardziej szczwany
goj antysemita? Otóż
z doświadczenia lat
dla autora tej
książki nie podlega
żadnej wątpliwości, iż
został on opracowany
przez oficerów KGB
ZSRR (należących do tamtejszej „frakcji
rosyjskiej”) , a miał
na celu moralną
dyskredytację sowieckich Żydów,
którzy wówczas coraz
bardziej zdecydowanie przechodzili
z pozycji obrońców
na pozycje przeciwników
realnego socjalizmu. Jako
ciekawostkę warto w
tym miejscu uwypuklić
fakt, że wszystkie
owe „szatańskie sztuczki”,
które radzi się
domniemanym Żydom do
stosowania wobec gojów,
już były od
lat stosowane w
„obozie socjalistycznym” przez
komunistyczną bezpiekę w
stosunku do osób „nieprawomyślnych” i
„niepewnych”, czego autor
tej książki doświadczył
na własnej skórze
bardziej niż dotkliwie.
Powyżej
cytowane opracowanie -
warto zwrócić na
to szczególną uwagę
- w czymś
jest bardzo podobne
do „Protokołów mędrców Syjonu”.
Wyczuwa się „charakter
pisma” rosyjskich służb
specjalnych: jak coś
złego - np.
pogoda się zepsuje
- to zaraz „Żydzi winni”…
***
Krzewienie antysemityzmu w Związku Radzieckim
spowodowało - jak
twierdzą niektórzy analitycy
rosyjscy - że
światowe żydostwo poczuło z tego względu dyskomfort i w końcu postanowiło
unicestwić wymykające się spod kontroli „pierwsze
w dziejach państwo ludu pracującego”.
W latach 1985-1991 ZSRR został odgórnie zdemontowany przez elitę polityczną i
tajne służby tegoż państwa – fenomen niespotykany w dotychczasowych dziejach
rodzaju ludzkiego. Narodowe publikatory
rosyjskie są wypełnione
rozważaniami o tym,
że oto w latach 1990-2000 z nomenklatury bezpieki
sowieckiej wyłoniła się kolejna fala „arystokracji”
żydowskiej w Rosji, tym razem w kształcie oligarchii finansowej, i wymieniane są przykładowo takie nazwiska, jak Abramowicz,
Bieriezowski, Boner, Szachraj,
Afanasjew, Czubajs, Frenkiel, Gusinski, Szaronow, Chodorkowski, Miller,
Gref, Potanin, Wajnsztok, Wekselberg, Hajduk, Newzlin i in. W samej
Moskwie mieszka pół
miliona Żydów, z
których co dziesiąty
jest dolarowym milionerem. Ci ludzie sprywatyzowali do swych
kieszeni gigantyczny majątek narodowy byłego ZSRR, wielomiliardowe oszczędności
zwykłych, uczciwych obywateli, jego niezmierzone bogactwa naturalne i wywierają
zdecydowany wpływ na politykę i całe życie społeczne Federacji Rosyjskiej,
której większość ludności żyje w biedzie, nędzy, często nie ma stałego
zatrudnienia, ginie w alkoholizmie, a za wszystkie nieszczęścia swego kraju –
znów! – wini Żydów. Ta sytuacja jest potencjalnie groźna i może stać się
powodem do nowych nieporozumień, pretensji, konfliktów, a nawet zarzewiem
wybuchu rozruchów antysemickich, na podobieństwo tych, które miały miejsce na
początku wieku XX. Historia lubi się powtarzać, jeśli ludzie nie wyciągają z
niej nauk.
Jak
wspomnieliśmy powyżej, wybitni
uczeni Igor Szafarewicz, matematyk
zatrudniony na Uniwersytecie
Moskiewskim, oraz Aleksander
Janow, profesor Columbia
University, uważają, iż
w Rosji mieszka
od 23 do
27 milionów Żydów,
do których nadal
należy cała władza
realna w tym
kraju. Proponują więc
wysłać ich wszystkich
do Izraela i
ostrzegają, że jeśli
ludzkość nie upora
się z Żydami,
to Żydzi uporają
się z ludzkością,
doprowadzając do zagłady
wyższej kultury, elit
narodowych, a może
i całych - szczególnie niepokornych
- narodów. Po
prostu urządzą na
skalę światową to,
co w 1917
roku urządzili Rosji.
Postulują więc m.in.
wprowadzenie testu przedmałżeńskiego na
żydowskość czyli degeneratywność. Według
nich 90 procent
Żydów to zwyrodnialcy
i dewianci skłonni
do pederastii, seksu
analnego i oralnego,
jak też wszelkiego
nihilizmu moralnego, a
każda domieszka krwi
żydowskiej powoduje, iż
na świat przychodzi
potomstwo z zatrutymi
genami (dziedziczni homoseksualiści, złodzieje,
włóczęgi, bandyci, psychopaci,
„suchorączki”, chromi, krzywi,
kulawi, samobójcy, prostytutki
itp.). Stąd postulat,
aby przyszli małżonkowie
mieli prawo jeszcze
przed zawarciem związku
nawzajem się genetycznie
sprawdzić, czy aby
nie są skażeni
żydowskością, co by
miało fatalne skutki
dla ewentualnego potomstwa.
Wiedząc,
jak długofalowe, radykalne
i konsekwentne jest
myślenie historiozoficzne Rosjan,
można przypuszczać, że
kolejnym postulatem będzie
nakaz przymusowych badań
genetycznych nad latentną
żydowskością, potem -
zakaz prokreacji dla
„ukrytych Żydów” i
w końcu ich
powszechna kastracja i
eksterminacja w obozach
koncentracyjnych.
Przecież
żadnych innych wniosków
nie można wysnuć
ze słów jednego
z czołowych teoretyków
antysemityzmu w tym
kraju Borysa Mironowa,
który w tekście
„O
żydowskim faszyzmie” pisze:
„Żydzi dbają
tylko o własną
korzyść. Inaczej myśleć
oni nie potrafią.
Nie jest im
dane. Tacy są.
Żydów nie sposób
reedukować czy przekonać.
Nie ma sensu
apelowanie do ich
sumienia, wstydu czy
litości. Oni tych
uczuć nie znają.
Powinno się ich
brać takimi, jakimi
są, i nie
dawać im żadnej
władzy, ani wielkiej,
ani małej! Ponieważ
oni każdą władzę
wykorzystują wyłącznie na
własną, żydowską, korzyść.
Żyd pracuje tylko
na Żyda. Żydowska
ręka myje tylko
żydowską rękę. Aby
uratować Rosję, nie
wolno na Żydów
głosować. Niech odeschnie
ręka głosująca na
Żyda!”… I tak
dalej w tymże
duchu…
Także
inni uczeni teoretycy
antysemityzmu, osoby habilitowane,
profesorowie, autorzy dzieł
naukowych w różnych
dziedzinach wiedzy -
a jest ich
w Rosji wielkie
mnóstwo - wypowiadają
się w równie
jednoznaczny sposób.
***
Obecnie rosyjskie media narodowe lansują pogląd, że
światowe żydostwo uważa za swój pierwszoplanowy cel osłabienie Rosji m.in.
używając do tego celu takie „małe narody”, jak Ukraińcy, Polacy, Uzbecy,
Kirgizi, Tatarzy, Łotysze itp., aby w końcu ten ogromny kraj rozbić na 7-8
części i uczynić z każdej z nich „niepodległe” nominalnie państewko, będące
jednak pod faktycznym protektoratem USA, Japonii, Niemiec, W. Brytanii. Takie
małe i poróżnione ze sobą stwory nie potrafią bowiem stawiać czoła Wielkiemu
Izraelowi (tak rosyjska prasa narodowa nazywa USA), który też zawładnie
niezmierzonymi terenami i bogactwami, których Rosja zjednoczona po części
jeszcze broni (choć żydowscy oligarchowie np. z „Gazpromu” odprowadzają ponoć do Izraela 60 procent zysków wypracowywanych
przez naród rosyjski, pozostawiając temu ostatniemu zaledwie ochłapy z
ogromnych dochodów). Media nacjonalistyczne też twierdzą, że Żydzi, jako obca
agentura i odwieczny wróg Rosji, podżegają ruchy separatystyczne i dążą do
rozpętania wojny domowej w ich kraju.
Często też się
pisze o „podwójnej
lojalności” Żydów, którzy
są „lojalni” przede
wszystkim w stosunku
do swej globalnej
wspólnoty i państwa
Izrael, a dopiero
na drugim miejscu
- jeśli w
ogóle - do
kraju swego zamieszkania.
W nader swoisty sposób, nawiasem mówiąc,
nacjonalistyczni publicyści rosyjscy interpretują tragedię Katynia, Charkowa i
Miednoje, gdy w 1940 roku NKWD wymordowało do 25 tysięcy polskich oficerów i
inteligentów. Argumentacja Rosjan streszcza się w mniej więcej takim ujęciu:
Sowiecki reżym w Rosji został stworzony przez Żydów i to oni byli mordercami
kilkudziesięciu milionów ludzi, w tym około 60 milionów Rosjan; że wykonawcami
bezpośrednimi tych zbrodni byli reprezentanci różnych narodowości, ma mniejsze
znaczenie. Ale ani Stalin, ani Beria, ani Kaganowicz, ani Merkułow, ani cała
wierchuszka aparatu państwowego ZSRR nie była rosyjska. Całe kierownictwo NKWD
było żydowskie, choć było w nim też mnóstwo oficerów Gruzinów, Ormian, Czeczenów, Azerów.
