Rozdział X.
Naród globalny
„Jeśli
pożyczasz pieniądze ubogiemu z mojego ludu, żyjącemu obok ciebie, to nie
będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie każesz mu płacić
odsetek” (Księga Wyjścia 23, 24)… „Od obcego masz się domagać, ale od
brata (rodaka) nie będziesz żądał odsetek”
(Księga Powtórzonego Prawa 23,
21). Zarówno „Pięcioksiąg Mojżeszowy”
jak i „Talmud” - na co zwraca uwagę m.in. profesor ekonomii
na Bar Ilan University w Tel-Avivie Meir Tamari
- zarówno kategorycznie zabraniają
tego, aby Żyd pożyczał Żydowi pod procent, jak i aby Żyd nie czynił tego w
stosunku do goja. Kto bowiem ratuje goja z opresji, tego dusza po śmierci
trafia do piekła. Zawiązany w ten sposób ponadnarodowy bank akcyjny umożliwił
zrealizowanie globalnego podboju finansowego prawie całej ludzkości. Okazało
się, że imperializm pieniężny może być nawet bardziej skuteczny niż imperializm
militarny.
Żydzi
są dzielnym, energicznym i wysoce uzdolnionym narodem, wywierającym zauważalny
wpływ na bieg dziejów ludzkości. Stanowią wyrazistą odrębną rasę, różniącą się nawet od innych
Semitów. Są też narodem nie poddającym się asymilacji. Jak bardzo
trafnie zauważył Mojżesz Hess w dziele „Rzym
i Jerozolima”, na staroegipskich
malowidłach naściennych sprzed pięciu tysięcy lat można wśród wizerunków
robotników budujących pałace zidentyfikować typy rasowe zupełnie identyczne z antropologicznym
typem Żyda epoki obecnej. Rasa hebrajska
pozostała niezmienna przez całe tysiąclecia i nie
poddała się procesom hybrydyzacji i bastardyzacji, co więcej, nawet mała
domieszka tej krwi powoduje „zżydzenie”
potomstwa pod względem fizycznym i psychologicznym. „Rasa żydowska jest rasą czystą, która reprodukuje swoje cechy pomimo
różnych wpływów klimatycznych. (…) Na próżno Żydzi i Żydówki próbują zaprzeczyć
swojemu pochodzeniu, przyjmując chrzest i mieszając się z ludami
indogermańskimi i mongolskimi. Cechy żydowskie są niezniszczalne”…
Absolutnie nie ma racji Shlomo Sand, gdy usiłuje dowieść, że narodu
żydowskiego - jako jedności rasowej i genetycznej - nie
ma. Ona istnieje, tak jak istnieje jej wielka kultura i tradycja.
Od prawie trzech tysięcy lat myśliciele
żydowscy poszukują odpowiedzi na najskrytsze pytania ludzkości, uwaga zaś elit
intelektualnych tego narodu skupia się na Bogu i Jego wpływie na świat, choć
obecnie 75% globalnej wspólnoty żydowskiej stanowią ateiści. Już bardzo dawno
Hebrajczycy zaczęli traktować sami siebie jako tzw. „naród wybrany”, który – w
przeciwieństwie do innych narodów, którzy nie słuchali Boga, gdy się do nich
zwracał – usłuchali Najwyższego i On ogłosił im – i tylko im - Prawo. Duch
żydowski wspiera się na przekonaniu o szczególnych stosunkach, zachodzących
między Bogiem a tym ludem, i właśnie to przeświadczenie jest źródłem niezłomnej
mocy trwania i zwyciężania. Jak trafnie
zauważył Władimir Sołowiew, wszyscy hebrajscy prorocy zwracali się nie do ludzi
jako ludzi, lecz wyłącznie jako do członków żydowskiej wspólnoty narodowej. „Bóg w Biblii nigdy nie nakazuje swym
prorokom obchodzić ziemie i morza, lecz przeciwnie, każe im głosić, że
wszystkie narody przyjdą do Izraela”, i
to przyjdą z pokłonem, z oczyma utkwionymi w ziemie, a Izrael będzie im
„pożyczał” i „rozkazywał”, gdy zaś któryś z ludów temu „naturalnemu” stanowi
rzeczy sprzeciwi – zostanie wymazany z oblicza ziemi. Jak powiadał w XIX wieku „lord” Disraeli: „Rasa żydowska łączy współczesne narody z
najdawniejszymi czasy. Żydzi stanowią jaskrawe zaprzeczenie fałszywych
nowoczesnych nauk o równości i kosmopolitycznym braterstwie ludzi, które w
przypadku swej realizacji sprzyjałoby tylko upadkowi wielkich ras”. O
żydowskim „wybraństwie” rozprawiał też socjalista Fritz Kahn, pisząc m.in.: „Mojżesz, Chrystus i Marks to trzej
specyficzni reprezentanci rasy żydowskiej; Trocki i Lenin są ozdobą naszej
rasy”…
I nie są to puste megalomańskie wynurzenia
zakompleksionych miernot. Żydzi bywają znakomitymi
lekarzami, muzykami, literatami, naukowcami itd. Do nowoczesnych judajskich
cech charakteru profesor Slezkin zalicza: „ruchliwość,
niezmordowaną aktywność, brak zakorzenienia, zdolność do pozostawania obcym i
unikającym zbliżenia i współodczuwania z innymi ludźmi, rezygnację ze staczania
bojów oraz z zasiadania do posiłku z kimkolwiek, a zamiast tego – zdolność do
produkowania, wykradania i sprzedawania rozmaitych rzeczy i idei”. Mają
szereg wybitnych rodów arystokratycznych, znanych na całym świecie i
zasłużonych od szeregu stuleci w wielu dziedzinach życia społecznego, że
wymienimy tu tylko kilka powszechnie znanych nazwisk: Rotschild, Joffe,
Rappoport, Rubinstein, Montefiore, Rockefeller, Loeb, Singer, Citroen,
Bernstein, Lourie, Blank, Marx, Margolin, Lewin, Schiff, Soros, Halperin,
Oppenheimer, Landau, Turnau, Mann, Schulz, Weiss, Rosenberg, Kogan
(Cohen) i in., nie mówiąc o saudyjskiej „królewskiej” rodzinie Saudów czy
libijskich Kaddafich.
Niekiedy osoby niedoinformowane twierdzą,
że Żydzi są jakoby marnymi żołnierzami. A należałoby pamiętać, iż w dalekiej
przeszłości Hebrajczycy nieraz zadawali klęskę tak wojowniczym narodom, jak
Persowie, Grecy, Arabowie, Rzymianie. Podczas I wojny światowej w wojsku
pruskim oficerowie i żołnierze żydowskiego pochodzenia procentowo więcej
zdobyli orderów za męstwo niż ci, niemieckiego pochodzenia. W armii rosyjskiej
zaś zasłynęła cała plejada znakomitych żydowskich bojowników, a wśród nich
m.in. Józef Trumpeldor (1880-1920), który na ochotnika wstąpił do wojska w 1902
roku; w 1905 podczas wojny rosyjsko-japońskiej stracił lewą rękę i ciężko
kontuzjowany trafił do japońskiego obozu jenieckiego, w którym założył
organizację syjonistyczną. Po zwolnieniu ponownie wprosił się na ochotnika do
wojska i już okaleczony wykazywał na polu boju cudów odwagi, tak iż został
kawalerem Orderu Św. Jerzego wszystkich trzech stopni. Postać po prostu
legendarna, ideowy syjonista, bohater narodu żydowskiego. W okresie późniejszym
studiował prawo na Uniwersytecie Petersburskim.
W 1915 roku razem z Ezevem Żabotyńskim uformował w Aleksandrii „Legion
Żydowski”. 1917/18 robił w Rosji rewolucję socjalistyczną i organizował
oddziały żydowskiej samoobrony terytorialnej, broniącej rodaków przed
pogromami. 1919/20 zakładał i bronił osad żydowskich w Palestynie, wykazując i
tam olbrzymią siłę ducha i męstwo. Zginął w boju z arabskimi powstańcami. A
czyż nie posiada swej wyrazistej umowy fakt, że podczas drugiej wojny światowej
wśród dowódców armii radzieckiej, gromiącej Niemców było ponad 160 generałów
żydowskiego pochodzenia oraz kilkanaście tysięcy odważnych oficerów frontowych?
Cywilizacja islamu wytworzyła Imperium
Otomańskie, Perskie i Kalifat Arabski, chrześcijańska – Święte Imperium
Rzymskie Narodu Niemieckiego, Bizantyjskie, Rosyjskie, Brytyjskie,
Austrowęgierskie. Obecnie dobiega końca tworzenie globalnego Imperium
Żydowskiego, opartego na finansowym i propagandowo-informatycznym opanowaniu
całego świata; narzędziem tego procesu
są Stany Zjednoczone Ameryki Północnej
(tzw. USrael), a centrum dowodzenia Państwo Izrael. Israel Shamir
nazywa religię współczesnej Ameryki „neojudaizmem” i
„mamonizmem”, dodając, że cechuje ją wrogi stosunek do duchowości, przyrody,
piękna, miłości, cnoty, a z drugiej strony – absolutyzacja i ubóstwienie
pieniądza, dóbr materialnych, seksu, pederastii i innych perwersji. Żydowski
uczony pisze: „Neojudaizm to
przeciwduchowy i antychrześcijański kult globalizmu, neoliberalizmu, destrukcji
rodziny i niszczenia przyrody. Prócz tego jest to kult utylitaryzmu,
wyobcowania narodów od własnych źródeł, od solidarności, tradycji, wiary”… Z
prawdziwą kulturą neojudaiści walczą m.in. przez jej wyśmiewanie i
dyskredytację w mediach całkowicie przez nich opanowanych. Israel Shamir nazywa Państwo Izrael „najpotężniejszym
syndykatem morderstw politycznych na świecie… Zabójstwa dysydentów
politycznych, obok bezprawnych aresztów i porwań, są tu czymś powszednim. W
miasteczku Nes-Zion niedaleko od Tel-Awiwu funkcjonuje ośrodek wojny chemicznej
i bakteriologicznej, który opracowuje najdoskonalsze jady do zabijania
przeciwników politycznych, łącznie z preparatami budzącymi nieodpartą chęć
popełnienia samobójstwa. Uzbrojeni w ten arsenał agenci Mossadu dokonują
morderstw na całym świecie, otruli Jasera Arafata, upierającego się podczas
pertraktacji… W tym państwie tortury, pozasądowe areszty i egzekucje są
codziennością”… Judaizm i neojudaizm – według Israela Shamira – domagają
się od gojów, aby nie wierzyli w Boga,
nie uczęszczali na nabożeństwa, nie
obchodzili świąt religijnych, nie wyświadczali pomocy swym współwyznawcom ani
rodakom, oraz aby się nawzajem nienawidzili, potępiali i zwalczali. „Podstawę żydowskości stanowi przepaść
między Żydem a gojem. Tradycyjny Żyd był wychowywany w duchu nienawiści do nie-Żyda,
o czym pisał Spinoza oraz inni
„odstępcy”, którzy wyłamali się z żydostwa. Żydowi zabraniano składać
prezenty gojowi, zasiadać z nim do stołu, nawet ratować ginącego goja.
Zabraniano – na mocy żydowskiego prawa.(…) Żydzi wolą atakować tych, którzy nie
mają broni, a więc dzieci, kobiety, bezbronnych uciekinierów – i najlepiej
siedząc za sterami bombowców”… Tyle Israel Shamir, wybitny intelektualista
żydowski.
Z kolei Zygmunt Freud, aby wyjaśnić
żydowską mentalność, wprowadził do obiegu pojęcie „projekcji”. Przestępca, w
głębi duszy zdający sobie sprawę z tego, że postępuje źle, przypisuje innym swe
własne cechy, intencje i zamiary, rzutuje je na innych ludzi, przede wszystkim
na swe ofiary. Tak morderca przerzuca na swą ofiarę chęć popełnienia mordu, złodziej
obarcza okradzionego chęcią okradzenia go (złodzieja) itd. Stąd talmudyczna
maksyma: „Gdy ktoś przychodzi, aby cię
zabić, zabij go pierwszy”. I nie ma znaczenia, że ten „ktoś” może wcale nie
zamierzał cię zabijać…
Olbrzymi potencjał resentymentu żydowskiego
przeciwko „obcym” spotykamy już w „Księdze
Psalmów”, zbiorze 150 tzw. „pieśni pochwalnych” z okresu przedchrześcijańskiego, ale już po
„rozproszeniu”.
„Oto
nastają na życie moje, możni spiskują przeciwko mnie. Chociaż jestem bez winy i
bez grzechu, i choć nie popełniam nieprawości, oni się zbiegają i stają w
pogotowiu. (…) Powracają co wieczór, ujadają jak psy i włóczą się po całym
mieście. Na ustach ich groźby, na ich wargach miecze. A któż tego słucha?” I
prośba do Jahwe: „Z powodu grzechu ich
ust i bluźnierstwa ich warg niech się staną ofiarą własnej pychy, swych
przekleństw i kłamstw, jakie szerzą!
Wytrać ich w zapalczywości, wytrać, tak, by się nikt nie ostał! (…) Ty
przecież, Jahwe, Boże Zastępów, jesteś Bogiem Izraela! Zbudź się i ześlij karę
na wszystkie narody, nie oszczędź żadnego z tych niecnych wiarołomców!” (KP,
59, 4 – 8, 13 – 14). „Więcej
niż włosów na mej głowie jest tych, którzy nienawidzą mnie bez powodu,
mocniejsi niż kości moje są ci, którzy niesłusznie stali się mymi wrogami. Mam
oddać, czegom nie zrabował. (…) Biorą mnie na języki ci, którzy przesiadują w
bramach miejskich, śpiewają o mnie zamroczeni winem. (…) Zniewagi złamały mi
serce i oto upadam na duchu. Oczekiwałem współczucia – lecz na próżno;
czekałem, by mnie kto pocieszył – lecz nie znajduję nikogo. Podali mi piołun
jako chleb pocieszenia, a kiedym pragnął, poili mnie octem. Niech stół ich
będzie dla nich sidłem, a uczty ofiarne – pułapką. Niech oczy ich się zaćmią,
aż oślepną, spraw, by ich biodra zawsze się chwiały! Wylej na nich Twą
zapalczywość, niech ich dosięgnie żar Twego gniewu! (…) Przydaj winy do winy
ich i niech nie dostąpią u Ciebie usprawiedliwienia. Niech będą wymazani z
księgi życia i niech nie będą zapisani między sprawiedliwymi. Jam uciśniony i zbolały,
niech pomoc Twoja, Jahwe, mnie podźwignie” (KP, 5, 13, 21 – 26, 28 – 30). „Ukryj mnie przed sforą nędzników, przed zgiełkliwą zgrają
złoczyńców, którzy ostrzą swe języki jak miecz i mają w pogotowiu zjadliwe
słowa jak strzały, by mierzyć z ukrycia w niewinnego i bez obawy znienacka
ugodzić w niego. Utwierdzają się wzajemnie w swych niecnych zamysłach, zmawiają
się, by skrycie zastawić sidła, i myślą: „Któż je dostrzeże?” Knują zbrodnię i
kryją się z tym, co umyślili; niezgłębione są myśli i serce każdego z nich”
(KP, 64, 3 – 7).
Te skargi Wiecznego Tułacza wydają się
dokładnie przekazywać nastrój zgrozy, stan nieustannego zagrożenia w obcym otoczeniu, z reguły nawet swej wrogości nie ukrywającym. To jest
atmosfera sprzed pogromu. Jakże tedy mają odpowiedzieć na to ci, o których
nawet „śpiący” Bóg wydaje się nie pamiętać, jeśli nie pogardą i nienawiścią, które jedynie
pomagają żyć, trwać i walczyć o swe miejsce pod słońcem? W „Psalmie” 44 czytamy zdania skierowane do
Jahwe: „A przecież odtrąciłeś nas i hańbą
okryłeś, nie ruszasz już do boju z naszymi zastępami. Sprawiłeś, żeśmy musieli
uchodzić przed wrogiem, a ci, którzy nas nienawidzą, złupili nas doszczętnie.
Wydałeś nas jak owce na zabicie i rozproszyłeś między narodami. Odstąpiłeś swój
lud za niską cenę, niewieleś zyskał na
tym, żeś go sprzedał. Wydałeś nas na wzgardę naszym sąsiadom, na szyderstwo i
pośmiewisko tych, którzy nas otaczają. Sprawiłeś, że staliśmy się przysłowiem
dla obcych narodów, że ludy potrząsają nad nami głowami”.
Lecz gniew Boga trwa niedługo i los się
odmienia, co poświadcza „Psalm Korachitów” (47): „Klaskajcie w dłonie, wszystkie narody, podnoście radosne krzyki na
cześć Boga! Bo Jahwe, nasz Najwyższy, trwogą przejmujący, jest wielkim królem
wszystkiej ziemi. On poddał narody pod
nasze władanie i ludy pod stopy nasze”… „Ty nas uchronisz na zawsze od złego
plemienia, choć nikczemnicy krążą wszędzie i podłość się panoszy pośród synów
człowieczych” (KP, 12, 8 – 9). Wreszcie
jednak Jahwe – jak chce autor „Psalmu”
78 - „wypędził przed nim [Izraelem] obce ludy, których ziemie przydzielił im,
by stała się ich dziedzictwem, a w namiotach obcych osadził pokolenia Izraela”.
Za sprawą lichwy. Okazuje się, że Jahwe „ludowi
swemu objawił potęgę swoich dzieł, dając mu dziedzictwo obcych narodów” (KP. 111,
6). „Dobrze wiem, że wielki jest Jahwe,
że Pan nasz przewyższa wszystkich bogów. (…) On poraził pierworodnych w Egipcie
od człowieka do bydlęcia… On poraził wiele narodów, wytracił królów potężnych:
Sichona, króla Amorytów, i Oga, króla Baszanu, i wszystkie królestwa ziemi
Kanaan. I dał ich ziemie w dziedzictwo, w dziedzictwo Izraelowi, ludowi swemu”
(KP, 135, 5, 8 – 12). Jakaż to
pazerność na cudze dobra! I jaka specyficzna gorliwość religijna! „Niech chwała Boża będzie na ustach Izraela,
a w ręku miecz obosieczny, aby wziąć pomstę nad narodami, aby wymierzyć karę
ludom. By łańcuchami skuć ich królów, ich dostojników żelaznymi okowami, by
wykonać na nich wyrok zapisany” [w żydowskich sercach]. (KP, 149, 6 – 9).
***
Diaspora jednak demoralizuje. Bardzo
krytycznie poziom moralny Żydów przybywających do Izraela w 1948 roku oceniał
pierwszy prezydent tego kraju Chaim Weizman, dla którego ta masa adwokatów,
pornodealerów, handlarzy walutą, bankierów, spekulantów, burdelmamek,
sutenerów, liberalnych dziennikarzy, najemnych morderców była dosłownie „niepożądanym elementem demoralizującym”. Dawid Ben Gurion nazywał ich „wyrzutkami społeczeństwa”, których
powinno się reedukować na wzór maoistowski w spółdzielniach rolniczych
(kibucach) pod surowym nadzorem organów porządkowych.
Innego materiału ludzkiego jednak nie było
i trzeba było z niego tworzyć nowy, zdrowy naród. Najlepiej na podstawie
ideologii nacjonalistycznej. Jak mawiał w swoim czasie premier Olmert, „Żydzi posiadają potężną broń, mianowicie
wzajemną pomoc i miłość wszystkich Żydów do siebie nawzajem, niezależnie od
tego, gdzie się oni znajdują i co robią”…
Wybitny teolog prawosławny Sergiusz
Bułhakow pisał: „Samoświadomość żydowska
idealizuje swą własną nację i przekształciła się w żydowski rasizm, podczas gdy
rasizm niemiecki to tylko zawistna parodia na rasizm Żydów”. Zresztą i Israel Shamir w
eseju „Apokalipsa dzisiaj” zanotował: „Hitler
bał się żydowskiego powodzenia, „wyniesienia Żyda” i postanowił imitować
żydowską strategię. Jego bojkot sklepów żydowskich był dokładną kopią bojkotu
nieżydowskich przedsiębiorstw i wypychania ich z rynku przez Żydów syjonistów
na terenie Palestyny. Jego idea „dejudyzacji” stanowiła zwierciadlane odbicie
syjonistycznej „judaizacji”. Jego pomysł o masowym wyrzuceniu Żydów z Europy
był kalką koncepcji wysiedlenia Palestyńczyków, wysuniętą przez Teodora Herzla
w 1896 roku, a zrealizowanej przez Izrael w 1948”…
Z kolei żydowski profesor John Sprungell w
jednym z wywiadów udzielonych w 2010 roku był tak nieostrożny, iż powiedział
coś, co spowodowało nagonkę prasową i
kosztowało go utratę pracy; stwierdził mianowicie, iż „judaizm to potworna religia, która w ogóle
nie powinna istnieć”.
Jak widzimy, sami naukowcy żydowscy bywają
skłonni do niejako przesadnego demonizowania cech własnego narodu. A przecież
ten naród ma też szereg cech i osiągnięć
imponujących i pozytywnych.
***
W 1996 roku polsko-żydowski dziennikarz Stefan
Bratkowski opublikował mini-monografię rodu Rothschildów, której fragmenty
poniżej przytaczamy. „Nie tylko weszli
błyskawicznie na scenę Historii. Równie błyskawicznie zajęli na niej czołowe
miejsca. I choć teoretycy pieniądza znacznie bardziej pasjonują się losami
Banku Anglii w tym okresie, my będziemy pasjonowali się teraz przygodami
Rotszyldów. Na dalszy rozwój bankowości i pieniądza wpłynęli nie mniej niż Bank
Anglii.
Wbrew
informacjom świetnej książki Niemca Petera Martina o wielkich spekulacjach
historii, to nie ich uważano w roku 1818 za szóste – obok Rosji, Anglii, Prus,
Austrii i Francji – mocarstwo Europy. Tak owego roku szef rządu Ludwika XVIII,
książę Richelieu, mówił o braciach Baringach, czyli o niedawno teraz upadłym
banku Barings Brothers (Baringowie po klęsce Napoleona obsługiwali finanse
armii okupacyjnych; byli naprawdę potęgą).
O
Rotszyldach jednak będzie się też tak mówiło niedługo później. W ćwierć wieku
potem Henryk Heine nazwie przebogaty paryski pałac Rotszyldów przy rue Lafitte
Wersalem absolutnego władztwa pieniądza, Natan Rotschild zostanie w Londynie
uznany „królem londyńskiej
giełdy”, a być królem
giełdy londyńskiej znaczyło wtedy tyle, co być królem – niekoronowanym –
świata. Bo Natan Rotschild mógł więcej niż którykolwiek panujący w jego epoce –
z wyjątkiem może cara WszechRosji, Mikołaja I Romanowa. A rywalizować z nim
mogły tylko pozostałe najpotężniejsze banki Londynu, czyli świata.
Joseph
Wechsberg zalicza Rotszyldów do grona merchant-bankers, sławnych „kupców-bankierów” londyńskiej City. Ale Rotszyldowie, choć weszli do
tego grona przebojem, wcale się z niego nie wywodzili.
Bracia
Majera Amszela Rotschilda, założyciela dynastii, handlowali w Wolnym Mieście
Frankfurcie – starzyzną. Mieszkali na Judengasse, ulicy Żydowskiej; od XIV
stulecia stanowiła ona getto, którego mieszkańcy nie mogli opuszczać po
zachodzie słońca; wolno im było zawrzeć nie więcej niż dwanaście małżeństw
rocznie, żeby liczba rodzin żydowskich we Frankfurcie nie przekroczyła nigdy
pięciuset.
Nazwisko
Rotszyldów poszło od rodzinnego domu, opatrzonego czerwonym szyldem, „Rot Schild”. Tam w roku 1743 przyszedł na świat Majer Amszel.
Peter Martin i Frederic Morton, autor The Rotschilds, napisał, że hobby, „konikiem” Majera Amszela, uczącego się w szkole
talmudycznej, stała się numizmatyka. Zyskała mu nawet sławę. Ja mam w tej
kwestii wątpliwości. „Numizmatyka” była wtedy w Niemczech po prostu koniecznością
handlową: ówczesny handel w Niemczech wymagał wymiany niezliczonej ilości monet
najrozmaitszej produkcji i trzeba się było w nich dobrze rozeznawać, żeby
cokolwiek dobrze kupić, czy też dobrze sprzedać (przypomnę tu nieoceniony
przewodnik po ówczesnym świecie monet, jakim był uniwersał wydany w 1761 roku
przez Teodora Wessla, podskarbiego wielkiego Korony Polskiej).
Martin
i Morton prostują za to informacje największego historyka gospodarki, Józefa Kuliszera,
o początkach kariery Rotszyldów. Wedle Kuliszera ojciec dynastii handlował aż
do śmierci odzieżą, angielskimi wyrobami włókienniczymi i winem, przy okazji
pożyczając szlachcie pieniądze na lichwiarski procent i dyskontując weksle.
Tymczasem po śmierci ojca niedoszły teolog wziął posadę w domu
handlowo-bankowym Oppenheimerów w Hanowerze i wykazał się takim talentem, że po
kilku zaledwie latach został szefem całego interesu!
Swoje
własne wielkie pieniądze zrobił i wszedł w świat wielkiej finansjery, pomógłszy
książątku Hesji-Hanau, Wilhelmowi, sprzedawać jego żołnierzy jako wojsko
najemne (ci Hesi będą potem najgroźniejszymi formacjami wojsk króla Anglii w
walce z Rewolucją Amerykańską). W wieku lat 26 na swoim domu mógł wywiesić
szyld: „M. A. Rotschild –
Fuerstlich Hessen-Hanauischer Hoffaktor”, „agent
dworu księstwa Hesji-Hanau”.
Ten tytuł był wart zaś dwa razy więcej niż pieniądze, które młody Rotszyld mógł
zarobić na prowadzeniu interesów dworu...
Skromny
dom na Judengasse zamienił na pięciopiętrowy dom z szyldem zielonego już
koloru. Starego domu Rotszyldowie się jednak nie wyrzekli – królowała tam i
rodziła tam synów Majerowi Amszefowi jego młodsza o sześć lat żona, Gutele (nie
opuściła tego domu nigdy; lord Greville, XIX-wieczny pamiętnikarz angielski,
wspomina, że w roku 1843 „stara
dama”, licząca sobie
lat 94, ciągle tam rezydowała, wyjeżdżając tylko powozem do teatru i opery).
Wedle Martina nie było wtedy w całych Niemczech drugiego Żyda, który by cieszył
się taką pozycją. To pewna przesada: potężni żydowscy bankierzy Berlina
pomagali Hohenzollernom, a już na pewno podczas Wojny Siedmioletniej większy
wpływ na los Niemiec miał osławiony Efraim, któremu Fryderyk Wielki powierzył
mennicę elektora saskiego. Jednakże na pewno nie było w Niemczech nikogo o
takich ambicjach i takiej wyobraźni.
Wyobraźnię
przyszłych interesów urobił sobie Majer Amszel na skalę kontynentu. Nie pisze o
tym ani Kuliszer, ani Peter Martin, ale Majer Amszel, ojciec pięciu synów,
każdego z nich osadził w jakimś wielkim centrum finansowym Europy. Amszel
został z ojcem na miejscu, Salomon osiedlił się w Wiedniu, Jakub, zwany później
z angielska „James'em”, w Paryżu, Kalmann (Karl) pojechał do Neapolu, zaś
Natan Majer do Anglii. Daty w różnych źródłach znajdujemy różne; rok 1812 jako
rok narodzin „domu
Rotschildów” w
Paryżu, rok 1816 jako początek takiegoż domu w Wiedniu, a rok 1820 – w Neapolu,
są datami zbyt późnymi, wszyscy bracia byli tam i działali znacznie wcześniej;
są to prawdopodobnie daty formalnego ochrzczenia ich firm „domami”, maison po francusku, house po angielsku, haus po
niemiecku. Kiedy Majer Amszel umierał w roku 1812, cała sieć już działała i
kwitła. A na podstawie tego można wnioskować, że całą piątkę ojciec odpowiednio
do skali swych marzeń przygotował. Dał im w dziedzictwie nie tylko
umiejętności; także – zmysł ryzyka i rozmach.
Od
początku utrzymywali ścisłe między sobą kontakty i najszybciej, jak tylko
można, przekazywali sobie wzajem wszelkie istotne informacje. A pracowali z
myślą nie tylko o pieniądzach, lecz i o budowie swej reputacji. Rzecz jasna,
swoiście pojmowanej – reputacji wśród potencjalnych klientów. „Swojemu” księciu, który objął potem Hesję-Kassel,
Rotszyldowie uratowali przed Francuzami ponad milion talarów, które zarobił na
handlu swymi żołnierzami. Przekazali je Natanowi do Londynu, a po siedmiu
latach, po klęsce Napoleona pod Lipskiem, książę, wracając z wygnania do domu,
otrzymał gotówkę z ogromnym procentem, pochodzącym z Natana operacji
giełdowych. Rotszyldowie chcieli być niezawodni i byli niezawodni.
Natan
w 1804 roku przeniósł się z Manchesteru, gdzie zaczynał, do Londynu (według
innych źródeł – już w 1798 roku). Wszedł tam w krąg londyńskiej City, a City
wymagała niezawodności; wśród merchant-bankers słowo liczyło się tak, jak
weksel. Natan podwójnie musiał dbać o opinię – Anglia nie przyznała jeszcze
pełnych praw obywatelskich nawet katolikom z warstw wyższych, cóż dopiero mówić
o ludziach mojżeszowego wyznania! Rotszyldowie zaś pozostali wierni swojej
religii, inaczej, niż na przykład Baringowie, którzy bez oporów zamienili swój
niemiecki protestantyzm na brytyjski anglikanizm, unarodowioną wersję katolicyzmu.
Już
podczas wojen napoleońskich Rotszyldowie zyskali szczególną renomę: rząd Anglii
próbował zaopatrzyć w złoto armię Wellingtona, walczącego przeciw Napoleonowi w
Hiszpanii, ale flota brytyjska, która panowała już na morzach, nie mogła podjąć
się tej ryzykownej operacji, nie mogła gwarantować jej powodzenia.
Przeprowadzili ją Rotszyldowie. Jak?
Natan
Rotszyld, ni mniej, ni więcej, dał znać, mimo wojny, swemu bratu, James'owi, do
Paryża, a dziewiętnastoletni James nie wahał się ni chwili – Rotszyldowie, przekupując
po drodze urzędników i policję, przeszmuglowali złoto przez Francję i całą,
ogarniętą szaleństwem wojny Hiszpanię aż do Wellingtona!
Przemilczała
ten wyczyn pomnikowa historia Anglii pióra George'a Macaulaya Trevelyana, ale
wielki historyk w ogóle nie dostrzegał Rotszyldów; na szczęście dla Anglii,
Rotszyldowie byli przeciw Napoleonowi...
Najsłynniejszym
wyczynem Natana był wszakże jego sukces po Waterloo. Nie, nie pod Waterloo. Po
nim. Wellington z Bluecherem, na nasze nieszczęście, pokonali Napoleona; on,
Natan Rotszyld, wygrał Waterloo na giełdzie.
Temu
sukcesowi poświęcono tyleż chyba książek, co samej bitwie. Natan Rotszyld nie
odniósł go dzięki legendarnemu gołębiowi pocztowemu, który mu rzekomo
dostarczył wiadomości wcześniej, niż ktokolwiek dostał ją w Londynie. Ani też
nie obserwował Natan bitwy osobiście i – wbrew temu, co stoi u Kuliszera – nie
wyprzedził kuriera rządowego w wyścigu do Anglii. To jego specjalnie opłacany
agent, Rothworth, wsiadł pierwszy w Ostendzie na szybki stateczek, wioząc
holenderską gazetę z 19 czerwca, z opisem rozstrzygniętej już bitwy. Przybył do
Londynu wieczorem we wtorek 20 czerwca, w dwa dni po bitwie, ale 24 godziny
przed majorem Percy’m, adiutantem głównodowodzącego wojsk brytyjskich, wiozącym
słynną „depeszę
Wellingtona”.
Rotszyld
wcale nie polecił swoim ludziom kupować zaraz akcji. Przeciwnie, część swoich
papierów skarbowych i akcji sam rzucił do sprzedaży. Rozeszło się więc, że „Rotszyld sprzedaje”, wybuchła nieledwie panika, rzucili się sprzedawać
wszyscy, kursy się załamały – odgadywano, że Rotszyld wie już o zwycięstwie
Napoleona; dopiero wtedy ludzie Rotszylda zaczęli kupować – po śmiesznie
niskich cenach. Zanim wiadomość o klęsce Napoleona dotarła po upływie doby do
publiczności i zanim kursy równie gwałtownie skoczyły do góry, było jasne, że
Natan Rotszyld zarobił w ciągu tylko tej jednej doby olbrzymią fortunę.
Joseph
Wechsberg podaje wszelako za współczesnymi nam historykami informację, której
nie ma w książkach o Rotszyldach. Otóż Natan bynajmniej nie zatrzymał
wiadomości o klęsce Napoleona dla siebie. Tegoż ranka w środę, kiedy początkowo
kazał swym ludziom sprzedawać swoje walory, pospieszył z gazetą do przyjaciela,
jednego z komisarzy rządowych, a ten zabrał go na Downing Street, do premiera,
lorda Liverpool. Tyle, że Londyn spodziewał się raczej klęski sprzymierzonych,
stąd i premier, przygnębiony brakiem wiadomości od Wellingtona – nie dał wiary
holenderskiej gazecie...
Oczywiście,
nie temu jednemu wielkiemu sukcesowi giełdowemu zawdzięczali Rotszyldowie
potęgę i pieniądze. Stali się bankierami władców i rządów. Bardziej, niż
Baringowie. Ich sieć finansowa objęła całą Europę.
Dysponowali
zawsze najświeższymi informacjami, które mogły wpłynąć na notowania giełdowe.
Świadectwo, jak działała ich sieć kurierów, znalazłem w pamiętnikach lorda
Greville’a – już rankiem 30 lipca 1830 roku dzięki jej raportowi wiedziano w
Londynie ze szczegółami o wybuchu Rewolucji Lipcowej w Paryżu; dopiero w nocy z
31 lipca na 1 sierpnia dotarł do Londynu ze skąpym meldunkiem kurier
rywalizującej z nią agencji Stuarta!
Rozpisywali
Rotszyldowie pożyczki zaciągane dla swych utytułowanych klientów i ich rządów,
a subskrybenci tych pożyczek mogli wskazać, w jakiej walucie chcą odbierać
odsetki. W latach 1818-1832,
a więc przed wybuchem „gorączki kolejowej”, tylko sam dom bankowy Natana wypuścił obligacje,
wedle Kuliszera, na łączną sumę 25 milionów funtów szterlingów. Było to więcej,
jak zwraca uwagę Kuliszer, niż wszystkie łącznie pożyczki zaciągnięte w
Amsterdamie w ciągu całego XVIII wieku, ale my wiemy, że nie było to jednak aż
tak dużo: przed rokiem 1820 tylko dla obsługi rynku samej ówczesnej Wielkiej
Brytanii trzeba było osiemnastu milionów funtów w banknotach Banku Anglii, nie
licząc innych. Trudno w ogóle porównywać wiek XVIII z wiekiem XIX. Rotszyldowie
zaś, przy całej swej potędze, byli jednym z domów owych merchant-bankers
londyńskiej City. I nie przypadkiem Natan Rotszyld skonstatował w 1832 roku, że
to Anglia w ogólności stanowi bank dla całego świata; w tym kraju negocjuje się
i załatwia wszelkie transakcje dotyczące Indii, Chin, Niemiec i całego świata.
Z
Kuliszerowych informacji ważna jest inna: Zdarzało się, że Rotszyldowie
umieszczali jakieś państwo na czarnej liście, czyli zamykali mu dyskonto wekslowe, Było to równoznaczne z bankructwem finansowym
tego państwa.
Dotyczyło
to głównie młodych państw Ameryki Łacińskiej, które zrzuciły panowanie Korony
Hiszpańskiej, ale nigdy nie nauczyły się radzić sobie ze swą niepodległością. W
Europie Świętego Przymierza odgrywali natomiast Rotszyldowie paskudną rolę jego
finansowego oparcia.
Stronili
od polityki i wszelkich idei społecznych, a nawet handlowych. Nic nie wiadomo
nawet o tym, by Natan Rotsżyld sygnował swym podpisem w roku 1820 petycję londyńskiej
City, domagającej się wprowadzenia wolnego handlu. Przypomnijmy: drugie
pokolenie londyńskich Baringów spotkamy w ruchu walczącym o zniesienie
niewolnictwa, ale też Baringowie byli już od dawna pełnoprawnymi poddanymi
Korony Brytyjskiej. Tak bardzo pełnoprawnymi, że jeden z nich w trakcie
rozruchów chłopskich 1830 roku obił kijem zakutego już w kajdany więźnia...
Niczego w tym rodzaju o Rotszyldach nie wiemy; Rotszyldowie sami jako Żydzi,
przywiązani do swej religii, należeli do mniejszości pozbawionej praw.
Dopiero
mądry Wellington, wtedy już – książę Wellington, jako premier przeforsował
najpierw w roku 1829 równe prawa dla katolików, potem zaś w roku 1830
przeprowadził ustawę, która łagodziła dyskryminację wyznania mojżeszowego. Ale
i tak Żydzi byli tą mniejszością religijną Anglii, która najdłużej czekała na
pełne równouprawnienie – aż do roku 1860. Baringowie zostali członkami izby
lordów jeszcze w XVIII wieku, pierwszym lordem mojżeszowego wyznania został
pierwszy Rotszyld dopiero w roku 1886. Mimo że to dzięki pieniądzom, pożyczonym
rządowi przez Rotszyldów, Anglia weszła wcześniej w posiadanie zbudowanego
przez Francuzów Kanału Sueskiego.
Peter
Martin twierdzi, że Rotszyldowie dość późno oswoili się z ideą budowy kolei,
czego najlepszym dowodem jest fakt, że pierwszą linię Stephensona,
Liverpool-Manchester, kredytować musiał w roku 1830 rząd angielski.
Jednakże
Rotszyldowie angażowali się w jakieś przedsięwzięcia po dokładnym zbadaniu ich
perspektyw. Gdy już je rozpoznali, inwestowali z rozmachem niebywałym, rozmachem
Rotszyldów. Opasły tom francuskiego historyka, Maurice’a Levy-Leboyera, o roli
banków europejskich w międzynarodowym uprzemysłowieniu Europy w pierwszej
połowie XIX wieku, pełen jest informacji o tym, jak pieniądze Rotszyldów
nakręcały wówczas rozwój przemysłu.
Lata
trzydzieste XIX wieku przyniosły w Anglii istną „gorączkę kolejową”. Zasadną: nakłady na budowę linii kolejowych
zwracały się w ciągu dwóch, trzech lat, potem sypały przez dziesięciolecia
nieustającymi zyskami. W latach czterdziestych koleje podbijały Francję, potem
resztę Europy i Amerykę. Rzecz jasna, żaden z „domów”
Rotszyldów niczego sam nie budował we Francji, w Niemczech czy monarchii
austriackiej. Oni finansowali budowy, dobierając do nich najlepszych
przedsiębiorców budowlanych, głównie – angielskich. Inwestowali często razem z
rządami i o wielu „rządowych” kolejach Europy mówiło się, że nie należą do
państwa, lecz do Rotszyldów; dany władca mógł być królem w swej monarchii, ale „królami kolei” byli Rotszyldowie. Państwa-wspólnicy gwarantowały
im za to bezpieczeństwo ich pieniędzy.
W
połowie XIX wieku majątek Rotszyldów szacowano na ponad pół miliarda funtów
szterlingów. Same procenty od udzielanych kredytów przynosiły im – nie licząc
zysków z kolei, przedsiębiorstw przemysłowych i ubezpieczeń – ponad dwa miliony
funtów każdego roku.
Niestety,
książki o Rotszyldach niewiele zawierają rzeczowych danych o ich operacjach
finansowych i handlowych. U Mortona najciekawsze było dla mnie credo Natana
Rotszylda: Działam od ręki i nigdy nie tracę czasu. Przybywam gotów na wszystko
i załatwiam umowy na miejscu... Zawsze mówiłem sobie, że to, czego potrafi
dokonać inny człowiek, potrafię dokonać i
ja.
Jeśli
coś tu Natan Rotszyld przemilczał, to informacje skrupulatnie i równie szybko
gromadzone przed podjęciem jakichkolwiek działań. Ale o ich znaczeniu w
interesach Rotszyldów już w Europie wszyscy wiedzieli. I wiedzieli, że nie były
to interesy szczęśliwych chucpiarzy.”
***
Doktor habilitowany Władimir Pawlenko, członek rzeczywisty Rosyjskiej
Akademii Geopolitycznej, twierdzi, iż od XVIII wieku Francja, Belgia, Holandia,
Rosja, szereg innych krajów stanowią nic innego, jak prowincje finansowego
imperium Rothschildów, którzy np. podczas wojny 1812 roku finansowali wszystkie
walczące strony, zarówno imperatora Napoleona I Bonapartego, jak i cesarza
Aleksandra I Romanowa. Na krwi ludzi zbija się największe fortuny, a nie na
handlu ropą czy złotem, jak sądzą co bardziej naiwni ludzie. „Komu wojna, a
komu mać rodnaja”. Rockefellerowie z kolei (inny potężny klan żydowski) byli „odpowiedzialni” za Niemcy, Arabię Saudyjską,
częściowo również Rosję, która stanowi kondominium owych dwu rodzin żydowskich.
Podczas II wojny światowej zarówno Rothschildowie, jak i Rockefellerowie,
„wspierali”, czyli robili niewyobrażalnie olbrzymie interesy, na wspieraniu
zarówno broczących krwią Niemiec, jak i ZSRR, skrycie dostarczając obu
walczącym stronom broń, technikę wojskową, przeterminowaną żywność,
umundurowanie. W końcu wszystkie narody Europy się wykrwawiły, straciły swe elity
i zostały mieszkańcami globalnego Imperium Żydowskiego, którego poszczególne
prowincje noszą nazwy dawnych państw niepodległych. Dwie wielkie formacje
finansowe dyskretnie ze sobą zarówno współpracują, jak i delikatnie rywalizują;
tak np. ugrupowanie Rockefellerów spowodowało demontaż ogromnego Imperium
Brytyjskiego, a Rothschildowie odegrali decydującą rolę w odgórnym demontażu
Związku Radzieckiego, zbyt silne bowiem państwa gojskie mogłyby w pewnych
okolicznościach wykazywać tendencję do nieposłuszeństwa i usiłować wyłamywać
się z tzw. „uporządkowanej wspólnoty międzynarodowej”. Masonami wysokiego
stopnia i figurantami Rothschildów byli
m.in.: Beria, Andropow, Kuusinen, Gorbaczow, Kosygin, Mikojan. Tak zaś
znienawidzony i opluwany przez tzw. światowe media Józef Stalin nie tylko nie
słuchał wolnomularzy, ale i kazał szereg z nich rozstrzelać, a w marcu 1953
roku zamierzał wysłać wszystkich sowieckich i wschodnioeuropejskich Żydów na
Sybir. Dosłownie w ostatnim momencie, na kilkanaście godzin przed opublikowaniem
odnośnego rozkazu, Łazarzowi Kahanowiczowi udało się generalissimusa otruć i w
ten sposób udaremnić akcję, która mogła by się okazać czymś znacznie gorszym
niż hitlerowskie „ostateczne rozwiązanie”. Odtąd agenturalne elity sowieckie
powoli, krok po kroku, konsekwentnie pracowały nad tym, aby obrzydzić,
zdyskredytować, zdezorganizować, zdemoralizować, rozpić i osłabić swój kraj, aż
w końcu odgórnie go zdemontowały; resztki zaś po nim dają się bez trudu
prowadzić na pasku i wyzyskiwać, a to tym łatwiej, że na czele ich wszystkich
ulokowano agentów wyszkolonych w dziele chaotyzacji, pederastyzacji,
prostytuowania odnośnych ubezwłasnowolnionych ludów, które już nie są samoświadomymi
narodami i nie posiadają politycznych elit myślących w kategoriach swego
państwa i narodu. Ponoć z Rothschildami i ugrupowaniem Lubavich jest powiązany
Władimir Putin, mason; lecz widocznie co do jego lojalności centrala nie ma
pewności, skąd wynika nieustanne nękanie prezydenta Rosji przez „społeczność
międzynarodową”, media euroamerykańskie, opozycję wewnątrz kraju. Podejrzewa
się, że może on, tak jak ongiś Adolf Hitler, uwolnić się spod kurateli
„starszych braci w wierze” i spowodować jakąś kłopotliwą zadymę, którą
przyjdzie gasić „wspólnymi siłami”.
Nad opanowaniem Chin, Indii,
Japonii i Brazylii Rockefellerowie i Rothschildowie pracują wspólnie, próbując
m.in. powodować między nimi napięcia a nawet wojny. Przejściowe kłopoty mogą
zresztą sprawiać także państwa „małe”, niedostatecznie jeszcze ogłupione i
zdemoralizowane, jak np. Wenezuela, Kuba, Białoruś, Syria, Iran. Dla nich
przygotowano los Jugosławii, którą w 1999 roku zrujnowały bombowce USraela i „demokratycznych” Niemiec oraz rakiety
„morze – ziemia”, wystrzeliwane z brytyjskiej łodzi podwodnej „Splended” (która
w 2003 roku prowadziła zmasowany ogień na miasta Iraku, wieloletniego
przyjaciela USraela, którego prezydenta wczorajsi sojusznicy powiesili jak psa,
publicznie i w odrażający, niegodziwy sposób, korzystając z usług pospolitych
bandytów). Slobodana Miłoszewicza zaś, prawowitego prezydenta zlikwidowanej
Jugosławii, jak też szereg innych polityków i dowódców wojskowych tego dumnego
ongiś kraju, potruto w więzieniach „demokratycznej” Europy Zachodniej. Jak
twierdzi profesor Władimir Pawlenko, dyskretnie usiłowały sprzeciwiać się żydowskiemu dyktatowi elity
czeskie, zafundowano więc im podział Czechosłowacji oraz „demokratycznego”
prezydenta w postaci chronicznego pijaka, tak jak Borys Jelcyn, niezdolnego do
podejmowania jakichkolwiek rozumnych, odpowiedzialnych i samodzielnych decyzji,
podstawiając na wszelki wypadek nową żonę. Możemy na marginesie dodać, że ten punkt
widzenia jest wśród części elit intelektualnych Federacji Rosyjskiej jak
najbardziej popularny.
W maju 2012 roku ugrupowanie „Rothschild
Investment Trust „Capital Partners” oraz
„Rockefellers Financial Services” podpisały umowę o ścisłej
współpracy, co może świadczyć o zbliżaniu się ostatecznego momentu ukształtowania
się globalnego Imperium Żydowskiego,
żądzonego przez duumwirat dwu genialnych rodzin, wokół których koncentrują się
pozostałe potęgi finansjery światowej. Prawdopodobnie dominującą pozycję zajmie
w tym układzie ród Rothschildów (ich klientem jest m.in. George Soros),
przejmujący obecnie dyskretnie m.in. gospodarkę Rosji, Chin, Białorusi i innych
na pozór niepodległych państw.
***
Cytowani w poprzednich rozdziałach naukowcy rosyjscy W. Polikarpow i I.
Łysak w ksiące „Fenomen
jewrejskoj cywilizacji” twierdzą, że
niejako słabszą stronę mentalności żydowskiej stanowi czarno-białe widzenie
świata w dychotomiach: wróg –
przyjaciel, obcy – swój, zły –
dobry, brzydki – piękny, głupi – mądry
oraz niezdolnośc do odczuwania mnóstwa odcieni i stopniowań leżących miedzy tymi krańcowościami. Stąd też wynika domniemana
skłonność tych ludzi do zbyt pospiesznych, przesadnych i krańcowo
jednoznacznych ocen poszczególnych osób, zjawisk czy działań. Dlatego Żydzi tak
namiętnie domagali się od Poncjusza Pilata ukrzyżowania Nazaretańczyka i
dlatego wybitny polityk i patriota Izraela Icchak Rabin dostał zdradziecką kulę
w plecy od porywczego młodzieńca
żydowskiego, zaślepionego własną, uproszczoną wizją rzeczywistości. Julian
Tuwim w wierszu pt. „Żydzi” pisał o
tym nerwowym narodzie:
„Czarni, chytrzy, brodaci,
Z obłąkanymi oczyma,
W których jest wieczny lęk,
W których jest wieków
spuścizna,
Ludzie,
Którzy nie wiedzą, co znaczy
ojczyzna,
Bo żyją wszędy,
Tragiczni, nerwowi ludzie,
Przybłędy.
Szwargocą, wiecznie szwargocą,
Wymachując długimi rękoma.
Opowiadają sobie jakieś trwożne
rzeczy
I uśmiechają się chytrze,
Tajnie posiedli najskrytsze
Z miliarda czarnych,
pokracznych literek
Ci chorzy obłąkańcy,
Wybrany Ród człowieczy
Pomazańcy!
Pogładzą mokre brody
I znowu radzą, radzą…
- Tego na bok odprowadzą,
Tego wołają na stronę,
Trzęsą się… Oczy strwożone
Rzucą szybko przed siebie,
Czy kto nie słyszy…
Wieki wyryły na ich twarzach
Bolesny grymas cierpienia,
Bo noszą w duszach wspomnienie
O murach Jerozolimy,
O jakimś czarnym pogrzebie,
O rykach na cmentarzach…
… Jakaś Szatańska Msza,
Jakieś ukryte zbrodnie
(pod oknami… w piątki…
przechodnie…
Goje… zajrzą do okien… Sza!
Sza-a-a!)
………………………………….”.
Lęk i drżenie… Ten naród posiada
jednak szereg rzadkich zalet. Polikarpow i Łysak piszą: „W ciągu prawie dwudziestu wieków rozproszenia Żydzi usiłowali
rozsiedlać się nieomal wśród wszystkich narodów. Z reguły spotykało ich na
początku ciepłe przyjęcie. Lecz powoli uzdolnieni i pracowici przybysze zaczynali budzić swym powodzeniem coraz
większą zawiść. Zaczynano więc Żydów przyciskać: nakładać dodatkowe podatki,
ograniczać w prawach, grabić, zmuszać do porzucenia judaizmu. W końcu w ogóle
wypędzano z kraju. Lecz właśnie brak u
Żydów własnego państwa zaktywizował w ich społeczności rozwój rzemiosł i handlu.” Za jedną z fundamentalnych cech psychicznych
i behawioralnych tego afroazjatyckiego
etnosu rosyjscy badacze uważają nomadyzm, koczownictwo i wynikający stąd
dynamizm, ruchliwość także Żydów już osiadłych. Przenosząc się z miejsca na
miejsce, wszędzie czują się w domu, utrzymują więź z rodakami i nawzajem się w
skali globalnej wspierają, pomagają sobie wzajemnie się bogacić, gromadzą mądrość, doświadczenie, wiedzę i kulturę
innych narodów, twórczo je przetwarzają i przystosowują do własnych potrzeb.
Życie w globalnym rozsiedleniu („rozproszenie”
nie byłoby tu właściwym określeniem)
czyni członków tego narodu ludźmi uniwersalnymi, posiadającymi
wszechogarniający system wiedzy o świecie, doskonale orientującymi się w tym,
co się dzieje w każdym zakątku , tworzącymi wielkie, świetnie funkcjonujące
państwo ponadnarodowe, niewidoczne dla profanów. Obecnie nie tyle Żydzi
przystosowują się do stylu życia innych narodów, ile te narody są zmuszone
przystosowywać się do procesu globalizacji, do wymagań stawianych prze
żydowskie elity finansowe, polityczne i intelektualne. Wiadomo bowiem, że - jak
to wyraził Leon Feuchtwanger - „kto
zarządza finansami, ten rządzi krajem, ba, ten rządzi światem”. W dziele
„Żyd Süss” ten autor trafnie zauważał, iż „Żydzi dawno spostrzegli, że jedyną obroną
przed kaprysami losu stanowią pieniądze”… Od początku swej pisanej historii
Hebrajczycy słynęli jako mistrzowie w zakresie gromadzenia majątku. Powoli też
w okresie średniowiecza w Europie ukształtowała się nowa elita: finansowa, przewyższająca pod wieloma względami
tradycyjne elity rodowe. B. Auerbach napisał:
„Nabywanie pieniędzy wymaga
męstwa, ich zachowanie - rozsądku, ich wydawanie zaś stanowi wielką sztukę”. Judaizm
docenia znaczenie bogactwa, majątku, złota. Jako religia ludu koczowniczego,
pośredniczącego, wszechobecnego krzewiła
przekonanie, że bogactwo - niezależnie jak zdobyte -
stanowi dowód, że Bóg nas kocha, skoro uczynił bogatymi. Nauczyli się
więc wyznawcy takiego Boga szybko gromadzić olbrzymie zasoby finansowe, które
następnie wykorzystywali w celu korumpowania urzędników, ministrów, prawników,
biskupów, monarchów, jak też zapewniali swemu narodowi optymalny poziom
konsumpcji. „Właśnie pieniądze pomagały Żydom diaspory przetrwać
wśród niezbyt dla nich życzliwie
usposobionych narodów”.
Ale i ta okoliczność powodowała często agresję antyżydowską. Henry
Ford, wybitny bądź co bądź amerykański przedsiębiorca, inżynier i
intelektualista, pisał: „Międzynarodowa finansjera stoi za kulisami
wszystkich wojen. Jest to międzynarodowe żydostwo: Żydzi niemieccy, Żydzi
angielscy, Żydzi francuscy, Żydzi amerykańscy”.
Wpływając finansowo, propagandowo
i politycznie na elity rządzące odnośnych państw, popychają je do wojen
między sobą, sprzedając broń i wyposażenie wszystkim walczącym stronom i robiąc
gigantyczne majątki na handlu ludzką krwią. Jako przykład takiego postępowania
Ford przytacza Rothschildów, którzy m.in. w okresie 1805 – 1813
„sponsorowali” (pod ogromny
procent) zarówno armię francuską, jak
też angielską i rosyjską.
Najważniejszymi celami żydowskiej strategii przetrwania są, po
pierwsze, właśnie przetrwanie tego narodu i, po drugie, osiągnięcie wpośród
wszystkich innych wspólnot narodowych, a co za tym idzie, i w skali globalnej,
pozycji dominującej. Droga ku temu prowadzi poprzez opanowywanie takich
strategicznych sfer życia narodów, jak handel, bankowość, prawo, medycyna,
teatr, kino, dziennikarstwo, edukacja, dyplomacja, bezpieka, przemysł
rozrywkowy i niedopuszczanmie do tych dziedzin reprezentantów narodów rdzennych. To wszystko umożliwia
bezkarne gromadzenie olbrzymich zasobów finansowych, które są następnie
wykorzystywane zarówno w celu zapewnienia najwyższego poziomu życia światowego
żydostwa, jak i dalszą realizację ambitnych planów globalnej elity tejże
społeczności. Obsadzenie sądownictwa, prokuratur i adwokatury swymi ludźmi
pozwala m.in. natychmiast przychodzić z pomocą międzynarodową tym Żydom, którzy
popadli akurat w tarapaty (vide casus Chodorkowskij).
W dalszym ciągu swych analiz Polikarpow i Łysak twierdzą, iż Żydzi wynaleźli i doprowadzili do perfekcji
sztukę pośredniego działania, którą stosują sterując państwami i
społeczeństwami. Na tę sztukę składają się m.in.: zarządzanie finansami; kierowanie państwami
za pośrednictwem tzw. „doradców”,
instalowanych przy gojskich gremiach kierowniczych; zintegrowany system tajnych
i jawnych organizacji żydowskich, działających we wszystkich państwach świata
pod szyldem ruchów rzekomo
ekologicznych, demokratycznych, pacyfistycznych, kontestujących itp.; obsadzanie swymi agentami takich sfer jak
handel, polityka międzynarodowa, prawo i in. „Ze swoim przeciwnikiem Żyd z reguły nie nawiązuje bezpośredniego
kontaktu. Dopina swego anonimowo stosując intrygi, przekupstwo i rozmaite tryki
prawnicze...
Cywilizacja żydowska przedstawia sobą
uporządkowany system wspólnot, który jak pajęczyna ogarnia cały świat. Potęga
Żydów polegała na tym, że nie posiadając własnego państwa, mieli swych
reprezentantów we władzach wielu krajów… Podstawowa siła Żydów w dziejach
polega na posiadaniu przez nich globalnej sieci wspólnot, każda z których
funkcjonuje jako samoreprodukująca się organizacja. Wspólnota, gdzie każdy zna
każdego, gdzie dominują osobiste węzi i stosunki, jest stabilna i
skonsolidowana. Prócz tego konserwatywny charakter, samoodnawialnośc i
opieranie się na własne siły takiej wspólnoty są cementowane przez obecność
ustnej tradycji. Właśnie „Tora”, w
tym „Tora” ustna, zastąpiła dla Żydów państwo, co
sprzyjało zachowaniu tego narodu. W wielu sferach życia wspólnota żydowska
zachowywała autonomię, lecz musiała też podlegać prawom państwa, w którym
mieszkała.
Potęga Żydów w dziejach wynika
także z tego, że są oni bezwzględni i nieubłagani w stosunku do swych wrogów,
nigdy niczego nie puszczają w niepamięć i nie wybaczają tym, którzy ich w jakiś
sposób ograniczali. Można uogólniając powiedzieć, że cywilizacja żydowska jest
dynamiczna i żywotna, wywiera niemały wpływ na bieg dziejów powszechnych, a jej
rozsianie stanowi nie tylko źródło jej słabości, ale i źródło mocy”.
Naród żydowski, ciągną dalej
Polikarpow i Łysak, „uważnie śledzi, co się dzieje wokół niego, aby nie zostać rozdeptanym
lub nie roztopić się w gigantach. On nie życzy sobie takiego roztopienia się,
chce istnieć samoistnie. Nie jest głupi, nie walczy z olbrzymami; pochyla się,
jeśli jakaś fala sięga zbyt wysoko i nakrywa go z głową. A później znów się z
toni wyłania, otrząsa się i żyje dalej jakby nigdy nic. Jest twardy, lecz nie
bezmyślnie uparty. Pochyla się przed każdą falą, lecz żadnej z nich się nie
poddaje. Bierze ze wszystkich potoków to, co mu odpowiada i przystosowuje do
swych potrzeb. (…) Obserwacja, analiza, poznanie świata stają się jego istotą.
W nim wyrasta wielka skłonność do słowa jako do środka takiego poznawania. Przepisami świętego prawa karze ciemniaka, wykształcenie uważa za nakaz Boży. Odnotowuje na piśmie wszystko, co
zauważy…
Do podstawowych postaw
osobowości żydowskiej można zaszeregować następujące:
1.
Orientację na życie w warunkach
ekstremalnych; 2. ukierunkowanie na pozyskanie wiedzy; 3. orientację na
wartości witalne, ziemskie, a nie na zaświaty;
4. wiarę w jedynoboże; 5. przekonanie o bogowybraności narodu
żydowskiego; 6. całościowy obraz świata; 7. strategię działań niebezpośrednich;
8. specyficzny mistycyzm; 9. koczownictwo; 10. alarmistyczny stosunek do
świata, to jest poczucie trwogi co do swej przyszłości; 11. niestandardowe
zachowanie się, czynny, twórczy aktywizm; 12. bezlitosny, nieubłagany stosunek
do wrogów; 13. dążenie do świętości”.
Lord Disraeli wyznawał: „Jestem
przygotowany do najgorszego, lecz mam nadzieję na lepsze”. Żydów cechuje, według rosyjskich
analityków, rozwinięte poczucie własnej godności i absolutny brak poczucia
nieśmiałości, delikatności i skrępowania. Nigdy nie bywają nieśmiali i
przesadnie taktowni, co niektórzy nazywają
„żydowską bezczelnością”. „Hucpa” to szczególna odmiana pychy, pobudzająca do
działania pozbawionego onieśmielenia i lęku przed własnym nieprzygotowanie,
brakiem uzdolnień, wykształcenia czy doświadczenia. Żyd zabiera się do
wszystkiego bez żadnego przygotowania, nie zważa na brak kwalifikacji i
przygotowania zawodowego; weterynarz może podjąć się zawodu chirurga… Dla Żyda
„ hucpa” to
szczególny rodzaj odwagi, podejmowanie
walki z nieprzewidywalnością
losu… Nosiciel hucpy zachowuje się tak,
jakby się zupełnie nie przejmował tym, iż może nie mieć racji. W praktyce
prowadzi to do tego, że zyskuje się za swe działania więcej niż by się
otrzymało poniechają tych działań. Praktykujące hucpę indywiduum nie gubi się w
żadnej sytuacji, poszukuje interesujących zajęć, zaszczytów i wysokich
stanowisk, nie obawia się niepowodzeń lub zawodu w swych roszczeniach, nie gubi
się przed autorytetami lub nieznanymi sobie osobami. Najbardziej niemiła dla
Żyda sytuacja to okazanie swej słabości i nieprzydatności, dlatego sięga on po
chytrość, aby nie ujawnić swego świata wewnętrznego przed innymi”…
***
Żydzi są arcymistrzami paradoksu i
absurdu w sztuce i nauce (Hundertwasser, Chagall, Einstein, Picasso, Klee
itd.). W
życiu politycznym to
wynikające z nakazów
„Awoda-Zary” zachowanie
przybiera - zdaniem
niektórych naukowców rosyjskich -
kształt rewolucyjności i
buntownictwa, zmierzającego do
wywrócenia i schaotyzowania ładu
państwowego narodów niesemickich.
Gdy elita żydowska w którymś kraju dostrzega rodzenie się jakiegoś ruchu lub silnej organizacji, która
potencjalnie mogłaby konsolidować odnośny naród, zaraz usiłuje je
zdezorganizować i unieszkodliwić, aby potencjalnie nie mogły zagrozić interesom
„narodu wybranego”. Usiłuje się doprowadzić do zderzenia ze sobą różnych ruchów
i sił, posiać zamęt i dopiero tę sytuację wykorzystać. Gdy próby zniszczenia
się nie powiodą, podejmuje się usiłowania, mające na celu przejęcie
kierownictwa odnośnym ruchem, partią,
kościołem itp., aby nieco później
też go rozbić i sprowadzić na manowce. Tak np. dopięli nawet tego,
że wprowadzili swych ludzi nawet na Stolicę Apostolską. Papieżami Żydami byli
m.in. Jan VIII, Innocenty II, Kalikst III, Aleksander VI, Klemens VIII, Paweł
V, Pius IX, a rzymokatolicyzm jest
dzisiaj oficjalnie nieomal
zwany żydokatolicyzmem.
Alfred Rosenberg twierdził, że w rywalizacji pokojowej Semici przegrywają
z Aryjczykami, w sytuacji zamętu i rozgardiaszu górą są z reguły Semici,
mistrzowie intryg, kombinatorstwa, grabieży i kłamstwa. Ta reguła ponoć wielokroć sprawdziła się w dziejach wielu
krajów, stąd – jak twierdził Rosenberg – Żydzi wszędzie są siewcami zamętu i
inicjatorami rewolucji, buntów, rozruchów, kryzysów, podczas których wychodzą na swoje, przejmując
majątek narodowy i władzę polityczną w państwach ogarniętych spowodowanym przez
nich chaosem. Nawiasem mówiąc, ta myśl nie była obca także rosyjskim teoretykom
, jak też miała swych zwolenników na
Węgrzech, w Rumunii , we Francji i w
Polsce. Obecnie najbardziej
konsekwentnie podobny styl
rozumowania rozwija w
Polsce Henryk Pająk,
autor m.in. wyjątkowo
ostrej ksiązki pt. „Lichwa. Rak
ludzkości” (Lublin 2009),
w której obnaża
ukryte mechanizmy globalnego
kryzysu ekonomicznego 2009
roku, jak też
ogólniejsze prawidłowości w
działalności „dzieci szatana”
i ich rozmaitych
grup wyzysku.
***
Nie wszyscy Żydzi są żydami, to znaczy wyznawcami judaizmu, a
dokładniej, zaledwie co czwarty Żyd jest żydem. Prócz poczucia solidarności
wyznaniowej, mają też wysoce rozwinięty zmysł rasowy, choć gdy nie ma
zagrożenia zewnętrznego, zagorzale nawzajem się zwalczają – z reguły zresztą pozostając
w ramach zdrowego rozsądku. Bardzo rzadko się asymilują.
„Żydzi – jak pisał M.
Wańkowicz – asymilują się tylko
zewnętrznie”, po prostu stosują swoistą mimikrę psychosocjalną. Udają
Rosjan, Ormian czy Niemców, gdy uważają, że to będzie lepsze dla załatwiania
interesów. Niekiedy udają gojów, gdy są lub czują się zagrożeni. Rosyjski
filozof Rozanow pisał ironicznie, że Żydzi, którzy kryją się ze swym żydostwem,
zakładają, że tkwi w nim coś haniebnego, są więc instynktownymi antysemitami,
rodzonymi „braćmi” gojów-antysemitów. Takie złośliwości nie robią wszelako
żadnego wrażenia na swych adresatach.
Żydzi zawsze byli mistrzami propagandy. Czegoż jest wart
majstersztyk demagogii zawarty np. tylko w jednym zdaniu włożonym w usta Jahwe
przez jednego ze współautorów Biblii,
a mówiącego o potomkach Abrahama, czyli Żydach, że przeklnie tych, którzy będą
ich (Żydów) przeklinać, a błogosławić będzie tym, którzy im będą błogosławić… Mojżeszowi
zaś Jahwe miał powiedzieć: „Sprawię, że
lęk (...) odczują przed tobą, a w zamieszanie wprawię wszystkie ludy, do
których pójdziesz. Sprawię i to, że wszyscy twoi wrogowie uciekną przed tobą”. Jeśli
chodzi o zamieszanie,
to jest to bliskie
prawdy.
Plemienny bóg Hebrajczyków zwany Jahwe mówi do Abrahama w Księdze Rodzaju: „Spójrz na niebo i policz gwiazdy! Czy zdołasz to uczynić?... Tak liczne
będzie twoje potomstwo”...W innym miejscu tejże księgi Jahwe jeszcze
hojniej sypnie obietnicami: „Ja będę ci
szczodrze błogosławił i bardzo rozmnożę twoje potomstwo, jak gwiazdy na niebie
lub piasek na wybrzeżu morza”. Tak się też stało po kilku tysiącach lat.
Dziś potomków Abrahama nikt policzyć nie potrafi, a ich liczbę można określić
tylko w przybliżeniu.
Już w XXI wieku prawdziwym majstersztykiem manipulacyjnej propagandy pseudonaukowej było „odkrycie” i
ogromne nagłośnienie falsyfikatu w postaci sławetnej „ewangelii Judasza”, w
myśl której to Jezus był judaszem, który sam siebie ukrzyżował, a Judasz
przezacnym i szlachetnym młodzieńcem, nieomal prawdziwym Mesjaszem. Wytwór
żydowskiej antychrześcijańskiej „walki ideologicznej”, spisany w języku wroga,
czyli Koptów, miał wywieść w pole nie tylko chrześcijan w III, ale i w XXI
wieku. To dopiero jest konsekwentnym i niezłomnym dążeniem do raz wytyczonego –
przed tysiącleciami! – celu! Żydzi stanowili zawsze etnos o wyrazistym obliczu
psychicznym, duchowym, kulturotwórczym.
„Lud twardego karku”,
podstępny, rozkiełznany – tak mówią o Hebreach autorzy Pięcioksięgu Mojżeszowego. Był też zawsze postrzegany jako
„inny”, „obcy”. Jest też nieugięcie przywiązany do swych wartości i tradycji, a
to drażni „gojów”. Selig, bohater powieści Stryjkowskiego Głosy w ciemności, tak odpowiada na sugestię „plunąć” na swe
narodowe dziedzictwo: „– Jeślibym plunął,
to trafiłbym przede wszystkim we własnych rodziców. Mój ojciec jest prostym
mleczarzem, biednym Żydem. Moja matka jest prostą Żydówką. I ja jestem prostym
Żydem. Ja się uczę w gimnazjum. Pomogła mi w tym nasza wiejska nauczycielka.
Pomógł mi w tym nasz dziedzic Brunicki. Ale nie po to przyjąłem tę pomoc, żebym
się odwrócił od własnego narodu. Ja nie chcę przestać być Żydem. Będę pomagać
swoim rodzicom, a jeśli potrafię, swemu narodowi. Nienawidzę. Nienawidzę tych,
którzy wypierają się swoich najbliższych. Ile ten naród wycierpiał! Żaden naród
na świecie tego by nie wytrzymał. Pomyśleć: dwa tysiące lat bezustannych
cierpień, prześladowań, inkwizycji, bohaterskiego oporu. Inne narody zginęły. I
choć dziś Żydzi już nie są zdolni do bohaterstwa, mówię ze wstydem, wierzę, że
nie zginie. Utrzymały go właśnie te zabobony, które pan wyśmiewa. Utrzymała go
wiara ojców, praojców”... Trudno o bardziej jednoznaczną i uczciwą deklarację żydowskiego patriotyzmu!...
Ogromne znaczenie w kształtowaniu tak znakomitych
postaw życiowych miała zawsze i ma obecnie rodzina żydowska, z reguły oparta na
twardych zasadach etycznych, wielkiej mądrości życiowej, przywiązaniu do
najwyższych przejawów kultury, wiedzy, oświaty. „Rodzina żydowska – jak pisał prof. Charles Sarolea – posiada równowagę i spójnię, które się gdzie
indziej rzadko spotyka. Jestem przekonany, że ta właśnie rodzinna solidarność
stanowi jedną z przyczyn powodzenia Żydów na całym świecie.”
Szczególnie bodaj wypada w duchowym wizerunku Żydów
uwypuklić przywiązanie do wiedzy i nauki, które dosłownie jest w tym narodzie
przekazywane z pokolenia na pokolenie – nawet w rodzinach tzw. „prostych
ludzi”. „Tyle jest światów – pisze
Jan Parandowski – ile jednostek
myślących... Nikt nie widzi wszystkiego, każdy przechodzi obok mnóstwa rzeczy,
których nigdy nie zauważy, ponieważ umysł od razu je odpiera, zdążając ku temu,
co go zajmuje... Geniusze są bardziej ekskluzywni od dyletantów z ich
szeroką chłonną ciekawością”...
Właściwości fizyczne i psychiczne, skłonności
odziedziczone lub z dawna nabyte, sentymenty i upodobania, sięgające
nieraz dzieciństwa, wszelkie przyzwyczajenia, nałogi, odrazy i urazy kształtują
mechanizm odbiorczy naszego umysłu i od nich zależy, co zwróci naszą uwagę, co
zapłodni myśl... „Każdy słyszy to, co
rozumie” mawiał Goethe. Krótko mówiąc, charakter człowieka, jego mentalność
i umysłowe zdolności decydują o tym, w jaki sposób odbiera on rzeczywistość,
jaki ma pogląd na świat, tj. „światopogląd”. Każdy słyszy i widzi tylko to, co
rozumie, lub co znajduje oddźwięk w jego duszy; wszystko pozostałe jest ciszą i
milczeniem, po prostu nie istnieje.
Stąd też wielość światopoglądów i orientacji
aksjologicznych. Oczywiście, w łonie żydostwa obserwuje się również ogromny
pluralizm i wewnętrzne bogactwo postaw i filozofii życiowych, ale jest też coś,
co jest niezmienne, – autentyczna kultura i autentyczne uduchowienie. No i coś
jeszcze nieuchwytnego, czego nie da się ująć w słowa, jakiś – jak to powiedział
Osip Mandelsztam (I ty, Moskwa, siestra
moja, legka, Moskwa 1990) – „zapach
judaizmu”: „Jak odrobinka piżma
napełnia cały dom, tak najmniejszy wpływ judaizmu wypełnia całe życie. O jaki
to silny zapach! Czyż mogłem nie zauważyć, że w prawdziwych domach żydowskich
pachnie inaczej niż w aryjskich. I to pachnie nie tylko kuchnia, lecz
ludzie, rzeczy i odzież...” Tragiczne doświadczenia dziejowe wypełniły
duszę żydowską niezgodą na to co się dzieje, na to, że świat jest taki , jaki
jest, a jest zły i nikczemny. Tenże Osip Mandelsztam wyznawał: „Pamięć moja nie jest kochająca, lecz wroga i
pracuje ona nie nad reprodukcją, lecz nad odrzuceniem przeszłości”.
Tak też czuje wielu jego rodaków. Dziejowe, tysiącletnie cierpienia wytworzyły w
ich sercach nie pokorę (nie tylko pokorę!), lecz nieprzerwany bunt, permanentną
rewolucję przeciwko światu, jak również resentyment przeciwko
całej ludzkości.
Wybitny żydowski historyk, cytowany powyżej nieraz,
Heinrich Graetz (1817-1891), autor 11-tomowej Historii Żydów od czasów najdawniejszych do obecnych (1853-1876),
uważał, że negacja i bunt stanowią istotę judaizmu, ponieważ jego pierwszą
socjalną rolą dziejową była rewolucja przeciwko pogaństwu. (Por. też Avinieri Shlomo, Osnownyje naprawlenija w jewriejskoj politiczeskoj mysli).
Niemiecki filozof
Max Scheler w dziele Problemy socjologii wiedzy stwierdzał:
„Niesłychana
przewaga, jaką w judaizmie i w jeszcze większym stopniu w zachodnim
chrześcijaństwie mają religie objawione, jako czynniki kształtujące
społeczeństwo i dzieje, nad czysto albo połowicznie religijnymi metafizykami
samopoznania i spontanicznego samozbawienia – zarówno w ostrym przeciwieństwie
do prawie całej Azji, jak też do wolnego od dogmatów i kościołów świata
antycznego – jest prawdopodobnie uwarunkowana przede wszystkim socjologicznie
oraz charakterem tych ludów. To przede wszystkim żądne aktywnego
przekształcenia Ziemi, rozszerzenia władzy politycznej, technicznej i
ekonomicznej usposobienie życiowe narodów Zachodu musiało w sposób konieczny
pociągnąć za sobą owo surowe i bezwarunkowe zbiorowe skrępowanie myślącego
ducha, kierującego się ku ostatecznym sprawom bytowania, owe systematyczne
zbiorowe uspokojenia i ostateczne zapewnienia, których mogła dostarczyć jedynie
personalistyczno-teistyczna religia objawiona, zaś w zaawansowanych pod
względem politycznym epokach zawsze naśladująca państwo organizacja
„kościelna”. Narody, które wedle własnej woli stale rozmyślają nad metafizycznym
sensem życia i same aktywnie poszukują tego, w czym upatrują zbawienie albo coś
boskiego, nie mogą siły swego ducha i woli poświęcić tak bezgranicznej pracy
wokół spraw ziemskich jak narody, dla których owe kwestie jawią się jako
ostatecznie i absolutnie rozwiązane dzięki objawieniu, autorytetowi, dogmatowi
i uniwersalnej masowej instytucji służącej zbawieniu”.
***
W 300 roku żyło 3 miliony Żydów, był to więc
jeden z najliczniejszych narodów świata owej
doby. Rajem dla Żydów stała się w nowych czasach Polska, w której liczebność
tego etnosu w okresie od 1264 do 1795 zwiększyła się stokrotnie (liczba Polaków
tylko sześciokrotnie). I tak było w wielu innych krajach Europy.
Diaspora żydowska bierze udział
w życiu kulturalnym, artystycznym, literackim narodów, wśród których jest
rozsiana. Często je wzbogaca w interesujące wytwory swej szczególnej
twórczości mentalnej, nieraz gorszącej, wulgarnej, szokującej i destruktywnej,
ale nieraz też prawdziwie pięknej, szlachetnej i mądrej. Ekstremalne warunki
bytowania wyrobiły w tych ludziach znakomitą zdolność do stawiania czoła
wszelkim niedogodnościom i do przetrwania i rozwoju w każdych okolicznościach.
Kiedy była taka potrzeba, Żydzi potrafili wywrzeć wpływ na każdego władcę i to w
każdej, nawet na pozór bagatelnej, sprawie. To zaś budzi zawiść, niechęć i
nastroje antyżydowskie.
Grecki kompozytor Mikis Teodorakis został
pozwany przed sąd (ale nie osądzony) w
listopadzie 2003 roku za słowa: „Oba
narody, my i Żydzi, nie mają braci”. [To prawda, język grecki np. nie
należy do żadnej ze znanych nauce rodziny językowej; a Żydzi nikogo prócz
siebie nie uważają za swych braci, lecz za tzw. „gojów”]. „Ale oni są fanatyczni i potężni. Ten mały naród jest źródłem zła, a nie
dobra. Złem jest przekonanie o własnym znaczeniu i zbyt wielki upór”...
Kompozytor tu się mylił: Żydzi nie są narodem małym, liczą bowiem około 120 milionów osób w skali globalnej. Potrafią też
dać ostrą odprawę każdemu, kogo uznają – słusznie czy nie – za swego oponenta.
Tak zresztą było zawsze...
Z reguły zarzuty antysemitów wobec Żydów są
śmieszne: wyznawcy Mojżesza mają być
sprytni, przebiegli, chciwi, chytrzy itp. Nawet jeśli tacy bywają
(jak Rosjanie, Polacy, Chińczycy,
Niemcy, Birmańczycy i in.), to dlaczego koniecznie Żydzi, i tylko Żydzi, mają
być niedołężni, niezdarni, głupi czy wręcz święci i niepokalani? Nie ma logiki.
Stereotypowym niejako zarzutem pod adresem
wszystkich(!?) Żydów ze strony antysemitów jest, jak zaznaczyliśmy powyżej,
posądzanie o tak zwane „mordy rytualne”, mające rzekomo na celu „wytaczanie
krwi dzieci chrześcijańskich”, aby na tej krwi wypiekać rytualną macę. To
potworne obwinienie robi z reguły na Żydach piorunujące wrażenie i kompletnie
wytrąca ich z równowagi, czemu się trudno dziwić. Ten zarzut to vice versa twierdzenie, że chrześcijanie
to osobnicy, których ulubioną rozrywką jest palenie żywych ludzi na stosach.
No, bo przecież wiadomo, że zarówno inkwizycja katolicka, jak też protestancka i
prawosławna pozbawiła życia dziesiątki, jeśli nie setki, tysięcy tzw. „czarownic” i „czarowników”,
nieraz ludzi o gigantycznym potencjale intelektualnym (Jan Hus, Giordano Bruno, Miguel Serveto, William Harvey, Thomas Morus itd.). To prawda, w obrębie judaizmu,
który nigdy nie był wyznaniem jednolitym, istniały niekonwencjonalne sekty,
które , być może, sporadycznie posuwały się do mordów rytualnych,
ale były to praktyki tak rzadkie i wyjątkowe, że tylko osoby o kompletnym braku
sumienia potrafią z tego czynić zarzut skierowany przeciwko całemu narodowi. Najprawdopodobniej jednak coś
takiego w ogóle nigdy nie miało miejsca, ponieważ prawo Mojżeszowe
kategorycznie zabrania spożywania krwi
nawet zwierzęcej w jakiejkolwiek postaci i w jakimkolwiek celu, cóż dopiero
mówić o spożywaniu krwi ludzkiej! Swoją zaś koleją wypada zadać retoryczne
pytanie: dlaczego antysemici nie wypominają Żydom (z których grona przez wieki
wychodziły całe zastępy utalentowanych lekarzy), że dosłownie przywracali życie
tysiącom, a może milionom gojów, których nikt już kurować nie potrafił? Z
faktu, że fanatyczni wyznawcy judaizmu, być może, popełnili ongiś paręset
mordów rytualnych na „poganach”, nie wynika, że Żydzi są narodem morderców. Że
zaś fanatyczni chrześcijanie,
wyznawcy „religii miłości”,
pozabijali ongiś setki tysięcy
swych przeciwników, jest obciążeniem wielce poważnym, ale przecież nie
upoważniającym do definicji chrześcijaństwa jako konfesji wściekłych zbójów, uśmiercających ludzi za
„niewłaściwe” poglądy. Fanatyczni szaleńcy są w obrębie każdego wyznania,
podobnie jak zdegenerowani zbrodniarze rodzą się od czasu do czasu w łonie
każdego narodu.
***
Antysemityzm bywa krzewiony i podsycany
sztucznie przez polityczne, wyznaniowe i finansowe elity narodów nieżydowskich,
aby odwrócić uwagę ludności od ich własnych nadużyć i skierować niezadowolenie społeczne
na manowce.
A jak wygląda przysłowiowa druga strona
medalu? Aby zostać okrzykniętym za „antysemitę”, niekonieczne jest być
antysemitą, ponieważ niektórzy żydowscy dziennikarze ogłaszają za antysemitę
nie tego, kto ich nie lubi, lecz tego, kogo oni nie lubią (gdy jest np. zbyt
niezależnym i samodzielnie myślącym człowiekiem). Po prostu, gdy się chce kogoś
moralnie sterroryzować, zastraszyć, zrujnować mu karierę i zniszczyć, to się go
okrzykuje antysemitą, następnie izoluje itd.
Jeśli adwersarz ma „niepoprawne” poglądy lub
drukuje się w „niewłaściwym” piśmie, z nim się nie rozmawia, na niego się
szczeka, tupie nogami
i syczy. Jeśli zaś konwersuje się z osobnikiem, któremu w żaden sposób nie da
się zarzucić „antysemityzmu”, to rozbrzmiewają czułe piski, zaślinione cmokanie i histeryczne
postękiwanie, graniczące z orgazmem.
Zarówno syjonofaszyzm, jak i antysemityzm,
są zjawiskami bezwzględnie irracjonalnymi,
dwiema stronami tego
samego medalu. Ale na szczęście
rzadko bywają do końca konsekwentnymi.
„Powszednim
zjawiskiem jest to, że nienawidzi się wspólnoty, której członka się kocha (nie
jako członka tej wspólnoty, lecz jako indywiduum). „Antysemityzm” lub
„nienawiść do Niemców”, nienawiść do Francuzów etc. może godzić się z miłością
do indywiduum” – pisał Max Scheler. Często to się przydarzało Rosjanom,
którzy mieli nieraz żony Polki, mieli dobrych przyjaciół wśród Polaków, a
jednocześnie nienawidzili Polskę. Podobnież antysemici mają niekiedy żydowskie
żony, żydowskich przyjaciół i w ten sposób sami zadają kłam i obalają swe wyobrażenia. Dokładnie tak, jak żydowscy
rasiści, nawiązujący jak najserdeczniejsze stosunki z – na pozór – pogardzanymi
gojami.
Jednym z istotnych momentów globalizacji
jest dążenie światowej oligarchii żydowskiej do rozciągnięcia swego panowania
na cały świat, do uczynienia z globu ziemskiego jednej wielkiej owczarni, po której bez wszelkich granic, ceł
i przeszkód rozlewa się, tarza i wciąż pomnaża ogromny kapitał: Złoty Cielec. Właśnie
to, a nie tak zwana „demokracja” i osławione „prawa człowieka” są celem Sorosa,
Berezowskiego, Solorza, Gusińskiego,
Abramowicza, Hammera, Chodorkowskiego itp. Wydaje się, że zarówno
stereotypowe wyobrażenie losu żydowskiego jako nieskończonego pasma cierpień,
udręk i prześladowań, jak też stereotyp Żyda jako krwawego skrytobójcy,
wyzyskiwacza i prześladowcy obcoplemieńców należą do mitów mało wspólnego z
rzeczywistością mających. Jak każda inna zbiorowość etniczna, miewali Żydzi swe
wzloty i upadki, okresy rozkwitu i uwiądu, popełniali zarówno czyny wzniosłe,
jak i haniebne, tworzyli dzieła wielkie, jak i nikczemne. Nie mają żadnej
cechy, której nie miałyby w tym czy innym stopniu inne narody, nie uczynili
niczego takiego, do czego nie dałoby się przeprowadzić paraleli z życia innych
ludów, nawet jeśli chodzi o paradygmat „wybraności”. Ten paradygmat, nawiasem
mówiąc, funkcjonujący w postaci mitu narodowego, którego nikomu nie wolno
podważać (wiadomo, jaki los spotkał Jezusa z Nazaretu za takie podważanie)
służy przysłowiowemu „pokrzepieniu serc” żydowskich, niewiadomo jednak czy
ostanie się w konfrontacji z nowoczesnością, liberalizacją i globalizacją
współczesnej cywilizacji, która żadnych mitów akceptować nie chce.
Aby postawić kropkę nad „i” w naszym
collage’u o antysemityzmie, oddajmy
głos wybitnemu żydowskiemu intelektualiście, pisarzowi, dramaturgowi i naukowcowi Awrahamowi B. Jehoszua (ur.
1936), który
w eseju
Dwa modele żydowskiej tożsamości (publ. 2006)
pisał: „Podczas dyskusji nad proponowanymi zmianami w nauczaniu syjonistycznej
historii i związaną z tym groźbą podwojenia syjonistycznych mitów, w dzienniku „Haaretz”
ukazał się dziwny i zarazem poruszający list. Jego autor przyznawał, że w
badaniach historycznych chodzi o dotarcie do prawdy, zarazem wyraził obawę, że
prawda ta może zagrozić wielu ważnym żydowskim i syjonistycznym mitom i
opowieściom, mającym zasadnicze znaczenie dla kształtowania tożsamości
narodowej. Proponował, by nauce historii docierającej do prawdy rzeczowej
towarzyszyły specjalne lekcje, mające na celu ocalenie ważnych syjonistycznych
czy też żydowskich mitów. Ta rozpaczliwa próba określenia relacji między mitem
i historią dowodzi dramatycznego stanu rzeczy w dziedzinie edukacji i
tożsamości, który może się już tylko pogorszyć. Narody myślące dziś o swojej
tożsamości muszą odnaleźć drogę miedzy własnym dziedzictwem historycznym a
tożsamością globalną. Przez całe swe dzieje naród żydowski budował tożsamość
głównie na mitach, a nie na świadomości historycznej, na kontakcie z realną
historią. Najwyższy czas się z tym zmierzyć.
Proponuję
zastanowić się nad następującym problemem: czy Izrael (odróżniam tu diasporę
żydowską od Żydów z Izraela) znalazł się na rozdrożu zmuszony wybierać między
wzorowaniem swojej przyszłej narodowej tożsamości na modelu europejskim, opartym na poczuciu historycznej ciągłości czasu i miejsca, a wzorowaniem jej na modelu amerykańskim, kreującym
i pielęgnującym tożsamość w oparciu o dawne i nowe mity?
Być może wyolbrzymiam różnice między amerykańskim czy kanadyjskim a europejskim i azjatyckim (japońskim lub chińskim)
modelem tożsamości. Myślę jednak, że w przypadku Izraela warto je wyraźnie
odróżnić – nie tyle w
kategoriach przeszłości, co z myślą o
przyszłej jednoznaczności.
Czym jest mit?
Jaki jest sens tego nieuchwytnego, a jednak niezbędnego pojęcia? Sławny badacz kultury
Roland Barthes mówił o micie i mitologii jako akceptacji świata nie takiego,
jakim on jest, ale jakim chciałby być. Słowo „mit” wywodzi się od greckiego „mythos”, oznaczającego – jak u Homera – zgodność z faktami. Rzeczownik oznacza poważny autorytet, czasownik – prawdomówność.
W Grecji mit był,
według encyklopedii, próbą wytłumaczenia związków racjonalności z prawdą filozoficzną, moralności z wierzeniami religijnymi, był przednaukową próbą interpretacji pewnych
realnych lub wyobrażonych zjawisk w kategoriach relacji bogów ze sobą i z
ludźmi. Albo, mówiąc krócej, ludzki mit to ludzka prawda, a nie prawda jako
taka.
Pierwszym, co
zwraca uwagę w tych definicjach, jest połączenie dwóch biegunów. Z jednej
strony prawda najwyższa, z wielkim, niemal daremnym trudem łącząca niedające
się połączyć elementy, a z drugiej nieprawda, subiektywna wyobraźnia, próbująca
nadać znaczenie i prawdziwość temu, czego istnienia nie da się udowodnić ani
faktycznie, ani historycznie. „To nie prawda, to nie fakt, to tylko mit” – tak mówimy, protestując przeciwko
kłamstwom i przekręcaniu faktów, którym nadano niewłaściwy status. Stąd chęć
obalania mitów w przekonaniu, że służy się prawdzie i zwalcza kłamstwo. Mit
unosi się nad historią zakorzenioną w określonym czasie i miejscu, próbując
wyrazić i zaktualizować głębszą, ogólniejszą i ponadczasową prawdę, która
jednak znaczy o wiele więcej niż fakt historyczny, unieważniony, kiedy mija
jego czas. Mii trwa, będąc wspólną własnością różnych ludzi w różnych
miejscach. Historia ukrzyżowania i zmartwychwstania Jezusa nie jest faktem
historycznym, który miał miejsce w 30 roku n.e., tylko mitem, który miliardy
uważają za co najmniej tak realny i prawdziwy, jak to, o czym czytają w
gazetach.
Moc mitologicznej
opowieści o ofierze Izaaka przez całe tysiąclecia przenikała narodowo-religijne
poczucie żydowskiej tożsamości. Nieważne jest jej ulokowanie w określonym
historycznym czasie i miejscu. Potęga opowieści żywa jest wśród Żydów żyjących
tysiące kilometrów od jerozolimskiego wzgórza, na którym wszystko się
wydarzyło.
Ważny i doniosły fakt
historyczny może zostać z czasem wyniesiony do rangi mitu. Przykładowo,
Holokaust nie był jedynie kolejnym wydarzeniem historycznym w określonym czasie
i miejscu – jest już owiany mgłą mitologii. Podobnie zbiorowe samobójstwa
Żydów, odmawiających nawrócenia się podczas krucjat pod koniec XI wieku,
oddzieliły się od historycznego czasu, miejsca i kontekstu, stając się
mitologicznym exemplum.
Przez ponad dwa
tysiąclecia diaspory Żydzi budowali swoją tożsamość głównie na świadomości
mitologicznej, a nie historycznej. Wynikało to przede wszystkim z prostego
faktu, że religia była przez tyle lat podstawowym składnikiem ich tożsamości, a
tożsamość religijną określają głównie składowe mitologiczne, a nie historyczne.
Narodowa wspólnota terytorium i języka była dla Żydów czymś nierzeczywistym.
Rzeczywistość wyobrażoną i istniejącą wyrażano w metaforach, symbolach i
rytuałach religijnych, wskutek czego świadomość historyczna skojarzona z
konkretnymi miejscami i ścisłą chronologią nie była w żydowskiej tożsamości
szczególnie mocno obecna. Spróbuję to wyjaśnić, odwołując się do jednego z
wielu przykładów. Żydzi opłakują zburzenie Pierwszej Świątyni, poszcząc w
określonym dniu żydowskiego kalendarza. Postu przestrzega się tego dnia w
Izraelu. Tak naprawdę, poszcząc, opłakuje się zburzenie obu Świątyń: pierwszej
i drugiej. Pierwsza została zburzona w 580 roku p.n.e., druga w 70 roku n.e.
Oba te historyczne wydarzenia, odlegle w czasie o niemal 600 lat, różnią się
bardzo od siebie. Inne też były w każdej epoce powody zniszczenia.
Pamięć łącząca oba
te wydarzenia nie jest pamięcią historyczną, lecz mitologiczną pamięcią
niejasnego, uogólnionego wydarzenia.
Żydzi wędrowali z
miejsca na miejsce i nawet jeśli osiedlali się na setki lat w krajach takich
jak Polska, uważali je za coś przejściowego – rodzaj tymczasowego miejsca
pobytu do czasu, kiedy będą mogli wrócić do prawdziwego domu, Ziemi Izraela.
Nie byli zainteresowani dokumentowaniem i opisywaniem swojego stylu życia czy
dokumentowaniem i opisywaniem swoich stosunków z nie-Żydami, wśród których żyli
– miejsce i czas były nieistotne, przejściowe, niegodne zachowania w pamięci
narodu – w końcu wkrótce przyjdzie Mesjasz i zawiedzie ich do pierwotnej
ojczyzny, miejsca do którego prawdziwie przynależą. Sam czas zmieni się w Erez
Izrael, stanie się czasem boskim, czasem odkupienia. Zmieni zupełnie styl życia
Żydów, dziś będących na łasce sąsiednich narodów. Co więcej, ponieważ Żydzi
byli rozrzuceni po całym świecie, praktycznie niemożliwe było poznanie ich
dziejów w obcych miejscach, gdzie żyli. Jak miałby Żyd jemeński zrozumieć życie
Żyda polskiego, którego nigdy nie spotkał i którego świat był mu zupełnie obcy?
Jedyny kontekst, w jakim mogli się spotkać i odkryć poczucie przynależności,
nie był określonym i zapamiętanym miejscem historycznym, tylko królestwem mitów
budujących ich wspólną tożsamość.
Żydzi powtarzają w
nieskończoność: „W każdym pokoleniu
musimy spojrzeć na siebie jako na tych, którzy wyszli z Egiptu”. Uznajmy, że w odróżnieniu od historii mit
jest czymś żywym, obecnym, i że Żydzi musza dostosowywać swoją tożsamość do
mitu, a nie do bezpośredniego historycznego kontekstu, w którym zamyka się ich
egzystencja. Jakie są wady i zalety życia świadomością zmitologizowaną?
Ewidentną zaletą jest na pozór to, że Żydzi rozproszeni po całym świecie wśród
różnych narodów i cywilizacji potrafili – niezależnie od lokalnych, historycznych
warunków i okoliczności – przechować jądro swej tożsamości. Mimo wielkiego
zróżnicowania stylów życia w obrębie różnych społeczności, umieli zachować
jedność dzięki wierze we wspólne, zwykle religijne, mity, choć te ulegały z
czasem modyfikacjom, obejmując też mity duchowe. Co więcej, mesjanistyczny mit
odkupienia był źródłem nadziei dla Żydów prześladowanych w różnych goszczących
ich krajach. Jednak wady zmitologizowanej świadomości wyraźnie przeważają nad
jej zaletami.
Przede wszystkim,
mało który naród może zachować przez dłuższy czas tożsamość, zdając się na
zmitologizowaną świadomość oderwaną od realnej ojczyzny i zobowiązań wobec
rodaków. Przez długie lata życia na uchodźstwie wielu Żydów zasymilowało się,
gubiąc żydowską tożsamość. W pierwszym stuleciu n.e. w całym starożytnym
świecie żyły cztery do sześciu milionów Żydów. W wieku XVIII ich liczba spadła
do miliona. [To ostatnie zdanie mija się z prawdą – J.C.]
Co ważniejsze,
istota mitu stała się podobna Leibnizjańskiej monadzie. Nie można jej zmieniać
ani poprawiać. Ani poddać racjonalnej krytyce – co najwyżej interpretować.
Kupujesz albo nie – nie ma innej możliwości. Dlatego na przykład przywiązani do
swej zmitologizowanej świadomości Żydzi przyjmowali nienawiść nie-Żydów jako
nieunikniony wyrok losu. Na pewnym poziomie zmitologizowana tożsamość zachęcała
do zmitologizowanych reakcji – dlatego chrześcijanie uznali swój mit
ukrzyżowania za totalne zaprzeczenie żydowskiej tożsamości. Zmitologizowana
tożsamość nie pozwoliła też Żydom na historyczne porównania z innymi narodami
ani na postrzeganie własnych dziejów jako części historii świata. Żydzi uważali
się zawsze za znienawidzonych i zasadniczo odrębnych.
Tak więc mimo
geograficznej mobilności, elastyczności społecznej i adaptacyjnych umiejętności
poszczególnych Żydów, jako całość żydowska społeczność trwała w spetryfikowanej,
zmitologizowanej tożsamości, która wzmocniona wizjami zniszczenia i destrukcji
pozwoliła jej żywić bierną i próżną nadzieję na boskie zbawienie,
uniemożliwiając – co udowodnił Holokaust – poprawne rozpoznanie zagrażających
jej straszliwych niebezpieczeństw.
Kiedy więc wielki
żydowski filozof Gershom Scholem nazwał syjonizm żydowskim powrotem do
historii, miał przede wszystkim na myśli możliwość zmodyfikowania i osłabienia
mitologicznego komponentu żydowskiej tożsamości, a zarazem wzmocnienia świadomości
historycznej, osadzonej w ojczystym terytorium z wyraźnie zakreślonymi granicami i świadomie przeżywanym czasem pojmowanym jako następstwo rzeczy
wcześniejszych i późniejszych. Byłaby to świadomość ucząca się na własnych
błędach i wierząca w możliwość ich naprawy. Świadomość wyciągająca też nauki z
historii innych, zwłaszcza sąsiednich narodów, od których może się uczyć, jak
poprawić, zmienić czy skorygować siebie samą nie niszcząc istoty swej
tożsamości.
Chociaż syjonizm
ma już ponad sto lat i liczne osiągnięcia na polu utrwalania narodowej
tożsamości, walka między historyczną i zmitologizowaną świadomością
Izraelczyków daleka jest od zakończenia. Świadomość mitologiczna jest nadal
pielęgnowana i umacniana w Izraelu przez co najmniej cztery rożne czynniki:
1.
istniejące w całym kraju wspólnoty religijne
przechowujące podstawowe zasady mitologicznej świadomości (w seminariach i
szkołach religijnych nadal studiuje się teksty religijne w oderwaniu od
historycznego kontekstu);
2.
głębokie związki z rozproszonymi po świecie
żydowskimi wspólnotami, których tożsamość konstytuują zwykle stare mity;
3.
globalizację, zamazującą tożsamość narodową i
umożliwiającą mobilność w świecie nowych mitów, które Żydzi łatwo łączą z
własnymi, starymi mitami;
4.
polityczną symbiozę ze Stanami Zjednoczonymi, których
podstawowa tożsamość także skłania się ku mitowi, a nie historii.
Dlatego my
wszyscy, którzy chcemy budować tożsamość historyczną jako antidotum na wsteczną
religijność, jako czynnik wzmacniający narodową świadomość Izraelczyków,
przeciwstawioną mentalności żydowskiej diaspory, jako sposób na to, by Izrael
stał się normalnym członkiem rodziny narodów, sposób na normalizację jego bytu
narodowego, umożliwiającą moralną odpowiedzialność za własne działania i
uwalniającą od mitologicznych dekretów wiary – wszyscy, którzy do tego dążymy w
badaniach i w sztuce, winniśmy wybrać model europejski jako przedmiot dociekań / źródło
inspiracji.”
Tak więc prawdopodobnie z biegiem czasu w
łonie żydostwa zajdą pozytywne zmiany, egzaltowana mentalność mesjaniczna
zostanie oddana do muzeum antropologii historycznej, a nowoczesne i dynamicznie
rozwijające się Państwo Izrael będzie – żyjąc w pokoju i bezpieczeństwie –
zadziwiać świat swymi osiągnięciami w dziedzinie nauki, sztuki, gospodarki i kultury.
Natomiast losy ogromnej żydowskiej diaspory (według danych ONZ na świecie
mieszka 25 mln wyznawców judaizmu, ale tylko co piąty Żyd jest wyznawcą tej
religii, podczas gdy 4/5 to przeważnie wolnomyśliciele, bezwyznaniowcy) są nie
do przewidzenia. Trzeba mieć nadzieję i czynić wszystko, by nigdy więcej nie
dotknęły jej wrogość i prześladowania.
Zarówno
mitologia antysemityzmu, jak i mitologia żydowskiej megalomanii z jej doktryną o
„narodzie wybranym” są, jak już zaznaczyliśmy powyżej, bezwartościowe
z poznawczego, niemoralne z etycznego i pozbawione
perspektywy z politycznego punktu
widzenia. Powodują bowiem tak absurdalne zjawiska jak np. potępianie (lub vice versa:
gloryfikowanie) jakiejś teorii, książki, dzieła sztuki tylko dlatego, że ich
autorem jest osoba żydowskiego (lub nieżydowskiego) pochodzenia. Wszelkie mity,
w tym antysemickie, jak trafnie ongiś zauważył wybitny żydowski filozof Theodor
Wiesengrund Adorno, są ślepym zaułkiem w poznaniu, przysłowiowymi dobrymi
zamiarami, które prowadzą do piekła. Prócz tego nie mogą one być akceptowane z
punktu widzenia etyki godności, dostrzegającej w każdej ludzkiej osobie i w
każdym narodzie urzeczywistnienie jakiejś Boskiej idei i tajemnicę
przeznaczenia.
***
Warto zasygnalizować jeszcze jeden wątek w stosunkach między żydostwem
a resztą świata. Jest to kwestia imponderabiliów. Gdy idzie o kwestię symboli,
są dwie sprawy, które działają na żydowskich nacjonalistów, jak czerwona
płachta na byka. Pierwsza to tak zwane „hitlerowskie” pozdrowienie przez
wzniesienie do przodu prawej ręki. Jest to naturalny gest odruchowy, którym
przez tysiące lat pozdrawiali się nawzajem reprezentanci najprzeróżniejszych
ras i narodów, że wymienimy tu Hindusów i Tamilów, Chińczyków i Koreańczyków,
Rzymian i Greków, Słowian i Germanów. I oto na mocy decyzji potężnych warstw
żydowskich od połowy XX wieku odwieczne pozdrowienie wielu narodów staje się
gestem zakazanym, rzekomo „faszystowskim”, który to werdykt wynika niewątpliwie
z braku wiedzy i edukacji odnośnych osób i kręgów opiniotwórczych.
Drugi „złośliwy” symbol to swastyka, prastary znak wielu ras i etnosów,
symbolizujący słońce, radość i moc życia, szczęście, pomyślność. I owszem,
niemieccy naziści uczynili jedną z odmian swastyki symbolem swego ruchu, ale przecież
z tego faktu w żaden sposób nie wynika, iż jest to znak „faszystowski”. A już
zakrawa na ciężką formę paranoi i manii prześladowczej, iż szereg krajów
zdominowanych przez żydowskie lobby ustawodawczo zabroniło używania znaku
swastyki w jakimkolwiek celu. Tu znów odniosła zwycięstwo żenująca ciemnota,
złośliwość i fanatyzm,
występujące jednak pod
chorągiewką wolności, tolerancji
i demokracji. Jest to tym
bardziej żenujące, iż znak swastyki spotyka się również na przedmiotach
hebrajskiej kultury materialnej i duchowej z pierwszego tysiąclecia przed nową
erą oraz z okresu późniejszego.
Zajrzyjmy na moment do historii. Symbol swastyki był na terenie Indii
używany już w XV wieku przed narodzeniem Chrystusa. Był to znak Indry,
gromowładnego boga wojny, jak też Słońca, panującego na wszystkich czterech
stronach świata oraz najwyższego, cztero-twarzowego boga Brahmy, władcy całego
świata.
Pochodzenie nazwy,
jak i kształtu swastyki wywodzi się też z Indii, gdzie oznacza talizman: Svasti
– przynoszący szczęście, od złożenia słów Su – dobrze, asti – jest. Swastyka
wpisała się w hinduską symbolikę wielu prądów religijnych, które miały swój
początek w Indiach, a potem
rozpowszechniły się także na innych terenach. Czerwona prawoskrętna swastyka z umieszczonymi
w kwartałach czerwonymi kropkami
jest symbolem
dżinizmu – hinduskiej religii, głoszącej ascezę jako drogę życia. Obecnie na świecie istnieje 4-5 mln wyznawców tej nauki. Uczniowie
Buddy również przyjęli ten motyw
za
swój. Często wizerunki medytującej postaci mają
na piersiach ów znak, jako symbol harmonii i szczęścia. Czasami
jest ona lewo-, czasami prawoskrętna.
Swastykę lewoskrętną zapisywaną specjalnym ideogramem
chińskim czyta się w dialekcie
mandaryńskim jako Wán, a po japońsku Manji i oznacza on „całe stworzenie”. Pojawia się także jako element zdobniczy na przedmiotach codziennego
użytku rozmaitych plemion indiańskich od Alaski po Boliwię.
Poza Australią, na
całym prawie globie można się natknąć na rozmaite swastyki z różnych okresów.
Swastyka bowiem jest nie tylko jednym z najpowszechniejszych, ale i
najstarszych oraz – jak zaznaczyliśmy powyżej – najbardziej uniwersalnych
znaków. Najczęściej symbolizowała
życie, światło, płodność, zbawienie i, co szczególnie istotne, słońce z jego
ruchem na nieboskłonie.
Jej pierwsze znalezione wizerunki powstały w Armenii (rysunki skalne w
dolinie Ararat) 10 tysięcy lat p.n.e. Początkowo miała znaczenie obrzędowo-religijne,
ale później wykorzystywano ją jako motyw zdobniczy szczególnie w architekturze, i
to nie tylko sakralnej.
Znak swastyki
szczególnie był rozpowszechniony wśród ludów Azji i Europy, rzadziej w Afryce i Ameryce. W Chinach znano swastykę pod nazwą wan
jako pierwotny emblemat taoistów i można ją znaleźć w rękopisach założyciela
tej religii Lao-Cy. Widnieje na
chińskich pieniądzach z VII w. n.e. Do dziś
jest w Państwie Środka symbolem nieśmiertelności i
długowieczności. Swastyka znajduje się na
piersi Buddy oraz – jako jeden z pomyślnych znaków – na jego stopie, oznaczając
klucz do raju. Wraz z buddyzmem dotarła także do Tybetu, Nepalu i Japonii. W Kraju Kwitnącej Wiśni zdobiono nią miecze, sztandary bojowe oraz herby (były wśród nich swastyki trójramienne, a także nietypowe z pięcioma ramionami). Tym godłem
pieczętują się w Japonii waleczne rody samurajskie Hori i Hosoda. Nieobca była
także kulturom Majów i Azteków.
W Skandynawii znano ją jako młot Mjöllnir – atrybut
gromowładnego boga Thora. U Germanów, podobnie jak u Celtów, wizerunek swastyki
strzegł wojownika, który nosił go podczas walki. Znali ją również między innymi
starożytni Syryjczycy, Grecy i Rzymianie. Była jednym z najczęściej spotykanych
symboli na monetach bitych w starożytnej Mezopotamii. Swastyki odkryto w Troi i
Pompei, a nawet w liczących 2 tysiące lat ruinach synagog w Palestynie. Przez
kilka pierwszych wieków chrześcijaństwa zastępowała krzyż. Pojawiała się również
w sztuce romańskiej, w tym w katakumbach, na ołtarzach, posadzkach, szatach
liturgicznych, sarkofagach.
W wyniku wędrówek ludów,
które swoje
korzenie miały na płw. Dekan, lub na stepach Azji, a więc
indoeuropejskich,
swastyka przywędrowała i do Europy.
Występuje ona w języku greckim
(gammadion), stanowi częsty element zdobniczy w architekturze, jak
również magiczny symbol na szatach
greckich
hoplitów. W starożytnym Rzymie
swastykę stosowano do ozdabiana domów, posadzek, przedmiotów codziennego użytku, broszy, zapięć do pasów, pochew
mieczy. Motyw swastyki pojawił się również w tradycji chrześcijańskiej jako
ozdobny krzyż grecki.
Na terenach wolnych od wpływu kultury antycznej symbol
swastyki
również był znany. Do dziś odnajduje się skorupy naczyń różnych
kultur prasłowiańskich, w których się on pojawia. Zapinki, brosze, kamienne rzeźby przyozdobione
swastykami to chleb
codzienny
archeologów. W religii prasłowiańskiej swastyka była symbolem słońca-bóstwa. „Ręce boga” jako symbol opieki – talizman mający wspierać i ochraniać wszystkie działania, wyobrażone są jako wielokrotne
powtórzenie motywu swastyki wpisanej w kwartały krzyża
greckiego,
których każde ramię zakończone było pięciopalczastym wyobrażeniem
dłoni. Nazwa rodzimego bóstwa
Polan –Swaroga bierze swój początek od nazwy swastyka.
Swastykę w herbie mieli m.in. Stuartowie, Radziwiłłowie
i Borejkowie. Widniała ona na niektórych banknotach wyemitowanych przez
rosyjski Rząd Tymczasowy w 1917 roku. Fińskie lotnictwo od 1918 roku do 1944 roku,
używało jako oznaczeń swastyk i nie miało to nic wspólnego z sojuszniczą
Rzeszą: niebieska swastyka bowiem była znakiem szwedzkiego barona Ericha von
Rosena, który w marcu 1918 roku podczas wojny domowej ofiarował armii fińskiej
pierwszy samolot. Swastykę miało (w kolorze bordo) w swej krótkiej
przedwojennej historii lotnictwo łotewskie. Znakiem tym oznaczali swoje maszyny
również amerykańscy lotnicy, walczący w zbrojnych siłach francuskich podczas I
wojny światowej. Także żołnierze utworzonej w 1923 roku, amerykańskiej 45
Dywizji Piechoty żółte swastyki na czerwonym tle nosili na lewym ramieniu: było
to odwołanie do indiańskiego znaku pomyślności.
We wrześniu 1935 roku na okres niespełna
dziesięciu lat swastyka stała się oficjalnym godłem Trzeciej Rzeszy
Niemieckiej.
Naziści, budując swoją mitologię,
poszukiwali mitycznych korzeni. Odwoływali się do Aryjów – starożytnych plemion
o jasnej skórze, które zasiedlały tereny dzisiejszych Indii i Iranu, odgrywając
ogromną rolę cywilizacyjną – zaś swastykę uznali za ich symbol, co przyczyniło
się do mylnej teorii, że to od tych ludów ona pochodzi.
Korzenie ideologii nazizmu łączą się z dwoma
rodzajami ruchów rozwijającymi się od schyłku XIX wieku – volkistowskimi,
gloryfikującymi chłopstwo niemieckie jako nosiciela ducha narodowego,
głoszącymi ideały życia w zgodzie z naturą, kult witalności i heroizmu, oraz
istotniejszymi, powiązanymi z nimi, neopogańskimi. Dla tych drugich, silnie
nacjonalistycznych, jedną z najważniejszych postaci był Austriak Guido von List
(1848-1919) – mistyk, badacz znaków runicznych oraz mitologii i historii
germańskiej. Wraz z grupką zwolenników w 1875 roku obchodził w pobliżu Wiednia
święto letniego przesilenia. Oddawali się neopogańskim rytuałom, w czasie
których wznoszono toasty, rozpalano święty ogień, medytowano. Dla uczczenia
słońca – wcielenia nordyckiego boga Baldura – ułożono z ośmiu butelek znak
swastyki.
Symbolika ezoteryczna ma spore znaczenie w szukaniu źródeł hitlerowskiej
swastyki, bo spirytyzm, magia, astrologia itp. fascynowały elity niemieckich
faszystów, w tym samego Hitlera. Notabene rozmaite tajne stowarzyszenia o
podobnym charakterze wywarły wpływ na nazistów. Były wśród nich
nacjonalistyczne Ordo Novi Templi i Stowarzyszenie Thule. Oba wykorzystywały
swastyki, a niektóre źródła podają, że Ordo Novi Templi, założone przez ucznia
von Lista, pierwsze użyło jej jako symbolu aryjskich odwołań. Z kolei o Thule
podczas procesu norymberskiego Alfred Rosenberg, czołowy ideolog III Rzeszy, ponoć
Żyd z pochodzenia, pisał: „Wszystko
wyszło stamtąd! Pouczenie tajne, któreśmy mogli stamtąd zaczerpnąć, pomogło nam
więcej w dojściu do władzy niż dywizje SA i SS. Ludzie, którzy założyli to
stowarzyszenie, byli prawdziwymi magami”.
Gdyby jednak poruszać się drogami absurdu i
zabraniać wszystkiego, czego używali naziści, to trzeba by było zabronić
jeżdżenia samochodami, noszenia butów i czapek, używania mydła, widelców i
noży, czytania książek, a nawet picia piwa i oddychania powietrzem, jak też
tysięcy innych rzeczy, które przecież też – „czynili hitlerowcy”... Muzykę zaś
Wagnera i teksty Nietzschego trzeba by było spalić , gdyż były one szczególnie lubiane
przez Adolfa Hitlera…
***
Zgromadzenie Ogólne ONZ (pod naciskiem Rosjan i
krajów afrykańskich) w 1975 roku uchwaliło rezolucję nr 3379, potępiającą
syjonizm jako formę rasizmu; w grudniu 1991 roku rezolucja ta została, z kolei
pod naciskiem USA, odwołana.
Może warto w tym miejscu napomknąć o wymownym
szczególe: to tylko narody europejskie wyolbrzymiają i demonizują, ewentualnie
idealizują, rolę Żydów w dziejach ludzkości.
Zastanawiające, że w wielkich kulturach tzw.
Wschodu (Chiny, Indie, Japonia, Arabia) Żydzi jako naród kulturotwórczy w ogóle
nie są odnotowywani. Jest to dla nich jakiś mało znaczący, egzotyczny lud, na
tyle prymitywny i nieokrzesany, że aż posuwający się do samoubóstwiania. Nikt
tam też nigdy nie pisał o pochodzeniu chrześcijaństwa od judaizmu czy tym
bardziej o tzw. judeochrześcijaństwie; choć chrześcijaństwo jest tam nie tylko
uważane za wielką cywilizację, porównywalną ze wschodnimi, ale i z jednej z
nich się wywodzącą, mianowicie z buddyzmu. Tak Jawaharlal Nehru w słynnym,
pisanym w brytyjskim więzieniu, dziele Glimpses
of World History (London 1949) wzmiankuje o Żydach jako o „bardzo swoistym i nad podziw upartym
narodzie”, lecz nauki Jezusa z Nazaretu (według niego „urodzonego rewolucjonisty”) były absolutnym zaprzeczeniem
żydowskich obyczajów społecznych i dlatego został okrutnie zamordowany.
Jawaharlal Nehru był zdania, że Jezus w młodości przez wiele lat pobierał nauki
na którymś z ówczesnych uniwersytetów w Indii lub innym kraju azjatyckim, jego
zaś koncepcje dotyczące przemienienia, pokonywania zła dobrem, pozbywania się
majątku itd. zostały wzięte bezpośrednio z o kilkaset lat starszych nauk Buddy
Gautamy. Ten punkt widzenia reprezentują liczni naukowcy na całym świecie, a
jego szczegóły przedstawili m.in. Elmar Gruber i Holger Kersten w książce Pra-Jezus. Buddyjskie źródła chrześcijaństwa
(Monachium 1994, polskie wydanie Gdynia 1996).
Teoria żydowskiej wyższości i rzekomego
„bogowybraństwa” znajduje wielu krytyków w świecie nauki. Uczony rosyjski
Andrej Burowski notuje: „Żydzi są
ostatnim na kuli ziemskiej , a w każdym bądź razie w Europie, narodem, który
poważnie traktuje mit rasy, „ziemi i krwi” (Blut und Boden”. (…) Nie bardzo też
jasne, na czym konkretnie polega nieogarnięta wielkość kultury starożytnego
królestwa Izrael. Obyczaje powszednie były najdziksze – handel ludźmi, bijatyki
i pijaństwo stanowiły codzienność… W gospodarstwach i haremach króla Dawida i
Szlomy (Salomona) krzątało się całe mrowie niewolników i kobiet lekkich
obyczajów”. [Paracelsus, Bruno, Goethe, Voltaire,
Linneusz, Buffon, Cuvier, Lamarc, Hegel, Galton, Heckel, Vogt, Büchner,
Nietzsche, Schopenhauer, Herder – wielkie imiona kultury europejskiej – wszyscy
byli przekonani o nierówności ras ludzkich, a Żydów uważali za rasę najgorszą,
najnikczemniejszą, najbardziej wirulentną, toksyczną i wrogą wyższej kulturze; z którą nie wiadomo, jak sobie poczynać
ze względu na jej przebiegłość, chytrość, dwulicowość i potęgę finansową.]
Pisarze
hebrajscy dopiero w VIII wieku p.n.e. zaczęli notować na piśmie przekazy
folklorystyczne, początkowo mgliste i płytkie wywody filozoficzne, teologiczne,
historyczne i literackie. Przedtem funkcjonował tylko przekaz ustny. Dla
porównania: kroniki i rozprawy egipskie były spisywane już XXX wieku p.n.e.,
sumeryjskie – w XXVIII, akadyjskie – w XXII wieku p.n.e. Pierwszy kodeks norm
prawnych króla Hammurabi spisano w 1750 roku p.n.e., czyli na około 900 lat
przed pierwszymi hebrajskimi notatkami o charakterze jurydycznym; przy tym były
to luźne uwagi, nie mogące być nawet porównywane z o wiele wcześniejszymi,
mądrymi, przemyślanymi i usystematyzowanymi przepisami prawa Egiptu, Asyrii,
Chin, Indii, Akadu, Hellady. Gdy idzie o poezję i szerzej o literaturę piękną,
to znacznie wcześniejsze były: egipska, babilońska, fenicka, hetycka,
asyryjska, hurycka, na których zresztą hebrajska się wzorowała.
Język hebrajski, uważany przez wielu Żydów za
sakralny, na początku XX wieku liczył około 15 tysięcy wyrazów i w sposób
oczywisty nie nadawał się do tworzenia skomplikowanych tekstów naukowych, filozoficznych czy technicznych.
Jednak w ciągu tego „żydowskiego stulecia” wytworzono mnóstwo sztucznych quasi hebrajskich
słów, tak iż dziś powstają w nim zarówno
poważne traktaty teoretyczne, jak i dość ciekawa beletrystyka. Współczesny
język hebrajski jest dziełem Icchaka Perelmana (1858 – 1922), znanego też jako
Eliezer Ben Jehuda, białoruskiego Żyda z guberni witebskiej, który ułożył
gramatykę, podstawy słownictwa oraz fonetykę, opierając je na języku
białoruskim, rosyjskim i polskim z dodatkiem niemieckiego, jidysz oraz martwego
języka „Pięcioksięgu”. Od roku 1882 Perelman rozmawiał ze swym synem
(już w Palestynie), wymyślając w tym celu nowe wyrazy, jak np. „buba” – lalka,
„ofanaim” – rower, „glida” – lody, „cipa” – kura itd. Chłopczyk ponoć nie
rozmawiał aż do czwartego roku, nie rozumiejąc nic z bełkotu ojca. Gdy
zrozpaczona matka po raz kolejny zwróciła się do dziecka po rosyjsku, Perelman
rzucił się na nią z pięściami i krzykiem, a chłopiec wtem zawołał: „Nie ruszaj
mamy!” – Po hebrajsku! I został pierwszym hebrajskojęzycznym obywatelem świata.
Od 1886 roku zaczęto w Palestynie w niektórych szkołach nauczać w tym języku, a
od 1913 rozpoczęto wykłady w Instytucie Technologicznym w Hajfie (przedtem były
prowadzone po niemiecku). Obecnie zaś jest to język wykładowy wszystkich
uczelni izraelskich.
Syjonizm, jako narodowo-socjalistyczna doktryna
polityczna, postulująca stworzenie niepodległego państwa żydowskiego jako
ośrodka żydostwa światowego, powstał jako ruch społeczny około roku 1890, kiedy
to Natan Birnbaum sformułował to pojęcie, a Teodor Herze (Zeew Benjamin) w 1896
opublikował dzieło „Judenstaat”. Według
tej doktryny każdy Żyd, gdziekolwiek zamieszkały i jakiekolwiek funkcje
sprawujący, powinien być lojalny w pierwszej kolejności w stosunku do
globalnego narodu żydowskiego i Państwa Izrael, w drugiej zaś kolejności
ewentualnie – także w stosunku do kraju zamieszkania.
***
ZAKOŃCZENIE
Nie
powinno się akceptować dziwacznej koncepcji kongresu USA, iż każde podejmowanie tematu
żydowskiego jest przejawem antysemityzmu. To raczej ta amerykańska doktryna, jakby wzorowana na sowieckich idiotyzmach, jest przejawem głupoty i manii prześladowczej. W naszym przekonaniu
antysemityzmem nie jest ani samo w sobie podejmowanie tematu żydowskiego, ani
krytyczny stosunek do poszczególnych osób żydowskiego pochodzenia, ani nawet
takiż stosunek do wszystkich Żydów. Natomiast istnieją dwa autentyczne kształty
tego jednoznacznie negatywnego zjawiska: po pierwsze, antysemityzm teoretyczny,
gdy nawołuje się do dyskryminacji lub prześladowania Żydów oraz, po drugie,
antysemityzm praktyczny, gdy osoby żydowskiej narodowości są dyskryminowane lub
prześladowane ze względu na swą narodowość. Natomiast jakieś publicystyczne czy
pseudonaukowe docinki pod adresem Żydów jako takie są po prostu manifestacją
braku kultury moralnej i politycznej, i tylko jako taki brak powinny być interpretowane.
Z
przedstawionych w tej książce faktów i analiz jednoznacznie wynika, że
antysemityzm bywa niekiedy jakby odmianą natręctwa intelektualnego; w Rosji np. niektórzy kapłani prawosławni głoszą, że
należy użyć wszelkich środków, aby nie
dopuścić „narodu szatana” do zapanowania nad światem i posuwają się do kanonizowania Adolfa Hitlera jako
człowieka, który usiłował ratować świat przed zbrodniczym żydostwem, w świątyniach zaś zawieszają ikony z podobizną autora „Mein Kampf” w aureoli świętości.
Antysemityzm jednak wynika i jest
podsycany z punktu widzenia określonych stosunków i interesów społecznych.
Tym,
którzy ogólnikowo zarzucają Żydom rzekomy
indyferentyzm moralny i brak bohaterstwa charakterologicznego, można by
przypomnieć całą plejadę heroicznych imion i szereg takichże czynów. Nadmieńmy
tu jednak tylko nazwisko Henryka Goldszmita, znanego całemu światu jako wielki
wychowawca, pisarz i lekarz Janusz Korczak (1879 -1942). Był współkierownikiem
Domu Sierot w Warszawie (1911-1942) oraz sierocińca Nasz Dom (od 1919) w
Pruszkowie, potem na Bielanach. Zasłynął na świecie jak twórca humanistycznej
teorii wychowania, opartej na serdecznym stosunku i bezwzględnym poszanowaniu
godności dziecka. Jego książki „Jak
kochać dziecko”, „Prawo dziecka do
szacunku”, „Prawidła życia.
Pedagogika dla dzieci i dorosłych”, „Pedagogika
żartobliwa”, „Król Maciuś Pierwszy” zostały przetłumaczone na dziesiątki języków
obcych. Otóż ten wielki nauczyciel i niezłomny patriota polski dobrowolnie
poszedł na stracenie w Treblince razem z żydowskimi sierotami, którymi
opiekował się w czasie pokoju, choć Niemcy oferowali mu katedrę pedagogiki na
dowolnym (do wyboru Korczaka) ze swych uniwersytetów. (Uważali jego teorię
wychowania za kryształowo aryjską co do swego ducha i treści!). Jakże można
uważać za małoduszny naród, który daje światu tak wymowny przykład (wcale nie
odosobniony!) odwagi, męstwa i bohaterstwa? Ksiądz poeta Jan Twardowski pisał o
Korczaku i jego młodziutkich wychowankach: „Trzymał je za ręce. Razem
zginęli. Odszedł w wytartym mundurze polskiego lekarza wojskowego, który włożył
w pierwszym dniu wejścia Niemców do Warszawy i nosił ostentacyjnie aż do
śmierci.
Nie obawiam się mówić o Korczaku rzeczy już
znanych, bo te rzeczy znane – są
wciąż jednakowo wzruszające i bliskie; obawiam się, że będę mówił jednym tchem,
nieskładnie, mocno nie po kolei, jak dziecko, które chce powiedzieć o kimś,
kogo kocha, wszystko, ale nie wie co najpierw, co potem, co ważne, a co mniej
ważne – bo wszystko wydaje się
wtedy najważniejsze.
Janusz Korczak był wychowawcą. Porzucił
praktykę lekarza medycyny, aby wychowywać dzieci. Stał się bezdzietnym ojcem
niezliczonej ilości cudzych dzieci. Założył dwa sierocińce – jeden żydowski na ul. Krochmalnej, drugi
chrześcijański w Pruszkowie, przeniesiony potem na Bielany. Maria Grzegorzewska
w „Listach do młodego nauczyciela” pisze, że był wychowawcą niezwykłym.
Wyzwalał prawdę już samą swoją obecnością. Każdy, kto obracał się przy nim –
czuł się sobą. Wyczuwało się przy nim
marność frazesów, form nieistotnych. Tęskniło się za czystością, prostotą jego
myśli, które niosły ludziom jego pełne smutku i zadumy dobre oczy.
Był odrębnym filozofem. Kiedyś tak przemawiał
do wychowanków wyruszających w daleką drogę, którą nazywał życiem: „Nie dajemy
wam Boga, bo sami musicie Go odszukać we własnej duszy w samotnym trudzie. Nie
dajemy wam ojczyzny, bo musicie odnaleźć ją własną pracą swego serca i myśli.
Nie dajemy wam miłości dla ludzi – bo nie ma miłości bez przebaczenia, a przebaczenie to wielki mozół i
trud, którego trzeba się podjąć. Dajemy wam tęsknotę za lepszym życiem, którego
nie ma, a które kiedyś będzie. Może ta tęsknota doprowadzi was do Boga, Ojczyzny
i Miłości.”
Był związany z kulturą i obyczajem polskim. W
„Curriculum vitae” podaje, że w okresie Bożego Narodzenia ojciec oprowadzał go
po jasełkach i szopkach. Wychowywał się na twórczości Brzozowskiego i
Świętochowskiego, Nałkowskiego, Dawida, Dygasińskiego, Konopnickiej, Prusa. Jako
chłopiec wyczekiwał kiedyś w parku w Nałęczowie z takim wzruszeniem, z jakim
kiedyś oczekiwał Sprężycki we „Wspomnieniach niebieskiego mundurka” – przejeżdżającego Syrokomlę.
Był pisarzem. Kto z nas nie pamięta jego „Króla
Maciusia I” i „Maciusia na bezludnej wyspie”, jego „Pedagogiki żartobliwej”,
jego „Sam na sam z Bogiem – czyli
modlitwy tych, co się nie modlą”.
Znał język dziecka. Mówił o zegarku obiecanym
przez wujka, o kolorowych ołówkach, o jednym kasztanie znalezionym w parku, o
kurze, o kucyku, pieczątce, o wycieczce łódką do Gdańska, o podróży w stalowej
kuli dookoła Księżyca.
Był lirykiem, lekko pochylonym panem z małą
siwiejącą bródką, szaro-niebieskimi oczami i powiekami czerwonymi często od
wzruszenia, przywiązującym wagę do sentymentalnych pamiątek, starych listów i
zasuszonych kwiatów, co nie przeszkadzało mu być trzeźwym, kiedy bandażował,
jodynował pokrwawione palce, zaglądał do gardła, pytał o gruczoły i infekcje.
Stał poza oficjalnymi wyznaniami, chociaż tak
często mówił o Bogu i wracał do Biblii. Na grobie swej matki wyrył napis z
Pięcioksięgu: „Nie zapomniałem Twoich przykazań ani ich nie przestępowałem”.
W „Trzech wyprawach Herszka” pisze: „Była
wojna. Tytus spalił świątynię. Był pożar. Paliły się książki Boga, ale tylko
papier się palił, litery pofrunęły i żyją.”
Nie był formalnie związany przez chrzest z
Jezusem, ale ile z jego życia i śmierci możemy się uczyć my, chrześcijanie.”
Martyrologia Żydów potwierdza myśl, że kogo
Bóg obdarza mądrością, temu też przydziela największą miarę cierpienia.
***
Nieprawdą jest również, iż Żydzi są narodem
mało kreatywnym, naśladowniczym, a nawet destruktywnym. Sir Isaiah Berlin,
wybitny żydowski historyk idei, pisał: „W
ciągu ostatnich dwustu lat swojej niespokojnej i pełnej porażek historii Żydzi
stworzyli genialne dzieła w niemal wszystkich dziedzinach. Służyli
społeczeństwom, w których żyli, w najrozmaitszym charakterze i często z
większym oddaniem niż rdzenni mieszkańcy danych krajów. Wielu z nich dokładało
wszelkich możliwych starań, by się zaadaptować i dostosować, świadomie lub nie,
do różnych społeczności i instytucji. Niektórzy w bólu i trwodze wychodzili
wprost ze skóry, by tylko uniknąć wszystkiego, co mogłoby przeszkadzać
otoczeniu, często zniżając głos aż do szeptu. Naśladowali innych ze
zdumiewającą zręcznością, przyjmowali niekiedy wszystkie zewnętrzne cechy
otoczenia z ogromną dokładnością i w niebywałym tempie. I wszystko to nie zdało
się na nic. W głębi duszy wciąż niepokoiła ich jedna myśl: być może ich stoiccy
przodkowie, zamykani co wieczór w ohydnym getcie, mieli nie tylko więcej
godności, ale i, któż to może wiedzieć, więcej satysfakcji. Mieli więcej dumy,
byli mniej przygnębieni; być może bardziej znienawidzeni, lecz mniej pogardzani
przez ludzi z zewnątrz. I ten niepokój duszy, którego nie mogły zażegnać
racjonalne argumenty, dręczył Żydów i zasmucał ich przyjaciół, zniekształcał
spojrzenie na cały problem, jak gdyby w tych rozważaniach tkwił jakiś ukryły
element, którego nie sposób było ujawnić, a który stanowił właśnie sedno całej
sprawy. Sam problem zawisał w próżni, ponieważ najdrobniejsza doń aluzja
wywoływała zażenowanie i nieufność. Oto fakty, które od przeszło stu lat
usiłowali niestrudzenie, lecz bez większego sukcesu wyjaśnić wszyscy ci, których interesuje przyszłość
Żydów, przyjaciele i wrogowie, Żydzi i nie-Żydzi.”
Wydaje się, że wyjaśnieniu tych spraw przeszkadzała i przeszkadza
przesadna emocjonalność, która niestety nie optymalizuje procesu poznawczego.
Isaiah Berlin dalej notuje: „Niejednokrotnie
zauważano, że Żydzi są lepszymi interpretatorami niż twórcami. W tej opinii
tkwi sporo prawdy, aczkolwiek należy ją przyjmować z pewnymi zastrzeżeniami.
Niektórzy twierdzą, że interpretacja jest sama w sobie rodzajem twórczości, że
wybitni dziennikarze, genialni skrzypkowie czy tłumacze są twórcami w pełnym
tego słowa znaczeniu, i jest to oczywiście prawda. Lecz jeśli miałby to być
komentarz do wyżej przedstawionej tezy, byłby to czysty sofizmat. Między pracą
stricto sensu twórczą i pracą czysto interpretacyjną istnieje różnica oczywista
dla każdego, aczkolwiek próby rozgraniczenia wyraźną linią prowadzą
nieodmiennie do konkluzji, których głupota i sztuczność nikogo nie są w stanie
przekonać. Z pewnością nie
zgrzeszy przeciw precyzji ten, kto powie, że Tołstoj czy Bach należeli do
kategorii artystów par excellence
twórczych – podobnie jak Ibn Gabirol lub autorzy Psalmów – że natomiast
ludzie obdarzeni talentem jedynym w swoim rodzaju, jak Saint-Beuve czy
Paganini, do tej kategorii nie należeli. Terminy „twórca” czy „interpretator”
nie są określeniami wartościującymi, lecz kategoriami opisowymi, i można dodać,
że nieraz daje się we znaki ich mglistość i nieadekwatność. Skoro jednak przyjmujemy
tę kwalifikację, to szybko okaże się, że w dziedzinach humanistycznych, obojętne,
jakie były tego przyczyny, Żydzi wnieśli znaczący wkład nie jako twórcy, ale
jako interpretatorzy. Zupełnie inaczej przedstawia się rzecz w dziedzinie
matematyki i w ogóle nauk ścisłych. Tu Żydzi wydali twórców genialnych, równie
wielkich i w równej liczbie, co inne narody (ostatnio tak często ich wyliczano,
że nie ma potrzeby recytowania listy raz jeszcze). Powody tego są stosunkowo
proste. Jeśli wolno mi będzie powrócić do wcześniejszego porównania, Żydzi jako
cudzoziemcy, którzy usiłują stopić się w jedną całość z nieznanym plemieniem,
muszą poświęcić wszystkie swoje talenty i całą swoją energię sprawie
zrozumienia i adaptacji, gdyż ich życie jest zagrożone na każdym kroku. Stąd
bierze się ta niebywała hipertrofia umiejętności wychwytywania trendów i
rozróżniania subtelnych zmian w nastawieniach osób i zbiorowości. Dlatego też
udaje im się często tłumaczyć to, czego inni jeszcze nie zauważyli. Stąd
wywodzi się owa tak wychwalana finezja zmysłu krytycznego, zaskakująca ostrość
spojrzenia w analizach przeszłości, teraźniejszości, a niejednokrotnie nawet w
formułowaniu hipotez co do przyszłości, krótko mówiąc, ich powszechnie znany
zmysł obserwacji, klasyfikacji i eksplikacji, a w szczególności analizy
historycznej i socjologicznej w najsubtelniejszym i najprzenikliwszym wydaniu.
Rzeczy, które samemu się odkryło, wielbi się często ponad miarę, przesadzając
ich faktyczną doniosłość. Okazuje się więc, że Żydzi są skłonni okazywać
osobliwy kult bohaterom i instytucjom narodów, wśród których żyją. Stahl i Friedjung
byli prorokami nacjonalizmu niemieckiego. Disraeli był zręcznym i szczerym
orędownikiem brytyjskiego tradycjonalizmu i imperializmu. Z kolei panowie
Ludwig, Guedalla i Maurois są najsłynniejszymi obecnie autorami popularnych
biografii i wielbicielami bohaterów, malarzami życia dworskiego, potrafiącymi
wpleść w opisywane fakty wątki powieściowe, wpatrzonymi w temat niemal
obsesyjnie, umiejącymi dostrzec wiele szczegółów, które innym naturom, mniej
żądnym obrazów szczęśliwszego i bardziej kolorowego świata, wydałyby się nie
istniejące. Nie ma bynajmniej potrzeby uciekać się do mętnych i niepewnych
teorii psychologicznych, by odkryć w niektórych dziełach gorące pragnienie
tego, czego świat odmówił autorowi: a więc Goethe Ludwiga; naiwnie romantyczne
(mimo dowcipu i nawet pewnego przerafinowania autora) wizje postaci Wellingtona
i Palmerstona pióra Guedalli; studium Maurois o Disraelim, w którym autor
odsłania się tak, że niemal przykro patrzeć (a można by tu dorzucić
przypochlebny i wytworny zarazem obraz ideałów katolickich, jaki kreśli Bergson
w swych ostatnich dziełach). Mamy tu w pewnym sensie replikę tej samej
gorliwości i wyobraźni, jakie średniowieczni bankierzy czy lekarze żydowscy
oddawali na usługi swych klientów, którzy niekiedy raczyli, jeśli wszystko
układało się dobrze, obdarzać ich swoją życzliwością i ulotnymi względami
wspanialszego świata.
Dlatego też zdarza się, że
kiedy Żydzi zapuszczą się wprost w dziedziny sztuki czy literackiej fikcji, ich
próby miewają posmak imitacji i zapożyczenia. Rzecz jest łatwo zauważalna i nie
trzeba się tu odwoływać do niebezpiecznych i odrażających teorii, na przykład
rasizmu, by dojść do wniosku, że sztuka zakorzenia się nieuchronnie w
teraźniejszości i historii zbiorowości, do której artysta należy. Jest bowiem
faktem (choć nacjonaliści i inni ekstremiści dokonali ostatnio wiele, by
oczywistość tej prawdy zohydzić i skompromitować), że język, struktury
muzyczne, kolory i formy, za pomocą których artysta się wypowiada, nie są
jedynie dziełem jego indywidualności, lecz czerpią również z szerszej tradycji
społecznej, której artysta w znacznym stopniu nie jest świadom, a która w
niezastąpiony sposób łączy go z odbiorcą i pozwala mu na instynktowny z nim
kontakt. Otóż Żydów, którzy chcieliby wziąć udział w tym wyścigu, okoliczności
cofają, by tak rzec, poza linię startu. Wielu spośród nich musi najpierw
poświęcić masę energii, by nauczyć się sposobu wypowiadania, którym sąsiedzi
posługują się naturalnie i bez wysiłku. Trudno się więc dziwić, że skoro
włożyli taki zasób sił intelektualnych i uczuciowych w zabiegi adaptacyjne,
niewiele im już zostaje tych sił na twórczość prawdziwie świeżą i oryginalną.
Nauka posługiwania się mniej czy bardziej obcym sposobem ekspresji polega z
konieczności na przyswojeniu sobie nawyku samokontroli. Zakłada to pełną
świadomość własnej relacji do takiego czy innego modelu, do takiego czy innego
artysty, takiej czy innej szkoły myślowej. Muzyka Meyerbeera czy Mahlera (a
także Busoniego, który nie będąc wprawdzie Żydem, jest również „imigrantem”,
pół Niemcem, pół Włochem) jest w swych najlepszych momentach nadmiernie
nasycona reminiscencjami innej muzyki, zdaje się też być skażona wieloma
elementami obcymi, nie związanymi z muzyką i wskazującymi na znaczny udział
pierwiastka myślowego. To samo można powiedzieć o powieściach autorów tak
różnych, jak Auerbach i Disraeli, Wassermann i Schnitzler, by ograniczyć się do
nazwisk poważnych. W wypadku prozaików, poetów i kompozytorów drugorzędnych
charakter ten jest aż nazbyt oczywisty.
Nie znaczy to, że są oni
pozbawieni naturalnych zdolności, możliwości rozwinięcia skrzydeł czy też po
prostu rzetelności. Brakuje im jednak naturalnego środowiska, w którym nie
byliby zmuszeni trwonić polowy swych sił na położenie fundamentów pod przyszłą
budowlę dzieła sztuki, fundamentów, które inni zastają gotowe, są bowiem
podłożem, na którym normalnie rozwija się ich życie. Warto zaznaczyć, że jeśli
te rozważania mają sens w odniesieniu do sztuki i w ogóle do dziedzin
humanistycznych, gdzie materią wypowiedzi są słowa i symbole, owoce
nieświadomego nawarstwiania się tradycji, zupełnie inaczej rzeczy się mają w
dziedzinie nauk ścisłych. Tu symbole są zawsze umownymi znakami, fabrykowanymi
na zamówienie przez specjalistów, i z natury swojej powinny być neutralne i międzynarodowe.
W sztuce i literaturze nie sposób się obejść bez bogactwa skojarzeń zawartego w
symbolu. Wszystko lub prawie wszystko zależy tu od sposobu łączenia tych
odcieni, których tworzenie nie ma nic wspólnego z umownością. W matematyce i
naukach ścisłych te interferencje są jedynie przeszkodą w uzyskiwaniu pełnej
jasności, i słusznie się je eliminuje. W świecie abstrakcyjnych symboli, nie
związanych z czasem, miejscem, kulturami narodowymi, geniusz żydowski może
rozwinąć pełnię swoich możliwości i ta absolutna wolność pozwala mu na
stworzenie znakomitych dzieł. Tu Żydzi mogą startować z tego samego poziomu, co
inni, a zasoby ich inteligencji i wyobraźni, wyćwiczonej przez wieki samotności
i odosobnienia, pozwalają osiągnąć wspaniałe rezultaty. Nie są tutaj
interpretatorami, komentatorami, tłumaczami, lecz twórcami w pełnym tego słowa
znaczeniu. To zaledwie przedsmak tego, co Żydzi mogliby stworzyć w warunkach
kulturowych porównywalnych do tych, z których korzystają inne narody, i jest to
najbardziej żywotny argument za „normalizacją”, która zawsze była głównym i
niemal wyłącznym celem syjonizmu.”
W ostatnich paru stuleciach inżynierowie żydowskiego pochodzenia byli
autorami szeregu doniosłych wynalazków. Konstruktorem np. najlepszej na świecie
maszyny do szycia „Singer” (1851) był amerykanski krawiec Isaac Merrit Singer;
zanim założona przezeń firma w 2000 roku zbankrutowała, przegrywając
rywalizację z Koreańczykami i Japończykami, jej wyroby wiernie służyły ponad
stu milionom właścicieli i właścicielek w 67 krajach świata!
***
Wypada jeszcze raz z naciskiem
podkreślić, że między potworne „bajki horroru” należy włożyć wątpliwe „przekazy
historyczne” o mordach rytualnych. Ich najprawdopodobniej w
ogóle nie
było. To, że dręczeni i męczeni Żydzi „przyznawali” się podczas szantażu i
tortur do swych rzekomych zbrodni, świadczy nie o ich winie, lecz o
bestialstwie ich prześladowców. Można osobę dowolnej narodowości, będącą w
dowolnym wieku, schwytać w jej domu lub
na ulicy, postawić jej najdziksze i najbardziej nieprawdopodobne zarzuty,
następnie zaprowadzić do katowni, wykręcać i łamać ręce, bić, przypalać
żelazem, drzeć pasy skóry z żywego ciała i grozić utopieniem – a osoba ta, aby
uniknąć tych potworności i jak najprędzej umrzeć – przyzna się do wszystkich
śmiertelnych grzechów i wszelkich zbrodni. Gdy zaś te „wyznania” zostaną
spisane i przechowane „dla potomności”
np. w tajnych
archiwach Watykanu, mogą stanowić
nie dowód winy nieszczęśliwych ludzi, którym gołosłownie zarzucono popełnianie
„mordów rytualnych”, lecz świadectwo skrajnego okrucieństwa i podłości tych,
którzy takowe zarzuty w stosunku do dobrych i niewinnych ludzi byli zdolni
wysuwać i ich prześladować.
W
świetle faktów jest nieusprawiedliwione posądzanie Żydów nie tylko o
popełnianie mordów rytualnych, ale
też o wyzysk, lichwę i inne
zbrodnie. Kapitalistyczni lichwiarze
to zaledwie drobny
ułamek populacji żydowskiej.
Przy czym oligarchowie
żydowscy wcale nie
orientują się w
swej przestępczej działalności
na wartości narodowe
i z wielką
przyjemnością okradają i
odzierają ze skóry
także swych co
naiwniejszych rodaków. W
warszawskim „Dzienniku” z 6
lutego 2009 roku
można było przeczytać
następujące zdania: „Wśród 14 tysięcy osób
i instytucji finansowych
okradzionych przez legendę
nowojorskiej giełdy i
założyciela NASDAQ, znaleźli
się m.in. aktorzy
John Malkowich i
Kevin Bacon oraz
członkowie rodziny samego
Bernarda Madoffa. W sumie
w przepastnej piramidzie
finansowej stworzonej przez
niego wyparowało 50
mld dolarów. Listę
opublikował Irwing Piccard,
prawnik, który zajmuje
się likwidowaniem firmy
Madoffa. W wielostronicowym spisie
aż się roi
od nazwisk gwiazd
show-biznesu i nazw
potężnych instytucji. Poza
wspomnianymi aktorami „Berni”
oszukał też żonę
Bacona Kyrę Sedgwick,
fundację należącą do
Stevena Spielberga, popularnego
bejsbolistę Sandy’ego Koufaxa
czy senatora Franka
Lautenberga. Nie oszczędził
też swoich bliskich:
wśród inwestorów są
jego żona, dzieci,
brat oraz adwokatka,
która będzie go
bronić w mającym
się zacząć niebawem
procesie. (…) Ofiarą
Madoffa [zaznaczmy,
należącego do populacji
rosyjskich Żydów, rządzących
obecnie Stanami Zjednoczonymi] są tuzy
runku finansowego. Znajduje
wśród nich choćby
amerykański gigant bankowości
Citigroup (…), PriceWaterhouseCoopers, Columbia
Univercity, Fundacja Eli Wiesela”… Ofiarą tego
żydowskiego oszusta padło
ponad sto żydowsko-amerykańskich firm
i banków oraz setki milionerów,
którzy zaufali swemu
„genialnemu rodakowi”, skazanemu
ostatecznie na 150
lat więzienia. Z powodu wyczynów ojca jego niespełna trzydzistoletni
syn popełnił samobójstwo.
Dokładnie
tak i jeszcze bardziej „niepatriotycznie” postępują
także lichwiarze
i hochsztaplerzy angielscy,
niemieccy, polscy, rosyjscy
czy japońscy… Nawiasem
mówiąc, zawłaszczanie cudzej
własności na drodze
np. zorganizowanej grabieży
(Niemcy, Anglicy, Hiszpanie,
Chińczycy, Portugalczycy, Rosjanie, Japończycy,
Amerykanie) lub indywidualnej
kradzieży (Cyganie, Włosi,
Rumuni, Polacy i in.) stanowi
zjawisko tak powszechne
i wszechobecne w
dziejach i życiu
ludzkości, że czynienie
z tego procederu
zarzutu tylko jakiemuś
jednemu narodowi jest
kompletnym absurdem. Żydzi nie mają żadnej złej ani dobrej cechy,
której nie miałyby inne etnosy. Nie ma złych czy dobrych narodów. W każdym
jednak narodzie bywają źli i dobrzy ludzie. Żydzi dokonali i dokonują znaczącego
wkładu twórczego do rozwoju kultury powszechnej, są narodem, który wydał szereg
geniuszy w różnych dziedzinach nauki, sztuki, techniki, teologii i jako tacy
zasługują na szacunek i sympatię całego świata.
Trzeba
rozróżniać między osobami żydowskiego pochodzenia, z którymi styka nas życie, a
które – jako ludzie – niczym się zasadniczo nie różnią od innych (są bardzo
różni i kryterium etniczne nie ma tu żadnego znaczenia), a żydowską oligarchią
kapitalistyczną jako potężną formacją globalno-narodową, która, i
owszem, może być nieraz groźna i której
wręcz powinno się niekiedy przeciwstawiać,
o ile jej ekspansjonizm posuwa się poza granice zdrowego rozsądku. Jeśli więc
antysemityzm w pierwszym przypadku (jako antypatia do przygodnie napotkanej
osoby o żydowskiej samoidentyfikacji) jest jakimś nieporozumieniem i nietaktem,
o tyle antysemityzm w drugim przypadku
(jako świadome przeciwdziałanie nieusprawiedliwionej syjonistycznej zaborczości i dominacji) stanowi coś zupełnie
naturalnego; dokładnie tak, jak antypolonizm Ukraińców („Żyd, Lach ta sobaka - wira jednaka”), Litwinów i Białorusinów,
antyrosyjskość i antyniemieckość Polaków, antyjapońskość Koreańczyków, antychińskość Indonezyjczyków itp.
Po prostu historia, jako nauczycielka życia, uczy ludzi przezorności,
ostrożności i roztropnego dbania o własny interes narodowy. Naród, który tę
roztropność zatraca, staje się żebrakiem, lokajem, gościem
we własnym domu,
międzynarodową babcią klozetową
i pośmiewiskiem innych ludów.
Nikt
zresztą lepiej od elit żydowskich tej prawdy nie rozumie i nikt nie wciela jej w
życie równie konsekwentnie jak one, a obwinianie o antysemityzm stanowi w ich ręku
skuteczną „broń gazową”, służącą do obezwładniania tych, którzy ważą się przed
nimi bronić. Podobne chwyty stosują zresztą też inne narody (np.
Litwini) w swej odwiecznej walce
o przestrzeń życiową i o własne miejsce pod słońcem.
Antysemityzm
wcale nie powstaje wszędzie tam, gdzie się Żydzi zjawią, lecz wyłącznie tam,
gdzie niektóre z ich ugrupowań
próbują działać wedle dzikich
stereotypów narzucanych przez poszczególne fragmenty „Talmudu” i innych dydaktycznych
ksiąg żydowskich. [„Kto zaszkodził gojowi,
ten jakby złożył
ofiarę Bogu”! - Księga „Jalkut
Szymon”, 245]. Ale
przecież i tak
prawa „Awoda Zary” nie
spowodowały dotychczas zniszczenia przez
wyznawców judaizmu jakichś wielkich
cywilizacji i kultur,
wymordowania dziesiątków milionów
niewinnych ludzi, spalenia
tysięcy bibliotek, zrujnowania
setek kwitnących miast
- jak to
było w przypadku
paru innych religii
światowych: islamu, buddyzmu
czy chrześcijaństwa. Jest
więc wyrazem ignorancji
i cynizmu zarzucanie
Żydom i tylko
Żydom jakichś szczególnie
szkodliwych działań na
szkodę ludzkości.
***
Szereg znakomitych
żydowskich działaczy i
intelektualistów nie uważa,
iż musi kluczyć
i kryć się
z zaletami swego
narodu. Tak np. wybitny intelektualista i
publicysta Yuri Slezkin
(„The Jewish
Century”, ed. Princeton
University Press, 2004) nazywa
swych rodaków społecznością
“merkurialną”, ruchomą, lotną,
ciągle będącą w
drodze, trudniącą się
nie przyziemną pracą
fizyczną, będącą udziałem
ras niższych, lecz
wysiłkiem swego twórczego
ducha. Ta społeczność,
według niego, perfekcyjnie
opanowała zawody „zefiryczne”:
wszelkiego rodzaju pisarstwo,
przemysł rozrywkowy i
pornograficzny,
sądownictwo, handel, szkolnictwo
wyższe, edytorstwo, dyplomację, media,
politykę. Dzięki energii,
sprytowi, talentowi mimikry
narodowej, religijnej i politycznej
ten afroazjatycki
lud zawsze
pozyskuje pozycję dominującą
w łonie bardziej
tępych etnosów osiadłych.
Y. Slezkin jest zdania,
że w ciągu
XX wieku Żydzi
zajęli miejsce elit
narodowych we wszystkich
krajach Europy, obu
Ameryk, Australii, skutecznie
wypierając autochtonów z
tak istotnych sfer
życia społecznego, jak
finanse, ochrona zdrowia,
informacja, służby specjalne,
polityka międzynarodowa. „Oto naród
- pisze amerykański
autor - który nie
ma własnego terytorium
(a właściwie ma,
tylko nie chce
tam żyć), nie
ma własnego języka
(a właściwie ma,
tylko nie chce
go używać), naród,
który składa się
wyłącznie z inteligencji
i konsekwentnie odmawia
podejmowania zajęć proletariackich, używa
pseudonimów zamiast własnych
imion i nazwisk
[np. znany „polski” reżyser
filmowy Roman Polański
to faktycznie francuski
Żyd Rajmund Libling], a
jednocześnie nieugięcie broni
swej odrębności; naród,
który bezpośrednio lub pośrednio (chociażby
poprzez żydowskie żony
nieżydowskich dygnitarzy) wywiera
decydujący wpływ na
wszystkie sfery życia,
łącznie z religijnym,
całego świata. Hierarchie
wszystkich kościołów są
obsadzone przez Żydów,
choć 80 procent
Żydów to ateiści;
to samo dotyczy
kierownictwa wszystkich państw
i partii politycznych,
od komunistycznych do
chadeckich”. Jeśli wierzyć
wywodom Slezkina, to
okazuje się, że
jego obrotni rodacy
są globalnymi liderami
w niesłychanie dochodowych
przemysłach, takich, jak
alkoholowy, pornograficzny, turystyczny.
Są właścicielami gigantycznych
fortun (tysiące miliarderów
i milionerów), mają
właściwie cały świat
w swej przestronnej
kieszeni. I zupełnie
słusznie, ponieważ nikt
nie może się
nawet porównywać z
tym narodem, jeśli
chodzi o potencjał
intelektualny (Izrael jest
pod względem potęgi
wojskowej trzecim mocarstwem
po USA i
Rosji). Spoiwem globalnej
społeczności żydowskiej -
zdaniem Y. Slezkina - jest obecnie
nie religia judaizmu,
lecz niezachwiana i
potężna świadomość rasowa i narodowa, przekonanie
o swej „wrodzonej”
roli i misji
w dziejach wszechświata.
„Gojem może
być każdy, Żydem
trzeba się urodzić”.
[Czyżby miły autor uważał, że Mongołem czy Murzynem nie trzeba się
urodzić?] Żydzi i
nie-Żydzi to jednak według niego dwa
absolutnie różne gatunki
istot ożywionych, pierwszych z nich Bóg
przeznaczył do panowania
nad światem, drugich
- do służenia
pierwszym. Ta ideologia
mocniej niż wiara
religijna cementuje światową
wspólnotę żydowską i
prowadzić ją ma do
ostatecznego zwycięstwa w
skali globalnej.
***
Istnieją jednak też zupełnie odmienne przewidywania, dotyczące
przyszłych losów tego narodu. Wedle tajemnych nauk ezoterycznych cierpienia
narodu żydowskiego dopiero się zaczęły, a są one skutkiem popełnionej przez
faryzeuszy najohydniejszej w dziejach ludzkości zbrodni: skazania na śmierć i
skatowania Syna Bożego. Cierpienia te mają być „zwrotnym uderzeniem Karmy”
(Przeznaczenia). (Por. Larysa Dmitrijewa, „Posłannik
utrenniej zwiezdy Christos i Jego
uczenije w swietie uczenija Szambały”, t. 2, cz. 1, str. 354. Moskwa 2004).
Jeśli nawet najdrobniejszy kamyk rzucony przez człowieka w boskiego Nauczyciela
Światłości powoduje ryczącą lawinę górską cierpień i nieszczęść, to czego można
oczekiwać naród, który Go zdradził, sponiewierał, zbił, skrwawił, okaleczył,
poddał złośliwemu pastwieniu się, torturom, poniżeniu, opluwaniu, a w końcu
skazał na haniebną śmierć niby jakiegoś zbrodniarza? I który wolał uwolnić z
więzienia raczej mordercę niż Syna Bożego?
Ma oczekiwać od Losu dobrodziejstw? Przecie już sam uwolniony morderca
Barabasz niebawem obruszył wszelkie zło na swych wczorajszych wyzwolicieli.
Wedle ezoteryków zło będzie jeszcze przez wiele wieków nękać dotkliwie naród
żydowski.
„Karma narodu żydowskiego, – zaznacza L. Dmitrijewa – straszliwie obciążona Ukrzyżowaniem Chrystusa, równie straszliwie
obciążyła Karmę całej ludzkości. To przerażało Jezusa w przededniu kaźni i
uprzedzał On zgromadzony tłum Żydów, że ściągną na siebie i swe potomstwo
okropny los, jeśli w tak dziki i krwawy sposób będą chcieli zdobyć dla siebie
lepszy los”. Ludzie są wolni ku temu, by postępować tak, jak się im żywnie
podoba, lecz od konsekwencji swego postępowania w żaden sposób uratowani i
wolni być nie mogą. Helena Roerich zwracając się z listem do Żydów w okresie
1936/37 pisała: „Czyż to nie wy
ukrzyżowaliście Chrystusa? Czyż to nie wy naigrawaliście się z Niego, gdy On
przyniósł wam Światło Prawdy? Czyż nie
wy paliliście i dręczyliście dziesiątki tysięcy najlepszych umysłów niosących
pochodnię wiedzy? Czyż to nie wy powstrzymaliście ewolucję myśli ludzkiej i wtrąciliście
całą ludzkość w szał samozniszczenia? Czyż nie wy jeszcze w czasach Chrystusa
powstawaliście, tak jak teraz, przeciwko podstawom jedynej Nauki Światłości?
Zmieniliście tylko swe szaty, lecz wedle czynów waszych można was rozpoznać”…
Ezoterycy
byli i są przekonani, że z biegiem czasu żydostwo opanowało katolicyzm,
prawosławie i szereg innych sekt nominalnie chrześcijańskich oraz wydoskonaliło
w ich łonie sztukę przekształcania nauk Chrystusa w demagogię Antychrysta. Tak
np. ciemni, perwersyjni kłamcy głoszą, że gdyby Judasz nie zdradził Jezusa, a
Żydzi Go nie ukrzyżowali, to i nie byłoby żadnego Odkupiciela, ani Boga! A
przecież Chrystus przyszedł na ziemię nie po to, by swą czystą krwią zmywać
grzechy kanalii, lecz po to, by nauczać ludzi życia wolnego od grzechu. Co
pawda, Szatanowi i jego dzieciom udało się jednak zabić ciało Chrystusa, lecz
Jego duch pozostał nietknięty i oświecił drogę życiową miliardów ludzi na
świecie. Ci zaś, co Go skazali na śmierć i z niej się cieszyli, zapłacili i
będą płacić wysoką cenę za swą zbrodnię. Zabójstwo Wcielonego Boga musiało
fatalnie się odbić na losach nie tylko Żydów, ale i całej ludzkości. Skazując
Chrystusa ludzkość skazała sama siebie na ukrzyżowanie. Śmierć Syna Bożego na
krzyżu to nie akt odkupienia ludzkich grzechów, lecz ciężka zbrodnia domagająca
się odpokutowania. Zbrodnia zresztą zgodna z prastarą tradycją hebrajską,
zgodnie z którą, biorąc dosłownie alegorię z „Tory”, gdzie Abraham gotów jest zamordować nawet własnego jedynego
syna, posuwali się Żydzi do zabijania, jak baranków, swoich małych dzieci, byle
tylko zamanifestować barbarzyńskiemu otoczeniu swą „wiarę”.
O
stosunku z kolei Chrystusa do Hebrajczyków profesor Larysa Dmitrijewa napisze: „Jezus wiedział, co się stanie, ponieważ
zbyt dobrze już był poznał ten fałszywy, przewrotny, niewierny i rozkiełznany
lud, który nie uznaje proroków w swym kraju, potrafi ich wypędzać i zabijać, by
później wznosić im okazałe grobowce dla okazywania czci”… Tak tedy potworna
zbrodnia bogobójstwa została dokonana. Przedtem jednak Syn Boży zapowiedział,
że na ród ten spadnie kara za krew wszystkich proroków, przelaną od stworzenia
świata. Biada im, którzy ani sami prawdy nie lubią, ani innym ją poznać nie
dozwalają; jaką miarą odmierzyli, taką im się odmierzy. A niewiasty
jerozolimskie ostrzegł, aby płakały nie nad Nim, lecz nad sobą i nad swymi
dziećmi, gdyż nadejdą dni, gdy będzie się mówić, iż szczęśliwe są łona
niepłodne, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. Bo to przecie
hebrajskie tłumy, faryzeusze i czerń, w jedynym porywie szaleńczej nienawiści
pędziły Nauczyciela na Łysą Górę, lżąc Go, bijąc, opluwając, poniewierając,
wyśmiewając i butnie przywołując krew Jego na siebie i na ich dzieci. Co się
też nieraz dokonało i nie mogło się nie dokonywać na mocy Prawa Przeznaczenia.
Dlaczego
jednak dalecy praprawnukowie tych, którzy dokonali bezprecedensowej zbrodni,
skazując na ukrzyżowanie Mesjasza, Syna Bożego, ponoszą odpowiedzialność i
wciąż są karani za bestialstwo swych przodków – niewiadomo. Może dlatego, że
nigdy nie zdobyli się na żadne słowo ubolewania i skruchy za tamten złowrogi
czyn? Może dlatego, że we Wszechświecie – jak głoszą ezoterycy – obowiązuje
wszechogarniające prawo Nemezis: żadna zbrodnia nie pozostaje nieukarana, a za
zbrodnie ojców płacą swą krwią synowie.
Także i
Rzymianie – zauważa Mikołaj Roerich – są współwinni mordu na Chrystusie. Pontius
Pilatus wiedział, co czyni, rozumiał, że hebrajscy kapłani zamierzali zgładzić
Jezusa jego, Piłata, rękami i wiedział, że czynią to z zawiści i rozjątrzenia.
A jednak nie zdemaskował ich i dał się wieść na żydowskim pasku. Nie chciał, co
prawda, uśmiercać Jezusa, był pewny, że dając Hebrajczykom do wyboru możliwość
uwolnienia Go albo Barabasza, wypuszczą na wolność Nauczyciela Światłości, a nie
mordercę. Był porażony tym, że stało się inaczej, nie potrafił przewidzieć
żydowskiego zacietrzewienia i ślepej nienawiści. A jednak do końca mógł się
przeciwstawić wściekłej czerni i jej prowodyrom. Stchórzył i umył ręce, i tym
samym poddał się – tak, jak zgromadzeni Żydzi – władzy Szatana i stał się
współuczestnikiem zbrodni, w niczym nie lepszym od faryzeuszy. Ten bowiem, kto
pozwala cudzej woli wywierać nacisk na jego własną wolę i postępuje tak, jak
chce ktoś inny, zmierzając do dokonania zbrodni cudzymi rękami, ponosi równą
odpowiedzialność, jeśli zbrodnia się dokonuje. Ezoterycy więc twierdzą, że cała
ludzkość długo jeszcze będzie pokutować za śmierć Chrystusa, który męczył się
na krzyżu ponad sześć godzin, zanim wyzionął ducha.
***
W
ujęciu Yuria Slezkina walka Żydów z antysemityzmem jawi się
jako coś w rodzaju walki Don Kichota z wiatrakami. Czy
można sobie wyobrazić, że np. Niemcy, Cyganie, Francuzi, Chińczycy, Tajowie,
Arabowie czy Rosjanie tworzą towarzystwa „przeciw zniesławieniu”, jeżdżą po
różnych krajach i apelują do innych
ludów o tolerancję?
W obliczu imponującej
potęgi światowego żydostwa
jest to zresztą już
zbyteczne. Nikt nie
jest w stanie
zagrozić pozycji tego
dzielnego narodu. Tym bardziej,
iż wiemy, że
zło tkwi w
naturze ludzkiej, że
ludzie w sposób
odruchowy nawzajem się
nienawidzą i żadne
apele tu nie
pomogą. Śmieszne jest,
przyciskać kogoś, by
nas pokochał. Jest rzeczą znaną,
iż wszystkie narody (a szczególnie ze sobą sąsiadujące) nawzajem mniej lub
bardziej się nie lubią. Dlaczego więc musiałyby lubić naród rozproszony, który
jest sąsiadem wszystkich? – Wydaje się więc, że nie warto ośmieszać się zniżając do polemiki z ludźmi małego kalibru. Tym
bardziej że obecnie
żaden antysemityzm nie
jest już w
stanie w jakiś
sposób zaszkodzić potężnej
i świetnie zorganizowanej światowej
wspólnocie żydowskiej.
„Dziś każdy Żyd jest świadom tego, że być
Żydem znaczy ponosić poważną odpowiedzialność nie tylko za swą społeczność,
lecz także za całą ludzkość” - nie bez racji wyznawał genialny
fizyk i ideowy syjonista Albert Einstein. Społeczność bowiem żydowska jest
najpotężniejszą wspólnotą narodową świata i to od niej właśnie w decydujący sposób zależy teraźniejszość i
przyszłość ludzkości.
Ojczyzną
wszystkich Żydów nie są przygodne kraje ich aktualnego zamieszkania, lecz
Państwo Izrael, a rodakami - nie przypadkowi gojim, lecz członkowie światowej wspólnoty
żydowskiej. W jednym z oficjalnych dokumentów ruchu syjonistycznego czytamy: „Państwo Izrael jest i musi pozostać
ojczyzną całego narodu żydowskiego. Żydzi w diasporze muszą zawsze uznawać
centralność Izraela i wynikające z tego wielorakie implikacje. (…)
Obowiązkiem Żydów w diasporze jest udzielanie pomocy Izraelowi niezależnie od
tego, czy rząd, któremu Żydzi w danym kraju podlegają, pragnie tego, czy
nie”. Powinno się dążyć do
zdominowania różnych krajów i stawienia ich do służby globalnemu Yesraelowi. Wybitny
intelektualista, polityk i dowódca wojskowy, w swoim czasie minister wojny
Izraela Dawid Ben Gurion w książce „Rebirth
and Destiny of Israel” pisał: „Gdy Żyd w
Ameryce lub Południowej Afryce mówi do swych rodaków-Żydów o „naszym rządzie”, to ma on zwykle na myśli
rząd Izraela. Żydzi w różnych krajach traktują ambasadora Izraela jako swego
przedstawiciela”. I zupełnie
słusznie.
Ostatecznie być może,
że niezbyt daleki od prawdy był
wybitny polityk izraelski Menachem Begin, gdy w rozmowie z prezydentem USA
Jimmy Carterem wyznawał: „Our race is the
Master Race. We are divine gods on this planet. We are as different from the inferior races as they are from insects. In fact, compared to our race, other
races are bests and animals,
cattls at best. Other races are considered
as human excrements. Our destiny
is to
rule over the inferior
races. Our earthly
kingdom will be ruled
by our leaders
with a rod
of iron. The gois
masses will lick
our feet and
serve as our
slaves” (Jimmy Carter:
Keeping Faith. Memoirs of
a President. New York 1982). - „Nasza rasa jest rasą ludzi wyjątkowych. Jesteśmy bogami na tej planecie. Różnimy się od innych
ras tak, jak one się różnią od insektów.
Faktycznie w porównaniu z naszą rasą inne rasy są bydłem i zwierzętami, w
najlepszym razie owcami. Inne rasy to ekskrementy rodzaju ludzkiego. Naszym
przeznaczeniem jest panowanie nad innymi rasami. Nasze królestwo ziemskie
będzie rządzone przez żydowskich przywódców za pomocą żelaznego knuta. Gojskie
zaś masy będą lizać nasze buty i służyć
nam jako niewolnicy”. I zupełnie
słusznie. Każdy naród bowiem ma taki los, na jaki zasługuje: mądry skazany jest
na rozkazywanie głupiemu, głupi - na słuchanie mądrego. To naturalna kolej
rzeczy. Kto jest aż tak głupi, że nie
potrafi rządzić sobą, musi być rządzony przez tego, kto rządzić potrafi. Jest to
zrozumiałe i sprawiedliwe.
***
Kończąc
swój collage, w którym autor właściwie ograniczył swą rolę
do niezbędnego komentarza cudzych
poglądów, chciałby on jednocześnie
zaapelować do ew. czytelnika tego tekstu o krytyczne potraktowanie
zreferowanych powyżej racji, poglądów, argumentów i kontrargumentów. Chodzi bowiem o to, że wszyscy pisarze i
naukowcy zabierający głos w sprawie jakiegokolwiek narodu operują raczej nie
konkretami, lecz uogólnieniami, a uogólnienia niekiedy się mijają z konkretami.
I może stać się tak, że ktoś, kto
zapoznał się z rozmaitymi dywagacjami na temat
Żydów i antysemityzmu, w
zetknięciu z żywymi ludźmi, a nie z oderwanymi schematami myślowymi,
spostrzeże, iż teoria a praktyka prawie zupełnie ze sobą się nie stykają. I na
tym polega niebezpieczeństwo każdego uogólnienia etnologicznego, zarówno
antysemickiego, jak też rusofobicznego, polakożerczego czy antyniemieckiego.
Należy więc każdą w tym temacie wypowiedź i każdą publikację traktować z
przysłowiowym przymrużeniem oka, czyli z krytycznym dystansem, po prostu jako
swego rodzaju eksperyment teoretyczny niż mającą
odniesienie do sfery praktyki społecznej.
***
Bibliografia
Adler Alfred: Sens życia, Warszawa 1986.
Adorno Theodor: Dialektyka negatywna, Warszawa 1993.
Adorno Theodor: Minima Moralia, Frankfurt am Main 1978.
Adży
Murad: Aziatskaja Jewropa, Moskwa
2008.
Akty izdawajemyje Wilenskoju
Archeograficzeskoju Komissijeju dla razbora driewnich aktow, t. 1-42, Wilno
1865-1915.
Akty
otnosiaszczijesia k istorii
Zapadnoj Rossii, t. 1 –
5, Sankt-Petersburg 1846 – 1853.
Andrusiewicz Andrzej:
Mit Rosji,
t. 1 – 2, Rzeszów
1994.
Archiwum
Książąt
Lubartowiczów-Sanguszków w Sławucie,
t. 1 – 7, Lwów
1887 – 1910.
Arendt Hannah:
Eichmann w
Jerozolimie, Kraków
1988.
Arendt Hannah:
Sechs Essays,
Berlin 1998.
Arendt
Hannah: The Origin of
the Totalitarianism, New York 1951.
Arendt Hannah:
Wola, Warszawa
1996.
Arystoteles: Etyka Nikomachejska, Warszawa 1982.
Arystoteles: Poetyka, Wrocław 1989.
Athenaios von Naukratis: Das Gelehrtenmahl, Leipzig 1985.
Augustyn
Św.: Dialogi filozoficzne, t. 1-2, Kraków 1999.
Avinieri Shlomo: Osnownyje naprawlenija w jewriejskoj
politiczeskoj mysli, Jerusalem 1990.
Awrech
Aron: Masony i rewolucja, Moskwa
1990.
Baczko Bronisław: Rousseau:
samotność i wspólnota. Warszawa 1964.
Bałandin Siergiej:
Osnowy naucznogo
antisemitizma, Moskwa 2009.
Bannow B.G.
(ed.) Sionizm - prawda
i wymysły, Moskwa
1978.
Barbour Jan
G.: Mity, modele, paradygmaty,
Kraków 1984.
Beauvois Daniel:
Polacy na
Ukrainie, Paryż 1987.
Belloc Hillary: The Jews,
1922.
Ben Gurion Dawid:
Rebirth and Destiny of Israel .
New York 1954.
Bentov Itzhak:
Kosmine knyga
apie kurinijos mechanika,
Kaunas 2008.
Berlin Sir Isaiah: The Magus of the North, Oxford
1993.
Berlin Sir Isaiah: The Sense of Reality, London
1997.
Białek Józef: Czas spekulantów.
Wzlot i upadek polskiej przedsiębiorczości. Wrocław 2014.
Biegun Władimir: Dieti wdowy, Mińsk 1968.
Biełaja
kniga (o sionizmie).
Nowyje fakty, swidietielstwa, dokumenty. Moskwa
1985.
Bocheński Jan
Maria: Sto zabobonów, Paryż
1987.
Bonawentura Św.: O poznawaniu Chrystusa, Warszawa 2010.
Brafman Jakow:
Kniga kahała,
Moskwa 2009.
Brandstaetter Roman: Jezus z Nazarethu, t. 1 – 4. Warszawa
1987.
Brod Max: Das
Unzerstörbare, Frankfurt am
Main 1969.
Bryan Mark Rigg: Hitlers
judische Soldaten, Paderborn 2003.
Buber
Martin: Ja i Ty, Warszawa 1992.
Bühler
Theodor: Von der Utopie
zum Sozialstaat. Stuttgart – Berlin 1942.
Bułhakow Siergiej:
Prawosławie, Moskwa
2001.
Bullock A.: Hitler.
Eine
Studie über
die Tyrannei,
Düsseldorf 1953.
Burckhardt
Jacob: Kultura Odrodzenia we Włoszech,
Warszawa 1991.
Burckhardt Jacob: Czasy Konstantyna Wielkiego, Warszawa
1992.
Burowskij Andrej: Jewrei, kotorych nie było, t. 1 – 2. Moskwa 2003.
Burowskij Andrej: Prawda o jewrejskom rasizmie. Moskwa 2010.
Bystroń Jan Stanisław: Dzieje obyczajów
w dawnej Polsce, t. 1 – 2,
Warszawa 1960.
Carlyle Thomas: Bohaterowie,
Warszawa 2010.
Carter Jimmy: Keeping Faith. Memoires of
a President. New York
1982.
Chamarska Halina: Drobna
szlachta w Królestwie Polskim (1832 – 1864), Warszawa 1974.
Chamberlaine Stewart
Houston: The Foundation of the Nineteenth
Century, 1911.
Chargraff Erwin: Niepojęta tajemnica, Kraków 1983.
Chaunu
Pierre: Cywilizacja wieku oświecenia,
Warszawa 1993.
Chmielewskij Dmitrij: Pod
zwonkij gołos krowi. Riga 1998.
Chodkiewicz
Kazimierz: Ewolucja ludzkości,
Wrocław 1995.
Chołoniewski Antoni:
Duch dziejów
Polski, Kraków 1917.
Cicero Marcus
Tullius: Pisma filozoficzne, t. 1-4, Warszawa
1960-1963.
Ciechanowicz
Jan: Na wschód od Bugu, Chicago 1991.
Ciechanowicz
Jan: Twórcy cudzego światła,
Toronto-Wilno 1996.
Ciechanowicz
Jan: Na styku cywilizacji, Rzeszów
1997.
Ciechanowicz
Jan: Pod skrzydłami porannej zorzy,
Rzeszów 1996.
Ciechanowicz
Jan: Weisheit der Bibel, Rzeszów
2001.
Ciechanowicz
Jan: W bezkresach Eurazji, Rzeszów
1997.
Ciechanowicz
Jan: Filozofia kosmizmu, t. 1-3,
Rzeszów 1999; wyd. drugie pt. Kosmofilozofia
Warszawa 2016.
Ciechanowicz
Jan: Z rodu polskiego, t. 1-2,
Rzeszów 1999.
Ciechanowicz
Jan: Rody rycerskie Wielkiego Księstwa
Litewskiego, t. 1-6, Rzeszów 2001-2006.
Ciechanowicz
Jan: Syjon, Olimp i Golgota,
Mołodeczno 2001; wyd. drugie pt. Olimp,
Syjon i Golgota, Warszawa 2016.
Ciechanowicz
Jan: Myśl i czyn, Mołodeczno 2001.
Ciechanowicz
Jan: Gońcy Ikara, Mołodeczno 2002.
Ciechanowicz
Jan: Zdobywca Azji. Mikołaj Przewalski,
Mołodeczno 2002; wyd. drugie Warszawa 2016.
Ciechanowicz
Jan: Musica peregrina, Mołodeczno
2002.
Ciechanowicz
Jan: Herbarz polsko-rosyjski. Rody
szlacheckie Imperium Rosyjskiego pochodzące z Polski, t. 1-2, Warszawa
2006.
Ciechanowicz
Jan: Droga geniusza (O Adamie Mickiewiczu), Wilno 1995; wyd.
drugie Wrocław 1998.
Ciechanowicz
Jan: Ludzie wśród gwiazd, Rzeszów
2005.
Ciechanowicz
Jan: Dzieci żelaznego wilka, Rzeszów
2005.
Ciechanowicz Jan: Deutsche
Idiome, Redewendungen, Sprüche,
geflügelte Worte, Sprichwörter, New
York 2008; wyd. trzecie Warszawa
2015.
Ciechanowicz Jan: Etyka
życia i śmierci, New
York 2009; wyd. czwarte Warszawa
2016.
Ciechanowicz Jan: Etyka czterech
umiejętności, New York
2009; wyd. czwarte Warszawa 2016.
Ciechanowicz Jan: Herbarz Polesia, Boguchwała 2009.
Ciechanowicz Jan: Rozpacz
a filozofia, New
York 2009.
Ciechanowicz Jan: Etyka
wielkich cywilizacji, New
York 2010; wyd. czwarte Warszawa
2016.
Ciechanowicz Jan: Antropologia
władzy, Wilno 2010; wyd. drugie Warszawa 2015.
Ciechanowicz Jan, Polonobolszewia. Jak
polska szlachta komunizowała
rosyjskie imperium,
Boguchwała 2010; wyd. trzecie
Wrocław 2016.
Ciechanowicz
Jan: Poczet
profesorów wileńskich, Siemianowice Śląskie 2012; wyd. trzecie Warszawa 2017.
Ciechanowicz Jan: Synowie księcia Gedymina, Siemianowice Śląskie 2012; wyd. trzecie
Warszawa 2017.
Ciechanowicz Jan: Z dziejów kultury Wielkiego Księstwa Litewskiego, Siemianowice
Śląskie 2012; wyd. trzecie Warszawa 2017.
Ciechanowicz Jan: W cieniu rajskich jabłoni, Warszawa 2015.
Ciechanowicz Jan: Księga herbowa Białej, Czarnej, Czerwonej i Zielonej Rusi, Inflant,
Litwy, Moskwy, Polski, Ukrainy i Żmudzi, Siemianowice Śląskie 2014; wyd.
trzecie Warszawa 2017.
Ciechanowicz Jan: Nauczyciele. Oblicza humanizmów, Warszawa 2015; wyd. drugie
Warszawa 2017.
Ciechanowicz Jan: Na łąkach Stworzyciela, Warszawa 2017.
Cioran Emil: Historia i utopia, Warszawa 1997.
Cockborn Andrew
i Leslie: Niebezpieczny związek. Tajna współpraca
USA – Izrael, Chicago 1992.
Custine de
Astolph: Rosja w 1839
roku, t. 1 – 2, Warszawa 1995.
Czacki Tadeusz:
O
litewskich i polskich
prawach, t. 1 – 2,
Warszawa 1801.
Cziwilichin
Władimir: Pamiać, Moskwa 1982.
Czyżewskij
Aleksandr: Kosmiczeskij puls żyzni,
Moskwa 1995.
Czyżewskij
Aleksandr: Na bieriegu Wsielennoj,
Moskwa 1995.
Dallemagne
Jacques: Zbrodnia, Warszawa 1902.
Davies Norman:
Europa. Rozprawa historyka
z historią, Kraków
1998.
Descartes
Rene: List do Voetiusa, Warszawa
1998.
Diamont
Michael: Jewrei, Bog i istoria. Moskwa 1994.
Dikiy Andrey:
Jewrei
w Rossii i
w SSSR. Istoriczeskij oczerk,
New York 1967.
Diogenes
Laertios: Żywoty i poglądy słynnych
filozofów, Warszawa 1968.
Dilthey
Wilhelm: O istocie filozofii, Warszawa
1987.
Dmowski
Roman: Myśli nowoczesnego Polaka,
Warszawa 1991.
Dmowski
Roman: Kościół, Naród i Państwo,
Warszawa 1992.
Dorfman Michaił:
Kak jewrei proizoszli ot sławian. Moskwa 2009.
Dubnow Solomon:
Kratkaja istorija jewrejew. Rostow na Donu 1997.
Durkheim
Emile: Zasady metody socjologicznej,
Warszawa 2000.
Dworkin
Ronald: Biorąc prawo poważnie,
Warszawa 1998.
Dymski Przemysław:
Antysemityzm -
hańba czy nadzieja?
Warszawa 1991.
Ejdelman Natan:
Iszczu priedka, Moskwa 1978.
Einstein
Albert: Istota teorii względności,
Warszawa 1962.
Einstein
Albert: Mój obraz świata, Warszawa
1936.
Eliade Mircea:
Historia wierzeń i idei religijnych, t.
1-3, Warszawa 1997.
Elred z
Rievaulx: Przyjaźń duchowa. Warszawa
2010.
Encyklopedia
Judaica, t. 1 – 10, Berlin 1928 – 1934.
Erazm z
Rotterdamu: Pochwała głupoty, Wrocław
1957.
Erazm z
Rotterdamu: Podręcznik żołnierza Chrystusowego, Warszawa
1985.
Eriugena Jan
Szkot: Komentarz do Ewangelii
Jana, Warszawa 2010.
Eucken Rudolf Christoph: Wielcy myśliciele i ich poglądy na życie, Warszawa 2010.
Feuerbach
Ludwig: Wybór pism, t. 1-2, Warszawa
1988.
Fiedczenko A.
F. (red.): Gosudarstwo Izrail. Ekonomika i politika. Moskwa 1982.
Finkelstein
Norman: Przedsiębiorstwo holocaust, Warszawa
2004.
Fleck Ludwik:
Powstanie i rozwój faktu naukowego,
Lublin 1986.
Ford
Henry: The International Jew, 1920.
Fram Edward: Ideal Face Reality: Jewish Law and Life in Poland ,
Cincinnati
1997.
Franklin Benjamin:
Żywot własny,
Warszawa 1960.
Freud
Zygmunt: Psychopatologia życia codziennego, Warszawa 1987.
Fried Ferdinand:
Die soziale
Revolution, Leipzig
1942.
Fromm Erich: Ucieczka
od wolności, Warszawa 1993.
Fromm Erich: Wojna w człowieku, Warszawa 1995. Fried Ferdinand:
Die soziale
Revolution, Leipzig
1942
Frydland Rachmiel: When Being Jewish Was a Crime, Nashville 1978.
Fuks M., Hoffman Z., Horn M.,
Tomaszewski J.: Żydzi polscy. Dzieje i
kultura, Warszawa 1982.
Fukuyama
Francis: Koniec człowieka, Kraków 2006.
Fukuyama
Francis: Ostatni człowiek, Poznań
1997.
Fukuyama
Francis: Koniec historii, Poznań
1996.
Fustel de Coulanges D. N.: La cite antique, Paris 1885.
Gajewski Kazimierz:
Poznaj Żyda, Poznań 1937.
Gaczew Georgij:
Kosmo-psycho-logos, Moskwa 1995.
Gamkrelidze
T. W., Iwanow W. W.: Indojewropiejskij
jazyk i indojewropiejcy, t. 1-2, Tbilisi 1984.
Gayraud Hippolite:
Antysemityzm Świętego
Tomasza z Akwinu,
Warszawa 1903.
Gillner
Helmut: Fryderyk Nietzsche. Filozoficzna
i społeczna doktryna immoralizmu. Warszawa 1965.
Ginsberg
Benjamin: Do Jews Have a Future in America ?
John Hopkins University 2010.
Ginsberg
Benjamin: How the Jews Defeated Hitler:
Exploring the Myth of Jewish Passivity in the Face of Nazism. 2013.
Gloger
Bruno, Zöllner Walter: Teufelsglaube und
Hexenwahn, Leipzig
1983.
Gielniewski E.: Etyka katolicka, Kielce 1926.
Giertych Jędrzej:
Polski Obóz
Narodowy, Warszawa 1990.
Giertych
Jędrzej: Tysiąc lat historii polskiego
narodu, t. 1-3, Londyn 1986.
Gładkowski Romuald:
Gdy zostaniesz
farmazonem, Toronto 1990.
Gładkowski Romuald:
Myślącym pod
rozwagę, Toronto 1984.
Gobineau de
hr. Arthur: Odrodzenie.
Szkice
historyczne, Warszawa 1908.
Goethe von Johann
Wolfgang: Werke in zwölf Bänden,
Berlin und Weimar
1974.
Goldhagen J. Daniel: Hitlers willige
Vollstrecker. Ganz gewöhnliche Deutsche
und der Holocaust,
Berlin
1996.
Gombrowicz Witold: Dziennik, t. 1-3, Kraków 1997.
Gorodcow
Wasilij: Archeologia. Kamiennyj
wiek. Praha 1923.
Graetz Heinrich: Historia
Żydów, t. 1-9, Warszawa 1929.
Graf Jürgen: Krach mirowogo
poriadka, Moskwa 2008.
Griffits
Bede: Zaślubiny Wschodu z Zachodem,
Poznań 1996.
Grotjahn Alfred: Higiena
ludzkiego rozrodu. Zarys praktycznej eugeniki, Warszawa 1930.
Gruber R. Elmar, Kersten Holger: Pra-Jezus. Buddyjskie źródła chrześcijaństwa, Gdynia 1996.
Gumilow Lew: Etnogieniez i biosfiera Ziemli,
Leningrad 1989.
Gumilow Lew: Etnosfera, Moskwa 2011.
Gumilow Lew: Geografia
etnosa w istoriczeskij
period, Moskwa 1989.
Hadas Moses: Hellenistic Culture, Fusion and Diffusion,
New York 1959.
Haeckel Ernst:
Czudiesa żyzni, Petersburg 1908.
Halecki
Oskar: A History of Poland , New York 1991.
Hanina
Oksana: Kijewśkyj muziej istoricznich
kosztownostiej, Kijów 1974.
Hansen Thorkild:
Arabia
Felix, Warszawa 1968.
Hart L. A. Herbert: Pojęcie prawa, Warszawa 1998.
Hertz
Aleksander: Szkice o totalitaryzmie,
Warszawa 1994.
Hertz
Aleksander: Żydzi w kulturze polskiej,
Paryż 1961.
Hess Moses: Rome et Jerusalem , Paris
1881.
Hezjod: Roboty i dnie, Lwów 1902.
Hirschman O. Albert: The Passions and the Interests, New Jersey 1977.
Hitler Adolf: Mein Kampf, München 1943.
Hochfeld Julian: Marksizm, socjologia, socjalizm, Warszawa 1982.
Hrabar Roman:
„Lebensborn” czyli
źródło życia, Katowice
1976.
Huf
Hans-Christian: Die Bibel – Wahrheit oder
Legende? Die gröβten Rätsel der Heiligen Schrift. Stuttgart-Zürich-Wien 2009.
Husserl
Edmund: Wykłady z fenomenologii
wewnętrznej świadomości czasu,
Warszawa 1989.
Istoriko-juridiczeskije materiały
izwleczionnyje iż aktowych
knig Mogilewskoj i
Witiebskoj Gubiernij, t. 1 –
32, Witebsk 1871 – 1906.
Iwanow
Jurij: Ostorożno: sionizm!, Moskwa
1969.
Jablonskis K.: Istorijos
Archivas, Kaunas 1934.
Jaczynowska Maria,
Musiał Danuta, Stępień
Marek: Historia starożytna, Warszawa
1999.
Jakubik Andrzej: Histeria, Warszawa 1979.
Jan Paweł II: Adhortacje
apostolskie Ojca Świętego Jana Pawła II, Kraków 1996.
Jan
Paweł II: Encykliki Ojca Świętego Jana
Pawła II, Kraków 1996.
Jan Paweł II: Do ludu Bożego, Libreria Editrice
Vaticana 1979.
Jan Paweł II: Fides et ratio, Kraków 1998.
Jan Paweł II: Wiara i kultura, Rzym-Lublin 1988.
Janion Maria, Żmigrodzka Maria:
Romantyzm i
historia, Warszawa 1978.
Jeske-Choiński
Teodor: Poznaj Żyda!, Warszawa 1912.
Jewrejskaja
Encyklopedia, t. I – XVI, br., Sankt-Petersburg.
Jewsiejewa
E. S. (red.): Sionizm - prawda i wymysły, Moskwa
1980.
Juden unterm Hakenkreuz (ed. Klaus Drobisch, Rudi Goguel, Werner
Müller), Berlin 1973.
Junosza Klemens:
Nasi Żydzi
w miasteczkach i na wsiach,
1890.
Kac Aleksandr: Jewrei. Christianstwo. Rossija,
Moskwa 2006.
Katechizm Kościoła
Katolickiego, Poznań Pallottinum 1994.
Kierkegaard Soeren: Albo – albo, t. 1 – 2, Warszawa 1976.
Kisielew
W. I., Nikitina G. S., Fiedczenko A. F.
(red.): Mieżdunarodnyj sionizm: istorija
i politika, Moskwa 1977.
Kissinger Henry:
Diplomacy, New
York-London-Toronto-Sydney-Tokyo-Singapore
1994.
Klimow Grigorij: Bożyj Narod,
Charkow 2007.
Klimow Grigorij:
Krasnaja Kabbała,
Krasnodar 1996.
Klimow Grigorij: Peśń pobieditiela,
Krasnodar 1997.
Klimow Grigorij:
Protokoły sowietskich
mudriecow, Charkow 2008.
Kommoner Barry:
Tiechnołogija pribyli, Moskwa 1976.
Kon Igor: Błagosłowienije
na genocid. Mif o wsiemirnom zagowore
jewrejew, Moskwa 1990.
Koneczny
Feliks: Rozwój moralności, Warszawa
1997.
Koneczny
Feliks: Cywilizacja żydowska,
Warszawa 1999.
Koneczny
Feliks: O wielości cywilizacji, Warszawa
1997.
Korwin
Ludwik: Szlachta mojżeszowa, t. 1-2,
Kraków 1938.
Kosidowski Zenon: Opowieści biblijne. Warszawa 1975.
Kosidowski Zenon: Opowieści ewangelistów. Warszawa 1979.
Kosman Marceli:
Reformacja i
kontrreformacja w Wielkim
Księstwie Litewskim w
świetle propagandy wyznaniowej,
Wrocław 1973.
Kossecki Józef: Korzenie polityki,
Warszawa 1992.
Kozeński Jerzy:
Opozycja w
III Rzeszy, Poznań
1987.
Krasiński
Zygmunt: Dzieła literackie, t. 1-3,
Warszawa 1973.
Kraus Karl: Sprüche und Widersprüche, München 1977.
Kubiak Zygmunt: Mitologia Greków i Rzymian, Warszawa 1998.
Kuderowicz Zbigniew: Filozofia nawozytnej Europy. Warszawa 1989.
Kuzniecow A. W. : Babij Jar, Moskwa
1966.
Laitman Michael:
Dvasia Ir
kunas, Vilnius 2008.
Laitman Michael:
Kas yra
kabala, Vilnius 2008.
Lapide Pinchas:
Jesu, das
Geld und der
Weltfrieden, Güttersloh 1991.
Lapinskiene A. P., Maldzis A. I.:
Pierazowy siabrouskich
hałasou, Mińsk 1983.
Le
Bon Gustave: Psychologia socjalizmu, Warszawa 2000.
Le
Bon Gustave: Psychologia tłumu, Warszawa 1995.
Leers von Johann: Zbrodnicza natura Żyda, 1944.
Legowicz Jan: Zarys historii filozofii. Elementy doksografii. Warszawa 1967.
Lelewel Joachim:
Dzieła, t. 1 –
10, Warszawa 1957 – 1969.
Levinas
Emmanuel: Całość i Nieskończoność,
Warszawa 1998.
Levi-Strauss
Claude: Myśl nieoswojona, Warszawa
1969.
Lippe K.: Rabinistyczno-naukowe odczyty,
Drohobycz 1897.
Litwinov Burnet:
Antisemitism and
Modern History, London 1988.
Litwinov Burnet: The
Burning Bush, London 1998.
Locke John: Dwie
rozprawy o rządzie,
Warszawa 1992.
Lombroso
Cesare: Geniusz i obłąkanie, Warszawa
1982.
Lorenz
Konrad: Regres człowieczeństwa,
Warszawa 1986.
Lovejoy O. Arthur: Essays in the History of Ideas, Stanford
1948.
Lucretius Carus T.: O naturze rzeczy, Warszawa 1994.
MacGreal
P. Ian: Wielcy myśliciele Wschodu,
Warszawa 1997.
Machiavelli
Niccolo: Wybór pism, Warszawa 1972.
Majewski
Stanisław: Duch wśród materii, Poznań
1927.
Malinowski
Bronisław: Dzieła, t. 1-7, Warszawa
1983-1990.
Marks
K., Engels F.: Dzieła, t. 1-38, Warszawa
1960-1975.
Martowa Ida: Marzec 1968. Nieudana próba
zamachu stanu, Warszawa
1981.
Mascall
Lionel Eric: Chrześcijańska koncepcja
człowieka i wszechświata, Warszawa 1986.
Matieriały izwleczionnyje iz aktowych knig
Witiebskoj i Mogilewskoj gubiernij, t. 1-39, Witebsk 1900 i in.
Mehnert
Klaus: Moralność i kultura w Rosji
sowieckiej, Warszawa 1934.
Meister Wilhelm: Księga win
Judy, Warszawa 1922.
Merton
Robert: Teoria socjologiczna i struktura
społeczna, Warszawa 1982.
Michels Robert: Zur Soziologie in der modernen Demokratie,
Leipzig 1911.
Mickiewicz Adam: Dzieła
poetyckie, Nowogródek 1933.
Mironow Borys:
O
jewrejskom faszyzmie, Moskwa
1983.
Mitin
M., Modrzynskaja E., Jewsiejew E.: Idieołogija i praktika mieżdunarodnogo sionizma, Moskwa 1978.
Modrzynskaja E., Łapskij
W.: Jad sionizma, Moskwa
1983.
Montesquieu:
O duchu praw, t. 1-2, Warszawa 1957.
Morawski Kazimierz,
Moszczyński Włodzimierz: Co to
jest masoneria? Warszawa
1939.
Mosz Seweryn:
Nieznany Jezus,
Katowice 2008.
Nehru Jawaharlal: Glimpses of World History, v. 1-3, London 1949.
Nietzsche Fryderyk: Antychryst, Warszawa 1992.
Nietzsche
Fryderyk: Wędrowiec i jego cień,
Warszawa 1993.
Nietzsche Fryderyk: Wola mocy, Warszawa 1993.
Nietzsche Fryderyk: Ludzkie, arcyludzkie, Warszawa 1991.
Nietzsche Fryderyk: Z genealogii moralności, Warszawa 1991.
Notovitch Nicolas:
Nieznane życie
Jezusa Chrystusa, Rzeszów
1994.
Obuszenkowa Ludmiła:
Korolewstwo Polskoje
w 1815 – 1830 g., Moskwa 1979.
Ochmański Jerzy:
Historia Litwy,
Wrocław 1982.
Oehler Richard:
Friedrich Nietzsche
und die deutsche
Zukunft, Leipzig 1935.
Orlicki Józef:
Szkice z
dziejów stosunków polsko-żydowskich 1918-1949, Szczecin
1983.
Pająk Henryk:
Konspirację czas
zaczynać? Lublin 2008.
Pająk Henryk:
Lichwa. Rak ludzkości,
Lublin 2009.
Pająk Henryk:
Rosja we
krwi i nafcie,
Lublin 2007.
Pająk Henryk:
Rządy zbirów,
Lublin 2007.
Pająk Henryk:
Znów zwyciężył
kundlizm, Lublin 2008.
Parnow Jeremiej: Tron Lucifera,
Moskwa 1991.
Petkevičius Vytautas: Durniškes, Vilnius
2005.
Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, t.
1-4, Poznań 1997.
Platon: Państwo, t. 1-2, Warszawa 1994.
Platon: Prawa, Warszawa 1997.
Poeci polscy od średniowiecza do baroku,
Warszawa 1977.
Poezja
i proza drewniego
Wostoka, Moskwa 1973.
Poliakov Leon :
Histoire de l’antisemitisme, t. 1-2, Paris 1977.
Polikarpow
W., Łysak I.: Fenomen jewrejskoj cywilizacji, Rostow
na Donu 2005.
Poljakov Oleg: The Marvel of Indo-Europeen Cultures and
Languages, Vilnius 2015.
Pranajtis Józef: Chrześcijanin w Talmudzie Żydowskim czyli tajemnice rabinów o chrześcijanach,
Petersburg 1892.
Pringle Heather: Plan
rasy panów, Poznań 2010.
Prusakow W.: Okkultnyj
Miessija i jego
Reich, Moskwa 1992.
Pruszyński Aleksander:
Polacy – Żydzi. Kto
komu co winien,
Mińsk 2007.
Pruszyński Graf
Aleksander: Polacy – Żydzi. Bilans wieków współżycia, Mińsk
2010.
Rawls John: Liberalizm polityczny, Warszawa 1998.
Reed Douglas: Strategia Syjonu.
Nieznana historia narodu wybranego, t. 1-2, Wydawnictwo Wektory. Wrocław
2017.
Reich Wilhelm: Mordercy Chrystusa, Warszawa 1995.
Renan Ernest: Antichrist, S. Petersburg 1992.
Renan Ernest: Apostoł Pawieł, S. Petersburg 1991.
Renan Ernest: Jewangielija, S. Petersburg 1991.
Renan Ernest: Żyzń Jisusa, Moskwa 1991.
Rolicki
Henryk: Zmierzch Izraela, Warszawa 1932.
Rosenberg Adolf:
Handbuch der
Kunstgeschichte, Bielefeld und Leipzig , 1921.
Rosenberg
Alfred: Mif XX
wieka, Charkow 2005.
Rosenzweig
Franz: Gwiazda zbawienia, Kraków
1998.
Rossijskaja Jewrejskaja
Encyklopedia, t. 1 – 4, Moskwa 1994 – 2000.
Ruffie Jacques: Seks i śmierć, Warszawa 1997.
Runciman Steven: Dzieje wypraw krzyżowych, t. 1-3,
Warszawa 1997.
Russel Bertrand: History of western philosophy and its
connection with political and social circumstances from the earliest times to
the present day, London
1995.
Ryszka
Franciszek: Noc i mgła, Wrocław 1962.
Ryszka Franciszek: Państwo stanu wyjątkowego, Wrocław 1974.
Ryszka Franciszek:
U
źródeł sukcesu i
klęski. Szkice z
dziejów hitleryzmu, Warszawa
1975.
Sallustius Caius Crispus: Sprzysiężenie Katyliny. Wojna z
Jugurtą, Warszawa 1971.
Sand Shlomo: Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski, Warszawa
2011.
Sarolea Charles: Wrażenia z Rosji Sowieckiej, Częstochowa
1925
Sartre Jean Paul: Portret
antysemita, Moskwa 1999.
Schäfer Peter: Jesus in the Talmud, Princeton
and Oxford 2007.
Scheler
Max: Istota i formy sympatii, Warszawa
1986.
Scheler Max: Pisma z antropologii i filozofii wiedzy,
Warszawa 1987.
Scheler Max: Problemy socjologii wiedzy, Warszawa 1990.
Scheler Max: Resentyment a moralność, Warszawa 1987.
Schellenberg
Ludwig Ernst: Das Buch
der deutschen Romantik, Bamberg 1943.
Schoeps
H. J.: Ein Volk von Mördern?, Hamburg
1996.
Scholem G. Gershom: Major Trend in Jewish Mysticism, t. 1-2, Jerusalem 1993.
Schopenhauer
Arthur: Aforyzmy o mądrości życiowej,
t. 1-2, Warszawa 2002.
Schopenhauer Arthur: Świat jako wola i przedstawienie, t.
1-2, Warszawa 1995-1996.
Seppelt Fr.
Ksawery, Löffler Klemens, Zieliński
Zygmunt: Dzieje papieży, t. 1 – 2, Warszawa 1997.
Seneka Lucjusz Anneusz: Dialogi, Warszawa 1998.
Shahak Izrael: Jewish Religion, Jewish History: The Weight
of Three Thousand Years, London and Boulder ,
Colorado 1994.
Shamir Izrael: Sorwat’ zagowor sionskich mudrecow, Moskwa
2010.
Shaykh
Nefzawi: Ogród rozkoszy, Warszawa 1998.
Sholem Gershom: Major Trends in Jewish Mysticism, vol. 1 -2.
Sidur Szaarej
Teszuwa , Warszawa
2005.
Sielaninow Aleksandr: Tajnaja siła masonstwa,
Sankt-Petersburg 1911.
Simon Jakob:
Jüdische Provinzbilder
aus Litauen, Memel
1929.
Simon
Marcel: Cywilizacja wczesnego
chrześcijaństwa, Warszawa 1979.
Sionizm: słowa i dieła, b.r. Moskwa
1987.
Slezkin Yuri: The Jewish
Century, Princeton University Press
2004.
Sionskije protokoły, b.r.,
Moskwa 1993.
Skorzeny Otto: Aš
– Hitlerio komandosas. Vilnius 2018.
Sołowiew Władimir:
Jewrejskij wopros -
christianskij wopros, Moskwa
1906.
Sołowiew Władimir:
Soczinienija, t.
1 – 2, Moskwa 1992.
Song Hongbing: Wojna o pieniądz,
t. 1-2, Wrocław 2015.
Spencer Herbert: Zasady
socjologii, Warszawa 1889.
Spinoza Benedykt: Etyka, Warszawa 1954.
Spinoza Benedykt: Listy mężów uczonych do Benedykta Spinozy
oraz odpowiedzi autora wielce pomocne dla wyjaśnienia jego dzieł, Warszawa
1961.
Spiwak D. L.: Metafizyka Petersburga. Petersburg
2003.
Sterkowicz Stanisław: Zbrodnicze eksperymenty medyczne w obozach
koncentracyjnych Trzeciej Rzeszy, Warszawa 1981.
Steinweis F. Allan: Studying the Jew: Scholarly Anti-Semitism in
Nazi Germany , Harvard University Press 2006.
Stieve Friedrich: Geschichte des Deutschen Volkes, München 1943.
Stirner
Max: Jedyny i jego własność, Warszawa
1995.
Stolzman Małgorzata:
Nigdy od
ciebie miasto…, Olsztyn
1987.
Stryjkowski Maciej:
Kronika polska,
litewska, żmudzka i
wszystkiej Rusi, t.
1 – 2, Warszawa 1985.
Sumner Graham William: Naturalne sposoby postępowania w gromadzie,
Warszawa 1995.
Szafarewicz Igor: Rusofobia,
Moskwa 2000.
Szahak Izrael: Żydowskie dzieje i religie. Żydzi i goje –
XXX wieków historii, Warszawa-Chicago 1997.
Szestow Lew: Kierkegaard
i filozofia egzystencjalna, Warszawa
2009.
Szmakow A. S.: Swoboda i
jewrei, Sankt-Petersburg 1906.
Szyfman J.: Wietchij
Zawiet i jego
mir, Moskwa 1987.
Święcki Tomasz: Historyczne pamiątki znamienitych rodzin i
osób dawnej Polski, t. 1-2, Warszawa 1982-1983.
Talmud (opr. Kramstück), Warszawa 1869.
Talmud in
zwanzig Bänden, Frankfurt am Main 1902 – 1911.
Tamari
Meir: With All Your
Possesions. Jewish Ethics and Economic
Life, Tel-Avive 2010.
Tatarkiewicz Władysław: Historia
filozofii, t. 1 – 3, Warszawa 1970.
Tejkowski Bolesław: Walka z
żydo-masonami o wiarę
i Polskę, Warszawa
1994.
Teofrast: Pisma, t. 1-2, Warszawa 1965.
Tharaud Jean
i Jerome: Gdy Izrael
jest królem, Poznań –
Paryż 1923.
Tomasz Św. z Akwinu: Suma teologiczna, t. 1-35, Londyn
1962-1986.
Toynbee Arnold J.: Cywilizacja w czasie próby, Warszawa 1991.
Trzeciak Stanisław: Program światowej polityki żydowskiej,
Warszawa 1936.
Tuwim Julian: Dzieła, t. 1-5, Warszawa 1955-1964.
Twardowski Jan: Autobiografia, Kraków 2007.
Tyrowicz Stanisław: Światło wiedzy zdeprawowanej, Poznań
1970.
Urbach E. Efraim: The Sages – their Concepts and Beliefs, Jerusalem 1991.
Uszkujnik
W.: Paradoksy historii. Tajna historia
Rosji, Europy i świata, Gdańsk 1996.
Veblen Thorstein: Teoria klasy próżniaczej, Warszawa 1991.
Vincenz Stanisław: Eseje i szkice zebrane, Wrocław 1997.
Volumina Legum (red. Józefat Ohryzko), t.
1-9, Sankt Petersburg-Kraków 1859-1889.
Warner K. James: Aryans and Jews: A Study in Racial
Differences, Chalmette 1997.
Wassermann Grigorij: Lekcii po iudaizmu, Vilnius
1990.
Weber Alfred: Kulturgeschichte als Kultursoziologie, München 1950.
Weber Max:
Gospodarka i społeczeństwo, Warszawa
2002.
Weber Max: Szkice z socjologii religii, Warszawa 1995.
Weil Simone: Świadomość nadprzyrodzona, Warszawa
1996.
Weininger Otto: Płeć i charakter, Warszawa 1994.
Wells Weliczker Leon : Shattered
Faith: a Holocaust Legacy, Lexington
1995.
Wergiliusz:
Bukoliki, Kraków 1998,
Wialikaje
Kniastwa Litouskaje. Encykłapiedyja u troch tamach,
Mińsk 2005 – 2007.
Wojtyła Karol: Osoba i czyn, Lublin 1994.
Wysocki Stanisław: Żydzi w dziejach Polski, Warszawa 1998.
XYZ: Judeopolonia, Kraków
1981.
Zawadzki Antoni: Polska przedrozbiorowa a Żydzi,
Warszawa 1968.
Zieliński Tadeusz: Cesarstwo rzymskie, Warszawa 1995.
Zieliński Tadeusz: Hellenizm a
judaizm, Warszawa 1938.
Zieliński Tadeusz: Po co Homer?, Warszawa 1936.
Zieliński Tadeusz: Chrześcijaństwo starożytne a filozofia
rzymska, Zamość 1921.
Zieliński Tadeusz: Cicero im Wandel der Jahrhunderte,
Leipzig 1908.
Zieliński Tadeusz: Die Gliederung der altattischen Komoedie,
Leipzig 1885.
Zieliński Tadeusz: Legenda o złotym runie, Kraków 1972.
Zieliński Tadeusz: Grecja niepodległa, Warszawa 1995.
Zieliński Tadeusz: Rzeczpospolita Rzymska, Warszawa 1995.
Zieliński Tadeusz: Szkice antyczne, Kraków 1971.
Zieliński Tadeusz: Świat antyczny a my, Zamość 1922.
Zieliński Tadeusz: Z życia idej, Zamość 1925.
Zielinskij F. F.: Iz żizni idiej, Sankt-Petersburg 1995.
Zielinskij F. F.: Wozrożdiency, Sankt-Petersburg 1997.
Z mądrości Talmudu (wybór Szymona Datnera
i Anny Kamieńskiej), Warszawa 1988.
Znaniecki Florian: Ludzie teraźniejsi a cywilizacja przyszłości,
Warszawa 1974.
Znaniecki Florian: Pisma filozoficzne, t. 1-2, Warszawa
1990.
Znaniecki Florian: Nauki o kulturze, Warszawa 1991.
Znaniecki Florian: Prawa psychologii społecznej, Warszawa
1991.
Znaniecki Florian: Społeczne role uczonych, Warszawa 1984.
Żydzi bojownicy o niepodległość
Polski (Red. A.K. Kunert, A. Przewoźnik)
Warszawa 2002.
***
Podczas prac nad niniejszym tekstem wykorzystano
materiały archiwalne, przechowywane w zbiorach Archiwum Rosyjskiej Akademii
Nauk w Petersburgu, Państwowego Archiwum Historycznego Litwy w Wilnie,
Historycznego Archiwum Narodowego Białorusi w Mińsku, Archiwum Akt Dawnych w
Warszawie, Archiwum Wojewódzkiego w
Rzeszowie. Uwzględniono również
publikacje zamieszczone w następujących periodykach: „Ambasador” (Warszawa), „Midrasz”
(Warszawa), „Gazeta Warszawska”, „Głos” (Toronto),
„Głos Polski” (Toronto), „Opoka” (Kórnik), „Polski Przewodnik” (New York), „Tylko
Polska” (Warszawa), „Polityka”
(Warszawa), „Polityka Polska” (Warszawa),
„Russkij Wiestnik” (Moskwa), „The Jerusalem Post” (Jerozolima),
„Lietuvos Kurieris” (Vilnius), „Gazeta Wyborcza” (Warszawa), „Magazyn Wileński” (Vilnius), „Panorama” (Chicago), „Nowiny” (Rzeszów)
i in.
***
Świetnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuń