wtorek, 1 stycznia 2019

Złoto nazistów w szwajcarskich bankach



Szwajcaria od ponad dwustu lat nie uczestniczyła w żadnej międzynarodowej wojnie i ogólnie mówiąc była oazą spokoju w dość niespokojnej w tym czasie Europie. A mimo to historia tego kraju skrywała wiele intrygujących tajemnic, o których nawet sami Szwajcarzy nie wiedzą, bądź nie chcą wiedzieć. Jednym z takich tematów są pieniądze, które znalazły się w szwajcarskich bankach w trakcie II Wojny Światowej. Jeden poprzednich artykułów opisał historię złota ofiar Holocaustu . W dzisiejszych peregrynacjach po manowcach historii zajmę się natomiast złotem katów, którzy podczas II Wojny Światowej chętnie korzystali z usług szwajcarskich banków.


Wprowadźmy w tym miejscu pewne istotne rozróżnienie, jeśli chodzi o „złoto” nazistów, które w trakcie wojny znalazło się w szwajcarskich bankach.
  1. Po pierwsze, było to dosłownie złoto pochodzące z oficjalnych transakcji pomiędzy Szwajcarskim Bankiem Narodowym (SNB) a Bankiem Centralnym Rzeszy w latach 1939-45.
  2. Po drugie, były to konta obywateli Niemiec (w tym nazistowskich dygnitarzy, ale nie tylko) założone w prywatnych bankach w Szwajcarii w latach 1939-45.
Konta nazistów w szwajcarskich prywatnych bankach, a więc kwestia nr 2,  wbrew pozorom jest całkiem nieźle udokumentowana i wyjaśniona, ponieważ już w 1945 roku sami Szwajcarzy przeprowadzili tajne dochodzenie w tej sprawie. Konkretnie mówiąc zrobiło to Szwajcarskie Biuro Rozliczeniowe (Schweizerische Verrechnungsstelle – SVSt), czyli taki międzybankowy organ kontrolny. Śledztwo skupiło się na zbadaniu kont obywateli III Rzeszy, które istniały w szwajcarskich bankach w maju 1945 roku. Wykazało ono, że wartość pieniędzy na takich kontach wynosi ponad 1 mld franków szwajcarskich (dla porównania: szwajcarski Produkt Krajowy Netto w 1945 roku to 13.8 mld franków szwajcarskich). Trzeba zaznaczyć, że kwota ta obejmowała jedynie aktywa pieniężne, nie uwzględniała natomiast dzieł sztuki i kosztowności, które znajdowały się w sejfach i skrytkach bankowych. A tych również musiało być niemało. Znana czytelnikom poprzedniego artykułu Komisja Bergiera oszacowała, iż wartość takich precjozów ukrytych w szwajcarskich bankach prywatnych w 1945 roku wynosiła co najmniej 2 mld franków szwajcarskich.
 SVSt stwierdziła, że ponad 60% z tych kont zostało założonych w latach 1939-45. Łatwo się więc domyślić, że należały niemieckich firm i obywateli, którzy próbowali znaleźć bezpieczną przystań dla swoich majątków. Sporo kont należało do przedstawicieli władz III Rzeszy. Najbardziej znamienite przykłady to:
  • Arthur Seyss-Inquart – zastępca Generalnego Gubernatora Hansa Franka, potem Komisarz Rzeszy w podbitej Holandii; uznany za winnego zbrodni przeciw ludzkości i skazany na śmierć w procesach norymberskich.
  • Oswald Pohl – jeden z najwyższych dowódców SS i szef SS-Wirtschafts- und Verwaltungshauptamt, czyli urzędu zarządzającego wszystkimi obozami koncentracyjnymi; uznany za winnego zbrodni przeciw ludzkości i skazany na śmierć w procesach norymberskich.
  • Hjalmar Schacht – Minister Gospodarki Rzeszy oraz Prezes Reichsbanku w latach 1933-39.
  • Franz von Papen – ambasador III Rzeszy w Stambule podczas II WŚ (ten zgromadził przez sześć lat wojny na swoim szwajcarskim koncie ponad 800 tys. franków szwajcarskich i jest rekordzistą w tym panteonie).
  • plus wielu polityków, prawników oraz przemysłowców blisko związanych z najważniejszymi osobistościami III Rzeszy, np. z Hermannem Göringiem czy Heinrichem Himmlerem. Sami Szwajcarzy podejrzewali, że właściciele kont są w rzeczywistości powiernikami pieniędzy swoich szefów.
                                         Budynek SNB w spokojnych (jeszcze) latach 30.


Nie ustalono jednak pochodzenia tych pieniędzy. Nie oszukujmy się, było na to za późno, gdyż imperium Hitlera leżało w gruzach i spora część właścicieli kont już nie żyła. Ci zaś, którzy przeżyli, nie byli skłonni chwalić się, że ukradli te pieniądze zamordowanym w obozach czy na wojnie.
Szwajcarskie banki nie mogły zamieść tej sprawy pod dywan, tak jak to uczyniły z aktywami ofiar Holocaustu, ponieważ o niemieckich kontach wiedzieli Alianci. Przedstawiciele Stanów Zjednoczonych, Francji i Wielkiej Brytanii poinformowali władze Szwajcarii, że wszystkie zagraniczne aktywa III Rzeszy oraz jej obywateli są łupem wojennym zwycięskich państw i szwajcarskie banki muszą je zwrócić w całości. Naturalnie bankierzy nie chcieli tego zrobić, ale zostali zmuszeni, gdyż Amerykanie zamrozili wszystkie konta obywateli szwajcarskich w bankach amerykańskich (w sumie ponad 4.5 mld USD). Koniec końców do Aliantów trafiła ponad połowa pieniędzy z niemieckich kont (ok. 500 mln franków szwajcarskich), a sporą część (ponad 120 mln CHF) szwajcarskie banki oddały w 1952 roku władzom Republiki Federalnej Niemiec. Warto jednak pamiętać, że Szwajcarzy nie upublicznili rezultatów śledztwa SVSt. Tak więc Alianci nie wiedzieli o jaką sumę naprawdę chodzi.
Rzeczą niewyjaśnioną po wojnie pozostała natomiast kwestia przerzutu nazistowskich pieniędzy do krajów trzecichprzez Szwajcarię. Proceder ten trwał w latach 1944-45 i służył nazistom do transferu zagrabionych w całej Europie pieniędzy oraz precjozów do takich krajów jak np. Argentyna czy Paragwaj, gdzie przygotowali oni sobie bezpieczną przystań po wojnie. Wywiady wojskowe USA i Wielkiej Brytanii przeprowadziły po wojnie długoletnie dochodzenie (Operacja Safehaven), które wskazało kilka szwajcarskich banków prowadzących tego typu operacje. Były to np. Bankhaus Johann Wehrli & Cie. AG w Zurychu oraz Eduard Greutert & Cie. w Bazylei. Nie sposób dziś powiedzieć ile pieniędzy, kosztowności czy dzieł sztuki banki te przetransferowały, gdyż były to operacje niezgodne z ówczesnym prawem międzynarodowym i przeprowadzane niejako „poza systemem”. Można przypuszczać, że chodzi minimum o sumy rzędu dziesiątek milionów franków szwajcarskich. Banki te nie zostały po wojnie ukarane za swe występki.

Żyła złota
Przez sześć lat wojny Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) zakupił od Reichsbanku złoto za ok. 1.2 mld franków szwajcarskich. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu większość uczestników II WŚ wyprzedawała „dobra rodowe” po to, żeby sfinansować wojenny wysiłek. Jednakże wartość przedwojennych rezerw złota Reichsbanku szacowano na ok. 120 mln CHF. Na tyle wycenił ją sam Reichsbank w jednym z raportów upublicznionych tuż przed wybuchem wojny.

Nietrudno się zatem domyślić, że złoto, które Reichsbank tak ochoczo sprzedawał, pochodziło z rezerw państw podbitych przez III Rzeszę lub też ukradziono je obywatelom tychże krajów. Po wojnie Alianci przejęli niemieckie archiwa państwowe i potwierdzili, że w grę z pewnością wchodziło złoto m.in. z Francji, Norwegii, Danii, Belgii, Holandii, Luksemburga oraz Czechosłowacji. Reszty państw Europy Środkowo-Wschodniej Alianci nie brali pod uwagę w swoich powojennych śledztwach z wiadomych względów: od Szczecina po Triest rozciągała się już Żelazna Kurtyna.
Transakcje między SNB a Reichsbankiem były faktem powszechnie znanym już w trakcie wojny i Szwajcarzy wcale ich nie ukrywali. Co więcej, władze SNB najprawdopodobniej wiedziały o pochodzeniu tego złota, ponieważ zostały o tym oficjalnie poinformowane np. przez rząd Zjednoczonego Królestwa, gdzie na wygnaniu przebywały władze okradzionych krajów. Ponadto podczas wojny Alianci Zachodni wielokrotnie ostrzegali władze szwajcarskie, że po wojnie złoto będzie musiało zostać zwrócone prawowitym właścicielom. Ostrzeżenia  te często pozostawały bez odpowiedzi lub też władze Szwajcarii udzielały odpowiedzi wykrętnych.
Sztaby złota w sejfie SNB. Na zdjęciu widoczne ołowiane stemple do „wyciskania” numerów seryjnych
Innym zarzutem ciężkiego kalibru, który wypłynął już po wojnie, było to, iż część kupowanego przez SNB złota, została przez Niemców zarekwirowana (śliczny eufemizm słowa kradzież) zwykłym ludziom, również tym masowo mordowanym w obozach koncentracyjnych. Pechowo dla Szwajcarów, w księgach Reichsbanku dokładnie zapisywano skąd pochodziło złoto przetapiane w sztaby, a każda sztaba dostawała pięciocyfrowy numer. Księgi te przejęli po wojnie Amerykanie i znaleźli w nich np. potwierdzenie, że trzy złote sztaby dostarczone do SNB w listopadzie 1942r. (waga całkowita 37,5411 kg), zawierały złoto z protez zębowych wyrwanym zamordowanym więźniom obozów koncentracyjnych. Amerykanie odkryli po wojnie, iż w skarbcu SNB znalazło się 120 kg złota o wartości ok. 0.5 mln CHF ukradzionego osobom prywatnym. Liczba ta wygląda na niewiarygodnie małą, znając skalę procederu: ostrożne szacunki mówią o tym, że w Niemcy „zarekwirowali” podczas wojny w podbitych krajach ponad 2.5 tony złota (mowa o ofiarach Holocaustu, ale i zwykłych ludziach, którzy tracili kruszec w wyniku wojskowych rekwizycji).

Kupuj tanio, sprzedawaj drożej
Mimo wszystkich tych zarzutów handel trwał w najlepsze do samego końca wojny. No przyznajmy, że od połowy 1944 roku, po lądowaniu w Normandii, gdy wojska Aliantów zbliżały się już do granic Niemiec (i Szwajcarii) jego wartość spadła do „zaledwie” 20 mln CHF na kwartał.
Jakie korzyści odnosiły obie strony z tego handlu? W przypadku Niemców sprawa jest jasna: potrzebowali obcej waluty do prowadzenia handlu międzynarodowego, gdyż waluta niemiecka nie była od 1939 roku akceptowana praktycznie przez żaden kraj oprócz Włoch. A niemiecki przemysł zbrojeniowy był uzależniony od importu wielu rzadkich surowców. Sprowadzano między innymi wolfram oraz mangan z Hiszpanii, Portugalii i Ameryki Łacińskiej; boksyt z Jugosławii (do 1941 roku, bo potem Jugosławia została przez Niemców podbita); ropę z Rumunii. Według Aliantów import ten miał realny wpływ na długość wojny, ponieważ bez tych surowców niemiecka produkcja zbrojeniowa po prostu stanęłaby. Takie zarzuty formułował jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku Stuart Eizenstat, Podsekretarz Handlu w administracji Billa Clintona.
Korzyści, które z handlu odnosili Szwajcarzy są bardziej wielowymiarowe, bo zwykły zysk („kup tanio, sprzedaj drogo”) nie był wcale najważniejszy. Skup złota jest jednym z instrumentów polityki monetarnej banku centralnego. Głównym celem tej polityki jest utrzymanie stabilnych cen i niskiej inflacji. Galopująca inflacja była w Szwajcarii olbrzymim problemem podczas I Wojny Światowej i spowodowała drastyczne zubożenie sporej części społeczeństwa. Doprowadziła nawet w 1918 roku do wybuchu strajku generalnego w całej Szwajcarii (tzw. Landesstreik), co skończyło się w wielu miastach potężnymi zamieszkami, do stłumienia których użyto wojska. Władze Szwajcarii dobrze wiedziały, że sytuacja z inflacją może się powtórzyć, ale tym razem może być dużo gorzej. Dlaczego? Mówiąc w skrócie: eksport ze Szwajcarii miał się wciąż dosyć dobrze, ale import w wyniku wojny i alianckich blokad ekonomicznych już niekoniecznie. W kilkuletniej perspektywie prowadziło to do dużych nadwyżek pieniądza i równie wielkiego niedoboru wielu towarów wewnątrz kraju, czego efektem byłaby galopująca inflacja.
Wobec tego polityka Szwajcarskiego Banku Narodowego (SNB), we współpracy z Radą Federalną, prowadziła do odpływu nadwyżek pieniądza z rynku wewnętrznego za pomocą zwiększonych zakupów złota. Mówiąc precyzyjnie: SNB kupował duże ilości złota za granicą, a rząd szwajcarski emitował wysoko oprocentowane obligacje; następnie za pieniądze uzyskane z obligacji kupował od SNB złoto. Trochę skomplikowane, ale efekt był taki, że tym razem inflację udało się utrzymać w ryzach.
Kolejną ważną korzyścią długofalową była stabilność waluty. Po prostu, znaczący wzrost rezerw złota sprawił, że pokrycie franka szwajcarskiego w tym kruszcu wynosiło tylko nieco poniżej 100% (w przeciwieństwie do reszty krajów, gdzie z różnych przyczyn parytet złota przestał istnieć już podczas I WŚ). A waluta oparta na parytecie złota jest stabilna. Miało to olbrzymi wpływ na sytuację franka szwajcarskiego jeszcze długo po wojnie.

Druga strona medalu
Na tym w zasadzie moglibyśmy zakończyć, ale zanim wydamy wyrok, że Szwajcarzy byli wspólnikami Hitlera, zabawmy się przez chwilę w adwokata diabła. Oto kilka argumentów, które może rzucą inne światło na całą sprawę.
Zacznijmy od tego, że tuż przed wybuchem wojny Szwajcaria przeniosła olbrzymią większość swoich rezerw złota do USA. Mowa tu o złocie o wartości ok. 1.2 mld USD (według różnych szacunków 80-90% ówczesnych szwajcarskich rezerw). Powodem była oczywiście obawa przed niemiecką napaścią. Amerykanie zamrozili jednak wszystkie te aktywa jeszcze w początkach 1941 roku (a więc zanim sami znaleźli się w stanie wojny z Niemcami), motywując to rzecz jasna blokadą ekonomiczną III Rzeszy i tym, że Szwajcaria utrzymuje z nią kontakty handlowe. Z dokumentów wewnątrzbankowych SNB z pierwszych lat wojny wynika, że bank ten pilnie szukał alternatywnych źródeł złota, po to aby utrzymać stabilność waluty.

I w tym miejscu dochodzimy chyba do sedna problemu: bank centralny każdego kraju, nie tylko Szwajcarii, troszczy się przede wszystkim o prowadzenie polityki monetarnej, a nie zagranicznej. Do uprawnień SNB należał m.in. skup złota za granicą, nie należała natomiast troska o reperkusje międzynarodowe własnych działań. Od tego była Rada Federalna Szwajcarii. A trzeba przyznać, że zrobiła ona wiele, by handel złotem kontrolować, np. wyłączając z niego szwajcarskie banki komercyjne (których kontrolować za bardzo się nie dało). Początkowo oparto się na dżentelmeńskim porozumieniu z tymi bankami. W początkach 1942 roku wprowadzono dodatkowo rozporządzenie ustalające dosyć niską maksymalną cenę sprzedaży złota, co sprawiło, że bankom prywatnym handel złotem przestał się opłacać (właściwie to przestała się opłacać jego sprzedaż). Rada Federalna wymusiła też na SNB, aby ten respektował zasadę neutralności państwa i nie ograniczał się do handlu tylko i wyłącznie z Reichsbankiem. I zasada ta została przez SNB zachowana, gdyż bank ten nie kierował się specjalnymi preferencjami przy zakupach: od Aliantów Szwajcarzy kupili nawet kilkakrotnie więcej kruszcu niż od III Rzeszy.

Odnośnie zakupu złota zrabowanego ofiarom Holocaustu, postępowanie SNB może budzić odrazę. Nie zapominajmy jednak, że Szwajcarzy nie mieli takiego dostępu do ksiąg Reichsbanku, jak Alianci po wojnie, więc nie mogli wiedzieć, skąd pochodzi złoto. Ponadto partnerem handlowym dla SNB był przez całą wojnę Reichsbank, a nie zbrodnicze organizacje typu SS czy osobiście Adolf Hitler. Instytucja ta dosyć długo cieszyła się relatywnie dużym zaufaniem międzynarodowym. Choć faktycznie w trakcie wojny zaufanie to systematycznie spadało i wewnątrz bankowe dokumenty potwierdzają, że dla zarządu SNB stawało się jasne, że złoto nie musi być zupełenie legalnego pochodzenia. Pojawił się wtedy pomysł, aby zażądać od Reichsbanku jednoznacznego, pisemnego potwierdzenia, że złoto pochodzi z legalnych źródeł. Zrezygnowano jednak z tego, argumentując, że Szwajcaria jest państwem neutralnym i ma prawo postępować w dobrej wierze w kontaktach z wojującymi stronami.
Czy takie postępowanie było nieetyczne? Zdecydowanie tak i nawet sama Komisja Bergiera określa je jako „karygodne” (org. reprehensible). Czy było niezgodne z prawem międzynarodowym? Niekoniecznie. Władze SNB i Szwajcarii stały na stanowisku, że Konwencje Haskie z 1907 roku, dopuszczały handel łupami wojennymi z państwami neutralnymi. Prawdopodobnie Szwajcarzy uznali, że w kwestii handlu złotem istnieje dosyć duże pole do interpretacji dla tabunów prawników i wiele zależy od przedstawienia kontekstu i zdolności argumentowania.

Ameryka mówi „Sprawdzam!”

Prawo i etyka nie odgrywają jednak w tej historii kluczowej roli, ponieważ sroga kara spadła na Szwajcarię z innego powodu: zadarła ona z Wujem Samem. Jak wspomniałem, Amerykanie trzymali w garści ponad 80% szwajcarskich rezerw  złota (ok. 1.2 mld USD), które zostały przed wojną wysłane do USA z obawy przed niemiecką agresją. Po wojnie USA zamroziło dodatkowo prywatne środki szwajcarskich firm i obywateli w amerykańskich bankach (w sumie ok. 4.5 mld USD). Wobec takich środków przymusu Szwajcaria nie miała innego wyboru, niż przystąpienie do negocjacji z Aliantami w sprawie zwrotu prawowitym właścicielom złota lub wypłaty odszkodowania za nie. Po burzliwych negocjacjach podpisano w maju 1946r. Porozumienie Waszyngtońskie. W jego myśl Szwajcaria przyznała, że część kupionego przez SNB złota pochodziła z krajów podbitych przez Niemcy i zobowiązała się wypłacić poszkodowanym państwom 250 mln franków szwajcarskich jako zadośćuczynienie. Ponadto Szwajcarzy zobowiązali się zlikwidować wszystkie konta niemieckich obywateli. Połowa pieniędzy z tych kont miała trafić do Aliantów Zachodnich na „fundusz odbudowy Europy” (czytaj: Europy Zachodniej). Drugą połowę szwajcarskie banki mogły zachować, jednak miały wypłacić odszkodowanie obywatelom niemieckim (ci co przeżyli, dostali ok. połowę pieniędzy z kont, resztę wypłacono w latach 50. rządowi RFN na „fundusz odbudowy”). W zamian Alianci Zachodni mieli zaprzestać wszelkich retorsji wobec Szwajcarii, szwajcarskich firm oraz obywateli.
Wszystko dobre co się dobrze kończy, chciałoby się powiedzieć. Słowa te jednak nie bardzo pasują, gdy widać jak wiele wad miało Porozumienie Waszyngtońskie. Układ sił w Europie sprawił, że stronami porozumienia była Szwajcaria oraz Alianci Zachodni (Francja, Wlk. Brytania i USA), którzy reprezentowali jedynie kraje Europy Zachodniej (wyjątek: Czechosłowacja). Przez to znaczna część prawowitych właścicieli nie dostała swoich pieniędzy z powrotem. Mowa oczywiście o państwach po „złej” stronie Żelaznej Kurtyny, m.in. o Polsce.
Ponadto szybko zmieniająca się sytuacja międzynarodowa (powstanie RFN – sojusznika Zachodu, a potem początek Zimnej Wojny) sprawiła, że nawet Amerykanie stracili ochotę na szukanie winnych i ściganie złodziei. Dlatego też zgodzili się na dosyć niskie odszkodowanie w wysokości 250 mln franków szwajcarskich i nie forsowali żadnych dodatkowych środków zadośćuczynienia (początkowo żądali od Szwajcarii 560 mln).

Wyrok
W ten sposób dotarliśmy do końca. Miałem wielką ochotę podsumować artykuł zgrabnym bon motem typu „Łajdactwo popłaca” lub „Sprawiedliwości nie ma, a historię piszą zwycięzcy”. Ale takie krótkie sądy nijak nie oddają sedna tej skomplikowanej sprawy.
Łatwo jest dziś nam oceniać wydarzenia II WŚ, mając pełny ich obraz, potwierdzony przez historyków z wielu krajów. Warto jednak pamiętać, że w Szwajcarii i w wielu innych krajach nieokupowanych podczas wojny przez nazistów, wiedza na temat prawdziwego charakteru III Rzeszy i jej poczynań nie była podczas wojny tak dobrze znana jak dzisiaj. Ustalenie odpowiedzialności za kryminalną i ludobójczą działalność nazistów, to efekt wieloletnich śledztw prowadzonych już po wojnie i po upadku III Rzeszy. Zanim to nastąpiło, wiele neutralnych państw, traktowało Niemcy jak normalny rynek zbytu i prowadziło zwyczajną wymianę handlową, jak przed 1939 rokiem. Mowa tu o większości państw Ameryki Południowej, ale też Hiszpanii, Portugalii, Szwecji czy nawet USA (do 1941 roku).
Tak więc bon motów oraz jednoznacznego wyroku z mojej strony nie będzie, zostawiam to czytelnikom. Kończę pisać nucąc sobie pod nosem słowa poety:
„Sądy kategoryczne niezwykle są dogodne, dorodne i poniekąd modne, gdy mówisz do tłumu.
Najwyższa pora stanąć po stronie rozumu.”

Szymon Orzechowski
Redakcja artykułu: Małgorzata Trelewicz-Orzechowska
pobrano z http://www.blabliblu.pl/2018/06/12/zloto-nazistow-w-szwajcarskich-bankach/



2 komentarze:

  1. Dobry artykuł. Zawsze ciekawiło mnie dlaczego Niemcy mordowali ludzi dla zdobycia złota kiedy pod ręką mieli szwajcarskie banki. Bez problemu mogli tam wejść jak do Austrii czy Czech i wszystko przejąć. Z tekstu wynika że złoto przekazali Ameryce. Jednak cały czas posiadali pieniądze na zakup kolejnych ton złota z całej Europy. Lepiej było mordować ludzi w obozach, żeby przejąć ich aktywa niż obronić kilka banków, których obsługa mówi w tym samym języku. To tylko pokazuje gdzie rezydowali mocodawcy Hitlera....

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech Żydzi szukają pieniędzy w Szwajcarii

    OdpowiedzUsuń