Słowianie stanowili znikomą mniejszość.
Ukazujące się w Kraju Krasnodarskim, na Kubaniu, na
Uralu lokalne narodowe pisma rosyjskie opisują tragedię Katynia inaczej niż
prasa polska. Twierdzą mianowicie, że to barbarzyńskie morderstwo poprzedziła
perfidna prowokacja zorganizowana przez żydowskie NKWD, które ułożyło tzw. List oficerów Wojska Polskiego do oficerów
bohaterskiego Wehrmachtu niemieckiego, w którym znalazły się słowa o tym,
że internowani w ZSRR polscy oficerowie z utęsknieniem czekają na chwilę, gdy
zostaną uwolnieni przez armię niemiecką, aby wstąpić gremialnie do Wehrmachtu i
wspólnie bronić Europy przed bolszewickim barbarzyństwem. Ten list był ponoć przez agentów NKWD, polskich Żydów, dawany w
tajemnicy do podpisania więzionym polskim oficerom. Był to
terror moralny, czyniony
pod pozorem rzekomego
polskiego patriotyzmu. Ci, którzy taki podpis złożyli, tym samym
podpisywali na siebie wyrok śmierci i zostali nieco później rozstrzelani. Ci,
którzy wcześniej złożyli deklarację, iż nie będą występować
przeciwko władzom ZSRR, zostali przeniesieni do innych obozów lub nawet
zwolnieni. [Jeszcze przedtem
więźniom zaproponowano przejście
do służby w
siłach zbrojnych ZSRR;
niektórzy się zgodzili
i po zmianie
żydowskich nazwisk na
rosyjskie zostali oficerami
NKWD. Ogromna większość
jeńców pozostała jednak
wierna przysiędze na
wierność Narodowi Polskiemu
i nie zgodziła
się także na
późniejszą propozycję podpisania
przyrzeczenia, iż nie będą
walczyć przeciwko ZSRR.
Zresztą prawie 400
osób podpisało i
zostało natychmiast zwolnionych.
A gdy spreparowano
ów list, los
pozostałych został przypieczętowany. Dotychczas
nazwiska prowokatorów i
donosicieli NKWD (setki!)
spośród więzionych, a
potem zwolnionych, oficerów
są utrzymywane w
tajemnicy przez władze
Polski; Rosja te
dane przekazała Warszawie
w 2010 roku].
Większość morderców z Katynia jakoby stanowili kadeci tamtejszej Szkoły Służb
Specjalnych oraz żołnierze z I Batalionu Armii Berlinga, mający
charakterystyczne nazwiska: Berman, Szechter, Goldwicht, Dikman, Kalksztajn,
Stolzman itp. Udział w tym mordzie był dla nich deklaracją lojalności i
złożeniem przysięgi na wierność swym sowieckim pobratymcom, którzy też po
wojnie oddali im w pacht całą Polskę. Bezpośrednio
dokonaniem tego odrażającego
mordu masowego kierował
generał NKWD Leonid
Rajchman. Niektórzy z morderców potem długo
dożywali wieku w Izraelu, USA, W.
Brytanii, Argentynie, Australii i Niemczech. Tyle „narodowa” prasa wielkoruska o
polskiej tragedii narodowej.
Bóg wie, ile w
tym szczerości, a ile dalekosiężnej
perfidii.
Wypada
zresztą zaznaczyć, że
przedstawiona powyżej wizja
tragedii katyńskiej raz po raz
odbija się echem
także w publikatorach
polskich. W periodyku
narodowym „Polski Przewodnik” (New
York, czerwiec 2010) można było
przeczytać artykuł pt. „Trzy
tajemnice Katynia”, podpisany
„płk. Słomiński”, w
którym znalazły się
następujące sformułowania: „Przed laty
izraelska gazeta „Maariv”
opublikowała wywiad z
niejakim Wydra, którego
wtajemniczali sami oprawcy,
którzy osobiście rozstrzeliwali polskich
oficerów w Katyniu.
Wywiad ten, opublikowany
po hebrajsku, trafił
w ręce amerykańskiego dziennikarza
znającego hebrajski, który
przetłumaczył go na
język angielski i
zamieścił w amerykańskiej
gazecie „Truth at
Last”. Stąd wiemy,
ze mordu na
polskich oficerach dokonali
Żydzi enkawudziści. (…) Gdy
do Katynia przywieziono
partię polskich oficerów
żydowskiego pochodzenia, odłączono
ich od reszty,
zabrano im dokumenty,
które włożono do
kieszeni już pomordowanym
polskim oficerom, po
uprzednim zabraniu im
polskich dokumentów identyfikacyjnych. Informacje
te podaje Albin
Siwak w książce
„Bez strachu”. Gdy Niemcy w
1943 roku dokonywali
ekshumacji ciał polskich
oficerów przy udziale
międzynarodowej komisji, Polakiem,
który brał w
tym udział, był
polski pisarz Józef
Mackiewicz. W książce
„Fakty i ludzie”
opisuje te zdarzenia
i jest mocno
zdziwiony, że wśród
pomordowanych były ciała,
przy których znaleziono
dokumenty z żydowskimi
nazwiskami. Ogólnie uważano,
że Żydzi byli
sprawcami tej zbrodni,
a więc nie
mogli rozstrzeliwać swoich.
A tu takie
zaskoczenie! Po latach
wyszła na jaw
machinacja enkawudzistów. Dlatego
taki Wajda, „wielki
gwiazdor kina polskiego”,
może udawać, że
jego ojciec zginął
w Katyniu. A
jego film „Katyń”
zafałszowuje prawdę o
zbrodniarzach. A szczególnie
to, z jakiej
pochodzili narodowości; zbrodnię
katyńska zręcznie przerzuca
na Rosjan”…
W ten sposób ponownie powraca teza, że „wszystkiemu
są winni Żydzi”, a zbrodniarze innych narodowości po prostu nie istnieją lub też są „Żydami”. A przecież wiadomo, że reżym
bolszewicki - na
co już kilkakrotnie
w tej książce
zwracaliśmy uwagę - miał
charakter internacjonalistyczny. W jego
tworzeniu i w jego zbrodniach brali udział reprezentanci kilkudziesięciu
narodowości, w tym Polacy, że przypomnimy okoliczność, iż twórcami i pierwszymi
po kolei komendantami sowieckiej bezpieki byli dwaj „dobrze urodzeni” Polacy:
szlachcic zagrodowy Feliks Dzierżyński i hrabia Czesław Mężyński, prokuratorem
zaś generalnym ZSRR przez 35 lat był arystokrata z pochodzenia Andrzej
Wyszyński. Komunizm i jego zbrodnie nie miały narodowości, były wytworem
zbiorowego obłędu i wyrazem głębokiego kryzysu kultury europejskiej, nie zaś
dziełem wyłącznie Żydów .
***
Współcześni antysemici zarówno
rosyjscy, jak i polscy, uważają, że manichejskie zmagania między aryjskimi
Rosjanami a semickimi Żydami trwają nadal. W Rosji, podobnie jak w Europie,
obydwu Amerykach i Australii Żydzi – dzięki swym uzdolnieniom – prawie
niepodzielnie dominują w mediach, przemyśle rozrywkowym (dającym ogromne
profity i takież wpływy), wielu innych ważnych sferach życia społecznego.
W 2007 roku („Patriotyczny
Ruch Polski” nr 160) profesor Henryk Pająk opublikował tekst, w którym
m.in. pisał: „Twórcą niszczycielskiej dla
Sowłagru pierestrojki, tym samym „naszej” Solidarności, nie był obecny gigant
globalizmu czyli Gorbaczow, tylko Jurij Andropow, szef KGB potem gensek KPZR. O
żydowskim pochodzeniu Andropowa pisali autorzy rosyjscy już w latach
poprzedzających pierestrojkę, ale musieliśmy czekać do czerwca br., aby uzyskać
oficjalne potwierdzenie tego faktu na podstawie dokumentów z archiwów KGB,
opublikowanych w rosyjskim piśmie „Itogi” z 13 czerwca 2006 roku.
Andropow
urodził się 15 czerwca 1914 roku w Moskwie jako Grigorij Feinstein. W archiwach
Łubianki zachowała się fotografia jego majmełe, o czym na podstawie pisma
„Itogi”, pisze „Ojczyzna” w numerze z lipca-sierpnia br. Jego ojciec to
imigrant z Finlandii – bogaty handlarz rosyjskimi diamentami. Zginął w 1919 r.,
stając po stronie białogwardzistów.
Biografię
Andropowa przerabiano czterokrotnie i zapewne żadna z tych wersji nie oddaje
całej prawdy o tym [mordercy gojów] bandycie. W oficjalnej biografii jest synem
kolejarza [jak nasz Rokossowski] Władimira, z pochodzenia Osetyńca z guberni
Stawropolskiej.
Rosyjskie
i światowe żydostwo metodycznie inwestowało w karierę Andropowa, jego
protegowanego Gorbaczowa i w kariery kilkudziesięciu innych rosyjskich
krypto-syjonistów.
Niemal
natychmiast po śmierci Breżniewa, niewidzialne lobby promowało [10 listopada
1982] właśnie Andropowa na stanowisko I Sekretarza KC KPZR. Ta nominacja była
naruszeniem wszelkich reguł obowiązujących w dziejach Sowłagru. Czymś
dotychczas nie spotykanym było bowiem mianowanie na szefa KGB genseka KPZR!
Zawsze bowiem aparat partyjny dominował nad aparatem fizycznego terroru – nad
KGB i GRU. Tak oto znawcy reguł otrzymali czytelny sygnał, że dokonuje się
zasadnicze przesunięcie dominacji w nienaruszalnym dotąd trójkącie władzy –
Partia, Armia i KGB.
Andropowowi,
jego zdalni i miejscowi protektorzy wyznaczyli rolę młota kruszącego
żydobolszewickie imperium Szatana. Miał on od początku pełną świadomość tego
historycznego zadania, tego zlecenia, tej misji.
Cieszył
się jednocześnie dyskretną akceptacją „demokratycznego” Zachodu – szczególnie
od powstania węgierskiego! Wtedy właśnie rozpoczęło się metodyczne przenoszenie
rządów razem z Sowłagrem z partii i armii do KGB, naszpikowanego na wszystkich
decyzyjnych szczeblach pobratymcami Andropowa. Dość przypomnieć, że po rozpadzie
ZSRR aż 20.000 kagiebistów wyjechało do Izraela, wywożąc ze sobą dziesiątki
miliardów dolarów w złocie, kosztownościach i dolarach.
Proces
podporządkowywania partii kagiebistom rozpoczął już Breżniew [ożeniony z
Żydówką]. Dał on przyzwolenie na gromadzenie „haków” przeciwko członkom KC i
Politbiura. Pęczniejące teczki z „hakami” czyniły ich posłusznymi narzędziami w
rękach Andropowa. Doskonałym, nieprzebranym źródłem „haków” była powszechna,
epidemiczna korupcja.
Tak
naprawdę został on namaszczony przez niewidzialne lobby już na kilka miesięcy
przed śmiercią Leonida Breżniewa. Przygotowując się do funkcji genseka,
zrezygnował z funkcji szefa KGB.
Nieprzebrane
kolekcje „haków” sprawiły, że Andropow już jako gensek wdrapał się na drugi
szczyt Sowłagru – został przewodniczącym Rady Najwyższej ZSRR. Jego
strategicznym celem była rozbiórka Sowłagru zapoczątkowana prowokacjami
strajkowymi w Lublinie i Stoczni Gdańskiej, ale z wykluczeniem interwencji
wojskowej.
Natychmiast
rozpoczął strategiczny, wielopłaszczyznowy proces przygotowywania „pierestrojki”.
Kiedy został gensekiem, los pozostawił mu niewiele czasu. W chwili nominacji był
już ciężko chory na niewydolność nerek. Zmarł
9 lutego 1984 roku, po 15 miesiącach panowania.
Dopiero
następne dziesięciolecie po śmierci wykazało, że Andropow zdążył jeszcze
wykonać swoje podstawowe zadanie – przekazać władzę nad Sowłagrem jego protegowanemu,
Michaiłowi Gorbaczowowi. Podczas elekcji Gorbaczowa, nagle, nie wiadomo
dlaczego, Politbiuro jednogłośnie wybrało Gorbaczowa na genseka, co dokładnie
opisał W. Bukowski w książce pt. „Moskiewski proces”. wyd. Polskie 1998 r.
Wkrótce
potem protegowani Jelcyna i Gorbaczowa – Żydzi: Bierezowski, Chodorkowski,
Gusiński, Potanin, Wekselberg, Abramowicz, Awel, Liwszyc, Szachraj, Czubajs,
Burbulis, Popow, Gajdar, Jawlinskij i kilkunastu innych „oligarchów” otrzymali
przyzwolenie na totalną grabież majątku narodowego Rosjan. Była to dokładna
powtórka pierwszej gigantycznej grabieży, tej z lat 1917-1920.
W
tym samym czasie trwała grabież majątku narodowego Polaków. W Rosji nazywało
się to „pierestrojką”, w Polsce „transformacją ustrojową”.
Nie
po raz pierwszy, i chyba nie ostatni, los narodu rosyjskiego sprzęgł się z
losem narodu polskiego”...
***
W 2002 roku ukazało się w Moskwie
pierwsze wydanie (później kilkakrotnie wznawiane) książki wielkiego pisarza,
noblisty (1970) Aleksandra Sołżenicyna (rosyjscy
narodowcy nazywają go
pół-Żydem) pt. Dwiestie
let wmiestie (Dwieście lat razem).
Licząc od 1772 roku Cesarstwo Rosyjskie przyłączyło do siebie rozległe połacie
Rzeczypospolitej Polskiej w dużym stopniu zasiedlone przez Żydów. Przedtem ten
etnos nie był do Rosji wpuszczany lub był z
niej wypędzany. Sołżenicyn opisuje dramatyczne dzieje stosunków wzajemnych
między tymi dwoma narodami. „Moja książka
– pisał autor – jest ukierunkowana na
wczuwanie się w myśli, uczucia i psychologię Żydów – w ich duchową składnię...
Nigdy nie wyciągałem uogólniających wniosków na temat ludzi. Zawsze będą
rozróżniał między różnymi grupami Żydów... Temat Żydów przez długi czas był
uważany za zakazany. Żabotyński, syjonista i pisarz żydowski, powiedział
pewnego razu, że najlepszą przysługę, jaką nasi rosyjscy przyjaciele mogliby
nam oddać, to nigdy nie mówić o nas głośno. Diabeł chce, by o nim mówiono, że
go nie ma, i w ten sposób zyskuje swobodne i szerokie pole do nieskrępowanego
działania.”
A. Sołżenicyn szczegółowo opisuje rewolucję bolszewicką w Rosji
1917-1919, wskazując na ogromną nadreprezentację w partii komunistycznej i w
sowieckich służbach bezpieczeństwa elementu żydowskiego, demaskuje Żydów jako –
jego zdaniem – oprawców narodu rosyjskiego, posuwa się do twierdzenia, że nawet
żydowskich przestępców w obozach i więzieniach sowieckich traktowano ulgowo. „Gdybym chciał uogólniać i powiedział, że
życie Żydów w łagrach było szczególnie ciężkie, to mógłbym to zrobić bez
narażenia się na zarzuty niesłusznej narodowej generalizacji. Jednak w łagrach,
gdzie mnie trzymano, było inaczej. Życie Żydów, których doświadczenie poznałem,
było łatwiejsze niż innych... Czy znalezienie odpowiedzi na wieczne pytanie:
kogo należy oskarżyć, kto prowadził nas na śmierć, jest niemożliwe? Wyjaśnienie
akcji kijowskiej Czeki jedynie w oparciu o fakt, iż dwie trzecie jej członków
było Żydami, z pewnością jest niewystarczające”. A. Sołżenicyn jednak
podaje, iż prawie wszyscy kierownicy stalinowskich obozów pracy i zagłady byli
Żydami.
Jest więc naturalne, że takie przedstawianie sprawy spowodowało, iż
żydowscy krytycy i żydowskie media stwierdziły, iż książka noblisty „nie ma
żadnej wartości”, że „jest zwykłą pomyłką” i antysemicką „tandetą”.
***
Narodowcy rosyjscy z przekąsem nazywają globalistyczny ruch żydowski
„Czwartą Rzeszą”, czyniąc w ten sposób aluzję do podobieństwa między
mentalnością hitleryzmu a „syjonofaszyzmu”.
W 2005 roku W. Nazarow, kierownik wydawnictwa „Russkaja Idieja” ułożył petycję, podpisaną następnie przez prawie
sześć tysięcy rosyjskich uczonych, artystów, pisarzy, sportowców, generałów,
dziennikarzy, nauczycieli, reżyserów filmu i teatru itd., a wystosowany do
Prokuratury Generalnej FR, którego fragmenty przytaczamy poniżej.
„Szanowny Panie Prokuratorze Generalny!
Ukryte oznaki ludobójstwa wobec
rosyjskiego narodu i jego kultury, zmusiły nas zwrócić się do Pana z tym
podaniem. Kwestia poruszona przez nas jest pod „zakazem”, proponujemy nie
ograniczać się suchymi i typowo prawnymi terminami, lecz zaopatrzyć je
w objaśnienie treści tego zagadnienia i pokazać
usprawiedliwione przyczyny naszego niepokoju.
Zapewniamy Pana Prokuratora Generalnego, że
względem tych kwestii na całym świecie istnieje wielka ilość powszechnie
znanych i uznanych faktów i źródeł, na podstawie których można bezbłędnie wnioskować. Negatywne oceny
patriotów rosyjskich przez Żydów,
to typowe dla żydostwa działania skierowane przeciwko nie-Żydom. Są zgodne z
rzeczywistością, i nie są przypadkowe, a nawet są zalecane talmudycznym judaizmem i są praktykowane
od dwóch tysięcy lat. Inkryminowane patriotom wypowiedzi i publikacje przeciwko
Żydom, w dużej większości przypadków są samoobroną, która nie zawsze bywa
poprawna politycznie, ale jest usprawiedliwiona w swej istocie.
Zwracamy Pana uwagę na oficjalnie wydaną w Moskwie
przez Kongres Żydowskich Religijnych Organizacji i Stowarzyszeń w Rosji (KŻROOR) książkę „Kicur Szulchan Aruch”. Została ona wydana w dużym
nakładzie. Jest to skrócone wydanie
judaistycznego zbioru zasad „Szulchan aruch”, powstałego kilka stuleci temu na podstawie
„Talmudu”, którego zasady obowiązują Żydów aż do dziś. We wstępie do książki,
wydanej w latach 1999-2001, kierownik komitetu wykonawczego KŻROOR, rabin
Zinowij Kogan, jawnie przyznaje:
„Rada
redakcji KŻROOR postanowiła, że konieczne jest omijanie w tym przekładzie niektórych
halachicznych wskazówek..., umieszczenie których w wydaniu w języku rosyjskim
może być odebrane przez społeczeństwo Rosji, nie będące wyznawcami judaizmu,
jako niesprowokowana obraza. Czytelnik, który zechce przeczytać książkę „Kicur
Szulchan Aruch” w zakresie pełnym, jest zaproszony do jeszywy, żeby studiować
tę oraz inne święte księgi w oryginale”.
To
znaczy, że jeden z liderów rosyjskiego żydostwa przyznaje, że niektóre pozycje
tego judaistycznego kodeksu, są obrażające dla nie-żydowskiego społeczeństwa
Rosji, lecz uważa za normalne zapraszać swoich rodaków do studiowania tych nauk
w jeszywach – żydowskich szkołach,
finansowanych m.in. z budżetów terytorialnych oraz budżetu Państwa.
Nawet w tym bardzo ocenzurowanym wydaniu znajdziemy następne punkty:
„Figura
złożona z dwóch skrzyżowanych pałek, którą czczą, jest zakazana w stosowaniu”.
To jest chrześcijaństwo należy do
idololatrii...
– Nakaz
w razie spotkania się z „domem służenia idolom” (tj. świątyni) – trzeba
wygłosić mu przekleństwo: „Dom dumnych wyrwie Bóg”, a w razie zrujnowanej świątyni
wykrzyknąć: „Bóg zemsty przejawił się!”. Mało tego, dalej proponuje się jeszcze
taki wariant nakazu: „niektórzy sądzą, że chodzi o domy nie-Żydów, żyjących w
pokoju i zamożności”.
Obowiązuje
też zakaz nauczania nie-Żydów rzemiosła; „Żydówce nie warto pomagać nie-Żydówce
przy porodzie", poza przypadkami, „żeby nie wywołać wrogości do nas...,
lecz tylko za opłatą”.
–
„Jeżeli człowiek pożyczył pieniądze u
nie-Żyda, a ten zmarł, ma prawo nie płacić jego synowi, który nie wie
dokładnie, czy pożyczał ten człowiek u jego ojca”.
– W
rozrachunkach „jeżeli nie-Żyd sam się pomylił, jest dozwolone skorzystać z
pomyłki”.
–
„Zakaz oddawania Żyda w ręce nie-Żyda, jeżeli chodzi o życie Żyda albo o jego
majątek; i nie ma znaczenia, czy to czyni się za pomocą jakiejś sprawy, czy też
na słowach; zakazane jest donosić na Żyda lub zdradzać miejsce, w którym jest
schowany jego majątek”.
– Koniecznie
prosimy zwrócić uwagę: to dotyczy nakazu zachowania się Żydów na procesie
sądowym lub śledztwie.
Judaizm
w 13 swoich zasadach nakazuje oczekiwanie żydowskiego wszechświatowego króla, który
pozwoli Żydom królować w świecie nad innymi narodami: „Bez wątpienia wierzę w
przyjście Maszyacha, i chociaż on spóźnia się, ja mimo wszystko codzienniej będę
na niego czekał”. – W nauce Cerkwi Prawosławnej i Kościoła Katolickiego, ten
oczekiwany właściciel świata utożsamiany jest z Antychrystem (diabłem), o
którym nas uprzedzał Pan Jezus Chrystus, święty Paweł i święci Ojcowie Cerkwi i
Kościoła. Jest to ważna i nieodłączna część prawosławnych i katolickich nauk o
końcu historii.
We wstępie
do tej książki, rabin Kogan pisze, że „Talmud” jest „nieprześcignionym
pomnikiem żydowskiego geniusza”, a skrót jego moralności „Kicur Szulchan Aruch”
„jest podręcznikiem żydowskiej cywilizacji naszych czasów... Ta książka jest dla
was zupełnie niezbędna. Możecie robić to, co jest w niej napisane, i być pewnymi,
że spełniliście wolę Boga”.
Natomiast
główny rabin Rosji A. Szajewicz napisał w przedmowie: „Zainteresowanie tą
książką przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania. Dostajemy od różnych ludzi
w ciągu całego tego czasu ogrom podziękowań. Jeszcze większą ilość listów
dostajemy z usilną prośbą pomóc nabyć te wydania”.
To nie jest historyczny pomnik, lecz instrukcja do
działania. Sądzimy, że już na podstawie tego jednego oficjalnego żydowskiego
wydania organy ścigania powinny według par. 282 Kodeksu Karnego RF, zabronić
rozpowszechniania tej religii, rozpalającej u żydostwa nienawiść do innych
narodów Rosji. To trzeba zrobić natychmiast, tym bardziej, gdy zajrzymy do pełnego
zbioru „nieprześcignionego pomnika żydowskiej moralności” – „Szulchan aruch”,
wykładanego w jeszywach.
Skorzystamy
z tłumaczenia amsterdamskiego wydania, którego autorem jest ekspert sądowy,
uczony-hebraista doktor K. Eckert. Tłumaczenie wykonał na potrzeby sądowego
procesu w Niemczech w 1883 r.
Sprawa
sądowa była zainicjowana przez Żydów w związku z tym, że jeden z ich rodaków
(Justus Briman), po przejściu na chrześcijaństwo, ogłosił zasady „Szulchan arucha”
i „Talmudu”. Sąd uniewinnił publikatora, uznając tłumaczenie za zgodne ze źródłem. Dr K. Ecker wniósł w
tekst tylko małe korekty. Poprawiony tekst będzie zacytowany niżej w
charakterystycznych fragmentach, ze wskazaniem
dokładnych żydowskich źródeł (polegając na zaufaniu do kwalifikacji niemieckiego
eksperta-hebraisty i niemieckiego sądu).
–
„Jego (nie-Żyda) siemię jest uważane za siemię bydła” (Tosefta – dopełnienie do
„Talmudu” Ketubot, 3b). Zmarłym sługom... nie mówią słów pocieszenia pozostałym
po nich, lecz trzeba powiedzieć
mu (Żydowi-właścicielowi): „Niech wyrówna Bóg twoją stratę”, zupełnie tak, jak
mówią człowiekowi, gdy u
niego zdechnie wół lub osioł”.
– „Zabrania
się ratować ich (nie-Żydów, akumów), gdy oni są blisko śmierci. Na przykład, gdy
zobaczysz, że jeden z nich upadł w morze, to nie ratuj go, nawet jeśli on chce
zapłacić”...
„Dozwala
się próbować na akumie lek, – czy on działa?” (Jore 158-1).
– „Pieniądze akumów są dobrem niczyim i każdy, kto
przyjdzie pierwszy zawładnie nimi”. „Wobec akuma nie istnieje oszustwo” (Hoszen
ga-miszpat 156-5, Haga; 227-26; 348-2).
– „Gdy Żyd okradł akuma i jego (Żyda) zmuszają do
przysięgi..., wtedy on musi w swoim sercu przyznać przysięgę nieważną ponieważ
on jest do niej zmuszany” (Jore 329-1, Haga). – Uwaga: to znów dotyczy
zachowania Żydów w procesie sądowym i w śledztwie!
– „Gdy o kimś ustalono, że on trzykrotnie zdradzał Żyda
lub przekazywał jego pieniądze akumowi, wtedy należy znaleźć sposób, aby
doprowadzić go do śmierci”. W wydatkach
z tytułu likwidacji zdrajcy powinni uczestniczyć wszyscy mieszkańcy
miasteczka” (Hoszen gamiszpat 388-15 i 16).
– Zdrajcę dozwala się zabijać w każdym miejscu, i w
każdym czasie. Zabić go dozwolone jest wcześniej, niż on zdąży donieść (powodem
czego mogą być straty „na ciele, albo w pieniądzach, nawet gdy było ich
niewiele”)... i każdy, kto zabije pierwszy, nabywa nagrodę” (Hoszen Gamiszpat
388-10).
– „Żyd wolnomyślny, to jest ten, który służy Bogu
akumów, (...) zabijać takich wszystkich – jest dobrą sprawą. Gdy jest możliwość
zabić ich publicznie mieczem, wtedy niech tak będzie; jeżeli nie, wtedy należy
ich oplątywać w każdy sposób, żeby doprowadzić do śmierci. Na przykład gdy zobaczysz,
że jeden z nich wpadł do studni i w studni stoi drabina, wtedy pośpiesz się
wyciągnąć drabinę, mówiąc; „Otóż mam troskę, – trzeba zdjąć syna z dachu, i ja
za chwilę ją ci przyniosę z powrotem, itd.” (Hoszen gamiszpat 425-5).
Wszystkie
te teksty, których autentyczność już jest udowodniona przez sąd niemiecki, są
też potwierdzone przez szereg młodych rabinów i „seminarzystów” – jeszybotników,
potępiających tę rasistowską moralność. Na przykład izraelski pisarz I. Szamir
w piśmie „Nasz Sowriemiennik” (2004, Nr 11), opublikował aktualnie stosowane
nakazy:
– „Żydzi
– są pełnowartościowymi, doskonałymi istotami: natomiast nie-Żydzi mimo że są
ludźmi, jednak nie są pełnowartościowymi i doskonałymi. Różnica między Żydami a
innymi narodami jest podobna do różnicy między duszą a ciałem albo między
ludźmi a zwierzętami... Różnica między duszą Żyda a nie-Żyda jest większa,
głębsza i bardziej znacząca, niż różnica między duszą ludzką a duszą zwierzęcia”.
– Zakaz
nienawidzić (innego człowieka) stosuje się wyłącznie wobec Żydów...
– Prawo
żydowskie pozwała na zemstę i pamiętliwość wobec nie-Żydów...
– „Każdy
oddający cześć idolom
(zarówno Żyd , jak
i nie-Żyd) musi być skazany na śmierć... Gdy nie
ma pełnomocnego sądu, każdy Żyd ma prawo i nawet obowiązek zabicia Żyda, oddającego
cześć idolom... Wobec chrześcijan istnieją różne opinie, jednak większość
autorytetów opowiada się za uznaniem chrześcijan za pogan”.
Do
wszystkiego tego można dodać słowa modlitwy „Szefoch”, w której w przeddzień
swojego święta Wielkanocy, Żydzi błagają swojego Boga o wytępienie w niebie wszystkich
innych narodów.
Cieszymy
się, że wśród nie przyjmujących tej nienawidzącej
człowieka judaistycznej nauki mamy uczciwych zwolenników z narodu żydowskiego,
obywatelów Izraela: Szahaka Israela z Jeruzalimskiego Uniwersytetu i Szamira Israela,
którzy potępiają moralność „Szulchan arucha” w talmudystycznej teorii, jak i w
praktyce władz żydowskich wobec Palestyńczyków.
Należy
podkreślić, że wymienione ludobójcze nakazy są praktykowane do czasów obecnych. Były prezes
stowarzyszenia Żydów w Charkowie E.Chodos opublikował dowody („Siekiera nad
prawosławiem, albo kto zabił ojca Mienia”. Charków 1999) oskarżające członków
żydowskiego ruchu Habad o zabójstwo duchownego Żyda o. Aleksandra Mienia (który
„służył idolom akumów” i marzył o stworzeniu „żydowskiej cerkwi prawosławnej”,
co jest uważane za przestępstwo kryminalne zgodnie z prawem Izraela), lecz władze
Rosji nie zainteresowały się tymi dowodami. Przestępców należy rzekomo szukać
wśród „rosyjskich antysemitów”.
Zwolennicy
moralności „Szulchan aruch” nie dziwią się, że w całym świecie mnóstwo kampanii
antyżydowskich organizuje się właśnie Żydami w celu prowokacji. W Rosji jest
najbardziej znana sprawa Noryńskiego, który w 1988 r. rozsyłał groźby Żydom w
imieniu organizacji „Pamiat”, celem zmuszenia władz do represji wobec tej organizacji. Pomagał jego rodak,
główny redaktor czasopisma „Znamia” G. Bakłanow, opublikowawszy ulotkę o półmilionowym
nakładzie. Tylko po wykryciu tego faktu prowokacja została ujawniona („Znamia”
Nr 10, 1988; „Prawda”. 19.11.88; „Komsomolskaja prawda”. 24.11.88; „Ogoniok” Nr
9, 1989). Wśród niedawnych zdarzeń można przypomnieć dziwny szereg aktów
wandalizmu w latach 1998-1999. 13 maja 1998 r. w Moskwie w nocy wybuchła
synagoga w Marjinoj Roszcze, w ten sam dzień w pobliżu synagogi podłożono
„kanister z etyliną”, a w Irkucku „sprofanowano” cmentarz żydowski. Rzecz jasna,
krzyk w światowej prasie był niesamowity i w końcu odpowiedzialność spadła na „rosyjskich
nazi” („Niezawisimaja Gazieta”, 1999. 15.5.98). Po tych wydarzeniach w 1999
roku, zburzono synagogę w Birobidżanie, jednak sąd ustalił, że właśnie sami Żydzi
wynajęli człowieka do tej akcji („Radonież”, 1999, Nr 15-16). „Demokratyczna”
prasa milczała o tym fakcie.
Na
podstawie wymienionych zasad i praktyk żydowskiego zachowania się, jest łatwo
zrozumieć, dlaczego we wszystkich narodach, które przyjęły Żydów, po jakimś
czasie powstawał antysemityzm. Właśnie dlatego Żydzi nie mieli równości praw w
chrześcijańskich państwach i otrzymali ją dopiero w rezultacie burżuazyjnych
rewolucji po obaleniu tradycyjnej władzy. Także i w Imperium Rosyjskim Żydzi,
po nieudanych próbach rządu carskiego zrobienia ich „takimi jak wszyscy”,
stracili równość praw w XIX w. Nie na skutek tego, że byli Żydami według krwi
(imperium było wielonarodowościowe); nie dlatego, że byli niechrześcijanami, a
dlatego, że żydowska religia w swej istocie jest antychrześcijańska i
ludobójcza, prowadząca do mordów rytualnych. Sądy dowiodły wielu przypadków
kultowego ekstremizmu.
Duchową
przyczynę tej nienawiści do ludzi rozjaśnia Nowy Testament słowami Chrystusa o
żydowskich przywódcach duchowych, którzy wyrzekli się Boga Ojca i dlatego
odtrącili i ukrzyżowali Syna Boga: „Wasz ojciec diabeł, i wy chcecie spełniać
wolę ojca waszego; on był ludobójcą od początku”. W prawosławiu jest to
tradycyjne objaśnienie żydowskiej agresywności jako przejawu szataństwa. Za nim
opowiadali się słynni filozofowie, inteligenci, których nie można oskarżyć o
antysemityzm. Na przykład, A. F. Łosiew („Istocznik”. M., 1996, Nr 4 str. 117-122),
o. Paweł Fłoreński (w książce W. Rozanowa „Saharna”, M., wydawnictwo
„Respublika", 1998, str. 360) i o. Sergij Bułgakow: „odrzuciwszy Chrystusa
żydostwo zostało „laboratorium wszelkich duchowych grzechów, trującym świat i
szczególnie chrześcijaństwo” („Wiestnik RHD” Paryż 1973, Nr 108-110, str. 72).
Nawet judeo-chrześcijanin o. Aleksandr Mień, walczący z „antysemityzmem”,
twierdził, ze Żyd odrzucający chrześcijaństwo, „zdradza siebie i lekko poddaje
się władzy ciemnych sił” (czasopismo „Jewrei w SSSR”, 1975 Nr 11).
Właśnie
to się zdarzyło większej części narodu żydowskiego (w odróżnieniu od małej części,
która przyjęła chrześcijaństwo). Żydzi nie chcą tego zrozumieć i uważają, że
słowa Chrystusa, a zatem i prawosławia, są dla nich obrażającymi. Żydzi często
kierują swoje oskarżenia o „antysemityzm” przeciwko istotnej części nauki
prawosławia, żądając jej zakazu (jak w wypadku podręcznika „Podstaw kultury
prawosławnej”). Jednak nie możemy się pogodzić z zakazem nauki prawosławnej o
sensie historii jako walki sił dobra (po stronie Cerkwi i Kościoła) z siłami
zła (po stronie religii przeciwległej, przygotowującej przyjście szatana).
Jesteśmy
wierni nakazom prawosławnych ojców Cerkwi, nie możemy akceptować fałszywej
koncepcji tolerancji, rozumianej jako uległość przed grzechem, złem, kłamstwem
i w tym przypadku walki z Bogiem. Chrześcijanin powinien właśnie z miłości do
Boga, tkwiącej w każdym człowieku i dla uratowania jego duszy otwarcie wskazywać
Żydom na ich niebezpieczne odejście od prawdy. W tym, z punktu widzenia
chrześcijan, tkwi przejaw prawdziwej miłości do ludzi, ponieważ tylko nawrócenie
do prawdziwej chrześcijańskiej wiary może uratować Żyda. „Tolerancyjne”
zachowanie się wobec herezji i szataństwa, tylko zaś sprzyja ich duchowej śmierci.
A pod ich presją – wielu ich ofiar.
Należy
od razu odpowiedzieć na możliwy zarzut, że rosyjscy patrioci, oskarżający Żydów
niby nie zawsze odróżniają religijnych Żydów od niereligijnych, gdyż większość
ich nie zalicza siebie do wierzących i nie czyta „Szulchan aruch ”. Natomiast
wiele pokoleń odrębnego Życia żydów wśród innych narodów (w tym zaś tkwi sens
żydowskiego kahału, jako „państwa w państwie), sprawiło to, że moralność „Szulchan
aruch” stała się częścią żydowskiej narodowej mentalności. Do takiego wniosku
doszła żydowska pisarka-socjolog H. Arendt:
– „Właśnie
w procesie sekularyzacji urodził się całkiem realistyczny żydowski szowinizm”...
– „Myśl
o wybraństwie Żydów przekształciła się ... w pogląd, że są oni pępkiem ziemi.
Od tej chwili stara religijna koncepcja wybraństwa przestaje być istotą
judaizmu, lecz staje się istotą żydostwa”. („Antsemityzm” // „Syntaksis. Paryż
Nr 26 1989).
Ten
„realistyczny żydowski szowinizm”, zuchwałość, wywodząca się z „Szulchan
aruch”, jawnie przejawiły się w czasie strasznego ludobójstwa popełnionego
przez żydobolszewię na prawosławnym narodzie rosyjskim w latach 1920-1930 (po
czym Żydom należy szczególnie się wstrzymywać od oskarżeń przeciwko patriotom
rosyjskim), jak również w zniszczeniu ZSSR i w postkomunistycznych reformach w
naszym kraju. Wyrazem czego jest nielegalne zawłaszczenie własnością państwową,
jakby „niczyją” oraz skład rządu: „przepełnionego Żydami” – wyraża swą dumę
rabin A. Szajewicz. W ten sposób ich odpowiedni wpływ na życie kraju okazał się
zupełnie nieproporcjonalny do ich ilości (0,16 % według ostatniego spisu
ludności), kosztem lekceważenia interesów wszystkich pozostałych narodów kraju i
głównie najliczniejszego rosyjskiego narodu.
Znany
żydowski publicysta L. Radzichowski nazywa to „kapitalistyczno-demokratyczną rewolucją...
Żydowska i okołożydowska inteligencja była w Rosji głównymi nosicielami
zachodnio-liberalnej ideologii i właśnie oni zostali ideologami tej rewolucji”.
Dlatego „Żydzi mają większy udział w rosyjskiej polityce i biznesie, niż dla
przykładu w polityce i biznesie każdego innego chrześcijańskiego kraju”. To Radzichowski
nazywa „żydowskim szczęściem” w
„Nowym Ruskim Słowie”, 17.1.96.
Sami żydowscy oligarchowie otwarcie
przyznali się w telewizji izraelskiej (2 program, 3.10.96) do źródeł swojego
„szczęścia” w uczynionej przez nich rewolucji:
„Stopień
korupcji w Rosji całkowicie odpowiada stopniowi przekształceń w Rosji. Nie
sądzę, że w rękach funkcjonariuszy Izraela... jest możliwość redystrybuować bogactwa
warte dziesiątki, setki milionów i
miliardów dolarów... To było niczyje, to było państwa, to było
wszystkich! Otóż funkcjonariusz miał możliwość jednym podpisem samoczynnie
określić: czy to należy do ciebie, czy do kogo innego... Dobra walka, która doprowadziła
do rezultatu, który dziś mamy” (Bierezowski). „Takich dochodów i takich zysków,
które można było zrobić w Rosji, nie można było zrobić nigdzie... Większa część
kapitału (50%), należy do żydowskiego biznesu”. Gusinski, pierwszy prezes
żydowskiego kongresu Rosji, w tamtej telewizyjnej relacji wymienił wśród przyczyn
żydowskiej udanej transformacji: – „mniej zasad etyki, więcej zasad siły, więcej
zasad agresji”.
Nie
zapomnijmy, że Gusiński, będąc prezesem ŻKR, był oskarżony o przestępstwa
finansowe, po czym wraz ze skradzionym kapitałem ukrył się w Izraelu. Jego następca
w ŻKR Niewzlin ukrył się tamże, będąc oskarżonym o udział w zabójstwach konkurentów.
I tacy ludzi zostali wybrani przez Żydów na swoich kierowników! Międzynarodowe
żydostwo ich chroniło przed sądem krzykami o „państwowym antysemityzmie”! A
jeszcze ilu przestępców podobnych tym wciąż walczy o władzę w Rosji!
„Nareszcie
przez tysiącletni okres pierwszego osiedlenia się Żydów w Rosji otrzymaliśmy prawdziwą
władzę w tym kraju” – oświadcza żydowski literat E. Topol, w „otwartym piśmie
do Bierezowskiego, Gusińskiego, Smoleńskiego, Chodorkowskiego i innych
oligarchów” („Argumienty i Fakty”, 1998 Nr 38). Przy tym Topol i inni czujni Żydzi
(na przykład, J. Nudelman – „Sowietskaja Rosija”, 20.6.2002) podkreślają, że
niszczycielska i chciwa polityka żydowskich oligarchów, poniżająca rosyjski
naród, prowokuje wrogość rosyjskiego narodu do Żydów, jako takich.
Prosimy
Generalną Prokuraturę wziąć pod uwagę tę opinię Topola i Nudelmana. jak
przyznanie się do odpowiedzialności ze strony żydowskiej do współczesnego
zaostrzenia rosyjsko-żydowskiego konfliktu.
Tym
bardziej, że do utrzymania nielegalnie zawłaszczonej „niczyjej” państwowej
własności i swojej władzy, ta rządząca warstwa prowadzi celową politykę
demoralizacji narodowej i wytruwania duchowych wartości, dążąc co zmienienia
narodu na bydlęcy tłum bez wiary i tradycji – celem lżejszego rządzenia nim i łatwiejszego
tłumienia niezadowoleń. W tym są jawne przejawy duchowego ludobójstwa naszego
narodu.
W szczególności
właśnie Żydzi okazali zawzięty opór przeciwko sprawie wykładania w szkołach
„Podstaw prawosławnej kultury” i właśnie z ich inicjatywy nam, podstawowemu rosyjskiemu
narodowi, zabrania się wpisywać do dowodu osobistego swoją narodowość. Główny
rabin RF Szajewicz w wywiadzie „Los Angeles Times” potwierdził, że właśnie Żydzi
nalegali na zniesienie punktu o narodowości, i przyczynę tego wytłumaczył jako
„okupowanie najwyższych stanowisk w administracji przez Żydów”. To znaczy, że
nawet oni sami zdają sobie sprawę ze złej opinii o nich ze strony
nie-żydowskiej, i dlatego starają się ukryć swoje pochodzenie – to już daje
dużo do myślenia.
Wśród
innych licznych przykładów wytruwania duchowych wartości, nie możemy nie
zwrócić uwagi na politykę ministra kultury Szwydkoja (obecnie on rządzi w
państwowej agendzie d/s kultury) i zwłaszcza na jego telewizyjny program „Kulturnaja
rewolucja”, w której on regularnie poniża rosyjski patriotyzm i tradycje
prawosławia, kultywuje się ideę, że „seks to motor kultury” (7.3,2002).
Wszystkie sprzeciwy rosyjskiego społeczeństwa przeciwko oburzającej, a w swej
treści prowokacyjnej działalności tego „głównego kulturalnego człowieka kraju”
okazały się bezskuteczne.
Przy
tym Szwydkoj i jego koledzy dla neutralizowania ataku, trzymają w ręku
rosyjskie centralne kanały telewizyjne, a broniący się prawosławni patrioci
mają malusieńkie nakłady, za które są prześladowani i sądzeni.
W
porównaniu z wypowiedziami oskarżanych patriotów rosyjskich, żydowskie
wypowiedzi są bardziej agresywne wobec nie-Żydów i w dodatku są drukowane w RF,
w żydowskich gazetach. Na przykład, w organie Rosyjskiego Żydowskiego Kongresa
„Jewrejskije Nowosti” (2002, Nr 16, str. 9) deputowany knesetu A. Liberman
apelował o przymusowe przesiedlenie Palestyńczyków z Izraela. Przy tym Palestyńczyków
nie tylko wypędzają z własnej ziemi (4 miliony uchodźców), wbrew uchwale Rady
Bezpieczeństwa ONZ, ale także zabijają ich aktywistów wraz z rodzinami, burzą
domy ich krewnych – tak wygląda „Szulchan aruch” w państwowej polityce Izraela.
A żydostwo z Rosji wspiera ją. Rosyjski Żydowski Kongres wśród swoich celów
przedstawia, że „prowadzi kampanię solidarności z narodem Izraela” („Jewrejskie
Nowosti”, 2002, Nr 15, str. 5) Ten cel również wspiera państwowy Urząd badania
Izraela i Bliskiego Wschodu, kierownikiem którego jest Satanowski. Zarządza on
także Rosyjskim Kongresem Żydów.
Żydowskie
stowarzyszenia we wszystkich krajach prowadzą podobne „krycie polityczne” interesów
międzynarodowego żydostwa kosztem interesów kraju zamieszkania, i szczególnie w
USA –- to państwo słało się narzędziem w osiągnięciu globalnych celów żydostwa,
co otwarcie przyznał A. Szaron w knessecie w 2001 r. Żydom nawet udało się
wykorzystać armię USA w izraelskich interesach do zburzenia całego kraju –
Iraku. Rasizm swojego „Szulchan aruch” starają się maskować poprzez
uprzedzające oskarżenie o antysemityzm” (niby rasowej nienawiści) przeciwko każdemu,
kto nie zgadza się z ich morale, ich działaniem, ich wojnami. (...) Na
przykład, „Moskiewski oddział praw człowieka” pod kierownictwem Żyda A. Broda
zawalił prokuraturę takimi „antysemickimi” skargami, faktycznie blokując pracę
organów sprawiedliwości i pokazując, między innymi, że za „prawa człowieka”
uważane są głównie prawa Żydów. Można mówić o tym, że cały demokratyczny świat
dziś jest uzależniony od finansowej i politycznej kontroli międzynarodowego
żydostwa, i z tego otwarcie się cieszą znani bankierzy (A. Attali). My nie
chcemy, żeby nasza Rosja, przeciwko odrodzeniu której prowadzi się stałą wojnę
bez zasad, znalazła się w gronie takich ujarzmionych krajów.
Dlatego
w celu obrony naszej ojczyzny, jak zarówno i własnej samoobrony, jesteśmy zmuszeni
zwrócić się do Pana, szanowny Panie Generalny Prokuratorze, z następującymi konkretnymi
sprawami. Opierając się na obowiązującym prawie RF, żądamy zaprzestania w teorii
i w praktyce stosowania tego rodzaju ekstremizmu, prosimy:
1)
Zweryfikować fakt oficjalnego wydania i rozpowszechnienia w Moskwie w języku
rosyjskim przez Kongres Żydowskich Religijnych Organizacji i Stowarzyszeń w
Rosji (oficjalny adres: 101000 Moskwa, B. Spasogliniszewski per., d. 10, p. 1)
judaistycznego kodeksu zachowana się
„Kicur Szulchan Aruch”, zawierającego w wydaniach z roku 1999 i 2001 wyżej
wymienione nakazy nienawiści do nie-Żydów. Prosimy wziąć pod uwagę, że to nie
zwykły starożytny historyczny tekst, lecz praktyczne wskazówki do zastosowania
w czasach obecnych, co podkreśla kierownik komitetu wykonawczego KŻROOR rabin
Z. Kogan w przedmowie książki; natomiast
główny rabin Rosji A. Szajewicz, świadczy tamże o wielkiej popularności tej
księgi w środowisku rosyjskiego żydostwa. W Moskwie ta książka rozpowszechniała
się w wielu żydowskich księgarniach (na przykład, na wydziale dziennikarskim
Moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu) i oczywiście w synagogach. Zupełnie niedawno,
w 2004 roku, sprzedawano ją w księgarni pod wyżej podanym adresem KŻROOR.
Jeżeli ta książka będzie uznana za ekstremistyczną, pomoże to ujawnić i
izolować jedno z najpoważniejszych źródeł ekstremizmu w Rosji.
2)
Prosimy zweryfikować fakt przyznania się Z. Kogana w jego przedmowie do książki,
że najbardziej ekstremistyczne nakazy, pominięte w celu konspiracji w wydanym
„utworze”, są charakteryzowane przez samego Kogana jako obrażające dla nie-Żydów; są wykładane w jeszywach.
Rabin Kogan otwarcie zaprasza swoich rodaków do tych szkół do nauczania się. Do
zweryfikowania tych faktów wystarczy zrobić analizę naukowego materiału w
dobrze znanych jeszywach Moskwy, w tym należących do struktury rabina Berla
Lazara, które nawet rabinowie Kogan i Szajewicz uważają za najbardziej
ekstremistyczne. Sprawdzenie naukowego materiału w jeszywach prosimy
przeprowadzić za pomocą niezależnych tłumaczy-hebraistów (nie-Żydów), uwzględniając
wskazane fragmenty z „Talmudu” i „Szulchan aruch”, cytowane w powyższym
tłumaczeniu sądowym dr-a K. Eckera.
W
razie potwierdzenia przyznania rabina Kogana może stać się, że wyżej wymieniony
szkoleniowy materiał zostanie zabroniony do używania – więc to będzie drugim
ważnym krokiem w pokonaniu pierwotnego źródła ekstremizmu. Trzeba wziąć pod
uwagę, że te teksty zawierają istotę i treść judaizmu, z którego judaiści
raczej nie zrezygnują, nawet gdy zrobią dodatkowe skróty w tych księgach, to zamienią
swoje kultywowanie nienawiści na sposób słowny, którym przekażą swoje nauki
(jak to zazwyczaj praktykowali w państwach chrześcijańskich). Dlatego proponujemy
w celu likwidacji źródła ekstremizmu wprowadzić twarde kroki w respektowaniu prawa,
które jest tak samo stosowane do szeregu innych podobnych ekstremistycznych
stowarzyszeń.
3)
Żądamy oficjalnego wszczęcia sprawy o zakaz w naszym kraju, jako przejawu
ekstremizmu, wszystkich religijnych i narodowych stowarzyszeń opierających się
o moralność „Szulchan aruch”. Prosimy o pociągnięcie do odpowiedzialności osób,
odpowiedzialnych za przydzielenie miejskiego i państwowego majątku, przywilejów
i państwowego finansowania, mimo zajmowanych przez nich stanowisk. Prosimy
także o rozwiązanie problemu: czy można nosicielom takiej moralności przy ich
udowodnionej przynależność do podobnych eksternistycznych stowarzyszeń, dalej
zajmować wpływowe stanowiska na szczeblu państwowym, zarówno jak i w mediach.
4)
Rezultaty sprawdzeń prosimy brać pod uwagę nie tylko dla bieżących procesów
sądowych skierowanych przeciwko rosyjskim patriotom o tak zwany „antysemityzm”,
ale też na tej podstawie
prosimy uważnie zbadać poprzednie podobne wyroki, inicjowane przez żydowską
stronę – na ile one są prawdziwe w świetle powyżej przedstawionych faktów.
Prosimy
poinformować nas o rezultatach w odpowiedzi pod adresem autorów Petycji.
Kopie
kierujemy do Dumy Państwowej z prośbą skierować do Generalnej Prokuratury.
20
marca 2005 r.”
Później zebrano pod tym listem bez trudu kilka
milionów podpisów. Ten tekst
został zamieszczony w
licznych rosyjskich periodykach,
a w Polsce
przedrukowany przez tygodnik
Leszka Bubla „Tylko Polska”,
za którym też przytoczyliśmy go
w naszym opracowaniu
jako przykład niesłychanie
ostrej „walki ideologicznej” w
Rosji między tamtejszą
elitą narodowo rosyjską
a inteligencją liberalną,
żydowską.
Autora i osoby, które podpisały ten dokument
żydowskie organizacje wielokrotnie pozywały przed sądy pod zarzutem
„antysemityzmu” i „faszyzmu”, lecz bezskutecznie. Walka między narodowcami
rosyjskimi a żydowskimi w Federacji
Rosyjskiej trwa nadal na dobre, choć
z drugiej strony
nie sposób nie
zauważyć - i to jest bodaj bardziej
istotne - Rosjanie
i Żydzi znakomicie
ze sobą współpracują zarówno
wewnątrz tego kraju,
jak i na
arenie międzynarodowej. Izraelski
Mossad i rosyjska
Federalna Służba Bezpieczeństwa funkcjonują
jak niepodzielna całość
i nie mają
przed sobą tajemnic,
a ruch osobowy
między tymi państwami
odbywa się bezwizowo.
Rosja też pozostaje
- obok USA
- nadal gwarantem istnienia i
bezpieczeństwa Izraela.
***
I na zakończenie
tego rozdziału warto
kilka słów poświęcić
tekstom czołowego obecnie
teoretyka antysemityzmu w
Rosji , pisarza, byłego oficera
i dyplomaty, Grigorija Klimowa,
autora siedmiu obszernych
książek o „zagrożeniu
żydowskim”, który nieraz
dawał wyraz przekonaniu,
że o ile
Bóg stworzył ludzi,
o tyle -
na złość Bogu
- Szatan zapłodnił
swym nasieniem Ewę, a urodzony
z tego zbliżenia
bękart dał początek
narodowi żydowskiemu, jako
wrogowi całej ludzkości.
Ze Starego Testamentu
wynika ponoć, że
bogiem Izraela jest
Książę Ciemności, który
boi się światła,
zamieszkuje Dolną Otchłań
czyli piekło, i
przybiera nieraz postać
kozła, który, jak
wiadomo, symbolizuje Zło
i Szatana (Mojżesz
też miał rogi).
Natomiast - według
Klimowa - Jezus
z Nazaretu, Aramejczyk,
który o tym
doskonale wiedział, wprost
nazywał Żydów „dziećmi
Szatana”, za co
został przez nich
umęczony na krzyżu.
W opracowaniu
pt. „Narod Bożyj” autor
pisze: „Jak tylko ktoś
spróbuje opisywać, krytykować
lub analizować kwestię
żydowską, natychmiast ze
wszystkich nor wypełzają
degeneraci i podnoszą
gwałt w obronie
Żydów”. „Degeneraci” zaś
według niego to
nikt inny jak
żydowsko-gojscy „mieszańcy”, przeważnie
pederaści. G. Klimow jest
zdania, że degeneraci
albo tworzą rozmaite
sekty zbliżone pod
wieloma względami do
band kryminalnych, albo
organizują ugrupowania przestępcze,
albo idą do
pracy w policji,
najchętniej - politycznej.
We wszystkich tych
przypadkach ich głównym
zajęciem staje się
prześladowanie i niszczenie
normalnych ludzi. Degeneraci
są czymś w
rodzaju wirusów AIDS,
atakujących i wyniszczających zdrowy
organizm socjalny, i
w końcu powodujących
jego rozkład i
śmierć. Wszyscy degeneraci
są moralnymi daltonistami,
albo inaczej -
moralnymi wariatami, nie
tylko nie potrafiącymi
odróżnić dobra od
zła, ale wręcz
z lubością tarzającymi
się w błocie
amoralizmu. Źródłem więc
wszelkiego zła są
Żydzi i degeneraci,
ukrywający swe prawdziwe
pochodzenie. G. Klimow pisze:
„Sama istota
judaizmu polega na
jego wojującej nienawiści
do wszystkiego co
nie jest żydowskie …
Talmud (Eruwim) sądzi:
„Nie zazna łaski
Bożej ten, kto
zwraca rzecz zgubioną
przez goja”. Zwrot
tej rzeczy byłby
niewybaczalnym grzechem. Według
tejże księgi im
mądrzejszy jest goj,
tym bardziej powinno
się go nienawidzić.
Kto nie zabije
mądrego goja, podlega
„chorem” czyli klątwie.
Żaden Żyd nie
ma prawa chwalić
nie-Żyda, nawet jeśli
ów jest najbardziej
rozumny i prożydowski.
Gloryfikować natomiast wolno
i powinno się
zamaskowanych Żydów, o
których nikt z
gojów nie wie,
że są Żydami.
I w ogóle
Żydzi powinni chwalić
i reklamować tylko
Żydów.”
W
dalszym ciągu swych rozważań w
książce pod ironicznym
tytułem „Bożyj Narod” G. Klimow
notuje: „Pan Bóg nienawidzi
rasizmu w każdej
formie. Bóg nienawidzi
samą ideę o
tym, że jakiś
naród może ogłaszać
sam siebie narodem
wybranym. To rasizm
w najgorszej postaci…
W przypadku
małżeństw mieszanych żydowska
krew zawsze okazuje
się silniejsza. W
jakim sensie? -
Tak jak kropla
jadu jest silniejsza
od zdrowej krwi.
Pierwiastek negatywny zawsze
jest silniejszy…
W Talmudzie
zasada „Nie cudzołóż”
jest interpretowana w
ten sposób, że
nie powinno się
sypiać z zamężną
Żydówką; natomiast pójście
do łóżka z
gojką nie stanowi
grzechu cudzołóstwa, ponieważ
goje są bydłem
w ludzkim obliczu
powołanym do tego,
by zadowalać życzenia
Żydów…
Na mocy
przepisów Halachy krew
płynąca z ranki
obrzezanego dziecka musi
być zlizywana językiem
rabina. Niektórzy rabini
używają zresztą do
obrzezania nie noża
lecz własnych zębów,
a ponieważ mają
często zęby zepsute,
zarażają dzieci rozmaitymi
chorobami. Odcięty zaś
kawałeczek napletka musi
być wrzucony do
szklanki z winem
i wszyscy obecni
mają obowiązek z tej szklanki
nieco odpić. Jest
to połączenie ludożerstwa
z kanibalizmem”…
Takimi „rozważaniami” i
„spostrzeżeniami” G. Klimow wypełnił
wszystkie siedem tomów
swych antyżydowskich opracowań,
a w Żydach
widzi źródło i
przyczynę wszelakiego zła
w jego umiłowanej
ojczyźnie. Twierdzi, że
w języku rosyjskim,
podobnie jak w
niemieckim, większość leksyki
świata przestępczego ma
pochodzenie hebrajskie, a
to dlatego, że
zarówno w Europie,
jak i w
Rosji to głównie
osoby żydowskiego pochodzenia
były złodziejami, mordercami,
sutenerami, alfonsami, prostytutkami
itp. Podejmowanie
polemiki z tego
rodzaju poglądami jest prawie niemożliwe
z powodu ich
raczej emocjonalnego niż
intelektualnego charakteru. Klimow
oczywiście powtarza również
tezę o tym,
że komunizm wymyślili
i narzucili Rosji
Żydzi, którzy „byli głównym
motorem obydwu „rosyjskich”
rewolucji, a teorię
komunizmu stworzył Karol
Marks (w panieństwie
Mordechaj Levy, partner
homoseksualny Fryderyka Engelsa),
Żyd, którego sami
Żydzi nazywają antysemitą…
Kiereński i Lenin
byli pół-Żydami, urodzonymi
przez żydowskie matki,
ale o tym
milczą historycy na
Zachodzie, jak też
milczeli naukowcy radzieccy.
Czemuś nie wolno
mówić o Żydach
w aspekcie rosyjskiej
rewolucji, jest to
jakby temat tabu…
R. Reagan nazwał ZSRR
„imperium zła”, a
przecież całe zło
w Związku Sowieckim
wychodziło od Żydów.
Teoria bazowała na
Karolu Marksie, praktyka
- na rządzie
radzieckim, który w 80 procentach
składał się z
jawnych Żydów, a
w 20 z
pół-Żydów, zamaskowanych Żydów
lub osobników mających
żydowskie żony… W
okresie rewolucji 1917
roku i w
czasach komuny Żydzi
wymordowali 60 mln
Rosjan… Jeśli w
Rosji przez 300
lat było jarzmo
tatarskie, to po
rewolucji bolszewickiej nastąpiło
jarzmo żydowskie, jeszcze
dotkliwsze niż tatarskie…
Kierownictwo i
kadra oficerska organów
i wojsk NKWD
w 95 procentach
składały się z
Żydów, którzy nie
tylko gojów, ale
i swych rodaków
traktowali po bestialsku.
Łazarz Kaganowicz miał
trzech braci, zajmujących
wysokie stanowiska w
administracji sowieckiej. Wszyscy
trzej zostali na
rozkaz Stalina aresztowani
i rozstrzelani. Gdy Kaganowicza o
tym poinformowano, zareagował
wymownie: „Ja mam
tylko jednego brata
- towarzysza Stalina!”…
W takim właśnie
duchu, jak przytoczone
powyżej fragmenty, są
utrzymane wszystkie opasłe
opracowania Grigorija Klimowa,
raz po raz
wznawiane w Rosji,
na Ukrainie i
Białorusi w milionowych nakładach .
Popyt z biegiem
lat na tę
produkcję nie tylko
nie maleje, lecz
ciągle wzrasta.
Ten
pisarz, nawiasem mówiąc,
zabiera głos także w kwestii
polskiej. I to
równie zdecydowanie, jak
w kwestii żydowskiej. Twierdzi mianowicie,
że już kilka
stuleci temu w
Polsce mieszkało siedem
milionów Żydów, co
spowodowało kompletne genetyczne
zaśmiecenie ludności tego
kraju i jego
antropologiczną
hybrydyzację, czyli degenerację
i zwyrodnienie; a to
zarówno fizyczne, jak
i umysłowe oraz
moralne. Obecnie prawie
nie ma Polaków
o nie zatrutej
żydowskością krwi. Winą za
to Klimow obarcza
„głupiego króla” Kazimierza
Wielkiego, którego jego
żydowska konkubina Esterka
zaraziła syfilisem i
uczyniła w ten
sposób „słaboumnym” i
bezpłodnym, a on
sprowadził na swój
naród straszliwą plagę
w postaci kilku
milionów Hebreów... Nie
ma więc dla
Polaków żadnej nadziei
na zrzucenie z
siebie „żydowskiego jarzma”,
skazani są oni
na to, by
na wieczne czasy
pozostać „żydowskimi pachołkami”!…
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz